WOKÓŁ KRZYŻA... Ostateczne Zwycięstwo...?

avatar użytkownika intix

 

 

Jest to dalszy ciąg rozważań, które miały swój początek w temacie Warszawskim Powstańcom…”

Przedkładam je… jak zawsze…  do Serc Wszystkich…

Zapraszam do zatrzymania… do ew. własnych rozważań…

 

***

 

WSTĘP

 

Cud nad Wisłą… miał miejsce w 1920 roku…

Wielu w TO nie wierzy…

Niektórzy… interpretują też w ten sposób,

Że Cudem zwycięstwo nazwano tylko dlatego

Iż miało miejsce w Dniu Święta Matki Bożej…

Równocześnie zapominając… pomijając TO

CZYM walka była poprzedzona…

Opis Tamtych Wydarzeń

> PODŁĄCZAM…

 

***

 

Warszawskie Powstanie’1944 roku…

63 DNI… heroicznej walki o Boga Honor i Ojczyznę…

63 DNI ZWYCIĘSTWA… PODCZAS TRWAJĄCEJ WOJNY…

 

Warszawskie Powstanie…

Czy może być… kolejnym Cudem nad Wisłą nazwane…?

 

Warszawscy Powstańcy…

Oni… nie byli uzbrojeni – tak, jak trzeba - do walki…

Oni… często nie mieli nawet orzełka na czapce…*

Oni… nie zawsze  mieli biało-czerwoną na ręku przepaskę…*

Nie dysponowali bronią, jaką do walki zbrojnej mieć trzeba…

Mieli „tylko”… pełne Miłości Wiary Nadziei … Polskie Serca…

Pana Boga i Ojczyznę… ponad wszystko  miłujące…

           Bogu i Maryi… losy Warszawy zawierzające

           Losy Ojczyzny… Narodu… losy Polski…

 

           W Sercach Powstańców… przysięga wcześniej składana…

           Modlitwa… przed każdą walką odmawiana…

Msze Święte… potajemnie przed wrogiem odprawiane

Przez wielu Kapłanów, których wielu… życie oddało w Powstaniu…

 

Warszawscy Powstańcy…

Wiara Miłość Nadzieja… zawierzenie Bogu i Matce Bożej…

TO była Warszawskich Powstańców Największa Zbroja…

Najsilniejszy Oręż

Aby stanąć do walki… z Ojczyzny wrogiem…

 

Byli bez broni… to, czym dysponowali

Było niczym w porównaniu z machiną militarną wroga…

Przeszli piekło… na ulicach Warszawy, po Jej kanałach…

Dziś… nie do wyobrażenia jest Ich heroiczna walka…

Walka heroiczna… nie do pojęcia… nie do zrozumienia…

Nie do wyobrażenia dla współczesnego człowieka

Który od cierpienia… od składania z siebie ofiary… ucieka…

 

Powstanie Warszawskie…

63 DNI… ZWYCIĘSTWA…

Nad potężną siłą militarną wroga…

 

Czy… Warszawskie Powstanie…

Kolejnym…  Cudem nad Wisłą… nazwać można…?

 

Można i chyba trzeba…

To dzięki Panu Bogu… Tych 63 Dni Zwycięstwa

Gdy okrutna  wojna…

Piekło zgotowane na ziemi… męczeństwo…

 

To dzięki Panu Bogu… Tych 63 Dni Zwycięstwa…

Pośród których… Matki Bożej… Królowej Polski… Święta…

Każdego dnia modlitwy do Nieba płynące

I zakazany śpiew: Boże coś PolskęMaryjo, Królowo Polski

Jakże często… w tej nierównej… z wrogiem, heroicznej walce

Prowadziła Powstańców… Boża Opatrzność…

Przykładów można podawać wiele…

 

Jeżeli ktoś zapyta: dlaczego kolejny Cud nad Wisłą…

Dlaczego Cud… przecież nie zakończył się ostatecznym zwycięstwem…?

 

Jezus Chrystus… szedł przez Wielką Mękę…

Przez Krzyż… śmierć na Nim… do Zmartwychwstania…

Dla Odkupienia ludzkości… dla Odkupienia całego świata…

 

Każde Uzdrowienie Dusz (bądź ciał)… każde zmartwychwstanie…

Okupione jest wcześniejszym cierpieniem..

Poprzedzone wcześniejszym konaniem…

 

Ostateczne Zwycięstwo TEGO Cudu…

Który miał miejsce nad Wisłą - Warszawskiego Powstania…

Ostateczne… pełne Zwycięstwo… wciąż przed nami…

 

Powstańcy Warszawscy… i Wszyscy, Którzy wraz z Nimi

Przed Nimi i  po Nich… Ofiarę Życia złożyli na Ołtarzu Ojczyzny

Za Zmartwychwstanie Narodu Polskiego…

Za Zmartwychwstanie wiernej Panu Bogu Ojczyzny

Wciąż na nas czekają…

Czeka na nas… złożona przez Nich…  Ich Ofiara…

Czy pójdziemy Drogą Bożą… do Polski Zmartwychwstania…

 

Czekają… czy męczeństwo Narodu Polskiego

Przyniesie Polski Zmartwychwstanie…

Budowanie na ziemi Królestwa Bożego,

W Którym króluje Jezus Chrystus…

W Którym panuje… Miłość i Prawda…

W którym panuje Boże Prawo…

W Którym człowiek myśli po Bożemu,

Stara się ze wszech miar wypełniać Wolę Jego

Miłując Go… ufając…  i wierząc,

Że Pan Bóg to Miłość Nieskończona…

Że poprzez wszystko co zsyła na nas

Pragnie jedynie… naszego Dobra…

 

W każdej chwili Jezus Chrystus do serc naszych puka... i czeka...

Czy z Wolnej Woli otworzymy Mu... aby mógł dokonać w nas Uzdrowienia...

W każdej chwili… Pan Bóg czeka na nas…

Na prawdziwy… całym sercem… powrót do Niego…

Aby mógł nas obdarzyć Łaską Zmartwychwstania Polski

Łaską Zmartwychwstania Narodu Polskiego…

Aby inne Narody poszły w ślad  za nami…

 

W każdej chwili… Pan Bóg czeka na nas…

Czy wypełnimy naszą MISJĘ…

Będącą też Wielką Łaską spływającą od Pana Boga na nas…

 

***

Warszawskie Powstanie…

To… kolejny Cud nad Wisłą…

Którego Ostateczne Zwycięstwo… wciąż przed nami…

 

Zawierzmy Panu Bogu…

Zawierzmy Niepokalanemu Sercu Maryi… Ono nas poprowadzi…

Kolejny Cud… w Polsce… w Kraju nad Wisłą… niech się stanie…

Cud… Odnowy w Duchu… Cud… Przemiany…

Ostateczne Zwycięstwo… nad Szatanem…

Zwycięstwo Niepokalanego Serca Maryi…

Co było zapowiedziane…

 

Idźmy do Niego…

Trwając też… w Duchowym Powstaniu…

 

            ---

            *myśl o ludności cywilnej poza AK

 

***

 

****************************************************

/”WOKÓŁ KRZYŻA… Ostateczne Zwycięstwo…?” – J.B.K. – 03.08.2014 r./

 

38 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @intix

Zawierzmy Panu Bogu…

Zawierzmy Niepokalanemu Sercu Maryi… Ono nas poprowadzi…

Kolejny Cud… w Polsce… w Kraju nad Wisłą… niech się stanie…

Cud… Odnowy w Duchu… Cud… Przemiany…

Amen.

Módlmy się o kolejny Cud do Niepokalanego Serca Maryi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

2. @Maryla

Módlmy się o kolejny Cud do Niepokalanego Serca Maryi.

Módlmy się...
Pozwolę sobie zaproponować do wspólnego odmówienia


AKT WYNAGRODZENIA NIEPOKALANEMU SERCU MARYI




I.
K.Niepokalane Serce Maryi, arcydzieło Wszechmocy Bożej, chwalebny Przybytku Trójcy Przenajświętszej, wielkim naszym szczęściem jest to, że możemy Cię uczcić i wielbić. Tak nas bardzo ukochałaś, a po Bogu zawdzięczamy Ci wszystko. Jezus dany nam jest przez Ciebie, dla nas też i dla naszego zbawienia połączyłaś swoje cierpienia z Jego cierpieniami, bo „jak morze była wielka Twoja boleść”. A jednak są nieszczęsne dusze, które zamiast miłować Cię bez granic, owładnięte przez szatana, ośmielają się ohydnymi bluźnierstwami obrzucać Twoje Imię i najszczytniejsze Twoje przywileje. Codziennie miliony chrześcijan grzechami swymi odnawiają Mękę Chrystusową i ranią Twe Serce. My sami, niestety, częstokroć przez nasze upadki znajdowaliśmy się w ich szeregach. Przebacz nam, o Królowo i Matko Miłosierdzia, wszystkie nasze niewierności względem Ciebie. Mocniej niż dotąd przyrzekamy, przy pomocy łaski Bożej, że będziemy Cię czcić, kochać i naśladować. W duchu wynagrodzenia odnawiamy nasze całkowite oddanie się Tobie, ofiarując Ci wszystko, co mamy, a oddaniu temu okażemy się wiernymi, żyjąc w zależności od Ciebie i działając dla Twej chwały i Królestwa Twojego Syna.
- Za bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Poczęciu –
W:Wynagradzamy Twemu Sercu, Maryjo.
- Za bluźnierstwa przeciwko Dziewictwu Maryi Panny –
W:Wynagradzamy Twemu Sercu, Maryjo.
- Za bluźnierstwa przeciwko Bożemu Macierzyństwu –
W:Wynagradzamy Twemu Sercu, Maryjo.
-  Za grzechy wszczepiania nienawiści przeciwko Niepokalanej Matce w serca dzieci –
W:Wynagradzamy Twemu Sercu, Maryjo.
- Za zniewagi Twych świętych obrazów –
W:Wynagradzamy Twemu Sercu, Maryjo.
K: Pragniemy godnie wynagrodzić Ci te wszystkie zniewagi, jednocząc się z chórami Aniołów, Świętych i wybranych dusz, które Cię wielbią w niebie i na ziemi. Racz przyjąć hołd naszej dziecięcej miłości, okaż się nam Matką i spraw, abyśmy byli godni należeć do grona Twych sług i Twych dzieci.
Amen.

II.
Najświętsza i Najdroższa Matko moja, Królowo Pokoju i Matko Miłosierdzia, ja, nędzny grzesznik, w uniżeniu najgłębszym, upadam przed Tobą i z miłością najgorętszą przepraszam Ciebie za grzechy swoje i za grzechy wszystkich grzeszników, że w takiej boleści pogrążaliśmy Twoje Niepokalane Serce. Ty się gniewać nie umiesz. Matko Najsłodsza, Ty kochać i cierpieć umiałaś, żyjąc na tej ziemi, a teraz, gdy królujesz w niebie, kochać i przebaczać umiesz. Więc przebacz nam, że tak okrutnie umęczyliśmy i tak strasznie ukrzyżowaliśmy Syna Twojego: przebacz nam, że dotąd grzechy nasze nieustannie Go na Krzyż przybijają, przebacz, że tak znieważamy Jego łaski. Jego natchnienia, Jego Słowa głoszone w Kościele i Jego Święte Sakramenty. Przebacz wszystkie bluźnierstwa bezbożnych przeciw Tobie miotane. Przebacz nam wszystkie grzechy nasze: przebacz wszystkie zbrodnie całego świata, które ja, najniegodniejszy Twój sługa, jako moje własne do Ciebie przynoszę. Zdejmij je ze mnie, Matko Miłosierdzia, i rzuć w Rany Boskiego Syna Twojego, Przenajdroższą Krew Jego ofiarując za nas Ojcu Przedwiecznemu, uproś łzy pokuty i zechciej od nas odwrócić straszne karanie, na które tak słusznie zasłużyliśmy. O Maryjo, Matko nasza, wszystkie krzywdy przez nas Twemu Niepokalanemu Sercu wyrządzone, nagradzamy Ci Przenajdroższym Sercem Jezusa, Jego Miłość i błogosławieństwo ofiarując Tobie. O Maryjo, bądź za wszystko i bez końca uwielbiona! Niech będzie uwielbione Twoje Niepokalane Poczęcie, Twoje nienaruszone Dziewictwo, Twoje cudowne Wniebowzięcie, Twoje chwalebne królowanie nad niebem i ziemią. Twoje wszechmocne do Boga pośrednictwo, Twoje miłosierdzie bez granic, Twoje boleści na ziemi wycierpiane i wiekuiste radości Twoje. Cała i we wszystkim bądź pochwalona, o Maryjo wszelkiej chwały i miłości godna. Pozwól nam wielbić Ciebie nieustannie na tej ziemi i rozszerzać coraz więcej cześć ku Niepokalanemu Sercu Twojemu, a po śmierci zaprowadź nas do nieba, abyśmy z Tobą, o Matko Jezusa i Matko nasza. Trójcę Przenajświętszą po wszystkie wieki chwalili.
Amen.



***
Serdeczne Bóg zapłać... także za wspólną modlitwę...

avatar użytkownika intix

3. Słowo Boże na dziś: Słuchajcie mojego Syna!

Środa, 6 sierpnia 2014 roku
Przemienienie Pańskie

Mateusz 17,1-9

W jakieś osiem dni po tych mowach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział, bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmiali o tym, co widzieli.


Pan Bóg zabiera nas dzisiaj na górę Tabor. Uczniowie Jezusa przeżywali trudną dla siebie sytuację w sensie duchowym. Atmosfera wokół Nauczyciela stawała się coraz trudniejsza. Życie Mistrza jest zagrożone, a tym samym ich przyszłość jest niepewna. W takiej chwili Jezus zabiera ich na górę Tabor. Okrywa ich obłok, odczuwają duże zmęczenie.

Co to znaczy być zmęczonym? Być słabym duchowo, moralnie, posiadać silne pragnienia zmysłowe, cielesne. Piotr był znużony, już nie miał siły, otacza ich obłok. Obłok to chmury, ciemność, czuli lęk. W pewnej chwili z ciemności obłoku dochodzi do nich głos Ojca „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. Są powaleni, zdruzgotani, przerażeni, a równocześnie doświadczają wielkiej radości. Zmęczenie, słabość mieszają się z radością, z usłyszeniem Boga Ojca. Istotne było to, że przyszli na to miejsce nie wiedząc po co Jezus ich na górę prowadzi.

Czasem chcemy natychmiast otrzymać satysfakcjonującą nas odpowiedź: po co to wszystko, co z tego wyniknie, w jaki sposób to zmęczenie i bycie w ciemności wpłynie na moją przyszłość? Okazuje się, że trzeba iść nie stawiając wielu pytań. Po co to przemienienie? Jakie znaczenie miał zachwyt i urzeczenie, którego doświadczał Piotr z Jakubem i Janem? Na górze Tabor wpatrywali się w urzekające oblicze Jezusa. Już za krótki czas, jeśli starczy im odwagi, ukradkiem zbliżą do Golgoty i zobaczą inne oblicze Pana: zhańbione, upokorzone, zmęczone, poorane cierpieniem, przestraszone.

Zarówno Tabor jak i Golgota tak wiele mówią o Bogu. Trzeba przejść przez jedną i drugą górę, jedno i drugie doświadczenie, przez radość i nieopisany ból. Tak objawia się Bóg, ale i tak objawia się człowiek posłuszny Bogu, podobny do Niego, podążający za głosem Ojca. W przemienionym Chrystusie uczniowie zobaczyli Boga. W przemienionym człowieku możemy ujrzeć Jezusa.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także;
> Każdy ma swój Tabor - ks. Michał Olszewski SCJ

> Tabor - ks. Michał Olszewski SCJ

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

4. Zawierzmy...

Pozwolę sobie podłączyć, także do tego wpisu, wcześniejszy komentarz:

>Cud Miłości...

oraz wpis
>Nieśmy z Jezusem Krzyż...




avatar użytkownika intix

5. Litania...

NAJŚWIĘTSZE SERCE MARYI PANNY



Maryjo, to tęsknota Twojego Serca za Mesjaszem bez wątpienia przyspieszyła chwilę Jego przyjścia na ziemię. A kiedy zgodziłaś się być Matką Zbawiciela, Duch Święty ukształtował Serce Jezusa z Twojego ciała i Twojej krwi. Gdy Jezus przebywał jeszcze w Twoim łonie, napełniał Twoje Serce płomieniami Miłości. Ty kształtowałaś Serce Jezusa, a On Twoje, we wzajemnej, bezgranicznej Miłości. I tak trwało połączenie dwóch Serc, aż do Golgoty, kiedy konające Serce Jezusa dało nam Ciebie Maryjo za Matkę. Wówczas Jezus wyraźnie wskazał nam drogę do Swego Najświętszego Serca, która wiedzie jedynie przez Twoje Czyste Serce - Serce Matki!

LITANIA DO NIEPOKALANEGO SERCA MARYI
(Do prywatnego odmawiania)

Kyrie, elejson, Chryste, elejson, Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z Nieba. Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami
Duchu Święty Boże, zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami

    Najświętsze Serce Maryi, módl się za nami...
    Najukochańsze Serce Córki Ojca niebieskiego, módl się za nami...
    Przebłogosławione Serce Matki Syna Bożego, módl się za nami...
    Wybrane Serce Oblubienicy Ducha Świętego, módl się za nami...
    Serce Maryi, Trójcy Przenajświętszej przybytku, módl się za nami...
    Przedziwne Serce Matki Stworzyciela, módl się za nami...
    Najmilsze Serce Matki Odkupiciela, módl się za nami...
    Serce Maryi niepokalane, módl się za nami...
    Serce Maryi łaski pełne, módl się za nami...
    Serce Maryi najpodobniejsze do Serca Jezusowego, módl się za nami...
    Serce Maryi, stolico mądrości, módl się za nami...
    Serce Maryi, zwierciadło sprawiedliwości, módl się za nami...
    Serce Maryi, tronie miłosierdzia, módl się za nami...
    Serce Maryi, zbiorze wszelkiej świątobliwości, módl się za nami...
    Serce Maryi, arko przymierza, módl się za nami...
    Serce Maryi, bramo niebieska, módl się za nami...
    Serce Maryi najchwalebniejsze, módl się za nami...
    Serce Maryi najpotężniejsze, módl się za nami...
    Serce Maryi najdobrotliwsze, módl się za nami...
    Serce Maryi najwierniejsze, módl się za nami...
    Serce Maryi najlitościwsze, módl się za nami...
    Serce Maryi najłagodniejsze, módl się za nami...
    Serce Maryi najczystsze i najniewinniejsze, módl się za nami...
    Serce Maryi w pokorze niezgłębione, módl się za nami...
    Serce Maryi najcierpliwsze, módl się za nami...
    Serce Maryi, wzorze panieńskiej skromności, módl się za nami...
    Serce Maryi, któreś pragnieniem świętym zbawienie przyspieszyło, módl się za nami...
    Serce Maryi miłością Boga pałające, módl się za nami...
    Serce Maryi mieczem boleści przeszyte, módl się za nami...
    Serce Maryi przy śmierci Jezusa z żalu obumierające, módl się za nami...
    Serce Maryi przy Zmartwychwstaniu Jezusa radością ożywione, módl się za nami...
    Serce Maryi przy Wniebowstąpieniu Jezusa słodkością napełnione, módl się za nami...
    Serce Maryi przy zesłaniu Ducha Świętego nową łask pełnością obdarowane, módl się za nami...
    Serce Maryi, światłości błądzących, módl się za nami...
    Serce Maryi, pociecho strapionych, módl się za nami...
    Serce Maryi, jedyna po Bogu grzesznych ucieczko, módl się za nami...(trzy razy),
    Serce Maryi, nadziejo Tobie ufających, módl się za nami...
    Serce Maryi, obrono w pokusach, módl się za nami...
    Serce Maryi, zadatku obietnic Jezusowych, módl się za nami...
    Serce Maryi, ratunku konających, módl się za nami...
    Serce Maryi, które nikim nie gardzisz, módl się za nami...
    Serce Maryi, radości serc ludzkich, módl się za nami...
    Serce Maryi, wesele Aniołów i Świętych, módl się za nami...
    Serce Maryi jasnością i chwałą w Niebie ukoronowane, módl się za nami...

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam. Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas. Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

K.: Święte i miłościwe Serce Maryi, Matki Bożej, módl się za nami!
W.: Aby i nasze serca zapłonęły Boską Miłością.

Módlmy się: Boże miłosierny. Ty napełniłeś Najświętsze i Niepokalane Serce Maryi Panny dobrocią dla zbawienia grzeszników i dla pociechy utrapionych. Spraw, abyśmy prosząc to Najsłodsze Serce o wstawiennictwo, otrzymali łaskę powstania z naszych grzechów i ratunek w każdej potrzebie. Amen.

K.: Przepuść, Panie, przepuść ludowi swemu!
W.: A nie bądź na nas zagniewany na wieki.
K.: Nawróć nas, Boże, Zbawicielu nasz.
W.: A oddal gniew swój od nas!

Módlmy się: Miłosierny i wszechmogący Boże, wysłuchaj modlitwy, które za siebie i za ginących w grzechach braci naszych z pokorą do Ciebie zanosimy, abyśmy wszyscy, z błędnej drogi nawróceni, wiernie odtąd przykazań Twoich przestrzegali, a przez pokutę odpuszczenia grzechów dostąpili. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W.: Amen.

WEZWANIA
K.: Niepokalane Serce Maryi, ściśle złączone z Sercem Pana Jezusa,
W.: Wstawiaj się za światem całym.

    Niepokalane Serce Maryi, świątynio Ducha Świętego,
    Niepokalane Serce Maryi, czcigodne mieszkanie Trójcy Przenajświętszej,
    Niepokalane Serce Maryi, zachowane od skazy grzechu pierworodnego,
    Niepokalane Serce Maryi, błogosławione między sercami ludzkimi,
    Niepokalane Serce Maryi, skarbie łaski i darów Bożych,
    Niepokalane Serce Maryi, z Synem swoim cierpiące,
    Niepokalane Serce Maryi, źródło pociechy dla serc strapionych,
    Niepokalane Serce Maryi, stolico miłosierdzia Bożego,

K.: Módlmy się: Święta Maryjo! Ratuj nędznych, wspomagaj słabych, pocieszaj strapionych, módl się za ludem, przyczyniaj się za duchowieństwem, wstawiaj się za nami; niech wszyscy doznają Twojego wsparcia, którzykolwiek z nabożeństwem obchodzą Twoją świętą pamiątkę.
W.: Amen.
O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami grzesznymi, którzy się do Ciebie uciekamy, i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła Świętego i poleconymi Tobie...


avatar użytkownika intix

6. Ks. prof. Stefan Wyszyński w Powstaniu Warszawskim


Laski, sierpień 1943 r.

