WOKÓŁ KRZYŻA… Dobiega końca Rok Wiary…

avatar użytkownika intix

 

 

W dzisiejszym dniu… będącym

Uroczystością Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

- koniec… dobiega już końca  Rok Wiary…

To smutne… ale czy  to też ma oznaczać,

że  ma wygasnąć także w Nas… Wiara…?

 

Wierzę, że TEN ROK… UMOCNIŁ w Nas Wiarę…

że jesteśmy… będziemy… ludźmi głębokiej Wiary…

A Wiara Nasza… Miłość i Nadzieję niesie…

Bardzo chcę wierzyć, że jesteśmy MOCNI…

WIARĄ MIŁOŚCIĄ NADZIEJĄ…

Triadą… Którą Sam Bóg tworzy i łączy…

Pozwolę sobie.. jeszcze raz  przypomnę

O CO m.in. prosił Nas… Jan Paweł II Błogosławiony…

 

"Musicie być mocni. Drodzy Bracia i Siostry!
Musicie być mocni tą mocą, którą daje Wiara!
Musicie być mocni mocą Wiary!
Musicie być wierni!
Dziś tej mocy bardziej Wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów.
Musicie być mocni mocą Nadziei,
która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego!
Musicie być mocni mocą Miłości, która jest potężniejsza niż śmierć..."

 

***

 

Wierzę, że jesteśmy… będziemy… ludźmi głębokiej Wiary…

Że: >„Wiarę odkrywać, celebrować i żyć nią na co dzień”

będziemy nadal…

 

***

 

Człowiek głębokiej Wiary…

W Pana  Boga Wszechmogącego

W Trójcy Świętej Jedynego…

Będzie żyć zgodnie z >Powołaniem

Będzie żyć Bogiem… będzie żyć Wiarą…

Będzie żyć Jej PRAWDĄ…

Ze wszech miar będzie starać się

sam żyć w PRAWDZIE…

Człowiek głębokiej Wiary

Będzie żyć też Miłością…

Bo Bóg jest i Prawdą i Miłością…

Człowiek głębokiej Wiary

Będzie żyć  i… Wolnością…

Którą Pan Bóg nam  ofiarował…

Człowiek głębokiej Wiary

od Pana Boga… od Wiary swojej nie odstąpi

zawsze będzie Jej bronić…

Nie ulęknie się też życia poświęcenia…

Złoży życia swojego ofiarę

dla Chrystusa… w obronie Wiary

i wszystkich Najwyższych Wartości, które Wiara daje…

Człowiek głębokiej Wiary

Przestrzega Boże Prawo…

Miłuje też bliźniego…

Będzie bronić swoich  praw

i takich samych praw bliźniego…

Człowiek głębokiej Wiary…

Jemu nie będzie przeszkadzało

odwoływanie się do Sumienia…

ponieważ wie, że bez Rachunku Sumienia

nie da się dojść do poprawy

wszystkiego, począwszy od siebie… na lepsze zmieniać…

A dziś… walka z Sumieniem…

walka… by człowiek… >Sumienia

Prawego Sumienia… nie miał…

Człowiek głębokiej Wiary

Będzie też bronić Ziemi Swojej

Matki Ojczyzny, która go zrodziła…

Która przez Pana Boga daną mu była…

Taki  był Polski Naród w Historii…

Wierny Panu Bogu i Ojczyźnie…

Najwyższych Wartości broniący

Pana Boga i Ojczyznę kochający…

Dlatego był niszczony…

przez wrogów Pana Boga

znienawidzony…

I tak pozostało…

Nie od dziś wojna o nasze DUSZE…

aby dla Pana Boga

w  Sercach naszych, miejsca nie stało…

To chyba nie jest przypadek

że Pan Bóg w Swoich Planach Stworzenia

Naród Polski na Ziemi tak umieścił

by wrogów Wiary, Prawdy, Wolności…

by Zło… Dobrem  rozdzielić….?

Nie jest to chyba objaw pychy…

To objaw świadomości katolickiej, chrześcijańskiej

i przed Panem Bogiem posłuszeństwa, pokory…

Świadomość, że trzeba nam ZAWSZE

Najwyższych Wartości bronić…

Niech mi Miłosierny Bóg wybaczy

gdy błądzę w tych rozważaniach… gdy jest inaczej…

 

Kościół… Wiara…

Ojców Naszych i Nasza…

głęboko w Nas zakorzeniona…

Od wielu lat

bardzo zagrożona…

z każdej strony  atakowana…

w sposób szczególny

przez wyznawców

Szatana…

Żyjemy w trudnych czasach...

ale czekają nas czasy jeszcze cięższe...

Musimy być MOCNI w Wierze...

Jak prosił bł. Jan Paweł II ...

Musimy być na WSZYSTKO przygotowani...

aż do oddania życia za Ojców Naszych Wiarę...

za Chrystusa... za Kościół Chrystusowy...

za Chrześcijańską Polskę...

Bo jesteśmy chrześcijanami… katolikami…

dziećmi Bożymi…

na Polskiej Ziemi zrodzonymi…

bądź poza Jej granicami…

ale z Polskimi…

Chrześcijańskimi… Katolickimi…

głębokimi KORZENIAMI….

 

Człowiek głębokiej Wiary…

nie przyjmie też

zalewającego nas Wodnika…

tworu człowieka, odrzucającego PRAWDĘ Boga…

tworu, jakim jest

>New Age

 

Człowiek głębokiej Wiary

każdego dnia…

będzie starać się …zjeść kromkę Słowa Bożego…

aby posilać się Prawdą i Miłością…

Będzie żyć w komunii z Bogiem

aby być jak najbliżej Niego…

Będzie całkowicie Prawu Bożemu podporządkowany…

będzie posłuszny Jego Woli

Woli Jezusa Chrystusa, naszego Pana…

i nie ze strachu, że grozi nam zagłada…

ale z Miłości do Pana Boga…

z posłuszeństwa wobec Zbawcy naszego… Króla i Pana…

Z posłuszeństwa też… zawierzenia… zaufania…

Matce Bożej…

Najczulszej Mateńce naszej…

Zróbcie wszystko… cokolwiek wam powie…”

Człowiekowi głębokiej Wiary

Serce zawsze podpowiada

KRÓLUJ NAM, CHRYSTE…!

 

***

Wielkość źle rozumiana…

niepostrzeżenie w pychę się obraca…

Będziemy wielcy... silni… Naszymi czystymi Sercami...

Bądźmy cisi i pokornego serca…

Pana Boga i Matki Bożej sługami…

ODEJDŹMY DUCHEM od Zła wszelkiego…

Dążmy do TEGO...

Twórzmy Armię z Czystych Serc

"...Błagamy Ciebie - stwórz w nas serce czyste -
Odnów w nas zmysły - z dusz wypleń kąkole
Złud świętokradzkich - i daj wiekuiste
Śród dóbr Twych dobro - daj nam dobrą wolę
;
Teraz gdy rozgrzmial się już sąd Twój w niebie
Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,
Daj nam, o Panie, świętymi czynami
Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!"

 

Prośmy pokornie o tę Łaskę

Pana Boga w Trójcy Świętej Jedynego…

Uciekajmy się do Królowej Polski…

Do Matki Syna Bożego…

Matki Jezusa Chrystusa… Króla i Pana naszego…

 

Z koronką w dłoniach…

W sercach z modlitwą Różańca Świętego…

Brońmy Kościoła…

Brońmy Polski… Ojczyzny naszej…

Od ponad tysiąca lat… katolickiej…

Chrześcijańskiej…

 

***

 

Przeciwnicy Pana Boga

Przeciwnicy Wiary naszej

Przeciwnicy nasi

Przeciwnicy Niepodległej, Suwerennej Polski Chrześcijańskiej…:

 

...ONI nie są słabi...

Dlatego wygrywają...

Ale TYLKO "chwilowo"...

ONI nie są wątli...

Tak Nam się tylko wydaje...

Oni mają siłę...

Oni niezwykłą siłę mają...

ONI... mają siłę

Szatana...

A w dniach ostatecznych,

W których żyjemy...

Szatańska siła

Jest spotęgowana...

Zły wydobywa

Wszystkie swoje moce

Aby jak najwięcej dusz

Wpędzić w mrok ciemności

W mrok wiecznej nocy...

Zły jest przebiegły...

Często nie dostrzegamy,

Że TEJ  jego sile

Ulegamy...

Tak jest w przypadku

Gdy za mało Pokory...

W sobie mamy...

Potrzebna jest głęboka Wiara...

Nadzieja... i szczera Miłość...

Potrzebne...

Wsłuchiwać się w Głos Sumienia

Nie zagłuszając Go...

Wymówek nie szukając...

Siebie nie wybielając...

Potrzebna jest wielka Pokora...

Potrzebne przymierze z Bogiem

Komunia z Nim... częsta Modlitwa...

Tylko wtedy... możemy wygrać

Z "rachitycznymi" gladiatorami...

Tylko wtedy możemy wygrać TĘ

Wypowiedzianą Nam przez NICH...  szatańską bitwę...

Jeżeli powyższych warunków

Nie spełniamy...

Stajemy się rachityczni... sami...

 

Trzeba Nam  mówić... o Bogu...

Ale TO za mało...

Trzeba Nam żyć Bogiem...

Trzeba Nam bardzo >żyć ... Wiarą...

Trzeba głęboko wierzyć

 I z wielką Pokorą

Panu Bogu i Matce Syna Bożego... zawierzyć...

Tylko wtedy... ze Złym

Możemy zwyciężyć...

Tylko wtedy...  Złu NIE!...

Jesteśmy zdolni powiedzieć...

I mamy siłę, by mu się przeciwstawić...

Bo Pan Bóg

ZAWSZE zwycięża...

Wszystkiemu zaradzi...

 

 

 

 

 

 

***********************************************

/”WOKÓŁ KRZYŻA… Dobiega końca Rok Wiary…” – J.B.K. – 03.11.2013r./

 

 

Szczęść Boże…

52 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Homilia Ojca Świętego Franciszka wygłoszona podczas Eucharystii

Homilia Ojca Świętego Franciszka wygłoszona podczas Eucharystii na Zakończenie Roku Wiary.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

2. Koniec-Nie-Koniec rok wiary trwa!

Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie
Wysokiej Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie
wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i
żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty
jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie. Był także nad Nim napis w
języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski. Jeden ze
złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie jesteś
Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty
nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież -
sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On
nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz
do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś
ze Mną będziesz w raju.

1. Tłum szyderstwa

        Gdy w dzisiejszej medytacji ewangelicznej stajemy w pozycji
tych, którzy spod krzyża patrzyli na Jezusa i szydzili z Niego, stając
się ustami diabła i kusząc Jezusa Jego własną mocą do zejścia z krzyża,
to może przerażać fakt, że i my poprzez nasze wybory życiowe możemy
momentami lub na stałe dołączyć do tego tłumu… To tłum szyderstwa z
Króla Wszechświata, tłum, należący do księcia ciemności. Tłum, który
szydząc pod krzyżem, nie boi się także i dziś, w XXI wieku dokonywać tej
samej profanacji.

        Nie trzeba daleko szukać. Choćby i ostatnie tygodnie pokazują,
że w tłumie tym mamy tzw. artystów profanujących krzyż, przedstawicieli
mody i tych, którzy im na to pozwolili, robiących z kościołów wybiegi
dla modelek, nieco wcześniej rozpętany w Polsce homoterror czy pasowanie
nowych bioenergoterapeutów w łódzkich kościołach. Tłum jest wielki!

2. Z pozycji łotra

        Można jednak stanąć w innej perspektywie. Można spoglądać na
Jezusa nie z dołu, ale z tego samego poziomu ukrzyżowania. W pozycji po
ludzku dramatycznej, śmiertelnej, beznadziejnej, a po Bożemu tej, z
której idzie się prosto do nieba. To pozycja naszej trudnej
codzienności, naszego osobistego krzyża, przestrzegania przykazań,
pełnienia woli Bożej i wsłuchiwania się w Słowo.

        Z tej pozycji nawet po ludzku stracona nadzieja potrafi w
momencie do nas powrócić, jeśli jak dobry łotr zwrócimy twarz na Jezusa i
wypowiemy słowa modlitwy: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do
swego królestwa”. Wtedy do naszych uszu dobiegną słowa naszego Pana:
„Dziś ze Mną będziesz w raju”.

3. Koniec-nie-koniec

        W dniu dzisiejszym kończymy to wielkie wydarzenie, jakim był
Rok Wiary. Przychodzą z tego tytułu dwie pokusy: pierwsza to ta, by
robić bilanse i podsumowania, a druga to ta, by ogłosić koniec.
Spróbujmy nie ulegać ani jednej ani drugiej.

        Dlaczego? Gdyż nie da się podsumować roku wiary obiektywnie.
Musielibyśmy mieć wgląd w ludzkie serca, a tego nie mamy. Stąd nie da
się wycenić, czy zmierzyć tych gigantycznych owoców ogłoszonego Roku
Wiary. On mierzy się wiarą odzyskaną, odpuszczonymi grzechami, powrotami
do Boga, przemedytowanym „Credo”, uzdrowieniami, odzyskaną wolnością,
zachwytem nad Ewangelią, Kościołem i samym Stwórcą!

        Nie ogłaszajmy też końca, gdyż dzięki tej cudownej właściwości
naszego serca, jaką jest „Capax Dei”, czyli nasza otwartość na Boga, ta
łaska, że za każdym razem, gdy otwieramy serce, możemy Go znaleźć, Rok
Wiary się nie kończy, ale rozpoczyna. Tak na stałe, na zawsze, aż po
dzień, w którym zobaczymy naszego Pana i Zbawiciela twarzą w twarz.
Dlatego nie ogłaszajmy końca, ale wraz z zamknięciem Roku Wiary ogłośmy
początek dla wielkiej przygody z Bogiem w naszych sercach!

Ks.Michał Olszewski SCJ

***

Bóg zapłać...

avatar użytkownika Pelargonia

3. Droga Intix, a ja to skomentuję wierszem ks. Jana Twardowskiego:

Biło serce w gardle
Już odszedł-beczałem

Ktoś nie wiedząc chwycił mnie za ucho
rzucił jak koc na ziemię-
- Ucz się wiary- krzyczał

Pokazałem mu język
bo wiara to nie nauka
- to doświadczenie.

Wierzę

Wierzę w radość ni z tego ni z owego
w anioła co spadł z nieba by bawić się w śniegu
w serce co chce wszystkiego i jeszcze cokolwiek
w uśmiech
że ktoś wymyślił sobie koniec końców
i jeszcze mówi po co i co dalej
w matkę co zniknęła za furtką ogrodu
w Boga prawdziwego bo już bez dowodów
takiego co nie lubi teorii o sobie.

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Pelargonia

4. Droga Intix, a ja to skomentuję wierszem ks. Jana Twardowskiego:

Biło serce w gardle
Już odszedł-beczałem

Ktoś nie wiedząc chwycił mnie za ucho
rzucił jak koc na ziemię-
- Ucz się wiary- krzyczał

Pokazałem mu język
bo wiara to nie nauka
- to doświadczenie.

Wierzę

Wierzę w radość ni z tego ni z owego
w anioła co spadł z nieba by bawić się w śniegu
w serce co chce wszystkiego i jeszcze cokolwiek
w uśmiech
że ktoś wymyślił sobie koniec końców
i jeszcze mówi po co i co dalej
w matkę co zniknęła za furtką ogrodu
w Boga prawdziwego bo już bez dowodów
takiego co nie lubi teorii o sobie.

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika guantanamera

5. Kończy się Rok Wiary

Kolejny rok m o j e j wiary. Który to rok mojej wiary? Nie, wcale nie zgadza się z moim wiekiem, bo przecież były chwile, dni, miesiące, a może lata... bez wiary...
Wiara nastoletnia... Wymuszona, oficjalna. Czas „chodzenia do kościoła”... Ale nie do Boga... Chodzenia z obowiązku, nie potrzeby. Coniedzielny dodatek do spraw ważniejszych i ciekawszych... Wiara jakby obok mojego życia ...
A wiara mojej młodości? To lata wiary „niepraktykowanej”. Nie, nie odrzuconej, ale pozostającej w tle. Daleko... Czas łaskawej uprzejmości dla Pana Boga, wyrażanej odwiedzaniem Go w niedzielę... Niestety, nie w każdą … Czy mogę tamtą letnią uprzejmość w ogóle nazywać wiarą?
I wreszcie - moja wiara odzyskana.
Moja wiara odzyskana jest - mam nadzieję – prawdziwa. Na pewno jest szczera. Nie jest słownym twierdzeniem: „Wierzę w Boga” ale wyznaniem Osobie: „Wierzę w Ciebie i wierzę Tobie!” Jest odpowiedzią Bogu w Trzech Osobach - i Maryi...
Jest jednocześnie potrzebą serca i odpowiedzią na tę potrzebę.
Wiara, która wreszcie pojmuje jak wielki jest majestat Boga i jak niepojęty, a przecież prawdziwy cud Przeistoczenia...
Jaka jest ta moja wiara, gdy kończy się rok 2013 i liturgiczny Rok Wiary? Czy jest mocna? Tak, choć bywa nękana atakami i narzucanymi z zewnątrz wątpliwościami.
No i jedno wiem na pewno. Jest mniejsza niż ziarnko gorczycy – jeszcze nie przesadziła ani jednej morwy i nie przeniosła żadnej prawdziwej góry.
Zaczyna się kolejny rok mojej wiary. Nie wiem czy będzie to cały rok, ale w i e m, że czeka mnie cała wieczność... Tego akurat jestem pewna...
Niech zatem moja wiara będzie odtąd płomienna! I niech w końcu zacznie naprawdę góry przenosić! Bo najważniejsze w mojej wierze jest nie to, że ja wierzę, ale że Bóg wierzy we mnie... Że Jezus wierzy w nas... Przecież powiedział: gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy... I że Jego uczniowie dokonają czynów większych niż On...
Od tamtej chwili minęło prawie 2000 lat. A On czeka na odpowiedź coraz nowych pokoleń!

avatar użytkownika Maryla

6. @intix i guantanamera

tak, bardzo jest ważna nasza OSOBISTA relacja z Bogiem. Każda i każdy z nas przeżywa ją indywidualnie. Podobnie jak gauntanamera miałam wzloty i upadki.

Znam swoje grzechy i przewiny, których nie umiem się pozbyć, choć obiecuję poprawę.
Wiem jedno - wierzę w Boga i w Jego miłosierdzie.
Jak cudownie jest widzieć młode, rozmodlone i zakochane w Bogu dzieci, które wyruszają na swoje z Nim spotkanie.
Oni będą się modlić za nas, kiedy nas już tu nie będzie, będą czynić dobro i walczyć ze złem, jak Chrystus.
Kolejne pokolenie wyda świętych i błogosławionych.
Bóg jest miłością, która daje dobre owoce.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Potrzeba modlitwy za Kościół i kapłanów

Uroczystej Mszy św. na zakończenie Roku Wiary w bazylice archikatedralnej pw. Wniebowzięcia NMP i św. Jana Chrzciciela w Przemyślu przewodniczył metropolita przemyski ks. abp Józef Michalik, który w obliczu ataków zachęcał do szczególnej modlitwy za Kościół i kapłanów.

W przesłaniu na zakończenie Roku Wiary skierowanym do wiernych archidiecezji przemyskiej ks. abp Michalik zaznaczył, że kończący się Rok Wiary był czasem szczególnej troski o fundamenty naszej relacji z Panem Bogiem. Jednakże zauważył, że ten rok był czasem spotęgowanych ataków na biskupów, kapłanów i Kościół. Zdaniem przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski to znak by jeszcze bardziej zaufać Panu Bogu.

– Wiemy, że w tej konfrontacji ze złem i z promocją grzechu prawdziwe zwycięstwo daje Bóg i Jego łaska. Włączmy się zatem w godną i pełną nadziei inicjatywę szczególnie zatroskanych księży oraz ludzi świeckich o większą, gorliwą i ufną modlitwę za Kościół i kapłanów, za powołanych do służby Bogu – zachęca ks. abp Michalik.

Wskazuje, że szczególną okazją ku temu może nowenna modlitewna do Niepokalanej Matki Zbawiciela, która rozpocznie się 29 listopada. – Dobór modlitw zależy od każdego odprawiającego, ale wszyscy modlimy się z Maryją do Jezusa, ufni w pomoc do zwyciężania własnych słabości, do pokonywania wszelkiego rodzaju zła, nienawiści i grzechu w każdym ludzkim sercu. Niepokalana zwycięży! – podsumowuje ks. abp Michalik, zachęcając do moralnej odnowy.

Zdaniem przewodniczącego KEP od odrodzenia moralnego Narodu zależy zbawienie wielu ludzi i trwała poprawa codziennego życia Polaków. – Odrodzenie powszechne nie nastąpi bez nawrócenia i świętości pojedynczych ludzi: i ciebie i mnie. Łaskę nawrócenia da Pan - Bóg Ojciec Miłosierdzia, ale trzeba się o nią modlić. Modlitwa z Maryją i Jezusem przyniesie owoc, umocni Kościół, doprowadzi do zwycięstwa na Bożą, a nie naszą miarę – zapewnia ks. abp Józef Michalik.

http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/60510,potrzeba-modlitw...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

8. Szanowna, Droga Marylo... Pelargonio... Guantanamero...

Dziękuję Wam całym sercem...
Do Waszych refleksji pozwolę sobie dołączyć swoją...

...wiara to nie nauka
- to doświadczenie.
..

Pozwolę sobie za chwilę wykorzystać tę myśl ks.Twardowskiego, w mojej wypowiedzi.
Wiara... rodzi się ze słuchania...
Tę wypowiedzianą myśl,  usłyszałam kiedyś podczas homilii wygłaszanej podczas Mszy św.
Z tą myślą także zgadzam się.
Pierwszymi, których słuchamy, którym się przyglądamy, z których bierzemy przykład... wierzymy Im z pełnym zaufaniem... są Nasi Rodzice...
Ja,  zapewne jak wielu z Nas... miałam to wielkie szczęście, i każdego dnia dziękuję za to Panu Bogu... miałam bardzo wierzących Rodziców, miałam bardzo wierzącą Babcię (jedną, Dziadków i drugiej Babci nie znałam osobiście, za późno przyszłam na świat)...
I to właśnie Oni, dokąd sięgam pamięcią wstecz, przekazywali mi Swoją Wiarę poprzez własne uczynki... Oni wychowywali w Wierze...
Oni też, o czym kiedyś już wspominałam, nie zwracali się do mnie, do nas, do dzieci - "idźcie do kościoła"... ale zawsze szli z nami razem, biorąc nas za ręce...
To Oni przykład dawali...
Wiedzieli, że Wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego... z czynnego uczestnictwa w Mszy św.... z wspólnych modlitw...
Wiedzieli, że ...Wiara to doświadczenie...
Dziś, po wielu, wielu latach... każdego dnia,  z dnia na dzień coraz bardziej, tego właśnie doświadczam, że Wiara to doświadczenie...
Im więcej tych doświadczeń... im więcej komunii z Panem Bogiem... Słowo Boże, Eucharystia, Sakramenty św., Modlitwa, adoracja Przenajświętszego Sakramentu... tym głębszą staje się wiara...
Mogę powiedzieć jeszcze, że wiele trudnych przejść, wiele zawirowań, które miałam w swoim życiu... przetrwałam je... właśnie dzięki Wierze... dzięki Panu Bogu... i Matce Przenajświętszej...
Dziś, często myślę też, że dane mi było wszystkiego doświadczać... aby umocnić się w Wierze...
Za to, za TĘ Łaskę... też każdego dnia, jak i za Tych, Którzy pierwsi przekazywali mi Wiarę... całym sercem Panu Bogu dziękuję...

A grzechy... Wszyscy... w mniejszym, bądź większym stopniu, jesteśmy grzesznikami...
Prośmy naszych Aniołów Stróżów o wsparcie w walce ze złem...
Prośmy też św. Michała Archanioła, który przed złem, przed pokusami... jest obronną Tarczą...
***
Pozwolę sobie zakończyć tę wypowiedź myślą:
Jak bardzo ważna jest Rodzina... i w niej, wychowywanie w Wierze... chrześcijańskie, katolickie wychowanie...
Rodzina... która w dzisiejszych czasach tak bardzo jest niszczona, zwalczana ...
Są to działania przemyślane, dokonywane z pełną premedytacją, aby zniszczyć Rodzinę, a co za tym idzie... zniszczyć Naszą Wielką Rodzinę, ponieważ każda mała Rodzina jest maleńkim ogniwem TEJ Wielkiej...
Módlmy się wzajemnie za siebie... módlmy się też za nasze Rodziny... za Naszą Wielką Rodzinę...
***
Litania do Świętego Józefa
Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo, módl się za nami.
Święty Józefie, módl się za nami.
Przesławny Potomku Dawida, módl się za nami.
Światło Patriarchów, módl się za nami.
Oblubieńcze Bogarodzicy, módl się za nami.
Przeczysty Stróżu Dziewicy, módl się za nami.
Żywicielu Syna Bożego, módl się za nami.
Troskliwy Obrońco Chrystusa, módl się za nami.
Głowo Najświętszej Rodziny, módl się za nami.
Józefie najsprawiedliwszy, módl się za nami.
Józefie najczystszy, módl się za nami.
Józefie najroztropniejszy, módl się za nami.
Józefie najmężniejszy, módl się za nami.
Józefie najposłuszniejszy, módl się za nami.
Józefie najwierniejszy, módl się za nami.
Zwierciadło cierpliwości, módl się za nami.
Miłośniku ubóstwa, módl się za nami.
Wzorze pracujących, módl się za nami.
Ozdobo życia rodzinnego, módl się za nami.
Opiekunie dziewic, módl się za nami.
Podporo rodzin, módl się za nami.
Pociecho nieszczęśliwych, módl się za nami.
Nadziejo chorych, módl się za nami.
Patronie umierających, módl się za nami.
Postrachu duchów piekielnych, módl się za nami.
Opiekunie Kościoła Świętego, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

P.: Ustanowił Go panem domu swego.
W.: I zarządcą wszystkich posiadłości swoich.
P.: Módlmy się:
Boże, Ty w niewysłowionej Opatrzności wybrałeś Świętego Józefa na Oblubieńca Najświętszej Rodzicielki Twojego Syna, spraw, abyśmy oddając Mu na ziemi cześć jako opiekunowi, zasłużyli na Jego orędownictwo w niebie. Przez Chrystusa Pana Naszego.
W.: Amen.

avatar użytkownika intix

9. @Maryla

Dziękuję pięknie za Homilię Ojca Świętego Franciszka wygłoszoną podczas Eucharystii na Zakończenie Roku Wiary.

Pomyślałam, aby skopiować jej tekst, być może nie wszyscy mają możliwość odsłuchania...
***

Dzisiejsza uroczystość Chrystusa Króla
Wszechświata, stanowiąca ukoronowanie roku liturgicznego oznacza również
zakończenie Roku Wiary, ogłoszonego przez papieża Benedykta XVI. Ku
niemu biegną obecnie nasze myśli pełne miłości i wdzięczności. Poprzez
tę opatrznościową inicjatywę dał nam on możliwość ponownego odkrycia
piękna tej drogi wiary, rozpoczętej w dniu naszego chrztu, która
uczyniła nas dziećmi Bożymi i braćmi w Kościele. Ostatecznym celem tej
drogi jest pełne spotkanie z Bogiem, podczas którego Duch Święty nas
oczyszcza, wynosi, uświęca, abyśmy mogli wejść do szczęścia, jakiego
pragnie nasze serce.

Chciałbym również skierować serdeczne
pozdrowienie pod adresem obecnych tutaj patriarchów i arcybiskupów
większych katolickich Kościołów wschodnich. Przekazanie sobie znaku
pokoju, którego z nimi dokonam, pragnie przede wszystkim oznaczać
uznanie Biskupa Rzymu dla wspólnot, które wyznały imię Chrystusa z
przykładną wiernością, za którą często musiały drogo zapłacić.

Podobnie za ich pośrednictwem pragnę
dotrzeć poprzez ten gest do wszystkich chrześcijan mieszkających w Ziemi
Świętej, Syrii i na całym Wschodzie, aby uzyskać dla wszystkich dar
pokoju i zgody.

Motywem przewodnim usłyszanych przez nas
czytań biblijnych jest centralne miejsce Chrystusa. Chrystus centrum
stworzenia, Chrystus centrum ludu, Chrystus centrum historii.

1. Apostoł Paweł daje nam bardzo głęboką
wizję centralnego miejsca Chrystusa. Przedstawia Go jako pierworodnego
wobec każdego stworzenia: w Nim, przez Niego i dla Niego zostało
wszystko stworzone. On jest centrum wszystkich rzeczy, jest ich
początkiem. Bóg dał Mu pełnię, całość, aby w Nim wszystko pojednać ze
sobą (por. 1,12-20).

Obraz ten pozwala nam zrozumieć, że
Jezus jest centrum stworzenia. Z tego względu człowiek wierzący, jeśli
takim pragnie być, musi uznać i przyjąć w swym życiu owe centralne
miejsce Jezusa Chrystusa, w myśli, słowie i czynie. Gdy gubi się owe
centralne miejsce, bo jest ono zastępowane czymś innym, wynikają z tego
jedynie szkody dla otaczającego nas środowiska i dla samego człowieka.

2. Chrystus jest nie tylko centrum
stworzenia, ale także centrum Ludu Bożego. Ukazuje nam to pierwsze
czytanie, w którym opowiedziano o dniu, kiedy pokolenia izraelskie
przybyły do Dawida i wobec Pana namaściły go królem nad Izraelem (por. 2
Sm 5,1-3). Poprzez poszukiwanie idealnej postaci króla ludzie ci
poszukiwali samego Boga: Boga, który stałby się bliskim, który by się
zgodził dołączyć do drogi człowieka, który stałby się ich bratem.

Chrystus, potomek króla Dawida, jest
„bratem”, wokół którego tworzy się lud, który troszczy się o swój lud,
nas wszystkich, za cenę swego życia. W Nim jesteśmy jedno, zjednoczeni z
Nim dzielimy tę samą drogę, ten sam los. W Nim mamy swą tożsamość jako
lud.

3. I wreszcie Chrystus jest centrum
historii ludzkości i każdego człowieka. Jemu możemy przedstawić radości i
nadzieje, smutki i niepokoje, z których utkane jest nasze życie. Gdy
Jezus jest w centrum, to rozjaśniają się nawet najciemniejsze momenty
naszego życia i daje On nam nadzieję, jak to się dzieje z dobrym łotrem w
dzisiejszej Ewangelii.

Podczas gdy wszyscy inni zwracają się do
Jezusa z pogardą – „Jeśli jesteś Mesjaszem, Wybrańcem Bożym, wybaw
samego siebie, schodząc z krzyża” – to ów człowiek, który w życiu się
pogubił, skruszony lgnie do Jezusa ukrzyżowanego, błagając „wspomnij na
mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23,42). A Jezus jemu
obiecuje: „Dziś ze Mną będziesz w raju” (w. 43). Jezus wypowiada jedynie
słowo przebaczenia, a nie potępienia. Kiedy zaś człowiek znajduje
odwagę, by poprosić o to przebaczenie, to Pan nigdy nie pozwala, aby
taka prośba została odrzucona.

Obietnica Jezusa dana dobremu łotrowi
daje nam wielką nadzieję: mówi nam, że łaska Boża jest zawsze obfitsza,
niż modlitwa, która o nią prosiła. Pan daje zawsze więcej, niż to, o co
jest proszony: prosisz Go, aby wspomniał na ciebie, a on prowadzi ciebie
do swego królestwa! Jezus jest właśnie centrum naszych pragnień radości
i zbawienia.

Prośmy Pana, aby o nas pamiętał, będąc pewnymi, że dzięki Jego łasce będziemy mogli mieć udział w Jego chwale w Niebie. Amen!

Za: Radio Maryja

avatar użytkownika intix

10. "Potrzeba modlitwy za Kościół i kapłanów"

Modlitwa św. Faustyny:

"O Jezu mój, proszę Cię za Kościół cały,
udziel mu miłości i światła Ducha Swego, daj moc słowom kapłańskim, aby
serca zatwardziałe kruszyły się i wróciły do Ciebie Panie. Panie daj nam
świętych kapłanów, Ty sam ich utrzymuj w świętości. O Boski i Najwyższy
Kapłanie, niech moc miłosierdzia Twego towarzyszy im wszędzie i chroni
ich od zasadzek i sideł diabelskich, które ustawicznie zastawia na dusze
kapłana. Niech moc miłosierdzia Twego, o Panie, kruszy i wniwecz obraca
wszystko to co by mogło przyćmić świętość kapłana, bo Ty wszystko
możesz."
(Dz.sF. 1052)
Amen
***
Polecam też >>>Powołani... (audio)
A także >>> Konsekrowani Panu...

avatar użytkownika guantanamera

11. @intix

Napisałaś: "miałam bardzo wierzących Rodziców, miałam bardzo wierzącą Babcię..." Przypomniałaś mi moją Babcię i nabożeństwa majowe na które chodziłyśmy razem i razem śpiewały pieśni... Z rozrzewnieniem wspominałam dzisiaj tamte wiosenne dni kiedy byłam dzieckiem... I prostotę Jej wiary...Oddychała wiarą jak powietrzem...

avatar użytkownika intix

12. Czym pokonać szatana?

Czasy, w jakich żyjemy, są trudnymi dla Kościoła. Trudnymi z
wielu powodów. Głównym jest wzmożony atak szatana, który widząc
zbliżający się jego kres, chce koniecznie jak najwięcej dusz zdobyć dla
siebie, a oderwać od Boga. Jego poczynania są coraz zuchwalsze, ataki
coraz silniejsze.

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi
kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co
patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.
Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się
to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie
zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja
jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwożcie się,
gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale
nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw
narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a
miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na
niebie.

        Ludzkość odczuwa to w różny sposób, chociaż nie zawsze tłumaczy
sobie działaniem Złego. My jednak powinniśmy mieć świadomość, iż
wszystko, co niszczy, co burzy, co zrywa nasze więzi z Bogiem, z
Kościołem, to sprawka szatana. Boże działanie odznacza się pokojem.
Działanie szatana charakteryzuje niepokój. Bóg buduje, podtrzymuje,
dopomaga. Szatan niszczy, burzy, zabija. Bóg łączy, szatan zrywa,
rozdziela, oddala. Bóg łagodzi, koi, szatan zaś wprowadza żal,
pretensje, złość. Boże działanie ukierunkowane jest na dobro człowieka.
Szatan jest bezwzględny, dąży do wykorzystania. Nie ma względu na nic.
Jego działanie zatem możemy łatwo rozpoznać, bowiem wszystko, co nie
jest pokojem, dobrem, budowaniem, poszanowaniem, łączeniem, wszystko to
nie pochodzi od Boga. Wokół mamy mnóstwo przykładów działania szatana. A
choćby nam kto wmawiał, że to średniowiecze - tak myśleć, to wiedzmy,
że szatan istnieje nie od średniowiecza, a od początku dziejów
człowieka. Opisy jego poczynań możemy znaleźć w Piśmie św. Jest mocą,
która od wieków przeciwstawia się Bogu. Ciągle kusi człowieka do złych
czynów. Ciągle szepcze do serca i wpuszcza swój jad.

        Jedyną obroną człowieka jest zjednoczenie z Bogiem, jako tą
Mocą, która jest niepokonana. Tylko Bóg jest wszechmocny. Tylko On
pokonał szatana, zwyciężył śmierć i dał człowiekowi możliwość nowego
życia. Zjednoczenie z Niepokonanym jest dla człowieka ratunkiem. Jest
też mocą, by stawać do walki i zwyciężać. Nie zdajemy sobie sprawy, że
właśnie zjednoczenie z Bogiem pomaga człowiekowi odrzucać pokusy, trwać
na polu walki i nie poddawać się, choćby bój się przedłużał. To dzięki
temu, że dusza zanurza się w Bogu, cała jest Nim przeniknięta - ma
właściwe spojrzenie na sprawę, od razu wyczuwa szatańskie zakusy,
potrafi odpowiednio zareagować. Nie intelektualne przygotowania, ale
serce pełne miłości zapewnia człowiekowi zwycięstwo w tej walce. Bowiem
intelektualnie szatan człowieka przewyższa całkowicie. Natomiast boi się
on miłości, bo miłość to Bóg. Zatem, serce pełne miłości, to serce
pełne Boga. Szatan wtedy niewiele może zdziałać.

ks. Dariusz Mroczek SCJ

avatar użytkownika intix

13. Chcę podziękować Bogu… - świadectwo uzdrowienia

Pragnę poprzez to świadectwo podziękować Panu Bogu za to, co
wydarzyło się w ostatnim czasie w moim życiu – zaświadczyć o łasce,
jakiej doświadczyłem od Pana Boga. Na wstępie chcę zaznaczyć, że przez
45 lat paliłem papierosy. Już nie raz pojawiała się myśl, aby rzucić
palenie, ale to było ponad moje siły
.

        Jestem po trzech zawałach i mam powstawiane w obydwie żyły
stenty. Lekarze już od dawna zalecali mi nie palić papierosów, ale nie
mogłem w żaden sposób tego rzucić. Kupowałem nawet tabletki i plastry
nicorette; ale zażywane leki czy naklejane plastry nic nie pomagały. W
dalszym ciągu nie mogłem wyzwolić się z tego nałogu. Kilka miesięcy temu
zauważyłem, że czuję się coraz gorzej. Szybko się męczyłem, niekiedy
brakowało mi tchu. Idąc drogą musiałem co jakiś czas się zatrzymać i
dopiero po chwili ruszać dalej. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.

        W czasie wakacji zrobiłem badania kontrolne i lekarz powiedział
mi o złych wynikach: uszkodzonym sercu, o cukrzycy, itd. Słowa lekarza
bardzo mnie wystraszyły i postanowiłem zadbać o swoje zdrowie a przede
wszystkim zerwać z paleniem. Byłem jednak pewny, że nie poradzę sobie
sam. Nieraz już w ciągu tych 45 lat próbowałem i nic z tego nie wyszło.

        W sierpniu (2013 roku) moja córka wraz z wnuczką były w
Stasiówce na Mszy św., którą odprawiał sercanin ks. Michał Olszewski
(Msza św. z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie). Po powrocie
opowiedziały nam w szczegółach o wszystkim, co tam się wydarzyło – były
zachwycone. Kiedy wraz z żoną słuchaliśmy tego, zrodziło się w nas
pragnienie uczestniczenia w takiej mszy. Dodatkowo pojawiła się we mnie
cicha nadzieja, że mogę doświadczyć tam łaski uwolnienia z nałogu
palenia papierosów. Tego trzymałem się  mocno.

       Następnego miesiąca, (bo te msze odbywaj się w Stasiówce co
miesiąc) pojechałem z taką wiarą, że zostanę wyzwolony z nałogu palenia.
Pojechała także moja żona i córka. Msza św. była 27 września. Byłem
urzeczony tym, czego doświadczyłem: pełen kościół rozmodlonych ludzi,
porywające kazanie ks. Michała, Adoracja Pana Jezusa i błogosławieństwo,
a wszystko przeplatane pięknym śpiewem. Kiedy ks. Michał przechodził
między ławkami z monstrancją w ręku, gorąco modliłem się do Pana Jezusa
obecnego w Najświętszym Sakramencie o uwolnienie z nałogu. W pewnym
momencie poczułem gorąco i jakby ktoś oblał mnie wodą. Nie umiem nazwać
tego, co się wydarzyło. Kiedy żona popatrzyła na mnie, zauważyła, że
byłem cały rozpromieniony i trochę ją to zaniepokoiło. Po skończonym
nabożeństwie wracaliśmy do domu (mieszkamy blisko Krakowa). W czasie
drogi dzieliliśmy się wrażeniami i tym wszystkim, czego doświadczyliśmy.
Modliliśmy się też na różańcu. Byliśmy w takim radosnym nastroju.

        Po powrocie do domu, co prawda, zapaliłem jeszcze kilka
pierosów, ale to raczej z przyzwyczajenia – nie smakowały mi już. A
ostatniego papierosa wypaliłem 30 września wieczorem. Był to naprawdę
ostatni papieros. Aż trudno mi w to uwierzyć, ale tak jest. Od 1
października już nie palę. Za to dzień w dzień odmawiam dziesiątek
różańca, aby Pan Jezus i Matka Boża mieli mnie w swojej opiece. Wierzę,
że dadzą mi dużo sił, abym wytrwał i nie sięgał już po papierosy. Chcę
zaznaczyć, że także fizycznie czuje się znacznie lepiej – ustąpiła
zadyszka, z którą ostatnio miałem takie problemy.

        Teraz chciałbym pojechać jeszcze na tę Mszę do Stasiówki, by
podziękować Panu Jezusowi i Matce Bożej za otrzymaną łaskę. Chcę także
prosić o wstawiennictwo i opiekę, abym już nie powrócił do palenia
papierosów. Za wszystko, co mnie spotkało, z całego serca Bogu dziękuję.

Mieczysław N.

Zobacz film-zaproszenie na comiesięczne spotkania modlitewne "Serce w Serce z Jezusem"!

avatar użytkownika intix

14. Panie, przymnóż nam wiary

Chciałoby się powiedzieć: – Skoro apostołom,
którzy byli świadkami tylu cudów Jezusa, trudno było uwierzyć w Jego
mesjańskie posłannictwo, to co dopiero nam?

Wiara to skomplikowana
rzeczywistość. Z jednej strony zakłada zaangażowanie człowieka,
gotowość do przyjęcia prawdy wymykającej się rozumowi, trud wejścia na
drogę nieustannej przemiany życia, z drugiej strony to łaska. Bez tego
przenikania się nie może powstać nowa jakość.

Wiara nie jest
ślepa, jak zarzucają jej to niektórzy. Zakłada wewnętrzny dyskurs.
Zawsze jego początkiem jest Słowo Boże. Bóg przez nie zaprasza do
siebie, obwieszcza nowinę o zbawieniu, wybraniu, nie naruszając przy tym
w najmniejszym stopniu ludzkiej wolności. Obdarowuje swoją mocą. Aby
mogła w nas „zadziałać”, najpierw musi dokonać się wewnętrzna akceptacja
Bożego działania, a to zwykle jest proces, bywa, że dość długi. Jest w
nim miejsce na pytania, wątpliwości, poszukiwania, powstania i powroty.
Ważne, że nie jesteśmy skazani na samych siebie. Duch Święty towarzyszy
nam. Prowadzi, umacnia, pociesza, „kiedy nie umiemy się modlić,
przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami”.

Aby
na stałe w ludzkim sercu zamieszkał Bóg, potrzebna jest pokora,
przyznanie w swoim życiu pierwszeństwa prawu Bożemu, zgoda na śmierć
wewnętrznego „starego człowieka” i nowe stworzenie (św. Paweł), które
rozpoczyna się w momencie przyjęcia Chrztu świętego. A potem życie jego
mocą. To jest owo ziarnko gorczycy, o którym mówi dziś Jezus. I stąd
płynie potencjał jego wzrostu.

Za:Nasz Dziennik

***

Pozwolę sobie podłączyć też:

>Wielkość...?

>Królowo Różańca Świętego...

avatar użytkownika intix

16. Adhortacja apostolska Evangelii Gaudium

ADHORTACJA APOSTOLSKA
EVANGELII GAUDIUM
OJCA ŚWIĘTEGO
FRANCISZKA
DO BISKUPÓW
PREZBITERÓW I DIAKONÓW
DO OSÓB KONSEKROWANYCH
DO WIERNYCH ŚWIECKICH
O GŁOSZENIU EWANGELII
WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE



Zainteresowanym polecam lekturę całości, która kryje się pod wyżej podanym linkiem. Ja, pozwolę sobie przenieść do komentarza tylko Modlitwę do Matki Bożej. Modlitwę, która kończy Adhortację Apostolską Ojca Świętego, Franciszka:
 
Dziewico i Matko, Maryjo,
Ty, któraś pod tchnieniem Ducha
przyjęła Słowo życia
w głębi Twej pokornej wiary,
całkowicie oddana Odwiecznemu,
pomóż nam wypowiedzieć nasze «tak»
wobec pilnej potrzeby, jak nigdy dotąd naglącej,
by wszędzie rozległa się Dobra Nowina o Jezusie.
 
Ty, napełniona obecnością Chrystusa,
zaniosłaś radość Janowi Chrzcicielowi
i sprawiłaś, że rozradował się w łonie swej matki.
Ty, pełna wielkiej radości,
opiewałaś cudowne dzieła Pańskie.
Ty, któraś stała wytrwale pod Krzyżem
z niewzruszoną wiarą
i otrzymałaś radosną nowinę zmartwychwstania,
któraś zgromadziła uczniów w oczekiwaniu na Ducha Świętego,
by narodził się ewangelizujący Kościół.

Wyproś nam nowy zapał zmartwychwstałych w obecnych czasach,
by nieść wszystkim Ewangelię życia
zwyciężającą śmierć.
Daj nam odwagę szukania nowych dróg,
aby dotarł do wszystkich
dar piękna, które nie zaniknie.

Ty, Dziewico słuchania i kontemplacji,
Matko miłości, Oblubienico wiecznych zaślubin,
wstawiaj się za Kościołem, którego jesteś najczystszą ikoną,
aby się nigdy nie zamykał i nie zatrzymywał
w swojej misji szerzenia Królestwa.

Gwiazdo nowej ewangelizacji,
pomóż nam zajaśnieć świadectwem komunii,
służby, żarliwej i ofiarnej wiary,
sprawiedliwości i miłości do ubogich,
aby radość Ewangelii
dotarła aż po krańce ziemi,
i żadne peryferie nie zostały pozbawione jej światła.

Matko żywej Ewangelii,
źródło radości dla maluczkich,
módl się za nami.
Amen. Alleluja!
***
Amen. Alleluja!
avatar użytkownika intix

17. Rok Modlitwy przedłużeniem Roku Wiary

W uroczystość Chrystusa Króla 24 listopada 2013 roku
zakończył się Rok Wiary ogłoszony przez papieża Benedykta XVI. W czasie
jego trwania widzieliśmy wiszące na naszych świątyniach hasło: „Panie,
przymnóż nam wiary” (Łk 17,5).


1. Bogu dzięki za Rok Wiary

        W naszych parafiach, a także w aulach uniwersyteckich miały
miejsce różnego rodzaju „akcje” ewangelizacyjne, sesje naukowe, wykłady,
spotkania, dyskusje a także rekolekcje i modlitwy. Postawiono w czasie
ich trwania wiele pytań dotyczących wiary. Te wszystkie spotkania stały
się inspiracją do podejmowania dzieła Nowej Ewangelizacji.

          Gdy Rok Wiary został uroczyście zamknięty przez papieża
Franciszka, warto sobie postawić pytanie: co dalej? Co mamy teraz czynić
po jego zakończeniu? Jaki program powinniśmy teraz realizować? Ten
zakończony Rok Wiary przekonał nas bardzo dobitnie, jak niezbędna jest
silna wiara, aby realizować powołanie chrześcijańskie i być solą ziemi w
dzisiejszym świecie. Potrzebę mocnej wiary w swoim życiu widzieli
przede wszystkim sami Apostołowie. Wiedzieli, że bez silnej wiary nie
potrafią zrealizować swojego apostolskiego posłannictwa. Dlatego prosili
swego Mistrza Jezusa Chrystusa o przymnożenie im wiary: „Panie,
przymnóż nam wiary”(Łk 17,5). Zrozumieli oni dobrze, przebywając z Panem
Jezusem w „swojej szkole wiary”, czego można dokonać, mając wiarę
podobną do „ziarnka gorczycy” (por. Łk 17,6).

2. Dwa filary życia duchowego

         Św. Augustyn mówił: „Lex orandi – lex credendi”. Te jego słowa
znaczą: „jak się człowiek modli, tak i wierzy”. Ta prawda tak bardzo
jasno wyrażona przez tego wielkiego doktora Kościoła ciągle jest
aktualna. Doświadczenie osobiste każdego z nas jak i obserwacja naszych
parafii, pokazuje, że to twierdzenie jest ciągle prawdziwe. Ten
człowiek, który się modli, jest także człowiekiem głębokiej wiary.
Istota wiary polega na przeżywaniu doświadczenia Boga. Na modlitwie
bowiem doświadcza się bliskości Boga i tego, „jak dobry jest Pan”. Wiara
jest przylgnięciem do prawdy, jaką Bóg objawił za pośrednictwem Jezusa
Chrystusa. Modlitwa natomiast jest osobistym spotkaniem z Jezusem
Chrystusem. A to przecież jest sednem wiary, jak przypomniał to papież
Benedykt XVI w adhortacji: „Podwoje wiary”. W encyklice DEUS CARITAS EST
uczy, że w Jezusie Chrystusie Bóg objawił swoje ludzkie oblicze. Stał
się bliski każdego człowieka i niejako dotykalnym. W Nim możemy
doświadczyć tajemnicy miłości Boga, aby świadczyć ją innym. I to
osobiste doświadczenie jest niezmiernie ważne w życiu każdego
chrześcijanina. Tylko ludzie przeżywający głęboką więź z Chrystusem,
mogą głęboko przeżywać swoją wiarę, która będzie w ich życiu działać
przez miłość (por. Ga 5,6).

        Objawi się ona różnymi zaangażowaniami w życie wspólnoty
parafialnej, tak w apostolstwie jak i w działalności
społeczno-charytatywnej.  W parafiach, gdzie ludzie mało się modlą, tam
także mało ich uczestniczy w niedzielnej Eucharystii czy w różnych
wspólnotach działających przy parafii. Zauważa się tam brak
zaangażowania nawet w śpiewie w czasie liturgii. Często są oni tylko
„obserwatorami” życia parafialnego, a niego współuczestnikami czy
„twórcami”. Jakże prawdziwe są słowa ks. biskupa E. Dajczaka: „Kryzys w
Kościele to dziś przede wszystkim kryzys modlitwy”. W okresie
posoborowym wielki kryzys przeżywał Kościół w Holandii. W czasie tzw.
Synodu Holenderskiego bardzo dużo było tam dyskusji o reformie Kościoła i
zaangażowaniu społecznym.  Natomiast zapomniano tam o modlitwie. Papież
Paweł VI mianował w 1970 roku biskupem Rotterdamu ks. A. Simonis, który
za cel swojej pracy postanowił „uczynić z Kościoła rozgadanego i
rozdyskutowanego Kościół modlitwy. Kościół bowiem jest sobą wtedy, gdy
jest Kościołem modlącym się”. Przed zbytnią aktywnością przestrzegał
często kardynał J. Ratzinger. „Tyle jest dziś aktywności w Kościele.
Tyle zakłopotania, które prowadzi ludzi w Kościele do granic
wytrzymałości, a często i poza nie. Natomiast mało jest cichej
cierpliwości, czekania i medytacji Słowa Bożego, trwania w obliczu
Słowa, a przecież w nim nasze siły się wzmacniają i nasze działania
stają się owocne. Na pewno Pan potrzebuje naszej pracowitości,
aktywności i naszego oddania. Lecz my potrzebujemy Jego obecności.
Musimy uczyć się od nowa ciszy i modlitewnego wytchnienia w naszym
działaniu, uczyć się pokory trwania w oczekiwaniu przed obliczem Słowa, i
adoracji przed Najświętszym Sakramentem”.

         Na początku XXI wieku bł. Jan Paweł II ogłosił List Apostolski
NOVO MILLENIO INNEUNTE, w którym jest zawarty program pracy Kościoła.
Pisze w nim: „A czyż nie jest to , że mimo rozległych
procesów laicyzacji obserwujemy dziś w świecie powszechną potrzebę
duchowości, która w znacznej mierze ujawnia się właśnie jako głód
modlitwy? (…). Nasze chrześcijańskie wspólnoty winny zatem stawać się
prawdziwymi szkołami modlitwy, w której spotkanie z Jezusem nie polega
jedynie na błaganiu Go o pomoc, ale wyraża się też przez dziękczynienie,
uwielbienie, adorację, kontemplację, słuchanie, żarliwość uczuć aż po
prawdziwe serca. Ma to zatem być modlitwa głęboka, która
jednak nie przeszkadza uczestniczyć w sprawach doczesnych, jako że
otwierając serce na miłość Bożą, otwiera je także na miłość do braci i
daje nam zdolność kształtowania historii wedle zamysłu Bożego” (NMI 33).
Warto przytoczyć tu dwie wypowiedzi Ojców Kościoła na temat modlitwy.
Św. Klemens Aleksandryjski uczył: „Człowiek duchowy spotyka się z Bogiem
jak z najlepszym przyjacielem, serce z sercem”. Natomiast św. Jan
Chryzostom napisał: „Modlitwa czy dialog z Bogiem jest najwyższym
dobrem. Jest ona w rzeczywistości wewnętrzną wspólnotą z Bogiem”.

         W tym dokumencie zachęca bł. Jan Paweł II do pogłębienia ducha
modlitwy w życiu osobistym, rodzinnym, zakonnym czy parafialnym.
„Trzeba zatem, aby wychowanie do modlitwy stało się w pewien sposób
kluczowym elementem wszelkich programów duszpasterskich (…). Jest bardzo
wskazane, aby nie tylko we wspólnotach zakonnych, ale także w
społecznościach parafialnych bardziej starano się tworzyć klimat
przeniknięty modlitwą. Trzeba również korzystać z należytą roztropnością
z form ludowych, ale nade wszystko wychowywać do udziału w liturgii”
(NMI 34). Tą pomocą w pogłębianiu modlitwy w życiu chrześcijańskim jest
liturgia, zwłaszcza udział w liturgii eucharystycznej oraz w Jutrzni i
Nieszporach. I to dzieje się w wielu parafiach. Należy także korzystać
ze wszystkich tradycyjnych praktyk religijnych, w które bogata jest
nasza polska pobożność. Do nich należą: Różaniec, Droga Krzyżowa,
Gorzkie Żale, Godzina Święta, nabożeństwa majowe, czerwcowe i
październikowe. Jest tu cała gama nabożeństw paraliturgicznych, którym
wierny był w swojej osobistej pobożności bł. Jan Paweł II, jak to
zaświadczył jego osobisty sekretarz kardynał Stanisław Dziwisz. Sobór
Watykański II nie zniósł tych nabożeństw pobożności ludowej, ale zalecił
je jako ubogacenie życia duchowego. „Zaleca się usilnie nabożeństwa
ludu chrześcijańskiego, zgodne z przepisami i zasadami Kościoła,
zwłaszcza te, które się odbywają z woli Stolicy Apostolskiej.
Szczególnym uznaniem cieszą się także nabożeństwa partykularnych
Kościołów, odprawiane z polecenia biskupów, stosownie do zwyczajów lub
ksiąg prawnie zatwierdzonych” (KL 13). Niekiedy źle pojęta odnowa
liturgiczna doprowadziła do likwidacji wszelkich nabożeństw
paraliturgicznych na korzyść Mszy świętej. Należy szukać dzisiaj nowych
sposobów pogłębienia modlitwy. Wielką pomocą w jej realizacji będzie
przynależność do różnych wspólnot modlitewnych, których powstaje coraz
więcej. Również Liturgia Godzin, adoracja Najświętszego Sakramentu,
życie Słowem Bożym pomaga w kształtowaniu ducha modlitwy. W życiu
chrześcijańskim, podobnie jak potrzebna jest wiara, tak samo potrzebna
jest modlitwa. Zdawali sobie z tego sprawę uczniowie Pana Jezusa i
dlatego prosili Go: „Panie, naucz nas się modlić” (Łk 11,1). Podobnie i
my prosimy naszego Pana: „naucz nas modlić się”.

3. Co zatem należy nam czynić?

         Zdajemy sobie sprawę, że tylko wtedy potrafimy autentycznie
żyć wiarą, gdy będziemy się modlić. Co należy więc czynić, aby pogłębić
ducha modlitwy, a przez to żyć prawdziwie wiarą? Może zaproponować
naszym wspólnotom parafialnym czy zakonnym ROK MODLITWY jako
przedłużenie Roku Wiary? A może zaapelować do papieża Franciszka, aby
ogłosił Rok Modlitwy dla całego Kościoła? Pytanie o kontynuację Roku
Wiary poprzez zwrócenie uwagi na modlitwę i duchowość, oraz podkreślanie
prymatu kontemplacji nad działaniem, powinny być najważniejszym
zadaniem każdego chrześcijanina. Troska o rozwój życia duchowego i
pogłębienie modlitwy będzie pomocą w tym, aby być w dzisiejszym świecie
świadkami miłości i budować w nim cywilizację miłości. Każdy uczeń
Chrystusa pamięta o obowiązku zaangażowania się w budowę lepszego
świata. „Nauka chrześcijańska nie odwraca człowieka od budowania świata i
nie zniechęca go do zaniedbywania dobra bliźnich, lecz raczej silniej
wiąże go z obowiązkiem wypełniania tych rzeczy” (KDK 34). „Sposobem na
to - uczył bł. Jan Paweł II – by stawić czoło nie tylko doraźnym trudnym
sytuacjom, lecz także, dzień po dniu, trudom oraz problemom osobistym i
społecznym, jest pełna wiary modlitwa. Kto się modli, nie traci ducha
nawet w obliczu największych trudności, ponieważ czuje, że Bóg jest przy
nim, i w Jego ojcowskich ramionach znajduje schronienie, pogodę i pokój
ducha”.

        Nawet jeśli oficjalnie papież Franciszek takiego czasu modlitwy
nie ogłosi, to winniśmy czuć się odpowiedzialni za stan naszej wiary,
naszej bliskości z Bogiem, którego poznaliśmy poprzez łaskę wiary i
uświadomiliśmy sobie, że najważniejsza jest jednak moja osobista
odpowiedź, w jaki sposób będę starał się kontynuować Rok Wiary w moim
osobistym życiu. Pamiętając o nauce św. Augustyna: „jak się modli, tak
się wierzy”, należy podkreślać w życiu chrześcijańskim prymat modlitwy
nad działaniem i różnymi akcjami.  Ta nauka wielkiego doktora Kościoła
została potwierdzona przez największego teologa XX wieku Hansa Urs von
Balthasara. „Modlitwa, zarówno wspólnotowa jak i osobista, ma
pierwszeństwo przed wszelką aktywnością; bynajmniej nie jako przede
wszystkim psychologiczne źródło siły („iść napełnić zbiorniki” –
powiadają współcześni), lecz jako należny miłości akt adorującego
uwielbienia, gdzie dokonuje się najpierw próba bezinteresowności,
będącej z kolei odpowiedzią i dowodem zrozumienia Bożego zamysłu miłości
wobec ludzi. Tragiczną i śmieszną zarazem jest sytuacja, kiedy
dzisiejsi chrześcijanie pragną usunąć to elementarne uporządkowanie – o
którym świadczy cały Stary i Nowy testament, życie Jezusa, jak i
teologie Pawła oraz Jana – na rzecz samego tylko spotkania Chrystusa w
bliźnim, albo wręcz w czysto doczesnej pracy, technicznej
zapobiegliwości. Oni nie potrafią już rozróżnić pomiędzy zadaniem w
świecie i chrześcijańskim posłannictwem w nim zawartym. Kto jednak nie
zna Bożego oblicza z kontemplacji, nie rozpozna go w akcji nawet
wówczas, kiedy ono będzie świecić ku niemu z oblicza poniżonych i
wzgardzonych”.

         Po zakończeniu Roku Wiary
należy chyba jeszcze mocniej zwrócić uwagę na modlitwę osobistą i
wspólnotową w życiu każdego chrześcijanina. Bo tak się wierzy, jak się
modli.

ks. Józef Gaweł SCJ

***

>O NIEKTÓRYCH ASPEKTACH MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ - JOSEPH Kard. RATZINGER


avatar użytkownika intix

18. Jan Paweł II - człowiek Modlitwy

Jan Paweł II - Kalwaria Zebrzydowska, 7 czerwca 1979 r.

avatar użytkownika Maryla

19. FranciszkanieTV. Ju

Już jutro pierwsze rozważanie w ramach tegorocznych rekolekcji adwentowych "Szukając nadziei". Zapraszamy!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

20. @Maryla

Dziękuję...

***
Pozwolę sobie podpiąć tu wpis, który łączy nasze wpisy adwentowe
>Refleksja w Oczekiwaniu...
a także w odniesieniu do >Rok Modlitwy przedłużeniem Roku Wiary :
>Ani sekunda bez modlitwy

***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

23. Słabość Złego Ducha

Można ostatnio zauważyć w wypowiedziach wielu wiernych
niepokojące lęki, płynące z potencjalnego zagrożenia, jakie niesie ze
sobą osoba Złego Ducha. Stąd w wypowiedziach polskich biskupów wyczuwa
się niepokój o tych wiernych, którzy zbytnio popadają w paniczny lęk
przed diabłem oraz o tych księży, którzy zanadto akcentują owo
zagrożenie.

1. Wstęp

        Skoro wierzymy w Chrystusa, który pokonał szatana raz na zawsze
poprzez ofiarę krzyża, musimy też dobrze rozłożyć akcenty w
doświadczeniu walki duchowej, w której świadomość, że chrześcijaństwo
już tę wojnę wygrało dzięki Jezusowi z Nazaretu, stawia nas pośród
zwycięzców! Podkreślając więc nade wszystko zasługi Chrystusa oraz Jego
zwycięstwo nad grzechem i szatanem, chcę dodatkowo zwrócić uwagę na
kilka słabości Złego Ducha, których świadomość w naszym osobistym
doświadczeniu walki wewnętrznej może nam przyjść z pomocą, byśmy nie
ulegali lękowi, który w żaden sposób nie ma poparcia w tym, co nazywamy
Dobrą Nowiną!

2. Ograniczony przez Boga

       Gdyby spróbować wypunktować słabości Złego, to na pierwsze
miejsce wysuwa się ta prawda, że jest on ograniczony „pozwoleniem”,
którego udziela mu Bóg i można by go porównać do psa, który może jedynie
tyle, na ile pozwala mu długość łańcucha. Ale to Pan Bóg „reguluje” tę
długość.

Tak było w historii biblijnego Hioba, gdzie szatan postanowił wystawić wiarę Sługi Bożego na próbę:

Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć
przed Panem, że i szatan też poszedł z nimi. I rzekł Bóg do szatana:
«Skąd przychodzisz?» Szatan odrzekł Panu: «Przemierzałem ziemię i
wędrowałem po niej». Mówi Pan do szatana: «A zwróciłeś uwagę na sługę
mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy,
sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on». Szatan na to do
Pana: «Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego
samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś,
jego dobytek na ziemi się mnoży.

Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz
będzie złorzeczył». Rzekł Pan do szatana: «Oto cały majątek jego w twej
mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki». I odszedł szatan sprzed
oblicza Pańskiego. [Hi 1, 6-12]

        Bóg, choć dopuszcza próbę na Hioba, to jednak stawia diabłu
wyraźną granicę, której ten nie może przekroczyć. Jasno też widać, kto
tu jest Panem – to Bóg, a nie szatan jest większy! A skoro w innym
miejscu Pisma Świętego czytamy, że Bóg nie pozwoli nas kusić nad to, co
potrafimy wytrzymać [por. 1 Kor 10, 13], to nie musimy się obawiać
szatana, jeśli tylko sami nie podchodzimy do niego na taką odległość,
gdzie sięga łańcuch. Jeśli bowiem przekroczymy tę granicę, to może nas
pokąsać. Biblijna historia Hioba obnaża więc tę podstawową słabość Złego
Ducha, w której może on jedynie tyle, na ile pozwoli mu Bóg. To bardzo
ważne, byśmy o tym pamiętali, a wtedy na pewno nie będzie miejsca na
lęk.

3. Pokonany w walce

        Prawdą jest, że w czasie naszego życia, jesteśmy zmuszeni
nieraz toczyć walkę duchową. Wyraźnie przypomina nam o tym list do
Efezjan: Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw
Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności,
przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego
weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się
przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko.

        Jednak przed nami już tę walkę Ktoś stoczył i ją wygrał. To
Jezus, który za nim ostatecznie pokonał szatana na krzyżu, obnażył jego
słabości na pustyni, gdy ten w swej zuchwałości i pysze, zaczął kusić
samego Boga. Diabeł został pokonany przez Jezusa trzema sposobami i
zostały zdemaskowane jego trzy kolejne słabe punkty. A mianowicie: brak
odporności na Słowo Boże, na pokorę zaufania i na wierność Panu Bogu!

a) Słowo Boże

        W momencie, gdy szatan zaczyna kusić Jezusa, Ten nie wchodzi z nim w dialog, ale ucina pokusę, cytując Pismo Święte: Wtedy
przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym,
powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem”. Lecz On mu odparł:
„Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem,
które pochodzi z ust Bożych”. [Mt 4, 3-4]

b) Pokora zaufania

        Gdy przy kolejnym podejściu, szatan oferuje Jezusowi torcik
pychy, z racji tego, że jest Synem Bożym, Jezus rozprawia się z nim
natychmiast, okazując wielką pokorę zaufania Ojcu: „Jeśli jesteś
Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim
rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził
swej nogi o kamień”. Odrzekł mu Jezus: „Ale jest napisane także: Nie
będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”. [Mt 4, 6-7]

c) Wierność

        Ostatnim orężem w tej pustynnej walce staje się wierność Bogu: Jeszcze
raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie
królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: „Dam Ci to
wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”. Na to odrzekł mu Jezus:
„Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz
oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”. [Mt 4, 8-10]

4. Pokonany modlitwą i postem

       Kolejną słabość Złego Ducha obnaża biblijna historia opętanego
chłopca, którego szatan poniewierał, a z którym to synem zrozpaczony
ojciec przyszedł do Apostołów, aby wyzwolili biedaka z niewoli demona.
[por. Mk 9, 14-29] Nie udało się to jednak i potrzeba było już
bezpośredniej interwencji Jezusa. Gdy Chrystus uwolnił chłopca,
uczniowie pytali Go, dlaczego im się nie udało. A Jezus odpowiedział: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą . [Mk 9, 29]

5. Na pozycji straconej

     Bardzo poważną słabość Złego Ducha obnaża posługa uwalniania.
Często w tej walce o wyzwolenie człowieka, którą podejmujemy z
autorytetu Kościoła, widzimy jak bardzo słaby jest szatan w obliczu
władzy, jaką Jezus nadał swoim uczniom: Tym zaś, którzy uwierzą, te
znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi
językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego
wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci
odzyskają zdrowie. [Mk 16, 17-18]
To ta władza każe mu odejść do
piekła, to ta władza nakazuje mu pozostawienie odkupionych w spokoju, to
w końcu ta władza przypomina mu o krzyżu i wiąże go u stóp Jezusa,
który dokonał naszego odkupienia.

       Należąc zatem do Jezusa, podążajmy z odwagą przez meandry
naszego życia, nie lękając się Złego, ale mając świadomość jego
słabości, wykorzystajmy to w codziennej walce duchowej, by iść w sposób
bezpieczny do nieba!

ks. Michał Olszewski SCJ


avatar użytkownika intix

24. Środowa Audiencja Generalna z Ojcem Świętym, 2013-12-11

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry,

Dzisiaj chciałbym rozpocząć ostatnią katechezę poświęconą naszemu
wyznaniu wiary, mówiąc o stwierdzeniu: wierzę w życie wieczne.
Szczególną uwagę poświęcę Sądowi Ostatecznemu. Ale nie obawiajcie się –
posłuchajmy tego, co mówi Słowo Boże.
Czytamy o tym w Ewangelii św. Mateusza następujące słowa: „Gdy Syn
Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim…I zgromadzą
się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od
drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a
kozły po swojej lewej stronie… I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi
zaś do życia wiecznego”(Mt 25,31-33.46). Kiedy myślimy o powrocie
Chrystusa i Jego Sądzie Ostatecznym, który ujawni aż po najdalsze
konsekwencje dobro, którego każdy dokonał czy którego wypełnienia
zaniedbał, to dostrzegamy, że mamy do czynienia z tajemnicą, która nas
przekracza, której nie możemy sobie nawet wyobrazić. Jest to tajemnica,
która niemal instynktownie budzi w nas poczucie strachu, a nawet lęku.
Jeśli jednak dokładnie przemyślimy tę rzeczywistość, może ona jedynie
poszerzyć serce chrześcijanina i stanowić wielki motyw pocieszenia i
ufności.

1. Wyjątkowo sugestywne jest pod tym względem świadectwo pierwszych
wspólnot chrześcijańskich. Zwykle ich celebracjom i modlitwom
towarzyszyła aklamacja „Maranatha”. Wyrażanie to składa się z dwóch słów
w języku aramejskim, które w zależności od tego, jak były skandowane
można rozumieć jako błaganie: „Przyjdź Panie!”, albo też pewność
podsycaną przez wiarę: „Tak, Pan przychodzi, Pan jest blisko”. Jest to
okrzyk w którym osiąga kulminację całe objawienie chrześcijańskie, na
zakończenie wspaniałej wizji, jaka jest nam dana w Apokalipsie św. Jana
(Ap 22,20). W tym przypadku, jest to Kościół-Oblubienica, który w
imieniu całej ludzkości i jako jej pierwociny zwraca się do Chrystusa,
swego Oblubieńca, nie widząc obecnie, że otoczony jest Jego objęciem,
objęciem Jezusa, które jest pełnią życia i miłości. Jeśli w tej
perspektywie myślimy o sądzie, to ustępuje wszelki strach i wątpliwości,
zostawiając miejsce oczekiwaniu i głębokiej radości: to właśnie chwila,
kiedy będziemy ostatecznie osądzeni, gotowi by być przyodzianymi w
chwałę Chrystusa, jak w szatę weselną, kiedy zostaniemy wprowadzeni na
ucztę będącą obrazem pełnej i ostatecznej komunii z Bogiem.

2. Drugi powód do ufności daje nam stwierdzenie, że w chwili sądu, nie
będziemy pozostawieni samymi sobie. To sam Jezus w Ewangelii św.
Mateusza zapowiada, jak u kresu czasów ci, którzy za Nim poszli zajmą
miejsce w Jego chwale, aby sądzić wraz z Nim (por. Mt 19,28). Ponadto
apostoł Paweł pisząc do wspólnoty w Koryncie stwierdza: „Czy nie wiecie,
że święci będą sędziami tego świata? A jeśli świat będzie przez was
sądzony, to czyż nie jesteście godni wyrokować w tak błahych sprawach?”
(1 Kor 6,2-3). Jak dobrze, że w obecnej sytuacji możemy liczyć nie tylko
na Chrystusa, naszego Rzecznika, naszego Obrońcę wobec Ojca (por.1 J
2,1), ale także na wstawiennictwo i życzliwość tak wielu naszych
starszych braci i sióstr, którzy nas poprzedzili na drodze wiary, którzy
oddali swoje życie dla nas, i którzy nadal nas kochają w sposób trudny
do wyrażenia! Święci już żyją przed obliczem Boga, w blasku Jego chwały
modląc się za nas, żyjących na tej ziemi. Jak wiele pociechy budzi ta
pewność w naszym sercu! Kościół jest prawdziwie matką i jak mama stara
się o dobro swoich dzieci, zwłaszcza tych najbardziej oddalonych i
uciśnionych, aż znajdzie swą pełnię w chwalebnym ciele Chrystusa wraz ze
wszystkimi swoimi członkami.

3. Kolejną sugestię daje nam Ewangelia św. Jana, gdzie wyraźnie
stwierdzono, że „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat
potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w
Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony,
bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3, 17-18). Oznacza
to więc, że sąd ostateczny już się odbywa podczas naszego życia. Sąd
ten wyrażany jest w każdej chwili życia, jako skonfrontowanie naszego
przyjęcia z wiarą zbawienia obecnego i działającego w Chrystusie lub też
naszej niewierności i wynikającego stąd zamknięcia się w sobie samych.
Jeśli zamykamy się w sobie na miłość Jezusa, to potępiamy samych siebie.
Zbawienie to otwarcie się na Jezusa, a On nas zbawia. A ponieważ
wszyscy jesteśmy grzesznikami, to prośmy o przebaczenie, pragnąc być
dobrymi, a Pan nam przebaczy. Wymaga to jednak z naszej strony woli
otwarcia się na miłość Jezusa, która jest silniejsza od czegokolwiek
innego. Miłość Jezusa jest wielka, jest miłosierna, miłość Jezusa
przebacza, ale musisz się otworzyć, a to oznacza przejawić skruchę,
ubolewać z powodu dokonanego zła. Pan Jezus dał i nadal daje nam siebie,
by nas napełnić całym swoim miłosierdziem i łaską Ojca. Tak więc to my
możemy w pewnym sensie stać się sędziami samych siebie, skazując się na
wykluczenie z komunii z Bogiem i z braćmi. Czuwajmy więc nieustannie nad
naszymi myślami i postawami, aby już teraz zasmakować ciepła i blasku
oblicza Boga, które w życiu wiecznym będziemy kontemplować w całej swej
pełni. Idźmy naprzód, myśląc o tym sądzie, który rozpoczyna się już
teraz. Idźmy naprzód, sprawiając, aby nasze serce było otwarte na
Jezusa, na Jego zbawienie. Idźmy naprzód nie lękając się, bo Jego miłość
jest większa, a jeśli prosimy o przebaczenie naszych grzechów, to On
nam przebacza. Taki jest Jezus! Idźmy naprzód z tą pewnością, że On nas
doprowadzi do chwały Nieba. Dziękuję!

avatar użytkownika guantanamera

26. @intix

Z dużym opóźnieniem (jak zwykle) trafił do internetu majowo - czerwcowy numer naszego czasopisma "U Świętej Rodziny".
Jest o tym, jak gromadziliśmy się wokół Krzyża, tego Krzyża, o który w Wielki Piątek roku 2005 opierał się Jan Paweł II...
Jest tam na wewnętrznej okładce Twoje wezwanie do Jana Pawła II: "Bądź pozdrowiony"
opublikowane wcześniej na Blogmedia 24...
Trzeba znaleźć "Par. Św. Rodziny Wrocław" i wejść w zakładkę "U Świętej Rodziny". (Nie wiem czemu podanie nazwy pliku pdf nie skutkuje odnalezieniem.)
Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika intix

27. @guantanamera

...Jest tam na wewnętrznej okładce Twoje wezwanie do Jana Pawła II: "Bądź pozdrowiony" opublikowane wcześniej na Blogmedia 24...

Przypomniałaś mi naszą rozmowę pod >tym wpisem. Rozumiem, że mówisz o modlitwie do bł. Jana Pawła II, która zawarta jest w temacie głównym.
Bardzo dziękuję Tobie... i Redakcji Waszego Czasopisma...
Dziękuję Ci podwójnie, ponieważ przy okazji tej naszej rozmowy został tu podłączony poprzedni wpis, którego przesłania są wciąż aktualne...

***
...Trzeba znaleźć "Par. Św. Rodziny Wrocław" i wejść w zakładkę "U Świętej
Rodziny". (Nie wiem czemu podanie nazwy pliku pdf nie skutkuje
odnalezieniem.


Ja również nie wiem, jaka jest tego przyczyna... jak tylko będę miała taką możliwość, postaram się odnaleźć ostatni numer Czasopisma wg podanej przez Ciebie instrukcji.
Myślę, że nie będzie problemu z odnalezieniem...
Jeszcze raz dziękuję Ci... myślę, że mogę również podziękować w imieniu Tych, którzy czytają tę naszą rozmowę. Może więcej Osób z przyjemnością wejdzie na strony Waszego Czasopisma
"U Świętej
Rodziny"...
aby Was poczytać...

Dziękuję...
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

28. Niebezpieczeństwo "GENDER" - List Episkopatu Polski

W święto Świętej Rodziny zwracamy się z gorącym apelem do
rodzin chrześcijańskich, do przedstawicieli ruchów religijnych i
stowarzyszeń kościelnych oraz wszystkich ludzi dobrej woli, aby odważnie
podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o
małżeństwie i rodzinie.


Drogie Siostry, drodzy Bracia!

      Każdego roku w Oktawie Narodzenia Pańskiego przeżywamy Niedzielę
Świętej Rodziny. Kierujemy myśl ku naszym rodzinom i podejmujemy
refleksję na temat sytuacji współczesnej rodziny. Dzisiejsza Ewangelia
opowiada o tym, że Rodzina z Nazaretu w trudnych i niejasnych sytuacjach
starała się odczytać i wypełnić wolę Bożą, dzięki czemu wychodziła z
nich odnowiona. Takie zachowanie stanowi dla nas ważną wskazówkę, że
także dzisiaj posłuszeństwo Bogu i Jego niezrozumiałej czasem woli jest
gwarantem szczęścia w rodzinie.

      Błogosławiony Jan Paweł II, do którego kanonizacji się
przygotowujemy, przypomina, że prawda o instytucji małżeństwa jest
„ponad wolą jednostek, kaprysami poszczególnych małżeństw, decyzjami
organizmów społecznych i rządowych” (23 II 1980). Prawdy tej należy
szukać u Boga, ponieważ „sam Bóg jest twórcą małżeństwa” (GS 48). To Bóg
stworzył człowieka mężczyzną i kobietą, zaś bycie – w ciele i duszy –
mężczyzną „dla” kobiety i kobietą „dla” mężczyzny uczynił wielkim i
niezastąpionym darem oraz zadaniem w życiu małżeńskim. Rodzinę oparł na
fundamencie małżeństwa złączonego na całe życie miłością nierozerwalną i
wyłączną. Postanowił, że taka właśnie rodzina będzie właściwym
środowiskiem rozwoju dzieci, którym przekaże życie oraz zapewni rozwój
materialny i duchowy.

      Ta chrześcijańska wizja nie jest jakąś arbitralnie narzuconą
normą, ale wypływa z odczytania natury osoby ludzkiej, natury małżeństwa
i rodziny. Odrzucanie tej wizji prowadzi nieuchronnie do rozkładu
rodzin i do klęski człowieka. Jak pokazuje historia ludzkości,
lekceważenie Stwórcy jest zawsze niebezpieczne i zagraża szczęśliwej
przyszłości człowieka i świata. Muszą zatem budzić najwyższy niepokój
próby przedefiniowania pojęcia małżeństwa i rodziny narzucane
współcześnie, zwłaszcza przez zwolenników ideologii gender i nagłaśniane
przez niektóre media. Wobec nasilających się ataków tej ideologii
skierowanych na różne obszary życia rodzinnego i społecznego czujemy się
przynagleni, by z jednej strony stanowczo i jednoznacznie wypowiedzieć
się w obronie chrześcijańskiej rodziny, fundamentalnych wartości, które
ją chronią, a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z
propagowania nowego typu form życia rodzinnego.

     Ideologia gender stanowi efekt trwających od dziesięcioleci
przemian ideowo-kulturowych, mocno zakorzenionych w marksizmie i
neomarksizmie, promowanych przez niektóre ruchy feministyczne oraz
rewolucję seksualną. Genderyzm promuje zasady całkowicie sprzeczne z
rzeczywistością i integralnym pojmowaniem natury człowieka. Twierdzi, że
płeć biologiczna nie ma znaczenia społecznego, i że liczy się przede
wszystkim płeć kulturowa, którą człowiek może swobodnie modelować i
definiować, niezależnie od uwarunkowań biologicznych. Według tej
ideologii człowiek może siebie w dobrowolny sposób określać: czy jest
mężczyzną czy kobietą, może też dowolnie wybierać własną orientację
seksualną. To dobrowolne samookreślenie, które nie musi być czymś
jednorazowym, ma prowadzić do tego, by społeczeństwo zaakceptowało prawo
do zakładania nowego typu rodzin, na przykład zbudowanych na związkach o
charakterze homoseksualnym.     

       Niebezpieczeństwo ideologii gender wynika w gruncie rzeczy z jej
głęboko destrukcyjnego charakteru zarówno wobec osoby, jak i relacji
międzyludzkich, a więc całego życia społecznego. Człowiek o niepewnej
tożsamości płciowej nie jest w stanie odkryć i wypełnić zadań stojących
przed nim zarówno w życiu małżeńsko-rodzinnym, jak i
społeczno-zawodowym. Próba zrównania różnego typu związków jest de facto
poważnym osłabieniem małżeństwa jako wspólnoty mężczyzny i kobiety oraz
rodziny, na małżeństwie zbudowanej.

     Spotykamy się z różnymi postawami wobec działań podejmowanych
przez zwolenników ideologii gender. Zdecydowana większość nie wie, czym
jest ta ideologia, nie wyczuwa więc żadnego niebezpieczeństwa. Wąskie
grono osób – zwłaszcza nauczycieli i wychowawców, w tym także katechetów
i duszpasterzy – próbuje na własną rękę poszukiwać konstruktywnych
sposobów przeciwdziałania jej. Są wreszcie i tacy, którzy widząc
absurdalność tej ideologii uważają, że Polacy sami odrzucą proponowane
im utopijne wizje. Tymczasem ideologia gender bez wiedzy społeczeństwa i
zgody Polaków od wielu miesięcy wprowadzana jest w różne struktury
życia społecznego: edukację, służbę zdrowia, działalność placówek
kulturalno-oświatowych i organizacji pozarządowych. W przekazach części
mediów jest ukazywana pozytywnie: jako przeciwdziałanie przemocy oraz
dążenie do równouprawnienia.

      Wspólnota Kościoła w sposób integralny patrzy na człowieka i jego
płeć, dostrzegając w niej wymiar cielesno-biologiczny,
psychiczno-kulturowy oraz duchowy. Nie jest czymś niewłaściwym
prowadzenie badań nad wpływem kultury na płeć. Groźne jest natomiast
ideologiczne twierdzenie, że płeć biologiczna nie ma żadnego istotnego
znaczenia dla życia społecznego. Kościół jednoznacznie opowiada się
przeciw dyskryminacji ze względu na płeć, ale równocześnie dostrzega
niebezpieczeństwo niwelowania wartości płci. To nie fakt istnienia dwóch
płci jest źródłem dyskryminacji, ale brak duchowego odniesienia, ludzki
egoizm i pycha, które trzeba stale przezwyciężać. Kościół w żaden
sposób nie zgadza się na poniżanie osób o skłonnościach homoseksualnych,
ale równocześnie z naciskiem podkreśla, że aktywność homoseksualna jest
głęboko nieuporządkowana oraz że nie można społecznie zrównywać
małżeństwa będącego wspólnotą mężczyzny i kobiety ze związkiem
homoseksualnym.                  

