List Pasterski Biskupa Tarnowskiego na otwarcie Roku Wiary

avatar użytkownika intix

 .

 

„Wiarę odkrywać, celebrować i żyć nią na co dzień”

 

Umiłowani Diecezjanie!

„«Podwoje wiary» są dla nas zawsze otwarte. Wprowadzają nas one do życia w komunii z Bogiem i pozwalają na wejście do Jego Kościoła” (Porta fidei 1).

Tymi słowami Ojciec Święty Benedykt XVI rozpoczyna swój List apostolski Porta fidei” – „Podwoje wiary”, ogłaszający Rok Wiary. Jego uroczyste rozpoczęcie nastąpi we czwartek, 11 października br., w pięćdziesiątą rocznicę otwarcia Soboru Powszechnego Watykańskiego II, a zakończy się 24 listopada 2013 r., w uroczystość naszego Pana Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. 11 października 2012 r. upłynie także dwadzieścia lat od opublikowania Katechizmu Kościoła Katolickiego, tekstu promulgowanego przez bł. Jana Pawła II, aby ukazać wszystkim wiernym siłę i piękno wiary. Te dwa ważne wydarzenia znacząco wpłynęły na kształt oblicza współczesnego Kościoła i na sposób przeżywania rzeczywistości wiary przez jego wiernych.

Ogłaszając Rok Wiary Benedykt XVI wyraził pragnienie, aby w tym czasie „każdy wierzący na nowo odkrył treść wiary wyznawanej, celebrowanej, przeżywanej i przemodlonej, i zastanowił się nad samym aktem wiary” (Porta fidei 9). Podejmując to papieskie wezwanie, pragniemy, jako wspólnota Kościoła tarnowskiego, jak najowocniej wykorzystać czas Roku Wiary, by przylgnąć na nowo do prawd objawionych, a przede wszystkim, by mocniej doświadczyć spotkania z osobową Miłością – Jezusem Chrystusem, naszym Panem i Zbawicielem.

I.„Wiarę odkrywać”

Przekroczenie „podwoi wiary”, dokonujące się w sakramencie Chrztu świętego, oznacza dla chrześcijanina wyruszenie w drogę, która trwa całe jego życie (por. Porta fidei 1). Podążając nieustannie tą drogą wiary uświadamiamy sobie, że jesteśmy włączeni w nurt życia i wiary całego Kościoła, którego najbliższą nam cząstkę stanowi Kościół w Polsce. Chrześcijańska droga naszego narodu rozpoczęła się ponad tysiąc lat temu. Ze szczególną czcią i wdzięcznością przywołujemy na pamięć pokolenia Polaków – świętych i sprawiedliwych synów i córek naszego narodu, którzy na przestrzeni wieków budowali naszą tożsamość w oparciu o wartości wypływające z Chrystusowej Ewangelii, które leżą także u podstaw dobra i pomyślnego rozwoju każdego narodu. Bez ich życia i świadectwa wiary nie byłoby dzisiaj duchowej tożsamości Polaków. Nie byłoby jej również bez zastępów świętych kobiet i matek, mężczyzn i ojców, którzy życiem pełnym poświęcenia, pokory i wsłuchiwania się w głos Boga, tworzyli nurt wiary tarnowskiego Kościoła. To dzięki cichemu świadectwu ich życia wiara zakorzeniła się w rodzinach i sercach ludu tej ziemi. Dzięki nim otrzymaliśmy skarb wiary, której wyznawanie powinno być dla nas powodem do chluby.

Możemy tylko zastanawiać się, jak wyglądałaby dzisiejsza Europa, nasz naród, jego kultura i tradycja, gdyby nie skarb chrześcijaństwa, który na trwałe odmienił oblicze całej ludzkości? Możemy pytać, jak wyglądałoby życie naszych rodzin i nas samych, gdyby zabrakło odniesienia do mądrości Ewangelii i łaski płynącej poprzez sprawowanie sakramentów świętych?

Świadomi wartości tego wielkiego dziedzictwa pragniemy w Roku Wiary odkrywać na nowo i zgłębiać podstawowe treści naszej wiary. Cenną i niezbędną pomocą w systematycznym poznawaniu treści wiary jest Katechizm Kościoła Katolickiego, będący jednym z najważniejszych owoców Soboru Watykańskiego II. Warto zatem – zarówno podczas szkolnych katechez, spotkań parafialnych grup apostolskich, jak i w naszych domach i rodzinach – sięgać częściej do tego skarbca nauczania Kościoła, który służy jako pewny i autentyczny punkt odniesienia w poznaniu niewyczerpanego bogactwa zbawienia (por. Fidei depositum). Niech Katechizm Kościoła Katolickiego stanie się dla nas źródłem lepszego zrozumienia wiary, gdyż wiara domaga się ciągłego pogłębiania i „szuka zrozumienia”. Charakterystyczne dla wiary jest to, że wierzący pragnie lepszego poznania Tego, w którym złożył swoją wiarę, i lepszego zrozumienia tego, co On objawił” (KKK 158). Łaska wiary otwiera „oczy serca” na żywe rozumienie treści Objawienia, „wyostrza wewnętrzny wzrok i otwiera umysł, pozwalając mu dostrzec w strumieniu wydarzeń czynną obecność Opatrzności” (Fides et ratio 16).

II.„Wiarę celebrować”

Rok Wiary będzie również dobrą okazją, by z większym zaangażowaniem celebrować wiarę w liturgii, a zwłaszcza w Eucharystii, która „jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła i zarazem źródłem, z którego wypływa cała jego moc” (Porta fidei 9). Nie ma na świecie świętszej czynności, w której mógłby uczestniczyć człowiek, ani ważniejszego czasu nad czas sprawowania świętej Eucharystii. Jest ona streszczeniem i podsumowaniem całej naszej wiary (KKK 1327). „Nie ma chrześcijanina bez Mszy Świętej i Mszy Świętej bez chrześcijanina?” – tak, z wiarą i odwagą mówili chrześcijanie Kartaginy, skazani na karę męczeńskiej śmierci za uczestniczenie w Eucharystii.

Świadomi wielu grzechów zaniedbywania niedzielnej Eucharystii przez wiernych naszej diecezji, jak również przeżywania jej w sposób niegodny, potrzebujemy ciągle odkrywać jej niezwykłą wartość, dla której wielu w przeszłości, ale również i obecnie, jest gotowych poświęcić życie. Powinna być dla nas wyrzutem sumienia ta ogromna dysproporcja w podejściu do Mszy świętej chrześcijan różnych narodów: jedni, dla możliwości uczestniczenia we Mszy św. są gotowi narażać życie; drudzy zaś, często błahymi powodami i małymi niedogodnościami usprawiedliwiają swą nieobecność na niej.

W czasie każdej uroczystej Mszy świętej składamy również Wyznanie wiary – nasze katolickie Credo, które każdy katolik powinien wypowiadać z pełnym zrozumieniem, jako swoją codzienną modlitwę. Nie przypadkiem w pierwszych wiekach chrześcijanie musieli nauczyć się Credo na pamięć, by nie zapomnieć o zobowiązaniu przyjętym wraz ze chrztem (por. Porta fidei 9). Gdy wyznajemy naszą wiarę, zaczynamy od słów „Wierzę” lub „Wierzymy”. W ten sposób indywidulanie i wspólnotowo opowiadamy się po stronie wiary i uroczyście zobowiązujemy się przed Bogiem i całą wspólnotą do sumiennego jej praktykowania. Niech w Roku Wiary odżyje w nas pragnienie, aby wypowiadane w Credo słowa przenosiły się na praktykę codziennego życia, aby nie było tego bolesnego rozdźwięku pomiędzy wiarą wyznawaną ustami, a wiarą praktykowaną w sposobie życia.

III.„Żyć wiarą na co dzień”

Praktykowanie wiary, to kolejny ważny wymiar naszego zaangażowania w Rok Wiary. Ojciec Święty przypomina nam, że wiara wyraża się poprzez świadectwo życia (por. Porta fidei 10). Współczesny świat jest bardzo krytyczny w obliczu niespójności nauczania i świadectwa życia uczniów Chrystusa. Dlatego stale trzeba kształtować w sobie tę wewnętrzną harmonię pomiędzy myśleniem, mówieniem i działaniem. Tylko w ten sposób można być przekonującym i autentycznym świadkiem Chrystusa. W przeciwnym razie, ocieramy się o antyświadectwo, które zamiast pociągać do Chrystusa, będzie od Niego oddalać.

Swojej wiary nie można przeżywać w oderwaniu od praktyki życia, gdyż wtedy stałaby się ona jedynie rytuałem bądź elementem tradycji. Zapieranie się wiary, zagłuszanie sumienia, wykluczanie Boga ze swego myślenia, z życia prywatnego, rodzinnego i publicznego, traktowanie wybiórczo prawd religijnych i zasad moralnych płynących z wiary, to proces postępującej laicyzacji, która prowadzi do życia „jakby Boga nie było”. Powoduje ona wielką destrukcję we wszystkich dziedzinach rozwoju człowieka, rodziny, społeczeństw oraz całej wspólnoty ogólnoludzkiej. Coraz częstsze grzechy apostazji – publicznego zapierania się Boga, grzechy zgorszenia, o których mówi dzisiejsza Ewangelia, są złem, za które trzeba będzie kiedyś odpowiedzieć przed Bogiem w dniu sądu. „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42).

Potrzebna jest nam w dzisiejszych czasach wiara na wzór św. Piotra – Skały: wiara prosta, odważna i zdecydowana. Potrzebna jest nam wiara Apostoła Pawła: wiara inteligentna i głęboka, nie bojąca się konfrontacji z coraz to trudniejszymi wyzwaniami współczesności. Potrzebna jest nam taka wiara, która może być fundamentem, na którym można oprzeć całe życie.

Umiłowani Siostry i Bracia!

We czwartek 11 października br., Mszą świętą sprawowaną w bazylice katedralnej w Tarnowie, rozpoczniemy uroczyście Rok Wiary w naszej diecezji. Będziemy go przeżywać w kontekście roku liturgicznego, który przywołuje najważniejsze wydarzenia z Historii Zbawienia oraz przypomina prawdy naszej wiary. Jako wspólnota diecezjalna będziemy przeżywać radość z wyznawania wiary przede wszystkim w naszych parafiach, gdzie koncentruje się codzienne życie wiernych. Będziemy również spotykać się w różnych miejscach naszej diecezji i w różnych grupach. Przygotowane jest kalendarium tych wydarzeń, które będzie można otrzymać w parafiach już w dniu otwarcia Roku Wiary.

Najważniejszym wydarzeniem Roku Wiary w naszej diecezji, będzie peregrynacja Obrazu Pana Jezusa Miłosiernego wraz z relikwiami św. Siostry Faustyny i bł. Jana Pawła II. Rozpocznie się ona we wrześniu przyszłego roku.

Wszystkim Wam, umiłowani Siostry i Bracia życzę, aby Rok Wiary był dla Was błogosławionym czasem powrotu do źródeł naszej wiary i do początków tradycji z której wyrastamy. Niech będzie on również czasem dziękczynienia za dar otrzymanej wiary – za Kościół naszą Matkę, za polską tradycję i pobożność naszych parafii, za naszych rodziców i za kapłanów, biskupów, którzy wprowadzali nas w przestrzeń wiary.

Jako Orędowniczkę i Przewodniczkę na drodze odnowienia wiary obieramy „Błogosławioną Matkę, która uwierzyła” – Maryję Niepokalaną, którą prosimy, aby nieustannie prowadziła nas do swego Syna Jezusa Chrystusa.

Na owocne przeżywanie Roku Wiary udzielam z serca pasterskiego błogosławieństwa: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

 

Tarnów, 27 września 2012 roku

 † Andrzej Jeż
Biskup Tarnowski

Etykietowanie:

59 komentarzy

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Intix,

Szanowna Pani Joanno,

„Wiarę odkrywać, celebrować i żyć nią na co dzień”

Z przyjemnością przeczytałem. Ma Pani dar do wyszukiwania rarytasów.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

2. Szanowny Panie Michale

Dziękuję za zainteresowanie i za dobre słowo...
Postanowiłam zamieścić u Nas ten piękny List Pasterski Biskupa Tarnowskiego  Andrzeja Jeża, kierowany do wiernych diecezji tarnowskiej, ponieważ myślę, że można i chyba nawet trzeba... adresować Go do całego Narodu Polskiego, do wszystkich wiernych...  także do ludzi poszukujących Wiary... do wszystkich ludzi...
Pozwolę sobie zacytować fragment:


...Niech w Roku Wiary odżyje w nas pragnienie, aby wypowiadane w Credo słowa przenosiły się na praktykę codziennego życia, aby nie było tego bolesnego rozdźwięku pomiędzy wiarą wyznawaną ustami, a wiarą praktykowaną w sposobie życia.
III.„Żyć wiarą na co dzień


Praktykowanie wiary, to kolejny ważny wymiar naszego zaangażowania w Rok Wiary. Ojciec Święty przypomina nam, że wiara wyraża się poprzez świadectwo życia (por. Porta fidei 10). Współczesny świat jest bardzo krytyczny w obliczu niespójności nauczania i świadectwa życia uczniów Chrystusa.
Dlatego stale trzeba kształtować w sobie tę wewnętrzną harmonię pomiędzy myśleniem, mówieniem i działaniem.
Tylko w ten sposób można być przekonującym i autentycznym świadkiem Chrystusa. W przeciwnym razie, ocieramy się o antyświadectwo, które zamiast pociągać do Chrystusa, będzie od Niego oddalać.
Swojej wiary nie można przeżywać w oderwaniu od praktyki życia, gdyż wtedy stałaby się ona jedynie rytuałem bądź elementem tradycji. Zapieranie się wiary, zagłuszanie sumienia, wykluczanie Boga ze swego myślenia, z życia prywatnego, rodzinnego i publicznego, traktowanie wybiórczo prawd religijnych i zasad moralnych płynących z wiary, to proces postępującej laicyzacji, która prowadzi do życia „jakby Boga nie było”. Powoduje ona wielką destrukcję we wszystkich dziedzinach rozwoju człowieka, rodziny, społeczeństw oraz całej wspólnoty ogólnoludzkiej...


I w tym momencie pozwolę sobie przytoczyć Ks. prof. Czesława S. Bartnika:
Wolność diabelska ...


***
Tak... Panie Michale...
Trzeba Nam nieustannie

        „Wiarę odkrywać, celebrować i żyć nią na co dzień”
***
Dziękuję pięknie...
Serdecznie Pozdrawiam...
Z Panem Bogiem

avatar użytkownika intix

3. ...11 października 2012 r. upłynie także dwadzieścia lat ...

...11 października 2012 r. upłynie także dwadzieścia lat od opublikowania Katechizmu Kościoła Katolickiego, tekstu promulgowanego przez bł. Jana Pawła II, aby ukazać wszystkim wiernym siłę i piękno wiary....


Katechizm Kościoła Katolickiego, tekst promulgowany przez bł. Jana Pawła II


Konstytucja Apostolska
FIDEI DEPOSITUM
mocą której publikuje się
KATECHIZM KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
opracowany po Soborze Powszechnym Watykańskim II


JAN PAWEŁ II BISKUP
SŁUGA SŁUG BOŻYCH
NA WIECZNĄ RZECZY PAMIĄTKĘ


    Do Czcigodnych Braci Kardynałów, Patriarchów, Arcybiskupów, Biskupów, Kapłanów, Diakonów i wszystkich członków Ludu Bożego


    Pan zlecił swemu Kościołowi zadanie strzeżenia depozytu wiary, którą wypełnia on w każdej epoce. Intencją i celem Soboru Powszechnego Watykańskiego II, uroczyście otwartego trzydzieści lat temu przez mego czcigodnej pamięci poprzednika, Papieża Jana XXIII, było ukazanie w pełnym świetle apostolskiej i pasterskiej misji Kościoła, tak aby blask prawdy ewangelicznej skłonił wszystkich ludzi do poszukiwania i przyjęcia miłości Chrystusa, która przewyższa wszelką wiedzę (por. Ef 3, 19).
    Głównym zadaniem, jakie Papież Jan XXIII powierzył  sesjom soborowym, było lepsze ujęcie i przedstawienie cennego depozytu nauki chrześcijańskiej, by stała się ona bardziej przystępna dla wierzących w Chrystusa i dla wszystkich ludzi dobrej woli. Dlatego Sobór nie miał więc potępiać błędów epoki, ale w sposób jasny ukazać moc i piękno nauki wiary. "Dzięki światłu tego Soboru - mówił Papież - Kościół... jak ufamy, pomnoży swoje duchowe bogactwo i czerpiąc z niego nową energię, będzie mógł śmiało patrzeć w przyszłość. Musimy dziś poświęcić się ochoczo i bez lęku tak bardzo potrzebnemu w naszych czasach dziełu, idąc drogą, którą Kościół przemierza prawie od dwudziestu stuleci" 1.
    Dzięki Bożej pomocy owocem czteroletnich obrad Ojców Soborowych stał się bogaty zbiór wypowiedzi doktrynalnych i zaleceń duszpasterskich, które ofiarowali oni całemu Kościołowi. Pasterze i wierni znajdują w nich wskazania dla owej "odnowy myślenia, działania, obyczajów i siły moralnej, radości i nadziei, która była celem samego Soboru" 2.
    Także po zakończeniu obrad Sobór pozostał źródłem inspiracji dla życia kościelnego. W 1985 r. mogłem stwierdzić, że "dla mnie, który doznałem owej niezwykłej łaski uczestniczenia w Soborze i czynnego zaangażowania w jego przebiegu, Vaticanum II zawsze, a w sposób szczególny w latach pontyfikatu, stanowi stały punkt odniesienia dla wszystkich moich poczynań duszpasterskich, w świadomym wysiłku przekładania jego wskazań na język konkretnych i wiernych zastosowań na terenie każdego Kościoła lokalnego i całego Kościoła katolickiego. Wciąż należy do tego źródła powracać" 3.
    W tym duchu 25 stycznia 1985 r., z okazji dwudziestej rocznicy zakończenia Soboru, zwołałem Nadzwyczajne Zgromadzenie Synodu Biskupów, którego celem było zwrócenie uwagi na dobrodziejstwa i duchowe owoce Soboru Watykańskiego II i pogłębienie jego nauki, tak aby można było wierniej głosić ją wszystkim wiernym, szerzyć jej znajomość i lepiej ją stosować.
    Przy tej okazji Ojcowie Synodalni stwierdzili: "Jest naszym prawie jednomyślnym życzeniem, by zostały opracowane katechizm lub kompendium całej nauki katolickiej w dziedzinie wiary i moralności, które stałyby się punktem odniesienia dla katechizmów lub kompendiów przygotowywanych w różnych regionach. Wykład nauki powinien być jednocześnie biblijny i liturgiczny, przedstawiający zdrową doktrynę i dostosowany do życia dzisiejszych chrześcijan" 4. Po zakończeniu Synodu postanowiłem spełnić to życzenie, uznając, że będzie to "odpowiedzią na rzeczywistą potrzebę zarówno Kościoła powszechnego, jak Kościołów partykularnych" 5.
    Z całego serca dziękujemy Bogu za to, że możemy dziś ofiarować całemu Kościołowi dzieło noszące tytuł "Katechizm Kościoła Katolickiego" i będące "tekstem odniesienia" dla katechezy odnowionej żywymi źródłami wiary! Podobnie jak odnowa liturgiczna oraz opracowanie nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego i Kanonów Katolickich Kościołów Wschodnich, Katechizm przyczyni się w znacznym stopniu do odnowy całego życia kościelnego, której pragnął i którą zapoczątkował Sobór Watykański II.
    Katechizm Kościoła Katolickiego jest owocem bardzo szerokiej współpracy: dojrzewał w ciągu sześciu lat wytężonej pracy, prowadzonej z wielkim zapałem i w duchu uważnego wsłuchiwania się w różne opinie.
    W 1986 r. zleciłem Komisji złożonej z dwunastu kardynałów i biskupów z kard. Josephem Ratzingerem na czele przygotowanie projektu katechizmu, o jaki prosili Ojcowie Synodalni. Prace Komisji wspierał Komitet Redakcyjny, złożony z siedmiu biskupów diecezjalnych, specjalistów w dziedzinie teologii i katechezy.
    Komisja, która miała kierować pracami i czuwać nad ich przebiegiem, uważnie śledziła wszystkie etapy przygotowywania kolejnych dziewięciu redakcji tekstu. Z kolei zadaniem Komitetu Redakcyjnego było jego spisanie, naniesienie poprawek, jakich zażądała Komisja, i uwzględnienie uwag licznych teologów, badaczy chrześcijańskiej nauki, nauczycieli, a przede wszystkim biskupów całego świata, w celu udoskonalenia tekstu. W łonie Komitetu toczyły się owocne i wzbogacające dyskusje; w ten sposób ubogacono tekst oraz zapewniono Katechizmowi zwartość i jednolitość.
    Projekt stał się przedmiotem rozległych konsultacji, obejmujących biskupów katolickich, ich Konferencje Episkopatu lub synody, instytuty teologiczne i katechetyczne. Jako całość spotkał się z przychylnym przyjęciem ze strony biskupów. Można powiedzieć, że Katechizm jest owocem współpracy całego Episkopatu Kościoła katolickiego, który przyjmując wielkodusznie moje zaproszenie, zechciał wziąć na siebie część odpowiedzialności za dzieło dotyczące bezpośrednio życia Kościoła. Ta postawa budzi we mnie głęboką radość, ponieważ współbrzmienie tak wielu głosów wyznacza rzeczywiście pewną symfonię wiary. Ponadto opracowanie Katechizmu ukazuje kolegialną naturę Episkopatu; świadczy o katolickości Kościoła.
    Każdy katechizm powinien wiernie i w sposób uporządkowany przedstawiać nauczanie Pisma świętego, żywej Tradycji w Kościele i autentycznego Urzędu Nauczycielskiego, a także duchowe dziedzictwo Ojców, Doktorów i świętych Kościoła, by umożliwiać lepsze poznanie tajemnic chrześcijańskich i ożywiać wiarę Ludu Bożego. Musi brać pod uwagę wyjaśnienia nauki, które w ciągu dziejów Duch Święty wskazał Kościołowi. Konieczne jest także, by pomagał rozjaśniać światłem wiary nowe sytuacje i problemy, które w przeszłości nie zostały wyjaśnione.
    Katechizm zawiera zatem rzeczy nowe i stare (por. Mt 13, 52), ponieważ wiara pozostaje zawsze ta sama, a zarazem jest źródłem wciąż nowych świateł.
    Aby spełnić ten podwójny wymóg, Katechizm Kościoła Katolickiego z jednej strony przejmuje "dawny", tradycyjny układ, zastosowany już w Katechizmie Piusa V, ujmując treść w czterech częściach: Wyznanie wiary (Credo); liturgia święta ze szczególnym uwypukleniem sakramentów; zasady chrześcijańskiego postępowania wyłożone na podstawie przykazań; wreszcie modlitwa chrześcijańska. Zarazem jednak treść jest często ujęta w "nowy" sposób, by odpowiadać na pytania stawiane przez naszą epokę.
    Wszystkie cztery części są ze sobą wzajemnie powiązane: misterium chrześcijańskie jest przedmiotem wiary (część pierwsza); jest ono celebrowane i przekazywane przez czynności liturgiczne (część druga); jest obecne, by oświecać i umacniać dzieci Boże w ich działaniu (część trzecia); stanowi podstawę naszej modlitwy, której uprzywilejowaną formą jest "Ojcze nasz"; jest przedmiotem naszego błagania, uwielbienia i wstawiennictwa (część czwarta).
    Sama liturgia jest modlitwą; wyznanie wiary znajduje właściwe miejsce w sprawowaniu kultu. Łaska, owoc sakramentów, jest niezbędnym warunkiem chrześcijańskiego postępowania, który nie może być zastąpiony, podobnie jak udział w liturgii Kościoła wymaga wiary. Jeśli wiara nie przejawia się w działaniu, jest martwa (por. Jk 2, 14-16) i nie może przynieść owoców życia wiecznego.
    Czytając Katechizm Kościoła Katolickiego, można dostrzec przedziwną jedność Bożego misterium i Bożego zamysłu zbawienia, a także centralne miejsce Jezusa Chrystusa, Jednorodzonego Syna Bożego, który został posłany przez Ojca i za sprawą Ducha Świętego stał się człowiekiem w łonie Najświętszej Dziewicy Maryi, by być naszym Zbawicielem. Chrystus, który umarł i zmartwychwstał, jest zawsze obecny w swoim Kościele, zwłaszcza w sakramentach; jest prawdziwym źródłem wiary, wzorem chrześcijańskiego postępowania, Nauczycielem naszych modlitw.
    Katechizm Kościoła Katolickiego, który zatwierdziłem 25 czerwca tego roku i którego publikację zarządzam dziś mocą mojej władzy apostolskiej, wykłada wiarę Kościoła i naukę katolicką, poświadczone przez Pismo święte, Tradycję apostolską i Urząd Nauczycielski Kościoła i w ich świetle rozumiane. Uznaję go za pewną normę nauczania wiary, jak również za pożyteczne i właściwe narzędzie służące komunii eklezjalnej. Oby przyczynił się do odnowy, do której Duch Święty wzywa nieustannie Kościół Boży, będący Ciałem Chrystusa, pielgrzymujący ku niegasnącej światłości Królestwa.
    Zatwierdzając Katechizm Kościoła Katolickiego i nakazując jego publikację, Następca Piotra spełnia swoją posługę wobec Świętego Kościoła Powszechnego i wszystkich Kościołów partykularnych, żyjących w pokoju i komunii ze Stolicą Apostolską w Rzymie; jest to posługa umacniania i utwierdzania wiary wszystkich uczniów Pana Jezusa (por. Łk 22, 32), a także zacieśniania więzów jedności w tej samej wierze apostolskiej.
    Proszę zatem pasterzy Kościoła oraz wiernych, aby przyjęli ten Katechizm w duchu jedności i gorliwie nim się posługiwali, wypełniając zadanie głoszenia wiary i wzywając do życia zgodnego z Ewangelią. Katechizm zostaje im przekazany, by służył jako pewny i autentyczny punkt odniesienia w nauczaniu doktryny katolickiej, a w sposób szczególny jako tekst wzorcowy dla katechizmów lokalnych. Zostaje także ofiarowany wszystkim wiernym, którzy pragną głębiej poznać niewyczerpane bogactwa zbawienia (por. Ef 3, 8). Ma też wspierać dążenia ekumeniczne, ożywiane świętym pragnieniem jedności wszystkich chrześcijan, przedstawiając dokładnie treść nauki katolickiej i ukazując jej harmonijną spójność. Wreszcie, Katechizm Kościoła Katolickiego zostaje ofiarowany każdemu człowiekowi żądającemu od nas uzasadnienia nadziei, która jest w nas (por. 1 P 3, 15), i pragnącemu poznać wiarę Kościoła katolickiego.
    Niniejszy Katechizm nie ma zastąpić katechizmów opracowanych w różnych miejscach, zatwierdzonych przez kompetentne władze kościelne, przez biskupów diecezjalnych i Konferencje Episkopatu, zwłaszcza jeśli uzyskały one aprobatę Stolicy Apostolskiej. Powinien raczej stać się zachętą i pomocą do opracowania nowych katechizmów lokalnych, przystosowanych do różnorakich środowisk i kultur, a jednocześnie zachowujących jedność wiary oraz o wierność nauce katolickiej.
    W ostatnich słowach niniejszej Konstytucji, przedstawiającej Katechizm Kościoła Katolickiego, proszę Najświętszą Dziewicę Maryję, Matkę Wcielonego Słowa i Matkę Kościoła, by w tym czasie, gdy Kościół jest wzywany do nowego wysiłku ewangelizacji, wspierała swoim możnym wstawiennictwem pracę katechetyczną całego Kościoła na wszystkich poziomach. Niech światło prawdziwej wiary wyzwoli ludzkość z niewiedzy i niewoli grzechu i doprowadzi ją do jedynej prawdziwej wolności (por. J 8, 32), to znaczy wolności życia w Jezusie Chrystusie pod przewodnictwem Ducha Świętego, tu, na ziemi, i do pełni błogosławionego oglądania Boga twarzą w twarz w Królestwie Niebieskim! (por. 1 Kor 13, 12; 2 Kor 5, 6-8).


