Nabożeństwa czerwcowe

avatar użytkownika intix

 

 

NSPJ

 

Czerwiec to miesiąc poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.

Codziennie uczestniczymy w nabożeństwach czerwcowych, bądź odmawiamy lub śpiewamy Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa prywatnie, w rodzinie, przy Krzyżu, figurach, obrazach.

Pięknie jest także posługiwać się tekstami w języku Kościoła.

 

Modlimy się→

 

 

 

 

 

***

CZERWIEC... z Najświętszym Sercem Jezusa...

 

Zapraszam też słuchania:

RADIO CHRYSTUSA KRÓLA PL 24H

 

 

 

 

52 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Oddajcie Bogu to, co należy do Boga


Wtorek, 2 czerwca 2015 roku
Św. Marcelina i Piotra

Marek 12,13-17

Posłali natomiast do Niego kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli pochwycić Go w mowie. Ci przyszli i rzekli do Niego: "Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim Ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?" Lecz On poznał ich obłudę i rzekł do nich: "Czemu Mnie wystawiacie na próbę? Przynieście Mi denara, chcę zobaczyć". Przynieśli, a On ich zapytał: "Czyj jest ten obraz i napis?" Odpowiedzieli Mu: "Cezara". Wówczas Jezus rzekł do nich: "Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga". I byli pełni podziwu dla Niego.


Faryzeusze i zwolennicy Heroda udawali szacunek wobec Jezusa. Tymczasem byli zaciekłymi przeciwnikami Pana planując Jego pochwycenie i wydanie na śmierć. Snuli nad Nim pajęczynę podstępu zbierając argumenty przeciwko Jezusowi w zamierzonym procesie.

Człowiek jest monetą Boga, Jego pieniądzem. Jesteśmy Jego obrazem, Jego podobizną. Jezus mówi bardzo wyraźnie, że Cezarowi należy oddać pieniądze, a Bogu siebie samego, ponieważ człowiek jest wyłączną własnością Boga. To Jezus szuka swojego pieniądza, tak jak cesarz szuka swojego. Umysł człowieka, jego wola, serce i sumienie należą do Boga, są Jego własnością. Człowiek nie może ich oddać, sprzedać komuś innemu, jakiemukolwiek władcy na tej ziemi.

Jeżeli konkretna władza polityczna szanuje własność Boga, nie dąży do tego, aby stać się panem ludzkiego sumienia, panem jego myśli i serca, można, a nawet trzeba jej płacić podatki, uznawać jej zwierzchność nad sobą. Jeżeli jednak władza polityczna usiłuje rozstrzygać w sprawach ludzkich sumień, wchodząc w obszar spraw należnych Bogu, należy powiedzieć tejże władzy stanowcze „nie”. Pierwsi chrześcijanie wybierali męczeństwo, modląc się za swoich prześladowców wtedy, kiedy cesarz żądał od nich kultu bożego własnej osoby.

Dlaczego ci, którzy zostali posłani do Jezusa, aby Go podchwycić w mowie, nie byli w stanie z Nim rozmawiać? Ponieważ była w nich obłuda, udawanie, zamiar oczernienia. Dlatego ponieśli klęskę. Faryzeusze i uczeni w Piśmie manipulowali myśleniem ludu, przeszkadzając w poznaniu Mesjasza. Współpracowali z okupantem, ograniczając wolność Jezusa.

Szukajmy odpowiedzi na pytanie, czy nie dokonujemy podziału na sakralny i świecki obszar życia? Dokonując takich podziałów powodujemy to, że nie uznajemy obecności Boga w sferze życia świeckiego, politycznego, moralnego, społecznego. Bóg i Jego prawo może i powinno przenikać całe ludzkie życie. Gdziekolwiek człowiek przebywa, czymkolwiek się zajmuje, jest własnością Boga. Powinniśmy bronić się przed tymi, którzy usiłują podporządkować sobie własność Boga tworząc prawa i obyczaje sprzeczne z Jego nauczaniem.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

2. Rozważania czerwcowe


Zaczyna się czerwiec, w czasie którego oddajemy cześć Najświętszemu Sercu Jezusa, a czynimy to, rozważając Jego tajemnice i śpiewając litanię, w której opiewamy te tajemnice oraz rozważamy ich odniesienie do naszego życia. Od połowy XIX w. ta litania towarzyszy nam, służąc rozwojowi naszej pobożności. Jej geneza sięga jednak czasów wcześniejszych. Ten sposób oddawania czci Sercu Jezusa został zapoczątkowany przez jezuitę Kacpra Drużbickiego ok. 1686 r. Na jej kształt wywarli wpływ św. Jan Eudes oraz św. Małgorzata Maria Alacoque, przy czym uwzględniono w jej formowaniu także pisma innych mistyków i mistyczek, zwłaszcza z okresu średniowiecza. Święta Kongregacja Obrzędów zatwierdziła ostatecznie powstałą litanię w 1889 r., uzupełniając ją o kilka wezwań, by było ich ostatecznie 33, na cześć ziemskich lat Jezusa, w których dało się poznać Jego Serce i Jego uczucia w stosunku do człowieka.

Zaczynamy więc od spojrzenia na Serce Jezusa, które jest we właściwym znaczeniu Sercem Boskim. Jest to Serce Syna Ojca Przedwiecznego, a więc ma ono swój początek w samym Bogu. Jest to Serce, w którym wyraża się wieczna tajemnica Boga i w czasie staje się ona dostępna człowiekowi. W Jezusie, Synu współistotnym Ojcu, widzialnie ukazała się Boska tajemnica, jej rysy i cechy, jej moc i jej oddziaływanie na człowieka. Gdy mówimy więc o Sercu Jezusa, sięgamy niejako do samego wnętrza Boga, wydobywając z Niego to wszystko, co ma do zaoferowania człowiekowi, aby go zbawić.

Serce Jezusa odzwierciedla więc to, co jest w samym Bogu, aby przekazać nam tę wielką tajemnicę, a tym samym przybliżyć nam zbawienie, które w swoim wielkim zamyśle Bóg nam przygotował. W Sercu Jezusa odbija się więc i odzwierciedla miłująca wieczność Boga. Serce Jezusa to sam wieczny Bóg.



Serce Syna Ojca Przedwiecznego zniżało się stopniowo do ludzi w dziejach zbawienia urzeczywistniających się w Starym Przymierzu, ale ostatecznie i w pełni objawiło się ono w Tajemnicy Wcielenia, gdy Syn Boży stał się człowiekiem. Serce Boga nie zamknęło się w wieczności i nie pozostało w niej uwięzione, ale dzięki dziełu Ducha Świętego i wierze Maryi weszło w czas i zamieszkało pośród ludzi. Tajemnica Wcielenia jest „cudem wszystkich cudów”, jak mówił św. Tomasz z Akwinu, między innymi dlatego, że za jej pośrednictwem tajemnica wiecznego Serca Boga objawiła się ludziom, stała się dla nich bezpośrednio dostępna i każdy może z niej czerpać duchowe bogactwa, by dostąpić duchowego odnowienia i zbawienia.

Serce Jezusa jest więc znakiem bezpośredniego i osobowego wejścia Boga w świat, aby móc w nim dokonać dzieła, które zostało zamyślone i zapoczątkowane w wieczności. Łono Maryi Dziewicy jest „miejscem”, w którym Boska tajemnica Serca stała się ciałem, aby wyrazić się w nim na sposób ludzki. To miejsce dopełnia Duch Święty swoim tajemniczym i wszechmogącym działaniem, który sprawia, że działanie Boże staje się skuteczne. Wzywając w wierze Serce Jezusa, jesteśmy świadomi, że wchodzimy bezpośrednio w tajemnicę Boga, który stał się człowiekiem dla nas i dla naszego zbawienia.



Kierujemy nasz wzrok z wielką miłością w stronę tajemnicy Boskiego Serca Jezusa poprzez nabożeństwa czerwcowe i oddajemy Mu cześć przez odmawianie lub śpiewanie litanii. W pierwszej części tej litanii (wezwania 1-7) ukazana jest relacja Serca Jezusowego do Trójcy Przenajświętszej. Trzecie jej wezwanie przypomina, że jest Ono najściślej zjednoczone ze Słowem Bożym, czyli drugą Osobą Boską. Ze względu na to najściślejsze zjednoczenie Serca Jezusa z osobą Słowa Bożego możemy powiedzieć, że w Jezusie Bóg kocha na sposób ludzki, na sposób ludzki cierpi i się raduje. I na odwrót – w Jezusie ludzka miłość, ludzkie cierpienie i ludzka godność nabierają wielkości i mocy boskiej.

Jezus jest Słowem Bożym, jedynym Słowem Ojca, Słowem stwarzającym, podtrzymującym przy życiu, wyrażającym miłość Boga do człowieka. To Słowo przybrało w historii ludzką postać, by zamieszkać wśród nas i udowodnić niejako tę miłość. „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1,14). Gdy św. Jan Apostoł pisał te słowa, przypominał sobie trzy lata spędzone z Jezusem oraz że spoczywał w czasie Ostatniej Wieczerzy na Jego Sercu. Z tego Serca zaczerpnął obfite zdroje mądrości i łask.

ks. prof. Janusz Królikowski
Nasz Dziennik

avatar użytkownika intix

3. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej

Środa, 3 czerwca 2015 roku
Św. Karola Lwangi i Towarzyszy

Marek 12,18-27

Potem przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: "Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat weźmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umierając nie zostawił potomstwa. Drugi ją wziął i też umarł bez potomstwa, tak samo trzeci. I siedmiu ich nie zostawiło potomstwa. W końcu po wszystkich umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc, gdy powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonę". Jezus im rzekł: "Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie. Co zaś dotyczy umarłych, że zmartwychwstaną, czyż nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa "O krzaku", jak Bóg powiedział do niego: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba. Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych. Jesteście w wielkim błędzie".


Saduceusze uzasadniali swe odrzucenie zmartwychwstania brakiem wzmianki na ten temat w Pięcioksięgu. Uznawali za autorytatywne jedynie teksty Pięcioksięgu i odrzucali prawo przekazywane ustnie jako dodatek do prawa spisanego. Uznawali wiarę w zmartwychwstanie za absurd. Zastawiona przez nich pułapka posłużyła Jezusowi jako pretekst do nauczania o zmartwychwstaniu. Mówi On jasno o tym, że wiara w zmartwychwstanie jest pośrednio zawarta w tym, co Pięcioksiąg naucza o Bogu, ukazując Go jako Boga żyjących.

Opisana w tekście biblijnym historia o siedmiu braciach miała na celu przedstawienie wiary w zmartwychwstanie jako absurd, wykazując jej niezgodność z Pięcioksięgiem. Siedmiu braci miało tę samą żonę; czyją żoną będzie po zmartwychwstaniu? Jezus odpowiadając na pytanie saduceuszów mówi: „nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej”. Boża moc może zwyciężyć śmierć i obdarzyć życiem.

„Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić”. Podjęta przez saduceuszów próba sprowadzenia zmartwychwstania do absurdu opierała się na błędnym rozumieniu sposobu życia po zmartwychwstaniu. Życie po zmartwychwstaniu różni się od życia ziemskiego.

„Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych”. Jezus interpretuje Księgę Wyjścia 3,6.15-16 jako dowód, że Abraham, Izaak i Jakub nadal żyją, a ich wspólnota z Bogiem trwa. Zmartwychwstanie to część przesłania Pięcioksięgu.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

5. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Bierzcie, to jest Ciało moje

Czwartek, 4 czerwca 2015 roku
NAJŚWIĘTSZEGO CIAŁA I KRWI CHRYSTUSA

Marek 14,12-16.22-26


W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: «Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę?» I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: «Idźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas». Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę. A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym». Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej.


Jezus stał się Chlebem. Ten Chleb napełnił swoim Duchem. Spożywając z wiarą Ciało Chrystusa, przyjmujemy w siebie ogień Ducha Świętego. Przyjmując Ciało Pana, otrzymujemy gwarancję życia na wieki.

Ciało, które daje Jezus, jest tym samym Ciałem, które On złożył w ofierze za nas na Krzyżu, jest Ciałem Zmartwychwstałego. Eucharystia jest ofiarą za grzechy. Jest ona także pokarmem w drodze do Wiecznej Ojczyzny. Bez Eucharystii nie możemy dojść do nieba.

Przyjmując Komunię świętą już posiadamy życie wieczne. Jest nam również dana obietnica zmartwychwstania ciał: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54). Św. Ignacy Antiocheński nazwał ten Chleb „lekarstwem nieśmiertelności i antidotum na śmierć”.

Warto zamyśleć się nad słowami św. Augustyna: „Niebem jesteś i do nieba pójdziesz”. Niebo jest tam, gdzie jest Chrystus, którego Ciało i Krew przyjmujemy. Pełnię doświadczenia nieba smakować będziemy po naszym odejściu z tej ziemi, z tego świata.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

6. Corpus Domini



Wywiad

Qui manducat hunc panem, vivet in aeternum (Io., VI, 59).
„Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 58).


W swoim wystąpieniu na XI Zwyczajnym Zgromadzeniu Ogólnym Synodu Biskupów w Watykanie, w październiku 2005 roku, Arcybiskup Jan Paweł Lenga, ówczesny Ordynariusz Karagandy (Kazachstan) mówił:

„Prośmy Ducha Świętego, aby rozpalił w naszych sercach «gorliwość o dom Pański» i o jego największy skarb, którym nie jest jakiś przedmiot czy teoria, lecz Ciało i Krew naszego Boga i Zbawiciela. Być może moglibyśmy uczyć się tego od św. Ojca Pio z Pietrelciny, świętego czciciela Eucharystii żyjącego w naszych czasach. Oto jego słowa: «O Ojcze święty, ile profanacji, ile świętokradztw musi znosić Twoje łaskawe serce! Któż więc, Boże, stanie w obronie tego łagodnego Baranka, który nigdy nie otworzył ust swoich w swojej sprawie, lecz zawsze tylko w naszej?» (Epist. II, s. 344)”.


Przed Najświętszym Sakramentem
klęka się pokornie na dwa kolana,
bo tutaj jest Pan Bóg.


Bądźże pozdrowiona, Hostyjo żywa,
w której Jezus Chrystus Bóstwo ukrywa.
Witaj Jezu, Synu Maryi,
Tyś jest Bóg prawdziwy w świętej Hostyi…

http://sacerdoshyacinthus.com/2015/06/04/corpus-domini/

***
Pozwolę sobie załączyć też:

> Upadnij na na kolana...

> Lekarstwo dające nieśmiertelność

avatar użytkownika Maryla

7. Upadnij na kolana, Ludu czcią

Upadnij na kolana,
Ludu czcią przejęty,
Uwielbiaj swego Pana:
Święty, Święty, Święty!

2. Zabrzmijcie z nami Nieba,
Bóg nasz niepojęty
W postaci przyszedł chleba,
Święty, Święty, Święty!

3. Powtarzaj, ludzki rodzie,
Wiarą przeniknięty,
Na wschodzie i zachodzie:
Święty, Święty, Święty!

4. Pan wieczny zawsze, wszędzie
Ku nam łaską zdjęty,
Niech wiecznie wielbion będzie,
Święty, Święty, Święty!

Chrystus Pan karmi nas - Jednego Serca Jednego Ducha 2010

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

9. Pierwszy piątek miesiąca

Zapraszamy do podjęcia tego szczególnego nabożeństwa.

WARUNKI:
Przyjęcie Komunii Świętej wynagradzającej Sercu Jezusowemu za grzechy swoje i całego świata przez dziewięć kolejnych pierwszych piątków miesiąca.
(...)
Jak czcimy rodziców?

Pierwszopiątkowy rachunek sumienia

Gdy mówimy o sercu człowieka, to od razu mamy na myśli relacje, które dzięki niemu zostają nawiązane. Przez serce człowiek wyraża i kształtuje swoje odniesienie do innych ludzi. Zarazem jakie jest serce człowieka, takie są jego odniesienia. Mówimy więc o dobrym sercu, sercu otwartym, ale też o sercu twardym, niemiłosiernym itd.

Gdy mówimy o Sercu Jezusa, mamy to samo na myśli – odnosimy się do Niego jako źródła relacji. Mówimy o Sercu miłującym nas, o Sercu współczującym, o Sercu bolejącym nad naszymi grzechami, o Sercu czekającym na grzeszników. Serce Jezusa w najwyższym stopniu możemy powiązać z czwartym przykazaniem i powiedzieć, że jest Ono wzorem odnoszenia się do naszych bliskich, do rodziców, do rodzeństwa, do krewnych, a także do wspólnoty, w której żyjemy. Stawiamy więc sobie pytania o nasze serce w podstawowych naszych relacjach:
– Jakie mamy serce dla naszych rodziców?
– Jak odnosimy się do rodzeństwa?
– Jak kształtujemy więzi rodzinne?
– Czy rozumiemy, że podstawą wspólnoty jest „jakość” naszego serca?
– Czy mamy serce otwarte na sprawy Ojczyzny?

ks. prof. Janusz Królikowski
http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/138251,pierwszy-piatek...
***
Pozwolę sobie załączyć też:
>Sakrament pokuty i pojednania
>Pomoc...
>O dobrej spowiedzi – dossier - Ks. Jacek Bałemba SDB

avatar użytkownika intix

10. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Wielki tłum chętnie Go słuchał

Piątek, 5 czerwca 2015 roku
Św. Bonifacego

Marek 12,35-37


Nauczając w świątyni, Jezus zapytał: "Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest Synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu Świętym: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje. Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest tylko jego synem?" A wielki tłum chętnie Go słuchał.


"Liczny tłum słuchał Go z przyjemnością". Słuchając Jezusa, można odczuwać przyjemność. Czym ona jest? Uczuciem rozkoszy, zadowolenia i radości. Źródłem przyjemności jest piękno. Bóg jest Pięknem. Z nieskrywanym zadowoleniem słuchamy kogoś, kto mówi pięknie. Słuchający Jezusa byli razem, słuchali Go z zainteresowaniem. Przyjemnością jest przebywanie w towarzystwie tych, których lubimy czy kochamy.

Przyjemnością dla wielu ludzi, jest oddawanie czci Bogu, przez udział w codziennej Mszy św., nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, codzienny różaniec. Zbliżanie się do Boga daje odczucie radości, której nie można porównać z żadną inną. Nie trzeba daleko szukać tego, co jest naprawdę przyjemne. "Bo też, że człowiek je i pije, i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie, to wszystko dar Boży" (Koh 3,13).

Brak radości z tego, co jest Bożym obdarowaniem, to dramat ludzkiego życia. Jezus chce, by człowiek odczuwał szczęście. Przyjemność sama w sobie jest dobra. Bóg przez to, co daje człowiekowi sprawia, że życie jego może być piękne, przyjemne, szczęśliwe. Nie mówimy jednak o pełni tej rzeczywistości. Ona jest zachowana na życie w niebie. Przyjemności, które znajduję w tym życiu, są też radością Boga, który chce, abym doznawał przyjemności. Przyjemność może wpływać na moją pomyślność.

Źródłem przyjemności człowieka jest Bóg. Do takiego doznania, jak przyjemność, nie dochodzimy własnym wysiłkiem. Bywają złe przyjemności. Mojżesz "wolał raczej cierpieć z ludem Bożym, niż używać przemijających rozkoszy grzechu" (Hbr 11,25). Przyjemności prowadzące do grzechu, dają chwilowe odczucie satysfakcji. Wprowadzają człowieka w doświadczenie fałszywego pocieszenia. W konsekwencji sprowadzają frustrację, niesmak, poczucie przegranej, rozczarowanie sobą oraz innymi, świadomość niewierności Bogu.

Człowiek może dojść do sytuacji, w której bardziej ceni sobie przyjemność niż wierność Bogu. Doznawane przyjemności, mogą wprowadzić w przymus popełniania grzechu. Tę rzeczywistość określamy mianem nałogu. Przyjemności cielesne, które zajmują człowiekowi wiele czasu, skutkują tym, że człowiek obojętnieje na Boga. Na poziomie doznań ziemskich, przyjemność nie może dać człowiekowi tego, czego on naprawdę oczekuje będąc stworzonym przez Boga.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

>Jezus Pan!
>Serce Jezusa

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

11. Najświętsze Serce Jezusa



Najświętsze Serce Jezusa

Kościół rzymskokatolicki widzi w tym nabożeństwie symbol Miłości Boga ku ludziom. Chciałby także rozbudzić w sercach ludzkich wzajemną miłość ku Bogu poprzez to nabożeństwo. Nadto sam Chrystus nadał temu nabożeństwu wybitnie kierunek ekspiacyjny: ma nas ono uwrażliwiać na grzech, mobilizować w imię miłości Chrystusa do walki z nim oraz do wynagradzania za tych, którzy najwięcej ranią Boże Serce.

Jest więc to nabożeństwo znakiem czasu, ponieważ wzywa do odpowiedzialności zbiorowej za losy Królestwa Bożego na ziemi i wyzwala najszlachetniejsze wysiłki apostolstwa.

W jednej z grot na pograniczu Francji i Hiszpanii znaleziono wśród głośnych rysunków pierwotnego człowieka sprzed ok. 40 000 lat szkic serca przeszytego grotem kamiennym. A więc już człowiek z epoki kamienia wiedział, że serce jest najważniejszym organem ciała ludzkiego, że trafić w serce, to znaczy pozbawić istotę życia.

W literaturze starożytnej serce ma o wiele szerszy zakres symboliki: uchodzi bowiem za symbol całego człowieka i to także jego strony wewnętrznej, odnoszącej się do ducha i charakteru. Takie przekonanie pozostało do dnia dzisiejszego. Ileż to razy słyszymy: "Ten człowiek ma złote serce", "kamienne serce", itp.
Także i w Piśmie świętym znajdziemy sporo wyrażeń, w których serce jest brane jako uosobienie całego człowieka i to przede wszystkim jego strony moralnej. Potwierdza to sam Jezus Chrystus, kiedy mówi: "Przecież z obfitości serca usta mówią" (Mt 12,34).

"Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane w jego sercu" (Mi 13,19; Mk 4,15 i Łk 8,12). Kiedy indziej Pan Jezus mówi wprost o sercu szlachetnym i dobrym (Łk 8,15).

Poleca swoim uczniom, aby stawieni przed sędziów nie obmyślali w sercu obrony (Łk 21,14). Chrystus Pan idzie nawet tak daleko, że serce człowieka uważa za źródło zła i dobra: "Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz. Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, nierząd, kradzieże, fałszywe świadectwo, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym" (Mi 15,17—19). Co więcej Pan Jezus własne Serce daje za wzór do naśladowania, kiedy do uczniów powiedział: "Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem" (Mi 11,29).

Poezja uważa serce człowieka jako wyraz jego miłości. Tak w wysublimowanej literaturze jak i wśród dzikich ludów, serce jest powszechnie uważane za symbol miłości. Zapewne dlatego, że każdy odruch żywszej miłości powoduje reakcję serca.

Kiedy więc Pan Jezus objawi swoje Serce jako symbol najwyższej miłości ku ludziom, nie ogłosi jakiejś prawdy zupełnie nowej i nieznanej. Posłuży się symboliką powszechnie stosowaną i przyjętą, dlatego tak powszechnie zrozumiałą i wymowną.

Dwie fazy kultu

W nabożeństwie do Serca Jezusowego odróżniamy dwie wyraźne fazy: kultu prywatnego, zastrzeżonego dla wybranych oraz masowego, który stał się udziałem całych społeczności i warstw. Kult pierwszy spotykamy w wiekach średnich, kult masowy od wieku XVII.

Mistyka średniowiecza łączyła kult Serca Jezusowego w bardzo żywym nabożeństwem do Najśw. Rany boku Jezusa. Do pierwszych, którzy w Ranie boku, otwartej włócznią żołnierza, odnaleźli Serce Boże należy nieznany autor poetyckiego utworu "Winny Szczep Mistyczny". Mówi w nim, że właśnie w tej Ranie odnalazł Serce Boże, że spocznie przy Nim, że się już z Nim nie rozstanie: "Przebili zatem i przeszyli nie tylko Jego ręce i nogi, ale również bok, aby nam włócznia mogła otworzyć Serce. Skoro przeto przyszliśmy do Najsłodszego Serca Jezusa, skoro tak dobrze nam tu być, nie oddalajmy się łatwo od Niego. (...)

Jak słodką, jak dobrą jest rzeczą zamieszkać w tym Sercu! Skarbem najdroższym, perłą najcenniejszą jest Twoje Serce, o dobry Jezu! I któż by tą perłą pogardzał? Owszem, w zamian za nią oddam wszystko inne, oddam wszystkie moje myśli, wszystkie uczucia duszy mojej i wrzucę je do Serca dobrego Jezusa. (...)
Pójdę modlić się w tej świątyni, w tym »świętym świętych«, obok tej arki Przymierza. Dawid powiedział: »0dnalazłem serce moje, bym modlił się do Pana mojego«. Ja również znalazłem Serce Zbawcy, Króla mojego, mego Brata i Przyjaciela".

Wierzyć się nie chce, że słowa te zostały napisane 800 lat temu!

Cały zakon św. Dominika bardzo wcześnie przyswoił sobie nabożeństwo do zranionego boku i Serca Pana Jezusa. W piątek po oktawie Bożego Ciała, a więc w dzień, który sobie Chrystus wybrał na święto Jego Serca, odmawiali dominikanie oficjum o Ranie boku Pana Jezusa.

http://liturgia.wiara.pl/doc/418977.Najswietsze-Serce-Jezusa

avatar użytkownika intix

12. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Ze swego niedostatku wrzuciła wszystko

Sobota, 6 czerwca 2015 roku
Marek 12,38-44

I nauczając dalej mówił: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.


To przykre, że trzeba się strzec ludzi którzy czytają Biblię i ją znają, lecz nią nie żyją. Ich pobożność jest zewnętrzna, obfitująca w gesty, znaki, namaszczone poruszanie się i wypowiedzi, które nie płyną z serca oddanego Bogu, lecz z zaparzenia w samego siebie. Ważny jest dla nich przede wszystkim wygląd, bycie przez innych zauważonym i noblilitacja w środowisku. Brak wyróżnień traktują jak potwarz, poniżenie. Ich modlitwa nie jest dla Boga, ale własnej chwały.

Dlaczego kobieta z Ewangelii daje wszystko, co posiada? Czyż takim gestem nie wskazuje na swój brak rozsądku? Czy nie jest to zachowanie ryzykowne? Gdybyśmy w życiu kierowali się w każdej sytuacji rozsądkiem, może nigdy nie otarlibyśmy się o heroizm. Tak naprawdę dają innym Boga ci, którzy są ubodzy duchem. Nauczyli się w życiu tracić i godzić się z tym, że nie mają. Spójrzmy na tę scenę w taki sposób: kobieta ufa Bogu.

Jezus jest wyraźnie wzruszony tą kobietą. Dała z serca, nie z tego, co jej zbywało. Gdy człowiek z serca daje, zawsze daje najwięcej. To jest najcenniejszy dar – serce, które kocha, które jest hojne. Była dyskretna we wrzucaniu pieniędzy do skarbony. Zauważano wielkich tego świata, pięknie ubranych, wykształconych, szanowanych. Jezus zobaczył jej dar. Jego pociągają ludzie wrażliwi, o pięknym sercu, którzy dają wszystko. Ważne jest wykształcenie, posiadanie cennych przedmiotów, znajomości, pieniądze ułatwiające życie, lecz najważniejsze jest piękne, wrażliwe, czułe, dobre serce. To jest największym bogactwem człowieka.

Pocieszające jak to, jak Jezus patrzy na człowieka. W tym, czego po ludzku bardzo mało w człowieku, on dostrzega pełnię. W prostocie gestu widzi pełnię. W małym darze jest to, na co przede wszystkim oczekuje, gdy dającego wiele to kosztuje.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

> Zanim

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

13. Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego



Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego

Wśród nabożeństw, które z macierzyńską troskliwością pielęgnuje Kościół katolicki i swoim wiernym gorąco zaleca, jedno z pierwszych miejsc zajmuje bez wątpienia nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego. Chociaż należy ono do najnowszych nabożeństw w Kościele Bożym, jednakowoż zaliczyć je trzeba do najwięcej rozpowszechnionych i ulubionych w katolickim świecie. Toteż nic dziwnego, że już Ojciec Św., Leon XIII, patrząc na szybki rozwój kultu Serca Jezusowego, nie wahał się nazwać nabożeństwo do Bożego Serca znamienną cechą nowego wieku i nadzieją lepszej, bożej przyszłości w katolickiej społeczności.

Czemu zawdzięcza nabożeństwo do Najświętszego Serca tak szybki rozwój i rozpowszechnienie? Na pierwszem miejscu szczególniejszemu błogosławieństwu Nieba.

Nabożeństwo to objawił cichej i pokornej zakonnicy, św. Małgorzacie Alacoque, sam Boski Zbawiciel jako najstosowniejsze lekarstwo na niedomagania i choroby duchowe naszych czasów. Chciał Boski Samarytanin przez to nabożeństwo rozgrzać miłością Bożą wyziębłe serca i rozbudzić uśpioną wiarę w umysłach ludzkich. A cóż w tej mierze może być skuteczniejszym środkiem, jak nie pamięć na bezgraniczną miłość Syna Bożego, nad miłość, która sprowadziła Boga na ziemię, zaprowadziła Go na Golgotę i zamknęła aż do skończenia świata pod osłonami sakramentalnemi w naszych kościołach? Tej zaś bezgranicznej miłości Jezusowej nie tylko symbolem czyli znakiem, ale i ogniskiem jest Najświętsze Serce Zbawiciela.

Świat katolicki ze czcią przyjął podane lekarstwo, wydobyte z głębin miłosierdzia Bożego. Wszędzie powstawały związki i stowarzyszenia Najświętszego Serca, budowano kaplice i kościoły pod Jego wezwaniem, rodziny katolickie w przedostatnim już dziesiątku dziewiętnastego stulecia poświęcały się bardzo licznie Sercu Jezusowemu, rozpowszechniała się praktyka Komunii Wynagradzającej i nowenny pierwszych piątków miesiąca tak, że dziś już nie znajdziesz prawie kościoła bez ołtarza a katolickiego domu bez wizerunku Serca Jezusowego.

Szerokiemu rozpowszechnieniu nabożeństwa do Serca Jezusowego sprzyjało także serdeczne poparcie ze strony Stolicy św. i władzy kościelnej, która nie tylko je broniła przed zarzutami nieprzyjaciół, ale gorąco kult Serca Jezusowego wiernym polecała. A w tym pięknym apostolstwie rozszerzania czci Najświętszego Serca chlubną rolę odegrali i dotąd odgrywają tzw. zelatorowie i zelatorki Serca Jezusowego. Pomni na wyraźną obietnicę Boskiego Zbawiciela: Imiona tych osób, które szerzyć będą cześć Mojego Serca - zapiszę na zawsze w tem Sercu - z podziwu nieraz godnym zapałem i z serdecznym umiłowaniem oddali się ci świeccy apostołowie krzewieniu czci Najświętszego Serca. Rozumiejąc dobrze, że kto chce w innych zapalić ogień Chrystusowy, musi naprzód sam tym ogniem gorzeć, kto chce bliźnich pozyskać dla Serca Jezusowego, sam musi najpierw tym nabożeństwem do głębi się przejąć, starali się przede wszystkiem rozniecić gorącą miłość Zbawiciela w własnych duszach. Przejęci tą miłością usiłowali ją przelać w serca swych znajomych, przyjaciół i otoczenia.

Zelatorowie i Zelatorki Serca Jezusowego (fragm.), "Posłaniec Serca Jezusowego", 1939 s. 163-164.

http://www.pch24.pl/nabozenstwo-do-najswietszego-serca-jezusowego,36213,...

***
Załączam:
"Posłaniec Serca Jezusowego"

avatar użytkownika intix

14. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę

Niedziela, 7 czerwca 2015 roku
X Niedziela Zwykła

Rdz 3,9-15

Gdy Adam spożył z drzewa, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: "Gdzie jesteś?" On odpowiedział: "Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się". Rzekł Pan Bóg: "Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?" Adam odpowiedział: "Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem". Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: "Dlaczego to uczyniłaś?" Niewiasta odpowiedziała: "Wąż mnie zwiódł i zjadłam". Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: "Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę".


Łamiąc zakaz zerwali więź z Bogiem. Więź z Bogiem mówiła o ich wolności. Brak więzi, to utrata wolności. Wybrali inną „wolność”. Przez to niemożliwą stała się ich bliskość z Bogiem. Jednak nadal słyszą kroki Pana Boga. Powiew zwiastujący zbliżanie się Boga pierwsi rodzice odbierają inaczej, niż to czynili wcześniej. Czują się z tym źle, nieprawdziwie. To już nie jest ich świat.

Adam i Ewa ukrywają się przed Bogiem wśród drzew ogrodu. Kryją się z obawy przed powiewem Ducha. Bóg nie dał człowiekowi ogród rajski po to, aby się w nim chował. Dał mu ogród, jako miejsce Spotkania. Dlatego Bóg pyta: „Gdzie jesteś?” Bóg widzi człowieka, lecz tym pytaniem mówi mu, że się ukrywa, zamiast ogród uprawiać. Zmusza człowieka, aby zobaczył, co się z nim stało, co zrobił z własnym przeznaczeniem.

Co człowiek odkrywa? To, że odczuwa lęk przed Bogiem. Jest w nim strach, zamiast bliskości. Zaczął poruszać się pomiędzy strachem a tęsknotą. Dwa bieguny życia duchowego po upadku. Gdy poznał dobro i zło, otworzyły mu się oczy. Doświadczył własnej nagości, której się przeraził. Bóg się nie zmienił, nie uczynił niczego, co mogłoby spowodować strach człowieka.

Człowiek chcąc poznać dobro i zło nieodwracalnie zmienił siebie. Wybierając swoją wolność, wraz z nią przyjął też strach. Kiedy wybieramy zło, penetrujemy jego tajemnice, wprowadzamy je w obieg naszego życia. Jednym ze skutków wyboru zła przez człowieka jest strach. Poznanie zła jest jego doświadczeniem, doznaniem, wejściem w bliskość, która niszczy człowieka. Coś fundamentalnego zmienia się w człowieku. Wchodząc w relację ze złem nie można pozostać obojętnym wobec niego. Zło wiąże człowieka ze sobą, uzależnia od siebie. W im bliższym jesteśmy związku ze złem, tym większy lęk odczuwamy przed Bogiem.

Jak reaguje Adam i Ewa na upadek? Ukrywają się przed Bogiem, zrobili sobie przepaski dla ukrycia nagości. Słuchając pytań Boga poznają przyczynę swojego duchowego dramatu, błądzenie serca, poznają wroga i realną miarę zła, które uczynili. Czym był upadek człowieka? To wyproszenie Boga ze swojego życia.

Jest też wąż. Bóg mówi „bądź przeklęty”, to znaczy tyle: „będziesz przebywał z dala ode Mnie, będziesz mi daleki”. To słowa odepchnięcia, odrzucenia. A potem: „będziesz się czołgał”, to znaczy: wszystko, co niskie, małe, będzie twoim światem, przestrzenią twego życia. „Proch będziesz jadł”, to znaczy, że pokarmem twoim będzie materia. Będziesz żył tym, co martwe, w czym nie ma „tchnienia życia”, nie ma Ducha. Nie będziesz się karmił Jego powiewem.

„Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę…”, to jest zabezpieczeniem człowieka, uchronieniem go przed niebezpieczeństwem. Człowiek przez dialog z wężem wszedł z nim w jakiś związek. Stali się wspólnikami w złamaniu zakazu, a także w zmianie formuły wolności. Ta sytuacja ich połączyła, zbliżyła do siebie. W taką sytuację Bóg wchodzi, mówiąc: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę”. Rozrywa sidła z których człowiek nie byłby w stanie sam się uwolnić. Przywraca mu wolność na ile to możliwe i odwraca bieg wydarzeń. Co by się stało, gdyby Bóg nie zmienił porządku, jaki wybrał człowiek wchodząc w relację z wężem?

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:
> Homilia na X Niedzielę Zwykłą

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

16. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Cieszcie się i radujcie

Poniedziałek, 8 czerwca 2015 roku
Św. Jadwigi, królowej

Mateusz 5,1-12

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.


Paradoksalnie to, co jest naszym brakiem czy niedopełnieniem, miejscem zdeptanym, umarłym – to właśnie Jezus nazywa błogosławionym. "Pragnienia i łaknienia", niedostatki otwierają nas na przyjmowanie, czynią nas uważnymi na dar i uczą go doceniać. Syty niczego nie potrzebuje, a więc może mu grozić postawa nieświadomego zamknięcia na to, czym chcą go obdarować inni i sam Bóg. Spragnieni i złaknieni maja wrażliwe serca, serca otwarte, poszukujące, uważne, wyczekujące – dzięki temu są zdolni do "smakowania" życia, do wchłaniania jego piękna, a ponieważ doświadczają braków – wiedzą, czym jest radość, gdy ona nadchodzi. Potrafią żyć w dziękczynieniu.

Nienasycenie, które boli. To, co jest brakiem, otwiera nas na pragnienie pełni. Rodzi tęsknotę za pełnią. Tajemnicą jest to, w jaki sposób dotrzemy do pełni. Pewne jest jednak to, że tam dotrzemy siłą naszych pragnień. Świadomość własnego nienasycenia, świadomość bycia "złaknionym i spragnionym", czyni nas "ubogimi w duchu". Co to znaczy? Ubodzy w duchu to ci, którzy są prości, szczerzy, świadomi własnych bied i braków, głodów i wewnętrznych wołań, autentyczni, otwarci, nie zakładający masek, a przez to – wrażliwi na ból, na ciosy, na cierpienie, na "prześladowania" z powodu prawdy i własnej autentyczności. Mają oni otwarte serce, bez osłon, bez tarcz obronnych. Ci są "błogosławieni", bo przez swoja prostotę, otwartość, wrażliwość serca – zdolni są do empatii, do współodczuwania, a więc do miłosierdzia. Miłosierdzie i ubóstwo duchowe idą w parze. Do takich już teraz należy Królestwo Niebieskie, oni już w nim zamieszkują oni są droga do Ojca.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:
> Błogosławieni
> Pocieszenie

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika guantanamera

17. Pobłogosław Jezu ...

avatar użytkownika intix

18. 6 faktów na temat Najświętszego Serca Pana Jezusa...

6 faktów na temat Najświętszego Serca Pana Jezusa, które musisz znać!

6 faktów na temat Najświętszego Serca Pana Jezusa, które musisz znać!

Z uroczystością Najświętszego Serca Pana Jezusa wiążą się nie tylko pobożne praktyki prostego ludu. Dzieje objawień ustanawiających nabożeństwo i uroczystość Najświętszego Serca to także, a może przede wszystkim, polityczna historia Europy. Stary Kontynent zapewne wyglądałby dziś zupełnie inaczej, gdyby rządzący zamiast kierować się pychą, słuchali wezwań Pana Jezusa.

Przypominamy zatem sześć faktów na temat Najświętszego Serca Pana Jezusa, o których każdy katolik musi bezwzględnie pamiętać:

1.       Pan Jezus objawił swe oczekiwanie wobec polityków francuskiej zakonnicy

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa obchodzimy dzięki łasce widzenia Chrystusa otrzymanej przez francuską zakonnicę Małgorzatę Marię Alacoque. To jej między grudniem 1673 a czerwcem 1675 objawił się sam Zbawiciel przypominając o swym nieskończonym miłosierdziu dla ludzi i o potrzebie zwrócenia się wszystkich do jego Serca poprzez specjalne Nabożeństwo. Stało się ono dla odprawiających je wiernych źródłem licznych łask.

„Moje Boskie Serce płonie tak wielką miłością ku ludziom, że nie może utrzymać dłużej tych gorejących płomieni, zamkniętych w moim łonie. Ono pragnie je rozlać za Twoim pośrednictwem i pragnie wzbogacić ludzi swoimi skarbami” – mówił Pan Jezus do zakonnicy. Przekazał jej także misję dla króla Francji.

2.       Koniecznie musimy wynagradzać Najświętszemu Sercu za grzechy. W jaki sposób?

Pan Jezus poprosił by pierwszy piątek miesiąca po oktawie Bożego Ciała był „szczególną uroczystością ku czci Serca mego, by w tym dniu zbliżano się do Stołu Pańskiego, by mi cześć składano celem wynagrodzenia tych wszystkich zniewag, które Serce me spotykają, gdy na ołtarzach przebywam”. Z tego też powodu to właśnie w czerwcowy piątek obchodzimy Uroczystość Najświętszego Serca Jezusowego.

Nasz Zbawiciel, kierując się swą przeogromną miłością do ludzi wprost podał formy pobożności, które przyczyniają się do wynagradzania Jego Najświętszemu Sercu za grzechy ludzkości. Należą do nich:

- Częste przyjmowanie Komunii Św. w intencji wynagrodzenia, zwłaszcza w pierwsze piątki miesiąca.

- Modlitewne czuwanie w nocy z czwartku na piątek, aby towarzyszyć Jezusowi w Jego śmiertelnym smutku na Górze Oliwnej i wypraszać miłosierdzie dla grzeszników.

- Oddawanie czci obrazowi Serca Jezusowego

3.       Pan Jezus ostrzegał katolicką Francję przed upadkiem, w czasie jej świetności

Francuzki król Ludwik XIV otrzymał osobistą misję od Chrystusa, co jest niewyobrażalnym wręcz wyróżnieniem. Wraz z całą swoją rodziną miał poświęcić się Najświętszemu Sercu, miał Je czcić publicznie, zbudować świątynię pod wezwaniem Najświętszego Serca, szerzyć wśród wojska kult obrazu Serca Jezusowego i ozdobić Nim królewskie sztandary. Niewielkie zadanie, jak na króla, nieprawdaż?

Pan Jezus zapowiedział, że będzie błogosławił królowi i jego państwu we wszystkich sprawach, będzie strzegł jej mieszkańców, a wszystkich wrogów złoży u jej stóp, jeżeli tak król jak i poddani szerzyć będą między innymi narodami nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa.

4.       Władcy Francji zdradzili Najświętsze Serce Jezusowe, za co kraj zapłacił ogromną cenę

Mimo, iż Zbawiciel postawił konkretne oczekiwanie wobec władców Francji, król Ludwik XIV nie spełnił Jego wymagania. Francja poniosła tego konsekwencje – z katolickiego kraju, obronionego przed falą protestanckiej herezji i stanowiącego o potędze chrześcijańskiej Europy (jakim była Francja, gdy Małgorzata Alacoque otrzymywała dar widzenia Chrystusa) za panowania wnuka Ludwika XIV, nie pozostało już wiele. Rewolucja Francuska zmiotła stary, tradycyjny świat.

Antykatolicka rewolta przyniosła setki tysięcy krwawych ofiar – łącznie z poźniejszym królem, Ludwikiem XVI i jego żoną. Historia jego dziadka, Ludwika XIV jest klarownym przykładem tego, jak wielką odpowiedzialność stanowi sprawowanie władzy, szczególnie władzy królewskiej. Najstarsza córa Kościoła dała tym samym bardzo zły przykład innym krajom – to z winy francuzów właśnie świat urządzony jest dziś zupełnie inaczej niż za czasów Ludwika XIV.    

5.       Serce Jezusowe na tarczach obrońców katolicyzmu

Podczas trwania Rewolucji Francuskiej symbol Najświętszego Serca Pana Jezusa stał się emblematem chroniącym przeciwników tego krwawego antychrześcijańskiego przewrotu. Powstańcy z Wandei ozdabiali swe sztandary symbolem Serca Jezusowego.

Również wśród rzeczy należących do królowej Marii Antoniny, zgilotynowanej przez rewolucjonistów, znaleziono rysunek Świętego Serca z płomieniem, krzyżem i koroną cierniową, z napisem: „Przenajświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami !”

Pierwszą osobą, która na stałe nosiła przy sobie wizerunek Najświętszego Serca była jednak oczywiście święta Małgorzata Maria Alacoque.

6.       W objawieniach dotyczących Najświętszego Serca jest i polski wątek

Król Francji, ostrzegany przed nadciągającą za wiele lat katastrofą, zbagatelizował żądanie Pana Jezusa dotyczące poświęcenia się Jego Sercu. Kilkaset lat później Zbawiciel objawił się w Polsce, a słowa które wypowiedział do Rozalii Celakównej poprzedziły hekatombę już nie o kilkadziesiąt lat, ale o zaledwie kilka miesięcy.

„Za grzechy i zbrodnie (wymieniając zabójstwa i rozpustę), popełniane przez ludzkość na całym świecie, ześle Pan Bóg straszną karę. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek(...)". Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu; jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje dziecko, nie ostoi się” – usłyszała polska pielęgniarka w… kwietniu 1939 r.

Przypomnienie Służebnicy Bożej nakazu przekazanego uprzednio świętej Małgorzacie, nie przyniosło do tej pory oczekiwanych efektów. Co jednak bardzo ważne, poświęcenie siebie Najświętszemu Sercu  możliwe jest także indywidualnie i w gronie rodziny.

http://www.pch24.pl/6-faktow-na-temat-najswietszego-serca-pana-jezusa--k...

***
Pozwolę sobie załączyć też:
> Pius XI - Encyklika „Quas primas"

avatar użytkownika intix

19. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Na swe ramiona ich brałem

Piątek, 12 czerwca 2015 roku
NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA

Oz 11,1.3-4.8c-9


To mówi Pan: "Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę, schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go. Moje serce się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu, i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę żeby zatracać".


Bóg kocha nas od zawsze. Miłość Boga nie jest uwarunkowana tym, jak człowiek ją przyjmuje. Miłość Boga nie zależy od odpowiedzi człowieka. Byliśmy miłowani także wtedy, kiedy byliśmy przekonani, że jesteśmy sami, opuszczeni.

Nasze odchodzenie od Boga było powodowane nieświadomością Jego miłości. Odchodziliśmy od Boga, sądząc, że jesteśmy przez Niego źle traktowani, czując się niekochani. Dopuszczając do siebie świadomość, że jesteśmy niekochani lub mało kochani, zdolni jesteśmy do lekceważenia Boga.

Bóg uczy nas chodzić w blasku swojej miłości. Najmniejsze pragnienie Pana Boga, które w sobie odczuwamy wskazuje na to, że jesteśmy uczniami Jego miłości. Bóg prowadzi nas do swojej miłości poprzez wszystkie doświadczenia życiowe, także te najgorsze.

Jakimi więzami jestem złączony z Bogiem? Co mnie z Nim łączy? Gdybyśmy nie byli z Nim powiązani, nie byłoby w nas pragnienia modlitwy, pragnienia pełnienia Jego woli, porządkowania naszego życia. Z Bogiem można być powiązanym nie tylko więzami miłości, ufności, oddania. Możemy być z Bogiem związani także lękiem o siebie, poczuciem obowiązku, poczuciem winy.

Wszystkie więzy z Bogiem, także te naznaczone lękiem, poczuciem obowiązku, poczuciem winy są dla nas ważne. Trzeba je oczyszczać, uszlachetniać, pogłębiać.

Czy bliskie jest mi doświadczenie Boga, jako Miłości? Czy w chwilach słabości czuję, że jestem kochany, akceptowany, wspomagany, podnoszony? Miłość ludzka jest tylko bladym odbiciem bezwarunkowej miłości Boga.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:
> Otwarty bok
> Uroczystość Serca Jezusowego

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

21. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Czemuście Mnie szukali?

Sobota, 13 czerwca 2015 roku
Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny

Łukasz 2,41-51

Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.


"Po skończonych uroczystościach został Jezus". Człowiek zostaje w tym i z tym, co przeżył, co go poruszyło. Nie można odejść od tego, co bliskie, od tego, co stało mi się bliskie, od kogoś, kogo w ten sposób przeżyłem i przeżywam (od Ojca). Uroczystości, to jeden wymiar, a mój sposób reagowania na nie, to drugi. Niekiedy uczestniczymy w rozmyślaniu, a potem do niego nie wracamy, bo tam nic nie zostawiliśmy, bo tam nic naszego nie zostało.

Został Jezus – więc Maryja z Józefem wracają. Czy wracamy do tego, co jest mocą i prawdziwym blaskiem Mszy św., medytacji Słowa Bożego? A może nie wracamy, bo nas tam nic nie ucieszyło, ani nie zabolało w sercu. Człowiek, to taka dziwna istota, że przeważnie wraca do spraw, które go albo ucieszyły, albo zabolały w sercu.

W Maryi i Józefie był obecny ból serca. Temu towarzyszy lęk, niepewność, poczucie zagrożenia. Szukają Jezusa, a On w najlepsze zadaje pytania w synagodze i słucha uczonych. Dla Niego sprawy Ojca trwają, nic się nie skończyło. Gdy przeżywamy rozmyślanie, to może pojawić się ból serca, w związku z pytaniami Boga, które usłyszymy. Ale może pojawić się niepewność i poczucie zagrożenia. Człowiek jakoś przywykł do tego, że modlitwa ma go napełniać, pocieszać, wzruszać. A tymczasem, w tej scenie odkrywamy, że spotkanie z Bogiem, może nie przynosić pięknych wzruszeń, lecz niesmak, rozczarowanie, zagubienie, strach, niepewność.

Czasem na modlitwie robimy sobie założenia, podobnie jak w życiu, że ona powinna w sposób określony przebiegać i na taką głębię przeżyć mnie prowadzić, coś określonego i wymiernego w moje życie wnosić. A tymczasem? Nie ma Jezusa. Myśli idą do rodziny, znajomych. Tam krążą. Ileż razy analizujemy sytuacje z najbliższymi. Czy one pomagają, czy przeszkadzają – pójść dalej? Maryja i Józef, poszli dalej – szukając.

"Synu, czemuś nam to uczynił". Nie zasługuję na to, by mnie tak traktowano. Nie trzeba zasługiwać. Bez zasług naszych, trosk nam dołożą więcej. Czyż ból, niepewność Maryi i Józefa, nie są powodowane tym, że jeszcze nie rozumieją, dlaczego Jezus tak a nie inaczej z nimi postępuje? Gdy czegoś nie rozumiemy, zostawiamy to, by sprawy nas nie męczyły. Ale też bywa i tak, że dociekamy, usiłując zrozumieć. Maryja, to co się wydarzyło – wspomnienia – chowa w sercu. Zachowane, umożliwiają życie, mimo bólu serca i pomimo nie zrozumienia. Te wspomnienia chowane w sercu sprawiają, że Maryja bolejąc, idzie na Golgotę. Określone wspomnienia dają siłę, wzmacniają. Co chowamy w sercu, tak też żyjemy?

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

24. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Kogo i czego słuchamy?

Niedziela, 14 czerwca 2015 roku
XI Niedziela Zwykła

Marek 4,26-34

Mówił dalej: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo. Mówił jeszcze: Z czym porównamy królestwo Boże lub, w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak, że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu. W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.


Ziemią jest człowiek, a ziarnem Słowo Boga. Rzucić ziarno w ziemię, czyli przyjąć w siebie. Przyjęcie nasienia jest początkiem wzrastania człowieka. Tajemnica wzrastania słowa w człowieku łączy się z tajemnicą jego otwarcia, szczerości, prawdziwości przyjmowania. Nie ma znaczenia to, że ziarno jest małe, jak i Królestwo Boże jest w niewielu. Ci, którzy je przyjęli emanują jego duchem, wartościami, mocą, światłem.

Bóg do rozwoju Królestwa nie stosuje nadzwyczajnych środków, lecz słowo. Usłyszane przez człowieka i przeżywane w jego sercu obumiera pozostawiając w nim wartości, idee, myśli, odczucia, które miało przynieść.

Rolnik uczciwie przyznaje, że ziarno w ziemi wzrasta dzięki Bożej Opatrzności, nie zaś przez jego staranie. Fakt nie pojawiania się siewcy po zasianiu ziarna mówi o tym, że nasienie nie jest na zawsze pozostawione samemu sobie. Kiedy ono dojrzeje, siewca przyjdzie i dokona zbioru.

Wydawać by się mogło, że to, co jest małe będzie mało skuteczne, albo zupełnie nieprzydatne. Tymczasem ważne jest to, co siejemy, jakiej wartości słowo w siebie samych przyjmujemy, nie zaś to, ile słów do nas dociera. Codzienną troską naszego życia winna być jakość słowa, które w siebie chłoniemy.

Potrzeba umożliwić Słowu Bożemu dotarcie do serca. Podstawą życia, podstawą rozwoju człowieka nie jest przede wszystkim ludzkie, lecz Boże Słowo. Nie można chcieć czegokolwiek przyspieszać w rozumieniu i przeżywaniu słów Pana. Właściwe jest życie własnym rytmem, który określił Bóg: spanie w nocy i czuwanie za dnia. Tak prosta a zarazem tajemnicza w swojej głębi pielęgnacja słowa rozwijającego w nas Królestwo Boże.

Nasze życie, my sami jesteśmy polem zasianym przez słowo Boga i ludzi. Serce, duch, myśli i uczucia potrzebują Słowa Pana, aby wzrastał Boży człowiek pragnący Jego Królestwa. Zmagamy się z e Słowem Bożym odczuwając, jakbyśmy tracili czas i siły, a nawet życie. Tymczasem odkrywamy, że utrata życia, jego tracenie jest odczuciem nieprawdziwym. Umieranie bowiem, słabnięcie wewnętrzne człowieka, nasza niemoc staje się znakiem rodzenia się w nas nowego życia będącego skutkiem zgody na obumieranie w Słowie.

Z tego, co małe powstaje wielkie, mocą Słowa. Z tego, co słabe rodzi się silne; z tego co brudne wyłania się piękne i silne. Małe ziarno wyrosło do wielkości krzewu o potężnych gałęziach. W gałęziach (Królestwa Bożego) chronić się mogą ptaki (wszyscy ludzie).

Jezus jest małym i słabym ziarnem. Kiedy zostaje przyjęty przez człowieka, rozwija się w nim. Skuteczność i wielkość zależna jest w życiu duchowym od umiejętności przyjęcia tego, co małe i słabe. Obumieramy, przyjmując małe i słabe Słowo Boże, oddajemy życie w Jego ręce. On może się w nas rozrastać, gdy własną słabość przeżywać będziemy z otwartością i szczerością przed Nim.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika Maryla

25. TWEMU SERCU CZEŚĆ SKŁADAMY

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

26. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Nic nie mają, a posiadają wszystko

Poniedziałek, 15 czerwca 2015 roku
Bł. Jolanty

2 Kor 6,1-10

Współpracując zaś z Nim napominamy was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej. Mówi bowiem [Pismo]: W czasie pomyślnym wysłuchałem ciebie, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia. Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono posługi, okazujemy się sługami Boga przez wszystko: przez wielką cierpliwość, wśród utrapień, przeciwności i ucisków, w chłostach , więzieniach, podczas rozruchów, w trudach, nocnych czuwaniach i w postach, przez czystość i umiejętność, przez wielkoduszność i łagodność, przez [objawy] Ducha Świętego i miłość nieobłudną, przez głoszenie prawdy i moc Bożą, przez oręż sprawiedliwości zaczepny i obronny, wśród czci i pohańbienia, przez dobrą sławę i zniesławienie. Uchodzący za oszustów, a przecież prawdomówni, niby nieznani, a przecież dobrze znani, niby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko.


Co to znaczy „byście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej”? To znaczy, byście nie przyjmowali łaski po to, aby później nic z nią nie robić. Otrzymujemy łaskę, aby żyć dla Jezusa. Jeśli nie chcemy żyć dla Niego, łaska przyjęta jest na próżno. Łaska jest zachętą do innego życia, nowego, przemienionego, podobnego do życia Jezusa. Łaska jest po to, aby przemienić nas w Tego, który nam ją daje.

Łaska jest dla komunikacji z Bogiem, dla rozpalenia serca, dla przyjęcia myśli, które są w naszym Panu. Ona umożliwia przyjęcie wsparcia od Boga, tym samym, usuwa przeszkody w nas do porozumienia z Bogiem, których nie jesteśmy świadomi. Łaska jest równoznaczna z darem zbawienia. Przychodzi czas łaski, przychodzi nasze wyzwolenie, przychodzi czas radości. Tam, gdzie jest łaska Boża, tam jest i Bóg.

Łaska jest nam dana po to, abyśmy byli zdolni do służenia Bogu. Szczególnie trudna jest służba, gdy pojawiają się utrapienia, przeciwności, ucisk. Jak odpowiadamy, będąc uposażonymi w łaskę? Jak służymy Bogu, aby się Jemu podobać? Pościmy, żyjemy w czystości serca, myśli i pragnień; praktykujemy cierpliwość, łagodność, hojność w dawaniu. Wystrzegamy się udawania w miłości, żyjemy prawdą, zdajemy się na moc Boga. Znosimy upokorzenia i bezpodstawne oskarżenia.

To wszystko, o czym napisał Paweł, to przeciwności pochodzące z zewnątrz. A do tych trudności niezależnych od woli dodaje również te, którym stawia czoło z własnej woli. Paweł poddawał ciało ćwiczeniom: nie tylko poprzez post i nocne czuwania, lecz również pracę fizyczną, gdyż tak należy rozumieć słowo „trudy”.

„Czystością” nazywa pogardę dla pieniędzy, ponieważ od Koryntian nie wziął nawet na niezbędne utrzymanie. „Umiejętność” oznacza naukę, ponieważ i ona wymaga trudu. Następnie mówi o „wielkoduszności” względem obcych i o „łagodności” wobec swoich, o czci Ducha Świętego, gdyż szedł za Jego wskazaniami; mówi też o „nieobłudnej miłości”, to znaczy o czystej i szczerej, która nie ujawnia się na twarzy, lecz przede wszystkim widoczna jest w czynach. „Głoszenie prawdy”, to pouczanie o pobożnym postępowaniu. Wszystko Paweł uzależnił od mocy Bożej, wszystkiego dokonywał przy jej wsparciu.

W życiu naszym spotykamy się z przeciwieństwami, takimi jak: cześć i pohańbienie, zniesławienie i dobra sława, życie i śmierć, radość i smutek. A jednak jedne i drugie nazywa orężem sprawiedliwości, a przeciwieństwom nadał postać cnoty. Ani bowiem cześć go nie wywyższyła, ani pohańbienie nie poniżyło, ani dobra sława nie wbiła go w pychę, ani zniesławienie nie zasmuciło, lecz postępując wśród przeciwieństw pozostał niezmieniony.

„To, co jest w prawicy”, oznacza sprawy, które wydają się miłe, „to, co w lewicy” wskazuje na przeciwności. Następnie Paweł mówiąc „jakby ubodzy”, jako przeciwstawienia nie użył zwrotu „obfitujący we wszystko, co niezbędne”, lecz stwierdził „wzbogacający wielu”. Zbierając bowiem pieniądze od wszystkich, wysyłał je ubogim, a nic nie posiadając, był panem całej pobożnej rodziny.

Apostoł głosząc łaskę, prowadzi takie życie, w którym postawy obecne w życiu świata – depresja, upokorzenie, lęk, zamknięcie się w sobie – ustępują miejsca pogodzie ducha, radości, stałości, zdolności ubogacania innych. Staje się żywą Ewangelią. Niesłusznym pomówieniom i podejrzeniom Apostoł przeciwstawia dary otrzymane od Ducha Świętego: prawdomówność, uznanie, życie, radość, możliwość wzbogacenia wiernych. Wszystko podsumowuje jednym zdaniem: „Niczego nie mamy, a wszystko posiadamy”.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

27. Najświętsze Serce i ludzie bez serca


Najświętsze Serce i ludzie bez serca

Uznana za reakcyjną cześć dla Najświętszego Serca Jezusowego jest od wieków zwalczana przez rozmaitych rewolucjonistów. Jedną z form ich walki o usunięcie tego kultu z przestrzeni publicznej jest konsekwentne niszczenie pomników, stawianych Jezusowemu Sercu przez wiernych.

Pod sztandarami z Najświętszym Sercem Jezusa (Sacre Coeur) walczyła od 1793 roku stworzona przez lud Wandei Katolicka i Królewska Armia. Do czasu, gdy przyszli ludzie bez serca i przeprowadzili tam pierwsze w dziejach nowożytnej Europy ludobójstwo w imię „wolności, równości i braterstwa”.

Kult Najświętszego Serca Jezusowego okazywał się najtrwalszą zaporą przeciw inwazji rewolucyjnego ducha i ludzi nim kierowanych. Dlatego też był tak bezwzględnie zwalczany przez kolejne pokolenia promotorów „postępu”.

Pod znakiem Sacre Coeur „najstarsza córa Kościoła” pragnęła podnieść się z następstw „straszliwego roku” 1871 – klęski w wojnie z Prusami (okupionej utratą Alzacji i Lotaryngii) i spustoszenia uczynionego w tym samym roku przez Komunę Paryską. 29 czerwca 1873 roku w Paray-le-Monial, miejscu uświęconym objawieniami, w których  Zbawiciel przekazał św. Małgorzacie Marii Alacoque swoje życzenia otoczenia szczególnym kultem Jego Najświętszego Serca, odczytano akt poświęcenia Francji Najświętszemu Sercu Jezusa. W uroczystości brało udział kilkudziesięciu deputowanych francuskiego Zgromadzenia Narodowego.

„Nieustająca obelga”

25 lipca 1873 roku francuski parlament podjął uchwałę o wybudowaniu na wzgórzu Montmartre w Paryżu bazyliki poświęconej Najświętszemu Sercu Jezusowemu jako wotum przebłagalnego Francji ku czci Sacre Coeur. Tak wypełniono ideę, która narodziła się w oblężonym przez Prusaków Paryżu i w czasie okropieństw Komuny Paryskiej.

Budowę bazyliki na Montmartre ukończono w 1914 roku. Na frontonie widnieje napis Christo eiusque Sacratissimo Cordi Gallia Poenitens et Devota – „Chrystusowi i Jego Najświętszemu Sercu Galia Pokutująca i Oddana”. Napis ten, jak i cała bazylika, były solą w oku lewicowo-liberalnym siłom „postępu” w okresie III Republiki, która przystąpiła do budowy tożsamości „nowej Francji” na bezwzględnie realizowanej laicyzacji rozumianej jako usunięcie katolicyzmu ze szkół, urzędów i szeroko rozumianej przestrzeni publicznej.

Co rusz w prasie liberalnej (zwłaszcza tej o masońskiej proweniencji) pojawiały się żądania przerwania budowy bazyliki. Podobne dezyderaty formułowała rada miejska Paryża, gdzie decydujący głos należał do wolnomularzy. W październiku 1880 roku stołeczni rajcy domagając się zaprzestania budowy wotum przebłagalno-dziękczynnego na Montmartre stwierdzali, że „kościół ten należy uważać za nieustającą obelgę, wymierzoną przeciw rozumowi i patriotyzmowi Paryża i Francji, jako miejsce poświęcone demonstracjom politycznego i religijnego fanatyzmu, jako nieustające podburzanie do wojny domowej”.

Krótko mówiąc, kult Sacre Coeur „dzielił” i „podpalał” (w tym przypadku Francję). Laicyzatorom nie udało się jednak przeforsować tak sformułowanych dezyderatów na forum Zgromadzenia Narodowego (choć próbowali, choćby w 1897 roku). Wybrano więc inną metodę. Niewygodną bazylikę postanowiono „przykryć” nową, jeszcze większą budowlą, która miała symbolizować „nową, postępową Francję”. Także taki sens towarzyszył powstaniu w 1889 roku – na Światową Wystawę w Paryżu, ale również w stulecie rewolucji francuskiej – Wieży Eiffla, która miała być wizytówką stolicy.

Egzekucja na Przełęczy Aniołów

Podobną prawidłowość, czyli szczególną nienawiść ludzi bez serca wobec czci Najświętszego Serca widzimy w dwudziestym wieku na południe od Pirenejów. Każdy wstrząs rewolucyjny, który przeżywała Hiszpania w pierwszej połowie tego stulecia, był związany z próbą usunięcia tego kultu z przestrzeni publicznej.

W 1931 roku została obalona hiszpańska monarchia. Ogłoszono republikę. Niezwłocznie przystąpiono do frontalnego ataku na Kościół (jeszcze przed epoką Frontu Ludowego). Na fali odgórnie sterowanego antykatolicyzmu Magistrat Bilbao minimalną większością głosów podjął uchwałę o zburzeniu stojącego w mieście pomnika Najświętszego Serca Jezusowego. Opór opinii katolickiej był jednak na tyle silny, że sąd administracyjny uchylił uchwałę rady miejskiej.

Ale przecież na tym nie skończyła się wojna wytoczona Najświętszemu Sercu przez hiszpańskich rewolucjonistów. W czasie hiszpańskiej wojny domowej (1936-1939) republikanie skazali Najświętsze Serce na rozstrzelanie. Całkiem dosłownie.

W 1919 roku z inicjatywy króla Hiszpanii Alfonsa XIII na przełęczy Cerro de los Angeles (Przełęcz Aniołów) koło Getafe został odsłonięty 28-metrowy pomnik Najświętszego Serca Jezusowego (sama figura Chrystusa miała 9 metrów wysokości). Uroczystość odsłonięcia pomnika uświetniała obchody poświęcenia Hiszpanii Sacratissimi Cordi.

