ROBERT HELSKI DO PREZYDENTA KACZYŃSKIEGO

avatar użytkownika Robert Helski

SZ. P. Lech Kaczyński

Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej 

Warszawa

  Piszę do Pana jako do ostatniej już instancji, która może  spowodowac zadośćuczynienie w sprawie mojej rodziny. Robię to także dla spokoju własnego sumienia, by nikt nie mógł mi wypomnieć, iż szukałem sprawiedliwości przed obcymi trybunałami wprzódy, zanim wyczerpałem wszystkie drogi dochodzenie jej w Polsce.

   Nie skarżę się na Rzecznika Praw Obywatelskich, ale bezpośrednim powodem tego pisma jest odpowiedź, jaką otrzymałem w dniu 26.03.2007 na moją skargę dostarczoną do Zespołu Terenowego Rzecznika we Wrocławiu dnia 26.03.2007, a która dotyczyła sprawy mojego ojca Stanisława Helskiego. Sprawy, która jest dowodem na niespotykany woluntaryzm w systemie prawa i koniunkturalne użycie jego przepisów, w zależności od potrzeby, przez sprawujących wladzę. Rzetelne jej rozstrzygnięcie dawało podstawy do reformy wielu aspektów obowiazującego prawa. Stało się inaczej.

   Dziękuję Rzecznikowi za wskazanie drogi. Nie stać mnie na pełnomocnika prawnego, tak jak i nie stać było mojego ojca. Zadbano o to skrupulatnie. Dlaczego też miał bym go wynajmować? Jeśli administracja jest zobowiazana z urzedu naprawiac swoje błędy, a uznaje je, to co jest potrzebne do wyprostowania sprawy. Kosztorys strat przedstawiła Komisja Chłopska, która oceniła celowość i efekt działań administracji, a także ojciec w trakcie kolejnych procesów.

  O jakim przedawnieniu można mówić w przypadku takiej sprawy? Z jednej strony "dobre prawo" z drugiej  "złe prawo". Decyzje i wyroki wydawane wbrew  rzeczywistym faktom i dokumentom, z rażącym naruszeniem nawet takiego prawa jakie było. Jakie miał szanse ojciec w dochodzeniu roszczeń w procesie cywilnym, nawet jeśli byłoby go na to stać i kogo miał skarżyć? Jak poprawiła się moja sytuacja jako prawnego nastepcy? Przecież nawet nikt nie wspomniał, że w trakcie całej afery, zgodnie z tradycją chłopskiego gospodarstwa rodzinnego, zostałem przez ojca wprowadzony jako następca i gospodarstwo użytkowałem jako dzierżawca formalnie od roku 1978. W momencie gdy traktory RSP orały pole rozrzucając przygotowane do zebrania kupy kamienia, pracowałem na sąsiedniej działce zbierając kamien i kopiąc rowy. Wszystkie działania i decyzje wladzy były w tej sprawie podejmowane w podobnych okolicznościach.

   Jakie pole do popisu zostawia młodemu następcy uczynienie z gospodartswa zabytku i skazanie go w rezultacie na rezygnację z hodowli?

   Rzecznik Praw Obywatelskich nie podjął sprawy. W postępowaniu władzy wobec mojej rodziny nie nastąpiło naruszenie praw oraz zasad współżycia i sprawiedliwosci społecznej?

   Obowiązujący system prawa nie daje możliwosci zadziałania Rzecznikowi?

   Objęcie ojca amnestią dla więźniów politycznych niczego nie zmieniło w sprawach gospodarstwa, które w wyniku działań rapresyjnych administracji poniosło klęskę. Jest teraz gospodarstwem bardziej leśnym niż rolnym i może zgodnie z tradycją rodzinną, trzeba będzie iść w "partyzanty".

   Czy Wyrok amnestyjny jest równoznaczny z uniewinnieniem?

   Ojciec zmarł w 2004 roku. Dokładnie rok trwało przejęcie formalno prawne gospodarstwa. W księgach wieczystych nie było wzmianki o zabytku, co Urząd Skarbowy skrupulatnie zanotował. Jeszcze w 2002 roku urzędnicy Min.Kultury i Sztuki szukali pałacu na środku podwórza, rozebranego 1978 roku przez Owczesnego naczelnika Gminy. Działka po rozebranym pałacu, skomunalizowana w 1982 roku, została mi łaskawie sprzedana po 33 latach faktycznego użytkowania na mocy nigdy nie wypowiedzianej umowy dzierżawnej - stanowiła srodek podwórza.

   Zostały mi w spadku konflikty graniczne, zrujnowane budynki, brak sprzetu i konieczność zaczynanie życia po raz kolejny.

   Jak rzecznik słusznie zauważył, nie tylko nadal, ale w ogóle istnieje w mojej rodzinie poczucie krzywdy. I ma ono racjonalne podłoże. Nia sądzę zaś by w tej sprawie dało się określić najwcześniej możliwy termin dochodzenia roszczeń, skoro sam Rzecznik nie posiada jeszcze możliwości podjęcia działań.

   Nie był też ojciec takim sobie regionalnym działaczem Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych Solidarność. Był vice-przewodniczącym Rady krajowej Solidarności Chłopskiej, członkiem rady politycznej tego związku, szefem strajku głodowego w kościele św.Józefa w Świdnicy. Wielokrotnie pułkownik Sadowski z departamentu MSW d/s związków zawodowych na wsi, przyjeżdżał do Kobylej Głowy i usiłował nakłonić ojca do współpracy. Ale tak jak Rzecznik nie dostrzega już różnicy między Solidarnością Rolników Indywidualnych,  tak zatarła się pamięć o tym, że Solidarność Chłopska pośród organizacji zawodowych na wsi była tym, czym Solidarność Walcząca na tle innych związków. Zrobiono wszystko by pozbawić nieprzekupnego działacza ekonomicznych podstaw jwgo egzystencji.

  Gen. Jaruzelski nie może powiedzieć, że nic nie wiedział. Decyzje zapadały na samej górze.

 

Do wiadomości:

- Min. Spraw. RP, - Kancelaria Premiera RP, - Sejm RP, - Senat RP

 

Robert Helski   Kobyla Głowa 2.07.2007

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz