Luty poświęcony Matce Boskiej Bolesnej

avatar użytkownika intix

 

 

 

 

Intencja na miesiąc Luty


 

O ducha chrześcijańskiego w rodzinach

 

       Jedno z tych licznych i wielkich dobrodziejstw, jakie Pan Jezus wyświadczył rodzajowi ludzkiemu, jest to, że przykładem, słowem i łaską swoją uświęcił życie rodzinne. Co prawda, tacy, co dla miłości Pana Boga wyrzekli się życia rodzinnego i w zakonach albo i w stanie świeckim wszystkie swoje siły, zdolności i czas poświęcają wyłącznie na chwałę Bożą i dobre uczynki, są ze wszystkich najszczęśliwsi w tym życiu, a nadto mają dziwnie ułatwioną drogę do Nieba według owego przyrzeczenia Pańskiego: Wszelki, który by opuścił dom, albo braci, albo siostry, albo ojca, albo matkę, albo rolę dla Imienia Mego; tyle stokroć weźmie i żywot wieczny odzierży. Takich jednak zawsze będzie stosunkowo mało, bo nie każdemu daje Pan Bóg łaskę powołania, a i z tych, którym ją daje, jeszcze nie wszyscy pojmują słowa Jego. Największa zatem część ludzi i to zgodnie z wolą Bożą pozostaje przy życiu rodzinnym i w nim ma znaleźć potężną pomoc do zbawienia wiecznego oraz szczęście doczesne.

       Rzecz jasna, że jak w zakonie nie każdy, kto do niego wstąpi, ale ten tylko, kto ożywiony jest duchem zakonnym, znajduje ową stokrotną nagrodę w tym i żywot wieczny w przyszłym życiu, tak też i życie rodzinne o tyle tylko dopomaga do szczęścia doczesnego i wiecznego, o ile cała rodzina i poszczególni jej członkowie przejęci są duchem prawdziwie chrześcijańskim. Któż by nie pragnął szczęścia w domowym, rodzinnym pożyciu? Żeby wam dopomóc do osiągnięcia tego, podajemy tu kilka uwag o chrześcijańskim życiu rodzinnym.

       1. Podstawą rodziny jest małżeństwo, które Chrystus Pan podniósł do godności Sakramentu nierozerwalnego. Małżeństwa tedy nie wolno zawierać lekkomyślnie z kim bądź, dla marnego tylko grosza, dla marniejszej jeszcze urody albo, broń Boże, dla grzesznej zalotności. Pamiętajcie, że nie będzie szczęścia w małżeństwie między takimi, co nie przyuczyli się za młodu do bogobojności i pobożności, do pracowitości i oszczędności, i do uczciwości względem swoich rodziców i rodzeństwa.

       2. W małżeństwie, jeśli je kto zawarł lekkomyślnie, albo gorzej jeszcze, jak to niestety nieraz się zdarza, w stanie grzechu śmiertelnego, należy przede wszystkim przez szczerą skruchę i spowiedź przebłagać Pana Boga i tym usilniej starać się o nabycie cnót powyżej wymienionych. Dalej wszyscy bez wyjątku, którzy pragną szczęśliwego pożycia, powinni zachować następujące trzy przestrogi:

       Najpierw, razem, o ile możności z dziećmi i czeladką domową odprawiajcie poranne i wieczorne modlitwy przed jakim świętym obrazem, razem, o ile możności śpieszcie w Niedzielę i święta na Mszę św. do kościoła, razem też przynajmniej kiedy niekiedy przystępujcie do św. Sakramentów; takim wspólnym, regularnym i jawnym nabożeństwem zjednacie sobie błogosławieństwo Boże i ugruntujecie świętą między sobą zgodę.

       Po wtóre, święćcie i niezłomnie dotrzymujcie, co sobie nawzajem przy ślubie pod przysięgą przyrzekliście: miłość, wiarę, uczciwość, i że się nie opuścicie aż do śmierci. Dotrzymujecie poprzysiężonej miłości, dopóki sobie nawzajem ze szczerego serca możecie powiedzieć: Jak mnie z tobą, chętnie to zdaję na Boga i na ciebie, - byle tobie ze mną, o ile to ode mnie zależy, było jak najlepiej w tym i w przyszłym życiu. Skoro zaś poczniesz myśleć o sobie, prędko diabeł i za jego sprawą złe języki ludzkie wmawiać w ciebie zaczną, że ci źle - że wasze małżeństwo niedobrane albo nawet nieszczęśliwe; jeśli zaś tej pokusie uwierzysz albo co gorsza zaczniesz przed drugimi, a choćby tylko przed rodzoną matką żalić się na swoją niedolę, to odtąd już naprawdę źle będzie między wami. Chcecie uniknąć nieszczęśliwego w małżeństwie pożycia, to strzeżcie się więcej niż ognia wszelkich kwasów, bo jak za dawnych czasów mawiano: dobra jest kwaśna kapusta i dobry jest kwaśny ogórek, ale nieznośna jest skwaszona żona i równie nieznośny skwaszony mąż. Rzecz o wierności małżeńskiej wykładu nie potrzebuje, dlatego poprzestajemy na tej krótkiej uwadze, że grzechem jest tzw. zazdrość, czyli posądzanie o niedotrzymanie wiary małżeńskiej.

       3. Dał wam Bóg dzieci, to wiedzcie, że ile ich jest, tyle macie skarbów, z których wcześniej czy później przyjdzie wam zdać liczbę na sądzie Bożym. Dbajcie tedy o dzieci swoje, nie tylko, żeby je odchować, ale jeszcze więcej, żeby je wychować. W szczególności do trzech rzeczy przyuczajcie wasze dzieci, mianowicie:
           do czci ojca i matki,
           do bojaźni Boga i
           do zaparcia się siebie, bo takie jest przykazanie Boże:
           Czcij ojca twego i matkę twoją, aby ci się dobrze wiodło, i abyś długo żył.

       Kto nie nauczył się czcić ojca i matki swojej, których widzi, jakże będzie czcił Ojca niebieskiego i Matkę Najświętszą, których nie widzi?

       Na to jednak słowa mało pomagają, potrzeba więcej niż słów, żeby dziecko widziało i słyszało, jak bardzo ojciec i matka nawzajem się czczą i szanują. Dlatego niech Pan Bóg broni kłócić się i spierać ze sobą wobec dzieci albo gorzej jeszcze, narzekać i wygadywać przed dziećmi. Niemniej potrzeba, aby ojciec i matka umieli szanować samych siebie; bo jeśliby dziecko widziało ojca lub matkę pijanych, słyszało ich przeklinających albo kłamiących itp., jakże ma ich czcić i szanować? Nie utrudniaj tedy dzieciom swoim zachowania tego tak ważnego dla nich przykazania, ale bądź rzeczywiście wszelkiej czci godnym, a im i sobie zapewnisz błogosławieństwo Boże w tym i w przyszłym życiu. Ucz też dzieci od maleńkości prawdziwej bojaźni Bożej, czyli sumienności, i to nie tylko słowem, ale jeszcze więcej własnym przykładem. Po trzecie, nie rozpieszczaj dzieci, ale zawczasu przyuczaj je do chrześcijańskiego zaparcia się siebie, bo o tyle tylko postąpią w czci i posłuszeństwie dla rodziców i we wszelkiej sumienności, o ile będą umiały zaprzeć się siebie, to znaczy zwyciężać swoje zachcianki i swoje widzimisię.

       4. Dzieci dorastające i dorosłe aż do końca życia powinny zachować przykazanie miłości rodziców i chociażby rodzice pomarli, jeszcze szanować ich i modlić się za nich mają. W szczególności niech nie ważą się rodziców swoich sądzić, krytykować albo gorzej jeszcze, w oczy ich łajać lub przymawiać im; bo o takich mówi przysłowie: "Brzydki ptak, co kala swoje gniazdo" - i wielki za to grzech. Powinny też, jeśli ich rodzice z swojej dobrej woli wcześniej spod władzy nie wypuszczą, ale trzymają ich przy sobie, w pokorze i posłuszeństwie pracować na nich i służyć im lepiej niż wierni i dobrze płatni słudzy; bo przez długie lata rodzice na nich pracowali i taki dał przykład Pan i Bóg nasz Jezus Chrystus, który aż do trzydziestego roku życia swego był poddany Matce Najświętszej i św. Józefowi i ciężko na nich pracował, żadnej nie żądając zapłaty.

       5. Do rodziny należą wreszcie słudzy. O nich to upomina Apostoł wszystkich służbdodawców bez wyjątku, zarówno panów, jak mieszczan i gospodarzów: Jeśli kto o swoich, a najwięcej domowych pieczy nie ma, zaprzał się wiary i jest gorszy niźli niewierny. Sługom zaś poleca tenże Apostoł: Słudzy, posłuszni bądźcie panom wedle ciała, z bojaźnią i ze drżeniem, w prostości serca waszego, jako Chrystusowi; nie na oko służąc, jakoby się ludziom podobając, ale jako słudzy Chrystusowi, czyniąc wolę Bożą z serca; z dobrą wolą służąc, jako Panu a nie ludziom; wiedząc, iż każdy cokolwiek czyni dobrego, to odniesie od Pana, zarówno sługa, jak i wolny.

       Oto najgłówniejsze cechy rodziny przejętej duchem chrześcijańskim. Zastanówcie się, jak by wam dobrze było, gdyby w waszej rodzinie tak się działo, jak Pan Jezus przykazał. Nie oglądajcie się na drugich, lecz sami zacznijcie być takimi, jakimi być powinniście. Módlcie się i ofiarujcie codzienne sprawy, krzyże i krzyżyki na tę intencję, aby we wszystkich rodzinach zapanował duch prawdziwie chrześcijański.

 

 

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.

_____________________________________________________________


2 Lutego — Uroczystość Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny

 


.

7 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. W dnu dzisiejszym przypada

avatar użytkownika intix

3. Istotny cel małżeństwa

Istotny cel małżeństwa

Ks. Kazimierz Naskręcki

"Mąż niechaj żonie powinność oddaje, także też i żona mężowi" (1 Kor. 7, 3).
"Uczciwe (niech będzie) małżeństwo we wszystkim" (Żyd. 13, 4).


       Z chwilą zawarcia małżeństwa, zaczyna się wspólne małżonków pożycie, a cel tego pożycia jest trojaki; najpierw: przymnożenie czcicieli Bogu, według tego, co rzekł Stwórca do pierwszej małżeńskiej pary: "Rośnijcie i mnóżcie się" (1 Mojż. 1, 28); następnie: wzajemna pomoc, udział we wszystkich korzyściach, jakie daje życie we dwoje, gdyż Pismo św. wyraźnie nazywa niewiastę "pomocą" dla mężczyzny, (1 Mojż. 2, 18). Wreszcie, gdy po grzechu pierworodnym obudziły się w człowieku zmysłowe żądze, okazał się trzeci cel małżeństwa: przyjście ludziom z pomocą w ich słabości i ten cel miał na myśli św. Paweł, gdy pisał: "Lepiej jest w małżeństwo wstąpić, niżeli być palonym" (żądzą nieczystą) (1 Kor. 7, 9).

