Niski poziom kultury politycznej w Polsce

avatar użytkownika Tymczasowy

  W tytule tego tekstu implicite przedstawiam sie jako czlowiek majacy odpowiednia ilosc wiedzy empirycznej i teoretycznej. Tak wiec, doktoryzowalem sie z teorii wladzy i przeczytalem spora ilosc ksiazek na temat polityki i sporo pisalem. Na przyklad, wyniki wyborow w Polsce wielokrotnie poddawalem analizie. Empirycznym komponentem mojej legitymacji bylo dzialanie w zarzadzie okregu jednej z kanadyjskich partii politycznych (w miescie ponad 700-tysiecznym) oraz obserwacja zycia politycznego w tym kraju przez ponad 36 lat. W wyborach federalnych i prowincyjnych zawsze glosowalem na partie konserwatywna.

Do wygloszenia bardzo negatywnej oceny na temat jakosci zycia politycznego w Polsce nie trzeba wiele, ta "jakosc" jest bardzo krzykliwa i nachalnie pcha sie czlowiekowi do oczu. Powiedzialbym nawet, ze trzeba byc slepym by tego nie skonstatowac.

Pierwszym dododem jest rzucajaca sie do dzis naiwnosc wyborcow. Rozumiem, ze w dawnych czasach walesa mogl obiecywac miliony itd. Ale dzisiaj? Nawet studenci uwierzyli w akademiki za zlotowke i po tysiacu zlotych miesiecznie do kieszeni. Wyglada na to, ze byliby idealnymi kandydatami na ofiary warszawskich cwaniakow sprzedajacych Kolumne Zygmunta czy Most Poniatowskiego. Co zrobic z jedna trzecia populacji, ktorej wcale nie przeszkadza, ze ktos ich robi na wydre, daje 100 obiecanek i z bieda realizuje kilkanascie z nich. Jak to nazwac?

W Polsce co i rusz pojawiaja sie rozne partie i zgarniaja od reki nawet po kilkanscie procent glosow. Pozniej znikaja, najczesciej w wyniku wchloniecia przez jakas wieksza partie.

Poziom demokracji mozna tez oceniac takze po sposobie traktowania opozycji przez wladze. W Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii i w duzej mierze we Francji wystepuje pojecie "Oficjalnej Opozycji" i "Gabinetu Cieni". Oficjalna Opozycje stanowi najczesciej partia, ktora dostala w ostatnich wyborach najwiecej glosow po partii zwycieskiej. Formuje ona z politykow wyzszej klasy Gabinet Cieni odzwierciedlajacym stanowiska ministrow rzadu. Przydzielone oni maja scisle zakreslone pole dzialania. Koncentrujac sie na nim zdolni sa merytorycznie zadawac ministrom pytania i stawiac wyzwania. Wprawdzie sa oni "frontbenchers", ale zarabiaja tyle samo co "backbenchers" siedziacy na sali na tylnych lawkach. Plastycznie ujmujac, ci ludzie siedza sobie naprzeciwko ministrow bedac dla nich przestroga, ze w razie niepowodzenia mnistrowie maja automatycznych dobrze przygotowanych nastepcow. Sa zywa alternatywa.

W kraju demokratycznym na opozycje sie chucha i dmucha, gdyz dzieki niej rzad ma szanse unikania duzych bledow, nawet takich ktore zagrazaja interesowi narodowemu. Czysta korzysc dla wszystkich.

Te postawe akceptowana przez wszystki sily panstwa demokratycznego w Kanadzie  ujawnia umieszczenie lidera Oficjalnej Opozycji w palacyku Stornaway oddalonym od budynkow parlamentarnych o 5 km. Palacyk w 2008 r. mial wartosc 4.2 mln. dolarow, teraz, o wiele wiecej. Strona frontalna ma 69 m. dlugosci, podobnie jak i jego glebokosc. W palacyku znajduje sie 19 pokoi i 8 sypialni. Na stale pracuja tam 3 osoby sluzace przywodcy opozycji: kucharz, szofer i administrator. Pewnie, ze jest chroniony przez odpowiednie sluzby i byle lachmyty nie moga tam robis bydla nazywanego przez siebie "happeningami".