W 1936 roku republikanie najpierw rozstrzelali obrońców pomnika, którzy bezskutecznie próbowali zagrodzić drogę wojskom Frontu Ludowego. 28 lipca 1936 roku szwadron egzekucyjny wojsk republikańskich dokonał publicznego „rozstrzelania” Najświętszego Serca. Zdjęcia z tej „egzekucji” obiegły cały świat.

Następnie monument został wysadzony w powietrze. Ksawery Pruszyński, który w listopadzie 1936 roku odwiedził Przełęcz Aniołów – w międzyczasie przemianowaną przez republikańskie władze na Czerwoną Przełęcz – tak opisywał widok spustoszenia:

 „Staliśmy wszyscy […] oparci o wielki pomnik z żelazobetonu, wystawiony za monarchii Sercu Jezusowemu. Wielka postać Chrystusa z rozpostartymi ramionami leżała już w gruzach. Przez miesiące służyła za cel karabinów milicjanckich. Wreszcie wysadzono ją dynamitem. Wokoło postaci, której stopy pozostały tylko w kamieniu, chyliły się jakieś alegoryczne postacie hiszpańskich świętych, myślicieli, wodzów, ludu. Ich ruchy uciekania się i szukania pomocy nabierały teraz wyrazistości dziwnej, mimo szram i pęknięć zdanych eksplozją”.

Prace nad odbudową monumentu rozpoczęły się w 1944 roku, pięć po zwycięstwie generała Franco. Trwały ponad dwie dekady. W 1965 roku na Przełęczy Aniołów ponownie stanął monument poświęcający Hiszpanię Najświętszemu Sercu.

Także w naszej niedawnej i bardzo niedawnej historii, ciągle pojawia się prawidłowość, o której piszemy. Dość wspomnieć dzieje poznańskiego Pomnika Wdzięczności Najświętszemu Sercu Jezusa za Dar Niepodległości. Został on wzniesiony w 1932 roku przez ludzi wielkiego serca, zniszczony w 1939 roku przez ludzi bez serca, zaś dzisiaj jego odbudowa jest uniemożliwiana przez ludzi małego serca.

Grzegorz Kucharczyk

http://www.pch24.pl/najswietsze-serce-i-ludzie-bez-serca,36334,i.html

***
Pozwolę sobie załączyć też:
>Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa w Poznaniu
>Pomnik Wdzięczności
>Pamięć serca

avatar użytkownika intix

28. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Moc w słabości się doskonali

Sobota, 20 czerwca 2015 roku
2 Kor 12,1-10

Jeżeli trzeba się chlubić - choć co prawda nie wypada - przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty - czy w ciele - nie wiem, czy poza ciałem - też nie wiem, Bóg to wie - został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek - czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, , Bóg to wie - został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać. Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy. Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.


Paweł miał nieprzyjaciół. Cierpiał z tego powodu. Doświadczał wrogości ze strony własnych wspólnot. Doświadczał niechęci do własnej osoby oraz niedowierzania dla nauki, którą głosił. Nazywa swoich przeciwników: „wysłannikami szatana”. Brak wsparcia ze strony wspólnoty wierzących wprowadzało Pawła w doświadczenie bolesnej samotności. Równocześnie zauważył, że przechodzenie przez cierpienie chroniło go od przypisywania sobie skuteczności nauczania Ewangelii: „żebym nie unosił się pychą”.

Doświadczał chwil zniechęcenia, rozczarowania, bólu głoszenia Ewangelii. Charakterystyczne jest to, że głoszeniu Ewangelii towarzyszą mu nie tylko przeciwnicy zewnętrzni, ale i wewnętrzni. Najbardziej bolą najbliżsi, którzy nie rozumieją wiary, którą żyje, o której świadczy, która stała się jego miłością i zbawieniem. Paweł dzieląc się swoim bólem chce obronić siebie i innych przed pokusą rezygnacji z dzieła, które powierzył mu Pan.

Apostoł jest świadomy tego, że jego trwanie w głoszeniu Ewangelii będzie spowodowane wyłącznie łaską Pana. Owa łaska jest w nim mocą Bożą. Odkrywa, że doświadczana przez niego słabość posiada ogromną wartość w głoszeniu Ewangelii, ujawnia moc do posługiwania. Znoszenie słabości ze względu na Chrystusa uruchamia moc Bożą, która jest w nim. Przez jego słabość może przechodzić moc Boga. Słaby Paweł jest skutecznym głosicielem Ewangelii. Różne formy jego słabości: obelgi, niedostatek, prześladowania, doświadczanie ucisku, ujawniają boskie źródło działającej w nim mocy.

Paweł nie tyle doskonali się przez słabość, ile pozwalając przechodzić przez siebie mocy Bożej, staje się silniejszy duchem. Głosi Chrystusa, żyje Nim, przechodząc przez słabości z Nim, w Nim i dla Niego. Jeśli ma upodobanie w słabościach, to ze względu na Pana, który dopuszcza je w życiu Apostoła. Wszystko, co czyni ze względu na Chrystusa, czyni go mocnym w wierze. Jego życie było podobnie trudne, jak życie Jezusa z Nazaretu.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
oraz rozważania:

Wybrać Boga i Jemu zaufać! – taka troska

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika gość z drogi

29. Wybrać Boga i Jemu zaufać! – taka troska ***

Tak,droga @Intix :)
właśnie rozbrzmiewa Głos Dzwonów...i nagle dotarło do mnie,ze zawsze,gdziekolwiek mieszkałąm...słychać było GŁOS dzwonów,a Kosciół był na wyciągnięcie ręki...:) tak w prastarych latach dzieciństwa,jak i przez całą drogę mega życia....
ukłony
Zdrowaś Maryja i ufam Tobie Jezu :)
sobotnie serdeczności :)
Szczęść Boże Tobie i każdemu TU zaglądającemu :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

30. " Wybrać Boga i Jemu zaufać! – taka troska "

Nikt nie może dwom panom służyć...
(Mt 6, 24-34)

***
...właśnie rozbrzmiewa Głos Dzwonów...

Droga Zofio...
Piszesz o dzwonach bijących na Anioł Pański...
Na Modlitwę,
która od wieków do Nieba płynie...
Na Modlitwę...
Która przypomina,
że Najświętsza Panna Maryja
Pana Boga wybrała...
Jemu - "Fiat" powiedziała

My... którzy ośmielamy się nazywać dziećmi Bożymi...
My... którzy ośmielamy się nazywać dziećmi Maryi...
powinniśmy tak jak Ona, pokornie, w pełnym zaufaniu
Bogu - "FIAT" - powiadać
podczas wyborów dokonywanych każdego dnia
na życia naszego drodze...
W każdej sytuacji powinniśmy powtarzać:
"Wybrać Boga i Jemu zaufać!"

Naszymi wyborami... naszymi uczynkami,
to,  czy wybraliśmy Pana Boga - potwierdzamy...
Naszymi wyborami... naszymi uczynkami
potwierdzamy to, czy Jezusowi ufamy
tak, jak Niepokalana
Panu Bogu zaufała...

Pan Jezus oczekuje od Polski całkowitego posłuszeństwa

10 maja... Polska dokonała wyboru...
Opowiedziała się przeciw Panu Bogu
...:(
Módlmy się... pokutujmy..  prośmy pokornie...
Niech Bóg wybaczy nam nasze niewierności i weźmie nas pod Swą opiekę by Polska – uznając nad sobą Dekalog w swej codzienności – powróciła jak syn marnotrawny w objęcia Miłosiernego Ojca!...

W każdej chwili Pan Bóg na nas czeka...
Czeka na powrót człowieka...

***
W tej naszej rozmowie pozwolę sobie podpiąć - dla wszystkich Zainteresowanych - kolejne rozważania:

> Intrygujący TEST WOLNOŚCI – „Trzy pary ludzi”

***
Droga Zofio... dziękuję Tobie i Wszystkim... widocznym w tym wpisie i niewidocznym... dziękuję za wspólne modlitwy i rozważania...
Wszystkich serdecznie pozdrawiam...
Szczęść Boże...

avatar użytkownika intix

31. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Aby nadzieja stała się niezłomna

Niedziela, 21 czerwca 2015 roku
XII Niedziela Zwykła

Marek 4,35-41


Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: Przeprawmy się na drugą stronę. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się!. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?


Jezus po całym dniu chciał być blisko uczniów. Decydował o tym co będą robili tego wieczoru. Uczniowie są otwarci. Nie przeczuwają jednak w jakie doświadczenie Nauczyciel ich wprowadzi. Nie wiedzieli co ich spotka, a jednak „poszli za Nim”. Nie możemy też od innych oczekiwać, że dadzą nam pełne poczucie bezpieczeństwa. Tego nikt nie daje, w znaczeniu przeżyć, nawet Jezus. Będąc świadomym jak wielką traumą będzie dla uczniów burza na jeziorze, zabiera ich w nią. Prowadzi w samo centrum niepokoju. Czy uczyniłby tego gdyby nie miał świadomości, że to jest dla nich najlepsze?

Obecność w łodzi życia może obrazować pewną stagnację. Jesteśmy uspokojeni bliskością Jezusa, rodziny, znajomych, którzy w każdej sytuacji są zdolni okazać nam skuteczną pomoc. Jezus za chwilę pokaże w jakim pozornym spokoju żyją uczniowie. Wielka niepewność i poczucie zagrożenia życia opanowało ich w jednej chwili. Jesteśmy małą „łupiną” rzucaną przez żywioły świata, mającą niewiele do powiedzenia również w sprawach będących naszym wielkim pragnieniem. Gdy nie ma w nas świadomości bliskości Boga, nasz strach przed tym czego nie można przewidzieć staje się nie do zniesienia. Odpłynięcie od brzegu, zmaganie się z falami usiłującymi przewrócić i zatopić łódź naszego życia zmusza do pozostawienia tego, co było dotychczas, i zwrócenie się ku temu co nowe, nieplanowane, czego nie jesteśmy zdolni przewidzieć. Nosimy w sobie burze pod powierzchnią każdej z przeżywanych spraw. Warto uświadomić sobie, że burze są częścią drogi wiary, stawania się człowiekiem Bożym, uczniem Jezusa.

Otchłań jeziora Galilejskiego jest symbolem obecności zła. Woda jest obrazem ludzkich udręk i potrzeb, naszych obaw mających swoje źródło w przeświadczeniu, że tracimy grunt pod nogami. Wszędzie tam, gdzie doświadczamy bliskości Jezusa, otrzemy się również o zło. Chrystus wiedział, że nadejdzie sztorm. Pozwolił na to by przyszedł w odpowiednim czasie. Miał świadomość jak bardzo uczniowie będą przerażeni odczuwając realne zagrożenie końca własnego życia.

Nieszczęście, wicher skłaniają do opamiętania się, ludzkiego zwrotu w stronę tego, który jedynie niesie ocalenie. Traumatyczne przeżycie sprawia, że coś w nas umiera, odchodzi, żyje tylko część z nas. Uczymy się w taki sposób nowego patrzenia. W takich sytuacjach jesteśmy zdolni zmienić nasz dotychczasowy sposób życia. To, co boli czasem może czegoś ważnego nauczyć, rozjaśnić nową drogę, którą od tej chwili trzeba nam będzie iść. Nieszczęście jest bolesną szkołą. Odniesienie do Boga w takich chwilach staje się jedynym ratunkiem przed utratą nadziei.

Jezus obudził uczniów. Nam się często wydaje, że to Jezus śpi, a tymczasem sprawa ma się zupełnie inaczej. To my śpimy i projektujemy taki stan ducha na Niego. Jezus czeka, aby człowiek odważył się do Niego podejść i pozwolił się przebudzić. Przebudził ich strach będący łaską Pana. Strach spowodował, że przypomnieli sobie o Mistrzu, zobaczyli Go w tyle łodzi, uczynili „krok” w Jego stronę. Zarówno sztorm jak i strach uczniów jest wielkim darem Jezusa stanowiącym metodę wychowania uczniów do wiary. Jego obecność była niezwykle pożyteczna.

Bez burz, nawałnic nie wzrastamy. Gdy sztorm był daleko, niebezpieczeństwo nie dotyczyło uczniów, Jezus nie uczestniczył w ich zmaganiu. Trudzili się sami. Zostali przymuszeni do zwrócenia się w stronę Nauczyciela, sytuacją wielkiego poczucia bezradności i bezsiły.

Jezus dopuszcza nasze wejście w beznadziejność nie po to, aby nas złamać, pokazać nam naszą ludzką bezradność, lecz w tym celu, aby nasza nadzieja stała się niezłomna. To jest Jego sposób na pokonywanie w nas poczucia beznadziejności.

Gdzie kończy się liczenie człowieka na samego siebie, tam może być początek nadziei, oczekiwanie Bożego wsparcia. Gdy wszystko nam się nie układa trzeba budzić Pana w sobie, trzeba do Niego krzyczeć i ufać. Jezus jest w sytuacji podobnej do naszej. Ojciec nie ingerował gdy On na Krzyżu umierał. Był z Nim, lecz nie uchronił Go od męki i śmierci okrutnej, haniebnej, nieludzkiej. Ojciec w niebie zgadza się na to, aby Syn „nie otrzymał pomocy”. Można odnieść wrażenie, że Ojciec w niebie śpi. Jezus wstaje. Przeciwstawia się burzy, wichrom i falom. Osłania sobą uczniów, osłania ich przed złymi mocami. Wypowiada te same słowa wobec fal i nawałnicy, które kierował w stronę złego ducha, gdy go wypędzał z człowieka. Jezus egzorcyzmuje nawałnicę.

„Czemu tak bojaźliwi jesteście?”. Dlaczego mieliby się nie bać? Nie sposób, aby nie było w nas lęku. O jakiej wierze mówimy? Doskonałej? Reakcja uczniów była postawą wiary. Niektórzy tłumaczą, że zostali zmuszeni do takiej postawy. Byli ludźmi twardymi, znającymi się na morskim rzemiośle. Nie potrzebowali pouczeń Mistrza, jak sobie radzić w takich chwilach jak burza, nawałnica, wicher. Sytuacja ich przerastała. Ona nie była podobna do żadnej innej jaką przeżyli. Nie należy bać się tego, że jestem słaby. Słabość ujawniamy przed Panem. On ją rozumie jako brak wiary.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:

> Kim właściwie On jest?

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika gość z drogi

32. Droga @Intix :)

Kocham ten cudowny Moment,gdy dzwony przypominają nam wciąż o tych samych godzinach...co się stało przed wiekami w pewnym odległym Miejscu na Ziemi...
Anielskie wezwanie i TA... Odpowiedż :)
Maryjo,Królowo Polski...kochamy Cię :)

"Na Anioł Pański biją dzwony"
Na Anioł Pański biją dzwony,. niech będzie Maria pozdrowiona,. niech będzie Chrystus pozdrowiony...
Na Anioł Pański biją dzwony,. w niebiosach kędyś głos ../.../"
serdeczne pozdrowienia :)
z fragmentem ukochanego wiersza ,w załączeniu :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

33. Aby nadzieja stała się niezłomna

Dzięki Ci Panie Jezu za te cudowne dzieci, w których pokładamy nadzieję

Pielgrzymka Podwórkowych Kółek Różańcowych Dzieci ZDJĘCIA

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

34. Godzinki ku czci NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA


https://youtu.be/ZObuqnB2jpQ

***

Godzinki o Najświętszym Sercu Pana Jezusa

(Zatwierdzone przez Stolicę Świętą dekretem św. Kongregacji Obrzędów z 26. 02. 1901 r.)

K. Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu.
W. Panie pospiesz ku ratunkowi memu.
K. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu. W. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

I Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, woli Ojca najposłuszniejsze, zwróć ku sobie serca nasze, abyśmy wolę Jego we wszystkim wypełniali.
Jezu, bram niebieskich chwało, * Boga Ojca uwielbienie, * Coś wziął na się ludzkie ciało, * Aby przynieść nam zbawienie.
Jezu, naszych serc radości, * Daj nam godnie wielbić Ciebie, * Rozpal ogniem Twej miłości,
* Serca zimne zbliż do siebie.
Serce słodkie, Serce Boże, * Nie odmawiaj Twej pociechy, * Niech ten żar, co w Tobie gorze, * Zgładzi wszystkie nasze grzechy.
Serce święte, Bóstwa Tronie, * Coś się cudem objawiło, * Gdy w Dziewicy Matki łonie, * Słowo Boże się wcieliło.
Trójcy Świętej Tyś ozdobą, * Ojca Tyś upodobaniem,
* Bóg Syn się zjednoczył z Tobą, * Tyś Duchowi jest mieszkaniem.
O najmilsza serc słodyczy, * Z której szczęścia biją zdroje, * Oblubieńcze nasz dziewiczy, * Prosim: Przyjdź Królestwo Twoje.

I Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, woli Ojca najposłuszniejsze, zwróć ku sobie serca nasze, abyśmy wolę Jego we wszystkim wypełniali.

K. Gotowe serce moje Boże, na pełnienie woli Twojej.
W. Prawo Twoje jest pośrodku serca mego.

Módlmy się: Panie nasz, Jezu Chryste, któryś w dziwnej miłości swojej niewysłowione skarby swego Serca Kościołowi otworzyć raczył, daj nam proszącym Ciebie, stać się godnymi uczestnikami łask niebieskich, które z tego źródła wypływają. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

II Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, za nas okrutnie umęczone, udziel nam pokory i skruchy, abyśmy za swe grzechy odpokutowali.
Serce, miłości ofiaro, * Nieba jedyne wesele, * Ty przed wieczną słonisz karą, * W Tobie człowiek ufa śmiele.
Miłość nam Cię otworzyła, * Uczyniła Cię schronieniem, * By ma dusza w Nim się skryła, * Przed tej ziemi omamieniem.
O pociągaj wciąż ku sobie, * Dusze Twoją krwią zroszone, * Niech w tym słodkim Serca grobie, * Spoczną walką umęczone.
Serce, któreś wycierpiało, * Dla nas gorzką, krwawą ranę, * Zrań i mnie miłości strzałą, * Niech Cię kochać nie przestanę.
Ty, o Jezu, dziwnym cudem, ciało swe na pokarm dałeś, * I z litości nad swym ludem, * Krwi mu swej nie żałowałeś.
Ty, coś i aniołów stworzył, * Nie wzgardziłeś człekiem marnym, * Bóstwo w nikłe kształty złożył, * By się chlebem stać ofiarnym.
O najmilsza serc słodyczy, * Z której szczęścia biją zdroje, * Oblubieńcze nasz dziewiczy, * Prosim: Przyjdź Królestwo Twoje.

II Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, za nas okrutnie umęczone, udziel nam pokory i skruchy, abyśmy za swe grzechy odpokutowali.

K. Gotowe serce moje Boże, na pełnienie woli Twojej.
W. Prawo Twoje jest pośrodku serca mego.

Módlmy się: O Panie Jezu Chryste, zbawienia naszego tak bardzo pragnący, który za grzechy nasze tak wielkie poniosłeś męki, wzbudź w sercach naszych prawdziwą pokorę i skruchę, abyśmy przez godną pokutę winy nasze spłacili. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

III Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, które swoim czcicielom dajesz wszystkie łaski, spraw abyśmy Tobie zawsze wiernie służyli i królewskich darów stali się godnymi.

Serce słodkie, Tyś ołtarzem, * Milszym Bogu niż świat cały, * Gdy na Ciebie jeno wskażem, * Żaden dar nie będzie mały.

W Tobie wszystkie cnoty święte, * Swe królestwo założyły, * W Tobie łaski niepojęte, * Jak w krynicy się ukryły.

Twoje słowo niebem władnie, * Przykazania ludziom stawia, * Wszystkim rządzi mądrze, składnie, * Wszystek świat ubłogosławia.
Serce piękniejsze od słońca, * Świątynio świętsza od nieba, * Tyś szczęściem naszym bez końca, * Nic prócz Ciebie nam nie trzeba.
Każda Twoja myśl, westchnienie, * Rozkoszą Boga napawa, * I najmniejsze Twe życzenie, * Ma u Niego siłę prawa.
Ty i Boski gniew łagodzisz, * Gdy ma karać przewinienia, * Ty pociechą swoją słodzisz, * Wszelkie troski i cierpienia.
O najmilsza serc słodyczy, * Z której szczęścia biją zdroje, * Oblubieńcze nasz dziewiczy, * Prosim: Przyjdź Królestwo Twoje.

III Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, które swoim czcicielom dajesz wszystkie łaski, spraw abyśmy Tobie zawsze wiernie służyli i królewskich darów stali się godnymi.

K. Gotowe serce moje Boże, na pełnienie woli Twojej.
W. Prawo Twoje jest pośrodku serca mego.

Módlmy się: Panie Jezu Chryste, którego Serce pragnące naszej miłości zostaje wciąż przez ludzi zapomniane i wzgardzone, ożyw i zapal serca nasze, abyśmy Ci tę ludzką niewdzięczność naszym życiem, choć w części wynagrodzili. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

IV Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, tak nas kochające, a zapomniane i wzgardzone, zapal w sercach naszych płomień Bożej miłości, abyśmy nie- wdzięczność ludzką miłością wynagradzali.
Serce, ołtarzu promienny, * Świętszy nad wszelkie ołtarze, * Spraw: miłości żar płomienny, * Niechaj nasze winy zmaże.
Tyś jest drogocenną perłą, * Chętnie za nią oddam wszystko, * Tyś moim umiłowaniem, * Przy Twym Sercu chcę być blisko.
Włócznią żołnierza zranione, * Twe Najświętsze, Jezu, Serce, * Daje przez zewnętrzną ranę, * Poznać miłość Twą zranioną.
Za Twą miłość, Zbawicielu, * Otrzymujesz zapomnienie, * Więc przynajmniej od niewielu, * Przyjmij zadośćuczynienie.
Twoją chcemy być własnością, * W pracy, w szczęściu i cierpieniu, * Dziś oddajem się z miłością, * W odnowionym poświęceniu...
Tyś zbawiło świat od zguby, * Tyś pokojem serc wieczystym, * Tyś przystanią czasu próby, * Tyś ochłodą duszom czystym.
O najmilsza serc słodyczy, * Z której szczęścia biją zdroje, * Oblubieńcze serc dziewiczy, * Prosim: Przyjdź Królestwo Twoje.

IV Antyfona: Najświętsze Serce Jezusa, tak nas kochające, a zapomniane i wzgardzone, zapal w sercach naszych płomień Bożej miłości, abyśmy niewdzięczność ludzką miłością wynagradzali.
K. Gotowe serce moje Boże, na pełnienie woli Twojej.
W. Prawo Twoje jest pośrodku serca mego.

Módlmy się: Panie Jezu Chryste, który miłującym Ciebie niezliczone świadczysz dobrodziejstwa, daj nam Twojej miłości poświęcić wszystkie siły duszy i ciała, abyś był zawsze Królem i dziedzictwem serc naszych. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

Zakończenie: (Na melodię: Pod Twoją obronę)
Do Serca Twojego – Uciekamy się Jezu, Boski Zbawicielu. * Naszymi grzechami, * Racz nie zrażać się, o Panie święty.
Ale od wszelakich złych przygód, * Racz nas zawsze zachować, * Boże łaskawy, * I najlitościwszy.
O Jezu, o Jezu, o Jezu dobry, * Zbawicielu słodki, Pośredniku Boski, * Jedyna nadziejo nasza.
W Krwi Twej zbawczej racz nas obmyć, * Do Serca Twojego racz nas przytulić, * W Twym Sercu na wieki racz nas zachować.
O Jezu, o Jezu, o Jezu dobry, * Zbawicielu słodki, Pośredniku Boski, * Jedyna nadziejo nasza.

 
Do pobrania

audio/mpeg godzinki-o-nspj.mp3 (30.6 MB)

application/pdf godzinki-o-nspj.pdf (683.4 kB)


http://www.strazhonorowa.pl/godzinki-o-najswietszym-sercu-pana-jezusa


avatar użytkownika intix

35. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO


a także:

Wyrok wydany powróci do człowieka

Poniedziałek, 22 czerwca 2015 roku
Mateusz 7,1-5



Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: «Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka», gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata".


Mowa jest o negatywnym osądzie, czyli potępianiu. Jezus napiętnuje ocenę człowieka, w której brak jest miłości i która sprowadza człowieka do zwyczajnego przedmiotu. Rzecz nie w tym, aby nie wydawać wyroków, lecz w tym, aby powstrzymać się od wszelkich uprzedzeń, od lekkomyślnych i pospiesznych osądów. Należy pamiętać, że każdy, kto osądza innych, sam zostanie również przez nich osądzony.

Osąd człowieka należy do Boga. Tylko on zna tajemnice ludzkiego serca. Nie oznacza to, że nie mamy prawa ani możliwości dostrzegania tego, co dobre i co złe. Osąd jednak należy ograniczyć do obszaru czynów, nie podejmując się osądzania ludzi. Należy pamiętać i o tym, że wydany przez człowieka wyrok powróci do niego jako wyrok Boży.

Co oznaczają te słowa? To, że wszyscy są równi wobec prawa i dlatego każdy będzie sądzony według tego, jak sam sądzi. Każde osądzanie i potępianie drugiego pociąga za sobą wyrok. Jezus w ogóle zabrania wydawania sądu potępiającego. A zatem, jeśli podejmujemy się sądzenia, odpieramy sobie prawo do Bożego przebaczenia. Kiedy sądzimy, stajemy się również winnymi wobec Boga i ludzi. Myśli wypowiedziane przez Jezusa nie są zachętą do zamykania oczu na słabości, ale zachętą do przebaczania. Przebaczanie nie ma w sobie granic.

Jesteśmy również wzywani do usunięcia najpierw belki ze swego oka, zanim podejmiemy działanie na rzecz drugich. Uznanie własnych niedoskonałości i wysiłek zmierzający do ich usunięcia pozwoli spojrzeć bardziej współczująco na braki innych. Tego nie czyni człowiek będący hipokrytą, żyjący w ciągłej sprzeczności pomiędzy tym, kim jest, a kim siebie czyni i chętnie podejmuje się naprawiania życia innych bez naprawiania własnego. Człowiek, podobnie, jak nie może uwolnić się od belki, tak też nie może wydawać sądu na temat drzazgi swego brata.

Uznając własne niedomagania i słabości oraz oczyściwszy spojrzenie, możemy z pokorą spojrzeć na braki bliźniego i pomóc mu w ich usunięciu.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

37. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO


a także:

Nie rzucajcie pereł

Wtorek, 23 czerwca 2015 roku
Mateusz 7,6.12-14

Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!


Świnie, jako zwierzęta nieczyste dla Żydów, były metaforą na określenie pogan i w ogóle Rzymian. Perły zaś były przedmiotami wyjątkowo cennymi. Perłami nazywano niektóre wypowiedzi rabinów. „To, co święte”, stanowiło określenia ofiar składanych w obrzędach. Jakie było znaczenie tej wypowiedzi? Nie dawajcie rzeczy kosztownych tym, którzy nie umieją docenić ich wartości. Inaczej sami poniesiecie szkodę. Jest to wezwanie do starannego strzeżenia powierzonego dobra przed zawsze możliwą utratą.

Głoszenie Ewangelii, drogocennej perły, jest zadaniem niedopuszczającym ociąganie się. Powodzenie głoszenia zależy od otwartości i gotowości na przyjęcie orędzia ze strony tych, do których się przychodzi. Kiedy uczniowie spotykają się z uporem i odrzuceniem, nie są zobowiązani za wszelką cenę trwać i przezwyciężać wrogość. Powinni podążać dalej i spotykać tych, którzy są bardziej podatni na przyjęcie tego, co święte. Odrzucenie orędzia może się rozwinąć w nienawiść wobec głoszących je. Stąd Jezus zapowiedział uczniom niepowodzenia i prześladowania. Uczeń Jezusa jest świadomy obowiązku głoszenia Ewangelii i obowiązku strzeżenia Słowa Bożego przed profanacją.

„Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie”. Nie pragnienie lub czyny drugiego człowieka stanowią miarę naszego postępowania, ale to, co dobrego życzymy sobie samym oraz to, czego sami nie chcielibyśmy doświadczyć. Tego wymagało Prawo i Prorocy, kierowania się zdrowym rozsądkiem.

Droga przestronna wskazuje na wybór tego, co łatwe i wygodne. Nie istnieją żadne utrudnienia w podążaniu tą drogą. Kiedy jest mowa o drodze wąskiej, nie tyle chodzi o małą przestrzeń drogi, ile drogę przepełnioną przechodzącymi, dlatego ciasną. Ta droga, jest drogą ucisku i utrapienia. Droga sprawiedliwości chrześcijańskiej wymaga trudu i cierpienia, dlatego wielu jej nie podejmuje.

Jest również mowa o dwóch bramach. Ciasna brama była wykorzystywana do przedostania się na zewnątrz, kiedy bramy zostały zamknięte. Był to otwór w murze miasta. Wielu nie znało tego przejścia. Wejście do życia wiecznego jest trudne, natomiast droga prowadząca do potępienia jest łatwa.

Ci, którzy podążają za Jezusem, nie są liczni. Mateusz wskazuje przez to, że niewielka jest liczba tych w narodzie wybranym, którzy przyjęli Ewangelię. Kim są ci, którzy podążają szeroką, przestronną drogą? To nie tylko poganie i niewierzący, ale także chrześcijanie. Nie wystarczy być ochrzczonym, a nawet wyznawać wiarę w Jezusa, aby być pewnym wejścia do królestwa. Trzeba przyjąć i wypełnić wymagania Kazania na Górze.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:

> Wskazówki
> Brama i perły

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

40. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Ręka Pańska była z nim

Środa, 24 czerwca 2015 roku
Narodzenie Świętego Jana Chrzciciela

Łukasz 1,57-66.80

Dla Elżbiety zaś nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: «Nie, lecz ma otrzymać imię Jan». Odrzekli jej: «Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię». Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: «Jan będzie mu na imię». I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: «Kimże będzie to dziecię?» Bo istotnie ręka Pańska była z nim. Chłopiec zaś rósł i wzmacniał się duchem, a żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się przed Izraelem.


Czas rozwiązania dla Elżbiety jest czasem narodzin jej syna. Czas rozwiązania jest uwolnieniem, oswobodzeniem się z czegoś. Czas rozwiązań jest czasem okazanego przez Boga miłosierdzia i radości. Owa radość powinna być dzielona i przeżywana z innymi.

Jan przychodzi, aby uwolnić Izraela z dotychczasowego stanu myślenia, życia, doświadczania ciemności. Jeśli mam być wolny, to, w jakim celu, jakie są moje zadania? Nie staję się wolny przede wszystkim dla wypełnienia określonych zadań, lecz dla samego życia w wolności. "Do wolności wyswobodził nas Chrystus".

Uwolnienie się jest powołaniem do doświadczania wolności. Jej smakowanie jest sposobem przeżywania Boga, który jest naszą wolnością. Bóg określa czas rozwiązania czy rozwiązywania trudnych problemów, wyznacza czas odpowiedzi na pytania, zrozumienia przyczyn zamknięcia, w jakim się znajdowałem.

Nie tylko Jan się rodzi, ale też rodzi się w pewnym sensie jego ojciec Zachariasz, odzyskując mowę. Człowiek traci mowę, zdolność komunikowania się z innymi, gdy nie przyjmuje "na słowo" to, co mówi Bóg. Nie mówimy wtedy, gdy nie mamy cokolwiek do powiedzenia w danej sprawie. Nie mówimy wówczas, gdy nie chcemy rozeznać i ujawnić prawdy, która chce się przez nas objawić (Zachariasz). Odzyskujemy mowę, gdy nasze myśli, odczucia i zamiary stają się myślami, odczuciami i planami Bożymi.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

41. Kochajmy Pana...


https://youtu.be/AACuhV4KmeQ

1. Kochajmy Pana, bo Serce Jego
Żąda i pragnie serca naszego.
Dla nas Mu włócznią rana zadana,
Kochajmy Pana, kochajmy Pana!

2. O, pójdź do Niego, wszystko stworzenie,
Sercu Jezusa złóż dziękczynienie
I twoje przed Nim zegnij kolana,
Kochajmy Pana, kochajmy Pana!

avatar użytkownika intix

42. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Kto spełnia wolę mojego Ojca

Czwartek, 25 czerwca 2015 roku
Mateusz 7,21-29

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie każdy, który mi mówi: «Panie, Panie», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: «Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?» Wtedy im oświadczę: «Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości». Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry, i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki". Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie.


