Święty Tomasz z Akwinu, Doktor Kościoła

avatar użytkownika intix

 

 

      

 

       Dnia 7. marca
       Święty Tomasz z Akwinu, doktor Kościoła
. (1225-1274.)

       Św. Tomasz, wielki uczony i doktor Kościoła, zwany "doktorem anielskim" urodził sie w królestwie neapolitańskim na zamku Rocca Secca w roku 1225. Ojciec jego Landulf był hrabią Akwinu, matka Teodora pochodziła z rodu hrabiów Caraccioli di Theato. Z lat niemowlęctwa św. Tomasza opowiadają, że nie pozwolił sobie na żaden sposób odebrać kawałka papieru, trzymanego silnie w rączce; przyczynę widzą w Pozdrowieniu Anielskim, napisanem na owej kartce. Była to niejako zapowiedź przyszłej pobożności wielkiego doktora Kościoła.
  
       Kiedy Tomasz miał pięć lat, posłali go rodzice do Monte Cassino, do klasztoru Benedyktynów na pierwsze nauki. Już tutaj zadziwiał nauczycieli niezwykłą powagą, skromnością, przedewszystkiem swem milczeniem, a nie mniej i bystrością umysłu; w dziesiątym roku życia posłano go za radą opata z Monte Cassino do Neapolu na dalsze nauki. i tutaj podpadał ogólnie głębokością ducha, ścisłością myślenia, a także swą pobożnością.
  
       W Neapolu poznał nowo założony zakon Dominikanów. Postanowił porzucić świat i do niego wstąpić. Miał wonczas lat ośmnaście. Natomiast rodzice przeznaczyli syna swego do świeckich dostojeństw. Oburzona matka, że syn jej, tak wysokiego rodu, wstąpił do ubogiego zakonu, pospieszyła do Neapolu, by zabrać go ze sobą. Lecz ojcowie zakonni, znając stateczność i pobożność młodzieńca, wysłali go tajemnie na studya do Paryża, by w ten sposób usunąć go z pod wpływu krewnych. Na drodze do Paryża schwytali przecież Tomasza siepacze braci jego i przywiedli go do domu. Starała się więc matka wszelkimi sposobami, aby go odwieść od raz powziętego zamiaru. Nie pomagały jej prośby, ani prośby córek, a sióstr Tomasza, bo niedoszły zakonnik był stałym. Słowa jego pełne nauki i ducha Bożego miały nawet ten skutek, że obie siostry poświęciły się na służbę Panu Bogu.
  
       Tymczasem przybyli sami bracia Tomasza, Raynald i Landulf. Oburzali się stałością oporu niesłychanego; obsypali go więc groźbami i wyzwiskami, a wkońcu wrzucili go do więzienia, gdzie o chłodzie i głodzie miał rozważać nad swem powołaniem. Zawodziły jednak wszystkie środki; miał zawieść i środek iście sztański, którym chcieli bracia złamać opór Tomasza. Posłali do więzienia nierządnicę, bo myśleli, że przez upadek odmieni się duch Tomasza. Więzień poznawszy zasadzkę, zwrócił się do Boga z prośbą o pomoc. Nie opuszczaj mnie, Przeczysta Panienko, zawołał i w tej chwili skoczył po palącą głownią, leżącą na kominku, i nią odpędził nierządnicę. Potem padł na kolana, dziękował Panu Bogu za siłę udzieloną w pokusie i odnowił ślub dawniejszy czystości. Od tego czasu nie doznał według świadectwa swego spowiednika przez całe życie żadnej żądzy cielesnej.
  
       Podanie też mówi, że kiedy Tomasz dziękował Panu Bogu za obronę, zbliżyli się w widzeniu do niego dwaj aniołowie, którzy obwiązali go pasem, mówiąc: Pasem czystości ściągamy ciebie, a nigdy się nie przerwie. Miało to być znakiem zewnętrznym łaski wewnętrznej przez Boga św.Tomaszowi udzielonej.
  
       Więziony w domu rodzicielskim, cierpiał Tomasz dwa lata dla Chrystusa. Po tym czasie matka, widząc jego stałość, postanowiła wrócić mu swobodę. Tymczasem z pomocą sióstr, które ułatwiły mu ucieczkę, Tomasz udał się ponownie do klasztoru Dominikanów w Neapolu. Tu złożył profesyą i ruszył na dalsze studya do Rzymu, Paryża i Kolonii, gdzie podówczas nauczał sławny na całą Europę Dominikanin Albert Wielki. Czerpał Tomasz naukę i wiedzę z calą gorliwością. Przytem był tak pokorny, cichy i milczący, że współuczniowie nie nazywali go inaczej jak milczącym wołem sycyliańskim. Panowało mniemanie powszechne, że nie rozumie wykładów. Tomasz przeciwny dał dowód. Kiedy bowiem Albert urządził publiczną dysputacyę, w której Tomasz miał odpowiadać na zaczepki swych współuczniów w trudnej kwestyi dogmatycznej, zadziwili się wszyscy, gdy usłyszeli na najwięcej zawiłe trudności odpowiedzi niezwykle jasne. Sam sławny Albert wmięszał się w dysputę i przekonał się ku zdziwieniu swemu ale i ku swej radości, że ledwie dorówna głebokości i genialności ducha milczącego swego ucznia. Wtenczas to wyrzekł Albert owe pamiętne słowa: Ten "milczący wół" głosem swym napełni tak silnym świat cały, że wszyscy go usłyszą. Nie omylił się wielki uczony.
  
       Wyświęcony na kapłana sprawował św. Tomasz swą pierwszą ofiarę Mszy św. z taką tkliwością i przejęciem, że ołtarz był zroszony łzami jego. Powierzono mu r. 1245 katedrę św. teologii najprzód w Paryżu, a potem w Kolonii. Wykłady jego odznaczały się głębokiem i bystrem zrozumieniem rzeczy. Obok uczonych wykładów miewał często nauki dla ludu. Za temat brał wtenczas rzeczy łatwe, lecz głosił swe kazania z taką siłą przekonania i zarazem uczucia, że zdawało się, jakoby sam Anioł Boży przemawiał do ludu.
  
       W roku 1252 posłano go do Paryża, by tam dawne podjął wykłady, a zarazem pozyskał stopień doktora. Złożył też r. 1257 egzamin doktorski tak chlubnie, że profesorowie wezwali go do roztrzygnięcia trudności, jakie nastręczały rozumowania o Najśw. Sakramencie.
  
       Tomasz zasłynął jako uczony teolog na całym świecie. Zewsząd zbiegała się młodzież, by słuchać wykładów wielkiego doktora. Równocześnie rozpoczął pisać swe dzieła. Mówią, że trzem pomocnikom odrazu dyktował różne rzeczy. Lecz nigdy bez modlitwy nie zabierał się do pisania ksiąg lub do nauki. Ilekroć zabierał się do rozwiązania jakiej trudnej prawdy, zawsze przygotowywał się do tego modlitwą i postem, by od Ojca światłości czerpać światło. Sam mawiał, że u stóp Ukrzyżowanego i przed ołtarzem Jezusa więcej czerpał nauki, niźli z najuczeńszych ksiąg.
  
       Nieraz obawiał się uczony zakonnik, czy czasem nie napisał w swych dziełach rzeczy sprzecznych z nauką Kościoła. Wątpliwości usunął sam Jezus w widzeniu, kiedy rzekł: Tomaszu, dobrześ o mnie pisał, powiedz, jakiej chcesz zapłaty. Na to rzekł Tomasz: Nie pragnę niczego, jeno Ciebie, o Jezu.
  
       Wielki doktor Kościoła był pokorny jak dziecko. Zawsze pamiętał o tem, że jest tylko zakonnikiem. Razu pewnego pewien braciszek nowoprzybyły, nie znając Tomasza, prosił go, by mu towarzyszył przy zakupach po mieście. Tomasz mimo, że utykał, poszedł i spokojnie znosił gderliwość towarzysza. Papieże Urban IV. i Klemens IV. ofiarowali św. Tomaszowi wysokie godności kościelne; nie przyjął ich jak i odrzucał wszelkie dostojeństwa zakonne; nie przyjął też wyboru na arcybiskupstwo neapolitańskie.
  
       Wielka praca umysłowa wyczerpała wnet siły fizyczne. W roku 1274 powołał go papież Grzegórz X. na sobór powszechny do Lyonu. Tomasz mimo choroby i osłabienia udał się w podróż. W drodze zachorował; musiał się zatrzymać w klasztorze Cystersów w Fossanuova. Przeczuwał, że tutaj umrze. Kiedy stan jego trochę się polepszył, prosili go bracia zakonni, aby im zostawił jaką pamiątkę po sobie. Tomasz, widząc jak bardzo go kochali Cystersi i jak pilnie go pielęgnowali, uczynił zadość ich prośbie. Zaczął wykładać pieśni Salomonowe. Lecz doszedł tylko do 6. rozdziału, bo zaskoczyła go śmierć. Trzy dni przed zgonem widziano jasną gwiazdę nad klasztorem, która zniknęła w chwili śmierci Tomasza.
  
       Umarł 7. marca 1274 roku. Pan Bóg wsławił jego życie licznymi cudami. Jako cud uchodzić mogą i 18 owych wielkich tomów, pełnych uczoności, a skreślonych w krótkim stosunkowo życiu. Dzieła jego zjednały mu za życia tytuł doktora anielskiego, a po smierci doktora Kościoła za Piusa V. r. 1567. W roku 1367 przeniesiono większą część świętych jego szczątek do Toulouse, gdzie dotąd spoczywają; inne relikwie w innych znajdują się miejscach n. p. w Salerno, w Neapolu. Jan XXII. policzył Tomasza z Akwinu r.1323 w poczet świętych.

       Nauka

       Należy św. Tomasz do doktorów Kościoła, do których aż do jego czasów zaliczali się na zachodzie tylko św. Augustyn, Ambroży, Hieronim, Grzegórz Wielki. Wszyscy ci olbrzymiego talentu i głębokiej uczoności mężowie wykazują, jak można połączyć wiedzę i naukę z wiarą i objawieniem. Wszystko pochodzi od Boga a więc i rozum nasz i prawda wiary. A co od Boga pochodzi, nie może z sobą stać w sprzeczności, stąd też prawdy rozumem poznawane, a złożone w nauce i wiedzy ludzkiej, nie mogą się kłócić z prawdami wiary, które są zawarte w objawieniu.
  
       Nie wszystko też rozum może poznać, bo jest ograniczony na rzeczy przyrodzone; a przecież i poza naszym światem istnieją tajniki, jakich człowiek jedynie domyślać się może. Objawienie odkrywa nam cały szereg tych tajemnic nadprzyrodzonych, każe nam w nie wierzyć, gdyż za słaby nasz rozum, aby je przeniknąć i zupełnie zbadać. Stąd też wiara i prawdy wiary są uzupełnieniem działalności rozumu ludzkiego, są uzupełnieniem tych prawd, które nauka jako zdobycz swą wiekową wykazuje.
  
       Niejedne też prawdy, które rozumem poznajemy, wiarą i prawdami objawienia pogłębiamy. Poznajemy rozumem, że Bóg jest, a wiara nas uczy wiele innych prawd o bycie i działalności Boga. Poznajemy, że dusza ludzka nie ginie, jest nieśmiertelna, ale wiara nas uczy, co się dzieje z tą duszą, skoro odłączy się od ciała, dokąd idzie, jaki jej cel, gdzie się znajduje.
  
       Wobec tak pojmowanego stosunku wiedzy do wiary, rozumiemy, że najgłębsze duchy umiały pojednać rzekome przeciwieństwa; a już najlepszym tego dowodem św. Tomasz z Akwinu, który w dziełach swoich połączył tak ściśle wyniki badań ludzkich z prawdami wiary, że tworzą nierozdzielną niejako całość; tak jednolicie wszystko ułożył, że wieki dotąd czerpią z niezgłębionej skarbnicy pism jego. Stąd też na wszelkie rozumowania półmędrków najlepiej nie wdawać się w wywody, mianowicie jeśli brak odpowiedniego wykształcenia, ale odwołać się na światło Kościoła, na mężów głębokiej nauki; jeśli ci wierzyć zdołali i wierzyli, toż i nam, ich skarłowaciałym potomkom nic nie pozostaje, jak przyjąć w pokorze to, co Bóg objawił, a Kościół katolicki do wierzenia podaje.

     
"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

       * * *


      
      
      
       Żywot świętego Tomasza z Akwinu, Nauczyciela Kościoła
       (Żył około roku Pańskiego 1270)  

       Od czasu Świętego Jana Ewangelisty i Pawła Apostoła, nie było nikogo, kto by tak dobitnie i przejrzyście objaśniał Tajemnice Boskiego Objawienia, jak św. Tomasz z Akwinu. Urodził się roku Pańskiego 1226 w zacnym domu hrabiów z Akwinu na zamku Rocca secca (Roka seka, co znaczy: sucha skala). Gdy liczył zaledwie pięć lat, oddano go na wychowanie do klasztoru benedyktynów na Monte Cassino. Tutaj robił w naukach takie postępy i zajaśniał taką pobożnością, że kiedy doszedł lat dwunastu, odesłał go ojciec za radą opata na uniwersytet do Neapolu. Miasto to zwano "rajem ziemskim", zamieszkałym przez "szatanów". Wśród otaczającego go zgorszenia tęsknił Tomasz za klasztornym ustroniem na Monte Cassino, poddając się jednak konieczności, oddał się modlitwie i naukom, w których takie czynił postępy, że profesorów swoich wprawiał w zdumienie. Wszystkich oczy były na niego zwrócone, jedne pełne zazdrości, drugie uszanowania. Chociaż Pan Bóg dał mu był wiernie przechować nieposzlakowaną niewinność wśród zepsutego świata, to jednak obawiając się jego niebezpieczeństw wstąpił po dojściu do lat młodzieńczych do zakonu Dominikanów. Zakon ten, niedawno założony, jaśniał w Kościele Bożym wielkim blaskiem cnót zakonnych i gorliwością w szerzeniu chwały Bożej. Przyjmując suknię zakonną miał Tomasz lat osiemnaście. Zdziwił się cały Neapol, wszyscy ganili jego postępek, a najprzeciwniejszymi byli jego rodzice, zwłaszcza matka, która natychmiast przybyła do Neapolu, chcąc go za wszelką cenę wyrwać z klasztoru. Dowiedziawszy się o tym uprosił Tomasz przełożonych by go przenieśli do Rzymu, a gdy matka i tam za nim pojechała, posłano go do Paryża. Niestety, w drodze ujęli go dwaj jego bracia, służący w wojsku, i odprowadzili go na zamek Rocca secca.

       Matka i dwie siostry wszelkich dokładały starań, aby go odwieść od powziętego zamiaru, ale wszystko nic nie pomogło, owszem, Tomasz tak jasno począł wykładać o marnościach tego świata, o słodyczy Miłości Bożej i piękności Nieba, że starsza siostra, która już była zaręczona, zwróciła słowo narzeczonemu i wstąpiła do klasztoru. Gdy bracia po roku wrócili do domu i dowiedzieli się, że Tomasz trwa w swoim zamiarze, straszliwie się rozgniewali. "Co? - zawołali - hrabia z Akwinu ma nosić gruby habit, jeść zebrany chleb i niby niewolnik chodzić z wygoloną głową? Nigdy na to nie pozwolimy!" Zdarłszy następnie z niego zakonne odzienie, sponiewierali go i wrzucili do więzienia zamkowego, znajdującego się w wieży. Tomasz z pokorą przyjął złe z sobą obejście, dziękując Bogu, że mu pozwolił cierpieć dla swej chwały; zarazem cieszył się, że w samotności w większym skupieniu ducha będzie mógł się modlić.

       Bracia, widząc że ich okrucieństwo na nic się nie zdało, wpadli na inny, prawdziwie szatański pomysł, wprowadzili bowiem do więzienia Tomasza piękną, w umizgach wyćwiczoną dziewczynę. Święty zrazu wielce się przestraszył, ale potem, wezwawszy na pomoc Jezusa i Maryję, wyrwał z komina głownię i tak bezwstydną kusicielkę bić począł, że ta czym prędzej uciekła i już więcej przyjść się nie ośmieliła. Narysowawszy potem Krzyż na ścianie, ukląkł przed nim i długo się modlił, aż strudzony zasnął. Wtem ujrzał dwu Aniołów, którzy przepasawszy jego biodra srebrnym pasem, zaręczyli, że odtąd ciało jego będzie wolne od pożądliwości cielesnych.

       Po dwóch latach więzienia ułatwiła mu starsza siostra ucieczkę do Neapolu, gdzie bez zwłoki złożył śluby zakonne.

 

      

              Święty Tomasz z Akwinu

       Przełożeni, obawiając się nowych napaści ze strony rodziny Świętego, wysłali go do Rzymu, skąd generał zakonu zawiózł go na dalsze nauki do Kolonii, gdzie wtedy uczył słynny na całą Europę mistrz teologii, także dominikanin, Albertus Magnus. Tomasz wielce tam wzbogacił swe wiadomości, ale ponieważ zawsze był pokorny i milczący, uważano go przeto za niedołęgę i szyderczo przezwano: "niemym sycylijskim wołem". Jeden z uczniów ulitował się nad rzekomo tępogłowym Tomaszem i ofiarował się tłumaczyć mu słyszane na kolegiach wykłady. Święty z wdzięcznością przyjął ten dowód przyjaźni, lecz kiedy przyjaciel, tłumacząc jakieś trudne pytanie, całkiem się powikłał, wtedy Tomasz tak jasno, dobitnie i gruntownie je rozwiązał, że jego przyjaciel poznał, iż się pomylił na Tomaszu. Daleki jednak od zazdrości, owszem ucieszony, opowiedział zdarzenie to Albertowi, który zaraz zarządził publiczną dysputę. Na tej dyspucie miał Tomasz najpierw objaśnić pewien artykuł Wiary, a potem bronić go przed zarzutami towarzyszy. Tomasz tak łatwo i z taką wyższością duchową wywiązał się z swego zadania, że wszyscy zdumieli się i zamilkli. Wtedy sam Albert począł zbijać wywody Tomasza, nie szczędząc najbardziej zawikłanych i najtrudniejszych zarzutów naukowych, ale Tomasz na wszystko miał gotową odpowiedź i tyle wykazał bystrości rozumu i wiadomości, że Albert pełen zdziwienia wykrzyknął: "Obaczycie, iż gdy w swoim czasie ten "wół" zaryczy, cały świat w podziwienie wprawi".

       Wyświęcony na kapłana z taką rzewnością odprawiał Mszę Świętą, że często znajdowano ołtarz skropiony jego łzami. Wkrótce powołany na nauczyciela teologii do Paryża, wnet przewyższył innych profesorów, a nawet samego Alberta. Często również głosił kazania, a przemawiał do ludu z takim namaszczeniem, że słuchaczom zdawało się, iż anioła słyszą. Kazania jego były powodem wielu cudownych nawróceń, a kiedy mówił ludziom o Miłości Jezusa, często z powodu głośnego płaczu w kościele musiał kazanie przerywać.