      W święto Świętej Rodziny zwracamy się z gorącym apelem do rodzin
chrześcijańskich, do przedstawicieli ruchów religijnych i stowarzyszeń
kościelnych oraz wszystkich ludzi dobrej woli, aby odważnie podejmowali
działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i
rodzinie. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja
środowisk wychowawczych.

      Apelujemy także do instytucji odpowiadających za polską edukację,
aby nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych środowisk,
dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego
wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży. Wzywamy
instytucje oświatowe, aby zaangażowały się w promowanie integralnej
wizji człowieka.

      Wszystkich wierzących prosimy o żarliwą modlitwę w intencji
małżeństw, rodzin oraz wychowywanych w nich dzieci. Prośmy Ducha
Świętego, aby udzielał nam nieustannie światła rozumienia i widzenia
prawdy w tym, co jest niebezpieczeństwem i zagrożeniem nie tylko dla
rodziny, ale dla naszej Ojczyzny i całej ludzkości. Módlmy się także o
odwagę bycia ludźmi wiary i odważnymi obrońcami Prawdy. Niech w
podejmowaniu tego trudu wzorem do naśladowania oraz pomocą duchową
będzie Święta Rodzina z Nazaretu, w której wychowywał się Syn Boży –
Jezus Chrystus.

      W tym duchu udzielamy wszystkim pasterskiego błogosławieństwa.

      Podpisali: Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce

      Źródło: KEP

avatar użytkownika intix

29. Niedziela Świętej Rodziny


>Słowo Boże na dziś: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę

***
Litania do Najświętszej Rodziny


Kyrie, elejson! Chryste, elejson! Kyrie, elejson!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Jezu, Synu Boga żywego, który stając się człowiekiem z miłości ku nam uświęciłeś więzy rodzinne - zmiłuj się nad nami.
Najświętsza Rodzino, obrazie Trójcy Przenajświętszej na ziemi - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, doskonały wzorze wszelkich cnót - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, wzgardzona w Betlejem od ludzi, ale uczczona śpiewem aniołów - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, odbierająca hołd pasterzy i dary królewskie - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, wysławiona przez świętego starca Symeona - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, prześladowana i wygnana do ziemi egipskiej - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, żyjąca w ukryciu i nieznana - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, wierna przepisom prawa Pańskiego - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, której Opiekun jest wzorem miłości ojcowskiej - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, której Matka jest wzorem miłości macierzyńskiej - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, której Dziecię jest wzorem posłuszeństwa i miłości synowskiej - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, patronko i opiekunko wszystkich rodzin - wspieraj nas.
Najświętsza Rodzino, ucieczko nasza w życiu i nadziejo w godzinę śmierci - wspieraj nas.

Od wszystkiego, co by mogło zakłócać spokój i jedność serc - zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Od rozproszenia serca i umysłu - zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Od oziębłości w służbie Bożej - zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Od szukania przyjemności i wygód światowych - zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Od przywiązania do dóbr ziemskich - zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Od pragnienia próżnej chwały - zachowaj nas Najświętsza Rodzino.
Od złej śmierci - zachowaj nas Najświętsza Rodzino.

Przez najdoskonalsze złączenie serc Waszych - wysłuchaj nas Najświętsza Rodzino.
Przez Wasze ubóstwo i pokorę  - wysłuchaj nas Najświętsza Rodzino.
Przez Wasze doskonałe posłuszeństwo  - wysłuchaj nas Najświętsza Rodzino.
Przez smutki i bolesne przejścia Wasze  - wysłuchaj nas Najświętsza Rodzino.
Przez prace i trudy Wasze  - wysłuchaj nas Najświętsza Rodzino.
Przez modlitwy i milczenie Wasze  - wysłuchaj nas Najświętsza Rodzino.
Przez doskonałość czynów Waszych  - wysłuchaj nas Najświętsza Rodzino.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

Módlmy się: Boże, Ty w Świętej Rodzinie dałeś nam wzór życia, spraw, abyśmy złączeni wzajemną miłością naśladowali w naszych rodzinach Jej cnoty i doszli do wiecznej radości w Twoim domu. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.


avatar użytkownika intix

30. Dziś Święto Świętej Rodziny. Módlmy się za nasze rodziny!

Dziś Święto Świętej Rodziny. Módlmy się za nasze rodziny!
Dziś (...) święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa. Gdyby nie fakt, że święto Świętej Rodziny wpisało się w tradycję kościoła już w XVII w., ktoś złośliwy mógłby nam zarzucić brak poprawności politycznej. Dlaczego? Ponieważ to co najmniej niestosowne podejmować temat rodziny w czasach kryzysu wartości, z wartościami rodzinnymi włącznie. Spadek płodności, wzrost stosowania środków antykoncepcyjnych, opóźnianie decyzji zawarcia małżeństwa, wzrastająca liczby związków nieformalnych, rosnąca liczba dzieci pozamałżeńskich, zanik podziału ról płci, legalizacja aborcji, promocja in vitro, wychowanie bezstresowe, wzrastająca liczba rozwodów, to tylko niektóre problemy pośrednio lub bezpośrednio dotykające rodzinę. Jak w takim kontekście podejmować temat świętości rodziny? Jak w ogóle podejmować temat rodziny w czasach, gdy najpopularniejszym modelem „podstawowej komórki społeczeństwa” nie jest już 2 + 2, ani nawet 2 + 1, ale 2 + pies (ewentualnie kot), a w skrajnych przypadkach 2 + kaktus (ewentualnie szafa). I nie jest to bynajmniej wizja przesadzona.

Przypomina mi się w tym miejscu Niedziela Świętej Rodziny, którą kilka lat temu przeżywałem w jednej z parafii na Podkarpaciu. Prowadziłem wówczas msze dla dzieci, często stosując metodę kazań dialogowanych. W pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu, po Mszy świętej dla dzieciaków, na której podałem Świętą Rodzinę jako wzór życia rodzinnego, przyszła do zakrystii pewna pani - jak się później okazało była to nauczycielka w średnim wieku – i poprosiła o rozmowę. Ze zdumieniem wysłuchałem jej uwag na temat niestosowności mojego kazania. Główny zarzut jaki sformułowała moja rozmówczyni brzmiał mniej więcej tak: „Proszę księdza, czy zastanowił się ksiądz, jak na księdza kazaniu poczuły się dzieci, które mają rodziny niepełne, w których brak tatusia albo mamusi? Przecież one musiały poczuć się gorsze. Jak tak można, czy Kościół nie ma już żadnych zahamowań?” Przyznam - zamurowało mnie. Okazało się bowiem, że dzisiaj w imię politycznej poprawności nie można już mówić jak być powinno. Nawet kapłan głoszący kazania w Kościele nie może mówić, jak powinien wyglądać wzorzec prawdziwie chrześcijańskiej rodziny, ale powinien dostosować się do panujących w społeczeństwie standardów i zmieniających się mód. Ja jednak pozwoliłem sobie nie zgodzić się z moją rozmówczynią i rozstaliśmy się „różniąc się pięknie”.

Gdy dziś wziąłem do ręki teksty czytań mszalnych przeznaczonych na Niedzielę Świętej Rodziny, ze smutkiem pokiwałem głową. Niepoprawny starotestamentalny Mędrzec i naiwny Apostoł Narodów. Kto dziś chce jeszcze słuchać waszych nauk o tym, jak powinny wyglądać prawidłowe rodzinne relacje? Kto dziś przyjmie bez dyskusji wasze zdanie o powinnościach żony względem męża, ojca względem rodziny, dzieci względem swych rodziców? Biedni nauczyciele Prawdy, w dzisiejszym świecie zostalibyście w najlepszym razie oskarżeni o nietolerancję, w najgorszym o homofobię. A Święta Rodzina? Może gdyby św. Józef nie został z Maryją, ale poszedł swoją drogą w poszukiwaniu własnego szczęścia, a Najświętsza Panienka została Matką samotnie wychowującą dzieci, może wówczas współczesny świat mógłby to jakoś przełknąć. A tak? Tak Jezus, Maryja i Józef są tylko reliktami zamierzchłej epoki i nadzieją dla garstki oszołomów, którzy jeszcze wierzą w ponadczasowe wartości. Ale współczesny świat ma nadzieję, że nie na długo już tej wiary wystarczy...

Piotr Cuber OFMConv /Liturgia.pl/

avatar użytkownika intix

31. Zawierzmy się Bogu

Piątek, 10 stycznia 2014

Na konieczność zawierzenia siebie Bogu, aby
nasza wiara mogła pokonać świat i nie zadowalała się połowicznością,
zwrócił uwagę Papież podczas porannej Eucharystii sprawowanej w Domu
Świętej Marty.

W centrum homilii Ojca Świętego znalazła się zawarta w pierwszym
czytaniu (1 J 4, 19-5, 4) zachęta do trwania w Panu, aby kochać Boga i
bliźniego – podaje Katolicka Agencja Informacyjna.

Papież Franciszek zaznaczył, że to trwanie w miłości Boga jest
dziełem Ducha Świętego oraz naszej wiary, które sprawia, że ten, kto
trwa w miłości, zwycięża świat. Jednocześnie zauważył, że często
jesteśmy chrześcijanami pokonanymi, niewierzącymi, iż wiara jest
zwycięstwem, nieżyjącymi tą wiarą. Kiedy zaś nie żyje się tą wiarą,
dochodzi do porażki, zaś zwycięża świat, Książę tego świata. Ojciec
Święty przypomniał, iż Pan Jezus chwalił wiarę kobiety cierpiącej na
krwotok czy też ślepego od urodzenia i mówił, że ten, kto ma wiarę jak
ziarnko gorczycy, może góry przenosić. Ta wiara wymaga od nas wyznawania
i powierzania siebie.

 – Wiara jest wyznawaniem Boga, ale
Boga, który nam się objawił od czasów naszych ojców, aż do dziś, Boga
historii. Właśnie to mówimy każdego dnia w Credo. Ale czym innym jest
odmawianie Credo z serca, a czym innym jak papugi... Czy wierzę w to, co
mówię? Czy to wyznanie wiary jest prawdziwe, czy też je odmawiam trochę
na pamięć, bo trzeba je odmówić? Czy wierzę w połowie? Wyznawać wiarę!
Całą, nie jedynie pewną część! Całą! I wiarę tę strzec całą, tak jak ją
otrzymaliśmy na drodze tradycji: całą wiarę! A jak mogę wiedzieć, czy
dobrze wyznaję wiarę? Jest pewien znak: ten, kto dobrze wyznaje wiarę,
całą wiarę, potrafi adorować, adorować Boga – stwierdził Papież.


Ojciec Święty zaznaczył, że choć wiemy, jak prosić Boga i Mu dziękować,
to adorowanie Boga, Jego wielbienie jest czymś więcej. Tylko ten, kto
ma ową silną wiarę, potrafi adorować. Jego zdaniem, obecnie nie jesteśmy
nazbyt zdolni do adorowania, a przyczyną tego jest brak przekonania
albo jedynie przekonanie w połowie. Jednocześnie zaznaczył, że obok
wyznawania wiary i strzeżenia jej musimy także zawierzyć siebie Bogu.
Przypomniał słowa św. Pawła, który w trudnym okresie swego życia
powiedział: „wiem, komu zawierzyłem” (2 Tm 1, 12). Bogu, Panu Jezusowi!

 –
Zawierzenie siebie prowadzi nas do nadziei. Tak jak wyznawanie wiary
prowadzi nas do adoracji i uwielbienia Boga, tak też zawierzenie siebie
Bogu prowadzi nas do postawy nadziei. Jest wielu chrześcijan z nazbyt
rozwodnioną nadzieją, niezbyt silną, słabą. Dlaczego? Bo nie mają siły i
odwagi, by zawierzyć się Panu. Ale jeśli my, chrześcijanie, wierzymy,
wyznając wiarę, także strzegąc jej i zawierzając siebie Bogu, Panu, to
będziemy chrześcijanami zwycięskimi. A tym właśnie zwycięstwem, które
zwyciężyło świat, jest nasza wiara – zakończył swoją homilię Papież
Franciszek.

***

"Nie wystarczy w Boga wierzyć, trzeba jeszcze Bogu... zawierzyć!"
(Kardynał Stefan Wyszyński)

***

>Święta Boża Rodzicielko… módl się za nami...


avatar użytkownika intix

32. "...Ojciec Święty zaznaczył, że choć wiemy, jak prosić Boga...

i Mu dziękować, to adorowanie Boga, Jego wielbienie jest czymś więcej.Tylko ten, kto ma ową silną wiarę, potrafi adorować. Jego zdaniem, obecnie nie jesteśmy nazbyt zdolni do adorowania, a przyczyną tego jest brak przekonania albo jedynie przekonanie w połowie..."

>>> Św. Michał uczy adoracji


avatar użytkownika intix

35. Światło życia konsekrowanego

Za:Nasz Dziennik Niedziela, 2 lutego 2014

List pasterski Episkopatu Polski na Dzień Życia Konsekrowanego 2014 roku

 zdjecie

Drodzy Bracia i Siostry!

Liturgia Kościoła pozwala nam wciąż cieszyć się tajemnicą
Narodzenia i Objawienia się światu Jezusa Chrystusa. Także dzisiaj
wprowadza nas ona w jeszcze głębsze poznanie Syna Bożego, który w pełni
czasów stał się człowiekiem, żył wśród nas i przez swoją mękę, śmierć
i zmartwychwstanie nas odkupił. Wysłuchana dziś Ewangelia przypomina nam
wydarzenie, które miało miejsce 40 dni po narodzeniu Jezusa. Wtedy to,
zgodnie z żydowskim prawem, Józef i Maryja udali się do świątyni
jerozolimskiej, aby przedstawić i ofiarować Bogu Jezusa oraz dokonać
oczyszczenia Matki. Wydarzenie to wykroczyło poza zwyczajne wypełnienie
prawa. Sam Bóg bowiem przedstawił swojego Syna światu. Uczynił to
poprzez usta starca Symeona i prorokini Anny, którzy rozpoznali
w Dziecięciu światło na oświecenie pogan i chwałę Izraela (por. Łk 2,
32). Ponadto Symeon zobaczył w małym Jezusie znak sprzeciwu oraz Tego,
który odsłoni zamysły serc wielu (por. Łk 2, 34-35). Zrozumiał, że odtąd
o losie każdego człowieka zadecyduje to, jaką on przyjmie postawę wobec
Jezusa – Światłości Świata.

Światło Jezusa Chrystusa po raz pierwszy rozbłysło w każdym
z nas w momencie naszego chrztu. Wtedy to staliśmy się dziećmi
Światłości; wtedy Bóg, który „rozkazał ciemnościom, by zajaśniały
światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania
chwały Bożej na obliczu Jezusa Chrystusa” (2 Kor 4, 6). Był to moment,
w którym nasi rodzicie i chrzestni przedstawili nas i ofiarowali Panu.
Odtąd każdy z nas jest własnością Boga i posiada wyciśnięte niezatarte
znamię przynależności do Chrystusa. Co więcej, przez obecność Ducha
Świętego jest w nas Jego życie. W ten sposób zostaliśmy konsekrowani,
to znaczy poświęceni i przeznaczeni dla Boga. On sam, poprzez posługę
Kościoła, w sakramencie chrztu świętego wyrwał nas z ciemności i uczynił
nas wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem
Bogu na własność przeznaczonym, abyśmy ogłaszali chwalebne dzieła Tego,
który nas wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła (por. 1 P
2, 9). Tę podstawową prawdę często przypomina nam liturgia Kościoła, aby
budzić w nas coraz większą świadomość naszej tożsamości – tego, kim
jesteśmy, i by uczyć nas przeżywać własną konsekrację chrzcielną z dumą i radością. „Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy!” (1 J 3, 1).

Ta prawda pokazuje, że naszą misją w świecie jest
promieniowanie tym Światłem, którym jest Osoba Jezusa Chrystusa.
Przypomina nam o tym płonąca świeca. Dzieląc się płomieniem zapalonej
świecy z innymi, niczego nie tracimy. „Podzielone” światło jest w stanie
rozproszyć ciemności i wypełnić całe pomieszczenie nowym blaskiem
bijącym już nie tylko od jednej, ale od wielu świec. Podobnie jest
z miłością. Dawanie siebie drugiemu sprawia, że nic tak naprawdę nie
tracimy, ale stajemy się coraz bogatsi i coraz bardziej rozumiemy
siebie. Jesteśmy bowiem stworzeni z miłości i realizujemy się
w bezinteresownym darze z samego siebie. Dokonuje się to w zupełnie
zwyczajnych i prostych sytuacjach życiowych, kiedy potrafimy ze względu
na Chrystusa podzielić się z innymi swoim czasem i chlebem, życzliwością
i zainteresowaniem, miłosierdziem i przebaczeniem. Właśnie takie
postawy, postawy Chrystusowe, świadczą o tym, że nasza konsekracja chrzcielna nie
jest tylko czymś zewnętrznym; nie jest teorią, ale rzeczywistym
działaniem Boga we wnętrzu człowieka, które owocuje głęboką przemianą
naszej ułomnej natury, czyniąc ją zdolną do bezinteresownej miłości.

Drodzy Bracia i Siostry! Od wielu lat Kościół łączy
dzisiejsze Święto Ofiarowania Pańskiego z dniem poświęconym osobom
konsekrowanym. Oprócz powszechnej konsekracji chrzcielnej,
w której uczestniczą wszyscy ochrzczeni, istnieją ponadto w Kościele
osoby: mężczyźni i kobiety, którzy przez ślubowanie rad ewangelicznych
posłuszeństwa, ubóstwa i czystości są w sposób szczególny poświęceni
Bogu. Nie jest to osobna, jakby dodatkowa konsekracja, ale bardziej radykalna realizacja zobowiązań płynących z chrztu świętego.

Może pojawić się tutaj pytanie: dlaczego i po co istnieje
w Kościele taka forma życia, skoro wszyscy są już konsekrowani poprzez
chrzest? Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć w dzisiejszej Ewangelii.
Opowiada nam ona o spotkaniu Jezusa ze swoim ludem. Także życie
konsekrowane bierze swój początek ze spotkania. To sam Bóg w Chrystusie
wychodzi na spotkanie tych, których wzywa do szczególnej komunii z Nim
i pozwala im doświadczać Jego bliskości. Pierwsze świadectwo, jakie dają
światu osoby konsekrowane, to świadectwo życia w zjednoczeniu z Bogiem,
w głębokiej zażyłości i przyjaźni z Nim. Obrazem tej szczególnej
relacji może być reakcja starca Symeona, który bierze Dzieciątko
w objęcia, tuli Je do siebie i błogosławi Boga (por. Łk 2, 28). Ten
piękny gest uzmysławia nam prawdę o pokorze i miłości Boga, który chce
się oddać całkowicie człowiekowi powołanemu. Pokorna miłość Boga
objawiona w Chrystusie nieustannie pociąga rzesze mężczyzn i kobiet do
dawania Mu radykalnej odpowiedzi. Nie może być ona niczym innym jak
tylko miłością, obejmującą całego człowieka. Na tym właśnie polega
radykalizm życia konsekrowanego, że cały człowiek oddaje się do
dyspozycji Temu, który ukochał go aż do końca. Ta wzajemna miłość
zaowocowała różnorodnymi formami życia konsekrowanego, które Duch Święty
wzbudził w Kościele. Często właśnie osoby konsekrowane, nie tyle
poprzez działalność zewnętrzną, ile przez głęboką komunię z Bogiem,
pokazują światu, skąd czerpać siłę i nadzieję na przyszłość oraz jak
budować wzajemne relacje w oparciu o przebaczenie i miłość.

Przepiękne świadectwo tak przeżywanego życia konsekrowanego
dało siedmiu braci trapistów ze wspólnoty Tibhirine w Algierii, którzy
wiosną 1996 roku zostali uprowadzeni przez muzułmańskich
fundamentalistów i zamordowani. Nim jednak do tego doszło, zakonnicy ci
przez kilka lat świadomie dojrzewali do tego, do czego – jak
przypuszczali – Bóg może ich wezwać: do męczeństwa. Co prawda mogli
ratować swoje życie, wyjeżdżając z kraju dotkniętego przemocą, jednakże
odkryli, że ich obecność pośród tamtejszego ubogiego ludu ma wartość
znacznie większą niż ich życie. W świecie ogarniętym nienawiścią
zgodzili się na to, by stać się znakiem sprzeciwu. Dlatego
podjęli wspólnie decyzję, aby pozostać w Algierii. Życie w komunii
z Chrystusem, życie Jego życiem wydało w nich wspaniały owoc miłości do
braci, a także do nieprzyjaciół, co potwierdzili męczeńską śmiercią.
Jeden z nich, na krótko przed porwaniem, zapisał w swoim dzienniku
duchowym: „Możemy istnieć jako ludzie tylko wówczas, jeśli zgodzimy się
uczynić z siebie obraz Miłości – takiej, jaką przedstawia się ona
w Chrystusie”.

Dzisiejszy dzień jest okazją do wdzięczniej pamięci przed
Bogiem o tych naszych braciach i siostrach, którzy na całym świecie dają
świadectwo życia dla Boga, nawet jeśli to oznacza dla nich bycie znakiem sprzeciwu wobec tych, którzy nie znają Chrystusa, jak i tych, którzy świadomie odrzucają Jego światło.

Pragniemy skierować jeszcze kilka słów do młodzieży, do
dziewcząt i chłopców. Drogi Młody Przyjacielu! Nie myśl, że życie
konsekrowane jest czymś nudnym, bezbarwnym, niedzisiejszym,
przeznaczonym dla tych, którzy nie są w stanie poradzić sobie w życiu.
Nie ulegaj przewrotnej mentalności świata, wedle której sensem życia
jest bogactwo i przyjemność. Jeśli słyszysz głos Mistrza, który Cię
wzywa – odpowiedz hojnie i wielkodusznie, z radością i entuzjazmem.
Życie konsekrowane jest piękną przygodą, której bohaterem jest On sam,
Jezus Chrystus, Twój Zbawiciel. Tylko z Nim życie może być naprawdę
spełnione. Jeśli Pan Cię wzywa, nie ociągaj się, ale wyrusz w drogę! To
On zabierze Cię ze sobą, poprowadzi za rękę i pozwoli wypłynąć na
głębię.

Drodzy Bracia i Siostry! Niech Maryja, która wydała na
świat Jezusa – Światłość Świata, pomoże nam każdego dnia rozpoznawać to
Światło i podążać za Nim, abyśmy pośród mroków codzienności potrafili
odnajdywać właściwą drogę oraz sami stawali się światłem dla innych.

Wszystkim Wam, Bracia i Siostry, a zwłaszcza osobom konsekrowanym z serca udzielamy pasterskiego błogosławieństwa

Podpisali: Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi
obecni na 363. Zebraniu Plenarnym
Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie
w dniu 8 października 2013 r.

Za zgodność:
+ Wojciech Polak
Sekretarz Generalny KEP

avatar użytkownika intix

36. Powołani...


>>> Powołani

Polecam całość... ja, pozwolę sobie wydobyć spod podanego linka:
...Posłuchaj homilii abpa Marka Jędraszewskiego podczas Dnia Życia Konsekrowanego w 2013 r.


Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

37. Biskupi łódzcy przyjęci na audiencji przez Ojca Świętego Francis

W jej
skład weszli księża biskupi z trzech metropolii: gnieźnieńskiej,
poznańskiej i łódzkiej. Wraz z nimi byli także obecni dwaj biskupi z
Kościoła grecko-katolickiego. Archidiecezję Łódzką reprezentowali: abp
Marek Jędraszewski, bp Adam Lepa i bp Ireneusz Pękalski.

W pierwszej części audiencji mogli wziąć udział księża sekretarze i
studenci rzymscy. Pośród nich z Archidiecezji łódzkiej był obecny ks.
Wojciech Mikulski, student teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim.

Audiencja znacznie przekroczyła planowane ramy i trwała 1 godzinę i 20
minut. Po dość obszernym wprowadzeniu Księdza Prymasa, który przedstawił
problemy duszpasterskie, jakie dotyczą diecezji reprezentowanych przez
obecnych na audiencji biskupów, Ojciec Święty Franciszek najpierw
podziękował Polsce i Łodzi za ks. abp. Konrada Krajewskiego, który jest
dla niego wielką pomocą w trudnych sytuacjach dotykających wielu ludzi.
Właśnie dzisiaj zadzwonił do mnie jeden z proboszczów, mówiąc o
podtopieniach, jakie na skutek gwałtownych opadów deszczu mają miejsce w
północno-zachodniej części Rzymu. Zaraz zadzwoniłem do abp. Konrada,
aby w moim imieniu udał się do najbardziej dotkniętych nieszczęściem i
żeby udzielił im pomocy materialnej. Był pośród nich już za pół godziny.
On naprawdę kocha biednych ludzi”
.

Następnie Ojciec Święty snuł osobiste refleksje nawiązujące do Polski i
Kościoła katolickiego w naszym Kraju. „Musicie być Bogu wdzięczni za
łaskę bycia pasterzami w Polsce, pośród narodu, który w swojej historii
bardzo wycierpiał i który dał Kościołowi i światu wielkich świętych: w
ostatnich czasach bł. Jana Pawła II i św. Faustynę”
– stwierdził.
Przypomniał także oglądany przez siebie przed wieloma laty film
Krzysztofa Zanussiego pt. „Cwał”, który pokazał mu wielką rolę, jaką w
życiu polskiego narodu odgrywał ksiądz. To on ostatecznie wygrywa, będąc
z ludem i poświęcając się dla ludu.

W braterskiej, pełnej ciepła i zrozumienia rozmowie, Ojciec Święty
podkreślał wagę katechizacji, która zawsze zostawia swój dobry ślad w
duszach dzieci i młodzieży. Pytał o podejście wiernych do sakramentu
pokuty. Wyraźnie cieszył się z otrzymanej odpowiedzi, że liczba osób
spowiadających się, zwłaszcza w okresie Adwentu i Wielkiego Postu, jest
ciągle duża. Zachęcał do tego, aby konfesjonały nie były puste, aby
zawsze był w nich ksiądz czekający na penitentów.

Z radością przyjął również odpowiedź, że liczba księży porzucających
kapłaństwo jest w Polsce niewielka i że każde odejście księdza jest
przyjmowane przez wiernych z bólem, jako rana zadana Kościołowi, mimo że
media dążą do tego, aby z księży-odstępców uczynić bohaterów.

Wyrażał także swój niepokój wynikający z idolatrii pieniądza, która ma
zasięg globalny, z konsumizmu i z dążności za wszelką cenę do czynienia z
życia jednej wielkiej przyjemności i zabawy.

Pod koniec audiencji ks. bp Eugeniusz Popowicz, niedawno wyświęcony
biskup pomocniczy archieparchii przemysko-warszawskiej, w imieniu
biskupów grecko-katolickich pracujących w Polsce podziękował
Episkopatowi Polski za pomoc udzieloną temu Kościołowi w bardzo trudnych
czasach komunizmu, a następnie prosił Ojca Świętego o modlitwę za
naród ukraiński, który „bardzo cierpi w tych dniach”.

Audiencję u Ojca Świętego zakończyła wspólna modlitwa „Anioł Pański”
oraz wręczenie przez Papieża Franciszka każdemu obecnemu na niej
biskupowi różańców i okolicznościowych obrazków.