Będziesz miłował bliźniego swego. I to każdego! Tego, co ma serdeczne oczy, i tego, co ma oczy szklane. Tego, co ma żar w piersi, i tego, co nosi w piersi kamień. Tego, który ma ku tobie wyciągniętą braterską dłoń, i tego, który cię dźga oczyma. Każdego! Bóg nie tworzy granic, nie przeprowadza ich między ludźmi. Ten zwycięża - choćby był powalony i zdeptany - kto miłuje, a nie ten, który w nienawiści depcze. Ten ostatni przegrał. Kto walczy z Bogiem miłości - przegrał! A zwyciężył już dziś - choćby leżał na ziemi podeptany - kto miłuje i przebacza, kto jak Chrystus oddaje serce swoje, a nawet życie, za nieprzyjaciół swoich. Ten, kto zamknął się w nienawiści, już się skończył! A narodził się do nowego życia ten, kto z piekieł nienawiści wyszedł na światło Boże, spojrzał ku wszystkim dzieciom Bożym, bez wyjątku, i powiedział: „Przyjacielu! Bracie! Mój bracie nieszczęśliwy, ale jednak - bracie!”.
Stefan Kardynał Wyszyński

Wybuch Powstania Warszawskiego zastał ks. prof. Wyszyńskiego w Laskach, gdzie przebywał na prośbę swego kierownika duchowego - ks. Władysława Korniłowicza, współzałożyciela Lasek.
Część młodzieży znajdującej się tam, która otrzymała przydział wojskowy, odmaszerowała bez wahania, ale dziewczęta z Ósemki nie otrzymały wezwań imiennych. Z prośbą o radę zwróciły się do ks. Wyszyńskiego. Ksiądz Profesor nie odpowiedział im od razu, poprosił o czas do namysłu. Na drugi dzień powiedział krótko: „Ja na waszym miejscu bym poszedł, tam giną ludzie. Wy nie strzelacie, jesteście po to, żeby nieść życie. Tam najbardziej potrzebna będzie modlitwa”.
W Laskach ks. Wyszyński w czasie Powstania pełnił funkcję kapelana okręgu wojskowego Żoliborz-Kampinos. Działał pod pseudonimem Radwan II. Był także kapelanem szpitala powstańczego. Rannych przybywało, nieustanny ostrzał paraliżował życie okolicznej ludności i zakładu, w którym trzeba było mimo wszystko obsłużyć niewidomych, siostry, dzieci i staruszków. Ksiądz Kapelan zjawiał się zawsze tam, gdzie go najbardziej potrzebowano. W cierpieniu, w obliczu kalectwa najdzielniejsi żołnierze tracili odwagę. Obecność młodego księdza na terenie szpitala działała kojąco, chociaż umiał być surowy i wymagający. Przy pierwszej operacji zapach i widok krwi podziałał na niego tak, że sam omal nie zemdlał. Wparł stopy w podłogę i modlił się, aż ciemność ustąpiła. Zdołał się na tyle przełamać, że odtąd niestrudzenie asystował, pomagając lekarzowi i pacjentom przy najtrudniejszych nawet operacjach.
Oto fragmenty wspomnień kard. Wyszyńskiego z czasu Powstania:

„W okresie walk powstańczych na pobrzeżu Kampinosu zetknąłem się z zespołem dziewcząt, które pełniły służbę łączniczą. Spowiadałem je, służyłem, niekiedy ostrzegałem, radziłem… Jedno wiedziałem: zdolne są do każdej ofiary, przekonane, że pełnią świętą powinność. Od tych dziewcząt można się było wiele nauczyć. One nie tylko walczyły, one swą postawą uczyły. Padały, niewątpliwie. Grzebaliśmy je w polskiej ziemi. Też prawda. Ale były jak ziarna pszeniczne, które padają w ziemię, aby obumarłszy, przynieść owoc stokrotny.
Takim ludziom jak one potrzeba wielkich ideałów i wzorów. Gdy szły na ryzykowne zadanie, prosiły o jedno - o medaliczek Matki Bożej. Uważały, że to jest ich największa siła”.

Dalej ks. Wyszyński wspomina dwóch żołnierzy - powstańców:

„Jeden z nich, Janek (…) szesnastoletni chłopaczek, służył ze swoim starszym bratem w armii powstańczej formacji kawalerii wileńskiej. Padł zaraz w pierwszych dniach. Przeniesiono go do szpitala, położono na niewielkiej sali w zakładzie Sióstr Franciszkanek w Laskach. Tam się z nim spotkałem, spowiadałem go i przygotowywałem na śmierć. Był bardzo poszarpany od kul, bo gdy został ranny, przez trzy dni leżał na deszczu i chłodzie pod kulami. Nikt nie mógł się do niego dostać, aby go stamtąd zabrać. Więc gdy wreszcie został przeniesiony do szpitala wojennego, był już prawie bez sił i trudno go było uratować.
Po operacji czuł się bardzo źle, miał gorączkę, tracił przytomność. Chociaż już nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje, przez cały czas śpiewał. Leżał na niewielkiej sali razem z innymi rannymi żołnierzami i śpiewał pieśni do Matki Bożej. Pytaliśmy żołnierzy, czy im to nie przeszkadza. «Nie, my się cieszymy, niech śpiewa». Pod koniec, przed samą śmiercią, już mylił słowa i melodię, bo był na pół przytomny, a jednak ciągle śpiewał. Z tym śpiewem umarł.

Drugi miał 19 lat. Nazywał się Jurek. (...) Padł pod lotniskiem niemieckim na Żoliborzu. Miał operację, tzw. resekcję jelit, bo był ranny w jamę brzuszną i trzeba było wyciąć kilkadziesiąt centymetrów kiszek, aby uratować jego życie. Nie udało się, umierał. (…)
Jurek był bardzo grymaśny, bo był jedynakiem, a zazwyczaj jedynacy są grymaśni. Nikt nie mógł sobie dać z nim rady, uspokajali go wszyscy. W końcu siostry przyszły do mnie, mówiąc, że nie mogą sobie poradzić z Jurkiem: «Niech ksiądz pójdzie do niego». Poszedłem i mówię: «Jurek, byłeś taki odważny, walczyłeś na froncie i nie bałeś się kul, a tutaj jesteś taki grymaśny, że nikt z tobą wytrzymać nie może. To chyba wstyd». «A, bo proszę księdza, mnie się już sprzykrzyło leżeć, ja chciałbym iść na front». «Jurek, pójdziesz na front do Matki Bożej».
To była połowa sierpnia. «Ja, proszę księdza, nie myślałem o tym». «To pomyśl». Mogłem mu to powiedzieć. Mówiłem przecież z żołnierzem, który nie może bać się śmierci, mówiłem z chrześcijaninem, który też nie powinien bać się śmierci. Mogłem mu więc powiedzieć, bo kapłan katolicki ma obowiązek mówić prawdę, zwłaszcza żołnierzowi. Zastanowił się. Uspokoił.
Po jakimś czasie zapomniałem troszkę o nim, bo rannych było dużo i trzeba było biegać od jednego chorego do drugiego. Któregoś dnia siostra mówi: «Proszę księdza, Jurek jest znowu nieznośny». «Dobrze, przyjdę do niego». Przychodzę: «Jurek, znowu jesteś nieznośny». «Proszę księdza, bo ksiądz powiedział, że ja będę u Matki Bożej. A za dwa dni święto Matki Bożej (8 września), ja nie zdążę». «Dlaczego nie zdążysz?». «Niech ksiądz zobaczy, jeszcze jestem taki silny». Złapał mnie za rękę i zaczął ściskać. Wyczułem, że w tej ręce siły już nie ma. Jemu się tylko zdawało, że jest taki silny, ale to był już człowiek umierający. Mówię mu: «Jurek, nie bój się, zdążysz». «Zdążę, proszę księdza? To już będę dobry i grzeczny». Uspokoił się i rzeczywiście w wigilię Narodzenia Matki Bożej, 7 września, spokojnie, cicho umarł. On się nie bał śmierci, tylko tego, że nie zdąży do Matki Bożej”.

Ks. Wyszyński jako kapelan powstańczy służył nie tylko polskim żołnierzom. W swoich ciągłych wyprawach kapłańskich spotykał wielu żołnierzy: niemieckich, węgierskich i ukraińskich, których przygotowywał na śmierć. W szpitalu w Laskach opiekowano się także rannymi jeńcami. Katolicy w niemieckich mundurach prosili o ostatnią pociechę tego Polaka, do którego i oni, jako wierzący, mieli prawo.

Już pod koniec Powstania ks. Wyszyński, idąc przez las, zobaczył stertę spopielonych kart przyniesionych przez wiatr. Na jednej z nich został niedopalony środek, a na nim słowa: „Będziesz miłował…”.

Zaniósł to do kaplicy, pokazał siostrom i powiedział: „Nic droższego nie mogła nam przynieść ginąca Stolica. To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament… «Będziesz miłował…»”.

Maria Okońska

http://www.niedziela.pl/artykul/74954/nd/Ks-prof-Stefan-Wyszynski-w-Pows...

avatar użytkownika intix

7. Maryjo, prowadź ku zwycięstwu!

zdjecie
Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

W kościele pw. Matki Bożej Zwycięskiej na warszawskim Rembertowie trwają przygotowania do uroczystości odpustowych, którym będzie przewodniczył ks. abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski.

Rembertowski kościół powstał jako wotum za wygraną Bitwę Warszawską, której 94. rocznicę będziemy obchodzić w piątek. Potyczka ta odbyła się w dniach 13-25 sierpnia 1920 r. podczas wojny polsko-bolszewickiej. Zadecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i przekreśliła plany rozprzestrzenienia rewolucji na Europę Zachodnią.

Zdaniem Edgara D'Abernona jest to 18. z przełomowych bitew w historii świata. Sukces sierpnia 1920 r., określany jako Cud nad Wisłą, zawdzięczamy interwencji Matki Bożej, która obroniła Warszawę przed barbarzyństwem komunizmu i armią bolszewików. Dlatego też warto pamiętać o Jej roli w kształtowaniu polskiej niepodległości i prosić o dalszą opiekę nad dziejami naszej Ojczyzny.

– 6 sierpnia, czyli w święto Przemienienia Pańskiego, rozpoczęliśmy duchowe przygotowania do odpustu parafialnego, codziennie o godz. 21.00 śpiewamy Apel Jasnogórski i modlimy się na Różańcu. Poprzez naszą modlitwę łączymy się także z pielgrzymami i ks. Arturem z naszej parafii, który już po raz 24. pielgrzymuje z osobami niepełnosprawnymi na Jasną Górę – powiedział w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl ks. Michał Dziedzic, wikary z parafii pw. Matki Bożej Zwycięskiej w Warszawie-Rembertowie.

Msza Święta odpustowa rozpocznie się w piątek o godz. 18.00. Uroczystościom będzie przewodniczył ks. abp Mieczysław Mokrzycki, sekretarz papieski od 1996 do 2007, a obecnie metropolita lwowski, który wygłosi także homilię.  

Jak dodaje ks. Michał Dziedzic, podczas piątkowej Eucharystii zostaną poświęcone dwa witraże znajdujące się w kaplicy Krzyża Świętego, które są poświęcone dwóm męczennikom polskim – św. Maksymilianowi Marii Kolbemu i bł. ks. Jerzemu Popiełuszce.

Magdalena Pachorek
http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/90773,maryjo-prowadz-k...

avatar użytkownika intix

8. Słowo Boże na dziś: Raduje się duch mój w Bogu

Piątek, 15 sierpnia 2014 roku
WNIEBOWZIĘCIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

Łukasz 1,39-56



W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana. Wtedy Maryja rzekła: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia zachowuje dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza ludzi pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki. Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.


Matka idzie za Synem. Jej domem jest Jezus. Człowiek mieszka naprawdę w tych i z tymi, których kocha. Jej wniebowzięcie jest kontynuacją tego czym żyła, kogo kochała, za czym tęskniła, dokąd dążyła, komu oddała swoje życie. Życie w niebie, jest kontynuacją tego, że człowiek na ziemi żył dla Boga. Można sobie wyobrażać wielką tęsknotę Maryja za chwilą, w której będzie mogła spotkać Syna twarzą w twarz i radować się przebywaniem z Nim.

Żyjąc na ziemi trzeba tęsknić. Bóg, który żyje w człowieku, rozpala w nim tęsknotę za Nim samym. Tęsknotę możemy nazwać śladem Boga, jaki On umieścił w sercu człowieka. Ona umożliwia stawanie się świętym. Bóg, który rozbudza w człowieku tęsknotę uświęca go, jak i On jest święty. Życie w tęsknocie, umożliwia przejście przez tę ziemię dobrze czyniąc i błogosławiąc wszystkich.

Maryja cicho żyła i cicho odeszła. "Cisi posiądą ziemię". Jest czczona na całej ziemi, ponieważ Jej życie należało do Boga. Gdy życie człowieka należy do niego samego, bardzo szybko o nim zapominamy. Jedynie życie, które stało się ofiarą, czyli miłością, jest godne uwagi i szacunku. Każdy, kto chce przeżyć dobrze czas dany na życie, powinien ofiarować z siebie to, co połączy go z Jezusem zarówno teraz, jak i na wieczność całą.

Bóg oczekuje od człowieka tego co duchowe i tego, co cielesne. Maryja z duszą i ciałem została wzięta do nieba. Cała należąc do Boga, Błogosławiona, cała też została przez Niego przeniesiona do nieba, dla prowadzenia ewangelizacji na ziemi. Maryja objawiając się ludziom, ewangelizuje ziemię, przypomina o życiu, które jest i nigdy się nie kończy, przypomina o niebie, które jest dla ludzi pozostających przy Bogu "na dobre i na złe".

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także
>Kazanie "Wniebowzięcie NMP" -  Ks Michał Olszewski SCJ cz 1 z 2

>Kazanie "Wniebowzięcie NMP" -  Ks Michał Olszewski SCJ cz 2 z 2

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

9. Zakotwiczyć swoje życie w Chrystusie to zwyciężyć

Do zakotwiczenia swojego życia w Chrystusie, na wzór św. Jana Pawła, zachęcił ks. abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski, podczas uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w kościele Matki Bożej Zwycięskiej w warszawskim Rembertowie.

Metropolita lwowski przewodniczył uroczystościom odpustowym oraz dokonał poświęcenia witraży znajdujących się w kaplicy Krzyża Świętego, które są dedykowane dwóm polskim męczennikom – św. Maksymilianowi Marii Kolbemu i bł. ks. Jerzemu Popiełuszce.

Ks. abp Mokrzycki w Słowie Bożym odniósł się do dzisiejszej uroczystości.

– Wniebowzięcie Maryi jest odpowiedzią Syna za matczyne ramiona Maryi, które przyjęły Go po raz pierwszy w Betlejem i przyniosły do świątyni, aby ofiarować Bogu. Wniebowzięcie Matki Bożej jest też podziękowaniem za ramiona, które tuliły Go podczas ziemskiej drogi (...). Wniebowzięcie Maryi jest wreszcie odpowiedzią za matczyny uścisk martwego ciała naszego Zbawiciela, Jej cierpienie, które przeszyło serce Maryi w chwili, gdy trzymała swego Syna. Wniebowzięcie to wyraz miłości Syna wobec swojej Matki – mówił metropolita, podkreślają jednocześnie, że jeśli chcemy w pełni pojąć tajemnicę wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, musimy spojrzeć w niebo i zrobić wszystko, by uczestniczyć w chwale zbawienia. – Musimy iść w ślady Niewiasty z Nazaretu, uważnie słuchając słów Zbawiciela. Tego przecież uczy nas, gdy wypowiada tak dobrze znane słowa zapisane w Ewangelii św. Łukasza: „Niech mi się stanie według Twego Słowa”. Aby zobaczyć Matkę Syna Bożego po tamtej stronie życia, muszę wypowiedzieć za św. Janem Pawłem II słowa „Totus Tuus” – „Cały Twój” – dodał ks. abp Mokrzycki.

Metropolita lwowski przypomniał także słowa Papieża Franciszka, który nawiedzając polski kościół w Rzymie, powiedział o św. Janie Pawle II, że był całkowicie zakotwiczony w skale, jaką jest Jezus Chrystus. – To najlepszy drogowskaz, jaki dzisiaj powinien dostrzec człowiek. (...) Zakotwiczyć swoje życie w Chrystusie to zwyciężyć w Chrystusie i dla Chrystusa – podkreślił ks. abp Mokrzycki, przypominając jednocześnie trzy wypowiedzi św. Jana Pawła II, które powinny stać się dla każdego z nas wskazówką w codziennym podążaniu ku Chrystusowi.

„Bracia i Siostry, nie bójcie się przygarnąć Chrystusa i przyjąć Jego władzę, pomóżcie Papieżowi i wszystkim tym, którzy pragną służyć Chrystusowi, służyć człowiekowi i całej ludzkości. Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!” – mówił św. Jan Paweł II. Metropolita lwowski podkreślił, że te słowa są szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, kiedy usiłuje się wmówić nam, katolikom, że w życiu publicznym nie ma miejsca na wiarę, nie ma miejsca dla Boga. – Chrystus nie jest niewolą, lecz On jest wolnością, prawdą, sprawiedliwością, pokojem, uczciwością – dodał ksiądz arcybiskup.

Drugim ważnym drogowskazem, jaki pozostawił nam św. Jan Paweł II, są słowa wypowiedziane w Warszawie: „Gdy pierwszy raz nawiedzałem Warszawę w 1979 r., na placu Zwycięstwa wypowiedziałem to wezwanie: »Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!« Tej Ziemi. Tej ziemi polskiej w środku Europy, naznaczonej tradycją swojej własnej europejskości. Raz to jeszcze powtarzam, bo zbyt się szafuje z wewnątrz i z zewnątrz tym argumentem upokarzającym, że mamy dopiero wchodzić do Europy. Natomiast mamy dobrze się zastanowić nad rzeczywistością Europy i europejskości. Trzeba pamiętać, że zarzewie wolności przyniósł Europie św. Paweł, ten, który głosił wyzwolenie przez Chrystusa: »Jeżeli Chrystus was wyzwoli, będziecie wolni«. Wolność, do której wyzwala nas Chrystus, to jest to orędzie Dobrej Nowiny i orędzie Chrystusowej wolności, które kształtuje dzieje Europy przez dwa tysiące lat. Wolność, do której wyzwala nas Chrystus, została nam dana, przyniesiona, ofiarowana nie po to, ażebyśmy ją zmarnowali, tylko ażebyśmy nią żyli i innym nieśli!”.

Ks. abp Mokrzycki podkreślił jednocześnie, że Polacy muszą być dumni ze swojej historii, ze swoich bohaterów, którzy oddając życie za Ojczyznę, mieli ogromy wpływ na losy całej Europy.

Trzecim drogowskazem są słowa Papieża Polaka: „Człowiek jest wiel­ki nie przez to, co po­siada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z in­ny­mi”. Odnosząc się do tych słów św. Jana Pawła II, metropolita zaznaczył, że chrześcijanin nie może być egoistą, musi być otwarty na drugiego człowieka.

Na zakończenie homilii ks. abp Mieczysław Mokrzycki poprosił o modlitwę o pokój na Ukrainie, za wszystkich, którzy stracili podczas tej wojny swoich bliski, o odwagę dla narodu ukraińskiego, ale także o modlitwę o nawrócenie dla tych wszystkich, którzy walczą ze swoimi braćmi.

Wspólnota parafialna na czele z ks. prałatem Edwardem Żmijewskim, proboszczem parafii Matki Bożej Zwycięskiej, uhonorowała ks. abp. Mieczysława Mokrzyckiego specjalną statuetką przedstawiającą św. Jana Pawła II.

GALERIA ZDJĘĆ

http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/91561,zakotwiczyc-swoj...

avatar użytkownika intix

11. Słowo Boże: Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha

Niedziela, 17 sierpnia 2014 roku
XX Niedziela Zwykła

Mateusz 15,21-28

Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela». A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów». Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.

„Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu”. Odszedł z ziemi Genezaret. Dlaczego? Może dlatego, że faryzeusze zgorszyli się, gdy usłyszeli, że „nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi” (Mt 15,11). Już nie raz Jezus odchodził z powodu tych, którzy mieli złe zamiary wobec Niego. Unikał zgorszonych Nim faryzeuszy. Dlaczego podążał w stronę Tyru i Sydonu? Tych dwu nazw używano na oznaczenie kraju pogan. „Sydon” tłumaczy się słowem „myśliwi”. Wśród pogan są myśliwi, czyli złe moce i wśród nich jest wielu ludzi żyjących w grzechu i namiętności.

„Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida. Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”. Gdyby nie wyszła z „tamtych stron” (Tyru i Sydonu), nie mogłaby wołać do Jezusa z wielką wiarą. W zależności od wiary, którą żyjemy, jesteśmy zdolni odejść z obszarów zła, środowiska, relacji z ludźmi, którzy do niego skłaniają. Silna wiara nie pozwala na rozszerzanie się zła w człowieku. Każdy, kto grzeszy, mieszka w granicach Tyru i Sydonu. Wyjście z grzechu jest przekraczaniem granic uczynionych przez zło.

Niezwykłe jest to, że kobieta kananejska ucieka z Tyru i Sydonu, natomiast Jezus wchodzi w obszar zła, przekraczając jego granice.

Kobieta była kananejką, czyli „usposobioną do poniżenia”. Sprawiedliwi, bojący się Boga, są usposobieni do życia w Królestwie Bożym. Ludzie grzeszący, są „usposobieni do poniżenia”. Kobieta kananejska wychodząc z okolic Tyru i Sydonu, wyszła z tego usposobienia do poniżenia, gdy wołała „Ulituj się nade mną Panie, Synu Dawida”. Wzywanie imienia Pana, medytacja i kontemplacja, Eucharystia i Spowiedź są pomocą Boga do wychodzenia z poniżenia.

Kobieta kananejska jest symbolem matki każdego, kto jest ciężko dręczony przez złego ducha.

„Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom”. Zło sprawia, że człowiek staje się „psem”. Wielka wiara czyni człowieka dzieckiem Boga. Jezus spotykając się z wielką wiarą matki, nie odmawia jej córce „chleba uzdrowienia” uwalniającego od złego ducha. Ponieważ dziecko pochodziło z Kanaanu, było traktowane jak szczenię. Człowiek sam decyduje o tym, czy chce być traktowany jak szczenię, czy też, jak dziecko. Kiedy nie słuchamy Słowa Bożego, zadowalamy się tym, co ziemskie, co może nasycić nasze ciało. Słuchanie Słowa Bożego sprawia, że nie poprzestajemy na pokarmie doczesnym, lecz rodzi się w nas pragnienie innego świata, innego pokarmu. Słowo Pańskie kształtuje w nas podobieństwo do Boga.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:
>Milczenie Boga - LD na XX Ndz. Zw. A

>Pogubieni - homilia na XX Ndz, Zw. A

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

12. Cud nad Wisłą jako Cudowna interwencja Maryi

Cudowna interwencja Maryi - ks.dr.Józef Maria Bartnik
(Nasz Dziennik)

Mija 86. rocznica zwycięskiej Bitwy Warszawskiej nazywanej Cudem nad Wisłą. Bitwa, która miała zatrzymać nieprzerwany marsz przeważających sił bolszewickiego agresora u wrót Warszawy, stała się momentem zwrotnym w dziejach Europy. Nie ulega bowiem wątpliwości, ze z upadkiem Warszawy nie tylko Polska, ale i cala środkowa Europa stanęłaby otworem dla sowieckiej inwazji.