    W dniu 11 października 1992 r., w trzydziestą rocznicę rozpoczęcia Soboru Powszechnego Watykańskiego II, w czternastym roku mego pontyfikatu.


/-/ Joannes Paulus ppII

***
SPIS TREŚCI



 

avatar użytkownika intix

4. Wszyscy jesteśmy Kościołem

Z JEm. ks. kard. Stanisławem Nagy z Krakowa rozmawia Sławomir Jagodziński


Rozpoczęty dokładnie 50 lat temu Sobór Watykański II to wydarzenie w dziejach Kościoła tak doniosłe, że historia Kościoła podzieliła się na tę przed nim i po nim. Czy uprawnione jest twierdzenie, że ten Kościół przed Vaticanum II i po nim to różne Kościoły?


- Rozróżnienie takie jest absolutnie nieadekwatne. Sobór Watykański II to nie coś zupełnie nowego w Kościele. To dalszy etap funkcjonowania Kościoła żywego, będącego ciągle pod działaniem Ducha Świętego, otwierającego się na świat, bo mającego mu ciągle coś do powiedzenia. Objawienie się oczywiście skończyło, ale równocześnie Duch Święty cały czas działa w Kościele. Nadal aktualne jest to, o czym mówił Pan Jezus: Duch Święty przyjdzie. On was wszystkiego nauczy i On wam wszystko wyjaśni. Ten Duch Święty w zależności od sytuacji, w jakiej Kościół się znajduje, odżywa także poprzez sobory. Przecież jest to zebranie całego Kościoła, który wypowiada się, jak powinien funkcjonować wobec wyzwań, jakie niesie dany okres dziejów. Dlatego też nie dawałbym tu za dużego przecinka między Soborem Watykańskim II a przeszłością. Choćby dlatego, że są np. bardzo istotne elementy, które wiążą Sobór Watykański II z Soborem Watykańskim I.


Tamten w 1870 r. został przerwany, gdy wojska włoskie zdobyły Rzym…


- I tym samym pewne treści, które nie zostały dokończone na Soborze Watykańskim I, podjęte zostały na Soborze Watykańskim II. To jest jeden z tych istotnych elementów, który nie pozwala na mówienie, że ten Sobór sprzed 50 lat to jakaś nowa epoka w życiu Kościoła. Jest to nowy etap w sytuacji, w której świat tak bardzo się zmienia. Ale nie nowa epoka.


Ojciec Święty bł. Jan XXIII, który zwołał Sobór Watykański II, postawił dwa główne pytania: co jest istotą Kościoła i jak Kościół powinien dzisiaj pełnić swoją misję?


- Pierwsze pytanie było kapitalne: co to jest Kościół? A rodziło się ono z faktu, że od św. Grzegorza VII, wielkiego Papieża, Kościół pojmowany był przez pewien określony schemat: jako potężna organizacja, oczywiście nasycona Duchem Bożym i Panem Bogiem, ale przede wszystkim to organizacja. Jej przeznaczeniem było to, żeby usługiwać ludziom w zbawianiu się. W konsekwencji powstał pewien obraz Kościoła, który nie był eklezjologią, ale był hierarchiologią. Kościół to była przede wszystkim hierarchia, a nie jakieś misterium ludu Bożego. To byli tylko duchowni, którzy kierowali Kościołem i w tym Kościele służyli ludziom. Zwłaszcza z końcem wieku XIX i początkiem XX zaczęto analizować źródła Objawienia, a więc Liturgię, Pismo Święte, myśl patrystyczną, żeby się doszukać, w czym w pełni adekwatny jest Kościół. I już Sobór Watykański I miał za zadanie powiedzieć, jak to jest z tym Kościołem, co to jest Kościół. Tak się złożyło, że poprzez interwencję polityczną nie zdążył odpowiedzieć całkowicie na to pytanie. I dał tylko odpowiedź w jednej materii – i to po linii tego Kościoła instytucjonalnego - bo przez konstytucję „Pastor aeternus” zdefiniował prymat papieski i nieomylność papieską. Problem z określeniem, co to jest Kościół, został więc nierozwiązany i czekał na rozwiązanie do Soboru Watykańskiego II.


Co zatem Kościół powiedział o sobie na Soborze Watykańskim II?


- W tej materii Sobór Watykański II jest przełomowy, bo wzbogacił nas o pełniejszy obraz Kościoła. Ukazał inną niż dotychczasowa samoświadomość Kościoła.


Kościół o sobie powiedział przede wszystkim to, że instytucje w nim funkcjonujące są na służbie Kościoła, ale to nie jest jeszcze cały Kościół. Kościół to jest tajemnica ludu Bożego, to tajemnica Boga, który tkwi w ludziach zbawionych, na skutek czego powstaje komunia – z jednej strony Boga z ludźmi, a z drugiej strony ludzi między sobą. Oczywiście ta komunia tworzy się na gruncie życia wewnętrznego, życia Bożego. Ludzie w Kościele są połączeni ze sobą chrztem, sakramentami, Pismem Świętym i życiem Bożym, którym żyją. I stąd też to jest pierwszy i istotny element w postrzeganiu Kościoła: lud Boży i komunia. To jest wspólny mianownik tego, czego dokonał Sobór Watykański II. Oczywiście nie było to łatwe. Wiadomo, że nawet na Soborze Watykańskim II był z początku wysiłek zmierzający do tego, ażeby narzucić ten dawny schemat instytucjonalny Kościoła, a nie misteryjny. Stworzono jednak nowy schemat, właśnie ludu Bożego i komunii ludzi z Bogiem i ludzi między sobą. To było coś nowego. Do tego schematu doszły pewne szczegóły, które złożyły się na dorobek Soboru Watykańskiego II.


Jakie praktyczne skutki miało ukazanie Kościoła jako wspólnoty ludu Bożego i służebnego charakteru hierarchii i instytucji w nim funkcjonujących?


- Pierwszy skutek był fundamentalny. Do tej pory rzesze wiernych nie czuły się tak Kościołem, a raczej były „obsługiwane” przez Kościół, nie mając poczucia odpowiedzialności za niego i jego misję. I ta sytuacja uległa zmianie. Poprzez nowe ujęcie Kościoła dowartościowana została rola wiernych świeckich. Wierni są Kościołem! Wierni są odpowiedzialni za Kościół, mają w nim swoje obowiązki i swój głos. Konsekwencją takiej zmiany roli wiernych w Kościele było ogromne dowartościowanie laikatu. Sobór stwierdził: wy nie jesteście tylko tymi, którym trzeba jedynie pomagać w zbawieniu, wy jesteście też tymi, którzy mają się zbawiać i zbawiać innych. Kościołem jesteście też wy! Wszyscy jesteśmy Kościołem. Dlatego też wszyscy jesteśmy za jego misję odpowiedzialni. To jest kolosalna różnica, która nie pozwala na bierność świeckich, na to, by ewangelizacją zajmowali się tylko duchowni.


Niektórzy uważają, że poprzez tę nową koncepcję Kościoła jako ludu Bożego został on wewnętrznie osłabiony, bo zmalała rola instytucji…


- Czy rola instytucji została osłabiona? Nic nie odjęto Papieżowi, dołączono jeszcze silną pozycję Episkopatów. Instytucja oczywiście trwa. Watykan to państwo. Stolica Apostolska dobrze funkcjonuje i kieruje sprawami Kościoła w całym świecie, doskonale się orientując, co i gdzie się dzieje. Ale na Soborze powiedziano: instytucja to nie wszystko. Jest jeszcze lud Boży. Hierarchia ma służyć, ma pomagać, żeby komunia między Bogiem a ludźmi i ludzi między sobą trwała. I to jest najważniejsze, a nie to, że Kościół to instytucja.


Skąd zatem zarzut, że Sobór Watykański II pogrążył Kościół w kryzysie?


- Nie wszyscy ludzie w Kościele zrozumieli ideę Soboru, a w wielu przypadkach wykoślawili jego sens. Pomogły w tym też te wszystkie trendy laicystyczne, które się pojawiły przede wszystkim na Zachodzie, zwłaszcza w duchowieństwie - które przecież przodowało przed Soborem w zaangażowaniu w Kościele, ale tym pojętym przede wszystkim jako instytucja, a nie misterium. Oni wiedzieli, jak się zachować wtedy, kiedy mogli rządzić, a potem, gdy się okazało, że trzeba służyć, trzeba dopuścić do głosu także innych, cały Kościół ze świeckimi, zaczął się kryzys duchowieństwa.


Przodownikami tych, którzy nie zrozumieli właściwie reformy Kościoła, byli Holendrzy z osławionym Katechizmem Holenderskim. Oni dali przykład złego odbioru Soboru Watykańskiego II. W konsekwencji napisali Katechizm Holenderski, w którym niestety od nauki Kościoła się odchodziło. To próbował potem naprawić bł. Jan Paweł II poprzez specjalny synod dla Holendrów. Chodziło o to, aby zahamować cały proces, ale się nie udało. Kryzys Kościoła na Zachodzie stał się faktem. I tu chwała polskiemu Episkopatowi z ks. kard. Stefanem Wyszyńskim na czele. Dzięki jego rozsądkowi, który podzielał z nim także ks. kard. Karol Wojtyła, w naszym kraju Sobór Watykański II został wprowadzony w życie w sposób zdrowy, nie gwałtowny. Prymas Tysiąclecia nie pozwolił Kościołowi w Polsce pozbawić się elementów, które go spajały, elementów praktyki kościelnej, takich jak: rekolekcje, misje, konfesjonał, kult maryjny. Ale równocześnie ks. kard. Wyszyński razem z ks. kard. Wojtyłą byli otwarci na Sobór i w sposób właściwy starali się przenieść jego owoce do Polski. I dlatego właściwie polski Kościół nie przeżył kryzysu Soboru. Myśmy skorzystali z Soboru, podczas gdy kraje zachodniej Europy przeżyły kryzys, bo źle zrozumiały ideę odnowy soborowej.


Jaki błąd popełnił Kościół na Zachodzie?


– Głównie duchowieństwo tam zawiniło. W okresie odnowy oni „wypuścili kierownicę z ręki”. Zaczęli kształtować życie Kościoła według dezyderatów wiernych – tzn. według tego, co dla wiernych było łatwiejsze. Przykładem najbardziej drastycznym był sławny dokument Pawła VI o godności przekazywania życia ludzkiego i środkach antykoncepcyjnych – „Humanae vitae”. Oni to odrzucili i teraz już wiedzą, że popełnili błąd. Ale wówczas wielu biskupów i kapłanów uległo temu, co ludziom się wydawało wygodniejsze. I to jest przykład ogromnych błędów, za które Europa Zachodnia zapłaciła zlaicyzowaniem. Dlatego dziś tak pilna jest nowa ewangelizacja, której potrzebę widział już przecież bł. Jan Paweł II. To Papież Polak wziął sprawy w swoje ręce, przypilnował kwestii dotyczących duchowieństwa i dopiero kryzys przestał się pogłębiać. Zaczęło się mozolne odbudowywanie.


A my w Polsce do dziś mamy „apostołów” takiego patrzenia na Kościół, które pogrążyło go na Zachodzie w kryzysie…


- Panie redaktorze, to są ofiary losu. To są nieszczęśnicy, którym się w życiu nie udało. Spłyną z prądem… Widzimy, że kryzys wewnętrzny, jaki mieli, próbowali i próbują przelać na innych. Autentyczne kapłaństwo, wierny katolicyzm nie są łatwe, dlatego zawsze będą tacy, którzy odpadną. Oni często indywidualną klęskę próbują przenieść na klęskę całego Kościoła. Może kogoś zwiodą, ale zasadniczo im się to nie uda. Choć widać ich w mediach, to tak naprawdę tych ludzi można policzyć na palcach jednej ręki. To nie jest powód do niepokoju.


A co z zarzutem, że Sobór Watykański nie potępił komunizmu?


- Sobór Watykański nie był nastawiony na potępianie nikogo. Wyłożył on pozytywnie całą naukę chrześcijańską i już w ten sposób dał odpowiedź. W jednym z dokumentów Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym te sprawy zostały podjęte. Pokazano, że człowiek się nie zrealizuje inaczej, jak tylko w Chrystusie. To jest pozytywna odpowiedź na zjawisko komunizmu. Oni uważali, że człowiek może się zrealizować na innej drodze. Nie, to mu się nie uda. Chrystus jest jedyną drogą do tego, żeby człowiek mógł zrealizować siebie.


Takie systemy antyklerykalne jak laicyzm czy komunizm nie były też czymś, co Kościół pół wieku temu absolutnie zaskoczyło…


- Walka z Kościołem, walka z Bogiem, walka z religią to nie tylko XIX i XX wiek. To już zaczęło się od rewolucji francuskiej albo nawet wcześniej. Tam są korzenie i komunizmu, i także oczywiście laicyzmu. Stąd też XX-wieczny kryzys religii nie był pochodzenia teraźniejszego, był wcześniejszy: jego źródło to rewolucja francuska razem z kryzysem filozofii, który tam się zaczął. Oczywiście i dzisiaj mamy „spadkobierców” tamtych idei, bardziej lub mniej „zmutowanych”, bo napotkali na takie czy inne warunki w świecie. Rozwój techniki, postęp nauki, sprawy społeczne – to były i są główne czynniki, które oddziałują na ludzi, na społeczeństwa. Czasem z nich próbuje się kształtować cios także wymierzony w Kościół, dlatego podejmuje on refleksje nad tymi sprawami. Jednak walka Kościoła przeciwko laicyzmowi, ateizmowi i antyklerykalizmowi jest taka sama jak w wieku XIX, a potem nasiliła się w wieku XX.


50. rocznica Vaticanum II stała się okazją dla Ojca Świętego do ogłoszenia dwóch wydarzeń: Synodu Biskupów o nowej ewangelizacji oraz Roku Wiary. To opatrznościowe dla Kościoła inicjatywy…


- Kościół od samego początku ustawicznie był w stanie walki. Dziś również jest Kościołem prześladowanym, doświadczanym, kontynuującym mękę Pana Jezusa. Benedykt XVI to Papież, który dostrzegł, że ewangelizacja sprzed kilkuset lat w jakimś sensie „wypłowiała”. Wiele rejonów Europy i nie tylko wróciło do niewiary, Zachód żyje tak, jakby Pana Boga nie było. Z drugiej strony mamy do czynienia ze światem wyjątkowo kulturalnie, intelektualnie wyrobionym, który mimo to daje się niestety łatwo ogłupić. Nie potrafi odpowiedzieć na elementarne pytania: skąd się wziął, dokąd zmierza? Poprzez zło, które wybiera, prowadzi ku katastrofie. A Europa Zachodnia z tym swoim nihilizmem religijnym jest tego przykładem. Aborcja, zupełna deprawacja rodziny, walka z życiem, walka z rodziną… Z czym oni nie walczą? Z jednej strony są kulturalni, mają filozofów, a z drugiej nie widzą, że to wszystko nie trzyma się kupy.


Benedykt XVI rozumie człowieka. Rozumie lepiej niż on siebie sam rozumie, i ci wszyscy papiescy oponenci. On mówi: ja wiem więcej o was aniżeli wy o sobie. I dlatego też musicie przyznać mi rację, że jeśli dalej będziecie szli drogą niewiary, wbrew prawu natury i szacunku dla życia, to będzie koniec nie tylko wasz, ale całej ludzkości. Benedykt XVI to wielki teolog, wielki myśliciel, odważny człowiek. To Papież opatrznościowy na miarę czasów. I to tłumaczy te inicjatywy, które podjął: i Synod, i Rok Wiary. Ludzie, pilnujcie swej wiary, pilnujcie, żeby mieć tę wielką Nadzieję, która jest w Chrystusie, bo jeśli nie upilnujecie tego, to wszystko się rozpadnie. Prędzej czy później się skończy to konfliktem ogólnoświatowym.


Rozpoczynający się Rok Wiary to też wezwanie, aby skończyć z postawą, która jest plagą dzisiejszych czasów: Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek. Trzeba też wrócić do apologetyki, aby umieć odpowiadać na pytania o swojej wierze. Żeby nie być wobec zarzutów bezbronnym intelektualnie.


Co z Soboru Watykańskiego II zostało nam dzisiaj?


- Zostało, zostało. Modlimy się już nie po łacinie, tylko w języku ojczystym. Kapłani stoją twarzą do ludzi, zapraszając, żeby wierni włączali się w Najświętszą Ofiarę.


Mamy soborową instytucję, Synod Biskupów, który co pewien czas podejmuje aktualną problematykę, tak jak ten obecnie obradujący w Watykanie rozważa kwestię nowej ewangelizacji. Ileż to już różnych spraw zostało podjętych i opracowanych przez biskupów z całego świata pod przewodnictwem Papieża na odbywających się co kilka lat synodach. To odpowiedź na pulsujące życie świata na różnych kontynentach.


Co dalej się jeszcze zmieniło? Dostęp do księży – jednak ten dystans pomiędzy wiernymi i duchownymi troszkę się pomniejszył. To już nie jest tak daleko, jak było przedtem.


Jest jeszcze coś posoborowego - Papieże podróżujący. Ojciec Święty to już nie jest więzień Watykanu, to arcymisjonarz. Jeździ po świecie z ziarnem Ewangelii! Oczywiście rekordzistą był nasz bł. Jan Paweł II, ale Benedykt XVI poszedł w jego ślady. Tu nie można zapomnieć np. o wielkich Światowych Dniach Młodzieży – młodzi z całego świata systematycznie spotykają się z Papieżem, który im przypomina, że są przyszłością świata.


Trochę szkoda, że na Soborze nie podjęto problematyki etycznej, bo może obeszłoby się bez niektórych złych rzeczy.


Mówi się, że Sobór Watykański II otworzył Kościół na świat. Natomiast czy świat się otworzył na Kościół i to, co on niesie ze sobą?


- Co się rozumie przez świat? Jest ten świat użycia, ten świat powiązania się w sposób chorobliwy z doczesnością, ten świat, który nie kieruje się żadnymi moralnymi zasadami – on nie otworzy się nigdy na Kościół. Dla niego Kościół będzie ciągle wyrzutem sumienia, jeżeli ma on jeszcze troszkę sumienia.


Ale są też inni ludzie, którzy wierzą i widzą, że ten Kościół to jednak jest coś potężnego i prawdziwego, coś jedynego w swoim rodzaju i coś, co ostatecznie należy wybrać. My, wierzący, powinniśmy ciągle dziękować Panu Bogu za drogę życia w tym Kościele. Jesteśmy ludźmi wielkiej nadziei, nie mitycznej, tylko prawdziwej. Wszystko zrobiono, ażebyśmy w tę nadzieję uwierzyli, wszystko!
Chrystus nawet na Krzyż poszedł. Pod sztandarem tego Krzyża męczennicy oddawali życie, dzięki niemu Kościół żył i żyje do dzisiaj.


Dziękuję za rozmowę.
(Nasz Dziennik)

avatar użytkownika intix

5. KAROL WOJTYŁA - "Stanisław"

W 1979 r. przypadała dziewięćsetna rocznica śmierci męczennika.
Karol Wojtyła przygotowywał uroczystości jubileuszowe jeszcze jako kardynał, ale uczestniczył w nich już jako papież.


Pragnę opisać Kościół -

mój Kościół, który rodzi się wraz ze mną,

lecz ze mną nie umiera - ja też nie umieram z nim,

który mnie stale przerasta -

Kościół: dno bytu mojego i szczyt.

Kościół - korzeń, który zapuszczam w przeszłość

                i przyszłość zarazem,

Sakrament mojego istnienia w Bogu, który jest Ojcem.

Pragnę opisać Kościół -

mój Kościół, który związał się z moją ziemią

(powiedziano mu "cokolwiek zwiążesz na ziemi,

               będzie związane w niebie") -

więc związał się z moją ziemią mój Kościół.

Ziemia leży w dorzeczu Wisły,

               dopływy wzbierają wiosną, gdy śniegi topnieją

                                       w Karpatach.

Kościół związał się z moją ziemią,

               aby wszystko, co na niej zwiąże,

                               było związane w niebie.


 

Był człowiek, w którym moja ziemia ujrzała,

               że jest związana z niebem.

Był taki człowiek, byli ludzie... i ciągle tacy są...

Poprzez nich ziemia widzi siebie w sakramencie

                       nowego istnienia.

Jest ojczyzną: bowiem w niej dom Ojca się poczyna,

                       z niej się rodzi.

Pragnę opisać mój Kościół w człowieku, któremu dano imię Stanisław.

I imię to król Bolesław mieczem wpisał w najstarsze kroniki.

Imię to mieczem wypisał

               na posadzce katedry, gdy spłynęły po niej strugi krwi.


 

Pragnę opisać Kościół

w imieniu, którym naród ponownie został ochrzczony

                               chrztem krwi:

aby nieraz potem przechodzić przez chrzest innej próby -

               przez chrzest pragnień,

w których odsłania się ukryte tchnienie Ducha -

W Imieniu zaszczepionym na glebie

               ludzkiej wolności

                       wcześniej niż imię Stanisław


 

Na glebie ludzkiej wolności już rodziło się Ciało i Krew,

przecięte mieczem królewskim

               w samym rdzeniu kapłańskiego słowa,

przecięte u podstaw czaszki,

               przecięte w żywym pniu...

Ciało i Krew nie zdążyły jeszcze się narodzić -

                       miecz ugodził

o kielich z metalu i pszenny chleb


 

Myślał król może:

nie narodzi się z ciebie Kościół jeszcze dziś -

nie narodzi się naród ze słowa,

                       co karci ciało i krew,

narodzi się z miecza,

z mego miecza, który przetnie w połowie Twe słowa

narodzi się z krwi rozlanej...: myślał może król.



Ukryte tchnienie Ducha w jedno wszelako zespoli

słowo przecięte i miecz,

       złamano stos mózgowy i ręce pełne krwi...

i mówi: pójdziecie w przyszłości razem,

                       nie rozdzieli was nic!

Pragnę opisać mój Kościół,

w którym przez wieki idą ze sobą razem

                               słowo i krew

zespolone ukrytym tchnieniem Ducha.


 

Myślał może Stanisław: słowo moje zaboli ciebie

                               i nawróci,

przyjdziesz do bram katedry jak pokutnik,

przyjdziesz postem wycieńczony,

               prześwietlony wewnętrznym głosem...

i dołączysz się do Stołu Pańskiego

                               jak marnotrawny syn.

Słowo nie nawróciło, nawróci krew -

nie zdążył może pomyśleć biskup:

               odwróć ode mnie ten kielich.


 

Na glebę naszej wolności upada miecz.

Na glebę naszej wolności upada krew.

               Który ciężar przeważy?



Kończy się pierwszy wiek.

Zaczyna się drugi wiek.

Bierzemy w swoje ręce ZARYS

               nieuchronnego czasu.


 

       II



Ziemia przebiega w oknach,

               przebiegają drzewa i pola.

I mieni się śnieg na gałęziach,

               a potem w słońcu opada.

I znowu zieleń: młoda naprzód,

               potem dojrzała, wreszcie gasnąca

                               jak świece.

Ziemia polska przebiega w zieleniach,

               jesieniach i śniegach.

Chłonie ją pieszy wędrowiec -

               z krańca do krańca trudno przejść.

I ptak nie przeleci tak łatwo,

                       lecz samolot

w godzinę pochłonie tę przestrzeń -

               Ojczyznę zamknie w swój kwadrat.


 

Ziemia trudnej jedności. Ziemia ludzi

               szukających własnych dróg.

Ziemia długiego podziału pośród książąt jednego rodu.

Ziemia poddana wolności każdego

               względem wszystkich.

Ziemia na koniec rozdarta

               przez ciąg prawie sześciu pokoleń,

rozdarta na mapach świata!

               a jakżeż w losach swych synów!

Ziemia poprzez rozdarcie

               zjednoczona w sercach Polaków

                               jak żadna.


 

Skąd wyrosło to imię, jakie otrzymał dla ludzi?

dla rodziców, dla rodu, dla stolicy biskupiej w Krakowie,

dla króla Bolesława

               zwanego Śmiałym i Szczodrym?

dla dwudziestego stulecia?



                       To imię.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

6. Do Pani Intix,

Szanowna Pani Joanno,

Cieszy mnie, że Pani doktryny wiary upowszechnia w sieci -Blogmedia.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

7. Na XII Dzień Papieski.

Na XII Dzień Papieski. "Proszę was, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy"

"Zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe
dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą,
nadzieją i miłością."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

8. @Maryla

Bardzo dziękuję za przypomnienie
TYCH bardzo ważnych słów Jana Pawła II...
Pozwolę sobie do tego wpisu dołączyć Wspomnienie...

***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

9. Szanowny Panie Michale

Cieszy mnie...
***
Miło mi... że Pana cieszy...
Dziękuję pięknie... także za wsparcie...

W Roku Wiary
Wszystkich zachęcajmy
Aby zapragnęli ...Jeść Chrystusa...

Niech będzie daleka od nas
-wszelkiego zła - pokusa...


***
Panie Michale...
Przepraszam, że teraz dopiero odpowiadam...
Ostatnio... czas "składam"... tematy, które się pojawiają,  w czasie też rozkładam...
Wierzę, że z Bożą pomocą... i dobrych Ludzi wyrozumiałością... jakoś radę dam...
Serdecznie  Pana Pozdrawiam...
Życząc pięknej Niedzieli... pełnej WIARY Miłości i Nadziei...
Panu i Wszystkim, którzy TU zajrzeli...

avatar użytkownika intix

10. W dniu dzisiejszym...

W dniu dzisiejszym... łączmy się w sposób szczególny  Modlitwą i Sercami
Uczestnicząc, nawet na odległość w TYM czuwaniu:
X Czuwanie Modlitewne Krucjaty Różańcowej na Jasnej Górze!


Dziś
Tajemnice Bolesne

avatar użytkownika intix

12. W Roku Wiary... Dzień Zaduszny...

 Wspomnienie w Dzień Zaduszny... Jan Paweł II o Czyśćcu


A także...:

Czyściec w wizjach Świętych

Wizja Czyśćca  św. siostry Faustyny Heleny Kowalskiej [Dz.20]:

...zapytałam się Pana Jezusa, za kogo jeszcze mam się modlić?
Odpowiedział mi Jezus, że na przyszłą noc da mi poznać, za kogo mam się modlić.
Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą.
W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących.
Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie.
Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie?
I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem.
Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję "Gwiazdą Morza".
Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia.
Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział:
Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe.
Od tej chwili ściśle obcuję z duszami cierpiącymi.
 
Wyjątki z książki Miłość Boga i Ojczyzny w życiu sługi Bożej, Wandy Malczewskiej
 
Dziś w nocy gdy się przebudziłam, usłyszałam głos płaczliwy: Zmiłujcie się nad nami przynajmniej wy, krewni i przyjaciele nasi, gdyż bardzo cierpimy w więzieniu czyśćcowym.
Wy, żyjący nie macie pojęcia jakie tu męki ponosimy. Cierpimy moralnie, bo się rwiemy do oglądania Pana Boga, a osiągnąć tego nie możemy, bo najmniejsza plamka grzechowa, pokutą_ nie zmazana, przeszkadza nam do wyjścia stąd.
Cierpimy fizycznie, bo te same prawie męki ponosimy, co potępieni w Piekle, z tą tylko różnicą, że my cierpimy do czasu, a tamci na wieki.
My sami nic dla siebie zrobić nie możemy, ale wy możecie zrobić dużo, ofiarujcie za nas słuchanie Mszy Ś w., różne modlitwy odpustowe, ofiarujcie - dajcie jałmużnę - a najskuteczniejszą pomoc nam dacie, gdy się postaracie o odprawienie Mszy Św. za nas.
Krew Pana Jezusa we Mszy Św. przez kapłana ofiarowana zgasi płomienie czyśćcowe...
O jakże szczęśliwi, którzy za żywota pamiętają, aby się tu nie dostali.
Zachowują przykazanie Boskie i Kościelne, unikają grzechów, spełniają dobre uczynki, odbywają często Spowiedź, słuchają Mszy Św. i nauk w kościele, dają jałmużny na kościoły i ubogich, i nikpgo nie krzywdzą.
Biada tym, co zapominają o przestrodze Pisma Św., że cudzołożnicy, przeklętnicy, pijacy i złodzieje Królestwa Bożego oglądać nie będą...
Jak liście z drzewa w jesieni, tak dusze tych grzeszników lecą do Piekła.
A jeżeli przez szczerą Spowiedź i pokutę Piekła uniknęli, to tu do Czyśćca na długie straszne męki są skazani, bo nic nieczystego nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego. Teraz to poznajemy, ale już za późno...


"Powiedz to żyjącym na ziemi"... Skoro się rozwidniło poszłam do kościoła, gdzie już śpiewali wigilie za zmarłych.
Po wigiliach otrzymałam Komunię Sw., którą ofiarowałam za dusze moich rodziców i krewnych i usłyszałam głos wewnętrzny:

"Wielu z nich jest już w Niebie, o tych wiesz, inni jeszcze czekają na modlitwę o pomoc dla nich".

Podczas sumy w czasie ofiarowania pokazał się Pan Jezus w modrej sukni z Krzyżem drewnianym, na którym był ukrzyżowany, z Ranami otwartymi i rozkrwawionymi w Boku, Rękach i Nogach.
Obok klęczeli Aniołowie z różnymi narzędziami użytymi podczas męki Pana Jezusa i usłyszałam głos:

"Za tę cenę wydobyłem was z niewoli szatana... Tę cenę ofiarujcie dziś za więźniów czyśćcowych".

Po podniesieniu, gdy kapłan modlił się w cichości za zmarłych, obok Pana Jezusa zjawiła się Najświętsza Maria Panna w ciemnej sukni i zasłonie na głowie, trzymając w ręku Serce mieczem przebite i mówiła:
 
"Do ceny ofiarowanej przez Mojego Syna na wykup dusz z Czyśćca daję Serce Moje, które wycierpiało wszystkie męki"

 - i widziałam, opowiada dalej nasza ekstatyczka, jak (gdy kapłan śpiewał: Requiem satarnum) jeden Anioł z ampułki złotej puszczał krople łez Matki Boskiej do Czyśćca, a drugi puszczał krople Krwi Pana Jezusa, ogień gasł, a dusze w dużej liczbie bielusieńkie wychodziły, składały hołd Panu Jezusowi i Matce Boskiej i unosiły się do Nieba. Po odśpiewaniu przy katafalku modlitw widzenie zniknęło.


Objawienia św. Brygidy

Św. Brygida opowiada nam w Objawieniach Św. Brygidy, że Matka Boża posiada tytuł Matki Dusz Czyśćcowych.

"Jestem" - powiedziała świętej - "Matką tych wszystkich, którzy znajdują się w miejscu odbywania pokuty. Moje modlitwy łagodzą kary nałożone na nich za ich grzechy".


"Cztery lata po tym fakcie znów ujrzałam młodzieńca jaśniejącego niezwykłym blaskiem (anioła) razem ze wspomnianą wyżej duszą, już prawie ubraną, ale nie całkowicie.


Do Sędziego, który siedział na tronie, a niezliczona rzesza Mu asystowała i oddawała cześć za Jego cierpliwość i miłość, powiedział:

„O Sędzio, to jest owa dusza, za którą się wstawiałem, a Ty odpowiedziałeś, że chcesz się zastanowić. My wszyscy tutaj obecni zatem ponownie prosimy Cię o miłosierdzie dla niej. I choć wiemy wszystko w Twojej miłości, to jednak dla Twojej oblubienicy, która nas słucha i widzi duchowo, mówimy na sposób ludzki, choć nie ma ludzkich osób między nami”.


Odpowiedział Sędzia:

„Gdyby był wóz pełen kłosów i gdyby było wielu ludzi, którzy by je brali jeden po drugim, zmniejszałaby się ich liczba i ciężar. Tak też jest teraz. Wiele bowiem łez i wiele uczynków miłosierdzia dotarło do Mnie za tę duszę i słuszne jest więc, aby została oddana pod twoją opiekę i byś przeniósł ją do odpoczynku, którego ani oko nie może zobaczyć, ani ucho usłyszeć, ani nawet dusza w ciele nie może sobie wyobrazić; gdzie nie ma nieba u góry ani ziemi u dołu; gdzie jest nieogarniona wysokość i niezmierzona długość; gdzie szerokość jest godna podziwu i niepojęta głębokość; gdzie Bóg jest ponad i poza wszystkim, kieruje wszystkim i podtrzymuje wszystko, i przez nikogo nie jest podtrzymywany”.


Potem widziano, jak owa dusza wstępuje do nieba, lśniąca niczym najjaśniejsza gwiazda w swoim blasku. I wtedy powiedział Sędzia:
 
„Wkrótce nadejdzie czas, kiedy wydam moje wyroki i wymierzę sprawiedliwość rodowi zmarłego, do którego należy ta dusza, ponieważ urośli w pychę. Lecz otrzymają odpłatę za swą pychę”.
***
Więcej o Czyśćcu  >>>TU
***
"Dobry Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie. Światłość wieczna niech im świeci, gdzie królują wszyscy święci, gdzie królują z Tobą, Panem, aż na wieki wieków. Amen!"



avatar użytkownika gość z drogi

13. "Jezu,Ufam Tobie"

Droga Intix,byłam,czytałam
i modliłam się razem ,z Nami :)
Dobrej Nocy Tobie i Wszystkim TU zaglądającym :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

14. Zofio Droga...

...byłam,czytałam
i modliłam się razem ,z Nami :)...
***
Wiesz, Zofio... tak sobie pomyślałam...
nawet gdybyś tu śladu nie zostawiła...
nic nie napisała...
nie wiem dlaczego, nie wiem skąd...
ale bym wiedziała...
że czytałaś... że byłaś...
że ...razem ,z Nami :)... się modliłaś...

TO... jest to COŚ...
CO jest niewidzialne...
a co nas łączy... co jest między nami...
żywymi... i umarłymi...
różnie... ale także WIĘZIĄ nazwane...
usiłują nam TO rozerwać...
ale wierzę... że nigdy nie zostanie rozerwane...
TĘ wiarę daje mi/nam...  Nasza, Naszych Ojców  Wiara...
wierzę też, że nigdy nie zostanie z Naszych Serc wyrwana...
Módlmy się... wierzący...  módlmy się nieustannie...
tak bardzo możemy  pomóc Duszom w Czyśćcu... naszymi Modlitwami...

***
Zofio Droga...
Bardzo Ci dziękuję... jestem Tobie wdzięczna...
Jak bardzo wdzięczni muszą być Oni...
Ci, po Tamtej Stronie...

W Roku Wiary...
W Dniach Zaduszkowej Oktawy...
pozwolę sobie jeszcze kontynuować temat... Czyśćca...
tak myślę... że TEN temat jest w Naszej Wierze bardzo ważny...
***
Serdecznie Cię Pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

15. Św. Katarzyna z Genui Z "TRAKTATU O CZYŚĆCU"

Prawda o istnieniu Czyśćca jest chyba jedną z najczęściej dzisiaj pomijanych prawd naszej świętej wiary katolickiej.
Brak modlitewnej troski o skrócenie mąk czyśćcowych naszych bliskich i dalszych zmarłych jest przejawem ignorowania tej rzeczywistości, która dla wielu stanie się faktem po śmierci.
Czym są męki czyśćcowe, w czym podobne są do mąk piekielnych, a w czym od nich odmienne?
Jaka jest postawa dusz w czyśćcu cierpiących?
O tym pisze św. Katarzyna z Genui.

O cierpieniach dusz czyśćcowych.
Odłączenie od Boga jest ich największą udręką

Wszakże z drugiej strony dusze czyśćcowe doznają cierpień tak srogich, że język ludzki tego wypowiedzieć nie zdoła ani umysł człowieczy najmniejszego pojęcia o tym mieć nie może bez szczególnej łaski Bożej. (...)
Źródłem wszelkiego cierpienia jest grzech pierworodny lub grzech uczynkowy. Bóg duszę stworzył czystą, prostą, wolną od wszelkiej zmazy grzechu, obdarzoną pewnym naturalnym, błogosławionym pociągiem ku Niemu. Grzech pierworodny zaciera w niej to błogosławione pragnienie Boga, a gdy do niego dołącza się grzech uczynkowy, dusza bardziej jeszcze od Stwórcy się oddala. Im bardziej zaś dusza odsuwa się od Pana, tym więcej zło nią owłada, bo jej związki z Panem się rozluźniły.
Wszelkie istniejące dobro jest udziałem w Bogu; On zaś postępuje ze stworzeniami bezrozumnymi wedle Swojego upodobania i rozrządzenia i działa w stosunku do nich wedle ich potrzeby. Duszy zaś rozumnej w miarę jej oczyszczania z plam grzechu Stwórca udziela Siebie. Gdy więc znajdzie się dusza, która się zbliża do pierwotnej czystości i prostoty, w jakiej była stworzona, wzmaga się w niej ów pęd błogosławiony i wzrasta bezustannie żarliwy ogień miłości, który ją pociąga do ostatecznego Celu, tak że wszelkie przeszkody zdają jej się być nie do zniesienia, a im jaśniej je widzi w sobie, tym większe cierpienie sprawia jej rozłąka.


Czym się różnią męki piekielne od czyśćcowych


Dusze czyśćcowe wolne są od winy grzechu; jedyną zatem przegrodę między nimi a Bogiem stanowi kara, która opóźnia ich połączenie ze Stwórcą, tak że ich pożądanie nie może być zaspokojone.
Gdy więc dusza poznaje niezbicie, jakiej wagi jest wszelka, choćby najmniejsza przeszkoda, która zmusza sprawiedliwość Bożą do trzymania jej w oddaleniu od Siebie, wówczas zapala się w niej ogień tak silny, że przypomina ogień piekielny; różnicę stanowi brak winy, którą jest właśnie przewrotna wola potępieńców, ku którym Bóg nie zwraca się ze Swą dobrocią, przeto utwierdzeni są na zawsze w rozpaczy i złej woli zbuntowanej przeciw woli Bożej.
Stąd jasne się staje, że owa wola zbuntowana przeciwko Bogu stanowi istotę winy, a ponieważ bunt ów trwa wiecznie, przeto wiecznie trwa wina. 
Ponieważ potępieńcy opuścili to życie w akcie złej woli, grzech ich nie został im odpuszczony i odpuszczony być nie może, po przejściu bowiem z życia doczesnego do wiecznego wola ich nie ulega zmianie; po śmierci dusza jest utwierdzona w złym albo dobrym, które obrała świadomie i dobrowolnie, wedle tego, co jest napisane: Gdzie cię znajdę - to znaczy, czy w godzinę śmierci wola będzie zwrócona do grzechu, czy też przejęta żalem za winy - tam cię osądzę.
A od tego sądu nie może być odwołania, po śmierci bowiem nie ma już wolności wyboru i wola ustalona jest w tym punkcie, w jakim śmierć ją zastała.
Śmierć zastała wolę potępieńców zwróconą ku grzechowi, winę więc noszą w sobie, a co zatem idzie i karę - co prawda, nie tak wielką, na jaką zasłużyli, wszakże trwającą bez końca.
W duszach zaś czyśćcowych pozostała jedynie kara, gdyż wina ich została zmazana w chwili śmierci, która je zastała pogrążone w skrusze i żalu z powodu obrazy Bożej; ich kara jest więc określona co do czasu i zmniejsza się stopniowo, w miarę zbliżania się do swego kresu, jak to było wyżej powiedziane.
O nędzo, przewyższająca wszystkie nędze, tym większa, że jej nie dostrzega ludzka ślepota...*


* Św. Katarzyna z Genui, Traktat o Czyśćcu, Warszawa 2003, s. 12-18.

+++
Gorąco polecam też:


                                        TRAKTAT O CZYŚĆCU


ŚW. KATARZYNA GENUEŃSKA


 




 

avatar użytkownika gość z drogi

16. Droga Intix,masz rację jest jakaś niewidzialna więz...

czego dowodem,jest pewne zdarzenie :) w moim pisaniu...ja poprostu wciąz czuję ta więż...
i nic na to nie poradzę...:)
serdeczna wspólna Modlitwa,nawet na odległość,wieczorny Apel Jasnogórski,a może ....
POLSKA ,
ta na całe nasze życie...Obecna i tak bardzo kochana...
serdecznie Cie pozdrawiam w Niedzielny CZAS :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

17. Zofio Droga...

Proszę... nie myśl już o pewnym zdarzeniu... zostało wyjaśnione...
I bardzo dobrze... zostało już oczyszczone...
[Zofio... ważne... z mojej strony, wszystko, co zostało powiedziane dawniej,
Jest nadal aktualne...:) ]
***
Więzi... wszystkimi siłami chrońmy te,  jakże cenne... Nasze ... Więzi...
TO COŚ... CO wrogów Naszych, a także Wiary Naszej... tak bardzo mierzi...
Walczmy o Polskę Chrześcijańską...
Brońmy Naszych Chrześcijańskich Korzeni...
A  teraz ... szczególnie w Dniach Zaduszkowej Oktawy...
Módlmy się za dusze w Czyśćcu cierpiące...
Łączmy się Wszyscy w tych Naszych Modlitwach... My... dla Siebie niewidzialni...
***
Z całego Serca... Dziękuję Ci...
Pozdrawiam Cię serdecznie...

I pozwolę sobie... kontynuować...
Spróbujmy Wszyscy... Dusze... ratować...

avatar użytkownika intix

18. N A U K A

ŚWIĘTEGO JANA CHRZCICIELA MARII VIANNEY (*)
PROBOSZCZA Z ARS
(1786 – 1859)
O CIERPIENIACH W CZYŚĆCU I O SPOSOBACH RATOWANIA DUSZ CIERPIĄCYCH
 
"Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, żeć idzie godzina i teraz jest, gdy umarliusłyszą głos Syna Bożego, a którzy usły­szą, ożyją" Ew. u św. Jana r. 5, w. 25.


Bardzo bolesne i przejmujące jest położenie naszych rodziców, krewnych, znajomych, jeżeli zeszli z tego świata nie uczyniwszy zadosyć sprawiedliwości Bożej. Skazani bowiem zostali do tego strasznego więzienia, które się czyśćcem nazy­wa, i tam zostawać będą dopóty, dopóki długów swoich całko­wicie nie spłacą. "O jak straszną jest rzeczą – mówi Apostoł narodów – wpaść w ręce Boga żywego" (1).


Ale po co ja bracia drodzy wszedłem dziś na ambonę i w czyim imieniu mam przemawiać do was? – Wszedłem z rozkazu Boga i przemawiać mam w imieniu waszych rodzi­ców, krewnych, znajomych. Wszakże od was dla nich należy się dług wdzięczności. Przypomnijcie sobie co oni zrobili dla was, kiedy na tej ziemi żyli. Weźcie na uwagę ich położenie w płomieniach czyśćcowych i pośpieszcie im z pomocą.


Zdaje mi się, że słyszę ich, jak wołają: "Powiedz naszym ojcom, naszym matkom; powiedz naszym dzieciom, wszystkim naszym krewnym, co my za straszne męki cierpimy. Niech się zlitują nad nami i niech nam swej pomocy nie odmawiają. Od czasu, jakeśmy się rozłączyli z nimi, ciągle w tych płomie­niach gorejemy. Oby się poruszyli naszymi wołaniami i wyr­wali nas z tej niedoli! Przedstaw im sługo Boży szczegółowo naprzód wielkość mąk naszych, a potem środki, którymi mogą nam ulżyć albo całkiem uwolnić". Pocieszycielko strapionych, wstaw się za nami.


Zdrowaś Maryjo!


I.


α) Jako katolicy wiemy dobrze bracia drodzy, że jest czy­ściec, to jest miejsce, gdzie się dusze wiernych zmarłych wy­płacają Boskiej sprawiedliwości. Jest to artykuł naszej wiary, że jeżeli pokuta nasza nie była odpowiednią do wielkości na­szych grzechów, to chociaż grzechy nasze Pan Bóg nam prze­baczył, gdyśmy się spowiadali, chociaż nas z wiecznej kary uwolnił, zostaniemy jednak dla uiszczenia się w zupełności z kary doczesnej skazani na męki do czyśćca. Jeśli Bóg nie zostawia bez nagrody żadnej myśli dobrej, żadnego pragnienia i czynności chociażby najmniejszej; to nie zostawi także bez kary żadnego przewinienia chociażby najlżejszego. Pójdziemy do czyśćca i cierpieć będziemy, dopóki sprawiedliwość Boska nie uzna nas za zupełnie oczyszczonych. W Piśmie świętym wiele dowodów znajdujemy na to, że chociaż grzechy nasze zostają nam darowane, Bóg jednak wkłada na nas obowiązek, abyśmy na tym świecie ponosili różne kary doczesne, a na tamtym wypłacali się aż do ostatniego szelążka w płomieniach czyśćcowych.


Patrzmy, co się stało z Adamem: kiedy żałował za grzech swój, Bóg mu przebaczył, skazał go jednak na pokutę; więcej niż 900 lat trwającą. Jakaż to długa pokuta! Dawid wbrew woli Boga rozkazał spisać wszystkich swoich poddanych; ale później dręczony wyrzutami sumienia uznał swój grzech, padł twarzą na ziemię i prosił Boga o przebaczenie. Bóg wejrzał na żal jego, winę darował, ale pomimo to proroka Gada posłał, aby mu powiedział: Wybierz królu jedną z trzech kar, jakie Bóg przeznaczył za grzech twój: morową zarazę, wojnę lub głód. Dawid rzekł: lepiej wpaść w ręce Pana, który już tyle razy okazał swe miłosierdzie, niż w ręce ludzkie. Wybrał więc mo­rową zarazę, która trwała trzy dni, i zabrała mu przeszło siedemdziesiąt tysięcy poddanych; a gdyby był Pan Bóg nie po­wstrzymał ręki anioła wyciągniętej na miasto, to by była spu­stoszała cała Jerozolima. Dawid widząc, ilu nieszczęść był powodem grzech jego, prosił Boga, aby karę swą przeciw niemu samemu zwrócił, a oszczędził lud, który był niewinny.


Ach! bracia drodzy, ileż lat wypadnie nam cierpieć w czyśćcu, którzyśmy tyle popełnili grzechów, i pod pozorem żeśmy się wyspowiadali, nie czynimy odpowiedniej pokuty. Ileż lat męczarni czeka nas na tamtym świecie!


β) Ogień w czyśćcu jest ten sam co w piekle; różnica na tym tylko polega, że nie jest wieczny. Dałby Bóg, żeby która z tych dusz biednych, które tam przebywają, stanęła dziś na moim miejscu otoczona ogniem ją pożerającym i opowiedziała sama mę­czarnie swoje, napełniła ten kościół swymi jękami: to może by zmiękczyła i do litości pobudziła serca wasze! O jakże my cierpimy, uwolnijcie nas bracia z tych męczarni, wy to możecie uskutecznić. O gdybyście wy czuli, co to za boleść być w rozłączeniu z Bogiem! Któż to wysłowi? Goreć w ogniu zapalonym sprawiedliwością Bożą, ponosić bóle niesłychane, być trawionymi żalem, wiedząc, żeśmy mogli tego uniknąć! O dzia­tki drogie, wołają rodzice, myśmy was tak kochali, czyż podo­bna, abyście nas teraz opuścili? Wy spoczywacie na miękkim łożu, a my w ogniu strasznym. Wy się oddajecie zabawom, a my dzień i noc cierpimy i płaczemy. Mieszkacie w domach, któreśmy wam zostawili, używacie owocu trudów naszych; a my opuszczeni przez was od tylu lat ponosimy katusze tak stra­szne. Ani jałmużny nie czynicie, ani o Mszę świętą nie pro­sicie dla przyjścia nam z pomocą. Możecie nam ulżyć, może­cie nas z więzienia uwolnić, a jednak nie pomyślicie o tym. O jakże straszne są męczarnie nasze!


Tak bracia drodzy, kiedy w płomieniach jęczymy, to sąd nasz zmieniamy o tych lekkich przewinieniach, jeżeli je można nazwać lekkimi, którycheśmy się dopuszczali. "O mój Boże – woła Król-Prorok – biada człowiekowi nawet najsprawiedliw­szemu, jeżeli go sądzisz bez miłosierdzia. Jeśli plamy na słoń­cu znalazłeś a złość w aniołach, to cóż będzie z grzesznikiem?". Ileż lat mąk czyśćcowych nam się należy, którzyśmy popełnili tyle grzechów śmiertelnych, a prawie nic nie czyniliśmy dla zadosyćuczynienia sprawiedliwości Bożej!


γ) Czytamy w Piśmie świętym, że Pan Bóg raz rzekł do jednego ze swoich proroków: "Idź do króla Jeroboama i stro­fuj go w moim imieniu za grzech bałwochwalstwa, którego się dopuścił. Nie przyjmuj żadnego pożywienia ani u niego, ani w drodze". Prorok zastosował się do rozkazu bez uwagi, że się na niebezpieczeństwo wielkie naraża. Stanął przed kró­lem i wyrzucał mu występek, stosownie do woli Boga. Król się mocno obraził taką śmiałością proroka, podniósł rękę i ka­zał go pojmać. Ale ręka króla uschła natychmiast. Widząc taką karę upamiętał się Jeroboam i począł żałować. Pan Bóg wejrzał na żal jego, przebaczył mu grzech i uzdrowił rękę. Dobrodziejstwo to zmieniło umysł króla, nie gniewał się już na proroka; ale prosił, aby z nim do stołu zasiadł i posiłek przyjął. "Nie mogę – odpowiedział prorok – Pan Bóg mi zabronił; chociażbyś mi połowę królestwa dawał, nie uczynię te­go". Gdy wracał, napotkał fałszywego proroka, który mówił że jest posłany od Pana i nakłaniał go do spożycia z nim po­karmów. Przyjął to zaproszenie nakłaniany i cokolwiek się pożywił. Ale jak tylko z domu fałszywego proroka wyszedł, zaraz lwa ogromnego napotkał, który go pożarł. Jeśli się za­pytamy, co sprowadziło tę śmierć, to w odpowiedzi otrzymamy, że nieposłuszeństwo proroka.


Patrzmy jeszcze na Mojżesza, który był tak miłym Bogu. Na chwilę tylko zwątpił, że woda ze skały nie wytryśnie i dwa razy w skałę uderzył. Bóg jednak rzekł: obiecałem ci, że wej­dziesz do ziemi obiecanej, która mlekiem i miodem płynie; ale żeś zwątpił i dwa razy w skałę uderzył, jak gdyby jeden raz nie wystarczał, przeto za karę z daleka tylko tę ziemię ujrzysz, ale do niej nie wejdziesz.


Jeśli Bóg tak surowo karze lekkie przewinienia, to jakże karać będzie roztargnienia w modlitwie, niewłaściwe zachowa­nie się w kościele. Ach! jakże my jesteśmy zaślepieni! Ileż lat i wieków gotujemy dla siebie w czyśćcu za tyle przewinień, które za nic sobie poczytujemy. Jakże się inaczej odzywać będziemy, gdy się wśród tych płomieni znajdziemy, w których sprawiedliwość Bożą tak dotykalnie, tak boleśnie odczujemy!


δ) Bóg jest sprawiedliwy bracia drodzy w tym wszystkim, co czyni. Nagradza nas za najmniejszą czynność, nagradza nawet nasze pragnienia, każdą myśl dobrą, każdą chęć, chociaż byśmy jej dla jakich przeszkód uskutecznić nie mogli. Ale z drugiej strony, kiedy idzie o karę, nic nie daruje. Każde przewinienie, chociażby najlżejsze, może nas do czyśćca zapro­wadzić. Wielu ze Świętych nie pierwiej dostali się do nieba, aż po przebyciu odpowiedniego czasu w czyśćcu. Święty Piotr Damian mówi, że siostra jego przez wiele lat zostawała w czy­śćcu za to, że słuchała raz z pewną przyjemnością piosenki lu­bieżnej. Dwaj zakonnicy przyrzekli sobie nawzajem, że który z nich pierwiej umrze, to w jakikolwiek sposób da znać pozo­stałemu przy życiu o stanie, w jakim się znajduje po śmierci. Bóg pozwolił temu, co pierwiej umarł, aby spełnił swoją obie­tnicę. Pokazał się więc swemu przyjacielowi i zapewnił go, że 15 dni przebywał w czyśćcu za to, że zbyt lubował się w spełnianiu swojej woli. Kiedy żyjący winszował mu, że tak niedługo przebywał w czyśćcu, umarły odrzekł: "Wolałbym za życia ze skóry być obdzieranym przez dziesięć tysięcy lat; gdyż to cierpienie jakkolwiek wielkie nie wyrównywałoby cier­pieniom, jakie w czyśćcu ponosiłem". Pewien kapłan zapewniał swego przyjaciela, że przez kilka miesięcy zostawał w czyśćcu za to, że zwlekał z wykonaniem testamentu, w którym były zapisy na różne cele dobroczynne.


Ach! iluż jest i teraz bracia drodzy, co mają sobie do wyrzucenia tę samą winę. Od ośmiu albo i dziesięciu lat po­umierali ich rodzice i zobowiązali ich do dania takiej a takiej jałmużny, do zamówienia tylu a tylu Mszy świętych, a oni dotychczas tego nie spełnili! Iluż jest takich, którzy z obawy aby nie było jakich zapisów na uczynki dobre, nie chcą zaj­rzeć do testamentu na ich korzyść sporządzonego przez rodzi­ców lub przyjaciół! Oto te biedne dusze w czyśćcu zostają, straszne męki ponoszą, ponieważ nie spełniono ich ostatniej woli. Biedni, cóżeście zrobili? Chodziło wam o to, aby uszczę­śliwić dzieci albo spadkobierców waszych; i ażeby przysporzyć im mienia, polepszyć ich los, zaniedbywaliście własne dusze, nie troszczyliście się o ich zbawienie. Spełnienie dobrych uczyn­ków, które mogliście sami wykonać, powierzyliście waszym dzieciom. Ach! jakże byliście nierozsądnymi, kiedyście zapo­minali o samych sobie, o swoim zbawieniu!


Powie kto: moi rodzice dobrze żyli, o łaskę Boga i zba­wienie swoje bardzo się starali. Ach! czy to tak wiele po­trzeba, aby się do czyśćca dostać? Posłuchajmy, co mówi w tej mierze Albert Wielki, którego cnoty znane były powszechnie (a). Oto pokazał się po śmierci jednemu ze swoich przyjaciół i oznaj­mił, że go Pan Bóg posłał do czyśćca za to, że miał chwilowe upodobanie w swojej nauce. Co dziwniejsza, wielu Świętych nawet kanonizowanych przechodziło przez czyściec. Święty Seweryn, arcybiskup koloński, w kilka lat po śmierci pokazał się jednemu ze swoich przyjaciół i powiedział, że był w czyśćcu za to, że odłożył do wieczora modlitwę, którą był powinien zmówić rano. O jakże wielu chrześcijan w czyśćcu będzie za to, że swe modlitwy odkładali na czas inny, pod pozorem że coś ważniejszego mieli do załatwienia! Gdybyśmy szczerze pragnęli posiadać Boga, to byśmy unikali zarówno małych jak wielkich grzechów; ponieważ odłączenie od Boga, chociażby krótkie, jest tak strasznym dla dusz!


ε) Ojcowie Święci mówią, że czyściec jest w pobliżu piekła. Łatwo to pojmiemy, gdy pomyślimy, że grzech powszedni nie­daleko jest od śmiertelnego. Według tychże Ojców nie wszystkie dusze pokutują w czyśćcu dla zadośćuczynienia Boskiej spra­wiedliwości – niektóre z nich pokutują w tych miejscach, w któ­rych grzeszyły. Święty Grzegorz papież podał nam w tej mie­rze przykład. Pewien świątobliwy kapłan, będąc chorym, z roz­kazu lekarza chodził co dzień do kąpieli w dosyć odległe miejsce. Zawsze tam czekał na niego jakiś nieznajomy człowiek, który mu pomagał rozebrać się, a po kąpieli podawał płótno do otarcia się. Kapłan przez wdzięczność przyniósł raz swe­mu nieznajomemu kawałek chleba poświęconego. "Mój ojcze – rzekł nieznajomy – dajesz mi rzecz, której ja nie spożytkuję; bo jestem duchem, chociaż widzisz mnie w ciele. Byłem tu kiedyś panem i odbywam tu mój czyściec. Sługo Boży, zlituj się nade mną; jeśli zechcesz, możesz mnie uwolnić z tych mąk, które ponoszę: ofiaruj za mnie Msze święte, ofiaruj modlitwy twoje". To powiedziawszy, zniknął.


Ach! bracia drodzy, wiedząc o tym, czyż możemy nie pamiętać o naszych rodzicach, którzy może tu są około nas? Je­śliby im Bóg pozwolił nam się pokazać, to by się nam do nóg rzucili. "Dzieci drogie, powiedzieliby, miejcie litość nad nami, nie zapominajcie o nas". Tak bracia drodzy, wieczorem idąc na spoczynek, widzielibyśmy biednych rodziców naszych, wo­łających o pomoc, widzielibyśmy ich w naszych domach, w na­szych polach. Te biedne dusze krążą około nas, idą za nami wszędzie; ale niestety są to biedni żebracy około złych bogaczów! Przedstawiają im swoje potrzeby i swoje męczarnie, ale źli bogacze nie zwracają na to uwagi.

"Prosimy – wołają – o jedno Ojcze nasz, o jedno Zdrowaś, o jedną Mszę świętą".


Ach! jakże byśmy byli niewdzięczni, gdybyśmy odmówili naszemu ojcu, naszej matce, jakiej małej cząsteczki tych dóbr, które oni z takim mozołem nabyli dla szczęścia naszego! Po­wiedzcie mi: jeśliby wasz ojciec lub wasza matka, albo jedno z waszych dzieci było w ogniu, gdybyście widzieli ich ręce wyciągnięte do was z prośbą o pomoc, czyżbyście byli tak nie­czuli, żebyście pozwolili na ich palenie w oczach waszych? Ach! wiara nas uczy, że te biedne dusze ponoszą męki tak straszne, iż żaden człowiek pojąć tego nie jest w stanie. ...


CAŁOŚĆ >>>TU

avatar użytkownika guantanamera

19. Akt heroiczny za dusze zmarłych

O Jezu ukrzyżowany, przyjmij tę ofiarę moją, którą Ci składam przez Serce Niepokalane Twej Matki Najświętszej. Oto dla miłości Twej, na korzyść dusz czyśćcowych, skŁadam w Boskim Sercu Twoim wszystkie zasługi i odpusty, jakich w ciągu całego życia mego, za pomocą Twej łaski dostąpię, aby nimi według Boskiego upodobania Twego rozporządziła Twoja Matka Najświętsza. Wiem, o dobry Jezu, że nie zapomnisz o duszach rodziców, krewnych, dobrodziejów moich.
Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a mnie grzesznemu bądź miłościw teraz i na wieki. Amen
Ofiarowanie.
Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Przenajdroższą Krew Jezusa Chrystusa na spłacenie grzechów moich, za spokój świętych dusz czyśćcowych i za potrzeby Kościoła świętego.
500 dni odpustu; odpust zupełny raz na miesiąc za codzienne odmawianie. Warunki zwykłe. (Św. Penit. Ap., 10. III. 1933.)
Z książeczki do nabożeństwa "KWIAT EUCHARYSTYCZNY".
Pozwalamy drukować. Z Książęcej Metropolitalnej Kurii. Kraków, dnia 25.VIII. 1939
+ ADAM SAPIEHA, X Stefan Mazanek

avatar użytkownika gość z drogi

20. Intix,droga Intix :)

przecież my jesteśmy w wspólnocie myśli i duszy :)
i nic naszych więzi....nie zerwie... :)
Nocne pozdrowienia :)

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

21. Modlitwa za dusze w czyśćcu zapomniane

O Maryjo, litość mnie przenika dla tych dusz, w ciemnych więzieniach pokuty zamkniętych, a nie mających na ziemi nikogo, kto by o nich pomyślał. Zwróć, o najlepsza Matko, wzrok Twój miłosierny na te dusze opuszczone, pobudź serca litościwych chrześcijan do modlitwy za nimi i wynajdź w Sercu Swym macierzyńskim środki, aby im przyjść ze skuteczną pomocą wśród opuszczenia, w jakim zostają.
O Matko Nieustającej Pomocy, zlituj się nad duszami w czyśćcu opuszczonymi. Jezu miłosierny, daj im pokój wieczny.
(Odpust: 7 lat i 7 razy po 40 dni)
Modlitwa z książeczki do nabożeństwa "Kwiat Eucharystyczny".
Pozwolenie na druk wydał w Krakowie dnia 25. VIII. 1939 roku ks. kard. Adam Sapieha,

avatar użytkownika intix

22. Gość z Drogi...

Droga Zofio...:)
Też tak myślałam... i myślę nadal...:)
Ja... tylko Nam wszystkim  przypomniałam...
Bo o TO, co cenne... troszczyć się trzeba...
A baaardzo cenne... bezcenne są Nasze Serca...
Dziękuję...
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

23. Witaj Guantanamero...


Módlmy się...

***
Dziękuję Ci...
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

24. Pozwolę sobie... kontynuować...


Spróbujmy Wszyscy... Dusze... ratować...

Gorąco polecam:

Po co dusze czyśćcowe przychodzą na ziemię?
ks. Andrzej Trojanowski TChr

avatar użytkownika gość z drogi

25. Droga Intix :)

tak właśnie TAK,
serdecznie pozdrawiam :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

26. Zofio Droga...

tak właśnie TAK...
***
TAK...:)
***
Zofio Droga...

Pozwól proszę, że w rozmowie z Tobą podłączę do tego wpisu na temat Wiary
link informujący o nowym portalu, który dzisiaj o 20oo ma swoją inaugurację...
SŁOWO CODZIENNIE BOŻE! - www.PROFETO.pl - start portalu!
***
Dziękuję Ci...
Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich Obecnych...
Życząc Wszystkim Dobrej Nocy... pełnej Wiary Miłości i Nadziei...

avatar użytkownika gość z drogi

27. Inix oczywiscie....:)

serdecznie pozdrawiam ,a Nowej Stronie,życzę POWODZENIA w Dobrym Dziele....:)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

28. Doniosły list arcybiskupa Jan

Doniosły list arcybiskupa

Jan Maria Jackowski
http://www.naszdziennik.pl/wp/15973,doniosly-list-arcybiskupa.html

W Roku Wiary i w obecnych czasach "dyktatury relatywizmu" z całą wyrazistością ujawnia się, jak ważny jest przekaz dobrej doktryny. Trwająca od kilku lat publiczna debata o in vitro pokazuje, że wielu wiernych jest zagubionych i nie rozumie istoty problemu, a niektórzy ludzie, przedstawiani publicznie jako katolicy albo sami się powołujący na bycie katolikiem, prezentują poglądy sprzeczne z Magisterium Kościoła. W ten sposób rodzi się dezorientacja i zamieszanie. Bo nawet wśród ludzi wierzących pojawia się zagubienie i niezrozumienie zagrożenia.

Dlatego ważnym wydarzeniem jest jasny i klarowny list pasterski ks. abp. Andrzeja Dzięgi z 18 listopada. W tym dokumencie metropolita szczecińsko-kamieński podkreśla, że w kwestiach integralności i poszanowania godności każdego człowieka Kościół nie może milczeć, gdy inni nie mówią pełnej prawdy, a skutki tych niedomówień mają zasadnicze znaczenie dla ludzkiego życia i zbawienia ludzi. W ten sposób ksiądz arcybiskup odniósł się do faktu, że w Radzie Miasta Szczecina grupa radnych zapowiedziała złożenie formalnego wniosku o dofinansowanie ze środków miasta tzw. procedur in vitro. Zapowiadane jest także zbieranie podpisów mieszkańców Szczecina popierających tę inicjatywę. "Możliwe - pisze metropolita szczecińsko-kamieński do swoich archidiecezjan - że będziecie więc proszeni o złożenie podpisu pod takim wnioskiem".

W konkluzji ksiądz arcybiskup jasno określa konsekwencje dla katolików wspierania takich inicjatyw. Z pasterską troską stwierdza: "Gdyby jednak ktoś z katolików świadomie podpisał się lub głosował za dopuszczalnością in vitro, także poprzez pokrętną formułę jego dofinansowania wbrew obowiązującym w Polsce zasadom prawa, niech pamięta, że występuje przeciwko godności osoby ludzkiej i przeciwko prawu Bożemu. Sam się wtedy odłącza od pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim, póki następnie sprawy nie przemyśli, nie przemodli i nie zmieni publicznie swojego stanowiska. Do tego czasu niech pamięta, by nie prosił też Kościoła o dar Komunii Świętej".

Bóg zapłać, Ekscelencjo, za gorliwe wypełnianie posługi biskupiej. Nie tylko jednak w Szczecinie, ale i w innych ośrodkach pojawiają się podobne pomysły. W tym kontekście warto się odwołać do przykładu amerykańskiego. W bardzo spluralizowanym społeczeństwie amerykańskim, po negatywnym doświadczeniu różnego rodzaju "kompromisów", które prowadziły do rozmycia, coraz silniejsza jest postawa "znaku sprzeciwu" oraz odwołania do zdrowej nauki. Niewątpliwie społecznej odwagi wymaga odmawianie udzielania Komunii Świętej osobom, które publicznie kwestionują prawo do życia lub działają przeciwko życiu. Kilka lat temu ówczesny przewodniczący Konferencji Biskupów USA ks. kard. Francis George, idąc pod prąd politycznej poprawności, skrytykował nadanie przez katolicki uniwersytet Notre Dame doktoratu honoris causa Barackowi Obamie, powszechnie znanemu zwolennikowi aborcji.

Czy Kościół w Polsce po doświadczeniach funkcjonowania w realiach komunizmu, a obecnie w czasach naporu ideologii liberalnej, jest przygotowany do podjęcia wyzwań współczesności? Jak wiele osób publicznie podkreślających swoją katolickość i działających w przestrzeni publicznej swoimi wypowiedziami i czynami przyczynia się do zła i tworzenia zamętu. Ze strony pasterzy potrzebna jest zatem odwaga i wierność, bo jak mawiał Prymas Tysiąclecia: "Strach Apostoła rozzuchwala zło".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

29. @Maryla

Bardzo dziękuję...
***
...W Roku Wiary i w obecnych czasach "dyktatury relatywizmu" z całą wyrazistością ujawnia się, jak ważny jest przekaz dobrej doktryny. Trwająca od kilku lat publiczna debata o in vitro pokazuje, że wielu wiernych jest zagubionych i nie rozumie istoty problemu, a niektórzy ludzie, przedstawiani publicznie jako katolicy albo sami się powołujący na bycie katolikiem, prezentują poglądy sprzeczne z Magisterium Kościoła. W ten sposób rodzi się dezorientacja i zamieszanie. Bo nawet wśród ludzi wierzących pojawia się zagubienie i niezrozumienie zagrożenia...

W poruszonym,  bardzo ważnym wątku o in vitro, pozwolę sobie podłączyć tu link i przypomnieć homilię Abpa Stanisława Gądeckiego. Przytoczę tu tylko fragmenty. Zainteresowanych, gorąco zachęcam do przeczytania całości.
Pozdrawiam serdecznie
***
Abp Stanisław Gądecki, Twoje Narodzenie, Boża Rodzicielko.
Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (Tulce - 6.09.2009).
(...)
W odniesieniu do jesiennej debaty nad 6 projektami dotyczącymi in vitro" trzeba więc zwrócić uwagę na następujące sprawy:


  • problem in vitro" jest sprawą uniwersalną, kwestią prawa naturalnego a nie kwestią konfesyjną; nie jest to tylko stanowisko Kościoła katolickiego, ale wszystkich ludzi rozumnych


  • Kościół katolicki nie utożsamia się z żadnym z sześciu projektów (kompleksowe: Piecha, Gowin, Balicki; wycinkowe: Contra „in vitro", Senyszyn, Kidawa-Błońska); żaden z tych projektów nie odpowiada w 100% nauczaniu Kościoła


  • najbliższy tego nauczania jest projekt p. Piechy


  • nie popieramy jednak żadnego z tych projektów, tylko dlatego, że jest „bliższy prawdzie"


  • katolik nie może głosować za in vitro" (Donum vitae)


  • kto głosuje za in vitro", ten popełnia „grzech kwalifikowany"


  • katolik poseł jest również - jak wszyscy inni katolicy - zobowiązany do dawania świadectwa prawdzie


  • słaba świadomość posłów w tak skomplikowanej materii jak in vitro" nie jest dla nich usprawiedliwieniem


  • w sprawach sumienia nie wolno wprowadzać dyscypliny partyjnej; takowa dyscyplina świadczyłaby o tym, że poseł ceni sobie bardziej partię aniżeli Pana Boga.





avatar użytkownika intix

31. Islamizacja Europy w toku

Środa, 21 listopada 2012
George Soros - ateista, który sam przedstawia się jako "bóg", "sumienie świata", człowiek, który otwarcie wojuje z katolicyzmem, promując tzw. społeczeństwo otwarte, tym razem przeznaczył swoje środki na kampanię promującą islam. Jej pomysłodawcą jest Zrzeszenie przeciwko Islamofobii we Francji (CCIF), które najwyraźniej stawia sobie za cel przekształcenie Francji w kraj islamski.


Marwan Muhammad, rzecznik Zrzeszenia przeciwko Islamofobii we Francji, tak oto niedawno wyłożył swoją naukę w meczecie w Orly: "Kto ma prawo twierdzić, że Francja za trzydzieści czy czterdzieści lat nie będzie krajem muzułmańskim? Kto ma takie prawo? Nikt w tym kraju nie ma prawa nam tego odmawiać. Nikt nie ma prawa odbierać nam tej nadziei. Nadziei na globalne społeczeństwo wierne islamowi. Nikt w tym kraju nie ma prawa definiować nam, czym jest tożsamość francuska".


Wypowiedź Muhammada przez jakiś czas była dostępna na stronie internetowej związanej z meczetem w Orly, ale ze względu na kontrowersje, jakie zdołała wzbudzić, redaktorzy strony ją usunęli. Sam Muhammad wypiera się tego, co powiedział, i przekonuje, że celem jego organizacji jest walka z rzekomą islamofobią we Francji.


Środkiem do tego ma być specjalna kampania przedstawiająca pozytywny obraz muzułmanina we Francji. Zaprojektowano trzy billboardy. Pierwszy jasno odwołuje się do historii Francji i jest trawestacją obrazu Jacques´a-Louisa Davida przedstawiającego "Przysięgę w sali do gry w piłkę".


Różnica polega na tym, że tymi, którzy mają reprezentować uciskanych, są przede wszystkim muzułmanie, którzy mówią: "My (również) jesteśmy narodem".


Drugi billboard ukazuje małżeństwo typowych Francuzów z dwojgiem dzieci: ona ma na głowie chustę, on zaś jest rzeźnikiem (oczywiście nieoferującym wieprzowiny). Trzeci to kompilacja zdjęć osób z różnych środowisk.


Billboardy początkowo miały pojawić się zarówno na ulicach Paryża, jak też na stacjach metra, ale ostatecznie paryskie przedsiębiorstwo komunikacyjne odmówiło im miejsca ze względu na ich ewidentny przekaz propagandowy.


Prócz ogromnych plakatów promotorzy islamizacji Francji przewidzieli również spoty telewizyjne i radiowe oraz uruchomili specjalną stronę internetową. Jak informują, szczodrym sponsorem projektu okazał się nie kto inny, tylko właśnie George Soros i jego fundacja Open Society.


Jak wyjaśniał w jednym z wywiadów radiowych rzecznik CCIF, fundacja Sorosa była jedyną, która pozytywnie odpowiedziała na apel zrzeszenia o wsparcie finansowe. Może więc i Fran÷ois Hollande, na którego głosowała większość muzułmanów mieszkająca we Francji, pójdzie w ślady Bronisława Komorowskiego i również odznaczy amerykańskiego spekulanta za "wybitne zasługi we wspieraniu budowy społeczeństwa obywatelskiego i instytucji demokratycznych we Francji"? Takiej decyzji z pewnością przyklasnęłaby lewicowa prasa francuska i media głównego nurtu.


Z sympatią przedstawiają one poczynania "młodego, nowoczesnego i tolerancyjnego muzułmanina, który walczy przeciwko rasizmowi i nieznośnej islamofobii" i kiedy tylko mogą, udzielają mu głosu.


Anna Bałaban
Nasz Dziennik

***
Wiele jeszcze przed Nami...


 

avatar użytkownika intix

32. Nie lękajmy się przyznać do chrześcijaństwa

Piątek, 23 listopada 2012
Coraz więcej młodych chrześcijan we Francji decyduje się na konwersję na islam. Jest to kolejny problem francuskiego Kościoła, który od dawna boryka się z problemem sekularyzacji i laicyzacji.


Ksiądz Christophe Roucou, odpowiedzialny we francuskim episkopacie za relacje z islamem wyjaśnił w rozmowie z Radiem Watykańskim, że w dzisiejszej Francji konfrontacja chrześcijaństwa z islamem dokonuje się przede wszystkim w młodym pokoleniu.


Młodzi francuzi najczęściej spotykają się w codziennym życiu z muzułmańskimi rówieśnikami.  Jak zauważył kapłan, nie potrafią  sprostać temu wyzwaniu. Często mają oni nieuzasadnione kompleksy.


Młodzi chrześcijanie żyjący we Francji często nie mają odwagi przyznać się do swojej chrześcijańskiej wiary, a jeśli już to czynią, to w trakcie rozmowy z muzułmańskimi rówieśnikami wykazują się brakiem wiedzy, by odpowiedzieć na zadawane im pytania. Watykańska rozgłośnia upatruje w tych sytuacjach przyczyn decydujących o  konwersji młodych chrześcijan na islam. - Niektórzy sądzą, że dotyczy to wyłącznie katolików nominalnych, którzy i tak nie praktykowali swej wiary. Tak jednak nie jest – zaznaczył ks. Roucou.


Kapłan podkreślił, że wiele przypadków dotyczy młodych ludzi, którzy dopiero co przyjęli sakrament bierzmowania. - Duszpasterze młodzieży z całej Francji opowiadają mi o młodych z ich duszpasterstwa, którzy decydują się na zmianę religii i to na przykład tuż po bierzmowaniu. Bardzo często konwersja jest związana z poślubiem muzułmanina czy muzułmanki. Islam bowiem nie toleruje małżeństw mieszanych. W takich przypadkach chrześcijanie zazwyczaj wyrzekają się wiary – podkreślił.


Nie są to jedyne powody konwersji młodych chrześcijan we Francji. - Niedawno rozmawiałem z pewną kobietą, która opowiadała mi, że wszyscy koledzy jej syna chodzą w piątek do meczetu i nie kryją się z tym. Jej syn natomiast chodzi w niedzielę do kościoła, ale nie ma odwagi przyznać się do tego przed kolegami. I pamiętam pytanie tej matki: Co zrobić, aby nasze dzieci były dumne z tego, że są chrześcijanami? – wyjaśnił rozmówca watykańskiej rozgłośni.


Kapłan zaznaczył, że problemowi konwersji chrześcijan na islam poświęcona była ostatnia sesja francuskiego episkopatu w Lourdes. Ksiądz Roucou wyjaśnił, że wówczas hierarchowie francuskiego Kościoła zaproponowali wypracowanie „nowej apologetyki” na potrzeby konfrontacji młodych chrześcijan z islamem. - Nie po to, by bronić się przed muzułmanami, lecz by nie lękać się przyznać wobec nich, że jesteśmy chrześcijanami – dodał przedstawiciel episkopatu Francji do spraw relacji z islamem, który towarzyszy francuskim biskupom w ich wizycie ad limina w Watykanie.


Przykład Francji jest potwierdzeniem podkreślanych od dawna problemów z jakimi boryka się Kościół w Europie. Próba oderwania Starego Kontynentu od jego chrześcijańskich korzeni ma coraz szerszy kontekst. Walka z katolicyzmem w wielu europejskich krajach wkracza w zdecydowanie głębszą formę, także poprzez promocję islamu.


Jak pisał "Nasz Dziennik" w dniu 21 listopada br. do jawnej walki z Kościołem poprzez promowanie tzw. społeczeństwa otwartego aktywnie włączony jest znany amerykański finansista pochodzenia węgiersko-żydowskiego - George Soros, którego 12 listopada br. prezydent Bronisław Komorowski odznaczył Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.


Tymczasem Soros będący ateistą mianuje siebie jako „boga” i „sumienie świata”. Przeznaczył on w ostatnim czasie znaczne środki finansowe na kampanię promującą islam, której pomysłodawcą jest Zrzeszenie przeciwko Islamofobii we Francji (CCIF).


Wyraźnie widać, że najważniejszym celem funkcjonowania tego zrzeszenia jest przekształcenie Francji w kraj islamski, na co wyraźnie wskazują wypowiedzi jej członków. - Kto ma prawo twierdzić, że Francja za trzydzieści czy czterdzieści lat nie będzie krajem muzułmańskim? Kto ma takie prawo? Nikt w tym kraju nie ma prawa nam tego odmawiać. Nikt nie ma prawa odbierać nam tej nadziei. Nadziei na globalne społeczeństwo wierne islamowi. Nikt w tym kraju nie ma prawa definiować nam, czym jest tożsamość francuska – powiedział Marwan Muhammad, rzecznik CCIF.


Kampania sponsorowana m.in. przez Sorosa ma na celu pozytywne przedstawianie muzułmanów w tym europejskim kraju, co rzekomo ma wpłynąć na walkę z islamofobią. 


Izabela Kozłowska
Nasz Dziennik

avatar użytkownika Maryla

33. (Brak tytułu)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

34. Witaj droga Intix,stęskniłam się za Tobą i za rozmowami

z Tobą,mam duże zaległości i jeśli tylko sprzęt wytrzyma,to natychmiast to nadrobię...:)
ale jedno już CI napiszę,
ze nie wstydzimy się droga Intix bycia chrześcijanami
i widać to na Ulicy,w Tramwaju,czy Autobusie ,
gdy mijany Kościół ,pozdrawiamy GO czytelnym znakiem Krzyża...a Młodzi natychmiast powtarzają za nami TEN Gest
serdecznie pozdrawiam Cię i modlitwą wspieram Twoje działania :)
Dobrej Nocy droga Intix,niech Ci się Polska Wolna przyśni...:)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

35. Znak Krzyża - pomoc w walce duchowej

„Czyniąc znak krzyża, czyń go starannie. Nie taki zniekształcony, pośpieszny, który nie wiadomo, co oznacza. Czyń powoli duży, staranny znak krzyża: od czoła do piersi, od jednego ramienia do drugiego, czując, jak on cię całego ogarnia. Staraj się skupić wszystkie swoje myśli i zawrzyj całą siłę swojego uczucia w tym geście kreślenia krzyża”. Romano Guardini


św. Hipolit Rzymski († 235)


"Starajcie się zawsze osłaniać swoje czoło znakiem krzyża. Jest to bowiem znak męki, dany przeciwko szatanowi, jeżeli ktoś czyni go z wiarą, a nie dla dogodzenia ludziom, ale żeby przez znajomość używać go jako pancerza. Wróg bowiem, widząc duchową cnotę wychodzącą z serca -- tak jakby dokonało się jawne obmycie -- drżąc poczyna uciekać, kiedy nie ustępujesz mu, a pobudzasz samego siebie [do Bożej służby]" (Tradycja apostolska 42)


św. Efrem Syryjczyk (†373)


"...krzyż jest zwycięzcą śmierci, nadzieją wiernych, światłością świata (...) i sławą wieczną prawowiernych na wieki. Z tą zbroją we dnie i w nocy, i na każdą godzinę, i na każdym miejscu masz chodzić. (...) Bo widząc ten znak, moce piekielne przerażone uciekają. (...) Tym przenajdroższym Drzewem Chrystus, Bóg nasz, nienasycone piekło i szeroką gębę diabelską zatkał. (...) Zbroją Krzyża świętego przepasani Apostołowie wszystką moc nieprzyjacielską podeptali. Krzyżem świętym jak pancerzem uzbrojeni żołnierze Chrystusowi, błogosławieni męczennicy, wszystkie chytrości i okrucieństwa tyranów przemogli.(...) O niewymowna i nieogarniona dobroci Boga naszego, który tak wielkie i tak drogie dary rodzajowi ludzkiemu w chorągwi Krzyża zostawił!"


św. Cyryl Jerozolimski († 386)


"Nie wstydźmy się wyznać Ukrzyżowanego! Ufnie uczyńmy znak krzyża palcami na czole i na wszystkim, na chlebie, który spożywamy, na kielichu, który pijemy, przy wejściu i wyjściu, przed snem kładąc się na spoczynek, przy wstawaniu, chodzeniu i spoczynku. Jest on wielką obroną: Nie muszą za niego płacić ubodzy, trudzić się słabi. Od Boga jest dany jako łaska. Krzyż jest znakiem wierzących, postrachem szatanów. W krzyżu triumfuje nad nimi wierny, jeżeli się nim znaczy z ufnością. Na widok krzyża przypominają sobie Ukrzyżowanego. Lękają się Tego, który smokowi starł głowę. Ceń tę pieczęć, a ponieważ jest darmo dana, tym więcej czcij Dobroczyńcę" (Katecheza 13,36).


„Krzyż jest znakiem zwycięstwa, lękają się go demony.”


św. Nil z Ancyry († ok. 430)


"Jeżeli często będziesz swoje czoło i serce znaczył znakiem krzyża Pańskiego, uciekną od ciebie ze drżeniem demony, ponieważ bardzo się lękają tej świętej pieczęci." List do Eustachiusza, komesa Largitionum

( profeto.pl )

avatar użytkownika nadzieja13

36. @Intix

Przeczytałam z przyjemnością, a sPokój płynący z treści zaczął ogarniać bardziej i bardziej..:)
dziękuję

Pozwoliłam sobie skopiować z podanego przez Ciebie odnośnika:

Dusze czyśćcowe są niepodzielnie skoncentrowane na Bogu, który jest Miłością i Udzielaniem się bez miary. Modlą się, ponieważ modlitwa jest doskonałym wyrazem miłości: modlą się za siebie nawzajem, rozpoznając się w świetle tej samej Miłości; modlą się za nas, za swoich dobroczyńców. Ich modlitwa całkowicie podporządkowana jest Bożej chwale, a nie ich własnym potrzebom. Nie modlą się o uwolnienie z Czyśćca, lecz aby Bóg był uwielbiony przez ich uwolnienie. Kiedy modlą się za grzeszników, to modlą się o to, aby Bóg był pochwalony przez ich nawrócenie. Dusze czyśćcowe dają nam prawdziwą lekcję miłości: kochają nas miłością prawdziwą, ponieważ najpierw kochają Boga; kochają nas w Nim i dla Niego. Oto prawdziwa miłość: prosta, bezinteresowna, czysta. Nigdy nie zapomnij, że miłość bliźniego wypływa tylko z miłości do Boga. Czyściec jest jednym, wielkim światem nieustannej modlitwy. Dusze łączą się liturgią Kościoła, ze wszystkimi obchodami i świętami. Lecz liturgia Czyśćca jest przede wszystkim liturgią adoracji i wynagrodzenia. Wraz z duszami świętych w niebie, dusze czyśćcowe są naszymi najżyczliwszymi przyjaciółmi i orędownikami.

Będę się więcej starać..

Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Wszystkich Twoich Gości.

avatar użytkownika intix

39. Anioł Pański z Papieżem, 2013-01-01

Stąd osiem dni po Bożym Narodzeniu, gdy Kościół jak Maryja Boża Rodzicielka ukazuje światu nowo narodzonego Jezusa, Księcia Pokoju, świętujemy Światowy Dzień Pokoju. Tak, to Dziecię, które jest Słowem Boga, które stało się ciałem, przyszło, aby przynieść ludziom pokój, którego świat dać nie może (cf. J 14,27).

Drodzy bracia i siostry,

wszystkim składam życzenia dobrego roku! W tym pierwszym dniu 2013 r. chciałbym, aby do wszystkich mężczyzn i kobiet świata dotarło Boże błogosławieństwo. Czynię to za pomocą starożytnej formuły zawartej w Piśmie Świętym: „Niech Pan ci błogosławi i niech cię strzeże. Niech rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem” (Lb 6,24-26).


Jak światło i ciepło słońca są błogosławieństwem dla ziemi, tak Boże światło jest nim dla ludzkości, gdy On sprawia, że Jego oblicze nad nią jaśnieje. To wydarzyło się wraz z narodzeniem Jezusa Chrystusa! Bóg sprawił, że zajaśniało dla nas Jego oblicze: na początku w sposób skromny, ukryty – w Betlejem tylko Maryja i Józef oraz kilku pasterzy było świadkami tego objawienia – ale stopniowo, jak słońce, które od świtu zmierza ku południu, światło Chrystusa narastało i rozprzestrzeniło się wszędzie. Już w krótkim czasie swojego życia ziemskiego Jezus z Nazaretu sprawił, że Boże Oblicze zajaśniało w Ziemi Świętej; a potem, poprzez Kościół ożywiany przez Jego Ducha, ogarnęło wszystkie narody Ewangelią pokoju. „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,14). Tak brzmi śpiew aniołów w Boże Narodzenie, taki jest też śpiew chrześcijan pod każdym niebem; śpiew, który z serc i ust przechodzi do gestów konkretnych, do działań miłości, które budują dialog, zrozumienie i pojednanie.


Stąd osiem dni po Bożym Narodzeniu, gdy Kościół jak Maryja Boża Rodzicielka ukazuje światu nowo narodzonego Jezusa, Księcia Pokoju, świętujemy Światowy Dzień Pokoju. Tak, to Dziecię, które jest Słowem Boga, które stało się ciałem, przyszło, aby przynieść ludziom pokój, którego świat dać nie może (cf. J 14,27). Jego misją jest zburzyć „mur wrogości” (cf. Ef 2,14). I kiedy nad brzegami Jeziora Galilejskiego ogłasza On swoje „Błogosławieństwa”, wśród nich znajduje się także i to: „błogosławieni pokój czyniący, albowiem będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5,9). Kim są pokój czyniący? To ci wszyscy, którzy dzień w dzień starają się zwyciężać zło dobrem, mocą prawdy, bronią modlitwy i przebaczenia, szlachetną i dobrze spełnianą pracą, poprzez badania naukowe w służbie życiu, poprzez uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy. Czyniących pokój jest wielu, ale nie robią hałasu. Jak zaczyn w cieście sprawiają wzrost ludzkości według planu Bożego.


Podczas tej pierwszej modlitwy „Anioł Pański”w nowym roku prośmy Matkę Najświętszą, Matkę Boga, aby nam błogosławiła, jak mama błogosławi swoje dzieci, które mają wyruszyć w podróż. Nowy rok jest jak podróż: ze światłem i łaską Bożą oby mógł być drogą pokoju dla każdego człowieka i każdej rodziny, dla każdego kraju i dla całego świata.


Za: vatican.va, fot. sxc.hu

avatar użytkownika intix

40. Orędzie Ojca Świętego na Światowy Dzień Pokoju

Jezusowe błogosławieństwo mówi, że pokój jest darem mesjańskim i jednocześnie dziełem ludzkim. Pokój zakłada bowiem humanizm otwarty na transcendencję. Jest owocem wzajemnego daru, obopólnego ubogacenia, dzięki darowi, który pochodzi od Boga i pozwala żyć z innymi i dla innych.

“BŁOGOSŁAWIENI POKÓJ CZYNIĄCY”

KAŻDY NOWY ROK niesie z sobą oczekiwanie lepszego świata. Dlatego proszę Boga, Ojca ludzkości, by obdarzył nas zgodą i pokojem, aby wszyscy mogli zrealizować dążenia do życia szczęśliwego i dostatniego.


50 lat po rozpoczęciu Soboru Watykańskiego II, dzięki któremu umocniła się misja Kościoła w świecie, z otuchą stwierdzamy, że chrześcijanie, jako lud należący do Boga i z Nim zjednoczony, który pielgrzymuje pośród ludzi, angażują się w historię, dzieląc z nimi radości i nadzieje, smutki i trwogi 1, głosząc Chrystusowe zbawienie i promując pokój dla wszystkich.


Faktycznie w naszych czasach, które cechuje globalizacja, i jej pozytywne i negatywne aspekty, jak również wciąż trwające krwawe konflikty i zagrożenie wojny, konieczne jest odnowione i zgodne zaangażowanie w dążenie do wspólnego dobra, do rozwoju wszystkich ludzi i całego człowieka.


Niepokoją zarzewia napięć i konfliktów, spowodowanych przez rosnące nierówności między bogatymi a biednymi, dominację mentalności egoistycznej i indywidualistycznej, wyrażającej się również w pozbawionych reguł kapitalizmie finansowym. Oprócz różnych form terroryzmu i przestępczości międzynarodowej niebezpieczne dla pokoju są te formy fundamentalizmu i fanatyzmu, które wypaczają prawdziwą naturę religii, powołanej do sprzyjania jedności i pojednaniu między ludźmi.


A jednak, wiele dzieł pokoju, w które bogaty jest świat, świadczy o wrodzonym powołaniu ludzkości do pokoju. Pragnienie pokoju jest istotnym dążeniem każdej osoby i łączy się ono w pewien sposób z pragnieniem pełnego, szczęśliwego i dobrze zrealizowanego życia. Innymi słowy, pragnienie pokoju odpowiada podstawowej zasadzie moralnej, czyli obowiązkowi-prawu do rozwoju integralnego, społecznego, wspólnotowego, co należy do Bożego planu w odniesieniu do człowieka. Człowiek jest stworzony do pokoju, który jest darem Boga.


Wszystko to sprawiło, że inspiracją tego Orędzia stały się słowa Jezusa Chrystusa: «Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi» (Mt 5, 9).


Ewangeliczne błogosławieństwo


2. Błogosławieństwa głoszone przez Jezusa (por. Mt 5, 3-12 oraz Łk 6, 20-23) są obietnicami. W tradycji biblijnej błogosławieństwa są gatunkiem literackim, zawierającym zawsze jakąś dobrą nowinę, czyli Ewangelię, którą wieńczy pewna obietnica. Błogosławieństwa nie są zatem jedynie zaleceniami moralnymi, których przestrzeganie zapewnia we właściwym czasie – zazwyczaj w innym życiu – nagrodę, czyli przyszłe szczęście. Błogosławieństwo polega raczej na wypełnianiu obietnicy skierowanej do tych wszystkich, którzy przestrzegają wymogów prawdy, sprawiedliwości i miłości. Ci, którzy zawierzają Bogu i Jego obietnicom często w oczach świata jawią się jako naiwni czy dalecy od rzeczywistości. A przecież Jezus powiedział im, że nie tylko w przyszłym życiu, ale już w tym odkryją, że są dziećmi Bożymi, i że od zawsze i na zawsze Bóg jest całkowicie z nimi solidarny. Zrozumieją, że nie są sami, bo On jest po stronie tych, którzy angażują się na rzecz prawdy, sprawiedliwości i miłości. Jezus, objawienie miłości Ojca, nie waha się złożyć ofiary z samego siebie. Kiedy przyjmujemy Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka, przeżywamy radosne doświadczenie ogromnego daru: jest nim udział w życiu samego Boga, czyli w życiu łaski, będącym zadatkiem życia w pełni szczęśliwego. Jezus Chrystus, w szczególności, daje nam prawdziwy pokój, który rodzi się z ufnego spotkania człowieka z Bogiem.


Jezusowe błogosławieństwo mówi, że pokój jest darem mesjańskim i jednocześnie dziełem ludzkim. Pokój zakłada bowiem humanizm otwarty na transcendencję. Jest owocem wzajemnego daru, obopólnego ubogacenia, dzięki darowi, który pochodzi od Boga i pozwala żyć z innymi i dla innych. Etyka pokoju jest etyką jedności i dzielenia się. Trzeba więc, aby różne dzisiejsze kultury odrzuciły antropologie i etyki oparte na założeniach teoretyczno-praktycznych czysto subiektywnych i pragmatycznych, na mocy których relacje współistnienia inspirowane są przez kryteria władzy lub zysku, środki stają się celami i odwrotnie, kultura i edukacja skupiają się wyłącznie na narzędziach, technice i wydajności. Wstępnym warunkiem pokoju jest pozbycie się dyktatury relatywizmu i założenia, że moralność jest całkowicie niezależna, wykluczającego uznanie niezbędnego naturalnego prawa moralnego, wypisanego przez Boga w sumieniu każdego człowieka. Pokój jest budowaniem współistnienia w kategoriach racjonalnych i moralnych, w oparciu o fundament, którego miara nie jest stworzona przez człowieka, ale przez Boga, «Pan da siłę swojemu ludowi (…), Pan błogosławi swój lud, darząc go pokojem» (Ps 29 [28], 11).


Pokój: dar Boży i dzieło człowieka


3. Pokój obejmuje całą osobę ludzką i zakłada zaangażowanie całego człowieka. Jest to pokój z Bogiem przez życie zgodnie z Jego wolą. Jest to wewnętrzny pokój z samym sobą i pokój zewnętrzny z bliźnim i z całym stworzeniem. Oznacza on przede wszystkim, jak napisał bł. Jan XXIII w encyklice „Pacem in terris”, której 50. rocznicę ogłoszenia będziemy obchodzili za kilka miesięcy, budowanie współistnienia opartego na zasadzie prawdy, wolności, miłości i sprawiedliwości 2. Negowanie tego, co stanowi prawdziwą naturę istoty ludzkiej, w jej zasadniczych wymiarach, we właściwej jej zdolności do poznania prawdy i dobra, i w ostatecznym rozrachunku samego Boga, stanowi zagrożenie dla budowania pokoju. Bez prawdy o człowieku, wpisanej przez Stwórcę w jego serce, wolność i miłość ulegają osłabieniu, a wymiar sprawiedliwości traci swoją podstawę.


Dla stawania się prawdziwymi twórcami pokoju fundamentalne znaczenie ma wrażliwość na wymiar transcendentny i nieustanny dialog z Bogiem, Ojcem miłosiernym, w którym wyprasza się odkupienie, zyskane dla nas przez Jego Jednorodzonego Syna. W ten sposób człowiek może zwalczyć to, co zaciemnia i neguje pokój, a więc grzech we wszystkich jego postaciach: egoizmu i przemocy, chciwości oraz żądzy władzy i dominacji, nietolerancji, nienawiści i niesprawiedliwych struktur.


Zaprowadzenie pokoju jest uzależnione głównie od uznania, że w Bogu jesteśmy jedną rodziną ludzką. Kształtuje się ona, jak nauczała encyklika „Pacem in terris”, przez relacje międzyosobowe i instytucje, wspierane i ożywiane przez wspólnotowe « my », zakładające ład moralny, wewnętrzny i zewnętrzny, w którym szczerze, zgodnie z prawdą i sprawiedliwością, uznawane są wzajemne prawa i obowiązki. Pokój jest ładem ożywianym i dopełnianym przez miłość, która każe odczuwać potrzeby innych jak swoje własne, dzielić się z nimi swoimi dobrami i starać się o to, aby coraz bardziej rozszerzała się w świecie komunia wartości duchowych. Jest to ład realizowany w wolności, w sposób odpowiadający godności osób, które z racji swej rozumnej natury biorą odpowiedzialność za swe czyny 3.


Pokój nie jest marzeniem, nie jest utopią: jest możliwy. Nasze oczy muszą widzieć głębiej, pod powierzchnią pozorów i zjawisk, aby dostrzec rzeczywistość pozytywną istniejącą w sercach, gdyż każdy człowiek jest stworzony na obraz Boga i wezwany do tego, by się rozwijał, przyczyniając się do budowy nowego świata. Bóg sam, przez Wcielenie swego Syna i dokonane przez Niego Odkupienie, wszedł bowiem w dzieje, zapoczątkowując nowe stworzenie i nowe przymierze między Bogiem a człowiekiem (por. Jr 31, 31-34), dając nam możliwość, byśmy mieli «serce nowe» i «ducha nowego» (Ez 36, 26).


Właśnie dlatego Kościół jest przekonany, że istnieje pilna potrzeba nowego przepowiadania Jezusa Chrystusa, będącego pierwszym i zasadniczym czynnikiem integralnego rozwoju ludów, a także pokoju. Jezus jest bowiem naszym pokojem, naszą sprawiedliwością, naszym pojednaniem (por. Ef 2, 14; 2 Kor 5, 18). Człowiek czyniący pokój, według Jezusowego błogosławieństwa, to ten, kto szuka dobra drugiego, pełnego dobra duszy i ciała, dziś i jutro.


Z tego nauczania płynie wniosek, że każdy człowiek i każda wspólnota – religijna, obywatelska, wychowawcza i kulturowa – jest powołana do pracy na rzecz pokoju. Pokój jest przede wszystkim realizacją wspólnego dobra w różnych społecznościach, podstawowych i pośrednich, narodowych, międzynarodowych i w społeczności światowej. Właśnie dlatego można uznać, że drogi urzeczywistniania wspólnego dobra są również drogami, którymi należy iść, aby osiągnąć pokój.


Pokój czynią ci, którzy kochają życie, bronią go i je promują na każdym jego etapie


4. Drogą do osiągnięcia wspólnego dobra i pokoju jest przede wszystkim poszanowanie ludzkiego życia, pojmowanego w jego różnorodnych aspektach, od poczęcia, poprzez rozwój, aż do naturalnego kresu. Tak więc prawdziwie czynią pokój ci, którzy kochają życie, bronią go i je promują we wszystkich jego wymiarach: osobistym, wspólnotowym i transcendentnym. Życie w pełni jest szczytem pokoju. Ten, kto pragnie pokoju nie może tolerować zamachów na życie i zbrodni przeciwko życiu.


Ci, którzy nie doceniają w wystarczającym stopniu wartości ludzkiego życia i w konsekwencji popierają na przykład liberalizację aborcji, być może nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób opowiadają się za dążeniem do pokoju iluzorycznego. Ucieczka od odpowiedzialności, która uwłacza osobie ludzkiej, a tym bardziej zabijanie bezbronnych i niewinnych istot ludzkich, nigdy nie zaprowadzi do szczęścia czy pokoju. Czyż można myśleć o osiągnięciu pokoju, integralnego rozwoju ludów czy o ochronie środowiska naturalnego, bez ochrony prawa do życia najsłabszych, poczynając od tych, którzy mają się urodzić? Wszelkie naruszenie życia, zwłaszcza u jego początków, nieuchronnie powoduje nieodwracalne straty dla rozwoju, pokoju i ochrony środowiska. Nie jest też słuszne formułowanie w podstępny sposób fałszywych praw lub osądów, opartych na redukcjonistycznej lub relatywistycznej wizji istoty ludzkiej oraz zręcznym posługiwaniu się dwuznacznymi wyrażeniami, faworyzującymi rzekome prawo do aborcji i eutanazji, które zagrażają podstawowemu prawu do życia.


Trzeba także uznać i promować naturalną strukturę małżeństwa, jako związku między mężczyzną a kobietą, wobec prób zrównania jej w obliczu prawa z radykalnie innymi formami związków, które w rzeczywistości szkodzą jej i przyczyniają się do jej destabilizacji, przesłaniając jej szczególny charakter i niezastąpioną rolę społeczną.


Zasady te nie są prawdami wiary ani jedynie pochodną prawa do wolności religijnej. Są one wpisane w samą naturę człowieka, możliwe do rozpoznania rozumem, a zatem wspólne dla całej ludzkości. Działalność Kościoła na rzecz ich promowania nie ma więc charakteru wyznaniowego, ale jest skierowana do wszystkich ludzi, niezależnie od ich przynależności religijnej. Działalność ta jest tym bardziej konieczna, im bardziej owe zasady są negowane lub błędnie rozumiane, ponieważ znieważa to prawdę o osobie ludzkiej, w poważny sposób rani sprawiedliwość i pokój.


Z tego względu ważnym wkładem na rzecz pokoju jest także respektowanie przez normy prawne i wymiar sprawiedliwości prawa do korzystania z zasady sprzeciwu sumienia w odniesieniu do ustaw i decyzji rządowych, które zagrażają godności człowieka, takich jak aborcja i eutanazja.


Jednym z praw człowieka o znaczeniu podstawowym, także dla pokojowego życia ludów, jest prawo jednostek i wspólnot do wolności religijnej. W tym momencie dziejowym staje się coraz ważniejsze, aby prawo to było promowane nie tylko z negatywnego punktu widzenia, jako wolność od – na przykład, zobowiązań i przymusu w zakresie wolności wyboru własnej religii – ale także z pozytywnego punktu widzenia, w jego różnorodnych aspektach, jako wolność do: na przykład do dawania świadectwa o swojej religii, do głoszenia i przekazywania jej nauczania; do prowadzenia działalności edukacyjnej, charytatywnej i opiekuńczej, pozwalającej wprowadzać w życie nakazy religijne; do istnienia i działania jako organizacje społeczne, tworzone zgodnie z właściwymi im zasadami doktrynalnymi i celami instytucjonalnymi. Niestety, także w krajach o dawnej tradycji chrześcijańskiej coraz liczniejsze są przypadki nietolerancji religijnej, zwłaszcza w odniesieniu do chrześcijaństwa i tych, którzy po prostu noszą stroje wskazujące na przynależność religijną.


Ten, kto czyni pokój, musi też pamiętać, że w coraz większej części opinii publicznej ideologie radykalnego liberalizmu i technokracji budzą przekonanie, że wzrost gospodarczy może być osiągnięty nawet kosztem erozji społecznej roli państwa i społeczeństwa obywatelskiego jako sieci relacji opartych na solidarności, a także praw i obowiązków społecznych. Otóż trzeba zauważyć, że te prawa i obowiązki mają podstawowe znaczenie dla pełnej realizacji innych, poczynając od praw obywatelskich i politycznych.
Jednym z najbardziej dziś zagrożonych praw i obowiązków społecznych jest prawo do pracy. Wynika to z faktu, że coraz bardziej praca i właściwe uznanie statusu prawnego pracowników nie są właściwie wartościowane, ponieważ rozwój gospodarczy rzekomo zależy głównie od pełnej wolności rynków. Tym samym praca jest uważana za zmienną, zależną od mechanizmów ekonomicznych i finansowych. W związku z tym potwierdzam, że godność człowieka, a także racje gospodarcze, społeczne i polityczne wymagają, aby nadal «dążyć do osiągnięcia – uznanego za priorytetowy – celu, jakim jest dostęp wszystkich do pracy i jej utrzymanie» 4. Wstępnym warunkiem osiągnięcia tego ambitnego celu jest przywrócenie poszanowania pracy, oparte na zasadach etycznych i wartościach duchowych, które umocnią jej pojmowanie jako podstawowego dobra dla osoby, rodziny, społeczeństwa. Z dobrem tym wiążą się obowiązek i prawo, wymagające odważnej i nowej polityki pracy dla wszystkich.


Budowanie dobra pokoju poprzez nowy model rozwoju i gospodarki


5. W wielu kręgach uważa się, że potrzebujemy dzisiaj nowego modelu rozwoju, a także nowego spojrzenia na gospodarkę. Zarówno rozwój integralny, solidarny i zrównoważony jak i dobro wspólne wymagają właściwej skali dóbr-wartości, które można uporządkować mając Boga, jako ostateczne odniesienie. Nie wystarczy mieć do dyspozycji wielu środków i wielu możliwości wyboru, choćby cennych. Zarówno z wielu dóbr służących rozwojowi jak i możliwości wyboru należy korzystać zgodnie z perspektywą dobrego życia, prawego postępowania, uznającego prymat wymiaru duchowego i odwołania się do realizacji dobra wspólnego. W przeciwnym razie tracą one swą słuszną wartość, prowadząc do powstania nowych bożków.


Aby wyjść z obecnego kryzysu finansowego i gospodarczego – którego skutkiem jest wzrost nierówności – potrzebni są ludzie, grupy, instytucje promujące życie, sprzyjając ludzkiej kreatywności, aby nawet kryzys wykorzystać jako okazję do rozeznania i poszukiwania nowego modelu gospodarczego. Ten wzorzec, który panował w ostatnich dziesięcioleciach postulował poszukiwanie maksymalizacji zysku i konsumpcji, w perspektywie indywidualistycznej i egoistycznej, chcącej oceniać ludzi tylko ze względu na ich zdolność do odpowiadania wymogom konkurencyjności. Natomiast w innej perspektywie prawdziwy i trwały sukces można osiągnąć poprzez dar z siebie, swoich możliwości intelektualnych, przedsiębiorczości, ponieważ znośny, to znaczy prawdziwie ludzki, rozwój gospodarczy potrzebuje zasady bezinteresowności, jako wyrazu braterstwa i logiki daru 5. Konkretnie w działalności gospodarczej, kto buduje pokój, jawi się jako ten, który ustanawia ze współpracownikami i kolegami, zleceniodawcami i użytkownikami relacje lojalności i wzajemności. Wykonuje on działalność gospodarczą na rzecz dobra wspólnego, przeżywa swoją pracę jako coś, co wykracza poza własny interes, dla dobra pokoleń obecnych i przyszłych. W ten sposób pracuje nie tylko dla siebie, ale także, aby dać innym przyszłość i godną pracę.


W sferze gospodarczej, pożądana jest zwłaszcza ze strony państw polityka rozwoju przemysłowego i rolniczego, dbająca o postęp społeczny i upowszechnienie zasad państwa prawa i demokracji. Niezmiernie istotne i niezbędne jest również stworzenie etyki rynków monetarnych, finansowych i komercyjnych. Muszą być one ustabilizowane, lepiej koordynowane i kontrolowane tak, aby nie przynosiły szkody najbiedniejszym. Troska wielu twórców pokoju powinna się również kierować – z większą determinacją niż miało to miejsce do tej pory – ku braniu pod uwagę kryzysu żywnościowego, znacznie poważniejszego niż finansowy. Kwestia bezpieczeństwa zaopatrzenia żywnościowego po raz kolejny stała się centralnym tematem międzynarodowej agendy politycznej, ze względu między innymi na kryzys związany z gwałtownymi wahaniami cen surowców rolnych, nieodpowiedzialnymi zachowaniami niektórych podmiotów gospodarczych oraz niewystarczającej kontroli ze strony rządów i społeczności międzynarodowej. Aby poradzić sobie z tym kryzysem, ludzie czyniący pokój są powołani do współpracy w duchu solidarności, od poziomu lokalnego do międzynarodowego, mając na celu umożliwienie rolnikom, zwłaszcza z małych gospodarstw wiejskich, prowadzenia swej działalności w sposób godny i zrównoważony z punktu widzenia społecznego, środowiskowego i ekonomicznego.


Wychowanie do kultury pokoju: rola rodziny i instytucji


6. Pragnę stanowczo stwierdzić, że liczni ludzie czyniący pokój są powołani do podtrzymywania umiłowania dobra wspólnego rodziny i sprawiedliwości społecznej, a także zaangażowania w skuteczne wychowanie społeczne.


Nikt nie może ignorować ani lekceważyć decydującej roli rodziny, podstawowej komórki społeczeństwa z punktu widzenia demograficznego, etycznego, pedagogicznego, ekonomicznego i politycznego. Jest ona w sposób naturalny powołana do promowania życia: towarzyszy osobom w ich wzrastaniu i pobudza je do wzajemnego wspierania się w rozwoju poprzez wzajemną opiekę. W szczególności w rodzinie chrześcijańskiej istnieje zalążek projektu wychowania osób według miary Bożej miłości. Rodzina jest jednym z podmiotów społecznych niezbędnych w tworzeniu kultury pokoju. Trzeba chronić prawa rodziców oraz ich zasadniczą rolę w wychowaniu dzieci, przede wszystkim w dziedzinie moralnej i religijnej. W rodzinie rodzą się i wzrastają ludzie pokój czyniący, przyszli krzewiciele kultury życia i miłości 6.


W to ogromne zadanie wychowania do pokoju włączają się w szczególności wspólnoty religijne. Kościół poczuwa się do odpowiedzialności za to wielkie zadanie, uczestnicząc w jego realizacji poprzez nową ewangelizację, której podstawą jest nawrócenie do prawdy i miłości Chrystusa, a w konsekwencji odrodzenie duchowe i moralne poszczególnych osób i społeczeństwa. Spotkanie z Jezusem Chrystusem kształtuje tych, którzy wprowadzają pokój, zobowiązując ich do komunii i przezwyciężania niesprawiedliwości.


Szczególną misję dla pokoju pełnią instytucje kultury, szkoły i uczelnie. Wymaga się od nich znaczącego wkładu nie tylko w kształtowanie nowych pokoleń przywódców, ale także w odnowę instytucji publicznych, krajowych i międzynarodowych. Mogą też one wnosić swój wkład w refleksję naukową, która osadzi działalność gospodarczą i finansową na solidnych podstawach antropologicznych i etycznych. Dzisiejszy świat, w szczególności polityczny, potrzebuje wsparcia przez nową myśl, nową syntezę kulturalną, aby przezwyciężyć technicyzm i harmonijnie połączyć różnorodne tendencje polityczne, mając na względzie dobro wspólne. Ono to, traktowane jako całość pozytywnych relacji międzyludzkich i instytucjonalnych, w służbie integralnego rozwoju jednostek i grup, jest podstawą wszelkiego prawdziwego wychowania do pokoju.


Pedagogia człowieka czyniącego pokój


7. Na zakończenie wyłania się potrzeba proponowania i krzewienia pedagogii pokoju. Wymaga ona bogatego życia wewnętrznego, jasnych i wartościowych odniesień moralnych, odpowiednich postaw i stylu życia. W istocie dzieła pokoju przyczyniają się do osiągania dobra wspólnego i wzbudzają zainteresowanie pokojem, wychowują do niego. Pokojowe myśli, słowa i gesty tworzą mentalność i kulturę pokoju, atmosferę szacunku, uczciwości i serdeczności. Trzeba zatem uczyć ludzi wzajemnej miłości i wychowywania do pokoju, życia w życzliwości, a nie tylko tolerowania się. Zasadnicze wezwanie brzmi: «Trzeba powiedzieć zemście „nie”, uznać swoje winy, przyjąć przeprosiny nie żądając ich i wreszcie przebaczyć» 7, tak aby błędy i zniewagi można było uznać w prawdzie, aby razem zmierzać do pojednania. Wymaga to upowszechnienia się pedagogii przebaczenia. Zło bowiem przezwycięża się dobrem, a sprawiedliwości należy szukać naśladując Boga Ojca, który kocha wszystkie swoje dzieci (por. Mt 5, 21-48). Jest to praca długotrwała, ponieważ zakłada ewolucję duchową, wychowanie do wyższych wartości, nową wizję ludzkiej historii. Trzeba odrzucić fałszywy pokój, jaki obiecują bożki tego świata, i związane z nim niebezpieczeństwa, ów fałszywy pokój, który powoduje coraz większe zobojętnienie sumień, prowadzi do zamknięcia się w sobie, do osłabienia życia, przeżywanego w obojętności. Pedagogia pokoju natomiast zakłada działanie, współczucie, solidarność, męstwo i wytrwałość.


Jezus uosabia wszystkie te postawy w swoim życiu, aż do całkowitego daru z siebie, aż do «utraty życia» (por. Mt 10, 39; Łk 17, 33; J 12, 25). Obiecuje On swoim uczniom, że prędzej czy później dokonają niezwykłego odkrycia, o którym mówiliśmy na początku, a mianowicie, że w świecie jest Bóg, Bóg Jezusa, w pełni solidarny z ludźmi. W tym kontekście chciałbym przypomnieć modlitwę, w której prosimy Boga, aby uczynił nas narzędziem swego pokoju, aby siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść; wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda, prawdziwą wiarę tam, gdzie panuje zwątpienie. My ze swej strony za bł. Janem XXIII prosimy Boga, aby oświecił przywódców narodów, aby oprócz zatroszczenia się o należny dobrobyt swych obywateli zapewniali cenny dar pokoju i go bronili; niech nakłoni wolę wszystkich do burzenia dzielących ich murów, do umocnienia więzi wzajemnej miłości, do zrozumienia innych i do przebaczenia tym, którzy wyrządzili krzywdę, tak aby na mocy Jego działania wszystkie narody ziemi połączyła więź braterstwa i rozkwitał wśród nich i bezustannie panował tak bardzo upragniony pokój 8.


W myśl tych słów życzę, aby wszyscy mogli być czyniącymi pokój i budowniczymi pokoju, ażeby miasto człowieka wzrastało w braterskiej zgodzie, w pomyślności i w pokoju.


Watykan, 8 grudnia 2012 r.
Papież Benedykt XVI

avatar użytkownika intix

42. Benedykt XVI - Audiencja środowa, 2013-01-30

W poprzedniej katechezie zatrzymaliśmy się na pierwszych słowach Credo: „Wierzę w Boga”. Ale wyznanie wiary dookreśla to twierdzenia: Bóg jest Ojcem wszechmogącym, Stworzycielem nieba i ziemi. Chciałbym więc podjąć z wami refleksję nad pierwszą, podstawową definicją Boga, którą Credo ukazuje: On jest Ojcem.

Drodzy Bracia i Siostry!


Dzisiaj nie zawsze jest łatwo mówić o ojcostwie. Przede wszystkim w świecie zachodnim rodziny rozdzielone, wciąż coraz bardziej angażująca praca, troski i trud, aby wszystko było na czas, inwazyjne działanie mediów w naszą codzienność, stanowią niektóre z licznych czynników, które mogą przeszkodzić w pogodnej i konstruktywnej relacji pomiędzy ojcami i dziećmi. Wzajemne porozumiewanie jest czasami trudne, brak zaufania i relacja z ojcem może stać się problematyczna; i problematyczne staje się także wyobrażenie Boga jako ojca, nie posiadając odpowiednich punktów odniesienia. Komuś, kto doświadczył zbyt stanowczego, nieugiętego lub obojętnego i mało uczuciowego ojca czy nawet nieobecnego ojca, nie jest łatwo myśleć z pogodą ducha o Bogu jako Ojcu i powierzyć Mu się z ufnością.


Ale objawienie biblijne pomaga przezwyciężyć tę trudność, mówiąc nam o Bogu, który pokazuje nam, co znaczy naprawdę być „ojcem”; a przede wszystkim Ewangelia, która objawia nam to oblicze Boga jako Ojca, który miłuje aż do daru z własnego Syna dla zbawienia świata. Odniesienie się do figury ojca pomaga więc w zrozumieniu czegoś o miłości Boga, która jednak pozostaje nieskończenie większa, bardziej wierna, bardziej powszechna niż ta ludzka. „Kto z was – mówi Jezu, aby ukazać uczniom oblicze Ojca – synowi, który prosi o chleb, poda kamień? I gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7, 9-11; por. Łk 11, 11-13). Bóg jest naszym Ojcem, gdyż nas pobłogosławił i wybrał przed stworzeniem świata (por. Ef 1, 3-6), i uczynił nas naprawdę swoimi synami w Jezusie (por. 1J 3, 1). I jako Ojciec Bóg towarzyszy z miłością naszemu życiu, podarowując nam swoje Słowo, nauczanie, łaskę i Ducha.


On, jak to objawia Jezus, jest Ojcem, który karmi ptaki niebieskie, które nie muszą siać i zbierać, i ubiera wspaniałymi kolorami kwiaty polne odzieniem piękniejszym niż króla Salomona (por. Mt 6, 26-32; Łk 12, 24-28); i my – dodaje Jezus – znaczymy o wiele więcej niż kwiaty i ptaki niebieskie! I jeśli On jest tak dobry, że sprawia, iż „Jego słońce wschodzi nad złymi i dobrymi i sprawia, że deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45), możemy zawsze, bez lęku i z całkowitą ufnością, powierzyć się Jego ojcowskiemu przebaczeniu, kiedy pomylimy drogę. Bóg jest dobrym Ojcem, który przygarnia i obejmuje syna utraconego i skruszonego (por. Łk 15, 11n), daje za darmo tym, którzy proszą (por. Mt 18, 19; Mk 11, 24; J 16, 23), i ofiarowuje chleb z nieba oraz wodę życia na życie wieczne (por. J 6, 32.51.58).


Dlatego też psalmista z Psalmu 27, otoczony przez nieprzyjaciół, przytłoczony złośliwymi i kłamcami, podczas gdy szuka pomocy od Pana i wzywa Go, może złożyć pełne wiary świadectwo, twierdząc: ”Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie” (v. 10). Bóg jest Ojcem, który nigdy nie opuszcza swoich dzieci, jest Ojcem pełnym miłości, który podtrzymuje, pomaga, przyjmuje, wybacza, zbawia z wiernością, która przewyższa całkowicie wierność ludzką, aby otworzyć się na wymiar wieczności. ”Bo Jego miłość trwa na wieki”, jak to powtarza w litanijny sposób w każdym wersecie Psalm 136, przebiegając przez historię zbawienia. Miłość Boga Ojca nigdy nie ustaje, nie męczy się nami; jest miłością, która daje aż do samego końca, aż do ofiary własnego Syna. Wiara daje nam tę pewność, która staje się pewną skałą budowaniu naszego życia: możemy zmierzyć się z wszystkimi trudnościami i niebezpieczeństwami, doświadczeniem mroku kryzysu i w czasie cierpienia, podtrzymani przez zaufanie, że Bóg nie zostawia nas samymi i jest zawsze przy nas blisko, aby nas zbawić i doprowadzić do życia. To w Panu Jezusie objawia się w pełni miłujące oblicze Ojca, który jest w Niebie. Poznając Jezusa, możemy poznać również Ojca (por. J 8, 19; 14, 7), i widząc Go, możemy zobaczyć Ojca, ponieważ On jest w Ojcu i Ojciec jest w Nim (por. J 14, 9.11). On jest ”obrazem Boga niewidzialnego”, jak nazywa Go hymn z Listu do Kolosan, ”pierworodnym z całego stworzenia (…) pierworodnym spośród umarłych”, ”przez którego mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów” i pojednanie wszystkiego, ”poprzez pojednanie krwią swego krzyża to, co na ziemi, i to, co w niebiosach” (por. Kol 1, 13-20). Wiara w Boga Ojca domaga się wiary w Syna, pod działaniem Ducha Świętego, uznając w zbawczym Krzyżu najwyższe objawienie się Bożej miłości. Bóg staje się naszym Ojcem, ofiarując za nas swego Syna; Bóg jest nam Ojcem, przebaczając nasz grzech i wprowadzając nas do radości zmartwychwstałego życia; Bóg jest dla nas Ojcem, ofiarując nam Ducha, który czyni nas dziećmi i pozwala nam nazywać Go prawdziwie ”Abba, Ojcze” (por. Rz 8, 15). Dlatego Jezus, ucząc nas modlić się, zachęca nas do słów ”Ojcze nasz” (por. Mt 6, 9-13; Łk 11, 2-4).


Dlatego ojcostwo Boga jest nieskończoną miłością, czułością, która pochyla się nad nami, słabymi dziećmi, potrzebującymi wszystkiego. Psalm 103, wielki hymn ku czci Bożego Miłosierdzia, głosi: ”Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją. Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem” (w. 13-14). To właśnie nasza małość, nasza słaba ludzka natura, nasza ułomność stają się wołaniem do miłosierdzia Pana, aby objawił swoją wielkość i Ojcowską czułość, pomagając nam, przebaczając nam i wybawiając nas.


I Bóg odpowiada na nasz apel, posyłając swego Syna, który umiera i zmartwychwstaje dla nas; wchodzi w naszą ułomność i dokonuje tego, do czego człowiek sam z siebie nie byłby nigdy zdolny: bierze na siebie grzech świata jak niewinny baranek i otwiera nam drogę do zjednoczenia z Bogiem, czyni nas prawdziwymi dziećmi Boga. I to właśnie tam, w tajemnicy paschalnej, objawia się w całym swoim blasku najwznioślejsze oblicze Ojca. I to tam, na chwalebnym Krzyżu, dokonuje się pełne objawienie wielkości Boga jako ”wszechmogącego Ojca”. Ale moglibyśmy spytać: Jak można myśleć o Bogu wszechmogącym, spoglądając na Krzyż Chrystusa? My wolelibyśmy Bożą wszechmoc według naszych schematów mentalnych i naszych pragnień: Bóg ”wszechmocny”, który rozwiązałby problemy, który interweniowałby, aby ustrzec nas od wszelkich trudności, który pokonałby wszelkie wrogie moce, który zmieniłby bieg wydarzeń i usunąłby ból. W ten sposób dla wielu osób stających wobec zła i bólu, wiara w Boga Ojca i uznawanie Go za wszechmocnego jest bardzo trudna; wielu szuka ucieczki w bożkach, ulegając pokusie znalezienia odpowiedzi w domniemanej magicznej wszechmocy i jej złudnych obietnicach. Ale wiara w Boga wszechmocnego popycha nas do przejścia zupełnie innymi ścieżkami: drogi i myśli Boga są różne od naszych (por. Iz 55, 8) i też Jego wszechmoc jest inna: nie przejawia się poprzez automatyczną i dowolną siłę, lecz charakteryzuje się miłosną i ojcowską wolnością. Jak Ojciec pragnie On, abyśmy stali się Jego dziećmi i abyśmy – jako dzieci – żyli w Jego Synu, w jedności i w pełnej zażyłości z Nim.


Jego wszechmoc wyraża się zatem w miłości, w miłosierdziu, w przebaczeniu, w niezmordowanym wezwaniu do przemiany serca, w postawie tylko na pozór  słabej, utkanej w cierpliwość, łagodność i miłość. Mędrzec Księgi Mądrości tak zwraca się do Boga: ”Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia… co uczyniłeś. Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia” (Mdr 23-24a.26).


Tylko ten, kto jest naprawdę mocny, może odeprzeć zło i okazać litość (współczucie); tylko ten, kto naprawdę jest mocny, może w pełni ukazywać potęgę  miłości. I Bóg, do którego należą wszystkie rzeczy, ponieważ stworzone przez Niego, objawia swoją moc, kochając wszystko i wszystkich, w cierpliwym oczekiwaniu nawrócenia nas, ludzi, których pragnie mieć za synów. Wszechmocna miłość Boga nie zna granic, tak iż “nie oszczędził On własnego Syna, lecz Go wydał za wszystkich nas” (Rz 8, 32). Wszechmoc miłości to nie ta płynąca z władzy świata, lecz ta, która jest całkowitym darem, to Jezus, Syn Boży, objawia światu wszechmoc Ojca, oddając życie za nas, grzeszników. Oto prawdziwa, autentyczna i doskonała moc Boża: odpowiedzieć na zło dobrem, na obelgi przebaczeniem, na zabijającą nienawiść miłością dającą życie. Wtedy zło jest naprawdę zwyciężone, ponieważ obmyte przez miłość Boga; wówczas śmierć jest definitywnie pokonana, ponieważ jest przemieniona w dar życia. Bóg Ojciec wskrzesza Syna: śmierć, największy wróg (por. 1 Kor 15, 26), zostaje pokonana i pozbawiona swojej trucizny (por. 1 Kor 15, 54-55), a my, wyzwoleni z grzechu, możemy przystąpić do naszej istoty synów Bożych.


Kiedy mówimy: ”Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego”,  wyrażamy naszą wiarę w moc miłości Bożej, która w swoim Synu umarłym i zmartwychwstałym pokonuje nienawiść, zło, grzech i otwiera nas do życia w Domu Ojca.


Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, by podtrzymywał naszą wiarę i by dał nam siłę do głoszenia Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, byśmy świadczyli o Nim, miłując Boga i bliźniego. Niech Bóg nas obdarzy łaską przyjęcia naszego synostwa, abyśmy żyli w pełni istotą Credo (Wyznania Wiary) w ufnym oddaniu się  miłości Ojca i Jego wszechmocnemu miłosierdziu, które zbawia.


po polsku:


Pozdrawiam przybyłych na audiencję pielgrzymów polskich. Rok Wiary jest szczególną okazją, by uświadomić sobie, że Bóg jest naszym Ojcem. Ta prawda czyni nas radosnymi świadkami Ewangelii! Pamiętajmy o niej także w chwilach naszych życiowych doświadczeń, kryzysów i cierpienia. Bóg jest zawsze z nami, prowadzi nas i pragnie naszego dobra. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

avatar użytkownika intix

44. Orędzie Ojca Świętego na XXI Światowy Dzień Chorego

Dzień ten jest dla chorych i pracowników służby zdrowia, dla wiernych chrześcijan i dla wszystkich osób dobrej woli „owocnym czasem modlitwy, współuczestnictwa i ofiary z cierpienia dla dobra Kościoła...

„Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10, 37)


Drodzy Bracia i Siostry!


1. 11 lutego 2013 r., w liturgiczne wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Lourdes, odbędą się w sanktuarium maryjnym w Altötting uroczyste obchody XXI Światowego Dnia Chorego. Dzień ten jest dla chorych i pracowników służby zdrowia, dla wiernych chrześcijan i dla wszystkich osób dobrej woli
„owocnym czasem modlitwy, współuczestnictwa i ofiary z cierpienia dla dobra Kościoła oraz skierowanym do wszystkich wezwaniem, aby rozpoznali w chorym bracie święte Oblicze Chrystusa, który przez cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie dokonał dzieła zbawienia ludzkości” (Jan Paweł II, List ustanawiający Światowy Dzień Chorego, 13 maja 1992 r., 3).
W tych okolicznościach jest szczególnie bliski mojemu sercu każdy i każda z was, drodzy chorzy, którzy w placówkach opiekuńczych i leczniczych czy też w domach doświadczacie trudnych chwil z powodu choroby i cierpienia. Wszystkim pragnę przekazać pełne otuchy słowa ojców Soboru Watykańskiego II: „Nie jesteście opuszczeni czy niepotrzebni: jesteście powołani przez Chrystusa, wy jesteście Jego przejrzystym obrazem” (Orędzie do ubogich, chorych i cierpiących).


2. Aby wam towarzyszyć w duchowej pielgrzymce, która z Lourdes – miejsca i symbolu nadziei i łaski – prowadzi nas do sanktuarium w Altötting, chciałbym wam zaproponować refleksję nad emblematyczną postacią Miłosiernego Samarytanina (por. Łk 10, 25-37). Opowiedziana przez św. Łukasza przypowieść ewangeliczna wpisuje się w szereg obrazów i historii zaczerpniętych z codziennego życia, za pomocą których Jezus pragnie pouczyć o głębokiej miłości Boga do każdej istoty ludzkiej, w szczególności gdy jest ona chora i cierpiąca. A jednocześnie, poprzez słowa kończące przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie: „Idź, i ty czyń podobnie” (Łk 10, 37), Pan ukazuje, jaka winna być postawa każdego Jego ucznia w stosunku do innych, zwłaszcza do potrzebujących opieki. Chodzi mianowicie o to, by czerpać z nieskończonej miłości Boga – utrzymując z Nim silną relację w modlitwie – siłę do tego, by na co dzień troszczyć się konkretnie, na wzór Miłosiernego Samarytanina, o osoby zranione na ciele i na duchu, proszące o pomoc, także gdy są to osoby nieznane i pozbawione zasobów. Odnosi się to nie tylko do pracowników duszpasterstwa i służby zdrowia, ale wszystkich, również samego chorego, który może przeżywać swoją kondycję w perspektywie wiary: „Nie unikanie cierpienia ani ucieczka od bólu uzdrawia człowieka, ale zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim prowadzi do odnajdywania sensu przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z nieskończoną miłością (enc. Spe salvi, 37).


3. Różni ojcowie Kościoła upatrywali w postaci Miłosiernego Samarytanina samego Jezusa, a w człowieku, który wpadł w ręce złoczyńców, Adama, ludzkość zagubioną i zranioną przez swój grzech (por. Orygenes, Homilia o Ewangelii św. Łukasza XXXIV, 1-9; Ambroży, Komentarz do Ewangelii św. Łukasza, 71-84; Augustyn, Mowa 171). Jezus jest Synem Bożym, Tym, który uobecnia miłość Ojca – miłość wierną, wieczną, nie znającą barier ani granic. Ale Jezus jest także Tym, który „ogołaca się” ze swojej „boskiej szaty”, który zniża się ze swojej boskiej „kondycji”, by przyjąć postać ludzką (por. Flp 2, 6-8) i przybliżyć się do cierpiącego człowieka, aż po zstąpienie do piekieł, jak wyznajemy w Credo, i by przynieść nadzieję i światło.
On nie traktuje jako zazdrośnie strzeżonego skarbu swojej równości z Bogiem (por. Flp 2, 6), ale pochyla się, pełen miłosierdzia, nad otchłanią ludzkiego cierpienia, aby wylać na nie oliwę pocieszenia i wino nadziei.


4. Rok Wiary, który przeżywamy, stanowi sprzyjającą okazję, aby wzmóc diakonię miłości w naszych wspólnotach kościelnych, tak by każdy stał się miłosiernym samarytaninem dla drugiego, dla człowieka, który jest obok nas. W związku z tym chciałbym wspomnieć kilka postaci, spośród niezliczonych w historii Kościoła, które pomagały osobom chorym doceniać wartość cierpienia na płaszczyźnie ludzkiej i duchowej, aby były przykładem i przynaglały innych. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Świętego Oblicza „dzięki głębokiej znajomości scientia amoris” (Jan Paweł II, List apost. Novo millennio ineunte, 42), potrafiła przeżywać „w głębokim zjednoczeniu z męką Jezusa (...) chorobę, która po wielkich cierpieniach doprowadziła ją do śmierci” (Audiencja Generalna, 6 kwietnia 2011 r.). Sługa Boży Luigi Novarese, o którym wielu zachowuje jeszcze dziś żywą pamięć, w swojej posłudze dostrzegał w sposób szczególny doniosłe znaczenie modlitwy za chorych i cierpiących – a także z nimi – z którymi często udawał się do sanktuariów maryjnych, zwłaszcza do groty w Lourdes. Raoul Follereau, przynaglany miłością do bliźniego, poświęcił swoje życie opiece nad osobami dotkniętymi chorobą Hansena w najodleglejszych zakątkach kuli ziemskiej, inicjując m.in. Światowy Dzień Walki z Trądem. Bł. Teresa z Kalkuty rozpoczynała zawsze swój dzień od spotkania z Jezusem w Eucharystii, a później wychodziła z różańcem w ręku na ulice, by spotkać Pana obecnego w cierpiących – w szczególności w tych „nie chcianych, nie kochanych, nie leczonych”– i Mu służyć. Również św. Anna Schäffer z Mindelstetten potrafiła w sposób przykładny łączyć swoje cierpienia z cierpieniami Chrystusa: „łoże boleści stało się dla niej klasztorną celą, a cierpienie posługą misjonarską (...). Umacniana przez codzienną Komunię św., stała się niestrudzoną orędowniczką w modlitwie i odblaskiem miłości Boga dla wielu osób, szukających u niej rady” (homilia podczas Mszy św. kanonizacyjnej, 21 października 2012 r.). W Ewangelii wyróżnia się postać Najświętszej Maryi Panny, która idzie za cierpiącym Synem aż po najwyższą ofiarę na Golgocie. Nie traci Ona nigdy nadziei na zwycięstwo Boga nad złem, nad cierpieniem, nad śmiercią, i potrafi przyjąć w tym samym uścisku wiary i miłości Syna Bożego narodzonego w betlejemskiej grocie i zmarłego na krzyżu. Jej niezachwiana ufność w Bożą moc zostaje opromieniona przez zmartwychwstanie Chrystusa, które daje cierpiącym nadzieję i nową pewność bliskości i pocieszenia Pana.


5. Na koniec pragnę skierować wyrazy szczerej wdzięczności i słowa zachęty do katolickich placówek ochrony zdrowia i do samego społeczeństwa, do diecezji, do wspólnot chrześcijańskich, do rodzin zakonnych zaangażowanych w duszpasterstwo służby zdrowia, do stowarzyszeń pracowników służby zdrowia i wolontariatu. Oby we wszystkich wzrastała świadomość, że „przyjmując z miłością i wielkodusznie każde ludzkie życie, zwłaszcza wtedy, gdy jest ono wątłe lub chore, Kościół realizuje zasadniczy wymiar swego posłannictwa” (Jan Paweł II, posynodalna adhort. apost. Christifideles laici, 38).


Zawierzam ten XXI Światowy Dzień Chorego wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny Łaskawej, czczonej w Altötting, prosząc, aby zawsze towarzyszyła cierpiącej ludzkości w poszukiwaniu ulgi i niezłomnej nadziei, aby pomagała wszystkim osobom angażującym się w apostolat miłosierdzia stawać się miłosiernymi samarytanami dla swych braci i sióstr doświadczonych przez chorobę i cierpienie, i z serca udzielam Apostolskiego Błogosławieństwa.


Watykan, 2 stycznia 2013 r.

avatar użytkownika intix

45. List pasterski na Wielki Post 2013 roku - Abp Marek Jędraszewski

Umiłowani Archidiecezjanie!

Wraz z minioną kilka dni temu Środą Popielcową weszliśmy w okres Wielkiego Postu. Zgodnie z antyczną tradycją Kościoła jest to dla wierzących chrześcijan czas szczególnej refleksji, nawrócenia, pokuty, modlitwy, pełnienia dzieł miłosierdzia. Bardzo głęboko wyraża to obrzęd posypania naszych głów popiołem, któremu towarzyszą słowa kapłana: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”.
Są to pierwsze słowa Jezusa zapisane w Ewangelii św. Marka, z którymi zwracał się On do współczesnych sobie Żydów u samych początków swojej publicznej działalności (por. Mk 1, 15).
Wezwanie do nawrócenia i do wiary w to, że jest On prawdziwie Bożym Synem, Mesjaszem i Zbawicielem, Jezus skierował do słuchających go Żydów tuż po tym, jak trzykrotnie zwyciężył nad złym duchem na pustyni. Jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii według św. Łukasza, diabeł usiłował podporządkować Chrystusa sobie i swojemu prawu. Potraktował Go jak każdego człowieka. Dlatego też kusił Jezusa, odwołując się najpierw do najbardziej podstawowych ludzkich potrzeb witalnych. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że po czterdziestu dniach postu Chrystus musiał po prostu poczuć głód. Następnie szatan odwołał się do tego, co u wielu ludzi jest zarzewiem ich upadków i grzechów: do drzemiącej w nich pychy i chęci posiadania władzy. Na koniec, przewrotnie odwołując się do Pisma świętego, wystawił wprost Boga na próbę. Jednakże za każdym razem usiłowania diabła spotykały się ze stanowczym i wyraźnym „Nie!” ze strony Jezusa. To sprawiło, że kusiciel od Niego odstąpił (por. Łk 4, 13).

Taka postawa Chrystusa jest dla nas, Drodzy Siostry i Bracia, jednoznaczną nauką:
z diabłem się nie dyskutuje, a tym bardziej nie próbuje się z nim wchodzić w tak zwany dialog. Niestety, coś takiego stało się w przypadku pierwszego w dziejach kuszenia, jakiemu został poddany człowiek. Właśnie dlatego, że pierwsi rodzice podjęli rozmowę z wężem, dali się zwieść jego kłamstwu: to, co dotychczas było dla nich po prostu owocem, którego nie wolno było im spożywać, nagle zaczęło się jawić jako „dobre do jedzenia”, jako „rozkosz dla oczu”, jako coś, co „nadaje się do zdobycia wiedzy” (por. Rdz 3, 6). W konsekwencji pierwsi rodzice ulegli szatańskiej iluzji, a przez to weszli w konflikt z Bogiem i sprowadzili na siebie cierpienia i śmierć. Nigdy by do tego nie doszło, gdyby od razu jednoznacznie i zdecydowanie powiedzieli kusicielowi „Nie!”.

Drodzy Siostry i Bracia!

Również dzisiaj jesteśmy nieustannie poddawani ogromnej presji, której celem jest to, abyśmy wyrzekli się Dekalogu i obydwóch przykazań miłości Boga i bliźniego. Dlatego też to, co dotychczas dla wielu ludzi było czymś jednoznacznie złym i godnym potępienia, nagle zaczyna się jawić jako dobro.
W konsekwencji zwiększa się społeczne przyzwolenie na zabójstwo drugiego człowieka w postaci aborcji lub eutanazji, słabnie rozumienie istoty małżeństwa i rodziny, ideologia gender negująca naturalny porządek stworzenia człowieka jako kobiety i mężczyzny zyskuje coraz to nowych zwolenników. Tego rodzaju wyraźnie złe tendencje chcą znaleźć dla siebie rodzaj legitymizacji w postaci demokratycznie stanowionych praw.
Są nawet politycy, którzy w ten sposób szukają dla siebie popularności i uznania. Wobec takiej sytuacji trzeba wyraźnie stwierdzić: to prawda, nie byłoby takich tendencji w naszym społeczeństwie, gdyby nie owa wielka presja ze strony współczesnej kultury, zwłaszcza większości mediów. Ale też, z drugiej strony, nie byłoby tych tendencji, obracających się przeciwko dobru moralnemu i przyszłości biologicznej naszego narodu, gdyby było w nas jednoznaczne „Nie!” wobec wszelkiej iluzji i kłamstwa, i gdyby jednocześnie było w nas równie jednoznaczne „Tak!” w odniesieniu do Bożych przykazań. Jak bardzo potrzeba nam tej jednoznaczności i jak konieczne jest nasze zdecydowane odwracanie się od „pseudo-mądrości” tego świata, świadczą słowa Chrystusa, jakie skierował On do Piotra w chwili, gdy ten pragnął odwieść Go od zbawienia ludzi przez krzyż:
„Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku”
(Mk 8, 33).

Drodzy Siostry i Bracia!

Dramat naszego myślenia, owo święte pragnienie, aby myśleć po Bożemu, a nie po ludzku, chęć, by nasze życie było jednym wielkim „Tak!” wobec Bożych przykazań, a równocześnie zdecydowanym „Nie!” wobec pokus diabła (por. Mt 5, 37), rozgrywa się w głębi naszych sumień.
To nasze sumienia są dzisiaj najważniejszym polem batalii o nas samych, ale także o przyszłość naszego narodu i Kościoła w naszym narodzie. Stąd z całą ostrością jawi się to zasadnicze pytanie, jakie każda i każdy z nas powinien sobie postawić, szczególnie teraz w tym świętym czasie Wielkiego Postu:
Kogo lub czego słucha moje sumienie? Komu lub czemu jest ono posłuszne? Wraz z tym pytaniem idzie w parze wezwanie do wewnętrznej czujności. Trzydzieści lat temu, 18 czerwca 1983 roku, podczas swej drugiej pielgrzymski do Ojczyzny Ojciec Święty Jan Paweł II w przemówieniu na Jasnej Górze w taki oto sposób połączył postawę czuwania z troską o własne sumienie:
Co to znaczy: <>?” – pytał. I dał następującą odpowiedź: „To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam, i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie. To taka podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszyć, zepchnąć na dalszy plan. Nie. Nie! Ona jest wszędzie i zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali.
Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni. Moi drodzy przyjaciele! Do Was, do Was należy położyć zdecydowaną zaporę demoralizacji. (…) Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali. Doświadczenia historyczne mówią nam o tym, ile kosztowała cały naród okresowa demoralizacja. Dzisiaj, kiedy zmagamy się o przyszły kształt naszego życia społecznego, pamiętajcie, że ten kształt zależy od tego, jaki będzie człowiek. A więc: czuwajcie!”.

Ta postawa czuwania będzie się na pewno przejawiała w tym, że gdy będziemy stawiani wobec różnych propozycji urządzenia sobie i innym życia, propozycji, które będą wabiły swoją łatwizną lub nawet pozornym dobrem, od razu będziemy stawiali sobie pytanie:
Czy odpowiedź, jaką za chwilę dam, jest zgodna z Ewangelią Jezusa Chrystusa? Czy jest ona zgodna z nauczaniem Kościoła? Są to dla nas i naszego sumienia decydujące pytania i odpowiedzi. Przecież w naszym codziennym życiu wolno nam iść tylko za tym, czego naucza nas Pan Jezus.
Weźmy więc sobie głęboko do serca te słowa, które dzisiaj w Liście do Rzymian kieruje do nas św. Paweł Apostoł:
„Każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony”
(Rz 10, 13).

Drodzy Archidiecezjanie!

Wchodzimy w okres Wielkiego Postu. Kościół pragnie, aby nasze przeżywanie tego liturgicznego okresu wyraźnie różniło się od sposobu, w jaki przeżywamy inne okresy składające się na cały rok.
Zdajemy sobie przy tym sprawę z tego, że we współczesnej kulturze różnice pomiędzy czasem radości i zabaw a czasem powagi i pokuty są coraz bardziej zacierane.
Co więcej, dla wielu współczesnych ludzi całe ich życie stało się jednymi wielkimi igrzyskami i zabawą. Taka postawa nieustannego karnawału jest w gruncie rzeczy budzącą przerażenie ucieczką od prawdy o życiu człowieka. Jest kłamliwym lub wręcz tchórzliwym zamykaniem oczu na ludzkie przemijanie, cierpienie, samotność, lęki i obawy, a także na niekiedy heroiczne dźwiganie odpowiedzialności za siebie i za innych, jest zamykaniem oczu na zmaganie o taką siłę nadziei, która potrafi stanąć w powadze nawet wobec nieuchronności śmierci.

W opozycji do takiej ucieczki od siebie, jaką proponuje współczesna kultura,
Wielki Post jawi się z całą wyrazistością jako czas odzyskiwania i zgłębiania przez wierzącego chrześcijanina prawdy o sobie i swoim powołaniu do życia w szczęśliwości wiecznej. To czas modlitwy, dzięki której owo odzyskiwanie prawdy o sobie staje się możliwe. To czas czuwania, do którego wzywał nas Jan Paweł II, wymagania od siebie, które jest warunkiem osobistej dojrzałości.
Dlatego zapraszam Was wszystkich do licznego udziału w parafialnych rekolekcjach, w nabożeństwach Gorzkich Żali i Drogi Krzyżowej. Zachęcam do gorliwej modlitwy i owocnej jałmużny. Zapraszam Was zwłaszcza do uczestnictwa we Mszach świętych, które przez cały Wielki Post pod przewodnictwem Księży Biskupów będą odprawiane w kolejnych, wyznaczonych przeze mnie kościołach Łodzi – w tak zwanych kościołach stacyjnych. Tradycja takich kościołów sięga czasów pierwszych wieków chrześcijaństwa w Rzymie. Każdego dnia Wielkiego Postu rzymianie spotykali się w coraz to innym kościele Wiecznego Miasta, aby wspólnie się modlić i czynić pokutę. W taki sposób przygotowywali się oni do zbliżających się Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Pragnę, Moi Drodzy, aby taka tradycja zaistniała również w Łodzi. Pragnę, aby takie wspólne przeżywanie tego świętego czasu, który dał nam Pan, stało się okazją do jeszcze większego zrozumienia, czym jest Wielki Post. By dzięki temu jeszcze bardziej ugruntowała się nasza wiara, nasza nadzieja i miłość. By świadomość przynależności do Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego stawała się coraz większą dumą i radością każdej i każdego z nas.
Na głębokie przeżywanie tego świętego czasu wszystkim Wam z serca błogosławię

+ Marek Jędraszewski
Arcybiskup Metropolita Łódzki

avatar użytkownika intix

46. Papież Benedykt XVI

Ostatnia audiencja ...

