SPUŚCIZNA...

avatar użytkownika intix

 

Spuścizna...
Św. Paweł, po założeniu wspólnoty kościelnej, starał się utrzymywać z nią kontakt listowny pouczając, nauczając, chwaląc i także wyrażając niezadowolenia z postawy adresatów. Do Corpus Paulinum (do spuścizny św. Pawła) należy 13 listów, które Paweł sam napisał bądź przy pomocy sekretarza; niektóre listy mogły być napisane przez osoby z kręgu jego nauczania. Te listy to: 1. protopawłowe (takie, których Pawłowe autorstwo nie jest kwestionowane, ani dyskutowane); są to: 1 List do Tesaloniczan, 1-12 List do Koryntian, List do Galatów, List do Rzymian, do Filipin i do Filemona. 2. Deuteropawłowe (te, których Pawłowe autorstwo jest dyskutowane); należą tu: 2 List do Tesaloniczan, List do Kolosan, do Efezjan, 3 Listy Pasterskie (1-2 do Tymoteusza i do Tytusa).

Pierwszy List do Koryntian

Egzegeci badający listy do Koryntian wskazują na istnienie czterech listów napisanych przez św. Pawła do wspólnoty w Koryncie. Z tych listów zachował się drugi znany jako 1 List do Koryntian, oraz czwarty, oznaczany jako 2 List do Koryntian.
Pierwszy List św. Pawła do Koryntian napisany został przez Apostoła z Efezu ok. 55 r., albo po III podróży misyjnej Apostoła. Św. Paweł staje w tym liście wobec problemu zaistniałego w Kościele w Koryncie, mianowicie wobec niebezpieczeństwa zatarcia się granicy między Ewangelią a mądrością czysto ludzką.

Apostoł podaje precyzyjne kryterium dla odróżnienia autentycznej Ewangelii od mądrości świata.

Tym kryterium jest Krzyż Chrystusa: nauka Krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (1 Kor 1,18). Kryterium Krzyża przekłada się na różne dziedziny życia, jest także podstawą jedności we wspólnocie.

***

***

Spuścizna...
Jeden z Psalmów...
"Psalmów Przyszłości"
Zygmunta Krasińskiego...
Jednego z trzech wieszczów
Narodu Polskiego...

"Psalm Miłości"
(Św. Paweł, List 1 do Korynttan, rozdz. XIII)

Przeciw piekłu podnieść kord!
Bić szatanów czarny ród!
Rozciąć szablą krwawy knut
Barbarzyńskich w świecie hord!
Lecz nie nęcić polski Lud
By niósł Szlachcie polskiej mord!
Marne wrzaski - próżne mowy -
Z krwi i z błota stary świat!
My do innych idziem lat,
Promień z Niebios spadł już nowy!

Gdy z kolebki Duch się budzi,
Niemowlęctwem wolnych ludzi
Giliotyna i grabieże!
Dzieciom luby wściekły gniew!
I w wylaną bratnią krew
Wierzą, ciemne, w ślepej wierze!
Nie wolności dotąd człowiek,
To wolności wstało zwierzę!
Lecz czas łuskom odpaść z powiek -
Czas już przejrzeć Boga wolę!
Czas anielski podjąć trud,
Czas odrzucić wszelki brud
I tym samym znieść niewolę! -

Nie jest czynem – rzeź dziecinna!
Nie jest czynem -wyniszczenie!
Jedna prawda boska, czynna,
To przez miłość przemienienie!
Jeden tylko, jeden cud:
Z Szlachtą polską – polski Lud,
Jak dwa chóry – jedno pienie! -
Wszystko inne – złudą złud!
Wszystko inne – plamą plam!
I ojczyzna tylko tam! -
Jeden tylko, jeden cud:
Z Szlachtą polską – polski Lud,
Dusza żywa z żywym ciałem,
Zespojone świętym szałem;
Z tego ślubu jeden Duch,
Wielki naród polski sam,
Jedna wola, jeden ruch,
O! zbawienie tylko – tam! -

Kto chce iskier z czarta kuźni,
By przepalić czarta moc,
Ten świat w gorszą wpycha noc,
Ten mądrości wiecznej bluźni. -
Choćby nie był Moskal rodem,
Ten Moskalem stał się z ducha,
Ten mongolskich natchnień słucha -
Moskwa-piekło mu narodem. -
*
Szata Polski nieskalana,
Przenajczystsza i świetlana -
Jak niewinność trudu trudów,
Jako odkup wszystkich Ludów,
Dotąd w Polski grobie leży! -
Ten, kto wzniesie pierwszy rękę,
By śnieg zetrzeć z tej odzieży,
Kto przemieni w zbrodnią -mękę!
Kto przekuje w nóż kajdany,
A nie w szablę – ten przeklęty! -
Tego straszna gna pokusa -
Ni mu rozwój światów znany -
Ni objawień mu Duch święty,
Ni pamiętan duch Chrystusa! -
On bez myśli, on bez serca -
W Boga skarbcach nic nie kupi -
On nieszczęsny i on głupi,
Jak kat każden i morderca!

Gdy zstępują w świat geniusze,
Innym sprawę wiodą torem!
Nikt przez mordy i katusze
Nie był wieków Dyktatorem!
Raczej żyją niebezpiecznie,
Raczej w końcu giną sami,
Lecz zwycięstwo ich trwa wiecznie -
A z nich żaden się nie splami
Terroryzmem – by do szaty
Purpurowej brał szkarłaty
Z braci swoich zżętej głowy -
Ani Cezar stary w Rzymie!
Ani Francji Cezar nowy!
Każde krwawe w dziejach imię,
Ach! nosiła mierna dusza!
Słaby tylko rzeź wybiera:
Czy mu imię jest -Mariusza,
Czy mu imię -Robespiera!

W poświęcenia świętej dumie
Poprowadzi Lud do bitwy,
Kto prowadzić Lud ten umie:
Szlachta Polski – Rusi – Litwy!
Pierśże czyja kwitnie w blizny?
Kto się palił wciąż ofiarą
Na ołtarzach tej Ojczyzny?
Kto nad Ludu błędną marą,
Nad przepaścią ciemną jeszcze,
Skrzył się cały w żary wieszcze?
Kto sam z władz swych się rozbierał.
Narodowi pootwierał
Przyszłe, wielkie bytu niwy?
Ani kupcy – ni Żydowie -
Ani mieszczan też synowie -
Lecz ród szlachty nieszczęśliwy! -
Ród, co nie znał z wrogiem miru,
Żniwem trupim ścinan w boju
Lub zapędzan do Sybiru -
Oni tylko – dotąd oni,
Z Polską w sercu -z mieczem w dłoni -
Dniem i nocą bez pokoju!

Któż, zachwycon zdarzeń ściekiem,
Nie popełnił nigdy winy?
Chyba jeden – ten Jedyny,
Co był Bogiem a Człowiekiem!
Jakiż naród – jakiż stan -
Wiekże jaki z czystym czołem
Krzyknąć może: „Jam aniołem!
Jam nie zadał drugim ran!”

Lecz się grzechy mazać winny,
Gdy z grzesznika człowiek inny
Wylatuje śród cierpienia -
Tak jak Feniks, co się zmienia -
Nieśmiertelny -śród płomienia!
A wyleciał ptak ten nowy,
Syn zbudzonych z snu rozbiorem!
Ani zasnął ojców wzorem!
Zjeżył skrzydła – ścisnął szpony
I w powietrzu gryzł korony,
Berła, miecze i okowy,
Które trzyma ptak dwugłowy!

Wszędzie, wszędzie na planecie
Braci moich ryty ślad!
Wy go słówmi nie zmażecie,
Bo tchnie w dziejach Boży ład!
Ich za Polskę – ścigał świat,
Ich za Polskę – męczył kat -
Nie od wczoraj – od lat wiela
Pierś im palił skwarny brzeg -
Lub krył oczy wygnań śnieg
I więziła Cytadela!

Na alpejskich skał wyżynie,
Po śródziemnych fal błękicie,
Na italskim Appeninie,
Na hiszpańskich Sierrów szczycie,
Na germańskich niw równinie,
Po moskiewskich wszystkich lodach,
Na francuskim każdym polu,
Po wszechziemiach – po wszechwodach
Sieli przyszłej Polski siew!
Boże ziarna – własną krew -
I wy syny tego bólu! -

Tam Lud święty Szlachta święta,-
Nie kto inny -prowadziła! -
A ją natchnień wiodła siła -
Bez niej dzisiaj wam by pęta
Ducha żarły, a nie ciało -
Bo Lud martwy sam – to mało -
Ogrom leży, a bez czucia -
Jeszcze trzeba iskry z nieba,
A nie z ziemi – do rozkucia
Marzącego w śnie olbrzyma -
I bez Szlachty Ludu nié ma! -

Z życiem wiernie przechowanem
Ona stoi na mogile,
W której zmartwychwstańców tyle! -
Ona Ludu, dziś kapłanem! -
Dzierży w ręku moc ofiary -
Gróźb nie lęka się ni kary -
Bo zdeptała świat wasz stary,
Świat zawiści – mordu – ciemna -
W którym tylko moc ujemna.
Wie się ona przeznaczoną
Do noszenia tu korony!
Lecz jedyną tu koroną
Wylać Ducha na miliony!
Ciałom wszystkim rozdać chleba -
Duszom wszystkim – myśli z nieba!
Nic nie spychać nigdy w dół,
Lecz do coraz wyższych kół
Iść przez drugich podnoszenie -
Tak Bóg czyni we wszechświecie!
Bo cel światów – szlachetnienie!

Wy, co wyższe zniżać chcecie,
Patrzcie! patrzcie! – Od kamienia
Jak stopniami Pan przemienia
Duchy stworzeń. – Zrazu senny
Wszczątek życia, aż powoli
Wydobędzie się z niewoli;
- Walka trudna i trud boli
Lecz podnosi się kształt zmienny,
Wreszcie przywian Duch z daleka
Wdziewa na się pierś człowieka. -
Głaz, kwiat, zwierzę śniły z cicha -
On ku niebu pnie już głowę -
Do aniołów pieśnią wzdycha,
Między gwiazdy eterowe!