Przez wieki Polska była tarcza Europy przeciw inwazji azjatyckiej. W żadnym jednak momencie historii niebezpieczeństwo totalnego zniewolenia nie było tak groźne jak tym razem. Modlitwy zaś składane przez ręce Maryi, Patronki Stolicy i Królowej Polski, nigdy nie były tak gorące.

W obliczu nadciągającego nieszczęścia modlono się dosłownie wszędzie, nie tylko w kościołach, które nie mogły pomieścić wszystkich wiernych, choć otwarte były cała dobę. Od Starówki, siedziby Matki Bożej Łaskawej - Patronki Warszawy, aż do kościoła Świętego Krzyża tłum trwał na modlitwie, dzień i noc wzywając pomocy swojej Patronki i Królowej. Przed figurą Najświętszej Panny znajdującej się na otwartej przestrzeni Krakowskiego Przedmieścia czuwano i modlono się bez przerwy. Przypominano Łaskawej Patronce Stolicy, ze już raz złamała strzały Bożego gniewu i uratowała Warszawę przed czarną zarazą (epidemia cholery). Błagano, by zechciała uratować Swój lud i Swoje królestwo. Błagano, by zechciała zdusić czerwoną zarazę i zapobiegła rozniesieniu się krwawego bolszewickiego terroru, nie tylko w naszej Ojczyźnie, ale i w Europie.

Zdawano sobie sprawę z grozy sytuacji. Docierały do Warszawy przerażające wiadomości o tym, jak bolszewicy rozprawiali się z inteligencją i osobami duchownymi na zajmowanych ziemiach (pisze o tym szerzej w mojej przygotowanej do druku książce „Matka Boża Łaskawa w Bitwie Warszawskiej”) i tym żarliwiej błagano o cud. Tylko cud, tylko interwencja Niebios mogła powstrzymać ten nieubłagany, trwający od miesięcy zwycięski pochód Armii Czerwonej przez nasz kraj – w drodze na Zachód.

W sierpniu 1920 roku stojąca u wrót stolicy Armia Czerwona miała wielokrotną liczebną przewagę nad naszymi siłami. Bolszewicy byli absolutnie pewni zwycięstwa – ustalili nawet datę zajęcia Stolicy i przejęcia władzy w Polsce na 15 sierpnia.
W Wyszkowie czekał już tymczasowy rząd z Konem, Dzierżyńskim i Marchlewskim na czele. W Warszawie bolszewickich „wyzwolicieli” oczekiwała komunistyczna V kolumna, 40-tysięczna rzesza robotników, mająca godnie przywitać swoich „oswobodzicieli” i wraz z nimi roznieść w pył (czytaj: wymordować) warszawskich „burżujów i krwiopijców”.

Warszawa była praktycznie bezbronna. Wszyscy zdolni do walki mężczyźni na mocy dekretu o powszechnej mobilizacji już od miesięcy przebywali na froncie. Stolicy mieli bronić ochotnicy, gimnazjaliści, podrostki, dla których karabin często był przekraczającym ich siły ciężarem, i starzy weterani z powodu wieku pozostający poza czynną służbą.

Dopomogę wam

Wszystko to, co od momentu odzyskania niepodległości w 1917 roku przeżywała Polska, przewidziała Opatrzność Boża. Na 48 lat przed opisywanymi wydarzeniami sama Najświętsza Dziewica przygotowywała lud Swojego kraju nie tylko na odzyskanie upragnionej niepodległości, ale także na to, co dzisiaj nazywamy wojną bolszewicko-polską (nb. nigdy oficjalnie niewypowiedziana).

W Wielki Piątek 1872 r. Matka Najświętsza przekazuje mistyczce Wandzie Nepomucenie Malczewskiej (obecnie kandydatce na ołtarze) następujące słowa:

Skoro Polska otrzyma niepodległość, to niezadługo powstaną dawni gnębiciele, aby ja zdusić. Ale moja młoda armia, w imię moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”.

Rok później, w Święto Wniebowzięcia, Matka Boża mówi:

Uroczystosc dzisiejsza niezadługo stanie się ŚWIĘTEM NARODOWYM was, Polaków, bo w tym dniu odniesiecie świetne zwycięstwo nad wrogiem dążącym do waszej zagłady. To święto powinniście obchodzić ze szczególną okazałością”

(ksiądz prałat G.Augustynik, Miłość Boga i Ojczyzny w życiu i czynach świątobliwej Wandy Malczewskiej, wyd. VII, Arka, Wrocław 1998).

Wielki znak na niebie

Nie tylko Warszawa, ale cala Polska modli się o ratunek. Na Jasnej Górze Episkopat Polski wraz z tysiącami wiernych śle błagania do Królowej Polski. Nie ma świątyni, w której by nie odprawiano wielogodzinnych nabożeństw błagalnych, a wszystko w atmosferze ZAWIERZENIA losów bolszewicko-polskiej wojny naszej Pani i Królowej.

Modlitwa tysięcy zjednoczonych serc wyprasza cud – PRAWDZIWY CUD – ukazanie się Najświętszej Dziewicy.

Matka Boża ukazuje się w postaci Matki Łaskawej – Patronki Warszawy. Jest przecież z woli magistratu i ludu miasta tego Patronką – Tarczą i Obroną, od 1652 roku. Matka Łaskawa pojawia się na niebie przed świtem, monumentalna postać, wypełniająca swoją Osobą całe ciemne jeszcze niebo.Ukazuje się odziana w szeroki, rozwiany płaszcz, którym osłania stolice. Zjawia się w otoczeniu husarii, polskiego zwycięskiego wojska, które pod Wiedniem z hasłem „W imię Maryi” rozegnało pogańskie watahy. Matka Boża trzyma w swych dłoniach jakby tarcze, którymi osłania miasto Jej pieczy powierzone.

Panika bolszewików

Postać Matki Bożej była widziana przez dziesiątki, lepiej powiedzieć: setki bolszewików atakujących polskie oddziały w bitwie o dostęp do Stolicy. To pojawienie sie na niebie wywołało wśród sołdatów strach, przerażenie i panike, której nie sposób opisać.

Naoczni świadkowie wydarzenia, zahartowani w boju, niebojący się ani Boga, ani ludzi, programowi ateiści, na widok postaci Maryi, groźnej „jak zbrojne zastępy”, rzucali broń, porzucali działa, tabor, aby w nieopisanym popłochu, na oślep, pieszo i konno, salwować się ucieczką.
Przerażenie, jakie wywołało ujrzane zjawisko, i paniczny strach były tak silne, ze nikt nie myślał o konsekwencjach ucieczki z pola walki – karze śmierci dla dezerterów. Uciekinierzy poczuli sie bezpieczni dopiero w okolicach Wyszkowa i stąd – od ich słuchaczy – pochodzą pierwsze relacje o tym wstrząsajacym wydarzeniu.

Można ubolewać, ze fakt cudownej interwencji, łaskawej pomocy Matki Niebieskiej, fakt oczywisty, znany i przyjmowany przez ludzi, a relacjonowany przez dorosłych, żołnierzy, konsekwentnie przemilczano zarówno w przedwojennej Polsce, jak i później, w czasach rządów komunistycznych.

Niestety, również i teraz fakt ten jest pomijany milczeniem, choć z zupełnie innych przyczyn.
W sanacyjnej Polsce oficjalnie podawana przyczyna Cudu nad Wisłą, czyli nagłego odwrotu zwycięskiej (do tej pory) Armii Czerwonej spod bram Warszawy, był tylko geniusz Marszałka Piłsudskiego.

Z kolei za rządów ateistycznych w komunistycznej Polsce nie do pomyślenia było nawet wspominanie o prawdziwym scenariuszu wydarzeń. Ukazanie się Matki Bożej widziane i relacjonowane przez naocznych świadków, sowieckich żołnierzy, było przez historyków reżimu zaszufladkowane jako przypadkowa gra świateł na niebie, pobożna maryjna legenda, wymysł grupki pobożnych pań, a najczęściej w oficjalnych przemówieniach komunistycznych władz – pomijane całkowitym milczeniem.

W ukryciu patronuje Stolicy

Po wielkim modlitewnym zrywie sierpnia 1920 r., na skutek wspomnianych uwarunkowań politycznych (odsyłam do mojej książki „Matka Łaskawa w Bitwie Warszawskiej”) Patronka Stolicy została zapomniana.

Ufundowane przez polskie kobiety wotum dziękczynne przeznaczone dla Matki Bożej za uratowanie Stolicy i Polski od okupacji bolszewickiej – złote berło i jabłko, zostało przekazane na Jasną Górę. Patronka Warszawy – Matka Łaskawa nie doczekała się od magistratu miasta i swojego ludu oficjalnego dowodu wdzięczności, dowodu pamięci. Propaganda władzy sanacyjnej udowadniała, że żadnego cudu, objawienia się Matki Bożej w Ossowie nie było, bo być nie mogło. Zwyciężył bolszewików swoim geniuszem militarnym Józef Piłsudski! Sam zaś Marszałek w słowach skierowanych do ks. kard. A.Kakowskiego powiedział:

Eminencjo, ja sam nie wiem, jak myśmy te wojnę wygrali” (sic!).

Mijają lata – zapomniana Matka Łaskawa na Świętojańskiej w ukryciu patronuje Stolicy. O tym patronacie wiedzą tylko czciciele staromiejskiej Madonny. Władysław z Gielniowa, drugi patron Stolicy, staje się powoli w świadomości warszawiaków głównym patronem miasta, co zresztą trwa po dziś dzień.

Wybucha druga wojna światowa. Mimo że miasto ma swoją Patronkę i wierną Opiekunkę, jednak w ferworze walk, konspiracji, koszmarze okupacji lud Warszawy nie pamięta o tym, nie szuka u swej Patronki pomocy. Nikt oficjalnie nie powierza Matce Bożej Łaskawej wojennych losów stolicy.

Okupowana Warszawa wierzy w swój spryt, waleczność, ufność pokłada w filipinkach, butelkach z benzyną, niezawodnym orężu. TARCZA i OBRONA ludu warszawskiego, sprawdzona w ciężkich chwilach stolicy, Matka Najłaskawsza, wierna Przyjaciółka warszawian nie jest wzywana. Indywidualna modlitwa grupki wiernych na Świętojańskiej to wszystko.

O ile w 1920 roku całe miasto chroniło się pod płaszcz łaskawej opieki swej Patronki, o tyle w 1939 i 1944 roku o Matce Bożej nie pamiętano czy też nie chciano pamiętać, nie wzywano jej skutecznej opieki nad miastem. Nie zawierzono Tarczy i Obronie ludu warszawskiego losów stolicy i jej mieszkańców, co gorsza – nie pamiętano o zawierzeniu Powstania Warszawskiego.

Maria Okonska w swoich wspomnieniach pisze o powszechnej w czasie trwania powstania modlitwie maryjnej. Matce Bożej powierzano sie indywidualnie, ufano, ale zabrakło najważniejszego OFICJALNEGO zawierzenia przez dowództwo Armii Krajowej losów powstania Matce Bożej Łaskawej, od 292 lat patronującej Stolicy.

Uważam, że nadszedł czas, aby zwrócić uwagę opinii publicznej na ten fakt i jego tragiczne skutki.

Zaniedbanie to jest tym dziwniejsze, ze Polska od wieków jest Maryjna, a dowody opieki Matki Bożej nad naszym Narodem i Ojczyzną, poczynając od obrony Częstochowy, a na Cudzie 1920 roku kończąc, są tak oczywiste i niosące ufność w Jej niezawodną nieustającą pomoc.

Konsekwencja braku zawierzenia losów Stolicy Tej od wieków niezawodnej Tarczy i Obronie – Matce Łaskawej, była totalna klęska Powstania Warszawskiego, wykrwawienie Narodu, śmierć najwartościowszych synów tego miasta i w konsekwencji całkowite zburzenie i spalenie stolicy Polski.

Cóż, również i teraz historia sie powtarza. Władze Warszawy usiłują sobie radzić bez pomocy i wsparcia jej Patronki. W każdym urzędzie miejskim króluje komputer wraz z wizerunkiem syrenki – herbem Stolicy.

Patronka miasta nie została zaproszona do współrządów. Na marginesie warto wspomnieć, ze Warszawa, dzieląca się dawniej na dwa miasta – Stare i Nowe, ma też dwa herby – Nowe Miasto (wokół kościoła Sióstr Sakramentek) ma w herbie Najświętszą Dziewice, Stare Miasto zaś (od Barbakanu do placu Zamkowego) – mitologiczną syrenę.

Jest mi bardzo przykro, ze Patronka Stolicy – Matka Łaskawa, znana praktycznie od 1920 roku, nie jest kochana i publicznie czczona. Ubolewam, że prezydenci miasta z magistratem nie zawierzają swej pracy Jej opiece. Że rektorzy wyższych uczelni, przedstawiciele policji, służb miejskich nie ślubują Jej służyć – nawet w kontekście tylko indywidualnego zawierzenia.

Od blisko dwóch lat w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na Starówce (ul. Swiętojańska 10) w każdą pierwszą sobotę miesiąca podczas sprawowanej przeze mnie o godz. 8.30 Mszy Świętej dokonywany jest publicznie akt zawierzenia Matce Bożej. Przybywają na te Msze Świętą właściciele małych firm i dużych zakładów pracy. To tutaj Warszawskie Zakłady Kaletnicze „Noma” zawierzyły swoją działalność i wszystkich pracowników, fundując wotum – klęcznik do Komunii Świętej dla wiernych sanktuarium. Ciągle przybywa nowych czcicieli Matki Łaskawej, bo jedni od drugich dowiadują się o błogosławionych skutkach tego pierwszosobotniego zawierzenia.
Kończąc, wyrażam nadzieje, że może pewnego dnia władze miasta – nawet incognito – przybędą na Świętojańską, nie tylko, aby się Matce Łaskawej pokłonić, ale też aby zaprosić Ją do współpracy.

Ks. dr Józef Maria Bartnik SJ
(źródło)


avatar użytkownika intix

13. Patronka Warszawy i Strażniczka Polski

Nasz Dziennik - sierpień 2008r.



Matka Boża Łaskawa - Patronka Warszawy fot. E. Sądej



Ołtarzyk przenośny z Matką Bożą Łaskawą - Patronką Warszawy fot. E. Sądej

___
Z ks. dr. Józefem Marią Bartnikiem SJ o jego książce na temat objawień Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej w 1920 roku rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Kończy Ksiądz pracę nad książką o objawieniu się Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej w 1920 roku. Wiem, że już w ubiegłym roku była ona gotowa do druku, jednak pojawiły się nowe, ciekawe dokumenty i relacje świadków. Czy może Ksiądz nam je przedstawić?

- Rzeczywiście, we wrześniu ubiegłego roku otrzymałem korektę mojej książki „Zjawienie się Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej 1920 roku, czyli Cud nad Wisłą” i byłem przekonany, że najdalej za miesiąc prześlę ją do wydawnictwa Fundacji „Nasza Przyszłość”. Nie przypuszczałem, że wywiad, jakiego udzieliłem „Gościowi Niedzielnemu” w sierpniu ubiegłego roku, spowoduje, że skontaktują się ze mną osoby mające nowe, istotne dla książki informacje. Dotarła do mnie wiadomość, którą intuicyjnie przeczuwałem i na którą, może niezupełnie świadomie, czekałem. Zastanawiałem się bowiem niejednokrotnie, jak mogło dojść do tego, że Warszawa, miasto, które w 1652 roku obrało na swoją patronkę Matkę Bożą Łaskawą, w dowód wdzięczności za cud uśmierzenia zarazy, miasto cudownie ocalone interwencją samej Matki Bożej w 1920 roku, otrzymujące przez wieki tyle dowodów matczynej opieki swej Patronki, zostanie po Powstaniu Warszawskim w 1944 roku dosłownie zrównane z ziemią?
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Najłaskawsza nie ocaliła Warszawy, miasta, któremu patronuje, przed zagładą! I oto dowiaduję się od ks. Jana Taffa, pijara, kustosza sanktuarium Matki Bożej na warszawskich Siekierkach, o objawieniach Maryi, jakie odbywały się tutaj w czasie wojny od 3 maja 1943 roku. Po zapoznaniu się ze wspomnieniami wizjonerki pani Eugenii Władysławy Papis (wydanymi przez sanktuarium w 60. rocznicę Objawień) odetchnąłem z ulgą! Otóż na 15 miesięcy przed Powstaniem Patronka Warszawy objawia się na Siekierkach, by przestrzec i ocalić lud stolicy przed grożącą katastrofą. Jak Jonasz ostrzegał Niniwę, tak i Maryja ostrzegała, że jeśli warszawianie nie zaczną respektować Praw Bożych, tj. Dekalogu, jeśli się nie nawrócą, to ich miasto spotka los Niniwy… Przypomniałem sobie, że przed II wojną światową Pan Jezus prosił Sługę Bożą Leonię Nastał, Sługę Bożą Rozalię Celakównę i Sługę Bożą Kunegundę (Kundusię) Siwiec o modlitwy za Warszawę! Stolica Polski była przed wojną siedliskiem rozpusty i dopuszczała się największej liczby aborcji w Europie. O morderstwach dzieci nienarodzonych tak powiedział przyszły Papież Jan Paweł II: Największą tragedią naszego narodu jest śmierć ludzi, którzy są poczęci. Jest rzeczą oczywistą, że nie może to minąć bez konsekwencji. Jakie miały być następstwa tych czynów, wiedziała Matka Łaskawa! Dlatego przybyła z misją prorocką na ziemię warszawską, uprzedzając o grożącej miastu karze i nawołując do pokuty i wynagradzania.
Niestety, mimo wysiłków mieszkańców Siekierek treść orędzi nie została nagłośniona, głównie dlatego, że posługujący tu księża zakonnicy nie zrobili nic, by je przyjąć i rozpropagować. Nie podjęli wysiłku powiadomienia o objawieniach księży diecezjalnych, a co za tym idzie, orędzia nie były powszechnie głoszone ludowi stolicy.

„Jeśli nie będziecie mi posłuszni, postępując według mojego Prawa, i jeśli nie będziecie słuchali słów moich proroków, to z tego miasta uczynię przekleństwo dla wszystkich narodów ziemi” (por. Księga Jeremiasza 26, 6). I tak jak z Jerozolimą, stało się z Warszawą. Niezwykle życzliwy ks. Jan Taff SP umożliwił mi spotkanie z wizjonerką, panią Eugenią Władysławą Papis, dlatego mogłem wyjaśnić wszelkie nurtujące mnie kwestie. Ale nie tylko pojawienie się tej sprawy opóźniło oddanie książki do druku. Odnalazła mnie pani redaktor Regina Gorzkowska-Rossi z Bufallo i dostarczyła kolejny ważny dowód potwierdzający, w jakim znaku, tj. w jakiej postaci zjawiła się Najświętsza Maryja bolszewikom. W lutym trafiła do mnie pani Elżbieta Mościcka-Freund i przedstawiła dokument mówiący o objawianiu się od niepamiętnych czasów Matki Bożej na ziemi radzymińskiej, a także pokazała mi nieznane materiały dotyczące kultu tego miejsca.
Wreszcie udało mi się nawiązać kontakt z panem Zygmuntem W. mieszkającym pod Radzyminem, któremu w latach 90. ubiegłego wieku objawiła się Bogurodzica. Otrzymane od moich rozmówców dokumenty, materiały i świadectwa (m.in. pani Jadwigi Kornackiej) spowodowały, że rozdział o zjawieniu się Matki Bożej na ziemi radzymińskiej musiałem napisać na nowo!

Ojciec Święty Jan Paweł II, modląc się w Radzyminie na grobach polskich żołnierzy poległych w Bitwie Warszawskiej 1920 roku, podkreślił, że wokół Cudu nad Wisłą przez całe lata trwała zmowa milczenia. Czy bezpośrednim powodem napisania przez Księdza książki była chęć jej przerwania?

- Miałem dwa równie ważne powody. Pierwszym była potrzeba rozpropagowania wiekopomnego objawienia się Matki Bożej podczas walk na przedpolach Warszawy w 1920 roku z uwzględnieniem wszystkich okoliczności ukazania się Bogurodzicy. Drugim – potrzeba definitywnego wyjaśnienia i rozstrzygnięcia, spornej dotychczas kwestii, w jakim znaku (w jakiej postaci) Matka Najświętsza zechciała się ukazać. Abstrahując od politycznych przyczyn milczenia wokół tej sprawy, brak wyjaśnienia wszystkich okoliczności społecznych i historycznych tego faktu uniemożliwiał dotychczas przyjęcie go, zarówno przez historyków, jak i opinię publiczną. Dopiero całościowe, w ujęciu historycznym, naświetlenie zagadnienia pozwala zrozumieć opiekuńcze oddziaływanie Madonny na los stolicy Polski i na indywidualne losy jej mieszkańców.
Moim celem jest nagłośnienie tej sprawy i doprowadzenie do spóźnionego o 88 lat dziękczynienia Matce Bożej w znaku, jaki sama wybrała, by ukazać się bolszewikom. Jesteśmy winni Bogurodzicy wdzięczność za spektakularną pomoc udzieloną naszej armii (fakt publicznego objawienia się Bogurodzicy setkom ateistów jest jedyny w świecie), która spowodowała ocalenie Warszawy, Polski i Europy w 1920 r. od rewolucji bolszewickiej. Przy tej okazji pragnę podkreślić, że fakt zjawienia się Najświętszej Dziewicy na polach Radzymina i Ossowa w niczym nie zmienia dotychczasowego postrzegania geniuszu strategicznego Marszałka Józefa Piłsudskiego, ofiarności jego sztabu, ani też nie umniejsza bohaterstwa polskiego żołnierza!

Czy w ciągu 25-letniej posługi w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy zgłosiło się do Księdza wiele osób, które wniosły nowe światło w kwestii Cudu nad Wisłą?

- Od początku mojej pracy duszpasterskiej w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy zaczęli zgłaszać się do mnie penitenci, którzy mówili, że w ich rodzinach przekazywano z pokolenia na pokolenie wiadomości o ukazaniu się Matki Bożej podczas bitwy o Warszawę w 1920 roku. Osoby te nadmieniały, że postać Maryi, jaka ukazała się bolszewikom, była podobna do postaci Patronki Warszawy. Sprawa zaczęła mnie intrygować. Spisywałem bardziej konkretne wypowiedzi, jednak miałem świadomość, że stanowiły niewystarczający materiał, by oprzeć na nich poważną, monograficzną publikację. Dopiero po serii moich artykułów w prasie katolickiej pod wspólnym tytułem „Dajcie świadectwo cudu” zaczęły napływać odpowiednie dokumenty i świadectwa. Otrzymałem je m.in. od pani senator Jadwigi Stokarskiej, ks. proboszcza Wiesława Wiśniewskiego, pana Józefa Domagalskiego i innych. Wielu świadectw, które potwierdzały posiadane wiadomości, nie mogłem zamieścić w książce, gdyż nie wnosiły nic nowego. Były to m.in. świadectwa pani Eugenii Władysławy Papis (wizjonerki z Siekierek) i pani Wacławy Jurczakowskiej.

Jakie były różnice między zatajaniem prawdy o objawieniu Matki Bożej przed II wojną światową a tym w czasach reżimu komunistycznego?

