Kard. August Hlond (1881 - 1948) Prymas Polski

avatar użytkownika intix

 

Posłannictwo i przepowiednie

 

 

Rocznica śmierci kard. Hlonda jest okazją, by przypomnieć jednego z najwybitniejszych Polaków, prawdziwego przywódcę duchowego Polski w latach 1926 - 1948. Nigdy nie wchodził w żadne kompromisy ze sprawującymi władzę. Bezkompromisowa postawa Księdza Prymasa w głoszeniu ewangelicznej prawdy była bardzo niewygodna dla komunistycznych władz.

Z niewyjaśnionych do dzisiaj powodów, po udanej operacji wyrostka robaczkowego, na skutek infekcji niewiadomego pochodzenia, 22 października 1948 roku w szpitalu Sióstr Elżbietanek na Mokotowie umierał Prymas Polski, kard. August Hlond. Była godzina 10:30, gdy wydał ostatnie tchnienie. Kilka godzin wcześniej mówił do zgromadzonych przy jego łóżku:

"W obliczu śmierci trzeba być radosnym. Wszystkich nas to spotka. Trzeba śmierć pogodnie przyjmować. Ona jest przejściem do lepszego życia. Jest drogą do wieczności".

Odszedł na spotkanie z Chrystusem i Jego Matką, którą tak umiłował. Umarł w czasie, kiedy po ludzku rzecz biorąc, był Polsce najbardziej potrzebny: komunizm rozszerzał swoją walkę z religią, a w Budapeszcie sądzono prymasa Węgier Kard. Mindszentiego…

W przeddzień swojej śmierci, późnym wieczorem, kardynał Hlond dodawał otuchy swoim najbliższym współpracownikom, aby nie upadali na duchu w tym trudnym czasie terroru komunistycznego:

"Nie traćcie nadziei. Lecz zwycięstwo jeśli przyjdzie - będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny. W tej walce, która się toczy między gromadą szatanów i Chrystusem, tych, którzy wierzą, że są wezwani, odwoła do nieba i będzie, jak chce sam Bóg. Walczcie z ufnością. Pod opieką błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie... Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa".

Kardynał August Hlond był przekonany, że jedną z najważniejszych potrzeb Kościoła jest obrona przed tym uosobionym złem, którym jest szatan, a Matka Boża, jest największą nieprzyjaciółką, jaką Bóg przeciwstawił szatanowi.

Dlatego, w duchu orędzia fatimskiego, 8 września 1946 r. Ksiądz Prymas wraz z całym Episkopatem w obecności miliona Polaków, na Jasnej Górze, dokonał aktu poświęcenia całej Polski Niepokalanemu Sercu Maryi. W ten sposób Polska stała się pierwszym krajem, po Portugalii, który tego aktu dokonał zgodnie z prośbą wypowiedzianą przez Matkę Bożą w Fatimie. Poprzez poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi Polska weszła na fatimską drogę zawierzenia Maryi i wypełniania Jej próśb. Tak rozpoczęła się wyjątkowa droga Kościoła w Polsce, który jako jedyny w krajach komunistycznych zdołał zachować wyjątkowo duży obszar wolności i niezależności.

Kardynał A. Hlond w swoim nauczaniu wypowiadał prorocze słowa: "Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą, wielką miłością bliźniego i Różańcem. Trzeba ufać i modlić się. Jedyną broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo - jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga. Polska będzie pierwsza, która dozna opieki Matki Bożej. Maryja obroni świat od zagłady zupełnej. Całym sercem wszyscy niech się zwracają z prośbą do Matki Najświętszej o pomoc i opiekę pod jej płaszczem. Nastąpi wielki triumf Serca Matki Bożej, po którym dopiero zakróluje Zbawiciel nad światem przez Polskę". Ksiądz Prymas uwrażliwiał kapłanów i wiernych, aby byli świadomi, że są w samym centrum dramatycznego zmagania się dobra ze złem. 16 sierpnia 1948 r. mówił:

"Jesteśmy świadkami zaciętej walki między państwem Bożym a państwem szatana. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza. Dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie jak nigdy. Z jednej strony odbywa się zdobywczy pochód Królestwa Chrystusowego, z drugiej zaś strony ciąży nad światem łapa szatana, tak zachłannie i perfidnie, jak to jeszcze nigdy nie bywało. Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie. Wyniki tej rozgrywki pomiędzy państwem Bożym a państwem szatana nie nastręcza wątpliwości. Kościół ma zapewnione zwycięstwo: "Bramy piekielne nie przemogą go" [Mt 16, 18]. Chodzi tylko o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. Jeśli kto, to zwłaszcza my, kapłani Chrystusowcy, winniśmy w tej decydującej walce stanąć w pierwszych szeregach. Od nas zależy, by godzinę triumfu przyśpieszyć. Każdy z nas w tym boju ma wyznaczone stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa" (audiencja dla ks. Ignacego Posadzego, przełożonego generalnego Towarzystwa Chrystusowego).

Prymas Polski kardynał August Hlond urodził się 5 lipca 1881 r. w Brzęczkowicach pod Mysłowicami w rodzinie dróżnika kolejowego. W 1896 r. wstąpił do Towarzystwa Salezjańskiego, a po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, w 1905 r. otrzymał święcenia kapłańskie w Krakowie. W 1922 r. Ojciec św. Pius XI mianuje ks. Hlonda administratorem apostolskim Górnego Śląska, a po trzech latach pierwszym biskupem ordynariuszem nowo utworzonej diecezji katowickiej. Urząd prymasa Polski objął w 1928 r., a więc 8 lat po odzyskaniu niepodległości a po 150 latach niewoli.

Kraj był wyniszczony i rozbity na dzielnice, to wymagało intensywnej i zorganizowanej pracy. Zadanie, które stanęło przed nowym prymasem nie było łatwe. Wiadomo, że w czasach przełomowych siewcy kąkolu są liczniejsi niż kiedykolwiek. Dostrzec niebezpieczeństwo, otworzyć na nie wiernym oczy, podać sposoby obrony przed złem, to zadanie prawdziwego pasterza. Walka ze złem objawiła się w postępowaniu kard. A. Hlonda spokojnym i przemyślanym działaniem, ale najbardziej w pełnych zdecydowania i Bożej mądrości listach pasterskich, które nawet na czytających je dziś robią wrażenie, bo są nadal aktualne i jakby pisane do dzisiejszego człowieka.

List pasterski, który odbił się szerokim echem nie tylko w kraju ale i za granicą, mówił "O chrześcijańskich zasadach życia państwowego" (1932). Przetłumaczono go i wydano w pięciu językach. W treści i stylu podobny jest do encyklik papieskich. Daje on niezwykle klarowną naukę o stosunku Kościoła do państwa. Powstał w bardzo trudnym czasie, gdy w Berezie Kartuskiej działał obóz koncentracyjny dla przeciwników politycznych ówczesnej władzy, po przewrocie majowym 1926 r. Kardynał Hlond pisał:

"W pojęciu liberalnym państwo nie uznaje Boga, nie liczy się z Nim pod żadnym względem, nie przyjmuje Jego praw etycznych, nie zważa na Jego religię, czyli jest zasadniczo bezwyznaniowe. Zwykle posuwa się dalej, staje się bezbożne... wykreśla Boga z Konstytucji, ruguje ze szkoły, wyrzuca z ustawodawstwa, a nawet kult Jego i wiarę prześladuje".

Kardynał stawiał jasno sprawę stosunku Kościoła do państwa i demaskował niezwykle niebezpieczną działalność masonerii:

"Podejrzenia, utrudnianie pracy, podkopywanie powagi, intrygi, nadzór policyjny i tyle innych, nieraz mało szlachetnych sposobów utrudniania pracy Kościoła - to nierzadko praktyki tych kół wolnomyślnych i wolnomularskich, które powodowane chorobliwą nienawiścią do Kościoła, gotowe poświęcić nawet bardzo wielkie wartości moralne narodu i kraju, byle skłócić państwo i Kościół".

Ośrodki masońskie propagowały ustawodawstwo wymierzone przeciwko rodzinie, proponując legalizację wolnych związków, pornografii, aborcji i antykoncepcji, argumentując przy tym, że katolickie zasady moralne ograniczają wolność człowieka.

Ksiądz Prymas zdecydowanie występował przeciwko tym próbom moralnej deprawacji narodu polskiego, uświadamiając, że rodzina jest najmniejszą komórką społeczną i jej rozpad jest zagrożeniem dla państwa i narodu. Wskazywał, że główną strategią walki masonerii z Bogiem i Kościołem jest demoralizacja, według zasady: dopiero wtedy upadnie wiara, gdy runie moralność.

Kardynał Hlond odważnie występował przeciwko przenikaniu masonerii do szkół i deprawowaniu młodzieży. Dosyć prężnie działał wtedy na kresach wschodnich tak zwany "Zakon Wyzwolenia" czyli Filarecki Związek Elsów. Młodzież, która do tej loży należała, była zobowiązana do angażowania się w "zwalczaniu religii i moralności chrześcijańskiej". Ksiądz Kardynał cytował oryginalne dokumenty tej masońskiej organizacji, aby demaskować jej prawdziwe cele i zadania. Między innymi loża ta nakładała na członków następujące zobowiązania: "Rycerz jest ślepym, nieczułym narzędziem w ręku swych starszych, spełnia wszystko, co mu każą nawet, jeśli mu to się wydaje zbrodnią. Nie drży na widok krwi a sam z przyjemnością sprząta ze świata każdego wroga. Kościół przede wszystkim katolicki i księży uważa za swych najgorszych wrogów".

Ksiądz Prymas wielokrotnie wskazywał na przykłady tragicznych skutków masońskiej deprawacji młodzieży. Słynne w owym czasie było wykrycie masońskiego związku w szkole w Święcianach na Wileńszczyźnie. Wpływ masońskich idei na młodzież tej szkoły był tragiczny, doprowadził do upadku moralności i niebywałego zdziczenia, połączonego z zamachami na życie, mordowania profesorów, ucieczkami z domu, pladze pornografii, oraz różnych satanistycznych praktyk.

W ten sposób, pod pozorem podniesienia poziomu kultury, wolnomularstwo stwarzało warunki dla "rozprzestrzeniania się satanizacji życia", ostrzegał kardynał Hlond. Ta zdecydowana akcja uświadamiania katolików o rzeczywistych celach masonerii spowodowała znaczne osłabienie wpływów lóż masońskich w przedwojennej Polsce.

Ksiądz Prymas wskazywał na wielkie zagrożenie dla moralności i życia religijnego płynące ze strony nie tylko masonerii ale i komunizmu, przestrzegając przed jego zgubnymi wpływami dla życia narodu i państwa. Kardynał Hlond uświadamiał wiernych, że wolnomularskie i komunistyczne ideały zacierania granic pomiędzy dobrem i złem są owocem "szatańskiej nienawiści do Boga". Dlatego "jedyną receptą uzdrowienia Polski" jest budowanie ładu społecznego na podstawowych zasadach moralności chrześcijańskiej oraz zdecydowane odcinanie się od wpływów idei propagujących całkowity rozkład moralny, niewiarę i naturalny deizm.

Cała działalność Sługi Bożego była przepojona troską o wieczne zbawienie dusz. Nie na darmo w swoim herbie biskupim umieścił hasło: Daj mi dusze, resztę zabierz. Taką troską obejmował Polaków nie tylko w kraju ale i przebywających na emigracji. Rozrzuceni po całym świecie, byli jak owce bez pasterza. Sługa Boży chciał okazać im szczególną swoją troskę pasterską i miłość. Jego alarmujące wołanie: Na wychodźctwie giną dusze polskie, było wyrazem jego zatroskania o ich zbawienie. Aby zapewnić duszpasterską opiekę dla polskich emigrantów, kardynał Hlond powołał do istnienia w 1932 r. misyjne zgromadzenie zakonne: Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej.

W (…) rocznicę śmierci Sługi Bożego Augusta Hlonda, wspominamy wspaniały dorobek Jego pasterskiej posługi. Był przykładem i wzorem za życia i był nim w najtrudniejszym momencie, w chwili śmierci. Jego śmierć zbiegła się z wprowadzeniem na urząd obecnego papieża Jana Pawia II. Ten sam miesiąc, ten sam dzień i prawie ta sama godzina, tylko 30 lat wcześniej.

22 października 1978 r. w dniu wprowadzenia na urząd papieża w godzinach przedpołudniowych Polacy obecni w Rzymie zebrali się w kościele św. Jana. Tam w czasie kazania kard. Stefan Wyszyński powiedział takie słowa:

"Meldujemy ci Sługo Boży, kardynale Auguście, który tam klęczysz u tronu Matki Bożej. Powiedziałeś za życia, że "zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Maryi" - zwycięstwo przyszło, przyszło przez Maryję. Przyszło w 30 rocznicę śmierci Sługi Bożego Kardynała Augusta Hlonda".

Obecnie w Rzymie toczy się ostatni etap procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego kard. Augusta Hlonda. Zachęcamy do modlitwy za Jego pośrednictwem o uzdrowienie duchowe, fizyczne lub inne potrzebne łaski:

Boże, Nasz Ojcze, dziękuję Ci za to,

że dałeś naszej Ojczyźnie Kardynała

Augusta Hlonda, Biskupa i Prymasa Polski,

wielkiego i żarliwego czciciela Niepokalanej

Dziewicy, Matki Twojego Syna i naszej Matki

oraz, że uczyniłeś go troskliwym ojcem i

opiekunem Polonii Zagranicznej.

Racz wzbudzić i w moim sercu gorącą

miłość ku Tobie i synowską cześć

ku Maryi Wspomożycielce Wiernych,

a dla wsławienia Twego imienia racz

mi udzielić za wstawiennictwem

Kardynała Augusta łaski,

o którą pokornie proszę.

 

Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo...

Chwała Ojcu....

 

Tych, którzy otrzymali szczególne laski za wstawiennictwem Sługi Bożego ks. kard. A. Hlonda, prosimy o powiadomienie pisemne na adres redakcji "Miłujcie się".

Ks. Czesław Kamiński TChr

"Miłujcie się" nr 9-10/1998

***

PRZEPOWIEDNIE KS. KARDYNAŁA AUGUSTA HLONDA

MATKA BOŻA (z notatek Kardynała Augusta Hlonda)

1. ,,Przyjdą czasy, kiedy Bóg w ręce swej Matki na pewien czas złoży atrybut swej wszechpotęgi".

2. „Obecne czasy oddał Bóg w opiekę Matce Najświętszej".

3. ,,Dzięki wstawiennictwu Maryi zlituje się Bóg nad nieszczęśliwą ludzkością i zwiąże rozpętaną na ziemi moc szatańską".

4. „Polska jest Narodem wybranym Najświętszej Maryi Panny".

5. „Polska nie opuści sztandaru Królowej Nieba — spełni swe zadania, będzie znowu Matką świętych".

6. „Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą, wielką miłością bliźniego i różańcem".

7. „POLSKA MA STANĄĆ NA CZELE MARYJNEGO ZJEDNOCZENIA NARODÓW".

8. „Polska będzie Przewodniczką Narodów".

9. „Zachód oczyszczając się ze zgnilizny, z podziwem na nas patrzeć będzie".

10. „Trzeba ufać i modlić się. Jedyna broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo  — jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga. Polska będzie pierwsza, która  dozna  opieki Matki Bożej. Maryja obroni  świat od zagłady zupełnej. Polska nie opuści sztandaru Królowej Nieba. Całym sercem wszyscy niech się zwracają z prośbą do Matki Najświętszej o pomoc i opiekę pod Jej płaszczem".

11. „Nastąpi wielki triumf Serca Matki Bożej, po którym dopiero zakróluje Zbawiciel nad światem przez Polskę".

12. „Szliśmy z Różańcem, bo z Matką Boską idziemy w przyszłość".

(Jest to ostatnie zdanie Ks. Kardynała — napisane i pozostawione na biurku z przemówienia z okazji przeniesienia relikwi Bł. Władysława  z  Gielniowa).

DNIA  20 X 1948 r.

 

http://prorocykatolik.pl/documents/przepowiedniaAugustaHlonda1.pdf

 

 

12 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. MIELIŚMY WIELKICH PRYMASÓW.- Barbara Wodzińska

AUGUST KARDYNAŁ HLOND – PRYMAS CZASU ODRODZENIA, WOJNY I PIERWSZYCH LAT POWOJENNEJ OKUPACJI

„…swą arcypasterską osobą pobratał Gniezno z Warszawą, dwie polskie stolice, jedna dostojna swą starożytnością, druga zaś swym majestatem państwowym.

Dziś swą osobą Śląsk z Warszawą spowinowacił. Wywodzi się bowiem ze śląskiego prastarego rodu. A ród ten twardy gdyby krzemień, niepożyty gdyby spiż.

Wieki trwał pod teutońskim jarzmem i przetrwał. Ani jednej iskierki ze swych płomiennych uczuć polskich nie zgasił, ani jednej zgłoski nie utracił ze swej przebogatej mowy ojczystej.

I taki pozostał hartowny i żywotny ten śląski ród odwieczny, że nie tylko sam ocalał, ale z pełności swej rodzimej całą Polskę obdzielił, albowiem nasz Prymas umiłowany to śląskiej ziemi Syn!

I tę swoją śląską tężyznę duchową przynosi ze sobą do Warszawy.

… żyj w pamięci całego Narodu i Kościoła”.

Ks. bp Antoni Szlagowski, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, z powitania podczas ingresu w Warszawie, 24 czerwca 1926

Po lekturze kazań, listów pasterskich, przemówień Księdza Arcybiskupa Józefa Gawliny, po zatrzymaniu się nad życiorysem wielkiego Kapłana, Kapelana Wojska Polskiego okresu drugiej wojny światowej, który sakrę biskupią otrzymał z rąk Augusta Kardynała Hlonda („Nad Odrą”, nr 3-4, 2011, str. 87-95), nie mogłam nie wrócić do postaci gigantycznego ducha i umysłu – bezpośredniego poprzednika Prymasa Tysiąclecia Stefana Kardynała Wyszyńskiego, którym był Kardynał August Hlond.

Osobiście – wielką moją radością jest to, że obydwaj Hierarchowie naszego Kościoła, Ksiądz Kardynał August Hlond i Ksiądz Arcybiskup Józef Gawlina, pochodzą ze Śląska. Nie urodziłam się na Śląsku, z ziemią śląską związana jestem przede wszystkim historycznie, ale – i moją tu obecnością od dzieciństwa, tu są groby moich najbliższych, czuję się tu u siebie.

Dobrze, że Inicjatywa Wydawnicza «ad astra» w roku 1999 opublikowała, w formie reprintu, zbiór kazań, pism i przemówień Kardynała Augusta Hlonda (z lat 1924-1948). Zbioru wydanego w Ameryce w roku 1950, w drugą rocznicę śmierci Prymasa Polski1). Wcześniej ukazały się trzy pozycje: Daj mi dusze2), 1979, wybór pism i przemówień (z lat 1897-1948); W służbie Boga i Ojczyzny3), pisma, 1988, i Polska w wizji wigilijnej4), 1990. W chronologicznie zebranych treściach zostały upamiętnione wyjątkowe, przeszło ćwierćwiekowe rządy wielkiego Księcia polskiego Kościoła.

Studiując teksty Księdza Kardynała – dziś, dokładniej, na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, zwłaszcza powracając do nich w roku 2011, w sposób szczególny zatrzymują myśli Autora dotyczące chrześcijańskiej zasady życia państwowego. Automatycznie rysuje się problem przeżywanego przez nas dramatu politycznego, tak perfidnie przygotowanego na początku lat osiemdziesiątych pod nazwą „obalenia komunizmu”.