Wszystko, wszystko, wiecznie, wszędzie
Rwie się w górę z Bożej myśli!
Z wiecznym Bogiem ten nie będzie,
Kto inaczej świat swój kryśli!
Kto nie zszlachcić naród cały,
Lecz chce szlachtę zedrzeć z chwały -
Może chwilkę w gruzach siędzie,
Braci schłopi lub obali -
Lecz nie wzniesie Ludu daléj. -
Bo wszechświata prawom wbrew
Sennych zbudzi nie na ludzi -
Zbudzi sennych na zwierzęta! -
Miasto świateł wielkiej burzy,
Ujrzy ziemskiej dno kałuży
I w niej polską, spiekła krew!
- To nie polskie będą święta! -
*
Powiedz, orle! orle mój!
Białoskrzydlny, niezmazany,
Skąd tych czarnych myśli rój?
One rosną – gdzie kajdany!
Ach! niewola sączy jad,
Co rozkłada Duchów skład!
Niczym Sybir – niczym knuty
I cielesnych tortur król!
Lecz narodu duch otruty -
To dopiero bólów ból! -

Wiecznie stoi Przywłaszczyciel
Przed wszystkich oczyma! -
Tym, że stoi, już kusiciel:
- Chyba Boga nié ma!
Sprosnościami hydnej dumy
Pomięszał rozumy!
Rozwiązuje sam sumienia
Przez ogrom cierpienia!
Sieje kłamstwo i ciemnotę,
Zmieni zbrodnią – w cnotę!
Bohaterów on przekaci
Na trupach ich braci!
On przyuczy dzieci małe
Wierzyć w mord jak w chwałę!
Wezmą sztylet mdłe panienki,
Jak różę, do ręki!
Powie siostra: „Bracie, weź,
Bo zbawieniem rzeź!!”
Oszaleją jego szałem,
Rozwściekną – wścieklizną
Jak on będą – piekłem całem,
Nie niebem, ojczyzną! -

Precz tym złudom, o ma święta!
Złej godziny to są mary!
Ty zostaniesz nie dotknięta!
Ty nie zbędziesz dawnej wiary,
Że ten tylko więzy przetnie,
Kto namaszczeń cnoty znakiem.
Że na ziemi być Polakiem
To żyć bosko i szlachetnie!

Niechaj szepczą jezuity,
Niechaj wrzeszczą demagogi,
Że cel wielki a ukryty
Odwszetecznia podłe drogi -
Że przypadków idąc kołem,
Wolno w bagna zajść szatana!
Potem dusza w nich skąpana
Znów odnajdzie się aniołem -
Że się zmaże hańby kartę!
Że królestwo Boże z czarta -
Że wszechdobro złego warte -
Że wszechmiłość – zbrodni warta!

Precz tym złudom, o ma Święta!
A otacza cię ich wiele -
Wszystkie świata chcą zwierzęta
W zwierzę zmienić cię, Aniele!
U stóp świętych twej Golgoty
Wszystkie złości zgromadzone!
Wszystkie Fałsze i Ciemnoty -
Wszystkie czarne wieku Duchy!
Ci z nożami – ci z łańcuchy -
A chcą wszystkie mąk koronę
Zwiać ci z czoła w piekieł stronę -
Byś zmartwychwstań wielkim czynem
Nie zabłysła Serafinem! -
By krwi twojej i łez strugi
Nie mieszkały w przyszłym niebie!
By się na nic nie przydało
Chrystusowe w tobie ciało
Umęczone po raz drugi!
By z najdroższej Panu – z ciebie,
Pozostała w dziejach świata
Jakaś brudna tylko szata -
By ty znikła – ty, zbawczym,
Córko Boża, ty – daremno -
I w sławiańskich niw pustyni
Już na wieki było ciemno! -

Jakież straszne ich postaci,
Tych kuszących bezbożników!
Tysiącami wściekłych ryków
Proszą ciebie o mord braci!
Inni każą w imię Cara
Wierzyć tobie – żeś ty mara!
Kościotrupie u nich lice -
Boże! Boże! -to upiory,
Z cmentarzowej wyszłe nory! -
W oczach żądła – nie zrzenice -
Pod żebrami serca nié ma -
W miejscu serca wąż się zżyma
I wyłażą z piersi gady,
Wszystkie hańby – wszystkie zdrady -
Obrzydliwym gnąc się ruchem,
Każda wije się łańcuchem,
Z drugą wiąże się w przestrzeni!
Już się coraz bardziej zbliża
Tłum plugawy ten do ciebie!
Łańcuchami żmij złączeni,
Do twojego idą krzyża,
Co na wzgórzu, w czystym niebie.
Już stanęli – wznoszą głowę -
Plwają śliny swe nieczyste
Na twe ciało promieniste -
Zarzucają z wężów wieńce
Na przebite twoje ręce,
Na twe stopy marmurowe!
Oni ciebie by rozdarli,
Ciebie przyszłą – ci z przeszłości
Ciebie żywą – ci umarli,
Co nie wejdą do twych włości!
*
Polsko moja! Polsko święta!
Nad zwycięstwa stoisz progiem;
Kres to męki twój ostatni!
Niechaj tylko uwydatni,
Żeś wszechzłego wiecznym wrogiem!
Potem prysną śmierci pęta
I ty będziesz wniebowzięta,
Bo aż w śmierci byłaś z Bogiem!

Gdy ostatnia chwila
Zgon w życie przesila,
Najsroższy bój!
Szloch zwątpień – jęk skargi
Jęczą mrące wargi -
O! Boże mój! -

W męczeńskiej twej sile
Pokonaj tę chwilę,
Ten zwycięż ból -
A wstaniesz na nowo,
A wstaniesz Królową
Sławiańskich pól! -

Moskiewskie mamidła,
Obietnice, sidła,
Nie zwodzą już!
Dziesięć Ludów czeka
Na myśl – lub człowieka -
Myśl twoja – tuż! -

Nie zsamobójczona,
Z własną krwią u łona,
Przed Bogiem stań!
By wziął cię z kolei
W poczet swych idei,
Tych świata pań! -

Dziś wschodni ląd
Dwóch bójką wiar -
- Ty i Car. -
Car, życia trąd -
Ty, życia prąd,
Ty, życia dar!

Niech miłośnie,
Jak ku wiośnie,
W twą patrzą twarz!
Bądź mistrzynią,
Co krzywości
Świata prości,
Przewodczynią
Wszechmiłości!

Grzech wszelki maż -
Łzę wszelką susz -
Depcz ziemski szał -
Rządź światem dusz,
Gardź państwem ciał
Nieś dech Pana,
Nie skalana
Żadnym kałem!
Ludy z trzody
Stwórz w narody:
Stań nad niemi
Ich na ziemi
Ideałem!

Przeciw piekłu podnieść kord
Bić szatanów czarny ród!
Rozciąć szablą krwawy knut
Barbarzyńskich w świecie hord!
Lecz nie nęcić polski Lud,
By niósł Szlachcie polskiej mord!
Jedno tylko, ach! zbawienie,
Jeden tylko – jeden cud:
Z Szlachtą polską – polski Lud,
Jak dwa chóry – jedno pienie! -

Hajdamackie rzućcie noże
I oszczerstwa, i bluźnierstwa!
By Carycy w grobie kości
Nie skleiły się z radości,
Trup nie parsknął w śmiech szyderstwa!

Hajdamackie rzućcie noże
By nie klęły na was wieki,
Że cel wieków – znów daleki!
Żeście w dumie -żeście w szale
Przewrócili losów szale
I rozbili się na skale,
Kędy wiecznie się wyrodni
Rozbić muszą – bo na zbrodni!…

Hajdamackie rzućcie noże
Jeśli w głębi serca wiecie,
Że w planety tego dzieje
Pan wciąż z niebios myśl swą sieje!
Nie przypadek rządzi w świecie -
Nikt nie stawia gmachu z błota
I najwyższy rozum – cnota! -

Hajdamackie rzućcie noże
Bo gdy miną fale godzin,
Co nas dzielą od odrodzin,
Będzie Polska zmartwychwstała
Wszystkich zbójców przeklinała!
- Tamci lepsi – i mniej śmieli,
Skradli ziemię – czci nie tknęli,
Sławy wieków nie zatarli!
Niech głos Ludów to opowie!
My jaśnieli, choć umarli,
Jako jaśnią aniołowie!

Hajdamackie rzućcie noże
A gdy zagrzmi – o żniw porze,
Wtedy naprzód – w imię Boże!
Bierzcie szable – sierpy -kosy -
Dać żniwiarzom wszystkim grunt -
Rozpłomienić święty bunt -
Lecić będą, lecić kłosy,
Ziemię zbroczy gęsty wróg,
Twierdz i więzień prysną mury -
Duchem zatlon, ogrom zgorze
Jak suchego siana stóg!
A patrzący wiecznie z góry
Nie odwróci twarzy Bóg! -

27 komentarzy

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Intix,

Szanowna Pani Joanno,

Paweł z Tarsu, Paweł Apostoł, to Święty Kościoła, zwany Apostołem Narodów

Caravaggio - Nawrócenie Pawła z Tarsu

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

2. Szanowny Panie Michale

Dziękuję pięknie...
Za  Obecność...
I za... kolejnym razem...
Mojego przesłania w notce zrozumienie...
Obrazu Nawrócenie Pawła z Tarsu - wklejenie...

Wierzę, że doczekamy
Nawrócenia...
Odrodzenia...
***
Dziękuuuję...
Serdecznie Pozdrawiam

***



http://youtu.be/OjhO3MRrWm4
avatar użytkownika Maryla

3. @intix

"Lecz narodu duch otruty -
To dopiero bólów ból! "

Powiedz, orle! orle mój!
Białoskrzydlny, niezmazany,
Skąd tych czarnych myśli rój?
One rosną – gdzie kajdany!
Ach! niewola sączy jad,
Co rozkłada Duchów skład!
Niczym Sybir – niczym knuty
I cielesnych tortur król!
Lecz narodu duch otruty -
To dopiero bólów ból! -

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

4. @Maryla

"Lecz narodu duch otruty -
To dopiero bólów ból! "

***
Przeszywający... rozdzierający...
Ale...

Polsko moja! Polsko święta!
Nad zwycięstwa stoisz progiem;
Kres to męki twój ostatni!
Niechaj tylko uwydatni,
Żeś wszechzłego wiecznym wrogiem!
Potem prysną śmierci pęta
I ty będziesz wniebowzięta,
Bo aż w śmierci byłaś z Bogiem!


Gdy ostatnia chwila
Zgon w życie przesila,
Najsroższy bój!
Szloch zwątpień – jęk skargi
Jęczą mrące wargi -
O! Boże mój! -


W męczeńskiej twej sile
Pokonaj tę chwilę,
Ten zwycięż ból -
A wstaniesz na nowo,
A wstaniesz Królową
Sławiańskich pól!
-


Moskiewskie mamidła,
Obietnice, sidła...

