ŻYJ...

avatar użytkownika intix

 

 

Cud nad cudami

stał się dnia trzeciego…

Chrystus Zmartwychwstał

z grobu kamiennego…

 

Żyj

Żyj TĄ Wiarą…

Bo to dla Ciebie…

Dla człowieka każdego…

Niezmierzona… Nieskończona Miłość

Boga w Trójcy Świętej Jedynego

Tego dokonała…

Boża Miłość

śmierć pokonała…

 

Żyj…

Żyj TĄ Miłością…

Bo to dla Ciebie…

Dla każdego człowieka…

Jezus Chrystus Cierpiał…

dla naszego Zbawienia…

W Wielkich Mękach  na Krzyżu Skonał…

I Zmartwychwstał…

Wiarę i nadzieję na życie wieczne

nam…Ofiarował…

 

Żyj…

 

Żyj TĄ Nadzieją…

Bo to dla Ciebie…

Syna Bożego Krzyż…

I Zmartwychwstanie…

Abyś Ty mógł  za życia żyć…

I aby Dusza Twa

mogła żyć wiecznie

po śmierci ciała…

 

TO Wszystko z Miłości do  Ciebie

więc… ŻYJ

Żyj… Panem Bogiem…

Żyj

TYM Światłem Zmartwychwstania…

Wiary naszej Tajemnicą Wielką,

że śmierć… Miłością pokonana…

Żyj

Żyj…  Prawdą… Słowem Bożym…

Żyj

Żyj… Eucharystią…

Która przez Jezusa Chrystusa

ustanowiona została…

Zyj

Żyj… Wiarą Nadzieją Miłością…

Żyj

Żyj… Światłem Chrystusa…

Nie zabijaj Swej Duszy… szatana ciemnością…

Żyj

Powstawaj z martwych dnia każdego…

Żyj

I z Pokutą… Pokorą… na kolanach…

Czcij Boga

w Trójcy Świętej Jedynego…

 

 

***

 

Cud nad cudami

stał się dnia trzeciego…

Chrystus Zmartwychwstał

z grobu kamiennego…

 

>>> Lectio Divina na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego <<<

 

  

 

 

***

 

*******************************************************

/”ŻYJ…” -  J.B.K.29.03.2013r./

 

Niech w święto radosne Paschalnej Ofiary
składają jej wierni uwielbień swych dary.
Odkupił swe owce Baranek bez skazy,
pojednał nas z Ojcem i zmył grzechów zmazy.

Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy,
choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy.
Maryjo, Ty powiedz, coś w drodze widziała?
Jam Zmartwychwstałego blask chwały ujrzała.

Żywego już Pana widziałam grób pusty
i świadków anielskich, i odzież, i chusty.
Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja,
a miejscem spotkania będzie Galilea.

Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy,
o Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy

 

 

***

Wszystkim Ludziom Wiary…

Życzę  Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego…

 

Wszystkim, którzy nie wierzą…

Życzę całym sercem…

Aby uwierzyli w Boga w Trójcy Świętej Jedynego…

Aby otworzyli się na Wielką Miłość Jego…

 

intix

 

18 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Chrystus żyje! Chrystus zmartwychwstał!

Z MIŁOŚCI DLA NAS, LUDZI

Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

2. Droga Intix,

Dopóki żyję, dopóty mam nadzieję.

W Dniu Zmartwychwstania Pańskiego życzę Ci dużo zdrowia i łask Bożych oraz spełnienia nadziei na prawdziwie wolną Polskę.

Wiosna musi być nasza, a Tusk i jego POplecznicy spłyną wraz ze śniegiem hen do morza.


Pozdrawiam wiosennie



Niech Jezus Chrystus zapuka do polskich domów.

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika intix

3. @Maryla

Chrystus żyje! Chrystus zmartwychwstał!

***
Z Miłości do nas ...
Aby Odkupić świat... Człowiekiem się stał...
W Wielkich Mękach Skonał na Krzyżu
I... Zmartwychwstał...
Prawdziwie Zmartwychwstał...! Alleluja!
Wielką Miłością Chrystusa obdarowani
Żyjmy w miłości bliźniego…
Czystą  miłością
Bogu w Trójcy Jedynemu, oddani...
Módlmy się... niech zmatrwychwstanie we wszystkich sercach
Ta Miłość Największa... Która WSZYSTKO ZWYCIĘŻA…
***
Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego
I wielu... wielu Łask Bożych dnia każdego...
***
Dziękuuuję...
Pozdrawiam Serdecznie... Świątecznie...:) Alleluja!

avatar użytkownika intix

4. Pelargonio Kochana

Niech Jezus Chrystus zapuka do polskich domów
Pan Jezus puka...
Puka do drzwi każdego domu
Puka do każdego serca...
Ale nie każdy słyszy to pukanie...
Nie wszystkie drzwi...
Nie wszystkie serca są Panu Jezusowi otwierane...
Módlmy się... niech zmatrwychwstanie we wszystkich sercach
Ta Miłość Największa... Która WSZYSTKO ZWYCIĘŻA…

Wtedy Polska Zmartwychwstanie...
Da Bóg... wtedy i Polska Wiosna nastanie...
Pozwolę sobie powtórzyć za Tobą:
Dopóki żyję, dopóty mam nadzieję...

Dziękuję Ci z całego serca...
Ja Tobie również życzę dalszego przeżywania Święta Zmartwychwstania Pańskiego w atmosferze miłości, radości,  pokoju Serca... oraz Bożego błogosławieństwa na wszystkie dni... 
Pozdrawiam Serdecznie...Świątecznie:)
Alleluja!


avatar użytkownika intix

6. Słowo Boże na dziś: Nie bójcie się!

Poniedziałek, 1 kwietnia 2013 roku
Poniedziałek w Oktawie Wielkanocy
Mateusz 28,8-15
Kobiety pospiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie! One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą. Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu. Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego.


Kobiety odchodziły od grobu przerażone, ale i rozradowane. Ich przerażenie łączyło się z szacunkiem i czcią dla tego, co zobaczyły i usłyszały o Jezusie. Prawda o nas odsłania się w przeżywaniu strachu i radości. To, co nowe, niespotykane, niezwykłe budzi strach i radość. Takie emocje łączą się z tajemnicą wejścia Boga w nasz ludzki świat. Mieszają się one, wzajemnie przenikają zarówno lęk jak i radość. Tak objawia się Bóg; w takim doświadczeniu możemy Go spotkać.


Kiedy jest w nas nadmierny lęk uciekamy przed tym co dobre, szlachetne i czyste. Istnieje w nas łatwość oskarżania innych, przekręcania faktów, przypisywania innym złych zamiarów. W lęku pojawia się nadmiar upadków w grzech. Jesteśmy skłonni do oszukiwania, życia pozornego, nakładania masek; uciekamy od tego, co jest prawdą w kierunku zakłamania, prowadzenia określonej gry, która zaciemnia prawdę o nas. W lęku istnieje łatwość demoralizowania siebie oraz innych. Do lęku, w którym żyjemy trzeba dopuścić Jezusa Zmartwychwstałego. Tylko On może nas z niego wyprowadzić.


W strachu i radości, w trwodze i bojaźni, w odczuwaniu lęku możemy spotkać Jezusa. Żadna z tych emocji nie jest przeszkodą, aby On wszedł w nasze życie w sposób odczuwalny. Niezwykłe jest to, że wycisza w nich lęk, a serca napełnia pokojem. Nie można nieść prawdę o zmartwychwstaniu będąc zniewolonym lękiem, a tym samym pozbawionym pokoju serca. Chcemy słuchać Pana, gdy nasze serce jest zanurzone w pokoju, łagodności, poczuciu bezpieczeństwa, jakiego On udziela. Chcemy nieść słowa Jezusa wtedy, kiedy smakujemy w wolności ducha, oddychając pokojem, który jest z Niego, z rozważania i noszenia w sercu Jego słowa.


W jaki sposób uwolnić się od terroru lęku w naszej codzienności? Przyjąć dar pokoju, prosić o Jego pokój. Pozwolić by sączył się on w serce w sposób niewidzialny, cichy przez codzienne słuchanie i oglądanie tego, co Jezus mówił, jak reagował na człowieka, jak patrzył, dotykał, dokąd chodził. Trzeba upaść przed Nim na kolana, jak uczyniły to niewiasty, objąć Go za nogi i oddać pokłon.


Kobiety uczestniczą w zwycięstwie Jezusa przez fakt objęcia Go za nogi. One są symbolem więzi. Objąć za nogi oznacza wejść w bliskość, więź, nawiązać kontakt. Nogi są symbolem potęgi i chwały. Niewiasty wchodzą w tajemnicę doświadczania wraz z Nim chwały zmartwychwstania. Uznają one, że Jezus jest ich podporą i siłą.
Ks.Józef Pierzchalski SAC


 

avatar użytkownika intix

9. Słowo Boże na dziś: Zabrano Pana mego

Wtorek, 2 kwietnia 2013 roku
Wtorek w Oktawie Wielkanocy
Jan 20,11-18
Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: "Niewiasto, czemu płaczesz?" Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: "Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę". Jezus rzekł do niej: "Mario!" A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni", to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus:
"Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego"". Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: "Widziałam Pana i to mi powiedział".


Jest etap, do którego Maria doszła. Dalej nie wie, co robić. Szuka, bo wie jedynie tyle, że "Zabrano Pana", jej Pana. Czyż nie było to mobilizujące dla Piotra, który rozważał zapewne swoje zaparcie się Mistrza? Nie można ciągle myśleć o grzesznej przeszłości. Jezus Zmartwychwstały przez Marię, zachęca Piotra, by swój dramat złożył w Jego pustym grobie. Nasze porażki, grzechy, niewierności trzeba widzieć w perspektywie Zmartwychwstania. I to jest nasza nadzieja. Trzeba być wrażliwym na znaki, jakie Zmartwychwstały zostawia w nas, ale i przez ludzi. Piotr otwarty na owe znaki, ale i na kobietę, "która prowadziła w mieście życie grzeszne". Zaufać tej kobiecie. Oprzeć się na tym, że Jezus jej przebaczył.


Wydaje się, że świt Zmartwychwstania łączył ludzi. Zaczęli się rozumieć, pomimo własnego, wewnętrznego rozbicia, zagubienia, dezorientacji w tym – komu naprawdę można uwierzyć? Można zrozumieć słabość człowieka, przechodząc przez własną i ucząc się skruchy, jak pieśni o miłości.


"Po szabacie, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu". Maria weszła w ciemność "prowadząc w mieście życie grzeszne". Z ciemności wyrusza w stronę grobu Jezusa. W swoim pogrzebaniu, trzeba szukać pogrzebanego. Jeśli Go szukamy, znajdziemy Zmartwychwstałego. Człowiek, który głęboko upadł, może wypłynąć na głębię. Można powiedzieć, że Maria Magdalena, zanim Jezusa spotkała, gdy jeszcze prowadziła życie grzeszne, gdy żyła w swoim wewnętrznym grobie, już Go kochała. Upadając, można kochać Boga. Jak to możliwe? W danej chwili strach o siebie, albo siła namiętności, są jeszcze większe od siły miłości. Stajemy się, a nie jesteśmy, silnymi w wierze, w zaufaniu i miłości.


Nie ma wydarzeń niepotrzebnych w życiu. Wydarzenie, jakim jest grzech, może również zbliżyć do Boga, jeśli człowiek pójdzie za rytmem swojej wewnętrznej tęsknoty, w stronę Światła, które w nim jest. Światła, które nie gaśnie nawet wtedy, gdy człowiek popełnia ciężki grzech. Bóg przez wszystko, co się w naszej rzeczywistości życia wydarza, usiłuje otworzyć nam nie tylko oczy, ale i serce.


Nie przekraczała prawa szabatu, ustalonego porządku, choć bardzo chciała być przy grobie Pana. Trzeba umieć czekać na to, co jest dla mnie, szanując ustalony przez Boga porządek. Nie czeka aż będzie widno – spieszy. Każda pora dnia jest dobra na tęsknotę za Jezusem. Również, gdy stan ducha człowieka nie jest najlepszy, korzystny do zajmowania się Bogiem, po ludzku biorąc ("było ciemno"), jest to czas na znalezienie.


Na drodze wiary, nie można ominąć ciemności. A ciemność daje odczucie niepewności, lęku, konieczności podejmowania ryzyka. Nikt z ludzi nie towarzyszył Marii. Idzie w ciemności, być może dlatego, że ma silną motywację, ale i silną miłość: być blisko Mistrza leżącego w grobie. Nie była przygotowana na odsunięcie kamienia. Zaskoczona, zapewne przestraszona, szuka drogi do tych, którzy Jezusa kochali, którzy z Nim przebywali, a teraz się rozproszyli. Gdy są ciemności w mojej wierze, gdy są znaki, że jakieś zło zostało odrzucone, trzeba szukać wspólnoty z innymi, którzy wierzą, a równocześnie są słabymi w wierze.


Stajemy twarzą w twarz ze smutkiem, przygnębieniem, samotnością, poczuciem bezsensu ("Stała przed grobem płacząc"). Stajemy przed pogrzebaną nadzieją, niepewnością, co dalej będzie z nami. I wtedy trzeba rozmawiać. Maria rozmawiała z aniołami. Koszmarny stan ducha daje możliwość wypowiedzenia się, czy to przez słowa czy przez łzy. "Czemu płaczesz, kogo szukasz?" Możemy przeżywać podobną pustkę. W tę pustkę może, a nawet powinien wejść Jezus. Ważne by szukać Jezusa, a nie koncentrować się na pustce. Przyczyną smutku, może być nie odczuwanie obecności Boga, doświadczanie Jego milczenia. To jest doświadczenie dojrzałości duchowej. To między innymi sprawia, że Go szukamy. Doświadczam lęków, bo nie czuję obecności Jezusa. Moje smutki wskazują na fakt koncentracji na sobie, na tym, co mnie nie zadowala, denerwuje, zawstydza, niepokoi.


Bóg w takim a nie innym stanie ducha, w jakim się znajdowała, posyła aniołów. Ona ich przyjęła. Łatwiej jest dawać pocieszenie, niż je przyjąć od Boga, ale i od tych, których On do nas posyła. W takim stanie ducha staje Maria przed Jezusem z tym, co ją męczy, za kim tęskni. Wtedy również jest blisko Pan, trzeba jedynie rozejrzeć się.


"Obróciła się". Często ludzie nie zmieniają metody załatwiania spraw, rozwiązywania problemów. Widzimy ludzi, sprawy bez zmian, być może dlatego, że patrzymy przez dramat, klęskę dotychczasowych wysiłków, niepowodzenie własnych zmagań. Wiele bolesnych spraw trzeba doświadczyć "na własnej skórze", by zobaczyć Pana i usłyszeć to, co będzie misją moją do innych.


"Zabrano Pana mego i nie wiem". To jest najbardziej osobiste spotkanie z zanotowanych po zmartwychwstaniu Jezusa. Maria była wyzwolona z demonów. Stąd jej wdzięczność. W Jezusie znalazła sens swojego życia. To pierwszy mężczyzna, który nie spojrzał na nią ani z pogardą, ani z pożądaniem. Smutek przebija w jej dialogach. "Zabrano Pana mego i nie wiem", to jest powód jej smutku. Jest bardzo zagubiona. Myślenie jej pozbawione jest zdrowego rozsądku, poczucia realizmu. Nie mogłaby Go przecież wziąć, a mówi do ogrodnika, żeby wskazał jej miejsce, gdzie zaniósł Jezusa, a ona Go weźmie. Nie realnie mówią i myślą albo bardzo kochający, albo zrozpaczeni.


"Mario!" Jest wpatrzona w grób. Szuka Mistrza, ale według swojego schematu. Nie rozpoznaje Go, kiedy staje przy niej. Ona szuka Go w grobie. Po jakich znakach Magdalena rozpoznaje Jezusa? Gdy powiedział jej imię: "Mario!". Jezus każdego ucznia nazywa po imieniu. Każdy znał swoje imię wypowiadane przez Jezusa, z całym ciepłem. Zmartwychwstanie zostało jakby zastrzeżone dla Marii Magdaleny, tej namiętnej kobiety, która sporo grzeszyła, ale i bardzo kochała. Grzesznica jest pierwszym świadkiem zmartwychwstania. Maria, z pasją kochająca kobieta, stoi przed grobem i płacze. Szuka wzrokiem tylko Tego, którego chciałaby zatrzymać przy sobie. Odwraca się, widzi Jezusa, ale Go nie poznaje. "Niewiasto, czemu płaczesz?". Jest tak bardzo zniewolona swoim głębokim smutkiem, że nie potrafi dostrzec Tego, którego kocha. "Mario!" Gdy do jej serca trafia słowem miłości, poznaje Go, "Rabbuni. Mój Mistrzu!"


Zmartwychwstały objawia się tylko temu, kto kocha. Maria Magdalena jest grzesznicą, która Jezusa głęboko umiłowała, kobietą z pasją. Jej żarliwa miłość była tym warunkiem, który pozwolił jej zrozumieć zmartwychwstanie. Poza tym Maria jest tą samą kobietą, z której Jezus wypędził siedem demonów. One nękały jej duszę i doprowadziły ją na skraj rozpaczy. Dzięki spotkaniu z Jezusem została uzdrowiona, jej rozpacz przemieniła się w głębokie zaufanie, a w swym rozdarciu odnalazła prawdę o tym, że jest kochana. Czując się zaakceptowaną i kochaną, wyczuła jednocześnie swą nienaruszalną godność.


Magdalena cała była nastawiona na grób, ale obejrzała się za siebie. Zmieniając kierunek patrzenia, zobaczyła coś nowego. Nie można być ciągle wpatrzonym w punkt swojej klęski. Nie należy ciągle wpatrywać się w swój grób. Jest w niej wytrwałość w poszukiwaniu: "Pobiegła do uczniów; przybiegła, dalej szukając". Jej miłość jest pełna wytrwałości w szukaniu, choć szukała tylko zwłok. Ona pierwsza szukała Jezusa. Maria Magdalena jest symbolem ucznia, który szuka Pana. Jezusa znajdują ci, którzy Go potrzebują, którzy szukają i chcą znaleźć. Nie ma takiej ludzkiej grzeszności, z którą Zmartwychwstały nie mógłby sobie poradzić. Trzeba jednak pozwolić Mu się prowadzić, również w ciemności, która nie jest bez znaczenia.