       Wszyscy, co wstępują w związki małżeńskie, wiedzą dobrze o tym trojakim celu małżeństwa; tylko wielu samowolnie narusza porządek, przez Boga ustanowiony, i to, co jest na pierwszym miejscu: otrzymanie potomstwa, – przenosi na ostatnie, a to co jest na ostatnim: uśmierzenie ciała, – stawia na pierwszym; a przez takie naruszenie porządku Bożego, życie wielu małżonków staje się nieuczciwym i grzesznym.

       Dlatego za przedmiot dzisiejszej nauki obieram pierwszy, główny, i istotny cel małżeństwa, którym jest ojcostwo i macierzyństwo.

I.

       Patrzmy najpierw, jaka jest dostojność ojcostwa i macierzyństwa.

       1) Oto Bóg wzywa małżonków do tworzenia owego arcydzieła, jakie kiedyś wyszło z rąk Jego własnych. Wyprowadzać ze krwi swoich i swoich kości nową ludzką istotę, czy rozumiecie, co to znaczy?

       Świat cywilizowany ma szczególną cześć dla artystów, czarujących swymi dziełami pokolenia wszystkich czasów. Ich obrazy i posągi zajmują poczesne miejsce w muzeach. Aby je stworzyć, aby przenieść na marmur lub płótno swe myśli, niemało musieli ci malarze i rzeźbiarze zadawać sobie trudu; a gdy widzieli myśl swoją już urzeczywistnioną, radość ich była wielka, dzielili się nią z przyjaciółmi, i uważali swe trudy za okupione całkowicie. I mieli słuszność tak radować się! Ta ich radość była dobrze zasłużoną nagrodą!

       Małżonkowie mają od Boga moc stworzenia dzieła bardziej cudownego i trwałego. Te obrazy i posągi, które czynią imiona ich twórców nieśmiertelnymi, są martwe, nieme. "Teraz przemów!" odezwał się Michał Anioł do swego Mojżesza, lecz ten jego Mojżesz, choć był arcydziełem, nie przemówił; zdawał się żyć, patrzeć, rozkazywać, ale to tylko był pozór.

       Tymczasem, dziecię, ten posąg, z ciała i kości, który wychodzi z waszych, o rodzice! twórczych mocy, ono jest waszym dziełem żywym; ono nie tylko urzeczywistnia pewną myśl, ale jest dalszym odtworzeniem was samych; wy to w nim dalej żyjecie! Złożone z obopólnej waszej miłości, z dwojga serc waszych, ono nosi w sobie wasz charakter, wasze skłonności, wasze przyzwyczajenia, wasze przymioty i wady też, niestety! wasze. Patrząc na nie, odczytujecie w jego oczach swoją duszę, a w rysach jego swoje widzicie.

       O, nie zapominajcie o tym wielkim wpływie waszego życia na życie waszych dzieci; one są waszymi spadkobiercami. Jeżeli dziedzictwo składa się z cnoty, pobożności, wiary, dziecię duchowo bogatym będzie; jeżeli zaś złożyły się nań grzechy, obojętność religijna, swobodne postępowanie, niemałe walki czekają takie dziecko, a gdyby zginęło ono na wieki, ogromna część odpowiedzialności spadłaby na twórców jego życia; – nad tym należy się poważnie zastanowić.

       Jeżeli arcydzieła naszych artystów umieszczane są w ramy, będące ozdobą, która im zaszczyt przynosi, to wasze dzieło, małżonkowie chrześcijańscy, przeznaczone jest do środowiska, w którym wiekuistym ma błyszczeć blaskiem. Tu na ziemi dziecię winno jaśnieć w społeczeństwie, w Kościele, cnotami swoimi; a kiedyś macie je ujrzeć jaśniejącym w chwale Niebieskiego Ojca. Oto zaszczyt, przygotowany dla waszego dzieła, jeżeli potraficie je ustrzec nieuszkodzonym od złych duchów, które chciałyby je zbrukać i popsuć.

       O! ja wiem, że mieć i wychować dziecko, – to nie przychodzi bez trudu, tak jak nie bez trudu przychodzi artyście władać pędzlem lub dłutem. Michał Anioł dwa lata pracował, leżąc na wznak, nad freskami Sykstyńskiej Kaplicy. Nie bójcie się trosk, niedostatku, cierpień! Bądźcie zajęci pięknością i trwałością waszego dzieła. Ono wyjdzie z waszych łez, z waszej krwi, ale z jaką radością będziecie później nań spoglądać! Jaki zaszczyt, jaka pociecha, jaka chwała dla was, jeżeli dobrze zrozumiecie waszą rolę ojca i matki!

       O, jak dziwnym jest Bóg w dziełach Swoich! i w tych, które bezpośrednio wyprowadził, i w tych, jakie tworzy za pośrednictwem Swych pomocników!

       2) Bo małżonkowie są tylko pomocnikami Bożymi w daniu życia dziecięciu. Sami do tego nie wystarczają. Mogą oni ukształtować ciało, lub przynajmniej dostarczyć jego żywiołów, ale duszy stworzyć nie są zdolni; a bez duszy, ożywiającej ciało, nie masz prawdziwego człowieka. "Nie wiem – mówiła do siedmiu swych synów heroiczna matka Machabeuszów, – nie wiem, jakoście się w żywocie moim ukazali, bo nie jam... duszę wam darowała i żywot, i każdego członki nie jam sama spoiła, ale Stworzyciel świata, który sprawił człowiekowi narodzenie i który wynalazł poczęcie rzeczy" (2 Mach. 7, 22-23).

       Bóg nie tylko zjednoczył niewiastę z mężem, by dać ojca dziecku, ale musiał Sam zjednoczyć się z obojgiem, współdziałając w ich rodzicielskim dziele, jako główny czynnik. Jest to osłupiająca tajemnica, i nie wiadomo, co tutaj bardziej podziwiać: czy niesłychaną uległość zniżającego się Boga, czy niepojętą godność, do której ten dobór podnosi rodziców. Bo oto nędzne, może i grzeszne stworzenie, kiedy mu się podoba, wzrusza Niezmiennego, wprawia w czyn wszechmoc, mądrość, dobroć i wszystkie doskonałości Boże, sprzęga, że tak powiem, Boga do rydwanu swej woli, zniewala Go do działania; a czyn, do którego Go wtedy zmusza, to akt najrdzenniej, najistotniej Boski, jaki Bóg może uczynić, to akt twórczy, co wyłania coś z nicości.

       I cóż takiego Bóg tworzy wówczas? Nie utwór jakiś materialny, choćby najdoskonalszy, nie jakieś ciało niebieskie, jak te co błyszczą na firmamencie, ale stworzenie najznamienitsze, substancję najwznioślejszą, wobec której wszechświat materialny przedstawia wartość garści prochu; duszę – mówię – duchową, rozumną, miłującą, wolną, czynną, nieśmiertelną; duszę utworzoną na obraz Swego Twórcy, zdolną Go poznać, miłować, i przeznaczoną do posiadania Go wieczyście przez jasnowidzenie Jego istoty i używanie Boskich Jego radości.

       Dzień, w którym wy, rodzice, mogliście powiedzieć: "ja jestem ojcem", "ja jestem matką", to uroczysta data tego niewysłowionego cudu. W owym dniu Bóg stworzył duszę ze względu na was, stworzył ją dla was. Bez waszego współdziałania, bez waszej woli, ta dusza, co nie pochodzi od was, ta dusza – tchnienie Boże, na wieki pozostałaby w nicestwie, z którego, dzięki wam, Bóg ją wywołał. Dziecko więc pochodzi wspólnie od Boga i od was; kiedy wy działaliście po ludzku, Bóg działał bosko; wasz owoc pochodzi i z ziemi i z nieba, od stworzenia i od Stwórcy (1).

       Z tego widzicie, że ojcostwo i macierzyństwo jest udziałem rzeczywistym, czynnym, głębokim nikłego stworzenia w płodności Bożej! Akt twórczy w rodzinie to czyn zdumiewającej potęgi, niby przedłużenie potęgi Stwórcy! Obniżać tedy ten akt i podlić go sromotnie namiętnościami jest to bezcześcić jeden z najchwalebniejszych swych przymiotów; dlatego mówił Archanioł Rafael do młodego Tobiasza: "Weźmiesz pannę z bojaźnią Pańską, więcej chęcią dziatek, niźli lubością zajęty, żebyś w nasieniu... błogosławieństwa w synach dostąpił" (Tob. 6, 22).

       Oby wszyscy rodzice rozumieli dostojność i zaszczyt, jakim Bóg ich opromienia, wyposażając ich władzą twórczą, władzą wywołania do życia jestestw, które bez nich w wiekuistej pozostawałyby nicości; oby cenili sobie, jak należy, ten zaszczyt chwalebnego wzbudzenia w innych siebie samych, przeżycia siebie w swej rodzinie, przygotowania sobie w potomstwie jakby utrwalenia siebie na ziemi!

II.

       Mieć więc w małżeństwie dzieci, i mieć tyle dzieci, ile Opatrzność ześle: jest to prawo naturalne.

       Tymczasem, o zgrozo! wielu z tych nawet, co się zaliczają do wierzących chrześcijan, występuje do otwartej walki z tym prawem natury!

       1) Mam tu najpierw na myśli te okrutne matki, które nie chcą dopuścić, aby ich dzieciątko ujrzeć mogło światło dzienne, i dlatego uciekają się do różnych sposobów, aby zawczasu je w sobie uśmiercić. Straszna to zbrodnia – bo to zbrodnia zabójstwa człowieka!

       Niestety! Nie każda matka chce w tym taką zbrodnię upatrywać. Niejedna nawet tłumaczy swoje grzeszne postępowanie, mówiąc: "wszak to było zrobione dopiero w pierwszych miesiącach". O! co za smutne zaślepienie. Wszak dziecię kształtuje się i rośnie od samej chwili poczęcia, a więc od poczęcia, już ono żyje, a żyje dlatego, że ma duszę; jakaż więc różnica: czy zabić dziecko 12-to miesięczne, czy 3-miesięczne? W jednym i drugim wypadku będzie to zabicie człowieka! A nawet powiem, że pod pewnym względem przedwczesne uśmiercenie dziecka jest jeszcze większą zbrodnią, bo się wówczas je pozbawia największej łaski: Chrztu Św.

       Nie zapominajmy o tym, że, chociaż Bóg tworzy duszę dziecięcia czystą i piękną, lecz ta dusza przez łączenie się z ciałem grzesznym, zepsutym, i sama się kala; następuje to w chwili poczęcia, a więc w chwili stworzenia duszy; i odtąd dziecię zostaje w grzechu pierworodnym tak długo, jak długo nie zostanie obmyte wodą Chrztu świętego; jakąż więc straszną krzywdę wyrządza swemu dziecku taka matka, która, nie tylko pozbawia go życia naturalnego, lecz jeszcze nie dopuszcza, aby ono mogło otrzymać życie łaski, z którym się wiąże po śmierci wiekuiste Boga oglądanie!

