Refleksja w Oczekiwaniu...

avatar użytkownika intix

 

 

Kiedy kogoś kochamy…

Pragniemy z tą osobą przebywać…

Pragniemy ją wciąż  i wciąż poznawać…

Wydaje się… że bez tej osoby

Nie ma życia dla nas…

Niemal wszystkie nasze działania

Zmierzają ku temu,

Aby dać z siebie jak najwięcej

Człowiekowi ukochanemu…

Kiedy kogoś kochamy…

Podczas fizycznej rozłąki… rozstania…

Za tą osobą tęsknimy…

Z myślą o tej osobie… w przygotowaniach…

 Oczekujemy

Radosnego spotkania…

 

 

***

 

Pan Bóg…

Z Nieskończonej Miłości…

Stworzył człowieka na obraz i podobieństwo Swoje…

Każdego dnia do naszych serc puka…

Dając nam wolność wyboru,

Czy otworzymy Mu na OŚCIEŻ serca nasze

Tęskniąc za nami…

Spotkań z nami… naszych powrotów… oczekuje…

Będąc z nami dnia każdego…

Cierpiąc… gdy odwracamy się…

Gdy nie słyszymy Jego pukania do serca naszego…

Cierpliwie czeka na nas… 

Darząc nas Nieskończoną… Niezmierzoną Miłością…

Niepojętą dla człowieka…

 

 

***

 

Kiedy kogoś kochamy…

Pragniemy z tą osobą przebywać…

Pragniemy ją wciąż  i wciąż poznawać…

Wydaje się… że bez tej osoby

Nie ma życia dla nas

 

Jeżeli… Pana Boga kochamy…

Pragniemy z Nim nieustannie przebywać

Modlitwą… Słowem Bożym…

Eucharystią… Adoracją… Sakramentami…

Wiemy, że bez Pana Boga

Nie ma życia dla nas…

Z potrzeby serca naszego

Pragniemy być jak najbliżej Pana Boga

W Trójcy Świętej Jedynego…

 

 

Adwent…

Zatrzymajmy się… dziękując Panu Bogu,

Że jest nam dane doczekać, w naszym życiu, kolejnego…

Że mamy możliwość przygotować się

Na Narodzenie Dzieciątka Bożego…

I na powtórne Przyjście Króla i Pana naszego…

Przygotowując się na TO Spotkanie…

Nie zagłuszamy Sumienia…

Żyjąc w Miłości i w Prawdzie…

Żyjmy... Cudownym Darem Życia…

Żyjmy… Miłością Nadzieją Wiarą...

Żyjmy... pokutnym...pokornym...

Ale też radosnym Oczekiwaniem...

Z wszelkich pokus Zła, oczyśćmy serca nasze

Na Przyjście

Jezusa Chrystusa... Zbawiciela naszego

Króla naszego... Wodza i Pana...

Zgłębiajmy  wszystkie Tajemnice Wiary naszej...

Zgłębiajmy Tajemnice Wcielenia...

Prawdy Objawienia…

Rozważajmy... jaką Ofiarę

Z Nieskończonej Miłości do nas...

Z Bożej… Najczystszej Miłości Ofiarnej…

Poniósł nasz Bóg i Pan…

Aby dać nam życie za życia... szansę życia po życiu...

Wielką Łaskę Zbawienia…

 

 

 

***

 

>Ogień

Płomień w Okresie Adwentowym…

Symbol Adwentu… Płomień świec

W każdą z Niedziel, kolejna zapalana

W Oczekiwaniu…

Na Przyjście Chrystusa Pana…

 

 

 

 

 

 

Mówiąc słowami bł.Jana Pawła II

„…Całe nasze życie powinno być Adwentem…”

Całe życie na Spotkanie z Chrystusem czekamy…

Przygotujmy się na TO Spotkanie…

Niech płomień naszej Miłości pali się

Także wtedy, gdy zgasną 4 świece Adwentowe…

Gdy przeminie Okres Ten…

Który dziś, Pierwszą Niedzielą Adwentu zaczynamy…

Pierwszą świecę Adwentową zapalamy…

"Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan domu nadejdzie"

Czuwajmy… niech zawsze tak będzie…

"Tak więc czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy przyjdzie ten czas”…

 

Czuwajmy…

I niech Płomień Bożej Miłości ogarnie nas…

 

 

 

***

 

>>> Gotowi, by wyruszyć... LD na I Nd. Adwentu (A) <<<

 

 

 

 

 

 

 

 

*********************************************

/”Refleksja w Oczekiwaniu…” – J.B.K. – 24.11.2013r./

61 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @intix

Czuwajmy, niech Płomień Bożej Miłości ogarnie nas wszystkich, abyśmy mogli dać sobie wzajemnie dobro i nadzieję. Nie ma większego szczęścia, jak móc się dzielić z innymi własnym szczęściem.

Czuwajmy

Photobucket

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

2. @Maryla

Czuwajmy, niech Płomień Bożej Miłości ogarnie nas wszystkich, abyśmy mogli dać sobie wzajemnie dobro i nadzieję...

Pozwolę sobie podłączyć do wpisu tego
Dary dla nas... Serca Twojego...
Też dotyczące Okresu Oczekiwania... Okresu Adwentowego...
>Biblia w naszym domu - przez cały Adwent
>Adwent -to czas oczekiwania na przyjście Zbawiciela

***

...Nie ma większego szczęścia, jak móc się dzielić z innymi własnym szczęściem...

Kiedy sami odczuwamy,
Że Pan blisko jest...
Pragniemy dzielić się tym Darem...
Jak wszystkimi Darami
Które od Pana Boga otrzymujemy sami...

Za wszystko... Dziękuję Ci całym sercem...

Pozdrawiam serdecznie...:)

avatar użytkownika intix

3. Nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie

Niedziela, 1 grudnia 2013 roku
I Niedziela Adwentu
Mateusz 24,37-44

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, że przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie".

Nie spostrzegliśmy się i przyszedł Adwent. Wiele spraw w naszym życiu czy bliskich nam osób zaskakuje nas. Jeśli na coś nie jesteśmy przygotowani, nie myślimy o tym, że przyjdzie choroba, albo śmierć to, kiedy przychodzi, bardzo trudno się na to zgodzić.

Tak bardzo pochłania człowieka codzienne życie, że nie potrafi mądrze się starzeć, nie radzi sobie z czasem choroby, nie potrafi pogodzić się z tym, że ktoś bliski odszedł do wieczności. Co to znaczy czuwać? To mieć świadomość, że przyjdzie coś co będzie dla mnie trudne, będzie bolało. Czuwać, to być człowiekiem który psychicznie i duchowo przygotowuje się na przyjęcie tego, co Bóg da. Czuwać, to również wierzyć, że jeśli jakaś sprawa pojawia się w moim życiu, jakiś problem, to Bóg dopuszcza tę rzeczywistość, abym odnalazł się bliżej Niego i człowieka.

Czuwanie, zmierza do przyjmowania wydarzeń zarówno pomyślnych jak i niepomyślnych, jako będących słowem Boga skierowanym do mnie. Czuwanie zmierza do takiego życia aby z tym, co od Boga otrzymałem, bez względu na to, czy wydaje się być dla mnie pomyślne czy nie pomyślne - stawać się lepszym człowiekiem. Ci, którzy wierzą Bogu i Jemu ufają - są ludźmi czuwającymi, a tym samym przyjmującymi Go we wszystkich wydarzeniach przez które przychodzi.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika michael

5. Oczekujemy Radosnego Spotkania

avatar użytkownika Maryla

6. 1. Niedziela Adventu

1. Niedziela Adventu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno,

Bardzo dawno temu, tak dawno, ze najstarsi Nasi Przyjaciele z Blogmedia nie pamiętają, uczyłem się na lekcjach łaciny:

Amare nihil est aliud, nisi eum ipsum diligere, quem ames, nulla utilitate quaesita

Kochać nie znaczy nic innego jak wyróżniać tego kogo kochasz nie szukajac w tym innej korzyści.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Pelargonia

8. Droga Intix, ja odpowiem wierszem na Twoje

Piękne strofy:)

Adwent to nieustanna tęsknota za Bogiem
i na Jego przyjście w modlitwie czuwanie
to Boża miłość stoi za progiem
to słowo Boże które ciałem się stanie

Ścieżkami życia Jezusa szukamy
i wciąż czekamy na spotkanie Jego
wszak od Ciebie Boże obietnicę mamy
że na ziemię ześlesz nam Syna Swojego

O serce ludzkie tyś bardzo spragnione
ofiarnej miłości Jezusa małego
a wszelkie nadzieje i myśli stęsknione
z pokorą zanosisz do Boga Naszego

A Bóg miłosierny tak nam przekazuje:
że Jezus zrodzony w Betlejemskim żłobie
dla Ciebie człowieku zbawienie szykuje
lecz wpierw się musi narodzić w Tobie

a Ty przychodzisz Boże
na świat cichutko

siadasz wraz z nami
w ten grudniowy wieczór

kruszysz lody
zatwardziałych serc

podajesz maleńką
dłoń do zgody

siejesz uśmiech
dobroć przebaczenie

kolędą płynie
zbawienie i miłość

/wiersze: Regina Sobik, Kobieta/

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika guantanamera

9. Panie, przyjdź!

avatar użytkownika intix

10. @Maryla

avatar użytkownika intix

11. @Michael

Jak miło, że przybyłeś na mój blog...
Dziękuję...:)

Oczekujemy Radosnego Spotkania

Radość... wspólnego Czuwania...
Radość... wspólnego Oczekiwania... Radosnego Spotkania...
Tak wielkie nadzieje w Bożym Miłosierdziu pokładamy,
Że nasze Spotkanie z Panem... radosne będzie
Kiedy Jezus Chrystus Powtórnie Przybędzie...
Że zabierze nas... do Siebie...

W Oczekiwaniu...
Nie jesteśmy sami...
Towarzyszy nam Najświętsza Maryja Panna Niepokalana...
Módlmy się... pokornie prosząc, aby nas wspierała
W przygotowaniu Serc naszych na Przyjście Chrystusa Pana...

Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi.
I poczęła z Ducha Świętego.
Zdrowaś Maryjo...

Oto ja Służebnica Pańska.
Niech mi się stanie według słowa twego.
Zdrowaś Maryjo...
 
A Słowo Ciałem się stało.
I mieszkało między nami.
Zdrowaś Maryjo...

Módl się za nami święta Boża Rodzicielko, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
 
Módlmy się. Łaskę Twoją prosimy Cię Panie racz wlać w serca nasze, abyśmy, którzy przez Zwiastowanie anielskie, Wcielenie Chrystusa Syna Twojego poznali, przez mękę Jego i Krzyż, do chwały zmartwychwstania zostali doprowadzeni. Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen

***
>Historia Modlitwy Anioł Pański...


***
Czuwajmy!

avatar użytkownika intix

12. Szanowny Panie Michale

...Amare nihil est aliud, nisi eum ipsum diligere, quem ames, nulla utilitate quaesita

Kochać nie znaczy nic innego jak wyróżniać tego kogo kochasz nie szukając w tym innej korzyści.

Tak, Panie Michale... to prawda...

prawdziwa miłość
dana od Pana Boga
zawsze jest
bezinteresowna

innej miłości
nie ma
bo gdy interesowna...
powinno się
nazwę "uczucia"
zmieniać...

Prawdziwa miłość... która od Pana Boga jest dana
Nie jest interesowna... nie szuka korzyści...
Jedyną "korzyścią" jest... ona sama...

Nie da się opisać słowami
Tej wielkiej Łaski...
Daru miłowania...
Nieść w sobie TĘ miłość
I dawać z siebie... jak najwięcej drugiemu...
Nie ma nic piękniejszego...

Módlmy się... prosząc Pana Boga o TĘ Łaskę...
O Łaskę odczuwania... przeżywania... miłości ofiarnej...
Inaczej wyglądałby nasz świat
Gdyby tak kochać ... potrafił każdy człowiek... każdy z nas...

Ta Miłość... tylko od Pana Boga pochodzi...
Módlmy się... aby wszyscy otworzyli Chrystusowi swe serca na OŚCIEŻ...
Aby mógł je napełnić Miłością... Wiarą... Nadzieją... Pokojem...
Módlmy się... aby we wszystkich sercach się zrodził
Jezus Chrystus... Który blisko jest... Który nadchodzi...

Czuwajmy!

avatar użytkownika intix

13. Pelargonio Kochana

Dziękuję Ci...:) Piękny jest ten wiersz Reginy Sobik...
Ja znalazłam w sieci modlitwę Aliny Paul.

Adwentowa modlitwa

W adwentowym czekaniu
gdy przycichł świat cały:
uwielbiam Cię, Jezu,
Panie godzien chwały.

Uwielbiam Cię: w myśli,
w modlitwie i w śpiewie.
Oddaję Ci, Jezu,
dziś samego siebie.

Chcę Ci przygotować
w sercu swoim drogę,
bo tęsknię za Tobą,
mym Panem i Bogiem.

Zobacz - adwentowe płoną
dla Ciebie lampiony.
Przyjdź więc Panie Jezu
i bądź uwielbiony!

***
Amen.


Czuwajmy!

avatar użytkownika intix

14. Dwa nurty oczekiwania Mesjasza w Izraelu.

Dzisiejszą niedzielą rozpoczynamy doroczne przygotowanie do
świąt Bożego Narodzenia, czyli pamiątki przyjścia na świat Zbawiciela,
którym okazał się być wcielony Syn Boży. Na przyjście Mesjasza, czyli
Zbawiciela, ludzkość czekała bardzo długo.

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak było za dni Noego, tak
będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed
potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe
wszedł do arki, i nie spostrzegli się, że przyszedł potop i pochłonął
wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy
dwóch będzie w polu, jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą
mleć na żarnach; jedna będzie wzięta, druga zastawiona. Czuwajcie więc,
bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby
gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno
by czuwał i nie pozwoliłby wła-mać się do swojego domu. Dlatego i wy
bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy
przyjdzie”.

        Przez ten okres oczekiwania ludzie mieli ciągle świadomość, że
kiedyś ich praojcowie żyli w bliskości z Bogiem, byli Jego przyjaciółmi.
Grzech oddalił ludzi od Boga i sprowadził na ludzkość wszelkiego
rodzaju cierpienia, łącznie ze śmiercią.

        Gdy naród wybrany był wolny, wówczas w okresie oczekiwania na
Mesjasza, marzył o powrocie do stanu rajskiego, do bycia blisko Boga.
Prorok Izajasz opisując dzień przyjścia Mesjasza, ukazuje wielki pokój
na ziemi; nawet dzikie zwierzęta będą żyły w pokoju z resztą świata
żywego. Posłuchajmy jego poetyckiej mowy: „Wyrośnie różdżka ze szczepu
Jessego, wydadzą odrośl jego korzenie. To na nim spocznie duch Pana,
duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni
Pańskiej…Wtedy wilk będzie przebywał razem z barankiem. Pantera położy
się obok koźlęcia, wół i młody lew paść się będą razem, a pilnować ich
będzie całkiem młode chłopię. Krowa zaprzyjaźni się z niedźwiedziem, ich
małe będą leżeć razem. Lew będzie jadł słomę jak bawół, niemowlę będzie
się zabawiać przy samej jamie kobry, a dzieci wkładać będą ręce do
gniazda ze żmijami. Nikt już nie będzie czynił zła ani działał
podstępnie na całej mojej górze świętej, bo kraj jest napełniony
mądrością Pana, jak morze jest napełnione wodą” (Iz 11,1-2.6-9). Tak
prorok Izajasz przedstawiał wizję czasów mesjanicznych.

        Gdy Izrael przeżywał niewolę i czasy ucisku, wówczas jego
tęsknota za Mesjaszem miała podłoże w niezależności politycznej, wówczas
czekano na Mesjasza, wyzwoliciela politycznego. Przykładem takiej
tęsknoty za niepodległością, gdy Palestyna była pod okupacją Rzymian,
mogą być Apostołowie, którzy w rozmowie z Jezusem zmartwychwstałym,
pytali Go, czy teraz przywróci wielkość Izraela, czyli jego
niepodległość polityczną. Tak przedstawia to wydarzenie św. Łukasz w
księdze Dziejów Apostolskich.

        „Pewnego zaś dnia, kiedy był razem z nimi, wydał im takie oto
polecenie: Nie opuszczajcie Jerozolimy, lecz oczekujcie tu na spełnienie
się tego, co wam przyobiecał Ojciec i o czym ja również wam mówiłem.
Jan chrzcił wodą, a wy zostaniecie wkrótce ochrzczeni Duchem Świętym.
Zapytali Go zebrani: Panie, czy to właśnie w tym czasie przywrócisz na
nowo wielkość królestwa izraelskiego? Lecz Jezus odpowiedział im: Nie do
was należy znać dzień i godzinę, którą Ojciec ustanowił całą powagą
swojej władzy” ( Dz 1,4-7).

       Tegoroczny Adwent będziemy przeżywali z tekstami Ewangelii św.
Mateusza. Ewangelia dzisiejszej pierwszej Niedzieli Adwentu akcentuje
konieczność czuwania w czasie oczekiwania na przyjście Pana. Odnosząc to
do naszej sytuacji, możemy tę dzisiejszą Ewangelię przeżywać z myślą o
tym, że w czasie Adwentu Pan będzie nas nawiedzał; bądźmy więc czujni,
aby przyjąć Jego natchnienia. Te nawiedzenia Pana mogą być czysto
wewnętrzne, a mogą być również zawarte w wydarzeniach dnia codziennego
życia każdego z nas, lub w przejawach życia społecznego. Czuwajmy więc,
czyli bądźmy gotowi do odczytania i przyjęcia Jego woli.

      Ewangelia drugiej niedzieli Adwentu jest poświęcona działalności
św. Jana Chrzciciela, który nawoływał do prawdziwego nawrócenie, czyli
zmiany życia na lepsze. Moc Janowego nauczania zawarta była w
przykładzie jego życia dostosowanym do jego nauczania.

         W Ewangelii trzeciej niedzieli Adwentu przedstawieni są
uczniowie Jana Chrzciciela, który będąc w więzieniu, wysłał swoich
uczniów do Jezusa z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść,
czy też innego mamy oczekiwać”? Izrael miał dwa rodzaje oczekiwania;
oczekiwanie Mesjasza wybawiciela od zła moralnego i oczekiwanie Mesjasza
wybawcy od uzależnienia politycznego.

        Ewangelia czwartej niedzieli Adwentu ukazuje nam kłopoty św.
Józefa ze zrozumieniem wcielenia Syna Bożego. Ludzkość nie była
przygotowana na to, że Mesjaszem będzie wcielony Syn Boży. Żydzi byli
przekonani, że Bóg wybierze na Mesjasza jednego z nich, podobnie jak
wybierał proroków. Kościół Chrystusowy podzielony jest na dwa wyznania,
katolickie i protestanckie. Ten podział związany jest ze zrozumieniem
znaczenia słów „Syn Boży”. Katolicy rozumieją to w sensie dosłownym; dla
nas Jezus jest wcielonym Synem Bożym. Dla protestantów Jezus jest synem
Józefa i Maryi, który został przez Boga nazwany „Synem Bożym”. Jakie
jest moje rozumienie Syna Bożego? Kim dla mnie jest Jezus, wcielony Syn
Boży? Jak wygląda moje przygotowanie się do kolejnej rocznicy Jego
wcielenia?

Ks. Władysław Stasik SCJ

***

Pozwolę sobie podłączyć też:

>Czym jest dla nas Jezus Chrystus


avatar użytkownika intix

15. Pan blisko jest

avatar użytkownika intix

16. Słowo Boże na dziś: Uzdrowię go

Poniedziałek, 2 grudnia 2013 roku
>Bł. Rafała Chylińskiego
Mateusz 8,5-11

Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: "Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi". Rzekł mu Jezus: "Przyjdę i uzdrowię go". Lecz setnik odpowiedział: "Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a sługa mój odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu «Chodź tu», a przychodzi; a słudze: «Zrób to», a robi". Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: "Zaprawdę, powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim".

Paraliż spotyka również tych, którzy służą, dobrze czynią innym. (Paraliż – to utrata sił i zdolności ruchowej mięśni. Porażenie, bezwład). Coś człowiek utracił. Jakąś zdolność. Coś zostało w nim uszkodzone. Jest porażony, bezwładny, zdany na innych, zależny. Bywa i tak, że chora zależność od innych, prowadzi do paraliżu, niezdolności poruszania się z godnością i szacunkiem, zarówno do siebie, jak i do innych. To, co tracimy ze sfery życia duchowego czy moralnego, może powodować wielkie cierpienie ("Sługa mój, bardzo cierpi"). Warto zauważyć kogoś, kto chce mi pomóc. Z tej pomocy należy skorzystać. Poznajemy tych, z którymi żyjemy najpełniej wtedy, gdy cierpimy. Jedni nas zostawiają, sądząc, że potrzebujemy od nich odpoczynku; inni zaś robią, co możliwe, byśmy odzyskali swoją godność. W naszym życiu jedną z wielu form paraliżu, jest utrata poczucia własnej godności, poczucia wartości.

Wzruszające jest to, że nie troszczy się o sługę inny sługa, lecz jego pan. Bolało go cierpienie sługi. To współcierpienie ze sługą, każe mu spotkać Jezusa. Cierpienie, które przeżywamy z kimś drugim, w przyjaźni, prowadzić może do osobistego spotkania Jezusa. Setnik osobiście spotkał Jezusa. To nie był jakikolwiek sługa setnika, to był jego sługa ("mój sługa"). Gdy sługa cierpi, to tak jakby cierpiał i jego pan. Tych mężczyzn, jak można przypuszczać, nie łączyła jedynie konieczność. Wydaje się, że byli przyjaciółmi. Nie każdego odwiedzamy w szpitalu; nie do każdego przyjdziemy, gdy choruje.

"Przyjdę i uzdrowię go". Setnikowi zależało na słudze. Jezusowi zależy na słudze, na człowieku chorym, sparaliżowanym. Czy zauważyłeś, że komuś zależy na tobie? Gdy tego nie dostrzegamy, łatwo chorujemy. Czujemy się osamotnieni i do Jezusa drogi znaleźć nie możemy. Cierpienie łączy, zbliża nie tylko tych mężczyzn ze sobą. Owo cierpienie sprawiło, że znaleźli się bliżej Jezusa. On przyszedł do nich.

"Panie, nie jestem godzien". Świadomość bycia poganinem, okupantem, nieczystym – każe mówić o własnej niegodności przyjęcia Pana. To takie ważne, jaką jest nasza wiadomość o nas samych. Mamy problemy z żywą wiarą: trudność z szacunkiem do innych, kulturą bycia, komplikacje z odpowiednim podejściem do własnej wyobraźni, do uczuć, dalekich od tego, co jest wiernością Panu. Co myślę o sobie? Czego dotyczy moje odczuwanie niegodności? Jakie myślenie o sobie, mógłbym nazwać prawdziwym? Chodzi o takie myślenie, w którym człowiek sobie nie dodaje, ani nie ujmuje czegokolwiek.

"Powiedz tylko słowo". Problemem bywa to: czy dana osoba mówi do nas i co mówi? Czy my mówimy, czy też jesteśmy zamknięci zarówno na dawanie słowa, jak i jego przyjmowanie? Niemożność spotkania się ze słowem człowieka sprawia taką samą sytuację, w odniesieniu do Boga. Człowiek choruje na brak słowa zrozumienia, słowa wyjaśnienia, słowa życzliwości, słowa przebaczenia, słowa akceptacji, słowa prawdy. Ale też istnieje poważny problem, związany z nieoczekiwaniem na Boże słowo. A przecież słowo Chrystusa jest naszym zdrowiem. Niezwykłe jest to, że słudze pomaga drugi człowiek, w spotkaniu się ze Słowem Ojca. Chodzi zawsze o jakiegoś człowieka, który do słowa Bożego zbliża, a nie od niego oddala. Postawienie na słowo Boga w życiu, to znak wiary i droga do jego głębi. Brak słowa Bożego, obojętność na nie, prowadzić może do obojętności na innych. Zaufanie słowu Bożemu, to równocześnie umożliwienie Mu uzdrowienia mojej osoby, uzdrowienia mojego posługiwania.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

18. Słowo Boże na dziś: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi

Wtorek, 3 grudnia 2013 roku
>Św. Franciszka Ksawerego
Łukasz 10,21-24

W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić". Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: "Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli".

Jezus odrzucony przez ludzi w Galilei, zwraca się do Ojca. W Nim ma oparcie. Nie jest sam w tym, czego doświadcza. W jaki sposób można inaczej nazwać mądrych i roztropnych? To ludzie błyskotliwi i wykształceni. Dlaczego Jezus wysławia Ojca za to, że nie objawia ludziom mądrym i roztropnym swoje przesłanie? Dlatego, że oni są duchowymi bogaczami, wewnętrznie zaślepionymi kontemplowaniem samych siebie. To oni odrzucili nauczanie Jezusa: faryzeusze i uczeni w Piśmie, elita intelektualna Izraela.

Jakie rzeczy odrzucają mądrzy i roztropni, o których mówi Chrystus? Nie przyjmują Objawienia. Tymczasem, to Jezus objawia Boga. On przynosi Objawienie, nie zaś Prawo, którego trzymają się mądrzy i roztropni (faryeusze i uczeni w Piśmie). Objawienie Jezusa zawiera się w Jego Osobie, w Jego słowach i czynach.

Kim są prostaczkowie? Ludźmi ubogimi duchem. W kim Bóg ma upodobanie? W zwykłych ludziach: prostych, prostolinijnych, uczciwych, prawdziwych. Dlaczego im Bóg pokazuje swoje dzieła? Ponieważ dla nich punktem odniesienia w całym życiu jest bojaźń Boża. Oni są ludźmi wewnętrznie otwartymi, zdolnymi przyjąć Boże pouczenie. Chcą, aby Jezus się nimi zajął i ich pouczył, poprowadził, wyjaśnił. W prostocie dokonuje się przyjęcie z zaufaniem tego, co mówi Pan.

Przyjmując to, co mówi Jezus, tym samym przyjmują Jego miłosierdzie, Jego łaskę. Następnie przekazują dalej to, co otrzymali, czego się nauczyli. Ludzie prości służą tym, co otrzymali. Natomiast bogaci zawłaszczają to, co otrzymali, aby wynosić się nad innych z racji tego, co zrozumieli, w jaki sposób „sami doszli” do osiągnięcia swojej wiedzy i mądrości. Człowiek będący duchowym bogaczem bardzo wiele czasu poświęca na modlitwę i czytanie Pisma Świętego. Jego wiedza jednak służy mu do tego, aby wykazać innym jak są głupi, nie pojmujący słowa Bożego, nie posiadający wiedzy z racji swoich ograniczeń. Jego wiedza służy do tworzenia argumentów przeciwko tym, którzy nie posiadali odpowiednich umiejętności, pozycji społecznej, czasu na to, aby ją zdobyć. Zatem Ci, którzy wykorzystywali wiedzę aby atakować, poniżać, upokarzać innych, nazywając ich głupcami, Jezus nazywa w tym głoszeniu Ewangelii „mądrymi i roztropnymi”.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
A także:
>Adwentowa wiara...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika nadzieja13

19. Droga Intix,

Oczekiwanie..

Pragnienie, by naprawdę otworzyć się na Słowo,
potrafić nieść je całym sobą...twarzą, gestem, współbyciem..i.
Właściwym słowem nieść Słowo
Milczeniem, gdy pora.. Ciepłem spojrzenia; nieczekaniem na dogodną chwilę. Iść. Teraz..
Ktoś czeka. Zawsze czeka Ktoś.
Czas Adwentu, czas szczególny
TEN czas..

Znalazłam wiersz ks. Tymoteusza (bp. J. Zawitkowskiego).. Pozwolę sobie wpisać..

Panie mój!

Wciąż na kogoś czekam.
Otwieram wieczorem swój kalendarz:
co mnie jutro czeka?
Będzie dużo interesantów,
bo zbliżają się Święta.
Będzie dużo listów
z życzeniami świątecznymi.
Kiedy ja na nie odpiszę?

Przyzwyczaiłem się do ciszy,
do samotności w moim mieszkaniu.

Lubię uciekać do wspomnień
- do domu, do rodziców,
do rorat mroźnych,
do zim na sankach.

Wspomnienia kwitną w adwencie.
Czasem smaczne są jak chleb głodnemu,
czasem pachną wigilijną wieczerzą,
czasem skrzą choinką,
czasem smutne jak zmarznięta łza,
długie jak kometa,
krótkie jak zimne ognie.

Chodzę więc wspomnieniami
gdzieś po chmurach,
księżyc potrącam zamyślony,
gwiazdy odsłaniam
i schodzę z gzymsów moich szklanych domów.
Mgłę rozdzierałem, wracając.
Uszargałem się rosą.

Panie mój!

Tak dużo minęło adwentów.
Dużo ludzi spotkałem w tym czekaniu.
Czekam dalej,
może mnie ktoś w Święta odwiedzi?

A na kogo czekasz?
Nie wiem, tylko czekam.
Jakoś mi tak dziś adwentowo.
Czy będą w tym roku Święta?
Czy na NIEGO czekają?

Panie mój!

Tylko Ty jesteś wierny.
Dałeś obietnicę i jej dotrzymasz.
Słowo Twoje stanie się ciałem.
Jak się to wszystko stanie?
Stało się!
Zamieszkałeś między nami.
Gdy Ty przychodzisz,
wszystko staje się świąteczne.

