W kapsule...

avatar użytkownika intix

 

 

Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! (Mt 6, 22-23)

***

 

 

w kapsule manipulacji

zamknięci…

błąkamy się…

 

patrząc

niewidzącymi oczyma

myśląc, że widzimy…

błąkamy się…

błąkamy…

 

w ciemność się zapadamy…

 

uszy nasze

dźwięki rozróżniające…

a gdzie prawda

gdzie fałsz

nie rozpoznające...

 

oczy nasze

rozróżniające kolory

lecz mylące

Dobro ze Złem…

Zło z Dobrem...

 

o... jaka to bieda...

słuchać

niesłyszącymi uszami

patrzeć

niewidzącymi oczyma

spoglądać wokół

i nie dostrzegać...

 

jak MOCNEJ Wiary Nadziei Miłości

potrzeba

dla Chrystusa otwarcia serca NA OŚCIEŻ

potrzeba

 

jak WIELKIEJ Pokory

potrzeba

 

przed Panem Bogiem

uniżenia

potrzeba

 

nie lękać się

potrzeba

i

CAŁYM sercem

powrotu do Pana Boga

potrzeba

 

aby "słyszące" uszy

słyszały

 

aby "widzące" oczy

to - na co patrzą

mogły dostrzegać...

 

Słońce daje życie Ziemi...

Tak Jezus Chrystus... Świata Światłość

Daje Życie

Bożym dzieciom...

 

O... Dobry Boże…

Zmiłuj się nad nami...

Jeśli taka Twoja Wola…

Dotknij serc naszych…

Dokonaj w nich… Przemiany…

Uzdrów oczy i uszy nasze…

Wyrwij nas

z kapsuły  manipulacji…

Spraw, prosimy Cię…

abyśmy umieli rozpoznawać Wolę Twoją

abyśmy Ją wypełniali...

Pokornie prosimy... zmiłuj się nad nami...

Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego…

Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego.

Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

 

 

************************************************

/”W kapsule…” – J.B.K. – 02.04.2015r./

 

* * *

Zapraszam też do:

 

Źródło

Wielkość…? .

CZAS NA POWRÓT

 

* * *

Szczęść Boże…

 

 

 

45 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO


a także:

Ja jestem, nie bójcie się!

Sobota, 18 kwietnia 2015 roku
Jan 6,16-21

O zmierzchu uczniowie Jego zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wichru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: «To Ja jestem, nie bójcie się!» Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali.


Jezus wyszedł "sam jeden na górę, aby się modlić". Nie zabiera ze sobą tych, których nakarmił. Odesłał ich do domów. Nie zabiera tych, których wybrał. Uczniom kazał odpłynąć. Został sam. Dobrze, jeśli w czasie dnia są chwile, gdy nie zajmujemy się innymi ludźmi. Prośmy wręcz o pragnienie bycia samemu, bycia osobno. Żeby się modlić, trzeba zostać samemu: w uczuciach, w myślach, w pragnieniach, w chceniu. Może być tak, że wówczas, gdy zajmuję się innymi ludźmi, Bóg nie ma do mnie dostępu.

Jezus nie spieszy się na modlitwie. On ma czas, dla Ojca. To jest modlitwa i to jest miłość – mieć czas dla Boga. Znajdujemy czas dla Boga, gdy bardzo tego chcemy. Gdy nie chcemy się modlić, mówimy o pracy, którą koniecznie trzeba teraz wykonać, o ludziach, których nie można teraz zostawić. A przecież nie odchodzimy od człowieka, kiedy odchodzimy. Jest inna łączność. Trwanie w Chrystusie, najpełniej łączy z człowiekiem. Trwanie na modlitwie sprawia, że jesteśmy przed drugim naprawdę wtedy, gdy nas potrzebuje.

Jezus pojawił się, gdy uczniowie byli przerażeni wiatrem i falami wzburzonego jeziora.. Przychodzi do nich z innej rzeczywistości. Modlił się. Bliskość Ojca, to i wolność od lęku. To jest właśnie inny wymiar. Wolność od strachu przed utratą życia, to doświadczenie, które może być obce osobom opanowanym przez lęk. Jezus idzie po jeziorze. Uczniowie witają Go tym, czego doznają w obfitości – krzykiem. Doświadczenie lęku może jest również drogą, która może otworzyć nam oczy na Boga.

Co robić, by nie pogrążyć się w lęku? Słuchać słów Jezusa. Bóg mówi również w przerażeniu uczniów: "Jezus zaraz przemówił do nich". To jest czas uzdrowienia z lęku, słowem Bożym. Nauczyciel przychodzi do uczniów pomimo ich lęku. Ten bowiem nie stanowi dla człowieka żadnej przeszkody do spotkania Boga, pomimo strachu i bezradności. Lęk może być przedziwnym pomostem, po którym Jezus dociera do człowieka, zdolnego prosić jedynie krzykiem.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
oraz rozważania:
To Ja jestem, nie bójcie się!

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

2. Mów, Panie... chcę usłyszeć Twój głos!



Chciałbym Was zaprosić, byśmy wspólnie przyjrzeli się powołaniu, które opisane jest na kartach Pisma Świętego.

Uczeń i wychowawca

Wśród wielu, którzy wybrali drogę, jaką zaproponował Pan Bóg ludziom, był Samuel – jeden z bohaterów Starego Testamentu. Urodził się w okresie sędziów. Był synem Elkana i Anny. Jako małe dziecko został przez swoich rodziców ofiarowany Bogu i oddany na wychowanie arcykapłanowi Helemu. Kiedyś w życiu Samuela miało miejsce wyjątkowe i niezapomniane wydarzenie. Oto pewnego wieczoru, gdy położył się spać, usłyszał w swym sercu wewnętrzny głos, który wołał: „Samuelu, Samuelu!”. Młody chłopak wstał i poszedł do swojego wychowawcy, sądząc, że to on go wzywa. Heli zdziwiony postępowaniem chłopca powiedział, że on go nie wołał. Chłopiec poszedł i położył się spać. Po kilku chwilach znów pojawiło się wołanie po imieniu, znów wewnętrzny głos. Podobnie jak ostatnim razem Samuel poszedł do swego mistrza, kapłana Helego. Tym razem też usłyszał, że ma iść i położyć się spać, ale gdyby kto wołał następnym razem, miał Samuel odpowiedzieć na wołanie tak, jak polecił mu jego nauczyciel. Istotnie wołanie pojawiło się po raz trzeci. „Samuelu, Samuelu!” – ten przebudził się i odpowiedział tak, jak mu Heli polecił: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”.

Tak Samuel odpowiedział na Boże wołanie skierowane do niego. Zobaczmy, że nie rozpoznałby głosu Bożego, gdyby nie kapłan Heli, który domyślił się, kto woła chłopca. Gdyby nie Heli, który wskazał na Pana Boga i podpowiedział młodemu Samuelowi, jak odpowiedzieć na wołanie Boże, Samuel pozostałby głuchy na głos, który usłyszał.

Jak przed wiekami za czasów Samuela, tak i dziś Pan Bóg woła człowieka. Dziś także nie pozostawia nas samym sobie i stawia na drodze naszego życia ludzi, którzy jak Heli mogą wskazać drogę pójścia za Jezusem i sposób odpowiedzi na Jego wołanie.

W ciszy serca

W diecezji, w której posługuję, w okresie ferii zimowych organizowane jest przez Wyższe Seminarium Duchowne dwudniowe skupienie dla chłopaków z gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej. Ten wyjątkowy czas jest przeznaczony do tego, by zastanowić się nad swoim życiem, postępowaniem, przyjrzeć się życiu seminaryjnemu, ale i uczyć się słuchać, co Pan Jezus chce powiedzieć mi, co mówi do mego serca.

Gdy dowiedziałem się o tych dniach skupienia, wiadomość wywiesiłem na ministranckiej tablicy informacyjnej znajdującej się w naszej zakrystii. Ministranci czytali, ale zainteresowania szczególnego nie było. Termin skupienia zbliżał się, ale zgłoszeń nie było. W końcu zgłosiło się trzech chłopaków. Zawiozłem ich do seminarium i zostawiłem na tę chwilę zadumy i modlitwy. Dni skupienia minęły. W niedzielę po swoich „obowiązkach” w parafii pojechałem do seminarium, by przywieźć ministrantów do domu. W drodze powrotnej rozmawialiśmy o atmosferze panującej w seminarium, o kolegach, których spotkali, o nowych przyjaźniach, które się zawiązały. Tak wróciliśmy do domu. Po kilku dniach jeden z chłopaków powiedział: „Proszę księdza, to był wspaniały czas, wyjątkowy i jedyny. Mogłem posłuchać Ewangelii, posiedzieć w kaplicy, pogadać z Panem Jezusem. Wreszcie miałem czas na modlitwę, bo w domu to jakoś nie wychodzi, nie ma czasu i w ogóle. Słyszałem jak Pan Jezus mówił do mojego serca, On był obecny w moich myślach i bardzo mocno odczuwałem Go w moim sercu”.

Możemy zauważyć, że Pan Jezus mówi i dziś. Jego słowa są ciche, delikatne i nie narzucają się. By usłyszeć Jego głos, trzeba się zatrzymać w pędzie świata, wyjść ze swojej codzienności i wejść w ciszę. Z dala od zgiełku świata i swoich codziennych obowiązków.

Może warto by zapytać swojego katechety w szkole, poszukać w Internecie, zajrzeć na tablicę ogłoszeń w swojej parafii, czy nie są planowane jakieś dni skupienia, rekolekcje. Taki czas zorganizowany przez seminarium duchowne czy zgromadzenie zakonne może nam pomóc usłyszeć to, czego w codzienności usłyszeć nie możemy. Spotkać się z Tym, dla którego ciężko znaleźć chwilę na spotkanie w codzienności.

Dla odważnych

Ważne jest, by nadstawić uszy swego serca i duszy na słuchanie tego, co Bóg chce nam powiedzieć. Musimy mieć świadomość, że mogą pojawić się wątpliwości co do takiego wyjazdu. Może przyjść pokusa, by nie jechać, bo to nie dla mnie, bo ja się nie nadaję itd. Jeśli jednak jest się odważnym (bo do odważnych świat należy), to podejmie się wyzwanie takiego wyjazdu. A czas ofiarowany Panu Bogu nie będzie czasem zmarnowanym.

Prośmy dziś Pana Jezusa w naszej modlitwie o łaskę otwarcia naszych uszu, naszego serca i duszy na Jego słowo, na Jego wołanie.

Panie Jezu Chryste, dziś przychodzę do Ciebie i proszę Cię słowami Samuela: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Mów, Panie, do serca mego i wskazuj drogę mojego życia. Mów, Panie, do umysłu mego i kieruj moimi myślami. Mów, Panie, do duszy mojej, by przyjęła Twoje plany co do mojego życia.

Dziś oddaję Ci, Panie, całego siebie, moje ciało i dusza tylko dla Ciebie. Chcę pełnić w swoim życiu Twoją wolę, bo ona będzie dla mnie najlepsza. Mów, Panie, i ucz mnie słuchać Twojego słowa. Amen.

ks. Paweł Kłys

avatar użytkownika intix

3. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Jesteście świadkami ZMARTWYCHWSTAŁEGO

Niedziela, 19 kwietnia 2015 roku
III Niedziela Wielkanocna
Łukasz 24,35-48


Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam!” Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich. Potem rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego.


Jezus przychodząc do uczniów daje im to, czego najbardziej w tej chwili oczekiwali – poczucia bezpieczeństwa. Pokój jest przeżywaniem bezpieczeństwa, zgody, doświadczaniem ładu. Ich życie zostało przeniknięte obawą przed tym, co się jeszcze może wydarzyć. Uczniowie rozmawiali ze sobą, o spotkaniu Jezusa w różnych miejscach. Rozmawianie zbliża uczniów do siebie, łączy, uwalnia od niepokoju wobec drugiego. Trwoga i zagubienie spowodowane śmiercią Jezusa w jakiś sposób spowodowało ich wzajemne oddalenie się. Byli razem w Wieczerniku, lecz potrzeba było dzielenia się przeżyciami, aby powróciło zaufanie. Można być fizycznie blisko siebie, lecz duchem, myślami, sercem bardzo daleko. Lęk, obawa o samego siebie zmusza do pozostawania nieufnym wobec wszystkich, także wobec Boga.

W lęku i nieufności nie postrzegamy w prawdzie rzeczy, osoby, wydarzenia. Pojawiają się wątpliwości. Nie dowierzamy temu, co widzimy i słyszymy. Uczniowie są spanikowani i przestraszeni, czy naprawdę widzą Jezusa. Jeśli w sercu jest silny lęk, obecne są w nim i wątpliwości. Tym, co może wyciszyć lęk w człowieku, jest dotknięcie, przytulenie, fizyczny kontakt z drugą osobą. Dlatego Jezus mówi: „Dotknijcie Mnie”. Dotyk łączy się z odczuwaniem obecności, bliskości. Dotknąć się, to równocześnie pozwolić tej osobie wejść w moją wrażliwość, w moje odczuwanie jej. Jest to równoznaczne z „zapaleniem” nas przez nią, rozjaśnieniem jej stanu ducha i serca prowadzącym do rozumienia, czułości, życzliwości. Dotykając człowieka, jego ciała, poznajemy go. Człowiek wówczas otwiera się, gdy go obejmujemy, przytulamy z czułością. W taki sposób zachowały się niewiasty, które spotkając Jezusa. Spontanicznie objęły go za nogi, dotknęły Go.

Jezus oświeca umysły uczniów do zrozumienia Jego zmartwychwstania. Oświecać, oznacza – otwierać na rozumienie. Jezus wyjaśnia wydarzenia, które się dokonały, ich sens i znaczenie. Idąc za Jezusem bardzo często nie wiemy, dlaczego spotyka nas cierpienie, ból, łzy, osamotnienie, brak zrozumienia ze strony najbliższych, milczenie Boga. Trzeba zaufać i iść w ciemności, akceptując niejasność, niezrozumienie niewiedzę.