       Poganizm był nielitościwie okrutny dla dzieci; dziś jeszcze w Chinach widzimy rzeczy straszne: nieraz rodzice wyrzucają swe niemowlęta na ulicę, w nadziei, że psy lub wieprze je pożrą, lub też wystawiają je na palące promienie słońca, aby od nich ginęły. Nas to oburza, litość nas przejmuje dla nieszczęśliwych tych dzieci! Tymczasem chrześcijanie, którzy się zgadzają, aby ich dziecko zostało przed czasem zgładzone, nie tylko nie są lepsi od pogańskich Chińczyków, ale są od nich nierównie gorsi, bo niejedno dziecko chińskie, porzucone na ulicy, zostaje podniesione przez pełnych poświęcenia katolickich misjonarzy i uratowane dla życia i nieba – tymczasem taka pomoc jest niemożliwa w stosunku do dzieci, zabijanych jeszcze w łonie matki. Toteż zbrodni ronienia mogą się dopuszczać tylko ci, co są poganami w duszy; a takich pogan, noszących mimo wszystko imię chrześcijańskie, niestety, dziś jest bardzo wielu!

       W jednej Francji, bywa rocznie uśmiercanych przed czasem 500 tys. dzieci; w innych krajach, po wielkich miastach, gdzie wiara w mnóstwie serc zanikła, ogromna ilość dzieci nie doczekuje się tej chwili, w której by mogły otworzyć swe oczy na światło dzienne! (1/3 liczby tych, które powinny były się urodzić. Patrz: Nysten).

       O! nie daj Boże, aby która z was mogła się stać kiedykolwiek winną zbrodni podobnej! A wiedzcie, że Bóg już tu na ziemi karze za to surowo, bo nieraz takie grzeszne matki pozbawia nie tylko zdrowia, lecz nawet i życia.

       2) Ale jest jeszcze inny rodzaj walki, bardziej tajemny i wyrafinowany, przeciw ojcostwu i macierzyństwu, to uciekanie się do różnych środków, aby zapobiec samemu poczęciu dziecka; bo niemało jest takich, którzy chcą z życia małżeńskiego wyciągać największą dozę rozkoszy, a zarazem pominąć ten wyższy cel, jakim jest potomstwo.

       I jeszcze takim się zdaje, że działając w ten sposób, są prawdziwie roztropnymi! Zaślepieni! nie widzą całej hańby swego egoistycznego wyuzdania! Gdy Onan żyd odważył się na coś podobnego, Bóg skarał go natychmiast śmiercią nagłą, dlatego, że – jak mówi Pismo św., – "czynił on rzecz obrzydliwą" (1 Mojż. 38, 10). A więc obrzydliwością jest wszelka przezorna technika w małżeńskim życiu!

       Hołdowanie jej nie tylko obniża godność i chwałę człowieka, płynącą z jego upodobnienia do Boga - Twórcy, ale wiedzie go do zwyrodnienia i spycha niżej istot bezrozumnych! Bo przecież człowiek powinien swe popędy zmysłowe podporządkowywać całości swego życia i poddawać je celom duchowym; tymczasem jest to dziś pewnikiem, że przez zapobiegające poczęciu praktyki, zmysłowa niewola człowieka niepomiernie wzrasta, i to tym groźniej, że, o ile wskutek nich zwiększa się pociąg do wprost zmysłowej rozkoszy, o tyle się zmniejsza uszlachetniający wpływ młodego potomstwa i obowiązków jego wychowania.

       Wraz z osłabieniem duchowej strony człowieka, cierpi na tym całe jego życie moralne, a nawet odbija się to ujemnie i na życiu jego fizycznym, nie od razu wprawdzie, ale powoli.

       Pismo św. mówi, iż "synami obrzydliwości stawają się synowie grzeszników" (Ekkl. 41, 8); więc całej rodzinie wyrządza się krzywda przez występek rodziców, którzy bezczeszczą swe życie małżeńskie. Dzieci, które z rozmysłu pozbawione są liczniejszego rodzeństwa, najczęściej wyrastają na próżnych samolubów; fizycznie i umysłowo słabych. Jak wykazują badania, rzadko wśród pierworodnych spotykają się geniusze. (Kongr. psychiatr. w Amsterd. 1909. L. Rubinowicz).

       Wreszcie, kraj cały ponosi ogromną szkodę przez uchylających się od potomstwa małżonków. Wszyscy politycy i statyści, których niepokoi los ludów, czujne zwracają oko na spisy rodzin, z których naród się składa. Im rodziny są liczniejsze, tym więcej jest prawdziwego bogactwa w jakimś narodzie, bo ze wszystkich bogactw najpierwszym jest życie; toteż panowanie na ziemi należy do licznych rodzin. Każdy zaś naród, w którym życie wyczerpuje się w podłych rachunkach, które ograniczają płodność, szybko stacza się do zguby.

       Grzechem tedy ciężkim jest ograniczać swe ojcostwo i macierzyństwo, przez uleganie płonnym obawom lub pogardy godnym wyrachowaniom i mówić życiu: "Aż poty przyjdziesz, a dalej nie postąpisz" (Job. 38, 11). Jest to nic innego jak walka z Bogiem, za którą w ślad i kara iść musi.

       W wyjątkowo tylko ciężkich warunkach wolno prosić Boga o pozwolenie zachowania pewnej roztropności w wypełnianiu Jego prawa; ale to pozwolenie należy wówczas płacić hojną ofiarą z rozkoszy; tylko dla takich małżonków którzy, uchylając się od ojcostwa i macierzyństwa, jednocześnie żyliby w zupełnej czystości, Bóg mógłby być pobłażliwym i przychylić się do ich zamiarów.

       Prawda! Szlachetna i potężna władza płodności ciężkim niekiedy staje się krzyżem; na matkę wkłada nieustanne umęczenia w wykonywaniu matczynych powinności; od ojca żąda wyczerpywania się w pracy w celu zaopatrzenia swej rodziny, ale w boleściach tych tkwi tak warunek uszczęśliwienia kraju, jak warunek własnego uświęcenia i zbawienia! Kto ma wiarę w Bożą Opatrzność i w niej pokłada swą ufność, ten się nie obawia licznego potomstwa, a w spełnianiu swej rodzicielskiej powinności znajduje radość prawdziwą!

* * *

       Drodzy moi! Jesteście wystawieni na wiele pokus. Świat spoganiony, zepsuty, który o innym świecie nie myśli i wiedzieć nawet nie chce, – zarzuca was stekiem fałszywych pojęć, schlebia buntującym się zmysłom i niskim instynktom, a gdy widzi rodzinę jaką zacną, liczną, ściga ją nawet szyderstwem. Żebyście więc mogli w życiu małżeńskim spełniać swą powinność zgodnie z prawem od Boga ustanowionym, na to musicie posiadać w sobie wiele ducha zaparcia i ofiary, musicie być przejęci do głębi poczuciem obowiązku, a to znaleźć możecie tylko w religii Chrystusowej, jeżeli ją szczerze będziecie praktykowali.

       Niech wam zawsze brzmią w uszach te słowa Zbawiciela: "Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na duszy swojej szkodę podjął?" (Mt. 16, 26). "Szukajcie tedy naprzód Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a to wszystko będzie wam przydane" (Mt. 6, 33). "Którzy sieją ze łzami, będą żąć z radością" (Ps. 125, 5).
       Amen.
 

Ks. Kazimierz Naskręcki, Życie nadprzyrodzone. Krótkie nauki o Sakramentach świętych i modlitwie. Warszawa 1936, ss. 332-340.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Pozwolenie Władzy Duchownej:

Nihil obstat
A. Wyrębowski S. Th. M.
Censor
Nr. 1623

                                                  IMPRIMATUR
                                    Varsaviae, die 19 Martii 1935 anni.
                                               Vicarius Generalis
+ St. GALL

Notarius
Dr. V. Majewski

Przypisy:
(1) Ks. J. Adamski, W imię Ojczyzny polskim rodzinom.
http://www.ultramontes.pl/cel_malzenstwa.htm

avatar użytkownika intix

6. Rozwody

Rozwody

Ks. Kazimierz Naskręcki
 
       "Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mt. 19, 6).


       Małżeństwo chrześcijańskie jest zarazem umową i Sakramentem. Jest ono umową, więc przy jego zawarciu, jak przy każdej umowie, aby była ważną, muszą być zachowane pewne warunki; jest też Sakramentem, stąd do Kościoła tylko należy określenie owych warunków, które mają o ważności małżeńskiej umowy stanowić.

       Może się zdarzyć, że jakaś para chrześcijańska zawrze między sobą małżeństwo nieważnie, gdyż już przed ślubem istnieje do tego przeszkoda, wówczas, po stwierdzeniu takiego faktu przez Kościół, mniemani małżonkowie, nie tylko mogą się rozejść, ale mają prawo na zawarcie związku z inną osobą, gdyż ich pierwszy związek był tylko pozornym.

       Ale, skoro czyjeś małżeństwo zostanie i ważnie zawarte, i przez wspólne pożycie dopełnione, wówczas już przez żadną władzę rozerwane być nie może; w Kościele Chrystusowym rozwodów nie ma.

       Że wrogowie religii, o poglądach materialistycznych, występują ostro przeciw nierozwiązalności chrześcijańskiego Małżeństwa, temu się nie dziwmy, ale smutnym jest, gdy katolicy, którzy głoszą się za wierzących, nie rozumieją, dlaczego Kościół na rozwody nie zezwala.

       Toteż w nauce obecnej, chcę wam przedstawić, co mówi wiara i rozum w tej sprawie.

I.

       1) Gdy Chrystus Pan przyszedł na ziemię, świat ówczesny i w swym prawodawstwie, a jeszcze więcej w swych obyczajach, doszedł do zupełnego rozluźnienia węzłów małżeńskich. W Rzymie, za czasów cesarstwa, prawie każde małżeństwo kończyło się rozwodem; a i u żydów, zbyt szeroko poczęto tłumaczyć Mojżeszowe prawo o rozwodowym liście, i dawano go często dla bardzo błahej przyczyny.

       I tylko człowiek, który był Bogiem zarazem mógł stanąć przeciw temu ogólnemu prądowi i ogłosić z całą stanowczością prawo, które się ówczesnemu światu wydawało niemożliwym do wykonania.

       Oto, razu pewnego, przyszli do Jezusa faryzeuszowie, kusząc Go, i mówiąc: "Godzili się człowiekowi opuścić żonę swoją dla którejkolwiek przyczyny?". Na to odpowiadając Jezus rzekł im: "Nie czytaliście, iż który stworzył człowieka od początku, mężczyznę i niewiastę stworzył je i rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i złączy się z żoną swoją i będą dwoje w jednym ciele. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mt. 19, 3-6).

       Wówczas faryzeusze stawiają zarzut: "A przecież Mojżesz, poseł Boży pozwalał na rozwody!". A Jezus taką im daje odpowiedź: "Mojżesz dla twardości serca waszego (dla powstrzymania was od żonobójstwa) dopuścił wam opuszczać żony wasze; lecz od początku nie było tak" (Mt. 19, 8). Teraz trzeba powrócić do prawa pierwotnego, ustępstwo zrobione czasowo, zostaje zniesione, małżeństwo odtąd ma być nierozwiązalne! I "ktobykolwiek opuścił żonę swą, a pojąłby inną, cudzołóstwa się dopuszcza przeciwko niej. A jeśliby żona opuściła męża swojego, a szłaby za drugiego, – cudzołoży" (Mk 10, 11-12).

       W tych słowach Zbawiciel ogłosił jasno nierozerwalność węzła małżeńskiego. Dopóki przeto prawowita żona żyje, nie wolno mężowi chrześcijańskiemu pod żadnym warunkiem brać innej; tak samo, jak długo mąż prawy żyje, chrześcijańska żona nie może wyjść za innego. Inaczej, byliby winnymi zbrodni cudzołóstwa, zbrodni wielożeństwa i wielomęstwa i tym samym musieliby być wyłączeni z pośród wiernych Chrystusowych. Takie jest prawo przez Boga ogłoszone, taka jest Wola Boża, i Kościół w żaden sposób zmienić jej nie może.

       2) Wszak pierwszym zadaniem Kościoła jest przechowywać do końca świata nieskażoną naukę Chrystusa Pana; i niezłomność, z jaką Kościół bronił praw Bożych w przeszłości, jest gwarancją podobnej niezłomności na przyszłość. Żądze mogą nurtować serca ludzkie i bunt podnosić przeciw dogmatowi, instynktom ich przeciwnym, dogmat jednak pozostanie niezmienny; Kościół katolicki może wszystko poświęcić prócz sprawiedliwości i prawdy, i gdy występuje w obronie dogmatu, wtedy, choć nań będą nacierać mędrcy z sofizmatami, mówcy z szumnymi wywodami, możni z mieczem, – Kościół zniewagę zniesie, lecz powie przez usta, mające przywilej głoszenia prawdy: "Tak twierdzę na wieki, a na poparcie mych słów, znajdę krew tysięcy męczenników".

       I im bardziej dogmat się sprzeciwia zepsutej ludzkiej naturze, tym więcej bohaterskiej odwagi i stałości okazuje Kościół w jego obronie. A właśnie dogmat nierozerwalności małżeńskiej jest tak bardzo przeciwny namiętnościom, że gdyby Kościół był instytucją ludzką, dawno już siły by go opuściły, zabrakłoby mu odwagi, sto razy by on ustąpił, aby uniknąć prześladowań. Wszak stałość Kościoła w obronie nierozerwalności małżeńskiej była w średnich wiekach jedną z głównych przyczyn jego walk z władcami Europy. Nie ustąpił jednak ani Papież Mikołaj I-szy Lotariuszowi, ani Urban II-gi – Filipowi I, ani Innocenty III-ci Filipowi Augustowi. A kiedy Henryk VIII angielski postawił ultimatum: "Rozwód lub odszczepieństwo – rozłączycie mnie z żoną, lub ja się odłączę od Kościoła", – Rzym się nie uląkł, lecz odpowiedział: "Raczej jedno odszczepieństwo więcej, niż jedna prawda mniej; różnowierstwa przechodzą, prawda jest wieczna; niech raczej jeden naród odłączy się, a prawda Boża pozostanie na wieki".

       I dziś tak samo Kościół w prawie nierozerwalności małżeństwa chrześcijańskiego, ważnie zawartego i spełnionego, jest zawsze nieugięty; powtarza zawsze ewangeliczne: "non licet" (Mt. 14, 4) – nie godzi się, nie wolno rozłączać tego, co Bóg złączył! Ta niezłomna stałość Kościoła w obronie prawdy nosi wyraźne piętno boskości, a fakt, że jedynie Kościół katolicki, wytrwał przy tym dogmacie; (bo i schizma i herezja poświęciły go dla żądzy i słabości), fakt ten dodaje mu blasku i sławy!

       Ten jeden wzgląd, że nierozerwalność małżeńskiego węzła pochodzi z Woli Bożej, i dlatego Kościół nie me prawa jej zmienić, a tylko bronić jej obowiązany, – ten jeden wzgląd powinien wystarczyć dla wierzącego chrześcijanina, by poddać się z uległością temu prawu. Co bowiem działa najmędrszy, najsprawiedliwszy i najlepszy Bóg, musi być słuszne i pożyteczne dla ludzi.

       Atoli ludzie tym się nie zadowalają, lecz chcą bliżej poznać, czemu to rozwody mają być złe i zakazane. Dlatego, przypatrzmy się jeszcze rozwodom w świetle zdrowego namiętnościami nie zaślepionego rozumu.

II.

       1) Otóż najpierw rozwód poniża małżonków. Podczas gdy nierozerwalność małżeńska podnosi życie moralne, zobowiązując człowieka do szlachetnych usiłowań, do poprawy natury swojej, do dzielnego znoszenia przygód wspólnego żywota, – to możliwość rozwodu to życie poniża, bo nie zobowiązuje do niczego, i pozostawia wrota otwarte ku samolubstwu i wszelkim kaprysom.

       Kto się łączy pod wpływem szczerej miłości, ten łączy się na zawsze; związek trwały – to potrzeba każdej duszy, poważnie biorącej to wielkie, a niestety tak często lekko brane, słowo: miłość. W naturze naszej leży, że gdy głęboko kochamy, chcemy tę miłość naszą unieśmiertelnić, chcemy, by nawet śmierć, która kiedyś rozłączy ciała, uszanowała węzeł dusze łączący. Ale, gdy z góry się wie, że rozwód jest możliwy, wówczas małżeństwo zawierane w tym przewidywaniu, że z czasem może owładnąć sercem inne uczucie, byłoby urągowiskiem samej miłości. Miłość dająca się, a zastrzegająca już, że kiedyś może będzie chciała się wycofać, wykazuje, iż nie jest prawdziwą miłością; dar uczyniony z siebie, z zastrzeżeniem możności odebrania, jest fałszywym darem.

       Toteż żądanie, by serce nie było nieodwołalnie związanym, nie można inaczej nazwać, jak niskim egoizmem; tylko wstrętne samolubstwo może mieć odwagę mówić osobie rzekomo ukochanej, że wierność będzie trwała tak długo, jak długo w związku tym widzieć będzie szczęście; lecz gdy serce ostygnie z pierwszego zapału, u nowego źródła wypadnie mu szukać zaspokojenia.

       I podczas gdy nierozwiązalność zastrzega małżonków przeciw pokusom, pociągającym miłość ku innemu przedmiotowi, to możliwość rozwodu przeciwnie: dodaje odwagi niewiernemu sercu, mówiąc mu: "idź, kędy miłość cię pociąga, gdzie wiodą zmysły, odzyskaj utraconą swobodę!". Tym sposobem mężczyzna i kobieta za sprawą rozwodu poniżają się.

       2) Ponieważ trwałość małżeństwa jest warunkiem istnienia rodziny, więc rozwód rodzinę całkiem rozbija.

       Dziecko nie patrzy osobno na ojca, osobno na matkę, ono widzi rodziców w ojcu i matce razem. Dla niego stanowią oni jednostkę z którą czuje się związanym, do której należy, którą kocha; stąd zerwanie związków między nimi zrywa też ten idealny i święty związek, który istniał między nim a rodzicami. Dziecko spodziewa się, że póki nie wyrośnie, chować się będzie przy boku ojca i matki razem, a także w późniejszym wieku nieraz do ogniska domowego zawinie, aby odświeżyć wspomnienia lat dziecinnych. Dlatego drży na myśl, aby śmierć którego z rodziców nie zniweczyła tych złotych marzeń rodzinnych.

       Toteż gdyby rodzice sami, jeszcze przed śmiercią, to uczynili, gdyby własnowolnie porzucili to, co na zawsze miało im być drogim, i z obcymi ludźmi się powiązali, tego dziecko nie przeboli!

       Co gorsza! nieszczęsne dzieci rozwiedzionych rodziców w miłości matki czerpać będą nienawiść ku ojcu, z ust ojca uczyć się będą złorzeczyć matce, już od zarania życia przepojone będą goryczą i jadem; w ich duszach będzie się wciąż toczyła straszna walka między ich obowiązkiem dziecięcym szacunku i posłuszeństwa, jaki się rodzicom należy, a wstrętem, jakiego będą doznawały do rozwiedzionych rodziców za tę krzywdę moralną, jaką oni swoim rozejściem się im wyrządzili.

       Dlatego to, jak stosunek między rodzicami i dziećmi z natury jest nierozerwalny, tak samo natura wymaga, by ze względu na dziecko, związek rodziców nie ulegał rozerwaniu.

       3) Ale przede wszystkim rozwody są ruiną dla społeczeństwa. Społeczeństwo bowiem opiera się na rodzinach, one są miarą jego wartości i siły; – tymczasem rozwód tę – jak przed chwilą powiedziałem – podstawową jednostkę społeczną, jaką jest rodzina, rujnuje.

       Podstawą porządku społecznego – to obowiązek, obowiązek poznany przez rozum, a przyjęty przez wolę; prawo zaś rozwodu jest praktycznym triumfem tej ohydnej zasady, iż wolno jest baczyć bardziej na uczucie niż na obowiązek; a dzięki podobnej zasadzie społeczeństwo się kazi.

       Czynnikiem, co reguluje siły społeczne, jest powaga [(autorytet)] i władza, tymczasem rozwód je również podkopuje; bo poddając sądowi dzieci postępowanie ojca i matki, on profanuje tę pierwiastkową ogniska domowego powagę, której publiczne władze są tylko naśladowaniem i rozszerzeniem.

       Rozwody wreszcie uzbrajają przeciwko sobie całe rodziny; gdy jedne z nich przesądzać będą winę występnego, drugie szukać jej nie omieszkają w niewinnym; wskutek tego płomienie gniewu i złości będą się szerzyły coraz dalej, mącąc spokój publiczny, podkopując społeczeństwo.

       I nie myślmy, że przy istnieniu rozwodów, tylko w ostateczności do nich by się uciekano. Sama ich możliwość mnożyłaby liczbę małżeństw niedobranych, bo lekkomyślnie zawartych; i rozwodzono by się dla powodów coraz błahszych, bo rozwód rozswawola bydlę ludzkie, a bydlę to jest nienasycone. Najlepszym tego potwierdzeniem są dane statystyczne; wykazują one, że liczba rozwodów tam, gdzie są dozwolone, wciąż nieproporcjonalnie wzrasta. Wobec tego niektórzy socjologowie i politycy, nie z pobudek religijnych, a tylko społecznych, żądają już nierozerwalności małżeństwa. A z tego widzimy, jak prawo Boże, którego stróżem jest Kościół, jak ono jest mądre i pożyteczne!

***

       U wielu jednak powstaje głos buntu: jak to – mówią oni – małżeństwo może być nierozerwalne? Wszak zdarzają się położenia straszne, dla których wyjściem może być tylko rozwód lub męczeństwo.

       Bywają kobiety przykute do niegodziwych mężów, którzy je znieważają, katują, a wreszcie opuszczają; czyż takie kobiety młode, pełne życia, muszą żyć w czystości zakonnej, ponieważ związek małżeński jest nierozwiązalny?