***
Podcinają  skrzydła,
Lecz uniesiesz się znów!
...Polsko moja! Polsko święta!...


***
Dziękuuuję...
Serdecznie Pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

5. 2 List sw. Pawla do Koryntian

avatar użytkownika intix

6. "Psalm Wiary" - Zygmunt Krasiński

29. Jezus im odpowiedział: "Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej.
30. Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie.
31. A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach:
32. Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych".
(Św. Mateusz, rozdz. XXI)

47 Pierwszy człowiek z ziemi - ziemski, drugi Człowiek - z nieba.
48 Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy.
(Św. Paweł, List 1 do Koryntian, rozdz. XV)
***
Dusza i ciało to tylko dwa skrzydła,
Którymi Czasu i Przestrzeni sidła
Duch mój lozcma w postępowym locie!
Gdy się zużyją przez chwil i prób krocie,
Odpadać muszą - lecz on nie umiera -
Choć to się śmiercią nazywa u ludzi!
On zwiędłe zrzuca, a świeże przybiera
I w nie otulon, znów na jaw się budzi!
A to się zowie: narodzin godzina!
I Duch mój, wziąwszy skrzydła niezmęczone,
Nimi znów leci - lecz już w wyższą stronę!
Tak coraz wyżej ku Panu się wspina,
Ciała i dusze własne poza sobą
Sypie, jak liście zżółkłe i strząśnięte,
Wciąga do siebie siły, im odjęte -
On sam wciąż żyje ich zgonów żałobą!

Za nim - przeszłości zmierzchające tonie!
Przed nim - rozwarte wszechbezmiarów błonie!
Przed nim świat wszystek - Czas, przestrzeń bez końca,
Piętra z dróg mlecznych i dni z lat tysiąca;
A dalej, wyżej, nad niemi - za niemi -
Ten, co jest wszystkim i wszystko obleka,
Duch twórczy gwiazdy, anioła, człowieka,
Cel a początek i nieba, i ziemi;
Ten, który zawsze i wyżej, i daléj,
Niedoścignięty, nad wszystko się pali:
Spokój - a jednak razem siła tchnąca -
Blask najwyższego duchów, Ducha-Słońca!


K'niemu wciąż dążę - zrazu tam iść muszę
Przez piekła trudu - przez czysce zasługi -
Aż zacznę wdziewać i ciała, i dusze
Bardziej promienne - i wstąpię w świat drugi!
W świat, co od wieków zwań okręgiem nieba -
I w nim letargów mi już nie potrzeba
Ani przebudzeń z grobu, by iść wyżej!
Tam żywot wieczny - żywot nieustanny -
Grób ł kolebka konieczne są niżej,
Na tych planetach, gdzie świt Ducha ranny,
Gdzie człowiek Boga niemowlęciem jeszcze
I kwili tylko przeczucia swe wieszcze -
Lecz dla aniołów śmierci nigdzie nie ma!
Przeszłość i przyszłość ostrymi oczyma
Widzą i znają - dla nich przemienienie
To jedna chwila - to dalsze natchnienie!
Jak my na ziemi w godzinie zachwytu
Nikłą pieśń z serca czerpiem - tak tam oni
Kształt rzeczywisty czerpią z fal wszechbytu,
Szaty przemienne czerpią z życia toni
I coraz dalej ku Panu - ku górze
Lecą w królewskiej ciał i dusz purpurze!


Wkoło niebieskich coraz więcej darów,
Grzmiących dźwięczności i światła pożarów;
Mnożą się mleczne pierścienie i pręgi,
Coraz to szersze lazurowe kraje
- Przestrzeń pełniejszą potęg się wydaje -
- Czas coraz bardziej się przeterażniejsza .-
A jednak przyszłość, co od końca dzieli,
W nieskończoności swej nigdy nie mniejsza. -
Bo Pan wszystkiego jest wszystkim na wieki;
Choć coraz bliższy. On równie daleki!
Jego to. Jego żądają anieli!
Żądza bez miary, co chwila rosnąca,
Miłość bez granic - to życie bez końca!


On ogniw wszechstworzenia wiązannym łańcuchem,
On Bytem, Myślą, Życiem - Ojcem, Synem, Duchem!
On jak Myśl w świecie mieszka i jak Byt wieczysty,
Lecz za świata krańcami On jest osobisty -
On Duchem świętym, jednym, który wie sam siebie,
Rozlał się po wszej ziemi, a został na niebie!
A my wszyscy i wszędzie Jegośmy obrazem,
I wstępując stopniami w coraz wyższe włości,
Żyć musim nieśmiertelnie, z Nim żyć musim razem,
Zrodzeni z Jego łona, żyć w Jego wieczności!
I jako On nas stworzył, tak my tworzyć dalej
I z wewnętrza nas samych wyprowadzać światy, -
By prząść Mu, jak nam uprządł, widomości szaty,
O ile możem, biedni, w anielskiej pokorze,
To, coś Ty nam dał z łaski - oddawać Ci, Boże,
A nigdy nie móc, nigdy nic Ci oddać, Panie,
I tak żyć w Tobie wiecznie przez wieczne kochanie!
*
Lecz szkołą Duchów są Ludzkości dzieje -
Drogą do niebios planety koleje!
Na nim to, na nim pójdą zasłużeni
- A wszyscy razem - do innych przestrzeni,
Gdy Syn Twój, sędzia, zmartwychwstałych książę,
Losy tej ziemi w dzień sądu rozwiąże
I z nich anielstwo ludziom wypromieni!
A do dnia tego wiodące tu wschody
To w łasce Twojej poczęte narody! -
Garść im powołań sypnąłeś z wysoka -
W każdym z nich żyje myśl jakaś głęboka,
Co z piersi Twoich zesłanym jest tchnieniem
I narodowi odtąd - przeznaczeniem!
A są wybrane jedne przed innemi,
By b Twą piękność walczyły na ziemi
I krzyż lat wielu wlokąc krwawym śladem,
Były śród świata - anielskim przykładem,
Aż nie wywalczą straszną walką w grobie
Wyższego w ludziach pojęcia o Tobie,
Więcej miłości i więcej braterstwa
W zamian za tkwiący w piersiach nóż morderstwa!


Takim jest naród Twój polski, o Boże!
Kto cząstką jego - niech wie się Twej woli
Cząstką na ziemi - i choć go świat boli
Tak, że aż zwątpić o nadziei może,
Niech w tym cierpieniu wytrwa niesłychanem,
Boć on, zaprawdę, w Twego ducha chrzczony,
Boć on, zaprawdę, Twym ziemskim kapłanem,
Jeśli się cierniów nie wstydzi korony,
Jeśli pojmuje, że kochasz bezmiernie
Synów tych, których koronujesz w ciernie,
Bo cierń, w krwi maczan - to kwiat wiecznotrwały -
I nim odmładzasz świat Ludzkości cały! -
*
Chrystus wciąż w tobie mieszka, o Ludzkości!
W twych piersiach żyje, w twoich losach gości,
Krwią twą - krew Jego i ciałem twym - ciało!
Stanie się tobą, co Jemu się stało!
On wcielił w siebie wszystkie twe koleje,
On ci objawił wszystkie twe nadzieje.
Skądeś zrodzona? - Z przeczystej dziewicy,
Bo z myśli Bożej w Boże podobieństwo! -
Ku czemu idziesz? - Ku Ojca stolicy. -
Przez co przejść musisz? - Przez trud i męczeństwo!
A kiedy Chrystus nad Taboru szczytem
Już się otacza wieczności przedświtem,
Czy ty nie widzisz, co ten znak ci wróży?
Nim los twój ziemski w pełni się dokona,
I ty. Ludzkości, będziesz przemieniona!
Zostawisz w dole u stóp ciemnych wzgórzy
Wszystko, co zwodzi, i wszystko, co boli;
Zostawisz w dole szataństwo niewoli,
Zostawisz w dole kłamstwa opętanie,
Zostawisz w dole tajemnic zawiłość,
A weźmiesz z sobą duchowe poznanie
I serca wieczną, nieskończoną miłość!
I z tymi dwoma świętymi potęgi,
Jak Chrystus, w światła wzbijesz się okręgi!
Z czoła się twego grzech wszelki twój zetrze;
Jak pióra, lekkie będą twe ramiona!
Ręce pokładniesz na białe powietrze
I w nim się ważyć będziesz - spowietrzniona!

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Do Pani Intix,

Szanowna Pani Joanno,

Następny

PSALM DOBREJ WOLI

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie,

Z skarbu wiecznego miłościwej łaski!

Tysiącoletnie dałeś panowanie,

Ubrane w śnieżne, przechrześciańskie blaski

Nadeuropejskiej cnoty! -Twego Syna

Dałeś nam pierwszym w świeckie wpoić dzieje -

Z Polski - ojczyzna w przeszłości jedyna,

Co z piersi miłość, a nie rozbój, sieje;

Co mieczem - tylko świat ewanieliczy,

Gardzi grabieżą - nie garnie zdobyczy -

Spaja się z braćmi - a dumnych roztrąca,

Lecz i tych jeszcze w jawnym świetle słońca!

Teraz gdy rozgrzmiał się już sąd Twój w niebie.

Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,

Daj nam, o Panie, świętymi czynami

Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!

*

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie!

Gdyśmy zstąpili z życia Kapitelu

W porozbiorowej doliny otchłanie,

Zmarłych żywymiś trzymał na walk polu!

Choć nas nie było, przecieśmy bywali

Ponadgrobowo - choć w grobie złożeni -

Na bojowiska każdego przestrzeni

Z orłem ze srebra i szablą ze stali!

Do serc, wsmętnionych w cierpienia czyscowe,

Wlewałeś bicie śród nicestwa nowe -

Wiecznieś nas kąpał w jakiejś dziwnej cnocie -

Wrzkomo z nas trupy - a Duchy w istocie. -

Co elektrycznych nadziemnych strumieni,

Wszystkieś zgromadził wokół naszych cieni,

By nam powrotne, wstające z mogiły,

Na wstyd Europie - ciało uiskrzyły!

Teraz gdy rozgrzmiał się już sąd Twój w niebie

Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami.

Daj nam, o Panie, świętymi czynami

Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!

*

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś. Panie:

Żywot najczystszy - a więc godzien krzyża -

I krzyż - lecz taki, co do gwiazd Twych zbliża -

Najwyższe dałeś w czasie powołanie!

Tchem dzieje świata Tyś przegiął jak kłosy,

Do pełniejszego dla nas wszędzie żniwa -

Ziemiś nam ujął - a spuścił niebiosy

I serce Twoje nas zewsząd przykrywa!

Lecz wolną wolę musiałeś zostawić -

Ty bez nas samych nie możesz nas zbawić!

Boś tak ugodnił wysoko człowieka

I naród każden - że Twój zamysł czeka,

Zawieszeń w górze, aż własnym obiorem

Człowiek lub naród jego pójdzie torem!

Z wolnością tylko Twój Duch się wciąż swata -

Nikt niewolnikiem w bezmiarach wszechświata!