- W czasie międzywojnia prawda o zjawieniu się Matki Bożej była dla czynników oficjalnych nader niewygodna. W wolnej, rozwijającej się, postępowej i dążącej do nowoczesności Polsce fakt ten był nie do zaakceptowania! Tym bardziej że jeśli rozeszłaby się wieść o tym objawieniu, to nieuchronnie nasunęłaby się konkluzja, że dla pokonania bolszewików waleczni Polacy musieli otrzymać pomoc z Nieba! Co by sobie Europa pomyślała o naszej armii i dowódcach, gdyby doszło do jej uszu, że w walkach z bolszewikami przyszła nam z pomocą sama Matka Boża? Już samo słowo „cud”, które mogłoby sugerować nadprzyrodzoną interwencję w czasie walk o Warszawę, było cenzurowane i usuwane z prasy i wydawnictw sanacyjnych. Dla piłsudczyków żadnego cudu, a nie daj Boże, pojawienia się Najświętszej Dziewicy w czasie walk z bolszewikami, nie było i być nie mogło! W trzeciej, największej wygranej bitwie w historii polskiego oręża (po Grunwaldzie i Wiedniu), która uratowała Europę przed rewolucją bolszewicką, decydującej o losach Polski, Europy i świata, jedynym animatorem zwycięstwa miał być sam Marszałek Piłsudski, bez pomocy sił nadprzyrodzonych.
Dlatego pomimo setek relacji naocznych świadków fakt ten zaliczono do pobożnych ludowych legend i nie dopuszczono, by został w jakikolwiek sposób nagłośniony. Sprawa zjawienia się Matki Bożej stała się tematem tabu. Efektem tej polityki było to, że relacje bolszewików, bezpośrednich świadków ukazania się Maryi, nie mogły być publikowane ani w prasie, ani w książkach wspomnieniowych. To wiekopomne wydarzenie nie zatarło się i nie znikło z pamięci Narodu, a to dzięki osobom, które posługiwały w obozach jenieckich i dalej kolportowały zasłyszane świadectwa. Bolszewicy chętnie dzielili się swoimi przeżyciami. Pamiętna noc z 14 na 15 sierpnia była najbardziej wstrząsającym momentem całego ich dotychczasowego życia: Na własne oczy ujrzeli Matier Bożiju!

Ukazanie się Maryi na polach pod Radzyminem spowodowało, że oddziały bolszewików w nieopisanym popłochu i panice rzuciły się do ucieczki. Czy oddziały polskie również widziały Matkę Boga?

- Matka Boża, otoczona światłością, była doskonale widoczna na tle nocnego jeszcze nieba! Bolszewicy na ten widok uciekali w skrajnym przerażeniu, opuszczając ziemię radzymińską, która, wydawałoby się, już na zawsze miała pozostać w ich rękach! Odwrót bolszewików odbywał się w popłochu. Obozy uciekały wszystkimi drogami na przełaj, przez pola. Wozy łamały się, padały konie, którymi drogi były wprost usłane, pomimo że za dezercję groził sąd polowy i wyrok – rozstrzelanie!
Polscy żołnierze nie widzieli swojej Królowej i Hetmanki unoszącej się bezpośrednio ponad nimi. Jedynie ze zdumieniem obserwowali bezzasadną, bezprzytomną, bezładną i paniczną ucieczkę czerwonych! Dopiero później dowiedzieli się od miejscowych, że przyczyną nieoczekiwanej rejterady bolszewików z pola walki było: zjawienie się Bogurodzicy!
Po II wojnie światowej, kiedy komuniści z Kremla sprawowali władzę w Polsce przez swoich agentów, określenie Cud nad Wisłą (synonim zwycięstwa nad bolszewią) było na indeksie. Zasadniczo pamięć o zwycięskiej bitwie 1920 roku miała być najpierw splugawiona, potem pogrzebana. W latach 50. propaganda komunistyczna określała wojnę 1920 roku najazdem jaśnie panów na kraj radziecki! W tej sytuacji nie trudno się dziwić, że wszystkie wypowiedzi nawiązujące do objawienia się Maryi były cenzurowane, rugowane i ośmieszane. Autorzy, nawet zawoalowanych aluzji, stawali się obiektem ataków i niewybrednych drwin tzw. naukowej krytyki reżimowych publicystów. Niestety, do dziś nie nastąpił w tej materii żaden przełom. Temat jest konsekwentnie pomijany, co szczególnie bolesne, w homiliach wygłaszanych 15 sierpnia. Mam nadzieję, że moja książka, monografia zagadnienia, zmieni nastawienie duchownych i opinii publicznej w tej kwestii. Ponieważ: „Nie ma nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć!” (Ewangelia św. Mateusza 10, 26).

Czy to prawda, że w Radzyminie Matka Boża objawiała się również później?

- Tak, ale objawiała się także dużo wcześniej. Pamiętne objawienie się Matki Bożej na ziemi radzymińskiej w 1920 roku nie było pierwszym ani też ostatnim ukazaniem się tam Bogurodzicy. Wszystkie te zjawienia miały miejsce w niewielkiej stosunkowo odległości od siebie. Nasuwa się tu analogia z objawieniami Matki Bożej w Ortiga, Fetal i… Fatimie! Sanktuaria te pobudowano na miejscach zjawienia się Bogurodzicy, a są oddalone od siebie tylko o 2 km – Droga Krzyżowa bazyliki fatimskiej zaczyna się w sanktuarium Maryi w Fetal! Pierwszym zachowanym dokumentem świadczącym o objawieniu się Maryi na ziemi radzymińskiej jest sprawozdanie z kanonicznej wizytacji tej parafii, która odbyła się w październiku 1755 roku. Jest to pierwsza, oficjalna wzmianka, która określa miejsce ukazania się (może wielokrotnego?) Matki Bożej na ziemi radzymińskiej:

„Za miastem, o staj 25, jest miejsce Zjawienie nazywające się, gdzie od niepamiętnych czasów znajdowała się kaplica i studzienka z wodą cudowną i gdzie miejscowi nabożeństwa odprawiali. Kiedy na skutek starości kaplica runęła, przejezdni kupcy 30 złotych na ręce mieszczan tutejszych dali, dopraszając się, by na miejscu Zjawienia kaplicę i studnię, jak była dawniej, wybudowali”.

Sądzimy, że pierwsze objawienia Najświętszej Dziewicy w Radzyminie mogły nastąpić już w XVII w., skoro ksiądz wizytator w roku 1775 pisze o niepamiętnych czasach, a kaplica upamiętniająca to zdarzenie (może pierwsza, a może kolejna?) zdążyła runąć ze starości. Miejsce to musiało mieć już ugruntowaną sławę, jeżeli znały je osoby obce i były do tego stopnia zainteresowane odbudową kaplicy sanktuarium, że wyłożyły na ten cel poważną sumę pieniędzy! W monografii Radzymina, wydanej w 1905 roku, nie ma informacji o aktualnych objawieniach Maryi. Ich autor, dr Stanisław Łagowski, tylko opisuje pielgrzymki na miejsce Zjawienia. Przybywający pątnicy, często z bardzo daleka, potwierdzają niejako stałą obecność Matki Bożej na tym miejscu, czego dowodem były wota dziękczynne.
Piętnaście lat później, w 1920 roku, ziemia radzymińska, wybrana przed wiekami ziemia Matki Bożej, staje się widownią krwawych walk z bolszewikami. Miasto Radzymin kilkakrotnie przechodzi z rąk do rąk. Wydawało się, że słynący z cudów i łask zakątek dostanie się w ręce bolszewików. Ale Maryja, Opiekunka Ziemi Radzymińskiej, w krytycznym momencie sama interweniuje. I swoim zjawieniem się bolszewikom… zmienia bieg historii!
Po zakończonej wojnie bolszewicko-polskiej miejsce Zjawienia nadal było licznie nawiedzane przez pielgrzymów. Przybywały tu tzw. kompanie – liczące po kilkanaście tysięcy ludzi, nocujących latem w stodołach, na stogach siana, gdzie kto mógł. Chociaż Bogurodzica nie ukazywała się osobiście (przynajmniej dotychczas nie posiadam takich informacji), jednak możemy mówić o Jej stałej obecności na tym miejscu. Świadczyły o tym wota dziękczynne i relacje wiernych.
Mieszkanka Radzymina pani Jadwiga Kornacka 2 sierpnia (w święto Matki Bożej Anielskiej) podczas ostrzału niemieckiego przebywała w kaplicy na Zjawieniu, w chwili gdy pocisk artyleryjski przebił ścianę… nie wybuchając! Oto jej komentarz: „Maryja okryła nas płaszczem swej opieki i ocaliła!”. Późniejszym dowodem obecności Maryi na Zjawieniu (choć niewidzialnej) był przypadek uzdrowienia (w obecności licznych świadków) ułomnej kobiety 6 sierpnia 1963 roku, w Święto Przemienienia Pańskiego. Niepełnosprawna kobieta, z kościoła odległego o 2 km dowlokła się do kaplicy o kulach. Po modlitwie różańcowej odzyskała pełną sprawność w nogach. Kule, dowód całkowitego uzdrowienia, zawieszono na wieży kościelnej na polecenie ks. proboszcza Zygmunta Kowalskiego, który całą sprawę opisał w parafialnej kronice.
Natomiast rzeczywiste, poznawalne zmysłami objawienie się Bogurodzicy miało tutaj miejsce w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Miałem możność odwiedzić to miejsce i poznać osobiście wizjonera, pana Zygmunta W. Na miejscu zapoznałem się z okolicznościami objawienia i treścią przekazanego przez Maryję orędzia. O tym fakcie został powiadomiony ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej, co szerzej opisuję w książce.

Maryja uratowała Warszawę w 1920 roku. Można postawić pytanie, dlaczego taki okrutny los spotkał naszą stolicę w roku 1944?

- W 1920 roku pomimo przygnębiającej atmosfery, poczucia zbliżającej się nieuchronnie klęski, cały Naród, nie tylko Warszawa, solidarnie mobilizował siły duchowe. Ojczyzna została oficjalnie zawierzona Sercu Jezusowemu (19.06.1920 r.) z udziałem Naczelnika Państwa i najwyższych władz kościelnych i państwowych. Przed ostateczną konfrontacją z bolszewikami została podjęta Powszechna Krucjata Modlitewna. Biskupi inicjowali ogólnopolską nowennę za Ojczyznę, odprawianą od uroczystości Przemienienia Pańskiego (6.08) do święta Wniebowzięcia Matki Najświętszej (15.08). Ksiądz kardynał Aleksander Kakowski zarządził we wszystkich kościołach Warszawy całodzienną adorację Przenajświętszego Sakramentu, a generał Józef Haller – nowennę w intencji ocalenia Polski w stołecznym kościele pw. Świętego Zbawiciela. Te żarliwe modlitwy zobligowały niejako Matkę Bożą, Patronkę Warszawy i Strażniczkę Polski, do osobistej interwencji na przedpolach Warszawy, czego owocem był cud zwycięstwa w tej praktycznie przegranej wojnie. Bo bez Boga ani do proga!
Wybuch Powstania Warszawskiego w 1944 roku nastąpił po 15 miesiącach od pierwszego Objawienia się Bogurodzicy w warszawskiej osadzie Siekierki. Powstańcy ruszyli naprzeciw potędze militarnej Niemców z gorącym sercem i z butelkami wypełnionymi benzyną, ale… Patronki Warszawy nie zaproszono do współpracy! Warszawa zachowała się tak, jak zachowują się przemądrzałe dzieci, które chcą wszystko robić same – bez pomocy Mamy! Dowództwo Armii Krajowej, przygotowując powstanie, nie wzięło najwidoczniej pod uwagę tego, że to, co dzieli zwycięstwo od klęski, to nie moc oręża, przeważające siły czy strategia, nawet genialnych dowódców, lecz wola Boga, który zawsze i wszędzie sam o wszystkim decyduje. Jedynie od Jego woli zależy, czy działania ludzkie zostaną uwieńczone sukcesem czy porażką. Dlatego tylko współpraca, zjednywanie Go dla swoich planów i podejmowanie wspólnego z Nim działania może doprowadzić do zwycięstwa. Maryja na Siekierkach powiedziała: Jeśli wy jesteście ze mną, to i Ja jestem z wami i nic się Wam nie stanie!
Nurtuje mnie pytanie: co w ciągu 23 lat, które upłynęły od Bitwy Warszawskiej, tak odmieniło serca i umysły mieszkańców stolicy, że zdecydowano bez Bożej i Maryi pomocy walczyć z przeważającym wrogiem i chciano własnymi, wątłymi siłami oswobodzić Warszawę? Gdyby orędzia Maryi przekazywane na Siekierkach zostały przyjęte i zainicjowano by powszechne, ogólnonarodowe modlitwy w intencji pokoju (jak to było w 1920 roku), a warszawianie zreflektowali się i zmienili swoje życie, sądzę, że powstanie zakończyłoby się zwycięstwem nad Niemcami i Warszawa by ocalała! Tak by się z pewnością stało, bo celem misji Maryi było uratowanie Warszawy! Powiedziała: jeśli będziecie ze Mną, to nic się wam nie stanie!

Oczywiście, powstańcy indywidualnie zawierzali się Maryi, modlili na różańcu, przyjmowali sakramenty (co żywo wspomina w swojej książce „Przez Maryję wszystko dla Boga. Wspomnienia 1920-1948″ siostra Maria Okońska), lecz oficjalnego, podobnego jak za Marszałka Piłsudskiego zawierzenia działań zbrojnych Bogu i Jego Matce nie było!

Dlatego trudno się dziwić, że w sierpniu 1944 roku, w dniu święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi, nie pokonano i nie przepędzono Niemców ze stolicy! Powstanie poniosło druzgoczącą klęskę, a Warszawa została w odwecie spalona i totalnie zrujnowana, wręcz starta z powierzchni ziemi. Pół miliona warszawian straciło życie, tylu, ile przed wojną zostało pomordowanych dzieci poczętych. Po 37 latach, w 1981 roku, w Medjugorie w Jugosławii była podobna sytuacja. Maryja objawiła się tam jako Królowa Pokoju.
Modlitwą starała się zapobiec wojnie domowej, o której wiedziała, że wkrótce obejmie cały kraj. Mówiła: Zło (kara) nie nastąpi, jeśli świat się nawróci. Wzywajcie ludzi do nawrócenia, wszystko zależy od waszego nawrócenia (por S. Budzyński, „Tajemnica Objawień w Medjugorie”, s. 47). Czyż Maryja nie to samo mówiła w Warszawie w maju 1943 roku? Chociaż w Jugosławii przez kilka lat trwała wojna, której ślady są widoczne do dziś, to w Medjugorie nie zginął ani jeden człowiek (por. Siostra Emmanuel, „Medjugorie, wojna dzień po dniu”). Obietnica Maryi nie jest czczą obietnicą: jeśli wy jesteście ze mną, to Ja jestem z wami i nic się wam nie stanie!

Zainicjował Ksiądz w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej pierwszosobotnie Msze Święte połączone z publicznym odczytaniem aktu zawierzenia Maryi osób prywatnych, rodzin i firm. Czy wielu ludzi wierzących pragnie dziś zawierzyć swoje życie Maryi?

- Już od 13 lat w każdą pierwszą sobotę miesiąca o godzinie 8.30 rano odprawiam Mszę Świętą, podczas której specjalnym aktem zawierzamy się Niepokalanemu Sercu Maryi. Uczestniczy w niej coraz więcej osób, nawet z odległych dzielnic Warszawy. Często po Mszy Świętej podchodzą do mnie ci, którzy z ufnością odprawiali moją Nowennę do Matki Łaskawej (której współautorem jest śp. ks. Jan Twardowski) i opowiadają o rzeczach nadzwyczajnych, jakie po jej zakończeniu zdarzały się w ich życiu! Nie na próżno Matka Łaskawa ma tytuł: od wszelkiego utrapienia! Spotkania te są dla mnie wielką radością i ożywiają pragnienie szerzenia chwały warszawskiej Madonny! Mam nadzieję, że doczekam chwili, kiedy Skarb Warszawy, Cudowny Obraz Matki Łaskawej, zostanie rekoronowany nową królewską koroną, taką jak zaginiony dar stołecznego magistratu, ofiarowany Maryi wraz z tytułem Patronki Warszawy i Strażniczki Polski w 1652 roku.

Jak przedstawia się historia korony Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy?

- Otóż rok po instalacji obrazu Matki Bożej Łaskawej, będącego swobodną repliką wizerunku Madonny ze strzałami, obrończyni od zarazy, od 240 lat czczonego w Faenzie, mieście włoskiej prowincji Emiliia – Romania, do okolic Warszawy dociera epidemia cholery przywleczona na polskie ziemie przez kozaków. Fundator obrazu, rektor pierwszej w Polsce i Warszawie publicznej, bezpłatnej szkoły powszechnej, pijar ks. Hiacynt Orselli spowoduje, że magistrat dla uproszenia ratunku dla miasta zgadza się na publiczną procesję wokół murów miejskich obrazu Madonny od zarazy, przy biciu wszystkich stołecznych dzwonów.
Po tym pamiętnym przejściu Madonny wokół murów miejskich nie odnotowano żadnego zgonu spowodowanego cholerą. Matka Łaskawa osłoniła Warszawę płaszczem swej opieki i wyjednała warszawianom łaskę wygaśnięcia epidemii. By godnie wyrazić wdzięczność za cudowne ocalenie, magistrat ozdabia (dekoruje) wizerunek wotywnym darem, królewską koroną. Została ona nałożona na obraz jako aplikacja, ukrywając dość niefortunnie namalowaną koronę Maryi. Aplikacja została wykonana zgodnie z regułami heraldycznymi. Jest to więc korona, jaka przysługuje królom i królowym, zamknięta, ośmioobłękowa, zwieńczona małym globem z Krzyżem (korona namalowana, otwarta jest zwieńczona… kwiatkiem!). Dar magistratu był czytelnym znakiem mówiącym o królewskiej godności Maryi Łaskawej (patrz: Jerzy Lileyko, „Regalia polskie”, KAW 1987).
Podczas podniosłej uroczystości w staromiejskim ratuszu młody, bo powstały zaledwie przed kilkoma miesiącami, obraz okrzyknięto cudownym i jednogłośnie obrano Madonnę ze strzałami Patronką Warszawy! Rajcowie uroczyście powierzyli Maryi Łaskawej nie tylko patronat nad Warszawą, ale obwołali Ją także Strażniczką Polski, słusznie rozumując, że Maryja może skruszyć strzały, nie tylko zarazy, ale i strzały wrażych wojsk. Od tej chwili Maryja Łaskawa otrzymuje oficjalny tytuł: Patrona Varsaviae et Custos Lechiae – Patronki Warszawy i Strażniczki Polski.

Skąd wiemy, jak ta, niezachowana do naszych czasów, wotywna korona wyglądała?

- Kiedy następnego roku, 1653, epidemia cholery zbliżała się do Wilna, tamtejszy sufragan postanowił wezwać na ratunek sławną cudem uśmierzenia zarazy stołeczną Madonnę ze strzałami. Zamawia więc w Warszawie replikę cudownego obrazu, na której, po raz pierwszy, zostanie uwieczniony dar magistratu – wotywna, królewska korona. Także inne, powstałe po roku 1652, repliki orsellowskiej Madonny będą ukazywały tę nową koronę: zamkniętą, ośmioobłękową, zwieńczoną krzyżem.

Kiedy ostatecznie książka Księdza „Zjawienie się Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej 1920 roku, czyli Cud nad Wisłą” ukaże się w księgarniach?

- Będzie to zależało od możliwości edytorskich wydawnictwa Fundacji „Nasza Przyszłość”. Ostateczną wersję książki, ubogaconą nowymi materiałami, przekażę wydawcy w październiku bieżącego roku.

Dziękuję za rozmowę.
http://stary.naszdziennik.pl/index.php?dat=20080814&typ=my&id=my13.txt

avatar użytkownika intix

14. Maryja jest...

Maryja jest zwierciadłem Kościoła
"...Bp Lepa w słowie wygłoszonym do wiernych przybliżył postać czcigodnej sługi Bożej Wandy Malczewskiej, jednej z najwybitniejszych mistyczek XIX wieku. To ona pod wpływem wizji jakie otrzymała od Chrystusa, stwierdziła, że Polska będzie zagrożona przez wroga ze wschodu i tylko dzięki Matce Najświętszej, która wyjedna łaskę ocalenia u Jezusa, Polska zwycięży. Dokonało się to 15 sierpnia w święto Matki Bożej Wniebowziętej. Ten dzień przypomina Polakom o ich wielkim triumfie. Jednocześnie przypomina nam o zobowiązaniach wobec Dobrego Boga i Matki Najświętszej. Maryja jest znakiem niezawodnej nadziei, bo Chrystus jest samą nadzieją. Mamy więc prawo, a nawet obowiązek w najtrudniejszych sytuacjach życia, odnosić się do Niej."    

avatar użytkownika intix

15. Zawierzenie w parafiach

W każdej parafii dekanatu Siemianowice Śląskie w piątek, 22 sierpnia, w święto Maryi Królowej, po każdej Mszy św. zostanie odmówiony akt zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi. To przygotowanie do tego, aby w przyszłości odbyła się taka uroczystość w jednym miejscu i całe miasto zostałoby oddane w opiekę Maryi.

W najbliższy piątek każdy będzie mógł zawierzyć siebie Matce Bożej. Jest to wypełnienie prośby Papieża Piusa XII, który wezwał Kościół, aby w dzień Maryi Królowej ponawiał poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi. Jak wyjaśnia w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” ks. Paweł Bul, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Rozalii w Chorzowie-Maciejkowicach, akt zawierzenia zostanie odczytany we wszystkich parafiach w Siemianowicach. – Nie będzie to jeszcze poświęcenia całego miasta, ale wierni z wszystkich parafii będą mieli możliwość oddać się Niepokalanemu Sercu Maryi. Docelowo chcemy, aby taka uroczystość odbyła się w jednym miejscu i aby całe miasto zawierzyło się Niepokalanemu Sercu Maryi – wyjaśnia kapłan.

W parafii ks. Bula już od wielu lat prowadzone są nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca i regularnie bierze w nich udział kilkadziesiąt osób. – Wiemy, że zawierzenie Niepokalanemu Sercu Maryi przynosi owoce. Pokazuje nam to historia. Nie wystarczy jednak tylko raz zawierzyć siebie, ale stale współpracować z Matką Bożą, odmawiając Różaniec, biorąc udział w nabożeństwach pierwszych sobót miesiąca, żyjąc w łasce uświęcającej, wynagradzając za grzechy świata – podkreśla ksiądz proboszcz.

W Siemianowicach Śląskich powstała Wspólnota Niepokalanego Serca Maryi. Jednym z celów tej grupy modlitewnej jest właśnie doprowadzenie do zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi zarówno wszystkich parafii, jak i całego miasta Siemianowice Śląskie.

– Czytałem wiele o objawieniach Matki Bożej, analizowałem je i wówczas przyszła mi myśl, żeby zawierzyć nasze miasto Niepokalanemu Sercu Maryi. Wówczas znalazłem kontakt do Sekretariatu Fatimskiego i wraz z księżmi skontaktowaliśmy się z jego dyrektorem ks. dr. Krzysztofem Czaplą. W parafiach głoszone były kazania fatimskie. Ksiądz Czapla przywiózł nam także materiały i według nich zorganizowaliśmy od lutego br. w parafii św. Michała Archanioła nabożeństwo pierwszosobotnie – mówi Rafał Piech, jeden z mieszkańców Siemianowic Śląskich.

