62 powody, dla których, nie powinniśmy uczęszczać na Nową Mszę

avatar użytkownika intix

    

 

 

 

OMNIA INSTAURARE IN CHRISTO PER IMMACULATAM
Odnowić wszystko w Chrystusie przez Niepokalaną!

 

 

 

Najświętsza Ofiara Mszy Świętej

 

 

 

62 powody, dla których, aby pozostać w zgodzie z sumieniem, nie możemy uczęszczać na Nową Mszę

 

Msza Trydencka                                      Nowa Msza

— 2,000 lat czcigodnej tradycji                              — sfabrykowana w 1969 r.

wypróbowana i prawdziwa                                       stanowiąca eksperyment

— w oczywisty sposób jest Ofiarą                          — w oczywisty sposób jest posiłkiem

ołtarz, kapłan                                                             stół

— skierowana ku Bogu                                           — skoncentrowana na człowieku

określona struktura,                                                   nieokreślona struktura,

pomagająca oddawać cześć                                      zachęcająca do nadużyć

 

— całkowicie katolicka                                            — na poły protestancka

Jedna, Święta, Powszechna,                                      brak jej tych czterech przymiotów

Apostolska

 

— skodyfikowana                                                    — sklecona

na Soborze Trydenckim                                             dla uzyskania aprobaty

przez świętego papieża (Piusa V)                              sześciu protestantów

 

— owocna                                                                 — jałowa

Mrowie świętych, męczenników,                                puste seminaria, puste kościoły,

powołań zakonnych                                                   olbrzymie błędy

 

— Tradycyjna Msza                                                    — Nowa Msza

Nigdy formalnie nie wycofana                                   Eksperyment, który się nie powiódł!

przez Świętą Matkę Kościół!

 

  1. Ponieważ Nowa Msza nie jest wyraźnym wyznaniem Wiary Katolickiej (którym jest Msza tradycyjna); [ponieważ] jest niejasna i protestancka. Ponieważ modlimy się tak, jak wierzymy, to z zasady tej wynika, że nie możemy uczestniczyć w Nowej Mszy i nadal wierzyć po katolicku.

 

  1. Ponieważ zmiany nie były jedynie kosmetyczne, ale mamy tu do czynienia „z całkowitym odnowieniem... całkowitą zmianą... nową jakością” (msgr A. Bugnini, współautor Nowej Mszy).

 

  1. Ponieważ Nowa Msza wiedzie do przekonania, że „prawda (...) może być zmieniona lub zignorowana bez popełnienia odstępstwa od depozytu doktryny, z którą święta Wiara Katolicka jest związana po wsze czasy”.*

 

  1. Nowa Msza reprezentuje „uderzające odejście od katolickiej teologii Mszy, sformułowanej na XXII sesji Soboru Trydenckiego”, który, ustanawiając niezmienne „kanony”, ustanowił „barierę nie do pokonania dla jakichkolwiek herezji przeciwko integralności Misterium”.*

 

  1. Ponieważ różnica pomiędzy tymi dwiema Mszami nie polega jedynie na zwykłych szczegółach albo na zmianie ceremonii, ale „wszystko to, co ma wieczną wartość, zajmuje w niej (Nowej Mszy) poślednie miejsce, o ile w ogóle się w niej znajduje”.*

 

  1. Ponieważ „ostatnie reformy w sposób wystarczający wykazały, że najnowsze zmiany w liturgii wiodą wyłącznie do dezorientacji wiernych, którzy już wykazują symptomy zaniepokojenia i utraty Wiary”.*

 

  1. Ponieważ w obecnych czasach pełnych zamieszania prowadzą nas słowa naszego Pana: „Po owocach poznacie ich”. Owocami Nowej Mszy są: obniżenie o 30% uczestnictwa we mszy niedzielnej w Stanach Zjednoczonych („New York Times” 24.05.1975 r.), o 43% we Francji (kard. Marty), o 50% w Holandii („The New York Times” 5.01.1976 r.).

 

  1. Ponieważ „pośród najlepszej części duchowieństwa praktycznym rezultatem [Nowej Mszy] jest bolesny kryzys [katolickiej] świadomości”.*
  2. Ponieważ w czasie krótszym niż 7 lat od wprowadzenia Nowej Mszy liczba kapłanów na świecie zmalała z 413.438 do 243.307 – prawie o 50%! (statystyki Stolicy Apostolskiej).

 

  1. Ponieważ „duszpasterskie powody, przytaczane na poparcie tak poważnego rozbratu z tradycją (...) nie wydają się nam wystarczające”*.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza nie wyraża wiary w Rzeczywistą Obecność naszego Pana [w Hostii] – Msza tradycyjna wyraża tę wiarę doskonale.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza myli RZECZYWISTĄ Obecność Chrystusa w Eucharystii z jego MISTYCZNĄ Obecnością wśród ludu (zbliżając się do doktryny protestanckiej).

 

  1. Ponieważ Nowa Msza zaciera to, co powinno być wyraźną różnicą pomiędzy HIERARCHICZNYM Kapłaństwem a powszechnym kapłaństwem wiernych (jak czynią to protestanci).

 

  1. Ponieważ Nowa Msza faworyzuje heretycką teorię głoszącą, że to WIARA ludzi, a nie SŁOWA KAPŁANA powodują obecność Chrystusa w Eucharystii.

 

  1. Ponieważ wstawienie luterańskiej „Modlitwy Wiernych” do Nowej Mszy naśladuje i promuje protestancki błąd, jakoby wszyscy ludzie byli kapłanami.

 

  1. Ponieważ w Nowej Mszy nie ma osobnego Confiteor kapłana, który odmawia tę modlitwę razem z wiernymi, tym samym aprobując postawę Lutra, który odrzucił naukę katolicką, głoszącą że kapłan jest sędzią, świadkiem i pośrednikiem między wiernymi a Bogiem.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza sugeruje, że wierni koncelebrują z kapłanem – co jest sprzeczne z katolicką teologią!

 

  1. Ponieważ sześciu pastorów protestanckich współpracowało w przygotowaniu Nowej Mszy: George, Jasper, Shepherd, Kunneth, Smith i Thurian.

 

  1. Ponieważ podobnie jak Luter usunął Offertorium – gdyż w jasny sposób wyrażało ofiarniczy, przebłagalny charakter Mszy – – tak i twórcy Nowej Mszy usunęli te modlitwy, redukując je do krótkiego Przygotowania Darów.

 

  1. Ponieważ z Nowej Mszy usunięto wystarczająco wiele teologii katolickiej, aby protestanci, zachowując nadal niechęć dla Prawdziwego Kościoła katolickiego, mogli swobodnie używać jej tekstu. Pastor protestancki Max Thurian (konsultant reformy liturgicznej) powiedział, że owocem Nowej Mszy „być może stanie się fakt, że wspólnoty niekatolickie będą mogły celebrować Wieczerzę Pańską, używając tych samych modlitw, co Kościół katolicki” („La Croix” 30.04.1969 r.).

 

  1. Ponieważ narracyjna forma Konsekracji w Nowej Mszy daje do zrozumienia, że jest ona tylko wspomnieniem, a nie prawdziwą Ofiarą (co jest tezą protestancką).

 

  1. Ponieważ poprzez poważne pominięcia [w tekstach modlitw] Nowa Msza prowadzi do przekonania, że jest ona tylko posiłkiem (co jest tezą protestancką), a nie ofiarą dla odpuszczenia grzechów (jak mówi doktryna katolicka).

 

  1. Ponieważ zmiany takie, jak stół w miejsce ołtarza, zwrócenie się kapłana twarzą w stronę wiernych zamiast tabernakulum, Komunia na rękę etc. podkreślają doktrynę protestancką (tj. że Msza jest tylko posiłkiem, kapłan – tylko przewodniczącym zgromadzenia, zaś Eucharystia NIE jest Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem Jezusa Chrystusa, ale jedynie kawałkiem chleba itp.).

 

  1. Ponieważ sami protestanci stwierdzili, że „nowe katolickie Modlitwy Eucharystyczne porzuciły fałszywą (sic!) perspektywę ofiary oddawanej Bogu” („La Croix” 10.12.1969 r.).

 

  1. Ponieważ jesteśmy postawieni przed wyborem: albo damy się sprotestantyzować, uczestnicząc w Nowej Mszy, albo zachowamy naszą Wiarę Katolicką poprzez wierne przylgnięcie do tradycyjnej Mszy, „Mszy Wszechczasów”.

 

  1. Ponieważ Nową Mszę przygotowano zgodnie z protestancką definicją Mszy: „Wieczerza Pańska albo Msza jest świętą synaksą lub zgromadzeniem Ludu Bożego, który gromadzi się wspólnie pod przewodnictwem kapłana, aby celebrować wspomnienie Pana (Par. 7, Institutio Generalis, definiujące Nową Mszę, 6.04.1969 r.).

 

  1. Ponieważ, na skutek niejasności, Nowa Msza wydaje się zadowalać zarówno katolików, jak i protestantów; jest zatem „dwujęzyczna” i obraża Boga, który brzydzi się wszelką hipokryzją: „Obmówca i dwujęzyczny jest przeklety, bo zamiesza wielu w pokoju żyjących” (Syr 28, 15).

 

  1. Ponieważ piękne, dobrze znane hymny katolickie, które inspirowały wiernych przez całe stulecia, zostały zapomniane i zastąpione nowymi, o silnie protestanckim zabarwieniu, pogłębiając jeszcze i tak wyraźne wrażenie, że nie uczestniczy się w nabożeństwie katolickim.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza zawiera dwuznaczności, w subtelny sposób prowadzące do herezyj, co jest bardziej niebezpieczne, niż gdyby zawierała jawne herezje, gdyż takie pół-herezje w połowie przypominają Prawdę!

 

  1. Ponieważ Chrystus Pan ma tylko jedną Oblubienicę, Kościół katolicki, a jego liturgia nie może równocześnie służyć wyznaniom, które są Jej nieprzyjaciółmi.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza naśladuje heretycką „mszę anglikańską” Cranmera, a metody, użyte do jej wprowadzenia, były identyczne z metodami, jakich użyli heretycy angielscy.

 

  1. Ponieważ Święta Matka Kościół kanonizował licznych męczenników angielskich, zabitych, ponieważ odmówili uczestnictwa we mszy takiej jak ta Nowa!

 

  1. Ponieważ protestanci, którzy nawrócili się na katolicyzm, byli zbulwersowani widząc, że Nowa Msza jest tym samym nabożeństwem, w którym uczestniczyli jako protestanci. Jeden z nich, Julien Green, zapytał: „Pocośmy się nawracali?”.

 

  1. Ponieważ statystyki pokazują wielki spadek liczby nawróceń na katolicyzm po wprowadzeniu Nowej Mszy. Liczba nawróceń, która sięgała 100.000 rocznie w Stanach Zjednoczonych, spadła do mniej niż 10.000! A liczba wiernych opuszczających Kościół przewyższa liczbę nawróconych...

 

  1. Ponieważ Tradycyjna Msza uformowała wielu Świętych. „Niezliczona liczba Świętych była przez nią obficie karmiona prawdziwą pobożnością ku Bogu” (Papież Paweł VI, konstytucja apostolska Missale Romanum).

 

  1. Ponieważ natura Nowej Mszy ułatwia profanację konsekrowanych Hostii, która ma miejsce z częstotliwością nie do porównania z Mszą Tradycyjną.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza, pomimo pozorów, wprowadza Nową Wiarę, nie zaś Wiarę Katolicką. Wprowadza modernizm i naśladuje taktykę modernizmu, używając niejasnej terminologii w celu wdrożenia i propagowania błędów.

 

  1. Ponieważ wprowadzając opcjonalne warianty, Nowa Msza zagraża jedności liturgii, skoro każdy kapłan może zmieniać ją tak, jak mu na to przyjdzie ochota i pozwoli fantazja. Nieuniknionym rezultatem jest nieporządek, któremu towarzyszy brak szacunku i lekceważenie.

 

  1. Ponieważ wielu dobrych teologów katolickich, kanonistów i kapłanów nie akceptuje Nowej Mszy i stwierdza, że nie może jej celebrować z czystym sumieniem.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza usunęła takie elementy, jak przyklęknięcia (pozostały tylko trzy), puryfikację palców kapłana w kielichu, ochronę przed stykaniem się palców kapłana z rzeczami nieświętymi po Konsekracji, poświęcony kamień ołtarzowy i relikwie, trzy obrusy ołtarzowe (zredukowane do jednego), a „wszystkie te zmiany służą wyłącznie podkreśleniu, w jaki oburzający sposób nie wprost odrzucono wiarę w dogmat Rzeczywistej Obecności”.*

 

  1. Ponieważ tradycyjna Msza, wzbogacana i rozwijana przez wieki świątobliwej Tradycji, została skodyfikowana (nie wymyślona) przez papieża, który był Świętym – Piusa V; natomiast Nowa Msza została sztucznie wykreowana przez sześciu pastorów protestanckich i masona 33 stopnia, abp. Bugniniego, który został później usunięty z Watykanu za swoje związki z wolnomularstwem.

 

  1. Ponieważ błędy Nowej Mszy, uwydatnione w tłumaczeniach na języki narodowe, są obecne nawet w tekście łacińskim.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza, przez swoją dwuznaczność i permisywizm, wystawia nas na gniew Boży poprzez zwiększanie ryzyka nieważnej konsekracji: „Czy księża w niedalekiej przyszłości, pozbawieni tradycyjnej formacji, którzy zdadzą się na Novus Ordo w intencji aby «czynić to, co czyni Kościół», będą zdolni ważnie konsekrować? Można słusznie powątpiewać”.*

 

  1. Ponieważ zniesienie Tradycyjnej Mszy przypomina o proroctwie Daniela (8, 12): „I dano mu moc przeciw ustawicznej ofierze dla grzechów [popełnianych przez ludzi] (...) ” oraz uwagę św. Alfonsa Liguori, że – ponieważ Msza jest najlepszą i najpiękniejszą rzeczą, jaka istnieje w Kościele tu na ziemi – diabeł, używając heretyków, zawsze próbował jej nas pobawić.

 

  1. Ponieważ tam, gdzie zachowano Tradycyjną Mszę, wiara i gorliwość są większe. Tam, gdzie panuje Nowa Msza, jest wprost przeciwnie (Raport o Mszy, diecezja Campos).

 

  1. Ponieważ Nowej Mszy towarzyszy nowy katechizm, nowa moralność, nowe modlitwy, nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, nowy kalendarz liturgiczny – mówiąc krótko: Nowy Kościół, całkowicie odmienny od starego. „Reforma liturgiczna... nie daj się oszukać, oto gdzie zaczyna się rewolucja” (msgr Dwyer, arcybiskup Birmingham, rzecznik Synodu Biskupów).

 

  1. Ponieważ wewnętrzne piękno Mszy tradycyjnej pociągało ku niej dusze; natomiast Nowa Msza, która sama w sobie nie posiada żadnej atrakcyjności, musi wynajdować nowinki i dostarczać rozrywki, aby przyciągać wiernych.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza zawiera liczne błędy, potępione przez św. Piusa V na Soborze Trydenckim (Msza w całości w języku narodowym, słowa Konsekracji wypowiadane na głos etc.; por. potępienie jansenistycznego Synodu w Pistoi) oraz błędy potępione przez Piusa XII (np. ołtarz w kształcie stołu – zob. Mediator Dei).

 

  1. Ponieważ Nowa Msza próbuje przekształcić Kościół katolicki w nowe, ekumeniczne wyznanie, obejmujące wszystkie ideologie i wszystkie religie – prawdziwe i fałszywe, prawdę i błąd – cel, o którym od dawna marzyli wrogowie Kościoła.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza, poprzez usunięcie wezwań skierowanych do wiernych i końcowego błogosławieństwa, kiedy kapłan celebruje bez ludu, ukazuje brak wiary w dogmat Obcowania Świętych.

 

  1. Ponieważ ołtarz i tabernakulum są w niej rozdzielone, sugerując w ten sposób rozdział między Chrystusem [obecnym] w Jego kapłanie i Ofierze na ołtarzu a Rzeczywistą Obecnością Chrystusa w tabernakulum, „dwiema Obecnościami, które z powodu swej najgłębszej istoty muszą być traktowane nierozdzielnie” (Pius XII).

 

  1. Ponieważ Nowa Msza nie wyraża uwielbienia człowieka dla Boga, ale raczej przyziemne uwielbienie człowieka dla człowieka.

 

  1. Ponieważ Nowa Msza, chociaż wydaje się spełniać wskazówki Soboru Watykańskiego II, w istocie jest przeciwna jego wytycznym, gdyż sam Sobór zadeklarował pragnienie, aby zachować i zalecać tradycyjny ryt.

 

  1. Ponieważ tradycyjna łacińska Msza papieża św. Piusa V nigdy nie została legalnie uchylona, a zatem pozostaje ona ważnym rytem Kościoła katolickiego, który umożliwia wiernym wypełnienie ich obowiązku niedzielnego.

 

  1. Ponieważ papież św. Pius V udzielił wieczystego zezwolenia, ważnego „po wsze czasy”, do odprawiania tradycyjnej Mszy swobodnie, legalnie, bez skrupułów, kary, wyroku lub cenzury (bulla Quo primum).

 

  1. Ponieważ papież Paweł VI, promulgując Nową Mszę, zadeklarował: „[ten] ryt (...) sam w sobie NIE jest zdefiniowany dogmatycznie” (19.11.1969 r.).

 

  1. Ponieważ papież Paweł VI, zapytany przez kard. Heenana z Anglii o to, czy uchyla albo zakazuje Mszę Trydencką, odpowiedział: „Nie jest naszą intencją całkowity zakaz Mszy Trydenckiej”.

 

  1. Ponieważ „w Libera nos zniesiono wszelkie wzmianki o Najświętszej Maryi Pannie, Apostołach i wszystkich świętych, tak że nie prosi się ich o wstawiennictwo, nawet w niebezpieczeństwie”.*

 

  1. Ponieważ „w żadnej z trzech nowych modlitw eucharystycznych nie ma najmniejszej wzmianki o cierpieniach dusz czyśćcowych, w żadnej z nich nie ma miejsca na jakieś szczególne wspomnienie, co po raz kolejny osłabia wiarę w przebłagalną i odkupieńczą naturę Najświętszej Ofiary”.*

 

  1. Ponieważ uznajemy najwyższy autorytet Ojca Świętego w jego powszechnej władzy nad Świętą Matką Kościołem, ale wiemy, iż nawet ten autorytet nie jest władny narzucić nam praktyki, która jest w tak WYRAŹNY sposób przeciwna Wierze: Mszy, która jest niejednoznaczna i sprzyja herezji, a tym samym jest Bogu wstrętna.

 

  1. Ponieważ, jak to określił Sobór Watykański I, „Duch Święty nie został przyobiecany następcom Piotra, aby ci za Jego natchnieniem tworzyli nowe doktryny, ale aby dzięki Jego asystencji mogli zachowywać nienaruszenie i wykładać wiernie Objawienie, czyli Depozyt Wiary przekazany przez Apostołów” (Dnz 3070).

 

  1. Ponieważ herezja albo to, co w sposób oczywisty sprzyja herezjom, nie może być kwestią posłuszeństwa. To posłuszeństwo winno służyć Wierze, nie zaś Wiara posłuszeństwu! Zatem w tym przypadku „trzeba słuchać bardziej Boga niż ludzi” (Dz Ap 5, 29). Ω

 

Wszystkie cytaty oznaczone gwiazdką pochodzą z listu kardynałów Ottavianiego i Bacciego do papieża Pawła VI z 25 września 1969 r., zawierającego Krótką analizę krytyczną nowego Ordo Missae. Wytłuszczenia w oryginale. Tłumaczył Przemysław Jackowski.

 

Za: Zawsze wierni nr 6/2000 (37)

 

 

 

 

Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae - Kard. Ottaviani, Kard. Bacci

 

Porównanie Mszy Św. Wszechczasów, nabożeństwa Cranmera i Nowej Mszy - Michael Davies

 

Protestanckie zniszczenie Mszy Świętej

Najcięższe grzechy przeciw wierze

TRZYMAJ SIĘ WIARY KATOLICKIEJ

.

 

.

24 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Zbawienne 100 kilometrów!



Missa tridentina (1)

Jeśli ktoś ma dostęp do Mszy Świętej w tradycyjnym rycie rzymskim w zasięgu 100 kilometrów, niechże się zastanowi nad stanem swojej wiary. I niech podejmie decyzje stosowne. Zbawienne sto kilometrów!

– – –
treści katolickie:


sacerdoshyacinthus.com

verbumcatholicum.com

twitter.com/SacHyacinthus

https://verbumcatholicum.com/2017/03/22/zbawienne-100-kilometrow/


avatar użytkownika intix

2. Dostojeństwo i wielkość Ofiary Mszy Świętej


       Łacina była językiem liturgicznym Kościoła od IV wieku, a nawet wcześniej, tj. przez co najmniej szesnaście stuleci. Przedmiotem naszych obecnych rozważań jest sama Msza św., jej wartość i dostojeństwo. Wiemy, że Msza św. czy też święta Eucharystia jest największym z siedmiu Sakramentów, wiemy też dzięki św. Tomaszowi z Akwinu, że pozostałe Sakramenty są jej podporządkowane i że Eucharystia ma swoich konsekrowanych sług. Prawdopodobnie wszyscy czytaliśmy te czy inne inspirujące i poruszające komentarze do Mszy św. Być może pamiętamy też piękne słowa kard. Jana Henryka Newmana: „Mógłbym nieustannie uczestniczyć we Mszy i nie odczuwać zmęczenia”. Pewien irlandzki dominikanin napisał: „Msza jest największym cudem na tym świecie. Ani na ziemi, ani w niebie ma nic jej równego” (o. O’Sullivan OP, The Wonders of the Mass). Św. Alfons Liguori zaś powiedział: „Nawet sam Bóg nie mógł uczynić nic świętszego, lepszego czy większego niż Msza św.”. Na koniec przytoczmy słowa św. Wawrzyńca Justyniana: „Żadna modlitwa ani dobry uczynek nie jest tak wielki, tak miły Bogu, tak pożyteczny dla nas, jak Msza św.”.

