Odnowić Solidarność w Polsce - Ks. prof. Tadeusz Guz

avatar użytkownika intix

 

zdjęcie

Zdjęcie: wszechnica.solidarnosc.org.pl/L.Biernacki/ -

Wszystkich Państwa pragnę bardzo serdecznie pozdrowić w tym bogatym człowiekiem i wielowiekową kulturą ducha i wiary w Boga mieście Bydgoszczy – zarazem w tym pięknym zakątku naszej Ojczyzny, będącym wspaniałą cząstką polskiego Narodu. Wiele wydarzyło się tutaj, także jeśli chodzi o dzieje „Solidarności” w Polsce. Także Państwo mają wielki wkład w tworzenie prawdziwego ducha solidarności pomiędzy człowiekiem a człowiekiem i pomiędzy narodem a narodem.

Przy tej okazji wyrażam moje słowa uznania dla tych wszystkich, którzy tutaj urzeczywistniają tego katolickiego ducha w tym aspekcie m.in. w ramach Tygodni Kultury Chrześcijańskiej, w których aktywnie uczestniczył bł. ks. Jerzy Popiełuszko, męczennik „Solidarności”. Po jego ostatnim wystąpieniu dokonano nieprawdopodobnie bestialskiego zamachu na jego życie w dniu 19 października 1984 roku przez Służbę Bezpieczeństwa komunistycznego PRL-u, który – tak jak stan wojenny i inne zbrodnie z powojennej historii Polski – nie doczekał się sprawiedliwego procesu sądowego.

Gdy przysłuchiwałem się refleksjom prof. Mariana M. Drozdowskiego, historyka, to na nowo uświadomiłem sobie, iż historia polskiej solidarności jest w swojej wielopłaszczyznowej budowli czymś chwytającym za serce, także wtedy, jeżeli człowiek zajmuje się solidarnością systemowo. Filozofia, którą dane mi jest reprezentować, bada każdą bytowość i każde pojęcie o niej w aspekcie ostatecznych racji, które tworzą i człowieka, i jego dzieła. Czym zatem jest solidarność?

Powrót do katolickich pryncypiów

Solidarność w pierwszym i naczelnym sensie, jak pisze Jan Paweł II, „pomaga nam dostrzec ’drugiego’ – osobę, lud czy naród – nie jako narzędzie, którego zdolność do pracy czy odporność fizyczną można tanim kosztem wykorzystać, a potem, gdy przestaje być użyteczny, odrzucić, ale jako ’podobnego nam’, jako ’pomoc’ (por. Rdz 2,18.20), czyniąc go na równi z sobą uczestnikiem ’uczty życia’, na którą Bóg zaprasza jednako wszystkich ludzi. Stąd ważność budzenia sumienia religijnego w poszczególnych ludziach i narodach”.

Niektóre skonkretyzowane przez pana profesora problemy Polski dzisiaj biorą się stąd, że od roku 1989 nie powiodło się nam, czyli polskiej duchowości, zrzucić potężny balast ideologii marksistowsko-leninowskiej, której ostrze doprowadziło do wspomnianego totalnego urzeczowienia człowieka. Bo przecież w całej ideologii marksistowsko-leninowskiej człowiek jest rzeczą. Dla żadnego z naczelnych ideologów materializmu historycznego czy dialektycznego, czy też dla nowej lewicy neomarksizmu i neokomunizmu globalnego, a także dla wszystkich trendów neoliberalistyczno-neokapitalistycznych na okręgu ziemskim, człowiek nie jest osobą, lecz ogniwem procesu produkcji lub ogniwem procesu konsumpcji. To znaczy, że traktuje się człowieka jako narzędzie, które w komunizmie można wykorzystać ze względu na główny cel komunizmu, żeby cała materia dokonywała aktów pracy, czyli jako narzędzie pracy.

Natomiast w systemach kapitalistyczno-liberalistycznych tenże sam człowiek jest także pojęty jako narzędzie, które jest środkiem do zdobycia i zabezpieczenia kapitału jako kapitału.

Drodzy Państwo, trzeba powiedzieć, że zarówno jeden system, jak i drugi jest zasadniczo błędny. Dlatego też należy powrócić nam, Polakom, do tych podstaw życia społecznego, które są określone naczelnymi pryncypiami, zasadami katolickiego myślenia społecznego, gdzie u samych podstaw stoi człowiek ze swoją pierwotną godnością wynikającą z faktu, że każdy jako kobieta czy jako mężczyzna jest żywym, nieśmiertelnym i powołanym do wieczności „obrazem” absolutnej Praracji bytu, czyli samego Boga Objawionego w Jezusie Chrystusie, co było najgłębszym motywem robotniczego zrywu „Solidarności” w naszej katolickiej Ojczyźnie.

Warto zauważyć, że społeczna gospodarka rynkowa w Republice Federalnej Niemiec po drugiej wojnie światowej jest – niezależnie od reprezentowanych ówczesnych opcji narodowych, religijnych czy polityczno-ekonomicznych – konkretnym urzeczywistnieniem tych właśnie pryncypiów społecznego nauczania Kościoła katolickiego, że wtedy Niemcy Zachodnie miały potężny sukces ekonomiczny w dosłownym tego słowa znaczeniu, kiedy traktowano człowieka jako osobę. Tak samo, jeśli sięgniemy w przeszłość, redukcje jezuickie w Ameryce Łacińskiej, gdzie jeden ojciec jezuita kierował nawet 100 tysiącami Indian, gdzie rozkwitała wielka kultura, wielorako pojęta – od gospodarki aż po muzykę.

Antyludzka ideologia

W braku kontynuacji ducha solidarności chrześcijańskiej upatruję zasadniczego załamania się tego, co ludzkie, i tego, co stanowi chrześcijańską kulturę polską w Polsce po 1989 roku. Z jednej strony nie daliśmy z pewnych racji rady przezwyciężyć ideowo ideologii marksistowsko-leninowskiej, o czym ramy czasowe nie pozwalają nam mówić, a z drugiej strony nie poradziliśmy sobie także, bo nie byliśmy na to przygotowani, z zasadniczo wrogim względem człowieka i solidarności antyduchem neokapitalizmu i neoliberalizmu zachodniego, pustoszącego kulturowo całą ludzkość w zradykalizowanej postaci neomarksistowskiej ideologii szkoły frankfurckiej, czyli tzw. globalizmu, przybierającego niekiedy „szatę” ideologii gender.

A w globalizmie, drodzy Państwo, jeżeli jesteśmy przy pytaniu o człowieka jako osobę czy jako rzecz, chodzi nie tylko o zredukowanie człowieka jako osoby do instrumentu, lecz co więcej, ostrze globalizmu jest ukierunkowane przeciwko człowiekowi jako człowiekowi, tzn. ta ideologia chce go całkowicie zanegować, tzn. zniszczyć, unicestwić. Stąd też prof. Drozdowski ma rację, gdy mówi, że młodzież nie może wprawdzie tego wszystkiego zrozumieć do końca, ale przeżywa to i czuje intuicyjnie sercem, i to nie tylko młody człowiek, lecz także wiele starszych pokoleń w Polsce nie czuje się traktowanych jako osoby w dzisiejszej mentalności Polaków.

I w związku z tym, jeżeli nie uporamy się z konieczną korektą tego stanu, to niestety, ale nie zdołamy poprawić istotowo tej dalece niekorzystnej pozycji Polaka i Polaków na współczesnym forum publicznym ogólnoludzkim i będziemy poniżani oraz pogardzani, jak dzieje się to m.in. poprzez rozpowszechnianie kłamstwa historycznego – nawet w niektórych środowiskach żydowskich i niemieckich – o „polskich obozach śmierci”. Polska jako jeden z najbardziej bohaterskich i najbardziej prześladowanych przez niemiecki socjalizm rasistowsko-nacjonalistyczny oraz przez sowiecki komunizm narodów jest ogłaszana na forum świata jako budowniczy obozów zagłady!

Bliźni – mój brat

Proszę zauważyć, że nigdy, ale tylko dla ducha solidarności w sensie Biblii i nauki Kościoła Chrystusowego, drugi nie jest przeciwnikiem, drugi nie jest wrogiem. Dlaczego? Ponieważ jeżeli określimy go w sposób konsekwentny jako naszego bliźniego, to „drugi” jest tak samo osobą jak ja, to „drugi” jest na swój sposób żywym obrazem Boga jak ja – „drugi” jest bytowo naszym rzeczywistym bratem i rzeczywistą siostrą.

W związku z tym, iż chrześcijańska cnota solidarności uzdalnia do budowania jedności w wielości, to kim jest „drugi”? „Drugi” jest taką fascynującą bytowością, że powinna ona każdego z nas wprawiać w najgłębsze zdumienie, że nie powinno być śladu obaw czy niepewności w relacji człowieka do człowieka. Ale kiedy tak się stanie? Wtedy, kiedy rzeczywiście w każdym tego słowa znaczeniu „drugi” będzie moim bliźnim, a nigdy wrogiem, którego należy zwalczać.

Tylko wtedy, kiedy będzie się operować prawdziwym duchem solidarności, zbudujemy społeczeństwo prawdziwie ludzkie i niezwykle dynamiczne w swoim owocnym działaniu. Nie tylko takie, które dla swojego narodu w całości jest w stanie zapewnić miejsca pracy, jeżeli mówimy o wymiarze ekonomicznym. Co więcej, taka dynamika pojawi się w Polsce, solidarnej w duchu chrześcijańskim, że będziemy mogli stworzyć miejsca pracy dla tysięcy i milionów ludzi z innych narodów.

Dlatego też solidarność to cnota katolicka, która uczy nas faktu współzależności, że jesteśmy stworzeni przez Boga Stwórcę do tego, by wzajemnie sobie dopomagać. Proszę zauważyć, najprostsza rzecz – stół czy krzesło, na którym siedzimy, jest darem pracowitego bliźniego. Gdyby wcześniej nie przyszedł bliźni jako stolarz, by je wyprodukować, to nie moglibyśmy sobie usiąść w tej pięknej sali Domu Polskiego. Nie moglibyśmy przekazać głosu dla wszystkich bez wyprodukowanego mikrofonu i nagłośnienia. Patrząc wokoło siebie, nie ma skrawka ziemi, który nie byłby zagospodarowany albo przez naszego Boga Stwórcę, albo przez naszego bliźniego.

Co to oznacza? Że jesteśmy rodziną wzajemnie od siebie uzależnioną, począwszy od dziecka, które jest uprzyczynowione przez Boga w Trójcy Świętej Jedynego, i naszych prarodziców. A co to oznacza, że coś jest uzależnione od czegoś? To znaczy, że wytwarza się relacja zależności.

A więc czego nas uczy solidarność? Że nie jesteśmy samotnymi wyspami, lecz tak jak przychodzimy na świat dzięki bliźnim, których nazywamy rodzicami, tak jak żyjemy na świecie między bliźnimi, tak też zmierzamy ku światu eschatologicznemu, który nazywa się tak pięknie Królestwem Niebieskim, które jest przecież Królestwem bliźnich.

Czyli tylko ten osiągnie swoją wieczną bytowość, kto zdolny jest zasłużyć na to, żeby być z bliźnim wiecznie. Dlatego też cnota solidarności uczy nas zdrowej zależności od drugiego. Nie w tym sensie, żeby ta cnota kasowała naszą podmiotowość. Nie, chodzi o to, by człowiek solidarności – przy całym szacunku do drugiego człowieka – jednocześnie uznał, że ten drugi jest w człowieczeństwie bratem lub siostrą. Taka jest obiektywna prawda o człowieku we wspólnocie ludzkiej jako jedności w wielości.

Proszę jednak zobaczyć, co dzieje się w takich systemach jak marksizm, hitleryzm, kapitalizm, liberalizm czy neomarksistowski genderyzm. Te wszystkie systemy unicestwiają ducha solidarności w samym zarodku. Po pierwsze, poprzez kasację człowieka jako osoby, po drugie, poprzez negację zasady przyczynowości, a zasada przyczynowości to jeden z koronnych dowodów, jeśli chodzi o zasady filozoficzne, na istnienie Boga czy na istnienie matki i ojca. Tylko wtedy uznam matkę i ojca, jeśli zrozumiem, że ten człowiek, ta kobieta i ten mężczyzna są tymi, poprzez których przyszedłem na świat. Właściwe zrozumienie tej współzależności jest możliwe tylko w duchu katolickim.

Koń trojański w „Solidarności”

Powstanie „Solidarności” zastało mnie w Wyższym Seminarium Duchownym w Lublinie. Jako kleryk wraz z innymi kolegami, wspierani przez przełożonych, na swój sposób angażowaliśmy się w sprawy „Solidarności”. Rozwoziliśmy żukiem seminaryjnym chleb i inne artykuły żywnościowe dla strajkujących robotników fabryk Lublina. W czasie protestów wychodziliśmy wraz z wieloma innymi na ulice miasta, by wyrazić sprzeciw przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, nie mówiąc o nocach modlitw, jakie odprawialiśmy w kościele seminaryjnym uczelni.

Faktem jest także, że w latach 80. udawałem się na obchody „Solidarności” do Gdańska, by m.in. w kościele pw. św. Brygidy uczestniczyć we Mszy św. i w różnych spotkaniach konferencyjnych. Wprawdzie wtedy bardzo dużo ludzi działało pod zewnętrznym szyldem „Solidarności”, ale to wcale nie oznaczało, że podzielali ducha „Solidarności”, np. w kwestii akceptacji człowieka jako osoby. Wprowadzono wówczas do polskiej „Solidarności” rzeszę ludzi, których celem było zdeprawowanie i manipulowanie „Solidarnością” oraz wykorzystanie jej tylko do realizacji swoich własnych bądź ideologicznych planów – z pewnością sprzecznych z oficjalną artykulacją ideową samej „Solidarności”.

Dlatego też sądzę, iż tamta postać „Solidarności” lat 80. musiała się rozpaść. Ojciec Święty Jan Paweł II stwierdził przecież, że „praktykowanie solidarności wewnątrz społeczeństwa posiada wartość wtedy, gdy jego członkowie uznają się wzajemnie za osoby”, czego zabrakło wspomnianym i podstawionym reprezentantom tych środowisk, dla których celem nie było ani dobro wspólne wszystkich Polaków i całej Rzeczypospolitej, ani też szeroko pojęte dobro świata robotniczego.

Lekarstwo na kryzys

W art. 2 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej jest z jednej strony mowa o tym, że każda osoba ma prawo do życia, ale z drugiej strony nie ma koniecznego dodatku, który powinien brzmieć: „od poczęcia aż do naturalnej śmierci”. Dlatego nie jest dla mnie zaskoczeniem, iż w aktualnej debacie nad życiem ponad 70 proc. społeczeństwa Niemiec jest za eutanazją zarówno aktywną, jak i pasywną. Ale zaskoczeniem jest dla mnie ujawniająca się w tym i wielu innych przypadkach sprzeczność, bowiem wspomniany dokument UE zobowiązuje do budowania solidarności pomiędzy generacjami oraz ustanawia prawa starszych ludzi do godnego i niezależnego życia oraz do udziału w życiu społecznym i kulturalnym. Bez odzyskania zatem człowieka jako człowieka nie widzę realnej możliwości wyjścia państwa polskiego, a także państw Unii Europejskiej z potężnego kryzysu prawno-moralnego, jeśli chodzi o rzetelne wspieranie ducha solidarności z każdym drugim potrzebującym naszej wielorakiej pomocy.

Solidarność jako cnota moralna charakteryzuje się stałością postaw ludzkich. Czyli nie można powiedzieć sobie: dziś jestem solidarny jako matka czy ojciec z moim dzieckiem, a jutro taki nie będę. Tak nie może powiedzieć człowiek jako jednostka i tak nie mogą powiedzieć społeczności państw czy narodów. To znaczy państwo nie może powiedzieć: dziś jesteśmy solidarni z młodszym pokoleniem obywateli, choćby studentów polskich, ale jak Polacy studenci stają się Polakami absolwentami, to już wtedy kończy się solidarność państwa polskiego z nimi, co wielu młodych Polaków zmusza do emigracji, będącej olbrzymią stratą personalną i naturalnie ekonomiczną. Wtedy można tylko powiedzieć, że takie państwo nie wykazuje w swoich aktach postawy solidarności i stąd dzisiaj to wielkie wołanie, także młodych pokoleń, o solidarność.

Nawet wtedy, gdy młodzież ulega uczuciom buntu, to pierwsze, o co jako naród czy społeczeństwo, media, politycy i ludzie uniwersytetu powinniśmy zapytać – gdzie jest racja tego protestu młodych pokoleń naszego Narodu i społeczeństwa dzisiaj? Czy przypadkiem my, dorosłe pokolenia, nie jesteśmy uzasadnioną podstawą dla realnego kryzysu młodzieży?

Obawiam się, że niekiedy to błędy naszych generacji pokutują na młodym pokoleniu. Młody człowiek, zamiast po odebraniu z uczelni dyplomu magistra błyskawicznie – najwyżej w ciągu jednego dnia – założyć firmę, by następnie przygotować się do założenia małżeństwa i rodziny, musi się zmagać z trudną do przebrnięcia biurokracją, żyjącą przecież zasadniczo z przedsiębiorczości małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce. Cóż to jest za solidarność w ekonomii?

A jeśli chodzi o solidarność finansową w naszej Ojczyźnie, skoro w Polsce prawie nie mamy znaczącego banku polskiego z większością własnego udziału, to jak możemy zapanować nad solidarnym kredytem dla studentów, młodych i starszych przedsiębiorców oraz dla obywateli mających inicjatywę działania?

Jeśli chcemy zbudować solidarną gospodarkę, to musimy mieć odpowiednią finansowość, czyli banki nie mogą stawiać na totalny wyzysk jako wyłączną „filozofię” finansów, lecz oprzeć zabezpieczenie materialne ludzi na gruncie zasady solidarności. Pieniądz jest zakodowaną pracą i kapitałem ludzkim. Dlatego też jeżeli nie dba się o finanse w państwie, to nie dba się ani o zabezpieczenie wartości pracy ludzkiej, ani o kapitał jako jej owoc, który powinien być do dyspozycji dla człowieka. Dlatego nie zbuduje się gospodarki solidarnej bez utworzenia solidarnego banku, w którym wszystko ma funkcjonować według zasady solidarności. Tymczasem nie tylko w Polsce rozprzestrzenia się koncepcja finansów uwikłana w gry ideologiczne wrogie godności człowieka i zagrażające stabilności dziejów świata.
 
Z Bogiem i ludźmi

Pragnę na zakończenie przywołać wypowiedzi dwóch wielkich mężów stanu na temat ducha prawdziwej solidarności międzyludzkiej i chrześcijańskiej: jednego świeckiego i drugiego kapłana, które stanowią o życiodajnej aktualności i ważności tejże zasady społecznej.

Słynny i zasłużony dla Europy Robert Schuman w swoim dziele „Dla Europy” wskazuje świadomie na Ewangelię Jezusa z Nazaretu i jej katolicką interpretację, by poruszyć sumienia ludzkie w kierunku solidarności jako koniecznego fundamentu pokojowej koegzystencji narodów Europy i pozostałych kontynentów: „Chrześcijaństwo nauczyło nas naturalnej równości pomiędzy wszystkimi ludźmi, zbawionymi dziećmi tego samego Boga przez tego samego Chrystusa, bez różnicy rasy, klasy i zawodu. Ono pozwoliło nam poznać godność pracy i zobowiązanie wszystkich, by pomagać sobie nawzajem. Ono poznało pierwszeństwo wartości duchowych, które jedynie człowieka uszlachetniają. Ogólne prawo miłości bliźniego i miłosierdzia uczyniło z każdego człowieka naszego bliźniego i na tym prawie spoczywają relacje społeczne chrześcijańskiego świata”.

W podobnym duchu przemawia błogosławiony kapelan „Solidarności” ks. Jerzy Popiełuszko, bohaterski męczennik z okresu wieloletnich prześladowań przez sowiecki system komunistyczny, który oddał swoje życie za solidarność z każdym cierpiącym duchowo, religijnie bądź materialnie człowiekiem. Solidarność według niego to „jedność serc, umysłów i rąk zakorzenionych w ideałach. Bóg, modlitwa i praca w połączeniu ze sobą pomagają dopiero człowiekowi widzieć sens jego życia i trudu, człowiek pracujący ciężko, bez Boga, bez ideałów i bez modlitwy będzie jak ptak z jednym skrzydłem deptał po ziemi. Nie potrafi wznieść się wysoko, zobaczyć większych możliwości i większego sensu bytowania na ziemi. Będzie jak okaleczony ptak”. To jest wielka synteza nauki chrześcijańskiej oparta na świadectwie całych zastępów męczenników za ten niezwykle życiodajny dla wszystkich prawych ludzi ideał solidarności.

Warto przyjąć jego zachętę, byśmy, chcąc budować ideał solidarności Narodu, byli ludźmi zjednoczonymi z Bogiem i bliźnimi poprzez szkoły chrześcijańskie i wychowanie dzieci i młodzieży na ideałach katolickiej nauki, m.in. na ideale solidarności społecznej poprzez miłość do Ojczyzny i kultury rodzimej sięgającej w tysiącletnią przeszłość, poprzez modlitwę i pracę. Wtedy będziemy duchowo silni do złożenia dzisiaj świadectwa na miarę naszego Boga. A Bóg objawiony jest Bogiem solidarności z upadłym człowiekiem. Dlatego tylko On jako Kreator i Redemptor jest najcudowniejszym przykładem, jak my jako Jego dzieci powinniśmy budować solidarność w naszych rodzinach, społecznościach, miastach, we wszystkich instytucjach, które Rzeczpospolita Polska obejmuje, a także w środowisku Kościoła Świętego.

Pewnikiem jest prawda tamtych sierpniowych dni 1980 roku, że naszym polskim, europejskim i ogólnoludzkim zadaniem jest być dzisiaj i jutro ludźmi solidarności, ponieważ tylko ona otwiera przed Polską i całą ludzkością perspektywy sukcesu na miarę wielkości człowieka i na oczekiwany przez wielu rozwój. W przeciwnym razie Polska czy Europa i rodzina ogólnoludzka będą niestety zmuszeni zmagać się z głębokimi kryzysami cywilizacyjnymi, tak jak dziś zmagamy się z permanentną rewolucją neomarksistowskiego genderyzmu. Uwierzmy na nowo w potęgę katolickiej zasady solidarności, a jeszcze bardziej uwierzmy w już ponadtysiącletnią i jakże dla wszystkich pokoleń naszego Narodu zbawienną solidarność Jezusa Chrystusa oraz uczyńmy ją filarem nowej solidarności Polaków na miarę zadań i wyzwań XXI wieku.

KS. PROF. TADEUSZ GUZ, Kierownik Katedry Filozofii Prawa KUL

http://www.naszdziennik.pl/mysl/118419,odnowic-solidarnosc-w-polsce.html

Etykietowanie:

42 komentarzy

avatar użytkownika Morsik

1. @Intix...