Podkreśla, że powstała Wspólnota Niepokalanego Serca Maryi, która jednoczy ludzi praktykujących nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca. – Mamy nadzieję, że coraz więcej osób będzie zawierzać się Niepokalanemu Sercu Maryi, aż w końcu doprowadzimy do tego, że zawierzone zostanie także całe nasze miasto – podkreśla Piech. Dodaje, że członkowie wspólnoty pragną całym sercem zaangażować się w jak najszybsze spełnienie się zapowiedzi przekazanej przez Siostrę Łucję – „że nadchodzi nowe pokolenie”, „pokolenie Niepokalanego Serca, przeznaczonego przez Boga do zmiażdżenia głowy węża piekielnego”.

– Przecież każdego dnia Maryja może nam powtórzyć swoje słowa z lipca 1917 r. o piekle, do którego idzie wielu biednych grzeszników. Nie możemy patrzeć obojętnie na duchową śmierć żadnego z nich. Tym bardziej że w tylu współczesnych, uznanych przez Kościół, objawieniach Matka Boża zapowiadała, że nadchodzi „Jej czas”, że nasze dzieci będą już żyły w innej epoce – zaznacza Rafał Piech. Mężczyzna już od lat praktykuje nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca i jak wyznaje, na co dzień dostrzega tego owoce. – Całe moje życie się zmieniło. Moja rodzina także żyje bliżej Boga. Bo zawierzenie Maryi to przecież zawierzenie Bogu – dodaje.

Piech podkreśla, że wobec ciemnych chmur, które zdają się gromadzić nad horyzontem naszych dziejów, nie można stać obojętnie. – Tak wiele zależy od nas. Jutro świata jest w naszych rękach. Jak uczył św. Jan Paweł II: „chrześcijaństwo jest religią współdziałania Boga i człowieka”. To jednak także współpraca człowieka z człowiekiem. Dlatego angażujemy się po zwycięskiej stronie i zapraszamy także innych do wspólnej pracy dla Maryi. Włączyć się, tzn. wypełnić to, o co Maryja prosiła w Fatimie! Prosiła o codzienny Różaniec, poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu oraz wynagrodzenie za grzechy raniące Jej Niepokalane Serce w pięć pierwszych sobót miesiąca – przypomina.

http://www.naszdziennik.pl/wp/92351,zawierzenie-w-parafiach.html
***
Pozwolę sobie podłączyć też:

W piątek ks. abp Henryk Hoser dokona uroczystego poświęcenia rodzin diecezji warszawsko-praskiej Niepokalanemu Sercu Maryi. Uroczystość odbędzie się w powstającym sanktuarium św. Jana Pawła II w Radzyminie...(...)

avatar użytkownika intix

17. Słowo Boże na dziś: Nie myślisz po Bożemu

Niedziela, 31 sierpnia 2014 roku
XXII Niedziela Zwykła

Mateusz 16,21-27

Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki». Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania.

Szokujące jest zdanie z dzisiejszej Ewangelii, które Jezus skierował do Piotra: „Zejdź Mi z oczu szatanie! Jesteś mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki”. W najnowszym, paulistowskim tłumaczeniu znajduję słowa: „Idź za Mną, szatanie! Przeszkadzasz Mi, bo nie myślisz po Bożemu, ale po ludzku”. Kto wierzy w Jezusa przyjmuje i przyjmuje Go jako posłanego przez Ojca, musi przyjąć Jego mękę i śmierć. Podobne tłumaczenie znajduję u Orygenesa: „Idź za Mną, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie”.

Wiara apostołów jest niedojrzała. Nie są oni w stanie przyjąć prawdy o męce ich Mistrza. Piotr upiera się przy swoim ludzkim myśleniu. Jezus rani go boleśnie słowami. Kim jest w tej sytuacji Piotr? Nie jest szatanem, lecz przeciwnikiem Jezusa, przeszkodą na Jego drodze prowadzącej do zbawienia ludzi. Piotr ewidentnie sprzeciwia się woli Boga. Słowa apostoła pochodziły od szatana, który chciał uniemożliwić realizację planów Boga. Piotr doświadczył kuszenia przez złego ducha. Kiedy szatan ma wpływ na człowieka, uniemożliwia mu prawidłową ocenę tego, co powinno być, co jest wolą Boga.

Pan mówiąc do Piotra „Idź za Mną”, przypomina, że uczeń przez swoją niewiedzę i niewłaściwą mowę przestał iść za Jezusem. Dlaczego Jezus mówi „szatanie”? Szatan tłumaczymy z języka hebrajskiego: „przeciwnik”. Piotr miał w sobie coś, co się sprzeciwiało sprawom Bożym. Chociaż Piotr towarzyszył Jezusowi i szedł za Nim, teraz jednak szatan doprowadził go do tego, żeby zmienił swoje zamiary. Piotr zasłużył na to by usłyszeć, że jest szatanem (przeciwnikiem) i zgorszeniem.

Uczniem Jezusa jest ten, kto idzie „za” Nim. „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,38). „Idź za Mną, szatanie” jest zwrotem skierowanym do Piotra. Jezus nie rezygnuje z ucznia. Bez względu na to, co on mówi, powinien iść za Panem.

Nikt nie może iść za Jezusem, jeśli się nie zaprze samego siebie. Zaprzeć się oznacza mówić "nie", oponować, stawiać opór, nie ulegać skłonnościom swojej psychiki, która wszystko chce mieć, wszystko wykorzystać dla siebie i możliwie bezboleśnie obronić swoją pozycję. Trzeba mówić „nie” tym siłom w swojej duszy, które powstrzymują życie. Trzeba przeciwstawić się woli posiadania, aby nauczyć się być człowiekiem. Trzeba odejść od skupiania się na sobie.

Krzyż jest obrazem jedności wszystkich przeciwieństw. Jesteśmy pełni przeciwieństw, wewnętrznie sprzeczni i rozdarci. Nosimy w sobie nie tylko miłość, lecz również nienawiść. Jesteśmy w jakimś stopniu uporządkowani i w jakimś stopniu nieuporządkowani. Nosimy w sobie nie tylko sukcesy, ale i porażki. Jesteśmy pobożni, ale i bezbożni; zdrowi i chorzy. Krzyż oznacza również pogodną akceptację tego, co mnie spotyka każdego dnia; oznacza uwolnienie się od sztywnych wyobrażeń o tym, jak ma wyglądać moje życie. W krzyżu przyjmuję nie tylko moje własne niedociągnięcia, lecz również konflikty w kontaktach z innymi.

Jezus z mocą twierdzi, że kto chce zachować swoje życie, starci je, kto za bardzo się troszczy, aby mu się lepiej powodziło, temu cały czas będzie źle. Kto szuka życia w zewnętrznych rzeczach, ten nigdy go nie znajdzie.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

>W oczekiwaniu... Lectio Divina na XXII Nd. Zw. (A)

>Lekcja uwodzenia... XXII Nd. Zw. (A)

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

18. Litania Polaków



zdjecie
Obraz beatyfikacyjny 108 męczenników II wojny światowej ogłoszonych błogosławionymi przez Ojca Świętego Jana Pawła II 13 czerwca 1999 r. w Warszawie ()


Dzień 1 września jest dla każdego Polaka dniem szczególnym – nie tylko kolejną rocznicą wybuchu II wojny światowej oraz utraty niedawno odzyskanej Niepodległości – ale dniem modlitwy za Ojczyznę. Modlitwa ta rodzi się ze świadomości, jak łatwo jest utracić wolność, stracić dom, bliskich, przyszłość, a nawet nadzieję.

75 lat temu zostaliśmy zdradziecko zaatakowani przez dwa, od wieków zwalczające nas mocarstwa: Niemcy i Rosję. Zostaliśmy sami, gdyż nikt nam nie pomógł, a sprzymierzeńcy zostawili na pastwę wielokroć silniejszego nieprzyjaciela. 1 września 1939 r. zaczął się kolejny, pięćdziesięcioletni okres niewoli i mordowania polskiego ducha. My, Polacy, wiemy, co znaczy być zdradzonym, oszukanym, prześladowanym, wiemy, ile wart jest własny dom, polska ziemia, rodzina, dzieci. Nasi przodkowie zapłacili za te wartości wielką cenę krwi, łez i potu. Ale obok tych wielkich cierpień, których nie oszczędzono Polakom, znamy również, co znaczy „łaska Boża”, jaka jest wierność Boga i Jego Miłość oraz Kto jest Królową Polski. Wierzymy też w cuda – dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.

W tym dniu chcielibyśmy zaprosić Polaków do szczególnej modlitwy i medytacji – Litanii Narodu Polskiego. Prowadzi nas ona przez ponadtysiącletnią historię naszego Narodu, przez chwile trudne i szczęśliwe, ale zawsze z Bogiem i Jego oraz naszą Matką. Litania ta jest jak wielka procesja przez wieki i ziemie. Wśród wielu postaci, wezwań, błagań i próśb słyszymy i widzimy to, co w Polsce najpiękniejsze i najszlachetniejsze: cały zastęp świętych i błogosławionych, wielkich patriotów, walecznych obrońców i ofiarników. W każdym wezwaniu tej Litanii słyszymy naukę, napomnienie, przestrogę czy błaganie – wtedy i dziś aktualne.

Modlitwę tę odnalazł i wyciągnął z zapomnienia prof. Gabriel Turowski. Jej pierwotny tekst z 1915 roku, ułożony przez ks. bp. Władysława Bandurskiego, z okresu wielkich nadziei i modlitw na odzyskanie wolności, uzupełnił oraz zaniósł do leżącego w szpitalu po zamachu Ojca Świętego Jana Pawła II. Szybko Litania stała się sztandarem Polaków, znów walczących o niepodległość. Kserowana, rozprowadzana wśród rodaków przybywających w pielgrzymkach do Rzymu, stała się nieodzownym elementem Mszy św. i modlitw za Ojczyznę w trudnych latach 80.

Od 1981 roku, kiedy Litania towarzyszyła walce o Polskę, w miesiącach stanu wojennego, śmierci wielu Polaków i polskich kapłanów, możemy cieszyć się nowymi świętymi i błogosławionymi: przede wszystkim św. Janem Pawłem II, bł. ks. Jerzym Popiełuszką. Możemy też modlić się o wyniesienie do chwały ołtarzy kolejnych wielkich patriotów i synów kościoła: Prymasa Stefana Wyszyńskiego i Prymasa Augusta Hlonda.

Wciąż zamiast spokoju i radości w polskich sercach więcej jest troski, niepokoju czy lęku. Mamy liczne powody, by niepokoić się o przyszłość naszej Ojczyzny, naszych rodzin i młodego pokolenia. Dzisiejsza Polska jest krajem gigantycznie zadłużonym, ze skorumpowaną władzą i słabą armią, niezdolną, by nas obronić. W naszej Ojczyźnie nie chroni się rodziny, nie otacza się opieką matek w stanie błogosławionym, nie wspiera się rodzin wielodzietnych, nie wychowuje się dzieci, tak by ochronić je „przed bezbożnością i zepsuciem”, nie szanuje się i nie pomaga starszym i chorym. To, co jest nadzieją na nasze jutro: polskie dzieci, wydaje się na pastwę kosmopolitycznych ideologii, które promują wynaturzone zachowania, uczą konsumpcji i materializmu oraz skutecznie „chronią” przed zetknięciem się z wiarą w Boga czy wychowaniem do miłości Ojczyzny. Polacy są dziś podzieleni i wzajemnie poróżnieni, wielu zostało usidlonych i sprowadzonych na manowce. Jednak to, co jest najtragiczniejsze, to fakt, że bardzo wielu naszych braci i sióstr odwróciło się od Boga, uznając, że mogą żyć bez Niego, Jego pomocy i łaski, bez Jego błogosławieństwa.

Nie są to jedyne troski polskiego serca: kilkaset kilometrów od naszej granicy toczy się dziś wojna, której zasięgu i skutków nie jesteśmy w stanie przewidzieć. W naszych zaś domach doświadczamy coraz mniej wolności i niezależności, a ciężary, które każe nam się dźwigać, nasuwają pytanie, czy to jeszcze wolna Polska?

Wszystkie te sprawy przerastają głowę i siły jednego człowieka, a nawet całego społeczeństwa. Jedyną naszą nadzieją jest nasza ufność w Bogu i Matce Bożej.
Tylko Bóg jest mocny i miłosierny, tylko On może uczynić cud. Dlatego chcemy prosić wszystkich Polaków, wszystkich, którzy nie usunęli jeszcze Boga ze swojego serca, wszystkich, którzy mogą się jeszcze zjednoczyć w wołaniu: módlmy się za Polskę, módlmy się o Bożą pomoc dla nas. Niech Litania Narodu Polskiego, która przyzywa wszystkich Patronów naszej Ojczyzny, znów stanie się zawołaniem ludzi odważnych i gotowych za Polskę walczyć i jej służyć.

W uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej tego roku Litania otrzymała impri- matur ks. kard. Stanisława Dziwisza dla uwspółcześnionej wersji. Znajdziemy w niej świętych i błogosławionych, którzy do tego czasu zostali wyniesieni na ołtarze, a wśród nich św. Jana Pawła II. Papież, który sam wielokrotnie modlił się tą modlitwą, dziś, już jako patron, trafia do grona świę-tych polskich orędowników. Uaktualnioną wersję Litanii przygotował o. Szczepan Praśkiewicz OCD.

Ks. Łukasz Kadziński
http://www.naszdziennik.pl/wp/94735,litania-polakow.html

avatar użytkownika intix

19. LITANIA NARODU POLSKIEGO

(do prywatnego odmawiania) uwspółcześniona 22 sierpnia 2014 r., w liturgiczne wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Królowej, i opatrzona imprimatur 26 sierpnia 2014 r., w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej

Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison
Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami
Nad Polską, Ojczyzną naszą, zmiłuj się, Panie
Nad narodem męczenników, zmiłuj się, Panie
Nad ludem zawsze wiernym Tobie, zmiłuj się, Panie
Jezu nieskończenie miłosierny, zmiłuj się nad nami
Jezu nieskończenie mocny, zmiłuj się nad nami
Jezu, Nadziejo nasza, zmiłuj się nad nami
Maryjo Bogarodzico, Królowo Polski, módl się za nami
Święty Stanisławie, ojcze Ojczyzny, módl się za nami,
Święty Wojciechu, patronie Polski, módl się za nami
Święty Andrzeju Bobolo, patronie Polski, wielki męczenniku,
autorze ślubów lwowskich Jana Kazimierza, módl się za nami
Święci pierwsi męczennicy Polski: Benedykcie, Janie, Mateuszu, Izaaku i Krystynie
módlcie się za nami
Święty Brunonie, apostole ziem polskich, módl się za nami
Święci Andrzeju Świeradzie i Benedykcie, módlcie się za nami
Święty Ottonie, apostole Pomorza, módl się za nami
Świeci Cyrylu i Metody, apostołowie Słowian, módlcie się za nami
Święty Kazimierzu, patronie Litwy, módl się za nami
Święty Jozafacie, patronie Rusi, módl się za nami
Święty Wacławie, patronie katedry wawelskiej, módl się za nami
Święty Florianie, patronie Krakowa, módl się za nami
Święty Jacku Odrowążu, apostole Rusi, módl się za nami
Święta Jadwigo, Królowo, Matko Narodów, módl się za nami
Święta Kingo, patronko Polski i Litwy oraz górników, módl się za nami
Święta Jadwigo, patronko Śląska, módl się za nami
Święty Janie z Dukli, patronie rycerstwa polskiego, módl się za nami
Święty Janie z Kęt, patronie profesorów i studentów, módl się za nami
Święty Melchiorze Grodziecki, męczenniku z Koszyc, módl się za nami
Święty Janie Sarkandrze,,obrońco tajemnicy spowiedzi, módl się za nami
Święty Szymonie z Lipnicy, kaznodziejo prawdy, módl się za nami
Święty Stanisławie Kaźmierczyku,, duszpasterzu krakowski, módl się za nami
Święty Stanisławie Kostko, patronie młodzieży, módl się za nami
Święty Rafale Kalinowski, patronie Sybiraków, módl się za nami
Święty Bracie Albercie, opiekunie biedoty krakowskiej, módl się za nami
Święty Maksymilianie Kolbe, apostole Niepokalanej, męczenniku z Auschwitz
módl się za nami
Święta Tereso Benedykto od Krzyża (Edyto Stein), pochodząca z piastowskiej ziemi wrocławianko, męczennico nazizmu i współpatronko Europy, módl się za nami
Święta Faustyno Kowalska, apostołko Bożego Miłosierdzia, módl się za nami
Święta Urszulo Ledóchowska, apostołko służby Bożej, módl się za nami
Święty Józefie Sebastianie Pelczarze, pasterzu Kościoła przemyskiego,
obrońco Kościoła przed masonerią, módl się za nami
Święty Józefie Bilczewski, bogaty wiedzą i świętością, módl się za nami
Święty Zygmuncie Gorazdowski, lwowski apostole Bożego Miłosierdzia
módl się za nami
Święty Zygmuncie Szczęsny Feliński, obrońco praw narodu,
niecofający się przed więzieniem, módl się za nami
Święty Janie Pawle II, Mojżeszu przełomu tysiącleci, wielki Papieżu z rodu Polaków
módl się za nami
Wszyscy święci i swięte Kościoła, módlcie się za nami

Błogosławiony Bogumile, patronie archidiecezji gnieźnieńskiej, módl się za nami
Błogosławiony Wincenty Kadłubku, dziejopisarzu Polski, módl się za nami
Błogosławiony Czesławie, patronie Wrocławia, módl się za nami
Błogosławiona Bronisławo,, patronko Śląska Opolskiego, módl się za nami
Błogosławiony Sadoku wraz z czterdziestoma ośmioma męczennikami sandomierskimi
módlcie się za nami
Błogosławiona Salomeo, wdowo i klarysko, księżno halicka, módl się za nami
Błogosławiona Jolanto, patronko Gniezna, módl się za nami
Błogosławiona Doroto z Mątowów, patronko Prus, módl się za nami
Błogosławiony Jakubie Strzemię, patronie Lwowa, módl się za nami
Błogosławiony Władysławie z Gielniowa, patronie Warszawy, módl się za nami
Błogosławiona Regino Protmann, adorująca Chrystusa w Najświętszym Sakramencie
módl się za nami
Błogosławiony Rafale Chyliński, patronie ubogich i chorych, módl się za nami
Błogosławiony Edmundzie Bojanowski, świecki apostole ludu. módl się za nami
Błogosławiony Wincenty Lewoniuku wraz z dwunastoma męczennikami unickimi
z Pratulina, módlcie się za nami
Błogosławiona Angelo Truszkowska, patronko doskonałego posłuszeństwa Bogu
módl się za nami
Błogosławiona Kolumbo Gabriel, apostołko heroicznej posługi miłości
módl się za nami
Błogosławiona Franciszko Siedliska, apostołko życia w szkole
Najświętszej Rodziny z Nazaretu, módl się za nami
Błogosławiona Marcelino Darowska, apostołko Bożej obecności w działaniu,
módl się za nami
Błogosławiona Karolino Kózkówno, dziewico i męczennico, módl się za nami
Błogosławiony Wacławie Honoracie Koźmiński,
troskliwy opiekunie powołań zakonnych, módl się za nami
Błogosławiona Anielo Salawo, tercjarko franciszkańska, módl się za nami
Błogosławiona Tereso Ledóchowska, matko Afrykanów, módl się za nami
Błogosławiona Bernardyno Jabłońska, patronko ludzi opuszczonych
i nieszczęśliwych, módl się za nami
Błogosławiona Mario Karłowska, apostołko zagubionych moralnie, módl się za nami
Błogosławiony Jerzy Matulewiczu, niestrudzony sługo Kościoła. módl się za nami
Błogosławiony Michale Kozalu, męczenniku obozów koncentracyjnych
módl się za nami
Błogosławiona Bolesławo Lament, apostołko wśród prawosławnych, módl się za nami
Błogosławiony Stefanie Frelichowski, duszpasterzu więźniów
w obozach koncentracyjnych, módl się za nami
Błogosławieni Antoni Julianie Nowowiejski, Henryku Kaczorowski,
Anicecie Kopliński, Marianno Biernacka i pozostali sto czterej błogosławieni męczennicy, świadkowie wiary z czasów II wojny światowej, módlcie się za nami
Błogosławiona Stello Mardosewicz ze swymi współsiostrami,
męczennicami z Nowogródka, które ofiarowałyście swe życie za ojców rodzin, módlcie się za nami
Błogosławiony Janie Wojciechu Balicki, opiekunie upadłych niewiast
módl się za nami
Błogosławiony Janie Beyzymie, apostole wśród trędowatych na Madagaskarze
módl się za nami
Błogosławiona Sancjo Janino Szymkowiak, świadomie dążąca do świętości
módl się za nami
Błogosławieni Jozafacie Kocyłowski i Grzegorzu Łakoto, grekokatoliccy biskupi
z Przemyśla, męczennicy sowieckiego komunizmu, módlcie się za nami
Błogosławiony Ignacy Kłopotowski, apostole słowa drukowanego, módl się za nami
Błogosławiony Bronisławie Markiewiczu, apostole trzeźwości, módl się za nami
Błogosławiony Władysławie Findyszu, gorliwy duszpasterzu,
pierwszy wyniesiony na ołtarze męczenniku komunizmu w Polsce, módl się za nami
Błogosławiony Stanisławie Papczyński, obrońco życia poczętego, módl się za nami
Błogosławiona Mario Merkert, apostołko miłosierdzia na Śląsku, módl się za nami
Błogosławiona Celino Borzęcka, opiekunko ludu wiejskiego i powstańców
módl się za nami
Błogosławiona Marto Wiecka, ofiaro heroicznej miłości bliźniego, módl się za nami
Błogosławiony Michale Sopoćko, duchowy kierowniku św. Faustyny Kowalskiej
módl się za nami
Błogosławiony Jerzy Popiełuszko, opiekunie prześladowanych robotników,
apostole „Solidarności”, męczenniku bezbożnego komunizmu, módl się za nami
Błogosławiona Zofio Czeska, prekursorko szkolnictwa dla młodzieży żeńskiej
módl się za nami
Błogosławiona Małgorzato Łucjo Szewczyk, posługująca chorym i opuszczonym
módl się za nami
Błogosławiony Gerardzie Hirschfelderze z ziemi kłodzkiej, męczenniku hitlerowskiego totalitaryzmu, módl się za nami
Błogosławiona Mario Tereso od św. Józefa (Tauscher van den Bosch),
rodem z ziemi Piastów, módl się za nami

Od długiej, ciężkiej pokuty dziejowej wybaw nas, Panie
Od kajdan niewoli wybaw nas, Panie
Od godziny zwątpienia wybaw nas, Panie
Od podszeptów zdrady wybaw nas, Panie
Od gnuśności naszej wybaw nas, Panie
Od ducha niezgody wybaw nas, Panie
Od nienawiści i złości wybaw nas, Panie
Od wszelkiej złej woli wybaw nas, Panie
Od śmierci wiecznej wybaw nas, Panie