       Po tych krótkich świadectwach odnośnie do dostojeństwa Mszy św. pragnę przekazać wam również parę refleksji dotyczących obecnej sytuacji w Kościele świętym. Dzieje się wiele rzeczy niepokojących, groźnych czy wręcz gorszących. Dzieje się wiele rzeczy, powiedzmy to wprost, grzesznych. Pewien poeta pisał o duszy chorej od grzechu. Wydaje się, że dziś całe ciało Kościoła trapi ta sama choroba.

Skutki zmian

       Zacznijmy od uczestnictwa we Mszy. Nasze kościoły nie są nawet w przybliżeniu tak zapełnione, jak uprzednio. Św. Jan Chryzostom napisał kiedyś, że „kiedy ma być odprawiana Msza, sanktuarium wypełnione jest niezliczonymi aniołami, które adorują Boską Żertwę, ofiarowaną na ołtarzu”. Jednak nawa kościoła, przeznaczona dla wiernego ludu, jest coraz bardziej pusta. Trudno podać dokładne liczby, jednak poważne badania mówią, że regularne uczestnictwo we Mszy św. spadło z ok. 70% do 15–20%, na niektórych obszarach może mniej, jednak prawdopodobnie gdzie indziej – zwłaszcza w wielkich miastach – jeszcze bardziej. Spadek zaczął się w latach 1960. i stopniowo robiło się coraz gorzej.

       Innym problemem jest liczba kapłanów. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. miał miejsce przerażający exodus z kapłaństwa. Proces ten zwolnił nieco tempo, ale się nie zatrzymał. Liczba księży, którzy porzucili kapłaństwo, przekroczyła znacznie 100 tys., a liczba obecnych kandydatów do kapłaństwa jest ułamkiem tego, z czym mieliśmy do czynienia uprzednio. Wiele seminariów zostało zamkniętych. Dla porównania: rocznik, z którym byłem wyświęcany w roku 1956 w Quebecu, liczył 50 kleryków.

       Wiecie też zapewne, że wiele parafii zostało zlikwidowanych. Zgromadzenia zakonne tak bardzo cierpią z powodu braku kandydatów, że większość z nich po prostu „umiera ze starości”. Bardzo niewiele nowych, niedawno założonych zgromadzeń znajduje się w stanie rozkwitu. Liczba unieważnień małżeństw i separacji podskoczyła z bardzo nieznacznego poziomu przed Vaticanum II do 40 czy 50%. Pamiętajcie również, że zjawiskiem powszechnym jest dziś współżycie bez ślubu. Wszędzie szerzą się straszliwe plagi aborcji oraz sztucznej antykoncepcji, dwa grzechy, które wcześniej były stosunkowo rzadkie i zaledwie wspominane.

Czy znamy remedium?

       Jednak dosyć tych przerażających statystyk, tych „wskaźników wzrostu” choroby Kościoła katolickiego. Wszyscy znamy je aż za dobrze. Przed tymi złymi wiadomościami przedstawiłem wam krótki szkic o dostojeństwie Mszy św., prezentując wypowiedzi kilku wielkich świętych i teologów. Pozwólcie mi teraz przytoczyć jeszcze kilka cytatów, by pokazać, że ta sama Msza, w całej swej wielkości, mogłaby stać się remedium, lekarstwem na wspomniane wyżej, bolesne problemy. Św. Bonawentura mówi nam, że: „Msza jest kompendium całej miłości Bożej, wszystkich Jego dobrodziejstw wyświadczonych ludziom, każda Msza obdarza świat dobrodziejstwem nie mniejszym od tego, jakim obdarzyło go wcielenie”. Św. Tomasz z Akwinu uczy, że „każda Msza przynosi ludziom te same dobrodziejstwa co ofiara krzyża”. A sługa boży Fornerius mówi: „Poprzez jedną Mszę św., której wysłuchujemy w stanie łaski, (...) uzyskujemy dla siebie więcej dobrodziejstw i korzyści, niż przez najdłuższe i najuciążliwsze pielgrzymki”.

       Wypływa z tego wniosek, że traktując uczestnictwo we Mszy św. poważniej, łatwo otrzymalibyśmy od Boga łaski, które pozwoliłyby uzdrowić sytuację czy zapobiec litanii nieszczęść, o których przed chwilą wspomniałem. Z pewnością św. Bonawentura i inni święci mężowie zgodziliby się z nami! Pamiętajcie jednak, że litania ta zaczęła się od masowego opuszczania Mszy św. Zaczęła się od pustoszenia kościołów i porzucania kapłaństwa. Zaczęła się od odrzucenia Mszy św. Możecie w tym miejscu zaoponować i powiedzieć, że liberalizm i ekumenizm zaczęły wywierać wpływ na mentalność katolików nawet przez II Soborem Watykańskim, który zaczął się pod koniec 1962 roku. Bez wątpienia wy, starsi obserwatorzy, macie słuszność, mówiąc, że sam symptom opuszczania Mszy św. nigdy nie występował samodzielnie, że towarzyszyły mu lub poprzedzały go inne grzechy. Pamiętam, jak mój ojciec mówił mi, gdy byłem jeszcze nastolatkiem w latach 1940., że zna na naszej ulicy więcej katolików nieuczestniczących we Mszy św., niż uczęszczających na nią. Mój ojciec, Henryk Somerville, był przez całe życie poważnie traktującym swą wiarę katolikiem i przez dwadzieścia lat redaktorem ukazującego się w Toronto tygodnika „Catholic Register”. Był wnikliwym, zawodowym obserwatorem katolickiego życia.

       Inne zastrzeżenie mogliby wysunąć ci z was, którzy pamiętają zarówno soborowe, jak i przedsoborowe lata, panowanie Piusa XII w latach 1939–1958. Również najmłodsi spośród was mogą, z lektury, znać epokę poprzedzającą lata 1960. Możecie powiedzieć, że Msza była nadal wielką świętością aż do połowy lat 60., do pierwszych zmian w jej ceremoniach. Tak, zgadzam się z tym wszystkim, być może z tym zastrzeżeniem, że trudno mówić już było o świętości w pełnym znaczeniu tego słowa. Kiedy więc obiektywnie Msza św. zaczęła być mniej święta, kiedy przestała być świętością w ogóle? Kiedy nastąpiła zmiana priorytetów kapłańskiego życia i kryzys osobistej świętości kapłanów? Kiedy seminaria utraciły swą niewinność?
 
       Patrząc wstecz pamiętam, że zmiany następowały stopniowo. Mimo to, po głębszym zastanowieniu, trzeba powiedzieć, że zmiana była niepokojąco gwałtowna. Pamiętam niewypowiadane głośno, lecz powszechne opinie, że katolicy żyli w mrokach aż do lat 60., a głosiciele „nowej teologii” oświecali nas i mówili nam po raz pierwszy prawdę. Pamiętam moje własne, osobiste wrażenie, że Kościół wychodził z długiego okresu dzieciństwa i wchodził w niespokojny wiek dojrzewania. Pamiętam uczucie zakłopotania i niepewności, jakie odczuwałem, pomimo ekscytującego faktu mianowania mnie pierwszym kanadyjskim i zarazem najmłodszym członkiem doradczej komisji ICEL. Pracowałem w niej w latach 1964–1973, po czym zostałem konsultantem ICEL na kolejnych piętnaście lat. W tym czasie stawałem się coraz bardziej krytyczny wobec prac ICEL i coraz bardziej sfrustrowany kierunkiem, w jakim ewoluowała.

Sobór a reforma Mszy św.

       Jednak odłóżmy na bok osobiste wspomnienia i powróćmy do naszego tematu. Poważne problemy pojawiły się w latach 60. i po Vaticanum II. Święci powtarzali niejednokrotnie, że Msza św. jest największym darem, jaki Bóg mógł nam ofiarować, a jednak Kościół odwrócił się od lepszego ku gorszemu. Msza św., serce wszystkich łask, źródło niewypowiedzianej siły duchowej, przestała powściągać i leczyć słabości. Dlaczego tak się stało? Skąd tak wielki kryzys katolickiego życia?

       Spróbuję teraz przedstawić moją odpowiedź. Być może nie będzie ona odpowiedzią całkowitą – jest jednak poważną i wnikliwą analizą, dotykającą kwestii Mszy św. i samej wiary. Musicie wiedzieć, że reformatorzy Vaticanum II ułożyli swój rewolucyjny terminarz na długo przed rozpoczęciem soboru. Obejmował on zarówno silne zaangażowanie ekumeniczne, jak i drastyczną reformę Mszy św. Po, a nawet podczas II Soboru Watykańskiego, niejeden czołowy biskup i ekspert teologiczny powtarzał, że Vaticanum II jest rewolucją francuską w Kościele katolickim. Mówiono o tym z aprobatą. Również abp Bugnini, sekretarz Consilium, komisji, która przygotowała szkic nowej liturgii, mówił: „Miłość do dusz i pragnienie przyjścia z pomocą braciom odłączonym, poprzez usunięcie wszystkiego, co nawet w odległy sposób mogłoby być dla nich przeszkodą, czy sprawiałoby, że czują się źle na drodze do jedności, zmotywowały Kościół do poniesienia nawet tych bolesnych ofiar” („L’Osservatore Romano” 6 marca 1965). Jednak protestanci nie wierzą w przeistoczenie, w rzeczywistą obecność Chrystusa czy w ofiarną naturę Mszy św. Konsekwentnie, wszystkie te ważne elementy doktryny katolickiej, będące przedmiotem definicji dogmatycznych Soboru Trydenckiego, musiały zostać zatuszowane, umniejszone, rozmyte i przedstawione w sposób możliwy do zaakceptowania dla protestantów. Sześciu czołowych liturgistów protestanckich było obserwatorami prac Consilium w Rzymie. Nowe katolickie ordo missş kształtowało się na ich oczach.

       Jakiś czas temu przeprowadziłem dogłębną analizę nowej Mszy pod względem, po pierwsze: prawdziwej zmiany substancji chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, po drugie: prawdziwego ofiarowania Żertwy Bogu Ojcu, i po trzecie: wynikającej stąd obecności rzeczywistej i prawdziwej ofiary składanej w sposób widzialny przez prawdziwego kapłana, będącego sługą niewidzialnego Najwyższego Kapłana – głównego Ofiarnika każdej Mszy św. W moim studium zająłem się porównaniem tradycyjnego i nowego ordo missş. Przyglądałem się słowom, wyrażeniom i gestom wspierającym doktrynę prawdziwej ofiary Mszy św., składanej Bogu na prawdziwym ołtarzu, w poświęconej świątyni, w intencji odpuszczenia grzechów i oczyszczenia, by stać się bardziej miłym i przyjemnym Bogu. Zadałem sobie pytanie: czy usunięcie pewnych słów, wyrażeń i gestów prowadzi do osłabienia naszej wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa oraz prawdziwą i rzeczywistą ofiarę, verum et proprium sacrificium, o której mówi Sobór Trydencki? Odpowiedź brzmi: z pewnością tak, zmiany te naprawdę osłabiły naszą wiarę. Wiecie, ile osłabiających doktrynę zmian i pominięć znalazłem? Dziewięćdziesiąt dwie! Liczba ta jest do pewnego stopnia przybliżona, gdyż niektóre z nich niejako wtapiają się w inne. Wiele gestów obecnie jest pomijanych, jak np. Znaki Krzyża, pochylenia i pokłony, ucałowania ołtarza. Moje obliczenia obejmują również te elementy, które znaleźć można w Kanonie rzymskim, a pamiętajmy, że tzw. I modlitwa eucharystyczna nie jest prawie nigdy odmawiana przez księży podczas odprawiania Novus Ordo.

Lex orandi, lex credendi

       Powód, dla którego te pominięcia osłabiają naszą wiarę, wynika ze starej zasady teologicznej: Lex orandi, lex credendi, prawo modlitwy implikuje prawo wiary. Wierzymy tak, jak się modlimy. Oznacza to, że im dłużej odmawiamy, słuchamy i powtarzamy pewne modlitwy, zwłaszcza przebogate w treść stare modlitwy, tym bardziej te modlitwy będą kształtować naszą wiarę i utrzymywać jej siłę.

       Również inne katolickie teksty kształtują naszą wiarę, na przykład katolicki katechizm, Credo – zarówno Skład Apostolski, jak i Symbol nicejsko­-konstantynopolitański, a także nowenny czy inne praktyki wiary. Jednak szczególnie potężnym, cennym i niezastąpionym wsparciem naszej wiary są nasze codzienne i cotygodniowe modlitwy, zwłaszcza liturgia Mszy św., taka, jaka odprawiana była w Kościele przez ok. 1600 lat do lat 60. ubiegłego wieku. Co się z nią stało? Została niemal całkowicie zniszczona! Uległa rewolucyjnej zmianie! Została w swej istocie zastąpiona czymś całkowicie nowym. Ten nowy ryt czy też prawo modlitwy zasługuje na miano rozwodnionego, zubożonego, wieloznacznego, synkretycznego, sprotestantyzowanego, zeświecczonego, zdemokratyzowanego i w ostatecznym skutku – jak możemy się słusznie obawiać – prowadzącego do apostazji.

       Oczywiście chętnie przyznaję, że w liturgii nowej Mszy znaleźć można wiele elementów wyrażających wiarę katolicką. Czy inaczej udałoby się szatanowi zwieść nas tak łatwo? Uznaję też, że twórcami tej nowej formy kultu byli przypuszczalnie eksperci teologiczni, biskupi i papież. Jednak czy Pan Jezus nie przepowiedział, że powstanie wielu fałszywych proroków i fałszywych chrystusów i że zwiodą wielu? Przyznaję dalej, że wielu dobrych katolików, włączając w to kapłanów, karmi swe życie wiary poprzez stałą, głęboką modlitwę, nowenny, nabożeństwa, psalmy brewiarzowe i przede wszystkim ulubioną modlitwę Matki Bożej – różaniec. Niemniej jednak uważam, że tak długo, jak ich główną liturgią będzie Novus Ordo, katolicy ci znajdują się w stanie poważnego niebezpieczeństwa utraty wiary.

       Czy przesadzam? Czy maluję sytuację w zbyt czarnych barwach? Pozwólcie mi najpierw przytoczyć pewną wymowną statystykę. Nie tak dawno przeprowadzony został poważy sondaż dotyczący wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa Pana w Eucharystii. Wynikało z niego, że siedemdziesiąt procent dorosłych katolików [w USA] w wieku 20–40 lat już w to nie wierzy. Nie powinno to być zaskoczeniem, jeśli pamiętamy o usuwaniu tabernakulum, przyjmowaniu Komunii na rękę i na stojąco oraz faktycznym zniesienie postu eucharystycznego. Jednak jeśli Ciało i Krew Chrystusa nie są rzeczywiście obecne, gdzie jest Żertwa ofiarna? Jeśli nie ma Żertwy, nie ma ofiary!

Klejnot nieskończonej wartości

       W tym miejscu, drodzy przyjaciele, powróćmy do naszego ukochanego św. Alfonsa, którego słowa przytoczyłem na początku: „Nawet sam Bóg nie mógł uczynić nic świętszego, lepszego i większego niż Msza”. Dlaczego? Dlaczego nie ma nic świętszego, lepszego ani większego niż Msza św.? Ponieważ jest ona darem, jaki czyni z siebie samego Bóg Syn Wcielony, ofiarując się Bogu Ojcu. Nie sposób wyobrazić sobie większego daru ani większego ofiarodawcy, większego obdarowanego ani większych więzi miłości jednoczących tych Dwóch, niż Duch Święty. „Zawsze czynię Jego wolę” – powiedział Zbawiciel. A Bóg Ojciec rzekł: „To jest Syn mój miły, w którym sobie upodobałem”. Czy to historyczne samoofiarowanie się Pana Jezusa jest ofiarą religijną? Oczywiście, i to od momentu, kiedy Chrystus przychodząc na ten świat powiedział: „Oto jestem, abym pełnił wolę Twoją”, do ostatniego momentu męki na Kalwarii, kiedy wypowiedział słowa: „Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mego”.

       Jeśli śmierć Chrystusa jest ofiarą, czy jest On również prawdziwym kapłanem? Zaprawdę jest, gdyż Ojciec powiedział do Niego, jak czytamy w Psalmie: „Jesteś kapłanem na wieki, wedle porządku Melchizedeka”. Zbawiciel potwierdził to w Ewangelii według św. Mateusza (rozdz. 22) i w Liście św. Pawła do Żydów (5–10), który jest traktatem o Chrystusowym kapłaństwie. Sobór w Efezie w roku 431 orzekł, że Słowo Boże, stając się Ciałem, stało się naszym Najwyższym Kapłanem. Chrystus dzieli Boską naturę ze swym Ojcem, a ludzką naturę z nami. Tak więc jest on „z ludzi wzięty, dla ludzi (...) postanowiony w tym, co do Boga należy; aby składał dary i ofiary za grzechy” (Hbr 5, 1).

       Ofiara jest najbardziej podstawową funkcją urzędu kapłańskiego. W liturgii ofiara oznacza zewnętrzny akt religijny polegający na ofiarowaniu materialnego daru przez wyświęconego sługę ołtarza, w uznaniu najwyższej władzy Boga i dla uzyskania przebaczenia grzechów. Czy samoofiarowanie się Chrystusa na Krzyżu było prawdziwą i rzeczywistą ofiarą? Oczywiście. Sobór w Efezie to stwierdził, a potwierdził to Sobór Trydencki. Izajasz i św. Paweł nauczają o tym bardzo często. Mówił o tym sam Zbawiciel w ofiarnych słowach Ostatniej Wieczerzy. Ciało wydane! Krew przelana! Odpuszczenie grzechów!

       Zaczynamy rozumieć prawdziwość słów św. Alfonsa: „Nawet Bóg nie mógł uczynić nic świętszego, lepszego i większego niż Msza”. Jest ona doskonałym darem z samego siebie, złożonym z najdoskonalszą miłością najdoskonalszemu Bogu. Jest czymś więcej niż tylko oddaniem czci Bogu. Składa się ją również jako wynagrodzenie za ludzkie grzechy, co teologowie nazywają zastępczym zadośćuczynieniem. Oznacza to, że Chrystus Pan zajmuje nasze miejsce, albo zastępuje nas, czyniąc zadośćuczynienie za nasze grzechy. W nieco podobny sposób papież, wikariusz Chrystusa, zastępuje Chrystusa w rządzeniu Kościołem. Pismo św. pośrednio wspomina o tym zastępczym zadośćuczynieniu. Jan Chrzciciel, powtarzając słowa Izajasza o niewinnym Baranku, woła na widok Jezusa: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Św. Paweł naucza o tym w bardzo mocnych słowach (2 Kor 5, 21): „Tego, który nie znał grzechu, uczynił [Bóg] grzechem, abyśmy my stali się w nim sprawiedliwością Bożą”. Sam Zbawiciel mówi bardzo prosto: „Kładę moje życie za owce moje” (J 10, 15). Jednak nie koniec na tym. Ten sam Chrystus Pan przychodzi, by odnawiać Swą Ofiarę Kalwarii w każdej Mszy św. sprawowanej w Jego Kościele przez wyświęconego kapłana.

Ofiara czysta

       Reformatorzy protestanccy w pożałowania godny sposób zanegowali prawdziwie ofiarną wartość Mszy św. Uczynili to sądząc, że Msza św. jest niezależną ofiarą obok Ofiary Krzyża i że ma ona zyskiwać nam łaski tylko przez działanie ludzkiego kapłana. Prawda wygląda natomiast tak, że Msza św. odnawia Ofiarę Kalwarii i uobecnia ją, tym razem w sposób sakramentalny, używając chleba i wina, których istota staje się Ciałem i Krwią Chrystusa, nie tracąc swych akcydensów. Sam Chrystus jest więc prawdziwie obecny na Mszy św. jako główny kapłan i sam siebie składa w ofierze, z tą samą mocą i wysługując te same łaski, co podczas Ofiary Kalwarii.

       Ponadto Eucharystia jest równocześnie Ofiarą i Sakramentem. Jako ofiara istnieje dla czci Boga i jest akcją przemijającą. Jako sakrament istnieje dla dobra człowieka i jest rzeczywistością trwałą, istniejącą w przyjmujących ją wiernych oraz adorowaną przez nich na ołtarzu. Stary Testament zwiastował tę ofiarę Nowego Przymierza. W rozdziale 14 Księgi Rodzaju kapłan Melchizedek składa w ofierze chleb i wino oraz błogosławi Abrahama po zwycięstwie. Prorok Malachiasz zaś zapowiada powszechną „czystą ofiarę” wśród narodów, wśród których „Imię Boże jest wielkie” (Mlch 1, 10). Wedle Didache i św. Justyna Męczennika, ustęp ten dotyczy Eucharystii, podobnie uczą późniejsi Ojcowie Kościoła i katolicka Tradycja.

       „Czysta ofiara” Malachiasza zawiera w sobie potężny ładunek treści. Musimy przede wszystkim pamiętać, że rzeczywista obecność Ciała i Krwi Chrystusa gwarantuje również obecność Jego Duszy i Bóstwa. Na mocy słów konsekracji, wypowiadanych podczas Mszy św., Ciało i Krew stają się obecne oddzielnie w postaci ofiarowanej Żertwy. Jednak Jezus nie jest już martwy – żyje w chwale i nie może już umrzeć. Tak więc, ponieważ Jego Ciało i Krew są obecnie ponownie połączone w chwalebnym życiu, razem z Jego Duszą i Bóstwem – w tak zwanym współistnieniu – mamy całego Chrystusa obecnego w Sakramencie i w naszej Komunii św.

       Przez tysiąc lat teologowie prowadzili dyskusje na ten temat, jednak Duch Święty już w pierwszym wieku natchnął św. Jana do zapisania słów Chrystusa: „Kto spożywa Moje Ciało i Krew Moją pije, mieszka we mnie”. W następnym wersie Jezus mówi: „Kto mnie spożywa” – i wskazuje, że w Sakramencie tym obecna jest cała Boska Osoba, cały Chrystus. Prawda ta jest dogmatem Kościoła katolickiego. Kolejny dogmat, będący konsekwencją poprzedniego, mówi, że Chrystusowi obecnemu w Eucharystii należne jest uwielbienie, tj. latria (kult boski). Biorąc pod uwagę, że obecność całego Chrystusa we Mszy św. stała się dogmatem, nie dziwi nas, że święci opisywali tę tajemnicę w najwznioślejszych słowach. Św. Bonawentura mówi: „Msza św. jest tak pełna tajemnic, jak ocean pełny jest kropel [wody], jak niebo pełne jest gwiazd, a dwór niebieski pełen aniołów”. Papież Pius XII nauczał nas w encyklice Mystici corporis Christi, że „w Nim przebywa Duch Św. z taką pełnią łask, że większej nawet wyobrazić sobie nie można”; „A wreszcie jest On osobiście tak pełen łaski i prawdy, że z niezgłębionej tej pełni Jego wszyscy bierzemy”.

Msza świętych

       Owa „niezgłębiona pełnia” to właśnie cały Chrystus obecny podczas Mszy. O. Pio, jak wiadomo, bardzo długo przygotowywał się do odprawiania Eucharystii, a kaplica, w której ją sprawował, zatłoczona była przez setki wiernych od ok. drugiej w nocy, na wiele godzin przed rozpoczęciem Mszy św. Znany z odprawiania długich Mszy św. był też augustianin św. Jan z Facundo. Jego przeor, irytując się początkowo z tego powodu, wybadał o. Jana i zapisał, że „odprawia [on] Mszę św. tak powoli, ponieważ Bóg objawia mu głębokie tajemnice, które dokonują się podczas Eucharystii – tajemnice tak wzniosłe, że rozum ludzki nie jest w stanie ich pojąć. (...) Uświadomiło mi to ogrom dobrodziejstw, jakie spotykają ludzkość poprzez odprawianie czy słuchanie Mszy św. Uczyniłem silne postanowienie nigdy nie zaniedbać jej odprawienia czy wysłuchania”.

       Nie wątpimy ani przez chwilę, że Msza św. uobecnia Święte Tajemnice Męki naszego Zbawiciela. Zresztą obie te ofiary są jedną i tą samą, różnią się jedynie sposobem ofiarowania: Męka Krzyżowa jest Ofiarą Krwawą, a Msza św. – bezkrwawą. Wierzymy też, że wszystkie tajemnice Chrystusa zawarte są w Jego ofierze i że męka i śmierć są jedynie ich szczytem i wypełnieniem. Chrystus Pan spiął swą zbawczą misję dwiema klamrami. Na samym początku: „Oto jestem, abym pełnił wolę Twoją”, i na końcu: „Ojcze, nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”. Jak możemy wątpić, że cała reszta tajemnic jest również zawarta w Eucharystii! Słuchajcie słów kapłana podczas Mszy św., kiedy obmywa ręce przy słowach Psalmu 25: „Przystąpię do Twego ołtarza Panie (...) by (...) głosić wszystkie Twoje cudowne dzieła”. Król Dawid prorokuje w Psalmie 110: „Pan uczynił pamiątkę swych cudownych dzieł”. Bez wątpienia oznacza to Mszę św.

Tajemnice Chrystusowe we Mszy św.

       Zacznijmy od cudownego dzieła Wcielenia, fundamentu wszystkich pozostałych. W momencie tym Najświętsza Maryja Panna ofiarowała się Bogu, ofiarowała ciało i duszę, by stać się Jego narzędziem, przez które Bóg weźmie ciało. „Oto ja służebnica Pańska”. „A Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami”. Podobnie, kiedy kapłan wypowiada słowa konsekracji nad chlebem i winem, stają się one prawdziwym Ciałem i Krwią Chrystusa i odnawiana jest Boska Tajemnica Wcielenia. Kapłan trzyma w swych dłoniach Wcielone Słowo, podobnie jak Najświętsza Dziewica trzymała Je w swym niepokalanym łonie. W chwilę potem kapłan ukazuje Hostię wiernym dla adoracji, podobnie jak Maryja pokazała nowonarodzonego Chrystusa pasterzom w Betlejem. Tak więc możemy powiedzieć, że również tajemnica narodzin Chrystusa znajduje odbicie we Mszy św. Chrystus ukazywany wiernym podczas Mszy ukazany został również Mędrcom i Symeonowi oraz przedstawiony swemu Ojcu w świątyni jerozolimskiej. Również te tajemnice wspominane są podczas Mszy św.

       Podczas każdej Mszy św. słuchamy kapłana czytającego Ewangelię, przypominającą nam o słowach i dziełach Chrystusa, podjętych dla naszego uświęcenia i zbawienia naszych dusz. Następnie kapłan mówi: „Niech słowa Ewangelii zgładzą moje grzechy”. Tak więc w różne niedziele i święta przed naszymi oczyma przesuwa się obraz tajemnic zbawienia, zawarty na kartach Pisma św.

       W trakcie Mszy św. wspominane są kolejno i stopniowo coraz wyraźniej wielkie tajemnice Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku i Soboty Wielkanocnej. To prawda, nie możemy widzieć ich naocznie, jak Apostołowie i pierwsi uczniowie, ale tym większą mamy z tego powodu zasługę. Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.

       Pod koniec swej ziemskiej misji Zbawiciel pocieszał swych uczniów słowami: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Słowa te są prawdziwe nie tylko z powodu wszechobecnego Bóstwa Chrystusa, ale również poprzez Jego cielesną, sakramentalną obecność, będącą owocem każdej Mszy św.

       Chrystus Pan jako Oblubieniec objawia się swej oblubienicy – Kościołowi świętemu. Wierny jej, tj. nam, nie zostawia nas samych, ale pozostaje zawsze obecny, a ta obecność eucharystyczna jest wspaniałą manifestacją Jego wierności. Bóg powiedział przez usta proroka Ozeasza: „I poślubię cię sobie na wieki, a poślubię cię sobie w sprawiedliwości i w sądzie i w miłosierdziu i w litościach, (...) a poznasz, żem ja Pan” (Oz 2, 19–21).

       Z wiarą w te natchnione słowa strzeżmy dalej Mszy Wszechczasów i pamiętajmy o słowach Doktora Kościoła św. Alfonsa Liguoriego: „Nawet sam Bóg nie mógł uczynić nic świętszego, lepszego i większego niż Msza św.” Ω

Ks. Stefan Somerville
Za: Zawsze wierni nr 6/2005 (73)

 

avatar użytkownika UPARTY

3. Z tego co się orientuję,

to Chrystus w różnych miejscach Świata wyraźnie w ostatnich czasach pokazał, że jest obecny w Eucharystii, że za Opłatkiem skrywa się Ciało i Krew Chrystusa.

uparty

avatar użytkownika intix

4. @UPARTY

...w różnych miejscach Świata...

Daleko nie szukając, pozwolę sobie przypomnieć - także TO, do czego nas wzywa ten Znak - w załączonym komentarzu:

Dziś Wielki Czwartek.
Módlmy się, pokornie prosząc o uświęcenie Kapłanów... załączam:

Módlmy się gorąco w Dniu Dzisiejszym... i dnia każdego...


avatar użytkownika intix

5. Modlitwy





Modlitwy Anioła z Fatimy

Boże mój, wierzę w Ciebie, wielbię, ufam i miłuję Cię.
Proszę Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią, nie ufają i Ciebie nie miłują.

Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, w najgłębszej pokorze cześć Ci oddaję
i ofiaruję Tobie Przenajdroższe Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa,
obecne na ołtarzach całego świata, jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność, którymi On jest obrażany.
Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi
proszę Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Amen.

++
Któryś za na Cierpiał Rany… Jezu Chryste zmiłuj się nad nami…
I Ty… Któraś Współcierpiała… Matko Bolesna przyczyń się za nami…

Któryś za na Cierpiał Rany… Jezu Chryste zmiłuj się nad nami…
I Ty… Któraś Współcierpiała… Matko Bolesna przyczyń się za nami…

Któryś za na Cierpiał Rany… Jezu Chryste zmiłuj się nad nami…
I Ty… Któraś Współcierpiała… Matko Bolesna przyczyń się za nami…

++



avatar użytkownika intix

6. Gdzie jest twoja Msza?



Gdzie jest twoja Msza?

Wieczernik stawia przed nami pytanie o to, czym jest Msza Święta? Czy godziną, w której dominuje – na wzór Judasza – ludzkie „ja”, czy też czasem oddanym Chrystusowi? Czy podczas Eucharystii lepiej jest nam spoglądać na człowieka czy też kierujemy swój wzrok na ukrytego pod postacią Chleba i Wina Króla Królów?

Czytelnik Ewangelii na pewno odczuje, że podczas Ostatniej Wieczerzy panował podniosły nastrój. Może dlatego, że wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, jak niesamowicie ważny dla nas – katolików – Sakrament ustanowił tam Chrystus. Jednak wiemy również, że Wieczernik stanowił swoiste pożegnanie Pana ze Swoimi uczniami. Oznacza to ni mniej ni więcej, że – przynajmniej przez jakiś czas – musiała panować tam również atmosfera kordialna, ale właściwa relacjom uczniowie-Mistrz.

Dlaczego jednak Pan Jezus, świadom, że ustanawia Sakrament, który stanowił będzie pamiątkę Jego Męki, a naszą szansę na zbawienie po śmierci, postanowił wyjawić uczniom, kto wkrótce okaże się zdrajcą? Czy naprawdę ów gest był wówczas konieczny? – zapytamy. I dlaczego do ujawnienia zdrajcy musiało dojść akurat w Wieczerniku?

Pycha Judasza

Wieczernik jawi się jako wielkie starcie pokory i pychy. Przed wieczerzą Chrystus postanawia umyć uczniom stopy, kierując przy tym poruszające, choć stanowiące napomnienie, słowa do Piotra, by zgodził się na obmycie („Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną” J 13,8) aż po moment kulminacyjny, czyli wspomniane już ustanowienie Sakramentu Eucharystii. Ofiarowanie się przez Boga człowiekowi pod postacią chleba i wina na pamiątkę poniżającej Męki, jest przecież niewiarygodnym wręcz przejawem pokory Baranka, który w ten sposób staje się wzorem uniżenia w miłości.

W wieczerniku pojawia się jednak też pycha. To szalona ambicja Judasza, jego poczucie wielkiej misji. Wszak obserwując działalność Chrystusa, nie był on w stanie nawet wykrztusić z siebie znamiennych słów: „Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J6,68), lecz oceniał Go kategoriami czysto przyziemnymi. Mesjanizm Pana był w jego oczach całkowicie pozbawiony transcendencji, wymiaru duchowego. Zamiast tego Judasz przykroił sobie Mistrza do współczesnych mu czasów, dostrzegając przede wszystkim wagę zrzucenia jarzma pogańskiego ciemięzcy nad starotestamentowym narodem wybranym. Pół biedy, gdyby owo uwspółcześnienie Chrystusa stanowiło zaledwie jątrzącą w duszy Judasza wątpliwość. Cała jego bieda wzięła się jednak stąd, że pragnął zmusić Pana Jezusa do konkretnego działania, do ujawnienia mocy i zbawienia ludzkości w wymiarze społeczno-politycznym, bytowym, w określonym „tu i teraz”.

Judasz bowiem nie pojmował, że królestwo Chrystusa „nie jest z tego świata”, a co za tym idzie – choć Jego władanie obejmuje przecież nasze doczesne życie – Boża władza sięga znacznie dalej, niż zapewnienie nam szczęścia na ziemskim padole. Mówiąc inaczej, Judasz patrzył na Chrystusa – a to spojrzenie pokutuje przecież także i u współczesnych tzw. badaczy życia Nazarejczyka – jako na zelotę lub, więcej, przywódcę powstania, które wyprowadzi Żydów z „domu niewoli”.

Pycha Judasza musiała zostać obnażona przez Chrystusa właśnie w wieczerniku, wszak, po pierwsze, był to moment, w którym wykąpany winien był już tylko nogi sobie umyć, ponieważ cały miał być czysty. Judasz zaś czystym nie był przede wszystkim dlatego, że tego nie chciał. Ujawnienie zdrajcy można więc traktować, jako ostatnie napomnienie Mistrza. Warto też zauważyć, że Chrystus słowa o zdradzie Judasza wypowiedział na głos. Oznacza to, iż chciał, aby usłyszeli je wszyscy obecni. Sygnał był więc jasny – to po drugie – że stanowiły one swoiste ostrzeżenie przed zdradą, do której może dojść nie tylko pośród najszerzej rozumianego Bożego Ludu, lecz również w elicie tegoż. W wieczerniku bowiem Chrystus zebrał absolutnie elitarną jednostkę wiernych – ludzi, których wybrał, by towarzyszyli mu przez trzy lata Jego niełatwej posługi.

Człowiek jest najważniejszy?

O ile druga przyczyna faktu ujawnienia zdrajcy w wieczerniku nie musi być powodem głębszych rozważań, choć zachęca nas do wielkiej ostrożności, to już nad pierwszą warto się na chwilę pochylić. Wieczernik bowiem był miejscem, który stał się początkiem bezpośrednich spotkań człowieka z sacrum. Gdyby nie było wieczernika, nie doświadczalibyśmy tej niezwykłej łaski, nakładającej na nas wielką odpowiedzialność, jaką jest namaszczenie naszych ciał, by pełniły rolę świątyni Boga. Duchowe przeżycie, towarzyszące Eucharystii, jak głębokie wzruszenie czy głód Eucharystyczny, byłyby nam całkowicie obce, gdyby Chrystus nie zasiadł z uczniami w wieczerniku.

Ale wieczernik był także miejscem, w którym nie miała prawa pojawić się pycha. Dominować winien za to wzór pokory Chrystusa, który oddał się człowiekowi z pełną miłości nadzieją, że ten odda Mu cześć, koncentrując wszystkie swoje myśli tylko na Nim. Jednak podobnie jak Judasz przed blisko dwoma tysiącami lat dostrzegał w sprawującym Mszę Świętą Mesjaszu szansę na polityczny przełom, na ziemski dobrobyt, tak i współcześnie panuje przekonanie, że Chrystus przychodzi na ołtarz głównie po to, by uszczęśliwić człowieka. Skutki takiego myślenia mogą być – i nierzadko już są – opłakane. Stawianie w centrum Eucharystii ludzkiego szczęścia czy też, nazwijmy to wprost, wygodnictwa prowadzi stopniowo do dewaluacji szacunku dla Chrystusa przychodzącego do nas pod postacią Chleba i Wina.

Ów stopniowy brak szacunku ujawnia się podczas Mszy Świętych w większości już polskich Kościołów, gdzie Ciało Chrystusa przyjmowane jest podczas procesji, na stojąco. Obowiązek pobożnego przyklęknięcia na jedno kolano przed przystąpieniem do Sakramentu staje się już dla wielu niespecjalnie istotny. Wszak skoro „wygodniej” było postawić na procesję, za której sprawą w kościele mamy większy „porządek” to dlaczego „opóźniać” ją klękaniem, które w dodatku zdaje się być czynnością „kłopotliwą”?

Zupełnie już opłakane skutki stopniowego odrzucania czci dla Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa dostrzec mogliśmy nie tak dawno na Filipinach, gdy podczas ostatniej pielgrzymki papieskiej jedna osób w sektorze uznała najwyraźniej, że przyjęcie Komunii Świętej można ułatwić, jeśli pierwsze rzędy będą przekazywać Hostie do dalszych rzędów. Niczym przekąski na imprezie z ogromnym, suto zastawionym stołem.

Nieco podobnie rzecz ma się w przypadku osławionej propozycji części duchownych, by dopuszczać do Komunii Świętej rozwodników, żyjących w kolejnych związkach. Pogarda dla słów Chrystusa wypowiadanych w Ewangelii w niezwykle prosty i oczywisty sposób? Owszem. Drwina z zaślubin Zbawiciela z Kościołem, które dokonały się na Krzyżu, a które mają pod dziś dzień stanowić wzór miłości i wierności dla wszystkich małżeństw? Również. Ale czy jedną z głównych przyczyn swobodnego podejścia części hierarchów do nierozerwalności małżeństwa nie jest traktowanie sakramentu Eucharystii niczym usługi, mającej zapewnić człowiekowi szczęście? Czy nie jest tak, że stoi za nią niebezpieczne, może czasem nawet nieuświadomione, przekonanie, że Chrystus przychodzi na Ołtarz nie dlatego, by darować nam szansę na Zbawienie, ale by każdy z nas mógł sobie zapewnić szczęście, jeśli tylko ma na to ochotę i kiedy tylko zapragnie?

Gdzie jest twoja Msza?

Takie podejście nie może dziwić, skoro wielu współczesnych katolików tak definiuje swoje duchowe priorytety: najważniejsze jest to, by Pan Jezus przyszedł właśnie do mnie, bym to ja mógł doznać wewnętrznego pokoju i szczęścia przyjmując Ciało i Krew Chrystusa. Ważny jest mój kontakt z Bogiem i moje doświadczenie. Ważny jestem ja. Stawianie w centrum ludzkiego przeżycia, pewności, że obecność Chrystusa na ziemi ma zapewnić pomyślność tu i teraz, zgubiło właśnie Judasza.

Ta „judaszowa metoda” rozumienia obecności Chrystusa wśród nas podczas Eucharystii, staje się niestety coraz bardziej popularna. W znakomitej książce „Gdzie jest twoja Msza, kapłanie?” kapłani, którzy doświadczyli wstrząsającego przejścia ze „starej” do „nowej” liturgii, opisują swoje zagubienie związane z niemal rewolucyjnym wprowadzenie Novus Ordo. Porządku, który w dodatku był liberalizowany przez wielu na własną rękę, nawet wbrew nowym zaleceniom liturgicznym. We wspomnieniach kapłanów przeżywających tamtą zmianę, mocno zapisały się przypadki absolutnego lekceważenia Najświętszego Sakramentu, związane oczywiście z udogodnieniami dla coraz bardziej czynnie angażujących się w liturgię świeckich.

Warto, by pytanie o to, gdzie jest Msza każdego z nas i jak postrzegamy miejsce Chrystusa podczas Mszy Świętej, towarzyszyło nam nie tylko w dniu pamiątki wieczernika, ale także podczas przeżywania kolejnych dni Paschy. Wybór wydaje się jasny: albo pokora, której wzór dał Jezus albo pycha Judasza. Ta ostatnia zaś jest bodaj ulubionym grzechem diabła.

Krzysztof Gędłek
Za: www.pch24.pl

avatar użytkownika gość z drogi

7. Dobrego Dnia :)

Dobrego,każdemu TU zaglądającemu
módlmy się

gość z drogi

avatar użytkownika intix

8. Czwartek, 15.06. A.D.2017







Uroczystość Bożego Ciała


Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament,
teraz i zawsze i na wieki wieków.
Amen.




avatar użytkownika intix

9. Piątek, 23.06. A.D.2017






Uroczystość Najsłodszego Serca Jezusowego


Modlitwa

Przyoblecz nas, Panie Jezu Chryste,
Przenajświętszego Serca Twojego cnotami,
i Jego uczuciami nas zapal;
abyśmy i obrazowi dobroci Twojej podobnymi się stali,
i zbawienia Twojego być uczestnikami sobie zasłużyli.
Amen.



avatar użytkownika Morsik

10. Ja tam z ciemnego ludu jestem...

...i takich mądrości ni w ząb nie rozumiem. Nie rozumiem wszakże, dlaczego odwrócono kapłana zadkiem do Najświętszego Sakramentu. :)

A Msza Święta zawsze pozostanie mszą. Do dni ostatnich pamiętał będę pierwszą mszę w więziennej celi. Był z nami zakonnik - franciszkanin. Nie było ornatu, stuły, kielichów, ołtarza, ani świec. Mało... Krzyża nawet nie było... Na blacie przytwierdzonym do ściany położyliśmy prześcieradło, na ścianie - z trudem wielkim - zawiesiliśmy medalik. Połamaliśmy resztkę chleba z kolacji. W aluminiowym kubku była zwykła woda...
Zakonnik w takich warunkach, w półmroku, sprawował Mszę.
I co? Do piekła trafił, a my za nim?
Nie wiadomo, bo nikt się z uczestników tej "niepoprawnej" Mszy Świętej na razie nie odezwał zza światów, a kilku już tam odeszło.

Czy to ważne jest, czy to najważniejsze w jakich szatach złoconych i z jakimi gestami wystudiowanymi Msza Święta jest sprawowana?
Może dla wielu ważne...
Może dla tych, którzy żyją, żeby wierzyć...
Dla mnie nie...
Ale jakiś inny jestem. Wierzę, żeby żyć..

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika intix

11. @Morsik

...Nie rozumiem wszakże, dlaczego odwrócono kapłana zadkiem do Najświętszego Sakramentu. :)...

Bardzo przykre jest TO ODWRÓCENIE...
Pociągnęło też za sobą skutki w... Wierze...
Wierze naszej... i wieeelu naszych Pasterzy...
a ...dlaczego odwrócono...
Dlatego, że działa duch księcia tego świata...
Każdego z nas... jak i Watykanu... Kościoła... nie omija...
Dziesiątki lat temu... "powiew świata" wpuścił do wnętrz Kościoła - Watykan.

Do dalszej Twojej wypowiedzi pozwoliłam sobie odnieść się w komentarzu, napisanym pod Twoim wpisem. Załączam go tutaj, łącząc oba wątki, które wiąże jedno słowo - ODWRÓCENIE...

=> Działanie ducha księcia tego świata...


* * *
Załączam,  także tutaj, do tego wpisu > intencje codziennych modlitw...







avatar użytkownika Morsik

12. Tylko dlaczego...

... "odwrócenie" nie miało wpływu na udział wiernych we Mszach Świętych?

Bo Msza jest Mszą i nie jest ważne ile wokół Niej złota...

PS. Ludziska takie proste i ciemne jak ja, które nic a nic z tych mądrości nie kapują, pójdą uczestniczyć w Mszach Świętych bez względu na to, co wydumają papież Franciszek, czy biskupi: Nycz - idący z lewakami po "uchodźców", lub Dzięga - składający poręczenie za złodziei z Polic. Choćby przyszło przez nich Mszy słuchać pod gołym niebem.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika intix

15. "..i nie jest ważne ile wokół Niej złota..."

Jeżeli kogoś kochamy...
wszystko, co najlepsze
- jemu oddamy...
Tym bardziej w odniesieniu do Pana Boga...
Jeżeli Go kochamy...
wszystko, co najcenniejsze - dla Pana Boga...


Oby też nie zapomnieć
- nasze serca - ofiarować...
O te... serca nasze...
coraz bardziej zacięta - walka...
czas walki
czas próby...
za KIM się opowiesz
za KIM pójdziesz...


avatar użytkownika intix

16. Ku katolickiemu kultowi czystemu

.

Klękanie (2)

            Ab ortu enim solis usque ad occasum, magnum est nómen meum in géntibus,
            et in omni loco sacrificátur, et offertur nómini meo oblatio munda,
            quia magnum est nómen meum in géntibus, dicit Dóminus exercituum.


            „Albowiem od wschodu słońca aż do jego zachodu
            wielkie będzie imię moje między narodami,
            a na każdym miejscu dar kadzielny będzie składany
            imieniu memu i ofiara czysta” (Ml 1, 11).

   Polska katolicka oczekuje na hierarchów katolickich jednoznacznych, którzy na polskiej ziemi składać będą ofiarę Mszy Świętej wyłącznie w tradycyjnym rycie rzymskim.

   Polska katolicka oczekuje na katolickich apologetów jednoznacznych, którzy na polskiej ziemi będą bronić Mszy Świętej w tradycyjnym rycie rzymskim.
 
   Apologizowanie novus ordo missae (w tych czy innych kontekstach) nie służy przywróceniu katolickiej wiary i katolickiego kultu w naszej Ojczyźnie. Nie wszystko złoto, co się świeci. Są konstatacje obiektywne: pozbawienie rytu mszalnego elementów katolickich a wprowadzenie judeoprotestanckich (zob. Kard. Alfredo Ottaviani, Kard. Antonio Bacci, Krótka analiza krytyczna novus ordo misse). Ponadto, całe spektrum aberracji, uzurpacji i profanacji związane jest z novus ordo missae.

   Sytuacja jest niestabilna. Są pewne symptomy wskazujące na to, że odradza się normalizujący nurt perswazji werbalnych (niewykluczone, że sterowany celowo) broniących novus ordo missae. Ponownie zatem wraca elementarny postulat rozumności. Niektóre dusze już go spełniają.

treści katolickie:
 sacerdoshyacinthus.com
 verbumcatholicum.com
 twitter.com/SacHyacinthus


https://sacerdoshyacinthus.com/2017/07/26/ku-katolickiemu-kultowi-czystemu/

avatar użytkownika intix

19. Ekumeniczna liturgia – Michael Davies

„Biorąc pod uwagę stopień ewolucji, jaka dokonała się w liturgii Kościoła katolickiego, możliwość zastępowania innymi Modlitwami Eucharystycznymi Kanonu Mszy, odejście od idei, że Msza jest ofiarą oraz możliwość przyjmowania Komunii pod dwiema postaciami, Kościoły Reformowane nie mają już żadnego powodu dla zakazywania swym członkom uczestnictwa w Eucharystii w Kościele katolickim”.


Roger Mehl (teolog protestancki)
„Le Monde”, 10 września 1970.


W rozdziale XI mojej książki Cranmer’s Godly Order przedstawiłem etapy, w jakich Cranmer przeobraził Mszę w protestancką Wieczerzę Pańską. Pierwszy z nich obejmował wprowadzenie języka narodowego do pewnych fragmentów niezmienionej tradycyjnej Mszy. Krokiem drugim było wprowadzenie do starej Mszy nowych tekstów, z których żaden nie był jawnie heretycki. Trzeci etap polegał na zastąpieniu starej Mszy nowym obrzędem Wieczerzy Pańskiej, który również nie był otwarcie heretycki. Zwieńczeniem całego procesu było zastąpienie owego tymczasowego obrzędu formą całkowicie protestancką...
(...)

Tym początkowym fragmentem obszernej analizy, zachęcam gorąco do wnikliwej lektury całości:

Ekumeniczna liturgia – Michael Davies


avatar użytkownika intix

21. Niestosowności w liturgii (7): satanistyczny gest


   „dicentes ligno: «Pater meus es tu» et lapidi: «Tu me genuisti».
   Verterunt ad me tergum et non faciem”.

 
   „Ci, którzy mówią do drzewa: «Ty jesteś moim ojcem»,
   a do kamienia: «Ty mnie zrodziłeś»,
   do Mnie zaś obracają się plecami a nie twarzą”
   (Jr 2, 27).

 
   Bezczelnie szybko, nachalnie i bezproblemowo znalazł sobie drogę do polskich kościołów i kaplic satanistyczny gest: wypinanie się tyłem do Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Takie zachowanie nie ma precedensu w historii Kościoła! Rozpowszechnia się gest kłaniania się do drzewa i do kamienia (pomijamy tutaj kwestię uprawnionych i należnych znaków rewerencji wobec konsekrowanego ołtarza z relikwiami, np. przez ucałowanie, co Kościół czyni od wieków).

   Pan Jezus mówi prawdę: „Et ecce ego vobiscum sum omnibus diebus usque ad consummationem saeculi” „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).

   To słowo realizuje się w sposób najpełniejszy i najzupełniejszy w Najświętszym Sakramencie. Transsubstantiatio – przeistoczenie – podczas Mszy Świętej to istotowa przemiana: nie ma już chleba i wina, jest Ciało i Krew Chrystusa obecne vere, realiter, substantialiter – prawdziwie, rzeczywiście, substancjalnie.

   Kościół zawsze otaczał najwyższym szacunkiem i czcią Eucharystię, Ciało i Krew Chrystusa. Już sama nazwa Sanctissimum Sacramentum – Najświętszy (!) Sakrament – odzwierciedla obiektywną rzeczywistość: hic est Deus – tutaj jest Bóg. Stąd Najświętszemu Sakramentowi oddawana jest cześć boska, najwyższy kult: cultus latriae.

   Jednym z istotnych i integralnych elementów kultu jest zwrócenie się w kierunku Pana Jezusa, postawa klęcząca i przyklęknięcie – pełne szacunku, pokory, uniżenia przed majestatem Boga skrytym w Hostii tej. Klęczymy w momencie przeistoczenia, klęczymy przyjmując Komunię Świętą, klęczymy podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu, podczas adoracji wspólnej i prywatnej, przyklękamy kiedy wchodzimy do kościoła, przyklękamy kiedy wychodzimy z kościoła, przyklękamy kiedy przechodzimy przez środek kościoła.

   Tu oto jesteśmy w samym centrum Kościoła. Tu oto jesteśmy w samym centrum spraw Kościoła. Tu oto jesteśmy w samym centrum życia Kościoła jako wspólnoty kultu, adoracji i czci wobec Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Króla.

   I oto w tę delikatną dziedzinę, w tę centralną dziedzinę życia Kościoła wpływowe środowiska w ostatnich kilkudziesięciu latach nachalnie i bezczelnie wprowadziły zamęt i doprowadziły do umniejszenia czci wobec Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Ten destrukcyjny proces trwa nadal w najlepsze i wiele wskazuje na to, że jeśli nie postawimy uprawnionego katolickiego oporu – za wzorem Świętych! – staniemy się współwinni umiejszenia czci wobec Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Straszliwy grzech przeciwko czci Bożej! Destrukcja Kościoła. Destrukcja wiary katolickiej.

   Ks. prałat Nicola Bux w niedawnym wywiadzie mówił: „W liturgii stracono wymiar wertykalny, podobnie zresztą, jak w etyce czy życiu społecznym. A zatem liturgia przestała być rozumiana jako prawo Boga do bycia czczonym tak, jak On sam to ustalił. I stała się naszą uzurpacją do swobodnego tworzenia kultu i sprawowania go według naszych zwyczajów. Jak mówił prorok Izajasz: zamieniliście mój kult na własny, sklecony z waszych zwyczajów. Liturgia stała się – jak pisał Papież, kiedy był jeszcze teologiem-kardynałem – swoistą formą rozrywki, spędzania wolnego czasu. (…)

   Wielu pojęło reformę jako rewolucję. Czyli wszystko wywracamy do góry nogami, w centrum liturgii stawiamy człowieka zamiast Boga, człowieka ze swymi uzurpacjami, pragnieniami, a także z jego – trzeba to powiedzieć – nieodpartą wolą dominacji, zapominając przy tym, że główną postacią w liturgii jest kto inny: nasz Pan, Bóg. (…)

   Tabernakulum, na co żali się wielu świeckich, chowa się do kąta, że nie można go w ogóle znaleźć, a w miejscu centralnym stawia się tron dla kapłana. Na to Sobór nigdy nie pozwolił. Doszło do tego na zasadzie stopniowych ustępstw: najpierw usunęliśmy z centralnego miejsca Pana Boga w Najświętszym Sakramencie, a Jego miejsce zajęliśmy my, duchowni. I to w okresie, gdy my, kapłani, nie mamy się czym chwalić. Będzie lepiej, jeśli pozostaniemy z boku, jak słudzy”.

   Staliśmy się ateistami. Staliśmy się religijnymi egoistami. Ważniejsze dla nas jest nasze „ja”, nasze wspólnoty, nasze ucztowanie, nasze świętowanie, nasze klaskanie, nasze sprawy, nasze prawa, nasze powodzenie, nasze inicjatywy, nasze przedsięwzięcia, nasze pomysły, nasze przepisy i przepisiki, nasze ustalenia, nasze struktury, nasze środowiska, nasz dobrobyt, nasza ekologia, nasze bezpieczeństwo i co tam jeszcze. Sprawa czci wobec Pana Jezusa jest dzisiaj w Kościele marginalna! Człowiek i jego sprawy są nadmuchane do niebotycznych rozmiarów (o czym można się przekonać obserwując niektóre „celebracje” – czy jeszcze katolickie?), a cześć wobec Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie jest nieobecna lub zdawkowa, bądź traktowana skrajnie marginalnie. Bluźnierstwo i nadmuchana pycha!

   W tym kontekście wskażmy tylko na jeden grzech umniejszenia czci wobec Pana Jezusa. Chodzi o zaprzestanie lub sprowadzenie do minimum praktyki klękania i przyklękania przed Najświętszym Sakramentem. Co gorsza: wypinanie się tyłem do Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Tak się dzieje w Polsce w coraz większej ilości parafii! Ideologów nie brakuje – z mądrą miną bezczelnie indoktrynują wiernych, że tak powinno być. Nikt nie protestuje! Tak się ateizuje dzieci, młodzież, lektorów, ministrantów, wiernych. Antyduszpasterstwo! Prosta droga do ateizmu, do wykasowania powołań kapłańskich, do pustych kościołów.

   W większości kościołów katolickich Tabernaculum jest umieszczone w centralnym miejscu, na środku, jako istotny element ołtarza, dobrze widoczne już przy wejściu do kościoła. Wieczna lampka – żywy, podtrzymywany z troską ogień! – przypomina o obecności Pana Jezusa i zagrzewa do oddawania Mu czci, do adoracji, do uniżenia się, do ugięcia kolan. Żaden człowiek choćby trochę wierzący, żaden człowiek o używalności rozumu nie będzie odwracał się tyłem bądź wypinał się tyłem do Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie.

   W kościołach katolickich po Soborze Watykańskim II postawiono stoły, błędnie nazywane ołtarzami soborowymi. Błędnie, ponieważ sam Sobór ani w żadnym dokumencie, ani w żadnym sformułowaniu nie nakazywał, ani nawet nie sugerował odwracania kapłana tyłem do Pana Jezusa i stawiania stołów versus populum. Klasyczny układ pięknie ocalał w jasnogórskiej kaplicy!

   Weźmy teraz sytuację praktyczną. Czas poza Mszą Świętą albo w czasie Liturgii Słowa podczas Mszy Świętej. Ktoś ze służby liturgicznej (ministrant, lektor) ma przejść z jednej strony prezbiterium na drugą. Idąc przez prezbiterium, ma po drodze Tabernaculum po jednej stronie a stół posoborowy po drugiej. Powszechnie wprowadzaną i obowiązującą podczas Mszy Świętej modą staje się totalne ignorowanie Tabernaculum, w którym stale jest obecny Pan Jezus, a kłanianie się stołowi posoborowemu i ludziom. I oto mamy sytuację taką: kłaniając się stołowi posoborowemu jednocześnie wypina się tyłem do Tabernaculum, do Najświętszego Sakramentu. Satanistyczny gest! Czy nikt tego nie widzi?

   Niedawno nasz Ojciec Święty Benedykt XVI przypomniał o Tabernaculum, przypomniał, że „w kościołach miejscem najświętszym jest to, w którym przechowuje się Eucharystię” (RV).

   Pan Jezus na czas Mszy Świętej nie ulatnia się z Tabernaculum. I nie ma żadnego konfliktu obecności, o którym perorowali niektórzy liturgiści. Transsubstancjacja (przeistoczenie), która zachodzi podczas celebracji liturgicznej (actio), nie stoi w żadnym konflikcie z trwałą obecnością Pana Jezusa w Tabernaculum. Jakiż tu mógłby być konflikt? Przez wieki Kościół celebrował Mszę Świętą na ołtarzach, na których na stałe było umieszczone Tabernaculum. Tak się nadal dzieje, gdzieniegdzie. Przez wieki Kościół celebrował niektóre uroczyste Msze Święte przed wystawionym Najświętszym Sakramentem coram Sanctissimo. Nie było tu żadnego konfliktu obecności.

   Gesty uszanowania, czci, pokory, uniżenia – do kogo przede wszystkim, do kogo najpierw, do kogo nieodzownie chcemy je kierować? Ołtarz czy stół posoborowy, z drewna bądź z kamienia, jest tylko przedmiotem. W Tabernaculum jest żywa OSOBA – NASZ PAN JEZUS CHRYSTUS. BÓG!

   Dokąd więc chcemy kierować wyrazy najwyższego szacunku, czci, uniżenia?

   Czy można pomyśleć, żeby człowiek mający choć odrobinę wiary i używalności rozumu do Pana Jezusa wypinał się tyłem?

   Obyśmy nie należeli do tych, o których Słowo Boże mówi:

   „Et non audierunt nec inclinaverunt aurem suam, sed abierunt in voluntatibus et in pravitate cordis sui mali factique sunt retrorsum et non in ante”.

   „Ale nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się plecami, a nie twarzą” (Jr 7, 24).

   Czas się obudzić. Czas budzić innych. Największym skarbem Kościoła jest Pan Jezus utajony w Najświętszym Sakramencie. Nie ma w Kościele ważniejszej sprawy, niż najwyższa troska o godne uczczenie Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie.

   „A kto się przejmuje Jego losem?” (Iz 53, 8).




Poniedziałek 09 Lip 2012
Posted by Sacerdos Hyacinthus;





avatar użytkownika intix

23. Mój Niedzielny Mszalik


Mszalik oprawa final front_small.jpg

Opis:

Reprint Mojego Mszalika Niedzielnego z 1940 roku wydany dla Polonii amerykańskiej przez ks. Józefa Stedmana może stać się nieocenioną pomocą dla wszystkich, którzy pragnęliby świadomie uczestniczyć w Mszy Świętej Wszechczasów. Mszalik został ułożony tak, że nawet pierwszy raz uczestnicząc w tradycyjnej Mszy Świętej, korzystający nie będzie miał problemu ze zrozumieniem tego, co "dzieje się" przy ołtarzu. Mój Niedzielny Mszalik to również koniec wymówek dla tych, którzy mówią, że chcieliby chodzić na Mszę łacińską, ale nic z niej nie rozumieją, gubią się w niej, itd. Ks. Stedman zaprasza do sięgnięcia po ten Mszalik, aby każdy mógł przekonać się, że Msza Święta Wszechczasów jest tak naprawdę dla każdego z nas.

* * *

Mój Niedzielny Mszalik zawiera w sobie cztery rzeczy, które umożliwią każdemu, bez długich poprzednich studiów, posiłkować się przy słuchaniu Mszy Świętej tym samym Mszałem, z którego tę Mszę Świętą ksiądz odprawia.

Zgodnie z żądaniem papieży i biskupów kapłani w naszych czasach domagają się, ażeby i ludzie świeccy przy słuchaniu Mszy Świętej posługiwali się Mszałem. Ludzie świeccy jednak się skarżą, że choć nieraz już próbowali, trudno im sobie z tem poradzić, bo Mszał to książka ogromnie duża i zbyt trudno jest w niej się, jak należy, zorientować. Tłumacząc ludziom, jak należy używać Mszału, spostrzegłem, że ogromnie im to ułatwia wstawienie w ich Mszalikach porządkowych numerków wskazujących, gdzie z kolei znajdują się tam części tak zwane "zmienne", które jedne z drugimi trzeba odmawiać. Unika się w ten sposób wszelkiego zgoła zamieszania. Plan ten zastosowałem w niniejszym Mszaliku. Przekonany jestem, że ta metoda nie tylko ułatwiająca, ale i niezmiernie pouczająca. Umożliwia ona branie udziału we Mszy Świętej wspólnie z kapłanem przez samo kolejne przechodzenie od numeru 1 w częściach "niezmiennych" do numeru 2 w częściach "zmiennych", i znowu do numeru 3 w częściach "niezmiennych" itd. aż do numeru 17.

Mszalik Niedzielny jest dla każdego najlepszą książką do nabożeństwa na całe życie. Jak we Mszy Św., tak i w niej się nic nie zmienia. A jednak co dzień jest ona nowa, bo podaje wciąż nowe myśli, i natchnienia, i modlitwy. Tak jak cała liturgia kościelna, tj. Msza Św. jest owocem objawienia i kościelnej myśli pod natchnieniem Ducha Świętego.

Z Przedmowy ks. Józefa F. Stedmana do wydania z 1940 r.





Najpiękniejszy dar

Ksiądz Luigi Chiavarino (1865-1953) tak pisze we wstępie do swojej książeczki o powyższym tytule: „Uczcie się poznawać ten wielki skarb, który chcę wam ofiarować, i jeśli będziecie się nim posługiwać, nie będziecie nigdy w tym życiu ubodzy w zasługi i w łaskę, a w przyszłym życiu posiądziecie niebo, i to bez wątpienia. Albowiem chcę wam podarować ni mniej, ni więcej, tylko Jezusa, Jego Ciało, Jego Krew, Jego Duszę, Jego Bóstwo, zasługi Jego Męki, Śmierci i Odkupienia”.

Skąd wezmę te dary tak piękne? – pyta pobożny autor. „Otóż wezmę je stamtąd, gdzie się rzeczywiście znajdują, to jest we Mszy Świętej”.
(...)

Ofiara Chrystusa Pana, spełniająca się do końca świata bezkrwawo na katolickim ołtarzu, jest wciąż przedmiotem niewiary, niezrozumienia (bo przecież jeden raz, na Kalwarii…?), a nawet niechęci. Tymczasem Ona, czysta i nieskalana jak Ten, Który w Niej cierpi, powtarza się za każdym razem, kiedy kapłan przy ołtarzu ma intencję sprawowania tego, co Chrystus wówczas sprawował. Niech piękne i głębokie teksty, zawarte w tym Mszaliku, pomogą zrozumieć, jak bardzo Zbawiciel „do końca nas umiłował”, i jak pragnie On, by na wieki trwała Jego Ofiara Krzyża. To wszystko dokonuje się w czcigodnej, rzymskiej, tradycyjnej Mszy, na ludzkich oczach. Introibo ad altare Dei – Przystąpię do ołtarza Bożego, głoszą słowa psalmu 42, odmawianego przez kapłana u stopni ołtarza. Przystępujmy doń jak najczęściej, z wiarą i wdzięcznością oraz ze świadomością, że we Mszy Świętej, razem z Matką Bożą i św. Janem, stoimy pod Krzyżem Chrystusa.

Z Przedmowy wydawcy.