       Bywają mężczyźni, młodzi, którzy ożenili się nieszczęśliwie, lub przez żony zostali opuszczeni; czyż tacy ludzie muszą także, dopóki żony nie umrą, być skazani na celibat, nie mając doń żadnego powołania, dlatego, że prawo chrześcijańskie potępia rozwody?

       Takie marnowanie młodych sił w nudzie samotności przymusowej, w pustce bezcelowego żywota – to gwałt niedorzeczny! I cóż na to odpowiemy?

       Odpowiemy, że w istocie z ustawy nierozerwalności małżeństwa wynikają niekiedy dla jednostek nie małe cierpienia, – ale to nie jest wcale wystarczającym powodem, aby tę ustawę obalić, skoro ona wiedzie społeczeństwo ludzkie po drodze postępu! Lepszą jest ofiara, lepszym męczeństwo kilku, niż zagłada tysięcy. Interes jednostki musi zawsze ustępować wobec interesu społeczeństwa.

       Zapewne: kto wiarę stracił, a rozum namiętnością ma przyćmiony, ten mnie nie zrozumie, ale ja się w tej chwili odzywam do wierzących chrześcijan.

       I jeżeli kogo z was nierozerwalność małżeńska postawi czasem w bolesnym położeniu, szukajcie do dźwigania swego krzyża pomocy w łasce Bożej! a gdyby czasem komu nasuwała się pokusa zerwać z Kościołem i skorzystać z cywilnego prawodawstwa, taki niech wspomni, że "Bóg nie będzie nas sądził wedle prawa, które daje Państwo, ale wedle prawa, które On Sam daje" (św. Jan Złotousty).

       Dewizą chrześcijańskich małżonków winny być te słowa Chrystusa Pana, które na początku przytoczyłem: "Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza!".

       Amen.

Ks. Kazimierz Naskręcki, Życie nadprzyrodzone. Krótkie nauki o Sakramentach świętych i modlitwie. Warszawa 1936, ss. 300-306.

Pozwolenie Władzy Duchownej:

Nihil obstat
A. Wyrębowski S. Th. M.
Censor
Nr. 1623

IMPRIMATUR
Varsaviae, die 19 Martii 1935 anni.
Vicarius Generalis

+ St. GALL
Notarius
Dr. V. Majewski

http://www.ultramontes.pl/Rozwody.htm

avatar użytkownika intix

7. List pasterski...

List pasterski o godności i powołaniu rodziny chrześcijańskiej

JAN Kniaź z Kozielska PUZYNA
z miłosierdzia Bożego i łaski św. Stolicy Apostolskiej
KSIĄŻĘ BISKUP KRAKOWSKI
Wieleb. Duchowieństwu, oraz wszystkim Wiernym Diecezji Naszej
pozdrowienie i błogosławieństwo w Panu!


       Złączeni z Wami od lat pięciu świętym węzłem służby pasterskiej, odzywamy się rokrocznie w czasie Wielkiego Postu do Was, Najmilsi, głosem ojcowskiej troski, rady lub przestrogi. Obowiązek ten głoszenia prawdy, który z urzędu spada na nas zawsze, staje się w tym czasie tym pilniejszym, im bardziej ten czas nadaje się wiernym do poważnego zastanowienia się nad sobą i nad tym, co nas otacza, im głębsze i trwalsze czynią na nas wrażenie prawdy religijne. – Gdy bowiem zamilkną zabawy światowe, a kapłan posypie głowy wiernych popiołem, wskazując na znikomość świata i doczesnych uciech, prowadzi Kościół wierne swe dziatki przed wizerunek Ukrzyżowanego, a mówiąc o niewysłowionej miłości Jezusa ku rodzajowi ludzkiemu przypomina dobrodziejstwa, jakie wynikły dla całej ludzkości z męki i śmierci Boga- Człowieka, łaski, jakie obficie na świat spłynęły z Chrystusowego Krzyża odrodzeniem społeczeństwa, rodziny i jednostki. Tymi łaskami świat dzisiejszy po większej części gardzi, a oddalając się od Krzyża Chrystusowego i nauki Bożej, poganieje. Smutny obraz odstępstwa przedstawia się oczom naszym! W cóż to się obrócił dziś ten tak święty dawniej związek małżeński, będący podstawą rodziny? Czymże on jest dla większości, jeśli nie poniżającym targiem, interesem mniej lub więcej korzystnym? Gdzież ów skarb wiary, owa dziedziczna spuścizna dawnych rodzin? Jakże to pojmują małżonkowie wychowanie, ten najgłówniejszy obowiązek ojcostwa?

       W powszechnej poniewierce prawd chrześcijańskich widzi świat dzisiejszy wschodzącą jutrzenkę nowego złotego wieku, a nie chce widzieć tego, co za tym upadkiem niechybnie w ślad idzie, nie chce widzieć zepsucia, występków i mnożących się zbrodni.

       Czcze to słowa, że wszystkie wieki podobne do siebie, a ludzie zawsze ludźmi i zawsze jednakowi. Przeciwnie wszystkie wieki i wszystkie narody noszą wyłączne i właściwe sobie cechy, na które Biskupi, jako czujni Pasterze, zwrócić muszą baczną uwagę. Nie przeczymy, że zawsze w świecie zdarzały się występki, lecz jakżeż to wielka zachodzi różnica co do ich ilości, natury i rozciągłości? Chociaż zawsze można było spotkać ludzi bezbożnych, nigdy jednak dawniej nie widziano podobnego buntu przeciwko Bogu w łonie samego chrześcijaństwa, nigdy nie było przykładu tak świętokradzkiego spisku wszelkich talentów przeciwko Stwórcy. Otóż w naszych czasach wszystko to spostrzegać się daje. Bezbożność szerzy się z bezprzykładną szybkością; widzimy ją w bogatych domach, warsztacie jak i ubogiej wieśniaczej chatce, wszędzie potrafi się wcisnąć, posiada właściwe sobie drogi, działa skrycie, lecz pewnie. Bez wątpienia i dawniej dopuszczano się występków, lecz występki bez wyrzutów su­mienia, niesprawiedliwość bez zadośćuczynienia, zgorszenie bez naprawienia winy, teoria zbrodni, obrona zbrodni, pycha z dopełnionych zbrodni: oto, co tylko w na­szych czasach spostrzegać się daje. Zawsze wydarzały się wypadki buntu przeciw Bogu i Kościołowi, lecz systematyczne zaprzeczanie władzy Bożej, kościelnej i świe­ckiej, lecz obrona buntu, pycha i chełpienie się z buntu, prawne uświęcanie podstawy wszelkiego buntu: oto, co tylko przy końcu osławionego, kończącego się obecnie wieku znaleźć można: oto właściwa cecha jego skażenia. A głównym powodem tego smutnego objawu, to wyparcie z ognisk domowych świętych prawideł Wiary Chrystusowej, ducha religijnego i życia prawdziwie chrześcijańskiego, odstępstwo rodziny od nauki Chrystu­sowej. Rodzina bowiem jest początkiem i podstawą ludzkiego społeczeństwa. Jakie rodziny, takie społeczeństwo. Rodziny zdrowe, silne, karne, duchem wiary i cnoty owiane, to i społeczeństwo, z nich złożone, dzielne i prawe.

       Nie dziwcie się tedy, Najmilsi w Chrystusie, że widząc złe i zepsucie, co się w naszym społeczeństwie w rodzinie szerzy, poczuwamy się do powinności w tym czasie Wielkopostnym zwrócić Waszą uwagę na ważność, godność i powołanie rodziny chrześcijańskiej, na braki i niedostatki w niej panujące, na sposób, w jaki mają się odrodzić nasze rodziny.

       Człowiek nie został rzucony na świat, by w nim żył samotnie, na podobieństwo nierozumnych istot. Sam z siebie zbyt słaby, odosobniony, nie potrafiłby sobie wystarczyć. Z woli Opatrzności towarzystwo bliźnich jest dla niego koniecznym warunkiem zachowania i udoskonalenia. Rodzina tedy jest najpierwszą ze wszystkich społeczności, których człowiek jest członkiem. Dlatego to rodzina została postanowiona przez Stworzyciela, odbierając od Niego wraz z pierwszym błogosławieństwem rozkaz: "Rośnijcie i mnóżcie się i zapełniajcie ziemię" (Gen. I, 28). Rodzina jest podstawą Państwa i Kościoła. Państwo bowiem to zgromadzenie i zbiór pewnej liczby rodzin pod przewodnictwem zwierzchnika, w celu zachowania i rozwoju ich istnienia. Kościół, to zgro­madzenie wszystkich rodzin chrześcijańskich, zostających pod władzą jednego wspólnego Ojca Świętego, dla zachowania i rozwoju ich życia duchownego. Tak więc rodzina dla Państwa i Kościoła i całego społeczeństwa jest tym, czym jest korzeń dla drzewa i źródło dla rzeki. Ona daje Państwu obywateli, Kościołowi dziatki.

       Rodzina i dla innych jeszcze powodów ważne w społeczeństwie zajmuje miejsce. Utworzyć człowieka, jakim jest, jakim będzie, nie jestże to przygotować światu jego chwałę lub hańbę, szczęście lub nieszczęście? A któż inny jeśli nie rodzina, wywiera tak wyłączny i nieustanny wpływ na pierwsze lata dzieciństwa? A wszakżeż te lata, to wosk miękki, któremu można nadać wszelkie formy, a formy te złe lub dobre, tak łatwo przyjmowane w dzieciństwie, są to jedyne może wrażenia w życiu ludzkim, których nic nigdy zatrzeć nie zdoła.

       Ponieważ rodzina jest podstawą Kościoła i Państwa, winna zatem ostatecznie jednoczyć w sobie ich podwójne cele, wyrażone w słowach: "Albowiem ta jest wola Boża uświęcenie Wasze" (I Thess. IV, 3).

       Oto główny cel wszystkich dzieł Boga. Zawiera on w sobie szczęście i środki dostąpienia go; na tym świecie, życie fizyczne, życie umysłowe i życie moralne, na tamtym oswobodzenie od wszelkiego złego, zupełne zaspokojenie wszelkich umysłowych władz człowieka i wieczny spokój w Bogu.

       Rodzina jest najpierw stróżem fizycznego życia człowieka. Na jej to łonie znajduje on potrzebne pożywienie, kolebkę, w której spoczywa, dach dujący mu schronienie, tkliwą opiekę ojca i matki, czuwającą nad jego potrzebami.

       Dalej rodzina ma czuwać nad urobieniem duchowego życia człowieka; tu dziecię winno mieć wpojone pierwsze poznanie swego bożego początku, wielkich obowiązków i wzniosłego przeznaczenia; tu winno uczyć się wypełnienia wszelkich cnót chrześcijańskich, jedynej drogi do wiecznej szczęśliwości. Religijne to posłannictwo rodziny dobrze określają słowa św. Augustyna: "Rodzina to Kościół domowy, w którym rodzice są kapłanami, a dzieci wiernymi" (Aug. T. IV, 1445 C. ed. Par. alt.). W tym celu obwa­rował Bóg rodzinę potrójną cechą: jedności, nierozerwalności i świętości, by mogła odpowiedzieć wzniosłemu przeznaczeniu swemu.