W roku 1932 Ksiądz Prymas pisał:

Dobrotliwa Opatrzność Boża przywróciła nam niepodległość, kiedy w świecie coraz groźniej uwydatniać się zaczynał kryzys Państwa, ma się wrażenie, że pogłębia się przesilenie samej instytucji Państwa.

Co skompromitowało w różnych krajach państwowość, co ją do nieładu doprowadza? Czy tylko przypadkowe błędy, grzechy i niepowodzenia rządów? Czy nie raczej stosowanie fałszywych filozofii państwowych? Czy nie uporne realizowanie doktryn politycznych, niezgodnych z istotą Państwa i z naturą ludzką?

W burzliwą godzinę dziejową odbudowujemy na praojcowskich sadybach niepodległe Państwo. Naród niczego odradzającej się Polsce nie poszczędził. Wiekami mierzy rytm życia, które z gorących serc przelewa w nowy ustrój Ojczyzny. Nieśmiertelność chcielibyśmy tchnąć w organizm Państwa.

Państwo wywodzi się z natury ludzkiej, w której tkwi wrodzona skłonność do łączenia się w większe zespoły, dla bezpieczeństwa i porządku, dla postępu i rozwoju.

Kościół bezwzględnie przyjmuje Państwo jako potrzebę przyrodzoną. Państwo nie jest czymś dowolnym, ale warunkiem rozwoju ludzkości, w tym, każdej osoby ludzkiej z osobna.

[Dlatego – przez wieki pozbawia się nas państwowości i domaga oddzielenia Kościoła od Państwa! – B.W.]

[…] Państwo nie może nie uznawać w swym życiu Stwórcy, z którego woli i prawa się wywodzi. Państwo nie może być ateistyczne, nie może się rządzić jak gdyby Boga nie było […].

Państwo jest od Boga, ale nie jest Bogiem, a więc nie jest źródłem prawa obyczajowego, nie może stwarzać moralności, nie ustanawia jej normy, czyli zło nie staje się moralne i dozwolone przez to, że go dopuszcza Państwo. […]

Najbardziej stanowczo odrzuca Kościół zasadę, że polityka stoi poza dziedziną praw moralnych.
To niczym nie uzasadnione roszczenie jest sprzeczne z podstawowym pojęciem o Państwie, wprowadza samowolę do życia publicznego i zamienia w piekło wzniosłą instytucję Państwa, stworzoną dla dobra ludzi […].

Może żaden inny naród nie umie, tak jak my, ocenić ogromu dobrodziejstwa Bożego jakim jest własne Państwo.

Przeżyliśmy bezmiar klęsk i utraty bytu politycznego.
Z rozkazu sumienia i potrzeby serca mamy dbać o jego pomyślność i trwałość, ale nade wszystko o jego wysoką godność i etykę. […]

Spytacie, czemu sobie ludy uprzykrzają Państwo, czego dokonywa się niszczenie państwowości? Bo wszedł szatan w politykę. Przekreślił myśl Bożą, prawdę przysłonił. Swój ideał urzeczywistnił w Bolszewii.

Kto tego szatana od Polski odżegna?

Polsko, bądź wzorem chrześcijańskiego Państwa. Z Bogiem idź w własną przyszłość! Jeszcze daleką drogę masz!

O Boże! Końca tej drogi nie widać. Księże Kardynale, dlaczego nie ma Ciebie z nami dziś?!

Dziś, nie jeden do władzy przyspawany powie, że to było wtrącanie się Duchownego do polityki. Takim osobnikom należy uświadomić, że Kapłan katolicki stanowi historyczny i polityczny filar naszej, przeszło tysiącletniej, państwowości. Były funkcjonariusz różnych departamentów z „bezpieczeństwa” włącznie, posiadacz legitymacji organizacji antypolskiej, a jeżeli osobiście nie zdążył, to bezpośredni potomek ubeckiego tatusia albo pośredni, ubeckiego dziadka – ma prawo zajmować się polską polityką, a katolicki Kapłan – nie? Kto tak ustalił? Czym uzasadnia?

Niedouczonym uzurpatorom funkcjonowania w polityce, śmiało zajmującym wysokie stanowiska państwowe i administracyjne w „wyzwolonej i niepodległej” Polsce, od ich panowania i ideologii, należy uświadomić, że było szczególnym zrządzeniem Opatrzności, iż plemiona Wiślan, Ślężan, Polan, Pomorzan i Mazowszan jeszcze na początku wieku X luźno ze sobą związane poczęły tworzyć jednolity organizm państwowy i równocześnie przyjęły Chrześcijaństwo, czego zewnętrznym wyrazem był Chrzest Mieszka. Był to początek zespolenia się dwóch elementów: WSPÓLNOTY NARODOWEJ I WSPÓLNOTY WIARY, WZAJEMNEGO PRZENIKANIA SIĘ ORGANIZMU PAŃSTWA I KOŚCIOŁA. BYŁ TO FUNDAMENT POLSKIEJ PAŃSTWOWOŚCI.

Na przestrzeni naszej historii można udowadniać, że współdziałanie obydwu czynników stanowiło źródło siły, zaś separacja prowadziła do słabości i klęski. Tą potężną siłę jedności Państwa z Kościołem znali i znają nasi wrogowie, dlatego ostrza wrogów kierują się tradycyjnie przeciw tym, którzy są źródłem historycznej jedności, przeciw Biskupom i Kapłanom, przeciw Kościołowi.

Nie mogę nie przytoczyć myśli, o związku Polski z katolicyzmem, naszego wielkiego uczonego, światowej sławy filozofa Ojca Profesora Mieczysława Krąpca5):

Tysiącletnia historia potwierdziła, że Kościół katolicki i jego wiara nie jest tylko dodatkiem historycznym do polskości, ale jest jej składnikiem istotnym – w skali makroskopowej.

Kościół w swej działalności utożsamił się – w Polsce – z Narodem i jego losem. Co wcale nie znaczy, by dla każdego Polaka racją dostateczną jego polskości było wyznanie religii rzymsko-katolickiej.

Historia dostarcza nam wielu nazwisk wybitnych Polaków, którzy nie byli katolikami, należeli do różnych wyznań i wnieśli do kultury polskiej duże i cenne wartości. Ale, ich praca i twórczość albo wyrosła z gleby narodowej kultury (w makroskali: katolickiej), albo przyjęła się jak ziarno rzucone na rolę urodzajną – na tej glebie kulturowej, która w przeżywaniu całego Narodu, nie była glebą zakwaszoną nienawiścią, ciasnotą i nietolerancją. W takim właśnie duchu był wychowywany przez tysiąc lat nasz Naród przez panującą – dominującą w naszym społeczeństwie religię katolicką, jako religię zasadniczej większości naszego Narodu.

W polskiej historii, w dobie zaborów, powojennego totalitarnego zaboru, ostatnich lat aż do dziś – zaboru: ziemi, ciała i duszy, jest ośmieszanie i zwalczanie wartości tradycyjnych polskości – dziedzictwa religii katolickiej.

Dla niektórych Polak – katolik staje się wartością ujemną, co na tle głębokiego kryzysu moralnego i ekonomicznego polskiego społeczeństwa zyskuje dziennikarskie uznanie. Zapomina się, że to właśnie antyreligia i antypolska systemowa ideologia komunistyczna przez całe półwiecze celowo deprawowała [i deprawuje – B.W.]. Naród przez kłamstwo i pół-prawdy, przez niszczenie wartości religijnych, by zniszczyć, a przynajmniej osłabić jego narodową tożsamość, czyniąc z Narodu zatomizowaną, antyreligijną, ZWOLNIONĄ Z UŻYWANIA ROZUMU – „MASĘ LUDZKĄ”, kierowaną namiętnościami i wytresowanymi odruchami. A proces ten prowadzony w imię „wolnej myśli” i atakującego liberalizmu trwa nadal, nasila się w oparciu o pozory demokracji i hasła „wchodzenia do Europy”, jakoby ta Europa miała być wspólnotą pornograficzną, alkoholiczną, wyzutą z poszanowania ludzkiego życia [i szacunku dla własnej historii i kultury – B.W.].

Słowa Ojca Profesora można zakończyć myślą Sørena Kierkegaarda, zmarłego w 1855 roku, którą Jerzy Mirewicz SJ6) przyjął za motto opracowania p.t. Współtwórcy Europy: „Wydaje się, że cała Europa zdąża do kompletnego bankructwa!”.

A polskiemu społeczeństwu, w początkowych latach XXI wieku, wmawiano, że przyjęcie do „Eurokołchozu” (St. Michalkiewicz) zwanego Unią – to wyjątkowy zaszczyt i historyczna konieczność.

Zapomina się, że czynnik religijny jest jednym z podstawowych elementów konstytucyjnych narodów Europy, w tym szczególnie Narodu naszego, dlatego, że taka jest nasza historia, natomiast pamięć historyczna jest tym czynnikiem, którego odrzucenie uniemożliwia istnienie narodu, a religia jest ogniskową kultury, która jest „duszą” narodu. [Każdy okupant zdaje sobie z tego sprawę, nie zawsze okupowani! – B.W.]

Przez całe tysiąclecia, ciągłość życia religią i kulturą narodową, dla każdego pokolenia była oczywistym i zaszczytnym obowiązkiem, w dzisiejszych czasach, gdy z niezwykłą mocą i agresją odżywiają trendy pogańskie, staje się szczególnym wyzwaniem dla wszystkich Polaków.

Pięknie ujął naszą historyczną rzeczywistość Jan Kochanowski:

A u nas, jeśli komu droga otwarta do Nieba,
To tym, co służą Ojczyźnie! Wątpić nie trzeba…

Odeszłam od tekstów Księdza Kardynała, ale – to one inspirują do zatrzymania się nad czasem obecnym – w powiązaniu z przeszłością.

We wspomnieniach, życiorysie Księdza Prymasa podkreśla się, że od roku 1926 do 1948 nie było w dziejach polskiego Kościoła i Narodu wydarzenia, które by nie wiązało się z postacią Prymasa Hlonda. Organizował imponujące zjazdy i kongresy. Kształtował polityczne życie odrodzonego Państwa Polskiego na niezniszczalnych zasadach ewangelicznych nakazów. Młodzież akademicką wiódł na wyżyny jej wzniosłego powołania, poprzez jasnogórskie ślubowania. Atakował bez miłosierdzia masonerię, która „jak rak wżera się w żywy organizm Narodu”. Ostrzegał przewidująco przed zarazą bezbożnego totalizmu z zachodu i przed dżumą materialistycznego nihilizmu napierającego niczym groźna lawina ze wschodu.

Miał przedziwne wyczucie głębokich przemian i apokaliptycznych konfliktów znamionujących współczesne czasy. Gromił i mówił twarde słowa prawdy. Umiał jednocześnie krzepić i porywać serca polskie wizjami wielkiego posłannictwa Polski, której w rodzinie narodów chrześcijańskich przewidywał przewodnie miejsce. Tak skrótowo można przedstawić odczucia po lekturze tekstów wielkiego Prymasa, ale już najwyższy czas zająć się szczegółowo wyjątkowym życiorysem.

Ksiądz salezjanin, kardynał, prymas Polski, sługa Boży urodził się 5 lipca 1881 r. w Brzęczkowicach k. Mysłowic na Śląsku. Do szkoły elementarnej uczęszczał w Brzęczkowicach, a do niemieckiego gimnazjum w Mysłowicach. W roku 1893 wyjechał do Turynu, gdzie wstąpił do zakonu salezjanów. 3 X 1897 w Foglizzo złożył śluby zakonne i w tym samym roku rozpoczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie, uzyskując w roku 1900 doktorat, w tym samym roku, gdy salezjanie utworzyli pierwszy swój dom polski w Oświęcimiu, został w nim wykładowcą, nauczycielem fizyki i matematyki oraz dyrygentem chóru i orkiestry, sam komponował utwory muzyczne cenione przez współczesnych, redagował „Wiadomości Salezjańskie”.

23 września 1905 roku otrzymał święcenia kapłańskie w Krakowie i został kapelanem i katechetą w Schronisku dla Młodzieży im. Augusta Lubomirskiego; w roku 1907 objął stanowisko dyrektora nowo otwartego salezjańskiego Zakładu Wychowawczego w Przemyślu, jednocześnie we Lwowie. Jako wolny słuchacz kontynuował studia filozoficzne z zakresu polonistyki rozpoczęte wcześniej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W roku 1909 został dyrektorem niemieckiego salezjańskiego Zakładu Wychowawczego i Gimnazjum w Wiedniu. Po podziale w roku 1919 prowincji salezjańskiej austro-węgierskiej na polską i austro-węgierską, został prowincjałem polskiej.

W roku 1922 nuncjusz w niepodległej Polsce kardynał Achille Ratti zostaje papieżem, przyjmując imię Piusa XI, w tym samym roku Ks. August Hlond zostaje administratorem polskiej części Śląska, kościelnie wydzielonej z archidiecezji wrocławskiej, z siedzibą w Katowicach, po objęciu tej funkcji powołał w Katowicach kurię diecezjalną, sąd diecezjalny, utworzył nowe dekanaty i parafie; w roku 1923 założył w Katowicach dla Polaków tygodnik diecezjalny „Gość Niedzielny”, a w 1924 dla niemieckiej ludności katolickiej „Sonntagsbote”; w roku 1924 powołał na wzór Wielkopolski Ligę Katolicką; staraniem Księdza w roku 1925 ukoronowany został obraz Matki Boskiej w Piekarach Śląskich.

Po zawarciu przez Polskę konkordatu i utworzeniu diecezji katowickiej został 14 grudnia 1925 roku pierwszym jej Biskupem; 3 stycznia 1926 roku przyjął z rąk Kardynała Edmunda Dalbora sakrę biskupią; erygował kapitułę katedralną i zainicjował wydanie urzędowego organu „Wiadomości Diecezjalne”.

Papież Pius XI, po śmierci kard. Edmunda Dalbora, mianował 24 czerwca 1926 roku Księdza biskupa – arcybiskupem gnieźnieńsko-poznańskim i tym samym prymasem Polski, 20 czerwca 1927 roku Ksiądz Prymas otrzymał kapelusz kardynalski; w roku 1933 utworzył Radę Społeczną przy Prymasie Polski, która skupiała wybitnych myślicieli i działaczy społecznych w Polsce, znaleźli się w niej m.in.: ks. Antoni Szymański – rektor KUL, ks. Jan Piwowarczyk, prof. Ludwik Górski, prof. Czesław Strzeszewski, a także ks. dr Stefan Wyszyński – przyszły Prymas Polski. Organizował szereg Kongresów krajowych i międzynarodowych, ostatni w roku 1937 Międzynarodowy Kongres Chrystusa Króla. W swych wystąpieniach i pismach wskazywał na kryzys cywilizacji europejskiej i konieczność jej odrodzenia w duchu chrześcijańskim, przestrzegał przed socjalizmem zwłaszcza w jego komunistycznej wersji, też przed liberalizmem i grożącym totalitaryzmem ze strony niemieckiego narodowego socjalizmu. Uczył, że Państwo powinno reprezentować ducha Narodu, te poglądy utrwalał w listach pasterskich: O chrześcijańskie zasady życia państwowego (1932), O zadaniach katolicyzmu wobec walki z Bogiem (1933), O ducha chrześcijańskiego w Polsce (1934). Otaczał opieką bezrobotnych, popierał chrześcijańskie związki zawodowe.

W roku 1932 został Ksiądz Prymas odznaczony orderem Orła Białego.

Szczególną troskę przejawiał o katolicką Warmię położoną w Prusach Wschodnich, gdzie przeważającą część katolików stanowiła ludność pochodzenia polskiego, która nie uległa germanizacji, posyłał na Warmię kapłanów polskich; Biskupowi Chełmińskiemu Stanisławowi Okoniewskiemu powierzył zorganizowanie duszpasterstwa morskiego. Z myślą o unifikacji, po latach zaborów, życia kościelnego w Polsce zwołał w 1936 r. na Jasnej Górze I Synod Plenarny Episkopatu Polski. Był częstym legatem papieskim na Międzynarodowych Kongresach Katolickich, w roku 1937 zorganizował Kongres Katolicki w Poznaniu.

Uchodził za hierarchę, który potrafił umiejętnie łączyć polską rację stanu z aktualnymi działaniami i celami Stolicy Apostolskiej, gdzie miał wiele do powiedzenia w sprawach polskich. Był członkiem kongregacji: Kościoła Wschodniego, soborów, seminariów, uniwersytetów katolickich.

W skrótowym przedstawieniu życiorysu Wielkiego Prymasa nadchodzi rok 1939 – czas okrutnej wojny; nie mogę, właśnie w tym miejscu, nie zacytować zapisów Księdza Kardynała z osobistego dziennika, dotyczących pierwszego miesiąca wojny i kilku dni poprzedzających:2)

1 sierpnia: Przebywam na kuracji w Bagnoles, mieszkam u proboszcza Bleda.

19 sierpnia: Wysyłam kapelana do Ambasady polskiej w Paryżu celem uzyskania jaśniejszego poglądu na pogarszające się położenie międzynarodowe. Wraca z wiadomością, że sytuacja jest groźna i, że Niemcy zacieśniają naokoło Polski pierścień potężnych armii.

21 sierpnia: Przerywam kurację i wyjeżdżam do Kraju. W Paryżu dowiaduję się, że Włochy oświadczyły, że się do wojny nie przyłączą.

22 sierpnia: Przyjazd do Poznania. Naród Polski spokojny, ocenia sytuację realnie i jest nadzwyczaj zgodny i zdecydowany.

23 sierpnia: Narady z wikariuszami generalnymi gnieźnieńskim i poznańskim, z wojewodą Bociańskim i rektorem Seminarium Poznańskiego.

24 sierpnia: Jadę do Warszawy, gdzie mam historyczną rozmowę z Nuncjuszem Apostolskim. Konferuję z Arcybiskupem Gallem i Biskupem Polowym Gawliną. Z Warszawy zwołuję telefonicznie posiedzenie Komisji Prawnej Episkopatu do stolicy na dzień 31 sierpnia. Wieczorem wracam do Poznania z wrażeniem, że nadchodzą wielkie wypadki.

25-28 sierpnia: […] Wysyłka ważniejszych akt w głąb kraju. Zamawiam maski gazowe dla całego domu. Kopie się rowy w parku i szykuje schron. Komendę na Ostrowie Tumskim obejmuje z ramienia władz cywilnych Ksiądz Mizgalski [nikt nie oburzał się, że Ksiądz obejmuje komendę, czyli – „miesza do polityki”! – B.W.].

30 sierpnia: Wyjeżdżam pociągiem do Warszawy. Pociąg zapchany zmobilizowanymi rezerwistami. Entuzjazm i bardzo stanowcza postawa obrony.

31 sierpnia: Zapada uchwała, by 5 września przed otwarciem Konferencji Plenarnej Kardynał Prymas odprawił w katedrze św. Jana z udziałem Biskupów Mszę św. wotywną za pomyślność Polski. Biskupa Polowego Józefa Gawlinę upoważniła Komisja, by w jej imieniu zaprosił Prezydenta Rzeczypospolitej i Wodza Naczelnego, Rząd, Sejm i Senat. Sam zapraszam na tę Mszę świętą Nuncjusza Apostolskiego, z którym odbywam długą konferencję.

Wiadomo już, że Polska jest z trzech stron otoczona wojskami niemieckimi i że nowa armia niemiecka ustawia się na granicy polsko-słowackiej.

