Wolność diabelska ...

avatar użytkownika intix

   

++++++++++    ++++    ++.+.

 

***

Piotr Skarga w szóstym Kazaniu sejmowym mówi o czymś najbardziej istotnym także dzisiaj, a mianowicie o wolności.

Ale nie tylko o "wolności świętej", która jest wolnością poznawania prawdy, tworzenia dobra, realizowania najwyższych wartości osobistych i społecznych, lecz także o wolności źle realizowanej przez posłów, panów i demokrację szlachecką. O "wolności diabelskiej", czyli o "wolności" złoczynienia, przestępczości i niszczenia Rzeczypospolitej i religii. Niestety, tę drugą pseudowolność mamy i dziś. Trzeba więc przed nią przestrzegać i przeciwstawiać się jej z całą siłą.

Wolność zakłamana

Świat euroatlantycki ostentacyjnie zachwyca się wolnością. Nie osadza jej jednak na glebie prawdy, dobra i piękna, lecz w dużej mierze raczej na zakłamaniu niemal we wszystkich dziedzinach. W dziedzinie społeczno-politycznej ten świat rzekomo postępowy cofnął się do Grecji IV wieku przed n.Chr., kiedy to Sparta, Ateny i Teby uważały, że ich wolność polega na możności narzucania swej władzy innym miastom-państwom, panowania nad nimi i urządzania ich życia po swojemu, a także stosowania prawa andrapodismos, które pozwalało buntujące się miasto zburzyć, spalić, mężczyzn wyrżnąć lub sprzedać jako niewolników (N.G.L. Hammond). W takiej wolności, rzekomej, było coś diabolicznego.

Niestety, i w Polsce jakieś obce nam siły niosą od roku 1989, 2004 (akcesja do UE) i 2009 (podpisanie traktatu lizbońskiego) wolność raczej jako ich hegemonię i dominację, z której nie możemy się uwolnić. Dziś okazuje się, że dla nich jest to wolność prawdziwa, a dla nas oszukana. Dla nas to "wolność od wolności", wolność od majątku narodowego, od samogospodarzenia, od kultury narodowej, od tradycyjnej polskości i od Kościoła katolickiego.

Przy czym wielu owych niosących nam wolność wygraża, że gdy podniesiemy swój głos, szczeropolski i katolicki, i zażądamy takiej samej wolności, jaką mają oni, to uczynią nam coś takiego jak greckie andrapodismos. Postkomuniści, liberałowie, antifa, sprowadzani z zagranicy bojówkarze obwołują nas, maszerujących po wolność, nacjonalistami, antysemitami, oszołomami i głupcami.

Zakładają, że ewangeliczni katolicy mają takie usposobienie, że nie będą się bronili, bo mają być cisi i pokornego, wybaczającego serca. Jest też coś diabolicznego w tym, że nie wolno nam dochodzić przyczyn katastrofy smoleńskiej, bo to ma być rusofobia, bunt przeciwko światłemu rządowi i walka o władzę. Cokolwiek człowiek uczyni dobrego, słusznego i popularnego, to postępuje tak z motywów politycznych i chce obalić władzę PO.

Prawie wszystkie też instytucje bronią błędów i oszustw raportu MAK i raportu Millera, o całej tragedii chcą całkowicie zapomnieć, a specjalistów, badaczy obiektywnych, krajowych i zagranicznych, od sprawy odrzucić, obrzucając wyzwiskami. Czy to nie jest wolność "diabelska"? Ponurym jej cieniem było nawet zamieszanie na uroczystości przekazania Polsce akt katyńskich na Kapitolu w Waszyngtonie.

Czy nie ma czegoś diabolicznego w tym, że władze nie chcą uparcie przydzielić miejsca Telewizji Trwam na multipleksie cyfrowym, tym samym odbierając głos i obraz całemu Kościołowi polskiemu, wbrew wypowiedziom Papieża Benedykta XVI, Episkopatu Polski, powszechnym demonstracjom w kraju i za granicą oraz ok. 2,5 mln protestów Polaków i obcych?

Czy nie ma fałszu w tym, kiedy KRRiT podaje, że protestów otrzymali tylko ok. 9 tysięcy? I właściwie odpowiedzią na to jest nazwanie przez prezydenta kraju i prezydent Warszawy placu po dawnym urzędzie cenzury "skwerem Wolnego Słowa" (przy ul. Mysiej), jakoby w Polsce teraz nastała era wolnego słowa dla wszystkich. Jak pojąć ustawę sejmową o wydłużeniu czasu pracy do 67. roku życia wbrew 80 proc. obywateli? Jak rozumieć obrzydliwe kpiny i szyderstwa z profesorów i specjalistów gospodarczych, którzy 24 września 2012 r. wzięli udział w debacie na temat sytuacji ekonomicznej kraju, i to w czasie, kiedy nie ma innych poważnych i kompetentnych dyskusji na te tematy? Przypomina się tylko powiedzenie Jana Kobuszewskiego: "Chamstwu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom".

Nie ma wolności w głupocie

Wiadomo, że wolność odbierają obywatelom wszelkie narzucane ideologie błędne. Ale nie wszyscy zwracają uwagę na to, że podobne odbieranie wolności realizuje się stale w sprawach drobnych. Dziś dokonał się w społeczeństwie wielki przewrót. Kiedyś za mądrzejszych uchodzili politycy, władze, inteligencja, dziś natomiast wszyscy oni tak się jakoś udziwnili, że dużo mądrzejsi są prości ludzie, robotnicy, chłopi, rzemieślnicy, dobra młodzież.

Oto 23 września 2011 r. uchwalono u nas ochronę psów. Na przykład gospodarz nie może trzymać psa na uwięzi, nawet bardzo złego i niebezpiecznego, ponad 12 godzin. Co ma więc robić z psem przez drugie 12 godzin? Czy być cały czas przy nim, porzucając wszelkie prace? Czy puścić go samopas tak, żeby nikt z ludzi nie miał dostępu do całej posesji? Również jest wysoka kara za zabicie psa, nawet rozwścieczonego i atakującego, a nie ma żadnej kary za zabicie dziecka w łonie matki, a nawet jest za to pochwała. Podobnie nie wolno dziecku po urodzeniu dać klapsa, choćby było rozwydrzone, ale przed urodzeniem wolno je zabić.

Od dawna mamy prawo, przyjęte od nierozumnych liberałów amerykańskich, że człowieka nawet ciężko chorego psychicznie nie można oddać do szpitala bez zgody samego chorego lub sądu. Przypomina mi się potworne zdarzenie kiedyś w Świdniku. Człowiek w rzucie schizofrenicznym zabił siekierą żonę i dwoje własnych dzieci, a także spieszącego z pomocą sąsiada. Ciekawe, ile żona miała czasu, żeby zwrócić się do sądu, gdy chłop złapał za siekierę. I teraz gdy podobne morderstwa dokonują się na bazie choroby, to mądrale deliberują, jakie zabójca miał motywy. Ów chłop po zabójstwie bliskich usiadł i pisał listy do nich.

W liberalizmie wszyscy pracownicy - podobno - cieszą się pełną wolnością. Tymczasem po nakazie wymiany w całej Polsce skrzynek pocztowych za wielkie miliony złotych przyszedł nakaz podniesienia standardu życia kur. Znany mi właściciel wielkiej fermy kurzej musiałby pożyczyć w banku 1,2 mln zł na poszerzenie pomieszczeń. Musiał fermę zwinąć. Podobnych nakazów lub zakazów jest co niemiara na wszystko, co tylko obywatel robi. Szerzyciele "wolności" mają wszystkich za idiotów.

O służbie zdrowia już się nie chce mówić. Wystarczy tu zauważyć, że po rocznej walce lekarzy, by nie płacili kar za błędnie wypisane recepty na leki refundowane, tym bardziej że przepisy w tej sprawie zmieniają się przeciętnie co trzy miesiące, i po solennej zgodzie ministerstwa na to, już coraz więcej z nich płaci kary po kilkadziesiąt tysięcy złotych za jedną pomyłkę. Mają wolność, prawie wszyscy głosowali na "liberalną" PO.