Teraz gdy rozgrzmiał się już sąd Twój w niebie

Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,

Daj nam, o Panie, świętymi czynami

Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!

*

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie!

Przykład nieszczęsnej Twej Hierozolimy,

W której tak długo było Twe kochanie,

Aż się rozwiała w perzyny i dymy,

Rozdarta w sobie - a zemstą do końca

Przeciw ludzkości całej szalejąca!

I ona kiedyś być miała królową,

Pogańskim katom świecącą w koronie!

Lecz że wciąż śniła o tych katów zgonie,

A dość Twych iskier nie miała w swym łonie,

By nad nich podnieść się życiem na nowo,

Odkrólewszczona - i stała się wdową -

I dotąd płacze, na Twojego Syna

Za to, że plemion toporem nie ścina,

Jedno krzyż wziąwszy w zmartwychwstałe dłonie,

Światy obala - gdzie tym krzyżem wionie!

Teraz gdy rozgrzmiał się już sąd Twój w niebie

Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,

Daj nam, o Panie, świętymi czynami ,

Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!

*

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie!

W ciemięzcach naszych sprośne gwałtu wzory,

Szkaradne rzezie i niecne zabory,

Za które dzieciąt przeklina ich łkanie,

Za które sami z łaski Twej promieni,

Jakby z pancerza, już odpancernieni,

Stoją w nagości popełnionych czynów

Bez starożytnych na czole wawrzynów,

Z żałob największą okryci żałobą -

Hańbą serc własnych, zhańbionych - przed Tobą!

Nie drugich śmiercią - lecz własną bezpłodnie

Kończą na ziemi wszystkie ziemi zbrodnie!

Żadna z nich żadnych nie ma przywilei -

Król czy gmin jaki dopuści się zdrady

Słowu Twojemu -przepada z kolei!

Aniołów nawet przepadły miriady!

Teraz gdy rozgrzmiał się już sąd Twój w niebie

Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,

Daj nam, o Panie, świętymi czynami

Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!

*

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś. Panie!

My nad otchłanią, na ciasnym przesmyku -

Skrzydła nam rosną już na zmartwychwstanie -

Usta rozwarte do wesela krzyku -

Ku nam z błękitów - jakby z Twego łona,

Złote jutrzenki - jakby Twe ramiona,

Spieszą już na dół od nieba po ziemię,

By zdjąć nam z czoła wiekowych klęsk brzemię. -

Wszystko gotowe -wschód rozpromieniony -

Anioły patrzą - a tam, z drugiej strony,

Ciemność pod spadem bezgłębnym wybrzeża!

I pnie się - wzdyma - rośnie ku nam - zmierza

Przepaść - śmierć wieczna -w której nie ma Ciebie

Co od początku złych i pysznych grzebie,

A sama pychą i złością, i swarem,

I mężobójstwem onem, jak świat, starem,

I kłamstw, i blużnierstw rozkipionym warem!

I wstała, siwa, w pasach z czerwoności!

W czarnych błyskawic czarnej jaśni płynie!

Rdzę z krwi pokoleń i gruzy, i kości

Na swych topielach piętrzy ku wyżynie,

Gdzie wpół nad grobem, a wpół jeszcze w grobie,

Stoim w tej pierwszej odrodzenia dobie!

Jeśli zawrotnym na nią spojrzym okiem,

Jeśli się jednym ku niej ruszym krokiem,

Wnet zórz nam światło poblednie na skroni

I Syn nad nami Twój łzy nie uroni,

I Duch nie będzie nam Pocieszycielem!

Na dnie jej sobie nicestwo pościelom!

Zmiłuj się, Panie! broń nas - bądź Ty z nami!

Nie! - darmo - teraz tu stać musim sami!

Ach! wiem! - ta chwila już do nas należy;

W ostatniej losów tej naszych przemianie

Żaden Twój cherub nam w pomoc nie zbieży!

Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś. Panie!

*

Lecz wspomnij - wspomnij, żeśmy dawne sługi -

Że nim wiek począł się ten dziejów drugi,

My w przeszłym wieku Twój nakaz już czcili

I nie czekali chwil spełnionych chwili,

By uznać Ciebie za ziemskiego władzcę

W Królowej polskiej - Twojej ziemskiej matce!

Odkąd z mgły czasów naród wyjawiony,

Z ciał polskich - polskich dusz wyszło miliony

Z Jej świętym w śmierci na ustach imieniem!

Niech im dziś Ona odwspomni wspomnieniem -

Niech, w wielką zmarłych tych ubrana chmurę,

Na Twych niebiesiech do Ciebie się modli,

By nie związali nam stóp, dążnych w górę,

Szatani z piekła - lub też ludzie podli.

Spójrz na Nią, Panie! - gdy z dusz onych rzeszą,

Co wokół wieńcem powietrznianym spieszą,

Z wolna ku Tobie wznosi się bezmiarem -

Wszystkie się ku Niej gwiazdy rozmodliły,

Wszystkie w przestworach wirujące siły

Zmiękły pod smętnym rozrzewnienia czarem!

Coraz to wyżej - jakby na powieniach,

Wschodzi, niesiona na tych bladych cieniach,

Płynie w lazury, za dróg mlecznych chmury,

Płynie za słońca, taka bielejąca,

Coraz to wyżej - do góry!

Spójrz na Nią, Panie! - Śród Serafów grona

Oto u tronu Twego rozklęczona -

A na Jej skroniach lśni polska korona -

I płaszcz błękitny zamiata promienie,

Z których tam przestrzeń - i wszystkie przestrzenie

Czekają - modli się bardzo po cichu -

Poza Nią, stojąc, płaczą ojców mary -

W dłoniach Jej śnieżnych jakby dwa puchary -

Krew Twoją własną w prawym Ci kielichu

Podaje, Panie -a w lewym, co niżej,

Krew krzyżowanych na tysiącach krzyży

Poddanych swoich - krew płynną przez lata

Po wszystkich ziemiach pod mieczem Trójkąta!

I boskim, tamtym wzniesionym kielichem

Błaga drugiemu przełaski Twej, Panie!

Przepaść tymczasem wielkim huczy śmiéchem -

Podplanetarnych fal jej słychać granie -

Wężowych głębin splotami wciąż toczy -

Mgłą, wichrem, pianą zalewa nam oczy,

By nas przesmiertnić w kłamcę i mordercę!

Nie widzi, marna, co dzieje się w górze -

Nie widzi, marna, że niczym jej burze,

Gdy takie za nas tam dręczy się serce!

O Panie, Panie! Więc nie o nadzieję -

- Jak kwiat się sypie - więc nie o zgon wrogów -

- Zgon ich na chmurach jutrzejszych już dnieje -

Więc nie o przestęp cmentarzowych progów -

- Przebyteć, Panie - ani o broń władną -

- Z wichrów nam spada - ni o pomoc żadną -

Zdarzeń otwarłeś już przed nami pole!

Lecz śród tych zdarzeń strasznego wybuchu

O czystą tylko błagamy Cię wolę

Wewnątrz nas samych - Ojcze, Synu, Duchu!

O Ty najdroższy, wszędzie utajony,

Widny zza światów przejrzystych opony,

Wszech Ty przytomny, nieśmiertelny, święty,

W serc i gwiazd wszelkim mieszkający ruchu,

Co tak gwiazd bunty rozwiewasz na szczęty

Jak serc przewrotność - Ojcze, Synu, Duchu,

Ty, coś rozkazał człowieczej iściźnie,

By, nędzna siłą i kolebką mała,

Przez moc ofiary się wyanielała -

I polskiej naszej rozkazał ojczyźnie,

By wwiodław miłość i mir ludy bliźnie

Niezatraconej prawości przykładem

Choć wciąż pod głazów grobowych opadem

Wszystkich tych ludów otruwana jadem!

Ty, co w dziejowych odmętów rozruchu

Wściekłych piorunem przybijasz do darni,

A zacnych zbawiasz - bo zacni - z męczarni -

Błagamy Ciebie, Ojcze, Synu, Duchu,

Z prostotą dzieciąt, w niewieściej pokorze,

Przed Tobą dzieci i niewiasty, Boże -

A światu męscy - my, co się nie boim

Od wieków walczyć przeciw wrogom Twoim,

Błagamy Ciebie razem z naszą Panią,

Co za nas Twego doprasza się słuchu,

My, zawieszeni pomiędzy otchłanią

A twym królestwem, Ojcze, Synu, Duchu!

Błagamy Ciebie z wrytym w ziemię czołem,

Skronią już w wiosen Twych kąpani dmuchu.

Czasów pryśniętych otoczeni kołem

I państw ginących - Ojcze, Synu, Duchu,

Błagamy Ciebie - stwórz w nas serce czyste -

Odnów w nas zmysły - z dusz wypleń kąkole

Złud świętokradzkich - i daj wiekuiste

Śród dóbr Twych dobro - daj nam dobrą wolę;

Teraz gdy rozgrzmial się już sąd Twój w niebie

Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,

Daj nam, o Panie, świętymi czynami

Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!

Dobrej nocy

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

8. Szanowny Panie Michale

"...Boś tak ugodnił wysoko człowieka
I naród każden - że Twój zamysł czeka,
Zawieszeń w górze, aż własnym obiorem
Człowiek lub naród jego pójdzie torem!
Z wolnością tylko Twój Duch się wciąż swata -
Nikt niewolnikiem w bezmiarach wszechświata!
(...)
Zdarzeń otwarłeś już przed nami pole!
Lecz śród tych zdarzeń strasznego wybuchu
O czystą tylko błagamy Cię wolę
Wewnątrz nas samych - Ojcze, Synu, Duchu!
(...)
Błagamy Ciebie, Ojcze, Synu, Duchu,
Z prostotą dzieciąt, w niewieściej pokorze,
Przed Tobą dzieci i niewiasty, Boże -
A światu męscy - my, co się nie boim
Od wieków walczyć przeciw wrogom Twoim,
Błagamy Ciebie razem z naszą Panią,
Co za nas Twego doprasza się słuchu,
My, zawieszeni pomiędzy otchłanią
A Twym królestwem, Ojcze, Synu, Duchu!
Błagamy Ciebie z wrytym w ziemię czołem,
Skronią już w wiosen Twych kąpani dmuchu.
Czasów pryśniętych otoczeni kołem
I państw ginących - Ojcze, Synu, Duchu,
Błagamy Ciebie - stwórz w nas serce czyste -
Odnów w nas zmysły - z dusz wypleń kąkole
Złud świętokradzkich - i daj wiekuiste
Śród dóbr Twych dobro - daj nam dobrą wolę
;
Teraz gdy rozgrzmial się już sąd Twój w niebie
Ponad lat zbiegłych dwoma tysiącami,
Daj nam, o Panie, świętymi czynami
Śród sądu tego samych wskrzesić siebie!"

***
...Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie,...
Rozum... wolną wolę... na wybieranie...
Dobrej woli... tak bardzo  nam potrzeba...
Z wolnej woli... dobrą wolę wybierać...

Na ten wybór... pozostaje... nadzieja...

***
Dziękuję...
Dobranoc...

avatar użytkownika intix

11. "Psalm Nadziei" - Zygmunt Krasiński

15. Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania.
16. Ja zaś  będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby  z wami mieszkał na wieki.
17. Onego Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo Go nie widzi ani Go zna. - Lecz wy Go znacie, gdyż u was mieszka i w was będzie.
18. Nie zostawię was sierotami.Przyjdę do was.
(Św. Jan, rozdz. XIV - do rozważań...)

6. I widziałem drugiego anioła, lecącego przez pośrodek nieba, mającego Ewangelią wieczną, aby Ją zwiastował siedzącym na ziemi i wszelkiemu narodowi, i pokoleniu, i językowi, i ludowi
(Objawienie Św. Jana, rozdz. XIV  - do rozważań...)
***

Dość już długo – dość już długo
Brzmiał na strunach wieszczów żal!
Czas uderzyć w strunę drugą,
W czynów stal! -

Wszystkim ciało dał Jehowa -
Duszę wszystkim Chrystus dał,
A Duch Święty żywot chowa,
By wraz ciało z duszą zlał!

Ja wam mówię – niedaleki
Zbawiciela Objawiciel!
Niedaleki – nam przed wieki
Obiecany Pocieszyciel!

Oto idzie już godzina!
Poznan będzie – niepojęty!
Z Ojca weźmie, weźmie z Syna
I rozleje się Duch Święty! -

A nie trony – ni korony
Pierwsze ujrzą Cię na niebie -
Lecz niewinnie umęczony,
Ten, o Duchu, ujrzy Ciebie!

Kto lat tysiąc wieku strawił,
Kościół broniąc od poddaństwa!
Milionową pierś wciąż krwawił,
Aż rozdeptał gad pogaństwa!

Kto śród ludów nie miał brata,
Ten, na czyim już pogrzebie
Były wszystkie króle świata,
Ten, o, pierwszy ujrzy Ciebie!

Bo – choć krwawy, choć zemdlony,
Wzrok utopion trzyma w niebie!
A kto patrzy w ducha strony,
Ten, o Duchu, ujrzy Ciebie! -
*
Ni zmysł kupców, ni dłoń kata
Przeciw prawdzie nie pomoże!
O, przyjdź prędzej, wiosno świata!
O, przyjdź prędzej, Duchu-Boże!

Wszak my duchy. Duchu Święty?
Wiecznie wstajem z własnych kości -
Wszak, jak Chrystus wniebowzięty,
Wniebowstąpim w Raj miłości?

Wszak my jedni i ciż sami,
Tylko coraz wyżsi, Panie?
I garniemy się wiekami
W ostateczne Zmartwychwstanie?

Jawem życia – czy snem w grobie,
Z wiosny w wiosnę – wciąż ku wiośnie -
Kwiat niebieski – duch nasz – rośnie,
Wszyscy rośniem wciąż ku Tobie!

Kto opisze – kto opowie?
Bóg jest jeden – jeden – sam!
Przecież w Bogu dano nam,
Że my będziem jak Bogowie!
*
Lecz wprzód ziemia ta stroskana
Pokój przyjąć musi wszędzie!
Wszak kazana w imię Pana
Ewangelia wieczna będzie? -

Wszak z planety, co się rozciął
Na odłamków tyle – tyle -
Będzie jeden świat i kościół!
Daj nam, Duchu – daj tę chwilę! -

Chrystusowy uścisk bratni
Gdy okoli wszystką ziemię,
Wejdzie, wejdzie wiek ostatni,
I ostatnie ludzkie plemię.

Żegnaj, ziemio, z bólem! z żalem!
- Wszędzie, święte ze świętemi,
Nowe błyszczy Hieruzalem
Na padole starej ziemi!

Długa droga – trud był śliski -
Krwi spłynęło i łez morze!
Lecz anielstwa czas już bliski -
- Pójdą – pójdą w Ciebie, Boże!
*
Tak wam z krzyża, o plemiona,
Dziś proroczy polski naród;
Choć mówicie: „Ot, już kona!”
W nim przyszłości waszej zaród.

Polsko, Polsko! grób twój tylko
Był kołyską nowej zorzy,
Śród wieczności jedną chwilką,
W której począł się dzień Boży!

Czas już zedrzeć z wieku chmurę!
Idącego Pana chwalmy!
Rzucać palmy – rzucać psalmy -
Kwiaty na dół – pieśni w górę!

O! rzucajcie pieśni, kwiaty!
Oto idzie – idzie Pan,
A nie smętny, jak przed laty -
Wolny cierniów, gwoździ, ran!

Przemieniony, z niebios szczytu,
Znad wszechświata gwiezdnych ścian,
Jak widnokrąg wszechbłękitu,
Ku nam spływa – spływa Pan!

O! ten błękit pijcie duszą,
A wam wszystko zbłękitnieje!
Choć was męczą – choć was kuszą -
Uwierzycie w mą nadzieję! -

Niech was darmo nie przestrasza,
Że dziś podłość górą wszędzie!
Z wiary waszej – wola wasza,
Z woli waszej – czyn wasz będzie!

Nie powróci stara klęska -
Duchom – duchom tryumf dań!
Oto idzie moc zwycięska,
Panujący idzie Pan! -

Dość już długo – dość już długo
Brzmiał na strunach wieszczów żal!
Czas uderzyć w strunę drugą,
W czynów stal! -

avatar użytkownika intix

12. List św. Pawla do Efezjan

avatar użytkownika intix

13. List św. Pawła do Tytusa III

avatar użytkownika intix

14. List...

Tym razem... w tym komentarzu...
Nie będzie to kolejny List św. Pawła...
Pozwolę sobie, podłączyć tu wpis:
List Pasterski Biskupa Tarnowskiego na otwarcie Roku Wiary

avatar użytkownika intix

15. Kto uwierzy, będzie zbawiony

Piątek, 25 stycznia 2013 roku
Nawrócenie św. Pawła
Marek 16,15-18
I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.


Idźcie razem. Nawet wówczas, gdy będziecie pojedynczo głosili Ewangelię pamiętajcie, że ci, którzy uwierzyli Jezusowi, są z wami. Temu, który głosi Słowo Boże zawsze towarzyszą ci, którzy uwierzyli. Mocni jesteśmy obecnością Chrystusa i tych, którzy Jemu uwierzyli.


Głoście. Nie możecie nie mówić o Panu i Jego potędze.
Zawsze szukajcie Jego oblicza, a głoszenie słowa stanie się waszą potrzebą, pokarmem i napojem, radością i odpocznieniem. Mówcie tak, jak uwierzyliście. Jesteśmy wybrani, pobłogosławieni i posłani. Nasze życie i głoszenie jest darem dla innych. Jeśli cierpimy to także po to, aby Słowo Pańskie w nas wzrastało i wiara była doświadczana jak złoto w tyglu.


Jezus zapragnął dawać siebie przez nasze życie Ewangelią.
Głoszenie, to życie słowem Pana. To, co możemy dać drugiemu człowiekowi: żonie, mężowi, dziecku, współbratu, siostrze, księdzu, mamie, dziewczynie, chłopcu, to doświadczenie o swoim codziennym życiu blisko Boga. Wiara czyni nas pięknymi i przekonywującymi. Ktoś zapragnie tak żyć. I to jest ewangelizacja. I to jest okazywanie pomocy w uwierzeniu innym.


Kto może wyrzucać złe duchy?
Ten, który uwierzył, że Bóg jest mocą człowieka; ten, kto ma upodobanie w pokorze
i prostocie życia; ten, który miłuje i dobrem zwycięża zło. Złe duchy trzymają się
z daleka od tych, którzy zaufali Panu we wszystkim i wszystkiego oczekują jedynie od Niego. Potrzeba bardzo kochać człowieka, żeby wiedząc wiele o jego niegodziwym, perfidnym, obłudnym postępowaniu, nie odwracać się do niego plecami. Kusimy się nawzajem złem, jakie czynimy przed drugimi. Wielu z nas ulega zgorszeniu.
Szatan w ten sposób odnosi zwycięstwo. Nie ulec zgorszeniu, nie przekreślać drugiego, towarzyszyć temu, którego najbliżsi nienawidzą.
Czy mam taką moc? Czy chcę? Czy wierzę w sens takiego postępowania?

Ks. Józef Pierzchalski SAC

avatar użytkownika intix

16. "PSALM ŻALU " - Zygmunt Krasiński

..mają oczy, aby widzieli, a nie widzą - uszy mają, aby słyszeli, a nie słyszą...
(Ezechiel, 12;2)

Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
(Jan, 3;17)
***
                I

        Więc strach, mówisz, mówił ze mnie,
        Gdym przeczuwał, że się w Ciemnie
        Zasuwamy, a nie w Zorzę -
        I że Lud się zhańbi może!
        Prawdę mówisz - pewnym męstwem
        Ja się nigdy nie pochlubię -
        Ja przed bliźnich drżę męczeństwem -
        W otchłań spychać - ja nie lubię -
        Gdzie brud ujrzę - wnet mi serce
        Jakaś bojaźń chwyta Boża -
        Braćmi nie są mi morderce -
        Szablę kocham - wstyd mi noża!
        Jakbym zląkł się - na stolicy
        Z gwiazd i tęcz Bogarodzicy,
        Widnej w widzeń błyskawicy,
        A mówiącej sprośne słowa -
        - Sam by zląkł się i Jehowa! -
        Tak się lękam i truchleję,
        Kiedy w polskie spaść ma dzieje
        Mord i srom!...
        Lepszy grom!
        Zmartwychwstaje się spod gromu -
        Nie zmartwychwstaje spod sromu!
        Tyś odważny - ja się boję
        Kazirodczych ran!
        Bojaźń moją - męstwo twoje
        Niech osądzi Pan!