Uczymy się pojawiania i znikania Jezusa. Maria otrzymała misję: "Powiedz braciom, idę do Ojca mego i Ojca waszego". Poszła i powiedziała. Radość zmartwychwstania jest radością daną do dzielenia się. Magdalena zakochana w Jezusie, otrzymuje misję specjalną: ustanowiona apostołem apostołów. Nie rozum i wola, lecz miłość może pojąć zmartwychwstanie. Ale nawet miłość Jana nie wystarcza. Potrzebna jest namiętna miłość Marii. I potrzebne są etapy głębokiego smutku, przez które przechodzi Maria, by można się było spotkać ze Zmartwychwstałym. Maria wstępuje do grobu swojego smutku. Przejęta utratą Ukochanego, cierpi. Smucąc się i rozpaczając płacze. I widocznie płacz sprawia, że zwraca się do niej Ten, którego umiłowała.


Miłość jest silniejsza od śmierci. Ale tego doświadczyć może tylko taka miłość, jak Marii Magdaleny – boleje nad utratą Ukochanego i wstępuje do grobu smutku. W punkcie szczytowym rozpaczy i bezradności, gdy szuka Umiłowanego, On sam zwraca się do niej. Maria potrafi kochać, ale i namiętnie się smucić, gdy czuje się zraniona. Natomiast my uciekamy przed bólem i dlatego nie umiemy otworzyć się na miłość, która zwycięża śmierć.


Miłość ucieleśniona w Marii, zdaje się na Ukochanego. Nie ma żadnej ochrony. Pozwala się ranić, rozszarpywać, godzić w siebie. Ponieważ jest miłością namiętną, wykracza poza spokój własnego serca i całkowicie się od siebie wyzwalając, przechodzi na drugiego człowieka – w nim się jakby rozpływa. Gorąca miłość, to warunek naszego spotkania się ze Zmartwychwstałym we własnym sercu.
Ks.Józef Pierzchalski SAC

avatar użytkownika intix

10. Słowo Boże na dziś...

Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami?

Środa, 3 kwietnia 2013 roku
Środa w Oktawie Wielkanocy
Łukasz 24,13-35
Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: "Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?" Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: "Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało". Zapytał ich: "Cóż takiego?" Odpowiedzieli Mu: "To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli". Na to On rzekł do nich: "O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?" I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: "Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił". Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: "Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?" W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: "Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi". Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.


Uczniowie żyją przeszłością, myślą o niej, rozmawiając o tym, co się wydarzyło. Żeby zrozumieć to, co się dokonało we mnie, trzeba pozwolić Jezusowi, by mnie pytał. Pytania skłaniają do wynurzeń, odkrycia tego, co rozumiemy i tego, co pozostaje nadal niejasne. Jakie rozmowy prowadzimy ze sobą, takie widzenie spraw posiadamy. W zależności od tego, z kim rozmawiamy, z kim jesteśmy w drodze, zbliżamy się do prawdy, lub się od niej oddalamy.


"Zatrzymali się smutni". Smutek zatrzymuje człowieka. Ma on miejsce w rozwoju duchowym, emocjonalnym, w rozwoju wiary. Określonych informacji, prawd człowiek smutny nie przyjmuje, jest nieufny, podejrzliwy. Jezus zatrzymał uczniów swoim pytaniem. Jego słowa odsłaniają ich smutek. Dlaczego są smutni? Ponieważ nie rozumieją, nie wiedzą tego, co dla ich życia jest istotne, a równocześnie wyjaśnienia, które otrzymali od innych uważają za niewiarygodne, nie do przyjęcia. Smutek jest konsekwencją braku odniesienia do tego, co się widzi i słyszy, do rzeczywistości. Natomiast ma miejsce trzymanie się własnych reguł, schematów myślenia w stylu: "To jest nie do przyjęcia; tak być nie może, to jest niemożliwe". Smutek człowieka, sprowadza Boga: "Jezus przybliżył się i szedł z nimi".


Co uwalnia od smutku? Opowiedzenie Jezusowi tego, czego się spodziewałem, a to się nie wydarzyło. "Myśmy się spodziewali". To typ ludzi, którzy istnieją i dzisiaj, niemyślący pozytywnie. Mesjasza nie ma, przepadł. Ludzie o zawiedzionych nadziejach. Któż nas zawiódł, albo na sobie zawiedliśmy się. Jezus zmienia beznadziejność w nadzieję. Wierność, szlachetność, oddanie muszą być poddane bolesnej próbie. Mówienie o nadziei, mojej nadziei, o tym, że jestem rozczarowany ludźmi, życiem, a może i Panem Bogiem. Wyjątkowe w tym opowiadaniu jest to, że uczniowie mówiąc do Jezusa, nie mają zupełnie świadomości, do kogo mówią. Smutek nie daje człowiekowi odczuć duchowych, doświadczeń duchowych pomimo tego, że i w smutku możemy duchowo wzrastać. Nie poznajemy Pana, który się "przybliżył i szedł z nimi".


Są to ludzie, którzy uciekają od wspólnoty. Tworzyli wspólnotę uczniów, a w pewnej chwili zostawiają ją i uciekają. Samotni, rozbici, w grupie nie znajdują oparcia. Jezus przywraca im tę wspólnotę. Gdy Go spotykają, to pierwsza ich myśl jest o powrocie, żeby i inni nie odeszli.


"Przymusili Go mówiąc: "Zostań z nami". Bóg pozwala się przymusić szczerym i wielkim pragnieniom człowieka. On chce być zaproszonym, zatrzymanym. W trudnych chwilach – być razem. Te chwile przecież nie trwają wiecznie. Jezus zostaje z nimi dla przebywania razem. Ono umożliwia łamanie chleba. Pozwala też zobaczyć więcej. Przebywanie razem i spożywanie chleba, będącego Ciałem Pana, otwiera oczy na rozpoznanie Jego. Takie przebywanie razem, takie słuchanie wyjaśnień Pisma, słuchanie z "pałającym sercem" jest przyczyną "otwarcia oczu" i poznania Jezusa.