Podwójnie wypowiadane słowo: „Panie, Panie” jest zwrotem zarezerwowanym u Mateusza dla uczniów Jezusa, albo dla tych, którzy pragną iść za Jezusem lub też proszą Go o pomoc. Słowa Pana domagają się pełnego przyjęcia i całkowitego posłuszeństwa. Modlitwa musi łączyć się z codziennym postępowaniem człowieka. Same słowa modlitwy nie wystarczą. Fundamentem chrześcijańskiego życia nie jest słowo, ale czyn. Czynem jest wypełnienie woli Bożej.

„Wielu powie mi w owym dniu”. Mowa jest o Sądzie Ostatecznym. Nie wystarczy wówczas przyznać się do Jezusa, albo na czyny dokonane w Jego Imię. Fałszywymi prorokami są ci, którzy wyznają Chrystusa i odwołują się do swej aktywności. Powołują się na związek z Jezusem w ich życiu. Mówią, że czynili wielkie dzieła, prorokowali i czynili cuda. Trzeba w takiej sytuacji postawić pytanie, czyli byli posłani przez Pana? Czy to była Jego wola? Mateusz uważa, że dar proroctwa, egzorcyzmu i innych cudów nie jest najważniejszy. To, do czego Jezus zobowiązywał przede wszystkim, to posłuszeństwo wobec Jego Prawa, wielbienie Boga, właściwa postawa wobec spraw świata. Jezus zobowiązał uczniów do pójścia uciążliwą drogą, drogą prześladowań. Z tego powodu widowiskowe dokonania pomnażające czyjąś próżną chwałę nie są jednoznacznymi świadectwami. Sąd nad człowiekiem, będzie dokonywany nie w oparciu o widowiskowe jego czyny, ale według sprawiedliwości, miłości oraz wnętrza ludzkiego serca.

„Nie znam was, nigdy was nie znałem”. Możemy ten zwrot przetłumaczyć w sposób następujący: „Nigdy nie uważałem was za należących do Mnie”. Nie tylko wyznawanie ustami jest niewystarczające, ale nawet czyny charyzmatyczne wykonywane w imię Pana (proroctwa, egzorcyzmy, cuda) nie odpowiadają kryterium owocowania, jeśli człowiek, który ich dokonuje, dopuszcza się nieprawości. Nieprawość, to jest życie człowieka niezgodne z Prawem, które głosi Jezus.

Słowa człowieka winny odpowiadać jego czynom Nie jest prawdziwym uczniem Jezusa ten, kto nie postępuje zgodnie z Jego nauczaniem. Łączność z Nim nie jest możliwa, bez wypełniania Jego woli. Nie wystarczy występować w imię Boga, lecz trzeba pełnić czyny wskazane przez Boga. Prorokiem jest ten, kto naśladuje Chrystusa. Dlatego według sposobu życia rozróżnić można prawdziwego proroka od fałszywego. Każdy prorok, który naucza prawdy, a nie prowadza jej w swoje życie, jest fałszywym prorokiem.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:

> Słuchaj i działaj
> Zmierzamy...

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

43. Serce Twe, Jezu...


https://youtu.be/23mHiUclN1Q

Serce Twe, Jezu, miłością goreje,
Serce Twe w ogniu miłości topnieje,
A nasze serca zimne jak lód,
I próżny dla nich Twej męki trud.

2. Kiedyż, o kiedyż słodki mój Panie,
Poznamy Twego Serca kochanie,
Kiedyż Twa miłość rozpali nas?
O dobry Jezu, czas to już czas.

3. Serce Twe zewsząd bolem ściśnione
I ostrą włócznią w bok przebodzone,
A nasze serca rzucone w świat,
Chciałyby zrywać rozkoszy kwiat.

4. Boskie Twe Serce gorycz zalała,
We łzach się dusza Twoja kąpała,
I z Twego smutku pociechy zdrój
Wytrysnął dla nas o Panie mój.

5. Serce Twe wieniec z ciernia oplata,
Koronę wzgardy za pychę świata,
Którą dla Siebie obrał nasz Pan,
By nas uleczył z grzechowych ran.
 
6. O jakaż slodycz Twojej miłości,
Jakiż w Twem Sercu zbytek czułości,
Ach w serca nasze miłości tej
Choć jedną kroplę, o Panie, wlej.

7. Rzuć tej miłości iskrę choć jedną
W ziemię serc naszych suchą i biedną,
By Ci wydała obfity plon
Za Twój na Krzyżu bolesny zgon.

8. Byś nie napróżno te męki Twoje,
Te rany, krzywdy, te krwawe zdroje
Raczył tak dla nas ochotnie pić,
Że Swego życia przerwałeś nić.

9. Gdy już na Krzyżu Jezu skonałeś,
Z miłości jeszcze zranion być chciałeś,
By w Sercu Twojem otworzyć drzwi
I nam ostatnią dać kroplę krwi.

avatar użytkownika intix

44. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Chcę, bądź oczyszczony!

Piątek, 26 czerwca 2015 roku
Św. Zygmunta Gorazdowskiego

Mateusz 8,1-4

Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy.
A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Jezus wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: Chcę, bądź oczyszczony!. I natychmiast został oczyszczony z trądu. A Jezus rzekł do niego: Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich.


Trędowaty w swojej nieczystości i odrzuceniu nieustannie kogoś szuka, komu mógłby siebie powierzyć z całym zaangażowaniem. Zobaczył swoją szansę powrotu do życia w czystości, „upadając na kolana” przed Jezusem. Zdobył się na odwagę przyjścia do Pana, choć było to zabronione przez prawo. Trędowaci mieszkali daleko od miast i wiosek. Byli zagrożeniem, więc ich izolowano.

Chory człowiek nie tyle postanowił zlekceważyć zasady życia społecznego, lecz wiedziony wielką tęsknotą za czystością odważył się na krok w stronę Boga. Uznany za nieczystego, odtrącony przez ludzi, odczuł silną potrzebę do zmiany dotychczasowego stylu życia. Zobaczył Jezusa. Wiedział, że tylko On może mu pomóc. Stąd nieustępliwe wołanie, „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Dostrzegamy radość Pana. Cieszy się odwagą trędowatego. Mężczyzna nie narzuca Jezusowi swojego rozwiązania, swoich marzeń o wolności, mówiąc „Musisz mnie oczyścić”, lecz „Jeśli chcesz, możesz…”.

Czy zdobyłby się na powrót, gdyby nie wiedział, że jest ważny dla Boga, kochany przez Niego? Odczuł swoją niepotrzebność ze strony ludzi, lecz Pan nigdy mu nie powiedział, że z niego zrezygnował. Ukrywał się w jaskini. Nie ona, która była chłodna i wilgotna, przysparzała mu najwięcej cierpienia, lecz ta, którą nosił we własnym sercu. Więcej boli to, co wewnętrzne, niż to, co zewnętrzne. Zwlekanie z podjęciem właściwej decyzji czyni nasze wnętrze chłodnym, a nas samych nieprzystępnymi i nadmiernie wrażliwymi na wydarzenia wokół nas.

Czas powrotu do Boga to chwile, w których odkrywamy, że już nic więcej nie możemy stracić, natomiast wiele możemy otrzymać. Odczucie potrzeby powrotu jest równoznaczne z zapotrzebowaniem na łaskę Jezusa. Potrzebujemy Jego dotknięcia, które przekonywuje, że nadal jesteśmy Jego braćmi.

Wielu z nas sądzi, że potrafi o siebie zadbać. Nie potrzebują Boga, ani Kościoła, ani kapłana, ani sakramentów świętych. Brak potrzeby Boga jest życiem w jaskini zimnej, ciemnej i budzącej ciągły niepokój. Jest to sytuacja, w której nie odczuwamy nadziei zdolnej „nieść nas” przez życie. Tęsknota za powrotem do Boga jest spowodowana napełnianiem się tym, co napełnić nas nie zdoła. Świat daje nam odczuć, że traktuje nas jedynie jako osoby cielesne, kończące swoje życie na ziemi.

Nieczystość serca wprowadza nas w nieprawdziwe poznanie bycia gorszym, przeświadczenie o tym, że jesteśmy odrzuceni przez innych, a życie na marginesie społeczeństwa, rodziny, wspólnoty czy znajomych jest naszym przeznaczeniem. Jest w nas silna potrzeba człowieka, któremu moglibyśmy powierzyć naszą „bolesną tajemnicę”. Powierzenie drugiemu tajemnic własnego serca i pozostanie niezależnym od niego, jest naszym ukrytym dążeniem. Nie możemy uzależniać się od tych, którzy znają nasze słabości. Będąc słabymi, mamy prawo do odczuwania szacunku i poruszania się w obszarze wolności, jaka jest dana człowiekowi przez Boga.

Powrót staje się koniecznością wraz z rozeznaniem, że tracimy kontrolę nad własnym życiem. Stajemy się zależnymi od przyjemności, które obiecują „niebo”, a w rzeczywistości pozostaje nam odczucie pustki, samotności i rozpaczy. Usiłujemy imponować sobie oraz innym naszą wydajnością pracy, osiągnięciami. Tymczasem nie to daje poczucie spełnienia. Nie chcemy być odizolowanymi od piękna, spokojnego wpatrywania się w nie. Tęsknimy za słuchaniem ciszy, której wielu ludzi nie znosi, pędząc za tworzeniem własnej wielkości. Nie odczuwamy bliskości ani Boga, ani człowieka. Mówimy, że zależy nam na przyjaźni, a tymczasem nie jesteśmy do niej zdolni, ponieważ nie umiemy składać własnego życia w ręce innych, powierzać je z zaufaniem.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:

> Czy ja trwam?
> Chcę

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

45. Cierpienie udoskonala nas w porządku przyrodzonym



Cierpienie udoskonala nas w porządku przyrodzonym

Cierpienie wprowadził na świat grzech i zła wola ludzka, z której grzech się rodzi. Ale też obecnie w stanie poupadkowym cierpienie dla człowieka jest doskonałą szkołą wyrobienia w sobie silnej i mocnej woli.

Cierpienie wzmacnia wolę. Przyczyną główną naszych niedomagań i upadków rozlicznych jest słaba wola. O słabą wolę rozbijają się nieraz najlepsze pragnienia i postanowienia poprawy, ona często prowadzi do upadku i zguby. Można powiedzieć, że dzisiaj główną chorobą ludzi jest słaba wola. Cierpienie tę wolę umacnia, ponieważ zmusza do stanowczego przeciwdziałania, do przemyślności, jak wyjść z trudnego położenia. Wiele mamy do cierpienia. Czy korzystamy z tych cierpień, aby wolę swoją zahartować, wzmocnić?

Cierpienie daje sposobność do ćwiczenia się w cnotach. Ileż te osób urobiło i uszlachetniło cierpienie. „Gdyby nie było cierpień na ziemi, nie odzywałyby się w sercu naszym najszlachetniejsze, najczystsze dźwięki uczuć: nie byłoby miłosierdzia, przyjaźni, słowem, cnót by nie było, które nas godzą z ludźmi i światem i każą nam nieraz kochać cierpienie i wzdychać za nim. Jak słodka pamięć tych cierpień, któreśmy przebyli, jak o nich myśleć i mówić lubimy; o, bo człowiek tyle wart tylko, tyle wie, takim jest istotnie, ile wycierpiał”. Jak z krzemienia wytryska złota iskra, gdy go uderzymy silniej, tak i z duszy ludzkiej, uderzonej młotem cierpienia, tryska zwykle światło, głębszych myśli, uczuć podnioślejszych.

Nam tak trzeba stałych zasad, gruntownej cnoty - Serce Jezusa daje nam tyle drobnych sposobności do nabycia ich przez znoszenie drobnych cierpień i przeciwności. Nie czekajmy na wielkie krzyże, bo te może nigdy nie przyjdą, ale bierzmy na siebie te drobne, te małe, te codzienne, one nas zahartują i umocnią.

Najsłodsze Serce Jezusa, dajże nam to zrozumienie i umiejętność korzystania z każdej przeciwności, z każdego krzyżyka dla wyrobienia siebie, dla wzmocnienia naszej ułomnej, zmiennej woli.

„Posłaniec Serca Jezusowego”, lipiec 1927, s. 149-150

http://www.pch24.pl/cierpienie-udoskonala-nas-w-porzadku-przyrodzonym,36...

avatar użytkownika intix

46. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Przyjdę i uzdrowię go

Sobota, 27 czerwca 2015 roku
Św. Cyryla Aleksandryjskiego

Mateusz 8,5-17


Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi Rzekł mu Jezus: Przyjdę i uzdrowię go. Lecz setnik odpowiedział: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: "Idź!" – a idzie; drugiemu: "Chodź tu!" – a przychodzi; a słudze: "Zrób to!" – a robi. Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Do setnika zaś Jezus rzekł: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś. I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie. Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce. Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu. Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił. Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby.


Wzruszające jest to, że nie troszczy się o sługę inny sługa, lecz jego pan. Bolało go cierpienie sługi. To współcierpienie ze sługą, każe mu spotkać Jezusa. Cierpienie, które przeżywamy z kimś drugim, w przyjaźni, prowadzić może do osobistego spotkania Jezusa. Setnik osobiście spotkał Jezusa. To nie był jakikolwiek sługa setnika, to był jego sługa ("mój sługa"). Gdy sługa cierpi, to tak jakby cierpiał i jego pan. Tych mężczyzn, jak można przypuszczać, nie łączyła jedynie konieczność. Wydaje się, że byli przyjaciółmi. Nie każdego brata odwiedzamy w szpitalu; nie do każdego przyjdziemy, gdy choruje w swoim pokoju.

"Przyjdę i uzdrowię go". Setnikowi zależało na słudze. Jezusowi zależy na słudze, na człowieku chorym, sparaliżowanym. Czy zauważyłeś, że komuś zależy na tobie? Gdy tego nie dostrzegamy, łatwo chorujemy. Czujemy się osamotnieni i do Jezusa drogi znaleźć nie możemy. Cierpienie łączy, zbliża nie tylko tych mężczyzn ze sobą. Owo cierpienie sprawiło, że znaleźli się bliżej Jezusa. On przyszedł do nich.

"Panie, nie jestem godzien". Świadomość bycia poganinem, okupantem, nieczystym – każe mówić o własnej niegodności przyjęcia Pana. To takie ważne, jaką jest nasza wiadomość o nas samych. Mamy problemy z żywą wiarą: trudność z szacunkiem do innych, kulturą bycia, komplikacje z odpowiednim podejściem do własnej wyobraźni, do uczuć, dalekich od tego, co jest wiernością Panu. Co myślę o sobie? Czego dotyczy moje odczuwanie niegodności? Jakie myślenie o sobie, mógłbym nazwać prawdziwym? Chodzi o takie myślenie, w którym człowiek sobie nie dodaje, ani nie ujmuje czegokolwiek.

"Powiedz tylko słowo". Problemem bywa to: czy dana osoba mówi do nas i co mówi? Czy my mówimy, czy też jesteśmy zamknięci, zarówno na dawanie słowa, jak i jego przyjmowanie? Niemożność spotkania się ze słowem człowieka, sprawia taką samą sytuację, w odniesieniu do Boga. Człowiek choruje na brak słowa zrozumienia, słowa wyjaśnienia, słowa życzliwości, słowa przebaczenia, słowa akceptacji, słowa tolerancji. Ale też istnieje poważny problem, związany z nie oczekiwaniem na Boże słowo. A przecież słowo Chrystusa jest naszym zdrowiem. Niezwykłe jest to, że słudze pomaga drugi człowiek, w spotkaniu się ze Słowem Ojca. Zawsze o jakiegoś człowieka, który do słowa Bożego zbliża, a nie od niego oddala. Postawienie na słowo Boga w życiu, to znak wiary i droga do jego głębi. Brak słowa Bożego, obojętność na nie, prowadzić może do obojętności. Zaufanie słowu Bożemu, to równocześnie umożliwienie Mu uzdrowienia mojej osoby, uzdrowienia mojego posługiwania.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
oraz rozważania:

O WIERZE, która zadziwia Jezusa

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

47. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Wiele przecierpiała od różnych lekarzy

Niedziela, 28 czerwca 2015 roku
XIII Niedziela Zwykła

Marek 5,21-43


Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: Kto się dotknął mojego płaszcza Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!. Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie bój się, wierz tylko!. I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!" Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.


Potrzebowała bliskości Jezusa. Przeszła przez doświadczenie wielu udręk. Przestała wierzyć ludziom, gdyż bardzo boleśnie zawiodła się na nich. Była bliska rozpaczy. Nie wiedziała gdzie pójść, aby otrzymać skuteczną pomoc. Choroba, jakiej doświadczała zniszczyła ją materialnie. Nie to jednak było największym problemem. Stała się kobietą samotną z poczuciem wielkiego odizolowania się od znajomych, przyjaciół i rodziny. Tęskniła za przyjaźnią a także stałym związkiem z kimś drugim. Wiedziała jednak, że nikt jej nie potrzebuje, ponieważ jest chora. Cierpienie całkowicie skupiło ją na samej sobie. Odczucie nudy i pustki, przygnębienia i głębokiego poczucia bezużyteczności powodowało nasilenie się myśli o rezygnacji z życia. Równocześnie było w niej silne pragnienie znaczenia, cieszenia się każdym nowym dniem. Żaden nowy pomysł nie przychodził jej do głowy, gdzie poszukiwać uleczenia. Wraz z chorobą ciała pojawiły się problemy moralne i duchowe. Szukała pokoju, gdyż serce potrzebowało go więcej, niż ciało udręczone sprawności.

Kobieta nie miała łatwej drogi do Jezusa. Jej doświadczenie było obciążone utratą zaufania do lekarzy. Zubożenie psychiczne, duchowe i materialne kazało jej trzymać się od ludzi z daleka. Równocześnie, to samo doświadczenie wytwarza tak wielkie psychiczne i duchowe „ciśnienie” zmuszające wręcz do szukania nowych rozwiązań. Stan zawiedzenia się, rozczarowań, doznanych porażek nie musi prowokować do rezygnacji z poszukiwania korzystnych dla siebie rozwiązań. Im bardziej jesteśmy umęczeni i zniechęceni, ty więcej stajemy się zdolni do zobaczenia tych obszarów, w których dotychczas nie szukaliśmy tego, co dla nas lepsze. „Tam, gdzie istnieje lęk, tam pojawia się zadanie” (C.G. Jung).

Cierpiąca kobieta, zapragnęła bliskości Jezusa. Zrozumiała ona, że bliskość uczuciowa, duchowa jak i fizyczna przemienia, uzdrawia, przywraca zaufanie. Dotknięcie, przytulenie, bliskość fizyczna łącząca się z doświadczeniem bliskości duchowej i uczuciowej zawierają w sobie siłę uzdrawiającą. Brak dotyku ciepłego, czułego sprawia, że żyjemy w napięciu, zdolni do gwałtownych, nerwowych, nieuzasadnionych obiektywnie reakcji.

Chora kobieta staje nie przed Jezusem, lecz za Nim. Trudno jest spojrzeć w oczy komuś, kogo się dotychczas pomijało, a nawet lekceważyło. Słyszała o dobroci Jezusa. Wiedziała, że jest otwartym na wszystkich ludzi i każdego może uleczyć. Znane jej było i to, że w Jego sercu nie ma podejrzliwości i stawiania zbędnych pytań. Intuicyjnie wyczuwała, że Jezus pomoże. Jeszcze tego nie wiedziała, że jest kochana bez żadnych warunków czy ograniczeń. Mimo rozpaczy, nieufności i strachu już wiedziała, że chce „dotknąć Jezusa”. Nie chciała mówić jakiekolwiek słowa. Nie myśli były ważne, które mogłyby towarzyszyć w zbliżaniu się do Jezusa. Potrzebny był zwyczajny dotyk. Nie chciała tego odkładać. Oznaczałoby to, bowiem kolejne lata walki, cierpienia, samotności i niekończącej się męczarni.

Któż miał jej to powiedzieć, że jest kochana i nie trzeba się bać? Bliskość postrzegała jako zagrożenie. Czas cierpienia z jednej strony rozbudził w niej pragnienie ciepła, bliskich relacji z człowiekiem, z drugiej zaś strony obawiała się odrzucenia, zlekceważenia, pominięcia. Bała się, że doświadczy kolejnego zachowania, które będzie ją bardzo bolało. Nie chciała już więcej cierpieć. Jej szukanie zdrowia tak naprawdę było nieuświadomionym dążeniem do pokoju serca. Nie wiedziała, że można go znaleźć w słabości. Czeka on w tych miejscach serca, które są najbardziej zranione, najbardziej wrażliwe, pełne cierpienia i lęku.

Patrząc na nią, zagubioną i bezradną, odczuwamy jej wielkie zawstydzenie. Obawiając się odrzucenia, jak to było w relacjach z ludźmi, odsłania swoją nieśmiałość wobec Jezusa, podchodząc do Niego znienacka, chcąc uczynić to, co planowała, nie będąc przez Niego dostrzeżoną. Kobieta szuka Jezusa, ponieważ w swojej chorobie odczuwa bolesną samotność. Niezwykłe jest to, że szukając Go, równocześnie się Go boi. W doświadczanej pogardzie ze strony ludzi, Jezus jest odbierany przez pryzmat takich doświadczeń. Zmusza się do przezwyciężenia lęku. Chciała dotknąć Jezusa, pragnąc dzielenia z kimś swojej samotności i choroby, swojego poniżenia i frustracji.

Była bardzo zmęczona swoją chorobą i oznakami ludzkiej niechęci. Chciała spotkać kogoś, kto spojrzy na nią inaczej, niż wszyscy inni, uganiający się za doskonałym wypełnieniem przepisów Prawa. Odrobina serca wyrażona w ciepłym, akceptującym spojrzeniu tak wiele znaczy w chwilach nieustannego poczucia winy, podsycanego przez tych, którzy ”nigdy takich problemów za sobą nie mieli”.

Kobieta dojrzewała do odnalezienia się blisko Jezusa. Nie mogła Go nie dotknąć. „Miłość nie znosi dystansu” (Nouwen). Żyjąc w nieczystości serca, dystansujemy się uczuciowo i duchowo od Boga. Jezus czekał na kobietę, aby Go dotknęła. To czekanie było połączone z bólem tęsknoty i współcierpienia, przez jakie przeszła. Cierpienie otwiera oczy na to, że ból ciała, serca, ból w duszy to za mało. Chodzi o coś więcej. O spotkanie, które nas przemieni, gdy będziemy się wpatrywali w Jego Oblicze.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

49. Twemu Sercu cześć składamy...


https://youtu.be/xuJFkBfTYb4

 1. Twemu Sercu cześć składamy, o Jezu nasz o Jezu!
Twej litości przyzywamy, o Zbawicielu drogi!
Chwała niech będzie zawsze i wszędzie, Twemu Sercu, o mój Jezu!

   2. Serce to nam otworzone, o Jezu nasz o Jezu!
Włócznią na Krzyżu zranione, o Zbawicielu drogi!
Chwała...

   3. Ono przepaścią miłości, o Jezu nasz o Jezu!
W Nim się topią nasze złości, o Zbawicielu drogi!
Chwała...

   4. Tam ucieczka, tam schronienie, o Jezu nasz o Jezu!
Gdy nas ciśnie utrapienie, o Zbawicielu drogi!
Chwała...

   5. Gdy kto grzeszy a żałuje, o Jezu nasz o Jezu!
Twoje Serce go przyjmuje, o Zbawicielu drogi!
Chwała niech będzie zawsze i wszędzie, Twemu Sercu, o mój Jezu!

avatar użytkownika intix

50. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Poniedziałek, 29 czerwca 2015 roku
Świętych Piotra i Pawła

Mateusz 16,13-19M


Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: "Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?" A oni odpowiedzieli: "Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków". Jezus zapytał ich: "A wy za kogo Mnie uważacie?" Odpowiedział Szymon Piotr: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". Na to Jezus mu rzekł: "Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie".


Piotr odegrał zasadniczą rolę w powstaniu Kościoła. Jest odbiciem wszystkich chrześcijan. Każdy chrześcijanin jest jak on wierzący i wątpiący, wyznający i zdradzający, silny i słaby, miłujący i tchórzliwy. Podstawowe znaczenie jest w tym, aby mieć więź z Chrystusem. Piotr zawsze zwraca się do Jezusa: płaczący, "poturbowany" przez zaparcie się, nierozumiejący i dlatego narażający się na reprymendę Mistrza: "Zejdź mi z oczu szatanie".

Kim jest Jezus? Niektórzy sądzili, że jest Janem Chrzcicielem, albo Jeremiaszem albo Eliaszem prorokiem. Jan Chrzciciel był wielkim ascetą. Asceza jest elementem chrześcijańskiej wiary, ale gdy wysuwa się na plan pierwszy, to nawet Jezusa można nazwać "żarłokiem i pijakiem". Gdy wyrzeczenie zawsze uznaje się za lepsze od przyjemności, gdy asceza przemienia się w negowanie życia i ukrytą niechęć wobec innych, nie można w taki sposób poznać Jezusa i zbliżyć się do Niego.

Eliasz był znaczącym prorokiem, ale bardzo rygorystycznie walczył o czystość wiary i kazał pozabijać wszystkich kapłanów Baala. Jezus różni się od Eliasza między innymi tym, że nie chce niszczyć żadnego człowieka, lecz pozyskać tych, którzy myślą inaczej. Nie głosi On kazań przeciwko inaczej myślącym, lecz zachęca ich by weszli do królestwa niebieskiego. Każdemu daje szansę nawrócenia, każdemu pozwala się czuć zaproszonym na ucztę miłości. W Kościele dochodziło do agresji i zarozumiałości, które prowadziły chrześcijan do dramatycznej walki z innowiercami.

Jeremiasz był człowiekiem sprawiedliwym, który bardzo cierpiał. Także Jezus pójdzie tą drogą. Jednak osoba Jeremiasza przypomina gloryfikację cierpienia, które może prowadzić do masochistycznej wizji życia. Dla masochisty cierpienie jest zawsze lepsze od szczęścia. Jezus nie przyszedł na ziemię po to, abyśmy musieli cierpieć, lecz w tym celu, żebyśmy znaleźli szczęście. W drodze do spokoju wewnętrznego i radości nie unikniemy cierpienia. Gdy pojawia się cierpienie, nie powinniśmy przed nim uciekać, lecz przyjąć i je wytrzymać, by bez lęku iść drogą życia.

"A wy za kogo Mnie uważacie?". "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". Mesjasz wyzwolił swój lud z niewoli. Zatem Jezus jest tym, który prowadzi nas do wolności. Pomimo pokus szatana dochowuje wierności Ojcu. On jest Bogiem żywym. Możemy Go spotkać, jeśli w nas jest życie.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:

> Apostołowie
> Kim jestem dla Ciebie
> Piotr i Paweł

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

51. Cierpienie doskonali nas w porządku nadprzyrodzonym



Cierpienie doskonali nas w porządku nadprzyrodzonym

Człowiek jest zbyt przywiązany do ziemi, do majątku, do pieniądza, rozkoszy i zaszczytów. Nie może się wznieść ponad ziemię, nie pojmuje tego, co z Boga jest, tj. prawd objawionych. Kto chce żyć życiem Bożym, ten musi oderwać się od ziemi, a zjednoczyć z Bogiem. Właśnie cierpienie pozwała nam łatwiej tę ważną rzecz uskutecznić.

Cierpienie odrywa nas od ziemi. W powodzeniu i szczęściu jakże łatwo zapominamy o Bogu! Czy serce nasze i doświadczenie nasze tego nam nie mówi? Świat ludzi pociąga, pochłania, a dokąd im daje to, czego pragną, jest dla nich rajem. Ale świat jest złudny, przemijający. Dziś kwiaty sypie pod nogi, a jutro ostrym cierniem rani. Wszystko się zmienia. Opuszczają nas nieraz nadskakujący przyjaciele, wypada nam z ręki dostatek, ziemia pokazuje na każdym kroku głogi i ciernie. Co nas nęciło, niby piękny kwiat, rozwiało się zupełnie, opadło i zwiędło, zostawiając ostre kolce. Rozkosze ziemskie znikły, serce poznało ułudę, zrozumiało słowo Pawła Św.: Co wzgórę jest szukajcie, co wzgórę jest miłujcie, nie, co na ziemi, albowiem nie mamy tu miasta trwającego, ale przyszłego szukamy. [Por. Kol. 3,1-2 i Hbr 13,14]

Rzeczywiście wiele dusz dopiero w cierpieniu i chłoście nauczyło się patrzeć prawdziwie na świat i przyjemności światowe. Zapytajmy serca własnego. Da nam świadectwo o tej prawdzie? Oto matka nad kołyską umierającej dzieciny, żona po utracie męża, dziecko po utracie rodziców, wielu po stracie majątku, po doznaniu zawodów licznych poznaje dopiero, że ziemia nie jest nam celem, ale środkiem tylko… O dobry Jezu, dajże nam to zrozumienie, jak pożyteczne jest cierpienie w codziennym naszym życiu!

Cierpienie prowadzi do Boga. Już stare nasze przysłowie mówi: Jak trwoga, to do Boga. Człowiek grzeszny otwiera nieraz oczy dopiero w cierpieniu na przykry stan swej duszy. Pychę leczy się upokorzeniem, samolubstwo, zapomnienie o Bogu - cierpieniem. Ileż to dusz dopiero po bolesnych próbach i ciężkich krzyżach życiowych znalazło drogę do Boga. Gdyby konfesjonały mogły mówić, opowiedziałyby niejedną cudną historię, jak to cierpienie przyprowadziło duszę do Zbawcy, do pokuty, do odmiany życia! Gdy wszystko zawiedzie i wszystko człowieka opuści, Bóg jeden nie zawiedzie, On jeden wierności dochowa. On nieraz cierpieniem do duszy kołacze, dopraszając się miłościwie, abyśmy Mu drzwi serca otworzyli. Cierpienie wtedy jest dowodem niepojętej miłości Serca Jezusowego ku nam.

Najsłodsze Serce Jezusa spraw, by ten wzniosły cel cierpień życia nam przyświecał, spraw, byśmy tę drogę rozumieli i byśmy nią postępowali, nie sprzeciwiając się najsłodszym Twoim względem nas zamiarom!

Posłaniec Serca Jezusowego, lipiec 1927, s. 150-151

http://www.pch24.pl/cierpienie-doskonali-nas-w-porzadku-nadprzyrodzonym,...

avatar użytkownika intix

52. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Panie, ratuj, giniemy!

Wtorek, 30 czerwca 2015 roku
Św. Pierwszych Męczenników Kościoła Rzymskiego

Mateusz 8,23-27


Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze tak, że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: Panie, ratuj, giniemy! A On im rzekł: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza. A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?


Pójście za Jezusem rodzi niebezpieczeństwa. Naraża na burze. Jezus spał. Jego sen nie jest rezultatem znużenia trudami podróży, ile oznaką Jego mocy i spokoju. Jezus jest Panem żywiołów. Zło nie może Go przemóc. On wszędzie jest w swoim domu. W Starym Testamencie sen jest wyrazem ufności w Bożą opiekę.

W czasie śmiertelnego zagrożenia uczniowie zwracają się do Jezusa z wołaniem: „Panie, ratuj, giniemy!” To wołanie jest prośbą o cud. Pan, który ocala swych uczniów jest Tym samym, który ocala swój Kościół. Zanim jednak tego dokona uświadamia im, iż są ludźmi „małej wiary”. Mała wiara wyraża się w stwierdzeniu „Giniemy!”

Upomnienie odnosi się do uczniów, którzy wierzą, którzy nie utracili wiary, ale których wiara jest słaba i niewystarczająca. To opowiadanie o uciszeniu jeziora nie ma obudzić wiary. Jest ono skierowane do tych, którzy ją mają, ale w stopniu niewystarczającym i dlatego powinni umocnić się w wierze. Uczniowie zasłużyli na skarcenie, ponieważ przeżywają obawy, mając pośrodku Jezusa. Wiara jest tym, co przezwycięża strach.

Uspokoiwszy uczniów, Jezus uspokaja wzburzone jezioro. Z tej kolejności działania Pana wynika, że ważniejszym od cudu uciszenia jeziora jest pouczenie uczniów. Jezus wprowadza wielką ciszę. Ta wielka cisza jest symbolem głębokiego pokoju i bezpieczeństwa tych, którzy idą za Jezusem.

Ponieważ jezioro było często symbolem zła, dlatego władza Jezusa nad wodami jeziora przywołuje na pamięć egzorcyzmy i uzdrowienia. Jest oznaką nadejścia królestwa Bożego.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
a także:

> Zniszczenie Sodomy i Gomory

***
Bóg zapłać...