Zobacz zdjęcia: Biskupi łódzcy przyjęci na audiencji przez Ojca Świętego Franciszka
abp Marek Jędraszewski

***
a także
>>>Doświadczenie spotkania z Ojcem Świętym Franciszkiem


avatar użytkownika intix

38. Papież Franciszek do polskich biskupów


Uznanie dla dzieła Kościoła w Polsce a zarazem zachętę do nawrócenia duszpasterskiego zawarł Ojciec Święty w swoim przemówieniu przekazanym biskupom polskim przybyłych z wizytą "ad limina apostolorum". Papież spotkał się z nimi w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego.

Drodzy Bracia w biskupstwie,

Pozdrawiam każdego z was i Kościoły partykularne, które Pan powierzył
waszemu ojcowskiemu kierownictwu. Dziękuję arcybiskupowi Józefowi
Michalikowi za jego słowa, a zwłaszcza za zapewnienie mnie, że Kościół w
Polsce modli się za mnie i za moją posługę.

Można powiedzieć, że spotykamy się w przeddzień kanonizacji błogosławionego Jana Pawła II.
Wszyscy nosimy w sercu tego Wielkiego Pasterza, który na wszystkich
etapach swej misji - jako kapłan, biskup i papież - dał nam świetlany
przykład zupełnego oddania się Bogu i Jego Matce oraz całkowitego
poświęcenia się Kościołowi i człowiekowi. Towarzyszy on nam z Nieba i
przypomina, jak ważna jest komunia duchowa i duszpasterska między
biskupami. Jedność pasterzy w wierze, w miłości, w nauczaniu i trosce o
dobro wspólne wiernych jest punktem odniesienia dla całej wspólnoty
kościelnej i dla każdego, kto szuka pewnej orientacji w codziennym
podążaniu drogami Pana. Nikt i nic niech nie wprowadza podziałów między
wami, drodzy bracia! Jesteście wezwani, aby budować jedność i pokój
zakorzenione w miłości braterskiej i by wszystkim dać tego podnoszący na
duchu przykład. Z pewnością postawa taka będzie owocna i da waszemu
wiernemu ludowi moc nadziei.

Podczas naszych spotkań w minionych dniach otrzymałem potwierdzenie, że Kościół w Polsce ma ogromny potencjał wiary, modlitwy, miłosierdzia
i praktyki chrześcijańskiej. Dzięki Bogu wierni w Polsce licznie
uczestniczą w sakramentach, istnieją wartościowe inicjatywy w zakresie
nowej ewangelizacji i katechezy, istnieje szeroka działalność
charytatywna i społeczna, zadowalająca liczba powołań kapłańskich.
Wszystko to sprzyja chrześcijańskiej formacji osób, praktykowaniu z
motywacją i przekonaniem, gotowości laikatu i duchownych do aktywnej
współpracy w strukturach kościelnych i społecznych. Mając na uwadze, że
dostrzega się również pewne osłabienie w różnych aspektach życia
chrześcijańskiego, potrzeba rozeznania, poszukiwania przyczyn i sposobów
zmierzenia się z nowymi wyzwaniami, takimi jak na przykład idea niczym
nieskrępowanej wolności, tolerancja wroga lub nieufna względem prawdy
czy niezadowolenie ze sprzeciwu Kościoła wobec panującego relatywizmu.

Przede wszystkim w sferze zwyczajnego duszpasterstwa chciałbym
skoncentrować waszą uwagę na rodzinie, "podstawowej komórce
społeczeństwa", "miejscu, gdzie człowiek uczy się współżycia w
różnorodności i przynależności do innych oraz gdzie rodzice przekazują
dzieciom wiarę" (Adhort. apost. Evangelii gaudium, 66). Dziś małżeństwo
często jest uważane za jakąś formę uczuciowej gratyfikacji, którą można
ustanowić w jakikolwiek sposób oraz zmienić zależnie od wrażliwości
każdego (por. tamże). Niestety wizja ta ma również wpływ na mentalność
chrześcijan, powodując łatwość uciekania się do rozwodu
lub faktycznej separacji. Duszpasterze wezwani są do postawienia sobie
pytania, w jaki sposób pomóc tym, którzy żyją w tej sytuacji, aby nie
czuli się wykluczeni z Bożego miłosierdzia,
z braterskiej miłości innych chrześcijan i z troski Kościoła o ich
zbawienie; nad tym, w jaki sposób pomóc im, żeby nie porzucili wiary i
wychowywali swoje dzieci w pełni doświadczenia chrześcijańskiego.

Z drugiej strony trzeba postawić sobie pytanie, jak udoskonalić
przygotowanie młodych do małżeństwa, tak aby mogli coraz bardziej
odkrywać piękno tej więzi, która - mocno oparta na miłości i
odpowiedzialności - może pokonać próby, trudności, egoizmy przez
wzajemne przebaczenie,
naprawiając to, co grozi rozbiciem i nie popadając w pułapkę
mentalności odrzucenia. Trzeba postawić sobie pytanie, w jaki sposób
pomóc rodzinom żyć i docenić zarówno chwile radości, jak i chwile bólu i
słabości.

Niech wspólnoty kościelne będą miejscami słuchania, dialogu,
pocieszenia i wsparcia dla małżonków na ich wspólnej drodze i w ich
misji wychowawczej. Niech rodziny zawsze znajdą w duszpasterzach
wsparcie autentycznych ojców i przewodników duchowych, którzy będą je
chronili przed zagrożeniami negatywnych ideologii i pomagali stawać się
silnymi Bogiem i Jego miłością.

Perspektywa najbliższego Światowego Dnia Młodzieży, który odbędzie się w
Krakowie w 2016 roku, każe mi myśleć o młodych, którzy - wraz ze
starszymi - są nadzieją Kościoła. Dziś świat pełen narzędzi
informatycznych daje im nowe możliwości komunikacji, ale jednocześnie
ogranicza relacje interpersonalne, bezpośredni kontakt, wymianę wartości
i wspólnych doświadczeń. Jednak w sercach młodzieży jest gorąca
tęsknota za czymś głębszym, co dowartościowałoby w pełni ich osobowość.
Trzeba wyjść naprzeciw temu pragnieniu.

Szerokie możliwości ku temu oferuje katecheza. Wiem, że w Polsce
uczestniczy w niej większość uczniów w szkołach. Osiągają oni dobrą
znajomość prawd wiary. Jednakże religia chrześcijańska nie jest
abstrakcyjną wiedzą, ale egzystencjalną znajomością Chrystusa, osobistą
relacją z Bogiem, który jest miłością. Być może trzeba położyć większy
nacisk na kształtowanie wiary przeżywanej jako relacja, w której
doświadcza się radości bycia kochanym i zdolnym do kochania. Trzeba, by
wzrastała troska katechetów i duszpasterzy, żeby nowe pokolenia mogły
odkryć pełną wartość sakramentów jako uprzywilejowanego miejsca
spotkania z żywym Chrystusem i jako źródła łaski. Niech ludzie młodzi
będą zachęcani do udziału w ruchach i stowarzyszeniach, których
duchowość jest oparta na Słowie Bożym, liturgii, życiu wspólnotowym i
świadectwie misyjnym. Niech znajdą również możliwości wyrażania swej
dyspozycyjności i młodzieńczego entuzjazmu w dziełach miłosierdzia
krzewionych przez parafialne czy szkolne koła "Caritas", lub w innych
formach wolontariatu czy zaangażowania misyjnego. Niech ich wiara, miłość i nadzieja umacniają się i rozkwitają w konkretnym zaangażowaniu w imię Chrystusa.

Moja trzecia uwaga, którą chciałbym wam polecić dotyczy powołań do
kapłaństwa i życia konsekrowanego. Wraz z wami dziękuję Panu, że w
minionych dekadach powołał na polskiej ziemi wielu robotników na swoje
żniwo. Wielu dzielnych i świętych polskich księży z poświęceniem pełni
swoją posługę, czy to w swoich Kościołach lokalnych, czy też za granicą i
na misjach. Nich jednak Kościół w Polsce nadal niestrudzenie modli się o
nowe powołania do kapłaństwa! Na was, drodzy biskupi spada zadanie
zapewnienia, aby ta modlitwa przełożyła się na konkretne zaangażowanie w duszpasterstwie powołaniowym i na dobre przygotowanie kandydatów w seminariach. 

W Polsce, dzięki obecności dobrych uniwersytetów i wydziałów
teologicznych, seminarzyści uzyskują solidne przygotowanie intelektualne
i duszpasterskie. Musi mu zawsze towarzyszyć formacja ludzka i duchowa,
aby żyli w intensywnej, osobistej relacji z Dobrym Pasterzem, byli
ludźmi wytrwałej modlitwy, otwartymi na działanie Ducha Świętego,
wielkodusznymi, ubogimi w duchu, pełnymi żarliwej miłości do Pana i
bliźniego.

W posłudze kapłańskiej światło świadectwa mogłoby być przyćmione lub
"ukryte pod korcem", jeśli zabrakłoby ducha misyjnego, chęci "wyjścia" w
nieustannie ponawianym nawróceniu misyjnym, żeby szukać - także na
peryferiach - i iść do tych, którzy oczekują na Dobrą Nowinę Chrystusa.
Ten styl apostolski wymaga również ducha ubóstwa, wyrzeczenia, aby być
wolnymi w głoszeniu i szczerymi w dawaniu świadectwa miłosierdzia. W związku z tym przypominam słowa błogosławionego Jana Pawła II:
"Od nas wszystkich, kapłanów Jezusa Chrystusa, oczekuje się, abyśmy
«byli» wierni wobec wzoru, jaki nam zostawił. Abyśmy więc byli «dla
drugich». A jeżeli «mamy», żebyśmy także «mieli dla drugich». Tym
bardziej, że jeśli mamy — to mamy «od drugich» (...). Stylem życia
bliscy przeciętnej, owszem, raczej uboższej rodziny" (Przemówienie do
alumnów, księży i zakonników, Szczecin, 11.06.1987).

Nie zapomnijmy drodzy Bracia o powołaniach do życia konsekrowanego,
zwłaszcza żeńskich. Jak zauważyliście, niepokoi spadek liczby osób
wstępujących do zgromadzeń zakonnych także w Polsce: jest to zjawisko
złożone, o wielorakich przyczynach. Życzę, aby żeńskie instytuty zakonne
mogły być nadal, w sposób odpowiedni do naszych czasów,
uprzywilejowanym miejscem umacniania się i rozwoju ludzkiego i duchowego
kobiet. Niech zakonnice będą gotowe stawić czoła nawet trudnym i
wymagającym zadaniom i misjom, które jednak dowartościują ich zdolności
intelektualne, emocjonalne i duchowe, ich talenty i charyzmaty osobiste.
Módlmy się o powołania żeńskie i towarzyszmy z szacunkiem naszym
siostrom, które często w milczeniu i niepostrzeżenie poświęcają swoje
życie dla Boga i dla Kościoła, w modlitwie, w pracy duszpasterskiej i
charytatywnej.

Na zakończenie zachęcam was do troski o ubogich. Także w Polsce, pomimo
aktualnego rozwoju gospodarczego kraju, jest wielu potrzebujących,
bezrobotnych, bezdomnych, chorych, opuszczonych, a także wiele rodzin -
zwłaszcza wielodzietnych - bez wystarczających środków do życia i
wychowywania dzieci. Bądźcie blisko nich! Wiem jak dużo czyni w tej
dziedzinie Kościół w Polsce, okazując wielką hojność nie tylko w
ojczyźnie, ale także w innych krajach świata. Dziękuję wam i waszym
wspólnotom za to dzieło. Nadal zachęcajcie waszych kapłanów, zakonników i
wszystkich wiernych, by mieli "wyobraźnię miłosierdzia"
i zawsze ją praktykowali. Nie zapominajcie też o tych, którzy z różnych
powodów opuszczają kraj i starają się budować nowe życie poza jego
granicami. Ich rosnąca liczba oraz ich potrzeby wymagają być może
większej uwagi ze strony Konferencji Episkopatu. Towarzyszcie im z
odpowiednią troską duszpasterską, aby mogli zachować wiarę i tradycje
religijne narodu polskiego.

Drodzy bracia, dziękuję wam za waszą wizytę. Zanieście moje serdeczne
pozdrowienie do waszych Kościołów lokalnych i do wszystkich rodaków.
Maryja Dziewica, Królowa Polski niech wstawia się za Kościołem w waszym
kraju: niech chroni pod swym płaszczem kapłanów, zakonników i zakonnice
oraz wszystkich wiernych, i wyprasza dla każdego i dla każdej wspólnoty
pełnię łaski Pana. Módlmy się do Niej wspólnie: Sub tuum praesidium
confugimus, Sancta Dei Genitrix, nostras deprecationes ne despicias in
necessitatibus, sed a periculis cunctis libera nos semper, Virgo
gloriosa et benedicta.

Watykan, 7 lutego 2014 r.

avatar użytkownika intix

39. Słowo Boże: Aby inni zmartwychwstali do życia

Niedziela, 9 lutego 2014 roku
V Niedziela Zwykła
Mateusz 5, 13-16

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie".


„Wy jesteście solą ziemi”. W Starym Testamencie do każdej ofiary, którą składano Bogu, dodawano sól. Zatem sól jest nieodłączna od ducha ofiary. Uczniowie Jezusa powinni odznaczać się duchem ofiary i w taki sposób wprowadzać w świat wartości, którymi sami żyją. Człowiek wierzący karmi innych tym, czym sam żyje; pobudza w innych pragnienie tego, co jemu jest bliskie, ważne i przez niego kochane. Sól pobudza pragnienie.

Tam gdzie ofiara tam zawsze jest Bóg. Można być solą ziemi, jeżeli jesteśmy w jedności z Bogiem. Bóg i ofiara tworzą jedność. Jestem solą ziemi, jako wierzący, ponieważ żyję w Bogu, a Bóg żyje we mnie. O tyle zwiastuję Boga, a zatem jestem solą ziemi, o ile żyję w całkowitej zależności od Niego.

Prorok Eliasz posługiwał się solą w celu oczyszczenia wody. Zatem powołaniem uczniów Jezusa jest oczyszczanie świata i czynienie go zdrowym. Jest jeszcze jeden istotny wymiar. Powołani przez Jezusa do wspólnoty Kościoła są zobowiązani do takiego życia w świecie, aby ludzi ustrzec przed zepsuciem. Dokonuje się to przez mądrość i umiejętność mówienia, które będzie innych zbliżało do Przedwiecznej Mądrości. Mowa nasza powinna być „zaprawiona solą”, czyli tym, co innych powstrzyma przed wchodzeniem na drogę grzechu. Grzech jest znakiem psucia się człowieka w wymiarze duchowym.

Sól jest symbolem otwartości człowieka, jego gościnności i lojalności. Szczególnie ważne są słowa o utracie przez sól smaku. Utracić smak, to oznaczało, stać się niemądrym człowiekiem, zgłupieć. Otóż uczeń Jezusa, który nie wypełnia misji zleconej przez Nauczyciela, zostanie przez świat odrzucony. Jezus nigdy nie odrzuca ucznia. Uczeń powinien żyć ofiarą, mądrością, pragnieniem Boga, aby nie utracić swojego smaku. Traci on swój smak przez to, że nie rozpoznał i nie przeciwstawił się działaniom diabła.

Odpowiedzmy sobie na pytanie: jakie pragnienia, jaką mądrość, jaką inspirację do składania siebie Bogu w ofierze, jako katolik budzę w tych, z którymi żyję, pracuję, przyjaźnię się.

„Wy jesteście światłem świata”. Jesteśmy światłem dla rozjaśniania życia innych. Budzenie potrzeby Boga w innych, wprowadzanie ich w myślenie kategoriami wiary, wymiarem życia duchowego, jest pełnieniem misji światła. Nie są nam obojętni ci, którzy żyją w ciemności. Naszym powołaniem jest świecić. Jak? Żyć nauczaniem Jezusa. Moja wiara nie może pozostawać w ukryciu, lecz powinna być widoczna nie w deklaracjach, lecz w wierności Bogu, w codziennym odpowiadaniu Jemu na wezwanie zawarte w Słowie. Nasze życie powinno być dla innych pociągające do Pana. Katolik, to człowiek przekonany do Boga, dlatego jest przekonywujący.

Uczeń Jezusa chowający się ze swoją wiarą podobny jest do lampy zapalonej i schowanej pod łóżko. Czy moja wiara emanuje na innych? Czy jestem przekonywujący do uwierzenia Chrystusowi? Na ile przyczyniam się do budowania wspólnoty Kościoła, jako wspólnoty wiary? Kogo teraz prowadzę do Boga?

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

>Na fali Słowa - V Niedziela Zwykła

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

40. Słowo Boże na dziś: Pokora (wielkość) wiary

czwartek, 5 Niedziela Zwykła, rok II, Mk 7,24-30

Głęboka
wiara prostej kobiety,
Syrofenicjanki, przyczynia się do uwolnienia,
duchowego uzdrowienia jej córki. Jezus Chrystus pokazuje przy tym, że
Ewangelia skierowana jest do każdego człowieka. Istnieje bowiem pokusa,
aby dzielić ludzi na tych „lepszych” i tych „gorszych”, „bliskich” i
„dalekich”, tych „moich” i „nie moich”.

Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i
chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu.
Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez
ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka,
Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej
córki. Odrzekł jej: Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze
jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom. Ona Mu odparła: Tak, Panie,
lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci. On jej rzekł:
Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę. Gdy wróciła
do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł.

        Nasze chrześcijańskie życie i posłannictwo w Kościele oraz w
świecie posiada wymiar uniwersalny. A zatem, nie wolno nam dzielić ludzi
na różne kategorie. Wystarczy, że dzieli ich duch tego świata.
Zbawiciel przyszedł i wciąż przychodzi, aby wszystkich zgromadzić w
jedno. Nasze życie, życie Jego uczniów ma być znakiem jedności, a więc i
posługą uwalniania od zła.

       Doświadczam tego, że Pan Jezus wychodzi naprzeciw każdego bez
wyjątku człowieka. Warto, abym dzisiaj zapytał sam siebie: czy ja jestem
znakiem jedności opartej na miłości? Czy ja czynię podobnie jak On? Co
ogranicza moje działanie – czyżby słaba wiara?

       Panie Jezu, gdy w tej chwili „wracam do domu” mojego serca,
dopomóż mi, abym i ja „został” je w największym porządku, aby to, co
słabe i grzeszne z niego „wyszło” – Twoją mocą.

o. Jerzy Tupikowski CMF

***

a także

>>>Prosiła Go

***

Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

41. Pójść za Jezusem, to znaczy zawierzyć

Pierwszymi elementami powierzenia się Jezusowi są: szukanie Go, słuchanie Jego słowa i wpatrywanie się w Niego. Na pozór to niewiele, jednakże jest to rzecz kapitalnej wagi, bez której cała reszta jest niemożliwa.
 
Zawierzyć

 
Do samej natury zaufania należy ryzyko. Zaufanie nie jest nigdy pewnością, taką na przykład, z jaką człowiek odnosi się do praw fizycznych, czy logicznych. Jest pewne na mocy prawa grawitacji, że kamień wypuszczony z ręki spadnie na ziemię, albo też w oparciu o prawa matematyki pewne jest, że dwa dodać dwa, to cztery. Zaufanie jednak jest czymś innym, jest powierzeniem się w części, lub w całości, wolności drugiego. Ufam, że ktoś mi przyjdzie z pomocą. Mogę nawet powiedzieć, iż jestem pewien, że tak uczyni, ale to już inna pewność. On wcale mi z pomocą przyjść nie musi. Jeśli przyjdzie, to dlatego, że chce. A co będzie, jeśli nie zechce? Ileż na tym świecie zawiedzionych nadziei, ile nadużyć zaufania?
 
Pójść za Jezusem to powierzyć mu się. Ta postawa powierzenia się jest niezmiernie ważna, bez niej bowiem nie można stawać się prawdziwym chrześcijaninem. Lecz powierzenie nie jest li tylko jakąś deklaracją, ot wygło­szoną formułą, iż Jezusowi się powierzam. Jedną z takich formuł jest np. formuła ślubów zakonnych. To pewien akt zewnętrzny, który tak naprawdę może nie dotykać głębin naszego serca. Powierzenie się nie jest też tylko uczuciem, ciepłem w sercu i radością, że oddaję się Panu. To drugie ma wprawdzie charakter wewnętrzny, ale może być rzeczą bardzo płytką. Podobnych cudnych momen­tów przeżywamy w życiu wiele i są one, owszem, bardzo cenne, przynoszą nam ukojenie i radość, ale tak napraw­dę nie one zmieniają nasze życie i nie one są najważniejsze. Najważniejsza jest codzienność, szara, zwykła codzienność, gdzie dochodzi do głosu głębia naszego serca, a nie odświętny, sentymentalny blichtr.
 
Pierwszymi elementami powierzenia się Jezusowi są: szukanie Go, słuchanie Jego słowa i wpatrywanie się w Niego. Na pozór to niewiele, jednakże jest to rzecz kapitalnej wagi, bez której cała reszta jest niemożliwa. Może się wydawać, że nie jest to jeszcze powierzenie się. Szukać, słuchać, oglądać to przecież jeszcze nie ryzyko. Ale czy nie jest ryzykiem strata czasu. Czas to w gruncie rzeczy nasze życie, więc tracąc czas na szukanie, słucha­nie i oglądanie Jezusa tracimy własne życie. Świat mówi: Czas to pieniądz. - strata czasu bez sensu jest wielką szkodą. A więc już samo szukanie, słuchanie i oglądanie jest zawierzeniem, owszem, wstępnym zawierzeniem, ale już zawierzeniem. Ten nasz problem jest również proble­mem Apostołów, którzy poszli za Jezusem. W pewnym momencie Piotr pyta Jezusa: Oto my opuściliśmy wszy­stko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Bardzo słuszne pytanie. Oni rzeczywiście opuścili wszystko, idą za Jezusem, szukają Go, gdy się oddala, słuchają Go, patrzą na niego i tracą czas, cenny czas. Jezus daje mu na to pytanie wyczerpującą odpowiedź: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczyć (Mt 19, 27-29). Jezus takich pytań nie pozostawia bez odpowiedzi także w naszym życiu.

Szukać

Szukać Jezusa... Co znaczy szukać Jezusa? To znaczy w gruncie rzeczy dać się znaleźć, nie ukrywać się przed nim. W raju, po grzechu pierworodnym Bóg szuka Adama i Ewę, którzy się ukryli ze strachu przed Nim. Czy Bóg nie wiedział, że Adam i Ewa zgrzeszyli? Oczywiście, że wiedział, a mimo to przychodzi i szuka ich. To znaczy, że On ich grzeszników kocha. Gdyby ich nie kochał, od razu rzuciłby na nich gromy. Bóg szuka ich i rozmawia z nimi, pyta ich o przyczynę ich biedy i lęku. Jak lekarz odsłania ranę, odsłania ich grzech i sam pokazuje im przyczynę cierpienia, ale i daje obietnicę (Mt 19, 27-29). Już tu na samym początku widać to, co Jezus ukaże w pełni w przypowieści o zaginionej owcy (Rdz 3, 8-15), a jeszcze bardziej w przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-32).
 
Co znaczy konkretnie dać się znaleźć. To nie ukrywać się przed Bogiem, nie ukrywać przed nim i przed sobą naszej prawdy. Bóg, Jezus Chrystus, owszem, zna naszą prawdę i bez nas. Przed Nim nic nie jest ukryte. Lecz On nie uzdrowi nas, dopóki my się sami na to nie otworzy­my, dopóki sami nie odsłonimy przed Nim i przed nami naszych ran. Grzech w nas sprawia, że czujemy się nadzy. W naszym poczuciu nagość i ta fizyczna, i ta psychiczna, czy duchowa, kompromitują nas, boimy się, że takich nas nie da się kochać. Na tym też polega istota problemu, my nie wierzymy w Miłość, która mogłaby uleczyć nasze rany, która mogłaby przyodziać naszą nagość. Jesteśmy gdzieś bardzo głęboko przeświadczeni, że takiej Miłości być nie może, dlatego też głęboko w nas tkwi ów mechanizm ucieczki, ukrywania się, nie-szczerości wobec Boga, wobec samych siebie i w kon­sekwencji także wobec innych. Psychologia zna dobrze ten mechanizm. Jednym z jego przejawów jest na przykład tzw. represja, czyli spychanie w podświadomość rzeczy przykrych: naszych grzechów, grzechów innych, które zadały nam poważne rany.
 
Bóg mówi wiele razy w Piśmie Świętym: Szukajcie mojego oblicza (Ps 24, 6; 27). To zna­czy: wystawcie się na mój wzrok, nie bójcie się przede mną waszej nagości, ja was przyodzieję. Jakby w nawią­zaniu do tej naszej sytuacji mówi prorok Izajasz: Ogrom­nie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości (Iz 61, 10). Szukać Jezusa, odkrywać się przed nim, być z nim szczerym, być szczerym z Jego Kościołem. Jezus jest w Kościele i w nim nas leczy. Ważne są tu szczere spowiedzi, szczere podejście do kierownictwa duchowego. Owszem, można się wstydzić, można się bać ludzi, to normalne. Ale Pan, który posłu­guje się ludźmi w Kościele, nie uleczy nas, jeśli nie będziemy otwarci, jeśli Go tam, gdzie on jest i działa, nie będziemy szukać, jeśli w obawie przed naszą nagością i odrzuceniem nie wyjdziemy z naszych kryjówek.
 
Słuchać
 
Słuchać Jezusa... Słuchać Jezusa to nie taka prosta sprawa, jak się na pozór wydaje. My bowiem zwykle słuchając innych słyszymy samych siebie. Owszem, słuchamy, ale słyszymy przede wszystkim to, co nam odpowiada, co nam potwierdza nasze wyobrażenia i plany. Nowości, które nam nie pasują, które nas niepokoją, zwykle odrzucamy, albo bardzo szybko o nich zapominamy. Bóg w Starym Testamencie bardzo często mówi: Słuchajcie... Słowo to występuje tam kilkaset razy. Jezus też często zachęca do słuchania, powtarza kilkakrotnie wezwanie: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. Mieć uszy do słuchania... nie tylko do potwierdzania swoich przemyśleń i idei, ale do słuchania Ewangelii, czyli czegoś nowego, bo Ewangelia to po polsku Dobra Nowina.
 
My zwykle nie chcemy słuchać tego, co wzywa nas do prawdziwej zmiany życia, co nas wyrywa z naszych przyzwyczajeń i odbiera nam naszą codzienną pewność, nasze ludzkie bezpieczeństwo. Nie chcemy słuchać czegoś absolutnie nowego, podczas kiedy Słowo Boże zawsze takim jest. Jest zawsze absolutnie nowe, inne niż nasze wyobrażenia. Nam się wydaje, że poza ową codzienną pewnością i bezpieczeństwem nie ma nic innego. Podczas kiedy Jezus Chrystus chce nam dać nową pewność, nowe bezpieczeństwo. Jego pewność i bezpieczeństwo oparte na zawierzeniu. On wie, że poza Nim tak naprawdę nie ma pewności i bezpieczeństwa, że inna pewność i bezpieczeństwo niż On są złudne. On chce nas doprowadzić do takiego przekonania, jakie zrodziło się w pewnym momencie u św. Piotra: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego (J 6, 68). Dlatego Słowo, które do nas przychodzi, nie jest nam dawane do zapamiętania. Chrześcijaństwa, Jezusa Chrys­tusa nie można się nauczyć, tak jak uczymy się biologii, czy chemii, albo historii. Słowo Boże - Jezus Chrystus jest dawany nam do medytacji.
 