...wołanie na puszczy, a raczej na pustyni. Ludzkiej i duchowej. Nie ma już solidarności i nie ma czego odnawiać. Nie ma też kogo odnawiać i nie ma z kim odnawiać.
No, może gdyby jakiś etacik się znalazł finansowany przez ciotkę-unię...
Przykre to i straszne...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

2. @Morsiku

To jest jedyna droga. Nie ma innej.
I my MUSIMY odnaleźć miejsce w którym kiedyś się pogubiliśmy i nasz marsz kontynuować.
Ale najpierw musimy zrozumieć, że chodzi o chrześcijańską wizję człowieka...

avatar użytkownika Morsik

3. Pogubiliśmy się?

To raczej NAS gdzieś w drodze do marketu zgubiono.
Staliśmy się niewygodni.
Za dużo wymagaliśmy:
wymagaliśmy cierpliwości,
wymagaliśmy wsparcia,
wymagaliśmy wartości,
wymagaliśmy uczciwości,
wreszcie wymagaliśmy stosowania chrześcijaństwa...
...i tu natrafiliśmy na wystawione dolne partie pleców...
Wartości? Owszem, ale towarów...
Cierpliwość? Owszem, ale tylko do jutra...
Uczciwość? Jak najbardziej, ale u "niego"...
Wartości wreszcie? Czego a nie jakie!
Chrześcijańskie!!! Przecież to same ograniczenia i zakazy!!!

To nas po drodze pogubiono i nikomu nie chce się takich dziwadeł szukać...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

4. Drogi Morsiku!

Zagłębiłam się dzisiaj we wspomnieniach...
I powiem tak: mnie nie zgubiono. Sama powiedziałam: NIE! I odeszłam.
W moich wspomnieniach jest i to:
"Wtedy także dowiedziałyśmy się, że jakiś czas temu niedaleko stąd zlikwidowano Dom Dziecka. Stał zbyt blisko rezydencji Edwarda Gierka... Dzieci podzielono i rozwieziono do innych placówek. Patrzyłyśmy na ten smutny, pusty budynek wstrząśnięte i przerażone...

Po tak zwanej „transformacji”, po 4 czerwca 1989 zadzwoniła do mnie koleżanka. Zaproponowała pracę w „Gazecie Wyborczej”: - Jest świetnie - powiedziała. - Przejęliśmy budynek przedszkola z kuchnią i z zapasów dostajemy codziennie ciepły posiłek za darmo... „O, Boże! To samo, tylko w innym wykonaniu!”- pomyślałam..
W tamtej chwili, w czasie tamtej rozmowy stało się dla mnie jasne, że prawie nic się nie zmieniło... Nie miałam pracy - ale - odmówiłam." http://blogmedia24.pl/node/58259
Jakaż to była prorocza decyzja!
Myśmy nie zostali zagubieni, tylko wypchnięci.
A przedtem oszukani.
Ale zostaliśmy wypchnięci, ponieważ w którymś momencie przestaliśmy wymagać ...

avatar użytkownika Morsik

5. Ja...

...wymagam do dziś i dlatego zostałem zgubiony, ale wypchnąć się nie dałem.
Rozpycham się dalej, bo już inaczej żyć nie potrafię.

PS. Powiedział mi sąsiad-sklepikarz: pan to zawsze będziesz dziadem, bo pan nie masz nawet kropli świńskiej krwi. Powiedział tak przyjmując od pijaka dziecięcy rowerek za butelkę nalewki... On jest we wsi szanowany, bo ma "zeszyt". Ja jestem wytykany, bom odmieniec...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

6. No, dobrze, zostałeś zgubiony...

Ale przez KOGO zostałeś zgubiony? Kto Cię zgubił? Kto to jest?
PS Proszę to
http://wpolityce.pl/historia/225827-tylko-u-nas-bylismy-dla-nich-pozytec...
koniecznie przeczytać... To o wypychaniu...

avatar użytkownika Morsik

7. Przez kogo?

Przez symboliczne 10 000 000...
Kiedy 13 grudnia trafiłem do więziennej piwnicy z powybijanymi szybami to w tymże więziennym mieście mieliśmy kilkanaście tysięcy członków Solidarności. Wszyscy wiedzieli, że w "ich" pierdlu siedzę ich przywódcy jeszcze wczoraj oklaskiwani i poklepywani po plecach. Nikt, dosłownie nikt nie zadał sobie trudu powiadomienia o tym naszych rodzin. Czekaliśmy na łaskę junty.
Jedną, jedyną kartkę z życzeniami dostałem na Wielkanoc i to od pracownika z mojej fabryki, który nie był członkiem Solidarności. Był raczej sceptykiem i stał z boku.
A było nas 10 000 000...
Wiesz, to jest tak: coś staje się zbędne, nietrafiony zakup czy prezent, czy-takie-tam, więc kiedy takie-coś się gdzieś odłoży, żeby nie zawadzało, to potem trudno znaleźć, a po latach to już nie bardzo wiadomo do czego to było...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Morsik

8. A propos artykułu i ksiązki

Czytałem i nie wyczytałem tam niczego nowego.
Spotykałem się czasami ze śp. Panem Zbigniewem Romaszewskim i zawsze z takiego spotkania wychodziłem z przekonaniem, że jakoś nie jest mi "po drodze".
Zresztą... nigdy z tym środowiskiem nie było mi "po drodze". Go GW też byłem zapraszany przez samego "Aaadasia" i po pierwszej wizycie w budynku przejętym od przedszkola nie odezwałem się więcej.
Ale ja nie o nich. Oni mnie nie zgubili, ani nie wypchnęli, bo ja im od końca lat 70. nie wierzyłem. Ja o 10 000 000, bo to oni byli moim zadaniem do wykonania, które sam sobie zadałem. Miałem nadzieję, że mnie rozumieją, akceptują kierunki, które starałem się pokazywać. Im jednak zależało na "tu-i-teraz-daj". Nie miałem czego dać... nie dałem podwyżki, nie zapełniłem już-teraz półek w sklepach, nie zawołałem - tak bardzo wyczekiwane - "róbta-co-chceta"...
To i odłożyli do pawlacza nad drzwiami w przedpokoju...
Zapomnieli... zagubili... zbędny gadżet, który nie "działa-bo-nie-daje"...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

9. @Morsik

Może większość z tych 10 000 000 myśli dokładnie tak samo jak Ty?
A tu docierają do nas nowe analizy sytuacji: "Nadal wierzymy w mity" http://blogmedia24.pl/node/69934
Z których wynika, że walkę o Polskę trzeba znów podjąć i to natychmiast...

avatar użytkownika Morsik

10. Teraz...

...to już "po herbacie", więc wracam do początku: niema dla kogo i nie ma z kim. Poruszając się o kulach niewiele można zrobić. Było na to 30 lat bez mała...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

11. @Morsik

I tak wracamy "do początku" czyli wykładu ks. prof. Tadeusza Guza, do tej solidarności pisanej z małej litery, tej zwykłej międzyludzkiej solidarności nas jako dzieci Bożych.
Ks. prof Guz mówił:
"W braku kontynuacji ducha solidarności chrześcijańskiej upatruję zasadniczego załamania się tego, co ludzkie, i tego, co stanowi chrześcijańską kulturę polską w Polsce po 1989 roku. Z jednej strony nie daliśmy z pewnych racji rady przezwyciężyć ideowo ideologii marksistowsko-leninowskiej, o czym ramy czasowe nie pozwalają nam mówić, a z drugiej strony nie poradziliśmy sobie także, bo nie byliśmy na to przygotowani, z zasadniczo wrogim względem człowieka i solidarności antyduchem neokapitalizmu i neoliberalizmu zachodniego, pustoszącego kulturowo całą ludzkość w zradykalizowanej postaci neomarksistowskiej ideologii szkoły frankfurckiej, czyli tzw. globalizmu, przybierającego niekiedy „szatę” ideologii gender."
Też tak uważam... Dla mnie to podstawowa przyczyn obecnego stanu rzeczy.
A dzisiaj mamy 30 lat więcej...
Ale nie zaniechajmy modlitwy...

avatar użytkownika Jagna

12. @Morsiku!!!!

Ja nie wiem czy dla nas tylko została analiza i zniechęcenie . Ja chcę i mam ( tego się wyzbędę) to siedzi we mnie ), wrodzone poczucie sprawiedliwości , i jak będzie trzeba , to tak jak inni włączę się w pracę ,
by coś zmienić w mojej umęczonej Ojczyznie.......... , to już nie długo , czy znowu damy sie OSZUKAĆ???? pozdrawiam Jagna

avatar użytkownika intix

13. @Morsik...

"...wołanie na puszczy, a raczej na pustyni. Ludzkiej i duchowej. Nie ma już solidarności i nie ma czego odnawiać. Nie ma też kogo odnawiać i nie ma z kim odnawiać.
No, może gdyby jakiś etacik się znalazł finansowany przez ciotkę-unię...
Przykre to i straszne..."


W tym co piszesz jest - niestety - wiele bardzo przykrej prawdy... ale też bardzo martwi mnie  brak u Ciebie nadziei i wiary...
Dopóki obok nas żyje choćby jeden człowiek... dopóki istnieje Bóg... a Pan Bóg jest wieczny... trzeba żyć wiarą i nadzieją, że z Bożą pomocą dojdziemy do solidarności i że jest kogo odnawiać...
Tylko przy tym nie zapominajmy aby zawsze odnowę zaczynać od siebie...
Przyglądam się tej Waszej dyskusji... (przepraszam, że dopiero dzisiaj odpowiadam, wczoraj zbyt mało czasu miałam), rozmawiacie o pogubieniu, o wypychaniu...
To prawda... ja trwam przy tym, o czym wiele na moim blogu... pogubiliśmy się sami...  i tu już bez żadnego podziału na MY/ONI...
Pogubiło nas odejście od Pana Boga... pogubiły nas nasze grzechy...
Zbyt długo:
...Odchodziliśmy  duchem od Najwyższych Wartości…
Od Pana Boga i Ojczyzny… sercem… dalej…


Morsiku Drogi... w tym co mówisz, do czego się odnoszę, w tym fragmencie: "No, może gdyby jakiś etacik się znalazł finansowany przez ciotkę-unię..." piszesz o niczym innym jak o grzechach pychy, chciwości jak i nieumiarkowania... ale też lenistwa...
Można doszukać się więcej... i jest to przykrą prawdą...
Z własnej Woli... danej od Pana Boga każdemu... żyjemy w niewoli grzechu...
Długie lata życia w manipulacji, kłamstwie... zrobiły wielkie spustoszenie w DUCHU Narodu...
Od wielu też lat promowana tzw. asertywność... wykształciła własne ego ponad miłość Boga, miłość Ojczyzny, miłość bliźniego...
Trudno w takim przypadku zobaczyć "drugiego" jako bliźniego... trudno mówić też o solidarności...
Jak długo nie spojrzymy na siebie w CAŁEJ PRAWDZIE... tak długo będzie trudno mówić o jedności, o solidarności...
Brakuje też nam ZAWIERZENIA Panu Bogu... bo za mało w nas Wiary Nadziei  Miłości...
Jak długo Panu Bogu WE WSZYSTKIM nie zawierzymy... tak długo się nie podniesiemy...