Benedykt XVI: Ostatnia Audiencja Generalna - 27.02.2013  (relacja TV Trwam)

Przemówienie Benedykta XVI (podczas pożegnania z kardynałami)

Słowo Benedykta XVI do zebranych pielgrzymów w Castel Gandolfo

***
...Gdy Ojciec Święty ogłosił swoje postanowienie odejścia ze stolicy św. Piotra, ze smutkiem wspomniałem lament po śmierci Judy Machabeusza (1 Mch. 9,21):
„Jak mógł paść bohater, który wybawiał Izraela?” – „Quomodo cecidisti tu potens in proelio qui salvum faciebas populum”.
Odnalazłem jednak umocnienie i pocieszenie w słowach św. Michała Archanioła: „Bóg z wami! Pan, który JEST, wolę swoją przeprowadzi dla dobra Kościoła;
Jezus Chrystus – głowa Kościoła – JEST – i drżą wszystkie złe duchy przed mocą Jego potęgi!
Módlcie się gorąco za Ojca Świętego Benedykta XVI, bo on ustępuje dla Kościoła; módlcie się za jego następcę; modlitwa za Ojca Świętego jest waszym obowiązkiem”. Benedykt XVI powiedział 21 maja 2012 roku: „Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest podjęcie walki ze złem, zło posługuje się wieloma sposobami: okrutnymi, uciekając się do różnych form przemocy, ale też udaje dobro”.
(ks.Stanisław Małkowski)

***
Módlmy się...
Modlitwy

avatar użytkownika intix

47. Kościół jest duchową potęgą

14 lutego 2013r.
Ks. bp Ignacy Dec, ordynariusz świdnicki

W liturgiczne wspomnienie Matki Bożej z Lourdes, 11 lutego br., w XXI Światowy Dzień Chorego, Ojciec Święty Benedykt XVI zapowiedział zakończenie swego pontyfikatu, które nastąpi 28 lutego o godz. 20.00. Ta zaskakująca, nieoczekiwana decyzja pobudza nas do refleksji, w jakim świecie pełnił posługę Piotra Naszych Czasów i jakie przesłanie zostawia nam jego pontyfikat. Gdy w kwietniu 2005 roku Benedykt XVI rozpoczynał swoją posługę apostolską, prosił wszystkich o modlitwę, by mógł jak najlepiej służyć Kościołowi, by nie przestraszył się wilków, które będą atakować owczarnię Chrystusową. Te ataki nadeszły z różnych stron, nawet z jego rodzinnego kraju. Skupiły się przede wszystkim na nim i na tych pasterzach, którzy go wspierali i bronili. Wrogowie znali zasadę: „Uderz Pasterza, aby się rozproszyły owce” (Za 13, 7; por. Mk 14, 27b). Pierwszy Pasterz Kościoła Benedykt XVI nie przestraszył się wilków. Chronił owczarnię Chrystusową przede wszystkim mądrym, ewangelicznym nauczaniem, które wyrastało z wiary i modlitwy. Wielokrotnie powtarzał: „Gdzie jest Bóg, tam jest przyszłość”. Owczarnia Chrystusa, chrześcijaństwo trwa. Na ziemi jest nas, wyznawców Chrystusa, prawie 1 miliard 200 milionów. Kościół jest naprawdę wielką, duchową potęgą. Ma zapewnienie od swego Założyciela, że przetrwa przez całą historię świata: „Bramy piekielne go nie przemogą”. (Mt 16, 18b). Ojciec Święty Benedykt XVI uczył nas, że wszelkie zło, które nas dziś spotyka, może być zwyciężone dobrem, przede wszystkim wiarą i modlitwą, wiernym trwaniem przy Chrystusie. Zdążył napisać trzy encykliki, w których przypomniał nam, że Bóg jest miłością, że w Nim winniśmy pokładać naszą nadzieję na ostateczne zwycięstwo wartości ewangelicznych, że prawdziwa miłość wyrasta z prawdy i wolności.


Wielu ludzi, w tym także sporo chrześcijan, może być dziś przerażonych ogromem zła, jakie rozlewa się po świecie. Oto parlamenty, rządy chcą wywrócić dotychczasowe kodeksy moralne, przede wszystkim postulują odejście od Dekalogu, próbują ośmieszyć i obalić tradycyjne instytucje życia ludzkiego, przede wszystkim małżeństwo i rodzinę. To, co dotąd było uważane za dobro, w dysputach medialnych nazywa się złem, a to, co było dewiacją, próbuje się promować jako normę, którą należy prawnie zalegalizować. Chrześcijanie bywają zakrzykiwani, a gdy bronią prawdy i innych wartości, bywają nazywani fundamentalistami posługującymi się rzekomo językiem nienawiści. Zaczynamy okres Wielkiego Postu, prowadzący nas ku Wielkanocy. Chrystus zachęca nas do pełnienia dobrych uczynków: jałmużny, modlitwy i postu, ale nie na pokaz, nie dla naszej chwały, ale dla chwały Pana Boga i dobra ludzi. Z naszym bagażem życiowych ciężarów chcemy przyłączyć się do Chrystusa uniżonego i cierpiącego. Jego droga prowadzi ku zwycięstwu, ku zmartwychwstaniu. W obliczu krzyczącego zła jest nam potrzebny modlitewny zryw. Jako chrześcijanie, uczniowie Chrystusa posiadamy ogromne możliwości, by zaangażować się w ratowanie świata przed zepsuciem i przyczynić się do budowania lepszego jutra Kościoła i świata. Drogą ku temu jest podjęcie wielkiej krucjaty modlitwy. Winniśmy stanąć przed Bogiem do modlitwy przebłagalnej. Tak jak ongiś w historii wielcy mężowie Boży w obliczu dziejącego się zła stawali przed Bogiem i błagali o miłosierdzie nad grzesznymi ludźmi, tak i my, chrześcijanie – z naszymi pasterzami, winniśmy prosić Miłosiernego Boga „o miłosierdzie dla nas i całego świata”. W Bogu jest jedyna nasza nadzieja. Chcemy naśladować Jezusa w Jego wierności Ojcu. Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie są rękojmią naszej nadziei na ostateczne zwycięstwo prawdy, dobra, miłości i życia. Czas Ewangelii, czas Kościoła jest ciągle przed nami.

avatar użytkownika intix

50. Wielki Tydzień czasem łaski

Katecheza Ojca Świętego Franciszka wygłoszona podczas pierwszej audiencji ogólnej w Watykanie 27 marca 2013 r.

Drodzy bracia i siostry! Dzień dobry!

Z radością witam was na tej pierwszej mojej audiencji generalnej. Z wielką wdzięcznością i czcią podejmuję „świadectwo” z rąk mego umiłowanego poprzednika, Papieża Benedykta XVI. Po Wielkanocy podejmiemy na nowo katechezy Roku Wiary. Dzisiaj chciałbym się zatrzymać na Wielkim Tygodniu. Wraz z Niedzielą Palmową rozpoczęliśmy ten tydzień – centrum całego roku liturgicznego – w którym towarzyszymy Jezusowi w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu.

Cóż jednak może dla nas oznaczać pragnienie przeżywania Wielkiego Tygodnia? Co oznacza pójcie za Jezusem Jego drogą na Kalwarię, ku krzyżowi i zmartwychwstaniu? W swojej ziemskiej misji Jezus przemierzał drogi Ziemi Świętej. Powołał dwunastu prostych ludzi, aby z Nim pozostali, dzielili z Nim drogę i kontynuowali Jego misję. Wybrał ich spośród ludu pełnego wiary w Boże obietnice. Mówił do wszystkich, bez różnicy, do wielkich i do pokornych, do bogatego młodzieńca i ubogiej wdowy, do możnych i słabych. Niósł miłosierdzie i przebaczenie Boga. Uzdrawiał, pocieszał, okazywał zrozumienie. Dawał nadzieję. Wszystkim niósł obecność Boga, interesując się każdym mężczyzną i każdą kobietą, jak to czyni dobry ojciec i matka wobec każdego ze swoich dzieci. Bóg nie czekał na nas, abyśmy do Niego przyszli, ale to On wyruszył ku nam, bez kalkulacji, bez granic. Taki jest. Zawsze pierwszy wychodzi z inicjatywą. Wyrusza ku nam. Jezus żył codziennymi realiami zwykłych ludzi: wzruszył się wobec tłumu, który zdawał się być jak stado bez pasterza, płakał w obliczu cierpienia Marty i Marii z powodu śmierci ich brata Łazarza, powołał celnika na swego ucznia, doświadczył też zdrady jednego ze swoich przyjaciół. W Chrystusie Bóg dał nam pewność, że jest z nami, pośród nas. Powiedział Jezus: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8, 20). Jezus nie miał domu, bo jego domem byli ludzie, to my, jego misją było otworzenie wszystkim bram Boga, uobecnianie miłości Boga.
 
W Wielkim Tygodniu przeżywamy szczyt tej drogi, tego planu miłości, która przemierza całą historię relacji między Bogiem a ludzkością. Jezus wkracza do Jerozolimy, aby postawić ostatni krok, w którym podsumowuje całe swoje życie: daje siebie całkowicie, niczego nie zachowując dla siebie, nawet swego życia. Podczas Ostatniej Wieczerzy, z przyjaciółmi, dzieli chleb i podaje kielich „dla nas”. Syn Boży daje się nam, przekazuje w nasze ręce swoje Ciało i swoją Krew, aby być zawsze z nami, by mieszkać między nami. W Ogrodzie Oliwnym, podobnie jak w procesie przed Piłatem, nie stawia oporu, daje siebie. Jest przepowiedzianym przez Izajasza cierpiącym sługą, który ogołocił samego siebie, aż do śmierci (por. Iz 53, 12).



Jezus nie przeżywa tej miłości prowadzącej do ofiary w sposób pasywny czy też jako fatalistyczne przeznaczenie. Oczywiście, nie kryje swego głębokiego ludzkiego niepokoju w obliczu gwałtownej śmierci, lecz z pełną ufnością powierza się Ojcu. Jezus oddał się dobrowolnie na śmierć, aby odpowiedzieć na miłość Boga Ojca, w doskonałej jedności z Jego wolą, aby ukazać swoją miłość względem nas. Na krzyżu Jezus „umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20). Każdy z nas może powiedzieć: „umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie”, każdy może powiedzieć owo „za mnie”! 
 
Cóż to wszystko dla nas oznacza? Oznacza, że jest to także moja, twoja, nasza droga. Przeżywanie Wielkiego Tygodnia, idąc za Jezusem, nie tylko z sercem wzruszonym oznacza uczenie się wychodzenia z ograniczeń samego siebie – jak powiedziałem w minioną niedzielę – aby wyjść na spotkanie innych, aby wyjść na peryferie ludzkiego życia, wyruszyć my sami jako pierwsi, ku naszym braciom i siostrom, zwłaszcza tym najbardziej oddalonym, tym, o których zapomniano, tym, którzy najbardziej potrzebują zrozumienia, pocieszenia i pomocy. Tak bardzo trzeba nieść żywą obecność Jezusa miłosiernego i pełnego miłości!
  
Przeżywanie Wielkiego Tygodnia oznacza wejście coraz bardziej w logikę Boga, w logikę krzyża, która nie jest przede wszystkim logiką bólu i śmierci, ale logiką miłości i daru z siebie, przynoszącą życie. To wchodzenie w logikę Ewangelii. Pójście za Chrystusem, towarzyszenie Jemu, trwanie z Nim wymaga pewnego „wyjścia”: „wyjścia” z samych siebie, z utrudzonego i rutynowego sposobu przeżywania wiary, z pokusy, by zamknąć się w swoich schematach, prowadzących w końcu do zamknięcia horyzontu twórczego działania Boga. Bóg wyszedł z samego siebie, aby przyjść między nas, rozbił swój namiot pośród nas, aby nam przynieść Boże miłosierdzie, które zbawia i daje nadzieję. Także i my, jeśli chcemy iść za Nim i przebywać z Nim, nie możemy zadowalać się przebywaniem w ogrodzeniu dla dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec. Musimy „wyjść”, wraz z Nim poszukiwać owcy zagubionej, tej, która jest najdalej. Dobrze pamiętajcie: wyjść z zamknięcia w sobie, tak jak Jezus, jak Bóg wyszedł z samego siebie do nas wszystkich. 
 
Ktoś mógłby mi powiedzieć: „Nie mam czasu”, „Mam tak wiele rzeczy do zrobienia”, „To jest trudne”, „Co mogę zrobić, mam tak mało sił?”. Często zadowalamy się jakąś modlitwą, niedzielną Mszą św. przeżywaną w rozproszeniu i nieregularnie, jakimś aktem miłosierdzia, ale nie mamy tej odwagi, by „wyjść”, aby nieść Chrystusa. Jesteśmy trochę jak święty Piotr. Zaledwie Jezus zaczął mówić o męce, śmierci i zmartwychwstaniu, o darze z siebie, o miłości względem wszystkich, apostoł wziął Go na bok i skarcił. To, co mówi Jezus, burzy jego plany, zdaje się nie do przyjęcia, jest niedopuszczalne, przeszkadzałoby wybudowanym przez niego zabezpieczeniom, jego idei Mesjasza. A Jezus spogląda na uczniów i kieruje do Piotra zapewne jedno z najbardziej szorstkich słów Ewangelii: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8, 33). Bóg zawsze myśli z miłosierdziem, nie zapominajcie o tym: Bóg zawsze myśli z miłosierdziem, jest miłosiernym Ojcem. Bóg myśli jak ojciec, który czeka na powrót syna i wychodzi mu na spotkanie, dostrzega go idącego, kiedy jest on jeszcze daleko. To znaczy, że wychodził każdego dnia, wyglądając, czy syn wraca do domu. To właśnie nasz miłosierny Ojciec. To znak, że czekał na niego wszystkie te dni z tarasu swego domu. Bóg myśli tak, jak Samarytanin, który nie przechodzi obok człowieka, który popadł w tarapaty, współczując jemu, czy patrząc w innym kierunku, ale spiesząc mu z pomocą, nie oczekując niczego w zamian. Nie pytając, czy był Żydem, poganinem, Samarytaninem, bogatym czy ubogim. O nic nie pyta. Spieszy mu na pomoc. Taki jest Bóg. Bóg myśli jak pasterz, który oddaje swoje życie, aby bronić i ocalić owce.
 
Wielki Tydzień jest czasem łaski, który daje nam Pan, aby otworzyć drzwi naszych serc, naszego życia, naszych parafii, to dobrze dla wielu naszych zamkniętych parafii, ruchów, stowarzyszeń, by „wyjść” na spotkanie innych, stać się bliskimi, aby nieść światło i radość naszej wiary. Zawsze wychodzić! Czyniąc to z miłością i czułością Boga, z szacunkiem i cierpliwością, wiedząc, że my dajemy nasze ręce, nogi, serca, ale wówczas to Bóg je prowadzi i czyni owocnymi wszelkie nasze działania.

Życzę wszystkim dobrego przeżywania tych dni, odważnie idąc za Panem, niosąc w nas samych promień Jego miłości tym, których spotykamy.

avatar użytkownika intix

51. Triduum Paschalne. Transmisje z Watykanu

+ † +
Triduum Paschalne
+ † +
Msza św. Krzyżma pod przewodnictwem papieża Franciszka, 28/03/2013


http://youtu.be/QoDn_yFMIPo
+ † +
Liturgia Wielkiego Piątku pod przewodnictwem papieża Franciszka, 29/03/2013

http://youtu.be/zyZB74LPlf4
+ † +
Droga Krzyżowa w rzymskim Koloseum 29/03/2013

http://youtu.be/IsHIJOgt-2Y

avatar użytkownika Maryla

54. modlitwa to rozmowa z Bogiem

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

55. Papież Franciszek: Audiencja generalna - 03.04.2013


http://youtu.be/hkAUUUkNFvc

Drodzy Bracia i Siostry


Powracamy dzisiaj do katechez w Roku wiary. W Credo powtarzamy to wyrażenie: „Trzeciego dnia zmartwychwstał zgodnie z Pismem”. To właśnie wydarzenie celebrujemy: Zmartwychwstanie Jezusa, centrum chrześcijańskiego orędzia, które rozbrzmiewało od samych początków Kościoła i zostało przekazane, aby dotarło aż do nas. Św. Paweł pisze do chrześcijan w Koryncie: “Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu” (1 Kor 1, 3 – 5). To krótkie wyznanie wiary ogłasza właśnie Misterium Paschalne przy pomocy pierwszych objawień Zmartwychwstałego Piotrowi i Dwunastu: śmierć i zmartwychwstanie Jezusa są sercem naszej nadziei. Apostoł stwierdza: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, próżna jest wasza wiara i trwacie nadal w waszych grzechach” (w. 17). Niestety, nie brakowało i nie brakuje prób zdyskredytowania lub osłabienia wiary w Zmartwychwstanie Jezusa, wątpliwości pojawiły się również wśród samych wierzących. Stało się tak z różnych powodów: czasem z powodu obojętności, zajęci tysiącami spraw, która są uważane za ważniejsze od wiary, lub z powodu wyłącznie horyzontalnej (doczesnej) wizji życia. Ale to właśnie Zmartwychwstanie otwiera nas na największą nadzieję, ponieważ otwiera nasze życie i życie świata na Bożą przyszłość, na pełnię szczęścia, na pewność, że zło, grzech, śmierć, mogą zostać zwyciężone. Wierzyć w Chrystusa Zmartwychwstałego, w Zmartwychwstanie, oznacza przeżywać codzienne sprawy z większym zaufaniem, stawiać im czoła z odwagą i zaangażowaniem. Zmartwychwstanie Chrystusa jest nasza siłą.


W jaki sposób została nam przekazana prawda wiary o Zmartwychwstaniu Chrystusa? W Nowym Testamencie istnieją dwa rodzaje świadectw: jedne przybierają formę wyznania wiary, czyli krótkich formuł, które wskazują istotę wiary, którą należy przekazać; inne natomiast przybierają formę opowiadania o wydarzeniu Zmartwychwstania i o faktach z nim związanych. Na przykład forma wyznania wiary, którą przed chwilą wysłuchaliśmy, lub ta znajdująca się w Liście do Rzymian, gdzie św. Paweł pisze: „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie.” (Rz 10, 9). Istnieją świadectwa, które ukazują jak od pierwszych chwil istnienia Kościoła wiara w prawdę o Tajemnicy Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa jest jasna i silna.


Dzisiaj jednak chciałbym zatrzymać się nad świadectwami w formie opowiadania, jakie spotykamy w Ewangeliach. Przede wszystkim zauważamy, iż pierwszymi świadkami tego wydarzenia były kobiety. O świcie trzeciego dnia od śmierci Jezusa, udają się do grobu, aby zgodnie ze zwyczajem namaścić ciało, i znajdują tam pierwszy znak: „pusty grób” (Mk 16, 1). Następuje później spotkanie z Bożym Posłańcem, który ogłasza: Jezusa z Nazaretu, Ukrzyżowanego, nie ma tutaj, zmartwychwstał (por. w. 5 – 6). Widzicie, kobiety są kierowane miłością, są w stanie przyjąć z wiarą to orędzie i natychmiast przekazują je, nie zatrzymują go dla siebie. Radości z tego, iż wie się, że Jezus jest żywy i że obietnice się spełniły, nadziei, która przepełnia serce, nie można powstrzymać. Powinno tak się dziać również w naszym życiu. Poczujmy radość z bycia chrześcijanami! Nie zatrzymujmy tej radości dla nas samych! Wierzymy w Zmartwychwstałego, który zwyciężył zło i śmierć! Jak to jest możliwe, że nie mamy odwagi „wyjść” i zawsze z głębokim szacunkiem wobec innych, nieść to światło do wszystkich miejsc naszego życia?


Chciałbym podkreślić inny element. W nowo-testamentalnych wyznaniach wiary, gdzie znajdują się teksty pierwszych wspólnot chrześcijańskich, jak by to można rzec „oficjalne” jako świadków Zmartwychwstania wymieniani są jedynie mężczyzn, Apostołów, ale nie są wymieniane objawienia dane kobietom. Stało się tak ponieważ, zgodnie z Prawem Żydowskim kobiety i dzieci nie mogły złożyć wiarygodnego i wiernego zeznania. Tymczasem w Ewangeliach kobiety zajmują pierwszoplanową, fundamentalną rolę. W tym też względzie możemy zrozumieć jeden element na korzyść historyczności Zmartwychwstania: gdyby to był fakt zmyślony nie byłby związany ze świadectwem kobiet.


Ewangeliści w sposób prosty opowiadają o tym co się wydarzyło: kobiety są pierwszymi świadkami.  I to mówi nam, że Bóg nie wybiera według kryteriów ludzkich: pierwszymi świadkami narodzenia Jezusa są pasterze, ludzie prości i pokorni, pierwszymi świadkami Zmartwychwstania są kobiety. U Boga liczy się serce, kiedy jesteśmy otwarci na Niego jesteśmy jak dzieci, które powierzają się rodzicom. Ale to także prowadzi nas do refleksji nad kobietami w Kościele i na drodze wiary, jak miały i mają również dziś szczególną rolę w otwieraniu drzwi Chrystusowi, w podążaniu za Nim, w ukazywaniu Jego Oblicza, ponieważ spojrzenie wiary zawsze potrzebuje prostego i głębokiego spojrzenia miłości. I to właśnie Apostołowie i uczniowie mają więcej trudności by uwierzyć w Zmartwychwstałego: Tomasz swoimi rękoma musi dotknąć ran na ciele Jezusa. Również na naszej drodze wiary ważne jest by doświadczać i odkrywać, że Bóg nas kocha, by w naszym życiu umieć odczytywać znaki Jego miłości i nie lękać się miłować Go: wiarę wyznaje się ustami i sercem, słowami i miłością.


Po objawieniach kobiet, następują te dane Piotrowi, Dwunastu, pięciuset braciom jednocześnie i Jakubowi, aż do tego, które wstrząśnie życiem Pawła na drodze do Damaszku. We wszystkich tych spotkaniach Jezus staje się obecny w sposób nowy: jest Ukrzyżowanym, ale Jego Ciało jest chwalebne, nie wrócił do życia ziemskiego, ale do nowej rzeczywistości. Na początku nikt Go nie rozpoznaj i jedynie dzięki Jego słowom i Jego gestom oczy tych którzy Go spotykają otwierają się. To nie ich wiara buduje Zmartwychwstanie, ale spotkanie ze Zmartwychwstałym daje nową moc dla ich wiary i przyczynia się do budowania niezniszczalnego fundamentu. Również i my mamy znaki w których Zmartwychwstały daje się nam rozpoznać, znaki które umacniają naszą wiarę w Zmartwychwstanie; Pismo Święte: Bóg który do nas mówi i ukazuje nam drogę; Eucharystia: Jezus jest obecny by wprowadzić nas do komunii ze sobą, abyśmy mogli być przemienieni; inne Sakramenty, które nadają rytm naszemu życiu; miłość: gesty miłości, dobroć, miłosierdzie, przebaczenie, które wnoszą na ziemię promyk Zmartwychwstania.


Drodzy przyjaciele, pozwólmy by opromieniło nas Zmartwychwstanie Chrystusa, pozwólmy by Jego moc nas przemieniła, by w świecie, również przez nas znaki śmierci ustąpiły miejsca znakom życia.
Tłumaczenie: Radio Maryja
---
Papież Franciszek do polskich pielgrzymów
:
Witam polskich pielgrzymów. Drodzy bracia i siostry, przeżywając – w tych dniach szczególnie – spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem, pozwólcie, aby Jego blask przeniknął wasze umysły i serca, i by przemieniała was Jego moc, abyście byli świadkami wiary wobec współczesnego świata. Niech życie wasze i waszych rodzin napełnia radość wielkanocnego poranka! Niech Bóg wam błogosławi!
http://profeto.pl/artykuly,1965.html

avatar użytkownika intix

56. Niedziela Bożego Miłosierdzia

Homilia papieża Franciszka wygłoszona w Bazylice św. Jana na Lateranie 07/04/2013


http://youtu.be/Y_yrslt-zyM

avatar użytkownika gość z drogi

57. Jezu Ufam Tobie

Już za nami Niedziela Miłosierdzia...juz nasz Ojciec Swięty jest Świętym :)
jak ten czas szybko biegnie do przodu...:)

serdecznosci :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

58. Gość z drogi

Już za nami Niedziela Miłosierdzia...juz nasz Ojciec Swięty jest Świętym :)

Tak, Zofio Droga... minęła... kolejna...
Ale Boże Miłosierdzie... Ono... nie przemija...
Uciekajmy się do Bożego Miłosierdzia dnia każdego...

>Jan Paweł II : Miłosierdzie Boże...

***
Dziękuję, że przywołałaś ten wpis z Roku Wiary... pozwolę sobie podpiąć do niego
>WOKÓŁ KRZYŻA… Dobiega końca Rok Wiary…

Szczęść Boże...

avatar użytkownika gość z drogi

59. Droga@Intix,..."Ono... nie przemija..."

Jezu,ufam Tobie :)
serdecznosci :)

gość z drogi