O Maryi Pismo mówi, że zachowywała wszystkie te sprawy (słowa) i rozważała je w swoim sercu (Łk 2, 19). Medytacja ta jednak, jak widać na przykładzie Maryji, nie polega na intelektualnej obróbce otrzymanego Słowa, która z reguły jest przykrawaniem go do własnych możliwości, potrzeb i oczekiwań. Ją też Słowo Boże zaskakiwało, nie rozumiała Go tak jak my, ale Go nie wyrzucała ze swego serca. Przeciwnie, zachowywała i pytała się Boga, co znaczą te sprawy i Bóg pozwalał jej odkrywać ich znaczenie. Ilekroć podchodzimy do Słowa Bożego, do medytacji zawsze trzeba prosić o Ducha Świętego, gdyż my z naszymi uprzedzeniami nie jesteśmy w stanie przyjąć Słowa, tak jak należy. Wykoślawiamy je, słuchamy tego, co chcemy, a nie tego, co Bóg naprawdę chce nam powiedzieć.
 
Często się zdarza, że czytając lub słysząc jakiś dobrze nam znany fragment Słowa Bożego, nagle spostrzegamy, jak on jest głęboki i wspaniały, jaką wielką jest pomocą. A przecież czytaliśmy i słyszeliśmy Go już tyle razy. Bóg zawsze nam chciał to powiedzieć, ale my nie byliśmy na to otwarci. Medytacja, rozważanie to właśnie otwieranie się na Słowo, to słuchanie. Samuel, kiedy Bóg go woła, myśli najpierw, że to człowiek, że to jego przełożony Heli. My też najpierw dopatrujemy się ludzkiego sensu w głosie Boga. Heli poucza Samuela, żeby przyjął postawę pokory i zasłuchania. Każe mu mówić: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha (1Sm 3, 4-10). Tak jak Heli Samuela, tak nas uczy Kościół. Słuchać pokornie, a nie zaśmiecać modlitwy swymi własnymi kombinacjami, które niekiedy mogą być bardzo piękne i inteligentne, ale to nie one zbawiają ten świat.
 
Patrzeć
 
Patrzeć na Jezusa... to kontemplować zachowanie się Jezusa w historii. Wchodzić naszą wyobraźnią w to, co opowiadają nam Ewangelie. Nasycać się tymi opisami, napełniać nasze zmysły tym, co w tychże opisach jest. Jest to idea bardzo droga Ojcom Kościoła. Chrześcijanina porównują oni do artysty malującego portret. Ojciec Bober pisał: Żeby malarz osiągnął w wykonywanym przez siebie portrecie jak największe podobieństwo do archetypu, musi bez przerwy wpatrywać się w tę osobę, uchwycić jej rysy i właściwości. Podobny proces zachodzi w duszy. Odtwo­rzy ona swoje podobieństwo do Boga, jeżeli uważnie i pilnie będzie się weń wpatrywać. Jeden z mistrzów duchowych powiadał, że bliższy mu jest domek nazaretański, niż jego dom rodzinny. Jeśli ktoś takiej łaski nie ma, to niech się nie martwi. Wyobraźnia bowiem nie jest rzeczą najważniejszą. Więcej, może nas łudzić, często nawet tak się dzieje.
 
Jezusa Chrystusa można i trzeba kontemplować także w jego Kościele i to nie tylko pod postaciami sakramentalnymi. Postaci sakramentalne po­zwalają nam dostrzec Jezusa, kiedy mamy wiarę. Ktoś, kto nie ma pewnego minimum wiary, może stanąć przed Jezusem w monstrancji i nic nie będzie rozumiał. Będzie się czuł jak w jakimś dziwnym teatrze. Jezus jednak jest widoczny w Kościele w tych, którzy w niego wierzą. Chrześcijaństwo rozwija się poprzez świadectwo, a świa­dectwo chrześcijańskie na niczym innym nie polega, jak właśnie na ujawnianiu w sobie postaw Jezusa Chrystusa. W prawdziwych chrześcijanach widać Jezusa, On przebi­ja przez ich życie.
 
Praktyka czytania żywotów świętych była zakorzeniona w Kościele od początku. Pierwsi chrześcijanie opowiadali sobie z zachwytem, jak ich bracia, męczennicy, oddawali życie za Chrystusa, jak była obecna w nich moc Jezusa zmartwychwstałego. Oni rzeczywiście kontemplowali Jezusa w swoich braciach. Pan i nam daje takie możliwości, nie tylko poprzez czytanie żywotów świętych, ale poprzez ludzi, których stawia na naszej drodze. Jestem przekonany, że każdy takich łudzi na swej drodze spotkał. Jest rzeczą ważną, aby umieć dojrzeć w nich Jezusa działającego, a nie tylko zachwycać się ich zaletami. Bywa też i inne, rzec by można, negatywne doświadczenie Jezusa. Jest to doświadczenie poprzez tych, którzy Jezusowi nie zawie­rzyli, którzy są zgorzkniali, zawiedzeni i rozczarowani. W nich też widać, kim Jezus jest, albo raczej, czym jest Jego brak. Umieć patrzeć, prosić o dar światłych oczu serca, które widzą więcej niż się oczom ciała przedsta­wia.
 
W Piśmie Świętym bardzo często mówi się o czuwa­niu. Czuwać to nadsłuchiwać, czy nie dochodzą nowe głosy, czy ktoś gdzieś nie szepce, ale i mieć oczy otwarte, wypatrywać, czy ktoś nie nadchodzi. Wiemy, że na pewno nadchodzi, że jest blisko, ale ponieważ nadcho­dzi inaczej i jest blisko inaczej niż to sobie wyobrażamy, dlatego należy szukać, słuchać i patrzeć, tzn. żyć w szczerości serca, zachowywać i rozważać Słowo, oraz mieć oczy otwarte na obecność Pana działającego dziś.
 
 
Źródło: Stanisław Łucarz SJ, Wpatrzeni w Jezusa, Wyd. WAM, Kraków 2001

avatar użytkownika intix

42. Za Redakcją Profeto.pl zapraszam na... Rekolekcje...

Zapraszamy do wysłuchania rekolekcji dla małżeństw, prowadzonych
przez ks. Krzysztofa Porosło. Zapraszamy na weekend we dwoje nie tylko
dla małżonków, ale także dla narzeczonych i wszystkich, którym leży na
sercu dobro rodziny
...

>>>Żebro, stągwie i obraz Boży (audio) 1/3
>>>Tobiasz, Sara i Samarytanka (audio) 2/3
>>>Zakończenie rekolekcji 3/3 (audio)

***
Redakcji Profeto.pl
Serdeczne Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

43. Wiara zawsze prowadzi do świadectwa

2014-02-21
"Wiara zawsze prowadzi do świadectwa. Jest ona spotkaniem z
Jezusem Chrystusem, z Bogiem, z tego spotkania się rodzi i prowadzi do
świadectwa" - podkreślił Ojciec Święty podczas porannej Eucharystii
sprawowanej w Domu Świętej Marty
.

W swojej homilii odniósł się do pierwszego czytania liturgicznego (Jk
2,14-24.26), gdzie św. Jakub mówi, że wiara bez uczynków jest martwa.
Papież pamiętał też w modlitwie o emerytowanym arcybiskupie Florencji,
kard. Silvano Piovanelli obchodzącym dziś (przyp. wczoraj) 90.te urodziny.

Franciszek zauważył, że świat jest pełen chrześcijan, odmawiających
słowa Credo, ale nie za bardzo wprowadzających je w życie, czy też
erudytów, którzy potrafią zaszufladkować teologię w wiele możliwości,
jednakże wiedza ta nie ma żadnego konkretnego odzwierciedlenia w
rzeczywistości. Na to zagrożenie już przed dwoma tysiącami lat wskazywał
św. Jakub, zaznaczając, że wiara bez uczynków martwa jest sama w
sobie. 



"Także i my pod tym względem często błądzimy. Słyszymy, że ktoś
powiada: «mam tak wielką wiarę, wierzę w pełni, we wszystko...». A może
osoba wypowiadająca te słowa żyje letnio, kiepsko. Jej wiara jest
teoretyczna, ale nie jest żywa w jej życiu. Apostoł Jakub, gdy mówi o
wierze, to mówi właśnie o doktrynie, o tym co jest treścią wiary. Można
jednak znać wszystkie przykazania, wszystkie proroctwa, wszystkie prawdy
wiary, ale jeśli nie mają one odbicia w praktykowaniu, w dziełach na
nic się zdadzą. Możemy odmawiać Credo teoretycznie, nawet bez wiary i
jest wiele osób, które tak czynią. Nawet demony! Diabeł doskonale zna,
to co mówimy w Credo i wie, że jest to prawda" - stwierdził Ojciec
Święty. 



Papież przypomniał słowa Jakuba: "Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie
czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą". Dodał, że różnica
polega na tym, iż demony "nie mają wiary", ponieważ wiara nie jest
posiadaniem wiedzy, ale przyjęciem Bożego orędzia, które przyniósł
Chrystus. Wskazał na zawarte w Ewangelii dwa znaki ludzi, którzy wiedzą w
co powinno się wierzyć, ale nie mają wiary. Pierwszym z nich jest
kazuistyka, reprezentowana przez tych, którzy pytali Jezusa, czy godziwe
jest płacenie podatków, zaś drugim ideologia. 



"Chrześcijanie, którzy uważają wiarę za system idei, ideologii - byli
tacy również w czasach Jezusa. Apostoł Jan mówi o nich, że są
antychrystem, ideolodzy wiary niezależnie od tego spod jakiego byliby
znaku. W tym czasie byli gnostycy, ale także wielu innych ... Tak więc
ci, którzy popadają w kazuistykę czy też ideologię, to chrześcijanie,
którzy znają naukę, ale nie wierzą, jak demony. Różnica polega na tym,
że demony drżą oni zaś nie: oni żyją spokojnie" - stwierdził Franciszek.



Ojciec Święty przypomniał, że w Ewangelii spotykamy przykłady ludzi,
którzy nie znają doktryny, ale mają wielką wiarę, jak choćby kobieta
kananejska, prosząca o łaskę wyrwania swej córki z mocy demonów, czy
Samarytanka otwierająca swe serce, bo nie spotkała prawd abstrakcyjnych,
ale Jezusa Chrystusa. Jest też i ślepiec uzdrowiony przez Jezusa. Trzy
osoby ukazujące, że wiara i świadectwo są nierozłączne.



"Wiara zawsze prowadzi do świadectwa. Wiara to spotkanie z Jezusem
Chrystusem, z Bogiem, z tego spotkania się rodzi i prowadzi do
świadectwa. To właśnie pragnie powiedzieć Apostoł: wiara bez uczynków,
wiara która nie angażuje, nie prowadzi do świadectwa nie jest wiarą. Są
to słowa i nic poza słowami" - zakończył swoją homilię papież
Franciszek.

avatar użytkownika intix

44. Słowo Boże na dziś: NA PIOTRZE ZBUDUJĘ MÓJ KOŚCIÓŁ

Sobota, 22 lutego 2014 roku
>Katedry św. Piotra
Mateusz 16,13-19

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: "Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?" A oni odpowiedzieli: "Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków". Jezus zapytał ich: "A wy za kogo Mnie uważacie?" Odpowiedział Szymon Piotr: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". Na to Jezus mu rzekł: "Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr - Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie".


"Szczęśliwy jesteś Szymonie". Źródłem szczęścia jest poznanie Jezusa, jako Zbawiciela. Poznanie to zostało mu dane przez Ojca w niebie. Szczęście jest w tym, co Bóg objawia człowiekowi o sobie i w czym może on smakować. To, co Bóg mówi, prowadzi do wzruszenia, rozkoszy się w sercu. "Smakowanie" Boga wprowadza w Jego poznanie. Dokonuje się ono w sercu. Serce jest miejscem spotkania z Panem, nie ludzki umysł. To, co przeżywamy w sercu, w umyśle nazywamy i porządkujemy, a tym samym rozumiemy.

Odkrywanie, poznanie Boga pociąga za sobą poznanie człowieka. Poznajemy siebie samych, gdy zgadzamy się na to, aby Bóg objawił się nam, odsłonił przed nami tajemnicę własnego życia. Nie poznając Jezusa, nie poznamy siebie. Pozostajemy dla samych siebie tajemnicą, a przez to daleko jesteśmy od bycia szczęśliwymi. Poznanie Boga wyzwala nas od nas samych, od poglądów, które utworzyliśmy o Nim, od kurczowego trzymania się własnych teorii. Człowiek szczęśliwy staje się każdego dnia wolnym przez poznanie Boga, a w Nim samego siebie.

"Na skale", którą jest Piotr, Jezus zapowiada zbudowanie Wspólnoty-Kościoła. Piotr pozostał "skałą" również po doświadczeniu zdrady. Jezus nie zmienił swojego zdania co do tego, że może on być pierwszym wśród innych apostołów, którzy nie zaparli się Mistrza. Piotr uległ Złemu. Wiedział w jaki sposób z nim walczyć. Kształtują nas nie tylko doświadczenia dobre ale i słabości, uleganie namiętnościom, upadki w grzech. Trzymamy się na dystans od osób, które w jakimś okresie życia nas zawiodły. Piotr po doświadczeniu zdrady stał się apostołem MIŁOŚCI. Zdrada może zbliżyć do Boga przez skruchę serca człowieka. Osoby "po przejściach", jak się wydaje, więcej rozumieją w Kościele tych, którzy zmagają się ze złem w sobie.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także

>>>Za Piotrem...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

45. Słowo Boże na dziś: Zaufanie jest konieczne

Piątek, 28 lutego 2014 roku
Marek 10,1-12

Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: "Co wam nakazał Mojżesz?" Oni rzekli: "Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić". Wówczas Jezus rzekł do nich: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!" W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: "Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo".

Nakazy, zakazy są potrzebne tym, którzy nie uwierzyli Jezusowi, którzy tracą zaufanie. To, co On proponuje w swoim nauczaniu, nie jest "za ciężkie" dla tego, kto Jemu ufa. Najcięższą z prób, jakie przychodzi nam przeżywać, to trudność w zaufaniu Bogu. Zaufanie jest konieczne w przechodzeniu przez próbę, gdy nie widzimy żadnego, choćby małego światełka w tunelu. Nakaz czy zakaz jest formą presji, nacisku na tych, którzy nie chcą pójść drogą wskazaną przez Boga. W sytuacjach zamieszania i zagubienia wewnętrznego nakazy i zakazy są "linią boczną i przerywaną na drodze", aby nie zjechać do rowu, lub nie zderzyć się z kimś, kto nadjeżdża z przeciwka.

Podstawową sprawą w życiu człowieka jest rodzina. Bóg, chcąc zapewnić jej trwałość, a tym samym dać jej podstawy poczucia bezpieczeństwa, zobowiązuje małżonków do wytrwania w związku sakramentalnym. Trwałość relacji, pogłębianie więzi małżeńskich, ale też każdych więzi międzyludzkich daje człowiekowi poczucie bezpieczeństwa. Bóg zna człowieka i wie, co jest dla niego lepsze.

W sytuacjach zdrady małżeńskiej, osłabienia więzi, dążeniem zasadniczym powinno być uzdrowienie relacji przez szczerą rozmowę i pojednanie. Nadmierne oczekiwania od partnera, oraz idealistyczne postrzeganie relacji małżeńskich może prowadzić do nieumiejętności akceptowania i odpowiedniego przeżywania (nie zawsze rozwiązywania) problemów, które przyjść muszą.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

***
Pozwolę sobie też zachęcić (którzy nie słuchali) do wysłuchania >Rekolekcji...

avatar użytkownika intix

46. Homilia ks. bp. Mariusza Leszczyńskiego

 podczas Mszy św. w Kaliszu, 6.03.2014r.



Świadectwo wiary przeciw fałszywym ideologiom


W obliczu pogłębiającej się sekularyzacji
oraz zgubnych ideologii ateistycznych i liberalnych konieczne jest
odważne świadectwo wiary uczniów Jezusa – mówił podczas homilii ks. bp
Mariusz Leszczyński, biskup pomocniczy diecezji zamojsko-lubaczowskiej,
który przewodniczył Mszy Świętej w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.

Jak co miesiąc w pierwszy czwartek miesiąca w kaliskim sanktuarium
modlono się w intencji rodzin i obrony życia poczętego. Przed uroczystą
Eucharystią podczas konferencji rozważano temat niedzieli jako święta
dla rodziny.

Rozpoczynając dzisiejsze spotkanie w Kaliszu,  ks. prałat dr Jacek
Plota, kustosz sanktuarium, wyraził podziękowanie za rozpoczęcie
nadawania na cyfrowym multipleksie przez Telewizję Trwam.

– Dziękujemy o. dr. Tadeuszowi Rydzykowi za Radio Maryja, katolicki
głos w naszych domach, i wszystkie inne dzieła służące rodzinie, życiu i
nowej ewangelizacji. Dziękujemy i bardzo cieszymy się, że od 15 lutego
br. Telewizja Trwam zaczęła nadawać na naziemnym multipleksie cyfrowym –
podkreślił ks. prałat dr Jacek Plota.

Nawiązując do dzisiejszej Ewangelii, ks. bp Mariusz Leszczyński
podkreślił, że słowa „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie
odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie
zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie” streszczają misterium
Zbawienia Jezusa Chrystusa.

– To Jego Zbawcze misterium trwa do dzisiaj, uobecniając się w sposób
bezkrwawy podczas Mszy Świętej i dopełniając w cierpieniach  ludzi –
mówił ks. bp Mariusz Leszczyński.

Wielki Post jest czasem, kiedy każdy z nas musi przejść podobną
drogę, jaką przebył św. Piotr, aby świadomie wyznać wiarę w Jezusa
Chrystusa w „tak trudnych współczesnych czasach naznaczonych odrzuceniem
Boga i niewiarą”.

– Nie wystarczy darzyć Jezusa ludzką sympatią. Widzieć w nim kogoś,
kto jest godny zainteresowania z punktu widzenia historycznego,
teologicznego, duchowego i społecznego, albo jako źródło inspiracji
artystycznej. Nasza odpowiedź na pytanie Jezusa o wiarę musi być taka
jak Piotra: „Ty jesteś Mesjasz. Ty jesteś Synem Bożym, w którego wierzę i
którego słucham bez zastrzeżeń” – wyjaśnił ksiądz biskup, dodając, że
nauki Jezusa nie można traktować wybiórczo, dostosowując ją do własnych
potrzeb, gdyż „odrzuca się wtedy Mesjasza i stawia się siebie na Jego
miejscu”.

W Słowie Bożym skierowanym do zebranych w kaliskiej świątyni ks. bp
Mariusz Leszczyński mocno zaakcentował, że także i dziś Jezus oczekuje
od nas, chrześcijan, bezkompromisowej postawy w sprawach wiary i
odważnego świadectwa. – W obliczu pogłębiającej się sekularyzacji oraz
zgubnych ideologii ateistycznych i liberalnych konieczne jest odważne
świadectwo wiary uczniów Jezusa w takich fundamentalnych kwestiach jak
obrona życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, małżeństwa i rodziny
oraz chrześcijańskiego stylu wychowywania młodego pokolenia – dodał
kaznodzieja.

Hierarcha wskazał także, że zadaniem chrześcijanina jest obrona
świętości życia ludzkiego i przypomniał skandaliczną decyzję władz
belgijskich o możliwości dokonywania eutanazji chorych dzieci.

Ksiądz biskup Mariusz Leszczyński podkreślił w homilii, że rodzina
jest najlepszym i najdoskonalszym środowiskiem, w którym człowiek może
się narodzić z godnością oraz wzrastać i rozwijać w sposób integralny. –
 Obowiązkiem wspólnoty chrześcijańskiej jest wychowywanie dzieci i
przekazywanie im wiary – dodał ksiądz biskup.

Nawiązując do tematu konferencji, ksiądz biskup zaznaczył, że
niedziela jest dniem, w którym gromadzić się trzeba wokół ołtarza. – Nie
łudźmy się, odchodząc od źródeł miłości i świętości, odchodzi się od
samego Chrystusa. Niech zatem niedziela będzie oparciem dla
chrześcijańskiego życia, dla naszych rodzin, dla wszystkich uczniów
Jezusa. Niech daje im zawsze okazję do świadectwa, że czas dany nam
przez Boga i z nim przeżywany jest ofiarowaną nam sposobnością, ażebyśmy
mogli przemieniać ulotne chwile obecnego życia w zasiew wieczności.

Maryjo Święta Boża Rodzicielko i Święty Józefie, prowadźcie nas do
Jezusa  – zakończył homilię ks. bp Mariusz Leszczyński.

avatar użytkownika intix

47. List pasterski (abp Marka Jędraszewskiego) na Wielki Post 2013r.

Wezwanie do nawrócenia i do wiary w to, że
jest On prawdziwie Bożym Synem, Mesjaszem i Zbawicielem, Jezus skierował
do słuchających go Żydów tuż po tym, jak trzykrotnie zwyciężył nad złym
duchem na pustyni. Jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii według św.
Łukasza, diabeł usiłował podporządkować Chrystusa sobie i swojemu prawu.
Potraktował Go jak każdego człowieka. Dlatego też kusił Jezusa,
odwołując się najpierw do najbardziej podstawowych ludzkich potrzeb
witalnych. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że po czterdziestu
dniach postu Chrystus musiał po prostu poczuć głód. Następnie szatan
odwołał się do tego, co u wielu ludzi jest zarzewiem ich upadków i
grzechów: do drzemiącej w nich pychy i chęci posiadania władzy. Na
koniec, przewrotnie odwołując się do Pisma świętego, wystawił wprost
Boga na próbę. Jednakże za każdym razem usiłowania diabła spotykały się
ze stanowczym i wyraźnym „Nie!” ze strony Jezusa. To sprawiło, że
kusiciel od Niego odstąpił (por. Łk 4, 13).


Taka postawa Chrystusa jest dla nas, Drodzy Siostry i Bracia,
jednoznaczną nauką: z diabłem się nie dyskutuje, a tym bardziej nie
próbuje się z nim wchodzić w tak zwany dialog. Niestety, coś takiego
stało się w przypadku pierwszego w dziejach kuszenia, jakiemu został
poddany człowiek. Właśnie dlatego, że pierwsi rodzice podjęli rozmowę z
wężem, dali się zwieść jego kłamstwu: to, co dotychczas było dla nich po
prostu owocem, którego nie wolno było im spożywać, nagle zaczęło się
jawić jako „dobre do jedzenia”, jako „rozkosz dla oczu”, jako coś, co
„nadaje się do zdobycia wiedzy” (por. Rdz 3, 6). W konsekwencji pierwsi
rodzice ulegli szatańskiej iluzji, a przez to weszli w konflikt z Bogiem
i sprowadzili na siebie cierpienia i śmierć. Nigdy by do tego nie
doszło, gdyby od razu jednoznacznie i zdecydowanie powiedzieli
kusicielowi „Nie!”.



Drodzy Siostry i Bracia!


Również dzisiaj jesteśmy nieustannie poddawani ogromnej presji,
której celem jest to, abyśmy wyrzekli się Dekalogu i obydwóch przykazań
miłości Boga i bliźniego. Dlatego też to, co dotychczas dla wielu ludzi
było czymś jednoznacznie złym i godnym potępienia, nagle zaczyna się
jawić jako dobro. W konsekwencji zwiększa się społeczne przyzwolenie na
zabójstwo drugiego człowieka w postaci aborcji lub eutanazji, słabnie
rozumienie istoty małżeństwa i rodziny, ideologia gender negująca
naturalny porządek stworzenia człowieka jako kobiety i mężczyzny zyskuje
coraz to nowych zwolenników. Tego rodzaju wyraźnie złe tendencje chcą
znaleźć dla siebie rodzaj legitymizacji w postaci demokratycznie
stanowionych praw. Są nawet politycy, którzy w ten sposób szukają dla
siebie popularności i uznania. Wobec takiej sytuacji trzeba wyraźnie
stwierdzić: to prawda, nie byłoby takich tendencji w naszym
społeczeństwie, gdyby nie owa wielka presja ze strony współczesnej
kultury, zwłaszcza większości mediów. Ale też, z drugiej strony, nie
byłoby tych tendencji, obracających się przeciwko dobru moralnemu i
przyszłości biologicznej naszego narodu, gdyby było w nas jednoznaczne
„Nie!” wobec wszelkiej iluzji i kłamstwa, i gdyby jednocześnie było w
nas równie jednoznaczne „Tak!” w odniesieniu do Bożych przykazań. Jak
bardzo potrzeba nam tej jednoznaczności i jak konieczne jest nasze
zdecydowane odwracanie się od „pseudo-mądrości” tego świata, świadczą
słowa Chrystusa, jakie skierował On do Piotra w chwili, gdy ten pragnął
odwieść Go od zbawienia ludzi przez krzyż: „Zejdź Mi z oczu, szatanie,
bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku” (Mk 8, 33).


Drodzy Siostry i Bracia!


Dramat naszego myślenia, owo święte pragnienie, aby myśleć po
Bożemu, a nie po ludzku, chęć, by nasze życie było jednym wielkim „Tak!”
wobec Bożych przykazań, a równocześnie zdecydowanym „Nie!” wobec pokus
diabła (por. Mt 5, 37), rozgrywa się w głębi naszych sumień. To nasze
sumienia są dzisiaj najważniejszym polem batalii o nas samych, ale także
o przyszłość naszego narodu i Kościoła w naszym narodzie. Stąd z całą
ostrością jawi się to zasadnicze pytanie, jakie każda i każdy z nas
powinien sobie postawić, szczególnie teraz w tym świętym czasie
Wielkiego Postu: Kogo lub czego słucha moje sumienie? Komu lub czemu
jest ono posłuszne? Wraz z tym pytaniem idzie w parze wezwanie do
wewnętrznej czujności. Trzydzieści lat temu, 18 czerwca 1983 roku,
podczas swej drugiej pielgrzymski do Ojczyzny Ojciec Święty Jan Paweł II
w przemówieniu na Jasnej Górze w taki oto sposób połączył postawę
czuwania z troską o własne sumienie:

 „Co to znaczy: <>?”
pytał. I dał następującą odpowiedź: „To znaczy, że staram się być
człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam, i nie
zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję.
Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać,
przezwyciężając je w sobie. To taka podstawowa sprawa, której nigdy nie
można pomniejszyć, zepchnąć na dalszy plan. Nie. Nie! Ona jest wszędzie i
zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności
zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z
niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni. Moi drodzy
przyjaciele! Do Was, do Was należy położyć zdecydowaną zaporę
demoralizacji. (…) Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was
nie wymagali. Doświadczenia historyczne mówią nam o tym, ile kosztowała
cały naród okresowa demoralizacja. Dzisiaj, kiedy zmagamy się o przyszły
kształt naszego życia społecznego, pamiętajcie, że ten kształt zależy
od tego, jaki będzie człowiek. A więc: czuwajcie!”
.



Ta postawa czuwania będzie się na pewno przejawiała w tym, że gdy
będziemy stawiani wobec różnych propozycji urządzenia sobie i innym
życia, propozycji, które będą wabiły swoją łatwizną lub nawet pozornym
dobrem, od razu będziemy stawiali sobie pytanie: Czy odpowiedź, jaką za
chwilę dam, jest zgodna z Ewangelią Jezusa Chrystusa? Czy jest ona
zgodna z nauczaniem Kościoła? Są to dla nas i naszego sumienia
decydujące pytania i odpowiedzi. Przecież w naszym codziennym życiu
wolno nam iść tylko za tym, czego naucza nas Pan Jezus. Weźmy więc sobie
głęboko do serca te słowa, które dzisiaj w Liście do Rzymian kieruje do
nas św. Paweł Apostoł: „Każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie
zbawiony” (Rz 10, 13).