Moglbym tak ciagnac dlugo, nawet to, co powyzej, powinno wystarczyc. Wspomne tylko o kilku sprawach. Pierwsza z nich, to slon w pokoju, ktorego jakos w kraju nie zauwazono. Mysle o gromkim oznajmieniu przez Schetyne w 2015 r., ze kierowana przez niego opozycja bedzie OPOZYCJA TOTALNA. Wyzsze sfery w kraju, ktora nazywane sa elitami, tytul, ktory wedlug nich daje mnogie uzurpacje, choc do niczego nie zobowiazuje, nawet nie mrugnely okiem. Pewnie bidule (to okreslenie ich poziomu znajomosci zasad polityki) nie wiedza, ze opozycja ma swoja oficjalna nazwe: "His Majesty's Loyal Opposition", zas we Francji, do ktorej za komuny tak czesto jezdzili na stypendia (choc nie tak czesto jak do Niemiec, samozwanczego opiekuna Polski) - "L' Opposition Loyale de Sa Majeste'".  Prof. Michael Ignatieff, byly szef kanadyjskiej opozycji stwierdzil podrecznikowo tak: "Prawem i obowiazkiem Oficjalnej Opozycji jest sprzeciwianie sie polityce i dzialaniom rzadu legalnymi srodkami parlamentarnymi". A uwazane za polskie elity buchaly radoscia z powodu konceptu, ze zalatwi sie rzady PiS-u tzw. "ulica i zagranica". Czy te elity maja lebki uksztaltowane czesciowo wedlug wzorow afrykanskich?

A co powiedziec o ostatnim wybryku premiera D. Tuska, ktory nazwal politykow opozycji "platnymi zdrajcami", przekraczajac kolejna granice przyzwoitosci. Wspomniany Ignatieff pisal tak: "Rzady nie maja prawa kwestionowac lojalnosci tych, ktorzy stoja w opozycji do nich". Nawet red. Szuldrzynski po incydencie napisal na wstepie swego artykulu w Rzeczpospolitej, ze po takiej deklaracji, w kilku nastepnych dniach szereg politykow opozycji powinno byc aresztowanych, a jezeli to nie nastapi, to bedzie to dowodem na to, ze panstwo polskie nie istnieje.

I na zakonczenie, ostatnio jakis czlek z tuskowego rzadu zaplotkowal w sposob nastepujacy: "Donald nikomu sie nie tlumaczy". Pal licho sluzalcow z PO, ale w rzadzie koalicyjnym? Demokratyczne metody pelna geba.

 

 

3 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

3. Nie sądze, by ktokolwiek uwierzył w akademiki a złotówkę.

Różnica między społeczeństwem Polski i wielu innych krajów polega na tym, że nasze społeczeństwo jest w stanie kulturowej wojny domowej. To nie jest tak, że Niemcy i Rosjanie nienawidzą nas bez przyczyny. Struktura państwa pruskiego w znacznym stopniu była kształtowana jako przeciwieństwo "polskiego bałaganu" a z kolei Rosjanie boją się naszego modelu kulturowego jak ognia, czy może lepiej powiedzieć jak wody święconej.
Przy czym, my nie jesteśmy jednym narodem tak jak Niemcy, Szwedzi, czy Duńczycy. Ci, którzy są obiektem nienawiści to "Plemię Polsko-Polskich", w sensie kulturowym dziedzice środowisk z których wywodziła się koncepcja I RP. To długa historia.
Na czym polegają różnice. Różnice biorą się ogólnie z tego, że formacja (plemię wg Norwida lub Kardynała Wyszyńskiego) polsko-polskich, jak można się domyślać powstało wokół chrześcijaństwa. Naszymi protoplastami kulturowymi byli pierwsi na tym terenie chrześcijanie i nasza tożsamość narodowa powstała na gruncie chrześcijaństwa, co ważne w opozycji do reszty społeczeństwa ( mówię o czasach sprzed ok 1000 lat). Z tej właśnie grupy ukształtowała się pierwsza szlachta polska. Czyli odwrotnie niż na zachodzie, gdzie chrześcijaństwo było jakby nakładką na istniejąca już strukturę społeczną.
I teraz ta grupa miała poczucie świadomość swojej, w dzisiejszym rozumieniu niezależności, była władzą sama dla siebie. Pierwszym tego przykładem była historia św. Wojciecha.
Otóż postanowił on wybrać się z wyprawą misyjna na Prusy. Wyprawa misyjna w tym czasie wyglądała tak, że na tereny misyjne udawał się misjonarz ( w tym wypadku św. Wojciech) w asyście chroniących go wojów. Po przybyciu na miejsce misjonarz zakładał misje w miejscach świętych dla danej społeczności a świeccy bronili tego miejsca orężem. Gdy ludność miejscowa przyzwyczaiła się do nowego kościoła w świętym miejscu przechodziła na chrześcijaństwo. W całej Europie wezwanie biskupa na misję było dla miejscowej ludności rozkazem a nasi przodkowie doszli do przekonania, że teraz nie jest czas na wyprawę misyjną. By nie stracić twarzy św. Wojciech postanowił się udać na misje samemu i mamy świętego.
Później ta niezależność od władzy kościelnej przekształciła sie w dobrowolność dziesięciny. Otóż w całej Europie Kościół miał prawo do dziesięciny. W Polsce najpierw szlachta a później (dużo później) i reszta społeczeństwa mogła Kościołowi płacić dziesięcinę, lub jej nie płacić. Szlachta mogła przekazywać ten podatek albo parafii albo do dowolnie wybranego klasztoru, czyli instytucji religijnej nie podlegającej hierarchii kościelnej. Było to o tyle przykre dla hierarchii, że ona musiała uiszczać podatek do Rzymu od każdej głowy. Tak wiec Kościół w Polsce zarówno po doświadczeniu św. Wojciecha jak i wobec ryzyka odcięcia od finansów musiał dbać o dobre stosunki z miejscowymi notablami a nie miejscowi notable z Kościołem.
W rezultacie powstał trochę inny model społeczeństwa. Różnice widać najlepiej w w uchwale zgromadzenia szlachty w oczekującej na św. Jadwigę. Gdy ona się spóźniała podjęto uchwałę, że w okresie bezkrólewia dbałość o prządek społeczny będzie obowiązkiem każdego. Chodziło o to, że jeżeli ktokolwiek zauważy bunt czy coś podobnego to ma na to zareagować i wezwać pomoc od innych stając się tym samym dla nich, jak byśmy to powiedzieli dzisiaj szefem. W rezultacie powstała całkowicie rozproszona struktura władzy, coś co dużo później Toffler nazwał adhockracją jako przeciwieństwo biurokracji. Jest to bardzo sprawna struktura administracyjna ale wyklucza polaryzacyjno-dyfuzyjny model rozwoju społecznego. Niestety zarazy z XVI i XVII wieku na tyle przetrzebiły nasze społeczeństwo, że nie było on w stanie sprawować kontroli nad I RP i do głosu doszedł żywioł niepolski. Ten konflikt społeczny miedzy tymi dwoma żywiołami trwa do dzisiaj.
Tak więc zapewniam, że obietnice wyborcze Tuska są rejestrowane tylko przez pisaków a wyborcy antypisu nawet nie wiedzą że były złożone. Maja one tylko na celu ukrycie głównego ich celu jakim jest anihilacja formacji polsko-polskich. Dlaczego chcą nas anihilować? Bo struktura oparta o adhockracje jest o wiele wydajniejsza od struktur hierarchicznych. Nie potrzebuje tek rozbudowanego aparatu administracyjnego, jest tańsza w działaniu i jednocześnie nie zostawia tak dużo pola do realizacji ambicji osobistych kosztem innych. Oni zaś nie dożycia potrzebują być kimś. I tyle.
Rosjanie nas nienawidzą z podobnego powodu. Przecież bunt Ukrainy nie byłby możliwy, gdyby po rozpadzie ZSRR Ukraińscy nie zobaczyli Polski, która zaczęła się lepiej rozwijać niż Ukraina a Ukraińcy mieli lepsze warunki pracy i życia niz w Rosji, czy w Niemczach. Oni postanowili pójść naszą drogą i dla tego mamy te wojnę. Gdyby nie przykład Polski nigdy by do niej nie doszło, było by jak na Białorusi. Białorusini nie buntują się tak jak Ukraińcy, bo jest ich dużo mniej i sa społecznie słabsi. Sprzątała u mnie kiedyś Białorusinka, docent historii z uniwersytetu w Mińsku i poprosiła mnie o zauważona na półce książkę pt. "Historia Białorusi". Okazało się, że w ZSRR nigdy taka książka nie powstała! Ona była zdziwiona, ze Białoruś ma jakąś swoistą historię!

uparty