TRZYMAJ SIĘ WIARY KATOLICKIEJ

avatar użytkownika intix

   

 

 

 

OMNIA INSTAURARE IN CHRISTO PER IMMACULATAM
Odnowić wszystko w Chrystusie przez Niepokalaną!

 

 

++

 

TRZYMAJ SIĘ WIARY KATOLICKIEJ
KS. KAZIMIERZ BISZTYGA SI

–––––––––––

            TREŚĆ:
            Wstęp.
            Czym jest wiara dla każdego katolika?
            I. Naród polski, a wiara katolicka.
               a) Wiara królów polskich.
               b) Wiara rycerstwa polskiego.
               c) Wiara ludu i mieszczaństwa polskiego.
               d) Wiara niewiast polskich.
            II. Nakaz przeszłości.
            Zakończenie.

––––––

WSTĘP.

            Trzymaj się wiary katolickiej.

       A trzymaj się dlatego, że wiara katolicka jest skarbem najdroższym.

1. Wiara skarb.

       Bo i cóż jest wiara katolicka? Sam Chrystus Pan i Bóg nasz. Chrystusowa Krew za nas obficie przelana, Chrystusowe Słowo, czyli Ewangelia i nieomylna nauka Jezusowa, tysiączne łaski w świętych sakramentach złożone, a przez kapłaństwo Chrystusowe na całym świecie szafowane – to stanowi przedmiot, treść i istotę świętej naszej wiary. Wiara katolicka jest skarbem, bo czymże byliby wszyscy ludzie bez wiary Chrystusowej, czyli wiary katolickiej? Poganami w ciemnościach najstraszniejszych błędów tonącymi. Bez wiary nie znalibyśmy, ani Boga żywego na niebie, ani Jego Syna, Zbawcy i Odkupiciela całego rodu ludzkiego. Bez znajomości wiary katolickiej nie wiedzielibyśmy, jaki jest cel i przeznaczenie życia naszego tu na tej ziemi, jakie Bóg ma zamiary względem nas, jakich środków używać należy ku ocaleniu duszy naszej. Tych wszystkich dobrodziejstw i skarbów nieocenionych bylibyśmy pozbawieni nie mając wiary świętej. Wiara jest skarbem, ale i jest naszym Światłem najwyższym.

2. Wiara Światło.

       Czym jest słońce i gwiazdy na firmamencie niebieskim, tym jest wiara dla każdego człowieka wierzącego. Wiara to największa mądrość jaką człowiek tu na ziemi posiąść może. We wierze bowiem kryją się i mieszczą nie myśli, nie mądrości ludzkie, ale wprost Boskie, nam ludziom objawione. Rozum ludzki wiarą oświetlony i pouczony sięga tam, gdzie żaden rozum ludzki dosięgnąć nie może. Tylko wiara zaznajamia nas z tylu, a tylu tajemnicami niezgłębionymi, a Bogu tylko samemu wiadomymi. Wiara zatem jest istotnym światłem dla rozumu naszego, bo mu daje dostęp do całego szeregu prawd i wiedzy, o której rozumowi ludzkiemu ani śnić by się nie dało.

       Światło wiary świętej świeci nam i oświeca nas od samej kołyski życia naszego. Świecąc, niby lampa jaka, chroni nas od błędów i fałszów i rozumu i serca naszego. Kto idzie za światłem gwiazdy wiary katolickiej, ten nie błądzi w ciemnościach, jak mówi Pismo święte. Ten też ma zawsze sumienie czyste, które jest jakby odbiciem sumienia Boga samego.

       Światło wiary daje nam znajomość dróg Bożych, palcem przykazań Boskich wypisanych.

       Wiara dla wierzącego jest, jakby Aniołem Stróżem, co go chroni i broni i rano i wieczór i we dnie i w nocy od upadku i nieszczęścia złego.

       Na wierze oparte i wychowane sumienie wie w każdej minucie i sekundzie życia, co ma czynić, a czego unikać zgodnie z wolą Bożą. Takim dobrodziejstwem jest wiara dla każdego człowieka.

       Czym sternik na okręcie, drogowskaz przy drodze, a woźnica przy wozie, tym wiara dla każdego co ku wyżynom nieba wspina się i zdąża.

       Wiara katolicka, święta, jest skarbem, światłem, ale jest i łącznikiem z Bogiem i niebem całym.

3. Wiara łącznik z Bogiem.

       Wiara łączy nasz rozum, z rozumem Bożym, nasze serce, naszą wolę z sercem i wolą Boga. W wierze poczęte nasze myśli, słowa i czyny wzlatują ku niebu samemu oczekując na koronę zapłaty niebieskiej i wiekuistej. Przez życie z wiary płynące stajemy się Bogu miłymi, a Bóg także ma w nas swe upodobanie i ukochanie.

4. Wiara pociechą.

       Z wiary wykwita całe szczęście nasze, radość, wesele i pokój Boży. Gdzież, jeśli nie we wierze, serce wichrami miotane, znajdzie swe uspokojenie i uciszenie?

       Kto z rąk zrozpaczonego wyrwie narzędzia mordercze, kto nad przepaścią zwątpienia podaje ręce zbawcze? – wiara, wlewając w serce promyk nadziei i lepszego jutra.

       Kto krzepi matkę i ojca nad trumną dziecka najukochańszego, i na odwrót, cóż uśmierza ból w sercach dzieci po zmarłych rodzicach? – tylko wiara. Kiedy św. Teresa płakała nad grobem matki swej usłyszała głos: Nie płacz Tereso, bo ja Bóg będę Twym ojcem, a ja Maryja będę matką Twoją.

       Wiara łagodzi i najstraszniejsze cierpienia ludzkie, jako balsam koi rany w chorobie i konaniu samym.

       Taką rolę zbawczą odgrywa wiara u tych wszystkich, co w Boga wierzą i Bogu wiernie służą.

       Wiara jest skarbem, słońcem, pociechą, ale jest i życiem naszym.

5. Wiara życie.

       Podwójne jest w nas życie. Życie czysto ludzkie, które sprawuje dusza żyjąca w ciele naszym. Drugie życie jakim my chrześcijanie żyjemy to jest życie Boże, Boskie, a nie ludzkie.

       A gdzież jest korzeń, gdzie źródło, moc tego życia Bożego, nadprzyrodzonego? – wiara. "Sprawiedliwy z wiary żyje" mówi Pismo święte (Gal. 3, 11). Czyż nie wiara sprowadziła nas do chrzcielnicy w kościele, gdzie przez Chrzest urodziliśmy się na dzieci Boga samego. Cóż, jeśli nie wiara, poprowadziła nas do ołtarza, z którego braliśmy w Komunii św. pokarm i napój, aby Boże życie w nas potężniało, rozwijało się i żyło, a żyło na żywot wieczny. Ile jest Sakramentów świętych w Kościele, tyle źródeł dla życia jakim żyją dzieci Boże. Łaską Boską, co jest duszą tego drugiego życia Boskiego, ogrzani, oświeceni, wzmocnieni, choć po ziemi stąpaliśmy, ale głową naszych myśli, słów, czynów i cnót do samego nieba dosięgaliśmy. To nadludzkie życie w nas wiarą wywołane budziło podziw nawet u tych, co nic wspólnego z wiarą nie mają.

       Życie wiarą ożywione i w czyn przekute ludzi słabych, ułomnych, przemienia w jakichś bohaterów i olbrzymów nieludzkich, co świętością, cnotą, poświęceniem się bezgranicznym świat cały zadziwiali.

       Wiara tyle milionów męczenników prowadzi na tortury męczeńskie; wiara zapełnia więzienia najstraszniejsze; wiara zaludnia lasy i puszcze pustelniami i pustelnikami; wiara buduje klasztory męskie i żeńskie, w których najświętsze i najczystsze żyją dusze; wiara zrodziła tylu świętych, co z największym zaparciem się idą na posługę chorych, zarażonych, płaczących i ostatnią nędzę cierpiących.

       Popatrz i na te wspaniałe świątynie Bogu na chwałę a ludziom na zbawienie stawiane, spojrzyj na te tysiączne zakłady dobroczynne i na te szpitale i sierocińce i ochrony i ochronki i inne miłosierdzia dzieła i spytaj, kto je budował, kto groszem ofiarnym podtrzymywał, a nie znajdziesz innej odpowiedzi, jak tylko tę jedną – wiara. Wszystko to pomniki żywej, gorącej i ofiarnej wiary chrześcijańskiej.

       Czytelnicy darują, że może nieco dłużej rozpisaliśmy się we wstępie na temat, czym jest wiara dla wierzących, ale uczyniliśmy to z całym rozmysłem, aby wykazać naocznie, jakiej czci, szacunku i miłości godna jest święta wiara katolicka. Jak ohydnej zbrodni dopuszczają się wszyscy ci, co na tę wiarę napadają, piórem, słowem ją szkalują i z serc ludzkich za wszelką cenę wydrzeć usiłują. Do tych wszystkich niedowiarków i szatanów ziemskich wołamy: nie szarpcie i nie plujcie na nasze największe świętości! Aby się do wiary świętej, katolickiej więcej jeszcze przywiązać, aby nabrać dla niej jak największego szacunku i czci, aby ją całym sercem pokochać i ukochać, obaczymy na przykładzie własnego naszego narodu jak od początku wiara katolicka była dlań największą świętością, była skarbem i klejnotem najdroższym. Niech zmarłe ojce i praojce nasi dziś w grobie leżący pouczą nas z jakim uczuciem i szacunkiem mamy się odnosić do wiary katolickiej i całego Kościoła katolickiego.

I. Naród polski, a wiara katolicka.

       Wiarą i to nie jakąkolwiek, ale wiarą rzymsko-katolicką ożywiona była cała dusza polska. Gorące, żywe, wprost synowskie przywiązanie do wiary, Kościoła katolickiego i Stolicy Apostolskiej cechowały każdego Polaka bez różnicy na to, jakie w Polsce zajmował stanowisko, czy urząd, czy też do jakiej warstwy ludności przynależał. Rozgrzane wiarą i wychowane w wierze katolickiej serce polskie czerpie swe natchnienie i pobudki do najszlachetniejszych przedsięwzięć i czynów, jakimi zajaśniały dzieje polskie. W tym, że Polska cała żyła po katolicku, że się trzymała Rzymu i Stolicy rzymskiej, że gotowa była zawsze stanąć w jej obronie, nie czuje swego poniżenia, swej hańby, czy niewoli, jak to śmią twierdzić dzisiejsi zaprzańcy wiary katolickiej. Polska zdawała sobie jasno z tego sprawę, że trzymając się wiary katolickiej, służy tym samym i Bogu i Chrystusowi i Jego Królestwu na ziemi. Kto zaś służy Bogu i Chrystusowi, ten służy i sobie w sposób najlepszy. Wiara i to rzymsko-katolicka była dla narodu polskiego jego chlubą i chwałą, zaszczytem i błogosławieństwem, a nie przekleństwem, jak to niedawno wyraził się jeden z masońsko-żydowskich naganiaczy.

       Wiara katolicka, jak złota nić ciągnie się w poprzek całych dziejów naszych, jak szeroki potok rozlewa się po wszystkich polach prac naszych. Złote czasy dla wiary katolickiej, były także równocześnie złotymi czasami i dla Polski samej. Przeciwnie upadek w wierze był upadkiem siły, potęgi i ducha polskiego. Kto by temu przeczył, ten kłamałby świadomie, albo pokazałby dosadnie, że nie zna kart historii naszej Polski.

       Co dotąd ogólnikowo powiedzieliśmy o miłości wiary katolickiej w Polsce, chcemy poprzeć poszczególnymi przykładami i dowodami.

       Zacznijmy najpierw od królów polskich.

1. Wiara katolicka, a królowie polscy.

       Aż do upadku ojczyzny naszej Polska liczyła 50 królów polskich. I rzecz dziwna, że ani jeden z tych 50 panujących królów polskich, nie zmazał, nie splamił się odszczepieństwem i odpadnięciem od wiary katolickiej. Nawet w czasach najcięższych dla wiary katolickiej, kiedy luteranizm i kalwinizm przedzierał się przez bramy Królestwa Polskiego, kiedy szlachta i magnateria polska łamała karki i przechodziła na wiarę kalwińską, czy luterską, królowie polscy stali, jak mur przy wierze katolickiej. Żadne nowinki heretyckie nie znalazły przystępu do ich serc i rozumu. Nie tylko, że wszyscy stali wiernie i niezłomnie przy wierze katolickiej, ale czynili wszystko, aby ogień rozgorzałej herezji na ziemi polskiej w samym zarodku swym zdusić i stłumić na miejscu. Były co prawda religijne walki w Polsce, ale nie trwały długo, nie wsiąkły w duszę narodu polskiego, dzięki nie tylko duchowieństwu katolickiemu, ale także dzięki niezłomności i stałości królów polskich w wierze katolickiej. Wszyscy królowie polscy byli wierni Kościołowi katolickiemu, a niektórzy z nich przez gorące umiłowanie wiary świętej stali się świecznikami i wzorami wiary katolickiej.

       Taki Mieszko, Chrobry, Jagiełło, tacy Zygmunci, taki Batory, Sobieski, to nie tylko pierwsi królowie co do potęgi i sławy, ale także pierwsi, jako katoliccy królowie. Czyjej to wierze, jeśli nie wierze królów katolickich zawdzięczamy tyle najcudowniejszych i najwspanialszych świątyń i kościołów w Polsce?

       Najstarsze katedry polskie, jak gnieźnieńska, poznańska, sandomierska, wiślicka, lwowska, to wszystko dzieło królów polskich. A cóż mówić o innych kościołach zarówno świeckich jak i klasztornych funduszem i staraniem królów polskich budowanych.

       Wszystkie ich wyprawy wojenne, to wyprawy podjęte w obronie wiary a tym samym i ojczyzny ukochanej.

       Kiedy Władysław IV królewicz wychodził z wojskiem z Warszawy pod Chocim wziął z rąk nuncjusza poświęconą i przysłaną przez Papieża chorągiew na której był orzeł polski z krzyżem na szyi i napisem: "Pro gloria crucis" Za chwałę krzyża.

       A cóż mówić o wierze królów polskich, gdy się ich widzi, jak leżą krzyżem na zimnych posadzkach kościołów, jak je całują i łzami zraszają prosząc gorąco Boga i Panienki Maryi o pomoc w bitwach i wojnach, które z wrogiem stoczyć mają. Tak czynił król Jagiełło, Jan Sobieski, tak czynili inni nasi królowie.

       Choć w szaty królewskie byli ustrojeni, choć na tronie zasiadali, choć sławnych i potężnych władców imieniem się cieszyli, choć władzy i rozkazom ich był podległy milionowy naród – to wszystko im nie przeszkadzało, aby przed Bogiem i Chrystusem najwyższym Władcą nieba i ziemi swe królewskie czoła schylać i swe kolana zginać mogli.

       Taką była wiara naszych królów.

       Krzyż symbol wiary św. zdobi ich korony królewskie, zdobi ich mężną pierś i zwycięskie miecze królewskie. O wierze królów polskich mówią i te bitwy i hasła wojenne, i te dary przeliczne jakie Bogu po zwycięstwach po różnych kościołach w ofierze składali. Kościół katolicki może być dumny, że tacy, a nie inni królowie na polskich tronach zasiadali.

       Więc kochajmy całym sercem świętą naszą wiarę katolicką, twardo i silnie stójmy przy niej, mając przed sobą tak prześliczne przykłady i wzory w tak dostojnych przodkach, jakimi byli królowie nasi.

2. Wiara rycerstwa polskiego.

       Rycerstwo polskie to kwiat, chluba i sława narodu naszego. Krwią rycerstwa polskiego zroszona cała ziemia polska. Sława oręża rycerstwa polskiego znana była w świecie całym. Zna ją Wiedeń, zna Warna i Lignica, gdzie we własnej krwi pławił się rycerz polski. Sławę rycerstwa polskiego sławią wszystkie bitwy, jakieśmy kiedykolwiek w obronie wiary i ojczyzny staczali. Że obcy po dziś dzień nazywają nas narodem rycerskim, to mamy głównie do zawdzięczenia bohaterskim czynom polskiego rycerstwa. Sława takich wodzów i rycerzy jakimi byli Żółkiewski, Chodkiewicz, konfederaci barscy a z ostatnich czasów Kościuszko, nigdy nie wygaśnie w pamięci polskiej.

       Przed ich odważnym, męskim i na wszystko gotowym duchem schylamy wszyscy czoła nasze. I słusznie bardzo. Co jednak jeszcze bardziej nas zadziwia, że w sercach rycerstwa polskiego, od stóp do głowy żelazem okutego i w miecz krwawy uzbrojonego tyle biło wiary, tyle miłości Boga i Kościoła katolickiego.

       Rycerz polski bije się jak lew, a jest wierny Kościołowi jak dziecko małe. We wszystkich bitwach i wyprawach wojennych liczy rycerz polski przede wszystkim na pomoc Bożą, o którą już w kościele, już na samym polu bitwy gorąco Boga i Panienki Maryi prosi.

       Na wojnę wybiera się rycerz polski jakby na jakiś bój święty, więc z pieśnią na ustach: "Boga Rodzico Dziewico" z mieczem okręconym w Różaniec święty – ze szkaplerzem, lub ryngrafem na piersiach, na którym widniał obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. "Bóg i ojczyzna" to hasło wojenne, a "Jezus Maryja" to okrzyk bojowy rycerza polskiego. O Stefanie Czarnieckim, który w życiu swym kilkadziesiąt bitew stoczył, bijąc się ze Szwedem, Tatarem, Turkiem, Kozakiem, Moskalem, piszą dzieje, że ile razy miał uderzyć na wroga, z konia zsiadał i odmawiał z wojskiem klęcząco: "Zdrowaś Maryjo". Częsta komunia święta, słuchanie Mszy św. i śpiewanie godzinek, to stanowiło największą rozkosz tego niezrównanego bojownika i rycerza polskiego.

       A cóż mówić o innym rycerzu i bohaterze polskim, który imię swe w bitwie pod Chocimiem wsławił w całym świecie a mianowicie o Karolu Chodkiewiczu! Król Stefan Batory widząc Chodkiewicza na akademii w Wilnie te wyrzekł doń prorocze słowa: Ten będzie kiedyś wielkim żołnierzem. I tak istotnie było. Ale Chodkiewicz był nie tylko wielkim żołnierzem, ale był i pierwszym rycerzem chrześcijańskim. W jednym z pamiętników czytamy takie słowa o Chodkiewiczu: "Uderzał jak piorun na wroga, ścierał go na miazgę, śmiało niósł głowę pod miecz, obronę ojczyzny uważał za obowiązek kapłański. Na wojnę szedł pomodliwszy się przedtem w kościele. Brał wtedy od biskupa chorągiew poświęconą, szablę ocierał o Ewangelię, w pochodzie i boju śpiewał pieśń: Bogu Rodzico!" – Takim duchem wiary było owiane rycerstwo polskie.

       Na piersiach Żółkiewskiego, bohatera z pod Cecory, kiedy po 200 latach w Żółkwi uchylono wieko trumny, znaleziono szkaplerz święty i pierścień z napisem

            "Ja niewolnik Maryi".

       Oto kilka przykładów niezwykłej wiary rycerstwa polskiego.

       Polska pod koniec 18 wieku zaczyna słabnąć i rozkładać się. Szlachta i magnateria polska zamiast chwytać za miecz, chwyta za puchary i kieliszki, boć za króla Sasa trzeba pić i popuszczać pasa. Czoło narodu rozpustuje, ale i niedołężnieje zupełnie. Wiara katolicka słabnie, psują się dobre obyczaje. Caryca moskiewska Katarzyna i Fryc pruski zacierają ręce z radości gotując hańbiącą trumnę dla wolnej Polski.

       Na ten widok nieszczęścia Polski zbiera się w Barze na Ukrainie rycerz polski, aby naród polski od zguby i upadku ocalić.

       Pod przewodnictwem Józefa i Kazimierza Puławskiego, o którym pisze historia: że był to prawdziwy i ostatni rycerz starożytny Polski, chwały Bożej, Kościoła katolickiego i Najświętszej Panny Maryi obrońca, zawiązuje się tak zwana "Konfederacja barska", która między innymi takie czyni zobowiązania: 1) Wiary św. katolickiej życiem i krwią obligowany każdy bronić; 2) Chorągwi z Panem Jezusem i Matką Najświętszą, trup po trupie padając, wydrzeć nieprzyjacielowi wiary św. nie damy; 3) Jeneralne hasło wojenne ma być: "Jezus Maryja!".

       Czy to znowu nie przepiękny przykład świadczący o gorącej wierze i przywiązaniu do Kościoła rycerstwa polskiego!

3. Wiara katolicka a lud polski i mieszczaństwo polskie.

       Niewesoło działo się ludowi naszemu w Polsce. Ucisk i niewola ludu polskiego przez możnych stały się grzechem wołającym o pomstę do nieba. Na ucisk chłopa polskiego skarży się ks. Skarga w kazaniach sejmowych, skarżą się wybitni kaznodzieje w Polsce.

       A król Jan Kazimierz wraz z rycerstwem i panami czyni ślub przed obrazem Matki Boskiej Łaskawej we Lwowie, że zajmie się polepszeniem doli ludu w Polsce.

       Lud jednak nasz, choć może nieraz w sercu był rozgoryczony i zbolały, nigdy od wiary katolickiej nie odstępuje. Jeśli o kim, to o ludzie polskim można było powiedzieć, że zawsze był w dawnej Polsce wierny Bogu i świętej wierze katolickiej.

       Nawet wtedy, kiedy świerzbiączka i nowinki heretyckie odrywały pewne rody od Kościoła katolickiego, lud nie dał się porwać grasującym burzom heretyckim. Dziś dopiero niestety wiara ludu polskiego nieco się załamała i lud głównie zasila wszystkie nowe sekciarskie i odszczepieńcze kościoły. Mimo to jednak gorąca wiara i przywiązanie ludu polskiego do Kościoła katolickiego pozostanie na zawsze jego najchlubniejszą kartą w naszym narodzie. Któż bowiem, jeśli nie lud polski i katolicki wypełnia po brzegi nasze świątynie? Kto jeśli nie lud tłumnie przystępuje do św. Sakramentów? Kto jeśli nie lud zaoszczędzonym groszem buduje kościoły i świątynie Boże u nas i na obczyźnie? Kto jeśli nie lud z kawałkiem suchego chleba ciągnie w pielgrzymkach do cudownych obrazów w Polsce? Nieprzeliczone rzesze pątników w Częstochowie, Kalwarii, Piekarach, Leżajsku, Starejwsi, Sokalu, w Ostrejbramie i indziej – to rzesze ludu polskiego. Kto po polach, drogach i innych miejscach stawia figury, kaplice a na drzewach zawiesza świętych obrazy? – to lud polski i katolicki. Kto należy do przeróżnych bractw i stowarzyszeń kościelnych? Przeważnie lud.

       Co byśmy my księża, my duchowieństwo robili, gdyby nas lud polski i katolicki opuścił?

       Dlatego, jeśli na jakiej pracy i służbie warto stargać swe siły i zdrowie stracić, to w pracy nad ludem naszym.

       Lud nasz polski ma nawet dzieje męczeńskie.

       Któż z nas nie zna dziejów męczeńskich na Podlasiu w Drelowie i Pratulinie, gdzie lud unicki, katolicki, po odśpiewaniu pieśni: "Święty Boże, Święty mocny, Święty nieśmiertelny" odsłaniał swą pierś i wołał do oficerów moskiewskich: Zabijajcie nas, jeśli macie władzę – bo słodko jest umierać za wiarę. Słowa te są jakby żywcem wyjęte z ust pierwszych męczenników chrześcijańskich.

       Czy wobec tego nie powinni się wstydzić nasi domorośli sekciarze, że tę wiekową wiarę ludu naszego burzą i niszczą w jego sercu i sumieniu.

       A mieszczaństwo nasze?

       Wzorem królów, rycerstwa i ludu polskiego co do wiary katolickiej szło także i mieszczaństwo polskie.

       Stan mieszczański, jak wszędzie, tak i u nas stanowili kupcy, rzemieślnicy i inni rękodzielnicy. Ogólnie mówiąc mieszczaństwo nasze nie odegrało większej roli w Polsce, gdyż było za słabe i liczebnie i majątkowo. Przemysł, handel prowadzą w Polsce obce narodowości, jak Żydzi, Niemcy i Ormianie. I tak w Polsce widzi się po dziś dzień takie straszne zażydzenie naszych miast i miasteczek. Są w Polsce miasta takie, w których zaledwo kilka, lub kilkanaście rodzin polskich i katolickich się znajduje. Polska wmówiła w siebie, że nie jest do "łokcia", ale tylko do szabelki.

       Brak zamożnego, kwitnącego mieszczaństwa w Polsce, było dużym nieszczęściem dla Polski. Wszyscy jednak, jacy byli w Polsce mieszczanie nie tylko wielkim duchem narodowym, ale także niezwykłą wiarą i miłością Kościoła katolickiego się odznaczali. Figury, kaplice, których pełno po naszych miastach i miasteczkach, to dzieła wymowne serca katolickiego naszego mieszczaństwa. A ileż kościołów wspaniałych i osobnych kaplic po kościołach stanęło groszem i ofiarą głęboko religijnego mieszczaństwa polskiego. Śpiewanie Godzinek wczesnym rankiem przed pracą weszło w zwyczaj całego mieszczaństwa polskiego. W procesjach biorą mieszczanie liczny udział ze swymi chorągwiami, godłami pracy i zawodu.

       Wszędzie po kościołach mają swe bractwa i brackie organizacje. Liczne sodalicje mariańskie zwłaszcza wśród kupców i odrębne cechy rzemieślnicze, których ustawy są przepojone na wskroś duchem katolickim świadczą wymownie, jak gorąco wierzące i głęboko religijne były serca mieszczaństwa polskiego. Mieszczanie polscy nie wstydzą się własnych kamienic zdobić figurami, czy też obrazami świętych, a zwłaszcza Matki Przenajświętszej.

       Jeden z takich obrazów znajduje się po dziś dzień w Krakowie na kamienicy p. Wenzla na rynku naprzeciw kościółka św. Wojciecha. Kiedy p. Wencel kupiec krakowski nabył tę kamienicę radzono mu, aby zniszczył ten obraz, jako szpecący front kamienicy. I cóż na to odpowiedział p. Wenzel: "obraz Maryi niczego nie szpeci, owszem wszystko zdobi". Bóg też sam p. Wenzla za tę cześć Maryi sowicie wynagrodził, bo kiedy 1850 r. gorzał Kraków, gorzała cała połać, gdzie kamienica p. Wenzla z obrazem Matki Boskiej stała, sama jedna cudem od pożaru ocalała.

       Tak się w krótkości przedstawia synowskie przywiązanie ludu i mieszczaństwa polskiego ku świętej wierze i Kościołowi katolickiemu.

       Obaczmy jeszcze, jak wobec wiary i Kościoła katolickiego zachowywały się nasze polskie niewiasty.

4. Wiara katolicka, a polskie niewiasty.

       Nie da się zaprzeczyć, że w pielęgnowaniu, podtrzymywaniu ducha katolickiego niewiasty polskie pierwszorzędną odegrały rolę. Niewiastom katolickim, już to jako matkom, jako żonom i kapłankom rodzinnych ognisk zawdzięcza Polska i tych królów religijnych i to bogobojne rycerstwo i ten pobożny lud polski i szlachetne mieszczaństwo polskie.

       Polska ma tylu świętych, jak rzadko który naród. Ma Jacków, Kazimierzów, Kostków, Jadwigi, Kunegundy, Bronisławy, Salomeje, Jolanty. Wszyscy ci święci są chlubą narodu naszego, są jego najlepszymi orędownikami i patronami u Boga na niebie. A któż tych świętych przysporzył niebu i naszej ojczyźnie? To święte, katolickie, bogobojne matki i matrony polskie. To ich prawie wyłączne dzieło, to owoc ich na wskroś katolickiego serca.

       Nie ma dworu szlacheckiego, czy pałacu królewskiego, czy lepianki wieśniaczej w których by niewiasty katolickie przez przykład życia pobożnego i religijnego nie były tych domów świecznikami i jakby słońcami. Domy w których mieszkają niewiasty katolickie mają wygląd raczej kaplic kościelnych, niż pokojów pomieszkalnych mieszcząc na ścianach tyle obrazów świętych.

       Rodziny katolickie w dawnej Polsce to istne świątynie, w których Bóg i Chrystus ma swe ołtarze, ambony i nabożeństwa swe.

       A ileż kościołów, ile kaplic, klasztorów stanęło w Polsce pod wpływem katolickich pań w Polsce?

       Taka św. Jadwiga buduje kościół i klasztor w Trzebnicy na Śląsku. Jadwiga żona króla Jagiełły przyspiesza budowę kościoła na Piasku i osadza tamże OO. Karmelitów.

       Księżna Ostrogska z wielkim nakładem buduje kościół i klasztor w Jarosławiu i OO. Jezuitom na własność oddaje. Kościoły w Czerny pod Krakowem, w Gostyniu w Poznańskiem i wiele innych, to dzieła nieśmiertelne naszych pań polskich i ich ducha wiarą żywą opromienionego. A cóż mówić o bogatych darach, jak ornaty, kapy, kielichy, pateny, jakie polskie matrony do naszych kościołów składały? Prostota w życiu, ubraniu, towarzyskich stosunkach, stwarza z katolickich niewiast raczej typ jakiejś zakonnicy, niż pani dworskiej.

       Nie przesadzimy, gdy powiemy, że wiara katolicka, jaką oddycha jeszcze po obecne czasy olbrzymia część Polski, to poza duchowieństwem, zasługa naszych niewiast polskich i katolickich. Za co należy się im od Polski katolickiej największa wdzięczność i cześć.

II. Nakaz przeszłości.

       Serce polskie i katolickie zrosło się tak w jedno serce, że kto w Polsce był Polakiem, był tym samym i katolikiem i na odwrót, kto mówił, że jest katolikiem, mówił równocześnie, że jest Polakiem. Polak, katolik, choć dwa różne słowa, miały zawsze jedno i to samo znaczenie. Wymownym obrazem zjednoczenia się wiary i polskości w jedno jest Wawel krakowski, gdzie katedra, kościół wraz z zamkiem królewskim stanowią jeden gmach i jeden budynek. Skoro zatem Bóg i Opatrzność Boża wiarę katolicką i ojczyznę naszą, jakby jakąś obrączkę ślubną w jedno zespoliła, niech nikt w narodzie naszym tego związku nierozerwalnego nie rozbija i nie targa. Związek narodu polskiego z wiarą katolicką, jest jakby jakimś Sakramentem i największą świętością dziejów naszych. Co Bóg złączył, niech ludzie nie rozdzierają. I to jest pierwszy krzyk, zadanie i nakaz przeszłości, do teraźniejszości. Nie odradzajmy się od ojców i praojców naszych. Niech ich wiara, przywiązanie do Kościoła katolickiego i Stolicy Piotra św. będzie i naszą wiarą i naszym umiłowaniem.

       Umierający Paweł brat św. Stanisława Kostki taki na trumnie swej każe wyryć napis: "Nie wstydziłem się Ewangelii świętej". Oto jedynie godny napis każdego Polaka i katolika!

       Kiedy zwłoki Piusa IX, niesiono w trumnie na miejsce pogrzebu, różne żydy, masony i socjały wścieklizną i nienawiścią przejęte do Stolicy Apostolskiej, kamieniami i błotem obrzucali trumnę zmarłego papieża. Czynem tym chcieli dowieść, jaką wzgardę i nienawiść czuli w sercu ku świętej wierze katolickiej.

       A dziś, ileż jest na świecie całym, a i w Polsce samej, takich, co kamieniami i błotem przeróżnych oszczerstw i napaści obrzucają wiarę katolicką i jej przedstawicieli, jak biskupów, kapłanów, a zwłaszcza Ojca Świętego.

       "Nie wstydzę się Ewangelii, nie wstydzę się mej wiary i Kościoła mego katolickiego" oto jedynie godna odpowiedź na wszystkie pociski wrogów miotane na święty Kościół katolicki. Nie wstydzę się wiary i to wiary rzymsko-katolickiej, jak jej nie wstydzili się nasi czcigodni przodkowie i praojcowie. I to jest drugie wołanie, drugi nakaz przeszłości do teraźniejszości. W Polsce starej każdy, czy to był król, czy rycerz polski, czy magnat, czy kmiotek ubogi, za największy zaszczyt i chlubę poczytywał sobie, że mógł żyć, umierać i ostatnią kroplę krwi za wiarę i ojczyznę przelewać. Nikt w służbie katolickiej wiary nie widział poniżenia, jak twierdzą bezwstydnie dzisiejsi sekciarze. Czcząc i słuchając Papieża, czcimy w nim nie człowieka jako takiego, ale czcimy następcę Piotra, a tym samym i Chrystusa, czcimy najwyższą głowę i ojca całego chrześcijaństwa.

       Szyderczy tytuł i przezwisko, jakim "Hodurowcy" ugryźć nas pragną, mówiąc, że trzymając z Rzymem, jesteśmy "Rzymiakami" wielce nas nie boli, bo katolicy nie trzymają z Rzymem jako takim, ale trzymają ze Stolicą Piotra w Rzymie będącą. Trzymać zaś z następcami Piotra, to nakaz Chrystusa, nakaz wiary świętej, bo Chrystus budując Kościół swój, tylko na Piotrze, a nie kim innym zbudował i oparł swój święty Kościół.

       Za mało jednak katolikowi nie wstydzić się swej świętej katolickiej wiary, obowiązkiem jest każdego wierzącego katolika mieć odwagę bronić swej wiary na każdym kroku i miejscu.

       To jest trzecie wołanie i nakaz przeszłości do teraźniejszości.

       Krwią i potem przesiąknięta jest cała ziemia polska. A ten pot, a tą krew za cóż Polacy przelewali? Za wiarę i za ojczyznę. Każda gródka ziemi polskiej, to relikwie odwagi męczeńskiej przodków naszych, co ojczyznę i wiarę nade wszystko ukochali. Dziś w młodej Polsce pełno zamachów i napaści na wiarę i Kościół katolicki. Dzisiejsi wrogowie Kościoła katolickiego nie chcą w Polsce ani małżeństw, ani ślubów katolickich, ani szkół katolickich, ani krzyżów chrześcijańskich. My katolicy mając takie święte przykłady obrony wiary przez przodków naszych, brońmy tej wiary, czy to w sejmie, czy na wiecach, czy w piśmie, czy w rozmowach naszych. Kto bowiem zaparłby się Chrystusa tu na ziemi, zaparłby się i Chrystus jego w wieczności.

       W Meksyku, gdzie w sposób wprost barbarzyński prześladują katolików, nawet dzieci niedorosłe, kiedy im katy meksykańskie każą wiwatować na cześć żyda masona Calleta, wznoszą okrzyk na cześć Chrystusa Króla wołając: Niech żyje Chrystus Król!

       O jakżeby inaczej Polska wyglądała, gdyby wierzący katolicy mieli więcej odwagi w bronieniu wiary katolickiej, gdyby milczeć i usta zamykać kazali tym wszystkim, co wiarę katolicką znieważają i wykpiwają.

       Nie odstępuj od wiary katolickiej, ale trzymaj się jej twardo i silnie do ostatniego tchu życia swego, to ostatnie wołanie i nakaz przeszłości do teraźniejszości. Jak Polska Polską była, nie było jeszcze w Polsce tylu rozbijaczy i siepaczy wiary katolickiej, jak w obecnych czasach. Cała zgraja sekt i sekciarzy w postaci Hodurowców, Mariawitów, Tłumaczy pisma św., Spirytystów, Metodystów i innych rzuciła się na Polskę, a zwłaszcza na lud polski, aby to serce polskie przez tyle wieków spojone z wiarą katolicką, oderwać od starej wiary i w szpony sekciarskich błędów umotać.

       Jeden Bóg, jeden Chrzest, jeden Chrystus, jedna wiara wołał ongi Paweł św. Tak też i u nas było przez wieki całe. Teraz dopiero natworzyło się tyle wiar w Polsce, że na palcach rąk nie można ich zliczyć. Szatańska ręka sekciarzy zasiała kąkol niezgody w Polsce. Czy sekciarstwo długo się utrzyma nie wiemy o tym, to jednak pewne, że z naszej strony trzeba wszystko robić i czynić, aby chwasty i kąkol sekciarski wyrwać z serc polskich.

       Lud nasz na ogół jest jeszcze słabo uświadomiony we wierze. Wierzy, bo tak jego tatuś i mamusia wierzyli, ale nie zdaje sobie dość sprawy, czemu tylko tak a nie inaczej wierzyć trzeba. Pouczanie zatem we wierze ludu naszego ma być pierwszorzędnym obowiązkiem naszym. Dobra, odpowiednia broszurka, książka i pisemko może dużo dobrego pod tym względem zdziałać.

       Sekciarze wydali naszej wierze walkę, więc na walkę walką należy odpowiedzieć.

       Stracenie bowiem dla wiary, choćby i jednej duszy, to chyba najboleśniejsza jaka może być strata.

ZAKOŃCZENIE.

       Chlubą i sławą była wiara katolicka narodu naszego. Czasy największej potęgi Polski, to czasy najżywszej wiary w narodzie. Gdy wiara zaczęła słabnąć, słabnął i duch i potęga narodu, ciemniała i jego świetlana przeszłość.

       My obecnie stoimy u kolebki odrodzonej i nowej Polski. Chcąc, aby ta Polska nowa stała, kwitła i rozwijała się z pokolenia w pokolenie musimy ją oprzeć o granitowy fundament, a takim fundamentem jest tylko wiara święta i katolicka. Koło tych dwóch ołtarzy, jakim jest wiara i ojczyzna ma się skupić całe życie nasze. Wiara ma przeniknąć wszystko i wszystkich w Polsce. Z wiary świętej niech płyną wszystkie czyny nasze.

       Duchem wiary niech owiane będą i rządy i ustawy, rodziny, szkoły i wzajemne wszystkich współżycie. Wtenczas w Polsce zakwitnie i pokój, dobry i czysty obyczaj, obowiązkowość i praca, na których to cnotach opiera się dobrobyt i siła każdego narodu.

       Niech nić złota wiary katolickiej, co tak chlubnie przeplatała stare dzieje Polski nie targa się w dziejach nowej Polski. Cudem Boskim naród polski został wskrzeszony, cudem Boskim pod Warszawą ocalony i zachowany, więc wdzięczni bądźmy za to Bogu, Chrystusowi i Panience Maryi. A tę wdzięczność okażemy najlepiej przez wierne trzymanie się świętej, apostolskiej i katolickiej wiary. Każde niedowiarstwo, czy sekciarstwo to miecz wbity w samo serce Polski. Zginie wiara w narodzie, to zginie i ojczyzna nasza od czego niech nas Bóg i Matka Najświętsza zachowa.

–––––––––––


"Głosy Katolickie". Rocznik XXX. Nr 357. Trzymaj się wiary katolickiej. Napisał Ks. Kazimierz Bisztyga T. J., Kraków 1930. WYDAWNICTWO KSIĘŻY JEZUITÓW. Lipiec 1930 r., str. 29. (Redaktor: Ks. Kazimierz Bisztyga T. J.). (1)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:
(1) Por. 1) Ks. Kazimierz Bisztyga SI, Kościół katolicki. 2) Ks. Ildefons Nowakowski SI, Fałszywe hasła. I. Każda wiara dobra. (Przyp. red. Ultra montes).

http://www.ultramontes.pl/trzymaj_sie_wiary.htm

 

++

 

Przez 1000 lat

 

++

 

"...Tradycja jest u fundamentów Kościoła i wiary katolickiej (...)
Kto (...) odrzuca Tradycję, nie jest katolikiem. Zbłądził.
Wrócić do prawdziwej wiary może. Powinien!
..."

(Ks. Jacek Bałemba SDB)


++

      
        
                                                     https://youtu.be/PLQjEFXGTkE

 

++



62 powody, dla których, nie powinniśmy uczęszczać na Nową Mszę

 

 

.

.

24 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. O ŹRÓDŁACH NIEWIARY



Można spotkać ludzi, którzy są do pewnego stopnia obznajomieni z nauką Chrystusową, znajdą nawet dla niej słowa łaskawego uznania, podziwu; ale jeden lub drugi szczegół symbolu katolickiego lub życia kościelnego w fałszywem świetle widziany staje się dla nich przeszkodą w uwierzeniu.

Można spotkać ludzi, którzy są do pewnego stopnia
obznajomieni z nauką Chrystusową,
znajdą nawet dla niej słowa łaskawego uznania, podziwu;
ale jeden lub drugi szczegół symbolu katolickiego
lub życia kościelnego w fałszywem świetle widziany
staje się dla nich przeszkodą w uwierzeniu.

Rozmyślna niewiadomość.

        
       Nihil volitum, nisi cognitum. Aby do czegoś sercem przylgnąć, coś umiłować, trzeba najpierw je poznać, zrozumieć, mieć o niem pojęcie. Nikt nie będzie zwolennikiem klasycznej muzyki Bethovena, zapalonym wielbicielem »Boskiej Komedyi«, nie rozmiłuje się w dziełach pendzla Tyziana lub Murilla, jeżeli nie zapoznał się z zasadami piękna w malarstwie, muzyce lub poezyi; trudno żądać od prostego wieśniaka miłości, ofiarności, poświęcenia dla ojczyzny, jeżeli on tej ojczyzny nie zna i nie rozumie, nie zna jej przeszłości, widzi w niej wszystko złe, a nic dobrego. Podobnie ma się rzecz z prawdziwą religią, z wiarą: ażeby ją należycie ocenić, poważać i ukochać, na to trzeba zaznajomić się z jej podstawami, z jej treścią.
 
       Otóż tej niezbędnej znajomości nie posiadają nadzwyczaj często ludzie niewierzący, dlatego to w nieznajomości prawd, które tworzą podstawę i przedmiot wiary, upatrujemy pierwszą i najogólniejszą przyczynę niewiary. Nie zna się religii, nie wie i nie chce się wiedzieć, na jakich tytułach opiera religia chrześcijańska swe prawa, w co wierzy i czego naucza Kościół katolicki, który jest rozszerzeniem i dalszym ciągiem działalności Chrystusa na ziemi, i dlatego jest się niewierzącym. Takie usposobienie obojętne jest nieraz jeszcze gorsze w swych następstwach, aniżeli otwarta walka z religią.

       W sercu człowieka, który takie względem religii stanowisko zajmuje, sprawa religii może być pogrzebioną na wieki: »Stała się tak martwą, tak zeszła z porządku dziennego myśli i uczuć, że nie jest w stanie zająć, podniecić, jak historya jakiegoś ludu, o którym dzieje zapomniały. Kto się gniewa, kto walczy, ten naprzód uważa religię za ideę żywą, mocną, ten z nią się liczy, ten często w głębi serca pragnie wiary, ale u kogo ona tyle obudzą zajęcia, ile jakiś przedmiot pospolity w muzeum archeologicznem, kogo ona zaledwie tyle zdoła zapalić, ile dzieje Etrusków lub Kartaginy, ten już zabił w sobie ostatnie jej ślady»[1].
 

1.

       Jest faktem, nie dającym się zaprzeczyć, że w społeczeństwach nam bliższych ignorancya religijna nietylko u ludzi niewykształconych, ale także w tak zwanych sferach intelligentnych i w gronach uczonych, jest prawdziwie niesłychaną.
        
       a) W pierwszych wiekach ery chrześcijańskiej zarzucali poganie czcicielom Słowa Wcielonego, że czczą oślą głowę, że są zatruwaczami fontann i studzien, że mordują dzieci i oddają się najplugawszej rozpuście. Trudno uwierzyć, a jednak tak jest w rzeczywistości, że po ośmnastu wiekach cywilizacyi chrześcijańskiej chrystyanizm zawsze jeszcze do swych przeciwników słowy swego Założyciela odzywać się może: »Przez tak długi czas jestem z wami, a nie poznaliście mię?«[2]; że w społeczeństwie, wyrosłem i dojrzałem na łonie Kościoła, znajdą się ludzie, których pojęcia o nauce tego Kościoła i zarzuty przeciwko niej podnoszone, są równie niedorzeczne i potworne.
 
       Wielka w naszych czasach żądza oświaty, wiedzy. »Niewiadomość istotna, lub choćby tylko pozorna, jest jednym z niedostatków, których człowiek najbardziej się wstydzi. Wstyd przez nią wzbudzony jest dość osobliwy. Zdaje się przewyższać to, czem być powinien, gdyż w oczach ludzi jest on większym z powodu pewnych niewiadomości, aniżeli z powodu pewnych występków. Człowiek, który czuje się grzesznikiem, nie doznaje żadnego niepokoju wobec innych ludzi. Patrzy im prosto w oczy, poczytując ich za podobnych sobie braci, lub, jeżeli chcecie, za podobnych sobie wrogów, zbliża się do nich i jest z nimi poufały. Czuje się u nich jak u siebie. Ale człowiek, poczuwający >się do nieuctwa, doznaje wpośród ludzi, których uznaje za wykształconych, szczególnego zawstydzenia. Ma minę jakby należał do jakiejś niższej rasy. Jest o wiele więcej zawstydzony, aniżeli winowajca, nie śmie głowy podnieść, otwiera usta z trwogą. Lęka się tego, co ma powiedzieć. Podejrzywa o złośliwość najniewinniejsze spojrzenia i uśmiechy otaczających, nawet okazywaną mu przez nich życzliwość i serdeczność… Pewną jest rzeczą, że człowiek wstydzi się niewiadomości, a wstyd ten dotyczy wszystkiego za wyjątkiem chrześcijaństwa«[3]. Wiedza więc religijna dziwny tworzy wyjątek; wiedzy najważniejszej, która umysł ludzki w pierwszym rzędzie zaprzątnąć powinna, tej się nie nabywa, albo też często poznaje się ją tylko z karykatury jej przeciwników. Poświęca się czas i zajęcia wszelkim możliwym rzeczom, ale świat religii dla wielu zdaje się zupełnie nie istnieć. Historyk bada dzieje ludzkości najskrupulatniej i szczegółowo, ale tego czynnika, który jedynie historyę i świat wytłumaczyć jest w stanie, nie bierze wcale w rachubę. »Ludzie wykształceni wstydziliby się, gdyby nie wiedzieli o bitwie pod Maratonem, a jeszcze więcej o owej walce Termopilskiej, która znalazła tylu wielbicieli wśród niezliczonych pokoleń ludzkich. Ale ci sami ludzie wykształceni bez rumieńca wstydu mogą nie wiedzieć co to jest Kościół katolicki. Znajomość nawet względna dotyczących go rzeczy i spraw, nie wchodzi w zakres wiedzy człowieka wykształconego. Nie wolno zapomnieć konjugacyi, ale zupełnie dozwolone jest zapomnieć katechizmu… Kościół katolicki jest jedną z instytucyi najmniej znanych na świecie… Człowiek, nie znający zupełnie Chrześcijaństwa i nie wstydzący się tej niewiadomości, zarumieniłby się ze wstydu, gdyby w równym stopniu nie znał historyi Scypiona, a zarumieniłby się jeszcze bardziej, gdyby nie znał wieści krążących w jego otoczeniu i faktów, będących przedmiotem rozmowy jego sąsiadów; a te fakty zazwyczaj nieskończenie są mniej ważne od historyi Scypiona«[4]. Nie brak uczonych, którzy z najściślejszą gruntownością i z największą skrupulatnością badali religie Greków, Rzymian, Persów, Indów, Egipcyan, podejmowali się w tym celu żmudnych podróży w kraje odległe, czynili poszukiwania w grobach i ruinach, odczytywali zżółkłe pergaminy minionych wieków: a o religii Chrystusowej, o tej religii, która Europie dała cywilizacyę, rozprawiają jak ślepy o kolorach i wzbudziliby nieraz śmiech u dziecka katolickiego, które się dobrze wyuczyło swego katechizmu. Ten objaw ignorancyi jest doprawdy jedną z największych i najstraszniejszych tajemnic w dziedzinie moralnej. Ludzie wykształceni umieją wiele, a pod względem religii umysł ich prawdziwie ta– bula rasa. Przecież ta religia pociągnęła ku sobie miliony ludzi, którzy po długiem nieraz badaniu i dojrzałej rozwadze w jej objęcia się rzucili, poświęcając wszystko, a nawet życie własne, ażeby tylko w jej wyznawaniu dotrwać aż do śmierci. Przecież ta religia natchnęła niezliczoną ilość dusz do heroicznej cnoty i ofiarności. Ona dostarczyła sztuce ideałów, ona zapisała dzieje historyi najpiękniejszemi kartami, i nie miałażby zasługiwać na uwagę?[5]
 
       Widok ludzi, którzy z lekkiem sercem zapominają zupełnie o tych najważniejszych rzeczach i nic nawet wiedzieć o nich nie chcą, zajęci całkowicie powszedniemi drobiazgami i błahostkami, wywarł wstrząsające wrażenie na Pascalu, który o obojętności w badaniu religii tak się wyraża: »Wiemy bardzo dobrze, jak postępują ludzie tego ducha. Zdaje się im, że wiele usiłowania zużyli na swe wykształcenie, gdy poświęcili parę godzin czytaniu Pisma świętego i kiedyś zapytywali kapłana o prawdy wiary. Wtedy się chełpią, że badali bezskutecznie w księgach i u ludzi. Ale nie mogę się powstrzymać, by im nie powiedzieć, co często już powiedziałem, że takie niedbalstwo jest nieznośnem. Nie rozchodzi się tu przecież o najobojętniejszy interes jakiejś obcej osoby, ale rozchodzi się o nas samych i o wszystko nasze… Niedbalstwo to w rzeczy, gdy się rozchodzi o nas samych, o naszą wieczność, o wszystko, napełnia mię wielką goryczą, wprawia mię w podziwienie, przeraża mię. Jest to dla mnie rzeczą potworną«… Za dni naszych rzeczy jeszcze gorzej stoją, bo ludzie nic po prostu nie czytają, nikogo nie pytają; nie troszczą się zgoła o religię: lekkomyślność, obojętność, którą u ludzi rozumnych trudno pojąć. »Musiała zajść w naturze ludzkiej jakaś dziwna gwałtowna przemiana, jeżeli człowiek może żyć w takim stanie, i jeszcze bardziej, jeżeli może się z tego chełpić«[6]
 
       Do tej obojętności dochodzi człowiek stopniowo. Oto w dzieciństwie i w młodości nabył on może pewnych pojęć religijnych, ale nauka ta, wystarczająca może dla umysłu nierozwiniętego, często nadto powierzchowna, niezrozumiana i niedbale albo wcale sobie nieprzyswojona, nie wystarcza dla umysłu dojrzewającego, przystępnego trudnościom własnej refleksyi i ducha czasu. Nasza szkoła interkonfesyjna, a raczej bezkonfesyjna, wszystkie religie stawia na równi obok siebie, czas na naukę religii i na praktyki religijne bardzo ogranicza, tak że prócz udzielania pewnych wiadomości religijnych pogłębianie ich i wpływ na wewnętrzne usposobienie z trudem tylko dokonywane być mogą;, jeżeli nadto nauczanie innych przedmiotów w sprzeczności stoi z zasadami wiary, albo choćby zupełnie je pomija, to w rezultacie przekonaniu brak silnych podstaw; niebawem wszystko to, co się umiało w młodości, poszło w zapomnienie, a w wieku późniejszym nie podejmuje, ani pożąda się poważnych studyów w kwestyach religijnych, a w zamian rozczytuje się w pismach i książkach równie przepełnionych niewiadomością albo też stojących na usługach kłamstwa. Bierze się to naturalnie bez wszelkiej krytyki, i tak pierwszy szturm ze strony niewiary niweczy przekonania religijne[7]. Zwłaszcza w czasach, gdy obojętność i niewiara przepełniają atmosferę, gdy w pewnych kołach szydzenie z religii zdaje się być wymaganiem mody i dobrego tonu, gdy raz po raz podnosi się głos pewny siebie, że sprawa chrystyanizmu już rozstrzygnięta i na zawsze pogrzebana, bo się nie zgadza z postępem, z oświatą, w takich czasach ignorancya tylko postępuje i dostęp wszelki lepszemu poznaniu uniemożliwia.
 
       Niewiadomość religijna nie zawsze jest zupełną. Można spotkać ludzi, którzy są do pewnego stopnia obznajomieni z nauką Chrystusową, znajdą nawet dla niej słowa łaskawego uznania, podziwu; ale jeden lub drugi szczegół symbolu katolickiego lub życia kościelnego w fałszywem świetle widziany staje się dla nich przeszkodą w uwierzeniu. I tak, powiadają niektórzy, że dogmat o Przenajświętszej Trójcy lub o grzechu pierworodnym ich rozum obraża. Spytaj ich, jak rozumieją naukę Kościoła o tych prawdach, które rzucają tak cenne światło na filozofię i historyę, a wnet się przekonasz, że podsuwają tym wielkim tajemnicom znaczenie, jakiego rozum rzeczywiście uznać nie jest w stanie, które jednak nie ma nic wspólnego z wiarą Kościoła. Walczą z wiatrakami, jak rycerz w powieści Cervantes’a; tworzą sobie sami upiorów, na których widok przerażeni uciekają. Kto np. dogmat o grzechu pierworodnym tak sobie tłumaczy, że nieodzowną jego konsekwencyą jest potępienie dzieci bez chrztu umierających, na równi z największymi zbrodniarzami, oczywiście oburza się na taką naukę i wzdryga się przed nią; ale on podsuwa jej znaczenie, przez Kościół nigdy nie uznawane, lecz przeciwnie wyraźnie potępione: Kościół nigdy nie nauczał, że wspomniane dzieci są po śmierci pozytywnie nieszczęśliwe. Postrachem jest nieraz dla wielu zasada katolicka, która zresztą jest niesłychanie prostą i rozumną , mianowicie zasada: poza Kościołem nie ma zbawienia, extra Ecclesiam nulla salus.
       Kto raz uznaje istnienie religii od Boga objawionej, musi konsekwentnie prawdziwość tej zasady uznać; ale dlatego podaje się ją za powód przeciw katolicyzmowi, bo się w niej odkrywa to, czego w niej żaden katolicki teolog nie wynalazł, mianowicie wyrok, potępiający ogólnie i bez różnicy wszystkich tych, którzy do zewnętrznej społeczności Kościoła nie należą. Gdyby istotnie taki był sens tego zdania, nie wahamy się powiedzieć, że byłoby nierozumne, odstręczające; ale dzięki Bogu nie zawiera ono w sobie nic tego rodzaju. Podobnie ma się rzecz i w wielu innych kwestyach; przedstawiciele nowoczesnej wiedzy i oświaty oskarżają Kościół jako nieprzyjaciela kultury, nauki, wykształcenia, państwa, wolności, pomyślności narodów. Lecz trafnie tłumaczy Sobór Watykański, skąd najczęściej pochodzi sprzeciwianie się religii chrześcijańskiej pod pozorem jej sprzeczności z rozumem: »Pozorny ów rodzaj sprzeczności stąd tylko wypływać może, że albo dogmaty wiary nie są według myśli Kościoła pojęte i wykładane, albo że urojone mniemania poczytywane są za wyrocznie rozumu«. Albo przekręca się i całkiem fałszywie wykłada naukę wiary, albo też czyste, wcale nieudowodnione hypotezy podaje się jako pewniki umiejętności. Tak to niezrozumienie tego lub owego szczegółu wiary, albo błędna affirmacya jego przeciwieństwa jest nieraz powodem, że człowiek trzyma się w dali od wiary, twierdząc, iż katolicyzm ma wprawdzie wiele pięknych stron, w całości swej jednak uważany nie da się przyjąć. Wiele, jak już wspomniano, przyczynia się do tej ignorancyi przewrotność niewierzących lub akatolików, którzy rozmyślnie przekręcają naukę Kościoła, fałszują ją i w ten sposób napełniają uprzedzeniami, wrogiemi wierze prawdziwej[8].
         
       b) Jeżeli wielką jest ignorancya ludzi wykształconych, to cóż dopiero powiedzieć o tym wielkim, licznym tłumie niewierzących, nieraz śmiałym, zuchwałym, szyderczym, ale faktycznie nie mającym pojęcia o tem, czem religia katolicka być może. Tu ignorancya jest istotnie bajeczną i możnaby ją nazwać śmieszną, gdyby nie była tak bolesną. Kilka przykładów autentycznych to potwierdzi. W parlamencie austryackim rozprawiał raz deputowany katolik o modlitwie Pańskiej i oświadczył, że najprawdopodobniej pochodzi z czasu niewoli babylońskiej. Nieraz zdarza się księdzu, że go proszą, by udzielił Sakramentu ostatniego Namaszczenia trupowi. Pewna pani dowodziła księdzu, że niema dyabłów i powoływała się na Pismo święte, napisane przez księdza Skargę. Sędzia pytał dziecko, obwinione o kradzież: »Jakto, moje dziecię, czy nie wiesz, czego naucza piąte przykazanie?«. W nauce przedślubnej słyszy się, że jest dwanaście sakramentów, że w Najśw. Sakramencie Ołtarza jest obecnym Duch święty, że Gloria jest drugą częścią mszy świętej. W jednej powieści czytamy, że są trzy grzechy główne: »pierwszy pycha, drugi gniew, trzeci lenistwo«. »Lot wstawiając się do Pana Boga za Sodomą, pytał się: jeśli się znajdzie ośmdziesięciu mężów sprawiedliwych?… Jeśli znajdziesz ośmiu, odpowiedział Bóg, miasta nie spalę«[9].
 
       Ale zostawmy ten opis ignorancyi religijnej i po skonstatowaniu faktu zwróćmy się do pytania, czy ona jest zawinioną.
 

O źródłach niewiary, ks. Dr. Jan Żukowski, Lwów 1903, str. 111-122.

Przypisy:
[1] Jan Zamorski, Z ostatnich kierunków literackich (Przegląd powsz. 1898 Czerwiec str. 372).
[2] Jan XIV, 9.
[3] Ernest Hello, Z życia i ze sztuki (w przekl. Gostomskiego, Warszawa, Gebethner 1901) str. 15 sqq.
[4] Ibid. str. 12 sqq.
[5] Por. Hamerle, Warum bin ich Katholik? (Münster Alphonsus-Buchh. 1896) S. 5 sqq.
[6] »On sait asser de quelle maniere agissent ceux qui sont dans cet esprit. Us croient avoir fait de grands efforts pour s’instruire, lorsqu’ils ont, employé quelques heures a la lecture de quelque livre de l’Ecriture et qu’ils ont interrogé quelque ecclésiastique sur les vérités de la foi. Apres cela, ils se vantent d’avoir cherché sans succes dans les livres et parmi les hommes. Mais, en vérité, je ne puis m’empecher de leur dire ce que j’ai dit souvent, que cette négligence n’est pas supportable. Il ne s’agit pas ici de l’intéret léger de quelque personne étrangere, pour en user de cette façon; il s’agit de nous-meme et de notre tout… Cette négligence en une affaire ou il s’agit d’eux memes, de leur éternité, de leur tout, m’irrite plus qu’elle ne m’attendrit; elle m’étonne et m’épouvante : c’est un monstre pour moi… Il faut qu’il y ait un étrange renversement dans la nature de l’homme pour faire gloire d’etre dans cet état, dans lequel il semble incroyable qu’une seule personne puisse etre«. Penséesl. Part. Chap. 1. Por. Wal. Gostomski w przedmowie do wyd. E. Hello: Z życia i sztuki str. XIII sq.
[7] 0 lekkomyślności odstępywania od swych przekonań lub choćby tylko zachwiania się w nich pod wpływem pierwszej lepszej trudności por. Ledochowski, 0 wątpliwościach przeciw wierze, Przegl. powsz. 1898. Listopad str. 224 sqq.
[8] Por. Część 1. Rozdz. 3. str. 59 sq.
[9] Por. Zasady religijno-etyczne w powieści »Ponad siły« Sewera (Maciejowskiego). (Dwutyg. Katech. 1902. Nr. 15).
https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2016/01/25/o-zrodlach-...

avatar użytkownika intix

2. O ŹRÓDŁACH NIEWIARY cz. II



kto o wszystko się troszczy, tylko nie o religię, o tę religię, w której może się narodził i wychował, a którą co najwyżej poznaje z pism obozu nieprzyjacielskiego, ten zaniedbuje najważniejszego swego obowiązku, temu słusznie zarzucamy ignorancyę zawinioną,

kto o wszystko się troszczy, tylko nie o religię,
o tę religię, w której może się narodził i wychował,
a którą co najwyżej poznaje z pism obozu nieprzyjacielskiego,
ten zaniedbuje najważniejszego swego obowiązku,
temu słusznie zarzucamy ignorancyę zawinioną

2.

       Bardzo rozpowszechnionem jest dziś mniemanie, że błąd nie jest zawinionym, że nikt nie jest odpowiedzialnym za ignorancyę religijną. Mniemanie to w swej ogólności wzięte jest niedorzeczne, gdyż zapoznaje, do jakiego stopnia poznanie wpływowi woli podlega. Poznaliśmy już wyżej, że wprawdzie nie każda niewiadomość jest zawinioną, ale podaliśmy też warunki, w których ona staje się dobrowolną i poczytalną; zobaczmy teraz, mając na oku specyalnie stosunek rozumu do prawd religijnych, kiedy ich ignorowanie jest dobrowolne i karygodne.

       Poczytalność jest to właściwość pewnej czynności, mocą której może i musi być ona przypisana człowiekowi jako swemu twórcy i panu; sprawia ona, że człowiek działający może być pociągnięty do odpowiedzialności za samą czynność i jej skutki. Poczytalnym więc może być tylko akt dobrowolny. Ażeby przeto niewiadomość była poczytalną, musi być dobrowolną, to znaczy taką, którą możnaby usunąć; ażeby nadto stanowiła winę, musi być zaniedbaniem poznanego obowiązku usunięcia jej czyli poznania prawdy ignorowanej. Otóż ażeby módz twierdzić, że ignorancya religijna, stanowiąca źródło niewiary, jest zawinioną, że ze złej woli pochodzi, przeto jest karygodną, należy odnośnie do tych, którym zarzut takiej ignorancyi się czyni, upewnić się o następujących premissach:

       1 a) że prawdy religijne łatwo przez nich poznane być mogą;
       2 b) że istnieje obowiązek ich poznania;
       3 c) że ten obowiązek trudno ignorować.
           Nie trudną jest rzeczą wykazać prawdziwość tych przesłanek. Albowiem:

       Ad a) Jest pewnikiem filozoficznym i teologicznym, że poznanie prawd religijnych jest łatwe: każdy człowiek z łatwością poznać może Boga jako początek i koniec wszystkiego stworzenia, w szczególności Boski początek religii chrześcijańskiej jest faktem, który trudno ignorować, który pewno i łatwo tam, gdzie wieść o nim doszła, poznanym być może[1].

       Do tego poznania wyzywa wszystkich religia chrześcijańska, która będąc prawdziwą, nie lęka się światła, jak inne religie, lęka się jedynie ciemnoty i nieuctwa, według słów Tertuliana: »Żądamy tylko, byście najpierw się pouczyli, wysłuchali racyi naszych, zanim nas potępicie[2]; dlatego za przykładem Chrystusa Pana domaga się tego, by ją zbadano, wyzywa wszystkich, by poznali, czy jest z ludzi, czy z Boga.

       Ad b) Oczywistą jest rzeczą, że każdy człowiek ma obowiązek poznać prawdę, wyrażającą zadanie i cel życia ludzkiego, streszczającą warunki spełnienia tego zadania i osiągnięcia tego celu. Tą prawdą jest prawda religijna; więc człowiek jest obowiązany szukać prawdziwej religii, badać prawdziwość swoich przekonań, poznać prawdę i jej się poddać. Od notaryusza żąda się znajomości prawnych formalności, od adwokata znajomości prawa, od lekarza znajomości medycyny, od oficera znajomości spraw wojskowych, a dlaczego? bo to stanowi o ich wartości, o ich powodzeniu i losie. Więc słusznie i od człowieka, chrześcijanina, katolika domagać się można, by znał swoją religię i by ją wpierw zbadał, zanim przeciw niej powstaje. Nawet do tych, którzy już wierzą, stosuje św. Piotr upomnienie: »Zawżdy gotowymi będąc ku dosyć uczynieniu każdemu domagającemu się od was sprawy o tej nadziei, która w nas jest«[3], to znaczy: bądźcie zawsze gotowi zdać sprawę z pobudek wiary waszej, która wam każe spodziewać się dóbr niebieskich; i na świeckich ludziach cięży obowiązek, aby fundamenta wiary jak najgruntowniej starali się poznać, nie tylko dla własnego w niej utwierdzenia, ale także dla bronienia jej wobec innych. Jeżeli takiej oświeconej wiary wymaga się od człowieka już wierzącego, to tembardziej koniecznem jest poznanie prawdy religijnej dla ludzi, którzy są jej jeszcze pozbawieni. Stopień tego poznania musi odpowiadać stopniowi zdolności. Samo nawet prawdopodobieństwo życia przyszłego powinno już człowieka zreflektować i nakłonić do jak najsumienniejszego nad niem zastanowienia jeżeli nie chce się narazić na niebezpieczeństwo największego nieszczęścia[4].

       Ad c) Obowiązek, o którym mówimy, jest oczywisty, czyli niemożliwą jest rzeczą, bona fide go ignorować; każdy więc człowiek umysłowo rozwinięty ma poczucie tego obowiązku. Dowodzić tej prawdy jest rzeczą zbyteczną, wynika ona bowiem z Mądrości i Dobroci Boga, pragnącego wszystkich zbawić, wynika z godności natury ludzkiej, która w przeciwnym razie w gorszem byłaby położeniu, niż zwierzęta, bo pozbawioną środka niezbędnego do osiągnięcia celu swego; wynika zresztą z możliwości pewnego i łatwego poznania Boga, wszystkim ludziom dostępnego, z którem to poznaniem samo przez się łączy się poznanie wspomnianego obowiązku.

       Jeżeli więc religię prawdziwą łatwo poznać można, bo i sama prawie każdemu się narzuca; jeżeli człowiek obowiązany jest poznać prawdę religijną; jeżeli wreszcie każdy człowiek świadom jest tego obowiązku: to wynika stąd z jednej strony, że człowiekowi, idącemu za głosem tego obowiązku, choćby dla braku środków w zamierzonem poznaniu zbłądził, nie będzie niewiadomość ta jego za winę mu poczytana[5]; z drugiej jednak strony człowiek, który w jakimkolwiek stopniu zetknął się i zapoznał z prawdą religijną, a nie chce seryo i szczerze chwycić się środków, jakimi w celu dostatecznego poznania prawdy rozporządza, zaniedbuje najważniejszy swój obowiązek i zasługuje na wyrok potępiający. Możliwą więc jest rzeczą od spełnienia tego obowiązku się uchylić, a tak zgrzeszyć mogą ci, którzy nic nie wiedzą o religii chrześcijańskiej, jak i ci, którzy o niej słyszeli; można powtóre do tej ignorancyi dojść przez zaniedbanie i zapomnienie wiadomości raz nabytych, i to rozmyślnie albo przez różne grzechy. W tych wypadkach ignorancya nie może być niedobrowolną, ale jest malae fidei, dobrowolną, rozmyślną, a więc poczytalną.


3.

       Doświadczenie, wykazujące pobudki, dla których człowiek nie szuka światła prawdy religijnej, potwierdza, że niewiadomość religijna jest rozmyślną, pod wpływem woli wytworzoną. Oto bowiem ignorancya religijna, jak uczy doświadczenie, ma przyczyny etyczne. Niewiara jest czemś bardzo skomplikowanem, wszystkie władze duszy w niej uczestniczą, jak to coraz lepiej poznamy. Przypatrzmy się bardzo zwykłemu stanowi wewnętrznemu, w jakim zazwyczaj dusza człowieka niewierzącego się znajduje. Mamy na myśli lekkomyślność życia całego, rozprószenie myśli, obojętność względem religii. Cóż bowiem przeważnie robią ci, którzy nie wierzą? Jakie jest ich usposobienie względem zagadnień poważniejszych? »Nie miłujcie świata, ani tego, co jest na świecie… Albowiem wszystko, co jest na świecie, jest pożądliwość ciała, i pożądliwość oczu i pycha żywota«[6].

       Wyrazem »świat« oznacza Pismo święte ludzkość w stanie, w który pogrążył ją upadek pierwszych rodziców i grzechy ich potomków; ogólne cechy tego stanu, to zamącenie rozumu, osłabienie woli, przewaga niższych pożądliwości i namiętności nad wyższemi władzami umysłu, sprzeczność ducha i ciała, które lgnie do rzeczy widzialnych i znikomych, i odciąga ducha od niewidzialnych i wiecznych. Ten świat zawsze istnieje, bo istnieje potrójna pożądliwość przez apostoła wskazana. Zmysłowe rozkosze, dostatki, zaszczyty, czy nie jest to jedynym przedmiotem marzeń, pragnień i umiłowań wielkiej ilości niewierzących? Interesa materyalne pochłaniają ich zupełnie, jedyną ich troską dać sobie radę w świecie, nasycić się jego uciechami i dostatkami, wspiąć się ponad innych, zwrócić na siebie powszechną uwagę. Życie obecne jest dla nich wszystkiem, ich wzrok nie wzniesie się ponad ciasny horyzont tej ziemi, o życie przyszłe się nie troszczą, to jest czynnik, którego wcale w rachubę nie biorą, chociaż mu może nie przeczą. Tryb ich życia codziennego zawsze jednaki, płaski; miłują się może w sztukach pięknych, w umiejętnościach przyrodniczych, zajmują się polityką, ale przeważnie szukają rozrywki zmysły łechcącej. Czują wstręt do zajęcia się prawdą ważniejszą, poważnem badaniem, gruntownem studyum, gazeta ich jedyną informacyą i wyrocznią w najważniejszych rzeczach, dlatego umysł ich płytki lada pozorem zarzutu od wiary się odwraca.

       »Dzisiejsi czytelnicy są nie od myślenia, lecz od czytania. Bo i gdzież tu znaleść czas na myślenie wobec tej powodzi drukowanego słowa, przelewającej się nieustannie przez strudzone nasze głowy? Wobec tego nic nie pozostaje, jak tylko czytać, czytać i czytać, osobliwie pisma czasowe, stanowiące główny i najbardziej rozgałęziony system kanałów i kanalików, którymi niewyczerpane masy wody literackiej napływają wciąż do umysłów ludzkich. Jeśli wśród tych wodnistych potoków znajdzie się niespodzianie jakiś strumień wyborowego wina, pełnego treści pożywnej, to któż będzie miał czas i możność, aby go rozpoznać ? Zostanie on pochłonięty przez organizm duchowy czytelnika, który ani smaku jego nie poczuje, ani dobroczynnych jego skutków nie będzie mógł doznać i dalej chłonąć będzie napływające wciąż bez miary i końca świeże potoki wody dziennikarskiej«[7].

       Brak myślenia, skupienia myśli, to bardzo rozpowszechniona choroba. Ludzie żyją i starają się żyć w ustawicznem rozprószeniu, które jest poniekąd nałogiem, skłaniającym człowieka do tego, by wyszedł z siebie, wymijał siebie, uciekał przed sobą. Dlatego życie staje się gorączkową mieszaniną zajęć i rozrywek. »Dziwna, a mało badana dotąd rzecz, jak niesłychane ma znaczenie w tym względzie suggestya społeczna. W Paryżu naprzykład, bywam spokojniejszy, nietylko dlatego, że mnie ten młyn ogłusza, że kipię razem z tym wrzątkiem, że mi serce i głowę zajmują moje »godziny sali«, ale że tam ludzie, nie zdając sobie może sprawy, żyją tak, jakby każdy miał wszelką pewność, że w to życie warto jest włożyć wszystkie siły, bo po za niem jest tylko proces chemiczny. I puls mój poczyna bić razem z tym pulsem i nastrajam się zgodnie do tego nastroju. Bawię się lub nudzę, biję lub jestem bity, ale mam względny spokój«[8]. Ludzie nie umieją i nie chcą być sami ze sobą, nie znoszą towarzystwa własnego, ciągle oglądają się za zajęciem myśli i uczuć swoich, bo gdy są w stanie zupełnego spokoju i swobody, wtedy odczuwają próżnię serca swego i nędzę swoją; serce bowiem szuka pokarmu, któryby jego rozmiary wypełnił, a oni odwracają się od tego jedynego przedmiotu, który jest nieskończonym, tak jak nieskończoną jest dążność serca ludzkiego. Tak przechodzi człowiek przez to życie, sam sobie obcy, i stąd pochodzi wszystko złe, stąd gra, zbytek, rozwiązłość, zapomnienie o sobie i o Bogu, stąd zapomnienie o rozstrzygającej ważności życia doczesnego, o niepowetowanej szkodzie, jaka z podobnej lekkomyślności w życiu przyszłem powstać może, o znikomości uciech światowych, które serca ludzkiego nasycić nie są w stanie. Oto poniżenie prawdziwej godności osobistej, obniżenie wartości człowieka.

       Trafnie kreśli ten stan odurzenia, snu letargicznego, Bougaud: »Młodzieniec zaprzeczył wszystkiemu, wszystko odrzucił z gorączką, z niedoświadczeniem młodości. Nie poświęcił ani godziny czasu temu, w co Bossuet, Pascal, Fenelon, Kartezyusz, Newton, Leibnitz, uwierzyli po najściślejszym rozbiorze, co było przedmiotem ich ciągłych rozmyślań. Zaprzeczył wszystkiemu — cóż uczyni teraz? Czy cofnie ten czyn nierozsądny? Czy wiara wyrozumowana zastąpi naiwną wiarę dziecięctwa? On, który dawniej wierzył na słowo matki, czy będzie teraz uczył się, badał, zgłębiał kwestyę religijną i podniesie wiarę swoją do wysokości nauki? Czy, jak Kartezyusz, poto tylko uczynił pustkę, aby odbudowywać? O za piękneby to było! ale też nie tak się dzieje. Nie wzniesie on nic — nie czuje nawet potrzeby odbudowywania. Chwytają go i pochłaniają sprawy życiowe, po nich rozrywki i namiętności. Tak przeżyje lat dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści; przez cały ten czas nie będzie nic twierdził, niczemu przeczył, bo ma co innego do roboty, niż rozmyślanie o Bogu.

       Widzieliście, co następuje w pewnych cierpieniach? Po silnej gorączce, chory wpada w rodzaj snu letargicznego. Organizm jego już nie działa. Nie widzi on, nie słyszy — śpi… Nie pytajcie go już, czy czuje jeszcze w sobie ten wieczny głód umysłu i serca, to święte pragnienie Boga, ten głęboki wstręt do rzeczy przemijających, nieprzeparty do nieskończoności pociąg; słuchałby was, nierozumiejąc; wszelki zapał, wszelki poryw wyższy zagasł w nim, nie obchodzi go nawet straszne i wzniosłe zagadnienie przyszłości; żyje teraźniejszością, z dnia na dzień, jeżeli to życiem nazwać można; śpi… Dziwne to jest. Bo wreszcie przeciw podobnemu życiu przemawiają rozum, sumienie, rozsądek, głos wieków wszystkich. Zawsze i wszędzie ludzkość wierzyła w Boga, miała w Nim nadzieję, czciła Go, utrzymywała z Bogiem związek żywy, ciągły stosunek, czerpiąc stąd siłę. A wam, którzy nie wierzycie, nie czcicie, nie modlicie się nigdy, żadnego z Bogiem nie macie związku, co mam powiedzieć, jeśli nie to, że się z ludzkości wykluczacie?«[9].

       Tak to życie przeżyte w nieustannem rozprószeniu sprawia, że się nawet nie myśli o tem, by poświęcić swoją uwagę religii. Postęp w poznaniu religijnem nie idzie w parze z postępem innych umiejętności. A jest to przecież rzeczą tak łatwą. Prawdy wiary nie trudne do poznania, katechizm kilkucentowy jest ich krótkiem streszczeniem; ale iluż go ma, ilu go czyta, ilu go umie dokładnie? Ludzie nie chcą szukać światła tam, gdzie je ujrzeć można, nie chcą poradzić się w swych wątpliwościach u tego, kto na to postanowiony i upoważniony. Czy może w tem jest coś poniżającego? Kto ma spór prawny, nie idzie z nim do aptekarza, ale do adwokata; kto chory, nie radzi się profesora agronomii; kto chce się zoryentować w kwestyach militarnych, nie udaje się do rzemieślnika: czyż więc rozum i sumienie nie każą udać się po pewną i prawdziwą informacyę tam, gdzie można prawdę usłyszeć i gdzie chcą tej prawdy udzielić. Kto tego nie czyni, kto o wszystko się troszczy, tylko nie o religię, o tę religię, w której może się narodził i wychował, a którą co najwyżej poznaje z pism obozu nieprzyjacielskiego, ten zaniedbuje najważniejszego swego obowiązku, temu słusznie zarzucamy ignorancyę zawinioną, bo on pozostaje w nieświadomości dotyczącej rzeczy, którą wiedzieć można i którą poznać się powinno, która nie powinna zejść z porządku dziennego rozmyślań, upodobań, dyskusyi.

       Zrozumieli dobrze wpływ zgubny ignorancyi ludzie, nawołujący wszystkich do pracy w kierunku nabycia prawdy. Tak pisze Henryk Struwe: »Nie można dość często ani dość energicznie nawoływać każdego myślącego, aby zdał sobie sumienną sprawę ze swych poglądów na świat i życie, a nie ulegał ślepo tym lub owym prądom, które przypadkowo na niego oddziaływują. Przecież nietrudno zrozumieć, że bezpośrednia dążność do urzeczywistnienia celów życiowych, przy największym nawet wysiłku, nie może odnieść pożądanego skutku, uszczęśliwić człowieka, gdy nie ma za sobą prawdy, nie opiera się na zrozumieniu istotnego porządku świata, lecz wypływa bądź z mętnych, bądź z błędnych poglądów na świat i nasz stosunek do niego. Prawda jedynie wskazuje nam drogę do wyzwolenia się z pod panowania złego, w najrozmaitszem znaczeniu tego słowa. Lecz prawda staje się naszym udziałem tylko przy pomocy sumiennej pracy myśli… Do prawd najdonioślejszych w życiu ludzkiem, określających bezpośrednio warunki zadowolenia człowieka z samego siebie, a więc i jego prawdziwego, bo wewnętrznego szczęścia, należą niewątpliwie prawdy moralne, stanowiące przedmiot nauki, zwanej etyką… Dlatego właśnie rozpatrzenie zasadniczych danych etyki… jest jednem z najpoważniejszych zadań myślącego człowieka; obowiązkiem każdego, kto nie chce działać w życiu bezmyślnie«[10].

       Profesor Ehrhard stawia dziwne może na pierwszy rzut oka żądanie, ażeby i laicy studyum teologii uprawiali[11]. Dziwi niejednego może to żądanie, bo utarło się mniemanie, że tak jak naprzykład medycyna jest tylko dla lekarzy, tak teologia jest tylko wykształceniem zawodowem, potrzebnem dla teologa z fachu; a przecież religia, to zawód, który wszyscy uprawiać muszą. Jeżeli jednak głębsze wnikanie w prawdy religijne nie każdemu jest możliwie, to »nic mylniejszego i nic szkodliwszego nad takie mniemanie, że katechizm jest tylko dla dzieci… Katechizm musi stać się codziennym chlebem wszystkich dzieci Bożych, wielkich i małych. Musi leżeć ciągle na stole urzędnika i uczonego, publicysty i adwokata, aby go zawsze mieli pod ręką… Każdy katolik, który kocha swą duszę, ma czytać katechizm… jak długo żyje i powinien spowiadać się z tego, jeśli nie czyni tak, chociaż katechizmu nie umie. Niech nikt sobie nie wyobraża, że za wysoko postawiony na świeczniku nauk świeckich, aby jeszcze miał czytać katechizm… Jest to najgłębszy traktat filozoficzny, któryby w zachwyt był wprawił mędrców starego świata; jest to najlepszy poradnik wychowawczy i obywatelski, wskazujący jedynie pewną i skuteczną drogę do wykształcenia umysłu i serca, aby życia użyć dobrze dla siebie i drugich, na czas i wieczność«[12].

       Posłuchajmy jeszcze słów księdza Arcybiskupa Teodorowicza[13]:

       »Rozświetlajcie prawdy Waszej wiary! Jakże wietrzeje szybko ta pobieżna tylko ich znajomość, ze szkolnej wyniesiona ławy! A jak raz po raz zewsząd uderzają na umysł p o- wiewy niewiary; tu z jakiejś powieści, tu w jakim dzienniku zdarzenie z pewnym domyślnikiem, tu towarzyska zabawa, tu wpływ zaufanego przyjaciela, słowem zewsząd i wszędzie podchodzi jakaś kwestya religijna, może nawet nie podana jasno wątpliwość, może tylko połowicznie wyjaśniona, może nawet stojąca przed forum umysłu bez tej pretensji, by zaraz znalazł na nią jasną odprawę, przyjął ją lub odrzucił.

       »Lecz te wszystkie półuświadomione kwestye działają jednak na myśl naszą, choć nawet jasnych sądów jej nie wywołują. I atmosfera wieku sceptycznego oddziaływa na prawdy religijne w podobny sposób, jak nieraz na serce działa poddawanie sądu nieżyczliwego o jakiejś osobie, choćby ten sąd jawnego nie zawierał oskarżenia, ale tylko pewną niechęcią zaprawiał duszę.

       »I oto niektóre prawdy, choć z umysłu nie zostają wygnane, jednak pewnym kirem się przysłaniają; inne, choć nie otwarcie zaprzeczone, jednak w wątpliwość podane; i jak przez brak ciągle troskliwego gospodarza i ciągłych odnowień dom choćby najlepszy się porysuje, podobnie i wierzenia nasze religijne, nie rozjaśniane raz po raz, pod wpływem tych niepochwytnych, nieujętych prądów poczynają się rysować, rozpadać, wietrzeją nawet zupełnie,, tak, że z poetą powtórzyć można: »Nie wiem, gdzie moja podziała się wiara«.

       »Jakże więc potrzeba Wam tego pilnego uświadamiania zasad świętej wiary, która się nie lęka żadnych zarzutów, bo je wszystkie przetrwała; lęka się tylko jednego — ignorancyi.

       Wiara woła tedy przedewszystkiem do Was: »Poznaj mnie!«

       »Do mego poznania włóż przynajmniej tyle usilności, ile wkładasz, naprzykład, w jaką sporną sprawę, którą z kimś toczysz. Jakże wtedy akta trutynujesz, jakże się lękasz, by jakiś szczegół ważny nie uszedł twej świadomości, jakże ten lęk przegranej popycha twe serce, a ono znowu umysł, by więcej i więcej miał światła. Czyż tylko, gdy chodzi o wieczność, tam jedynie można lekkomyślnem sercem powiedzieć sobie: Nie wiem; mniejsza o to, jak proces ostateczny o duszę mą wyjdzie; nie wiem i nie znam celu, nie znam też dróg do niego prowadzących, ale to bagatela?«


O źródłach niewiary, ks. Dr. Jan Żukowski, Lwów 1903, str. 122-136.


Przypisy:
[1] Por. wyż. str. 44. 56.
[2] »Hoc unum gestit, ne ignorata damnetur«. Apologet. init. Por. Żukowski, De cert. revel. p. 112 sq. et opp. ibi. cit
[3] 1. Piotr. III, 15.
[4] Por. wyż. str. 69. Por. Żukowski 1. c. p. 126—132; p. 140—144.
[5] Por. Jan. IX, 41.
[6] 1. Jana II, 15 sq. Cf. S. Thomas, Summa I. II. q. 77. a. 5; q. 108. a. 3. ad 4.
[7] Gostomski dz. przyt. str. XVI sq; por. Hello j. w. str. 41 sq.
[8] Bez dogmatu I. str. 37.
[9] Chrystyanizm I. p. 114—118. Por. Nicolas, Kunst des Glaubens (deutsch v. Plifke, Regensburg, Manz 1867) I. 3. 170—172.
[10] Zasadniczy charakter etyki jako nauki. Przegląd powsz, 1902. VI. str. 335 sq.
[11] Der Katholicismus S. 380—386.
[12] List pasterski ks. Arcybiskupa Bilczewskiego w uroczystość św. Jana Kantego r. 1901.
[13] List pasterski j. w.
https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2016/01/29/o-zrodlach-...

avatar użytkownika intix

3. O ŹRÓDŁACH NIEWIARY cz. III



Jesus

4.

       Celem wyświetlenia przyczyn ignorancyi religijnej zwrócimy jeszcze uwagę na kilka bardzo znamiennych w tym względzie szczegółów[1]. Ludzie niewierzący zamykają rozmyślnie oczy na światło wiary, a szukają raczej z umysłu tego wszystkiego, co ich fałszywe przekonania więcej zakorzenić i w pozory prawdy przyoblec jest w stanie. Dowodem tego najpierw metoda w uprawianiu umiejętności. Istnieją systemy, niby filozoficzne, które z ignorowania prawd porządku wyższego zrobiły teoryę, jak pozytywizm, agnostycyzm, sensualizm[2]. Tu należy szukać powodu pogardy dla metafizyki, będącej jednym z najznamienitszych rysów wieku XIX. Bo ścisły istnieje związek między metafizyką, a etyką; z metafizyką dana jest prawdziwa i zupełna etyka, ona jest poglądem życiowym, nadaje życiu kierunek. Filozofia antymetafizyczna wypada po myśli zepsutej natury ludzkiej, nielubiącej hamulca na swe namiętności i za leniwej do badania tego, czego zmysłami ująć nie można. Nic dziwnego, że ludzie w lot rozchwytują hasła, które głoszą: »Człowiek z ziemi wzięty, na ziemi żyjący i z niej soki żywotne czerpiący, ku ziemi też jedynie wzrok swój kierować powinien; wszelkie zakusy w krainę pozaświatową, w dziedzinę idei i ideałów są mu surowo wzbronione, gdyż byłoby to powrotem do minionej już na zawsze teologicznej epoki ludzkości«[3].

       »Przyczyna, dla której psychologia dzisiejsza nie mówi o naturze i właściwościach duszy (lecz tylko o najpowierzchowniejszych jej objawach), tkwi może po części we woli ludzkiej; zbyt często leży to w jej interesie, by umiejętności nawet zdała nie tykały tej kwestyi. Zagadnienia bowiem dotyczące duszy i sięgające aż do dna naszej istoty, są zbyt wielkiej doniosłości, zbyt blisko nas obchodzą, by się mogły zatwierdzić bez żadnej walki i negacyi; a kiedy się ich nie zaprzecza, tedy usiłuje się przynajmniej zbywać je milczeniem«[4].

       Te same nieszczere pobudki kierują też jednostronnym wyborem książek i doborem towarzystwa. Iuvat habere socios! Prawda choć zapoznana mimo to umysłowi ciągle się narzuca i do walki przeciwko sobie wyzywa. Nic dziwnego, że człowiek radby się jej pozbyć, szuka lektury i towarzystwa, któreby jego wyrzuty ukoiło i niewiarę w nim utrwaliło, dowodząc, że nie on sam jeden tak myśli[5]. Tem się tłumaczy także jednostronność krytyki literackiej. Jeżeli ktoś jest pisarzem i myślicielem chrześcijańskim i nie tylko chrześcijańskim, lecz także prawowiernie i gorliwie katolickim, »czyż to nie dostateczny powód zapoznania ze strony nadającej główny ton współczesnemu życiu umysłowemu wolnomyślności antyreligijnej ? Wszakże niektórzy jej przedstawiciele z właściwą sobie logiką za najsilniejszą podstawę lekceważących sądów o pisarzach religijnych poczytują zupełną nieznajomość ich dzieł, podobnie jak nieznajomość katechizmu służy im za wystarczającą racyę odrzucenia zawartych w nim zasad wiary. Istnieje nie tylko kościelny Indeks ksiąg zakazanych; jest też podobny Indeks wolnomyślny. Ten ostatni nigdzie wprawdzie nie został wyraźnie spisany, lecz zawiera się całkowicie w zasadzie, nakazującej lekceważenie wszystkiego, co się sprzeciwia poglądom patentowanych powag liberalizmu«[6]. Na dowód przytaczamy szczegół ze stosunków nam bliższych[7]:

       »Panowie z liberalno-bezwyznaniowego obozu, domagający się z takim rozmachem pełnej swobody dla »każdej myśli i każdego przekonania«, urągający z bezgranicznem oburzeniem indeksowi książek przez Kościół ustanowionemu (z tym celem i zamiarem, z jakim rozsądny człowiek chowa pod klucz środki trujące, aby nieostrożni przez złe ich użycie nie ponieśli szkody), ci właśnie panowie wytworzyli własny indeks pozytywistyczny dla książek, czasopism i autorów, nie idących z nimi ręka w rękę, lub co gorsza, występujących przeciw nim. Pozytywizm warszawski podobny indeks zaprowadził w samych początkach swej działalności i z biegiem czasu udoskonalił go znamienicie. Gdy krytyka katolicka o wszystkich książkach z zabarwieniem jak najbardziej antyreligijnem pisała sprawozdania i nawet po wykazaniu ze swego stanowiska ujemnych stron, oddawała sprawiedliwość temu co dobre i talentu czy zdolności autorom nie odmawiała, krytycy pozytywistyczni o dziełach wybitnie katolickich albo zachowywali pogardliwe milczenie, albo je zbywali lakonicznemi, pełnemi drwin i szyderstw wzmiankami.

       Nie szukając długo, wskażmy na Deotymę. Lubo poetka ta stała na uboczu, nie mieszając się do wszczętego ruchu, a pp. pozytywistom nie mogła się niczem narazić, ostrzyli sobie tanim dowcipem zęby na autorce »Wandy« i »Branek z Jassyru«, jedynie z tego powodu, że twórczość jej zawsze była owiana duchem religijnym, że we wzlotach poetyckich nie kusiła się potrącać o struny niewiary, ani rozum stworzenia wywyższać ponad Wszechmoc Bożą, jak to np. uczyniła pani Konopnicka, nadworna lutniska bezwyznaniowego liberalizmu. Stąd wzięcie Deotymy na indeks pozytywistyczny, a reklamowanie przez puzony organów postępowych autorki »Iiypatyi«, »Galileusza«, rzucającej rękawicę nie tylko Kościołowi i jego Głowie, ale samemu Bogu«.


O źródłach niewiary, ks. Dr. Jan Żukowski, Lwów 1903, str.136-139.

Przypisy:
[1] Por. także Cz. III. Rozdz. 10.
[2] Por. Weiss, Jesus Christus in 20. Jahrh. Theol. prakt. Quartalschrift 1902, I. S. 9 sq.
[3] Por. Gabryl. Gzy metafizyka ma jeszcze*racyę bytu? Przegl. powsz. 1901. VII, str. 19 sqq.
[4] Ks. I. S. Adamski. Studyum o duszy ludzkiej (Lwów 1901) str. 4 sqq.
[5] Por. popularną broszurkę: Wetzel, Entweder kalt oder warm (Ravensburg, Dorn) S. 29—55. Deharbe 1. c. I, 130—133
[6] Gos tomski j. w. str. IX.
[7] Zbigniew Kościesza. Z końcem wieku. (Rola 1902. Nr. 28.).
https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2016/02/05/o-zrodlach-...

avatar użytkownika Maryla

4. Nie ma Europy bez

Nie ma Europy bez chrześcijaństwa

Europa musi powrócić do fundamentów wiary chrześcijańskiej – powiedział ks. abp Wacław Depo

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

5. "Europa musi powrócić do fundamentów wiary chrześcijańskiej"

...W swoim rozważaniu ks. abp Depo przypomniał słowa św. Jana Pawła II z adhortacji „Ecclesia in Europa” (Kościół w Europie), że „chrześcijanie Europy mają żyć w takiej łączności z Chrystusem, by On był w nich dostrzeżony...

Kościół posoborowy...
Już trzecie pokolenie patrzy na kapłanów odwróconych od Prawdy...
Stojących TYŁEM do Pana Boga..
.
Nie dziwmy się więc, że świat coraz bardziej odwraca się od Pana Boga...
Odwróciła się od Pana Boga - Europa... odwróciła się - Polska...

"Europa musi powrócić do fundamentów wiary chrześcijańskiej"...

To prawda... ale też... Europa musi... chcieć... powrócić...

Po chrześcijańsku, po katolicku (nauka na przykładach)... bądźmy dla Europy przykładem...
Myślą, mową, uczynkiem... z pokorą, pokutą, na kolanach... powróćmy do Pana Boga...

Wraz z innymi Duszami... modlę się w tej intencji...
żeby:
OMNIA INSTAURARE IN CHRISTO PER IMMACULATAM
„Odnowić wszystko w Chrystusie przez Niepokalaną!”


Nie ukrywam też, że za każdym razem, kiedy czytam o nowych miejscach w Polsce, wiernych Tradycji Katolickiej, jak np. o niedawno powstałym w Archidiecezji Częstochowskiej... w samej Częstochowie... z głębokim wzruszeniem dziękuję Panu Bogu...  i Matce Bożej...
Niech będzie Bóg uwielbiony!
Cześć Niepokalanej!

Msze Święte trydenckie w Polsce - pełna lista i mapka

Nieskromnie... pozwolę sobie na jeszcze jedną refleksję...
O, gdybyśmy z taką determinacją walczyli o Wiarę
- o Wiarę świętą... CZYSTĄ katolicką... Wiarę Ojców Naszych... o Tradycję Kościoła Świętego
- z jaką walczymy o partie... o "demokrację"...
byłoby w Polsce inaczej...

a przecież... za Ojczyznę wierną Chrystusowi... za Wiarę... nasi Ojcowie życie oddawali... przez wieki...
za Ojczyznę wierną Chrystusowi... za Wiarę... oddawali życie Niezłomni... Żołnierze Wyklęci...

dzisiaj wciąż:
"Za wielu milczy!
Milczący obserwatorzy, nie zajmujący konkretnego stanowiska - bez odwagi pouczenia - są przed Bogiem współwinni w nieszczęściu Kościola "

[Św. Hildegarda z Bingen (1098-1179)]

Szczęść Boże... na drodze do Polski wiernej Chrystusowi...

avatar użytkownika intix

6. Indyferentyzm - x. bp Michał Nowodworski

Indyferentyzm religijny, jeden z najszkodliwszych błędów naszego czasu, źródło swoje ma w zaniedbaniu obowiązków religijnych, w opiesza­łości i obojętności względem religijnych praktyk, w odwrócenia się od życia wyższego, a, w zwróceniu się, wyłącznie ku światu zewnętrznemu i jego uciechom. Indyferentyzm nie zaprzecza konieczności religii, ale uważa za rzecz obojętną, tę czy owa, religię kto wyznaje: każda, bowiem religia wydaje mu się zarówno odpowiednią do doprowadzenia człowieka do jego przezna­czenia. Stąd indyferentyzm potępia każdą zmianę religii, uczynioną w za­miarze porzucenia fałszu a wyznawania prawdy. Indyferentyzm różne religie poczy­tuje za różne tylko formy jednej, ogólnej religii, która różne te postacie swoje przybrała w biegu czasów, odpowiednio do rozmaitości charakteru, potrzeb i usposobienia pojedynczych narodów. Indyferentyzm zarówno konieczną uważa rozmaitość religii, jak i rozmaitość narodów; stąd nau­cza on, że każdy, człowiek powinien pozostawać w tej formie religijnej, w jakiej był urodzony i wychowany. Następstwem indyferentyzmu jest teoria tolerancji religijnej (od której rozróżnić należy tolerancję cywilną, na jaką zgadza się rozum i wiara, ob. art. Tolerancja).

Skoro bowiem wszystkie religie są równie dobre, przeto wyznawca jednej religii nie powinien wykazywać bezzasadności i fałszu drugiej, lecz owszem obowiąza­ny jest mieć ją za również prawą jak i swoją. Religijne spory o dogmaty i o odpowiadające dogmatom instytucje są niewłaściwe i przypisują, się religijnej nietolerancji, fanatyzmowi. Indyferentyzm jest starym wrogiem chrystianizmu; spotykamy go w samych początkach dziejów Kościoła. Gdy Apostołowie zwiastują światu nową naukę, która ludzkości ma ponieść szczęście i przetworzyć świat cały, indyferentyści szydzili z nich, mając ich za ludzi, którzy wiele wypili wina (Dz. Ap. 2, 18). Gdy ś. Paweł w areopagu głosił wielkie prawdy, uczeni indyferentyści rzecz zamykają odłożeniem tych kwestii na kiedy indziej (ib. 17, 32). Festus, sędzia rzymski, gdy św. Paweł opowiada mu naukę zbawienia, odpowiada jako indyferentysta: Pawle, szalejesz (ib. 26, 24).

Za ojca teoretycznego wszak­że indyferentyzmu religijnego uważać można dopiero Herberta Cherbury (cf. tej Enc. IV 107), który całą treść wszystkich religii sprowadzał do­ pięciu punktów wspólnych, wszystkie zaś inne punkty nauki różnych religii poczytywał za ludzkie dodatki, a zatem za rzecz zupełnie w sobie obojętną.

Późniejsi deiści i racjonaliści rozwijali dalej tę teorię, przyjętą nawet przez teologów protestanckich o tyle, że ograniczali ją oni do sekt chrześcijańskich, twierdząc, że wszystkie te sekty zarówno są chrześcijańskie i w porządku religijnym prawe, jeżeli tylko obstają przy zasadniczych arty­kułach chrystianizmu; wszakże teologowie protestanccy nie zgadzali się na to, jakie mianowicie artykuły uważać należy za zasadnicze.

W nowszych czasach, indyferentyzm religijny przybrał nową postać: głosi bowiem po­trzebę religii narodowych i narodowych kościołów, oddzielnych i niezale­żnych od religii i kościołów innych narodowości.

Zdania te indyferentystowskie okazują się jak najzupełniej błędnymi wobec pojęcia religii prawdziwej. Religia prawdziwa może być tylko jedna dla wszystkich, wyłączająca wszystkie inne religie, jako fałszywe.

Co się bowiem tyczy religii ze strony przedmiotowej (ob. Religia), obejmuje ona tak religijne prawdy, jak religijne obowiązki i religijne instytucje; a właśnie, tak reli­gijne prawdy, jak religijne obowiązki i instytucje są istotnie tęż same dla wszystkich ludzi. I tak: religijne prawdy odnoszą się do stosunku, zachodzącego pomiędzy Bogiem a człowiekiem, i do sposobu, jakim czło­wiek może i powinien dojść do połączenia z Bogiem. Niemożliwą zaś jest rzeczą, aby prawdy te dla różnych ludzi miały być różne; wszyscy bowiem ludzie zostają do Boga w tym samym stosunku, wszyscy ludzie mają to samo wieczne przeznaczenie, dla wszystkich tedy ludzi musi być ten sam sposób dojścia do wiecznego ich przeznaczenia; i sprawdza się to zawsze, czy mówimy o naturalnej, czy o nadnaturalnej religii, ponieważ tak naturalny, jak nadnaturalny stosunek do Boga, tak naturalne, jak nadnaturalne przeznaczenie jest dla wszystkich jedno. Jedność tedy i po­wszechność prawdy religijnej jest niezaprzeczalną.

Co się tyczy dalej religijnych obowiązków, te wypływają z prawd religijnych i są ich owo­cem. Z jednakowych zaś przesłanek, jednakowe tylko mogą wynikać konsekwencje. Skoro tedy prawdy religijne dla wszystkich ludzi mogą być tylko jedne, przeto i religijne obowiązki muszą być dla wszystkich ludzi te same.

Wreszcie co do religijnych instytucji służą one do czci religijnej i tym sposobem warunkują połączenie człowieka z Bogiem. Skoro tedy wszyscy ludzie jedno mają przeznaczenie i skoro obowiązki odnoszące się do czci religijnej dla wszystkich ludzi są te same, tedy instytucje również u wszystkich ludów winny być też same. Rozumie się, mowa ta jest o instytucjach istotnych, nieistotne bowiem mogą się zmieniać, odpo­wiednio do potrzeb miejscowych i czasowych. Jak tedy religia, ze strony swej przedmiotowej uważana, może być tylko jedna, tak również jedna tylko być może prawdziwa religia, uważana ze strony podmiotowej, ponie­waż podmiotowa religia zależy od przedmiotowej. Cnota więc religii po­winna być we wszystkich ludziach taż sama i we wszystkich tymi samymi powinna objawiać się aktami. A zatem i cześć religijna, tak zewnętrzna jak wewnętrzna, co do istoty swojej powinna w jeden sposób być ukształ­towana, jakkolwiek mogą w niej zachodzić różnice, nie naruszając jej istoty. Jedność tedy i powszechność religii wynika z jej natury samej.

Przypatrując się znowu różnym religiom, widzimy w nich nie tylko rozmaitość, ale wręcz wyłączające się wzajemnie przeciwieństwa. Religia np. chińska jest naturalistowska, indyjska — panteistyczno-mistyczna, dawna perska — dualistyczna, dawna grecko-rzymska — politeistyczna, mahometanizm upatruje w Bogu abstrakcyjną jedność, chrystianizm naucza troistości Osób w Bogu i t. d. Nie można tedy w porządku religijnym wszystkich religii uważać za równie prawe, bo w takim razie musielibyśmy przyznać, że w porządku religijnym prawda jest rzeczą zupełnie obojętną i że chodzi tylko o to, aby jakieś wyznawać dogmaty, bez względu na to, czy są one prawdą czy fałszem. Ale w takim razie upada całe znaczenie religii, która występuje wówczas jako wielkie oszustwo ludzkie. W gruncie też indyferentyzm jest bezreligijnością i ateizmem. Kto bowiem wszystkie religie uważa za równie prawe, ten w rzeczy samej w żadną nie wierzy, bo słaby nawet umysł zrozumieć to może łatwo, że wręcz sobie przeci­wne i wyłączające się wzajem zdania nie mogą być zarówno prawdziwymi.

Dla indyfentysty więc każda religia jest rzeczą obojętną, żadnej nie ma za prawdę, i jeżeli którą z nich wyznaje zewnętrznie, czyni to albo z opie­szałej bezmyślności, albo też z interesu doczesnego. Ale w takim razie znajduje się już na drodze ateizmu. Kto bowiem wręcz przeciwne sobie nauki religijne uważa za równie dobre i równie prawe, ten już tym samym zaprzecza prawdy, prawdziwości i świętości Boga, ponieważ w takim razie konsekwentnie musi przypuszczać, że Bóg również obojętnie zacho­wuje się względem prawdy i błędu, względem dobra i zła. Przeczyć zaś prawdę, prawdziwość i świętość Boga, jest to przeczyć Jego istnienie, po­nieważ bez tych atrybutów istnienie Jego byłoby nieprzypuszczalne. Stąd też nawet taki cynik jak Henryk Heine wyrzekł: „Indyferentyści i tak nazwani mądrzy ludzie, którzy nie chcą wypowiedzieć swego przekonania o Bogu, są właściwie zaprzańcami Boga.” Cf Stöckl, Grundriss der Religionsphilosophie.


___________________________________


Bp Michał Nowodworski; Hasło: INDYFERENTYZM za: Encyklopedia kościelna podług teologicznej encyklopedii Wetzera i Weltego z licznemi jej dopełnieniami przy współpracownictwie kilkunastu duchownych i świeckich osób wydana przez x. Michała Nowodworskiego, Tom VIII, Warszawa 1876, s.  85-87.

Więcej > http://swiety.krzyz.org/indyferentyzm.htm

Załączam też:


avatar użytkownika michael

8. Trzymam się wiary katolickiej

Tak mi dopomóż Bóg

avatar użytkownika intix

9. Szczęść Boże... TRZYMAJMY SIĘ WIARY KATOLICKIEJ

i brońmy Jej...
Pokornie módlmy się też, dnia każdego...

Strzeliste akty Wiary (1)

Jan kard. Bona OCist


I. Auctor fidei, Iesu Christe, firmissime credo vera esse omnia, quae te revelante credit, et docet sancta mater Ecclesia, et pro hac assertione et veritate millies mori paratus sum.

1. Sprawco wiary, Jezu Chryste, najmocniej wierzę, że jest prawdą to wszystko, w co z Twojego objawienia wierzy, i czego naucza święta Matka-Kościół. Dla tego wyznania i tej prawdy po tysiąckroć gotów jestem śmierć ponieść (2).

II. Auge in me fidem a te semel infusam, vitamque fidei consonam concede, ut, quod mente credo, moribus exprimam.

2. Przymnóż, Panie, we mnie wiary przez Ciebie raz jeden wlanej, udziel mi także tego, aby życie odpowiadało wierze; iżbym czynem wyraził to, w co umysłem wierzę.

III. Testimonia tua, Domine, credibilia facta sunt nimis, utinam secundum ea semper vixissem.

3. Świadectwa Twoje, Panie, są bardzo godne wiary; obym wedle nich zawsze żył.

IV. Verissima sunt omnia, quae in sacris libris, et Apostolicis traditionibus, ac decretis Ecclesiae continentur: pro qua veritate tuenda vitam meam libentissime offero.

4. Najprawdziwsze jest to wszystko, co się zawiera w Piśmie świętym, Tradycji Apostolskiej, i w Dekretach Kościoła. W obronie tej prawdy (3) z największą chęcią ofiaruję życie.

V. Omnino verum est, te Deum meum unum esse in substantia, et Trinitatem in personis: quod ego per medios gladios, et ignes profitebor.

5. Całkowicie prawdziwe jest to, że Ty mój Boże jesteś jednym co do natury, i Trójcą co do Osób. Wyznając tę prawdę gotów jestem iść w ogień i pod topór.

VI. Utinam fides tua integra semper, et sincera conservetur, qualem tu, Domine, tradidisti, qualem Apostoli praedicaverunt.

6. Oby wiara Twoja zawsze cała i nieskażona była zachowywana taką, jaką Ty, Panie, przekazałeś, jaką Apostołowie głosili.

VII. Credo tibi, o summa veritas, et quia fides sine operibus mortua est, da mihi, ut fidem meam patientia et caritate, aliisque virtutibus vivam esse demonstrem.

7. Wierzę Tobie, o Prawdo najwyższa, a skoro wiara bez uczynków martwa jest, spraw, abym cierpliwością i miłością, oraz innymi cnotami okazał, że wiara moja jest żywa.

VIII. Gratias ago tibi, Domine, quod mihi fidem dederis, qua te cognoscerem, quod me Christianum feceris, et Catholicae Ecclesiae membrum. In hac fide vixi, in eadem mori volo, atque utinam pro eadem.

8. Dzięki składam Tobie, Panie, żeś mi udzielił wiary, przez którą mogę Cię poznać, żeś mnie uczynił chrześcijaninem, i członkiem Kościoła katolickiego. W tej wierze żyłem, w niej, i oby za nią, pragnę umrzeć.

IX. Credo te Deum ingenitum, Filium unigenitum, Spiritum Sanctum ab utroque procedentem. O credam, et fruar semper, quia tu Deus meus es, principium meum, et finis ultimus, et mea aeterna beatitudo.

9. Wierzę w Ciebie Boga Ojca niezrodzonego, Syna Jednorodzonego, Ducha Świętego pochodzącego od Ojca i Syna. O niechaj wierzę, i zawsze rozkoszuję się tym, ponieważ Ty jesteś Bogiem moim, początkiem moim, i ostatecznym końcem, a także moim wiecznym szczęściem.

X. Credo te Dei Filium pro mea salute carnem humanam induisse. Credo te passum pro me, et mortuum in cruce. Credo te Deum, et hominem in sacramento mirabiliter existere. Credo haec omnia, et alia, quae de te docet Ecclesia, et credens adoro, et amo te.

10. Wierzę, że Ty Boży Synu dla mojego zbawienia przyjąłeś ludzkie ciało. Wierzę, że cierpiałeś za mnie i poniosłeś śmierć na krzyżu. Wierzę, że jako Bóg i człowiek w Sakramencie Ołtarza w cudowny sposób przebywasz. Wierzę we wszystkie te i w inne prawdy, których o Tobie naucza Kościół, a wierząc wielbię Ciebie i miłuję.

XI. Revela, Domine, oculos meos, et considerabo mirabilia de lege tua. Quam dulcia faucibus meis eloquia tua: semper mel ori meo.

11. Uchyl, Panie, zasłony sprzed moich oczu, abym mógł rozważać cuda Twego prawa. Jak słodkie dla mego podniebienia słowa Twoje, są zawsze miodem dla ust moich.

XII. O si fidem possem annunciare in universo mundo, et omnes infideles ad Deum convertere, quam libenter id facerem, et si propterea omnia tormenta sustinere deberem.

12. O gdybym mógł głosić wiarę całemu światu, i nawrócić wszystkich niewiernych do Boga. Jakże chętnie bym to uczynił, zwłaszcza gdybym z tego powodu wszelkie męki znieść musiał.

XIII. Utinam possem, Deus meus, omnium infidelium intellectibus in te credere, omnium affectu te amare, omnium viribus tibi servire!

13. Obym mógł, Boże mój, wierzyć w Ciebie umysłami wszystkich niewiernych, wszystkimi ich uczuciami Ciebie kochać, i wszystkimi ich siłami Tobie służyć!

XIV. Discedite a me omnes pessimi haeretici, filii diaboli, et pestes animarum: vos detestor, et abominor, et cum Ecclesia Dei anathematizo.

14. Odstąpcie ode mnie wszyscy parszywi heretycy, pomiocie diabelski, i zarazo dusz. Ze wstrętem brzydzę się wami, i z Kościołem Bożym wyklinam was.

XV. Quaecumque docet fides, adeo firmiter credo, ac si oculis ea viderem. Adauge, Domine, et confirma fidem meam: hac enim duce securus ibo ad tribunal tuum, quacumque hora me vocaveris, quia credo et spero videre bona tua in terra viventium.

15. Czegokolwiek wiara naucza, w to tak mocno wierzę, jakbym to na własne oczy widział. Przymnóż, Panie, i wzmocnij wiarę moją: pod jej bowiem przewodnictwem bezpieczny dojdę przed Sąd Twój, kiedykolwiek mnie wezwiesz, gdyż wierzę i spodziewam się ujrzeć dobra Twoje w krainie żyjących.

Akt Wiary Boskiej i Katolickiej (4)

Credo in te, Deum unum, trinum in personis, Patrem, Filium et Spiritum Sanctum, remuneratorem bonorum et vindicem malorum; et in Iesum Christum, Filium Dei unigenitum, Deum verum, assumpta carne pro salute humani generis in cruce passum et mortuum. Credo etiam immortalitatem animorum humanorum et gratiae divinae ad salutem necessitatem.

Haec, et quae Iesus Christus Filius tuus docuit, ac sancta Romana Catholica et Apostolica Ecclesia credi iubet, viva et firma fide credo atque profiteor, quia tu Deus ea omnia revelasti, qui es aeterna veritas et sapientia, quae nec fallere nec falli potest. In hac fide vivere et mori statuo!


Wierzę w Ciebie, jedynego Boga w trzech Osobach, Ojca, Syna i Ducha Świętego. Wierzę, że wynagradzasz za dobre a za złe karzesz. Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, Boga prawdziwego, który przyjąwszy ciało cierpiał i umarł na krzyżu dla zbawienia rodzaju ludzkiego. Wierzę także w nieśmiertelność dusz ludzkich i w to, że łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna.

Panie Boże! żywą i mocną wiarą wierzę i wyznaję te, i inne prawdy których nauczał Twój Syn Jezus Chrystus, i które święty rzymski katolicki i apostolski Kościół podaje do wierzenia, ponieważ objawiłeś je Ty, Boże, który jesteś odwieczną Prawdą i Mądrością, która ani się mylić, ani w błąd wprowadzić nie może. W tej wierze żyć i umrzeć postanawiam!
 
Przypisy:
(1) Tekst modlitw za: J. kard. Bona OCist, Opuscula ascetica: Principia et documenta vitae christianae necnon Manuductio ad coelum insuper Via compendii ad Deum, Paryż 1847, ss. 431-433; (tł. mg i mk).
(2) "śmierć ponieść" tzn. umrzeć, oddać życie.
(3) " W obronie tej prawdy (...)" lub: " Dla zachowania tej prawdy (...)" .
(4) Tekst modlitwy za: 1) De imitatione Christi libri quatuor. Accedunt preces missae, adiuncto precationum delectu in usum confitentium et communicantium, Lipsk 1846, s. 369; 2) Venerabilis Thomae a Kempis De imitatione Christi libri quatuor. Praemissae sunt orationes selectae et missae preces, nec non devotio viae crucis piissima, Ratyzbona 1854, s. IX; (tł. mg).

http://www.ultramontes.pl/Akty_Wiary.html


Wyznanie Wiary św. katolickiej pod imieniem św. Atanazego


avatar użytkownika michael

12. Trzymam się wiary katolickiej,

Mam nadzieję, że nie ulegam indyferentyzmowi, ani relatywizmowi, ani wszelkim podszeptom ekologizmów, globalizmów, staram się jak mogę by nie ulegać i zachować miłosierdzie do zbłąkanych i proszę Pana, by czuwał nad nimi i nami wszystkimi.
Amen

avatar użytkownika intix

17. Ks. Jacek Bałemba, Kazanie na Narodowe Święto Niepodległości



Kazanie okolicznościowe na Narodowe Święto Niepodległości
wygłoszone 11 listopada 2017 w Warszawie
w kościele św. Klemensa Hofbauera przy ul. Karolkowej
Ks. Jacek Bałemba



https://youtu.be/bQNbZRcJCbM


treści katolickie:

sacerdoshyacinthus.com

verbumcatholicum.com

twitter.com/SacHyacinthus

YouTube


avatar użytkownika intix

18. Ks. Grzegorz Śniadoch IBP:


Kazanie na ostatnią Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego
20.11.2016 r.

avatar użytkownika intix

20. Odwagi, Pan Bóg jest ponad wszystkim!


    Quicúmque vult salvus esse, ante omnia opus est ut téneat cathólicam fidem.
    Quam nisi quisque íntegram inviolatámque serváverit, absque dubio
    in aetérnum períbit.

    „Ktokolwiek pragnie być zbawiony, przede wszystkim winien się trzymać
    katolickiej wiary.
    Której jeśliby kto nie zachował całej i nienaruszonej, ten niewątpliwie
    zginie na wieki” (św. Atanazy, Wyznanie wiary).

    „W samym zaś znowu Kościele trzymać się trzeba silnie tego, w co wszędzie,
    w co zawsze, w co wszyscy wierzyli. To tylko bowiem jest prawdziwie
    i właściwie katolickie, jak to już wskazuje samo znaczenie tego wyrazu,
    odnoszące się we wszystkim do znaczenia powszechności.
    A stanie się to wtedy dopiero, gdy podążymy za powszechnością,
    starożytnością i jednomyślnością. Podążymy zaś za powszechnością,
    jeżeli za prawdziwą uznamy tylko tę wiarę, którą cały Kościół na ziemi wyznaje;
    za starożytnością, jeżeli ani na krok nie odstąpimy od tego pojmowania,
    które wyraźnie podzielali święci przodkowie i ojcowie nasi;
    za jednomyślnością zaś wtedy, jeżeli w obrębie tej starożytności
    za swoje uznamy określenia i poglądy wszystkich
    lub prawie wszystkich kapłanów i nauczycieli”
    (św. Wincenty z Lerynu, Commonitorium).

Wiara katolicka jest jedyną prawdziwą wiarą – jest jedyną wiarą dającą zbawienie duszy. Wiara katolicka jest darem Pana Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Wiara katolicka ma swój fundament w Objawieniu Bożym, którego źródłami są Pismo Święte i Tradycja – rozumiane tak, jak je przez wieki rozumiał Kościół Katolicki, jedyny prawdziwy Kościół, jedyny Kościół założony przez Jezusa Chrystusa.

Wrogiem wiary katolickiej jest diabeł. Uruchamia on różne czynniki, aby wiarę katolicką odkształcić, zniszczyć, wyrugować. Przejawem wrogości jest między innymi odmówienie racji tym, którzy wiarę katolicką wyznają w całej jej czystości i integralności.

Każdy, kto w czasach zamętu powszechnego już wydobył się z błędów podających się za wiarę katolicką i przyjął niezmutowaną autentyczną wiarę katolicką w całej jej czystości i integralności, może i powinien ze spokojem serca zastosować trzy rady praktyczne:
 
            – Nie dać się wpędzić w poczucie winy,
            – Nie tłumaczyć się,
            – Wytrwać.

Pan Jezus, mając na uwadze wiarę katolicką, zapewnia niezawodnie: „Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10, 22).

Odwagi, bo ponad wszystkim jest Pan Bóg!


____________________________

„Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo”
(Łk 12, 32).
____________________________



Biblioteka ’58 otwarta całą dobę przez wszystkie dni tygodnia.


treści katolickie:

 sacerdoshyacinthus.com
 verbumcatholicum.com
 twitter.com/SacHyacinthus
 YouTube


https://sacerdoshyacinthus.com/2018/01/22/odwagi-pan-bog-jest-ponad-wszystkim/

avatar użytkownika intix

21. Św. Tomasz z Akwinu, Wyznawca i Doktor Kościoła


Podobny obraz
.
...................................................


"Chrześcijanie mają obowiązek stawać w obronie swej wiary"


Święty Tomaszu, Kościoła Bożego nauczycielu anielski, módl się za nami...






avatar użytkownika intix

22. Powróćmy do tradycyjnych katolickich praktyk pobożności!

Powróćmy do tradycyjnych katolickich praktyk pobożności!

Ks. Jacek Bałemba SDB, Kazanie na IV Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego
wygłoszone 2.07.2017.


https://youtu.be/BdT4C-9prWc


Fragment kazania:

          Drodzy wierni, tak jak wiele elementów życia katolickiego, w ostatnich pięćdziesięciu latach, tak i modlitwa – zwłaszcza osobista i rodzinna – uległa degradacji, modyfikacji, atrofii. Mamy do czynienia z powszechnym zjawiskiem porzucenia tradycyjnej katolickiej pobożności na rzecz nurtów judeo-protestancko-emocjonalno-antropocentrycznych. Zjawisko niebezpieczne, bo modlitwa jest ściśle powiązana z wiarą (lex orandi – lex credendi). Jeśli nie modlisz się po katolicku, nie będziesz po katolicku wierzył. Jeśli nie modlisz się po katolicku, katolikiem być przestaniesz. Skutki już widzimy od ponad pięćdziesięciu lat: wiele osób uważających się za katolików uważa, że wszystkie religie są dobre. Wielu nie robi sobie problemu i staje w jednym rzędzie do wspólnej modlitwy z ludźmi innych wiar i religii – proceder całkowicie niekatolicki o znamionach herezji i apostazji. Odchodzi się od głębi tajemnic Chrystusowych a koncentruje się uwagę na człowieku i jego potrzebach. I zdarza się niejednokrotnie, że teksty niejednej współczesnej Drogi Krzyżowej nie mówią prawie nic o głębi cierpień Zbawiciela a mówią prawie wyłącznie o człowieku i o jego sprawach. Ogólnie można powiedzieć, że nurty nowej religijności dryfują w kierunku człowieka i jego spraw, ze szkodą dla wymiaru teologicznego i mistycznego, charakteryzującego modlitwę katolicką. Deformacja i dechrystianizacja. Antropocentryzm. Droga do ateizmu.

          Trzeba na nowo odkrywać i praktykować skarb katolickiej pobożności. Trzeba przywrócić do łask – w modlitwie osobistej, rodzinnej i w Kościele – tradycyjne praktyki pobożności, które pięknie kształtowały pokolenia w godnej służbie Bożej.

          Godne uczczenie Pana Boga i nasz postęp duchowy w znacznej mierze zależą od modlitwy, jako istotnego wyrazu cnoty pobożności.

          Katolik preferuje praktyki modlitewne z dawna polecane przez Kościół Katolicki.

          Mamy swoją książeczkę do nabożeństwa – dawną, z Biblioteki ’58! W domu mamy swoje miejsce modlitwy, poświęcony Krzyż, poświęcony obraz Matki Bożej. Rano i wieczorem klękamy do pacierza – z szacunkiem czynimy Znak Krzyża, odmawiamy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Aniele Boży, wieczorem robimy jeszcze rachunek sumienia zakończony Aktem żalu.

          Wśród swoich praktyk pobożności mamy: modlitwę Anioł Pański, Różaniec, Drogę Krzyżową. Cenimy sobie litanie (ileż w nich szlachetnych wezwań, które wprowadzają nas w Boże tajemnice!): Litania do Najświętszego Imienia Jezus, do Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana, do Najświętszej Maryi Panny (loretańska), do św. Józefa, do Wszystkich Świętych.

          Chętnie, w naszej modlitwie, dajemy miejsce łacinie – językowi Kościoła Katolickiego.

         Dzięki katolickim modlitwom zachowamy katolicką wiarę – z pokolenia na pokolenie – i w sposób godny uczcimy Pana Boga. Katolik preferuje praktyki modlitewne z dawna polecane przez Kościół Katolicki. Katolik modli się osobiście, modli się w domu, w rodzinie.

treści katolickie:

sacerdoshyacinthus.com

verbumcatholicum.com

twitter.com/SacHyacinthus

YouTube



avatar użytkownika intix

23. Jak zachować Wiarę katolicką?


Kazanie na VII Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego, 11.07.2021 r.

Jak zachować Wiarę katolicką w czasach wzmagającego się zamętu powszechnego?

Ks. Jacek Bałemba SDB

LEKCJA
Czytanie z Listu św. Pawła do Rzymian.

EWANGELIA
według św. Mateusza.


- - -
Publikacje Ks. Jacka Bałemby SDB w internecie – czytajmy codziennie:


Dalsze krzewienie powyższych adresów – w Polsce i za granicą
– będzie współpracą w dobrym dziele. A.M.D.G.

.

avatar użytkownika intix

24. NIEwiara...


Do  => ŹRÓDEŁ NIEWIARY...  w uzupełnieniu wraz z serdecznym poleceniem:


____________ +    + ____________

GRZECH  p r z y c z y n ą  NIEWIARY


Kazanie Ks. Piotra Semenenki na V. Niedzielę W. Postu


[LINK]


____________ +    + ____________



Kyrie eleison...

.