Drodzy Archidiecezjanie!


Wchodzimy w okres Wielkiego Postu. Kościół pragnie, aby nasze
przeżywanie tego liturgicznego okresu wyraźnie różniło się od sposobu, w
jaki przeżywamy inne okresy składające się na cały rok. Zdajemy sobie
przy tym sprawę z tego, że we współczesnej kulturze różnice pomiędzy
czasem radości i zabaw a czasem powagi i pokuty są coraz bardziej
zacierane. Co więcej, dla wielu współczesnych ludzi całe ich życie stało
się jednymi wielkimi igrzyskami i zabawą. Taka postawa nieustannego
karnawału jest w gruncie rzeczy budzącą przerażenie ucieczką od prawdy o
życiu człowieka. Jest kłamliwym lub wręcz tchórzliwym zamykaniem oczu
na ludzkie przemijanie, cierpienie, samotność, lęki i obawy, a także na
niekiedy heroiczne dźwiganie odpowiedzialności za siebie i za innych,
jest zamykaniem oczu na zmaganie o taką siłę nadziei, która potrafi
stanąć w powadze nawet wobec nieuchronności śmierci.

W opozycji do takiej ucieczki od siebie, jaką proponuje współczesna
kultura, Wielki Post jawi się z całą wyrazistością jako czas
odzyskiwania i zgłębiania przez wierzącego chrześcijanina prawdy o sobie
i swoim powołaniu do życia w szczęśliwości wiecznej. To czas modlitwy,
dzięki której owo odzyskiwanie prawdy o sobie staje się możliwe. To czas
czuwania, do którego wzywał nas Jan Paweł II, wymagania od siebie,
które jest warunkiem osobistej dojrzałości.

Dlatego zapraszam Was wszystkich do licznego udziału w parafialnych
rekolekcjach, w nabożeństwach Gorzkich Żali i Drogi Krzyżowej. Zachęcam
do gorliwej modlitwy i owocnej jałmużny. Zapraszam Was zwłaszcza do
uczestnictwa we Mszach świętych, które przez cały Wielki Post pod
przewodnictwem Księży Biskupów będą odprawiane w kolejnych, wyznaczonych
przeze mnie kościołach Łodzi – w tak zwanych kościołach stacyjnych.
Tradycja takich kościołów sięga czasów pierwszych wieków chrześcijaństwa
w Rzymie. Każdego dnia Wielkiego Postu rzymianie spotykali się w coraz
to innym kościele Wiecznego Miasta, aby wspólnie się modlić i czynić
pokutę. W taki sposób przygotowywali się oni do zbliżających się Świąt
Zmartwychwstania Pańskiego. Pragnę, Moi Drodzy, aby taka tradycja
zaistniała również w Łodzi. Pragnę, aby takie wspólne przeżywanie tego
świętego czasu, który dał nam Pan, stało się okazją do jeszcze większego
zrozumienia, czym jest Wielki Post. By dzięki temu jeszcze bardziej
ugruntowała się nasza wiara, nasza nadzieja i miłość. By świadomość
przynależności do Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego stawała
się coraz większą dumą i radością każdej i każdego z nas.

Na głębokie przeżywanie tego świętego czasu wszystkim Wam z serca błogosławię




+ Marek Jędraszewski

Arcybiskup Metropolita Łódzki

+++

>>>
Kościoły stacyjne Wielkiego Postu LISTA+HOMILIE

+++

Pozwolę sobie podłączyć też do tego wpisu:
>>>
ORĘDZIE OJCA ŚWIĘTEGO, FRANCISZKA NA WIELKI POST 2014 R.

+++

avatar użytkownika intix

48. List Pasterski abp Metropolity Łódzkiego na Wielki Post 2014

Umiłowani Archidiecezjanie!
Drodzy Bracia Kapłani!
Drodzy Siostry i Bracia!

Trzydzieści pięć lat temu, dnia 28 lutego 1979 roku, po raz pierwszy jako papież Jan Paweł II w bazylice św. Sabiny na rzymskim Awentynie rozpoczynał obchód liturgicznego okresu Wielkiego Postu. Mówił wtedy:


W tym [świętym czasie] prawdy Boże powinny przemawiać do naszych serc ze szczególną siłą. Powinny one spotkać się z naszym ludzkim doświadczeniem, z naszym sumieniem. Pierwsza prawda, głoszona dzisiaj, przypomina człowiekowi jego przemijalność, przypomina śmierć, która dla każdego z nas jest końcem życia ziemskiego. Kościół podkreśla dziś z mocą tę prawdę, potwierdzoną przez historię każdego człowieka: <>. Lecz przesłanie Środy Popielcowej [i całego Wielkiego Postu] na tym się nie kończy. Cała (...) liturgia upomina: <>, ale równocześnie: <>. (...) Oto wchodzimy w szczególny czas, podczas którego cały Kościół, bardziej niż kiedykolwiek, pragnie rozważać śmierć jako tajemnicę człowieka w Chrystusie. (…) Jezus Chrystus zaakceptował śmierć na znak posłuszeństwa Bogu, aby ludzkiemu duchowi przywrócić pełny dar Ducha Świętego. Jezus Chrystus zaakceptował śmierć, aby zwyciężyć grzech”.

Dzisiaj, zaledwie na siedem tygodni przed kanonizacją Jana Pawła II, wiemy z całą pewnością: on te słowa kierował najpierw do siebie. Kierował nieustannie. Stale pamiętał o końcu życia i dlatego starał się je heroicznie przeżywać z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, który wprawdzie jest, jak pisał św. Paweł Apostoł, zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”, to jednak „dla tych zaś, którzy są powołani, (…) Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (por. 1 Kor 1, 23-24). Tę Bożą moc i mądrość Jan Paweł II ukazywał zwłaszcza wtedy, gdy coraz bardziej słabły jego siły cielesne. Na przekór coraz bardziej przenikającej go słabości jego duch promieniował mocą Chrystusowego Krzyża. Tę właśnie prawdę mógł dostrzec cały świat w Wielki Piątek 2005 roku, na tydzień przez śmiercią Papieża. Gdy już siły nie pozwoliły mu wziąć osobiście udziału w Drodze Krzyżowej, tradycyjnie odprawianej w rzymskim Koloseum, on w swej papieskiej kaplicy coraz bardziej przytulał się do krzyża, który trzymał w swoich dłoniach. Dla nikogo nie ulegało żadnej wątpliwości: tym gestem Jan Paweł II potwierdzał wobec wszystkich prawdę starożytnego powiedzenia Stat Crux, dum volvitur mundus – „Trwa Krzyż, gdy świat toczy się dalej”.

Ukochani Archidiecezjanie!
Na początku Wielkiego Postu 2014 roku przypominamy słowa bł. Jana Pawła II sprzed trzydziestu pięciu lat, pragnąc niejako razem z nim przeżyć ten szczególny czas nawrócenia, modlitwy, postu, jałmużny. Pragniemy bowiem właśnie w ten sposób przygotować się – każdy z nas z osobna, a także jako wspólnota parafialna i jako wielka wspólnota Archidiecezji Łódzkiej – na przypadające w dniu 27 kwietnia br. uroczystości kanonizacyjne. Postać Jana Pawła II, a zwłaszcza jego nauczanie, będą nam wielokrotnie towarzyszyły podczas wielkopostnych rekolekcji, szkolnych i parafialnych, podczas nabożeństw pasyjnych, jakimi są Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale, podczas spotkań formacyjnych różnych grup i zespołów parafialnych, a także ruchów i stowarzyszeń katolickich. Nauczanie Jana Pawła II będzie także inspiracją do homilii, które będą wygłaszane podczas Mszy świętych, odprawianych – wzorem ubiegłego roku – w kościołach stacyjnych Łodzi. Pragniemy także, aby w szkołach, zwłaszcza w tych, które noszą imię wielkiego Papieża, odbywały się specjalne akademie ku jego czci, aby były urządzane w nich różne konkursy na jego temat, aby na lekcjach sięgano po jego teksty, w których będzie się ujawniało jego umiłowanie człowieka, rodziny, Ojczyzny. Niechaj jednak w tym odkrywaniu niejako na nowo bł. Jana Pawła II i jego nauczania towarzyszy nam to przesłanie, które zostawił nam ze Środy Popielcowej 28 lutego 1979 roku – przesłanie mówiące o konieczności powrotu do najgłębszej i najbardziej fundamentalnej prawdy o człowieku, która jest zawarta w zwycięskim Krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Prawdy, która tak wspaniale i tak przejmująco wybrzmiewa w wielkopostnej Pieśni: „W krzyżu cierpienie, / w krzyżu zbawienie, / w krzyżu miłości nauka. (...) W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda / dla duszy smutkiem zmroczonej. (...) Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie / serce ci na wskroś przepali, / gdy grom się zbliża, pośpiesz do krzyża. / On ciebie wesprze, ocali”.

Ten powrót do Chrystusowego Krzyża, będący najbardziej przekonującym przejawem wewnętrznego nawrócenia i odnowy, powinien równocześnie dokonywać się, Najdrożsi Archidiecezjanie, w świetle Orędzia, które na Wielki Post 2014 roku skierował do nas Ojciec Święty Franciszek. W centrum tego Orędzia znajduje się „Chrystus, odwieczny Syn Boży, [który] mocą i chwałą równy Ojcu, stał się ubogi; wszedł między nas, stał się bliski każdemu z nas; obnażył się, <>, aby stać się we wszystkim podobny do nas (por. Flp 2,7; Hbr 4,15). (...) Jezus stał się ubogi nie dla ubóstwa samego w sobie, ale (...) po to, <> (2 Kor 8, 9)”. Jak podkreśla Ojciec Święty, „to nie jest gra słów czy tylko efektowna figura retoryczna! Przeciwnie, to synteza Bożej logiki, logiki miłości, logiki Wcielenia i Krzyża. Bóg nie chciał, by zbawienie spadło na nas z wysoka, niczym jałmużna udzielona przez litościwego filantropa, który dzieli się czymś, co mu zbywa. Nie taka jest miłość Chrystusa!”. On stanął „pośród ludzi potrzebujących przebaczenia, pośród nas grzeszników, [aby] wziąć na swoje barki brzemię naszych grzechów. Taką wybrał drogę, aby nas pocieszyć, zbawić, uwolnić od naszej nędzy”.

Chrystus czynił to dwa tysiące lat temu, gdy jako Człowiek żył i przemierzał palestyńską ziemię. Czyni to także dzisiaj w swoim Kościele poprzez słowo i sakramenty, zwłaszcza poprzez sakrament pokuty i pojednania oraz Eucharystię. Jak wtedy, podobnie i dzisiaj: ludzie stają wobec Jego zbawczego orędzia, w które muszą najpierw uwierzyć, a następnie z pokorą i wdzięcznością przyjąć. Oto, Najdrożsi, wielkie dzieło zbawienia, przed którym stoimy w tym świętym czasie łaski i nawrócenia. Niech nie zabraknie nam odwagi i równocześnie pokory, aby pojednać się z Bogiem i drugim człowiekiem!

Wraz z tym dziełem wewnętrznej odnowy czeka nas jeszcze jedno zadanie, o którym w swym Orędziu pisze do nas Ojciec Święty Franciszek. Jest nim wrażliwość na potrzeby innych ludzi. Mamy bowiem być wobec nich pośrednikami „bogactwa Boga”. Jednakże to pośredniczenie „nie może się udzielać poprzez nasze bogactwo, ale zawsze i wyłącznie poprzez nasze ubóstwo, osobiste i wspólnotowe, czerpiące moc z Ducha Chrystusa”. Dlatego też „na wzór naszego Nauczyciela jesteśmy jako chrześcijanie powołani do tego, aby dostrzegać różne rodzaje nędzy trapiącej naszych braci, dotykać ich dłonią, brać je na swoje barki i starać się je łagodzić przez konkretne działania. Nędza to nie to samo co ubóstwo; nędza to ubóstwo bez wiary w przyszłość, bez solidarności, bez nadziei”. Według Ojca Świętego, istnieją „trzy typy nędzy. Są to: nędza materialna, nędza moralna i nędza duchowa”. Nędza materialna dotyka ludzi żyjących w skrajnych warunkach ubóstwa. Kościół stara się na nią odpowiadać poprzez posługę Caritas. Z kolei nędza moralna „czyni człowieka niewolnikiem nałogu i grzechu. Ileż rodzin żyje w udręce, bo niektórzy ich członkowie – często młodzi – popadli w niewolę alkoholu, narkotyków, hazardu czy pornografii! Iluż ludzi zagubiło sens życia, pozbawionych zostało perspektyw na przyszłość, utraciło nadzieję! I iluż ludzi zostało wepchniętych w taką nędzę przez niesprawiedliwość społeczną, przez brak pracy, odbierający godność, jaką cieszy się żywiciel rodziny, przez brak równości w zakresie prawa do wykształcenia i do ochrony zdrowia. Takie przypadki nędzy moralnej można słusznie nazwać zaczątkiem samobójstwa”. Na koniec nędza duchowa polega na oddalaniu się od Boga i na odrzucaniu Jego zbawczej miłości. Jak zauważa i równocześnie przestrzega Ojciec Święty Franciszek, „jeśli sądzimy, że nie potrzebujemy Boga, który w Chrystusie wyciąga do nas rękę, bo wydaje się nam, że jesteśmy samowystarczalni, wchodzimy na drogę wiodącą do klęski. Tylko Bóg prawdziwie zbawia i wyzwala”.

Stąd okres Wielkiego Postu jawi się dla córek i synów Kościoła jako szczególny czas, aby nieść innym wyzwalające z nędzy radosne orędzie o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. „Trzeba iść śladem Jezusa, który wychodził naprzeciw ubogim i grzesznikom niczym pasterz szukający zaginionej owcy, wychodził do nich przepełniony miłością. Zjednoczeni z Nim, możemy odważnie otwierać nowe drogi ewangelizacji i poprawy ludzkiej kondycji”.

Temu dziełu musi towarzyszyć nasza modlitwa za siebie nawzajem: za Ojca Świętego Franciszka, za biskupów, za kapłanów, za naszych bliskich i znajomych, a zwłaszcza za tych, którzy znajdują się w sytuacji nędzy, lub ku niej się staczają. Zachęcam Was wszystkich, moi Drodzy, aby każdego dnia Wielkiego Postu 2014 roku brać do ręki różaniec i modlić za siebie. Wszyscy bowiem tej modlitwy bardzo potrzebujemy. Wzorem dla nas jest Ojciec Święty Franciszek, który przy każdej okazji, także w swym Orędziu na Wielki Post, o tę modlitwę za siebie z wielką pokorą i ufnością bardzo często prosi. Módlmy się żarliwie także o nowe i święte powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Módlmy się również o pokój dla świata, zwłaszcza dla Ukrainy.

Na ten święty czas przeżywany wraz z bł. Janem Pawłem II, czas wewnętrznej odnowy i pojednania, czas wrażliwości na materialne i duchowe potrzeby drugiego człowieka wszystkim Wam, Ukochani Archidiecezjanie, z serca błogosławię

+ Marek Jędraszewski
Arcybiskup Metropolita Łódzki

-

avatar użytkownika intix

49. Miejcie odwagę iść pod prąd!

Orędzie Ojca Świętego Franciszka na XXIX Światowy Dzień Młodzieży

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3)

Drodzy młodzi


W mojej pamięci głęboko zapisało się niezwykłe spotkanie, jakie
przeżyliśmy w Rio de Janeiro podczas XXVIII Światowego Dnia Młodzieży:
było to wielkie święto wiary i braterstwa! Wspaniali Brazylijczycy
powitali nas z szeroko otwartymi ramionami, tak jak figura Chrystusa
Odkupiciela, która z góry Corcovado dominuje nad cudowną scenerią plaży
Copacabana. Nad brzegiem morza Jezus ponowił swoje wezwanie, aby każdy z
nas stał się Jego uczniem misjonarzem, odkrył Go jako najcenniejszy
skarb swojego życia i dzielił się tym bogactwem z innymi, bliskimi i
dalekimi, aż po najdalsze peryferie geograficzne i egzystencjalne
współczesności.

Następny etap międzykontynentalnej pielgrzymki
młodzieży będzie w Krakowie w roku 2016. Aby nadać rytm naszej drodze,
chciałbym wraz z wami w ciągu najbliższych trzech lat zastanowić się nad
ewangelicznymi Błogosławieństwami, które czytamy w Ewangelii świętego
Mateusza (5, 1-12). W tym roku rozpoczniemy, rozważając pierwsze:
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo
niebieskie” (Mt 5, 3); na rok 2015 proponuję: „Błogosławieni czystego
serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8); i wreszcie w roku 2016
tematem będzie: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią” (Mt 5, 7).

1. Rewolucyjna siła Błogosławieństw


Zawsze wielką korzyścią jest czytanie i rozważanie Błogosławieństw!
Jezus głosił je w swoim pierwszym wielkim kazaniu, na brzegu Jeziora
Galilejskiego. Był tam wielki tłum, a On wyszedł na wzgórze, aby nauczać
swoich uczniów, dlatego jest ono nazywane Kazaniem na górze. W Biblii
góra jest postrzegana jako miejsce, gdzie objawia się Bóg, a Jezus
głoszący kazanie na wzgórzu przedstawia się jako Boży Nauczyciel, jako
nowy Mojżesz. A co przekazuje? Jezus przekazuje drogę życia, tę drogę,
którą On sam przebywa, a wręcz którą On sam jest i proponuje ją jako
drogę prawdziwego szczęścia. W całym swym życiu, od narodzin w grocie w
Betlejem, aż po śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, Jezus był
ucieleśnieniem Błogosławieństw. W Nim zostały wypełnione wszystkie
obietnice Królestwa Bożego.

Głosząc Błogosławieństwa, Jezus
zachęca nas, byśmy poszli za Nim, byśmy wraz z Nim szli drogą miłości,
jedyną, która prowadzi do życia wiecznego. Nie jest to droga łatwa, ale
Pan nam zapewnia swoją łaskę i nigdy nie pozostawia nas samymi. W naszym
życiu obecne są ubóstwo, ucisk, upokorzenia, walka o sprawiedliwość,
trudy codziennego nawrócenia, walka, by żyć powołaniem do świętości,
prześladowania i tak wiele innych wyzwań. Ale jeśli otworzymy drzwi
Jezusowi, jeśli pozwolimy, aby był On obecny w naszej historii, jeśli
będziemy z Nim dzielić radości i smutki, to doświadczymy pokoju i
radości, które może dać tylko Bóg, nieskończona Miłość.


Błogosławieństwa Jezusa niosą rewolucyjną nowość, wzór szczęścia
będącego przeciwieństwem tego, co jest zwykle przekazywane przez media,
przez dominującą myśl. Dla mentalności światowej zgorszeniem jest to, że
Bóg przyszedł, aby być jednym z nas, że umarł na krzyżu! W logice tego
świata ci, których Jezus nazywa błogosławionymi, są uważani za
przegranych, za słabych. Gloryfikuje się natomiast sukces za wszelką
cenę, dobrobyt, arogancję władzy, autoafirmację kosztem innych.


Drodzy młodzi, Jezus stawia przed nami wyzwanie, abyśmy odpowiedzieli
na Jego propozycję życia, abyśmy postanowili, jaką drogą chcemy iść,
żeby osiągnąć prawdziwą radość. Jest to wielkie wyzwanie wiary. Jezus
nie bał się zapytać swoich uczniów, czy chcą rzeczywiście pójść za Nim,
czy też raczej wolą odejść i pójść innymi drogami (por. J 6, 67). A
Szymon, zwany Piotrem, miał odwagę powiedzieć: „Panie, do kogóż
pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6, 68). Jeśli i wy
będziecie umieli powiedzieć Jezusowi „tak”, to wasze młode życie wypełni
się znaczeniem i w ten sposób będzie owocne.

2. Odwaga szczęścia


Ale co to znaczy „błogosławieni” (po grecku „makarioi”)? Błogosławiony
oznacza szczęśliwy. Powiedzcie mi: czy naprawdę pragniecie szczęścia?
Gdy jesteśmy pociągani licznymi pozorami szczęścia, grozi nam, że
zadowolimy się byle czym, że będziemy mieli mało ambitną ideę życia.
Dążcie natomiast do tego, co wielkie! Poszerzcie wasze serca! Jak mawiał
bł. Pier Giorgio Frassati: „Życie bez wiary, bez dziedzictwa, którego
się broni, bez podtrzymywania prawdy w nieustannej walce, to jest nie
życie, lecz wegetacja. My nigdy nie powinniśmy wegetować, zawsze
powinniśmy żyć” (List do I. Bonini, 27 lutego 1925). W dniu beatyfikacji
Pier Giorgio Frassatiego, 20 maja 1990 roku, Papież Jan Paweł II nazwał
go „człowiekiem błogosławieństw” (homilia podczas Mszy św.: AAS 82
[1990], 1518).

Jeśli naprawdę sprawicie, że ujawnią się
najgłębsze oczekiwania waszego serca, to zdacie sobie sprawę, że jest w
was niegasnące pragnienie szczęścia, a to wam pozwoli zdemaskować i
odrzucić wiele „tanich” ofert, jakie znajdujecie wokół siebie. Kiedy
poszukujemy sukcesu, przyjemności, egoistycznego posiadania i czynimy z
tego bożki, to możemy wprawdzie doświadczać chwil upojenia, fałszywego
poczucia zaspokojenia, ale w końcu stajemy się niewolnikami, nigdy nie
jesteśmy zadowoleni, jesteśmy pobudzani, by szukać coraz bardziej.
Bardzo smutno widzieć młodzież „sytą”, ale słabą.

Święty Jan,
pisząc do młodych, mówił: „Jesteście mocni i nauka Boża trwa w was, i
zwyciężyliście Złego” (1 J 2, 14). Ludzie młodzi, którzy wybierają
Chrystusa, są silni, karmią się Jego Słowem i nie „opychają się” innymi
rzeczami! Miejcie odwagę iść pod prąd. Miejcie odwagę prawdziwego
szczęścia! Powiedzcie „nie” kulturze tego, co tymczasowe,
powierzchowności i odrzucenia, która uważa, że nie jesteście w stanie
wziąć nas siebie odpowiedzialności i zmierzyć się z wielkimi wyzwaniami
życia!

3. Błogosławieni ubodzy w duchu…

Pierwsze
błogosławieństwo, temat najbliższego Światowego Dnia Młodzieży, ogłasza
szczęśliwymi ubogich w duchu, albowiem do nich należy królestwo
niebieskie. W czasach, gdy tak wiele osób cierpi z powodu kryzysu
gospodarczego, zestawienie ubóstwa i szczęścia może wydawać się nie na
miejscu. W jakim sensie możemy pojmować ubóstwo jako błogosławieństwo?


Przede wszystkim starajmy się zrozumieć, co znaczy „ubodzy w duchu”.
Kiedy Syn Boży stał się człowiekiem, wybrał drogę ubóstwa, ogołocenia.
Jak mówi św. Paweł w Liście do Filipian: „Niech was ożywiają uczucia
znamienne dla Jezusa Chrystusa. On, istniejąc w postaci Bożej, nie
skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił
samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi”
(2, 5-7). Jezus jest Bogiem, który ogołocił się ze swej chwały. Tutaj
widzimy Boży wybór ubóstwa: On „będąc bogaty, dla nas stał się ubogim,
aby nas ubóstwem swoim ubogacić” (por. 2 Kor 8, 9). Jest to tajemnica,
którą kontemplujemy w szopce, widząc Syna Bożego w żłobie, a następnie
na krzyżu, gdzie ogołocenie osiąga swój szczyt.

Greckie
określenie „ptochós” (ubogi) ma nie tylko znaczenia materialne, ale
oznacza „żebrak”. Należy je wiązać z żydowskim pojęciem „anawim”,
„ubogimi Jahwe”, które przywołuje pokorę, świadomość swoich ograniczeń,
swojej zasadniczej egzystencjalnej kondycji ubóstwa. „Anawim” ufają
Panu, wiedzą, że od Niego zależą.

Jak to dobrze potrafiła
dostrzec święta Teresa od Dzieciątka Jezus, Pan Jezus w swoim wcieleniu
ukazuje się jako żebrak, potrzebujący, poszukujący miłości. Katechizm
Kościoła Katolickiego mówi o człowieku jako „żebraku wobec Boga” (n.
2559) i powiada nam, że modlitwa jest spotkaniem pragnienia Boga z
naszym pragnieniem (n. 2560).

Święty Franciszek z Asyżu bardzo
dobrze zrozumiał tajemnicę błogosławieństwa ubogich w duchu.
Rzeczywiście, kiedy Jezus przemówił do niego w osobie trędowatego i z
krucyfiksu, rozpoznał on wielkość Boga oraz swoją kondycję pokory. W
swojej modlitwie Biedaczyna spędzał godziny, pytając Pana: „Kim Ty
jesteś? Kim jestem ja?”. Ogołocił się z życia dostatniego i
beztroskiego, aby poślubić „Panią Biedę”, aby naśladować Jezusa i
dosłownie iść za Ewangelią. Franciszek „żył naśladowaniem Chrystusa
ubogiego i miłością do ubogich” nieodłącznie, jak dwa oblicza tego
samego medalu.

Możecie więc mnie zapytać: jak konkretnie możemy
sprawić, aby to ubóstwo ducha przekształciło się w styl życia, aby
konkretnie wpływało na nasze życie? Odpowiem wam w trzech punktach.


Przede wszystkim starajcie się być wolni wobec rzeczy. Pan nas wzywa do
życia ewangelicznego, naznaczonego umiarkowaniem, nieuleganiem kulturze
konsumpcji. Chodzi o poszukiwanie tego, co najistotniejsze, nauczenie
się ogołocenia z wielu tłumiących nas rzeczy powierzchownych i zbędnych.
Zdystansujmy się od żądzy posiadania, od pieniądza najpierw
traktowanego bałwochwalczo, a następnie marnowanego. Postawmy Jezusa na
pierwszym miejscu. On nas może uwolnić od zniewalającego nas
bałwochwalstwa. Pokładajcie ufność w Bogu, droga młodzieży! On nas zna,
kocha nas i nigdy o nas nie zapomina. Tak jak troszczy się o lilie polne
(por. Mt 6, 28), tak też nie pozwoli, aby czegokolwiek nam zabrakło.
Również by przezwyciężyć kryzys gospodarczy, trzeba być gotowym do
zmiany stylu życia, do unikania wielu przypadków marnotrawstwa. Tak jak
potrzebna jest odwaga szczęścia, tak też trzeba odwagi umiarkowania.


Po drugie, aby żyć tym błogosławieństwem, wszyscy potrzebujemy
nawrócenia wobec ubogich. Musimy zatroszczyć się o nich, być wrażliwymi
na ich potrzeby duchowe i materialne. Wam, młodym, powierzam zwłaszcza
zadanie stawiania solidarności w centrum ludzkiej kultury. W obliczu
dawnych i nowych form ubóstwa – bezrobocia, emigracji, wielu różnego
rodzaju uzależnień – mamy obowiązek być czujnymi i świadomymi,
przezwyciężając pokusę obojętności. Pomyślmy także o tych, którzy nie
czują się kochani, nie mają nadziei na przyszłość, rezygnują z
zaangażowania w życie, bo są zrażeni, rozczarowani, zastraszeni. Musimy
nauczyć się przebywania z ubogimi. Nie wypełniajmy naszych ust ładnymi
słowami o ubogich! Spotkajmy ich, spójrzmy im w oczy, wysłuchajmy ich.
Ubodzy są dla nas konkretną okazją spotkania samego Chrystusa,
dotknięcia Jego cierpiącego ciała.