"W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy". Szli do Emaus smutni, rozżaleni; wracają szczęśliwi i odnowieni. Jezus nie mówił nic o powrocie do Jerozolimy, o dzieleniu się prawdą dotyczącą Jego zmartwychwstania. Gdy "serce pała" i "oczy się otwierają", nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli. Jeden z owoców spotkania Zmartwychwstałego.


Jesteśmy podobni do uczniów: osoby samotne – bez Jezusa; myśmy się spodziewali; uciekamy od rodziny, od przyjaciół, wspólnoty. Obecnie Jezus stawia przed nami dwa znaki: Słowo Boże i Eucharystia. Po tym mamy Go rozpoznawać, w tym szukać.


Uczniowie wracają. Jezus, podobnie jak Magdalenie, nie pozwolił się zatrzymać. Nie otrzymują misji, ale sami odczuli, że muszą się tym z braćmi w Jerozolimie podzielić. Wspólnota braci jest wówczas, gdy oni dzielą się tym, co jest najbogatsze, najgłębsze w nich – Panem, który im się objawił. Osoby doświadczające Boga, stają się bogactwem całej wspólnoty.
Im głębsze rzeczy dajemy, tym bogatsza jest wspólnota. Tam jest znak obecności Jezusa. Wspólnota, to grupa ludzi, którzy żyją tymi samymi ideałami i nimi się dzielą.
Ks.Józef Pierzchalski SAC

avatar użytkownika intix

11. Słowo Boże na dziś: Dotknijcie Mnie

Czwartek, 4 kwietnia 2013 roku
Czwartek w Oktawie Wielkanocy
Łukasz 24,35-48
Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam!” Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich. Potem rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego.


Jezus przychodząc do uczniów daje im to, czego najbardziej w tej chwili oczekiwali – poczucia bezpieczeństwa. Pokój jest przeżywaniem bezpieczeństwa, zgody, doświadczaniem ładu. Ich życie zostało przeniknięte obawą przed tym, co się jeszcze może wydarzyć. Uczniowie rozmawiali ze sobą, o spotkaniu Jezusa w różnych miejscach. Rozmawianie zbliża uczniów do siebie, łączy, uwalnia od niepokoju wobec drugiego. Trwoga i zagubienie spowodowane śmiercią Jezusa w jakiś sposób spowodowało ich wzajemne oddalenie się. Byli razem w Wieczerniku, lecz potrzeba było dzielenia się przeżyciami, aby powróciło zaufanie. Można być fizycznie blisko siebie, lecz duchem, myślami, serce bardzo daleko. Lęk, obawa o samego siebie zmusza do pozostawania nieufnym wobec wszystkich, także wobec Boga.


W lęku i nieufności nie postrzegamy w prawdzie rzeczy, osoby, wydarzenia. Pojawiają się wątpliwości. Nie dowierzamy temu, co widzimy i słyszymy. Uczniowie są spanikowani i przestraszeni, czy naprawdę widzą Jezusa. Jeśli w sercu jest silny lęk, obecne są w nim i wątpliwości. Tym, co może wyciszyć lęk w człowieku, jest dotknięcie, przytulenie, fizyczny kontakt z drugą osobą. Dlatego Jezus mówi: „Dotknijcie Mnie”. Dotyk łączy się z odczuwaniem obecności, bliskości. Dotknąć się, to równocześnie pozwolić tej osobie wejść w moją wrażliwość, w moje odczuwanie jej. Jest to równoznaczne z „zapaleniem” nas przez nią, rozjaśnieniem jej stanu ducha i serca prowadzącym do rozumienia, czułości, życzliwości. Dotykając człowieka, jego ciała, poznajemy go. Człowiek wówczas otwiera się, gdy go obejmujemy, przytulamy z czułością. W taki sposób zachowały się niewiasty, które spotkając Jezusa. Spontanicznie objęły go za nogi, dotknęły Go.


Jezus oświeca umysły uczniów do zrozumienia Jego zmartwychwstania. Oświecać, oznacza – otwierać na rozumienie. Jezus wyjaśnia wydarzenia, które się dokonały, ich sens i znaczenie. Idąc za Jezusem bardzo często nie wiemy, dlaczego spotyka nas cierpienie, ból, łzy, osamotnienie, brak zrozumienia ze strony najbliższych, milczenie Boga. Trzeba zaufać i iść w ciemności, akceptując niejasność, niezrozumienie niewiedzę.


Zaczniemy rozumieć Boga, gdy pojawi się czas smakowania w wolności. Pragniemy być wolnymi od dominacji innych, ich poglądów, oczekiwań, wolnym wobec ludzkich osądów, wolnym od przymusów wewnętrznych, od skrupułów, zależności. Potrzebna jest nam wolność od nadmiernego lęku o siebie, lęku przed śmiercią, przed utratą zdrowia. Uczniowie, gdy uciekli z Ogrodu Oliwnego przez cały czas trwali w lęku o własne życie. To była ich niewola.


Uczniowie spotykając Jezusa, stawiając pytania byli uwalniani od lęku. Szukając prawdy, szukając odpowiedzi na lęk, odnajdujemy Boga i prawdę o Nim, a także o nas samych.
Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
Gorąco polecam też Blog Ks.Michała Olszewskiego SCJ >>> Słowo Pana


avatar użytkownika intix

12. Słowo Boże na dziś: Brak wiary i upór

Sobota, 6 kwietnia 2013 roku
Sobota w Oktawie Wielkanocy
Marek 16,9-15
Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Ci jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!


Jezus nie ukazuje się osobom wyjątkowym, niezwykle pobożnym. Ukazał się kobiecie, która miała w sobie wiele chorób: cielesnych i psychicznych. Miała w sobie siedem złych duchów. Może dla uczniów nie była osobą wiarygodną. Ale taką właśnie Jezus posyła do nich. Jest to dla nich czas wielkiej próby, w przyjęciu takiego posłańca.


Ukazuje się dwom uczniom, którzy nie takiego obrotu spraw się spodziewali. Rozżaleni, niczego nie rozumieją. Człowiek rozżalony, niejednokrotnie nie rozumie tego, co jest bardzo proste, nie umie lub bardziej nie chce przyjąć prawdy, która jest mu przekazywana. Jezus zawiódł nadzieje, które z Nim wiązali. A jednak im się ukazał. Objawił się sfrustrowanym, nietrzymającym się razem z innymi uczniami. Może zamierzali odejść ze wspólnoty uczniów, opuścić ją.