Dziękuję Ci, Panie,
za to, że kazałeś mi czekać.
Nauczyłem się tęsknić.
Nawet już wiem, za Kim tęsknię,
na Kogo oczekuję,
ale niespokojny jestem
dopóki Cię nie spotkam.

Przyjdź szybko, Panie Jezu!

avatar użytkownika intix

20. Droga Nadziejo13

Oczekiwanie..

Pragnienie, by naprawdę otworzyć się na Słowo...

Módlmy  się o TO...
O TO pragnienie... módlmy się za nas samych...
Módlmy się też w intencji wszystkich, którzy Wiary nie mają, którzy Ją utracili...
Bardzo naszych modlitw potrzeba...

Dziękuję Ci całym sercem za piękne strofy Twoim Sercem pisane... za przesłania dla Nas, w nich zawarte...
I ta piękna Modlitwa Adwentowa  ks. bpa Zawitkowskiego...
Bóg zapłać...


avatar użytkownika intix

21. Słowo Boże na dziś: Żal mi tych ludzi

Środa, 4 grudnia 2013 roku
> Św. Barbary
Mateusz 15,29-37

Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela. Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: "Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze". Na to rzekli Mu uczniowie: "Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba żeby nakarmić takie mnóstwo?" Jezus zapytał ich: "Ile macie chlebów?" Odpowiedzieli: "Siedem i parę rybek". Polecił ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.

Jezus dzieli się z uczniami niepokojem o ludzi słuchających Go. Patrzy na nich jak wytrwale podążali za Nim, lecz przyszło zmęczenie. Jezus nie mówi o swoim zmęczeniu, o tym, że potrzebuje odpoczynku. Nie wskazuje na to, iż jest nierozumiany przez tych, którzy Go otaczają. Nie zajmuje się sobą.

To, co jest możliwe dla nas, jak u Jezusa, to postawa pięknego współczucia, a zarazem nie rozczulanie się nad sobą. To współczucie Jezusa dla umęczonych i głodnych ludzi może okazać się być ważniejsze niż cudowne rozmnożenie chleba. Współczucie, okazanie litości jest czymś więcej niż pożywny chleb.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***

Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

22. Słowo Boże na dziś: Budować na skale

Czwartek, 5 grudnia 2013 roku
Mateusz 7,21.24-27

Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki».

(Homilia papieża Benedykta XVI)
Budować na skale to przede wszystkim budować na Chrystusie i z Chrystusem. Budować na Chrystusie i z Chrystusem znaczy budować na fundamencie, któremu na imię miłość ukrzyżowana. To budować z Kimś, kto znając nas lepiej niż my sami siebie, mówi do nas: "Drogi jesteś drogi w moich oczach, nabrałeś wartości i ja cię miłuję" (Iz 43,4). To budować z Kimś, kto zawsze jest wierny, nawet jeśli my odmawiamy wierności, bo nie może zaprzeć się samego siebie (por. 2 Tm 2, 13). To budować z Kimś, kto stale pochyla się nad zranionym ludzkim sercem i mówi: "Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz" (J 8, 11). To budować z Kimś, kto z wysokości krzyża wyciąga ramiona i powtarza przez całą wieczność: "Życie moje oddaję za ciebie, bo cię kocham, człowieku". Budować na Chrystusie to wreszcie znaczy oprzeć wszystkie swoje pragnienia, tęsknoty, marzenia, ambicje i plany na Jego woli. To powiedzieć sobie, swojej rodzinie, przyjaciołom i całemu światu, a nade wszystko samemu Chrystusowi: "Panie, nie chcę w życiu robić nic przeciw Tobie, bo Ty wiesz, co jest najlepsze dla mnie. Tylko Ty masz słowa życia wiecznego" (por. J 6, 68). Moi Przyjaciele, nie lękajcie się postawić na Chrystusa! Tęsknijcie za Chrystusem, jako fundamentem życia! Rozpalajcie w sobie pragnienie tworzenia waszego życia z Nim i dla Niego! Bo nie przegra ten, kto wszystko postawi na miłość ukrzyżowaną wcielonego Słowa.

Budować na skale to budować na Chrystusie i z Chrystusem, który jest skałą. Wędrując przez życie, może niejednokrotnie nie jesteśmy świadomi obecności Jezusa. Ale właśnie ta obecność, żywa i wierna, obecność w dziele stworzenia, obecność w Słowie Bożym i Eucharystii, we wspólnocie ludzi wierzących i w każdym człowieku odkupionym drogocenną Krwią Chrystusa, ta obecność jest niegasnącym źródłem ludzkiej siły. Jezus z Nazaretu, Bóg, który stał się Człowiekiem, stoi przy nas na dobre i na złe, i pragnie tej więzi, która będzie fundamentem prawdziwego człowieczeństwa. Czytamy w Apokalipsie te znamienne słowa: "Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną." (Ap 3,20).

Drodzy Przyjaciele, co to znaczy budować na skale? Budować na skale, to znaczy również budować na Kimś, kto jest odrzucony. Niezaprzeczalny fakt, że Bóg wybrał Jezusa, nie ukrywa tajemnicy zła, które sprawia, że człowiek jest w stanie odrzucić Tego, który go do końca umiłował. To odrzucenie Jezusa przez ludzi, o którym mówi św. Piotr, powtarza się w historii ludzkości i sięga również naszych czasów. Nie trzeba wielkiej bystrości umysłu, by dostrzec wielorakie objawy odrzucania Jezusa, również tam, gdzie Bóg dał nam wzrastać. Jezus niejednokrotnie jest ignorowany, jest wyśmiewany, jest ogłaszany królem przeszłości, ale nie teraźniejszości, a tym bardziej nie jutra, jest spychany do lamusa spraw i osób, o których nie powinno się mówić na głos i w obecności innych. Jeśli w budowaniu domu waszego życia napotykacie na tych, którzy pogardzają fundamentem, na którym budujecie, nie zniechęcajcie się! Wiara mocna musi przejść przez próby. Wiara żywa musi ciągle wzrastać. Nasza wiara w Jezusa musi często się konfrontować z niewiarą innych, by pozostać naszą wiarą na zawsze.

Drodzy Przyjaciele, co to znaczy budować na skale? Budować na skale, to znaczy mieć świadomość, że mogą pojawić się przeciwności. Chrystus mówi: "Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom..." (Mt 7, 25). Te naturalne zjawiska nie tylko są obrazem różnorakich przeciwności ludzkiego losu, ale także wskazują na ich normalną przewidywalność. Chrystus nie obiecuje, że na budowany dom nie spadnie ulewny deszcz, nie obiecuje, że wzburzona fala ominie to, co nam najdroższe, nie obiecuje, że gwałtowne wichry oszczędzą to, co budowaliśmy nieraz kosztem wielkich wyrzeczeń. Chrystus rozumie nie tylko tęsknotę człowieka za trwałym domem, ale jest w pełni świadomy wszystkiego, co może zburzyć trwałe szczęście człowieka. Nie dziwcie się więc przeciwnościom, jakiekolwiek są! Nie zrażajcie się nimi! Budowa na skale to nie ucieczka przed żywiołami, które są wpisane w tajemnicę człowieka. Budować na skale znaczy liczyć na świadomość, że w trudnych chwilach można zaufać pewnej mocy.

Drodzy Przyjaciele, rozważając słowa Chrystusa o skale jako odpowiednim fundamencie dla domu, nie możemy nie dostrzec, że ostatnie słowo, to słowo nadziei. Jezus mówi, że choć rozszalały się żywioły "dom nie runął, bo na skale był utwierdzony". Jest w tym Jego słowie jakaś niesamowita ufność w moc fundamentu, wiara, która nie lęka się próby, gdyż jest potwierdzona przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Lęk przed porażką może czasami zniweczyć nawet najpiękniejsze marzenia. Może sparaliżować wolę i odebrać wiarę, że istnieje dom zbudowany na skale. Może skłonić do uwierzenia, że tęsknota za domem to tylko młodzieńcze pragnienie, a nie projekt na życie. Odpowiedzcie na ten lęk razem z Jezusem: "Nie runie dom, gdy na skale będzie utwierdzony!" Odpowiedzcie na wątpliwości razem ze św. Piotrem: "Kto wierzy w Chrystusa, na pewno nie dozna zawodu!". Bądźcie świadkami nadziei, tej nadziei, która nie boi się budować domu swojego życia, bo dobrze wie, że może liczyć na fundament, który nie zawiedzie nigdy: Jezusa Chrystusa, naszego Pana.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***

Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

23. Słowo Boże na dziś:Wierzycie, że mogę?

Piątek, 6 grudnia 2013 roku
>Św. Mikołaja
Mateusz 9,27-31

Gdy Jezus odchodził stamtąd, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!» Gdy wszedł do domu niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!» Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie!» I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: «Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!» Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.

Człowiek chce widzieć. Dramatem jest utrata wzroku. Jest to jakiś sposób nieuczestniczenia w życiu innych, brak komunikacji zarówno ze światem, jak i z ludźmi. Brak wzroku jest jakiś zubożeniem człowieka, szczególnie jego przeżyć estetycznych prowadzących do braku pogłębionych odczuć, wrażeń, spostrzeżeń. Gdy słabnie nasza wiara tracimy wzrok, a to oznacza, że nie widzimy już ludzi i świata jako rzeczywistości pięknej, dającej poczucie bezpieczeństwa, budzącej zaufanie. Tracąc wzrok doświadczamy, że wszystko wokół budzi w nas lęk, postrzegamy zagrożenie tam, gdzie wcześniej go nie odczuwaliśmy, Potrzebujemy większego zaangażowania w rozumienie tego, co jest proste. Dlaczego? Ponieważ określona rzeczywistość przestała być już dla nas prosta, jasna, zrozumiała, bliska.

Uzdrowienie wzroku poprzedza wyznanie wiary. Każdy, kto wyznaje wiarę, doświadcza cudu otwarcia oczu. Jest to znak nadejścia Królestwa Bożego. Na tyle na ile wierzymy, na tyle dzieją się cuda w naszym życiu. Jezus uzdrawia według miary naszego zaufania Jemu. Czasem wyrażamy swoją skargę wobec Jezusa, że nas nie wysłuchuje. Być może przyczyna takiego stanu leży w tym, że prosząc, nie wierzymy Bogu, że On może to uczynić. Dlatego zawsze konieczną jest modlitwa: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu” (Mk 9,24).

Kiedy zaczynamy się bać? Kiedy dochodzi do osłabienia w nas wiary. Zobaczmy, jak ciężko się żyje z ludźmi, do których utraciliśmy zaufanie. Nie widzimy ich jako przyjaciół, lecz wrogów, przed którymi wszystko powinniśmy ukrywać, zarówno uczucia, poglądy jak i nasze zamiary. W taki sposób zaczynamy również postrzegać Boga. To jest niewidzenie. Nie widzimy Go bowiem takim, jakim naprawdę jest: dobry, miłosierny, kochający, przebaczający. Nawet wtedy, kiedy Bóg daje dobro prowadzące do naszego uzdrowienia, nie widząc, czyli nie mając wiary, nie przyjmujemy daru. Szarpiemy się sami ze sobą uznając, że prosimy, a Bóg nam nie chce udzielić tego, czego tak bardzo potrzebujemy. Kiedy jest w nas wiara mocna, prawdziwa, wszystko nabiera sensu, mamy w sobie wiele odwagi, wewnętrznego światła.

Dlaczego Jezus zobowiązuje uzdrowionych do milczenia o tym, czego doświadczyli? Nie chciał On, aby Mesjasz był kojarzony wyłącznie z działaniem pełnym mocy, gdzie nie byłoby miejsca na cierpienie i krzyż. Niechęć uczonych w Piśmie i faryzeuszów wobec Jezusa była ogromna. Mówienie o cudach, które zdziałał powodowało, że oni nie byli w stanie słuchać Jego nauki, ponieważ barierą oddzielającą ich od niej były ich złe emocje. Złość, nienawiść, zazdrość, poczucie zagrożenia są przeszkodą utrudniającą rozumienie tego, co mówi Jezus. Czasem, jak się wydaje, korzystniejsze będzie nie mówienie o swoich osobistych sukcesach, osiągnięciach, ponieważ osoby przeniknięte kompleksami, poczuciem bycia gorszymi, mające za sobą wiele przykrych doświadczeń, mogą w sobie odczuć siłę zawiści, zazdrości. Nie tylko ona jest ich w stanie niszczyć, ale i tych, którzy cieszą się błogosławieństwem Pana. Stosowanie umiaru we wszystkim jest mądrą zasadą.

Jezusowi nie chodziło o taki rozgłos. Istotą Jego misji była śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, które prowadziło do zbawienia wszystkich ludzi. Najpierw przyjmowali Chrystusa silnego, potężnego w słowie i czynie. Za czas jakiś Go odrzucili, ponieważ był umęczony, upokorzony, ukrzyżowany, słaby. Zgorszyli się Bogiem, który przestał być mocny; stał się słaby dla objawienia swojej miłości.
Piątek, 6 grudnia 2013 roku
Św. Mikołaja
Mateusz 9,27-31

Gdy Jezus odchodził stamtąd, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!» Gdy wszedł do domu niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!» Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie!» I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: «Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!» Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.

Człowiek chce widzieć. Dramatem jest utrata wzroku. Jest to jakiś sposób nieuczestniczenia w życiu innych, brak komunikacji zarówno ze światem, jak i z ludźmi. Brak wzroku jest jakiś zubożeniem człowieka, szczególnie jego przeżyć estetycznych prowadzących do braku pogłębionych odczuć, wrażeń, spostrzeżeń. Gdy słabnie nasza wiara tracimy wzrok, a to oznacza, że nie widzimy już ludzi i świata jako rzeczywistości pięknej, dającej poczucie bezpieczeństwa, budzącej zaufanie. Tracąc wzrok doświadczamy, że wszystko wokół budzi w nas lęk, postrzegamy zagrożenie tam, gdzie wcześniej go nie odczuwaliśmy, Potrzebujemy większego zaangażowania w rozumienie tego, co jest proste. Dlaczego? Ponieważ określona rzeczywistość przestała być już dla nas prosta, jasna, zrozumiała, bliska.

Uzdrowienie wzroku poprzedza wyznanie wiary. Każdy, kto wyznaje wiarę, doświadcza cudu otwarcia oczu. Jest to znak nadejścia Królestwa Bożego. Na tyle na ile wierzymy, na tyle dzieją się cuda w naszym życiu. Jezus uzdrawia według miary naszego zaufania Jemu. Czasem wyrażamy swoją skargę wobec Jezusa, że nas nie wysłuchuje. Być może przyczyna takiego stanu leży w tym, że prosząc, nie wierzymy Bogu, że On może to uczynić. Dlatego zawsze konieczną jest modlitwa: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu” (Mk 9,24).

Kiedy zaczynamy się bać? Kiedy dochodzi do osłabienia w nas wiary. Zobaczmy, jak ciężko się żyje z ludźmi, do których utraciliśmy zaufanie. Nie widzimy ich jako przyjaciół, lecz wrogów, przed którymi wszystko powinniśmy ukrywać, zarówno uczucia, poglądy jak i nasze zamiary. W taki sposób zaczynamy również postrzegać Boga. To jest niewidzenie. Nie widzimy Go bowiem takim, jakim naprawdę jest: dobry, miłosierny, kochający, przebaczający. Nawet wtedy, kiedy Bóg daje dobro prowadzące do naszego uzdrowienia, nie widząc, czyli nie mając wiary, nie przyjmujemy daru. Szarpiemy się sami ze sobą uznając, że prosimy, a Bóg nam nie chce udzielić tego, czego tak bardzo potrzebujemy. Kiedy jest w nas wiara mocna, prawdziwa, wszystko nabiera sensu, mamy w sobie wiele odwagi, wewnętrznego światła.

Dlaczego Jezus zobowiązuje uzdrowionych do milczenia o tym, czego doświadczyli? Nie chciał On, aby Mesjasz był kojarzony wyłącznie z działaniem pełnym mocy, gdzie nie byłoby miejsca na cierpienie i krzyż. Niechęć uczonych w Piśmie i faryzeuszów wobec Jezusa była ogromna. Mówienie o cudach, które zdziałał powodowało, że oni nie byli w stanie słuchać Jego nauki, ponieważ barierą oddzielającą ich od niej były ich złe emocje. Złość, nienawiść, zazdrość, poczucie zagrożenia są przeszkodą utrudniającą rozumienie tego, co mówi Jezus. Czasem, jak się wydaje, korzystniejsze będzie nie mówienie o swoich osobistych sukcesach, osiągnięciach, ponieważ osoby przeniknięte kompleksami, poczuciem bycia gorszymi, mające za sobą wiele przykrych doświadczeń, mogą w sobie odczuć siłę zawiści, zazdrości. Nie tylko ona jest ich w stanie niszczyć, ale i tych, którzy cieszą się błogosławieństwem Pana. Stosowanie umiaru we wszystkim jest mądrą zasadą.

Jezusowi nie chodziło o taki rozgłos. Istotą Jego misji była śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, które prowadziło do zbawienia wszystkich ludzi. Najpierw przyjmowali Chrystusa silnego, potężnego w słowie i czynie. Za czas jakiś Go odrzucili, ponieważ był umęczony, upokorzony, ukrzyżowany, słaby. Zgorszyli się Bogiem, który przestał być mocny; stał się słaby dla objawienia swojej miłości.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
A także:
>Milczenie...

Bóg zapłać...
***
Ponieważ nie wiem, czy jutro i pojutrze będzie mi dane być na BM... pozwolę sobie zapisać jeszcze Słowo Boże na te, kolejne dni...
Sobota: 7 GRUDNIA 2013 - Wspomnienie św. Ambrożego, biskupa i doktora Kościoła
Niedziela:8 GRUDNIA 2013r.
Bądź pozdrowiona... LD na 2 Nd. Adwentu (Niepokalane Poczęcie NMP)

***
Szczęść Boże...
Czuwajmy!

avatar użytkownika intix

25. Słowo Boże na dziś: Była w Nim moc Pańska

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 roku
Łukasz 5,17-26

Pewnego dnia, gdy nauczał, siedzieli przy tym faryzeusze i uczeni w Prawie, którzy przyszli ze wszystkich miejscowości Galilei, Judei i Jerozolimy. A była w Nim moc Pańska, że mógł uzdrawiać. Wtem jacyś ludzie niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób go przynieść, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa. On widząc ich wiarę rzekł: «Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy». Na to uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli się zastanawiać i mówić. «Któż On jest, że śmie mówić bluźnierstwa? Któż może odpuszczać grzechy prócz samego Boga?» Lecz Jezus przejrzał ich myśli i rzekł do nich: «Co za myśli nurtują w sercach waszych? Cóż jest łatwiej powiedzieć: "Odpuszczają ci się twoje grzechy", czy powiedzieć: "Wstań i chodź"? Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów» – rzekł do sparaliżowanego: «Mówię ci, wstań, weź swoje łoże i idź do domu!» I natychmiast wstał wobec nich, wziął łoże, na którym leżał, i poszedł do domu, wielbiąc Boga. Wtedy zdumienie ogarnęło wszystkich; wielbili Boga i pełni bojaźni mówili: «Przedziwne rzeczy widzieliśmy dzisiaj».

Człowiek, który był sparaliżowany i leżał na łożu, mógł myśleć. Miał również możliwość otwarcia serca na Jezusa. Znakiem tego, że korzystał z myślenia i otworzył swoje serce jest zaangażowanie tych, którzy go niosą do Pana. To, czym człowiek żyje w sercu ma wpływ na to, jakie moce i jacy ludzie wokół niego gromadzą się. Człowiek sparaliżowany nie był bezczynny. Idzie do Jezusa z tymi, którzy mają moc w sobie, zabiera się z tymi, którzy chcą iść do Niego. On krzyczał na swoim posłaniu do Pana. Pan Go usłyszał i posłał ludzi, którzy użyczyli mu swoich nóg. Niezbędna jest wspólnota sprawnych z niepełnosprawnymi, grzesznych z żyjącymi w łasce uświęcającej. To tak jak dwie strony osobowości w każdym człowieku: jasna i ukrywająca się w cieniu. Jedna i druga jest obecna w naszym myśleniu, mowie, pragnieniach.

Przyczyną paraliżu człowieka może być skupienie serca na sobie, nie zaś na Bogu. Jest i taka pokusa, aby złorzeczyć Bogu i ludziom w swojej bezradności i cierpieniu. Wypełnienie tej pokusy może wprowadzać człowieka w paraliż nie tylko ciała, lecz i ducha. Przychodzi chwila, gdy człowiek swój paraliż pragnie położyć przed Bogiem.

Sparaliżowanego człowieka postanowiono dostarczyć przed Jezusa wykorzystując dach. Na dachach domów odprawiano praktyki religijne. Sam Piotr wszedł na dach, aby się pomodlić. Tam toczyło się normalne życie: ludzie spali w tym miejscu, odpoczywali, gdy trzeba było, również kogoś ukrywali. Było to miejsce publiczne, inni mogli zobaczyć, kto jest na dachu, czym się zajmuje. To Jezus nakazał uczniom, aby rozgłaszali na dachach to, co usłyszeli na ucho. Człowiek sparaliżowany, aby dostać się do Nazarejczyka musi przejść przez klimaty życia religijnego, życia odsłoniętego przed oczami innymi. Musiał uświadomić sobie, że się ukrywał przed Bogiem, unikał Go. Starał się ukryć swoje uczynki przed ludźmi. Będąc wnoszonym przez dach, odsłania swój paraliż, swoją niemoc na oczach zgromadzonych. Zostaje odkryte to, iż jest człowiekiem sparaliżowanym, niezaradnym, będącym w sytuacji zmuszającej go do oparcia się na innych. Wielką musi być bezradność człowieka, aby zdecydował się prosić tych, którzy od dawna pragnęli mu pomóc.

Wiara niosących nosze z człowiekiem cierpiącym odsłoniła wiarę sparaliżowanego. On wyznawał wiarę w nich i przez nich. Szedł do Jezusa korzystając z ich nóg i wytężając siły ich ramion. Istnieje niezwykłe zestawienie: człowiek sparaliżowany i myśli, jakie zrodziły się w faryzeuszach i uczonych w Piśmie. Leżący na noszach doświadczał paraliżu fizycznego. Świadom był swojej choroby, a może i przyczyn, skoro Jezus odpuszcza mu grzechy. Z drugiej strony faryzeusze wraz z uczonymi w Piśmie, przedstawiciele tych wszystkich, którzy są nieświadomi swojego paraliżu duchowego, powodowanego przez niewiarę człowieka w myśleniu. Oni nie byli świadomi swojego grzechu. Odeszli fizycznie sprawni, lecz duchowo byli leżącymi na noszach. Przez paraliż swojego myślenia, mieli oczy, a nie widzieli, mieli uszy a nie słyszeli, byli blisko, a nie odczuli bliskości Pana. Ich rozważania w sercu powodowały w nich paraliż, a właściwie odsłaniały go. Na nic była przydatna wiedza, którą posiadali. Nie zajrzeli do serca, nie chcieli go słuchać. Oni nie widzieli potrzeby odkrywania Pana w każdej chwili dnia, tego, który był, który jest i który przychodzi.

Uzdrowienie następuje przez słowa Jezusa: "Wstań, weź swoje łoże i idź do domu". Chory, sparaliżowany ma odwagę wstać. Nie wiedział, że jest uzdrowiony na słowo. Uwierzył. Słowo Jezusa daje człowiekowi zarówno odwagę do posłuchania, jak i zdrowie. Bierze swoje łoże i odchodzi. Łoże to znak jego choroby, jego paraliżu. Ono go już nie krępuje. Uzdrowiony człowiek bierze je i odchodzi. Dotychczas ono miało nad nim swoją władzę, musiał na nim leżeć, po uzdrowieniu on ma władzę nad swoim łożem, ono jest od niego zależne.

Doświadczamy w sobie zahamowań. One nas paraliżują. Trzeba inaczej potraktować swoje zahamowania, obawy, swój paraliż. Nie wolno zgodzić się na to, żeby zahamowania trzymały nas z daleka od życia. Należy wziąć je, jak uzdrowiony człowiek i nieść, nie zaś to, byśmy z ich powodu i na nich leżeli. Pomimo niepewności, zahamowań, frustracji wstajemy i idziemy. To jest prawdziwe uzdrowienie.

Nie można otrzymać sposobu, rady prowadzącej do idealnego rozwiązania dla problemów, które nas paraliżują. Nikt nie może nam powiedzieć jak w sposób skuteczny i całkowity można pokonać swoją niepewność i brak zaufania do siebie. Chcemy pozbyć się paraliżu z życia osobistego. Nie zamierzamy jednak zmienić swojego myślenia, założeń, jakie poczyniliśmy, koncepcji życia, która okazuje się błędna i zamiast pomagać w rozwoju, otwierać na życie, zamyka nas, paraliżuje. Trzeba szukać korzeni swoich trudności; przyjrzeć się nie tyle znakom odsłaniającym nasz duchowy, emocjonalny paraliż, lecz szukać jego przyczyn. Konieczna jest taka koncepcja życia duchowego, życia chrześcijańskiego, która pozwala mi być człowiekiem słabym, sparaliżowanym. Nie muszę realizować we własnym życiu tego wszystkiego, co znajduję w dziełach ascetycznych chrześcijańskich pisarzy, u świętych, w zaleceniach podręczników życia duchowego. Należy odkryć swoją indywidualną duchowość a tym samym takie nastawienie do własnego życia, które będzie odpowiadało naszemu człowieczeństwu.

Niezbędna jest taka wizja życia chrześcijańskiego, która daje mi siłę i odwagę do życia z własnymi niepewnościami, lękami, zahamowaniami, kompleksami. Potrzeba wizji życia, która zachęca do podnoszenia się i niesienia swojego łoża przypominającego mi o moich słabościach. To przypominanie jest niezbędne w tym celu, aby mądrze wybierać, a tym samym zachować czujność. Zawsze na moje łoże, będąc unieruchomiony moim paraliżem mogę powrócić. Niesione przeze mnie łoże przypomina mi: pamiętaj, możesz powrócić do tego, co było twoim zniewoleniem. Wśród swoich słabości można być człowiekiem żyjącym w wolności i zaufaniu do Boga, bliźnich i do siebie. Konieczne jest przyzwolenie sobie na bycie słabym i na bycie takim człowiekiem, który dopuszcza w swoim życiu lęk i niepewność.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
A także:
> Prawo Jezusa...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

27. Słowo Boże na dziś: Poszedł szukać zabłąkanej

Wtorek, 10 grudnia 2013 roku
Mateusz 18,12-14

Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych.

Możemy się zabłąkać, kiedy stracimy kierunek naszego zdążania, kiedy odstępujemy od realizacji zamierzonego wcześniej celu. Idąc zbyt daleko i zbyt głęboko w sprawy, które są obce naszemu systemowi wartości, obce naszym przekonaniom, wówczas trudno nam się wydostać z tego stanu ducha i serca. Potrafimy się uzależnić od tego, co widzimy, słyszymy, czego doświadczamy, co osłabia naszą wiarę i naszą więź z Pasterzem Chrystusem. Jakże łatwo zagubić się, kiedy jesteśmy sami nie mając wsparcia w wierze innych, albo też wtedy, kiedy nie szukaliśmy wsparcia duchowego i moralnego, odłączając się od innych. Szukając wrażeń, nowych ekscytujących doznań, pędzeni chorą, nadmierną ciekawością, nie zwracając uwagi na negatywne skutki określonych zachowań, wchodzimy na drogę błądzenia, niebezpieczeństwa utraty tego, czym do tej pory żyliśmy, kim byliśmy, jakimi wartościami pulsowało nasze życie. Mówimy o człowieku, który się zabłąkał. Jezus przedstawia przypowieść o owcy, która się zagubiła. Wobec Pasterza Jezusa, jesteśmy w Kościele nazywani owcami. Jest to obraz bliski czasom naszego Pana dla wyrażenia naszej relacji z Nim.

Niezwykłe jest to, że właściciel stada owiec w liczbie stu, a liczba ta oznacza pełnię, odczuwał niepokój tracąc jedną z nich. Dla niego ważna była każda owca. Dlatego pozostawia 99 owiec i podąża za zagubioną. Pasterz przebywa z owcami w górach. Chcąc odnaleźć jedną owcę, schodzi w doliny, gdyż tam się ona zagubiła. Pasterz dla jednej owcy dokonuje tak wielkiego wysiłku. Nie jest Mu obojętne zagubienie się jednego człowieka. Nie zadowala się tym, iż jest z Nim znaczna wspólnota. Wolą Ojca jest, aby wszyscy zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

Zadziwiające, że pasterz sam wyrusza na poszukiwanie owcy. Przenieśmy ten obraz na doświadczenie naszego życia we wspólnocie Kościoła. Co on nam wyjaśnia? Otóż to, że Jezus szuka sam zagubionego człowieka. Ci, którzy pozostali we wspólnocie, oni się nie zagubili, z nimi jest „dobrze”, podążają drogą wiary uczestnicząc w życiu sakramentalnym Kościoła. Jednak to od nich Jezus się oddala, pozostawia ich, ponieważ oni się nie zagubili, nie odłączyli od wspólnoty, oni nie potrzebują, aby Pan ich szukał i odnalazł, wziął na ramiona i przyniósł na powrót do wspólnoty wierzących.

Dlaczego ta jedna owca się zagubiła? Dlaczego człowiek żyje tak, iż urąga to zasadom życia chrześcijańskiego, a wszyscy wokół milczą, nie upominając go? Upomnienie oznacza wskazanie drugiemu na braki, na to, co powinien czynić, czym powinien żyć, a tego nie ma w jego codzienności. Kiedy nie ma miejsca na upomnienie brata lub siostry we wspólnocie wiary, kiedy on (ona) odchodzi od wierności, wówczas następuje ciche przyzwolenie na jego odejście od wspólnoty. Jaką jest ta wspólnota? Niekompletną, wybrakowaną, okaleczoną, naznaczoną obojętnością, zapatrzoną w siebie.

Upominając brata lub siostrę w wierze na jego (jej) braki, otwierając jemu (jej) oczy na to, co widzimy, a czego on (ona) nie dostrzega, odzyskujemy kompletność nas samych. Odejście ze wspólnoty wiary jednego człowieka wskazuje na fakt, że nie jesteśmy kompletni. To nie jest tak, że kto chce, może się zagubić. Pytanie pozostaje takie: czy mogę być wówczas nazwanym, w pełnym tego słowa znaczeniu, chrześcijaninem, kiedy zgadzam się na zagubienie drugiego, nie podejmując wysiłku zmierzającego do uchronienia go od odejścia ze wspólnoty wiary?

99 owiec pozostało w górach, pasąc się dalej, jak gdyby nic się nie stało. To tak, jakby 99 osób powiedziało, to nie jest nasz problem, myśmy się nie zagubili, nas nie trzeba szukać. Szokujące, że za jedną owcą Pasterz podąża sam. Za człowiekiem, który się zagubił, podąża sam Chrystus. Nikt Mu nie towarzyszy, nikt z Nim się nie rozgląda, nie nawołuje, nie drży o tego, który może być w dramatycznej sytuacji. Ci, którzy pozostali razem, nie odczuwają braku kompletności, całkowitości.

Jezus cieszy się człowiekiem, którego odnalazł. Dramatyczne dla pozostałych jest to, że nie cieszy się nimi. Oni się nie zabłąkali, trzymali się razem, byli poprawni, oni też nie zrobili przysłowiowego kroku w stronę poszukiwań tego, który się zagubił. Dlaczego owce nie poszły za Pasterzem? Mówiąc inaczej: dlaczego wierzący nie poszli śladami swojego Boga i Pana? Dlaczego ja nie poszedłem? Kiedy nie ma poszukiwania w bólu i smutku tego, który się zagubił, nie ma też doświadczania razem z Chrystusem radości z jego odnalezienia.

Jest czas Adwentu, czas szukania, odnajdywania i radości z tych, którzy powracają do wspólnoty Kościoła, naszej wspólnoty wiary.

Ks.Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika guantanamera

29. Piękny jest widok stada owiec biegnącego za pasterzem...

Znam ten widok tylko z filmów... W Palestynie pasterze idą przed owczami. To może się wydawać bez sensu - przed sobą pasterze lepiej by je widzieli i nie zagubili... Ale wyczytałam, że tereny pastwisk są tam przemieszane z połaciami kamieni i zapadlin... W tej sytuacji lepiej jednak, gdy ludzie prowadzą, wybierając najlepszą drogę, a owce są nauczone biec za nimi. Pewnie niezbyt rozsypane na boki... Wyczytałam też, że na tych pastwiskach są miejsca, gdzie różni pasterze często gromadzą razem swoje stada na noc i zostawiają pod opieką strażnika. Rano zwołują swoje - a one przybiegają na znajomy głos - jak wtedy ...
Pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

30. @guantanamera

Dziękuję Ci za Twoją opowieść-refleksję... działającą na wyobraźnię... wpadającą prosto do sera...
Dla Ciebie... dla nas... dwa wykonania... i obrazy...


***
Czuwajmy!

avatar użytkownika intix

31. Słowo Boże na dziś: Ja was pokrzepię

Środa, 11 grudnia 2013 roku
>Św. Damazego I, papieża
Mateusz 11,28-30

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Wiele spraw nas przerasta. Myślimy o tym i odczuwamy z niepokojem serca. To jest często źródłem naszego utrudzenia i nadmiernych obciążeń. Jezus zaprasza do spotkania z Nim. Nie oznacza to, że problemy znikną, On zdejmie je z nas. Spotkanie z Jezusem wycisza, uspokaja, pozwala spojrzeć na siebie i problemy będące źródłem naszej udręki, z zupełnie innej perspektywy. Patrzymy na Jezusa, na Jego udrękę, ból, cierpienie i odczuwamy to, co On odczuwał: cichość i pokorę serca.

Naszą siłą, podstawą odwagi jest wpatrywanie się w Jezusa. To, co płynie z miłosnego patrzenia na Niego, przechodzi nasze oczekiwania. Odczuwamy, że lęk ustępuje z naszych serc; znika dotychczasowa świadomość, że jak sami sobie nie pomożemy, to nikt inny nam nie pomoże. Poznajemy, że to, co było i jest niemożliwe dla nas, możliwe jest dla Boga.

Utrudzenie i obciążenie, które odczuwamy, płynie ono ze świadomości, że jesteśmy sami, pozbawieni w kimkolwiek oparcia, zdani wyłącznie na siebie, na swoje siły, zdolności, inteligencję i spryt życiowy. Poczucie osamotnienia jest jakby tożsame z odczuwaniem porzucenia przez osoby najbliższe nam. To nie Jezus opuszcza nas, lecz my opuszczamy Jego, przez nasz sposób myślenia w chwilach nadmiaru trudnych spraw. Nasze obciążenie jest konsekwencją myślenia i odczuwania pozbawionego nadziei, zapomnienia o słowach: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20b).

Uwalnianie się od utrudzenia i obciążenia, a tym samym przyjmowanie pokrzepienia, umocnienia od Pana, łączy się z przypominaniem, pamiętaniem, noszeniem w sercu prawdy, że Jezus jest ze mną. Z utrudzeniem zawsze idę w Jego stronę, patrząc na Niego. To daje siłę nadziei.

Jezus mówi o swoim brzemieniu, które powinniśmy wziąć na siebie. Zbytnio utożsamiamy to, co nas obciąża, jako swoją własność. Czy Jezus dzieląc się swoim brzemieniem, nie dzieli się równocześnie samym sobą? To zatem, co jest jarzmem i brzemieniem i utrudzeniem, jest równocześnie naszą radością. W tym jest siła do życia pięknego i błogosławionego. Jeśli coś jest za ciężkie, może to oznaczać, że nie jest to od Chrystusa. To nie Jego jarzmo, lecz nasze. Bywa i tak, że człowiek nie przyjmuje jarzma, obciążeń, które daje Bóg, lecz przyjmuje na siebie te obciążenia, które daje świat. To demon wkłada na nas jarzmo nieznośne, z którym nie da się żyć, w którym nie dostrzegamy ani sensu ani smaku.

Jarzmo Jezusa jest możliwe do poniesienia przez człowieka. Co więcej? Staje się ono radością, ponieważ wprowadza w odczuwanie udziału w tych dziełach, które Bóg nadal realizuje z miłością do człowieka.

Ks.Józef Pierzchalski SAC
***
a także:
>Zaopiekowani...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

32. Słowo Boże na dziś: Zdobywać Królestwo Niebieskie

Czwartek, 12 grudnia 2013 roku
>NMP z Guadalupe
Mateusz 11,11-15

Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!

„Królestwo Boże doznaje gwałtu i gwałtownicy je zdobywają”. Wszyscy, którzy głoszą królestwo niebieskie – Jan, Jezus, Jego uczniowie – doświadczają gwałtu na sobie ze strony tych, którzy się bronią przed jego przyjściem. Gwałtu, czyli prześladowań, niezrozumienia, bezpodstawnych oskarżeń, ośmieszania, pomówień doświadczają ci, którzy żyją wartościami głoszonymi przez Jezusa. Ludzie gwałtowni zdobywają Królestwo Boże, czyli ci, którzy doświadczają na sobie niesprawiedliwości, ucisku. O tym mówi Jezus wygłaszając osiem błogosławieństw. Herod jest gwałtownikiem, tym, który zadaje gwałt innym i usiłuje odsunąć czas nadejścia królestwa Bożego.

Gwałtownik, to człowiek silny i odważny, który wszystko czyni dla osiągnięcia królestwa Bożego. Od Jana Chrzciciela to królestwo w sposób niepowstrzymany idzie naprzód. Ludzie, którzy potrafią być odważni, gorliwi i radykalni zdobywają je. Przezwyciężają oni przeszkody oddzielające ich od królestwa przez skruchę, ascezę i słuchanie słowa Bożego. Równocześnie królestwo to doznaje gwałtu i przemocy. Jego pełne objawienie się, tj. zbawienie, zostanie poprzedzone konfliktem pomiędzy mocami dobra a mocami zła.

Jezus przewiduje to, co się z Nim stanie, w jakich udrękach będzie przeżywał czas swojego pobytu na ziemi. Wie, co stanie się z Jego uczniami, jak cierpieć będą. Równocześnie zachęca ich, aby nie przerażali się gwałtu, jaki ich spotka. Jego miłość przeprowadza przez niesprawiedliwość. Prześladowania uczą nas Chrystusa, rozumienia Jego słowa. Doświadczanie udręk ze względu na Boga, uczy miłości. Miłością zdobywa się niebo, nie zaś postawą niszczenia, upokarzania, pozbawiania innych godności, nie okazywania bliźnim szacunku.

„Najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on”. Chrześcijanie rodzą się nie z ciała, ale z Boga. Jan Chrzciciel narodził się „z niewiasty”. Jezus przedstawia dwie oddzielne epoki: „narodzenie z niewiasty” oraz „Królestwo Boże”. Słyszymy o znaczeniu i wielkości królestwa Bożego. Nawet ktoś tak wielki jak Jan, jest mniejszy od najmniejszego w królestwie Bożym. Jan był największy wśród „narodzonych z niewiasty”, a równocześnie był najmniejszy wśród tych, którzy uczestniczą w inauguracji >Królestwa Bożego.

Ks.Józef Pierzchalski SAC
***
a także:
>Gwałtownicy...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika Maryla

34. @intix

płomień płonie, w niedzielę zapalimy trzecią świeczkę adwentową.

Warto przemyśleć nasze postępowanie i samemu próbować zważyć swoje dobre i złe uczynki. Jest czas na naprawę tych złych :)


MARIA ES LA PURA TRANSPARENCIA (Leonardo Polo)


Pozdrawiam serdecznie

Nadzieja Sądu Ostatecznego

Ojciec Święty podczas wczorajszej audiencji generalnej skupił się na temacie powtórnego przyjścia Chrystusa

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

35. @Maryla

Dziękuuuję...:)
Piękny jest >ten obraz Matki Bożej... z Jezusem... Światło w Łonie Maryi Dziewicy...
Ten obraz... niezwykłe... duchowe refleksje wzbudza...
Pozwolę sobie i tu przypomnę
>Tajemnicze światło  na obrazie Matki Bożej z Guadalupe

MB z Guadalupe








W zestawieniu z obrazem zamieszczonym przez Ciebie... jeszcze głębsze refleksje...

***
Jeszcze... są pod linkami ukryte, ale podam jeszcze bliżej:
>Roraty...  Msza św. ku czci Najświętszej Maryi Panny (fragmenty Mszy św. u O.O.Dominikanów - Poznań)

***

płomień płonie, w niedzielę zapalimy trzecią świeczkę adwentową...

Płomień... do Płomienia...
I Wiara i Nadzieja...
I Radość... duszę przepełnia...
Pan blisko jest...
Płomień Bożej Miłości
Niech zapłonie w wnętrzach naszych serc...

Pan blisko jest...

...Warto przemyśleć nasze postępowanie i samemu próbować zważyć swoje dobre i złe uczynki. Jest czas na naprawę tych złych :)

Tak...:) każda chwila jest tą... każda jest odpowiednia
Na gruntowny... z pokutą... pokorą...  rachunek >sumienia...
Na serc naszych poprawę...
Na wyrządzonego zła... naprawę...

Módlmy się... o serc naszych przemianę...
I pracujmy nad tym... zadbajmy o to sami...
Z Wolnej Woli... od Boga nam danej,
Dobrej Woli potrzeba
Aby dla Pana Boga otworzyć nasze serca...
I niech wszelkie Zło... w Dobro się zamienia...

Dziękuję... za wszystko...
Pozdrawiam serdecznie...:)

avatar użytkownika intix

36. Cytaty...


"Bóg nigdy nie rezygnuje ze swoich dzieci, nawet takich, które stoją plecami do Niego"…

"Najważniejsze jest zwycięstwo w małym, w czymś niesłychanie małym – nad sobą"...

"Duch pokuty, to duch serdecznego żalu i wewnętrznego zawstydzenia wobec Boga, przed Którym zawsze staje się w całej prawdzie, choć nie zawsze tę prawdę się uznaje"...

( Kardynał Wyszyński )

avatar użytkownika intix

37. Słowo Boże na dziś: Mądrość usprawiedliwiają czyny

Piątek, 13 grudnia 2013 roku
>Św. Łucji
>Rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce
Mateusz 11,16-19

Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili". Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał". Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. A oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.

Jezus porównuje swoje pokolenie do dzieci, które chcą się bawić, ale nie potrafią się porozumieć. Jedni ludzie, jak dzieci, chcieliby bawić się w wesele, inni zaś w pogrzeb. Jedni chcą śpiewać wesołe piosenki, inni zaś smutne pieśni. Sami nie wiedzą, czego chcą. Podobnie rzecz ma się z dorosłymi. Chcą oni wszystkiego, a nie potrafią niczego ustalić, uzgodnić. Od Jezusa oczekują tego, co potępiali w postawie Jana Chrzciciela, natomiast od Jana spodziewali się tego, czego nie dostrzegają u Jezusa Chrystusa. Jezus jasno mówi, że tego pokolenia, ludu niezdecydowanego na to, czego naprawdę chce, nie można zadowolić.

Cokolwiek Jezus czynił, spotykało się z oporem ludzi, a często również z postawą odrzucenia. Gdyby postępował tak, jak Jan Chrzciciel, byliby skłonni uznać, że Go opętał zły duch. Ponieważ nie unika spotkań i spożywania posiłków w obecności celników i grzeszników, nazwali go żarłokiem i pijakiem, oraz przyjacielem tych grup społecznych, które były pogardzane przez "sprawiedliwych" i "doskonałych".

Bóg, aby zbliżyć do siebie człowieka i zachęcić go do pójścia drogą zbawienia proponuje mu z jednej strony drogę ascezy, z drugiej zaś drogę spotykania się z innymi w towarzystwie, spożywania posiłków ze wszystkimi, bez względu na to, jak są oceniani przez innych. Jezus nie należał do tych ascetów, którzy udręczali swoje ciało postami, wyrzeczeniami, pokutą i umartwieniem. Spożywał posiłki z innymi, słuchał ich opowiadań radosnych i tego, co było dla nich bolesnym doznaniem. Podzielał radość, ale i budził ich serca do trwania w radości. Spotkania z Jezusem miały inny "smak", klimat od tych, jaki tworzył Jan Chrzciciel.

Jako wierzący w Chrystusa niejednokrotnie dajemy do zrozumienia, że bliżej nam w życiu chrześcijańskim do Jana Chrzciciela z jego ascetyzmem, nawoływaniem do pokuty, surowością, niż do tych postawy Jezusa proponującego radość i prawdziwą wolność ducha.

Ks.Józef Pierzchalski SAC
***
Jeszcze:
>Jam jest Pan Bóg Twój

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

38. ELIASZ

Sobota, 14 grudnia 2013 roku
>Św. Jana od Krzyża
Mateusz 17,10-13

>SŁOWO

Człowiek oczekujący na przyjście Pana musi liczyć się z konsekwencjami.

Eliasz jest prorokiem Boga. Nie czarodziejem, cudotwórcą, nie
posiadającym nadzwyczajnych mocy, ale człowiekiem, który całe swoje
jestestwo, łącznie z kryzysem, oparł na Bogu.

Prorok to wojownik, który walczy o Boga w życiu swoim i swojego narodu.
Ewangelia pokazuje, że los człowieka, który chce iść drogą Eliasza, to
los człowieka niepoznanego, czyli odrzuconego, w konsekwencji
samotnego. To ten rodzaj samotności i niezrozumienia, który trzeba
przyjąć, bo jest dobry. Dlaczego? Nie wiem.

Każdy, kto Bogiem próbuje żyć na serio, dochodzi do takiego momentu, w
którym wydaje się, że nikt, nawet najbardziej kochana osoba, przyjaciel,
nie jest w stanie go zrozumieć. Dochodzi do takiego momentu, gdzie
zostanie przy Bogu jest związane z cierpieniem, ale i odejście od Niego,
od drogi, byłoby cierpieniem nie mniejszym.

I jeszcze jedna sprawa. Eliasz jest zachowany by „zwrócić serce ojca do syna”.
Zwracam uwagę, starszym Czytelnikom na kolejność. Nie dzieci ku ojcom,
ale na odwrót. Mamy w sobie – my starsi – taki schemacik, że to młodzi
mają słuchać, bo przecież my jesteśmy doświadczeni. Warto zobaczyć, że
człowiek idący za Panem, jak Eliasz, widzi także możliwość, w drugą
stronę, że i on może się uczyć życia od młodszych.

Można to rozumieć szerzej, nie tylko w kwestiach wieku, ale i wiedzy,
doświadczenia czy znajomości duchowości. Zwróć na to uwagę, by nie
popaść w taką swoistą gnuśność, że zawsze wiesz lepiej. Nie wiesz!

Czasem mam wrażenie, słuchając skarg starszych, że przemawia za nimi nie
tyle troska, co frustracja, że wiele spraw w życiu nie poszło tak, jak
chcieli. W związku z tym stawiają nierealne wymagania młodszym.

Jeśli tak nie zaczniesz żyć, to grozi Ci to, o czym mówi Jezus – możesz
nie rozpoznać Proroka. „Eliasz już przyszedł, a nie poznali go”.
Proroka, który przychodzi w drugim człowieku, ani proroka, który jest we
mnie nie rozpoznaje się.

Jeśli zdecydujesz się zobaczyć w sobie i w drugim Proroka, a więc
człowieka, który przychodzi z Dobrym Słowem (dobrym nie znaczy zawsze
przyjemnym), możesz stać się szczęśliwym.

Ojciec Grzegorz

***
a także:
>Słuchajmy Jezusa

>Droga...
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika Maryla

40. Trzecia niedziela ADVENTU


Błogosławionej niedzieli  <3


Introitus: Gaudete in Domino (Tempus Adventus, Dominica III)


Dzisiejsza, trzecia niedziela Adwentu, w słowie Bożym i modlitwach wzywa
nas do chrześcijańskiej radości. Radości, która jest charakterystycznym
rysem chrześcijańskiego oczekiwania na przyjście Pana. Już dziś
radujemy się myślą, że przyjdzie kochający nas i bliski nam Jezus.
Zwycięzca grzechu i śmierci, który daje nam możność uczestnictwa w swoim
zwycięstwie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

41. @Maryla

Dziękuuuję....:)

Płomień... do Płomienia...
I Wiara Miłość Nadzieja...
Radość duszę przepełnia...
Wielka radość Oczekiwania
Na Przyjście
Króla królów, panów Pana...
Poddajmy się temu w pełni...
Niech Ogień Bożej Miłości
Serca nasze przepełni...
Niech zapłonie Wielkim Płomieniem...
Niech ogarnie całą ziemię...

***
> SŁOWO... 15 GRUDNIA 2013 - III Niedziela Adwentu

>Radosna tożsamość... LD na III Niedzielę Adwentu

***
Szczęść Boże...
Czuwajmy!

avatar użytkownika intix

42. Jan stawia Jezusowi pytania

Niedziela, 15 grudnia 2013 roku
III Niedziela Adwentu
Mateusz 11,2-11

Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi». Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on.

Jan przechodzi w więzieniu przez noc ciemną, noc wiary. Stawia pytania odnoszące się do osoby Jezusa, na które nie znajduje odpowiedzi. Okazuje się, że każdy, kto staje blisko Boga, kto oddał się Jemu, nie jest wolny od pokusy niewiary. Jan Chrzciciel szuka odpowiedzi także na inne pytanie: jaki sens miał jego trud, zaangażowanie, cierpienie? Wątpliwości mogą przyczynić się do rozwoju wiary, do stawiania Bogu pytań, nasłuchiwania odpowiedzi; zwątpienie zaś, zamyka człowieka na uwierzenie Bogu, jest rozpaczą ujawniającą skutki diabelskiego kuszenia.

Oczekujemy tego, że Bóg będzie jasny w swoich wypowiedziach. Nie chcemy tajemnic w wierze. One nas niepokoją, budzą niepewność. Dlaczego tak jest? Być może dlatego, że pozwalamy, aby zdominowało nas nasze ludzkie myślenie, które wszędzie i we wszystkim szuka uzasadnienia, potwierdzenia, znaków rzeczywistego działania Boga.

Dlaczego pojawiają się wątpliwości w wierze, dlaczego przychodzi na nas czas pokus? To wszystko po to, aby rozwinęła, rozbudziła się i pogłębiła nasza wiara. Kiedy pojawiają się wątpliwości, znikają dotychczasowe argumenty przemawiające za naszą wiarą. Szukamy takich, które będą głębsze, zdolne odpowiedzieć na pytania pojawiające się w kontekście doświadczanych przez nas trudności. Często dokonuje się w takich sytuacjach jakościowy skok w naszej wierze, modlitwie, zaufaniu Bogu. Gdy życie wiary jest połowiczne, pojawi się kryzys, wątpliwości. Bóg chcąc umocnić naszą wiarę, stawia nas wobec trudnych wyzwań. Wiara nie doświadczana porażkami, stratami, osamotnieniem, nie jest wiarą silną. Modlitwa przemieniająca nas również przechodzi przez wspomniane doświadczenia.

Nie ma wiary człowieka bez wątpliwości odnoszących się do tego, w co człowiek wierzy. Wątpliwości nie są dla udręczenia nas, ale dla zbliżenia z Bogiem. Gdzie są wątpliwości, tam doświadczamy szczególnej chłonności na wyjaśnienia, poznanie, wejście w tajemnice wiary.

Co czyni Jan w chwilach wątpliwości? Stawia pytanie Jezusowi przez swoich uczniów. Nie zagłębia się w treść wątpliwości, nie analizuje ich. Niewątpliwie, zbytnie rozważanie wątpliwości, usiłowanie znalezienia samemu odpowiedzi, może prowadzić do osłabienia wiary. To nie człowiek zna odpowiedź, lecz Bóg. Pytajmy u samego źródła Mądrości i Wiedzy. Jan daje możliwość usłyszenia uczniom odpowiedzi z ust Jezusa. Tym samym wskazuje im na to, kto jest większy; kto jest uczniem, a kto Nauczycielem, Mistrzem, Panem.

Próby wzmacniają nas. Jest jednak warunek: wtedy czynią nas mocnymi, kiedy przeżywamy je z Panem. Trzeba koniecznie iść do Jezusa. Stawianie Jemu pytań jest wyrazem pokory. Ona jest kanałem przepływu prawdy od Boga do człowieka. Stawiając pytania Jezusowi wchodzimy w modlitwę.

Dlaczego mamy wątpliwości w wierze? Ponieważ nie rozpoznajemy działania Boga w nas i wokół nas. Nie wiemy jeszcze w jaki sposób Jezus myśli, jak reaguje, w których wydarzeniach możemy odczytać Jego obecność. Jan jest tak różny od Jezusa. Metody, którymi posługiwał się Jan, nie były obecne w działaniu Chrystusa. Odczytujemy działanie Boga przez pryzmat swojego myślenia, uczuć, tego, co sami uznajemy za właściwe. Bóg jest inny od nas. Jego myśli, decyzje, pragnienia, potrzeby, są inne od tych, które są w nas.

Przez wątpliwości, problemy z wiarą, modlitwą, osobami najbliższymi, Jezus pozbawia nas tych wyobrażeń, które mamy o Nim. Chce byśmy Go pytali, unikając błędnych założeń, uznania, że wiemy o co tak naprawdę Bogu chodzi. Dzisiejsza Ewangelia posiada i takie przesłanie: odważ się Bogu stawiać pytania. Człowiek bowiem rzutuje swoje myślenie na Pana, a następnie oskarża Go za taką właśnie jakość, taką treść myślenia. Nie zauważa natomiast, że przypisuje Bogu coś, co nie należy do Niego.

Jakie pytania stawiam Bogu? Co uczyniły z moim życiem pokusy? Co ja czynię z pokusami, które przychodzą? Jaki jest Bóg, któremu wierzę: czy jest On na moje wyobrażenia i podobieństwo, czy też jest On tym, którego poznaję przez kontemplację słowa Bożego?

Ks.Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

43. REKOLEKCJE ADWENTOWE 2013

avatar użytkownika intix

44. Słowo Boże na dziś: Jezus pragnie być słuchany

Poniedziałek, 16 grudnia 2013 roku
Mateusz 21,23-27

Gdy przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: «Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?» Jezus im odpowiedział: «Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?» Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: "z nieba", to nam zarzuci: "Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?" A jeśli powiemy: "od ludzi" - boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka». Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». On również im odpowiedział: «Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię.

Pytania arcykapłanów są przeniknięte lękiem o władzę, o jej zachowanie, o wyłączne prawo nauczania w Izraelu. Jezus mówi o władzy Boga i władzy człowieka. Dla nas, dążących do zbawienia, to co pochodzi z nieba ma pierwszeństwo przed tym, co pochodzi z tej ziemi. Nie mając odniesienia do spraw nieba, nie rozumiemy Boga i Jego działania na ziemi. Arcykapłani i starsi ludu ujawniają swój brak rozumienia spraw pochodzących od Boga.

Jezus nie odpowiada na pytania tych, którzy szczerze nie szukają prawdy. Jest przesłuchiwany. Usiłuje się Go podchwycić w mowie, aby postawić zarzut, wyeliminować Tego, który im „zagraża”. Jezus pragnie być słuchany, pragnie, by wierzono Mu na słowo. Wiara rodzi się ze słuchania Boga. Tam, gdzie pojawiają się podejrzenia, nie ma otwartości na przyjęcie słowa i uwierzenie.

Kiedy jesteśmy otwarci na słowo Pana, On odpowiada na to, co jest szczerym poszukiwaniem prawdy. Aby usłyszeć to, co mówi Bóg, nie trzeba silnej wiary, lecz pokorę i prostotę serca. Aby poznawać Boga, trzeba wpierw Jemu uwierzyć. To nie wiedza prowadzi do wiary, lecz wiara prowadzi do poznania Boga. Faryzeusze chcą wiedzieć, rozumieć, co mówi Nauczyciel z Nazaretu, lecz nie wierzą Jemu, dlatego nie otrzymują odpowiedzi na postawione pytanie.

Chcąc wiedzieć, dlaczego Jezus w taki a nie inny sposób mnie prowadzi, powinienem wcześnie odpowiedzieć na Jego pytania: „Czy wierzysz Mi? Czy wierzysz, że jestem Twoim Bogiem, Twoim Zbawicielem? Czy chcesz uwierzyć w to, co ode mnie usłyszysz?”. Jezus odpowiada nam na trudne pytania wówczas, gdy bezwarunkowo wierzymy.

Ks.Józef Pierzchalski SAC
***
a także:
>Prawo...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

46. Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus

Wtorek, 17 grudnia 2013 roku
Mateusz 1,1-17

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida. Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego. Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

Genealogie, "księgi spłodzenia" odgrywały w czasach Jezusa wielką rolę w społeczeństwie żydowskim. W Świątyni przechowywano tablice genealogiczne, aby móc potwierdzić wiarygodność pochodzenia kapłanów i lewitów, a także kojarzyć małżeństwa, które zapewniałyby czystość kasty kapłanów.

Wszyscy Żydzi, zarówno kapłani jak i ludzie świeccy, znali swoje drzewa genealogiczne. Po niewoli babilońskiej ogromnie ważną rzeczą było udowodnienie, że krew synów Jakuba nie została zmieszana z krwią pogańską. Może dziwić fakt, że Jezus jest synem Dawida poprzez Józefa, który przecież nie był Jego ojcem według ciała. Prawo żydowskie jest tak sformułowane, że nie daje podstaw do zaprzeczenia narodzeniu z dziewicy. Miszna stwierdza: "Jeśli mężczyzna mówi: to jest mój syn, należy dać mu wiarę". Inaczej mówiąc dla uznania dziecka za prawowite wystarczy, że takie uzna je ojciec. Jezus jest naprawdę synem Józefa.

Cztery kobiety wymienione przez św. Mateusza w rodowodzie Chrystusa mogłyby rzucić poważny cień na dobre imię Mesjasza. Z każdą z nich wiąże się jakiś gorszący fakt. Ale tradycja widzi to inaczej i sławi Rachab i Rut, Batszebę i Tamar. Wszystkie cztery kobiety skalane są grzechem pośrednio lub bezpośrednio, i jest to zawsze grzech śmiertelny: cudzołóstwo, małżeństwo z kobietą z obcego narodu (co pociągało za sobą niebezpieczeństwo popadnięcia w bałwochwalstwo) i zabójstwo poprzez wysłanie na pewną śmierć.

Tamar była synową Judy; po śmierci męża czuła się niesprawiedliwie traktowana przez teścia, dlatego przebrała się za nierządnicę, by zajść z nim w ciążę. Rachab była nierządnicą, która umożliwiła Izraelitom podbój Jerycha. Stajemy tu wobec trzech największych grzechów, najbardziej zagrażających trwałości narodu żydowskiego; wszystkie te grzechy karane były śmiercią. Szczególnie znamienny jest tekst w Targumie (Jer 2) mówiący o interwencji samego Boga, którego głos potwierdza niewinność Tamar i Judy: "Głos Boga mówi: jesteście niewinni, ta sprawa pochodzi ode Mnie". Bóg bierze na siebie grzech człowieka niezdolnego przekazać w sposób nieskalany nasienia, z którego w kolejnym łańcuchu pokoleń zrodzeni zostaną Józef Sprawiedliwy i Dziewica Maryja.

Drzewo genealogiczne zawsze podaje linię męską. W tej zaś genealogii są cztery niewiasty a ich korowód zamyka Maryja, piąta niewiasta. Dzięki Niej spełniło się coś, co sygnalizuje już postać czterech pozostałych niewiast. Przez nie Bóg przełamał linię genealogiczną. Działanie Boga jest zaskakujące. Nie kieruje się On ludzkimi kryteriami. Ważne jest jednak to, że Chrystus przyjął i odkupił całą ludzkość, z najwyższymi wzlotami i najgłębszymi upadkami.

Ewangelista nadał drzewu genealogicznemu Jezusa niezwykły kształt: składa się na nie po trzykroć czternaście pokoleń. Trójka symbolizuje doskonałość. Czternaście jest symbolem uzdrowienia i przemiany. Narodziny Jezusa uwolniły ludzkość od jej rozdarcia i ustanowiły powszechną więź. Wkraczając w ziemski świat, Jezus uzdrowił ludzką historię, która często była historią nieszczęść i niedoli.

Ks.Józef Pierzchalski SAC
***
a także
> SŁOWO

> Nasz prawdziwy rodowód

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

47. Anioł Pański ukazał mu się we śnie

Środa, 18 grudnia 2013 roku
Mateusz 1,18-24

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: "Bóg z nami". Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

Św. Józef zapewne bardzo się męczył sytuacją, której nie rozumiał. Był jakby w potrzasku. Maryja, jeszcze nie zamieszkała u niego, a już była brzemienna. Kochał ją, więc zamierzał uczynić to, co by Jej nie zaszkodziło. Niezwykłe jest to, że Bóg mówi do Józefa w nocy. Ową noc możemy rozumieć, jako stan wewnętrznego rozdarcia, szukanie rozwiązania "z bólem serca". W ciemność Józefa ingeruje Bóg. Ciemność w Biblii obrazuje nie tylko działanie sił demonicznych, lecz pod osłoną nocy, we śnie, Bóg wyjaśnia to, czego człowiek nie rozumie. A inaczej rzecz ujmując, czy nie rozumienie tego, co się ze mną dzieje, nieumiejętność podjęcia decyzji, nie nazwalibyśmy snem?

Sen jest stanem nieświadomości, w jakiej człowiek się znalazł. Bóg wyjaśniając Józefowi to, co zamierzył wobec Maryi, ułatwia mu podjęcie decyzji za pozostaniem ze Swą małżonką. Św. Józef jest mocny prawdą, jaką otrzymał od Boga. To nie Maryja wyjaśnia Józefowi to, co się w Niej dokonało. Podobnie bywa i z naszym życiem. Gdy się modlimy, trwamy w wewnętrznym uśpieniu przygniecieni problemami jakby ponad naszą miarę, będącymi naszą nocą trudną do przejścia, Bóg wyjaśnia to, co stało się niepokojem serca.

Troski, jakie na nas przychodzą, nie są skandalem, jaki Bóg dopuszcza, by nas umęczyć. One mają misję zbliżenia naszego do Jezusa i Niepokalanej. Człowiek przez problemy jest przynaglany, by słuchać tego, co mówi Bóg. Gdy wszystko jasno układa się w naszym życiu, nie wiemy kiedy odchodzimy od nasłuchiwania Bożej woli. Pocieszanie ziemskie niezwykle szybko usypia ludzkiego ducha, czyniąc go niezdolnym do większej wrażliwości tchnienie Ducha Świętego. Zatem troski, sytuacje niezrozumiałe są po to, byśmy w zaufaniu wzrastali. Niepewność przychodzi na człowieka, jako konsekwencja nie rozumienia sensu, ukrytego przed jego umysłem i sercem. Problemy nie służą osłabieniu wiary, lecz jej pogłębieniu.

Słowo, które usłyszał Józef od Boga, doprowadziło go do przebudzenia. Co jeszcze stało się przyczyną umożliwiającą wewnętrzne przejrzenie czy przebudzenie męża Maryi? Był on człowiekiem prawym i sprawiedliwym. Nosił w sercu zamiar nie szkodzenia Maryi, nie zniesławiania Jej. Szlachetność wewnętrzna, troska o dobre imię Tej, którą kochał, sprzyjała rozumieniu tego, co mówi Bóg, oraz umożliwiła rozeznanie: problem jaki się pojawił w związku z Maryją, nie dotyczył grzechu, niewierności Jego małżonki, lecz działania Ducha Świętego. To takie ważne, by widzieć w swoim życiu i życiu innych, bardziej tajemnicze działanie Boga, niż nieprawość człowieka.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także
>JÓZEF

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

49. Słowo Boże na dziś: Wołanie do Boga nie było daremne

Czwartek, 19 grudnia 2013 roku
Łukasz 1,5-25

Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach. Kiedy w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia. Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: "Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych – do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały". Na to rzekł Zachariasz do anioła: "Po czym to poznam? Bo ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku". Odpowiedział mu anioł: "Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie". Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy. A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. "Tak uczynił mi Pan – mówiła – wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi".

Elżbieta i Zachariasz – ludzie sprawiedliwi i nienaganni. W oczach ludzkich naznaczeni hańbą i brakiem błogosławieństwa. Przez Boga szczególnie potraktowani. Spotkanie z posłańcem Boga jest niezwykłe. Wprowadza w klimat radosnej nowiny, uwalniając najpierw z paraliżującego strachu. Bóg zna cię i wie, czego ci brak. Wołanie do Boga nie było daremne. Kto ufa Bogu nie dozna zawodu. To, co stare może rozbłysnąć młodością i życiem. Pragnienie i tęsknota serca będą zaspokojone w nadmiarze. Będziesz miał syna. Tylko czy ty wierzysz? Czy twój Bóg, jest Bogiem rzeczy niemożliwych?

Potrzebuję znaku. To zbyt piękne. Starość czyni to niemożliwym.

Dostaniesz Zachariaszu znak – będziesz niemy. Milczenie przygotuje cię do przyjęcia Bożego daru. Odnowi wiarę w Boga prawdziwego. Możesz otrzymać to, czego pragniesz, ale też możesz stracić to, co masz. Przymnóż mi wiary, Panie!

Moje lęki

Moje największe pragnienia i tęsknoty

Moje zawierzenie Bogu


Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także

>DWIE CIĄŻE

>Niespotykana modlitwa

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

50. Jezu Chryste - modlitwa na Adwent

Jezu Chryste,
który jesteś drogą, prawdą i życiem.
Wołam do Ciebie: Jezu, Synu Boga Najwyższego,
Ciebie anioł Gabriel zwiastował Maryi Dziewicy:
przybądź i króluj na wieki nad swoim ludem.

Jezu, Ty jesteś Świętym Boga,
Twoją obecnością rozradował się Jan Chrzciciel w łonie Elżbiety,
daj całemu światu radość zbawienia:
przybądź i króluj na wieki nad swoim ludem.

Jezu, Zbawicielu,
anioł objawił Twoje imię Józefowi,
mężowi sprawiedliwemu:
przybądź i króluj na wieki nad swoim ludem.

Jezu, Światłości świata,
Ciebie oczekiwał Symeon i wszyscy sprawiedliwi:
przybądź i króluj na wieki nad swoim ludem.

Jezu, Wschodzie, który nigdy się nie kończysz,
Ciebie zapowiedział Zachariasz jako przychodzącego z wysoka,
przybądź i oświeć tych, którzy trwają w nieznajomości Ciebie.
Amen.


avatar użytkownika intix

51. Słowo Boże na dziś: Bądź pozdrowiona, Maryjo

Piątek, 20 grudnia 2013 roku
Łukasz 1,26-38

W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa Wtedy odszedł od Niej anioł.

Bóg wychodzi naprzeciw człowieka. Pierwszy krok zawsze należy do Boga. Bóg przychodzi do Maryi w swoim posłańcu. Przychodzi do tej, której serce i dusza są piękne, a to oznacza, czyste, wolne od skalania, zbrudzenia grzechem. Tym, co utrudnia wejście Boga w życie człowieka jest skalanie, zbrudzenie serca, oddanie temu, co powoduje jego brzydotę. Łaska Boga czyni duszę piękną. W czystym jest podobieństwo do Boga, odbicie Jego piękna. Czysty przegląda się w Bogu, zanurza w Nim. Również piękno człowieka jest pociągające dla Boga. On stworzył Maryję. Ona jest Jego Arcydziełem. Maryja pociąga Boga swoim otwarciem na Niego.

Bóg przychodzi do tych, którzy są otwarci na Niego. Czym jest otwartość? To piękno, czystość duszy, a przez to gotowość na przyjęcie tego, co mówi Bóg. Człowiek o czystym sercu rozumie mowę Boga, pragnie wypełnienia wszystkiego, o czym mówi Pan.

Zmieszanie Maryi jest pełne wdzięku. Nie tyle jest lękiem, ile zawstydzeniem, iż Bóg mówi do Niej przez Anioła. Kim jestem, że Bóg mówi do mnie? Czyż mówić, nie oznacza w pewnym sensie przyjmować? Najpierw Cię przyjmuję w moim sercu, a następnie mówię do Ciebie. Kiedy serce człowieka nie jest czyste, sam człowiek stawia opór Bogu, aby go przyjął. Kiedy serce jest nieczyste, Bóg, który mówi, nie jest przez człowieka rozumiany, ponieważ nie pozwolił się Jemu przyjąć.

Maryja Niepokalana znalazła łaskę u Boga, czyli znalazła mieszkanie, miejsce w Jego sercu. Być czystym, to być najbliżej Boga, a On jest wtedy najbliżej człowieka. Zachwycające jest zmieszanie się Maryi na słowa pozdrowienia Anioła. Niezwykłe jest Jej podjęcie rozważań nad Słowem. Całe życie Pięknej Pani będzie takie, pełne zmieszania, rozważań nad Słowem. Jej serce obejmuje Boga, wzruszając się Nim. Człowieczeństwo wchodzi w intymną więź z boskością, nadprzyrodzonością. Serce czyste umożliwia zmieszanie się, wzruszenie, rozważanie Słowa.

„Znalazłaś łaskę u Boga”. To znaczy, znalazłaś Boga. Tam, gdzie jest łaska, tam jest Bóg. A właściwie należy powiedzieć, że to Bóg znalazł Maryję, taką Ją stworzył, iż budzi w nas pragnienie łaski, pragnie Boga. Maryja pociąga do Boga będąc sama pociągniętą przez Niego. Człowiek czysty nie jest w stanie czegokolwiek Bogu odmówić, ponieważ bardzo Go kocha. Tam zaś, gdzie miłość Boga, tam ludzkie „chcę i pragnę” jest takie samo, jak Boże „chcę i pragnę”. Tam jest „Fiat”.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także
> Pełna łaski...

>ZWIASTOWANIE to KONIEC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

53. Słowo Boże na dziś: Matka mojego Pana

Sobota, 21 grudnia 2013 roku
Łukasz 1,39-45

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.

„Maryja wybrała się w drogę…” – Maryja symbolizuje tych wszystkich, którzy idą ku innym, niosąc im Boga. Maryja w momencie, gdy wyrusza w drogę do domu Elżbiety i Zachariasza była brzemienna, nosiła w sobie Boga. Maryja wyruszająca do Elżbiety jest monstrancją Boga. Bóg jest w Niej ukryty, Ona jest pełna Boga, brzemienna Bogiem. Można powiedzieć, że wędrówka Maryi niosącej ukrytego Boga to pierwsza w dziejach świata procesja Bożego Ciała. Maryja przynosi światu Boga, Maryja, wędrując do Elżbiety, wnosi do świata obecność ukrytego Boga. Jest jak monstrancja, jest naczyniem, w którym Bóg się ukrył.

„Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę”. Maryja, idąc z Jezusem ukrytym w łonie, wraz z Nim przynosi błogosławieństwo. Człowiek niosący Boga w sobie, wypełniony Bogiem, a więc – brzemienny Bogiem, przynosi błogosławieństwo. Elżbieta, zobaczywszy Maryję, rozpoznała w Niej Jezusa. Człowiek brzemienny Bogiem jest „nośnikiem” obecności Boga i Jego błogosławieństwa. Człowiek brzemienny Bogiem wnosi w życie innych pocieszenie.

„Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, podskoczyło dziecko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”. Istnieje przedziwna więź, niezwykłe porozumienie duchowe pomiędzy tymi dwiema kobietami. Obie zostały naznaczone TAJEMNICĄ, tajemnicą Boga (Elżbieta – poprzez dar macierzyństwa w podeszłym wieku, Maryja – poprzez niepokalane poczęcie Syna Bożego). Człowiek, który w swym życiu doświadczył obecności Boga i został naznaczony tajemnicą, ma niezwykłą wrażliwość na obecność Boga w drugim człowieku. Wyczuwa obecność Boga w konkretnej osobie i dlatego rodzi się pomiędzy osobami tak niezwykła więź, którą można nazwać duchowym pokrewieństwem.

Maryja i Elżbieta. Dwie kobiety. Obie brzemienne. Obie naznaczone tajemnicą. Obie pełne Boga. Każda z nich inaczej doświadczyła obecności Boga w swym życiu i inaczej przeżywała Boga. Ale łączyło je wspólne DOŚWIADCZENIE, wspólna TAJEMNICA, przez co były sobie tak bliskie duchowo.

„Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, podskoczyło dziecko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”. Obecność Maryi brzemiennej Bogiem sprawia, że Duch Święty napełnia Elżbietę. Człowiek brzemienny Bogiem otwiera serca innych na działanie Ducha Świętego. Człowiek brzemienny Bogiem „sprowadza” Ducha Świętego do tych, wśród których przebywa. Człowiek brzemienny Bogiem sprawia, że inni doznają duchowego pocieszenia: „…podskoczyło z radości dziecko w mym łonie” – mówi Elżbieta. Obecność człowieka brzemiennego Bogiem wywołuje u innych pragnienie wiary, pragnienie wyznania wiary w Boga: „I [Elżbieta] zawołała donośnym głosem: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona!»”. Elżbieta błogosławiła Jezusa ukrytego w Maryi. Obecność człowieka brzemiennego Bogiem sprawia, że inni zaczynają uwielbiać Boga, rodzi się w ich sercach pragnienie błogosławienia, wychwalania. Elżbieta „zawołała donośnym głosem”, a więc pełnym mocy, radości, z głębi serca. Jej serce zostało poruszone tak bardzo, że spontanicznie zaczyna błogosławić Jezusa. Więcej jeszcze – ona POZNAJE, że obecność Boga ukrytego jest czymś niezwykłym, wyjątkowym, jest świętem: „Czemu zawdzięczam to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”. Elżbieta rozpoznaje, że jej dom zostaje napełniony błogosławieństwem i ogarnia ją wdzięczność. Ma świadomość, że obecność Boga jest wielką łaską. Wdzięczność Elżbiety jest pełna wzruszenia: „Czemu to zawdzięczam?”.