Zaczniemy rozumieć Boga, gdy pojawi się czas smakowania w wolności. Pragniemy być wolnymi od dominacji innych, ich poglądów, oczekiwań, wolnym wobec ludzkich osądów, wolnym od przymusów wewnętrznych, od skrupułów, zależności. Potrzebna jest nam wolność od nadmiernego lęku o siebie, lęku przed śmiercią, przed utratą zdrowia. Uczniowie, gdy uciekli z Ogrodu Oliwnego przez cały czas trwali w lęku o własne życie. To była ich niewola.

Uczniowie spotykając Jezusa, stawiając pytania byli uwalniani od lęku. Szukając prawdy, szukając odpowiedzi na lęk, odnajdujemy Boga i prawdę o Nim, a także o nas samych.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
oraz:

Zbyt piękne, by było prawdziwe? - Lectio Divina - III Niedziela Wielkanocna

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika Maryla

4. Jesteśmy świadkami ZMARTWYCHWSTAŁEGO

zapraszam do zapoznania się z dziełem wspólnoty modlitewnej, o której dowiedziałam się dzisiaj na Mszy ze świadectwa młodych z naszej Parafii, odbywających nauki przedmałżeńskie. Ksiądz zabrał ich na pielgrzymkę, aby dotknęli i poczuli dar Miłosierdzia . Modlili się 6 godzin wśród tłumu wiernych, na deszczu i gradzie.

WSPÓLNOTA „Miłość i Miłosierdzie Jezusa”
http://mimj.pl/mow-swiatu-o-moim-milosierdziu-o-mojej-milosci/

Spotkanie otwarte 18.04.2015- Msza Św.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

5. Dobrego <Niedzielnego Popołudnia

Droga @Intix...Dobrego i Słonecznego :)
Szczęść Boże Wszystkim :)

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

6. ciemność

"w kapsule manipulacji
zamknięci…
błąkamy się…"
/.../
"w ciemność się zapadamy…"
a ja pomyślałam sobie czytając Twoje słowa droga @Intix o innej jeszcze ciemności...
Ciemności jaka otacza być może Dwoje Mężczyzn w mrocznym Zapadlisku Sląskiej Kopalni...czy modlą się,cz mają Nadzieję ?
wierzę,że TAK
Tak jak i Ci którzy z narażeniem Życia ruszyli IM na ratunek
Dobry Boże,a nasz Panie
bądz z NIMI w tych strasznych Godzinach otaczającej ICH Ciemności
pozdrowienia wraz z modlitwą

gość z drogi

avatar użytkownika intix

7. @Maryla

Szanowna Marylo... Marylo Droga...

Bardzo dziękuję za podłączenie do tego wpisu relacji ze spotkania Wspólnoty „Miłość i Miłosierdzie Jezusa”
Pozwolę sobie dodać jeszcze:

Pustelnia Czatachowa – przyjedź tam
Pustelnia p.w. Ducha Św. Czatachowa 50, 42-300 Żarki, położona jest w jurze krakowsko-częstochowskiej. Spotkania modlitewne prowadzi charyzmatyczny o. Daniel Galus jest on zarazem opiekunem i założycielem Wspólnoty bardzo otwartej na działanie Ducha Św. o nazwie „Miłość i Miłosierdzie Jezusa” działającej od 05.02.2010r. Na każdym spotkaniu oprócz kazania i Eucharystii prowadzone są modlitwy o wylanie Ducha Św., uzdrowienie wewnętrzne i fizyczne oraz modlitwy o uwolnienie od działania złego. Ojciec Daniel ze Wspólnotą posługują m.in. darami poznania-proroctwa i modlitwy oraz śpiewu w językach tzw. glosolalia. Na każdych spotkaniach Pan Bóg otwiera swe Serce i czyni wiele cudów napełniając wiernych wiarą, zdrowiem i uwolnieniem.
Wspólnota do organizacji spotkań posiada oczywiście zgodę aktualnego arcybiskupa W.Depo.
Transmisje ze spotkań na żywo nadawane są w chrześcijańskim internetowym radio „Opoka.Fm” lub klikając na odpowiedni link na stronie Wspólnoty. Z uwagi na wielka liczbę przyjeżdżających wiernych spotkania organizowane są obecnie w innych miejscach . Spotkania otwarte organizowane dla wszystkich są w 3-cią sobotę miesiąca i w 2-gą sobotę m-ca. w Sanktuarium  Św. Józefa Rzemieślnika, 42-229 Częstochowa ulica Stefana Okrzei 41.
Więcej >TUTAJ
a także > https://www.facebook.com/WMiMJ

Pozdrawiam serdecznie
Szczęść Boże...

avatar użytkownika intix

8. Droga Zofio...

Dziękuję Ci, że napisałaś pod tym wpisem o uwięzionych pod ziemią górnikach...
Przyłączam się do Twojej modlitwy w ich intencji i tych, którzy usiłują do nich dotrzeć...
Módlmy się...

Szczęść Boże...

avatar użytkownika intix

9. Otwórzcie drzwi Chrystusowi!



Nie lękajcie się!

Jest bardzo znamienne, że Jan Paweł II rozpoczął swój pontyfikat w 1978 roku od słów, które od razu wskazywały na Chrystusa: Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Papież, który sam żył tak blisko tajemnicy Chrystusa, pragnął zwrócić uwagę współczesnego człowieka i świata, zarówno wierzącego, jak i poszukującego, na Osobę Tego, który jest jedynym Odkupicielem człowieka. A jest nim jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, w którym sam Bóg wszedł w ludzkie dzieje, aby odkupić świat i człowieka, aby ten świat niejako stworzyć na nowo.

Prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek

Chrystus jest niepowtarzalny! On nie ogłasza jedynie zasad religijnej dyscypliny, która ma obowiązywać czcicieli Boga, jak czyni to Mahomet. Nie jest tylko mędrcem, jakim był Sokrates, który przyjął nawet śmierć, broniąc prawdy. Nie jest też podobny do Buddy, który negował wszystko, co stworzone, bo nie widział w stworzeniu drogi do zbawienia. Chrystus jest naszym Pośrednikiem jako Bóg-Człowiek. Tak właśnie wyznajemy w Credo: Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga Prawdziwego, (…) współistotny Ojcu.

Chrystus nosi w sobie cały wewnętrzny świat Boga, całą tajemnicę Trójcy Świętej, a równocześnie tajemnicę życia w czasie i nieśmiertelności. Jest prawdziwym człowiekiem. To, co Boskie, nie zlewa się w Nim z tym, co ludzkie, ale pozostaje czymś istotowo Boskim. Jednakże Chrystus jest równocześnie tak bardzo ludzki - i dzięki temu cały świat i dzieje ludzkości są tak bardzo bliskie dla Boga. I to nie dla Boga dalekiego, nieosiągalnego, ale dla Boga, który jest w Nim samym. Tego nie ma w żadnej innej religii ani w żadnej filozofii.

Bóg wcielony objawia człowieka

Chrystus jest człowiekiem doskonałym – wzorem i pełnią człowieczeństwa, jaką mamy osiągnąć w niebie. Przyjął ludzkie ciało i w tym ciele dokonał naszego odkupienia. Zachowywał się jak normalny człowiek – pracował ludzkimi rękami, przeżywał zmęczenie, doznawał radości, cierpiał, bał się śmierci, doświadczył trwogi konania i śmierci. Ale też był człowiekiem wiernym prawdzie, zdolnym do ofiarnej miłości wobec każdego człowieka – wbrew ówczesnym stereotypom. Przez swoje wcielenie zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem.

Ten obraz Boga tak bardzo bliskiego człowiekowi jest obcy dla innych religii, również dla tych monoteistycznych, czyli judaizmu i islamu. Pomimo, że wyznają one tego samego Boga, jednak nie mogą zaakceptować faktu, że Bóg stał się zwykłym człowiekiem, że najświętszy Bóg doświadczył marności stworzenia. A już czymś absolutnie nie do przyjęcia jest Krzyż, czyli prawda o tym, że Bóg w swoim Synu oddaje życie za stworzenie. Człowiek, który pragnie zrozumieć siebie, swoje życie, jego sens, musi przybliżyć się do Chrystusa, rozpoznać Jego miłość - a wówczas zobaczy siebie w zupełnie nowym świetle, odkryje pełnię swego człowieczeństwa i otrzyma pomoc do jego realizacji.

Cierpiący Chrystus solidarny z człowiekiem

Bóg w Jezusie Chrystusie dzieli zatem los człowieka. Jan Paweł II w wielu refleksjach ukazuje, jak dalece Chrystus bierze na siebie to, co najtrudniejsze w ludzkim losie, mianowicie cierpienie. Jakimś apogeum tego cierpienia Chrystusa był najpierw Ogrójec, a potem Golgota. Kluczem do zrozumienia tej trudnej Jezusowej tajemnicy pozostają Jego słowa z Getsemani i z Krzyża: Ojcze, jeśli możliwe, niech mnie ominie ten kielich, a potem Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Słowa z Ogrójca świadczą o nieporównywalnej głębi i intensywności cierpienia, jakiej mógł doświadczyć jedynie Człowiek, który równocześnie jest Synem Bożym. Słowa z Golgoty świadczą z kolei o niepowtarzalnej w dziejach świata głębi zła, jakiego można doświadczyć w cierpieniu. Z jednej strony Jezus mierzy się z całym złem odwrócenia się od Boga, jakie zawiera się w każdym grzechu – a doznaje tego zła, gdyż Ojciec zwalił na Niego grzechy nas wszystkich. Równocześnie jako Syn najgłębiej zjednoczony z Ojcem doznaje w sposób niewyrażalny po ludzku tego cierpienia, jakim jest odtrącenie od Ojca, zerwanie z Bogiem. Przez takie cierpienie dokonuje naszego Odkupienia.

Równocześnie cierpienie Chrystusa pozostaje dowodem największej solidarności Boga ze stworzeniem. Dlatego, że w ludzkich dziejach pojawiło się cierpienie, to wszechmoc Boga okazała się wszechmocą uniżenia przez krzyż. Właśnie w Ukrzyżowanym Chrystusie Bóg staje po stronie człowieka w sposób radykalny. Dzięki tej solidarności Boga z cierpiącym człowiekiem tajemnica ludzkiego cierpienia może być odczytana w nowym świetle, tajemnica cierpienia każdego człowieka, całych społeczności i narodów.

Syn, który objawia miłosierdzie

Dziedzictwem, które pozostawił nam Jan Paweł II, jest przypomnienie prawdy o Bogu Miłosiernym. Dzięki niemu orędzie Jezusa Miłosiernego z krakowskich Łagiewnik odbiło się szerokim echem w całym świecie. W encyklice o Bożym Miłosierdziu Papież ukazał nie tylko postać miłosiernego Ojca, który pozwala człowiekowi odzyskać własną godność, ale idzie jeszcze dalej. Wskazuje na Chrystusa, który sam oczekuje na miłosierdzie ze strony człowieka! Jezusowi na Krzyżu można przypisać słowa z Apokalipsy: Stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną (Ap 3,20). Stawiając przed człowiekiem Ukrzyżowanego Syna, Bóg stara się wzbudzić w samym człowieku miłosierdzie wobec Chrystusa. Czyż może być większe dowartościowanie człowieka, wyniesienie jego godności, jak właśnie przez fakt, że doznając miłosierdzia, człowiek może okazać miłosierdzie Bożemu Synowi? A dokonuje się to za każdym razem, gdy cokolwiek czyni jednemu z najmniejszych – bo czyni to samemu Jezusowi (por. Mt 25,40).

Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, w którym najpełniej odczytujemy własne człowieczeństwo; solidarny z cierpiącym człowiekiem aż po śmierć, miłosierny i sam oczekujący na miłosierdzie.

To tylko niektóre światła zaczerpnięte z papieskiego nauczania na temat Chrystusa. Oby błogosławiony Jan Paweł II był dla nas również drogą do lepszego poznania Chrystusa, do wejścia w jeszcze głębsze relacje z naszym Zbawicielem oraz do wspaniałomyślnej odpowiedzi Chrystusowi na Jego niezgłębioną Miłość wobec nas, objawioną najpełniej w Jego Krzyżu i Zmartwychwstaniu.

ks. Dariusz Salamon SCJ

***
Załączam też:
>Zawierzam cały świat Bożemu Miłosierdziu - Jan Paweł II
>Pan Jezus oczekuje od Polski całkowitego posłuszeństwa
>Papież Franciszek o Roku Miłosierdzia

avatar użytkownika intix

10. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Szukali Jezusa

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 roku
Jan 6,22-29

Nazajutrz po rozmnożeniu chlebów lud, stojąc po drugiej stronie jeziora, spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami. Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie. A kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy Go zaś odnaleźli na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: "Rabbi, kiedy tu przybyłeś?" W odpowiedzi rzekł im Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec". Oni zaś rzekli do Niego: "Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?" Jezus odpowiadając, rzekł do nich: "Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał".


To jest istotne, dlaczego szukamy Jezusa? On jest w znakach, które trzeba czytać. Czytając znaki wchodzimy w myśl Boga, w pragnienia Jego. Znaki są zapowiedzią tego, co będzie. Rozmnożenie chlebów było znakiem Eucharystii, w której Bóg karmi tych, którzy Go słuchają i idą za Nim. To jest niezwykłe, że Komunię Świętą przyjmują Ci, którzy Jezusa słuchają i chodzą za Nim. Nie można wypełniać pragnienia Boga bez „Chleba, który zstąpił z nieba”.

Ludzie szukają Jezusa, ponieważ On nasycił głód ich ciała. Tymczasem nie taką jest Jego misja na ziemi. Nie można zaspokajać głodu w jednym wymiarze życia ludzkiego. Człowiek to wymiar ciała i ducha, widzialny i niewidzialny. Rozmnożenie chleba było znakiem tego, co się dokona w niedalekiej przyszłości, kiedy Jezus przemieni chleb w swoje Ciało. Chodzi o pokarm, który nie przemija, czyli taki, który daje życie wieczne. Komunia Święta jest przyjmowaniem Boga w ludzkie ciało, a tym samym przemianą tego, który je przyjmuje. Stajemy się silni tym, który jest naszym pokarmem. Do nieba nie dotrzemy o ludzkich siłach, lecz o tych, które daje nam Pan.

Cudowne rozmnożenie chleba i nasycenie głodu wielu ludzi zmierzało do jednego, aby oni uwierzyli, że Jezus został posłany przez Ojca, który jest naszym Bogiem. Ci, którzy uwierzyli Jezusowi pozwalają, aby On ich karmił. Ten, który karmi, On też prowadzi w stronę nieba. Człowiek, który spotkał Pana, nieustannie Go szuka, gdyż jest głodny Boga.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika gość z drogi

11. Droga @Intix :)

"Nie lękajcie się " te słowa wciąż brzmią mi w uszach ,chociaż minęły lata...od dnia , w którym Ukochany Ojciec Swięty odszedł do Domu Pana....słowa jakże na dzisiaj POTREBNE
a więc
nie lękajmy się :)
poniedziałkowe pozdrowienia wraz z modliwą za Górników i Ich Ratowników
Dziękuję i dotykając Ekranu...śle słoneczne pozdrowienia :)
Szczęść Boże

gość z drogi

avatar użytkownika intix

12. Droga Zofio...

"Nie lękajcie się " te słowa wciąż brzmią mi w uszach...

W moich  też... i wierzę, że brzmią również w uszach uwięzionych górników i tych, którzy idą im z pomocą...

...pozdrowienia wraz z modliwą za Górników i Ich Ratowników...

...Wciąż są szanse, że mężczyźni, którzy zostali uwięzieni kilometr pod ziemią, żyją. W akcji ratowniczej bierze udział 40 ratowników...

***
Zosieńko... dziękuję Ci... pozdrawiam serdecznie odwzajemniając dotyk:)... i trwajmy nadal w naszej w modlitwie w intencji górników i ich ratowników...
Szczęść Boże...

"Nie lękajcie się "

avatar użytkownika intix

13. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie

Wtorek, 21 kwietnia 2015 roku
>Dzień urodzin św. Wincentego Pallottiego (1795)

Jan 6,30-35

Rzekli do Niego: «Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba. Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu». Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze tego chleba!» Odpowiedział im Jezus: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.


Jezus nieustannie dokonuje znaki, których Żydzi nie widzą. Patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą. Podstawowym znakiem Pana jest Jego Słowo oraz Ciało i Krew. Słuchający Jezusa oczekują na znak, który dla nich będzie wiarygodny, a tym samym wystarczający do tego, aby uwierzyć, że Jezus jest Synem Bożym.

Manna na pustyni była zapowiedzią Chleba, którym jest Ciało Chrystusa. Jezus jest Chlebem, który zstąpił z nieba, który daje nam Ojciec. Prawdziwym chlebem z nieba jest Ten, który daje życie wieczne. Z ręki Ojca otrzymujemy Tego, który jest źródłem trwałego życia, dzięki któremu człowiek będzie żył na wieki.

Ten, kto przychodzi do Jezusa jest równocześnie tym, który Go spożywa, który przyjmuje życie od Niego. Komunia Święta daje nasycenie, uwolnienie od łaknienia tego, co najważniejsze i najsilniejsze w człowieku. Jezus daje nam życie przez swoje Ciało i uwierzenie Jemu. Najsilniejszym pragnieniem człowieka jest Bóg. Nie spełnienie, nienasycenie człowieka jest niczym innym jak brakiem pełnego odnalezienia się w Chrystusie.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

14. O Pallotynach na Kopcu

Na wzgórzu wznoszącym się nieopodal Wadowic, przy trasie Kraków - Bielsko-Biała znajduje się Collegium Marianum, dom macierzysty i nowicjat Księży Pallotynów. Jan Paweł II mówił: „Wadowice - moje rodzinne miasto - są kolebką polskich Pallotynów; moje z nimi kontakty były częste w okresie mojej młodości, a w szczególności w czasie mojego posługiwania kapłańskiego i biskupiego.” Pallotyni w swojej ponad stuletniej działalności ewangelizacyjnej w Polsce głęboko wpisali się w dzieje wadowickiej ziemi. Tu są źródła ich polskiej tożsamości, tu są ich korzenie

Wadowicka wspólnota pallotyńska liczy obecnie 19 osób. Złożona jest z księży, braci i nowicjuszy - mówi rektor ks. Jacek Jezierski - Wiele nas dzieli: wiek, charaktery, doświadczenia, pasje, ale łączy coś bardzo ważnego: wezwanie do życia według zasad św. Wincentego Pallottiego. To właśnie pozwala nam mimo wszystko przebywać pod wspólnym dachem i ubogacać się nawzajem. Księża i bracia pallotyni przez swoją służbę starają się uczestniczyć w życiu Kościoła. Ich główne cele to ożywianie wiary i miłości wśród członków Ludu Bożego oraz szerzenie Dobrej Nowiny na całym świecie.
Każdy zakon ma szczególny sposób życia Ewangelią, naśladowania Chrystusa. Czym więc charakteryzuje się duchowość pallotyńska? Jak wyjaśnia jeden z duchownych tej wspólnoty, jest ona ukierunkowana na nowe odczytywanie ducha Chrystusa i próbę wyrażania go w nowych formach. Fundamentalną regułą życia pallotynów jest Ewangelia. Warto podkreślić, że to właśnie na Kopcu k. Wadowic w 1909 r. powstał pierwszy w Polsce dom pallotyński. Jego działalność od początku utrudniły dwie wojny światowe, ale i po nich Kopiec borykał się z przeciwnościami. Władze komunistyczne zakazały pallotynom działalności edukacyjnej. Większa część obiektu została odebrana księżom i przeznaczona na szpital. Zmiany przyniósł dopiero 1993 r., kiedy to jedną część budynku przeznaczono dla potrzeb nowicjatu, a pozostałą dla domu rekolekcyjnego.

Czas „pallotyńskiego dzieciństwa”

Na wadowickim Kopcu działa Nowicjat Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego Prowincji Chrystusa Króla (Warszawska). - Nowicjat jest czasem „pallotyńskiego dzieciństwa” - wyjaśnia ks. Jezierski. - To tu nowicjusze odkrywają powołanie i upewniają się w nim. Ma on pomóc kandydatowi stać się prawdziwie dojrzałym człowiekiem, rozwiniętym duchowo chrześcijaninem oraz przygotowanym do życia i zadań pallotynem. Okres ten wypełniony jest nauką, polegającą na poznawaniu „pallotyńskiego świata”, modlitwą, medytacjami wspólnotowymi, a także pracą w gospodarstwie, w ogrodzie i w domu. Odpowiedzialność za nowicjat spoczywa na magistrze, socjuszu i ojcu duchownym. Jako wychowawcy mają oni towarzyszyć wychowankom w tym namyśle i rozwoju. To bez wątpienia piękne, ale i niełatwe zadanie - podkreśla ks. Jacek. - Nowicjat na Kopcu trwa rok, a jego zwieńczeniem jest przyjęcie stroju duchownego.

Dom modlitwy

Księża pallotyni przewodniczą nabożeństwom w kaplicy publicznej pw. Królowej Apostołów. To nieduży kościół.

Na Kopcu w sposób szczególny czczona jest Matka Boża Fatimska, której kult został zainicjowany pod koniec lat 60. - W każdą środę modlimy się do Niej - opowiada Ksiądz rektor - a od maja do października, w niedzielę po 13. dniu miesiąca, gromadzimy się na Eucharystii o godz. 11.30, połączonej z procesją, w trakcie której odmawiany jest Różaniec. Każde nabożeństwo poprzedza dwudniowe przygotowanie: w piątek o godz. 18 Msza św. i Droga Krzyżowa w Parku Fatimskim, w sobotę o godz. 9 Eucharystia dla ludzi starszych, chorych, samotnych i cierpiących. Uroczystości fatimskie przyciągają wielu wiernych.

Św. Wincenty Pallottii upodobał sobie to miejsce, w którym kształtuje i formuje kolejne pokolenia swoich duchowych synów.
To oni uczynili z pallotyńskiego wzgórza małą Fatimę, która wznosi się nad Wadowicami, stale przypominając o aktualności maryjnego wezwania do pokuty i nawrócenia. - Trudno jest wyrazić wdzięczność za to wszystko, czym to miejsce obdarza lokalną społeczność. Matka Boża Fatimska, Matka Boża Pięknej Miłości, Królowa Apostołów, św. Wincenty Pallottii - to charakterystyczne rysy duchowości Kopca, które dla nas stały się bardzo cenne - przkonuje Piotr, jeden z uczestników nabożeństw na Kopcu.
Na stronie internetowej wadowickiej wspólnoty pallotyńskiej działa od kilku lat serwis online. Wierni mają możliwość wysłania swoich intencji modlitewnych na skrzynkę tego serwisu. Jak informuje ks. Jacek, modlitwy te są dołączane do środowej Mszy św., która jest odprawiana ku czci Matki Bożej Fatimskiej. Księża Pallotyni zapraszają także wszystkich chętnych do wspólnoty „Przyjaciel Kopca”. Może nim zostać każdy, kto chce być związany z pallotyńskim domem na Kopcu, kto pragnie poprzez spotkania, kontakt listowny, internetowy, modlitwę utrzymywać więź z pallotyńską wspólnotą. Jak zaznacza Ksiądz Rektor, księża i bracia starają się zawsze pamiętać o swoich przyjaciołach podczas sprawowania Eucharystii oraz w swoich osobistych modlitwach.

Bogactwo ludzi, przyrody, historii

Dla wędrujących szlakiem papieskim czy też chcących nawiedzić Kalwarię Zebrzydowską, dla osób szukających wyciszenia i spokoju gospodarze Collegium Marianum prowadzą dom rekolekcyjny. Mogą w nim zatrzymać się zarówno zorganizowane grupy, jak również ci, którzy pragną odbyć indywidualne rekolekcje. Przykładowo latem Księża Pallotyni wraz z zaprzyjaźnionymi wspólnotami organizują 2-3 serie rodzinnych rekolekcji. Ks. Jacek wyjaśnia, że nie ma możliwości prowadzenia większej liczby tego typu rekolekcji, ze względu na inne zajęcia zamieszkujących Kopiec księży (trzech jest wychowawców w nowicjacie, trzech starszych wiekiem). Dlatego dom służy głównie grupom i ludziom przybyłym z własnym programem rekolekcyjnym. Do dyspozycji gości jest kaplica, kościół, oratorium, aula i sale spotkań.

A na Kopiec warto przybyć, bo jak zachęca mój rozmówca, to piękna okolica, ładny dom, życzliwi ludzie i historia zapisana w różnych miejscach szczególnego dla pallotynów dziedzictwa. Księża pełnią również posługę w konfesjonale. Wyruszają także za granice naszego kraju, aby głosić słowo Boże tam, gdzie jest ono nieznane. Wyjeżdżają na misje m.in. do: Afryki, Wenezueli, Kolumbii, na Barbados. Oprócz tego katechizują w szkołach, prowadzą wydawnictwa, głoszą rekolekcje…
Ciekawostką jest funkcjonujące obok Collegium Marianum gospodarstwo rolne, prowadzone przez księży pallotynów, braci i nowicjuszy. - Mamy krowy, świnie, owce, osły, konie oraz muła. Nie może też zabraknąć psów, kotów i gołębi. W głębi naszego parku znajduje się ogród, szklarnia i wybieg dla koni i pary osłów - wylicza Ksiądz Rektor. Dodaje, że gdy przychodzi pora prac sezonowych, jak sianokosy, żniwa czy wykopki, do pracy rusza każdy, kto może. Czasami na traktorze można zobaczyć samego rektora, a przy grabiach - ojca duchownego. Produkty z gospodarstwa przeznaczone są głównie dla własnych potrzeb wspólnoty, a także dla osób, przybywających na rekolekcje. Jeden z braci dba także o to, aby mieszkańcom wspólnoty nie zabrakło własnych, zdrowych owoców i warzyw. Warto wspomnieć o niedawno założonym sadzie, składającym się z ok. 100 jabłoni i innych starych odmian drzew owocowych. Tak więc pallotyni na nudę nie narzekają. - Tu, na Kopcu, nieustannie coś można odkryć albo czegoś się nauczyć - dodaje Ksiądz Rektor.

Pamiątki Misjonarza Świata

Na Kopcu u pallotynów można podziwiać wystawę darów i fotografii ukazujących wspaniały dorobek pielgrzymiego trudu Ojca Św. Jana Pawła II. Ekspozycja została zorganizowana dzięki staraniom Sekretariatu Misyjnego Księży Pallotynów oraz przychylności kard. Stanisława Dziwisza. - Wystawa ukazuje wizerunek papieża, dla którego nie istniały bariery języka, czasu, klimatu, czy odmienności kultur. Dużym jej bogactwem są eksponaty - prezenty otrzymane przez Ojca Świętego, od głów państw, delegatów oraz od osób prawnych - mówi Ksiądz Rektor. Ekspozycja jest cały czas dostępna dla zwiedzających.

Porządek nabożeństw

Msze św. w niedziela i święta: 7.00, 8.30, 10.00, 11.30, 16.00 (dla rodziców z małymi dziećmi), 18.00.
Msze św. w dni powszednie: 6.30, 7.00, 18.00 (17.00 w okresie zimowym)

Barbara Gajda

***
Załączam też:
TESTAMENT DUCHOWY ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO

avatar użytkownika intix

15. Święty Wincenty Pallotti - Zwiastun Przyszłości

"Zapraszamy, by wsłuchać się w streszczenie ducha i charyzmatu Wincentego Pallottiego, założyciela Zjednoczenia i Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego - Księży i Braci Pallotynów, Sióstr Pallotynek oraz osób świeckich na drodze w Zjednoczeniu."


https://youtu.be/-2WUdEBHDPs

avatar użytkownika gość z drogi

16. Droga @Intix,Trwajmy :)

miejmy Nadzieję,ze Dobry Bóg czuwa nad nimi...wszak Górnicy nigdy nie wyjdą z Domu,zanim nie uczynią Znaku Krzyża...
a więc
Szczęść Boże....
i niech usłyszą Nasze Głosy " nie lękajcie się "
i ten Ekran...:)
do zobaczenia :)

gość z drogi

avatar użytkownika Rena Starska

17. Droga Intix,

Dla Ciebie i Wszystkich Gości
odwiedzających najbardziej uduchowione miejsce na BM24...