Winy królów naszych przebacz, o Panie
Winy magnatów naszych przebacz, o Panie
Winy szlachty naszej przebacz, o Panie
Winy rządzących krajem przebacz, o Panie
Winy kierujących ludem przebacz, o Panie
Winy pasterzy naszych przebacz, o Panie
Winy ludu naszego przebacz, o Panie
Winy ojców i matek naszych przebacz, o Panie
Winy braci i sióstr naszych przebacz, o Panie
Winy całego Narodu Polskiego przebacz, o Panie
Głos krwi męczenników naszych usłysz, o Panie
Głos krwi żołnierzy naszych usłysz, o Panie
Brzęk pękających kajdan naszych usłysz, o Panie
Płacz matek i żon usłysz, o Panie
Płacz wdów i sierot usłysz, o Panie
Płacz dzieci katowanych za polski pacierz, usłysz, o Panie
Łzy przesiedleńców i wygnanych z Ojczyzny, usłysz, o Panie
Łzy rolników pozbawionych swej ziemi, usłysz, o Panie
Wołanie krzywdzonego roboczego ludu usłysz, o Panie
Cierpienia i trudy gnębionego w czasach wojen Narodu usłysz, o Panie
Jęki z więzień, obozów koncentracyjnych i łagrów usłysz, o Panie
Jęki konających robotników Poznania, Wybrzeża, Radomia i kopalni „Wujek”
usłysz, o Panie

Wiarę w Ciebie i ufność w nas samych daj nam, o Panie
Nadzieję na zwycięstwo dobrej sprawy daj nam, o Panie
Miłość Polski, Ojczyzny naszej daj nam, o Panie
Męstwo, mądrość, łagodność i solidarność daj nam, o Panie
Wolność, chwałę, szczęście i pokój daj nam, o Panie
Służbę w świętej sprawie Twojej na ziemi daj nam, o Panie
Wszystkie dary Ducha Świętego daj nam, o Panie

Przez Narodzenie Twoje bohatera wielkiego wzbudź nam, o Panie
Przez Najświętsze Życie Twoje żyć dobrze naucz nas, o Panie
Przez Krzyż i Mękę Twoją cierpienia nasze daj mężnie znosić, o Panie
Przez Zmartwychwstanie Twoje z ciemności grzechu wskrześ nas, o Panie
Przez Wniebowstąpienie Twoje Ojczyznę wielką, wolną i szczęśliwą daj nam, o Panie
Przez Ducha Świętego Zesłanie ducha dobrego daj nam, o Panie
Przez Miłosierdzie Twoje ducha i tradycję Narodu daj nam zachować, o Panie
Przez Bogurodzicę Ojca Świętego i naszych pasterzy
na długie lata zachowaj nam, o Panie
Przez Anioła – Opiekuna Polski bezpieczne bytowanie Ojczyzny, daj nam, o Panie
Przez czystą św. Jadwigi Królowej ofiarę w jedności i suwerenności naszą Polskę
zachowaj, o Panie
Przez cnoty wielkich Ojców naszych na Twe błogosławieństwo
daj nam zasłużyć, o Panie
Boże Piastów i Jagiellonów nie opuszczaj nas, o Panie
Boże Sobieskiego i Kościuszki nie opuszczaj nas, o Panie
Boże ojca Kordeckiego, księdza Skargi i św. ojca Kolbego nie opuszczaj nas, o Panie

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami

Módlmy się:

Boże Wszechmogący, Panie zastępów, padamy do stóp Twoich w dziękczynieniu, że przez wieki otaczałeś nas swą przemożną opieką. Dziękujemy Ci, że Ojców naszych wyprowadziłeś z rąk ciemiężców, najeźdźców i nieprzyjaciół. Błogosławimy Cię za to, że po latach niewoli obdarzałeś nas na nowo wolnością i pokojem.

W obecnych czasach, kiedy tyle sił potrzeba naszemu Narodowi, aby zachować wolność i suwerenność, prosimy Cię, Boże, napełnij nas mocą Twojego Ducha. Uspokój serca, dodaj ufności w Twoją miłość, oświeć zaćmione umysły naszych braci. Wzbudź w Narodzie chęć do cierpliwej walki o zachowanie pokoju i wolności. Spraw, byśmy stali się zdolni własnymi rękami i wzajemną solidarnością w służbie Twojego Krzyża zachować Twoje Królestwo w nas, w naszych rodzinach, w naszym narodzie, jak za czasów naszych Praojców. Wybaw nas od głodu, nędzy i wojny. Obdarz nas chlebem. Błogosław naszej pracy. Panie miłosierny, Panie sprawiedliwy, Panie wszechmocny.

Boże Ojcze, niech Duch Święty zmienia oblicze naszej ziemi i umacnia Twój lud.
Daj nam, o Panie, abyśmy po przyjęciu w pokorze „bierzmowania dziejów”, udzielonego Narodowi przez św. Jana Pawła II w 1979 roku, Twego Ducha nigdy nie zasmucali, a przez zawierzenie Maryi, Matce Kościoła i Królowej Polski, pozostali zawsze wierni Chrystusowi, Kościołowi i Ojczyźnie. Amen.

avatar użytkownika intix

20. Litania...

avatar użytkownika intix

21. Aktualność słów Kardynała Augusta Hlonda, Prymasa Polski

Niezwykle aktualne słowa kard. Augusta Hlonda, Prymasa Polski
 
1. Państwo liberalne
W pojęciu liberalnym państwo nie uznaje Boga, nie liczy się z Nim pod żadnym względem, nie przyjmuje Jego praw etycznych, nie zważa na Jego religię, czyli jest zasadniczo bezwyznaniowe. Zwykle posuwa się dalej, staje się bezbożne... wykreśla Boga z Konstytucji, ruguje ze szkoły, wyrzuca z ustawodawstwa, a nawet kult Jego i wiarę prześladuje.
 
2. Modlitwa
Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą, wielką miłością bliźniego i Różańcem. Trzeba ufać i modlić się. Jedyną broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo - jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga. Polska będzie pierwsza, która dozna opieki Matki Bożej. Maryja obroni świat od zagłady zupełnej. Całym sercem wszyscy niech się zwracają z prośbą do Matki Najświętszej o pomoc i opiekę pod jej płaszczem. Nastąpi wielki triumf Serca Matki Bożej, po którym dopiero zakróluje Zbawiciel nad światem przez Polskę.
 
3. Upadek wiary i moralności
Jesteśmy świadkami zaciętej walki między państwem Bożym a państwem szatana. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza. Dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie jak nigdy. Z jednej strony odbywa się zdobywczy pochód Królestwa Chrystusowego, z drugiej zaś strony ciąży nad światem łapa szatana, tak zachłannie i perfidnie, jak to jeszcze nigdy nie bywało. Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie. Wyniki tej rozgrywki pomiędzy państwem Bożym a państwem szatana nie nastręcza wątpliwości. Kościół ma zapewnione zwycięstwo: "Bramy piekielne nie przemogą go" [Mt 16, 18]. Chodzi tylko o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. Jeśli kto, to zwłaszcza my, kapłani Chrystusowcy, winniśmy w tej decydującej walce stanąć w pierwszych szeregach. Od nas zależy, by godzinę triumfu przyśpieszyć. Każdy z nas w tym boju ma wyznaczone stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa.
 
4. Maryja zwycięży
Nie traćcie nadziei. Lecz zwycięstwo jeśli przyjdzie - będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny. W tej walce, która się toczy między gromadą szatanów i Chrystusem, tych, którzy wierzą, że są wezwani, odwoła do nieba i będzie, jak chce sam Bóg. Walczcie z ufnością. Pod opieką błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie... Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa.
 
Źródło: Internetowa Gazeta Katolików
***
Podłączam też:
>Kardynał August Hlond - światło dla Polski

>„O chrześcijańskie zasady życia państwowego” - List pasterski ks. kard. Augusta Hlonda

avatar użytkownika intix

22. Słowo Boże na dziś...


>SŁOWO

***
a także:

Gdy brat twój zgrzeszy, upomnij go

Niedziela, 7 września 2014 roku
XXIII Niedziela Zwykła

Mateusz 18,15-20

Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".


Bratem nazywamy w Kościele każdego, kto ma relację z Jezusem i innymi katolikami. Duchowe braterstwo dotyczy obydwu płci. Mieć relację, to być ochrzczonym w Kościele oraz praktykować swoją wiarę przez doświadczanie Boga i wspólnoty wierzących w sakramentach świętych. Kościół katolicki jest rodziną w wymiarze duchowym przez wiarę w Jednego Boga. Autentyczne braterstwo zakłada miłość wzajemną: wyrozumiałość, współodpowiedzialność, miłosierdzie, przebaczanie.

Jezus mówiąc o bracie, nie ma na uwadze wyłącznie rodziny połączonej więzami krwi. Chodzi o brata, siostrę w wierze, o chrześcijanina, chrześcijankę. Przez chrzest stajemy się braćmi w Kościele. Ten, który grzeszy, również jest moim bratem. Upominanie drugiego jest bardzo trudne. Wymaga odwagi, kultury, pokory, szacunku do słabości moralnej ujawnionej w człowieku. „Miłością jest wypowiedzenie trudnej prawdy komuś prosto w oczy. Podobnie jak rodzajem nienawiści jest przemilczanie czyjegoś trwania w grzechu” (O. A.Pelanowski). Nie ma miłości w ludzkich relacjach bez upominania.

W upominaniu ważne jest to, aby skoncentrować swoją uwagę na krytyce złego czynu drugiego, nie zaś na atakowaniu osoby. Zło należy nazywać po imieniu nie dokonując równocześnie wycieczek personalnych, które zmniejszają skuteczność upomnienia. Jeśli pozwolimy na to aby nas gniew opanował, a przez to używamy słów bardzo mocnych, uderzających w upominanego, nasze upominanie może przynieść skutek zupełnie odwrotny od zamierzonego. Potrzeba odważnie nazywać zło po imieniu, lecz takim językiem, który jest wyrazem osobistej kultury i zasad, które staramy się stosować w naszej wierze.

Nie spotkałem człowieka, któremu odpowiada przyjmowanie upomnienia. Ono zawsze pozbawia dobrego samopoczucia. Zasadniczo przemilczamy zło widziane u innych, nie chcąc się narazić. Upomnienie nie powinno zawierać w sobie potępienia czy oskarżenia, ponieważ winno być dokonywane z miłosierdzia upominającego i jego autentycznej troski.

Jeśli przemilczamy zło chcą zachować „święty spokój”, ujawniamy naszą obojętność na drugiego. Nasza troska powinna być wolna od pobłażliwości i nieustannego tłumaczenia winnych. Przemilczanie zła jest braniem części odpowiedzialności na siebie. We wspólnocie wiary jesteśmy odpowiedzialni wzajemnie za siebie, za jakość naszego życia. Bóg powierzył nam troskę i innych, o ich rozwój w wierze i miłości. Trzeba być świadomym tego, że tam, gdzie będzie nasza troska, tam też możemy doświadczyć również niezrozumienia, niechęci, a nawet nieskrywanej wrogości.

Upominając, nie naruszamy wolności drugiego, a jedynie apelujemy do jego sumienia. Decydujemy się na taki krok aby wolność drugiego służyła dobru, a nie złu. Jeśli człowiek decyduje się na zło, staje się zły, igra z doczesnością i wiecznością. Upominając, staram się drugiego chronić przed złem, rzucając koło ratunkowe. Z mojej strony jest to akt miłosierdzia.

W upominaniu wzajemnym jest permanentna formacja ludzka, chrześcijańska. Grzesznicy grzesznikom pomagają w zdążaniu drogami Pana. Trzeba wzajemnie się korygować, wspierać w realizacji dobra. Upominanie nie jest potępianiem czy oskarżaniem, lecz troską o „pozyskanie brata”.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

>Sztuka upominania... Lectio Divina na 23. Nd. Zw. (A)
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

23. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno,

Matka Boga od zawsze była królową Polski. Zawsze dobrze wychodziliśmy , kiedy oddawaliśmy siebie i Polskę w Jej opiekę

Kronikarz, historyk biskup Jan Długosz, herbu Wieniawa nazwał Maryję Panią świata i naszą.


Matka Boża z Rokitna, Królowa Polski

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

24. Szanowny Panie Michale

Nie ma życia bez zawierzenia...  bez pełnego, z ufnością, oddania Panu Bogu... i Matce Bożej...
O tym od wieków wiedzieli Polacy...
Módlmy się... w intencji świata i Polski... w intencji przemiany...
Wierząc, że Zwycięstwo Niepokalanego Serca Maryi... przed nami...

Panie Michale...
Pięknie dziękuję... i pozwolę sobie tu podłączyć Pana Wpis o niezwykle ważnym... w dziejach Europy i Świata... Zwycięstwie:
>Jan III Sobieski, Victoria Wiedeńska

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

25. Słowo Boże na dziś...


>SŁOWO

***
a także:

Słucha słów moich i wypełnia je

Sobota, 13 września 2014 roku
Św. Jana Chryzostoma

Łukasz 6,43-49

Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta. Czemu to wzywacie Mnie: "Panie, Panie!", a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. [Gdy] potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki».

Słuchanie jest charakterystyczne dla osób roztropnych. By stać się roztropnym, trzeba uważnie słuchać, a słuchając, szukać tego, co jest prawdziwe. Ze słuchania i poznania prawdy, rodzi się pragnienie odpowiedzi na usłyszane słowa. Ten, kto słucha ma czas i miejsce, gdzie się odnajduje, ludzi, którzy stają się jego przyjaciółmi, oparciem, a nawet domem. Na tych budujemy, których słuchamy. Taki pokój i taka radość jest nam dana, jakimi są wewnętrznie ci, których słuchamy.

Słuchanie Boga daje trwałe oparcie dla życia człowieka, pewność, że uczę się dróg mądrości. Co oznacza – budować na skale? "Panie, ostojo moja i twierdzo, mój wybawicielu! Boże mój, skało moja, na którą się chronię". "Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą". Izajasz mówi, że biada tym, którzy odeszli od Boga swego ocalenia i przestali myśleć o skale swego ocalenia. Skała jest symbolem niewzruszoności, prawdziwej wiary. Może też oznaczać trwanie i stałość życia. Budować na skale, to budować na Panu, mieć zaufanie do Jego potęgi, troski, że wie On, co robi ze mną i z moim życie. Jaki jest Jezus, skoro na nim powinniśmy budować? Mądry, roztropny, łagodny, jest Prawdą.

Dlaczego warto być waśnie takim, uczącym się tej drogi, tak przeżywającym swoje życie? Otóż deszcz, wezbrane potoki, wichry – to siły natury. Co jakiś czas namiętności, żądze ogarniają człowieka w jego ciele, myślach, uczuciach. One wzbierają, one niekiedy bardzo niepokoją. Potrzeba zatem wiedzieć, że tak musi być dla naszego wydoskonalenia się w wierze.

Doświadczanie przeciwieństw na drodze wiary, jest drogą do mocnej wiary. Mądry, patrzy na to wszystko z dystansem, rozumnie, wiedząc, że tak, jak gwałtowność się pojawiła, tak i odejdzie. W tym czasie nie należy poddawać się zniechęceniu, nie oskarżać siebie, lecz widzieć w tej próbie obecność kochającego Ojca, który ćwiczy, gdyż kocha. "Przez wiele ucisków, trzeba nam wejść do Królestwa Bożego".
Nie wchodzić do potoku, gdy on jest wezbrany, nie próbować go przechodzić.
Nie usiłować walczyć z wichrem, lecz zwrócić się do Pana, pamiętając, że On wie, czego mi potrzeba wpierw, zanim Go poproszę. Mądrość, roztropność, łagodność, myślenie i patrzenie w Prawdzie, czyli w wierze – chroni przed uleganiem żywiołom, obecnym w nas, a także w tych, z którymi żyjemy.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

26. Marszałek Iwan Koniew: To ONA tamtego dnia była u mnie!

Wyjątek ten zamieścił Tygodnik Niedziela





[...]

(zdjęcie i tytuł obecny – od tłumacza)
Częstochowa, 1944-1945

W styczniu 1945 r. marszałek Iwan Koniew, prowadząc Armię Czerwoną na Berlin, zatrzymał się pod Częstochową, by przegrupować wojska. Zajął kwaterę i przy stole zasłanym mapami opracowywał plany strategiczne.

Wtem pojawiła się przed nim kobieta, ubrana na czarno, w czarnym szalu na głowie, i zwróciła się do niego po rosyjsku:

 Idź i natychmiast rozpocznij ofensywę na Częstochowę!

Powiedziawszy to, wyszła.

Koniew, mocno zaskoczony, wybiegi z kwatery i pytał żołnierzy trzymających wartę: „Gdzie jest ta kobieta, która była u mnie?”. Lecz ci odpowiedzieli: „Nie było tu żadnej kobiety!”. Marszałek Koniew, powróciwszy do kwatery, nie namyślając się wiele, cofnął poprzedni rozkaz, a wydał nowy, nakazujący natychmiastowy wymarsz na Częstochowę.

16 stycznia 1945 r. wojska Frontu Ukraińskiego pod rozkazami marszałka Koniewa zdobyły miasto bez jednego wystrzału! Atak był tak gwałtowny, że hitlerowcy nie zdążyli zburzyć miasta.


Иван Степанович Конев


Jeden z braci paulinów wspominał:

Ta godzina wyzwolenia przyszła nagle… [...] A Niemcy na Jasnej Górze nic absolutnie nie wiedzieli, że radzieckie wojska już tu są. Jak się dowiedzieli, [...] powstała straszna panika. [...] zakonnicy wszyscy się modlili; była akurat godzina modłów i byliśmy w kaplicy. [...] Jeden z naszych zakonników poszedł pytać się, co oni teraz będą robić.

Ten komendant odpowiedział, że on w takim wypadku ma rozkaz, pod karą śmierci, spalić Jasną Górę, jak się będzie stąd wycofywał. Klasztor był w pogotowiu. Wszyscy, którzy się tu schronili i zakonnicy, nikt nie spał wtedy. Ja byłem wyznaczony na obserwatora. [...]   Przed godziną 23 Niemcy wytoczyli na dziedziniec klasztorny osiem beczek z benzyną. I te beczki ustawili szeregiem, odkorkowali i tak to wszystko się lalo. Jednocześnie tam gdzie Arsenał, była wywleczona ogromna sterta kocy, też zlana benzyną. A na wprost, gdzie taka mozaika ułożona z kamieni, to zastopowali ciężarowe auto, naładowane wybuchowymi materiałami i wszystko to zlali benzyną. Ale znów rozległy się jakieś detonacje i oni uciekli. Tylko częściowo to podpalili.” (…)

24 stycznia marszałek Iwan Koniew w otoczeniu sztabu oficerów wkroczył do jasnogórskiego sanktuarium. Stanąwszy przed obrazem Matki Bożej, powiedział:

Это Она в тот день была у меня!

[ To Ona tamtego dnia była u mnie! ]

Pociągnął ręką dwa razy po twarzy, zdjął czapkę, pokłonił się nisko i wyszedł. A za nim sztab. Oficerowie byli poważnie zaniepokojeni zachowaniem Koniewa i jego zadziwiającą wypowiedzią. Myśleli, że marszałek zwariował! Wreszcie ośmielili się zapytać, dlaczego powiedział coś tak dziwnego. Koniew wyjaśnił:

Tak, jak na tym obrazie, wyglądała kobieta, która dala mi tak stanowcze polecenie, że innej myśli już nie miałem, jak tylko tę, aby natychmiast rozkazać ofensywę na Częstochowę!

+++
http://www.ziemiamielecka.pl/?p=45550

avatar użytkownika intix

27. Słowo Boże na dziś...


>SŁOWO

***
a także:

Zrównałeś ich z nami

Niedziela, 21 września 2014 roku
XXV Niedziela Zwykła

Mateusz 20,1-16a



Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: "Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy». A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?» Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi".


Różna praca, a taka sama zapłata za pracę. Tyle wysiłku włożonego przez pracowników zaangażowanych w winnicy przez cały dzień, a otrzymują tyle, ile ci, którzy byli zaangażowani pod koniec dnia. Nie jest zatem najważniejsza sama praca, czas, jaki na nią poświęcamy. Istotne dla Boga jest to, że Go słuchamy, kiedy zaprasza do pracy w winnicy. Nie jest najważniejsze, kiedy przychodzimy i nie najważniejsze, ile pracujemy, ważne jest nasze posłuszeństwo Bogu.

Ci, którzy szemrali na gospodarza (Boga), odczuwali niesprawiedliwość, ewidentną krzywdę. Bóg inaczej ocenia człowieka niż czyni to człowiek. Dla Niego ważna jest gotowość, otwartość na wezwanie. Nie jest najważniejsza sprawiedliwość, lecz miłosierdzie. Według sprawiedliwości ci, którzy pracowali od rana, powinni otrzymać największą zapłatę; ci zaś, w ostatniej chwili angażujący się w winnicy, mogli otrzymać bardzo słabe wynagrodzenie. U Boga zasadniczym kryterium życia człowieka nie jest sprawiedliwość, lecz miłość i miłosierdzie. Ta miłość i miłosierdzie jaką Bóg ma ku nam.

U Boga nie ma równych i równiejszych, gorszych i lepszych, wyróżnionych i pominiętych. Ważne jest to, że człowiek przychodzi do Boga na wezwanie. A równocześnie, chce być wezwany przez Niego, przyjmuje zaproszenie skierowane w Jego stronę.

Co to znaczy, że wielu znosiło „ciężar dnia i spiekoty”? Wiara jest trudem zanim będzie radością. Podobnie i modlitwa jest trudem, zanim stanie się rozkoszą serca, przyjemnością, która niesie wierzącego Bogu. Czas walki duchowej, wybierania między dobrem a złem, wyznawania wiary, obrony jej, życia według jej zasad. Czyż nie jest to „ciężar dnia i spiekoty”? Owo znoszenie, czyli walka duchowa, wyznawanie wiary, czyż nie było przygotowaniem na to, aby ci, którzy jeszcze nie są w winnicy, pozwolili się Panu do niej sprowadzić?

Znosimy wiele aby inni mogli przeżyć nawrócenie odpowiadając Bogu, kiedy On stanie przed nimi i wezwie ich. Znoszenie „ciężaru dnia i spiekoty” jest udziałem w miłosierdziu i miłości Boga. Co to znaczy, że wszyscy otrzymali po równo? Dla każdego jest to samo zbawienie, taka sama wolność i szczęście nieba.

Konieczna staje się nasza konfrontacja z pytaniem: czy ci, którzy cudzołożą, kradną, oszukują, nie ma ich w niedziele i święta na Eucharystii, nie spowiadają się…. czy oni też mają być zbawieni, jak i my? Czy oni również mogą wejść do nieba wezwani na łożu śmierci przez Spowiedź świętą, Komunię św., Namaszczenie chorych? Czy to jest według mnie…. sprawiedliwe?

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

>1 denar = zbawienie. 25 Niedziela zwykła.
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

28. Słowo Boże na dziś...


>SŁOWO

***
a także:

Idę panie

Niedziela, 28 września 2014 roku
XXVI Niedziela Zwykła
Mateusz 21,28-32

Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: "Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!" Ten odpowiedział: "Idę, panie!", lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: "Nie chcę". Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi». Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.