       W roku 1252 wysłano Tomasza do Paryża, aby się ubiegał o godności akademickie. Zdobył przy tym taką sławę, że wbrew dotychczasowemu zwyczajowi natychmiast ofiarowano mu katedrę. Na wieść o tym zaczęli się na jego wykłady gromadzić słuchacze z całej Europy w nigdy dotąd niebywałej liczbie. W tym też czasie rozpoczął św. Tomasz swoją działalność pisarską. Ponieważ wówczas drukowanych książek jeszcze nie było, miewał po kilku pisarzy około siebie i równocześnie wszystkim dyktował. Zanim zabrał się do pisania lub czytania, zawsze prosił Boga o oświecenie. Pewnego razu oświadczył, że u stóp Krzyża Zbawiciela więcej się nauczył aniżeli z wszystkich książek. Często dręczyła go obawa, czy jego książki nie zawierają rzeczy przeciwnych prawdziwej nauce, ale pewnego razu został pocieszony przez Chrystusa Pana, który tak do niego przemówił: "Tomaszu, dobrześ o Mnie napisał. Jakiej za to pragniesz nagrody?" Na co Święty: "Żadnej innej, o Panie, tylko Ciebie samego".

       Lecz nie tylko dowody nauki, ale także i głębokiej pokory dał ten wielki Święty. On, słynny profesor, pochodnia akademii, był w klasztorze jednym z najpokorniejszych zakonników. Pewnego razu podczas obiadu przypadło na niego czytanie. W pewnym miejscu opat zwrócił mu uwagę, że źle przeczytał. Tomasz zaraz przerwał i zaczął na nowo od wskazanego miejsca. Po obiedzie zaczęli go zakonnicy ganić za zbytek posłuszeństwa, dowodząc, że w rzeczywistości nie on się pomylił, ale opat się przesłyszał. Na co Święty odpowiedział: "Nie na tym, jak się słowo wymawia, lecz na tym wiele zależy, aby zakonnik był posłusznym!"

       Innego razu pewien nowo przyjęty braciszek prosił opata, aby mu dał towarzysza, ponieważ ma w mieście jakieś sprawunki. Opat odrzekł mu na to, że pierwszego, którego spotka, ma wezwać, aby się z nim udał. Przypadek zrządził, że tym pierwszym był Tomasz, którego ów braciszek nie znał. Tomasz, gdy usłyszał rozkaz opata, bez wahania poszedł z braciszkiem do miasta, że jednak chorował w tym czasie na nogi, nie mógł nadążyć swemu towarzyszowi, który go za to wyzywał od leniwców i darmozjadów, niegodnych klasztornego chleba. Ludzie, słysząc to, przystawali na ulicy, znali bowiem słynnego teologa, aż wreszcie ktoś zwrócił braciszkowi uwagę, z kim idzie, oświadczając, że jest to Tomasz, profesor, kapłan i doktor Teologii Świętej. Przerażony braciszek padł Świętemu do nóg, ten jednak podniósł go, załatwił z nim sprawunki i wrócił do klasztoru, zakazując komukolwiek wspomnieć o tym, co zaszło.

       Sterawszy siły nadmierną pracą, umarł św. Tomasz w stosunkowo młodym jeszcze wieku. Uwiadomiony przez Ducha Świętego, że nić żywota jego już krótka, prosił przełożonych, aby mu było wolno przygotować się na śmierć w klasztorze w Neapolu. Zezwolenie otrzymał, lecz wkrótce potem wysłał go papież Grzegorz X na sobór powszechny do Lugdunu. Jak zawsze posłuszny wybrał się natychmiast w drogę, nie dojechał tam jednak, gdyż przedtem już chory, w drodze zasłabł śmiertelnie i umarł dnia 7 marca 1274 roku w klasztorze Fossanuova, licząc zaledwie lat 50.

       Pan Bóg Wszechmocny, w dowód swego uznania jeszcze za życia wsławił Tomasza licznymi cudami. I tak pewna niewiasta cierpiąca na krwotok, za dotknięciem się jego szaty została uzdrowiona, jak niegdyś niewiasta ewangeliczna. Innego znowu chorego uzdrowił, podawszy mu relikwie świętej Agnieszki. Największym i najpiękniejszym jednak cudem są dzieła jego, które potomności jako najdroższą spuściznę pozostawił. Papież Jan XXII umieścił go w liczbie Świętych, a Urban V zezwolił na przeniesienie relikwii jego do Tuluzy, nadając mu tytuł "Anielskiego Nauczyciela Kościoła".

       Nauka moralna

       Święty Tomasz, zapytany pewnego razu, w jaki sposób najłatwiej można ustrzec się grzechu, tak odpowiedział: "Pomnij zawsze na obecność Boga". Zaprawdę piękne i prawdziwe to słowa. Kto się Boga boi i zawsze o tym pamięta, że Bóg go widzi i na każdy jego uczynek patrzy, a zna nawet najskrytsze myśli jego, ten z pewnością nigdy nie dopuści się grzechu. Dusze czyste i niewinne odznaczają się zwykle szczerym i gorącym nabożeństwem do Najświętszego Sakramentu, tego Chleba Anielskiego, gdyż kto Go pożywa z wiarą i pobożnością, żyć będzie na wieki. Był też święty Tomasz główną sprężyną w zaprowadzaniu czci Najświętszego Sakramentu, jako też rozszerzaniu Uroczystości Bożego Ciała. W tym celu napisał wiele przecudnych Hymnów, które kapłani do dziś w kościelnych Godzinkach odmawiają. Ale i lud śpiewa te Hymny z wielką nabożnością, a zwłaszcza owo powszechnie znane "Tantum ergo Sacramentum - Przed tak wielkim Sakramentem". Są to jednak tylko dwie końcowe zwrotki hymnu "Pange lingua gloriosi - Sław języka chwalebnego", którego całość poniżej przytaczamy:

       Sław języku chwalebnego
       Ciała i Krwi świętości,
       Które na okup całego
       Świata z wielkiej miłości,
       Wydał owoc Panieńskiego
       Płodu, Król wielmożności.

       Nam jest dany, nam się zrodził
       Z czystych Panny wnętrzności,
       I po świecie siejąc chodził
       Ziarno Boskiej mądrości;
       Gdy Mu czas zejścia przychodził,
       Cud czyni swej miłości.

       Ostatni raz gdy za stołem
       Siedząc z apostołami,
       Wieczerzając z nimi społem,
       Zakon wprzód z obrządkami
       Wypełniwszy, wszystkim kołem
       Dał się swymi rękami.

       Słowo, co się Ciałem stało,
       Słowem swym chleb prawdziwy
       Przemienia w swe własne Ciało;
       Wino w Krwi napój żywy;
       Lubo się zmysłom nie zdało,
       Wierz, a bądź niewątpliwy.

       Przed tak wielkim Sakramentem,
       Upadajmy na twarzy,
       Niech ustąpią z testamentem
       Nowym sprawom już starzy;
       Wiara będzie suplementem,
       Co się zmysłom nie zdarzy.

       Ojciec z Synem niech to sprawi
       By Mu dzięka zabrzmiała;
       Niech Duch święty błogosławi,
       By się Jego moc stała;
       Niech nas nasza wiara stawi,
       Gdzie jest wieczna cześć, chwała.

 

       Modlitwa

       Boże, który przedziwną nauką świętego Tomasza Wyznawcy uświetniasz Kościół Twój Święty, spraw miłościwie, prosimy Cię, abyśmy to, czego nauczał, pojąć zdołali, a to co sam czynił, naśladować mogli. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje w Niebie i na ziemi po wszystkie wieki wieków. Amen.

 

      
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r. 

       * * *


      


       Św. Tomasz z Akwinu, kapłan i doktor Kościoła

       * * *


      

(...)

Święty Tomasz jest patronem dominikanów, księgarni, studentów i teologów; opiekun podczas sztormów. Papież Jan XXII zaliczył go do grona świętych 18 lipca 1323 roku. Papież św. Pius V ogłosił go 11 kwietnia 1567 roku piątym doktorem Kościoła zachodniego. Papież Leon XIII ustanowił go 4 sierpnia 1880 roku patronem wszystkich uniwersytetów i szkół katolickich.

W ikonografii św. Tomasz przedstawiany jest w białym habicie dominikańskim, w czarnej kapie i białym szkaplerzu. Jego atrybutami są: anioł, gołąb; infuła u nóg, której nie przyjął; kielich, kielich z Hostią, księga, laska, model kościoła, monogram IHS, monstrancja, pióro pisarskie, różaniec, słońce na piersiach, które symbolizuje jego Boską inspirację. Jego znakiem jest także Chrystus w aureoli.

 

      

 

       Modlitwa św. Tomasza z Akwinu

       Do Ciebie o Boże, źródło miłosierdzia, zwracam się ja grzesznik,
       bo jestem pełen zmazy, a Ty możesz mnie oczyścić.
       O Słońce sprawiedliwości, oświeć niewidomego.
       O wieczny Lekarzu, ulecz zranionego.
       O Królu królów, okryj nagiego.
       O Pośredniku między Bogiem a ludźmi, pojednaj winnego.
       O Pasterzu dobry, sprowadź do owczarni błądzącego.
       Udziel, o Boże, miłosierdzia nędznemu, przebaczenia winnemu, życia umarłemu,
       usprawiedliwienia bezbożnemu, namaszczenia Twoją łaską sercu zatwardziałemu.
       O najłaskawszy Boże, przywołaj zbiega, pociągnij opierającego się, podnieś upadłego,
       podtrzymaj stojącego na nogach, prowadź podróżującego.
       Nie zapominaj o tym, kto Ciebie zapomniał, nie opuszczaj tego, kto Ciebie opuścił, nie gardź grzesznikiem.
       Grzesząc obraziłem Ciebie, Boże mój, szkodę wyrządziłem bliźniemu i nie oszczędziłem nawet siebie samego.
       Amen.

 

       Modlitwa Świętego Tomasza z Akwinu

       Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam,
       że się starzeję i pewnego dnia będę stary.
       Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania,
       ze muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
       Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
       Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym, czynnym, lecz nie narzucającym się.
       Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam,
       ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
       Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły
       i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy.
       Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień, w miarę jak ich przybywa,
       a chęć wyliczenia ich staje się z upływem lat coraz słodsza.
       Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach ,
       ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich.
       Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większą pokorę
       i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.
       Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.
       Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.
       Chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy - to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.
       Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach
       i niespodziewanych zalet w ludziach. Daj mi, Panie łaskę mówienia im o tym.

       (Tekst znajdujący się przy grobie Świętego Tomasza z Akwinu w Tuluzie)

       * * *


      


       Opis kolekcji: ŚW. TOMASZ Z AKWINU 

       * * *

.

      

 

 

.
.

13 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Modlitwy...


3230490719_8c2193f0ae_z


Litania do św. Tomasza z Akwinu


Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z Nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo, której Imię niemowlęciu Tomaszowi za najsłodszy pokarm było, módl się za nami.
Święty Tomaszu z Akwinu, Najsłodszym Maryi Imieniem nakarmiony, módl się za nami.
Święty Tomaszu, w młodzieńczym wieku mężny pożądliwości cielesnej zwycięzco, módl się za nami.
Święty Tomaszu, Lilio Anielskiej czystości, módl się za nami.
Święty Tomaszu, od Aniołów w zachwyceniu paskiem czystości przepasany, módl się za nami.
Święty Tomaszu, ze światem, czartem i piekłem mężnie wojujący, módl się za nami.
Święty Tomaszu, najlepszy młodzieży nauczycielu i patronie, módl się za nami.
Święty Tomaszu, za cnotę anielską więziony, módl się za nami.
Święty Tomaszu, nauką swoją Kościół Chrystusowy oświecający, módl się za nami.
Święty Tomaszu, pismami swemi jakby gromem heretyków zabijający, módl się za nami.
Święty Tomaszu, przez modlitwę i post, prawdy objawione od Chrystusa Pana odbierający, módl się za nami.
Święty Tomaszu, Skarbie Boskiej miłości i światłości, módl się za nami.
Święty Tomaszu, Przykładzie głębokiej pokory i wszystkich cnót wzorze, módl się za nami.
Święty Tomaszu, wielki Czcicielu Najświętszego Sakramentu,
Święty Tomaszu, jako słońce między Doktorami jaśniejący, módl się za nami.
Święty Tomaszu, z Panem Jezusem mile rozmawiający, módl się za nami.
Święty Tomaszu, naukę swoją Panu Jezusowi do zatwierdzenia podający, módl się za nami.
Święty Tomaszu, ustawiczny wielbicielu Krzyża Chrystusa, módl się za nami.
Święty Tomaszu, Samego Pana Jezusa w nagrodę prac swoich odbierający, módl się za nami.
Święty Tomaszu, gorliwy miłośniku Różańca świętego, módl się za nami.
Święty Tomaszu, uciekających się do Ciebie w swoich potrzebach doświadczony Obrońco, módl się za nami.
Święty Tomaszu, od świeckich i duchownych godności uciekający, módl się za nami.
Święty Tomaszu, wprost od Ducha Świętego na rozmyślaniu w celi zakonnej światło mądrości biorący, módl się za nami.
Święty Tomaszu, wielka ozdobo Zakonu kaznodziejskiego, módl się za nami.
Święty Tomaszu, abyśmy za przyczyną Twoją od ognia pożądliwości zachowani byli, módl się za nami.
Święty Tomaszu, abyśmy za życia i w godzinę śmierci Twojej opieki doznali, módl się za nami.
Święty Tomaszu, abyśmy przez zasługi Twoje nieba dostąpić mogli, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.

Antyfona
Chwalmy Pana naszego Jezusa Chrystusa, Króla wiecznej chwały, który przez św. Tomasza, jako przez słońce Kościoła,  napełnił nauką łaski świat cały.

K. Święty Tomaszu z Akwinu, módl się za nami,
W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

K. Panie wysłuchaj modlitwy nasze,
W. A wołanie nasze niech przyjdzie do Ciebie.

Módlmy się:
Boże, który Kościół Twój, Błogosławionego Tomasza Wyznawcę Twego i doktora, cudowną nauką oświecasz i świętą pracą wzbogacasz, daj nam, prosimy Cię, umysłem to pojąć, co nauczał, a to, co wykonał, wiernie naśladować. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje na wieki wieków.
Amen.

Litania do św. Tomasza z Akwinu (II)

Kyrie elejson. Chryste elejson. Kyrie elejson.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z Nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo, Bogarodzico, módl się za nami.
Królowo męczenników, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami.
Święta Panno nad pannami, módl się za nami.
Święty Tomaszu z Akwinu, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, wielki skarbie i ozdobo Zakonu Kaznodziejskiego, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, Kościoła Bożego nauczycielu anielski, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, mistrzu doskonałości chrześcijańskiej, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, żarliwy apostole w obronie czci Boga, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, przedziwna latorośl ożywiająca nieustannie Kościół Boży, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, pochodnio lud Boży prowadząca, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, światło rozpraszające ciemności błędów, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, cichego i pokornego serca, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, któryś swą wielką nauką Kościół oświecił, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, któryś był godny mądrości niebieskiej wlanej od Boga, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, któryś okiem twego głębokiego umysłu Mądrości Boże rozważał, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, któryś był woli Najwyższego wiernym tłumaczem, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, którego naukę Pan Jezus po trzykroć z Krzyża, cudownie przemawiając, potwierdził, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, którego zasługami i nauką świat cały od błędów jest broniony, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, któryś niezliczoną liczbę ksiąg o Prawdach Bożych napisał, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, któryś o zbawienie dusz ludzkich żarliwie zabiegał, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, wielki Najświętszego Sakramentu Ołtarza czcicielu, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, obrońco zakonności, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, patronie teologów, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, pomocniku chrześcijan, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, posłuszeństwem Patriarchom podobny, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, wierny tłumaczu Proroków, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, godny następco Apostołów, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, chwało wyznawców, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, wzorze czystości dziewic, módl się za nami.
Święta Tomaszu z Akwinu, uczestniku korony wszystkich Świętych, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

K. Módl się za nami, święty Tomaszu, lilio anielskiej czystości.
W. Abyśmy trwać mogli do wiecznej szczęśliwości.

Módlmy się:
Boże, któryś Kościół Twój Święty wielkiego doktora świętego Tomasza przedziwną nauką oświecić raczył i świątobliwością uczynków ożywić raczył, daj, prosimy, abyśmy i to, czego on uczył, mogli rozumieć i co czynił, wypełniać mogli. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

avatar użytkownika intix

2. Święty Tomasz z Akwinu...

Święty Tomasz z Akwinu i jego nauka

"PRZEGLĄD KATOLICKI"
–––––

       Święty Tomasz przyszedł na świat w zamku Rocca Sicca pod Aquino, niedaleko od Monte Casino, roku 1227. Pochodził on z longobardzkiego rodu hrabiów Aquino, spokrewnionych z domem Hohensztaufów; jego ojcem chrzestnym był papież Honoriusz III.

       Pierwsze wykształcenie swoje otrzymał Tomasz w klasztorze Monte Casino i w uniwersytecie w Neapolu; w siedemnastym roku życia (1243) wstąpił do rozkwitającego wówczas zakonu dominikańskiego, którego błogosławioną działalność twórca Boskiej Komedii wymownymi słowy upamiętnił (Raj, XII, 36). Pomimo oporu krewnych, którzy siłą i podstępem chcieli go odwieść od powziętego zamiaru, pozostaje on niezłomnym; w nocy spuszcza się w koszu z okna zamku, w którym go trzymano, i wkrótce potem składa w Neapolu uroczystą profesję zakonną. W Kolonii, pod Wielkim Albertem, rozpoczął, milczący i skromny młodzieniec, swoje studia teologiczne. Stąd towarzysze nazywali go "niemym wołem sycylijskim" (1); lecz poznał już Tomasza jego mistrz Albert, który mawiał: "Ten wół sycylijski napełni ziemię całą swoim rykiem". W 23 roku życia Tomasz obejmuje katedrę najpierw w Kolonii, potem w Paryżu, Bolonii, Pizie i Neapolu. Jego działalność profesorska i pisarska (w 17 tomach in folio) ogarnia cały obszar filozofii, teologii i Pisma świętego: zgodnie z ustawą swego zakonu, pracuje on zarazem wszędzie jako kaznodzieja wymowny. W grudniu 1273 roku składa pióro, doprowadziwszy główne dzieło swoje, Summę teologiczną, do 90 zagadnienia trzeciej części, aby się zupełnie oddać przygotowaniu do śmierci. Pomimo braku sił fizycznych, udaje się piechotą w końcu stycznia 1274, spełniając życzenie papieża Grzegorza X, do Lyonu, dokąd zwołany był sobór powszechny. Lecz zaledwie doszedł do Fossanuova, opactwa cysterskiego pod Terracyną, na dwa dni drogi od Neapolu, gdy febra zmusiła go do zaniechania dalszej wędrówki. Tu objaśniał jeszcze proszącym go o to zakonnikom, Pieśń nad pieśniami. Przy wymawianiu wyrazów: "Obłóżcie mnie kwieciem... bo mdleję od miłości", opanowała go wielka niemoc; od tej chwili prawie nic już nie mówił i pozostał pogrążony w Bogu. Rano 7 marca 1274 oddał swoją duszę wielką w ręce swego Stwórcy.

       Takim był św. Tomasz z Akwinu, najszlachetniejszy przedstawiciel Wieków Średnich. W nim skupia się cała dzielność i świeżość ducha owych czasów rdzennie chrześcijańskich; jego umysł, ogarniający teraźniejszość i przeszłość, panuje nad skarbami wiedzy klasycznej starożytności, oczyszcza je, uduchownia, przejmuje światłem Objawienia chrześcijańskiego i Wiary katolickiej. Św. Tomasz i Albert, zdaniem nowoczesnych filozofów (np. G. Rittera), lepiej zrozumieli Arystotelesa niż wielcy filologowie nowocześni, i w swoich objaśnieniach dzieł Stagiryty, w którym cała filozofia starożytna dobiegła swego szczytu i zamknięcia, przekazali następnym pokoleniom owoce badań na wszystkich polach wiedzy ludzkiej. Minęły już czasy walk straszliwych między dwoma żywiołami religijno-politycznymi – między Islamem Arabów a Chrystianizmem królów frankońskich. Przez chwilę zdawało się, jakoby zwycięstwo było wątpliwe, dopóki dzielna prawica Karola Martela nie powstrzymała nawału muzułmańskiego w pamiętnej rozprawie pod miastem Tours. Lecz było to tylko połowiczne zwycięstwo.

       Duchowa inwazja zagrażała teraz Europie chrześcijańskiej od strony Hiszpanii, w której bujnie rozrosła się filozofia arabska. Był to awerroizm. Pod awerroizmem mianowicie późniejsze Wieki Średnie rozumiały całą summę niewiary, nienawiści i szyderstw wrogów wyznania chrześcijańskiego. Orcagna w swoich freskach na Campo Santo w Pizie umieścił Awerroesa (Ibn-Ruszd, um. 1198), filozofa arabskiego i komentatora Arystotelesa, obok Mahometa i Antychrysta; wolnomyśliciele za to i ateusze średniowieczni upatrywali w nim mistrza swego.

       W istocie większe teraz niebezpieczeństwo zawisło nad Chrystianizmem niż wówczas, kiedy miecz wodza Franków gromił pułki Abderramana. Dla uczniów szkoły Awerroesa Biblia była tylko wytworem niedojrzałego ducha ludzkiego, a bajką i niedorzecznością – nauka o stworzeniu świata i człowieka, o Opatrzności Bożej, o wolności, nieśmiertelności duszy i zmartwychwstaniu ciał. Wobec majestatu i grozy moralności chrześcijańskiej awerroizm uczył, że życia używać należy, gdyż ze śmiercią wszystko tu na ziemi kończy się dla człowieka.

       Otóż ów jad, wypływający z awerroizmu a usiłujący przeniknąć w filozofię chrześcijańską i życie chrześcijańskie, ów jad, który zatruwał atmosferę duchową na dworze cesarza Fryderyka II, zagrażał teraz najgłębszej treści cywilizacji europejskiej i chrześcijańskiej. Dla tak bujnie i wspaniale zakwitającego Zachodu awerroizm był wielkim niebezpieczeństwem a dla słabszych umysłów nader zgubną pokusą. Jaką drogą poszłyby dzieje świata, co stałoby się z Europą, gdyby odniósł on zwycięstwo? Na ruinach katolicyzmu wzniósłby kalifat swoje berło żelazne, a wraz z wiarą chrześcijańską znikłaby na ziemi chrześcijańska wolność, godność, moralność i karność...

       W tej chwili stanowczej wstępuje św. Tomasz na katedrę. Jego ukazanie się jest prawdziwie opatrznościowym, w podobnym a może jeszcze głębszym znaczeniu niż Orygenesa przeciwko Celsowi, Atanazego przeciwko arianom, Augustyna przeciwko manichejczykom i pelagianizmowi, św. Bernarda przeciwko Abelardowi. Niby latarnia morska stoi on pośród mrocznych czasów i światłem swego ducha daleko przed sobą oświeca drogi prawdy. Nie tak długo dano mu było żyć i nauczać jak jego mistrzowi Albertowi; lecz w krótkim periodzie swego nauczycielstwa rzucił on posiew, który z wiekami dojrzewając, wydał wspaniałe owoce, posiew, z którego pokarm duchowy i my bierzemy i następne pokolenia brać jeszcze będą. I im dłuższy przeciąg czasów oddziela go od nas, im dalszą jest perspektywa, w której mu się przypatrujemy, tym potężniej występuje przed nami jego postać, tym większym się nam wydaje ów mistrz anielski. Opromieniony duchem Ojców Kościoła, wsparty na pracach swoich poprzedników, poczynając od Piotra Lombarda do Alberta, skreślił on olbrzymi, zamknięty w sobie, tak kunsztowny, a tak przy tym przedziwnie prosty system wiedzy katolickiej.

       Najpierw potrzeba było położyć fundamenta pod gmach prawdziwej nauki. Filozofia arabska a szczególniej awerroizm, jak powiada nawet Hegel (Geschichte der Philosophie, III, p. 125), "nie była filozofią a manierą", a jak ktoś inny trafnie o niej się wyraził: "poczytuje ona fantazję za rozum". Filozofia arabska chciała niby tylko wiernie oddawać myśli Arystotelesa, lecz pod pozorem komentowania wielkiego filozofa greckiego, jej uczniowie podstawiali, zamiast właściwego Arystotelesa, własne na świat i życie poglądy. Pamiętać także o tym należy, iż najważniejsze księgi Stagiryty najpierw dostały się na dwór kalifów w przekładzie syryjskim przez chrześcijan nestoriańskich.

       Przy wielkiej powadze, jakiej Arystoteles słusznie używał w szkołach, trzeba było najpierw oczyścić go od obcych przymieszek i przywrócić własne jego myśli.

       Św. Tomasz postarał się przede wszystkim o przywrócenie tekstu krytycznego i o lepszy przekład Arystotelesa; w tym celu wysłał swego brata zakonnego, Wilhelma z Moerbecke, do Grecji, który miał tam odszukać najlepsze manuskrypty. "W oryginalny i nowy sposób", powiada Ptolomeusz z Lukki (Muratori, Scriptor. rer. ital., Vol. XI, 1153), objaśniał Tomasz Arystotelesa, zdanie po zdaniu, już to zgadzając się z jego rozumowaniem, już to je dokładniej objaśniając lub poprawiając. Trzymał się zaś jego powagi z wewnętrznych, rzeczowych i z zewnętrznych powodów; gdyż nikt nie potrafił tak dokładnie jak Arystoteles określić granic i zadania filozofii. Arystoteles tak dalece był twórcą logiki, że nauka myślenia, według słów Kanta, ani na krok dalej się nie posunęła. Metafizyka zaś od niejednego błędu uchroniłaby się, gdyby pilniej przestrzegała mądrej powściągliwości Stagiryty. Tomasz odtworzył więc prawdziwą treść nauki Arystotelesowej i walczył za pomocą niej przeciwko Arabom, którzy pod zasłoną Arystotelesa szerzyli swoje doktryny materialistowskie i bezbożne.

       Najpierw św. Tomasz określa doniosłość wiedzy ludzkiej: "Wszystkim ludziom od natury jest wrodzony popęd do poznawania"; dalej, istotę prawdziwej nauki: "jest ona zrównaniem ducha poznającego z rzeczami"; jej zadaniem nie może być co innego jak duchowe odtwarzanie świata rzeczywistego, skutkiem czego dusza jest poniekąd "zwierciadłem wszechrzeczy". Lecz czy wiedza ta jest możliwą dla człowieka? Jak człowiek dochodzi do wiedzy?

       Jest to pytanie, które od początku stawiał przed sobą duch, budzący się do świadomości, pytanie, nad którym, w pięć wieków po Tomaszu, zastanawiał się Kant, kiedy trzeba było walczyć ze sceptycyzmem i sensualizmem. Tomasz dokonał tego, czego nie potrafił dokonać Kant, który nie mógł wznieść się poza granicę wyobrażeń podmiotowych. Tomasz, biorąc doświadczenie za punkt wyjścia, staje na pewnym gruncie przedmiotowym poznawania za pomocą wrażeń zmysłowych, skutkiem których przedmiot zmysłowy odbija się w niematerialny sposób w zmysłach naszych. Lecz obiekt zmysłowy jest czymś przypadkowym, odosobnionym; obiektem zaś nauki są powszechne i niezbędne idee i prawa wszechrzeczy. W jaki więc sposób je poznajemy? Oczywiście nie zmysłami, gdyż te przyjmują w siebie to tylko, co jest zmysłowo dostrzegalne, idee zaś są natury nadzmysłowej. Duchem, odpowiada Tomasz, gdyż duch jest potęgą wyższą od psychiczno-cielesnej zdolności zmysłowej, gdyż jest on potęgą daną nam dla poznawania tego, co jest powszechnym i koniecznym. Dlatego też duch jest potęgą odmienną od zmysłów, co już się okazuje w odmiennej działalności obu tych czynników. Rzeczy widzialne zostały stworzone według odwiecznych idei Bożych i są ich odbiciem (S. I. q. l5); ów zaś pierwiastek idealny, duchowy, który ukazuje się jako wcielony w rzeczach, poznawanym bywa duchowo przez abstrakcję, gdyż duch go dostrzega, w oderwaniu od zmysłowych przypadkowości czasu, miejsca, wielkości itd. (S. I. q. 84). W ten sposób przez wrodzoną siłę ducha człowiek poznaje istotę rzeczy, biorąc do tego podnietę z wrażeń zewnętrznych; wszelkie więc poznawanie rozpoczyna się od dostrzegania zmysłowego a dokonywa się w duchu. Naprzód więc przeczuł niejako i zbił Tomasz doktrynę Kanta i jej teraźniejszych adeptów, utrzymujących, że nasze poznawanie rozciąga się tylko na nasze wrażenia subiektywne i że właściwie o istocie rzeczy nic nie możemy wiedzieć. Wprawdzie, dodaje Tomasz, rzeczy zewnętrzne w swoim odbiciu materialnym w człowieku nie są tym, czym są one w samych sobie, lecz poznajemy je za pomocą obrazu niematerialnego, który w zmysłowym dostrzeganiu przedstawia rzecz pojedynczą a w intelektualnym poznawaniu istotę rzeczy, w jej oderwaniu od otoczenia zmysłowego. Idea mieści się w duchu, lecz przez nią przedmiot zewnętrzny staje przed duchem i bywa przezeń poznawany.

       Wyjaśniwszy zakres i potęgę poznawania ludzkiego, mógł już Anielski Doktor odkryć pewną ręką zasłonę z tajników prawdy i zastanowić się nad pytaniem: Kto to jest Bóg a kto człowiek?

       W swoim komentarzu do Fizyki Arystotelesa rzucił Tomasz wzrokiem po całej sferze świata widzialnego. Tu wystąpiło przed nim całe bogactwo sił przyrody, niezmierzona pełność dóbr (S. I. q. 5. 6). Skąd pochodzi świat, skąd owe potęgi natury? Oczywiście nie z siebie samych; gdyż wtedy musiałyby one spoczywać w sobie i znajdować w sobie zupełne zaspokojenie. Lecz inaczej się rzeczy mają; wszystko dąży do udoskonalania się, wszystko pragnie czegoś wyższego; świadomie – to, co jest świadomością i wolnością obdarzone, nieświadomie – to, co nie posiada wolności i świadomości; lecz wszystko zmierza do czegoś wyższego i lepszego. Wszystko co istnieje, nie będąc w sobie dobrem absolutnym, otrzymuje dobro swoje tylko przez udzielanie i uczestniczenie w dobru absolutnym, najwyższym. Świat więc dowodzi bytu Boga, prąd najwyższej, nieskończonej miłości przenika wszystkie istoty; Boga miłuje wszystko, co zdolne jest miłować. "Miłowanie Boga ponad wszystko jest czymś zupełnie naturalnym dla każdego stworzenia, nie tylko dla rozumnego lecz i dla bezrozumnego, według rodzaju miłości, jaki jest udziałem rozmaitych stworzeń" (S. I. II. q. 109. a. 3).

       Ludzka inteligencja, widząc w sobie najwyższe z dóbr ziemskich, a mianowicie zdolność poznawania, tęskni i dąży do rozumu najwyższego, który ponad się wznosi, z którego światło duchowe wypływa (C. Gent. I. 43. S. I. q. 16. a. 6. 7. 8. a. 6. ad 2). Veritas prima est major anima. "Pierwsza prawda stoi ponad duszą" (Cf. De spirit. creatura, a. 10). I dlatego badawczy nasz wzrok pogrąża się w ten świat cudownie ukształtowany, aby w nim poznać drogi, po których duch coraz wyżej się wzbijając, wznosi się do samego Boga. Ponieważ wszelki skutek przyczynę swoją objawia, przeto i w świecie ukazuje się istota i panowanie Boga. Wędrowiec po śladach w piasku poznaje, że ktoś inny szedł przed nim; podobnie i my w prochu stworzenia dostrzegamy ślady stóp Boga, który przeszedł po wszechświecie (S. I. 9. 45. a. 7. Repraesentatio vestigii). Duch człowieczy zaś, noszący w sobie ideę dobra i prawdy, duch, który myśli i myślą siebie obejmuje, jest odbiciem samego Boga. Lecz człowiek ma nie tylko szukać i pragnąć Boga, jak to czynili poganie; Tomasz bierze nas za rękę i pięciu drogami (quinque viis probari potest. S. I. q. 3. a. 3. Cf. C. Gent. I. 13) prowadzi do Boga. Jego dowody są niewzruszone; nawet nauki ścisłe, którymi się tak szczyci nasze stulecie, mówią o nich z głębokim uznaniem. Ruch wskazuje na Boga jako źródło swoje; skutki wskazują na Niego jako na przyczynę najwyższą; przypadkowość, panująca na świecie, wskazuje na Boga jako na istotę niezbędną i absolutną; porządek i harmonia wszechrzeczy świadczy o Bogu jako o najwyższym czynniku porządku.

       Lecz kto to jest Bóg? Istoty Boga nie zdoła pojąć duch ludzki; gdyż dopóki duch ten żyje pośród świata, pozostaje on w jedności życiowej z ciałem materialnym i właściwym przedmiotem jego poznawania jest to tylko, co ukazuje się w zmysłowo dostrzegalnych rzeczach. Żaden choćby najwyższy umysł, nie może poznać drogą naturalną, czym jest Bóg w sobie. Bóg przewyższa siłę poznawania ducha ludzkiego; podobnie jak słońca, będącego źródłem światła w świecie materialnym, nie możemy oglądać gołym okiem naszym. Tylko nieskończone jest równomiernym organem do poznania Nieskończonego. Rozum naturalny poznaje wprawdzie Boga, lecz tylko w sposób niedoskonały i przez porównanie, gdyż ze stworzenia poznaje on Stwórcę. Stąd duch nasz może dojść do poznania Boga na trzech drogach. Najpierw na drodze przyczynowości; gdyż stworzenia są zmienne i wadliwe, i dlatego wskazują na ostatnią przyczynę, z której pochodzą, a która jest niezmienną i doskonałą. Następnie na drodze doskonałości, wszystko przewyższającej, gdyż skoro owa ostatnia przyczyna jest przyczyną wszystkiego, co istnieje, przeto musi ona w nieskończenie doskonały sposób zawierać w sobie wszystkie dobra stworzone. W końcu poznajemy Boga na drodze negacji; gdyż skoro przewyższa On w nieskończony sposób wszystkie stworzenia, przeto nie może w Nim nic takiego się mieścić, co jest właściwością stworzenia jako stworzenia, to jest nic skończonego. Przez rozpatrywanie więc rzeczy stworzonych poznajemy jedność, nieskończoność i absolutną doskonałość Istoty Bożej.

       Tu Tomasz daje oręż do zwalczenia materializmu i panteizmu w ich objawach rozmaitych. Pierwszy upatruje Boga w materii i wyobraża go sobie cielesnym, lecz ciało nie może być Bogiem; gdyż żadne ciało nie porusza się, nie będąc pierwej w ruch wprawionym; Bóg zaś jest pierwszym sprawcą ruchu. Ciało posiada w sobie możliwość wszelkich zmian; na początku rzeczy zaś istniała rzeczywistość a nie możliwość, gdyż w przeciwnym razie nie mogłoby się spełnić nic rzeczywistego. Gdyby Bóg był ciałem, to musiałby On być żyjącym ciałem, gdyż takowe jest szlachetniejszym niż martwe ciało, a Bóg jest Istotą najszlachetniejszą pośród tego wszystkiego co istnieje. Ciało jest zmienne, Bóg zaś jest niezmiennym; ciało jest ograniczone, Bóg zaś jest nieograniczonym; dlatego Bóg nie może być ciałem (S. I. q. 3. a. 1. C. Gent. I. 23). Ciało jest złożonym, wszystko zaś, co jest złożonym, presuponuje pierwiastek, który je złożył; dlatego Bóg nie jest ciałem. Wskazana tu jest więc niedorzeczność doktryn, zarówno Demokryta i Epikura, jak Feuerbacha i Moleschotta.

       Na początku i na końcu filozofii nowoczesnej występują jako przedstawiciele panteizmu Baruch Spinoza w szesnastym wieku a w dziewiętnastym – Schelling i Hegel. Ich doktryny streszczają się w twierdzeniu, że wszystko, co istnieje, stanowi jedność i tożsamość, że wszechświat składa się z form, przymiotów i objawień jednej nieskończoności, wskutek czego znika istotowa odmienność między człowiekiem i zwierzęciem, między "ja" i "ty", między duchem i ciałem, Bogiem i światem. Dla panteizmu Bóg jest światem a świat jest Bogiem.

       Doktor Anielski od razu zadaje cios stanowczy panteizmowi. Bóg ma byt z siebie i w sobie samym; gdyby miał on go z czegoś innego, to nie byłby Bogiem lecz byłoby nim to, z czego czerpałby on byt swój. Dlatego skupiają się w Nim: idea i rzeczywistość, istota i byt; dlatego też posiada Bóg wszystkie dobra możliwe; dlatego jest On samą doskonałością bez przymieszki jakiej bądź niedoskonałości, jest samą rzeczywistością bez jakiej bądź możliwości, która dopiero przez urzeczywistnienie stawać się może rzeczywistością, innymi słowy, Bóg jest czystym, najdoskonalszym duchem, wolnym od wszelkiej niedoskonałości, skończoności, cielesności, zmienności. Dlatego Bóg, będący samą doskonałością, stoi na początku rozwoju wszechświata a nie chaos ani też materia lub pomieszanie materii i ducha; i to właśnie ostatnie przypuszczenie sprawuje, że nawet najidealniejsze systematy panteistyczne w końcu marnieją w kałuży materializmu.

       "Lecz", powiadają nam Spinoza, Fichte, Hegel, Schleiermacher, "jeżeli chcecie bliżej określić Boga jako istotę osobną, odrębną od nieskończonej wszystkości, czyż przez to go nie zmniejszacie, ograniczacie, ścieśniacie, to jest czyż tym sposobem nie znosicie idei nieskończoności? Pojęcie o Bogu osobowym, odrębnym od świata, zawiera w sobie sprzeczność nieskończoności i skończoności". Przypisujecie Bogu, powiada Fichte, osobowość i świadomość. Co wszakże nazywacie osobowością i świadomością? Oczywiście to tylko, coście w sobie samych znaleźli i poznali... Przez dodanie predykatów osobowości i świadomości czynicie Boga istotą skończoną, istotą podobną do was samych i właściwie tylko rozszerzyliście i pomnożyliście siebie samych. Absolutna osobistość jest zatem zupełną sprzecznością, pod którą nic wyobrazić sobie nie można.

       Tomasz przeczuł te zarzuty i rozumowania, i genialnym rzutem myśli wskazał całą ich płytkość filozoficzną. Odróżnia on byt powszechny od bytu Bożego; byt powszechny jest tylko wytworem naszej abstrakcji o rzeczach jednostkowych, bez jakiego bądź określenia ich treści, oprócz negowania niebytu, który to niebyt tylko w idei istnieje, i dlatego odnosi się do wszystkiego, co istnieje. Byt Boży zaś nie jest czymś tylko idealnym, tylko w myśli istniejącym, nie jest jakimś uosobieniem powszechnego, abstrakcyjnego, nieokreślonego bytu panteistycznego, lecz jest istnieniem najrealniejszym. Będąc najwyższą doskonałością i bezgraniczną pełnią bytu, byt Boży jest przez to właśnie wyższym i odmiennym od wszelkiego bytu niedoskonałego i ograniczonego; stojąc nieskończenie wysoko ponad tym ostatnim i będąc przyczyną wszelkiego bytu skończonego, jest on od niego odmiennym i oddzielnym. Bóg więc jest istotą osobową, to jest istotą w sobie i dla siebie istniejącą a tym samym odmienną od świata, który jest Jego dziełem; jest istotą, której życie słusznie sobie wyobrażamy w podobieństwie człowieczego życia duchowego, nie myśląc bynajmniej przez to w jednakowym znaczeniu przypisywać pojęć o przymiotach – Bogu i Jego stworzeniu.

       Tym sposobem pokonany został materializm i panteizm; lecz Tomasz, dopiero w połowie rozwiązał tu zadanie swoje. Świat nie jest Bogiem; lecz skąd świat pochodzi? Materia jest wieczną; świat więc istnieje odwiecznie i jest dziełem odwiecznego, niezbędnego ruchu, który z Boga bierze swój początek, świat więc taki, jaki jest, jest koniecznym i nie może być ani doskonalszym ani niedoskonalszym. Dlatego też nie masz Opatrzności; co wierzący zowią Opatrznością, jest to tylko rozum powszechny, podług praw którego odwieczna materia się rozwija. Z doktryną tą wystąpiła filozofia arabska przeciwko nauce chrześcijańskiej. Widzimy więc, że i w tych kwestiach niewiara nowoczesna nie wydała nic nowego. Toć i Strauss (Der alte und neue Glaube, str. 373) nie umie inaczej wyjaśnić początku rzeczy jak hipotezą o materii pierwotnej, i za odrzucenie wiary w Opatrzność chce nas tym pocieszyć, że konieczność, z jaką przyczyny działają na tym świecie, jest "najwyższym rozumem", i że ów "rozum" tyleż dla siebie czci wymaga, ile wymagali "dla swego Boga ludzie cnotliwi starego stylu". Tomasz walczy z przeciwnikami całą potęgą swojej dialektyki, głębokością myśli, jasnością i dokładnością swoich definicji; hipotezy o odwiecznej materii, zaprzeczanie Opatrzności, mniemana niemożliwość stworzenia, pod młotem jego krytyki rozlatują się w kawałki. Jego komentarz do ósmej księgi Fizyki Arystotelesa jest cały poświęcony zbijaniu Awerroesa. Schelling powiedział pewnego razu: "Pojęcie stworzenia jest krzyżem rozumu". Lecz Schelling stał na gruncie filozofii starożytnej, której aksjomatem było: "Z niczego nic się nie staje". Błędność tego stanowiska wykazał Tomasz: filozofowie starożytni rozpatrywali tylko jednostkowe skutki w ich stosunku do przyczyn jednostkowych; w pytaniu zaś o początku świata winniśmy mieć na widoku "pierwiastek najwyższy i powszechny a nie zjawiska najbliższe i pojedyncze". Skoro zaś świat od Boga pochodzi, to i wszelkie dobro na świecie pochodzi także od Boga; świat zaś istnieje tylko ustrojem i porządkiem, jakie w nim panują a mianowicie też zmierzaniem do swego celu najwyższego; dlatego musi istnieć Opatrzność, która ustanowiła ów porządek i która prowadzi wszystkie rzeczy do ich celu ostatecznego.

       Drugie pytanie jest: co to jest człowiek? Rozwiązanie, jakim wiara i filozofia zdrowa odpowiadają na to pytanie, było przez filozofię arabską zakwestionowane; na tym więc także punkcie awerroizm zagrażał pojęciom chrześcijańskim. Lecz nie masz prawie ani jednego twierdzenia nowoczesnych materialistów, na które by nie wskazał św. Tomasz z Akwinu, i którego by nie zbił. Słusznie też powiada o nim papież Leon XIII (Encyklika Aeterni Patris z 4 sierpnia 1879): "Rozproszył on błędy poprzednich wieków a do zwalczania błędów, które ciągle na nowo wypływają w czasach późniejszych, dostarczył broni niezwyciężonej".

       Dowodzenie Tomasza opiera się na dwóch prawdach: Dusza człowieka jest duchową i dusza człowieka jest nieśmiertelną. Że głównie z dworu cesarza Fryderyka II szerzyła się po Włoszech i Francji południowej wyuzdana zmysłowość i epikurejskie poglądy na życie, świadczy o tym "Piekło" Dantego, gdzie w szóstym kole w trumnach rozpalonych

            "...cmentarz mają wyznaczony
            Epikur oraz zwolennicy jego,
            Co każą duszy umierać wraz z ciałem".

       Niezłożoności i duchowości duszy ludzkiej, dalej niezależności duszy od ciała w jej bycie wewnętrznym dowodzi Tomasz na podstawie natury przedmiotu poznawania; gdyż dusza ludzka myśli i obejmuje myśleniem powszechność, konieczność, nadzmysłowość, to jest to właśnie, co w świecie zmysłowym nie występuje jako coś osobnego; nawet rzeczy zmysłowe myśl nasza pojmuje w sposób nadzmysłowy. Dalej zastanawia się on nad istotą aktu poznawania; zdolność poznawania nie mogłaby przyjmować w siebie idei ogólnych, gdyby nie miała siły do poznawania tego, co jest powszechnym; gdyż zmysły mogą w sobie odbijać tylko jednostkowe i odrębne zjawiska. Świadomość siebie jest pieczęcią ducha. Zmysły nużą się przy dłuższym odbieraniu wrażeń; wesele ducha zaś wzmaga się przez spotęgowaną działalność, a nasza siła myślenia jest do coraz większej czynności pobudzaną przez wyższe światło prawdy.

       Co zaś działa i przejawia się niezależnie od organów zmysłowych, to także istnieje niezależnie od nich. Dlatego dusza ludzka jest duchową. I pragnie ona w podobny sposób jak poznaje. Dąży bowiem do tego, co jest powszechnym, wiecznym, absolutnym, a czyni to nie wskutek jakiegoś popędu ślepego, lecz czynem wolnej woli swojej, gdyż tylko nieskończone dobro może do tego skłonić wolę człowieka. Nie będąc niezłożoną i istniejąc w sobie, dusza nie może przez siebie zaginąć; tylko Bóg mógłby ją zniszczyć. Lecz dusza nosi w sobie samej pewność nieśmiertelności, gdyż pragnienie jej natury nie może jej mylić. Bóg zaś nie niszczy dusz ludzkich, gdyż potęgę swoją i dobroć objawia On w stwarzaniu i zachowywaniu dzieł swoich a nie w ich niszczeniu.

       Na tych podstawach buduje św. Tomasz królestwo wiedzy i moralności. Lecz znowu Awerroes staje mu na drodze. Doktryna filozofa arabskiego o jedności intelektualnej we wszystkich ludziach, doprowadzała do zaprzeczania nieśmiertelności indywidualnej. Jak pierwszy jego błąd o wieczności materii, poniżał Boga, tak drugi o jedności intelektualnej zaprzeczał istnieniu duszy po śmierci.

       Potężny urok musiał otaczać naukę Awerroesa, skoro mogła ona stać się tak wielkim niebezpieczeństwem dla Europy; nawet twórca Boskiej Komedii nie pomija jej milczeniem.

           "Jak ze zwierzęcia staje się człowiekiem,
            Nie widzisz jeszcze; a to punkt jest taki,
            Co w błąd wprowadził mędrszego od ciebie.
            W nauce bowiem rozróżnia on swojej
            Rozum możebny od duszy, dla tego
            Że właściwego nie dojrzał organu".

       I Melchior Canus w XVI wieku mówi o stronnikach Awerroesa we Włoszech, którzy odrzucali nieśmiertelność duszy. Podług Awerroesa ludzkość jest wprawdzie obdarzona inteligencją, lecz inteligencja ta nie łączy się istotowo z jednostkami a znajduje się poza i ponad nimi; jak słońce oświeca świat widzialny, tak podobnie jeden rozum oświeca cały rozum ludzki, który w nim i przezeń poznaje. Właściwością człowieka pojedynczego jest dusza zmysłowa; ponieważ zaś dusza ginie wraz z ciałem, przeto ginie także człowiek, tylko rodzaj ludzki pozostaje wiecznie.

       Przeciwko teorii tej, zbudowanej na fałszywym pojmowaniu Arystotelesa, zwraca Tomasz całą potęgę i ścisłość swojej dialektyki. W swoim komentarzu do dzieł Arystotelesa o duszy, w swoich obu Summach, w badaniach nad duszą, a szczególniej w książce: O jedności rozumu przeciwko Awerroesowi doszedł on do szczytu rozumowania filozoficznego i naprzód obalił wyprowadzoną na jaw znowu w naszych czasach trychotomię. Nasza zdolność poznawania, mówi dalej Tomasz, połączona jest z ciałem jako jego forma, tj. człowiek staje się człowiekiem przez swoją duszę, która w nim wegetuje, czuje i myśli. O tym świadczy także przekonanie powszechne, które człowiekowi przypisuje zarówno myślenie jak czucie. Naturę każdej istoty poznajemy z jej działalności; myślenie charakteryzuje człowieka i odróżnia go od zwierzęcia; dlatego też inteligencja jest istotową formą człowieka a nie czymś poza nim pozostającym.

       Jak Spinoza w swoim pojęciu substancji buduje panteizm, tak Awerroes z pojęcia inteligencji usiłuje wyprowadzić jej jedność. "Wszyscy ludzie – oto jest główny dowód filozofa arabskiego – zgadzają się ze sobą w zasadach myślenia, a więc we wszystkich jest jedna inteligencja". Na przesłankę tę Tomasz się zgadza lecz zbija wyprowadzony z niej wniosek; stąd tylko wypływa, że musi istnieć najwyższa inteligencja, która ze swego światła udzieliła cząstkę duszy ludzkiej, która ciągle w tej ostatniej jest działającą; i dlatego też psalmista powiada: "Naznamionowana jest nad nami światłość oblicza Twego Panie!" (Ps. 4, 7). Myśl św. Tomasza, innymi słowy wyrażoną, spotykamy u Dantego:

            "I wiedz, że skoro u ludzkiego płodu
            Mózgowa tkanka jest już wykończona,
            Najwyższy Twórca zwraca się radośny
            Ku arcydziełu natury, i ducha
            Tchnie w nie nowego, a ten pełen siły,
            Wszystko, cokolwiek znajdzie tam czynnego,
            Z treścią swą łączy, i staje się wonczas
            Dusza jedyna, która sama w sobie
            Żyje i czuje i kołuje wiecznie" (2)

       Nauka taką więc daje odpowiedź na pytanie: kto to jest Bóg a kto – człowiek? Lecz nie ostatnią odpowiedź. "Trojakie bowiem bywa poznanie Boga, powiada Tomasz; pierwsze otrzymujemy, kiedy, kierując się przyrodzonym światłem rozumu, z rozpatrywania stworzenia wznosimy się do poznania Boga; drugie wtedy ma miejsce, kiedy prawda Boża sama się w nas objawia lecz nie tak, jak ona jest w sobie, lecz w mroku wiary; trzeci i najwyższy sposób poznania Boga wtedy nastąpi, kiedy to, co teraz wiarą obejmujemy, całkowicie będziemy oglądali" (C. Gent. IV. 1). Jeżeli więc Chrystianizm powiada, że błogosławieni będą oglądali Boga w życiu przyszłym, to uczy on tego, czego i filozofia zaprzeczyć nie może. Nie możemy wprawdzie dojść do tego drogą przyrodzoną, gdyż oglądanie Boga przechodzi siły inteligencji stworzonej, lecz do tego celu wzniosłego przygotowuje nas tu na ziemi wiara, którą Bóg do duszy naszej wlewa. Właśnie też to jest znamieniem duszy ludzkiej, że z powodu swej duchowości pokrewną jest Bogu; Bóg zaś, w swojej miłości nieograniczonej, pragnie jeszcze bardziej pociągnąć człowieka ku sobie, uczynić go uczestnikiem własnej szczęśliwości, i dlatego wlewa do duszy naszej łaskę uświęcającą, która nie jest czym innym jak zarodem, mającym się rozwinąć w przyszłym życiu w owoc zbawienia i wznoszącym duszę ponad jej naturalne warunki. Wiara jest podniesieniem całej naszej natury w sferze inteligencji, podniesieniem, otwierającym przed nami królestwo prawdy, które dla naszego przyrodzonego rozumu na zawsze byłoby zamknięte.

       Gdyby nawet owa najwyższa szczęśliwość, polegająca na oglądaniu Boga, nie była naszym celem, to i wówczas byłoby dla nas koniecznym Objawienie Boże i wiara musi uzupełniać to, czego brakuje poznawaniu rozumowemu. Gdyż bez poznania Boga nie możemy osiągnąć nawet naszego przyrodzonego przeznaczenia; w kwestiach o naturze i istocie Boga rozum nasz bardzo często się myli, o czym przekonywa historia filozofii od samego początku; a gdyby nawet i nie tak było, to na drodze przyrodzonego badania dopiero bardzo późno doszlibyśmy do poznania Boga; nadto, nader mało ludzi zdołałoby własnym badaniem poznać Boga. Dlatego jest koniecznym, aby i co do owych prawd, które rozum sam z siebie poznać może, człowiek był oświeconym przez Objawienie.

       Objawienie to ukazało się nam w Mojżeszu i w Prorokach, a w ostatni i najdoskonalszy sposób – w Chrystusie.

       Rozmiary artykułu nie pozwalają nam na bliższe rozpatrzenie się we wspaniałej apologetyce, którą mistrz anielski skreślił w swojej Summie O wierze katolickiej przeciwko poganom (mahometanom). Ostrzega on tu przed zboczeniami w dwóch kierunkach, uwydatnia prawa rozumu i prawa wiary, wykazuje, jak wiara i wiedza wzajemnie się wspierają, bronią i do wyższego poznawania prowadzą.

       Tomasz zna utarty frazes, którym ludzie usiłują pokryć niewiarę swoją i indyferentyzm: "Służę Bogu według miary mojego pojmowania". Wobec ludzi tego rodzaju wskazuje on na nadprzyrodzone przeznaczenie człowieka a mianowicie oglądanie Boga, w którym człowiek osiąga ostatnie i najwyższe swoje udoskonalenie; drogę zaś do niego toruje wiara. "Nie mogę wierzyć w to, czego nie rozumiem", mówi płytki racjonalizm. Lecz, odpowiada Tomasz, nie twój duch jest miarą rzeczy, a duch Boży, który jest najpierwszą prawdą a więc podstawą i normą wszelkiej prawdy. "Człowiek nie wierzyłby, gdyby nie widział, że wierzyć powinien". Oczywiste poznanie (widzenie) wiarogodności i powinność wierzenia przeciwstawia Tomasz mrokowi aktu wierzenia. Fakt Objawienia i jego treść tajemnicza nie są dla nas widoczne, lecz widocznym jest, że możliwe wątpliwości byłyby sprzeczne z rozumem. Nie mniej jest oczywiste, że gdzie tylko owe wątpliwości występują, ów fakt stanowczo uznawać musimy a więc i treść Objawienia poczytywać za prawdę Bożą.

       Myśl św. Tomasza przyjął Sobór Watykański (De fide cath., c. 3); wiarogodność Objawienia nazywa sobór ten oczywistą, dowody zaś faktu Objawienia poczytuje nie za oczywiste lecz tylko za "pewne w najwyższym stopniu". Wiara bowiem jest swobodnym a także "zgodnym z rozumem posłuszeństwem", jakie Bogu okazujemy; czynny jej pierwiastek stanowi łaska. Sowicie opłaciłoby się zstąpienie w głębie tajemnic chrześcijańskich przy świetle Summy teologicznej św. Tomasza, lecz rzecz ta wymagałaby specjalnej rozprawy i zmusiłaby nas do przekroczenia granic ogólnej charakterystyki dzieł i zasług mistrza anielskiego.

       "Summa teologiczna" jest najbogatszym w treść i najdojrzalszym dziełem Tomasza z Akwinu; napisana w ostatnich latach życia i dlatego niedokończona, podaje ona rezultaty badań całego życia Akwinaty; filozoficzne, patrystyczne i teologiczne prace czasów minionych, jak również własne jego prace dały mu materiał do jedynego w swoim rodzaju wykładu całej teologii i filozofii. Celem Tomasza było przedstawić system nauki świętej, traktującej o Bogu, a mianowicie, czym jest Bóg sam w sobie i o ile jest On celem wszystkich stworzeń a szczególniej stworzeń obdarzonych rozumem. Odpowiednio do tego rozpada się całe dzieło na trzy główne części: 1) O Bogu; 2) o dążeniu stworzeń rozumnych ku Bogu; 3) o Chrystusie, który w swojej naturze człowieczej jest drogą, prowadzącą do Boga.

       Trzy przede wszystkim przymioty zapewniają nieśmiertelność Summie teologicznej: jej zadziwiająca architektonika, jej rozczłonkowanie wielce skomplikowane a zarazem bardzo jasne; dalej harmonia formy i treści, wyrażeń i myśli, i mądre umiarkowanie w wyborze i w rozwijaniu materiału naukowego. Mistrzowskim piórem kreśli tu Tomasz systemat prawdy katolickiej; każde pytanie ujmuje w jego treści wewnętrznej i roztwiera je przed nami w całej jego głębokości; następnie zwraca się do Słowa Bożego w Piśmie i tradycji, które to Słowo jedynie oświecić nas może co do postanowień Bożych (S. III. q. I. a. 3).

       Tomasz jest twórcą systematycznej nauki moralności. Już przed nim wprawdzie były przygotowane do tego materiały, lecz on dopiero wzniósł z nich wspaniałą budowę naukową.

       Wszyscy pragną dobra, powiada Tomasz, lecz tylko najwyższe dobro może zaspokoić nasze pragnienie. Dobrem tym jest tylko Bóg, do którego wszystko dąży, od pyłków atomowych, aż do serafinów, Bóg, w którym wszystko, co istnieje, szczęście swoje znajduje; rozum i pojmowanie są to najszlachetniejsze siły człowieka, i dlatego najwyższa szczęśliwość człowieka polega na poznaniu, miłowaniu a przede wszystkim na oglądaniu Boga. Głęboka niepożyta miłość prowadzi wszystkie stworzenia ku Bogu, jako do celu najwyższego. Wszystko co miłuje, miłuje tylko Boga, świadomie lub nieświadomie. Moralność uczynków tkwi w tym mianowicie, że człowiek tam dąży, gdzie jedyny cel jego się znajduje; wszelka świętość więc nie jest czym innym, jak złożonym przez Boga w naszej naturze porządkiem miłości; zboczeniem miłości jest grzech; namiętność oślepia duszę i stąd człowiekowi się zdaje, że dobro ziemskie jest jego najwyższym dobrem.

       Z dwóch pierwiastków wypływają moralne czyny człowieka wolnego, z wewnętrznego i zewnętrznego; pierwszym jest sumienie, tudzież cnota przyrodzona i nadprzyrodzona; drugim – prawo i łaska. W sumieniu sądzi człowiek o moralnej wartości czynów podług swoich zasadniczych pojęć etycznych; cnota jest stanem i uzdolnieniem naszej duszy (habitus), które czyni możliwym i ułatwia postępowanie moralne. Ujawnia się ona w cnotach teologicznych, przez które człowiek dąży do Boga, jako bezpośredniego celu swojego, przez wiarę, nadzieję i miłość; w cnotach moralnych, które kierują rozumem praktycznym i wolą. Jako pierwszą cnotę moralną wymienia św. Tomasz roztropność, do niej zalicza sprawiedliwość; pierwsza jest regułą moralnego postępowania, druga spełnia czyny moralne; ponieważ zaś rozkosz i boleść opierają się spełnianiu dobra, przeto wstrzemięźliwość, która panuje nad niższymi popędami, i męstwo, nie cofające się przed żadną trudnością, są niezbędnymi cnotami życia moralnego. Stąd też zowią się one wszystkie cnotami kardynalnymi.

       Pierwszym z pierwiastków zewnętrznych jest prawo. Prawo jest "porządkiem rozumu" ku dobru powszechnemu, ogłoszone przez tego, na kim spoczywa troska o powszechności. Władzą prawodawczą nie powinna być ani samowola, ani siła brutalna; "co nie jest sprawiedliwym, to nie może być prawem: prawo o tyle jest prawem, o ile jest sprawiedliwym" (S. I. II. q. 90. a. 4). Normą do oceniania sprawiedliwości wszystkich ustaw ludzkich jest prawo natury; "co pozostaje z nim w sprzeczności, to nie jest prawem lecz zburzeniem prawa". Prawo natury zaś ma swój pierwowzór, swoją podstawę i swoją siłę obowiązującą w wiecznym prawie Bożym; gdyż Bóg, który prowadzi całe stworzenie ku jego celowi, jest prawodawcą wszechświata. Prawo natury nie jest więc czym innym, jak odbiciem prawa wiecznego w rozumnym stworzeniu.

       Najwyższym, najświętszym prawem jest prawo Boże Starego i Nowego Testamentu. Ponieważ człowiek ma przeznaczenie nadprzyrodzone, przeto do owego przeznaczenia Bóg prowadzi człowieka nie tylko przez prawo natury, tudzież ustawy ludzkie, lecz nadto przez przepisy, które bezpośrednio odeń pochodzą; Jego nieomylna powaga nie zostawia miejsca dla żadnej wątpliwości a Jego przykazania w głąb duszy przenikają. W najwyższy sposób objawiło się człowiekowi prawo Boże w Chrystusie. Platon pragnął niegdyś, aby mógł oglądać widzialny ideał sprawiedliwości; ideał ten dany nam został w Chrystusie, który jako Bóg odwiecznie nosił w sobie mądrość Ojca a więc i źródło prawa, który jako Bóg-Człowiek życiem swoim i męką stał się nauczycielem i wzorem wszelkiej sprawiedliwości.

       Lecz jak w sferze natury Bóg jest pierwszym sprawcą ruchu i prowadzi ciała niebieskie po ich drogach, tak w porządku nadnaturalnym, przez swoją łaskę, prowadzi On wszystkie stworzenia a przede wszystkim duszę człowieka do jej celu ostatecznego. Łaska jest najwyższym pierwiastkiem moralności, jest nowym czynnikiem życiowym, złożonym w najgłębszej podstawie duszy, ona to, wespół i przez naszą wolność, prowadzi wolę ku Bogu, hartując ułomne serce, pokonywając wszelki opór świata i szatana. Tym sposobem Bóg jest przedmiotem i przyczyną wszelkiej szczęśliwości błogosławionych i już w tym życiu staje się szczęśliwością naszą. Wprawdzie i sprawiedliwego spotyka niekiedy cierpienie, podobnie jak niesprawiedliwego, lecz tylko dla tego ostatniego jest ono złem, a dla pierwszego jest błogosławieństwem, lekarstwem i ukazywaniem celu ostatecznego.

       Człowiek żyje nie tylko jako jednostka; właściwym mu jest życie w społeczeństwie; i społeczeństwo potrzebuje kierownictwa ku dobru wspólnemu, które nie jest samym dobrem ekonomicznym lecz i moralnym; dlatego taki tylko rząd jest sprawiedliwym, który dobro powszechne ma na celu; jeżeli zaś dąży on do jakichś celów wyłącznych, to przeradza się w tyranię. Ponieważ zaś życie ludzkie uwarunkowane jest społeczeństwem, a społeczeństwo nie może się obejść bez powagi, przeto prawem natury i prawem Bożym nakazane jest nam posłuszeństwo. Lecz wszystkie dobra, jakie zapewnia nam państwo, są to tylko środki do najwyższego i ostatecznego celu ludzkości, do Obcowania z Bogiem, cel ten zaś osiągamy nie cnotą ludzką lecz siłą Bożą. Dlatego władza świecka jest w sobie niezależną i od Boga daną, lecz pomimo tego pozostaje ona pod władzą duchowną w tym wszystkim co dotyczy zbawienia wiecznego (De regim. princip.).

       Tomasz wypowiada tu to samo, co wyrzekł Guizot (De l'Église, str. 167) w naszych czasach: "Wybitnym znamieniem ducha chrześcijańskiego jest poszanowanie ustaw i prawa, poszanowanie wszystkich praw, zarówno praw Boga jak człowieka".

       Doszliśmy do końca krótkiego szkicu o nauce mistrza anielskiego. Tomasz rozkrył przed nami przedziwną harmonię, na którą się składają wszystkie żywioły stworzenia, wszystkie pragnienia duszy naszej, wszystkie drogi Boże na ziemi; wiara i wiedza, łaska i wolność, Boskość i człowieczeństwo, Państwo i Kościół, niebo i ziemia, stykają się ze sobą i wzajem przenikają, tworząc "ową wspaniałą harmonię wszechświata", która bierze swój początek z Boga, pierwowzoru wszelkiej piękności.

       Przeszedł więc święty Tomasz z Akwinu zwykłą miarę wielkości ludzkiej i stał się jednym z najpłodniejszych założycieli i twórców cywilizacji europejskiej.

       Lecz, może ktoś powie, czyż mamy cofnąć się w tył o sześć wieków?

       Powrót do zasad św. Tomasza jest postępem a nie cofnięciem się. Gdy kto porzuca błędne ścieżki, po których dotąd chodził, ten idzie naprzód a nie cofa się: a kto poznał odwiecznie prawdziwe zasady, ten odnalazł drogę, po której bezpiecznie kroczyć naprzód może. Ramy, w których wyłożony jest system filozoficzno-teologiczny św. Tomasza, są tak obszerne, że mogą się w nich zmieścić wszystkie rzeczywiście pewne rezultaty dotychczasowych badań, a mianowicie z zakresu językoznawstwa i starożytności, nauk przyrodniczych, porównawczej filologii i etnografii.

       Wyżej powiedzieliśmy, że Tomasz był jednym z najpłodniejszych twórców cywilizacji europejskiej. Stoi on niby drugi Godfryd de Bouillon na czele duchowej krucjaty, która zdobyła dla nas królestwo nauki. Lecz gdzie tkwiło źródło jego tak niezwykłej potęgi umysłowej? Tomasz z Akwinu był mężem świętym i jego nauka była święta; dlatego właśnie był on więcej niż ktokolwiek inny ojcem kultury europejskiej.

       Kościół żąda uświęcania się, świat nawołuje do kultury umysłowej; niejeden uczony spogląda z lekceważeniem na synów Kościoła, którzy modlitwą i sakramentami, w pokorze, starają się uświęcić; niejeden znów syn Kościoła poczytuje skarby wiedzy za rzecz błahą a nawet szkodliwą, gdyż widzi w nich tylko owoce ducha świata, dzieło dążeń, obcych miłości Bożej, podnietę do pychy i zaufania w sobie samym.

       Tak wszakże być nie powinno i nie jest w istocie rzeczy. Mniemana sprzeczność między świętością i ukształceniem, między wiarą i wiedzą, powagą i wolnością, tradycją i postępem jest złudzeniem i opiera się na złudzeniu; gdzie czynniki te są pojęte w swojej idei prawdziwej, tam znika owa sprzeczność pozorna w wielkiej, wzniosłej i czystej harmonii.

       Człowiek bogobojny, który do prawdziwej, pobożności dąży, przez to samo wchodzi na drogę kultury i otrzymuje wszystkie czynniki prawdziwego ukształcenia; a ten kto szczerze pragnie istotnego ukształcenia umysłowego, ilekroć zstępuje w głąb wiedzy, zawsze znajduje tam Boga i siebie odnajduje w Bogu.

       O tym właśnie przekonywa nas piękna postać św. Tomasza. Pewnego razu – tak głosi podanie – Doktor Anielski pośród stosu ksiąg pogrążył się w modlitwie, klęcząc przed wizerunkiem Ukrzyżowanego. "Bene de me scripsisti, Thoma, przemówił do niego Pan, jakiej żądasz ode mnie nagrody?", "quam a me petis mercedem?" – "Żadnej innej jak Ciebie samego", "Nullam aliam, Domine, nisi Te!", odrzekł święty. Bóg sam daje świadectwo jego nauce, prawdziwy uczony pragnie tylko Boga w nagrodę. Prawdziwa wiedza pochodzi od Boga, i do Boga prowadzi, aby w świetle Jego prawdy odwiecznej wszystko poznać i na niewzruszonych głębiach wieczności oprzeć fundamenta, na których spoczywa uspołecznienie ludzkości.

       Tak być powinno i nie może być inaczej, jeżeli wiedza ma prowadzić do istotnego ukształcenia a ukształcenie do prawdziwej cywilizacji, wszechstronnie podnoszącej i uszczęśliwiającej człowieka.

       Często słyszymy zdanie: "wiedza jest cywilizacją i kulturą". Wprawdzie niemożliwą jest kultura bez pewnego stopnia wykształcenia umysłowego, lecz sama wiedza nie jest jeszcze kulturą (3). Bogactwo wiedzy przyrodniczej, z której tak dumnym jest wiek nasz, duchowo zubożyło ludzkość; oko, tylko ku ziemi zwrócone, przestało widzieć cele wyższe. Nauka nowoczesna utraciwszy poczucie swego początku i swego celu, woła, jakby rozpaczą zdjęta, przez usta jednego ze swoich koryfeuszów: "Całe życie jest wielkim absurdem, i kto przez osiemdziesiąt lat badał, przyznać się musi, że niczego się nie dobadał. Gdybyśmy choć to wiedzieli, dlaczego istniejemy na tej ziemi! Lecz wszystko jest dla człowieka myślącego zagadką i najszczęśliwszym jest ten, kto się głupcem urodził" (Aleksander Humboldt w swoich Pamiętnikach). Pomimo całej wiedzy swojej ludzkość nowoczesna stoi przed całym szeregiem pytań: tak zwana Reformacja zakwestionowała Kościół, wiek XVIII zakwestionował Chrystusa; nasze czasy podają wszystko w wątpliwość: Boga i duszę, wolność i cnotę, państwo i społeczeństwo. Nawet ludzie dotąd obojętni z przerażeniem spoglądają teraz w roztwierającą się przepaść i już zaprzeczać nie śmieją, że na inne drogi Europa zawrócić musi.

       Sama wiedza nie potrafi nas ocalić. Grecy i Rzymianie posiadali wielką biegłość w wiedzy starożytnej. A pomimo tego zmarnieli jedni i drudzy; zagłada ich stała się nieuniknioną, odkąd wiedza zerwała z sumieniem. Sumienie, atmosfera moralna, pośród której człowiek przebywa, cele do których dąży, oto jest to, co prawdziwie ukształca człowieka, społeczeństwo i narody. Sumienie zaś otrzymuje normy swoje, treść swoją i pobudki od Boga, z wiary i religii. Życie moralne jest objawem i spełnianiem myśli religijnej; tylko w Bogu znajduje ono swoją prawdę całkowitą.

       Prawdziwie ucywilizowane ludy były to zawsze ludy religijne; "majores nostri religiosissimi mortales", powiada Salustiusz o dawnych Rzymianach. – Kształcenie się jest uświęcaniem się; nauka otwiera przed nami księgę świata, abyśmy w niej czytali majestat Boga, Jego wielkość, dobroć i odwieczną piękność. Wzrokowi myśli, coraz wyżej biegnącemu, towarzyszy pragnienie ducha do osiągnięcia najwyższego szczęścia, do oglądania Stwórcy wszechrzeczy.

       W tej więc harmonii między wiedzą i wolą, w tej równomierności wszystkich potęg duszy, która poznaje wspaniałość Przedwiecznego a poznawszy, miłuje i w miłości uszczęśliwienie znajduje, dopiero w tej harmonii, powtarzamy, mieści się prawdziwa kultura. Ona to otwiera przed duchem królestwo idei, ona udziela umysłowi głębokości i ciepła, ona daje woli potężne impulsy, i stąd stawia jednostkę i społeczeństwo na wysokim idealnym stanowisku. A idealizm ten nie jest jakimś mamidłem fantazji i uczuciowości, która przemija, zostawiając po sobie gorzkie rozczarowanie; nie ma on nic wspólnego z tym chorobliwym idealizmem, bo opiera się na niewzruszonej opoce realizmu chrześcijańskiego. (a)


–––––––––––

Artykuł z czasopisma "Przegląd Katolicki". Rok dziewiętnasty, Warszawa 1881, nr 22, ss. 361-364; nr 23, ss. 377-380; nr 24, ss. 393-397. (b)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1) W Wiekach Średnich Sycylią nazywały się także Włochy południowe.

(2) Przekład Boskiej Komedii przez A. Stanisławskiego.

(3) Zob. artykuł Kultura w Nr. 6 i 7 naszego Przeglądu z r. b.

(a) Artykuł powyższy oparty jest na książce ks. Franciszka Hettingera pt. Thomas von Aquin und die europäische Civilisation, Frankfurt am Main 1880. (Przyp. red. Ultra montes).

(b) Por. 1) "Przegląd Katolicki", Jakie jest według św. Tomasza stanowisko w społeczności, należne przeciwnikom wiary chrześcijańskiej?

2) Ks. Jan Bareille, a) Historia św. Tomasza z Akwinu. Wstęp. [Dążności polityczne, artystyczne, naukowe i religijne trzynastego wieku].  b) Summa teologii św. Tomasza z Akwinu.

3) Ks. Antoni Langer SI, a) Św. Tomasz z Akwinu i dzisiejsza filozofia. b) Pojęcie o Bogu w chrześcijaństwie i u filozofów.

4) Ks. Marian Morawski SI, Filozofia i jej zadanie.

5) Bp Franciszek Lisowski, Św. Tomasz z Akwinu o rozwoju dogmatów.

6) Ks. M. Dietz SI, Dogmat stworzenia wedle św. Tomasza z Akwinu.

7) F. J. Holzwarth, Życie umysłowe w Wiekach Średnich. a) Filozofia scholastyczna.   b) Scholastyka w IX wieku. Eriugena. Nominaliści i realiści. Anzelm. Abelard. Scholastycy wieku XII.  c)  Filozofia u Arabów.  d)  Żydzi.  e)  Wielcy scholastycy XIII wieku.  f) Uniwersytety.

8) Św. Tomasz z Akwinu, Modlitwy. Orationes.

9) P. Constantinus de Schaezler SI, a) Introductio in S. Theologiam dogmaticam ad mentem D. Thomae Aquinatis.  b)  Divus Thomas, Doctor Angelicus, contra liberalismum invictus veritatis catholicae assertor. De doctrinae S. Thomae ad exstirpandos huius aetatis errores vi et efficacia commentarius in sexto centenario Angelici Praeceptoris.

10) Divi Thomae Aquinatis, Doctoris Angelici, totius Summae Theologicae Conclusiones.

11) Fr. Josephus Calasanctius Card. Vives OFMCap., Summula Summae Theologicae Angelici Doctoris S. Thomae Aquinatis.

12) Bp Michał Nowodworski, Wiara i rozum.

13) Ks. Jacek Tylka, a) Dogmatyka katolicka.  b)  O cnotach heroicznych.

(Przyp. od red. Ultra montes).

( PDF )


http://www.ultramontes.pl/sw_tomasz_z_akwinu.htm


avatar użytkownika intix

3. "Królewskość Chrystusa w nauce św. Tomasza z Akwinu"

Opublikowany 6 cze 2014
Wykład inauguracyjny II Kongresu dla Społecznego Panowania Chrystusa Króla w Warszawie pt. "Królewskość Chrystusa w nauce św.Tomasza z Akwinu" wygłosił Ks. Prof. Tadeusz Guz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Papieskiej Akademii św. Tomasza z Akwinu w Watykanie.
 

https://youtu.be/m4n2Rm6qLH8


avatar użytkownika intix

4. LEKTURA...

MORALNE OBLICZE KWESTII ŻYDOWSKIEJ W ŚWIETLE NAUKI ŚW. TOMASZA Z AKWINU

"Nie masz mądrości, nie masz roztropności, nie masz rady przeciw Panu"
(Księga Przysłów XXI, 30)

DR ANNA DANUTA DRUŻBACKA
––––––––

Spis treści:

   Żydzi nie poznali czasu nawiedzenia swego

   "Albowiem naród ten był pogrążony w cielesnym użyciu i miał umysł oporny"

   "Może grozić wielkim niebezpieczeństwem dopuszczanie obcych przybyszów do stanowienia o sprawach narodu"

   "Wzięliśmy świat wasz cielesny w posiadanie, jak również i wasze ideały"

   Królestwo Boże nie jest z tego świata

   Złymi jak trąd są żydzi dla narodów chrześcijańskich

   Chrześcijanie mają obowiązek stawać w obronie swej wiary

   "Żydom nie powinno być wolno zatrzymać tego, co od innych wyłudzili przez lichwę"

   "Bądź w walce spokojny, abyś tym, których zwalczasz, mógł dać korzyści pokoju"

   Bibliografia


–––––––

Żydzi nie poznali czasu nawiedzenia swego



       Żydzi są, z punktu widzenia filozofii chrześcijańskiej, tymi, którzy nie przyjęli
wiary prawdziwej
. Byli wprawdzie przez długie wieki narodem wybranym, który, wśród powszechnego bałwochwalstwa, zachował wiarę pierwotną w jedynego Boga, lecz nie potrafili do końca wypełnić swego posłannictwa: zaślepił ich bowiem złoty cielec materializmu, dla którego odstąpili od Bożych przykazań, omamiła żądza panowania nad światem, która nie pozwoliła im uwierzyć w Odkupienie ludzkości przez Boga-Człowieka i nie dała dostrzec Bóstwa Chrystusowego, ani pojąć duchowego posłannictwa Mesjasza. Żydzi odrzucili naukę Chrystusa, a Jego samego zelżyli i ukrzyżowali i dlatego zostali pozbawieni własnego państwa i rozproszeni po świecie, tak, jak był im to przepowiedział Chrystus w następujących słowach:



"Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamieniujesz tych, którzy do ciebie są posłani!... Oto zostanie dom wasz pusty" (Mt. XXIII, 37-38).

"Otoczą cię nieprzyjaciele twoi... i na ziemię cię obalą i synów twoich...; a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, dlatego iżeś nie poznało czasu
nawiedzenia swego
" (Łk. XIX, 43-44) (1).


       Zburzenie Jerozolimy i rozproszenie żydów nastąpiło w 37 lat później, w 70-ym roku ery Chrystusowej, i odtąd żydzi są, "z powodu zasłużonej kary, na wieki w
poddaństwie
" u innych narodów ("merito culpae suae perpetuae servituti addicti". – De Regimine Judaeorum) – powiada św. Tomasz z Akwinu, wielki filozof średniowiecza i Powszechny Doktor Kościoła; z tego też założenia wychodzi w ujmowaniu ustosunkowania się do nich narodów chrześcijańskich.
 
       Dla Tomasza z Akwinu żydzi są nie tylko tymi, którzy ukrzyżowali Chrystusa; są oni przede wszystkim odstępcami od prawa Bożego, danego im w Starym Przymierzu, gdyż nie co innego, jak to ich odstępstwo, powodowane zatwardziałością i pychą, sprawiło, że w Jezusie z Nazaretu nie chcieli dojrzeć Syna Bożego i Odkupiciela ludzkości. Już za czasów Chrystusa – podkreśla św. Tomasz – kapłani żydowscy przewrotnie tłumaczyli święte księgi Proroków. Pomimo, że w Księdze Powtórzonego Prawa (IV, 2) Mojżesz wyraźnie powiada:


"Nie przydacie niczego do słowa, które wam mówię, ani nie ujmiecie z niego; zachowujcie przykazania Pana, Boga waszego, które ja wam nakładam",


żydzi, jak wiemy, Biblię powoli zastępowali Talmudem, czyniąc zeń zbiór ustaw, dotyczących życia obrzędowego, społecznego, rodzinnego i osobistego (2).

       Wystarczy podać tu parę przykładów z prawa Mojżeszowego, by unaocznić, jak dalece żydzi od niego odstąpili. Powiada ono:


"Nie przyłożysz ręki twojej, aby składać fałszywe świadectwo za tym, który nie ma słuszności. Nie pójdziesz za większością, aby źle czynić, ani w sądzie nie będziesz wtórował zdaniu liczniejszych, aby od prawdy odstąpić" (Księga Wyjścia XXIII, 1-2).

"Nie będziesz kłamał, ani nie będzie nikt oszukiwał bliźniego swego. Nie będziesz krzywoprzysięgał na imię moje i nie zbezcześcisz imienia Boga twego" (Księga Kapłańska XIX, 11-12).

"Nie czyńcie niczego niesprawiedliwego w sądzie, w sporach o miarę, o wagę, o pojemność" (Księga Kapłańska XIX, 35) (3).


       Natomiast przewrotna nauka Talmudu opiewa wręcz odmiennie:


"Żyd może, składając przysięgę, równocześnie ją w sercu unieważnić" (Kalla 51a) (4).


       (Zresztą w sądny dzień żyd zastrzega, że wszystkie jego przysięgi w roku następnym będą nieważne) (5).


"Dobra nieżyda są jak gdyby czymś oddanym na łup i kto pierwszy przychodzi, ma do nich prawo" (Choszen hamiszpat, § 156, 5) (6).

"Nieżyda można oszukiwać, ponieważ w Piśmie powiedziano, 3 M, 25, 14: nikt nie powinien brata swego oszukiwać" (Choszen hamiszpat, § 227, 26) (7).


       Przytoczenia te mówią same za siebie. Ostatni ustęp brzmi u Mojżesza następująco:

"Gdy co sprzedajesz sąsiadowi swemu, albo kupujesz u niego, nie oszukujcie jeden drugiego" (Księga Kapłańska XXV, 14).

       W innym zaś miejscu powiedziano:


"Nie wolno ci pożyczać bratu swemu na lichwę" (Księga Powtórzonego Prawa XXIII, 19).


       Św. Tomasz z Akwinu podkreśla znaczenie tego zlecenia, wyjaśniając, że należy przez nie rozumieć, iż  pożyczanie komukolwiek na lichwę jest rzeczą złą, każdego bowiem winniśmy
uważać za bliźniego i za brata
("per quod datur intelligi, quod accipere usuram a quocumque homine est simpliciter malum; debemus enim omnem hominem habere quasi proximum et fratrem". – Summa theologica, II-II, q. 78, a. 1, ad 2). Dozwolone natomiast było żydom pożyczać obcym z zyskiem (ibidem).

       Oto przykład, jeden z wielu, jasno wskazujący na różnicę, jaka zachodzi pomiędzy wyjaśnianiem prawa Mojżeszowego przez Talmud, który je zniekształca, i przez Chrystusowy Kościół katolicki, który je pogłębia, w myśl słów Jezusowych:


"Nie myślcie, że przyszedłem rozwiązywać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązywać, ale wypełnić" (Mt. V, 17).



–––––––––––

Przypisy:
(1) Por. Marek XIII, 2, i Łk. XXI, 6.

(2) Por. J. Wajnberg, Wielka Literatura Powszechna pod redakcją St. Lama, T. I, str. 331.

(3) Por. Księga Powtórzonego Prawa XXV, 13-15.

(4) Por. "Opinia" żydowska, nr 32, z 10 września 1933 r., przytoczona przez ks. dr. Stanisława Trzeciaka: Program światowej polityki żydowskiej. Warszawa 1936, str. 102.

(5) Por. modlitwę Kantora według Szulchan Arucha, cf. Löwe: Schulchan Aruch oder die vier jüdischen Gesetzbücher. Wien 1896, T. II, s. 136. Ks. dr Trzeciak, op. cit., str. 104.

(6) Cf. Löwe, op. cit., str. 287. Ks. dr Trzeciak, op. cit., str. 90.

(7) Cf. Löwe, op. cit., str. 382. Ks. dr Trzeciak, op. cit., str. 91.

cdn.

avatar użytkownika intix

5. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

"Albowiem naród ten był pogrążony w cielesnym użyciu i miał umysł oporny"

       Św. Tomasz zwraca uwagę na to, że przez formalistyczne jedynie pojmowanie przykazań Starego Przymierza żydzi sprowadzili religię swoją do rzędu przepisów rytualnych, pozbawionych treści. Oto kilka znanych przykładów:

       Księga Powtórzonego Prawa powiada (VI, 5-8) (1):


"Będziesz
miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy
twojej, i ze wszystkiej siły twojej
(1). I muszą słowa,
które ja dziś przykazuję tobie, pozostać w sercu twoim...
przywiążesz je, jako znak do ręki twojej, i będą się znajdować i obracać przed oczyma twymi, i wypiszesz je na podwoju i na drzwiach domu twego".


       Księga Liczb (XV, 38-39) inny natomiast zaleca symbol dla uprzytomnienia przykazań Bożych:


"Oznajmij synom Izraelowym... aby sobie porobili kutasy na rogach płaszczów, a przyprawili do nich sznurki z błękitu. Gdy wejrzą na nie, mają wspominać
wszystkie przykazania Pańskie
" (2).


       Czemu tak dziwne zalecenia? "Albowiem naród ten był pogrążony w cielesnym
użyciu i miał umysł oporny
– wyjaśnia św. Tomasz z Akwinu – należało więc przez tego rodzaju odczuwalne
rzeczy nakłaniać go do zachowywania prawa
" ("quia populus ille carnalis erat et durae cervicis, oportuit etiam per huiusmodi sensibilia eos ad leges observantiam excitari". – Summa theologica, I-II, q. 102, a. 6, ad 7). Do czego sprowadzili żydzi wspomniane przepisy? Do przywiązywania sobie, podczas modlitwy, dziesięciorga przykazań do czoła, lub okręcania dłoni rzemykiem; do noszenia osławionych sznurków rytualnych i dotykania odpowiedniego symbolu, przytwierdzonego u drzwi wejściowych domu. Z praktyk tych wieje pustka myślowa; i nic dziwnego: prawo Mojżeszowe musi być pojmowane z pełnym uwzględnieniem ducha, który je ożywia, a nie tylko podług samej jego litery. U żydów natomiast "aż do dnia dzisiejszego przy czytaniu Mojżesza zasłona leży na ich sercu", jak to już stwierdzał św. Paweł Apostoł (II Kor. III, 15).

       To właśnie wytyka żydom św. Tomasz z Akwinu, gdy powiada, że faryzeusze wspomniane słowa Pisma św. "źle pojmowali, wypisując na błonach dekalog Mojżesza i przywiązując go sobie do czoła, niczym wieniec, by obracał się (im) przed oczyma; Pan, nakazując to, życzył sobie bowiem, aby (przykazaniami) mieli związane
ręce
, czyli uczynki, i aby mieli (te przykazania) przed oczyma, czyli w rozważaniu. Natomiast sznurki z błękitu, przyprawione do płaszczów, oznaczały Bożą
intencję, która winna ożywiać wszystkie nasze uczynki
" ("Pharisaei male interpretabantur scribentes in membranis decalogum Moysi, et ligabant in fronte quasi coronam, ut ante oculos moveretur; cum tamen intentio Domini mandantis fuerit ut ligarentur in manu (3), id est in operatione; et essent ante oculos(3) id est in meditatione. In hiacynthinis autem vittis, quae palliis inferebantur, significatur coelestis intentio, quae omnibus operibus nostris debet adjungi". – Summa theologica, I-II, q. 102, a. 6, ad 7).

       Chrystus wiele trudu poświęcił na prostowanie błędnych żydowskich pojęć (4), lecz pomimo to przeciwstawiali żydzi nadal z uporem ciasne swe poglądy Chrystusowej nauce Nowego Przymierza. Jak wiemy, już od pierwszych wieków swego istnienia miał Kościół Powszechny niemałe trudności z różnymi "judaisantes", czyli chrześcijanami żydowskiego pochodzenia, lub przesiąkłymi nauką żydów, którzy wywoływali spory, walki, a nawet herezje, przez formalistyczne, żydowskie pojmowanie chrystianizmu, a zwłaszcza przez zniekształcanie go duchem żydowskiej Kabały, na którą składały się księgi tajemne. Najsłynniejszą z tych ksiąg, znanych tylko "wtajemniczonym", była "Księga Światłości", Sefer ha-Zohar, z której, często nieświadomie, czerpali pomysły judaisantes, powracający wciąż z biegiem wieków, niecąc coraz to nowe herezje. Owe herezje coraz mniej mają piętna sporów metafizycznych i doprowadzają w Reformacji do sformułowania zasady zupełnej swobody ujmowania swych wierzeń. Bo też i Kabała żydowska zatracała pierwotne swe wartości myślowe, a jej "znaki brać poczęto w zamian oznaczonych przez nie pojęć... Kabała urobiła się na jakąś sztukę szalejącego rozumowania, albo na systemat wiedzy oparty na kaprysach" – powiada o niej żydowski filozof Salomon Majmon (5). Takiż sam systemat miał z nauki Chrystusowej uczynić Marcin Luter, a wraz z nim i inni twórcy Reformacji, przy czym znamienne jest w tym względzie wyznanie żydowskiego publicysty Markusa Eli Ravage, który pisze otwarcie:


"Mieliśmy bezwątpienia wielki udział w reformacji Lutra..." (6).


       Żydzi nie tylko więc odrzucili Bożą naukę Nowego Przymierza i zniekształcili prawa moralne, dane im przez Mojżesza, lecz nadto przyjęli cały szereg pogańskich wierzeń okultystycznych, które usiłują przeszczepić do Kościoła Chrystusowego. Cóż więc dziwnego, że pomimo, iż Kościół Powszechny obejmuje wszystkie narody, w myśl Chrystusowego zlecenia:


"Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je chować wszystko, cokolwiek wam przykazałem" (Mt. XXVIII, 19),


to najtrudniej nauka ta przyjmuje się u żydów? Staje w tym u nich na przeszkodzie ciasnota ich umysłowości i oporność woli, szkolonych od wieków na Talmudzie i na Kabale, czyli na odstępstwie od prawa
Bożego i nauki Starego Zakonu
.


–––––––––––

Przypisy:
(1) Cf. Mt. XXII, 37; Marek XII, 28; Łk. X, 25.

(2) Por. Księgę Powtórzonego Prawa XXII, 12.

(3) Podkreślenia jak w tekście.

(4) Por. Summa theologica, I-II, q. 108, a. 3, ad 1, 2, 4.

(5) Autobiografia Salomona Majmona. Warszawa 1913, cz. I, str. 75-76. Cf. Bolesław Chełmiński: Masoneria w Polsce współczesnej. Warszawa 1936, str. 19-20.

(6) "Comissary to the Gentiles", Century Magazine, New York, February 1928, p. 476. Cf. Welt-Dienst, Erfurt, Nr. 19, 1. Oktober 1935, str. 4. Ks. dr Trzeciak: Program światowej polityki żydowskiej, str. 112.

cdn.

avatar użytkownika intix

6. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

"Może grozić wielkim niebezpieczeństwem dopuszczanie obcych przybyszów do stanowienia o sprawach narodu"

       Z powyższego widzimy, że żydzi są dla społeczeństw chrześcijańskich wręcz obcy, zarówno umysłowo, jak moralnie, i już z tego chociażby powodu winny te społeczeństwa mieć się przed nimi na baczności. Święty Tomasz z Akwinu przypomina, że mądre prawo Mojżeszowe zawierało przepisy, dotyczące przyjmowania obcych do społeczności: nie pozwalało mianowicie od razu przyznawać im pełni praw obywatelskich: powołuje się też wielki filozof na istnienie podobnych słusznych praw w niektórych państwach pogańskich (które przytacza Arystoteles w III Polit. cap. I), a które opiewały, że obywatelstwo przyznane być może obcym dopiero w trzecim, lub nawet w czwartym pokoleniu; "albowiem – stwierdza Tomasz z Akwinu – może grozić wielkim niebezpieczeństwem
dopuszczanie obcych przybyszów do stanowienia o sprawach narodu, jako że obcy,
nie mający głębszego przywiązania dla dobra publicznego, mogą przeciw narodowi
spiskować...
" ("quia si statim extranei advenientes reciperentur ad tractandum ea, quae sunt populi, possent multa pericula contingere, dum extranei non habentes adhuc amorem firmatum ad bonum publicum, aliqua contra populum attentarent...". – Summa theologica, II-II, q. 105, a. 3).

       Tym bardziej obcy i
niechrześcijanie (infideles) nie powinni zajmować odpowiedzialnych
stanowisk w państwie chrześcijańskim
, ani nad chrześcijańskim społeczeństwem panować: "nie należy do
tego żadną miarą dopuszczać
– ostrzega Tomasz z Akwinu – sieje to bowiem zgorszenie i zagraża wierze, z
łatwością bowiem ci, którzy władzy danej podlegają, mogą ulec rozkazom tych,
którzy nad nimi panują, i być im powolni, (zwłaszcza) gdy poddani nie są
wyćwiczeni w cnocie
" ("hoc nullo modo permitti debet: cederet enim hoc in scandalum, et in periculum fidei: de facili enim illi, qui subjiciuntur aliorum jurisdictioni, immutari possunt ab eis, quibus subsunt, ut sequantur eorum imperium, nisi illi, qui subsunt, fuerint magnae virtutis". – Summa theologica, II-II, q. 10, a. 10). Św. Tomasz przypomina, że już św. Paweł Apostoł zabronił chrześcijanom prawować się przed sądami niechrześcijańskimi, i stwierdza kategorycznie, że "Kościół nie pozwala dopuszczać niechrześcijan do sprawowania
władzy nad chrześcijanami, lub do obejmowania przez nich jakichkolwiek
kierowniczych stanowisk
" ("Ideo nullo modo permittit Ecclesia, quod infideles acquirant dominium super fideles, vel qualitercumque eis praeficiantur in aliquo officio". – Ibidem).

       Św. Tomasz powołuje się tu na orzeczenie IV Soboru Lateraneńskiego (1215 r.), który powiada (LXIX): "Jest rzeczą absurdalną, by ci, którzy bluźnią Chrystusowi, sprawowali
władzę nad chrześcijanami
; orzekł to już był Sobór Toledański, lecz ze względu na zuchwałość tych, którzy się z tym nie liczą, ponawiamy obecnie (to orzeczenie): zabraniamy żydom powierzać
sprawowanie urzędów publicznych
, albowiem z tego powodu stają się najczęściej chrześcijanom nienawistni" (1). Sobór Lateraneński nie tylko formułuje ten zakaz, lecz przewiduje udzielanie przez Sobory prowincjonalne napomnienia, względnie nagany tym, którzy by żydom nadal powierzali urzędy (2); chrześcijanom natomiast zabrania handlować z żydami, którzy jakikolwiek urząd sprawowali, dopóki ci na użytek ubogich chrześcijan nie oddadzą tego, co zarobili na chrześcijanach w ciągu swego urzędowania. Żydom Sobór nakazuje wreszcie "opuścić ze wstydem urzędy, które bezecnie zajęli" (3).

       Jak stąd widzimy, Kościół katolicki za warunek współżycia żydów z chrześcijanami w krajach chrześcijańskich stawiał zawsze ich podporządkowanie się moralności i interesom doczesnym społeczności, które im udzieliły przytułku; równocześnie zaś stawał twardo w obronie chrześcijan, wyzyskiwanych przez żydów; w żadnym natomiast wypadku nie zezwalał i nie zezwala na podporządkowywanie chrześcijan żydom, przestrzegając chrześcijan przed grożącym im ze strony żydów niebezpieczeństwem.


–––––––––––

Przypisy:
(1) "Cum sit nimis absurdum, ut Christi blasphemus in Christianos vim potestatis exerceat, quod super hoc Toletanum Concilium provide statuit, nos propter transgressorum audaciam in hoc capitulo innovamus: prohibentes, ne Judaei officiis publicis praeferantur, quoniam sub tali praetextu Christianis plurimum sunt infecti". – Mansi, Amplissima Collectio Conciliorum, XX. Ann. 1166-1225. Paris et Leipzig 1903.

(2) "Si quis autem officium eis tale commiserit, per provinciale concilium... monitione praemissa... compescatur". – Ibidem.

(3) "Officiali vero huiusmodi tamdiu Christianorum communio in commerciis et aliis denegetur, donec in usus pauperum Christianorum, ... convertatur quidquid fuerit adeptus a Christianis occasione officii sic suscepti: et officium cum pudore dimmittat, quod irreverenter assumpsit". – Ibidem.

cdn.

avatar użytkownika Jagna

7. @inikx !!!!!!!!!!!

Czy aby własnie zlamanie tego ostrzeżenia św. TOMASZA nie jest przyczyną naszego nieszczęścia w naszej Ojczyźnie......

Jest rzeczą absurdalną, by ci, którzy bluźnią Chrystusowi, sprawowali
władzę nad chrześcijanami;
Kochana @intix , bardzo potrzebne dzisiaj gdy nawałnica bombarduje w nasze umysły , sa twoje rozważania i nauki. Dzieki za to , że jesteś, pozdrawiam Jagna.

avatar użytkownika intix

8. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

"Wzięliśmy świat wasz cielesny w posiadanie, jak również i wasze ideały..."

       Dalszy rozwój dziejów wykazał aż
nazbyt jasno, jak dalece mądre i przezorne były te zakazy i ostrzeżenia
Kościoła katolickiego w odniesieniu do narodu żydowskiego
. Żydzi byli i są w społeczeństwach chrześcijańskich czynnikiem myślowo i moralnie obcym, na co dziś zwraca uwagę m.in. żyd, profesor Teodor Lessing:


"... nie chodzi o to, czy żydzi, żyjący wśród obcych narodów, są szlachetni, czy nieszlachetni, dobrzy, czy źli, decyduje natomiast fakt, że są obcym
elementem w organizmie innego, odrębnego narodu
. Bezwartościowa drzazga drzewa, czy drogocenny diament, dostawszy się do obcego ciała, wywołuje ropienie i obrzęk. Takim obcym elementem jesteśmy i my" (1).


       Okazują się oni jednak coraz jawniej czynnikiem nie tylko obcym, lecz wręcz i świadomie wrogim. Talmudyczna ich umysłowość nie może znieść czystości umysłu i serca, głoszonej przez chrystianizm; głównym, "religijnym" ich celem jest chrześcijaństwo całe zniszczyć (2). Na dowód wystarczy tu przytoczyć wyznanie wspomnianego już publicysty żydowskiego Markusa Eli Ravage i zestawić stwierdzoną przez niego rzeczywistość z przewidywanym przez św. Tomasza "wielkim
niebezpieczeństwem
", które może zagrażać narodowi ze strony "obcych przybyszów", przyjętych lekkomyślnie w poczet obywateli:

"My się wciskamy – pisze M. E. Ravage – jesteśmy burzycielami, wywrotowcami. Wzięliśmy świat wasz cielesny w posiadanie, jak również wasze ideały, wasze losy. Byliśmy sprawcami nie tylko rewolucji rosyjskiej, ale podżegaliśmy do każdej większej rewolucji w waszych dziejach. Myśmy wnieśli niezgodę i zamieszanie w wasze życie osobiste i publiczne. Czynimy to i dziś jeszcze. Nikt nie określi, jak długo jeszcze będziemy to czynili" (3).

       Żydzi sami dziś już mówią o swej celowej, wywrotowej działalności w społeczeństwach aryjskich, wyznających chrystianizm. Markus Eli Ravage ośmiela się nawet posunąć do twierdzenia, że


"przewrót, który wniosło chrześcijaństwo do Europy, był spowodowany i dokonany przez żydów, z zemsty przeciw wielkiemu aryjskiemu państwu" (4).


mianowicie przeciw pogańskiej Romie, która była narzędziem ich kary. O ile w tym wypadku przypisują sobie żydzi stanowczo zbyt wiele, to jednak powyższe wyznania wskazują dobitnie na ich dążenia i cele, a przede wszystkim na ich bezwzględnie wrogie odnoszenie się do narodów aryjskich i chrześcijańskich, które udzieliły im u siebie gościny i przyznały nieopatrznie zbyt daleko idące prawa.

       Dziś wiemy, że polityczna i planowa akcja żydowska w ciągu wieków wywodzi się z Talmudu i z wskazań Kabały żydowskiej. Salomon Majmon wyjaśnia nam, że te ostatnie tłumaczyli tylko "ludzie odpowiednio uzdolnieni (czyli przywódcy tajnego stowarzyszenia)" (5) – i podkreśla, że ich treść polityczna "znana jest tylko przywódcom stowarzyszenia tajnego. Wszelako oni sami i ich czynności pozostają zawsze w ukryciu; znani są tylko pomniejsi kierownicy" (6). Słowa powyższe określają jasno położenie wolnomularstwa światowego, wyszłego z żydowskiej Kabały (7), oraz związanych z nim organizacyj, które wraz z nim zdane są ślepo na kierownictwo Zwierzchników Nieznanych. Kim są ci Zwierzchnicy Nieznani? Wskazuje na nich tekst drugiej, w następstwie ukrytej redakcji Konstytucji Wolnomularstwa, ułożonej przez pastora Andersona w 1738 r., opiewający, że jednym z pierwszych praw, obowiązujących Noachidów (czyli chrześcijan, organizowanych przez żydów dla celów żydowskich) brzmi:


"Zwierzchności
żydowskiej być posłusznym
" (8).


       Żydzi wciskają się więc do społeczeństw chrześcijańskich i usiłują je opanować za pomocą całego szeregu tajnych organizacyj, do których wciągają ich członków. Jeśli zważymy, że, jak to podkreśla św. Tomasz z Akwinu, już prawo Starego Przymierza czyniło rozróżnienie pomiędzy obcymi pokrewnymi w mniejszym lub większym stopniu, a obcymi wręcz wrogimi, i że zabraniało narodowi wybranemu dopuszczenia do zbliżenia tych ostatnich (9), to, wobec bezwzględnie wrogiego stosunku żydów do narodów chrześcijańskich, czyż nie powinny te ostatnie pójść za wspomnianą, mądrą wskazówką prawa Mojżeszowego? Tym bardziej, że, jak to stwierdza Tomasz z Akwinu: "Kościół nie pozwala dopuszczać niechrześcijan do
sprawowania władzy nad chrześcijanami, ani do obejmowania przez nich
jakichkolwiek kierowniczych stanowisk
" (10), "sieje to
bowiem zgorszenie i zagraża wierze
" (11).


–––––––––––

Przypisy:
(1) "Opinia" żydowska z 10 września, 1933, nr 32: "Teodor Herzl i Karol Marks". Cf. Ks. dr Trzeciak: Program światowej polityki żydowskiej, str. 12.

(2) Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska. Warszawa 1934 (passim). Program światowej polityki żydowskiej (passim).

(3) "A real case against the Jews". Century Magazine. New York, January 1928, p. 346-350. Cf. Welt-Dienst, Nr II/18, 15 September 1935. Ks. dr Trzeciak, Program światowej polityki żydowskiej, str. 111.

(4) "Commisary to the Gentiles", Century Magazine, loc. cit., p. 476-483.

(5) Autobiografia Salomona Majmona, str. 131.

(6) Ibidem. Cf. Bolesław Chełmiński, op. cit., str. 20-21.

(7) Bernard Lazare: L'Antisémitisme. Paris 1934, t. II, str. 196. Cf. K. M. Morawski: Źródło rozbioru Polski, str. 234 i B. Chełmiński, op. cit., str. 16-17.

(8) Dr. Jakob Ecker: Der Judenspiegel im Lichte der Wahrheit. Paderborn 1884, str. 35-36. Cf. B. Chełmiński, op. cit., str. 39.

(9) "ut... quidam vero, quia hostiliter se ad eos habuerant... numquam in consortium populi admitterentur". – Summa theologica, II-II, q. 105, a. 3.

(10) Summa theologica, II-II, q. 10, a. 10.

(11) Ibidem.

cdn.

avatar użytkownika intix

9. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

Królestwo Boże nie jest z tego świata

       Zadanie swe, jak wiemy, upatrują żydzi w walce z chrystianizmem, którą planowo prowadzą od dziewiętnastu stuleci (1), a której celem jest zadanie kłamu posłannictwu Chrystusa przez utworzenie mesjanicznego królestwa.


"Królestwo moje nie jest z tego świata" (Jan XVIII, 36),


powiedział Chrystus, a w odpowiedzi na te słowa woła nadrabin francuski, Julien Weill:


"Królestwo Boże jest z tego świata, jeżeli Izrael wypełni swoją rolę, czyli jeżeli utrzyma się mocą własnej nauki, i jeśli usilnie śledzić będzie, – by w tym wszelkimi siłami dopomóc – za tym wszystkim, co dzieje się na świecie w myśl proroczego programu" (2).


       O tym programie objaśniają nas bliżej liczne enuncjacje żydowskie (3). Oto jedna z bardziej znamiennych:


"Musimy wszelkimi środkami usiłować zmniejszyć wpływ Kościoła chrześcijańskiego, który był zawsze naszym największym wrogiem, i w tym celu musimy zasiewać w sercach jego wiernych wolnomyślne idee i wątpliwości, a nadto wywoływać niezgodę i spory religijne".

"Jeśli w ten sposób pójdziemy wytrwale krok za krokiem, wyprzemy chrześcijan i zniszczymy ich wpływy. Będziemy dyktowali światu, co ma zażywać czci i zaufania, a czym należy gardzić... Gdy całkowicie opanujemy prasę, łatwo potrafimy zmienić dotychczasowe pojęcia o czci, cnocie i charakterze, zadać pierwszy cios uświęconej instytucji rodziny... i dokonać jej zniszczenia. Będziemy wtedy mogli wykorzenić wiarę i zaufanie w to
wszystko, co dotąd podtrzymywało naszych wrogów chrześcijan
, a stanie się to możliwe dzięki broni, którą wykuliśmy z namiętności; wypowiemy walkę temu wszystkiemu, co dotąd było szanowane i czczone".

"... będziemy przeć do rewolucji i przewrotów, a każda podobna katastrofa zbliży nas w naszych dążeniach do jedynego celu, do celu panowania na ziemi, tak, jak to było przyobiecane ojcu naszemu Abrahamowi" (4).


       Ażeby przyśpieszyć to przyjście mesjanicznego królestwa, Izrael musi zburzyć istniejący porządek świata i, na przekór przepowiedni Chrystusa, zagarnąć panowanie nad ziemią, i to nie przebierając w środkach. Dziś żydzi już nie wyglądają zjawienia się Mesjasza, wielokrotnie zawiódłszy się w swym upartym oczekiwaniu (5). Kabalistyczne pojmowanie każdorazowego "proroka", jako dalszego wcielenia jednej i tej samej duszy mesjaszowej (6) rozciągnięto na cały naród żydowski, który teraz sam sobie ma być "mesjaszem".


"Nie Pan Bóg już sprowadza to królestwo (mesjaniczne) przez jednorazowy akt łaski, lecz naukowo uzasadniona konieczność" –


wyjaśnia żydowski filozof Hans Kohn (7) i wyznaje, że celom mesjanicznym ma służyć przede wszystkim socjalizm żyda Marksa (7). W myśl tych założeń cały naród ma pracować nad utworzeniem żydowskiego królestwa, co nadrabin Julien Weill nazywa "obowiązkiem praktycznego mesjanizmu (8).

       Dawniejsze oczekiwanie interwencji Bożej zastąpili więc żydzi własnym dążeniem narodu do zdobycia upragnionego panowania nad całą ziemią; w miejsce Boga stawiają człowieka. Nie Bóg, lecz człowiek-naród ma zapanować nad światem, ów człowiek, którego – jak twierdzi rabin Ozjasz Thon – "najwyższe człowieczeństwo" ma być dokonane w żydostwie


"za pomocą tej olbrzymiej siły twórczej, która nam (tj. żydom) od tysięcy lat została przekazana... na istniejących, niezachwianych fundamentach starej, żydowskiej nauki i praktyki życiowej" (9).


       Przypominają się tu w przeciwstawieniu słowa Izajasza Proroka, który wyraźnie mówi w imieniu Boga:


"Jam jest Pan, a nie masz prócz mnie zbawiciela... ja Bóg i od początku ja sam, i nie masz, kto by z
ręki mojej wyrwał
" (XLIII, 11-13).


       Ale żydzi zapomnieli o treści nauki wielkich Proroków, sprawdziła się też na nich w pełni przepowiednia Izajasza:


"I rzekł Pan: ponieważ lud ten... czci mnie wargami swymi, ale serce jego jest daleko ode mnie... przeto uczynię zadziwienie ludowi temu...: bo zaginie mądrość od mądrych jego i rozum roztropnych jego się zaćmi" (XXIX, 13. 14).



–––––––––––

Przypisy:
(1) Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska (passim).

(2) "Le Judaïsme", Paris 1931, str. 166. Cf. Ks. dr Trzeciak: Program światowej polityki żydowskiej, str. 30; Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 135.

(3) Ks. dr Trzeciak: Program światowej polityki żydowskiej (passim).

(4) Mowa rabina Reichhorna, drukowana po raz pierwszy w "Le Contemporain", 1 lipca 1886. Cf. Ks. dr Trzeciak: Program światowej polityki żydowskiej, str. 117 i nast.

(5) Por. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 45-83.

(6) Leo Finkelstein: Bezdroża żydowskiego ruchu mesjanicznego. "Nasz Przegląd", 17 września 1923. Cf. Ks. dr Trzeciak: Program..., str. 83.

(7) Die politische Idee des Judentums, München 1924, str. 41. Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 40 i nast.

(8) Le Judaïsme, p. 168. Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 134; Program światowej polityki żydowskiej, str. 25.

(9) "Nasz cel" w miesięczniku B'nai-B'rith, 1 listopada 1928, str. 3. Cf. Bolesław Chełmiński, op. cit., str. 56.

cdn.

avatar użytkownika intix

10. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

Złymi jak trąd są żydzi dla narodów chrześcijańskich

       Jak widzimy z tego pobieżnego rzutu oka na cele i dążności żydów, religia ich dzisiejsza opiera się na założeniach wręcz sprzecznych z zasadami nauki Chrystusowej i stąd uważają oni chrześcijaństwo za największego wroga, którego postanowili zniszczyć. W tej walce używają metod postępowania niedopuszczalnych z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej, a że usiłują zasady Talmudu wpajać w chrześcijan, aby ich podporządkować celom żydowskim, przeto stanowią dla tych społeczeństw czynnik przez to zwłaszcza wrogi, że jest on  rozkładowy.

       Już św. Tomasz z Akwinu ostrzegał, za innymi Ojcami Kościoła, że największym niebezpieczeństwem, jakie narodom chrześcijańskim grozi ze strony żydów, jest szerzone przez nich zepsucie. Jest rzeczą znamienną, że żydzi dzisiejsi wręcz się do tego przyznają:


"My, żydzi, jesteśmy dzisiaj nie czym innym, jak tymi, którzy demoralizują
świat
, jesteśmy jego podpalaczami i katami" (1).


       Zepsucia tego mogą żydzi dokonywać najłatwiej przez bezpośrednie obcowanie z chrześcijanami i w tym celu głoszą powszechnie hasła tzw. "asymilacji".


"Musimy krążyć z słodkimi słowy i oszukaństwem, póki wszystko nie przyjdzie do rąk naszych" (2).



"Powiadam wam, kto się nie pomiesza z narodami, daremna jego praca" (3). "Potrzeba przede wszystkim przedostać się do społeczeństwa obcego, choćby obwarowanego jak forteca, i wtedy dopiero można je pokonać" (4)


radził żydom pseudo-mesjasz Jakub Lejbowicz Frank Dobrucki. W tym celu radził im zmieniać nie tylko religię, lecz i nazwiska, by tym łatwiej podejść i oszukać chrześcijan. Znany badacz kwestii żydowskiej, ks. dr Trzeciak, zauważa co następuje:


"Bez... żydów przypodobnionych społecznie, narodowo i religijnie, nie mogłoby żydostwo oddziaływać na te narody, wśród których żyje, bo z natury rzeczy jest ono zamknięte samo w sobie, ściśle obwarowane przeróżnymi przepisami rytualnymi i broniące (się) w wszelki sposób od mieszania się z otoczeniem narodu rdzennego, czyli od asymilacji" (5).

"... żydzi chrzczeni oddają żydostwu niewymowne usługi, pracują po cichu wprawdzie, ale pożytecznie, dla sprawy żydowskiej, bez nich Izrael nie mógłby nigdy rozwinąć szerszej działalności, nie mógłby wejść do duszy i serca narodów rdzennych.


Wiedzą bowiem dobrze, jak nieocenione korzyści oddała im blisko pięciowiekowa asymilacja maranów w Hiszpanii, gdzie udając chrześcijan katolików, dochodzili do najwybitniejszych stanowisk państwowych i kościelnych, w duszy zaś zostali żydami i pracowali wytrwale tak przeciw Kościołowi, jak i przeciw państwu..." (6).

       W gruncie rzeczy sami żydzi w możliwość "asymilacji" wcale nie wierzą:


"Wiara
w asymilację jest największą niedorzecznością
" –


powiada żargonowa broszura "Zukunft" (7), a żyd M. Kahany nazywa asymilację "fikcją" (8).

       Żydzi głoszą więc hasła asymilacji dlatego tylko, że jest ona w ich ręku potężnym środkiem opanowywania społeczeństw chrześcijańskich, i że wszelka dyssymilacja stwarza dla nich zaporę nie do przebycia. Znany syjonista, b. poseł Grünbaum stwierdza to wyraźnie, gdy pisze:


"Doczekaliśmy się paradoksu, że my, żydzi narodowi, odrzucający asymilację i uważający ją za zjawisko niepożądane, jednakże musimy się domagać praw do... asymilacji...".

"Zwalczając asymilację, potępiając ją nawet z pobudek moralnych, musimy jednak stanąć w obronie praw do asymilowania się, musimy podjąć walkę wespół z wszystkimi zasymilowanymi żydami przeciwko przymusowej dyssymilacji" (9).


       Wyznanie to jest nader znamienne dla dwoistej etyki Talmudu: żydzi żądają asymilacji w społeczeństwach chrześcijańskich, pomimo, że ją potępiają zasadniczo z "pobudek moralnych", i że sami jak najostrzej bronią wstępu nieżydom do własnej społeczności (10). Wszak rebe Helbo powiedział:


 "złymi jak trąd są prozelici dla Izraela" (Kiddusin 70 b) (11).


       W myśl tej wytycznej Talmudu żydowski "Nasz Przegląd" stwierdza otwarcie, że "bojkot (obcych), to narzędzie sprawiedliwości..." (12) (tylko wtedy, oczywiście, kiedy stosują go żydzi!).

       Wobec tak sformułowanego stanowiska żydów, jakie winno być stanowisko chrześcijańskie w
sprawie tzw. "asymilacji" żydów?
Wykazaliśmy, na podstawie licznych przytoczeń, że żydzi stanowią w społeczeństwach chrześcijańskich czynnik ze wszech miar rozkładowy; parafrazując wyżej wspomniane zdanie Talmudu, stanowczo twierdzić musimy, że: "złymi, jak trąd, są żydzi dla narodów chrześcijańskich". Czy zatem powinny społeczeństwa chrześcijańskie asymilować ów czynnik rozkładowy, który je toczy moralnie, zamiast go zwalczać, podobnie, jak każdy żywy organizm zwalcza toksyny chorobotwórcze (13), aby im nie ulec? Czy, podobnie, jak żydzi, popierać będziemy ich "asymilację",
pomimo, że i my musimy ją potępić z pobudek moralnych, chrześcijańskich?



–––––––––––

Przypisy:
(1) Dr. Oscar Levy: The World Significance of the Russian Revolution, Pitt-Rivers, Oxford 1920, p. VI, X. Cf. Ks. dr Trzeciak: Program..., str. 71.

(2) A. Kraushar: Frank i frankiści polscy. Kraków 1895, II, str. 80.

(3) A. Kraushar, op. cit., I, str. 425. Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 87; Program światowej polityki żydowskiej, str. 154.

(4) A. Kraushar, op. cit., II, str. 128. Cf. Ks. dr Trzeciak: Program światowej polityki żydowskiej, str. 155.

(5) Ks. dr Trzeciak: Program światowej polityki żydowskiej, str. 151-152.

(6) Ks. dr Trzeciak, ibidem, str. 152-153, na podstawie wynurzeń, zamieszczonych przez żydów w żargonowym "Hajnt" z 5 maja 1931, pt. "Hiszpański prezydent państwa maran". Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 347-352.

(7) Warszawa, 1922, str. 180. Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm..., str. 317.

(8) "Pewna część Anglików wierzy... jeszcze w «fikcję» Anglików wyznania Mojżeszowego, ale łatwo się przekonać, że fikcja ta została im podsunięta przez ten odłam notablów żydowskich, który wbrew wszelkim znakom czasu nie potrafił zmienić swojej umysłowości i wczuć się w dynamikę żydowskiego renesansu narodowego". – "Nasz Przegląd", 23 lipca 1933. Listy Londyńskie i żydzi brytyjscy. – Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm..., str. 244; Program światowej polityki żydowskiej, str. 152.

(9) "Nasz Przegląd", 21 października 1933. Asymilacja i dyssymilacja. Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm..., str. 244; Program..., str. 152.

(10) Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska. Por. rozdziały: "Hitlerowcy żydowscy" i "Hitler a Talmud", str. 246-258.

(11) Cf. Ks. dr Trzeciak, op. cit., str. 257.

(12) "Nasz Przegląd", 31 sierpnia 1933. Walka a postulaty pracy żydowskiej.... Cf. Ks. dr Trzeciak, op. cit., str. 250.

(13) Por. wyznanie b. posła Grünbauma: "My zarażamy powietrze, jako naród chory". – Der Moment, 1929, nr 272. Cf. Ks. dr Trzeciak, op. cit., str. 129.

cdn.

avatar użytkownika intix

11. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

Chrześcijanie mają obowiązek stawać w obronie swej wiary

       Średniowieczne ustawodawstwa, wyznaczające żydom odrębne ghetta i nakazujące im odróżniać się strojem od chrześcijan, powodowane były troską o zabezpieczenie społeczeństw chrześcijańskich od wpływów żydostwa. Św. Tomasz z Akwinu uważał to współczesne mu stanowisko za najzupełniej uzasadnione. W liście do księżny Brabantu (1) pisze między innymi, powołując się niewątpliwie na orzeczenie IV Soboru Lateraneńskiego (2):


"Żydzi obojga płci powinni, we wszystkich krajach chrześcijańskich, zawsze odróżniać się szczegółami stroju od innych narodów. Nakazuje im to również własne ich prawo..." ("Judaei utriusque sexus in omni Chritianorum provincia et in omni tempore aliquo habitu ab aliis populis debent distingui. Hoc eis etiam in lege eorum mandatur...". – De Regimine Judaeorum).


       Wielki filozof był więc zdeklarowanym zwolennikiem dyssymilacji żydów. Jak nadmieniliśmy, obawiał się przede wszystkim demoralizującego wpływu żydów na chrześcijan i ostrzegał tych ostatnich przed utrzymywaniem stosunków i współżyciem z żydami, które narażałyby ich na zepsucie obyczajów: "jeżeli takie stosunki, lub współżycie (z żydami) narażają wiernych na zepsucie – powiada wyraźnie – należy ich całkowicie
zabronić
" ("si ex tali communicatione, vel convictu subversio fidelium timeretur, esset penitus interdicendum". – Summa theologica, II-II, q. 10, a. 10, ad 3) (3).

       Tomasz z Akwinu nie poprzestaje na przestrzeganiu przed zepsuciem, które szerzą żydzi. W jego pojęciu Chrystianizm nie jest nauką bierności, która by się ograniczała do zalecania jedynie unikania złego, lecz wymaga świadomego i czynnego przeciwstawiania się złu, które Kościołowi zagraża od jego wrogów. Twierdzi przeto, że  chrześcijanie mają obowiązek stawać w obronie swej wiary, i, "w miarę możności zmuszać tych, którzy przeciw niej
występują, do zaniechania szkodzenia jej przez bluźnierstwa, przewrotną
agitację, lub nawet otwarte prześladowania
"
("tales infideles... sunt tamen compellendi a fidelibus, si adsit facultas, ut fidem non impediant vel blasphemiis, vel malis persuasionibus, vel etiam apertis persecutionibus". – Summa theologica, II-II, q. 10, a. 8).

       Walka z żydami musi, jak każda wojna, odpowiadać wymogom słuszności. Są one, według św. Tomasza, następujące:

       Zachodzić musi słuszna przyczyna walki, mianowicie, "aby ci, którzy są zwalczani, zasługiwali na to z powodu (dopuszczenia się) jakiejś winy" ("ut scilicet illi, qui impugnantur, propter aliquam culpam impugnationem mereantur". – Summa theologica, II-II, q. 40, a. 1). Na bliższe określenie tej winy wskazuje św. Tomasz u św. Augustyna, który powiada, że słuszne są wojny, "które mszczą (wyrządzone) krzywdy, kiedy (mianowicie) należy upokorzyć naród... który zaniedbuje albo
zadośćuczynić za to, czego dopuścili się bezprawnie jego (członkowie), albo też
zwrócić to, co przywłaszczył sobie z krzywdą (dla drugich)
" ("justa bella solent definiri, quae ulciscuntur injurias, si gens... plectenda est, quae vel vindicare neglexerit quod a suis improbe factum est, vel reddere quod per injuriam ablatum est". – Summa theologica, II-II, q. 40, a. 1) (4).

       Jak wiadomo, naród żydowski bynajmniej nie zamierza zadośćuczynić innym narodom za zepsucie moralne, przez które je krzywdzi od wieków, ani też zwrócić im tego, co przywłaszczył sobie w krajach chrześcijańskich drogą wyzysku, oszustwa i lichwy. Chrześcijanie mają więc słuszną przyczynę walczenia z żydostwem, tym więcej, że walka ta ma na celu korzyść ogółu społeczeństwa (5).

       Konieczny jest również w tej walce współudział władzy. "Pieczę nad dobrem Rzeczpospolitej zwierzono
panującym, do nich więc należy chronić dobro publiczne państwa... względnie
podległej im prowincji
" ("cum autem cura rei publicae commissa est principibus, ad eos pertinet rem publicam civitatis... seu provinciae sibi subditae tueri". – Summa theologica, II-II, q. 40, a. 1). Św. Tomasz z Akwinu podkreśla, że ci, którzy stoją u steru państwa, "mają prawo bronić go przeciw wichrzycielom,
używając miecza dla karania złoczyńców
" ("licite defendunt eam materiali gladio contra perturbatores, dum malefactores puniunt". – Summa theologica, II-II, q. 40, a. 1). "Mieczem" są w tym wypadku wszelkie sankcje materialne przeciw wichrzycielom, którzy szerzą zepsucie w społeczeństwie chrześcijańskim; wszak już w Psalmie LXXXI, 4, Bóg władców upomina:


            "Potrzebującego z mocy grzesznika wyzwalajcie",


i o tym winna pamiętać władza chrześcijańska, której zadaniem jest prowadzić poddanych drogą cnoty.

       Niezbędną jest wreszcie u  walczących intencja właściwa, czyli "stawiająca sobie za cel albo krzewienie dobra,
albo zwalczanie zła
" ("intentio bellantium recta, qua scilicet intenditur, vel ut bonum promoveatur, vel ut malum vitetur". – Summa theologica, II-II, q. 40, a. 1). "Słuszna
walka
– podkreśla za św. Augustynem Tomasz z Akwinu – winna być powodowana nie chęcią zysku, ani
okrucieństwem, lecz pragnieniem pokoju, (na to) by złych powściągała, a dobrych
podnosiła (na duchu)
" ("non cupiditate, aut crudelitate, sed pacis studio... ut mali coërceantur, et boni subleventur". – Ibidem).


–––––––––––

Przypisy:
(1) Alicja Burgundzka, żona Henryka III, władcy księstwa Brabantu († 1273 r.).

(2) LXVIII. "... statuimus ut tales (Judaei) utriusque sexus, in omni Christianorum provincia, et omni tempore, qualitate habitus publice ab aliis populis distinguantur, cum etiam per Mosen hoc ipsum legatur eis injunctum. Cf. Levit. XIX". – Mansi, op. cit.

(3) Już Sobór Nicejski z 325 r. przestrzega przed stosunkami z żydami (can. 52).

(4) Cf. Augustinus, lib. 6 QQ (super Jos. q. 16).

(5) "pugna, quae est licita, fit pro communi utilitate". – Summa theologica, II-II, q. 42, a. 2, ad 1.

cdn.

avatar użytkownika intix

12. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

"Żydom nie powinno być wolno zatrzymać tego, co od innych wyłudzili przez lichwę"

       Walka z żydostwem sprowadza się od dawien dawna przede wszystkim do dziedziny gospodarczej, jako że największą bronią żydów jest pieniądz, i że zagrażają oni narodom chrześcijańskim głównie przez przewagę gospodarczą, którą sobie przywłaszczyli bezprawnie, z wielką szkodą dla tych narodów. Św. Tomasz z Akwinu i ten problemat gospodarczy sprowadza do rzędu zagadnień moralnych: podkreśla mianowicie nieuczciwe pochodzenie mienia żydów, powiadając w liście do księżny Brabantu, że żydzi, zamieszkujący jej ziemie, "zdają się nie posiadać nic ponad
to, co zdobyli nieuczciwie przez lichwę
" ("Judaei terrae vestrae nihil videntur habere nisi quae acquisierunt per usurariam pravitatem". – De Regimine Judaeorum). Stąd wniosek, że to mienie jest przez nich posiadane bezprawnie, że przeto powinni je zwrócić tym, od których je wyłudzili: "Żydom nie powinno być wolno
zatrzymać tego, co od innych wyłudzili przez lichwę...
" – dowodzi św. Tomasz – "jeżeli więc wiadome są
osoby, którym wydarli lichwę, należy ją tym osobom zwrócić; w przeciwnym razie
obrócić ją trzeba na dobre cele... lub na ogólny pożytek kraju, jeżeli nasuwa
się tego konieczność, lub gdy tego wymaga wzgląd na korzyść ogółu
" ("cum ea, quae Judaei per usuras ab aliis extorserunt, non possint licite retinere... unde si inveniuntur certae personae a quibus extorserunt usuras, debet eis restitui; alioquin debet in pios usus... vel etiam in communem utilitatem terrae, si necessitas immineat, vel exposcat communis utilitas, erogari". – De Regimine Judaeorum).

       W tym również wypadku opiera się św. Tomasz na orzeczeniu IV Soboru Lateraneńskiego, który powiada (LXVII): "Postanawiamy, jeżeli z jakiegokolwiek powodu Żydzi będą Chrześcijanom ciężkie i przesadne lichwy wyłudzali, aby ich pozbawiano stosunków (handlowych) z Chrześcijanami, dopóki Chrześcijanom nie zadośćuczynią należycie za nakładanie na nich przesadnych ciężarów. Chrześcijan, w razie
potrzeby, należy... zmuszać
karami kościelnymi do zaniechania stosunków z żydami
" (1); zaś Papież Inocenty III, dekretem Post innumerabili, nakazuje władzom świeckim zmuszać żydów do zwrotu
zagarniętej lichwy
, zabraniając pod klątwą Chrześcijanom handlować i zadawać się z żydami, dopóki ci tej lichwy nie zwrócą (2).

       Nie tylko w razie konieczności, ale nawet przez wzgląd na korzyść ogółu – zaznacza Tomasz z Akwinu – mają chrześcijanie-tubylcy pełne prawo być gospodarzami we własnym kraju i rozporządzać wedle własnego uznania swym mieniem, chociażby zostało im ono drogą lichwy odebrane przez obcych przybyszów. Z tego też założenia wychodząc, uważa św. Tomasz, że w wypadkach karania grzywną pieniężną za wykroczenia przeciw prawu powinny władze w społeczeństwie chrześcijańskim "tym
większą grzywną karać żyda, czy jakiegokolwiek innego lichwiarza... im
odbierane mu pieniądze mniej do niego należą
" ("maiori poena puniendus [est] Judaeus, vel quicumque alius usurarius... quanto pecunia quae aufertur ei, minus ad eum noscitur pertinere". – De Regimine Judaeorum). Mała to bowiem kara być pozbawionym nie swojej własności. Św. Tomasz podkreśla przy tym, że pieniędzy odebranych lichwiarzom tytułem grzywny, jeżeli z lichwy jedynie pochodzą, nie wolno jest obracać na co innego, jak na wspomniane cele użyteczności publicznej (Ibidem).

       Władze w społeczeństwach chrześcijańskich – zdaniem św. Tomasza z Akwinu – "same ponoszą
winę za szkody wynikłe (z gospodarczej przewagi żydów), jako że spowodowało
takowe ich własne niedbalstwo. Powinny bowiem raczej zmuszać żydów do życia z
własnej pracy... niż pozwalać im się wzbogacać samą lichwą, żyjąc bezczynnie
" ("Principes terrarum... hoc damnum sibi imputent, utpote ex negligentia eorum proveniens. Melius enim esset ut Judaeos laborare compellerent ad proprium victum lucrandum... quam quod otiosi viventes, solis usuris ditentur". – De Regimine Judaeorum).

       Kogo dziwiłoby, lub oburzało to "nieliberalne" zapatrywanie Kościoła Katolickiego i jego Powszechnego Doktora na kwestię żydowską, temu daje odpowiedź współczesna "Jüdische Rundschau" w trafnych, następujących słowach:


       "Koniec liberalnego państwa pociągnąć musi za sobą koniec liberalnego zagadnienia żydowskiego... Szanse liberalizmu są przegrane. Jedyna polityczna forma życiowa, która dążyła do poparcia asymilacji żydowskiej, runęła..." (3).


       Runęły zasady liberalizmu, zawsze natomiast są aktualne wytyczne Chrystianizmu. W imię sprawiedliwości domaga się Tomasz z Akwinu od żydów zwrotu chrześcijańskiego mienia; nie zapomina jednak o chrześcijańskiej miłości bliźniego i żąda od chrześcijan zachowania
przy tym umiaru
i "pozostawienia
żydom... środków koniecznych do życia
" ("hoc tamen servato moderamine, ut necessaria vitae subsidia eis nullatenus subtrahantur". – De Regimine Judaeorum). Podobnie, jak powodując się miłością dla własnego narodu, winni chrześcijanie walczyć o poszanowanie w nim praw Bożych, tak też w imię tej samej miłości chrześcijańskiej obowiązani są obchodzić się z wrogami po ludzku.


–––––––––––

Przypisy:
(1) "... statuimus, ut si de cetero quocumque praetextu Judaei a Christianis graves et immoderatas usuras extorserint, Christianorum eis participium subtrahatur, donec de immoderato gravamine satisfecerint competenter. Christiani quoque, si opus fuerit, per censuram ecclesiasticam... compellantur ab eorum commerciis abstinere". – Mansi, op. cit.

(2) "Judaeos ad remittendas Christianis usuras per principes et saecularem compelli praecipimus potestatem, et donec eis remiserint, ab universis Christi fidelibus tam in mercimoniis quam in aliis per excommunicationis sententiam eis jubemus communionem omnimodam denegari". – Collectio Rainerii, tit. 26. Migne, Innocentii III opera omnia, Tomus III.

(3) Dr. Joachim Prinz: Die Judenfrage von heute. "Jüdische Rundschau", Berlin, 23. Oktober 1933. Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 280.

cdn.

avatar użytkownika intix

13. Ciąg dalszy...

LEKTURA...

"Bądź w walce spokojny, abyś tym, których zwalczasz, mógł dać korzyści pokoju"

       Wspomniane wymogi słuszności, stawiane przez św. Tomasza wojnom, prowadzonym przez chrześcijan, jasno określają wytyczne i metody walki, podejmowanej przez nich przeciwko żydom: mają oni walczyć o sprawiedliwość, lecz nie wolno im powodować się w tym chęcią zysku, ani okrucieństwem i nienawiścią względem wroga. Tomistyczne pojęcie walki nie uznaje w niej ekscesów, które by uwłaczały godności i zasadom chrześcijanina, wymaga natomiast od niego spokojnej postawy żołnierza, który świadomie
walczy
nie o korzyści osobiste, lecz o dobro swego narodu i o poszanowanie w nim praw Bożych. "Bądź w walce spokojny – powtarza Tomasz z Akwinu radę św. Augustynaabyś tym,
których zwalczasz, mógł dać korzyści pokoju
" ("esto bellando pacificus, ut eos, quos expugnas, ad pacis utilitatem perducas". – Summa theologica, II-II, q. 40, a. 1, ad 3) (1).

       Walka z żydostwem jest przede wszystkim walką o zasady, o samo pojmowanie celowości życia; konieczne są w niej nie tylko spokój i opanowanie, ale zwłaszcza jasne uprzytomnienie sobie zasad i wytycznych Chrystianizmu. Metodą tej walki będzie więc nie głoszone przez Marcina Lutra terroryzowanie i prześladowanie żydów, o którym pisze on w swych listach:


       "Pod ich bóżnice i szkoły należy podkładać ogień, a kto może, niech dorzuca do niego smoły... ich samych, jak cyganów pozamykać pod dachem, lub w chlewie, aby wiedzieli, że nie są panami naszego kraju..." (2),


       lecz stałe i świadome przeciwstawianie ich dążeniom dążeń Chrystianizmu; i to wszędzie, zarówno w życiu prywatnym, jak publicznym, zarówno w dziedzinie gospodarczej, jak zwłaszcza w dziedzinie umysłowej. Dążeniom żydostwa winny się przeciwstawiać nie tylko jednostki, względnie pewne zespoły jednostek, lecz całe społeczeństwo chrześcijańskie wraz ze
stojącą na jego czele władzą
. Wobec wywrotowych czynników społeczeństwo to zdobyć się musi na walkę nie w partyzantkę, lecz frontem jednolitym i zwartym; przeciw takiej bowiem postawie chrześcijan, jak uczy doświadczenie, wszelkie żydowskie metody zawodzą.

       Najumiejętniej broni się od żydów ten naród, który odbiera im wszelkie sposoby przenikania do swego organizmu. Niedopuszczanie żydów do sprawowania władzy nad chrześcijanami, do zajmowania jakichkolwiek stanowisk, odseparowanie ich od narodu, do którego wdarli się podstępem, by w nim szerzyć zepsucie – oto zasadnicze wytyczne walki chrześcijan o sprawiedliwość i o poszanowanie praw Bożych.

       O jednym winni też pamiętać chrześcijanie: obrzędy religii żydowskiej – jak powiada św. Tomasz – choć zniekształcone, świadczą o prawdziwości wiary chrześcijańskiej, której stanowiły zapowiedź (3), wszelkie zaś usiłowania żydostwa, zmierzające do zaprzeczenia posłannictwu Chrystusowemu, potwierdzają jedynie takowe, chociażby przez każdorazowe niepowodzenie, na które są skazane dążenia żydów do utworzenia mesjanicznego, doczesnego królestwa (4). "Świadectwo
naszej wierze dają nam (nawet) jej wrogowie
" ("testimonium fidei nostrae habemus ab hostibus". – Summa Theologica, II-II, q. 10, a. 11) – stwierdza św. Tomasz z Akwinu. Dla zaślepienia tych wrogów należy mieć litość głęboką i  z radością witać u
nich każde istotne nawrócenie na wiarę prawdziwą
. Niemniej należy też ze spokojem przeciwstawiać na każdym kroku zaborczości i obłudzie żydów jasno ujęte i w czyn wcielone zasady Ewangelii, pamiętając o słowach Chrystusowych:

            "Ufajcie,
jam zwyciężył świat
" (Jan XVI, 33).


–––––––––––

Przypisy:
(1) Cf. Augustinus, ep. 189, al. 205.

(2) Cf. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 68.

(3) "in quibus praefigurabatur veritas fidei quam tenemus". – Summa theologica, II-II, q. 10, a. 11.

(4) Por. Ks. dr Trzeciak: Mesjanizm a kwestia żydowska, str. 33-83.


–––––––

Bibliografia

Biblia, Stary i Nowy Testament.

Kraushar Aleksander, Frank i frankiści polscy. Kraków 1895.

Lazare Bernard, L'Antisémitisme. Paris 1934.

Maimon Salomon, Autobiografia. Warszawa 1913.

Mansi, Amplissima Collectio Conciliorum. Paris-Leipzig 1903.

Migne, Innocentii III Opera omnia, t. III.

Morawski, K. M., Źródło rozbioru Polski. Warszawa 1935.

Tomasz z Akwinu (Święty), 1. De Regimine Judaeorum. Opuscula omnia collecta a R. P. Mandonnet, T. I. Paris 1927. 2. Summa theologica. Editio altera. Romae 1925.

Trzeciak Stanisław, ks. dr, 1. Mesjanizm a kwestia żydowska. Warszawa 1934. 2. Program światowej polityki żydowskiej, wyd. 2e. Warszawa 1936.


–––––––––––

Dr. Anna Danuta Drużbacka, Moralne oblicze kwestii żydowskiej w świetle nauki św. Tomasza z Akwinu. Nakład i druk: Księgarnia i Drukarnia Katolicka S. A. Katowice. 1937, str. 43. (a)

Za: http://www.ultramontes.pl/
* * *
Wydanie książkowe (Repozytorium Cyfrowe Instytutów Naukowych):


Pokaż treść!