Nie lękajmy się i nie traćmy nigdy nadziei... :)

avatar użytkownika intix

18. Droga Zofio...:)

Ja wierzę, że kto wierzy w Pana Boga i zawierza Jemu i Matce Bożej... tego nie opuszcza Boża Opatrzność i Opieka Matki Najświętszej...
Trwajmy w naszej modlitwie...
a Ci, którzy potrzebują pomocy...
i Ci, którzy niosą pomoc potrzebującym...
niech usłyszą Nasze Głosy
" nie lękajcie się "
i ten Ekran...:)


Szczęść Boże...

avatar użytkownika intix

19. Witam Cię, Reno...:)

Dziękuję za odwiedziny i za fragment Pieśni o Bogu ukrytym...

***
...Nie lękajmy się i nie traćmy nigdy nadziei... :)

Pozwól, proszę... kolejny raz przytoczę słowa św. Jana Pawła II :

"...Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego!..."

"...Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać..."

***
Wiara Nadzieja Miłość... Tobie i Wszystkim...:)
Szczęść Boże...


https://youtu.be/sJpTcUqYTQM

avatar użytkownika intix

20. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Radowali się z cierpień

Środa, 22 kwietnia 2015 roku
Dz 8,1b-8


Po śmierci Szczepana wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. Szczepana zaś pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem. A Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia. Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo. Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.


Prześladowanie łączy się ze śmiercią, z męczeństwem, z dawaniem świadectwa, z umacnianiem wiary. Tam, gdzie prześladowanie, tam też jedność wyznawców Chrystusa. Apostołowie nie ulegli rozproszeniu. Oni spotkali Zmartwychwstałego, przyjęli dar pokoju, stali się odważni, dojrzeli do znoszenia trudów dla Ewangelii. Już nie uciekają, choć wiedzą, że również oni mogą ponieść śmierć. Jak trzeba wierzyć, żeby być zdolnym do oddania życia? Jak trzeba nie cenić sobie życia doczesnego, a tęsknić za życiem wiecznym, aby godzić się na niebezpieczeństwo śmierci?

Wokół męczennika Szczepana gromadzą się ludzie pobożni. Odwaga jednego, wyzwala odwagę w innych. Męczennik, czyli świadek Chrystusa, rodził nowych wyznawców dla Niego. Pobożność wzrasta w człowieku, kiedy są prześladowania. Żeby je znosić, trzeba być blisko Tego, który miłuje. Bez szalonej miłości Boga nie można być Jego świadkiem.

Szaweł jest jeszcze prześladowcą. Bóg w swojej mądrości i miłosierdziu przemieni go w swojego naśladowcę. Tam, gdzie człowiek jest opanowany przez moce zła, tam ma miejsce niszczenie Kościoła, dramat innych, zniewolenie. Szaweł jest niewolnikiem swojego fanatyzmu religijnego. Zdrowa wiara jest wolna od fanatyzmu. Gdzie brakuje argumentów, tam pojawia się przemoc, agresja, niszczenie fizyczne tych, którzy nie myślą i nie czują, jak ja. Tylko zło ma swój koniec. Dobro nigdy się nie kończy, bo zawsze odnosi zwycięstwo nad złem. Potrzeba cierpliwego czekania na podobieństwo Boga oczekującego nawrócenia Szawła.

Nawet ci, którzy się rozproszyli, obawiając się o własne życie, głosili Chrystusa. Lęk o życie jest zrozumiały. Człowiek powoli dorasta do odwagi świadectwa. Dorastanie zawsze łączy się z niesiem słowa Bożego. Świadek rodzi świadków. Męczennik rodzi męczenników. Wierzący rodzi wierzących. Dobro nie przechodzi niezauważone, ponieważ jest to powiew Ducha Świętego w człowieku i przez człowieka.

Głoszący Chrystusa niszczą obszar oddziaływania złego ducha w człowieku. Tam, gdzie zło, tam jest zły duch. Naprzeciw nieczystości, złej mowy, kłamstwu trzeba, aby stanęła czystość, mowa budująca, piękno słowa prawdy. Słowo Boże głosimy, kiedy żyjemy tym, w co wierzymy, co kochamy w naszej wierze, co nas niesie w stronę Boga.

Ludzi paraliżuje zło. Zablokowane myślenie, emocje płynące jadem cynizmu, ośmieszanie, upokarzanie, to krzyk duchów nieczystych przerażonych konfrontacją z prawdą, która wyzwala, egzorcyzmuje.

Czyż Szaweł spodziewał się, że prześladowania doprowadzą do radości? Przychodzi taki czas, taka dojrzałość w wierze, że już potrafimy radować się z cierpień znoszonych ze względu na Chrystusa.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika gość z drogi

21. Droga @Intix :)

TRWAjmy w modlitwie i "nie lękajmy się "
i Ten Ekran :)
serdeczności Tobie i WSZYSTKIM :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

22. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Kto kocha swoje życie...

Czwartek, 23 kwietnia 2015 roku
Św. Wojciecha
Patrona Polski


Jan 12,24-26

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec".


Obumrzeć, to przestać być tym, czym było się wcześniej. Kiedy obumieram, powstaje ze mnie nowe życie, daję początek odwadze drugiego, jego męstwu, wierze, miłości. Obumrzeć, to pozwolić odejść temu, co blokowało moją przemianę, nawrócenie. Kiedy boję się tracić, nie mogę się rozwijać zarówno duchowo jak i moralnie. Obumieranie jest jakimś koniecznym zapomnieniem o sobie, o czasie dla siebie, aby on został przeznaczony dla innych.

Można kochać swoje życie zatrzymując się na tym, co doczesne. Wówczas w moich pragnieniach, marzeniach, dążeniach nie będzie tej pełni, za którą tęskni, woła moje serce, moje człowieczeństwo. Kochać swoje życie, to ograniczyć je wyłącznie do potrzeb i pragnień świata widzialnego. Takie podejście oznacza tracenie życia, pozabwianie go zasadniczego wymiaru, jakim jest życie duchowe. Nienawidzenie swojego życia na tym świecie, to stawianie, jako pierwsze tego, co docelowe dla człowieka: wieczności, zbawienia, Boga.

Jakość życia mierzy się tym, czym wypełniamy swój czas. Po treści przeżywanego czasu poznajemy, czy nasza ojczyzna jest w niebie, czy wyłącznie na ziemi. Jaka miłość, taki i stosunek do czasu.

Służyć Bogu, to chodzić za Nim, chodzić w Jego sprawach, być nimi zajętym, zatroskanym. Kto służy Bogu, powinien chcieć tego, czego On pragnie. Odejście od pragnień Boga jest porzucenie służby u Niego. Służba, to przede wszystkim bliskość, zażyłość z Tym, komu służę. Służąc Jezusowi staję się wolny. On mnie zbawił, uczynił wolnym. Taki podobam się Bogu Ojcu, idąc tam, gdzie wskazuje Jego Syn.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

23. Litania do Świętego Wojciecha

Kyrie, elejson. Chryste, elejson. Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święty Wojciechu, patronie nasz, módl się za nami.
Święty Wojciechu, męczenniku i wyznawco, módl się za nami.
Święty Wojciechu, urodzony na czeskiej ziemi, módl się za nami.
Wszelkimi cnotami ozdobiony, módl się za nami.
Mężu według Serca Bożego, módl się za nami.
Dobrym przykładem owocom swoim przyświecający, módl się za nami.
Pasterzu gorliwie o zbawienie dusz Twojej owczarni dbający, módl się za nami.
Złe obyczaje wykorzeniający, módl się za nami.
Nad występkami ubolewający, módl się za nami.
Wierny naśladowco Chrystusa Pana, módl się za nami.
Węgrom, Prusom i Polakom światło wiary niosący, módl się za nami.
U pogan wobec śmierci nieustraszony, módl się za nami.
Wiarę Chrystusową męczeństwem potwierdzający, módl się za nami.
Za słowo Chrystusa śmierć ponoszący, módl się za nami.
Patronie i Opiekunie Ojczyzny naszej, módl się za nami.
Patronie uciśnionych i ubogich ludzi, módl się za nami.
Dobry Pasterzu, módl się za nami.
Chwało i ozdobo Ojczyzny naszej, módl się za nami.
Wzorze duchowieństwa, módl się za nami.
Drogo do życia wiecznego, módl się za nami.
Abyśmy z grzechów powstali, módl się za nami.
Abyśmy do stałości w wierze świętej powrócili, módl się za nami.
Abyśmy otrzymali miłosierdzie za Twoją przyczyną, módl się za nami.
Abyśmy żyjąc według przykazań Bożych, żywot wieczny otrzymali, módl się za nami.
Abyśmy razem z Tobą Boga chwalili, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Przez zasługi świętego Wojciecha,

Módlmy się:
Boże, Ty umocniłeś nasz naród w wyznawaniu Twego Imienia przez nauczanie i chwalebne męczeństwo świętego Wojciecha, biskupa. Spraw, prosimy, aby ten, który na ziemi głosił naszym przodkom wiarę, wstawiał się za nami w niebie. Przez Chrystusa, Pana naszego, Amen.

avatar użytkownika intix

24. Św. Jan Paweł II

Jan Paweł II - Niewidzialny mur dzielący nadal Europę - Gniezno - 3 VI 1997



Homilia w czasie Mszy św. odprawionej na placu przed katedrą:

Czyż nie można powiedzieć, że po upadku jednego muru, tego widzialnego, jeszcze bardziej odsłonił się inny mur, niewidzialny, który nadal dzieli nasz kontynent — mur, który przebiega przez ludzkie serca? Jest on zbudowany z lęku i agresji, z braku zrozumienia dla ludzi o innym pochodzeniu i innym kolorze skóry, przekonaniach religijnych, jest on zbudowany z egoizmu politycznego i gospodarczego oraz z osłabienia wrażliwości na wartość życia ludzkiego i godność każdego człowieka. Nawet niewątpliwe osiągnięcia ostatniego okresu na polu gospodarczym, politycznym, społecznym nie przesłaniają istnienia tego muru. Jego cień kładzie się na całej Europie. Do prawdziwego zjednoczenia kontynentu europejskiego droga jeszcze jest daleka. Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo, ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. Nie jest to zawłaszczanie historii. Jest bowiem historia Europy wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją tradycji i kultur jest jej wielkim bogactwem. Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej chrześcijańskiej samoświadomości.
...
Od grobu św. Wojciecha pytam więc, czy wolno nam odrzucić prawo chrześcijańskiego życia, które głosi, że tylko ten przynosi owoc obfity, kto obumiera dla wszystkiego, co nie Boże, kto dla dobra braci obumiera, jak ziano rzucone w ziemię?

Tu, z tego miejsca, powtarzam wołanie z początku mego pontyfikatu: otwórzcie drzwi Chrystusowi! W imię poszanowania praw człowieka, w imię wolności, równości, braterstwa, w imię międzyludzkiej solidarności i miłości, wołam: nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Dlatego mur, który wznosi się dzisiaj w sercach, mur, który dzieli Europę, nie runie bez nawrotu ku Ewangelii. Bez Chrystusa nie można budować trwałej jedności. Nie można tego robić, odcinając się od tych korzeni, z których wyrosły narody i kultury Europy i od wielkiego bogactwa minionych wieków. Jakże można liczyć na zbudowanie „wspólnego domu" dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej, będącej owocem miłości Boga? O taką rzeczywistość zabiegał św. Wojciech, za taką przyszłość oddał swoje życie. On też dzisiaj nam przypomina, iż nie można zbudować nowego porządku bez odnowionego człowieka, tego najmocniejszego fundamentu każdego społeczeństwa.
http://youtu.be/4-2wKFLE0M0

***
Pozwolę sobie podłączyć też Wpis ś.p. Pana Michała:
Piastowie, święty Wojciech, patron duchowy Europy

avatar użytkownika intix

25. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Dlaczego Mnie prześladujesz?

Piątek, 24 kwietnia 2015 roku
Dz 9,1-20

Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: "Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?" Powiedział: "Kto jesteś, Panie?" A On: "Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić". Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili więc go do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił. W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Pan przemówił do niego w widzeniu: "Ananiaszu!" A on odrzekł: "Jestem, Panie!" A Pan do niego: "Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli". (I ujrzał w widzeniu, jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył na nim ręce, aby przejrzał). Odpowiedział Ananiasz: "Panie, słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia". Odpowiedział mu Pan: "Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia". Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: "Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym". Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły. Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym.


Szaweł odczuwa nienasycenie w niszczeniu uczniów Jezusa. Zamierza ich tropić i wytępić. To wszystko czyni w klimacie swojej wiary i pobożności. Opanowany demoniczną obsesją może być zatrzymany wyłącznie przez Chrystusa.

Szawła olśniła światłość z nieba. Otworzył się tym samym na zrozumienie, na prawdę, która jest z Boga, a nie z człowieka. Gdy człowiek myśli po swojemu, jest zdolny, w imię błędnie rozumianych racji religijnych niszczyć zarówno siebie, jak i tych, którzy nie wyznają praktykowanej przez niego wiary. Szaweł niszczył siebie, stając się mordercą, przestępcą w imię źle rozumianej pobożności. Chora pobożność, wypaczona pobożność tworzy fanatyków religijnych.

Prześladowanie uczniów Jezusa jest tożsame z prześladowaniem samego Boga. Szaweł nie był tego świadomy. Brak świadomości czynionego zła sprawia, że czyniąc je, oburzamy się na tych, którzy mają do nas jakiekolwiek zarzuty.

Szaweł staje się Pawłem. Zostaje porwany przez Słowo, które usłyszał, które mu się objawiło, „jako poronionemu płodowi”. Nie słyszy, nie dostrzega innych słów, jest ślepy. To, co się wydarzyło, utrata wzroku przez Szawła jest konsekwencją przylgnięcia do Słowa, jak do Słońca, którym jest Pan. Szaweł nic nie uczynił dla własnego nawrócenia. Cała inicjatywa jest w rękach Jezusa.

Ukrywa się przed ludźmi, jakby chciał ustrzec Słowo, które otrzymał upadając na drodze do Damaszku. Należy już do Jezusa, pozwala się Jemu prowadzić. Kiedy był wyniosły nie pozwalał, aby ktokolwiek go prowadził. Kiedy stał się sługą Słowa, nie czuje potrzeby jedzenia, picia lub spania. Nie oznacza to, że czuwanie, post, samotność i milczenie same w sobie są jakimiś wartościami. Są konsekwencją przemienionego serca, ludzkiego nawrócenia.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

27. Jak Bóg nawraca ”nawróconych”



Niektórzy uważają, że wystarczy raz się nawrócić i już mamy spokój na całe życie. Inni sądzą, że są już po nawróceniu, więc osiągnęli taki poziom bezpieczeństwa duchowego, że zbłądzenie im nie grozi. Tymczasem niewiele potrzeba, aby nawrócony człowiek odłączył się od Chrystusa…

Unikanie mielizn

Po pierwszym nawróceniu staje przed nami bardzo ważne zadanie: troska o naszą relację z Bogiem. Podobnie dzieje się w małżeństwie – po decyzji o ślubie i samej ceremonii, małżonkowie podejmują się dbania o wzajemną relację. A jest to zadanie trudne, wystawione na ciągłe przeszkody, wymagające wysiłku związanego z przekraczaniem siebie i z próbą zrozumienia drugiej strony. W życiu duchowym ten wysiłek polega na nieustannym procesie łączenia wydarzeń życiowych – zarówno tych trudnych, jak i pięknych – z naszą wiarą. Jest to proces o tyle trudny, że wymaga nieustannej czujności. Niektóre doświadczenia mogą być tak bolesne, że zaczniemy od nich uciekać i we wszystkim, co nas spotyka – dopatrywać się „prześladowań za wiarę”, czyniąc z siebie wiecznych męczenników.

Może się też zdarzyć, że nasze słabości będą w nas tak dominować, że grzeszne wydarzenia życiowe zaczną osłabiać naszą wiarę i postawę wymagania od siebie. Do tej pory byliśmy ludźmi duchowymi, a teraz czujemy, że nie słyszymy Boga. Aby sobie z tym poradzić, zazwyczaj przyjmujemy wówczas maskę zewnętrzności. Przed innymi osobami ze wspólnoty wyglądamy niby porządku, ale unikamy głębszych rozmów lub konkretnych pytań, które są nam zadawane, a wobec których czujemy się niekomfortowo.

Innym razem będziemy podważać niezmienne decyzje, zatwierdzone sakramentem małżeństwa lub ślubami zakonnymi. Wtedy bardzo wyraźnie widzi się błędy w tych podjętych decyzjach i… konieczność rozwodu albo opuszczenia zakonu. W takich sytuacjach trzeba robić wszystko, aby nie koncentrować się na sobie. Niewskazane jest wówczas korzystanie z terapii, która właśnie odwrotnie – koncentruje nas na nas samych. A wtedy potrzebujemy zupełnie innego działania – wpatrzenia się w Chrystusa i zaparcia się siebie.

Zdarzają się też sytuacje, że człowiek nawrócony nie wytrzymuje własnych ograniczeń, które trzeba nieustannie konfrontować z doświadczeniem wiary i w konsekwencji – rezygnuje z tej konfrontacji, godząc się na podwójne życie. Czyli z jednej strony prowadzi, życie religijne i wspólnotowe, a z drugiej strony – życie w grzechu lub w braku przebaczenia. Konflikt wewnętrzny, że tak nie można, jakby stracił na sile. Taka osoba przyjmuje, że nic się nie da zrobić, bo taki jest dzisiejszy świat i przecież wszyscy tak robią...

Zgoda na drogę

Bardzo ważne jest, abyśmy po nawróceniu mieli świadomość, że nasze życie nadal jest drogą. Jezus mówi o sobie, że jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), więc nasze życie z Nim nie jest staniem w miejscu, ale drogą przeżywaną w Jezusie. Co to dla nas oznacza? Nieustanną zmienność: konieczność omijania przeszkód, doświadczanie zmiennej pogody, dostosowywanie się do nowego otoczenia itp. To wszystko w naszym życiu nieustannie się zmienia. Wiele wydarzeń jest nowych, inne z kolei przeżywamy tak często, że aż stają się rutyną. Zadaniem człowieka wierzącego jest łączyć to, co mi się przytrafia w drodze – z Chrystusem, który chce mnie przez to wszystko przeprowadzać. I to jest moje codzienne zadanie. Ale aby je podjąć – muszę mieć świadomość bycia zaproszonym do drogi.

Ważna jest tu także cierpliwość wobec siebie. Bez wątpienia, na naszej drodze z Chrystusem natrafimy na przeszkody i wydarzenia, które nas zirytują. Po nawróceniu oczekujemy od siebie właściwego reagowania w trudnych sytuacjach. Chcemy sobie radzić z każdą słabością i nie mieć pokus związanych z powrotem do starego człowieka. Pragniemy w zaufaniu przeżywać każdy czas strapienia, nie osądzać, nie porównywać się z nikim, mieć przejrzysty sposób działania i we wszystkim kierować się czystą intencją. Mamy wielkie pragnienia… a życie bywa brutalne i czasem bardzo wyraźnie pokazuje nam, jak nie jesteśmy w stanie sprostać temu ideałowi wiary. Zły duch pozbawia nas wówczas marzeń i pragnień. Wmawia, że życie jest zbyt trudne, a Chrystus był idealistą, którego wymaganiom dziś sprostać się nie da. Co robić w takiej sytuacji? Z jednej strony – pielęgnować swoje marzenia i pragnienia, a z drugiej – być cierpliwym i miłosiernym wobec samego siebie. Jezus, Źródło Miłosierdzia zaprasza nas do bycia miłosiernym nie tylko wobec innych, ale także wobec nas samych. W niektórych przypadkach – szczególnie u perfekcjonistów – cierpliwość i miłosierdzie wobec samych siebie jest niezwykle trudne. Jednak fakt ten nie zwalnia nas od podejmowania takiego wysiłku.

Przyjęcie misji

Jest jeszcze jeden rodzaj nawrócenia, wobec którego stają ludzie już nawróceni. Pierwszym nawróceniem było odwrócenie się od grzechu. Drugim natomiast jest nawrócenie ku misji. Ono łączy nas bardzo mocno z Kościołem – stajemy się wówczas odpowiedzialni za Ciało Chrystusa, które w Nim tworzymy. Zaczynamy angażować się w dzieła ewangelizacyjne i charytatywne Kościoła. Podejmujemy też różne zaangażowania w naszych wspólnotach.

Od tego momentu zły atakuje już nie tylko nas samych, ale także naszą skuteczność apostolską i misyjną. Wykorzystując wszelkie słabości i porażki – podważał będzie autentyczność naszego działania. W takich sytuacjach pozostaje nam trwać w zaufaniu Chrystusowi, że to On nas zaprosił do swojego dzieła i On nas w tym prowadzi – nawet wtedy, gdy wymykamy się z Jego ręki.

Najważniejsze, abyśmy we wszystkim zachowali spokój, a jednocześnie nie pozostawali uśpieni. Jesteśmy w ręku Boga i to On nas poprowadzi po drodze wiary. Ale Bóg będzie też nas wytrącał z rutyny, ospałości i wewnętrznej zgody na podwójne życie. Zły zaś przeciwnie – zrobi wszystko, abyśmy stali się ociężali, aby Jezus nie mógł się nami posługiwać, a ostatecznie, abyśmy nie byli w jedności z Chrystusem – nie tylko tutaj na ziemi, ale także i w życiu wiecznym.

o. Remigiusz Recław SJ

avatar użytkownika intix

28. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Bogu zależy na was

Sobota, 25 kwietnia 2015 roku
Św. Marka, Święto

1P 5,5b-14


Najmilsi: Wszyscy wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu. Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen. Krótko, jak mi się wydaje, wam napisałem przy pomocy Sylwana, wiernego brata, upominając i stwierdzając, że taka jest prawdziwa łaska Boża, w której trwajcie. Pozdrawia was ta, która jest w Babilonie razem z wami wybrana, oraz Marek, mój syn. Pozdrówcie się wzajemnym pocałunkiem miłości. Pokój wam wszystkim, którzy trwacie w Chrystusie.


Przyoblec się w pokorę, to przyjąć, co Bóg daje lub dopuszcza w naszym życiu. Żyć tym, co jest, a nie usiłować żyć czymś, czego nie ma, co nie jest na teraz osiągalne. Człowiek pokorny otrzymuje łaskę, gdyż tam, gdzie jest prawda, stajemy się mocni duchem. Gdzie pycha, tam człowiek słabnie duchowo, nie pragnie tego, co Boże, lecz chce wzrastania jedynie w tym, co ludzkie.

Przerzucić troski na Boga, to dzielić z Nim trudną codzienność. Możliwe staje się poniesienie nawet dużych ciężarów, jeśli mamy świadomość tego, że komuś zależy na nas. Św. Piotr mówi o Bogu z mocą: „Jemu zależy na was”. Urzeka mnie to stwierdzenie.

„Bądźcie trzeźwi”, czyli uważni, ostrożni, w pełni świadomi tego, co robicie, czujni, przewidujący to, co może wyniknąć z waszych zachowań. Jedynym wrogiem człowieka wierzącego jest diabeł. Można się jemu przeciwstawić będąc mocnym w wierze. Walka ze złem sprowadza cierpienie. W tym wszystkim powinniśmy pamiętać o naszym powołaniu do życia wiecznego w Chrystusie. On przez cierpienie sam nas udoskonala i umacnia.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

29. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Życie moje oddaję za owce

Niedziela, 26 kwietnia 2015 roku
IV Niedziela Wielkanocna

Jan 10,11-18


Jezus powiedział: "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca".


Pasterzem może być ten, który jest zdolny oddać życie za swoje owce, kto zna Ojca i jest w bliskiej z Nim relacji, kto pozwala, aby Ojciec go poznał. Dawanie życia za innych kojarzy się z łączeniem a nie dzieleniem, przebaczaniem, nie zaś z wprowadzaniem zamieszania, niezgody. Dawać życie to wprowadzać w świat wartości ducha umożliwiających życie, kierowanie sobą, opanowanie siebie, jasne postrzeganie i realizowanie celu wyższego od tych, jakie mamy na ziemi.

Najemnik, to przeciwnik. Jego słowa i działanie, styl życia sprowadza rozdźwięk, rozpraszanie się na sprawy nieistotne, niekorzystne dla nas. Jest to człowiek, który dzieli, skłóca. Jego propozycje rozwiązań niszczą możliwość wzajemnego porozumienia się. To najemnik sprowadza wilka. Jego beztroska nie może być niezauważona przez tego, który krąży wokół owczarni. Wilk przychodzi tam, gdzie ten, który jest zobowiązany do czuwania, jest nieodpowiedzialny.

Najemnik nosi w sobie wilka. Brak troski o osoby najbliższe to postawa najemnika z dzisiejszej Ewangelii. Zaniechanie współpracy z Bogiem doprowadza do sytuacji, w której wilk wdziera się do mojego serca i serc osób mi najbliższych. Ja wobec samego siebie mogę być najemnikiem, któremu nie zależy na darach i wartościach darmo otrzymanych od Boga. Pozwalam złemu, aby pozbawił mnie tego, nad czym nie czuwałem, o co się nie troszczyłem, czego nie kochałem, za co nie byłem nieustannie wdzięczny. Bo wdzięczność jest jednym ze sposobów nieustannego czuwania nad dobrem własnej duszy. Wdzięczność jest miłością, a tym samym odpowiedzialnością za powierzone mi przez Boga dobro. Nie troszcząc się każdego dnia o własne dobro duchowe, nie jestem tym samym zdolny zadbać o codzienne moje życie z innymi.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

>Budowa

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

30. Ks. Stanisław Małkowski: BOŻE PASTERZU PROWADŹ

Z okazji imienin bł. ks. Jerzego Popiełuszki 23 kwietnia, trzeba przypomnieć, czego on nam życzy, co powiedział: „Niech nie zabraknie nam odwagi do przyznawania się do Chrystusa publicznie” (26.02.1984). A przyznać się do Chrystusa to poddać się Jego społecznemu i narodowemu panowaniu, co może i powinno się dokonać przez Intronizację Jezusa na Króla Polski.

Gdy Ojciec Święty Jan Paweł II ofiarował narody Niepokalanemu Sercu Maryi, bł. ks. Jerzy zawierzył temu Sercu nadzieję na lepsze jutro (25.03.1984). Warunkiem spełnienia się tej nadziei jest życie w prawdzie: „Prawda jest nieśmiertelna, Chrystus jest prawdą; musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy; ideologie, które kierują się kłamstwem i przemocą, upadają; naród ginie, gdy brak mu męstwa w obronie prawdy” (27.05.1984).

Zapewnia nas z nieba św. Jan Paweł II, że chociaż Polska ginie za sprawą zakłamanych ideologii oraz ich służalczych wykonawców, to jednak nie zginęła i nie zginie:

„Nadchodzi czas zwycięstwa dobra w Królestwie Matki. Ja syn tego narodu proszę nieustannie Boga Ojca za naszą ojczyznę, ja syn ziemi polskiej wstawiam się za wami. Błagania św. Faustyny, błagania wszystkich polskich świętych otworzyły zdroje miłosierdzia. Miłosierdzie Syna Bożego obejmuje całą polską ziemię, miłosierdzie Syna uzdrawia serca synów tej ziemi. I zstąpi Duch Pański, i odnowi oblicze tej ziemi. Kochani, potrzeba waszej gorliwej modlitwy, potrzeba modlitwy, która w mocy otworzy bramy nieba. Ja syn tej ziemi wypraszam potrzebne łaski u Ojca. Wasz Papież. Proście Faustynę, aby wraz z wami rozpoczęła nowennę do Matki Bożej. Amen”.

Nowenna przed uroczystością Matki Bożej Królowej Polski 3 maja, rozpoczyna się w piątek 24 kwietnia i trwa do soboty 2 maja. Wystarczy odmówić codziennie Litanię do Matki Bożej i dziesiątek Różańca. W tym dniu (2 maja) na polach elekcyjnych królów Polski na Woli koło figury Jezusa Miłosiernego (róg ul. Górczewskiej i ul. Deotymy) ma dokonać się elekcja viritim jako uroczysta i pokutna prośba objęcia tronu Polski przez Jezusa Chrystusa. Gdy na tronie Polski i na Chrystusowym ołtarzu zuchwale zasiadają bluźniercy, częstokroć udający katolików, naszym ojczystym obowiązkiem jest wołać: „Non possumus”, nie możemy na to się zgodzić, pragniemy, aby sprofanowany tron oczyścił i zajął Chrystus Król.

Niedawna decyzja namiestnika III RP, podpisującego „konwencję antyprzemocową” jest kolejnym krokiem ku zniszczeniu Polski. Zło znajduje swoje posłuszne narzędzia w naszym kraju. Tylko poddanie się władzy dobrego Boga może nas Polaków uratować. Niebo jest nieskończenie potężniejsze od piekła, chociaż hałaśliwi słudzy piekła wydają się silniejsi od wspólnoty ludzi na ziemi poddanych niebu. Ludzkie przestępcze kalkulacje: kogo zabić, kogo okłamać, kogo okraść w złym duchu służby „mordercy i kłamcy od początku”, czyli diabłu, zawiodą wówczas, gdy siła i odwaga dobrych połączy się z mocami nieba. Bożoludzka i międzyludzka wspólnota zdolna jest pokonać wspólnictwo z piekła rodem. Odróżnienie dobra od zła jest pierwszym krokiem. Dlatego nie można biernie i lękliwie godzić się na to, aby złoczyńcy udawali katolików, przyjmowali świętokradzko Komunię Świętą i znajdowali przyjaciół wśród duchownych, którzy świadczą im usługi profanując Sakramenty święte. Słowa Chrystusa zobowiązują: „Niech mowa wasza będzie: tak, tak; nie, nie, a co nadto jest od Złego pochodzi” (Mt 5,37).

Pochodzi od Złego nazywanie zła dobrem i dobra złem, kłamstwa prawdą i prawdy kłamstwem, ciemności światłem i światła ciemnością, ale również złe jest sporządzanie zatrutych mieszanek, które smakują i zabijają. Uczmy się mądrości z Pisma Świętego. Czytamy u Izajasza: „Tak jak sodomici chełpią się swoimi grzechami, nie kryją się z nimi; biada im, bo szykują sobie nieszczęście; biada złoczyńcy, bo zło odbierze (Iz 3, 9nn); „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro – złem; którzy ciemność mają za światłość, a światłość za ciemność; którzy gorycz uważają za słodycz, a słodycz – za gorycz” (Iz 5,20).

Znajomość Pisma Świętego i nauki Kościoła pozwala rozpoznać znaki czasu dobre i złe, pozwala zło zwyciężać dobrem. Owocowanie wymaga czasu, a trwanie w czasie bez zniechęcenia – cierpliwości.

Pisze św. Faustyna w „Dzienniczku”: „Poznałam, że największa potęga jest ukryta w cierpliwości; widzę, że cierpliwość zawsze wiedzie do zwycięstwa, choć nie zaraz ale to zwycięstwo pokaże się po latach” (nr 1514).

Niecierpliwość jest skutkiem pychy.

Mówi Jezus: „Największa nędza nie powstrzymuje Mnie od połączenia się z duszą, ale gdzie pycha, tam Mnie nie ma” (nr 1563).

Czwarta niedziela wielkanocna (26 kwietnia) zw. Niedzielą Dobrego Pasterza uczy zaufania i posłuszeństwa ludzi świadomych, że są w dobrych rękach Bożego prowadzenia.

Ks. Stanisław Małkowski

Warszawska Gazeta 24 – 29 kwietnia 2015 r.
KOMENTARZ TYGODNIA

avatar użytkownika intix

32. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO


a także:

Owce słuchają

Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 roku
Jan 10,1-10

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych». Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości.


Tylko przez Chrystusa można mieć dobrą relację z Jego wyznawcami. Mówiąc inaczej, jedyny, możliwy, dobry kontakt z Owczarnią dokonuje się przez Pasterza, który jest Bramą prowadzącą do owczarni. Usiłowanie nawiązania kontaktu z owcami, pomijając Pasterza, jest znakiem złych zamiarów wobec owiec. Jezus zdecydowanie nazywa takich złodziejami i rozbójnikami.

Jednynie ci, którzy wchodzą do owczarni przez bramę, są dla owiec bezpieczni. Co to znaczy wchodzić przez bramę, czyli przez Jezusa? To słuchać Jego głosu, stosować się do Jego nauki i tych zasad, które obowiązują w Owczarni. Wchodzący z pominięciem Bramy nosi w sobie złe zamiary wobec owiec. Jest złodziejem i rozbójnikiem. Przekładając na język potoczny: złodziej pozbawia tych wartości, które są największe w człowieku wiary. Co może uczynić złodziej i rozbójnik? Osłabić wiarę, poddać w wątpliwość życie wartościami, zniechęcić do podążania wąską drogą i do wchodzenia przez wąską bramę, budzić wątpliwości w tych, których wiara jest osłabiona przez bolesne doświadczenia życia.

Wchodzący przez Bramę do owczarni oczyścili się we Krwi Baranka i przyjęli Jego słowo za przewodnika. Oni nie zagrażają owcom, ponieważ są prowadzeni według tej samej nauki, karmieni taką samą paszą. Jezus proponuje zbawienie przez Słowo, będące paszą umacniającą w drodze do jego osiągnięcia.

Do Owczarni Jezusa wtargnęli złodzieje i rozbójnicy. Byli to faryzeusze, kapłani, uczeni w Piśmie, którzy wprowadzili zamęt, budząc lęk, a tym samym niepewność w tych, którzy już poszli za Panem. Jezus jest jedynym źródłem zbawienia. Ci, którzy proponują zbaweinei poza Nim są zwodzicielami, będąc rozbójnikami i złodziejami. Mowa jest o nieuczciwości w nauczaniu wiary przez arcykapłanów i uczonych w Piśmie.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

33. Nie bój się, mała trzódko…!

„I wszystkich, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania. Tymczasem ludzie źli i zwodziciele będą się dalej posuwać ku temu, co gorsze, błądząc i innych w błąd wprowadzając” (2 Tm 3, 12-13).

Czasy pomieszania powszechnego wtargnęły w sam środek Kościoła. W ostatnich dziesięcioleciach w niejednym aspekcie życia Kościoła padliśmy ofiarą manipulacji i destrukcji na skalę planetarną.
Jest problem niechęci szerokich rzesz duchowieństwa, osób zakonnych i świeckich do postawienia trafnej poważnej diagnozy i niechęć do uwolnienia głosu prawdy. Prawda o destrukcji wiary katolickiej, jej przyczynach i przejawach, z wielkim trudem dopuszczana jest do głosu, i tylko gdzieniegdzie.
Katolicy, czyli ludzie wierni Objawieniu Bożemu zawartemu w Piśmie Świętym i Tradycji, są dzisiaj nadal poddawani różnorakiej obróbce.
Jakże serdecznie wybrzmiewają słowa Pana Jezusa: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12, 32)!
Kościół Katolicki, jedyny prawdziwy Kościół, założony przez Jezusa Chrystusa, głosi prawdę. Kościół Katolicki nie zwodzi ludzi – o ile przekazuje wiernie i nieomylnie Objawienie Boże zawarte w Piśmie Świętym i Tradycji.

Niechże zatem ci, którzy dzisiaj – niejednokrotnie pośród wielu utrapień – starają poznać Objawienie Boże zawarte w Piśmie Świętym i Tradycji, i żyć nim, nie niepokoją się nic a nic o to, czy może błądzą przez zacofanie. Nie błądzą! Są na właściwej drodze. Są na drodze wiary katolickiej – jedynej wiary dającej zbawienie duszy. Są na królewskiej drodze wierności Panu Bogu. Nic ponad to!
„Dzieci, nie dajcie się zwodzić nikomu” (1 J 3, 7).
W Wyznaniu wiary św. Atanazego czytamy: Quicumque vult salvus esse, ante omnia opus est ut teneat catholicam fidem – „Ktokolwiek pragnie być zbawiony, przede wszystkim winien się trzymać katolickiej wiary”.
Amen.
https://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2015/04/23/nie-boj-sie-mala-trz...
***

Ku pokornej służbie Bożej

„…i uczynili mu tak, jak chcieli” (Mk 9, 13).

Trzeba się bardzo modlić i pościć, aby Pan Bóg położył kres subiektywnej kreatywności, deformacjom, destrukcji, uzurpacjom i profanacjom, które dosięgają najświętszą działalność Kościoła – świętą liturgię katolicką, oddawanie czci Panu Bogu, kult Boży.
To, z czym mamy do czynienia od pięćdziesięciu lat, a dzisiaj coraz powszechniej, moglibyśmy określić jako brutalne eksperymenty z Mszą Świętą, z zasmażką z fałszywego posłuszeństwa.

Ojciec Pio, święty czciciel Eucharystii, żyjący w naszych czasach, modlił się: „O Ojcze święty, ile profanacji, ile świętokradztw musi znosić Twoje łaskawe serce! Któż więc, Boże, stanie w obronie tego łagodnego Baranka, który nigdy nie otworzył ust swoich w swojej sprawie, lecz zawsze tylko w naszej?”.

Ks. Jacek Bałemba SDB

***
Pozwolę sobie załączyć też:

> Uniżenie przed Bogiem centralną kwestią kultury - ks. Jacek Bałemba

> W Blasku Krzyża - ks. Jacek Bałemba i dr Stanisław Krajski

> Benedykt XVI: odkłamać Sobór! [Tuba Cordis]

> Potrzeba świętych kapłanów

> Św. Ojciec Pio z Pietrelciny


avatar użytkownika intix

34. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Powiedziałem wam, a nie wierzycie

Wtorek, 28 kwietnia 2015 roku
Św. Ludwika Marii Grignion de Monfort

Jan 10,22-30

Obchodzono wtedy w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: "Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!" Rzekł do nich Jezus: "Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy".


Są ludzie, których głos budzi w nas zaufanie, wewnętrzny spokój, dobrze jest z nimi być. Takim był i pozostał Jezus. Ludzie szli za Nim, jak owce za Pasterzem. Skąd zaufanie do Niego? Z uważnego słuchania Słowa. Słuchając, przyjmujemy w siebie Jego Ducha. A jest to Duch mądrości, mocy, pokoju, radości, bojaźni Bożej. Słuchamy słów mądrych, pokazujących drogę, wyjaśniających to, co jest ukryte w ciemności naszego smutku, zagubienia, uporu. Słuchamy słów, w których natrafiamy na głębię, na moc, poruszenie do przemiany życia. Słowo może człowieka prowadzić, być przewodnikiem, światłem, środkiem uwolnienia od lęku.

Co to znaczy, że Jezus nas zna? Wie On o nas to, czego my nie wiemy. Na miarę słuchania Jego, wzrasta w nas poznanie Jego, a przez Niego, wchodzimy w poznanie siebie samych. Jezus zna mnie, dlatego pokazuje drogę możliwą i zachęca do tego, na co teraz mnie stać, z Jego pomocą. Jezus mnie zna, ponieważ patrzy na moje serce. Zna, czyli rozumie. Sprawiedliwi i grzesznicy potrzebują zrozumienia. Tylko Bóg może zrozumieć człowieka do końca, gdyż "umiłował do końca".

Idziemy za kimś, kto nas rozumie. Św. Augustyn mówił: "Dajcie mi człowieka, który kocha, a on zrozumie, co mówię". Rozumienie jest wejściem w sposób myślenia i odczuwania człowieka. Ten, który rozumie, nie wskazuje na to, że podziela mój pogląd. Ktoś, kto mnie rozumie potrafi mnie "oswoić". Czyż nie w taki sposób Jezus-Pasterz czyni z nas swoje owce, które chętnie, wszędzie Mu towarzyszą?

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

35. Słowo Boże na dziś...


SŁOWO

a także:

Wysławiam Cię, Ojcze

Środa, 29 kwietnia 2015 roku
Św. Katarzyny Sieneńskiej
Patronki Europy


Mateusz 11,25-30


W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie".


Dojrzewamy do rozumienia Boga. Dojrzewamy przez uwielbienie Go. Nasze uwielbienie Boga jest otwieraniem oczu na to, co może być poznane jedynie przez łagodnych i pokornych. Duchowo dojrzewamy stając się łagodnymi i pokornymi.

Nie tyle wiedza, informacja jest ważna w poznaniu i rozumieniu tego, co mówi Bóg, lecz takie życie, w którym Bóg ma upodobanie. Na ile podobamy się Bogu, na tyle jasnym, zrozumiałym jest dla nas Jego słowo.

Ludzie prości są tymi, którzy zdali się na Boga, zaufali Jemu. To zaufanie zbliża zarówno do ludzi, jak i do Boga. Wtedy otwiera się nasz umysł i serce na przyjmowanie. Bez zaufania Bogu, bez szacunku do Niego, Jego słowa nie docierają do nas. Prostota, prawdziwość serca czytają słowo Boże. Te wartości są światłem umożliwiającym odczytanie.

Poznając Jezusa i Jego Ojca, wchodzimy w radość, pokój, miłość, które są w Nich. Naszym dążeniem jest nie tyle osiągnięcie wiedzy o Bogu, ile patrzenie na Niego, radowanie się Jego obecnością.

Dla patrzącego na Boga nic nie jest za trudne, nic ponad siły, nic, co byłoby niemożliwe. Chodzi o to, że bierzemy na siebie ciężary Jezusa, a więc i niesiemy je z Panem. Świat nas utrudzi, Jezus uwalnia od utrudzenia i obciążenia. W jaki sposób? Przez stawanie się łagodnym i pokornym. To upodabnia do Pana, to też daje ukojenie. Wówczas wszystko, co jest trudne na tym świecie, staje się lekkie.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

36. Modlitwa - Chrystus, Zbawienie nasze - św. Katarzyna Sieneńska

Wszechmogący Ojcze, Boże Wiekuisty, nieoce­niona i najsłodsza Miłości!
Rozpoznaję w Tobie, widzę i zachowuję w mym sercu to, że Ty jesteś Drogą, Prawdą i Życiem. Tą drogą musi iść każdy człowiek by dojść do Ciebie. Dlatego też Twoja nieogarniona miłość przeciera i wytycza tę drogę oraz obdarowuje każdego podróżnika prawdziwą wiedzą płynącą z mą­drości Twego Syna Jednorodzonego, Pana naszego, Jezusa Chrystusa.
Boże mój, Boże Wiekuisty, niezba­dane są Twoje wyroki (por. Rdz 11,33). Gdy ludzki ród umarł z powodu swej nędznej słabości, Ty, Boże, poruszony jedynie miłością i najczulszą litością zesła­łeś ludziom prawdziwego Boga, Twego Syna a Pana naszego, Jezusa Chrystusa, obleczonego w śmiertelne ciało. Nie chciałeś, aby przyszedł On na ten świat po­śród rozkoszy i przepychu, ale w biedzie, niedostatku i strapieniu. Chrystus znał i wypełniał Twą wolę. Aby nas zbawić, gardził niebezpieczeństwami tego świata i pogróżkami nieprzyjaciół, a w końcu śmiercią swoją pokonał śmierć naszą. Był on posłuszny Ojcu aż do gorzkiej Męki na Krzyżu.

Niewysłowioną Boża miłości! Boże Wielki! Tak jak kiedyś wśród strapień i niebezpieczeństw posłałeś na ziemię umiłowanego Twego Syna, a naszego Zbawicie­la, by ożywił Twe dzieci umarłe z powodu nieposłu­szeństwa i aby uwolnił je od śmierci grzechu, tak teraz posyłasz Twego namiestnika, by przywrócił do życia dzieci umarłe z powodu nieposłuszeństwa i sprzenie­wierzenia się świętej matce Kościołowi, jedynej Two­jej oblubienicy. Ale ludzie, słabe stworzenia, osądzają wszystko inaczej, kierując się swym przewrotnym i pysznym rozumem oraz wrogą Bogu dążnością ciała (por. Rz 8,7). Wpadli oni w pułapkę nieprzyjaciela, sprzeciwiają się Twej woli i niszczą owoc zbawienia, odwodząc Twego namiestnika na ziemi od spełnienia jego zbawiennej misji. Och, Miłości Wiekuista, ludzie owi nie boją się śmierci duszy ale ciała i osądzają wszystko według zmysłów oraz miłości własnej, a nie  - według Twego sprawiedliwego sądu i wielkiej mą­drości Twego Majestatu (por. J 8,16).

O, Miłości, Miłości, Ty jesteś naszą regułą i bramą, przez którą musimy przejść. Powiedziałeś jednak. Boże, iż winniśmy się radować trudami i strapieniami, bo na to się narodziliśmy. Z wyroków Twojej nie­pojętej Opatrzności, świat i nasze nędzne ciało wy­dają tylko cierpkie owoce, abyśmy się nimi nie roz­koszowali i nie pokładali w nich nadziei, ale byśmy radowali się owocami zbawienia i Twoimi niebieskimi darami.

Namiestnik Twój winien się zatem cieszyć i rado­wać, pełniąc Twą wolę oraz idąc za sprawiedliwością Jezusa Chrystusa. Chrystus, aby nas zbawić, z bez­granicznym Miłosierdziem otworzył swe żyły i wydał na mękę swe najświętsze ciało, a Krwią swoją obmył nas z grzechu. Swemu namiestnikowi dał klucze kró­lestwa niebieskiego (por. Mt 16,19) i nakazał mu związywać i rozwiązywać nasze dusze, nakazał mu peł­nić Twą wolę i kroczyć Twoimi śladami. Dlatego też usilnie proszę Twą najświętszą łaskawość, oczyść go, a serce jego napełnij gorącym pragnieniem odzyska­nia zagubionych owiec. Spraw, Boże, aby je odnalazł z pomocą Twej niezmierzonej potęgi. Miłości Wie­kuista, jeśli Cię zasmuca jego opieszałość, to mnie za to ukarz. Ofiaruję Ci i w ręce Twoje oddaję moje cia­ło, abyś je chłostał i biczował, abyś zrobił z nim, co zechcesz.

Panie mój, Panie, zgrzeszyłam przeciwko Tobie, ulituj się nade mną.

Wiekuisty Boże, jesteś zakochany w dziele rąk Twoich i miłujesz je z niewysłowionym miłosierdziem i dobrocią. Dlatego też posłałeś swego namiestnika, by odszukał zagubione stworzenia. Ja, niegodna i nę­dzna grzesznica, składam Ci za to dzięki. O, niewyczerpana Dobroci i niewysłowiona Miłości, Boże pra­wdziwy, niechaj się wstydzi człowiek, potomek Ada­ma. Oto z miłości wybawiłeś go przez śmierć Twego Jednorodzonego Syna, a on nie pełni Twojej woli. A przecież chcesz tylko jego uświęcenia. Boże Wiecz­ny, Ty z miłości stałeś się człowiekiem, z miłości zje­dnoczyłeś się z nami, a teraz wysyłasz do nas Twego namiestnika, by rozdzielał nam laski niezbędne do uświęcenia i by odzyskał utracone dzieci Kościoła. Spraw przeto, Panie, aby pełnił on tylko Twoją wolę, nie słuchając rad ciała (Ga 1,16), które osądza wszys­tko według zmysłów i miłości własnej. Natchnij go odwagą, by się nie cofnął i nie lękał żadnych przeciw­ności.
Wszystkie rzeczy poza Tobą, Boże Najwyższy, są niedoskonałe, przeto nie zważaj na grzechy Twej sługi, zanoszącej te błagania. Wysłuchaj mnie przez Twą litość i bezgraniczną miłość.

Chryste, gdy odszedłeś z tego świata, nie zostawiłeś nas sierotami, lecz dałeś nam namiestnika, który nas chrzci Duchem Świętym (Mt 3,11). A czyni to nie tyl­ko jeden raz, jak wtedy, gdy w Sakramencie Chrztu zostajemy tylko jeden raz polani wodą, ale na mocy swej władzy stale obmywa nas z grzechów. Oto przy­szedłeś do nas, Chryste, z naganą i pouczeniem, a my ciągle rozumujemy według ciała i miłości własnej, bo odłączyliśmy się od Ciebie. Pobladłeś i nie masz ni wdzięku, ni blasku (por. Iz 53,2), bowiem stworzenia stale trwonią Twoje łaski, gnębiąc i obdzierając z szat Twoją jedyną Oblubienicę.

Wiekuista Litości, spraw, błagam, aby dusze stały się pokarmem Twego namiestnika na ziemi, aby go­rąco pragnął Twojej chwały, aby Tobie tylko służył i do Ciebie należał, boś Ty jest największą i wieczną dobrocią. Uwolnij nas Panie od naszych słabości. Zbawienną radą i cnotliwymi uczynkami Twego na­miestnika umocnij swą Oblubienicę i przywróć jej jedność. Boże Wieczny, odnów serca sług Twoich, by z czystym sercem i dobrą wolą słuchali tylko Ciebie, Boże Jedyny. Nie zważaj, proszę, na nędzę tej, która się za nimi wstawia, ale zasadź ich w ogrodzie woli Twojej.

Wielbię Cię i wysławiam. Ojcze Wiekuisty. Pobło­gosław, proszę, sługi Twoje, aby porzuciwszy siebie dla Ciebie, pełnili tylko Twoją świętą wolę, gdyż tylko ona jest wieczna i nieskończona. Za nich wszystkich dzięki Ci składam. Amen.

W: Św. Katarzyna Sieneńska, Modlitwy, Poznań 1990, Wyd. OO. Dominikanów.

avatar użytkownika intix

39. O krok dalej…

Itaque nolite ante tempus quidquam iudicare, quoadusque veniat Dominus, qui et illuminabit abscondita tenebrarum et manifestabit consilia cordium.
„Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc” (1 Kor 4, 5).

W naszej refleksji pójdźmy o krok dalej.

Pierwszym zadaniem Kościoła jest wskazywać na Niebo i prowadzić ludzi do Nieba. Przekładając kwestię na poziom personalny – zwłaszcza duchowieństwa stopni wszelakich i zakonów płci obojga: fundamentalna jest kwestia szczerości – pragnienie służenia wierze, pragnienie służenia Kościołowi.

Nie trzeba się bać marginalizacji, bo ostateczny osąd będzie nad tymi, którzy prawdę marginalizowali, prawdę zniekształcali i którzy prawdy nie dopuszczali do głosu.

„Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta” (Rz 1, 18).

https://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/2015/04/29/o-krok-dalej/

avatar użytkownika intix

40. Słowo Boże na dziś...

SŁOWO

a także:

Wiem, których wybrałem

Czwartek, 30 kwietnia 2015 roku
Św. Piusa V

Jan 13,16-20


Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować. Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba, aby się wypełniło Pismo: Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę. Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że JA JESTEM. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał".


Judasz był blisko Jezusa gdy spożywał z nim chleb, a jednocześnie daleko od współmyślenia i współodczuwania z Nim. Co znaczą słowa: "podniósł na Mnie swoją piętę"? Odwrócił się ode mnie, odszedł w chwili, w której go potrzebowałem.

Uczeń o którym mówi Jezus łączył w sobie podłość i tęsknotę za wielkością. Podłość ujawnia się przy okazji srebrników. Podłością jest myśleć o zysku, gdy dzieje się coś tak tragicznego. Tkwi jednak w Judaszu tęsknota za wielkością. Jego śmierć jest w jakiejś mierze "wielka" – dokonała się na oczach wszystkich.

Judasz jest rozczarowany sposobem objawiania się Boga i Jego potęgi. Tymczasem On nie jest oczekiwanym "liderem" i dlatego że nim nie jest, Judasz szuka spełnienia własnego snu o wielkości przeciwstawiając się Jezusowi. Aspirujący do wielkich rzeczy Judasz nie odchodzi jak odeszliby przeciętni: rozczarowałem się i koniec z tym. Judasz jest oburzony i rozzłoszczony. Rozczarowany wewnętrznie, ulega impulsowi odwetu i niechęci, co w którymś momencie zrujnuje go moralnie. Wyzna: "Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną". Można to rozumieć następująco: miałem prawdę w swych rękach, ale dałem się ponieść emocjom, osobistym urazom, goryczy, podłym namiętnościom.

Ciekawy sposób przygotowania uczniów na to, co się wydarzy. Na wiele spraw w swoim życiu można się przygotować codziennie uważnie słuchając słów Jezusa.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
oraz kolejne rozważania:
Nie trwożyć się – zawierzyć siebie Ojcu

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

41. Opowieść o św. Piusie V i bitwie pod Lepanto

Największym, a jednocześnie pierwszym historycznie udokumentowanym cudem różańcowym było zwycięstwo floty chrześcijańskiej w bitwie pod Lepanto. Wydarzenie to zadecydowało o przyszłości Europy, zaś jedną z wówczas konkurujących ze sobą form modlitwy różańcowej – tą znaną po dzień dzisiejszy – uczyniło modlitwą cenioną przez ludzi, propagowaną przez duchownych, przez papieży połączoną z odpustami. Od 1571 r. możemy mówić o ostatecznym ugruntowaniu się jednej formy modlitwy różańcowej.

***

Państwa wyznające islam od początku dążyły do narzucenia siłą swojej religii całemu światu. Już w VII w., niecałe dwieście lat po śmierci Mahometa, kalif Oman zdobył Jerozolimę, po czym wjechał do miasta na białym wielbłądzie. Ziemia Święta przestała należeć do chrześcijan. W VIII w. muzułmanie, po opanowaniu Afryki Północnej, zajęli Hiszpanię i doszli aż do Poitiers. „Podwojenie tej odległości doprowadziłoby Saracenów do granic Polski i wzgórz Szkocji” – pisał ówczesny historyk.

Przez krótki czas inwazja Mahometan była skutecznie powstrzymywana przez wyprawy krzyżowe, jednak niebawem islam znów zaczął przeć na zachód. Muzułmańskie imperium kończyło budować ogromną flotę. Turcy planowali zająć chrześcijańskie porty śródziemnomorskie, a z nich ruszyć na podbój Rzymu. Bazylikę papieską chcieli zamienić na stajnię dla swych koni.

Wszystko to działo się pod koniec XVI w., w latach, kiedy papieżem był św. Pius V. Pisano o nim, że był on „jednym z niewielu chrześcijan traktujących dosłownie słowa i czyny Chrystusa, nie uznającym wyjątków i ograniczeń, człowiekiem, który przeszedł przez świat jak jasna pochodnia rozświetlająca mroki”. Ten pobożny dominikanin w starości wybrany na stolicę św. Piorta był wielkim czcicielem Maryi i gorącym propagatorem różańca. To właśnie on włączył dwuczęściowe Zdrowaś Maryjo do zreformowanego brewiarza, przez co nadał Pozdrowieniu Anielskiemu ostateczną postać, zatwierdzoną przez liturgię Kościoła. To spod jego pióra wyszły słowa: „Różaniec jest najpobożniejszym sposobem modlitwy do Boga, sposobem łatwym do stosowania przez wszystkich, którzy trwają w wysławianiu Najświętszej Dziewicy”.

Sława świętości Piusa V była tak wielka, że dotarła aż do sułtana Selima II, „pana całej ziemi”, który do swych licznych tytułów pragnął dopisać tytuł władcy Europy. Skrzętni kronikarze odnotowali fakt, że kiedyś, spoglądając na Adriatyk, wyszeptał, że bardziej niż wszystkich galeonów chrześcijańskich boi się modlitw Piusa V. Niebawem miało się okazać, jak dalece lęk jego był słuszny…

Był wrzesień 1571 r., kiedy do Europy dotarła wieść, że armada turecka opuściła porty Konstantynopola. Zorganizowana przez Piusa V flota Świętej Ligi wypłynęła naprzeciw przeważającym liczebnie okrętom nieprzyjaciela. Ważyły się losy – nie tylko Europy, ale i chrześcijańskiej wiary.

Nadszedł dzień 7 października. Papież trwał właśnie na modlitwie w swym dominikańskim klasztorze… Pius V ze łzami w oczach przyzywał pomocy Najświętszej Panieneki:

- Daj zwycięstwo. Nie dla naszej chwały, ale dla Twojej, Pani i Matko. Pod płaszcz Twego miłosierdzia uciekamy się… Otocz nas płaszczem, uznaj za swe dzieci, weź pod swoją opiekę.

Świątobliwy starzec klęczał już klika godzin. Nie czuł jednak bólu, jaki rozsadzał jego kolana, nie czuł że obciążony kręosłup jęczy jak maszt wygięty w wichurze. Papież był nieobecny w swym ciele. Jego dusza przebywała tam, gdzie odwiecznie ustawiony został tron Wszechmmogącego, a który Bóg dzieli z niepokalaną Matką swego Syna.

Nagle papież usłyszał szum wiatru i łoskot żagli. Zdawało mu się, że znajduje się nie w watykańskiej kaplicy, lecz w gdzieś na pełnym morzu, wśród okrętów przygotowujących się do wielkiej bitwy.

Papież podniósł oczy… W tej samej chwili, wieleset kilometrów od Rzymu, w zatoce Lepanto zaczęła się podnosić spowijająca morze mgła. Pius IX ujrzał Matkę Bożą, jak rozpościera swój płaszcz nad flotą, a oczom chrześcijańskich żołnierzy ukazały się na horyzoncie setki żagli. Chrystusowy Namiestnik zacisnął złożone do modlitwy dłonie. Sto tysięcy ludzi po obu stronach zaczęło przygotowywać się do walki. Święty papież zapatrzył się w Niepokalaną Panienskę i Jej niebieski płaszcz. Ale ani chrześcijańscy, ani zgromadzeni pod znakiem półksiężyca marynarze i żołnierze nie wiedzieli, że poza nimi na bolu bitwy jest jeszcze ktoś inny. Papież szepnął: „Matko, nie opuszczaj nas ze względu na swego Syna, Jezusa Chrystusa, który nas umiłował i umarł za nas na krzyżu.” W tym momencie na flagowym okręcie załopotała wielka bandera z ukrzyżowanym Chrystusem. Kazał ją wciągnąć na maszt admirał Jan don Austria. W tej chwili wielki Maryjny płaszcz zamknął się nas chrześcijańskim wojskiem. „Non virtus, non arma, non duces, sed Mariae Rosiae victores nos fecit” – „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria różańcowa dała nam zwycięstwo” – napisali później Wenecjanie na ścianie zbudowanej w swym mieście kaplicy dziękczynnej.

Nierówne siły starły się na wiele godzin. Rozpętała się bitwa, od której wyniku zawisły losy całego chrześcijaństwa i Europy… Tylko papież znał już jej wynik…

Była to ostatnia w historii bitwa morska, którą toczono tak jak na lądzie: tysiące żołnierzy, indywidualne pojedynki, tylko ziemia była chwiejna i wokół rozpościerało się bezdenne morze. Papież słyszał szczęk oręża, krzyki rannych, wołania tonących. Nie patrzył jednak na to, co działo się na morzu. W swym widzeniu spoglądał wyżej, w oczy Maryi, które były spokojne. Nieoczekiwana zmiana wiatru uniemożliwiła manewry muzułmanom, a sprzyjała flocie chrześcijańskiej. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Świętej Ligi i już się nie cofnęła.

Kronikarze odnotowali, że gdy kończył się dzień, papież Pius siedział z kardynałami w małej bibliotece na Watykanie. Nagle przerwał rozmowę, opuścił towarzyszących mu dostojników i podszedł do okna. Zatrzymał się przed nim, a po chwili odwrócił się z promiennym uśmiechem, by ogłosić odniesione w tym dniu wielkie zwycięstwo. Pius V podał wynik bitwy na dwa tygodnie wcześniej, zanim oficjalny kurier dotarł z tą wieścią do Rzymu!

Zwycięstwo pod Lepanto było ogromne. Zatopiono pięćdziesiąt galer wroga, zdobyto połowę okrętów tureckich, uwolniono dwanaście tysięcy chrześcijańskich galerników.

Św. Pius V, świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej. W encyklice napisał: „Pragniemy szczególnie, aby nigdy nie zostało zapomniane wspomnienie wielkiego zwycięstwa uzyskanego od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny w dniu 7 października 1571 r., odniesione w walce przeciw Turkom, nieprzyjaciołom wiary katolickiej.” Papież spełnił swoją misję – ocalił Europę przez swe posty i modlitwy, przez wezwanie chrześcijan do wielkiej modlitwy różańcowej. Mógł odejść już na zasłużone odpocznienie. Pół roku później Pan wezwał go do siebie.

***

Pius XI tak napisał o tej bitwie w encyklice Ingravescentibus malis: „Kiedy zaś niewierni mahometanie, dufni w swą flotę potężną i wojska ogromne, nieśli narodom Europy klęskę i niewolę, wzywano z woli Ojca Świętego z całą usiłnością opieki Matki niebieskiej i pokonano w ten sposób wrogów, a statki ich zatopiono”. Czyż słowa te nie są wskazówką i dla nas, na współczesne czasy, w których trwa wielka bitwa o wiarę w Boga i o cześć Maryi, Jego Matki?

Anonimowy hymn z przełomu V-VI w. tak oddaje cześć Maryi, opiekunce narodów:

Dziewicza Matko Boga,
my, lud ze wszystkich narodów,
głosimy Cię błogosławioną;
Ten, który przewyższa wszystko,
Chrystus, Bóg nasz, w Tobie zechciał zamieszkać.
Błogosławieni jesteśmy,
którzy w Tobie znajdujemy naszą obronę,
wstawiasz się bowiem za nami dniem i nocą...
Wyśpiewujemy Ci więc nasz hymn pochwalny, głosząc:
Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą!

Niech słowa tej modlitwy wypełnią nasze dusze i pomogą nam jeszcze bardziej pokochać Tę, którą pozdrawiamy w Różańcu jako Pełną łaski.

Wincenty Łaszewski
http://www.zdrowaśka.pl/opowiesc-o-sw-piusie-v-i-bitwie-pod-lepanto/

***

Zwycięstwo Matki Bożej Różańcowej pod Lepanto

Po zajęciu Konstantynopola, Belgradu i wyspy Rodos muzułmanie stanowili coraz większe zagrożenie dla suwerennej i chrześcijańskiej Europy. Potężna turecka armada coraz śmielej dokonywała inwazji na wybrzeża Półwyspu Apenińskiego, zdobywając kolejne porty i zamierzając rozpocząć swój triumfalny marsz na Rzym.

Wobec realnego zagrożenia XVI-wiecznej, rozbitej wewnętrznymi swarami Europy ze strony rozprzestrzeniającego się islamu, papież Pius V podjął wysiłki zmierzające do utworzenia koalicji państw chrześcijańskich, zdolnej przeciwstawić się tureckiej inwazji. Rozesłał posłów do poszczególnych władców z misją utworzenia wspólnego, zjednoczonego frontu działań.

Zagrożenie Europy

Po zajęciu Konstantynopola, Belgradu i wyspy Rodos muzułmanie stanowili coraz większe zagrożenie dla suwerennej i chrześcijańskiej Europy. Potężna turecka armada coraz śmielej dokonywała inwazji na wybrzeża Półwyspu Apenińskiego, zdobywając kolejne porty i zamierzając rozpocząć swój triumfalny marsz na Rzym, aby na szczycie Bazyliki św. Piotra zawiesić zwycięski zielony sztandar z półksiężycem. Papież dzięki swym umiejętnym i żmudnym działaniom dyplomatycznym zdołał doprowadzić do utworzenia tzw. Świętej Ligi państw chrześcijańskich, w ramach której zbudowano silną flotę morską, zdolną stawić czoła potędze osmańskiego imperium. Hiszpania, Genua i Wenecja, bezradne wobec dokonującej się grabieży ich terytoriów i prowincji, jako pierwsze wsparły dyplomatyczne wysiłki papieża. Ówcześni władcy zrozumieli, że tylko jednocząc wszystkie swoje siły, mogą obronić Europę przed zalewem islamu i zachować jej chrześcijańskie oblicze.

25 maja 1571 r. w rzymskiej Bazylice św. Piotra uroczyście ogłoszono powstanie antytureckiej koalicji.

Europa opleciona Różańcem

Sułtan Selim II, planując podbój Europy i wprowadzenie we wszystkich państwach religii mahometańskiej, nie krył, że jego kolejnym marzeniem jest zdobycie tytułu władcy Europy. Skrzętni kronikarze odnotowali też fakt, iż sułtan bardziej niż wszystkich okrętów chrześcijan boi się modlitw papieża Piusa V. Niebawem miało się okazać, jak dalece

ów lęk i obawy Selina II były słuszne. Papież Pius V wobec nieuchronnej już inwazji islamu wezwał wszystkich wiernych do codziennego odmawiania Różańca, oplatając nim w ten sposób całą ówczesną Europę. Miliony ludzi modliły się o oddalenie islamskiego niebezpieczeństwa.

We wrześniu 1571 r. do Europy dotarła wieść, że okręty tureckie opuściły Konstantynopol. Naprzeciw tureckiej flotylli wyruszyła zgromadzona w sycylijskiej Messynie armada chrześcijańska, kierując się w stronę Cypru. 7 października u wybrzeży greckich w pobliżu Lepanto doszło do decydującego starcia sił chrześcijańskich z Turkami. Bitwa trwała wprawdzie niespełna 5 godzin, ale historycy uznali ją za jedną z najkrwawszych bitew morskich. Po stronie sił sprzymierzonych oprócz regularnego wojska brało udział wielu ochotników, wśród których znalazł się również 24-letni wówczas Miquel de Cervantes, późniejszy autor „Don Kichota”. Obie strony walczyły z ogromną determinacją. Mimo iż początkowy przebieg bitwy wskazywał na pewne zwycięstwo wojsk tureckich, to jednak nieoczekiwana i nagła zmiana kierunku wiatru uniemożliwiła manewry siłom muzułmańskim, sprzyjając tym samym flotylli chrześcijańskiej, co uznano za wyraźny znak nadprzyrodzony. W bitwie pod Lepanto Turcy stracili całą swoją flotę, a niedawno jeszcze pewny swego zwycięstwa Selim II po sromotnie przegranej walce miał z przerażeniem powiedzieć: „Chrześcijanie pod Lepanto mnie ogolili, ale moja broda odrośnie”. Zapewne i odrosła, ale siła floty tureckiej nigdy już nie została odbudowana.

W czasie poprzedzającym bitwę oraz podczas jej trwania ulicami Rzymu szły liczne rozmodlone procesje organizowane przez papieża Piusa V, który sam często im przewodniczył. W kościołach zaś całej Europy wznoszono żarliwe modlitwy do Królowej Różańca Świętego, błagając Ją o wstawiennictwo i pomoc w walce o chrześcijańską Europę.

Zwycięstwo Maryi

Po ostatecznym zwycięstwie wojsk sprzymierzonych w Zatoce Korynckiej papież Pius V, przypisując wiktorię wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny, ustanowił w Kościele dzień 7 października świętem Matki Boskiej Zwycięskiej, a jego następca Grzegorz XIII ogłosił ten dzień świętem Matki Bożej Różańcowej.

W ten sposób Królowa Różańca Świętego odniosła zwycięstwo pod Lepanto i obroniła chrześcijańską Europę przed zalewem islamu i tureckim panowaniem. Papież Leon XIII zalecił też w 1883 r., aby we wszystkich kościołach przez cały październik odmawiano Różaniec, a do Litanii Loretańskiej wprowadził nowe wezwanie: „Królowo Różańca Świętego, módl się za nami”.

Jerzy Waclawski
***


avatar użytkownika intix

42. Serdeczne Bóg zapłać...

Wszystkim...
za wspólne rozważania... wspólne modlitwy...

Szczęść Boże...


https://youtu.be/S4SU6N47bsU

avatar użytkownika gość z drogi

43. szczęść Boże droga @Intix

Tobie i każdemu TU zaglądającemu...i Wspólnie Modlącemu się z Nami :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

44. Bóg zapłać... Zofio Droga...:)

I pozwolę sobie załączyć jeszcze  do tego wpisu... z Archiwum Radio Chrystusa Króla , które przeprowadzało bezpośrednią relację z bardzo ważnej w Dziejach Polski... Uroczystości, o której w TYM komentarzu mówił Ks. Stanisław Małkowski:

... (2 maja) na polach elekcyjnych królów Polski na Woli koło figury Jezusa Miłosiernego (róg ul. Górczewskiej i ul. Deotymy) ma dokonać się elekcja viritim jako uroczysta i pokutna prośba objęcia tronu Polski przez Jezusa Chrystusa...

Gorąco polecam wysłuchanie:

> 2015–05–02 – Ks. Małkowski – konf. W-wa

> 2015–05–02 – Ks. Kneblewski – kazanie W-wa

***
Zofio Droga... pozdrawiam serdecznie Ciebie i Wszystkich, do których te pozdrowienia dotrą...:)

Szczęść Boże...

avatar użytkownika gość z drogi

45. Szczęść Boże Tobie i Blogmedia24.pl :)

wtorkowe pozdrowienia :)

gość z drogi