Pierwszy z synów obrazuje faryzeuszów. Oni, tak im się wydawało, zawsze mówili Bogu – tak. Lecz gdy nadszedł czas sprawdzający ich wiarę, nie uwierzyli zarówno Janowi jak i Jezusowi. Nie decydują się na pójście do winnicy Pana, nie rozpoznając tego, który przyszedł od Ojca. Sprawy ojca, tak naprawdę, nie były bliskie pierwszemu z jego synów. Bóg nie był bliski faryzeuszom. Często postrzegany przez gąszcz przepisów Prawa, nie jako Ojciec, lecz ktoś, kto jedynie żąda wykonania określonej pracy.

Faryzeusze reprezentują tych, którzy uważają się za lepszych, pobożnych, przykładnych chrześcijan, katolików. Ważne jest dla nich ich życie, nie zaś wiara i zbawienie innych. Odpowiadają Bogu słowami, a życiem swoim daleko są od tego, co deklarują. Mówią jedno, a czynią drugie. Uważają się za pobożnych, a gardzą innymi wiedząc o ich grzechach będących publiczną tajemnicą.

Drugi z synów obrazuje celników i nierządnice. Tak ułożyło się ich życie, że najpierw powiedzieli Bogu – nie. Przychodzi jednak chwila, kiedy mają dosyć życia jakie prowadzą. Coś istotnego zamierzają w nim zmienić. Nie chcą żyć w pogardzie, nie tyle od innych, lecz od siebie samych. Przechodząc drogę grzechu dostrzegają, że zarówno faryzeusze jak i pieniądze, bogactwo i użycie seksualne, doznania na tej ziemi szczęścia nie dają. Przyszedł Jezus, a oni Mu uwierzyli. Życie w poniżeniu moralnym, duchowym, społecznym wytworzyło w nich potrzebę uwierzenia Bogu. Chcieli uwierzyć komuś, kto byłby wiarygodny dla nich.

Kiedy człowiek uważa się za sprawiedliwego, uczciwego, pobożnego, nie jest zdolny przyjąć tego, co proponuje Jezus. Grzeszne życie prowadzi, z jednej strony do odczuwania pustki i samotności, niespełniania się, poczucia przegranej, z drugiej zaś strony do pojawienia się w człowieku silnej tęsknoty za życiem, a nie wegetacją z dnia na dzień.

Być może pierwszy z synów zawsze tak mówił: idę, a nie szedł. Można się przyzwyczaić do udawania życia religijnego, wmawiając sobie, że nie czynię nic, co byłoby naganne. Tymczasem odmawianie Bogu, który zaprasza do troski o wiarę innych, jest poważnym osłabianiem własnej wiary. W czym ujawnia się problem faryzeuszów? Siebie uznawali za sprawiedliwych, a innymi gardzili.

Gdy nikim nie gardzę, nie poniżam, nie lekceważę, kiedy mówię Bogu: „idę”, to rzeczywiście idę, wówczas jestem blisko Niego. Kiedy uważam się za pobożnego, prawego moralnie, zachowującego wszystko, o czym mówi Bóg, daleko jestem od Niego, ponieważ nie troszczę się przede wszystkim o tych, którzy moralnie i duchowo mają się źle.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:
>Bunt synów... Lectio Divina na XXVI Nd. Zw. (A)

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

29. Różaniec do Serca Maryi

Na cześć Pięciu Świętych Ran naszego Zbawiciela żegnamy się 5 razy:
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen

      Na dużych paciorkach:

Pełne boleści i Niepokalane Serce Maryi, proś za nami, którzy się do Ciebie uciekamy!

      Na małych paciorkach:

Matko, ratuj nas przez Płomień Miłości Twojego Niepokalanego Serca!

      Na zakończenie powtarzamy 3 razy:
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak było na początku, teraz i zawsze i na wieki niech będzie. Amen.

Matko Boża rozlej na całą ludzkość działanie Łaski Twojego Płomienia Miłości teraz i w godzinę śmierci naszej ! Amen.

Źródło : Broszurka „Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi”, wydanie drugie rozszerzone, Maria Vincit, Wrocław 2006
NIHIL OBSTAT
Kuria Biskupia Stuhlweissenburg – Węgry – Akta nr 1404/26.09.1978
Aprobata Kościoła 1995r : IMPRIMATUR OF CARDINAL ECHEVERRIA RUIZ
-----
Dla Zainteresowanych,  więcej >Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi

***
Podłączam też wpisy:
>Królowo Różańca Świętego...
>Matko Boża Szkaplerzna... módl się za nami...


avatar użytkownika intix

30. Słowo Boże na dziś...


>SŁOWO

***
a także:

Żeby nie zginęło nawet jedno z tych małych

Czwartek, 2 października 2014 roku
>Św. Aniołów Stróżów

Mateusz 18,1-5.10


W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych.


„Dziecko” jest symbolem pokory nie dlatego, że jest z natury pokorne, lecz dlatego, iż jest zależne od innych. Oprócz miłości, którą okazują im osoby dorosłe, nie mają żadnej pozycji społecznej, żadnej władzy lub przywilejów. Dziecko jest niezdolne do samodzielnego decydowania o swojej teraźniejszości i przyszłości. Jest bezbronne i bezradne i dlatego polegające na innych (starszych). Sytuacja dziecka przypomina o potrzebie bezgranicznego zawierzenia Bogu oraz o obowiązującej w Królestwie Bożym zasadzie równości i małości, zgodnie z którą w najmniejszym człowieku należy widzieć Jezusa. Dziecko potrzebuje ojca i nauczyciela.

„Jeśli się nie odmienicie” „Odmiana” oznacza zmianę, nawrócenie się, wewnętrzny zwrot. Chodzi o odwrócenie się od grzechu, aby okazać się kimś największym. Jest to również dążenie do nawiązania z Bogiem osobistej, głębokiej więzi.

„Kto się uniży”. „Uniżenie” oznacza narzucenie samemu sobie ograniczeń; oznacza kontrolowanie skłonności do arogancji, płynącej z posiadanej pozycji i władzy. Uniżenie się zmierza zawsze do wywyższenia człowieka. Tym, który wywyższa i poniża jest sam Bóg.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika gość z drogi

31. Dobrego Dnia Tobie,Blogmedia24.pl iWszystkim

Это Она в тот день была у меня! czyż TO nie kolejny CUD ?Maryjo,Królowo Polski módl się za nami...
serdeczności z drogi ...

gość z drogi

avatar użytkownika intix

32. Zofio Droga

Tak... to kolejny Cud, jakich wiele...
Dziękujmy... i módlmy się...
***
Dziękuję Ci... i wzajemnie dla dla Ciebie serdeczności...

avatar użytkownika intix

33. Słowo Boże na dziś...


> SŁOWO

***
a także:

Innym lżej będzie w dzień sądu

Piątek, 3 października 2014 roku
Łukasz 10,13-16


Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze pokutnym i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz! Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał.


"Biada tobie", to okrzyk gniewu i bólu. Tyrowi i Sydonowi nie dał Bóg takiej szansy, jak uczynił to wobec Korozain i Betsaidy. Niezwykłe jest to, że Bóg cierpi patrząc na mieszkańców miast, którzy doświadczali znaków umożliwiających zmianę myślenia a przemiana w nich się nie dokonała. W życiu człowieka są widoczne znaki gniewu i bólu Boga. One są szansą. Człowiek oczekuje innych znaków od Boga i innych Jego zachowań. Nie jest przekonywujący krzyk bólu i gniewu osoby najbliższej, kochanej. Nie dociera. Więc "biada" wisi nad człowiekiem.

Skarżą się niektórzy, że ich nikt nie kocha. Mają oczy, ale nie widzą. Jest oczekiwanie na miłość ciepłą, czułą, łagodną, nie zaś w tonacji podniesionego głosu, oburzenia, sprzeciwu, perswazji. Jak bardzo można przyzwyczaić się do jednego wyrazu oblicza miłującego Boga czy człowieka. Kiedy pojawi się grymas, niezadowolenie, trudno takie oblicze przyjąć. Pojawia się zarzut: "nie kochasz mnie Boże!" "Tego, którego kocham, tego doświadczam. Doświadczam każdego, którego za syna przyjmuję", mówi Bóg.

Co proponuje Bóg? Nawrócenie, wór pokutny, popiół. Czym jest nawrócenie? Radykalną zmianą dotychczasowego stylu życia. Człowiek porzuca tradycje swojej religii, swojego Kościoła, oddalając się tym samym zarówno od Boga, jak i od wspólnoty wierzących. Przyjmuje w to miejsce inne tradycje, zwyczaje. Nawrócić się, to przestać traktować to, co widzialne, jako najważniejsze dla mojego życia, w miejsce Boga. Nawrócić się, oznacza mieć wiarę, powrócić do wiary. Uznać, że Bóg wystarcza.

Tam, gdzie jest niewiara i grzech, potrzebna jest pokuta. Nawrócić się, to stać się człowiekiem widzącym i słyszącym, a tym samym rozumiejącym, co mówi Bóg do człowieka. Tam, gdzie zrozumienie Boga, tam człowiek otrzymuje przynaglenie do wypełnienia tego, co zrozumiał, co go oświeciło. Nawrócić się, to wejść w nową rzeczywistość, tym samym wychodząc ze starej, będącej niewolą człowieka. Trzeba stanąć w pewnym momencie życia na rozdrożu i uznać: tą drogą chcę pójść, nie tamtą. Nie można podążać równocześnie dwiema drogami. Gdy człowiek pomimo napomnień Boga, chce żyć po swojemu, usiłuje pogodzić dwie drogi, drogę kłamstwa i drogę prawdy, drogę światła i drogę ciemności, sprowadza na siebie samego rozdarcie i nigdzie nie żyjąc całkowicie, staje się samotny i nieszczęśliwy. Nawrócenie to pójście drogą wskazaną przez Boga, wąską, lecz prowadzącą do celu.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:
>Działy się cuda

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

34. Maryjo, wspieraj polskie rodziny

Rozważanie ks. bp. Jana Wątroby, przewodniczącego Rady ds. Rodziny KEP, w czasie Apelu Jasnogórskiego podczas XXX Ogólnopolskiej Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin na Jasnej Górze.


27 września 2014 r.


Maryjo, Jasnogórska Matko Kościoła, Królowo rodzin.
W godzinie Jasnogórskiego Apelu stajemy przed Twoim cudownym wizerunkiem, by dać świadectwo naszej miłości, a zarazem ponowić nasze zawierzenie. To jest ta chwila, na którą czekają tysiące Twoich czcicieli każdego dnia i która łączy w jedną rodzinę rodaków w kraju i poza jego granicami. Jestem, pamiętam, czuwam. Nasze wczoraj, dziś i jutro składamy w Twoim matczynym sercu, bo nigdy nie słyszano, byś opuściła tego, który się do Ciebie ucieka. Pamiętamy o otrzymanych łaskach, o uzdrowieniach ciała i duszy, o doznanych pocieszeniach, o odzyskanym pokoju serca, o wszystkich dotknięciach Bożej mocy i miłości, które nam wyjednałaś u Twojego Syna. Pamiętamy i dziękujemy. Ale pamiętamy też o naszych zobowiązaniach i przyrzeczeniach, które tyle razy wypowiadaliśmy tutaj jako cały Naród i jako Twoje pojedyncze dzieci. W uroczystych i prywatnych ślubowaniach postanawialiśmy pracować nad sobą; walczyć z wadami, grzechami i nałogami; bronić fundamentalnych wartości, na których zbudowany jest gmach naszej cywilizacji i narodowej tożsamości. Bronić każdego życia, ludzkiej godności czy osobistej świętości. Jakże wiele z tych postanowień zostało niezrealizowanych.

Jak wiele z nich okazało się tylko piękną, ale pustą deklaracją. Dlatego przychodzimy do Ciebie matko ze słowem „przepraszam”. Bo mamy świadomość, że naszymi grzechami i niewiernościami ranimy Twoje macierzyńskie serce, a nawet wyciskamy łzy z Twoich oczu. Tak było 168 lat temu, 19 września 1846 roku, w La Salette, gdy dwojgu dzieciom: Maksyminowi i Melanii, objawiłaś powód swego smutku – to nasze grzechy. Brak szacunku dla świętego Imienia Bożego, nieposzanowanie niedzieli i dni świętych, brak modlitwy. To one sprawiają, że ręka Twojego Syna staje się coraz cięższa, a powstrzymywanie jej przez Ciebie, Najlepsza Matko, coraz trudniejsze. Ale tamte matczyne łzy to także dowód na to, że Ty, Maryjo, jesteś blisko swych dzieci, nawet wtedy, gdy grzechami swymi sprawiają Ci ból. Te łzy mówią, że rozumiesz człowieka słabego i zagubionego, i że zależy Ci na każdym dziecku i na każdej rodzinie, zwłaszcza poranionej, słabej, biednej. Dzieci z La Salette nie pochodziły z rodzin powszechnie szanowanych, przykładnych, bogobojnych. Wręcz przeciwnie – Maksymin stracił mamę, gdy miał zaledwie 17 miesięcy. Ojciec powtórnie się ożenił, ale lubił często zaglądać do kieliszka i przesiadywać w karczmie. Maksymin, podobnie jak ojciec, rzadko przebywał w kościele i bardziej od kościoła wolał psoty. Melania urodziła się szóstym roku po tym, jak jej rodzice zawarli tylko ślub cywilny. Trzy lata później zawarli ślub kościelny. Gdy miała 17 lat, przystąpiła do pierwszej Komunii Świętej. Do szkoły, podobnie jak Maksymin, nie chodziła. Przykładem życia oboje nie budowali. Właśnie do takich dzieci i do takich rodzin przyszłaś wtedy Maryjo. Bo miłość Dobrego Pasterza, Twojego Syna, posłała Cię właśnie do nich, by to co słabe umocnić, to co grzeszne oczyścić, co chore uleczyć. Skutki tamtego objawienia dla tamtych rodzin, wioski, dla całej Francji i dla świata były i są błogosławione.

Maryjo, nasza Najlepsza Matko, Królowo i Opiekunko rodzin. W dzisiejszy wieczór, w godzinie apelowej mobilizacji, stają przed Tobą, pośród wielu innych pielgrzymów, także diecezjalni duszpasterze rodzin, doradcy i doradczynie życia rodzinnego, przedstawiciele Rady ds. Rodziny KEP, krajowego duszpasterstwa rodzin, a także rodziny adopcyjne i zastępcze, kręgi rodzin, członkowie różnych stowarzyszeń i ruchów, na co dzień wspierający i towarzyszący rodzinom, małżeństwom i narzeczonym. Przede wszystkim jednak stają dziś przed Tobą małżonkowie i całe rodziny, aby odnowić swoje przyrzeczenia. Aby dziękować, prosić, przepraszać. Aby ciągle w Twojej szkole uczyć się miłości, która jest więzią doskonałości. Od dwudziestu wieków zachwycamy się prawdą, że Bóg w osobie swojego Syna wybrał ludzką rodzinę, aby przyjść na świat, zbliżyć się do każdego człowieka i nauczyć go kochać. Święty Jan Paweł II pisał w liście do rodzin: „Syn Jednorodzony, współistotny Ojcu, Bóg z Boga, światłość ze światłości, wszedł w dzieje ludzi przez rodzinę. Przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękami pracował. Ludzkim sercem kochał. Urodzony z Maryi Dziewicy stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobnym oprócz grzechu. Bóg, stwarzając człowieka, wpisał w jego naturę zdolność do miłości. Ta miłość rozwija się, dojrzewa i w pełni realizuje w rodzinie i przez rodzinę. Mężczyzna i kobieta, którzy oddają się sobie wzajemnie i przyjmują w jednym, nierozerwalnym związku sakramentalnym, w pełni odczytują i realizują ten zamysł Boga względem człowieka. Ojciec niebieski pragnie szczęścia każdego człowieka. Dlatego pragnie, aby nowe życie poczynało się w środowisku najbardziej mu przyjaznym. To właśnie miłość dwojga ludzi, kobiety i mężczyzny, którzy odważyli się wobec Boga i Kościoła podjąć za siebie odpowiedzialność, jest tym najpiękniejszym i najbardziej bezpiecznym miejscem, gdzie człowiek może się przez całe życie rozwijać, dojrzewać i uczyć.

Jakże dziś potrzeba takich świadomych i umiejących czytać znaki czasu rodziców, aby nie zniszczyć niewinności dziecka, aby nie zakłócić jego naturalnego procesu dojrzewania. Jak potrzebna jest w rodzinach atmosfera bliskości i wzajemnego zaufania. A ona rodzi się wtedy, kiedy rodzice silni łaską sakramentu małżeństwa wsparci miłością, stają się coraz bardziej darem dla siebie i dla dzieci. Tak rozumiana miłość rodzinna zawsze znajdzie czas na to, aby się zatrzymać, pobyć ze sobą, porozmawiać, szukać miejsc i sytuacji, które pomogą budować w rodzinie zdrowe i trwałe relacje. Taka miłość nieodłącznie związana jest z odpowiedzialnością i troską o dobro drugiego. Z wysiłkiem, z wyrzeczeniem się siebie, stawianiem ukochanej osoby ponad swoje wygody czy przyzwyczajenia. Najpiękniejszą promocją rodziny jest zawsze świadectwo szczęśliwych małżonków, którzy choć nierzadko doświadczają różnych trudności, potrafią je rozwiązywać w obecności Chrystusa i na fundamencie Jego nauki. Ich wzajemna miłość, hartowana przez doświadczenia i kryzysy jest też wymownym świadectwem obecności Boga pośród nas.

By jednak nie zabrakło siły do walki, do wiernego trwania na co dzień, do realizacji trudnych zadań, konieczna jest wytrwała modlitwa. Rodzina, która potrafi wytrwale wołać do Boga, łatwiej odkryje Jego miłość, doświadczy Jego miłosierdzia i zwycięsko wyjdzie z różnych prób i zagrożeń.

Maryjo, Królowo i Opiekunko rodzin, przyjmij dziś nasze modlitwy w intencji polskich małżeństw i rodzin. Jak kiedyś przyszłaś ze skuteczną pomocą młodym małżonkom w Kanie Galilejskiej, tak i dzisiaj wstawiaj się u Syna, wskazując na nowe braki, niedostatki, biedy i zagrożenia. Wyproś im dar męstwa i umiejętność upominania się o swoje prawa zwłaszcza w dziedzinie wychowywania dzieci. To rodzice przecież są pierwszymi nauczycielami wiary, ale też miłości, która nierozerwalnie związana jest z płciowością. To rodzice mają pomóc dzieciom w odkrywaniu ich tożsamości seksualnej i przeżywaniu jej zgodnie z naturą i swoim powołaniem. Żadna osoba trzecia, szkoła, seksedukator, grupa rówieśnicza nie może zastąpić rodziców w tej roli. Dlatego zdecydowany sprzeciw, zwłaszcza rodziców, musi budzić wprowadzanie do szkół, a nawet przedszkoli, programów opartych na ideologii gender. Jej zwolennicy usiłują zburzyć utrwalony model rodziny, doprowadzić do jej destrukcji. Rodziców broniących tradycyjnych i zgodnych z zamysłem Stwórcy zachowań i przekonań oskarżają o staroświeckość i brak tolerancji. Jedną z prób wprowadzenia tego programu jest forsowanie w polskim parlamencie Konwencji Rady Europy o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Maryjo, błagamy Cię. Błagamy Cię o mądrość i odwagę dla polskich parlamentarzystów, aby potrafili odrzucić takie pomysły i takie ustawy. Prosimy Cię za wszystkie organizacje, stowarzyszenia, ruchy i fundacje, które swoimi działaniami budzą sumienia Polaków i uświadamiają destrukcyjne zło proponowanych ustaw i programów. Modlimy się za organizatorów marszów dla życia i rodziny, za podejmujących Duchową Adopcję Dziecka Poczętego, za odważnych głosicieli cywilizacji życia. Świadomi jak wiele w Ojczyźnie i w Kościele zależy od rodzin prosimy Cię o ich świętość, o otwarcie na dar życia, o wiarę, która rodzi uczynki, o miłość, która wszystko przetrzyma. W szczególny sposób modlimy się za małżeństwa przeżywające trudne chwile, poddawane próbie sięgania po łatwe rozwiązania, doświadczane chorobą, biedą, brakiem perspektyw, niewiernością. Im wszystkim, a także nam, uczestnikom pielgrzymki małżeństw i rodzin, i wszystkim tu obecnym wypraszaj Maryjo cud przemiany serc i obfite duchowe owoce.

***
Pozwolę sobie podłączyć tu też:
>Nie wstydźmy się prosić Maryi - Homilia ks. bp Ignacego Deca
>Rodzina miejscem uświęcającym

avatar użytkownika intix

35. Słowo Boże na dziś...


> SŁOWO

***
a także:

Znalazłaś łaskę u Boga

Wtorek, 7 października 2014 roku
>NMP Różańcowej

Łukasz 1,26-38



W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa Wtedy odszedł od Niej anioł.


Już byli poślubieni. Już wybrali. Uzgodnili, jak chcą żyć. Czyż Bóg się zagapił i nie przysłał swojego anioła wtedy, gdy była ku temu właściwa chwila? Najwyższy nawiedza Maryję i Józefa i zmienia ich plany na przyszłość. U nich wszystko, od tej chwili, będzie inaczej: i z miłością małżeńską, życiem rodzinnym, z wszelkim planowaniem.

Przyszedł Bóg i Maryja doznaje wielkiej radości. Trzeba wówczas zanurzyć ludzką radość, płynącą ze związku mężczyzny z kobietą, w tej radości, która napełnia niegasnącym weselem i duszę i ciało człowieka. Maryja czysta, wolna, kochająca, "pełna łaski" – sprawy Boże stawia jako najważniejsze. Swoje ludzkie szczęście, bezpieczeństwo, osobiste pragnienia powierza Ojcu, który wie, co czyni.

Bóg wchodzi w to, co człowiek zaplanował. Objawia swoje plany wówczas, gdy nadchodzi "Jego godzina". Jan Paweł II mówił: "Czy można powiedzieć Bogu – nie! Czy można powiedzieć Chrystusowi – nie! Oczywiście – można. Człowiek jest wolny; ale: czy wolno i w imię czego – wolno?" Dowiadujemy się o planach Bożych nie na początku życia, lecz gdy ono trwa. Nie znamy swojej przyszłości. Taka sytuacja może napełniać ogromnym przerażeniem. Wielu ludzi nie wie, co będzie z ich małżeństwem, zdrowiem, wychowaniem dzieci. Pytają wróżek, kart, uczestniczą w seansach spirytystycznych. Jedynie Bóg wie, co będzie z nami. Nie trzeba się bać, gdyż jesteśmy w Jego rękach. On czuwa nad człowiekiem. Jest zawsze, kiedy człowiek Go potrzebuje.

Nie wszystko trzeba poznać, co odnosi się do naszej przyszłości. Gdy chcemy wiedzieć w czasie, którego Bóg nie przewidział na objawienie nam swoich tajemnic, zaczynamy buntować się, zniechęcać, podejrzewać Go, że działa na naszą niekorzyść. Brak koncentracji na kreowaniu własnego szczęścia, bezpieczeństwa, spokoju, umożliwi przyjęcie Bożych zamiarów. Czystość serca, otwiera człowieka na rozumienie tego, co mówi Bóg. Czystość jest wolnością ducha. Mogę zrozumieć mojego Pana nie wtedy, gdy jestem niewolnikiem, lecz wówczas, gdy uczestniczę w "wolności synów Bożych". Czystość, a tym samym wolność w Duchu Świętym, przygotowuje człowieka do wybrania tego, co "miłego Bogu i co doskonałe". Pragnienie życia w czystości, jest równoznaczne z pragnieniem życia w łasce. Człowiek w tej sytuacji poznaje, że miłuje Boga ponad wszystko i wszystkich. W czystości zostaje nam objawiona przyczyna naszej radości, a jest nią Bóg. Czystość owocuje głęboką przynależnością do tego, "który mnie umiłował i samego siebie wydał za mnie". Niepokalana, należy do Pana. Czystość karmi się słuchaniem i posłuchaniem Ojca, we wszystkim. Maryja słuchając Boga pozwala, aby On uczynił ją Matką Swojego Syna. Macierzyństwo Maryi bierze początek z propozycji Boga i zgody na nią Niepokalanej.

Maryja wraz z Józefem, znaleźli sens życia w tworzeniu warunków do tego, aby człowiek poznał, pokochał i naśladował Jezusa. Jedni płaczą, aby inni mogli się śmiać. Inni cierpią, aby ktoś odzyskał zdrowie, również to duchowe. Jedni oddają życie Bogu, aby ci, którzy nie szukają Boga, "zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy".

Maryja kochała Józefa z wzajemnością. Bóg odsłania swoje plany przed tymi, którzy kochają, ponieważ oni rozumieją, co mówi Bóg i chcą tego, czego On pragnie. Św. Augustyn powiedział: "Dajcie mi człowieka, który kocha, a on zrozumie, co mówię". Bóg Ojciec nie chce, żeby Maryja była osamotniona wśród ludzi. Stawia przy Jej boku mężczyznę, Józefa. Na drodze naszego życia otrzymujemy wsparcie zarówno od Boga, jak i od przyjaznego nam człowieka. Dobrze jest mieć kogoś tak bliskiego w życiu, a równocześnie zaufanego, jak Maryja.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***

Bóg zapłać...

avatar użytkownika gość z drogi

36. Droga @Intix :)

Bóg zapłać...:)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

37. Słowo Boże na dziś...


> SŁOWO

***
a także:

Jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?

Niedziela, 12 października 2014 roku
XXVIII Niedziela Zwykła
Mateusz 22,1-14

A Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich: «Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: "Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!" Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: "Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie". Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: "Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych».


"Posłał, lecz nie chcieli przyjść". Byli umówieni, zaproszeni, oczekiwani. Do wyjątku należą ci, którzy nie chcą się bawić, spotykać na towarzyskich przyjęciach, przebywać w gronie przyjaciół. Zaproszenie i odmowa. Kolejne zaproszenie i kolejna odmowa. Podziwu godna cierpliwość i nie zniechęcanie się Króla. "Wszystko gotowe", lecz nie chcieli przyjść. W tym, co człowiek chce lub nie chce, zawiera się jego mądrość, lub głupota. Umiejętność życia, to zdolność odpowiedniego chcenia.

Różne zaproszenia z którymi się człowiek w życiu spotyka, uczą mądrości chcenia, wyborów tego, co powinienem w danej chwili mojego życia chcieć, a czego powinienem nie chcieć. Nie przyjąć zaproszenia, to odrzucić tego, który zaprasza. Zlekceważyli króla. Lekceważyć, to nie okazać należnego szacunku osobie, źle potraktować, zachować się nieodpowiedzialnie, poniżyć osobę, która uczyniła "wszystko gotowym". Zaproszeni nie tylko nie przyszli na ucztę, lecz posłańców znieważyli i pozabijali.

To była uczta na cześć Syna Króla. Zlekceważyli zatem swoją odmową Ojca i Syna. Odczuwam niekiedy niechęć do kogoś, kto zamierza zmienić moje plany. Moje "pole, kupiectwo" stawiam wyżej, są one dla mnie cenniejsze niż zaproszenie Boga. Są chwile w życiu, kiedy tracę orientację w odniesieniu do tego, co naprawdę jest godne uwagi, starania, wielkiej troski. Moje "pole, kupiectwo to mój kapitał wokół którego chodzę, tańczę, by je powiększyć. Nie dostrzegam wartości proponowanej mi przyjaźni przez fakt "zaproszenia na ucztę. Dramat pojawia się tam, gdzie zaproszony nie ma więzi z królem i jego synem, lecz "pole i kupiectwo" zaczęło go posiadać.

Bałem się kiedyś obojętności na to, co święte, a ona jednak przyszła. Obojętność na króla, a tym samym, obojętność na jego "zwołanie". Można żyć nie wiedząc, że jest się człowiekiem obojętnym, nieczułym, zdolnym zabić w sobie słowo, które jak posłaniec od Króla, Pana mojego, dotarło do mnie.

"Król uniósł się gniewem". Nie było Mu obojętne to, że nie przyjdę. Szczególnie boli odmowa osoby bliskiej, kochanej, na którą liczymy, którą do swoich szczególnych przyjaciół zaliczamy. Gniew na zabójców, którzy przestali chcieć być przyjaciółmi, być wyróżnionymi. Gniew nie dotyczył przede wszystkim tego, że nie przyszli na ucztę, lecz był on związany z zabójstwem sług, posłańców.

Nie chcę być nie wrażliwym, a także pozbawionym świadomości tego wszystkiego, co nazywa się "zaproszeniem Króla". Gniew Króla jest innym wołaniem do człowieka, lecz ciągle wołaniem. Jak dobry Ojciec: pociesza, zapraszając na ucztę, a także gniew okazuje, karcąc za krótkowzroczność, brak rozeznania "czasu Jego nawiedzenia".

Odrzucenie zaproszenia Króla, spowodowane zostało brakiem osobistego poczucia godności przez tych, którzy zostali zaproszeni. Oni "nie byli godni tej uczty", nie posiadali poczucia osobistej godności. Potrzebna jest zatem świadomość własnej godności, wielkiego szacunku do siebie, aby zobaczyć i uszanować wielki szacunek osoby, która mnie zaprasza. Taka godność człowieka, jakie jego staranie o sprawy Boże. W "poczuciu godności człowieka", jest świadomość wielkiego wyróżnienia, jakie Król czyni, zapraszając mnie na ucztę.

Doświadczam potrzeby uczestniczenia w radości Króla, który raduje się swoim Synem. Poczucie własnej godności, sprowadza człowieka do umiejętności udziału w radości "Ojca i Syna". Brak poczucia własnej godności sprawia, że człowiek szuka radości tam, gdzie krótkowzroczność pozwala mu zobaczyć: w "polu i kupiectwie". Gniew Króla, jest bólem Króla z powodu mojego braku rozeznania tego, co jest "radością niewymowną i pełną chwały".

"Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie". "Rozstajne drogi", są między innymi dla ludzi noszących w sobie różne dylematy, problemy związane z wahaniem się co do tego: jakiego dokonać wyboru? Król zaprasza osoby zagubione w sobie. Jest otwarty na tych, którzy już błądzili, już dokonali złych wyborów w życiu, lecz kolejny raz mają przed sobą "szansę rozstajnych dróg". Bolesne doświadczenia wspierają mądre wybory człowieka. W sytuacji pierwszych zaproszonych dostrzegamy, że mieli oni jedną, jasną propozycję od Króla: uczta z Nim i Jego Synem w radości. Sami jednak uczynili sobie "rozstajne drogi", idąc na swoje "pole i do kupiectwa". Człowiek niekiedy wybiera w życiu to, co go w konsekwencji "wytraci i spali", czyli zniszczy. Złe wybory, niszczą życie emocjonalne i duchowe człowieka.

Teraz Król idzie do tych, którzy mają przed sobą rozstajne drogi i tam szuka człowieka, na swoją ucztę radości. Taki jest Ojciec, Bóg. Tylko On ma wielkie pragnienia dzielenia radości "ze wszystkimi": "zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie". Wszyscy są zaproszeni do radości Ojca i Syna. Nie ma wykluczania, nie ma pomijania, nie ma niegodnych. Jest miejsce dla tych, których nazwano: "złych i dobrych". Prawdziwa radość jest zawsze wypełniona wielką potrzebą udzielania się innym.

Warunek zasadniczy, jaki stawia Król swoim sługom jest ten: "których spotkacie". Tych, których zapraszał, a oni odrzucili Jego życzliwe otwarcie do dzielenia radości, On ich nie spotkał. Żeby zostało wyrażone zaproszenie, człowiek musi się spotkać z człowiekiem, a także, człowiek winien się spotkać z Bogiem. Powinna zaistnieć w człowieku potrzeba spotkania z Tym, który chce mówić ze mną. Ludzie niekiedy się wzajemnie nie słuchają, nie spotykają tym samym, nie dotykają duchowo, nie są wolni od podejrzliwości. Spotkanie, umożliwia zaproszenie. Spotkanie, jest znakiem potrzeby poznania się, odkrywania tajemnic serca, odsłaniania tego, co można powiedzieć osobie, która darzy mnie minimalnym zaufaniem. Nie istnieje zatem spotkanie drugiego, bez podstawowego kryterium, jakim jest zaufanie: że to, co mówi, jest prawdą, oraz że nie mówi czegoś, czego należałoby się domyślać.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także:

>Nieustanne zaproszenie na ucztę... Lectio Divina na XXVIII Nd. Zw. (A)

>Bóg zaprasza! Kto chętny? - XXVIII Ndz. Zw. (A) - ks. Michał Olszewski SCJ

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

38. Cieszmy się Domem Bożym

Kazanie ks. bp. Józefa Zawitkowskiego wygłoszone w 90. rocznicę powstania parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Wołominie

Kocham Cię, Kościele Święty,
bo tu jest Dom Boga i Brama Niebios.

Czcigodny Księże Proboszczu - Prałacie
Sylwku Kochany z Sienkiewiczów!
Czcigodni Bracia Kapłani!
Przewielebne Siostry Michalitki i inne!
Pracownicy tego Kościoła,
panie organisto Stefanie,
siostro zakrystianko,
lektorzy, ministranci,
chórzyści, asysto procesyjna!
Wielce szanowni przedstawiciele
administracji państwowej
i władz samorządowych!
Dostojni goście
i parafianie od Matki Boskiej
Częstochowskiej w Wołominie!
Czcigodni słuchacze Radia Maryja
i wszyscy – kochani moi!

Jak was jest dużo!
Wiem dlaczego.
Przeżywamy 90. rok
historii pierwszej wołomińskiej parafii.
Taki słynny Wołomin,
a taka młodziutka parafia,
ma dopiero 90 lat.

Tylko ludzie wierzący
potrafią dziękować Bogu i ludziom.
Chamowie sobie nie dziękują.
Więc ja chcę dziękować
Księdzu Proboszczowi – Prałatowi
za to, że zechciał mnie zaprosić,
z pociesznego Łowicza,
abym z wami śpiewał Bogu dziękczynienie
za to, że zamieszkał pośród naszych domów
i jest Bogiem z nami.

Przyzwyczailiście się do tego,
że idąc ulicą Kościelną,
widać dwie wieże mojego kościoła.
Powinienem wstąpić, aby
upaść na kolana i uwielbić
mego Boga.
Nie mam czasu!
Może później.

* *

Mojżeszu, zdejmij obuwie,
bo miejsce, na którym stoisz,
jest święte! (Wj 3,5)

Tu jest święty kamień Jakubowy
i drabina, gdzie wstępują
i zstępują Anioły.
Tu jest Betel!
Dom Boży i Brama Niebios (Rdz 28,19).
Tu jest moje Penuel,
bo tu widziałem Boga twarzą w twarz,
a jednak On ocalił moje życie (Rdz 32,31).

Zapomniałem, że tu jest
Matka Boska Częstochowska,
a tylko czasem Ją proszę;
Módl się za nami grzesznymi teraz!
I pod Twoją obronę uciekamy się…
jak w obrazie mojego
Józefa Chełmońskiego
z Boczek Chełmońskich.
O Ty, której obraz
w każdej polskiej chacie…
Która perły masz od królów,
złoto od rycerzy,
w którą wierzy nawet taki,
który w nic nie wierzy (J. Lechoń).

Przyzwyczailiście się
do modlitwy waszych organów,
p. Truszczyńskiego
i do śpiewu pana Stefana.
Nie doczytaliście pewnie treści
obrazów waszego kościoła
panów: Klaryski i Ostrowskiego,
a wszystko to takie bliskie,
takie nasze i polskie.
Gdzie Bóg i Polska
i dom ojczysty (J. Tuwim).
Mogę to wyrazić tylko
słowami psalmisty:

Jakże miłe są przybytki Twoje
o, Zastępów Panie,
dusza moja za nimi
tęsknić nie przestanie,
bo serce moje i każde drgnienie
ciała mego
rwą się do Ciebie
Boga Żywego.

Przecież wróbelek znalazł
sobie mieszkanie
i jaskółka gdzieby złożyła
pisklęta swoje,
a ja wciąż biegnę
przed Twoje ołtarze
Królu mój i Boże!
(por. Ps 84)

* *
*
I tacy oni byli wszyscy
kapłani, którzy tu pracowali,
kochający Boga i Ojczyznę,
i każdy z nich zostawił
tu ślady swej modlitwy i pracy.

Ksiądz proboszcz Jan Golędzinowski,
budowniczy pierwszego wołomińskiego
kościoła. Nienawiść nazistów
zburzyła mury jego pracy.
Żywy Kościół ostał.

Ksiądz proboszcz Leon Jackowski
przygotował dla nas wołomiński cmentarz,
pobudował kaplicę przy gruzach
zburzonego kościoła.

Ksiądz proboszcz Apoloniusz Kosiński
wydobył z gruzów obraz Matki Boskiej
Częstochowskiej i posadził Ją na tronie,
w głównym ołtarzu, aby na zawsze była
Patronką Wołomina.

Ksiądz proboszcz Walenty Zasada,
człowiek schorowany, starszy, ale pobożny,
nawet gorliwy, chodząca dobroć. W tej słabości
przygotował materiały do budowy nowego,
tzn. tego kościoła.

Ksiądz proboszcz Mieczysław Grabowski.
Miał szczęście przygotować kościół do konsekracji,
ale miał też nieszczęście, bo poświęcenia
miał dokonać Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński
11 października 1953 r. Tymczasem 25 września aresztowano Księdza Prymasa.
Poświęcenia dokonał bp Wacław Majewski.
Przyszły trudne czasy.
Ciężar tych uwikłań musiał znieść
wielki budowniczy wołomińskiego kościoła.

W roku 1962 proboszczem w parafii
u Matki Boskiej Częstochowskiej w Wołominie
został Jan Sikora, pułkownik WP,
zaprawiony w przeciwnościach.
Za jego czasów Wołomin stał się
wielkim miastem, a ksiądz oficer
z wojny z bolszewikami zostawił miastu
5 nowych kościołów:
Dla Boga i Ojczyzny!
Wielkich mieliście kapłanów!

Obecnie jaśnie nam panującym
na Wołominie jest ksiądz prałat
Sylwester Sienkiewicz.
Jeszcze raz mu dziękuję za to,
że mogę być pośród was
i z wami za wszystko Bogu
dziękować.
Zazdroszczę tylko księdzu proboszczowi,
że imieniny ma w dzień,
gdy panie się modlą w sukniach sylwestrowych,
a fajerwerki rozświetlają drogę
dla szczęśliwego nowego roku,
który nadchodzi,
i jeszcze zazdroszczę mu tego,
że jest ze słynnego rodu Sienkiewiczów.

* *

Miejcie cierpliwość,
bo zgrzeszyłbym ciężko przeciw
Wołominowi i Radzyminowi,
gdybym nie wspomniał roku 1920.

Panie Jeznach,
a czy to prawda,
że przed kolegiatą w Radzyminie
widzą ludzie czasem księdza Rudzkiego
i nauczyciela Rusiniaka,
którzy wołają: Boże, coś Polskę?!,
a potem ich rozstrzelali?

Zginęli za krzyż i orła.
To chyba ostatni obraz
męczeńskiej Polski,
gdzie nauczyciel i ksiądz
razem idą na śmierć,
za Boga i Ojczyznę,
bo mieli jedno serce.

Czego bolszewicy nie zrobili
zrobią to jaśnie oświeceni,
źli obcy i niedouczeni.

Panie Pawlak z Wołomina,
a czy to prawda,
że w każdą Wielkanoc,
przed Rezurekcją
na domu nr 9 przy ul. Kościelnej
ukazuje się banner z napisem:
Chrystus Zmartwychwstał!
Zmartwychwstanie Polska?
Jeśli to prawda,
to kiedy zmartwychwstanie?

Wracają czasy przeklęte
i znów podpalają kościoły,
i znów napadają na księży,
a ksiądz Hyrek,
a ksiądz Miziak,
a ksiądz Strzałkowski
jeszcze tamtych ran nie wyleczyli
i umrą z kalectwem.
A on za grosze zebrane
miał się modlić za zmarłych,
a wy chodzicie wolni,
bo pobić pedofila to cnota.
Podli!

Ale was to nie wzrusza,
jak to nie wzrusza,
zgniłej Europy,
że Warszawa to tylko po drodze,
potem Berlin, Paryż i Lizbona
i bój to będzie ostatni (Tuchaczewski).
Że gdyby nie Cud nad Wisłą,
od 94 lat chodzilibyśmy w kufajkach.

Tylko ta jedna noc,
kiedy kardynał Kakowski
i nuncjusz Achilles Ratti
modlili się pod kolumną Zygmunta
w Warszawie.
Strzały armat i śpiew Święty Boże,
od powietrza głodu ognia i wojny
zachowaj nas mieszały się nad Wisłą,
a chłopcy od Władysława IV
i ich prefekt ks. Ignacy Skorupka poszli za Wisłę
z 36. PP Akademickiej, ochotniczej.

Za Boga i Ojczyznę!!!
i potknął się ksiądz.
Następnego dnia płk Dobrowolski
zobaczył na ściernisku
pośród niezebranych snopów
ciało księdza.
Był w białej komży,
we fioletowej stule,
miał krzyż w ręku
i roztrzaskaną głowę…
Za Boga i Ojczyznę.

Może to bezbożnych wzruszy
i tam, gdzie grzeszna tęcza gejów,
powie Michał Archanioł:
Bo nic nad Boga (W. Poll)
i któż jak Bóg!
Wyrosną warszawskie kwiaty
od tych, co do nieba szli,
jak kamienie przez Boga
rzucone na szaniec.

Tak niedawno podobną prośbę
słałem do tych, co kończą kadencję rządową,
aby nie drażnili wierzących,
bo to są ludzie, którzy się modlą,
którzy uczciwie pracują, służą Bogu i Polsce,
ale gdy cierpliwość nasza
w święty gniew się obróci,
to ani o jedno biurko nie chybi.
Kiedyś te kamienie drgną.

I cóż, proszę księdza,
za tydzień wybory.
Myśli ksiądz, że będzie lepiej?
Kto by nie wygrał,
kto by nie rządził
to czym tu rządzić?
Wszystko rozkradli.
Chleb obcy jemy,
bo tańszy.
Niech nas rozbiorą Moskwa i Berlin
kolejny raz,
może u obcych, mądrych i bogatych
będzie nam lepiej?
Polska już tylko
nierządem stoi!

O wy, głupi Galaci,
Już za późno modlić się
dla was o rozum,
szlifujcie języki.
Za chlebem do obcych pójdziemy.

Kładę przed wami
życie i śmierć,

Wybierajcie!
Ja i mój dom
ostajemy przy Bogu! (Joz. 24,15)

Bolszewickie zagrożenia
to mały pikuś
wobec dzisiejszych genderowych.
To już nie dzika bolszewia,
to wykształcone bestie.
Nic już nie mamy własnego
z bogactwa i majątku.
Decydenci uwłaszczyli siebie.
To owoc Okrągłego Stołu.
Brawo, bohaterowie!

Naród wymiera!
Odbierzcie jeszcze dzieciom
miłość i młodzieży rozum,
ostanie nam Polska
ugorem pachnąca.
Pięknie Kasiu, pięknie!

Co ksiądz mówi?
Tak nigdy nie będzie.
Przecież tu Królową jest
Matka Boska, ta sama, co w Wołominie…
Marszałek też tak mówił
do kardynała Kakowskiego:

Eminencjo!
Ja sam nie wiem,
jak myśmy tę wojnę wygrali,
ale rozbitek spod Zambrowa wiedział:
bo asłaniała Bożyju Matier.

Tak proszę marszałków,
tak proszę kandydatów
do samorządów
co marzniecie na płotach
i słupach z betonu.
I mnie się tak wydaje,
że Matka Boska jest w letargu,
że jest z bólem serca, po zawale.


Partie, zło się mnożą jak wirusy.
Hasła wyborcze pokradli nam z kościołów:
Siła w jedności,
zgoda jest twórcza!
Będę wam służył.
Rządzić i służyć!
Odmienimy oblicze ziemi.

Spiszę wszystkie,
będę miał ściągawkę na kazanie.
Pobożność bezbożnych wzrosła,
teraz do Komunii Świętej idą
elementy wyselekcjonowane,
co złorzecząc wcześniej Bogu i Jego przykazaniom,
z diabłem cyrograf spisali.

Jeszcze wiele będzie wyborów.
Jeszcze wiele obietnic padnie
dla tych, których głód uśmierca (K. Makuszyński).
A wśród tych, co szli i wybierali,
był jeden obcy, nieznany.
Patrzyli nań spode łba
ramionami ruszali,
spluwali.
Wzięli go na stronę
mówili,
szeptali,
pytali…
Milczał.
Przyszedł rudy, czerwony,
coś za jeden?
Pytali.
Milczał.
Podeszła Magdalena,
Powiedziała,
poznała,
płakała.
Ucichło,
coś szeptali,
na ziemię padli, płakali (por. J. Tuwim).

Patrz, jak się zmienia (C.K. Norwid).
A Ta, co pod krzyżem stała
Zwycięska z Radzymina,
z Rembertowa i Kamionka,
co Patronką Wołomina,
powie nam zawstydzonym.

Nigdy jam Ciebie, Ludu,
nie rzuciła.
Nigdym od Ciebie
nie odjęła lica,
Jam po dawnemu
moc Twoja i siła…
Bogurodzica!

Amen.
Dziękuję Wam za cierpliwość,
ale ja człowiek
od pracowitych Borynów
pytam was jak przed 90 laty
pytali w Wołominie kapłani.
Pytam was wobec Matki i wobec Królowej.

Powiedzcie mi prawdę:
Niech usłyszą to na Wiejskiej
i w Brukseli.
Czy wy jeszcze wierzycie
w Boga Ojca Wszechmogącego?

To Bogu niech będą dzięki.
Za to więcej was kocham,
i życzę parafii, miastu i wam:
Ad multos plurimosque annos.
Niech wam Bóg błogosławi
na długie, szczęśliwe lata.