Albo mówi się ciągle, że samorządy są apolityczne i może do nich startować każdy, tymczasem, jak widać, dostali się prawie sami partyjni, jak na krytykowanej Białorusi.

W ogóle spada na nas codziennie obfity grad "wolnych" słów, informacji, pouczeń, często nieodpowiedzialnych, błędnych, głupich i zniewalających z mediów, pism, internetu. Bardzo trudno się od nich uwolnić. Mogłoby nas uwolnić jedynie państwo, ale państwo dzisiejsze hołduje takiej wolności, także wolności zła. Przed takim przymusowym ogłupianiem może się obronić tylko człowiek dojrzały, krytyczny i o silnej osobowości. Z wielką przykrością patrzy się na ludzi skądinąd wykształconych, rezolutnych, bystrych, a jednak ogłupionych przez kłamliwe lub wręcz głupie przekazy medialne. "Wiele nauki - mówił Heraklit - nie uczy jeszcze rozumu". A w moich stronach rodzinnych było takie paradoksalne powiedzenie: "Tak zmądrzał, że aż zgłupiał".

Wolność bluźnienia

Mnożą się nadal bluźnierstwa wobec Boga, Chrystusa, Matki Bożej, krzyża, Eucharystii, Papieża, biskupów i zohydzanie kapłanów, zakonników, zakonnic i w ogóle wierzących katolików. Czyni się to w prasie, sztuce, filmach, kabaretach, teatrze, literaturze, w różnych występach publicznych - słowem: niemal wszędzie. Bluźnierstwo godzi bardzo głęboko w duszę i w godność wyznawców religii lżonej. Ale według "wolności diabelskiej" nie mają oni prawa się bronić, bo bluźniercy mają wolność profanacji i bluźnienia, wolność wyrażania w ten sposób siebie. Jest to bezdennie idiotyczne, liberalizm skrajny "odrzucił" rozum i moralność. Bluźniercy są haniebnymi egoistami, nie liczą się w ogóle z wiarą i duchem drugiego człowieka.

Diaboliczność tkwi również w tym, że ideologia liberalna popiera bluźnierstwa i nie widzi w nich nic złego. Jest to jedna z umyślnych form walki z religią. Przy tym wierzących dodatkowo bezczelnie oszukują. Na przykład o występie kobiet Pussy Riot w soborze Zbawiciela w Moskwie podają jedynie, że atakowały one Putina, a więc byłaby to tylko sprawa polityczna. Okazuje się jednak, że główną treścią ich wystąpienia jest bluźnierstwo przeciwko Bogu Ojcu. Bruksela śle już nagrody tym nieszczęsnym kobietom "za obronę wolności słowa". I to jest dodatkowa diaboliczność.

Dawne prawo przewiduje kary za poważniejsze profanacje i bluźnierstwa, ale praktycznie dzisiaj już albo takie prawo jest zniesione, albo nie jest wykonywane. Ale czyny te nie przestają być złem. Odnosi się to i do islamu, przeciwko któremu występuje się niekiedy w Danii, Anglii, Francji, w Ameryce. I tu liberałowie, a raczej pseudoliberałowie, popełniają wielki błąd, że nie ścigają bluźnierców.

Wyjątkiem jest sprawa antymahometańskiego filmu "Niewinność muzułmanów", którego domniemany autor został aresztowany. Wielu pseudoliberałów i sam prezydent Barack Obama "przepraszają" muzułmanów, ale nie chcą "naruszyć prawa wolności wyrazu artystycznego". Tym samym właściwie nie uznają zła profanacji czy bluźnierstwa. Powinni uznać takie zło za zło i karać za nie, bo niekaranie zachęca coraz więcej ludzi niemoralnych do popełniania takich czynów "diabolicznych". Nie da się z nimi dyskutować, bo jest to pewne zwyrodnienie osobowościowe.

Wolność zawładnięta

Z mojej wieloletniej analizy dziejów ludzkich wynika, że jedną z najpierwszych struktur człowieka jest dążenie do władzy i walka o władzę niemal w każdej dziedzinie życia, po prostu człowiek jako jednostka i jako społeczność chce mieć władzę nad innymi, czyli sami chcą być wolni, a innych chcą sobie poddać. Najgorzej jawi się to w życiu społeczno-politycznym. Oddaje to dobrze jeden z mitów starogreckich. Oto bóg Kronos odebrał panowanie nad światem swemu ojcu Uranosowi i następnie połykał swoich pięciu synów, by któryś z nich i jemu z kolei nie odebrał władzy. Ale jego żona ukryła najmłodszego, szóstego syna, Zeusa, który pozbawił ojca władzy. Tak więc historia społeczeństw, państw i religii to wyrywanie sobie władzy.

Stąd, choć władza w ogóle jest darem Bożym, koniecznym dla życia i działania, i bez niej jest chaos i bezwład, to jednak nawet ludzie skądinąd religijni mają tendencję uważać, że ta władza jest dana tylko dla nich osobiście, a nawet z czasem, że ich władza jest niezależna od samego Boga, czy też na ziemi wyższa od władzy Bożej. Na tym tle wyrastają wszystkie konflikty z religią i z Kościołami, laicyzacja, separacja Kościoła i państwa, ateizacja państwa. W każdym razie władza świecka uważa się za Boską i chce rządzić religią i Kościołem.

Pogląd taki wystąpił nawet w chrześcijaństwie wschodnim, gdzie cesarz miał reprezentować Boga Ojca, a patriarcha Chrystusa. Coś podobnego, choć na niższym poziomie, występuje obecnie w katolicyzmie zachodnim, gdzie - mówiąc skrótowo - świecki chce mieć władzę nad Kościołem, nad hierarchią, a nawet nad Papieżem i soborem. Taki oszołom nieraz sobie majaczy: "Jestem przekonany, że mam takie prawo". Taką supremację władzy świeckiej nad kościelną są u nas skłonni przyjmować: środowiska dawnej Unii Wolności, katolewica, obecny rząd i prezydent.

Poza tym spostrzega się w tym liberalistycznym zawirowaniu umysłowym tendencje nawet do tworzenia własnej religii, jeszcze wyraźniej, niż to robiono w czasie oświecenia. Ma takie majaczenia i UE. Już w roku 1991 próbowali stworzyć religię "świecką" dla UE A. King i B. Schneider w ramach Rady Klubu Rzymskiego. Co ciekawe, takie próby występowały nierzadko już w głębokiej starożytności. Taką religię, zresztą monoteistyczną, tworzył faraon egipski Amenofis IV Echnaton (1351-1335 przed n.Chr.), a po wiekach Wielki Mogoł, Akbar, cesarz Indii (1556-1605 po n.Chr.). Ten drugi wydał nawet w roku 1579 dekret, że jest nieomylny w sprawach państwowych i religijnych. Zresztą i niektórzy wielcy mordercy na tronach próbowali tworzyć swoje pseudoreligie. Człowiek nie może uciec od problemu religii i często chciałby mieć władzę i nad nią. Toteż jest tak bardzo ważne, żeby znaczącej władzy nie otrzymywali ludzie nieprawi, niemoralni i chorzy psychicznie. Tacy bowiem ludzie zawładną wszelką wolnością poddanych i z życia społecznego uczynią piekło, co tak często zdarzało się i nadal zdarza.

Wolność rodzi się z prawdy

Największy problem jest z wolnością i niewolnością w obszarze umysłowym, intelektualnym. Normalnie człowiek rozumie, że nie ma on wolności fizycznej, kiedy np. siedzi za kratkami, ale często nie zdaje sobie sprawy, że już wcześniej stracił wolność umysłową, duchową przez ogłupiającą propagandę, ideologię, przez grzeszne i przestępcze życie. Tacy marksiści, naziści, skrajni liberałowie często nie wiedzą, że nie są już wolni w swej duszy. Prawdziwe źródło niewolności, antywolności czy zniewolenia znajduje się w umyśle, rozumie, w duszy. Święty Leon Wielki (zm. 461) uczył, że zło moralne, grzech lęgnie się w umyśle, w duszy, nie w ciele, nie w materii. Stąd najgłębszym źródłem zniewolenia są złe ideologie, błędne doktryny i kłamstwa medialne.

Piastujący dziś władzę w Polsce: prezydent, premier, rząd, jednopartyjny parlament, PO-wski, chcą niewątpliwie umacniać swoją władzę i ograniczać wolność autentycznych patriotów i mas katolickich. Boją się panicznie utraty władzy, choć nie ma pewności, czy poprzez nich nie panują nad nami inne siły. W każdym razie zaparli się w odmawianiu patriotom i Kościołowi głosu, wprost desperacko, bo wiedzą, że bez zniszczenia Radia Maryja i Telewizji Trwam, czyli naszej myśli i świadomości, nie utrzymają się dłużej przy władzy. Właśnie demon najpierw niszczy prawdę. W tej zaciekłości jakby nie zważają na to, że ich ideowa deformacja wolności prowadzi także do gospodarczego, społecznego, politycznego i kulturowego zniszczenia Polski. Tymczasem i tu mamy swąd owego biblijnego Abaddona, czyli niszczyciela człowieka w ogóle i świata (Ap 9, 11). Józef Beck miał mówić, że Niemcy zabiją ciało Polski, a bolszewicy duszę. I niestety, liberalizm zachodni, zły i niszczący wszystko, całe dziedzictwo polskie i ludzkie, dołącza się do niszczyciela duszy polskiej. A poprzez duszę zniszczy nas i cieleśnie, i materialnie. Musimy więc bronić rzeczywistości polskiej przy pomocy Kościoła, od czego tak bardzo chcą nas nasi władcy odciągnąć. "Jeśli pozostaniecie wierni mojej nauce - mówił Pan Jezus - poznacie prawdę, a prawda uczyni was wolnymi" (J 8, 32). Tą Prawdą jest Bóg żywy i On daje nam pełną osobową wolność.

Demokracja bez prawdziwej wolności?

Demokracja stała się wielkim mitem społecznym naszych czasów. Ale demokracja bez wartości - jak mówił bł. Jan Paweł II w polskim parlamencie - jest totalitaryzmem. Trudno zrozumieć, jak politologowie i ludzie wykształceni mogą ją stawiać na miejsce Boga, Dekalogu, prawa. Dzisiaj powinna być ona przyjmowana, ale zawsze z dużą dozą krytycyzmu i zabezpieczeń. Demokrację bowiem przypisywali sobie naziści, Sowieci, Chińczycy itd. A i dziś wyrazem demokracji kobiet ma być zabijanie dzieci poczętych. Demokracja bowiem może odbierać wolność różnym ugrupowaniom i społecznościom, a także przeradzać się w chaos, rządy układów i band.

Demokracja zrodziła się najpierw w starożytnej Grecji, w Atenach. Jej twórcą miał być polityk ateński Klejstenes w VI/V wieku. Mimo wielkiej wartości wymagała ona ciągle korekt i udoskonaleń. Często nie eliminowała dzikości. Na przykład w 406 r. p. n.Chr. zgromadzenie ludowe Aten podjęło uchwałę o wojnie morskiej ze Spartą, i choć pod Arginuzami Ateńczycy zwyciężyli, lecz zginęło pięć tysięcy Ateńczyków, to ten sam lud skazał sześciu (spośród dziesięciu) strategów na karę śmierci za te straty i wyroki wykonano. Zakładano, jak i dziś, że ludowi wszystko wolno, nawet karanie śmiercią za niezależne przypadki. A w 392 r. p. n.Chr. demokraci w Koryncie napadli na swoich oligarchów i arystokrację i 120 wyrżnęli przy ołtarzach i w świątyniach w czasie uroczystości religijnych, choć ofiarom przysługiwał azyl. Demokraci miewają pokusę czuć się bogami i antagonistami lub wrogami prawdziwego Boga. I często przyznają wolność tylko sobie. W ogóle demokracja jest tworem bardzo skomplikowanym, gdyż ma zapewniać i udział we władzy, i wolność osobistą.

***

Trzeba rozwijać wolność we wszystkich możliwie dziedzinach, ale jest to zadanie niezwykle skomplikowane, przede wszystkim trzeba kształtować struktury osobowościowe i działania w prawdzie, prawie, mądrości, moralności, roztropności, miłości, z uwzględnieniem wolności drugiego człowieka i różnych sytuacji. W przeciwnym razie będzie chaos, rozbicie społeczne, walka, a nawet życie jak w dzikiej dżungli. Człowiek oszołomiony hasłem wolności oderwanej od rzeczywistości i od odpowiedzialności za siebie i innych może zniszczyć swoją osobowość i życie, a także być źródłem rozbicia i rozkładu życia społecznego. Trzeba tu koniecznie wspomnieć o jednym, czego nie chcą mówić pseudowychowawcy, przymilający się młodzieży. Otóż pracodawcy bardzo się skarżą, że młodzi "wolnościowcy i demokraci" chcą mieć pracę dobrze płatną, ale zbyt często nie chcą się "przemęczać w pracy", zwłaszcza fizycznej: ociągają się, bumelują, ciągle "odpoczywają", urywają się, jedzą, telefonują, często biorą zwolnienia. Liberalizm obecny przyniósł pogardę inteligencji wobec prac wysiłkowych. Wrócił on do starożytnych Greków, którzy uważali, że praca fizyczna poniża obywatela bogatego państwa. Ale oni mogli mieć taką postawę, bo arystokracja i oligarchowie mieli niekiedy po kilkuset niewolników do takich prac. Największy filozof grecki, Arystoteles, uchodzący za skromnego, miał niewolników "tylko" 13. Dziś najwyższym ideałem staje się typ zabawowy i rozrabiający. Człowiek rozwijający swoją wolność musi pamiętać o ograniczeniach bytu i o konieczności opanowywania swoich skłonności do zła, do złej wolności. Tutaj nieodzowną pomocą jest religia ze swoimi zasadami i mocami osobowościowymi. Głównym źródłem "wolności diabolicznej" jest odrzucenie Boga i religii. To szatan chciał być samowolnością niezależną od Boga, źródła istnienia, prawdy i dobra, co prowadzi ostatecznie do utraty wolności duchowej i twórczej.

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

(Nasz Dziennik)

Etykietowanie:

13 komentarzy

avatar użytkownika intix

2. Bez Boga przeważa egoizm nad solidarnością

Homilia Benedykta XVI wygłoszona podczas Mszy św. w Loreto


Księża kardynałowie
Czcigodni Bracia w biskupstwie,
Drodzy Bracia i Siostry!


4 października l962 r., błogosławiony Jan XXIII przybył w pielgrzymce do tego sanktuarium, aby zawierzyć Pannie Maryi Sobór Watykański II, który rozpoczął się tydzień później.


Przy tej okazji, żywiąc synowskie i głębokie nabożeństwo do Matki Bożej, skierował on do Niej następujące słowa: „Dziś raz jeszcze oraz w imieniu całego episkopatu, Ciebie najsłodsza Matko, która jesteś nazywana Auxilium Episcoporum prosimy dla nas, biskupa Rzymu i dla wszystkich biskupów świata o wyjednanie łaski, byśmy wkraczali do auli soborowej – bazyliki św.


Piotra, tak jak wchodzili do Wieczernika apostołowie i pierwsi uczniowie Jezusa: jedno serce, ten sam puls umiłowania Chrystusa i dusz, to samo postanowienie, by żyć i spalać się dla zbawienia poszczególnych osób i ludów.


W ten sposób, dzięki Twemu macierzyńskiemu wstawiennictwu, w następnych latach i wiekach, będzie można powiedzieć, że łaska Boża uprzedziła, towarzyszyła i ukoronowała dwudziesty pierwszy Sobór Ekumeniczny, zaszczepiając we wszystkich dzieciach Kościoła Świętego nowy zapał, nowy poryw wielkoduszności stanowczość postanowień” (AAS 54 [1962], 727).


Z perspektywy pięćdziesięciu lat, będąc powołanym przez Bożą opatrzność, by być następcą na Stolicy Piotrowej tego niezapomnianego papieża, także i ja przybyłem tutaj jako pielgrzym, aby zawierzyć Matce Bożej dwie ważne inicjatywy kościelne – Rok Wiary, który rozpocznie się za tydzień – 11 października, w pięćdziesiątą rocznicę inauguracji II Soboru Watykańskiego i Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, które zwołałem w październiku pod hasłem „Nowa ewangelizacja dla przekazu wiary chrześcijańskiej”. Drodzy przyjaciele!


Do was wszystkich kieruję moje najserdeczniejsze pozdrowienia. Dziękuję arcybiskupowi Loreto, abp. Giovanniemu Tonucci, za serdeczne słowa powitania. Pozdrawiam innych obecnych tu biskupów, kapłanów, ojców kapucynów, którym powierzone jest duszpasterstwo w sanktuarium oraz zakonnice. Kieruję pełne szacunku pozdrowienie do burmistrza, dr. Paolo Niccolettiego, któremu dziękuję także za uprzejme słowa, do przedstawiciela rządu i innych obecnych przedstawicieli władz cywilnych i wojskowych. Wyrażam wdzięczność wszystkim, którzy wielkodusznie wnieśli swój wkład w realizację tej mojej pielgrzymki.


Jak już wspomniałem, w ogłaszającym to wydarzenie liście apostolskim, poprzez Rok Wiary: „pragnę zachęcić współbraci biskupów na całym świecie, żeby jednoczyli się z Następcą Piotra w tym czasie duchowej łaski, który daje nam Pan, by upamiętnić cenny dar wiary” (Porta fidei, 8). I właśnie tutaj w Loreto mamy okazję, by zasiąść w szkole Maryi, tej, która została nazwana „błogosławioną” ponieważ „uwierzyła” (Łk 1, 45).


To sanktuarium wzniesione wokół jej domu doczesnego przechowuje pamięć chwili, gdy Anioł Pana przybył do Maryi z wielką zapowiedzią wcielenia, a Ona odpowiedziała. To skromne mieszkanie jest konkretnym i namacalnym świadectwem najwznioślejszego wydarzenia naszych dziejów: wcielenia. Słowo stało się ciałem, a Maryja, służebnica Pańska, jest uprzywilejowaną drogą poprzez którą przyszedł Bóg, aby zamieszkać pośród nas (por. J 1,14). Maryja dała swoje ciało, dała całą siebie do dyspozycji woli Bożej, stając się „miejscem” obecności Boga, „miejscem” w którym zamieszkał Syn Boży. Możemy tutaj przypomnieć słowa Psalmu, którymi, według Listu do Hebrajczyków Chrystus rozpoczął swoje życie ziemskie, mówiąc do Ojca: „Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało … Wtedy rzekłem: Oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie – abym spełniał wolę Twoją, Boże” (10,5.7). Maryja wypowiada podobne słowa wobec Anioła, objawiającego plan Boga względem niej: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38). Wola Maryi zbiega się z wolą Syna w tym samym planie miłości Ojca i w niej łączą się niebo i ziemia, Bóg stwórca i Jego stworzenie. Bóg staje się człowiekiem, Maryja staje się „żywym domem” Pana, świątynią, w której mieszka Najwyższy.


Przed pięćdziesięciu laty tutaj w Loreto błogosławiony Jan XXIII zachęcał do kontemplowania tej tajemnicy, do „zastanowienia się nad tym zjednoczeniem nieba z ziemią, będącym celem wcielenia i odkupienia” i dalej mówił, że celem samego Soboru było coraz większe poszerzanie dobroczynnego promieniowania wcielenia i odkupienia Chrystusa we wszystkich formach życia społecznego  (por. AAS 54 [1962], 724). Jest to zachęta, rozbrzmiewająca dziś ze szczególną siłą.  W obecnym kryzysie obejmującym nie tylko gospodarkę, ale także różne sektory społeczeństwa, wcielenie Syna Bożego mówi nam, jak bardzo człowiek jest ważny dla Boga a Bóg dla człowieka.


Bez Boga człowiek dochodzi do tego, że jego egoizm przeważa nad solidarnością i miłością, rzeczy materialne nad wartościami, mieć nad być. Musimy powrócić do Boga, aby człowiek na nowo był człowiekiem. Z Bogiem, nawet w chwilach trudnych, kryzysu, nie brakuje horyzontu nadziei: Wcielenie nam mówi, że nigdy nie jesteśmy sami, Bóg wszedł w nasze człowieczeństwo i nam towarzyszy.


Jednakże zamieszkiwanie Syna Bożego w „żywym domu”, w świątyni, którą jest Maryja, prowadzi nas do innej myśli: musimy uznać, że tam gdzie mieszka Bóg, wszyscy jesteśmy „u siebie”; tam, gdzie mieszka Chrystus, Jego bracia i siostry nie są już obcymi. Maryja, Matka Chrystusa jest także naszą Matką, otwiera nam drzwi swego domu, prowadzi nas do wejścia w wolę Swego Syna.


Tak więc, to wiara daje nam dom na tym świecie, która jednoczy nas w jednej rodzinie i która nas wszystkich czyni braćmi i siostrami. Kontemplując Maryję, musimy zadać sobie także pytanie, czy  i my chcemy być otwarci na Pana, czy chcemy Jemu dać nasze życie, aby było mieszkaniem dla Niego; czy też lękamy się, że obecność Pana  może być ograniczeniem dla naszej wolności, czy chcemy zachować dla siebie jakąś część naszego życia, aby mogło należeć tylko do nas.
Ale to właśnie Bóg wyzwala naszą wolność, wyzwala ją od zamknięcia w sobie samej, od pragnienia władzy, panowania, i czyni ją zdolną do otwarcia się na wymiar, który ją realizuje w pełnym sensie: na wymiar daru z siebie, miłości, która staje się służbą i dzieleniem się z innymi. (wytł. moje)


Wiara sprawia, że możemy mieszkać, przebywać, ale sprawia również, że podążamy drogą życia. Także pod tym względem Święty Domek Loretański przechowuje ważną lekcję. Jak wiemy, był on umieszczony nad drogą. Może się to wydawać raczej dziwne, z naszego punktu widzenia, dom i droga zdają się całkowicie wykluczać. W istocie właśnie w tym szczególnym aspekcie przechowywane jest specyficzne przesłanie tego Domku.


Nie jest to dom prywatny, nie należy do kogoś, czy też do jakiejś rodziny, ale jest mieszkaniem otwartym dla wszystkich, które stoi, że tak powiem na drodze nas wszystkich. Tak więc tutaj w Loreto, znajdujemy dom, który sprawia, że chcemy zostać, zamieszkać a jednocześnie, który każe nam wyruszać, który  przypomina nam, że wszyscy jesteśmy pielgrzymami, że powinniśmy zawsze być w drodze do innego mieszkania, do ostatecznego domu, do Miasta Świętego, przybytku Boga z odkupioną ludzkością (por. Ap 21, 3).


Jest jeszcze ważny punkt ewangelicznej relacji o Zwiastowaniu, który chciałbym podkreślić, pewien aspekt, który nigdy nie przestaje nas zadziwiać: Bóg prosi o zgodę człowieka, stworzył wolnego partnera dialogu, prosi, aby Jego stworzenie odpowiedziało Mu w sposób całkowicie wolny. Święty Bernard z Clairvaux, w jednym ze swoich najsłynniejszych kazań, niemal „przedstawia” oczekiwanie Boga i ludzkości na „tak” Maryi, zwracając się do niej z błaganiem: „Wyczekuje anioł na odpowiedź, bo trzeba mu już było powrócić do Boga, który go posłał… O Pani, wyrzeknij słowo, którego czeka ziemia, czekają otchłanie, czekają sami nawet niebios mieszkańcy! Również i Sam Król i Pan wszystkich o ile pożądał śliczności Twojej (Ps 44, 12), o tyle też pożąda przyzwolenia Twego… Powstań, biegnij, otwórz (Pnp 3, 2; 5, 2)! Powstań przez wiarę, biegnij przez pobożność, otwórz przez wyznawanie!… (In laudibus Virginis Matris, Hom. IV, 8: Opera omnia, Edit. Cisterc. 4, 1966, s. 53n). Bóg prosi o swobodną zgodę Maryi, aby stać się człowiekiem. Oczywiście „tak” Maryi jest owocem Bożej łaski. Ale łaska nie eliminuje wolności, wręcz przeciwnie, tworzy ją i podtrzymuje. Wiara nic nie odbiera ludzkiemu stworzeniu, ale pozwala na jego pełną i definitywną realizację.


Drodzy bracia i siostry, w tej pielgrzymce śladami, błogosławionego Jana XXIII – i która ma miejsce opatrznościowo w dniu, w którym wspominamy św. Franciszka z Asyżu, prawdziwą „żywą Ewangelię” – chcę powierzyć Najświętszej Matce Boga wszystkie trudności, jakie przeżywa nasz świat w poszukiwaniu równowagi duchowej i pokoju, problemy tak wielu rodzin, które patrzą w przyszłość z niepokojem, pragnienia ludzi młodych, otwierających się  na życie, cierpienia tych, którzy czekają na przejawy i decyzje solidarności i miłości. Chciałbym zawierzyć Matce Boga także ten szczególny czas łaski dla Kościoła, który się przed nami otwiera. Ty o Matko, która powiedziałaś Bogu „tak”, która słuchałaś Jezusa, powiedz nam o Nim, opowiedz nam o swojej drodze, abyśmy za Nim poszli drogą wiary, pomóż nam Go głosić, aby każdy człowiek mógł Go przyjąć i stać się mieszkaniem Boga. Amen!

Tłumaczenie: Radio Maryja/Telewizja Trwam
(Nasz Dziennik)

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Do pani Joanny,

Szanowna Pani Joanno,

Cieszy mnie, że Pani upublicznia trudne do znalezienia Kazania Piotra Skargi SJ herbu Powęża.
Sa potrzebne na te trudne czasy.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

5. Szanowny Panie Michale

Te ...trudne do znalezienia ... Ks. Piotra Skargi SJ herbu Powęża... Kazania...
Trzeba odkopywać ... z Nich MĄDROŚĆ i PRAWDA się wyłania...
Ks. prof. Czesław S. Bartnik,  
W  PRAWDZIE bolesny, lecz jakże o współczesności Naszej trafny...
Komentarz napisał, odwołując się do Nich...
Czerpmy ze SPUŚCIZNY, którą Nam zostawił Piotr Skarga ...
Bóg zapłać także za SŁOWO, które napisał dla Nas... Ks. prof. Czesław S. Bartnik... 

***
Polecam też Zainteresowanym, dla przypomnienia:
Rok 2012 - Rokiem Piotra Skargi... 
Jeszcze: Przestrogi Piotra Skargi i program zniszczenia Kościoła

Pozwolę sobie, jeszcze przypomnieć:

Na jednym z posiedzeń… decyzją Sejmu…
2012r. … Rokiem ks. Piotra Skargi ogłosili…
Jak bardzo… z Nas - Polaków Chrześcijan…
Zakpili…
W tym samym czasie „w trudzie” pracowali
Aby TO, czego strzegł Wielkim  Sercem Polskim
Wielki Sługa Boży… wychowawca Narodu…
Aby TO, CO Najcenniejsze… Fundament Polski
Obalić…
Jakże symboliczne…
400 Rocznicę Śmierci… Proroczego Kaznodziei
Wybrali…

***

Panie Michale...
Pięknie dziękuję...
Serdecznie Pozdrawiam


 

avatar użytkownika Pelargonia

6. Intix,

Serdeczne dzięki za tak wartościowe kazania.

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika intix

7. Witaj Pelargonio

Pelargonio Droga...
Ja Tobie także dziękuję...
Pozwalam sobie dołączyć jeszcze streszczenie kolejnego kazania, wygłoszonego  na rozpoczęcie Roku Wiary...
Kontynuuję...

Pozdrawiam Cię serdecznie

avatar użytkownika intix

8. Rok Wiary uczy przylgnięcia do Boga


Rok Wiary ma uczyć przylgnięcia do Boga, a jeśli On i Jego sprawy, Jego nauka będą dla nas cenne i bliskie, to nie będziemy przestraszonymi tchórzami w sprawach swojej wiary – mówił w homilii ks. bp Wiesław Mering - ordynariusz diecezji włocławskiej.


- Bo jeżeli Bóg jest z nami, to któż może być przeciwko nam… Ateiści wieszający swoje smętne hasła? Ludzie obojętni? Premierzy? Prezydenci? Królowie? Władcy tej ziemi? Krajowa Rada tego czy tamtego? Jakaś Unia? ONZ? To, co mamy w sercu, mamy głosić! kontynuował ksiądz biskup podczas Mszy Świętej inaugurującej Rok Wiary, której przewodniczył w katedrze włocławskiej.


- Zaczynamy realizować w dniu dzisiejszym błogosławioną decyzję Ojca Świętego Benedykta XVI, aby pobudzić Kościół do refleksji nad swoją wiarą.  Zaczynamy Rok Wiary  - mówił ksiądz biskup. – Czy Chrystus przychodząc na ziemię znajdzie wiarę, (…) ale nie tę kompromisową, która  nawet w odniesieniu do przykazań pozwala na małoduszne targi, ale tę wiarę otwartą, pełną, zdecydowaną, jasną i mężną? Widocznie Jezusowi właśnie na tej wierze zależy na ziemi. Wiara w sercu człowieka jest niesłychanie istotna – zwrócił się do zebranych w katedrze włocławskiej.


- Dzięki wierze człowiek pozbywa się tego, co jest jego największym bólem i strapieniem, przestaje być samotny, nie ulega rozpaczy, ma szanse na spełnienie odwiecznego, ludzkiego snu dotyczącego marzenia o nieśmiertelności.
Wiara kształtuje życie człowieka, nasze relacje ze światem, z drugim człowiekiem, z Bogiem. Jest zatem rzeczywistością tak wielką, tak świętą, że Roman Brandstaetter mógł powiedzieć, że zabić wiarę w sercu człowieka, to jest dokładnie to samo, co zabić samego człowieka – zauważył ksiądz biskup Wiesław Mering.


Jak dodał, każda wartość w życiu człowieka również wiara „albo się rozwija i rośnie, albo karleje i staje się własną karykaturą”.

– Tak jest z wielkimi wartościami: miłością, prawdą, przyjaźnią, miłosierdziem. Domaga się, żeby postępować zgodnie z nią, żeby postępować według tego, co człowiekowi w życiu wyznacza, w przeciwnym razie jeżeli deklarujemy wiarę, ale nie mamy ochoty podporządkować jej życia, popadamy w zakłamanie, obłudę, w pozory, w faryzeizm.

Mówimy wtedy, że jesteśmy chrześcijanami, ale nie obawiamy się jednocześnie popierać rozbijania małżeństw, małżeńskich zdrad, aborcji, eutanazji, in vitro. Tak jakbyśmy chcieli wprowadzić Jezusa w błąd, nie zdając sobie sprawy z tego, że nie jest to możliwe – mówił ksiądz biskup.


Ordynariusz włocławski zwrócił jednocześnie uwagę na coraz częściej występującą dwulicowość.
Dążenie za wszelką cenę do osiągnięcia kompromisu argumentuje się celami polityki, jednakże, jak przypomniał ksiądz biskup, zdarzały się w historii politycy bezkompromisowi, „wierni swojemu chrześcijaństwu”.
Jak chociażby król Belgii Baldwin, który odmówił podpisania ustawy liberalizującej zasady przerywania ciąży i zrezygnował na jeden dzień ze swego urzędu, by tej ustawy nie podpisać.


- Wierzyć, to nie znaczy deklarować. Wierzyć, to znaczy żyć w zgodzie z wiarą, wtedy deklaracje, zapewniania, oświadczenia przestają być potrzebne, wystarczy się przyjrzeć życiu człowieka, to jest prawdziwe wyznanie wiary – podkreślił ksiądz biskup Mering.


Eucharystię poprzedził uroczysty koncert z racji inauguracji Roku Wiary i 40. rocznicy święceń kapłańskich ks. bp. Wiesława Meringa w wykonaniu Cappella Gedanensis. Po Mszy Świętej przedstawiciele diecezji złożyli życzenia z okazji jubileuszu święceń kapłańskich ks. bp. Meringa. – Niech nasza pokorna modlitwa będzie wsparciem i źródłem siły dla naszego pasterza, ojca i nauczyciela wiary. Ad multos annos – życzyli parafianie.


Marta Milczarska
(Nasz Dziennik)

avatar użytkownika intix

11. Jeszcze raz: Kościół a polityka - Ks. prof. Czesław S. Bartnik

(Nasz Dziennik: 19 listopada 2012 )
zdjecie


Funkcjonuje prawie powszechnie zdanie, nie tylko wśród ludzi wrogich czy niechętnych Kościołowi, lecz także i wśród wielu katolików, świeckich i duchownych, że "Kościół nie ma nic do polityki".


Jednakże z punktu widzenia politologii może być ono obarczone logicznym błędem różnoznaczności (aequivocatio), gdzie mieszają się znaczenia terminów. Na przykład, kiedy się mówi "Kościół", to nie wiadomo, czy chodzi o hierarchię, czy o katolików świeckich. A kiedy się mówi "polityka", to czy chodzi o realizację dobra wspólnego, do którego religia wnosi istotny wkład, czy o walkę o władzę między partiami. Stąd zdanie to może być zarówno prawdziwe, jak i fałszywe.


Termin "Kościół" może oznaczać: religię w ogóle, wiarę, instytucję społeczną, hierarchię, kler, ogół członków razem ze świeckimi, doktrynę, kodeks etyczny, obyczaje, wspólnotę, zespół idei i wartości, kult, wymiar sakramentalny lub doczesny, objawienie Chrystusowe, prawo kanoniczne i inne.


Termin "polityka" może zaś oznaczać: realizację dobra wspólnego w społeczeństwie czy w państwie, organizację życia państwowego, obszar władzy państwowej, ustrój, formowanie całości życia publicznego, życie partii politycznych i klas, proces zdobywania władzy, naczelne organizowanie całości życia gospodarczego, socjalnego, administracyjnego, wojskowego, narodowego, tworzenie zbiorowego organizmu społecznego o wspólnej świadomości i decyzyjności, konstruowanie osobowości zbiorowej, obszar relacji między państwami i narodami i inne.


Przykłady zdań błędnych lub fałszywych


W obszarze semantycznym zdania "Kościół nie ma nic do polityki" bywa dużo ujęć błędnych lub zgoła fałszowanych z powodu nietrafnego posłużenia się znaczeniem jednego czy drugiego terminu:


- Kościół jako społeczność katolików świeckich nie ma nic do polityki jako realizacji dobra wspólnego społeczeństwa i państwa. Fałszywe. Inaczej katolicy nie byliby aktywnymi obywatelami w państwie.


- Kościół jako społeczność ludzi o celach i wartościach religijnych i duchowych nie ma nic do celów i wartości świeckich i materialnych. Fałszywe.


- Wiara w Boga nie odnosi się do życia doczesnego na świecie. Fałszywe.


- Kościół uczący o Bogu i człowieku nie ma nic do świeckich nauk o człowieku, społeczeństwie i świecie. Fałszywe.


- Kościół z jego systemem wychowawczym, oświatowym, kształceniowym nie ma nic do odpowiedników świeckich. Błędne.


- Kościół jako rzeczywistość duchowa, nadprzyrodzona i zbawcza nie ma nic do świata, społeczeństwa, państwa, kultury. Fałszywe.


- Świadomość kościelna i teologia nie ma nic wspólnego ze światopoglądem, kierunkami umysłowymi i naukami świeckimi. Błędne.


- Sakramentalna, intelektualna, mądrościowa i motywacyjna siła Kościoła nie wnosi niczego do życia socjalnego, narodowego, patriotycznego, pracowniczego i kulturowego. Fałszywe.


- Funkcja kapłańska Kościoła nie ma nic do wojska, służb społecznych, szpitali i różnych społeczności świeckich. Fałszywe.


- Kościół jako nauczyciel moralności nie ma nic do etyki i moralności państwowej i w ogóle świeckiej. Fałszywe. Kiedy ks. Józef Tischner twierdził, że ethos jest zapodmiotowany przede wszystkim w państwie, to błądził, idąc za poglądami, jakoby etyka doczesna była różna od ewangelicznej.


- Kult kościelny nie może być łączony z uroczystościami świeckimi, zwłaszcza państwowymi. Błędne.


- Religia i Kościół dzieli społeczeństwo na wierzących i niewierzących, dobrych i złych, prawomyślnych i nieprawomyślnych. Błędne. Kościół jako wielka siła komunijna przezwycięża wszelkie podziały i zwraca całość ku jedności o charakterze pozytywnym.


- Kościół jako posłannictwo Chrystusa do wszystkich ludzi, klas, państw i narodów nie może się mieszać do walk wyzwoleńczych, powstaniowych, rewolucyjnych, partyjnych, militarnych i w ogóle tam, gdzie jedni zmagają się z drugimi. Błędne. Kościół musi popierać dążenia do wolności, wyzwolenia, samostanowienia, suwerenności, sprawiedliwego pokoju, bo tylko tak może służyć prawdzie, dobru, sprawiedliwości i miłości społecznej, i ogólnoludzkiej. Jest tylko problem metod i dyplomacji.


Wybór zdań prawdziwych


Jednakże w sformułowaniu "Kościół a polityka" jest też obszar zdań słusznych i prawdziwych w odpowiednich zestawieniach semantycznych:


- Istota Kościoła i istota państwa są różne i autonomiczne.


- Jeden i ten sam jest kodeks etyczny, wywodzący się z wielkiej tradycji, z idei Boga i natury ludzkiej jako osoby, udoskonalony przez Objawienie i rozwijający się w wersji chrześcijańskiej. Próby tworzenia etyki bez Boga, relatywistycznej, sytuacyjnej, materialistycznej i degradującej człowieka jako osobę owocują w rzeczywistości amoralnością.


- Kościół jako instytucja religijna, sakramentalna i zbawcza nie może zastępować form życia doczesnego ani określać instytucji świeckich, państwowych i politycznych.


- Władze kościelne nie mogą narzucać poglądów, postaw życiowych, sposobów życia i pracy, światopoglądu, wyznania, Kościół może jedynie apostołować religijnie i moralnie, inspirować swoje wartości i dialogować. - Kościół nie może określać bezpośrednio ekonomii, kultury, sztuki, prakseologii, organizacji życia, mody i w ogóle charakteru życia doczesnego, jakkolwiek ma obowiązek głosić fundamentalne normy moralne i ewangeliczną wizję całości życia, a od swoich członków wymagać zachowywania prawd religijnych, zasad moralnych, prawa kościelnego i składanych ślubów. Kościół nie jest tylko klubem dyskusyjnym ani luźnym zbiorem indywiduów, które chciałyby występować w roli dyktatorów religijnych, jak niektórzy liberałowie i zwolennicy Kościoła "prywatnego", bez boskiego autorytetu Chrystusa.


- Kapłani według dzisiejszego prawa kanonicznego nie mogą piastować urzędów i stanowisk politycznych i państwowych, choć jeszcze przed II wojną światową księża bywali posłami, a biskupi senatorami, choć i dziś niejeden u nas zdolny i doświadczony proboszcz mógłby być premierem wielokrotnie lepszym, także i dla niekatolików, i dla ateistów.


- Kościół hierarchiczny i katolicy świeccy nie mogą faworyzować na forum państwowym tylko jednej partii czy tylko jednego programu społeczno-politycznego, jednakże pod warunkiem, że są i inne moralne. Jeśli natomiast są nie tylko partie moralne, lecz i niemoralne, przestępcze, niszczące państwo i życie społeczne, jak hitlerowska lub bolszewicka, to należy popierać tylko partie moralne, popieranie takich partii i współpraca z nimi miewa miejsce tylko pod okupacją lub w totalitaryzmie, żeby na mocy instynktu samozachowawczego nie dopuścić do wyniszczenia życia społecznego lub zagłady narodu. Są to już problemy dyplomacji w sytuacjach ekstremalnych. U nas nie można zrozumieć poparcia dla partii niemoralnych. A jeszcze gorzej, kiedy wybrani z partii godnych stają się po prostu oszustami.


- Na mocy posłannictwa ewangelicznego Kościół musi z całą siłą bronić prześladowanych, uciskanych, wykluczanych, zniewalanych, demoralizowanych, poniżanych, skrajnie ubogich, których jest u nas obecnie 2,5 mln, słabych, chorych, marginalizowanych, jak chłopi i robotnicy, a także wielorako i niemal powszechnie oszukiwanych, zwłaszcza jeśli są uczciwi, a naiwni co do naszego porządku społeczno-państwowego.


Rzecz jasna, w praktyce są to kwestie często skomplikowane i trudne, wymagające wielkiej wiedzy, roztropności i dobrej woli, a tej ostatniej zwykle brakuje ludziom nienawidzącym chrześcijaństwa, widać wyraźnie, że mają oni dziś jakąś inspirację diaboliczną. Obserwacja pokazuje, że bardzo nienawidzą Kościoła ci, którzy mają bardzo zbrukane sumienia.


Bóg państwa


Należy zauważyć, że od późnego średniowiecza rozwija się coraz mocniej szatański dogmat, że państwo ma prerogatywy boskie, a nawet że jest w ogóle Absolutem, bogiem (Hegel, Marks, materialiści, skrajni liberałowie).


W całych dziejach ludzkości jest to teza najbardziej niedorzeczna i paradoksalnie leży dziś u podstaw przeciwników silnych państw, gdyż faktycznie nie chcą oni państw rządzących się normami etycznymi.


Ten szatański dogmat wyziera z ideologii liberalistycznej w Europie i już u nas, choć nierefleksyjni ideologowie nie zdają sobie z tego sprawy. Sama laicyzacja jest w istocie swej uznaniem doczesności za boga. Nasi politycy i ideologowie, nawet wierzący, przyjmują w rezultacie dwóch bogów: Boga wiary, Boga kościelnego, Boga w niebie i Boga władzy świeckiej, boga państwowego, boga tego świata niezależnego od Boga w niebie, od Chrystusa. Przy tym Bóg "religijny" nie ma nic do boga tego świata, do władzy ziemskiej. Na tej zasadzie nawet niektórzy katolicy zwalczają kult Chrystusa, duchowego Króla, w tym i Króla Polski.


Z dogmatu szatańskiego wynika podstawowy paradoks: każda obecność i czynność Kościoła na scenie państwa jest rzekomo polityczna, nawet modlitwa, i wroga państwu, a bóg państwowy, polityczny otrzymuje charakter nowej, współczesnej religii, która nie toleruje tradycyjnej religii i Kościoła. To nie jest pusta spekulacja. To jest logika. Jeśli państwo zaneguje Boga w ogóle lub "wyrzuci" Go ze świata, ze swej sceny, jak u nas robi to już większość ludzi władzy i polityków, to bogiem jest materia, doczesność, świat, to "umysły ich - jak mówi Pismo - zaślepił bóg tego świata" (2 Kor 4, 4). Polityka jest autonomiczna względem instytucji Kościoła, ale nie jest autonomiczna względem Boga i etyki (por. "Gaudium et spes", nr 20, 36, 41). Człowiek rozumny nie może siebie uważać za Boga, oddawać kultu materii i głosić chwały nicości.


Dzisiejszy człowiek słusznie odkrywa swoją wielką godność jako osoba i pewne niejako partnerstwo wobec Boga z Jego daru, ale nie może tracić rozumu. I jest dziwne zjawisko w dziejach, że człowiek może bardzo czcić kogoś drugiego, ale bywa też obłędna pokusa wynoszenia kogoś, choćby najwyższej władzy, jakby ponad Boga. Może się to dokonywać niepostrzeżenie, jak u pewnego spowiednika hrabiny, który zagaił spowiedź: "Czym pani hrabina była łaskawa obrazić Pana Boga?".


Nie ma rozdziału od Boga


Zasada rozdziału Kościoła od państwa płata nam w UE i u niektórych naszych polityków dziwnego figla: oto Kościół ma być oddzielony od państwa, ale nie państwo od Kościoła. Na forum publicznym państwo ma panować nad Kościołem. Ma go niszczyć, zniesławiać, wykluczać, monitować, pouczać w sprawach religijnych. Słynny był zakaz kultu krzyża przed Pałacem Prezydenckim, prezydent zablokował biskupstwo kapelanowi ks. płk. Sławomirowi Żarskiemu za żarliwą troskę o Polskę. W ogóle forsuje się nominacje kościelne liberałów i rozbijających Kościół.


Wprowadza się przestępcze normy moralne, jak zabijanie dzieci chorych przed urodzeniem, rasizm, eugenikę. Nasi władcy i trybunały łamią sumienie katolików. Pewna prominentna polityk obwieściła, że nie ma sumienia osobistego, jest tylko sumienie partyjne i jej wodza. Przecież to czysty hitleryzm i bolszewizm.


Czyni się coraz większe utrudnienia w sprawowaniu funkcji społecznych Kościoła, w zgromadzeniach religijnych, w dziedzinie finansowej, budowaniu kościołów, wznoszeniu krzyży, w działalności charytatywnej i misyjnej. Stosuje się esbeckie szykany wobec broniących publicznie Telewizji Trwam.


Chętnie dyskredytuje się pielgrzymki katolickie, podobnie kiedyś postępowali muzułmańscy cesarze w Indiach wobec hinduistów tubylców. Szerzy się wrogą propagandę w szkołach, w mediach, na uniwersytetach, w różnych organizacjach i w sztuce, pozbawiając nas przy tym możliwości obrony.


Nie chroni się Kościoła i Polaków przed bluźnierstwami, opluwaniem, zohydzaniem, zniesławianiem przez niektóre ośrodki żydowskie u nas i na całym świecie. Przecież władze polskie nie mogą być antypolskie i wyrodne. Ani prawa, ani nasze słowa prawdy już tych odmieńców nie powstrzymują.


My, katolicy, zaczynamy się czuć jak w jakimś "nowoczesnym" obozie, już nawet nie wspominam o ataku na wolność mediów katolickich: Radia Maryja i Telewizji Trwam, przecież takie władze powinny zostać usunięte natychmiast przez obywateli katolików, chyba że znowu uzyskały taki mandat od sąsiadów za nieustające badania nad katastrofą smoleńską. Bełkot społeczny i intelektualny rozwija się nawet w zjawiskach o małym zakresie.


Oto pewien "inteligent" zarzuca pani Danucie Wałęsowej, że nie doprowadziła do końca swego feminizmu jako katoliczka, bo choć słusznie zdyskredytowała męża za jego patriotyzm katolicki, to przecież nie powinna rodzić tylu dzieci i powinna odejść od męża. Dopiero wtedy byłaby pełną kobietą. To już takie intelekty tworzą nam obecną kulturę polską?


Dynamizm zła


Kiedy Kościół katolicki po Soborze otworzył się szeroko i życzliwie na ekumenizm i dialog ze wszystkimi innymi religiami i wyznaniami, a także z masonerią i ateistami, to założył, że dzisiaj już otrzyma wzajemność życzliwości, rzeczowy dialog i pokój. Częściowo tak się też stało, ale raczej w większości niekatolików zrodziło się przekonanie, że Kościół katolicki uważa każdą religię i każde wyznanie za równe sobie, że każda religia jednakowo zbawia, nie tylko Jezus Chrystus, a nawet że katolicy powinni przechodzić na ich stronę. Wielu katolików zaczęło się gubić.


W ciągu kilkudziesięciu lat po Soborze powstało wiele tysięcy synkretyzmów, czyli mieszanek religijnych i zwykłych sekt. A przeciwnicy obecności Kościoła na forum publicznym, nawet katolicy, jak np. u nas Unia Wolności, z którą się związał prezydent, zaczęli z wielkim zapałem i dufnością wypierać Kościół z tego forum albo poddawać go sobie, swojej doktrynie i swojej władzy.


A zatem zło antykościelne nie jest bynajmniej statyczne, ciche i pokojowe, lecz zdobyło większą dynamikę. Na przykład katolicy liberalni, także w Polsce, zaczęli wołać, żeby Kościół odrzucił niektóre dogmaty, autorytatywną etykę, władzę religijną nad wiernymi i w rezultacie, by Kościół stał się klubem hobbystów religijnych, z których każdy miałby taki autorytet, jak i Chrystus.


Stąd też cała masa zwykłych idiotyzmów, jak np.: "Według mego głębokiego przekonania piekła nie ma", albo: "Opowiadam się za postępem w Kościele i kobiety powinny być święcone na prezbiterów i biskupów, Kościół musi się dziś na to zgodzić, bo inaczej zginie". W rezultacie nieokiełznana prawdą wolność rozbija Kościół jako społeczność na kościoły indywidualne.


Podobnie źle rozumiane "wyzwalanie się" z przeszłości i wyższych wartości powoduje w państwie potęgujący się chaos i zło. Politycy oderwani od mądrości religijnej nie mają żadnej głębszej i pełniejszej wizji życia, jest coraz gorzej. Maksyma filozoficzna mówi: "Parvus error in principio, sed magnus in fine (Mały błąd na początku staje się wielki na końcu).


Już teraz liberalistycznej degeneracji państw nie sposób zatrzymać. Widać to dobrze m.in. po katastrofie smoleńskiej. Rząd ją zlekceważył, a w świadomości i psychice polskiej rozwija się jak rak. I ciągle nie ma zdecydowanej operacji, stosuje się jakieś placebo z domieszką oszustwa lub kpiną z logiki.


Na przykład po publikacji w "Rzeczpospolitej", że na szczątkach samolotu w Smoleńsku odkryto ślady trotylu i nitrogliceryny, prokuratura na konferencji prasowej stwierdziła na początku, że nie było tam żadnego trotylu czy nitrogliceryny, a "Rzeczpospolita" kłamie, na końcu zaś powiedziano w tym samym wystąpieniu, że próbki nie są przebadane, mogą mieć różne rzeczy, no i że zostały w Rosji, a wyniki mogą być dopiero za pół roku i nie ma obawy, że będą podmienione, bo próbki "są zaplombowane".


Dodano jeszcze aneks, że na lotnisku smoleńskim jest masa trotylu, że ślady w samolocie mogły być po przewożonych kiedyś żołnierzach. Brakowało tylko dopowiedzenia, że na Siewiernym unosi się tyle trotylu, że gdyby tam kogoś poufale klepnąć, to on wybuchnie.


W każdym razie obywatele polscy są traktowani jak idioci. I kochane władze bardzo się denerwują, gdy niektórzy na ich widok na uroczystościach buczą lub gwiżdżą. Co oni robią: przecież "państwo polskie zdało we wszystkim egzamin". Nie mogą zrozumieć, że ich milczenie smoleńskie przywołuje na pamięć "milczenie katyńskie". Już bardziej dyplomatycznie rozgrywa to Władimir Putin, który skłonił patriarchę Cyryla do przyspieszenia pojednania Cerkwi rosyjskiej z Kościołem polskim, by zapobiegać rozwarciu się przepaści między Polską a Rosją.


A co do świadków i bliższych badaczy katastrofy smoleńskiej, to z naszej strony pozostaje się nam tylko modlić, żeby ewentualnie następni po owych chyba już pięciu nie popełniali samobójstw w weekend, bo prokuratura zleci sekcję zwłok dopiero późno w poniedziałek. To wszystko składa się na atmosferę wielkiej nieodpowiedzialności państwa. Tymczasem już 75 proc. Polaków, nienależących do PO, SLD i Ruchu Palikota, sądzi, że katastrofa smoleńska była skutkiem zamachu.


Najbardziej dokuczliwe i poniżające obywateli polskich jest rosnące oszukiwanie nas w wielu sprawach i przez władze, i przez polityków, i przez media. Trzeba to powiedzieć, gdyż to bardzo niszczy życie społeczne. Już nie mówię o ciągłych akcjach propagandowych i atakach na Kościół i katolików, ale nawet kiedy zdarzy się wpadka gospodarcza czy polityczna, to odpowiedzialni za nią nikną i wystawiają rzeczników do odpowiedzi, a oni na niczym się nie znają i odpowiadają w stylu: trzy po trzy para piętnaście.


Tak kpią sobie z nas. Podobnie bardzo żenująco wypowiadają się niektóre osoby w ciekawej, zdawałoby się, audycji: "Minęła 20". Prowadzący dyskusję starają się, jak mogą, podnieść poziom, ale zbyt często nic to nie daje. Na przykład będzie taki powtarzał, że w Smoleńsku Jarosław Kaczyński "zabił" swego brata Lecha. Przecież telewizja to nie szpital. W tej sytuacji staje się jasne, dlaczego chce się zniszczyć Radio Maryja i Telewizję Trwam. Dlaczego? Dlatego że choć może czegoś nie wiedzieć, to jednak nie kłamie. A prawda dyskredytuje kłamstwa.


Boli też bardzo schizofrenia w sprawie demografii. Władze i większość polityków boleją nad niską dzietnością w Polsce, ale jednocześnie w nienawiści do Kościoła legalizują, a nawet szerzą aborcję, układy homoseksualne, środki poronne. Ostatnio też potwierdzają butnie legalizację mordowania chorych dzieci, nawet tuż przed urodzeniem.


Dowodzą perfidnie, że to "postęp". Czy powariowali? Niech się wstydzi grecka Sparta prawie sprzed trzech tysięcy lat, że dzieci kalekie, chore i słabe porzucała w dolinie gór Tajget dopiero po urodzeniu. I niech się wstydzą dawni Rzymianie, którzy takie dzieci zrzucali razem ze zbrodniarzami ze Skały Tarpejskiej na Kapitolu. Dziś mamy postęp: takie dzieci zabija się jeszcze przed urodzeniem.


Traktuje się je "humanitarnie". Zabija się po kawałku, szybko, w higienicznych gabinetach, sterylizowanymi narzędziami, w białych kitlach. Taki jest postęp w rasizmie, eugenice i w handlu embrionami, zdrowymi i ładnymi, z określoną płcią i odpowiednim kolorem włosów, i tak bez Kościoła społeczeństwa coraz bardziej wyrodnieją.


***


Dlaczego współczesne elity nie widzą, że społeczeństwa, państwa, narody i kultury bez odniesienia do Boga i do najwyższych wartości duchowych nicestwieją? Mądrzy i wielcy władcy i przywódcy od tysięcy lat zawsze współpracowali z religią nie tylko dla utrzymania posłuszeństwa ludu. Skąd powstał dziś taki bunt przeciwko prawdzie, dobru i pięknu? Omamy techniczne? Samoubóstwienie? Szał egzystencjalny? Zaćmienie idei? Jest coś diabelskiego w tym, gdy pewni ludzie kroczą z dumą, że Polska odzyskała pełną wolność, a jednocześnie zamykają usta Kościołowi jako przeszłości i nie mają sobie nic do wyrzucenia. Ale nie jest bez winy i ogół synów i córek Polski i Kościoła, cierpiących na polityczną, patriotyczną i kościelną zaćmę na oczach i sercach, zabłąkanych na drogach ducha. Nie widzą zła ani w domu polskim, ani w sobie. Nie poznaliśmy dobrze czasu nawiedzenia po odejściu Bestii okupacyjnej ani czasu ścielącej się nowej zdrady, ani też czasu potrzeby odrodzenia duchowego i moralnego.


Ks. prof. Czesław S. Bartnik

avatar użytkownika intix

13. Modlitwy

Litania do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy
...Amen

+
Dostojna Królowo Niebios

Dostojna Królowo Niebios, Najwyższa Pani Aniołów, któraś od początku otrzymała moc i posłannictwo zdeptania głowy szatana, prosimy Cię pokornie, ześlij Twoje święte Zastępy, aby pod Twoimi rozkazami i przez Twoją moc ścigały piekielne dusze, wszędzie je zwalczały, unieszkodliwiały ich poczynania i strąciły je z powrotem w przepaść.

Któż jak Bóg!

Święci Aniołowie i Archaniołowie, brońcie nas, ochraniajcie nas!
O czuła Matko, Ty jesteś i Ty pozostaniesz na zawsze  naszą miłością i nadzieją. Amen.