Nie miałam czasu rozmawiać wczoraj, ale przyznam, że żyłam nadzieją, iż zostawiłam - co prawda w innym miejscu - odpowiedź...
Otóż >film... i wczorajsze Słowo Boże i Jego interpretacje... i pozwolę sobie zapisać tu wypowiedzi, których Autorem jest ks. Edward Staniek:

Praca u podstaw

Niewiele się zmieniło od czasów Jana Chrzciciela. Kryzysy nadal dręczą poszczególnych ludzi, całe społeczeństwa i narody. Nadal też trzeba podejmować wprost heroiczne wysiłki w celu ich przezwyciężania. Jan jest jednym z nielicznych specjalistów od wychodzenia z kryzysów. Przyszło mu żyć w sytuacji głębokiego kryzysu zarówno politycznego, społecznego, jak i religijnego, który objął życie narodu wybranego. Trzeba było wskazać drogę wyjścia. Jan czyni to w sposób bezbłędny. Jego zdaniem jest tylko jedna droga przezwyciężania kryzysu — droga pracy u podstaw. Nie pomogą żadne, nawet najpiękniejsze hasła, długie dyskusje, szczegółowo wypracowane programy, jeśli nie przekona się człowieka, że on sam musi być lepszy. Wszelkie kryzysy mają swe źródło w sercu człowieka. Jeśli uda się udoskonalić serce, kryzys zostanie przełamany; jeśli nie, kryzys się pogłębi.

Praca u podstaw łączy się nierozerwalnie z ukazaniem gwiazdy nadziei lepszego jutra. To dla tego radośniejszego jutra człowiek może zmobilizować swe siły i stać się lepszym.

Zdumiewający jest jednak fakt, że samo przygotowanie do spotkania z Mesjaszem koncentrowało się na gruntownym przeobrażeniu życia doczesnego. Czegóż to bowiem Jan wymagał? Długich modlitw? Częstszego chodzenia do świątyni? Dodatkowych składek na budowę pomników? Nie. Od urzędników domagał się uczciwości; od zbierających podatki — sprawiedliwości; od żołnierzy — unikania przemocy; od wychowawców — umiłowania prawdy; od sprawujących władzę — przestrzegania prawa moralnego; od każdego człowieka — umiejętności podzielenia się tym, co posiada, z braćmi, którym brakuje środków do życia.

Jan jest wielkim realistą. Wzywa do pracy nad doskonaleniem uczciwości człowieka. Traktuje uczciwość jako najbardziej podstawowy warunek wyjścia z każdego kryzysu. Tam gdzie brakuje wartości moralnych, żaden kryzys — ani polityczny, ani społeczny, ani gospodarczy, ani religijny — nigdy nie zostanie przezwyciężony. Moralnie wartościowy człowiek spełni dobrze wszystkie swoje obowiązki, a wówczas społeczeństwo może na niego liczyć, może darzyć go swoim zaufaniem i z radością korzystać z owoców jego pracy wiedząc, że są one zawsze solidne.

Jan Chrzciciel jest specjalistą od wychodzenia z kryzysów, a jego program pracy u podstaw, w historii przezwyciężania kryzysów, jawi się jako trwała wartość. Kryzys życia religijnego należy do najgłębszych i najtrudniejszych kryzysów, jakie dotykają serca człowieka. Droga, jaką wskazuje Jan, jest jedyną drogą wyjścia. To sam Bóg domaga się od człowieka pracy u podstaw. Pierwsze wezwanie łaski jest zawsze apelem o oczyszczenie serca. Jak nikt z nas nie wlewa mleka do brudnej butelki, tak Bóg nie wypełni świętością serca nieczystego. Oczyszczanie serca to właśnie praca u podstaw.

Kryzysy pojawiają się wówczas, gdy serca ludzkie są tak zanieczyszczone, że w danym społeczeństwie czy narodzie nie ma w czym przechowywać wielkich wartości. Dopóki nie uporządkuje się serc, dotąd nie ma mowy o jakiejkolwiek perspektywie nowego i lepszego jutra. Za serce zaś jest odpowiedzialny każdy indywidualnie. W tym wypadku odpowiedzialność zbiorowa nie istnieje. Kto zatem chce zobaczyć lepsze jutro, winien dobrze przemyśleć wskazania Jana Chrzciciela i rozpocząć pracę u podstaw — doskonalenie swego serca. Jego własna doskonałość zacznie stopniowo rzutować na doskonałość jego pracy, a ta z kolei zadecyduje o ubogaceniu społeczeństwa. Wartościowy lekarz z troską zajmie się każdym pacjentem, wartościowy nauczyciel dobrze wychowa nowe pokolenie, wartościowy budowniczy postawi dom, który będzie wymagał pierwszego remontu dopiero za lat trzydzieści. Droga wyjścia z kryzysu zostanie otwarta.

Ks. Edward Staniek
 
Ujawnienie własnej twarzy

Upłynęło kilka miesięcy ostrej dyskusji nad dwoma konkretnymi pytaniami. W jednym chodziło o prawną ochronę życia dziecka nienarodzonego, a w drugim o miejsce religii w programach szkolnych. Ponieważ pytania te posiadają charakter egzystencjalny, i w większej lub mniejszej mierze dotyczą każdego Polaka, pośrednio stały się one wezwaniem do złożenia osobistego wyznania. I oto społeczeństwo, czy to w ramach wioski lub miasta, czy w ramach Sejmu i Senatu, ze zdumieniem zobaczyło prawdziwe twarze dyskutantów. Czasami to zaskoczenie było bolesne, znacznie częściej jednak bardzo radosne i napawające nadzieją.

Te dyskusje udowodniły, że sumienie wielu Polaków, mimo ciężkich doświadczeń ostatnich pięćdziesięciu lat, zachowało w większej mierze, niż powszechnie sądzono, poprawną ocenę tego co dobre i tego co złe. Jest to jedno z najradośniejszych stwierdzeń, jakie można postawić w naszej, ciągle niełatwej rzeczywistości. Ład moralny stoi u podstaw wszelkiego ładu, a więc również społecznego, politycznego i gospodarczego. Skoro zaś tak duży procent młodzieży, rodziców, lekarzy, radnych, senatorów zachował wrażliwość sumienia, to można realnie liczyć, że z nimi budowa nowego społeczeństwa jest możliwa.

Takich prób, w których ujawniają się nasze własne twarze, potrzeba znacznie więcej. Stanowimy społeczeństwo, które przez wiele lat wypracowywało i doskonaliło metody chodzenia w maskach. Ukazanie własnej twarzy było niebezpieczne. Nastąpiła wielka, społeczna dezorientacja, do tego stopnia, że nawet w szerszym rodzinnym gronie nie bardzo było wiadomo, kto jest kto.

Ujawnienie własnej twarzy jest zawsze czynem godnym pochwały, bez względu na to, jaka jest twarz. Ten, kto się na to decyduje, dowodzi odwagi, a ta już jest dużą wartością. Twórcze spory o dobre prawo, o właściwy profil wychowania i inne ważne instytucje społeczne są możliwe dopiero wówczas, gdy poprowadzą je ludzie z odsłoniętą twarzą. Dopiero tacy dyskutanci zajmą odważnie jedno stanowisko i potrafią go bronić lub uznać się za pokonanych, uczciwie przyznając rację stronie przeciwnej.

W adwentowej scenerii, w spotkaniu ze św. Janem Chrzcicielem, pojawia się pytanie: „Kto ty jesteś?” To przy jego pomocy Jan został zmuszony do jasnego sprecyzowania, za kogo się uważa. Uchylił wszelkie podejrzenia wysuwane pod jego adresem i objawił własną twarz promieniującą tak wielkim dostojeństwem, że jego słuchacze podejrzewali, iż jest samym Mesjaszem. Tę jedną twarz zabrał do więzienia i zachował nawet po śmierci, kiedy jego głowa na misie spoczęła w ręku Herodiady. Mimo swej śmierci, dzięki tej jednej twarzy okazał się niezwykle twórczy w budowaniu nowej wspólnoty ludzi bez maski, którą gromadził wokół siebie Chrystus.

Nie należy się obawiać ujawnienia własnej twarzy. Jeśli kogoś nie stać na uczynienie tego publicznie, to winien się zdecydować na to w sakramencie pokuty. To jest ta zdumiewająca instytucja w Kościele katolickim, w której chrześcijanin sprawdza, w jakiej mierze potrafi ujawnić własną twarz przed Bogiem i przed wspólnotą wierzących, którą reprezentuje kapłan. Każde podejście do spowiedzi wymaga odwagi i umożliwia przeżycie radości, iż człowieka stać na taki krok.

Gdziekolwiek programowo zakłada się tworzenie społeczeństwa z ludzi chodzących w maskach, wyśmiewa się i atakuje spowiedź. Tam bowiem, gdzie ona jest praktykowana, wierni maskę traktują jako obce ciało i tęsknią za jej zrzuceniem. Wolą twarz ze skazami, ale własną, bo tylko z nią są prawdziwie szczęśliwi.

Ks. Edward Staniek

***
Morsiku Drogi...
Odpowiedziałam  na Twój komentarz, ale jest to jedna z moich refleksji typu dla mnie... dla Ciebie... i dla Ciebie też...:)
Dziękuję Ci...
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

14. Św. Jan Paweł II...

Pozwolę sobie przypomnieć fragmenty Homilii wygłoszonej w czasie Mszy Św. odprawionej na Błoniach 9 czerwca 1979r. (wytłuszczenia tekstu moje)

***
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

1. My wszyscy dziś tutaj zgromadzeni stajemy wobec wielkiej tajemnicy dziejów ludzkości. Oto Chrystus, który po Swym Zmartwychwstaniu spotyka się z apostołami w Galilei, przemawia do nich słowami, któreśmy przed chwilą słyszeli z ust diakona spełniającego dziś posługę Ewangelii: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 18-20).

Wielka tajemnica dziejów ludzkości, dziejów każdego człowieka, wyrażona jest w tych słowach.

Człowiek bowiem każdy idzie przed siebie. Podąża ku przyszłości. I narody idą przed siebie. I ludzkość cała. Iść przed siebie — to znaczy nie tylko ulegać wymogom czasu, pozostawiając stale za sobą przeszłość: dzień wczorajszy, rok, lata, stulecia... Iść przed siebie to znaczy mieć świadomość celu.

Czy człowiek i ludzkość w swojej wędrówce przez tę ziemię tylko przechodzi i mija — i wszystkim dla człowieka jest to, co tu na tej ziemi zbuduje, wywalczy, zazna? Czy niezależnie od wszystkich osiągnięć, od całego kształtu życia: kultury, cywilizacji, techniki — nic go innego nie oczekuje? „Przemija postać świata” (1 Kor 7, 31) — i człowiek wraz z nią przemija bez reszty...?

Czy też: tajemnicę dziejów człowieka, każdego i wszystkich, tajemnicę dziejów ludzkości wyrażają i wyznaczają te słowa, jakie powiedział Chrystus w momencie rozstania z apostołami — chrzest w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego — chrzest, czyli zanurzenie w żywym Bogu, w Tym, Który Jest (jak głosi Księga Wyjścia) — w Tym, „Który jest, i Który był, i Który przychodzi” (jak głosi Księga Apokalipsy 1, 4). Chrzest, czyli początek spotkania, obcowania, zjednoczenia, do którego całe życie doczesne jest tylko wstępem i wprowadzeniem, a spełnienie i pełnia należy do wieczności. „Przemija postać świata” — więc musimy znaleźć się „w świecie Boga”, ażeby dosięgnąć celu, dojść do pełni życia i powołania człowieka.

Chrystus ukazał tę drogę. A żegnając się z apostołami, potwierdził ją raz jeszcze. I polecił, ażeby oni i cały Kościół uczyli zachowywać wszystko, co im przykazał: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata”.
 
2. Zawsze z największym wzruszeniem słuchamy tych słów, w których Zmartwychwstały Odkupiciel rysuje kontur dziejów ludzkości i zarazem dziejów każdego człowieka. Kiedy mówi: „Nauczajcie wszystkie narody”, staje nam przed oczyma duszy ten moment, gdy Ewangelia dotarła do naszego narodu u samych początków jego historii — i kiedy pierwsi Polacy otrzymali Chrzest w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Kontur duchowych dziejów Ojczyzny został zarysowany w obrębie tych samych słów Chrystusa wypowiedzianych do apostołów. Kontur duchowy dziejów każdego z nas został również w ten sposób jakoś zarysowany.

Człowiek bowiem jest istotą rozumną i wolną, jest świadomym i odpowiedzialnym podmiotem. Może i powinien osobistym wysiłkiem myśli docierać do prawdy. Może i powinien wybierać i rozstrzygać. Chrzest przyjęty na początku dziejów Polski jeszcze bardziej uświadomił nam tę właściwą wielkość człowieka: „Zanurzenie w wodzie”, które jest znakiem wezwania do uczestnictwa w życiu Trójcy Przenajświętszej, jest równocześnie niezastąpionym sprawdzianem godności każdego człowieka. Już samo to wezwanie o niej świadczy. Człowiek musi posiadać niezwykłą godność, skoro został wezwany do uczestnictwa w życiu Boga samego.

Równocześnie cały ten historyczny proces świadomości i wyborów człowieka — jakże bardzo związany jest z żywą tradycją jego własnego narodu, w której poprzez całe pokolenia odzywają się żywym echem słowa Chrystusa, świadectwo Ewangelii, kultura chrześcijańska, obyczaj zrodzony z wiary, nadziei i miłości. Człowiek wybiera świadomie, z wewnętrzną wolnością — tu tradycja nie stanowi ograniczenia: jest skarbcem, jest duchowym zasobem, jest wielkim wspólnym dobrem, które potwierdza się każdym wyborem, każdym szlachetnym czynem, każdym autentycznie po chrześcijańsku przeżytym życiem.

Czy można odepchnąć to wszystko? Czy można powiedzieć „nie”? Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka?

Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale — pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego „wolno”? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć „nie” temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło.

Kiedyś Chrystus zapytał apostołów (było to po zapowiedzi ustanowienia Eucharystii, gdy różni odsuwali się od Niego): „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6, 67). Pozwólcie, że następca Piotra powtórzy dzisiaj wobec was wszystkich tu zgromadzonych — i wobec całych naszych dziejów i całej współczesności... że powtórzy dziś słowa Piotra — słowa, które wówczas były jego odpowiedzią na pytanie Chrystusa: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6, 68).
 
3. Św. Stanisław był biskupem krakowskim, jak o tym świadczą źródła historyczne, przez siedem lat. Ten pochodzący z pobliskiego Szczepanowa biskup-rodak objął stolicę krakowską w 1072 roku, aby opuścić ją, ponosząc śmierć z rąk króla Bolesława Śmiałego, w 1079 roku. Dzień śmierci wedle źródeł wypadł 11 kwietnia — w tym też dniu wspomina św. Stanisława kalendarz liturgiczny Kościoła powszechnego. W Polsce święto Biskupa Męczennika związało się od stuleci z datą 8 maja — i nadal pozostaje z nią związane.

Kiedy jako metropolita krakowski rozpoczynałem wraz z wami przygotowania do tegorocznej 900 rocznicy śmierci św. Stanisława, byliśmy wszyscy pod ogromnym wrażeniem tysiąclecia Chrztu Polski, które wypadło w Roku Pańskim 1966. Na tle tego wydarzenia, a także w porównaniu z postacią św. Wojciecha, również biskupa-męczennika, którego życie związało się w naszych dziejach jeszcze z epoką chrztu, postać św. Stanisława zdawała się wskazywać, przez analogię, na inny Sakrament, który należy do całokształtu wprowadzenia chrześcijanina w wiarę i życie Kościoła. Jest to, jak wiadomo, Sakrament Bierzmowania, czyli umocnienia. I całe „jubileuszowe” odczytanie posłannictwa św. Stanisława w dziejach naszego chrześcijańskiego tysiąclecia, a także całe duchowe przygotowanie do tegorocznej uroczystości, nawiązywało właśnie do tego Sakramentu Bierzmowania, czyli umocnienia.

Analogia jest wieloraka. Przede wszystkim jednak upatrywaliśmy ją w normalnym rozwoju życia chrześcijańskiego. Tak jak dojrzałym chrześcijaninem staje się człowiek ochrzczony przez przyjęcie Sakramentu Bierzmowania — tak też Opatrzność Boża dała naszemu narodowi w odpowiednim czasie po Chrzcie historyczny moment bierzmowania. Św. Stanisław, którego od epoki chrztu dzieli prawie całe stulecie, symbolizuje ten moment w szczególny sposób przez to, że dał świadectwo Chrystusowi, przelewając krew. Sakrament Bierzmowania w życiu każdego chrześcijanina, zazwyczaj młodego, bo młodzież przyjmuje ten Sakrament — Polska też wówczas była młodym narodem i państwem — ma przyczynić się do tego, aby był on na miarę swojego życia i powołania również „świadkiem Chrystusa”. Jest to sakrament szczególnego przyrównania do apostołów: sakrament, który każdego ochrzczonego wprowadza w apostolstwo Kościoła (szczególnie w tak zwane apostolstwo świeckich). Jest to sakrament, który powinien rodzić w nas szczególne poczucie odpowiedzialności za Kościół, za Ewangelię, za sprawę Chrystusa w duszach ludzkich, za zbawienie świata.

Sakrament Bierzmowania przyjmujemy jeden jedyny raz w życiu (podobnie jak Chrzest) — a całe życie, które otwiera się w perspektywie tego Sakramentu, nabiera charakteru wielkiej i zasadniczej próby. Jest to próba wiary i próba charakteru. Św. Stanisław stał się też w dziejach duchowych Polaków patronem owej wielkiej, zasadniczej próby wiary i próby charakteru. Czcimy go jako patrona chrześcijańskiego ładu moralnego, albowiem ład moralny tworzy się poprzez ludzi. Dochodzi w nim więc do głosu ogromna ilość takich właśnie prób, z których każda jest próbą wiary i próbą charakteru. Od każdej zwycięskiej próby w ostateczności zależy ład moralny. Każda próba przegrana przynosi nieład.

Wiemy też doskonale z całych naszych dziejów, że absolutnie, za żadną cenę, nie możemy sobie pozwolić na ów nieład. Za to już wiele razy gorzko zapłaciliśmy w historii.

I dlatego nasze siedmioletnie rozważanie postaci św. Stanisława, nawiązywanie do jego pasterskiej posługi na stolicy krakowskiej, ponowne oględziny relikwii, jaką jest czaszka Świętego, na której wyraźnie odczytujemy ślady śmiercionośnych uderzeń — wszystko to prowadzi nas dzisiaj do wielkiej żarliwej modlitwy o zwycięstwo ładu moralnego w tej trudnej epoce naszych dziejów.

Jest to też zasadniczy wniosek z całej wytrwałej pracy tego siedmiolecia, główny warunek i cel zarazem odnowy soborowej, nad którą tak cierpliwie pracował Synod Archidiecezji Krakowskiej, główny postulat pod adresem duszpasterstwa i całej pracy Kościoła. A równocześnie pod adresem wszystkich prac, wszystkich zadań i programów, jakie podejmowane są i będą na ziemi polskiej.

Rok św. Stanisława: rok szczególnej dziejowej dojrzałości narodu i Kościoła w Polsce. Rok świadomie na nowo podejmowanej odpowiedzialności za przyszłość narodu i Kościoła w Polsce — to jest wotum, które dziś tutaj z wami, czcigodni i umiłowani bracia i siostry, pragnę jako pierwszy papież z rodu Polaków złożyć Królowi wieków, nieśmiertelnemu, odwiecznemu Pasterzowi dusz naszych, dziejów naszych. Dobremu Pasterzowi.

4. Pozwólcie teraz, że ogarnę sercem i ujmę w jedną całość tę moją pielgrzymkę do Polski, która zaczęła się w wigilię Zesłania Ducha Świętego w Warszawie, a dzisiaj osiąga swój kres w uroczystość Trójcy Przenajświętszej w Krakowie. Pragnę podziękować wam, drodzy rodacy, za wszystko. Za to, żeście mnie zaprosili. I za to, żeście mi towarzyszyli na całym szlaku pielgrzymim od Warszawy poprzez prymasowskie Gniezno i Jasną Górę. Dziękuję raz jeszcze władzom państwowym za uprzejme zaproszenie i spotkanie.(...)  Dziękuję wszystkim i każdemu. Zaprawdę, godną i sprawiedliwą, słuszną i zbawienną jest rzeczą... dziękować, składać dzięki. I ja teraz, w tym ostatnim dniu mojego po Polsce pielgrzymowania, pragnę szeroko otworzyć serce i podnieść głos, składając dzięki w tej najwspanialszej prefacji. O jakże pragnę, żeby to dziękczynienie dotarło do stóp Bożego Majestatu, aby dosięgło Serca Trójcy Przenajświętszej: Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

O rodacy! Jakże gorąco dziękuję wspólnie z wami raz jeszcze za to, że zostaliśmy przed tysiącem z górą lat ochrzczeni w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Że zostaliśmy zanurzeni w wodzie, która odbija w sobie obraz Boga żywego — w wodzie, która jest falą wieczności: „źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4, 14). Że zostaliśmy, my ludzie, my Polacy, z których każdy rodzi się jako człowiek „z ciała i krwi” (por. J 3, 6) swoich rodziców, poczęci i narodzeni z Ducha (por. J 3, 5). Z Ducha Świętego.

Pragnę przeto w dniu dzisiejszym, stojąc tu na tym rozległym krakowskim błoniu i patrząc w stronę Wawelu i Skałki, gdzie 900 lat temu „poniósł śmierć sławny biskup Stanisław”, dopełnić raz jeszcze tego, co dopełnione zostało w Sakramencie Bierzmowania, czyli umocnienia, którego on w naszych dziejach jest symbolem. Pragnę, aby to, co zostało z Ducha Świętego poczęte i narodzone, zostało na nowo w tym samym Duchu Świętym umocnione za sprawą Krzyża i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa Pana naszego, w którym nasz rodak, Stanisław ze Szczepanowa, ma swą szczególną cząstkę i udział.

Pozwólcie przeto, że tak jak zawsze przy bierzmowaniu biskup, i ja dzisiaj dokonam owego apostolskiego włożenia rąk na wszystkich tu zgromadzonych, na wszystkich moich rodaków. W tym włożeniu rąk wyraża się przejęcie i przekazanie Ducha Świętego, którego apostołowie otrzymali od samego Chrystusa, kiedy po Zmartwychwstaniu przyszedł do nich „drzwiami zamkniętymi” (por. J 20, 19) i rzekł: „Weźmijcie Ducha Świętego” (J 20, 22). Tego Ducha: Ducha zbawienia, odkupienia, nawrócenia i świętości, Ducha prawdy, Ducha miłości i Ducha męstwa — odziedziczonego jako żywą moc po apostołach — przekazywały po tyle razy biskupie dłonie całym pokoleniom na ziemi polskiej. Tego Ducha pragnę wam dzisiaj przekazać, tak jak przekazywał Go swoim współczesnym biskup rodem ze Szczepanowa. Pragnę wam dziś przekazać tego Ducha, ogarniając sercem z najgłębszą pokorą to wielkie „bierzmowanie dziejów”, które przeżywacie.

Więc mówię za Chrystusem samym: „Weźmijcie Ducha Świętego!” (J 20, 22).

I mówię za Apostołem: „Ducha nie gaście!” (1 Tes 5, 29).

I mówię za Apostołem: „Ducha Świętego nie zasmucajcie!” (por. Ef 4, 30).

Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego!

Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć, jak to objawił św. Stanisław i błogosławiony Maksymilian Maria Kolbe. Musicie być mocni miłością, która „cierpliwa jest, łaskawa jest... nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą... nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz wpółweseli się z prawdą”. Która „wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”, tej miłości, która „nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 4-8).

Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry, mocą tej wiary, nadziei i miłości świadomej, dojrzałej, odpowiedzialnej, która pomaga nam podejmować ów wielki dialog z człowiekiem i światem na naszym etapie dziejów — dialog z człowiekiem i światem, zakorzeniony w dialogu z Bogiem samym: z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym — dialog zbawienia.
(...)

5. I jest jeszcze: tam w Warszawie, na placu Zwycięstwa, Grób Nieznanego Żołnierza, przy którym rozpoczynałem moją pielgrzymią posługę na ziemi polskiej — i dzisiaj tu, nad Wisłą, pomiędzy Wawelem a Skałką, grób „nieznanego Biskupa”, po którym pozostała przedziwna relikwia w skarbcu naszych dziejów.

I dlatego pozwólcie — że zanim odejdę — popatrzę jeszcze stąd na Kraków, na ten Kraków, w którym każdy kamień i każda cegła jest mi droga — i popatrzę stąd na Polskę...

I dlatego — zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię „Polska”, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością — taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na Chrzcie Świętym,
— abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili,
— abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.

Proszę was:
— abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało,
— abyście od Niego nigdy nie odstąpili,
— abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On „wyzwala” człowieka,
— abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest „największa”, która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu.

Proszę was o to przez pamięć i przez potężne wstawiennictwo Bogarodzicy z Jasnej Góry i wszystkich Jej sanktuariów na ziemi polskiej, przez pamięć św. Wojciecha, który zginął dla Chrystusa nad Bałtykiem, przez pamięć św. Stanisława, który legł pod mieczem królewskim na Skałce.

Proszę was o to. Amen.

avatar użytkownika intix

15. @guantanamera

...docierają do nas nowe analizy sytuacji: "Nadal wierzymy w mity"...

Dziękuję Ci i pozwolę sobie dodać:
(...)
Wielu ludzi jeszcze wierzy, że w 1989 roku dokonał się przełom o charakterze ustrojowym (tzw. transformacja), a nie zmiana technologii zniewolenia narodu na bardziej zaawansowaną.
 
Pozornie więc nie istnieje nic takiego, co mogłoby stanowić trwałą podstawę przezwyciężenia kryzysu; potrzebnego do uruchomienia działania na rzecz przywrócenia Polsce należnego blasku i siły, co musi wykraczać poza sprzeciw społeczny („oburzenie”), czysty sentymentalizm czy zafascynowanie historią i kulturą. Takie przesłanki zaangażowania społecznego są zbyt wątłe, gdy chodzi o wydobycie się z bagna, którym stało się społeczeństwo i to z pomocą tego zabagnionego społeczeństwa.
 
Odpowiedź na kryzys - jeśli Polska ma jeszcze istnieć - musi być oparta na wizji całościowej,  uwzględniającej zarówno wymiar duchowy, jak i materialny życia narodowego. Musi to być wizja, która stanowi całościowe rozwiązanie zagadnienia kryzysu. To oznacza, że nie może ona ograniczać się do jednostronnie ujmowanych zagadnień ekonomicznych, geopolitycznych, kulturowych czy religijnych, lecz stanowić pełny światopogląd.
(...)

(wytłuszczenie tekstu moje). Więcej:
>Prof. dr hab. Artur Śliwiński - August Cieszkowski: Światło wiary

załączam też do tego wpisu:
>Posłannictwo “Solidarności” - Ks. prof. Czesław S. Bartnik

>Polska dusza - Ks. prof. Czesław S. Bartnik

>List pasterski: "O Katolickie zasady moralne"- Kardynał August Hlond,
   oraz >więcej

>Mocami Chrystusa odnowić Polskę - Ks. prof. dr hab. Jerzy Bajda

***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

16. @Jagna

Witaj Jagno Droga...:)

......i jak będzie trzeba , to tak jak inni włączę się w pracę ,
by coś zmienić w mojej umęczonej Ojczyznie....


Pięknie... tylko nie bardzo rozumiem dlaczego mówisz o TYM w czasie przyszłym...

Pozdrawiam Cię serdecznie...

avatar użytkownika Morsik

17. @Intix...

Znasz dobrze moje poglądy, i to, że jestem zdeklarowanym anarchistą, i to, że nie godzę się na "nadstawianie drugiego policzka", i to też, że nie podchodzę bałwochwalczo i bezkrytycznie do Naszej Wiary.
Pomimo tego piszesz: "martwi mnie brak u Ciebie nadziei i wiary..." A mnie martwi położenie się Polaków krzyżem i czekanie na Cud. Mnie martwi pielgrzymowanie na Jasna Górę i zakrywanie oczu i uszu na działalność Ojca Kordeckiego. Ten największy Bohater Narodowy umiał rozdzielić zabijanie wroga pro publico bono od czekania na Cud.
Nie mam nadziei na zmianę Polski ani wiary w Polaków, bo zbyt ochoczo "nadstawiają drugi policzek" dla świętego spokoju i dla ciepłej wody w kranie.
Ojciec Kordecki - co powtarzam już tysięczny raz - najpierw uzbroił Claromontanę w bastiony, armaty i dobrze wyszkoloną, zbrojną załogę. Zakonnicy wspomagali obrońców skutecznym wywiadem, przygotowywali posiłki, opatrywali rannych, produkowali amunicję, proch, naprawiali rynsztunek i uszkodzenia w murach, gasili pożary. Nawet stawali na wałach i lali smołę i wrzątek na szturmujących. Nikt tam nie "nadstawiał drugiego policzka"! Modlono się przed walką. gdy jeszcze świt nie wstał i po walce, gdy zmrok już zapadł.
Ja nie nadaję się do schylania karku, do nadstawiania drugiego policzka, do czekania na Cud czy na Godota. Ja czekam na charyzmatycznego Dowódcę, który będzie miał PLAN wokół którego zgromadzą się tłumy takich jak ja. A jest nas tysiące gotowych choć starych.

PS. Żaden z cytowanych przez Ciebie ani słowem nie pokazuje gdzie jest zło i jak z nim walczyć. Samym filozofowaniem i samą modlitwą nikt nigdzie Wolności nie wywalczył. A wskazywanie "jakiegoś szatana" powoduje dzisiaj wzruszenie ramion.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

18. Jeżeli chodzi o czas teraźniejszy...

to: http://blogmedia24.pl/node/69940

Najnowszy numer biuletynu (serwisu) co tydzień przygotowywanego do druku przez @Morsika....
Opracowany w przerwach miedzy utyskiwaniem, że nie ma dla kogo pracować.... :))
Autorowi dzięki!

avatar użytkownika Morsik

19. ...bo nie ma dla kogo!

Pracujemy (bo nie ja sam!) z nadzieją, że kiedyś ktoś się znajdzie i "nawróci". Walczymy o Człowieka-Polaka tym, co mądrzejsi od nas mają do przekazania - wolnym i mądrym słowem. Innej broni na razie nie mamy... Nie wiemy, czy czasami nie strzelamy ze ślepaków...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Jagna

20. @ intix

A jak myślisz , to , że czasami odzywam sie tu @Maryli to jestem zaangażowaną dobrze znającą się na
polityce osobą . Otóż jestem zwykłą kobietą , już na emeryturze , która oprócz książek i swojego życia osobistego bardzo na sercu leży moja Ojczyzna. A z nią ciągle żle i coraz gorzej i od lat nie mogę ZROZUMIEĆ czemu to tak wszyscy ufali ,że jak mamy opozycje której się nic nie udaje ,to będzie dobrze , czemu to od lat chyba 6 -ściu ciągle z uporem maniaka po przegranych wyborach dla Pisu pisze o kamerach w lokalach wyborczych. Wszędzie nas mają jak na widelcu , a w lokalach wyborczych ich nie ma ???????????. Po co mieli by nagrywać , im się zwyczajnie to nie opłaca i
co , ............. kto z kogo robi durnia .Czytam więc dużo , lecz 90% z tego to śmieci..... wszędzie. ., Czuje sę bardzo osamotniona , bo nie wierzę w tą politykę w ktorej każą mi wierzyć , że oni wszyscy razem coś dla mojej Ojczyzny zrobią ............ a oni tylko używają JEJ IMIENIA jej flagi , ba , prawie wyrywają ją sobie. ( Celiński) jego wypowiedż u Lisa. Tak więc droga@intix , nie pytaj dla czego , bo mam oczy mam serce i swój rozum oraz INTUICJĘ która mi mówi , tyle już ZMARNOWANO. Pozdrawiam Jagna z Poznania.

avatar użytkownika intix

21. @Jagna

Droga Jagno... w pierwszym słowie... ponownie przepraszam, że dopiero dziś odpowiadam... przez jakiś czas tak będzie jeszcze, mam nadzieję, że to się zmieni...
Napisałaś:
...Czuje się bardzo osamotniona , bo nie wierzę w tą politykę...
Abyś nie czuła się osamotniona... nie będę szukać daleko... opowiem Ci na własnym przykładzie.
Nie odbierz tego, proszę, że laurkę sobie wystawiam...  pragnę tylko pomóc Tobie, abyś spojrzała inaczej na sytuację w jakiej się znajdujesz/znajdujemy.
Jest mi dane żyć w środowisku, w którym znaczna przewaga osób to ci, nazywani przez wielu "lemingami"...
Staram się nie używać tej nazwy, mówiąc, że są to osoby, które poddały się manipulacji...
(myślę, że jest to pierwszy krok, w pokonaniu niechęci do inaczej myślących i zgodnie też z myślą Ks. prof. T. Guza... po prostu są to nasi bliźni potrzebujący naszej pomocy... wspominałam o tym w rozmowie z naszą Drogą Zofią...)

Wśród pozostałych, duża część zamyka się w sobie, obawia się głośno wyrażać swoje zdanie, ponieważ tak jest żyć łatwiej...
Nie tylko w dzisiajszych czasach jest to prawdą... nie są wygodni ci, którzy swoją postawą w codziennym życiu są wierni ideałom w hierachii wartości - Najwyższym, Najśwętszym Wartościom...
Od nas zależy, pomimo, iż jesteśmy w mniejszości... od nas zależy czy podejmiemy codzienną walkę, czy będziemy na tyle odważni aby we własnym środowisku, wszędzie gdzie się znajdujemy... nieść prawdę... nieść >POLSKOŚĆ...
Ważne... aby po pierwsze - uwierzyć, że "JA" mam wpływ na to, co dzieje się wokół mnie, mam wpływ na zmiany na lepsze...
Tego nam bardzo brakuje... wiary w nasze możliwości, możliwości pojedynczego człowieka... a możliwości nasze są duże, uwierz mi, proszę...
Wiele zależy od tego w jaki sposób podejmujemy rozmowy i w jaki sposób je przeprowadzamy, jakie mamy argumenty...
Tu ma też wpływ to, czy naszego rozmówcę traktujemy jako wroga, czy jako bliźniego...
Po drugie - czuć się potrzebnym i Ojczyźnie i bliźniemu... nie jutro... ale wczoraj, dziś i jutro...
Po trzecie - mieć świadomość, że nie jesteśmy osamotnieni... że jest nas dużo, dużo więcej... że łączą nas >więzi...
Droga Jagno... uwierz mi, proszę, nie jesteś osamotniona...
Proszę, żyj tą myślą i jak najczęściej nabieraj sił... po prostu w Tej Ciszy się chowaj... Która jest naszą Mocą... i Inspiracją do dobrego działania...