To ukazywanie się Jezusa, pokazuje cały dramat niedowierzania świadkom, tych, którzy Go widzieli i słyszeli. Uczniowie nie przyjmują do wiadomości, że można żyć, będąc tak umęczonym. Nie próbowali też tych informacji, które uzyskali, w żaden sposób sprawdzić. Siedzieli nadal zamknięci w Wieczerniku. Smutek, płacz, upór, brak wiary wobec tych, którzy mówią o Zmartwychwstałym.


Najpierw Jezus posyłał ludzi. Potem sam przychodzi. Gdy przyszedł, siedzieli za stołem. Wcześniej rozproszeni: pogrążeni w smutku i płaczący. Rodzi się pytanie, przez co trzeba przejść i wytrwać przy Chrystusie, aby zostać posłanym do głoszenia Ewangelii?


Przejść przez dramat różnych grzechów (Maria Magdalena), trzymania się z daleka" – (św. Piotr). Doświadczyć smutku, łez, opuszczenia, poczucia bezsensu, poczucia traconego życia, nie rozumienia wszystkiego, co się wokół mnie i we mnie dokonuje. Jaką drogę przeszedłem, by zostać posłanym przez Chrystusa? Na co powinienem się przygotować, będąc posłany do życia Ewangelią?
Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
A także  >>> Słowo Pana

avatar użytkownika intix

13. Słowo Boże na dziś: Bądź wierzącym

Niedziela, 7 kwietnia 2013 roku
II Niedziela Wielkanocna
>Niedziela Bożego Miłosierdzia
Jan 20,19-31
Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: „Widzieliśmy Pana!” Ale on rzekł do nich: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”. A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: „Pokój wam!” Następnie rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!” Tomasz Mu odpowiedział: „Pan mój i Bóg mój!” Powiedział mu Jezus: „Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego.


Grzech zamyka człowieka, wprowadzając w stan smutku. Jedynie Jezus może wejść tam, gdzie człowiek usiłuje być sam. W takim stanie znaleźli się uczniowie Zmartwychwstałego Pana. To, z czym Jezus przychodzi do nich, to Jego miłosierdzie objawiające się w darze pokoju. Bycie z uczniami, którzy utracili szacunek do siebie samych i nie znajdują wyjścia z sytuacji, w którą wprowadziła ich „ucieczka od Pana”, nazywamy miłosierdziem.


Pozwala uczniom przeżyć ich własną zdradę, pokazując im ręce i bok. Pokazanie przebitego ciała, będącego znakiem miłości, jest równoznaczne z powiedzeniem: „Przebaczam wam”. A to znaczy, nie co innego, jak – „Przyjmijcie moje miłosierdzie, mój dar serca. Przyobleczcie się w zaufanie, które ja mam dla was, z którego nigdy się nie wycofałem”.


Skutkiem pokazania ran przez Jezusa, jest wejście uczniów w stan radości. To jest owoc pokoju i miłosierdzia, który otrzymali. Miłosierdzie jest objawieniem miłości, będącej odpowiedzią na ludzką grzeszność. Przedmiotem miłosierdzia nie jest to, co piękne, lecz to, co brzydkie, niemoralne. Jezus przychodząc do Wieczernika nie stawia uczniom warunków wstępnych, nie skłania ich aby wyrazili skruchę, nawracając się. On okazuje miłosierdzie, znając stan ducha uczniów. Są zagubieni, nabrzmiali strachem o własne życie.


Jezus posyła na głoszenie Ewangelii tych, którzy Go zawiedli, udzielając kolejny raz daru zaufania. Powiedział do św. s. Faustyny: „Właśnie przez taką nędzę chcę okazać moc miłosierdzia swego” (133). Czym jest ufność, jeśli nie miłosierdziem? Zauważamy, że miłosierdzie nie jest czymś, czego Jezus udziela za moralne życie. Miłosierdzie jest darem w żaden sposób niezasłużonym. Głoszenie Ewangelii opiera się na słabym człowieku, umacnianym Bożym Miłosierdziem.
Ks.Józef Pierzchalski SAC

avatar użytkownika intix

14. Słowo Boże na dziś: Znalazłaś łaskę u Boga

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 roku
>>>ZWIASTOWANIE PAŃSKIE


Łukasz 1,26-38
W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa Wtedy odszedł od Niej anioł.


"Bóg posłał anioła". Czyni to z potrzeby serca. Posyła, aby zaproponować rozwiązanie. Nie może patrzeć na cierpienie nas, których powołał do życia, nie zaś do śmierci, powołał do radości, nie zaś do życia w smutku. Nie znajduje w człowieku grzesznym zachęty do takiego postępowania, do wychodzenia naprzeciw. Bóg jest otwarty, wychodzący naprzeciw bez względu na postawę moralną i duchową człowieka. On nie zniechęca się moją grzesznością. Boli Go ona, lecz nie powstrzymuje od wychodzenia naprzeciw. Bóg nie zamyka się na mnie. Posyła anioła, ponieważ tęsknię za wypełnieniem Jego obietnicy, Jego pragnień serca.


Zmieszanie się Maryi. Odczuwa lęk, lecz jest on błogosławiony. Lęk, który jest z Boga, skłania ją do stawiania pytań, wyrażania odczuć, odsłonięcia się. Ten lęk nie zamyka ją w sobie, nie zmusza do wycofania się z dialogu. Anioł mówi "Nie bój się". Dostrzegł obawę Maryi. Ona nie ukrywa tego, co czuje. Jest szczera, wyraźna w pokazywaniu wnętrza. Bóg pomaga jej przez anioła, mówiąc do niej. Nawet w lęku Bóg mówi do mnie. Jego przyjście może niepokoić. Niepokoi to, co we mnie jest nieprzygotowane na Jego przyjście. Nigdy nie mogę się na nie przygotować. Uświadamiam sobie, że to nie ja się przygotowuję, lecz On mnie przysposabia do tego spotkania przez codzienną kontemplację. Maryja codziennie rozważała w swoim sercu obietnice Boga.


"Poczniesz i porodzisz Syna". Jak mogła przyjąć taką wieść, z jakimi odczuciami serca? Wydaje się, że z nieskrywaną radością. Co jest najpiękniejsze dla kobiety? To, że jest bardzo kochana przez swojego mężczyznę oraz, że będzie miała dziecko. Jej radość łączy się z bólem. Wiele jest spraw niejasnych, niedopowiedzianych. Chcąc uwolnić radość od obecnego bólu, pozbawiam się radości. Okazuje się, że są te doznania dane człowiekowi razem. To musiało być trudne dla Maryi. Nie było obok niej Józefa. Nie mogła dzielić radości od razu, natychmiast. Nie mogła postawić Jemu pytań, które niewątpliwie były w Niej. Więc postawiła je Bogu. To jest niezwykłe, że te pytania, które człowiek pragnie postawić człowiekowi, stawia je Bogu. On jest najbliżej. Miała łaskę odczuwania, że Bóg jest bliżej niej od Józefa.


Kochała Boga i kochała Józefa. Prowadząc dialog z Bogiem, prowadziła go również z Józefem. Ten dialog dokonywał się w miłości. W miłości wszyscy są obecni, których kochamy. Oni wszyscy uczestniczą w takiej rozmowie. Rozmawiając z Bogiem, rozmawiam też z człowiekiem, którego kocham. Gdy rozmawiam z OSOBĄ, którą KOCHAM, rozmawiam z NASZYM PANEM. "W Nim żyjemy, poruszamy się, jesteśmy", kochamy, rozmawiamy, śmiejemy się, odpoczywamy, płaczemy, przeżywamy obawy. Może łatwiej byłoby Jej rozmawiać z Józefem, niż z Aniołem? Bóg chciał, żeby Józefa przy niej nie było, w sensie fizycznej obecności, na dotknięcie dłonią, na czułe spojrzenie. Nieobecność Józefa, zbliża ją do tego, którego kocha. Spotkanie z Bogiem nie oddala, lecz zbliża do człowieka. Kontemplacja Jego słów pozwala kochać głębiej, rozumieć więcej, odczuwać to, czego bez kontemplacji odczuć nie możemy.


Maryja stawia pytania, szukając w nich szczęścia dla obiecanego Syna, dla Józefa i siebie. Jest "pełna łaski", pełna szczęścia, pełna troski o tych, których kocha. Jej "pełnią" są ci, których kocha, z którymi jest wszędzie nigdy się nie rozstając. Przez postawione pytania i usłyszane odpowiedzi – dojrzewa do misji, czyli do miłości. Pytania, jakie stawia, wynikają z jej wrażliwości, czułości serca. One pogłębiają Jej czułość w słuchaniu.


Z czułości Jej serca emanuje pragnienie służby. Gdy człowiek jest wzruszony Bogiem, niczego Mu nie odmówi. Służba jest owocem kontemplacji słowa, zanurzenia się w Bogu przez Słowo. Bóg wzrusza, otula ciepłem swojego serca. Pragnienie służby łączy się nierozdzielnie z odnalezieniem przez Maryję nowego DOMU, w którym zamieszka z Jezusem i Józefem. Gdzie brakuje czułości, brakuje też domu, chęci do dawania. Maryja znalazła DOM w zwiastowaniu. Ten DOM przenika otwartość, szczerość, prawdziwość, kontemplacja, czułość – życie pełnią serca.


Dzieła Boże dokonują się często w głębokiej samotności. Gdy Bóg objawia człowiekowi swoją wolę, misję do spełnienia, otula niejako to wydarzenie ciemnością, intymnością, którą człowiek doświadcza jako dojmujące poczucie samotności. Takie "sam na sam" z Bogiem może być doświadczeniem bolesnym. Człowiek może czuć się osamotniony, bo NIKOGO z ludzi wówczas nie ma, nawet najbliżsi nie mogą wejść w tę tajemnicę. Tak naprawdę człowiek jest SAM wobec Boga. To jest trudne. Może nawet wywoływać lęk, przerażenie. Jest tajemnicą Boga, że w taki właśnie sposób przychodzi do człowieka, nawiedza go, w taki właśnie sposób odkrywa przed nim swe zamiary, swe plany. Spotkanie z Bogiem może być naznaczone doświadczeniem głębokiej samotności.


Bóg przez Anioła zapewnia Maryję, że jest "łaski pełna". Co to znaczy: "łaski pełna"? Człowiek jest "łaski pełen", to znaczy – otrzymuje pełnię łask do wypełnienia zadania, które Bóg mu powierza. Może odczuwać głębokie osamotnienie czy wręcz samotność, ale jest "pełen łaski", czyli otrzymuje to wszystko, co jest potrzebne, co jest konieczne, aby udźwignąć wolę Boga i tajemnicę własnego życia.


Maryja "zmieszała się i rozważała, co by to miało znaczyć…". Człowiek może odczuwać w sobie coś w rodzaju niepokoju, niepewności, nawet zagubienia. Tak jak Maryja. To nasza ludzka kondycja – boimy się tak często nieznanego, boimy się, że cały nasz dotychczasowy ustabilizowany świat nagle runie. Boimy się przychodzącego Boga, ponieważ tajemnica wywołuje lęk, poczucie niepewności, własnej kruchości.


"…rozważała, co by to miało znaczyć…". Ważne, abyśmy nie uciekali od nawiedzeń Boga, nie uciekali od samotności, w którą Bóg wprowadza, gdy przychodzi. Trzeba wówczas "rozważać", to znaczy: medytować, kontemplować, rozeznawać na modlitwie. Rozważać swoje życie. Rozważać to wszystko, co się wydarza w moim życiu. Rozważać to, co być może niepokoi, burzy poczucie stabilizacji. Maryja pyta: "Jakże się to stanie?". Trzeba usilnie pytać Boga, co znaczy to wszystko, co mnie dotyka, co przeżywam, czego doświadczam – jaki jest tego sens?, po co to jest mi potrzebne?, ku czemu służy?


Gdy próbujemy wejść w rozeznawanie, gdy medytujemy czy kontemplujemy Słowo, przychodzi Bóg ze swoim pocieszeniem: "Nie bój się…, znalazłaś łaskę…". Przychodzi Boże pocieszenie. Pośród naszej samotności, może nawet rozdarcia serca, ciemności i niezrozumienia, PRZYJDZIE Boże pocieszenie. Byle tylko nie uciec. Byle tylko wytrwać w tym "sam na sam" z Bogiem, wytrwać z ciężarem tajemnicy, do której inni nie mają dostępu, choćbyśmy nawet bardzo tego chcieli…


Po doświadczeniu pocieszenia przyjdzie poznanie. Przyjdzie światło. Bóg objawi sens swoich działań, Bóg objawi drogę i poprowadzi – tak jak Maryja otrzymała światło, poznanie co do Bożych zamiarów: "poczniesz…, porodzisz…, nadasz Mu imię…". Po doświadczeniu głębokiej samotności, niezrozumienia, ciemności, zagubienia, rozdarcia, niepewności, nawet lęku – przychodzi pocieszenie, poznanie i wejście w jeszcze głębszy dialog z Bogiem. Dialog tak głęboki, tak osobisty, że człowiek przestaje się już lękać, przestaje się bać tajemnicy… Jest w stanie wyrazić zgodę na stan, w który Bóg go wprowadził. "Niech mi się stanie"…
Ks.Józef Pierzchalski SAC

avatar użytkownika intix

15. Słowo Boże na dziś...

Kto wierzy w Chrystusa, ma życie wieczne

Wtorek, 9 kwietnia 2013 roku
Jan 3,7-15
Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha. W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: Jakżeż to się może stać? Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.


Wąż wskazywał na nieśmiertelność, ponieważ miał zdolność odradzania się. Wąż, którego Mojżesz zawiesił na palu, a który leczył pokąsanych Izraelitów, był zapowiedzią Chrystusa przybitego do krzyża i uzdrawiającego człowieka z grzechu. W Mszale rzymskim czytamy: „Tyś postanowił dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego na drzewie krzyża. Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany”.


Wąż na starość traci wzrok i jeśli pragnie się odrodzić na nowo, pości, wślizguje się między ostre skały i z bólem zrzuca starą skórę. Jest wzorem dla człowieka, który winien z miłości do Chrystusa przejść przez utrapienia i posty, aby następnie znalazłszy duchową skałę – Chrystusa, zwlec z siebie szatę starego człowieka. Wąż, gdy pełza, aby napić się wody z rzeki, zostawia jad w norze. Podobnie człowiek, gdy zbliża się do źródła wody żywej słuchać słowa Bożego, winien odrzucić od siebie jad, to jest złe, ziemskie pożądliwości.


Wąż lęka się nagiego człowieka, natomiast atakuje ubranego. Także Adam, dopóki w raju był nagi, wąż nie mógł mu zaszkodzić, lecz odkąd przez grzech przyodział się w śmiertelność, wąż bezkarnie go atakuje.


Wąż, gdy człowiek chce go uśmierć, wystawia całe swoje ciało, lecz strzeże głowy. Podobnie człowiek w chwili pokusy powinien raczej ciało poświęcić i strzec głowy, niż zaprzeć się Chrystusa – Głowy, czego przykładem są męczennicy.
Ks.Józef Pierzchalski SAC

Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

18. Słowo Boże na dziś: Oto Matka twoja

Piątek, 3 maja 2013 roku
>Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski
Jan 19,25-27

A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie
.


Maryja cierpi na Golgocie. Nie opuszcza jednak miejsca swojego cierpienia. Człowiek próbuje na wszelkie możliwe sposoby uwolnić się od tego, co mu dokucza, co sprowadza smutek na niego. Usiłuje uwolnić się od ludzi czy spraw, które sprowadzają nadmiar trosk. Jezus walczy o zbawienie tych, których umiłował.
Jest moim Królem. Dobry Król, jak Dobry Pasterz – oddaje życie za tych którzy są na Golgocie, lecz i za tych, którzy ze strachu na nią nie dotarli. Maryja pod Krzyżem jest włączona w cierpienia swojego Syna. Przez to staje się moją Matką i Królową.


Cierpienie nie zwyciężyło Maryi. Ona panowała nad swoim cierpieniem. W czym objawia się panowanie? W wolności od oskarżania tych, którzy Jezusa skazali, ukrzyżowali, szydzą z Niego. Panowanie wyraża się w wolności od pretensji do tych, którym Jezus dobrze czynił, a oni wydali Go na śmierć haniebną. Cierpi, nie szukając za wszelką cenę odpowiedzi: dlaczego tak musi być?


Jest Królową, gdyż w wielkim cierpieniu przyjmuje za syna ucznia Pańskiego, a w nim wszystkich ludzi za swoje dzieci. Cierpienie nie koncentruje Jej uwagi na własnej osobie. Choć w takich chwilach to częste i zrozumiałe. Cierpienie otwiera Jej Niepokalane Serce na tych, którzy Jej potrzebują. Cierpiąc z Jezusem z miłości, odczuwamy swoją potrzebność. Nie zatrzymujemy się na własnym cierpieniu lecz idziemy w nim, idziemy tam, gdzie potrzeba zaradzać potrzebom innych. Odpowiadamy tym, którzy potrzebują matki, potrzebują ojca. Cierpienie z Panem jest czasem dojrzewania do macierzyństwa (ojcostwa) duchowego.


Maryja nie tylko przyjmuje Jana. Ona również pozwala się przyjąć Janowi. Nie tylko okazuje Serce, ale także zgadza się, by on okazał Jej swoje serce. Człowiek w cierpieniu potrafi bronić się przed tymi, którzy chcą okazać zrozumienie, współczucie. Maryja wchodzi w szczególną relację, więź z Janem, przez przyjęcie jego troski o siebie. Cierpienie Jezusa, Maryi i Jana, prowadzi ich do najgłębszego spotkania. Gdy cierpimy, możemy tworzyć wspólnotę zrozumienia, pokoju, szacunku dla siebie nawzajem. Cierpienie we wspólnocie czyż nie pojawia się, między innymi, jako zachęta czyniona przez Chrystusa do tego, abyśmy spojrzeli na siebie z szacunkiem, przyjęli się nawzajem do serca. W spotkaniu Maryi i Jana pod krzyżem każde z nich jest na swoim miejscu. To ważne, aby w cierpieniu być na miejscu wyznaczonym dla mnie przez Pana. 
Ks.Józef Pierzchalski SAC

***
Polecam też
>>> Maryja - kobieta wierząca i praktykująca (audio)

...