1 września: Pierwszy piątek miesiąca. O godz. 6.50, gdy przechodzę przez salon tronowy, by udać się do kaplicy, usłyszałem straszliwą detonację, po których nastąpiły dalsze. Pobiegłem do okna. Nad miastem na lazurowym niebie ciężkie lśniące niemieckie samoloty bombowe, a wokół nich inne o długich skrzydłach, to Messerschnidt’y. Podszedłem do aparatu radiowego w pracowni, słyszę szyfry, a potem z Warszawy wiadomość, że wojska niemieckie bez zapowiedzi przekroczyły w różnych punktach granicę polską, a samoloty niemieckie bombardują nasze miasta.

Wojna – ta wojna, którą instynkt Narodu polskiego wyczuwał jako nieuniknioną od chwili gdy Hitler po objęciu władzy zaczął realizować swój program hegemonii światowej, naszkicowany w Mein Kampf […]. Z komunikatów radiowych można wnioskować o różnych nalotach i bombardowaniach miast […]. Chirurdzy i Księża pracują cały czas.

W Poznaniu zachodzą liczne zdrady, sabotaże, szpiegostwo ze strony Niemców osiadłych w Polsce. [podkr. B.W.]

2 września: Dalsze bombardowania Poznania przez lotnictwo niemieckie, najwięcej bomb spadło na ulicę Marszałka Focha.

Do Prezydenta Rzeczypospolitej kieruję depeszę w imieniu katolików polskich tej treści: Kościół katolicki w Polsce modli się o zwycięstwo naszego bohaterskiego oręża w dziejowej rozprawie Rzeczypospolitej o polityczną wolność i jej religijną swobodę. W ręce Pana Prezydenta składam oświadczenie, że obronne wysiłki naszego Państwa poprze Kościół katolicki
w Polsce wszystkimi siłami.

Nie mogę skomunikować się telefonicznie z Gnieznem […]. Dywersje i zdrady ludności cywilnej niemieckiej przybierają nieprawdopodobne rozmiary. Pojawiły się uzbrojone bandy niemieckie atakujące Polaków, paląc ich dobytek, a nawet ostrzeliwują żołnierzy polskich […]. W pogranicznych wsiach żołnierze armii niemieckiej grabią, proboszczowie stają w obronie swych parafian z narażeniem życia. Ludność skupia się wokół duchownych, którzy w lipcu 1939 roku otrzymali ode mnie potrzebne instrukcje. [podkr. B.W.]

3 września: Kościoły przepełnione, ale Msze św. ciche i krótkie kazania.

W Poznaniu naloty i bomby […]. Najcięższe boje toczą się na Śląsku. Dalsze miasta ulegają bombardowaniu. Coraz więcej przypadków ostrzeliwania oddziałów polskich przez dywersantów niemieckich i przez ludność niemieckich osiedli. [podkr. B.W.]

O godz. 22.25 budzi mnie kapelan i zawiadamia, że w bardzo ważnej sprawie prosi mnie do telefonu wojewoda. Wojewoda komunikuje, że właśnie otrzymał od Wodza Naczelnego Marszałka Rydza-Śmigłego rozkaz oświadczenia mi, że:

1. Będzie obecny na Mszy św., która na pewno pokrzepi ducha Narodu.

2. Wobec sytuacji wojennej mam ruszyć do Warszawy jeszcze dzisiaj przed północą. […]

3. Powinienem się liczyć z tym, że z Warszawy nie będę mógł powrócić do Poznania. […]

4. Jest polskim postulatem państwowym, abym nie wpadł w ręce Niemców, którzy mogliby mnie wygrywać jako zakładnika.

Samochód przybył o godz. 23.45. Wręczyłem specjalne dekrety księdzu biskupowi Dymkowi dla niego i księdza Blericqa. Z ciężkim sercem żegnam się ze swym nieocenionym sufraganem. Spaliłem różne akta, inne zabrałem. […] Około pół do drugiej po północy wyjechałem z Poznania w towarzystwie ks. Kapelana Filipiaka. […]

Poza Koninem szosa zatłoczona dywizjami wielkopolskimi i wozami uchodźców, panuje ład i karność – chociaż widoki smutne.

Szofer policjant, który już od wybuchu wojny nie spał, wyciera sobie co dziesięć minut oczy chusteczką zwilżoną octem, by nie zasnąć przy kierownicy. Zarządzam krótki postój w Koninie, by szofer wypoczął.

Mijamy Koło zburzone po wczorajszym niemieckim nalocie. O godz. 6.15 wstępuję do proboszcza Monsiniora Woźniaka, przemęczonego zaopatrywaniem umierających ofiar nalotu. Był to atak straszliwy. Proboszcz posprowadzał powózkami okolicznych księży, którzy do północy zaopatrywali konających. Ofiarami nalotu byli niemal wyłącznie ludzie cywilni, wiele dzieci.

O godz. 7.45 ruszam w dalszą drogę do Warszawy, gdzie szczęśliwie przybywam około godziny dziesiątej. Zajeżdżam do biskupa Gawliny, który z rozkazu Naczelnego Wodza chciał właśnie wysłać po mnie do Poznania wojskowy samochód z ks. dziekanem Sinkowskim […].

Po obiedzie konferuję z ministrem Kościałkowskim w sprawie obywatelskiej akcji społecznej, z Nuncjuszem Apostolskim i Arcybiskupem Gallem. Podczas ciężkiego nalotu odwiedzam Biskupa Polowego. Nalotom nie ma końca.

5 września: O godz. 9.30 odprawiam w katedrze św. Jana Mszę św. za pomyślność Polski. Cały Rząd bierze udział, są obecni przedstawiciele Sejmu i Senatu. Prezydent Rzeczypospolitej i Marszałek Rydz-Śmigły wczoraj opuścili stolicę. Premier Składkowski dziękuje mi ze wzruszeniem za odprawienie nabożeństwa, dodaje, że potrzeba pomocy z nieba, bo sytuacja jest groźna.

Okazuje się, że żaden z Biskupów z prowincji nie mógł przybyć na konferencję Episkopatu z powodu poprzerywanych przez lotnictwo niemieckie komunikacji.

O godz. 11.30 biskup Gawlina przychodzi zakomunikować w imieniu Rządu, że Poznań jest odcięty, że oddziały niemieckie przerwały front w kilku miejscach i grasują na tyłach armii naszej, która przemieszcza się w kierunku Warszawy i Przemyśla. Wskutek rosnącej siły nalotów niemieckich na Warszawę, które grożą zburzeniem mostów, Rząd uda się jeszcze dzisiaj w południe na prawy brzeg Wisły i prosi mnie, bym tak samo postąpił.

Jadę do Nuncjusza Apostolskiego, który mi oświadcza, że razem z Korpusem Dyplomatycznym opuszcza dzisiaj Warszawę i udaje się do Nałęczowa – proponuje bym mu towarzyszył, telefonicznie uzgadniamy godzinę wyjazdu. Gwałtowne bombardowanie Warszawy, siedzimy w podziemiach Bazyliki. Pod wieczór dowiaduję się, że Nuncjusz wyjeżdża do Nałęczowa, byłoby mu miło, gdybym go spotkał w Nałęczowie.

Wobec coraz gwałtowniejszego bombardowania Stolicy, mój brat, a proboszcz Bazyliki Serca Jezusowego [Ks. Antoni Hlond – B.W.], zaleca mi, bym wyjechał w spokojniejsze strony. W nocy mój samochód (zakłady lotnicze dostarczyły benzyny) przewozi do Bazyliki biskupa Gawlinę, po którego jedzie mój brat.

6 września: Odprawiam Mszę św. o godz. 4.45 i zaraz wyjeżdżam na wschód […]. Po drodze oddziały wojskowe zdążają w stronę Stolicy. Kałuszyn zbombardowany przez niemieckich lotników. Przybywam do Siedlec – zbombardowane przez Niemców.

W ciągu dnia naloty. W podziemiach pałacu dobry schron i komenda cywilnej obrony powietrznej miasta.

Postawa duchowieństwa i ludności cywilnej zdecydowana. I w tych stronach dywersje niemieckie. Nadchodzą bardzo smutne wiadomości o bombardowaniu i ostrzeliwaniu ludności cywilnej przez lotników niemieckich w pociągach, na drogach, na polu. Palą się wsie i miasta. [podkr. B.W.]

7 września: O godz. 9.30 wielki nalot na Siedlce. Naokoło pałacu spadło 30 bomb, schodziłem wtedy na prośbę otoczenia do schronu, ciśnienie powietrza od eksplodującej bomby obaliło mnie w holu i raniło.

Biskup Sokołowski prosi bym wyjechał do Janowa Podlaskiego. Z biskupem O’Rourke wyjeżdżam z miasta po gruzach, słupach, drutach telefonicznych. Mijam Białą Podlaskę, która miała już liczne naloty, fabryka samolotów rozbita. Odpoczynek pod laskiem w majątku szambelana Górskiego, nadlatujące trzy samoloty niemieckie dały salwę z karabinów maszynowych.

Około godz. 12.30 dojeżdżam do Janowa i zamieszkuję w seminarium biskupim. Po południu wizyta burmistrza, który mnie bardzo grzecznie prosi, bym nie zatrzymywał się w mieście, nie było ono jeszcze bombardowane, ale mogłoby ulec nalotom, gdyby Niemcy dowiedzieli się o moim pobycie. [podkr. B.W.]

Postanawiam udać się do Lubartowa, dowiedzieć się co do pobytu Rządu i Nuncjusza, by z nimi połączyć.

8 września: Matki Boskiej Siewnej wlewa otuchę w serca. Wyjeżdżam przez Białą Podlaską i Parczew do Lubartowa. Zamieszkuję u Ojców Kapucynów. Przez miasto tłoczą się przepełnione furmanki, wozy, samochody – ewakuowani mieszkańcy Warszawy i Radomia ciągną ku południowi i wchodowi. Obrazy wstrząsające. Ze starostą omawiam jutrzejszą jazdę do Lublina. Lublin przechodzi ciężkie bombardowanie. Benzyny nie ma. Znalazło się kilka litrów u Żyda. Wiadomości złe. Warszawa ciągle bombardowana. Niemcy zajęli Kraków, Częstochowę, Łódź, Radom i szykują się do przekroczenia Wisły. O ich sukcesach decyduje też misternie przygotowana zdrada mniejszości niemieckiej. Nasze wojsko dokonuje cudów waleczności. Ludność cywilna tysiącami ginie od niemieckich nalotów specjalnie przeciw niej skierowanych. [podkr. B.W.]

9 września: O godzinie ósmej wyjeżdżam do Lublina. Ciężkie naloty, nad miastem ogień i dym. Dowiaduję się, że Rząd był w Lublinie, ale wyjechał do Łucka, tam też udał się Korpus Dyplomatyczny.

10 września: Po wczesnej Mszy św. ruszam do Łucka. W Chełmie ślady po bombardowaniu. Zatrzymuję się godzinę u Prałata w Hrubieszowie, gdzie spotykam licznych uchodźców Ślązaków. Miasto przepełnione obcymi. Prałat bardzo gościnny. Starosta informuje mnie, że i w jego powiecie postawa osadników niemieckich jest również antypaństwowa. [podkr. B.W.]

Około godz. 11.30 jestem u biskupa Szelążka w Łucku, u którego mieszkają biskup Gawlina, paru ministrów oraz marszałkowie Sejmu i Senatu. W obiedzie bierze udział wicepremier minister Kwiatkowski z żoną. Potwierdza, że sytuacja jest bardzo krytyczna i że Nuncjusz Apostolski z Korpusem Dyplomatycznym jest w Krzemieńcu. Minister jest zatroskany o złoto Banku Polskiego, które samochodami ciężarowymi jedzie do Rumunii [i nigdy do nas nie wróciło! – B.W.]. Dyrektor zabytków wawelskich prosi mnie o zawiadomienie Rządu, że gobeliny wawelskie wysłał galerami ku Warszawie.

W Łucku naloty. Biskup Szelążek bardzo gościnny, mocny i dobrej myśli.

11 września: Biskup Szelążek żegna bardzo czule, jak gdyby raz ostatni.

W Krzemieńcu zajeżdżam na plebanię, gdzie spotykam okolicznych Księży, znajomych z zeszłorocznego objazdu Wołynia, są pod wrażeniem wypadków, a odznaczają się kresową mocą ducha, przybyli złożyć uszanowanie Nuncjuszowi Apostolskiemu. Składam wizytę Nuncjuszowi, który mieszka u kapelana Liceum Krzemienieckiego. Cierpi jak rodzony Polak. [podkr. B.W.]

Nocuję u proboszcza, który ma plebanię zapchaną krewnymi, a celuje uprzejmością i gościnnością.

Na murach miasta rozlepiony jest mój telegram do Prezydenta Rzeczypospolitej z 2 września. Korpus Dyplomatyczny rozmieszczony w budynku Liceum, zbiera się codziennie na sesję pod przewodnictwem Nuncjusza. Tu urzęduje też Minister Spraw Zagranicznych z wiceministrem hr. Szembekiem. Jutro ma przybyć minister Beck. Jest tu grupa uchodźców ze Śląska.

12 września: Święto Imienia Maryi przypomina, w tej chwili smutnej, triumf oręża polskiego i chrześcijańskiego pod Wiedniem. Wielkie pokrzepienie […]. Po 10-tej nalot niemiecki na bezbronne miasteczko. Zabici, ranni, pożary, zburzone domy. Sekretarz ks. Baraniak mało nie zginął w rozpadającym się domu. Odłamki bomby wpadły do plebanii. W Korpusie Dyplomatycznym oburzenie, ale ambasador włoski i posłowie hiszpański i bułgarski nie godzą się na proponowane przez Nuncjusza ujęcie wspólnej noty protestacyjnej. Nuncjusz nawiązuje do MASOWEJ zdrady Niemców, mówi, że Polska była wobec nich za dobra. [podkr. B.W.]

Wiadomości z pola walki coraz gorsze, ale męstwo naszej armii ogromne, zgodnie z najpiękniejszymi tradycjami rycerskimi Polski.

Bardzo krwawa jest wojna niemiecka przeciw ludności cywilnej. Cywilów zabitych przez lotników niemieckich oblicza się na przeszło sto tysięcy [jest dopiero 12 dzień września! – B.W.].

13 września: Jestem u Nuncjusza, minister Beck komunikuje, że Korpus Dyplomatyczny po południu wyjeżdża do Zaleszczyk nad granicę Rumuńską i opuści Rzeczypospolitą.

Zastanawiam się z Nuncjuszem nad moim losem. Najskuteczniejsze usługi może tu oddać interwencja Stolicy Apostolskiej. Zapada decyzja, że mam jechać do Rzymu, poinformować Papieża o przebiegu wypadków i starać o możliwość powrotu do Kraju.

Do Zaleszczyk przybywam wieczorem. Gościnny proboszcz ks. Adamski przyjmuje kolacją, noclegu udziela sympatyczny wikary […].

14 września: Odprawiam Mszę św. w kościele parafialnym. Korpus Dyplomatyczny jest w drodze. O godz. 9.30 wyjeżdżam motorówką z Zaleszczyk do Rumunii. Samochód zostaje
u proboszcza.

Gdy jesteśmy na drugim brzegu Dniestru – wzruszenie, łzy, przeczucie długiego wygnania. Przed północą Bukareszt.

Obiad w ambasadzie polskiej, gdzie mnie przyjmują hrabiostwo Raczyńscy. Wizyta u hrabiostwa Ponińskich, u których spotykam się z marszałkiem dworu królewskiego, przez niego informuję o ekstreminacyjnym charakterze wojny w Polsce. Dowiaduję się, że złoto polskie dotarło do Rumunii i jedzie do Konstancy.

W Bukareszcie widoczna na każdym kroku praca piątej kolumny hitlerowskiej. Ogólnie  – sympatia i współczucie dla Polski.

Tutejsza prasa mniejszości niemieckiej krzycząco prohitlerowska. [podkr. B.W.]

16 września: Przed południem wyjeżdżam z Bukaresztu.

17 września: O godz. 13-tej przyjeżdżam do Triestu. Wizyta konsula polskiego.

18 września: Rano wyjeżdżam do Rzymu, gdzie przybywam wieczorem jako pierwszy naoczny świadek wypadków w Polsce. Imieniem Ojca św. wita mnie Mons. Arborio Mella, imieniem sekretarza stanu Mons. Tardini, obaj ambasadarowie polscy z personelem, ambasador Francji, Generał Salezjanów, wielu Włochów i Francuzów, Polonia. Jestem głęboko wzruszony.

19 września: Pamiętna audiencja u Papieża w Castel Gandolfo. Ojciec św. bardzo po ojcowsku przeżywa tragedię Polski, o której w szczegółach referuję. Zewsząd przychodzą pod moim adresem współczucia dla Polski.

21 września: Rozpoczynam wizyty urzędowe od Kardynała Dziekana, który też jest Polsce szczerze oddany.

Prasa włoska niesłychanie wstrętna i perfidna, traktuje sprawę polską wyłącznie z hitlerowskiego stanowiska. Ten jad wsiąkł w umysły. Nie rozumieją ani duszy niemieckiej [podkr. B.W.], ani istotnych zamierzeń Hitlera – planów hegemonii światowej, ani imperialistycznego ich ducha. Wielu Rzymian sądzi naiwnie, że Polska byłaby się uratowała, robiąc koncesje Hitlerowi na punkcie Pomorza. Tłumaczę im, że jak zabór Sudetów był wstępem do ujarzmienia Czechosłowacji, tak odcięcie Polski od Pomorza miało być wstępnym krokiem do podbicia całej Polski. Polska po zaledwie 20 latach wolności zużytych we wspaniałych i uczciwych wysiłkach dla odbudowy państwa i ducha, nie chciała zrzec się swobód na rzecz napastnika, nie mogła oddać się bez walki w nową niewolę niemieckiego pogaństwa. Padliśmy z honorem broniąc swych praw do życia i niepodległości. Wierzymy w rychłe zmartwychwstanie Polski.

Minęło 70 lat od wypowiedzi Księdza Prymasa. Jesteśmy po nowych dwudziestu latach, tym razem, wmawianej propagandą, „odzyskanej wolności”. W rzeczywistości, po dwudziestu latach rujnowania kultury i nauki, grabienia i rujnowania przemysłu, gospodarki, rolnictwa, ujarzmiania ducha Narodu. Wtedy padliśmy z honorem, a dziś – przez ogłupienie i otępienie telewizją tłumu, który zatracił poczucie narodowej dumy.

2 października: Zgodnie z taktyką uzgodnioną z Papieżem na drugiej mej audiencji, wręczam J.E. Kardynałowi Maglione wniosek o interwencję Stolicy Apostolskiej w sprawie mego natychmiastowego powrotu do Poznania. Sekretarz Stanu Jego Świętobliwości uważa sprawę za pewną i wystawia mi paszporty watykańskie na drogę powrotną.

Upłynęły tygodnie, w czasie których nie brakło ponagleń i dyplomatycznych rozmów na ten temat w Rzymie, jak w Berlinie. Nadeszła odpowiedź stanowczo negatywna, której się Watykan nie spodziewał. Rozpoczęło się wygnanie. Powtórzyła się historia Kardynała Ledóchowskiego.

Nie można nie przypomnieć, że Arcybiskup Mieczysław Ledóchowski, ignorując ustawodawstwo Kulturkampfu, w 1873 roku wyświęcił 29 neoprezbiterów, obsadzając nimi stanowiska duszpasterskie. Wszczęto wobec Arcybiskupa procesy sądowe, na których Hierarcha nie zjawił się ani razu, odmawiając im kompetencji, został aresztowany i osadzony na 2 lata w więzieniu w Ostrowie Wielkopolskim.

W czasie pobytu w więzieniu 15 marca 1875 roku otrzymał kapelusz kardynalski. Po zwolnieniu z więzienia został wydalony z Polski przez władze pruskie i wyjechał do Rzymu, gdzie zmarł w 1922 roku.


Nie mogłam do części życiorysu Księdza Prymasa nie wprowadzić fragmentów osobistego pamiętnika Ks. Kardynała – dotyczących pierwszego miesiąca wojny. Wybrałam skromne ich części, które i tak urosły do znacznych rozmiarów, biorąc pod uwagę wymagania artykułu. Trudno – nie mogłam.

Dlaczego podkreślałam słowa odnoszące się do Niemców?

Codzienność ostatniego dwudziestolecia, którego nigdy nie odczuwałam za czas odzyskanej niepodległości (we właściwym rozumieniu!), wskazuje, że nie miną nasze pokolenia, a podręczniki historii, o treści ustalonej przez komisję polsko-niemiecką, opracowania „naukowców” typu Gross, będą informować o rozpoczęciu wojny przez Polaków, o „uzasadnionym” wkroczeniu Niemców podyktowanym chęcią ratowania Żydów przed naszym, polskim, zaplanowanym holokaustem. O wypędzaniu różnych Erik, które nie wiadomo dlaczego urodziły się w Rumii i dlaczego musiały uciekać?!

Jak może być możliwe – wydanie – w Polsce, paszkwilu Grossa, jak mogło być możliwe – drukowanie bredni Kosińskiego. W którym innym Państwie byłoby bezkarne? Albo, oszczerstwa dotyczące Jedwabnego?

Wielki poprzednik Kardynała Hlonda, Prymas Jan Paweł Woronicz, w poemacie Świątynia Sybilli, w którym dał krótki przegląd dziejów Polski, z troską o zagrożony byt naszego Narodu, we fragmencie III pieśni tak pisał:

Biedna Polsko. Na Ciebie ten się świat zgromadził
Aby wspólną nawałą twe znaczenie zgładził
[…]
Cóż znowu? Gdzież mi zniknął ten kraj, gdzie się podział?
Czy to on w tę nieznaną postać się przyodział?...
Wszystkie dawne zatarte ślady i znamiona
Obca mowa, obyczaj, urzędy, imiona!
Tłumy obcojęzyczne, przychodnie, wędrowce
Rządzą wszystkim jak własne pany i krajowce
I nasze święte prochy w grobach znieważają
I szydersko pamiątkom drogim naigrawają! […]

Prorocze słowa wielkiego Kapłana – dowiodła i dowodzi historia.

Wracając do życiorysu Księdza Kardynała Hlonda, należy zacząć od szczególnego jego fragmentu: Jeszcze we wrześniu 1939 roku prezydent Ignacy Mościcki zamierzał przekazać Księdzu Prymasowi obowiązki prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, ale Ksiądz Prymas też zmuszony był opuścić Kraj. Z kolei desygnowany w Rumunii na prezydenta Bolesław Długoszewski – Wieniawa zaproponował Księdzu Kardynałowi przyjęcie funkcji premiera i sformowanie rządu na emigracji. Ksiądz Prymas odmówił. Trzeba podkreślić, że nikomu nie przyszło na myśl, że Duchownego nie można poprosić o przyjęcie stanowiska znaczącego w polityce Państwa i to w takim okresie!

Ojciec św. Benedykt XVI powiedział w brytyjskim Parlamencie, we wrześniu 2010 roku:

[…] będę mówił o właściwym miejscu religii w procesie politycznym […]. Temat „religia a polityka” bywa sprowadzany do hasła „Kościół nie powinien się wtrącać do polityki”. Ten medialny „dogmat” pojawia się w co drugim prasowym komentarzu, powtarzają go bezkrytycznie nawet sami katolicy. Nic bardziej błędnego – podkreślił Papież [Nawet! „Gość Niedzielny”, 3.X.2010].

W Rzymie Ksiądz Kardynał rozwinął działalność informacyjną, głównie przez Radio Watykańskie i prasę, informując świat o tragicznej sytuacji Polski pod niemiecką i sowiecką okupacją. W przemówieniach podtrzymywał ducha Narodu i wolę oporu wobec okupantów, przekazywał pomoc do okupowanej Polski, wspierał wychodźców.

Na żądanie władz włoskich naciskanych przez rząd niemiecki udał się 6 października 1939 roku do Francji do Lourdes – skąd informował opinię świata o prześladowaniach niemieckich i sowieckich w Polsce. W roku 1943, po zajęciu Francji przez Niemców, na żądanie rządu Vichy musiał opuścić Lourdes i udać się do Hautecombe w Sabaudii będącej we władaniu Włoch, przebywał tam do 3 lutego 1944 roku do momentu aresztowania przez Gestapo, przez dwa miesiące był przetrzymywany przez Niemców w Paryżu, gdzie odrzucił propozycję kolaboracji i został wywieziony do Bar-le-Duc,
a później uwięziony w Wiedenbrück.

Pierwszego kwietnia 1945 roku został uwolniony z więzienia przez armię amerykańską; udał się do Rzymu, gdzie z Piusem XII i w Kurii Rzymskiej omawiał sytuację Kościoła w Polsce, w której władzę przejęli już komuniści. Z Rzymu wyruszył do Polski, mimo obaw, że władze komunistyczne zastosują represje.

4 marca 1946 roku za sugestią Kardynała Pius XII zniósł unię prymasowskiej archidiecezji gnieźnieńskiej z poznańską i tę pierwszą połączył z archidiecezją warszawską, mianując Kardynała arcybiskupem obu połączonych, co umożliwiło stałe rezydowanie w Warszawie, bliższą obserwację rządu i potrzebę licznych interwencji w sprawach Kościoła.

Ksiądz Kardynał powołał Prymasowską Radę odbudowy Katedry św. Jana i innych zburzonych przez Niemców kościołów warszawskich. Wspomagał katolickich naukowców, pisarzy, dziennikarzy, stając się mecenasem środowisk intelektualnych, które nie uległy marksizmowi, narzuconemu już wówczas polskiej inteligencji.

W roku 1948 został doktorem honoris causa KUL.

Wielki Prymas zmarł 22 X 1948 roku w jednym z warszawskich szpitali, gdzie był operowany; utrzymywały się pogłoski, że do zgonu przyczyniły się władze komunistyczne, które nie ukrywały wrogiej postawy względem Prymasa; opinię tę uprawdopodobnił fakt, że kilka dni później – 28 X, zmarł w Warszawie w następstwie wypadku samochodowego, przypisywanego komunistom, ordynariusz łomżyński ks. bp Stanisław Łukomski sekretarz Episkopatu i bliski współpracownik Kardynała. Pojawiły się opinie, że władze komunistyczne z własnej inicjatywy lub polecenia Moskwy pozbawiły Kościół polski zarówno przewodniczącego Episkopatu, jak też jego sekretarza.

Ksiądz Kardynał został pochowany w podziemiach Katedry św. Jana w Warszawie.

Proces beatyfikacyjny został zainicjowany 9 stycznia 1992 r.7,8)

Ksiądz Arcybiskup Józef Gawlina9) 29 października 1948 roku podczas nabożeństwa żałobnego odprawianego za duszę św. Augusta Kardynała Hlonda, Prymasa Polski w Katedrze św. Patryka w Nowym Jorku powiedział:

Znienacka zaskoczyła go śmierć. Zgasła świeca na ambonie. Triumfują moce ciemności […]. Od jego trumny bije blask wiary i promienie miłości. W smutku pogrążony jest Naród polski. Największy bojownik o wiarę poległ. Lecz zanim ten chorąży Boży umarł, zatknął głęboko w ziemie Narodu drzewce swego sztandaru. To nic, że ja umarłem – byle tylko mój sztandar zwycięsko powiewał! A na chorągwi jego czytamy słowa „Bóg i Ojczyzna”.

Ksiądz Prymas, dzień przed śmiercią, zwrócił się do ks. biskupa Bernackiego ze słowami:

„Siły diabelskie mnie powaliły, bo toczy się walka szatanów. Inaczej by ta walka wyglądała gdybym ja był. Jak mnie nie będzie, wy walczcie, aby sprawa Boża zwyciężyła”.

W dniu śmierci skierował pytanie do lekarzy: „Panowie, co wy powiecie po mojej śmierci, na co ja umarłem? Co podacie oficjalnie jako powód mojej śmierci?”

Komunikat lekarski informował, że Ksiądz Kardynał August Hlond, Prymas Polski, zmarł po nieudanej operacji wyrostka1!

Taka jest nasza historia, na każdym jej etapie składana jest ofiara z cierpienia i życia Kapłanów. Ostatnio – 10 kwietnia 2010 roku.

W pierwszą rocznicę tragedii, Redakcja Niedzieli, w numerze 15/2011, zamieściła zdjęcie przedmiotów osobistych śp. Księdza Biskupa gen. Tadeusza Płoskiego, które odzyskane zostały po śmierci na lotnisku pod Smoleńskiem, oraz zdjęcie samolotu nazajutrz po katastrofie.

Obydwa prowadzą do uporczywego pytanie: jak można uznać za możliwe, żeby po upadku samolotu z wysokości 100 metrów, upadku na miękki teren – doszło do takiej dewastacji samolotu i takiej masakry ciał, żeby sutanna Księdza Biskupa była tak poszarpana, odbarwiona, żeby – w ciele znaleziono odłamek samolotu, a ciało można było zidentyfikować jedynie po biskupim pierścieniu. Nawet – uwzględniając zderzenie samolotu z brzozą – nawet!!!

Możemy jedynie powtórzyć pytanie Księdza Prymasa Hlonda:

co panowie powieczie – dlaczego?

Ks. bp gen. dyw. Tadeusz Płoski10) w przygotowanej do wygłoszenia w Katyniu homilii miał m.in. powiedzieć:

…Na naszej historii w XX wieku zaważyły dwa okrutne systemy: faszyzm, którego symbolem jest Auschwitz, i stalinizm, którego symbolem jest Katyń. Hitler i jego potworne zbrodnie zostały już osądzone i potępione. A Stalin i system komunistyczny winien śmierci milionów ofiar, w tym setek tysięcy Polaków, pozostaje nadal bezkarny. Ten ogrom potwornego bolszewickiego zła nazywamy Golgotą Wschodu. Kaci totalitaryzmu zabijali ludzi, niszczyli ich niezależnie od pochodzenia, rasy, religii…

Zbrodnie ludobójstwa państwa totalitarnego nie mogą być w żaden sposób usprawiedliwione…

Powtórzymy za Księdzem Arcybiskupem Józefem Gawliną: dziesiątego kwietnia 2010 roku „zgasła świeca na ambonie, tryumfują moce ciemności”.

Wszystkie podkreślenia B.W.
________________________

Literatura:
1. August Kardynał Hlond Prymas Polski, Na straży sumienia Narodu, Don Bosco, Ramsey, Nowy Jork 1950. Reprint: Inicjatywa Wydawnicza «ad astra», Warszawa 1999.
2. Kardynał August Hlond, Daj mi dusze, wybór pism i przemówień 1897-1948, Wydawnictwo Salezjańskie, Łódź 1979.
3. Kardynał August Hlond, W służbie Boga i Ojczyzny, pisma 1922-1948, Wydawnictwo Salezjańskie, Warszawa 1988.
4. August Kard. Hlond, Prymas Polski, Polska w wizji wigilijnej, Inicjatywa Wydawnicza «ad astra», Warszawa 1990.
5. Mieczysław A. Krąpiec OP, Rozważania o Narodzie, Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 1998.
6. Jerzy Mirewicz SJ, Współtwórcy Europy, Wydawnictwo WAM, Kraków 2003.
7. Encyklopedia „Białych Plam”, t. VIII, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne POLWEN, Radom 2002.
8. Encyklopedia katolicka, t. VI, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1993.
9. Biskup Józef Gawlina, Z wojny i z wygnania, listy i orędzia pasterskie, kazania, przemówienia, Hosianum, Rzym 1952.
10. Bp. gen. dyw. Tadeusz Płoski, Biskup Polowy Wojska Polskiego, Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi, Kazanie przygotowane na Mszę św. w Katyniu, 10 kwietnia 2010 r., „Niedziela”, nr 16, 18.04.2010.

http://www.nad-odra.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=338:...

avatar użytkownika intix

2. Prymas Polski ks. kardynał August Hlond - Joanna Olbert

Całe życie i działalność Prymasa Polski kard. Augusta Hlonda było wypełnione służbą Bogu i Ojczyźnie, zapełnione modlitwą różańcową i pracą począwszy od lat dziecięcych, spędzonych w domu rodzinnym. Urodzony 5 lipca 1881 r w Brzęczkowicach w pobożnej rodzinie Jana i Marii Hlondów, w domu przepojonym żarliwą religijnością i patriotyzmem, z którego czwórka spośród jedenaściorga dzieci poszła za głosem powołania, wstępując w szeregi Zgromadzenia Salezjańskiego[1].

10 lipca 1881 r. w kościele parafialnym w Mysłowicach August Hlond otrzymał Sakrament Chrztu Świętego.

W 1893 r., August przybył do Zakładu Salezjańskiego w Valsalice pod Turynem, a następnie do Lombriasco. Trzy lata później, w wieku 16 lat Hlond złożył śluby wieczyste na ręce bł. ks. Michele Rua. Podczas tej uroczystości, która miała miejsce w październiku 1897 r. (w uroczystość Matki Bożej Różańcowej), ks. Rua mówił:

“Także dziś Matka Boża chce nas obdarzyć nowym podarkiem w postaci profesji zakonnej składanej przez tak liczną grupę nowicjuszy. Powinniśmy więc razem z wami żywić bezgraniczną ufność względem Maryi, powinniśmy być wszędzie apostołami nabożeństwa do Wspomożycielki Wiernych w zakładach, w oratoriach, kościołach, podczas rozmów, a nawet w korespondencji”[2].

Po złożeniu przez Augusta Hlonda ślubów wieczystych przełożeni Zgromadzenia oceniając wysoko jego zdolności oraz postawę zakonną, skierowali go na studia filozoficzne i teologiczne do Rzymu. Duchowy mistrz kleryka Augusta, ks. Giulio Barberis, kierując go na studia, w liście do opiekuna studentów salezjańskich ks. Cesarego Cagliero pisał:

Hlond August - jest Polakiem o wielkim umyśle, wielkiej cnocie, udaje mu się wszystko. Posiada charakter godny pozazdroszczenia: zawsze wesoły i nigdy o nic się nie obraża. Pozwól mu grać na pianinie, o ile nie odciąga go to od studiów”[3]. W dalszej części polecając wybranych nowicjuszy pisał: “przyjdzie czas, kiedy dostarczą chwały Towarzystwu”[4]. Współodpowiedzialny za formację duchową i intelektualną nowicjuszy ks. Emanuele Manassero, o młodym Auguście pisał:
“Hlond to dusza wybrana, która, bez wzbudzania zazdrości, wznieca podziw i pobudza innych do dobrego czynu”[5]. Papieski Uniwersytet Gregoriański August Hlond ukończył z wyróżnieniem. Otrzymując promocję doktorską w lipcu 1900 r. kleryk August Hlond kładąc rękę na Ewangelii przysięgał: “że zawsze i ile sił starczy będzie bronić wiary i że zawsze i tylko dla większej chwały Bożej będzie posługiwał się odebranymi naukami”.

Po studiach został skierowany do pierwszej polskiej placówki salezjańskiej w Oświęcimiu. Tam pełnił posługę asystenta i nauczyciela. Jednocześnie komponował a także redagował pismo “Wiadomości Salezjańskie”. Pełniąc powyższe czynności kontynuował naukę[6] przygotowując się do upragnionego kapłaństwa. W sobotni poranek 23 września 1905 r. August Hlond otrzymał święcenia kapłańskie z rąk bpa Anatola Nowaka w kościele SS. Wizytek w Krakowie. Swoją pierwszą Mszę Świętą prymicyjną odprawił w uroczystość Matki Bożej Różańcowej.

Kolejne lata to praca duszpastersko - wychowawcza w Oświęcimiu i Przemyślu - placówkach salezjańskich, połączona ze studiami na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie (germanistyka i polonistyka). W 1909 r. ks. August Hlond został przełożonym nowego Salezjańskiego Instytutu Wychowawczego w Wiedniu, gdzie równocześnie pełnił obowiązki radcy Inspektorii Austro - Węgierskiej, a następnie obowiązki Inspektora Prowincji Niemiecko - Węgierskiej z siedzibą w Wiedniu.

Trzy lata później, 7 listopada 1922 r. papież Pius XI mianował ks. Augusta Hlonda Administratorem Apostolskim Górnego Śląska. Przed rozpoczęciem swego administrowania ks. Hlond udał się do Matki Bożej Piekarskiej, by tam przemodlić i zawierzyć Jej swoją osobę i duszpasterzowanie.

W pierwszym Liście Pasterskim pisał do wiernych: “ (...) Przychodzę do Was z jasnym i ustalonym programem. Pracowałem dotąd w Zgromadzeniu Salezjańskim pod hasłem: <> i z tymże hasłem, z wyraźnego polecenia Ojca Świętego przybywam do dusz waszych, które odtąd są powierzone mej pieczy i za które odtąd przed Bogiem odpowiadam. A więc zadaniem moim będzie prowadzić was drogą wiary i cnoty do Boga, do nieba, utwierdzając, krzepiąc, oświecając, podnosząc, ratując. Wszyscy mają prawo do mej miłości, do mej pracy i opieki i wszystkim chcę służyć, wszystkim się zająć, aby wszystkich Chrystusowi pozyskać. Przystępuję do tej pracy ze świadomością swego trudnego zadania, ale i z głęboką wiarą w pieczołowitość tej Opatrzności, która mi przez Zastępcę Chrystusa na ziemi powierzyła losy Kościoła śląskiego. Nie polegam więc na swych słabych siłach, ale pokładam swą ufność w Bogu i w pomocy Matki Najświętszej, której opiece się wraz z całym Kościołem na Śląsku w szczególniejszy sposób oddaję”[7].

Trzy lata później, w 1925 r. Ojciec Święty Pius XI mianował ks. Augusta Hlonda pierwszym biskupem nowo utworzonej diecezji katowickiej, a rok później, po śmierci kard. Edmunda Dalbora prekonizował na arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego oraz Prymasa Polski.

W październiku 1926 r. odbył się ingres ks. abpa Hlonda do katedry gnieźnieńskiej i poznańskiej. 20 czerwca 1927 r. na tajnym konsystorzu Papież Pius XI podniósł abpa Augusta Hlonda do godności kardynalskiej. W dniu nominacji kard. Hlond w liście do Matki pisał: “Droga Mamo! Ojciec Święty, raczył mnie w łaskawości swojej zamianować dzisiaj Kardynałem Św. Rzymskiego Kościoła. W głębokim wzruszeniu zwracam się w tej chwili sercem i myślą ku Tobie, droga Mamo, i pierwszy list do Ciebie kreślę. Bo, kiedy rozważam dziwne drogi, którymi mnie Opatrzność prowadziła, zawsze mi przed oczyma duszy staje Twój obraz. Tyś umiejętniej od wielu uczonych pedagogów założyła w duszach swych dzieci mocny fundament życiowy, oparty silnie o wiarę, o prawo Boże. Ponieważ sama szczerze modlić się umiałaś, wyuczyłaś nas łatwo i dobrze pacierza, z którego po dziś dzień czerpię moc i ufność w Bogu. (...) To też nie gdzie indziej, jak w szlachetności i dostojeństwie Twego prostego a Bogu oddanego serca jest początek owej drogi, którą mnie łaska Boża prowadzi, a która mnie zawiodła do tego, co się potocznie nazywa godnościami, a co w naszym rodzinnym rozumieniu jest większym obowiązkiem pracy i poświęcenia. (...) Czule Ci za to dziękuję, żeś mi była dobrą matką i polecam się Twoim pobożnym modlitwom, bym się swą pracą mógł przysłużyć chwale Bożej, pomyślności św. Kościoła i szczęściu Narodu”[8].

W przemówieniu wygłoszonym w rezydencji prymasowskiej w Gnieźnie nowy kardynał mówił: “(...) Wdzięcznym sercem przyjmuję wasze powitanie, a chwila, w której oddajecie hołd godności kardynalskiej, niechaj będzie dla was źródłem nauki. Purpura kardynalska oznacza krew męczeńską, która z Krzyżem św. spłynęła na świat cały. Kto tę purpurę otrzymał z rąk Namiestnika Chrystusowego, ten wziął na siebie obowiązek wstąpienia w ślady Chrystusa i w razie potrzeby złoży życie swoje za wiarę świętą. Ten ideał męczeństwa w imię wiary świętej niechaj i wam stale przyświeca. W zmienionych warunkach i wyście powinni być gotowi złożyć na ołtarzu waszej wiary wszystko co macie najdroższego, nawet życie. My Polacy - mówił dalej kard. Hlond - powinniśmy zawsze pamiętać, że religia katolicka jest nierozerwalnie złączona z uczuciem miłości dla naszej Ojczyzny. Nie wystarczy powiedzieć: jestem dobrym Polakiem, a przy tym być głuchym na odgłos dzwonów kościelnych; nie wystarczy powiedzieć: kocham swój kraj, a przy tym patrzeć okiem obojętnym na ten wspaniały przybytek Boży. Kto kraj swój kocha prawdziwie, ten łączy w swym sercu te dwa wzniosłe ideały: Bóg i Ojczyzna. Historia nasza wskazuje nam najwyraźniej, że cała kultura polska jest przepojona ścisłą łącznością tych ideałów”[9].

Wielką troską napawała Prymasa Polski emigracja polska rozsiana na całym świecie. Ją kard. Hlond chciał otoczyć wszelką opieką: duchową, materialną, kulturową. Po licznych, poprzedzonych modlitwą, przemyśleniach kard. Hlond zwrócił się do papieża Piusa XI, przedstawiając ideę założenia zgromadzenia zakonnego, które miałoby pełnić posługę wśród polskich emigrantów. Ojciec Święty poparł ten zamysł, wyrażając równocześnie zgodę na jego realizację. W czerwcu 1932 r. Kongregacja do Spraw Zakonnych udzieliła Prymasowi Polski pisemnej zgody na powstanie nowego zgromadzenia zakonnego, którego pełna nazwa brzmiała:
Towarzystwo Chrystusowe dla Polskich Wychodźców (obecnie Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej).

Z chwilą powołania Zgromadzenia kard. Hlond apelował do społeczeństwa: “Nikt nie może być obojętny na to, że czwarta część narodu żyje wśród obcych w trudnych i nienormalnych warunkach, wydana częstokroć na wyzysk i nędzę, narażona na wynarodowienie i zdziczenie. Z dnia na dzień kurczy się polskość na obczyźnie. Gwałtownie wzmaga się kryzys dusz polskich poza Krajem. Ratować dusze naszych braci polskich na wychodźctwie to nasz święty obowiązek katolicki i polski”[10].

Przez cały okres swojego posługiwania Prymas Polski kard. Hlond otaczał swoich wiernych wszechstronną opieką. Powołał m. in. Ligę Antyalkoholową, Ligę Katolicką, Akcję Katolicką, w celu pogłębienia katolickich zasad społecznych erygował Katolicką Szkołę Społeczną, Katolicką Szkołę Pielęgniarek, Studium Wychowawcze.

Otwierał i uczestniczył w licznych zjazdach, konferencjach, kongresach, akademiach. Wspierał wszelkie inicjatywy, którym przyświecała służba Bogu i Ojczyźnie, poprzez konkretną pomoc człowiekowi. Publikował liczne listy pasterskie, pisma okolicznościowe, przemówienia, artykuły[11].
W przededniu II Wojny Światowej, odbywał kurację zdrowotną we Francji, na wieść, że sytuacja polityczna pogarsza się, wrócił do Polski. Wojna zastała Prymasa w Poznaniu. 2 września, w Telegramie do Prezydenta RP prof. Ignacego Mościckiego m. in. pisał: “Kościół katolicki w Polsce modli się o zwycięstwo naszego bohaterskiego oręża w dziejowej rozprawie o prawa Rzeczypospolitej, o polityczną wolność i religijne swobody”[12]. 6 września Prymas Polski odprawił uroczystą Mszę Świętą w Katedrze św. Jana w Warszawie, w intencji Ojczyzny. W nabożeństwie uczestniczył prawie cały Rząd RP, przedstawiciele Sejmu i Senatu.

Po licznych rozmowach, postanowieniem władz cywilnych i podjęciem trudnej osobistej decyzji kard. Hlond udał się do Rzymu, aby tam poinformować papieża Piusa XII o sytuacji w Polsce. Wszelkie próby powrotu do kraju, podejmowane przez kard. Hlonda za pośrednictwem Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej nie powiodły się. Władze okupacyjne nie wydały pozwolenia na powrót Prymasa Polski do Poznania lub Warszawy. W czerwcu 1940 r. kard. Hlond opuścił Rzym i udał się do Francji, do Lourdes, gdzie przebywał do 1943 r. Kolejnym miejscem pobytu było opactwo Benedyktynów Hautecombe w Sabaudii, gdzie w lutym 1944 r. został aresztowany przez Niemców. Przez dwa miesiące przebywał w areszcie w gestapo w Paryżu, a następnie został przewieziony do kolejnego miejsca internowania, w którym pozostawał do chwili swojego wyzwolenia, tj. do 1 kwietnia 1945 r. Po odzyskaniu wolności udał się przez Paryż do Rzymu, a następnie do Polski. Do Poznania przybył 20 lipca 1945 r.

Podczas II Wojny Światowej i swojego przymusowego pobytu poza granicami Polski, kard. Hlond wygłaszał liczne przemówienia, odezwy, listy. Rozwinął działalność na rzecz okupowanego kraju, opiekował się uchodźcami i żołnierzami w obozach jenieckich, prowadził działalność duszpasterską i charytatywną. Dzięki jego zaangażowaniu w obronie męczonej Ojczyzny Ojciec Święty Pius XII w swojej encyklice Summi Pontificatus zamieścił fragment poświęcony uciemiężonej Polsce.

W jednej, z wygłoszonych za pośrednictwem Radia Watykańskiego odezw, kard. Hlond mówił: “(...) Ziemie nasze będą bardzo zagrożone niewiarą. Oby nie spustoszyła życia polskiego. Spodziewam się, że żadne bezbożnictwo nie zapuści korzeni w ziemi przesiąkniętej krwią długich pokoleń bojowników o ideę Chrystusową. Ale przejęty lękiem o duszę polską wołam: Rodacy strzeżcie się niewiary i jej propagandy. Duchem Chrystusowym odcinajcie się ostro od zalewu, by Polska w nim nie utonęła. Wiara i tym razem będzie ostoją ducha rodzimego i rodzimej myśli w potopie obczyzny. Pilnujcie i urabiajcie umysł i serce młodzieży. (...) I strzeżcie prawa Bożego w całym życiu. Unikajcie grzechu, który sprowadza kary boskie. Pilnujcie czystości obyczajów. Skończcie całkowicie z nieszczęsnymi rozwodami, które strasznie obciążyły nasz rachunek win wobec sprawiedliwości Bożej”.
W dalszej części mówił: “ Nie zginęłaś Polsko. Imię Twoje nieskalane i wielkie w świecie. Wszyscy wróżą ci pomyślne przeznaczenia, które chlubnie spełnisz jako naród wolny i jako cząstka dziedzictwa Chrystusowego. Na tej fali papieskiej, która z watykańskiego wzgórza płynie poprzez wszechświat jako zwiastunka prawdy, wołam do ciebie raz jeszcze: nie zginęłaś, Polsko. Nie zginęłaś, bo nie umarł Bóg. Bóg nie umarł i w swym czasie wkroczy w wielką rozprawę ludów i po swojemu przemówi. Z Jego woli, w chwale i potędze zmartwychwstaniesz i szczęśliwa żyć będziesz - najdroższa Polsko - męczennico”[13].

Pod koniec 1942 r. opracował memoriał “O położeniu Kościoła katolickiego w Polsce po trzech latach okupacji hitlerowskiej 1939 - 1942”[14], w którym informował światową opinię publiczną o sytuacji w jakiej znalazła się okupowana Polska i Polacy.

Przed, wyżej już wspomnianym, powrotem do kraju 8 lipca 1945 r. kard. August Hlond otrzymał od Papieża Piusa XII, za pośrednictwem Kongregacji do Spraw Nadzwyczajnych Kościoła, nadzwyczajne ustne i pisemne pełnomocnictwa.
Na początku sierpnia 1945 r. po spotkaniu z kard. Adamem Sapiehą podjął decyzję o reorganizacji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych powołując do życia pięć administracji apostolskich.

Decyzją Ojca Świętego w czerwcu 1946 r. został Metropolitą Warszawskim.

Doniosłym wydarzeniem w życiu Kościoła i Narodu, był dzień 8 września 1946 r., kiedy to, w obecności Episkopatu Polski i miliona wiernych, Prymas Polski kard. August Hlond dokonał Aktu Poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi, podczas którego mówił:

“Niepokalana Dziewico! Matko Boga Przeczysta! Jak ongiś po szwedzkim najeździe król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królową Państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę, my dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twoim tronem z hołdem miłości, czci serdecznej i wdzięczności, Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, naród cały i wskrzeszoną Rzeczypospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy. Synowi Twojemu, a naszemu Odkupicielowi ślubujemy dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego Królestwa.
Pani i Królowo nasza! Pod Twoją obronę uciekamy się. Macierzyńską opieką otocz rodzinę polską i strzeż jej świętości.

Natchnij duchem nadprzyrodzonym i pobożnością naszą parafię; ochraniaj jej lud od grzechów i nieszczęść a pasterza umacniaj i uświęcaj swoimi łaskami. Narodowi polskiemu uproś stałość w wierze, świętość życia, zrozumienie posłannictw. Złącz go w zgodzie i bratniej miłości. Daj tej polskiej ziemi przesiąkłej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności. Rzeczypospolitej Polskiej bądź Królową i Panią, natchnieniem i Patronką”[15].

13 października 1948 r. Prymas Polski nagle zachorował, kilka dni później - 21 października przyjął Sakrament Chorych i Wiatyk. W tym dniu mówił:

“A teraz was błogosławię i waszą trzodę i wasz lud i Warszawę. Aby Królestwo Boże powiększało się (...) i osiągnęło zwycięstwo. Walczcie z ufnością! Pod opieką Błogosławionej Maryi pracujcie! A po zwycięstwie nie zapomnijcie o mojej duszy. (...) Pracowałem dla Chrystusa i dla Polski i pracowałbym jeszcze, ale wszystko w ręku Boga i Matki Najświętszej.(...) Dziękuję Bogu za wszystkie łaski i dobrodziejstwa. Byłem kardynałem, a żyłem jak zakonnik... Módlcie się - uratować mnie może tylko cud Matki Najświętszej ... Siły szatańskie zwyciężyły moje ciało. Lecz wy walczcie dalej. Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa. Nie rozpaczajcie! Nie rozpaczajcie! Lecz zwycięstwo gdy będzie, będzie zwycięstwem Błogosławionej Maryi Dziewicy...”[16].

W piątek 22 października, w dniu swojej śmierci, Prymas Polski mówił:
“Dzisiaj jest 22 października - dzień Matki Boskiej szczęśliwej śmierci. Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają! Niedługo napiszą: “Dnia dwudziestego drugiego października zmarł Kardynał August Hlond”... W obliczu śmierci trzeba być radosnym. Wszystkich nas to czeka. Trzeba śmierć pogodnie przyjmować. Ona jest przejściem do lepszego życia. Jest drogą do wieczności... (...) Zawsze pracowałem dla Kościoła, dla rozszerzenia Królestwa Bożego, dla Polski, dla dobra narodu polskiego. Byłem zawsze wiernym synem Kościoła Świętego i sumiennie spełniałem zlecenia Ojca Świętego, bo widziałem w nim zastępcę Chrystusa na ziemi. Zawsze kochałem Polskę i będę się w niebie za nią modlił”[17].

Polska utraciła w tym dniu Wielkie Kapłana, Zakonnika, Polaka. Arcybiskup Westminsteru kard. Bernard Griffin wyraził to w następujących słowach: “Polska straciła jednego z największych synów jakich zna historia; świat natchnionego Przewodnika; Kościół - wiernego sługę i wielkiego kapłana”[18].

9 stycznia 1992 r. Prymas Polski kard. Józef Glemp otworzył w Katedrze św. Jana proces beatyfikacyjny kard. Augusta Hlonda. Zamknięcie procesu nastąpiło 21 października 1996 r.

Przyjmijmy wskazania Prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, który mówił:

“Nie ma dla Matki Bożej milszej, a dla ludzi skuteczniejszej modlitwy nad Różaniec.”

“Trzeba ufać i modlić się. Jedyna broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo - jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga. Polska będzie pierwsza, która dozna opieki Matki Bożej. Maryja obroni świat od zagłady zupełnej. Całym sercem wszyscy niech zwracają się z prośbą do Matki Najświętszej o pomoc i opiekę pod Jej płaszczem.”

Joanna Olbert

Przypisy :
* 15. A. Hlond, Daj mi dusze : wybór pism i przemówień 1897 - 1948, oprac. S. Kosiński, Łódź 1979, s. 292.
* 16. Tamże, s. 316 - 317.
* 17. Tamże, s. 317 - 318.
* 18. S. Zimniak, Dusza wybrana..., s. 11.

12. A. Hlond, Nauczanie 1897 - 1948, t. 1 pod red. J. Koniecznego, Toruń 2003, s. 671.
* 13. A. Hlond, Na straży sumienia Narodu..., s. 257 - 259.
* 14. A. Hlond, Nauczanie, s. 729 - 755.
* 8. A. Hlond, Na straży sumienia Narodu..., s. 313.
* 9. A. Hlond, W służbie Boga..., s. 50.
* 10. I. Posadzy, Sylwetka duchowa ks. kardynała Augusta Hlonda, w: “Nasza Przeszłość”, t.42 (1974), s. 303-304.
* 11. Szczegółowe dane biograficzne zamieszczono na końcu książki.
* 1. Ks. August, ks. Antoni, ks. Ignacy, koadiutor Klemens.
* 2. S. Kosiński, Młodzieńcze lata kardynała Augusta Hlonda 1893 - 1905, w: “Nasza Przeszłość”, t. 42 (1974), s. 85-86.
* 3. S. Zimniak, Dusza wybrana : salezjański rodowód Kardynała Augusta Hlonda Prymasa Polski, Warszawa - Rzym, 2003, s. 21.
* 4. Tamże. s. 21.
* 5. Tamże, s. 22.
* 6. Przygotowywał się do matury, równocześnie studiując prywatnie teologię.
* 7. A. Hlond, Na straży sumienia Narodu : wybór pism i przemówień, Ramsey 1951, s. 4
http://hlond.blogspot.com/2011/04/joanna-olbert-prymas-polski-ks-kardyna...

avatar użytkownika intix

3. W kolejnym komentarzu...

pozwolę sobie zapisać dla Zainteresowanych, którzy pragną bliżej poznać nie tylko wspaniałą postać Wielkiego Prymasa Polski... ale też fragment historii Polski i Kościoła...
Polecam kolejny, dłuuugi artykuł o Wielkim Polaku,
O Którym... nie sposób pisać w jednym zdaniu...

Zanim artykuł, gorąco polecam też w pliku pdf:
> Archiwalna prezentacja fotograficzna z życia Prymasa Polski Augusta Hlonda

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

4. PRYMAS II RZECZYPOSPOLITEJ - Sługa Boży kard. August Hlond

Prof. Eugeniusz Jarra w książce „Nauka społeczna kardynała A. Hlonda” stwierdził, że do grona wydanych przez Polskę ludzi w skali światowej należy zaliczyć trzech hierarchów: arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Trąbę, arcybiskupa Jana Łaskiego, również arcybiskupa gnieźnieńskiego oraz kardynała Stanisława Hozjusza, biskupa warmińskiego, który był legatem papieskim na Soborze Trydenckim. Prof. Jarra pisze dalej: „Zastój kulturalny wieków XVII i XVIII oraz rozbiory sprawiły, że Polska cztery wieki musiała czekać na kapłana, którego głos mógł równym tamtych trzech rozlegać się echem. Był nim prymas, kardynał Hlond”.

Przykro to mówić, ale niedawno zapytała mnie jedna z nauczycielek w Kielcach, co pan pisze, odpowiedziałem, że książkę o Prymasie Hlondzie. Usłyszałem w odpowiedzi: „Coś słyszałam o nim”. Czy faktycznie, dzisiaj dla większości Polaków, zwłaszcza młodych, nazwisko kardynała Augusta Hlonda co najwyżej obiło się o uszy, i nic nie mogą na jego temat powiedzieć?

Jeśli to byłaby prawda, to sprawiły to lata milczenia, co więcej, opluwania Prymasa w latach PRL. Dość wspomnieć, że w „Śląskim Słowniku Biograficznym” wydawanym w latach 1977-1981, nie umieszczono w ogóle nazwiska Augusta Hlonda. Była to niebywała hipokryzja, ponieważ komunistyczna propaganda zarzucała mu m.in. opuszczenie kraju w 1939 r., tymczasem był on jedynym hierarchą w okupowanych przez Niemców krajach, który nie poszedł na współpracę z okupantem, co więcej, rozgłaszał na cały świat o zbrodniach wojennych i wszelkich niegodziwościach, dokonywanych przez Niemców w Polsce podczas II wojny światowej.

Komunistyczna władza w Polsce po 1945 r. nie mogła darować kardynałowi Hlondowi, że zachował dystans wobec nowego ustroju. Tymczasem komuniści powinni go dosłownie „nosić na rękach” za ustanowienie organizacji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych. To był największy dowód jego patriotyzmu i umiłowania ojczyzny. Nic dziwnego, że z kolei środowiska niemieckie oskarżyły go o współpracę z władzami komunistycznymi, ponieważ usunął z diecezji biskupów niemieckich i mianował na ich miejsce polskich administratorów apostolskich.

Zamiast nagrody, w ludowej Polsce nie wolno było drukować wystąpień, kazań i listów pasterskich Prymas Hlonda. Znamienne jest, że kiedy w 1950 r. wydano w USA pierwszy wybór jego pism, zatytułowany „Na Straży Sumienia Narodu”, książki tej nie wolno było przywozić do kraju.

Dość wspomnieć, że z wielkim trudem udało się postawić Wielkiemu Prymasowi kilka pomników i pamiątkowych tablic. Pierwszy w katedrze prymasowskiej w Gnieźnie, gdzie spoczywa jego serce, drugi - w archikatedrze św. Jana w Warszawie, z ważnym napisem: „Syn Ziemi Śląskiej”, trzeci – w bazylice katedralnej w Poznaniu, ukazany w kornej modlitwie, czwarty, w postaci pięknego reliefu - w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. Stanął też pomnik Prymasa przed Domem Generalnym Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu, jest kilka pamiątkowych tablic, m.in. w Bazylice maryjnej w Piekarach Śląskich.

Dopiero w 2002 r. stanęła spiżowa postać Prymasa Augusta Hlonda w jego rodzinnych Mysłowicach, na centralnym Placu Wolności - pomnik powstał z inicjatywy „Akcji Katolickiej dla Dzieła ks. Augusta Hlonda”. Prymas z pomnika spogląda w stronę Przemszy, rzeki, która w dziejach naszego regionu odegrała niebagatelną rolę. Tutaj łączyły się granice trzech zaborczych państw: pruskiego, rosyjskiego i austriackiego. W tym zapatrzeniu Kardynała tkwi wyzwanie, przed jakim stanął w swojej prymasowskiej posłudze, streszczającej się w dewizie św. Jana Bosko: „Da mihi animas, caetera tolle” (Daj mi dusze, resztę zabierz).

Pomimo tego że Prymas nie dożył sędziwego wieku, to jego 67 lat życia da się przypisać do czterech ważnych okresów najnowszej historii Polski. I tak dzieciństwo i wczesną młodość (1881-1893) spędził na polskim Górnym Śląsku, należącym jednak od kilku wieków do Niemiec. Kolejne 7 lat przebywał we Włoszech, dojrzewając w wierze, ucząc się i studiując. Z kolei w latach 1900-1909 kierował salezjańskimi zakładami w Oświęcimiu, Krakowie i Przemyślu. Następnie przez kolejnych 13 lat pracował w Wiedniu, pełniąc m.in. ważną funkcję prowincjała rozległej salezjańskiej inspektorii austriacko – niemiecko - węgierskiej. Potem, po ostatecznym ustaleniu granic II Rzeczypospolitej został mianowany przez papieża Piusa XI administratorem apostolskim polskiej części Górnego Śląska (od 1922 r.) i wkrótce został jej pierwszym biskupem (1925-1926). Niespełna pół roku później został arcybiskupem metropolitą gnieźnieńsko-poznańskim i Prymasem Polski (od 1926 r.) oraz kardynałem (od 1927 r.). Okres II wojny światowej spędził na przymusowej emigracji we Włoszech, Francji, Szwajcarii i w Niemczech, będąc w tym czasie jedynym polskim hierarchą w randze kardynała. Po powrocie do kraju w 1945 r. został rok później arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim. W nowej rzeczywistości ustrojowej państwa do śmierci w 1948 r. budował i wzmacniał zręby kościelnej administracji i wiary, co, oczywiście, nie spotkało się z odpowiednią aprobatą komunistycznych władz.

Zwornik jedności

Kiedy 28 października 1925 r. papież Pius XI bullą „Vixdum Poloniae unitas” dokonał przekształcenia dotychczasowej administracji apostolskiej, ustanawiając nową diecezję górnośląską, ksiądz August Hlond został jej pierwszym biskupem. Niedługo pracował pierwszy biskup w diecezji katowickiej. 20 czerwca 1926 r. ogłoszona została jego nominacja na arcybiskupa Poznania i Gniezna, a zarazem Prymasa Polski. Na Śląsku jego nominację przyjęto z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony był żal wiążący się z odejściem umiłowanego pasterza ludu śląskiego, a z drugiej - duma z powołania go na stolicę prymasowską.

Powołując w 1926 r. katowickiego biskupa Augusta Hlonda na arcybiskupstwo poznańskie i gnieźnieńskie, a zarazem urząd prymasa Polski, papież Pius XI wiedział dokładnie, co chciał osiągnąć. Gdy nominat dziękował papieżowi za swój wybór, ten miał oświadczyć: „Mianuję syna ziemi śląskiej na prastary stolec biskupi, czym pragnę dać dowód, jak bardzo zależy mi na jedności Polski, by Polska była jedna”. Nic dodać, nic ująć. Jako komisarz plebiscytowy oraz nuncjusz apostolski w Polsce, Pius XI dobrze poznał historię Polski, a zwłaszcza ciemną noc rozbiorów. Zależało mu, aby powstało silne państwo polskie, aby naród zjednoczył się wokół Kościoła. Już rok później Pius XI mianował arcybiskupa Hlonda kardynałem.

Niektórzy historycy akcentują, że na wybór Augusta Hlonda miał wpływ jego brak powiązań z kołami politycznymi Polski, a skąd inąd wiadomo, że Pius XI był przeciwnikiem bezpośredniego angażowania się duchowieństwa w działalność partii politycznych. Kiedy więc 6 października 1926 r. nowo mianowany Prymas Polski składał na Zamku Królewskim w Warszawie przysięgę na ręce prezydenta Ignacego Mościckiego - a było to świeżo po tzw. zamachu majowym, dokonanym przez marszałka Józefa Piłsudskiego – uważał, że przemiany powinny być ostrożne, „bo nie chodzi o glinkę do modelowania, lecz o państwo, a w państwie o żywych ludzi, których krzywdzić nie wolno” („Z notatnika...”, 1926).

Prymas doskonale wiedział, że z przemianą ustrojów nie idzie w parze zmiana duchowa. Nowe ustroje – jak podkreślał - tworzą instytucje bez duszy, organizacje bez wiary, formy bez moralności, milionowe bojówki bez sumienia. Dlatego „przemiany polityczne i socjalne w dziedzinie ustrojowej bez odbudowy sił ducha i prawa moralnego – to próżna praca. A dokonane na zasadach materialistycznych – to dalsze wszczynanie głębokiego kryzysu stosunków i ducha o nieobliczalnych a pewno katastrofalnych następstwach” („Z notatnika…”, 1926).

Wzór kapłana i biskupa

Obejmując urząd prymasowski w Poznaniu, August Hlond był w sile wieku, liczył niespełna 46 lat, posiadał wyraźnie zakreśloną wizję swojej służby dla Kościoła i Ojczyzny. Miał opinię wybitnej indywidualności, o ujmującej postawie, szczerym uśmiechu, cechowała go bezpośredniość, pokora i prostota. W pracy mu nikt nie dorównał. Jego zainteresowania były wszechstronne: czarował bystrością umysłu i sądu, zdolnością szybkiej orientacji i wielką serdecznością do ludzi. Był wówczas jedynym z bardzo nielicznych dostojników kościelnych, który podróżował samolotem. Nazywano go żartobliwie: „Der fligende Hollaender” (latający Holender). Kiedy wszyscy dostojnicy uważali, że na nich trzeba czekać, on imponował punktualnością. Przybywał zawsze z wybiciem godziny wyznaczonej na spotkanie. Taki punktualny był Prymas także w codziennych zajęciach domowych. Na przykład krótko przed określoną porą posiłków porządkował papiery, nad którymi pracował, chował do biurka, zostawiając je czyściutkie, mył ręce i dokładnie na minutę przed terminem otwierał drzwi gabinetu i schodził do jadalni, by zmówić krótką modlitwę przed jedzeniem i zasiąść do stołu z biciem zegara. Jego nadzwyczajna punktualność była wyrazem nie tylko systematyczności w pracy, ale i szacunku dla bliźnich. Bił od niego pewien naturalny majestat z równoczesną nadzwyczajną uprzejmością wobec każdego bez wyjątku. Każdemu wybiegał do drzwi, każdego też odprowadzał do drzwi. Sprawiał wrażenie, jakby był zawsze w dobrym humorze, stale uśmiechnięty, często wybuchał salwami śmiechu, klaszcząc w dłonie.

To, co uderzało na pierwszy rzut oka w zetknięciu z Prymasem Hlondem, były wewnętrzna pogoda, życzliwy uśmiech, bezpośredniość w kontaktach z ludźmi, optymizm - nawet w beznadziejnych zdawałoby się sytuacjach, pełna nadziei chrześcijańskiej wiara, zmysł humoru i szacunek dla ludzi. Imponował żywą wiarą, niemal dziecięcą, i nie budzącą wahań; religijną głębią i duchem modlitwy; wszechstronnością zainteresowań, także tym, że miał czas na muzykę; umiejętnością kontaktowania z się ludźmi. A także wiernością wobec Stolicy Świętej i Głowy Kościoła.

Wśród innych cech przypisywanych Prymasowi, wymieniano, że odznaczał się silną wolą, bystrością umysłu, trafnością sądu, twórczą wyobraźnią, nieprzeciętnymi zdolnościami intelektualnymi. Miał niezwykłą pamięć, potrafił recytować na pamięć całe stronice przeczytanej książki. Cechowała go także wielka pracowitość, obowiązkowość, ogromna kultura i szacunek dla drugiego człowieka. Jednym słowem, był pod każdym względem człowiekiem wielkiego formatu.

Kardynał wstawał wcześnie i jeszcze w porannej ciszy swej pracowni zaczynał pracę. Owocem były liczne pisma i listy, przygotowane do przepisania, instrukcje wypisane na korespondencji, względnie decyzje i zlecenia zanotowane na odpowiednich kartkach lub podpisy na dokumentach przygotowanych do wysyłki. Zdumiewająca była zawsze ilość przewertowanych pism i podjętych decyzji. Świadczyło to o intensywności pracy i szybkości decydowania.

Kiedy nie celebrował uroczystych nabożeństw, odprawiał codziennie Mszę Świętą w kaplicy domowej o godz. 7.30. Przygotowywał się do niej w skupieniu, modląc się żarliwie. Nie było w jego pobożności nic z przesady czy sztuczności: była prosta, szczera i naturalna. Często w ciągu dnia Prymas schodził do kaplicy na pierwszym piętrze, na adorację Najświętszego Sakramentu, zwłaszcza gdy trudne sprawy wymagały przemyślanej i przemodlonej decyzji. Raz w tygodniu przychodził ojciec kapucyn, u którego Ksiądz Kardynał spowiadał się. Zdziwionym, odpowiadał: „Trzeba być zawsze przygotowanym - spowiedź, żal, miłość, śmierć to są towarzysze chrześcijanina, a jeszcze więcej kapłana i siostry zakonnej”.

Jak wspominają współpracownicy, Prymas był niezwykle opanowany szczególnie w sytuacjach trudnych, wymagających szybkiej i odpowiedzialnej decyzji. Potrafił się cieszyć radością swoją, jak również i innych. Umiał być wdzięczny za najdrobniejsze przysługi. Lubił mówić, że cnotę tę należy praktykować zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy to ludzie tak szybko zapominają, ile dobrego zaznali od innych. Wszędzie wnosił ducha prostoty i uprzejmości. Budował wszystkich wielką pobożnością, cierpliwością i prostotą. Odpowiadał na wszystkie listy, często nawet osobiście. Czuł się zawsze młodym i swą młodością urzekał otoczenie. Co ciekawe, kardynał Hlond nie malał w oczach przy bliższym poznaniu, lecz wprost przeciwnie, wzrastał, ujawniały się jego wybitne zalety i zdolności, które budziły respekt oraz uznanie. Każdy współpracownik, nawet najbliższy, nawet długoletni, zachowywał wobec Prymasa pełen szacunku dystans, nie pozwalając sobie na poufałość.

W myśl zasady „de minimis non curat praetor”, nie interesował się zasadniczo drobiazgami, natomiast zwracał uwagę na problemy ogólniejsze, ważniejsze. Miał zaufanie do swoich urzędników, pozostawiał im swobodę działania w granicach kompetencji. Dzielił między nich pracę umiejętnie i roztropnie, rezerwując sobie decyzje w najważniejszych momentach. Jak dobry pedagog dawał na początku łatwiejsze zadanie do spełnienia, wdrażając coraz głębiej w obowiązki danego urzędu. Dopiero po jakimś czasie dawał trudniejsze zlecenia do wykonania, aby się przekonać, czy nowy pracownik podoła swym obowiązkom.

Ksiądz Ignacy Posadzy wspomina, że Kardynała przez wiele lat trapiły, jak sam mawiał, „fantastyczne migreny”. Niejednokrotnie powtarzały się dwa lub trzy razy w tygodniu. Wówczas Prymas kładł się na tapczanie, z zimnym kompresem na głowie. Wstawał natychmiast, gdy zgłoszono kogoś proszącego o audiencję. Siłą swej woli od razu opanowywał swą bladość i z uśmiechem witał interesantów. O tym, że nie przejmował się za bardzo swoim zdrowiem, świadczy wyjazd Prymasa na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Lublanie w 1935 r., gdzie reprezentował Ojca Świętego jako legat papieski. Tak się złożyło, że w tym czasie poważnie chorował. Dr Tuszewski, ordynator szpitala Sióstr Elżbietanek w Poznaniu, wyraził wątpliwość czy Ksiądz Prymas będzie mógł udać się w drogę. Odpowiedział na to, że ta choroba nie jest na śmierć, i pojechał.

Jako chrześcijanin żył duchem wiary i zaufania Bożej Opatrzności. Miał wielkie nabożeństwo do Jezusa Eucharystycznego i do Matki Bożej. Jego prywatna pobożność maryjna wyrażała się także w działaniach urzędowych. Odnowę moralną widział w radykalnej odmianie życia i przylgnięcia do Maryi, Matki Chrystusa. Na obrazku wydanym w 1930 roku z okazji 25-lecia święceń kapłańskich kardynał Hlond zamieścił wymowne słowa: „Czegóż chcę? Czegóż pragnę? Czego pożądam? Po co tu przemawiam? Po cóż tu na Stolicy zasiadam? Dlaczego żyję? Jeno w tej myśli, byśmy wspólnie żyli z Chrystusem. Oto moje żądanie, oto mój zaszczyt, oto moja chwała i moje bogactwo. Gdybyście mnie nie słuchali, mimo to milczeć nie będę, wybawię duszę swoją. Nie chcę atoli być zbawionym bez was”.

Posiadał w sobie ducha modlitwy. Modlił się dużo i wszędzie. Codziennie odmawiał cały Różaniec, trzy jego części. Do końca swego życia pozostał zakonnikiem, duchowym synem św. Jana Bosko: odznaczał się duchem ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Sam mówił: „Byłem kardynałem, a żyłem jak zakonnik”. Ostatnie słowa pochodzą z jego testamentu, który napisał zostawszy Prymasem Polski. Swoim spadkobiercą ustanowił zgromadzenie salezjańskie, i jak uzasadniał: „..skłania mnie do tego duch prawa kościelnego i wdzięczność dla tej rodziny zakonnej, która kształtując i wychowując mnie we wspaniałym duchu księdza Bosko, przysposobiła mnie do spełniania obowiązków, które Opatrzność Boska w swych niezbadanych wyrokach z biegiem czasu mi powierzyła. (...) Pragnę, aby moje zwłoki złożono na wieczny spoczynek w bocznej nawie salezjańskiego kościoła Wspomożycielki Wiernych w Poznaniu”. Przed swoją śmiercią zmienił testament, dodając, że jako pierwszy Prymas Polski chce być pochowany w odbudowującej się po zniszczeniach wojennych katedrze warszawskiej.



Kaplica św. Jana Chrzciciela w katedrze św. Jana w Warszawie z grobowcem Augusta Hlonda

Rzecznik aktywnego Kościoła


Znamienne było i to, że piastując tak wysoką godność, życie osobiste prowadził Prymas w ubóstwie klasztornym. Fundusze prymasowskie nie szły nigdy do jego rąk, lecz na konto bankowe i były przeznaczane na wspieranie akcji charytatywnych. Już bodaj z tego tytułu cieszył się wśród wiernych wielkim uznaniem. Nie robił tajemnicy ze swoich poglądów np. na konieczność reformy rolnej. Nie bolał z powodu zabrania ziemi Kościołowi, uważał, że księża będą się mogli przez to oddać więcej duszpasterstwu. Pośród Episkopatu Polski wyróżniał się poglądami i otwartością, sprężyście i ze znawstwem prowadził obrady, zdecydowanie bronił spraw Kościoła, uznając sprawy duszpasterskie za pierwszorzędne. Ale też zagadnienia społeczne i kulturalne leżały mu bardzo na sercu. Dowodem jest założona przez niego Rada Społeczna przy Prymasie Polski, dla wprowadzenia w życie dyrektyw papieskich encyklik społecznych. W tym celu powołał też do życia w Poznaniu Szkołę Społeczną, jedyną tego rodzaju w Polsce.

Akcja Katolicka miała w Kardynale Hlondzie swego promotora i protektora. Prymas starał się pozyskać do Akcji Katolickiej grupy inteligencji, temu celowi służyły tak zwane Studia Katolickie, organizowane przez Naczelny Instytut Akcji Katolickiej. Miały na celu pogłębienie wiedzy w dziedzinie rodziny, wychowania, nauki społecznej Kościoła. Pierwsze takie Studium odbyło się pod protektoratem Prymasa w 1935 r. w Poznaniu i poświęcone było rodzinie, drugie - w Wilnie w 1936 r., zajmowało się katolicką myślą wychowawczą, trzecie - w Warszawie w 1937 r. zajęło się katolicką nauką społeczną, ostatnie - w Katowicach w 1938 r., zajęło się posłannictwem katolików w świetle uchwał Synodu Plenarnego.

Wielką manifestacją religijną był Pierwszy Krajowy Kongres Eucharystyczny w Poznaniu (26-28 IV 1930). Wziął w nim udział cały Episkopat i liczne rzesze wiernych. W cztery lata później (1934 rok) Poznań gościł uczestników Kongresu Tomistycznego, a w czerwcu 1937 roku odbył się tam Międzynarodowy Kongres Chrystusa Króla. Zjazdowi temu przewodniczył Kardynał Hlond jako legat papieski. Warto nadmienić, że była to największa w dziejach Poznania manifestacja religijna oraz że uczestniczyli w niej, obok licznych rzesz Polaków, przedstawiciele 28 narodowości.

Kardynał August Hlond miał też swój udział w Kościele powszechnym: uczestniczył w licznych kongresach i zjazdach międzynarodowych, m.in. reprezentował Kościół katolicki w Polsce na Kongresie Eucharystycznym w Kartaginie (1930), Dublinie (1932), w Buenos Aires (1934), Budapeszcie (1938). Był trzykrotnie legatem papieskim: na Kongresie Eucharystycznym w Lublanie (dwukrotnie w 1935 i 1939), oraz na wspomnianym Kongresie Chrystusa Króla w Poznaniu (1937).

Podróżując po świecie, interesował się żywo apostolstwem misyjnym. W 1927 r. zorganizował w Poznaniu Międzynarodowy Kongres Misyjny. W tym duchu trzeba widzieć również jego troskę o duszpasterstwo emigracyjne i założenie Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców.

Będąc do głębi salezjaninem, żywił wyjątkową cześć dla Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, widząc w Niej Hetmankę ludu polskiego, prowadzącą Kościół do zwycięstwa. Jednak jako Ślązak i Polak eksponował rolę Matki Bożej Jasnogórskiej, której kult integrował wszystkie polskie krainy. Pamiętając o tym, jak Jasna Góra czynnie zaangażowała się w sprawie plebiscytu na Śląsku, goszcząc m.in. w swych murach ówczesnych polityków i mężów stanu z nuncjuszem A. Rattim na czele, Prymas związał pracę całego Kościoła z jasnogórskim sanktuarium.

Zdając sobie sprawę z potrzeby ożywienia życia religijnego w państwie, które powstało po 123 latach zaborów, kardynał Hlond dążył do osobistego kontaktu z kapłanami i wiernymi. Służyły temu częste wizytacje kanoniczne parafii, poświęcanie świątyń, uczestniczenie w różnych zjazdach kościelnych, udzielanie święceń kapłańskich itp. W latach 1926-1939 Ksiądz Prymas konsekrował siedmiu biskupów. Byli wśród nich tak znani na Śląsku duszpasterze, jak biskupi Arkadiusz Lisiecki oraz Stanisław Adamski.

Aby w tych latach Kościół nie został potraktowany instrumentalnie przez władzę, Prymas zabierał często głos, widząc, jak rządzący tzw. obóz pomajowy wyraźnie zmierza do zastąpienia demokracji parlamentarnej, modelem rządów autorytarnych, spychających parlament i partie polityczne na margines życia państwowego. Nie mógł więc Prymas milczeć wobec aresztowania i osadzenia w Berezie czołowych przywódców antysanacyjnej opozycji. Pisząc list pasterski w tej sprawie, Prymas Polski napominał: „Tak zwane silne rządy są uzasadnione, o ile są sprawiedliwe. Każdy rząd bowiem powinien być sprawiedliwy i pierwszy powinien szanować słuszne prawa, nawet celować w ich przestrzeganiu”.

Słowa te poprzedziła osobista interwencja Prymasa u prezydenta Ignacego Mościckiego w sprawie więźniów brzeskich i przynajmniej Wojciech Korfanty zawdzięczał Prymasowi zwolnienie z więzienia. Nie była to zresztą jedyna interwencja, bowiem kardynał August Hlond czynił również starania o zwolnienie niektórych innych osób więzionych w Berezie Kartuskiej, zaś w 1937 r. interweniował w sprawie represjonowania chłopów w Małopolsce za ich udział w sierpniowym strajku. Czynił to w poczuciu odpowiedzialności za los państwa, jako Polak i patriota.

Gdy w 1939 r. nad Polską gromadziły się ciemne chmury straszliwej wojny, Prymas zredagował „Odezwę biskupów polskich do wiernych”, poświęconą sprawie dozbrojenia armii. W marcu 1939 r. interweniował też Prymas u prezydenta I. Mościckiego, by wobec groźby najazdu kraju przez hitlerowskie Niemcy, podjął starania o utworzenie „rządu jedności narodu” (bezskutecznie). Całym swym autorytetem poparł również apel władz państwowych i opozycji w sprawie pożyczki narodowej na rozbudowę lotnictwa.

Więzień stanu

Po wybuchu II wojny światowej, Prymas Hlond za namową prezydenta Mościckiego i marszałka Rydza-Śmigłego opuścił Polskę. Przywódcy państwa byli przekonani, że Niemcy uczynią Prymasa zakładnikiem narodu. Dlatego po rozmowie z nuncjuszem kard. Hlond 13 września z ciężkim sercem wyjechał przez Zaleszczyki i Bukareszt do Rzymu. W czasie drogi, koło Siedlec, podczas nalotu lotniczego, odłamki bomby zraniły go w nogę. Odłamki te wyciągnięto mu z nogi dopiero po wojnie, gdy mieszkał już w Warszawie w budynku nuncjatury przy ul. Szucha.

28 września po raz pierwszy za pośrednictwem radia watykańskiego Prymas przemówił do Rodaków. Powiedział m.in. „Nie zginęłaś Polsko. Bo nie umarł Bóg! Bóg nie umarł i w swoim czasie wkroczy w wielką rozprawę ludzi i swojemu przemówi. Z jego woli w chwale i potędze zmartwychwstaniesz i szczęśliwa żyć będziesz - najdroższa Polsko - męczennico (...)”.

Będąc za granicą, Prymas stał się głosem podbitego narodu. Jego obecność we Włoszech i Francji była opatrznościowa. Broniąc Ojczyzny, demaskował fałszywą propagandę hitlerowsko-goebbelsowską, która usiłowała obarczyć Polskę winą za wybuch wojny, opiekował się uchodźcami i żołnierzami, troszczył się o jeńców w obozach niemieckich, zajmował się emigrantami. W swoich raportach wysyłanych różnymi kanałami do Piusa XII i do ówczesnego świata cywilizowanego wykazywał, jak barbarzyńsko, nieludzko i ludobójczo postępowali hitlerowcy podczas II wojny światowej, jak mordowali bezbronnych jeńców, kobiety, dzieci, jak gazowali Żydów i ludność innych narodowości.

O swoim zaangażowaniu na rzecz Żydów, wspominał: „W czasie wygnania do Francji w latach 1940-1944 ratowałem niejednego Żyda polskiego, niemieckiego, francuskiego przed wywiezieniem do obozów śmierci, ułatwiałem im wyjazd do Ameryki, umieszczałem w bezpiecznych schroniskach, starałem się dla nich o dokumenty, dzięki którym ocaleli”.

3 lutego 1944 r. Prymas został aresztowany przez Gestapo. Przez 14 miesięcy przebywał kolejno w trzech niemieckich więzieniach, w których hitlerowcy usiłowali na nim wymusić kolaborację z Trzecią Rzeszą, którą zdecydowanie odrzucił.

Ostatnie trzy lata dla Kościoła i Ojczyzny


1 kwietnia 1945 r. został uwolniony przez oddziały amerykańskie. Natychmiast udał się do Rzymu, gdzie m.in. opracował projekt zarządu diecezjami w nowych granicach Polski. Wracając do kraju, otrzymał od Piusa XII nadzwyczajne pełnomocnictwa, pozwalające m.in. na to, aby mógł w szczególnych wypadkach mianować administratorów apostolskich z prawami biskupów ordynariuszy dla nie obsadzonych diecezji.

15 sierpnia 1945 r., wydał pierwszy ważny dekret, powołując polską organizację kościelną na Ziemiach Zachodnich i Północnych. W porozumieniu z arcybiskupem krakowskim Adamem Sapiehą, wybrał kandydatów na administratorów i wręczył im nominacje. Uzyskał także zrzeczenie się jurysdykcji od dotychczasowych niemieckich rządców Ziem Zachodnich i Północnych, za wyjątkiem kard. Konrada von Preysinga z Berlina, którego część diecezji leżała na wschód od Odry.

Kolejną ważną decyzją Prymasa było uniezależnienie archidiecezji gnieźnieńskiej, która odtąd była związana z poznańską już tylko osobą biskupa. Przywracając 25 listopada 1945 r. do kultu prymasowską bazylikę w Gnieźnie, jakby przeczuwał, że 4 marca 1946 r. zostanie mianowany metropolitą warszawskim, a zarazem obejmie stolicę prymasowską w Gnieźnie. Przechodząc do Warszawy, poświęcił kamień węgielny pod odbudowę bazyliki archikatedralnej w stolicy, powołał Radę Prymasowską dla Odbudowy Kościołów Warszawy, poświęcił Wyższe Seminarium Duchowne, otoczył szczególną opieką Katolicki Uniwersytet Lubelski, wzywając społeczeństwo do przyjścia z pomocą materialną tej jedynej katolickiej uczelni w Polsce. I co ważne, w kwestii odnowy moralnej narodu, Kardynał Hlond uznał, że na progu nowych czasów należy odnowić przymierze Polski z Jej Królową, z Maryją, błagając Ją, „by ludzkość wydźwignęła z toni, a Kościół osłoniła swym ramieniem”. W liście pasterskim z 18 lutego 1946 r. zapowiedział Poświęcenie Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi. Ten wielki akt dokonał się na Jasnej Górze, 8 września 1946 r.
Warto dodać, że krótko wcześniej, 12 maja 1946 r., konsekrował na Jasnej Górze biskupa Stefana Wyszyńskiego.

Jaki był wobec nowej władzy ludowej? Jego postawę należy określić jako współmyślenie z Kościołem, co pozwalało mu z oddaniem i wiernie służyć Stolicy Apostolskiej, nieugięcie bronić praw Bożych i praw Kościoła, szczególnie prawa do pełnienia misji ewangelizowania w pełnej wolności i niezależności od zmiennych kierunków polityki.

Ciekawostka: gdy po wyborach w 1947 r. ukonstytuował się Sejm, który miał następnego dnia „wybrać” na prezydenta Bolesława Bieruta, w przeddzień tego „wyboru” przybył do Prymasa wiceminister spraw wewnętrznych Włodzimierz Wolski i w imieniu rządu prosił, by Ksiądz Kardynał zechciał z nowym prezydentem w odkrytym pojeździe przejechać się ulicami Warszawy. Prymas odparł z odwagą: „Wybory do tego sejmu są największym oszustwem w dziejach Polski. Kościół tego akceptować nie może”. Podobnie kiedy pewien polityk chciał nakłonić Prymasa do odprawienia Mszy Świętej na otwarcie obrad Sejmu, bardzo uprzejmie acz stanowczo odmówił, nie dając się wciągnąć w wir polityki. Powiedział krótko: „Nie ma takiego zwyczaju”. Nie zgodził się też na odprawienie po wyborze prezydenta uroczystego nabożeństwa dziękczynnego z Te Deum.

W tych trudnych, tragicznych powojennych latach, Prymas stał się mężem opatrznościowym dla Polski, wzorem zachowania honoru wobec szalejącego komunizmu. Nie mogąc wiele uczynić w kwestiach politycznych, wobec panującej biedy, apelował o dobroczynność Kościoła, sam też nie pozwolił się wyprzedzić nikomu w pomaganiu potrzebującym. Mając kontakty z różnymi zagranicznymi instytucjami charytatywnymi, osobiście rozdzielał dary biednym, którzy mieszkali w pobliżu jego rezydencji.

Prymas spieszył się, widząc, jak wrogie wobec Kościoła są komunistyczne władze: 15 września w 1945 r. zerwały konkordat, dziesięć dni później wydano dekret o nowym prawie małżeńskim ze ślubami cywilnymi i rozwodami. Nieco później zlikwidowano Caritas i organizacje kościelne, usunięto religię ze szkół, wprowadzono kontrolę prasy, skonfiskowano wiele budynków kościelnych: seminaria, szkoły, zakłady naukowe, klasztory, domy parafialne, drukarnie i księgarnie. Do więzień trafiło ponad 1000 księży. Wielu z nich za swoją postawę kapłańską oddało życie.

Komuniści, widząc nieustępliwą postawę Prymasa, prowadzili wobec niego oszczerczą kampanię w prasie. Między innymi „Głos Ludu” pisał 16 lipca 1947 r., iż kardynał Hlond jest tym spośród polskich dostojników kościelnych, którzy odznaczają się szczególnie akcentowaną niechęcią do reform społecznych i politycznych”. Prawda była zaś taka, że Prymas Hlond był od początku przekonany, iż ugoda z komunistami nie jest możliwa do osiągnięcia. Ale wiedział także, że trzeba się nastawić na długie trwanie w nowej sytuacji politycznej, dlatego gdy władze przystąpiły do usuwania religii ze szkół, w liście pasterskim o wymownym tytule: „O chrześcijańskie wychowanie młodzieży”, Prymas wezwał rodziców do wzmożenia troski o chrześcijańskie wychowanie dzieci i nieposyłanie ich do szkół bez nauki religii.

Zwycięstwo przyjdzie przez Maryję

Prymasa Augusta Hlonda kojarzy się ze słowami: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję”. Dobrze wspomnieć okoliczności, kiedy padły te słowa.

Miesiąc przed śmiercią, przemawiając we Wrocławiu podczas poświęcenia statuy Najświętszej Maryi Panny (22 IX 1948), Prymas Hlond powiedział: „Idziemy w nowe czasy z wiarą w wieczność, idziemy w nowe czasy z tą Najświętszą Maryją Panną, która nam przez wieki była Przewodniczką i Królową [...] Bo tej Matki potrzebujemy, bo ta przyszłość idzie, a ta przyszłość będzie lepsza, bo wykrzesana tą Wszechmocą, którą Bóg w naszych czasach w ręce Matki Najświętszej składa. Ona tę wszechmoc wieczną dzierży w swym ręku. Ona kierunki nadawać będzie światu. Ona narody poprowadzi tą Wszechmocą Bożą, której staje się na lata najbliższe szafarką”.

Ostatnie przemówienie wygłosił w kościele św. Anny w Warszawie, 12 września, z okazji uroczystego przeniesienia relikwii bł. Władysława z Gielniowa. Tu również wyraził przekonanie, że ratunek leży w rękach Maryi. Mówił: „I dzisiaj, gdy nadchodzi godzina, że wszystko jest w rękach Matki Najświętszej, błagajmy Ją o ratunek dla świata codzienną modlitwą różańcową, a Ona Zwiastunka życia – poprowadzi nas do Zbawiciela”.

Ostatnie wskazania duszpasterskie, a zarazem świadectwo oddania Matce Bożej przekazał Narodowi już na łożu śmierci. Było to wielkie kazanie o życiu i umieraniu, o głębokiej wierze w życie wieczne. Przypomnę, że wieczorem 13 października 1948 r. kard. August Hlond prosił o pomoc współpracowników, bo źle się poczuł. Pierwsze rozpoznanie wskazało na zapalenie wyrostka robaczkowego. Następnego dnia w szpitalu Sióstr Elżbietanek na Mokotowie w Warszawie odbyła się operacja. Zabieg zakończył się pomyślnie, ale niemal natychmiast wystąpiły nowe komplikacje. Zaczęła się walka o życie Księdza Prymasa.

20 października przeprowadzono kolejny zabieg chirurgiczny. Ksiądz Prymas poprosił o przyniesienie Wiatyku i zapowiedział: „Jutro przyjmę ostatnie namaszczenie, a potem was opuszczę”. 21 października ks. Prymas przyjął ostatnie namaszczenie. Udzielając błogosławieństwa kapłanom, zachęcał: „Walczcie z odwagą! Pracujcie pod opieką Błogosławionej Maryi Dziewicy! A po zwycięstwie wspomnijcie także moją duszę”. Po wyrażeniu ostatniej woli, powiedział: „Niczego mi nie żal. Do nikogo i niczego się nie przywiązywałem, więc z radością odchodzę. Żal mi tylko moich grzechów, bo nie zawsze dopełniłem wszystkiego, co mi Bóg zlecił. Ale ufam i mam nadzieję, że Pan Bóg weźmie mnie za uszy i wciągnie do nieba, bo nie jedną ofiarę dla Niego wykonałem i jedynie Jego chwały chciałem”.

Późnym wieczorem, w obecności najbliższych współpracowników, Kardynał Hlond wypowiedział znane proroctwo: „Nie rozpaczajcie! Zwycięstwo, gdy przyjdzie - będzie zwycięstwem Błogosławionej Maryi Dziewicy”. Należy jeszcze dodać, że wcześniej powiedział, że czeka nas większe zwycięstwo, niż to pod Lepanto i Wiedniem. W tych słowach Prymas Hlond zawarł swoje przekonanie o zwycięstwie nad sowieckim komunizmem.

W piątek, 22 października, w dzień Matki Bożej - Patronki Dobrej Śmierci, Ksiądz Prymas zmarł. W ostatnim słowie powiedział: „Zawsze pracowałem dla Kościoła św., dla rozszerzenia Królestwa Bożego, dla Polski, dla dobra Narodu Polskiego”. Zapewniał: „Zawsze kochałem Polskę i będę się w niebie za nią modlił”. Miał dodać: „Moim następcą biskup Wyszyński”.

Pogrzeb Prymasa, 26 października, stał się ogromną manifestacją. Po uroczystej Mszy św. w prokatedrze (kościół karmelicki) przy Krakowskim Przedmieściu, w kondukcie żałobnym ponad 100 tys. osób odprowadzało trumnę wśród ruin na Stare Miasto.



Kondukt pogrzebowy

Została złożona w krypcie dźwigającej się z gruzów katedry świętojańskiej. Była to ostatnia uliczna demonstracja wierności wobec Kościoła w Warszawie przed wejściem kraju w ciemności stalinowskiej nocy. Rząd komunistyczny wystosował jedynie suche kondolencje, wysyłając na uroczystość przedstawiciela w randze wicepremiera, co odebrano jako wrogą demonstrację wobec Kościoła.

Kościół w Polsce utracił przywódcę, który potrafił w trudnych latach po wojnie zjednoczyć wokół siebie Kościół w Polsce, ażeby stawić czoła atakom skierowanym przeciw niemu. W ciągu tych trzech lat nie udało się komunistom złamać Prymasa.

30 lat po śmierci ks. kard. Hlonda spełniło się jego proroctwo o zwycięstwie Matki Najświętszej. 22 października 1978 r. w Rzymie odbyła się inauguracja pontyfikatu Ojca Świętego Jana Pawła II, który w swoim herbie papieskim umieścił słowa „Totus Tuus” - Cały Twój, Maryjo! Podczas uroczystej inauguracji na Placu św. Piotra, 22 października o godz. 10.00 (30 lat wcześniej w tej godzinie umierał kard. A. Hlond), Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński mógł powiedzieć:

Wypełnia się testament kardynała Hlonda. (...) Wszystkie uczucia wiążemy z aktem dziękczynnym za tę proroczą wizję Kardynała Prymasa, który trzydzieści lat temu umierając w Warszawie mówił: Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej. Meldujemy Tobie, radosny przyjacielu z Ojczyzny niebieskiej, trwający dzisiaj na kolanach przed Świętą Bożą Rodzicielką: zwycięstwo, które ukazałeś, krzepiąc nas na duchu – przyszło!”.


Po uroczystościach na Placu św. Piotra, Polacy zebrali się w kościele OO. Jezuitów w Rzymie, gdzie Prymas Stefan Wyszyński wygłosił kazanie na temat: „Zwycięstwo przyszło - a jest to zwycięstwo Maryi”. Mówił o tajemniczej mocy Kościoła w Polsce, o wypełnieniu się testamentu kardynała Hlonda oraz o Papieżu z Polski, który podejmuje dziedzictwo nadziei, dzięki której Polska trwa.

Wzór postępowania dla nowych uczniów

Po 1990 r. przepowiednia Prymasa Hlonda o zwycięstwie nad komunizmem, nabrała cech proroctwa. Rozpad systemu komunistycznego, do którego przyczynił się Jan Paweł II, należy widzieć jako jedyne w swoim rodzaju wydarzenie w znanej nam historii ludzkości. Bez wątpienia przerasta ono w swoich rozmiarach te spod Lepanto (1571) i Wiednia (1683), które przyszły siłą oręża. O zwycięstwie nad komunizmem zadecydowała potęga ducha opartego na wartościach ewangelicznych i ogólnoludzkich, które sowiecki bolszewizm postanowił wykorzenić z serca człowieka. Dobrze wiedział Prymas Hlond, pisząc w słynnym liście pasterskim „O katolickie zasady moralne”, 29 lutego 1936 r., że „jedynie etyka katolicka ma elementy, które mogą skutecznie przeciwstawić się etyce bolszewickiej. (...) Etyki, wahające się między katolicyzmem a bolszewizmem, zawiodą i ulegną w wielkiej rozprawie o ducha świata. W walce ideowej z rewolucją bolszewicką tylko katolicyzm jest niepokonany”. Historia przyznała mu rację.

Do słów Prymasa Hlonda o czekającym nas zwycięstwie Maryi, wielokrotnie odwoływał się i często je przytaczał bł. Jan Paweł II (wzmiankę o nich znajdujemy nawet w papieskim testamencie). W tym kontekście czekamy obecnie na spełnienie się jeszcze jednego, ostatecznego proroctwa, o którym była mowa we wspomnianym wyżej liście pasterskim Prymasa Hlonda, „O katolickie zasady moralne”, iż zwycięstwem ma być nowy człowiek, który wyrośnie z walk duchowych XX w. „Wyróść powinien z człowieczeństwem nieokaleczonym, z człowieczeństwem uporządkowanym, człowiek pełny, wolny, z inicjatywą z obowiązkami i prawami złączony ze m Stwórcą i ze stworzonym światem, złączony ze swym Odkupicielem i jego prawem, złączony z Duchem Świętym i jego łaską. A więc nie mechaniczny, elektryczny, bezduszny robot w zamienionym na fabrykę świecie techniki, lecz prawdziwy władca świata, pan siebie samego, a sługa Boży”.

Wobec toczącego się procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego kard. Augusta Hlonda, ostatnie proroctwo Wielkiego Prymasa nabiera szczególnie dramatycznej wymowy: jesteśmy świadkami prawdziwej wojny o nowego człowieka. Siły zła zdają się triumfować, próbuje się stworzyć nową tożsamość człowieka, odartego z wrodzonej mu płci mężczyzny lub kobiety, zdolnego do jasnego odróżnienia dobra od zła, marionetkę genderowską w rękach liberalnych laicyzatorów. Co więcej, toczy się wojnę z rodziną, ze świętością życia, z wszystkim, co Boże w człowieku. Wszystko to Prymas Hlond przewidział, a jednocześnie zapowiedział temu ostateczny upadek. Dlatego też bł. Jan Paweł II nazwał kard. Augusta Hlonda „Wielkim Prymasem II Rzeczypospolitej”, wzorem postępowania nowych uczniów Chrystusa.

Czesław Ryszka
Wykład w WOM w Katowicach, 8 kwietnia 2013

(podkreślenia fragm. tekstu - moje)
***

Pozwolę sobie podłaczyć też:
>Zwycięstwo przyjdzie przez Maryję - Stanisław Zimniak



avatar użytkownika intix

5. Kard. Stefan Wyszyński o Kardynale Hlondzie

"Kardynał Hlond należał do prymasów – więźniów stanu. Był więźniem dla Imienia Chrystusowego. Jest to największy zaszczyt i łaska, jakiej mógł doznać, albowiem radością jest cierpieć dla Imienia Chrystusowego. Kardynał Prymas Hlond cierpiał za kościół w Polsce i za Ojczyznę. Wraz z duchowieństwem, które zapełniło w latach okupacji obozy koncentracyjne, wraz z całym narodem cierpiał za Polskę, w której prawo do wolności nigdy nie zwątpił. Będąc poza granicami kraju, usilnie zabiegał o to, by nieustannie przypominać światu o istnieniu Polski.

Jest to bodaj, w latach wojny i okupacji, największą jego zasługą. Nie mógł tego wykonać, gdyby pozostał w kraju, albowiem w kraju zamknięto wszystkim usta. Lecz biły tu jeszcze gorące serca i prężyły się umysły, wierząc Bogu, który jest Ojcem ludów i narodów, że wpierw czy później okaże się, że On rządzi światem. Wierzył w to usilnie Kardynał Prymas Hlond. Był przecież – przez wiarę i miłość – optymistą…".

Z przemówienia podczas nabożeństwa w 25. rocznicę śmierci kard. Augusta Hlonda.
Gniezno, dn. 22 października 1975 roku.


Polecam też stronę polskieradio.pl
gdzie można wysłuchać:
O wojennych losach prymasa Polski, kardynała Augusta Hlonda mówił Witoldowi Malesie historyk Witold Zahorski w aud. z cyklu "Biografie niezwykłe",
a także
Kazanie kardynała Stefana Wyszyńskiego - prymasa Polski - wygłoszone z okazji 16. rocznicy śmierci kardynała Augusta Hlonda - poprzedniego prymasa Polski,


avatar użytkownika gość z drogi

7. Droga @Intix

nie pisałam,ale czytałam i jestem Ci bardzo wdzięczna za Kardynała Augusta Hlonda...nawet sciągnęłam ze strychu stare roczniki Katolickich pism i już miałam zamiar zacytować kilka przepięknych Jego Próśb do ówczesnego społeczeństwa o pomoc.. DLAPOLSKI odradzającej się po strasznej niewoli,no Gdynia i nie tylko...ale wtedy stało się to straszne zdarzenie...poczta Przyjaciółki ze słowami Pan Michał nie żyje...i coś się we mnie załamało...zapadło...oprawione roczniki lezą niczym wyrzut sumienia a ja nie mam odwagi ich otworzyć,zanieść na strych ,też nie....
Nie jestem Slązaczką ale Postać Kardynała jest mi bardzo bliska ,Zagłebie też GO znało i kochało...ale Sląsk przede wszystkim...
a tu jedno zdanie na ten temat:

"W przedsionku katedry po stronie lewej znajduje się płaskorzeźba wg projektu Zygmunta Brachmańskiego poświęcona pierwszemu biskupowi diecezji katowickiej, późniejszemu Prymasowi Polski - Kardynałowi Augustowi Hlondowi/Arcykatedra Chrystusa Króla,Katowice/
serdeczne pozdrowienia :)z miejsca gdzie Brynica dzieli i łączy Sląsk i Zagłebie...:)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

8. Droga Zofio...

Ja też nie pisałam, nie odpisałam pod tym wpisem Tobie... odeszłam do następnych  tematów, przepraszam...
W dniu dzisiejszym, kiedy kolejne burze nad Polską...  powracam do tego wpisu aby podłączyć tu w pliku pdf:




Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

9. 22 października 1948r.

 – zmarł prymas Polski kard. August Hlond (ur. 1881). W 1896 roku wstąpił do Towarzystwa Salezjańskiego. W roku 1925 został biskupem katowickim, a w 1926 arcybiskupem gnieźnieńsko-poznańskim i prymasem Polski. Rok później otrzymał tytuł kardynała. Skutecznie sprzeciwiał się planom przyjęcia przez II RP prawa małżeńskiego, które wprowadzałoby w całej Polsce świeckie małżeństwa cywilne i rozwody. Wiele wysiłku włożył w organizację w kraju Akcji Katolickiej. Od września 1939 przebywał w Rzymie. Następnie wyjechał do Francji, gdzie starał się informować opinię światową o tragicznych losach Polski i Polaków. W lutym 1944 r. został internowany przez Niemców. 20 lipca 1945 wrócił do Polski. W wyniku reformy organizacyjnej, którą Stolica Apostolska przeprowadziła z jego inicjatywy, stanął na czele diecezji warszawsko-gnieźnieńskiej. 8 września 1946 r. w Częstochowie poświęcił naród polski Niepokalanemu Sercu Maryi Panny. Zmarł w szpitalu sióstr elżbietanek na Mokotowie po udanej operacji wyrostka robaczkowego. Powodem była infekcja niewiadomego pochodzenia.


22 października

***

„VICTORIA SI ERIT, ERIT VICTORIA BEATE MARIAE VIRGINIS”
– duchowy testament Wielkiego Prymasa

„Na temat osobowości kardynała Hlonda mogę powiedzieć to co odczuwam.
Odczuwam zaś że była to osobowość bardzo dynamiczna, głęboko kościelna, że spełnił wielką misję w historii Kościoła i Narodu”.
(Jan Paweł II)

Kardynał Hlond był wierny zawierzeniu Maryi do końca swego życia. Cześć dla Bogurodzicy łączył z Jej opieką nad Narodem. Wśród najważniejszych cechy osobowości wielkiego Prymasa Polski, Augusta Hlonda, nie sposób pominąć jego pięknej śmierci.

Niech przemówią jego własne słowa:

Jutro w procesji będzie przyniesiony Pan Jezus, aby pokazać ludziom, że arcybiskup jest zaopatrywany i aby się nie lękali przyjmować Sakramentów Świętych. Wobec całej Kapituły przyjmę Wiatyk i Namaszczenie. Zrobię testament i mogę spokojnie odchodzić... jutro was opuszczę. Dzień przed odejściem do Ojca Niebieskiego mówił: Niech wyjdzie stąd wszystko, co doczesne, niech wejdzie wieczność... a teraz błogosławię i waszą trzodę i wasz lud i Warszawę, aby Królestwo Boże powiększało się. Walczcie z ufnością. Pod opieką Błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie. A po zwycięstwie nie zapominajcie o mojej duszy. Teraz już nie mam żadnych zaległych rachunków. Mogę odejść i odchodzę z radością... Dziękuję Bogu za wszystkie łaski i dobrodziejstwa... Siły szatańskie zwyciężyły moje ciało, lecz wy walczcie dalej.
Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa. W dniu samej śmierci powiedział: Dziś jest 22 października, dzień Matki Boskiej Szczęśliwej Śmierci. Błogosławieni, którzy w Panu umierają...
(...)
...13 października 1948 r. Prymas Polski nagle zachorował, kilka dni później - 21 października przyjął Sakrament Chorych i Wiatyk. W tym dniu mówił: „A teraz was błogosławię i waszą trzodę i wasz lud i Warszawę. Aby Królestwo Boże powiększało się (...) i osiągnęło zwycięstwo. Walczcie z ufnością! Pod opieką błogosławionej Maryi pracujcie! A po zwycięstwie nie zapomnijcie o mojej duszy. (...) Pracowałem dla Chrystusa i dla Polski i pracowałbym jeszcze, ale wszystko w ręku Boga i Matki Najświętszej.(...)
Dziękuję Bogu za wszystkie łaski i dobrodziejstwa. Byłem kardynałem, a żyłem jak zakonnik... Módlcie się - uratować mnie może tylko cud Matki Najświętszej ... Siły szatańskie zwyciężyły moje ciało. Lecz wy walczcie dalej. Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa. Nie rozpaczajcie! Nie rozpaczajcie! Lecz zwycięstwo gdy będzie, będzie zwycięstwem błogosławionej Maryi Dziewicy...”.
W piątek 22 października, w dniu swojej śmierci, Prymas Polski mówił: „Dzisiaj jest 22 października - dzień Matki Boskiej szczęśliwej śmierci. Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają! Niedługo napiszą: „Dnia dwudziestego drugiego października zmarł Kardynał August Hlond”... W obliczu śmierci trzeba być radosnym. Wszystkich nas to czeka. Trzeba śmierć pogodnie przyjmować. Ona jest przejściem do lepszego życia. Jest drogą do wieczności... (...) Zawsze pracowałem dla Kościoła, dla rozszerzenia Królestwa Bożego, dla Polski, dla dobra narodu polskiego. Byłem zawsze wiernym synem Kościoła Świętego i sumiennie spełniałem zlecenia Ojca Świętego, bo widziałem w nim zastępcę Chrystusa na ziemi. Zawsze kochałem Polskę i będę się w niebie za nią modlił”.
Polska utraciła w tym dniu Wielkiego Kapłana, Zakonnika, Polaka. Arcybiskup Westminsteru kard. Bernard Griffin wyraził to w następujących słowach: „Polska straciła jednego z największych synów jakich zna historia; świat natchnionego Przewodnika; Kościół - wiernego sługę i wielkiego kapłana”.
(...)
Pierwsze objawy choroby ujawniają się w rocznicę ostatniego objawienia Matki Bożej w Fatimie, 13 października 1948 r. ok. południa (godzina modlitwy „Anioł Pański”).
Gdy S. Maksencja podaje Eminencji wodę z Lourdes, ten mówi: „Bardzo chętnie się napije, bo tylko Matuchna Boża może mnie uzdrowić, [...] bo to jest sprawa szatańska”.
W przeddzień śmierci, po przyjęciu Sakramentów, kieruje do zgromadzonych te słowa: „Siostry, z różańcem w ręku módlcie się o zwycięstwo Matki Najświętszej”. I dodawał: „Walczcie z ufnością! Pod opieką Błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie! A po zwycięstwie nie zapomnijcie o mojej duszy”. W testamencie „pozostawia” wszystkim wiernym Matkę Syna Bożego i polecenie, aby pamiętać o modlitwie o życie wieczne dla niego samego. W pokorze, stając twarzą w twarz ze śmiercią, uznaje tym samym, że nie jest godzien dostąpić chwały Nieba. Uniżenie wobec Boga właściwie było też postawie Maryi.Nawet w obliczu trwogi konania biła od niego niezwyciężona ufność Niebieskiej Matce, co też wyraża w słowach: „W obliczu śmierci trzeba być radosnym. [...] Jest ona drogą do wieczności”. Nie wymaga, jak sądzę, komentarza fakt, iż ów Boży Sługa odszedł w dniu Matki Boskiej szczęśliwej śmierci. ...
(...)
...A w obliczu śmierci, prosi o wodę z Lourdes: „Siostra Maksencja podaje Eminencji wodę z Lourdes, którą przywiózł ksiądz sekretarz. Ucieszył się bardzo <<Bardzo chętnie się napiję, bo tylko Matuchna Boża może mnie uzdrowić>> Gdy w ciągu choroby bóle wzrastały, prosił o jej podanie. [...] Chętnie pił wodę z Lourdes i zwykł mawiać:
<<Tylko Matka Najświętsza może mi dopomóc, bo to jest sprawa szatańska>>”.

W dzień swej śmierci kardynał wypowiedział słowa, które były jakby zapowiedzią tego, co ma nastąpić:

- „O nie. Umrę. Tu już nie ma ratunku. Dzisiaj jest 22 października – dzień Matki Boskiej szczęśliwej śmierci”.

(...)
9 stycznia 1992 r. Prymas Polski kard. Józef Glemp otworzył w Katedrze św. Jana proces beatyfikacyjny kard. Augusta Hlonda. Zamknięcie procesu nastąpiło 21 października 1996 r.
Wezwanie Prymasa Polski do odrodzenia moralnego, do modlitwy, kierowane z pełną mocą do Polaków, jest wciąż aktualne. I stale należy je przypominać.
(...)
Są to fragmenty z:

Prymas Polski kard. August Hlond Bogu i Ojczyźnie


+
Ojcze nasz...
Zdrowaś Maryjo...
Chwała Ojcu...


Dobry Jezu, a nasz Panie... daj mu wieczne spoczywanie...
Światłość wieczna niech mu świeci, gdzie królują wszyscy święci.
Gdzie królują z Tobą Panem, aż na wieki wieków... Amen.

avatar użytkownika intix

10. "W piątek 22 października,

w dniu swojej śmierci, Prymas Polski mówił: „Dzisiaj jest 22 października - dzień Matki Boskiej szczęśliwej śmierci. Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają!..."


„U Patronki Dobrej Śmierci”



avatar użytkownika intix

11. Modlitwa

Modlitwa w intencji beatyfikacji sługi Bożego kard. Augusta Hlonda
+
Boże, nasz Ojcze, dziękuję Ci za to, że dałeś naszej Ojczyźnie kard. Augusta Hlonda, biskupa i Prymasa Polski, wielkiego i żarliwego czciciela Niepokalanej Dziewicy, Matki Twojego Syna i naszej Matki, oraz że uczyniłeś go troskliwym ojcem i opiekunem Polonii zagranicznej.
Racz wzbudzić i w moim sercu gorącą miłość ku Tobie i synowską cześć ku Maryi Wspomożycielce Wiernych, a dla wsławienia Twojego Imienia racz mi udzielić za wstawiennictwem sługi Bożego kard. Augusta Hlonda łaski, o którą pokornie proszę...
Amen.
Ojcze nasz...
Zdrowaś Maryjo...
Chwała Ojcu...

___________________
O otrzymanych łaskach za przyczyną sługi Bożego kard. Augusta Hlonda prosimy powiadamiać: Ośrodek Postulatorski, ul. Panny Marii 4, skr. poczt. 23, 60-962 Poznań, tel. (0-61) 855-10-34, fax (0-61) 852-43-83.

http://niedziela.pl/artykul/72823/nd/Modlitwa-w-intencji-beatyfikacji-slugi

avatar użytkownika intix

12. W klasztorze w Czerwińsku

powstało muzeum prymasa Augusta Hlonda

W klasztorze w Czerwińsku powstało muzeum prymasa Augusta Hlonda

Listy, przemówienia, szaty liturgiczne oraz maskę pośmiertną prymasa Augusta Hlonda można zobaczyć w poświęconym mu muzeum, które otwarto 28 listopada w Czerwińsku nad Wisłą w diecezji płockiej. Otwarcie muzeum było jednym z elementów Dnia Jedności Rodziny Salezjańskiej, któremu przewodniczył ks. inspektor Andrzej Wujek SDB.

Salezjański klasztor w Czerwińsku nad Wisłą, zgodnie z wolą salezjanina prymasa Augusta Hlonda, stał się miejscem, do którego po jego śmierci przewieziono osobiste rzeczy hierarchy. Zbiór ten nie był wcześniej prezentowany publicznie, choć od wielu lat noszono się z zamiarem udostępnienia go wiernym. Urządzenie muzeum stało się możliwe dzięki grantowi wygranemu w konkursie Banku Zachodniego WBK „Tu mieszkam, tu zmieniam”.

Muzeum znalazło swą siedzibę w klasztornym kompleksie sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia. Ekspozycja ma formę zegara ukazującego etapy życia prymasa: od dzieciństwa spędzonego na Śląsku, przez czas młodzieńczej nauki w Turynie, w polonijnym oratorium założonym przez św. Jana Bosko, po posługę duszpasterza Kościoła, który na Śląsku tworzył zręby nowej diecezji, stając się pierwszym biskupem diecezji katowickiej.

Można w nim obejrzeć przedmioty, których prymas używał do pracy (np. biurko i fotel) czy związane ze sprawowaniem liturgii i modlitwą: księgi mszalne, modlitewnik, różaniec, relikwie, szaty liturgiczne, w tym haftowany ornat żałobny z XIX w. Są także portrety z wizerunkiem prymasa, albumy z rodzinnymi zdjęciami, popiersie oraz odlew twarzy wykonany zaraz po śmierci, wraz z opisem ostatnich chwili życia.

Duży zbiór tworzą dzieła pozostawione przez prymasa Augusta Hlonda w postaci kazań, przemówień, odezw czy luźnych myśli: „Wiele z nich pokazuje, że w swoim myśleniu był człowiekiem wykraczającym poza ramy swojej epoki. Szczególnie na sercu leżała mu sytuacja polskich emigrantów, bezrobotnych, kwestie wychowawcze, docenienie roli kobiety, miał także wielkie nabożeństwo do Matki Bożej”, przekonywał ks. Przemysław Kawecki SDB, inicjator powstania muzeum.

Otwarcie muzeum prymasa Augusta Hlonda miało miejsce podczas Dnia Jedności Rodziny Salezjańskiej. Głównej Mszy św. przewodniczył ks. inspektor Andrzej Wujek SDB. W programie spotkania znalazła się także prezentacja sztuki „Miriam” w wykonaniu Teatru Trzeciego.

August Hlond (urodzony 5 lipca 1881 r. w Brzęczkowicach na Śląsku, zmarły 22 października 1948 r. w Warszawie), to polski biskup rzymskokatolicki, salezjanin, biskup diecezjalny katowicki w 1926, arcybiskup metropolita gnieźnieński i poznański w latach 1926-1946, arcybiskup metropolita gnieźnieński i warszawski w latach 1946-1948, prymas Polski w latach 1926-1948, kardynał od 1927 r., Sługa Boży Kościoła katolickiego.

Jako prymas Polski po zaborach zreorganizował kościelne struktury, powołał Towarzystwo Chrystusowe, opiekujące się Polonią, w czasie II wojny światowej ratował Żydów, a po niej konsekwentnie walczył z komunistyczną laicyzacją społeczeństwa i zawierzył na Jasnej Górze ojczyznę Niepokalanemu Sercu Maryi. W pogrzebie kard. Hlonda uczestniczyły tłumy wiernych, przekonanych o jego świętości. Szczątki prymasa, zgodnie z jego wolą, spoczęły w kaplicy św. Jana Chrzciciela w warszawskiej archikatedrze, natomiast osobiste rzeczy trafiły do salezjańskiego klasztoru w Czerwińsku nad Wisłą. W 1991 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny kard. Hlonda.

KAI
mat
http://www.pch24.pl/w-klasztorze-w-czerwinsku-powstalo-muzeum-prymasa-au...
***
Muzeum Prymasa Hlonda .

Pamięci prymasa. Klasztorna renowacja w blasku słońca .

Muzeum prymasa, który bezbłędnie odczytywał znaki czasu .