„Gdy tylko usłyszałam Twoje pozdrowienie, podskoczyło z radości dziecko w moim łonie”. Elżbieta doznała wielkiego wewnętrznego poruszenia. Człowiek brzemienny Bogiem sprawia, że obecność Boga „rozlewa się” na innych. W ich sercach coś wielkiego zaczyna się dziać, następuje poruszenie – jest to reakcja serca na obecność Boga „przyniesionego” przez drugiego człowieka – człowieka brzemiennego Bogiem. Spotkanie Maryi z Elżbietą to obraz nawiedzenia Boga ukrytego w człowieku. Gdy spotykamy osoby brzemienne Bogiem, doznajemy w sercu poruszenia, zostajemy dotknięci pocieszeniem. Owocem takiego spotkania jest poruszenie serca, doznanie pocieszenia, głębokiej wewnętrznej radości („podskoczyło dziecko w jej łonie…”), owocem jest też otwartość na działanie Ducha Świętego („Duch Święty napełnił Elżbietę…”), pragnienie wyznania wiary w Jezusa i uwielbiania Go („…zawołała donośnym głosem: (…) …błogosławiony owoc Twojego łona!”), owocem takiego spotkania jest też zrodzenie się wdzięczności w sercu i świadomość łaski („Czemu zawdzięczam to?”).

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także
>MIŁOŚĆ DAJE SIŁĘ

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

56. Nie bój się wziąć... Lectio Divina na IV ND. Adwentu (A)

W pierwszych słowach skierowanych do Boga człowiek-Adam mówi:
„przestraszyłem się”. Pierwsze słowa, które wypowiada objawiający się
Bóg do człowieka to: „nie bój się”. Strach często przeszkadza w
wypełnieniu się pragnień, jakie Bóg ma wobec człowieka.

Mt 1,18-24

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego,
Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną
za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem
sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał
oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu
się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie
Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej
poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój
lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo
Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna,
któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami. Zbudziwszy się ze
snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją
Małżonkę do siebie.

Lectio

        Ewangelia św. Mateusza rozpoczyna się rodowodem Jezusa. To spis
przodków, poprzez których Bóg wkroczył w historię człowieka. Zaraz po
tym fragmencie czytamy dzisiejszą Ewangelię o tym, jak człowiek
odpowiada Bogu, przyjmując Go do siebie. Maryja powiedziała „tak” i
stała się brzemienną za sprawą Ducha Świętego, natomiast Józef 
potrzebuje więcej czasu, by przyjąć Bożą inicjatywę. Można u niego
doszukać się wielu podobieństw do Adama z Edenu, który również zasypia,
obawia się i ma nadawać imiona stworzeniom. Jednak historia Józefa
ukazuje inny schemat działania, nie-Adamowy, i wprowadza już  w Bożą
perspektywę przyjęcia daru. Aby doświadczyć tego, co Józef, mogę
traktować lekturę tego tekstu, jak moje spotkania z Aniołem, który
przychodzi również do mnie. Czytając, mogę zderzyć się z własnym lękiem
przed przyjęciem Bożego pomysłu na moje życie.

Meditatio

Maryja

        Jej „tak” sprawiło, że poczęło się Słowo. Stała się Tą, która
niesie Słowo. Jej zgoda wprowadza Słowo w materialność świata mocą Ducha
Świętego. Odrywanie Jezusa od Maryi jest zaprzeczaniem Jego
rzeczywistej, fizycznej obecności pośród nas. Jest odrzuceniem misterium
wcielenia oraz zmartwychwstania ciała ludzkiego. Bez Maryi
chrześcijaństwo łatwo przerodziłoby się ideologię, nie dotykającą 
konkretnego cierpienia, choroby oraz zwianej z nim łaski uzdrowienia.
Ciało Maryi zostało napełnione darem Ducha Świętego, dlatego jest „pełna
łaski”, Łaski która chce się udzielać. Przyjęcie daru od Boga,
powiedzenie „tak” swojemu powołaniu, zawsze wiąże się z poczęciem się we
mnie Słowa i potrzebą obdarowania Nim drugiego człowieka. Tutaj też
spotykam Emmanuela, Boga z nami.

Józef

        Józef jest mężem obdarowanym, choć widząc, że ten Dar nie
dotyczy jego samego, postanawia wycofać się. Jest sprawiedliwy, więc
odrzuca Dar, którego słusznie nie był przyczyną. Jednak na Dar dany z
miłości nie trzeba zasługiwać. Bóg daje i powołuje do misji niezależnie
od sprawiedliwości i zasług. Mimo wątpliwości Józef, przeciwnie niż
Adam, słucha i czyni, jak mu zostało powiedziane. Dzięki temu może mieć
swój udział w historii zbawienia, może nadać imię Temu, który na nowo
stwarza człowieka. Jego otwarcie się na Jezusa, żyjącego w Maryi,
sprawia, że wypełnia się znaczenie słowa Emmanuel: Bóg z nami.

nie bój się wziąć

        W pierwszych słowach skierowanych do Boga człowiek-Adam mówi:
„przestraszyłem się”. Pierwsze słowa, które wypowiada objawiający się
Bóg do człowieka to: „nie bój się”. Tak było z Maryją, tak też dzieje
się z Józefem. Strach często przeszkadza w wypełnieniu się pragnień,
jakie Bóg ma wobec człowieka. Lęk pojawia się wtedy, gdy zaczynamy
opierać się jedynie o własne plany życiowe.

        Każdy człowiek, tak jak Józef, posiada zaręczoną sobie Maryję,
swoje konkretne powołanie i misję, na którą powinien odpowiedzieć.
Zgadzając się na przyjęcie Maryi, przyjmujemy również w darze samego
Boga. Maryja jest pośredniczką daru Bożego dla ludzi. Bóg nie może być
poczęty przez człowieka - może być tylko przyjęty. Dlatego przyjęcie
Jezusa jest jedynym sensownym rozwiązaniem wobec całej masy własnych
pragnień. Tam, gdzie jest zgoda na wypełnienie się Bożych zamiarów, tam
rodzi się Emmanuel, Bóg z nami.

Oratio

        Daj mi panie taki sen, aby lęk nie paraliżował moich myśli i czynów. Daj Panie sen,
w którym otworzę serce, by usłyszeć Twoje słowa. Daj mi Panie, taką
odwagę, bym umiał przyjąć to, co mi dajesz i spokojnie zrezygnować z
tego, co chcesz mi odebrać. Nie chcę budować według własnych pomysłów,
ale też boję się Twoich zamiarów wobec mnie. W zaufaniu chcę
wypowiedzieć po raz kolejny „tak”. Chcę Ciebie przyjąć, jak Maryja i
Józef. Prowadź mnie i daj doświadczyć, że Ty jesteś Bogiem ze mną.

Contemplatio

        Trwam w obecności przed Bogiem. Oddaję mu z ufnością siebie i
swoje plany życiowe.  Proszę, aby Duch Święty zrodził we mnie
doświadczenie ufności i bliskości Boga.  Na koniec odmawiam dziękczynne Chwała Ojcu.

Ks. Marek Białożyt SCJ

***

Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

58. Słowo Boże na dziś: Bóg jest łaskawy

Poniedziałek, 23 grudnia 2013 roku
Łukasz 1,57-66

Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: "Nie, lecz ma otrzymać imię Jan". Odrzekli jej: "Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię". Pytali się więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: "Jan będzie mu na imię". I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał, i mówił wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: "Kimże będzie to dziecię?" Bo istotnie ręka Pańska była z nim.

Wielkim dramatem Elżbiety był brak potomstwa. Żyła ona w bólu i cierpieniu. Ufała Bogu i ufała mężowi, że nie pozostawią jej samej w cierpieniu, starości i „hańbie”. Pokusa braku zaufania jest nieodłączna od życia duchowego.

Sąsiedzi i krewni chcieli oddać szacunek ojcu dziecka, nazywając je imieniem Zachariasz. Tymczasem Elżbieta i jej mąż są zdecydowani, aby nazwać syna imieniem Jan, które oznacza „Bóg jest łaskawy”. To imię będzie przypominało ludziom o miłosierdziu Boga, które jest tożsame z Jego łaskawością. To było ważniejsze od uhonorowania Zachariasza.

Ludzie się dziwili, a przez to otwierali swoje umysły i serca na to, co nowe i nieoczekiwane. Niewątpliwie zdziwienie jest siłą napędową rozwoju, wzrastania, poznawania, odkrywania tego, co odsłania Bóg przed człowiekiem.

Niezwykłe jest to, że pierwsze słowa, które wypowiada Zachariasz po swoim uzdrowieniu, to wdzięczność i błogosławienie Boga. W tej sytuacji zdziwienie przechodzi w doświadczenie strachu. O strachu tym mówimy w wymiarze wiary, a zatem, jest to doświadczenie bojaźni Bożej. Zgromadzeni wyczuwali w tym wydarzeniu obecnośc Bożą. Byli oni zafascynowani tym, co widzieli i słyszeli, a równocześnie, czego zupełnie nie rozumieli. Możemy zatem mówić o trzech zasadniczych emocjach towarzyszących przyjściu na świat Jana Chrzciciela: radości, zdziwieniu i strachu.

Uczestnicy narodzin Jana Chrzciciela rozchodząc się opowiadają o tych wydarzeniach. Szukają odpowiedzi na pytania, które się w nich pojawiły. Rodzinna uroczystość stała się dla nich wydarzeniem życia. Bóg postanowił przez nią wiele zmienić w nich samych. Wiara nie rozpoczyna się od usłyszenia określonej treści nauki. Początkiem wiary jest udział w wydarzeniu, które poruszy uczucia. Potem szukamy odpowiedzi na to, czego doświadczyliśmy. Staramy się znaleźć treść tego, co nasze doświadczenia mogą oznaczać.

Nasze przeżycia dają początek wierze. To jest poruszenie przez Boga, dotknięcie naszego serca. To, na co patrzymy, czego słuchamy, rodzi w nas uczucia, emocje, przeżycia. Są one zachętą ze strony Boga, aby pójść w głąb, w refleksję, szukając odpowiedzi na pytania, które się w nas pojawiają.

Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
a także

>Zasłuchani...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

60. Słowo Boże na dziś: Józef wziął swoją Małżonkę do siebie

Wtorek, 24 grudnia 2013 roku
Mateusz 1,18-25

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów". A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami". Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, ja mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus.

Józef musiał zaakceptować to szczególne powołanie swojej Małżonki i podjąć się wychowywania Syna Bożego. Jest człowiekiem wahań, wstrząsów, pierwszych kroków, często tak trudnych do postawienia nawet w małych rzeczach. Jest to człowiek, który umarł już dla siebie. Ludzkie ogołocenia nie są okaleczeniami, lecz zapowiedzią szczęścia, i że losy i drogi dla nich wybrane uszczęśliwiają ich o wiele bardziej niż te, które wyznaczyliby sobie sami.

Z powodu snu, w który uwierzył jak w słowo wypowiedziane na jawie, Józef zrezygnował z ziemskiego ojcostwa. Sny od Boga zmieniają ludzkie życie. Józef zasypiał pełen lęku przed Bogiem; obudził się przepełniony miłością Ojca do swego nie narodzonego Syna. Zasypiał nieprzytomny z rozpaczy; otworzył oczy, nie ogarniając własnego szczęścia.

Lata oczekiwania mierzy się raczej nocami niż dniami. Pragnienia Boga stają się snami ludzi, którzy Boga szukają, a Józef tak kochał Maryję, że uważał ją za dar Boga.

Bóg potrzebował nie tylko zgody Maryi. Potrzebował też zgody Józefa. Ludzie wybrani przez Boga zawsze mogą odmówić. Dopiero pod warunkiem, że się zgodzą, moc Boża może ich przeniknąć i dosięgnąć świata. Józef sądził, że los Maryi i jego własny wzajemnie się wykluczają i stąd właśnie narodził się niepokój, w którym doszły do głosu najstraszliwsze wątpliwości.

Maryja będzie kobietą oczekiwania, oczekiwania w radości i w niezrozumieniu, we łzach i w nadziei i będzie potrzebowała miłości Józefa, aby jej codziennie powtarzane „tak” brzmiały równie wyraźnie jak i za pierwszym razem. Miłość Maryi i Józefa jest niezbędnym związkiem oczekiwania i zadziwienia, doskonałym wzorem życia dla wszystkich ludzi, a szczególnie dla tych, którzy przyjmują dar dziecięctwa Bożego.

Józef i Maryja zostali wybrani nie dlatego, że ich miłość była mniej wymagająca od miłości innych kobiet i mężczyzn lub mniej prawdziwa od tej, jaką my, jeśli tylko naprawdę tego chcemy, jesteśmy zdolni obdarzać siebie nawzajem. Przeciwnie, zostali wybrani, ponieważ kochali się o wiele bardziej, niż my jesteśmy do tego zdolni.

Bóg w istocie potrzebował klimatu miłości, aby móc się wcielić. Bóg nie mógłby narodzić się w domu, gdzie miłość byłaby letnia. Miłość, która pragnęła stać się człowiekiem, musiała znaleźć najpierw w mężczyźnie i w kobiecie, których sama stworzyła, miłość największą, jaką zdolni są obdarzyć się ludzie.

Kiedy Józef dostrzegł, że Maryję posiadł Bóg i Ona cała należy do Boga, a Bóg jest w Niej, uznał, że jest niegodny, aby być z Nią i poczuł się zupełnie niepotrzebny. Przygotowywał się do powiedzenia „nie” tej tajemnicy, która go przerastała i której czuł się niegodny. Wtedy Bóg wzywa go, aby wypowiedział po cichu „tak”.

„Maryja została całkowicie uświęcona przez Jezusa, Józef zaś został całkowicie uświęcony za pośrednictwem Maryi” (św. Franciszek z Asyżu). Maryja miała w Chrystusie bezpośredni wpływ na uświęcenie swojego małżonka. Jeśli świętość Józefa pochodzi od Jezusa, to świętość Jezusa przechodzi przez Józefa. Bóg przychodzi do Józefa przez Maryję, i już to samo w sobie jest piękne, lecz Bóg przychodzi do niego przede wszystkim poprzez jego miłość do Maryi.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także

>Wigilijnie...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

61. Rekolekcje...


>Adwent 2013 - Szukając nadziei - 24 XII

***

***
Czuwajmy...
I niech Płomień Bożej Miłości ogarnie nas...

Szczęść Boże...