Ogień...

avatar użytkownika intix

.

.

 

Ogień…

Jakże piękne jest to zjawisko…

Tańczący płomień…

W  palonym chętnie przez nas ognisku…

Tańczący też,

Życiodajny płomień na palenisku…

Ogień…

W  postaci ujarzmionej…

Przez człowieka kontrolowanej,

Aby bezpiecznym płomieniem się palił…

Ogień…

Bezmyślnie, lub przez nieuwagę zapruszony

Może narobić wiele szkody…

Może zakończyc się zgliszczem, pożogą…

Ludzi napełnić cierpieniem i trwogą…

Trzeba być bardzo ostrożnym

W kontaktach z ogniem…

 

Ogień…

Jakże piękne to zjawisko…

Jeden z cudów

Gdy Bóg stworzył WSZYSTKO…

Ciała niebieskie ogniem gorejące

W Bożej Harmonii trwające…

Kulistą masą ognia…

Życie… Ziemi dające - Słońce…

Tego ognia kontrolować nie trzeba…

Przeciwnie… nie należy zakłócać Bożej, Stwórczej Harmonii…

TO kontroluje nadal Sam Bóg z Nieba…

 

***

 

Jest Taki Ogień…

Który Wiecznym Płomieniem się pali…

Który nigdy nie gaśnie…

Ten Ogień…

TO Bożej Miłości Płomień…

Który dla nas się pali

Z Niebiańskiej oddali…

TEGO Ognia nie należy gasić…

A człowiek zgasić Go usiłuje…

I daremnie z TYM się mocuje…

Od TEGO Ognia

Od Ognia Miłości Bożej się odwraca

Od Tej Jasności…

Od Tego Ciepła…

Wchodząc w ziąb i w ciemność

Nie widzi… nie czuje

Że duszę swoją zatraca…

A Ten Ogień nie niszczy…

Nie zostawia zgliszczy…

Ten Ogień buduje

Każdego, kto w sercu swym Go czuje…

Ten Płomień Bożej Miłości, Który dla nas się pali…

Życie za życia… życie po życiu… nam daje…

Nie odwracajmy się od Ognia Tego…

Nie bójmy się...

Wpuśćmy Ten Płomień do serca swego…

I rozpalmy też ogień naszej miłości dla Niego…

Dla Boga Najwyższego

W Trójcy Świętej Jedynego…

Niech w sercach naszych goreje…

Niech obejmie Wielkim Płomieniem Miłości całą Ziemię…

Ten OGIEŃ trzeba nam zapruszać

W Oczekiwaniu…

 Na Przyjście Jezusa Chrystusa…

Syna Bożego…

Zbawiciela Świata całego…

 

Ogień…

Płomień w Okresie Adwentowym…

Symbol Adwentu… Płomień świec

W każdą z Niedziel, kolejna zapalana

W Oczekiwaniu…

Na Przyjście Chrystusa Pana…

 

 

Mówiąc słowami bł.Jana Pawła II

„…Całe nasze życie powinno być Adwentem…”

Całe życie na Spotkanie z Chrystusem czekamy…

Przygotujmy się na TO Spotkanie…

Niech płomień naszej Miłości pali się

Także wtedy, gdy zgasną 4 świece Adwentowe…

Gdy przeminie Okres Ten…

Który dziś, Pierwszą Niedzielą Adwentu zaczynamy…

Pierwszą świecę Adwentową zapalamy…

"Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan domu nadejdzie"

Czuwajmy… niech zawsze tak będzie…

"Tak więc czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy przyjdzie ten czas".

Czuwajmy…

I niech Płomień Bożej Miłości ogarnie nas…

***

 

„Do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę!”

 

***

 

***************************************************

/”Ogień…” – J.B.K. – 22 i 30.11.2012r./

 

 

 

 

 

75 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @intix

dzękuję. Ubiegłaś mnie i dobrze, ja bym tak pięknie nie napisała.

Ogień…

Płomień w Okresie Adwentowym…

Symbol Adwentu… Płomień świec

W każdą z Niedziel, kolejna zapalana

W Oczekiwaniu…

Na Przyjście Chrystusa Pana…

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

2. @Intix ...Tak więc czuwajcie

czuwamy
droga Intix :)
serd nocne pozdrowienia

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

3. Rorate caeli desuper et nubes pluant justum

Spuśćcie rosę niebiosa i obłoki niech wyleją sprawiedliwego

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika benenota

4. :)

Photobucket

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika guantanamera

5. Przyszedłem rzucić ogień... (Łk12,49.)

ale zaraz potem Jezus mówi o rozłamie...
I obserwujemy ten rozłam, prawda?

A to z mojej pieśni o "Bożej Rewolucji" - sprzed roku...

Szedł rzucić OGIEŃ na Ziemię
Spełnijmy Jego p r a g n i e n i e !
To miał być ogień świętości,
nie demonstracja letniości!
Więc dzisiaj świat nasz ocalmy
i wreszcie serca swe zapalmy!

Droga intix. Podziękowania i pozdrowienia...

avatar użytkownika Pelargonia

6. Kochana Intix, jakże przepieknie to napisałaś!!!

I tak mamy dwa rodzaje ognia:
- ten ujarzmiony i opanowany, kontrolowany przez samego Boga
- i ten, który zwie się ogniem piekielnym.
Każdy z tych ogni może zapłonąć z małej iskierki, podsycany wybuchnie z wielką siłą.

Jeśli istnieje potężny Ogień Boski, ... więc musi też istnieć jego przeciwny biegun - ogień zniszczenia.

Człowiek prawdziwie oddany Bogu osiąga swój cel, czym większą posiada pojemność na Boga, tym szybciej spotyka się z tym, który obdarzy go samą Miłością. Boski Ogień początkowo będzie bardzo bolesny, dopóki nie zniszczy w człowieku tego co w nim jest złe. Bóg wprawdzie trawi i niszczy ..., ale trawi złe myśli, haniebne uczynki, grzeszne pragnienia, swoim ogniem przenika umysły swoich sług aby byli zdolni na przyjęcie jego mądrości.

"Jak się rozpływa wosk od ognia,
tak giną przed Bogiem bezbożni
ale sprawiedliwi radują się
i cieszą się Bogiem".
(Psalm 68:3-4)

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika intix

7. @Maryla

Marylo Droga...
Kiedy moje serce przeczytało
Te Twoje słowa... tak odpowiedziało...
Czy ubiegłam...
A może... może trochę inaczej było... o czym obie nie wiemy...?
Może wcześniej... Twoje Serce... memu... sygnał wysłało...
Że moje może być pomocne... i tak się stało... jak się stało...
Może jeszcze nie wiemy...
Że bez słów... pomiędzy sobą się komunikujemy...?
Może powinno do nas radośnie to dotrzeć...
Że łączy nas... Jeden... TEN Płomień...?
Idziemy... SERCEM PRZY SERCU...
Czuwamy... też SERCEM PRZY SERCU...
I niech tak zostanie...
To nasza Droga do Pana...
Wszyscy... w Panu trwajmy...
TEN Płomień... wszędzie Wszyscy zapruszajmy...
Ufajmy... i ... czuwajmy...
"Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan domu nadejdzie"
Czuwajmy...


Moje serce...  Panu Bogu... i Twojemu Sercu ... Dziękuje...
Z wielką Pokorą... kolejnych sygnałów... oczekuje...

Całym swym sercem...
Pozdrawiam... Twoje Serce...:)
I radujmy się Wszyscy... bo... Pan blisko jest ...


avatar użytkownika intix

8. Zofio...:)

avatar użytkownika intix

9. Ben...:)

Twoje Serce odczytało...
Że ja problem miałam...
Przybiegłeś... zapaliłeś...
Płomień poruszyłeś...
Pomyślałam przez chwilę... gdzie jest czwarta...?
Serce mi podpowiedziało, że obiega pół świata...
Aby Ten Ogień... gdzie tylko się da,  zapruszyć...
Bożą Miłością... serca ludzkie wzruszyć...
Moje serce, Twojemu dziękuje...:)




avatar użytkownika intix

10. @guantanamera

...Szedł rzucić OGIEŃ na Ziemię
Spełnijmy Jego p r a g n i e n i e !...

Rozpalmy w naszych sercach...
Tę Miłość Najczystszą, Najświętszą...
Zapalmy całą Ziemię
Miłości Bożej Płomieniem...

Dziękuję Ci pięknie... i również Pozdrawiam...:)

avatar użytkownika intix

11. Pelargonio...:)

Pelargonio Kochana...
Dziękuję z całego serca
Za uzupełnienie... za Twój piękny komentarz...
By strzec swe serca przed  iskrą z ognia piekielnego...
A Iskrę Miłości Bożej, rozpalić Płomieniem w sercach...
Nawet, gdy zaboli... bo Zło broni się, nie chce uchodzić...
Ten Ogień... Ten Płomień Bożej Miłości... duszę wyzwoli...

Serdecznie Cię  Pozdrawiam...



http://youtu.be/X6GX7XpaBGk
Zakochaj się w Panu i pozwól by prowadził cię...
I chodź czasem trudna droga ty nie zniechęcaj się bo Pan blisko jest wystarczy wyciągnąć do Niego rękę. Pan blisko jest i na pewno przyjmie cię...

avatar użytkownika joanna

12. jeszcze wszystko bedzie mozliwe..


i stanie sie tak
jak gdyby nigdy nic..

joanna
avatar użytkownika intix

13. Joanno...

Dziękuję Ci...
Ela Adamiak śpiewa w Przechowalni:
...to, co nie pozmywane
   samo zmyje się...
Może... zanim to się stanie...:)
Zapraszam Nas... Wszystkich chętnych do... STUDNI... na spotkanie...
360 Sekund przy studni - internetowe rekolekcje adwentowe 2012, spotkanie 1
Pozdrawiam Cię serdecznie... i wszystkich Obecnych...


http://youtu.be/3-JomA05-AI

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

14. Pani Intix,

Szanowna Pani Joanno,

Przepięknie to Pani napisała.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

15. Adwent

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

16. @Maryla

Bardzo piękna ta przypowieść...

avatar użytkownika intix

17. W Oczekiwaniu...

Na Przyjście Jezusa Chrystusa... Bożego Syna...
Nie jesteśmy sami... towarzyszy nam Matka Boża, Najświętsza Maryja...
Do Niej się uciekajmy...
Wraz z Nią czuwajmy...
Roraty...  Msza św. ku czci Najświętszej Maryi Panny (fragmenty Mszy św. u O.O.Dominikanów - Poznań)





O Matko Miłościwa
Tekst tej pieśni pochodzi z XVII w, melodia z wieku XVI.
Przez stulecia zapomniana, obecnie śpiewana coraz częściej, szczególnie w kościołach dominikańskich.
Tekst ze śpiewnika ks. J. Siedleckiego:

1. O Matko Miłościwa,
Panno Litościwa,
Panno Urodziwa,
Maryja, módl się za nami...

2. Tyś świata podziwienie,
Grzesznych wybawienie,
Smutnych pocieszenie,
Maryja...

3. Nie masz po Bogu w Niebie,
Pewniejszej, krom Ciebie,
Nadziei w potrzebie,
Maryja...

4. Przybądź nam, gdy pomrzemy
I na sąd staniemy,
Łaski Twej pragniemy,
Maryja...

5. Zjednaj nam zlitowanie,
Z Tobą królowanie,
Dajże nam to, Panie...
Maryja...

Tekst ze śpiewnika T. Flaszy:

1. O Matko Miłościwa,
Panno Litościwa,
Panno Urodziwa,
Maryja, módl się za nami...

2. Tyś świata podziwienie,
Grzesznych wybawienie,
Smutnych pocieszenie,
Maryja, módl się za nami...

3. My do Ciebie wzdychamy
I z płaczem wołamy
Ratunku żądamy,
Maryja, módl się za nami...

4. Nie masz po Bogu w Niebie,
Pewniejszej, krom Ciebie,
Nadziei w potrzebie,
Maryja, módl się za nami...

5. O Dziewico udzielna,
Z Bogiem nierozdzielna,
W sławie nieśmiertelna,
Maryja, módl się za nami...

6. Łaską obfitująca,
W cnotach pływająca,
Gwiazdo pałająca,
Maryja, módl się za nami...

7. Przybądź nam, gdy pomrzemy
I na Sąd staniemy,
Łaski Twej pragniemy,
Maryja, módl się za nami...

8. Zjednaj nam zlitowanie,
Z Tobą królowanie,
Dajże nam to, Panie...
Maryja, módl się za nami...

avatar użytkownika ciociababcia

18. TRWA ADWENT DZIEJÓW

„U wrót Warszawy toczy się bój, ważą się losy Polski, losy Europy się ważą. Czy Polska będzie, czy Europa będzie? Bój to z pogaństwem nowożytnym, bój to z szatanem samym!”
Ks. Stanisław Małkowski

Warszawska Gazeta 30 listopada - 6 grudnia 2012 r. KOMENTARZ TYGODNIA

W ostatnim dniu roku kościelnego i następnego dnia, czyli w pierwszą niedzielę Adwentu, słyszymy w Ewangelii słowa: „czuwajcie i módlcie się” (Łk 21,36), a w niedzielę również: „nabierzcie ducha i podnieście głowy” (Łk 21,28).

Czuwać to być przytomnym, nie poddawać się ciemności, żyć nadzieją, używać rozumu i woli, trzeźwo oceniać możliwości i zagrożenia, przeciwstawiać się apostazji, czyli odstępstwu od prawdy i wiary, być gotowym na przyjście Chrystusa.

Modlić się to polegać na Bogu, pragnąć wspólnoty z Nim, wołać o pomoc, tęsknić za dobrem, trwać w jedności woli z Jezusem i braćmi, prosić, przepraszać, wstawiać się za innymi, dziękować, chwalić, wielbić, kochać.
Człowiek, który czuwa i modli się, nigdy nie jest sam, nabiera ducha i podnosi głowę w każdych okolicznościach, świadom, kim jest i po co żyje. Hasło „Obudź się, Polsko” wskazuje na wspólnotowy, narodowy wymiar czuwania i modlitwy, oznacza odnowienie świadomości, że jest się stworzonym na obraz Boży. Takie przebudzenie zapobiega zwodzeniu przez fałszywe dążenia oraz ideologiczne złe zamiary.
Kusi nas materializm: kult posiadania, przyjemności, konsumpcji, zwodzi fałszywa duchowość prowadząca drogą gnozy, magii, okultyzmu. Oszukują współczesne zakłamane ideologie: poprawność polityczna, „globcio”, Greenpeace, „gender”, „multi-kulti”.
Z jednej strony ujawnia się ludzka pycha, a z drugiej – hańba, pogarda, poniżenie. Człowiek chce stwarzać i zbawiać siebie sam, traktując człowieczeństwo i ludzką naturę jako przedmiot manipulacji, niszcząc wspólnotę, budując doczesny raj dla niektórych, jako przedsionek piekła.
Polska jest poddana niszczycielskim działaniom z różnych stron; demon obecny w Polsce mówi: „jest nas wielu”. Sługami demona są ci, którzy służą kłamstwu i śmierci; tych słychać i widać.
Ale duchowa walka rozgrywa się w świecie niewidzialnym, można i trzeba ją rozpoznać poprzez znaki. Apokaliptycznym znakiem na niebie jest „Niewiasta obleczona w słońce” (Ap. 12.1) oraz Smok ogniście czerwony, a po nim dwie złowrogie Bestie – pierwsza i druga (Ap. 13). „Jeżeli kto wielbi Bestię i obraz jej (…), będzie katowany wobec Aniołów i Baranka” (Ap. 14. I 10).
Wiemy już kto przegra a kto zwycięży. Naszym zwycięzcą jest wiara w Chrystusa i poddawanie się Jego władzy. Skoro człowiek jest istotą duchowo-cielesną,
Władza Jezusa Króla dotyczy wszystkich ludzkich spraw i spełnia się w drodze przez ziemię ku niebu.
Władza jest relacją, sposób i skutek jej spełniania zależy i od władcy i od poddanych. Posłuszeństwo złym władcom szkodzi, poddanie się dobrej władzy ratuje.

Wybór należy do nas.

Dlatego uznanie społecznego panowania Jezusa jako Króla państw i narodów oznacza powrót do tej dawnej Christianitas, której współczesne niszczenie dokonuje się poprzez detronizację Chrystusa Króla. Polsko, Europo, wróć do Boga!
Płomienny kaznodzieja warszawski ks. Antoni Szlagowski, późniejszy arcybiskup, w kazaniu na pogrzebie ks. Ignacego Skorupki 17 sierpnia 1920 roku wołał: „U wrót Warszawy toczy się bój, ważą się losy Polski, losy Europy się ważą. Czy Polska będzie, czy Europa będzie? Bój to z pogaństwem nowożytnym, bój to z szatanem samym!”. Jakże aktualne są te słowa.

Jezus przychodzi jako Król, by objawić swoją chwałę, moc i potęgę nad narodami i przypomina o rozpoczętym sądzie tym wszystkim, którzy Go detronizują i nie chcą Jego panowania w życiu społeczeństw i narodów. Szatan zuchwale manifestuje swoją władzę, a Jezus pyta „czy przyznasz się do Mnie?”. Panią Adwentu jest Matka Słowa Wcielonego Maryja. Do Niej wołamy – „Zwyciężyłaś, Zwyciężaj!”.

więcej:
http://www.dakowski.pl/index.php?option=com_search&Itemid=5&searchword=A...

ciociababcia

avatar użytkownika intix

19. Panie Michale...

Dziękuję...
Że przysiadł Pan, w tym wpisie,  tu do Nas...
Do Nas... czuwających...
TEN Ogień... Płomień Miłości Bożej... zapruszających...

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

20. Ciociubabciu Droga...

Z całego serca... Dziękuję Ci... za WSZYSTKO...
Także za Słowo... kierowane do nas przez Ks. Małkowskiego...
Oraz za wejście na Stronę Mirosława Dakowskiego.
Dawno Tam nie zaglądałam, więc nie widziałam także tego:

"Proszę wszystkich Czytelników, którzy jakoś (?) mi ufają, by w tych dniach, bez zwlekania, obejrzeli film „Cristiada”. 
http://st.dwn.so/v/DS50444A0E


NIECH ŻYJE JEZUS CHRYSTUS KRÓL !


To dwie (i pół) godziny dobrego kina, a dla nas bardzo pouczającego. Gorąco zachęcam..."


Ja również zachęcam gorąco Wszystkich... Którzy tego filmu nie widzieli...
Tu jest w wersji z napisami w języku polskim.

W naszej tu rozmowie, pozwolę sobie, wszystkim Zainteresowanym przypomnieć o
360 Sekund przy studni - internetowe rekolekcje adwentowe 2012, spotkanie 2
***
Ciociubabciu Droga...
Serdecznie Cię Pozdrawiam... również wszystkich Obecnych...
I Pieśń... zostawiam... do wspólnego śpiewania... podczas czuwania...
 



http://youtu.be/0G6Niz6D0gY
Moja pieśń na dzień dzisiejszy - Vox Eremi

Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką,
Co ciągle ucieka i ginie.
By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko,
Ten dzień dzisiejszy jedynie!...

O jutro się modlić nie jestem ja w stanie,
Choć nie wiem, jak życie popłynie;
Dziś strzeż mnie, dziś broń mnie, dziś tylko, o Panie,
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.

Gdy myślę o jutrze, przejmuje mnie trwoga,
Tak smutno na łez tej dolinie;
Lecz próby ja pragnę i cierpieć dla Boga
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.

Przy Sercu Twym blisko nie smucę się znojem,
Ni walką, ni trudem — to minie;
Ach, weź mnie, o Jezu, i w Sercu skryj Twoim
Na dzień ten dzisiejszy jedynie.

Ach, skończy się wkrótce, to moje wygnanie,
Wiecznego blask zalśni mi słońca,
I śpiewać Ci będę na wieki, o Panie,
To „dzisiaj" bez kresu i końca.

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus [l czerwca 1894]

avatar użytkownika gość z drogi

21. Droga Intix,troszkę nie na temat.ale :)

przypomniałaś Sw.Teresę od Dzieciątka Jezus....
i wróciły dawne wspomnienia a może to Adwent tak nas nastraja ?
Właśnie Św Tereni...a tak zawsze o Niej mówiła moja ukochana Babcia,wiele,bardzo wiele zawdzięczam....
Babci i moje modlitwy zdziałały,to,że starszy syn po strasznym wypadku powrócił nie tylko do życia ,ale i do zdrowia....dobrzy lekarze dokonali coś nieprawdopodobnego, ale to modlitwa do Niej....
najwięcej pomogła.... :)
Babcia,która zginęła w wypadku samochodowym miała przy sobie jak zawsze różaniec i Książkę zaczytaną na śmierć...Żywot Św Teresy,nigdzie bez niej się nie ruszałą...i bez różańca...też ,nie
tak tez było tamtego DNIA...wierzę,że Święta Teresa jej ukochana święta ,była przy Niej
Drogie Intix,Ciociobabcia
i Goście Tego Miejsca....niech Dni Adwentowe będą dobrym przygotowaniem na nadejście TEGO Najważniejszego :)
serd pozdr :)

gość z drogi

avatar użytkownika ciociababcia

22. Intix, dołączm się do Twojej prośby o oglądanie filmu Crystiada

Film zawiera wiele analogii do dnia dzisiejszego, nie tylko w kwestii religijnej. Doskonała obsada. A z historii Meksyku też można pobrać naukę.

Prof. Jacek Bartyzel – Zanim wybuchła cristiada. Antykatolicka furia Rewolucji Meksykańskiej
http://www.polishclub.org/2012/12/03/prof-jacek-bartyzel-zanim-wybuchla-...

ciociababcia

avatar użytkownika gość z drogi

23. Obejrzałam

doskonałą przestroga...
serd pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika intix

24. Ciociubabciu Droga...

Bardzo dziękuję za rys historyczny...
Pozwolę sobie podać jeszcze raz zachętę  do obejrzenia i link prowadzący do  filmu >>> "Cristiada"...

Serdecznie Pozdrawiam

avatar użytkownika intix

25. Zofio Droga...

Dziękuję Ci za wsparcie... tak... doskonała przestroga... ale też i droga... z Panem Bogiem i do Pana Boga...

Pozwól proszę, że w rozmowie z Tobą, zachęcę z kolei ew. Zainteresowanych i zaproszę na... 3 Spotkanie ... na >>> 360 sekund przy studni...

Serdecznie Pozdrawiam

avatar użytkownika intix

26. W Oczekiwaniu...

 W Oczekiwaniu...
Na Przyjście Jezusa Chrystusa... Bożego Syna...
Nie jesteśmy sami... towarzyszy nam Matka Boża, Najświętsza Maryja...
Do Niej się uciekajmy...
Wraz z Nią czuwajmy...
Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny


avatar użytkownika Maryla

27. ‎9 GRUDNIA 2012 II

9 GRUDNIA 2012   II niedziela Adwentu</p />
<p>Druga świeca...</p>
<p>Mk 1,1-8<br />
...Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki.</p>
<p>...gdy noc<br />
aż po świt<br />
krzyczy zwątpieniem<br />
i na próżno wyczekiwać<br />
wschodu słońca<br />
chwytasz w swe dłonie<br />
dawno gdzieś zasłyszane słowa:<br />
gdy milczy wiara<br />
i umiera nadzieja<br />
trwa jeszcze miłość.</p>
<p>Dziś zapłonie na Ołtarzu druga świeca... dziś już zaczynam prostowanie mych ścieżek... dla Niego. Usuwam kamyki z pod Jego stop, chcę aby droga do mego serca była czysta, tak jak i me serce. Chcę aby te święta były inne od tych co były. Tak wiele się wydarzyło przez ten rok, tak wiele dało mi to wiary w siebie ...ale i wiary w drugiego człowieka. Nowa praca - nowe możliwości... nowe zadanie. Odzyskanie siebie na swej drodze życia... tak mogę nazwać to, co było, to, co teraz dało taki owoc... trudna to praca, ale nie ukończona jeszcze... to tylko półmetek, ale mogę już powiedzieć, że warto było podjąć taki trud, odzyskiwanie siebie po kawałeczku jest wspaniałe... widzieć jak cieszą się synowie, że mama wróciła, widząc jak mama nie ociera już łez ukradkiem...jak nie martwi się już o mnie...widzieć...że świeci słońce... to są te małe miłości, których przedtem nie dostrzegałam...nie umiałam nawet tego dostrzec...musiałam tego się uczyć... teraz to już wiem, że to jest moje życie, że to moje życie ma początek w Nim i zawiera się w Nim... i że moja droga będzie dla niego piękna... On tylko wie...jaka to droga. Boże... płomyk drugiej świecy jest taki jeszcze młody, dopiero zaczął płonąc... spala się druga świeca...powoli, powoli...wosku ubywa... ubywa też i mego czasu. On czeka...<br />
Płonie już druga świeca...</p>
<p>Mały Chrystus smutny w drzwi patrzy i czeka,<br />
by pośród witających zobaczyć człowieka,<br />
(Jerzy Liebert)</p>
<p>Przygotujcie drogę Panu,<br />
Przygotujcie Serca swoje<br />
By w nich była tylko Miłość<br />
Ustąpiły niepokoje...</p>
<p>Błogosławionej nocy....

‎9 GRUDNIA 2012 II niedziela Adwentu

Druga świeca...

Mk 1,1-8

...Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki.

...gdy noc
aż po świt
krzyczy zwątpieniem
i na próżno wyczekiwać
wschodu słońca
chwytasz w swe dłonie
dawno gdzieś zasłyszane słowa:
gdy milczy wiara
i umiera nadzieja
trwa jeszcze miłość.

Dziś zapłonie na Ołtarzu druga świeca...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

28. ...gdy milczy wiara i umiera nadzieja trwa jeszcze miłość...

Gdy tli się Miłości choć maleńka Iskierka...
Wielkim Płomieniem  zapłonie...
Po cichutku podniesie wiarę i nadzieję
Wątpiących uniesie w Ramionach...

Odnaleźć Tę Iskierkę... prawdziwą, jedyną...
Wydawać się może bezradną...
Maleńką, cichutką... gdzieś w sianku ukrytą...
Odnaleźć Ją... iść w Jasność za gwiazdą...

Nie błądzić... z drogi nie zboczyć...
Mieć serce otwarte i  oczy...
By nie przeoczyć Tej Chwili
Gdy cichutko w stajence zakwili...

...Dziś zapłonie na Ołtarzu druga świeca...

W Oczekiwaniu...
Płomień... do Płomienia...
I Wiara i Nadzieja...
Bo Płomień Bożej Miłości
Nowe ŻYCIE rodzi...

Marylo Droga... Dziękuuuję... i Pozdrawiam serdecznie...:)

avatar użytkownika intix

29. Kiedy znajdziemy się na zakręcie... 2 Niedziela Adwentu

Każdy kierowca, każdy pielgrzym wie, że droga bez zakrętów jest łatwiejsza do pokonania. Prosta droga ukazuje horyzont, ukazuje perspektywę do której zmierzamy! Pokonanie zakrętów wiąże się z większym wysiłkiem, trudem, a przecież z zakrętu można też i wypaść. Może warto zadać sobie, czy wyśpiewać pytanie: kiedy znajdziemy się na zakręcie, co z nami będzie?

Już po usłyszeniu pierwszego zdania Ewangelii, powinno bardzo do nas przemówić to, że to nie było gdzieś za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami. Nie jakaś tam legendy, mity, bajki, ale bardzo konkretna historia, konkretne wydarzenia, miejsce i osoby. Święty Łukasz, w sposób dobrze znany w starożytności, podaje dokładną datę i miejsce pojawiania się nad Jordanem św. Jana Chrzciciela. Wymienia też wszystkie ważniejsze wtedy osoby, których imiona są dobrze znane z historii. To szczególne spotkanie Boga z człowiekiem zostaje wpisane w dzieje Cesarstwa Rzymskiego oraz w dzieje narodu izraelskiego, a przez to także i w dzieje świata.

Ten dzisiejszy fragment Ewangelii przypomina nam najpierw, że chrześcijaństwo nie jest mitem, czyli takim pobożnym opowiadaniem wyjętym spoza czasu i przestrzeni. Nie. W konkretnym miejscu i czasie Bóg wkroczył w historię. Bóg zatem, żyjący od wieków nieustannie przemawia: czy to przez różne wydarzenia, czy przez konkretne osoby. Jeśli tylko ktoś chce usłyszeć Jego głos, to na pewno usłyszy.


Gdybyśmy teraz odnieśli dzisiejszą Ewangelię do naszego życia. Zechcieli ją czytać tak, jak słyszymy w tym zapisanym przez św. Łukasza fragmencie, uświadomili byśmy sobie, jak bardzo żywe i aktualne jest Słowo Boże. Św. Łukasz pisze: Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. (…) Skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Dziś odnosząc ten fragment do siebie pewnie byśmy przeczytali: w 35, 45, czy 55 roku mojego życia, skierowane zostało Słowo Boże do mnie. Przygotuj drogę Panu, prostuj ścieżki dla Niego… I w kolejnym roku mojego życia, też będzie do mnie Bóg mówił. Tutaj w Polsce, w Krośnie, w tej naszej Bazylice.


Bóg zresztą mówi nieustannie, Bóg w każdym czasie posyła nam proroków. Słyszymy ten głos Boga, słyszymy także proroków wzywających do nawrócenia. Także i dzisiaj. Jednak czasami możemy odnieść wrażenie, że we współczesnym świecie głos Kościoła, to właśnie głos wołającego na pustyni, głos, którego nikt nie słucha. Głos, a raczej krzyk rozpaczy i ostrzeżenia, który przez wielu jest lekceważony. Kościół stale i ustawicznie przypomina i nawołuje: "Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego!". Pochłonięci doczesnymi sprawami i interesami, troską o nasze zdrowie, zanurzeni w codzienności po uszy, nie mamy nieraz czasu, aby się w to wołanie Kościoła wsłuchać, aby go z refleksją przyjąć i przemyśleć. Albo jeszcze częściej, słysząc i rozumiejąc to nawoływanie odrzucamy je jako niemodne, przestarzałe, nieżyciowe.


Bracia i Siostry. Adwentowy Prorok, Jan Chrzciciel, wzywa każdego z nas, każdego człowieka do weryfikacji jego drogi życia: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego. Symbolika drogi jest bardzo bogata, bowiem zakłada pewien ruch, a także cel. Domyślamy się zatem dlaczego ta nasza droga wiary i życia ma być prosta. Każdy kierowca, każdy pielgrzym wie, że droga bez zakrętów jest łatwiejsza do pokonania. Prosta droga ukazuje horyzont, ukazuje perspektywę do której zmierzamy! Pokonanie zakrętów wiąże się z większym wysiłkiem, trudem, a przecież z zakrętu można też i wypaść. Może warto zadać sobie, czy wyśpiewać pytanie: kiedy znajdziemy się na zakręcie, co z nami będzie?
Prostujmy zatem w Adwencie nasze drogi prowadzące do Pana przez pogłębioną wiarę, dobre uczynki i modlitwę. Amen.
(Ks. Mariusz Śliwa)

avatar użytkownika intix

31. To tylko...: 360 sekund...


360 Sekund przy studni - internetowe rekolekcje adwentowe 2012, spotkanie 5

***
Pozwolę też sobie jeszcze raz  zachęcić Wszystkich, którzy jeszcze nie oglądali, do obejrzenia  filmu
>>> "Cristiada" <<<


 

avatar użytkownika intix

32. "Przyjdźcie do mnie..." - Słowo Boże na dziś...

Środa, 12 grudnia 2012 roku
NMP z Guadalupe

Mateusz 11,28-30
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Jesteśmy wołani, aby przyjść do Jezusa. Chodzi nie o wybranych, lecz wszystkich. Przed Bogiem nie ma równych i równiejszych. Doświadczamy obciążenia a przez to utrudzenia ciężarem przeżyć. Przeżycia codzienne są trudne, a nawet wydają się być ponad nasze siły. Jezus chce dać nam wytchnienie. Dokonuje się to przez bycie blisko Niego. Patrzymy wówczas Jego oczyma na nasze utrudzenie, na to, co nas obciąża. Ważne jest, z jakiego miejsca patrzymy na siebie. Trzeba niejako stanąć z boku i popatrzeć na to, z czym się zmagam. Ale najpierw "przyjść do Jezusa".
Z Nim patrzeć na obciążenia własnego życia.

Wytchnienie daje patrzenie z Jego perspektywy, z Jego miejsca. On pozwala patrzeć sercem na mój trud. Skupiamy się na obciążeniach, nie dbając o wytchnienie.
Bez wytchnienia będącego darem Jezusa, przeżywanie obciążeń może sprowadzać myśli zniechęcenia i rozpaczy. Odpoczywajmy, gdy patrzymy na siebie tak, jak On patrzy na nas. Czyli jak? Z miłością.
Patrzenie z miłością na siebie powoduje, że to, co robimy, wzmacnia nas, nie zaś osłabia w duchu.

Jezus jest łagodny i pokorny. Chce, byśmy przyjęli na siebie jego jarzmo.
 Ono jest inne od naszego. Niesienie Jego jarzma ma cel – wypełnienie woli Ojca.
To jarzmo nie ciąży, ponieważ jest dla Ojca. Wszystko, co Jezus czyni dla Ojca jest w mocy miłości. Nie sam to czyni, ale jest z Nim Ojciec i Duch Święty. Nie mamy często świadomości, nie odczuwamy tego, że w tym, co nas obciąża jest z nami Ojciec i Syn i Duch Święty. Nie mamy jasnego celu – pragnienie wypełnienia woli Ojca.
To pragnienie jest "pokarmem".

Wziąć jarzmo Jezusa. Jesteśmy Jego braćmi, sługami, przyjaciółmi, uczniami.
Niosąc Jego jarzmo, które stało się naszym, trzeba się uczyć Jego życia, wsłuchiwać się w rytm pulsowania Jego Serca. W Nim są pragnienia, dążenia, tęsknoty, sposób widzenia i rozumienia rzeczywistości. To daje odczucie życia w ciszy i prawdzie, czyli pokorze. Tak możemy odpoczywać w Jezusie. Uczyć się Jego, to pozwolić wprowadzić się w ciszę i pokorę Jego Serca. Smakować w ciszy, radować się prawdą – odpoczywać. Wówczas Jego jarzmo jest nieuciążliwe.

Określenie "słodkie jarzmo" właściwie nic nie wyjaśnia. To jarzmo jest nieuciążliwe, nie stanowiące dla nas obciążenia, które mogłoby zniechęcać, skupiać nadmiernie uwagę na obciążeniu, nie zaś na tym, dla którego je znosimy. Wszystko jest lekkie dla tego, kto kocha. Miłość zmienia jakość odczuwania tego, co jest ciężkie, co stanowi obiektywnie trudne zadanie do spełnienia.

***
Na długie wieczory Adwentowe......
Jeszcze jedna propozycja filmowa...
Kto nie oglądał...
Wszystkich gorąco Zapraszam...
Ewangelia wg św. Jana - Opowieść o Zbawicielu


avatar użytkownika intix

33. Mocni...

„Bądźcie mocni i mężnego serca, wszyscy, którzy pokładacie ufność w Panu!”
(Ps 31,25). Psalmy towarzyszyły narodowi wybranemu we wszystkich okolicznościach życia i były codzienną modlitwą zanoszoną do Boga w różnych sytuacjach.


Prawda, że Bóg jest sprawiedliwy, stanowiła podstawę nadziei człowieka prześladowanego, umęczonego cierpieniem. Natomiast prawda o Bogu łaskawym i zawsze gotowym przebaczać zło oraz ogarnąć człowieka swoją wierną i wieczną miłością, budziła radość. Człowiek, stając w obliczu Boga, powierza Mu wszystkie sprawy swego życia: „Zaufaj Mu, a On sam będzie działał”. „Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie, mówię: «Ty jesteś moim Bogiem»” (Ps 31,15).


Z modlitwą za Was kochani, ks. Józef scj

***
I kolejne 360 sekund...
360 Sekund przy studni - internetowe rekolekcje adwentowe 2012, spotkanie 6

avatar użytkownika intix

34. Kim jesteście?... Słowo Boże na dziś...

Piątek, 14 grudnia 2012 roku
Św. Jana od Krzyża

Mateusz 11,16-19
Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili". Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał". Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. A oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.

Jezus porównuje swoje pokolenie do dzieci, które chcą się bawić, ale nie potrafią się porozumieć. Jedni ludzie, jak dzieci, chcieliby bawić się w wesele, inni zaś w pogrzeb. Jedni chcą śpiewać wesołe piosenki, inni zaś smutne pieśni. Sami nie wiedzą, czego chcą. Podobnie rzecz ma się z dorosłymi. Chcą oni wszystkiego, a nie potrafią niczego ustalić, uzgodnić. Od Jezusa oczekują tego, co potępiali w postawie Jana Chrzciciela, natomiast od Jana spodziewali się tego, czego nie dostrzegają u Jezusa Chrystusa. Jezus jasno mówi, że tego pokolenia, ludu niezdecydowanego na to, czego naprawdę chce, nie można zadowolić.

Cokolwiek Jezus czynił, spotykało się z oporem ludzi, a często również z postawą odrzucenia. Gdyby postępował tak, jak Jan Chrzciciel, byliby skłonni uznać, że Go opętał zły duch. Ponieważ nie unika spotkań i spożywania posiłków w obecności celników i grzeszników, nazwali go żarłokiem i pijakiem, oraz przyjacielem tych grup społecznych, które były pogardzane przez "sprawiedliwych" i "doskonałych".

Bóg, aby zbliżyć do siebie człowieka i zachęcić go do pójścia drogą zbawienia proponuje mu z jednej strony drogę ascezy, z drugiej zaś drogę spotykania się z innymi w towarzystwie, spożywania posiłków ze wszystkimi, bez względu na to, jak są oceniani przez innych. Jezus nie należał do tych ascetów, którzy udręczali swoje ciało postami, wyrzeczeniami, pokutą i umartwieniem. Spożywał posiłki z innymi, słuchał ich opowiadań radosnych i tego, co było dla nich bolesnym doznaniem. Podzielał radość, ale i budził ich serca do trwania w radości. Spotkania z Jezusem miały inny "smak", klimat od tych, jaki tworzył Jan Chrzciciel.

Jako wierzący w Chrystusa niejednokrotnie dajemy do zrozumienia, że bliżej nam w życiu chrześcijańskim do Jana Chrzciciela z jego ascetyzmem, nawoływaniem do pokuty, surowością, niż do tych postawy Jezusa proponującego radość i prawdziwą wolność ducha.

***
Polecam też >>> O co chodzi?

avatar użytkownika intix

35. Piątek, II Tydzień Adwentu (Iz 48,17-19)

"Tak mówi Pan, twój Odkupiciel, Święty Izraela: Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię o tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale."


Twoje potomstwo byłoby jak piasek, i jak jego ziarnka twoje latorośle. Nigdy by nie usunięto ani wymazano twego imienia sprzed mego oblicza!


Pełnienie woli Pana Boga, jest jedną z najistotniejszych spraw w życiu chrześcijanina. Człowiek dzisiaj, ulega pokusie stawiania na pierwszym miejscu własnych pragnień ufając ślepo odczuciom, jakoby wiedział najlepiej co w życiu potrzebne jest do szczęścia. Bóg ma dla nas "pakiet" na szczęście, potrzeba jednak jakiegoś ryzyka wiary, by oddać Mu wszystko czym żyjemy. Z błogosławieństwem +, ks. Michał scj.

avatar użytkownika intix

36. Zaproś Jezusa do swojego życia

„Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu."
(Mt 17,10-13)


Ludzie zapatrzeni w siebie, w swoje problemy nie dostrzegają istoty własnego życia. Chrystus podpowiada, którędy pójść, na jakich wartościach się oprzeć, lecz my zapominamy o Ewangelii i kroczymy własnymi ścieżkami.


Adwent jest czasem, w którym mamy prostować nasze drogi. Jezus ukazuje nam siebie, jako pełnego miłości, dobroci. Jest stale obecny pośród nas. Nie możemy o tym zapomnieć.


Co możemy uczynić, aby stale pamiętać o Bogu? Warto już dzisiaj uświadomić sobie, że każdy mój czyn dobry, zbliża mnie ku Panu. Zanim więc cokolwiek uczynisz, zaproś Jezusa. Niech ci towarzyszy. Kiedy wejdziesz do swojego miejsca pracy, szkoły, sklepu, wpuść najpierw Chrystusa. Niech On prowadzi cię przez ten dzień. Bądź za to wdzięczny!
Z błogosławieństwem +
dk. Rafał Kusiak

avatar użytkownika intix

37. Sobota, II Tydzień Adwentu (Syr 48,1-4.9-11)

"Następnie powstał Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia. On głód na nich sprowadził, a swoją gorliwością zmniejszył ich liczbę. Słowem Pańskim zamknął niebo, z niego również trzy razy sprowadził ogień."


Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu, przez swoje cuda i któż się może pochwalić, że tobie jest równy? Ty, który zostałeś wzięty w skłębionym płomieniu, na wozie, o koniach ognistych. O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne, by uśmierzyć gniew przed pomstą, by zwrócić serce ojca do syna, i pokolenia Jakuba odnowić. Szczęśliwi, którzy cię widzieli, i ci, którzy w miłości posnęli, albowiem i my na pewno żyć będziemy.


Gorliwość Eliasza, przydałaby się szczególnie nam, współczesnym. Już coraz żadziej widać splecione ręce do modlitwy, w oczekiwaniu na głos Boży w sercu. A Jezus tak pragnie, bez względu na czas i szerokość geograficzną, przychodzić do człowieka w mocy i duchu Eliasza. Z błogosłąwieństwem +, ks. Michał scj.

avatar użytkownika Maryla

38. III NIEDZIELA ADWENTU Łk


III NIEDZIELA ADWENTU


Łk 3,10-18 ... Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli
domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił
do wszystkich: "Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie,
któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was
będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia
swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu
nieugaszonym".

Boże Narodzenie już puka do naszych drzwi.
Zaczyna nas otaczać jego delikatne i ciepłe światło. Płynie stąd nastrój
radości, w który obfituje dzisiejsza liturgia. Czas, który przeżywamy
jest czasem zbawienia. Słowo Boże podnosi na duchu przygnębionych,
chorym zapowiada odzyskanie zdrowia, a zniewolonym - prawdziwą wolność.
Są to zewnętrzne znaki zbawienia, którego istotą jest powrót człowieka
do Boga i życie w Jego łasce.

III NIEDZIELA ADWENTU</p />
<p>Łk 3,10-18 ...  Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: "Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym".</p>
<p>   Boże Narodzenie już puka do naszych drzwi. Zaczyna nas otaczać jego delikatne i ciepłe światło. Płynie stąd nastrój radości, w który obfituje dzisiejsza liturgia. Czas, który przeżywamy jest czasem zbawienia. Słowo Boże podnosi na duchu przygnębionych, chorym zapowiada odzyskanie zdrowia, a zniewolonym - prawdziwą wolność. Są to zewnętrzne znaki zbawienia, którego istotą jest powrót człowieka do Boga i życie w Jego łasce.<br />
Pan jest blisko! - oto właściwy powód naszej radości. I nie chodzi tu o radość powierzchowną i czysto uczuciową, ale o radość, która dotyka głębi naszego serca; radość płynącą stąd, że zostaliśmy odkupieni przez Chrystusa, który w swojej wielkiej miłości wychodzi nam naprzeciw i sprawia, że niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. Jednym słowem, Chrystus przeprowadza nas z ciemności do światła, ze stanów zniewoleń ducha do prawdziwej wolności, ze śmierci do życia. On jest źródłem naszej radości, gdyż otwiera przed nami prawdziwie nowe życie, a co najważniejsze, obdarza nas dziecięctwem Bożym i czyni uczestnikami swojej Boskiej natury.</p>
<p>Trzecia niedziela adwentu nazywana jest niedzielą radości (gaudete). Powodem tej radości jest obecność Pana Boga w naszym życiu i zbliżające się święta. Warto abyśmy zastanowili się dzisiaj, czy rzeczywiście potrafimy zobaczyć działanie Boga w naszym życiu. Radość w sercu i łagodność wobec ludzi to najlepsze potwierdzenie, że tak jest naprawdę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

39. W Oczekiwaniu...

Płomień... do Płomienia...
I Wiara i Nadzieja...
I Radość... duszę przepełnia...
Pan blisko jest...
Płomień Bożej Miłości
Niech zapłonie w wnętrzach naszych serc...
Pan blisko jest...

...Otwórzcie NA OŚCIEŻ drzwi Chrystusowi... (Jan Paweł II)
Otwórzmy...
***
Światłość świata - William Holman Hunt i Vox Eremi - Mój Pan

http://youtu.be/_kGdpBEYZFo
Drzwi, do których puka Chrystus, chyba nikt jeszcze nigdy nie otwierał. Są tak bardzo zarośnięte chwastami, że trzeba dużego wysiłku, by je uchylić. Ale Chrystus wytrwale i cierpliwie czeka. Cierniowa korona na głowie Zbawiciela przypomina nam o ofierze, jaką za nas poniósł, a ozdobny płaszcz nawiązuje do Jego kapłańskiego posłannictwa. William Holman Hunt ilustruje tym obrazem słowa Apokalipsy św. Jana: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną (Ap 3,20). Nie ma wątpliwości, że po drugiej stronie drzwi jest dusza człowieka.
Chrystus niesie w lewej ręce latarnię, której światło pada na drzwi. Jezus oświetla nas swoją miłością i dobrocią, byśmy znaleźli drogę w ciemności, zgodnie ze słowami z Ewangelii św. Jana: „Ja przyszedłem na świat jako światło, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności (J 12,46). Kiedy dokładnie przyjrzymy się solidnym, drewnianym drzwiom, dostrzeżemy, że nie mają one klamki z zewnątrz. Chrystus puka, ale to my musimy otworzyć drzwi, by się z Nim spotkać.
Artyście wyraźnie zależało na tym, by każdy widz odczuł, że to do jego duszy puka Chrystus. Zbawiciel nie patrzy więc na drzwi, w które puka, tylko wprost w oczy widza. Żeby Jego twarz bardziej zwracała naszą uwagę, Hunt oświetlił ją światłem z latarni i dodatkowo otoczył złocistą aureolą. Tak, także do Ciebie kołacze, może dawno nie otwierałeś na Jego miłość drzwi Twojej duszy i nawet nie wiesz, jak bardzo jest zarośnięta chwastami grzechów. Pamiętaj, że klamka jest tylko od wewnątrz, z Twojej strony! mówi do widza artysta.
[za: Leszek Śliwa, Gość Niedzielny Nr 50/2008]

***
@Maryla
Dziękuuuję...:)
Z Panem Bogiem...

avatar użytkownika intix

40. III Niedziela Adwentu, C (Łk 3,10-18)

W tradycji liturgicznej Kościoła, III Niedziela Adwentu, przeżywana jest jako niedziela radości (Gaudete). O tej radości mówi nam dzisiejsza Liturgia Słowa, a nawet wyjątkowy kolor szat liturgicznych (różowy).

Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: Nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono. Pytali go też i żołnierze: A my, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

Jak tu się nie radować, gdy już za kilka dni usłyszymy przepełnione radością słowa: Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan (Łk 2, 10-11). Czym zatem jest ta Boża radość?

Według piosenki religijnej Boża radość jest jak rzeka i wypełnia duszę chrześcijanina. Człowiek jest radosny wtedy, gdy postępuje sprawiedliwie, gdy nie musi się obawiać kary, sądu za swoje postępowanie. Zatem aby tak mogło być, potrzeba nam czynić dobro, potrzebne są dobre uczynki, które i nam i innym sprawiają radość.
Na drogach naszego adwentowego czuwania wiele wydarzeń może doprowadzić nas do radości, zarówno tej Bożej, jak i tej ludzkiej. Np. radość z dzielenia się tym, co posiadamy.
Byłem kiedyś świadkiem takiej sceny: czterolatek został obdarowany torbą cukierków. „Podzielisz się chyba z siostrą?” - zapytała mama. Malec wsadził rączkę do torby, wyjął kilka cukierków i podszedł do siostrzyczki. Wyciągnął ku niej cukierki… ale zawahał się, cofnął rączkę. Chwilę patrzył na siostrę, na torbę, na cukierki i nagle przekazał jej całą torebkę, sobie zostawiając niewiele. Podbiegł do mamy i wtulił się w jej ramiona. Trzeba było widzieć buzię malca! Promieniowała z niej czysta radość. Dobro owocuje radością. Każde dobro. Im więcej wymagało wysiłku, im było trudniejsze - tym mocniejsza staje się radość. Im większe dobro - tym większa radość.
Pamiętamy twarz Matki Teresy. Pooraną zmarszczkami, zmęczoną, a promieniującą radością. To było właśnie promieniowanie dobra.


Inna radość, to radość z dzielenia się i odkrywania miłości. Popatrzmy na zakochanych. Czy nie są oni samą radością? Nieraz tak radosną, że już nic innego nie mieści się w ich sercach i myślach. I czy to nie jest piękne? Popatrzmy na matkę pochyloną nad swoim maleństwem, na ojca trzymającego swoją pociechę - reguła się sprawdza: miłość rodzi radość. I nie może być inaczej, bo przecież Bóg jest miłością (1 J 4,8).
I w końcu także trzecia radość: radość Boża: Nie trzeba jej daleko szukać. Nie tak dawno słuchaliśmy słów Chrystusa: Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie (Mt 5, 12). Albo też na innym miejscu: Wielka radość powstaje u aniołów w niebie z powodu jednego grzesznika który się nawraca (Łk 15, 10). To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15, 11).
Czy można słuchając tych słów powiedzieć: Bóg się cieszy? Można, czytamy przecież u proroka: Twój Bóg rozraduje się tobą! (Iz 62, 5). Dlatego pełen wewnętrznej radości Bóg schodzi na ziemię, pomiędzy nas. By po ludzku się cieszyć. By uczyć nas radości. By dzielić się nią z nami.
Owszem, człowiek może zabić w sobie radość: Fizyczne zło, czyli ból, wyciska łzy. Moralne zło, czyli grzech, gasi radość. Rodzi się smutek. Biblijny autor sprzed tysięcy lat, tak kreśli diagnozę smutku: Pan zapytał Kaina: Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować (Rdz 4, 6-7).


Zatem Bóg już przed wiekami wzywa nas do radości, nie do smutku. Chrześcijaństwo jest religią radości, optymizmu i nadziei. Jeśli ktoś uważa, że jest inaczej, to jeszcze nie poznał Chrystusa, ani Jego nauki.
Warto sobie uświadomić, na koniec naszego rozważania, że Adwent, to nic innego jak doświadczenie radości wypływającej z wiary. Radości z tego, że Pan jest blisko i wiary, która wypływa z czystego radosnego serca. Wtedy nie obce nam będą słowa z dzisiejszej modlitwy przed Liturgią Słowa: Boże, Ty widzisz, z jaką wiarą oczekujemy świąt Narodzenia Pańskiego, spraw, abyśmy przygotowali nasze serca i z radością mogli obchodzić wielką tajemnicę naszego zbawienia. Amen.
Ks. Mariusz Śliwa

avatar użytkownika intix

41. 360 sekund...

Każdy z nas ma pragnienie Boga wpisane w sercu.
Nawet, jeśli wydaje się nam, że tak nie jest.
Także wtedy, kiedy szukamy Boga "po omacku"...
Słowem: ciągnie stworzenie do Stwórcy!
Także i o tym właśnie pragnieniu Boga w siódmym już odcinku rekolekcji.


avatar użytkownika intix

42. Bóg w sandałach - czyli wszechmoc i potęga Jego świętości!

Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

III Niedziela Adwentu, C (Łk 3,10-18)
Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: Nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono. Pytali go też i żołnierze: A my, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

1. Rzemyk godności…
Wstrząsnęła mną kilka lat temu sytuacja, gdy podczas Eucharystii w jednej z francuskich parafii, zobaczyłem kobietę, która w czasie „Baranku Boży” wyszła z ławki i podeszła do tabernakulum, które nie było jakoś szczególnie zabezpieczone. Wyciągnęła Pana Jezusa i po prostu poszła w środek kościoła rozdając bez słów na lewo i prawo Ciało Chrystusa.
Wyglądało jak gdyby częstowała nas cukierkami. Kapłan zaś siedział i czekał, że się to wszystko skończy. Ludzie brali Pana Jezusa do rąk i zjadali po chwili. Z trudem powstrzymywałem łzy.
Gdy przeczytałem dzisiejszą Ewangelię, ten moment z Francji wrócił do mnie z jakąś wielką siłą. Uzmysłowiłem sobie, że niejednokrotnie jesteśmy tak „oswojeni” z Panem Jezusem, że zapominamy o Jego majestacie, Jego potędze i świętości. Jan chce poruszyć nasze serce, byśmy stawali przed Panem ze świadomością jakim naprawdę jest nasz Bóg! 

2. 
Chrzest z Ducha…


Jezus przychodzi nad Jordan, by, jak mówi Jan, chrzcić w Duchu. Wyczekiwany jednak przez cały Izrael Mesjasz nie przybywa na złotym rydwanie, ale w sandałach! Niezrozumiany do końca Swojej misji, dopiero po zmartwychwstaniu daje poznać się zupełnie przy łamaniu chleba.
Posyła swego Ducha i rozwiązuje rzemienie niegodności, nadając całkiem nowy sens egzystencji człowieka i nowy wymiar życiu tych, którzy uwierzyli. Każdy bowiem, kto przyjmuje Jego chrzest, staje się zupełnie nowym człowiekiem.


3. Oczyszczenie…


Pan z mocą dotyka naszego serca, by ono mogło zostać oczyszczone Jego łaską.
Każdy, kto zgodzi się na tę ingerencję w swoją duchową intymność, pozwoli tak naprawdę Jezusowi, by i On mógł rozwiązać rzemienie naszych ograniczeń.
Stając bowiem w obliczu Świętości Boga, nie możemy stawać ze świadomością niegodności zbliżenia się do Ojca. Mocą Jego łaski, zostajemy oczyszczeni i już nie mamy poczucia niegodności, ale nabieramy odwagi, by być jak najbliżej.


Z błogosławieństwem +


Ks. Michał Olszewski SCJ
Czytaj też www.liturgia.pl

avatar użytkownika intix

43. Adwent czasem tęsknoty i czuwania

Adwent znaczy „przyjście”. Kościół mówi o przyjściu Chrystusa na trzy sposoby: o Jego przyjściu w chwilki narodzin, o przyjściu Chrystusa do naszego wnętrza dzisiaj i o Jego przyjściu w chwale na końcu czasów. W Adwencie świętujemy przybycie Jezusa Chrystusa do nas.

Spotykamy Go jako Przychodzącego, ponieważ my sami nie jesteśmy u siebie.
Jeden z pisarzy tak napisał: „Dzisiaj wieczorem będę miał wizytę. Mam nadzieję, że będę w domu”. Często nie ma nas w naszym własnym domu. Jesteśmy gdzieś daleko z naszymi myślami i uczuciami, z naszymi myślami idziemy na spacer.
Ponieważ nie ma nas u siebie, doświadczamy Chrystusa, który już od dawna jest u nas, jako Nadchodzącego.
Potrzeba postawy osobistego „oczekiwania”. Oczekiwanie jest postawą pełną napięcia. Oczekiwanie rodzi w człowieku zdrowe napięcie. Kto czeka, nie nudzi się. Zwraca się w kierunku celu oczekiwania. Celem oczekiwania jest święto. Jednak nie oczekujemy tylko my, także Bóg czeka na nas. Czeka, aż sami otworzymy się na życie i miłość. Oczekiwać znaczy też: rozglądać się wokół siebie, czy ktoś nie nadchodzi, dostrzegać wszystko, co zbliża się do nas. To także: uważać na coś, pielęgnować coś. Oczekiwanie powoduje w nas dwa stany: dalekosiężność spojrzenia i uwrażliwienie na to, co w danej chwili przeżywamy, na człowieka, z którym teraz rozmawiamy. Oczekiwanie otwiera serce. Kiedy oczekuję, odczuwam, że sam sobie nie wystarczam.

Wiele osób nie potrafi oczekiwać. Niektórzy nieprzerwanie świętują Boże Narodzenie, zamiast wypatrywać i w oczekiwaniu kierować serce ku tajemnicom Bożego Narodzenia. Trzeba uczyć się nie zaspokajania natychmiast swoich zachcianek, gdy one się pojawiają. Gdy realizujemy natychmiast to, co chcemy, możemy stać się ludźmi całkowicie uzależnionymi od każdej potrzeby. Oczekiwanie czyni nas wewnętrznie wolnymi. Oczekiwanie otwiera serce. Uczy pokornego wyglądania na spełnienie się naszej najgłębszej tęsknoty. Oczekiwanie sprawia, że nie zadowalamy się czymkolwiek, ale chcemy tego, co naprawdę istotne. Człowiek staje się taki, jakie są jego oczekiwania. One mogą go zacieśniać. Gdy nikt niczego od mnie nie oczekuje, czuję się niepotrzebny. Okres Adwentu zaprasza nas, byśmy poszerzyli w oczekiwaniu swoje serca i wznieśli się wysoko jako ci oczekiwani. Posiadamy swoją wartość. Wielu czeka na nas. Bóg czeka na to, abym żył prawdziwe.


Adwent to czas tęsknoty. Tęsknota to umiłowane pożądanie tego, co do głębi wypełnia nasze serce i co może nas zadowolić. Tęsknota zawsze jest związana z miłością, z sercem, które rozszerza się przez tęsknotę. Dla św. Augustyna tęsknota jest podstawowym odczuciem człowieka. Człowiek jest jedyną istotą, która na ziemi tęskni za Bogiem. Kto stłumi swoje tęsknoty staje się człowiekiem pożądliwym. Żądza to zawsze stłumiona tęsknota. Adwent powinien być czasem ponownej przemiany naszych żądz w tęsknotę. Żądze, to wewnętrzne uzależnienia człowieka. Problemem jest wówczas to, że nie potrafimy żyć bez określonego zachowania, czy określonej rzeczy. Nasze ludzkie pożądanie zawsze wykracza poza to, co codzienne i banalne. W ostateczności jest to tęsknota za domem, poczuciem bezpieczeństwa, za utraconym Rajem.


Ludzka tęsknota ma pozytywne działanie. Powstrzymuje nas ona od tego, by życie nie wypełniać przesadnie oczekiwaniami i nie przytłaczać innych ludzi naszymi życzeniami. Tęsknota uwalnia mnie od uwięzienia przez ten świat. Każe mi w jakimś stopniu już teraz uczestniczyć w życiu innego świata. Trzeba nauczyć się tego, że żaden człowiek nie może spełnić mojej najgłębszej tęsknoty. Dzięki temu mogę patrzeć na innych jako człowiek wewnętrznie wolny przez to, że nie wtłaczam ich w moje stałe ramy zbyt wysokich oczekiwań. Tęsknota umożliwia mi także wychodzenie bez uprzedzeń naprzeciw innym. W taki sposób mogę cieszyć się spotkaniem z drugą osobą.


Jeden z pisarzy użył następującego sformułowania: „Jeśli chcesz zbudować statek, naucz ludzi tęsknoty za odległymi morzami”. Jeśli chcesz kogoś nauczyć się modlić, naucz go tęsknoty za Bogiem. W tęsknocie znajduje się siła, która uzdalnia człowieka, aby skutecznie pomijał w swoim życiu to, co jest utopią. Tęsknota zmusiła ludzi średniowiecza do budowy wysokich katedr. Sztuka budowania żyła dzięki tęsknocie. Muzyka żyje dzięki tęsknocie człowieka. Tęsknota zatem otwiera człowiekowi okno na niebo. Sztuka jest objawieniem wieczności, jest wyrazem tęsknoty za czymś zupełnie odmiennym. Tęsknota ma moc, otwiera ciasny, ludzki świat, otwiera horyzonty. Ona nie pozwala wpadać w popłoch, gdy wydarzenia życia są dramatyczne; ustawia człowieka na śladach nadziei. W okresie Adwentu winniśmy pytać o swoją najgłębszą tęsknotę. Gdy ją spotkam i będę w niej trwał, moje serce powiększy się, poczuję się wolny. Potrzeba zaufać tęsknocie za prawdziwym życiem i autentyczną miłością, za wiernością, niebem i Bogiem.


Budzenie się należy do Adwentu. Możemy przyjąć Boże nadejście, gdy wstaniemy ze snu. Adwent nie jest ucieczką w piękne fantazje, lecz budzeniem się do rzeczywistości. Właściwą rzeczywistością jest Bóg. Ponieważ śpimy i błądzimy w jakichś wyobrażeniach o życiu, nie przyjmujemy Boga naprawdę, to znaczy tak, jak On przychodzi do nas. W Adwencie nie chodzi jednak tylko o budzenie się, lecz przede wszystkim o czuwanie. To jest postawa zasadnicza w tym okresie. Ktoś, kto czuwa, każdą chwilę stara się przeżywać świadomie, cały jest obecny. Do czujności należy trzeźwość. Czujnym jest ten, kto siebie nie usypia: tabletkami, nadmiernym mówieniem, narzekaniem, nadmiernym jedzeniem, bawieniem się życiem. W Adwencie wielu ludzi usypia z powodu nadmiernej zapobiegliwości.
ks. Józef Pierzchalski SAC

avatar użytkownika intix

44. Wtorek, III Tydzień Adwentu (Jr 23,5-8)

"Oto nadejdą dni - wyrocznia Pana - kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi. W jego dniach Juda dostąpi zbawienia, a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie."


To zaś będzie imię, którym go będą nazywać: Pan naszą sprawiedliwością. Dlatego oto nadejdą dni - wyrocznia Pana - kiedy nie będą już mówić: Na życie Pana, który wyprowadził synów Izraela z ziemi egipskiej, lecz raczej: Na życie Pana, który wyprowadził i przywrócił pokolenie domu Izraela z ziemi północnej i ze wszystkich ziem, po których ich rozproszył, tak że będą mogli mieszkać w swej ziemi.


Wolność w Chrystusie, jest tą, która sprawia, że zaczynamy żyć na nowo, w zupełnie nowej perspektywie, ukierunkowanej na wieczność. Nie możemy więc poddać się mentalności świata, która zniewala, Pan jest blisko, odwagi!
Z błogosławieństwem +, ks. Michał scj.

***
Oraz kolejne >>> 360 sekund: spotkanie 8

avatar użytkownika intix

45. Brzemienna za sprawą Ducha Świętego

Wtorek, 18 grudnia 2012 roku
Mateusz 1,18-24
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: "Bóg z nami". Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.


Św. Józef zapewne bardzo się męczył sytuacją, której nie rozumiał. Był jakby w potrzasku. Maryja, jeszcze nie zamieszkała u niego, a już była brzemienna. Kochał ją, więc zamierzał uczynić to, co by Jej nie zaszkodziło. Niezwykłe jest to, że Bóg mówi do Józefa w nocy. Ową noc możemy rozumieć, jako stan wewnętrznego rozdarcia, szukanie rozwiązania "z bólem serca". W ciemność Józefa ingeruje Bóg. Ciemność w Biblii obrazuje nie tylko działanie sił demonicznych, lecz pod osłoną nocy, we śnie, Bóg wyjaśnia to, czego człowiek nie rozumie. A inaczej rzecz ujmując, czy nie rozumienie tego, co się ze mną dzieje, nieumiejętność podjęcia decyzji, nie nazwalibyśmy snem?


Sen jest stanem nieświadomości, w jakiej człowiek się znalazł. Bóg wyjaśniając Józefowi to, co zamierzył wobec Maryi, ułatwia mu podjęcie decyzji za pozostaniem ze Swą małżonką. Św. Józef jest mocny prawdą, jaką otrzymał od Boga. To nie Maryja wyjaśnia Józefowi to, co się w Niej dokonało. Podobnie bywa i z naszym życiem. Gdy się modlimy, trwamy w wewnętrznym uśpieniu przygniecieni problemami jakby ponad naszą miarę, będącymi naszą nocą trudną do przejścia, Bóg wyjaśnia to, co stało się niepokojem serca.


Troski, jakie na nas przychodzą, nie są skandalem, jaki Bóg dopuszcza, by nas umęczyć. One mają misję zbliżenia naszego do Jezusa i Niepokalanej. Człowiek przez problemy jest przynaglany, by słuchać tego, co mówi Bóg. Gdy wszystko jasno układa się w naszym życiu, nie wiemy kiedy odchodzimy od nasłuchiwania Bożej woli. Pocieszanie ziemskie niezwykle szybko usypia ludzkiego ducha, czyniąc go niezdolnym do większej wrażliwości tchnienie Ducha Świętego. Zatem troski, sytuacje niezrozumiałe są po to, byśmy w zaufaniu wzrastali. Niepewność przychodzi na człowieka, jako konsekwencja nie rozumienia sensu, ukrytego przed jego umysłem i sercem. Problemy nie służą osłabieniu wiary, lecz jej pogłębieniu.


Słowo, które usłyszał Józef od Boga, doprowadziło go do przebudzenia. Co jeszcze stało się przyczyną umożliwiającą wewnętrzne przejrzenie czy przebudzenie męża Maryi? Był on człowiekiem prawym i sprawiedliwym. Nosił w sercu zamiar nie szkodzenia Maryi, nie zniesławiania Jej. Szlachetność wewnętrzna, troska o dobre imię Tej, którą kochał, sprzyjała rozumieniu tego, co mówi Bóg, oraz umożliwiła rozeznanie problemu, jaki się pojawił w związku z Maryją, nie dotyczył grzechu, niewierności Jego małżonki, lecz działania Ducha Świętego. To takie ważne, by widzieć w swoim życiu i życiu innych, bardziej tajemnicze działanie Boga, niż nieprawość człowieka.



 


 
avatar użytkownika intix

46. Elżbieta poczęła Jana

Środa, 19 grudnia 2012 roku
Łukasz 1,5-25
Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta.
Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach. Kiedy w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia. Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: "Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych – do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały". Na to rzekł Zachariasz do anioła: "Po czym to poznam? Bo ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku". Odpowiedział mu anioł: "Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie". Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy. A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. "Tak uczynił mi Pan – mówiła – wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi".


Czas rozwiązania łączy się z koniecznością podjęcia decyzji, dokonaniem wyboru. Powstaje nowa rzeczywistość, gdy rozwiązuję problem. Dla Elżbiety czas rozwiązania jest czasem Jana, jej syna i wielkiej radości dla niej, wyzwolenia z upokorzenia. Upokarzał brak potomstwa. Upokarza nas nie dorastanie, brak odwagi, problem związany ze słabością moralną, emocjonalną, nieumiejętność modlenia się.


Czas rozwiązania, czas odcięcia pępowiny, czas na samodzielność i dojrzałość. Czas otwarcia oczu i czas płaczu, czas na skruchę i czas na odstąpienie od swojego uporu. Czas na odcięcie się od kogoś, czas odejścia od czegoś. Czas radości i czas doświadczania miłości. Na co jest mój czas przeznaczony? Czas jest święty.
Bóg odbiera i przyjmuje to, co rodzimy w czasie naszych rozwiązań.
Nad moim czasem jest ręka Boga. Żyję w Jego rękach.


Rodzina Elżbiety i Zachariasza przyszła, aby nadać Janowi imię i znamię – obrzezać go. Znak określający przynależność. Czy dostrzegam w sobie znak przynależności do Jezusa? Które z moich uczynków wskazują na przynależność do Pana? Przynależność do Jezusa jest źródłem naszej radości, również radości tych, w których Bóg ma upodobanie. Pragnienia Jego, które w sobie noszę, są źródłem mojej wielkiej radości. Moje przyjście, pojawienie się ma miejsce w określonym czasie. Jestem dla radowania się wielu "w Bogu, Zbawcy moim", bo On spojrzał na mnie. Najważniejszym zadaniem w moim życiu jest czerpanie przyjemności z Boga.


 

avatar użytkownika intix

47. Koniec świata? I chwała Bogu!

W związku z "gorączką"... jaka u niektórych występuje... z czym się spotykam...
Pozwolę sobie zamieścić wcześniejsze Słowo na niedzielę ks. Michała Olszewskiego
XXXIII Niedziela Zwykła, B (Mk 13, 24-32)

Jezus powiedział do swoich uczniów: W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.

Koniec świata? I chwała Bogu!

1.    Wpatrzeni…
Wszystko co związane z końcem świata, bardzo dzisiaj ludzi przeraża! Ale nie zawsze tak było. Pierwsi chrześcijanie wyczekiwali powtórnego przyjścia Pana Jezusa jako nadziei na lepsze jutro. Co się więc stało z nami na przestrzeni wieków, że przyjścia Pana zaczęliśmy się bać, a nie wyczekiwać? Myślę, że problem leży w tym, że dzisiejszy człowiek przestał wpatrywać się w niebo. I nie chodzi mi tutaj o to, by „bujać w chmurach”, ale by czyniąc sobie tę ziemię poddaną, nie zapominać o tym, że jesteśmy tu tylko na chwilę. Jestem przekonany, że w momencie, gdy oderwiemy nieco wzrok od katastroficznych wizji końca świata, a przeniesiemy go na Chrystusa, to cały lęk odstąpi od nas, zamieniając się w nadzieję na spotkanie z Panem.

2.    Zalęknieni…
Cała jednak ta katastroficzna wizja, podsycana przez filmowe produkcje, sieje w sercach lęk, z którego nic nie wynika. Ludzie bowiem przestraszą się na chwilę, by z nowym dniem zapomnieć o wszystkim. Jezus mówiąc o tym, co ma się wydarzyć, chce sprowokować nas do tego, byśmy dali miejsce Duchowi Świętemu i lękowi, który jest Jego darem, a który powoduje, że boimy się nie końca świata, ale tego, czy będziemy zbawieni!
Ten lęk nie paraliżuje, ale motywuje i inspiruje w poszukiwaniu Jezusa. Potrzeba, by człowiek zechciał dać owo miejsce Duchowi. Potrzeba, by odrywając wzrok od wizji kataklizmów, przenieść go na niebo, a wtedy nie będzie miejsca dla przerażenia.

3.    Pielgrzymi…
Bóg tak bardzo chce obudzić w nas tęsknotę za niebem. Nasz Pan chce, byśmy żyjąc szczęśliwie już tu na ziemi, nie ograniczali się tylko do codzienności, ale byśmy zapragnęli czegoś więcej! A tym „więcej” jest właśnie wieczność. On, który jest Bogiem Żywym, pragnie, by człowiek wypatrywał nieba, by tęsknił za niebem, by w końcu nie bał się spotkania z Nim na końcu czasów. Dla każdego bowiem, ten koniec może nadejść w momencie, w którym się nie spodziewa, a w którym Bóg zdecyduje, że już wystarczy tej poniewierki. Z odwagą więc wsłuchajmy się w to Słowo, dając miejsce nadziei na spotkanie w niebie.
Z błogosławieństwem +
Ks. Michał Olszewski SCJ
www.profeto.pl

avatar użytkownika intix

48. Kolejne... 360 sekund...

Refleksja o poszukiwaniu Boga. Ksiądz Michał Olszewski SCJ mówi także o zagrożeniach, jakie wiąże się z jogą i innymi praktykami Wschodu.
Rozwiązaniem jest powrót do Źródła i świadome wyznanie wiary. >>> spotkanie 9

avatar użytkownika intix

49. Czwartek, III Tydzień Adwentu (Iz 7,10-14)

"Pan przemówił do Achaza tymi słowami: Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze! Lecz Achaz odpowiedział: Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę."


Wtedy rzekł [Izajasz]: Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel.


Do niejednego znaku jesteśmy jako ludzie wierzący przyzwyczajeni.
Choćby do cudu Eucharysti, który dokonuje się codziennie na Ołtarzach swiata.
Jednak w tych dniach najbliższych staniemy się świadkami znaku największego w dziejach swiata, a mianowicie cudu Wcielenia. Bóg stał się człowiekiem!
Znak nad znaki, cud nad cudami.
Z błogosławieństwem +, ks. Michał SCJ.

avatar użytkownika intix

50. Niewygodna Ewangelia, czyli - Kobieta nie jest grzechem

Siostra Anna Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej od ponad dziesięciu lat pracuje z kobietami prostytuującymi się niosąc im pomoc terapeutyczną i duchową. Pomaga również ofiarom handlu ludźmi oraz przemocy domowej.
>>> Niewygodna Ewangelia, czyli - Kobieta nie jest grzechem


avatar użytkownika intix

51. Środowa Audiencja Generalna Benedykt XVI

Drodzy bracia i siostry, w adwentowej drodze Dziewica Maryja zajmuje miejsce szczególne, jako Ta, która w sposób niepowtarzalny oczekiwała na zrealizowanie się Bożych obietnic, przyjmując w wierze i w ciele Jezusa, Syna Bożego, w pełnym posłuszeństwie Bożej woli. Dziś chciałbym podjąć krótką refleksję na temat wiary Maryi, wychodząc od wielkiej Tajemnicy Zwiastowania.

«Chaîre kecharitomene, ho Kyrios meta sou», “Raduj się (dosłownie), pełna łaski: Pan jest z Tobą (Łk 1, 28). To są słowa, jakimi zwraca się Archanioł Gabriel do Maryi – według ewangelisty Łukasza. Na pierwszy rzut oka słowo chaîre, “bądź pozdrowiona”, wydaje się być zwyczajnym pozdrowieniem stosowanym w środowisku greckim. Jednak jeśli to słowo odczytujemy na tle tradycji biblijnej, nabiera ono o wiele głębszego znaczenia. Słowo to występuje cztery razy w greckiej wersji Starego Testamentu, zawsze jako zwiastun radości z przyjścia Mesjasza (cfr So 3,14; Jl 2,21; Zc  9,9; Lam 4,21).

Pozdrowienie anioła skierowane do Maryi jest więc zaproszeniem do radości, do głębokiej radości, zwiastującej koniec smutku, jaki panuje na świecie stającym wobec ograniczeń życia, cierpienia, śmierci, złośliwości, ciemności zła, które zdają się zaciemniać Bożą dobroć. Od tego pozdrowienia zaczyna się Ewangelia, Dobra Nowina.


Dlaczego Maryja zaproszona jest, aby się rozradować? Odpowiedź znajduje się w drugiej części pozdrowienia: bo „Pan jest z Tobą!” Również tutaj, aby dobrze zrozumieć sens tego wyrażenia odwołamy się do ST. W Księdze Sofoniasza znajdziemy takie słowa: „Wyśpiewuj, Córo Syjońska!     … Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, … Pan, twój Bóg jest pośród ciebie,   Mocarz – On zbawi  (3,14-17).


W tych słowach jest podwójna obietnica złożona Izraelowi, Córze Syjońskiej: Bóg przyjdzie jako zbawiciel i zamieszka pośród swego ludu, w łonie Córy Syjonu. W dialogu anioła z Maryją spełnia się dokładnie ta obietnica: Maryja utożsamiona jest z narodem poślubionym przez Boga, jawi się Ona naprawdę w swej osobie  jako  Córa Syjońska; w Niej spełnia się  oczekiwanie na ostateczne przyjście Boga. W Niej zamieszkuje żywy Bóg.


W pozdrowieniu anioła Maryja nazwana jest “pełną łaski”. W języku greckim słowo „łaska”, charis, ma ten sam korzeń lingwistyczny, co słowo „radość”. W tym wyrażeniu jasne staje się źródło radości Maryi: Jej radość rodzi się z łaski, z komunii z Bogiem, z życiodajnej łączności z Nim, z bycia mieszkaniem Ducha Świętego, całkowicie jest uformowana przez działanie Boga. Maryja jest stworzeniem, które w sposób niepowtarzalny otwarło drzwi swemu Stwórcy; siebie złożyła w Jego ręce, bez żadnych ograniczeń. Ona żyje całkowicie relacją i w relacji z Panem. Jest to postawa słuchania, uważna na przyjmowanie znaków Boga w wędrówce swego ludu; jest Ona włączona w historię wiary i nadziei na spełnienie się Bożych obietnic. I to stanowi treść Jej istnienia. W wolności poddaje się otrzymanemu słowu, woli Bożej – w posłuszeństwie wiary.


Ewangelista Łukasz opowiada historię Maryi posługując się subtelnym paralelizmem do historii Abrahama. Tak jak wielki Patriarcha był ojcem wierzących, ponieważ odpowiedział na wezwanie Boga, aby opuścić ziemię, którą zamieszkiwał oraz swoje zabezpieczenia, i aby rozpocząć podróż do krainy nieznanej i będącej jego tylko na mocy boskiej obietnicy, tak Maryja powierza się w całkowitym zaufaniu słowu, jakie zwiastuje Jej posłaniec Boga i staje się wzorem i matką wszystkich wierzących.


Chciałbym podkreślić jeszcze jeden ważny aspekt: otwarcie duszy na Boga i na Jego działanie w wierze obejmuje również element ciemności. Relacja między istotą ludzką a Bogiem nie usuwa dystansu między Stwórcą i stworzeniem, nie eliminuje go – jak to stwierdza Apostoł Paweł wobec głębi Bożej mądrości: „Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!” (Rz 11, 33). Ale właśnie On, który jak Maryja, otwarty jest całkowicie na Boga, przyjmuje Jego wolę, nawet jeśli jest ona tajemnicza, nawet jeśli często nie zgadza się z jego wolą i jest mieczem, który przeszywa duszę, jak proroczo mówi starzec Symeon do Maryi, w chwili przedstawienia Jezusa w Świątyni (por. Łk 2,35). Droga wiary Abrahama ma w sobie moment radości z daru syna Izaaka, ale także czas ciemności, kiedy musi wejść na górę Moria, aby dokonać absurdalnego gestu: Bóg poprosił go, aby ofiarował syna, którego niedawno mu dał. Na górze, anioł mówi do niego: “Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna“ (Rdz 22,12). Pełne zaufanie Abrahama do Boga, który jest wierny swym obietnicom, nie załamuje się nawet wtedy, gdy Jego słowo jest tajemnicze i trudne do przyjęcia.


Taka jest również Maryja, jej wiara przeżywa radość zwiastowania, ale także przechodzi przez ciemność ukrzyżowania Syna, aby dotrzeć ostatecznie do światła Zmartwychwstania.


Nie inaczej jest z naszą drogą wiary: każdego z nas spotykają chwile światła, ale każdy z nas przechodzi również chwile, kiedy Bóg wydaje się być nieobecny, jego milczenie ciąży w naszych sercach, a jego wola nie odpowiada naszej woli, nie zgadza się z tym, czego byśmy chcieli. Jednak im bardziej otwieramy się na Boga, im bardziej przyjmujemy dar wiary i w Nim składamy całą naszą ufność – tak jak Abraham i Maryja – tym bardziej On uzdalnia nas swoją obecnością, do przeżywania każdej życiowej sytuacji w pokoju i w pewności, że On jest wierny i kocha. Oznacza to jednak wyjście z siebie i pozostawienie swoich planów, aby Słowo Boże mogło być lampą, która kieruje naszymi myślami i czynami.


Chciałbym zatrzymać się jeszcze na jednym aspekcie, który wynurza się z opowiadań o Dzieciństwie Jezusa zapisanych przez świętego Łukasza. Maryja i Józef niosą syna do Jerozolimy, do Świątyni, aby przedstawić go Panu i poświęcić  jak nakazuje prawo Mojżeszowe: «Każdy pierworodny syn będzie poświęcony Panu» (por. Łk 2,22-24). Ten gest Świętej Rodziny z Nazaretu nabywa  jeszcze głębszego znaczenia jeśli  odczytamy go w świetle ewangelicznej nauki  dwunastoletniego Jezusa, który po trzech dniach szukania, zostaje znaleziony w Świątyni pośród dyskutujących nauczycieli. Na słowa Maryi i Józefa, pełne zmartwienia:  „Synu, dlaczego nam to zrobiłeś? Twój ojciec i ja, pełni bólu, szukaliśmy ciebie”», pada tajemnicza odpowiedź Jezusa: «Dlaczego Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście , że muszę być w tym, co jest mego Ojca?» (Łk 2,48-49). Maryja musi odnowić głębię wiary, którą powiedziała «tak» w Zwiastowaniu; musi przyjąć, że pierwszeństwo ma prawdziwy i właściwy Ojciec Jezusa; musi umieć zostawić wolność Synowi, którego zrodziła, aby mógł On wypełnić Swoją misję. I «tak»  Maryi na  wolę Bożą, w posłuszeństwie wiary, powtarza się poprzez całe jej życie, aż do chwili najtrudniejszej, tej u stóp Krzyża.


Wobec tego wszystkiego, możemy zapytać się, jak Maryja mogła kroczyć tą drogę obok swojego Syna z wiarą tak mocną,  także w ciemnościach nie tracąc pełnego zaufania w działanie Boże? U podstaw jest  pewna postawa, którą Maryja przyjmuje odnośnie tego, co dzieje się w jej życiu. W Zwiastowaniu zmieszała się słuchając słów anioła – jest to strach, który  człowiek doświadcza, kiedy jest poruszony bliskością Bożą -, ale nie jest to postawa kogoś, kto się boi, że Bóg może czegoś żądać. Maryja zastanawia się, pyta o znaczenie takiego pozdrowienia (por. Łk 1,29).  Grecki termin  używany w Ewangelii, aby zdefiniować  “riflettere – rozważać”, “dielogizeto”, odwołuje się do rdzenia słowa “dialog”. To znaczy, że Maria wchodzi w intymny dialog ze Słowem Bożym, które Jej zostało zwiastowane, nie rozważa je powierzchownie, ale zatrzymuje się nad nim, pozwala mu przeniknąć swój umysł i serce, aby zrozumieć to, co Pan chce od niej – sens zwiastowania. Inny sygnał wewnętrznej postawy Maryi wobec działania Bożego, znajdujemy – zawsze w Ewangelii świętego Łukasza –  w chwili narodzenia Jezusa, po  adorację pasterzy. Stwierdza się, że Maria «zachowywała wszystkie te słowa i rozważała je w swoim sercu» (Łk 2,19); możemy powiedzieć, że Ona “przechowywała razem”, “przedkładała razem” w swoim sercu wszystkie wydarzenia, które były Jej udziałem; umieszczała każdy pojedynczy element, każde słowo, każdy fakt w głębi jestestwa i konfrontowała  wszystko, zachowywała, uznając, że wszystko pochodzi z Woli Bożej. Maria nie zatrzymuje się na pierwszym powierzchownym zrozumieniu tego, co dzieje się w Jej życiu, ale umie patrzeć w głębię, pozwala interpelować się przez wydarzenia, przerabia je, rozróżnia i nabywa to zrozumienie, które tylko wiara może zagwarantować. To głęboka pokora posłusznej wiary Maryi, pozwala na przyjęcie w sobie również tego, czego nie rozumie w działaniu Boga, pozostawiając, aby Bóg otworzył Jej umysł i serce. «Szczęśliwa jest ta, która uwierzyła, że wypełnią się słowa powiedziane jej przez Pana» (Łk 1,45), zawoła krewna Elżbieta. To właśnie ze względu na Jej wiarę wszystkie pokolenia będą nazywać Ją błogosławioną.


Drodzy przyjaciele, uroczystość  Narodzenia Pańskiego, którą  wkrótce będziemy świętować, zaprasza nas do  życia tą samą pokorą i posłuszeństwem wiary. Sława Boża nie objawia się w triumfie i w mocy króla, nie błyszczy w  słynnym mieście, w wystawnym pałacu, ale zamieszkuje w łonie Dziewicy, okazuje się w ubóstwie dziecka.  Wszechmoc Boża, także w naszym życiu, działa z siłą, często milczącą, siłą prawdy i  miłości. Wiara mówi nam, zatem, że  bezbronna moc tego Dziecka na koniec zwycięży  zgiełk mocy świata.


Za: vatican.va


avatar użytkownika intix

52. Uwierzyła, że spełnią się słowa Pana... Słowo Boże na dziś...

Piątek, 21 grudnia 2012 roku
Łukasz 1,39-45
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.


Młoda, dwunastoletnia dziewczyna spieszy przez góry. Na przebycie całej drogi trzeba było czterech dni. Gdzie spała? Czy bała się? Kogo spotkała po drodze? Musiała już być kobietą pewną swoich sił, skoro samotnie wybrała się w tak długą drogę. Poruszyło ją doświadczenie Boga w chwili Zwiastowania. Elżbieta również doświadczyła takiego poruszenia.


Każde spotkanie pozwala odkryć w drugim człowieku tajemnicę Chrystusa, Jego działania. Każdy nosi w sobie Chrystusa. Gdy to odczuwamy, doznajemy radości. Równocześnie odkrywamy tajemnicę drugiego człowieka. W wtedy poznajemy również nas samych, to, co dotychczas było dla nas niejasne. Odkrycie tajemnicy, sprowadza czystą, piękną, spontaniczną radość, z odkrycia przede wszystkim prawdy. Prawda cieszy. Brak jej poznania, może zasmucać.


Spotkanie Maryi i Elżbiety dlatego jest tak bardzo fascynujące, ponieważ wszyscy pragniemy spotkać takiego człowieka, który wyzwoli w naszym wnętrzu radość poznania tajemnicy drugiej osoby. Dzięki odkryciu tajemnic, które są w innych, możemy się do nich zbliżyć. Maryja nosząc Jezusa w sercu, wielkimi krokami miłości pokonuje najwyższe góry. Ten, kto nosi Chrystusa w sercu, może pokonać wszelkie trudności. Chrystus jest w nas źródłem miłości, dzięki czemu możemy pokonywać dzielące nas od siebie góry, po ludzku patrząc, nie do przejścia.


Miłość Chrystusa kieruje nas do innych. Ukazuje nam drogę przez wielkie przeszkody, jakie stoją pomiędzy nami. Narodziny Boga w sercu człowieka wierzącego umożliwiają takie spotkania dwojga osób, jakie nastąpiło miedzy Maryją i Elżbietą. Gdy ludzie spotykają się w sposób prawdziwy (szczery), zmieniają się, po spotkaniu stają się inni. Spotkanie ich przemienia.


Dlaczego chcemy spotkać się z drugą osobą? Często to spotkanie jest interesowne: albo po to, żeby coś załatwić, wygadać się, wyżalić. Pomyślmy o spotkaniach, w których nie mamy takich zamiarów. Chcemy ze sobą być. Maryja nie chce czegoś od Elżbiety, Ona chce z nią być.


To ważne, co budzi się w nas, pod wpływem spotkania z drugą osobą. Niekiedy poznajemy w sobie coś, albo w drugim tego, czego wcześniej nie byliśmy świadomi. Elżbieta poznaje w Maryi, Matkę swojego Pana, widzi Jej szczęście, nazywa ją błogosławioną. Potrzeba postrzegać drugą osobę nie jako mojego przeciwnika, którego się obawiamy, gdyż może być lepsza niż my, kochana bardziej przez Boga, czy więcej warta. Nie musimy innym imponować, zdobywać ich dla siebie, mieć je po swojej stronie. Nieważne, kto odnosi większą korzyść z takiego spotkania. Każdy coś zyskuje, gdyż każdy wzbogaca swoje życie, wychodząc ze spotkania przemienionym.


Nawiedzenie budzi w nas nadzieję, że również i my możemy spotkać się w taki sposób, aby jeden budził drugiego do życia. Tak żyć, aby budzić kogoś, budzić coś w człowieku, wydobywać z niego jego wewnętrzne piękno. Możemy wtedy uwolnić się od tego, by komukolwiek udowadniać swoją wartość. Możemy w takiej sytuacji przestać się bać, że ktoś nas odrzuci, zlekceważy, pominie. Gdy uczymy się spotkań bezinteresownych, możemy się od drugiej osoby czegoś nauczyć, możemy wejść w tajemnice życia kogoś drugiego, przy okazji dając coś z siebie: ze swojego ducha, swoich poglądów i pasji.


Aby takie spotkanie, jak Maryi z Elżbietą, stało się możliwe, musimy - jak Maryja - powstać i wyruszyć w drogę. Ona wychodzi poza siebie, ze swojego domu, w którym żyje chroniona i bezpieczna. Odważa się podążać swoją drogą, która prowadzi ją w obce strony. Pozbawiona opieki i oparcia najbliższych. Musimy stać na własnych nogach. Często bywa tak, że jesteśmy przez kogoś ciągle podtrzymywani lub prowadzeni. Chcemy być podtrzymywani i prowadzeni przez człowieka i to jest nasz nieuświadomiony dramat. Musimy stać na własnych nogach, by dojść do drugiego. I trzeba przejść przez góry zahamowań i uprzedzeń, aby drugiego zobaczyć, jakim on naprawdę jest. Góry myśli powstrzymują nas przed zbliżeniem się do drugiej osoby.


Potrzeba pokonać góry naszych obaw i blokad, naszego wygodnictwa, by móc dotrzeć do drugiej osoby. Skoro tak daleko wychodzimy poza siebie, możemy pozwolić, aby druga osoba bardzo się do nas zbliżyła. Warto zobaczyć, że w drugim człowieku jest Boża tajemnica, większa od tego człowieka. W osobie, którą spotkamy, możemy zobaczyć Maryję. Poprzez spotkanie z drugą osobą docieramy do samego Boga. Patrząc na niego rozeznajemy, dlaczego tak wiele dotychczas dzieliło nas z tą osobą, dlaczego nie mogliśmy się porozumieć? W takich spotkaniach nie ma myśli lękliwych, czy znajdziemy właściwe słowa, czy gesty będą odpowiednie. Nieważne podczas spotkań z drugim są wzajemne oceny, kto lepszy lub dojrzalszy, mądrzejszy.

avatar użytkownika intix

53. Wielbi dusza moja Pana... Słowo Boże na dziś...

Sobota, 22 grudnia 2012 roku
Łukasz 1,46-56
Wtedy Maryja rzekła: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki. Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.


"Wielkie rzeczy" nie są sprawą ludzkich wysiłków, lecz łaską Boga. Jej marzeniem było zostać Matką. Na słowa anioła Maryję opanowuje wzruszenie i zdziwienie. Jest osobą opanowaną. Maryja doświadcza ogromu samotności. Zostało Jej postawione pytanie, na które musi odpowiedzieć. W zależności od tej odpowiedzi, dotychczasowa równowaga jej życia zostanie zachwiana. Powiedzieć Bogu "Fiat", to dopuścić, aby normalna, uporządkowana i spokojna egzystencja przemieniła się w prawdziwy chaos. Urodzenie dziecka przed ślubem może oznaczać dla Maryi zgłoszenie rozwodu przez Józefa, ukamienowanie jako cudzołożnicy, zepchnięcie na margines i napiętnowanie obraźliwymi słowami (zhańbiona).


Maryja nie załamała się, nie rozpłakała, nie zemdlała, nie krzyczała, że się do tego nie nadaje, nie uciekła przestraszona. Jest naturalna, pokorna, dojrzała. Maryja bez oparcia się na człowieku, wykracza poza samą siebie, ufa, pozwala i daje siebie. Nikt nie może o tym wiedzieć. Sama, z tajemnicą w sercu. Kto Jej uwierzy? Co powie Józef, gdy się dowie? Co odpowiedzieć? Niech tak będzie. Maryja przyjmuje "ryzyko" współpracy z Bogiem, opierając się jedynie na wierze i miłości. Spaliła za sobą mosty, już nie może zawrócić.


Oddaje się bez zastrzeżeń, bez granic. Zgadza się na każdą sytuację zarządzoną lub dopuszczoną przez Boga. Jest Służebnicą, która nigdy nie kwestionuje, nie protestuje, lecz oddaje siebie w milczeniu i ufność składa w ręce zatroskanego Boga. Maryja uwierzyła, że nie ma rzeczy niemożliwych dla Boga. Nie wyraża wątpliwości, nie żąda gwarancji. Oddaje siebie w całkowitym mroku. Być oblubienicą, to nieustannie poszukiwać Boga w monotonnej historii własnego życia i życia innych. Gdy wydaje się, że Bóg jest blisko w modlitwie, taki uchwytny, a naraz odchodzi. Jest jak oblicze wciąż odsłaniające się i niedostępne. Gdy jest milczenie Boga, doświadczamy niepewności, czy takie życie, jakie prowadzimy, ma sens.


"Bóg posłał anioła". Jest otwarty, wychodzący naprzeciw bez względu na postawę moralną i duchową człowieka. On nie zniechęca się moją grzesznością. Boli go ona, lecz nie powstrzymuje od wychodzenia naprzeciw. Bóg nie zamyka się na mnie. Posyła anioła, ponieważ tęsknię za wypełnieniem Jego obietnicy, Jego pragnień serca.


Lęk, który odczuwa Maryja, jest błogosławiony. Skłania on do stawiania pytań, wyrażania odczuć, odsłonięcia się. Ten lęk nie zamyka ją w sobie, nie zmusza do wycofania się z dialogu. Maryja nie ukrywa tego, co czuje. Jest szczera, wyraźna w pokazywaniu wnętrza. Również w lęku Bóg mówi do mnie. Jego przyjście może niepokoić. Niepokoi to, co we mnie jest nieprzygotowane na Jego przyjście. Nigdy nie mogę się na nie przygotować. Uświadamiam sobie, że to nie ja się przygotowuję, lecz On mnie przysposabia do tego spotkania przez codzienną kontemplację. Maryja codziennie rozważała w swoim sercu obietnice Boga.


Jest w Maryi radość, którą dzieli z innymi. Nieskrywana radość. Jej radość łączy się z bólem. Wiele jest spraw niejasnych, niedopowiedzianych. Chcąc uwolnić radość od obecnego bólu, pozbawiam się radości. Doznania te, dane są razem. Nie było obok niej Józefa. Nie mogła dzielić radości od razu, natychmiast. Nie mogła postawić Jemu pytań, które niewątpliwie były w Niej. Więc postawiła je Bogu. To jest niezwykłe, że te pytania, które człowiek pragnie postawić człowiekowi, stawia je Bogu. On jest najbliżej. Miała łaskę odczuwania, że Bóg jest bliżej niej od Józefa.


Kochała Boga i kochała Józefa. Prowadząc dialog z Bogiem, prowadziła go również z Józefem. Bóg chciał, żeby nie było przy niej Józefa, w sensie fizycznej obecności, na dotknięcie dłonią, na czułe spojrzenie. Nieobecność Józefa, zbliża ją do tego, którego kocha więcej. Spotkanie z Bogiem nie oddala, lecz zbliża do człowieka. Kontemplacja Jego słów pozwala kochać głębiej, rozumieć więcej, odczuwać to, czego bez kontemplacji odczuć nie możemy.


Z czułości Jej serca emanuje pragnienie służby. Gdy człowiek jest wzruszony Bogiem, niczego Mu nie odmówi. Służba jest owocem kontemplacji słowa, zanurzenia się w Bogu przez Słowo. Bóg wzrusza, otula ciepłem swojego serca. Gdzie brakuje czułości, brakuje też domu, chęci do dawania. Maryja znalazła DOM w zwiastowaniu. Ten DOM przenika otwartość, szczerość, prawdziwość, kontemplacja, czułość – życie pełnią serca.


Gdy Bóg objawia człowiekowi swoją wolę, misję do spełnienia, otula to wydarzenie ciemnością, intymnością, którą doświadcza jako dojmujące poczucie samotności. Takie "sam na sam" z Bogiem może być doświadczeniem bolesnym. Człowiek może czuć się osamotniony, bo NIKOGO z ludzi wówczas nie ma, nawet najbliżsi nie mogą wejść w tę tajemnicę. Człowiek jest SAM przed Bogiem. To jest trudne.


Ważne jest to, abyśmy nie uciekali od nawiedzeń Boga, nie uciekali od samotności, w którą Bóg wprowadza. Trzeba usilnie pytać Boga, co znaczy to wszystko, co mnie dotyka, co przeżywam, czego doświadczam – jaki jest tego sens?, po co to jest mi potrzebne?, ku czemu prowadzi? Pośród naszej samotności, nawet w rozdarciu serca, w ciemności i niezrozumieniu, PRZYJDZIE Boże pocieszenie. Byle tylko nie uciec. Byle tylko wytrwać w tym "sam na sam" z Bogiem, wytrwać z ciężarem tajemnicy, do której inni nie mają dostępu.


„Wielbi dusza moja Pana”.

(ks. Józef Pierzchalski SAC)

avatar użytkownika intix

54. Sobota, III Tydzień Adwentu (1 Sm 1,24-28)

"Gdy Anna odstawiła Samuela od piersi, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały."


Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Panu. I oddali tam pokłon Panu.


W Izraelu wszystko co pierworodne poświęcało się Panu.
Gdy nieraz mówię rodzicom, żeby swoje pierworodne dzieci ofiarowali w jakiś wyjątkowy sposób Panu Bogu, by w sercu zgodzili się nawet na ich "oddanie" na służbę Bogu w powołaniu zakonnym czy kapłańskim, to spotykam się z reakcjami bardzo skrajnymi, ale idącymi po krawędzi albo wyśmiania, albo przerażenia. Dlaczego my ludzie XXI wieku tak boimy się oddania tego, co dla nas cenne Panu Bogu? Dlaczego w ogóle boimy się Boga?
Z błogosławieństwem +, ks. Michał scj.

avatar użytkownika intix

55. Kolejne... 360 sekund...

ostatnie spotkanie!

Serdeczne Bóg zapłać... za TE, kolejne, Adwentowe Rekolekcje...

avatar użytkownika intix

56. Pełen mocy...

„Nie lękaj się, mężu umiłowany! Pokój tobie! Bądź pełen mocy!” (Dn 10,19). Księga Daniela zawiera szereg wizji, które ukazują między innymi prześladowania znoszone przez naród wybrany. On jednak mimo wszystko zachowuje nadzieję zmartwychwstania.


W jaki sposób ma się zachować w tej sytuacji prorok? Nie powinien się lękać, lecz być pełen mocy: „Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą” (Iz 41,13). Obietnice Boże przekazywane przez proroków spełniły się w pełni w narodzeniu Jezusa w Betlejem i Jego przyjściu na ziemię.
W podobny sposób winien zachować się dzisiaj uczeń Chrystusa w chwilach trudnych prób i prześladowań. Powinien bezgranicznie zaufać Bogu, nie lękać się, być mężnym i zachować pokój w sercu.


Z modlitwą za Was kochani, ks. Józef scj.

avatar użytkownika Maryla

57. IV Niedziela Adwentu

czekamy na przyjście Jezusa, to już jutro. Czy jesteśmy gotowi?

“Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.


IV NIEDZIELA ADWENTU</p />
<p>Łk 1,39-45 ...  Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.</p>
<p>   Narodziny Chrystusa Pana były zapowiedziane wielokrotnie przez proroków Starego Testamentu. Przepowiadali oni nie tylko, gdzie narodzi się Mesjasz, co będzie czynił, jakie będzie Jego życie, lecz także, jaka będzie Jego śmierć. Niektóre z tych zapowiedzi wskazują na Jego Boską naturę. Także dzisiejsza Ewangelia mówi, że Jezus jest kimś nadzwyczajnym. Wynika to ze słów Elżbiety, która napełniona Duchem Świętym, witając Maryję, nazywa Ją Matką mojego Pana, czyli Matką zapowiadanego i oczekiwanego Mesjasza. Niezwykłość osoby Jezusa Chrystusa, jako Syna Bożego, jawi się również w czytanym dzisiaj fragmencie z Listu do Hebrajczyków. Wypowiedź ta dotyczy tajemnicy Wcielenia i całkowitej gotowości Syna Bożego do wypełnienia zbawczej woli Bożej, na mocy której uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze. W Ewangelii Maryja nazwana jest błogosławioną za to, że uwierzyła słowom, kt&oacu te;re Bóg skierował do Niej. I do nas Bóg nieustannie kieruje swoje słowo. My także możemy stać się błogosławionymi, o ile - jak Maryja - okażemy posłuszeństwo Bożemu słowu i pozwolimy, by wskazywało nam drogę i nas prowadziło do Światłości.</p>
<p>Ostatnia niedziela przed Bożym Narodzeniem wprowadza nas już w świąteczny nastrój. Oczekujemy na przyjście Tego, który ma spełnić wolę Boga Ojca. Te słowa z Listu do Hebrajczyków pokazują istotę zbliżających się Świat. Z jednej strony to posłuszeństwo Jezusa wobec planów Ojca i zaufanie, jakie pokazuje Jego Matka, Maryja. Z drugiej to umiłowanie ludzi przez Boga, które jest ponad nasze grzechy i nieodwołalne aż na wieki. Warto dziś pomyśleć, jak Bogu za to podziękować

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

58. Droga Intix,to już Jutro :)

Niech Boże Dziecię
błogosławi Nam i Polsce
serdeczne podziękowania dla Ciebie za Wszystko :)za rozważania ,za modlitwy i za i Twoją poezję :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

59. @Maryla

Z całego serca... Dziękuję...

Płomień... do Płomienia...
I Wielka Radość z Narodzenia
Pana... Króla nad królami...
Pokój i Miłość z nami...
...Wszyscy radujmy się Narodzeniem...
  Jezus Miłością…  Jezus Zbawieniem...
  Unieśmy serca wysoko w górę
  Na Chwałę Pana  śpiewajmy chórem
        Padając na kolana…
        Niech będzie Chwała
        Bogu…  Miłości
        Pana na Wysokości…
        Pokój i Miłość z nami
        Króla nad królami...
        Z Bożej Miłości
        Pana na Wysokości…


Pozdrawiam Świątecznie...

avatar użytkownika Maryla

60. @intix

"Płomień... do Płomienia...
I Wielka Radość z Narodzenia
Pana..."

wielka radość i wielkie zobowiązanie, aby ten płomień w nas nie gasł.

Niech nam wszystkim Boże Dzieciątko błogosławi !

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

61. @Maryla

...wielka radość i wielkie zobowiązanie, aby ten płomień w nas nie gasł...


TAK... TEN PŁOMIEŃ podtrzymywać w nas trzeba...
Zawsze czuwać by nie zgasł...
...Niech płomień naszej Miłości pali się
Także wtedy, gdy zgasną 4 świece Adwentowe…
...Czuwajmy…
I niech Płomień Bożej Miłości ogarnie nas…


Ognisko...
Potrzeba wielu ludzkich rąk
Włożyć  wiele wspólnej pracy
By ogień wzniecony o zmroku
Aż do brzasku się palił...
Potrzeba stos drwa na ognisko
Ułożyć bardzo skrzętnie
By ogień nie przygasał
By palił się płomieniem pięknym...
Potrzeba drwa dokładać
Doglądać stale ogniska
By płomień w nim nie zgasł
By długo grzali się przy nim wszyscy...


Ognisko Adwentowe...
Całe życie drwa zbierane...
Podpalone Iskrą Miłości Bożej...
W każdej chwili Ogień podtrzymywany...
Czuwanie i Oczekiwanie...
Na Tego, od Którego Iskra pochodzi...
Na Jezusa Chrystusa Pana...
Odkupiciela Świata... Zbawiciela Ludzi...
Niech TO Ognisko nigdy nie gaśnie...
Wiele płonących Serc potrzeba
By godnie powitać Syna Bożego
Gdy powrórnie przyjdzie z Nieba...


...Niech nam wszystkim Boże Dzieciątko błogosławi !
Prośmy pokorni o TO nieustanie...
Niech tak się stanie...


Zostańmy z  Panem Bogiem...
I Matką Bożą... Maryją Niepokalaną...
Królową Polski z Dzieciątkiem na rękach...
Króluj nam Chryste!
...Prowadź nas drogą przez Ciebie wyznaczoną... dla nas przeznaczoną...
Amen.

avatar użytkownika gość z drogi

62. Droga Intix,serdeczne życzenia świąteczne

i oby ten Płomień w naszych sercach nigdy nie zgasł:)
serdecznie świątecznie pozdrawiam :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

63. Gość (z) drogi

Tak, Zofio...
TEN Płomień... zawsze podsycać... i wszędzie Go zapruszać... nam trzeba...
Dbać... dbać, aby nie zgasł...

Z Życzeniami Błogosławieństwa Bożego Dzieciątka Pozdrawiam Cię Świątecznie...
I również dziękuję Ci...

avatar użytkownika intix

67. Tożsamość grzesznika... Lectio Divina

To co odczuwa i słyszy Syn, możemy odczuć i usłyszeć i my.
Dzięki Jezusowi możemy odczuć miłość Ojca, który przytula nas grzesznych do Siebie. Podobne wydarzenie, objawienie się Boga, dokonało się już w naszym życiu. W momencie Chrztu.

Ludzie modlą się do Boga, aby pomógł im z zewnątrz. On jest zawsze gotowy, aby im pomagać w nich samych. Jeśli by tylko wierzyli w Niego, w Boga mieszkającego wewnątrz nich i dali mu możliwość pomocy! Ludzie nie dają mu tej możliwości: zachowują się jak głupiec, który chcąc uciec, zamyka sobie drzwi, otwarte przez innych” (Lew Tołstoj).


Panie Jezu proszę Cię o pomoc w przeżyciu czasu modlitwy. Pomóż mi z wiarą czytać święty tekst Ewangelii. Wierzę, że to Ty sam do mnie przemawiasz. Oddaję Ci zatem mój czas na Twoją większą chwałę. Oddaję Ci całego siebie, a nade wszystko moją wyobraźnię, abyś Ty się nią posłużył. Proszę Cię, abym Cię bardziej poznał, przez to pokochał i naśladował w mojej codzienności. Proszę Ci szczególnie o to, abym odczuł i usłyszał to co Ty odczułeś i usłyszałeś po chrzcie w Jordanie.


Łk 3, 15-16.21-22
„Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich:
 „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem”.


Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos:
„Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.


Uważne czytanie
Na zakończenie liturgicznego czasu Adwentu i Bożego Narodzenia znów się spotykamy z Janem Chrzcicielem. Prorok znad Jordanu, wobec tych, których chrzcił przyznaje się kim jest, a kim nie jest: nie jest Mesjaszem, a tylko tym, który przygotowuje przyjście „Mocniejszego”. Jezus, ów „Mocniejszy od Jana” jest nim dlatego ponieważ chrzci Duchem Świętym i ogniem, czyli w całkiem inny sposób i z całkiem inną mocą przeciwstawia się złu.


Jezus, zanim to będzie czynił, dokonuje niezwykłego gestu. On, bezgrzeszny, staje w rzędzie grzeszników i przyjmuje od Jana chrzest oczyszczenia. Zauważmy, że kiedy dokonuje tego pokornego gestu solidarności z całą grzeszną ludzkością, to w następstwie modli się. Rozmawia z Ojcem, któremu w imieniu grzesznej ludzkości opowiada o kondycji człowieka oderwanego od Ojca.
W miłosnej odpowiedzi Ojca otrzymuje dar Duchem Świętym, a także słowo:
Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Odpowiedzią Boga na grzech i jego zło jest gest miłości: Duch Święty i słowo miłości.


Rozważanie
Porusza pokorne (prawdziwe) zachowanie się Jana Chrzciciela. Posiada on głęboką świadomość tego kim jest i jaka jest jego życiowa misja. Nie udaje. Nie nakłada masek. Nie pretenduje do roli mesjasza. Wie, że przygotowuje drogę żywemu i prawdziwemu Bogu. On chrzci z wody. Nie jest to ten sam chrzest, który myśmy przyjęli. Chrzest Janowy był chrztem oczyszczającym, a ten, który myśmy przyjęli jest wszczepiającym w Chrystusa.


Kim ja tak naprawdę jestem i jaka jest moja życiowa misja? Ile jest tego stawiania się w roli mesjasza dla innych, dla rodziny, dla Kościoła, dla Ojczyzny?


Odpowiedź na to kim jestem i jakie jest moje życiowe zadanie przejawia się w drugiej części dzisiejszej Ewangelii. Tak jakby w pierwszej części został zarysowany problem: człowieku nie wywyższaj się, a w drugiej jest podany sposób jak to uczynić.


Widzimy bowiem oczyma wyobraźni Jezusa, który będąc Bogiem nie korzysta ze sposobności, aby demonstrować swoją wyższość. Jezus staje w kolejce do chrztu przeznaczonego dla grzeszników. Warto się zastanowić nad tym jak jest postrzegany przez tych, którzy stoją przed Nim i za Nim. Przecież nie wiedzą, że to upragniony Mesjasz. Widzą w Nim osobą grzeszną potrzebującą chrztu oczyszczenia. Jezus się nie wywyższa; nie szuka szczególnej chwały. Taka postawa Syna Bożego zachwyca i zawstydza. Pięknie to wyraża św. Paweł w Liście do Filipian:
„To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie” (Flp 2, 5-8a).


Jezus, będąc bez grzechu, pragnie odczuć, poczuć stan człowieka oderwanego od Ojca. Chce poczuć to co ja czuję po popełnionym grzechu. Jest to najwyższy wyraz empatii jaki można sobie wyobrazić. Jezus staje po mojej stronie.


Grzeszność! Wielu upokarza: znów okazuje się, że jestem słaby; do niczego. Dla wszystkich jednak jest szansą nabycia pokory: jestem tylko człowiekiem, nie bogiem; człowiekiem, który potrzebuje Zbawiciela. Co myślę o sobie po popełnionym grzechu? Jak oceniam grzechy innych? Czy nie pragnę czasami pozbyć się grzeszności i zająć miejsce Boga? Czy wierzę, że po grzechu Jezus jest blisko mnie?


Nasz Zbawiciel po przyjętym chrzcie oczyszczenia rozpoczyna modlitwę. Jezus w Ewangelii według św. Łukasza modli się przed każdą ważną chwilą. Możemy sobie wyobrazić tą modlitwę jako serdeczną rozmowę z Ojcem dotyczącą kondycji duchowej, psychicznej i fizycznej grzesznego człowieka. Być może Jezus mówi o tym, jak wielu siebie potępia po grzechu i samemu sobie nie potrafi przebaczyć. A może mówi o tym, że wielu odrzuca świadomość grzeszności i grzechu. Pewnie opowiada Ojcu w szczegółach o tym co przeżył, co odczuł stoją w kolejce grzeszników i przyjmując gest oczyszczenia. Prosi także Ojca, aby objawił jaka jest odpowiedź Ojca na grzeszność człowieka.


Ojciec odpowiada na grzeszność człowieka darem Ducha Świętego. Jezus jest cały czas zjednoczony z Ojcem i Duchem Świętym od wieku wieków. W tym momencie pojawia się Duch Święty, który jest owocem miłości Ojca do Syna. Okazanie miłości Ojca do Syna i odpowiedź Syna zawsze rodzi Ducha Świętego. Jesteśmy zatem świadkami relacji miłości. Interesujące, że Ojciec i Syn widząc grzeszność człowieka rodzą miłość. Grzeszność człowieka jest okazją do zrodzenia się miłości.
Słowo, które się pojawia: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” jest właśnie komentarzem do tego wydarzenia miłości.
Czy kiedykolwiek zastanawiałem się nad ty, że tam gdzie rodzi się grzech, jeszcze bardziej rodzi się miłość?


To co odczuwa i słyszy Syn, możemy odczuć i usłyszeć i my. Dzięki Jezusowi możemy odczuć miłość Ojca, który przytula nas grzesznych do Siebie. Podobne wydarzenie, objawienie się Boga, dokonało się już w naszym życiu. W momencie Chrztu.
Wtedy, gdy nasze głowy zostały polane wodą i wypowiedziano nad nami słowa „ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” to wtedy w naszym życiu został zgładzony grzech pierworodny i zostaliśmy przyłączeni do Jezusa, również zstąpił Duch Święty i Bóg Ojciec do nas powiedział:
Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. On, Duch Święty jest obecny w sercu, a Ojciec ciągle mówi, że jesteśmy dla Niego umiłowani i ma w nas upodobanie.


Lepiej niż „obecność” tę prawdę wyraża „zamieszkiwanie” lub współczesnymi słowy – „Boża podświadomość”. Jest to zatem trwała, wewnętrzna, miłująca obecność.
Bł. Jan Paweł II w encyklice o Duchu Świętym powie:
„Bóg jest w jego wnętrzu (człowieka) jako myśl, sumienie, serce; jest to rzeczywistość psychologiczna i ontologiczna, którą rozważając św. Augustyn powiedział o Nim „Ty byłeś bardziej wewnątrz mnie niż to, co we mnie było najbardziej osobiste” (DeV 54).


Duch Święty mieszkając w nas, nie ogranicza się tylko i wyłącznie do zwykłego zamieszkiwania, tak jak jakaś figura w świątyni. Nieprzerwanie pełni aktywną rolę. Przede wszystkim ciągle „stwarza na nowo”, „czyni wszystko nowym”, uświadamia nam kim jesteśmy – umiłowania najbardziej na świecie. Następnie pomaga nam rozpoznawać co jest dobre a co złe poprzez dobrze uformowane sumienie. Największym Jego darem, pierwszym „owocem”, jest miłość (por. Ga 5, 22).
W takim kontekście obecność Ducha Świętego rozpoznawana jest w doświadczeniu wciąż rosnącej miłości. Miłość jest bowiem imieniem własnym Ducha Świętego; jest przez Niego „rozlana w sercach naszych” (Rz 5, 5) jest pierwszym owocem Jego działania (por. Ga 5, 22). Warto się zapytać, kto działa, kiedy jesteśmy zdolni do ofiarności, przebaczenia, zrozumienia drugiego, przekroczenia siebie samego?


Ojciec zatem od środka, od serca, wewnątrz nas kocha nas i ciągle w naszym wnętrzu mówi: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Czy rodzi się pragnienie uwierzenia, że jestem kochany przez Boga?
Jak się czuję słysząc słowa, że Ojciec ma we mnie upodobanie?
W takim razie kim jestem i jaka jest moja misja?


Szczera modlitwa wdzięczności
Panie Jezu dziękuję Ci za przykład Jana Chrzciciela; za jego świadomość tego kim jest i jakie jest jego życiowe zadanie.
Panie Jezu dziękuję Ci za wszystkie sytuacje, poprzez które wychowywałeś mnie do prawdy o mnie.
Panie Jezu dziękuję Ci, że przeze mnie prowadzisz swoje dzieło zbawienia.
Panie Jezu dziękuję Ci wychowywanie mnie do akceptacji mojej grzeszności.
Panie Jezu dziękuję Ci za delikatne pukanie do serca, abym z grzechem przyszedł do Ciebie.
Panie Jezu dziękuję Ci za świadomość, że moja grzeszność jest momentem rodzenia się Bożej miłości.
Panie Jezu dziękuję Ci za dar Ducha więtego, który jest obecny w moim sercu.
Panie Jezu dziękuję Ci za wszystkie owoce obecności Ducha więtego we mnie.
Panie Jezu dziękuję Ci za słowo mówiące o tym, że Ojciec ma we mnie upodobanie.


Miłosne trwanie
Taki jaki jestem, z moimi grzechami, słabościami, moją wadą główną, jestem przytulony przez Ojca. W sercu próbuję usłyszeć słowa: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.

Ks. Jacek Szczygieł SCJ

avatar użytkownika Maryla

68. Anioł Pański z Ojcem Świętym

Anioł Pański z Ojcem Świętym Benedyktem XVI

Drodzy bracia i siostry!

Ta niedziela po Objawieniu Pańskim kończy liturgiczny okres Bożego
Narodzenia: czas światła, światła Chrystusa, który jak nowe słońce,
pojawił się na horyzoncie ludzkości i rozprasza mroki zła i ignorancji.
Dziś celebrujemy święto Chrztu Jezusa: to Dziecko, Syna Dziewicy,
którego kontemplowaliśmy w misterium jego narodzin, dzisiaj widzimy jako
dorosłego zanurzającego się w wodach rzeki Jordan, i uświęcającego w
ten sposób wszystkie wody i cały kosmos – jak to wyraźnie podkreśla
Wschodnia tradycja.

Ale dlaczego Jezus, w którym nie było cienia grzechu, chce być
ochrzczony przez Jana? Czyżby chciał uczynić  gest pokuty i nawrócenia,
wraz z wieloma ludźmi, którzy w ten sposób przygotowywali się na
przyjście Mesjasza? Ten gest, który naznaczył początek publicznego życia
Chrystusa, jak świadczą wszyscy ewangeliści, wpisany jest w linię
Wcielenia, zejścia Boga z wysokości  nieba do otchłani piekła. Znaczenie
tego ruchu Boskiego uniżenia wyraża się jednym słowem: miłość, która
jest imieniem samego Boga. Apostoł Jan pisze: „W tym objawiła się miłość
Boga ku nam,  że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,  abyśmy
życie  mieli dzięki Niemu” i posłał Go „jako ofiarę przebłagalną za
nasze grzechy” (1 J 4, 9-10). Oto dlaczego pierwszym aktem publicznym
Jezusa było przyjęcie chrztu Jana, który widząc przychodzącego Jezusa
powiedział: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1, 29).

Ewangelista Łukasz opowiada, że Jezus otrzymał chrzest, gdy się
modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci
cielesnej niby gołębica, a nieba odezwał się głos: “Tyś jest mój Syn
umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 21-22). Ten Jezus jest Synem
Bożym, który jest całkowicie zanurzony w pełnej miłości woli Ojca. Jest
to Jezus, który umrze na krzyżu i zmartwychwstanie mocą tego samego
Ducha, który teraz zstępuje na Niego i uświęca Go. Ten Jezus jest nowym
człowiekiem, który chce żyć jako Syn Boży, to znaczy w miłości,
człowiekiem, który w obliczu zła na świecie, obiera drogę pokory i
odpowiedzialności, decyduje się nie ratować samego siebie, ale oddać
życie za prawdę i sprawiedliwość. Bycie chrześcijaninem oznacza życie w
ten sposób, ale ten rodzaj życia wiąże się z odrodzeniem: odrodzenie
pochodzi z nieba, od Boga, przez łaskę. To odrodzenie jest chrztem,
który Chrystus darował Kościołowi, aby odrodzić ludzi do nowego życia.
Starożytny tekst przypisywany św. Hipolitowi mówi: „Bo kto z wiarą
zstępuje do wód odrodzenia, wyrzeka się diabła, a oddaje się
Chrystusowi; odrzuca wroga, a wyznaje ​​Chrystusa Boga; porzuca stan
niewolniczy i przyjmuje usynowienie” (Rozprawa o epifanii, 10: PG 10,
862). Zgodnie z tradycją, dziś rano miałem radość ochrzczenia dużej
grupy dzieci, które urodziły się w ciągu ostatnich trzech lub czterech
miesięcy. W tym momencie chciałbym objąć moją modlitwę i
błogosławieństwem wszystkie te noworodki, ale przede wszystkim zaprosić
wszystkich, aby wspominali swój chrzest, to duchowe odrodzenie, które
otworzyło nam drogę do życia wiecznego. Niech każdy chrześcijanin w tym
Roku Wiary na nowo odkryje piękno ponownych narodzin z nieba, z miłości
Boga i żyje jak Jego prawdziwy syn.

Po polsku:

Z serdecznym pozdrowieniem zwracam się do Polaków. Chrzest Jezusa w
Jordanie objawił, że misja Syna Bożego rozpoczyna się i dokonuje w
miłości Ojca i w mocy Ducha Świętego. Niech ta miłość i moc towarzyszy
nam wszystkim, którzy przez sakrament chrztu mamy udział w Chrystusowym
dziele zbawienia. Niech będzie światłem i wsparciem na drodze życia w
sprawiedliwości i świętości. Z serca wam błogosławię.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

69. @Maryla

Bóg zapłać... za Anioł Pański z Ojcem Świętym...

...TEN PŁOMIEŃ podtrzymywać w nas trzeba...
Zawsze czuwać by nie zgasł...
...Niech płomień naszej Miłości pali się
Także wtedy, gdy zgasną 4 świece Adwentowe…
...Czuwajmy…
I niech Płomień Bożej Miłości ogarnie nas…

***
Pozwolę sobie dodać jeszcze:

Homilia Ojca Św. wygłoszona w Niedzielę Chrztu Pańskiego

avatar użytkownika intix

70. Rekolekcje "Hiob na Manhattanie - dośw. Boga w kryzysie"

Zgodnie z przedświąteczną obietnicą, zapraszamy do wysłuchania pierwszej części rekolekcji "Hiob na Manhattanie...", które w mionionym okresie Adwentu, zostały wygłoszone przez ks. Michała Olszewskiego SCJ dla Polonii w USA.

>>>Rekolekcje "Hiob na Manhattanie - dośw. Boga w kryzysie" (audio), cz. 1 z 3

avatar użytkownika intix

71. Rekolekcje "Hiob na Manhattanie - dośw. Boga w kryzysie"

Zapraszamy na drugą część rekolekcji, wygłoszonych przez ks. Michała Olszewskiego SCJ nt doświadczenia Boga w kryzysie. Dziś o walce duchowej, którą toczy Hiob tracąc wszystko co posiada, nie tylko w sferze materialnej, ale także w życiu rodzinnym i duchowym. Tym samym Hiob staje się bardzo bliski współczesnemu człowiekowi...

>>>Rekolekcje "Hiob na Manhattanie - dośw. Boga w kryzysie" (audio), cz. 2 z 3

avatar użytkownika intix

74. Rekolekcje "Hiob na Manhattanie - dośw. Boga w kryzysie"

To już trzecia część spotkania z Hiobem. Dzisiaj o Jego zwycięstwie nad kryzysem i o zwycięstwie Boga, nad ludzką słabością! Doświadczony przez życie Hiob, w wyniku tego co przeżył, odkrywa prawdziwy jego sens. Kliknij! Dołącz do Hioba.

>>>Rekolekcje "Hiob na Manhattanie - dośw. Boga w kryzysie", 3/4 (audio)

avatar użytkownika intix

75. Rekolekcje "Hiob na Manhattanie"-homilia z Mszy św. o uzdrowieni

Naszą przygodę z Hiobem, kończy homilia, która została wygłoszona przez ks. Michała podczas Mszy św. z modlitwami o uzdrowienie. I choć tematyką odchodzi nieco od całości rekolekcji, to jednak nie przestaje głosić zwycięstwa Boga nad ludzkimi słabościami! Zapraszamy do odsłuchania ostatniej części hiobowych rekolekcji.

>>>Rekolekcje "Hiob na Manhattanie" - homilia z Mszy św. o uzdrowienie
       4/4 (audio)