Ale – i to jest trzeci punkt
– ubodzy są nie tylko osobami, którym możemy coś dać. Również oni mają
nam wiele do zaoferowania, aby nas nauczyć. Wiele można się nauczyć z
mądrości ubogich! Pomyślcie, że jeden ze świętych XVIII wieku, Benedykt
Józef Labre, który spał w Rzymie na ulicy i żył z ofiar ludzi, stał się
doradcą duchowym wielu osób, w tym szlachty i hierarchów. W pewnym
sensie ubodzy są dla nas jakby nauczycielami. Uczą nas, że osoba jest
warta nie tyle, ze względu na to, jak dużo posiada, jak wiele ma na
koncie w banku. Ubogi, osoba pozbawiona dóbr materialnych, zawsze
zachowuje swoją godność. Ubodzy mogą nas wiele nauczyć także o pokorze i
ufności w Bogu. W przypowieści o faryzeuszu i celniku (Łk 18, 9-14)
Jezus przedstawia celnika jako wzór, bo jest on pokorny i uznaje siebie
za grzesznika. Także wdowa, która wrzuciła dwie drobne monety do skarbca
świątyni, jest przykładem ofiarności tych, którzy, chociaż mają
niewiele lub nic, dają wszystko (Łk 21, 1-4).

4. „...albowiem do nich należy królestwo niebieskie”


Głównym tematem Jezusowej Ewangelii jest Królestwo Boże. Jezus jest
uosobieniem Królestwa Bożego, jest Emmanuelem, Bogiem z nami. To w sercu
człowieka jest ustanawiane i wzrasta Królestwo, panowanie Boga.
Królestwo jest jednocześnie darem i obietnicą. Zostało nam już dane w
Jezusie, ale jeszcze  musi się dokonać w pełni. Dlatego każdego dnia
modlimy się do Ojca: „Przyjdź królestwo Twoje”.

Istnieje
głębokie powiązanie między ubóstwem a ewangelizacją, między tematem
ostatniego Światowego Dnia Młodzieży „Idźcie i nauczajcie wszystkie
narody” (Mt 28, 19) a tematem bieżącego roku: „Błogosławieni ubodzy w
duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3). Pan chce
Kościoła ubogiego, ewangelizującego ubogich. Jezus, kiedy posłał
Dwunastu na misję, powiedział im: „Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani
miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien,
ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy” (Mt 10,
9-10). Ewangeliczne ubóstwo jest podstawowym warunkiem, aby
rozprzestrzeniało się Królestwo Boże. Najpiękniejsze i najbardziej
spontaniczne radości, jakie przeżyłem w czasie mojego życia, to radości
ludzi ubogich, którzy mają niewiele tego, czego mogliby się trzymać.
Ewangelizacja w naszych czasach będzie możliwa jedynie przez zarażanie
radością.

Jak widzieliśmy, błogosławieństwo ubogich w duchu
ukierunkowuje naszą relację z Bogiem, z dobrami materialnymi i z
ubogimi. W świetle przykładu i słów Jezusa dostrzegamy, jak bardzo
potrzebujemy nawrócenia, sprawienia, aby nad logiką posiadania więcej
przeważała logika bycia bardziej! Święci to ci, którzy mogą nam
najbardziej pomóc zrozumieć głęboki sens błogosławieństw. Dlatego
kanonizacja Jana Pawła II w drugą Niedzielę Wielkanocną jest
wydarzeniem, które napełnia nasze serca radością. Będzie on wielkim
patronem Światowego Dnia Młodzieży, którego był inicjatorem i
promotorem. A we wspólnocie świętych nadal będzie on dla was wszystkich
ojcem i przyjacielem.

W kwietniu przypadnie także trzydziesta
rocznica przekazania młodym Krzyża Jubileuszu Odkupienia. Właśnie od
tego  symbolicznego aktu Jana Pawła II rozpoczęła się wielka pielgrzymka
młodzieżowa, która od tej pory nadal przemierza pięć kontynentów. Wielu
pamięta słowa, które w Niedzielę Wielkanocną 1984 roku towarzyszyły
jego gestowi: „Droga młodzieży, na zakończenie Roku Świętego powierzam
wam znak tego Roku Jubileuszowego: Krzyż Chrystusa! Nieście go na cały
świat jako znak miłości Pana Jezusa do ludzkości i głoście wszystkim, że
tylko w Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym jest zbawienie i
odkupienie”.

Drodzy młodzi, Magnificat, pieśń Maryi, ubogiej w
duchu, to także pieśń tych, którzy żyją Błogosławieństwami. Radość
Ewangelii wypływa z serca ubogiego, które potrafi radować się i zadziwić
dziełami Boga jak serce Dziewicy, którą wszystkie pokolenia nazywają
„błogosławioną” (por. Łk 1, 48). Niech Ona, Matka ubogich i Gwiazda
nowej ewangelizacji, pomaga nam żyć Ewangelią, urzeczywistniać
Błogosławieństwa w naszym życiu i mieć odwagę szczęścia.

Watykan, 21 stycznia 2014, we wspomnienie św. Agnieszki, dziewicy i męczennicy

FRANCISZEK

Źródło: Katolicka Agencja Informacyjna

http://www.naszdziennik.pl/wiara-stolica-apostolska/74440,miejcie-odwage-isc-pod-prad.html

avatar użytkownika intix

50. Poznań przyjął Krzyż


zdjecie

Zdjęcie: Paweł Jaskółka/PAP

Rozpoczął się kolejny etap
międzykontynentalnej pielgrzymki młodzieży, której celem w 2016 roku
będzie Kraków. W bieżącym roku rozważamy słowa „Błogosławieni ubodzy w
duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” – mówił do młodych
zgromadzonych w katedrze poznańskiej ks. abp Stanisław Gądecki.

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wczoraj zainaugurował
peregrynację Krzyża Światowych Dni Młodzieży i ikony Matki Bożej po
polskiej ziemi. – Uczestniczymy w wydarzeniu historycznym, do
najstarszej katedry na ziemiach polskich dotarł Krzyż Światowych Dni
Młodzieży i Ikona Matki Bożej Salus Populi Romani, tj. Ocalenie Ludu
Rzymskiego – podkreślił ks. abp Gądecki.

Jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna (KAI), metropolita
poznański w homilii rozważał temat błogosławieństwa „ubogich w duchu”. –
Zwraca ono najpierw uwagę na powszechne pragnienie szczęścia obecne w
każdym człowieku. Gdy więc słyszymy słowa: błogosławieni ubodzy w duchu,
odnajdujemy w nich Jezusową odpowiedź na pytanie o szczęście
chrześcijanina – mówił ks. abp Gądecki.

Metropolita poznański zauważył, że Ojcowie Kościoła i święci zgodnie
uważają za ubogich w duchu ludzi, którzy nie obciążają sobie głowy
pragnieniem bogactwa ani nie przywiązują się do tego, co przemijające i
nietrwałe, i są wolni od tego, co zbyteczne. – Ich umiłowanie rzeczy
wiecznych sprawia, że stają się wolni od rzeczy ziemskich, zachowują się
wobec nich jak obcy – podkreślił przewodniczący Episkopatu Polski.

Stąd, jak zauważył ks. abp Gądecki, „ubóstwo duchowe prowadzi do
tego, by nie pragnąć niczego poza Bogiem samym”. – Jeśli chcesz osiągnąć
tego ducha, to radzę ci, abyś w stosunku do siebie był oszczędny a
wspaniałomyślny wobec drugich; unikaj zbytnich wydatków na luksus, na
wygodę, próżność, zachcianki, nie stwarzaj sobie potrzeb – przypomniał
słowa św. Josemarii Escrivy de Balaguera metropolita poznański.

Nawiązując do papieskiego orędzia do młodych, ks. abp Gądecki
zachęcał uczestników liturgii, by mieli serce wolne od przywiązań do
rzeczy, umieli zdystansować się od żądzy posiadania i od pieniądza
traktowanego bałwochwalczo, a nawet często marnowanego. Metropolita
poznański prosił też młodych, by byli wrażliwi na potrzeby duchowe i
materialne ubogich.

Wspominając pielgrzymkę Krzyża ŚDM po świecie, ks. abp Gądecki
wyraził radość, że Krzyż przybył do Polski. – Wczoraj, na placu św.
Piotra w Rzymie, delegacja polskiej młodzieży przejęła ten Krzyż z rąk
młodzieży brazylijskiej, aby przywieźć go do Polski. Od dziś, czyli w
dokładną rocznicę chrztu Polski, dnia 14 kwietnia, rozpoczyna on swoje
pielgrzymowanie po Polsce, począwszy od najstarszej polskiej diecezji,
powstałej w zaledwie dwa lata po chrzcie Polski – mówił ks. abp Gądecki.

Przewodniczący KEP zapowiedział, że Krzyż odwiedzi liczne parafie,
klasztory, seminaria, szpitale, areszty, zakłady karne, szkoły, ośrodki
duszpasterstwa młodzieży, domy dziecka i hospicja. – Pomoże nam dotknąć
tajemnicy Jezusa i otworzyć nasze serca, abyśmy stawali się odważnymi
głosicielami Ewangelii – zaznaczył przewodniczący Konferencji Episkopatu
Polski.

Liturgia Mszy św. rozpoczęła się pokropieniem wodą święconą na
pamiątkę chrztu Polski i wspomnienie przyjęcia sakramentu chrztu św.
przez wiernych. Ksiadz arcybiskup przekazał też władzom województwa
wielkopolskiego, miasta Poznań oraz powiatu poznańskiego,
przedstawicielom nauki i szkół, stowarzyszeń kościelnych, Caritasu,
duszpasterstwa akademickiego i duszpasterstwa młodzieży, Iskry Bożego
Miłosierdzia z sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach.

Po Mszy św. – podaje KAI – w katedrze poznańskiej zostało  wykonane
oratorium Jana Sebastiana Bacha „Pasja wg św. Jana”. Koncert w wykonaniu
solistów, orkiestry, zespołu wokalnego i chóru Akademii Muzycznej w
Poznaniu poprowadził prof. Marcin Sompoliński.

Krzyż ŚDM został przekazany polskiej młodzieży przez Papieża
Franciszka w Niedzielę Palmową 13 kwietnia. Do Polski dotarł specjalnym
samochodem przez Austrię i Niemcy w godzinach przedpołudniowych 14
kwietnia. Jego peregrynacja po polskich diecezjach i krajach sąsiednich
potrwa do 2016 r.

Peregrynacja znaków ŚDM po Polsce rozpoczęła się od archidiecezji
poznańskiej. Od 4 maja peregrynować będą po diecezji kaliskiej. Następna
będzie diecezja włocławska. Znaki zawitają także na Lednicę, do
diecezji warszawsko-praskiej i siedleckiej.

Od 29 czerwca do 13 grudnia Krzyż i Ikona wędrować będą po diecezjach
krajów naszych sąsiadów: Białorusi, Litwie, Łotwie, Rosji, Ukrainie,
Mołdawii, Rumunii, Węgrzech, Słowacji i Czechach.

Krzyż Światowych Dni Młodzieży oraz Ikona Matki Bożej Salus Populi
Romani powrócą do Polski 14 grudnia i peregrynować będą po kolejnych
diecezjach począwszy od opolskiej. Znaki gościć będą w czasie IV
Krajowego Kongresu Misyjnego w Warszawie, który zaplanowano na 12-14
czerwca 2015 roku, jak również w czasie diecezjalnej pielgrzymki
grekokatolików we wrześniu 2015 roku.

Jak informuje KAI, ostatnimi diecezjami na trasie peregrynacji będą:
tarnowska oraz greckokatolicka diecezja przemysko-warszawska. Krzyż i Ikona trafią do Krakowa 20 maja 2016 r.

MPA

http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/74683,poznan-przyjal-krzyz.html

***
podłączam też:
>Czego pragnie młody człowiek?

avatar użytkownika intix

51. Namaszczeni olejem radości


zdjecie


Zdjęcie: Stefano Rellandini/Reuters

Homilia Ojca Świętego Franciszka wygłoszona w Wielki Czwartek podczas Mszy Świętej Krzyżma

Drodzy bracia w kapłaństwie!

W dzisiejszy Wielki Czwartek, kiedy Chrystus umiłował nas aż do końca
(por. J 13, 1), upamiętniamy szczęśliwy dzień ustanowienia kapłaństwa, a
także dzień naszych święceń kapłańskich. Pan namaścił nas w Chrystusie
olejem radości, a to namaszczenie zachęca nas do przyjęcia i wzięcia na
siebie tego wielkiego daru: radości, kapłańskiej pogody ducha. Radość
kapłana jest cennym darem nie tylko dla niego, ale także dla całego
wiernego ludu Bożego: tego wiernego ludu, pośród którego kapłan jest
powołany, by być namaszczonym i do którego jest posłany, by namaszczać.

Namaszczeni olejem radości, by namaszczać olejkiem radości. Radość
kapłaństwa ma swoje źródło w miłości Ojca, a Pan chce, aby radość tej
miłości „była w nas” i „aby była pełna” (J 15, 11). Lubię myśleć o
radości, kontemplując Dziewicę Maryję, „Matkę żywej Ewangelii, źródło
radości dla maluczkich” (adhort. apost. Evangelii gaudium,
288), i sądzę, że nie przesadzamy, jeśli powiemy, że kapłan jest osobą
bardzo małą: niezmierzona wielkość daru, który jest nam dany dla
posługi, odsyła nas do ludzi najmniejszych. Kapłan jest najbiedniejszym z
ludzi, jeśli Jezus nas nie ubogaca swoim ubóstwem, jest najbardziej
bezużytecznym sługą, jeśli Jezus nie nazywa go przyjacielem, najgłupszym
z ludzi, jeśli Jezus cierpliwie go nie poucza, jak Piotra, najbardziej
bezradnym z chrześcijan, jeżeli Dobry Pasterz nie umacnia go pośrodku
owczarni. Nikt nie jest mniejszy od kapłana, zdanego jedynie na swoje
własne siły. Dlatego nasza modlitwa obrony przed wszystkimi atakami
Złego jest modlitwą naszej Matki: jestem kapłanem, bo On spojrzał
życzliwie na moją małość (por. Łk 1, 48). I wychodząc od tej małości,
przyjmujemy naszą radość.

Uważam, że są trzy istotne cechy naszej kapłańskiej radości: jest  to
radość, która nas namaszcza (nie czyni nas aroganckimi, żyjącymi
wystawnie pochlebcami), jest to radość niezniszczalna i jest to radość
misyjna, promieniująca na wszystkich i przyciągająca wszystkich,
poczynając od końca, od najdalszych.

Radość, która nas namaszcza. To znaczy radość, która przeniknęła do
głębi naszego serca i je sakramentalnie ukształtowała i umocniła. Znaki
liturgii święceń mówią o matczynym pragnieniu Kościoła, by przekazywać i
głosić to wszystko, co dał nam Pan: nałożenie rąk, namaszczenie
krzyżmem, przyodzianie w szaty liturgiczne, natychmiastowy udział w
pierwszej konsekracji... łaska nas napełnia i wlewa się w pełni,
obficie, całkowicie w każdego kapłana. Namaszczeni aż do szpiku kości...
a nasza radość, która z niej wypływa, jest echem tego namaszczenia.

Radość niezniszczalna. Integralność daru, z którego nikt nie może nic
ująć ani dodać, jest nieustannym źródłem radości: radości
niezniszczalnej, którą obiecał Pan i której nikt nie może nam odebrać
(por. J 16, 22). Może być ona uśpiona lub przytłumiona grzechem czy też
troskami życia, ale w głębi pozostaje nienaruszona jak żar palonego pnia
pod popiołem i zawsze może zapłonąć na nowo. Zawsze aktualne jest
zalecenie kierowane przez św. Pawła do Tymoteusza: „przypominam ci, abyś
rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie
moich rąk” (por. 2 Tm 1, 6).

Radość misyjna. Tą trzecią cechą pragnę się podzielić i podkreślić w
sposób szczególny: radość kapłana jest ściśle związana ze świętym ludem
Bożym, ponieważ chodzi o radość wybitnie misyjną. Namaszczenie jest po
to, aby namaszczać święty, wierny Lud Boży, aby chrzcić i bierzmować,
aby leczyć i uświęcać, by błogosławić, by pocieszać i ewangelizować.

A ponieważ jest to radość, która pojawia się tylko wtedy, gdy pasterz
jest pośrodku swej owczarni (także w milczeniu modlitwy pasterz, który
adoruje Ojca, jest pośród owiec), jest ona „radością strzeżoną” przez tę
właśnie owczarnię. Także w chwilach smutku, kiedy wszystko wydaje się
ściemniać, a kusi nas oszołomienie odizolowania, w tych chwilach
apatycznych i nudnych, które czasami spotykają nas w życiu kapłańskim
(przez które ja sam także przeszedłem), również w tych chwilach lud Boży
zdolny jest do strzeżenia radości, jest w stanie ciebie chronić, objąć,
dopomóc, by otworzyć serce i odnaleźć radość na nowo.

„Radość strzeżona” przez owczarnię jest też strzeżona przez trzy
otaczające ją, chroniące i broniące ją siostry: siostrę biedę, siostrę
wierność i siostrę posłuszeństwo.

Siostrą radości kapłańskiej jest siostra bieda. Kapłan jest biedny
radością czysto ludzką: wyrzekł się wielu rzeczy! A ponieważ jest ubogi,
to dając tak wiele innym, musi prosić o swoją radość Pana i wierny Lud
Boży. Nie może zapewniać jej sobie sam na własną rękę. Wiemy, że nasz
lud jest niezwykle hojny, dziękując kapłanom za najmniejsze gesty
błogosławieństwa, a zwłaszcza za sakramenty. Wielu, mówiąc o kryzysie
tożsamości kapłańskiej, nie bierze pod uwagę, że tożsamość zakłada
przynależność. Nie ma tożsamości – a więc radości życia – bez czynnej i
zaangażowanej przynależności do wiernego Ludu Bożego (por. adhort. Evangelii gaudium,
268). Kapłan, który usiłuje znaleźć tożsamość kapłańską, zgłębiając
introspekcyjnie swoje życie wewnętrzne, znajduje jedynie znaki, które
mówią „wyjście”: wyjdź z siebie, wyjdź w poszukiwaniu Boga w adoracji,
wyjdź i daj swemu ludowi to, co ci zostało powierzone, a twój lud zadba,
byś poczuł i zasmakował, kim jesteś, jak się nazywasz, jaka jest twoja
tożsamość, i sprawi, że będziesz się radował stokrotnie więcej, tak jak
Pan obiecał swoim sługom. Jeśli nie wyjdziesz z siebie, to olej staje
się zjełczały, a namaszczenie nie może już być owocne. Wyjście z siebie
wymaga ogołocenia z siebie, pociąga za sobą ubóstwo.

Siostrą radości kapłańskiej jest wierność. Nie tyle w sensie, że
wszyscy będziemy „bez skazy” (jakże byłoby to dobrze, gdybyśmy za Bożą
łaską byli!), bo jesteśmy grzesznikami, ale raczej w sensie nieustannie
nowej wierności jedynej oblubienicy, Kościołowi. Tutaj jest klucz do
owocności. Duchowe dzieci, które Pan daje każdemu księdzu, te, które
ochrzcił, rodziny, które pobłogosławił i pomógł im żyć, chorzy, którymi
się opiekuje, młodzi, z którymi dzieli katechezę i formację, ubodzy,
których ratuje, są tą oblubienicą, którą z radością traktuje on jako
szczególnie umiłowaną i jedyną pokochaną, której jest wierny nieustannie
na nowo. Jest to Kościół żywy, z imieniem i nazwiskiem, o który kapłan
się troszczy w swojej parafii lub powierzonej mu misji. To on daje mu
radość, kiedy jest jemu wierny, kiedy czyni to wszystko, co powinien, i
porzuca to wszystko, co powinien zostawić, aby trwać pośród owiec, które
Pan jemu powierzył: „Paś owce moje” (J 21, 16.17).

Siostrą radości kapłańskiej jest posłuszeństwo. Posłuszeństwo
Kościołowi hierarchicznemu, który daje nam, że tak powiem, nie tylko
najbardziej zewnętrzną przestrzeń posłuszeństwa: parafia, do której
jestem posłany, władza posługi, danego szczególnego zadania... ale
również zjednoczenie z Bogiem Ojcem, od którego pochodzi wszelkie
ojcostwo. Ale także posłuszeństwo Kościołowi w posłudze: dyspozycyjność i
gotowość, by służyć wszystkim, zawsze w jak najlepszy sposób, na wzór
„Matki Bożej spieszącej” (por. Łk 1,3 9: meta spoudes), która
pospieszyła, by służyć swej  kuzynce, i czujnie baczyła w kuchni w
Kanie, gdzie zabrakło wina. Dyspozycyjność kapłana czyni z Kościoła dom o
drzwiach otwartych, schronienie dla grzeszników, dom rodzinny dla osób
mieszkających na ulicy, dom opieki dla chorych, obóz dla młodzieży, salę
katechetyczną dla dzieci pierwszokomunijnych... Tam gdzie Lud Boży ma
jakieś pragnienie czy potrzebę, tam jest kapłan, który potrafi słuchać (ob-audire)
i odczuwa miłosny nakaz Chrystusa, który posyła go, by z miłosierdziem
spieszył pomagać w danej potrzebie czy też wspierać te dobre pragnienia z
miłością  kreatywną.

Ten, kto jest powołany, niech wie, że istnieje na tym świecie radość
prawdziwa i pełna: radość tego, który został wzięty spośród ludu, który
kocha, aby był do niego posłany jako szafarz darów i pociechy Jezusa,
jedynego Dobrego Pasterza. Pełen głębokiego współczucia dla wszystkich
maluczkich i wykluczonych tej ziemi, utrudzonych i uciskanych jak owce
bez pasterza, zechciał On włączyć wielu w swoją posługę, by samemu
pozostać i działać w osobie swoich kapłanów, dla dobra swojego ludu.

W ten kapłański czwartek proszę Pana Jezusa, aby pozwolił odkryć
wielu młodym ten żar serca, rozpalający radość, skoro tylko ktoś ma
wspaniałą odwagę, by natychmiast odpowiedzieć na Jego wezwanie.

W ten kapłański czwartek proszę Pana Jezusa, aby zachował radosny
błysk w oczach nowo wyświęconych, wyruszających na „pożarcie” świata,
aby spalali się pośród wiernego Ludu Bożego, aby z radością
przygotowywali pierwszą homilię, pierwszą Mszę św., pierwszy chrzest,
pierwszą spowiedź... Jest to radość zadziwienia z możliwości dzielenia
się po raz pierwszy jako namaszczeni skarbem Ewangelii i poczucia, że
wierny lud odwzajemnia, namaszczając w inny sposób: poprzez swoje
prośby, schylając głowę, abyś ich pobłogosławił, ściskając ręce,
prowadząc swoje dzieci, prosząc za swoich chorych... Zachowaj, Panie, w
swoich młodych kapłanach radość pierwszych dni, czynienia wszystkiego
jako coś nowego, radość poświęcenia swego życia dla Ciebie.

W ten kapłański czwartek proszę Pana Jezusa, aby umocnił kapłańską
radość tych, którzy mają za sobą wiele lat posługi. Tę radość, która nie
znikając z oczu, osiada na barkach tych, którzy niosą ciężar posługi,
tych księży, którzy już skosztowali pulsu pracy, zbierają siły i
umacniają się na nowo, „nabierają oddechu”, jak mówią sportowcy.
Zachowaj, Panie, głębię i mądrą dojrzałość radości dojrzałych kapłanów.
Niech potrafią się modlić jak Nehemiasz: radość w Panu jest moją mocą
(por. Ne 8, 10).

Wreszcie w ten kapłański czwartek proszę Pana Jezusa, aby jaśniała
radość kapłanów w podeszłym wieku, zdrowych i chorych. Jest to radość
krzyża, która emanuje ze świadomości posiadania niezniszczalnego skarbu w
glinianym naczyniu, które niszczeje. Niech potrafią czuć się dobrze w
każdym miejscu, czując w ulotności chwili smak wieczności (Guardini).
Niech odczuwają radość przekazywania pochodni, radość widzenia
wzrastających dzieci swoich dzieci, witania z uśmiechem i łagodnością
obietnic, w tej nadziei, która nie zawodzi.

Tłumaczenie: vatican.va
http://www.naszdziennik.pl/wiara-stolica-apostolska/74889,namaszczeni-olejem-radosci.html


avatar użytkownika intix

52. Dekret ustanawiający Rok Serca Jezusowego w Sanktuarium NSPJ

W Wielki Czwartek został ogłoszony Rok Serca Jezusowego w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie. Poniżej publikujemy pełen tekst Dekretu arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, metropolity szczecińsko-kamieńskiego, ustanawiający Rok Serca Jezusowego.



ANDREAS DZIĘGA
DEI ET APOSTOLICAE SEDIS GRATIA
ARCHIEPISCOPUS METROPOLITA
SEDINENSIS-CAMINENSIS

DEKRET
ustanawiający Rok Serca Jezusowego
w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie

Kult Serca Jezusowego, który w duchowości Kościoła jest obecny od początku, z upływem czasu ogarnął szerokie rzesze wiernych w całym Kościele. Główna zasługa w rozpowszechnieniu nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa przypada skromnej, żyjącej w XVII w. zakonnicy, >św. Małgorzacie Marii Alacoque. Wobec silnie rozwijającego się na ziemiach polskich kultu Serca Jezusowego, biskupi Królestwa Polskiego w specjalnym memoriale postanowili przedstawić Papieżowi Klemensowi XIII pożytki duchowe z tego kultu płynące i prosić o zatwierdzenie nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa jako kultu publicznego. W 1765 r. Ojciec Święty, przychylając się do prośby polskich biskupów, zatwierdził dla diecezji Królestwa Polskiego kult Najświętszego Serca Pana Jezusa wg objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque. Dalszy dynamiczny rozwój czci okazywanej Sercu Jezusowemu sprawił, że Papież Pius IX w 1856 r. rozszerzył święto Najświętszego Serca Pana Jezusa na cały Kościół, zaś Papież Leon XIII  w ostatni dzień 1899 r. oddał w opiekę Sercu Jezusowemu całą ludzkość.

Wobec zbliżającej się w przyszłym roku 250. Rocznicy wprowadzenia >nabożeństwa ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa w diecezjach Królestwa Polskiego, widząc w tym nabożeństwie znak miłości Boga ku ludziom, aby rozbudzić w sercach ludzkich wzajemną miłość ku Bogu, ustanawiam w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie Rok Serca Jezusowego, trwający od Uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa br., tj. od 27 czerwca 2014 r., do Uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa przyszłego roku, tj. do 12 czerwca 2015 r.

Niech Jezusowe Serce sprawi, aby z Sanktuaryjnej Świątyni, w której od II wojny światowej gorliwie posługują Księża z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej oraz gdzie od ponad 50 lat trwa całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu i wieczysty konfesjonał, spłynęły duchowe łaski rozlewające się na całą Archidiecezję.


Szczecin, dnia 17 kwietnia 2014 r. w Wielki Czwartek
Znak: B2 – 1/2014

Arcybiskup Metropolita Szczecińsko-Kamieński

Generał Towarzystwa Chrystusowego

Kanclerz Kurii

***
a także
> Rok Serca Jezusowego w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie

***