***
...Wszędzie nas mają jak na widelcu , a w lokalach wyborczych ich nie ma ???????????....
Obserwując  wyborczy teatr, przyznam się, że przeleciała przez moją głowę taka myśl...
Kilka lat temu, zaraz po Smoleńsku, odbywały się dyskusje, że jeszcze nie czas aby przejąć władzę, że będzie łatwiej kiedy będziemy bliżej dna... tłumaczono to tym, że od dna łatwiej się odbić...
Tak, były takie głosy... serce mi się kroiło, kiedy TO czytałam... ale wracając do myśli w połączeniu z ostatnimi "wyborami" pomyślałam, że jesteśmy już tak głęboko poniżej dna...  że nie ma chętnych do przejęcia władzy...
A tak na poważnie, to podtrzymuję myśl, którą pozwoliłam sobie wypowiedzieć w związku z "taśmociągiem", który "przeleciał" nad POlską...
Pozwoliłam sobie przywołać tę myśl, także  w odniesieniu  do Twojej wypowiedzi:
...nie wierzę w tą politykę w ktorej każą mi wierzyć , że oni wszyscy razem coś dla mojej Ojczyzny zrobią ...
***
Droga Jagno... nie trać wiary, nie trać nadziei na lepsze zmiany...:)
Modlitwa i czyn... naprawdę wiele możemy każdego dnia zrobić dla Ojczyzny sami...
Z Bożą pomocą... każdy z nas... a jest nas baaardzo wielu...

Pozdrawiam Cię serdecznie...

avatar użytkownika intix

22. @Morsik

...A mnie martwi położenie się Polaków krzyżem...

Tu... chyba jesteśmy zgodni... mówię "chyba", ponieważ nie mam pewności czy podzielasz moją myśl wyrażoną w >tym rozważaniu...

...i czekanie na Cud...

W odniesieniu do Cudu... też "chyba" jesteśmy zgodni...:)
Cud w Kanie Galilejskiej... nastąpił...
Ale człowiek wpierw wypełnił Wolę Bożą... i Matki Bożej:
"zróbcie wszystko cokolwiek wam powie... Mój Syn..."
I człowiek... nosił wodę...
A więc... "nośmy wodę"...

Ojczyźnie jest potrzebna Modlitwa i CZYN...
I nadal modlę się... o Cud Przemiany serc naszych...

***
...działalność Ojca Kordeckiego. Ten największy Bohater Narodowy umiał rozdzielić zabijanie wroga pro publico bono od czekania na Cud...

Zabijanie... Pan Bóg powiedział: nie zabijaj... ale skoro wspominasz o tym, to przypomnijmy też Grunwald..., Odsiecz Wiedeńską..., Cud nad Wisłą...

Wiele pod tym wpisem podłączeń, pozwolę sobie jeszcze dodać Żołnierskie Nabożeństwo Ks. Piostra Skargi...

Morsiku Drogi... może Cię zaskoczę, ale dodam też to, co mówi KKK o... zabijaniu.
KKK:
2262 W Kazaniu na Górze Pan przypomina przykazanie: "Nie zabijaj!" (Mt 5, 21) i dodaje do niego zakaz gniewu, nienawiści i odwetu. Co więcej, Chrystus żąda od swojego ucznia nadstawiania drugiego policzka 33 , miłowania nieprzyjaciół 34 . On sam nie bronił się i kazał Piotrowi schować miecz do pochwy 35 .

Uprawniona obrona

2263... itd...

***
...Żaden z cytowanych przez Ciebie ani słowem nie pokazuje gdzie jest zło i jak z nim walczyć....
Morsiku Drogi... naprawdę nie znalazłeś...?
Pozwolę sobie jeszcze raz... fragment z jednej tylko wypowiedzi, spośród podpiętych w komentarzach, fragment wypowiedzi, której jest ks. Edward Staniek :
...Jan jest jednym z nielicznych specjalistów od wychodzenia z kryzysów. Przyszło mu żyć w sytuacji głębokiego kryzysu zarówno politycznego, społecznego, jak i religijnego, który objął życie narodu wybranego. Trzeba było wskazać drogę wyjścia. Jan czyni to w sposób bezbłędny. Jego zdaniem jest tylko jedna droga przezwyciężania kryzysu — droga pracy u podstaw. Nie pomogą żadne, nawet najpiękniejsze hasła, długie dyskusje, szczegółowo wypracowane programy, jeśli nie przekona się człowieka, że on sam musi być lepszy. Wszelkie kryzysy mają swe źródło w sercu człowieka. Jeśli uda się udoskonalić serce, kryzys zostanie przełamany; jeśli nie, kryzys się pogłębi...
***
Pozwolę sobie podłączyć tu też:
>Korzenie niesprawiedliwości politycznej i społecznej tkwią w sercu człowieka

***
...A wskazywanie "jakiegoś szatana" powoduje dzisiaj wzruszenie ramion.
Przepraszam, że zapytam: o czym TO świadczy...?

***
Jeszcze w odniesieniu do Twojej wypowiedzi:
...Pracujemy (bo nie ja sam!) z nadzieją, że kiedyś ktoś się znajdzie i "nawróci". Walczymy o Człowieka-Polaka...

Właśnie tak... pracujcie...
Pracujmy Wszyscy... z Bożą pomocą...
Pracujmy Wszyscy... bo JEST DLA KOGO...

Pozdrawiam Cię serdecznie...

avatar użytkownika Morsik

23. Jan...

...żył 2000 lat temu z okładem. Jego "świat" ograniczały własne nogi, lub nogi osła. Ludzie, których nauczał, to grupka kilka tysięcy - może? Jak to się ma do "wczoraj" i "dzisiaj"?

I wreszcie "serce"... dzisiaj, to mięsień przetłaczający krew, którego przeszczep jest już rutynowym zabiegiem.

Porozmawiajmy lepiej o mózgu...

Wróćmy na ziemię z wycieczki znad jeziora Genezaret, nie zapominając jednak o tamtych korzeniach.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika intix

24. @Morsik...

Porozmawiajmy lepiej o mózgu... powiadasz...
Chętnie... tylko obawa, bo będzie to z mojej strony kolejna refleksja, typu - powtarzana...

Tak mózg jak i serce
TO są od Pana Boga Dary...
Nie są to tylko organy
- części składowe ciała człowieka...
I sercem... i mózgiem
DUCH zawłada...
Jakiego DUCHA wpuści człowiek
- czy Świętego... czy złego...
od Wolnej Woli człowieka zależy...
Od Daru kolejnego
danego ludziom przez Pana Boga naszego...
Jeżeli człowiek oddala się od Boga
to i w sercu jego i w mózgu... dla złego otwarta droga...

Pod tym względem NIC się nie zmieniło
pomimo, iż od czasów. Jana Chrzciciela i Jezusa z Nazaretu tyyyyyle lat minęło...

Morsiku Drogi... radzisz mi wracać na ziemię z wycieczki znad jeziora Genezaret...
a ja chętnie bym to zdanie odwróciła
i nad jezioro Genezaret powróciła...
Bo im więcej czasu od tamtych czasów upływa
tym więcej człowieczeństwa w człowieku ubywa...
Wróćmy nad jezioro Genezaret...
Niech rozum oświeca Światło Słowa Bożego
a i ludzkie serce nie będzie tylko mięśniem...  przetłaczającym krew...

Modlitwa i CZYN...
>Dar mądrości
Módlmy się... prośmy Ducha Świętego o Dary Jego...
Bo człowiek sam, bez Niego... nie jest zdolny zrobić NIC dobrego...
A Ojczyzna nasza CZYNU potrzebuje...
...Potrzeba Naszej SOLIDARNOŚCI i JEDNOŚCI...
Potrzeba SOLIDARNOŚCI i JEDNOŚCI... z Panem Bogiem...


Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika Morsik

25. Modlitwa i czyn?

Módlmy się, prośmy, błagajmy... a czynu jak nie było, tak nie ma. Najłatwiej "zamówić" mszę w intencji...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

26. @Morsik

Oczywiście, że trzeba się modlić...
Modlić się o tę wielkość, jaką daje wiara... O tę wielkość, która pozwala dalej rosnąć...
Dla mnie symbolem naszej sierpniowej wielkości pozostaje fachowiec, chyba hydraulik, już po powstaniu Solidarności poproszony, żeby wykonał jakąś fuchę. W czasie pracy i za pomocą "państwowych" narzędzi i materiałów.
- O nie! odpowiedział. - Teraz już żadnych fuchów nie wykonujemy!

Chodzi o to, żeby chcieć i mieć odwagę przeciwstawić się w każdej chwili, codziennie, temu co niegodne, niesprawiedliwe...
Nie jest to wcale łatwe, jeżeli się nie przyjmie, że to jest uczciwe, że tak trzeba... A temu, żeby mieć odwagę być takim - i to wbrew wszystkiemu - pomaga modlitwa. Wiara...
Im więcej osób to rozumie, tym większa szansa na czyn...
A co do nadstawiania policzka.... Zawsze bardzo podobało mi się stwierdzenie, że nadstawianie policzka nie ma być gestem gimnastycznym :))

avatar użytkownika Morsik

27. I co nam...

...sama modlitwa i zamawianie mszy za poległych przez te nieszczęsne 25 lat pomogły?
Nie przekonacie mnie. Ucieczka w modlitwę nikogo nie uratowała. Dzięki samej modlitwie tylko śmierć można przyjąć godnie. A nam trzeba żyć i walić po ryjach czym popadnie. Rączęta złożone do modlitwy żadnemu zdrajcy zębów nie wybiją.
Opowiadał mi pewien Człowiek różne sytuacje z obozu Auschwitz. Między innymi o "muzułmanach". To byli ludzie, którzy nie wytrzymywali tego, co się wokół nich działo. Modlili się tylko, i tak klęcząc - padali jak muchy...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika intix

28. @Morsik...

Módlmy się, prośmy, błagajmy... a czynu jak nie było, tak nie ma. Najłatwiej "zamówić" mszę w intencji...

Jakże jestem wdzięczna Panu Bogu za to, że jesteś... także w tej naszej rozmowie...
Mam dla Ciebie odpowiedź... ale pozwól, proszę, że ją jeszcze... przemodlę...

Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika Maryla

29. Winy całego Narodu Polskiego

Winy całego Narodu Polskiego przebacz, o Panie!

Medytacja do Litanii Narodu Polskiego

Po „wyspowiadaniu się” z grzechów różnych
stanów prosimy o przebaczenie win całego Narodu. Jest to jakby zebranie
wszystkich wspomnianych nieprawości, ale równocześnie przypomnienie, że
obowiązkiem każdego katolika jest modlić się i pokutować za cały Naród.
Jeżeli modlitwa i pokuta nie ogarną całej Ojczyzny, nie zmieni się nic,
bo zło i grzech nadal będą triumfować. Kiedy Bóg rozmawia z Abrahamem o
zburzeniu Sodomy, zgadza się, by dziesięciu sprawiedliwych ocaliło
społeczność całego miasta. Warto jest powrócić do tego obrazu. Dziesięć
osób może ocalić lud oddający się nieprawości, rozpuście i zbrodni. I
chociaż Sodomy nie udało się uratować, bo nie znalazło się w niej nawet
owych dziesięciu, to jednak jest to wielkie zaproszenie i wyzwanie, by
ocalić cały Naród.

Na tej drodze należy szukać odpowiedzi, jak ocalić Polskę. Wszystkie
kryzysy: ekonomiczne, polityczne, społeczne, są bliższym lub dalszym
przejawem kryzysu duchowego i moralnego. Nie wystarczy walczyć z tymi
pierwszymi. Najważniejsze jest dźwignąć Naród moralnie. Wśród wielu
akcji, protestów, manifestacji, słów zapomina się, że Bogu miłe są
pokora, nawrócenie, pokuta i modlitwa. To one przemieniają. W czasach
kiedy ludzie powszechnie odwracają się od Boga – nie tylko ci, którzy
oddali się lewicowo-liberalnej ideologii lub czerpią zyski ze zdrady
Polski, ale także ci, którym szczerze na Ojczyźnie zależy, żyją, nie
przejmując się przykazaniami i nie szukając nawrócenia dla siebie.