       Stworzenie kobiety z cząstki mężczyzny wyrażało jasno ten pierwszy warunek społeczności domowej. Z tej jedności powstawały między małżonkami stosunki nierozerwalne, a ścisłe ich utrzymywanie było nieomylnym zakładem szczęścia i trwałości rodziny. To wyjaśnia radość, jakiej doznał Adam, ojciec rodzaju ludzkiego, gdy prze­budziwszy się ze snu tajemniczego ujrzał przed sobą tę, którą mu Bóg przeznaczył za towarzyszkę: "To jest kość z kości moich i ciało z ciała mego, przetoż opuści człowiek ojca swego i matkę, a przyłączy się do żony swej i będą dwoje w jednym ciele" (Gen. II, 23. 24). Aby oprzeć tę jedność na podstawach niewzruszonych, Stwórca jednę dał tylko żonę pierwszemu człowiekowi. Mężczyzna i kobieta są w małżeństwie raczej jedno niż dwoje, a ta jedność ciała jest wiernym wyobrażeniem jedności woli i miłości, jaka między nimi panować powinna. Co tylko narusza jedność małżeńską, jest przeciwnym Boskiemu założeniu rodziny, i dlatego od początku wielożeństwo, to straszne źródło rozdwojeń, było surowo zabronionym.

       Sam też Stwórca postanowił, że węzeł łączący małżonków powinien być nierozerwalnym. Ta nierozerwalność, to konieczne następstwo jedności pierwotnej, będącej podstawą rodziny. "Czyliż nie czytaliście – mówił do Żydów Pan Jezus – iż, który stworzył człowieka od początku, mężczyznę i niewiastę stworzył je i rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a złączy się z żoną swoją i będą dwoje w jednym ciele. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, niechaj człowiek nie rozłącza" (Św. Mat. 19, w. 4. 5. 6).

       Słowa te wyraźnie nie dopuszczają rozwodu, który jest najstraszniejszą plagą zabijającą rodzinę.

       Świętości również nie brakło pierwszej rodzinie: świętą była rodzina przez założyciela swego, którym był sam Bóg, świętą przez strony je zawierające, świętą w swoim założeniu, jakim miało być uświęcanie wzajemne rodziców i dzieci, a tym samym uświęcenie całej ludzkości.

       Taką chciał Bóg mieć pierwszą rodzinę! Jakże święte miały być pokolenia, pochodzące z tego źródła, uświęconego ręką samego Boga!

       Grzech zniszczył pierwotny porządek boży, a rodzina pierwsza doznała zgu­bnych skutków poniżenia rodu ludzkiego. Pogaństwo, czasy przedchrystusowe smutny przedstawiają nam obraz poniżenia rodziny, zostającej pod wpływem głęboko niemo­ralnych zasad. Despotyzm, wielożeństwo, nierząd, rozwody, sprzedawanie kobiet, zabi­janie dzieci, były zamienione w stałą zasadę Na próżno szukać w rodzinie pogańskiej jedności, nierozerwalności, świętości, które w zamiarach Stwórcy miały uczynić rodzinę schronieniem szczęścia, ożywczym źródłem cnoty; wszystko znikło.

       Jednak wróg, który popchnął rodzinę a z nią ludzkość całą w bezdenną prze­paść zepsucia i moralnej zgnilizny, miał być z kolei zwyciężonym, a pierwotny porządek, powszechnie przez niego zamieszany, musiał być znów przywrócony w człowieku, ro­dzinie i w całym świecie. "W zupełności czasów – mówi Apostoł narodów – podo­bało się Bogu zesłać Syna Swego, aby naprawił w Nim wszystko, co jest na niebie i na ziemi" (Eph. I, 9. 10). I ten Odkupiciel rodzaju ludzkiego naprawia zepsuty porządek żyjąc w rodzinie, którą przez wszystkie wieki, wszystkie języki zwać będą świętą Rodziną. W niej to odbijają się wszystkie pierwotne cechy, w niej napotykamy najwspanialszy wzór, jak wypełniać wszystkie obowiązki życia rodzinnego. Skromny dom Nazaretu, to szkoła chrześcijańskich rodzin po wszystkie czasy! Józef, Maryja, Jezus, oto najdo­skonalsze wzory dla członków rodziny, dla małżonków, dla ojca i matki, dla dzieci. Jaka tam doskonała miłość, jaka tam jedność! Józef św. otacza Najświętszą Maryję Pannę najczulszą opieką i troskliwością: czy to w wędrówce do Betleem, czy w ucieczce do Egiptu, czy w powrocie do Nazaretu, czy w świątyni Jerozolimskiej, wszędzie ofiaruje swą siłę i doświadczenie na usługi Maryi. Przez długie lata pracuje w pocie czoła, by Jej zapewnić codzienne potrzeby. Nieustannie trzyma wzrok swój zwrócony do Boga i wszystko wypełnia z religijną ścisłością, bez zwłoki, bez szemrania, bez rozumowania; Bóg tak chce i to dość dla niego. W Nazaret wypełnia obowiązki naj­czulszego opiekuna względem Bożego Dziecięcia: ucząc wypełniania prawa, sam wie­dzie Jezusa do świątyni Jerozolimskiej i własnym przykładem uczy Jezusa pracy. Tak tu połączone ścisłe wypełnianie obowiązków religijnych z praktyczną znajomością cichego lecz pożytecznego rzemiosła. Maryja, to najwierniejsza towarzyszka Józefa św., to najczulsza dla Jezusa matka! Maryja i Jezus są zawsze razem; od żłobu do Kalwarii ta Matka Boża jest nierozłączną towarzyszką Syna; Jezus, to święty zakład po­wierzony Jej troskliwości. Maryja wie dobrze, że urodził się dlatego, by cierpieć i umrzeć; lecz miłość Jej macierzyńska, jakkolwiek wielka, nie opiera się najwyższej woli. Kiedy nadejdzie godzina krwawej ofiary, Ona stanie nawet pod krzyżem pełna bohaterskiej odwagi i męstwa.

       Te wzniosłe i wielkie przykłady Maryi mają przemawiać do wszystkich matek chrześcijańskich: "Powierzone wam dziecię nie należy wyłącznie do was, do waszej rodziny lub siebie samego; macie je chować na dobrego syna Kościoła – na dzielnego obywatela kraju – na cnotliwego członka społeczeństwa – a gdy Bóg je do służby swojej powoła, macie, uważając to za łaskę wielką, złożyć z weselem chociażby jedyne dziecię na tym ołtarzu".

       A Jezus? Odwieczny wzór dziecięcia w odrodzonej rodzinie chciał, aby cała historia młodego wieku mieściła się w tych czterech słowach: "i był im poddany".

       Takie było do lat 30 życie Dziecięcia Bożego, które powinno być wzorem dla wszystkich innych. Przed dojściem tego wieku dojrzałości Jezus nie oddalał się spod do­mowej strzechy i był najzupełniej posłuszny swym rodzicom, dając przez to wymowną naukę, że każdy człowiek pierwej musi od innych przejmować, niźli przekazywać i innym dawać, z drugiej znów strony potępia jak najwyraźniej przedwczesne usamowolnienie, które zgubne tylko wydaje owoce, zostawiając zupełną wolność działania młodzieży bez doświadczenia i nieodzownej znajomości ludzi i stosunków.

       Na tych wzniosłych przykładach Rodziny Świętej wzorowały się rodziny chrześcijańskie w miarę rozszerzania się po świecie wiary Chrystusowej, a z nich powsta­jące nowe społeczeństwo chrześcijańskie zmieniało postać świata.

       O ile rodziny zbliżały się do ideału Rodziny Nazaretu – o tyle społeczeństwa, narody i państwa, z takich odrodzonych rodzin złożone, były silne i potężne, zdrowe moralnie i fizycznie.

       Tajemną siłą, co ożywiając rodziny silnym uczuciem miłości chrześcijańskiej, czyniła członków rodziny podobnych do Aniołów, była wiara. Ale i wiara i miłość potrzebują posilenia: życie nadprzyrodzone, życie religijne zagasłoby wnet prędko pod przewagą zmysłów, gdyby nie było wzmacniane nieustannie. Pokarmem tym życia chrześcijańskiego to modlitwa i Komunia św. – Dlatego Ojcowie nasi w pierwszych wiekach oddawali się modlitwie i rozmyślaniu, trawiąc długie chwile na pobożnych ćwiczeniach. Krzyż, to godło najwyższego poświęcenia, zdobił zawsze ich domowe zacisze. Baczniejsi, niż Izraelici, którzy co dzień przed wschodem słońca mannę zbierali, członkowie rodziny chrześcijańskiej uprzedzali światło dzienne, posilając się chlebem mężnych do całodzien­nej pracy i znoju życia. Wspólne modlitwy odmawiali kilkakrotnie razem z dziatwą i służbą domową; przez wspólne odczytywanie i rozważanie Pisma św. i ksiąg religij­nych utrzymywali w sobie życie nadprzyrodzone.

       Rodzice chrześcijańscy byli stróżami ciała i duszy swych dzieci. Niewinność dziecka powierzonego ich pieczy była im droższą niż źrenica oka, kolana matki były pierwszą szkołą dziecka, a przykład domowy pierwszym nauczycielem. Najpierwsze słowa dziecięcia były uświęcone pobożnością tak, iż dla matki chrześcijańskiej nie było większej radości, jak słyszeć dziecko swe wymawiające drżącym głosem słodkie imię Boga, Jezusa i Maryi.

       Nic też dziwnego, że z takich rodzin wychodzili dzielni Synowie Kościoła, dzielne pokolenia, które w zaciszu domowym zahartowane opierały się stale wszelkim ponętom i sidłom, zastawianym przez zepsute otoczenie, nie uginały się nawet przed potężną ręką mocarzy pogańskich, dążących do wytępienia wyznawców Chrystusa.

       Takie rodziny wydawały legiony Męczenników i Świętych Wyznawców, a państwom i społeczeństwom dostarczały dobrych i sumiennych obywateli o niezłomnym męstwie ducha i silnym charakterze.

       Dzieje narodów chrześcijańskich są wymownym tej prawdy dowodem. I historia naszego narodu nas poucza, że, jak długo nasze polskie rodziny miały przed sobą wzór Rodziny Świętej z Nazaretu – jak długo oparte były na gruncie wiary, jedności, i nierozerwalności małżeństwa – tak długo i Polska cała płodną była w owoce cnót chrześcijańskich – wyrabiała dusze doskonałe i wydawała Niebu Świętych. Stan duchowny, rodziny królewskie, rycerstwo, lud prosty – wszystkie stany miały w niebie swoich przedstawicieli, a każda część kraju stała pod opiekuńczym godłem swojego Patrona.

       Dość wyliczyć św. Stanisława, Wojciecha, św. Jana Kantego, św. Stanisława Kostkę, św. Kazimierza, św. Józefata, św. Jadwigę, Kunegundę, bł. Bronisławę, bł. Andrzeja Bobolę i tylu innych.

       Rodziny i staranne wychowanie dziatek w rodzinach polskich, wydawały nie tylko Świętych Kościołowi i liczne rzesze dusz służbie Boga poświęconych, ale dziel­nych królów, bohaterów, bojowników, rycerzy, przynoszących sławę orężowi polskiemu, dzielnych miłośników Ojczyzny, poświęcających dla niej mienie i krew.

       Potężną była i silną Ojczyzna nasza, bo silną i mocną była rodzina, ta pod­stawa rozkwitu i bytu narodowego. Z chwilą jednak, jak węzły małżeńskie zaczęły się rozluźniać, a duch wiary silnej, gorącej miłości i pobożności przestał ogrzewać domowe zacisza, natomiast zbytki, swawola, nierząd i zniewieściałość poczęły się przemocą wraz z nowinkami religijnymi wciskać pod strzechy rodzinne, potężne królestwo Pia­stów i Jagiellonów przestało być przedmurzem chrześcijaństwa i poczęło chylić się ku upadkowi.

       Bunt, podnoszony w rodzinach przeciw władzy rodzicielskiej, rozszerzył się w kraju buntem przeciw władzy królewskiej, wielką narodową jedność, jakby sztukę złota zmieniając na zdawkową monetę hałaśliwych stronnictw, dobro własne, prywatę, a nie interes Kościoła i państwa na oku mających.

       Wobec ciężkich prób i doświadczeń, jakie z rządzenia Opatrzności przechodzimy w dobiegającym swego kresu stuleciu, nie wolno nam małodusznie i z założonymi rękami oddawać się rozpaczy – lecz raczej zwrócić uwagę należy na jedyną pozostałą nam twierdzę, do której nieprzyjaciel wtargnąć pragnie – tą twierdzą to rodzina polska.

       Jeśli pragniemy szczerze naszego odrodzenia, to musimy zacząć od wzmocnie­nia tej twierdzy, od odrodzenia rodzin naszych. Wszak zdrowie całego organizmu za­wisło od zdrowia pojedynczych członków; otoczmy troskliwą opieką rodziny nasze, a całość nabierze niespożytej siły.

       Przede wszystkim niech rodziny nasze ożywia duch żywej wiary! Niech wróci pod strzechy i w domy nasze dawna pobożność; wspólna modlitwa w rodzinie rano i wieczór, wspólna modlitwa przed i po jedzeniu, wspólne uczęszczanie do kościoła, słuchanie Mszy św. i kazań, daleko większe korzyści przynosi, niżeli spełnianie tych obowiązków z osobna.

       Do wspólnej rannej i wieczornej modlitwy gromadźcie waszych domowników, sługi, służących i czeladkę całą, żeby pomieszani razem z waszą dziatwą u stóp wspól­nego wszystkim Ojca, uczyli się i rozumieli, że poza tym światem jest świat wyższy, gdzie zacierają się różnice majątkowe i społeczne, a człowiek sam staje przed obliczem Boga, u którego jedyną różnicę stanowi zasługa i cnota.

       Święcenie dnia Pańskiego i innych uroczystości po myśli Kościoła niech rozpocznie się od rodzin. Rodzice chrześcijańscy, zaniechawszy w tym dniu wszelkiej ro­boty i pracy, powinni oddać Panu Bogu wspólny hołd w świątyni Pańskiej, a w domu wspólnie odczytywać prawdy wiary w katechizmie zawarte lub żywoty Świętych i książki pobożne i pożyteczne. Tak spędzona niedziela lub dzień świąteczny jest prawdziwym dniem rodziny, w którym jej więzy lepiej się zacieśniają, gdyż on skupia bardziej całą rodzinę we wspólnym pożyciu, jednoczy męża z żoną, dzieci z rodzicami. W nie­dzielę można dosadniej poznać życie chrześcijańskie i stopień jego ciepła; niedziela źle spędzona zdradza słabą wiarę, wątpliwe cnoty – niedziela w myśl Bożą przeżyta świadczy o silnej wierze i wypróbowanej cnocie.

       W tym celu przypominamy Wam, Najmilsi, to, cośmy w roku 1898 w liście Pasterskim obszernie Wam wyłożyli o święceniu niedzieli, kładąc obecnie spełnienie tak ważnego obowiązku na rodziny Wasze, tusząc zarazem, że sprawa ta raźniej pójdzie naprzód, gdy każda rodzina z osobna rozpocznie od siebie ścisłe przestrzeganie tego przykazania.

       Do rodzin naszych niech wróci dalej zamiłowanie do pracy i oszczędności! Lenistwo i zbytki doprowadziły rodziny nasze do ruiny, do utraty zagonu ojczy­stego, tej podstawy lepszej przyszłości; praca wytrwała i oszczędność mogą rodzinę odrodzić. Człowiek pracowity nie ma czasu grzeszyć, jest dobrym mężem, żoną – dobrym ojcem i matką. Św. Rodzina jest nam tu wzorem! Wśród ciężkiej pracy trzeba było św. Józefowi i Matce Najświętszej zarabiać na kawałek chleba, a sam Pan Je­zus pomagał św. Józefowi w rzemiośle, uświęcając Boską Swą ręką wszelką pracę, wszystkie narzędzia pracy. Narzekać na prace i trudy z nią połączone nie będzie ten, co ma ciągle przed sobą wzór pracującego na ziemi Jezusa!

       W nędzę nie wpadnie, kto strzeże się lenistwa, a unikając zbytków umie ko­rzystać z owoców swej pracy i być oszczędnym. Zbytek w jedzeniu i piciu, zbytek w ubiorach musimy z rodzin naszych usunąć, jeśli chcemy duchowo się odrodzić. Zby­tek bowiem szerzy się jak zaraza kosztem ducha, uczciwości, porządku, zdrowia i ma­jątku. Zbytek upowszechniony ruguje z serc najszlachetniejsze uczucie poświęcenia i obowiązek sprawowania dobrych uczynków. Wystawność i przepych w szatach i ubiorach za dni naszych są tak rozpowszechnione, iż z ubioru trudno rozróżnić bogacza od ubogiego i mniejsza byłoby o to, jak się powierzchownie ukazują oczom ludzkim, gdyby to nie pociągało za sobą złych i szkodliwych następstw, bo naj­częściej tak bywa, że ze zmianą odzieży odmieniają się i obyczaje. A zbytek ten wi­dzieć się daje po miastach, miasteczkach i wsiach naszych. Dawniej lud nasz używał zawsze jednakich szat i strojów, a prostota, powaga i skromność je cechowały. Dziś coraz więcej znikają te ubiory, a moda, która się rozsiadła w domach pańskich, wciska się od niejakiego czasu niestety i do najprostszych chałup i lepianek. Zamiast skromnych a przy tym pięknych i poważnych szat i strojów ludowych, wchodzą dziś w użycie jakieś ubiory nowomodne; coraz bardziej giną barwne ubiory ludowe na wiejskich utkane krosnach, a pieniądz krwawo zapracowany wydaje się na fabryczną obcą a lichą tkaninę, a tak przepada dawna prostota w szatach i ubiorach, przepada z nią nierzadko dawna cnota i moralność. Wieśniak w miejskie przybrany odzienie, stroni od strzechy rodzinnej, swoimi pogardza, a nieraz ojca i matki w sukmanie się wstydzi.

       Wpatrując się na skromny a ubogi Domek Nazaretu starajmy się wszyscy zrozumieć, że przepych i zbytki nie są na obecne czasy, że świat dla wydania sądu o czło­wieku wymaga dziś więcej czegoś niż strojów wykwintnych, które swym bogactwem materialnym mają pokrywać moralną nicość człowieka.

       Podnieśmy wzrok ku św. Rodzinie, umiłujmy pracowitość, oszczędność, i przestawanie na małym – jak Ona je miłowała, odrzućmy od siebie wszystko, co tylko zbytkiem trąci i bez czego człowiek, mający przed sobą cel tak wysoki, jakim jest odro­dzenie duchowe, powinien umieć się obejść. Nie poddawajmy się niewoli mody, co wy­twarzając sztuczne potrzeby dla siebie, czyni człowieka twardym na potrzeby istotne współbraci, co zajmując nerwowo umysł nowością bez rzeczywistej wartości sprawia, że gonimy za tym, co chwilowo sprawia przyjemność, a nie za tym, co uszlachetnia, podnosi serce i umysł, a wtedy nie tylko utrzymamy, co w naszych jest rękach – ale potrafimy odzyskać to, cośmy przedtem przez zbytki i lenistwo stracili.

       Jeżeli pragniemy szczerze wzmocnienia rodziny, pielęgnujmy czystość obyczajów!

       Pamiętajmy, że rozpusta i zerwanie najświętszych ślubów w rodzinach naszych, przez rozwody i życie niegodne imienia katolickiego, osłabiają ducha wiary a tak i ducha narodu i wypierają z domów naszych cnoty rodzinne, z których płynie życie zdrowych i czystych pokoleń.

       Z pielęgnowaniem czystości obyczajów w rodzinie niech połączą rodzice troskę o staranne wychowanie swych dzieci. I w tym kierunku musimy rodziny nasze przekształcić. Iluż to bowiem napotykamy dziś ojców i matek, którzy niczego nie szczędzą, aby dać dzieciom to, co świat nazywa pięknym wszechstronnym wychowaniem, którzy starają się dogadzać ich grzesznym nieraz zachceniom, a bynajmniej nie troszczą się o to, aby były pobożne i cnotliwe; obciążają pamięć i wyobraźnię dzieci mnóstwem próżnych a często zgubnych wiadomości, a jednocześnie zostawiają je w zupełnej niewiadomości zasad religii, tej Boskiej nauki życia, bez której wszelka mądrość ludzka jest próżną, jałową i bezcelową.

       Tej nagannej obojętności przypisać potrzeba wszelkie złe trapiące dziś nasze społeczeństwo, w szczególności tę miękkość charakterów i idącą z nią w parze chwiejność przekonań katolickich. Wychowanie dzieci w rodzinie dobrze urządzonej na wzór św. Rodziny, może położyć tamę złemu, które coraz większe przybiera rozmiary. Nigdy jednak nie spełnią w zupełności zadania swego ci rodzice, którzy całe wychowanie swych dzieci zostawiają szkole, – zwłaszcza jak długo ta nie jest wyznaniowa katolicka i bardziej ma na celu naukę, jak wychowanie chrześcijańskie – bo nic nie zastąpi dziecku macierzyńskiego serca i ojcowskiej powagi.

       Ojciec i matka pierwsi mówią dziecięciu o Bogu, uczą modlić się do Pana Zastępów i poznajamiają z zasadniczymi podstawami cnoty. Dlatego to św. Hieronim, Dok­tor Kościoła, w liście, do jednej z matek pisanym, zwraca jej uwagę przede wszystkim na potrzebę nauki prawd wiary świętej. "Niech Ewangelia i pisma Apostolskie staną się skarbem dziecka, niech codziennie dzieci powtórzą z nich kilka ustępów – niech to zastąpi dla nich klejnoty i kosztowne stroje, niech będzie głównym zajęciem, ostatnią myślą przed zaśnięciem, a pierwszą w chwili przebudzenia" (S. Hieron. ad Laetam Epist. 57).