                *
    Więc gdy padać miały trupy
    Twych nieszczęsnych braci -
    Gdy z nich mieli zdzierać łupy
    Chłopi - Żydzi - kaci -
    Kiedy ziarno, siane w śmieci
    Od wersalskich dzieci,
    Zdradą miało zejść niemiecką -
    Więc i ty, jak dziecko,
    W bańce własnych siedząc marzeń,
    Nie przeczułeś zdarzeń?
    Nie wcieliłeś się w to ciało,
    Co tak cierpieć miało!
    Ach! nie wziąłeś ran - przed ciosem -
    W pierś twą magnetycznie -
    Aleś jednym wciąż piał głosem
    Tylko fantastycznie!
    Wzrokeś wlepił w twe niebiosa -
    Ukraińska kosa
    Na nich Krzyżem wybawienia -
    Wkoło błyskawice -
    Z światła cepy i kłonice -
    I wichry z płomienia!
    A w otchłaniach, gdzieści w dole,
    Z przekleństwem na czole
    Polska Szlachta, polskie Pany -
    Czyściec z świata zwiany,
    Jak smętne bałwany,
    Czarne fale - siwe piany,
    W burzliwą noc! -
    Tam Zborowskich ścięte głowy,
    Topór i kloc! -
    Płacz bez końca - zgrzyt echowy
    Miłość -chwała -
    Przeszłość cała,
    Rozdeptana przez wiek nowy!

                *
        O mój wieszczu, stój!
        Oto jutro rano
        Na powstański bój
        Polskie Pany wstaną!
        Szlachta - której nié ma -
        Bohatyrściej niźli kiedy
        Wyzwie Trój-Olbrzyma!
    Lecz z twych niebios spadną wtedy
        Twoje tajemnice -
        Cepy i kłonice -
        Twój, oj! spadnie cud!
    I tych Polski namiestników
        Za kilka srebrników
        Twój rozsieka Lud!
        I strun twoich granie
        Zagłuszy wrzask mordu!
        I nic nie zostanie
        Z twojego akordu! -     

                *
    Bodajbyś, wieszczu, był wieszczył prawdziwie!
    Bodajbym, zdjęty przerażenia dreszczem,
    Był kłamcą tylko - ty natchnionym wieszczem -
    I plam nie było na ojczystej niwie!
    Bodajby Polska nie rozdarta -cała -
    Tak jak się czuła dniem przed rzezią jeszcze,
    Pieśni twe, wieszczu, uwielbiała wieszcze,
    A z moich marnych na gardło się śmiała! -
    Bodajbym nawet - zapozwan przed sądem
    Za potwarz moją na Lud nieskalany,
    Co żadnej hańby nie owrzodział trądem,
    Usłyszał wyrok: na śmierć lub kajdany!
    I ty w tryumfie stał z harfą twą złotą -
    Urągający - i pytał: "A co to?" -
    I mnie prowadził aż do rusztowania
    Śród przekleństw gminu - co tobie się kłania
    I milionowym dziękuje poklaskiem,
    Żeś odgadł światła wschód czysty - przed brzaskiem. -
    Szlibyśmy oba - i szczęśliwsi oba -
    Ty chwałą własną - ja Polski zbawieniem -
    Bo i mnie, wieszczu, wciąż śni się ta doba -
    Lecz wiem, że wściekłość -nie jest zduchownieniem -
    Lecz wiem, że wszelka zwycięstwa godzina
    Bić w sercu Boga nad światem zaczyna,
    Nim tu narodom na świecie uderzy! -
    Więc przed Nim stanąć narody wprzód muszą
    Nie z rykiem zwierząt - lecz z anielską duszą -
    Lud tylko święty - Królestwo odzierzy!
    Przemień go - przemień w Króla i Kapłana -
    Lecz zanim jeszcze nie przekrólewszczony,
    Nie klękaj przed nim - nie kładź mu korony -
    Lecz ufaj w szlachtę polską - i moc Pana! -

                *
        Ależ, wieszczu - boś ty wiary
        Dni zaprzeszłych - tyś wieszcz stary!
        Cóż o Duchu ci się śni?
        Duch twój wiecznie grzmi w twej pieśni
        Jak pogański Jowisz jaki -
        Lub kataklizm śród natury,
        Co świat chwyta na tortury -
        To indyjskich bóstw oznaki!
        Duchże twój - Inkwizytorem?
        Lub wandalskich dni upiorem,
        Co powtórzyć ma do joty
        Historycznych kręgów zwroty
        I z postępów wynieść tyła
        Tylko tyle, co Atyla?
        Duch twój tylkoż myślą czystą,
        A nie życiem istnym, szczerem?
        Tylko rewolucjonistą,
        Tylko Robespierem?

        Filozofią - a bez serca?
        Kościotrupem - a bez skóry?
        O! tyś ducha jest oszczerca -
        Bo go nie znasz - tylko chmury,
        Co go kryją, widzisz mgliste,
        A nie światło jego czyste,
        A nie kształty powietrzniane,
        A me ruchy przefaliste -
        Te ci dotąd są nie znane!

                *
    Ciało jest konserwatorem,
    Dusza - wieczną buntownicą -
    I do siebie stoją sporem -
    Im pogody nie zaświécą -
    Im nie ma pokoju -
    Odkąd rajski wąż
    Pchnął je do rozstroju,
    Dusze z ciałmi nad otchłanią
    Pasują się i ranią
    Bratobójczo wciąż!
    Ach! idee - i zwierzęta -
    Anielice - i tygrysy!
    I w tej walce bywa snadnie,
    Że gdy ludzkie rysy
    Idea pokładnie,
    Wnet i w Bogu ta poczęta
    Oszaleje!
    I jej dzieje
    Na tej ziemi
    Szkaradnemi!
    Potok krwi czerwony
    Przez wszystkie Ojczyzny!
    Gwałty i wścieklizny,
    Upadki i zgony.
    Wieńce kwitną dziś wawrzynem -
    Jutro z nich ciernia korony -
    Każden starzec-wiek strącony
    Przez wiek drugi, co mu synem;
    I ojcobójstwami
    Ciągnie się i plami
    Płynący Czas!
    Któż zbawi nas?
    Kto z żywiołów kłótni,
    Z bitwy miejsc i lat
    Harmonią wylutni,
    Rytmu stworzy świat?
    Ten, w kim głębie życia górą,
    Co nie duszą, w lekkość chorą,
    Ani ciałem, w ciężar chórem -
    Ten, co trzecim idzie torem -
    W kim ciał i dusz wspólny ruch,
    Ten, który - tryumfatorem -
    Święty Duch! -
    Lecz on płynie - a nie skacze,
    Lecz on wschodzi - a nie spada -
    Ziemia pod nim krwią nie płacze -
    On nie woła: "Biada!"
    Arcyświata w nim potęgi -
    On zapełnia widnokręgi
    Niewidzialnie - a błękitem -
    Ned niziną i gór szczytem
    Równo promienieje. -
    Rankiem budzi
    Sennych ludzi
    Na nadzieję!
    I do ciemnej zbieży studni,
    By wysrebrzał cień -
    Aż się ranek wypołudni
    W bieluteńki dzień! -

                II
    Moc Jehowy - nie gniew -
    Zlana z myślą Chrysta
    W jeden wiew!
    Iskra wiekuista,
    Wiew bez końca,
    Wskroś przez ziemie - słońca
    I oddech ten
    Tak jak sen -
    I przepływa,
    I porywa,
    I ciągnie za sobą
    Okryte żałobą
    Wszystkie wieki,
    Jak kaleki,
    Jak trupów rząd!
    Gwar - jęk - i szum -
    Wlecze się tłum: -
    Będzie sąd! -

                *
            Oto w dole
            Jozafackie pole -
    Jednej trumny wieko
            Niebios dach!
    Łzy wiekom z ócz cieką -
            Wiekom strach!
    A wszędzie w krąg
    Widm krwawych ciąg -
    Przeszłości wspomnienia,
    Jak zmory chodzące,
    Miecz potrząsające
    Jak anioły, gońce
            Zatracenia!

                *
    Do kata-anioła
    Każden z wieków woła:
    "Zlituj się nade mną! -
    Gdzież zbawień świat?"
            A anioł-kat:
    "Precz w otchłań podziemną,
    Boś żył nadaremno -
    Bo z wieki innymi,
    Braćmi twymi,
    Tyś nie zbratan -
    Ja cię znam -
    Jam jest: - Ty sam -
    A twój Szatan!"       

                    *
        W bezmocy,
        Śród nocy
    Wiek po wieku stęka -
    Obalon, przyklęka -
    Leje się żar
    Zgryzotnych kar -
    Duszni i cieleśni
    W krwi i pleśni -
    Przepaść tuż!
    A Anioły w górze;
    Jak burze,
    Strącające już!
    Nad dołem
    Drżą potępieni!-
    By nie paść
    W tę przepaść,
    Wspierają się społem!
            Jak łańcuch z pierścieni,
    Łono na łonie -
    - I zetknięte dłonie -
    Twarze obok twarzy -
    Miłość się im marzy
            Przy zgonie! -

                *
    Aż z męczarń doliny
    Krzyż jeden, jedyny
    Ziemskich wieków wstanie:
    "W piersiach nam, o Panie,
    Twoje strzały tkwią!
    My piekielni,
    Pókiśmy rozdzielni -
    Ale biedni,
    Gdyśmy w jedni;
    Twąśmy krwią,
    Twym obrazem!
    Miej, o Panie,
    Zmiłowanie -
    Już my razem!" -

                *
    A gdy tak jęczą,
    Od ich skruch
    Niebo spłonie tęczą,
    Głos im wpadnie w słuch:
            "Oto idzie Duch!"
    I ujrzą w przestrzeni
    Zstępujący grom -
    Świat się przepromieni
    W diamentowy dom!
    Potępionych wieków ile,
    Spada gromów tyle!
    Wiek każden w piorunie,
    Na złocistej łunie,
    Co go niesie w dal! -
    On się pali,
    Przepostacia -
    Jak na morzu z fal,
    Przepostacieni
    Idą w mgle z promieni,
    A wszyscy jak bracia!
            Oto z gwiazd korona,
    Na czasie niesiona -
    Ludzkości to wieca!
    I Przeszłość zbawiona,
    I Przyszłość zaświeca!

                *
    Znów po wszem lazurze
    Stworzenny wiew -
    Słychać w dole -w górze -
    Anielski śpiew:
    "Chwała z wieków w wiek,
    Bo stał się sąd!
    Łez krwawych ściek
    Zmienion w światła prąd!
    Z dni starych grzech
    Już zwian jak puch -
    I wlał w Duchy dech
    Wiekuisty Duch -
            I objął rząd." .

                    III

        Stój, o wieszczu, w takiej wierze -
        Ni mów, że ty nie wiesz jeszcze
        To, co Duch wybierze! -
        Tak nie mówią Boży wieszcze!
        - Ze świętości Duch jednolit -
        Ni mongolskich bieży,
        Ni czerwonych Rzeczpospolit
        W swe cuda nie wliczy!
        Wolna tylko ludzka wola,
        Gdy zła i nieszczera,
        Taki tor obiera
        I nim ziemskie brudzi pola!
        Bo tak wolna, że aż zdolna
        Drogi Boże same
        Przepiekielnić w zguby jamę!
        Bo tak wolna, że aż zdolna
        W imieniu braterstwa
        Rozsiewać morderstwa -
        W imieniu nadziei
        Świat wytrącić z swych kolei,
        By bez wstępnych sił
        Zśliznął się po wiekach w tył!
    Wie, że kłamie - a wciąż kłamie -
    Obłuda -jej znamię!
    I toć straszna wina,
    Co ni Ojca, ani Syna,
    Lecz dotyka Ducha!
    I tej winy nie zmaże
    Żaden ból ni skrucha,
    Ni żadne cmentarze!
    Ach! nie tylko wiek przeszłości
    Faryzejskie rodzi dusze -
    Za dni naszych i przyszłości
            Są faryzeusze!

                *
    Powtarzacie: "Chryste! Chryste!",
    A nie macie w sercu Jego -
    Jakżeż Ducha wam świętego
    Przejąć dobro wiekuiste?
    Z was się każden nad odłogiem
    Własnej próżni wspina Bogiem
    Na paluszkach wzdętej pychy! -
    I tak wy zwierzęciejecie. -
    Bo kto sam się bóstwi w świecie,
    Ten na odwrót swego szału
    Odczłowiecza się pomału -
    Aż się stanie taki lichy,
    Że, padając - dojdzie chyba
    Do roślinnej istni grzyba! -
    Lub też dziki - sępny -chory -
    Miasto widzeń - widzieć zmory,
    Miasto natchnień -czuć wściekliznę
    Będzie - zmąci wiary, dzieje,
    Człowieczeństwo i ojczyznę,
    Zwątp rozpaczy i nadzieję!
    Wtedy śród błędów swych pędu
    Wezwie drugich do obłędu -
    Za każdym się krokiem
    Przenazwie prorokiem -
    Zbawicielem -Bożym Bratem:
    I dusz wielu będzie katem!
        Aż, nie wątpiąc, że się zbożył,
        Że, jak Boga stwórcą znał,
        Tak się stwórcą sam tu stworzył,
        Coraz pełńszy własnych chwał,
        Pocznie wierzyć jadowicie,
        Że mu sługą - ludzkie życie:
                Stanie się i katem ciał!

                *
        Nie tak z Duchem się obcuje,
        Nie tak w Ducha się wstępuje!
            - Gdy pochylisz kornie czoło,
            Zadrży serce - drga szpik kości
            Z anielskiej rzewności -
        I, klęczący, spojrzysz wkoło
        Na niesprawiedliwości -
        Klęski - smętki -gromy,
        Babylony i Sodomy -
        Ujrzysz Carów w chwale
        Lub zdąsane ludu fale,
            Świat zatracające!
        I przyćmione w górze słońce,
        I niebieskie mocy,
        Wstrząśnięte śród nocy -
        A uczujesz miłość trudu
            I męki odwagę'
        Wstaniesz ludzi zbawiać z brudu,
        Kryć ich wstydy nagie. -
        I za rany - i za ciernie
        Podziękujesz tkliwie -
        I dotrzymasz wiernie
        Na nieszczęścia niwie!
            Śród podłości - niespodlony -
            Śród krzywd -nieodmiłośniony. -
            Wciąż twe usta Pana chwalą -
            Wciąż pierś twoja - twardą stalą,
            Co się błyszczy nieskalanie,
            A twe oko płacze żalnie
            Ponad każdym cudzym bolem -
    I tak stąpasz ofiar polem,
    Nigdy w kłamstwa podziemnice,
            Ciemnie i tajnice
    Nie zstępując - bo do Boga,
    Wiesz, że jedna tylko droga;
    I jej światłem widny - biały -
    Nie dbasz o wrogów nawały,
    Co z lochów piekielnych
    Czyhają - na dzielnych -
        Co, czarni i nocni,
        Tylko zdradą mocni
        I orężni pychą,
        Zabijają cicho!
    A gdy stawiać tak twe kroki,
    Ty nie mówisz: "Jam wysoki",
    Ale czujesz, żeś wciąż niczem
            Przed Pana obliczem!
        Wtedyś ty dopiero
        Duszą czystą, szczerą -
        I czynów łańcuchem
        Połączasz się z Duchem -
        A z Boga, co w niebie,
        Powraca do ciebie
            Miłości spływ! -
    I kiedyś po męce
    W jego pójdziesz ręce,
    Wszechwiecznie żyw!

                *
        I ja patrzę śród zamieci
        W niebios kir!
        I ja widzę - kędy leci
        Zdarzeń wir!
        Słyszę śród chmur -
        Zmartwychwstałych chór
        Ach! znany głos!
        Lecz nie we krwi,
        Którą zemsta leje,
        Cel Polski tkwi. -
        Zemsty dzieje
        Zemstą tylko,
        Chuci chwilką: -
        To nie Polski los!
        Jej od Pana
        Pomyślana
        Cudniejsza cześć!
        Nie pożogi
        Ani trwogi
        Ma światu nieść!

                *
        Tu Sybiry mroźne
        I Iwany Groźne -
        A po drugiej stronie
        Klubowe tyrany,
        Kule strute -kwas siarczany -
        Ludożercze bronie!
    Boże! zmiłuj się nad wami!
    Między dwiema szkaradami
    Wstać ma Polska kojarznicą!
    Dwóch barbarzyństw - ma być spojem -
    I to zwiecie -Tajemnicą -
    To - wieków pokojem!
        W jedno zło jedyne
        Wszetecznym poswatem
        Siostrę giliotynę
        Ślubić z knutem bratem!
        Rozdeptać kościoły,
        Pomieszać plemiona,
        Sumienia anioły
        Wygnać z ludzi łona!
        I mieć Polskę - tego dzieła
    Czarną spełnicielką!
    W krew truciznę jej lać wszelką,
    By sprawy się jęła!
    Trząść przed wzrokiem jej pochodnie
        Wszechświata pożaru -
        Obiecywać jej za zbrodnie.
        Nadziemską moc czaru!
        Kusić dziejów anielicę,
        By pod koniec męki
        Odrzuciła świętych wdzięki,
        Upiorowe wdziała lice -
        I odkląkłszy sprzed ócz Pana,
        Sczerwieniona -rozczochrana -
        Zakochała się w szatanie,
        Świadczyła mu o tej chwili,
        Jak pierwsi chrześcijanie
        Niebiosom świadczyli!
        - To wasz pomysł -to Rzecz wasza!
            Takie świty
            Duch wasz skryty
            Nam przynasza!

                *
    Wszak nie w takim stroju,
    O wiekuisty Panie,
    Do ostatniego boju
    Polska Twoja stanie?
    - Nie jędza z niej przebrzydła!
    - W ustach z Twym pacierzem -
    A nad jej pancerzem
    Spływające skrzydła. -
    W jej dłoniach kształt dwóch mieczy
    Z przedziwnej jasności,
    Co nie rani - ale leczy!
    I woła: "Ja się spieszę,
    Bo zapraszam w gości
    Do niebieskich włości
                Ludzkie rzesze!"

                *
    Lecz wprzód jeszcze -sądy Pańskie -
        Na czas, czasów zwrot!
        Rzeczpospolity szatańskie
        I północny knut!
        I trząść będą każdym krajem,
        Wytracając się nawzajem!
    Patrz! świat-kat twój, Polsko! - leży
        Rozciągnięty w pyle -
        Ten, co obrał cię z odzieży,
        Urągał ci tyle;
        Co, związawszy twe ramiona,
        Dziki - podły - dumny -
        Wbijał gwoździe ci do łona,
        Jak do desek trumny -
    Patrz! świat-kat twój, Polsko, oto
        Zapadł w krew i błoto!
        Od morza do morza -
        Porwał się do noża -
        Bratobójczo się przewala,
        Wije na kształt gada,
        Podnosi - i pada,
        Aż, znękany, czci Moskala!

                *
    Zleć, o Polsko - zleć, Aniele
    W promienistym ciele!
    Nie bądź katem twego kata!
        Ach! śmiertelny pył,
    Gdy raz w śmierci zstąpi kraje,
    Tylko cnotą znów dostaje
        Nadśmiertelnych sił!
    A inaczej - rwie zatrata
    W głąb tej samej kary
    Ofiarników i ofiary!
        Zostaje ruina -
    I nadgrobek na niej świata!
    - Chrystus tylko z grobu wzlata,
        Lecz nie Katylina! -

                *
    Przyjdź, o Polsko - zleć, Aniele
    W promienistym ciele!
    - Pragnęli wolności,
    A Boga nie znali!
    Po ziemiach - ich kości -
    Ich prochy - na fali -
    A żyjących, co zostali,
    Samo życie boli:
            Bo w niewoli!
        Z jednych ojczyzn - puste cisze
        Nad gruzami się kołysze
        Bluszcz wietrzany!
        A gdzie indziej w pysze
            Sprośne Pany!
        Bez koron na głowie,
        Lecz z rózgą ze stali -
        I służą Jehowie
        Lub z schizmy powstali! -
        Duchoborce -roskolniki -
        I po nocach słychać ryki
        Rozrzynanych ciał
                Na cześć Molochowi.
        Tak panują ludzie nowi!
        Jak z Tarpejskich Skał,
        Wzad przez dziejów wschody
            Zepchnięte narody -
            I zlatują do ciemności
            Coraz głębiej -daléj -
                - Bo chcieli wolności,
                A Boga nie znali! -

                *
    Przyjdź, o Polsko - zleć, Aniele
    W promienistym ciele!
    - Zwiesz się: - Bogumiła -
    Czerwonym sztandarem
    I moskiewskim Carem
    Zarównoś wzgardziła!
    Od dwóch tych zatracicieli
    Tak czarno w Europie!
    Śród nawałnic - na potopie
    Jedna świecisz w bieli!
    Ledwo stopa się twa zetrze
    Z wierzchołkiem bałwanów -
    I przemijasz przez powietrze,
    I ścigasz szatanów!
    Przed dwóch mieczy twych jaśnieniem,
    Przed twych skrzydeł tęczą
    Obalają się i jęczą
    Jak przed Boga cieniem! -

                *
    Idź, o Polsko - idź, Aniele
    W promienistym ciele!
    Świat nie poznał ciebie z lica -
    Świat cię zabił - aż na mękę
    Sam jest wzięty - a ty rękę
    Dasz mu - jego męczennica!

    Idź, o Polsko - idź, Aniele
    W promienistym ciele!
    W tobie Ludzkość przechowana!
    Ponad złości i nad szały,
    Ponad hańby i nad kały -
        Tyś niepokalana!

    Idź, o Polsko - idź. Aniele
    W promienistym ciele!
    W dłoniach twoich nie puginał,
    Gminnym uwieńczon wawrzynem,
    Co pierś wroga porozrzynał -
        Innego blask oręża!
    Bożoczłowieczym tu czynem
    Duch tylko zwycięża! -
    Nadziemsko ty hożą -
    Boś boleści tu boleścią
    A miłością Bożą!
        I powracasz z dobrą wieściął  

    Wokół ciebie - Zło się pieni;
    Ty nie zważasz przecie -
    Sypniesz z dłoni garść promieni
    I znów jaśniej w świecie!
    Aż przelecisz wszystkie kraje
    I światłością obosieczną
    Śmierć odegnasz od nich wieczną -
            - Tak się zmartwychwstaje!


avatar użytkownika guantanamera

17. @intix

Jak dobrze, że zamieściłaś tę wstrząsającą, wspaniałą poetycką replikę Zygmunta Krasińskiego na "Odpowiedź na "Psalmy przyszłości" Juliusza Słowackiego...
Jeszcze raz powtarzam, że Twoja praca jest nieoceniona...

avatar użytkownika intix

18. @guantanamera

Szczerze mówiąc... dla mnie najważniejsza jest Wiara Miłość Nadzieja...
Nasza Dobra Wola... Pokora... Pokuta... Nawrócenie...
Modlitwy... aby wskrzesić ducha narodu...
Aby ...zstąpi(ł) Duch Twój... i odnowi(ł) Ziemię... Tę Ziemię...(JPII)

Nieoceniona... jest TA SPUŚCIZNA...
Którą... dzięki Pan Bogu... Przodkowie nam zostawili...
Ja... ja miałam tylko do Niej sięgnąć...  tylko ją "przybliżyć"...
Za co też dziękuję Panu Bogu...
Przyznam, że aby zajrzeć ponownie do tego wpisu skłoniła mnie treść tego >wpisu...
Kiedy tu weszłam, okazało się... że wśród zapisanych tu Psalmów Zygmunta Krasińskiego, brakuje Psalmu Żalu...
Z nieukrywanym wzruszeniem uzupełniłam...
W odniesieniu do dzisiejszej, bardzo przykrej rzeczywistości... to jak przekaz...
Jak znak... wszystko łączy się w całość...

Dziękuję Ci za wizytę i za wsparcie komentarzem...
Może dzięki temu... więcej Czytelników do TEJ SPUŚCIZNY zajrzy...:)
I będzie z Niej czerpać...

Pozdrawiam serdecznie
P.S. Przyznaję się też bez bicia...:) że dopiero po oblikowaniu SPUŚCIZNY... przeczytałam wszystkie Listy św. Pawła...
Do czego też zachęcam Wszystkich... którzy jak ja, jeszcze nie tak dawno... całej Tej Lektury nie czytali...

avatar użytkownika guantanamera

19. Pisząc "Twoja praca" mam na

Pisząc "Twoja praca" mam na myśli wyszukiwanie i publikowanie tutaj ważnych i pięknych tekstów - bo to j e s t mozolna praca edukacyjna :)
Niektóre Twoje "zbiory" stały się prawie podręcznikami wiedzy.
Ale wracam jeszcze do sporów między Krasińskim i Słowackim.
Do języka tych sporów...
Odniesień historycznych i literackich... No i przepięknych rymów...
Wielki spór o Polskę ... Obaj ją kochali i wieszczyli Jej zadania wielkie i ważne...
Spór o wiarę też...
Dobrze by było gdyby wszystkie spory prowadzone były piękną poezją ...

A co do listów św. Pawła... Kiedyś - dość dawno temu - przeczytałam je jednym tchem. Stało się to gdy poszukiwałam kogoś, z km mogłabym porozmawiać o wierze i w pewnej chwili zrozumiałam, że przecież te listy są pisane do mnie... (Pisałam o tym w cyklu "Wiem...")
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

20. @guantanamera

...wracam jeszcze do sporów między Krasińskim i Słowackim.
Do języka tych sporów...


To zależy tylko od adwersarzy
W jaki sposób ze sobą gwarzą...
Nasi Wieszcze... przepięknie rozprawiali
Pomimo sporów... miłością się kierowali...
Powróciłyśmy w ten oto sposób
Do kiedyś omawianego... języka miłości...
A skoro do... miłości... języka...
To i do Wiary Nadziei Miłości...
I koło... w Tej Triadzie... się zamyka...

Wiary Nadziei Miłości
Wszystkim Ludziom potrzeba
Jako chleba...


***
...Wielki spór o Polskę ... Obaj ją kochali i wieszczyli Jej zadania wielkie i ważne...

Te Ich przesłania dla nas zostawione
O wielkich i ważnych dla Polski zadaniach...
Niech będą nadal umacnianiem DUCHA Narodu...
Niech prowadzą do Polski ZMARTWYCHWSTANIA...
Tak nam dopomóż Bóg...

***
Na koniec zostawiłam nasze przekomarzanie...:)
Na temat, który... nie wiem dlaczego podtrzymujesz - mojej "pracy"...
...bo to j e s t mozolna praca edukacyjna :)
Guantanamero...
Dziękuję, ale już wielokrotnie o tym pisałam,
że każdego dnia proszę Pana Boga... Matkę Bożą...
moich świętych Patronów... o opiekę... o pomoc...
Wierzę... zawierzam... i idę ufając..
Idę... dokądkolwiek pójść będzie mi dane...
W odpowiedzi dla Ciebie, napisałam ponownie o tym, bo to też jest  przesłanie...
To dotyczy każdej drogi...
Także tej, którą jest - jak nazwałaś - wyszukiwanie i publikowanie...
Tym bardziej, że spoczywa na mnie odpowiedzialność
Za to co sieję... co przekazuję dalej...
I kiedy tak chodzę różnymi drogami
Często znajduję coś... "przypadkiem"...
Wewnętrzny głos mi podpowiada
Czy opublikować to trzeba, czy warto...
W związku z tym, co wyżej napisałam
Nie uważam, że jest to mozolna praca...
Tym bardziej, że bardzo lubię podróże...:)
I za wszystko... Panu Bogu dziękuję...
Poza tym...
Co dzień Polak Narodowi służy...
To jedna z Prawd Polaka,
O Których kiedyś przypominałam...
Jakże bym zapomnieć o tym miała...?
Jeszcze... kończąc nasze przekomarzanie...:) na temat "mojej pracy",
Z gorącą prośbą, aby do tego już nie wracać...
Pozwolę sobie przypomnieć kolejne przesłanie:
...żyć i dawać siebie dla drugiego Człowieka
Dla Innych Ludzi….
Dla Bliźniego…
Czy jest coś piękniejszego…?


I... kontynuując... :)
Z  przyjemnością... jak wieeelu z Nas... dzielę się TYM, CO znajduję...
Dawniejszą, ale wciąż aktualną i adekwatną do tego wpisu
Wypowiedź Pana prof. Piotra Jaroszyńskiego... już montuję...:)



http://youtu.be/jV10seu3Tek
***
Dziękuję...
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

22. Słowo Boże na dziś...


>SŁOWO

***
a także:
Zrodziłem was przez Ewangelię

Sobota, 6 września 2014 roku

1 Koryntian 4,6-15

Miałem na myśli, bracia, mnie samego i Apollosa ze względu na was, abyście mogli zrozumieć, że nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane, i niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego. Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał. Tak więc już jesteście nasyceni, już opływacie w bogactwa. Zaczęliście królować bez nas! Otóż tak! Nawet trzeba, żebyście królowali, byśmy mogli współkrólować z wami. Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom; my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy. Aż do tej chwili łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazani na tułaczkę, i utrudzeni pracą rąk własnych. Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili. Nie piszę tego, żeby was zawstydzić, lecz aby was napomnieć, jako moje najdroższe dzieci. Choćbyście mieli bowiem dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, nie macie wielu ojców; ja to właśnie przez Ewangelię zrodziłem was w Chrystusie Jezusie.


Wynoszenie się nad drugiego jest pychą. Nie ma ważnych i ważniejszych. Wszystko otrzymaliśmy od Boga. Dlatego człowiek nie może sobie przypisywać jakiegokolwiek dobra. Źródłem dobra, dawcą wszelkiego dobra, samym dobrem jest Bóg. Dlatego nie powinniśmy pozwolić na to, aby drugi człowiek nas wyróżniał. Zarówno ty nie wynoś się nad drugiego, jak i drugiemu nie pozwalaj na to, aby cię wynosił nad innych. Przed Bogiem jesteśmy równi.

Paweł bardzo wyraźnie określa miejsce Apostołów we wspólnocie Kościoła. Powinni być ludźmi pokornymi, niewyróżnianymi. Zgadzają się być głupimi, słabymi, doświadczającymi pogardy. Błogosławią, kiedy słyszą złorzeczenia kierowane w ich stronę; znoszą prześladowania; mają dobre słowo dla tych, którzy ich poniżają. Zgadzają się na bycie postrzeganymi jak śmieci tego świata.

To właśnie Paweł doświadczający łaknienia i pragnienia, skazania na tułaczkę i utrudzenia pracą jest tym, który Koryntian „rodzi” dla Chrystusa. Głoszenie Ewangelii jest rodzeniem dla innego życia, innego świata, innych wartości. Jest wprowadzaniem słuchających Ewangelii w życie Ducha Świętego.

Zatem pokora, czyli uznanie, że dawcą wszelkiego dobra w moim życiu jest Pan; zgoda na bycie ostatnim, poniżanym, prześladowanym, postrzeganym jakbym był śmieciem; błogosławienie za upokorzenia daje możliwość owocnego głoszenia Ewangelii, czyli dawania innym życia, którym jest Chrystus.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika Jagna

24. @intix

Szanowna @intix , Twój wątek ,,spuścizna,, to piękny zbór najpękniejszej poezji POLSKIEJ , rzeczywiście jest to nasza spuścizna . Watek ma początek w 2012 roku jest tam wpis pana Michała,
chciałam tylko powiedzieć , że czytam z uwagą i cofam sie do ,,tyłu,, , bo warto........... pozdrawiam Jagna.

avatar użytkownika intix

25. @Jagna

...czytam z uwagą i cofam sie do ,,tyłu,, , bo warto...

Droga Jagno... dziękuuuję Ci za Twoją obecność... za Twoje cofanie...
To do tyłu... jak piszesz - warto...
Nawet bardzo warto i potrzeba...
Ta Spuścizna... nam zostawiona... jest bardzo cenna...
To cofanie... wracanie do Niej... to nasza droga w dzisiejszym świecie...
I tak nam iść trzeba... Pod prąd...
Do Tej Spuścizny... dziś zwalczanej... sięgać nam trzeba...

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie w niedzielne popołudnie...:)
Szczęść Boże...