Warto w tym miejscu przywołać obraz coraz bardziej pustych kościołów
podczas niedzielnych Mszy św., coraz większe przyzwolenie w
społeczeństwie i rodzinach na życie w cudzołóstwie młodych ludzi,
zamknięte drzwi przed księdzem chodzącym po kolędzie, przyzwolenie na
genderyzację w szkołach. A dzieje się to równolegle z zaciekłą walką z
Kościołem, z duchowieństwem, z praktykami religijnymi, na którą wierni
zupełnie nie reagują, więcej: czytają, oglądają razem ze swoimi dziećmi,
jak poniża się Kościół Chrystusowy.

Mamy niewyobrażalnie wiele do zrobienia, by to wszystko odwrócić, by
uchronić nas przed zagładą. Szukajmy dziesięciu sprawiedliwych! A może
po prostu bądźmy tymi sprawiedliwymi…

ks. Łukasz Kadziński

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jagna

30. Droga @intix

dziekuję za obszerne ustosunkowanie sie do mojej wypowiedzi.
@ intiks , nic nie piszesz o czynie ,o mądrym działaniu na tym łez padole dla biżniego . Potrzeba nam bardzo tych bardzo rozmodlonych i szlachetnych prawie świętych ludzi , by świecili przykładem jak wiązać koniec z końcem w czasie gdy bardziej prawomyślni i bardziej cwani opływają w dobrobyt gdy inni umierają w nędzy. O tym się nie pisze , bo ci co są w takim położeniu to są sami sobie winni. , a my mamy na to patrzeć i modlić się . Niestety nie ma dla mnie oferty dla której warto by było walczyć , pozostajemy sami , modlitwa to moja osobista bardzo osobista relacja.Reszta to , ładne pisanie , które nic dla mnie nie przynosi , w wielkiej części podzielam poglądy @ morsika , @intiks nie widzisz jak się rozmijamy , lud nie ma głosu , to jest najważniejsza sprawa nie ma ważniejszej. Jagna

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

31. Morsik

Morsik co za płaczka z Ciebie wyrosła? O jakim nadstawianiu policzka mówisz? Przecież Chrystus miał do czynienia z ludem „oko za oko ząb za ząb” i musiał dać im alternatywę, która była wówczas skuteczna, ale nie ma nic takiego w Przykazaniach Boskich. Owszem może być dalej błogosławioną i skuteczną metodą w niektórych przypadkach, ale nie regułą - bo nie można nadstawić drugiego policzka bandycie bo przykazanie „nie zabijaj” odnosi się również do nie narażania własnego życia na śmierć. Powtarzasz jakieś brednie prześmiewcze trollowych prowokatorów chcących wykpić naszą wiarę. Przecież najwięcej takiej „ewangelii” nie na ambonach tylko na forach GA GE, że my musimy milczeć i nadstawiać drugi policzek.

A co znowu z tym leżeniem krzyżem? Bóg tego nie wymaga i nie oczekuje, ale jeśli przyjdzie Ci taka ochota ukorzenia się przed nim – nie odrzuci jej, lecz da ci siłę Krzyżową.

Wracając do cierpienia z powodu sklepikarza to śmieszne bo analogicznie troll, który naubliża wirtualnie podnosi w człowieku poczucie własnej wartości. Bo przecież krańcowo – gdy diabeł Ciebie nie lubi to powód do dumy i radości.

Cierpienie ze smutnej rzeczywistości można darować Bogu jako pokutę i wówczas ono nie będzie już tak dotkliwe, a jednocześnie jako ofiara może być skuteczne.

A tak nawiasem - czy na prawdę mamy się czym załamywać w porównaniu np. do losu żołnierzy wyklętych? A czy kiedyś spodziewałeś się tamtej Solidarności? Nie. A jednak przyszła...

Życie ciągle jeszcze przed nami.
Trzymaj się

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika intix

32. Winy całego Narodu Polskiego przebacz, o Panie!

Amen.
***
@Maryla

Dziękuję... za te rozważania, jednocześnie za potężne wsparcie w tej dyskusji...
i również pod tym wpisem pozwolę sobie podłączyć  Twój z Litanią i z rozważaniami nad Nią...
Módlmy się... Wszyscy wierzący...

Litania Narodu Polskiego

Amen.
Za wspólną Modlitwę... wspólne rozważania... serdeczne Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

33. Droga Jagno...

...nic nie piszesz o czynie ,o mądrym działaniu na tym łez padole dla biżniego...

Po tych Twoich słowach... powinnam poczuć zniechęcenie do dalszego pisania... ale nie, nie zniechęcę się i bardzo jestem Tobie wdzięczna za te słowa, ponieważ stały się inspiracją do dalszych rozważań, tym bardziej, że nadal mówisz:

...Niestety nie ma dla mnie oferty dla której warto by było walczyć...

Myślę też, że połączę rozważania przygotowane w odpowiedzi dla Morsika z tym co teraz napływa po rozmowie z Tobą...
W moim odczuciu jest to bardzo ważny temat i nie wiem jeszcze czy nie zapiszę odrębnym wątkiem...

Dziękuję Ci, Jagno... i pozdrawiam serdecznie...:)

avatar użytkownika Jagna

34. @intix

proszę Cię przeczytaj http://hekatonchejres.salon24.pl/622154,czego-nie-ma-o-polityce-wschodni... tam jest w tym tekście i w odpowiedziach wszystko to , o czym mówiłam w poprzednich rozmowach z Tobą . O elitach które by wspomagały i tworzyły ,,narzędzia,, komunikacji,
i edukacji.Pomagała by walczyć o naszą narodowa tożsamość.
informacja skuteczna trafiająca w potrzeby zwykłych ludzi , wymienianie się adresami.Ktoś mądry musi tym zarządzać sami sobie nie poradzimy. ANI MODLITWA , ANI CIĘŻKA PRACA PRAWIE ( NIEWOLNICZA ) nie pomogła , idziemy w przepaść żyjemy na granicy przetrwania biologicznego.. ....... ja wierzę w potencjał mojego narodu , trzeba by wreście ktoś pobudził go do działania.Pozdrawiam Cię @intix i nie zniechęcaj się moim pisaniem , ja taka jestem z krwi i kości prawdziwa , na pewno nie raz błądze i nie raz człowiek mylne wyciąga wnioski , ale ciagle szukam.

avatar użytkownika guantanamera

35. @Jagna i Morsik

Włączyłam Radio Maryja i usłyszałam słowa o dostojeństwie każdego człowieka ... To ks. prof. dr. hab.Tadeusz Guz, dzisiejszy Gość Radia mówił o dostojeństwie, jakie dostaliśmy w darze od Boga...
Warto słuchać tych Rozmów Niedokończonych, zwłaszcza, że można się w czasie krzątać...

avatar użytkownika Jagna

36. @ guantanamera

Dziś w nocy oglądałam relacje z przebiegu rozmów dotyczących kary jaki nałożył na Telewizje Trwam
p. Dworak , pani Śledzińska- Katarasińska przechodziła sama siebie , buta przedstawicieli z ramienia p. Komorowskiego , można oczy przecierać ze zdumienia kto nami rządzi?????????.

avatar użytkownika guantanamera

37. @Jagna

Prawda, że to było porażające?!!! Bezczelność, buta i pogarda. Dla nas.
Oni musieli dostać sygnał - "Walcie na odlew!"
Słuchałam relacji z poprzedniego spotkania. Wtedy J.Dworak był niebywale koncyliacyjny i spolegliwy.... Teraz - tylko atak...
Wiele pozwala sądzić, że oni idą do starcia.
Skomentowałam to tutaj: http://blogmedia24.pl/node/69967#comment-331491
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Morsik

38. Dostojnie...

..."dzisiejszy Gość Radia mówił o dostojeństwie, jakie dostaliśmy w darze od Boga"... dostajemy trzy razy dziennie przed jedzeniem solidne kopniaki w rzyć... I tylko gadanie, gadanie, gadanie... A prości ludzie, dzięki takim gadaniom, kiwają się jak te "muzułmany" w Auchwitz... I jest dobrze, i jest "dostojnie", i jest święty spokój...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

39. @Morsik

Przeczytałam Twój ostatni komentarz i zamierzałam napisać odpowiedź. Z dość oczywistym przesłaniem... I wtedy coś mi się nagle przypomniało... I zrezygnowałam. To nie jest temat na dzisiaj.
Przecież za dwa dni Wigilia Świąt Bożego Narodzenia...
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Morsik

40. I oto mi właśnie chodzi...

Wszelkie święta pacyfikują nastroje. A pomyślmy, czy patrząc na naszą Ojczyznę mam prawo świętować?
Patrząc z odległości czasowej myślę, czy czasami masowe "pielgrzymki" zwoływane dziwnym hasłem "jedziesz na papieża?" nie były tylko okazją do "imprezy"...
Przepraszam, ale moje plecy są pokryte samymi bliznami - i tymi fizycznymi od pałek, kiedy nikt nie stanął w mojej obronie, i tymi życiowymi, kiedy zostawałem sam, bo koledzy jechali "na pielgrzymkę"...

PS. Ojciec opowiadał, że w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia - a był to rok 1944 - walił z karabinu maszynowego do wyłapujących AK-owców bolszewików... Gdyby dwa dni wcześniej położył się i czekał na Wigilię, to mnie by chyba nie było, i... mielibyście Święty Spokój... :)

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika guantanamera

41. @Morsiku

Bolszewicy i Niemcy właśnie w Wigilię nas szczególnie dręczyli.
Ale to bolszewicy i Niemcy pozbawiali się i człowieczeństwa i dostojeństwa. Dręczeni je zachowywali.
Nikt też nie twierdzi, że w obliczu zagrożenia życia należy leżeć i czekać. O bitwie w Wigilię - tu http://blogmedia24.pl/node/69997
Nie wiem czy dla kogoś pielgrzymki mogły być okazją do "imprezy". Nie sądzę. Dla mnie były okazją spotkana Boga - i niezwykłego Bożego człowieka.
No i dałam się sprowokować... :)

avatar użytkownika guantanamera

42. @Morsik

Dodam jeszcze, że na wspomniany w kom 35 fragment rozmowy o dostojeństwie zwróciłam uwagę z tego powodu, że dostojeństwo człowieka jest dla mnie tematem bardzo ważnym - http://blogmedia24.pl/node/63243

Pisałam wtedy, w maju 2013 roku: ".... jestem przekonana, że dostojeństwo to jest właśnie to, co nas uratuje przed ogólnym zalewem chamstwa, przed gwałtem na naszej tożsamości, naszej kulturze i naszej tradycji... Dostojeństwo będzie odpowiedzią najlepszą, najwłaściwszą, a do tego najbardziej skuteczną. Dlaczego? Bo tamci ludzie dostojeństwa panicznie się boją. Oni go nienawidzą. Tylko okazanie dostojeństwa wyprowadza ich z równowagi. Oni cieszą się gdy okazujemy zdenerwowanie ich atakami, a już największą czują satysfakcję, kiedy zaczynamy im odpowiadać na tym samym poziomie..."

Ale... mam jeszcze zagadkę... :)
Kto to powiedział o nas, Polakach: "Jesteśmy mocni w wierze, ale - słabi w czynie" ?
Dla ułatwienia: Autor tych słów to kardynał... Jego inicjały - S.W.