       Do wszystkich ojców i matek, jako przewodników rodzin, składających Naszą Diecezję, odzywam się podobnie, jak św. Hieronim: "Weź, ojcze i matko, katechizm, wzniosłe prawdy naszej św. wiary i prawidła postępowania chrześcijańskiego w prosty wyjaśniający ci sposób, sam czytaj i dziatwę twą w zaraniu życia do miłości Boga i bliźniego i do cnót zaprawiaj. Zbawienne nauki, w tej domowej szkole wszczepione w dziecinnym wieku, nie odstąpią waszych dzieci przez całe życie".

       Przy nauce katechizmu wpajajcie w serca młodociane bojaźń Bożą, wdrażajcie do posłuszeństwa, do poszanowania władzy kościelnej jak i świeckiej, – o czym niestety dziś przy ogólnej niemal dążności zrównania wszelkich stanów, wyzwolenia spod wszel­kiej władzy, coraz bardziej zapominamy – a dzieci wasze przejdą zwycięsko wszelkie burze młodości, zdołają się oprzeć wszelkim pokusom i czy to w szczęściu, czy w niedoli, nie zstąpią nigdy z prawej drogi.

       Aby nauka Wasza w sercach dzieci się przyjęła i trwały owoc przyniosła, to dobry wasz przykład jest nieodzowny. Unikajcie przeto, rodzice chrześcijańscy, tego wszystkiego, co by mogło zgorszyć wasze dziatki, unikajcie słów nieczystych, kłamliwych, i swarów a świećcie przykładem pobożności, modlitwy, częstego przystępowania do Sakra­mentów św. i uczęszczania regularnego do kościoła.

       Domownicy, czeladź, służba w rodzinie chrześcijańskiej to dalsza dziatwa. Dlatego to w niektórych krajach, gdzie nauka Chrystusowa głębiej się przyjęła w serca, słudzy domu nazywają się "rodziną", u nas "domownikami", ponieważ należą do domu. I o nich należy mieć staranie, czuwać nad ich potrzebami ciała, a więcej jeszcze potrzebami duszy, czuwać nad tym, by poznali prawdy religii naszej. Nie dajmy im odczuć różnicy położenia i stanu, które nas oddziela, a wtedy pozyskamy w nich wiernych i rzetelnych domowników, przywiązanych do nas jakby do własnej rodziny, a to wszystko czyńmy na tle miłości chrześcijańskiej.

       Taki jest cel i zadanie rodziny chrześcijańskiej. Temu wzniosłemu zadaniu sprostać mogą tylko te rodziny, które ustawicznie mają przed sobą wzór św. Rodziny z Nazaretu.

       Dlatego to Ojciec Święty Leon XIII w liście swoim z dnia 14 czerwca 1892 r., w swym czasie do wiadomości Waszej podanym, wskazując, że "szczęście życia publicznego i prywatnego zależnym jest od życia rodzinnego i że im głębsze w nim korzenie cnót, tym obfitsze owoce dla całej ludzkości", polecił Biskupom katolickiego świata zwrócić staranie swoje przede wszystkim ku rodzinie chrześcijańskiej i umocnić podstawę wiary w domach chrześcijańskich przez zaprowadzenie Stowarzyszenia Najświętszej Rodziny po parafiach i umieszczania obrazu Najświętszej Rodziny po kościołach i domach.

       Posłuszni głosowi Ojca Świętego spieszymy dziś do Waszych domów z tym orędziem, wzywając, byście się zapisywali do tego Stowarzyszenia.

       Cel jego wzniosły i piękny, aby rodziny chrześcijańskie poświęciły się Najświętszej Rodzinie Nazaretańskiej, aby cześć Jej oddając przez codzienne wspólne modły, brały sobie za przykład do naśladowania i urządzały swe życie według cnót, jakich wzór dała Najświętsza Rodzina wszystkim ludziom i stanom. Mamy w Bogu nadzieję, że jak zawsze dajecie posłuch woli Ojca Świętego i Naszemu wezwaniu, tak i teraz przystąpicie chętnie do tego Stowarzyszenia i że nie będzie w Naszej Diecezji rodziny katolickiej, która by nie chciała rozwijać się duchowo, moralnie i materialnie pod znamieniem Przenajświętszej Rodziny.

       W ten sposób wzmocnieni w podstawach i zjednoczeni przed Bogiem węzłem wspól­nej miłości i zgody rozpoczniemy, da Bóg, nowe stulecie z odradzającą się w duchu Bożym rodziną i zapewnimy sobie ratunek i siłę ożywczą wraz z nadzieją pomyślnej przyszłości.

       Z Okazji zbliżającego się Wielkiego Postu udzielamy, bacząc na ciężkie stosunki, w jakich wielu z Was, Najmilsi, się znajduje, na mocy upoważnienia danego Nam przez św. Stolicę Apostolską reskryptem św. Kongregacji Rozkrzewiania Wiary z d. 23 stycznia 1900 r. i z dnia 15 stycznia r. 1897, następującej dyspensy dla wszyst­kich wiernych Naszej Diecezji aż do środy popielcowej r. 1901.

       1. Pozwalamy używać nabiału i jaj we wszystkie dni Wielkiego Postu, w które przepisany jest post ścisły – z wyjątkiem Wielkiego Piątku.

       Nadto pozwalamy używać jaj i nabiału we wszystkie inne dni w ciągu roku, objęte prawem ścisłego postu, jako to:

       a) w suchedniowe środy, piątki i soboty, które w tym roku przypadają:
       7, 9, 10 marca,
       6, 8, 9 czerwca,
       19, 21, 22 września,
       19, 21, 22 grudnia;

       b) w Adwentowe środy i piątki;

       c) w wigilie: Zielonych Świąt, ŚŚ. Apostołów Piotra i Pawła, Wniebowzięcia Najświętszej Panny, Wszystkich Świętych, Niepokalanego Poczęcia N. P. Maryi i Bożego Narodzenia;

       d) wreszcie w wigilie wszystkich uroczystych świąt Matki Boskiej (ścisłym niegdyś postem święcone według starożytnego zwyczaju diecezji krakowskiej).

       2. Potraw mięsnych pozwalamy wszystkim używać w niedziele, poniedziałki, wtorki i czwartki Wielkiego Postu – z wyjątkiem Wielkiego Czwartku. W niedziele Wielkiego Postu wolno jeść z mięsem nie tylko przy obiedzie, ale i przy każdym posiłku; w tamte zaś dni tylko raz na dzień i to przy obiedzie, przy którym jednak równo­cześnie z mięsem ryb pożywać nie wolno. Przy wieczornym posiłku wykluczone są potrawy mięsne. Na śniadanie wolno lekkiego i płynnego używać posiłku, jak np. kawy, herbaty lub mleka.

       Dyspensujemy również od zwykłego postu tj. od wstrzymania się od mięsa w dni krzyżowe, przypadające w tym roku 21, 22 i 23 maja, pozwalając w te dni używać pokarmów mięsnych kilka razy na dzień (a to na mocy władzy, udzielonej nam przez św. Stolicę Apostolską 9 marca 1895 r.).

       Taką samą dyspensę dajemy na zwykłe soboty w ciągu tegoż roku przypada­jące, ostrzegając jednak, że od tej dyspensy wyjęte są wszystkie soboty Wielkiego Postu, tudzież soboty Suchedniowe (10 marca, 9 czerwca, 22 września, 22 grudnia), tudzież soboty, na które przypadają w tym roku wigilie, mianowicie: 2 czerwca (wigilia Zielonych Świąt).

       Ponieważ dyspensa niniejsza tyczy się tylko jakości pokarmu, nie zaś ilości – przeto we wszystkie dni, w które post ścisły jest przepisany, raz tylko na dzień z południa wolno jeść do sytości. Od tego obowiązku wyjęte są osoby wiekowe, więcej niż 60 lat i młode mniej niż 21 lat liczące, kobiety brzemienne i karmiące własnymi pier­siami swe niemowlęta, ludzie ciężką pracą zajęci, jak kowale, kotlarze, cieśle, również ci, co pieszo dalszą podróż odbywają lub dźwiganiem ciężarów zarabiają na życie. Tym wszystkim wolno jeść więcej razy na dzień do sytości – ale mięsnego pokarmu używać mogą raz tylko na dzień i to w dni tą dyspensą objęte.

       Wszyscy, którzy z tej dyspensy korzystać będą, złożą odpowiednią ich stanowi jałmużnę, przeznaczoną na małe Seminarium. Jałmużnę tę należy albo wprost odesłać do Naszego Konsystorza, albo użyć do tego pośrednictwa Księży Proboszczów, Dzieka­nów lub Przełożonych Zakonnych.

       Ci zaś, co nie są w stanie złożyć jałmużny, odmówią w te dni, w które z dy­spensy korzystać będą, Litanię do Matki Boskiej z antyfoną "Pod Twoją obronę" – a Kapłani odmówią psalm pokutny 50 "Miserere mei Deus". Nieumiejący czytać zmówią 3 Ojcze nasz i 3 Zdrowaś Maryja do Najsłodszego Serca Jezusowego, prosząc o nawrócenie grzeszników i dodając 3 razy krótkie westchnienie: "któryś cierpiał za nas rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!".

       Wreszcie upoważniamy, Ks. Ks. Plebanów, Administratorów parafij, Wikarych Expozytów in foro externo, a Spowiedników in foro interno, aby tak pojedynczym osobom, jako też całym rodzinom (w ich parafiach zamieszkałym), które by dla słabości zdrowia lub innej ważnej przyczyny większej jeszcze potrzebowały ulgi, udzielać mogli obszerniejszej dyspensy.

       Do udzielenia dyspensy Ks. Ks. Rządcom Kościołów upoważniamy WW. Ks. Ks. Dziekanów; Ks. Ks. Dziekanów władzę mają dyspensować ich Spowiednicy.

       Z niniejszej dyspensy korzystać mogą osoby Zakonne obojej płci, o ile na to pozwalają ustawy i reguły zakonne.

       Polecamy na koniec WW. Księżom Rządcom Kościołów, aby niniejszy Nasz list Pasterski odczytali ludowi z ambony w Niedzielę Zapustną. W I Niedzielę Postu ma być raz jeszcze ludowi powtórzone ogłoszenie dyspensy postnej, znajdującej się na końcu Naszego listu.

       Łaska Boża ze wszystkimi Wami. Amen. (Tyt. R. 3, w. 15).

       Dan w Krakowie, w dzień Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny 1900.

                                            † Jan
                                      Książę-Biskup.


Cyt. za czasopismem wydawanym przez Kurię krakowską: "Notificationes e Curia Principis Episcopi Cracoviensis ad universum Venerabilem Clerum tam Saecularem quam Regularem". Nr. 878. I. 1900, ss. 1-11.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

http://www.ultramontes.pl/puzyna_o_rodzinie.htm
***

Kardynał August Hlond:

List Pasterski: "O Katolickie zasady moralne"

List Episkopatu do wiernych -  "O panowanie ducha Bożego w Polsce"


Św. Bp. Józef Sebastian Pelczar:

List pasterski na Wielki Post


Ks. Piotr Skarga:

Wzywanie do pokuty obywatelów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego