Strona główna
  • Start
    • Strona główna
  • Forum
    • Forum ogólne
    • Przegląd publikacji
    • Kalendarium
    • Sprawy techniczne
  • informacje zarządu
  • Interwencje
  • Portal
    • Regulamin
    • Banery
    • Kontakt
    • Lista użytkowników
  • Polecamy
    • Ciekawe strony
    • Nasze blogi
Strona główna » Fora » Debaty, dyskusje, ogłoszenia » Przegląd prasy i blogów

Sekta pancernej brzozy atakuje. Cyrk Kublik i Laska od stycznia do września „jak walnęło, to się urwało”.

avatar użytkownika Maryla
Maryla, czw., 19/09/2013 - 12:29

30 stycznia 2013 r. w siedzibie Gazety Wyborczej odbyło się spotkanie z rządowymi ekspertami od badania wypadków lotniczych przygotowane przez p.Kublik. W sprawie Smoleńska mówić muszą eksperci, pisał naczelny GW Jarosław Kurski i zaprosił tylko członków komisji Jerzego Millera pod kierownictwem Laska. Gdyby doszło do zamachu, raport komisji badającej katastrofę smoleńską liczyłby najwyżej jedną stronę - mówił na spotkaniu  członek tej komisji Maciej Lasek.


Bronisław Komorowski w Smoleńsku i Katyniu

Dlaczego państwo stchórzyli i nie wzięli udziału w debacie, gdzie było stu naukowców? Czy wezmą panowie udział w debacie 5 lutego? Co się stało z rejestratorem K3 63? Czemu nie badacie wraku? - między innymi takie pytania padły na czerskiej pod adresem członków komisji Millera.

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/22765,glos-jak-dna.html

Z mec. Bartoszem Kownackim rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Traktuje Pan tę debatę jako element pewnego rodzaju kampanii propagandowej?

– Na pewno było to spotkanie zorganizowane jako kontruderzenie, które kompletnie nie wyszło w stosunku do działań tych wszystkich, którzy mają inne ustalenia niż oficjalne. To było jednak nieprzekonywające, gdyż nie podano żadnych precyzyjnych informacji. Próbowano za to trochę dezawuować ekspertów z zespołu parlamentarnego i dowodzić w stylu „my tak stwierdziliśmy i tak jest”. Nie było żadnego dowodu, żadnej opinii czy okoliczności, która by mnie przekonała do raportu komisji Jerzego Millera. Oczekiwałbym konkretnych faktów, opinii i konkretnego odniesienia się do ustaleń zespołu Macierewicza. Tego zabrakło. Podczas debaty padło pytanie, czy członkowie komisji Millera zechcą uczestniczyć w spotkaniu ekspertów 5 lutego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, które ma dotyczyć katastrofy smoleńskiej. Choć byłaby tam możliwość merytorycznej debaty, to jednak odparli, że nie czują się w obowiązku, są wolnymi ludźmi i nie muszą na takiej debacie się pojawić.
Maciej Lasek zarzekał się, że nie będzie brał udziału w debatach, w których nie uczestniczą eksperci.

 

"Zawsze, od pierwszego mojego wykładu z września 2011 roku, wzywałem stronę ministra Millera do zaprezentowania swoich wyników badania brzozy. Przecież musieli zrobić badania mikroskopowe i opisać, jak do tego doszło" - prof. Binienda.

Prof. Binienda w TVP Info: Oferowaliśmy spotkanie z prokuraturą, ekspertami komisji Millera. Co więcej możemy zrobić?

05/02/2013

Konferencja na UKSW: Mocne i rzetelne podsumowanie pytań i wątpliwości w sprawie 10/04. Szkoda, że bez obecności i reakcji drugiej strony

I znów, co charakterystyczne, odzew drugiej strony jest absurdalny.
Konferencję zatem albo zupełnie przemilczano, albo wnioski naukowców
zaprezentowano w sposób karykaturalny. Czeka nas zatem kolejna odsłona
serialu monologów, a nie dialogu.

 

02/04/2013 
Premier: Kampania prostująca dezinformację o Smoleńsku powinna być intensywniejsza

Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że chce, by eksperci lotniczy, którzy badali katastrofę smoleńską, mogli wskazywać na przekłamania z nią związane we współpracy z Centrum Informacyjnym Rządu. Ocenił, że kampania "prostująca dezinformację" powinna być bardziej intensywna.

09/04/2013

Graś: Premier podpisał zarządzenie ws. zespołu ekspertów Macieja Laska

Premier Donald Tusk podpisał zarządzenie o powołaniu zespołu ekspertów pod przewodnictwem Macieja Laska - poinformował rzecznik rządu Paweł Graś. Zespół będzie m.in. prostować nieprawdziwe informacje pojawiające się w mediach nt. katastrofy smoleńskiej.
Macej Lasek powiedział, że nie widział jeszcze podpisanego dokumentu, ale dodał, że oprócz niego do zespołu zostali zgłoszeni: Wiesław Jedynak, Piotr Lipiec, Edward Łojek i Agata Kaczyńska. Wszyscy, tak samo jak Lasek, są członkami PKBWL (zajmuje się zdarzeniami w lotnictwie cywilnym) i wszyscy byli członkamipolskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, której przewodniczącym był Jerzy Miller.

10/04/2013 

Raportu zespołu Macierewicza pod ostrą krytyką

To, co zespół parlamentarny uważa za symptomy awarii silników w Smoleńsku, to po prostu wibracje spowodowane przez gałęzie wpadające do turbiny - oceniają szef PKBWL Maciej Lasek i astrofizyk i pilot prof. Paweł Artymowicz.

Jak wygląda polsko-rosyjska współpraca przy badaniu katastrofy smoleńskiej?
Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, liczby mówią same za siebie...

Wojskowa Prokuratura Okręgowa nadal oczekuje na przekazanie przez Rosjan m.in. dokumentacji warunków atmosferycznych panujących w miejscu tragedii 10 kwietnia 2010 r., materiałów z zapisu wideo kontroli pracy grupy kierowania lotami

15/04/2013

Zespół Laska zaczyna prace

Dziś rozpoczyna prace zespół prowadzony przez Macieja Laska, byłego członka komisji Jerzego Millera. Organ ten powołał premier Donald Tusk.

Jak wyliczył Nasz Dziennik szef zespołu Maciej Lasek miesięcznie może zarabiać nawet 8 tys. zł.; a wszystko to z pieniędzy podatników. Członkowie zespołu mogą otrzymać nawet ponad 6 tys. zł. Absurdalne jest to, że zespół, którego szefem został Maciej Lasek,
będzie tłumaczył ustalenia tzw. komisji Millera na temat katastrofy Tu-154M – zwraca uwagę poseł Antoni Macierewicz.

18/04/2013 

Akcja aktywacja: zespół ds. „objaśniania” tragedii smoleńskiej z tubą w Internecie. Stronę Laskowi ustawi rząd

„W planach pana doktora jest komunikacja aktywna przy wykorzystaniu różnych środków i narzędzi."Zadaniem zespołu Laska będzie nie tylko reagowanie na pojawiające się
"kłamstwa czy przekłamania" dot. katastrofy smoleńskiej, ale też "aktywna komunikacja" – ogłosił rzecznik rządu.

TAWS-y oskarżają MAK i KBWL LP

18/06/2013 
RMF24.pl ujawnił dzisiaj szokujące zdjęcia szczątków tupolewa zrzucone na kupę wraz ze smoleńskim błotem na betonową posadzkę jednego z hangarów znajdujących się na lotnisku wojskowym w Smoleńsku. Szczątki te stanowią co najmniej 25 proc. całego TU-154M-101. 
Na zdjęciach zamieszonych na rmf24.pl widać fragmenty poszycia, kable, elementy hydrauliki: rury, zawory, ect. Wszystko to jest przemieszane z ziemią z miejsca katastrofy.

Te szczątki nie miały żadnego znaczenia dla pracy komisji Millera
- mówił reporterom RMF FM szef Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych dr Maciej Lasek. Części tych nie zbadano przed wydaniem
raportu o przyczynach katastrofy, bo - jak przekonywał dr Lasek - te ekspertyzy nie wniosłyby do sprawy nic nowego (sic!!!). Według niego, eksperci i bez tych ustaleń byli w stanie z całą pewnością potwierdzić, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku.

Lasek: Na początku lipca ruszy strona: faktysmolensk.gov.pl

Według szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Macieja Laska ustalenia biegłych są zbieżne z ustaleniami badającej katastrofę komisji Jerzego Millera, ówczesnego szefa MSWiA. Jak podkreślił, przyczyną katastrofy nie był wybuch, lecz zejście samolotu poniżej bezpiecznej wysokości. Lasek podkreślił, że prokuratura za w pełni wiarygodny uznała materiał zapisany w polskiej czarnej skrzynce.Podał, że na początku lipca powinna ruszyć strona internetowa kierowanego przez niego zespołu przy kancelarii premiera, który ma wyjaśniać opinii publicznej przyczyny i okoliczności katastrofy smoleńskiej (faktysmolensk.gov.pl).

Smoleńska brzoza w rękach prokuratorów. Biegli zbadają, czy to ona doprowadziła do utraty skrzydła przez tupolewa

Do prokuratury został dostarczony materiał dowodowy, pobrany i zabezpieczony w trakcie oględzin dwóch fragmentów brzozy w dniach 18 lutego – 7 marca 2013 r. w Smoleńsku.

12/09/2013

PAN zorganizuje debatę o Smoleńsku? Macierewicz się zgadza, Lasek obstaje przy swoim
Eksperci parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M są gotowi do udziału w dyskusji ze stroną rządową - zadeklarował Antoni Macierewicz (PiS) w odpowiedzi na list prezesa PAN Michała Kleibera.

13/09/2013 

Strona rosyjska przedłużyła śledztwo smoleńskie

Do 10 grudnia br. Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej przedłużył śledztwo dot. katastrofy smoleńskiej – poinformował na specjalnie zwołanej konferencji w Moskwie Prokurator Generalny RP Andrzej Seremet.

16.09.2013

Zarzuty dla Tuska, Millera i E.Klicha?

Zespół parlamentarny ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M złożył w poniedziałek zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Donalda Tuska, Jerzego Millera i Edmunda Klicha. Mieli oni nie dopełnić obowiązków m.in. przez nieujawnienie treści raportu płk. Edmunda Klicha.

17/09/2013 Gazeta Wyborcza Kublikowa

 


  • Trzej zamachowcy


    Jak eksperci Macierewicza skompromitowali się w prokuraturze

    "Sklejałem modele samolotów". "Widziałem wybuch w szopie". "Latając
    samolotami, oglądam skrzydła". Eksperci Macierewicza przedstawili w
    prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów na wybuch
    tupolewa.

Wojskowa prokuratura, która bada katastrofę smoleńską, przesłuchała
autorów najgłośniejszych hipotez o zamachu. - Żaden nie przekazał
materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych
wcześniej wniosków - informuje "Gazetę" rzecznik prokuratury kpt. Marcin
Maksjan. Nie chce ujawnić danych ekspertów, ale my - od pełnomocników
rodzin ofiar - wiemy, że chodzi o profesorów Wiesława Biniendę, Jana
Obrębskiego i najpewniej Jacka Rońdę. Żaden nie jest specjalistą od
lotnictwa ani katastrof.

KOMPROMITACJA „Wyborczej”. Do jakiej dziury schowa się teraz redaktor Kublik? Prokuratura ujawnia protokoły z zeznań

Jak teraz zareagują funkcjonariusze przemysłu pogardy, dla których
wypociny "redaktorki" z Czerskiej były asumptem do nowych ataków na
parlamentarny zespół?

17/09/2013 -

Stefan HamburaWniosek do Seremeta: ujawnić akta śledztwa smoleńskiego! "Wnoszę o udostępnienie całości materiałów tego najważniejszego w historii polskiego państwa postępowania!"

Wnoszę aby Pan Prokurator Generalny objął swoim osobistym nadzorem proces ujawniania akt śledztwa, tak aby przebiegał on równie szybko i sprawnie, jak w przypadku materiałów pozostających w zainteresowaniu „Gazety Wyborczej”.

Lasek o ekspertach Macierewicza. "Pomijają skrzętnie co niewygodne"

Lasek o ekspertach Macierewicza. "Pomijają skrzętnie co niewygodne"

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w "Kropce nad i".
czytaj dalej »
Lasek, który był gościem "Kropki nad i" w TVN24, przyznał, że choć inicjatywa prof. Kleibera jest niezwykle cenna, to jednak adresowana jest ona tylko do "fachowców", a za takich zdaniem Laska eksperci zespołu parlamentarnego nie powinni być raczej uznawani. Prezes PAN wyszedł z propozycją zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji na temat różnych aspektów katastrofy smoleńskiej i jej przyczyn. Zaznaczył, że powinna być to konferencja "odarta z emocji politycznych i jawna".Pan profesor zaprosił członków naszego zespołu do udziału w konferencji otwartej dla wszystkich specjalistów (...), którzy są fachowcami w dziedzinie lotnictwa. Postawił tylko dwa warunki. Po pierwsze dyskusja
ma być prowadzona jedynie w gronie fachowców, po drugie - konferencja będzie jawna, czyli transmitowana do mediów (...). My od razu zgodziliśmy się na udział - tłumaczył w "Kropce nad i" Maciej Lasek.

19.09.13

na żywoLasek: "Sprawdziliśmy współpracowników komisji Macierewicza. O niektórych nikt nie słyszał"

Lasek: "Sprawdziliśmy współpracowników komisji Macierewicza. O niektórych nikt nie słyszał"

-
Doszliśmy do punktu przełomowego w historii zespołu parlamentarnego
Macierewicza. Okazuje się, że ich tezy są nie tylko sprzeczne, ale i
niemożliwe do potwierdzenia - mówi Maciej Lasek.

Nagonka na świat polskiej nauki

Akt medialnego terroryzmu – tak członkowie i eksperci zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiego kierowanego przez posła Antoniego Macierewicza (PiS) określili publikację “Gazety Wyborczej” i działania prokuratury.

Heca wokół ujawnienia protokołów przesłuchań trzech naukowców pokazuje kompletne zidiocenie medialnego mainstreamuTylko u nas


"To niebywała ignorancja i indolencja państwowej komisji podczas pracy nad raportem i jego obrona w ostatnich miesiącach są ogromnym problemem i powodem wstydu, a nie praca naukowców, którzy tę indolencję próbują przełamywać".

Wojciech Reszczyński
Cel tej publikacji był oczywisty – ośmieszyć świadków, a tym samym po raz kolejny uderzyć w komisję
Artykuł „Trzej zamachowcy” redaktor Agnieszki Kublik z „Gazety Wyborczej” to niebywały skandal, prowokacja, naruszenie podstawowych norm etyki dziennikarskiej i przestępstwo karne.Autorka bez zgody prokuratury i stron postępowania przygotowawczego ujawniła niektóre treści zeznań składanych pod przysięgą w prokuraturze przez ekspertów Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M.

Za sprawą tego artykułu, opublikowanego 17 września, z nową siłą odżyła w mediach propaganda kłamstwa, manipulacji i szyderstw z ekspertów komisji Antoniego Macierewicza.

Cytując wyrwane z kontekstu, nieistotne dla śledztwa fragmenty o „sklejaniu modelów samolotów”, obserwowaniu „wybuchów w szopie”, „oglądaniu skrzydeł”, przedstawiono niezależnych naukowców zatroskanych o postęp śledztwa smoleńskiego jako ludzi pozbawionych jakiegokolwiek życiowego i zawodowego doświadczenia. Cel tej publikacji był oczywisty – ośmieszyć, zdeprecjonować rolę świadków, a tym samym po raz kolejny uderzyć w komisję parlamentarną prowadzoną przez Antoniego Macierewicza.

Janusz WojciechowskiKtokolwiek widział, ktokolwiek wie coś o ekspertach Laska? "Lasek nie podał ani jednego nazwiska. Zasłonił się tajemnicą, choć takowej, po zakończeniu badania katastrof nie ma"

"Lasek żadnych ekspertów nie ma. Ma co najwyżej skrybów, którzy mu przepisali kłamstwa z raportu Anodiny."

Prof. Krasnodębski: chcą zmienić nastroje społeczne

Jak wiadomo już od pewnego czasu trwa ofensywa z dużym udziałem „Gazety Wyborczej”, która domagała się reaktywacji komisji Laska, zorganizowała nawet w swojej redakcji debatę z członkami komisji Millera. Pamiętajmy też, że zbliża się druga Konferencja Smoleńska, gdzie wystąpi wielu atakowanych teraz uczonych. Chodzi o to, żeby całkowicie ich zdezawuować, uciekając się do potwornie manipulanckich sztuczek. Naukowcy oczywiście nie ukrywają, jakiej są specjalności, że nie badali wraku, nie byli na miejscu katastrofy, tłumaczą, na jakiej podstawie wyciągają takie a nie inne wnioski.Rozmawiałem z panem prof. Bineindą, więc wiem, że naciskano na jego uczelnię, aby utrudnić mu funkcjonowanie. Podobnie rzecz się miała w przypadku pana dr. Nowaczyka. Cel jest prosty – podważyć wiarygodność ekspertów i zmienić nastroje społeczne.

Pani Kublik i „Gazeta Wyborcza” są stroną konfliktu. Już zdarzało im się błędnie informować czytelników. M.in. o rzekomych naciskach gen. Błasika. Teraz też zamiast nawet wykazać któremuś z ekspertów, że się w czymś pomylił – co może się przecież zdarzyć – prowadzą swoją kampanię pod jakimiś absurdalnymi motywami. Nie myślę, żeby oni się tym przejmowali. To już chyba nie są te czasy, kiedy dziennikarze mediów „zaprzyjaźnionych” z rządem przejmowali się jakimiś standardami.

Ile kosztuje propagowanie kłamstw raportu Millera? Ile kosztuje zabawa zespołu Macieja Laska?

Działania podejmowane przez zespół Laska skoncentrowane są także na atakowaniu i deprecjonowaniu w oczach opinii publicznej prac Zespołu Parlamentarnego kierowanego przez posła Antoniego Macierewicza. W przeddzień trzeciej rocznicy katastrofy smoleńskiej, 9 kwietnia 2013 r. Donald Tusk powołał przy Kancelarii Premiera zespół „do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem”, potocznie zwany zespołem Laska, od nazwiska jego przewodniczącego. Nazwa jest długa i bardzo myląca. Zespół powinien nazywać się zespołem ds. dezinformowania i okłamywania opinii publicznej o przyczynach katastrofy smoleńskiej.
Zespół nie prowadzi żadnych prac, badań, które miałyby wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej. Zajmuje się jedynie propagowaniem kłamstw z raportu Millera, który jest de facto plagiatem rosyjskiego raportu generał Anodiny, szefowej MAK (Moskiewskiej Agencji Kłamstw).
Działania podejmowane przez zespół Laska skoncentrowane są także na atakowaniu i deprecjonowaniu w oczach opinii publicznej prac Zespołu Parlamentarnego kierowanego przez posła Antoniego Macierewicza.
Według Zarządzenia powołującego zespół, wydatki związane z działalnością Zespołu są pokrywane z budżetu państwa z części, której dysponentem jest Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.

 

 

 

Pozostałe materiały archiwalne pod linkami

Agnieszko Kublik ! Larum grają ! Wołaj Prof. Marka Żylicza! Obalcie pseudodowody naukowców z Konferencji Smoleńskiej!

Agnieszka Kublik z dr Laskiem, bez profesora Żylicza prezentuje :) Nie wiadomo co i po co? Cyrk Laska i Kublik.

 

Dlaczego współcześni pisarze kreślą obraz Polski jako horroru? Rozmowa z krytykiem literackim

- Wybór Joanny Bator to bardzo ważna decyzja jury Nike 2013. To wbicie kija w mrowisko "religii smoleńskiej" z określonej perspektywy - mówi Annie Dudek krytyk literacki Piotr Marecki.

‹ Soros wie, kto pierwszy wyjdzie z kryzysu. "Wyłoni się nowy świat" Sekta pancernej brzozy atakuje. Cyrk Kublik i Laska od stycznia do września „jak walnęło, to się urwało”. ›
  • Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
  • Przegląd prasy i blogów

249 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Gazeta Wyborcza po konferencji Macierewicza kublikuje

Maryla, czw., 19/09/2013 - 13:27
Argumenty Macierewicza? "Człowiek Kremla w wieży kontrolnej dopuścił się rękoczynów, by..." [RELACJA]


Argumenty Macierewicza? "Człowiek Kremla w wieży kontrolnej dopuścił się rękoczynów, by..." [RELACJA]



Przekazaliśmy panu Laskowi ponad tysiąc stron
dokumentów. Z kolei pan Lasek nie przedstawił nam do tej pory danych
pierwotnych, na których podstawie wyznaczył trajektorię lotu. W tej
sprawie osobiście zwracał się do niego prof. Witakowski - mówi
Macierewicz.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

  • Zaloguj się, by odpowiadać
avatar użytkownika Maryla

2. Ostra odpowiedź prof.

Maryla, czw., 19/09/2013 - 13:34


Ostra odpowiedź prof. Biniendy. "To dobrze przygotowana akcja"






To nie jest zgodne ani z prawem polskim, ani światowym - tak prof. Wiesław Binienda skomentował w Polsat News ujawnienie przez prokuraturę treści jego zeznań oraz zeznań profesorów Jacka Rońdy oraz Jana Obrębskiego. Dodał, że czuje się zastraszony, a ujawnienie zeznań jest "dobrze przygotowaną akcją", która miała na celu "zdyskredytowanie" ekspertów.
- To jest akcja dobrze przygotowana, która ma za zadanie zdyskredytowanie mnie, prof. Obrębskiego i Rońdę - mówił prof. BiniendaJak dodał, Polska jest jednym krajem w którym czuje się zastraszany. -

Zawsze gdy tu przyjeżdżam, mam ochronę - powiedział. Dodał, że prokuratura, ujawniając zeznania bez zgody zainteresowanych, złamała prawo. - Kapitan Maksjan uciekał się do dziwnych metod i przekazywał połowiczne informacje - mówił Binienda. Dodał, że zastanawia się nad sądowym rozstrzygnięciem tej sprawy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

  • Zaloguj się, by odpowiadać
avatar użytkownika Maryla

3. Prof. Rońda: "Publikacja

Maryla, czw., 19/09/2013 - 14:01

Tylko u nas

Prof.
Rońda: "Publikacja >>GW<< to akt bandytyzmu i terroryzmu
politycznego. To próba terroryzowania środowiska naukowego". NASZ WYWIAD

"Ja w sprawie smoleńskiej nie występuje jako ekspert lotniczy, ale
ekspert od balistyki wewnętrznej. Mam w tym zakresie wykształcenie i
duże doświadczenie".

Maciej Lasek nie chce dyskutować z profesorami Biniendą i Rońdą. "Bo ich wiedza jest dyskusyjna"

Z dotychczasowych prezentacji - przed prokuraturą - wynika, że
ich wiedza jest dyskusyjna i nie chciałbym z nimi dyskutować -
stwierdził Maciej Lasek.

Macierewicz gromi Laska: „Od dawna okłamuje opinię publiczną, powtarzając tezy rosyjskie”. NASZA RELACJA

„Do dzisiaj nie przedstawiono ani jednego dowodu na to, że tupolew
uderzył w drzewo. Mamy do czynienia z wywieraniem presji
psychologicznej i wytwarzaniem iluzji.”

Zespół Laska kontra Komisja Macierewicza. Napięcie na konferencjach prasowych rosło z każdą chwilą. NASZA GALERIA

Zbliża się decydujące starcie między zespołem Macieja Laska a
komisją Antoniego Macierewicza. Po tekście "Wyborczej" Lasek ma
pretekst, aby nie spotykać się z ekspertami komisji Marcierewicza.


Wroński: "Zespół Macierewicza robi Polakom wodę z mózgu. Co na to naukowcy?". Paradowska: "Kraj wariatów"


Zespół Macierewicza nie służy do analizy
naukowej. Ten zespół przy pomocy naukowców służy do robienia Polakom
wody z mózgu - mówił w Poranku Radia TOK FM Paweł Wroński z "Gazety
Wyborczej". - Co na to środowisko naukowe? - pytał. -
Sprawa smoleńska
jest jedną z największych kompromitacji nauki polskiej - przyznała
Janina Paradowska.

- Powinniśmy się zastanowić nad statusem
takich komisji w polskim parlamencie. To kompromitacja tego ciała -
mówił w Poranku Radia TOK FM o zespole Antoniego Macierewicza ds.
katastrofy smoleńskiej prof. Radosław Markowski. - Ta komisja
funkcjonuje, marnuje publiczny czas i pieniądze ludźmi, którzy się
kompletnie do tego nie nadają - zaznaczył politolog z PAN i SWPS. -
Przyjrzyjmy się procedurom doboru ekspertów -
zaapelował.

"Naukowcy? Kółko modelarskie"


- To nieporozumienie - stwierdził Paweł Wroński z "Gazety
Wyborczej". Jego zdaniem błędem jest poważne traktowanie zespołu
Macierewicza. - Wszyscy spodziewali się, że to naukowcy, a okazało się,
że to kółko modelarskie.
Ten zespół nie służy do analizy naukowej. Ten
zespół przy pomocy naukowców służy do robienia Polakom wody z mózgu -
tłumaczył dziennikarz.

Prof.
Binienda o tekście "GW": "Ta manipulacja była ich ostatnią deską
ratunku. Chodziło o to, aby ludzie nie dociekali przyczyn tragedii".

"Nigdy bym nie przypuszczał, że przyjdzie mi znaleźć się w gronie
tych, którzy jeszcze tak niedawno byli poddawani prześladowaniom za
prawdę katyńską. Dziś czuję się ich spadkobiercą. Jest to dla mnie
tragiczny zaszczyt".


Macierewicz: Zespół Laska nie chce debaty, bo nie ma dowodów
Zespół przy KPRM kierowany przez Macieja Laska
nie chce debaty z ekspertami zespołu parlamentarnego ds. katastrofy
smoleńskiej, bo musiałby pokazać dowody, których nie ma - uważa szef
zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz (PiS).

Prezes PAN prof. Michał Kleiber wezwał zespoły Laska i
Macierewicza do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Postawił dwa warunki: przeprowadzenie dyskusji wyłącznie w gronie
fachowców oraz jawność obrad, dostępnych dla wszystkich zainteresowanych
mediów.

 
Macierewicz powiedział na swej konferencji prasowej, że
zespół parlamentarny półtora roku temu zaproponował debatę z ekspertami
rządowymi, ale "pan Lasek zawsze jej unikał i przed nią uciekał". "Nigdy
nie miał odwagi czy w debacie bezpośredniej, czy na konferencji
naukowej stanąć naprzeciwko ekspertów zespołu parlamentarnego" -
powiedział poseł PiS.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

  • Zaloguj się, by odpowiadać
avatar użytkownika Maryla

4. Giertych i Marcinkiewicz zarabiają punkty u rządzących

Maryla, czw., 19/09/2013 - 19:39






  • Giertych ujawnił nieznane fakty na temat jednego z ekspertów Macierewicza
Jeśli chodzi o jednego z ekspertów zespołu Macierewicza, to w
jednej z prowadzonych przeze mnie spraw pojawił się dowód, że z jego
komputera były wysyłane komentarze o charakterze antysemickim
– ujawnił w
programie "Fakty po Faktach" mecenas Roman Giertych. To jego odpowiedź
na porównanie krytyki tych naukowców przez media do prześladowania
inteligencji żydowskiej z 1968 roku.

Nie będę rzucał nazwisk, bo nie chcę nikogo kompromitować. To jest jeden z trzech ekspertów Macierewicza – powiedział. Dodał jednak, że komentarze wysyłano z kraju.
20:38

Giertych: Z komputera jednego z ekspertów Macierewicza wysyłano antysemickie komentarze

Giertych: Z komputera jednego z ekspertów Macierewicza wysyłano antysemickie komentarze

- Z komputera należącego do jednego z trzech ekspertów
przedstawionych przez Antoniego Macierewicza wysyłane były komentarze
o...
czytaj dalej »

Kaziu od Izabel ocenia kompetencje naukowców :)



"Macierewicz jest pewnego rodzaju szaleńcem"

"Macierewicz jest pewnego rodzaju szaleńcem"

- Antoni Macierewicz źle przeprowadził lustrację, źle
przeprowadził likwidację WSI. Właściwie w sprawach publicznych
wszystko,...
czytaj dalej »
Odnosząc się do działalności zespołu parlamentarnego Antoniego
Macierewicza badającego okoliczności katastrofy smoleńskiej i do
opublikowanych przez prokuraturę zeznań ekspertów, były premier ocenił,
że "to, co robi zespół, to są drwiny z prawdziwego Smoleńska".
- To są
drwiny z tego wypadku lotniczego, z tej katastrofy, w której zginęło
tylu ważnych Polaków - podkreślił Marcinkiewicz.Były premier przyznał, że dziwi go, iż Jarosław Kaczyński "nie dostrzega
tego, że taki sposób prowadzenia tej rozmowy o Smoleńsku, to są jawne
drwiny". Odnosząc się do ekspertów zespołu parlamentarnego powiedział,
że zaproszenie profesorów zachodnich uczelni może być przydatne do
"pewnego rodzaju manipulacji społecznej". - Warto wziąć Polaków, którzy
zrobili karierę na zachodnich uczelniach jako ekspertów - wyjaśnił. -
Tylko że żaden z nich nie badał i nie jest profesorem, naukowcem od
spraw, które dotyczą w jakikolwiek sposób czy jakiegokolwiek momentu
katastrofy smoleńskiej -
podsumował były premier.



Gdy
trzeba, zawsze są na posterunku. Giertych: nikt nie zrobił więcej dla
Rosjan niż Macierewicz. Marcinkiewicz: "zespół drwi z prawdziwego
Smoleńska"

Zdaniem Marcinkiewicza, za coraz większymi wątpliwościami Polaków
stoi nie fatalne zachowanie władz i prokuratury, ale... sprawna
gestykulacja Antoniego Macierewicza. "On mówi, gestykuluje w taki
sposób, że to jest święta prawda i tylko prawda".

Lasek: Katastrof nie badałem

Ani Maciej Lasek, ani żaden z członków jego zespołu nie spędzili nawet sekundy za sterami dowódcy w Tu-154M

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

  • Zaloguj się, by odpowiadać
avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

5. Do Pani Maryli,

Michał St. de Z..., czw., 19/09/2013 - 21:27

Szanowna Pani Marylo,

Romuś końska głowa, zapomniał co dziadziuś jedrzej na Żydów gadał.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

  • Zaloguj się, by odpowiadać
avatar użytkownika Maryla

6. naukowcy do nauki, pisarze do piór !

Maryla, pt., 20/09/2013 - 11:54




Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej




Żakowski o "ekspertach" Macierewicza: "Trzeba obnażyć te brednie". Lis: "Cieszy mnie twój idealizm"
Środowisko naukowe powinno się uderzyć w
piersi - mówił w Poranku Radia TOK FM Tomasz Wołek. Publicyści zarzucali
naukowcom bierność wobec debaty o katastrofie smoleńskiej. I
powątpiewali w możliwość "obnażenia bredni". - Spór prof. Laska z prof.
Obrębskim? Głęboka kompetencja zderza się z oceanem niekompetencji -
ocenił Wołek.

Publicyści w Poranku Radia TOK FM rozmawiali o
roli świata nauki w debacie wokół katastrofy smoleńskiej. - Przyczyną,
dla której wielu naukowców próbuje tu umyć ręce, jest lęk przed
upolitycznieniem uniwersytetu - mówił prowadzący audycję Jacek Żakowski.
- W Polsce przekonanie o bezstronności jest uzasadnieniem
niezaangażowania. W przypadku debaty smoleńskiej brednia wzięła górę,
bardzo duża część społeczeństwa uwierzyła w niebywałe głupoty -
podkreślał publicysta "Polityki".

''Obnażyć tę brednię''. ''Cieszy mnie twój idealizm''


Żakowski dodał, że niezbędne jest "stworzenie pola obnażenia tej
bredni" i wspomniał o prof. Michale Kleiberze, szefie PAN, który poddał
pomysł zorganizowania wspólnej konferencji z członkami zespołu
parlamentarnego Antoniego Macierewicza zajmującego się wyjaśnieniem
katastrofy smoleńskiej. - Cieszy mnie twój idealizm - stwierdził Tomasz
Lis, naczelny "Newsweeka"."Głęboka kompetencja zderza się z oceanem niekompetencji"


Według Tomasza Wołka winnych marnego poziomu debaty wokół
katastrofy smoleńskiej jest wielu. I nie są to tylko politycy i media. -
Środowisko naukowe powinno się uderzyć w piersi. Nie tylko dlatego, że
nie reagowało - mówił publicysta. - W ostatnich czasach został zdjęty
klosz, pod którym funkcjonowała nienaganna opinia o naukowcach. Nagle
okazało się, że ktoś relatywizuje Holokaust, ktoś inny jest plagiatorem -
zauważył Wołek. Żakowski dorzucił do tego "milczenie rzeszy polskich
ekonomistów" choćby w debacie wokół OFE.
- Z historykami podczas lustracji było podobnie. Niepokojące było
milczenie w kwestii metodologii IPN - mówił prowadzący Poranek Radia TOK
FM.

- Odróżnijmy zakresy tych sporów. Tutaj mamy do
czynienia z katastrofą, wydarzeniem fizycznym. To w nauce jest mierzalne
- zauważył prof. Wiesław Władyka, historyk i publicysta "Polityki". -
Nie mówimy o sporach ideowych w naukach humanistycznych. Spór
konserwatysty z liberałem jest możliwy. Ale spór prof. Laska z prof.
Obrębskim? Głęboka kompetencja zderza się z oceanem niekompetencji -
zaznaczył Wołek.

"Niepokojący mechanizm kunktatorstwa"


- Tam, gdzie opinia publiczna uzyskuje całkowicie nieprawdziwe
lub niepotwierdzone informacje, świat nauki nie czuje się w obowiązku
walczyć o prawdę w sensie obiektywnym - podsumował Żakowski. - Silny
jest w polskiej kulturze akademickiej niepokojący mechanizm
kunktatorstwa.

  • Eksperci pana Antoniego

    Strasznie współczuję Antoniemu Macierewiczowi. Od 10 kwietnia ma
    traumę spowodowaną tym, że nie był w Smoleńsku, choć dzieliło go tylko
    20...

    Monika Olejnik




  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    7. Małgorzata Wasserman:

    Maryla, pt., 20/09/2013 - 14:23

    Małgorzata Wasserman: jesteśmy zdruzgotani próbą podważenia autorytetu ekspertów

    Jesteśmy zdruzgotani tym w jaki sposób traktowani są ludzie,
    którzy dają z siebie wszystko, by pomóc dojść do prawdy – powiedziała
    Małgorzata Wasserman.

    Córka Zbigniewa Wassermana, który zginął w katastrofie TU154-M,
    odniosła się w ten sposób do trwającej od kilku dni próby podważenia
    autorytetu ekspertów parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy
    smoleńskiej.

    - Jesteśmy zdruzgotani, zbulwersowani tym, że ludzie, którzy od kilku
    lat dają z siebie wszystko, dają swój czas, dają swoje pieniądze,
    walczą w swoich własnych środowiskach. Jak wiemy wiele uniwersytetów
    jakby nie życzy sobie, aby tą sprawą u nich się zajmowano. Ci ludzie od
    kilku dni są potraktowani w sposób nieludzki, są niesprawiedliwie
    szkalowani. To co się dzieje w tych wiodących mediach jest rzeczą
    niebywałą. Nieustannie zapraszana jest tylko jedna strona, która mówi
    rzeczy nieprawdziwe –
    podkreśla Małgorzata Wasserman.

    Naukowcom wytykano m.in., że nie mają doświadczenia w badaniu
    katastrof lotniczych. Małgorzata Wasserman zwróciła w tym kontekście
    uwagę na to, że w naszym kraju nie istnieje instytucja biegłego ds.
    katastrofy lotniczej.

    - Nie ma takiej specjalizacji. Są to biegli z różnych dziedzin,
    którzy np. jeden jest od materiałów wytrzymałościowych, drugi jest od
    zjawisk fizyko-chemicznych, trzeci jest od wytrzymałości materiału. To
    są przeróżne specjalizacje. Robi się z tego opinie kompleksowe. Ci
    ludzie tę specjalizację mają. Nie mogli odpowiedzieć na pytanie jakie
    mają doświadczenie w przypadku badania katastrof samolotowych, dlatego,
    że w Polsce nie ma osób, które mają takie doświadczenie. Chcę zwrócić
    uwagę na jedną rzecz. Czy ktoś zadał pytanie prokuratorom prowadzącym,
    prokuraturze wojskowej – jakie oni mają doświadczenie w przypadku takich
    katastrof samolotowych?
    – mówiła Małgorzata Wasserman.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    8. pani ministra postraszyła, rezonują struchlali rektorzy OBAJ !

    Maryla, pt., 20/09/2013 - 16:54

    Nasze uczelnie ocenione na tróję. Nasłabsze z nich znikną

    Zaledwie
    3 proc. szkół wyższych i instytutów badawczych zasłużyło na najwyższą
    ocenę A+. Większość jest na przeciętnym lub wręcz bardzo kiepskim
    poziomie. Najsłabsze placówki stracą dofinansowanie i znikną.»

    AGH i Politechnika Warszawska: Rońda i Obrębski są u Macierewicza prywatnie

    Akademia Górniczo- Hutnicza i Politechnika Warszawska wydały wspólne oświadczenie w sprawie ekspertów Antoniego Macierewicza.
    Rektorzy obu uczelni - prof. Tadeusz Słomka (Akademia Górniczo-Hutnicza) i prof. Jan Szmidt (Politechnika Warszawska) piszą:

    W związku z kierowanymi pod naszym adresem pytaniami i wątpliwościami dotyczącymi zaangażowania pracowników naszych uczelni w pracę Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M oświadczamy:

    Zgodnie z naszą wiedzą zarówno prof. Jacek Rońda, jak i prof. Jan Obrębski nie są specjalistami w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych. W ramach stosunków pracy obowiązujących ich w Akademii Górniczo-Hutniczej jak i Politechnice Warszawskiej Panowie Profesorowie nie prowadzą badań związanych z tą tematyką. Zajmują się z powodzeniem informatyką, mechaniką, mechaniką budowli i wytrzymałością materiałów budowlanych. Jakiekolwiek poglądy i opinie przekazywane opinii publicznej formułowane przez Panów Profesorów, dotyczące wyjaśnianie przyczyn katastrofy lotniczej w Smoleńsku, traktować zatem należy wyłącznie jako ich prywatny pogląd, niezwiązany z działalnością naukowo-badawczą prowadzoną przez nich na naszych uczelniach.

    Każdy pracownik uczelni ma pełne prawo do formułowania swoich poglądów i opinii, jednak publiczne głoszenie przez naukowców tez niezwiązanych z ich działalnością badawczą nie może być podpierane autorytetem uczelni, na których pracują. Takie postępowanie może bowiem godzić w dobre imię renomowanych instytucji, które są miejscem pracy wspomnianych Panów Profesorów.

    Politechnika Warszawska i Akademia Górniczo-Hutnicza to obecnie największe i jedne z najlepiej ocenianych w rankingach uczelnie techniczne w Polsce. Politechnika Warszawska prowadzi różnego rodzaju badania związane z tematyką lotniczą, jednakże każdorazowo do ich wykonania desygnuje właściwych w tej materii specjalistów; przebieg prac jest sformalizowany, podobnie jak i informowanie o ich wynikach. Akademia Górniczo-Hutnicza w ogóle nie prowadzi badań czy ekspertyz związanych z wyjaśnianiem katastrof lotniczych.

    profesor Kleiber sie nie wystraszył
    pomimo tych wyznań prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Michał Kleiber
    nadal zaprasza ich na konferencje "smoleńską". Mogłaby się ona odbyć w
    Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie pod patronatem
    prezesa PAN i za zgodą szefa MON. Mieli by w niej wziąć udział zarówno
    członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, jak i
    naukowcy współpracujący z zespołem Macierewicza. Szczegóły - czytaj tutaj.
    Ponieważ spora część Polaków jest wciąż zdezorientowana w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, nadal uważam, że ekspercko-naukowa konferencja jest potrzebna - mówi "Gazecie Wyborczej" prezes PAN prof. Michał Kleiber. I dodaje: - Konferencja odarta z emocji politycznych i jawna.


    Wolność
    badań naukowych według dwóch dziarskich rektorów. Władze AGH i
    Politechniki Warszawskiej dołączają do odzierania z godności swoich
    pracowników

    W przypadku katastrofy smoleńskiej o opinie proszony był
    psycholog, a w badaniu przyczyn słynnego przymusowego lądowania boeinga
    na rzece Hudson w Nowym Jorku w 2009 r. brał udział ornitolog. To on
    stwierdził, że maszyna zderzyła się z kluczem gęsi kanadyjskich.


    Festiwal
    nagonki na ekspertów Macierewicza trwa. Tomasz Lis: "Oni są za mało
    inteligentni żeby ukryć to, że są doskonale niekompetentni"

    "Do wyznawców religii smoleńskiej żadne racjonalne argumenty
    dostępu mieć nie będą. Oni już wiedzą i do końca świata wiedzieć będą i
    to się nie zmieni."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    9. 10.04.2012 - a Kublik i LASEK WCIĄŻ WIERZĄ W PANCERNĄ PRZOZĘ

    Maryla, pt., 20/09/2013 - 18:23

    Rosyjscy prokuratorzy, którzy jako pierwsi dokonali oględzin miejsca katastrofy, w oficjalnym protokole nawet nie wpisali, że brzoza mogła mieć jakikolwiek wpływ na katastrofę. O drzewie w rosyjskich aktach śledczych nie ma ani słowa! Dokumenty te, które niedawno trafiły do Polski, właśnie zostały przetłumaczone. To dlatego polska prokuratura, która wspiera się ustaleniami Moskwy, ogłosiła podczas konferencji prasowej: nie ma dowodu na to, że to brzoza urwała skrzydło tupolewa

    http://www.fakt.pl/Nawet-Rosjanie-nie-wierza-w-brzoze-,artykuly,153837,1...

    SAMA BRZOZA, POCIETA W PLASTERKI, WCIĄZ JEST BADANA.
    Na przesłuchaniu sie nie przyznała.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    10. rybiooka funkcjonariuszka Werner usiłuje grillować Bielana

    Maryla, pt., 20/09/2013 - 18:39

    stara sie jak może, ale to nie ta klasa polityka, który da się naprowadzić i wprowadzić w kanał... Macierewicz, Macierewicz, Macierewicz.. - czy zapisze sie pan do fan klubu Macierewicza - Bielan poprosił o inny zestaw pytań, bo na niepowazne nie odpowiada.
    Teraz Urbański i Celiński. Urbański pokazał manipulację i hucpę, Celiński jak to Celiński... szkoda gadać :)i znów Macierewicz, Macierewicz, Macierewicz
    Ciągle czekam , kiedy ciało zwane REM da głos w sprawie tej manipulacji mediów .

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika nadzieja13

    11. "dziarscy rektorzy"

    nadzieja13, pt., 20/09/2013 - 19:48

    Mezaliansem dla sympatycznych psich mieszańców byłoby okreslenie - "skundleniem" reakcji wspomniianych panów..
    Poniżej wszystkiego.

    Cynglom wybiórczej, obsmiewającym kompetencje ekspertów Zespołu Parlamentarnego A. Macierewicza zadedykuję słowa E. Klicha z 21.10.2010. z przesłuchania na Posiedzeniu Komisji Infrastruktury, Sprawiedliwości i Praw Człowieka dotyczące m.in." kompetencji" poszczególnych członków Komisji Millera..

    (...)"Teraz jeśli chodzi o drugie pytanie. Ze mną od razu do Smoleńska i w tym samym dniu poleciał do Moskwy jeden przyleciał w tym samym dniu, członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, pan Targalski, który kiedyś służył w pułku 36., wcześniej... znaczy później latał w Centralwingsie, teraz lata w liniach tam prywatnych, bo nam zależy, żeby chociaż jeden pilot liniowy był w komisji, bo będzie na bieżąco znał procedury. Po prostu, jest wartościowym badaczem. A trudno takich zdobyć, bo nie jesteśmy konkurencyjni do LOT-u w ogóle. (...).
    W następnym dniu przyleciał... z grupą wojskową przyleciał pan Bogdan Fydrych, który jest specjalistą – też były wojskowy, bo w komisji tak 1/3 to są byli wojskowi, bo to dla emeryta jest to atrakcyjna praca, można powiedzieć, a dla kogoś, kto nie ma jakichś tam zabezpieczeń, no to mniej – który jest specjalistą od ruchu lotniczego. I ci dwaj z punktu widzenia ich wiedzy byli bardzo potrzebni i oni byli dość długo w Moskwie.

    I teraz następuje kolejna sprawa. Jak ja byłem powołany na przewodniczącego tej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przez ministra Klicha, to miałem tylko tą grupę wojskowych, którzy od razy byli akredytowani. Jak pan Miller został powołany, wystąpił między innymi do Komisji tej przy Ministrze Infrastruktury, bez mojej wiedzy, nawiasem mówiąc, bo decyzję podjęła sekretarz komisji – co spowodowało małe nieporozumienia, bo w końcu ja byłem dostępny na telefon, a ona sama decyzję podjęła – i wyznaczyła, zaproponowała, – bo wyznaczyć dopiero mógł pan minister Kich, chyba kolejnym jakimś tam rozporządzeniem, czy nie wiem już, kto to powoływał – zaproponowała do tej komisji tych dwóch, którzy pracowali ze mną w Moskwie i w Smoleńsku (jeden w Smoleńsku, a drugi w Moskwie, a potem w Moskwie wspólnie byliśmy): pana Laska, który jest inżynierem zastępcą... moim zastępcą ds. inżynieryjnych; pana Żurkowskiego, który był tutaj ze mną w Moskwie, inżynier były przewodniczący tej komisji; siebie, tzn. sekretarz komisji, no i chyba...

    [głos z sali]

    Przewodniczący PKBWL, przedstawiciel Polski akredytowany przy MAK płk Edmund Klich:
    No to mówię, Agata jako siebie, sekretarz, bo ona zaproponowała, więc siebie – pani Agata Kaczyńska.
    I to są wszystkie osoby. Natomiast... i to jest ten potencjał główny, bo pozostałe osoby to są osoby, które niewiele mają wspólnego z dużym lotnictwem.

    No, sekretarz też nie ma, bo ona jest spadochroniarką


    no ale jako sekretarz, prawda, ma doświadczenie, więc ona tutaj jako sekretarz.

    Pan Maciej Lasek, ma spore doświadczenia, chociaż nie lata na samolotach pasażerskich, ale myśmy kilka takich incydentów w naszym lotnictwie rozpatrywali, no i tutaj ma wiedzę pewną, jest pilotem, ma uprawnienia do lotów na samolotach wielosilnikowych itd. Czy ja bym taką samą decyzję podjął? Być może, ale niekoniecznie, może bym kogoś jeszcze tam włączył. (...)"

    http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/0/C66ADE03E2400CF6C12577E600509FCD?...

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    12. nieudane wystepy funkcjonariuszki Werner ubrane w sukces

    Maryla, pt., 20/09/2013 - 20:36

    20:35

    "Z każdego można zrobić wariata"

    "Z każdego można zrobić wariata"

    - W momencie kiedy publikuje się tylko odpowiedzi na
    pytania bez tych pytań, to z każdego można zrobić wariata - mówił w...
    czytaj dalej »
    Eksperci zespołu Macierewicza nie twierdzili, że reprezentują uczelnie,
    tylko że wypowiadają się prywatnie - mówił. I kontynuował: - Przecież
    nie ma żadnego wydziału na żadnej uczelni, ani w Polsce, ani za granicą,
    który by zajmował się tylko i wyłącznie badaniem katastrofy lotniczej.

    Bielan jest zdania, że "eksperci Macierewicza są ekspertami".
    Są ekspertami od mechaniki, od fizyki, a przecież gdy dochodzi do
    wypadku, do takiej katastrofy, to powołuje się właśnie ekspertów z
    poszczególnych dziedzin. Jak rozumiem, nikt z tych panów nigdy nie
    twierdził, że wyjaśniał katastrofę lotniczą. Byli zaproszeni do
    współpracy i zajmowali się tym, w czym się specjalizują w swojej pracy
    naukowej - przekonywał.

    Macierewicz postacią wiarygodną?

    Europoseł
    powiedział, że był kilkakrotnie przesłuchiwany przez prokuraturę i
    "wie, że w momencie kiedy publikuje się tylko odpowiedzi na pytania bez
    tych pytań, to z każdego można zrobić wariata".

    Bielan pytany,
    czy postać Antoniego Macierewicza jest dla niego wiarygodna,
    odpowiedział: - Jest wybitną postacią polskiej opozycji demokratycznej.
    Ja zawsze będę patrzył w ten sposób na tego człowieka.

    --------------------------------------------

    Części drugiej z Celińskim, co chciał Macierewicza i profesorów zamykac w psychuszce, nie dali.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    13. @nadzieja13

    Maryla, pt., 20/09/2013 - 20:40

    dziekuję za przypomnienie. My to wiemy, oni to wiedzą, ale linia naszej partii tuskowej nakazuje im udawać, że nie wiedzą.

    To nie my się kompromitujemy, to funkcjonariusze mediów, rektorzy i ministra Kudrycka się kompromituje.

    Wszystko zostało zapisane i będzie pamietane.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    14. Kaczyński: doszło do

    Maryla, pt., 20/09/2013 - 21:01

    Kaczyński: doszło do kompromitacji prokuratury i zespołu Laska

    Doszło do kompromitacji prokuratury; kompromituje się też
    zespół Macieja Laska, który odmawia dyskusji z zespołem parlamentarnym
    kierowanym przez Antoniego Macierewicza (PiS) – stwierdził w piątek
    prezes PiS Jarosław Kaczyński.

    Podczas piątkowej konferencji szef PiS był pytany o publikację
    “Gazety Wyborczej”, która podała, że eksperci zespołu Macierewicza
    “przedstawili w prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów
    na wybuch tupolewa”.

    Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Marcin Maksjan
    poinformował “Gazetę Wyborczą”, że “żaden (ekspert) nie przekazał
    materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych
    wcześniej wniosków”. Kaczyński odniósł się też do działań prokuratury
    wojskowej, która po publikacji “Gazety Wyborczej” ujawniła protokoły
    zeznań ekspertów zespołu parlamentarnego oraz do reakcji na te
    wydarzenia zespołu kierowanego przez Macieja Laska.

    “Doszło do zupełnie niebywałej kompromitacji prokuratury, trwa
    kompromitacja zespołu pana Laska, który odmawia podjęcia dyskusji, tak
    przynajmniej czytałem w dzisiejszej prasie”
    – powiedział Kaczyński.

    Pytany czy osoby, które nigdy nie zajmowały się badaniem katastrof
    lotniczych powinny pełnić rolę ekspertów, Kaczyński podkreśli, że
    “katastrofa lotnicza to jest szereg zjawisk fizycznych i ludzie, którzy
    się zajmowali tymi zjawiskami jak najbardziej mogą uczestniczyć w tych
    badaniach”. Jak zaznaczył, na żadnym uniwersytecie nie ma wydziału
    katastrof lotniczych. “To są fizycy, specjaliści od różnych nauk
    technicznych i właśnie takimi specjalistami są ci, którzy są w tej
    chwili tak bardzo atakowani” –
    stwierdził.

    Ponadto ocenił, że “wyrywając różne zdania z kontekstu można każdą
    wypowiedź, czy każde zeznanie skompromitować”. Szef PiS stwierdził, że
    atak na naukowców z zespołu Macierewicza może wynikać z obawy przed
    konfrontacją z nimi. Prezes PAN prof. Michała Kleibera wezwał zespoły
    Laska i Macierewicza do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy
    smoleńskiej. Zdaniem Kaczyńskiego propozycja Kleibera “jest bardzo
    umiarkowana”.

    Lider PiS był też pytany o wypowiedzi ekspertów zespołu Macierewicza
    przesłuchiwanych przez prokuraturę opublikowane przez “Gazetę Wyborczą”.
    “Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat
    katastrofy był +eksperyment myślowy+ oparty na wiedzy pochodzącej z
    fotografii z miejsca katastrofy” – napisała “Gazeta Wyborcza”.

    “Nie ma takiej nauki, w której nie przeprowadza się eksperymentów myślowych”
    – podkreślił Kaczyński. Dodał że ci, którzy to podważają pokazują
    “swoją zdolność do manipulowania” albo “brak elementarnych kwalifikacji
    intelektualnych”.

    Prezes PiS powiedział też, że nie pierwszy raz ogląda operacje, w
    których biorą udział jednocześnie ograny państwowe i “media, które mają
    inne zadania”. Jak zaznaczył w przypadku Smoleńska ważny jest powrót
    wraku Tu-154 i czarnych skrzynek do Polski. “Tym się trzeba zajmować” –
    podkreślił. “Zmiana władzy może przynieść prawdę, jeżeli chodzi o
    katastrofę smoleńską (…) Ta władza ma jakieś powody, dla których do tej
    prawdy dążyć nie chce”
    – przekonywał.

    Pytany, czy Antoni Macierewicz wejdzie do władz PiS podczas
    najbliższego posiedzenia Rady Politycznej Kaczyński odpowiedział:
    “bardzo dobrze, jeśli do kierownictwa partii wchodzą ludzie wybitni i
    zasłużeni”. “W tym ewentualnym, podkreślam ewentualnym, wejściu do władz
    Antoniego Macierewicza niczego nadzwyczajnego nie ma” – powiedział.
    Prof. Michał Kleiber wzywając zespoły Laska i Macierewicza do debaty ws.
    przyczyn katastrofy smoleńskiej postawił dwa warunki: przeprowadzenie
    dyskusji wyłącznie w gronie fachowców oraz jawność obrad, dostępnych dla
    wszystkich zainteresowanych mediów.

    Szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek powtórzył na czwartkowej
    konferencji prasowej, że jego zespół gotowy jest do takiej debaty.
    Wyraził jednak wątpliwość co do kompetencji ekspertów zespołu
    Macierewicza. Z kolei szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy
    smoleńskiej Antoni Macierewicz powiedział w czwartek, że zespół
    parlamentarny półtora roku temu zaproponował debatę z ekspertami
    rządowymi, ale “pan Lasek zawsze jej unikał i przed nią uciekał”. “Nigdy
    nie miał odwagi czy w debacie bezpośredniej, czy na konferencji
    naukowej stanąć naprzeciwko ekspertów zespołu parlamentarnego”
    –
    powiedział poseł PiS.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    15. Rodziny smoleńskie apelują do

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 00:43

    Rodziny smoleńskie apelują do ekspertów Macierewicza: nie dajcie się zastraszyć

    – Nie dajcie się wkręcić w spiralę strachu, bo to wy jesteście bohaterami, a nie tamta strona, która nie dopełniła żadnych procedur, a teraz wydaje opinię na ten temat - apelują bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej do ekspertów zespołu parlamentarnego.

    - Ja Ewa Kochanowska, żona śp. rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, Dorota Skrzypek, żona śp. prezesa Narodowego Banku Polskiego Sławomira Skrzypka, Janusz Walentynowicz, syn śp. współzałożycielki NSZZ „Solidarność” Anny Walentynowicz, Beata Gosiewska, żona śp. wiceministra Przemysława Gosiewskiego, Marta Kaczyńska, córka śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Zuzanna Kurtyka, żona śp. Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Janusza Kurtyki, Małgorzata Wasserman, córka śp. ministra Zbigniewa Wassermana, my wszyscy wiemy, jak wygląda atak mający na celu zniszczenie człowieka, jak wygląda manipulacja. Wszyscy tego doświadczyliśmy na własnej skórze, wiemy, jak to wygląda. Oto nasz apel do ekspertów zespołu parlamentarnego: Nie dajcie się wkręcić w spiralę strachu, bo to wy jesteście bohaterami, a nie tamta strona, która nie dopełniła żadnych procedur, a teraz wydaje opinię na ten temat – odniosła się do wczorajszej konferencji Macieja Laska wdowa po Januszu Kochanowskim.

    - Dwa dni temu w mediach słyszeliśmy, jak bardzo korzystne dla badania katastrofy we Włoszech było podniesienie wraku Costa Concordia, podczas gdy te same media wyśmiewają apele o sprowadzenie wraku do Polski oraz w ogóle zasadność jego badania – dodaje Kochanowska w rozmowie z portalem niezalezna.pl.

    Podobnego zdania jest Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka. Fakt, iż żaden z ważniejszych członków komisji Millera nie był ani razu w Smoleńsku, Melak komentuje następująco:

    - Ekspertów, którzy nie mają dostępu do najważniejszych dowodów z miejsca katastrofy, trudno traktować poważnie. Ich ocena opiera się na tym, co im dostarczyli Rosjanie. A czego nie dostarczyli? Wraku, nagrań z wieży kontrolnej w Smoleńsku, czarnych skrzynek. Nie znaleźli jednej czarnej skrzynki. Nasi eksperci rządowi opierają się na zmanipulowanych taśmach czarnych skrzynek. Praca rządowych ekspertów jest absolutnie niewiarygodna.

    http://niezalezna.pl/46235-rodziny-smolenskie-apeluja-do-ekspertow-macie...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    16. Wielka Kampania Nienawiści i Poniżania Naukowców (19.09.2013)

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 01:22

    W mediach zaczęła się kampania nienawiści do naukowców badających Katastrofę Smoleńską. Publiczne znieważanie i poniżanie trwa od kilku dni. O Ataku na świat nauki mówi prof. Janusz Kawecki.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika nadzieja13

    17. @Maryla

    nadzieja13, sob., 21/09/2013 - 01:23

    Masz rację - kompromitują się oni. I będą to robić tym głośniej (bezczelniej, bardziej desperacko), im więcej faktów wyjdzie na jaw. I dopóki nie obudzi się większość.

    Bardzo dobra, wyważona wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego (ad.14)

    Rodziny smoleńskie - nie do ogarnięcia, jaki horror im zgotowano. Wielki szacunek i podziw, że nie dali się zniszczyć, za odwagę i apel do ekspertów; też..

    Przypomnę jeszcze tylko (medialnym i laskopodobnym rozrabiaczom) jedne z bardziej znamiennych słów, jakie padły pomiędzy oficerem dyżurnym Centrum Operacji Powietrznych, a dyż. Hydrometeorologii w dniu tragedii...

    (...)"Kolejna rozmowa 15 minut później, o godz. 8.52, a więc już po katastrofie, o której polskie służby jeszcze nie wiedzą"

    G.: Jeszcze na południu jest bliżej Briańsk i tam jest… no pogoda powyżej warunków.
    Z: Brańsk?
    G.: Briańsk, Briańsk. Briańsk.
    Z: BR
    G.: Briańsk.
    Z: No, słuchaj, zobaczymy…
    G.: To jest dużo bliżej od Moskwy.(…) To by leciał jakieś 40 min.
    Z: A no zobaczymy, bo ja póki co rozmawiałem z BOR-em. BOR na razie nie ma żadnej informacji. Ja tu poleciłem, żeby Okęcie…
    G.: Wiesz, jak nie wiem, czy Smoleńsk nie będzie ich tam kierował.
    Z: Całkiem możliwe. No słuchaj, no przecież to, to jest, to jest nasza głowa państwa. I oni też chyba chcą…

    chyba chcą, żeby tam był

    ." (...)

    Może pan Lasek, albo pani Kublik (choćby w świetle powyższego), zamiast kpić z kompetencji naukowców, zechcą powiedzieć coś na temat kompetencji polskich służb przygotowujących wizytę? Monitorujących lot HEAD..

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    18. Gajzeta Wybiórcza kompromituje sie coraz bardziej

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 01:44

    Podpalacze są nadzy

    Roman Imielski

    Katastrofa smoleńska to paliwo napędzające dużą część prawicowych środowisk i mediów. Do własnych partyjnych celów wykorzystuje ją PiS, któremu marzy się przejęcie władzy i budowa IV RP bis.
    Pod adresem rządu i prezydenta padają najcięższe oskarżenia - o zdradę i zamordowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego ręka w rękę z Rosjanami. Dyskredytowani są wojskowi prokuratorzy, pracujący dla nich biegli i członkowie komisji Jerzego Millera. To podżeganie do podpalenia państwa PiS chce za wszelką cenę podeprzeć autorytetem ekspertów, których zadaniem jest udowodnienie, że wypadek tupolewa nie był zwykłym wypadkiem.

    Eksperci przekonują więc, że "pancerne skrzydło" tnie brzozę jak brzytwa. Albo że samolot nie zderzył się z drzewem, tylko rozpadł w powietrzu - zapewne po wybuchu bomby termiczno-paliwowej.
    Dziś jednak pomocnicy politycznych podpalaczy są nadzy. We wtorek opisaliśmy bowiem kompromitujące zeznania, jakie złożyli w prokuraturze.

    Osoby z profesorskimi tytułami twierdziły, że czują się kompetentne w sprawach katastrof lotniczych, bo sklejały w przeszłości modele i wiele razy leciały pasażerskimi odrzutowcami. Że teorie o bombie termiczno-paliwowej wysnuły jedynie na podstawie zdjęć satelitarnych dostarczonych przez posła Macierewicza. Przy okazji wyszło na jaw, że tworząc komputerowy model "pancernego skrzydła", nie miały nawet rysunków technicznych polskiego tupolewa, tylko znalezione w internecie dane jakiegoś ukraińskiego Tu-154.

    To pokazuje nie tylko ich niekompetencję. Pokazuje też, że w walce o władzę PiS nie liczy się z uczuciami rodzin ofiar katastrofy, dla których ostatnie trzy lata to okres wyjątkowo bolesny. Pokazuje wreszcie, że dla partii Jarosława Kaczyńskiego prawda o jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w naszej historii najnowszej nie ma żadnego znaczenia.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    19. a tu już powinien wejśc prokuator do GW w normalnym kraju

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 01:47

    Kto wysyłał antysemickie komentarze z komputera prof. Rońdy?


    Sebastian Kucharski, Paweł Wroński


    "Z komputera jednego z trzech ekspertów komisji Macierewicza były wysyłane komentarze o treściach antysemickich i wulgarnych" - ujawnił Roman Giertych.
    W TVN 24 w czwartek wieczorem nie chciał podać żadnych szczegółów ani o kogo chodzi. Jak ustaliła "Gazeta", informacja pochodzi ze śledztwa dotyczącego szowinistycznych i antysemickich wpisów, jakie wobec ministra Radosława Sikorskiego i jego żony umieszczano na forach internetowych. W tej sprawie Sikorskiego reprezentuje jako adwokat Giertych.

    Wpis jest wulgarny, choć niekoniecznie antysemicki. Pojawił się w lipcu 2010 r. pod artykułem dotyczącym procesu między Janem Kobylańskim i Radosławem Sikorskim. W tekście cytowany jest minister Sikorski, który jako przykład antysemickiej obsesji Kobylańskiego wskazał na jego wypowiedzi o Żydach w MSZ. A oto treść wpisu kogoś przedstawiającego się jako "Anty Ch..." pod tekstem: "Oczywiście, że Kobylański kłamał, że w polskim MSZ sami Żydzi. Jest jeden taki co nazywa się Arabski. Ale to też ch...". Autorowi chodzi o ministra Tomasza Arabskiego, szefa kancelarii premiera Tuska.

    Gdy warszawska prokuratura w 2011 r. zaczęła sprawdzać, z jakich adresów pochodziły antysemickie wpisy, to okazało się, że jeden z nich należy do komputera w sieci Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Uczelnia zidentyfikowała komputer - znajdował się pod opieką prof. Jacka Rońdy z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej AGH. (Prof. Rońda jest wiceszefem zespołu "smoleńskiego" Macierewicza. I to jego zeznania ujawniła niedawno prokuratura wojskowa).

    Prokuratura nie ustaliła wówczas konkretnego autora wpisu. Administrator uczelnianej sieci komputerowej AGH w piśmie do prokuratury informował, że komputer jest używany "przez prof. dr hab. inż. Jacka Rońdę oraz jego doktorantów i magistrantów". Tak też tę sprawę tłumaczył "Gazecie" pod koniec zeszłego roku prof. Rońda. - Z tego komputera korzystało co najmniej kilkanaście osób - mówił. Zaznaczał, że na komputerze znajdowały się m.in. dane materiałowe, które potrzebne były do prac akademickich, a sam komputer pełnił funkcję serwera.

    Prof. Rońda zapewniał, że nie jest autorem wpisu. - W lipcu i sierpniu 2010 r. byłem na urlopie - opowiadał. I że "nie interesuje się polityką". Nie wiedział też, kto z magistrantów i doktorantów korzystał w wakacje 2010 r. z komputera. Przypuszczał, że takim wpisem ktoś mógł próbować mu zaszkodzić, bo jest "surowym wykładowcą" i "nie wszyscy muszą go lubić".

    Wczoraj rzecznik AGH powtórzył nam to samo, co mówił rok wcześniej, że uczelnia nie jest w stanie ustalić, kto jest autorem wpisu. I czeka na wynik pracy prokuratury.

    W maju ubiegłego roku prokuratura śledztwo umorzyła, i poradziła, by Sikorski ścigał "hejterów" z oskarżenia prywatnego. Jednak sąd na wniosek mec. Giertycha na początku tego roku nakazał ponowne wszczęcie śledztwa.

    Roman Giertych żali się: - Od pół roku w prokuraturze zapadła cisza. Nie wiem, czy profesor został przesłuchany, czy rzeczywiście był na urlopie i jaki jest obecnie stan sprawy.

    - Śledztwo zostało rozszerzone. Teraz toczy się w sprawie nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym - mówi nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura. Prokuratorzy ustalili tożsamość kilkudziesięciu osób, które mogły być autorami różnych wpisów obrażających ministra Sikorskiego i jego żonę. - Aktualnie te osoby są przesłuchiwane. Nie mam wiedzy, czy wśród nich jest prof. Rońda - dodaje Ślepokura. - Cała istota tej sprawy polega na tym, że trudno będzie ustalić, kto rzeczywiście był autorem wpisu, jeśli z komputera korzystało kilkanaście osób - przyznaje.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    20. Wroński na dwie ręce, za Kublikową

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 02:00
  • Katastrofa znów przed nami. PULL UP, PULL UP, PULL UP...

    Paweł Wroński


  • Mentalność, która doprowadziła do katastrofy smoleńskiej, trwa. Nadlatuje nad Polskę samolot, którego piloci swoją niekompetencję pokrywają wygłaszanymi gromko hasłami o Polsce, patriotyzmie, wymachują krzyżem i deskami ze smoleńskich trumien
    Katastrofa smoleńska 10 kwietnia 2010 r. była wielką polską katastrofą cywilizacyjną. Złożyło się na nią polityczne chciejstwo i niekompetencja. Wielka prezydencka delegacja Lecha Kaczyńskiego miała zakasować polityczny przełom, jakim było dwa dni wcześniej spotkanie premierów Donalda Tuska i Władimira Putina na grobach polskich oficerów w Katyniu. Miała być uwerturą do kampanii prezydenckiej, od której zależał los PiS.

    Wizytę zorganizowano zgodnie z polską tradycją "jakoś to będzie". Samolot pilotowała niezgrana i niedostatecznie wyszkolona załoga, przekonana jednakże, że wylądowanie jest polską racją stanu. Skończyło się tragedią, zginęło 96 ludzi.
    Dziś dokładnie to samo paliwo - polityka i niekompetencja - napędza zespół Antoniego Macierewicza. Za "naukowością", "dążeniem do prawdy", "zwalczaniem rosyjskich kłamstw" czai się niekompetencja i pseudonauka. Paranoiczne teorie spiskowe służą do robienia wody z mózgu Polakom, a w rezultacie politycznemu zwycięstwu PiS i Jarosława Kaczyńskiego.

    Jednym z kluczowych zaniedbań w wyszkoleniu pilotów, które doprowadziły do katastrofy, był zakaz szkoleń na symulatorze Tu-154 w Moskwie. Wydał go rząd PiS, bo bał się, że piloci mogą być ofiarami agenturalnej infiltracji. Ci, którzy latają, wiedzą, że dwie godziny na symulatorze to odpowiednik tysięcy godzin lotu. Piloci uczą się, jak zachować się we mgle, podczas burzy, awarii silnika, w momencie sygnalizacji zagrożeń, np. pull up (ostrzeżenie przed zderzeniem z ziemią). Załoga Tu-154 to byli zawodowi piloci, ale niedostatecznie przeszkoleni do latania w krytycznych warunkach. W symulatorze mogą zginąć wiele razy, w rzeczywistości tylko raz.

    Cóż z tego, że naukowcy z zespołu Macierewicza mają tytuły profesorów, skoro przyznali, że nigdy nie badali lotniczych katastrof. Jeden z nich opowiadał publicznie bzdury o ginekologicznych rozstępach poszycia samolotu, inny ciął brzozę skrzydłem jak brzytwą, nie zważając, że skrzydło ma konstrukcję ażurową, a kolejny opowiadał, że rozrzucone części samolotu świadczą o wybuchu, a dokumenty ws. katastrofy kupił na bazarze.

    Ujawnione przez "Gazetę" zeznania naukowców w prokuraturze pokazują tę niekompetencję w formie skoncentrowanej. Nie wiem, czy pycha, brak wstydu, czy polityczne zacietrzewienie powodują, że Antoni Macierewicz wykorzystuje tych ludzi. Ważne jest to, że w razie zwycięstwa PiS mistrz technologii smoleńskiego kłamstwa Antoni Macierewicz jest przewidziany do najważniejszych stanowisk. Sam Jarosław Kaczyński uważa, że teoria zamachu wyjaśnia katastrofę smoleńską.

    Mentalność, która doprowadziła do katastrofy smoleńskiej, trwa. Nadlatuje nad Polskę samolot, którego piloci swoją niekompetencję pokrywają wygłaszanymi gromko hasłami o Polsce, patriotyzmie, a na lewo i prawo wymachują krzyżem i deskami ze smoleńskich trumien. Pull up, pull up.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika nadzieja13

    21. Tak, panie Wroński

    nadzieja13, sob., 21/09/2013 - 02:55

    ma pan rację, pańskie (cyt. z pana) "paranoiczne teorie spiskowe, niekompetencja i pseudonaukowe dywagacje służą do robienia wody z mózgu Polakom".

    I ma pan niewątpliwe zasługi na tym polu. Wśród lemingów.

    Zajmę się tylko jednym zagadnieniem - z pełnym przekonaniem twierdzi pan, że "kluczowym zaniedbaniem w szkoleniu pilotów, które doprowadziło do katastrofy, był zakaz szkoleń na symulatorze" - tu trafił pan pod zły adres. To nie PIS ich zakazał!
    Jak można tak kłamać?!

    Prawda wygląda tak:

    Raport NIK:( dot. szkoleń ogólnie i na symulatorze)

    NIK badał procedury z lat 2005 - 2010 (rządy PIS i PO)

    Raport NIK

    (...)"Braki kadrowe w stosunku do stanu etatowego personelu latającego występowały w całym kontrolowanym okresie
    ~(z wyjątkiem roku 2005) [rząd SLD, a od jesieni PIS]i sięgały:
    ~ 13 proc. w roku 2006,[rząd PIS]
    ~ 10 proc. w roku 2007,[rząd PIS]
    ~ aż 31 proc. w roku 2008[rząd PO]
    ~ i 19 proc. w roku 2009.[rząd PO]
    Istniejąca sytuacja kadrowa prowadziła do nadmiernego obciążania zadaniami załóg pozostających do dyspozycji, co z kolei rodziło zaniedbania w procesie szkolenia.

    ~

    Szkolenia na symulatorze Tu -154 nie odbywały się od roku 2008.[rząd PO]

    Dowództwo SPLT nie mogło zaplanować szkoleń na symulatorach, bo nie otrzymywało z DSP zapewnienia, że w budżecie zostaną zarezerwowane środki na ten cel.[cięcia budżetowe - MON nie przeznaczał wystarczającej liczby funduszy. O przydziale środków decyduje min. finansów, za zgodą premiera]

    Tak było w roku 2009 i 2010.[ rząd PO]

    I dalej /Raport NIK/

    (...)"brak szkoleń na symulatorze wymusza konieczność zwiększenia liczby zajęć szkoleniowych w powietrzu. Niestety w latach 2005-2010 nalot szkoleniowy zmniejszał się.

    W 2006 r. wykonano 99 proc. planu szkoleniowego [RZĄD PIS]

    w 2009 r. już tylko 66 procent RZĄD PO

    . Przykładowo w 2009 r. piloci zamiast szkolić się w powietrzu przez 2167 godzin, mogli to robić tylko przez 1430 godzin. W znacznej mierze było to spowodowane zwiększającym się zapotrzebowaniem na loty (z udziałem uprawnionych dysponentów: Prezydenta, Premiera, marszałków Sejmu i Senatu - oraz z udziałem osób nieuprawnionych, np. ministrów, wiceministrów, komisarza Warszawy), przy malejącej liczbie pełniących służbę pilotów i przedkładaniem przez DSP zadań wobec osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie nad zadania szkoleniowe. Prowadziło to do patologii(..)

    http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-wizytach-vip-w-latach-2005-2010....

    Ma rację NIK. To patologia. Kłamstwo też jest patologią.

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    22. Salon Dziennikarski

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 10:52

    Salon
    Dziennikarski Floriańska 3. Karnowski o publikacji "GW": "Manipulacja
    podnosi się do prawdy objawionej." Lichocka: "Fakty nie mają znaczenia"

    Piotr Skwieciński: "Najpierw przeciek do GW, natychmiast potem
    odtajnienie stenogramów. Osobiście nie uwierzę, że nie jest to element
    jakiegoś scenariusza. Pokazuje to, że Prokuratura Wojskowa nie jest
    bezstronna i gra w katastrofie po stronie rządowej."dziennikarka "Gazety Polskiej" Joanna Lichocka, której zdaniem celem
    ataku na zespół parlamentarny jest niedopuszczenie do debaty ekspertów
    Macierewicza i członków komisji Laska w PAN-ie:

    Prof. Kleiber wystąpił, wysyłając zaproszenia do
    przewodniczących obu zespołów badających katastrofę, chociaż tak
    naprawdę zespół Laska nie prowadzi dochodzenia, tylko uprawia
    propagandę. Kleiber, w wywiadzie dla "Gazety Polskiej", powiedział, że
    musimy się spotkać na gruncie eksperckim i wyjaśnić tą katastrofę.

    Powtórzył, że sytuacja w tej chwili jest moralnie i naukowo
    kompromitująca. On nie powiedział, że to zespół Macierewicza
    kompromituje, ale że komisja Millera nie zbadała tej kaastrofy. (…) Jego
    zdaniem, trzeba na gruncie eksperckim znaleźć punkty wspólne, a te,
    które budzą kontrowersję zbadać. (…) Trzeba zwrócić się do rządu o
    pieniądze dla badania. Wstydem jest, że polska nauka nie ma grantu na
    badania naukowe tej katastrofy. To wystąpienie w "Gazecie Polskiej" tak
    naprawdę zanegowało osiagnięcia komisji Millera. (…) Ten atak na
    ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza jest tak histeryczny, że ma
    unieważnić inicjatywę Kleibera. Dla rządu, nie może być tak, że ktoś się
    spotka z ludźmi Antoniego Macierewicza i podważa kompetencje komisji
    Millera.(…) Odcięcie się rektorów PW i AGH ma to samo dno i ten sam
    podtekst.

    Natomiast Piotr Skwieciński próbował szukać przyczyn takiego
    zachowania rektorów PW i AGH w konformizmie, jaki prezentują naukowcy
    wobec władzy:

    To odcięcie się ma wymiar konformizmu polskich środowisk
    twórczych i naukowych wobec linii, którą w bardzo rozmaitych sprawach
    podaje establishment.
    To nie jest tak, że oni muszą być
    przekonani do tej wersji, którą przyklepują. Trzeba, będąc w tych
    środowiskach, sporej odwagi, żeby się czemuś takiemu przeciwstwaić

    - mówił publicysta tygodnika "wSieci". Zwrócił on także uwagę na rolę Prokuratury Wojskowej w tym wydarzeniu:

    Najpierw przeciek do GW, natychmiast potem odtajnienie
    stenogramów. Osobiście nie uwierzę, że nie jest to element jakiegoś
    scenariusza. Pokazuje to, że Prokuratura Wojskowa nie jest bezstronna i
    gra w katastrofie po stronie rządowej.

    Także do roli prokuratury odniósł się mecenas Markiewicz:

    Tu jest kilka prokuratur – jedna z której wyciekły, przez otwarte
    oko, pod którym dziwnym zbiegiem okoliczności przechodziła red. Klubik,
    tajne zeznania. A druga, która odtajniła zeznania, pokazując, że tekst w
    "GW" jest niedorzeczny. (…) Są trzy pytania: czy znajdzie się
    teraz jakiś odważny profesor który chciałby przyłączyć się do zespołu
    AM? Nie, a jeżeli tak to będzie bohaterem. (…) Kto i po co wypuścił
    zapis tych przesłuchań? Ktoś wypuścił tę sprawę, żeby stała się
    przedmiotem medialnego walca, podczas gdy należałoby zająć się kilkoma
    innymi rzeczami. (…).

    Wszyscy goście "Salonu" zgodnie stwierdzili, że przy badaniu
    katastrof potrzebni są specjaliści z różnych dziedzin, takich jak fizyka
    czy chemia.
    Mecenas Markiewicz uzupełnił, że w tym przypadku
    na badanie katastrofy smoleńskiej powinni mieć wpływ także politolodzy i
    psycholodzy, którzy mogliby przyjrzeć się jaki wpływ miała na to
    zdarzenie nagonka prowadzona na prezydenta Kaczyńskiego.

    Mamy ciągle do czynienia z pewną manipulacją. Dowiedzieliśmy się, że
    eksperci są niekompetentni, bo prof. Rońda zajmuje się wytrzymałością
    materiałów budowlanych. Tymczasem popatrzyłem sobie na jego dorobek i
    jego publikacje – tam nie ma w ogóle słowa „budowlane”, natomiast jedna z
    jego prac odnosi się do silników odrzutowych. O tym się nie mówi. To jest nieszanowanie odbiorcy, któremu się sprzedaje medialną papkę

    - dodał Radosław Molęda z tygodnika "Idziemy".

    To jest medialna przemoc

    - mówił Michał Karnowski, po czym uzupełniał:

    Kiedy dzisiaj otwieramy gazety, których przekaz jest taki,
    jakby od publikacji "Gazety Wyborczej" nic więcej się nie zdarzyło.
    Tymczasem potem było odtajnienie stengoramów. (…) Tutaj zapala się
    czerwona lampka.
    Mam wrażenie, że przestajemy szanować i zawracać sobie głowę tym, jak jest naprawdę. (…) Jeżeli
    przez tydzień mamy do czynienia z taką manipulacją i tyle dziennikarzy
    tego nie obala, to manipulacja podnosi się do prawdy objawionej.

    Joanna Lichocka zwróciła uwagę, że to nie pierwszy raz, kiedy
    w kontekście katastrofy smoleńskiej mamy do czynienia z tą "medialną
    przemocą":

    To co się teraz dzisieje z ekspertami i ten przemysł nienawiści, przemoc medialna, działo się z rodzinami ofiar katastrofy.
    To, co przeżyła Ewa Błasik, to jest dokładnie to samo – media powielały
    bez próby weryfikacji informacje o pijanym gen. Błasiku, o kłótni z
    kpt. Protasikiem. (…) Fakty nie mają znaczenia.

    Mecenas Markiewicz podkreślił, że nakręcanie opinii
    publicznej jest powszechnie znaną praktyką - i to nie tylko w sprawach
    politycznych.
    Adwokat zwrócił uwagę, że na takim mechanizmie zależy osobom, które mają z tego pożytek.

    Zgadzam się ze wszystkim, co tu było mówione. Zarazem powiedziałbym,
    że to jest zjawisko, które nie ogranicza się do "Smoleńska" i Polski.
    Poza polskim konfliktem politycznym, to jest tutaj element zjawiska
    ogólnoświatowego – media, a również i dyskusja społeczeństw, coraz mniej
    staje się pluralistyczna, a coraz więcej w tym kakofonii i monologów,
    które się nie słyszą wzajemnie. Ktoś w USA powiedział półtora roku temu,
    że kiedyś spieraliśmy się na temat faktów, a teraz nawet fakty mamy
    różne

    - mówił Piotr Skwieciński.

    Jego wypowiedź uzupełnił Marek Markiewicz, który zwrócił
    uwagę, że u nas takie praktyki są bardziej destrukcyjne, ponieważ nie
    jesteśmy rozliczeni z przeszłością i historią.

    Na gruncie niewiedzy: jak to jest z Rzeczpospolitą, na gruncie
    Żołnierzy Wyklętych, nie wiemy czy jesteśmy kontynuacją PRL - to
    wszystko rodzi wielką destrukcję. (…) Tabloidyzacja mediów jest mniej
    szkodliwa, gdy ludzie z domu wynoszą wartości i wiedzę o swoim państwie.


    „Rektorzy na usługach rządu”


    Dr Żurawski vel Grajewski o nagonce na smoleńskich ekspertów.

    Rektorzy Politechniki Warszawskiej - prof. Jan Szmidt - i
    krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej - prof. Tadeusz Słomka - wydali
    oświadczenie, w którym odcinają się od ekspertów współpracujących z
    zespołem parlamentarnym badającym katastrofę smoleńską. Tę
    bezprecedensowa sytuacje komentuje dla nas dr Przemysław Żurawski vel
    Grajewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego.

    Stefczyk.info: - Nagonka na
    naukowców współpracujących z zespołem parlamentarnym badającym
    katastrofę smoleńską zatacza coraz szersze kręgi. Do mediów, polityków,
    dołączyli rektorzy AGH i Politechniki Warszawskiej. Ta sytuacja wygląda
    coraz poważniej i smutniej.

    Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego:
    - Rektorzy nie protestowali, gdy usuwano w istotnej części nauczani
    historii ze szkół, kiedy usuwano klasyków polskiej literatury. Raptem
    zostali zbulwersowani i natychmiast zaprotestowali. Byliby znacznie
    bardziej wiarygodni, gdyby protestowali również przy innych okazjach. A
    tak, stwarzają wrażenie wykonywanie usługi na rzecz rządu.

     

    Pytanie, czy ci rektorzy robią to sami z siebie czy może pod jakimś wpływem – mniej lub bardziej bezpośrednim – np. minister nauki, która też włączyła się do ataku na naukowców.

    Jeśli dla kogoś jakaś kwestia jest
    kwestia wątpliwą i osoby, które z racji pełnionych funkcji powinny
    cieszyć się pewnym autorytetem społecznym, dotąd znane były z faktu
    zabierania głosu w kwestiach wagi publicznej i robiły to słusznej
    stronie, to ich opowiedzenie się za jakąś tezą w sytuacji wątpliwej
    wzmacnia tę tezę. Natomiast jeśli w sytuacjach oczywistych milczały i
    teraz raptem się wypowiadają, to taka ich wypowiedź nie ma znaczenia
    przekonywującego.

     

    To jest przypadek owych rektorów?

    Tak, gdyby oni potwierdzali swoja troskę
    o dobro publiczne podobnymi wystąpieniami w innych, oczywistych
    sprawach, w których należało występować, to teraz zabranie przez nich
    głosu miałoby pewną wagę. Ponieważ milczeli, mogą być spokojnie
    klasyfikowani jako chcący wesprzeć rząd czy bronić interesów własnych, tak jak oni to rozumieją, a nie obrony prawdy.

     

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    23. paranoja jest chora czyli PROKURATURA I MEDIA

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 17:36

    Macierewicz będzie przesłuchany przez prokuraturę wojskową. Będzie odrębne śledztwo w jego sprawie?
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14645229,Macierewicz_sta...
    Jak ustalił "Newsweek", prokuratura wojskowa badająca katastrofę smoleńską może wszcząć odrębne postępowanie w sprawie Antoniego Macierewicza.
    Przesłuchiwany przez prokuraturę wojskową prof. Jan Obrębski powiedział, że Macierewicz wie, gdzie znajduje się badana przez niego część wraku tupolewa. Z protokołu zeznań prof. Obrębskiego, opublikowanego przez prokuraturę wojskową kilka dni temu, wynika, że część pochodzi ze smoleńskiego wrakowiska i została mu przekazana w ramach prac sejmowego zespołu ds. katastrofy. Obrębski zeznał, że dokonał oględzin elementu tupolewa (prawdopodobnie chodzi o owiewkę), sfotografował go i zwrócił do zespołu.

    Nie wiadomo, gdzie obecnie znajduje się ten element. Według jego słów taką wiedzę posiada Macierewicz. W efekcie po przesłuchaniu Obrębskiego wezwanie dostał sam poseł PiS. Po stawieniu się w prokuraturze złożył wniosek o wyłączenie z czynności prokuratorów czekających na jego zeznania. Jego wniosek został rozpatrzony negatywnie i wkrótce zostanie przesłuchany. - Jeśli potwierdzi, że wie, gdzie znajduje się owiewka, to będziemy musieli wszcząć w tej sprawie odrębne śledztwo - powiedział "Newsweekowi" jeden ze śledczych.

    OPIS SPOSOBU ZNISZCZENIA MAŁEGO

    FRAGMENTU SAMOLOTU TU-154M NR 101

    Jan B. Obrębski



    2. OPIS OTRZYMANYCH ZDJĘĆ I DOKUMENTÓW

    2.1. Zdjęcia nadesłane Internetem

    Nadesłane zdjęcia wykonane przez zawodowego fotografa, zostały nazwane
    Fotogramami z numerami 1A-5A, 7A i 8A i są opatrzone datą 16.02.2012r.
    Podano je w takiej postaci, w jakiej je otrzymano. Jedynie Fotogram 2A
    przycięto, pozostawiając jedynie opisywany element. Z tego powodu
    zdjęcie to przedstawiające ten przedmiot „z zewnątrz” jest około
    dwukrotnie większe. Pokazuje ono po prawej stronie rozchylenie
    rozerwanego połączenia i skalę ogólnych zniszczeń.









    mmariola.salon24.pl/371907,10-04-2010-katyn-smolensk-ian-grushinski





    Seria fotogramow (Jan Gruszynski) przeslanych internetem J.Obreskiemu









    wiecej zdjec tutaj



    Jan B. Obrębski



    www.konferencja.home.pl/materialy/10.pdf

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    24. rybiooka Werner, komunista zawsze wierny Borowski i atak

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 21:10


    "Z katastrofy smoleńskiej zrobili sobie wehikuł polityczny"

    "Z katastrofy smoleńskiej zrobili sobie wehikuł polityczny"

    - Mamy problem z całą grupą ludzi, polityków, którzy z
    katastrofy smoleńskiej zrobili sobie wehikuł polityczny - mówił w...
    czytaj dalej »


    Borowski: opowiadają brednie

    Borowski
    powiedział, że dobrze się stało, że rektorzy uczelni wydali
    oświadczenie, w którym odcięli się od działalności eksperckiej ws.
    katastrofy pod Smoleńskiem swoich profesorów - ekspertów Antoniego
    Macierewicza.

    - Jeżeli ktoś w tak istotnej sprawie jak ta, bez
    wiedzy, przygotowania, kompetencji wypowiada się to przynosi uszczerbek
    tym uczelniom w świecie - ocenił.

    Po czym Borowski kontynuował: -
    Mamy problem z całą grupą ludzi, polityków, którzy z katastrofy
    smoleńskiej zrobili sobie wehikuł polityczny, którzy wbrew oczywistym
    faktom opowiadają brednie o zamachach, o wybuchach. Mówiąc krótko,
    podważają w pewnym sensie funkcjonowanie państwa polskiego.

    Jak zauważył, jeśli w Smoleńsku był zamach, "to przecież ktoś tego zamachu dokonał".Niedwuznacznie wskazuje się tutaj na ludzi z obecnego rządu, którzy chcieli zniszczyć prezydenta - zaznaczył.

    "Ta komisja nie potrafi nawet zmierzyć brzozy"

    Waszczykowski stwierdził, że nie jest zaskoczony wydanym przez rektorów oświadczeniem.

    -
    Nie jestem zdziwiony dlatego, że idziemy w kierunku wielkich kampanii
    wyborczych, które nas czekają. Premier Tusk już zapowiedział, że on
    władzy bez walki nie odda. Musimy być przygotowani na to, że będą
    przygotowane różne fronty walki z opozycją, aby ta opozycja tej władzy
    nie odzyskała - tłumaczył.

    Jego zdaniem komisja Jerzego Millera
    ustaliła niewiele. - Uważam, że większość społeczeństwa ten raport
    odrzuciła. Ta komisja nie potrafi nawet zmierzyć brzozy - powiedział. I
    dodał: - Są badania, że prawie 40 proc. społeczeństwa wierzy w zamach,
    no to niech ci eksperci nie szydzą tylko usiądą i wyjaśnią.

    Kłopotek
    nie zostawia suchej nitki na postawie rządzących ws. 10/04: "Na ciszy
    wokół Smoleńska zależy tym, którzy byli odpowiedzialni za przygotowania
    bylejakości tego lotu. Nie można zabetonować tej sprawy"

    "Co z nami zrobili i jak nadal postępują Rosjanie? Gdyby byli bez
    winy, tak jak próbują to mówić, to symboliczny wrak byłby w kraju. Oni
    mówią, że prowadzą śledztwo, a przecież Anodina wydała wyrok! Będą
    prowadzić 20 lat to śledztwo, a ten wrak tam zardzewieje."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    25. sekta pancernej brzozy atakuje ś.p. Lecha Kaczyńskiego

    Maryla, sob., 21/09/2013 - 21:36

    hiena cmentarna przy okazji wyborów kanclerzycy Merkelowej. Tylko po co grzebie w trumnie, hiena cmentarna Bartosz Wieliński, jak w biografii Merkel nie ma ani słowa o Tusku? I jak niemiecki morderca ma byc bratankiem Polaka?


    Polska 1 września 1939 r. 1 września 2009 r. 1 września 2013 r. Westerplatte.



    Wybory w Niemczech


    Polak, Niemiec - dwa bratanki?

    - Ależ to było nieprzyjemne spotkanie - mówi Angela Merkel do
    współpracowników po rozmowie z prezydentem elektem Lechem Kaczyńskim.
    Jest 2 grudnia 2005 r., Merkel właśnie przyjechała do Warszawy. Chciała
    połączyć wizytę w Polsce z tą we Francji, ale politycy PiS-u, którzy od
    jesieni rządzili Polską, nie kwapili się, by szybko podejmować gościa
    zza Odry. Jarosław Kaczyński w ogóle nie chciał z nią rozmawiać, a Lech
    potraktował ją chłodno. O meandrach polsko-niemieckiej polityki pisze Bartosz Wieliński z Berlina





    Hausberger Schule Ewa Stefańska.

    Angela Merkel wytyczyła swoją drogę ku centralistycznej władzy w Europie przy pomocy trudno czytelnych znaków. System M wprowadza nieznany dotąd w Niemczech, łagodny wariant autorytaryzmu. Dwudziestowieczne dyktatury dostarczały odmiennych doświadczeń, jeśli chodzi o styl polityczny, nie da się jednak zaprzeczyć, że łączą je też podobieństwa z systemem M, jak: marginalizowanie partii politycznych, tworzenie programu będącego mieszanką zagrabionych treści, nonszalancja w stosunku do parlamentu, norm konstytucyjnych i standardów etycznych. Żądanie przeniesienia niemieckiego „systemu hamulcowego” na prawo budżetowe innych krajów europejskich jest kolejną głuchą detonacją, która ma uczynić z łamania reguł przywilej rządowy.<br />
Więcej w: Gertrud Hoehler: "Matka chrzestna" (Tytuł oryginału: "Die Patin")

    Angela
    Merkel wytyczyła swoją drogę ku centralistycznej władzy w Europie przy
    pomocy trudno czytelnych znaków. System M wprowadza nieznany dotąd w
    Niemczech, łagodny wariant
    autorytaryzmu. Dwudziestowieczne dyktatury dostarczały odmiennych
    doświadczeń, jeśli chodzi o styl polityczny, nie da się jednak
    zaprzeczyć, że łączą je też podobieństwa z systemem M, jak:
    marginalizowanie partii politycznych, tworzenie programu będącego
    mieszanką zagrabionych treści, nonszalancja w stosunku do parlamentu,
    norm konstytucyjnych i standardów etycznych. Żądanie przeniesienia
    niemieckiego „systemu hamulcowego” na prawo budżetowe innych krajów
    europejskich jest kolejną głuchą detonacją, która ma uczynić z łamania
    reguł przywilej rządowy.
    Więcej w: Gertrud Hoehler: "Matka chrzestna" (Tytuł oryginału: "Die Patin")


    Der
    Stürmer w czerskim wydaniu. "Jarosław Kaczyński skupia swój przekaz na
    sprawach społecznych i gospodarczych - z tego powodu trzeba było
    rozpocząć festiwal prowokacji"

    "Prowokacje mainstreamowych mediów w ostatnich tygodniach nie za
    bardzo się udały. Mają już coraz mniejszą siłę rażenia, coraz mniej
    ludzi w nie wierzy. Niestety to, że takich prób będzie coraz więcej jest
    pewne, więc politycy największej partii opozycyjnej będą musieli się
    wyjątkowo pilnować."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    26. jak widać, Moskwa korzysta z nagonki sekty pancernej brzozy

    Maryla, ndz., 22/09/2013 - 12:38

    Upokarzanie rodzin trwa. Rosjanie wszczynają nowe śledztwo i pytają, po co ofiary katastrofy leciały do Smoleńska

    Po takiej bezczelności można tylko wstać i wyjść. Ale kobieta
    słyszy, że ma obowiązek udzielenia odpowiedzi! W Polsce takiego prawa
    nie ma. Nawet jeśli istnieje w kodeksie rosyjskim, czy obowiązuje on
    również na zachód od Bugu?

    Andrzej Seremet ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Jurijem Czajką. Fot. wPolityce.pl / TVP Info

    Jesteście zmęczeni Smoleńskiem? Macie już dość
    tematu, który „dzieli Polaków zamiast łączyć”, „podpala Polskę”, w
    którym „wszystko zostało wyjaśnione”? Zadzwońcie do paru rodzin i
    zapytajcie, co one o tym sądzą. Jak są traktowane, jak odbierają nagonkę
    na naukowców i medialną propagandę rodem z PRL.

    Mało tego. Sprawdźcie, jak są traktowane przez prokuraturę.

    Zapytajcie Andrzeja Seremeta, który po wycieczce do Moskwy opowiada,
    jak to świetnie mu się współpracuje z rosyjskimi kolegami. Legitymizuje
    ich. A co robią owi koledzy?

    Oto właśnie zostało wszczęte rosyjskie śledztwo ws.
    „zaginięcia” – nie kradzieży, ale właśnie „zaginięcia” – rzeczy
    osobistych należących do śp. Sławomira Skrzypka.
    Chodzi m.in. o wartościowy (również sentymentalnie) zegarek i spinki, które nie zostały zwrócone rodzinie.

    W grudniu podobne postępowanie umorzyła Prokuratura Okręgowa w
    Warszawie. Teraz – po 3,5 roku! – za sprawę zabierają się moskiewscy
    koledzy pana Seremeta.

    I co się dzieje? Do polskiej prokuratury wpływa wniosek o pomoc
    prawną – przesłuchanie rodziny śp. prezesa NBP. W mijającym tygodniu
    wdowa Dorota Skrzypek, wraz z bratem, stawia się w prokuraturze.

    Pada pierwsze pytanie (polski prokurator przeprasza, ale twierdzi, że musi je zadać): po co pani mąż leciał do Smoleńska?

    Po takiej bezczelności można tylko wstać i wyjść. Ale kobieta słyszy,
    że ma obowiązek udzielenia odpowiedzi! W Polsce takiego prawa nie ma.
    Nawet jeśli istnieje w kodeksie rosyjskim, czy obowiązuje on również na
    zachód od Bugu?

    Brat pani Doroty zostaje zapytany m.in. o to, jakie ma
    relacje z siostrą. Oboje muszą odpowiedzieć, czy wybierają się do
    Smoleńska. A jeśli tak, to kiedy.

    Co to wszystko ma wspólnego ze sprawą? Czy istnieje jakikolwiek inny
    powód takiego dręczenia rodzin niż chęć dokuczenia im, upokorzenia?
    Dlaczego państwo polskie nie jest w stanie zrobić nic, by im tego bólu
    oszczędzić?

    Odpowiedzi należy szukać w kwietniu i maju 2010 r. Gdy
    zaczynała się „współpraca” prokuratur obu państw. Gdy Polacy oddali
    niemal wszystko, co mogli. W potwornych, skandalicznych zaniedbaniach –
    bo tak (na razie) trzeba to nazywać – polskich śledczych.

    Efektem jest stan polskiego śledztwa, skandale związane z pochówkami
    ciał w niewłaściwych grobach, mnożące się pytania dotyczące przyczyn
    katastrofy i niekończąca się trauma bliskich ofiar.

    Zupełnie inną sprawą jest fakt, że materiały ze śledztwa szybciej
    trafiają do „Gazety Wyborczej” niż do ludzi, którzy w postępowaniu mają
    status pokrzywdzonych. Że o. Krzysztof Mądel, tzw. kapłan niepokorny,
    gromadzi zdjęcia ze śledztwa. Z fotografii wraku wykonanych przez
    śledczych bądź na ich zlecenie tworzy galerię, która wycieka do
    Internetu. Rodziny się dziwią, bo okazuje się, że istnieją bardzo
    dokładne zdjęcia wraku, których one nie znają, a które trzyma u siebie
    na dysku jakiś duchowny. Skąd je ma? Który prokurator mu je przekazał?

    To kolejny argument uzasadniający postulat części pełnomocników,
    którzy domagają się ujawnienia wszystkich – poza wrażliwymi – dokumentów
    sprawy 54/10 prowadzonej przez wojskową prokuraturę.

    Tylko jawność może wykluczyć następne manipulacje, przeciąć
    przynajmniej część domysłów, pozwolić naukowcom zgłębić swoje badania, a
    rodziny ofiar choć trochę uchronić przed kolejnym cierpieniem.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    27. Dwie smoleńskie "sekty" i

    Maryla, ndz., 22/09/2013 - 12:55

    Dwie smoleńskie "sekty" i "wiary". Politycy o wyjaśnianiu katastrofyDwie smoleńskie "sekty" i "wiary". Politycy o wyjaśnianiu katastrofy

    - Dla mnie symbolem tego zakręcenia wokół tej sprawy są liderzy
    obydwu klanów: pan Lasek i pan Macierewicz. Jeden to szef sekty...
    czytaj dalej »


    Kłopotek: Dobrze, że jest zespół Macierewicza

    Eugeniusz
    Kłopotek z PSL otwarcie powiedział, że pomimo upływu trzech lat od
    katastrofy, wciąż nie zna prawdy ws. smoleńskiej tragedii. - Odrzucam
    teorię zamachu, bo gdybym miał ją przyjąć, to o kant stołu rozbić naszą
    demokrację i suwerenność. Ale dobrze, że jest taki zespół [jak Antoniego
    Macierewicza - red.] (...) Gdyby tego zespołu nie było, to już dawno to
    wszystko byłoby pozamiatane. Cisza by była - ocenił Kłopotek.

    Dodał, że na wyciszeniu sprawy zależy osobom, które w dużym stopniu "ponoszą winę za bylejakość przygotowań do tego lotu".

    Ostra
    dyskusja po publikacji listu w obronie naukowców. Girzyński: "Artykuł
    'Wyborczej' jest manipulacją na zamówienie Platformy." Kurski: "Tusk
    czuje, że ma w tej sprawie szkielet w szafie"

    "Jestem oburzona, że po stronie rządowej nie ma dobrej woli do wyjaśnienia tej sprawy!" - złościła się Joanna Kluzik-Rostkowska.

    Rozpoczął Jacek Kurski, który uznał, że list otwarty wPolityce.pl
    jest krokiem w dobrym kierunku, bowiem należy bronić naukowców:

    Ja bym się podpisał pod takim zdaniem – że nie byłoby zespołu
    Macierewicza i zaimportowanych z różnych dziedzin i miejsc profesorów,
    gdyby nie zaniechania  ze strony polskiej i nieudolność Tuska po
    katastrofie smoleńskiej. (…) W tę lukę wszedł zespół społeczny.
    Publikacja "Gazety Wyborczej" jest poniżej pasa – spośród
    kilkudziesięciu zeznań wybiera trzy, które można obśmiać. To szyderstwo
    jest niepotrzebne, a wina kluczowa jest po stronie rządu Tuska

    - przekonywał polityk Solidarnej Polski, dodając, że zespół pod
    kierownictwem Macierewicza powstał w wyniku zaniechań komisji Millera i
    sposobu prowadzenia polityków przez Rosjan.

    Z tak postawioną tezą nie zgodziła się Joanna
    Kluzik-Rostkowska, poseł Platformy Obywatelskiej, która odwołała się do
    swojej przeszłości w Prawie i Sprawiedliwości:

    Powołanie zespołu Macierewicza to była jedna z pierwszych decyzji! Nie można powiedzieć, że powstał w wyniku ciągu zdarzeń… Rozmowy
    na temat zespołu trwały już w trakcie wakacji i wiem, bo sama o tym
    słyszałam… Było to już po kampanii, gdy nic takiego się nie wydarzyło.
    Prowadziłam rozmowy na ten temat jeszcze podczas wakacji w 2010 roku.
    (…) Okazało się, że król jest nagi. To specjaliści powołani, by
    uzasadnić tezę, która została postawiona na początku pracy tego zespołu.
    Przenosząc to na inny grunt – jeśli się mówi, że fizyka to
    zespół zjawisk, to przenieśmy to na teren medycyny. Czy ktoś, kto ma
    chore serce, chciałby być operowany przez ortopedę?

    - szydziła polityk Platformy.

    -----------------------------------------------

    w trakcie trwania audycji wyjasniono, że zespół parlamentarny powstał w listopadzie 2011 r., czyli półtora roku później, niz kłamała Kluzikowa.

    a WPROST bezwstydnie powiela zakłaną Kluzikowa, nie dając sprostowania Rymanowskiego. Sekta pancernej brzozy łże jak bura suka.

    Posłanka PO o ekspertach Macierewicza: król jest nagi

    Okazało się, że król jest nagi i że ci eksperci nie są ekspertami
    w tej dziedzinie, co znacznie osłabia zespół (Antoniego) Macierewicza
    - w ten sposób publikację "Gazety Wyborczej" na temat zeznań
    w prokuraturze ekspertów parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza
    skomentowała w programie "Kawa na ławę" w TVN24 posłanka PO Joanna
    Kluzik-Rostkowska.

    Kluzik-Rostkowska skrytykowała ekspertów zespołu Macierewicza za to,
    że "zostali powołani nie do tego, by ujawnić prawdę, tylko żeby
    uzasadnić tezę, która została postawiona na początku pracy tego
    zespołu". -
     Jeżeli rozmawiamy o wypadku lotniczym, to żeby mieć zaufanie
    do osób, które się tym zajmują, powinniśmy mieć pełną świadomość,
    że zajmują się tym osoby, które się na tym znają, a nie osoby, które
    znają się na czymś zupełnie innym - podkreśliła.


    Wiele
    mówiące starcie Skwieciński-Wołek. "Bez wspólnej konferencji można
    mówić, że zespół Laska ucieka od prawdy." Wołek: "Mogli opowiadać
    dyrdymały kibicom Macierewicza! Nie ma o czym rozmawiać!"

    "„Wyborcza” nie chce tej konferencji, bo od samego początku i
    oczywistych względów politycznych angażuje się w obronę racji rządowych"
    - mówił publicysta "wSieci".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    28. Piątkowa Atmosfera Subotnik Ziemkiewicza

    Maryla, ndz., 22/09/2013 - 15:02

    http://dorzeczy.pl/piatkowa-atmosfera/

    (..)W swoich felietonach − skądinąd agresywnych, prymitywnych i chamskich − może sobie Piątek pisać co chce, na ile mu pozwala wydawca i jest w stanie obronić to przed sądem. Gdyby wystąpił publicznie z apelem: ja, Tomasz Piątek, wzywam wszystkich reklamodawców aby bojkotowali tygodnik „Do Rzeczy” albowiem uważam go za homofobiczny − nie byłoby żadnej sprawy. Kto tego nie widzi, i kto odmawia „Krytyce Politycznej” prawa do nie bycia wciąganą w nie skonsultowane z nią (jak rozumiem) próby zakulisowego zastraszania, ten albo jest cyniczny, albo obłąkany polityczną poprawnością.

    Nie byłoby może powodu wracać do tej sprawy, gdyby akcja Piątka nie odbywała się w konkretnym kontekście. Przypadkiem, na przykład, zbiegła się ona z listem rektorów Politechniki Warszawskiej i Akademii Górniczo Hutniczej, odcinających się od profesorów Rońdy i Obrębskiego oraz kwestionujących ich kompetencje. Takich aktów wiernopoddańczości środowiska akademickiego nie mieliśmy od roku 1968 − tylko patrzeć, jak PW i AGH zorganizują przeciwko niewygodnym profesorom wiec w duchu tych z Radomia, pod hasłem „przywróćmy dobre imię uczelni”. A przecież nikt, kto zna panującą na uczelniach atmosferę, przede wszystkim wokół rozdziału pieniędzy, nie może być zdziwiony. Po pogróżkach pani minister Kudryckiej, że zweryfikuje stopień naukowy Zyzakowi i jego promotorowi, po jej wypowiedziach na temat „etyki naukowca”, będących niedwuznaczną pogróżką że poglądy opozycyjne będą represjonowane, po atakach na profesorów Kamińskiego i Jasiewicza − takie posunięcie przerażonych możliwością oskarżenia ich o sprzyjanie „pisowi” szefów uczelni jest, jakkolwiek haniebne, zupełnie zrozumiałe.

    Ileż to bredni nawpisywali propagandyści Tuska o „atmosferze” za rządów Kaczyńskiego, która to atmosfera miała jakoby być „duszna” i pełna „zastraszania”? Dziś w warszawskich urzędach i budżetówce, a z tego utrzymuje się w stolicy akurat wyjątkowo duża część ludności, zupełnie niedwuznacznie, choć na stronie, sugeruje się pracownikom, że kto uda się na referendum, wicie rozumiecie… a o pracę trudno. No i co? Kto ma wątpliwości do „atmosfery III RP” niech spróbuje wynająć − najlepiej na którejś z warszawskich wyższych uczelni − salę na jakąś imprezę, która może być odebrana jako „niebłagonadiożna”. Kiedy na przykład organizowałem promocję jednej ze swych ostatnich książek, okazało się, że wolnej sali nie ma akurat żadna z uczelni. Nie, żeby były zajęte, ale wszędzie przypadkiem właśnie trwał remont, popsuła się woda, pan Zenek zgubił klucz i tak dalej. Najuczciwsi mówili po prostu − „no wie pan przecież, jak jest, po co nam pan chce robić kłopoty, panie Rafale”. To Warszawa − a jak wygląda prowincja? Drobnego przykładu dostarcza poznański aeroport, który jakiś rok czy dwa lata temu otrzymał w darze od znanego brytyjskiego plastyka rzeźbę. Rzeźba jak to nowoczesna sztuka, bógwico, jakby kawał rury z kawałkiem jakby skrzydła, ale, co najgorsze − pomalowane to wszystko było na biało-czerwono.

    I szefostwo portu lotniczego porobiło się ze strachu, bo w tym malowaniu skojarzyło mu się dzieło (wbrew intencjom artysty, jak ten potem zapewniał) z wrakiem tupolewa. Co tu zrobić? Historia jak w tej scenie „Przygód żołnierza Czonkina”, kiedy przewodniczący kołchozu podczas narady w uniesieniu plasnął dłonią w pierwszą rzecz pod ręka, a okazało się nią popiersie towarzysza Stalina. Nie pokazać rzeźby − będzie się Angol skarżył i opieprzą, że europejski dar nie wyeksponowany. Pokazać − jakaś swołocz doniesie czujnym mediom, że się zalągł „pisowski element”, „Wyborcza” albo TVN przywalą, że tu się toleruje „sektę smoleńską” i głowy polecą… Ostatecznie, nic nikomu nie mówiąc, dyrekcja salomonowo rzeźbę wystawiła, ale kazała pomalować ją na niebiesko

    Naprawdę, proszę Państwa, tak dziś, w dwadzieścia parę lat po upadku komuny, jest w Polsce, i to coraz bardziej. Donald Tusk, gdyby mu jak prezesowi Ochódzkiemu kto powiedział − ależ oni mogą ci kadzić, schlebać, upiększać! − ma identyczne jak tamten prawo rzec: a po cóż by mieli? Przecież i mnie, i im, chodzi tylko o dobro naszego klubu! Taką to atmosferę „miłości”, wolną od „dusznych” klimatów IV RP (aż się chce zanucić „ja nie znaju drugoj takoj strony, gdzie tak swabodno diszit czieławiek!”) zafundowała nam „europejska” władza, i w taką właśnie atmosferę ze swymi donosami-pogróżkami wpisał się Tomasz Piątek. I zrobił to świadomie − niech nie udaje głupiego. Choć, trzeba przyznać, zwykle wychodzi mu to bardzo przekonująco.

    • Hartman obraża Kaczyńskiego i wyborców PiS 

    Prof.
    Jan Hartman rozkręca się coraz bardziej. Tym razem zajął się
    przeciwnikami opinii, że za śmierć prezydenta odpowiada pancerna brzoza.
    I zrobił to z właściwą sobie gracją, posługując się wyłącznie obelgami.
    czytaj »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    29. Dr inż. Wacław Berczyński - rozmowa TVNP

    Maryla, ndz., 22/09/2013 - 23:26

    Dziennikarze TVNiezaleznaPolonia dotarli do faktów mówiacych o tym, jak oficjalne raporty oficjalnych komisji w sprawie katastrofy smoleńskiej zaprzeczyły samym sobie.
    Rozmowa przytaczająca prosty dowód na to, że tzw. "ustalenia" obu komisji przedstawiają dane, zaprzeczające swoim własnym ustaleniom.
    Innymi słowy - oba "oficjalne rezultaty" powołują się na przyspieszenie 100 G jakiemu poddane zostały ciała ofiar katastrofy smoleńskiej i co spowodowało ich śmierć.
    Problem w tym, że gdyby nawet przyjąć przebieg katastrofy i jej przyczyny tak, jak przedstawiają to obie komisje, to maksymalne przeciążenie jakim poddani mogli
    by być pasażerowie podczas upadku z tej wysokości na ten rodzaj gruntu, wynosiłyby od 5 do 6 G.
    Przeciążenie 100 G nie wystepuje w żadnych, znanych warunkach, nawet w przypadku podobnych katastrof lotniczych. Dla przykładu, start rakiety kosmicznej to przyspieszenia rzędu 4-5 G..
    Przeciążenie więc typu 100 G może być jedynie spowodowane jakąś straszliwą, trudną do wyobrażenia siłą. A właśnie oba raporty mówia o tym, że takiemu właśnie przeciążeniu poddane zostały ciała ofiar katastrofy smoleńskiej.
    Wszystko to w rozmowie z dr inż. Wacławam Berczyńskim w Baltimore, Maryland, USA. Jednym z najwybitniejszych konstruktorów lotniczych zarówno w Kanadzie jak i w USA. Przez lata jednym z głównych konstruktorów i kierowników zespołów konstruktorów lotniczych przodującej w światowym przemyśle lotniczym amerykańskiej firmy Boeing. Więcej na:
    http://www.tvniezaleznapolonia.org/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    30. Czerska ciągnie swój wózek ze skompromitowanymi ałtorytetami

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 01:34

    Rektor Politechniki Warszawskiej: Współpracownicy Macierewicza nie są...

    - Nie przewidziałem, że hipotezy smoleńskie będą tak oscylować.
    Teraz masa krytyczna została przekroczona i razem z rektorem AGH
    postanowiliśmy to przerwać. Tak, to być może był błąd, że tak późno -
    tak prof. Jan Szmidt, rektor Politechniki Warszawskiej tłumaczy,
    dlaczego dopiero teraz uczelnie odcinają się od działalności profesorów
    współpracujących z zespołem Macierewicza.


    Prof. Szawarski:


    Nie mamy systemu blokowania głupoty

    Debata na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej jest przede wszystkim
    debatą ideologiczną. Jeśli jedna ze stron jest głęboko przekonana, że
    to była zbrodnia, a druga, odwołując się do faktów, wykazuje, że był to
    wypadek - to żadna racjonalna metoda nie skłoni przeciwników do zmiany
    swoich przekonań. Nie jest to bowiem spór o fakty, lecz spór o różne
    modele widzenia i interpretacji rzeczywistości. Głupota rodzi głupotę




    Jest mnóstwo ludzi niekompetentnych, którzy dostają głos i władzę. Nie tylko w nauce, ale też w życiu publicznym. Poziom prac naukowych dramatycznie spada. Głupota rodzi głupotę - mówi etyk, prof. Zbigniew Szawarski*
    Ewa Siedlecka: Na początku września prezes PAN Michał Kleiber wysłał list do zespołu kierowanego przez Macieja Laska i zespołu parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Wezwał do eksperckiej debaty w sprawie przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Czy kiedy prokuratura zweryfikowała kompetencje ekspertów Macierewicza, powinien z propozycji debaty się wycofać?

    prof. Zbigniew Szawarski: Tak, powinien się wycofać. Debata na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej jest przede wszystkim debatą ideologiczną. Jeśli jedna ze stron jest głęboko przekonana, że to była zbrodnia, a druga, odwołując się do faktów, wykazuje, że był to wypadek - to żadna racjonalna metoda nie skłoni przeciwników do zmiany swoich przekonań. Nie jest to bowiem spór o fakty, lecz spór o różne modele widzenia i interpretacji rzeczywistości.

    Jestem za maksymalną swobodą debaty naukowej, ale żeby ona miała sens, musi respektować zasady metody naukowej. Te zasady to jedyna płaszczyzna, na której zwolennicy różnych koncepcji, także przeciwstawnych, mogą się ze sobą porozumiewać. A więc muszą istnieć akceptowalne przez wszystkie strony metody weryfikacji hipotez. Nie wyobrażam sobie poważnej debaty naukowej na temat leczenia nowotworów pomiędzy onkologami a osobami leczącymi np. modlitwą.

    Mówi się o "ekspertach zespołu Macierewicza". A kim jest ekspert? Niels Bohr, duński fizyk nagrodzony Noblem za odkrycie struktury atomu, powiedział kiedyś: ekspert to ktoś, kto popełnił wszystkie możliwe błędy w jakiejś wąskiej dziedzinie. Dzięki temu nabył wiedzę i doświadczenie w jej badaniu. Na tym polega jego wiarygodność. A tę poświadczają inni eksperci. To, co mówi uznany ekspert, może być kontrowersyjne, ale jest poważne, zasługuje na uwagę i polemikę. Ekspert nigdy nie wykracza poza granicę swoich kompetencji. Ekspert od prawa rzymskiego nie będzie wydawał eksperckich opinii w sprawach podatkowych. A ekspert od budowy mostów - w sprawie katastrofy samolotowej.

    W przypadku katastrofy smoleńskiej oraz wielu innych sporów i dyskusji pojawia się patologiczne zjawisko nadużycia autorytetu eksperta - nazwijmy je transferem autorytetu eksperta. Ktoś, kto rzeczywiście jest autorytetem w jednej dziedzinie, wypowiada się równie autorytatywnie w innej. Mamy wtedy osobliwe zjawisko pseudoekspertów. Ekspertem staje się ten, kto nazwie się ekspertem, lub ktoś, to został tak publicznie przedstawiony. Za tym człowiekiem nie stoi środowisko innych ekspertów, on nie potrzebuje już ich rekomendacji. Przyczyniają się do tego media: proszą kogoś o wypowiedź w konkretnej sprawie, a jeśli nie ma on odpowiedniej do tego tematu afiliacji, np. uniwersyteckiej, nadają mu własny tytuł: ekspert w dziedzinie tej a tej.

    Był apel 300 naukowców do parlamentarzystów, by nie uchwalali ustawy dopuszczającej zapłodnienie in vitro. Chyba połowa była inżynierami. Byli także teolodzy, prawnicy, historycy. Nie podpisali tego apelu jako obywatele, ale jako "naukowcy".

    - To typowy przykład transferu autorytetu. Jaskrawym przykładem była słynna wypowiedź księdza Franciszka Longchamps de Bériera, niewątpliwego eksperta prawa rzymskiego, w sprawie rzekomych wad genetycznych dzieci z in vitro i "bruzdy dotykowej na czole". Stanowisko ks. Longchamps de Bériera poparła Komisja Bioetyczna Episkopatu, ale nie z racji swoich kompetencji genetycznych, lecz raczej ze względu na poczucie bycia ekspertem w sprawach moralnych. Uważam, że nie ma ekspertów od prawdy moralnej, bo moralność to kwestia przekonań etycznych, a nie faktów.
    Niedawno prof. Krzysztof Jasiewicz, historyk, został odwołany z funkcji w PAN za wypowiedź, że "na Holocaust pracowały przez wieki całe pokolenia Żydów, a nie Kościół katolicki. I Żydzi z tego - jak się wydaje - nie wyciągnęli wniosków". Można postawić zarzut, że to represja za poglądy, zastraszanie, tłumienie debaty naukowej. Jak środowisko naukowe powinno reagować na bulwersujące wypowiedzi?

    - Wolność debaty naukowej oznacza prawo do głoszenia tez prawdziwych albo maksymalnie uzasadnionych. Z drugiej jednak strony - każdy ma prawo do głupoty. Każdemu może się to zdarzyć. Ale pewne zawody, pewne role społeczne ograniczają nasze prawo do głupoty. Taką rolą jest rola uczonego, eksperta lub lekarza.

    Czy Jasiewicz słusznie stracił stanowisko?

    - Nie, to kara niewspółmiernie surowa do winy. Akceptuję natomiast ostracyzm środowiskowy, który go spotkał. Prof. Jasiewicz niewątpliwie jest ekspertem w dziedzinie, w której się wypowiedział. Ale wypowiedział pogląd głupi. Zdarzyło się - mamy zdolność wybaczania.

    Na wypowiedź prof. Jasiewicza środowisko naukowe zareagowało. Na wypowiedź ks. Longchamps de Bériera - nie. Komitet Bioetyczny PAN, na czele którego pan stoi, nie zajął stanowiska.

    - Dyskutowaliśmy, ale do sformułowania stanowiska nie doszło, bo uznaliśmy, że skoro autorytatywnie skrytykowali tę wypowiedź genetycy, nie ma potrzeby powtarzać tego, co mówią na ten temat kompetentni eksperci.

    Co jest właściwą reakcją na kontrowersyjne poglądy? Ignorowanie? Debata? Np. kłamstwo oświęcimskie w wielu krajach jest przestępstwem. David Irving, brytyjski historyk, spędził w więzieniu 10 miesięcy za negowanie Holocaustu.

    - W przypadku Irvinga nie mówimy o poglądach - mądrych czy głupich - tylko o negowaniu faktów. To nie ma nic wspólnego z nauką. To ideologia.

    Kiedy do Polski przyjeżdża Paul Cameron - psycholog, który na podstawie badań amerykańskiej prasy twierdzi, że osoby homoseksualne żyją krócej, są częściej przestępcami i częściej popadają w nałogi - niektóre uczelnie odmawiają mu możliwości wygłoszenia wykładu. Słusznie?

    - A gdyby przyjechał do nas przedstawiciel Al-Kaidy z wykładem?

    Al-Kaida jest organizacją przestępczą. Cameron przestępcą nie jest.

    - Jeśli potępiamy propagowanie terroryzmu, to konsekwentnie powinniśmy potępiać poglądy propagujące niechęć, nienawiść, dyskryminację pewnej grupy osób. Jeśli przyjmujemy konwencję o prawach człowieka, jeśli zgadzamy się, że wszyscy ludzie mają pewne niezbywalne prawa, że godność ludzka jest wartością fundamentalną - to powinniśmy blokować wszelkie próby podważania tego systemu wartości.

    Czyli nie kontrargumentować, nie ujawniać np. nienaukowości metody, którą się posługuje, ale po prostu zamknąć mu usta?

    - Absolutnie tak! Leszek Kołakowski mówił: z faszyzmem się nie dyskutuje.

    Uniwersytet Warszawski odwołał w 2010 r. konferencję z udziałem australijskiego filozofa Petera Singera na temat praw zwierząt. Powód: niektórzy pracownicy naukowi tej uczelni oburzeni jego poglądami na aborcję i eutanazję zrezygnowali z udziału w debacie. Słuszny bojkot?

    - Niesłuszny. Singer nie kwestionuje zasady godności człowieka, autorytetu rozumu i wartości metody naukowej. Jest radykalnym zwolennikiem etyki utylitarystycznej, a utylitaryzm w Polsce ma wyjątkowo złą prasę, zwłaszcza w ortodoksyjnych środowiskach katolickich. Ale z faktu, że ktoś z określonych względów filozoficznych i moralnych akceptuje przerywanie ciąży lub eutanazję, nie wynika, że nie ma prawa wyrazić i uzasadnić swoich poglądów na uniwersytecie. Czyżbyśmy chcieli uczyć na naszych uniwersytetach jednej tylko prawdziwej filozofii i jednej tylko jedynej prawdziwej etyki? Czym innym jest akademicka dyskusja o najbardziej nawet kontrowersyjnych poglądach filozoficznych, a czym innym pseudonaukowa i ideologiczna dyskusja o zboczeniu, jakim jest jakoby homoseksualizm. Jestem pewien, że papież Franciszek nie zaprosiłby do Watykanu Camerona, aby posłuchać jego poglądów na temat homoseksualizmu. Nie należy też, zapraszając takich ludzi na uniwersytet, nadawać ich poglądom pozoru naukowości. l

    Jak odróżnić poglądy głupie czy fałszywe od poglądów uprawnionych, choć sprzecznych z powszechnie uznanymi?

    - Poglądy naukowe mogą być prawdziwe lub fałszywe, ale prawdziwego naukowca charakteryzuje to, że chce dociec prawdy. Jeśli pojawiają się kontrargumenty, to ich nie odrzuca, tylko bada ich wartość. Naukowa debata z pseudonaukowcami głoszącymi nie naukę, ale ideologię to strata czasu. To fanatycy, którzy odrzucają wszystko, co nie potwierdza ich tezy. Z tym właśnie mamy do czynienia w przypadku komisji Macierewicza. Nieprzypadkowo mówi się o "religii smoleńskiej". Nauka traktowana jest tutaj jako narzędzie na usługach wiary.

    Ludzie nie mają umiejętności oceny, co jest wiedzą, a co wiarą, jak odróżnić naukę od pseudonauki. Wprowadziliśmy do szkół religię, ale już pod koniec lat 50. wyrzuciliśmy z liceów logikę, która w czasach stalinowskich ratowała nas przed kompletnym ogłupieniem. Logika uczy uporządkowanego myślenia, definiowania pojęć, poprawnego wnioskowania, daje narzędzia do wykrywania błędów w rozumowaniu, technikę uzasadniania przekonań, argumentowania i oceny wartości argumentów.

    Ludzie nie umieją sami oceniać, więc biorą na wiarę to, co mówią osoby wskazane jako eksperci przez tych, którym ufają? Jarosław Kaczyński wierzy ekspertom Macierewicza, więc zwolennicy PiS też?

    - Zjawisko kierowania się opinią autorytetu jest nieuchronne w świecie wiedzy wąskospecjalistycznej, przy niezwykłym natłoku informacji i opinii. To nie jest złe, pod warunkiem że umiemy odróżnić, kto jest autorytetem, a kto nie, i nie mamy zalewu pseudoekspertów i pseudoautorytetów. Dawniej można było zaufać stopniowi naukowemu, osobie z publikacjami naukowymi z danej dziedziny. Żeby wydać książkę naukową, trzeba było najpierw uzyskać opinie rzetelnych recenzentów. Dziś wystarczy mieć pieniądze na druk książki. Pochlebną recenzję też można kupić. W ten sposób buduje się pseudoautorytet powołujący się na tzw. dorobek naukowy.

    Dlaczego środowisko naukowe nic z tym nie robi?

    - Nie mamy tego, co Stanisław Lem nazywał kiedyś "dławikiem zła". Nie mamy systemu blokowania i eliminowania niekompetencji i głupoty. Nie tylko w nauce, ale też w polityce i w życiu publicznym. Jest mnóstwo ludzi niekompetentnych, którzy dostają głos i władzę. Poziom prac naukowych dramatycznie spada. Produkujemy magistrów, doktorów hurtowo, byle podnieść statystyki. Jest zjawisko recenzji grzecznościowych: ja tobie, ty mnie. I puszcza się prace poniżej wszelkich standardów. Głupota rodzi głupotę - wśród magistrów, doktorów habilitowanych i profesorów. Ktoś niedawno powiedział: "nieuk habilitowany".

    Tracimy zaufanie do autorytetów, nie odróżniamy ekspertów od pseudoekspertów. To tragiczne, bo demokratyczne społeczeństwo opiera się na zaufaniu. Trudno się w tej sytuacji dziwić, że w Polsce mamy dramatycznie niski wskaźnik zaufania publicznego.

    *Prof. Zbigniew Szawarski - filozof, etyk, przewodniczący Komitetu Bioetyki przy prezydium PAN

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    31. kublikacje podgotowką do ataku Tuska, iść w zaparte

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 11:12

    Konferencja ekspertów? Premier: Kabaret w reżyserii Macierewicza mało śmieszny
    Premier stwierdził, że - w jego opinii - nie ma czegoś takiego, jak komisja Macierewicza.
    Jest z całą pewnością trwający od lat, niebezpieczny dla Polski i
    mało śmieszący, przynajmniej mnie, kabaret w reżyserii pana Antoniego
    Macierewicza - ocenił szef rząd na konferencji prasowej w Gdyni.

    I
    dodał: - Ja odpowiadam za państwo, a nie za ambicje polityków, którzy
    są w stanie zrobić najdziwniejszą, najbardziej niebezpieczną rzecz dla
    własnego interesu politycznego.

    Premier przyznał, że w
    przeciwnieństwie do, jak się wyraził, niektórych komentatorów, nie jest w
    stanie udawać, że poważnie traktuje Macierewicza i jego zespół.

    W
    programie "Jeden na jeden" prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Michał
    Kleiber stwierdził, że powinno dojść do debaty ekspertów Macierewicza i
    zespołu Laska, ale nie wcześniej niż za klika miesięcy, gdyż trzeba ją
    dobrze przygotować.

    - Rozmawiać trzeba, jeśli się nie rozmawia,
    jest się na bardzo złej drodze - powiedział prof. Kleiber. I dodał, że
    ws. katastrofy smoleńskiej jest wiele rzeczy, które można wyjaśnić
    lepiej niż to robiono dotychczas.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    32. prof. Kleiber

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 11:15


    "Debata ws. katastrofy smoleńskiej nie wcześniej niż za kilka miesięcy"

    "Debata ws. katastrofy smoleńskiej nie wcześniej niż za kilka miesięcy"

    Ekspercka debata ws. katastrofy smoleńskiej mogłaby się
    odbyć nie wcześniej niż na przełomie roku. Musi ona być bardzo dobrze...
    czytaj dalej »

    Marek Dąbrowski Dopychanie Smoleńska kolanem. "Doktor Maciej Lasek szybko próbował wprowadzić prezesa PAN 'na kurs i ścieżkę'"


    Zespół Laska, oprócz stawiania w mediach zasłony dymnej i
    skupiania na sobie ich uwagi, dezawuuje samych ekspertów Zespołu,
    konsekwentnie tworząc przekaz, że nie ma z kim rozmawiać, powtarzany aż
    do znudzenia przez kolejne rezonatory, i będzie robić to nadal. Tym
    samym nie tylko unika konfrontacji, ale i umniejsza znaczenie
    zbliżającej się II Konferencji Smoleńskiej, nad którą władza nie ma
    żadnej kontroli.

    Smolar: Macierewicz chce pobudzić zbiorową paranoję

    Niewątpliwie Antoni Macierewicz chce pobudzić zbiorową paranoję
    w polskim społeczeństwie - stwierdził na antenie Radia Zet Aleksander
    Smolar, prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego.

    Smolar stwierdził, że nie wie, czy zachowanie Antoniego Macierewicza nie jest "wyrazem jego osobistej paranoi".
    W ocenie prezesa Fundacji im. Stefana Batorego pobudzanie przez posła
    PiS "stanów chorobowych w społeczeństwie" jest niezwykle
    nieodpowiedzialnym zachowaniem. To jest nieodpowiedzialność tego pana, której on dowodzi od 20 lat.
    Przedtem miał niewątpliwe zasługi w opozycji demokratycznej - stwierdził
    Smolar.
    Smolar odniósł się też do pomysłu prezesa PAN,
    profesora Michała Kleibera, który chce zorganizować debatę ekspertów
    zespołu Laska i zespołu Macierewicza ws. katastrofy smoleńskiej. - Jak
    można stwarzać wrażenie, że to są równe strony? Wręcz przeciwnie:
    to do niego należy stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest
    szalbierstwo -
     powiedział prezes Fundacji im. Stefana Batorego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    33. " na kurs i ścieżkę "

    gość z drogi, pon., 23/09/2013 - 11:52

    a słońce Peru z oburzeniem syczy,że ten kabaret jest niebezpieczny ...masz racje tusku,dla ciebie na pewno tAK i pytam cię wciąż o to samo...jaka była twoja rola i ARABskiego w
    knowaniach z Rosjanami na temat rozdzielenie wizyt...w Katyniu....?
    Dlaczego koMOrowski rżał niczym koń ze śmiechu na warszawskim lotnisku ,gdy lądowały kolejne Smoleńskie trumny.?
    jest jeszcze to zdjęcie w sieci...
    i następne pytanie do ciebie tusku..
    dlaczego niezalezni prokuratorzy zadają PRZESŁUCHIWANYM idiotyczne pytania,
    by pózniej gazowi mogli z nich zrobić POkazówę
    draństwa i szyderstwa z
    DRAMATU Smoleńskiego ?Tusku ,czego ty się boisz ?
    bo ja od dawna wiem...i czekam z Nadzieją na Dzień Prawdy...
    o tobie,o Grasiu,o ARABskim i o nie moim pREZYDENCIE
    i o całym twoim dworze...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    34. Badają na odległość

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 12:22

    Badają na odległość

    Najnowszy wpis mec. Janusza Wojciechowskiego

    ...potrafią zbadać katastrofę lotniczą bez oględzin miejsca, bez wraku, bez czarnych skrzynek...


    Strona rządowa ma rację – Macierewicz nie
    ma ekspertów, którzy zjedliby zęby na badaniu katastrof lotniczych.
    Żaden z nich nie może wykazać się dorobkiem zbadania, dajmy na to,
    trzystu katastrof wielkich samolotów pasażerskich w ciągu ostatnich
    pięciu lat.

    Eksperci zespołu parlamentarnego to
    prości profesorowie, kilkadziesiąt lat pracy w jakiejś tam mało znanej
    agencji NASA, specjaliści od balistyki, od wytrzymałości materiałów, od
    lotnictwa – ale przecież nie od katastrofistyki lotniczej.

    3. Co innego rząd. Ten w zespole Millera,
    a potem Laska ma znakomitych ekspertów od katastrofistyki lotniczej.
    Nie wiadomo, kim są ci eksperci, żaden się dotychczas nie ujawnił, ich
    nazwiska i tytuły rząd trzyma w tajemnicy, ale solennie zapewnia, że
    takich ekspertów ma.

    I są to tak znakomici katastrofiści
    lotniczy, że do zbadania katastrofy nie jest im potrzebny ani wrak, ani
    czarne skrzynki, ani nawet obecność na miejscu katastrofy.

    Katastrofiści lotniczy, pracujący dla
    rządu polskiego, potrafią zbadać katastrofę z odległości tysiąca dwustu
    kilometrów, nie ruszając się z rządowych gabinetów.

    I potrafią na odległość zawyrokować bez pudła, że katastrofę spowodowała mgła, brzoza, piloci i pasażerowie.

     

    4. Amerykanie czy Anglicy, jak się zdarzy
    katastrofa, zbierają kawałki, sklejają wrak niczym dzieci z Małego
    Modelarza. Potem sprawdzają, czy gdzieś nit nie puścił lub czy coś
    gdzieś nie wybuchło.

    Już nie wspomnę, że w zacofanym PRL
    silnik na drobne części rozkładali, żeby udowodnić, że łożyska wysiadły i
    samolot spadł w Lesie Kabackim. Żmudna, benedyktyńska robota.

    A tu, proszę bardzo – rządowi eksperci na
    oczy wraku nie widzieli, czarnych skrzynek nie dotknęli, jednej nawet
    nie znaleźli – a wszystko wiedzą – jak spadł, jak się rozbił, co ściął, o
    co zahaczył.

    Nawet brzozę na odległość z Polski zmierzyli i trochę się tylko pomylili, zaledwie o dwa metry.

     

    Debata ws. katastrofy smoleńskiej na przełomie roku?

    Debata ws. katastrofy smoleńskiej z udziałem ekspertów mogłaby
    się odbyć za kilka miesięcy, najwcześniej na przełomie roku –
    powiedział prezes Polskiej Akademii Nauk.

    Prof. Michał Kleiber wezwał do eksperckiej debaty przedstawicieli
    zespołów, kierowanych przez Macieja Laska i Antoniego Macierewicza. Jak
    mówił, taka debata na pewno nie zakończy się uzgodnieniem stanowiska,
    jednak wyraził przekonanie, że mogłaby się zakończyć “uzgodnieniem wielu
    kwestii szczegółowych”. Nazwał to protokołem rozbieżności.

    „Nie musimy mieć jednakowych poglądów, ale musimy potrafić ze sobą
    rozmawiać, uzgadniać ze sobą pewne najważniejsze rzeczy” – zaznaczył
    prof. Kleiber. Opowiedział się za tym, aby konferencja była
    transmitowana przez internet, a na sali nie było mediów, jedynie
    paneliści, co jest typowe dla konferencji naukowych.

    Wiceprzewodniczący parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn
    katastrofy smoleńskiej, poseł Stanisław Piotrowicz mówi, że
    parlamentarny zespół cały czas jest gotowy, by wziąć udział w debacie.
    Poseł przypomniał, że eksperci zespołu już wcześniej brali udział
    w konferencjach dot. katastrofy smoleńskiej, organizowanych przez
    środowiska naukowe.

    Zarówno wtedy, jak i obecnie widoczny jest strach drugiej strony, czyli ekspertów komisji rządowych – zauważa poseł.

    - Widzimy przerażenie w ekipie Macieja Laska – najwyraźniej obawiają
    się konfrontacji i zaczynają piętrzyć się rozmaite trudności.
    Obserwujemy, że po propozycji prof. Kleibera wywierane są naciski ze
    strony rządowej na ekspertów komisji Antoniego Macierewicza. W
    szczególności – jak sądzę – pod tą presją padły wypowiedzi i stanowiska
    ze strony rektora AGH, wypowiedzi rektora Politechniki Warszawskiej;
    widzimy też wypowiedzi minister Kudryckiej, a więc chodzi tu o
    zastraszenie środowiska polskich naukowców, ażeby nie wdawali się w tę
    debatę, ażeby nie wypowiadali własnych poglądów nt. przyczyn tej
    katastrofy –
    stwierdza poseł Piotrowicz.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    35. nawet i brzozę zmierzyli na odległość...

    gość z drogi, pon., 23/09/2013 - 12:35

    rządowi "eksperci" za nasze podatki...po trzech/prawie/latach badają wrak samolotu i foteli...wot i eksperci...,wot i samolot ,pytanie tylko
    który...
    bo tamten podobno rozebrano na złom pod czujną "opieką " swoich...
    kto z nas nie pamięta,jak łomami walili we wrak ,jak wybijali okna i jak szabrowali,co się tylko dało...
    nie gardząc kartami płatniczymi,portfelami,aparatami telefonicznymi ,czy laptopami wojskowymi też...
    zgroza ...i jeszcze raz zgroza...
    a kłamstwa,manipulacje i ściemy na nic już...
    Polska podzieliła się na pół...
    jedni ,to CI co zawsze wiedzieli,
    kto mordował w Katyniu,Miednoje...i dzisiaj nic a nic nie wierzą sekcie laskoPOdobnej i MAKowi
    i drudzy,to
    klienci tuskowego stołu,wierni,durni i sprzedajni...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    36. i jeszcze jedno,ku pamięci

    gość z drogi, pon., 23/09/2013 - 12:50

    wszyscy" pamiętamy naczelnego detektywa"i podstawowe jego pytanie ...kto na TYM wszystkim skorzystał ?
    ODPOWIEDZ jest jasna jak słonce...a może jak słoneczko z Peru i jego kompanija ?

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    37. "Taka debata mogłaby być

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 13:39

    • "Taka debata mogłaby być przełomem roku. Jestem gotów zaprosić oba zespoły"

      "Taka debata mogłaby być przełomem roku. Jestem gotów zaprosić oba zespoły"

    • Debata niczym konferencja naukowa


      Szef PAN opowiedział się za tym, aby konferencja była
      transmitowana przez internet, a na sali nie było mediów, a tylko
      paneliści. To - jak wskazał - jest typowe dla konferencji naukowych. -
      Nie należy przeszkadzać im poprzez dodatkowe pytania, poprzez okrzyki.
      Ja bym był za tym, żeby to było spotkanie w gronie ludzi, którzy mają
      coś do powiedzenia - dodał.

      - Ona oczywiście wymagać
      będzie przedstawiania udokumentowanych faktów, to nie może być agitacja
      za jakąkolwiek sprawą - zaznaczył.

      Prof. Kleiber
      podkreślił, że spotkanie powinno być otwarte też dla tzw. trzeciej
      strony. - Ja sobie wyobrażam, że może być cały szereg prezentacji ludzi,
      którzy do tej pory nic na ten temat publicznie nie mówili, bo mamy w
      Polsce wiele osób, które mogłyby coś tutaj wnieść" - mówił.

      Termin? Najwcześniej za kilka miesięcy


      Jego zdaniem debata mogłaby się odbyć za kilka miesięcy,
      najwcześniej na przełomie roku. Zaznaczył, że nie ma tu mowy o
      pośpiechu, bo trzeba dać czas przyszłym autorom na przygotowanie
      prezentacji. Jak powiedział, 20 prezentacji to na takim spotkaniu
      "zupełnie normalna liczba".

      - Mnie by zależało, żeby ta
      konferencja stała się cykliczna, żeby nie była koniecznie zorientowana
      na tę tragedię, która wydarzyła się w Smoleńsku. W Polsce nie ma takich
      konferencji, które by mówiły o sposobach badania wypadków tego typu. One
      na świecie są - powiedział prof. Kleiber.

    • "Ci od Macierewicza opowiadają brednie. To nie są równorzędni partnerzy do dyskusji!"

      "Ci od Macierewicza opowiadają brednie. To nie są równorzędni partnerzy do dyskusji!"

    • Aleksander Smolar stwierdził w Radiu ZET,
      że nie rozumie pomysłu profesora Michała Kleibera, który jako prezes
      Polskiej Akademii Nauk chce zorganizować debatę ekspertów z Komisji
      Jerzego Millera i zespołu Antoniego Macierewicza. - Jak można stwarzać
      wrażenie, że to są równe strony? Wręcz przeciwnie: to do niego należy
      stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest szalbierstwo - mówił
      przewodniczący Fundacji Batorego.

      - To, czego się dowiedzieliśmy, jest
      przerażające. Zacietrzewieni politycy są w stanie frymarczyć
      najgłębszymi uczuciami ludzi, którzy zostali głęboko zranieni w wyniku
      tej katastrofy, bo zginęli ich bliscy - dodał, odnosząc się do
      publikacji zeznań ekspertów Antoniego Macierewicza. - To jest
      nieodpowiedzialne z punktu widzenia interesów państwa, ponieważ oni
      sugerowali, że polskie władze były w spisku z Putinem - ocenił Smolar.


      Politolog dodał, że możliwość swobodnego działania takich osób
      jak Wiesław Binienda i Jan Obrębski wskazują na problemy z wzajemną
      kontrolą naukowców. - Poziom nauki zależy w bardzo dużym stopniu od
      dyscypliny, którą naukowcy są w stanie narzucić kolegom. Nie poprzez
      sądy i władzę, ale przez wzajemną kontrolę - wyjaśnił.Ludzie z tytułami naukowymi często nie są zbyt mądrzy


      - Tu widzimy kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie ludzi z
      tytułami naukowymi, a środowisko reaguje z dużym opóźnieniem i bardzo
      słabo, podczas gdy z punktu widzenia autorytetu nauki wymaga to bardzo
      radykalnego odcięcia się i potępienia - stwierdził.


      Smolar dodał, że to, że eksperci Macierewicza "opowiadają takie brednie,
      świadczy o ich poziomie". - Ludzie z tytułami naukowymi często nie są
      zbyt mądrzy. Można być pracowitym, zarobić na tytuły, a równocześnie nie
      reprezentować wysokiego poziomu odpowiedzialności za kraj,
      odpowiedzialności moralnej i wysokiego poziomu intelektualnego - mówił w
      rozmowie z Moniką Olejnik.

      "Osobista paranoja" Macierewicza?


      Smolar stwierdził także, że nie wie, czy zachowanie Antoniego
      Macierewicza nie jest "wyrazem jego osobistej paranoi". - Niewątpliwie
      on chce pobudzić zbiorową paranoję w polskim społeczeństwie. Pobudzanie
      stanów chorobowych w społeczeństwie jest niezwykle niebezpiecznym,
      nieodpowiedzialnym zachowaniem - powiedział.

      Prezes
      Fundacji Batorego nazwał "bredniami" słowa Macierewicza, który w czasie
      jednego ze spotkań tłumaczył, że incydent gruziński był "pierwszym
      zamachem". - To jest nieodpowiedzialność tego pana, której on dowodzi od
      20 lat. Przedtem miał niewątpliwe zasługi w opozycji demokratycznej -
      przypomniał. Wyjaśnił, że po incydencie gruzińskim oskarżenie padło
      przede wszystkim na ówczesnego prezydenta Gruzji, Michaela
      Saakaszwilego, "który pozwolił na to, żeby zawieźć polskiego prezydenta
      na granicę, w niebezpieczną strefę". - To wyglądało na manifestację,
      żeby przestraszyć świat - przypomniał.

    • Passent: Cenię prof. Kleibera, ale konferencja ws. katastrofy smoleńskiej będzie kontrproduktywna
    • Passent: Cenię prof. Kleibera, ale konferencja ws. katastrofy smoleńskiej będzie kontrproduktywna

    • "Grozi nam jedna awantura za drugą"


      "Stanowisko rektorów AGH i Politechniki Warszawskiej w sprawie
      kompetencji ekspertów Macierewicza, list solidarności z tymi ekspertami
      (!) podpisują już ich zwolennicy - wszystko to wskazuje na głęboki
      podział w środowisku naukowym" - wylicza Passent. Jego zdaniem przy
      okazji organizacji konferencji grozi nam jedna awantura za drugą.
      "Awantura wokół składu komisji kwalifikującej nadsyłane prace, awantura w
      sprawie uczestników konferencji i zaproszonych gości, awantura w
      sprawie ewentualnej obecności mediów, awantura wokół wyboru władz
      konferencji i prowadzenia obrad, porządku dziennego itd. itp." -
      wymienia dziennikarz.

      Dodaje, że staniemy przed groźbą
      wręcz... Sejmu profesorów. Ponieważ jeżeli profesorowie z ramienia
      komisji Antoniego Macierewicza nie zostaną zakwalifikowani - będzie
      "wojna". Podobnie zresztą będzie, jeżeli zostaną zakwalifikowani.
      "Konferencja taka byłaby areną sporów pomiędzy fachowcami i amatorami,
      jak debata lekarzy ze znachorami" - pisze Passent.


      Publicysta podsumowuje, że to, co dotrze do społeczeństwa, to będą tylko
      dalsze rozbieżności. "Zespół Macierewicza nie szuka dialogu, tylko
      konfrontacji, konferencja pod auspicjami PAN byłaby ku temu świetną
      okazją. Oto oni, którym odmawiano kompetencji i dobrej wiary, dyskutują
      teraz pod auspicjami PAN z elitą naukową kraju, a może i zagranicy" -
      pisze Daniel Passent.

      Cały komentarz na stronie internetowej tygodnika "Polityka" .
    • Czym jest etyka zawodowa? Środa: „Mogę mieć opinię o psychice Macierewicza, ale nie mogę mówić o tym jako ekspert”
    • Czym jest etyka zawodowa? Środa: "Mogę mieć opinię o psychice Macierewicza, ale nie mogę mówić o tym jako ekspert"
    "W naszym kraju istnieje przepis
    zabraniający wyrażania opinii naruszających uczucia religijne, nie ma
    natomiast przepisu zabraniającego naruszania norm zdrowego rozsądku,
    choć to drugie znacznie bardziej zagraża naszej wspólnocie niż to
    pierwsze" - pisze w tygodniku "Wprost" prof. Magdalena Środa.

    Prof. Magdalena Środa w najnowszym "Wprost"
    odnosi się do kompetencji - lub ich braku - ekspertów Antoniego
    Macierewicza, badających katastrofę prezydenckiego Tu-154m. "Gazeta
    Wyborcza" opublikowała niedawno artykuł o ich kompromitujących
    zeznaniach. W prokuraturze opowiadali m.in. o oglądaniu wybuchających
    stodół w dzieciństwie i zainteresowaniu modelarstwem lotniczym.


    "Opinie mają wszyscy i wszyscy mają wolność ich wypowiadania, pod
    warunkiem że nie przyczynia się to do łamania prawa, krzywdzenia innych
    czy podważania fundamentów demokracji" - komentuje to dzisiaj prof.
    Środa. Zauważa też, że tak jak w Polsce istnieje przepis zabraniający
    wyrażania opinii naruszających uczucia religijne, tak nie ma
    zabraniającego naruszania norm zdrowego rozsądku. "Choć to drugie
    znacznie bardziej zagraża naszej wspólnocie niż to pierwsze" - podkreśla
    filozofka."Ja nie mogę się wypowiadać o zdrowiu psychicznym Macierewicza"


    Felietonistka "Wprost" podkreśla, że w Polsce brakuje wiedzy o
    czymś takim jak etyka zawodowa. Zbiór takich etyk - tłumaczy Środa -
    buduje zaś moralność życia publicznego. "Niestety, w Polsce nie ma
    edukacji w tym zakresie, nie ma też żadnej wiedzy o treściach i
    funkcjach etyk zawodowych. Panuje za to powszechne przekonanie, że etyka
    jest jedna i oczywiście - katolicka" - pisze.

    Środa
    podaje też złośliwy przykład: "Mogę mieć opinię co do zdrowia
    psychicznego posła Macierewicza, ale - z oczywistych względów - nie mogę
    się wypowiadać w tej kwestii jako ekspert".


    Smolar: Błąd Kleibera. Eksperci Macierewicza to nie są kompetentni partnerzy na konferencję naukową

    Nie jest możliwe tolerowanie sytuacji, w której, jak słyszę, prawie 40
    proc. naszego społeczeństwa deklaruje, że nie ma jasności w sprawie
    przebiegu tej katastrofy - mówi pomysłodawca konferencji o katastrofie
    smoleńskiej prezes PAN prof. Michał Kleiber. - Jak można stwarzać
    wrażenie, że to są równe strony? Przeciwnie: to do niego należy
    stwierdzenie, gdzie jest nauka, a gdzie jest szalbierstwo - mówi o
    pomyśle Kleibera Aleksander Smolar, szef Fundacji Batorego. A premier
    Donald Tusk mówi nie o zespole Macierewicza, ale "kabarecie"

    Smolar nawiązał do artykułu "Gazety Wyborczej"
    , w którym opisaliśmy, co przed wojskową prokuraturą mówili eksperci
    zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Z
    ich zeznań wynika, że mają niewielkie kompetencje w zakresie lotnictwa i
    żadne w sprawie wyjaśniania katastrof lotniczych. Nie mieli również w
    rękach żadnych dowodów z miejsca katastrofy. Po naszej publikacji
    protokoły z przesłuchań opublikowała prokuratura.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    38. panu Smolarowi marzy się zamazanie odpowiedzialności za Dramat

    gość z drogi, pon., 23/09/2013 - 14:52

    Smoleński,wsadzeniem do psychiatryka TYCH,którzy mają odwagę zadawać Pytania,odkrywać kolejne matactwa...
    skąd my techniki znamy panie Smolar...?
    coś sie panu przypomniało ? mnie Też ,
    a mianowicie,gdzie są satelitarne zdjęcia,gdzie telefony Prezydenta i Generałów...gdzie CZARNA Skrzynka ?

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    39. Gwiazda: Kaczyńscy wyłamali

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 16:03

    Gwiazda: Kaczyńscy wyłamali się z układu okrągłostołowego i dlatego był Smoleńsk

    - Ka­czyń­scy wy­ła­ma­li się z ukła­du okrą­gło­sto­ło­we­go i dla­te­go był Smo­leńsk. Gra toczy się z gang­ste­ra­mi. Ktoś za­cie­rał ślady i komuś ten za­mach był na rękę. PO zy­ska­ła sta­no­wi­sko pre­zy­den­ta, to duża ko­rzyść. A pierw­sze po­dej­rze­nie pada na tego, kto chciał "wy­rżnąć wa­ta­hę" - po­wie­dział w dru­giej czę­ści roz­mo­wy z One­tem An­drzej Gwiaz­da.

    http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/gwiazda-kaczynscy-wylamali-sie-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    40. Prestiżowe wyróżnienie dla profesora Jana Obrębskiego

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 16:36

    http://niezalezna.pl/46332-prestizowe-wyroznienie-dla-profesora-jana-obr...
    Prof. Jan Obrębski z parlamentarnego zespołu do spraw zbadania tragedii smoleńskiej Antoniego Macierewicza został dziś honorowym członkiem Międzynarodowej Organizacji Struktur Przestrzennych i Konstrukcji Powłokowych - IESS.

    Dzisiaj, na Politechnice Wrocławskiej rozpoczęła się konferencja Międzynarodowej Organizacji Struktur Przestrzennych i Konstrukcji Powłokowych IESS 2013 ( International Association for Shell and Spatial Structures ). To międzynarodowe stowarzyszenie od pięćdziesięciu lat skupia specjalistów różnych dziedzin zajmujących się lekkimi konstrukcjami. Konferencję rozpoczęła uroczystość, na której prof. Jan Obrębski otrzymał tytuł honorowego członka stowarzyszenia oraz wygłosił wystąpienie podsumowujące swój dorobek naukowy. Jedynym Polakiem odznaczonym przez stowarzyszenie jest, poza prof. Obrębskim konstruktor największego teleskopu – Stefan Medwadowski. Jest to rzadkie odznaczenie przyznawane raz do roku specjalistom z całego świata przez kapitułę stowarzyszenia.

    Profesor Obrębski otrzymał wyróżnienie, gdyż jest „wybitnym specjalistą w dziedzinie konstrukcji cienkościennych” – stwierdził inż. Romuald Tarczewski – wykładowca Politechniki Wrocławskiej. „Posiada imponującą ilość publikacji na ten temat, które są doceniane na całym świecie, opracował także swoją własną teorię obliczania tego typu konstrukcji oraz kryteria ich wytężenia” – dodał Tarczewski.

    Opinie tą również potwierdził prezes stowarzyszenia IESS prof. René Motro z Université de Montpellier podkreślając jego imponujące osiągnięcia naukowe w dziedzinie mechaniki materiałowej a także jego zasługi w popularyzowaniu tego typu badań na organizowanych przez prof. Obrębskiego tzw. „chapters” – mniejszych konferencjach przeznaczonych dla studentów polskich uczelni. Obecni na konferencji naukowcy z całego świata wypowiadają się na temat badań Profesora Obrębskiego bardzo entuzjastycznie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika guantanamera

    41. Atrofia uczuć wyższych

    guantanamera, pon., 23/09/2013 - 16:38

    udowodniona słowami: - "Nie ma czegoś takiego, jak komisja Macierewicza.
    Jest z całą pewnością trwający od lat, niebezpieczny dla Polski i
    mało śmieszący, przynajmniej mnie, kabaret w reżyserii pana Antoniego
    Macierewicza"
    J a k doszło do takiego zaniku uczuć, przy którym ten człowiek, Donald Tusk, jest w stanie użyć słowa "kabaret" w takim kontekście? W kontekście śmierci 96 osób w najbardziej niewytłumaczalnej katastrofie w dziejach ludzkości? Jaki tok myśli i odczuć pozwala mozolne próby dojścia do prawdy w takiej sprawie nazwać "kabaretem"?
    Kiedy w związku z nie mającą prawa się zdarzyć narodową tragedią używa się słowa "kabaret", to normalnym ludziom krew zamiera z żyłach...
    Doprawdy. Mniej by mnie przerażało słowo takie jak np "hucpa"...

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    42. szczucie idzie pełna parą przez główny ściek

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 20:50


    Skwieciński: Przeciwnicy inicjatywy prof. Kleibera krzywdzą ten kraj


    Piotr Skwieciński, z tygodnika "W Sieci",
    nie ma wątpliwości, że jesteśmy świadkami nagonki na ekspertów zespołu
    Antoniego Macierewicza. Jego zdaniem celem jest niedopuszczenie do
    zorganizowania debaty ekspertów, którą chce zorganizować prof. Michał
    Kleiber. - Przeciwnicy inicjatywy prof. Kleibera krzywdzą ten kraj.

    Prezes Polskiej Akademii Nauk, prof. Michał
    Kleiber, chce zorganizować debatę o katastrofie smoleńskiej, w której
    uczestniczyć będą eksperci zespołów Macieja Laska i Antoniego
    Macierewicza. Według Kleibera, dyskusja mogłaby się odbyć na przełomie roku.


    Zdaniem Piotra Skwiecińskiego, dziennikarza tygodnika "W Sieci",
    nie przez przypadek właśnie teraz zostały opublikowane zeznania
    naukowców wspomagających posła Prawa i Sprawiedliwości, które podważyły
    ich kompetencje. - Oczywiście, że istnieje nagonka na zespół Antoniego
    Macierewicza i naukowców, którzy z nim współpracują. To element bardzo
    precyzyjnej kampanii, która ma na celu storpedowanie inicjatywy prof.
    Kleibera. Wystarczy zobaczyć dzisiejszą czy sobotnią "Gazetę Wyborczą".
    Większość stron informacyjnych poświęcona była "profesorom smoleńskim" -
    mówił w "Poranku Radia TOK FM".Zdaniem Piotra Skwiecińskiego "próba zablokowania debaty prof. Kleibera
    jest szkodliwa". A wokół katastrofy smoleńskiej jest wiele wątpliwości,
    które "domagają się weryfikacji". - Skoro ustalenia zespołów Jerzego
    Millera i Macieja Laska są publicznie kwestionowane, nie wierzy w nie
    znacząca część obywateli RP, to taka sytuacja domaga się wyjaśnienia np.
    w debacie.

    Dlatego jak stwierdził, "ci, którzy sprzeciwiają się inicjatywie prof. Kleibera, krzywdzą ten kraj".

    "Niech mają szansę się skompromitować"


    Według dziennikarza "W Sieci" nie ma argumentów, które
    uzasadniałyby niezorganizowanie debaty, zaproponowanej przez prezesa
    PAN. - Być może rzeczywiście zespół Macierewicza nie ma racji, a jego
    eksperci się skompromitują. Ale niech mają szansę się skompromitować.
    Stwórzmy im taką możliwość - apelował w TOK FM.

    Ale
    zdaniem Agaty Nowakowskiej z "GW", nawet jeśli do debaty dojdzie, to
    naukowcy związani z zespołem Antoniego Macierewicza nie pojawią się na
    niej. - Użyją argumentu, że zostaną aresztowani, zamordowani. Takie
    argumenty już padały - stwierdziła dziennikarka.

    I przypomniała, że eksperci bardzo długo unikali złożenia zeznań w prokuraturze. - Przecież prof. Wiesław Binienda proszony o przedstawienie swoich badań, symulacji - uciekł. Bo stwierdził, że jego życie jest zagrożone.

    "Sami się zaatakowali"


    Dlatego Nowakowska nie ma żadnych wątpliwości, że żadnej nagonki
    na naukowców z zespołu Macierewicza nie ma. - Ci eksperci zaatakowali
    się sami. Przecież nikt im nie suflował. To nie są zeznania zmyślone.
    Oni nie kwestionują prawdziwości tych zeznań. Nikt ich nie zmuszał, żeby
    opowiadali banialuki w prokuraturze - mówiła w "Poranku Radia TOK FM".


    Dziennikarka uważa, że tylko w interesie ekspertów Macierewicza i
    całego zespołu kierowanego przez posła PiS jest opowiadanie, że mamy do
    czynienia z nagonką. - A oni sami na siebie przeprowadzili nagonkę -
    przekonywała.

    Jak dodała, jednym z najważniejszych
    argumentów przeciwko organizowaniu debaty, w kształcie zaproponowanym
    przez prof. Kleibera, jest to, że spotkają się na niej osoby kompetentne
    i amatorzy. - To tak jakby miała się odbyć debata między profesorem
    onkologii a kimś, kto czerpie wiedzę z "dr. Google'a".

    Czerska róg Wiertniczej - atakują wspólnie, codziennie i intensywnie
    Przed funkcjonariuszką Monika O. była funkcjonariuszka Czarna wdowa Pochanke i funkcjonariusz Morozowski

    19:00

    Fakty i mity

    Fakty i mity

    A w Faktach misja -
    debata. Szef Polskiej Akademii Nauk wytrwale powtarza: rozmawiać trzeba i
    mimo blamażu profesorów z zespołu Macierewicza chce organizować ich
    spotkanie z ekspertami rządowej komisji Millera. Profesor Kleiber uważa,
    że warto rozmawiać, bo spór o katastrofę smoleńską to koronny przykład,
    że Polakom brakuje dialogu. Zostaje tylko pytanie, o czym rozmawiać - o
    faktach czy mitach.
    czytaj dalej »




    Debata z ekspertami Macierewicza? Palikot: Ich wypowiedzi to błazenada

    Debata z ekspertami Macierewicza? Palikot: Ich wypowiedzi to błazenada

    - Ci ludzie od Antoniego Macierewicza się
    skompromitowali. To są specjaliści od modelarstwa, od puszczania łódek
    czy zrobionych...
    czytaj dalej »

    "Wyborcza" wie, że zapaść obozu rządzącego ma swoje źródła w sprawie Smoleńska. To kłamstwo smoleńskie zdemolowało tę ekipę

    "Nie wiemy, dlaczego Politechnika Warszawska nie zajęła się
    wyjaśnianiem tragedii smoleńskiej, skoro zajmuje się badaniami
    lotniczymi. Dlaczego nie przeprowadziła eksperymentów, które mogłyby
    potwierdzić albo obalić tezy głoszone tak przez stronę rządową, jak i
    stronę społeczną? Nikt nie dał grantu?"


    Dla
    władz Politechniki zaangażowanie w sprawę smoleńską jest wstydliwe. Ale
    chętnie zaproszą rządzących. Na PW rok zainauguruje gen. Koziej

    Dzięki ostatnim wywiadom i wypowiedziom władz Politechniki
    Warszawskiej gen. Koziejowi na pewno milej będzie prezentować tezy
    Białej Księgi Bezpieczeństwa Narodowego, którą - przypomnijmy - tworzyli
    ludzie władzy, agenci wpływu oraz ludzie związani z PRLowskim reżimem.


    Ewa
    Kochanowska: "Naukowcy korzystają z praw, które nie podlegają ocenie
    mediów. Uczelnie odgrywają bardzo żałosną rolę".

    "Z najlepszej wiedzy niezależnych naukowców wynika, że oficjalna
    wersja wydarzeń jest nieprawdziwa. A przecież oni korzystają z praw,
    które są niepodważalne. Oni korzystają z praw fizyki, chemii, dynamiki.
    Korzystają z praw, które nie podlegają ocenie mediów..."

    Ważne słowa prof. Kleibera: doświadczenie w badaniu wypadków lotniczych nie jest niezbędnym wymogiem, by móc zajmować się sprawą

    "Znam przypadki różnych katastrof lotniczych i tam o ekspertyzy proszono osoby, które nigdy nie miały z tym do czynienia."

    Prof. Kleiber odniósł się też do nagonki na niezależnych naukowców,
    których wiarygodność - na podstawie zmanipulowanych zeznań - próbuje
    podważyć "Gazeta Wyborcza":

    Niektóre zacytowane odpowiedzi brzmią groteskowo. Powstaje
    jednak pytanie, czy doświadczenie w badaniu wypadków lotniczych jest
    niezbędnym wymogiem, by móc zajmować się sprawą. Znam przypadki różnych
    katastrof lotniczych i tam o ekspertyzy proszono osoby, które nigdy
    nie miały z tym do czynienia – mówi i przywołuje przykład katastrofy
    promu kosmicznego w USA, gdzie jednym z ekspertów był noblista z
    dziedziny fizyki. – Piloci nie mogą decydować o tym, czy brzoza może
    przeciąć skrzydło. Muszą uczestniczyć w tym eksperci od badań
    materiałowych czy dynamiki uderzeń –
    dodaje.

    Tym bardziej, że ci, którzy mają doświadczenie w badaniu katastrof, egzaminu nie zdali.

    "Smoleńskie demony" u Tomasza Lisa. Czyli "obiektywna" dyskusja w starannie dobranym gronie

    Ich winą jest ta koszmarna polaryzacja i robienie pionków z ofiar
    katastrofy smoleńskiej. Używanie ich do swojej rozgrywki politycznej -
    przekonywała Barbara Nowacka. W studiu zasiedli Maciej Lasek, były członek komisji Milera, a obecnie
    szef zespołu mającego za zadanie obronę jej raportu, socjolog prof.
    Radosław Markowski i córka Izabeli Jarugi- Nowackiej - Barbara.


    • Córka Jarugi-Nowackiej emocjonalnie u Lisa: Nie widać was. Oddajecie walkowerem Polskę


      Córka Jarugi-Nowackiej emocjonalnie u Lisa: Nie widać was. Oddajecie walkowerem Polskę

    Chodzi o dociekanie prawdy. Trzeba to
    robić. Oddający dyskusję medialną walkowerem, oddajecie walkowerem
    Polskę - powiedziała na antenie TVP 2 Barbara Nowacka. - Przekaz jest
    słaby, nie ma tej siły - dodała, apelując do Macieja Laska o bardziej
    intensywne tłumaczenie ludziom przyczyn katastrofy smoleńskiej.
    - Trzeba
    pokazywać ludziom swoją wizję. Macierewicz osiąga w tym kolosalne
    efekty - stwierdziła.

    Zdaniem Barbary Nowackiej - córki Izabeli
    Jarugi-Nowackiej - komisja ekspertów Macieja Laska medialnie działa zbyt
    słabo w porównaniu z zespołem Antoniego Macierewicza. - On osiąga
    kolosalne efekty - stwierdziła w programie "Tomasz Lis
    Na Żywo". - Masa ludzi uwierzyła, że to eksperci. Martwi mnie, że po
    innych stronach nie ma nikogo, kto ruszyłby z taką samą misją edukacyjną
    -
    powiedziała. - Tu nie ma chęci tłumaczenia ludziom tego, jak było -
    dodała.

    Zdaniem Barbary Nowackiej "oddawanie walkowerem
    debaty medialnej na temat katastrofy smoleńskiej Macierewiczowi to
    oddawanie walkowerem Polski". - Ten temat będzie bardzo ważny przy
    następnych wyborach - ostrzegła. - Musicie pokazywać społeczeństwu swoją
    wizję. Inaczej w kraju będą szalały demony. W tym demon smoleński -

    powiedziała.

    Tonący Tusk Smoleńska się chwyta - pisze w najnowszym Do Rzeczy Rafał A. Ziemkiewicz. Polecamy fragmenty artykułu: http://dorzeczy.pl/tonacy-tusk-smolenska-sie-chwyta/


    Tonący Tusk Smoleńska się chwyta - pisze w najnowszym Do Rzeczy Rafał A. Ziemkiewicz. Polecamy fragmenty artykułu: http://dorzeczy.pl/tonacy-tusk-smolenska-sie-chwyta/




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika guantanamera

    43. @nadzieja13

    guantanamera, pon., 23/09/2013 - 21:12

    No, proszę! Jedno kłamstwo za drugim i znowu... Dobrze, że przypimniałaś ten raport NIK, który demaskuje ich kłamstwa.
    W zasadzie to powinno się za to gazetę pozwać do sądu.
    Pozdrawiam.

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    44. Droga pani z telewizji.. Pochanke, Olejnik, Werner i inne

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 21:33

    kublikacje "naukowe" Laska

    2003, Modelowanie i realizacja techniczna urządzeń wspomagających kaskaderskie efekty specjalne, Zeszyty Naukowe Katedry Mechaniki Stosowanej,Politechnika Śląska, vol. 20, M. Lasek, M. Złocka, M. Żugaj , Artykuł
    2003, Modelowanie sterowanego lotu ornitoptera w burzliwej atmosferze, Zeszyty Naukowe Katedry Mechaniki Stosowanej,Politechnika Śląska, vol. 20, M. Lasek, M. Złocka, M. Żugaj ,Artykuł
    2006, Modelowanie i symulacja numeryczna lotu bomby uskrzydlonej o zmiennej konfiguracji skrzydeł, Mat. XV Konf. Problemy Rozwoju, Produkcji i Eksploatacji Techniki Uzbrojenia, WITU, J. Maryniak, E. Kozdraś, M. Lasek, M. Kalski ,Artykuł
    2006, Modelowe badania aerodynamiczne uskrzydlonej bomby o zmiennej konfiguracji skrzydeł, WAT, VI Międzynarodowa Konf. Uzbrojeniowa , Nowe Aspekty Techniki Uzbrojenia, J. Maryniak, E. Kozdraś, M. Lasek, M. Kalski , Artykuł


    • Jak rozmawiać z ludźmi Macierewicza?


      Barbara Nowacka: Nie oddawajcie Polski walkowerem

      - Debatować to spierać się o istotę rzeczy. Jak jedna ze stron nie
      uznaje faktów, to nie ma miejsca na debatę - mówił w programie Tomasza
      Lisa szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek. -
      Oddając dyskusję medialną walkowerem, oddajecie walkowerem Polskę - zarzuciła mu Barbara Nowacka, córka posłanki Izabeli Jarugi-Nowackiej, która zginęła pod Smoleńskiem.




    Lasek : po raz pierwszy można było przeczytać, że eksperci zespołu nie mają
    żadnej wiedzy na temat badania katastrof lotniczych
    - stwierdził. - To,
    co nam próbuje mówić Macierewicz: że ma ekspertów i dowody, iż
    katastrofa nie była wypadkiem, ale zamachem, jest jednym wielkim
    kłamstwem. Te zeznania tylko potwierdziły fakty, które mogliśmy
    wcześniej wywnioskować - dodał.
    Również prof. Radosław
    Markowski był zdania, że debata między naukowcami a ekspertami
    Macierewicza nie ma sensu, a może jedynie "zaszkodzić i tak nadwątlonej
    reputacji Polskiej Akademii Nauk". - Macierewicz chce, żeby debata
    odbywała się w świetle jupiterów i kamer. A to ma sens właśnie poza nimi
    - powiedział.

    Jego zdaniem dyskusja o przyczynach katastrofy smoleńskiej będzie trwała jeszcze długo, ponieważ Antoni Macierewicz
    to "zdolny człowiek, potrafiący manipulować opinią publiczną". Zdaniem
    Barbary Nowackiej to tym bardziej oznacza, że trzeba zdwoić wysiłki w
    celu dokładnego tłumaczenia przyczyn katastrofy i walki z mitami, jakie
    wokół niej narastają.


    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14658853,Corka_Jarugi_No...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    45. Atrofia uczuć wyższych...

    gość z drogi, pon., 23/09/2013 - 23:34

    Tusk już całkiem się zapomniał...uznał,ze on,tylko on i nikt więcej...
    a ja przypominam mu...Polskość to nienormalność,to bagaż którego nie chce się dżwigać...
    kiedy był bardziej PRAWDZIWY ?
    czy wtedy gdy marzył o pozbyciu się niechcianego balastu,
    czy
    DZISIAJ,gdy śmierć Urzędującego Prezydenta i 95 Najlepszych Polek i Polaków oraz dochodzenie do prawdy...nazywa Kabaretem
    To straszny i zły człowiek,to ktoś.kto dla władzy wyzbył sie resztek człowieczeństwa...
    Znamiennym było już jego zachowanie,gdy ogłaszano "raport MAKu...włoskie Dolomity,za nasze podatki ...były ważniejsze niż zajęcie stanowiska w tej sprawie...w sprawie śmierci Urzędującego Prezydenta...
    nie rozumiem ,jak można popierać takiego człowieka,nie rozumiem i już...
    Podział na My i oni jest nie do zatarcia...
    jedyna odpowiedzią winno być połączenie sił przeciwko ZŁU...pózniej każdy może iść własną drogą i ścieżką....ale walka ze ZŁEM...może być wygraną pod jednym warunkiem...
    Warunkiem wspólnej drogi...a Millery,Schetyny i im podobni...niech trzymają się z daleka od nas...bo są tyle samo warci co tusk....żenujące dzisiaj były słowa Leszka Millera...słowa,które przywołują natychmiast wspomnienia o radzieckiej POżyczce...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    46. grillowanie prof. Kleibera

    Maryla, pon., 23/09/2013 - 23:52

    Kleiber: Czas na konferencję w sprawie Smoleńska. Lasek: Debata w świetle kamer nie ma sensu



    Politycy musza zrozumieć, że nie chcemy być skazani na wieczną kłótnię - tak prof. Michał Kleiber, prezes PAN, tłumaczył w stacji Polsat News pomysł zorganizowania konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Debatować to spierać się o istotę rzeczy, ale debata powinna być oparta na faktach. Jak jedna ze stron nie uznaje faktów, to nie ma miejsca na debatę - mówił z kolei w programie Tomasza Lisa przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek.
    Prof. Kleiber w wywiadzie dla gazety Wyborczej opowiedział, jak wyobraża sobie taką konferencję: - Byłoby to merytoryczne spotkanie obu grup ekspertów. (...) Ekspertów powinny oczywiście wybrać obie strony - po paru z każdej. Wyobrażam sobie, że na pierwszym spotkaniu eksperci sformułowaliby do siebie konkretne pytania, a potem dali sobie czas na przygotowanie odpowiedzi. (...) Na drugim spotkaniu, po paru tygodniach, eksperci przedstawiliby odpowiedzi na postawione pytania, znaleźli punkty wspólne i zrobili protokół niezgodności. Protokół ten powinien być przedmiotem analizy wszystkich, zwłaszcza strony rządowej, która powinna zamówić ew. dodatkowe ekspertyzy w sposób, który byłby zgodny z polskim systemem prawnym. I po dwóch, trzech miesiącach ogłosić wyniki.

    - Wahałem się, ale zdopingowany przez kolegów uczonych podjąłem się próby zorganizowania takiej odpolitycznionej konferencji merytorycznej - mówił profesor w Polsat News. - To byłby najwyższy standard merytoryczny, bez wystąpień politycznych. Niezwykle istotna sprawa w tym stanie ducha, w jakim właśnie się znajdujemy.

    Prof. Kleiber mówił też, że są politycy, którzy nie widzą niebezpieczeństwa w tym, że 40 procent społeczeństwa nie jest przekonanych co do przebiegu tej tragedii": - Myślę, że jesteśmy w stanie zmniejszyć tę liczbę do - może 10 procent.

    Dodał jednakże, iż... - Do spotkania dojdzie tylko, jeśli zrozumiemy, jakiemu celowi ma to służyć. Nie chodzi o debatę, podczas której siedzi dwóch panów i się kłóci. Chodzi o naukową konferencję.

    Nauka polega na tym, że strony rozmawiają i żadna nie traci, obie zyskują. Zupełnie inaczej, niż w polityce. Politycy musza zrozumieć, że nie chcemy być - jako społeczeństwo - skazani na wieczną kłótnię. Chcemy znaleźć porozumienie. Sytuacja się pogarsza, więc jestem zdecydowany coś w tej sprawie zrobić - zakończył prezes PAN.

    Lasek: eksperci nie chcą brać udziału w dyskusji politycznej

    W programie "Tomasz Lis na żywo" na antenie TVP2 o koncepcji konferencji ostrożnie wypowiadał się przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek. Zaznaczył, że na pewno nie ma sensu debata obu stron w świetle kamer. - Debatować to spierać się o istotę rzeczy, ale debata powinna być oparta na faktach. Jak jedna ze stron nie uznaje faktów, to nie ma miejsca na debatę - tłumaczył - Ja dawno temu powiedziałem, że polityk nie jest dla mnie partnerem do dyskusji.

    Według Laska konferencja naukowa mogłaby przynieść korzyść w postaci aktywizowania środowiska naukowego związanego z lotnictwem. - To środowisko jest mocno wycofane, między innymi dlatego, że katastrofa smoleńska to jest problem polityczny. Nike nie chce być uwikłany w dyskusję na poziomie politycznym, jeśli jest prawdziwym ekspertem - tłumaczył - A co mamy z drugiej strony? Podpieranie się tytułami naukowymi w dziedzinach, które są niezwiązane z badaniem katastrofy, przy milczeniu środowiska naukowego związanego z lotnictwem. Pomysł konferencji naukowej traktowałbym trochę jak próbę zaangażowania tego środowiska.

    Smolar: Błąd Kleibera. Eksperci Macierewicza to nie są partnerzy na...



    - Nie jest możliwe tolerowanie sytuacji, w której, jak słyszę,
    prawie 40 proc. naszego społeczeństwa deklaruje, że nie ma jasności w
    sprawie





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    47. Miller używający dzisiaj języka z dawnych lat powiedział

    gość z drogi, wt., 24/09/2013 - 00:07

    "Eksperci zespołu Antoniego Macierewicza to “ludzie tak ośmieszeni, że robienie ... Stawianie na tej samej płaszczyźnie autorytetu wybitnych ekspertów i braku autorytetu szalbierzy i hochsztaplerów nie uważam za właściwe – powiedział b. premier Leszek"
    a ja panu panie Miller przypominam,że
    obiecywanie gruszek na wierzbie Polakom,to był dopiero szczyt KUGLARSTWA a co do ekspertów
    Zespołu Parlamentarnego ds Zbadania Przyczyn Katastrofy TU -154 M - z 10 Kwietnia 2010 roku,
    to pan Miller nawet do pięt im nie dorasta i podlizywanie sie Tuskowi i Rosji zaczyna być wręcz żałosne...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    48. Oświadczenie Akademickiego

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 10:57

    Oświadczenie Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu
    Rektorzy przez 3.5 roku nie uruchomili żadnych podległych sobie
    instytucji naukowych,nie wystąpili o uruchomienie i sfinansowanie
    programów badawczych, które mogłyby służyć wyjaśnieniu katastrofy
    smoleńskiej. W tym kontekście odcięcie się od profesorów własnych
    uczelni, którzy podjęli takie badania i ekspertyzy,
    bez wsparcia macierzystych uczelni, jest niegodziwe.

              Zachowanie to można określić jako jaskrawo odbiegające od
    standardów zachowań akademickich, także dlatego że narusza ono
    europejskie normy etyki uniwersyteckiej, do których przestrzegania obie
    uczelnie się zobowiązały. Oburza fakt, iż zamiast chronić autorytet
    pracowników naukowych swych uczelni - co jest obowiązkiem prawnym i
    moralnym władz uczelni - rektorzy biorą udział w nagonce na nich, łamiąc
    tym samym kodeks  Dobrych praktyk w szkołach wyższych przyjęty przez
    Konferencję Rektorów Szkół Wyższych z udziałem rektorów wspomnianych
    uczelni.

              Zachowanie części instytucji i środowisk naukowych, które posiadają instytucjonalne i osobowe kompetencje do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, a tego
    nie zrobiły, zapiszą się w annałach nauki polskiej jako najciemniejsze
    karty. Dlatego na szczególny szacunek i uznanie zasługują działania tych
    profesorów, którzy podjęli się trudu dociekania prawdy o tragedii
    smoleńskiej.

    Stanisław Żaryn Tchórze w natarciu. Kilka słów o doświadczeniu i dokonaniach Macieja "Bożyszcze" Laska. "Słowem katastrofa"

    "Maciej Lasek ma zadatki, by być uczniem, by pracować jako jeden z
    wielu ekspertów nad wyjaśnianiem katastrof lotniczych i pod okiem
    bardziej doświadczonych szkolić się i udoskonalać. Jednak daleko mu do
    wszystkowiedzącego mentora, który poucza i "upupia" innych".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    49. Nowe fakty w sprawie

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 11:40

    Nowe fakty w sprawie smoleńskiej debaty. Prof Kleiber oświadczył, że...

    Stefan Niesiołowski domaga się głowy szefa PAN: on uwiarygadnia raka, który toczy Polskę.

    Moją intencją było przeprowadzenie konferencji zgodnie z najwyższymi standardami obowiązującymi w dyskursie naukowym - napisał
    w oświadczeniu profesor Michał Kleiber, prezes PAN, w sprawie swojej
    inicjatywy dotyczącej zorganizowania naukowej konferencji poświęconej
    katastrofie smoleńskiej. Tymczasem Stefan Niesiołowski uważa, że profesor powinien za to stracić posadę.

    Profesor Michał Kleiber zaproponował zorganizowanie debaty między ekspertami Komisji Macieja Laska a tymi z zespołu Antoniego Macierewicza.
    Jego zdaniem w ostatnim czasie pojawiło się wiele fałszywych
    interpretacji jego inicjatywy. Pragnąc je zdementować oświadczył, że do
    debaty miałyby zostać dopuszczone referaty naukowe kwalifikowane przez najbardziej kompetentnych, krajowych specjalistów.

    Na propozycje profesora najostrzej zareagował Stefan Niesiołowski. Zdaniem posła PO, taka propozycja jest szkodliwa.
    - Pomysł by Macierewicza i jego szalbierzy zapraszać na debatę jest
    równy pomysłom zaproszenia zwolenników samorództwa, czy wyznawców
    teorii, że człowiek nie wylądował na Księżycu. Uważam, że prof. Kleiber
    nie zasługuje by pełnić tej zaszczytnej funkcji. On nie rozumie, że uwiarygadnianie raka smoleńskiego, który toczy Polskę jest szkodliwe, to się nie nadaje -
    przekonuje polityk.

    Niesiołowski uważa, że dyskusja o katastrofie smoleńskiej do niczego nie doprowadzi i nikogo nie przekona.


    Niesiołowski: odwołać prof. Kleibera

    Polityk
    w programie mówił także o debacie nt. Smoleńska organizowanej przez
    prezesa Polskiej Akademii Nauk prof. Michała Kleibera, na którą został
    zaproszony m.in. Antoni Macierewicz.

    - Profesor Kleiber nie
    powinien pełnić funkcji, bo do niej nie dorósł, powinien być odwołany.
    To jest skandal, że szefem PAN-u jest ktoś, kto popiera w gruncie rzeczy
    brednie Macierewicza - stwierdził.

    I dodał: - Prof. Kleiber
    opowiada bzdury nt. debaty smoleńskiej, równie dobrze można debatować z
    Łysenką, biologiem który przeczy ewolucji. Ja bym z nim nie debatował,
    tacy ludzie kopią grób demokracji, nieświadomie, niechcący - poprzez
    wynoszenie Macierewicza.


    "Od czasów Jagiellończyka tak dobrej sytuacji w armii nie było"

    "Od czasów Jagiellończyka tak dobrej sytuacji w armii nie było"

    - Myślę że od czasów Kazimierza Jagiellończyka, od
    pokoju toruńskiego tak dobrej sytuacji w Polsce nie było - mówił o
    sytuacji...
    czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    50. Po ekspertach

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 11:55

    Po ekspertach Macierewicza...


    Ekspert Episkopatu: władza próbuje zastraszać naukowców

    - Nie wyobrażam sobie żeby np. w USA bardzo wysoki urzędnik państwowy
    ingerował w treści nauczania na uniwersytetach, gdzie na jednych
    wydziałach uczy się kreacjonizmu a na innych ewolucjonizmu - mówi "Rz"
    prof. Andrzej Kochański, ekspert Episkopatu ds. bioetycznych. Serię
    wykładów Kochańskiego o in vitro ostro skrytykował minister zdrowia.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    51. Śledztwo ws. organizacji

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 12:16



    Umorzone śledztwo w sprawie lotów do Smoleńska


    Ponownie umorzono śledztwo dotyczące organizacji lotów prezydenta i
    premiera do Smoleńska w 2010 r. - poinformowała we wtorek Prokuratura
    Okręgowa Warszawa-Praga. Śledztwo, po raz pierwszy zakończone w czerwcu
    2012 r., w marcu br. nakazał wznowić sąd.

    Rzeczniczka prokuratury prok. Renata Mazur
    poinformowała, że postępowanie umorzono 20 września z braku znamion
    przestępstwa. Stało się to po tym, jak prokurator wypełnił zalecenia
    sądu oraz przeanalizował po raz kolejny cały materiał dowodowy i doszedł
    do takich samych wniosków, jak rok temu. Decyzja prokuratury jest
    nieprawomocna.

    Po raz pierwszy śledztwo w cywilnym wątku katastrofy smoleńskiej praska prokuratura umorzyła w czerwcu 2012 r.
    Śledczy tłumaczyli wówczas, że "zabrakło wszystkich elementów, które
    muszą być", aby stwierdzono popełnienie przestępstwa niedopełnienia
    obowiązków; w tym przypadku - godzenia w dobro powszechne i dobro
    instytucji państwowych.Prokuratura uznała wtedy, że nie ma nikogo, kto mógłby tą decyzję
    zaskarżyć, bo nikt w tej sprawie nie ma statusu pokrzywdzonego.


    W marcu br. stołeczny sąd - po rozpatrzeniu zażalenia bliskich
    prezydenta Lecha Kaczyńskiego - nakazał jednak wznowić śledztwo. Sąd
    wskazał wtedy, że podjęcie przez prokuraturę prawidłowej decyzji będzie
    możliwe dopiero po dopuszczeniu do udziału w postępowaniu wszystkich
    pokrzywdzonych i rozpatrzeniu ewentualnych wniosków dowodowych, które
    oni złożą. Po wznowieniu śledztwa prokuratura ustaliła w sumie 382
    pokrzywdzonych; złożyli oni jeden wniosek dowodowy, który prokurator
    zrealizował.

    Praska prokuratura badała sprawę ewentualnego niedopełnienia
    obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i
    funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON,
    polskiej ambasady w Moskwie w związku z przygotowaniami w 2010 r. lotów
    do Smoleńska - premiera z 7 kwietnia i prezydenta z 10 kwietnia. Chodziło o przygotowania w okresie od września 2009 r. do 10 kwietnia 2010 r.

    Wątki organizacji lotów do Smoleńska w zakresie odpowiedzialności
    instytucji cywilnych zostały wyłączone wiosną 2011 r. z prowadzonego
    przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie głównego śledztwa ws.
    katastrofy. W czerwcu 2012 r. - po zakończeniu innego śledztwa - praska
    prokuratura skierowała do warszawskiego sądu akt oskarżenia wobec b.
    wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego, dotyczący m.in. niedopełnienia
    obowiązków w związku z wizytami premiera i prezydenta w Katyniu. Sprawa
    czeka na wyznaczenie terminu.


    Kto dzwonił na Siewiernym

    Prokuratura podejmie zawieszone śledztwo w sprawie bezprawnego korzystania z prezydenckiego telefonu


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    52. Nagonka na naukowców jak w

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 14:43


    Nagonka na naukowców jak w czasach stalinowskich. TRZY PYTANIA DO Jana Pospieszalskiego

    "Na pewno nie wolno zapomnieć, że tę kampanię robią konkretni
    ludzie: Jakub Sobieniowski, Agnieszka Kublik itd. Trzeba zapamiętać te
    nazwiska zasłużone w gigantycznej akcji propagandowej nastawionej na
    zniszczenie niezależnych ludzi."




      Polska

      "Warto
      zmierzyć się z tezami o zamachu. Kiedy są wysuwane nawet najbardziej
      absurdalne zarzuty, trzeba udowodnić ich absurdalność"

    Dr Robert Sobiech uważa, że powinno dojść
    do debaty między ekspertami komisji państwowej i zespołu posła
    Macierewicza. - Warto nawet po latach zmierzyć się z tezami o zamachu.
    Chciałbym, żeby te koncepcje zostały przekreślone w oparciu o twardą
    ewidencję ekspertów komisji rządowej - mówił socjolog w TOK FM.

    Pomysł debaty między ekspertami komisji
    państwowej wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej i
    naukowcami współpracującymi z parlamentarnym zespołem kierowanym przez
    Antoniego Macierewicza zgłosił prezes PAN prof. Michał Kleiber. Mogłaby
    się odbyć za kilka miesięcy.

    Do grupy zwolenników pomysłu
    prezesa Polskiej Akademii Nauk należy dr Robert Sobiech z Uniwersytetu
    Warszawskiego. Choć nie ma wątpliwości co do kompetencji naukowców
    wspierających zespół posła Macierewicza.

    Naukowcy
    z Krakowa i Warszawy: "Nie pozwólmy na znieważanie przedstawicieli
    środowiska naukowego za ich odwagę i determinację w poszukiwaniu prawdy"

    List otwarty Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta
    Lecha Kaczyńskiego w Krakowie w sprawie publicznego znieważania
    profesorów – ekspertów Zespołu Parlamentarnego d.s. Wyjaśniania Przyczyn
    Katastrofy Smoleńskiej.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    53. Monika O. zaprosiła sobie rezysera, p.Holland, która atakuje

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 19:12

    naukowców i odbiera im prawo do debaty.
    Ciekawe, kiedy ktoś walnie pięścią w stół i rozgoni to towarzystwo faryzeuszy medialno-politycznych z Czerskiej i okolic? Polska jest chora wg pańci, ciekawe jakie ma recepty na uzdrowienie? Takie jak partia jej ojca?


    Holland: Polska jest chora. Wyprali ludziom mózgi

    Holland: Polska jest chora. Wyprali ludziom mózgi
    reżyserka w "Kropce nad i".
    zobacz więcej »



    Szczujnia z Czerskiej komentuje list AKO



    noweDziś naukowcy z Poznania bronią ekspertów Macierewicza. Kiedyś bronili Pawłowicz


    Dziś naukowcy z Poznania bronią ekspertów Macierewicza. Kiedyś bronili Pawłowicz

    Akademicki Klub Obywatelski odniósł się do oświadczenia wystosowanego
    przez rektorów Politechniki Warszawskiej i Akademii Górniczo-Hutniczej.
    Rektorzy odcięli się w nim od działalności eksperckiej swoich
    pracowników: prof. Jana Obrębskiego i prof. Jacka Rońdy, członków
    zespołu Macierewicza. Ich ekspertyzy miały dowieść, że katastrofa
    Tu-154M była wynikiem zamachu. Jednak - jak ujawniła "Gazeta Wyborcza" -
    żaden z nich nie miał przygotowania merytorycznego, by takie ekspertyzy
    wykonywać. Przesłuchiwani przez prokuraturę naukowcy opowiadali, że
    "sklejali modele samolotów" lub "widzieli wybuch w szopie".


    O AKO zrobiło się głośno w lutym tego roku, gdy grupa kilkuset
    skupionych w klubie poznańskich naukowców wystąpiła w obronie posłanki
    Krystyny Pawłowicz, gdy ta, przy okazji sejmowej debaty o związkach
    partnerskich, nazwała związki homoseksualne "jałowymi, służącymi jedynie
    zaspokojeniu popędu".

    ----------------------------------------------------

    SZAMBO W KOMENTARZACH TYPOWE DLA CZYTELNIKÓW gw, NIE POLECAM

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    54. Kublikowa wypełza z dziury i znów "ekspert" :)

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 20:19


    Rozmowy Agnieszki Kublik [WIDEO]


    Po kompromitacji ekspertów Macierewicza: "To początek końca kłamstw smoleńskich"

    Dzisiejszym gościem w programie ''Rozmowy Agnieszki Kublik'' jest Michał Setlak, wicenaczelny ''Przeglądu lotniczego''.

    - Ci panowie nie mają kwalifikacji do wypowiadania się w sprawie
    wypadków lotniczych - mówi Michał Setlak, wicenaczelny ''Przeglądu
    lotniczego''.

    I wspomagaja się "listem do redakcji"


    Dlaczego badania proponowane przez eksperta Macierewicza nie mają sensu? [LIST]

    W Polsce można byłoby zrobić wszystkie te badania, jakie oferuje
    prof. Binienda. Mamy ludzi, wiedzę i amerykański sprzęt. Tylko po co?

    Kazimierz Kling


    Najważniejszy jest jeden: W Polsce można byłoby zrobić wszystkie te
    badania, jakie oferuje prof. Binienda. Mamy ludzi, wiedzę i amerykański
    sprzęt. Prof. Binienda nie jest jedynym mężem opatrznościowym, który
    może to zrobić.

    Powstaje tylko pytanie, po co wikłać się w
    kosztowne, długotrwałe, ale bezsensowne badania? Które w żaden sposób
    nie przyczynią się do bezpieczeństwa przyszłych lotów, podczas których
    piloci muszą pamiętać o jednym: przy braku widoczności nigdy nie
    schodzić za nisko.

    Lepiej 10 razy lecieć na zapasowe lotnisko, niż raz uderzyć w ziemię!


    Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl




    "Decyzja o ujawnieniu zeznań ekspertów Macierewicza słuszna"

    "Decyzja o ujawnieniu zeznań ekspertów Macierewicza słuszna"

    Według niego "skoro w przestrzeni publicznej pojawiły się informacje o
    składaniu przez te osoby zeznań określonej treści i skoro te osoby
    posługiwały się argumentacją wskazującą na rzekome wyrywanie z kontekstu
    ich wypowiedzi prokuratura uznała, że trafnym będzie upublicznienie
    całości zeznań, aby tego
    rodzaju dyskusję przeciąć". - W moim przekonaniu prokuratura uczyniła
    trafnie i słusznie - podkreślił Seremet pytany o to we wtorek.
    -------------------------------------------
    No, to czekamy na ujawnienie wszystkich akt sprawy, bo wokół śledztwa prokuratury są same niejasności, które trzeba uciąć.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    55. Czerska róg Wiertniczej

    Maryla, wt., 24/09/2013 - 21:55

    Wiadomości dnia



      Polska

      Holland: Polska stała się chora. Kaczyński i Macierewicz manipulują ludźmi


      0



      Polska

      Ks. Lemański: "Jeżeli dzisiaj zaczyna się szkolenie przedstawicieli diecezji, to kiedy oni wrócą uczyć kleryków o pedofilii?"


      0



      Polityka

      Paradowska: "Wspinamy się na szczyty absurdu. Profesorze Binienda, co najwyżej zagroziła panu

      • noweHolland u Olejnik: Polska stała się chora. Kaczyński i Macierewicz manipulują ludźmi


        Holland u Olejnik: Polska stała się chora. Kaczyński i Macierewicz manipulują ludźmi

      wtorek, 24 września

      Modelowanie rzeczywistości

      Modelowanie rzeczywistości

      Kim więc są trzej profesorowie, na których autorytet
      powołuje się Antoni Macierewicz? Choć oni sami przyznają, że nie znają
      się...
      czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    56. w TVN24 ruszyli pełna parą do dyskredytacji naukowców

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 00:22

    mało im ciągłej napaści a Faktach i kropce Olejnik, zaangażowali wszystkie magazyny

    Polska i Swiat i Czarno na białym

    Ruszyła cała sfora funkcjonariuszy do araku
    http://www.tvn24.pl/polska-i-swiat,33,m/dojdzie-do-debaty-zespolow,35699...
    Debata smoleńska? Mało śmieszny kabaret w reżyserii Macierewicza - nie wróży tu niczego dobrego - zdaniem premiera. Zdaniem profesora Michał Kleibera, mimo wszystko trzeba rozmawiać. A zwłaszcza na ten temat. Wspólna debata ekspertów zespołu Macieja Laska i Antoniego Macierewicza powinna odbyć się za kilka miesięcy. O jej planach słyszmy nie po raz pierwszy. Kiedy usłyszymy konkrety?


    Dojdzie do debaty zespołów?

    Dojdzie do debaty zespołów?

    Debata smoleńska? Mało śmieszny kabaret w reżyserii
    Macierewicza - nie wróży tu niczego dobrego - zdaniem premiera.
    Zdaniem...
    czytaj dalej »
    wczoraj, 23:20
    Modelowanie rzeczywistości

    Modelowanie rzeczywistości

    Kim więc są trzej profesorowie, na których autorytet
    powołuje się Antoni Macierewicz? Choć oni sami przyznają, że nie znają
    się...
    czytaj dalej »


    Ekspert Macierewicza czuje się zagrożony. "Już kilkadziesiąt osób straciło życie"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    57. oni dostali jakiejś choroby...biegunka słowana

    gość z drogi, śr., 25/09/2013 - 00:35

    ślinotok i szaleństwo wyzierające z oczu,żle rokuje o pacjentach...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    58. ciekawy komentarz

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 00:45

    Mocodawcy Kublik spartolili sprawę, ktoś za to odpowie?
    http://673527.salon24.pl/535341,mocodawcy-kublik-spartolili-sprawe-ktos-...

    Nie ma wątpliwości, że akcja Kublikowo-prokuratorska miała dać szansę Laskowi na odmowę dysputy ze zdciecinniałymi oszołomami z dziesięcioma milionami dolarów grantów powierzonymy jakiemuś niedoukowi z Akron przez nieodpowiedzialnych amerykańskich pajaców.

    To była piękna akcja, widać przecież jak kurczowo i z nadzieją na efekt trzymają się dziennikarze (ci profesjonalni oczywiście) wraz ze wszystkimi partiami parlamentarnymi prócz PiS- u oczywiście, wiodących haseł zawartych w tytule kublikowej enuncjacji.

    Ale ja tu widzę jednak dwie porażki.

    Pierwsza to taka, że o ile od lat kpi się z części mieszkańców naszego kraju, jak to wiedzę o tym kraju czerpią wyłącznie z lektury tytułów doniesień Gazety Wyborczej w ogóle nie zagłębiając się w ich treść, to teraz nie dość na tym. Okazuje się bowiem, że ta wstydliwa intelektualnie prawda dotyczy większości stronnictw politycznych, żurnalistów i wreszcie ludzi światłych, czyli luminarzy naszego dobra narodowego jakim jest nauka. Ja dawno temu myślałem, że artyści są ludzmi nieprzeciętnie inteligentnymi i błyskotliwymi a życie przyniosło mi zgoła inne doświadczenia- dodam, że bardzo rozczarowujące. Podobnie rozczarowałem się światem naukowym, spotykałem wśród tego środowiska prostaków, chamów, kompletnych oszołomów... Ale żaden, powtarzam, żaden z nich nigdy nie przyznałby się, że swoją wiedzę o swoim kraju czerpie z jednozdaniowego tytułu w jednej z gazet, choćby największej. Byłoby im jednak wstyd przyznać się do tego...Ale widzę, że to przeszłość, standardy powieszono już tak wysoko, że swoboda w kompromitacji stała się nieograniczona.

    Druga porażka, to sama rzeczona gazetowa akcja. Gdybym to ja ją organizował, zwołałbym wielką debatę naukową, zaprosił tych stu kretynów z całego świata z tytułami profesorskimi, odpalił światła ramp, włączył kamery i usadowiony w wygodnym fotelu, popijając fajkę piwem rozkoszowałbym się widokiem doktora Laska rozjeżdżającym wraz z jego współpracownikami bandę pseudonaukowców spod znaku Macierewicza.

    Dlaczego takiej szansy nie dostrzeżono, dlaczego na taki spektakularny pomysł nikt nie wpadł, dlaczego ktoś tak wspaniałą okazję przespał i jej nie wykorzystał?

    Tego doprawdy nie wiem....

    I nie wiem, kto jest za to odpowiedzialny ale łeb mu trzeba urwać, bo taka okazja już się może nie powtórzyć.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    59. Nie ma podpisów, nie ma

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 00:49

    Nie ma podpisów, nie ma badania

    - Ja z dwoma kolegami: ppłk. Januszem Niczyjem i ppłk. Dariuszem

    Majewskim, byliśmy w zasadzie obserwatorami. Pierwszy raz

    pojechaliśmy z panem Gieorgijem Jaczmieniowem z MAK, zastępcą

    Morozowa i przewodniczącym komisji lotniczej. Nasz udział był

    jakoś załatwiony przez MAK – relacjonuje w rozmowie z

    "Naszym Dziennikiem" ppłk Sławomir Michalak. Efektem tych

    prac jest liczący 100 stron dokument, opublikowany

    jako załącznik 4.9.3 protokołu komisji.

     

     

     

     

     

     

     

     

     

    - Jedno mi się tylko nie podobało – mówi Michalak. – Skończyliśmy badania.

    Mieliśmy obiecaną dyskusję ze specjalistami z Lubierców. I do niej nie doszło.

    Nie wiem, dlaczego. Kilkakrotnie pytałem, kiedy możemy się spotkać. Ale nic z

    tego nie wyszło. 

    Dlaczego w rosyjskim protokole nie ma najmniejszego śladu po pobycie polskich

    specjalistów w Lubiercach, skoro inne rosyjskie raporty z badań prowadzonych

    przy udziale Polaków bardzo skrupulatnie je odnotowują? – Żeby się podpisać,

    musiałbym ten dokument dostać, mieć trochę czasu na przeczytanie i ewentualną

    dyskusję z tym, kto go napisał.

    A myśmy dostali gotowy tekst w październiku.

    Nikt o to nas zresztą nie prosił – przyznaje Michalak. 



    Badania urządzeń pomiarowych i osprzętu lotniczego Tu-154M przeprowadzano w 13.

    Państwowym Instytucie Naukowo-Badawczym Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej

    w podmoskiewskich Lubiercach. Przyrządy wytypowano na zlecenie Międzypaństwowego

    Komitetu Lotniczego. Pismo Aleksieja Morozowa z MAK zlecające wykonanie

    ekspertyz nosi datę 22 sierpnia 2010 roku, zaś spisany w odpowiedzi raport

    liczący 100 stron podpisano 22 września. Komisja techniczna MAK szczegółowo

    opisała zadania badawcze w 33 punktach.

    Jak wynika z protokołu, niektóre czynności wykonywano jednak już 20 sierpnia, a więc dwa dni przed formalnym

    rozpoczęciem ekspertyzy, a inne zakończono dopiero 25 września. Część z nich

    zlecano innym instytucjom rosyjskim.



    Pod wszystkimi dokumentami widnieją podpisy prowadzących badania lub kierujących

    pracami. Jest w szczególności podpis zastępcy naczelnika instytutu w Lubiercach

    Zotowa oraz siedmiu innych pracowników tej instytucji, głównie szefów zakładów.

    W piśmie Morozowa do naczelnika 13. Instytutu Aleksandra Krutilina wspomniano o

    trzech polskich przedstawicielach oraz załączono ich listę.

    Oprócz ppłk.Sławomira Michalaka znalazł się na niej także ppłk Janusz Niczyj i ppłk Dariusz

    Majewski. Ale nigdzie nie ma ich podpisów. Jak się okazuje, uczestniczyli w

    badaniach zaledwie przez kilka dni, choć analizy trwały miesiąc.



    Ani współpraca polskich ekspertów z Rosjanami nie układała się tak dobrze, jak

    to przedstawia MAK, ani sam komitet nie jest tak doskonałą i profesjonalną

    instytucją, za jaką się podaje. Nie posiada laboratorium akustycznego, ekipa z

    Polski słuchała zapisów rozmów załogi w zwykłym pomieszczeniu biurowym, z oknem

    wychodzącym na ulicę. Jedną z przyczyn tej wpadki jest jednak swoiste decyzyjne

    osamotnienie znajdujących się w Moskwie polskich przedstawicieli, którzy mieli

    pomagać polskiemu akredytowanemu, oraz jego samego. Michalak zauważa, że Edmund

    Klich wiele razy podejmował decyzje sam, w oderwaniu od zaplecza. A w zasadzie

    to zaplecze nie zostało w ogóle stworzone. – Niestety, nie było takiej grupy

    wsparcia w kraju. Nawet prosiłem o to kancelarię premiera, szczególnie wtedy,

    gdy zaczęły się konflikty z Rosjanami o naruszenia załącznika 13 – powiedział

    wczoraj w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Edmund Klich.

     

    Piotr Falkowski

     

    żródło: www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/nie-ma-podpisow-nie-ma-badania/

    prof. Andrzej Zybertowicz o Manipulacjach Smoleńskich
    TV Republika - Fragment "Wolne Głosy"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    60. pan Lasek...aż doktor i to od czego ?

    gość z drogi, śr., 25/09/2013 - 00:59

    ano jak mówi biblia komorowskoPOdobnych:

    "W 1992 ukończył studia na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej, specjalizując się w zakresie budowy płatowców[1]. W 2002 na podstawie rozprawy zatytułowanej Wpływ interferencji aerodynamicznej na ruch zrzucanych z samolotu zasobników uzyskał w Wojskowej Akademii Technicznej im. Jarosława Dąbrowskiego w Warszawie stopień doktora nauk technicznych w zakresie mechaniki"
    nie jest jak widać zbyt wielkim "awtorytetem"
    w przypadku samolotu typu TU 154
    @Michael ma rację,trzeba będzie zacząć robić zestawienia ...
    z jednej strony
    "awtorytety" laskowe i ich osiągnięcia
    z drugiej
    Zespołu Parlamentarnego d,s Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M z 10 Kwietnia 2010

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    61. znalezione wSieci

    gość z drogi, śr., 25/09/2013 - 01:06

    " pan dr Lasek ma jedną słownie jedną publikację dotyczącą wypadków lotniczych w swoim dorobku naukowym i nie jest ..."
    prawda TO ,czy nie ?

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    62. publiczna nie próżnuje i daje wesołego wdowca Deresza

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 01:09

    Deresz: Chciałbym poznać ostatnią rozmowę braci Kaczyńskich



    Paweł Deresz

    Paweł Deresz (Fot. TVPInfo)

    - Ostatecznym
    zakończeniem sprawy smoleńskiej będzie zapewne moja śmierć - powiedział w
    TVP Info Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz. Dodał, że
    nie sądzi, aby za życia mógł doczekać się wyjaśnienia tej sprawy. Deresz
    powtórzył też, że chciałby poznać ostatnią rozmowę braci Kaczyńskich z
    pokładu Tu-154M.Zdaniem Pawła Deresza jakieś służby specjalne, czy to amerykańskie, czy
    izraelskie, a pewnie i rosyjskie, mają te nagrania. - Kto kogo namawiał
    do lądowania w Smoleńsku? Oto jest pytanie, na które nie mogę doczekać
    się odpowiedzi - mówił w TVP Info Deresz.


    - Chciałbym się również dowiedzieć, co się stało z trzema
    osobami, które pan Macierewicz uznał za żywe. I chciałbym się dowiedzieć
    - tu przepraszam, bo może to zostać odebrane za okrutny żart - gdzie
    pan Macierewicz je przetrzymuje - mówił gość programu, który
    przypomniał, że poseł PiS
    wyraźnie mówił, że istnieje wszelkie prawdopodobieństwo, że trzy osoby
    zostały uratowane. - Chciałbym wiedzieć, na jakiej podstawie to pan
    Macierewicz mówi, i chciałbym oczywiście poznać nazwiska tych osób -
    dodał.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14665139,Deresz__Chcialb...

    funkcjonariuszka Beata Tadla




    – Ostatecznym zakończeniem sprawy smoleńskiej będzie zapewne moja śmierć
    – powiedział wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz. Dodał, że nie sądzi,
    aby za życia mógł doczekać się wyjaśnienia tej sprawy. Deresz zdradził,
    że chciałby poznać ostatnią rozmowę braci Kaczyńskich, która prowadzona
    była z pokładu samolotu Tu-154. – Kto kogo namawiał do lądowania w Smoleńsku? Oto jest pytanie, na które nie mogę doczekać się odpowiedzi – mówił gość programu „Dziś wieczorem”.



    – Chciałbym się również dowiedzieć, co się stało z trzema osobami,
    które pan Macierewicz uznał za żywe, które przeżyły katastrofę. I
    chciałbym się dowiedzieć, gdzie pan Macierewicz je przetrzymuje
    – mówił Deresz. Kolejny raz podkreślił, że nie wierzy w teorię zamachu.



    Zdaniem Deresza wspólna konferencja ekspertów z komisji Macieja Laska oraz z zespołu Antoniego Macierewicza nie ma sensu. –
    Eksperci Macierewicza to szamani. Odnoszę wrażenie, że nie znają się
    na katastrofach lotniczych, przecież sami się do tego przyznali
    – mówił Paweł Deresz w TVP Info. –
    ­ Mam nadzieję, że pan Macierewicz w końcu zrozumie, że trzeba się
    otoczyć ekspertami z prawdziwego zdarzenia. I jeśli w przyszłości
    dojdzie do konferencji naukowej, to po jednej i drugiej stronie staną
    eksperci z prawdziwego zdarzenia
    – przekonywał Deresz.

    http://tvp.info/informacje/polska/za-zycia-nie-doczekam-wyjasnienia-smol...

    prymitywny Deresz - nagranie

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    63. Ten nieszczęsny człowiek

    gość z drogi, śr., 25/09/2013 - 01:13

    jest tragicznie "smutny "
    mam wrażenie,ze po dramatycznej śmierci młodej żony jakby odżył i wrócił do działalności ,no nazwijmy TO sPOłecznej....
    zbyt dobrze znam życiorys tego pana,by się mylić...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    64. Michnikowszczyna prowadzi nagonkę Stanisław MICHALKIEWICZ

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 01:26

    http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2913


    Odkąd Antoni Macierewicz podał do publicznej wiadomości treść raportu
    pułkownika Edmunda Klicha, według którego odpowiedzialność za smoleńską
    katastrofę ponoszą rosyjscy kontrolerzy lotów, błędnie naprowadzający
    polski samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie, natychmiast
    uruchomione zostały Moce, by zarówno złowrogiego Macierewicza, jak i
    jego ekspertów skompromitować. W pierwszym szeregu ochotników pojawiła
    się niezawodna „Gazeta Wyborcza” która - jak to się mówi - „dotarła”
    do materiałów śledztwa, co zarówno może świadczyć o trafności
    spostrzeżenia starożytnych Rzymian, że nie ma takiej bramy, której nie
    przeszedłby osioł obładowany złotem, jak i o powiązaniach „GW” z
    tajnymi służbami, które obstalowują u przodujących w pracy operacyjnej
    oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym tamtejszych funkcjonariuszach
    rozmaite zadania w ramach leninowskich norm o organizatorskiej funkcji
    prasy. Oczywiście michnikowszczyna jak zwykle dała tylko sygnał do
    nagonki, w której soldateska tym razem postanowiła poszczuć naukowców.
    Większość naukowców nigdy nie była specjalnie odporna na sugestie
    bezpieczniaków, a cóż dopiero - w dzisiejszych czasach, kiedy utrata
    posady oznacza płacz i zgrzytanie zębów w ciemnościach zewnętrznych?
    Toteż nic dziwnego, że naukowcy, jeden przez drugiego, zaczynają się „odcinać”
    od ekspertów zaangażowanych przez złowrogiego Macierewicza, a tylko
    patrzeć, jak zaczną podpisywać listy protestacyjne, zgodnie z
    zakorzenionym odruchem stadnym.

    W obliczu tej nagonki, w której zza profesorskich tog i biretów gołym okiem widać bezpieczniackie cholewy („trzech jest w cholewach i w mundurze, a Szmaciak, jako cywil, w skórze”),
    nawet ten, który dotychczas nie wierzył w smoleński zamach, musi się
    zreflektować i nabrać wątpliwości. Skoro soldateska zmobilizowała nie
    tylko michnikowszczynę, ale i świat nauki, to znaczy, że sprawa jest
    mocno podejrzana i szubrawcy próbują za zasłona tej kampanii ukryć
    jakieś swoje łajdactwa. Antoni Słonimski wspomina, jak to pewnego razu w
    teatrze wszczęli awanturę, bo im się sztuka nie podobała. Wezwano
    policję, a kiedy ta próbowała przywrócić spokój, „jakiś pan stanął w loży i niegłupio krzyknął: zachowanie panów zmusza nas do obrony tej miernoty!”

    Stanisław Michalkiewicz

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    65. Pan Michalkiewicz ma rację

    gość z drogi, śr., 25/09/2013 - 01:41

    wściekły jazgot jaki podnieśli
    ma zakryć winę Rosjan naprowadzających samolot...
    ciekawe ,czy żyje jeszcze ten,który po upadku samolotu,
    z laptopem w ręce został wyprowadzony z wieży przez rosyjskich żołnierzy, krzycząc coś.../chyba priepał /
    nie rozumiem tylko jednego, jakim cudem tyle u nas razwiedczyków...?
    nawet Rosjanie tak nie dbają o swój interes,jak owe razwietdki...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    66. Wycieczka dziennikarska Jerzy Haszczyński

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 01:50

    http://www.rp.pl/artykul/1051111.html
    Podziwiam kolegów dziennikarzy. Ostatnio w roli ekspertów od ekspertów.

    Lubię słuchać i czytać, jak oceniają fizyków i innych naukowców. Jak ściśle oddzielają specjalistę od przegięć od specjalisty od zgięć.

    A potem gładko przechodzą do omawiania innych tematów bieżących(..)
    Po prostu podziwiam i lubię. Niezależnie od tego, w co wierzę w sprawach smoleńskich.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    67. Dobre,ale mnie już "lubienie zaczyna wychodzić bokiem"

    gość z drogi, śr., 25/09/2013 - 01:56

    ten jazgot i hektolitry głuPOty zaczynają doprowadzać do wściekłości ...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    68. Katastrofa czy zamach?

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 11:32



    Katastrofa czy zamach? "Szalone tezy powinny być lekceważone. Ale są pytania, na które trzeba odpowiedzieć"

    Wg Michała Kleibera podstawą do dyskusji o
    katastrofie smoleńskiej jest raport komisji Millera. Jednak, jak mówił w
    TOK FM, "pytania, które powstają w głowach ludzi, powinny znaleźć
    odpowiedź". Ale nie wszystkie. - Te szalone powinny być lekceważone. Nie
    jestem aż tak otwarty na dyskusję - stwierdził prof. Kleiber, który
    zapowiada, że nie szykuje się do pożegnania z funkcją szefa PAN. Jego
    dymisję zaproponował poseł Niesiołowski.

    Prof. Michał Kleiber chciałby, żeby w debacie o
    katastrofie smoleńskiej brali udział nie tylko eksperci zajmujący się
    badaniem katastrof lotniczych. Według prezesa Polskiej Akademii Nauk w
    dyskusji, którą chce zorganizować za kilka miesięcy, jest miejsce dla
    psychologów i socjologów. - Żebyśmy też rozmawiali o tym, jak radzić
    sobie z takimi tragediami. Jak prowadzić akcję uświadamiającą o
    przyczynach katastrofy smoleńskiej - mówił prof. Kleiber w "Poranku
    Radia TOK FM".

    Dobór naukowców z tych dziedzin nie
    powinien budzić żadnych emocji. W przeciwieństwie do tych, którzy
    zajmują się badaniem okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu.
    Jak przyznał prezes PAN, on jest zwolennikiem "oficjalnej teorii", czyli
    raportu przygotowanego przez komisję Jerzego Millera.Co więc z opiniami i naukowcami, którzy wspierają zespół Antoniego Macierewicza?

    - Fragmenty ich zeznań, które poznaliśmy, brzmią groteskowo. Ale to nie ma związku z tym, co ci panowie zrobili jako swoją pracę
    ekspercką. Jest ileś pytań, które na pewno wymagają odpowiedzi. Tego
    typu konferencja nie wyjaśniłby wszystkiego. Ale pytania, które powstają
    w głowach różnych ludzi, powinny znaleźć odpowiedź - uważa prof.
    Kleiber.

    Nie - dla szalonych tez


    Jednak okazuje się, że gość TOK FM nie jest gotowy na to, by
    podczas naukowej debaty szukać odpowiedzi na wszystkie pytania i tezy,
    które związane są z katastrofą smoleńską. - Te, które są szalone,
    powinny być lekceważone. Nie jestem aż tak otwarty na dyskusję -
    podkreślał prezes PAN w rozmowie z Tomaszem Sekielskim.

    W
    uniknięciu starcia z "szalonymi" tezami dotyczącymi katastrofy
    smoleńskiej ma pomóc naukowy charakter konferencji zaproponowanej przez
    prof. Michała Kleibera. Bo uczestniczyć w dyskusji będą mogły tylko te
    osoby, których referaty zaakceptuje komisja. - Jeśli ktoś nie
    zaakceptuje takiej decyzji, to sam wystawia się pod osąd publiczny.

    "Nie ma w planie dymisji"


    Poseł Stefan Niesiołowski, któremu nie podoba się pomysł
    naukowej debaty o katastrofie smoleńskiej, chce dymisji prezesa Polskiej
    Akademii Nauk. Prof. Kleiber stwierdził w TOK FM, że żadnej dymisji nie
    planuje. I nie zamierza reagować na zaczepki polityków. - To byłaby
    zupełnie wyjątkowa sytuacja, gdyby politycy próbowali usunąć z funkcji
    osobę wybraną głosami całego środowiska. Pan poseł Niesiołowski, w moim
    przekonaniu, swoje poglądy kształtuje w bardzo powierzchowny sposób. Nie
    zdał sobie trudu, żeby zapoznać się z moją propozycją - podsumował
    prezes PAN.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    69. wszystkie kapiszony wykorzystane, Kleiber ocalał i nie uciekł,

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 19:43

    od dzisiaj odwrót i przygotowania do kolejnego ataku.

    Mało się nie zadławiłam ze smiechu, czytając tego funkcjonariusza


    Zielone światło dla pomysłu Kleibera szansą na ratunek dla polskiej nauki

    Agaton Koziński
    ale jak kłamliwie !!! jakby pisał z Marsa :)) funkcjonariusz mediów liczy, ze czytaja go imbecyle?


    "To może być rzeczywiście milowy krok. Jeszcze kilka tygodni temu
    wydawało się, że konferencja przedstawicieli różnych środowisk
    badających przyczyny katastrofy smoleńskiej jest niemożliwa. Skoro
    jednak sam Jarosław Kaczyński zapalił zielone światło do udziału w takim
    spotkaniu, to wygląda na to, że koncepcja Michała Kleibera wreszcie
    stanie się ciałem.

    Prezes PAN od dawna postulował, aby doszło do spotkania osób, które zajmują się wyjaśnianiem przyczyn tragedii z 10 kwietnia.

    Kleiber od początku argumentował, że jest to niezbędne - inaczej bowiem w gruzach legnie autorytet nauki.
    Swoją drogą trudno odmówić jego twierdzeniu racji - skoro obie strony
    swoje argumenty podpierają autorytetem swoich tytułów naukowych i
    nazwami uczelni oraz instytucji, z którymi są związani, to rzeczywiście
    hiperinflacja autorytetu terminu "nauka" byłaby nieuchronną konsekwencją
    braku możliwości znalezienia wspólnego języka przez obie grupy
    "fachowców".


    Nigdy nie powiedziała twardego "nie". Ale zawsze dorzucała warunki,
    których spełnienie wypaczałoby pierwotną ideę prezesa PAN. On bowiem
    proponował: konferencja zgodna z akademickimi standardami, w neutralnym
    miejscu, bez mediów i dodatkowych pytań. Oni natomiast mówili: zgoda,
    zróbmy tę konferencję, najlepiej przy okazji organizowanej przez nas
    konferencji "Debata Smoleńska". Nie trzeba chyba tłumaczyć, jak daleko
    ten pomysł odbiegał od propozycji Kleibera. I właśnie to sprawiało, że
    jego propozycja wisiała w próżni.



    Aż tu nagle wypłynęły na wierzch stenopisy przesłuchań z prokuratury
    ekspertów z zespołu Macierewicza. Brutalnie one nadszarpnęły ich
    autorytet, więc cała grupa jak kania dżdżu zaczęła pragnąć
    uwiarygodnienia samej siebie. I nagle rozwiązanie zaproponowane przez
    Kleibera zaczęło się rysować jako bardzo realne. "
    O ile grupa, na której czele stoi Maciej Lasek, od dawna zgadzała się na konferencję w konwencji zaproponowanej przez prof.Kleibera, to już grupa kierowana przez Antoniego Macierewicza była mniej ochocza.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    70. "Lasek nie może dopuścić do

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 20:52

    "Lasek
    nie może dopuścić do otwartej debaty z ekspertami drugiej strony.
    Padnie wiele kłopotliwych pytań". NASZ WYWIAD z mec. Wassermann

    "Profesorowie pracują nad tą sprawą dwa lata. Ich pracami nikt się
    specjalnie nie interesował. A trzy nieprawdziwe, zmanipulowane tezy
    wyrwane z kontekstu podane przez "Wyborczą" są drugi tydzień komentowane
    i nagłaśniane od rana do nocy".

    Analityk ruchu drogowego, specjalista od spadochronów i psycholog z salonów kosmetycznych, czyli kompetencje komisji Millera

    „Gazeta Polska” przytacza też liczbę publikacji naukowych i
    cytowań (w ostatnich 16 latach) głównych „specjalistów” z komisji
    Millera – dr. Laska, prof. Krystka, dr. Michalaka, dr. Żurkowskiego. W
    każdym przypadku wynosi ona 0 (słownie: zero).

    W komisji Millera był tylko jeden profesor. Profesor, który jest ekspertem od bezpieczeństwa w ruchu drogowym

    Czy można się dziwić, że magistrzy z komisji Millera-Laska boją
    się debaty naukowej z profesorami, ekspertami zespołu parlamentarnego
    posła Macierewicza? To oczywiste, że strach ich obleciał przed taką
    debatą.

    Janecki:
    Władza i reżimowi propagandyści są w amoku ze strachu przed tym, co
    może wkrótce wyjść na jaw w sprawie smoleńskiej oraz w kwestiach
    korupcji

    "Prymitywizm, toporność i zacietrzewienie klakierów władzy
    wynikają z tego, że panicznie boją się oni końca świata, w którym są
    kimś ważnym".

    Janusz Wojciechowski Przewrót na plecy przez lewe skrzydło. Czy w ścinający brzozę tupolew opadał, czy się wznosił? I co zrobił ze skrzydłem?

    Czy jest jakiś ekspert, który teorię beczki poparłby swoim
    autorytetem i wyliczeniami? Ktoś z NASA albo chociażby z Aerofłotu,
    naukowo opisał i przeanalizował tę niezwykłą teorię obrotu?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    71. Kleiber, Nowacki - ukryta opcja pisowska w natarciu

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 21:31

    http://foros.salon24.pl/536536,kleiber-nowacki-ukryta-opcja-pisowska-w-n...

    Red. Tomasz Sekielski gościł dziś w tok.fm prof. Kleibera. Już pierwsze słowa Kleibera były znaczące. Otóż profesora Stefana Niesiołowskiego, szefa Komisji Obrony Narodowej polskiego Sejmu uznał on za oderwanego od rzeczywistości, a słowa znanego z ekstrawagancji Macierewicza uznał za nie pozbawione sensu. Kleiber podtrzymał też swą kuriozalną opinię, że katastrofę samolotową mogą badać ludzie nie mający doświadczenia w badaniach katastrof lotniczych (np. materiałoznawcy, balistycy itp.) oraz trwał w uporze organizowania tzw. konferencji smoleńskiej. Kleiber nie potwierdził tezy, że ujawnione zeznania przed prokuratorem jednoznacznie dyskwalifikują Rońdę i Obrębskiego z takiej konferencji. W trakcie wywiadu okazało się też, że Rońda to kolega Kleibera i jego prawa ręka z tzw. komisji offsetowej. Jeśli dodamy do tego znaną przeszłość Kleibera, jako doradcy Lecha Kaczyńskiego, to rodzą się naturalne pytania:
    a. czy Kleiber gwarantuje obiektywność w organizacji tzw. konferencji smoleńskiej
    b. czy tego typu postać jest właściwa do kierowania Polską Akademią Nauk (przypomnijmy, że postawę Kleibera krytykowali wcześniej m.in prof. A. Smolar, premier L. Miller, wybitny reżyser A. Holland oraz prof. S. Niesiołowski)

    U Moniki Olejnik wystapił dziś prof. Nowacki, mąż I. Jarugi - Nowackiej. Tematem były kompetencje naukowców z zespołu Macierewicza. I od razu na początku rozmowy zaskoczenie. Otóż oceniając komptencje naukowe Rońdy i Obrębskiego, Nowacki oparł się na streszczeniu ich referataów naukowych (sic!), a nie na skrócie zeznań złożonych w prokuraturze. Następnie stwierdził, że Rońda i Obrębski powinni zostać włączeni do państwowej komisji badającej katastrofę, ponieważ komisja ta jest ponoć zbyt uboga w ekspertów, zwłaszcza w materiałoznawców. Potem kurioza zaczęły się mnożyć. Otóż Nowacki stwierdził, że badania katastrofy powinny być kontynuowane, mimo, że komisja Millera zakończyła przecież prace. Więcej w badania te powinny się włączyć polskie instytuty naukowe, m.in. WAT, instytuty lotnicze. Za głównego odpowiedzialnego za braki w badaniach uznał polski rząd. Dziwił się, że po takiej katastrofie w rządzie tym nie nastąpiły dymisje, choć prof. Ćwiąkalski taką dymisję otrzymał po samobójstwie jednego z więźniów.

    Jak określić taką postawę rzekomych naukowców Kleibera i Nowackiego inaczej niż ukrytą opcją pisowską?
    Szczęściem sprawne działanie czynników prodemokratycznych ujawniły to zanim zdołali oni doprowadzić do większych szkód.
    Przypomnijmy też, że ani Kleiber, ani Nowacki nie mają żadnego doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych, a Kleiber nigdy nie organizował konferencji naukowej na temat katastrofy lotniczej.

    ps
    Swoją drogą jak doszło do tego, że tak doświadczona dziennikarka jak Monika Olenik mogła dopuścić w swoim programie do wygłasznia tak nieodpowiedzialnych tez jak dzisiaj?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    72. trąbka do odwrotu, dlatego nie Palikot i nie Holland

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 21:36

    tylko człowiek z kulturą osobistą, profesor i naukowiec. Cóka u Lisa mocno uderzała w naukowców , profesor dyskretnie karci rząd za to, że nie wprowadzi lepszej agitacji w mediach. Wypowiedź prof. Nowackiego w tekście poniżej zmanipulowana, tylko z grubsza oddaje to, co mówił. Trzeba odsłuchac całośc, jak sie4 pojawi na portalu TVN24. Jak sie pojawi :)


    Mąż Jarugi-Nowackiej: Rząd po katastrofie udaje, że nic się nie stało

    Mąż Jarugi-Nowackiej: Rząd po katastrofie udaje, że nic się nie stało

    - Rząd się w ogóle nie poczuwa, jakby ta sprawa dla
    niego nie istniała, ani też nie był za nic odpowiedzialny - mówił w
    TVN24...
    czytaj dalej »


    Profesor Jerzy Nowacki w "Kropce nad i" komentował m.in. teorie zamachu w
    związku z katastrofą smoleńską. Sam zaznaczył wyraźnie, że jest
    przekonany, że tragedia z 10 kwietnia była nieszczęśliwym wypadkiem i
    "nie dlatego, że było to dla niego osobiste wydarzenie". Rektor
    Polsko-Japońskiej Szkoły Wyższej Technik Komputerowych stracił w
    katastrofię swoją żonę, minister Izabelę Jarugę Nowacką.

    Profesor
    uważa, że "teorie spiskowe" wokół katastrofy smoleńskiej pojawiły się w
    Polsce z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że lubimy wierzyć w
    "zamachową teorię dziejów, po drugie poprzez "dziwny stosunek z
    Rosjanami", którzy nie oddali nam wraku, a po trzecie przez "fatalną
    politykę rządu".

    Profesor stoi na stanowisku, że za szybko komisja Millera zakończyła
    badania. - Wiadomo, że się pokazało dużo innych rzeczy rzeczy, jeszcze
    duże fakty wychodzą, więc te badania trzeba kontynuować - mówił. I
    dodał, że komisja była zbyt uboga i należało ją poszerzyć o grono
    naukowców, badających katastrofę.

    Nowacki skrytykował również
    działania rządu po katastrofie. - Rząd się w ogóle nie poczuwa, jakby ta
    sprawa dla niego nie istniała, ani też nie był za nic odpowiedzialny -
    krytykował mąż zmarłej minister.

    - Oddali temat Smoleńska w
    całości prawicy. Powinni prowadzić akcję wyjaśniającą i jeżeli okazuje
    się, że taki procent Polaków - 30 czy 40 proc. - wierzy, że tam był
    zamach, no to im jednak trzeba starać się wytłumaczyć. To wystarczający
    powód, żeby zacząć akcję wyjaśniającą. A tego rząd nie robi. Udaje, że
    tego nie ma, że nic się nie wydarzyło - mówił rektor.

    Odniósł się
    również do decyzji prokuratury ws. odpowiedzialności za przygotowanie
    wizyt premiera i prezydenta w Katyniu. - Nie chcę wnikać w śledztwo,
    które być może wskazało, że nie można było znaleźć winnego, może dlatego
    umorzono. Natomiast niedociągnięcia były jasne, no i pewna
    odpowiedzialność polityczna powinna być wzięta. Ani nikt się nie podał
    do dymisji, ani nikt nie został zdymisjonowany - zaznaczył.

    "Nie jestem prokuratorem"

    Sam
    jednak nie chciał wskazywać personalnie winnych, ponieważ nie jest
    "prokuratorem ani śledczym" i "nie ma do tego uprawnień". Zaznaczył
    również, że mimo tego, iż jego zdaniem działania rządu nie były poprawne
    po katastrofie, to jego postawa różni się od tej prezentowanej przez
    niektórych ludzi. - Dziwiłem się (polityce rządu - red.), natomiast nie
    wymagam i nie oczekuję ukarania - sprecyzował.Maż zmarłej posłanki odniósł się również do kontrowersji wokół ekspertów
    Macierewicza i propozycji prezesa PAN prof. Kleibera, aby zorganizować
    wspólną konferencję naukowców. Nowacki zwrócił uwagę na kryteria, które w
    przypadku zespołu Macierewicza i Laska mogą utrudnić zorganizowanie
    typowo naukowej konferencji.

    Rektor ocenił, że w jego mniemaniu
    eksperci Macierewicza są "bliżej nieokreśleni", po tym jak próbował
    znaleźć informacje na ich temat w internecie. - Mówiąc o ekspertach
    bardziej patrzymy na Macierewicza, a nie ekspertów - ocenił rektor i
    dodał, że duża część ekspertów tego zespołu "nie podpisałaby się pod
    tym, co mówi Macierewicz".

    Odnosząc się do rządowego zespołu
    Macieja Laska, profesor stwierdził, że pomimo tego, że jest to oficjalny
    organ, to jego skład nie jest złożony tylko z naukowców, ale również z
    pilotów. Profesor podkreślił, że "są świetni do wydawania opinii o
    katastrofach", ale "raczej nie wystąpią w debacie".

    Problem z wrakiem

    Zdaniem
    Nowackiego należałoby zorganizować konferencję naukową w oparciu o
    specjalistów z zaplecza badawczego polskich uczleni, m.in politechnik
    czy Wojskowej Akademii Technicznej. - Mamy duże zaplecze (naukowe -
    red.) i może razem dopuścić tych pracowników, do materiału badawczego -
    proponował.

    Zaznaczył również problem, który pojawiłby sie w
    przypadku prowadzonych badań. Chodzi o materiał dowodowy, którym jest
    wrak tupolewa, znajdujący się nadal na terytorium na Rosji. Profesor
    zaznaczył, że dla niego fakt, że Rosjanie nie zwrócili samolotu, jest
    "niezrozumiały" i ewentualne badania trzeba będzie opierać na "wierze".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    73. sfora została czasowo wycofana. W publicznej ani słowa

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 21:45

    Informacje: Polska

    RSS PolskaCo to jest RSS?

    f
    21:22

    Jarosław Gowin w TVP Info:

    „Gowin, Wipler, Kowal nie wystarczą”
    – To nie może być partia „trzech tenorów”. To muszą być dziesiątki,
    setki nowych liderów często wyłonionych ze środowisk lokalnych, spośród
    samorządowców, ze świata ...

    f
    18:59

    Abp Kowalczyk o problemie pedofilii w Kościele:

    „Nie ma odpowiedzialności zbiorowej"
    – Jeżeli ksiądz skrzywdził na Dominikanie kogoś, to jest jego
    obowiązkiem naprawić tę sprawę, a nie Kościoła w Polsce – powiedział
    prymas Polski abp Józef Kowalczyk, ...

    Generał Wojciech Jaruzelski (fot. flickr/colasito77)
    18:47

    Ma zapalenie płuc

    Generał Jaruzelski w szpitalu
    Generał Wojciech Jaruzelski jest w szpitalu; ma zapalenie płuc i
    otrzymuje antybiotyki; obserwujemy stopniową poprawę, za kilka dni
    powinien zostać wypisany – ...

    Kleiber z Sopotu, o "co dalej z Europą" przy okazji wybrzmiewa temat

    f
    18:03

    Prof. Michał Kleiber w TVP Info:

    „Nie używałbym słowa zamach”
    – Dzisiaj teza o zamachu nie może być poważnie rozpatrywana. Ja bym
    absolutnie nie zgodził się ze stwierdzeniem, że jednym z tematów
    ewentualnej konferencji miałby być ...
    W ten sposób odniósł się do zarzutów, które są formułowane pod jego
    adresem w związku z propozycją zorganizowania wspólnej konferencji
    naukowej na temat katastrofy smoleńskiej. Według Kleibera mieliby wziąć w
    niej udział specjaliści z komisji Macieja Laska oraz zespołu
    parlamentarnego ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, kierowanego przez
    Antoniego Macierewicza.


    – Dzisiaj teza o zamachu nie może być poważnie rozpatrywana. Nie ma
    dzisiaj udokumentowanych żadnych faktów, które świadczyłyby o zamachu.
    Jestem przekonany, że w czasie debaty, gdyby do niej doszło, można by o
    tym rozmawiać, ale nie w kontekście zamachu, tylko w kontekście różnych
    zjawisk, co do których niektórzy stawiają taką hipotezę – np. wybuchu
    – mówił szef PAN w TVP Info.
    – Ja bym absolutnie nie zgodził się ze stwierdzeniem, że jednym z
    tematów ewentualnej konferencji miałby być zamach. Ja bym tego słowa nie
    używał
    – deklarował Kleiber.


    Zdaniem szefa PAN skrajne opinie na temat zaproponowanej przez niego debaty przekreślają tę inicjatywę.

    1
    18:00

    Zginęła od postrzału

    Toruń: śmierć policjantki na komisariacie
    Na Komisariacie Toruń – Śródmieście od postrzału zginęła funkcjonariuszka policji. Prawdopodobnie popełniła samobójstwo.

    f
    17:42

    Wyjaśnienia min. Siemoniaka w piątek

    „Speckomisja miejscem rozmowy o SKW”
    – Sejmowa komisja do spraw służb specjalnych to
    właściwe gremium, by omówić powody wniosku o odwołanie szefa SKW – powiedział w środę minister obrony Tomasz Siemoniak.

    fot. arch.
    17:27

    Kobieta długo prosiła o zmianę jednostki

    Oficer bił i poniżał podwładną; wyrok w zawieszeniu
    Karę w zawieszeniu wymierzył sąd podpułkownikowi Zbigniewowi K. za
    poniżanie podwładnej i naruszenie jej nietykalności cielesnej.
    Podporucznik Katarzyna R., wojskowa ...

    fot
    16:52

    Kobieta sama zgłosiła się na policję

    Matka zranionego dziecka usłyszała zarzuty
    Zarzuty usiłowania pozbawienia dziecka życia i spowodowania u niego
    obrażeń usłyszała matka pociętego nożem 7-miesięcznego niemowlęcia z
    Tarnowa, 34-letnia Anna W. ...

    Prezes PiS Jarosław Kaczyński  (fot. PAP/Jacek Turczyk)
    15:24

    Spór wokół oprawy graficznej kampanii PiS

    Kaczyński: „W” to symbol wielkiej Warszawy
    – Litera „W” na plakatach zachęcających do wzięcia udziału w referendum
    13 października to symbol budowy wielkiej Warszawy, a nie znak
    powstania warszawskiego – ...

    W Gazecie Wyborczej z wszystkich trzech portali zniknął temat "eksperci".

    Wrócił wszędzie atak na Kościół

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    74. Tylko z wami Rosja ma takie problemy

    Maryla, śr., 25/09/2013 - 22:35
    Robert Mazurek
    09-10-2010

    Władimir Kirijanow, rosyjski
    dziennikarz mieszkający w Polsce, redaktor „Rosyjskiego
    Kuriera Warszawskiego”






    Strona Władimira Kirianowa na Facebook-u


    http://www.facebook.com/wladimir.kirianow

    Rz: Wszystko już wyjaśnione?



    Dla mnie wszystko jest absolutnie jasne. Dziwię się
    tylko, że Polacy tak rozdmuchują tę tragedię smoleńską.



    Dlaczego to robią?



    Szukają pretekstu, żeby atakować Rosję. W Polsce zawsze
    trzeba krytykować Moskwę, Putina. Mówicie, że nie
    możecie dostać wraku…

    Bo nie możemy.

    A co wy będziecie z nim robić?

    Zbada go prokuratura, a poza tym ma znaczenie
    symboliczne.

    No to go dostaniecie, do każdego gwoździka! Co pan
    myśli, że Rosjanom tak zależy, by przetrzymywać wrak
    jeszcze jednego tupolewa, choć u nas takich tysiące? Ja
    wiem, jesteście wyczuleni na gesty, trzeba przykryć wrak
    brezentem…

    Pan się śmieje?

    Taka straszna tragedia, że był nieprzykryty? Że
    samolot zrobiony z najlepszych materiałów niszczeje na
    deszczu? To go przykryli i teraz będzie gnił.

    Polska prokuratura uważa, że rosyjskie śledztwo
    nie jest prowadzone szczególnie energicznie.

    Jak nie jest prowadzone energicznie?! Tragedię
    concorde’a badają od 15 lat! Tusk ma rację, gdy mówi, że
    zrobiono wszystko, co można było zrobić, a prokuratura
    rosyjska podejmuje zupełnie nadzwyczajne wysiłki, by
    wszystko wyjaśnić jak najszybciej. Tylko w Polsce to
    wygląda zupełnie inaczej: jakiś nowy Katyń, Rosja nie
    chce niczego oddawać…

    Wie pan, czarnej skrzynki nie oddała.

    Gdyby to samo spotkało Rosjan w Polsce, to co, Polska
    oddałaby wszystko Moskwie, pozwoliłaby prowadzić
    śledztwo? W polskiej prasie czytam wciąż, że to zamach.
    Mówię, że to bzdury, ale wtedy wygląda jakbym bronił
    Kremla.

    A nie broni pan?

    Jestem absolutnie niezależnym dziennikarzem! Od 19
    lat, od kiedy wydaję „Rosyjski Kurier Warszawski”, nigdy
    nie dostałem od władz ani od żadnej instytucji ani
    kopiejki. Wygłaszam własne opinie, nie władz Rosji.
    Takim już jestem człowiekiem – obiektywnym.(...)

    http://rosjanie.pl/tylkozwami.htm


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    75. Ujawniona korespondencja ws.

    Maryla, czw., 26/09/2013 - 00:36

    Ujawniona korespondencja ws. Smoleńska. Kompromitacja Prokuratury Wojskowej
    http://www.plwolnosci.pl/a/4172/Ujawniona-korespondencja-ws-Smolenska-Ko...
    „Powołując się na ujawnienie przez NPW zeznań trzech
    świadków w sprawie prowadzonej przez NPW, w związku z badaniem
    okoliczności i przyczyn katastrofy samolotu rządowego Tu-154 nr 101,
    wnoszę o udostępnienie zeznań Pawła Artymowicza, który został
    przesłuchany w roli świadka. Proszę o odpowiedź, kiedy i pod jakim
    adresem stenogram zeznań będzie udostępniony
    ” – zapytał
    rzecznika prokuratury wojskowej Piotr Wielgucki, znany bloger i
    publicysta podpisujący się pseudonimem Matka Kurka. Kim jest Paweł
    Artymowicz? Jest to naukowiec – fizyk z  Uniwersytetu Toronto, który
    swoimi badaniami i poglądami wspiera komisję rządową Macieja Laska. Po
    opublikowaniu przez prokuraturę zeznań ekspertów z komisji Antoniego
    Macierewicza, naturalne wydaje się ujawnienie tego, co powiedział
    ekspert znajdujący się po „drugiej stronie barykady”. Zapewne opinię
    publiczną ciekawi, jakie doświadczenie i kompetencje ma człowiek, który w
    mainstreamowych mediach tytułowany jest „demaskatorem kłamstw zespołu
    Macierewicza”.

    „Prokurator – referent śledztwa w toku
    postępowania przygotowawczego – w trybie art. 156 § 5 kpk – może w
    wyjątkowych wypadkach wyrazić zgodę osobom innym niż strony tego
    postępowania na udostępnienie akt sprawy. W takiej sytuacji należy
    złożyć bezpośrednio do prowadzącej śledztwo Wojskowej Prokuratury
    Okręgowej w Warszawie na piśmie stosowny, odpowiednio umotywowany
    wniosek
    ” – odpowiada na pytanie Matki Kurki rzecznik
    prokuratury wojskowej Marcin Maksjan. Matka Kurka przytomnie zapytał
    pana rzecznika, czy publikacja zeznań ekspertów zespołu Macierewicza
    była poprzedzona takim właśnie podaniem. Okazało się, że... nie! „Na
    decyzję prokuratora w tej konkretnej sprawie istotny wpływ miała
    publikacja w »Gazecie Wyborczej« oraz lawina pytań dziennikarskich
    związanych z treścią tej publikacji (np. czy informacje zawarte w tej
    publikacji polegają na prawdzie, jeżeli tak, to w jakim zakresie itp.)” –
    oświadczył rzecznik Marcin Maksjan. Ale to dopiero początek tej
    arcyciekawej korespondencji.

    „Proszę zatem, aby
    zgodnie z przyjętą przez NPW procedurą, która miała wyjaśniać
    wątpliwości wokół publikacji medialnych »Gazety Wyborczej«, prokuratura
    zamieściła zeznania (wyjaśnienia) Pawła Artymowicza
    ” –
    pisze Matka Kurka w mejlu do rzecznika prokuratury. I tu pojawia się
    jeden z najciekawszych wątków dyskusji, bo oto Marcin Maksjan stwierdza,
    że Artymowicz w ogóle nie był przesłuchiwany. Dziwi się temu Matka
    Kurka: „Proszę zauważyć, że sytuacja jest analogiczna do
    publikacji w »Gazecie Wyborczej« na temat ekspertów zespołu
    parlamentarnego. To właśnie media informowały, że pan Artymowicz był
    przesłuchany przez wojskowych prokuratorów, poniżej wklejam […]
    doniesienie medialne […]
    :

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Prokuratorzy-wojskowi-spotkali-sie-z-prof-Artymowiczem-z-Toronto,wid,14575000,wiadomosc.html?ticaid=111576&_ticrsn=5”.


    Jednak wg Marcina Maksjana to nie było przesłuchanie: „Spotkanie
    to miało na celu omówienie uwarunkowań formalnych i merytorycznych
    uzyskania od pana Artymowicza materiałów i danych, które stanowiły
    podstawę do prezentowanych przez niego publicznie wniosków z
    przeprowadzonych badań dotyczących katastrofy smoleńskiej
    ”.
    Matka Kurka nie daje jednak się zwieść dziwnym tłumaczeniem prokuratora
    i próbuje dociec, co też rzecznik prasowy wojskowej prokuratury ma na
    myśli: „Nie rozumiem określenia i trybu »spotkanie z
    prokuraturą«??? Coś podobnego w prawie nie istnieje albo mamy do
    czynienia ze spotkaniem prywatnym pana Artymowicza z prokuratorami NPW,
    albo po prostu odbyła się czynność prawna, którą pan nazywa
    »spotkaniem«. W pierwszym wypadku proszę o potwierdzenie, że pan
    Artymowicz spotkał się z prokuratorami nieformalnie, poza procedurą
    prawną, w drugim wypadku proszę o upublicznienie protokołu »spotkania«
    ”.
    Niestety odpowiedzi na to pytanie już nie było. Rzecznik prokuratury
    przestał odpisywać na mejle w najciekawszym momencie i nie był w stanie
    określić charakteru spotkania z Pawłem Artymowiczem.

    Podsumowując
    tę niezwykle interesującą korespondencję, trudno nie odnieść wrażenia,
    że w prokuraturze wojskowej panują podwójne standardy. Śledczy nie mają
    problemu z publikacją zeznań ekspertów z zespołu parlamentarnego.
    Uważają, że było to podyktowane oczekiwaniami opinii publicznej i można
    było w nadzwyczajnym trybie upublicznić te materiały. W wypadku Pawła
    Artymowicza – również eksperta udzielającego się w sprawie katastrofy
    smoleńskiej – okazuje się, że wszystko musi odbywać się zgodnie ze
    żmudnymi procedurami. Na końcu okazuje się także, że Paweł Artymowicz
    nie był przesłuchiwany, choć spotykał się ze śledczymi. W jakim celu?
    Tego już się nie dowiedzieliśmy. Poziom hipokryzji śledczych w sprawie
    Smoleńska po raz kolejny sięgnął zenitu.

    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Pełen zapis koredpodnencji pomiędzy Matką Kurką, a Prokuraturą Wojskową dostępny TUTAJ.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    76. re "Gazeta ,kolegium redakcyjne"

    gość z drogi, czw., 26/09/2013 - 08:42

    chyba wydrukuję i co nie którym na czoła nakleję

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    77. Czerska nie odpuszcza :)atak na Kleibera, który się nie bał

    Maryla, czw., 26/09/2013 - 11:33

    'Kleiber ma problem z odróżnieniem sensu od nonsensu'
    naukowiec Mikller u Paradowskiej ... bez komentarza

    Debatę na temat katastrofy smoleńskiej chce organizować prezes Polskiej Akademii Nauk - prof. Michał Kleiber. - Mam wrażenie, że prof. Kleiber ma problem z odróżnieniem sensu od nonsensu - ocenił Leszek Miller.


    Szef SLD w "Poranku Radia TOK FM" nie zostawił suchej nitki na
    pomyśle dyskusji. - Mam nadzieję, że do takiego spotkania nie dojdzie,
    bo z jednej strony musieliby w nim uczestniczyć wybitni eksperci, a z
    drugiej znachorzy, ludzie bez kwalifikacji. To ostatecznie ośmieszyłoby
    polską naukę. Zwykle mam wiele uznania i respektu dla utytułowanych
    naukowców. Ale występy panów profesorów, którzy występują na rzecz Antoniego Macierewicza ośmieszają polską naukę i podważa jej rangę, znaczenie, autorytet. To jest zawstydzające.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    78. KUBLIKOWA WYPEŁZŁA I ATAKUJE

    Maryla, czw., 26/09/2013 - 11:47

    Trauma smoleńska się pogłębia

    Poszukuję terapii na formułowane smoleńskie hipotezy. Może stopnieje
    grupa Polaków dopuszczająca zamach. Potrzebna jest naukowa konferencja.
    Myślę o szerokiej formule.

    prof. Michał Kleiber, prezes PAN




    Myślę o szerokiej formule. Referaty akceptowaliby dziekani wydziałów lotniczych największych uczelni. Poszukuję terapii na formułowane smoleńskie hipotezy. Może stopnieje grupa Polaków dopuszczająca zamach - mówi prof. Michał Kleiber.
    Ważą się losy konferencji naukowej o katastrofie smoleńskiej. Pomysł, by rozmawiali o tym przedstawiciele świata nauki, wyszedł od prezesa PAN prof. Michała Kleibera. Już wiosną oferował, że PAN zorganizuje spotkanie, na którym swoje racje przedstawiliby eksperci komisji państwowej, która badała tragedię z 10 kwietnia 2010 r. (i nie miała wątpliwości, że doszło do wypadku), oraz eksperci współpracujący z zespołem posła PiS Antoniego Macierewicza (twierdzący, że katastrofa była wynikiem eksplozji, czyli zamachu).

    Kiedy "Gazeta" ujawniła zeznania w prokuraturze trzech ekspertów Macierewicza, sytuacja się zmieniła. Cała trójka profesorów przyznała, że nie ma doświadczeń w badaniu katastrof lotniczych. Wtedy dr Maciej Lasek, szef zespołu, który ma prostować kłamstwa smoleńskie, uznał, że debata z ludźmi od Macierewicza nie ma sensu.

    Dziś prof. Kleiber podtrzymuje pomysł konferencji naukowej, ale nie chce, żeby przyjęła ona konfrontacyjny charakter. Zaproszeni byliby naukowcy, którzy nadeślą kompetentne referaty.

    Agnieszka Kublik: Będzie naukowo-ekspercka konferencja w sprawie katastrofy smoleńskiej?

    Prof. Michał Kleiber: Ciągle mam nadzieję, że tak. Ale jej powodzenie w dużej mierze zależy od polityków i sposobu, w jaki tę inicjatywę opisują media.

    Konferencja naukowa zależy od polityków?

    - Tak, bo po obu stronach tego sporu często wyrażane są bardzo skrajne opinie, bardzo utrudniające tę inicjatywę. Politycy używają mocnych sformułowań, czym zniechęcają potencjalnych uczestników konferencji. I to jest problem. Moją intencją było, by doprowadzić do konferencji odartej z politycznych emocji, do merytorycznej wymiany myśli i doświadczeń. Temu nie służy bardzo agresywny język.

    Naukowcy nie będą chcieli w niej uczestniczyć, by od polityków nie oberwać, że są zdrajcami.

    - Naukowcy nie lubią agresywnego tonu dyskusji, są przyzwyczajeni do wymiany myśli, na której wszyscy na końcu zyskują. A politycy są przyzwyczajeni do sporu, w którym zawsze musi być pokonany i zwycięzca. To zasadnicza różnica między światem nauki a światem polityki. I obawiam się, że jeżeli ten styl zdominuje przedkonferencyjną dyskusję, to naukowcy i eksperci, którzy naprawdę mają w tej sprawie coś ważnego do powiedzenia, stracą zainteresowanie udziałem w konferencji.

    Kto powinien w niej wziąć udział?

    - Myślę o szerokiej formule. Bo mnie najbardziej martwi trauma smoleńska, która - jak twierdzą niektórzy - nawet się pogłębia, choć od katastrofy minęły ponad trzy lata. Dlatego myślę o udziale najróżniejszych specjalistów, którzy pomogliby nam w radzeniu sobie z tego rodzaju katastrofami - oczywiście mam nadzieję, że nigdy do takiej nie dojdzie. A to wymaga specjalistów z wielu dziedzin, rzecz jasna od badania katastrof lotniczych przede wszystkim, ale i od tego, jak im zapobiegać i jak sobie powinniśmy z tym radzić. Apelowałbym o udział w tej konferencji wszystkich specjalistów w tych dziedzinach.

    Do udziału zakwalifikowaliby się tylko ci, których naukowe referaty zaakceptowałby komitet naukowy konferencji składający się m.in. z dziekanów wydziałów lotniczych polskich uczelni, np. Politechniki Warszawskiej, Wrocławskiej czy WAT.

    - To standard każdej konferencji naukowej, jasny dla naukowców. Dla polityków i mediów chyba już nie. Tak, chciałbym, by komitet programowy oceniał, czy przysłane referaty są w pełni merytoryczne.

    Czy profesorowie Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej i Jacek Rońda z Akademii Górniczo-Hutniczej, współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza, mogliby zostać zaproszeni do udziału w tej konferencji?

    - Nikt nie będzie zaproszony, konferencja będzie miała charakter otwarty. Liczę, że zgłoszą się naukowcy, którzy w tej sprawie będą mieć coś ważnego do pokazania.

    Prof. Obrębski i Rońda mają szansę się zakwalifikować do udziału w konferencji naukowej poświęconej tej katastrofie? Rektorzy PW i AGH napisali w specjalnym oświadczeniu, że obaj "nie są specjalistami w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych". "W ramach stosunków pracy obowiązujących ich w Akademii Górniczo-Hutniczej, jak i Politechnice Warszawskiej Panowie Profesorowie nie prowadzą badań związanych z tą tematyką".

    - Wykluczenie z góry kogokolwiek przekreśliłoby sens konferencji już na wstępie. Powtarzam i zapewniam: referaty będą skrupulatnie oceniane, tak aby w programie konferencji nie znalazło się nic, co nie miałoby oparcia w faktach i badaniach.

    A jak się zgłosi Antoni Macierewicz?

    - Odpowiedź jak wyżej, choć w przypadku udziału aktywnych polityków osiągnięcie stanu apolitycznej debaty byłoby trudne.

    Jakiego efektu pan oczekuje po tej konferencji?

    - Przede wszystkim wyjaśnienia wielu wątpliwości. Jest raport rządowej komisji ministra Jerzego Millera, który uważam za punkt wyjścia. Potem pojawiło się wiele pytań czy wręcz zarzutów. Część z nich zapewne padnie na tej konferencji. I muszą paść na nie odpowiedzi. Oczywiście dotychczas było bardzo wiele wątpliwości całkowicie pozbawionych uzasadnienia...

    ...na przykład, że brzoza nie mogła uszkodzić skrzydła tupolewa.

    - Hipotezy nieudokumentowane nie będą prezentowane, hipotezy poparte przekonującymi materiałami uzasadniającymi - tak.

    Liczy pan, że stopnieje grupa ponad 30 proc. Polaków, którzy dopuszczają zamach?

    - Wierzę w to głęboko. Tego typu konferencja jest niezbędna. Jesteśmy wszyscy mistrzami diagnozy, jesteśmy skłonni wypowiadać się dobitnie o otaczających nas problemach. Ja poszukuję terapii na formułowane smoleńskie hipotezy. Mam nadzieję, że konferencja pokaże, że potrafimy rozmawiać o tej katastrofie w racjonalny i cywilizowany sposób.

    Dla "Gazety" dr Maciej Lasek:

    - Chciałbym, żeby to była konferencja naukowców, którzy nie tyle chcą wyjaśnić katastrofę, ile przybliżyć mechanizm, który doprowadził do tego wypadku. Jedynym warunkiem powinno być przedstawienie radzie programowej konferencji referatów. Nie przekreślam możliwości udziału ekspertów Antoniego Macierewicza, o ile ich referaty zostaną przez radę zaakceptowane. Konferencja powinna przyciągnąć przede wszystkim naukowców zajmujących się problematyką lotniczą, którzy nie wypowiadali się dotąd w tej sprawie, bo nie chcieli być uwikłani w spór polityczny. Polska nauka może na tej konferencji zrehabilitować się za milczenie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    79. M.Borawski/Nasz

    Maryla, czw., 26/09/2013 - 12:47
    zdjecie

    M.Borawski/Nasz Dziennik

    „Badaczy katastrof” nie ma

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/55038,badaczy-katastrof-nie-ma.html

    Z gen. bryg. rez. Janem Baranieckim, zastępcą
    dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej w latach 1997-2000, rozmawia
    Marcin Austyn

    Istnieje coś takiego jak specjalizacja czy zawód „badacz katastrof lotniczych”?

    – Takiej specjalizacji oczywiście nie ma. Ale i też nie na tym rzecz
    polega. W wojsku funkcjonuje KBWLLP, w lotnictwie cywilnym rolę tę pełni
    PKBWL. Na stałe pracuje tam kilkunastu ludzi. W przypadku wystąpienia
    zdarzenia lotniczego powoływana jest komisja zajmująca się badaniem
    takiego wypadku i do niej dobierani są ludzie z odpowiednim
    doświadczeniem. Przewodniczącym wspomnianej komisji wojskowej, jak
    również cywilnej powinna być osoba z odpowiednim doświadczeniem
    badawczym, która wie, jak zapewnić takiemu zespołowi badawczemu
    najwyższą jakość pracy. Oczywiście w czasie badań można do tego zespołu
    dobierać kolejnych specjalistów, ekspertów. I tu osoby takie jak np.
    prof. Wiesław Binienda są dla takiej komisji wymarzonym wsparciem.
    Trzeba jednak pamiętać, że pracując w komisji cywilnej, nie spotyka się
    wielu problemów badawczych, jak ma to miejsce w wojsku. To chociażby
    katastrofy lotnicze. Sądzę, że wielu tego rodzaju przypadków Maciej
    Lasek w czasie pracy w PKBWL zwyczajnie nie widział. To wynika ze
    specyfiki lotnictwa wojskowego, trudności podejmowanych tam zadań, także
    liczby samolotów. Dlatego też większość wytrawnych badaczy wywodzi się
    właśnie z komisji wojskowej.

    Mamy wyraźną ofensywę obozu rządowego: próba podważenia
    przygotowania i doświadczenia osób, które kontestowały profesjonalizm
    badań komisji Millera, we wtorek prokuratura umorzyła śledztwo w wątku
    odpowiedzialności urzędniczej za przygotowanie lotu.

    – Koalicja rządząca powołała zespół Macieja Laska, bo choć nie nadaje
    się on do badania katastrof lotniczych, to posłusznie radzi sobie z
    medialnymi wystąpieniami. Teraz najwyraźniej uznano, że za długo już
    trwa ten spór pomiędzy zwolennikami wersji rządowej i jej oponentami. Do
    tego związki zawodowe wyszły na ulice, a i wybory coraz bliżej.
    Postanowiono więc ukręcić sprawie łeb i skończyć z tą katastrofą
    smoleńską, tzn. ogłosić moskiewską prawdę, a wcześniej zdezawuować tych,
    którzy myślą inaczej. W tym całym zamieszaniu pojawił się jeszcze prof.
    Michał Kleiber ze swoją propozycją debaty. Ona nie byłaby wygodna dla
    rządzących, bo okazałoby się, że polscy uczeni nie prowadzą badań
    dotykających problematyki smoleńskiej, bo nie mają na to środków, a ci,
    którzy zabierają głos, wspierając „wersję oficjalną”, czynią to
    wyłącznie z bojaźni. Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby
    okazało się, że większość ludzi nauki nie ufa ustaleniom komisji
    Millera.

    Maciej Lasek nie był na miejscu katastrofy, nigdy na Siewiernym nie
    trzymał żadnego dowodu w ręku. Tak prowadzi się badanie katastrofy?

    – Oczywiście, że nie. Przecież zupełnie inaczej prowadzi się badanie
    katastrofy, gdy jest się na miejscu, ma się dostęp do dowodów, do
    zgromadzonych zdjęć itd. Jednak w pierwszej kolejności badacz wypadków
    lotniczych musi być moralnie, zawodowo bez skazy. Potem musi mieć
    wszystkie dowody, szczątki samolotu, oryginalne zapisy rejestratorów i
    możliwość otwartej, wspólnej dyskusji w gronie ekspertów stałych i
    chwilowo powoływanych do komisji. Tylko tak można wyrobić sobie pogląd
    na temat całokształtu badanego zdarzenia.

    I tu dochodzimy do kluczowego momentu – udziału ekspertów w
    badaniach. Często jako polska komisja zlecaliśmy badanie pewnych
    wybranych elementów zewnętrznym, nawet zagranicznym ekspertom. Działo
    się tak, gdyż ich możliwości wielokrotnie przewyższały to, co było w
    zasięgu naszych naukowców. Oni często nie widzieli miejsca katastrofy,
    szczątków samolotu, bo też nie zawsze było to konieczne. Ekspert ma się
    wypowiedzieć na konkretny temat dotykający dziedziny, w której jest
    specjalistą. I takie materiały mu dostarczano. Mówiąc obrazowo, ekspert
    od wybuchów nie musi znać się na lotnictwie.

    Dlatego wyciąganie dziś niedorzecznych argumentów, że taki a taki
    ekspert zespołu parlamentarnego nie ma nic wspólnego z lotnictwem, jest
    nie na miejscu. Liczy się ta wiedza, doświadczenie, jakie są ekspertowi
    potrzebne do zbadania zadanego mu problemu. Tak patrząc na sprawę,
    trzeba przyznać, że kompetencji ekspertom zespołu parlamentarnego nie
    brakuje. A i oni sami też nie uzurpują sobie prawa do posiadania wiedzy
    na każdy temat, ale wypowiadają się w dziedzinach, w których są
    specjalistami. I chcę im gorąco za to podziękować, bo uratowali polską
    naukę. Bo choć mądrych ludzi w Polsce jest dużo, to jednak boją się
    zabrać głos. Niestety na naukowcach wychowanych w PRL ciąży ta bojaźń
    zrodzona przez komunizm.

    Więcej Pana wątpliwości budzi doświadczenie Macieja Laska jako „badacza katastrof lotniczych”?

    – Z tego, co wiem, to pan Maciej Lasek nie ma większego pojęcia o
    badaniach katastrof lotniczych. Można spojrzeć na jego doświadczenie
    jako badacza i próżno tam szukać przypadków badania katastrof, nie
    mówiąc już o badaniu przypadków choćby tylko trochę podobnych do
    katastrofy samolotu Tu-154M. Dla mnie zaskoczeniem było to, że badanie
    tej jakże istotnej z punktu widzenia państwa polskiego katastrofy
    powierzone zostało m.in. takiemu człowiekowi.

    Podobno nie mieliśmy ekspertów z odpowiednim doświadczeniem, bo tego
    rodzaju katastrofy – na szczęście – nam się nie przydarzały.

    – Taki ekspert – płk Antoni Milkiewicz – był na miejscu katastrofy od
    samego początku. Można było głęboko czerpać z jego doświadczenia –
    zarówno jako badacza, jak i człowieka, który przy okazji badania
    katastrof lotniczych (jak np. katastrofy samolotu Ił-62) wiele
    doświadczył w kontaktach z Rosjanami. W Polsce znalazłoby się jeszcze
    kilku ludzi, którzy byliby w stanie udźwignąć ciężar tych badań. Tylko
    tu potrzebna była wola polityczna i stworzenie możliwości prowadzenia
    transparentnych działań.

    Jakie dowody opublikowane w raporcie Millera świadczą na korzyść tej wersji?

    – Ja w tzw. raporcie Millera nie dostrzegłem żadnych dowodów. Wciąż
    na nie czekam. I mam nadzieję, że odnajdzie je zespół ekspertów, który
    pracuje dla Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. A przypomnę, że
    kieruje nim właśnie płk Milkiewicz.

    Od samego początku, od 10 kwietnia 2010 r., koalicja rządząca dążyła
    do tego, by jak najszybciej zakończyć badanie katastrofy, podając swoją
    wersję przyczyn opartą na praktycznie niezweryfikowanych „badaniach”
    rosyjskich. Co więcej, te ustalenia zostały potwierdzone przez polski
    zespół badawczy – komisję Millera – nazwany Komisją Badania Wypadków
    Lotniczych Lotnictwa Państwowego. W mojej ocenie, ta komisja nie miała
    odpowiednich umocowań prawnych. Może jeszcze w kraju tego rodzaju
    gremium miało rację bytu, ale próżno szukać podstaw do funkcjonowania
    tej komisji w regulacjach międzynarodowych. Owszem, posłużono się w
    badaniu tzw. Załącznikiem 13, tylko że w jego świetle komisja Millera
    nie miała najmniejszego znaczenia, podobnie jak jej ustalenia. I to
    widać w tym, jak to gremium zostało potraktowane przez Rosjan.

    Dziękuję za rozmowę.

     

    Marcin Austyn

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    80. Olbrychski : Gliński - Zamach w Smoleńsku w POLSAT

    Maryla, czw., 26/09/2013 - 13:09

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    81. TEMU TO JAKBY KTOŚ SOLI NA OGON NASYPAŁ,

    Maryla, czw., 26/09/2013 - 20:37

    Prof. Czapiński: Mniej niż 20 proc. Polaków wierzy w zamach smoleński...

    W 2011 roku 12 proc. Polaków wierzyło w zamach w Smoleńsku, w 2013 -
    17 -
    mówi psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński (Wyższa Szkoła
    Finansów i Zarządzania, Uniwersytet Warszawski), autor 'Diagnozy
    społecznej', w której przebadał 26,5 tys. Polaków.


    Krzemiński robi z Polaków katolików 100% antysemitów, a ten w drugie mańkie.... No bo po co debata, jak nikt nie wierzy w zamach?



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    82. pan Czapiński :)

    gość z drogi, czw., 26/09/2013 - 21:52

    to specjalny "egzemplarz" ostatnio jego występ w którejś z telewizorni...był wręcz POrażający...:)
    pozdrowienia

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    83. Jacek Karnowski w "Bliżej":

    Maryla, czw., 26/09/2013 - 23:49

    Jacek Karnowski w "Bliżej": To obóz rządowy chce reanimować Smoleńsk, ponieważ ma przeczucie, że został przez niego zdemolowany

    "Zgaszenie sprawy Smoleńska raportem Anodiny i Millera byłoby zgodą
    na status kolonialny państwa. Zgodą na sytuację, w której ginie
    prezydent, a my żyjemy dalej. To jest gorsze, niż podział. Gorsze, niż
    spór".

    Dlaczego właśnie teraz z taką mocą wybucha konflikt
    o śledztwo smoleńskie? Dlaczego dotąd nie doszło do konfrontacji
    niezależnych naukowców zespołu parlamentarnego z ekspertami komisji
    Millera? To część pytań, które padły w programie "Bliżej". Gośćmi Jana
    Pospieszalskiego byli Bogusław Chrabota – redaktor naczelny
    „Rzeczpospolita”, prof. Kazimierz Kik – socjolog, prof. Piotr Gliński –
    socjolog i Jacek Karnowski – redaktor naczelny tygodnika wSieci.

    Program został otwarty fragmentem
    wypowiedzi Donalda Tuska, który dołączył do ataku naukowców na
    ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, mówiąc o "niebezpiecznym dla
    Polski kabarecie Macierewicza"
    .

    Wypowiedź tę skomentował prof. Piotr Gliński.

    To nie jest przypadkowe. To odwoływanie się do negatywnych
    emocji, żeby zmienić sytuację polityczną. To jest clou całej tej akcji,
    bo widać, że to akcja przemyślana. Takie napięcie, tak dużo agresji w
    wypowiedzi premiera rządu polskiego na tle okrętów wojskowych, to
    wszystko sprawia wrażenie bardzo niepokojące

    - powiedział, dodając że również wypowiedź minister Kudryckej jest nielicująca z miejscem, w którym prof. Kudrycka się znajduje.

    Prof. Kik przyznał, że jego także ten język niepokoi. Wskazał przy
    tym na przyczynę tego stanu rzeczy, jaką są zbliżające się wybory.

    Nasilenie tej agresji pomiędzy partiami będzie narastało

    - mówił, twierdząc że PiS założyło, że chce rozegrać w sposób
    wyborczy kartę smoleńską. Wskazał przy tym, że wokół partii Jarosława
    Kaczyńskiego gromadzi się wiele stowarzyszeń i organizacji, które są
    zainteresowane sprawą smoleńską.

    Jacek Karnowski odparł, że działania te są reakcją na abdykację państwa z całej tej sprawy.

    Detronizujecie państwo, państwo nie abdykuje

    - odparł prof. Kik, dodając, że powinniśmy mieć przynajmniej odrobinę
    szacunku dla państwa i szanować instytucje państwowe powinniśmy, które
    pochylają się nad sprawą katastrofy smoleńskiej. Jak podkreślił,
    instytucjami są choćby Komisja państwowa badająca katastrofę czy
    prokuratura.

    Na ten postulat odpowiedział Jacek Karnowski:

    Te instytucje nie szanują śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i
    tych, którzy tam zginęli, bo pochyliły się nad sprawą w sposób
    lekceważący, udawały że badają sprawę, nie przeprowadziły porządnego
    śledztwa i zostały przyłapane na iluś konkretnych kłamstwach, jak choćby
    to, że nie wiedziały ile mierzy brzoza, która miała być przyczyną
    katastrofy. Te komisje nie mają mandatu do szacunku.

    W historii Polski bywało wielokrotnie, że to społeczeństwo,
    obywatele oddolnie zorganizowani, zastępowali państwo. Teraz mamy ten
    przypadek

    - podkreślił redaktor naczelny tygodnika wSieci.

    Prof. Kik odparł, że "odmienne podejście do sprawy smoleńskiej jest
    efektem śmiertelnego uścisku PO i PiS. Gdybyśmy popatrzyli na podział
    społeczny w Polsce od strony, że to nie w rządzie , nie w Platformie
    jest przyczyna całego zamieszania,, ale także w intencjach ugrupowań,
    które chciałyby zdetronizować po pierwsze Platformę, po drugie rządzone
    przez nią państwo.

    W odpowiedzi na tę tezę prof. Kika, Jacek Karnowski
    przypomniał jak wyglądały działania "Gazety Wyborczej" w ostatniej
    odsłonie debaty smoleńskiej:

    Akcja GW wsparta przez media prorządowe była klasyczną
    wielodniówką wzmożenia, która miała cele polityczne. To obóz rządowy
    chce reanimować Smoleńsk. Dlaczego? Dlatego, że ma przeczucie, że został
    zdemolowany właśnie przez Smoleńsk. Klęska sondażowa obozu władzy to
    jest długie echo katastrofy posmoleńskiej.

    Karnowski podkreślił przy tym, że GW, jak żadne inne medium, traktowane jest jako centrum instruktażowe dla establishmentu:

    Poszła instrukcja, że reanimujemy Smoleńsk na wybranym gruncie, zmanipulowanego przecieku posmoleńskiego.

    Na pytanie Jana Pospieszalskiego o reakcję profesorów odcinających
    się od niezależnych ekspertów, Bogusław Chrabota odpowiedział:

    Nie podoba mi się Antoni Macierewicz, który z zapałem uznaje zamach za prawdę objawioną.

    Redaktor naczelny "Rz" nie był w stanie jednak wskazać kiedy Antoni
    Macierewicz miałby taką tezę sformułować. Zapytany o to przez prof.
    Glińskiego uniósł się irytacją. Ostatecznie, wspólnie z prof. Kikiem
    stwierdzili, że zachowanie grona akademickiego nie było właściwe.

    Prof. Kik stwierdził jednak, że choć uznaje osiągnięcia niezależnych
    ekspertów, to nie znalazłoby się dla nich miejsce w żadnej poważnej,
    państwowej komisji.
    Jacek Karnowski podkreślił, że należy
    docenić wysiłek niezależnych ekspertów, którzy w godzinie próby stanęli
    jako naukowcy w miejscu, w którym nie stanęli inni.

    Stanęli w duchu najlepszej solidarności. Mówi o tym też list
    poparcia  tych naukowców, który podpisało kilka tysięcy osób. Pada w nim
    sformułowanie, że działają w duchu "pierwszej solidarności"

    - podkreślił Jacek Karnowski, prezentując list otwarty zainicjowany przez portal wPolityce.pl.

    W programie wyemitowano archiwalną wypowiedź Macieja Laska ze
    stycznia 2013, który podczas debaty w "Gazecie Wyborczej" stwierdził, że
    badania Komisji Millera są niezależne, a zespołu parlamentarnego
    polityczne.

    Bogusław Chrabota stwierdził, że nałożenie tego filtra politycznego na katastrofę smoleńską jest bardzo negatywne.

    Polityka nałożyła nam na oczy klapki w sprawie Smoleńska. Nie
    opowiadam się ani po jednej ani po drugiej stronie tego sporu
    politycznego. W tym samolocie zginęło wielu moich bardzo serdecznych
    przyjaciół. To była duża tragedia także dla mnie i mojej rodziny.
    Chciałbym wiedzieć co się wydarzyło i jeżeli można w to zaangażować
    naukę polską, światową, kogokolwiek, to bardzo proszę. Oczekuję tego
    jako obywatel od państwa polskiego. Uważam, że ten filtr polityczny, to
    zaperzenie po obu stronach tylko i wyłącznie temu przeszkadza

    - powiedział Chrabota.

    Prof. Gliński przypomniał, że
    pierwsza konferencja smoleńska została zorganizowana prywatnie przez
    profesorów nauk, głównie technicznych, bo nikt nie chciał się jej
    podjąć.

    To była konferencja przygotowana według standardów naukowych. Były
    zgłaszane referaty, był komitet naukowy. Druga konferencja, która
    odbędzie się pod koniec października, będzie oprócz zagadnień
    technicznych zajmować się także zagadnieniami prawnymi, medycznymi i
    socjologicznymi. Powstał bardzo duży komitet naukowy i tak samo
    standardy naukowe przyjmowania referatów zostały tam przyjęte. Ale to
    nie oznacza, że Kleiber nie powinien robić swojej konferencji

    - podkreślił prof. Gliński.

    Zdaniem prof. Kika sprawa
    smoleńska jest w pierwszej kolejności narodowa, nie polityczna.
    Polityczną stała się od czasu protestów na Krakowskim Przedmieściu.

    Jacek Karnowski wskazał, że bez względu na konteksty
    polityczne, zajęcie się sprawą katastrofy smoleńskiej przez zespół
    parlamentarny Antoniego Macierewicza było działaniem w najczystszym
    interesie Polski.

    Załóżmy, że nawet wszyscy naukowcy się mylą. Sytuacja, w której nie
    ma zespołu parlamentarnego, nie ma Antoniego Macierewicza, nie ma tego
    ruchu społecznego, jest raport Anodiny, jest raport Millera i  gasimy
    sprawę, żyjemy w Polsce po zgaszonej sprawie Smoleńska, na tym etapie,
    który nam przedstawiono, byłaby gorszą konsekwencją, bo byłaby zgodą na
    status kolonialny państwa. Zgodą na sytuację, w której ginie prezydent, a
    my żyjemy dalej udając, że nic się nie stało. To byłoby gorsze, niż
    podział. Gorsze, niż spór. Dlaczego gorsze? Bo to byłaby trwała
    degradacja Polski.

    - podkreślił redaktor naczelny tygodnika wSieci, wskazując że właśnie
    tej konkretnej grupie społecznej czynniki państwowe zostały zmuszone do
    podjęcia aktywności w postaci badań.


    Cały program na stronach TVP. Polecamy!


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    84. List otwarty prof. Nowaka do

    Maryla, pt., 27/09/2013 - 12:17

    List
    otwarty prof. Nowaka do prezydenta Komorowskiego: "Czy pan Prezydent
    stanie za prezesem Kleiberem? Czy za jego oszczercami? Za rozmową czy
    krzykiem?"

    "Czy Prezydent Rzeczypospolitej nie powinien wesprzeć takiej
    inicjatywy, obronić przed zniszczeniem ostatniej może szansy na
    nawiązanie nici porozumienia między tymi Polakami, którzy choć różnią
    się politycznymi poglądami, chcą odbudowywać Rzeczpospolitą i gotowi są
    na kompromis – z rzeczywistością?"

    Maciej
    Lasek oskarża i poucza. "Smoleńsk to była 'prosta' katastrofa."
    Zaangażowanie naukowców w wyjaśnienie przyczyn 10/04? "To wstyd dla
    naukowców!"

    W rozmowie wraca również temat wspólnej debaty z ekspertami
    zespołu parlamentarnego pod kierownictwem Antoniego Macierewicza. Lasek
    przekonuje, że "nigdy nie mówiliśmy o debacie", a co najwyżej
    konferencji naukowej. I z tego, co wynika z wywiadu - raczej bez udziału
    prof. Biniendy i pozostałych naukowców.

    Kuźniar
    zwęszył faszyzm: „Nieznoszące sprzeciwu tony Kaczyńskiego nie trafiają
    ostatnio w próżnię”. Czy celebryta z TVN zrealizuje hasło „W jak wyjazd z
    kraju”?

    „Już tylko swastyka została Prawu i Sprawiedliwości do zajęcia.
    Najnowsza aneksja - Powstanie Warszawskie przestało być dniem bólu
    powstańczych rodzin, jest festiwalem politycznych obietnic prezesa
    Kaczyńskiego.”

    Ile kosztuje podatników propaganda Macieja Laska? On sam pobiera miesięcznie 15 tys. z państwowej kasy

    Wynagrodzenie Laska jako szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków
    Lotniczych (PKBWL) w Ministerstwie Transportu to 8,5 tys. zł. Ale to
    nie wszystko. Do tego doliczyć należy 6,5 tys. zł wynagrodzenia z
    Kancelarii Premiera, które pobiera jako szef nowego zespołu

    Zespół Laska nie zajmuje się dowodami, a osobami

    Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i
    specjalnego zespołu przy KPRM Maciej Lasek zajmuje się w ostatnim czasie
    osobami, a nie dowodami – stwierdził poseł Stanisław Piotrowicz.

    Członek parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy
    smoleńskiej odniósł się do rządowego komunikatu, w którym po raz kolejny
    podejmowana jest próba podważenia autorytetu naukowców.

    W dokumencie czytamy: zespół parlamentarny kierowany przez
    Antoniego Macierewicza nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie
    hipotez o zamachu w Smoleńsku. Jednocześnie zaznaczają oni, że nie
    negują dorobku naukowego współpracowników zespołu parlamentarnego w
    dziedzinach, w których się specjalizują, jednak podkreślają, że nie są
    ekspertami zajmującymi się naukowo czy zawodowo badaniem wypadków
    lotniczych. W tym samym miejscu zwracają jednak uwagę, że rządowy zespół
    składa się ze specjalistów od lat badających zawodowo katastrofy
    lotnicze.

    - Nie oczekujemy od pana Laska tego, żeby dezawuował ekspertów
    komisji pana ministra Macierewicza. Nie oczekujemy tego, żeby podkreślał
    kompetencje członków komisji Jerzego Millera. Oczekujemy jednego –
    pokazania społeczeństwu dowodów, jakimi dysponuje komisja Jerzego
    Millera oraz zaprezentowania metod badawczych. Pokazania tego, co
    komisja w sprawie katastrofy smoleńskiej zrobiła, a nie tylko
    opowiadania i dezawuowania ustaleń komisji pana ministra Antoniego
    Macierewicza - 
    podkreślił poseł Stanisław Piotrowicz.

    Warto także zauważyć ile kosztuje nas działalność rządowej komisji,
    którą kieruje Maciej lasek. Jak napisał dziś jeden z dzienników – Lasek
    poza pensją w PKBWL, która wynosi 8,5 tys. zł. otrzymuje także 6,5 tys.
    zł za przewodniczenie zespołowi, który przedstawia rosyjską i rządowa
    wersję katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.

    - To jest czysto propagandowy zespół, który bardzo dużo kosztuje
    społeczeństwo. Ponieważ w mediach pojawiają się czasami określenia i
    stwierdzenia jakoby zespół parlamentarny wiązał się z wielkimi kosztami,
    to w tym zakresie kosztów nie ma. Posłowie pracujący w zespole
    parlamentarnym nie pobierają żadnych dodatkowych wynagrodzeń –
    stwierdził poseł Stanisław Piotrowicz.


    Olbrychski ostro o Smoleńsku: Manipulacja trupami, ofiary przewracają się w grobach

    Za tym wszystkim stoi polityka, która
    manipuluje trupami. Niech przewodniczący partii opozycyjnej nie mówi:
    wyjaśnimy tę katastrofę, jak się zmieni rząd. To jest już po prostu
    cynizm, na który się te ofiary przewracają w grobach - mówił w Polsat
    News Daniel Olbrychski.

    Olbrychski razem z prof. Piotrem Glińskim
    komentowali w Polsat News kwestię ewentualnej debaty naukowców ws.
    katastrofy w Smoleńsku. Aktor już na wstępie jednak zaznaczył: - Mnie
    się nie chciało tu [do programu - red.] przychodzić. Ja strasznie ciężko
    pracowałem, to jest pierwszy wolny wieczór i pomyślałem sobie: nie mogę
    w niepoważnej sprawie marnować czasu, jechać z innego miasta... Sprawa
    jest niepoważna od wielu lat i po prostu ośmiesza Polskę, rani moje
    uczucia patriotyczne, bo ja nie lubię, kiedy robi się wariata ze
    społeczeństwa, które jest społeczeństwem poważnym.

    Po
    chwili dodał jednak: Ale pomyślałem sobie, że skoro jest ta niepoważna
    sprawa, niepoważna komisja, niepoważny człowiek, który to rozpętuje,
    czyli sam pan prezes [Kaczyński - red.], który strasznie mąci i skłóca
    społeczeństwo, byle tylko dojść do władzy, to moje nieprzyjście będzie
    grzechem zaniechania.Olbrychski: Z tymi, którzy wierzą w zamach, nie ma dyskusji

    Zdaniem Olbrychskiego wiele osób wierzy w zamach w Smoleńsku i nie przyjmuje innych argumentów. - Gdyby papież Jan Paweł II
    ożył, przyszedł do tych ludzi przed krzyżem na Krakowskim Przedmieściu i
    powiedział: "Uwierzcie mi, to nie był zamach", to by na niego napluli i
    powiedzieli, że Tusk sobowtóra znalazł. Z nimi nie ma dyskusji -
    stwierdził aktor.

    Olbrychski stwierdził, że katastrofa
    smoleńska jest wykorzystywana politycznie. - Za tym wszystkim stoi
    polityka, która manipuluje trupami. Niech przewodniczący partii
    opozycyjnej nie mówi: wyjaśnimy tę katastrofę jak się zmieni rząd. To
    jest już po prostu cynizm, na który się te ofiary przewracają w grobach -
    powiedział.

    Gliński: Między ekspertami jest druzgocąca różnica. Lasek od 16 lat nie miał naukowej publikacji


    Prof. Gliński bronił z kolei z programie kompetencji ekspertów z
    zespołu Macierewicza. Jak zaznaczył, między nimi a ekspertami z zespołu
    Macieja Laska jest "druzgocąca z punktu widzenia kompetencji naukowych
    różnica". - W ogóle nie ma co porównywać. Jestem wykładowcą, profesorem i
    wiem mniej więcej, jakie standardy w nauce obowiązują. Pan Lasek od 16
    lat nie ma żadnej publikacji w czasopiśmie naukowym, a tu są wybitni
    profesorowie [w zespole Macierewicza - red.], którzy zajmują się np.
    właśnie wytrzymałością materiałów. Pan Binienda zajmuje się symulacjami
    zdarzeń, czyli np. właśnie badał skrzydło... - tłumaczył Gliński.


    - Nie trzeba być ekspertem od katastrof lotniczych, żeby
    uczestniczyć w zespole, który wyjaśnia katastrofę lotniczą. Są tam [w
    zespole Macierewicza - red.] specjaliści od kwestii lotniczych, akurat
    tych trzech panów to są wybitni specjaliści od innych rzeczy - zaznaczył
    prof. Gliński.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    85. Lasek listy pisze :)a gdzie dowody ma Lasek? Na Kremlu?

    Maryla, sob., 28/09/2013 - 11:14

    "Zwracamy się do zespołu parlamentarnego, przewodniczącego Antoniego Macierewicza i jego ekspertów, aby zachowali powagę instytucji, które reprezentują, i osobisty honor. Pokażcie dowody na swoje teorie albo zakończcie prace swojego zespołu i przeproście za to, że przez ponad trzy lata wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media" - czytamy w oświadczeniu zespołu Laska.
    "Postawcie honor nauki i polskiego naukowca nad polityczne interesy. Miejsce na naukową dyskusję jest u boku specjalistów, a nie polityków" - czytamy w stanowisku.

    Jak podkreślili członkowie zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, "po ujawnieniu przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie zeznań tzw. ekspertów Macierewicza okazało się, że żadna z tych osób nie posiada kwalifikacji do autorytarnego wypowiadania się co do przyczyn katastrofy".

    "Pomimo, iż lansowane przez zespół parlamentarny alternatywne teorie są ze sobą sprzeczne i nie ma żadnych dowodów na ich potwierdzenie, nadal jesteśmy świadkami kampanii kłamstw i oszczerstw, także personalnych, wymierzonych w członków Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych" - napisali autorzy oświadczenia.

    Zdaniem członków zespołu Laska, Macierewicz wypowiadając się na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej, "kieruje swoje słowa przede wszystkim do potencjalnych wyborców".

    "Jeżeli tzw. eksperci posła Antoniego Macierewicza i on sam są w posiadaniu dowodów, które wskazują na inne niż ustalone przez tzw. komisję Millera przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem, powinni jak najszybciej przedstawić je prokuraturze lub Komisji Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Nie rozumiemy, dlaczego tego nie zrobili do tej pory np. podczas wspomnianych przesłuchań, które zostały upublicznione" - czytamy w oświadczeniu.

    Zespół przypomniał też, że z prośbą o przedstawienie materiałów źródłowych zwraca się do zespołu parlamentarnego od pół roku. "Do tej pory żadnych dokumentów nie otrzymaliśmy" - zaznaczyli autorzy oświadczenia.

    Lasek wyjaśnił w rozmowie z PAP, że komunikat powstał z jednej strony w kontekście konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, którą przygotowuje prezes PAN prof. Michał Kleiber, z drugiej - ma być on podsumowaniem tego, co wokół katastrofy wydarzyło się przez ostatnie dwa tygodnie.

    - Chcieliśmy podsumować te ostatnie dwa tygodnie, bo ze strony zespołu Antoniego Macierewicza mamy ciągłe mijanie się z prawdą. Zespół mówi, że przekazywał nam czy prokuraturze jakieś materiały, ale nie jest to prawdą. Wyszliśmy z założenia, że pamięć ludzka jest krótka, więc trzeba przypominać, jakie są fakty - podkreślił Lasek.

    W zeszłym tygodniu prokuratura wojskowa ujawniła trzy protokoły z przesłuchań ekspertów zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. "Gazeta Wyborcza" napisała wcześniej o "kompromitacji ekspertów Macierewicza", cytując fragmenty protokołów. Zespół parlamentarny nazwał to "nagonką na świat polskiej nauki". Zdaniem Macierewicza chciano doprowadzić, przez zdezawuowanie kompetencji ekspertów zespołu parlamentarnego, do tego, żeby nie doszło do ich debaty z członkami zespołu Laska.

    W sierpniu prof. Kleiber wezwał do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy dwa zespoły - parlamentarny kierowany przez Antoniego Macierewicza i działający przy kancelarii premiera, któremu szefuje Maciej Lasek.

    W poniedziałek Kleiber mówił, że debata ws. katastrofy mogłaby się odbyć za kilka miesięcy, najwcześniej na przełomie roku. Zdaniem profesora taka konferencja na pewno nie zakończy się uzgodnieniem stanowiska, ale może się zakończyć "uzgodnieniem wielu kwestii szczegółowych", co Kleiber nazwał protokołem rozbieżności.

    Prezes PAN podkreśla, że wystąpił z inicjatywą debaty ekspertów z obu zespołów, ponieważ tragedia w Smoleńsku doprowadziła do poważnych podziałów w społeczeństwie.

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zespol-laska-do-zespolu-macierewicza-poka...


    Śmierć powinna przeprosić!

    Śmierć powinna przeprosić!


    pilneKomisja Laska ostro do Macierewicza. "Od pół roku prosimy o dowody. Pokażcie albo przeproście"

    Komisja Laska ostro do Macierewicza. "Od pół roku prosimy o dowody. Pokażcie albo przeproście"

    Wyjątkowo
    mocny komunikat komisji Laska skierowany do zespołu Macierewicza.
    Czytamy w nim m.in: "Macierewicz nie zna się na lotnictwie. Ale nie ma
    to dla niego znaczenia".



    Witold Gadowski


    Wyjście z Laska, albo barwy świata


    Właśnie trwa mecz, mecz bokserski…hm i tu
    ugryzłem się w język. Boks, w tym wypadku brzmi zbyt dumnie, to raczej
    jakaś chamsko – pokraczna wersja wrestlingu, lub – mówiąc bardziej
    ludycznie – prostego, komsomolskiego dupniaka.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    86. Tusk chce rozbić zespół parlamentarny.

    Maryla, sob., 28/09/2013 - 12:56

    Warto jednak zauważyć, że od momentu publikacji w "Gazecie Wyborczej" (17 września 2013 r.) tekstu uderzającego w zespół Antoniego Macierewicza kampania przeciw osobom próbującym wyjaśnić przyczyny tragedii nabrała niezwykłego rozpędu.

    Najpierw prokuratura ujawniła treść zeznań przesłuchiwanych naukowców - czego nigdy wcześniej nie robiła. Następnie, 20 września, prokuratura cywilna umorzyła śledztwo w sprawie odpowiedzialności urzędników cywilnych za katastrofę smoleńską, min. Donalda Tuska, MSZ i Biura Ochrony Rządu. Kilka dni później śledczy zamknęli sprawę ostrzelania Lecha Kaczyńskiego w Gruzji (z powodu "niewykrycia sprawców"), nie dopatrując się żadnej winy BOR i MSZ.

    Wczoraj prokuratura wojskowa wydała komunikat atakujący zespół parlamentarny, dziś zaś Antoniego Macierewicza i współpracujących z nim uczonych ponownie zaatakował Maciej Lasek i jego ludzie. Opłacani z rządowych pieniędzy eksperci domagają się de facto rozwiązania zespołu parlamentarnego, choć sami skompromitowali się raportem Millera, zawierającym fałszywe informacje i opartym m.in. na zdjęciach ukradzionych od rosyjskiego fotoamatora.

    W międzyczasie "Gazeta Wyborcza" ogłosiła rychłe wydanie książki, której współautorką jest Agnieszka Kublik, dziennikarka odpowiedzialna za tekst uderzający w prof. Biniendę, prof. Rońdę i prof. Obrębskiego. Bohaterem dzieła Kublik - tyle że pozytywnym - będzie tym razem Tomasz Turowski. Z opublikowanych wczoraj fragmentów książki mogliśmy się dowiedzieć, że ten komunistyczny szpieg - wyznaczony przez MSZ do organizacji wizyty L. Kaczyńskiego w Smoleńsku - pojechał w latach 80. do Watykanu, by... na zlecenie komunistów chronić Jana Pawła II. Cezary Gmyz, autor tekstów ujawniających haniebną przeszłość Turowskiego, skomentował treść książki Kublik krótko: "Jeśli Turowski miał chronić papieża, to nie ochronił, jeśli miał chronić Lecha Kaczyńskiego, to też mu się nie udało"

    http://niezalezna.pl/46524-tusk-chce-rozbic-zespol-parlamentarny-wczoraj...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    87. Lasek domaga się dokumentów

    Maryla, sob., 28/09/2013 - 14:11

    Lasek
    domaga się dokumentów od zespołu parlamentarnego. Macierewicz dla
    wPolityce.pl: Niech pan Lasek przedstawi choć jeden dowód na to, że gen.
    Błasik był w kokpicie

    Macierewicz: "Pan Lasek wydaje co drugi dzień taki apel. My
    przedstawiamy materiały - pracujemy jawnie, publicznie. Na każdej
    konferencji przedstawiamy materiał dowodowy, więc można się z nim
    zapoznać".

    Kolejny atak na zespół Macierewicza

    Trwa nieustanny atak na parlamentarny zespół;  instytucja którą
    kieruje Maciej Lasek ma stricte polityczne dyspozycje, aby w oczach
    opinii publicznej zdyskredytować ustalenia niezależnych ekspertów –
    stwierdził poseł Jarosław Zieliński.
    - Jeżeli są to eksperci, którzy pracują na zamówienie rządu i obecnej
    opcji nazywani są naukowcami. Jeżeli natomiast pracują niezależnie i
    mają inne wyniki swoich badań, to uznaje się ich za polityków.
    Oczywiście mówi się o nich negatywnie, że są to osoby niewiarygodne, a
    ekspertami mają być tylko rządowi. To jest zabieg, który tak naprawdę
    nie prowadzi nikogo w błąd. To jest prymitywny zabieg rodem z PRL-u,
    jakbym słyszał Jerzego Urbana – to jest mniej więcej to –
    powiedział poseł Jarosław Zieliński.

    W sierpniu Prezes PAN prof. Michał Kleiber wezwał do eksperckiej
    debaty ws. przyczyn katastrofy dwa zespoły – parlamentarny kierowany
    przez Antoniego Macierewicza i działający przy kancelarii premiera,
    któremu szefuje Maciej Lasek.

    Kleiber mówił, że debata ws. katastrofy mogłaby się odbyć za kilka miesięcy, najwcześniej na przełomie roku.


    -----------------------------------------

    Tusk atakuje, bo Polacy nie chcą wierzyć w kłamstwa smoleńskie
    Myślę, że nie mają takiej siły i nie ma takiej możliwości. Dzięki zespołowi parlamentarnemu prokuratura podjęła wiele wątków, których badanie wcześniej zaniechano. Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej są bardzo wdzięczne zespołowi parlamentarnemu za to, co zrobił. My mamy zaufanie do naukowców zarówno tych z ojczyzny, jak i tych z zagranicy, którzy pracują nad wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Andrzej Melak, brat śp. Stefana Melaka, który zginął 10 kwietnia 2010 r.

    - Prokuratura, zespół Laska i Millera opierały się w większości, jeśli nie w całości, na materiałach dostarczonych przez Tatianę Anodinę. Twierdzą oni, że w sprawie katastrofy nie są potrzebne pierwszoplanowe dowody, takie jak wrak samolotu, czarne skrzynki i inne rzeczy techniczne, które można byłoby uzyskać od Rosjan, gdyby się oczywiście twardo postawiło sprawę. Niestety ani Lasek, ani Miller nie wykazywali takich zamiarów, a naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski skompromitował się. Absolutnie nie wiedział, co robili jego koledzy. Ci ludzie nie byli świadkami tego, co robili Rosjanie. Dlatego teraz są ataki na zespół Macierewicza. Jest to próba odwrócenia świadomości tych, którzy w początkowym okresie byli oczarowani tym, co mówił Tusk. Teraz ludzie zaczynają odwracać się od rządowej propagandy i od fachowców, z których jeden to specjalista od spraw drogowych, drugi od spadochronów, a inny od odchudzania – dodaje Melak.
    http://niezalezna.pl/46525-melak-dla-niezaleznapl-tusk-atakuje-bo-polacy...
    W rozmowie z portalem niezalezna.pl Ewa Kochanowska, żona śp. rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, mówi nam o ostatnich atakach wymierzonych w zespół ekspertów pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza.

    - W całej tej aferze, która wybuchła po publikacji „Gazety Wyborczej”, nie bierze się pod uwagę jednej rzeczy, a mianowicie terminu zakończenia śledztwa przez Rosjan. Rosjanie do końca tego roku mają zakończyć śledztwo ws. katastrofy. Wszystkie zabiegi, awantury i kłamstwa prokuratury, które zamieszczała na swojej stronie, to wszystko jest częścią zmasowanego ataku mającego uciąć wszelkiego rodzaju ustalenia alternatywne wobec twierdzeń komisji Laska. Jeżeli chodzi o "obrażanie" ekspertów komisji Laska, to nie chcę przesadzać, ale kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Członkowie zespołu Laska nie mogą mieć pretensji, jeśli ktoś chce sprawdzić ich kompetencje i umiejętności – mówi nam Kochanowska.

    - Nikt nie stara się zauważyć, że wiele ustaleń, przemawiających za hipotezą wybuchu, opiera się na danych zamieszczonych w raportach Anodiny i Millera. Z danych tych można wysnuć zupełnie inne wnioski niż te, o których mówi zespół Laska – dodała Kochanowska.

    Dla wdowy po Januszu Kochanowskim bardzo przykre jest też zachowanie prokuratury wojskowej w całej sprawie. Przypomnijmy, że wczoraj wojskowi śledczy umieścili na stronie internetowej prokuratury komunikat, w którym przyznają, że nie umieją poradzić sobie z "wyciekami" akt do mediów; jednocześnie prokuratorzy zaatakowali ekspertów Antoniego Macierewicza i dziennikarzy podważających oficjalną wersję tragedii.

    http://niezalezna.pl/46527-kochanowska-zmasowany-atak-na-alternatywna-we...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    88. Macierewicz: niech

    Maryla, sob., 28/09/2013 - 17:22

    Macierewicz: niech prokuratura przesłucha członków komisji Millera


    Zwróciliśmy się do prokuratury o przesłuchanie Macieja Laska i
    innych członków komisji Jerzego Millera, która badała katastrofę
    smoleńską - poinformował w sobotę szef parlamentarnego zespołu
    smoleńskiego Antoni Macierewicz (PiS).

    Odniósł się w ten sposób do sobotniego listu zespołu
    smoleńskiego przy kancelarii premiera (kieruje nim Maciej Lasek), który
    zaapelował, by zespół Macierewicza pokazał dowody na poparcie swoich
    teorii, albo przeprosił za wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Lasek i
    pozostali członkowie jego zespołu pracowali w państwowej komisji
    badającej katastrofę smoleńską. Jej przewodniczącym był ówczesny szef
    MSWiA Jerzy Miller.Macierewicz mówił, że kancelaria premiera dysponuje wszystkimi materiałami, których publicznie po raz kolejny żąda."Postanowiliśmy, iż czas skończyć z tym festiwalem udawania i dziwnych
    zachowań i zwróciliśmy się do prokuratury (...) o przesłuchanie
    wszystkich członków komisji pana Millera, w tym oczywiście także pana
    Laska, na okoliczność ich działania w związku z badaniem tragedii
    smoleńskiej" - powiedział Macierewicz.

    Jak dodał, w środę wniosek złożył pełnomocnik kilku pokrzywdzonych
    mec. Piotr Pszczółkowski. Naczelna Prokuratura Wojskowa potwierdziła, że
    w piątek wpłynęło do niej takie pismo. "Wniosek nie został dotychczas
    rozstrzygnięty procesowo" - powiedział PAP kpt. Marcin Maksjan z NPW.

    Przesłuchania - mówił wcześniej na konferencji prasowej Macierewicz -
    miałyby się odbyć w obecności biegłego, którym miałby być ekspert
    lotniczy zespołu parlamentarnego dr Bogdan Gajewski z Kanady.
    Macierewicz wyraził nadzieję, że prokuratura opublikuje stenogramy z
    przesłuchań członków komisji Millera, tak jak opublikowała niedawno
    zeznania ekspertów zespołu parlamentarnego.

    "Podstawowym problemem związanym z panem dr. inż. Laskiem i jego
    chlebodawcą, czyli premierem Donaldem Tuskiem, jest to, że od trzech i
    pół roku kłamią i oszukują opinię publiczną co do przebiegu tragedii
    smoleńskiej, nie zbadawszy podstawowych danych wyjściowych" - powiedział
    Macierewicz.

    Macierewicz podkreślił, że komisja Millera nie badała wraku, ani
    brzozy. "W materiałach komisji Millera nie ma ani jednego raportu,
    protokołu oględzin miejsca zdarzenia" - twierdził poseł PiS. Lasek
    wielokrotnie wcześniej wyjaśniał, że z 34-osobowej komisji Millera w
    Smoleńsku było kilkanaście osób, część z nich od dnia katastrofy.

    Macierewicz podkreślił, że jego zespół od grudnia 2010 r. stopniowo
    przekazywał swoje materiały do kancelarii premiera i prokuratury. Wśród
    nich były - jak mówił - biała księga (z czerwca i lipca 2011 r.) i
    raporty na 28 miesięcy po katastrofie (z sierpnia 2012 r.) i o stanie
    badań (z kwietnia 2013 r.) oraz opracowanie Duńczyka Glenna Jorgensena
    (przetłumaczone na język polski w sierpniu 2013 r.). Oczekujemy, że pan
    Lasek odniesie się do tych obliczeń - mówił Macierewicz o materiale
    Jorgensena.

    Pytany o materiały, na podstawie których zespół parlamentarny
    przygotował swoje publikacje, Macierewicz powiedział, że są one
    wszystkie w raportach. "Każdy z raportów zespołu parlamentarnego
    zawiera, przywołuje dane wyjściowe, na których się opiera" - podkreślił.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    89. Lasek jest nagi :)

    Maryla, sob., 28/09/2013 - 17:30

    Maciej Lasek: Wypowiedzi ludzi, którzy nie do końca znają się na temacie, nie są dla mnie istotne

    (..)
    Co w środowisku mówi się o tych ekspertach zespołu Antoniego Macierewicza?

    W środowisku lotniczym zdanie o tych panach jest bardzo
    negatywne. Dla wielu ludzi z tego środowiska część przyczyn, które
    doprowadziły do katastrofy w Smoleńsku, była jasna i widoczna jeszcze
    przed zakończeniem prac naszej komisji.



    A w środowisku naukowym?

    Mówi się, że to wstydliwa rzecz. Moi koledzy na Politechnice
    Warszawskiej powtarzają od lat: "Naukowiec może się wypowiadać w
    zakresie swoich kompetencji". Ale środowisko naukowe nie ma problemu
    katastrofy smoleńskiej, ma problem politycznego uwikłania tego tematu. I
    to powoduje, że jest bardzo mało aktywne. Bo mamy do czynienia z
    sytuacją, w której tytuły czy stopnie naukowe są wykorzystywane do
    popierania teorii, na które nie ma dowodów, a które wykorzystywane są
    wyłącznie do celów politycznych



    Wstyd dla naukowców?

    Wstyd! A z drugiej strony, jakakolwiek wypowiedź osób, które mają
    wiedzę na ten temat, jest przedmiotem dość niewybrednych personalnych
    ataków. Miałem taki przypadek u nas na uczelni. Profesor z olbrzymim
    doświadczeniem i olbrzymim autorytetem naukowym, również za granicą,
    miał to nieszczęście, że odpowiedział na pytanie dziennikarza, czy
    samolot Tu-154 po utracie fragmentu skrzydła i lotki może wykonać obrót
    autorotacyjny, nie może utrzymać się w locie poziomym. Odpowiedział:
    "Ależ oczywiście!", i zaczął tłumaczyć, jak to ekspert. Natychmiast stał
    się obiektem takich ataków w gazecie, której udzielił tej wypowiedzi,
    że więcej już słowa nie powie na temat katastrofy smoleńskiej. Zapytał
    mnie któregoś dnia: "Dlaczego tak jest?". Co miałem mu powiedzieć? Że to
    polityka?
    Naukowcy są przyzwyczajeni do wykonywania swojej pracy, a w
    niej zasady są bardzo proste, klarowne.



    Jest Pan gotowy do debaty pod patronatem PAN?

    Nigdy nie mówiliśmy o debacie. Pan prof. Michał Kleiber powiedział
    zresztą ostatnio, że jego słowa zostały źle zrozumiane.
    Jego, po
    pierwsze, boli to, co nas - naruszanie autorytetu naukowego przez
    wypowiedzi skrajne albo niemające nic wspólnego z dowodami. Powiedział,
    że jedynym dokumentem, który łącznie z dowodami opisuje przebieg
    katastrofy w Smoleńsku, jest raport komisji Millera. Natomiast jeśli
    środowisko chce się wypowiedzieć, chce wytłumaczyć mechanizm tej
    katastrofy, to jest na to miejsce podczas konferencji naukowej, nie
    debaty.



    I wierzy Pan, że ta konferencja coś zmieni?

    Nie wiem, czy zmieni. Chciałbym, aby zaktywizowała środowiska
    naukowe, specjalistyczne w Polsce. Żeby o katastrofie smoleńskiej
    wypowiadali się fachowcy. Mamy przecież Politechnikę Warszawską,
    Politechnikę Rzeszowską, Wrocławską, Dęblin, Wojskową Akademię
    Techniczną, długo by jeszcze wymieniać. Tam wszędzie pracują fachowcy.



    Pan tę katastrofę tłumaczy naukowo od miesięcy i wciąż 30 proc. Polaków wierzy w zamach.

    Ostatnio pojawił się sondaż, w którym pytano respondentów, czy
    eksperci z zespołu parlamentarnego mają wiedzę, która jest wystarczająca
    do tego, aby wyjaśnić katastrofę smoleńską - 17 proc. powiedziało, że
    taką wiedzę mają, 53 proc. - że nie. To jest jeden do trzech. Mam
    oczywiście świadomość, że wszystkich nie przekonamy. Ale musimy tę
    katastrofę tłumaczyć prostszym językiem. Nasz raport mógł dla odbiorcy
    laika nie być zrozumiały, bo często używaliśmy fachowych określeń, ale
    jego adresatem było środowisko lotnicze przygotowane merytorycznie do
    odbioru takiej opinii.


    Prokuratura osłania "Gazetę Wyborczą", odmawiając odpowiedzi na
    pytania, ale zaznacza, że "traktuje wszystkie media w równy sposób"

    "Z Pańskich pytań jednoznacznie wynika, że nie interesują Pana
    informacje pochodzące ze śledztwa, a jedynie kwestie, które służyć mają
    polemice z inną redakcją".

    Prokuratura wojskowa staje w obronie "Gazety Wyborczej".
    Odmawiając odpowiedzi na pytania portalu wPolityce.pl, tłumaczy, że w
    jej ocenie... mają one posłużyć do... polemiki między redakcjami.
    Bez odpowiedzi pozostają bardzo ważne dla sprawy smoleńskiej odpowiedzi.

    W
    reakcji na publikację "Gazety Wyborczej", która w sposób skrajnie
    zmanipulowany przedstawiła fragmenty zeznań trzech naukowców
    współpracujących z zespołem parlamentarnym, redakcja wPolityce.pl
    przesłała wojskowej prokuraturze kilka pytań, dotyczących sprawy
    smoleńskiej.

    W naszym piśmie pytaliśmy:

    1. Czy prokuratura wojskowa była świadoma, że "Gazeta Wyborcza"
    przygotowuje tekst dotyczący treści zeznań naukowców współpracujących z
    parlamentarnym zespołem badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej?

    2.
    W jaki sposób, kiedy i w jakich okolicznościach "Gazeta Wyborcza"
    pozyskała opinie kpt. Marcina Maksjana dot. treści zeznań złożonych
    przez naukowców współpracujących z parlamentarnym zespołem badającym
    przyczyny katastrofy smoleńskiej?

    3. Czy kpt. Marcin Maksjan był świadomy do czego posłużą jego wypowiedzi?

    4.
    Czy prokuratura wojskowa podjęła lub zamierza podjąć kroki prawne
    związane z publikacją "Gazety Wyborczej", w szczególności mające na celu
    wykrycie źródła przecieku o treści zeznań lub protokołów z zeznań
    naukowców współpracujących z parlamentarnym zespołem badającym przyczyny
    katastrofy smoleńskiej? I dlaczego tak lub dlaczego nie?

    5. Czy
    prokuratura wojskowa lub któryś z jej przedstawicieli brał udział w
    przekazywaniu "Gazecie Wyborczej" treści przesłuchań naukowców
    współpracujących z parlamentarnym zespołem badającym przyczyny
    katastrofy smoleńskiej?

    6. Jakimi motywacjami kierował się
    prokurator-referent, wydając zgodę na ujawnienie trzech protokołów
    przesłuchań naukowców współpracujących z parlamentarnym zespołem
    badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej?

    7. Czy
    możliwe w ocenie prokuratora referenta możliwe jest na obecnym etapie
    śledztwa upublicznienie całości - poza materiałami wrażliwymi - akt
    śledztwa smoleńskiego? I dlaczego tak lub dlaczego nie?


    8.
    Czy w toku śledztwa prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo ws.
    katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku współpracowała z
    ekspertem-balistykiem wewnętrznym, ekspertem zajmującym się
    wytrzymałością materiałów a także ekspertem zajmującym się badaniami
    zachowania materiałów pod wpływem wysokiej energii? Jeśli tak, to w
    jakim charakterze brali oni udział w śledztwie, jakie posiadali stopnie
    naukowe? Jeśli to możliwe proszę również o ujawnienie ich personaliów.

    9. Czy
    w toku śledztwa prokuratura zleciła badania dot. katastrofy smoleńskiej
    przy użyciu programu LSDyna 3D lub pokrewnego? Jeśli nie, dlaczego?
    Jeśli tak, w jakim zakresie i kiedy zostały przeprowadzone?


    10. Jakie
    kroki podjęła prokuratura po przesłuchaniu świadków, oznaczonych
    symbolami Świadek 1, Świadek 2, Świadek 3, w celu weryfikacji ich
    wątpliwości i badań dot. katastrofy z 10 kwietnia 2010, które
    przedstawiono w czasie przesłuchania?


    11. Czy prawdą
    jest, że prokuratura po przesłuchaniu jednego ze świadków, którego
    protokoły przesłuchania ujawniono, wezwała na przesłuchanie posła
    Antoniego Macierewicza i zamierza rozpocząć śledztwo w związku ze
    słowami jednego ze świadków, iż poseł Macierewicz ma świadomość, gdzie
    znajduje się jedna z części pochodzących z Tupolewa, który uległ
    katastrofie w Smoleńsku? Jeśli tak, czego śledztwo wyłączone ma
    dotyczyć?

    W odpowiedzi na nasze pytania otrzymaliśmy pismo, podpisane przez... kpt. Marcina Maksjana, którego dotyczyła część pytań.

    Swoje pismo prokurator Marcin Maksjan zaczął od zaskakującego wstępu:

    W odpowiedzi na pytania uprzejmie informuję, że Wojskowa Prokuratura
    Okręgowa w Warszawie przekazuje przedstawicielom mediów informacje
    ściśle związane z prowadzonym śledztwem dotyczącym katastrofy
    smoleńskiej. Treść Pańskich pytań zasadniczo wykracza poza ten
    zakres. Z Pańskich pytań jednoznacznie wynika, że nie interesują Pana
    informacje pochodzące ze śledztwa, a jedynie kwestie, które służyć mają
    polemice z inną redakcją.

    Jak widać kapitan Maksjan uznaje, że może interpretować działania mediów oraz uznawać, na jakie pytania będzie odpowiadał, a na jakie nie zamierza.

    Co ciekawe, w swoim piśmie zaznacza również, że prokuratura "traktuje
    wszystkie media w równy sposób". To tym bardziej dziwi, że na nasze
    pytania odpowiedzieć nie chciał, ale w tworzeniu artykułu w "GW" o
    zeznaniach ekspertów zespołu parlamentarnego udział wziął.
    Niestety jednak nie wiadomo, w jakim charakterze. Na to pytanie Marcin Maksjan nie odpowiedział.

    Prokuratura
    odnosząc się do części pytań zaznacza, że dotyczą one "planów
    procesowych prokuratury, których Wojskowa Prokuratura Okręgowa w
    Warszawie publicznie nie ujawnia przed ich realizacją". Jednak wskazuje,
    że śledczy nie brali udziału w przekazywaniu materiałów "Wyborczej".

    Wbrew niektórym publicznym twierdzeniom prokuratura nie przekazała protokołów przesłuchań trzech świadków jakimkolwiek mediom przed publikacją "Gazety Wyborczej"

    - wskazuje prokuratura wojskowa. Jednak kpt. Maksjan nie odniósł się do pytań o swój udział w tworzeniu artykułu w "GW". Wygląda
    na to, że nie jest w stanie wyjaśnić, w jaki sposób jego komentarze i
    opinie znalazły się w tekście. Być może wyjaśnienia nie byłyby do niego
    wygodne...
    Tego się nie dowiemy.

    Śledczy odnosząc się do motywacji, która legła u podstaw decyzji o ujawnieniu protokołów zeznań trzech świadków wskazują:

    Decyzja prokuratora referenta śledztwa dotycząca opublikowania
    zanonimizowanych protokołów trzech świadków była następstwem artykułu w
    "Gazecie Wyborczej", bowiem artykuł ten wywołał lawinę pytań
    dziennikarzy na temat jego rzetelności, prawdziwości, zbieżności bądź
    rozbieżności ze złożonymi zeznaniami. Na decyzję tę wpływ miały również
    wypowiedzi samych naukowców, którzy po publikacji "Gazety Wyborczej"
    posługiwali się publicznie argumentacją, jakoby artykuł ten zawierał ich
    wypowiedzi wyrywane z kontekstu.
    Opublikowanie całości (w
    odpowiedni sposób zanonimizowanych) protokołów przesłuchania tych trzech
    świadków daje obecnie każdej osobie możliwość samodzielnej weryfikacji,
    czy tekst w "Gazecie Wyborczej" był rzetelny, prawdziwy, zbieżny ze
    złożonymi zeznaniami.

    Co ciekawe, stosując ten sposób rozumowania należałoby
    oczekiwać, że prokuratura ujawni wszystkie materiały śledztwa
    smoleńskiego. Bowiem coraz pojawia się coraz więcej "pytań dziennikarzy
    na temat rzetelności, prawdziwości, zbieżności bądź rozbieżności"
    oficjalnej wersji wydarzeń, prezentowanej przez stronę rządową z
    materiałem dowodowym.


    Czy zatem prokuratura wojskowa już pracuje nad upublicznieniem całości materiałów?

    Odnosząc
    się do pytań dotyczących współpracy prokuratury z biegłymi oraz
    wykorzystywania nowoczesnych programów komputerowych potrzebnych do
    prowadzenia skomplikowanych symulacji prokuratura wojskowa wyjaśnia,
    choć nie do końca:

    Prokuratura w toku śledztwa wywołuje te opinie biegłych, które mają
    istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Przypominam, że
    postanowieniem z dnia 3 sierpnia 2011 r. prokuratura powołała zespół
    biegłych w celu stwierdzenia okoliczności, przyczyn i przebiegu
    katastrofy samolotu Tu-154 M nr 101 w dniu 10 kwietnia 2010 r., w
    którego skład wchodzą obecnie 23 osoby z zakresu różnych specjalności, w
    tym m.in. badania wypadków lotniczych, aerodynamiki i mechaniki
    samolotów, budowy płatowca, pilotażu, szkolenia lotniczego, techniki
    lotniczej, nawigacji, meteorologii lotniczej, medycyny lotniczej i
    medycyny sądowej, psychologii lotniczej, prawa lotniczego. Wskazanemu
    zespołowi biegłych przekazano kilkanaście zagadnień do rozstrzygnięcia,
    mających fundamentalne znaczenie dla prowadzonego śledztwa. W
    zależności od zgłaszanych przez ww. zespół biegłych potrzeb, prokuratura
    każdorazowo rozważa czy dokooptować do zespołu kolejnego biegłego (o
    wskazanej przez biegłych specjalności) lub wywołać określoną opinię,
    którą następnie zespół biegłych wykorzysta w opinii kompleksowej na
    temat okoliczności, przyczyn i przebiegu katastrofy.

    W ten sposób de facto śledczy uniknęli odpowiedzi na pytanie, czy
    prokuraturę opinię biegłych z zakresu balistyki wewnętrznej, ekspertów
    zajmujących się wytrzymałością materiałów, czy zachowaniem materiałów
    pod wpływem wysokiej energii interesowały. Otwartym pozostało również
    pytanie o to, czy śledczy korzystali z programu LSDyna 3D lub
    pokrewnego. Co ciekawe, w związku z tym nie wiadomo, również na
    jakiej podstawie prokuratura oceniała przydatność zeznań, jakie w
    śledztwie smoleńskim złożyli eksperci współpracujący z zespołem
    badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej.
    Jeśli śledczy nie
    współpracują z ekspertami o podobnych do przesłuchiwanych naukowców
    specjalizacji jak można ocenić badania, o których mówili...

    Prokuratura
    jednak zaznacza, że "zasięgnęła opinii Centralnego Laboratorium
    Kryminalistycznego Policji w celu stwierdzenia, czy na pokładzie
    samolotu Tu-154 M nr 101 doszło do wybuchu materiałów wybuchowych".

    Opinię wydadzą eksperci, którzy na co dzień zajmują się nie tylko
    badaniami laboratoryjnymi materiałów wybuchowych, lecz uczestniczą także
    w czynnościach realizowanych na miejscach zdarzeń. Eksperci ci w
    przeszłości realizowali opinie na potrzeby spraw o największym ciężarze
    gatunkowym, dość wspomnieć sprawę Breivika, gdzie występował tzw.
    „polski ślad”

    - wskazuje prokurator Maksjan. Jednak to nie rozwiewa
    wątpliwości dot. całości procesu badania próbek pobranych w Smoleńsku.
    Ten proces budzi bardzo poważny niepokój, m.in. w związku z oddaniem ich
    na wiele miesięcy Rosjanom.


    Kapitan Maksjan wyjaśnia również, dlaczego zeznania w prokuraturze musi złożyć poseł Antoni Macierewicz:

    Odnosząc się zaś do pytania dotyczącego Pana Posła Macierewicza
    informuję, że ww. został wezwany przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w
    Warszawie, celem przesłuchania w charakterze świadka. Świadek ten stawił
    się w siedzibie prokuratury, natomiast czynność procesowa przesłuchania
    go nie doszła do skutku, bowiem pełnomocnik świadka złożył wniosek o
    wyłączenie prowadzących przesłuchanie prokuratorów. Wobec powyższego
    czynność procesową przerwano celem rozpoznania ww. wniosku. Wniosek
    został rozpoznany negatywnie.

    Zapewne przez nieuwagę prokurator Marcin Maksjan nie zaznaczył,
    dlaczego poseł Macierewicz chciał wyłączenia śledczych z przesłuchiwania
    go. Przewodniczący zespołu badającego przyczyny tragedii
    smoleńskiej uznał, że skoro toczy się postępowanie ws. niedopełnienia
    obowiązków przez śledczych prowadzących sprawę tragedii smoleńskiej, nie
    powinni oni brać udziału w przesłuchiwaniu go.
    Motywacja i
    argumentacja logiczna, ale w narracji kpt. Maksjana znów przedstawiono
    Macierewicza jako osobę utrudniającą śledztwo i składającą nieracjonalne
    wnioski.

    Pismo z prokuratury może być symbolem działania NPW. Włączanie
    się w debatę publiczną, wspieranie i osłanianie części mediów, polityka
    informacyjna, oparta na wikłaniu a nie wyjaśnianiu i wreszcie osłona
    własnych karier i interesów
    - tym Polacy są karmieni od dawna, z tym muszą walczyć ci, którzy dążą do prawdy smoleńskiej.

    Prokuratura ws. smoleńskiej popełniła rażące błędy na samym początku. I jak widać sama się nie uzdrowi. Może jedynie brnąć w kompromitację...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    90. widać różnice pomiędzy dwoma rektorami odcinającymi się

    Maryla, sob., 28/09/2013 - 23:42

    "Rozbijmy
    drugiego tupolewa! Dla zbadania takiej katastrofy jak smoleńska nie ma
    co oszczędzać" Waldemar Pawlak publicznie zaproponował przeprowadzenie
    sensacyjnego eksperymentu

    "Jeżeli zniszczymy samolot w takiej pozycji, w jakiej miał uderzyć
    w ziemię, to zobaczymy na jakie fragmenty się podzieli. To można
    sprawdzić jedynie na rzeczywistym obiekcie, który rozbijemy, gdy będzie
    odwrócony kołami."

    Oświadczenie
    Uniwersytetu Akron. "Prof. Binienda jest szanowanym profesorem z
    wieloletnim dorobkiem naukowym, ma prestiżową pozycję, jest naczelnym
    lotniczego pisma naukowego"


    "Podobnie jak wielu szanowanych naukowców, profesor Binienda
    prezentuje wyniki swych badań na konferencjach naukowych i w
    weryfikowanych pismach naukowych. Uniwersytet jest dumny z jego
    zaangażowania i pracy".

    Fot. wPolityce.pl

    Niedawno TVN, wpisując się w szeroką kampanię politycznego i
    medialnego obozu rządowego, wyemitowała zmanipulowany materiał
    dotyczący profesora Wiesława Biniendy i szanowanych polskich profesorów,
    którzy angażują się w niezależne badania tragedii z 10 kwietnia 2010
    roku.Przekonywano w nim, że zachodnie macierzyste uczelnie naukowców nie
    popierają ich działań. W celu udowodnienia zaplanowanej tezy
    zmanipulowano m.in. oświadczenie Uniwersytetu Akron. Choć TVN
    dysponował całym dokumentem, zaprezentował tylko wyrwane z kontekstu dwa
    zdania. Poniżej przekazujemy pełną treść oświadczenie wysłanego przez
    Uniwersytet Akron do TVN.

     


    Oświadczenie Uniwersytetu Akron z dnia 24 września 2013 roku (przetłumaczone na język polski):

    W odpowiedzi na państwa pytanie, dotyczące wsparcia udzielonego Prof. Biniendzie, uprzejmie informujemy, że jest on szanowanym profesorem Szkoły
    Inżynierii od wielu lat. Szkoła Inżynierii Uniwersytetu w Akron jest
    znana i finansowana na poziomie ogólnokrajowym dzięki wysokiej jakości
    badań naukowych. Należy powiedzieć, że Dr Binienda zajmuje prestiżową pozycję w międzynarodowym środowisku naukowym, jest redaktorem naczelnym lotniczego pisma naukowego Journal of Aerospace Engineering, oraz jest członkiem honorowym Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierii Cywilnej.

    Posiada wieloletni dorobek naukowy a jego badania są
    finansowane z wielu zewnętrznych źródeł. Wsparcie Uczelni otrzymuje w
    postaci laboratoriów badawczych oraz takiego samego wynagrodzenia jakie
    przysługuje pracownikom o najwyższym statusie zatrudnienia prowadzącym badania naukowe.

    Uniwersytet jest dumny z zaangażowania i pracy profesora Biniendy;
    jednak nie można powiedzieć, że fundusze Uniwersytetu zostały
    przeznaczone na konkretne działania bądź badania dotyczące katastrofy
    smoleńskiej. Co więcej, poza ograniczeniami patentowymi, każdy z naszych
    profesorów ma prawo wyrażać swoją opinię lub publikować swoje badania
    samodzielnie, bez zezwolenia uczelni, tak jak jest to przyjęte na wielu
    innych amerykańskich uczelniach prowadzących badania naukowe.

    Należy zaznaczyć, że podobnie jak wielu szanowanych naukowców, profesor Binienda prezentuje wyniki swych badań na konferencjach naukowych i w weryfikowanych pismach naukowych.

    Eileen Korey
    Rzecznik Prasowy
    Uniwersytet Akron


    Zdzisław Krasnodębski



    Powrót PRL-owskich rektorów
    Słuchając ostatnich
    wypowiedzi rektora Politechniki Warszawskiej oraz rektora AGH, mam
    wrażenie, że cofnęliśmy się do czasów głębokiego PRL-u. Już w...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    91. Prof. J.Rońda: Wyjaśnianie i przyczyna katastrofy przez "zespół

    Maryla, pon., 30/09/2013 - 21:27

    Prof. J.Rońda: Wyjaśnianie i przyczyna katastrofy przez "zespół laska" jest niewiarygodne!
    POLSAT

    Jan Pospieszalski: Bliżej - Powrót smoleńskiego sporu

    Opublikowano 29 wrz 2013

    wywiad z prof. Binienda m/i na temat TVN i Polsat

    CYNGLÓWA KUBLIKOWA POD STOŁEM, WKRACZA CYNGIEL BLIŹNIAK

  • U Macierewicza fachowców brak

    Po trzech latach wysłuchiwania ze strony Antoniego Macierewicza,
    działaczy PiS i wspierających tę partię publicystów oszczerstw i
    najdzikszych...

    Wojciech Czuchnowski


  • Po trzech latach wysłuchiwania ze strony Antoniego Macierewicza,
    działaczy PiS i wspierających tę partię publicystów oszczerstw i
    najdzikszych oskarżeń, włącznie z tymi o zdradę narodową, członkowie
    państwowej komisji ministra Millera, która badała katastrofę smoleńską,
    zdecydowali się na ostrzejszą polemikę.W ogłoszonym w sobotę liście zaapelowali do zespołu parlamentarnego
    Macierewicza, by wreszcie ujawnił dowody na swoje twierdzenia, że 10
    kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem nie doszło do tragicznego wypadku
    prezydenckiego samolotu, lecz do "dwóch wybuchów", które sprawiły, że
    Tu-154 runął na ziemię. "Zwracamy się do zespołu przewodniczącego
    Antoniego Macierewicza i jego ekspertów, aby zachowali powagę
    instytucji, które reprezentują, i osobisty honor. Pokażcie dowody na
    swoje teorie albo zakończcie prace i przeproście za to, że przez ponad
    trzy lata wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media" - napisali
    autorzy listu skupieni w zespole kierowanym przez dr. Macieja Laska,
    szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.


    Wystąpienie jest reakcją na publikację "Gazety", w której ujawniliśmy
    zeznania naukowców doradzających posłowi PiS. Przed prokuratorem
    przyznali oni, że nie specjalizują się w lotnictwie czy badaniu wypadków
    samolotowych, a ich doświadczenia w tym zakresie sprowadzają się m.in.
    do obserwacji skrzydeł z pozycji pasażerów linii lotniczych i składania w
    młodości modeli.
    Macierewicz na list odpowiedział kolejną inwektywą: "Podstawowym
    problemem związanym z panem dr. inż. Laskiem i jego chlebodawcą, czyli
    premierem Donaldem Tuskiem, jest to, że od trzech i pół roku kłamią i
    oszukują opinię publiczną co do przebiegu tragedii smoleńskiej".


    A prezes PiS Jarosław Kaczyński (autor twierdzenia, że w
    Smoleńsku doszło do "straszliwej zbrodni zamordowania 96 osób i
    prezydenta RP") dodał: "Członkowie komisji Millera to są ludzie
    właściwie bez żadnego dorobku. Mają co najwyżej troszkę publikacji i
    zero cytowań. Nasi mają dziesiątki publikacji i wręcz tysiące cytowań".


    W sukurs Macierewiczowi pospieszyli "niepokorni" dziennikarze,
    wyśmiewając państwową komisję za to, że w jej składzie nie było
    profesorów, a u Macierewicza jest dwóch.

    Zajrzałem do
    wykazu członków komisji ministra Jerzego Millera. Wśród 34 osób, które w
    niej pracowały, jest: 16 inżynierów lotniczych, dziewięciu pilotów (w
    tym pilotów doświadczalnych), trzech specjalistów od prawa lotniczego,
    psycholog lotniczy, dwóch meteorologów, dwóch patomorfologów, jeden
    kontroler lotu. Reprezentują takie instytucje jak: Inspektorat MON ds.
    Bezpieczeństwa Lotów, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych, Wojskowy
    Instytut Medycyny Lotniczej, Dowództwo Sił Powietrznych RP. Mają tytuły
    doktorskie i wysokie stopnie oficerskie. Badali dziesiątki katastrof
    samolotów. W dniu tragedii 18 z nich przyleciało do Smoleńska. Siedzieli
    tam do 22 kwietnia. Ich zasługą jest m.in. zdobycie stenogramów z
    rosyjskiej wieży kontrolnej, na które często powołuje się Macierewicz.


    W zespole Macierewicza zasiada 100 posłów i senatorów PiS oraz
    pięciu naukowców. Tylko dwóch z nich pracuje w dziedzinach zahaczających
    o lotnictwo. Nikt z tego zespołu nie pilotował zawodowo samolotu, nie
    jest inżynierem lotnictwa. Żaden z ludzi Macierewicza nie był w
    Smoleńsku i nie badał wcześniej katastrofy powietrznej.


    Samo to zestawienie zamyka dyskusję. Wypada miażdżąco dla zespołu posła
    PiS i głoszonych przez tę grupę teorii. Nic dziwnego, że fachowców z
    państwowej komisji krew zalewa. I tak byli cierpliwi wystarczająco
    długo.







  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    92. TYLKO U NAS. Instytut im.

    Maryla, śr., 02/10/2013 - 14:11

    TYLKO
    U NAS. Instytut im. Sehna przyznaje: "nie zajmujemy się katastrofami
    lotniczymi". Ale przecież zasług IES dla śledztwa smoleńskiego nikt nie
    zamierza podważać

    Czy Maciej Lasek i "Wyborcza" wreszcie zamilkną? Ich sposób
    myślenia powinien sprawić, że bardzo ważny dla śledztwa Instytut
    przestałby się zajmować sprawą smoleńską. To oznacza, że m.in. nie
    byłoby dowodów na jedno z bardziej skandalicznych kłamstw ws. gen.
    Błasika. I zapewne chodzi właśnie o to, by kolejne manipulacje pozostały
    w mocy...


    Glenn Jørgensen: tupolew mógł stracić kolejny fragment lewego skrzydła. Wtedy dane wyliczone zgadzają się z podanymi w raporcie

    "Dziwne jest to, że można znaleźć tyle niewytłumaczalnych zachowań
    samolotu widocznych na wykresach w raporcie MAK i nikt nie wyjaśnia, w
    jaki sposób do nich doszło".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    93. Wolne głosy prof. Michał Kleiber (Prezes PAN) cz. II

    Maryla, śr., 02/10/2013 - 23:32

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    94. Nie jestem wariatem, tylko

    Maryla, czw., 03/10/2013 - 10:53

    Nie jestem wariatem, tylko naukowcem

    Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Jackiem Rońdą z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej AGH w Krakowie

    Jak się Pan czuje jako jeden z „trzech zamachowców” według „Gazety Wyborczej”?

    – To, co napisała „Gazeta Wyborcza”, to przejaw bandytyzmu
    politycznego reprezentowanego przez Platformę Obywatelską. W momencie
    zagrożenia ich supremacji krytykują wszystkich, którzy reprezentują inne
    poglądy na różne kwestie każdego możliwego elementu życia publicznego,
    tak by dalej prowokować i wyzwalać w ludziach negatywne emocje.
    Publikację „GW” odbieram jako literalne oskarżenie mnie o to, że
    zamordowałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego i towarzyszące mu 95 osób. Z
    punktu widzenia formalnego jest to oskarżenie mojej osoby o udział
    sprawczy w zorganizowaniu zabójstwa. Tak wynika z tytułu publikacji
    gazety.

    Wspólnie z moimi kolegami staram się wyjaśnić przyczyny tej
    katastrofy, w której zginęła elita polskiej klasy politycznej, zginęli
    ludzie wybitni, wielkie osobistości życia publicznego z wielką stratą
    dla Polski.

    „Wyborcza” poszła dalej, oskarżając Pana o antysemityzm.

    – Wiele lat spędziłem poza granicami Polski – w okresie bandytyzmu
    peerelowskiego musiałem uciekać z kraju, potem wróciłem do Ojczyzny,
    chociaż mogłem zostać w każdym innym państwie, co zrobiło przecież wielu
    polskich emigrantów. Mogłem zostać w Australii czy w Stanach
    Zjednoczonych, RPA czy w Kanadzie. Spośród moich kolegów z Afryki
    Południowej do Polski nie wrócił nikt poza mną. Jestem naukowcem w
    dziedzinie, w której pracuję – termodynamice i balistyce poświęciłem
    swoje życie zawodowe – całe 45 lat. W związku z tym mam bagaż wiedzy,
    który pozwala mi analizować pewne fakty. Staram się mieć zawsze
    racjonalne podejście do wszystkiego – analiza jest obiektywnym
    narzędziem pracy w badaniu zjawisk tak fizycznych, jak i społecznych,
    publicznych.

    Publikację „GW” oceniam jako akt bandytyzmu i terroryzmu wobec mojej
    osoby. Jestem tym głęboko oburzony. Takiego bezpardonowego ataku nie
    przypuszczono na mnie nawet w okresie głębokiej komuny. Informacje,
    jakobym wysyłał wulgarne i antysemickie komentarze pod adresem ministra
    Sikorskiego, rozprzestrzeniał reprezentujący Sikorskiego mec. Roman
    Giertych. A przecież to totalna bzdura! Komputer, z którego komentarze
    te miały być wysyłane, miał być w sieci Akademii Górniczo-Hutniczej w
    Krakowie. Ten komputer znajdował się w moim zakładzie, ale nigdy nie był
    zamykany na kłódkę! Nie wiem, kto w czasie wakacji z niego korzystał,
    kiedy do wysyłania tych komentarzy miało dojść. Nie wiem nawet
    dokładnie, co z niego wysyłano! Jestem informatykiem od 40 lat, wiem,
    jak łatwo ukraść IP komputera lub przejąć kontrolę nad wyszukiwarką,
    wiem, jak łatwo w internecie pod kogoś się podszyć. Jest na to co
    najmniej pięć sposobów – ale nie będę tu wnikał w szczegóły.

    Prokuratura ujawniła Pańskie zeznania w śledztwie smoleńskim. Za Pana wiedzą i zgodą? Uprzedzono Pana chociaż o tym?

    – Oczywiście, że nie!

    Prokuratura odżegnuje się od tego, jakoby przekazywała jakimkolwiek
    mediom protokoły z zeznań, zapewniając, że to nie była żadna ustawka z
    „Wyborczą”.

    – Nie wierzę w to. To jest typowe działanie w ramach tzw. czarnej
    propagandy. Propagandy, którą stosuje się w momentach zagrożenia bytu
    prowokatora. Ostatnio zastosowano ją w „Gazecie Wyborczej” przed
    wyborami senatora Pupy, kiedy rozpowszechniono zdjęcie ulotki godzącej w
    dobre imię kandydata. Ulotka rzekomo zawierała zdjęcie kandydata na
    senatora w domu publicznym. Odtajnienie tych zeznań jest tu postawieniem
    kropki nad i. Najwidoczniej prokuratura przestraszyła się, że gazeta
    ujawniła to, co od niej otrzymała. Dlatego odtajnili wszystko. Na
    protokole z moim zeznaniem jest nawet większy fragment mojego podpisu!
    To typowa prowokacja prokuratury i gazety, mająca zdyskredytować i
    zniszczyć każdego, kto odważy się badać katastrofę w sposób inny niż
    prorządowe gremia. W myśl dawnych haseł swoich ideowych protoplastów:
    „Kto nie z Mieciem (Moczarem), tego zmieciem, a kto nie z Władziem
    (Gomułką), tego zgładziem”.

    Minister nauki Barbara Kudrycka stwierdziła, że „wypowiedzi
    ekspertów Macierewicza to prawdziwy atak na powagę polskiej nauki”, że
    naruszają Panowie Kodeks Etyki Pracownika Naukowego.

    – Takie stwierdzenie jest ewidentnym nadużyciem dokonanym przez
    typowego urzędnika państwowego rodem z Platformy Obywatelskiej. To jest
    hucpa. Czekam na to oskarżenie i na to, że wezwą mnie przed komisję
    etyki. To, co pani minister robi, jest aktem naruszenia Wielkiej Karty
    Uniwersytetów Europejskich (Magna Charta Universitatum), w której między
    innymi napisano: „Uniwersytet – jako instytucja odpowiedzialna za
    utrwalanie europejskiej tradycji humanistycznej – stale dba o tworzenie
    wiedzy uniwersalnej, a realizując swoje powołanie, przenika granice
    geograficzne i polityczne oraz potwierdza konieczność poznawania i
    wzajemnego oddziaływania na siebie różnych kultur”.

    Rektor AGH odciął się od Pana, Maciej Lasek zorganizował
    konferencję, na której mówił, że nie mają Panowie żadnych dowodów na
    poparcie swoich tez i nie jesteście żadnymi „badaczami katastrof”.

    – Ale to nie znaczy, że pewnymi aspektami tej katastrofy nie mogę się
    zająć. Prawa fizyki, mechaniki, chemii, termodynamiki są obiektywne.
    My, mechanicy, posługujemy się tymi samymi prawami, tymi samymi
    równaniami do projektowania różnych konstrukcji. Mogę projektować
    rurociąg w elektrowni atomowej czy proces technologiczny spawania
    płaszcza silnika turbinowego. Natomiast nie biorę się za konstruowanie
    płatowca, bo to nie jest moja specjalność! Nigdy nie mówiłem, że jestem
    ekspertem od płatowców, mówiłem, że jestem ekspertem od wybuchów i
    fragmentacji konstrukcji. Analizuję to, co się stało, kiedy samolot
    uderzył w ziemię, a był już tylko zbiorem fragmentów konstrukcji i ciał
    ludzkich. Nigdy nie twierdziłem, że zajmuję się analizą lotu samolotu!
    Zajmuję się badaniem stopnia zniszczenia konstrukcji. A to jest
    zagadnieniem mechaniki zniszczenia, działu mechaniki ciała stałego, i w
    tej analizie posługuję się obiektywnymi prawami fizyki i matematyki.

    Ale Lasek podkreśla, że skoro nie mają Panowie żadnych dowodów na poparcie swoich tez, to nie ma o czym rozmawiać.

    – Proponuję porównać dorobek zawodowy, publikacyjny, pozycję w nauce
    moją i pana Laska. Nie mówiąc już o porównaniu dokonań pana Laska z
    dorobkiem zawodowym i naukowym panów profesorów Biniendy i Nowaczyka.
    Widać tu ogromny dysonans. „Gazeta Wyborcza” i cała ubecja zarzucają, że
    badając katastrofę smoleńską, występujemy poza zakres swoich
    kompetencji. Takie konkluzje to nadużycie.

    Sami jednak Panowie podkreślali, że obracają się tylko w sferze
    hipotez, w zeznaniach powołuje się Pan na dokumenty dostarczone przez
    Antoniego Macierewicza czy zdjęcia z internetu.

    – Zawsze mówiliśmy, w jakim zakresie możemy katastrofę smoleńską
    badać. Nigdy nie powiedziałem, że jestem ekspertem lotniczym, jestem
    ekspertem od balistyki.

    Wygląda na to, że członkowie komisji Millera nie chcą podjąć merytorycznej dyskusji i jej nie podejmą.

    – Tego nie rozumiem. Jeśli politykę miesza się do obiektywnych badań,
    to tym gorzej dla polityków. Nie da się problemu przyczyn katastrofy
    smoleńskiej zbadać do końca, kiedy każdy z badaczy będzie twierdził, że
    to on jedynie ma słuszność. W nauce nie można pozwolić sobie na to, by
    kierować się do kogoś niechęcią czy politycznymi animozjami.

    Jak przebiegało Pańskie przesłuchanie w prokuraturze – padały
    pytania dotyczące ewentualnego wybuchu na pokładzie tupolewa: czy
    wskazuje na to rozrzut szczątków samolotu, defragmentacja ciał ofiar…

    – Prokurator Karol Kopczyk, w mundurze polskiego oficera, zachowywał
    się prowokacyjnie i w trakcie przesłuchania starał się uzyskać
    potwierdzenie, że jestem dyletantem w zakresie lotnictwa. Pokazywał mi
    zdjęcia samolotu Tu-154 z przodu, z boku i z góry i dopytywał z
    jadowitym uśmieszkiem, gdzie tupolew ma trzeci silnik. Już wtedy
    podejrzewałem jakąś nieczystą grę i niegodziwe zamiary. Uważam, że
    złamał zasady etyczne, przyjął moje zeznanie pod przysięgą i temu się
    sprzeniewierzył. Przyjęcie takiej przysięgi oznacza zobowiązanie do
    zachowania tajemnicy dla obu stron.

    Czuję się osobą prześladowaną. Moje wszystkie telefony są
    podsłuchiwane przez 24 godziny na dobę. Dam przykład: w środę, 25
    września, o godz. 20.30 dzwoniłem do kolegi o imieniu Bogdan. W
    telefonie słyszałem klikania i głos Bogdana powoli zanikał, mimo że nie
    ruszałem się z miejsca i siedziałem w fotelu w moim domu. Po zakończeniu
    rozmowy zadzwoniłem około godz. 21.00 do kolegi Jurka. Rozmawiałem z
    nim kilka minut. W pewnym momencie głos Jurka brzmiał, jakby trzymał
    głowę w wiadrze. Rozmowę zakończyliśmy, ponieważ głos Jurka był prawie
    niesłyszalny. Po rozmowie z Jurkiem zadzwonił do mnie Bogdan, ten
    pierwszy rozmówca, i powiedział mi, że kilka minut po zakończeniu
    rozmowy ze mną odezwał się mój telefon. Wyświetlił się mój numer i
    Bogdan słyszał całą moją rozmowę z Jurkiem. Zapytałem moich kolegów od
    telekomunikacji. Śmiali się, że „ubecja” urządziła sobie telekonferencję
    z udziałem moim i osób trzecich. Po tym przykrym doświadczeniu
    wyrzuciłem do kosza moje dwa telefony komórkowe i kupiłem cztery nowe,
    na kartę i z doładowaniem. Systematycznie wyrzucam do kosza jeden z
    nich, co kilka dni.

    Prezes PAN zaprasza ekspertów zespołu na naukową konferencję „smoleńską”. Tylko nie wiadomo jeszcze, gdzie i kiedy. Pójdzie Pan?

    – Jeśli takie zaproszenie dostanę – to oczywiście – pójdę.

    Dziękuję za rozmowę.

    Anna Ambroziak


    Lasek powiela bajki Anodiny

    Zespół Laska odpowiedział na pytania dotyczące uderzenia Tu-154M w brzozę


    Przyczynami katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej
    wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie z drzewami,
    prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M - przypomniał w
    czwartek zespół smoleński kierowany przez Macieja Laska.

    Zespół, który działa przy kancelarii premiera i został
    powołany do wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności
    katastrofy smoleńskiej, wydał w czwartek komunikat. Pytany o powody
    wydania oświadczenia, Lasek powiedział PAP, że w ostatnim czasie
    wpłynęło do zespołu kilka pytań dotyczących uderzenia samolotu w brzozę.
    Jak dodał, zespół uznał, że warto odpowiedzieć na nie w ten sposób.



    "To nie drzewa były za wysoko, ale samolot leciał zbyt nisko" - podkreślił Lasek.



    "Zejście samolotu Tu-154M poniżej minimalnej wysokości zniżania,
    czego konsekwencją było zderzenie z drzewami, prowadzące do stopniowego
    niszczenia konstrukcji samolotu to przyczyny wypadku pod Smoleńskiem.
    22:21

    Lasek o katastrofie: To nie drzewa były za wysoko, ale samolot leciał za nisko

    Lasek o katastrofie: To nie drzewa były za wysoko, ale samolot leciał za nisko

    Przyczynami katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej
    minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie z...
    czytaj dalej »


    "Bezprawie na służbie kłamstwa"

    W odpowiedzi na komunikat
    zespołu Laska szef biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn
    katastrofy smoleńskiej Bartłomiej Misiewicz napisał w oświadczeniu, że
    zespół parlamentarny nadal oczekuje na przedstawienie materiału
    dowodowego wskazującego na to, że samolot Tu-154M uderzył w brzozę.

    "Pan
    Lasek zapomniał bowiem poinformować opinię publiczną, że tylko odczyt
    zawarty w raporcie Tatiany Anodiny mówi o uderzeniu w drzewo, nawet
    odczyt autorstwa CLK KGP i ekspertów Jerzego Millera mówi jedynie o
    występowaniu odgłosu stuku" - czytamy w oświadczeniu.

    Misiewicz
    dodał, że nie może być prawdą, że odnotowaną przez skrzynkę parametrów
    lotu awarię silnika widoczną w odczycie jako wzrost drgań podstawy
    silnika, spowodowały gałęzie odrywające się od drzew. "Silniki są przed
    takimi sytuacjami zabezpieczone konstrukcyjnie, a samolot przeleciał na
    wysokości wykluczającej ich oderwanie" - napisano w oświadczeniu.

    Misiewicz
    zaznaczył też, że w znanych materiałach nie ma żadnego protokołu
    oględzin przez polskich ekspertów wraku, miejsca zdarzenia czy toru
    lotu.

    "Nigdzie też nie podano nazwisk konkretnych osób, które miałyby wykonywać takie czynności ze strony polskiej" - dodał.

    "Na
    koniec pragnę wskazać na niedopuszczalność powoływania się na
    stanowisko biegłych prokuratury w sytuacji, gdy praca ich objęta jest
    tajemnicą śledztwa i w sposób oczywisty p. Lasek nie może takimi
    informacjami dysponować, a opinia publiczna nie może ich sprawdzić.
    Działania takie są kolejnym dowodem stosowania przez doradców Tuska
    bezprawia na służbie kłamstwa" - napisał Misiewicz.



    Ekspert Macierewicza: Moje telefony są podsłuchiwane

    Zgroza ogarnia, gdy czyta się wywiad profesora Jacka Rońdy z AGH dla
    "Naszego Dziennika". Profesor, współtwórca teorii "dwóch wybuchów"
    ujawnił niesłychaną skalę prześladowań.

    Wojciech Czuchnowski



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika nadzieja13

    95. Nic dodać....

    nadzieja13, czw., 03/10/2013 - 11:10

    (..)"To, co napisała „Gazeta Wyborcza”, to przejaw bandytyzmu politycznego(..)"

    (...)"Proponuję porównać dorobek zawodowy, publikacyjny, pozycję w nauce
    moją i pana Laska. Nie mówiąc już o porównaniu dokonań pana Laska z
    dorobkiem zawodowym i naukowym panów profesorów Biniendy i Nowaczyka.
    Widać tu ogromny dysonans" (..)

    Zaimpregnowani nie widzą... Próbowałam.. Ilość karkołomnych łamańców, które wykonują przeciwstawnie - jest nie do pojęcia...

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    96. Biegli

    Maryla, pt., 04/10/2013 - 20:40

    Biegli debiutanci

    Prokuratorzy mieli spore kłopoty ze skompletowaniem grupy swoich najważniejszych doradców

    Tylko jedna osoba z tego gremium pracowała
    jako członek komisji zajmującej się katastrofą dużego odrzutowca. Nikt
    nie ma uprawnień lotniczych na Tu-154M. Prokuratorscy biegli co najwyżej
    zajmowali się „zdarzeniami” z udziałem samolotów bojowych lub
    szkolnych, ewentualnie małych transportowych (nie odrzutowych) lub
    śmigłowców.

    Doświadczenie w ustalaniu przyczyn katastrofy dużego wielosilnikowego
    odrzutowca ma tylko szef grupy, płk dr inż. Antoni Milkiewicz, który
    zasiadał w komisji badającej katastrofę Iła-62M w Lesie Kabackim (9 maja
    1987 r.), gdzie kierował podkomisją techniczną. To on wskazał przyczyny
    awarii silnika wynikające z wad projektowo-konstrukcyjnych.

    Ale od tego czasu minęło ponad ćwierć wieku. Milkiewicz ma teraz 81
    lat. Ominęła go rewolucja technologiczna, gdy na pokłady samolotów
    weszły komputery. System FMS instalowano w polskich Tu-154M do 2000 r.,
    TAWS – w 2001 roku.

    Jest też zasadnicza różnica między katastrofą w Lesie Kabackim a
    Smoleńskiem. Ił-62M od momentu stwierdzenia pierwszych nieprawidłowości
    do rozbicia leciał ponad pół godziny. W tym czasie służby kontroli lotu
    miały kontakt z załogą. Zanim do katastrofy doszło, już można było
    wstępnie stwierdzić, że źródłem problemów są silniki. Poza tym komisja
    miała zupełnie inne warunki pracy. Wrak był w Polsce, specjaliści mieli
    do niego swobodny dostęp, nie było żadnych wątpliwości prawnych,
    konieczności działania za granicą, współpracy z obcą instytucją i
    polegania na jej informacjach, jak to się dzieje w przypadku Smoleńska.

    Trudności związane z polityczną zależnością PRL od ZSRS pojawiły się
    dopiero na dalszym etapie: uzgadniania już dokonanych ustaleń.
    Podobieństwo zachodzi tylko w tym, że w 1987 r. Sowieci też nie
    przekazali wielu potrzebnych danych technicznych. Polscy specjaliści
    sami musieli wykonać obliczenia niezbędne do odtworzenia mechaniki lotu w
    różnych konfiguracjach. Notabene analogicznego modelu matematycznego
    Tu-154M dotąd brakuje.

    Pozostali, poza Milkiewiczem, eksperci, których prokuratura zalicza
    do specjalności „badanie wypadków lotniczych”, zajmowali się maszynami o
    rząd wielkości mniejszymi od tupolewa.

    Żaden z biegłych powołanych w specjalizacji z zakresu budowy
    płatowca, techniki lotniczej, aerodynamiki czy pilotażu nie badał
    katastrofy CASY C-295 z 2008 r., ani w Komisji Badania Wypadków
    Lotniczych Lotnictwa Państwowego, ani w śledztwie prokuratorskim.

    Ze zdarzeniem dotyczącym nieznanego im typu, a nawet rodzaju
    samolotu, i to o ogromnej skali, mierzą się zatem ludzie w dużej części
    dobrani przypadkowo.

    Prokuratura podaje, że w skład grupy wchodzą „biegli z zakresu
    różnych specjalności, w tym m.in. badania wypadków lotniczych,
    aerodynamiki i mechaniki samolotów, budowy płatowca, pilotażu, szkolenia
    lotniczego, techniki lotniczej, nawigacji, meteorologii lotniczej,
    medycyny lotniczej i medycyny sądowej, psychologii lotniczej, prawa
    lotniczego”.

    Poza Milkiewiczem jedyna znana publicznie osoba to płk prof. dr hab.
    inż. Ryszard Szczepanik, od 2004 r. dyrektor Instytutu Technicznego
    Wojsk Lotniczych. Jest naukowcem, specjalistą od silników lotniczych.
    Jego osiągnięcia to jednak przede wszystkim publikacje naukowe i
    patenty.

    Przez pewien czas ze specpułkiem związany był inż. Stanisław
    Podskarbi. To były pilot myśliwców MiG-21. W wykonującej loty dla VIP
    jednostce kierował komisją oblotów, dopuszczającą samoloty do lotów z
    najważniejszymi osobami w państwie. W tej komisji był też inny biegły –
    inż. Jerzy Janiszewski. Wykonując zadania o charakterze typowo
    kontrolnym, nie raportowali jednak o żadnych drastycznych naruszeniach
    zasad szkolenia i nadawania uprawnień lotniczych, na czym skupiła się
    komisja Millera, uznając je za jedną z zasadniczych okoliczności
    wpływających na zaistnienie katastrofy. Teraz obaj biegli w pewnym
    sensie będą musieli się konfrontować z efektami własnej pracy. Sytuacja
    mało komfortowa.

    Wypadek Gaudyna

    Wśród biegłych nie ma więcej osób z doświadczeniem służby w
    specpułku. Między innymi dlatego, że większość została przesłuchana
    przez prokuratorów w charakterze świadków i nie mogą już występować w
    tym samym śledztwie jako biegli. Z tego powodu wyłączono z grupy
    powołanego z błędem w sztuce prawnej pilota Wiesława Franczaka. Bez
    niego zespół nie ma w składzie żadnej osoby, która siedziała za sterami
    Tu-154M.

    Chcąc nie chcąc, prokuratorzy musieli sięgnąć po oficerów innych
    jednostek lotnictwa transportowego. Pułkownik Mieczysław Gaudyn i mjr
    Krzysztof Szymiec latają na samolotach typu CASA C-295. Mają doradzać w
    kwestii szkolenia lotniczego i (Szymiec) współpracy w załodze
    wieloosobowej. Ale ani Gaudyn, ani Szymiec nigdy nie badali żadnego
    wypadku. Co więcej, Gaudyn sam ma na koncie tego rodzaju zdarzenie.

    Chodzi o wypadek samolotu transportowego C-130 Hercules, użyczonego
    czasowo Polsce przez Amerykanów w związku z opóźnieniami programu
    przekazywania przeznaczonych dla nas maszyn tego typu. Rzecz działa się 5
    lutego 2010 r. w odległym Afganistanie, więc tak naprawdę mało kto ma
    dostęp do wiarygodnych informacji o tym zdarzeniu. Oficjalna wersja jest
    następująca: awaria zasilania spowodowała nieprawidłową pracę dwóch
    sztucznych horyzontów.

    Samolot leciał wówczas w chmurach i bez tego przyrządu załoga nie
    była w stanie zorientować się w położeniu. Na skutek błędnych wskazań
    urządzeń skierowano samolot do lotu pionowo w dół. Kiedy wreszcie piloci
    zorientowali się, że wysokość niewytłumaczalnie spada, a prędkość
    rośnie (przekroczyła maksymalne wartości wskaźników pokładowych i
    rejestratorów), Hercules spadł ponad 6 kilometrów. Zaczęto wyrównywać
    lot, ale po wyjściu z chmur okazało się, że maszyna jest dramatycznie
    nisko i uderzy w zbocze góry. Gaudyn, który dopiero co zaczynał latać
    jako dowódca C-130, lądował awaryjnie. Z powodu przekroczenia
    dopuszczalnych przeciążeń doszło do znacznych uszkodzeń maszyny w
    powietrzu. Gaudyn zbyt późno zorientował się w sytuacji, co tłumaczono
    krótkim stażem. Hercules nie nadaje się do lotu i do dziś jest złomowany
    na małym lotnisku Mazar-i-Szarif.

    17 pytań prokuratorów

    W grupie jest prof. Andrzej Tomczyk z Politechniki Rzeszowskiej,
    specjalista od systemów sterowania samolotami, układów automatyki i
    nawigacji lotniczej. Podobny zakres zainteresowań zawodowych ma inż.
    Zbigniew Zarzycki.

    Inni specjaliści to inż. Jan Gawęcki (technika pilotażu), inż.
    Aleksander Ziemiuk (łączność i radiotechnika). Jest też dwóch
    meteorologów lotniczych: inż. Stanisław Salomonik (najpoważniejszy w
    wojsku autorytet w tej dziedzinie) i inż. Sławomir Pietrek oraz
    psycholog (dr hab. Adam Tarnowski z Wojskowego Instytutu Medycyny
    Lotniczej).

    Dość dziwacznie w tej grupie wygląda osoba Pawła Góry. Ma być
    specjalistą od prawa lotniczego i procedur ruchu lotniczego. Ale Góra
    dopiero niedawno skończył studia, a stanowiska szefa pionu
    bezpieczeństwa lotów i szkolenia załóg w Eurolocie nie zawdzięcza raczej
    wyjątkowym osobistym zdolnościom.

    I to cały skład grupy ponad dwa razy mniejszej niż 34-osobowa komisja
    Millera. Ale jej konkluzje będą decydujące dla ostatecznego
    postanowienia prokuratora o zakończeniu śledztwa.

    Zespół biegłych powołany postanowieniem z 3 sierpnia 2011 roku jest
    jedną z kilkunastu grup ekspertów, jakie pracowały lub pracują na
    potrzeby śledztwa smoleńskiego o sygnaturze Po Śl. 54/10, ale
    zdecydowanie najważniejszą. Wszystkie inne grupy specjalistów pracują
    głównie po to, żeby dostarczyć potrzebnych informacji specjalistycznych
    głównej grupie. Większość wniosków o pomoc prawną, a także wyjazdów do
    Rosji i prowadzonych tam czynności nastąpiło na skutek zapotrzebowania
    tych właśnie ekspertów. Główny referent śledztwa ppłk Karol Kopczyk
    odpowiadając na pytanie o cel prowadzonych czynności, często używa
    wyrażeń: „biegli wyrazili potrzebę” albo „biegli uznali, że to jest
    niezbędne”.

    Prokurator zadał owemu kluczowemu zespołowi 17 pytań. Ma on odtworzyć
    trajektorię lotu Tu-154M, ocenić sprawność i działanie systemów
    pokładowych, czynności załogi, służb technicznych, meteorologicznych i
    kontroli lotu (przede wszystkim na lotnisku Siewiernyj) oraz
    przygotowanie formalne i merytoryczne wykonujących je osób. Zbadaniu ma
    podlegać też stan psychofizyczny załogi, warunki podczas lądowania,
    status, stan i wyposażenie lotniska oraz zabezpieczenie nawigacyjne
    lotu.

    Obok ustalenia faktów biegli w każdej z tych kwestii mają
    wypowiedzieć się, „czy miała wpływ na przebieg katastrofy”. Pod osąd
    biegłych poddana została także kwestia możliwości i skutków zamknięcia
    lotniska w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Postawione zagadnienia mają, jak
    stwierdza prokuratura, „fundamentalne znaczenie dla prowadzonego
    śledztwa”. Opinia zespołu będzie prawdopodobnie wydana jako ostatnia po
    zebraniu całego materiału dowodowego i będzie kompleksową oceną
    przyczyn, okoliczności i przebiegu tragicznego zdarzenia.

    Piotr Falkowski

    Katastrofa smoleńska: Eksperci zespołu Laska nie wezmą udziału w debacie ekspertów Macierewicza


    Szef zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej przyczyn katastrofy
    smoleńskiej Maciej Lasek poinformował PAP, że eksperci jego zespołu nie
    wezmą udziału w zapowiedzianej przez Antoniego Macierewicza (PiS)
    debacie nt. ustaleń zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej.
    Miejsce na dyskusję jest u boku specjalistów, nie polityków - podkreśla
    Lasek.

    Macierewicz, kierujący zespołem parlamentarnym ds.
    katastrofy smoleńskiej, zapowiedział w piątek, że w przyszłą środę w
    Sejmie odbędzie się debata, podczas której zaprezentowany zostanie przez
    ekspertów "materiał dowodowy stanowiący podstawę stanowiska
    prezentowanego przez zespół parlamentarny ws. katastrofy smoleńskiej".



    W piśmie skierowanym do premiera Donalda Tuska zwrócono się o
    wydelegowanie rządowych ekspertów, rzeczoznawców, doradców do udziału w
    debacie."Ponownie apeluję: pokażcie dowody na swoje teorie albo zakończcie prace
    swojego zespołu i przeproście za to, że przez ponad trzy lata
    wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media" - napisał Lasek.



    Z takim samym apelem szef zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej
    przyczyn i okoliczności katastrofy zwrócił się do Macierewicza i
    kierowanego prze niego zespołu parlamentarnego pod koniec września.



    Lasek napisał w piątkowym komunikacie, że "jeżeli tzw. eksperci
    posła Antoniego Macierewicza i on sam są w posiadaniu dowodów, które
    wskazują na inne niż ustalone przez tzw. komisję Millera przyczyny
    katastrofy pod Smoleńskiem, powinni jak najszybciej przedstawić je
    prokuraturze lub Komisji Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa
    Państwowego".


    Staniszkis: Eksperci Macierewicza zostali ośmieszeni

    Staniszkis: Eksperci Macierewicza zostali ośmieszeni
    - Myślę, że wpadli w pewną pułapkę - powiedziała w programie "Piaskiem po oczach" prof. Jadwiga Staniszkis.
    zobacz więcej »
    W programie "Piaskiem po oczach" prof. Jadwiga Staniszkis odniosła się
    do ujawnionych przez prokuraturę zeznań ekspertów zespołu
    parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoniego
    Macierewicza. Zdaniem socjolog eksperci padli ofiarą złej rady, przez
    którą zdecydowali się na ujawnienie materiałów, którymi dysponują: -
    Prawdopodobnie ktoś im źle doradził, że jeśli powiedzą, jakie mają
    materiały, jaka to była metodologia, jakie modele budowali, to zostanie
    utajnione i wyjęte z dyskursu publicznego - stwierdziła Staniszkis. - W
    związku z tym sami zdezawuowali to, co robili - skwitowała socjolog. -
    Sami siebie ośmieszali, to było beznadziejne - dodała. Sytuację, w
    opinii profesor, "na zimno wykorzystał Lasek"Profesor Staniszkis podkreśliła również, że ma nadzieję, iż dojdzie do
    eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej pomiędzy
    zespołami Antoniego Macierewicza i Macieja Laska, do której wzywa prezes
    PAN, prof. Maciej Kleiber. Zdaniem Staniszkis, eksperci zespołu
    parlamentarnego Macierewicza to "poważni ludzie", o czym wie prezes PAN.
    - Oni budowali modele matematyczne, Kleiber jest specjalistą od tego i
    wie, co oni robili i potraktował to poważnie - podkreśliła, dodając, że
    uderzenie w ekspertów Macierewicza było "jednocześnie uderzeniem" w
    prezesa PAN.
    Odbudować zaufanie do prokuratury wojskowej
    Staniszkis zaznaczyła także, że w jej opinii należy odbudować zaufanie
    do prokuratury wojskowej, bo tylko wtedy można "wypracować jakąś wizję
    tego, co tam się właściwie stało", jednak dotychczasowa działalność
    prokuratury nie budzi zaufania. Dlatego właśnie tak cenna jest
    propozycja prof. Kleibera. Profesor dodała również, że "przy braku
    zaufania, co prokuratura zrobi z materiałami" dobrym ruchem byłaby
    publiczna debata, która pokazałaby, "jak się tworzy alternatywne
    hipotezy".Zapytana o to, czy błędem Jarosława Kaczyńskiego było powierzenie
    wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoniemu Macierewiczowi,
    Staniszkis przyznała, że "w ekstremalnych sytuacjach potrzebni są ludzie
    ekstremalni". - Macierewicz jest takim człowiekiem. Wydawało się, że
    jego rolą jest wywieranie presji na prokuraturę i to się działo -
    wyjaśniła.

    Zdarta płyta gra… Doktor Lasek rygluje drzwi i nie puszcza swoich ludzi na spotkanie z ekspertami Macierewicza.

    A coraz ostrzejszy ton wypowiedzi pana doktora każe niepokoić się o jego nerwy. A wydawał się takim spokojnym człowiekiem.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    97. hłe hłe, tyle szumu i d.. na ratunek..sądażyki !

    Maryla, sob., 05/10/2013 - 01:09

    • Diagnoza społeczna 2013


      Lud smoleński nie ginie

      Przybyło osób wierzących w zamach, ale nawet wśród sympatyków PiS to
      mniejszość - wynika z "Diagnozy społecznej 2013". Dotychczas w obiegu
      publicznym funkcjonował pomiar CBOS sprzed roku, w którym aż 30 proc.
      Polaków twierdząco odpowiadało na pytanie: "Czy prezydent Lech Kaczyński
      mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu?" - Nie wierzę w tę jedną trzecią!
      - mówi prof. Janusz Czapiński, autor "Diagnozy", największego i
      najbardziej wielowątkowego badania socjologicznego w Polsce. Wynika z
      niego, że teorię zamachu wyznaje niecałe 17 proc.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    98. M.Borawski/Nasz

    Maryla, sob., 05/10/2013 - 13:18
    zdjecie

    M.Borawski/Nasz Dziennik

    Operacja „Binienda”

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/55873,operacja-binienda.html

    Jak TVN24 przygotowuje materiały aspirujące do miana informacyjnych.

    Program szkalujący naukowców zajmujących się niezależnymi badaniami
    katastrofy smoleńskiej ukazał się 24 września późnym wieczorem. Miało
    być o awanturnikach z profesorskimi tytułami „modelujących
    rzeczywistość”. Wszystko wskazuje jednak na to, że modelowaniem zajęła
    się TVN24.

    W trakcie dwudziestominutowego filmiku dziennikarz Wojciech
    Bojanowski stara się przekonać, że rzetelnie zbiera informacje. Widzimy
    go w salach posiedzeń sejmowych komisji, na korytarzach uczelni, z
    telefonem i przed komputerem. Zdawać się może, że wszystkich o wszystko
    zapytał, sprawdził każdy szczegół i dzieli się z widzem prawdą.

    Mamy liczne wypowiedzi profesorów Jacka Rońdy i Jana Obrębskiego,
    zarówno z konferencji poświęconych katastrofie i posiedzeń zespołu
    parlamentarnego, jak i udzielone reporterowi. Po każdej z nich następuje
    kontra – wypowiedzi rektorów uczelni, w których zatrudnieni są
    negatywni bohaterowie materiału. Przełożeni profesorów nie mówią niczego
    niezwykłego: że to prywatna działalność naukowców, że nie specjalizują
    się w lotnictwie, że nie ma oficjalnie takiego tematu badawczego.

    Po rektorach występuje za każdym razem minister nauki Barbara Kudrycka. Powtarza właściwie tylko jedno słowo: „ośmieszenie”.

    Co pisze Akron?

    Stacji nie udało się jednak powtórzyć całej operacji z prof.
    Wiesławem Biniendą. W USA uczelnie są niezależne, a ministra nauki w
    ogóle nie ma. Naukowiec zza oceanu też występował w programie.
    Wmontowano nagrania z wystąpień w Polsce. Bojanowski rozmawiał też z nim
    przez internetowy komunikator Skype. Brakowało tylko analogicznego jak w
    przypadku polskich inżynierów głosu zdystansowanego nadzorcy.

    Prokuratura opublikowała zeznania trzech naukowców 17września, po
    publikacji ich zmanipulowanych i przeinaczonych fragmentów przez „Gazetę
    Wyborczą”. Oświadczenie rektorów nosi datę 20 września. Poszukiwanie
    kontaktu do przełożonych prof. Biniendy TVN24 rozpoczęła dzień później.

    Dariusz Kubik napisał e-mail do działu komunikacji Uniwersytetu
    Akron, gdzie profesorem i dziekanem Wydziału Inżynierii Lądowej jest
    prof. Binienda.

    „Przygotowujemy reportaż o komisji Macierewicza, wspieranej przez
    opozycję, ekspertów i naukowców. Jednym z ekspertów jest profesor
    Wiesław Binienda. Chcielibyśmy wiedzieć, czy to prawda, że Uniwersytet
    Akron popiera działalność Biniendy w komisji Macierewicza? Czy
    kiedykolwiek wspierał badania prof. Biniendy na temat ’katastrofy
    smoleńskiej’ [cudzysłów w oryginale – P.F.]? Czy działalność Biniendy,
    dochodzenie w sprawie ’katastrofy Tu-154 polskich Sił Powietrznych z
    2010 roku’ [jw.] jest częścią naukowej pracy Uniwersytetu Akron. Czy
    otrzymywał za to kiedykolwiek jakieś honoraria?”.

    Następnie Kubik informuje o oświadczeniu rektorów, zgrabnie
    podmieniając tychże na całe uczelnie: „Wczoraj, dwie polskie szkoły
    wyższe – Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie i Politechnika Warszawska
    – oświadczyły, że profesor Rońda i profesor Obrębski (także pracujący
    dla komisji Macierewicza) ’nie są ekspertami w badaniu wypadków
    lotniczych’ oraz ’jakiekolwiek przekazywane opinii publicznej opinie
    formułowane przez tych profesorów, wyjaśnienia przyczyn katastrofy
    lotniczej w Smoleńsku, traktować należy wyłącznie jako ich prywatny
    pogląd, niezwiązany z działalnością naukowo-badawczą prowadzoną przez
    nich na naszych uczelniach’”.

    Sugerowanie odpowiedzi

    Obszerny cytat z tekstu polskiego oświadczenia to wyraźna sugestia,
    jak powinna zachować się amerykańska uczelnia. Żeby efekt był
    mocniejszy, Kubik prosi o wypowiedź wideo (lub przez Skype’a) rektora
    uniwersytetu lub rzecznika prasowego. Chciałby nagrać kogoś z Akron
    jeszcze podczas weekendu lub w poniedziałek albo wtorek i ani dnia
    później.

    TVN24 otrzymała standardową odpowiedź udzielaną na setki e-maili,
    listów i faksów dotyczących prof. Biniendy, jakie jego uniwersytet
    otrzymuje, od kiedy pierwszy raz zabrał głos w sprawie Smoleńska we
    wrześniu 2011 roku.

    Pracownica odpowiedzialna za politykę informacyjną uniwersytetu
    Eileen Korey (nie rzecznik, jak podała TVN24) zgodziła się też odczytać
    całą odpowiedź przez telefon. „Uniwersytet docenia [w oryginale ”jest
    dumny„] z zaangażowania i pracy profesora Biniendy, jednak nie można
    powiedzieć, że fundusze uniwersytetu zostały przeznaczone na konkretne
    działania bądź badania dotyczące katastrofy smoleńskiej. Co więcej, poza
    badaniami oficjalnymi [w oryginale: ”poza ograniczeniami patentowymi„]
    każdy z naszych profesorów ma prawo wyrażać swoją opinię lub publikować
    swoje badania samodzielnie”.

    Czego nie słychać

    To jednak nie cała wypowiedź Eileen Korey. W ubiegłym tygodniu portal
    wPolityce.pl ujawnił cały tekst listu. „Nasz Dziennik” potwierdził, że
    jest to e-mail wysłany do TVN24.

    Słowa zacytowane przez TVN24 poprzedza następujący akapit: „W
    odpowiedzi na państwa pytanie dotyczące wsparcia udzielonego prof.
    Biniendzie uprzejmie informujemy, że jest on od wielu lat szanowanym
    profesorem Szkoły Inżynierii. Szkoła Inżynierii Uniwersytetu w Akron
    jest uznana na poziomie ogólnokrajowym i finansowana dzięki wysokiej
    jakości badaniom naukowym. Należy powiedzieć, że prof. Binienda zajmuje
    prestiżową pozycję w międzynarodowym środowisku naukowym, jest
    redaktorem naczelnym lotniczego pisma naukowego ’Journal of Aerospace
    Engineering’ oraz jest członkiem rzeczywistym Amerykańskiego
    Stowarzyszenia Inżynierii Lądowej. Posiada wieloletni dorobek naukowy, a
    jego badania są finansowane z wielu zewnętrznych źródeł. Wsparcie
    Uczelni otrzymuje w postaci laboratoriów badawczych oraz takiego samego
    wynagrodzenia, jakie przysługuje pracownikom o najwyższym statusie
    zatrudnienia prowadzącym badania naukowe”.

    Profesorowie o takim statusie (tzw. tenure) mogą swobodnie
    kształtować tematykę prowadzonych badań w ramach ogólnej specjalności
    wydziału. To samo dotyczy prof. Biniendy. Jego laboratorium zajmuje się
    testowaniem i modelowaniem komputerowym zachowania materiałów lotniczych
    i kosmicznych w warunkach oddziaływań ekstremalnych sił. Nie ma
    wątpliwości, że to, co się stało z konstrukcją Tu-154M, to właśnie taka
    sytuacja. Oczywiście profesor ma swoją pensję, uczelnia finansuje mu
    częściowo wyposażenie laboratorium, a w pozostałej części zapewniają je
    instytucje finansujące zlecone badania (np. NASA albo producenci
    samolotów).

    Wayne Hill, odpowiedzialny w Akron za programy
    marketingowo-promocyjne, tłumaczy, że uczelnia przygotowała ten tekst
    dawno temu w celu udzielania odpowiedzi na podobne pytania. Teraz ich
    ilość spadła.

    – Mieliśmy tylko jeszcze jedno takie pytanie w ciągu ostatnich kilku miesięcy – tłumaczy.

    Tego wszystkiego jednak widz stacji się nie dowie. Pozostanie
    wrażenie, że z tymi pieniędzmi na badania prof. Biniendy coś jest nie w
    porządku, a i te wszystkie symulacje to – jak w przypadku Rońdy i
    Obrębskiego – prywatna, pozazawodowa działalność naukowca. Tymczasem w
    jego przypadku wolność badań i wysoka pozycja zawodowa pozwalają na
    włączenie tematyki smoleńskiej do regularnej pracy naukowej i
    akademickiej.

    W tworzeniu symulacji uderzenia skrzydła samolotu w brzozę
    uczestniczyli studenci i doktoranci profesora, a wyniki opublikowane
    zostały w czasopiśmie naukowym „Mathematical and Computational Forestry
    & Natural-Resource Sciences” wydawanym na Uniwersytecie Georgii.

    Piotr Falkowski


    TYLKO
    U NAS. List dr. Grzegorza Szuladzińskiego. "Nikomu się nie udało
    podważyć tez mojego raportu. Debata dotycząca przyczyn katastrofy toczy
    się na warunkach wygodnych dla rządu"

    "Katastrofa smoleńska spowodowała intensywne badania na wielu
    frontach i w wielu dziedzinach. Wytworzyła się sytuacja bardzo korzystna
    dla kłamcy, który może łatwo przeskakiwać z tematu na temat i mącić
    wszystko używając dwuznacznych terminów".

    ----------------------------------------------------------------------------
    Zlecenie na profesorów wciąz aktualne - 6.10.13

    Wojciech Olejniczak ujawnił na antenie Radia ZET, że ekspert zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, prof. Rońda, pisał swego czasu listy do tygodnika "NIE".
    W listach do "NIE" prof. Rońda krytykował prawicę i media prawicowe. - Jeżeli to jest ten sam profesor Rońda, to mogę cytować: "Z przerażeniem stwierdzam, że głupota liderów polskiej prawicy jest wieczna i nie podlega modyfikacji od 75 lat. Nawet tytuły gazecin, które są wydawane dla zwolenników tej opcji widzenia świata są podobne, jak te przedwojenne. Na przykład "Nasz Dziennik" teraz i "Mały Dziennik" przed wojną" - cytował w audycji "7 Dzień Tygodnia" eurodeputowany Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wynika z tego, że to jest profesor na każdą okazję. Tutaj gratulujemy panu Macierewiczowi i prezesowi Kaczyńskiemu takiego sojusznika. To świadczy o głupocie tego pana i tyle - dodał Olejniczak. - Raczej świadczy o manii prześladowczej - powiedział z kolei Jacek Protasiewicz z Platformy Obywatelskiej. - To na pewno inny profesor Rońda - ocenił poseł PSL Stanisław Żelichowski. - Moim zdaniem eksperci pana Laska tym się różnią od ekspertów Antoniego Macierewicza, czym krzesło od krzesła elektrycznego. Ja dostaję drgawek jak słucham tego typu wypowiedzi - dodał polityk PSL.

    Radio ZET

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    99. W środę naukowa debata nt.

    Maryla, pon., 07/10/2013 - 18:57

    W środę naukowa debata nt. Smoleńska

    Radio Maryja

    W
    najbliższą środę w Sejmie odbędzie się debata, podczas której naukowcy
    zaprezentują swoje ostatnie wyniki badań dotyczące katastrofy
    smoleńskiej.


    fot. PAP

    Uczestnicy spotkania poddadzą także pod dyskusję
    wyniki badań ekspertów zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn
    katastrofy. Organizatorem spotkania jest zespół parlamentarny, którym
    kieruje poseł Antoni Macierewicz. Zaproszenie na spotkanie otrzymali
    premier Donald Tusk i szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek.

    -
    Polscy uczeni i opinia publiczna będą mogli wysłuchać i przeanalizować,
    argumenty ekspertów, uczonych zespołu parlamentarnego. To być może
    przyniosłoby szansę na taką ogólnonarodową debatę różnych środowisk.
    Niechże pan Donald Tusk też zgłosi swoich ekspertów – na pewno ich z
    szacunkiem wysłuchamy, jeżeli tylko będą podawali fakty, a nie będą
    próbowali dezawuować drugą stronę –
    proponuje poseł Antoni Macierewicz.

    Nasza obecność w trakcie tej debaty
    oznacza przede wszystkim, że popieramy prace każdego naukowca, który
    stosując metody naukowe dąży do poznania prawdy – powiedział prof. Artur
    Świergiel z AKO im. Lecha Kaczyńskiego z Warszawy.

    -
    Uważam, że w trakcie debaty, przez naszą obecność musimy pokazać, że
    nie zgadzamy się na cenzurowanie, lub ograniczanie naukowej debaty dot.
    katastrofy samolotu w Smoleńsku. Zgoda na takie postępowanie grozi tym,
    że ten lub następne rządy – niezależnie jakie będą – mogą zacząć
    ingerować w naukową, merytoryczną dyskusję. I ta dyskusja może dotyczyć
    rozmaitych tematów, mniej lub bardziej kontrowersyjnych, ale bardzo
    ważnych dla Polski. Może dotyczyć np. debaty związanej z tym w jakim
    kierunku ma się rozwijać energetyka w Polsce
    – podkreśla prof. Artur Świergiel.

    Na początku debaty głos zabiorą eksperci
    parlamentarnego zespołu. Wystąpią także bliscy ofiar katastrofy.
    Następnie odbędzie się dyskusja. Naukowcy, którzy chcą wziąć udział w
    debacie powinni skontaktować się z zespołem parlamentarnym wyjaśniającym
    przyczyny katastrofy smoleńskiej. Więcej informacji na stronie
    internetowej: www.smolenskzespol.sejm.gov.pl.

    Ponad cztery i pół tysiąca osób podpisało otwarty list SOLIDARNOŚCI z naukowcami badającymi katastrofę smoleńską. Dziękujemy!


    Podpisany przez Państwa list przekażemy naukowcom podczas
    zbliżającej się konferencji smoleńskiej. Kopię listu prześlemy do
    redakcji Gazety Wyborczej, do Naczelnej Prokuratury Wojskowej i do
    Kancelarii Premiera RP z prośbą o przekazanie zespołowi Macieja Laska.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    100. została przełozona na 16 października

    Maryla, śr., 09/10/2013 - 15:06

    Nawet jeśli pan Macierewicz schowa się do mysiej dziury, to warszawiacy i tak wiedzą, kim jest pan Macierewicz dzisiaj i jaką rolę katastrofa smoleńska odgrywa w tym PR i strategii politycznej PiS. Nie sądzę, żeby w Warszawie ktoś dał się oszukać - powiedział Donald Tusk, komentując odwołanie zapowiadanej na dziś konferencji zespołu parlamentarnego.
    - Wiem, że panowie Macierewicz i Kaczyński używają Smoleńska do swoich koniunkturalnych i politycznych spraw, ale nie odważyłbym się tego publicznie tak jednoznacznie sformułować. Dobrze, że pani to powiedziała - stwierdził Donald Tusk zapytany o ocenę działań zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza.

    Warszawiacy nie dadzą się oszukać

    Debata, na której zespół miał dziś przedstawić - jak zapowiadał - nowe dowody w sprawie katastrofy smoleńskiej, została w ostatniej chwili przełożona na 16 października. Jedną z możliwych przyczyn jest niedzielne referendum w Warszawie.
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14747798,Tusk__Nawet_gdy...

    pilneTo zdjęcie miało być dowodem na zamach. Lasek: Jest sfałszowane, zawiadamiam prokuraturę

    To zdjęcie miało być dowodem na zamach. Lasek: Jest sfałszowane, zawiadamiam prokuraturę

    "Jeden
    z kluczowych dowodów na potwierdzenie zamachu smoleńskiego został
    sfałszowany. To przy pomocy tego zdjęcia prof. Binienda dowodził, że to
    był zamach."

    Jeden z kluczowych dowodów na
    potwierdzenie zamachu smoleńskiego został sfałszowany poprzez obróbkę
    zdjęcia w komputerze oraz wykorzystany przez członka parlamentarnego
    zespołu Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę do argumentacji o
    rzekomym zamachu bombowym na samolot TU-154M" - czytamy w oświadczeniu
    zespołu Macieja Laska przesłanym do mediów. Zespół przy KPRM złoży
    wniosek do prokuratury o ustalenia autora tego fałszerstwa.

    Oto pełna treść oświadczenia
    przesłanego przez Zespół ds. wyjaśniania opinii publicznej treści
    informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy
    lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem:


    "To niedopuszczalne, aby na tego rodzaju materiałach źródłowych
    członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i
    wprowadzali w błąd opinię publiczną.

    gry smoleńskie


    PiS ukrywa Macierewicza. A eksperci Laska oskarżają: dwa wybuchy istnieją tylko w Photoshopie

    Tajemnicze powody odwołania posiedzenia zespołu parlamentarnego, na
    którym eksperci posła PiS mieli przedstawić dowody na "dwa wybuchy".
    Oficjalny powód? "Sprawy organizacyjne". Tymczasem eksperci Laska wydali
    oświadczenie, że "dowód na dwa wybuchy" jest sfałszowany



    Wojciech Czuchnowski
    09.10.2013 , aktualizacja: 09.10.2013 15:59
    A A A Drukuj
    Tajemnicze powody odwołania posiedzenia zespołu parlamentarnego, na którym eksperci posła PiS mieli przedstawić dowody na "dwa wybuchy". Oficjalny powód? "Sprawy organizacyjne". Tymczasem eksperci Laska wydali oświadczenie, w którym zarzucają prof. Wiesławowi Biniendzie, że zmanipulował komputerowo zdjęcie skrzydła tupolewa
    Zapowiadana od kilku tygodni debata miała zacząć się w Sejmie, w środę o godzinie 16. Antoni Macierewicz kierujący zespołem posłów i senatorów PiS badających katastrofę z 10 kwietnia 2010r. zapowiadał, że przedstawi na niej: "materiał dowodowy stanowiący podstawę stanowiska prezentowanego przez zespół w sprawie katastrofy smoleńskiej".

    Macierewicz: Powód? Ekspert Tuska chory

    Miały to być dowody na to, że wbrew ustaleniom państwowej komisji badającej tragedię prezydenckiego tupolewa (uznała, że przyczyną były złe warunki atmosferyczne, błędy pilotów oraz kontrolerów) w samolocie doszło do "dwóch wybuchów" - na skrzydle i w kadłubie.

    Członkowie zespołu Macierewicza i pracujący dla niego eksperci od miesięcy oskarżają państwową komisję, że nie chce podać prawdziwej przyczyny katastrofy. 29 września specjaliści z tej komisji pracujący w zespole kierowanym przez dr Macieja Laska zaapelowali do Macierewicza: "pokażcie dowody na swoje teorie albo zakończcie prace i przeproście za to, że przez ponad trzy lata wprowadzacie w błąd opinię publiczną.".

    I właśnie dziś zespół Macierewicza miał te dowody przedstawić.

    Tymczasem we wtorek późnym wieczorem sekretarz posła PiS, Batłomiej Misiewicz wysłał lakoniczny komunikat, że "ze względów organizacyjnych" debata zostaje przełożona na 16 października.

    Decyzję podjęto w ostatniej chwili - nie wiedzieli o nie posłowie z prezydium zespołu, ani goście, którzy już przyjechali na debatę. Misiewicz pytany o powody odsyła do Macierewicza. A ten mówi: - Nie mam nic więcej w tej sprawie do dodania. Bardzo mi było milo z panem rozmawiać.

    Bardziej wylewny Macierewicz był w rozmowie ze wspierającą PiS "Gazetą Polską".- Dotarły do nas informacje że przynajmniej jeden z ekspertów Donalda Tuska nie mógłby uczestniczyć w sejmowej debacie ze względów zdrowotnych. W związku z tym postanowiliśmy przełożyć debatę o tydzień - oświadczył.

    Eksperci Laska: Binienda zmanipulował zdjęcie skrzydła Tu-154

    Tym chorym ekspertem jest Maciej Lasek. Tyle, że Lasek już dawno powiedział, że ani on ani żaden z jego ekspertów nie przyjmą zaproszenia od Macierewicza. Powód? W zespole posła PiS nie ma nikogo, kto specjalizuje się w badaniu katastrof lotniczych a forum sejmu nie nadaje się do naukowej dyskusji.

    Jeszcze we wtorek eksperci Laska wydali oświadczenie, w którym zarzucają prof. Wiesławowi Biniendzie z zespołu Macierewicza, że zmanipulował komputerowo zdjęcie skrzydła tupolewa, które ma być dowodem na głoszone przez niego teorie.

    Oświadczenie zespołu Laska ma tytuł: "Zespół parlamentarny A. Macierewicza wykorzystuje sfałszowane materiały dla poparcia swoich hipotez.".

    A potem czytamy: "Jeden z kluczowych dowodów na potwierdzenie zamachu smoleńskiego został sfałszowany poprzez obróbkę zdjęcia w komputerze oraz wykorzystany przez członka zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę do argumentacji o rzekomym zamachu bombowym na samolot TU-154M".

    W związku z tym zespół składa wniosek do prokuratury o ustalenia autora tego fałszerstwa. "To niedopuszczalne, aby na tego rodzaju materiałach źródłowych członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i wprowadzali w błąd opinię publiczną" - piszą eksperci Macieja Laska.

    Chodzi o materiał zamieszczony w prezentacjach przedstawianych przez prof. Wiesława Biniendę pokazujący lewe skrzydło samolotu, które nie ma zniszczonej krawędzi natarcia, a jedynie dziurę w środku skrzydła. Jego zdaniem to dowód na hipotezę o wybuchu, który był przyczyną katastrofy rządowego TU-154M w Smoleńsku. Rzeczywiste zdjęcia z rekonstrukcji urwanego skrzydła wyglądają inaczej. Wyraźna różnica na zdjęciach wykorzystywanych przez prof. Biniendę wynika z manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć.

    Tusk: Warszawiacy znają Macierewicza

    W Sejmie mówi się, że prawdziwym powodem przełożenia smoleńskiej debaty może być niedzielne referendum nad odwołaniem prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz. - Uznano, że przed referendum lepiej ukryć Macierewicza i Smoleńsk - mówi jeden z posłów PiS.

    Dziennikarze zapytali o te pogłoski premiera Tuska: - Uważam, że nawet jeśli pan Macierewicz schowa się do mysiej dziury, to warszawiacy i tak wiedzą, kim jest pan Macierewicz dzisiaj i jaką rolę katastrofa smoleńska odgrywa w strategii politycznej PiS. Nie sądzę, żeby w Warszawie ktoś dał się oszukać- odpowiedział szef rządu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    101. Macierewicz. - Mam wrażenie,

    Maryla, śr., 09/10/2013 - 18:37

    Macierewicz. - Mam wrażenie, że pan Lasek zachowuje się jak złodziej złapany na gorącym uczynku, który krzyczy: "to nie moja ręka". Do dzisiaj pan Lasek nie wyjaśnił, dlaczego korzysta ze sfałszowanych odczytów czarnej skrzynki autorstwa pani Anodiny i dlaczego raport, który podpisał, mówi o obecności generała Błasika w kabinie i wydawania przez niego komend oraz że słychać dźwięk uderzenia w brzozę. Żeby zatrzeć fałszerstwo, powołuje się na niewydarzone historie, których nie można zweryfikować - nie wskazuje dokładnie, o jaką prezentację profesora Biniendy mu chodzi - powiedział polityk PiS.

    Macierewicz zapowiedział też, że złoży wniosek do prokuratury ws. pomówienia. Powołuje się na art. 235 kodeksu karnego mówiący, że "kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo (...), podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/macierewicz-odpowiada-laskowi-to-pomowien...


    "Zaczniemy pokazywać fakty, z którymi ciężko będzie się zmierzyć zespołowi Macierewicza"


    "Zaczniemy pokazywać fakty, z którymi ciężko będzie się zmierzyć zespołowi Macierewicza"

    Specjalista ds. operacji lotniczych i członek zespołu Laska Edward
    Łojek: - Nie potrzeba było dużo wysiłku, żeby wpaść na to fałszerstwo.
    Wbrew temu co było mówione, mamy zdjęcia z miejsca katastrofy. Jest ich
    ponad 1 tys. Śledzimy to, czym zajmuje się zespół parlamentarny i o
    fałszerstwie wiedzieliśmy od dosyć dawna. Fotografia jest stara,
    pochodzi z prezentacji prof. Wiesława Biniendy, który głosił, że samolot
    przeleciał nad brzozą, nie dotykając jej.

  • PiS chowa Smoleńsk przed warszawskim referendum

    Poseł PiS Antoni Macierewicz odwołał długo zapowiadaną na środę
    debatę w Sejmie w sprawie ustaleń jego "ekspertów" od katastrofy
    smoleńskiej.

    Roman Imielski



  • Prowokacja szykowana na dzień debaty smoleńskiej

    http://niezalezna.pl/46950-ujawniamy-prowokacja-szykowana-na-dzien-debat...

    Atak na zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza był
    szykowany od kilku dni. Dziś w papierowym wydaniu tygodnika „Polityka”
    ukazał się tekst ze zdjęciem
    z prezentacji prof. Wiesława Biniendy. Co ciekawe w tekście wypowiada
    się Maciej Lasek. Ze względu na cykl wydawniczy tygodnik musiał rozmawiać z Laskiem najpóźniej w poniedziałek. Dopiero dzisiaj doradca Tuska wydał komunikat w tej sprawie.


    Na dzisiaj zaplanowana była debata smoleńska w gmachu Sejmu RP. Została ona przełożona na środę 16 października. Jak poinformował poseł Antoni Macierewicz, chodzi o to, by umożliwić rządowym ekspertom wzięcie w niej udziału.

    Poseł Antoni Macierewicz w rozmowie z portalem niezalezna.pl zwraca uwagę na wydarzenia poprzedzające dzisiejszy komunikat. - Doradcy Donalda Tuska zachowują się jak złodzieje złapani na gorącym uczynku i krzyczą: to nie moja ręka. Do dzisiaj Maciej Lasek, Jerzy Miller oraz Donald Tusk nie wyjaśnili dlaczego wciąż powtarzają kłamstwa w oficjalnym stanowisku na temat gen. Błasika i jego roli w katastrofie smoleńskiej. Do dzisiaj posługują się rosyjską wersją odczytu czarnych skrzynek,
    gdzie jakoby odnotowano dźwięk uderzenia w brzozę. Obie tezy są
    nieprawdą, a są fundamentem stanowiska jakie Donald Tusk kłamliwie
    reprezentuje podtrzymując raport Millera
    - mówi nam przewodniczący parlamentarnego zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy smoleńskiej.

    - Aby odwrócić uwagę od tego kłamstwa, coraz częściej Maciej
    Lasek publikuje  różnorodne historię korzystając z usłużności
    prorządowych gazet -
    dodaje poseł Macierewicz.

    - W raporcie „28 miesięcy po smoleńsku” z sierpnia 2012 roku została
    opublikowana część pionierskiej rekonstrukcji lewego skrzydła Tu-154M.
    Eksperci parlamentarni zrobili to co czego nigdy nie wykonali ludzie z
    komisji Jerzego Millera. Wyniki naszej rekonstrukcji znajdują się w
    powyższym raporcie na stronach 79-85. Widać tam dokładnie jak rozrzucone
    były szczątki lewego skrzydła na całym obszarze katastrofy.
    Opublikowaliśmy także zdjęcia z najmniejszymi nawet fragmentami tego
    skrzydła. Dalej, dokonaliśmy identyfikacji szczątków na obszarze półtora
    kilometra i zrekonstruowaliśmy. Zostały one zidentyfikowane w sposób
    prawidłowy w odróżnieniu od tego co przedstawia raport MAK i raport
    Millera. W tych dokumentach np. spodnia część skrzydła lewego jest
    pomylona ze skrzydłem prawym -
    wylicza szef parlamentarnego zespołu. - Donald
    Tusk chce wmówić nam, że uważamy, że bomba zniszczyła to skrzydło. Nie
    wiemy co było przyczyną, ale wiemy, że tylko jakaś eksplozja mogła
    spowodować taką destrukcje.


    - Lasek próbuje zamącić w głowie, wysyłając te kłamliwe komunikaty. Najlepszym dowodem
    na nierzetelność tych zarzutów jest to, że nawet nie wskazano, o którą
    symulację prof. Biniendy chodzi, w związku z czym nawet trudno się
    odnieść do tych bzdur zamieszczonych w komunikacie Laska. Wszystkich odsyłam do naszych publikacji i raportów gdzie każdy może zweryfikować kto mówi prawdę
    - podkreśla poseł Antoni Macierewicz. - Za
    tydzień, podczas debaty chętnie odpowiemy na wszystkie pytania czy
    wątpliwości w tej sprawie. Zapraszamy do dyskusji doradców rządu Tuska.



    Rosyjski bloger autorem podrobionego zdjęcia. Macierewicz: To przedruk z raportu Anodiny

    Rosyjski bloger autorem podrobionego zdjęcia. Macierewicz: To przedruk z raportu Anodiny
    Rosyjski bloger Vlad-Igorev zamieścił na swojej stronie internetowej film ukazujący jak zmienia fotografię.
    zobacz więcej »


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    102. W Toronto więcej ludzi na Biniendzie, niż Wałęsie-Wajdy

    Maryla, śr., 09/10/2013 - 22:48

    Relacja ze spotkania Kanadyjskiej Polonii z prof. Wiesławem Biniendą i jego żoną Marią Szonert Biniendą- 6.10.2013r. w budynku SPK w Toronto. Spotkanie zorganizował Klub Gazety Polskiej w Toronto. Relację przygotowała Violetta Kardynał.

    Wykład mecenas Marii Szonert - Binienda wygłoszony w London, Ontario 5 października 2013 w sali parafialnej kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej w ramach spotkania opatrzonego mottem "Nauka w służbie prawdy" z udziałem profesora Wiesława Biniendy

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    103. "Ta sprawa jest fikcyjna!

    Maryla, czw., 10/10/2013 - 11:15

    "Ta
    sprawa jest fikcyjna! Rzekomo sfałszowane zdjęcie pochodzi z raportu
    Anodiny". Macierewicz dementuje rewelacje Laska.

    "Architekci propagandy Donalda Tuska chcieliby, żebyśmy cały ten okres - do referendum dyskutowali na temat skrzydła".

    Macierewicz o sfałszowanym zdjęciu: Jest z raportu MAK-u. Zespół Laska: Tam nie ma takiego zdjęcia

    Macierewicz o sfałszowanym zdjęciu: Jest z raportu MAK-u. Zespół Laska: Tam nie ma takiego zdjęcia

    Oświadczenie
    goni oświadczenie, konferencja - konferencję. Trwa kłótnia o zdjęcie,
    które miało być dowodem na zamach w Smoleńsku.

    http://niezalezna.pl/46970-zdjecia-prokuratury-wojskowej-ze-smolenska-w-...

    Już 1 września tego roku o. Krzysztof Mądel zapowiadał "duży
    tekst grupy Laska przeciw bzdurom Macierewicza", bo jak stwierdził
    "łażenie do prokuratury zajmuje im dużo czasu". Portal niezalezna.pl informował o tym kilka tygodni temu. Okazuje
    się, że o. Mądel nie tylko jest świetnie poinformowany co do działań
    "grupy Laska" i wojskowych śledczych, ale prawdopodobnie otrzymał od
    nich szczegółowe zdjęcia z oględzin wraku tupolewa dokonanych przez prokuratorów i biegłych 11 października 2012 r.




    Jak ustalił jeden z Internautów o pseudonimie @plcerber,
    o. Mądel - nieukrywający swojej bliskiej relacji z szefem rządowego
    zespołu Maciejem Laskiem i rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem - umieścił
    cały zestaw zdjęć ze Smoleńska. Wśród nich znalazły się szczegółowe zdjęcia fragmentu brzozy oraz fotografie lewego skrzydła samolotu, na które wczoraj atakując prof. Wiesława Biniendę, Lasek się powoływał. O. Mądel nie ukrywał tych zdjęć, a nawet zachęcał na Facebooku by je przeglądać już we wrześniu br.





    Jak wynika ze szczegółowych danych zdjęć, wykonano je w Smoleńsku, w tym samym czasie, w którym wrak badali biegli z prokuratury wojskowej.







    Zdjęcia, po ujawnieniu ich źródła, o. Krzysztof Mądel usunął ze swojej strony, udało się jednak zachować kilka z nich:

     



    Na ten temat: 
    UJAWNIAMY: ojciec Mądel już 1 września zapowiadał "duży tekst grupy Laska"


    • Antoni Macierewicz przedstawia zdjęcia ukrywane przez zespół Laska - niezalezna.pl

      Antoni Macierewicz przedstawia zdjęcia ukrywane przez zespół Laska

    21:53

    Ekspert zespołu Laska: Macierewicz kłamie. Znalazł zdjęcia na wycieraczce? "Gratuluję"

    Ekspert zespołu Laska: Macierewicz kłamie. Znalazł zdjęcia na wycieraczce? "Gratuluję"

    - To zdjęcie to dobitny dowód, że fakty podawane przez
    zespół ekspertów Macierewicza, delikatnie mówiąc, często mijają się z...
    czytaj dalej »
    wczoraj, 23:43
    Eksperci Millera przepytani

    Eksperci Millera przepytani

    Reporter "Czarno na białym" przepytał trzech członków
    zespołu działającego przy KPRM, który zajmuje się wyjaśnianiem
    katastrofy...
    czytaj dalej »

    Ostra dyskusja u Olejnik. 'Pan musi przychodzić tu z obrzydzeniem'
    Ostra dyskusja u Olejnik: "Wskazówka obciachu po stronie PO"


    Prowadząca program i jej gość często sobie przerywali, wchodzili
    w słowo, a nawet przekrzykiwali się. - Pan musi z obrzydzeniem tu
    przychodzić - stwierdziła w pewnym momencie Olejnik. - Z uwielbieniem,
    pasjami, do pani programu przychodzę - odciął się Brudziński. - To
    burmistrz Guział zorganizował referendum, a nie wy, nie PiS. Chcecie je
    zawłaszczyć - zaatakowała Olejnik. - To jest skuteczna i przemyślana
    narracja: że to spór PO z PiS - odpalił poseł PiS. - To dumni
    warszawiacy, m.in. burmistrz Guział, ale też republikanie Przemka
    Wiplera, Twój Ruch Palikota - w tej sprawie wszyscy mówimy jednym
    głosem. Szanowni państwo, nie dajcie sobie wmówić, że to jest spór PO -
    PiS - mówił. I dodawał, że "wierzy w dumnych, niepokornych
    warszawiaków", a "wskazówka obciachu została przesunięta w stronę PO".


    - Warszawiakom żyje się cudownie, prawda? - pytał retorycznie
    Brudziński. - Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecała pięć mostów, wybudowała
    jeden. Wypominał też rządzącej w Warszawie
    ekipie nieudany remont pasa startowego na lotnisku Chopina, przez co
    wiele samolotów podczas lądowania przelatuje nisko nad dzielnicą
    Ursynów.

    "Departament propagandy premiera Tuska z panem Laskiem na czele"


    Choć dyskusja o referendum w Warszawie zdominowała rozmowę,
    Olejnik i Brudziński rozmawiali też o sporze ekspertów z rządowego
    zespołu Macieja Laska z Antonim Macierewiczem.

    - Dziś,
    skoro okazało się że padł ostatni sondażowy bastion PO, czyli CBOS, i że
    Hanna Gronkiewicz-Waltz zamierza łupić warszawiaków i wszystkich,
    którzy jeżdżą mostami i tunelami (chodzi o zapisy strategii transportowej m. st. Warszawy), rozsypuje się budżet
    Rostowskiego - nagle jak Filip z konopi wyskakuje departament
    propagandy premiera Tuska z panem Laskiem na czele -
    skomentował
    Brudziński spór o zdjęcie skrzydła tupolewa, przedstawiane przez prof.
    Biniendę jako dowód na poparcie tezy o zamachu w Smoleńsku.

    Zespół przy KPRM wydał komunikat,
    w którym stwierdził, że wykorzystane przez prof. Biniendę zdjęcie
    zostało sfałszowane. Zarzuty szefa zespołu, Macieja Laska, odpierał Antoni Macierewicz. Także Brudziński bronił prof. Biniendy.


    - Pan profesor nie pracował na zdjęciu z Photoshopa, tylko
    przeprowadzał moduły matematyczne. Zdjęcie nie ma z tym nic wspólnego,
    bo teza prof. Biniendy nie ma z tym nic wspólnego - podkreślał
    Brudziński.


    "Gronkiewicz-Waltz stworzyła przeciwko sobie koalicję wszystkich"

    http://www.tvn24.pl/gronkiewicz-waltz-stworzyla-przeciwko-sobie-koalicje-wszystkich,361944,s.html


    "Macierewicz może takie zdjęcia pokazywać kołom gospodyń"

    "Nie jestem autorem reportażu w TVN"


    Po południu Macierewicz był pytany, czy utrzymuje, że zdjęcie
    pochodzi z raportu MAK? Odpowiedź posła PiS ciężko jednoznacznie
    zinterpretować. - No przecież pokazałem państwu. To jest samolot leżący
    na lotnisku. Widzi pan moment przecięcia. To jest na tym samym lotnisku
    to samo skrzydło, w tej samej pozycji ułożone. To jest to samo skrzydło
    nie ma wątpliwości - mówił dziennikarzowi.

    "Czy to jest to samo zdjęcie, czy tego samego skrzydła?", dopytywał reporter.

    - Nie byłem autorem prezentacji prof. Wiesława Biniendy. Tym bardziej autorem reportażu w TVN
    [chodzi o wczorajszy materiał "Czarno na białym" - red.]. W związku z
    tym nie mogę powiedzieć, co państwo czy ktokolwiek inny tam włożyli. Na
    pewno te zdjęcia pokazują to samo skrzydło, w tej samej pozycji, na tym
    samym terenie. To jest to samo. Jedno jest z większej odległości, jedno z
    mniejszej - powiedział.
    Zespół Laska: Macierewicz może takie zdjęcia pokazywać na spotkaniach z kołami gospodyń wiejskich


    - Macierewicz załatwił wszystkich słowotokiem. To jest jego
    metoda. On nie odpowiada na pytania. Trudno mi się odnieść do tego
    wszystkiego - załamuje ręce Edward Łojek z zespołu Laska. I zaznacza. -
    Nie wiem, jak można nie widzieć, że zdjęcie z materiału Biniendy i
    zdjęcie z raportu MAK to nie jest to samo zdjęcie. Metoda "nikt nam nie
    będzie mówił, że białe jest białe, a czarne jest czarne" jest używana -
    mówi.

    - To dramatyczna próba ratowania twarzy wobec
    faktów, które zostały przedstawione. Jeśli mamy zdjęcie, które jest
    efektem pracy
    w Photoshopie, to może sobie takie zdjęcia pokazywać na spotkaniach z
    kołami gospodyń wiejskich. Z całym szacunkiem dla gospodyń. Albo w
    salkach parafialnych. Jeśli Macierewicz ma jakieś dowody, to niech
    przedstawia je prokuraturze - mówi Łojek.

    - To się nie trzyma kupy - podsumowuje.



    • Nowy wróg zespołu Laska. To... Koło Gospodyń Wiejskich

      Eksperci
      Laska mają nowego wroga. Tym razem ciężkie działa, po wypowiedzi
      jednego z analityków, wyciąga... Koło Gospodyń Wiejskich. Kobiety
      napisały nawet list do premiera.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    104. Ani dowód, ani

    Maryla, pt., 11/10/2013 - 12:00

    Ani dowód, ani zdjęcie

    Rozmowa z prof. Wiesławem Biniendą z Uniwersytetu w Akron

    Podobno w jednej ze swoich prezentacji
    zamieścił Pan komputerowo zmodyfikowane zdjęcia skrzydeł tupolewa,
    zespół Laska zapowiedział, że złoży w tej sprawie zawiadomienie do
    prokuratury. W jego oświadczeniu mowa jest o sfałszowaniu kluczowego
    dowodu zespołu parlamentarnego.

    – Przede wszystkim to nie jest żaden kluczowy dowód. Te fotografie
    stanowiły wyłącznie uzupełnienie i dodatkową ilustrację dla zasadniczego
    wyniku mojej pracy, która polegała na komputerowej symulacji uderzenia
    skrzydła samolotu w brzozę. Co do zdjęć, to chciałbym zwrócić uwagę, że
    pod każdym jest wyraźnie podane źródło. Wszystkie fotografie skrzydeł
    pochodzą z raportu MAK. Pokazałem też wizualizację, którą dostarczył mi
    inż. Marek Dąbrowski. Na niej rzeczywiście komputerowo przesunięto
    odłamaną część skrzydła i przyłożono do pozostałego fragmentu. Wyraźnie
    powiedziałem, że jest to rekonstrukcja, więc nie wiem, jak można mówić o
    fałszerstwie.

    Trwa kampania podważania Pana autorytetu po artykule w „Gazecie
    Wyborczej” i ujawnieniu zeznań Pana i dwóch innych współpracowników
    zespołu parlamentarnego. Nie ma Pan poczucia nadużycia zaufania i dobrej
    woli?

    – Oczywiście, że prokuratura nadużyła mojego zaufania. Mogłem nie
    przyjmować wezwania do stawienia się do prokuratury. Była to wyłącznie
    moja dobra wola, że to wezwanie przyjąłem. Wiedziałem bowiem, że jeśli
    tego wezwania nie przyjmę, to zostanie rozpętana kampania propagandowa,
    że uciekam przed prokuraturą, gdyż kłamię. Zdawałem sobie sprawę, że
    prokuratura będzie manipulować moimi zeznaniami, ale nie przypuszczałem,
    że aż to takiego stopnia. Przykładowo, żaden cytat wyrwany z kontekstu,
    którym „Gazeta Wyborcza” starała się nas zdyskredytować w swym słynnym
    paszkwilu, nie pochodzi z moich zeznań. W tym szale medialnej nienawiści
    do niezależnych ekspertów inspirowanej z ośrodków prokuratury nie
    chodzi przecież ani o nasze badania, ani o nasze zeznania, ani o nasze
    kompetencje. Chodzi wyłącznie o zabicie niezależnego głosu sprzeciwu
    wobec absurdów zawartych w raportach MAK i Millera. Dyskredytowani
    jesteśmy wszyscy hurtowo za to, że nie akceptujemy oficjalnego kłamstwa
    smoleńskiego.

    Czy z perspektywy czasu nie wydaje się Panu, że pytania prokuratora
    były tendencyjne i już wtedy planowano wykorzystanie Pana zeznań poza
    śledztwem?

    – Tak.

    Przekazał Pan prokuraturze pliki z symulacją, o których mowa w zeznaniach?

    – Poinformowałem prokuraturę, że na przekazanie plików komputerowych
    potrzebna jest zgoda mojej uczelni i NASA. Należy więc wystąpić do tych
    instytucji drogą formalną.

    Jedną z kwestii, którą zaczęły eksponować nieprzychylne Panu media,
    jest finansowanie Pana badań. Docierają od czasu do czasu jakieś
    oświadczenia Pana uniwersytetu w tej sprawie, które chyba nie są dobrze
    rozumiane, a na dodatek manipuluje się nimi jak ostatnio w TVN24.
    Wyjaśnijmy to dokładnie.

    – Przed TVN24 kilka miesięcy temu również „Newsweek Polska” zasypał
    administrację mojego uniwersytetu pytaniami i też dostał wyjaśnienie od
    rzecznika. Otóż połowę etatowego czasu pracy każdy profesor musi
    poświęcać na dydaktykę, a drugą połowę na badania naukowe. Uczelnia
    płaci oczywiście pensję, a więc można powiedzieć, że finansuje badania
    naukowe, ale nie finansuje żadnego z konkretnych projektów bezpośrednio.
    Profesorowie mogą ubiegać się o granty od różnych instytucji i firm.

    W USA jest wolność badań naukowych i każdy naukowiec może się
    zajmować tematami, których wyniki jest w stanie publikować w formie
    artykułów naukowych i prezentować na konferencjach. Praca profesora musi
    być zgodna z misją uczelni, która mianowicie polega na prowadzeniu
    badań naukowych, nauczaniu studentów i promowaniu ich na stopnie
    naukowe. Ja to wszystko robię. Przypadek katastrofy smoleńskiej może być
    jak najbardziej tematem pracy naukowej. Wyniki tej pracy prezentowałem
    wielokrotnie na różnych konferencjach i wraz ze studentami opublikowałem
    artykuł naukowy na ten temat w międzynarodowym piśmie technicznym.

    Nikt mi nie może zabronić zajmować się tym tematem, gdyż leży on w
    zakresie mojej specjalizacji zawodowej. Ja sam ponoszę odpowiedzialność
    za dobór tematów. Od tego zależy moja pozycja i prestiż. Dodatkowo
    zabezpieczeniem mojej swobody akademickiej jest to, że mam pozycję tzw.
    tenure. Jest to gwarancja, że nie zostanę usunięty z powodu przekonań
    politycznych czy zainteresowań. Stworzono ją z myślą o humanistach, na
    przykład politologach, i nigdy nie przypuszczałem, że mi, inżynierowi,
    może się taka ochrona przydać.

    Jak Pan ocenia te dwa lata pracy nad przyczynami katastrofy?

    – Niestety negatywnie. Nie byłem na to przygotowany. Jestem naiwnym
    naukowcem, odizolowanym od świata polityki. Wydawało mi się, że, gdy
    zaproponuję alternatywną metodę weryfikacji istotnych faktów przy pomocy
    narzędzi – mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością – najlepszych
    na świecie, których jestem współtwórcą, to spotka się to z pozytywnym
    odbiorem. Stało się inaczej. Została uruchomiona cała akcja szkalowania i
    opluwania mnie. Najpierw sam dostawałem nieprzyjemne e-maile i
    telefony, teraz skupiono się na moich współpracownikach i przełożonych,
    wszędzie, gdzie tylko byłem lub jestem zaangażowany. Są oni dosłownie
    bombardowani e-mailami, które mają charakter zwykłych donosów. Chodzi o
    to, żeby uznano, że zajmuję się sprawami politycznymi, czymś
    podejrzanym, i żebym miał z tego powodu kłopoty.

    Nie obawia się Pan, że zaszkodzi to Panu w karierze w USA?

    – Na szczęście moja pozycja jest bardzo mocna. Przede wszystkim moja
    praca przyniosła uczelni 8 mln USD z zewnątrz, co jest rekordową
    wielkością funduszy, jakie uzyskuje jeden naukowiec. Od 2000 r. jestem
    dziekanem (department chair) i udaje mi się wykonywać tę funkcję
    administracyjną z powodzeniem, godząc ją z aktywną pracą naukową. Kiedy
    zaczynałem kierowanie wydziałem, było na nim 200 studentów i 12
    profesorów. Teraz jest 450 studentów i 19 profesorów. To konkretne
    mierniki mojego sukcesu. Oczywiście najważniejsze są wskaźniki dotyczące
    moich publikacji naukowych, liczba wypromowanych magistrów i doktorów.
    Kieruję też od trzech lat czasopismem naukowym „Journal of Aerospace
    Engineering”. Od tego czasu tak zwiększyła się ilość przysyłanych i
    przyjmowanych artykułów, że wydawca podjął decyzję o zwiększeniu liczby
    stron oraz częstotliwości pisma z kwartalnika na dwumiesięcznik.
    Ostatnio wydaliśmy numer specjalny z okazji 70-lecia Centrum Badań NASA
    Glenn w Cleveland.

    Napisali go sami kierownicy z NASA Glenn, którzy podsumowują 70 lat
    działalności swoich działów i dzielą się wizją dalszego rozwoju tego
    ośrodka badawczo-naukowego. To oznacza potencjalną ogromną ilość cytowań
    tego numeru. Jakoś NASA nie przestraszyła się skierowanej przeciwko
    mnie kampanii oszczerstw i zdecydowała powierzyć mojemu czasopismu swój
    jubileuszowy koronny produkt. Taka też była moja strategia wzmocnienia
    pisma, którą udało się zrealizować. Mówię o tych wszystkich sukcesach,
    gdyż gdyby nie one, na pewno kampania szkalowania mnie osiągnęłaby
    zamierzony efekt. Ale na szczęście te e-maile trafiają do ludzi, którzy
    mnie od wielu lat znają i wiedzą, co naprawdę robię i kim jestem. Na
    swoją reputację ciężko pracowałem wiele lat i dlatego nie jest mnie tak
    łatwo zniszczyć.

     

    Ale chcąc nie chcąc znalazł się Pan w centrum sporu politycznego w Polsce.

    – Rozumiem, ale nigdy nie było to moim celem i niezbyt mi cała ta
    sytuacja odpowiada. Staram się trzymać z dala od polityki, nie
    wypowiadam się na temat partii politycznych, wyborów itp. Nie mam wpływu
    na to, jaką etykietę mi się w Polsce przylepia. To, że mieszkam, tak
    jak większość współpracowników zespołu parlamentarnego, za granicą, ma
    znaczenie, gdyż my nie jesteśmy tak zaangażowani w sprawy wewnętrzne w
    Polsce, także w spory polityczne krajowe. Najczęściej nie mamy dostępu
    na bieżąco do krajowych mediów, nie czujemy takiej presji
    społeczno-politycznej jak ludzie w kraju, a przez to możemy prowadzić
    nasze analizy spokojniej, skupiając się na kwestiach technicznych. Mówi
    się, że jestem „pisiorem”.

    To naprawdę śmieszne. Powiem tylko tyle, że większość pracy przy tych
    symulacjach wykonywali moi doktoranci i studenci. To są Amerykanie,
    Chińczycy czy Hindusi. Oni nie tylko nie głosują na PiS, ale wielu nie
    wie nawet, gdzie leży Polska. Gdziekolwiek mówię o swoich ustaleniach na
    temat katastrofy w gronie naukowców, nie natrafia to na żaden sprzeciw
    czy uwagi. Dla nich wpisuje się to w cały nurt podobnych wyników, na
    przykład prac profesora Roberta Bocchieri na temat testu samolotu
    Constellation opublikowanych w 2012 roku.

    Dziękuję za rozmowę.

    Piotr Falkowski

    Prof.
    Binienda o hucpie Laska i propagandzie przeciw naukowcom: Jesteśmy
    hurtowo dyskredytowani za to, że nie akceptujemy oficjalnego kłamstwa
    smoleńskiego

    "W tym szale medialnej nienawiści do niezależnych ekspertów
    inspirowanej z ośrodków prokuratury nie chodzi przecież ani o nasze
    badania, ani o nasze zeznania, ani o nasze kompetencje. Chodzi wyłącznie
    o zabicie niezależnego głosu sprzeciwu wobec absurdów zawartych w
    raportach MAK i Millera."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    105. " ekspert" TVN2 zajmujący się katastrofą prof. Paweł Artymowicz

    Maryla, pt., 11/10/2013 - 17:05

    Wyniki symulacji przeprowadzonych przez jednego z naukowców zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej prof. Wiesława Biniendę "są, delikatnie mówiąc, bardzo niepewne" - ocenia w liście otwartym inny ekspert zajmujący się katastrofą prof. Paweł Artymowicz.
    List został opublikowany na blogu Artymowicza po tym, jak w środę zespół smoleński przy kancelarii premiera (kieruje nim Maciej Lasek) ogłosił, że zdjęcie, którego użył Binienda i które miało popierać tezę, że w Smoleńsku doszło do zamachu, zostało sfałszowane przez obróbkę komputerową.
    W odpowiedzi na publikację zdjęć szef zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz (PiS) skierował wniosek do prokuratury ws. pomówienia. Oskarżył zarówno członków zespołu Laska, jak i premiera Donalda Tuska o tworzenie fałszywych dowodów, za co kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia.

    Macierewicz twierdził w czwartek, że zdjęcie użyte przez Biniendę pochodzi z raportu MAK. W rzeczywistości go tam nie ma, na co zwrócił uwagę zespół Laska. Potem Macierewicz stwierdził, że zespół Laska dysponuje przynajmniej dwoma zdjęciami, które potwierdzają tezy Biniendy, a których rządowy zespół nie opublikował i "ukrył". Edward Łojek z zespołu Laska odpowiadał, że wśród 1000-1500 zdjęć, jakie wykonano w Smoleńsku z całą pewnością nie ma takiej fotografii.

    Według TVN24 zdjęcie użyte przez Biniendę pochodzi z zbiorów jednego z rosyjskich blogerów, który nie ukrywa, że celowo przerobił fotografię.

    Ani Binienda, ani Artymowicz, choć zaangażowali się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej, nie są specjalistami od badania katastrof lotniczych. Prof. Wiesław Binienda to kierownik Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w amerykańskim stanie Ohio.

    Prof. Paweł Artymowicz jest astrofizykiem, pracuje na Uniwersytecie w Toronto, ma licencję pilota-amatora.

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/artymowicz-w-liscie-otwartym-krytykuje-bi...


    Gdyby ten obraz pokazała któraś z dużych telewizji, akcja szkalowania niezależnych ekspertów zostałaby skutecznie powstrzymana"

    "Stwierdziłam, że ich postawa jako naukowców i Polaków jest
    wzorcowa, ale też archetypowa. Dlatego zatytułowałam film „Polacy”,
    dlatego przemazuje się w tle „Marsz Polonia, marsz dzielny narodzie”."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    106. Niezwykle ważny eksperyment.

    Maryla, sob., 12/10/2013 - 12:39



    Niezwykle
    ważny eksperyment. Prof. Binienda: "próbka duraluminium w czasie
    zderzenia nie rozpada się na odłamki. Dlaczego Tupolew się rozpadł?"

    "Na zdjęciu widać, jak wygląda próbka uderzona z prędkością ponad
    300 m/s, czyli prawie czterokrotnie szybciej niż prędkość Tu-154M w
    chwili katastrofy. W naszym badaniu widać, że materiał skręca się, zwija
    się, gniecie się, ale się nie kruszy. Pomimo tak dużej prędkości
    materiał się nie rozpada na odłamki".

    Blogerka Martynka dla wPolityce.pl: „Afera zdjęciowa”, czyli ostatnia deska ratunku. ZOBACZ ZDJĘCIA I FILM!

    Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada. Nie inaczej jest w tym
    przypadku. Zespół Laska zarzucił fałszerstwo zespołowi Macierewicza,
    pokazując na dowód rzekomych fałszerstw zmanipulowane zdjęcie, czym
    wprowadził w błąd opinię publiczną.

    Sfałszowane zdjęcie kompromituje i wywraca ustalenia Macierewicza?

    Sfałszowane
    przez rosyjskiego blogera zdjęcie jako dowód na zamach w Smoleńsku
    zdominowało dyskusję polityków w "Śniadaniu w Trójce".Sfałszowane zdjęcie z miejsca katastrofy smoleńskiej podważa
    wiarygodność zespołu Antoniego Macierewicza. Taka była opinia większości
    polityków goszczących w "Śniadaniu w Trójce".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    107. PRZED DZISIEJSZYM POSIEDZENIEM KOMISJI SEJMOWEJ CYRK LASKA

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 10:42




    •  
      PILNE
      Ujawniono nieznane zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M
    W Kancelarii Premiera odbyła się konferencja prasowa zespołu
    wyjaśniającego opinii publicznej przyczyny i okoliczności katastrofy
    smoleńskiej. - Zespół Macierewicza manipuluje dokumentami, by
    potwierdzić własne hipotezy. Dodatkowo jego członkowie posługują się
    przerobionym komputerowo zdjęciem - stwierdził już na początku Maciej
    Lasek. Eksperci zaprezentowali również niepublikowane dotąd zdjęcia z
    miejsca katastrofy wykonane przez członków tzw. komisji Millera.

    Edward Łojek, kolejny z ekspertów zespołu,
    odniósł się do kwestii obszaru rozrzucenia szczątków wokół miejsca
    katastrofy. Przywołał przykłady innych katastrof lotniczych, m.in.
    rozbicie się Airbusa A330 w Libii. – Sprawa rozrzutu szczątków nie jest
    dowodem na eksplozję – argumentował.

    Lasek podkreślał natomiast, że ze zdjęć wynika, iż
    samolot zderzył się z drzewem, a nie uległ katastrofie na skutek
    wybuchu. - To nie brzoza była za wysoka, ale samolot leciał zbyt nisko –
    powiedział.

    Na pytanie, dlaczego zespół zwlekał tak długo z
    opublikowaniem pokazanych dzisiaj zdjęć, Maciej Lasek odpowiedział:
    "Ponieważ każdorazowo trzeba by się zwracać do szefa Komisji Badania
    Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego płk Mirosława Grochowskiego".

    Jak dodał, zdjęcia zostały zrobione po 11 kwietnia
    przez członków komisji Millera. Na ich dzisiejsza publikację zgodę
    wyraziła prokuratura.

    -----------------------------------------------------------

    TRWA KONFERENCJA Macierewicza.

    na żywoZespół Laska pokazał nowe zdjęcia wraku ze Smoleńska. Macierewicz odpowiada - trwa briefing

    Zespół Laska pokazał nowe zdjęcia wraku ze Smoleńska. Macierewicz odpowiada - trwa briefing

    Eksperci Laska opisali niepublikowane dotąd zdjęcia wykonane przez członków komisji Millera.

    "To
    nie brzoza była za wysoko, to samolot leciał zbyt nisko." Lasek po raz
    kolejny mówi o przyczynach katastrofy i krytykuje prof. Biniendę

    Jednym z problemów, które poruszyli dziennikarze, była kwestia
    otrzymania zdjęć, które na swoim profilu na Twitterze udostępniał o.
    Mądel. Lasek przekonywał, że zdjęcia otrzymał z prokuratury "w ramach
    współpracy". Jak więc otrzymał je o. Mądel?

    „Oni się nie mylą – świadomie działają na rzecz niewykrycia prawdy o tragedii smoleńskiej.” Macierewicz odpowiada Laskowi

    "Zapytałem – co to jest – te czarne powierzchnie –pan Lasek nie
    potrafi powiedzieć, skąd te osmolone krawędzie się wzięły? Ten kolor
    (zielony) w jakiś sposób szczególny w procesie destrukcji uzyskał kolor
    czarny bądź ciemnobrązowy. Uderzenie w brzozę spowodowało, że one się
    tak przebarwiły?"


    Zespół Laska pokazuje niepublikowane zdjęcia z katastrofy smoleńskiej

    Zespół Laska pokazuje niepublikowane zdjęcia z katastrofy smoleńskiej
    Widać m.in. elementy skrzydła na brzozie i fragmnty drzewa na skrzydle.
    zobacz więcej »

    Macierewicz: Bzdury, kłamstwa i oszustwa

    Macierewicz: Bzdury, kłamstwa i oszustwa
    Polityk PiS odpowiada zespołowi Laska.
    zobacz więcej »



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    108. Gazeta Wyborcza na żywo i szambo w komentarzach

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 14:40

    W Sejmie trwa debata tzw.
    zespołu Antoniego Macierewicza. Podczas przemówienia dra Bogdana
    Gajewskiego pojawiły się nieoczekiwane problemy. Naukowiec łączył się z
    Warszawą za pomocą komunikatora Skype, a jego wystąpienie było zakłócane
    przez nieznane osoby. - To zorganizowana akcja - twierdzą zgromadzeni
    członkowie zespołu. Podobnego zdania jest Antoni Macierewicz.

    Użytkownicy zakłócający prezentację dra Gajewskiego

    Użytkownicy zakłócający prezentację dra Gajewskiego

    Foto: TVP

    Podczas gdy dr Bogdan Gajewski przedstawiał swoją
    prezentację, komunikaty o przychodzących połączeniach od nieznanych
    użytkowników zasłaniały obraz. Pod koniec jego przemówienia pojawiły się
    też problemy z dźwiękiem.

    - Znaleźliśmy się w sytuacji, w której istnieje
    silna wola, aby uniemożliwić zapoznanie się z tym materiałem -
    skomentował Antoni Macierewicz.

    Wcześniej głos zabrał Jarosław Kaczyński. Prezes
    PiS podziękował naukowcom za podjęcie "niezwykle trudnej misji, jaką
    jest współpraca z zespołem". Podkreślił także, że ich zaangażowanie ma
    ogromną wartość moralną.

    - W dziejach polskiej nauki były różne momenty. Zawsze w historii pozostawili ci, którzy potrafili zachować się godnie – dodał.

    - Ostatnie tygodnie przyniosły atak na naszych
    ekspertów, atak niegodny, przypominający najgorsze lata Rzeczpospolitej.
    Ten atak będziemy odpierać - zaznaczył.

    Macierewicz zaprosił na debatę przedstawicieli
    działającego przy KPRM zespołu, którym kieruje Maciej Lasek, po to, aby
    "przedstawili swój punkt widzenia". "Będą mieli zagwarantowaną
    dokładnie taką samą ilość czasu jak eksperci zespołu parlamentarnego,
    nikt nie będzie im przerywał" - zapewnił.

    Zadał też, posługując się zdjęciami wraku samolotu,
    pytania zespołowi Laska, które - jego zdaniem - wymagają odpowiedzi.
    "Jaka siła doprowadziła do wywinięcia na zewnątrz obu burt (kadłuba
    samolotu - red.)?", "Co doprowadziło do wywinięcia na zewnątrz blach na
    styku oderwania skrzydła od samolotu?" - to niektóre z pytań szefa
    zespołu parlamentarnego.

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/nieoczekiwane-klopoty-podczas-konferencji-zespolu-macierewicza-skype-sprawil-problemy/43r32

    Gazeta Wyborcza


    • na żywoPrezes PiS z ponurą miną obserwuje problemy ekspertów Macierewicza


      Prezes PiS z ponurą miną obserwuje problemy ekspertów Macierewicza

    • Zespół Macieja Laska zaprezentował dotychczas niepublikowane zdjęcia
      wykonane na miejscu katastrofy pod Smoleńskiem. - Ta sprawa ujawnia, jak
      poza prawem, wyłącznie w celu propagandy, niejawnie współdziałają różne
      organy państwowe na skutek decyzji Donalda Tuska - komentował w czasie
      debaty sejmowej Antoni Macierewicz. Dobrze, że zdjęcia zostały opublikowane. Ale prawo powinno być
      respektowane. Ta sprawa ujawnia, jak poza prawem, wyłącznie w celu
      propagandy, niejawnie współdziałają różne organy państwowe na skutek
      decyzji Donalda Tuska. Po to, by walczyć z zespołem parlamentarnym i
      dążeniem do prawdy - mówi Antoni Macierewicz po konferencji Macieja
      Laska.

      - Mamy do czynienia ze złamaniem prawa, by zakulisowo
      wprowadzić pewien materiał mający udowodnić tezy Donalda Tuska -
      stwierdził.

    Eksperci Macierewicza mają problemy ze Skype'em. Atak internautów, gorączkowe próby kasowania...


    Eksperci Macierewicza mają problemy ze Skype'em. Atak internautów, gorączkowe próby kasowania...

    TVN24

    "Wladimir Putin dzwoni". Zakłócone prezentacje ekspertów Macierewicza


    "Wladimir Putin dzwoni". Zakłócone prezentacje ekspertów Macierewicza

    Przesłoniły je liczne komunikaty o nadchodzących połączeniach na
    komunikatorze internetowym. Pojawiły się głosy, że to "zorganizowana
    akcja".
    z



    "My się nie ugniemy". Eksperci z problemami przedstawiają swoje dowody

    "My się nie ugniemy". Eksperci z problemami przedstawiają swoje dowody
    Na spotkanie przybył Jarosław Kaczyński.
    zobacz więcej »

    Podczas debaty referaty mają wygłosić eksperci zespołu, między innymi:
    dr Bogdan Gajewski, prof. Kazimierz Nowaczyk, prof. Wiesław Binienda, dr
    Chris Cieszewski oraz dr Grzegorz Szuladziński. W debacie mają
    uczestniczyć przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy, w tym szef PiS
    Jarosław Kaczyński. Głos zabierze też biegły sądowy lekarz Grażyna
    Przybylska-Wendt. Na spotkanie nie przyjdą przedstawiciele zespołu
    Macieja Laska.

    - Eksperci przedstawią swoje hipotezy, dorobek, a
    także materiał dowodowy, którym się posługiwali - zapowiedział we wtorek
    szef zespołu Antoni Macierewicz na konferencji w Sejmie. Opisał też
    niektóre wystąpienia. Według Macierewicza Binienda ma przedstawić
    najnowsze badania "potwierdzające dotychczasowe tezy zespołu". - Tym
    razem są to analizy, które zostały włączone do międzynarodowego programu
    NASA i w jego ramach badane przez profesora Biniendę - zaznaczył.

    15:58

    - Cała argumentacja doradców Donalda Tuska opiera się na fałszywej rekonstrukcji - podsumowuje konferencję Antoni Macierewicz.

    15:56

    Cechy charakterystyczne eksplozji wg Antoniego Macierewicza:



    - wywinięte na zewnątrz burty
    - wszyscy zginęli, ciała zniszczone przez przeciążenia rzędu 100G
    - zerwane ubrania z ofiar na skutek fali Macha

    15:56

    Na koniec inż. Dąbrowski prezentuje różnice pomiędzy raportem komisji Millera a tym sporządzonym przez siebie

    15:49

    Konferencję podsumowuje Antoni Macierewicz.

    15:47

    -
    Kokpitu nie ma, została tylko podłoga - powiedział prof. Rońda.
    Wyjaśnił, że podłoga jest najsilniejszym elementem w konstrukcji
    samolotu.

    15:43

    Prof. Rońda: Są przesłanki ku temu, by badać tę katastrofę w kierunku wybuchu, zamachu.

    15:41

    - Pęknięcia na skrzydłach świadczą, że były one niszczone na skutek fali uderzeniowej - twierdzi prof. Rońda.

    15:39

    -
    Charakter zniszczenia samolotu wskazuje na wybuch wewnątrz - powtórzył
    prof. Rońda. Dodał, że taki przebieg wydarzeń od 3 lat prezentują
    eksperci z zespołu Antoniego Macierewicza.



    15:38

    To,
    że części samolotu znajdują się na powierzchni ziemi w bezładzie, bez
    ustalonego porządku, jest dowodem na to, że samolot rozpadł się jeszcze w
    powietrzu w wyniku wybuchu - stwierdził kolega profesora Rońdy, którego
    ten zapytał o zdanie.

    15:28

    -
    Tyle zostało Tu-154 - powiedział Antoni Macierewicz. Dodał, że reszta
    rozpadła się na małe kawałki, zaprezentowane na wizualizacji przez prof.
    Nowaczyka.

     


    Źródło: tvn24
    Fragmenty samolotu odnalezione na miejscu katastrofy

    15:25

    Antoni
    Macierewicz zapowiada ostatnią już dzisiaj 16-minutową prezentację na
    temat rozpadu samolotu. Głos zabiera prof. Jacek Rońda.

     

    Konferencję opuścił już szef PiS Jarosław Kaczyński.

    15:23

    Do słów Stanisława Zagrodzkiego ustosunkowuje się dr Przybylska-Went

    15:22

    Zagrodzki: W przypadku trzech ofiar zafałszowano wyniki, podając nieprawdziwą konkluzję w stosunku do wyników cząstkowych

    15:19

    -
    Polscy medycy sądowi, będący w Moskwie, prosili o wykonanie dla
    wszystkich ciał badań w kierunku karboksyhemoglobiny. Niestety albo te
    protokoły nie dotarły do Polski, albo ta prośba nie została
    usankcjonowana po stronie rosyjskiej - powiedział Stanisław Zagrodzki.

    15:13

    Powinno
    się zbadać czy ofiary miały krótkotrwały czy długotrwały kontakt z
    tlenkiem węgla - uważa Zagrodzki. - Osoby, o których tu mówimy powinny
    być poddane badaniu w kierunku stwierdzenia kwasicy mleczanowej - dodał.



    Wyjaśnił,
    że w wyniku niedotlenienia we krwi pojawia się kwas mlekowy. - Niestety
    nikt nie wpadł na ten szacowny pomysł, żeby takie badanie zrobić -
    powiedział.

    15:09

    Najwyższą
    wartość stwierdzono z kolei u osoby, która nie paliła papierosów i nie
    była domowym, biernym palaczem - podaje Zagrodzki.

     

    Ciało
    to jednak - jak wynika z sekcji zwłok przeprowadzonej przez Rosjan -
    było w 20 proc. poparzone. - Na tej podstawie można domniemywać, że
    miało bezpośredni styk z ogniem - powiedział Zagrodzki.

    15:08

    Z kolei u innej ofiary, która sporadycznie paliła papierosy typu slim, współczynnik jest wysoki - twierdzi Zagrodzki.

    15:07

    Zagrodzki
    prezentuje wyniki badań krwi ofiary smoleńskiej, która była palaczem.
    Powiedział, że u takiej osoby powinien być podwyższony współczynnik
    karboksyhemoglobiny. W dokumentacji sekcyjnej napisano: brak morfiny i
    jego pochodnych oraz karboksyhemoglobiny

    14:57

    Zagrodzki przeanalizował badania krwi ofiar katastrofy smoleńskiej na zawartość tlenku węgla. Prezentuje wyniki swoich zestawień

    14:55

    Zagrodzki: Po zestawieniu protokołów sekcji zwłok od kilka ofiar katastrofy wyszły na jaw elementy, które są pominięte

    14:54

    Występuje Stanisław Zagrodzki.

    14:49

    Rosyjskie
    protokoły sekcji zwłok dr Przybylska-Wenta określiła mianem
    "chaotycznych". Na ich podstawie przygotowała protokoły według polskich
    standardów. - W wielu punktach musiałam napisać:  narząd nieopisany,
    opis nieczytelny, brak opisu, opis niezrozumiały - wyjaśniła.

    14:49

    Dr
    Wenta-Przybylska odniosła się do informacji, że na miejscu katastrofy
    znaleziono osoby, które jeszcze żyły. Powiedziała, że nawet osoby z
    nawet bardzo rozległymi obrażeniami mogą przez jakiś czas po wypadku
    dawać sygnały życia, ale bez udziału świadomości i odczucia bólu.

    14:42

    Dr Przybylska-Went: Analizowałam kilka protokołów sekcji zwłok dostarczonych mi przez rodziny ofiar

    14:37

    -
    Raport Millera nie zawierał ani słowa, ani zdania, z którego
    wynikałoby, że oni przy wydawaniu końcowej opinii oparli się na
    jakimkolwiek badaniu sytuacji osób zmarłych znalezionych na miejscu -
    powiedziała.

    Dodała, że przy rozrzuconych fragmentach samolotu znajdowały się fragmenty zwłok.

    14:34

    -
    Nie jestem pewna, kto wykonywał te sekcje w Moskwie - powiedziała dr
    Przybylska-Went. Dodała, że pani minister Kopacz myli pojęcia
    anatomopatologów z medykami sądowymi i patologami. - Są to trzy odrębne
    specjalności - wyjaśniła.

    14:29

    -
    Na podstawie zmian, ran, układu obrażeń, ich rozległości, brzegów
    danych ran można ocenić w jaki sposób do tych ran doszło - powiedziała
    doktor Przybylska-Went, która współpracowała z Wojskiem Polskim i brała
    udział w sekcjach zwłok polskich żołnierzy.

    14:24

    Połączenia
    z prof. Nowaczykiem nie udaje się przywrócić. Antoni Macierewicz
    przechodzi do kolejnego punktu konferencji. Wystąpi Stanisław Zagrodzki,
    kuzyn Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.

    14:24

    Najpierw jednak wystąpi anestezjolog dr Przybylska-Went, która opowie o sposobie badania ciał w katastrofach komunikacyjnych.

    14:20

    Pojawiają się problemy z połączeniem. Wideorozmowa z prof. Nowaczykiem zostaje przerwana.

    14:20

    -
    Raport Komisji Millera jest po prostu sfałszowany. Opiera się na
    kłamliwych danych i na kłamliwej ich interpretacji - powiedział Antoni
    Macierewicz.

    14:18

    -
    Film pokazuje dobitnie tysiące małych szczątków, rozrzut w kształt
    półkolisty na zewnątrz tych wielkich - podsumował prezentację Antoni
    Macierewicz.

    14:17

    Prof. Nowaczyk pokazuje symulację rozmieszczenia szczątków wraku

    14:11

    Według
    protokołu sporządzonego "na szybko" przez prokuratorów Federacji
    Rosyjskiej, duże nagromadzenie szczątków o małej objętości znajduje się w
    okolicy brzozy, drugi obszar szczątków znajduje się w pobliżu TAWS nr
    38 i okolicy oderwanego skrzydła, a trzecie - za ulicą Kutuzowa.

     

    Zespół stawia tezę, że tam "doszło do ostatecznego wybuchu w kadłubie samolotu" - podał prof. Nowaczyk.

    14:07

    Wśród
    danych, którymi dysponowała Komisja Millera znajduje się jeden z
    plików. Strona rosyjska określała go mianem kluczowego. W rzeczywistości
    plik kończy się kilka sekund przed katastrofą - wyjaśnił prof.
    Nowaczyk.

    14:07

    Prof.
    Nowaczyk prezentuje mapę wykonaną przez inż. Marka Dąbrowskiego. Widać
    na niej miejsca i obszary zalegania szczątków samototu.

    13:53

    Według
    prof. Kazimierza Nowaczyka, Komisja Badania Wypadków Lotniczych nie
    skorzystała ze zdjęć wykonanych przez świadków katastrofy, a
    rozpowszechnionych przez blogerów.

    13:42

    Ekspert
    omawia raport z miejsca katastrofy. Mówi też o zdjęciach blogerów. -
    Okazało się, że komisja żadnego z nich nie prosiła o ich (zdjęć - red.)
    udostępnienie - przekonuje prof. Nowaczyk.

    13:37

    Prof. Nowaczyk upewnia się, czy ekran jego komputera jest widoczny. - Widać - mówi Macierewicz.

    13:33

    Po skończonej prezentacji profesora Biniendy, Antoni Macierewicz oddał głos prof. Kazimierzowi Nowaczykowi.

    13:31

    Prof. Binienda prezentuje zdjęcie odłamku z poszycia skrzydła samolotu

    13:29

    Wszystko wskazuje na to, że specjaliści poradzili sobie z problemami technicznymi. Prezentowane slajdy są już widoczne.


    "Wladimir Putin" zadzwonił do ekspertów Macierewicza


    Wideo: tvn24
    "Wladimir Putin" zadzwonił do ekspertów Macierewicza

    13:26

    Głos zabrał mecenas Piotr Pszczółkowski. Po jego wypowiedzi, swoją prezentację kontynuuje prof. Binienda.

    13:17

    -
    My się przeciwnościom nie poddamy, my się nie ugniemy. Pokonamy zarówno
    kłopoty techniczne, które nam są narzucane (...) jak i polityczne,
    których celem jest zastraszenie naszych ekspertów - zapewnia
    Macierewicz.


    "My się przeciwnościom nie poddamy, my się nie ugniemy"


    Wideo: tvn24
    "My się przeciwnościom nie poddamy, my się nie ugniemy"

    13:15

    Macierewicz przekonuje, że w raporcie Millera nie ma zdjęć urzędowych. Użyte zostały za to zdjęcia amatora

    13:14

    Po prezentacji Wiesława Biniedy, Antoni Macierewicz powiedział, że technicy opanują problemy związane z brakiem wizji

    13:12

    - Gdyby nie było wybuchu, skrzydło powinno być w całości - mówi prof. Binienda

    13:09

    Kolejne zakłócenia. Na monitorze pojawia się komunikat o nadchodzącym połączeniu od osoby o nicku "Władimir Putin".


    Źródło: tvn24
    Zadzwonił nawet "Władimir Putin"...

    13:06

    -
    Siły, które są większe od prędkości dźwięku, mogą być otrzymane tylko
    za pomocą środków wybuchowych i eksplozji - kontynuuje Binienda

    13:04

    -
    W swoim laboratorium zrobiłem eksperyment pokazujący strukturę
    cienkościenną - mówi prof. Wiesław Binienda. - Nawet duża prędkość nie
    powoduje kruchości tego materiału - przekonuje.

    13:03

    Jarosław Kaczyński z uwagą słucha prezentacji profesora z USA

    12:59

    Slajdy
    prezentowane przez profesora Biniendę są niewidoczne. Zakrywają je,
    podobnie jak w poprzednim przypadku, przychodzące masowo komunikaty o
    połączeniach.


    Problemy techniczne zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza


    Wideo: tvn24
    Problemy techniczne zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza

    12:58

    Prof. Bienienda rozpoczyna swój wywód

    12:55

    Antoni Macierewicz proponuje, by przejść do następnej prezentacji. - Poproszę pana profesora Biniendę - powiedział Macierewicz

    12:54

    Inni eksperci próbują udzielić mu wskazówek

    12:51

    Dr Grzegorz Szuladziński ma kłopoty z obsługą komunikatora

    12:49

    Głos miał zabrać kolejny ekspert, ale znów pojawiły się problemy techniczne

    12:48

    -
    Ta informacja do państwa dotrze, nawet jeśli została trochę
    zniekształcona - mówił o prezentacji Bogdana Gajewskiego Antoni
    Macierewicz.

    12:47

    Antoni Macierewicz tłumaczy, że "istnieje silna wola", by uniemożliwić prezentację dowodów

    12:46

    Zebrani na sali komentują, że zakłócenia to "zorganizowana" akcja.


    Źródło: tvn24
    "Zorganizowana akcja" podczas konferencji ekspertów Macierewicza

    12:42

    Ciąg dalszy zakłóceń. Prezentowane slajdy nie są widoczne - zasłaniają je komunikaty o nadchodzących połączeniach

    12:39

    Ekspert wyjaśnia zagadnienia związane z przeciążeniami. Omawia też kwestie uszkodzenia ciał pasażerów

    12:38

    -
    Spowodowanie eksplozji jest jedną z metod sabotażu. Obecność na
    pokładzie samolotu głowy państwa zwiększa prawdopodobieństwo zamachu -
    przekonuje Gajewski.

    12:35

    W czasie debaty głos zabrał Jarosław Kaczyński


    Wideo: tvn24
    W czasie debaty głos zabrał Jarosław Kaczyński

    12:34

    Slajdy
    wyświetlają się już prawidłowo. Bogdan Gajewski kontynuuje wywód.
    Prezentuje przykład animacji zrobionej na podstawie odczytu z czarnej
    skrzynki.

    12:33

    Nastąpiły małe problemy techniczne podczas prezentacji. Eksperci z USA i Kanady próbują opanować sytuację.

    12:30

    - Dokumentacja miejsca wypadku jest fundamentalną rzeczą którą należy zrobić - mówi Gajewski.

    12:29

    Głos zabrał ekspert Bogdan Gajewski

    12:25

    Antoni Macierewicz powitał obecną na sali Grażynę Przybylską-Wendt

    12:22

    -Wiem,
    że dziś będą prezentowane wyniki badań i te hipotezy, które na
    podstawie dotychczasowych badań wydają się niemożliwe do podważenia -
    mówił Kaczyński.

    12:19

    - Dziękuję ekspertom za podjęcie trudnej misji współpracy z zespołem parlamentarnym - powiedział Jarosław Kaczyński.

    12:18

    Antoni Macierewicz powitał rodziny tych, którzy polegli w Smoleńsku

    Na żywoMacierewicz odczytuje komunikat: O katastrofie ostatecznie przesądziła eksplozja

    Konieczne jest przeprowadzenie sekcji zwłok ofiar .Posiedzenie zespołu Macierewicza dobiega końca. - Odpowiedzialni za katastrofę zostaną postawieni przed sądem. Prędzej czy później - zapowiada Macierewicz.


    Katastrofa według Macierewicza: najpierw przejęcie samolotu przez Moskwę, potem wybuch

    Katastrofa według Macierewicza: najpierw przejęcie samolotu przez Moskwę, potem wybuch
    Konferencja zespołu smoleńskiego.
    zobacz więcej »


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    109. Eksperci zespołu

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 17:02

    Eksperci zespołu smoleńskiego: Dowody świadczą o wybuchu. Raport Millera jest sfałszowany
    Dr Bogdan Gajewski z Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków
    Lotniczych i pracownik kanadyjskiego National Aircraft Certification
    ocenił w swojej prezentacji, że załoga nie ponosi winy, a wręcz
    przeciwnie "działała do końca, chcąc uratować samolot przed katastrofą".

    Gajewski zaprezentował wytyczne ICAO, na podstawie których powinny
    być wyjaśniane i badane przyczyny katastrof lotniczych na świecie.
    Według niego, zarówno raport MAK,
    jak i raport komisji Jerzego Millera nie spełniają podstawowych wymogów
    ICAO i znacząco odbiegają od dokumentów, które opisują przyczyny innych
    znanych katastrof lotniczych, m.in.
    Prof. Wiesław Binienda przedstawił analizy, włączone do międzynarodowego
    programu NASA, które pokazują, co powinno się dziać ze skrzydłem oraz z
    całym samolotem, gdyby z prędkością 270 km/h zderzył się z brzozą. Na
    tej podstawie udowadniał, że skrzydło Tu-154M przecięłoby drzewo
    niezależnie od wysokości uderzenia. Jak przekonywał, z analizy jasno
    wynika, że tak duże zniszczenia samolotu byłyby możliwie jedynie w
    wyniku wybuchu na pokładzie samolotu.

    "Otwarcie ścian kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu. Gdyby nie
    było wybuchu, to tylna część kadłuba oraz prawe skrzydło powinno być w
    całości, większość pasażerów w środkowej i tylnej części samolotu
    powinna przeżyć" - mówił Binienda. Ponadto - dodał - tezę o złamaniu
    skrzydła samolotu przez drzewo podważają niektóre zdjęcia skrzydła
    zrobione po katastrofie - zwracał uwagę na nieuszkodzone elementy
    mechaniczne wzdłuż jego krawędzi i zniszczone wnętrze.

    Zauważył też, że w katastrofie w 1975 roku podobnego samolotu,
    Boeing 727 ściął skrzydłem stalową wieżę, która jest wielokrotnie
    mocniejsza, niż jakiekolwiek drzewo. Jak zaznaczył, w katastrofę
    przeżyło dwoje dzieci, a większość ofiar zginęła z powodu pożaru, który
    wybuchł na pokładzie samolotu.


    Binienda powiedział też, że komisja Millera dołączyła do swojego
    raportu zdjęcia z internetu autorstwa prokremlowskiego rosyjskiego
    dziennikarza Siergieja Amielina. Stwierdził również, że polscy eksperci
    nie zadali sobie trudu, aby pozyskać oryginalne zdjęcia z miejsca
    katastrofy.

    Z kolei prof. Kazimierz Nowaczyk podkreślił, że według niego lewe
    skrzydło samolotu zostało zniszczone przed miejscem, gdzie rośnie
    brzoza. "Jesteśmy w stanie wykazać, że zniszczenie skrzydła nastąpiło
    ponad 50 m przed tym miejscem, gdzie była brzoza" - powiedział. Jak
    dodał, odpadnięcie końcówki lewego skrzydła nastąpiło w miejscu
    odnotowania ostatniego, 38., sygnału systemu TAWS (dane systemu
    ostrzegania przed przeszkodami).

    Podczas debaty przedstawiono także 16-minutową multimedialną
    prezentację na temat rozpadu samolotu. Według prof. Jacka Rońdy,
    charakter zniszczeń Tu-154M wskazuje na wybuch wewnątrz samolotu, co -
    jak dodał - potwierdza przebieg wydarzeń prezentowanych od 3 lat przez
    zespół parlamentarny.

    Rońda podkreślił, że zarówno pęknięcia na skrzydłach, które świadczą
    o tym, że niszczyła je fala uderzeniowa, jak i brak szczątków kokpitu
    oraz części podłogi, będącej najsilniejszym elementem w konstrukcji
    samolotu, są wystarczającymi przesłankami, by badać tę katastrofę w
    kierunku wybuchu i eksplozji.

    Macierewicz podsumowując stwierdził, że jeśli występują takie
    znamiona, jakie przedstawili eksperci jego zespołu, trzeba badać każdą
    taką katastrofę pod kątem eksplozji. "A nam się zakazuje badać
    czegokolwiek" - powiedział szef zespołu.

    Ocenił też, że argumentacja ekspertów rządowego zespołu opiera się
    na fałszywej rekonstrukcji. Według niego, raport komisji Millera jest
    "sfałszowany", gdyż opiera się na "fałszywych danych i fałszywej
    interpretacji".

    Zespół Macierewicza przedstawia nowe dowody i ustalenia

    Eksperci zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn
    katastrofy smoleńskiej przedstawiają najnowsze ustalenia oraz materiał
    dowodowy.

    Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który uczestniczy w debacie
    podkreślił, że ostatnie tygodnie przyniosły “niegodny, przypominający
    najgorsze lata z dziejów Rzeczypospolitej” atak na ekspertów Zespołu
    Parlamentarnego Ds. Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej.
    Podziękował im za to, że mieli “cywilną odwagę” współpracować z
    zespołem.

    - Zawsze pozostawali w historii ci, którzy potrafili się zachować
    godnie, zgodnie z tymi regułami, które budują uniwersytet. Budują
    uniwersytet jako instytucję niezależną, której sensem działania jest
    poszukiwanie prawdy. Także wtedy jeżeli ta prawda dla pewnego rodzaju
    wpływowych grup, elit, jest trudna, niemożliwa do przyjęcia –
    powiedział Jarosław Kaczyński.

    Dr inż. Bogdan Gajewski z Kanadyjskiej Agencji Certyfikacji Lotnictwa
    oraz członek Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków Lotniczych,
    przedstawił prezentację dotycząca badania incydentów i wypadków
    lotniczych  na podstawie dokumentu Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa
    Cywilnego.

    Jak powiedział przewodniczący Parlamentarnego Zespołu, poseł Antoni
    Macierewicz „w dokumencie ICAO stwierdzono jakie są główne wskazania, iż
    mieliśmy do czynienia z eksplozją samolotu”.

    - Drobne odłamki samolotu znalezione w ciałach pasażerów, drobne,
    metalowe części wbite w poszycia foteli, uszkodzenie ciał wszystkich
    pasażerów wynikające z przyspieszeń powyżej 100 g oraz nagła śmierć
    wszystkich pasażerów sugerują, że w tym przypadku należy rozpatrywać
    możliwość zamachu bombowego –
    stwierdził dr inż. Bogdan Gajewski.
    - W tym oficjalnym dokumencie jasno stwierdzono jakie są główne
    wskazania iż mieliśmy do czynienia z eksplozją samolotu: burty wywinięte
    na zewnątrz, niezniszczone okna, ale przede wszystkim śmierć wszystkich
    pasażerów na skutek przeciążeń rzędu 100 g
    – wymieniał Antoni Macierewicz.

    Prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Acron w USA, ekspert
    Parlamentarnego Zespołu, odniósł się do kwestii tzw. pancernej brzozy.

    - W tym przypadku którym ja się zajmowałem, kiedy mamy problem „czy
    aluminiowe skrzydło jest wstanie przeciąć Brzozę” to widzimy, że
    naprężenia względem odkształcenia dla duraluminium stosowanym na
    skrzydła jest przynajmniej 20 razy większe od tego jakie w przypadku
    brzozy (…) można wziąć pod uwagę.


    Prawo nie działa wstecz? Nie dla śledczych. Prokuratura robi co może, by nie przesłuchać rządowych ekspertów

    Komisja Milera zakończyła swoje prace znacznie przed wejściem w
    życie nowelizacji prawa lotniczego. "Tymczasem prokuratura wciąż czuje
    się zobowiązana tym zakazem. To sytuacja kuriozalna".

    Zaskakującą sytuację opisał na posiedzeniu zespołu
    smoleńskiego mecenas Piotr Pszczółkowski. Okazuje się, że w imię obrony
    rządowych ekspertów prokuratura jest w stanie nawet deptać zasady prawa
    rzymskiego. Od dziś już nie można być pewnym, że prawo wstecz nie
    działa.

    Piotr Pszczółkowski poinformował, że złożył wniosek o przesłuchanie
    ekspertów pracujących w rządowych komisjach badających tragedię
    smoleńską. Jednak jego wniosek został odrzucony.

    Doszło do sytuacji skandalicznej, zablokowano możliwość weryfikacji wszelkich badań, jakie komisja Millera prowadziła

    - tłumaczył Pszczółkowski.

    Dodał, że prokuratura nie zgodziła się na przesłuchanie motywując to zmianą w prawie lotniczym.

    Przypomnijmy,
    że już po tragedii smoleńskiej, w 2011 roku, Platforma Obywatelska
    przeforsowała zmiany, które uniemożliwiają przesłuchiwanie ekspertów
    wyjaśniających katastrofy lotnicze.
    I na te zapisy powołała się prokuratura, odrzucając wniosek Pszczółkowskiego.

    Jednak, jak wskazuje mec. Pszczółkowski, komisja Milera zakończyła swoje prace znacznie przed wejściem w życie nowelizacji.

    Tymczasem prokuratura wciąż czuje się zobowiązana tym zakazem. To sytuacja kuriozalna

    - tłumaczył Pszczółkowski.

    Wskazał, że sytuacja jest tym bardziej zaskakująca, że w nowelizacji umieszczono przepisy końcowe, które wskazują, że "w sprawach wszczętych oraz zakończonych stosuje się poprzednie prawo".

    Prokuratura jednak uznaje inaczej

    - zaznaczył mecenas.

    Dodał, że dziwi go również sposób pracy
    śledczych, którzy działają w oparciu o prawo lotnicze, a nie o kodeks
    postępowania karnego, który nie zakłada żadnych obostrzeń dot.
    przesłuchiwania ekspertów komisji badających wypadki lotnicze.

    Powstaje pytanie, jak wytłumaczyć opinii publicznej ukrywanie się ekspertów komisji Millera przez przesłuchaniem? Przecież
    oni niemal codziennie zwołują konferencje, prezentują jakieś opinie i
    tezy. Obecnie okazuje się nawet, że dysponują materiałami prokuratury

    - tłumaczył Pszczółkowski.

    Mecenas zapowiedział, że kieruje w tej sprawie pytania do prokuratury.

    Jak
    widać wszelkie zasady polska prokuratura może nagiąć, złamać i
    podeptać, by ochronić rządowych ekspertów przed niewygodnymi pytaniami.
    Nawet znaną od czasów rzymskich zasadę "prawo nie działa wstecz" śledczy
    mogą uchylić, gdy jest taka potrzeba.


    Dla rządzących wszystko? Ot, niezależna prokuratura w praktyce.


    Posiedzenie smoleńskiego zespołu pod znakiem prowokacji. Eksperci przedstawili wyniki badań. Prezentacje były zakłócane

    "Jeśli drobne odłamki są w ciałach, fotelach, jeśli występuje duże
    uszkodzenie ciał i nagła śmierć należy rozważać możliwość zamachu" -
    mówił Bogdan Gajewski. Wskazał, że doświadczony badacz katastrof szybko
    potrafi ustalić, czy mamy do czynienia z podejrzeniem zamachu czy nie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    110. inżynier Łojek u Morozowskiego

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 17:27

    :))) MÓWI O KOMPROMITACJI NAUKOWCÓW Z KOMISJI .
    Kabaret w TVN24.
    Lasek pokazuje jak zmanipulowano zdjęcie ze Smoleńska. "Macierewicz głosi sprzeczne teorie"

    Szef zespołu przy KPRM Maciej Lasek (L)
    oraz członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych inż. Edward
    Łojek (2L)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    111. sektę pancernej brzozy zatkało, nie ma argumentów, więc lecą

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 21:15

    wszystkie zaprzyjaźnione z rządem media jednym szymelkiem "Putin zadzwonił".
    Zaczął Morozowski z Knapikiem, teraz Szkło Kontaktowe i pomniejsze żurnalisty juz powielają.


    "Telefon" od Putina, czyli jak internet śmieje się z kłopotów zespołu Macierewicza

    "Telefon" od Putina, czyli jak internet śmieje się z kłopotów zespołu Macierewicza
    W sieci pojawiły się memy wyśmiewające kłopoty w połączeniu przez Skype'a.
    zobacz więcej »


    Ekspert zespołu Laska: zakłócenia były nam nie na rękę

    Ekspert zespołu Laska: zakłócenia były nam nie na rękę
    "Zakłócały przekaz prelegentów, którzy się w sposób dosyć skuteczny kompromitowali".
    zobacz więcej »






    Smoleńskie wyścigi. Czyli zespół Macierewicza kontra zespół Laska

    Witold Głowacki

    "Władimir Putin" dzwoni do Antoniego Macierewicza podczas
    prezentacji "niezbicie udowadniającej" eksplozję w prezydenckim
    tupolewie. Tego samego dnia zaś Maciej Lasek zapowiada całkiem serio
    utworzenie specportalu, który będzie służył stałemu i nieprzerwanemu
    "dementowaniu smoleńskich kłamstw" za pomocą publikowania opatrzonych
    odpowiednim komentarzem fotografii z miejsca katastrofy. Do tego dodajmy
    jeszcze komunikacyjny wyścig, który odbył się w środę między zespołami
    Laska a Macierewicza. Konferencję tego pierwszego zwołaną na ranek, by
    zdążyć przed debatą tego drugiego. I natychmiastową odpowiedź na nią
    Macierewicza. I czekającą nas niewątpliwie odpowiedź na tę odpowiedź...

    Trochę wstyd to pisać, ale przysięgam, w środę znów
    miałem ten specyficzny nastrój do głupkowatych żartów wokół Smoleńska.
    Tak działa na mnie coraz bardziej obłąkańczy posmoleński cyrk. Tak
    działają na mnie dni takie jak ta ostatnia środa.

    Nie wiem, czy mnie państwo rozumieją, ja naprawdę nie "rzygam
    Smoleńskiem", nie staram się umniejszać znaczenia tej katastrofy,
    bagatelizować niejasności związanych ze śledztwem. Ale przy tym
    zdecydowanie nie mam ochoty przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza tego
    coraz bardziej surrealistycznego klimatu "smoleńskiego sporu" czy
    "smoleńskiej debaty".

    Naprawdę nie bardzo rozumiem, jak to możliwe, że ci najbardziej
    skompromitowani eksperci zespołu Macierewicza jeszcze w ogóle mają
    odwagę się odzywać publicznie.

    Tak, ci panowie od przemalowywania zdjęć w Photoshopie i ci od wybuchającej stodoły.
    Jeszcze mniejsze mam pojęcie, jakim cudem ktokolwiek chce tego słuchać i
    na to odpowiadać inaczej niż śmiechem. Dlatego na widok "telefonu"
    "Władimira Putina" via Skype do debatującego zespołu smoleńskiego po
    prostu zarechotałem. A jeszcze rok czy dwa lata temu mógłbym się nawet w
    miarę serio zastanawiać nad tym, czy komuś taka akcja, z pewnością
    dezorganizująca pracę ekipy Macierewicza, nie byłaby na rękę.


    "Władimir Putin dzwoni..." na
    konferencji zespołu Macierewicza. A Lasek szykuje FAQ [VIDEO+ZDJĘCIA]
    Witold Głowacki
    Od dawna zapowiadana przez Antoniego Macierewicza i jego zespół
    parlamentarny "debata smoleńska" odbyła się w środę nie bez
    jednoznacznych stwierdzeń o wybuchach na wraku. I nie bez komicznych
    incydentów na ekranie służącym do łączenia się z ekspertami.


    "Mogę powiedzieć kilka słów o wdzięczności...". "I o skandaliczności ataku na naukowców"


    "Mogę powiedzieć kilka słów o wdzięczności...". "I o skandaliczności ataku na naukowców"

    Zanim Antoni Macierewicz rozpoczął środową debatę na temat
    przyczyn katastrofy smoleńskiej, ustalił z prezesem PiS, kto i co ma
    powiedzieć.
    zobacz więcej »



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    112. Oświadczenie zespołu Macierewicza

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 21:54

    W ciągu ubiegłych 38 miesięcy wokół ZP uformowała się grupa ekspertów badających tragedię Smoleńską, w skład której wchodzi kilkudziesięciu specjalistów z różnych dziedzin. Są wśród nich naukowcy specjalizujący się w naukach ścisłych i prawnych, inżynierowie badający wielkie katastrofy lotnicze, piloci, kontrolerzy lotu, lekarze sądowi oraz specjaliści od służb specjalnych.
    Zespół zebrał olbrzymi materiał dowodowy bazujący m.in. na:

    1.zapisach systemów FMS i TAWS,
    2.odczycie czarnej skrzynki dokonanym przez IES,
    3.odczycie skrzynek parametrów lotu,
    4.odczycie rozmów kontrolerów wieży w Smoleńsku,
    5.badaniach pirotechnicznych części samolotu i ubrań ofiar,
    6.analizie zdjęć satelitarnych,
    7.analizie protokołów oględzin miejsca katastrofy i sekcji zwłok ofiar,
    8.rekonstrukcji zniszczeń samolotu dokonanej w oparciu o dokumentację fotograficzną,
    9.analizie relacji ponad stu świadków katastrofy.

    Zespół ekspertów opracował wstępną hipotezę, która sformułowana została następująco:
    Przyczyną katastrofy samolotu Tu-154M lecącego z Warszawy do Smoleńska w dniu 10 kwietnia 2010 r. był łańcuch wydarzeń zapoczątkowanych polsko-rosyjskimi rozmowami międzyrządowymi i niewłaściwą organizacją wizyty Prezydenta RP, przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie z pominięciem kontroli lotów lotniska Smoleńsk-Siewierny, uniemożliwieniem zamknięcia lotniska i odesłania TU-154 na lotnisko zapasowe oraz doprowadzeniem do przekazywania polskiej załodze fałszywych informacji i komend. O kastrofie przesądziła eksplozja niszcząca samolot w momencie jego odejścia na drugi krąg.

    Załoga samolotu pod dowództwem kpt. Arkadiusza Protasiuka starała się wykonywać lot z zachowaniem poziomu bezpieczeństwa niezbędnego w warunkach, w jakich się znalazła. Lot został przerwany nagłą awarią samolotu, w tym zniszczeniem części lewego skrzydła, utratą zasilania elektrycznego w powietrzu i eksplozją w kadłubie z przyczyn do tej pory nieustalonych.

    Tu 154M był pilotowany przez doświadczonego pilota, czego dowodem jest jego ogólny nalot na samolocie Tu-154M, wykształcenie, staż pracy, funkcje służbowe, znajomość języka rosyjskiego, uczestnictwo w delegacjach do zakładów remontujących polskie tupolewy oraz ogólne doświadczenie lotnicze. W toku dotychczasowych badań Zespół stwierdził, iż w 36. splt kpt A. Protasiuk był najlepszym specjalistą od wykorzystania automatycznych funkcji samolotu Tu-154M. Załoga, która zginęła w Smoleńsku, wcześniej w tym samym składzie wykonywała bardzo trudny lot z Haiti bez działającego autopilota i po samodzielnej naprawie niektórych podzespołów. Za ten wyczyn została odznaczona.

    10 kwietnia 2010 r. załoga kpt. A. Protasiuka wykonywała zniżanie samolotu do wysokości decyzyjnej, by przystąpić do lądowania lub do odejścia na drugi krąg. Komenda odejścia została przez kapitana Protasiuka podana a załoga przygotowana na 9 minut przed podejściem do wysokości decyzji. Kapitan zdecydował się na odejście na drugi krąg i wydał stosowną komendę, co świadczy o dobrej ocenie sytuacji w odniesieniu do możliwości lądowania.

    W raporcie KBWL LP brak jest wiarygodnego wyjaśnienia, dlaczego mimo komendy odejścia na drugi krąg samolot zniżał się tak, że manewr ten został wykonany dopiero w ostatniej chwili. Do tragedii doszło w momencie nabierania wysokości i odchodzenia na drugi krąg. Ostateczną przyczyną katastrofy, jak wynika z badanego materiału, było zniszczenie samolotu przez eksplozję w powietrzu.

    ZP stwierdza, że badanie przyczyn i przebiegu katastrofy w żadnym wypadku nie może ograniczyć się jedynie do analizy samego momentu katastrofy.

    Konieczne jest przeprowadzenie sekcji zwłok i uwzględnienie badań położenia ciał na terenie katastrofy.
    Niezbędne jest przeprowadzenie w Polsce badania wraku, czarnych skrzynek i wyposażenia samolotu przetrzymywanego w Rosji oraz udostępnienie pełnej dokumentacji i materiałów z których korzystała komisja Millera.
    Niezbędne jest dokładne przeanalizowanie przyczyn organizacyjnych i technicznych, w tym przygotowania floty przeznaczonej dla najważniejszych osób w państwie, remontu TU-154 w Samarze, działania służb specjalnych.

    Rzetelne wyjaśnienie przebiegu i przyczyn katastrofy jest niezbędne dla uniknięcia podobnych tragedii w przyszłości.
    W tym celu konieczne jest ponowne powołanie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego oraz zwrócenie się do sojuszników Rzeczypospolitej Polskiej o pomoc informacyjną i techniczną. Dopiero takie kompleksowe analizy pozwolą na pełną i wiarygodną ocenę przyczyn katastrofy i odpowiedzialnych osób i instytucji.

    Antoni Macierewicz
    Przewodniczący Zespołu Parlamentarnego
    Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy
    Tu-154 M z 10 kwietnia 2010 r.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    113. Macierewicz: "Przyczyną

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 22:41

    Macierewicz:
    "Przyczyną tragedii nie było uderzenie o grunt, ale rozwarcie i
    zniszczenie maszyny przez eksplozję w powietrzu". NASZ WYWIAD

    "Gdyby trzymać się danych wykorzystywanych przez doradców pana
    Tuska, panów Millera i Laska, gdyby zastosować dane przywołane przez
    nich w raporcie Millera, samolot musiałby skrzydłem ryć w ziemi na
    głębokości 8 metrów"

    Stanisław Żaryn Pięć
    ciosów w smoleńskie kłamstwa rządu. A to dopiero rozgrzewka przed
    kolejną konferencją naukowców. Co zrobią zachwyceni sobą eksperci
    władzy?

    Tylko u nas

    "Zapewne rządowi utrwalacze kłamstw trzęsąc się jak osika
    opracowują już jakąś marną odpowiedź na kolejną dawkę smoleńskich
    wątpliwości. Wątpliwości, które trafiają w pustkę. Pustkę Macieja
    Laska..."

    W ramach podsumowania smoleńskiego zespołu warto zwrócić uwagę na kilka ważnych wątków.

    1.
    Bogdan Gajewski, pracujący w kanadzie ekspert ds. badania katastrof
    lotniczych, wskazał - w oparciu o podręcznik dot. badania katastrof
    lotniczych - elementy typowe dla zniszczenia samolotu w wyniku
    eksplozji. Wymienił wśród nich: - rozpad maszyny na wiele drobnych
    części; - rozkawałkowanie ciał ofiar; - występowanie drobnych odłamków w
    ciałach ofiar; - śmierć wszystkich pasażerów, śmierć przy znacznych
    obciążeniach - rzędu 100 G; - wywinięcie poszycia samolotu na zewnątrz.


    To
    wszystko zgodnie z podręcznikiem, na który powoływał się Gajewski,
    wskazuje ekspertom, że powinni brać pod uwagę, że przyczyną katastrofy
    był wybuch.

    To oczywiście nie jest dowód rozstrzygający, ale silna przesłanka - z jednej strony, że w Smoleńsku doszło do wybuchu - wszystkie elementy pasują do opisu,
    a z drugiej jasny sygnał, że komisja i prokuratura badająca przyczyny
    tragedii powinny się skupić na badaniu wątku zamachowego i sprawdzać,
    czy 10/04 doszło do eksplozji na pokładzie Tu-154M.

    Jednak do dziś żadna z publicznych instytucji w Polsce nie przykłada się do tego wątku zupełnie.

    Gajewski
    wskazywał również na znaczenie profesjonalnego i dokładnego
    udokumentowania miejsca tragedii oraz skrupulatnej inwentaryzacji
    szczątków i rekonstrukcja wraku. Na znaczenie pracy na miejscu
    katastrofy lotniczej wskazywała również dr Grażyna Przybylska-Wendt,
    która opisywała, jak wiele informacji medyk sądowy może wywnioskować z
    miejsca zdarzenia.

    Referat Bogdana Gajewskiego oraz słowa Grażyny
    Przybylskiej-Wendt były niezwykle interesujące i pokazywały zaniedbania
    polskich śledztw. Wykazywały jasno, że standardy międzynarodowe dot. badania katastrof zostały w tym postępowaniu pogwałcone.

    W
    prezentacji Gajewskiego była i inna niezwykle ważna wiadomość. Ekspert
    mówił bowiem o fali Macha, czyli powtórnej fali uderzeniowej, która jest
    następstwem eksplozji w samolocie. Fala Macha jest znacznie
    silniejsza i gwałtowniejsza niż siła wybuchu. Koncentruje się ona na
    górnych częściach maszyny. Występowanie tej siły tłumaczy z jednej
    strony zrywanie ubrań z ciał ofiar tragedii smoleńskiej, a z drugiej
    strony brak śladów spalenia na elementach samolotu i odzieży.


    2. Kazimierz Nowaczyk poddał analizie zapisy z rejestratora ATM. Z jego analiz wynika, że zapisy urywają się w miejscu, w którym samolot - zgodnie z rządową wersją wydarzeń - miał zacząć obracać się i robić beczkę.
    Kluczowy moment katastrofy, którym epatuje rządowa komisja, nie ma
    potwierdzenia w najbardziej wiarygodnym zapisie polskiego rejestratora.
    Skąd zatem Maciej Lasek wziął te tezy? Wydaje się, że kluczowymi
    materiałami były... zdjęcia rosyjskiego blogera Amielina, którym
    posługiwał się MAK. Te zostały z kolei tak zmanipulowane, by pasowały do
    teorii.

    Kazimierz Nowaczyk mówił również, że dane używane przez
    raport Millera prowadzą do paradoksów. Jednym z nich jest sprawa beczki.
    Okazuje się, że w jednym z miejsc, oznaczonych w systemie TAWS,
    tupolew miał - zgodnie z danymi komisji rządowej - znajdować się w
    takim przechyleni oraz na tak niskiej wysokości, że jedno ze skrzydeł
    miałoby ryć w ziemi, na głębokość 8 metrów.
    Jak by się to
    skończyło zdaje się każdy wie. Praca Nowaczyka pokazuje jasno, że taka
    sytuacja nie mogła mieć miejsca, a rządowa wersja wydarzeń jest
    niespójna.

    Kazimierz Nowaczyk informował również, że lewe
    skrzydło tupolewa zostało uszkodzone przez brzozą - o jakieś 50 m, a
    także, że samolot rozpadł się ostatecznie za ulicą Kutuzowa. W wyniku
    eksplozji.

    3. Wiesław Binienda powtórzył wyniki swoich badań i eksperymentów, o których portal wPolityce.pl informuje od jakiegoś czasu. Jednak mówił również o obserwacji, dot. lewego skrzydła. Na to samo wskazywał Marek Dąbrowski.

    Bowiem na zdjęciach obrazujących lewe skrzydło widać wyraźnie, że w
    miejscu cięcia skrzydła przedni slot wystaje dalej niż miejsce cięcia.
    Na pewnym odcinku skrzydła występuje jego przód, za którym widać dziurę.

    W sposób oczywisty wyklucza to możliwość urwania skrzydła przez brzozę,
    ponieważ musiałaby ona przeniknąć przez przedni slot. Nawet brzoza z
    tez zespołu Laska nie byłaby w stanie tego zrobić.

    4. Z przywoływanych podczas posiedzenia obserwacji wynika, że widać
    korelację między skalą zniszczenia poszczególnych szczątków maszyny,
    stopniem zniszczenia ciał ofiar, a także - choć tu próba była niska - z
    wynikami badań dotyczących tlenku węgla we krwi. Jest to silną
    sugestią, że w miejscach, w których zniszczenia samolotu i ciał była
    największa doszło do punktowych eksplozji, które odzwierciedliły się w
    wynikach badań krwi i dały silne obrażenia ciał i wysoki stopień
    zniszczeni samolotu.


    5. Bardzo ważną częścią prezentacji była wizualizacja zniszczeń,
    jakim uległ samolot w Smoleńsku. Na specjalnym materiale zespół
    zaprezentował wirtualny model maszyny przed i po tragedii, a także
    pokazał rozkład szczątków i ich wygląd po tragedii. To niezwykle ważny materiał, pokazujący, że górna część maszyny przestała właściwie istnieć, zniknęła.

    To należy łączyć z wiadomością, o czym wspominał Antoni Macierewicz, że przednia i tylna część samolotu uderzyły w odwrotnej względem siebie pozycji w ziemię. Przednia brzuchem, tylna plecami. Podobny
    wygląd szczątków sugeruje, że to nie uderzenie ziemie zniszczyło
    samolot - gdyby tak było wygląd zniszczeń byłby przecież inny.
    To kolejny dowód na to, że kluczowe dla tej tragedii było nie uderzenie o ziemię, ale wydarzenia, które miały miejsce wcześniej.

    Kolejne posiedzenie zespołu smoleńskiego okazało się silnym ciosem w
    oficjalne tezy rządowego przekazu. Maciej Lasek próbował te ciosy
    amortyzować epatując kolejną rewelacją, która ma ponoć uwiarygadniać
    rządową wersję wydarzeń. Jednak chyba nawet on już rozumie, że
    jego wysiłki nie mają przyszłości, a kolejne ciosy nie do odparcia są
    kwestią czasu. I to nie długiego, co Maciejowi Laskowi powinno spędzać
    sen z powiek.


    Środowe posiedzenie to jedynie przedsmak
    tego, co będzie się działo w czasie II Konferencji Naukowej na temat
    tragedii smoleńskiej. Wtedy Maciej Lasek może się spodziewać
    masakry rządowego przekazu. I zapewne rządowi utrwalacze kłamstw trzęsąc
    się jak osika opracowują już jakąś marną odpowiedź na kolejną dawkę
    smoleńskich wątpliwości.

    Wątpliwości, które trafiają w pustkę. Pustkę Macieja Laska...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    114. Lasek: debata? Nie sądzę,

    Maryla, śr., 16/10/2013 - 23:15

    Lasek: debata? Nie sądzę, by eksperci Macierewicza zmienili

    Nie wierzę, że osoby, które od ponad dwóch lat próbują naginać
    rzeczywistość, do swoich tez, po dyskusji z nami zmieniłyby zdanie
    - mówił na antenie TVP Info Maciej Lasek pytany o debatę ekspertów
    w sprawie katastrofy smoleńskiej.

    W zespole Antoniego Macierewicza jest 105 osób, z których żadna nie jest
    pilotem, nikt nie był w Smoleńsku, nikt nie analizował rejestratorów
    parametrów lotu, nie wykonał zdjęć. A jednocześnie twierdzą oni,
    że przyczyna wypadku była zupełnie inna, chociaż nie mają na to dowodów
    - podkreślił Lasek.


    Lasek: Pozwoliliśmy na teorie spiskowe. Macierewicz: Nigdy nie mówiłem o mgle, helu...


    Z perspektywy czasu to było błędem, bo pozwoliliśmy na to, by teorie spiskowe, tezy alternatywne zagościły w opinii publicznej - żałuje Maciej Lasek. A Antoni Macierewicz powtarza: - My się zajmujemy profesjonalnym badaniem tej tragedii, dlatego że dotychczas jej w ogóle nie badano
    Podczas środowej konferencji, przewodniczący komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej Maciej Lasek przedstawił niepublikowane dotąd zdjęcia z miejsca tragedii. - Rodzaj zniszczeń wyklucza tezę, że samolot mógł rozpaść się w wyniku eksplozji - nie pozostawił wątpliwości.

    To następne bzdury, kłamstwa i oszustwa - skomentował środowe wystąpienie Macieja Laska szef parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej poseł PiS Antoni Macierewicz. A jego eksperci próbowali przedstawić dowody na teorię, że tragedia w Smoleńsku nie była zwykłą katastrofą, podczas kilkugodzinnego specjalnego posiedzenia zespołu.

    Macierewicz: Nigdy nie mówiłem o mgle, helu, bombie, dobijaniu rannych

    Zdjęcia pokazane przez Laska, Macierewicz ponownie skrytykował wieczorem w TVP Info. - Z dużą pewnością siebie wypowiada to człowiek, który otrzymuje pieniądze za propagowanie tez rządu Donalda Tuska - stwierdził. - Pan Lasek jest zatrudniony w tym celu w komisji ds. propagandy tez pana Donalda Tuska.

    - To że jest złamane drzewo, to, że jest złamane skrzydło - to są fakty ogólnie znane. Tylko że nie jest prawdą, iż to skrzydło zostało złamane o tę brzozę. To skrzydło uderzyło w tę brzozę wtedy, gdy zostało wcześniej - tak jak mówił dziś prof. Nowaczyk - mniej więcej 50 metrów wcześniej oderwane na skutek eksplozji. Wtedy koziołkując i upadając zarówno skrzydło, jak i poszczególne części samolotu one nie tylko w tę brzozę uderzały, one uderzały w samochody, spadały na dachy szop, które tam były, one odcinały inne gałęzie - mówił.

    I powołał się na podręcznik przedstawiony przez dr. Gajewskiego podczas środowego posiedzenia zespołu "obowiązujący wszystkich uczciwych, solidnych badaczy", którzy analizują katastrofy. W nim Macierewicz każe szukać "klasycznych znamion eksplozji".

    Dziennikarkę, która próbowała dociec, ile było ładunków, poseł PiS zrugał: - To nie jest żadna rzeczywista rozmowa, tylko pani próbuje sprowadzić rzecz do absurdu. Gdy zakończymy badania, to na wszystkie szczegółowe pytania, zostanie dana pani odpowiedź.

    Co zatem Macierewicz może powiedzieć teraz? - Dzisiaj wiemy tyle, że była eksplozja, która oderwała to skrzydło, a następnie przynajmniej jedna - jeżeli nie dwie następne - które doprowadziły do zniszczenia centropłatu. I to wiemy z pewnością.

    - Czyli trzy wybuchy, a nie dwa? - dopytywała dziennikarka. - Ani tak, ani tak. Przynajmniej trzy, ale całość tego procesu zostanie określona wtedy, gdy wrak będzie wreszcie w Polsce i gdy będzie go można poddać uczciwym, solidnym, profesjonalnym badaniom. Bo obecnie mamy z sytuacją, że opinia publiczna jest bombardowana kłamliwymi kreacjami informacyjnymi doradców pana Donalda Tuska, którzy np. fałszują zdjęcie skrzydła.

    Macierewicz zdystansował się do dawnych hipotez - choćby tych o bombie próżniowej, helu, mgle, magnesie czy dobijaniu rannych. - Jestem bardzo wdzięczny, że przywoła pani te kłamstwa. Żadne z nich nie są moimi słowami. Nigdy w życiu nie powiedziałem, że Rosjanie rozpylali mgłę, nigdy w życiu nie wypowiadałem się na temat helu, ani jakiejkolwiek fałszywej mgły - bronił się. - Nigdy takich hipotez zespół parlamentarny nie formułował. Jeżeli pani je formułowała, jeżeli formułowała je pani Olejnik czy ktokolwiek inny, to proszę bardzo, bierzcie to na swoją odpowiedzialność. My się zajmujemy profesjonalnym badaniem tej tragedii.

    Lasek: Pozwoliliśmy, by zagościły teorie spiskowe. To był błąd

    Nieco mniej emocjonalnie, kilka minut wcześniej, również w TVP Info wypowiadał się Maciej Lasek. - Nie wierzę, że osoby, które od ponad dwóch lat próbują w sposób niezgodny z faktami naginać rzeczywistość do swoich tez, pod wpływem rozmowy z nami zmieniły zdanie - mówił.

    - W komisji znajdowali się specjaliści, inżynierowie od budowy płatowców, piloci, kontroler ruchu lotniczego, lekarz, specjaliści od prawa lotniczego. W zespole posła Antoniego Macierewicza jest 105 osób, z których żadna nie jest pilotem, nikt nie był w Smoleńsku, nikt nie analizował rejestratorów parametrów lotu, nikt nie wykonał tam żadnych zdjęć ani analiz. Jednocześnie twierdzą, że przyczyna wypadku jest całkowicie inna, mimo że nie posiadają na to żadnego dowodu - zauważył.

    Szef zespołu wyjaśniającego opinii publicznej przyczyny tragedii z 2010 roku przypomniał, że kiedy "nieco ponad dwa lata temu komisja Millera zakończyła prace i z mocy prawa została rozwiązana", jej członkowie "wrócili do swoich zadań i przez półtora roku nie zajmowaliśmy się tym tematem".

    - Z perspektywy czasu to było błędem, bo pozwoliliśmy na to, by teorie spiskowe, tezy alternatywne zagościły w opinii publicznej - przyznał. - Pół roku temu został powołany przez premiera zespół, którego zadaniem jest wyjaśnianie treści zawarte w raporcie grupie ludzi, do której hermetyczny lotniczy język nie trafił - podkreślał Lasek.

    ---------------------
    „Lasek dostaje pieniądze za propagowanie tez rządu Tuska”
    http://tvp.info/informacje/polska/lasek-dostaje-pieniadze-za-propagowani...
    - Maciej Lasek otrzymuje pieniądze z Kancelarii Premiera za propagowanie tez rządu Donalda Tuska. Jest zatrudniony w komisji ds. propagandy, w kancelarii premiera można nawet zobaczyć regulamin tej komisji – stwierdził w programie „Minęła dwudziesta” Antoni Macierewicz. Szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej odpowiedział tym samym na zarzuty Macieja Laska, który w programie „Dziś wieczorem” stwierdził m.in., że eksperci zespołu Macierewicza „nie posiadają żadnego dowodu” na potwierdzenie swoich tez o wybuchu, jako przyczynie katastrofy smoleńskiej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    115. kublikacje wyborczej

    Maryla, czw., 17/10/2013 - 10:35
    "Podeszliśmy
    do wraku. Rozglądam się po ziemi i szukam. Gdzie ten prezydent? A jego
    nie ma. I myślę: czy tylko ja go nie widzę?" [FRAGMENTY KSIĄŻKI]


    "Podeszliśmy do wraku. Rozglądam się po ziemi i szukam. Gdzie ten prezydent? A jego nie ma. I myślę: czy tylko ja go nie widzę?" [FRAGMENTY KSIĄŻKI]

    • Ekspert Macierewicza chwali się. "Ja z Kraśką sobie tak zagrałem. Dokument? To był blef"


      Ekspert Macierewicza chwali się. "Ja z Kraśką sobie tak zagrałem. Dokument? To był blef"

    • Poseł PiS: Szkoda, że "uczony Lasek" nie ma odwagi... Na Twitterze odpowiedział mu Kuźniar


      Poseł PiS:  Szkoda, że "uczony Lasek" nie ma odwagi... Na Twitterze odpowiedział mu Kuźniar

    • "Kabaret? To misterium. Nabożeństwo, gdzie pan Antoni wygłasza kazania do ludu" [PUBLICYŚCI]


      "Kabaret? To misterium. Nabożeństwo, gdzie pan Antoni wygłasza kazania do ludu" [PUBLICYŚCI]


      • Dla części ludzi, którzy już w to wierzą,
        to rodzaj nabożeństwa, misterium, gdzie pan Antoni wygłasza kazania do
        ludu - mówił o konferencjach zespołu smoleńskiego Antoniego Macierewicza
        Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej". Publicyści zastanawiali się w
        Poranku Radia TOK FM, czy telewizja publiczna "powinna przykładać rękę"
        do propagowania teorii współpracowników Macierewicza.

        - Zespół dr. Laska pokazuje konkretne dowody, a
        z tamtej strony jak gdyby nigdy nic odbywa się ten sam sabat uczonych.
        Tak będziemy się bawić? Długo jeszcze? - pytała publicystów w Poranku
        Radia TOK FM Janina Paradowska. - Długo - przyznali chórem jej goście.

        "Nabożeństwo. Misterium. Antoni wygłasza kazania"


        - Dawniej, kiedy starszy złodziej instruował młodszego, co
        robić, jak go złapią, nawet kiedy policjant mówił: "przecież widzę, że
        twoja ręka wyciągała portfel z kieszeni tego człowieka", złodziej miał
        mówić, że to nie jego ręka. W podobny sposób działa Antoni Macierewicz -
        przekonywał Paweł Wroński, dziennikarz "Gazety Wyborczej". - Pokazują
        mu zdjęcia, na których widać, że to, co mówi, to głupota. A on mówi, że
        zdjęcia są sfałszowane. Albo opowiada o jakimś deklu, który leżał w
        niewłaściwym miejscu - mówił.

        - Dla części ludzi, którzy
        już w to wierzą, to rodzaj nabożeństwa, misterium, gdzie pan Antoni
        wygłasza kazania do ludu. W swojej redakcji zobaczyłem stado ludzi
        oglądających to z wypiekami na twarzy, coś w rodzaju mazurskiej nocy
        kabaretowej albo koncertów muzyki biesiadnej. Posiedzenie zespołu
        Antoniego Macierewicza to najlepszy program kabaretowy w telewizji
        polskiej od dłuższego czasu - stwierdził Wroński.

        "Dwa miliony ludzi w to uwierzyły"


        Jednak prof. Radosław Markowski, politolog z SWPS i PAN, nie
        chciał bagatelizować wystąpień Macierewicza. - Dwa miliony ludzi w to
        uwierzyły. Zbiorowe iluzje są faktami społecznymi - wskazywał.

        Janina Paradowska w Poranku Radia TOK FM stwierdziła, że TVP nie powinna transmitować na żywo konferencji prasowych zespołu Macierewicza. - Żadna publiczna telewizja
        w cywilizowanej europejskiej demokracji nie pozwoliłaby sobie na
        kompromitowanie się takimi relacjami - przyznał prof. Markowski.
        Politolog podkreślał, że to właśnie Macierewiczowi najbardziej zależy na
        transmisjach."Kraśko zgłupiał"


        Markowski przypominał program w TVP INFO przed miesiącem, gdy
        Macierewicz był gościem Piotra Kraśki. - Dziennikarz doświadczony, ale
        zgłupiał. Macierewicz wyjął pendrive'a i powiedział: "tu mam dowód".
        Trzeba było wziąć ten świstek i pokazać, że tam są tylko kukiełki -
        mówił politolog.

        I porównał pendrive Macierewicza do
        słynnej teczki Stanisława Tymińskiego czy rzekomo obciążających
        prezydenta dokumentów, które Aleksander Kwaśniewski na wizji wręczył
        Lechowi Wałęsie w 1995 roku. - Telewizja publiczna strasznie ostatnio
        daje ciała - skwitował prof. Markowski.

        "Dlaczego telewizja publiczna przykłada do tego rękę?"


        - Mechanizm jest taki, że dla części populacji, jeśli coś się
        pojawia w pierwszym kanale telewizji publicznej, to znaczy, że to jest
        ważne i to jest prawda - wskazywał prof. Markowski. Jego zdaniem ludzie
        postrzegają telewizję jako sito, które nie dopuszcza idiotyzmów i
        głupot. Natomiast według Adama Szostkiewicza zespół Macierewicza nie
        ustala merytorycznej prawdy, a jedynie "podwyższa napięcie polityczne na
        tle smoleńskich emocji". - Nie rozumiem, dlaczego telewizja publiczna
        przykłada do tego rękę - zakończył publicysta "Polityki".


      • Telewizja Trwam jak konfesjonał. Tu nie wypada blefować


        Ekspert Macierewicza szczerze w Telewizji Trwam. "W wywiadzie z panem Kraśko trochę zagrałem. Z panem gram w otwarte karty."

    • Rońda chwali się w TV Trwam: W wywiadzie z Kraśko trochę zagrałem. Opowieść o tym dokumencie to był blefRońda chwali się w TV Trwam: W wywiadzie z Kraśko trochę zagrałem. Opowieść o tym dokumencie to był blef
    • Macierewicz w TVP? Paradowska: Dziwią mnie telewizyjne transmisje z guseł, czarów i zaklinania rzeczywistościMacierewicz w TVP? Paradowska: Dziwią mnie telewizyjne transmisje z guseł, czarów i zaklinania rzeczywistości
    • Żakowski o „ekspertach” Macierewicza: „Trzeba obnażyć te brednie”. Lis: „Cieszy mnie twój idealizm”Żakowski o "ekspertach" Macierewicza: "Trzeba obnażyć te brednie". Lis: "Cieszy mnie twój idealizm"
    • Mamy protokoły z przesłuchań ekspertów Macierewicza. Kompromitacja? [SKANY, FRAGMENTY]Mamy protokoły z przesłuchań ekspertów Macierewicza. Kompromitacja? [SKANY, FRAGMENTY]

    • "Wizyta L. Kaczyńskiego w Katyniu nie miała rangi oficjalnej. Musi to być w historii zapisane"

      Premiera "Smoleńska" Teresy Torańskiej






        Polityka

        Spięcie na Twitterze: Duda: Szkoda, że "uczony Lasek" nie ma odwagi... Kuźniar: Panie pośle, po dzisiejszej kompromitacji...




        Polska

        Lasek o Smoleńsku: Grochem o ścianę? Nie jest tak źle. To nie było nasze ostatnie spotkanie




        Polska

        Rońda chwali się w TV Trwam: W wywiadzie z Kraśko trochę zagrałem. Opowieść o tym dokumencie to był blef




        Media

        Macierewicz w TVP? Paradowska: Dziwią mnie telewizyjne transmisje z guseł, czarów i zaklinania rzeczywistości



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    116. kublikacja GW

    Maryla, czw., 17/10/2013 - 15:41

    Tarapaty zespołu Antoniego Macierewicza


    • Zespół Laska traci cierpliwość: Przestańcie blefować i kompromitować Polskę [OŚWIADCZENIE]

      noweZespół Laska traci cierpliwość: Przestańcie blefować i kompromitować Polskę [OŚWIADCZENIE]

    "Przestańcie blefować i nie manipulujcie.
    Jeżeli nie macie żadnych dowodów - nie kompromitujcie Polski" - napisali
    przedstawiciele zespołu do spraw wyjaśniania przyczyn katastrofy
    smoleńskiej. Prezentujemy pełną treść oświadczenia skierowanego przez
    nich do ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza.

    - Mimo licznych zapowiedzi, po raz kolejny
    zespół posła Antoniego Macierewicza na wczorajszej konferencji nie
    przedstawił żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się ze
    sobą hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem - napisał
    Maciej Lasek w przesłanej mediom wiadomości. - Nie mógł tego zrobić,
    gdyż takich dowodów po prostu nie ma - dodał.

    Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych odniósł się do wczorajszej konferencji prasowej
    Antoniego Macierewicza, podczas której polityk stwierdził m.in., że
    "przyczyną katastrofy TU-154 był łańcuch wydarzeń zapoczątkowany
    przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie".
    Maciej Lasek opublikował w tej sprawie oświadczenie skierowane do
    Antoniego Macierewicza i członków jego zespołu. Poniżej prezentujemy
    jego pełną treść.
    Komunikat Macieja Laska


    "Mimo licznych zapowiedzi, po raz kolejny, zespół posła
    Antoniego Macierewicza na wczorajszej konferencji nie przedstawił
    żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się ze sobą
    hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Nie mógł tego
    zrobić, gdyż takich dowodów po prostu nie ma. Gdyby je miał, już dawno
    by je zaprezentował na jednej ze swoich licznych konferencji albo
    przesłał je w jednym z wielu zawiadomień do prokuratury, o których
    informuje.

    Przypominamy, że tzw. eksperci posła A.
    Macierewicza nie byli w Smoleńsku, nie widzieli miejsca katastrofy, nie
    badali wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Członkowie naszego Zespołu
    wchodzący w skład tzw. Komisji Millera wszystkie te elementy
    przeanalizowali. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną
    katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej
    minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w
    warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i
    spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.


    Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu
    lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności
    samolotu i zderzenia z ziemią. Jako członkowie państwowych instytucji,
    którzy zawodowo zajmują się lotnictwem, musimy reagować, gdy na oczach
    Polaków podejmuje się próby dyskredytowania osób zawodowo zajmujących
    się badaniem wypadków lotniczych. Jesteśmy świadkami politycznej gry opartej na m.in. manipulacjach zdjęciami, blefowaniu w mediach i posługiwaniu się materiałami niewiadomego pochodzenia.


    Naszym zadaniem jest bronienie dobrego imienia polskich
    instytucji państwowych i nauki. Dlatego ponownie zwracamy się do posła
    A. Macierewicza i jego zespołu - przestańcie blefować i nie
    manipulujcie. Jeżeli nie macie żadnych dowodów, nie kompromitujcie
    Polski i budujcie swoją polityczną karierę w innych dziedzinach.


    Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i
    materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z
    dnia 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem".


    • Żarty na Skypie jednak nie spodobały się Macierewiczowi. Idzie z tym do prokuratury

      Żarty na Skypie jednak nie spodobały się Macierewiczowi. Idzie z tym do prokuratury

    Antoni Macierewicz oświadczył, że "w
    związku atakiem hakerskim" złożył zawiadomienie o przestępstwie do
    prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Chodzi o wczorajsze żarty
    internautów
    , którzy przez komunikator Skype próbowali się połączyć z
    ekspertami jego zespołu i uniemożliwili im na długi czas zaprezentowanie
    referatów.

    - Mam nadzieję, że działanie prokuratora
    Andrzeja Seremeta doprowadzi do tego, że odpowiedzialni za to zostaną
    zidentyfikowani i ukarani, i że przede wszystkim zostaną wprowadzone
    takie zabezpieczenia, które umożliwią swobodną pracę
    instytucjom Sejmu RP - oświadczył Macierewicz. Dodał, że "wierzy
    głęboko, że taka sytuacja już się nie powtórzy". Zaznaczył, że
    zapewnieniem łączności internetowej ze Stanami Zjednoczonymi zajmowali
    się wczoraj technicy sejmowi i przeprosił członków swojego zespołu,
    m.in. Grzegorza Szuladzińskiego, że nie dane było mu odczytać swojego
    referatu (miał problemy z obsługą programu Skype).

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    117. kublikacja GW Kublikowa wypełzła

    Maryla, czw., 17/10/2013 - 19:07


    • Ekspert Macierewicza przyznał, że kłamał


      Smoleńskie "The Best of", czyli największe przeboje prof. Rońdy


    • Komentarz Pawła Wrońskiego


      Prof. Jacek Rońda - "jajcarz" sezonu. Dziękuję, profesorze


    • Mec. Rogalski u Kublik [WIDEO]


      "Antoni Macierewicz jest kapłanem dla swoich ekspertów"

  • Ekspert Macierewicza blefował też w prokuraturze?

    Prof. Jacek Rońda z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie,
    współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza twierdzi, że 8 kwietnia
    w programie...

    Agnieszka Kublik



  • Zespół Laska do zespołu Macierewicza: Nie blefujcie. Róbcie kariery...

    "Jesteśmy świadkami politycznej gry opartej na m.in. manipulacjach
    zdjęciami, blefowaniu w mediach i posługiwaniu się materiałami
    niewiadomego pochodzenia. Naszym zadaniem jest bronienie dobrego imienia
    polskich instytucji państwowych i nauki" - napisali w specjalnym
    komunikacie członkowie zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy
    smoleńskiej, któremu przewodzi Maciej Lasek


  • Smoleńskie "The Best Of", czyli największe przeboje prof. Rońdy

    Był doradcą w rządzie SLD, napisał pochwalny list do tygodnika "Nie"
    Jerzego Urbana, a dziś jest czołowym ekspertem od zamachu w zespole
    PiS...

    Roman Imielski, pcg


  • Autokompromitacja zespołu Macierewicza

    Nie pomagajmy im w niszczącym polskie życie publiczne procederze. Czas najwyższy, by kłamcy usłyszeli: "dość!"

    Wojciech Czuchnowski

    "Prof. Jacek Rońda zachował się bardzo honorowo, grając z szajką złoczyńców". NASZ WYWIAD z Ewą Kochanowską

    "Ja nigdy nie wierzyłam w to, że kiedykolwiek dojdzie do
    jakiejkolwiek "konfrontacji" między zespołem parlamentarnych, a zespołem
    pana Laska" - mówi wdowa po Januszu Kochanowskim, rzeczniku praw
    obywatelskich.

    Będzie
    postępowanie po słowach prof. Jacka Rońdy. "Uczelniana Komisja Etyki
    AGH rozpocznie prace związane z tą sprawą w przyszłym tygodniu"

    "Decyzja została podjęta, zgodnie z procedurami obowiązującymi w
    uczelni publicznej, po konsultacji z uczelnianym rzecznikiem
    dyscyplinarnym oraz po zapoznaniu się przez rektora z wszelkimi
    dostępnymi informacjami na ten temat".





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    118. Macierewicz apeluje do

    Maryla, czw., 17/10/2013 - 19:42

    Macierewicz
    apeluje do Tuska: proszę zmienić doradców, bo oni nawet już nie
    ośmieszają siebie, nie ośmieszają nawet pana, oni Polskę ośmieszają

    Przewodniczący zespołu smoleńskiego wziął również w obronę prof.
    Jacka Rońdę. "Dyskredytują siebie i swoją pracę dziennikarską ci, którzy
    mącą w głowach obywatelom Polski" - mówił.




    Prof. Rońda odpowiada krytykom. "Będą teraz pluć, szczekać. I bardzo dobrze, niech im piana z pyska leci". NASZ WYWIAD

    "Załoga rządowego samolotu nie miała intencji schodzenia poniżej
    wysokości decyzyjnej. Jednak w momencie wybuchu samolot był na wysokości
    50-60 metrów. Kraśko dopuszczał się karygodnych prowokacji. Więc wet za
    wet..."

    "Rodziny smoleńskie dopraszają się sprawiedliwości". Małgorzata Wassermann w Krakowskim Klubie Wtorkowym

    "Dostałam od prokuratury wojskowej zgodę na ściągnięcie klauzuli z
    dokumentacji sekcyjnej mojego ojca, co pozwoli lekarzom na zapoznanie
    się z dokumentami rosyjskimi, polskimi i wszystkimi, które są
    dokumentami naokoło. To umożliwi medykom sądowym pełną analizę" - mówiła
    Małgorzata Wassermann.

    13:49

    "Poza bezprawiem, mamy do czynienia z okrucieństwem". Doniesienia do prokuratury i Trybunału

    "Poza bezprawiem, mamy do czynienia z okrucieństwem". Doniesienia do prokuratury i Trybunału

    Antoni Macierewicz skieruje do Prokuratury Generalnej
    doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Naczelną Prokuraturę...
    czytaj dalej »

    Macierewicz
    pisze do prokuratury i Trybunału Konstytucyjnego. "Zdjęcia z miejsca
    tragedii przekazuje się propagandystom, a rodzinom ofiar odmawia się w
    tej samej sprawie"

    "Mamy do czynienia z przestępczą działalnością, której celem jest
    wprowadzenie opinii publicznej w błąd i działanie na szkodę śledztwa w
    sprawie smoleńskiej."

    Lasek: Jak zdobyliśmy materiały? To proste: poprosiliśmy o nie

    Lasek odparł te zarzuty w TVP Info. - O
    fotografie poprosiliśmy prokuraturę. Tak samo wcześniej zdobyliśmy dwie
    ekspertyzy. Zresztą z jednej z nich korzystał też zespół Macierewicza -
    mówił.

    - To, co powiedział dziś Macierewicz, to próba tuszowania całkowitej kompromitacji jego zespołu - ocenił ekspert.

    Zespół Macierewicza też dostawał materiały od prokuratury


    Lasek zapewniał, że nie doszło do złamania prawa. - Najpierw
    nasz zespół zwrócił się do prokuratury z pytaniem, czy jest w posiadaniu
    zdjęć, które mogłyby nam pomóc odtworzyć przebieg katastrofy.
    Otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź, więc zapytaliśmy, czy bez uszczerbku
    dla śledztwa prokuratura może nam te materiały udostępnić. Dostaliśmy 26
    zdjęć - opowiadał ekspert.Tak samo na wniosek dostaliśmy wcześniej od prokuratury ekspertyzę firmy ATM
    nt. odtworzenia zapisów rejestratora parametrów lotu oraz ekspertyzę
    Instytutu Ekspertyz Sądowych dotyczącą głosu w kabinie. Przypominam, że
    ta pierwsza była udostępniona też zespołowi parlamentarnemu - dodał.

    "Nasz zespół nie prowadzi badań, tylko tłumaczy"


    Lasek odniósł się także do zarzutów, że jego zespół pokazuje
    zdjęcia wybiórczo. - Wykorzystujemy materiały tylko do zobrazowania
    przyczyn katastrofy opisanych w raporcie Millera. W raporcie też nie
    znajduje się cały zgromadzony materiał - mówił.

    - Zresztą
    raporty tworzone są dla ekspertów, którzy mają poprawić bezpieczeństwo
    lotów. Nie mają na celu przekonywania opinii publicznej o przyczynach
    katastrofy.

    Lasek podkreślał, że jego zespół nie zajmuje
    się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. - My tylko mamy tłumaczyć
    ustalenia ekspertów opinii publicznej, która przez 3 lata była
    wprowadzana przez Macierewicza w błąd - zaznaczył.

    -
    Badanie katastrofy zostało zakończone. Może zostać wznowione, jeśli
    pojawią się nowe fakty - a dotychczas się nie pojawiły - dodał.

    Prof.
    Rońda rezygnuje z przewodniczenia konferencji smoleńskiej naukowców.
    "Przyznaję się do błędu i gotów jestem ponieść tego konsekwencje"

    Decyzja Rońdy ma związek z wypowiedzią profesora w TV Trwam, w
    której przyznał się, że "blefował" w rozmowie z Piotrem Kraśką w sprawie
    dokumentu, który miał być dowodem w sprawie katastrofy smoleńskiej.

    ------------------------------------------

    główne wiadomości wyborcza

    • pilneProf. Rońda nie będzie przewodzić Konferencji Smoleńskiej 2013. "Popełniłem błąd"


      Prof. Rońda nie będzie przewodzić Konferencji Smoleńskiej 2013. "Popełniłem błąd"

    • noweCzy prof. Rońda poniesie konsekwencje prawne? "AGH mogłaby wszcząć postępowanie"


    • Prof. Rońda przyznał się zatem do kłamstwa wypowiedzianego w telewizji
      publicznej w sprawie, która od trzech lat tak bardzo dzieli
      społeczeństwo. Czy poniesie jakiekolwiek konsekwencje? - Telewizja Polska
      nie jest w stanie odpowiadać za głupotę wszystkich ludzi, którzy
      zawędrują na ekran telewizyjny - mówi w rozmowie z TOK FM Jacek
      Rakowiecki, rzecznik TVP.
    • prawnik: Może sprawa z powództwa AGH?

      Także prawnicy przyznają, że niewiele można w takiej sytuacji zrobić. - Okłamał widzów, ale trudno, żeby telewizja
      pozywała wszystkich ludzi, którzy u niej kłamali - komentuje w rozmowie
      z TOK FM dr Michał Zaremba z UW, specjalista prawa prasowego. Jest
      sceptyczny co do pomysłu, aby ścigać takie kłamstwa prawnie: - Taką
      wyjątkową sytuację mamy w przypadku kłamstwa oświęcimskiego, a i to jest
      dyskusyjne - porównuje.


      - Publiczne kłamstwo nie jest
      przestępstwem: nie każdy czyn naganny z etycznego punktu widzenia musi
      nim być - wtóruje prof. Piotr Kruszyński, prawnik z UW. - Natomiast pan
      profesor Rońda jest pracownikiem naukowym Akademii Górniczo-Hutniczej,
      czyli jest zatrudniony na publicznej uczelni. Nie chcę rozstrzygać, ale
      być może można byłoby rozważać wszczęcie postępowania dyscyplinarnego
      przeciwko panu prof. Rońdzie przez AGH za działanie nieetyczne. Bo na
      pewno nie jest etyczne publiczne kłamanie, publiczne podpuszczanie
      dziennikarza, a potem robienie sobie z tego zabawy, zwłaszcza że sprawa
      jest niezwykle tragiczna. Żadnej innej płaszczyzny nie widzę - zaznacza
      prof. Kruszyński.


      Czy prof. Rońda poniesie konsekwencje prawne? "AGH mogłaby wszcząć postępowanie"

    • noweWiceszef TVP1: „Po autodestrukcji własnego autorytetu prof. Rońda obraża innych?

    Mec.
    Pszczółkowski: Do chwili obecnej, mojego wniosku o wydanie kopii akt
    nie zrealizowano przy jednoczesnym wydawaniu ich zespołowi dr. inż.
    Macieja Laska

    Oświadczenie mec. Piotra Pszczółkowskiego w związku z wypowiedzią
    Antoniego Macierewicza oraz komunikatem ppłk. Janusza Wójcika z NPW.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    119. Prof. Michał Kleiber wycofuje

    Maryla, pt., 18/10/2013 - 19:20

    Prof. Michał Kleiber wycofuje się z organizacji konferencji w sprawie katastrofy smoleńskiej. "Nie widzę na to szansy"

    "Do tego potrzebne jest choćby minimum powagi i odpowiedzialności wszystkich zabierających w sprawie głos".

    Zespoły Antoniego Macierewicza i Macieja Laska mają coraz mniejsze szansę na merytoryczną debatę.
    Prezes PAN prof. Michał Kleiber, który chciał ją zorganizować
    rezygnuje. "Nie widzę na to szansy" – powiedział profesor Wiadomościom
    TVP. Informację podał fakt.pl

    Nie widzę szansy na organizację wiarygodnej konferencji w sprawie katastrofy smoleńskiej

    – powiedział profesor Wiadomościom TVP. Powodem ma być brak powagi niedoszłych rozmówców.

    Do tego potrzebne jest choćby minimum powagi i odpowiedzialności wszystkich zabierających w sprawie głos

    – dodał Michał Kleiber.

    źródło: TVP/fakt.pl

    Kleiber wycofuje się z pomysłu organizacji konferencji naukowej

    Prezes PAN prof. Michał Kleiber poinformował w piątek, że wycofuje
    się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat przyczyn
    katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem obecnie przeprowadzenie takiej
    konferencji wedle standardów naukowych jest niemożliwe.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    120. Komisja Laska składa broń?

    Maryla, pt., 18/10/2013 - 20:32

    Komisja Laska składa broń? "Nie będzie już polemiki z zespołem Macierewicza"

    "Otrzymaliśmy 26 zdjęć. Ujawniliśmy jedynie dwa. Chcieliśmy
    pokazać, że materiał zebrany zarówno przez członków komisji Millera, jak
    i biegłych prokuratury, mówi o tym samym i pokazuje tę samą przyczynę
    katastrofy".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    121. Kaziu od Izabel

    Maryla, pt., 18/10/2013 - 20:48
    Marcinkiewicz o zespole Macierewicza: Skaczą, pajacują na grobach

    Marcinkiewicz o zespole Macierewicza: Skaczą, pajacują na grobach

    Były premier ocenił, że zespół Antoniego
    Macierewicza, to "wyłącznie tuba propagandowa kłamstwa smoleńskiego."
    zobacz więcej »


    Były premier ocenił, że Antoni Macierewicz mówi w taki sposób, że nie sposób mu nie uwierzyć. - On narzuca swoją narrację - podkreślał Marcinkiewicz i dodał: - On jest kapłanem, kardynałem tej sekty. Oni się do niego modlą, w niego wierzą, słuchają każdego słowa.
    Zdaniem Marcinkiewicza, ludzie, którzy wierzą, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu, głosują na Prawo i Sprawiedliwość, dlatego "podtrzymywanie tej wiary, pobudzanie emocji będzie następowało cały czas, nawet mimo kompromitacji".

    - Zespół parlamentarny działa za nasze pieniądze i w imieniu parlamentu - podkreślał Marcinkiewicz. - Dość tego. Ile można dopuszczać do takiego szaleństwa na koszt państwa? - mówił.

    Zdaniem byłego premiera, ustalenia parlamentarnego zespołu, "to nie jest żadna prawda". - To jest wyłącznie tuba propagandowa kłamstwa smoleńskiego - stwierdził polityk.

    Marcinkiewicz podkreślał, że na grobach tych, którzy zginęli w katastrofie, "próbuje się zbijać kapitał polityczny." - Oni skaczą, pajacują na ich grobach. Na to państwo nie może sobie pozwolić - zaznaczył.

    Były premier odpowiadając na pytanie o "straszenie" przez PO możliwymi rządami PiS, powiedział: - To już nie zadziała. My ludzie zawiedzeni nie pójdziemy na wybory. Niech rządzi Kaczyński.

    Jak dodał, prezes PiS nie jest jednak w stanie zdobyć 40 proc. poparcia i rządzić samodzielnie. - On się zatrzymuje na 30 procentach – dodał Marcinkiewicz.

    Polityk stwierdził też, że PO musi dokonać radykalnej zmiany sposobu zarządzania i rządzenia. - Dziś PO się rozłazi, w terenie mamy spory, wojny o stołki - zaznaczył. Jak dodał, partia musi ponownie stać się drużyną i odzyskać wiarygodność. - Musi wrócić do korzeni, inaczej działać, pracować - zaznaczył.

    Polityk dodał, że jest sercem z Jarosławem Gowinem, który na początku września odszedł z PO. - Uważam, że jest bardzo ciekawym politykiem. Takich polityków Polsce potrzeba. Ma zasady i się ich trzyma - ocenił.

    Prof. Kleiber zmienia zdanie. "Skumulowane emocje uniemożliwiają merytoryczną dyskusję"

    Prof. Kleiber zmienia zdanie. "Skumulowane emocje uniemożliwiają merytoryczną dyskusję"

    Prezes PAN prof. Michał Kleiber wycofuje się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat przyczyn katastrofy...
    czytaj dalej »

    Dlaczego
    prof. Kleiber wycofał się z organizowania debaty? Taka debata jest
    niemożliwa w kraju, w którym władza wisi na kłamstwie smoleńskim

    I tu państwo płaci, i nad Tamizą płaci. Tam detektywom szukającym prawdy, tu propagandzistom.


    Niewykluczone są konsekwencję, powiedział IAR
    Bartosz Dembiński rzecznik AGH. Uczelnia już dwa tygodnie temu odcięła
    się od działalności profesora Rońdy w komisji Antoniego Macierewicza.
    Jak zaznacza Bartosz Dembiński na AGH nie są prowadzone badania w
    zakresie katastrof lotniczych.

    Profesor Rońda nadal prowadzi zajęcia w Katedrze
    Informatyki Stosowanej i Modelowania AGH. Jacek Rońda twierdził
    niedawno, że jest w posiadaniu ważnych dokumentów na temat okoliczności
    smoleńskiej tragedii. Miały one dowodzić, że samolot prezydencki, który
    rozbił się w Smoleńsku podczas lądowania, nigdy nie zszedł poniżej 100
    metrów. Okazało się to jednak kłamstwem, a profesor przyznał się, że
    nigdy takich dokumentów nie posiadał.

    Dziś profesor Rońda zrezygnował z funkcji Przewodniczącego Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej 2013.

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/profesor-jacek-ronda-sklamal-ws-smolenska-poniesie-konsekwencje/j83vt

    Kleiber odwołuje plany organizacji konferencji smoleńskiej. Przez wypowiedź prof. Rońdy i doniesienia do prokuratury

    Dzisiaj w TVP Info prezes PAN poinformował, że zawiesił swoją inicjatywę
    organizacji konferencji naukowej. Ocenił, że obecnie taka dyskusja jest
    niemożliwa m.in. ze względu na brak dialogu. - Taka rozmowa nas czeka.
    Ona nas nie ominie i jestem głęboko przekonany, że do tego pomysłu
    wrócimy - powiedział Kleiber, dodając, że prawdopodobnie nie nastąpi to
    jednak przed wyborami.Kumulacja emocji, którą obserwujemy w ostatnich dniach, uniemożliwia
    przeprowadzenie konferencji wedle standardów naukowych - powiedział
    Kleiber w "Panoramie" TVP2. - Z jednej strony wypowiedź jednego z
    ekspertów zespołu parlamentarnego (prof. Jacka Rońdy - red.), a z
    drugiej strony, co jest sprawą poważniejszą, te liczne, co drugi, trzeci
    dzień składane doniesienia do prokuratury - wyjaśnił prezes PAN.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    122. Beata Gosiewska Słuchając

    Maryla, pt., 18/10/2013 - 22:31
    Beata Gosiewska
    Słuchając
    wypowiedzi medialnych Pana Laska i jego kolegów można by pomyśleć, że
    ci państwo coś sprawdzają, analizują czy też opracowują jakiekolwiek
    ekspertyzy. Nic takiego nie ma miejsca! Ten zespół został utworzony
    tylko jeden celu: „.. wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i
    materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z
    dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem”, czyli zespól Pana Laska to
    tak naprawdę grupa PR-owców rządu mając dbać o jego dobry wizerunek (za
    pieniądze podatników oczywiście).
    Ta oczywista prawda jakoś, nie może przebić się przez media „głównego nurtu”
    Poniżej zamieszczam zarządzenie nr 28 Prezesa Rady Ministrów z dnia 9 kwietnia 2013 r., „ciekawa lektura”..




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    123. sekta pancernej brzozy atakuje ś.p. Lecha Kaczyńskiego

    Maryla, sob., 19/10/2013 - 11:37

    Co powiedziałby dziś Lech Kaczyński? Wie to jego córka Marta, największa kobieca nadzieja prawicy

    Co powiedziałby dziś Lech Kaczyński? Wie to jego córka Marta, największa kobieca nadzieja prawicy

    Marta
    nie ukrywa swoich częstych kontaktów ze stryjem Jarosławem: - Niedawno
    zadzwoniłam: "Cześć, dzwonię kontrolnie". A stryj na to: "Twój tata też
    tak zawsze mówił".


    Krzysztof Katka

    Jeden z pierwszych tekstów, który Kaczyńska zamieściła na swojej
    internetowej tablicy, ma tytuł "Życie Marty Kaczyńskiej zagrożone". A co
    ona na to? Kaczyńska stara się nie pisać komentarzy.

    "Po
    co mam należeć [do grona osób lubiących profil - red.], jak Marta
    Kaczyńska-Dubieniecka nigdy nie odpowiadała na wpisy członków" - pisze
    na jej publicznym profilu Lech Alex B.

    Córka prezydenta
    nie milczy w głośnych sprawach. W kwietniu reżyser Juliusz Machulski
    powiedział, że katastrofa smoleńska nie jest najlepszym tematem na film.
    „Jeżeli jednak miałby taki powstać, to on widziałby go raczej jako
    dzieło a la »Borat « czy »Monty Python «”. I byłby to film o tym, „jak
    bardzo nabzdyczony i dumny prezydent średnio ważnego kraju
    środkowoeuropejskiego uparł się, by lądować we mgle na kartoflisku”.


    Kaczyńska napisała wtedy na Facebooku: "Krótko po katastrofie
    rozpoczęto akcję dehumanizacji ofiar katastrofy. Cel został w dużym
    stopniu osiągnięty. Wielu ludzi postrzega sprawę narodowej tragedii
    wyłącznie jako element politycznej gry.
    Widocznie to mało. Trzeba jeszcze dalej próbować zniszczyć autorytet
    tragicznie zmarłego Prezydenta RP. W wyjątkowo podły sposób oczernić go,
    wyśmiać, zafałszować jego prawdziwy wizerunek. Tym bardziej przykro,
    gdy czynią to ludzie kultury".

    Lubię to!


    Nie prowadzi już bloga. Za wygłaszanie własnych opinii spadła na
    nią fala krytyki. Gdy przy tekście krytykującym Owsiaka kliknęła "lubię
    to", wielu internautów wezwało ją do przeprosin. A polubiła taki tekst:
    "Jerzy Owsiak jest w III RP świętością. Nie wolno mieć żadnych
    wątpliwości co do tego, że charytatywna akcja została upaństwowiona i
    zmieniona w państwowy propagandowy cyrk przypominający gierkowskie
    turnieje miast (by już nie sięgać po niemiecką akcję "zimowej pomocy")".


    "Pomoc Zimowa" była akcją hitlerowskiej NSDAP. Krysian C.
    skomentował na Facebooku Kaczyńskiej: "Widziałem na Pani blogu polecany
    wpis, porównujący zbiórkę pieniędzy WOŚP do zbiórek pieniędzy NSDAP.
    Jestem głęboko zszokowany tym faktem, jak nisko może upaść człowiek, by
    napisać takie słowa? Jak nisko trzeba upaść, by polecać takie słowa na
    swoim blogu? (...) Jak Pani pomaga potrzebującym? Pani dzieci chodzą do
    amerykańskiej szkoły w Gdyni z miesięcznym czesnym 2 tys. zł, mieszka
    Pani na strzeżonym osiedlu, samochody zmienia Pani częściej niż szpital
    sprzęt...".

    Kolejny komentarz: "Zamiast krytykować WOŚP
    proponuję zająć się swoim mężem (...)! Dlaczego Pani nie założy fundacji
    z pieniędzy za odszkodowanie za rodziców? Za odszkodowanie, na które
    płacili składki wszyscy podatnicy!!! Najlepiej krytykować i kupić porsche!!!". Kaczyńska nie odpowiedziała publicznie na zarzuty.

    Tabloidy prześladują rodzinę


    Obok wizerunku poważnej i gotowej do poświęceń dla kraju córki
    zmarłej tragicznie pary prezydenckiej Kaczyńska ma inną twarz w
    tabloidach. - Zrobili z niej celebrytkę, czego nie chciała i bardzo
    stara się z tym walczyć. Jej mąż Marcin miał parcie na szkło, ale nie
    Marta - opowiada znajomy Kaczyńskiej, prawnik z Sopotu.


    Zanim zgodził się na rozmowę z "Gazetą", skonsultował się z Kaczyńską i
    otrzymał zgodę na spotkanie. Ona sama nie odpowiedziała na prośbę o
    rozmowę z nami.

    - Marta angażuje się w działania Ruchu
    Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego, prowadzi dom i wychowuje córki -
    tłumaczy prawnik.

    Nie pracuje zawodowo, choć zrobiła
    aplikację adwokacką u znanego mecenasa Andrzeja Zwary, obecnie prezesa
    Naczelnej Rady Adwokackiej.

    W Pomorskiej Izbie
    Adwokackiej w Gdańsku znajduje się na liście adwokatów niewykonujących
    zawodu. Zawiesiła działalność na własny wniosek. Nie ma problemu z
    pieniędzmi, po rodzicach otrzymała spadek i ok. 3 mln zł odszkodowania
    za ich tragiczną śmierć.

    Kaczyńska z tabloidów to osoba w
    luksusowych samochodach, w modnej i kosztownej garderobie (pokazano ją z
    torebką, sugerując, że kosztowała 5 tys. zł), miewająca (wedle autorów)
    przejściowe kłopoty małżeńskie. Brukowce sprawdzają, jakie nosi buty,
    czy jest w ciąży, gdzie pojawiła się z mężem, a gdzie bez niego i czy to
    znaczy, że jej związek jest w kryzysie, czy może w małżeństwie dobrze
    się dzieje. Paparazzi robili jej zdjęcia przed szkołą, gdy odprowadzała
    córki, w galeriach handlowych podczas zakupów lub przed luksusowymi
    autami, którymi jeździ. Częstym bohaterem był mąż Marcin Dubieniecki,
    jego porsche i inne samochody.

    W lipcu Dubieniecki złożył
    doniesienie do prokuratury dotyczące przestępstwa stalkingu
    polegającego na nękaniu przez fotoreporterów jego osoby, żony oraz
    dzieci. Od tego czasu mają spokój z tabloidami.

    (...) jak widać, nie ma spokoju



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    124. II Konferencja Smoleńska -

    Maryla, sob., 19/10/2013 - 15:08

    II Konferencja Smoleńska - przedstawiamy szczegółowy program dwudniowego spotkania ekspertów w Warszawie

    Tylko u nas

    W poniedziałek i we wtorek w godz. 9 - 19 przewidziana jest
    transmisja WIDEO z konferencji na stronie www.konferencjasmolenska.pl.

    II Konferencja Smoleńska przewidziana jest jako dwudniowe
    spotkanie naukowców, które ma się odbyć w dniach 21 i 22 października
    2013 roku w Warszawie.
    Oprócz sesji technicznej w ramach II Konferencji odbędą się również sesje medyczna, socjologiczna i prawna.

    W poniedziałek i we wtorek w godz. 9 - 19 przewidziana jest transmisja WIDEO z konferencji na głównej stronie wydarzenia ZOBACZ TUTAJ. Poniżej przedstawiamy szczegółowy program konferencji wraz z nazwiskami prelegentów i tematami ich wystąpień.

    II KONFERENCJA SMOLEŃSKA – PROGRAM

    PONIEDZIAŁEK, 21 października 2013

    09:00 – 09:05  OTWARCIE KONFERENCJI Jacek Rońda, Akademia Górniczo‐Hutnicza

    09:05 – 09:20 Piotr Witakowski, Akademia Górniczo‐Hutnicza ‐ Referat wprowadzający do Konferencji

    09:20  - I. ZAGADNIENIA OGÓLNE I ANALIZA WRAKOWISKA Kazimierz Flaga, Politechnika Krakowska

    09:20 – 09:40 Jerzy Stefan Wiśniowski, Wojskowe Centrum Geograficzne ‐ Geoprzestrzenna inwentaryzacja i teledetekcyjna analiza terenu katastrofy smoleńskiej

    09:40 – 10:00 Piotr Witakowski, Akademia Górniczo‐Hutnicza ‐ Geotechniczne aspekty katastrof lotniczych

    10:00 – 10:20 Andrzej Ziółkowski, Instytut Podstawowych Problemów Techniki PAN ‐ Badania eksperckie metalowych elementów wraku samolotu Tu‐154

    10:20 – 10:40 Chris Cieszewski, Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe, Pete Bettinger - University of Georgia ‐ Spatio‐temporal analysis of high resolution satellite imagery

    10:40 – 11:00 Chris Cieszewski, Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe, Pete Bettinger, Daniel Markewitz - University of Georgia ‐ Supplementary analysis of the Smoleńsk birch

    11:00 – 11:30 Przerwa

     

    11:30 - II. BADANIA FIZYKOCHEMICZNE, ASPEKTY WYTRZYMAŁOŚCIOWE Andrzej Wiśniewski, Instytut Fizyki PAN

    11:30 – 11:50 Bogdan Gajewski, International Society of Air Safety Investigators ‐ Fotele lotnicze i pasy bezpieczeństwa w katastrofie smoleńskiej

    11:50 – 12:10 Grzegorz Gładyszewski, Politechnika Lubelska ‐ Wybrane metody fizyczne w badaniach zmian struktury materiałów

    12:10 – 12:30 Wojciech Fabianowski - Politechnika Warszawska, Jan Jaworski - Uniwersytet Warszawski, Krystyna Kamieńska‐Trela - Instytut Chemii Organicznej PAN, Sławomir Szymański - Instytut Chemii Organicznej PAN, Jacek Wójcik
    - Instytut Biochemii i Biofizyki PAN ‐ Badania fizykochemiczne
    fragmentów ubrań ofiar katastrofy smoleńskiej: badania TLC, NMR i MS

    12:30 – 12:50 Andrzej Wawro, Tomasz Ludwikowski, Jan Bokszczanin
    - Korporacja Wschód Sp. z o.o. ‐ Detektor MO‐2M jako przedstawiciel
    urządzeń do wykrywania materiałów wybuchowych w oparciu o zjawisko
    ruchliwości jonów

    12:50 – 13:10 Jan Obrębski, Politechnika Warszawska ‐ Wybuch na Tu‐154 nr 101 – następne pytania i wnioski

    13:10 – 14:10 Przerwa obiadowa

     

    14:10 - III. ZAGADNIENIA ZWIĄZANE Z TRAJEKTORIĄ LOTU Lucjan Piela, Uniwersytet Warszawski

    14:10 – 14:30 Kazimierz Nowaczyk, University of Maryland ‐ Analiza materiałów źródłowych dostępnych w raportach MAK, KBWL LP i ekspertyzach ATM, UA SC

    14:30 – 14:50 Stefan Bramski, Instytut Lotnictwa ‐ Refleksja nad kilkoma pytaniami dotyczącymi przebiegu katastrofy smoleńskiej

    14:50 - 15:10 Marek Dąbrowski, Podsumowanie i kierunki dalszych badań nad zachowaniem samolotu. Dane, możliwości i problemy badawcze

    15:10 – 15:30 Glenn Arthur Jørgensen, Owner of
    Consultant Company within Mechanical Development, Member of Danish
    Engineer Association ‐ Selected aspects of the 2010 Polish Air Force One
    crash

    15:30 – 16:00 Przerwa

     

    16:00 - IV. ANALIZA ZDERZEŃ I MODELOWANIE NUMERYCZNE Grzegorz Jemielita, Politechnika Warszawska

    16:00 – 16:20 Jacek Gieras, Uniwersytet Technologiczno‐Przyrodniczy w Bydgoszczy ‐ Analysis of accidents of the Tu‐154 aircraft between 1973 and 2011

    16:20 – 16:40 Wiesław Binienda, The University of
    Akron ‐ Podsumowanie rezultatów symulacji komputerowych używanych do
    analizy poszczególnych aspektów katastrofy samolotu Tu‐154M w Smoleńsku

    16:40 – 17:00 Jan Błaszczyk, Wojskowa Akademia
    Techniczna ‐ Próba odtworzenia geometrii elementów siłowych skrzydła na
    bazie ogólnodostępnych danych technicznych i osiągów samolotu Tu‐154

    17:00 – 17:20 Jan Błaszczyk, Wojskowa Akademia
    Techniczna ‐ Dynamiczny model samolotu Tu‐154 do badania drgań własnych z
    uwzględnieniem odkształcalności konstrukcji

    17:20 – 17:40 Anna Gruszczyńska‐Ziółkowska, Uniwersytet Warszawski ‐ Jak brzmi uderzenie samolotu w brzozę?

    17:40 – 17:50 Przerwa

    17:50 – 19:00 DYSKUSJA GENERALNA Jacek Rońda, Akademia Górniczo‐Hutnicza

     

    WTOREK, 22 października 2013

    09:00 - Va. WERYFIKACJA DOKUMENTÓW I ASPEKTY MEDYCZNE Zdzisław Gosiewski, Politechnika Białostocka

    09:00 – 09:20 Gregory Szuladziński, Analytical Service Pty Ltd. ‐ Reverse engineering of Tu‐154 wing

    09:20 – 09:40 Marcin Gugulski, Zespół Parlamentarny
    ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej Tu‐154M z 10 kwietnia 2010
    r. ‐ Stan zachowania zapisów z rejestratorów danych zabudowanych na
    Tu‐154M nr 101

    09:40 – 10:00 Jacek Jabczyński, Portal „Pomnik
    Smoleńsk” ‐ Analiza zniszczeń samolotu Tu‐154M i weryfikacja ustaleń
    zawartych w raportach MAK i KBWL na podstawie dostępnych materiałów
    graficznych

    10:00 – 10:15 Przerwa

     

    10:15 - Vb. WERYFIKACJA DOKUMENTÓW I ASPEKTY MEDYCZNE Zdzisław Gosiewski, Politechnika Białostocka

    10:15 – 10:35 Marcin Fudalej - Warszawski Uniwersytet Medyczny, Paweł Krajewski - Warszawski Uniwersytet Medyczny, Bronisław Młodziejowski - Uniwersytet Warmińsko‐Mazurski, Sylwia Tarka - Warszawski Uniwersytet Medyczny ‐ Specyfikacja obrażeń ciał ofiar katastrof lotniczych w Warszawie

    10:35 – 10:55 Małgorzata Wassermann, Uniwersytet
    Jagielloński ‐ Dokumentacja medyczna sekcji zwłok śp. Z. Wassermanna
    wykonanej przez stronę rosyjską, a polskie dokumenty sekcyjne

    10:55 – 11:15 Stanisław Zagrodzki, Rodziny
    Smoleńskie ‐ Weryfikacja oficjalnych raportów ustalających przebieg
    katastrofy samolotu Tu‐154M z 10 kwietnia 2010 roku w oparciu o mapę
    dyslokacji ciał ofiar oraz analizę dokumentacji sądowo‐medycznej i badań
    toksykologicznych niektórych ciał ofiar

    11:15 – 11:30 Przerwa

     

    11:30 - VIa. ASPEKTY SOCJOLOGICZNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Piotr Gliński, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Uniwersytet w Białymstoku

    11:30 – 11:50 Tomasz Żukowski, Uniwersytet Warszawski ‐ Polacy o katastrofie smoleńskiej. Zachowania i poglądy – ewolucja – uwarunkowania

    11:50 – 12:10 Radosław Sojak, Uniwersytet Mikołaja
    Kopernika ‐ Spetryfikowane emocje? Próba oszacowania wpływu katastrofy
    smoleńskiej na preferencje wyborcze Polaków

    12:10 – 12:30 Barbara Fedyszak‐Radziejowska,
    Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN ‐ Ingerencje „władzy” w autonomię
    nauki: instrumenty wpływu i reakcje środowiska naukowego

    12:30 – 13:30 Przerwa obiadowa

     

    13:30 - VIb. ASPEKTY SOCJOLOGICZNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Piotr Gliński, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Uniwersytet w Białymstoku

    13:30 – 13:50 Jacek Kurzępa, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej, Wrocław ‐ Młodzież, ambiwalencja, postawy, katastrofa smoleńska

    13:50 – 14:10 Krystyna Lis, Uniwersytet Mikołaja Kopernika ‐ Reakcje tygodników na wybrane wydarzenia związane z katastrofą smoleńską

    14:10 ‐ 14:30 Daniel Wicenty, Uniwersytet Gdański ‐ Katastrofa smoleńska a przemiany na rynku prasowym. Przypadek trzech tygodników „obozu konserwatywnego"

    14:30 – 14:45 Przerwa

     

    14:45 -  VIIa. ZAGADNIENIA PRAWNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Karol Karski, Uniwersytet Warszawski

    14:45 – 15:05 Bogdan Gajewski, International Society of Air Safety Investigators ‐ Wybrane aspekty badania wypadków lotniczych w Ameryce Północnej

    15:05 – 15:25 Piotr Daranowski, Uniwersytet Łódzki ‐
    Kilka uwag o formie porozumienia określającego podstawę prawną i tryb
    badania przyczyn katastrofy smoleńskiej

    15:25 – 15:45 Małgorzata Wassermann, Uniwersytet
    Jagielloński ‐ Badanie katastrof komunikacyjnych w postępowaniu karnym, a
    działania prokuratury w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem 10.04.2010
    roku

    15:45 – 16:00 Przerwa

     

    16:00 - VIIb. ZAGADNIENIA PRAWNE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ Karol Karski, Uniwersytet Warszawski

    16:00 – 16:20 Piotr Pszczółkowski, Okręgowa Rada Adwokacka w Łodzi ‐ Prawne aspekty badania katastrofy smoleńskiej

    16:20 – 16:40 Maria Szonert‐Binienda, Instytut Libra ‐ Katastrofa smoleńska w świetle prawa międzynarodowego

    16:40 – 17:00 Tadeusz Jasudowicz, Uniwersytet Mikołaja Kopernika ‐ Śledztwo smoleńskie z perspektywy prawa do życia w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka

    17:00 – 17:10 Przerwa

    17:10 – 19:00 DYSKUSJA GENERALNA Piotr Gliński, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Uniwersytet w Białymstoku

    Macierewicz o decyzji prof. Kleibera: to przyznanie racji, że siła, przemoc, szantaż polityczny są skuteczne

    "Nauka nie może poddawać się presji doraźnego szantażu
    politycznego, z którym mamy do czynienia. (...) Liczę na to, że pan
    prof. Kleiber po jakimś czasie wróci do swojego pomysłu".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    125. ,,Słychać żądanie, by nauka

    Maryla, ndz., 20/10/2013 - 14:54

    ,,Słychać żądanie, by nauka służyła życiu. Owszem, niech służy, ale niech się mu nie wysługuje''(Władysław Konopczyński (pseud. Dantyszek, Korzonek; 1880–1952; polski historyk, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i Polskiej Akademii Umiejetności, wielkierudyta, narodowy demokrata i poseł na Sejm I kadencji w II RP).


    Prezes PAN: Nie będzie konferencji na temat katastrofy smoleńskiej, bo politycy i dziennikarze nie ułatwiali

    Agnieszka Kublik

    Ubolewam, że nie mogę dziś zorganizować tej konferencji w formule, jaką zaproponowałem. Z wykorzystaniem osób o najwyższych w kraju kompetencjach w różnych obszarach istotnych dla wyjaśniania kontrowersji - mówi prof. Michał Kleiber w rozmowie z Agnieszką Kublik.
    Czytaj także: Prof. Kleiber odwołuje konferencję smoleńską >>

    Agnieszka Kublik: Nauka polska zrejterowała przed polityka smoleńską? Tak należy odczytywać pańską decyzję o rezygnacji z ekspercko-naukowej konferencji poświęconej przyczynom katastrofy smoleńskiej?

    Prof. Michał Kleiber, prezes PAN: Zadziwia mnie pani takim odczytaniem moich intencji. Nie zmieniłem zdania - nauka polska ma do odegrania istotną rolę w przekazywaniu opinii publicznej rzetelnej informacji o tej tragedii. Chyba wszyscy jesteśmy dzisiaj zaniepokojeni czy wręcz zatrwożeni stanem naszej społecznej świadomości w tej sprawie. Te ogromne i raczej rosnące niż malejące emocje nie mogą jednak trwać wiecznie. Trzeba wreszcie zdobyć się na podjęcie odważnej terapii. Moja inicjatywa miała na celu zrobienie choćby kroku w tym kierunku. Nowoczesne społeczeństwo, do którego Polska słusznie aspiruje, nie może funkcjonować bez podstawy w postaci solidnego kapitału społecznego, będącego dzisiaj w Polsce na tragicznie niskim poziomie. Trzeba w końcu zacząć przełamywać krąg naszej niezdolności do komunikowania się ze sobą.

    Mówi pan o powinności naukowców. Widać ją w zespole Antoniego Macierewicza. Przed nami druga już naukowa konferencja smoleńska, podczas której uczeni z tytułami profesorskimi z renomowanych polskich uczelni, Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki Warszawskiej, AGH, Uniwersytetu Jagiellońskiego będą przez dwa dni dowodzić, że skrzydło tupolewa nie mogło się złamać po zderzeniu z brzozą, że doszło do wybuchów nad ziemią, że to był zamach.

    - Nie wiem, co tam się będzie działo ...

    Ja też nie, ale zakładam, że profesorowie Binienda, Nowaczyk czy Obrębski powtórzą swoje zamachowe hipotezy. Pan nie?

    - Moja inicjatywa zmierzała m.in. do tego, by takie hipotezy poddać merytorycznej, zobiektywizowanej analizie.

    Dlaczego Macierewicz potrafi zebrać naukowców, a pan nie? Przegrał pan z nim.

    - Tak Pani naprawdę uważa? Nigdy z posłem Macierewiczem nie konkurowałem w żadnej sprawie, on, jak mi się wydaje, ze mną też nie.

    Macierewicz ma za sobą grupę uczonych gotowych go wspierać i bronić jego smoleńskich hipotez zamachowych. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych - nie.

    - Ta sytuacja wynika z decyzji oficjalnych organów odpowiedzialnych za prowadzenie badań. Nauka jest poważną sprawą. Nie jestem zwolennikiem prowadzenia badań na ochotnika, bez dostępu do niezbędnych danych i bez gruntownego przygotowania zespołu badawczego. Odstępstwo od tych podstawowych zasad zawsze spotka się z krytyką. I z taką spotykają się uczeni współpracujący z zespołem posła Macierewicza. Rzetelna nauka nie funkcjonuje w taki sposób. W tak skomplikowanej sprawie, mającej oczywisty wymiar państwowy i budzącej olbrzymie powszechne emocje, do podjęcia jakichkolwiek skutecznych działań niezbędna według mnie jest wola wyjaśniania szczegółów raportu PKBWL i ewentualnego przeprowadzenia dodatkowych badań ze strony organów państwa. Ktoś musi przecież takie badania sfinansować, ktoś w zorganizowany sposób przeprowadzić i na koniec wyciągnąć wnioski. Tego nie powinien robić ani prezes PAN, ani nikt inny nieznający się na katastrofach lotniczych, niemający dostępu do danych oraz potrzebnych tu zapewne środków finansowych. Proponowana przeze mnie konferencja miała na celu pomoc w podjęciu takich działań. Nie mam bowiem wątpliwości, że w jej trakcie przedstawiono by dowody przesądzające o wielu sprawach wywołujących dzisiaj kontrowersje. Wskazano by również na te sprawy, które dla przekonywającego wyjaśnienia wymagałyby dodatkowych badań. I takie konkluzje przedstawilibyśmy właściwym organom państwa. To byłaby według mnie droga do zrobienia istotnego kroku na drodze obniżania poziomu emocji społecznych. Podjąłem się trudu zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji ze względu na brak przekonujących informacji wyjaśniających liczne stawiane pytania. Efekty tego każdy widzi - słyszę, że co trzeci Polak dopuszcza, że 10 kwietnia doszło do zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, tyle samo jest w tej sprawie kompletnie zdezorientowanych.

    Nauka polska powinna wesprzeć Komisję Badania Wypadków Lotniczych?

    - Ależ oczywiście, w miarę swoich niemałych możliwości.

    Ależ pan właśnie z tego zrezygnował.

    - Współpraca naukowców jest zawsze możliwa i wskazana. Ja natomiast zawiesiłem plan organizacji konferencji. Zbyt wielu polityków i przedstawicieli mediów swoją rezerwą nie ułatwiało mi realizacji tego zamierzenia.

    O, znów nauka rejteruje przed polityką.

    - To nie ma nic wspólnego z ucieczką od problemu. Do tego, aby konkluzje konferencji były szeroko akceptowalne, potrzebne jest już na wstępie poparcie wielu środowisk opiniotwórczych.

    Minęły ponad 3 lata od katastrofy, emocje są coraz większe. Może pan długo czekać na ich wyciszenie.

    - I dalej będziemy czekać, jeśli nie stworzymy klimatu sprzyjającego wyłącznie merytorycznemu, pozbawionemu politycznych emocji wyjaśnianiu pojawiających się kontrowersji.

    Środowisko naukowe jest zainteresowane udziałem w konferencji smoleńskiej?

    - Nie myślę, żeby ktokolwiek odmówił potrzebnego wsparcia jeśli tylko uzna się za dostatecznie kompetentnego w konkretnej sprawie. Ale - powtarzam - dla wiarygodności jakichkolwiek działań niezbędne jest rzeczywiste poparcie opiniotwórczych polityków i mediów.

    Macierewicz go nie ma i się nie przejmuje. Jest szalenie skuteczny. Nie obawia się pan, że oddaje mu pola?

    - Ubolewam, że nie mogę dziś zorganizować tej konferencji w formule, jaką zaproponowałem. Z wykorzystaniem osób o najwyższych w kraju kompetencjach w różnych obszarach istotnych dla wyjaśniania kontrowersji. Nie wykluczając być może udziału ekspertów zagranicznych delegowanych przez organizacje właściwe do wyjaśniania przyczyn wypadków lotniczych. Zawieszam swój plan, ale jestem przekonany, że w jakiejś wersji stanie się on kiedyś ponownie aktualny - z moim udziałem bądź bez niego. Potrzebne do tego jest szerokie zrozumienie niezbędności otwartej wymiany rzetelnie weryfikowanych argumentów w ramach konferencji przestrzegającej najwyższych standardów naukowych. Przeciwnicy tej konferencji stają się dzisiaj współodpowiedzialni za stan naszej świadomości społecznej, być może na długie lata. Choć mam nadzieję, że nie na bardzo długie.









    „Polacy”
    – jutro premiera, za tydzień we „wSieci”. ZOBACZ zwiastun i unikatową
    scenę – prof. Binienda opowiada o ostatnim eksperymencie. TYLKO U NAS!

    "Spojrzałam na nich z perspektywy XIX-wiecznej i dostrzegłam ten
    polski odruch: gdy ojczyzna jest w potrzebie, wyrusza się nawet z
    najdalszych zakątków świata."

    Sabat czarownic u Rymanowskiego, kolejny występ Cymańskiego, CYTUJĄCEGO Kurskiego. Ten facet był w PiS przez lata kimś wysoko usytuowanym, z list PiS wysłany do PE.


    "Macierewicz nie wie, kim jest Rońda? W "Nie" pluł na prawicę, pluł na Piłsudskiego"


    "Macierewicz nie wie, kim jest Rońda? W "Nie" pluł na prawicę, pluł na Piłsudskiego"

    Rońda robi sobie kpiny z katastrofy, w
    której zginęło 96 osób, w której zginął prezydent Polski. To jest rzecz
    skandaliczna, za którą odpowiedzialność bierze Antoni Macierewicz -
    powiedział w Radiu Zet Jacek Kurski. - Ta sprawa jest dla PiS jak
    Stalingrad - teraz pozostaje tylko odwrót - skomentował Wojciech
    Olejniczak.

    - Sprawa prof. Rońdy jest absolutnie
    skandaliczna - powiedział w Radiu Zet Jacek Kurski z Solidarnej Polski. W
    programie "7. dzień tygodnia" politycy różnych partii komentowali
    sprawę prof. Jacka Rońdy, który w wywiadzie dla TV Trwam przyznał, że w TVP kłamał o dowodach ze Smoleńska, a w programie Piotra Kraśki powoływał się na nieistniejący dokument z Rosji.

    Robienie sobie kpin z katastrofy


    Skandal - to słowo najczęściej pojawiało się w wypowiedziach
    polityków zaproszonych do programu Moniki Olejnik. - Robienie sobie kpin
    i beki, że się wkręciło Kraśkę w sprawie, w której chodzi o śmierć 96
    wybitnych Polaków, w tym polskiego prezydenta, jest rzeczą skandaliczną -
    stwierdził Jacek Kurski. Polityk Solidarnej Polski przypomniał też
    przeszłość prof. Rońdy.Były szef SKW bierze na szefa swojego komitetu naukowego faceta, który
    był korespondentem urbanowskiego "Nie", był działaczem PZPR swojej
    uczelni, był doradcą Millera. Nie wie, kto to jest? - oburzał się
    Kurski. Zacytował też jeden z artykułów Jacka Rońdy opublikowanych w
    "Nie", w którym wulgarnie opisywał polską prawicę i jej polityczne
    korzenie, wspominając m.in. o "biciu konia na widok kobyły
    Piłsudskiego". - Macierewicz zatrudnia faceta, który w ordynarny sposób
    pluł na prawicę i na marszałka - podsumował Kurski.

    "To Stalingrad Prawa i Sprawiedliwości"


    Politycy przyznają, że kłamstwo prof. Rońdy negatywnie odbija
    się nie tylko na pozycji zespołu Macierewicza, ale całego Prawa i
    Sprawiedliwości. - Gdyby ktoś z kierownictwa partii kazał mu pokazać ten
    dokument i gdyby później sprostował sprawę Adam Hofman czy prezes
    Kaczyński, to dodałoby PiS wiarygodności - stwierdził Stanisław Żelichowski z PSL.


    - Sytuacja z Rońdą to jest punkt zwrotny. To jest tak jak
    Stalingrad - teraz będzie odwrót. Wszystkie słabości PiS zostały
    obnażone. Mieliśmy tyle absurdów, że już wystarczy - podsumował Wojciech Olejniczak z SLD.

    "Kaczyński powinien zdymisjonować Macierewicza z funkcji szefa zespołu"


    Jacek Protasiewicz poszedł jeszcze dalej. Poseł PO przyznał, że
    czuje się osobiście oszukany, bo w maju, kiedy Rońda "blefował" w
    rozmowie z Kraśką, on popierał wyświetlanie w telewizji dwóch filmów o
    Smoleńsku. Teraz polityk domaga się dymisji szefa zespołu
    parlamentarnego.

    - Żądam od Jarosława Kaczyńskiego, żeby
    doprowadził do dymisji Antoniego Macierewicza z funkcji szefa zespołu
    parlamentarnego. On musi wziąć odpowiedzialność za te kłamstwa, które są
    wpuszczane w opinię publiczną - powiedział Protasiewicz. - Ktoś
    powinien wziąć odpowiedzialność za Macierewicza i jego oszukańczych
    ekspertów - stwierdził, odwołując swoje poparcie dla debaty z ludźmi
    Macierewicza. - Nie spodziewałem się, że ktoś może przyjść po to, żeby
    kłamać. Mówić, że jest ekspertem, mieć tytuł profesorski i kłamać -
    tłumaczył poseł Protasiewicz.

    - Kiedy po wakacjach
    rozmawialiśmy o tym, czy zrobić konferencję pana profesora Kleibera,
    uważałem, że warto pozwolić środowisku naukowemu wziąć udział w
    wyjaśnianiu tej katastrofy. Ale jednak nie warto, bo po drugiej stronie
    są albo ludzie niekompetentni, albo kłamcy - dodał. Jacek Protasiewicz
    poparł tym samym profesora Kleibera, który po informacji o kłamstwach
    profesora Rońdy odwołał planowaną debatę naukową na temat katastrofy
    smoleńskiej, w czasie której dyskutować mieli eksperci Macieja Laska i
    Antoniego Macierewicza.

    Więcej w Radiu Zet


    Halicki: Macierewicz wodzi PiS za nos, próbuje przejąć władzę w partii

    Halicki: Macierewicz wodzi PiS za nos, próbuje przejąć władzę w partii
    Politycy w "Kawie na ławę".
    zobacz więcej »



    zespół Macierewicza powstał jedynie po to, by "zakłamywać fakty" i
    "tworzyć swoją wersję". A to z kolei, według polityka PO, jest strategia
    Macierewicza na przejęcie władzy w Prawie i Sprawiedliwości. - Wodzi
    was (PiS) za nos, cały klub. Wciągnął w to prezesa Kaczyńskiego. Wciąga
    skutecznie nas, społeczeństwo i media. Cynicznie i skutecznie realizuje
    swój plan. Skutecznie, bo już jest podmiotem w PiS - mówił Halicki.

    Hofman: Każdy, kto próbuje wyjaśnić przyczyny katastrofy jest teraz wariatem

    Nie dziwi mnie, że PO ostro atakuje Prawo i Sprawiedliwość, i cały
    zespół. Cała klasa polityczna i jej kooptanci się bronią. Kłamstwo
    smoleńskie, oddanie śledztwa i wraku Rosjanom konsekwencje ma takie, że
    każdy, kto będzie próbował sprawę wyjaśnić, będzie wariatem albo
    oszołomem, albo świrem - oświadczył w odpowiedzi Adam Hofman.

    Poseł PiS poprosił też, by po jednej wypowiedzi prof. Rońdy, który już
    zrezygnował z funkcji przewodniczącego Komitetu Naukowego Konferencji
    Smoleńskiej 2013, nie tworzyć opinii na temat funkcjonowania całego
    zespołu Macierewicza. - Ja bym bardzo prosił i przestrzegał, żeby z
    jednej sytuacji nie wyciągać takich generalnych wniosków - mówił w
    studiu "Kawy na ławę" Hofman. Zapowiedział też, że na konferencji
    naukowej ws. katastrofy weźmie udział stu uczonych i zostaną wygłoszone
    "przełomowe referaty".

    "Państwo nie daje ani grosza dla profesorów, którzy chcą wyjaśnić sprawę"

    Poseł PiS był również pytany o to, co Jarosław Kaczyński czuł na ostatniej debacie zespołu Macierewicza.

    Jak
    odparł Hofman, wiele osób chciałoby, by Polska była państwem, które
    sprawę smoleńską potrafi wyjaśnić. Według niego, byli oni "wściekli na
    to, że zespół parlamentarny i ludzie, którzy chcą sprawę wyjaśnić" nie
    mają przez państwo zapewnionych warunków i muszą używać skype.

    - A
    nie mogą mieć dobrego, szyfrowanego połączenia, zaplecza eksperckiego.
    Bo proszę pamiętać, że państwo nie daje ani grosza dla profesorów,
    którzy chcą wyjaśnić sprawę - odparł Hofman.

    "Blef", który przekreślił prace ekspertów

    Tadeusz Cymański z
    Solidarnej Polski ocenił, że "blef" prof. Rońdy przekreślił całą
    dotychczasową pracę zespołu Macierewicza, która jednak była do tej pory
    odpowiedzią na to, czego nie zrobił rząd. - Przekreślił i od strony
    merytorycznej i politycznej. (...) Taki błąd wpływa na postrzeganie
    pracy całego zespołu i wszystkich jego ekspertów - zwrócił uwagę
    europoseł.


    • Komisja Macierewicza? "Szulerzy, nie eksperci"
      Komisja Macierewicza? "Szulerzy, nie eksperci"

    "Kompromituje polską politykę, urąga pamięci rodzin ofiar"


    - Zespół Macierewicza kompromituje Wysoką Izbę, kompromituje polską
    politykę, ale przede wszystkim urąga uczuciom rodzin ofiar. Wydaje się,
    ze te kilka powodów, a zwłaszcza ostatni - etyczny powinny zakończyć
    działalność tego zespołu  - ocenił Rafał Grupiński z PO Rafał Grupiński.


    Zdaniem Zbigniewa Ziobry wywiad prof. Rońdy, eksperta zespołu
    Macierewicza, podważa wiarygodność całego zespołu. - Jak można
    wyjaśniać jakąkolwiek katastrofę, nie mówiąc o tak wielkiej, jeżeli
    członkowie jednej z komisji mówią, że blefują, że wymyślają dokumenty
    - powiedział Ziobro.

     - Jeżeli panowie chcą się ośmieszać,
    to niech robią to na własny rachunek, a nie na rachunek parlamentu
    - dodał Wojciech Olejniczak z SLD.

    Szulerzy nie eksperci


    Według Andrzeja Rozenka eksperci Macierewicza są bardziej "szulerami
    niż ekspertami", a ich celem jest udowodnienie mitu smoleńskiego.

    Tłamszenie opinii publicznej


    Odnosząc się do tych opinii, Mariusz Błaszczak stwierdził, że inne
    partie boją się prawdy i zrobią wszystko, żeby stłamsić debatę
    publiczną. - Spodziewamy się działań, które mają charakter opresyjny
    i wprowadzają w Polsce standardy białoruskie - powiedział Błaszczak.

    TVN24/X-news, ml

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    126. w TVN24 rybiooka funkcjonariuszka Werner i towarzysz sekretarz

    Maryla, ndz., 20/10/2013 - 18:31

    PZPR Miller obrabiaja naukowców sejmowej komisji, Macierewicza i PiS.
    Jeszcze nie przesłuchali sprzataczki z Wiertniczej, czy dobrze jej sie wbiło w głowę przesłanie sekty pancernej brzozy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    127. co udowodniono w tym wątku

    Maryla, ndz., 20/10/2013 - 18:48


    M.
    Wassermann: "Ostatni miesiąc miał na celu doprowadzenie do ośmieszenia
    konferencji smoleńskiej i zniechęcenia uczestników do dalszego
    angażowania się." NASZ WYWIAD

    "Nagonka na zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza jest
    związana przede wszystkim z tym, co ten zespół ustalił i z tym, co
    zostanie zaprezentowane na konferencji smoleńskiej."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    128. "Blef" prof. Rońdy? Miller:

    Maryla, ndz., 20/10/2013 - 20:15


    "Blef" prof. Rońdy? Miller: To nie brydż. Zagrał sam ze sobą w durnia

    "Blef" prof. Rońdy? Miller: To nie brydż. Zagrał sam ze sobą w durnia
    Gość "Faktów po Faktach" mówił o kompromitacji eksperta zespołu Macierewicza.
    zobacz więcej »
    Miller stwierdził, że poczuł ulgę, gdy dowiedział się, że debata ws.
    katastrofy smoleńskiej się nie odbędzie. W piątek poinformował o tym
    prezes PAN prof. Michał Kleiber.

    - Od dawna wyrażałem pogląd,
    że tego rodzaju debata nie ma sensu. Trudno ją traktować poważnie, gdy z
    jednej strony siedzą znachorzy, z drugiej wybitni eksperci - stwierdził
    Leszek Miller.

    "Blefować to można w brydżu"

    Miller skrytykował prof. Jacka Rońdę, jednego z ekspertów zespołu
    Antoniego Macierewicza. W telewizyjnym wywiadzie Rońda przyznał, że
    wcześniej "blefował", mówiąc, że piloci prezydenckiego samolotu nie
    zeszli poniżej wysokości 100 metrów. - Blefować to można w brydżu, w
    pokerze, a profesor Rońda zagrał sam ze sobą w durnia - powiedział
    Miller. Miller podkreślał, że jest to bulwersujące, bo Rońda "oszukiwał
    świadomie w kwestii, która dzieli Polaków od miesięcy." - Podważył nie
    tylko własny autorytet, ale całego środowiska - zaznaczył szef SLD. Jak
    tłumaczył, "profesor to w hierarchii społecznej stanowisko, funkcja,
    zawód ciesząca się niezwykłym szacunkiem i prestiżem." - Profesor
    dowiódł, że tak nie jest - stwierdził Miller.

    Zdaniem Millera, Rońda "doszczętnie i raz na zawsze się skompromitował".

    "Pogoda, piloci, presja"

    Szef
    SLD podkreślał, że 10 kwietnia 2010 r. wydarzyła się tragedia, ale jak
    zaznaczył, był to "banalny wypadek lotniczy". - Można go streścić łowami
    3 razy "p" - pogoda, piloci, presja - powiedział.
    Należę do tych ludzi, którzy uważają, że i Macierewicz i Kaczyński
    rozgrywają te tragedię w cyniczny sposób - ocenił. Zdaniem Millera,
    "ważny symbol tożsamości PiS jest osadzony na smoleńskich trumnach".  - W
    zasadzie na jednej, która spoczywa na Wawelu - powiedział i dodał, że
    Jarosław Kaczyński "robi wszystko, żeby polska świadomość zależała od
    tej trumny".

    Miller stwierdził także, że Antoni Macierewicz "w
    dużym stopniu ośmiesza Kaczyńskiego" i zdaniem szefa SLD, nie jest w
    stanie zastąpić szefa PiS.

    - Jeżeli takich przykładów jak
    profesora Rońdy będzie więcej, to w pewnym momencie sam Kaczyński będzie
    musiał się zastanowić czy taka strategia, którą przyjął, wyniesie go na
    szczyt czy też ściągnie w dół - powiedział.



    20:58
    "Obserwowałem ten proces od tygodni i byłem przerażony". Prof. Kleiber o odwołaniu debaty

    "Obserwowałem ten proces od tygodni i byłem przerażony". Prof. Kleiber o odwołaniu debaty

    - Niewątpliwe mam jakiś kłopot z głowy, ale
    raczej ubolewam nad tym, co się stało, niż się cieszę - powiedział gość
    "Faktów po Faktach".
    zobacz więcej »
    Prof. Michał Kleiber zaznaczył w "Faktach po Faktach", że na
    kontrowersje wokół przyczyn katastrofy smoleńskiej patrzy okiem
    obywatela, którego niepokoi odsetek Polaków wyrażających wątpliwości
    wobec ustaleń komisji Millera.  - Nie mam najmniejszych wątpliwości, że
    mamy problem. Ten problem polega na tym, że nie zdołaliśmy dostatecznie
    dobrze wyjaśnić wszystkich okoliczności - stwierdził Kleiber.

    -
    Mamy formalny raport, który jest dokumentem bazowym i obowiązującym.
    Jednocześnie przez ostatnie lata padło szereg pytań, które, w moim
    przekonaniu, w normalnie funkcjonującej demokracji muszą znaleźć
    odpowiedź - dodał.

    Przyczyny zmiany zdania

    Zapytany o to, co skłoniło go do podjęcia ostatecznej decyzji o
    wycofaniu się z pomysłu organizacji konferencji naukowej na temat
    przyczyn katastrofy smoleńskiej, Kleiber przyznał, że złożyło się na to
    wiele czynników.

    - Sytuacja, w jakiej w tej chwili cała ta
    sprawa się znajduje, nie sprzyja jakiejkolwiek merytorycznej debacie -
    ocenił prezes PAN.  - Z jednej strony, pokazywanie zdjęć dzisiaj, które
    powinny być, według mnie, pokazane dwa lata temu i by to zasadniczo
    zmieniło sytuację psychologiczną - wymienił Kleiber, odnosząc się
    przedstawienia przez zespół Macieja Laska niepublikowanych do tej pory
    zdjęć z badania przyczyn katastrofy.

    - Z drugiej strony,
    doniesienia do prokuratury co drugi czy trzeci dzień w tej chwili. Z
    trzeciej strony, zupełnie karygodna wypowiedź jednego z ekspertów
    zespołu pana posła Macierewicza. Ona w moim przekonaniu jest pewnym
    dowodem na emocje, które absolutnie uniemożliwiają merytoryczną rozmowę -
    wyjaśnił.

    "Możemy sobie z tym poradzić"

    Odnosząc się do wypowiedzi prof. Rońdy, w której naukowiec przyznał się
    do "blefu", prezes PAN ocenił, że obciążą ona Rońdę "przede wszystkim
    jako obywatela". - To jest przykład całkowitego braku powagi wobec
    najpoważniejszych z poważnych spraw, które w naszym społeczeństwie
    dzisiaj dominują - ocenił. Dodał jednocześnie, że władze uczelni, która
    zatrudnia Rońdę, powinny wyciągnąć konsekwencje. - Nie wyobrażam sobie,
    żeby uczonego, który przyznał się, że tak w poważnej sprawie blefował,
    nie spotkała jakaś kara - zaznaczył Kleiber.

    Prezes PAN
    zapowiedział, że mógłby wrócić do pomysłu organizacji konferencji
    naukowej pod jednym warunkiem: - Musi być szeroki consensus, że efekty
    takiej konferencji byłyby wiarygodne.

    - Otoczeni jesteśmy
    specjalistami od diagnozy, która w każdym przypadku prowadzi do
    konkluzji: jest, jak jest i tak musi zostać. Otóż ja na to mówię: nie -
    wyjaśnił profesor. - Ja mówię na to, że my możemy sobie z tym poradzić. A
    przynajmniej powinnyśmy próbować sobie z tym poradzić - zaznaczył.



    Macierewicz zorganizuje swoją "konferencję smoleńską". Bez dziennikarzy - Agnieszka Kublik

    Poseł PiS Antoni Macierewicz zorganizuje swoją "drugą konferencję smoleńską". Potrwa dwa dni. Organizatorzy nie ujawniają miejsca - wiadomo tylko, że będzie w Warszawie. Nie przewidują też obecności dziennikarzy. Wystąpią skupieni wokół Macierewicza uczeni.
    To reakcja na piątkową decyzję prezesa PAN prof. Michała Kleibera, który na razie zrezygnował z pomysłu organizowania ekspercko-naukowej konferencji poświęconej wyjaśnianiu przyczyn tragedii z 10 kwietnia 2010 r. Powód: brak poparcia polityków i mediów oraz wzburzone emocje "smoleńskie".

    Tymczasem poseł PiS Antoni Macierewicz zorganizował swoją "drugą konferencję smoleńską". Potrwa dwa dni. Organizatorzy nie ujawniają miejsca - wiadomo tylko, że będzie w Warszawie. Nie przewidują też obecności dziennikarzy. Wystąpią skupieni wokół Macierewicza uczeni. Z tytułów referatów zamieszczonych w programie wynika, że będą podważać ustalenia państwowej komisji Jerzego Millera i dowodzić, że jeszcze nad ziemią na pokładzie tupolewa doszło do eksplozji. Prof. Jan Obrębski (Politechnika Warszawska), ekspert zespołu Macierewicza, wygłosi odczyt pt. "Wybuch na Tu-154 nr 101 - następne pytania i wnioski".
    W ostatniej chwili z konferencji wycofał się jej naukowy przewodniczący prof. Jacek Rońda z AGH. Kilka dni wcześniej przyznał publicznie, że w studiu TVP 1 kłamał, gdy pokazywał rzekomy rosyjski dokument, iż piloci tupolewa nigdy nie zeszli poniżej 100 m (w rzeczywistości zeszli, dlatego skrzydło ścięło brzozę na wysokości kilku metrów). Rektor AGH prof. Tadeusz Słomka i uczelniany rzecznik dyscyplinarny skierowali sprawę do komisji etyki. Zajmie się ona profesorem w tym tygodniu.

    Zapytaliśmy prof. Kleibera, jak to jest, że Macierewicz ma za sobą grupę uczonych gotowych go wspierać i bronić jego smoleńskich hipotez zamachowych, a Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych - nie.

    Prof. Kleiber: - Nauka jest poważną sprawą. Nie jestem zwolennikiem prowadzenia badań na ochotnika, bez dostępu do danych i bez gruntownego przygotowania zespołu badawczego. Odstępstwo od tych zasad zawsze spotka się z krytyką. I z taką krytyką spotykają się uczeni współpracujący z zespołem posła Macierewicza.

    Prof. Kleiber podkreśla, że tylko zawiesza realizację swojego planu do czasu, aż opadną "smoleńskie" emocje. - Żałujemy, że prezes PAN zawiesił swój pomysł - mówi "Gazecie" Maciej Lasek. - Uważamy, że istnieje potrzeba, by świat nauki wsparł badania wypadków lotniczych. Dlatego rozważamy zebranie lotniczych ekspertów na innej konferencji naukowej.

    Miałaby to być debata nie tylko na temat jednej katastrofy, ale generalnie zaangażowania nauki w badanie problemu bezpieczeństwa lotów, a konkretnie na temat tego, jak nauka może pomóc w ustalaniu przyczyn katastrof - bo to pierwszy krok do zwiększenia bezpieczeństwa w powietrzu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    129. Prof. Kleiber do Olejnik:

    Maryla, pon., 21/10/2013 - 10:41

    Prof.
    Kleiber do Olejnik: Mam wrażenie, że pani redaktor jest większym
    specjalistą ode mnie. Nie podjąłbym się stwierdzenia, że nie mógł
    nastąpić wybuch

    "Brak dostępu do wraku utrudnia rozstrzygnięcie przyczyn. Bez wraku bardzo trudno jest prowadzić badania."

    Co trzeci Polak ma wątpliwości co do wydarzeń w Smoleńsku. To główny powód, dla którego chciałem zorganizować debatę

    - mówił prof. Michał Kleiber, argumentując swój pomysł wspólnej konferencji w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej.

    Prezes Polskiej Akademii Nauk przekonywał w rozmowie z radiem zet, że jego pomysł debaty naukowców w tej sprawie jest niezbędny:

    Do tego, żeby taka konferencja miała sens, a sensem jest wiarygodny
    jej rezultat, potrzebna jest sprzyjająca atmosfera już na wstępie, zgoda
    opiniotwórczych ośrodków politycznych i medialnych. Zastanowić się,
    które z pytań zadawanych wobec raportu Millera są godne refleksji. To
    rzeczy, które warto zrobić wyłącznie w atmosferze przychylnej dla tej
    idei

    - przekonywał.

    Prof. Kleiber był również poproszony o ocenę zachowania prof. Rońdy,
    który przyznał, że "blefował" w rozmowie z TVP w sprawie jednego z
    dokumentów.

    To bardzo przygnębiająca historia. Ja pana Rońdę znam od 40 lat,
    byliśmy na studiach doktoranckich, zawsze miał specyficzne poczucie
    humoru, ale ono się sprawdzało, to była sympatyczna postać w tamtych
    czasach. Pracował w najlepszym uniwersytecie w Afryce, obserwowałem jego
    karierę i wydawało mi się, że to normalna, rzetelna kariera akademicka.
    Ludzie się zmieniają, wszyscy się starzejemy, może jakieś efekty
    emocjonalne odgrywają rolę...

    - mówił Kleiber.

    Prezes PAN raz jeszcze zaapelował o stworzenie atmosfery, która pozwoliłaby na organizację takiego spotkania:

    Moja idea polegała na tym, by rozmawiać z fachowcami, którzy
    udokumentują swój wkład. Tam nie byłoby wystąpień osób, które nie byłyby
    wstanie uzasadnić swoich tez. Jeśli ktoś twierdzi, że był
    wybuch i przedstawi argumenty, że warto wysłuchać tej opinii, to taka
    opinia byłaby przedstawiona. (...) Brak dostępu do wraku utrudnia
    rozstrzygnięcie przyczyn. Bez wraku bardzo trudno jest prowadzić badania

    - przekonywał.

    Prof. Kleiber mówił także, że "z szacunkiem" przyjął raport
    komisji Millera, jednak wszystkie wątpliwości trzeba wyjaśnić, a nie
    ignorować:

    Miałem wątpliwość jedną - był on przygotowany za szybko.
    (...) To trwa czasami lata, powołuje się dodatkowe zespoły, które
    wykonują dodatkowe analizy. A tutaj była taka presja czasu...

    - oceniał.

    W trakcie rozmowy prowadząca rozmowę Monika Olejnik
    przekonywała prezesa PAN, że w przypadku katastrof lotniczych niemal za
    każdym razem bardzo szybko ogłaszane są komunikaty, które wykluczają
    zamach. To zirytowało nawet prezesa PAN.

    Mam wrażenie, że pani redaktor jest większym specjalistą ode mnie, bo ja tego nigdy nie dostrzegłem...

    - przyznał.

    Kleiber stwierdził również, że teza związana z zamachem jest
    "przerażająca". W jego opinii potrzeba jednak pochylić się nad tezą o
    wybuchu:

    O zamachu nie chcę w ogóle mówić. Jeśli już, to wybuch, który
    przecież nie musi być rezultatem zamachu, a okoliczności - to bardzo
    skomplikowana konstrukcja. Ja bym tak od razu nie podjął się
    powiedzenia, że nie mógł nastąpić wybuch. (...) Nie można zrezygnować
    pochopnie z tej opcji, choć prawdopodobieństwo jest niewielkie. Raport
    komisji Millera jest dokumentem bazowym, do którego można zgłaszać
    wątpliwości

    - mówił.

    I dodawał:

    Nie mogę się zgodzić z diagnozami, że nic się nie da zrobić -
    jest jak jest, tak musi zostać. Nie! Musimy podjąć wysiłek i nie możemy
    pozostać społeczeństwem, które się nienawidzi i nie potrafi ze sobą
    komunikować. Jestem przekonany, że mój pomysł to krok w tę stronę

    - zakończył prezes PAN.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    130. i teraz niech któryś z księzy wpuści Owsiaka do Kościoła z puszk

    Maryla, pon., 21/10/2013 - 11:03

    http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,14813881,Emocjonujace_slowa_Owsiaka__...
    Kolejny sok z tej cholernej, zatrutej gruchy

    - Ja też chcę wyjaśnić, co się wydarzyło w Smoleńsku - stwierdza Owsiak. - Nawet jeżeli te wyjaśnienia nie będą zgodne z tym, co myślę, to jestem w stanie przyjąć każdą tezę, według spokojnie przeprowadzonych oględzin i spokojnie przeprowadzonych badań. Ktokolwiek by ich nie prowadził. Nie wskrzeszę ludzi, którzy zginęli, ale wysłucham - deklaruje.

    - Ale nie mogę już. Nie mogę słuchać tej trucizny nienawiści, która jest z tych komunikatów pana Macierewicza i jego ekipy. Nie wątpię, że chcą być może to wyjaśnić, ale stokrotnie wątpię w ich intencje. Bo one są po prostu złe. One chcą udowodnić tezę, że ktoś jest winien i oni wiedzą kto - mówi Owsiak. - Kiedy ktoś mnie zapytał ze świata, za czym modlą się ludzie przed Pałacem Prezydenckim, to przyszła mi do głowy straszna myśl: oni modlą się w intencji nienawiści. Bo nie modlą się, żeby tym ludziom, którzy zginęli, dać opatrzność Bożą. Tam jest modlitwa z nienawiści. I dzisiaj mamy kolejny sok z tej cholernej, zatrutej gruchy, po raz kolejny nic totalnie niewyjaśniający.

    Dosyć, po prostu, k...a, dosyć!

    - Nawet jak sam PAN BÓG z nieba by pokazał, kto jest winien, i nie zgadzałoby się to z teorią pana Macierewicza, to Macierewicz by się nie zgodził i by powiedział, że to nie jest ręka Pana Boga i nie jest to Pan Bóg. Tak bardzo się w tym zakręciliśmy - zaczyna krzyczeć Owsiak.

    - Tak się w tym zakręciliśmy, że kiedy dzisiaj 50 dzieci robiło masaż serca, wchodzą w życie z nauką ratowania życia, to ta wiadomość została przykryta totalnym pier......em, które od iluś miesięcy sączy się z chorych głów i wchodzi w nas, zatruwa wszystkich Polaków. Dosyć tego, po prostu kurwa dosyć! Nie można tego słuchać. Chcecie wyjaśniać? Wyjaśniajcie. Ja szanuję ofiary. Pokłon dla każdej z nich. Ale niech mnie pan Macierewicz nie łapie za łeb i nie każe machać, tak jak chce. Wpadliśmy w wielką paranoję, idiotyzm - apeluje.

    - Dzisiaj przegraliśmy. Po raz kolejny przegraliśmy z idiotyzmem, z nienawiścią, z taką manią, żeby nas wszystkich zatruć. Panie Macierewicz, zostaw nas pan wszystkich ku...a w spokoju!


    "Członkowie PiS przestrzegali przed Macierewiczem - że jest niezrównoważony"


    "Członkowie PiS przestrzegali przed Macierewiczem - że jest niezrównoważony"

    Miałem bardzo wiele sygnałów od posłów
    oraz senatorów PiS, aby bardzo uważać, jeśli chodzi o wszelkie kontakty
    z posłem Macierewiczem. Mówili, że jest to osoba niezrównoważona -
    powiedział w Radiu RMF FM Rafał Rogalski, były pełnomocnik Jarosława
    Kaczyńskiego.

    W wywiadzie dla Radia RMF FM mecenas Rafał
    Rogalski skrytykował zespół Macierewicza. - Chciałbym wyraźnie
    podkreślić, że poza dwoma ekspertami - konkretnie chodzi tutaj o pana
    Gajewskiego i Szuladzińskiego - żadna z innych osób nigdy nie
    uczestniczyła w badaniu wypadków lotniczych. (...) Żadna z tych osób nie
    posiada takiej wiedzy, która pozwala na badanie wypadku lotniczego -
    stwierdził.

    W rozmowie nawiązał również do niedawnej wypowiedzi prof. Jacka Rońdy ws. jego "blefu".
    - Myślę, że bardzo wielu ekspertów jest blefujących. Proszę zauważyć,
    że eksperci, którzy sprzeciwili się teoriom, a nawet kategorycznym
    stwierdzeniom pana Macierewicza, chociażby pan prof. Czachor czy dr
    Murek, czy dr Błaszczyk, zostali całkowicie wyrugowani z działania
    zespołu - powiedział Rogalski.

    Prowadzący zapytał Rogalskiego o Antoniego Macierewicza. - Miałem bardzo wiele sygnałów od posłów oraz senatorów PiS,
    aby bardzo uważać, jeśli chodzi o wszelkie kontakty z posłem
    Macierewiczem. Co więcej, ja je realizowałem, dlatego nigdy te kontakty
    z posłem Macierewiczem nie były zażyłe - powiedział prawnik.


    Dodał następnie: - Mówili, że jest to osoba niezrównoważona. Osoba,
    która może doprowadzić do upadku człowieka, który się z nim kontaktuje.
    Ja tutaj powołam się na "Mądrość Syracha": Kto dotyka smoły, ten się
    ubrudzi. Kto styka się z osobą, która jest pyszna, taka się też staje.




    • "Nie damy sparaliżować współpracy zagranicznej histerią PiS"

    Dla polskiej prawicy każde współdziałanie z
    Rosją jest powodem oskarżeń o Targowicę - tak Radosław Sikorski
    komentuje tajną umowę między polską Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a
    rosyjską FSB. Szef MSZ mówi też w rozmowie z "Wprost" m.in. o
    nadchodzącym Marszu Niepodległości i kwestii broni chemicznej w Syrii.

    - Współpraca z Rosją, także z jej służbami,
    jest obopólnie korzystna w takich sprawach jak przestępczość
    zorganizowana, mały ruch graniczny czy ochrona tranzytu polskich
    żołnierzy z Afganistanu - stwierdza w rozmowie z "Wprost" Radosław Sikorski.


    Dopytywany, czy ujawniona przez RMF FM tajna umowa Służby
    Kontrwywiadu Wojskowego z FSB nie budzi jego wątpliwości, minister spraw
    zagranicznych odpiera, że "dla polskiej prawicy każde współdziałanie z
    Rosją jest powodem oskarżeń o Targowicę".






    • Lis: Blef smoleński. Pogardzający przypisują innym pogardę

    "Macierewicz i jego "eksperci" doszczętnie
    się skompromitowali. Ich teorie podobnie. Sukces? Umiarkowany, biorąc
    pod uwagę, jak wielu ludzi zainfekowali pseudonaukowymi bredniami" -
    pisze w najnowszym "Newsweeku" Tomasz Lis.

    Lis we wstępie najnowszego wydania "Newsweeka"
    komentuje ostatnią kompromitację zespołu Antoniego Macierewicza -
    publiczne przyznanie się jednego z naukowców do kłamstwa na temat
    ustaleń grupy. "To, że w końcu zobaczymy, jak krótkie nóżki ma
    smoleńskie kłamstwo, było pewne. Intrygujące jest tylko to, jak daleko
    ono na tych nóżkach zaszło" - komentuje Lis.

    "Ego nie chce przyjąć do wiadomości..."


    Zdaniem Lisa w "smoleńskiej operacji PiS" kluczowy jest
    "narcystyczny mechanizm obronny" polegający na przypisywaniu innym
    własnych poglądów i negatywnych cech. "Pogardzający przypisują innym
    pogardę, agresywni agresję, cyniczni cynizm, kłamcy kłamstwa. Ego nie
    chce przyjąć do wiadomości, że jest, jakie jest, i to, co
    nieakceptowane, zarzuca cynizmowi" - wylicza publicysta.

    Piotr Strzembosz: Tekst nie o katastrofie smoleńskiej. Tekst o mediach. "Kto jest członkiem tej medialnej orkiestry?"


    "Większość tez i konkluzji prezentowanych przez 'zespół
    parlamentarny' i 'komisję Macierewicza' jest wiarygodna lub przynajmniej
    prawdopodobna, a zatem trudno w sposób skuteczny z nimi walczyć, walczy
    się więc z ich fragmentami, cytatami, luźnymi interpretacjami".Co zatem się stało, że jedna krótka wypowiedź profesora Rońdy
    na antenie Radia Maryja i TV Trwam spowodowała taki rezonans społeczny
    wywołany zmasowaną i skoordynowaną ofensywą medialną przeprowadzoną w
    dziesiątkach gazet, rozgłośniach radiowych i programach telewizyjnych?
    Dlaczego ta pojedyncza, nierozsądna i nieuczciwa wypowiedź obudziła całą
    orkiestrę (w takich sytuacjach mawia się, że głos bywa
    „zorkiestrowany”) i skłoniła ją do frontalnego i bardzo spektakularnego
    ataku?


    Wydaje się, że tą przyczyną nie mógł być fakt
    zmiany zdania, manipulacji bądź kłamstwa profesora, bowiem - według
    mediów „głównego nurtu” - ów profesor wcześniej nie był rzetelny i
    uczciwy, prace zespołu w którym uczestniczy nie były rzetelne i uczciwe,
    a partia, która patronuje tym pracom nie jest rzetelna ani uczciwa, a
    więc nie nastąpił żaden zwrot obniżający rangę profesora czy komisji, w
    której się udziela.

    Powyższa analiza prowadzi do ciekawej
    refleksji. Od wielu miesięcy prace „zespołu Macierewicza” są
    dyskredytowane i ośmieszane przez media „głównego nurtu”, a członkowie
    traktowani z pobłażliwością lub pogardą. Od wielu miesięcy odmawiano
    „zespołowi” prezentowania jego tez i wniosków w mediach „głównego
    nurtu”, a w zamian wybiórczo cytowano wyimki z ich prac i dokumentów
    przez nich tworzonych i przeważnie robili to w mediach „głównego nurtu”
    nie członkowie „zespołu”, ale przedstawiciele tych mediów, ewentualnie
    prezentowano uprzednio nagrane wypowiedzi członków „zespołu”, które
    następnie komentowali nieprzychylni im publicyści i politycy.

    Medialna
    kariera jednej nierozsądnej lub kłamliwej wypowiedzi profesora Rońdy
    może również świadczyć o tym, że liczne poprzednie jego wypowiedzi były
    rozsądne i prawdziwe. Co prawda wiele z nich kłóciło się z oficjalną
    wersją dotyczącą katastrofy smoleńskiej, ale takiego zainteresowania nie
    wzbudzały, więc jednak coś je różniło od tej ostatniej – nagłaśnianej
    przez medialną „orkiestrę”.

    Kto bierze udział w tej medialnej ofensywie po drugiej wypowiedzi profesora Rońdy; kto jest członkiem tej medialnej „orkiestry”?

    Przodują w tym papierowe i elektroniczne media, które od początku wykazały się dwoma charakterystycznymi zachowaniami:

    Pierwsze
    z tych zachowań to bezkrytyczne głoszenie, że państwowe zespoły,
    komisje i instytucje powołane do wyjaśniania przyczyn katastrofy
    smoleńskiej pracują dobrze, sprawnie i kompetentnie, a wszelkie
    nieścisłości czy braki w ich pracy wynikają z przyczyn obiektywnych,
    zewnętrznych i niemożliwych (lub trudnych) do skorygowania. Konsekwencją
    takiego widzenia rzeczywistości jest krytykowanie a priori wszystkiego,
    co robią osoby i środowiska mające odmienne zdanie oraz osoby i
    środowiska głoszące odmienne tezy i wnioski od prezentowanych przez
    państwowe komisje i instytucje.

    Drugą cechą tych mediów jest
    prezentowanie opinii publicznej licznych niesprawdzonych,
    niewiarygodnych lub kłamliwych informacji i „dowodów” dotyczących
    przygotowań do prezydenckiego lotu, samego lotu do Smoleńska i mającej
    tam miejsce katastrofy oraz jej wyjaśniania. Przykładów jawnych
    kłamstw jest wiele, a przytoczę tylko te najbardziej spektakularne, jak
    „cztery podejścia do lądowania”, „pijany generał” czy „kłótnia generała
    Błasika z kapitanem Protasiukiem na płycie lotniska” nagrana rzekomo
    kamerą przemysłową. Gazeta Wyborcza, która na swoich łamach w ostatnich
    dniach wiele tekstów poświęciła profesorowi Rondzie, sama nie kwapi się
    ani do ujawnienia wspomnianego nagrania, ani ujawnienia wypowiedzi,
    które jakoby można odczytać z ust kłócących się pilotów. Powód tego jest
    „arcyboleśnie prosty”: takich nagrań nigdy nie było, a sążniste
    artykuły na ten temat to było zwykłe okłamywanie opinii publicznej przez
    gazetę, której „nie jest wszystko jedno” i zapewne Gazeta Wyborcza
    obecnie bezkompromisowo „demaskuje” i „obnaża” kłamstwa profesora Rońdy,
    bo „nie jest jej wszystko jedno”.


    W obśmiewaniu
    i dyskredytowaniu profesora Rońdy przoduje również czołowe pióro III RP
    (a wcześniej PRL) Janina Paradowska, która popisała się, w rozmowie z
    posłem PiS Dudą, wyjaśnieniem, dlaczego w czaszce ŚP. Anny Walentynowicz
    podczas ekshumacji znaleziono gumowe rękawiczki. Otóż według Janiny
    Paradowskiej mogły one służyć Rosjanom do... „oznaczenia ciała”! Tej
    pani również „nie jest wszystko jedno”, więc jej udział w medialnej
    orkiestrze jest zrozumiały. Przykłady kłamstw i manipulacji dotyczących
    katastrofy smoleńskiej można mnożyć, bo „nie jest wszystko jedno”
    większej ilości publicystów, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych.


    Owe
    nierzetelności, manipulacje i zwykłe dziennikarskie kłamstwa mają
    niejednokrotnie większy ciężar gatunkowy od nieścisłości (kłamstwa)
    zawartego w wypowiedzi profesora Rońdy, a traktującego o wysokości na
    którą zniżył się prezydencki samolot w dniu 10.04.2010 r., bowiem w
    historii lotnictwa nie było przypadku, by samolot rozbił się z powodu
    obniżenia wysokości lotu zarówno poniżej 100 metrów (jak mówił profesor w
    TVP), jak i poniżej 60 metrów nad ziemią (jak mówił w TV Trwam), bowiem
    samolot zawsze rozbija się na wysokości 0 metrów, czyli na wysokości
    równej powierzchni ziemi. Jeśli jednak samolot rozbija się z powodu
    przeszkody, która znalazła się na trasie jego lotu, to ta przeszkoda
    musi być wyższa lub co najmniej równa wysokości, na której znajduje się
    lecący samolot, jednak dendrolodzy nie zaobserwowali brzóz o wysokości
    ani 100, ani nawet 60 metrów. Zatem nierzetelna (kłamliwa) wypowiedź
    profesora Rońdy była tylko i wyłącznie nierzetelną (kłamliwą)
    wypowiedzią nie mającą żadnego praktycznego znaczenia w wyjaśnianiu
    przyczyn katastrofy smoleńskiej, a ponadto nie mogła obniżyć
    wiarygodność profesora, który już wcześniej był „niewiarygodny”
    (podobnie jak „niewiarygodny” był cały „zespół parlamentarny” i „komisja
    Macierewicza oraz partia im patronująca).

    Z jakiego zatem powodu
    nagły, skoordynowany („zorkiestrowany”) atak mediów na profesora Rońdę,
    całą komisję Macierewicza i partię, która patronuje jej pracom, po
    wypowiedzi profesora Rońdy? Odpowiedź jest „arcyboleśnie prosta”:
    Większość tez i konkluzji „sekty smoleńskiej” odmiennych od oficjalnych
    tez i konkluzji prezentowanych przez Komisję Anodiny, Komisję Millera
    czy Zespół Laska nie jest w tak skoordynowany i frontalny sposób
    krytykowana i obśmiewana, nie uwypukla się ich i nie cytuje do znudzenia
    w mediach, bowiem nie są one jednoznacznie i bezdyskusyjnie
    nieprawdziwe czy niewiarygodne. Większość tez i konkluzji
    prezentowanych przez „zespół parlamentarny” i „komisję Macierewicza”
    jest wiarygodna lub przynajmniej prawdopodobna, a zatem trudno w sposób
    skuteczny z nimi walczyć, walczy się więc z ich fragmentami, cytatami,
    luźnymi interpretacjami.


    I tu profesor Rońda dał mediom
    „głównego nurtu” prezent – powiedział coś, co bezdyskusyjnie jest
    manipulacją lub ewidentną nieprawdą (kłamstwem), a więc media „którym
    nie jest wszystko jedno” korzystają z okazji i nieustannie włączają
    funkcję REPLAY.


    PS. Kilka cytatów z ostatnich godzin dotyczących „zespołu Macierewicza”:

    1. „Z Sejmu nie powinny wychodzić nieprawdziwe informacje” – poseł Platformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska (TOK FM);
    2. „Byłem zszokowany wypowiedzią profesora Rońdy” – prof. Kleiber (Radio Zet);
    3. „Kaczyński musi odwołać Macierewicza z zespołu z powodu kłamstwa” – poseł Platformy Obywatelskiej do PE Jacek Protasiewicz.

    A
    teraz pytanie: Kiedy premier rządu RP Donald Tusk odwoła wicepremiera
    Jacka Vincenta Rostowskiego za jego „pomyłkę” o 24 mld zł przy
    konstruowaniu budżetu na 2013 r.?

     

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    131. Oto kłamstwa

    Maryla, pon., 21/10/2013 - 14:12

    Oto kłamstwa „Wyborczej”

    Piotr Falkowski

     




    Strojąca się w szatki
    strażnika prawdy o Smoleńsku „Gazeta Wyborcza” powinna najpierw
    publicznie przeprosić za serię ohydnych kłamstw, które za sprawą jej
    dziennikarzy do dziś infekują przestrzeń medialną.

    Propagandowa
    machina kłamstwa „Gazety Wyborczej” na temat katastrofy smoleńskiej
    ruszyła już 10 kwietnia 2010 r. i pracuje do dziś. Dziś mało kto chce o
    tym pamiętać, ale to „Wyborcza” wymyśliła kłótnię Błasika z Protasiukiem
    i chętnie włożyła temu drugiemu w usta, jak się później okazało, nigdy
    niewypowiedziane frazy: „jak nie wyląduję, to mnie zabiją” czy
    „patrzcie, jak lądują debeściaki”.

    Już w numerze specjalnym (z
    datą 10 kwietnia rozdawanym w dużych miastach dzień po tragedii) obok
    tkliwych relacji o żałobie, bólu i łzach, mamy relację reportera
    przebywającego w Smoleńsku. To Marcin Wojciechowski, obecny rzecznik
    MSZ. Opisuje, jak oglądał okolice miejsca katastrofy i rejon ścieżki
    podejścia. Zwrócił uwagę na maszt (złamany) bliższej radiolatarni. Nie
    ma ani słowa o brzozie, chociaż ta rośnie nawet nieco bliżej lotniska,
    dosłownie 50 metrów od anteny, na którą zwrócił uwagę korespondent „GW”.
    Potem dziękował „braciom Rosjanom” za godną postawę i wieścił przełom w
    stosunkach polsko-rosyjskich.

    21 kwietnia „Wyborcza” drukuje
    pierwszą dużą „rekonstrukcję” lotu do Smoleńska. Sugeruje, że do
    tragedii mogło się przyczynić opóźnienie lotu (23 minuty). Wojciech
    Czuchnowski, Renata Grochal, Agnieszka Kublik, Aleksandra Pezda i Paweł
    Wroński piszą m.in., że „według wstępnych ustaleń Rosjan samolot okrążył
    lotnisko trzy razy”, wcześniej mowa była o czterech lądowaniach. Dziś
    wiadomo, że to plotka lub celowa dezinformacja. Może pierwotnie ktoś
    mówił o „czterech zakrętach” wykonywanych przez samolot podczas zejścia
    do lądowania? Artykuł przynosi pierwsze domniemania nacisków na pilotów,
    opisuje „incydent gruziński”. „A może tym razem pilot uległ?” – pytają
    sugestywnie autorzy, chociaż nic nie wiedzą na temat tego, komu i w czym
    miałby ulec. Co więcej, sami podają masę argumentów przeciw takiemu
    rozwojowi wypadków.

    Ale wkrótce to właśnie motyw nacisków zaczyna
    dominować w narracji „Wyborczej”. Od publikacji zapisów rejestratorów w
    wersji MAK, w których występują słowa przypisywane dowódcy Sił
    Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi, cały czas mowa jest o jego złym
    wpływie, chociaż sama transkrypcja nie zawiera żadnych sugestii ze
    strony generała. Ale pilot, według „GW”, „czuje za plecami oddech
    Błasika”. W tym samym tekście z 9 października 2010 r. Wacław
    Radziwinowicz w ogóle nie ma żadnych wątpliwości. „Załoga, szukając we
    mgle kontaktu wzrokowego z ziemią, zeszła za nisko i rozbiła maszynę” –
    pisze, jakby cytując raport MAK, chociaż wtedy dopiero go pisano.
    „Wyborcza”, cytując Edmunda Klicha, tłumaczy czytelnikom, że Arkadiusz
    Protasiuk „leciał jak zahipnotyzowany”, bo prezydent nie chciał spóźnić
    się na uroczystości. W tym miejscu dokładnie omawia plany promocji głowy
    państwa tego dnia przez „podporządkowaną PiS” telewizję.

    Awantura, której nie było

    Kulminacją
    tekstów o „złym wpływie” gen. Błasika na załogę i przebieg lotu jest
    tekst Agnieszki Kublik, Wojciecha Czuchnowskiego, Pawła Wrońskiego z 26
    lutego 2011 r. „Awantura przed Smoleńskiem”. Dwa tygodnie po ogłoszeniu
    raportu MAK „Wyborcza” wzmacnia jego tezy, wymyślając historyjkę o
    rzekomej kłótni Błasika i Protasiuka tuż przez startem z Warszawy. Lot
    musiał się udać, bo dowódca Sił Powietrznych liczył na przychylność
    prezydenta – marzyło mu się stanowisko w NATO i czwarta generalska
    gwiazdka. Jednocześnie dowiadujemy się o wcześniejszych zatargach między
    „generałem a kapitanem”.

    Kilka miesięcy później okazało się, że
    cała sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Tajemniczy chorąży BOR, który
    miał słyszeć kłótnię, gdzieś się rozpłynął, a kamery lotniskowego
    monitoringu żadnej awantury nie zarejestrowały. Trudno w ogóle sobie
    wyobrazić, by rozmowa oficerów, których dzieli sześć stopni w
    hierarchii, była „kłótnią”. „Wyborcza” nie napisała nigdy, że po
    przywoływanej przez MAK sprawie wylotu do Gruzji w 2008 roku gen. Błasik
    przekonał prezydenta do racji pilota (który nie chciał wbrew planowi
    lotów wylądować w samym Tbilisi, by przyspieszyć podróż) i załagodził
    napięcie między głową państwa a pilotami specpułku.

    Gazeta nawet
    po publikacji transkrypcji MAK wciąż analizuje słowa, których nie ma w
    żadnej wersji zapisu rozmów rejestratora akustycznego w kabinie. Zdanie:
    „To patrzcie, jak lądują debeściaki”, jakoby wypowiedziane przez
    Protasiuka, jako pierwsza podała inna gazeta („Polska The Times”), ale
    „Wyborcza” je powtórzyła w kilku tekstach. I zaraz przebiła konkurencję
    jeszcze dwoma tekstami, również nieznanymi ekspertom: „Jeśli nie
    wyląduję, będę miał przechlapane” – miał powiedzieć dowódca załogi. A
    może właśnie Błasik? – zastanawia się „RIM”. Może generał wyrażał się
    tak metaforycznie, a może zdaniem anonima z Czerskiej sam zasiadł za
    sterami. Gazeta zestawia to ze słowami pierwszego pilota „odtworzonymi”
    przez TVN: „Jak nie wyląduję (wylądujemy), to mnie zabiją (zabije)”.

    Późniejsze
    teksty „GW” już niewiele wnoszą do samych okoliczności katastrofy.
    Raport Millera przyjmuje z satysfakcją. „Uczciwy raport” – ocenia Adam
    Michnik, według którego rządowy dokument rozstrzyga spór „części
    rosyjskich mediów i polityków PiS”. Tak jakby chodziło wyłącznie o
    odpowiednie pozycjonowanie się, a nie prawdę o tym, co się rzeczywiście
    zdarzyło.

    Odtąd jednak autorzy raportu, ostatnio zorganizowani w
    tzw. zespół Laska, stale goszczą na łamach „Wyborczej”, która udziela im
    miejsca w wojnie toczonej z zespołem parlamentarnym. W styczniu w
    redakcji gazety odbyła się „debata” – prezentacja argumentów raportu
    Millera połączona ze zbijaniem wszelkich sprzecznych z nim hipotez,
    przede wszystkim ekspertów zespołu parlamentarnego. Tylko że bez udziału
    jakiegokolwiek przedstawiciela drugiej strony. I bez Laska zresztą „GW”
    poświęca bardzo dużo miejsca wyśmiewaniu i szkalowaniu współpracowników
    posła Antoniego Macierewicza i oczywiście jego samego.

    Tamta
    „debata” była nieoficjalnym rozpoczęciem działań powołanego oficjalnie
    po pewnym czasie zespołu Laska, który odtąd bój przeciwko podważającym
    raport Millera toczy z „Gazetą” ramię w ramię.

    http://www.naszdziennik.pl/wp/57409,oto-klamstwa-wyborczej.html

    Arabski: Nie ma we mnie agresji. Rozumiem postępowanie Kaczyńskiego ["SMOLEŃSK" T. TORAŃSKIEJ]

    Teresa Torańska


    Arabski: Nie ma we mnie agresji. Rozumiem postępowanie Kaczyńskiego ["SMOLEŃSK" T. TORAŃSKIEJ] /© FOT.BARTEK SYTA/Polskapresse

    "Smoleńsk"
    to ostatnia książka zmarłej w tym roku Teresy Torańskiej. To zbiór
    wywiadów z wieloma osobami. Prezentujemy fragment rozmowy z Tomaszem
    Arabskim, wówczas szefem kancelarii premiera.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    132. Jak donosi Polsat News, prof.

    Maryla, pon., 21/10/2013 - 18:45

    Jak donosi Polsat News, prof. Kazimierz Nowaczyk właśnie stracił posadę na Uniwersytecie w Maryland, gdzie dotąd pracował u boku prof. Josepha Lakowicza. – Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, to moje prywatne sprawy – powiedział naukowiec dziennikarzom. Za oficjalne powody zwolnienia prof. Nowaczyka z uczelni podaje się redukcję etatów na renomowanym amerykańskim uniwersytecie.

    Poniedziałkowe doniesienia natychmiast przywołały jednak wspomnienia o konflikcie prof. Kazimierza Nowaczyka z jego szefem prof. Josephem Lakowiczem. W maju prof. Lakowicz wydał bowiem oświadczenie, z którego wynika, że prof. Nowaczyk posłużył się jego nazwiskiem do firmowania ustaleń zespołu badającego okoliczności katastrofy smoleńskiej dla Antoniego Macierewicza.


    Naukowiec z USA: Jestem wściekły, czuję się oszukany. Nigdy nie firmowałem działań Macierewicza

    -Jestem wściekły. Czuję, że zostałem wystawiony, oszukany. Poproszono mnie o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w prace zespołu Macierewicza - komentuje dla Tokfm.pl prof. Joseph R. Lakowicz z University of Maryland.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    133. portal TVN24 o II Konferencji

    Maryla, pon., 21/10/2013 - 20:31


    Rońda u Macierewicza już nie pracuje. "Taka rzecz nie powinna mieć miejsca"

    Rońda u Macierewicza już nie pracuje. "Taka rzecz nie powinna mieć miejsca"
    Antoni Macierewicz źle ocenia "blef" eksperta.
    zobacz więcej »


    Zgniecione puszki i inne prezentacje. II konferencja smoleńska

    Zgniecione puszki i inne prezentacje. II konferencja smoleńska
    Badania fizykochemiczne, analiza wrakowiska, wytrzymałość
    materiałów, trajektoria lotu i analiza zdarzeń - to tematy poruszane w
    pierwszym dniu konferencji.
    zobacz więcej »


    Hofman: Naprzeciwko racjonalnych ekspertów mamy sektę wierzącą w brzozę

    Hofman: Naprzeciwko racjonalnych ekspertów mamy sektę wierzącą w brzozę
    - Dzisiaj wiemy, że teoria o brzozie została obalona - mówił
    o w "Kropce nad i" Adam Hofman, nawiązując do jednego z referatów
    zaprezentowanych podczas II konferencji smoleńskiej.
    czytaj dalej »



    Jak PAP relacjonuje II Konferencję Smoleńską? Pisząc o zespole Macieja Laska...

    Polska Agencja Prasowa przygotowała depeszę o II Konferencji Smoleńskiej. Niestety, z tekstu nie można dowiedzieć się szczegółów referatów licznych naukowców zabierających głos i poruszających bardzo ważne tematy. Jest za to lamentowanie, że "nie zaplanowano" przemówień szefa rządowego zespołu Maciej Laska, ani dawnej komisji Millera. A przecież mogli przyjść.

    Wstęp PAP-owskiej debaty dawał nadzieję na rzetelną informację: "Badania fizykochemiczne, analiza wrakowiska, wytrzymałość materiałów, trajektoria lotu i analiza zdarzeń - to tematy sesji pierwszego dnia II konferencji smoleńskiej, która w poniedziałek rozpoczęła się w Warszawie. Debata potrwa do wtorku".

    Ale później już jest według dość dobrze znanego schematu. Chociaż organizatorzy podkreślali na początku konferencji, że bierze w niej udział wielu naukowców z całego świata, to PAP podkreślił, że wśród prelegentów są "współpracujący z zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS)". Oczywiście, też pojawiły się polityczne aluzje, bo głos mają zabrać również "Małgorzata Wassermann, córka polityka PiS Zbigniewa Wassermanna, który zginął 10 kwietnia 2010 r., oraz były kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński".

    Kuriozalne jest zdanie: "Nie zaplanowano natomiast wystąpień ekspertów związanych z polską komisją badającą katastrofę, ani działającym przy kancelarii premiera zespołem do objaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje dr Maciej Lasek". Mogli zgłosić swój udział, nie chcieli i to ma być zarzut do organizatorów Konferencji?

    A jak PAP przekazała bardzo ważną informację podaną dzisiaj przez Chrisa Cieszewskiego z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii?

    "(...) na koniec referatu poświęconego analizie smoleńskiej brzozy, powiedział, iż nie ma wątpliwości, że drzewo było złamane 5 kwietnia albo - jak dodał reagując na głosy z sali - wcześniej. Natomiast w ostatnią środę zespół Laska pokazał niepublikowane wcześniej zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M. Widać na nich elementy samolotu wbite w brzozę i drewno wbite w urwane skrzydło. "To kolejna fantastyczna teoria niczym nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana" - powiedział w poniedziałek PAP Edward Łojek z zespołu Laska, pytany o wystąpienie Cieszewskiego."

    http://niezalezna.pl/47404-jak-pap-relacjonuje-ii-konferencje-smolenska-...

    "II Konferencja Smoleńska odbywa się mimo ogromnych ataków"

    II Konferencja Smoleńska odbywa się mimo ogromnych ataków, deprecjonowania, wyśmiewania – mówi w rozmowie z Telewizją Gazeta Polska VD Ewa Kochanowska, wdowa po prof. Januszu Kochanowskim, który zginął w 10 kwietnia 2010 roku. Nasi reporterzy rozmawiali również m.in. z posłem Antonim Macierewicz, Andrzejem Melakiem i Piotrem Walentynowiczem. Wysłuchaj wszystkich komentarzy!!!

    Jak zauważył Andrzej Melak, brat ofiary katastrofy smoleńskiej śp. Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, przedstawione podczas konferencji referaty cechuje wielka merytoryczność oraz brak jakichkolwiek oznak upolitycznienia. - Prof. Piotr Witakowski z Akademii Górniczo‐Hutniczej pokazał kilka katastrof samolotowych i powstałe w ich wyniku szkody w terenie. Przedstawił, że gdy samolot o tej masie uderza w ziemię powinien powstać krater o szerokości i głębokości kilku na kilkadziesiąt metrów. Przedstawił także zdjęcia samolotu, który wylądował na plecach, i gdzie wszyscy pasażerowie zostali uratowani. Pokazał także zdjęcia z wypadku samolotu w Lesie Kabackim. Gdzie samolot wyciął 370 metrów bieżących lasu o szerokości 50 m. Pracował jak kosiarka, niszcząc wszystko po drodze. A już wielkim zaskoczeniem były pokazane zdjęcia, gdy samolot uderza w wieżę stalową w Waszyngtonie w 2001 r. i zostawia otwór, odwzorowanie prawie całego swojego kształtu – relacjonował Melak.

    - II Konferencja Smoleńska odbywa się mimo ogromnych ataków, deprecjonowania, wyśmiewania – zauważyła Ewa Kochanowska. Zwróciła się też z apelem: - Na tej konferencji przedstawiane są niezwykle interesujące materiały dotyczące katastrofy. Mój apel kieruje do rektorów wyższych uczelni, do ministra szkolnictwa wyższego, z prośbą o wsparcie tych badań. Są one bardzo poważne. Jakkolwiek kierują światło w inną stronę, niż dotychczas przyjęte teorie. Wymagają bardzo wiele uwagi i wsparcia.

    Na pytania reportera Telewizji Gazety Polskiej VD odpowiedzieli również wnuk śp. Anna Walentynowicz – Piotr Walentynowicz, oraz szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, poseł PiS Antoni Macierewicz.

    - Nie ma wątpliwości, że największe znaczenie ma referat pana Chrisa Ciszewskiego, który jest wynikiem prac całego zespołu badawczego z University of Georgia. I był już weryfikowany na konferencjach międzynarodowych w Stanach Zjednoczonych. (…) Ten referat udowadnia to co było wielokrotnie wskazywane, choć bez takiej siły dowodowej jak ta, która dzisiaj została przedstawiona. Że brzoza w żaden sposób nie mogła być przyczyną tej tragedii. Jak wynika z badań profesora Ciszewskiego i całego zespołu wokół niego skupionego, brzoza została złamana już na pewno przed 5 kwietnia 2010 r. – powiedział poseł Macierewicz.

    http://niezalezna.pl/47414-tylko-u-nas-ii-konferencja-smolenska-odbywa-s...


    &quot;Tajna&quot; konferencja naukowa. Farsa mainstreamowych mediów - niezalezna.pl

    "Tajna" konferencja naukowa. Farsa mainstreamowych mediów



    "Czas i miejsce spotkania ekspertów jego zespołu są tajne" - Newsweek, "Trwa tajemnicza "druga konferencja smoleńska"" - Wyborcza, czy "Byliśmy na tajnej konferencji Macierewicza" - portal Lisa. Główne media nie wiedziały jak wejść na konferencję naukową ws. Smoleńska i spotkanie ogłosiły: tajnym.

    Bez udziału dziennikarzy w nieujawnionym miejscu w Warszawie odbędzie się konferencja poświęcona katastrofie smoleńskiej, której organizatorem jest Antoni Macierewicz - pisała "Gazeta Wyborcza". Wiadomo jedynie, że wydarzenie potrwa dwa dni, i że odbędzie się w Warszawie bez obecności dziennikarzy - pisał "Newsweek", a ​portal Tomasza Lisa poszedł dalej i ogłosił, że jego reporterzy nie mogli wejść na salę, dlatego "zabrakło dociekliwych pytań".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    134. kolejny sekciarz - Wojciech Rogacin

    Maryla, pon., 21/10/2013 - 21:18

    Zatrute ziarna teorii spiskowych
    Wojciech Rogacin
    Kiedy samozwańczy eksperci zespołu Macierewicza przedstawiają dziś kolejne teorie na temat katastrofy smoleńskiej - dla jednych wiarygodne, dla innych sprzeczne z logiką, nauką i zdrowym rozsądkiem - nie można zapominać, że cały ten medialny teatr nakręcany zręcznie przez posła Antoniego Macierewicza zawdzięczamy także premierowi Tuskowi oraz jego otoczeniu.
    O tym, że narodzą się spiskowe teorie katastrofy, wiadomo było kilka godzin po tym, jak do niej doszło. Premier i jego otoczenie musieli wiedzieć z historii także naszego narodu, że wypadki, zwłaszcza takie, w których giną głowy państw, zawsze budzą mnóstwo spekulacji i nie ma możliwości, by zwolennicy teorii spiskowych nie snuli własnych wizji. Jedynym sposobem ich powstrzymania jest pełna jawność i wnikliwość w badaniu przyczyn katastrofy. Tylko tak można wytrącić spiskowcom argumenty z ręki.
    (..)
    Premier Tusk powinien dopilnować, by śledztwo smoleńskie było prowadzone bardziej wnikliwie, powinniśmy mocniej naciskać na Rosję w sprawie dowodów. Na łamach naszej gazety pisaliśmy już trzy dni po katastrofie smoleńskiej, piórem brytyjskiego komentatora i historyka Bena Macintyre'a, że w przypadku zaniedbania śledztwa w sprawie tej tragedii Polska pogrąży się w czarnej nocy spiskowców. Macintyre pisał: "Jedynym lekarstwem na szaleństwo teorii spiskowych jest przeprowadzenie śledztwa w sprawie wypadku w pełnym świetle; odrzucenie aury tajności, którą Moskwa instynktownie przyjmuje; zapewnienie, że historyczny werdykt o tym wypadku zostanie w pełni udowodniony, a przynajmniej będzie wiarygodny dla Polaków".

    Polacy czują, że rząd Tuska do śledztwa smoleńskiego podchodził jak pies do jeża. Nie było mowy o naprawdę poważnych naciskach na władze rosyjskie, by polskim śledczym udostępniano wszelkie dowody, czy choćby tego, by do Polski przewieziono wrak. Zadowalano się absurdalnymi tłumaczeniami strony rosyjskiej. Nie zareagowano właściwie i szybko nawet na kłamliwy rosyjski raport po katastrofie Tatiany Anodiny. Zdecydowane działania rządu nie wykluczyłyby wszystkich teorii spiskowych, ale poważnie ograniczyłyby możliwość fantazjowania dokonywanego przez wątpliwych kwalifikacji ekspertów. A tak, kiedy dzisiaj eksperci zespołu Laska czy prokuratorzy przedstawiają swoje wnioski, ludzie posła Macierewicza mogą zawsze zapytać na przykład: - A skąd to wiecie? Macie wrak? (..)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    135. PAP cytuje Laska, ale nie pisze o Konferencji

    Maryla, pon., 21/10/2013 - 21:22

    Lasek ostro o konferencji smoleńskiej

    Szef państwowej komisji badania wypadków lotniczych uważa teorię przedstawioną na konferencji za absurdalną.
    Szef państwowej komisji badania wypadków lotniczych krytykuje teorie przedstawiane w sprawie katastrofy smoleńskiej. W Warszawie trwa druga konferencja dotycząca przyczyn katastrofy, w której uczestniczą głównie eksperci zespołu Antoniego Macierewicza.Jedna z hipotez mówi o tym, że brzozy nie złamał polski tupolew, ale była ona złamana pięć dni wcześniej. Tak stwierdził na podstawie analizy zdjęć satelitarnych Chris Cieszewski - naukowiec polskiego pochodzenia z Georgii.
    Według Macieja Laska, ta teoria jest niewiarygodna.

    - To jest bardzo absurdalna teoria z gatunku science-fiction.Analiza zdjęć, które są jeszcze w bardzo złej rozdzielczości nie zastąpi badania na miejscu wypadku. - komentuje Maciej Lasek.

    Prawdopodobnie podobną konferencję zorganizują wkrótce eksperci Macieja Laska.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    136. lotczik amator animator Artymowicz u Lisa

    Maryla, wt., 22/10/2013 - 00:48
    • U Lisa mocne uderzenie w "zespół Macierewicza". "Kontynuacja bredni. Walka z brzozą trwa"


      U Lisa mocne uderzenie w "zespół Macierewicza". "Kontynuacja bredni. Walka z brzozą trwa"

    To kontynuacja tych samych bredni -
    powiedział o konferencji ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza
    prof. Paweł Artymowicz. - Walka z brzozą nadal trwa - dodał naukowiec.

    Jeden z członków zespołu Antoniego
    Macierewicza stwierdził podczas dzisiejszej konferencji, że brzoza nie
    mogła być przyczyną katastrofy smoleńskiej, bo została złamana już kilka
    dni wcześniej. Te rewelacje skomentował dziś w programie "Tomasz Lis na Żywo" prof. Paweł Artymowicz, astrofizyk z uniwersytetu w Toronto. - To kontynuacja tych samych bredni - stwierdził, dodając, że jest to "dalszy ciąg walki z brzozą".


    Zdaniem naukowca działania Antoniego Macierewicza i jego
    ekspertów to manipulacja i podawanie niesprawdzonych wiadomości. - A co
    gorsza, przekazują informacje takie, co do których wiedzą, że są
    kłamstwem - stwierdził. - To jest jasne. Chyba wszyscy wiemy, co się
    stało - dodał."Kłamstwo Rońdy mnie zszokowało. Myślałem, że to tylko niekompetencja"

    Profesor przyznał, że kłamstwo prof. Rońdy, który stwierdził, że w rozmowie z Piotrem Kraśką "blefował",
    zupełnie go zszokowało. - Tego się zupełnie nie spodziewałem -
    powiedział. - Zawsze zadawałem sobie pytanie, czy tzw. eksperci
    Macierewicza są tylko niekompetentni, czy to jakieś oszustwo. Uważałem,
    że to była niekompetencja i byłem zszokowany tym, że się pomyliłem -
    dodał.

    Na pytanie o to, dlaczego naukowcy ryzykują swoje
    kariery, by brać udział w takich działaniach, odparł, że to "dla
    większości ludzi zabawa w politykę ubrana w płaszczyk naukowości". - To
    nie koniec tego cyrku - podsumował Artymowicz.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    137. cyngle pancernej brzozy w duecie "pikają"

    Maryla, wt., 22/10/2013 - 00:54
  • naprali się z rozpaczy, bo pie..dlą nie rodzą, jak Sewek na Marszu

  • Naukowcy smoleńscy w natarciu: Tu-154 pękł jak parówka, a skrzydło "piijiii, bziuuu!"

    "Sztuczny smog", "pancerna brzoza", "parówki" (ugotowane), puszki po
    tyskim (rozdarte) i red bullu (zgniecione). Tak naukowcy na II tzw....

    Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski





  • "Sztuczny smog", "pancerna brzoza", "parówki" (ugotowane), puszki po tyskim (rozdarte) i red bullu (zgniecione). Tak naukowcy na II tzw. konferencji smoleńskiej dowodzili, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
    Jej uczestnicy zapewniali o niezależności (od posła PiS Antoniego Macierewicza), choć wciąż powoływali się na Macierewicza i materiały jego zespołu.

    Przekonywali, że przedstawiają rezultaty "akademickiego śledztwa". Pokrywały się niemal w stu procentach z tym, co głosi Macierewicz. Na konferencji wystąpili wszyscy jego eksperci (poza skompromitowanym prof. Jackiem Rońdą).

    A jednak były newsy! W sprawie brzozy nową wiedzę wniósł prof. Chris Cieszewski (University of Georgia, USA). Zaprezentował zdjęcia satelitarne wykonane pięć dni przed katastrofą. Jego zdaniem widać wyraźnie, że brzoza, w którą miał uderzyć samolot, była złamana co najmniej 5 kwietnia 2010 r.

    - To fakt niepodlegający dyskusji - stwierdził. - Na drzewo ktoś się wspinał, walił młotem, siekierą (ale satelity tego nie odnotowały).

    Uczony ilustrował wykład zdjęciami, ale też imitował odgłos, jaki powinien towarzyszyć zderzeniu tupolewa z brzozą. Wyszło mu "Piijiii, bziuuu!".

    Prof. Piotr Witakowski z AGH wykład zakończył rysunkiem wybuchającego samolotu. Nie miał wątpliwości, że "fragmentacja samolotu nastąpiła w powietrzu". Dowodził też, że szczątki skrzydła wbite w brzozę "zostały tam umieszczone w znacznie późniejszym terminie", a skrzydło "mogło zostać odcięte piłą albo detonacją". - Skrzydło zostało odstrzelone. Nie ma innego scenariusza niż eksplozja - stwierdził autorytatywnie, ilustrując to obrazkiem puszki po tyskim zgniecionej (wypadek) i rozerwanej (wybuch).

    Dr Andrzej Ziółkowski z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN użył w prezentacji parówek. Tłumaczył, że podłużne pęknięcie kadłuba mogło spowodować tylko wewnętrzne ciśnienie na skutek eksplozji. - Coś takiego widzimy, gdy gotujemy sobie kiełbaski na śniadanie - mówił. Dowód? Tablica ze zdjęciem dwóch parówek pękniętych na całej długości po ugotowaniu.

    Prof. Jan Obrębski (Politechnika Warszawska) na przykładzie puszki po red bullu dowodził, że rozbicie tupolewa na wiele części "nie jest możliwe w wyniku zwykłego upadku". Gdyby to był zwykły upadek, samolot zachowałby się jak "puszka cienkościenna uderzona drewnianym młotkiem". - Można podejrzewać - powtórzył prezentowaną już wcześniej tezę - że to była dobrze przygotowana wielopunktowa eksplozja.

    Kilku uczonych mówiło o "zamachu", "autorach wypadku". Stefan Bromski, który podejrzewa "atak terrorystyczny", uważa, że miejsce upadku tupolewa zostało wybrane świadomie, że nad Smoleńskiem został rozpylony "sztuczny smog", a "terroryści" sygnałem radiowym uruchomili bombę w powietrzu.

    Nic to, że te hipotezy z konferencji pozostają w całkowitej sprzeczności z ustaleniami polskiej państwowej komisji, która badała katastrofę smoleńską. A przede wszystkim z zapisami trzech czarnych skrzynek. Wszystkie zapisy parametrów lotu wskazują, że do zderzenia z brzozą samolot był w stu procentach sprawny. A "Piijiii, bziuuu!" nie zarejestrowały.

    Jak powiedział wczoraj jeden z ekspertów, "polskie społeczeństwo jest w tej sprawie manipulowane, i to bardzo umiejętnie". Ma rację.






    • Artymowicz: Obłuda i kłamstwo. To Macierewicz dał Rońdzie fałszywki
    Widzę w postępowaniu ekipy Macierewicza i jego samego mnóstwo
    obłudy i kłamstwa. Kto dał profesorowi Rońdzie fałszywki? Kto
    poinstruował go, że należy kłamać? Pan Macierewicz. Zeznał to profesor
    Rońda w prokuraturze wojskowej - powiedział w programie "Tomasz Lis na
    Żywo" Paweł Artymowicz, fizyk z uniwersytetu w Toronto. - Niepokojenie
    dusz zmarłych i ich rodzin przez trzy lata bzdurami i kłamstwami, nie
    tylko podpada pod paragrafy, ale jest moralnie obrzydliwe - dodał.

    Artymowicz jest naukowcem, który sporą część
    swojego życia spędził w USA. Udzielał się naukowo między innymi w takich
    miastach jak Berkeley czy Baltimore. Współpracował również z NASA.
    Zajmował się również badaniem katastrofy smoleńskiej. Robił m.in.
    ekspertyzy dla prokuratury wojskowej.

    Naukowiec z Toronto podkreślił w rozmowie z
    Tomaszem Lisem, że profesor Rońda mówił w prokuraturze, iż materiały
    otrzymał od Antoniego Macierewicza. - Pan Macierewicz jest teraz wzywany
    do prokuratury. Są dowody ws. katastrofy smoleńskiej, o których mówi
    Macierewicz, a których prokuratura nie zna i chciałaby je zobaczyć.
    Teraz Rońda mówi, że ich nie ma, czym się kompletnie kompromituje -
    zaznaczył Artymowicz.

    Fizyk stwierdził, że zespół Macierewicza manipuluje
    dowodami. - Manipulują ci, którzy podają wiadomości niesprawdzone, a co
    gorsza, takie, co do których wiedzą, że są kłamstwem - powiedział. -
    Nie manipulujcie, jeśli nie macie żadnych dowodów. Nie kompromitujcie
    Polski - dodał.

    - Z profesorem Rońdą brałem udział w debacie.
    Oczekiwałem, że to będzie uczciwa wymiana argumentów naukowych. Rońda
    przyszedł nieprzygotowany. Ja myślałem, że to wybieg. Było to komiczne
    od początku. Widać było, że ja się tam powstrzymuje przed śmiechem,
    kiedy on zaczął pokazywać dowody kupione na bazarze w Rosji - wspomniał
    Artymowicz.

    - Macierewicz robi to samo. Znajduje jakieś dowody
    na wycieraczce. Najgorsze, że to się dzieje w polskim Sejmie. To nie
    jest zespół służący wyjaśnieniu katastrofy - podkreślił badacz.

    Polski naukowiec przyznał, że wypowiedź Rońdy w TV
    Trwam była dla niego szokiem. - Tego się nie spodziewałem. Do tego
    kłamstwa doszło pół roku temu. Zawsze zadawałem sobie pytanie, czy ci
    eksperci są tylko niekompetentni i nie mają nic wspólnego z lotnictwem,
    czy to jakieś oszustwo. Odpowiadałem sobie, że to niekompetencja,
    dyletanctwo. Byłem zaszokowany, że się pomyliłem. Wygląda na to, że co
    najmniej niektórzy z nich posługują się oszustwem - podkreślił.

    Artymowicz powiedział, że taktyka Macierewicza
    zakłada zatrudnianie ekspertów z zagranicy. - To jest granie pod
    publikę, która nie rozumie prawdziwych kompetencji i nie umie ich
    rozróżnić od dyletanctwa - dodał.

    - To, co widziałem, to kontynuowanie tych samych bredni. Walka z brzozą trwa nadal – przyznał Artymowicz.

    Naukowiec powiedział również, że dla większości
    ludzi, to zabawa w politykę ubrana w płaszcz naukowości. - Sprawy
    naukowe powinny być rozpatrywane na konferencjach naukowych, a nie na
    comiesięcznych happeningach partii PiS. Ten zespół nie ma żadnych
    podstaw naukowych ani prawnych, żeby badać katastrofę - ocenił.

    - Ten cyrk trwa trzy lata, ale to nie koniec.
    Myślę, że nie możemy się spodziewać szybkiego zakończenie tej sprawy -
    stwierdził na zakończenie badacz.

    ONET za Lisem i GW


    Drugi dzień konferencji Gazeta Wyborcza

    na żywo"Festiwal smoleński", dzień 2. "Sprawa brzozy po wczorajszym dniu jest już nieaktualna"


    "Festiwal smoleński", dzień 2. "Sprawa brzozy po wczorajszym dniu jest już nieaktualna"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    138. Kublikowa kublikuje i setlakuje

    Maryla, wt., 22/10/2013 - 16:49

    Michał Setlak, wicenaczelny Przeglądu Lotniczego:


    "Ekspert
    Macierewicza wziął worki na śmieci za obaloną brzozę. Obalam hipotezę o
    obalonej brzozie. To kolejna kompromitacja" [WIDEO]

    Chris Cieszewski z University of Georgia podczas II Konferencji
    Smoleńskiej dowodził, że słynna smoleńska brzoza nie mogła uszkodzić
    skrzydła tupolewa, bo została ścięta już przed katastrofą. - To
    nieprawda! Albo profesor nie potrafi rozpoznać lasu, albo to kolejny
    blef - mówi w rozmowie z Agnieszką Kublik wicenaczelny Przeglądu
    Lotniczego.


    Kolejna kompromitacja ekspertów Antoniego Macierewicza. Tym razem chodzi o prof. Chrisa Cieszewskiego z University of Georgia - w poniedziałek, podczas II Konferencji Smoleńskiej uczony dowodził, że ta słynna brzoza nie mogła uszkodzić skrzydła tupolewa, ponieważ 5 dni przed katastrofą została ścięta! - To nieprawda! To kolejna kompromitacja - mówi Michał Setlak, wicenaczelny Przeglądu Lotniczego - i pokazuje zdjęcie blogera Forda Prefecta, który zdemaskował pomyłkę profesora w internecie: to, co prof. wziął za powaloną brzozę, to w istocie worki ze śmieciami. A przecież proc. Cieszewski to specjalista od analizy zdjęć satelitarnych lasów.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    139. Przejmujący list rodzin

    Maryla, wt., 22/10/2013 - 20:05

    Przejmujący
    list rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do rządzących i rektorów
    wyższych uczelni. "Połączmy siły w dochodzeniu do prawdy, a podziały
    znikną same!"

    Na zakończenie II Konferencji Smoleńskiej rodziny, które brały
    udział w drugim dniu obrad wystosowały list skierowany do władz
    Rzeczypospolitej, rektorów wyższych uczelni oraz wielu instytucji, by te
    pomogły w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej i wsparły
    niezależnych naukowców zajmujących się tym tematem.

    Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom, a Prawdom kazać, by za progiem stały...

    - Cyprian Kamil Norwid

    List otwarty rodzin Ofiar Katastrofy Smoleńskiej do Rektorów polskich
    i zagranicznych uniwersytetów i szkół wyższych UE, USA i Kanady,
    Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Prezesa Polskiej Akademii Nauk,
    Posłów i Senatorów Rzeczpospolitej.

    Warszawa, 22 października 2013

    Szanowni Państwo,

    Minęło trzy i pół roku od dnia, w którym straciliśmy swoich
    najbliższych. Mimo że nadal trwa śledztwo prokuratorskie dotyczące
    przyczyn i przebiegu katastrofy, nasze nadzieje na jednoznaczne
    wskazanie winnych jej zaistnienia maleją.

    Grono 145 naukowców, dążąc do ustalania prawdy, zorganizowało drugą już konferencję smoleńską.

    Konferencja ta nie tylko odsłoniła przed opinią publiczną
    nowe, momentami przełomowe analizy, ale także z wielką siłą pokazała
    szereg nieprawidłowości i zaniechań poczynionych w czasie badań Komisji
    KBWLLP i prowadzonego śledztwa prokuratorskiego
    . Udowodniła, że
    ustalenia Komisji Millera nie są wiarygodne. Tym samym uwidoczniła
    boleśnie deficyt i niedosyt rzetelnych badań naukowych nad przyczynami
    Katastrofy Smoleńskiej. Dlatego dzisiaj my – rodziny uczestniczące w II
    Konferencji Smoleńskiej – zwracamy się o pomoc naukowcom w badaniach
    poprzez udostępnienie im laboratoriów oraz wsparcie grantami niezbędnymi
    do realizacji tych badań.

    W pierwszym rzędzie zwracamy się do władz polskich uczelni, bo nasi
    najbliżsi zginęli w służbie Ojczyzny. Nie kierują nami emocje, co
    sugerują niektóre media i przedstawiciele władzy, ale imperatyw poznania
    prawdy o okolicznościach i przyczynach ich śmierci. Naszym zamiarem nie
    jest dzielić Polaków, a łączyć przez wiarygodne opisanie przyczyn tego,
    co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku. Kłamstwo zawsze dzieli. Połączmy siły w dochodzeniu do prawdy, a podziały znikną same.

    Od lat nawołujemy do powołania nowej, międzynarodowej Komisji
    do zbadania przyczyn Katastrofy, a prace naukowców z I i II Konferencji
    Smoleńskiej mogą stanowić zaczątek jej pracy.

    Zwracamy się do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, władz PAN oraz
    Posłów i Senatorów RP o wsparcie naszego apelu. Na zakończenie
    pragniemy gorąco podziękować i złożyć wyrazy uznania Organizatorom oraz
    wszystkim uczestnikom II Konferencji Smoleńskiej za ich pracę, trud i
    odwagę. Wasza postawa jest dla nas, rodzin, źródłem nadziei na
    wyjaśnienie przyczyn Katastrofy.

    Jadwiga Gosiewska

    Ewa Kochanowska

    Ewa Błasik

    Zuzanna Kurtyka

    Dorota Skrzypek

    Krystyna Kwiatkowska

    Izabela Januszko

    Małgorzata Wassermann

    Andrzej Melak

    Alicja Zając

    Beata Lubińska

    Stanisław Zagrodzki

    Bożena Mikke

    Beata Gosiewska

    Grzegorz Januszko

    Dariusz Fedorowicz

    Piotr Walentynowicz

    Janusz Walentynowicz

    Magdalena Merta

    Anna Cywińska

    Małgorzata Wypych

    Jerzy Mamontowicz

    Jacek Świat

    Jacek Tomaszewski

    Wanda Jankowska

    Halina Jankowska

     

    Podczas konferencji przekazaliśmy organizatorom i uczestnikom konferencji list w obronie naukowców podpisany przez ponad 4,5 tys. czytelników naszego portalu. Wszystkim sygnatariuszom serdecznie dziękujemy!

    Marek
    Kochan nokautuje Tomasza Wołka: Gdyby wszyscy, którzy kłamali w sprawie
    Smoleńska mieli się podać do dymisji, połowa mediów zostałaby bez
    pracowników

    Trochę żałuję, że polskie państwo nie wsparło tej inicjatywy.
    (...) Jestem bardzo zadowolony, że taka konferencja się odbyła i jestem
    dumny z naukowców, że zabierają się do rzeczy i to bardzo rzetelnie

    - przekonywał dr Marek Kochan.

    Na antenie tvn24 specjalista od marketingu politycznego rozmawiał z
    Tomaszem Wołkiem o odbywającej się w Warszawie konferencji smoleńskiej.
    Wołek kpił z badań naukowców:

    Można dodać imitację odgłosów, jaką wykonuje samolot po zderzeniu z
    brzozą... Ta pseudokonferencja stanowi punkt zwrotne w sprawie
    smoleńskiej. Może to przesilenie. Najpierw autokompromitacja prof.
    Rońdy, a w ślad za nią popisy...

    - szydził.

    Po czym wywiązał się interesujący dialog:

    Kochan: A był pan na konferencji? Widział w internecie referaty?

    Wołek: Nie byłem na konferencji, ale czytałem opisy prasowe...

    Kochan: Z jakiej gazety pan o tym się dowiedział? Mogę zgadywać?

    - pytał, ale bez uzyskania odpowiedzi.

    Kochan odpowiadając Wołkowi, tłumaczył:

    Ciąg inwektyw i obraźliwych określeń to nie są argumenty. (...) To wszystko nie zatrzyma dochodzenia do prawdy. Powiedziano już tyle rzeczy i na tyle podważono teorie. Jeżeli
    pan mówi o wyznawcach sekty smoleńskiej, to ja mógłbym powiedzieć o
    wyznawcach Anodiny. Doradzam panu pewną wstrzemięźliwość

    - sugerował.

    I dodawał - pytany przez Wołka o sprawę prof. Rońdy, którego "blef" w
    sprawie Smoleńska zdecydowanie potępił - że podobnych standardów w tej
    kwestii należy domagać się od przedstawicieli rządu:

    Gdyby wszyscy, którzy kłamali w sprawie Smoleńska mieli się
    podać do dymisji, to Ewa Kopacz nie byłaby marszałkiem Sejmu, a połowa
    mediów zostałaby bez pracowników, bo powtarzali kłamstwa. (...) Możemy
    prześledzić pana publicystykę

    - mówił do byłego naczelnego "Życia".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    140. Stokrotka w akcji

    Maryla, wt., 22/10/2013 - 20:31


    Niesiołowski: Prof. Kleiber gruntownie skompromitował PAN. Powinien zostać zdymisjonowany



    Niesiołowski komentował w programie Moniki Olejnik m.in. ostatnie "ustalenia" zespołu Antoniego Macierewicza ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej. - Macierewicz był kiedyś moim kolegą, teraz zgłupiał zupełnie. Tylko on i pan Bóg wiedzą, czy udaje, cynicznie gra, czy wierzy w te wszystkie brednie. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś to był w miarę rozumny człowiek. Od momentu Wiesława Chrzanowskiego [upublicznienie w 1992 roku przez Macierewicza listy 64 agentów w Sejmie, w tym Chrzanowskiego - red.] on spikował i pikuje po dziś dzień - stwierdził poseł PO.

    - Przecież komisja Macierewicza to jest nowa komisja Burdenki. Oni kłamią, Macierewicz ucieka się do jakichś niebotycznych bredni - dodał Niesiołowski.
    "Profesor Kleiber pomylił role"

    Poseł PO krytykował również prof. Michała Kleibera za pomysł zorganizowania konferencji dla naukowców zajmujących się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej (w ostatnich dniach szef PAN wycofał się z tego planu). - Prof. Kleiber pomylił role. PAN nie jest od tego, żeby wchodzić w spory polityczne, tylko zajmować się nauką. Powinien zostać zdymisjonowany za to, że kompromituje instytucję, której szefuje, za to, że gruntownie skompromitował PAN - stwierdził.

    - W jaki sposób kompromituje PAN? - pytała Olejnik. - W taki, że na czele tej instytucji stoi człowiek, który ma pomysły - delikatnie mówiąc - nieprzemyślane, nierozumne i bardzo szkodliwe dla Polski - odparł Niesiołowski.

    Pytany o teorie przedstawione podczas II Konferencji Smoleńskiej, m.in. rozgotowane parówki jako dowód wybuchu, Niesiołowski uciął temat: - Czy takie coś w ogóle zasługuje na komentarz w poważnym programie?

    Niesiołowski
    show w TVN24: "Komisja Macierewicza to nowa wersja komisji Burdenki -
    jak przy kłamstwie katyńskim. Niech ta konferencja odbywa się w
    Tworkach!"

    "Wielu Polaków jest przekonanych i wierzy w wersję Macierewicza...
    Ale wielu ludzi jest przekonanych, że komór gazowych nie było! Ludzie
    wierzą w różne brednie, sąróżni maniacy!- emocjonował się Stefan
    Niesiołowski.



    Niesiołowski o Macierewiczu: Zgłupiał. Tylko on wie, czy udaje, czy w te brednie wierzy

    Niesiołowski o Macierewiczu: Zgłupiał. Tylko on wie, czy udaje, czy w te brednie wierzy
    "Kropka nad i".
    zobacz więcej »


    Piramidalne brednie"

    - To są całkowite brednie. Teraz te
    brednie osiągnęły stadium piramidalne - ocenił Niesiołowski. Zdaniem
    polityka teorie m.in. o zamachu wygłaszają "fanatyczni zwolennicy PiS,
    którzy za wszelką cenę chcą podeprzeć kłamliwą pisowską wersję". Jako
    przykład podał prof. Jacka Rońdę, który by "podeprzeć kłamstwo użył
    innego kłamstwa".

    Zdaniem Niesiołowskiego organizowanie
    konferencji naukowych ws. Smoleńska, nie ma sensu, bo byłyby na niej
    obecne osoby "pokroju pana Rońdy". - Jaki ma sens rozmawiać z ludźmi,
    których, w moim przekonaniu, polem twórczości są Tworki (miejscowość, w
    której mieści się szpital psychiatryczny - red.)? - pytał poseł PO.

    Zdaniem
    polityka "PiS to partia cynicznych łotrów, którzy na trumnach i bólu
    rodzin chcą się dorwać do władzy". - To cyniczna walka o władzę -
    podsumował Niesiołowski.

    Michalik? "Nie ma daru jasności św. Pawła"

    Poseł PO pytany
    był też o ostatnie wypowiedzi abp. Józefa Michalika na temat pedofilii w
    Kościele i jej przyczyn. Zdaniem Niesiołowskiego "niefortunne i
    niezręczne" słowa abp. Michalika, za które zresztą przeprosił, nie
    powinny być mu wciąż wytykane i wpływać na postrzeganie całego Kościoła,
    który jest "rzeką dobra".

    - Michalik wyrządził szkodę, choć nie
    wiem czy dużą, swoją niefortunną wypowiedzią. Takich wypowiedzi jest
    dużo w Kościele, ale Kościół to rzeka dobra - oświadczył polityk. Dodał
    też, że "nieuczciwe jest twierdzenie, że jeśli istnieją księża pedofile
    to znaczy, że Kościół nie działa na rzecz rodziny".


    Jurek: Blef Rońdy nie może przesłonić błędów rządu. Nałęcz:

    To nie znaczy, że był zamach

    Jurek: Blef Rońdy nie może przesłonić błędów rządu. Nałęcz:<br />
To nie znaczy, że był zamach
    "Fakty po Fakatch".
    zobacz więcej »
    - Wiele rzeczy nie powinno się zdarzyć - przyznał Nałęcz. Zastrzegł
    jednak, że te nieprawidłowości wcale nie dowodzą, że w Smoleńsku był
    zamach. - Między tym niedopuszczalnym wydarzeniem, a dowodem, że był
    zamach, nie ma żadnego związku. - podkreślił.Dlaczego tam (w Rosji - red.) wrak leży? Bo wypadek się zdarzył w Rosji - odpowiedział na wątpliwości Jurka Nałęcz.

    Doradca
    prezydenta stwierdził, że fakt że wrak tupolewa leży w Rosji jest
    efektem podgrzewania atmosfery w kraju przez Antoniego Macierewicza. -
    Proszę zgłaszać pretensje do pana posła Macierewicza, bo dopóki poseł
    Macierewicz będzie twierdził, że polski rząd, razem z rządem rosyjskim,
    zamordował tych ludzi, to dlaczego ten wrak ma do Polski wrócić? I
    dlaczego ma być przez Polaków dokładnie przebadany? I dlaczego koncepcja
    zamachu ma lec w gruzach? - pytał retorycznie Nałęcz, podkreślając, że
    Rosjanom może zależeć na podgrzewaniu atmosfery w Polsce.

    Politycy
    zgodzili się jednak, że cykl konferencji naukowych nt. Smoleńska,
    zaproponowany, a później odwołany przez profesora Kleibera z Polskiej
    Akademii Nauk, wniósłby duży wkład w wyjaśnianie przyczyn katastrofy
    prezydenckiego samolotu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    141. wesoły wdowiec Deresz od Komorowskiej i kandydat na trumnie

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 01:46

    Paweł Deresz pisze do marszałkini Sejmu Ewy Kopacz


    "Skończmy z tym obłędem smoleńskim. To haniebny spektakl". Apel męża posłanki SLD, która zginęła w Smoleńsku

    W poniedziałek ekspert od Macierewicza objawił nową rewelację o
    brzozie. Wbrew faktom. "Najwyższy czas położyć kres działaniom ludzi
    żerujących bez najmniejszych skrupułów na smoleńskiej katastrofie. Nie
    liczą się z moim bólem, moim cierpieniem:" - pisze w liście otwartym
    Paweł Deresz.


    Przejmujący
    list rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do rządzących i rektorów
    wyższych uczelni. "Połączmy siły w dochodzeniu do prawdy, a podziały
    znikną same!"

    Od lat nawołujemy do powołania nowej, międzynarodowej Komisji do
    zbadania przyczyn Katastrofy, a prace naukowców z I i II Konferencji
    Smoleńskiej mogą stanowić zaczątek jej pracy.

    Jadwiga Gosiewska

    Ewa Kochanowska

    Ewa Błasik

    Zuzanna Kurtyka

    Dorota Skrzypek

    Krystyna Kwiatkowska

    Izabela Januszko

    Małgorzata Wassermann

    Andrzej Melak

    Alicja Zając

    Beata Lubińska

    Stanisław Zagrodzki

    Bożena Mikke

    Beata Gosiewska

    Grzegorz Januszko

    Dariusz Fedorowicz

    Piotr Walentynowicz

    Janusz Walentynowicz

    Magdalena Merta

    Anna Cywińska

    Małgorzata Wypych

    Jerzy Mamontowicz

    Jacek Świat

    Jacek Tomaszewski

    Wanda Jankowska

    Halina Jankowska


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    142. PROKURATOR GENERALNY

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 11:49

    Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej


    "Nie ma dowodów na zamach w Smoleńsku". Andrzej Seremet specjalnie dla "Gazety Wyborczej"

    Dziś mamy dwie dominujące w dyskusji publicznej hipotezy. Zamachową i
    inne przyczyny, w których mieszczą się m.in. sposób nawigacji i
    zewnętrzne okoliczności, w jakich znajdował się wtedy samolot. Hipoteza
    zamachowa w materiałach śledztwa z biegiem czasu zdecydowanie maleje.
    Podkreślam: dotąd prokuratorzy nie znaleźli niczego, co mogłoby ją
    potwierdzić.


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#TRNavPoz#ixzz2iYWg7ESC



    PROKURATOR GENERALNY ODPOWIADA NA TEZY ZESPOŁU MACIEREWICZA

    "Prokuratura nie zamierza się wdawać w tę bijatykę. Prokuratura jest od tego, żeby prowadzić rzetelnie postępowanie, badać i gromadzić dowody oraz informować społeczeństwo. Mam wrażenie, że za tym wszystkim toczy się gra polityczna, w którą prokuratura nie zamierza wchodzić" - podkreślał Andrzej Seremet w rozmowie z Moniką Olejnik. Prokurator generalny pojawił się w Radiu ZET z zeznaniami świadków, które cytował na antenie, odpowiadając na tezy ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza
    BRZOZA ZOSTAŁA ZŁAMANA PRZED 10 KWIETNIA

    Prof. Chris Cieszewski z uniwersytetu Georgia, badając zdjęcia satelitarne, stwierdził, że drzewo, o które tupolew zahaczył skrzydłem, została złamana przed katastrofą, mniej więcej 5 kwietnia. Andrzej Seremet w odpowiedzi cytował zeznania świadków. FRAGMENT ZEZNAŃ NIKOŁAJA BODINA, WŁAŚCICIELA DZIAŁKI, NA KTÓREJ ROŚNIE BRZOZA: "Zobaczyłem nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi, na wysokości mniejszej aniżeli 10 metrów. Następnie zobaczyłem jak ten samolot, według mnie lewym skrzydłem, zahaczył o pień drzewa, brzozy. Ta brzoza rośnie na niewielkim wzniesieniu. Pierwszy raz widziałem tak bardzo nisko lecący samolot. Według mnie ta brzoza miała wysokość ok. 15 metrów, a skrzydło samolotu zahaczyło o pień drzewa na wysokości 8-7 metrów. Na skutek uderzenia skrzydłem o drzewo jego pień został ścięty na dwie części. Górna część drzewa spadła w kierunku północnym"
    SAMOLOT NIE UDERZYŁ W BRZOZĘ

    "Wysiadłem popatrzeć i zobaczyłem, że z tyłu, za mną, nieco bardziej w lewo, mniej więcej 300 metrów ode mnie, na bardzo niskiej wysokości leci samolot pasażerski. Silnik samochodu według mnie pracował normalnie, miałem wrażenie, że samolot zmniejsza prędkość. Następnie zobaczyłem, że lewym skrzydłem samolot uderzył o pień dużego drzewa, które rośnie na ul. Gubenko na zakręcie do spółdzielni garaży. Po tym, jak samolot lewym skrzydłem zderzył się z drzewem, silniki zaczęły pracować trzy razy głośniej, słychać było głośny warkot turbin. Wydawało mi się, że samolot próbuje nabrać wysokości. Od uderzenia w pień drzewa od skrzydła oderwały się fragmenty poszycia samolotu, a następnie, po krótkim czasie, zobaczyłem, że od samolotu oddzielił się duży fragment, jak zrozumiałem, skrzydło. Następnie samolot próbował nabrać wysokości, zaczęło go przekręcać prawym skrzydłem do góry, czyli w kierunku przeciwnym ruchowi wskazówek zegara. W trakcie swojego lotu samolot nadal zawadzał o wierzchołki znajdujących się z przodu drzew, czyli nadal tracił wysokość" - cytował zeznania kolejnego świadka Andrzej Seremet
    SAMOLOT NIE UDERZYŁ W BRZOZĘ

    "W skrzydle samolotu są fragmenty drzewa, a w drzewie są fragmenty, jak przypuszczamy, samolotu" - odpowiada prokurator Seremet. "Odpowiedź definitywną, czy w drzewie są fragmentu skrzydła tego samolotu i czy w skrzydle są fragmenty tego właśnie drzewa otrzymamy po zakończeniu badań prowadzonych w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki. Z końcem roku te wyniki będą znane i mam nadzieję, że przesądzą ten spór"
    POD ŚNIEGIEM WIDOCZNYM NA ZDJĘCIACH SATELITARNYCH UKRYTE BYŁY URZĄDZENIA WOJSKOWE

    Monika Olejnik zapytała również o tezę prof. Chrisa Cieszewskiego, który powiedział, że białe plamy na zdjęciach nie były śniegiem, ale ukrytymi urządzeniami wojskowymi. "Rozmawiałem o tym z prokuratorami, którzy byli obecni na miejscu. Jeden z nich powiedział, że to były płaty śniegu i że może pokazać buty, które wtedy zamoczył, brodząc w tych płatach śniegu" - odpowiedział Seremet. "Przecież tam byli również dziennikarze. Tam była masa ludzi. Nie rozumiem, jak można publicznie, z pełną odpowiedzialnością głosić takie tezy" - oburzał się prokurator
    NA POKŁADZIE SAMOLOTU DOSZŁO DO EKSPLOZJI

    "Nic! Najmniejszy ślad nawet nie został stwierdzony w badaniach, który by uzasadniał taką tezę. Przeciwnie, te dowody, które udało się prokuraturze uzyskać i przeprowadzić, tę tezę wykluczają" - powiedział prokurator generalny. Dodał też, że na posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego podał 10 argumentów przeciwko tezie o wybuchu. "To wyniki badań fizykochemicznych, przeprowadzonych przez stronę rosyjską i polską" - powiedział. Badane były ubrania ofiar oraz 260 próbek pobranych przez prokuratorów z wraku tupolewa. - "Żaden materiał wybuchowy. Po prostu nie ma żadnych śladów, które by wskazywały na wybuch" - podkreślił prokurator generalny
    OFIARY MIAŁY ŚLADY NADPALEŃ, CO WSKAZUJE NA WYBUCH NA POKŁADZIE SAMOLOTU

    Pod tym kątem badano również ofiary, które wyjęto z grobów. Nie stwierdzono, żeby ich obrażenia miały charakterystykę, która by uzasadniała tę tezę. Przeciwnie: stwierdzono, że ich obrażenia są charakterystyczne dla ofiar typowych katastrof, kiedy samolot uderza w ziemię" - mówił w Radiu ZET prokurator Seremet. Zaprzeczył również tezie o nadpaleniu szczątków ofiar. "Nic takiego biegli powołani przez prokuratorów nie stwierdzili" - zaznaczył
    WRAK PO WYBUCHU WYKLEPANO

    "Biegli i prokuratorzy ośmiokrotnie badali ten wrak. Badali szczególnie pod kątem odkształceń, które mogą być charakterystyczne dla określonych zdarzeń: blacha wygięta w tę lub inną stronę. Oni są ekspertami, prokuratorzy na nich polegają. Żaden z nich nie powiedział, żeby cechy charakterystyczne wskazywały, żeby samolot uległ wybuchowi" - mówił SeremetSFAŁSZOWANO NAGRANIE Z CZARNEJ SKRZYNKI

    Kiedy Monika Olejnik zapytała o wystąpienie profesor muzykologii, która na konferencji poświęconej katastrofie smoleńskiej dowodziła, że nagranie z tupolewa jest sfałszowane, prokurator przypomniał, że wcześniej Instytut Ekspertyz Sądowych stwierdził "coś innego niż komisja Millera, kiedy szło o obecność gen. Błasika" w kokpicie. "Wtedy, rozumiem, taśma nie była sfałszowana?" - zapytał. Pozwolił sobie również na złośliwość. "Biegli powołani przez prokuraturę używają znacznie bardziej wyrafinowanych metod niż te, o których usłyszeliśmy. Żaden z biegłych wydawanych przez prokuraturę nie wydaje w czasie badań żadnych odgłosów" - uciął prokurator generalny Andrzej Seremet

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    143. GW- wg, fp 23.10.2013 08:47

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 11:56
    Oto dlaczego konferencji "ekspertów Macierewicza" nie da się traktować poważnie [10 ABSURDÓW]


    Oto dlaczego konferencji "ekspertów Macierewicza" nie da się traktować poważnie [10 ABSURDÓW]



    "Brzoza została złamana 5 kwietnia, albo
    wcześniej", więc "nie jest brana już pod uwagę". A co się naprawdę
    wydarzyło w Smoleńsku? "Samolot leciał tył na przód", do "miejsca
    wyznaczonego przez terrorystów", "było kilka eksplozji", a dowodem na
    nie są rozgotowane parówki. Rodzaje zniszczeń pokazują rozgniecione
    puszki po piwie, a rzekome "uderzenie kołami do góry jest lepiej
    amortyzowane". To tezy z zakończonej wczoraj II Konferencji Smoleńskiej.

    1. Brzoza, w którą miał uderzyć samolot, była złamana co najmniej 5 dni wcześniej - to najczęściej przywoływana teza autorstwa prof. Chrisa Cieszewskiego
    z Uniwersytetu w Georgii. - To fakt niepodlegający dyskusji -
    stwierdził. Na drzewo miał się "ktoś wspiąć, walić młotem i siekierą".

    2. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska z Uniwersytetu Warszawskiego opowiadała, "jak brzmi uderzenie samolotu w brzozę".
    Co prawda zaznaczyła, że "nie jest akustykiem, a muzykologiem", ale nie
    uważa, by był to któryś z dźwięków z raportu komisji Millera. Na pomoc
    przyszedł Chris Cieszewski, który powiedział, że zderzeniu tupolewa z
    brzozą powinien towarzyszyć dźwięk w rodzaju "Piijiii, bziuuu!".
    3. Rozgotowane parówki jako dowód wybuchu przedstawił Andrzej Ziółkowski z Instytutu Podstawowych Problemów Technicznych PAN.


    Założył, że podłużne pęknięcie kadłuba mogło spowodować tylko
    wewnętrzne ciśnienie powstałe na skutek eksplozji. - Coś takiego
    widzimy, gdy gotujemy sobie kiełbaski na śniadanie - powiedział. Na dowód przedstawiono zdjęcie dwóch parówek po ugotowaniu: pękniętych na całej długości.

    4. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron wykluczył, że tupolew w Smoleńsku uderzył w ziemię kołami do góry, bo "to uderzenie jest lepiej amortyzowane, więc daje większą szansę przeżycia". - Gdyby nie było wybuchu, większość pasażerów w środkowej i tylnej części samolotu powinna przeżyć - zaznaczył.

    5. Stefan Bramski z Instytutu Lotnictwa oświadczył, że "wybuch w samolocie i rozerwanie go na tysiące szczątków mógł zaskoczyć terrorystów".
    - Wybuch mógł wynikać z działań podjętych przez polskich pilotów,
    którzy próbowali uratować maszynę, a rozpad samolotu miał nastąpić po
    zderzeniu z ziemią.

    6. Bramski miał więcej ciekawych
    spostrzeżeń. Jego zdaniem nad Smoleńskiem został rozpylony "sztuczny
    smog", a "terroryści" sygnałem radiowym uruchomili bombę w powietrzu.
    Ponadto zamachowcy wybrali wcześniej miejsce w pobliżu lotniska, do którego mieli łatwy dostęp, nie było w nim zabudowań, a teren był trudno dostępny dla osób postronnych. 

    7. - Dysza samolotu odkształciła się - zaznaczył też Bramski. - To
    odkształcenie, wyklepane potem przez Rosjan w czasie transportu,
    oznacza, że tył samolotu leciał tył na przód, czyli przodem do tyłu i w
    ten sposób wbił się w ziemię
    - powiedział.

    8. Tajemnicze białe plamy wykrył z kolei prof. Cieszewski.
    Z jego prezentacji miało wynikać, że jest wysoce nieprawdopodobne, by
    białe plamy na miejscu katastrofy były śniegiem. Konkluzje: pochodzenie i
    charakter białych plam na miejscu katastrofy jest tajemnicą - mówi
    naukowiec.

    9. Prof. Piotr Witakowski z AGH
    wyjaśniał, dlaczego w tupolewie było wiele wybuchów. - Jak odpadł ster
    kierunku? On nie mógł o cokolwiek zawadzić, jest przecież ostatnim
    elementem samolotu. Jednak on odpadł, i to ponad 200 metrów wcześniej
    niż upadł cały samolot. - W mojej ocenie ten ster został "odpalony", odstrzelony jeszcze wcześniej - powiedział.

    10. Prof. Jan Obrębski przekonywał, że puszki po napoju energetycznym czy piwie najlepiej pokazują rodzaje zniszczeń .
    Dodatkowo zgnieciona puszka została zestawiona z całą puszką. - Puszka
    cienkościenna, uderzona z jednej strony drewnianym młotkiem, i
    nieuszkodzona puszka - napisano pod zdjęciem.


    Lasek: Nie mam zamiaru spotykać się z ludźmi Macierewicza

    Brzoza została złamana 10 kwietnia w wyniku kolizji - powiedział w RMF
    FM Maciej Lasek, szef rządowego Zespołu do spraw wyjaśniania opinii
    publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn
    i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod
    Smoleńskiem. Jak podkreślił, absolutnie nie zgadza się z tezami prof.
    Chrisa Cieszewskiego, który na II Konferencji Smoleńskiej dowodził, że w
    dniu wypadku drzewa już nie było.

    Co badał prof. Cieszewski?


    - Wczoraj już niektórzy internauci bazujący na tym samym
    materiale, co profesor wykazali, że nastąpił błąd. Prof. Cieszewski
    analizował zupełnie inny element. Współrzędne brzozy zostały określone w
    naszym raporcie nie odpowiadają miejscu, które pokazał prof. Cieszewski
    - mówił Maciej Lasek.

    To jest ślad, który przez niektórych został zidentyfikowany jako worki
    ze śmieciami na działce dr. Bodina - powiedział, unikając jednak
    jednoznacznego podpisania się pod tym stwierdzeniem. Zaznaczył jednak,
    że nawet w pierwszym filmie Anity Gargas dr Bodin, jeden ze świadków
    katastrofy, wyraźnie mówił o kolizji samolotu z brzozą.

    Eksperci Macierewicza nie mają nic nowego do powiedzenia


    - Nie zamierzam się spotykać z tymi ekspertami, bo tak naprawdę
    nie mają nic nowego do powiedzenia - stwierdził Maciej Lasek. - Osoby,
    które nie mają dostępu do materiału dowodowego, stawiają swoje tezy, nie
    wiadomo czym poparte - dodał. - Prosiliśmy: pokażcie dowody. Do tej
    pory nie było żadnych dowodów przedstawionych. Jeżeli ktokolwiek jest w
    posiadaniu dowodu pokazującego, że przyczyny tej katastrofy były inne
    niż ustalone, to powinien ten dowód przekazać do prokuratury i do
    komisji wojskowej - powiedział Maciej Lasek.

    Lasek
    zaznaczył też, że ustalenia komisji i raporty zawierają wszystkie
    niezbędne informacje o przyczynach katastrofy. - 3 lata po katastrofie
    nie pojawił się żaden dowód, który kazałby wznowić badanie jej przyczyn -
    podkreślił.


    • Seremet: Nie ma żadnego nagrania rozmowy Kaczyńskich

    Nie ma żadnego nagrania rozmowy braci
    Kaczyńskich przed katastrofą w Smoleńsku - powiedział w Radiu Zet
    prokurator generalny Andrzej Seremet. - Zresztą ta sprawa nie ma
    decydującego znaczenia dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy - zaznaczył.

    - Otrzymaliśmy zestaw materiałów z USA.
    W tych materiałach ani w żadnych innych nie ma nagrania rozmowy między
    braćmi Kaczyńskimi - powiedział w Radiu Zet prokurator Andrzej Seremet. -
    Z przesłuchania w charakterze świadka Jarosława Kaczyńskiego wynika, że
    obaj bracia rozmawiali, a rozmowa dotyczyła kwestii osobistych -
    wyjaśnił. Jak dodał, sprawa ta nie ma decydującego znaczenia dla
    wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

    Przesądzające badania na koniec roku


    Andrzej Seremet przyznał, że prokuratura ciągle jeszcze bada
    kilka istotnych wątków związanych z przyczynami katastrofy. M.in. badana
    jest kwestia kolizji z brzozą. W samolocie z całą pewnością są fragmenty drzewa, a w drzewie -
    fragmenty samolotu. Definitywną odpowiedź na pytanie, czy są to
    fragmenty tego właśnie samolotu i czy w skrzydle są fragmenty tego
    właśnie drzewa, otrzymamy po zakończeniu badań, które są w tym momencie
    prowadzone w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki. Sądzę, że będą
    znane z końcem roku i przesadzą ostatecznie ten spór - zapowiedział
    prokurator.

    Zaprzeczył przy tym stanowczo teoriom prof.
    Chrisa Cieszewskiego, który na II Konferencji Smoleńskiej twierdził, że
    brzozy nie było w Smoleńsku już 5 kwietnia. - Mamy zdjęcia satelitarne,
    ich źródła nie chcę ujawniać. Widać na nich, że 5 kwietnia brzoza rosła
    tam w pełnej krasie - powiedział Seremet.

    Rosja nie wydaje dokumentów


    Wyjaśniony nie został też jeszcze wątek ewentualnej obecności
    alkoholu w organizmie generała Błasika. - Trzeba uzyskać dokumentację
    rosyjską, która pozwoli zamknąć wątek dotyczący ewentualnej
    odpowiedzialności osób uczestniczących w sprowadzaniu samolotu. Z tym
    mamy największy problem, mimo bardzo wielu żądań, monitów, próśb -
    powiedział Andrzej Seremet.

    - Oczywiście polska
    prokuratura zamknie śledztwo nawet, jeśli Rosjanie stwierdzą, że nie
    wydadzą dokumentów z jakichś powodów, które są zgodne z konwencją -
    podsumował.

    Więcej w Radiu Zet


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    144. Paradowska: Ze smoleńskim

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 12:20

    Paradowska: Ze smoleńskim zamachem jeszcze długo będziemy się zmagać. Ale najgorsze za nami

    "Znaleźliśmy się w teatrze absurdu.
    Byliśmy w nim wprawdzie od dawna, ale wcześniej zbyt wielu nie chciało
    tego dostrzec" - pisze w najnowszej "Polityce" Janina Paradowska.
    Zauważa, że lansowana przez Antoniego Macierewicza "konstrukcja zamachu w
    Smoleńsku widowiskowo się wali". I choć wyznawców zamachu nic nie
    przekona, to prawica jest już wyraźnie "zakłopotana".

    "Znaleźliśmy się w teatrze absurdu. Byliśmy w
    nim wprawdzie od dawna, ale wcześniej zbyt wielu nie chciało tego
    dostrzec" - w najnowszej "Polityce" Janina Paradowska pisze o tym, jak
    Antoni Macierewicz zamienił tragedię smoleńską w kabaret.

    "Efektowna iluzja Macierewicza"


    Publicystka przyznaje, że Macierewiczowi udało się stworzyć
    "efektowną iluzję". Jego zespół parlamentarny stawiano na równi z
    komisją Jerzego Millera czy zespołem Macieja Laska. A w społecznej
    świadomości pojawiły się dwie równoprawne wersje katastrofy.


    W ostatnich tygodniach misternie budowana "konstrukcja zamachu
    widowiskowo się wali". Paradowska przypomina kompromitujące "ekspertów"
    Macierewicza zeznania z prokuratury, opublikowane przez Macieja Laska
    nowe zdjęcia ze Smoleńska, "groteskową" konferencję zespołu
    Macierewicza, podczas której na Skype'a dzwonił "Władimir Putin", czy prof. Jacka Rońdę, który miał "blefować", przedstawiając fałszywe dokumenty w sprawie katastrofy.

    "Impregnowani wyznawcy religii smoleńskiej"


    Publicystka przyznaje, że te wydarzenia nie wpłyną na postawę
    "wyznawców religii smoleńskiej", którzy są "impregnowani na wszystko".
    Badania opinii publicznej mówią jednak o 30 proc. ankietowanych, którzy
    mają wątpliwości dotyczące przebiegu katastrofy. Ostatnie kompromitacje
    wyznawców zamachu mogą więc "ograniczyć choćby liczbę wątpiących". "Ze
    smoleńskim zamachem będziemy zmagać się jeszcze długo, ale zapewne punkt
    krytyczny jest już za nami" - wskazuje Paradowska.


    Paradowska zauważa jednak, że sprawy zaszły tak daleko, że
    "zakłopotanie" widać także w szeregach prawicy. Na sympatyzujących z nią
    portalach nie widać już jednomyślności w obronie tez "ekspertów"
    Macierewicza. Publicystka zwraca też uwagę na konferencję smoleńską ze Skype'em, podczas której "sam Jarosław Kaczyński siedział z nietęgą miną i Macierewicz niemal zmusił go do zabrania głosu".

    Kidawa-Błońska
    o Konferencji Smoleńskiej: "nie padło na niej ani jedno sformułowanie,
    które wywołało mój niepokój i chęć ponownego badania tej sprawy". 

    "Nie no, ja nie chcę tego komentować, ponieważ żadna z tych
    informacji nie jest dla mnie przekonująca. Ja nie zamierzam się na ten
    temat wypowiadać" - powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska myląc
    Konferencję Smoleńską z parlamentarnym zespołem badającym tragedię
    smoleńską.

    Minister nauki oskarża profesora Rońdę

    Barbara Kudrycka ocenia, że profesor postąpił nieetycznie. Dodała, że
    naukowcy powinni być autorytetami w swojej dyscyplinie naukowej.
    Jeśli wypowiadają się poza zakresem
    swoich badań, a jeszcze nie do końca potrafią uzasadnić swoje tezy, nie
    powinni występować jako naukowcy tylko osoby prywatne. Wtedy kiedy mamy
    do czynienia, mówiąc delikatnie, z omijaniem się z prawdą, powinny
    jakieś konsekwencje dyscyplinarne, czy etyczne ponieść -
    mówi minister nauki.

    Sprawą zachowania profesora Jacka Rońdy ma
    zająć się komisja etyki krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. W
    związku z sytuacją profesor Rońda zrezygnował już wcześniej z
    przewodniczenia obradom II Konferencji Smoleńskiej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    145. Ekspert Macierewicza pomylił

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 13:00

    Ekspert Macierewicza pomylił śmieci z brzozą

    Maciej Lasek ostro o tezie w sprawie katastrofy w Smoleńsku. - Dużo łatwiej rechotać niż podjąć merytoryczna polemikę - komentuje polityk PiS.

    Gość RMF FM zapowiedział, że jutro ruszy strona internetowa jego zespołu i że znajdą się tam niepublikowane dotąd materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej.

    Na pytanie czy smoleńska brzoza mogła zostać
    złamana nie 10, a 5 kwietnia? Maciej Lasek odpowiedział: Nie, brzoza
    została złamana w wyniku kolizji ze skrzydłem samolotu Tu-154 10
    kwietnia.

    Tymczasem Maciej Łopiński
    z PiS zarzucił mediom, że skupiają się na ośmieszaniu działań ludzi,
    chcących wyjaśnić katastrofę smoleńską. Były minister w kancelarii
    prezydenta Lecha Kaczyńskiego mówił w radiowej Jedynce, że należy docenić członków zespołu pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza.

    - Jak czytam gazety i oglądam programy telewizyjne, to one skupiają
    się na ośmieszaniu. Dużo łatwiej rechotać niż podjąć merytoryczna
    polemikę -
    podkreśla polityk PiS.

    Maciej Łopiński podkreśla, że nie wszyscy
    politycy PiS podzielają opinię o zamachu w Smoleńsku. Jednak, według
    posła, większość członków partii docenia pracę, jaką wykonał Antoni
    Macierewicz. Poseł ocenia, że gdyby nie zespół parlamentarny, dalej
    byśmy wierzyli w dziś już obalone tezy

    - Przypominam obecność generała Błasika w kabinie pilotów, które
    okazała się nieprawdziwa. Przypominam czterokrotne podchodzenie do
    lądowania i koszmarne pomyłki przy sekcjach zwłok -
    wylicza Łopiński.

    Według Macieja Łopińskiego, wycofanie się
    profesora Michała Kleibera z organizacji konferencji naukowej o
    katastrofie smoleńskiej, wynikły z tego, że stał się przedmiotem
    brutalnego ataku mediów.

    "Wyborcza"
    do spółki z Dereszem apeluje: "Skończmy z obłędem smoleńskim!"
    Kaczyński: Konferencja naukowców trafiła "Gazetę Wyborczą" między oczy

    "Zezwalając na odbywanie się w tak ważnej dla Polski instytucji,
    jaką jest Sejm, pseudonaukowej farsy, można odnieść wrażenie, iż
    kierownictwo Sejmu popiera w majestacie prawa i praworządności podłą grę
    wokół wielkiej tragedii w naszej historii."

    Bezczelna odpowiedź Laska

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/57643,bezczelna-odpowiedz-laska.html

    Fragment najnowszego wpisu Janusza Wojciechowskiego na blogAiD

    Lasek nie odpowiada na pytania o swoich ekspertów, lecz arogancko i cynicznie atakuje senatorów PiS
     
    9
    sierpnia br. grupa senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowała
    następujące oświadczenie, adresowane do premiera Donalda Tuska oraz do
    prezesa NIK, wtedy jeszcze Jacka Jezierskiego:
    Szanowny Panie Premierze! Szanowny Panie Prezesie!
    W
    dniu 18 kwietnia bieżącego roku grupa senatorów RP zwróciła się do pana
    Macieja Laska (wyznaczonego przez Pana Premiera do udzielania wyjaśnień
    w sprawie oficjalnych ustaleń komisji rządowej dotyczących katastrofy
    smoleńskiej) z czternastoma pytaniami dotyczącymi w szczególności
    zakresu badań i ekspertyz, którymi posługiwała się komisja rządowa
    badająca katastrofę.
    Odpowiedź Pana Macieja Laska jest bulwersująca i
    budzi zasadnicze wątpliwości i obawy co do rzetelności badań komisji
    rządowej. Pan Maciej Lasek, mimo jednoznacznych pytań senatorów:
    – nie wskazał ani jednego eksperta komisji, który badał miejsce katastrofy;
    – nie wskazał ani jednego eksperta, który badał wrak samolotu;
    –
    nie wskazał ani jednego eksperta, który przeprowadzał badania i pomiary
    brzozy, która według ustaleń komisji stała się bezpośrednią przyczyną
    destrukcji skrzydła i przyczyną upadku samolotu;
    – nie wskazał ani jednego eksperta, który przeprowadzał badania wraku na obecność śladów materiałów
    wybuchowych;
    –
    nie wskazał ani jednego eksperta, który dokonał obliczeń niezbędnych do
    potwierdzenia wersji, że brzoza mogła spowodować odłamanie się skrzydła
    samolotu;
    – nie wskazał ani jednego eksperta, który badał czarne skrzynki;
    –
    nie wskazał ani jednego eksperta, który dokonywał rozpoznania głosów w
    kokpicie, w tym dokonał fałszywego rozpoznania głosu generała Błasika;
    – nie wskazał w ogóle żadnych nazwisk ekspertów;
    – nie wskazał żadnych ośrodków naukowych, których badania potwierdzałyby ustalenia komisji.
    Pan
    Maciej Lasek w swojej odpowiedzi kilkakrotnie powoływał się na
    niejawność prac komisji. Czynił to jednak bezzasadnie, bowiem niejawność
    ta w świetle przepisów przywołanych w odpowiedzi dotyczy jedynie
    okresu, gdy prace komisji badającej katastrofę się toczyły, a nie okresu
    po oficjalnym zakończeniu prac komisji, kiedy to wyniki tych prac już
    zostały podane do publicznej wiadomości.
    Treść odpowiedzi świadczy o
    tym, że za raportem komisji rządowej badającej katastrofę nie stoją
    żadne badania ekspertów, żadne naukowe ekspertyzy, żadne opinie ośrodków
    naukowych. Treść odpowiedzi potwierdza najgorsze nasze obawy – że
    komisja działała nierzetelnie, a większość jej tez została oparta nie na
    własnych badaniach, lecz powielała ustalenia rosyjskiego raportu MAK.
    Zwracamy się do Pana Premiera o to, by odniósł się do tych zarzutów.
    Zwracamy
    się do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie rzetelności prac komisji
    rządowej, w szczególności pod kątem rzetelności przeprowadzonych przez
    komisję ekspertyz i badań.
    Oświadczenie podpisali senatorowie:
    Stanisław Karczewski, Grzegorz Wojciechowski, Andrzej Matusiewicz,
    Bohdan Paszkowski, Stanisław Kogut, Alicja Zając i Bolesław Piecha.
     
    2. Senatorowie poskarżyli się do premiera na Laska – odpowiedzi na skargę udzielił… sam Lasek!
    Taki
    jest w administracji Tuska zwyczaj, że na skargę odpowiada ten, którego
    skarga dotyczy, w związku z czym, w świetle odpowiedzi, skargi dzielą
    się na dwie kategorie, to jest skargi bezzasadne i skargi oczywiście
    bezzasadne.
     

    Cały wpis na blogAiD.

    PiS chce rozwiązania zespołu Macieja Laska. "Uprawiają propagandę"

    PiS chce rozwiązania zespołu Macieja Laska. "Uprawiają propagandę"

    - Cały sąd Laska jest oparty na opinii blogera. Lasek
    nie ma żadnego materiału dowodowego - mówił na konferencji prasowej...
    czytaj dalej »
    Zdaniem PiS członkowie zespołu Macieja Laska uprawiają propagandę m.in. w
    sprawie smoleńskiej brzozy, która - według PiS - nie miała nic
    wspólnego z katastrofą.

    Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak
    argumentował, że koszty wynagrodzeń członków zespołu - według doniesień
    mediów - przekraczają 30 tys. zł miesięcznie, a tymczasem "ci panowie
    nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, który z nich był na miejscu
    katastrofy i mierzył brzozę". - Ci panowie wykorzystują instytucje
    państwa polskiego, a służą rządzącym do uprawiania propagandy - ocenił
    Błaszczak. Jego zdaniem pieniądze przeznaczane na utrzymanie tego
    zespołu powinny trafić na przykład do Instytutu Lotnictwa.

    Macierewicz: zważmy te argumenty

    Antoni Macierewicz podkreślał, że nie może być mowy o pomyłce Chrisa
    Cieszewskiego z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii. Naukowiec podczas
    konferencji smoleńskiej przedstawił zdjęcia satelitarne, z których ma
    wynikać, że brzoza w Smoleńsku została złamana przed katastrofą
    prezydenckiego samolotu. Jego zdaniem mogło to nastąpić 5 kwietnia albo
    wcześniej.

    Szef rządowego zespołu zajmującego się katastrofą
    Maciej Lasek twierdzi, że prof. Cieszewski się pomylił, bo na zdjęciach
    satelitarnych analizował zupełnie inny element. Co wytknęli mu też
    internauci m.in. bloger Ford Prefect, który wskazał, że to, co profesor
    wziął za powaloną brzozę, to w istocie worki ze śmieciami.

    - Worki
    leżą na prawo od pnia brzozy, a prawdziwy kształt brzozy jest na lewo
    od tego miejsca, w związku z tym takiej pomyłki być nie mogło - mówił
    Antoni Macierewicz podczas konferencji prasowej i zwrócił się do
    dziennikarzy: - Macie z jednej strony stanowisko jednego z największych i
    najbardziej kompetentnych uniwersytetów na świecie i jednego z ich
    naukowców. Z drugiej strony macie stanowisko blogera i silną wolę
    polityczną kłamstwa ludzi biorących pieniądze od pana premiera. Zważmy
    te argumenty.Szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154M
    zaznaczył, że teza o wcześniejszym złamaniu brzozy to stanowisko całego
    zespołu naukowców amerykańskiego uniwersytetu. - To jest ich oficjalne
    stanowisko. To nie jest kwestia jednego badacza, który robił na własną
    rękę badania - podkreślał.

    "Wprowadzeni w mistyfikację"

    Macierewicz
    odniósł się do opublikowanych niedawno przez zespół Macieja Laska
    zdjęć, które mają potwierdzać, że doszło do kolizji samolotu z drzewem.
    Widać na nich metalowe elementy wbite w pień złamanej brzozy.

    - Po
    trzech i pół roku od katastrofy oni nawet nie wiedzą czy to są
    fragmenty w ogóle samolotu, a w szczególności tupolewa - mówił obecny na
    konferencji Adam Hofman, rzecznik PiS.Macierewicz dodał, że nie wiadomo, kto te fragmenty znalazł i gdzie je
    przechowywano. - Nic nie wiemy o tych fragmentach. Poza jednym, że już
    13 kwietnia ich tam nie było, bo dysponujemy zdjęciami, które pokazują,
    że nie było wówczas żadnych fragmentów na brzozie - mówił i dodał: -
    Obawiam się, że  polscy prokuratorzy zostali wprowadzeni w mistyfikację.

    "Rozumiem ból pana Deresza"

    Macierewicz
    początkowo nie chciał odnieść się do apelu Pawła Deresza, męża posłanki
    SLD Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła 10 kwietnia 2010 r. W liście
    do marszałek Sejmu, Ewy Kopacz Deresz napisał, że "najwyższy czas
    położyć kres działaniom ludzi żerujących bez najmniejszych skrupułów na
    smoleńskiej katastrofie". Deresz dopytywany przez dziennikarzy,
    powiedział, że ma nadzieję, iż zespół Antoniego Macierewicza zostanie
    rozwiązany.Na argumenty tak sformułowane pana Deresza nie będę odpowiadał -
    powiedział Macierewicz. Dopytywany przez dziennikarzy stwierdził jednak:
    - Rozumiem ból pana Deresza, ale chciałbym, żeby pan Deresz spojrzał na
    ból innych, którzy stracili tam swoich najbliższych.

    - Myślę,
    że byłoby dobrze, w szczególności gdyby Tusk spojrzał i wczuł się w ból
    pani generałowej Błasik - mówił. Jak tłumaczył, jej rodzina "w
    oficjalnym urzędowym stanowisku czyta raport Millera, w którym jest
    napisane, że to generał dowodził w tragicznym momencie katastrofy i to
    on wprowadzał pilotów w błąd".

    Zdaniem Antoniego Macierewicza rodzina gen. Andrzeja Błasika "wszędzie,
    gdzie tylko pojedzie" musi słuchać zarzutów dotyczących katastrofy
    smoleńskiej. - Że to on wprowadzał w błąd pilotów, on wymuszał lądowanie
    - powiedział Macierewicz. - I tak jest po dzień dzisiejszy - dodał.

    - Minęły ponad dwa lata. Przez ten czas pani generałowa i jej dzieci
    słuchają, że przecież jeśliby te zarzuty nie były prawdziwe, to premier
    by to zmienił - mówił Macierewicz.

    - Nie jest możliwe, żeby państwo
    polskie oskarżało dowódcę. Czy my nie mamy obowiązku dochodzić  prawdy w
    takiej sytuacji, kiedy premier tego nie chce? -
    dopytywał.

    • Zespół Laska: Nie będziemy się odnosić do absurdalnych eksperymentów, takich jak pękająca parówka [OŚWIADCZENIE]

    "Zespół do spraw wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej nie będzie
    odnosił się do absurdalnych eksperymentów będących rzekomymi dowodami w
    kontekście katastrofy smoleńskiej, takich jak: zgniecione puszki po
    napojach, kadr z animacji RIA Novosti pokazujący wybuch samolotu czy
    parówka pękająca przy podgrzewaniu, która miała obrazować sposób, w jaki
    został zniszczony kadłub samolotu" - napisał w oświadczeniu zespół
    Macieja Laska.Dzisiaj zespół Macieja Laska postanowił się odnieść do części z
    przedstawionych w trakcie konferencji rewelacji. "Nie przedstawiono
    żadnych dowodów na prezentowane hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy
    pod Smoleńskiem. Konsekwentnie lansowano na niej natomiast tezy
    przeczące zebranym i przeanalizowanym materiałom dowodowym przez Komisję
    Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (zwaną Komisją
    Millera)." - czytamy w oświadczeniu zespołu. "Nie wpływa to jednak w żaden sposób na ustalony przebieg i przyczynę
    katastrofy. Nie było to najwidoczniej także intencją uczestników
    konferencji, w przeciwnym razie powinni jak najszybciej przekazać swoje
    materiały do Prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy - co
    jak wiemy nie nastąpiło."

    "Żaden z ekspertów Macierewicza nie był w Smoleńsku"


    Zespół zaznaczył także m.in., że nie ma wątpliwości, że brzoza
    została złamana w wyniku kolizji z samolotem w dniu 10 kwietnia 2010
    roku, nie ma przesłanek do twierdzenia, że w samolocie doszło do
    wybuchu, a podawane na konferencji informacje o "sfałszowanych zapisach
    rejestratorów lotu", są nieprawdziwe.

    "Powoływanie się w licznych referatach na urządzenia wspomagające pracę
    załogi takie jak TAWS i FMS jako źródła wiarygodnych danych jest
    błędem. Urządzenia te nie są rejestratorami parametrów lotu, tylko
    urządzeniami wspomagającymi pracę załogi. Informacje zawarte w pamięci
    tych urządzeń mogą co najwyżej służyć jako uzupełnienie danych
    uzyskanych z rejestratorów lotu, ale nie mogą zastąpić analizy zapisów
    tych rejestratorów" - czytamy.

    W oświadczeniu zespół
    zaznacza także: "Przypominamy, że żaden z ekspertów posła A.
    Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie
    badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Członkowie naszego Zespołu
    wchodzący w skład tzw. Komisji Millera wszystkie te elementy
    przeanalizowali. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną
    katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej
    minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w
    warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i
    spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg".

    Absurdalne eksperymenty niewarte komentarza


    Na koniec zespół Laska stwierdza: "Zespół do spraw wyjaśniania
    przyczyn katastrofy smoleńskiej nie będzie odnosił się do absurdalnych
    eksperymentów będących rzekomymi dowodami w kontekście katastrofy
    smoleńskiej, których wyniki były prezentowane podczas konferencji,
    takich jak: zgniecione puszki po napojach, kadr z animacji RIA Novosti
    pokazujący wybuch samolotu, czy parówka pękająca przy podgrzewaniu,
    która miała obrazować sposób, w jaki został zniszczony kadłub samolotu".


    Przez dwa dni "niezależni badacze" dyskutowali w Warszawie na
    temat przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku i przedstawiali swoje
    referaty. Niektórzy z nich mieli bardzo zaskakujące i oryginalne
    wystąpienia.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    146. "dziadek Waldek" bez zawijania

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 15:44

  • Wybory zweryfikują tezę o zamachu

    Wybory zweryfikują tezę o zamachu Waldemar Kuczyński

    Język sporu został zastąpiony językiem wojny, bogatym w oskarżenia, inwektywy, w bluzg.Profesor Michał Kleiber odłożył na nieokreślony czas pomysł naukowej
    konferencji konfrontującej punkt widzenia zespołu parlamentarnego
    Antoniego Macierewicza z tezami raportu Państwowej Komisji Badania
    Wypadków Lotniczych. Uzasadnił to tym, że "kumulacja emocji, którą
    obserwujemy w ostatnich dniach, uniemożliwia przeprowadzenie konferencji
    wedle standardów naukowych".

  • Rońda blefer

    Wojciech Czuchnowski, Rafał Romanowski

    Występem w Telewizji Trwam zakończył swoją karierę w zespole Macierewicza

    Jednym występem w Telewizji Trwam
    zakończył swoją karierę w zespole smoleńskim Antoniego Macierewicza.
    Dziś nawet jego macierzysta uczelnia AGH nie ma kontaktu z prof. Jackiem
    Rońdą
    W 2009 r. prof. Rońda wręczał do podpisania
    studentom piątego roku AGH oświadczenie, w którym mieli sami siebie
    napiętnować. Dostali je ci, których naukowiec przyłapał na ściąganiu
    podczas egzaminu.

    Brzmiało tak: "Ja, niżej podpisany,
    zobowiązuję się zamiatać liście przed wydziałem, odgarniać śnieg, a
    także sprzątać pety z terenów wokół wydziału oraz odklejać gumy do żucia
    spod ławek, krzeseł i stołów. Z poważaniem, przestępca".


    Rońda nie ukrywał swej irytacji ściągającymi na egzaminach studentami. W
    mocnych słowach tłumaczył "Gazecie", dlaczego zdecydował się na tak
    drastyczną formę walki z tym obyczajem. - To dla mnie bardzo smutna
    sprawa. Kilkanaście lat pracowałem za granicą, m.in. w Niemczech,
    Japonii i Południowej Afryce. Wszędzie, gdzie wykładałem, ściąganie jest
    wręcz nie do pomyślenia...

  • Stanisław
    Janecki: Frasyniukowi „nóż się w kieszeni otwiera” na „durniów”
    profesorów, zupełnie jak Goebbelsowi „odbezpieczał się rewolwer” na
    słowo kultura
  • Mądrości Frasyniuka na miarę Goebbelsa, Goeringa czy Marksa mają
    już sporą tradycję. Ilekroć trzeba po leninowsku, a nie pięknoduchowsko
    przywalić we wraży obóz polityczny, Władysław Frasyniuk jest zawsze
    gotowy wystąpić w – jak to mawiał Andrzej Wajda – „zaprzyjaźnionej
    telewizji”.



  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    147. Głos Rosji Niesiołowskim

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 16:27
    Konferencja naukowa czy cyniczna walka o władzę?

    Konferencja naukowa czy cyniczna walka o władzę?


    Kolejną pozycją programu „Fakty i komentarze” „Głosu Rosji" jest
    rozmowa korespondenta Leonida Sigana z polskim politykiem, posłem na
    Sejm RP Stefanem Niesiołowskim. Zakończyła się konferencja naukowa w
    sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. →

    Zakończyła się konferencja naukowa w sprawie
    katastrofy pod Smoleńskiem. Co było celem jej organizatorów, a zwłaszcza
    posła Antoniego Macierewicza?

    Był
    to cel polityczny, aby po trupach ofiar katastrofy smoleńskiej
    Macierewicz i jego partia dotarli do władzy. Jest to cyniczny cel.

    Podczas konferencji głos zabrali tak zwani „eksperci”, czy są oni fanatycznymi zwolennikami PiS-u?

    Najprawdopodobniej,
    tak. Nie mają nic wspólnego z ekspertami, a jeden z nich niedawno dość
    poważnie skompromitował się, podając, że świadomie skłamał odnośnie
    wysokości lotu. W sumie, nie są to żadni specjaliści, są to ludzie,
    którzy z niezrozumiałych dla mnie powodów, świadomie czy nie, działają
    na rzecz PiS-u. Nie są oni żadnymi specjalistami w sprawach lotnictwa.
    Przyczyny katastrofy zostały podane i nie budzą wątpliwości.
    Opublikowano raport komisji Millera. Sprawa jest zakończona.

    Panie
    Pośle, podczas rozmowy w TVN-24 powiedział Pan, że katastrofa pod
    Smoleńskiem jest częścią składową walki o władzę. Pana zdaniem, czy do
    osiągnięcia tego celu wszystkie środki są dobre?

    Cóż,
    z grubsza można tak powiedzieć. Nie jest to żadną nowością: PiS
    wykorzystuje katastrofę smoleńską w walce o władzę. Nie ma żadnych
    powodów dla kwestionowania wiarygodnych, bardzo szczegółowych badań
    przeprowadzonych przez komisję i opublikowanych w raporcie Millera.
    Komisja w całości wyjaśniła przyczyny katastrofy.

    Prokurator
    Olejnik uniewinniony ws. krytyki śledztwa smoleńskiego. Krytyka
    dotyczyła "skandalu i kompromitacji organów państwa polskiego"

    Środowy wyrok jest nieprawomocny. Niezadowolona z rozstrzygnięcia
    strona może się od niego odwołać do prokuratorskiego sądu
    dyscyplinarnego II instancji. Nie wiadomo, czy tak się stanie w tej
    sprawie. Powodem postępowania dyscyplinarnego był wywiad prasowy, którego
    udzielił w zeszłym roku Olejnik - obecnie prokurator w stanie spoczynku.
    Oceniając w nim prowadzenie śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej przez
    prokuraturę wojskową, najbardziej krytyczny był wobec ujawnienia, że
    doszło do zamiany ciał b. prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda
    Kaczorowskiego i Anny Walentynowicz z ciałami innych ofiar katastrofy.
    Olejnik uznał, że to "skandal i kompromitacja organów państwa
    polskiego".

    Postępowanie na wniosek rzecznika dyscyplinarnego


    Po tych słowach rzecznik dyscyplinarny w Prokuraturze Generalnej
    wszczął postępowanie wyjaśniające sprawdzające i skierował sprawę do
    sądu dyscyplinarnego. Olejnikowi zarzucono, że wypowiadając się
    krytycznie o śledztwie, co jest naruszeniem prokuratorskich zasad
    etycznych (obowiązujących go również, gdy jest prokuratorem w stanie
    spoczynku), uchybił godności urzędu.Badania genetyczne potwierdziły, że zamieniono ciała

    We wrześniu zeszłego roku w Warszawie
    i Gdańsku ekshumowano dwie ofiary katastrofy smoleńskiej. Po
    przeprowadzeniu badań genetycznych okazało się, że doszło do zamiany
    ciała historycznej działaczki "Solidarności" Anny Walentynowicz z ciałem
    wiceprzewodniczącej fundacji Golgota Wschodu Teresy
    Walewskiej-Przyjałkowskiej. Według prokuratora generalnego Andrzeja
    Seremeta przyczyną nieprawidłowej identyfikacji ciał było ich nietrafne
    rozpoznanie przez rodziny.

    Miesiąc później w Świątyni
    Opatrzności Bożej ekshumowano ciało ostatniego prezydenta RP uchodźstwie
    Ryszarda Kaczorowskiego oraz innej ofiary katastrofy smoleńskiej. W tym
    przypadku również potwierdzono, że doszło do błędnej identyfikacji
    ciał.

    Rośnie dystans między PiS i PO

    Wysiłki
    polityków Platformy Obywatelskiej, obroniona pozycja Hanny
    Gronkiewicz-Waltz w Warszawie i zmasowany atak na niezależnych naukowców
    badających przyczyny katastrofy smoleńskiej nie przełamały negatywnej
    tendencji dla rządzącej partii.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    148. funkcjonariuszka Werner i wesoły wdowiec Deresz

    Maryla, śr., 23/10/2013 - 18:33

    dają popis niesamowitego chamstwa . Werner zadaje pytania, Deresz wydala z siebie nienawiść i chamstwo i prostactwo. Werner ciągle mu podsuwa - a czy to pana rani? Deresz przypomina sobie, że jest zbolały i mówi - ranią i jedzie dalej ze swoim prostackim chamstwem.- "naukowi hochsztaplerzy" to jak pochwała przy całym ścieku wdowca Deresza.

    Następny do szkalowania i zadymiania Jacek Kurski. Odkąd został banitą z PiS zmienił mu się punkt widzenia ze względu na miejsce siedzenia. Dostanie nagrodę - nie dostanie stołka w PE na drugą kadencję. Kiedy to pisałam, w studio Werner zauwazyła, ze Kurskiemu odpadł znaczek nowej partii SP. Znak? :)


    Deresz: Odpowiedzialność za Macierewicza ponosi kierownictwo Sejmu

    Deresz: Odpowiedzialność za Macierewicza ponosi kierownictwo Sejmu
    W "Faktach po Faktach" w TVN24 Paweł Deresz, mąż Jolanty
    Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie, wysyłał macierewicza do
    cyrku.
    zobacz więcej »

    W "Faktach po Faktach" Deresz podkreślił, że nie jest wściekły z
    powodu działalności zespołu Macierewicza, ale jest mu "smutno z rozwoju
    tej sytuacji". - Jest to pewnego rodzaju krzyk, mój ból, który do tej
    pory znosiłem pokornie. On przerodził się w krzyk. Krzyk przeciwko
    hucpie i politycznemu cwaniactwu - powiedział Deresz.

    I dodał: -
    30 lat szczęśliwego małżeństwa, wielkie perspektywy polityczne mojej
    żony, nagle katastrofa, jej badanie przez państwową komisję i dowiaduję
    się, że moja żona nie zginęła w katastrofie, tylko została zamordowana
    przez premiera Tuska i Putina, a pomagał temu wszystkiemu prezydent
    Komorowski. Potem dowiaduję się od pana Macierewicza, że trzy osoby
    uratowały się z katastrofy, potem dowiaduję się, że na terenie Sejmu
    działa jakaś dziwna komisja pseudoekspertów. Nie wytrzymałem i musiałem
    wykrzyczeć to wszystko - podkreślił Deresz.

    Miejsce w cyrku

    Paweł Deresz podkreślił, że w liście do Ewy Kopacz napisał o
    odpowiedzialności kierownictwa Sejmu za działanie zespołu Macierewicza. -
    Napisałem list do pani Marszałek, ale sformułowałem tezę, że za to 
    odpowiedzialność ponosi kierownictwo Sejmu. Myślę, że pani marszałek
    wcześniej czy później się do mojego listu ustosunkuje. Jeszcze nie
    dostałem odpowiedzi, ale jestem pewien, że nastąpi spotkanie pani
    marszałek ze mną czy odwrotnie - zauważył Deresz.

    Pytany, czy
    jest za likwidacją zespołu w ogóle odparł: - Niech sobie ten zespół
    działa, niech się dalej ośmiesza, ale nie w Sejmie. Myślę, że można
    zaproponować panu Macierewiczowi przeniesienie się gdzieś. Ja mam
    znakomitą lokalizację, niedawno byłem w cyrku na Bemowie (dzielnica
    Warszawy - red.) i jest to cudowne miejsce na działalność zespołu pana
    Macierewicza - powiedział.



    W poniedziałek spotkanie ws. zespołów parlamentarnych

    PiS zwróci się do premiera Donalda Tuska z wnioskiem o
    rozwiązanie zespołu smoleńskiego Macieja Laska. Tymczasem Ewa Kopacz
    zapowiedziała, że w poniedziałek odbędzie się spotkanie Prezydium Sejmu z
    ekspertami ws. ram prawnych dot. działania zespołów parlamentarnych. O
    zakończenie prac zespołu kierowanego przez Antoniego Macierewicza
    zaapelował do Kopacz Paweł Deresz.

    Politycy parlamentarnego zespołu, którym kieruje pos. Antoni
    Macierewicz, podali przykłady propagandowych działań ze strony rządowego
    zespołu m.in. ws. smoleńskiej brzozy. Poseł Antoni Macierewicz,
    podkreślił, że prof. Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu
    Georgii przedstawił dowody, że smoleńska brzoza, która “po dzisiejszy
    dzień jest fundamentem raportu Jerzego Millera”, była złamana już przed 5
    kwietnia 2010 roku i “nie mogła mieć nic wspólnego z tragedią
    smoleńską”.

    Przewodniczący zespołu zwrócił uwagę również na prezentowany od rana
    przez zespół Macieja Laska, materiał dowodowy, który jak stwierdził
    Antoni Macierewicz, opiera się na „wpisach anonimowego blogera”

    - Maciej Lasek znalazł zapis anonimowego blogera i od rana jest on
    prezentowany, jako materiał dowodowy mający kwestionować pracę
    najlepszego uniwersytetu na świecie w tej sprawie. Jeżeli tak, to
    proponuję, by pan Lasek wrócił do teorii kopernikańskiej, bo taka jest
    relacja między Glogerem, a pracą naukową która została przeprowadzona
    przez znawców i sprawdzona na innych uniwersytetach –
    powiedział Antoni Macierewicz.  

    Szef klubu PiS poseł Mariusz Błaszczak powiedział, że zespół

    z Maciejem Laskiem na czele powinien zostać rozwiązany. Wskazał, że
    koszty wynagrodzeń członków zespołu, według doniesień mediów,
    przekraczają 30 tys. zł miesięcznie.

    - Zespół doradców premiera Donalda Tuska wraz z Maciejem Laskiem
    powinien być rozwiązany. Jak mogliśmy przeczytać w prasie, koszty
    działalności tego zespołu i wynagrodzenia dla samych panów zasiadających
    w tym zespole przekraczają 30 tys. złotych miesięcznie, nie mówiąc o
    obsłudze sekretarskiej,  służbowych samochodach ,czy telefonach. Ci
    panowie nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, który z nich był na
    miejscu katastrofy i mierzył brzozę. Sami przyznali, że wysokość tej
    brzozy 10 kwietnia 2010 roku była różna –
    powiedział Mariusz Błaszczak.  

    Opinia, która pozwoli określić mechanizm powstania uszkodzeń brzozy,
    jest w fazie opracowywania przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne
    Policji – twierdzi prokuratura, o czym pisze Nasz Dziennik.

    Materiał, który poddawany jest teraz badaniu, ma odpowiedzieć na
    pytanie, w wyniku jakiego działania mechanicznego powstały ślady
    znajdujące się na zabezpieczonych kawałkach drewna i z jakiego materiału
    wykonane są odłamki w nim tkwiące.

    Przypomnijmy, że eksperci Państwowej Komisji Badania Wypadków
    Lotniczych pod kierownictwem Macieja Laska doszli do wniosku, że to
    rządowy Tupolew ściął brzozę 10 kwietnia 2010 roku, po czym stracił
    część skrzydła.

    Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zapowiedziała, że w poniedziałek odbędzie
    się spotkanie Prezydium Sejmu z ekspertami ws. ram prawnych dot.
    działania zespołów parlamentarnych. O zakończenie prac zespołu
    kierowanego przez Antoniego Macierewicza zaapelował do Kopacz Paweł
    Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie
    smoleńskiej.

    Kopacz poinformowała, że poniedziałkowe posiedzenie Prezydium Sejmu
    odbędzie się w obecności specjalistów z prawa konstytucyjnego, etyków i
    socjologów. Marszałek Sejmu dodała, że “chce ocenić pracę i ramy prawne
    zespołów, które funkcjonują w tej kadencji”. Jak zaznaczyła, ramy prawne
    dotyczące funkcjonowania zespołów parlamentarnych zostały nakreślone 20
    lat temu.

    “Dobrze jest, że (…) dzisiaj chcemy spojrzeć świeżym okiem na to, co
    powinno dziać się w polskim parlamencie. Komu, jak komu, ale marszałkowi
    Sejmu szczególnie zależy na wizerunku Sejmu, więc ta moja skrupulatność
    w ocenie tego, jak pracują zespoły, czy te ramy prawne są aktualne, czy
    też nie, jest konieczna. Stąd bez pośpiechu spotkamy się w
    poniedziałek, spotkamy się ze specjalistami i spotkamy się z Prezydium,
    bo to Prezydium w wielu sprawach decyduje” – zapowiedziała Kopacz.

    Podkreśliła też, że chce ocenić prace zespołów “nie tylko pod
    wrażeniem tego, co się ostatnio dzieje”, ale chce spojrzeć, jak
    pracowały przez ostatnie 20 lat.


    Znów nie pytany Witold Głowacki


    Konferencja Smoleńska. Żal mi tylko tych socjologów...



    Pękająca parówka. Rozerwana puszka po piwie. Zgnieciona puszka po
    piwie. A także zgnieciona puszka po napoju energetycznym. Słynne
    "bziuuu" oraz soki z brzozy. Analiza zdjęć z Google Earth. Kadry z
    animacji komputerowych wykonanych przez grafików rosyjskiej telewizji na
    potrzeby wieczornych wiadomości...

    Żenujące, będące obrazą dla nauki wyczyny uczestników
    pseudonaukowej Konferencji Smoleńskiej nie dają się już zaklasyfikować
    jako zwyczajne wpadki, lapsusy czy przykłady pokoleniowej nieporadności w
    zetknięciu z nowoczesnymi technologiami.



    Ale też nie jest to bynajmniej - jak chce część komentatorów - ani
    Monty Python i jego Latający Cyrk, ani też teatr absurdu. O wiele
    prędzej - bardzo kiepski, źle napisany kabaret, w którym gagi są
    zdecydowanie zbyt ciężkie, a żart topornie dosłowny. Coś jak program
    rozrywkowy z TVP albo kabaretowa rewia na Polsacie.



    Ja naprawdę bardzo przepraszam. Ale nawet ja, prosty człowiek,
    gdybym przegrał jakiś zakład i miał w jego wyniku poudawać wiarygodnego
    naukowca, postarałbym się jednak bardziej niż uczestnicy smoleńskich
    występów.Wyciąłbym z tej puszki po piwie jakieś skrzydło, spróbował nagrać na dyktafon odpowiedni, zbliżony dźwięk.A jakbym przerabiał zdjęcia, to naprawdę nie tymi najprostszymi metodami.



    Nie pojmuję - i już więcej nie będę pojmował - jakim cudem
    ktokolwiek jeszcze jest w stanie traktować smoleńskie towarzystwo
    naukowe serio. Sądzę, że udział w tej zabawie będzie się ciągnął jeszcze
    latami za jej uczestnikami. Że będzie skazą w naukowym życiorysie,
    którą trudno będzie wymazać.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    149. Gazeta Wyborcza a w sejmie trwa konferencja Cieszewskiego

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 11:42
    • noweNie ma już brzozy smoleńskiej. Teraz jest wielki dół, a będzie salon samochodowy


      Nie ma już brzozy smoleńskiej. Teraz jest wielki dół, a będzie salon samochodowy

    • Jak podaje radio,
      w miejscu brzozy wykopano wielki dół. Robotnicy twierdzą, że to budowa
      salonu samochodowego. Wcześniej fragment brzozy, o którą zahaczył
      prezydencki tupolew, został zabezpieczony jako dowód w śledztwie. Resztę
      drzewa usunięto.

      Z kolei jak kilka miesięcy temu podawał
      "Nasz Dziennik", w rejonie ścieżki podejścia lotniska rozpoczęto budowę
      centrum handlowego - dwupiętrowy kompleks znalazłby się 50 metrów od
      osi ścieżki podejścia.
    • "Ekspert" mówi o brzozie w Polsat News. Kłótnia. Groźby wyjścia ze studia: 'Obiecał pan...'


      "Ekspert" mówi o brzozie w Polsat News. Kłótnia. Groźby wyjścia ze studia: 'Obiecał pan...'

    Wczoraj wieczorem Cieszewski był gościem telewizji Polsat
    News. I przyznał, że nie można wykluczyć pomyłki ws. "wcześniejszego"
    ścięcia brzozy. - To nie jest teza. To jest wynik badań. Był sprawdzony.
    Wiele razy. Wydaje się bardzo pewny. Teoretycznie jest możliwość, że
    coś tam było złego. Coś, co spowoduje, że wynik będzie nieważny. To jest
    teoretycznie możliwe. Z praktycznego punktu widzenia jest to raczej
    niemożliwe - stwierdził.(..)

    Prowadzący program przypomniał, że współrzędne prawdziwej brzozy nie
    pokrywają się ze współrzędnymi, które pokazuje Chris Cieszewski. -
    Zgadza się. One się też nie pokrywają ze współrzędnymi, które podaje
    raport MAK i Wikipedia. Myśmy znaleźli czwarte miejsce - powiedział
    Cieszewski. Które współrzędne są więc wiarygodne? - Zależy to od tego,
    komu się chce wierzyć. Myśmy przedstawili dowody na to, że drzewo stało w
    miejscu, w którym myśmy określili - powiedział.

    Jak to
    możliwe, że 5 kwietnia brzoza była złamana na wysokości 6 metrów? - Jest
    wiele możliwości. Jest możliwość, że wiatr złamał, albo śnieg czy lód -
    mówił Cieszewski. - A jakby pan chciał ją złamać, to jest możliwość, że
    się uderzy buldożerem w dolną część drzewa - zasugerował. - Buldożer
    jest duży, zostawiłby ślady - ripostował dziennikarz.

    -
    Pan żartuje, że po tygodniu nie można ukryć śladów. A jak był na
    gąsienicach? Niech się pan zastanawia we własnym czasie, bo ja nie mam
    czasu. Nie jestem tu, żeby pan się dowiedział, jak buldożer może jeździć
    - mówił Cieszewski. I groził wyjściem ze studia.
    W trakcie programu robił to kilka razy. - W Polsce interpretuje się
    rzeczy, żeby służyć swoim interesom. Media, do których nie chciałem
    dawać wywiadu, specjalizują się w tym, żeby szkalować ludzi. Nie
    chciałby pan, żebym wstał i wyszedł. Obiecał mi pan, że będę w stanie
    skończyć zdanie i powiedzieć to, co chcę powiedzieć - mówił. Nie
    reagował na słowa prowadzącego, który powtarzał, że Cieszewski nie
    odpowiada na pytania.

    Podcinanie gardła? "To z amerykańskich filmów"


    Cieszewski tłumaczył się też, dlaczego ekipie "Faktów TVN" kilka
    dni temu pokazał gest podcinania gardła, co zarejestrowała kamera. - To
    jest z filmów amerykańskich. To oznacza, żeby przestać filmować. Jak
    np. jest wywiad, ze mną teraz, gdybym był w Ameryce i powiedział jakieś
    przekleństwo, to pan by pokazywał tak operatorowi, żeby przestał
    pracować - wyjaśniał.


    Maja NarbuttProf.
    Czapiński zarzuca ekspertom komisji Macierewicza zohydzenie tytułu
    profesora. Najwyraźniej zapominał, że to właśnie on zohydził ten tytuł,
    podpisując list w obronie pedofila

    "Czekam niecierpliwie, gdy wreszcie ktoś zaprosi go do studia, by
    wypowiedział się na temat społecznego odbioru pedofilii. To taki
    medialny temat. Dziwi mnie, że Janusz Czapiński w tej akurat kwestii
    skromnie milczy, choć z pewnością mógłby wnieść do debaty cenny wkład".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    150. Prof. Cieszewski o mediach:

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 11:53

    Prof. Cieszewski o mediach: Niekulturalne, nieetyczne, kłamliwe

    - Nie będę udzielał żadnych wywiadów - oświadczył prof. Chris
    Cieszewski podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. zbadania
    przyczyn

    Prof. Chris Cieszewski został zaproszony przez Antoniego Macierewicza na
    posiedzenie jego zespołu parlamentarnego. Powtarza swój referat z
    konferencji. Na początku obaj zgodnie podkreślili, że prof. Cieszewski
    nie jest współpracownikiem tego zespołu, a jedynie robi mu "pewną
    przysługę".

    Prof. Cieszewski zaczął od ostrych słów pod adresem polskich mediów.


    - Chciałem być w jakiś sposób pomocny, udzieliłem kilku
    wywiadów. Podczas jednego z nich zostałem oświecony do punktu szoku, że
    wszystkie historie, które wcześniej słyszałem, są prawdziwe
    - mówił
    prof. Cieszewski. - Polskie media są nieetyczne, kłamliwe i
    niekulturalne. Nie będę udzielał żadnych wywiadów i odpowiedzi na
    pytania. Robię to nie dlatego, że nie chcę, żeby mi ubliżano, ale
    dlatego, że nie chcę współpracować z degradowaniem ludzi. Uważam, że
    jest to nie fair, żeby pomagać komuś robić z siebie kogoś gorszego, niż
    już jest
    - powiedział prof. Cieszewski i zaczął referat.






    Stanisław
    Zagrodzki do Andrzeja Seremeta: "Jest rzeczą w najwyższym stopniu
    karygodną, żeby najwyższy rangą przedstawiciel prokuratury publicznie
    poświadczał nieprawdę"

    "Dokumenty będące w gestii Prokuratury Okręgowej w Warszawie
    zawierają jednoznaczne stwierdzenia, że kilkanaście ciał i rzeczy było
    nadpalonych, a niektóre z nich w stopniu znacznym."

    MATACTWA PAP/ONET





    • Dr Cieszewski: to był absolutny przełom w sprawie Smoleńska
    Nie jestem tutaj z powodu moich przekonań politycznych. Badania
    dot. katastrofy smoleńskiej, w których uczestniczę, to forma przysługi -
    powiedział na wstępie swojego wystąpienia w Sejmie prof. Chris
    Cieszewski. Naukowiec dowodził, że brzoza, z jaką według raportu Millera
    miał zderzyć się prezydencki samolot, nie mogła zostać złamana 10
    kwietnia, czyli w dniu katastrofy.
    Zanim prof. Cieszewski wygłosił wykład, w trakcie którego
    przekonywał, że nie mogło dojść do kolizji tupolewa z brzozą, w ostrych
    słowach skrytykował polskie media. - Media w Polsce są nieetyczne,
    kłamliwe i niekulturalne. W związku z tym nie będę udzielał już żadnych
    wywiadów. Nie chcę uczestniczyć w procesie ubliżania drugiemu
    człowiekowi - powiedział na wstępie prof. Cieszewski.

    Zaznaczył też, że wypowiada się w swoim imieniu i nie reprezentuje swojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Georgii.

    Prof. Cieszewski uprzedził, że wygłoszenie wykładu w
    języku polskim jest "wyjątkiem"; przyznał, iż zgodził się na to, ale
    dziś uznaje to za błąd, bo od lat nie używa rodzimego języka.

    W dalszej części przeszedł do szczegółowej analizy
    materiałów dot. katastrofy smoleńskiej. Podczas swojego przemówienia
    często używał angielskich. – Zdjęcie satelitarne, z którego
    korzystaliśmy, było absolutnym przełomem ws. badania okoliczności tego
    zdarzenia. Widnieje na nim element, który pozornie wydaje się być
    drzewem. Po dogłębnej analizie, przy użyciu pomiarów określonych w
    raportach MAK i Millera, okazało się jednak, że ten element na pewno nie
    jest brzozą – przekonywał naukowiec.

    Kontrowersje mogły wywołać źródła, które wymieniał
    prof. Cieszewski, stanowiące materiał do badań. Ekspert zespołu
    Macierewicza korzystał m.in. z Wikipedii, zaznaczając, że informacje tam
    znalezione mogą być błędne; dodał, że nie zostały one zweryfikowane.
    Korzystano także m.in. z prostego, darmowego programu graficznego.


    Setlak: nie dowiedziałem się niczego nowego

    Wykład dr Cieszewskiego na antenie TVN24
    skomentował red. Michał Setlak z "Przeglądu Lotniczego". - Nie
    dowiedziałem się niczego nowego nt. wypadku w Smoleńsku. Usłyszałem
    jednak dużo pokory w głosie pana Cieszewskiego; on przyznawał, że może
    się mylić. Najważniejsze jest jednak to, że komisja Millera już
    określiła okoliczności katastrofy; wszystko jest jasne - mówił Setlak.


    Nowe teorie ws. Smoleńska

    Dr Cieszewski wywołał burzę swoim wystąpieniem
    podczas drugiej konferencji smoleńskiej. Obok niego wystąpili m.in.:
    córka polityka PiS Zbigniewa Wassermanna, który zginął 10 kwietnia 2010
    r., oraz były kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński. Nie
    zaplanowano natomiast wystąpień ekspertów związanych z polską komisją
    badającą katastrofę, ani działającym przy kancelarii premiera zespołem
    do objaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje dr Maciej
    Lasek.

    Dr Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu
    Georgii, na koniec referatu poświęconego analizie smoleńskiej brzozy,
    powiedział, iż nie ma wątpliwości, że drzewo było złamane 5 kwietnia
    albo - jak dodał, reagując na głosy z sali - wcześniej.

    Rewelacje prof. Cieszewskiego skomentowali eksperci
    z zespołu Laska. - To kolejna fantastyczna teoria niczym
    nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a
    przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać
    właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana -
    powiedział Edward Łojek.

    Na II konferencji smoleńskiej dr hab. Jacek Wójcik z
    Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN przedstawił wyniki badań dwóch
    próbek z pobranych z ubrań ofiar katastrofy pod kątem m.in. występowania
    materiałów wybuchowych. Jak wyjaśniał, w próbkach nie zidentyfikowano
    takich substancji, ale zastrzegł, że materiały wybuchowe mogły być tam w
    ilościach mniejszych niż byli w stanie sprawdzić naukowcy pracujący na
    określonym sprzęcie lub też znajdować się w innych próbkach.

    Natomiast prof. Obrębski stwierdził, że "w
    momencie, gdy samolot uciekał z pułapki, nastąpiły wybuchy" oraz że
    "katastrofę spowodowały tzw. osoby trzecie". Pytał też, czy gałęzi drzew
    przy podejściu do lotniska w Smoleńsku nie ściął samolot Ił-76, który
    próbował tam wylądować 10 kwietnia 2010 r.

    Zespół Laska wielokrotnie podkreślał, że na wybuch
    na pokładzie Tu-154M nie wskazują zapisy rejestratorów parametrów lotu i
    głosów z kokpitu. Śladów osmaleń, ani działania wysokich temperatur lub
    płomienia na urwanym lewym skrzydle nie ma też na zaprezentowanych w
    ubiegłym tygodniu zdjęciach ze Smoleńska.

    Przewodniczącym komitetu naukowego konferencji miał
    być prof. Jacek Rońda, ale zrezygnował po tym, jak na antenie TV Trwam
    przyznał, że nie mówił prawdy w rozmowie w TVP1 w kwietniu.

    Wtedy profesor powiedział, że jego zdaniem piloci
    prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 m; dodał, że
    swoją wiedzę opiera na dokumencie z Rosji. W ubiegłym tygodniu, pytany,
    na jakiej podstawie twierdzi, że piloci nie zeszli poniżej 100 m, Rońda
    odpowiedział: "Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie (w
    TVP1) trochę zagrałem. (...) To był blef, na tym dokumencie nic nie
    było".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    151. uświęcanie pancernej brzozy przez Komorowskiego

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 12:04

    Manipulacje Kancelarii Prezydenta przy obchodach pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej.








    Katyńskie rodziny złożyły kwiaty w miejscu katastrofy



    Katyńskie rodziny złożyły kwiaty w miejscu katastrofy
    Rodziny katyńskie złożyły kwiaty i zapaliły znicze

    przy tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy smoleńskiej, a także przy

    brzozie, w którą 10 kwietnia 2010 uderzył Tu-154.

    Bronisław Komorowski w Smoleńsku i Katyniu




    Smoleńsk: Na miejscu brzozy jest teraz wielki dół. Ma tam powstać salon samochodowy



    Brzoza smoleńska jednak nie została usunięta

    Drzewo, o które 10 kwietnia 2010 zahaczył
    prezydencki tupolew nadal stoi na swoim miejscu. Taką informację radiu
    RM FM przekazał Nikołaj Bodin, właściciel działki, na której rośnie
    brzoza. Bodin był naocznym świadkiem katastrofy smoleńskiej.

    Rosjanin przekazał korespondentowi RMF-u w Moskwie,
    że na jego działce nie toczy się żadna budowa. Powiedział też, że na
    przylegającym terenie rozpoczęto jakieś prace budowlane, ale zostały one
    przerwane, bo to teren podchodzenia do lotniska Siewiernyj. Powtórzył,
    że jest pewien, że trzy lata temu samolot uderzył skrzydłem w drzewo
    rosnące na jego działce.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    152. apostołowie sekty pancernej brzozy swoje zgrane kawałki

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 13:29

    Dziś w zespole Macierewicza


    Prof. Cieszewski ujawnia: Jak miałem czternaście lat, nacinaliśmy korę brzóz

    - Brzoza brodawkowata ma sok, który jest normalnie pobierany.
    Natychmiast zafrasowało mnie, że ta duża brzoza nie miała żadnych soków,
    że była sucha w tamtym czasie. Pytanie - czy było to świeże złamanie? -
    mówił prof. Cieszewski.

    Michał Wilgocki
    Prokuratura dementuje

    W czwartek do sprawy odniosła się Naczelna Prokuratura Wojskowa.

    "Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
    jest w posiadaniu dwóch ekspertyz teledetekcyjnych sporządzonych przez
    Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS. Dotyczyły one zdjęć
    satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z okresu przed i po
    katastrofie (5 i 12 kwietnia 2010 r.). Jedna z nich odnosi się do stanu
    drzew, przy czym jedno z tych drzew jest identyfikowalne jako brzoza, o
    którą zawadzić miał lewym skrzydłem samolot Tu-154M. Z opinii tych nie
    wynika, aby brzoza była ułamana przed 10 kwietnia 2010" - czytamy w
    oświadczeniu prokuratury.

    Ppłk Janusz Wójcik, rzecznik
    NPW, przypomina także, że stan drzewa prokuratura określała na podstawie
    zeznań świadków, którzy obserwowali lądowanie samolotu.


    Fragmenty brzozy zostały też przebadane przez biegłych na przełomie
    września i października ubiegłego roku, a także w lutym i marcu 2013,
    podczas ich wizyt w Rosji. Na podstawie ich pracy
    Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji wyda opinię, która ma
    określić, w jaki dokładnie sposób brzoza została uszkodzona i czy ślady
    zabezpieczone na kawałkach drewna to fragmenty samolotu.


    Polskieradio.pl informuje, że z terenu katastrofy zostały wycięte
    drzewa. Zmienił się w plac budowy, a robotnicy twierdzą, że budują salon samochodowy. Informacja nie doczekała się jednak oficjalnego potwierdzenia.






    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    153. Deresz w archiwach IPN   Po

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 15:39

    Deresz w archiwach IPN

     

    Po raz pierwszy Deresz miał podjąć (incydentalną) współpracę z bezpieką w połowie lat 70. ubiegłego wieku.
    Według dostępnych danych rejestrowych, Deresz został pozyskany do
    niejawnej współpracy z pionem kontrwywiadowczym Służby Bezpieczeństwa w
    sierpniu 1973 r. Dokładnie rejestracja pod nr 36419 nastąpiła w dniu 13
    sierpnia 1973 r. Jednostką operacyjną
    SB, która dokonała rejestracji Deresza w sieci, był Wydział VII
    Departamentu II MSW. Wobec Deresza, ze względu na funkcję II sekretarza
    POP, jaką pełnił w redakcji ”Kuriera Polskiego”, SB zastosowało
    zarezerwowaną dla takich przypadków kategorię współpracy i
    zarejestrowało Deresza jako „kontakt operacyjny”. Wyeliminowanie z sieci
    agenturalnej nastąpiło 6 października 1978 r., a materiały operacyjne
    złożono do archiwum. Eliminacja Deresza jako współpracownika nastąpiła z
    powodu braku istotnych informacji oraz niechętnego stosunku do
    współpracy z SB. Deresz miał zostać pozyskany w związku z jego bliską
    znajomością z korespondentem zagranicznym gazety „Neue Rhein / Ruhr
    Zeitung” obywatelem RFN – Gertem Baumgartenem. Służbie Bezpieczeństwa
    nie podobały się także zbyt bliskie kontakty Deresza z korespondentem
    amerykańskiej Agencji AP E. Kramerem, który był podejrzewany o
    powiązania z zachodnimi służbami specjalnymi.

     

    W raporcie dotyczącym wyrażenia zgody na przeprowadzenie z Pawłem
    Dereszem rozmowy operacyjnej i ewentualne pozyskanie go do współpracy z
    SB z listopada 1974 r. kpt. Oziemski zauważył, co następuje - cyt.:
    „W toku prowadzenia sprawy operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie
    „Wiking” założonej na akredytowanego w Warszawie korespondenta (…) ob.
    RFN Gerta Baumgartena ustalono, że nawiązał kontakt on z Dereszem. Z
    informacji T.W. o ps. „Marian” wynika, że Paweł Deresz utrzymywał przyjacielskie stosunki z b. korespondentem amerykańskiej Agencji AP w Polsce E. Kramerem,
    który podejrzany jest o powiązania z zachodnimi służbami specjalnymi. Z
    uwagi na brak dostatecznej ilości osobowych źródeł informacji w sprawie
    o krypt. „Wiking” wydaje się wskazane przeprowadzenie z Dereszem
    rozmowy operacyjnej w celu wyjaśnienia kontaktów z Baumgartenem oraz
    zorientowania się o jego przydatności i możliwości w ewentualnej
    współpracy  z naszą służbą (…) W zależności od zajętej podczas rozmowy
    przez Deresza postawy proponuję mu okazanie nam pomocy w rozpoznaniu
    osoby i działalności Baumgartena oraz innych dziennikarzy z kk.”.


     

    Do kontaktu oficera SB z Pawłem Dereszem doszło w początku grudnia 1974
    r. w Warszawie. Z rozmowy operacyjnej kpt. Oziemski sporządził raport, w
    którym tak zrelacjonował rozmowę z Dereszem, cyt.: „W czasie
    prowadzonej rozmowy Deresz powiedział, że Baumgartena poznał około 6 lat
    temu na przyjęciu u znajomych swojej żony. Było to towarzystwo
    plastyków, jako że żona najczęściej w takim towarzystwie lubiła
    przebywać. Przypadkowa znajomość przerodziła się, jak powiedział Deresz w
    niezobowiązującą przyjaźń. Przejawiał się ona we wzajemnym goszczeniu
    się, organizowaniu wspólnych wycieczek poza Warszawę. W tym czasie
    Baumgarten związany był z kobietą o imieniu Krystyna. Pochodziła z
    Sopotu. Kobietę tę B. (Baumgarten – przyp. autora) – zdaniem Deresza
    darzył uczuciem. Jej śmierć bardzo przeżył. Imponowała mu jej uroda. Na
    swoje wydatki poza utrzymaniem dostawała od B. ca 10 tys. zł. Obecnie żyje z plastyczką lat ca 35 o nazwisku Kulesza Ewa,
    którą poznał na przyjęciu w kilka miesięcy po śmierci ostatniej żony.
    Mieszkają razem. Kulesza oprócz wykonywania swojego zawodu pomaga
    Baumgartenowi w jego sprawach zawodowych  np. przypomina o umówionych
    spotkaniach, konferencjach itp. Wg oceny Deresza Kulesza nie jest osobą,
    która dla Baumgartena zaniechałaby wykonywania zawodu i wyjechała z nim
    do RFN po to, żeby stać się gospodynią domową. Latem b.r. miała
    naturalne poronienie co w znacznym stopniu odbiło się na jej zdrowiu. Od
    tego czasu jest pod stałą kontrolą lekarską”
    . W dalszej części raportu z rozmowy kpt. Oziemski relacjonował spostrzeżenia Deresza, cyt.:
    „Oceniając Baumgartena jako dziennikarza reprezentującego burżuazyjną
    prasę, Deresz powiedział, iż jest on bardzo ostrożny w zbieraniu
    informacji. Wynika to m.in. stąd, że chce pobić rekord pobytu Zimmmerera
    jako korespondenta RFN w Polsce. W związku z tym treść nadawanej
    korespondencji musi być obiektywna”
    . Na koniec rozmowy kpt.
    Oziemski zobowiązał swojego interlokutora do zachowania w tajemnicy
    faktu oraz treści przeprowadzonej rozmowy oraz zaproponował kolejny
    kontakt, na co - jak stwierdził funkcjonariusz SB - Deresz miał przystać
    chętnie.

     

    Na sporządzonym raporcie z przeprowadzenia rozmowy operacyjnej z
    Dereszem przełożony służbowy kpt. Ozimeskiego poczynił ciekawe i istotne
    adnotacje. Płk. Jędrzejczyk – naczelnik Wydziału VII Departamentu II
    MSW - polecił, cyt.: „Zebrać niezbędne dane o Kuleszy (Ewie – przyp. autora) i opracować w kierunku pozyskania (do współpracy z SB – przyp. autora). W stosunku do Baumgartena opracować plan przedsięwzięć zmierzających do pozbycia się jego w Polsce”. Opisany
    powyżej przypadek nadgorliwości w relacjonowaniu funkcjonariuszom SB
    szczegółów intymnego życia, jak widać, zaskutkował realnymi działaniami
    wymierzonymi wobec osób, o których się opowiada. W archiwum IPN pod
    sygn. akt IPN BU 00191/27 zachowały akta operacyjne dotyczące Pawła
    Deresza.

     

    Ujawnione dokumenty wywiadu PRL

     

    Po powrocie z placówek w połowie lat 80. ubiegłego wieku (1984) Deresz
    kontynuował działalność dziennikarską w redakcji „Kuriera Polskiego, na
    stanowisku zastępcy redaktora naczelnego. W tym mniej więcej okresie
    ujawnia się udokumentowane zainteresowanie operacyjne Dereszem ze strony
    komunistycznego wywiadu wojskowego, choć pierwsze oznaki
    zainteresowania się osobą Deresza wywiad wojskowy przejawiał już w 1978
    r.

     

    Deresz znalazł się w zainteresowaniu operacyjnym osławionej jednostki
    komunistycznego wywiadu wojskowego – Oddziału Y Zarządu II Sztabu
    Generalnego WP (oficerowie tej właśnie jednostki wywiadu zamieszani byli
    w aferę FOZZ) - z racji zajmowanego stanowiska w redakcji „Kurier
    Polski” oraz częstych wyjazdów poza granice kraju. Opracowaniem Pawła
    Deresza jako kandydata do współpracy, a następnie jego werbunkiem, zajął
    się mjr Ryszard Barski. Mjr Barski to wieloletni i doświadczony oficer
    komunistycznego wywiadu wojskowego, a następnie wywiadu WSI. Deresz
    poznał się z Barskim jeszcze w 1976 r. Kontynuowali znajomość na
    płaszczyźnie towarzyskiej.

     

    Mjr Barski przystąpił do intensywnego rozpracowywania Deresza w styczniu
    1987 r. pod kątem pozyskania go do współpracy. Najpierw dokonał
    sprawdzeń w ewidencji operacyjnej Służby Bezpieczeństwa, Wojskowej
    Służby Wewnętrznej oraz Zarządu II Sztabu Generalnego WP. W ten sposób
    chciał się upewnić, czy Paweł Deresz nie pozostaje w zainteresowaniu
    innej służby specjalnej, oraz zgromadził wszelkie dotychczas zebrane o
    kandydacie informacje operacyjne. Dokonał przeglądu
    akt paszportowych Deresza i jego najbliższej rodziny w Biurze
    Paszportowym oraz ustalił dokładne dane osobowe jej członków w Biurze
    Ewidencji Ludności. W trakcie spotkań towarzyskich z Dereszem mjr
    Ryszard Barski uzyskał bliższe dane dotyczące rodziny kandydata, jego
    warunków życia i pracy, cech charakteru, kariery zawodowej i
    politycznej. Na wniosek mjr. Barskiego Wojskowa Służb Wewnętrzna
    przeprowadziła drobiazgowy wywiad środowiskowy wobec Pawła Deresza i
    najbliższych członków jego rodziny oraz rodziny jego żony: Jolanty
    Szymanek-Deresz.

     

    W sporządzonym przez WSW raporcie z sierpnia 1988 r., dotyczącym ustaleń poczynionych wobec Pawła Deresza, czytamy, cyt.: W
    miejscu pracy (tj. w gazecie „Kurier Polski” – przyp. autora) posiada
    opinię dobrze przygotowanego do zawodu dziennikarskiego. Wykazuje się
    pracowitością, samodzielnością i operatywnością. Cechuje go duże
    wyrobienie i odpowiedzialność polityczna w pracy zawodowej i partyjnej.
    Aktywny członek PZPR, w pracy społeczno-politycznej tow. Chmiel  z MSW
    pod względem politycznym i etyczno-moralnym zastrzeżeń do obywatela „D”
    (Deresza – przyp. autora) nie posiada. Ocenia (tow. Chmiel – przyp.
    autora) w/w jako jednostkę pożytecznie ustosunkowaną do przemian
    zachodzących w kraju. W miejscu zamieszkania znany jest jako lokator
    spokojny, grzeczny, zrównoważony i kulturalny. Strona etyczno-moralna
    nie budzi zastrzeżeń. Nie znane jest aby był odwiedzany przez osoby
    zamieszkałe za granicą.


     

    Ponadto mjr Barski skompletował dokumenty kadrowe Deresza z jego
    poprzednich miejsc pracy, zdobył i włączył do akt współpracownika opinię
    partyjną, oraz wnioski o nadanie odznaczeń państwowych dla Deresza.

     

    Dopiero po zgoła dwuletnim rozpracowywaniu kandydata, mjr Barski zwrócił
    się do swego przełożonego płk. Zdzisława Żyłowskiego – Szefa Oddziału
    „Y” Zarządu II Sztabu Generalnego - z wnioskiem o wyrażenie zgody na
    zwerbowanie Pawła Deresza do współpracy z wywiadem wojskowym. W wniosku
    datowanym z października 1989 r. (po 4 miesiącach od daty
    przeprowadzenia czerwcowych wyborów do Sejmu PRL i pod rządami Premiera
    Tadeusza Mazowieckiego) mjr Barski określił cel zwerbowania Deresza do
    współpracy w sposób następujący, cyt.: „celem pozyskania kandydata
    jest wykorzystanie go w charakterze adresówki krajowej. W chwili
    obecnej posiada on ku temu niezbędne możliwości wywiadowcze. Można
    również liczyć na pomoc w przypadku realizacji naszych zadań w miejscu
    pracy kandydata
    (tj. w redakcji „Kurier Polski” – przyp. autora)”.

     

    Adresówka to taka kategoria tajnej współpracy z wywiadem, w ramach
    której współpracownik świadomy swojej roli udostępnia wywiadowi swój
    adres miejsca zamieszkania do korespondencji wysyłanej z zagranicy bądź z
    terenu kraju i pochodzącej od zagranicznej lub krajowej agentury. W
    takich wypadkach współpracownik, odbierając odpowiednio oznaczoną
    korespondencję, ma za zadanie przekazać ją bez naruszania swojemu
    oficerowi prowadzącemu.

     

    W dalszej części wniosku o wyrażenie zgody na werbunek Deresza mjr Barski proponuje, cyt.:
    „pozyskać kandydata do współpracy na motywach patriotycznych. Po
    wyrażeniu zgody na współpracę zostanie mu przedstawiona do podpisu
    Deklaracja. Propozycja współpracy z wywiadem wojskowym przedstawiona
    zostanie kandydatowi w sposób bezpośredni w trakcie spotkania”
    . Co istotne mjr Ryszard Barski podkreślił, iż cyt.: „nie przewiduje się, by kandydat odmówił współpracy z wywiadem wojskowym PRL”.

     

    Werbunek Pawła Deresza nastąpił dokładnie 18 października 1989 r. Deresz
    podpisał zgodnie z przewidywaniami dwa dokumenty. Pierwszy to
    zobowiązanie do dobrowolnego udostępnienia swojego adresu na potrzeby
    wywiadu wojskowego PRL oraz do przekazywania nadchodzącej korespondencji
    przedstawicielowi służby bez zapoznawania się z jej treścią. Drugi
    podpisany dokument to klasyczne zobowiązanie się do zachowania w
    tajemnicy faktu kontaktów i rozmów z przedstawicielami wywiadu
    wojskowego PRL pod groźbą odpowiedzialności karnej.

     

    W raporcie z pozyskania Pawła Deresza na współpracownika wywiadu
    wojskowego mjr Barski z satysfakcją zameldował przełożonemu, cyt.: „w
    dniu 18.10.1989 r. przeprowadziłem werbunek kandydata na adresówkę ps.
    „REDAKTOR”. Spotkanie odbyło się w kawiarni hotelu „EUROPEJSKIEGO”. Po
    ogólnej rozmowie dot. aktualnej sytuacji politycznej i gospodarczej
    kraju zaproponowałem wykorzystanie jego adresu domowego dla potrzeb
    wywiadu wojskowego PRL.
    „REDAKTOR” bez zastrzeżeń podpisał wręczone mu zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy
    oraz zobowiązanie dot. udostępnienia swojego adresu dla potrzeb wywiadu
    wojskowego. (…) W końcowej części rozmowy stwierdził m.in., iż jest
    zadowolony z faktu, że taka instytucja darzy go zaufaniem. Decyzję o
    udostępnieniu nam swojego adresu podjął po upewnieniu się, że ma do
    czynienia z wojskiem, którego jest sympatykiem. Sam jak stwierdził, jest
    porucznikiem rezerwy. Podkreślił, iż będzie sumiennie realizował
    wszelkie zadania wynikające z faktu współpracy z nami”
    .







    Po udanym werbunku mjr Barski ustalił z Dereszem zasady konspiracji i kontaktowania się ze swoim oficerem prowadzącym.
    Dla upewnienia się co do szczerości i lojalności nowego współpracownika
    wywiadu zarządził wysłanie na adres „REDAKTORA” listu kontrolnego z RFN
    z rezydentury wywiadu o kryptonimie „KAPITOL”.

     

    Pod raportem z pozyskania podpisali się płk. Zdzisław Żyłowski (Szef
    Oddziału Y) oraz ppłk. Konstanty Malejczyk (późniejszy Szef WSI). Raport
    z pozyskania sporządzono w Warszawie 19 października 1989 r.

     

    Wykorzystywanie adresu zamieszkania Deresza trwało według zachowanej w
    archiwum IPN dokumentacji nieprzerwanie co najmniej do stycznia 1990 r.
    Właśnie w tym miesiącu doszło w Hotelu „Europejskim” do spotkania
    Deresza ps. „REDAKTOR” ze swoim oficerem prowadzącym, wtedy już ppłk.
    Ryszardem Barskim. Nastąpiło przekazanie listu operacyjnego pochodzącego
    od jednego z oficerów rezydentury w Wiedniu. Lojalność oraz rzetelność
    wykonywanych zadań była kilkakrotnie kontrolowana przez wywiad wojskowy
    za pomocą listów kontrolnych.

     

    Z akt współpracownika wywiadu wojskowego ps. "REDAKTOR" przechowywanych w
    Instytucie Pamięci Narodowej pod sygn. akt IPN BU 003179/375 wynika, że
    Pawłem Dereszem zajmował się kwiat komunistycznego wywiadu wojskowego,
    później wywiadu WSI: płk Zbigniew Worożbit, płk Henryk Michalski, płk
    Zdzisław Żyłowski oraz płk Konstanty Malejczyk. Z materiałów tych nie
    wynika także, by wywiad wojskowy zaprzestał kontaktów z Dereszem po
    styczniu 1990 r. Wręcz przeciwnie, z zawartości merytorycznej oraz
    paginacji stron można wysnuć uprawniony wniosek o kontynuowaniu tajnej
    współpracy.

     

    Jak powszechnie wiadomo, gazeta „Kurier Polski”, po wygranych przez
    Lecha Wałęsę wyborach prezydenckich, ochoczo atakowała twórców
    Porozumienia Centrum, przede wszystkim braci Jarosława i śp. Lecha
    Kaczyńskich oraz osób z PC powiązanych. Przykładem tego są choćby
    publikacje dotyczące domniemanej afery „Telegraf”.

     

    Po upadku rządu premiera Jana Olszewskiego (4 czerwca 1992 r.), dziennik
    „Kurier Polski” stał się agendą działań propagandowych UOP i WSI
    wymierzonych przeciwko środowisku politycznemu skupionemu wokół mec.
    Olszewskiego. Jak już powszechnie wiadomo, w obu służbach funkcjonowały
    samodzielne zespołu operacyjne mające na celu niszczenia wszelkimi
    metodami prawicę niepodległością oraz niepokorną i anarchizującą lewicę
    spod znaku PPS Piotra Ikonowicza. „Kurier Polski” wyróżniał się w tej
    operacji prowadzonej do końca prezydentury Lecha Wałęsy szczególnymi
    osiągnięciami. To właśnie w redakcji „Kuriera Polskiego” pracował Jacek
    Podgórski - wedle części polityków i prawicowych dziennikarzy - jako
    oficer pod przykryciem UOP, którego działalność „dziennikarska” miała
    być bezpośrednio kierowana przez płk. Jana Lesiaka.

     

    Podgórski powtórnie zasłynął w roku 2003, kiedy pojawił się jako doradca
    ówczesnego premiera Leszka Millera. Wtedy też spartaczył prowokację
    wymierzoną przeciwko przewodniczącemu sejmowej komisji śledczej ds.
    afery Rywina – Tomaszowi Nałęczowi. Chodziło o zdyskredytowanie Nałęcza
    jako osoby uwikłanej w aferę kupowania zapisów ustawy medialnej.

     

    W tym czasie pracownikiem etatowym redakcji „Kuriera Polskiego” i
    bliskim znajomym Pawła Deresza był także Andrzej Nierychło - uprzednio
    dziennikarz pisma „ITD.”, którego redaktorem naczelnym był Aleksander
    Kwaśniewski. Po odejściu z „Kuriera Polskiego” Nierychło stał się
    wydawcą „Pulsu Biznesu”. Według Reportu Przewodniczącego Komisji
    Weryfikacyjnej WSI (MP Nr 11 poz. 110.z 16.02.2007 r.) Andrzej Nierychło
    jako współpracownik komunistycznego wywiadu wojskowego od 1983 r.,
    następnie jako współpracownik WSI o ps. „SĄSIAD”, brał udział w próbach
    wykorzystania na rzecz WSI struktur medialnych organizowanych przez
    Zygmunta Solorza (którego poznał jako właściciela „Kuriera Polskiego”).

     

    Sławomir Cenckiewicz w swojej książce poświęconej historii
    komunistycznego wywiadu wojskowego zatytułowanej „Długie Ramię Moskwy”
    (na s. 398) w ten oto sposób opisał współpracę agenturalną Andrzeja
    Nierychło, cyt.: W 1986 r. Nierychło zajmował stanowisko redaktora
    naczelnego tygodnika "ITD" i miał zostać zastępcą szefa "Przeglądu
    Tygodniowego". Wówczas zapadła decyzja, by przekazać go Oddziałowi "P"
    (zamorskiemu). Oficerem prowadzącym "Sąsiada" został kpt. Marek
    Dukaczewski. Po 1991 r. współpracę z "Sąsiadem" kontynuowały WSI, choć
    dla klasycznie pojmowanego wywiadu nie miała ona większego znaczenia,
    bowiem Nierychło był komentatorem politycznym i publicystą ekonomicznym.
    Do rangi symbolu urasta zawarty w teczce "Sąsiada" wykaz jego telefonów
    stacjonarnych i komórkowych z lat 90. Wśród nich, pod datą 15
    października 1999 r. widnieje dopisek: Aktualne miejsce pracy "Puls
    Biznesu".


     

    Z treści Raportu Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej WSI możemy
    dowiedzieć się o żywnym zainteresowaniu redakcją „Kuriera Polskiego” ze
    strony gen. Marka Dukaczewskiego. O silnej pozycji Dukaczewskiego w
    redakcji „Kuriera Polskiego” dobitnie świadczy ujawniony publicznie fakt
    udzielania skutecznej pomocy agenturze WSI w zatrudnianiu jej na etacie
    w redakcji. W Raporcie poruszono ten problem na przykładzie
    ukierunkowania życia zawodowego Krzysztofa Krzyszycha, wg Raportu 
    współpracownika WSI o ps. TERON”. Na stronie 271 Raportu czytamy, cyt.: „Od
    2 listopada 1993 r. do 30 kwietnia 1995 r. Krzyszycha pracował jako
    cywilny starszy specjalista w Jednostce Wojskowej 3362 [tj. Centrala WSI
    w Warszawie] ( …) W trakcie kursu wywiadowczego Krzyszycha był
    namawiany do kontynuowania kariery dziennikarskiej (wśród namawiających
    była pewno płk. Marek Dukaczewski). Skierowano go też do „Kuriera
    Polskiego”, „pod opiekę” dziennikarza Andrzeja Nierychło”.


     

    Przypomnijmy, że w tym właśnie czasie Paweł Deresz zajmował w redakcji
    „Kuriera Polskiego” stanowisko zastępcy redaktora naczelnego, i na
    politykę kadrową, z formalnego punktu widzenia, miał wpływ
    współdecydujący.

     

    Klamrą, która zamyka twarde poszlaki niejawnej współpracy Deresza z WSI, jest udział Pawła Deresza w redagowaniu periodyku wydawanego pod tytułem „Przegląd Międzynarodowy”.

     

    Wiadomym jest już, że w 1994 r. w ramach powołanej przez WSI Grupy
    Wywiadowczej „GROT” utworzono dla celów wywiadowczych redakcję tytułu
    prasowego „Przegląd Międzynarodowy”, który był wydawany jako dodatek do
    gazety codziennej „Trybuna Śląska”. Jednym z pracowników tej gazety był
    Paweł Deresz.

     

    Grupa Wywiadowcza „GROT”, a za nią tytuł prasowy „Przegląd
    Międzynarodowy” została powołana rozkazem ówczesnego Szefa WSI –
    Konstantego Malejczyka. Bezpośredni nadzór na projektem powierzono płk.
    Markowi Dukaczewskiemu. Organizatorem GW „GROT” i redaktorem naczelnym
    oraz wydawcą „Przeglądu Międzynarodowego”
    został Jerzy Tepli - wieloletni współpracownik komunistycznego wywiadu
    wojskowego, następnie WSI o ps. „EUREKA” (korespondent TVP i POLSATU w
    Niemczech). W skład redakcji „Przeglądu Międzynarodowego” oprócz Jerzego
    Tepli (ps. „EUREKA”) i Pawła Deresza, weszli inni wybitni
    współpracownicy WSI: Grzegorz Woźniak współpracownik o ps. „CEZAR”
    (dziennikarz TVP), Krzysztof Mroziewicz „ps. „SENGI” (dziennikarz PAP,
    Polityki, i także były dziennikarz TVP, prowadzący program „7 Dni Świat”
    oraz były Ambasador RP w Indiach) oraz Edyta Maluta-Gąsior oficer pod
    przykryciem OPP o ps. „KRYSTYNA” (dziennikarka „Trybuny Śląskiej”). Dla
    „Przeglądu Międzynarodowego” pisał także Andrzej Bilik, współpracownik
    wywiadu wojskowego PRL od 1965 r., a następnie WSI o ps. „GORDON” (były
    dziennikarz, redaktor naczelny „Dziennika Telewizyjnego”, były Ambasador
    w Algierii).

     

    Redakcja „Przeglądu Międzynarodowego”, stanowiąca dla WSI instytucją
    przykrycia, mieściła się w Warszawie przy ul. Koszykowej. WSI zastrzegło
    sobie prawo dostępu do wszelkich informacji pozyskanych przez redakcję
    oraz prawo do wglądu w artykuły i ewentualnego wstrzymywania ich
    publikacji (przy zachowaniu prawa autora do honorarium). „Przegląd
    Międzynarodowy” miał w zamiarze swoich mocodawców zlecać opracowania
    znanym publicystom, politykom i specjalistom. WSI chodziło o wyrobienie
    sobie łatwej i wiarygodnej ścieżki dostępu do czołowych polityków tak w
    kraju, jak i za granicą (str. 269-270 Raportu z weryfikacji WSI).
    Ostatni numer „Przeglądu Międzynarodowego” wydano w 1998 r.

     

    Po ujawnieniu Raportu Przewodniczącego Komisji weryfikacyjnej WSI w
    lutym 2007 r. tak oto ówczesny redaktor naczelny „Trybuny Śląskiej”
    wypowiedział się dla „Tygodnika Polityka” na temat genezy powstania
    dodatku, cyt.: Tadeusz Biedzki, ówczesny redaktor naczelny „TŚ”,
    mówi: – Skontaktował się ze mną Jerzy Tepli, nasz wieloletni
    współpracownik, korespondent w Niemczech, z informacją, że w Warszawie
    zrodził się pomysł wydawania miesięcznika o tematyce międzynarodowej i
    zaproponował, aby na początku była to wkładka do „TŚ”. Tepli powiedział,
    że to projekt rządowy, państwo pokryje koszty wydawnicze, a celem jest
    przybliżanie rodakom spraw międzynarodowych. „Przegląd” był redagowany w
    Warszawie, do Katowic przychodziły materiały i makiety stron, były
    czytane, czasami poprawiane – i szły do drukarni. Pierwszy numer
    poświęcony był polskiej racji stanu.  Otwierały go rozmowy z prof.
    Bronisławem Geremkiem i Jurijem Kaszlewem – ambasadorem Rosji w Polsce. O
    polskiej racji stanu pisał w nim Jerzy J. Wiatr. Drugi numer,
    październikowy, też był tematyczny: Plotka po rosyjsku, niemiecku,
    francusku i amerykańsku. W kolejnych numerach Eugeniusz Guz odsłania
    kulisy zerwania po wojnie konkordatu, Jan Gadomski analizuje sytuację w
    Rosji na progu 1995 r., a Andrzej Bilik rysuje sylwetkę Borysa Jelcyna. W
    1996 r. wkładka nabrała kolorów i wychodziła pod tytułem „Świat”. „PM”
    pojawił się jeszcze w 1998 r. ze stopką: Redaktor – Jerzy Tepli. Stali
    współpracownicy: Paweł Deresz, Jan Gadomski, Stanisław Głąbiński,
    Grzegorz Woźniak. Inicjatywa „Przeglądu” umarła śmiercią naturalną.

     


    Grzegorz Woźniak (współpracownik WSI o ps. „CEZAR”) pełnił funkcję
    sekretarza redakcji „Przeglądu Międzynarodowego” do roku 1995 (wtedy
    został pełnomocnikiem kampanii telewizyjnej Aleksandra Kwaśniewskiego na
    urząd Prezydenta RP) i był według Raportu opłacany przez WSI z funduszu
    operacyjnego kwotą 1200 marek zachodnioniemieckich miesięcznie
    (zachowało się jego 18 pokwitowań).
    (..)
    http://niezalezna.pl/40093-tylko-u-nas-deresz-w-aktach-ipn-szczegolowa-b...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    154. i te wszystkie laskowe kłamstwa za nasze pieniądze

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 16:38

    16:55

    "Blef zamiast dowodów". Zespół Laska uruchomił stronę internetową

    "Blef zamiast dowodów". Zespół Laska uruchomił stronę internetową

    Odpowiedzi na często zadawane pytania dotyczące
    katastrofy smoleńskiej, dane dotyczące pracy rosyjskich kontrolerów,
    zdjęcia i...
    czytaj dalej »

    • faktysmolensk.gov.pl


      "Fakty Smoleńsk ". Aktualności, zdjęcia, wideoblogi, krytyka Macierewicza

      Działa serwis zespołu Macieja Laska o katastrofie smoleńskiej. - Nie
      tworzymy strony, żeby walczyć z Macierewiczem. Ale jeśli jego eksperci
      będą stawiać nieprawdziwe zarzuty i fałszować dowody, będziemy reagować
      - mówi Lasek




    Prokuratura NIE MA BADAŃ BRZOZY od 3,5 roku, ale ma "zeznania świadków"

    16:13

    NPW: Mamy ekspertyzy stanu drzew. Brzoza nie była ułamana przed 10 kwietnia

    NPW: Mamy ekspertyzy stanu drzew. Brzoza nie była ułamana przed 10 kwietnia

    Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie posiada dwie
    ekspertyzy zdjęć satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z...
    czytaj dalej »


    Naczelna Prokuratura Wojskowa zapewniła, że dysponuje zeznaniami
    świadków obserwujących moment podchodzenia do lądowania prezydenckiego
    samolotu, z których wynika, iż doszło do uderzenia lewym skrzydłem
    samolotu w brzozę, wskutek czego ta miała się przełamać.

    NPW: Brzoza nie była ułamana przed 10 kwietnia

    "Wojskowa
    Prokuratura Okręgowa w Warszawie jest w posiadaniu dwóch ekspertyz
    teledetekcyjnych sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz
    firmę SmallGIS . Dotyczyły one zdjęć satelitarnych lotniska oraz terenów
    przyległych z okresu przed i po katastrofie (5 i 12 kwietnia 2010 r.).
    Jedna z nich odnosi się do stanu drzew, przy czym jedno z tych drzew
    jest identyfikowalne jako brzoza, o którą zawadzić miał lewym skrzydłem
    samolot Tu-154M. Z opinii tych nie wynika, aby brzoza była ułamana przed
    10 kwietnia 2010 r." - czytamy w komunikacie NPW.
    Prokuratura dodała, że zasięgnęła opinii Centralnego Laboratorium
    Kryminalistycznego Policji. Wówczas, w trakcie prowadzonych czynności
    uzupełniających oględzin miejsca katastrofy, pobrano i zabezpieczono do
    dalszych badań dwa duże fragmenty, po ok. 160 cm, drzewa – brzozy, w
    którą miał uderzyć samolot, co skutkować miało utratą fragmentu lewego
    skrzydła.

    Jak poinformowano, czynności związane z ww.
    fragmentami były prowadzone na terenie Federacji Rosyjskiej z uwagi na
    niepodzielność tych fragmentów.

    W lutym i marcu 2013 r. w Moskwie
    biegli i prokuratorzy dokonali pomiaru dwóch fragmentów brzozy,
    zmierzyli cięcia, ułamania i darcia, zabezpieczyli znajdujące się w nich
    elementy metalu i powłok lakierowych.
    "W dalszej kolejności biegli
    dokonali odlewów silikonowych tychże darć, cięć i złamań oraz elementów
    metalowych. Biegli pobrali również próbki z elementów tkwiących w
    brzozie do dalszych badań fizykochemicznych, metaloznawczych i
    mechanoskopijnych" - czytamy.Następnie, w Smoleńsku, biegli pobrali z wraku zasadniczego próbki
    referencyjne (porównawcze) elementów metalowych i powłok lakierowych. "W
    oparciu o tak zabezpieczony materiał dowodowy CLKP wyda opinię, która
    ma określić mechanizm powstania uszkodzeń drewna – brzozy, ustalić w
    wyniku jakiego działania mechanicznego powstały ślady znajdujące się na
    zabezpieczonych kawałkach drewna oraz z jakiego materiału wykonane są
    odłamki znajdujące się w drewnie" - poinformowano w komunikacie.

    Jak poinformowali prokuratorzy wojskowi, ta opinia jest w fazie opracowywania.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    155. Sadurski u Werner, Czapiński u Morozowskiego

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 18:43

    sekta pancernej brzozy atakuje i obraża za pośrednictwem funkcjonariuszy mediów. Sadurski jest za cenzurą na śledztwo smoleńskie - po co gadać! Zapomną! Po co transmitowali wykład prof. Cieszewskiego?
    To dopiero naukowiec pełno gembo, pan Sadurski.
    Teraz Stokrotka i córka ś.p. Nowackiej oceniają profesorów . Ciekawe, co jej ojciec, też naukowiec, na takie opinie. Sama konferencji nie oglądała, czytała relacje - mówi o pekających parówkach, więc wiemy która relacje czytała - tę z GW.

    Florencki Professore opiniuje naukowców Konferencji Smoleńskiej.
    A to dobre :))) I stały motyw Czerskiej - kto nie z sekta pancernej brzozy, ten chce podpalić kraj i obalić najlepszy rząd.

    "Dzień pogardy". W. Sadurski na rocznicę 10 kwietnia


    OSKARŻAM SADURSKIEGO

    Przypisy:

    [1] FLORENCKA CHOROBA.
    Podobnie jak francuska choroba, przy której pojawiają się france. Ale
    etiologia tej choroby, jest ciekawa. Otóż zaglądając do historii
    Florencji, dowiesz się, że w 1183 roku Florencja obwołała się KOMUNĄ. Skąd zaraza komunizmu po raz pierwszy zaatakowała Europę?
    Skąd przyszła ta zaraza?
    Z Florencji!
    Nazwa florencka choroba
    ma więc swoje własne znaczenie. Tam wybuchła pandemia komuny, tam się
    rozpętało pandemonium, wyniszczające Europę, niczym dżuma. Tam jest
    żródło zarazy. Ale to jeszcze nie koniec. Tam pisał i nauczał Nicolo Machiavelli,
    który napisał biblię tow. Geremka, słynną księgę władzy dworskiej
    "Książę". Był to średniowieczny wykład tego wszystkiego czego później
    dowiedział się Marks, Engels, Lenin, Stalin, Geremek i Sierakowski. I na
    tym poprzestali. Szkoła podstępnej, manipulującej absolutnej władzy. To
    tam jest jej siedlisko. We Florencji. To jest tradycja Uniwersytetów
    Florenckich. I jeszcze dalej.
    Tradycja Florencji jest trwale naznaczona PYCHĄ Medyceuszów, ich pogardą do motłochu, gminu, tak charakterystyczną dla współczesnej inteligencji.
    Czy starczy tego apelu?
    Wymyśliłem
    jeszcze coś do przyprawienia całości, otóż florencka choroba ma polegać
    na głupocie i niedorzeczności posługiwania się anachronicznymi ideologiami
    do opisu rozsądnej rzeczywistości, zupełnie już innej, bardzo już
    zmienionej od czasu rozkwitu tej ideologi, kulawej już w dniu poczęcia.
    Kto na takie choróbsko choruje?
    Ano,
    arogancki, pełen pychy, zadufany w sobie, niedokształciuch, który
    zamiast pouczać innych, powinien puknąć się w swój kapuściany łeb i
    popędzić do najbliższej szkoły powszechnej i zacząć swoją edukację od
    zera!
    A dlaczego?
    Bo on niedokształciuchem strasznym jest. I basta.

    [2] Bolid
    = obiekt kosmiczny, który wdzierając się w normalne życie zwykłych
    ludzi jest niebezpieczny jak nagła śmierć. Przenośnie spontaniczna
    wspólnota tradycji, myśli i BOlesnej ideologii wykształciuchów z PO i
    LiD, którym wydaje się, że są właścicielami niewolników, zwanych
    pogardliwie mohairowymi beretami. Do utworzenia sugestywnego neologizmu PO + LiD = BOLiD zręcznie wykorzystujemy podobieństwo dźwięcznych i bezdźwięcznych spółgłosek B i P.
    Bolid
    jest faktyczną koalicją wspólnoty myśli, ludzi i idei, która łączy
    Platformę Obywatelską (PO), całą Lewicę i Demokratów (LiD), bez
    konieczności zawierania żadnych traktatów koalicyjnych . Zwykła w tym
    środowisku, doskonale znana procedura "Proletariusze wszystkich krajów,
    łączcie się!
    20:22
    Gowin o ekspertach Macierewicza: Tezy nie przekonują, ale nie wszystko jest bzdurą

    Gowin o ekspertach Macierewicza: Tezy nie przekonują, ale nie wszystko jest bzdurą

    - Tezy zespołu ekspertów Antoniego Macierewicza mnie nie
    przekonują, ale nie jest też tak, że wszystko, co ci eksperci
    twierdzą...
    czytaj dalej »

    Gowin skomentował ostatnie zamieszanie wokół zespołu parlamentarnego
    poseł Macierewicza. Podkreślił, że jeśli chodzi o katastrofę smoleńską,
    to on należy do osób, które "nie odnajdują się ani po jednej, ani po
    drugiej stronie tego sporu, który jest coraz bardziej upolityczniony". -
    Czekam na ustalenia niezależnej prokuratury - zapewnił.Jego zdaniem "jest jeszcze wiele elementów, które nie zostały
    wyjaśnione". - Gdyby zostały wyjaśnione, prokuratura zamknęłaby to
    śledztwo. To nie znaczy, że mam jakiekolwiek podejrzenia, że pod
    Smoleńskiem doszło np. do zamachu. Tezy zespołu ekspertów Macierewicza
    mnie nie przekonują, ale nie jest też tak, że wszystko, co Ci eksperci
    twierdzą to są bzdury, które można zbagatelizować - powiedział Gowin.

    Dobry pomysł

    Były
    poseł PO żałuje, że nie doszło do debaty ekspertów Laska i
    Macierewicza. - Szkoda, że nie został zrealizowany pomysł prof.
    Kleibera, by eksperci jednej i drugiej strony spotkali się ze sobą na
    gruncie naukowym, z dala od polityków i mediów - powiedział Gowin.

    -
    Moim zdaniem do tej katastrofy doszło na skutek całego splotu
    czynników, błędów po stronie polskiej i rosyjskiej. Dopóki nie będziemy
    mieli tych szczątków wraku, a obawiam się, że nie nastąpi to szybko,
    prokuratura nie będzie w stanie zamknąć śledztwa - dodał.

    Czapiński: Proszę nie nazywać mnie profesorem. Ten tytuł został zohydzony


    Prof. Janusz Czapiński powiedział dziś w
    TVN24, że jego stopień naukowy został "zohydzony". Jego dyskutant, prof.
    Antoni Dudek, dodał, że jesteśmy w Polsce w sytuacji bardzo dużego
    braku zaufania.

    Prof. Czapiński pierwszy raz poprosił o to, żeby nie nazywać go profesorem w Poranku Radia TOK FM
    u Janiny Paradowskiej, gdyż jego tytuł się "zdegenerował". Zasugerował,
    że chodzi mu o profesorów współpracujących z zespołem Antoniego
    Macierewicza - prof. Rońdę i prof. Chrisa Cieszewskiego.

    O odkryciach prof. Chrisa Cieszewskiego (który stwierdził, że brzoza w Smoleńsku została ścięta już 5 kwietnia) Janusz Czapiński powiedział później w TVN24:
    - Tego typu odkryć można dokonywać w nieskończoność. Jak już rozpali
    pan na kominku, to szuka pan kolejnego pola, żeby podtrzymać ten ogień.
    Cała ta historia smoleńska jest tak przedstawiana, żeby udowodnić tylko i
    wyłącznie, że był zamach. Ona jest rodzajem spoiwa dla tej grupy
    zwolenników PiS,
    która w tę teorię uwierzyła. Nie można im powiedzieć "przepraszam
    bardzo, pomyliliśmy się, wy też niesłusznie nam zaufaliście".Antoni Dudek
    zauważył, że społeczeństwo polskie jest w sytuacji bardzo głębokiego
    kryzysu zaufania. Pochwalił prokuraturę za szybkie odniesienie się do
    rewelacji prof. Cieszewskiego. - Gdyby Komisja Wypadków Lotniczych
    reagowała tak od początku, może udałoby się ograniczyć liczbę osób,
    które wierzą w zamach. Ponieważ na początku było milczenie, one
    spowodowały powstanie tej sytuacji i trzeba będzie się z nią jeszcze
    długo liczyć - ocenił Dudek.
    Zapytany o prof. Chrisa
    Cieszewskiego i jego rewelacji na temat brzozy ściętej 5 kwietnia, prof.
    Czapiński powiedział, że to wina "wiary w zamach": - Najgorsze, co
    mógłby zrobić człowiek wierzący, to znaleźć dowód, który wyprowadziłby
    go z tej wiary. Poza tym część z tych osób po prostu chciała zaistnieć.

    Antoni Dudek przewidział, że skala katastrofy smoleńskiej będzie
    przyciągać i pobudzać do różnych rozważań bardzo wielu ludzi i przez
    kolejne lata będą się pojawiać kolejne hipotezy w tej sprawie.

    Nowacka: Łatwiej mówić o zamachu, niż bałaganie i niechlujstwie

    Nowacka: Łatwiej mówić o zamachu, niż bałaganie i niechlujstwie

    - Żaden argument ekspertów Macierewicza nie przekonuje
    mnie, że 10 kwietnia doszło do zamachu - mówiła w "Kropce nad i"
    Barbara...
    czytaj dalej »


    Zdaniem Nowackiej, jeszcze trzy lata temu można było godnie rozmawiać o
    ludziach, którzy odeszli w Smoleńsku. - Teraz jest źle - oceniła i
    dodała, że obecnie mówienie o Smoleńsku dla jednych jest synonimem
    obciachu, a dla innych tematem do walki.

    "Łatwo wierzyć w zamach"

    Nowacka
    odniosła się do pracy parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza.
    Jak mówiła, żaden argument ekspertów tego zespołu nie przekonuje jej do
    tego, że 10 kwietnia doszło do zamachu. - Póki co tych wątpliwości nie
    mam i sądzę, że nie będę miała - powiedziała. Jednak, zdaniem Nowackiej,
    dużo osób chętnie wierzy w takie teorie. - Łatwo jest wierzyć w zamach,
    nie mówimy wtedy o tym, co wydaje się bliższe prawdy, o bałaganie i
    niechlujstwie - podkreślała. Nowacka mówiła, że zespół Macierewicza rzeczywiście może być dla części
    społeczeństwa przekonujący. - Jego zespół przez dłuższy czas wydawał się
    zespołem eksperckim. Ich wypowiedzi nikt właściwie nie negował. Ze
    strony komisji Millera i Laska była cisza - zauważyła. Jak stwierdziła,
    kiedy eksperci Macierewicza zabrali głos, pokazano ich zeznania w
    prokuraturze, wtedy "szydło wyszło z worka".

    - Te wypowiedzi,
    które były na konferencji smoleńskiej, też pokazały, z kim mamy do
    czynienia - powiedziała i dodała, że podziwia ekspertów parlamentarnego
    zespołu za ich zaangażowanie. - Pytanie w imię czego to robią i dla
    jakich przyszłych interesów - dodała.

    Nowacka podkreśliła, że najbardziej martwi ją to, że eksperci zespołu
    Macierewicza wypowiadają się w imieniu polskiej nauki. - Nie można mieć
    innego spojrzenia na eksplodujące parówki, niż coś między zażenowaniem,
    przerażeniem i wstydem za polską naukę - stwierdziła i dodała, że "za
    chwilę bycie polskim naukowcem będzie przedmiotem dowcipów."

    Dlatego,
    jak oceniła, sprawie powinna przyjrzeć się minister nauki i szkolnictwa
    wyższego Barbara Kudrycka, a nie marszałek Ewa Kopacz. Wcześniej o
    rozwiązanie zespołu Macierewicza apelował Paweł Deresz. Zdaniem
    Nowackiej minister powinna przyjrzeć się temu, czego eksperci
    Macierewicza uczą swoich studentów. Jak mówiła, fakt, że prof. Rońda
    przyznał się, że blefował, powoduje, że naukowcy są postrzegani przez
    jego pryzmat i jest to problem dla uczelni.

    Nowacka dodała, że
    rozumie i szanuje emocje Deresza, ale, jak zaznaczyła, "byłaby to wielka
    krzywda dla demokracji i wielka krzywda dla zespołu Macierewicza",
    gdyby zespół zniknął z Sejmu.
    - Od 20 lat mamy demokrację, żeby
    każdy miał prawo się wypowiedzieć - powiedziała. Jak zauważyła, "od
    kiedy eksperci dostali mikrofony, zaufanie do nich spadło." - Z
    cynicznego punktu widzenia, wręcz przeciwnie, należy im dać mikrofon -
    dodała.

    Nowacka: Podziwiam Laska za odwagę. Mam żal do premiera

    Córka Jarugi-Nowackiej dodała, ze podziwia Macieja Laska za to, że
    odważył się stanąć na czele rządowej komisji ds. katastrofy smoleńskiej,
    a także za to, iż "w ciągu ostatnich kilku tygodni zaczął odpowiadać na
    argumenty zespołu Macierewicza."
    - Jest bardzo wiele osób, które
    zaczyna wątpić (w zamach-red.) i o te osoby trzeba zawalczyć -
    tłumaczyła. Jak dodała, zadaniem państwa jest pokazywanie prawdy i
    dążenie do jej pokazania, a w tej sprawie było zbyt mało wysiłków, a
    wszystkie badania naukowe były oparte jedynie na materiale badawczym. -
    Są oparte na jakichś zdjęciach, jakichś eksperymentach, natomiast nadal
    nikt nie ma ani tego wraku, ani brzozy - podkreślała.

    Nowacka
    dodała także, że ma duży żal do premiera Donalda Tuska. - O zaniechanie,
    że ten temat odpuścił, nie wyciągnięto konsekwencji - mówiła. - Nie
    możemy mieć żalu do strony rosyjskiej, bo jak nam nie zależy, to
    dlaczego im ma zależeć - dodała.

    Nowacka powiedziała także, że
    społeczeństwo ekscytuje się tematem, który "nie jest przyszłościowy, nie
    wpływa na życie obywateli." - Jest to temat bardzo prosty, każdy jest w
    stanie go "ogarnąć". Jest łatwe do powiedzenia: był wypadek, nie było
    wypadku
    - dodała. - Nic to nas nie nauczyło oprócz zniechęcenia nas
    wzajemnie do siebie - stwierdziła.

  • Deresz może tylko wyłączyć telewizor. Zespół Macierewicza będzie trwał

    Paweł Deresz apeluje do marszałek Sejmu Ewy Kopacz o zamknięcie
    parlamentarnej komisji zajmującej się katastrofą smoleńską. Ma już
    dosyć.

    Monika Olejnik





  • Poseł Jacek Świat - oświadczenie poselskie z dnia 23.10.2013

    W dniu 23 października 2013 roku, Pan Poseł Jacek Świat wygłosił z mównicy sejmowej oświadczenie poselskie dot. listu otwartego rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do rządzących i rektorów wyższych uczelni.

    Film Marii Dłużewskiej to obraz o Polakach, prawdziwych naukowcach, którzy wbrew oficjalnym wersjom w sprawie Katastrofy Smoleńskiej, poszukują prawdy o tym, co stało się 10.04.2010.
    Na premierze, między innymi, obecne były rodziny tragicznie zmarłych, rodziny naukowców oraz niezależne media.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    156. Skandal! Współpracownik

    Maryla, czw., 24/10/2013 - 21:27

    Skandal!
    Współpracownik zespołu Laska, prof. Artymowicz do kuzyna śp. Ewy
    Bąkowskiej: nie osmieszaj sie... latasz do prokuratury jak kot z pelnym
    pecherzem

    Okazuje się, że dla jednego z propagandystów wykorzystywanych przez
    rządowy zespół oraz media dociekanie prawdy o śmierci członka swojej
    rodziny jest czymś godnym pogardy i powodem do ośmieszania.

    Fot. Youtube.pl

    Skrajną bezczelnością i bezdusznością wykazał się
    ulubieniec mediów mainstreamowych, jeden z czołowych obrońców kłamstwa
    smoleńskiego.
    Prof. Paweł Artymowicz w reakcji na publikację
    listu Stanisława Zagrodzkiego do Andrzeja Seremeta napisał (pisownia
    oryginalna):

    nie osmieszaj sie stanzag
    latasz do prokuratury z listami jak kot z pelnym pecherzem - cos jak pan AM

     

    Artymowiczowi zdaje się nie starczyło odwagi, by pod takim tekstem
    podpisać się osobiście. Skorzystał z nicku YOU-KNOW-WHO. Nie ma jednak
    wątpliwości, że to właśnie Artymowicz kryje się pod tym pseudonimem.

    I
    to właśnie Artymowicz napisał tak skandaliczne słowa do Stanisława
    Zagrodzkiego, który w Smoleńsku stracił bliską sobie osobę. Obecnie
    okazuje się, że dla jednego z propagandystów wykorzystywanych przez
    rządowy zespół oraz media dociekanie prawdy o śmierci członka swojej
    rodziny jest czymś godnym pogardy i powodem do ośmieszania.


    Dziś już nie ma wątpliwości - Paweł Artymowicz jest człowiekiem moralnie upadłym, a jego kariera publiczna powinna właśnie dziś się skończyć.

    Jednak
    można spodziewać się, że skandaliczny tekst napisany do członka jednej z
    rodzin smoleńskich może ożywić karierę medialną Artymowicza...

    Prof. Cieszewski zastraszany? "Dostaję różne maile z pogróżkami, z ubliżaniem, mówiące różne rzeczy. Jest cała kampania"

    Chris Cieszewski w programie "Jan Pospieszalski Bliżej" przyznał,
    że nie spodziewał się takiej reakcji na swoją pracę. "Nie sądziłem, że
    to będzie w czambuł potępiane i opluwane".

    Spodziewałem się, że ta prezentacja to będzie coś, co zachęci ludzi, żeby razem usiąść przy stole i przedyskutować tę sprawę. To
    jest fascynujące, jakie są wyniki tych badań. Sądziłem, że dla dr Laska
    to będzie moment przełomowy, że oni będą chcieli zobaczyć te wyniki.
    Nie sądziłem, że to będzie w czambuł potępiane i opluwane

    - powiedział prof. Cieszewski.

    Po tej wypowiedzi Jan
    Pospieszalski wskazał, że autorzy programu zapraszali Macieja Laska, lub
    któregoś z ekspertów jego zespołu.

    Nie dostaliśmy nawet odpowiedzi. To jest również specyficzny rodzaj reakcji

    - zaznaczył Pospieszalski.

    Zaznaczył, że jest gotów konfrontować swoje badania z innymi ekspertami m.in. z zespołu Macieja Laska.

    Oczywiście, tylko, że ktoś musi mi pokazać alternatywną procedurę
    lokalizacji brzozy, to musi być wyprowadzone, mierzone. (...) Na razie
    nie widziałem żadnych alternatywnych badań

    - dodał.

    Potem w odpowiedzi na pytanie o prace anonimowego blogera Chris Cieszewski zaznaczył:

    Ano, pewnie bloger. No tak. Na pewno jest tak jeszcze ktoś
    spod budki z piwem. I ja dostaję mnóstwo maili, które mówią, jaki jestem
    brzydki, jaki jestem zły. I tak dalej

    - mówił naukowiec.

    Na pytanie, czy otrzymuje pogróżki Cieszewski wskazał:

    Dostaję różne maile z pogróżkami, z ubliżaniem, mówiące różne rzeczy. Jest cała kampania
    i teraz ktoś, coś na blogu zrobił. Może ktoś i spod budki z piwem ma
    jakieś inne pomysły. Ludzie mają dużą odwagę, żeby się wypowiadać na
    tematy, na które się nie znają.

    Na koniec programu prof. Chris Cieszewski po raz kolejny zapewnił, że
    jest w stanie spotkać się z rządowymi ekspertami i skonfrontować z ich
    wiedzą swoje badania.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    157. smoleńska lista Stokrotki

    Maryla, pt., 25/10/2013 - 10:34

    Izabella Saryusz-Skąpska o Smoleńsku: byłam przerażona reakcją prof. Kleibera

    - Byłam prze­ra­żo­na re­ak­cją pana pre­ze­sa Pol­skiej Aka­de­mii Nauk, który po­wie­dział, że teraz nie da się roz­ma­wiać obiek­tyw­nie o ka­ta­stro­fie smo­leń­skiej, muszą opaść emo­cje - po­wie­dzia­ła na an­te­nie Radia ZET córka An­drze­ja Sa­ry­usz-Skąp­skie­go - Iza­bel­la. - Emo­cje to mogą opaść po meczu spor­to­wym, ale tutaj nie roz­ma­wia­my o ta­kich roz­gryw­kach - do­da­ła.
    W rozmowie z Moniką Olejnik Saryusz-Skąpska zaznaczyła, że spodziewała się, że "naukowcy z dużym autorytetem" są w stanie już w parę godzin po katastrofie przystąpić do pracy jako eksperci. - Nasi prokuratorzy wojskowi byli w Smoleńsku już po południu 10 kwietnia. Widzieli nie tylko brzozę, ale te wszystkie rzeczy, o których nie powinniśmy mówić inaczej niż z pochyloną głową - oceniła.Córka tragicznie zmarłego pod Smoleńska Andrzeja Saryusz-Skąpskiego w mocnych słowach oceniła też działania tzw. zespołu Antoniego Macierewicza. - Proszę posłuchać, jak ludzie rozmawiają w tramwaju, metrze czy sklepie, kiedy mnożą się żarciki, że "no wiesz, ja też nadawałbym się do tej komisji, bo kiedyś składałem samolociki i z dzieckiem buduję z klocków lego". Ja coś takiego słyszę i łzy mi się kręcą w oczach - jestem bezsilna. Ze śmierci mojego ojca i 95 innych osób, które, wierzę w to, w tym samym momencie, co on zginęły i nie cierpiały - z tego robi się uliczne żarty, i do tego też doprowadziła ta komisja - oceniła.

    Przyznała jednak, że mało wie o samym Antonim Macierewiczu. - Widzę go tylko jako poruszający się obraz, słyszę straszliwe słowa - stwierdziła, dodając, że zdaje sobie sprawę z jego zasług z przeszłości.

    Saryusz-Skąpska podkreśliła, że chciałby wierzyć w dobrą wolę Macierewicza, ale "jej wiara jest coraz słabsza".
    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/izabella-saryusz-skapska-o-smolensku-byla...

    Kownacki:
    w materiałach śledztwa smoleńskiego znajdują się wykonane przez służby
    analizy zdjęć satelitarnych. Ich jakość jest na żenującym poziomie

    "Nie bardzo rozumiem, jak można przeciwstawiać zdanie miernych specjalistów w stosunku do profesora Cieszewskiego".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    158. Lasek nie daje rady z Kublikową i Olejnik?Już przedstawiał Tusk,

    Maryla, pt., 25/10/2013 - 18:38

    Tusk: będzie analiza historii śledztwa smoleńskiego

    Pre­mier Do­nald Tusk za­po­wie­dział, że praw­do­po­dob­nie prze­ka­że pol­skiej opi­nii pu­blicz­nej "uar­gu­men­to­wa­ny i dłuż­szy wywód na temat hi­sto­rii śledz­twa smo­leń­skie­go" oraz na temat tego, co z tą spra­wą robi par­la­men­tar­ny ze­spół An­to­nie­go Ma­cie­re­wi­cza i pre­zes PiS Ja­ro­sław Ka­czyń­ski.
    Ja się nie dziwię ludziom w Polsce, że po tym upiornym zachowaniu (...), jakie wytworzył PiS z Macierewiczem na czele (...), mają poważny problem, żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi - podkreślił Tusk na konferencji prasowej w Brukseli pytany o sondaż TVP, według którego 45 proc. Polaków nie wie, komu wierzyć w kwestii wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Ja pozwolę sobie prawdopodobnie przekazać polskiej opinii publicznej taki uargumentowany i dłuższy wywód na temat historii śledztwa smoleńskiego i tego, co z tą sprawą robi zespół Macierewicza i prezes Kaczyński - zapowiedział premier.

    - Uważam, że najwyższy czas, aby powiedzieć, nie pół żartem, nie pół serio, nie w tonie kabaretowym, tylko naprawdę serio powiedzieć, co ci politycy zrobili ze sprawy smoleńskiej i zrobili z Polakami. A zrobili rzecz straszną i powinni wziąć za to odpowiedzialność - oświadczył Tusk.

    Z sondażu TNS Polska dla "Wiadomości" TVP1 przeprowadzonego w dniach 22-24 października wynika, że 45 proc. Polaków nie wie, komu wierzyć w kwestii wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. 36 proc. badanych przyznaje, że przekonują ich wyjaśnienia polskiej komisji Jerzego Millera. Parlamentarnemu zespołowi Antoniego Macierewicza wierzy 14 proc. pytanych. Tylko 5 proc. ankietowanych przekonuje raport MAK.
    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tusk-bedzie-analiza-historii-sledztwa-smo...
    Śledztwo smoleńskie. "Eksperci Laska nie będą rozmawiać z zespołem Macierewicza"

    Według sondaży, 45 procent badanych nie wie, komu ufać w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
    Nie będzie dyskusji nad przyczynami katastrofy smoleńskiej - zapowiada premier Donald Tusk. Zdaniem szefa rządu, zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza zrobił wystarczająco dużo szkody Polakom.

    Według sondażu TNS OBOP dla Wiadomości TVP, 45 procent badanych nie wie, komu ufać w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. W porówaniu z badaniami
    z kwietnia tego roku, liczba zdezorientowanych jest wyższa o 11 punktów
    procentowych. Zwolenników straciła zarówno wersja wydarzeń zawarta w
    raporcie Millera, jak i tezy prezentowane przez zespół Antoniego
    Macierewicza.

    Donald Tusk zdecydowanie podkreśla, że jedynym rzetelnym źródłem informacji o przyczynach katastrofy smoleńskiej jest raport komisji Jerzego Millera. Od wypadku minęły trzy lata i dotąd nikomu nie udało się podważyć ani jednego ustalenia, to bardzo rzetelny dokument
    - przekonywał premier. Uważa on, że politycy podważający ustalenia
    zespołu Millera powinni ponieść za to odpowiedzialność. Jaką - tego szef
    rządu nie powiedział.Zdaniem Donalda Tuska, wyniki sondażu to dowód na to, że nie należy
    dyskutować z tezami Macierewicza. Szef rządu uważa, że wypowiedzi
    ekspertów zespołu parlamentarnego mają przede wszystkim uwiarygadniać
    polityczne tezy PiS-u. Państwowa Komisja Badania Przyczyn Wypadków
    Lotniczych nie jest powołana do tego, by w podobnych dyskusjach
    uczestniczyć - mówił premier.

    --------------------------------------
    TUSK WZMOCNIŁ ROZKAZ - BRAC ICH... I SFORA RUSZYŁA

    U MOROZOWSKIEGO W tvn24 nekrofilia Konrad Piasecki, Waldemar Kuczyński o "winie Jarosława Kaczyńskiego" i rozmowie , o której Prokurator Seremet mówi, że takiej nie było. Sciek z najgorszych głębin dna.

    Strach
    przed rozliczeniem prawdy czy skrajny obłęd? Red. Kuczyński: Nie było
    żadnego zamachu, a mogą być polowania na niewinnych. Samolot w warunkach
    mgły zszedł nisko, uderzył w drzewo! Koniec!

    "Wszyscy ludzie którzy wymyślają nowe teorie powinni być
    traktowani tak jak ci, którzy kwestionują istnienie komór gazowych!
    Tamci podważają zło, a ci tworzą zło, ponieważ stwarzają przesłanki do
    polowania na ludzi niewinnych".

    Dziadek Waldek wciąz wraca do mitycznej, wymyslonej rozmowy braci.
    Nawet Laskowi nie wierzy :)
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14693707,Lasek__Macierew...

    Lasek: Rozmowa braci Kaczyńskich bez wpływy na przebieg katastrofy

    Monika Olejnik
    pytała także Laska o to, czy rozmowa braci Kaczyńskich w trakcie lotu
    do Smoleńska mogła mieć wpływ na przebieg katastrofy.
    - To nie ma
    absolutnie żadnego znaczenia - odparł przewodniczący Państwowej Komisji
    Badania Wypadków Lotniczych.

    - Ale czy państwo słuchali
    tej rozmowy? - dopytała Olejnik. - Nie odpowiem na to pytanie. Nie
    mieliśmy takiego materiału. Analizowaliśmy czas trwania tej rozmowy. W
    raporcie komisji Millera można stwierdzić, że ta rozmowa nie miałaby nic
    wspólnego z procesem podejmowania decyzji, gdyż pan prezydent jeszcze
    nie wiedział, jaka jest pogoda w Smoleńsku w tym czasie - wyjaśnił Lasek.




    32)


    Janusz Zemke: nie wątpię, że jest zapis rozmowy między braćmi Kaczyńskimi z 10 kwietnia

    Co do tego, że jest taki zapis tej rozmowy, to ja bym
    wątpliwości nie miał, nawet można się domyślać, kto ją ma - powiedział
    Janusz Zemke o rozmowie telefonicznej między braćmi Kaczyńskimi, do
    której doszło 10 kwietnia 2010 roku, gdy Lech Kaczyński leciał do
    Smoleńska.



    Według eurodeputowanego SLD, który był gościem programu "Rozmowa
    Wydarzeń" w Polsat News "taki zapis powinny mieć Stany Zjednoczone. Nie
    wyobrażam sobie, żeby takiego zapisu nie miała Rosja, bo przecież ta
    rozmowa to było także jej terytorium. Być może jeszcze kilka innych
    państw, które mają takie systemy globalne, ale mieć, a udostępnić, to
    dwie różne rzeczy
    .Janusz Zemke ocenił również, że "opór przeciwko udostępnianiu polega
    także na tym, że nie chce się uczestniczyć w wojnie, jaka się toczy
    wewnątrz naszego kraju jeśli chodzi o Smoleńsk.
    Przekazanie tego typu materiałów oznaczałoby, że się dostarcza amunicji
    jednej ze stron tej wojny. Nikt tego nie chce brać na siebie."


    ----------------------
    GW
    "PiS i Macierewicz zrobili ze Smoleńskiem rzecz straszną. Powinni wziąć za to odpowiedzialność"


    NPW przypomina zeznania: Pień przerąbało na 2 części


  • "Profesor już nie brzmi dumnie?" "Naukowe parcie na szkło..."


  • Macierewicz swoje: Śledczy nie mają dowodu, że brzoza nie...

    Jak Macierewicz i jego eksperci walczą z brzozą

    Żadne fakty nie powstrzymują radosnej twórczości ekspertów
    Macierewicza - ani fragmenty skrzydła wbite w drzewo, ani drzazgi w
    skrzydle. Trwają nieustanne próby unieważnienia brzozy.

    Agnieszka Kublik





    Żadne fakty nie powstrzymują radosnej twórczości ekspertów Macierewicza - ani fragmenty skrzydła wbite w drzewo, ani drzazgi w skrzydle. Trwają nieustanne próby unieważnienia brzozy - najpierw wyśmiewanie, że musiałaby być pancerna, potem, że jej tam w ogóle nie było, aż po rewelację, że była, ale ścięta została wcześniej, pięć dni przed katastrofą.
    Z raportu komisji Jerzego Millera: "O godz. 6:41:02,8 na wysokości 1,1 m nad poziomem lotniska, w odległości 855 m od progu DS 26, samolot zderzył się lewym skrzydłem z brzozą o średnicy pnia 30-40 cm, w wyniku czego nastąpiła utrata około 1/3 długości lewego skrzydła. Spowodowało to wejście samolotu w niekontrolowany obrót w lewą stronę".

    Ze smoleńską brzozą zderzył się ostatnio także zespół Antoniego Macierewicza, jego uczeni i ich teorie zamachowe. Bo albo było zderzenie z brzozą, bo samolot leciał za nisko i za szybko, albo doszło do eksplozji.

    Stąd nieustanne próby unieważnienia brzozy - najpierw wyśmiewanie, że musiałaby być pancerna, żeby rozpruć skrzydło tupolewa, potem, że jej tam w ogóle nie było, aż po ostatnią rewelację, że była, ale ścięta została wcześniej, pięć dni przed katastrofą.

    Żadne fakty nie powstrzymują radosnej twórczości ekspertów Macierewicza - ani fragmenty skrzydła wbite w drzewo, ani drzazgi w skrzydle.

    Tej brzozy nie było

    To hipoteza prof. Wiesława Biniendy (absolwent Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej. Od 1982 r. w USA, dziekan Wydziału Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu Akron). Skontaktował się z zespołem Macierewicza jako jeden z pierwszych uczonych, gdy teoria "dwóch wybuchów" dopiero dojrzewała. Na przeszkodzie tej hipotezy stała brzoza.

    Profesor skupił się na obaleniu "mitu pancernej brzozy". Na podstawie symulacji komputerowej (obliczonej "na wszystkich komputerach w stanie Ohio") dowodził, że nawet gdyby samolot zahaczył o brzozę, to wyszedłby z tego bez szwanku, ścinając drzewo.

    Brzoza w ogóle nie istniała

    W tym roku Macierewicz zaczął lansować kolejną hipotezę - że smoleńska brzoza w ogóle nie istniała (choć trzeba przyznać, że trwało to krótko, może z tydzień).

    Powoływał się na rosyjski dokument - sporządzony przez Rosjan protokół oględzin miejsca katastrofy smoleńskiej między godz. 15.05 a 20.12, kilka godzin po tragedii. Z protokołu ma wynikać, że w miejscu katastrofy smoleńskiej nie rosła brzoza, o którą zawadził samolot (wg "Nowego Państwa", które dokument ujawniło i na które powołuje się Macierewicz, "żadne z ujętych w nim drzew nie pasuje do słynnej brzozy, która rzekomo zniszczyła samolot").

    Zdaniem Macierewicza to dowód na fałszowanie informacji - bo przecież samolot nie mógł zawadzić o brzozę, której nie było.

    Prof. Binienda najwyraźniej nie przejął się tą rewelacją, nadal udowadniał, że ta brzoza nie mogła przełamać skrzydła.

    Przerobione zdjęcie Biniendy

    Kilka tygodni temu zespół Laska ujawnił, że zdjęcie, które prezentuje prof. Binienda, zostało przerobione przez rosyjskiego blogera Vlad-grigorieva. Na prezentacji podczas debaty smoleńskiej, która odbyła się 5 lutego 2013 r. na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, fotografie zostały opatrzone podpisem: "Zdjęcia wraku pokazują, że krawędź przednia nie jest zniszczona!".

    Faktycznie, na tym zmodyfikowanym zdjęciu lewe skrzydło tupolewa nie ma zniszczonej krawędzi, lecz jedynie dziurę w środkowej części. Według Biniendy to jeden z dowodów na hipotezę o wybuchu, który był przyczyną katastrofy prezydenckiego Tu-154.

    A co to ma wspólnego z brzozą? Zdaniem Biniendy fotografia dowodzi, że tupolew w ogóle nie uderzył w brzozę, bo wcześniej była eksplozja w skrzydle.

    Ale rosyjski bloger opisał, jak przerobił zdjęcie: naniósł w miejsce, gdzie widać uszkodzenie, inne elementy, po prostu jego zdaniem tak właśnie to skrzydło powinno wyglądać po katastrofie. Przerobił je sobie, bo wierzy w zamach.

    A co widać na oryginalnym zdjęciu? Skrzydło poszarpane na całej długości i wyraźne wgniecenie na przedniej krawędzi.

    Gdy prof. Binienda nadal bronił swojej hipotezy, zespół Laska pokazał niepublikowaną wcześniej fotografię brzozy. Widać na niej m.in. elementy samolotu wbite w drzewo i resztki poszycia tupolewa wiszące na gałęziach.

    Wtedy Macierewicz ogłosił nową hipotezę: już nie kwestionował prawdziwości zdjęcia, ale inaczej je interpretował. Że to dowód na eksplozję: "Jeżeli kilkadziesiąt metrów wcześniej, dużo wyżej, doszło do eksplozji i poszczególne fragmenty tego samolotu, w tym skrzydła, rozpadały się, wytracając prędkość, to jest możliwe, że taki mały kawałek, spadając, doleciał i zawisnął wśród gałęzi, to jest możliwe".

    Ale nie wyjaśnił, jak kawałki brzozy wbiły się w skrzydło.

    Brzoza obalona młotem

    Z najnowszą brzozową rewelacją wystąpił prof. Chris Cieszewski z University of Georgia podczas II Konferencji Smoleńskiej. Ogłosił, że brzoza została złamana (może młotem) co najmniej pięć dni przed katastrofą. Na dowód pokazał cztery zdjęcia satelitarne (sam je kupił, dał 300 dol. za jedno): ze stycznia 2010 r. oraz z 5, 11 i 12 kwietnia 2010 r.

    Już następnego dnia internauci wychwycili, że nie zgadzają się współrzędne drzewa, a to, co uczony z University of Georgia wziął za ściętą brzozę, to w istocie worki ze śmieciami.

    Zapomniał pewnie i on, i sam Macierewicz o zeznaniach Nikołaja Bodina (właściciela działki, na której rośnie brzoza). Tuż po katastrofie opowiadał autorom książki "Ostatni lot. Przyczyny katastrofy smoleńskiej", że rankiem 10 kwietnia, gdy samolot przeleciał tuż nad nim, "usłyszał trzask łamiącego się drzewa. Podniósł głowę i zobaczył opadającą koronę brzozy rosnącej przy daczy. W powietrzu wirowały kawałki dachu zerwanego przez podmuch silników. Wszędzie fruwały śmieci, które od dłuższego czasu starał się zebrać z działki na jedno miejsce, żeby w końcu je wywieźć".

    Czy Bodin to wiarygodny świadek? Dla Macierewicza tak, w swoim filmie "Anatomia upadku" cytuje go Anita Gargas.

    W czwartek Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wydała oświadczenie w sprawie brzozy: brzoza nie była ułamana przed 5 kwietnia. Wojskowi śledczy powołują się na zdjęcia satelitarne lotniska oraz terenów przyległych z 5 i 12 kwietnia 2010 r.

    Tak właśnie "powstają nowe fakty", jak powiedział jeden z prawicowych polityków. Zupełnie pomijając stare, np. taki, że gdy tupolew się zniżał, pościnał wierzchołki wielu małych drzew, wyznaczając tym samym swoją ścieżkę zniżania (widać to na zdjęciach na stronie zespołu Laska faktysmolensk.gov.pl).

    Ciekawe, jak uczeni od Macierewicza rozprawią się z tymi drzewami.

    Szczyt hipokryzji Donalda Tuska. Człowiek, który oddał śledztwo w ręce Rosjan, zarzuca PiS-owi "upiorne zachowanie"

    "Czy premier przedstawi także historię śledztwa smoleńskiego, w
    której znajdzie się m. in. przekazanie śledztwa w ręce rosyjskie;
    pozbawienie strony polskiej do kluczowych dowodów - przede wszystkim
    wraku; pozwolenie na niszczenie przez stronę rosyjską szczątków
    Tupolewa?"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    159. wierzący w pancerną brzozę w TVN24 TUSKOWY LASEK

    Maryla, pt., 25/10/2013 - 20:18

    20:54

    Lasek: Macierewicz stawia hipotezy, na które nie ma dowodów

    Lasek: Macierewicz stawia hipotezy, na które nie ma dowodów

    - Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować udowodnić
    swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na które nie
    ma...
    czytaj dalej »


    Macierewicz mógłby
    chociaż raz spróbować udowodnić swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i
    stawia hipotezy, na które nie ma dowodów - mówił w "Piaskiem po oczach"
    Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji ds. Badania Wypadków Lotniczych.
    Jak dodał, gdyby jego zespół miał wątpliwości w sprawie katastrofy, to
    sięgnąłby po opinie innych ekspertów.


    Tusk: Kaczyński i Macierewicz zrobili rzecz straszną. Premier zapowiada "dłuższy wywód" na temat śledztwa smoleńskiego

    - Uważam, że...


    czytaj dalej »

    Maciej Lasek ocenił, że w grupie osób, które nie wiedzą czyim ustaleniom
    ws. katastrofy smoleńskiej mają ufać, jest bardzo dużo tych, którzy "są
    zmęczeni tematem Smoleńska". - Ich już nie interesuje, kto ma rację -
    powiedział i dodał, że "od kilku lat są atakowani coraz bardziej
    absurdalnymi teoriami."

    Lasek powiedział, że w ostatnich
    tygodniach zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza "serwuje nam
    coraz to nowsze teorie." - Każda inna od poprzedniej. Jeżeli któraś jest
    dementowana, to zaraz powstaje nowa - tłumaczył. Szef rządowego zespołu
    ds. katastrofy smoleńskiej stwierdził także, że jego zespół odniósł
    już "dosyć duży, spektakularny sukces." - Spadła liczba osób, które
    wierzą w zamach
    - argumentował.

    Ekspert odniósł się także do
    ostatnich teorii zaprezentowanych podczas II konferencji smoleńskiej.
    Jeden z ekspertów zespołu Macierewicza, prof. Chris Cieszewski
    przekonywał na podstawie zdjęć satelitarnych, że brzoza w Smoleńsku, o
    którą - jak wynika z raportu Millera - zahaczył tupolew, była złamana
    przed 10 kwietnia. - Żadne dowody, na których pracowała komisja, nie
    potwierdzają takiej hipotezy
    - stwierdził gość "Piaskiem po oczach" i
    zaznaczył, że ekspertyza prof. Cieszewskiego go nie przekonała. 

    -
    Pan profesor, który zajmuje się biometrią drzew, na pewno nie zajmował
    się badaniem wypadków lotniczych - podkreślał.  - Gdyby do badania
    wypadków lotniczych wystarczyła analiza zdjęć satelitarnych, nie trzeba
    byłoby jeździć na miejsce wypadku
    - stwierdził Lasek.

    Szef
    państwowej komisji ds. badania wypadków lotniczych podkreślał także, że
    gdyby jego zespół miał  jakiekolwiek wątpliwości, "co do tego, że
    samolot przeleciał wyżej, nie zderzył się z brzozą, były inne
    czynniki",  to zwróciłby się o pomoc także do innych ekspertów.

    - Zawsze, jeśli pojawią się nowe fakty, to można wznowić pracę - mówił i dodał, że póki co, nie pojawiły się żadne dowody.

    -
    Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować udowodnić swoją tezę. On tylko
    odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na które nie ma dowodów
    -
    powiedział Lasek.


    ---------------------------------------------------

    CIEKAWE, GDZIE SA DOWODY LASKA - CZYZBY TAM, GDZIE DOWODY MACIEREWICZA, CZYLI W ROSJI?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    160. Lasek bierze z naszej kasy 8 tysięcy m-cznie i sie zmęczył?

    Maryla, pt., 25/10/2013 - 22:05


    ''Jesteśmy już zmęczeni. Jak coś zdementujemy, ekipa Macierewicza wymyśla nowe historie''
    Zespół parlamentarny posła Macierewicza
    serwuje nam coraz to nowsze teorie. Każda inna od poprzedniej. Jeżeli
    coś zostanie zdementowane, to wymyślana jest nowa historia. Wszyscy
    jesteśmy już tym zmęczeni - mówił w TVN24 Maciej Lasek.

    - Odnieśliśmy duży sukces - mówił o swoim
    zespole Maciej Lasek, wskazując, że liczba osób, które wierzą w zamach w
    Smoleńsku, maleje.

    - Jesteśmy świadkami, od kilkunastu
    miesięcy, a apogeum tej historii przypada na ostatnie tygodnie
    serwowania nam coraz to nowszych teorii przez zespół parlamentarny posła
    Macierewicza. Każda inna od poprzedniej. Jeżeli coś zostanie
    zdementowane, to wymyślana jest nowa historia. Wszyscy jesteśmy już tym
    zmęczeni - mówił Lasek.
    "Ewenement na skalę międzynarodową"


    Lasek powiedział, że nie powinno się publikować wszystkich
    materiałów z badań katastrof lotniczych. Pokazanie wszystkich materiałów
    z raportu Millera, bez komentarza, wprowadzi większy zamęt, niż pomoże.
    Takich publikacji nie robi się nigdzie. Praca naszego zespołu jest
    ewenementem na skalę międzynarodową, ponieważ zwykle komisje badające
    wypadki przygotują raport, a ten jest przekazany do specjalistów. I
    koniec - wskazywał Lasek.

    Po raz kolejny zdemontował
    rewelacje Chrisa Cieszewskiego, który na II Konferencji Smoleńskiej
    dowodził, że brzoza została złamana 5 kwietnia albo wcześniej. Miały
    wskazywać na to zdjęcia satelitarne. - Żadne dowody, na których
    pracowała komisja, nie potwierdzają takiej hipotezy. Pan prof.
    Cieszewski, pokazując swoją ekspertyzę, nie przekonał mnie, gdyż
    komisja, w której pracowałem, była w posiadaniu zarówno materiałów
    pokazujących, jak wyglądało lotnisko i okolice przed 7 kwietnia i po 10
    kwietnia - powiedział. - Możemy dołączyć zapis rejestratora rozmów,
    gdzie jest moment uderzenia - dodał Lasek.

    "Mamy dowody"


    - Pan profesor Cieszewski, który zajmuje się biometrią drzew, na
    pewno nie zajmował się badaniem wypadków lotniczych. Gdyby do badania
    wypadku wystarczyła analiza zdjęć satelitarnych, nie trzeba byłoby
    jeździć na miejsce wypadku - zaznaczył Lasek.

    - Mamy
    dowody na to, że samolot zderzył się z brzozą. Jakie? Np. wbite elementy
    samolotu w przełamaną brzozę, zeznania świadków, elementy drzewa
    wprasowane w końcówkę skrzydła - wymieniał.

    Fakty po Faktach

    Były ambasador w Moskwie: Nie zasłużyliśmy na to, byśmy byli tak podzieleni

    Były ambasador w Moskwie: Nie zasłużyliśmy na to, byśmy byli tak podzieleni

    - Myśl o zamachu nie tylko nie przyszła mi nigdy
    do głowy, ale uważam ją za absurdalną - powiedział o katastrofie
    smoleńskiej...
    czytaj dalej »

    Piaskiem po oczach

    Lasek: Macierewicz stawia hipotezy, na które nie ma dowodów

    Lasek: Macierewicz stawia hipotezy, na które nie ma dowodów

    - Macierewicz mógłby chociaż raz spróbować
    udowodnić swoją tezę. On tylko odrzuca istniejące i stawia hipotezy, na
    które nie ma...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    161. Rodziny smoleńskie są zastraszane i wyśmiewane

    Maryla, pt., 25/10/2013 - 23:01

    http://www.fakt.pl/malgorzata-wassermann-o-smolensku,artykuly,425381,1.html

    My dzisiaj toczymy naprawdę ciężki bój o prawdę o katastrofie smoleńskiej, który kosztuje nas wszystkich niezmiernie bardzo dużo wysiłku. Płacimy za to wysoką cenę. Powszechne jest grożenie utratą pracy. Są też groźby, paszkwile. Są osoby, które z tego powodu dostały ochronę – mówi Małgorzata Wassermann
    (..)
    Proszę zauważyć, jak wielkie siły zostały przeciwko nam uruchomione. Czy to jest przypadek? Widzę tutaj straszną analogię do wyjaśniania zamachu na Jana Pawła II. Do tej pory nie wiadomo, ile oddano strzałów, kto strzelał, jaki był przebieg zdarzenia. W sprawie katastrofy smoleńskiej jest tak samo. Mamy straszną akcję dezinformacyjną. Moim zdaniem – nieprzypadkową.

    Antoni Macierewicz Odpowiada Tuskowi (25.10.2013)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    162. Tylko z wami Rosja ma takie problemy-Władimir Kirijanow, rosyjsk

    Maryla, pt., 25/10/2013 - 23:44

    Władimir Kirijanow, rosyjski dziennikarz mieszkający w Polsce, redaktor „Rosyjskiego Kuriera Warszawskiego”.

    Rz: Wszystko już wyjaśnione?

    Dla mnie wszystko jest absolutnie jasne. Dziwię się tylko, że Polacy tak rozdmuchują tę tragedię smoleńską.

    Dlaczego to robią?

    Szukają pretekstu, żeby atakować Rosję. W Polsce zawsze trzeba krytykować Moskwę, Putina. Mówicie, że nie możecie dostać wraku…

    Bo nie możemy.

    A co wy będziecie z nim robić?

    Zbada go prokuratura, a poza tym ma znaczenie symboliczne.

    No to go dostaniecie, do każdego gwoździka! Co pan myśli, że Rosjanom tak zależy, by przetrzymywać wrak jeszcze jednego tupolewa, choć u nas takich tysiące? Ja wiem, jesteście wyczuleni na gesty, trzeba przykryć wrak brezentem…

    Pan się śmieje?

    Taka straszna tragedia, że był nieprzykryty? Że samolot zrobiony z najlepszych materiałów niszczeje na deszczu? To go przykryli i teraz będzie gnił.

    Polska prokuratura uważa, że rosyjskie śledztwo nie jest prowadzone szczególnie energicznie.

    Jak nie jest prowadzone energicznie?! Tragedię concorde’a badają od 15 lat! Tusk ma rację, gdy mówi, że zrobiono wszystko, co można było zrobić, a prokuratura rosyjska podejmuje zupełnie nadzwyczajne wysiłki, by wszystko wyjaśnić jak najszybciej. Tylko w Polsce to wygląda zupełnie inaczej: jakiś nowy Katyń, Rosja nie chce niczego oddawać…

    Wie pan, czarnej skrzynki nie oddała.

    Gdyby to samo spotkało Rosjan w Polsce, to co, Polska oddałaby wszystko Moskwie, pozwoliłaby prowadzić śledztwo? W polskiej prasie czytam wciąż, że to zamach. Mówię, że to bzdury, ale wtedy wygląda jakbym bronił Kremla.

    A nie broni pan?

    Jestem absolutnie niezależnym dziennikarzem! Od 19 lat, od kiedy wydaję „Rosyjski Kurier Warszawski”, nigdy nie dostałem od władz ani od żadnej instytucji ani kopiejki. Wygłaszam własne opinie, nie władz Rosji. Takim już jestem człowiekiem – obiektywnym.

    (...)
    http://www.kresy.pl/publicystyka,wywiady?zobacz%2Ftylko-z-wami-rosja-ma-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    163. Mamy dowód na kłamstwo eksperta PiS od brzozy Roman Imielski

    Maryla, sob., 26/10/2013 - 00:32

    Cieszewski, który pracuje na wydziale leśnym, podkreślał, że w pracach nad analizą zdjęć uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA: Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe i Pete Bettinger. Chodziło o to - jak zapewniał - by w tak przełomowym odkryciu nie popełnić żadnego błędu.

    Mishra to rzeczywiście wybitny specjalista od analizy zdjęć satelitarnych, głównie w kontekście zmian klimatycznych. Na swoje prace dostał kilka grantów m.in. od NASA - najwyższy z agencji kosmicznej był na 320 tys. dol. Prawicowe media związane z PiS podkreślały, że udział tak wybitnych specjalistów z USA w pracach Cieszewskiego to cios dla rządowego zespołu Macieja Laska, bo nie będą w stanie podważyć ustaleń naukowca polskiego pochodzenia.



    -

    - (-)




    W piątek rano wysłaliśmy więc na służbowy adres Mishry maila z pytaniem, czy uczestniczył w analizie Cieszewskiego. W razie odpowiedzi twierdzącej poprosiliśmy o wyjaśnienie: czy jest pewny, że chodzi o dokładnie tę brzozę, o którą uderzył tupolew, i skąd pochodzą zdjęcia użyte do analizy?

    Po południu naszego czasu otrzymaliśmy bardzo uprzejmą i krótką odpowiedź. Mishra podkreślił: "Nigdy nie byłem zaangażowany w tę analizę i dlatego nie mogę skomentować pana pytań". Był zdziwiony, że próbuje się go łączyć z pracą Cieszewskiego.

    Ustaleniom naukowca polskiego pochodzenia przeczą zeznania świadków, w tym właściciela działki, na której rośnie brzoza, zapisy czarnych skrzynek (w tym polskiej produkcji, która została odnaleziona na miejscu katastrofy i została odczytana w Polsce - Rosjanie w ogóle nie mieli do niej dostępu), wreszcie ustalenia Służby Kontrwywiadu Wojskowego, która też analizowała na podstawie zdjęć satelitarnych teren katastrofy.

    Jak napisał na swojej stronie bloger Paweł Pisaniecki, Cieszewski kłamie też w innej sprawie - rzekomego wsparcia, także finansowego, jakiego udziela mu University of Georgia w pracach dotyczących katastrofy smoleńskiej. Naukowiec chwali się tym m.in. na stronie smolenskcrash.com. Pisaniecki opublikował meila do uczelni i jej odpowiedź, w której zdecydowanie zaprzeczyła, by miała z tym cokolwiek wspólnego.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14846403,Mamy_dowod_na_klamstwo_eksperta_PiS_...



    Dr Cieszewski: to był absolutny przełom w sprawie Smoleńska

    Nie jestem tutaj z powodu moich przekonań politycznych. Badania

    dot. katastrofy smoleńskiej, w których uczestniczę, to forma przysługi -

    powiedział na wstępie swojego wystąpienia w Sejmie prof. Chris

    Cieszewski. Naukowiec dowodził, że brzoza, z jaką według raportu Millera

    miał zderzyć się prezydencki samolot, nie mogła zostać złamana 10

    kwietnia, czyli w dniu katastrofy.
    Zanim prof. Cieszewski wygłosił wykład, w trakcie którego

    przekonywał, że nie mogło dojść do kolizji tupolewa z brzozą, w ostrych

    słowach skrytykował polskie media. - Media w Polsce są nieetyczne,

    kłamliwe i niekulturalne. W związku z tym nie będę udzielał już żadnych

    wywiadów. Nie chcę uczestniczyć w procesie ubliżania drugiemu

    człowiekowi - powiedział na wstępie prof. Cieszewski.

    Zaznaczył też, że wypowiada się w swoim imieniu i nie reprezentuje swojej macierzystej uczelni, czyli Uniwersytetu Georgii.

    Prof. Cieszewski uprzedził, że wygłoszenie wykładu w

    języku polskim jest "wyjątkiem"; przyznał, iż zgodził się na to, ale

    dziś uznaje to za błąd, bo od lat nie używa rodzimego języka.

    odczas pierwszego dnia II Konferencji Smoleńskiej prof. Cieszewski wygłosił dwa referaty. Drugi dotyczył ustalenia, że brzoza smoleńska była złamana już 5 kwietnia 2010 roku – o tym wyniku od kilku dni jest głośno. Nasz portal zamieści szczegółową relację z tego referatu w dniu jutrzejszym.

    Dziś jednak chcielibyśmy skoncentrować się na pierwszym referacie prof.Cieszewskiego, który z uwagi na doniosłość drugiego  pozostaje w jego cieniu lekko niezauważony. Jest on również bardzo interesujący.



    Praca została napisana przez zespół

    złożony z czterech autorów – poza profesorem Cieszewskim są to R.C.Lowe, P. Bettinger i A. Kumar.

    Wszyscy oni reprezentują University of Georgia w USA. Chris Cieszewski jest absolwentem Szkoły Głównej

    Gospodarstwa Wiejskiego, doktoryzował się w 1994 r. na University of

    Alberta, wg. najpopularniejszej bazy danych o naukowcach – Web of

    Science – jest autorem 46 publikacji naukowych w prestiżowych

    czasopismach (baza uwzględnia jedynie takie), a jago h-indeks liczony na podstawie ilości publikacji oraz ilości ich cytowań wynosi 11.

     

    Opis wcześniejszych ustaleń

     

    Autorzy w pierwszej swojej pracy (Cieszewski, C.J., R.C. Lowe, P. Bettinger, A.Kumar,  "Micro-detail comparative forest site analysis using high-resolution satellite imagery”, Mathematical and Computational Forestry & Natural-Resource Sciences, 2013)

    przeanalizowali dostępne komercyjnie za opłatą rzędu kilkuset dolarów

    zdjęcia satelitarne okolic smoleńskiego lotniska z 5, 11, 12 i 14

    kwietnia 2010 r.

    ----------------------------------------------

    Ciekawa jestem, czy któryś z amerykańskich naukowców wkurzy sie, wynajmie dobrego amerykańskiego prawnika i pozwie Gazetę Wyborczą .

    Dobry prawnik puści Michnika w skarpetkach.
    Praca została napisana przez zespół złożony z czterech autorów – poza profesorem Cieszewskim są to R.C.Lowe, P. Bettinger i A. Kumar.

    Prof. Chris Cieszewski jest obecnie pracownikiem Warnell School of Forest Resources The University of Georgia

    Stopnie naukowe:

    · Ph.D., "Growth & Yield Modelling", University of Alberta, 1994.

    · M.Sc., "Forestry Modelling", U.B.C. Vancouver, 1989.

    · For. Eng., M.F., "OR", Warsaw Agriculture Academy, 1983.

    Kariera Akademicka

    · Professor, Daniel B. Warnell School of Forest Resources, University of Georgia (2008-Present).

    · Associate Professor, D.B. Warnell School of Forest Resources, University of Georgia (2003-2008).

    · Assistant Professor, D.B. Warnell School of Forest Resources, University of Georgia, (1997-2003).

    Prof.
    Cieszewski zajmuje się badaniami z zakresu biometrii leśnej i
    modelowania matematycznego w inżynierii leśnej. Uczestniczył w
    realizacji 11 projektów badawczych (w tym 6 finansowanych przez US
    Departament of Agriculture) http://fred.ovpr.uga.edu/Summary.do?faculty=7304

    Jest autorem ponad 40 publikacji naukowych (artykułów i referatów).

    Więcej informacji:http://drcjc.com

    Prof. Pete Bettinger jest pracownikiem Warnell School of Forest Resources The University of Georgia

    Stopnie naukowe:

    · PhD, (1996) Oregon State University

    · MS, (1989) Virginia Polytechnic Institute and State University

    · BS, (1987) Virginia Polytechnic Institute and State University

    Kariera akademicka:

    · Professor, University of Georgia, Athens, GA, 2009-present.

    · Graduate Coordinator, University of Georgia, School of Forestry, 2012-present.

    · Faculty Fellow, University of Georgia, Institute of Artificial Intelligence, 2004-present.

    · Associate Professor, University of Georgia, Athens, GA, 2002-2009.

    · Assistant Professor – Senior Research, Oregon State University, Corvallis, OR, 1998-2002.

    · Faculty Research Associate, Oregon State University, Corvallis, OR, 1996.

    · Faculty Research Assistant, Oregon State University, Corvallis, OR, 1991-1993.

    Prof.
    Bettinger prowadzi badania z zakresu inżynierii lesnej, zarządzania i
    planowania terenów leśnych, geograficznych systemów informatycznych
    (GIS) oraz GPS. Jest autorem wielu publikacji – ponad 30 artykułów i
    referatów, oraz kilku podręczników akademickich.

    Więcej informacji:

    http://scholar.google.com/citations?hl=en&user=rvCOS60AAAAJ&pagesize=100...

    Prof. Marguerite Madden jest dyrektorem Center for Geospatial Research (Department of Geography UGA).

    Stopnie naukowe:

    · Ph.D. (1990) University of Georgia Ecology

    · Master of Arts (1984) State University of New York Biology

    · Bachelor of Arts (1979) State University of New York Biology

    Profesor
    Madden prowadzi badania z zakresu geograficznych systemów
    informacyjnych (Geographic Information System, w skrócie: GIS science),
    ekologii oraz interakcji człowiek- środowisko. Opublikowała ponad 20
    artykułów i referatów. Uczestniczyła w realizacji 25 projektów
    badawczych; jako kierownik projektu - 13 projektów.

    Więcej informacji:http://geography.uga.edu/directory/profile/madden-marguerite/

    Dr Thomas Jordan jest zastępcą dyrektora Center
    for Geospatial Research (Department of Geography UGA), specjalistą z
    zakresu fotogrametrii i teledetekcji (ang. remote sensing) oraz
    geograficznych systemów informacyjnych (GIS).

    Stopnie naukowe:

    · Ph.D. (2002) University of Georgia Geography

    · Master of Arts (1981) University of Georgia Geography

    · Bachelor of Science (1979) University of Georgia Geography

    Jest
    autorem ponad 40 artykułów i referatów, a także trzech skryptów dla
    studentów dotyczących teledetekcji środowiska, fotogrametrii i analizy
    obrazu.

    Świadectwem wysokich kwalifikacji zawodowych dr Jordana są tytuły zawodowe ASPRS Certified Photogrammetrist oraz ASPRS Certified Mapping Scientist - Remote Sensing.

    (ASPRS jest akronimem American Society for Photogrammetry and Remote Sensing).

    Więcej informacjihttp://geography.uga.edu/directory/profile/jordan-thomas-r/

    Metodologia zastosowana w badaniach przedstawionych przez prof. Cieszewskiego została podana w artykule:

    Cieszewski,
    C; Lowe, R; Bettinger, P; and Kumar, A. (2013) Micro-detail comparative
    forest site analysis using high-resolution satellite imagery. Math. Comput. For. Nat.-Res. Sci. 5(1):16-37.

    Artykuł jest dostępny na stronie:

    http://mcfns.com/index.php/Journal/article/view/154/MCFNS_154

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    164. zgnojenie jak w najgorszych czasach stalinowskich, zgnojenie czł

    Maryla, sob., 26/10/2013 - 10:51

    „Wyborcza” znów manipuluje: „Mamy dowód na kłamstwo eksperta PiS od brzozy”. Ale to nie Chris Cieszewski jest kłamcą

    GW” epatuje oświadczeniem amerykańskiego naukowca Deepaka Mishry,
    że ten nie brał udziału w analizie Chrisa Cieszewskiego. Tyle, że
    Cieszewski wcale się na niego nie powoływał.

    „Gazeta Wyborcza” oskarżyła Chrisa Cieszewskiego, że
    kłamliwie wskazał amerykańskiego specjalistę z University of Georgia,
    Deepaka Mishrę jako współautora swej analizy ws. smoleńskiej brzozy. 
    Szybko okazało się, że to kolejna manipulacja „GW”.

    Mamy dowód na kłamstwo eksperta PiS od brzozy

    - krzyczy sensacyjnym tytułem „Wyborcza”.

    Gazeta przywołuje swoją korespondencję z Deepakiem Mishrą z
    University of Georgia, którego określa jako wybitnego specjalistę od
    analizy zdjęć satelitarnych, głównie w kontekście zmian klimatycznych.

    Cieszewski powoływał się na niego, twierdząc, że smoleńska brzoza została złamana jeszcze przed 10 kwietnia 2010 r.

    - pisze „GW”.

    „Wyborcza” chwali się, że wysłała na służbowy adres Mishry maila z pytaniem, czy uczestniczył w analizie Cieszewskiego.

    I tryumfuje:

    Otrzymaliśmy bardzo uprzejmą i krótką odpowiedź. Mishra podkreślił:
    "Nigdy nie byłem zaangażowany w tę analizę i dlatego nie mogę
    skomentować pana pytań". Był zdziwiony, że próbuje się go łączyć z pracą
    Cieszewskiego.

    Na tej podstawie „GW” zarzuca Cieszewskiemu kłamstwo.
    Manipulacja szybko jednak wyszła na jaw. Jak sprawdziła
    „Rzeczpospolita”, Cieszewski w swoim referacie - w którym stwierdził, że
    brzoza, o którą miał zahaczyć tupolew,  musiała być złamana co najmniej
    5 dni przed katastrofą -  powoływał się na kilku współpracowników, ale
    wśród nich nie było Mishry.

    Istotnie nazwisko Mishry znajduje się w programie II konferencji
    smoleńskiej. Jednak każdy kto wysłuchał wykładu Cieszewskiego na
    konferencji może łatwo się przekonać, że ten uprzedził o zmianach, które
    w nim zaszły [wykładzie -red.] (również w tytule)

    – pisze „Rz”.

    Dziennik cytuje wypowiedź Cieszewskiego:

    Autorstwo jest inne niż było oryginalne. Głównie ze względu na to, że
    wyniki były tak drastyczne, żeśmy po prostu postanowili, że musimy mieć
    najlepszych na świecie ekspertów. W związku z tym zaczęliśmy szukać
    innych.

    Jak zaznacza „Rz”,  Chris Cieszewski wymienił nazwiska osób,
    które uczestniczyły w jego pracach, określając ich jednymi z najlepszych
    na świecie w dziedzinie fotogrametrii. Kadr z prezentacji Cieszewskiego
    jest najlepszym dowodem na to, że wśród wymienionych współautorów nie
    ma Mishry.

    Nie po raz pierwszy okazuje się, że redaktorzy „Wyborczej”
    nie są rozrzutni w krzewieniu standardów wiarygodnego dziennikarstwa:
    bardzo oszczędnie gospodarują prawdą.


    ------------------------------------------------------------------------

    Zmanipulowany celowo , oszczerczy tekst wisi na trzech portach na "1" na 


     Ekspert PiS od brzozy kłamał. W analizie Cieszewskiego pojawia się nazwisko naukowca, który nic o badaniach nie wiedział


    21

    http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,14846279,_GW___Ekspert_PiS_od_brzozy_klamal__W_analizie_Cieszewskiego.html

    wpisy komentarzy


    zorn.gottes



    3 godziny temu


    Oceniono 25 razy


    25

    ten cieszewski to wyjątkowo bezczelna i
    arogancka kanalia. katolik i patriota od siedmiu boleści. wyprany przez
    radio maryja moher.

    czułem się obrażony jego insynuacjami i sugestiami o polakach, o polskich mediach i naszej odważnie wywalczonej demokracji.

    sam wyjechał do stanów w latach 1982-1983. ciekawe kto mu dał paszport.


    • Mamy dowód


      Ekspert PiS od brzozy kłamał. Powołał się na naukowca z USA. "Nie brałem udziału w analizie Cieszewskiego"

      Deepak Mishra z University of Georgia, wybitny specjalista od zdjęć
      satelitarnych, jest zdziwiony, że łączy się go z pracą Cieszewskiego.

    Ekspert, który miał obalić tezę o brzozie, się dziwi. 'Ja?'

    Nie brałem udziału w analizie Chrisa
    Cieszewskiego - napisał Deepak Mishra z University of Georgia, wybitny
    specjalista od zdjęć satelitarnych. Cieszewski powoływał się na niego,
    twierdząc, że smoleńska brzoza została złamana jeszcze przed 10 kwietnia
    2010 r. O sprawie pisze dziś "Gazeta Wyborcza".

    Cieszewski też pracuje na University of
    Georgia. Podczas poniedziałkowego wykładu na II Konferencji Smoleńskiej,
    na której wystąpili głównie naukowcy związani z PiS, przedstawił
    analizę kilku zdjęć satelitarnych. I przekonywał, że widać na nich, iż
    już co najmniej 5 kwietnia drzewo było złamane. W pracach nad analizą
    zdjęć miało uczestniczyć kilku wybitnych naukowców z USA: Arun Kumar, Deepak Mishra, Roger Lowe i Pete Bettinger.
    W piątek rano "GW" wysłała na służbowy adres Mishry maila z pytaniem,
    czy uczestniczył w analizie Cieszewskiego. Naukowiec odesłał uprzejmą i
    krótką odpowiedź: "Nigdy nie byłem zaangażowany w tę analizę i dlatego
    nie mogę skomentować pana pytań". Był zdziwiony, że próbuje się go
    łączyć z pracą Cieszewskiego.

    Cały artykuł w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".

    chi_neng1



    7 godzin temu


    Oceniono 602 razy


    484

    Referendum warszawskie, Ronda, a przede
    wszystkim skandaliczna, haniebna konferencja zespolu Macierewicza
    wstrzasnely krajem do szpiku kosci i wyzwolilo fale nieokielznanych
    reakcji emocjonalnych. Byc moze, ze staly sie zwiastunem raczkowania
    narodu ku normalnosci, nadzieji, uspokojenia i ukojenia.



    Szalenstwo smolenskie stalo sie powodem chronicznej traumy narodowej i
    podzielilo panstwo na dwa obozy, a takze chroniczna trauma dla rodzin
    ofiar katastrofy, ktore nigdy nie mialy szans na proces leczenia tej
    traumy.

    To, co uczyniono z ofiar tej katastrofy, oraz z zaloby najblizszych
    ofiar tej katastrofy przeszlo wszelkie granice przyzwoitosci i
    czlowieczenstwa. Niestety, ale na to przyzwolono.



    Szalenstwo to, stalo sie skazonym zrodlem niesamowitych strat wizerunku
    polskiego swiata naukowcow, nie tylko w naszym kraju, ale i w swiecie.



    Szalenstwo to, mialo wplyw przez ponad 3,5 roku, na wszystkie rodziny
    ofiar katastrofy, na polityke, na spoleczenstwo, na nasza historie
    narodowa, na nasze swietosci narodowe, wartosci, normy zyciowe, etyke i
    moralnosc, na nieomalze kazda jednostke naszego spoleczenstwa.



    Dlaczego ? Bosmy wszyscy, bez wyjatku na to przyzwalali, a wiec:



    Wladza panstwa – brakiem zdecydowanej reakcji w zalazku tego obledu



    Komisja Millera – brak informacji dla spoleczenstwa – od zarania



    Czesc rodzin smolenskich, ktora wlaczyla sie do tej akcji



    Druga czesc rodzin – ktora zachowala godnosc, ale ktorej zabraklo sil na powiedzenie: Dosc tego !



    Naukowcy z zadza zrobienia kariery i "parciem na szklo"



    Naukowcy, akademicy wszelkiego pokroju, elita panstwa – milczenem, pasywnoscia, bierna obserwacja



    Spoleczenstwo, spoleczenstwo, spoleczenstwo



    Czas zakonczyc te farse, czas zamknac ten rozdzial. Czas zajac sie
    leczeniem ran jakie powstaly po tym szalenstwie, ran, ktore wymagaja
    dlugiego procesu leczenia i pielegnacji.



    Dajcie tym zmarlym spoczac w pokoju i ich najblizszym odpoczac.



    Niech Polska stanie sie Polska, ta normalna ,a nie wolska.



    I jeszcze raz ku pamieci :



    KACZYNSKI, MACIEREWICZ !



    Mnie, nie zlamiecie! Mnie nie splugawicie waszym lajnem, bagnem,
    scierwem kaczystym! Mnie nie zarazicie waszym smolenskim obledem !
    Mlotek, siekiera, ani buldozer Cieszewskiego mnie nie powali, jak
    powalil plejade pseudonaukowcow i ich zwolennikow, na ktorych swistam
    jako swistak tatrzanski, ten nasz rodzimy, a nie smolenski :
    siubzdziu….siubzdziu…. siubzdziu …!







    pn-ski
    10 godzin temu

    Oceniono 188 razy 174

    Fiuuuu bździuuuuu ! Odlot do Tworek z peronu pierwszego, wsiadamy i zapinamy pasy.

    Następny polski patriota wyleci z zagranicznej uczelni.
    Antos, oddaj mu za zdjęcia, 4 ruble 20 kopiejek.

    nerwus0
    10 godzin temu

    Oceniono 164 razy 152

    Te, Chrisu, Przeryłeś swój pobye w UG.
    Kotuś, straciłeś kolegów i pracę.
    Na znajomość z idiotąm żaden szanujący się naukowiec
    już się nie powoła,
    Ale chłopie dałeś DUPY. Warto było?
    Za te parę tyś. dolców.
    Chłopie, ta impreza kosztuje cię karierę.
    Ośmieszyłeś się w Stanach jak to Polak potrafi.
    Moje kondolencje!



    Naukowcy mają pełne prawo badać przyczyny katastrofy


    "Nie jest rolą pani minister oceniać zasadność ich zaangażowania w
    badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej i oceniać wartość naukową ich
    wypowiedzi" - mówi senator Seweryński.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    165. IMIELSKI ŁŻE a Michnik powiela kłamstwo

    Maryla, sob., 26/10/2013 - 13:08

    http://www.rp.pl/artykul/1059991.html

    Początkowo te informacje nie znalazły się w artykule "Gazety Wyborczej". Po kilku godzinach od podania przez nas informacji prostujących rzekome kłamstwo, tekst na stronie internetowej dziennika został zaktualizowany. Podtrzymano zarzuty, choć autor przyznaje, że Cieszewski na konferencji "nie wymienił Mishry". "Nazwisko Mishry znalazło się na oficjalnej stronie konferencji, i w programie jest do dziś" - dowiadują się czytelnicy "GW" w jednym z akapitów tekstu.

    Z tekstu zniknęło zdanie "Cieszewski (...) podkreślał, że w pracach nad analizą zdjęć uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA". Zarzut dotyczy już nie występu na konferencji, a momentu zgłoszenia referatu (swoje wystąpienia należało zgłosić do lipca tego roku - red.). Po aktualizacji możemy przeczytać: "zgłaszając swój referat, powołał się, że w pracach nad analizą zdjęć uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA".

    Oświadczenie w tej sprawie wydał zespół parlamentarny którym kieruje poseł PiS Antoni Macierewicz. "W rozmowie z Przewodniczącym Zespołu Parlamentarnego prof. Chris Cieszewski jednoznacznie potwierdził, że pan Deepak Mishra nie był współautorem jego pracy" - czytamy.

    Macierewicz zapowiada "kroki prawne wobec autora ww. artykułu oraz redaktora naczelnego Adama Michnika".

    Kłamstwo
    Seremeta w sprawie nadpalonych ciał ofiar tragedii 10/04 czy wpływ
    Moniki Olejnik? Porównaj śledcze akta z wypowiedziami prokuratora!

    "Zwłoki całkowicie opalone. Na głowie powłoki skórne całkowicie
    opalone (wypalone). (...) Obok zwłok nr 19 ujawniono zwłoki nr 20.
    Zwłoki całkowicie opalone z odsłonięciem zwęglonych tkanek miękkich" -
    czytamy w aktach sprawy.

    Dziś na swoim profilu na Facebooku Zagrodzki jako jaskrawy dowód
    kłamstw rzucanych w eter przez funkcjonariuszy publicznych, opublikował
    fotokopie akt ze śledztwa. Porównanie ich treści z tym co mówił Seremet u
    Olejnik jest wstrząsające.

     

     

    * Aby powiększyć obraz fotokopii można np. nacisnąć przycisk Ctrl na klawiaturze i poruszyć scrolem (kółkiem) myszki.

    Oto fragment dokumentu:

    Obok zwłok nr 18 ujawniono zwłoki nr 19 (...) Zwłoki
    całkowicie opalone. Na głowie powłoki skórne całkowicie opalone
    (wypalone). (...) Obok zwłok nr 19 ujawniono zwłoki nr 20. Zwłoki
    całkowicie opalone z odsłonięciem zwęglonych tkanek miękkich.

    Jeśli to nie jest opis "nadpalenia" zwłok ofiar katastrofy, to kim jest prokurator Andrzej Seremet?

    Po kompromitacji śledczych w sprawie braku winnych zabójstwa
    byłego szefa policji Marka Papały, prokurator Seremet zapowiedział
    wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec tych, co tak zlekceważyli
    najważniejsze śledztwo w Polsce do 4 kwietnia 2010 r.

    Czy dziś ktoś powinien zająć się tymi, którzy lekceważą kolejne najważniejsze polskie śledztwo? Tylko kto?

    Sławomir Sieradzki

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    166. udowodniono mu oszczerstwo i manipulacje, ten brnie

    Maryla, sob., 26/10/2013 - 14:09

    Jak to było z aferą z prof. Mishrą i smoleńską brzozą


    Roman Imielski
    26.10.2013 , aktualizacja: 26.10.2013 15:00
    A A A Drukuj
    Prawicowe media związane z PiS oraz "Rzeczpospolita" zarzucają mi, że napisałem nieprawdę w sprawie użycia autorytetu prof. Deepaka Mishry przez prof. Chrisa Cieszewskiego podczas referatu, w którym udowadniał, że smoleńska brzoza była złamana jeszcze przed 10 kwietnia 2010 r. Przyznaję się do nieścisłości, ale resztę zarzutów podtrzymuję. I mam na to mocne dowody.
    Przypomnijmy: w poniedziałek prof. Cieszewski z wydziału leśnego University of Georgia w Athens na II Konferencji Smoleńskiej przedstawił dwa referaty. Na podstawie analizy zdjęć satelitarnych oraz filmiku nagranego przez paralotniarza stwierdził, że brzoza, w którą uderzył lewym skrzydłem tupolew, tracąc kawał płata, była złamana już co najmniej 5 kwietnia 2010 r. PiS i związane z nim media zawyły z zachwytu - oto ostateczny koniec "mitu o pancernej brzozie". I ostateczny dowód, że samolot mógł rozpaść się tylko i wyłącznie w wyniku eksplozji.

    Tej analizy prof. Cieszewski, jak podkreślał, nie zrobił sam. Zgłaszając swoje dwa referaty napisał, że w pracach uczestniczyli inni wybitni specjaliści, w tym prof. Deepak Mishra. Informacja o tym znalazła się na oficjalnej stronie Konferencji na długo przed jej rozpoczęciem i jest tam zresztą do dziś, bez żadnych sprostowań.

    To o tyle ważne, że prof. Cieszewski jest jednym ze współorganizatorów Konferencji - członkiem sześcioosobowego komitetu organizacyjnego. Mógł i może łatwo to wszystko poprawić.

    W poniedziałek miał wygłosić referaty: "Spatio-temporal analysis of high resolution satellite imagery " i "Supplementary a nalysis of the Smoleńsk birch ", przy każdym jako współautor widniało nazwisko Deepaka Mishry. Nazwy referatów są po angielsku, bo jak przyznaje sam prof. Cieszewski, po 30 latach zagranicą łatwiej mu wyjaśniać skomplikowane zagadnienia właśnie w tym języku (na Konferencji mówił głównie po angielsku).

    Rozpoczynając swoje wystąpienie naukowiec z USA wyjaśnił jednak, że zmienił i tematy referatów, i nazwiska współautorów. - Autorstwo jest inne niż było w oryginale - stwierdził. Podkreślam - "autorstwo jest inne niż w oryginale" zgłoszonym kilka tygodni wcześniej.

    W zmodyfikowanej wersji referatów nazwiska prof. Mishry już nie było - i tej informacji w moim sobotnim artykule zabrakło. To jest właśnie ta nieścisłość, o której pisałem wcześniej.

    Słowa samego prof. Cieszewskiego - przypomnę, członka komitetu organizacyjnego Konferencji - potwierdzają jednak, że "w oryginale" użył autorytetu prof. Mishry do potwierdzenia swoich ustaleń. Jeszcze raz przypomnę, że nazwisko Mishry na konferencjasmolenska.pl jest do dzisiaj.

    Autorytetem prof. Mishry, który też pracuje na University of Georgia, podpierały się również prawicowe media takie jak "Gazeta Polska Codziennie", które na żywo relacjonowały Konferencję i przez kolejne dni żyły rewelacjami takimi jak ustalenia prof. Cieszewskiego.

    Jeszcze w piątek na niezalezna.pl, portalu "Gazety Polskiej", ukazał się pochwalny tekst Grzegorza Wierzchołowskiego "Punkt archimedesowy". Autor przekonywał w nim, że nikt nie będzie w stanie podważyć badań ws. wcześniejszego złamania brzozy, skoro w pracach uczestniczył prof. Mishra. Wierzchołowski podkreślał, że to wybitny autorytet, który dostał m.in. wiele grantów od NASA. To wszystko prawda - prof. Mishra jest wybitnym specjalistą od analizy zdjęć satelitarnych, głównie w kontekście zmian klimatycznych.

    Charakterystyczne, że artykuł Wierzchołowskiego został skasowany w sobotę rano, po ukazaniu się mojego tekstu w papierowym wydaniu "Gazety Wyborczej" i na wyborcza.pl. Teraz nie można go już przeczytać.

    Po przeczytaniu tekstu Wierzchołowskiego postanowiłem napisać do prof. Mishry. W piątek rano wysłałem meila na jego służbowy, uniwersytecki adres z pytaniem, czy rzeczywiście kiedykolwiek był zaangażowany w prace prof. Cieszewskiego (bo naukowiec polskiego pochodzenia się na niego powołuje, co może łatwo sprawdzić w internecie), a jeśli tak, to czy jest pewien, że chodzi o tę właśnie brzozę, jak to ustalił, no i skąd miał zdjęcia do tej analizy.

    Prawdę mówiąc nie liczyłem na odpowiedź, ale po południu w piątek prof. Mishra napisał uprzejmy, krótki list. Stwierdził, że nigdy nie był zaangażowany w analizę dotyczącą brzozy, a całą sprawą jest zmieszany! A więc zgłaszając go jako współautora przed Konferencją prof. Cieszewski kłamał (pamiętamy, że ad hoc stwierdził, iż "autorstwo jest inne niż w oryginale").

    Przypadek prof. Lakowicza

    Nie po raz pierwszy naukowcy podważający ustalenia państwowej komisji Jerzego Millera powołują się na autorytet innych profesorów, którzy nic o tym nie wiedzą. Kilka miesięcy temu związane z PiS media opisywały rzekomy entuzjazm, z jakim spotkała się wizyta Antoniego Macierewicza w USA. Chodziło m.in. o spotkanie z prof. Jospehem Lakowiczem z University of Maryland, na którym pracował też czołowy ekspert zespołu PiS ds. Smoleńska Kazimierz Nowaczyk, znajomy Macierewicza jeszcze z lat 80.

    "Jestem wściekły na te doniesienia - mówił później prof. Lakowicz portalowi tokfm.pl. - Spotkałem się z panem Macierewiczem w ostatniej chwili, na życzenie pana Nowaczyka. Myślałem, że pan Macierewicz chciał się ze mną spotkać ze względu na moją reputację. Był wtedy w drodze z Nowaczykiem do Waszyngtonu i przejeżdżali koło mojego domu, gdzie akurat pracowałem. To było krótkie spotkanie. Macierewicz podziękował mi za pracę Nowaczyka. Nie odpowiedziałem na to podziękowanie, ponieważ nie chciałem wprowadzić mojego współpracownika w zakłopotanie. Ale też nie wyraziłem w żaden sposób zadowolenia z zaangażowania Nowaczyka w działania Macierewicza. Szybko zmieniłem temat".

    Prof. Lakowicz podkreślił: "Nie akceptuję pracy Nowaczyka w tej sprawie, ale nie mogę kontrolować tego, co robi w swoim prywatnym czasie. Wcześniej już mówiłem mu przy kilku okazjach, że nie ma zgody na wymienianie mojego nazwiska, mojego laboratorium lub uniwersytetu w tej kwestii. Poinstruowałem go, żeby każdą dyskusję lub rozmowę rozpoczynał od tego, że to jest jego opinia, a nie uniwersytetu lub moja. Oświadczyłem to zdecydowanie, bez żadnych dwuznaczności, przy kilku okazjach".

    Naukowiec z University of Maryland dodał: "Czuję, że zostałem wystawiony albo oszukany - zostałem poproszony o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w te prace. Nie wiedziałem, kim jest Macierewicz i jaka jest jego pozycja. Nie chcę mieć z tą sprawą nic wspólnego i upomnę Nowaczyka za to poważne naruszenie instrukcji, jakie dałem, i zaufania. Cenię swoją reputację naukową i nie chcę, aby została ona naruszona poprzez powiązanie mnie z tą sprawą. Proszę to wysłać panu Macierewiczowi, jeżeli on całą tę sytuację widzi inaczej. Chciałbym, aby moje zaangażowanie w śledztwo zostało wymazane i sprostowane". Jak wyjaśnił, "praca prof. Nowaczyka w moim laboratorium nie jest związana z samolotami lub lotnictwem".

    Kilka dni temu Polstat News poinformował, że prof. Nowaczyk został zwolniony przez University of Maryland - oficjalnie z powodu redukcji etatów. Sam naukowiec nie chciał tego skomentować: - Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam. To moje prywatne sprawy.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14847973,Jak_to_bylo_z_afera_z_prof__Mishra_i...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    167. „Afera fotogrametryczna”. GW

    Maryla, sob., 26/10/2013 - 15:25

    „Afera fotogrametryczna”. GW obnaża manipulację, czy sama próbuje manipulować?


     
    Artykuł
    Romana Imielskiego opublikowany dziś na internetowej stronie Gazety
    Wyborczej zdążył wywołać już prawdziwą burzę w świecie mediów. Jej
    odgłosy wciąż nie milkną, mimo że oryginalny tekst został już
    „poprawiony” po rychłej ripoście Pawła Majewskiego z Rzeczpospolitej.

    We wciąż niezmienionym jeszcze redakcyjnym poście GW (link tutaj)
    możemy przeczytać następujące zdanie: "Cieszewski, który pracuje na
    wydziale leśnym, podkreślał, że w pracach nad analizą zdjęć
    uczestniczyło kilku wybitnych naukowców z USA: Arun Kumar, Deepak
    Mishra, Roger Lowe i Pete Bettinger". W oryginalnym artykule Imielskiego
    tych słów już jednak nie znajdziemy. Zamiast tego napisano: "Nazwisko
    Mishry znalazło się na oficjalnej stronie konferencji, i w programie jest do dziś". Z tekstu nie wynika już, że Cieszewski powoływał się na nazwisko swojego kolegi podczas wykładu.



    Co ciekawe – takie twierdzenie zawarł red. Imielski również w swojej słynnej już korespondencji z prof. Mishrą. Czytamy tam:



    One of this scientists is prof. Chris Cieszewski
    - on Monday showed his interpretation of the birch tree. And schocked
    polish public opinion because said that birch was broken before 10
    April, so the tree coudn't damage the wing of the plane, he showed some
    satellite photos, not very clear, and explained that one of the person
    who helped him to create this theory was prof. Deepak Mishra. (cały list tutaj)



    Wynika stąd jasno, że prof. Chris Cieszewski miał powoływać się na
    nazwisko Mishry w trakcie prezentowania wyników swoich badań. Dlaczego
    Roman Imielski przedstawił profesorowi taką wersję wydarzeń?



    Nie ulega wątpliwości, że początkowo prof. Deepak Mishra był
    uwzględniany przez prof. Cieszewskiego jako współuczestnik badań – stąd
    jego nazwisko na stronie i w programie Konferencji. Jasne jest jednak
    również, że ostatecznie Cieszewski ani razu nie powołał się na
    konferencji na jego nazwisko. Dlaczego więc dziennikarz GW zarzucił
    profesorowi kłamstwo? Nie zapoznał się z jego wystąpieniem, czy też
    świadomie chciał wprowadzić w błąd czytelników?





    Gronkiewicz-Waltz
    dołącza do nagonki na naukowców i kpi z żądań sprowadzenia wraku: "Wrak
    jest w Rosji, bo tam spadł samolot. Nie można ciągle żyć przeszłością!"

    "Pani akurat siedzi w Smoleńsku... Jestem zdziwiona, że pani się
    dziwi. Jeśli chodzi o komisję - ona napisała raport, nie można ciągle
    żyć przeszłością! Żyje się tu i teraz! Nikt tam nie pójdzie i nie
    zapakuje tego wraku!"


    Nowacka: Porównanie eksplodującego samolotu do wybuchających parówek? Absolutnie makabryczne

    Część osób pomyliła katastrofę z sensacją i
    prezentowała pseudonaukę, a nie naukę. Nie wiem, jak potraktować
    poważnie porównanie eksplodującego samolotu do wybuchających parówek.
    Jest to absolutnie makabryczne - mówiła córka i wiceprezeska Fundacji
    im. Izabeli Jarugi-Nowackiej, Barbara Nowacka w audycji "Sterniczki"
    Pierwszego Programu Polskiego Radia.

    - Jestem o tym przekonana - powiedziała
    Nowacka, odpowiadając na pytanie prowadzącego audycję Roberta
    Kowalskiego, czy jej zdaniem mała aktywność strony rządowej to efekt
    przemyślanej strategii. - To nie jest informacyjna, aktywna polityka
    rządu, który widzi, że sprawa jest dla społeczeństwa ważna. Nie chciano
    tego wyjaśnić. Patrząc, jak PiS sam się rozgrywa, jak oni się napędzają w
    tej swojej spirali. I bardzo to fajnie służyło interesom Platformy
    Obywatelskiej - mówiła Nowacka.

    - Ze strony zespołu Laska
    i rządu te odpowiedzi pojawiają się od zeszłego miesiąca. Przez trzy
    lata mieliśmy obraz jednostronny, organizowany przez zespół
    Macierewicza, czyli bardzo dużo teorii spiskowych, bardzo mało
    rzetelnych informacji - dodała.(..)

    Prezydium Sejmu o zespołach parlamentarnych


    W "Sterniczkach" gościła również Wanda Nowicka, która
    skomentowała zapowiedziane na poniedziałek posiedzenie Prezydium Sejmu
    ws. zespołów parlamentarnych. - W poniedziałek odbędzie się Prezydium
    Sejmu, które zwołała pani marszałkini Kopacz. Będziemy rozmawiać o tym,
    czy taki zespół [Macierewicza - red.] powinien działać w ramach Sejmu
    polskiego. W regulaminie Sejmu nie ma co prawda możliwości odwołania
    zespołu. Posłowie mogą się organizować, ale nie ma nic na temat
    kryteriów takich zespołów ani możliwości ich rozwiązania - mówiła
    wicemarszałkini Sejmu.

    Nowicka powiedziała również, że
    ewentualne zmiany będą obowiązywały od przyszłej kadencji Sejmu. -
    Obecnie nic nie można zrobić, ale jako Prezydium możemy przygotować
    pewne założenia, którymi Sejm mógłby się kierować w przyszłej kadencji
    przy powoływaniu kolejnych zespołów i wprowadzaniu jakichś zasad ich
    odwołania, gdyby działały one na szkodę państwa i źle służyły imieniu
    Sejmu polskiego - mówiła w audycji Roberta Kowalskiego Nowicka.


    - Wolność posłów nie jest wartością nieograniczoną; posłowie nie
    muszą w ramach Sejmu zajmować się rybołówstwem czy graniem w piłkę nożną. Nic nie przeszkadza posłom w realizowaniu swojego hobby gdzie indziej. Nie muszą tego robić na terenie Sejmu - dodała.

    • Córka Jarugi-Nowackiej: Oddawanie dyskusji smoleńskiej walkowerem to oddawanie PolskiCórka Jarugi-Nowackiej: Oddawanie dyskusji smoleńskiej walkowerem to oddawanie Polski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    168. Jerzy Jachowicz

    Maryla, sob., 26/10/2013 - 22:21

    Tekst ukazał się na portalu SDP.PL.

    To było naprawdę mocne uderzenie. Myślę o opinii prof. Chrisa Cieszewskiego o polskich mediach, zaś praktycznie o nas – o polskich dziennikarzach. Czy to prawdziwa ocena? Czy rzeczywiście jest z nami aż tak fatalnie? Wiele
    wskazuje na to, że opinia prof. Cieszewskiego, choć surowa, choć
    bolesna, oddaje rzeczywisty stan polskich mediów. Najcięższy zarzut –
    media kłamią.

    Grubo ponad 30 lat temu określenie „media kłamią” było
    negatywną fotografią okresu PRL. Symbolem tamtych czasów. A jednocześnie
    kołem napędowym pierwszej rewolucji „Solidarności”. Hasło to jednoczyło
    olbrzymią część polskiego społeczeństwa, które nie godziło się na
    dalsze akceptowanie mediów, pełniących faktycznie rolę rządowych
    kłamców. Zaś w stanie wojennym oszustów, nominowanych przez partię i
    reżim generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka.

    Po przełomie 89 roku wszyscy byliśmy przekonani, że czas kiedy media kłamią odszedł na zawsze wraz z epoką komunizmu. Tymczasem
    od słynnej afery Rywina na początku naszego wieku, media zaczął toczyć
    rak fałszu i zakłamania. Jak w dawnych czasach prym zaczęła  wieść
    telewizja publiczna. Wkrótce dołączyły do niej dwie największe w kraju
    telewizje prywatne. Królową fałszu została stacja Mariusza Waltera TVN, nie ukrywająca swoich sympatii politycznych. Co może bardziej istotne – antypatii, stanowiącej
    motor napędowy  kłamstw serwowanych przez dziennikarzy tam pracujących.
    Oprócz tego obrazkowego grona, rolę fałszerzy i kłamców w coraz
    większym stopniu opanowały gazety i dziś nie ustępują pod tym względem
    telewizji. Przesłanką, potwierdzającą  ten stan rzeczy, są przedziwne
    wędrówki dziennikarzy „Gazety Wyborczej” na państwowe posady w MSZ.
    Gdzie pełnią funkcje rzeczników ministra, który reprezentuje skrajną
    postawę niechęci do polityków opozycji. To prawie tak jakby
    dziennikarstwo stanowiło etap przygotowań do reprezentowania interesów
    rządu. Już to samo w sobie jest rodzajem groźnej patologii.

    Drugi, moim zdaniem, równie ważny zarzut postawiony polskim mediom przez prof. Chrisa Cieszewskiego,  jest ich nieetyczność. Objawia się ona na wielu polach. O jednym z nich mówiliśmy – kłamstwo, manipulacja, rzucanie fałszywych oskarżeń. Innym przejawem nieetycznego postępowania dziennikarzy jest szkalowanie innych ludzi. Wyznających inne poglądy polityczne, odmiennych pod względem światopoglądowym,  religijnym.Wielu dziennikarzy przerywa swoim rozmówcom, są wobec nich agresywni, włącznie
    do ubliżania. Niestety i te wskazane przez prof. Cieszewskiego przywary
    etyczne są widoczne w naszych mediach.  Niektórzy dziennikarze uznają
    agresję wobec swoich gości za receptę na dziennikarstwo najwyższych
    lotów. Gdyby jednak tę zasadę stosowali konsekwentnie wobec wszystkich
    bez wyjątku. U wielu dziennikarzy rzuca się w oczy dysproporcja w traktowaniu gości. Są
    nadzwyczaj układni, bliscy lizusostwa wobec ludzi związanych z partią
    bliską ich sercu, zaś napastliwi na pograniczu braku grzeczności wobec
    przeciwników politycznych partii, z którą czują się związani. A jeszcze
    częściej, z którą różnymi nićmi powiązani są ich szefowie, a oni tylko
    wypełniają postawione przed nimi zadania. Tyle, że nie dziennikarskie,
    lecz polityczne, biznesowe, towarzyskie.

    Powinniśmy być wdzięczni prof. Cieszewskiemu, że te kilka rzeczy powiedział nam wszystkim prosto w oczy. Bo
    to nie kryzys materialny prowadzi do śmierci polskiego dziennikarstwa,
    lecz grzechy wytknięte nam przez człowieka, mającego te przewagę nad
    nami, że ma możliwość porównania polskich mediów z wieloma innymi na
    świecie. I możemy być pewni - życzliwego Polsce.

    Max Kolonko o Krzysztof ie Bosak u vs Monika Olejnik

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    169. Brudziński o Tusku

    Maryla, ndz., 27/10/2013 - 15:21


    Brudziński
    o Tusku uśmiechającym się po tragedii smoleńskiej: "Kiedy mówiłem o tym
    u Moniki Olejnik, usłyszałem, że zachowuję się nieprzyzwoicie".

    "To zdjęcie jest w moich oczach kompatybilne z tym, co widziałem
    na Westerplatte, kiedy Tusk w kabotyńskim geście zasłaniał sobie twarz w
    trakcie wystąpienia Lecha Kaczyńskiego, kiedy ten mówił o konieczności
    prawdy. Działo się to, przypominam także w obecności Putina".

  • Do braci Karnowskich: Opamiętajcie się! Chcecie doprowadzić do tragedii?

    Tygodnik "wSieci" znów uderza okładką jak obuchem i serwuje
    podprogowo przesłanie: Tusk z Putinem zamordowali 96 osób z prezydentem
    Lechem...

    Dominika Wielowieyska


  • Czy Jarosław Kaczyński wyśle A. Macierewicza do Brukseli, żeby ukrócić smoleńskie konferencje? [ANALIZA]

    Start Antoniego Macierewicza jest rozważany w PiS, bo on przyciągnie
    najbardziej radykalny elektorat. A Kaczyńskiemu może być na rękę
    wyekspediowanie Macierewicza do Brukseli, żeby już nie urządzał
    kompromitujących pseudonaukowych konferencji smoleńskich - piszą
    Dominika Wielowieyska i Agata Nowakowska.


    Protasiewicz: szarlataneria. "Naukowcy" wygłaszają brednie. Sasin: Jacku, miarkuj się w słowach [U OLEJNIK]

    "Niegodny taniec na grobach"


    - To jest bezwstydna szarlataneria - komentował rewelacje
    "ekspertów" Macierewicza europoseł PO (i świeżo wybrany szef
    dolnośląskich struktur partii) Jacek Protasiewicz. Przyjeżdża naukowiec
    przez małe "n" z USA
    i pokazuje niewyraźne zdjęcie. Wygłasza brednie
    , robiąc zamieszanie w
    głowach Polaków i raniąc bliskich ofiar. Okazuje się potem, że to nie ta
    działka, nie ta brzoza. Wreszcie Jarosław Kaczyński powinien wziąć
    odpowiedzialność za Antoniego Macierewicza i go odwołać. To jest skandal
    w biały dzień. To niegodny taniec na grobach ofiar tej katastrofy -
    mówił.Marek Sawicki, polityk PSL, dodał: - Ja myślę, że Kaczyński, pokazując
    się na konferencjach i je firmuje, i bierze za nie odpowiedzialność.
    Możemy mieć pretensje, że prokuratura działa zbyt wolno, ale to nie są
    rzeczy łatwe do ostatecznego wyjaśnienia. Specjalista od lasów - prof.
    Cieszewski - próbuje manipulować opinią publiczną. W żadnym z raportów
    nie mamy brzozy jako podstawowej przyczyny tej katastrofy.

    Sasin: to atak na naukowca


    - W narracji rządu brzoza to jest zasadniczy element -
    ripostował Jacek Sasin. - Apelowałbym Jacku Protasiewiczu, żebyś się
    miarkował w słowach. Prof. Cieszewski to wybitny naukowiec z University
    of Georgia, który przedstawił dowody [na to, że brzoza była złamana
    przed 10 kwietnia 2010 - red.]. Nie potraficie się z tym zmierzyć. Jest
    tylko atak z próbą zdyskredytowania tego naukowca - mówił poseł Prawa i
    Sprawiedliwości. - No niech mnie pani nie pyta, kto złamał drzewo 5
    kwietnia - rzucił w stronę dopytującej Moniki Olejnik zirytowany Sasin.

    - Część rodzin jest oburzona porównywaniem samolotu do parówki
    - zwróciła uwagę dziennikarka. - O wiele więcej jest oburzonych na to,
    co się dzieje po 10 kwietnia. Wszystko można sprowadzić do rechotu -
    stwierdził Sasin.

    - Mną wstrząsał apel Pawła Deresza,
    by nie wykorzystywać autorytetu Sejmu do tego rodzaju propagandy -
    dodał prof. Tomasz Nałęcz. - Niemożliwe jest zlikwidowanie tego zespołu
    Macierewicza, bo to byłoby niedemokratyczne. Uważam jednak, że możliwe
    jest powołanie w Sejmie zespołu, który będzie przekazywał autentyczną
    wiedzę o tej katastrofie
    - powiedział doradca prezydenta.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    170. jeszcze Sroda, profesorka "etyczka" lewicy dała głos

    Maryla, ndz., 27/10/2013 - 23:10

    Magdalena Środa
    Puszka, parówka i profesorzy
    http://www.wprost.pl/ar/422566/Puszka-parowka-i-profesorzy/

    Kiedyś wydawało mi się, że ruch smoleński narodzony po katastrofie będzie zaczynem jakiejś nowej religii opartej na idolatrii. Wszyscy przecież pamiętamy, że na wczesnym etapie żałoby najważniejszym rekwizytem był krzyż. Dla ludzi gromadzących się na Krakowskim Przedmieściu nie stanowił on symbolu wiary (jak w katolicyzmie), ale przedmiot nowego kultu. O krzyż toczyły się zacięte walki. Kult ten jednak zanikł, gdy tylko krzyż znalazł się w katolickim kościele, czyli tam, gdzie jego miejsce. Dziś nikt się nim nie interesuje. Mało kto interesuje się też grobem zmarłego prezydenta. Tu chodziło głównie o symbol, którym jest Wawel. Prezydent tam spoczął i jego „narodowej” pozycji nie zagrozi już nic, nawet kabaret rozkręcany przez Macierewicza. Choć faktem jest, że Wawel prezydenta zmarginalizował. Jego grób jest daleko od miejsc, gdzie rozgrywają się ważne smoleńskie widowiska. Z marginalizacji nie wydobywają go nawet liczne fundacje, instytuty i think thanki, które powstały, by analizować i promować polityczne dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego. Dziś nic o ich działalności nie wiadomo (nawet na stronach internetowych), tak jakby ich organizatorom zabrakło woli lub materiału, by coś – poza pomnikami – z tego dziedzictwa wykrzesać. Jedynym krzesiwem pozostaje katastrofa smoleńska i żerujące na niej projekty polityczne PiS. Nigdy nie wierzyłam, że zespół Macierewicza badający katastrofę smoleńską coś wyjaśni, że wygeneruje jakieś udokumentowane tezy, bo powstał przecież nie w celach badawczych, ale politycznych. Wierzyłam jednak, że będzie przynajmniej trzymał jakieś standardy etyczne lub przynajmniej standardy powagi. W końcu przedmiotem jego badań jest tragiczna śmierć wielu osób. Ale nie. Działalność zespołu przypomina coraz bardziej reality show, gdzie fabuła jest spontanicznie i nieustannie tworzona przez przypadkowych bohaterów próbujących zaskoczyć widzów oryginalnością pomysłów i zgadujących, co pokochają kamery. Zachowania Macierewicza wydają się niekiedy bardziej nieprzyzwoite niż ekshibicjonizm niejakiej Frytki, choć dobór rekwizytów, na których skupia się uwagę widzów, jest znacznie bardziej wyrafinowany. Ostatnio przed naszymi oczyma przelatywały puszki po piwie, parówki, podrasowane zdjęcia i – nieodmiennie – brzoza. Obecnie nieistniejąca.

    Macierewicz jest niezwykle dumny ze swoich spektakli. Jego konferencje – co z emfazą przyznaje – „robią olbrzymie wrażenie”. Reality show trwa, a jego kapłan jak baron Münchhausen lata na pociskach i fruwa w powietrzu, ciągnąc się za włosy. Zabawnie to brzmi, ale czyni wielkie szkody. Reality show Macierewicza i jego zespołu ośmiesza tę tragedię, odbiera jej powagę i sprowadza wszystko do polityczno- -medialnej gry. Wiemy, że będzie ona coraz bardziej intensywna i urozmaicona nie tylko z powodu zbliżających się wyborów, ale także dlatego, że jest ona podstawową racją istnienia PiS. Istnienie to wymaga z jednej strony inwencji, czego Macierewiczowi nie brak, z drugiej – ofiar.

    Wśród nich są profesorowie. W Polsce tytuł ten wzbudza wyjątkowy szacunek. A raczej – wzbudzał. Bo dzięki zespołowi Macierewicza jakoś się skompromitował. Macierewicz jak z kapelusza wyciągnął z niebytu tych, którzy dokumentując jego tezy, pogubili się w przedmiocie własnych kompetencji i pomylili naukowe ekspertyzy z politycznymi i medialnymi ambicjami. Obywatele, politycy, publicyści mogą mieć opinie w każdej sprawie, ale nie każdy jest w nich ekspertem. Mylenie ról bywa zabójcze dla szacunku do zawodu, a zwłaszcza dla tytułu. Tak jak zabójcza bywa ignorancja. Macierewicz ją wykorzystuje, ściągając z nic nieznaczących uniwersytetów amerykańskich asystentów, zwanych w nomenklaturze amerykańskiej „profesorami”, którzy głoszą, co im ślina na język przyniesie, podwyższając temperaturę medialnych spektakli.

    Izabella Sariusz-Skąpska mówi, że „chce jej się dziś krzyczeć”. Paweł Deresz apeluje o rozwiązanie zespołu Macierewicza, Barbara Nowacka mówi o „obciachu”. A ja jestem wściekła, że nie można tego zatrzymać. Nie wiem, jak bym się czuła jako bliska jednej z ofiar tej strasznej tragedii, ale nawet jako zwykła obywatelka czuję się podle, słysząc o puszkach, parówkach i… profesorach. Czuję się podle, widząc, jak tragedię zamienia się w farsę i obciach. ■

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    171. historia pewnej fotografii ze Smoleńska

    Maryla, ndz., 27/10/2013 - 23:55

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    172. Rodziny smoleńskie piszą w

    Maryla, pon., 28/10/2013 - 15:18

    Rodziny smoleńskie piszą w obronie Macierewicza: On demaskuje kłamstwa. Nikt nie słucha argumentów
    Przedstawiciele części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej w liście do
    marszałek Sejmu Ewy Kopacz wyrazili stanowczy sprzeciw wobec jej
    działań, które, według nich, zmierzają do rozwiązania zespołu
    parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
    To atak na fundamentalne prawa obywateli
    i osób poszkodowanych w smoleńskiej tragedii - uznali sygnatariusze
    listu, wśród których znaleźli się m.in. Ewa Kochanowska, Ewa Błasik,
    Magdalena Merta, Małgorzata Wassermann, Zuzanna Kurtyka, Jadwiga
    Gosiewska, Beata Gosiewska, Izabela i Grzegorz Januszko, Jacek Świat,
    Piotr Walentynowicz, Andrzej Melak.



    "My, przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, wyrażamy
    stanowczy sprzeciw wobec działań Marszałek Sejmu Ewy Kopacz, które
    zmierzają do rozwiązania Zespołu Parlamentarnego do Spraw Zbadania
    Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej.Nasze zaniepokojenie budzi fakt, że dyskutuje się o tym zamiarze, nie
    zapraszając nas i nie wysłuchując naszych argumentów" - oświadczyli w
    liście odczytanym w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie.Rodziny oceniły, że zespół pod kierunkiem posła PiS Antoniego
    Macierewicza jest jedyną instytucją państwową w Polsce, która "demaskuje
    rosyjskie kłamstwa i fałsze rządowej komisji Jerzego Millera".
    Zaznaczają, że jest to istotne ponieważ instytucje państwowe właściwe
    dla badania katastrofy zawiodły.



    Podpisani pod listem podkreślają, że zespół skupia wokół siebie
    grono wybitnych ekspertów, którzy tylko na jego forum mają możliwość
    prezentowania wyników swoich badań.



    "Zespół udostępnia wszystkim wyniki swoich prac i konsekwentnie
    wskazuje na rażące błędy prokuratury i komisji Jerzego Millera w
    wyjaśnianiu przyczyn i okoliczności katastrofy. W związku z powyższym
    sprzeciwiamy się próbom dyskredytowania zespołu parlamentarnego, a
    wszelkie inicjatywy zmierzające do jego rozwiązania oceniamy
    zdecydowanie negatywnie. Uznajemy je za atak na fundamentalne prawa
    obywateli i osób poszkodowanych w smoleńskiej tragedii" - twierdzą
    rodziny ofiar.



    Wczesnym popołudniem zebrało się Prezydium Sejmu, które zajmie się
    działalnością zespołów parlamentarnych m.in. pod kątem ewentualnej
    potrzeby zmian w regulaminie Sejmu.

    Rodziny oceniły, że zespół pod kierunkiem posła PiS
    Antoniego Macierewicza jest jedyną instytucją państwową w Polsce, która
    "demaskuje rosyjskie kłamstwa i fałsze rządowej komisji Jerzego
    Millera". Zaznaczają, że jest to istotne ponieważ instytucje państwowe
    właściwe dla badania katastrofy zawiodły.

    "Atak na fundamentalne prawa obywateli"


    Podpisani pod listem podkreślają, że zespół skupia wokół siebie
    grono wybitnych ekspertów, którzy tylko na jego forum mają możliwość
    prezentowania wyników swoich badań.

    "Zespół udostępnia
    wszystkim wyniki swoich prac i konsekwentnie wskazuje na rażące błędy
    prokuratury i komisji Jerzego Millera w wyjaśnianiu przyczyn i
    okoliczności katastrofy. W związku z powyższym sprzeciwiamy się próbom
    dyskredytowania zespołu parlamentarnego, a wszelkie inicjatywy
    zmierzające do jego rozwiązania oceniamy zdecydowanie negatywnie.
    Uznajemy je za atak na fundamentalne prawa obywateli i osób
    poszkodowanych w smoleńskiej tragedii" - twierdzą rodziny ofiar.


    Wczesnym popołudniem zebrało się Prezydium Sejmu, które zajmie
    się działalnością zespołów parlamentarnych m.in. pod kątem ewentualnej
    potrzeby zmian w regulaminie Sejmu.

    Idea zwołania
    specjalnego posiedzenia Prezydium poświęconego funkcjonowaniu zespołów
    parlamentarnych powstała po fali krytyki, jaka spadła na zespół, którym
    kieruje Macierewicz. Oburzony prezentowanymi tam tezami był m.in. mąż
    zmarłej 10 kwietnia 2010 r. posłanki SLD
    Jolanty Szymanek-Deresz. Paweł Deresz wystosował list otwarty do
    Kopacz, w którym zwrócił się o dołożenie starań w celu szybkiego
    zakończenia "haniebnego spektaklu", który - jego zdaniem - toczy się w
    Sejmie w związku z działalnością zespołu Macierewicza.

    Rodziny ofiar ze Smoleńska bronią zespołu Macierewicza

    Przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej stają w
    obronie parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy
    smoleńskiej.

    Prezydium Sejmu zajmuje się dziś działalnością zespołów
    parlamentarnych, m.in. pod kątem ewentualnej potrzeby zmian w
    regulaminie Sejmu. Posłowie PiS podkreślają, że jest to atak na
    działalność Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M z 10
    kwietnia 2010 r.

    Dziś oświadczenie w tej sprawie wystosowali przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.

    - My, przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, wyrażamy
    stanowczy sprzeciw wobec działań marszałek sejmu, Ewy Kopacz. Działań,
    które zmierzają do rozwiązania Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania
    Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej. Nasze zaniepokojenie budzi fakt, że nie
    dyskutuje się o tym zamiarze, nie zapraszając nas (rodzin) i nie
    wysłuchując naszych argumentów. Szanowni państwo, my przedstawiciele
    rodzin ofiar oceniamy, że zespół parlamentarny pod kierunkiem posła
    Antoniego Macierewicza jest jedyną instytucją państwową w Polsce, która
    od ponad 3 lat demaskuje rosyjskie kłamstwa i fałsze rządowej komisji
    Jerzego Millera. Jest to tym bardziej istotne, że instytucje Państwa
    Polskiego właściwe do badania katastrofy całkowicie zawiodły –
    powiedziała Dorota Skrzypek, wdowa po szefie NBP Sławomirze Skrzypku.

    Przedstawiciele rodzin ofiar podkreślili ponadto, że w skład zespołu
    parlamentarnego wchodzi ponad 100 posłów i senatorów, którzy pomagają im
    i wytrwale dążą do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.

    - Zespół skupia wokół siebie grono wybitnych ekspertów, którzy tylko
    na jego forum mają możliwość prezentowania wyników swoich badań. To
    także zespół, polemizował z fałszywymi tezami pani Anodiny, wówczas, gdy
    właściwe instytucje państwowe milczały. To zespół udostępnia wszystkim
    wyniki swoich prac i konsekwentnie wskazuje na rażące błędy prokuratury i
    Komisji Jerzego Millera w wyjaśnianiu przyczyn i okoliczności
    katastrofy. W związku z powyższym sprzeciwiamy się próbom
    dyskredytowania zespołu parlamentarnego, a wszelkie inicjatywy
    zmierzające do jego rozwiązania oceniamy zdecydowanie negatywnie.
    Oceniamy je jako atak na fundamentalne prawa obywateli i osób
    poszkodowanych w smoleńskiej tragedii – zaznaczyła
    Dorota Skrzypek.

    Oświadczenie podpisało ponad 40 osób, członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.


    Kłopoty eksperta komisji Antoniego Macierewicza


    Profesor Jacek Rońda stanie przed komisją etyki AGH. Profesorowie Akademii Górniczo Hutniczej zasiadający w komisji, dziś po raz pierwszy zajęli się sprawą eksperta komisji Antoniego Macierewicza. - Po analizie zgromadzonego materiału komisja etyki postanowiła dać możliwość odniesienia się do nich profesorowi Rondzie i zaprosić go na spotkanie - wyjaśnia Bartosz Dembiński, rzecznik AGH.Uczelnia chce, żeby spotkanie odbyło się w najbliższym możliwym terminie, kiedy w połowie listopada profesor wróci z zagranicy.Bartosz Dembiński wyraził nadzieję, że do około 20 listopada sprawa będzie wyjaśniona.

    Wykładowca krakowskiej uczelni i ekspert komisji Antoniego Macierewicza przyznał, że mijał się z prawdą, mówiąc, iż rządowy tupolew, który rozbił się w Smoleńsku, nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Jak zaznacza Bartosz Dembiński, profesor Rońda nie prowadził na uczelni badań związanych z katastrofami lotniczymi. - Istnieje uzasadnione podejrzenie, że profesor zajmował stanowisko w kwestiach, na których się nie do końca znał - dodaje rzecznik.

    Jacek Rońda twierdził niedawno, że jest w posiadaniu ważnych dokumentów na temat okoliczności smoleńskiej tragedii. Miały one dowodzić, że samolot, który rozbił się w Smoleńsku podczas lądowania, nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. W wywiadzie profesor Rońda stwierdził jednak później, że blefował, mówiąc o dokumentach.

    Od jego działalności w komisji Macierewicza uczelnia odcięła się ponad trzy tygodnie temu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    173. konstytucja Kopaczowej nie pozwala na cenzurę -na razie

    Maryla, pon., 28/10/2013 - 16:08



    Kopacz nie rozwiąże zespołu Macierewicza. Rodziny smoleńskie piszą list w jego obronie

    Kopacz nie rozwiąże zespołu Macierewicza. Rodziny smoleńskie piszą list w jego obronie

    Marszałek Sejmu Ewa Kopacz nie może i nie zamierza
    rozwiązać parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy...
    czytaj dalej »


    Wczesnym popołudniem zebrało się Prezydium Sejmu, które zajęło się
    działalnością zespołów parlamentarnych m.in. pod kątem ewentualnej
    potrzeby zmian w regulaminie Sejmu. Wcześniej Marszałek spotkała się z
    konstytucjonalistami.

    Po tych spotkaniach Ewa Kopacz, powołując się na konstytucyjną zasadę
    wolności słowa, stwierdziła, że Prezydium Sejmu nie może ingerować w
    słowa i postępowanie posłów. - Żyjemy w demokratycznym kraju. Demokracja
    kojarzy mi się przede wszystkim z wolnością - podkreśliła w rozmowie z
    dziennikarzami Kopacz. - Rolę Marszałka Sejmu rozumiem jako kogoś, kto
    ma stać na straży przestrzegania obowiązującego i poprawności tworzonego
    prawa - dodała.

    Konstytucjonaliści są zgodni, że zespołu Macierewicza nie można...

    - Żaden przepis prawny nie przewiduje kompetencji marszałka Sejmu do
    rozwiązania zespołu parlamentarnego i żaden przepis nie stanowi o jego
    nadrzędności wobec tych zespołów - mówił prof. Piotr Winczorek o
    możliwości rozwiązania zespołu Antoniego Macierewicza. Po spotkaniu z
    konstytucjonalistami marszałek Ewa Kopacz zdecydowała, że "na razie" nie
    będzie zmian w przepisach dotyczących zespołów parlamentarnych

    Walentynowicz
    o działaniach władzy: "Ludzie, którzy piastują ważne stanowiska i
    okłamują społeczeństwo, powinni być pozbawieni praw obywatelskich".

    "Bez względu na opinie o tragedii smoleńskiej, faktem jest, że rząd
    Polski pozostawił sprawę smoleńską w rękach Rosji. Rząd, prokuratura,
    komisja Millera wielokrotnie zostali przyłapani na kłamstwie. A kłamie
    się zawsze w jakimś celu".

    Zdjęcie
    Tuska z Putinem wywołuje panikę w obozie rządowym. Minister Sikorski
    zarzuca Tygodnikowi "wSieci" wezwanie do wojny z Rosją

    Ani wcześniej minister Graś, ani teraz minister Sikorski odnoszą
    się do samego faktu publikacji zdjęcia, a nie do tego, co ono
    przedstawia. Zamiast emocji wolelibyśmy wytłumaczenie. na antenie Radia TOK FM minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

    Chciałbym się dopytać redakcję, czy naprawdę wierzy w to, co sugeruje
    komentarz, że oto się spotkał premier Tusk z ówczesnym premierem
    Putinem i gratulują sobie - według redakcji tygodnika "wSieci" -
    wykonania zadania i cieszą się - jak rozumiem - z zamordowania
    prezydenta Kaczyńskiego

    - mówił Sikorski.

    Jeżeli to redakcja sugeruje, to brakuje słów na wyrażenie swojego oburzenia. Gdzie są granice obłędu?

    - pyta Sikorski.

    To jest wezwanie, do czego już nawoływał pan Macierewicz do
    wojny z Rosją. To jest niszczenie i tak już niewielkich pokładów
    zaufania społecznego w Polsce.
    Nie wiem do czego to może
    doprowadzić, jeżeli mówi się, że demokratycznie wybrany premier jest
    mordercą prezydenta. To są rzeczy niesłychane. To jest dokładna
    realizacja tego, czego premier Tusk się bał, mówiąc, że do katastrofy
    fizycznej lotniczej, dojdzie jeszcze katastrofa polityczna

    - mówił Radosław Sikorski.

    Nieznane zdjęcie ze Smoleńska

    Nieznane dotąd zdjęcie ze Smoleńska w dniu, w którym doszło do katastrofy rządowej maszyny opublikował dziś tygodnik „wSieci”.

    Na fotografii wykonanej wieczorem widoczni są dwaj premierzy: Polski –
    Donald Tusk i Rosji – Władimir Putin, który obecnie jest prezydentem
    FR. Ich miny świadczą o tym, że są w znakomitych humorach.

    Obrazy ze spotkania – jakie dotychczas znaliśmy – pokazywały
    premierów w pozach żałobnych. Poseł Jan Dziedziczak podkreśla, że
    okładka tygodnika pokazuje to, o czym wiedziało dużo osób obserwujących
    zachowanie premiera Donalda Tuska, jego współpracowników, a także
    prezydenta Bronisława Komorowskiego.

    - Prezydent Komorowski i premier Tusk, oczekując na trzecią turę
    przylotu trumien osób poległych w Smoleńsku, najwyraźniej opowiadali
    sobie dowcipy. W każdym bądź razie zaśmiewali się, oczekując na zwłoki.
    Dobrze, żeby naród dowiedział się, jak było naprawdę i zobaczył tą
    cyniczną grę
    – zwrócił uwagę poseł Jan Dziedziczak.

    Senator Beata Gosiewska, wdowa po wicepremierze Przemysławie
    Gosiewskim podkreśla, że to zdjęcie jej nie zaskoczyło: Po 3,5-letniej
    analizie zachowania premiera tak sobie to wyobrażałam, biorąc pod uwagę
    to, co widzieliśmy po przylocie trumien z ciałami ofiar do Polski.

    – Premier, obecny prezydent i minister spraw zagranicznych
    dowcipkowali sobie, byli rozbawieni wtedy, kiedy my byliśmy zdruzgotani.
    Wiele osób, które widziały najwyższych dostojników PO w podobny sposób
    relacjonowało to, że z trudem ukrywali swoją radość. Jednak niektórzy w
    mediach cynicznie mówili, że płakali, jak zobaczyli listę pasażerów
    – dodała Beata Gosiewska.

    Warto przypomnieć, że cały czas nie poznaliśmy szczegółów rozmowy,
    jaka tego wieczoru miała miejsce w Smoleńsku miedzy premierami Polski i
    Rosji.


    Jakub
    Opara o spotkaniu Tuska z Putinem: Głównymi logistykami byli wtedy Graś
    i Arabski. W całym chaosie zastanawiali się co zrobić, żeby obrazki z
    tego były dobre

    "Ale to zdjęcie pokazuje, że najwyraźniej wszystkiego nie dopilnowali".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    174. Sikorski przebił sam siebie i stanął nawet obok

    Maryla, pon., 28/10/2013 - 21:40

    Sikorski: to jest czymś obleśnym i potwornym

    - Sugerowanie, że premier wykonał zamach i się z tego cieszy jest
    czymś tak obleśnym i potwornym, że ja nie znajduję słów - powiedział w
    "Kropce nad i" minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef
    dyplomacji odniósł się do okładki tygodnika "wSieci", na której znajduje
    się niepublikowane dotąd zdjęcie Donalda Tuska z Władimirem Putinem,
    które pochodzi - jak informują dziennikarze tygodnika - z 10 kwietnia
    2010 roku.

    Nie wiem, czy to zdjęcie jest autentyczne i
    czy pochodzi z tego dnia. Zdjęcie jak zdjęcie. Zawsze może być różnie
    komentowane. Komentarz ten jest skandaliczny - powiedział Radosław
    Sikorski, odnosząc się do zdjęcia z tygodnika.

    Podkreślił, że był "tym, który poinformował
    premiera o katastrofie smoleńskiej". - Byłem tym, który słyszał, jak
    premier się rozkleił - podkreślił.

    Dodał, że "wypada zapytać braci Karnowskich, czy
    oni tak na poważnie". - Czy oni sugerują, że premier Tusk z premierem
    Putinem się cieszą? Chciałbym to usłyszeć, że oni naprawdę uważają, że
    dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania - powiedział Sikorski.

    Dodał, że "zdaje się, że oni mają to na myśli". -
    Uważam, że powinien wypowiedzieć się Kościół. To są ludzie, którzy
    epatują chrześcijaństwem. Nie wyobrażam sobie większego naruszenia
    ósmego przykazania - zaznaczył Radosław Sikorski.


    Sikorski: Kościół powinien wezwać braci Karnowskich do opamiętania



    Wypada zapytać panów Karnowskich: czy oni naprawdę sugerują, że premier Tusk razem z premierem Putinem się cieszą? Chciałbym to usłyszeć, że oni nie chcą tak błotem obrzucić, tylko naprawdę uważają, że oto dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania - komentował szef MSZ Radosław Sikorski w "Kropce nad i" w TVN24 okładkę najnowszego wydania tygodnika "wSieci". Polityk zaapelował do Kościoła o zabranie głosu w tej sprawie
    Na okładce nowego numeru tygodnika "wSieci" widać Donalda Tuska z zaciśniętymi pięściami i stojącego obok premiera Rosji Władimira Putina. Na twarzach obu można zobaczyć uśmiech. Zdjęcie na okładce podpisano: "Premier Donald Tusk tuż po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity. Kiedy poznamy prawdę?".

    - Ja nie wiem, czy to zdjęcie jest autentyczne i czy rzeczywiście pochodzi z tego dnia. Zdjęcie jak zdjęcie, może być różnie interpretowane, ale skandaliczny jest komentarz, bo to jedna wielka insynuacja - komentował Sikorski w "Kropce nad i" - Chciałbym usłyszeć od braci Karnowskich, że oni naprawdę uważają, że oto dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania. Bo zdaje się, że mają to na myśli.
    Sikorski zaznaczył, że to on przekazał premierowi informację o katastrofie w Smoleńsku i odczytywał mu listę pasażerów. - Ja byłem tym, który usłyszał jak premier się rozkleił, gdy usłyszał bodajże nazwisko posła [Sebastiana] Karpiniuka. Wiem, jak go to uderzyło, jakim to było ciosem dla wszystkich z nas - mówił.

    Szef MSZ zaapelował o zabranie głosu w tej sprawie do polskich duchownych. - Uważam, że tu powinien wypowiedzieć się Kościół. Bo [bracia Karnowscy] to są ludzie, którzy epatują swoim katolicyzmem i przywiązaniem do tradycji chrześcijańskiej. Ja nie potrafię sobie wyobrazić bardziej drastycznego naruszenia ósmego przykazania: nie będziesz dawał fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Sugerowanie, że premier wykonał zamach i się z tego cieszy z przywódcą obcego państwa jest czymś tak obleśnym, że ja nie znajduję słów - komentował. - Spodziewałbym się głosu wezwania do opamiętania tych, którzy chcą niszczyć instytucje państwa polskiego i zaufanie obywateli do rządu, do państwa polskiego - dodał.

    Sikorski stanowczo odrzucił też sugestie, jakoby podróż prezydenta Kaczyńskiego do Rosji była źle przygotowana przez MSZ. - Wczoraj byłem na grobie mojego zastępcy Andrzeja Kremmera, który tam zginął. Jak można mówić, że człowiek, który zginął, a był odpowiedzialny za rozmowy z Rosjanami w sprawie tej pielgrzymki, że lekceważył własne bezpieczeństwo? - pytał.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14859908,Sikorski__Kosciol_powinien_wezwac_br...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    175. Wolni ludzie to dzisiejsza

    Maryla, pon., 28/10/2013 - 22:04

    Wolni ludzie to dzisiejsza arystokracja

    Wolni ludzie to dzisiejsza arystokracja

    Prosta
    prawda jest brutalna, czyli o pewnym zdjęciu ze Smoleńska, które
    zabolało Grasia, Sikorskiego i Wielowieyską. Kogo jeszcze?

    Nikt poważny i bezpośrednio zainteresowany sprawą nie mówi, że
    zdjęcie ujawnione na okładce „wSieci” jest nieprawdziwe. Dlaczego? Bo
    jest prawdziwe. Do bólu.

    Straszą, krzyczą, przeklinają. Wyzywają Karnowskich od najgorszych. Zarzucają podłość (minister Graś) i prowokowanie do przemocy (red. Wielowieyska). Ba, zarzucają nam nawet prowokowanie wojny z Rosją (to wymysł ministra Sikorskiego). Ale nikt
    poważny i bezpośrednio zainteresowany sprawą nie mówi, że zdjęcie
    ujawnione na okładce „wSieci” jest nieprawdziwe. Dlaczego? Bo jest
    prawdziwe.

    Skąd zatem to ujadanie? Bo zabolało? Pewnie tak. Piszę to bez satysfakcji, bo zabolało także mnie. Przypomniało mi coś, o czym w
    ferworze posmoleńskiego sporu niewielu już pamięta, a co było właściwie
    praprzyczyną tragedii. Wystarczy popatrzeć i od razu przypomina się, w
    jakiej atmosferze przyszło „współpracować” prezydentowi Lechowi
    Kaczyńskiemu z premierem Donaldem Tuskiem.
    Myślę, że przypomniał sobie to też i Donald Tusk, i ministrowie Graś i Sikorski, i redaktor Wielowiejska musi to pamiętać. Że Donald Tusk Lecha Kaczyńskiego nie cierpiał, temu chyba nie zaprzeczy?
    Śmiał się z niego na Westerplatte w towarzystwie Putina, prawił mu
    złośliwości ośmielając mainstreamowe media do rozkręcania przemysłu
    pogardy wobec prezydenta. No i wreszcie ustalił z Putinem rozdzielenie
    wizyt w Katyniu w kwietniu 2010 roku.

    To zdjęcie jest jak otrzeźwiający policzek. Przypomina, że
    przy pomocy Millera i Laska udało się sprowadzić dyskusję o tragedii
    smoleńskiej do punktu absolutnego zapętlenia.
    Że jesteśmy na
    poziomie rozmawiania o tym, dlaczego nie możemy o tej sprawie rozmawiać.
    A sedno sprawy już dawno zagrzebane jest w jakichś mało istotnych
    szczegółach. Zostało ubabrane w emocjach, które często każą odwracać
    głowę na samo hasło „Smoleńsk”. To się salonowi prawie udało. Prawie.

    Prawda tego zdjęcia nie ulega niuansom, w jakie można wmanewrować ustalenia najwybitniejszych nawet naukowców.
    Bo ze skomplikowanymi wykresami i teoriami można dyskutować i w oczach
    laików nawet łatwo jest je ośmieszyć i zdyskredytować. A tu widać to, co
    widać. Prosta sprawa. Właśnie dlatego to zdjęcie tak wkurza i
    Sikorskiego i Grasia i Wielowieyską i cały salon.

    Trzy i pół roku ciężkiej dezinformacyjnej roboty poszło w cholerę...

    Małgorzata
    Wasserman: "Jestem zdruzgotana tym zdjęciem. Trudno mi sobie wyobrazić,
    co mógł powiedzieć Putin, by wywołać taki uśmiech premiera Tuska"

    "Myśmy widzieli podobne zachowania np. na warszawskim Torwarze.
    Wtedy widać było, że poczucie humoru członków Platformy Obywatelskiej
    nie opuszczało. Muszę powiedzieć, że to jest dla mnie wyjątkowo bolesne,
    skrajny cynizm bije z tej fotografii."


    KOMOROWSKI ŚMIEJE SIĘ W OCZEKIWANIU NA PRZYLOT TRUMIEN

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    176. a Lis swoje, z Bulowymi pielgrzymkowiczami do pancernej brzozy

    Maryla, pon., 28/10/2013 - 23:54


    • "Jestem załamany. Wykorzystują śmierć mojego ojca do polityki." U Lisa o Smoleńsku


      "Jestem załamany. Wykorzystują śmierć mojego ojca do polityki." U Lisa o Smoleńsku

    Eksperci, którzy okazują się
    nieekspertami, profesorowie, którzy uskuteczniają blefy, a blefować to
    można w pokerze. Nie chciałbym, żeby ktoś katastrofę smoleńską i śmierć
    mojego taty porównywał do pokera i blefował. To skandal - mówił w
    programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP 2 Maciej Komorowski, syn zmarłego w
    Smoleńsku byłego wiceministra MSZ i MON.

    Zaproszone do studia
    rodziny osób, które zginęły w Smoleńsku, mówiły o bólu, jaki dostarcza
    im zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza i jego eksperci poprzez
    tworzenie teorii o zamachu.

    - W tej chwili na każdy
    argument komisji pana Macierewicza, a trzeba dodać, że większość tych
    argumentów jest nieprawdziwa, pada kontrargument komisji Laska. To
    normalna reakcja. Tylko po co komisja Macierewicza wymyśla te absurdy?
    Tam pada stek
    bzdur. To wszystko jest nieprawdą - mówił Maciej Komorowski. Przyznał,
    że mimo wszystko śledzi informacje z komisji Macierewicza. - Bo mnie to
    dotyczy. I jestem załamany, jak daleko można się posunąć, wykorzystując
    śmierć m.in. mojego ojca, żeby uprawiać politykę. To jest tylko zbijanie
    kapitału politycznego - uważa Komorowski."Powinni zostać odsunięci od stanowisk naukowych"


    Za przykład syn byłego wiceministra i ambasadora daje też
    publikację "Rzeczpospolitej" o trotylu na wraku tupolewa. - Każdy z nas
    traktuje "Rzeczpospolitą" jako poważną gazetę i każdy z nas przez moment
    struchlał. Wszyscy po tej publikacji żeśmy się przestraszyli -
    wspominał.

    - I potem to wszystko: eksperci, którzy
    okazują się nieekspertami, profesorowie, którzy uskuteczniają blefy, a
    blefować to można w pokerze. Nie chciałbym, żeby ktoś katastrofę
    smoleńską i śmierć mojego taty porównywał do pokera i blefował. To
    skandal. Tacy ludzie powinni zostać natychmiast odsunięci od
    jakichkolwiek stanowisk naukowych - powiedział.

    Barbara
    Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, podkreślała, że "tkwimy w
    niewłaściwym dyskursie". - Ważne są przyczyny katastrofy i co zrobiono,
    żeby katastrofom zapobiec. A mówimy o rzeczach nieistotnych z globalnego
    punktu widzenia. Mówimy o rzeczach, które zapełniają dyskusję
    polityczną - mówiła. Zaznaczyła, że jedyną wartością, jaką przyniósł
    zespół Macierewicza, to lepsze zajęcie się przez rząd wyjaśnianiem
    katastrofy.

    "Chocholi taniec na grobach"


    Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz, oburzał się,
    że komisja Macierewicza obraduje pod "auspicjami Sejmu". - Słyszałem
    głos jednego z czołowych polityków, że te brednie, które są wypowiadane
    podczas komisji Macierewicza, służą rozwojowi demokracji w Polsce -
    mówił.

    Barbara Nowacka podkreślała, że jest tak wiele
    osób, które mają wątpliwości co do katastrofy, że trzeba aktywnej
    polityki rządu, żeby to wyjaśnić. - To jest mój apel do premiera Tuska.
    Zajmujemy się upiorami smoleńskimi. To są te przedziwne dźwięki
    [chodziło o "Piji, bziu!" wypowiedziane przez Chrisa Cieszewskiego],
    czyli chocholi taniec na grobach, te dyskusje, czy były brzozy, czy nie,
    nic nie wnosi nowego. To rozognianie konfliktu - powiedziała.

    "Będziemy mieli reprodukcję niewiarygodnych badań i blefów naukowych"


    - Szczęśliwie są mechanizmy demokratyczne, które pozwolą
    wyeliminować takie działania, np. wybory. Szczęśliwie spadła też liczba
    osób wierzących w zamach. Nie można mówić o wiedzy o zamachu, tylko o
    wierze w zamach. Mamy mechanizmy, które mogą zweryfikować, kto pozwala
    tym uczonym, którzy słyszą różne dźwięki, wykładać dalej i uczyć
    studentów - mówiła Nowacka.

    I podkreślała. - Ci ludzie uczą innych. Później będziemy mieli reprodukcję niewiarygodnych badań i blefów naukowych.


    - Komisja Macierewicza niczego nie odkryła, dalej mamy tę samą
    wiedzę. Oni przysparzają nam dużo smutku i niepotrzebnych emocji. Muszę
    codziennie czytać, że odkryto nowe teorie spiskowe ws. śmierci mojego
    ojca. Nie chcę tego czytać - mówił Komorowski.

    ---------------------------------

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/deresz-to-najprawdziwsza-prawda-o-smolens...

    Deresz, który kilka dni temu wystosował do marszałek Sejmu Ewy
    Kopacz list otwarty i niebezpośrednio wezwał do interwencji i zmian w
    działalności tzw. komisji Macierewicza, na antenie TVP2 tłumaczył swój
    ruch. Jak powiedział, zdawał sobie sprawę, że jego prośba może skończyć
    się niepowodzeniem, bo zna "uwarunkowania prawne", ale odpowiedź Ewy
    Kopacz go ucieszyła.

    Ucieszyło mnie, że pani marszałek powiedziała,
    że "na razie" nie widzi możliwości. Dziwię się za to stanowisku
    prawników i konstytucjonalistów, którzy twierdzą, że nie można zmieniać
    prawa i konstytucji. Można. Można też zmieniać regulamin Sejmu -
    powiedział. - Tym bardziej dziękuję pani marszałek - dodał.

    W studiu TVP2 gościli również Barbara Nowacka
    (córka Izabeli Jarugi-Nowackiej - red.) i Maciej Komorowski (syn
    Stanisława Komorowskiego - red.), którzy odnieśli się do ostatnich
    działań i doniesień naukowców związanych z Antonim Macierewiczem. -
    Zajmujemy się upiorami smoleńskimi. To są te przedziwne dźwięki, ten
    chocholi taniec na grobach ofiar i pytania o brzozę. To nie wnosi nic
    nowego - powiedziała Nowacka.

    Komorowski dodał z kolei, że komisja Antoniego
    Macierewicza wymyśla coraz bardziej absurdalne argumenty, żeby dowieść
    swoim tezom. - Tam pada stek bzdur. To wszystko jest nieprawda. Ja
    reaguje emocjonalnie, bo mnie to osobiście dotyczy - stwierdził. -
    Jestem załamany tym, jak daleko można się posunąć wykorzystując śmierć
    mojego ojca oraz pozostałych osób. To jest uprawianie polityki i
    zbijanie kapitału politycznego - ocenił.

    Syn Stanisława Komorowskiego przypomniał też, że
    "struchlał", kiedy w "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł o trotylu
    znalezionym na wraku Tu-154M. - Ja się przestraszyłem, ale to wszystko
    zostało szybko zdementowane. To były kolejne argumenty wyssane z palca -
    stwierdził.

    Barbara Nowacka zwróciła z kolei uwagę na
    pożyteczną rzecz, jakiej dokonał zespół Antoniego Macierewicza. - Oni
    zadawali pytania, których nie zadawano. Dzięki presji, jaką zastosowano,
    informowano nas o katastrofie. Nikt inny tego nie robił. Gdyby nie
    wczesne działania zespołu Macierewicza, nie byłoby dużej części debaty.
    Nie byłoby też tych wszystkich konfliktów, ale nikt nie prowadził
    wówczas aktywnej polityki informowania nas - stwierdziła.

    Komorowski ocenił za to, że zespół nie odkrył
    niczego nowego, a przyczyny katastrofy smoleńskiej są znane od początku.
    - Oni nic nie wnieśli do sprawy. Ja naprawdę nie chcę codziennie rano
    czytać o tym, że odkryto nowe teorie spiskowe na temat śmierci mojego
    ojca - powiedział.

    Na winę dziennikarzy w tej sprawie uwagę zwrócił
    Paweł Deresz. - Media wykorzystują te głupoty i żerują na tym, nie
    wiedząc, jak wielką przykrość sprawiają wielu osobom - powiedział. Jak
    dodał, każdy Polak, nie tylko członkowie rodzin ofiar katastrofy
    smoleńskiej, powinien przeczytać najnowszą książkę Teresy Torańskiej. -
    To jest najprawdziwsza prawda o katastrofie - ocenił.

    ------------------------------------------------------

    Smoleńskie manipulacje

    W czasie zamieszania wokół II Konferencji Smoleńskiej
    uwadze opinii publicznej umknęła premiera książki Teresy Torańskiej,
    która rzuca nowe światło na wydarzenia po 10 kwietnia 2010 r.- pisze
    Cezary Gmyz.

    - O książce Torańskiej było głośno kilka miesięcy temu, kiedy
    „Newsweek” opublikował tekst nieautoryzowanej rozmowy z Adamem Bielanem.
    Część wywiadów opublikowano w „Gazecie Wyborczej”, zanim Torańska
    pokłóciła się z Adamem Michnikiem i opuściła redakcję. Po publikacji
    tych rozmów wydawało się, że książka pisana przez umierającą
    dziennikarkę wniesie niewiele nowego.

    Książka Torańskiej zdominowana jest przez narrację rządową. To jednak
    nie umniejsza jej wartości nawet w sytuacji, kiedy wielu rozmówców
    ewidentnie mija się z prawdą. Tak jest na przykład w wywiadzie z Ewą
    Kopacz opowiadającą o swojej aktywności w Moskwie. „Nie biorę żadnych
    tabletek, jestem przeciwnikiem łykania lekarstw uspokajających. Samo
    musi przejść. Po trzech dniach padałam na twarz. I puściło. Wyłączyłam
    telefon, położyłam się i usnęłam kamiennym snem. Spałam czternaście
    godzin ciurkiem. I następnego dnia byłam zupełnie nieprzytomna. I
    wówczas dotarło do mnie, co się w Polsce o tej katastrofie mówi. My tam
    żyliśmy w mikroświecie, byliśmy skiej, opinii publicznej skoncentrowani
    na tym, co robimy. Nikt nie umknęła jednak spekulował i nie snuł teorii
    spiskowych” – wspomina ówczesna minister zdrowia, a dziś marszałek
    Sejmu. Problem polega na tym, że w tym czasie wbrew temu, co mówi
    Kopacz, nikt, przynajmniej publicznie, nie snuł teorii spiskowych.

    EKIPA KRAŚKI KUPUJE ZNICZE

    Są jednak w książce szczegóły wstrząsa- jące. Jedna z nich dotyczy
    pracy ekipy TVP pod wodzą Piotra Kraśki, który w jednej z relacji
    dokonał manipulacji mającej świadczyć na korzyść Rosjan. „Wieczorem
    telewizyjne »Wiadomości« odstawiły spek- takl światło-dźwięk, zapalając
    pod murem lotniska setki zniczy wykupionych przez kilkudziesięcioosobową
    ekipę TVP w całym Smoleńsku i okolicach. Że to niby światełka zapalone
    przez współczujących miesz- kańców miasta. To było żenujące. A ludzie
    rzeczywiście przychodzili na miejsce kata- strofy, tylko tam, gdzie my
    staliśmy, nie mie- li wstępu. I zniczy nie palili, bo te wykupiła
    wcześniej ekipa Piotra Kraśki” – relacjono- wał Wiktor Bater,
    dziennikarz, który jako pierwszy podał informację o katastrofie.

    Opis polskiego dziennikarza z TVP zachowującego się na miejscu
    katastrofy jak funkcjonariusz sowieckiego agitpropu jest szokujący, ale
    to niejedyna ważna informacja w rozmowie z Baterem. Dziennikarz
    przypomina jeszcze jeden ważny, a zapomniany dziś szczegół. Wypowiedź
    jednego z najbliższych współpracowników ministra Radosława Sikorskiego,
    ówczesnego rzecznika prasowego Piotra Paszkowskiego. – Po krótkiej
    rozmowie z Michałem Greczyłą (polskim konsulem – przyp. red.) i po
    wyciągnięciu jednak od niego kilku szczegółów, że była katastrofa i nikt
    nie przeżył, miałem kolejne wejście na żywo przez telefon. To była dla
    mnie dramatyczna sytuacja, mówię, że wszyscy zginęli, a chwilę potem
    znakomity rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych mówi, że
    najprawdopodobniej osiem osób przeżyło katastrofę – wspomina Bater.

    Niestety, Teresa Torańska nie wykorzystała okazji, by tę sprawę
    wyjaśnić. W rozmowie z Radosławem Sikorskim i Piotrem Paszkowskim
    właśnie kwestia osób, które miały przeżyć, w ogóle nie została
    poruszona. Wywiad z szefem MSZ i jego rzecznikiem kiem to jeden ze
    słabszych fragmentów tej książki. Robi on wrażenie przesłuchania, w
    jakim Paszkowski zdaje się pełnić funkcję adwokata, który starannie
    pilnuje, by jego klient czegoś nie „chlapnął”. Może szkoda, że wszystkie
    rozmowy w tej książce zostały autoryzowane, a nie puszczone, tak jak
    wywiad z Bielanem w „Newsweeku”.

    Przypomnijmy, że kwestia osób, które miały przeżyć, rozpalała w
    minionych miesiącach opinię publiczną. Chodzi o zeznania, jakie złożył
    ambasador tytularny w Moskwie i wieloletni komunistyczny szpieg Tomasz
    Turowski. W protokole zna- lazła się informacja, że Rosjanie przekazali,
    iż trzy ciała wykazywały „żyznoje reflieksy”. Turowski tłumaczy, że
    chodziło o drgawki agonalne. Skąd zatem informacja Paszkowskiego o
    ośmiu, a nie trzech ofiarach, które przeżyły katastrofę i kto był
    źródłem tych doniesień? To pozostaje tajemnicą. (…)

    Cały artykuł w najnowszym wydaniu Do Rzeczy.

    Kurski: Macierewicz buduje potęgę Putina. Giertych: jest reprezentantem rosyjskich




    Ostatnie wpadki zespołu Antoniego Macierewicza, badającego sprawę katastrofy smoleńskiej i próbującego udowodnić tezę o zamachu w Smoleńsku, to próba "przykrycia nieudolności PiS" - ocenił w programie "Tomasz Lis na żywo" na antenie TVP2 europoseł Michał Kamiński. A Roman Giertych i Jacek Kurski dowodzili, że Macierewicz działa na korzyść Rosji
    - Antoni Macierewicz ciągnie Prawo i Sprawiedliwość w dół - ocenił Michał Kamiński. A były lider LPR, mecenas Roman Giertych dodał, że Macierewicz "jest reprezentantem rosyjskich interesów" w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Próba zrzucenia odpowiedzialności na Donalda Tuska z przyczyn politycznych prowadzi do sytuacji, w której Rosjanie są uniewinnieni w oczach opinii publicznej, bo my zajmujemy się chorymi koncepcjami zamachu - argumentował.

    Ze słowami Giertycha zgodził się Jacek Kurski z Solidarnej Polski. - Twierdzenie bez 100-procentowych dowodów, że był zamach, immunizuje Rosjan od odpowiedzialności, np. za złe naprowadzanie. Wywołuje też geopolityczną panikę w dawnej strefie wpływów sowieckich, bo to mrugnięcie okiem, że ktokolwiek podskoczy, czy zagrozi interesom rosyjskim, tak jak to zrobił śp. prezydent Lech Kaczyński stając w obronie Gruzji, to skończy tak jak polski prezydent. To służy Putinowi, buduje jego potęgę - oceniał.

    Kurski ocenił jednak, że "szyderstwo z naukowców" po ostatnich konferencjach zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza "nie zakrzyczy odpowiedzialności Tuska, Arabskiego i Sikorskiego, którzy oddali Rosji śledztwo, nie sprowadzili wraku i nie umiędzynarodowili tej katastrofy".

    - My nie możemy zabronić Rosjanom prowadzić śledztwa, jeśli samolot spadł na ich terytorium. To byłoby absurdalne i sprzeczne z prawem międzynarodowym - oponował Giertych - Polska nie abdykowała w tej sprawie, miesiąc temu po raz ostatni czytałem akta. To są tysiące opinii, szczegółowych, detalicznych, bardzo specjalistycznych. I poseł Kurski, który nie widział akt, nagle oświadcza: polskie państwo abdykowało - komentował prawnik, który jest też pełnomocnikiem części rodzin ofiar katastrofy. - Po katastrofie był moment międzynarodowej empatii, kiedy można było bardzo wiele osiągnąć. Można było zażądać wtedy wraku, a to minister Miller podpisał memorandum, że wrak będzie tak długo w Rosji, jak długo będzie trwało śledztwo rosyjskie - wyjaśniał Kurski.

    Po trzech latach każdy jest mądry...

    Z krytyką rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej nie zgodził się Michał Kamiński. - Nie mówię, że rząd Donalda Tuska zrobił wszystko tak jak powinien, ale też wiem, jakim to dla mnie i dla nas wszystkich było szokiem, że prezydent zginął w katastrofie lotniczej. Dziś każdy jest mądry po trzech latach, ale wtedy to były rzeczy, które działy się z godziny na godzinę - komentował i oskarżył Prawo i Sprawiedliwość, że zespołem Macierewicza "przykrywa własną nieudolność". - W ciągu ostatniego miesiąca zobaczyliśmy, że PiS zrozumiało, że w normalnej grze, gdzie mądry poseł staje przeciw mądremu posłowi, nie ma szans. Zrozumieli, że jest im potrzebne przykrycie własnej nieudolności, ale to się nie udało, bo Polacy okazali się mądrzejsi.

    Ile wolno Macierewiczowi?

    Według Wojciecha Olejniczaka z SLD do niedawna o katastrofie mówili tylko sympatycy PiS. - To się zmieniło w ostatnich tygodniach za sprawą polityków i rodzin, które poniosły bardzo wielkie straty w Smoleńsku. Powinniśmy pokazać, że trzeba też uporządkować sytuację w Sejmie. Uważam, że nie można pozostawić w Sejmie możliwości funkcjonowania tego typu zespołów - oceniał, sugerując, że w zespołach parlamentarnych muszą znajdować się politycy kilku klubów, bo inaczej "niech to się nazywa zespół PiS-u".

    - Ja się nie zgadzam z Macierewiczem, robi złe rzeczy, ale to jest demokracja. Macierweicz ma prawo do tego co robi w polskim parlamencie - zaprotestował Michał Kamiński.

    Były szef SLD ocenił też, że zespołowi Macierewicza poświęca się zbyt dużo uwagi. - Na zachodzie gdy absurd stawiany jest jako teza, to poważni ludzie w tym nie uczestniczą - mówił, przypominając, że w USA pojawiło się wiele teorii spiskowych dotyczących ataku na World Trade Centre dokonanych np. przez rząd USA. - Czy znajdzie się poważny profesor, który będzie chciał te tezy udowodnić? - pytał.

    Bo zdjęcie jest prawdziwe?

    Ostry komentarz Grasia. Chodzi o fotografię Tuska z Putinem

    "To
    są brednie" - tak rzecznik rządu Paweł Graś komentuje okładkę tygodnika
    "W Sieci", na której widać uśmiechniętych Tuska i Putina,
    sfotografowanych w Smoleńsku.






    • Kontrowersyjne zdjęcie Tuska i Putina. "To jest skandaliczne"
    Nie pamiętam sytuacji ze zdjęcia, które opublikował tygodnik
    "wSieci". Pamiętam emocje - smutek i żal, to przerażenie. Nie było tam
    miejsca na tego typu gesty. Chciałbym poznać autora i zobaczyć oryginał
    zdjęcia. Insynuowanie poprzez tego typu fotografie, że premier polskiego
    rządu na obcej ziemi cieszy się ze śmierci 96 osób, jest skandaliczne
    -
    powiedział w programie "Polityka przy kawie" w TVP1 Paweł Graś.

    Graś
    nerwowo o zdjęciu Donalda Tuska z Putinem: "To insynuacja. Nawet jeśli
    jest oryginalne, to próba dorobienia legendy jest niedopuszczalna"

    Pamiętam emocje, ale nie przypominam sobie takiego wyrazu twarzy
    Tuska i Putina ani gestów
    - stwierdził Paweł Graś w odpowiedzi na pytanie gdzie i kiedy mogło być
    zrobione zdjęcie ukazujące wymianę uśmiechów między Donaldem Tuskiem, a
    Władimirem Putinem - 10 kwietnia.

    Tusk z Putinem na okładce? "Podłe, pokażcie oryginał"
    To obrzydliwe, niepotrzebne i po prostu podłe - powiedział rzecznik
    rządu Paweł Graś o ostatniej okładce tygodnika "W Sieci", na której
    widzimy uśmiechniętego Donalda Tuska z Władimirem Putinem. Zdjęcie
    zrobiono rzekomo tuż po katastrofie smoleńskiej. Graś wezwał braci
    Karnowskich do ujawnienia, kto jest autorem zdjęcia i do przekazania
    jego oryginału, aby można było zbadać autentyczność fotografii.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    177. Premier podsumuje teorie

    Maryla, wt., 29/10/2013 - 13:05

    Premier podsumuje teorie smoleńskie

    Rzecznik rządu zapowiada, że Donald Tusk podsumuje teorie pojawiające się wokół katastrofy smoleńskiej.
    Myślę, że premier dokona podsumowania
    tych wszystkich spiskowych teorii, które się pojawiły wokół katastrofy.
    Przypomni również dokonania komisji (Millera), która na temat przyczyn
    katastrofy wypowiedziała się jednoznacznie
    - powiedział Graś w TVP1. Dodał, że te przyczyny nie zostały przez nikogo jak dotąd podważone.

    Rzecznik rządu stwierdził też, że to jest dobry moment, by - jak mówił - po kompromitacji pseudoekspertów zespołu Macierewicza przypomnieć na czym stoimy i obnażyć kłamstwo smoleńskie, które z tamtej strony się pojawia.

    Na pytanie, czy premierowi będą towarzyszyć przedstawiciele prokuratury, Graś odpowiedział, że prokuratura pracuje swoim trybem.

    - Zaczęła reagować na brednie, które się pojawiają - stwierdził Graś. Dodał, że polityka komunikacyjna ze strony prokuratury też jest teraz dużo lepsza, niż jeszcze jakiś czas temu.

    Paweł Graś nie zna prawa prasowego, czy łamie je z premedytacją? Dziennikarz ma obowiązek ochrony źródła informacji!

    To dziwne, że Paweł Graś występuje z żądanie sprzecznym z tymi
    regułami, tym bardziej jeśli się zważy, że jest rzecznikiem prasowym -
    pisze Marek Domagalski z działu prawa "Rzeczpospolitej".

    Smoleński spisek słabnie. Wśród Polaków mniej wiary w macierewiczowski zamach [SONDAŻ] Agnieszka Kublik



    Ostatnie kompromitacje smoleńskich ekspertów od Macierewicza nie pozostały bez wpływu na wiarę w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ubywa Polaków skłonnych dopuszczać myśl, że to nie była zwykła katastrofa. Nawet wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości teoria zamachowa ma coraz mniej zwolenników.
    O stosunek do katastrofy smoleńskiej spytał Polaków CBOS. 28 proc. respondentów odpowiedziało "tak" na pytanie, "czy uważa pan(i), że prezydent Lech Kaczyński mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu?". Ale nadal większość - 56 proc. - mówi "nie" hipotezie spiskowej.

    Wiara w zamach słabnie nawet wśród zwolenników PiS

    W porównaniu z lutym tego roku widać, że maleje grupa osób dających wiarę tezom zespołowi Antoniego Macierewicza - z 33 do 28 proc. O tyle samo - z 51 do 56 proc. - urosła grupa, która zamach odrzuca. 16 proc. nie ma wyrobionego zdania.

    Potwierdzają to wyniki innego sondażu TNS Polska sprzed tygodnia - tam widać, że przez ostatnie pół roku zwolenników hipotezy zamachowej ubyło z 22 do 14 proc.

    W sondażu CBOS odsetek badanych wierzących w zamach był najwyższy lutym tego roku. To było kilka miesięcy po publikacji "Rzeczpospolitej" o trotylu na wraku tupolewa. Emocje smoleńskie sięgnęły wtedy zenitu - prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o "zamordowaniu 96 osób". W połowie roku wojskowa prokuratura po przebadaniu fragmentów samolotu poinformowała, że wybuchu nie było.

    A po wakacjach pojawiła się seria kompromitacji uczonych od Macierewicza:

    - "Gazeta" ujawniła zeznania trójki głównych ekspertów PiS, w których przyznają, że nie są specjalistami od katastrof w powietrzu i że nie prowadzili w sprawie tej konkretnej katastrofy własnych badań.

    - Prof. Rońda, jeden z ekspertów Antoniego Macierewicza, publicznie przyznał się do kłamstwa. Okazało się że nie miał żadnego dokumentu potwierdzającego, że samolot zszedł poniżej dozwolonych 100 m.

    - Zdjęcie skrzydła Tu-154, które według prof. Biniendy miało dowodzić zamachu, w istocie było przeróbką rosyjskiego blogera.

    Sondaż CBOS został przeprowadzony, nim doszło do kolejnej kompromitacji. Prof. Chris Cieszewski podczas II konferencji smoleńskiej ogłosił, że słynna smoleńska brzoza została złamana pięć dni przed katastrofą. Szybko wyszło na jaw, że nie zgadzają się współrzędne brzozy, a profesor pomylił drzewo z workami śmieci.

    W wersję zamachu nadal wierzy ponad połowa zwolenników PiS - 54 proc. Ale to mniej niż w lutym - o 5 punktów procentowych.

    Sympatycy pozostałych partii w większości odrzucają spiskową hipotezę Macierewicza.

    Prof. Kleiber miał poparcie prawie połowy Polaków

    A jak Polacy oceniają zachowanie ekipy Donalda Tuska w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy?

    Blisko połowa - 45 proc. - twierdzi, że "dla wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem rząd wiele zrobił, ale dopuścił się też wielu zaniechań" (spadek od lutego o 6 punktów procentowych). Co trzeci badany jest krytyczny - "tak naprawdę rząd zaniechał wszelkich możliwości rzetelnego wyjaśnienia tej katastrofy" (wzrost o 2 punkty procentowe). Najmniej liczna grupa - 17 proc. - podpisuje się pod twierdzeniem, że "rząd zrobił w tej sprawie wszystko, co możliwe". Tych ostatnich od lutego przybyło o 5 punktów procentowych. Być może to efekt powołania zespołu Laska, który ma dawać odpór kłamstwom zespołu Macierewicza.

    Prezes PAN prof. Michał Kleiber zrezygnował z pomysłu zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji smoleńskiej. Tłumaczył, że nie miał poparcia większości polityków i mediów. CBOS pokazuje, że miał poparcie blisko połowy badanych (47 proc.). Co trzeci był temu przeciwny, a 18 procentom jest to obojętne.

    Co ciekawe, pomysł Kleibera poparło trzy czwarte zwolenników hipotezy zamachowej. Zaś blisko połowa tych, którzy w zamach nie wierzą, nie widziała sensu w takiej konferencji.

    Ale podziały smoleńskie są tak silne i głębokie, że 72 proc. badanych ocenia, że nawet naukowa konferencja nie przekonałaby wierzących w swoją wersję katastrofy.

    Krzysztof Pankowski, autor badania CBOS, tak komentuje te wyniki: "Wydaje się, że brak powszechnie uznawanych autorytetów, do czego doprowadziła polityzacja prawie wszystkich aspektów życia publicznego, w wyniku specyficznego stylu uprawiania polityki i długoletniej "wojny totalnej" PiS z PO, uniemożliwia w tej chwili racjonalne rozstrzygnięcie tego sporu. Można sądzić, że o ile nie pojawią się nowe fakty, Polacy w sprawie interpretacji przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem jeszcze długo pozostaną podzielni: na liczniejszą grupę tych, którzy ufają oficjalnym strukturom państwa, ich kompetencji, rzetelności i dobrej woli, oraz tych, których żadne oficjalne wyjaśnienie nie zadowoli."

    Sondaż CBOS z 3-9 października 2013, próba losowa, reprezentatywna 1066 dorosłych Polaków

    Szef MSZ o zdjęciu z "W Sieci" i o tekście w GN

    Radosław Sikorski wzywa Kościół do reakcji na treści w tygodniku
    Karnowskich i tłumaczy swych podwładnych w związku z publikacją GN.

    Minister Radosław Sikorski w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i”
    odniósł się do zdjęcia zamieszczonego w tygodniku „W Sieci”, na którym
    widać uśmiechniętego Donalda Tuska w towarzystwie Władimira Putina w
    dniu katastrofy smoleńskiej (zobacz tutaj).
    Nawiązując do komentarza autorów „W Sieci”, powiedział: „Chciałbym to
    usłyszeć, że oni nie chcą tylko błotem obrzucić, lecz że naprawdę
    uważają, że oto dwóch morderców cieszy się z wykonanego zadania – bo
    zdaje się, że to mają na myśli”. Oświadczył, że sam informował premiera o
    katastrofie i odczytywał mu listę ofiar, w związku z tym słyszał też,
    jak się premier w którymś momencie „rozkleił”.

    „Uważam, że tu powinien się wypowiedzieć Kościół, bo to są ludzie,
    którzy epatują nas swoim katolicyzmem, swoim przywiązaniem do tradycji
    chrześcijańskiej. Nie potrafię sobie wyobrazić bardziej drastycznego
    naruszenia ósmego przykazania: Nie będziesz dawał fałszywego świadectwa
    przeciw bliźniemu swemu”.

    Monika Olejnik zapytała też szefa MSZ o opinię na temat wniosków, jakie
    Andrzej Grajewski wyciągnął w „Gościu Niedzielnym” z lektury materiałów
    prokuratury, dotyczących organizacji lotu do Smoleńska. Zawarł je w
    artykule pt. „Opuszczony”.

    Dziennikarka przytoczyła fragment, ilustrujący twierdzenie, że
    urzędnicy podlegli Sikorskiemu lekceważyli podróż prezydenta. „Jeden z
    dyrektorów nazwał tę podróż bardziej pielgrzymką niż wizytą” –
    relacjonowała Olejnik.

    Nieco skonsternowany minister posłużył się w odpowiedzi przykładem
    swojego zastępcy Andrzeja Kremera, który zginął w Smoleńsku. „No to jak
    można mówić, że człowiek, który zginął, a był odpowiedzialny za politykę
    wschodnią – a więc także za rozmowy z Rosjanami w sprawie tej
    pielgrzymki – że lekceważył. Co, lekceważył swoje własne
    bezpieczeństwo?” – zareagował Sikorski. Podzielił opinię swych
    urzędników, że wizyta rzeczywiście była tylko jedna. „Premier Tusk był
    zaproszony i odbywał wizytę, a prezydent Kaczyński odbywał zagraniczną
    część krajowych obchodów rocznicy katyńskiej. Prezydent uznał, że
    odbędzie podróż, no i wiemy, jak się to skończyło” – powiedział,
    dodając, że prezydent nie miał zaproszenia, bo był w bardzo złych
    relacjach z Federacją Rosyjską. „Osobiście odradzałem prezydentowi
    odbycie tej podróży. Uważałem, że to wystawia na śmieszność państwo
    polskie, gdy Rosjanie widzą, że Polacy mają jakąś wewnętrzną
    kontrowersję w sprawach związanych przecież z Katyniem” – stwierdził
    szef MSZ.

    "Byłoby
    mi lżej, gdyby ktoś przedstawił dowody wykazujące, że ta fotografia nie
    mówi tego, co podpowiada intuicja". NASZ WYWIAD z prof. Zybertowiczem

    "Nawet jeśli premier Tusk nie miał nic wspólnego z tragedią
    smoleńską, mógł czuć jakąś perwersyjną satysfakcję: oto wróg, którego
    atakował, zginął".

    Beata
    Gosiewska apeluje do Donalda Tuska: "Chciałabym, żeby pan premier,
    patrząc nam prosto w oczy wyjaśnił, co znaczy to zdjęcie".

    "Bardzo dobrze zapadł mi w pamięć obraz z tego dnia, kiedy
    przylatywała do kraju trumna choćby z ciałem mojego męża. Pan premier z
    panem prezydentem stali i się śmiali".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    178. Prof. Cieszewski ostro o

    Maryla, wt., 29/10/2013 - 16:04

    Prof. Cieszewski ostro o polskich "szmatławcach" i tzw. ekspertach Laska
    http://niezalezna.pl/47716-prof-cieszewski-ostro-o-polskich-szmatlawcach...

    Opluwanie, zniesławianie, obrażanie i kłamanie to metody niektórych mediów w Polsce - powiedział prof. Cieszewski na dzisiejszym posiedzeniu zespołu parlamentarnego. Jako przykład podał nazwanie go przez "Gazetę Wyborczą" "ekspertem PiS" oraz oskarżenie go przez ten dziennik o sfałszowanie autorstwa referatu wygłoszonego na II Konferencji Smoleńskiej.

    Uczony podkreślił na początku, że nie ma nic wspólnego ani z PiS, ani ze smoleńskim zespołem parlamentarnym. Przypomniał, że pracę nad zagadnieniami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej rozpoczął od udziału w Konferencji Smoleńskiej, będącej inicjatywą niezależnych naukowców.

    Prof. Cieszewski stwierdził, że niektóre media w Polsce nie zajmują się informowaniem społeczeństwa, lecz zniesławianiem, obrażaniem i kłamaniem. Nawiązał tu do nieprawdziwej publikacji "Gazety Wyborczej", która napisała, że jest on "ekspertem PiS". Dziennik Michnika oskarżył też prof. Cieszewskiego, że jako współautora swojej głośnej analizy wpisał człowieka, który nic o niej nie wiedział - co było ewidentnym łgarstwem.


    Prof. Cieszewski pokazał kłamliwy tekst "GW"





    Ludzie mający dorobek naukowy są warci tego, żeby ci, którzy chcą o nich coś wiedzieć, oprócz czytania jakiegoś szmatławca zajrzeli na 5-10 minut do internetu i zapoznali się z publikacjami tych uczonych - oświadczył prof. Cieszewski.

    Na potwierdzenie tych słów pokazał dziennikarzom stronę Google Scholar, będącą zestawieniem dorobku naukowego uczonych na całym świecie. "Na Google Scholar wystarczy wpisać nazwisko. Bardzo prosto jest tu np. znaleźć mnie i sprawdzić, czy potrzebuję kłamać i dopisywać kogoś do swojej analizy, żeby podnieść swoją rangę. Jestem człowiekiem, który pracował przez 15 lat w University of Georgia, i tego się nie da zmienić - zaznaczył prof. Cieszewski.

    Amerykanin dodał: "Słyszałem też, że prof. Binienda jest niedokształcony. Prof. Binienda jest wybitnym naukowcem, z bardzo dużym dorobkiem, z bardzo dużą liczbą publikacji. Zarówno prof. Binienda, jak i inni uczeni związani z Konferencją Smoleńską, np. prof. Jacek Gieras, są naukowcami zupełnie innej klasy niż tak zwani eksperci komisji rządowej. Prof. Gieras ma 250 publikacji, 60 czy 70 patentów amerykańskich, 15 książek. Dla porównania prof. Lasek ma 18 publikacji, a żadna z nich nie jest na prestiżowej liście. Gdy sprawdzimy dorobek prof. Biniendy i słowa kluczowe w jego publikacjach, jest tam mnóstwo i o aerodynamice, i o aluminium, i o strukturach cienkościennych. Jak się sprawdzi prof. Artymowicza [astrofizyk polemizujący z prof. Biniendą z pozycji zwolennika wersji rządowej - przyp. niezalezna.pl], który też ma dużo publikacji, nie ma w nich nic na te tematy, natomiast jest wiele o czarnych dziurach i innych tematach pozaziemskich."

    Naukowiec z USA przedstawił również jeszcze raz materiały, na których oparł swoją przełomową analizę, według której słynna smoleńska brzoza była złamana już 5 dni przed katastrofą. "Wyznaczanie odległości między obiektami na zdjęciach satelitarnych to rutynowa część mojej pracy" - podkreślił prof. Cieszewski.

    20:25

    "Nie kłamałem". Prof. Cieszewski przedstawia analizę kolejnych zdjęć

    "Nie kłamałem". Prof. Cieszewski przedstawia analizę kolejnych zdjęć

    Prof. Chris Cieszewski przeprowadził analizę trzech
    kolejnych zdjęć satelitarnych na potwierdzenie swojej wcześniejszej
    tezy,...
    czytaj dalej »

    Informacje dnia: 29.10.2013 [21:20] | TV Trwam

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    179. totalna kompromitacja Olejnik. Siła złego na jednego i ..klapa

    Maryla, wt., 29/10/2013 - 21:36



    Bielan: Władze rosyjskie są zdolne, by dokonać zabójstwa. Uważam, że mieli motyw

    Bielan: Władze rosyjskie są zdolne, by dokonać zabójstwa. Uważam, że mieli motyw

    - Czy władze rosyjskie są zdolne do tego, by dokonać
    zabójstwa na terenie swojego kraju? Tak, uważam, że jest to
    absolutnie...
    czytaj dalej »


    Goście "Kropki nad i" skomentowali okładkę tygodnika "wSieci", na
    której opublikowane zostało zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina
    wykonane - jak twierdzi gazeta - po katastrofie smoleńskiej. Obaj
    politycy są na nim uśmiechnięci. Publikacja wywołała serię politycznych
    komentarzy.

    - Gdy zobaczyłem to zdjęcie, byłem zszokowany, bo nie
    wiem w jaki sposób mogło dojść do sytuacji, w której następowała tego
    rodzaju wymiana uśmiechów. Jeżeli zdjęcie jest autentyczne, to
    rzeczywiście to jest dosyć szokujące - powiedział Bielan.A Giertych dodał: - Katastrofa smoleńska dotknęła wszystkich polityków,
    wszystkich opcji. Gdyby się życie potoczyło w inny sposób, to każdy z
    nas mógł się w tym samolocie znaleźć. Zarówno Donald Tusk, jak i pan
    poseł Bielan, jak i ja. Praktycznie wszyscy. W związku z tym stres,
    który był związany z katastrofą smoleńską było obecny u wszystkich osób,
    które znały ofiary katastrofy. Mam wrażenie, że insynuacja, która
    została zawarta w tygodniku "wSieci", że Donald Tusk cieszył się na
    miejscu katastrofy jest podłością wynikającą z założenia, że Donald Tusk
    z Putinem zrobili zamach, wnieśli trotyl czy sztuczną mgłę - powiedział
    były wicepremier. - To ma stanowić przykrycie dla kompromitacji
    Macierewicza - dodał.

    Rosjanie mieli motyw?

    Adam Bielan, pytany, czy jego zdaniem w Smoleńsku doszło do zamachu
    ocenił: - Nie chcę się w tej sprawie wypowiadać jednoznacznie, dopóki
    nie zobaczę dowodów. Należę do tej części Polaków, którzy uważają, że
    katastrofa smoleńska nie została w pełni wyjaśniona. Dopóki nie zostanie
    w pełni wyjaśniona, wszystkie hipotezy należy rozważać - ocenił.

    -
    Jeżeli zapyta mnie pani, czy władze rosyjskie są zdolne do tego, by
    dokonać zabójstwa na terenie swojego kraju - tak, uważam, że jest to
    absolutnie możliwe. Czy Rosjanie mogli to zrobić? Mogli. Czy mieli
    motyw? Tak, uważam, że mieli motyw. Najpierw duża niechęć, a później
    wręcz nienawiść do śp. Lecha Kaczyńskiego. Szczególnie od czasu jego
    wizyty w Gruzji. Czy doszło do zamachu nie wiem. Musiałbym widzieć
    dowody - powiedział europoseł. - Nie ma w tej chwili dowodów na zamach,
    więc  ja takiej ostrej tezy nie stawiam - dodał.

    Bez motywu

    Sugestie Bielana odpierał Roman
    Giertych. - To, że państwo rosyjskie czy ktoś inny ma możliwość dopuścić
    się jakiejś zbrodni, nie oznacza, że się jej dopuścił. Po trzech latach
    jesteśmy bogatsi o to, że mamy trzy lata postępowania. Kompromitacja
    zespołu Macierewicza, która miała miejsce w ciągu ostatnich miesięcy
    wskazuje na to, że zespół pana Macierewicza to jeden wielki błazeński
    wiec polityczny, który nie ma za zadanie wyjaśnić prawdy o katastrofie
    tylko uzasadnić wyborcom PiS, dlaczego należy głosować na Jarosława
    Kaczyńskiego - powiedział Giertych.

    Zaznaczył, że "nie jest znany
    żaden motyw", który można by przypisać Rosjanom. - Lech Kaczyński w
    sondażach przedwyborczych przegrywał. Wszystko wskazywało na to, że
    przegrałby te wybory. Skoro jego brat po katastrofie na fali współczucia
    nie potrafił wygrać z Bronisławem Komorowskim, to tym bardziej nie
    wygrałby Lech Kaczyński - stwierdził były premier.

    - Po trzech
    latach od katastrofy my mamy zgromadzony cały materiał dowodowy, który
    jednoznacznie wskazuje, że w Smoleńsku zamachu nie było. Zgadzam się, że
    trzeba było badać wątek, czy mógł być zamach i że pierwszym podejrzanym
    jest państwo rosyjskie, skoro na jego terytorium miała miejsce
    katastrofa - zaznaczył jednak.

    --------------------------------------------

    Adam
    Bielan w "Kropce nad i": "To zdjęcie jest szokujące. (...) Donald Tusk
    grał z premierem obcego państwa przeciw własnemu prezydentowi"

    "Czy Rosjanie mogli to zrobić - tak mogli to zrobić, byli do tego
    zdolni. Czy mieli motyw - tak. Była duża niechęć, a potem wręcz
    nienawiść do śp. Lecha Kaczyńskiego, szczególnie po jego wizycie w
    Gruzji. Czy doszło do zamachu? - Nie wiem" - powiedział były poseł PiS.

    fot. wPolityce.pl/TVN24

    Gdy zobaczyłem to zdjęcie byłem zszokowany. Nie
    wiem w jaki sposób mogło dojść do sytuacji w której następowała taka
    wymiana uśmiechów - mówił Adam Bielan w Kropce nad i (TVN 24).

    Jeśli to zdjęcie jest autentyczne, to rzeczywiście jest szokujące

    - mówił były poseł PiS zapytany o komentarz do opublikowanego przez
    tygodnik "wSieci" zdjęcia Władimira Putina i Donalda Tuska.  Bielan
    przypomniał, że on również był w Smoleńsku, kilkanaście godzin po
    katastrofie.

    Mnie oczywiście do śmiechu nie było. I osobom, z którymi jechałem do
    Smoleńska.Natomiast my z premierem Tuskiem nie spotkaliśmy się

    - wspominał polityk.

    W rolę obrońcy premiera Tuska wcielił się Roman Giertych - nomen omen adwokat.

    Insynuacja zawarta w tygodniku "w Sieci" , że Donald Tusk cieszył się
    na miejscu katastrofy jest podłością wynikająca z założenia , ze Donald
    Tusk z Putinem zrobili zamach. Interpretacja wynika z założeń, które od
    początku tej sprawy przyjął PiS.

    - dowodził.

    Giertych usiłował przekonywać, że opublikowane w tygodniku zdjęcie ma "przykryć kompromitację" zespołu Antoniego Macierewicza.

    Panie pośle, czy pan uważa że 10-go kwietnia w Smoleńsku był zamach?

    - próbowała zaskoczyć Bielana Monika Olejnik.

    Nie chcę się wypowiadać jednoznacznie, póki nie zobaczę dowodów

    - spokojnie odpowiedział polityk.

    Należę do tej większości Polaków, którzy uważają, że katastrofa
    smoleńska nie została w pełni wyjaśniona. I dopóki nie zostanie
    wyjaśniona wszystkie hipotezy należy rozważać

    - tłumaczył. I rozwinął swoją myśl:

    Jeśli mnie pani zapyta, czy władze rosyjskie są zdolne do
    tego, by dokonać zabójstwa na terenie swojego kraju?: Tak, uważam, że
    jest to możliwe.
    Wiemy co się dzieje w Rosji z niezależnymi
    dziennikarzami, wszyscy wiemy co  się wydarzyło w roku 2000 , kiedy
    przygotowano całą serię prowokacji, w wyniku której zginęło bardzo wielu
    obywateli rosyjskich, aby doszło do kolejnej wojny w Czeczenii

    - przypomniał.

    Mogli to zrobić w inny sposób niż na terenie własnego kraju, w sposób tak ewidentny. Prezydent wybierał się np. do Afganistanu

    - oponowała Monika Olejnik.

    Żeby być precyzyjnym: Czy Rosjanie mogli to zrobić  - tak
    mogli to zrobić, byli do tego zdolni.  Czy mieli motyw - tak. Była duża
    niechęć, a potem wręcz nienawiść do śp. Lecha Kaczyńskiego, szczególnie
    po jego wizycie w Gruzji. Czy doszło do zamachu? - Nie wiem.
    Musiałbym widzieć dowody, by postawić taką tezę.

    - wyjaśnił eurodeputowany.

    Monika Olejnik usiłowała przekonywać, że organizowanie zamachu było
    bezzasadne w sytuacji, gdy Lech Kaczyński nie miał szans na reelekcję.

    Tu się różnimy. Prezydent miał na tym etapie lepsze notowania niż w
    2005 roku, w których to wyborach wygrał. Miał duże szanse aby wygrać
    ponownie prezydenturę.

    - odpowiedział Bielan.

    To, że kotoś miał  możliwość do popełnienia zbrodni nie oznacza, że się jej dopuścił

    - stwierdził Giertych. I płynnie przeszedł do tematu "kompromitacji"
    zespołu Macierewicza, powtarzając stare argumenty o rzekomym braku
    kompetencji pracujących w nim ekspertów.

    Zespól Macierewicza to jeden wielki  błazeński wiec
    polityczny, który ma za zadanie uzasadnić wyborcom PiS- u dlaczego
    trzeba głosować na Jarosława Kaczyńskiego

    - ogłosił adwokat.

     

    Tymczasem Monika Olejnik dalej drążyła wątek zamachu:

    Czy Donald Tusk miał motyw, czy był zdolny to zrobić razem z premierem Putinem?

    - pytała.

     

    Wg mnie nie. Ale obciąża go i jego otoczenie wspólna gra z premierem
    Putinem, przeciw Lechowi Kaczyńskiemu, żeby doszło do rozdzielenia wizyt
    smoleńskich. Aby doszło do upokorzenia prezydenta w roku wyborów. Wiemy
    przecież, że minister Arabski spotykał się  z zastępcą szefa Federacji
    Rosyjskiej dwa razy w Warszawie i w Moskwie, ze z tych spotkań wypraszał
    tłumacza, żeby nie było świadków.

    - przypomniał. I wyjaśnił:

    Te spotkania świadczą, że doszło do pewnej gry dyplomatycznej miedzy premierem, a premierem Rosji

    Czy ta gra doprowadziła do katastrofy?

    - pytała Olejnik

    W pewnym sensie tak, bo gdyby nie doszło do rozdzielenia wizyt, gdyby
    premier z prezydentem byli razem w Katyniu 7 kwietnia, to nie byłoby
    katastrofy 10 kwietnia. Ja nie stawiam tezy, że premier brał
    udział w zamachu na Lecha Kaczyńskiego ale, że  grał  z premierem obcego
    państwa przeciw własnemu prezydentowi

    - odpowiedział Bielan.

    Giertych usiłował ripostować:

    Poseł Bielan postawił tezę, że  Rosjanie mieli motyw. To nie prawda.
    Lech Kaczyński w sndażach przegrywał. I wszystko wskazywało, że przegra
    wybory. Skoro jego brat  nawet na fali współczucia nie był w stanie
    wygrać to tym bardziej nie wygrałby Lech Kaczyński

    - przekonywał. I dodał:

    Rozdzielenie wizyt było efektem sporu dwóch obozów PiS-u i Platformy
    Obywatelskiej. Obie strony odpowiadały za to w takim samym stopniu

    Zdaniem Adama Bielana znaku równości stawiać tu jednak nie można:

    Środowisko Lecha Kaczyńskiego i Kancelaria Prezydenta nie
    kontaktowała się z Rosjanami po to by upokorzyć Donalda Tuska. A tak
    robili współpracownicy premiera. I to jest zasadnicza różnica!

    Monika Olejnik pytała też czy zespołu Macierewicza nie skompromitowała nieumiejętność obsługi Skype'a.

    Gdyby stosować umiejętność obsługi  Skype'a jako kryterium do
    pełnienia wysokich stanowisk, ani  Donald Tusk, ani prezydent Komorowski
    nie powinni pełnić swojej funkcji!

    - przytomnie odpowiedział Bielan.

    Odnosząc się do słynnej wypowiedzi prof. Rońdy powiedział natomiast:

    Prof Rońda popełnił fatalny błąd. Nie wytrzymał presji medialnej. Dobrze, że podał się do dymisji.

    Przypomniał jednak, że w sprawie katastrofy kłamała tez Ewa Kopacz
    zapewniając z trybuny sejmowej, że ziemia na terenie katastrofy została
    starannie przekopana na metr wgłąb.

    W tej sprawie wiele osób mijało się z prawdą. Wypowiedź profesora
    Rońdy to była bardzo zła wypowiedź. I dobrze, że podał się do dymisji.
    Problem, że była to jedyna dymisja!

    - zakończył europoseł.

    Czy
    oni tam w TVN w ogóle myślą? Porównują szukanie prawdy o Smoleńsku do
    teorii spiskowych po ataku na WTC. Ale skoro tak, to muszą być i sprawcy

    Gdyby ukochani przywódcy Sobieniowskiego rządzili w Ameryce to
    pewni przekonywaliby, że terrorystyczny atak na WTC to wymysł wariatów, a
    samoloty uderzyły w nowojorskie wieże bo piloci byli źle wyszkoleni, na
    pilotów naciskali pasażerowie, a poza tym wszystkie maszyny zawadziły o
    drzewa Central Park.

    Fot. wPolityce.pl

    W żaden sposób nie dowie się biedny widz z
    telewizji TVN cóż takiego mają do powiedzenia Polakom eksperci
    współpracujący z Parlamentarnym Zespołem badającym katastrofę lotniczą z
    10 kwietnia 2010 roku w której zginęła polska elita.
    Jeśli już
    ekspertom włączą mikrofon to po to by z półtoragodzinnych wykładów
    wybrać kilka sekund kiedy akurat wyglądają na kretynów. Z wszelkimi
    standardami informacyjnymi nie ma to nic wspólnego. Są to raczej
    wściekłe, budujące niechęć, grające na emocjach zjadliwe felietony.
    Kiedy więc "Fakty" zmienią nazwę na "NIEFAKTY"? Powinny jak najszybciej.

    Dobrym przykładem takiej postawy jest działalność niejakiego Jakuba Sobieniowskiego,
    który nawet nie udaje, że chce nam cokolwiek - poza swoją niechęcią do
    ekspertów - opowiedzieć. Nawet kiedy kamera TVN odwiedza uniwersytet
    amerykański na którym wykłada prof. Chris Cieszewski i filmuje jego
    zdjęcie w gronie najważniejszych wykładowców University of Georgia, to i
    tak przekaz jest taki, że to rzekomo kompletnie niewiarygodny facet,a  uczelnia się od niego odcina. Itp, itd.

    Jednak jak wiadomo nie od dziś, nienawiść odbiera rozum.
    Szukając sposobów pognębienia tych Polaków, którzy nie chcą pogodzić
    się ze sfałszowaniem śledztwa w sprawie narodowej tragedii, Sobieniowski
    zachwala robotę propagandową Macieja Laska i sięga po następującą
    analogię:

    To oczywiście nie przekona tych najbardziej wierzących w zamach. W
    końcu 6 procent Amerykanów w dziewięć lat po ataku na Nowy Jork
    wierzyło, że samoloty w ogóle nie uderzyły w budynki WTC, że te obrazy
    były mistyfikacją.

    W amerykańskich sondażach też padały pytania o różne teorie, tam
    nazywane wprost: konspiracyjnymi. Dziewięć lat po terrorystycznym ataku
    na Nowy Jork aż 15 procent Amerykanów było przekonanych, że budynki WTC
    runęły w wyniku kontrolowanego wyburzenia.

    A przecież tam żaden liczący się polityk nie oskarżył prezydenta o
    przeprowadzenie zamachu, a żadna licząca się partia nie uczyniła ze
    spiskowej teorii narzędzia politycznej walki.

    Tyle Sobieniowski. Zabawny. Bo zapomniał dodać, że tam, w USA,
    natychmiast po tragedii podjęto poważne śledztwo w którym założono od
    razu najgorszy scenariusz - że to terrorystyczny atak na Amerykę. Nie
    wspomniał, że dziewięć lat po atakach na WTC amerykańskie wojska
    przejęły kontrolę nad krajem uznanym za agresora. NIe przypomniał
    wreszcie, że amerykański szef rządu nie spiskował z Talibami by pognębić
    prezydenta - konkurenta w kraju, nie uśmiechał się do człowieka na
    którym ciąży podejrzenie iż mógł mieć w tragedii interes, nie weselił
    się gdy wynoszono trumny, nie ogłaszał, że na tej krwi wyrośnie
    pojednanie amerykańsko-talibskie. Nikt nie mógł zarzucić rządowi Stanów
    Zjednoczonych, że nie zrobił wszystkiego by ustalić i ukarać sprawców. U
    nas w tym kierunku nie zrobiono nic, a tych, którzy się domagają
    prawdy, zwalcza się zaciekle.

    Jeśli bowiem pójdziemy tropem rozważań Sobieniowskiego iż Smoleńsk przypomina atak na WTC, to szybko dojdziemy do pytania: gdzie są nasi Talibowie? Gdzie są sprawcy zamachu/katastrofy 10/04/10? Co w celu ich wykrycia zrobiły polskie władze?

    Analogia jest więc trafna, tyle, że to Sobieniowski i cały TVN są
    zwolennikami teorii spiskowej, która głosi, że samolot z narodową elitą
    sam spadł w rosyjskie bagno. Co więcej, wielka, rozpędzona maszyna
    uderzyła w drzewko, natychmiast wykonała beczkę na wysokości kilku
    metrów, a po uderzeniu z taką siłą z ziemią nie powstał żaden lej. Ot,
    sowieckie cuda.

    Gdyby ukochani przywódcy Sobieniowskiego rządzili w Ameryce to pewni
    przekonywaliby, że terrorystyczny atak na WTC to wymysł wariatów, a
    samoloty uderzyły w nowojorskie wieże bo piloci byli źle wyszkoleni, na
    pilotów naciskali pasażerowie, a poza tym wszystkie maszyny zawadziły o
    drzewa Central Park.

    Szkoda gadać. To co wyrabiają to czysta, medialna przemoc. Bardzo w
    swojej istocie podobna do tego co robiono w PRL wobec rodzin katyńskich i
    opozycji.

    gim

    Zdjęcie,
    które demaskuje i oskarża. "To zdjęcie przejdzie do historii. Także
    historii psychologii, bo pokazuje jak wiele może odkryć mowa ciała i
    spojrzenie w oczy"

    "Bo nie chodzi w tym zdjęciu o to, że ci dwaj ludzie cieszą się z
    czyjejś śmierci, brak sumienia, brak skrupułów wśród polityków nie jest
    przecież czymś rzadkim, ale chodzi o to, że oni cieszą się z czegoś co
    się im właśnie udało dokonać."


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    180. cyrk trwa nadal - kublikacja Kublikowej

    Maryla, czw., 31/10/2013 - 02:00

    Oto 10 kłamstw smoleńskich. Komisja Macieja Laska obala tezy „Gazety Polskiej?

    Agnieszka Kublik

    Oto 10 faktów potwierdzających, że „do śmierci 96 osób na pokładzie
    Tu-154 przyczyniły się osoby trzecie? - ogłosiła „Gazeta Polska?. Tylko
    że żaden z faktami się nie zgadza.



    Oto 10 faktów potwierdzających, że "do śmierci 96 osób na pokładzie Tu-154 przyczyniły się osoby trzecie" - ogłosiła "Gazeta Polska".Tylko że żaden z faktami się nie zgadza
    Tygodnik "Gazeta Polska" wraz z "Gazetą Polską Codziennie" to nieformalne organy prasowe parlamentarnego zespołu ds. Smoleńska Antoniego Macierewicza.

    Tuż po katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. "Gazeta Polska" publikowała sążniste artykuły o sztucznej mgle, rozpylonym w powietrzu helu czy tzw. meaconingu - elektronicznym przejęciu z zewnątrz danych dostarczanych załodze tupolewa. Teraz forsuje jako pewnik teorię eksplozji i zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
    We wczorajszym materiale nie wyjaśnia - jak zwykle - kim miałyby być "osoby trzecie", ale przedstawia 10 faktów, które mają potwierdzać, że to nie był wypadek lotniczy. Odpowiadają na nie specjaliści z rządowej komisji Macieja Laska, którzy byli też członkami komisji Jerzego Millera wyjaśniającej katastrofę sprzed trzech lat.

    1. Teza "GP": Gdy samolot znajdował się na wysokości 15 m nad ziemią, zanikło zasilanie głównego komputera pokładowego FMS i rejestratorów lotu.

    Odpowiedź zespołu Laska: Zapis rejestratora rozmów oraz ostatnie zapisane współrzędne w urządzeniu FMS potwierdzają, że zasilanie elektryczne zanikło w momencie uderzenia samolotu o ziemię.

    2. Prof. Wiesław Binienda, ekspert od katastrof lotniczych współpracujący m.in. z amerykańską NASA i koncernem Boeing, udowodnił, że skrzydło Tu-154 nie mogło zostać urwane po zderzeniu z brzozą.

    Odpowiedź: Nie ma wątpliwości, że brzoza została złamana w wyniku kolizji z samolotem. Ślady zderzeń z przeszkodami zostały zidentyfikowane i opisane przez członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) pracujących w Smoleńsku. W "krytycznej" brzozie znajdowały się wbite w pień elementy lewego skrzydła. Przebieg zdarzeń potwierdziły analizy zapisów rejestratorów lotu - w tym polskiego, odczytanego tylko w naszym kraju - oraz analiza rejestratora rozmów i zapisów urządzenia TAWS (ostrzega o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi). Na ich podstawie został zbudowany profil lotu i dokładnie określone miejsce zderzenia z brzozą. Potwierdzili to także niezależni biegli powołani przez Prokuraturę Wojskową oraz dwóch naocznych świadków.

    3. Teza: Sekcje zwłok, które wykazałyby prawdziwą przyczynę śmierci pasażerów Tu-154, zostały sfałszowane.

    Odpowiedź: Członkowie KBWLLP mieli dostęp do dokumentacji medycznej udostępnionej przez prokuraturę. Zgon ośmiu członków załogi oraz 88 pasażerów nastąpił z powodu ciężkich wewnętrznych obrażeń wielonarządowych powstałych w wyniku działania przeciążeń przy zderzeniu samolotu z ziemią.

    4. Teza: Niespotykane rozerwanie kadłuba maszyny i jego charakterystyczne uszkodzenia, a także brak eksplozji paliwa wskazują na użycie broni termobarycznej używanej przez Rosjan m.in. w Czeczenii.

    Odpowiedź: Kadłub samolotu nie został zniszczony przez wybuch - szczątki nie noszą śladów eksplozji, dźwięk wybuchu nie został zapisany przez rejestrator rozmów (a działo się to we wszystkich znanych przypadkach eksplozji w locie), rejestrator parametrów lotu nie zarejestrował zmiany ciśnienia wewnątrz kabiny, które musiałoby wystąpić przy wybuchu. Przed zderzeniem z ziemią nie było szczątków z wnętrza kadłuba, które musiałyby zostać wyrzucone w razie eksplozji.

    5. Teza: Jak wynika z zeznań świadków, zdecydowana większość ciał była pozbawiona części ubrania lub całkowicie naga.

    Odpowiedź: Do wyjaśnień pkt 4 można dodać, że wrak Tu-154 analizowali bezpośrednio po katastrofie w Smoleńsku wojskowi specjaliści z komisji Millera, którzy nieraz badali wypadki związane z działaniem materiałów wybuchowych. Nie mieli wątpliwości, że eksplozji nie było.

    6. Teza: "Po tym, jak samolot wyłonił się na chwilę z mgły, to był to moment, kiedy zaryczały silniki, powstał silny oślepiający błysk. Po tym błysku obserwowałem samolot przez 1-2 sekundy, próbował nabrać wysokości" - zeznał jeden z rosyjskich świadków, Anatolij Żujew.

    Odpowiedź: Samolot był całkowicie sprawny do momentu zderzeń z drzewami - rejestratory lotu nie wykazały nieprawidłowości w pracy żadnego z systemów, instalacji czy agregatów. Ekspertyza Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii w Warszawie wykluczyła możliwość działania środków wybuchowych, toksycznych czy promieniotwórczych. Zmiana odgłosu pracy silników była wynikiem rozpoczęcia przez załogę manewru odejścia na drugi krąg, co wiąże się ze zwiększeniem ich mocy.

    7. Teza: Polska załoga Tu-154M 101 otrzymała od Rosjan karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, zawierające błędne dane, m.in. złe współrzędne pasa startowego.

    Odpowiedź: Współrzędne pasa startowego na kartach podejścia były prawidłowe i takie same jak 7 kwietnia, gdy w Smoleńsku lądował premier Donald Tusk.

    8. Teza: Polskich pilotów, zmylonych przez złe karty podejścia, utrzymali w błędzie kontrolerzy z wieży w Smoleńsku. Załoga Tu-154 była błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce, choć w rzeczywistości samolot był ponad ścieżką i zbaczał z kursu.

    Odpowiedź: Kontrolerzy informowali pilotów o fatalnej pogodzie oraz o tym, że nie ma warunków do lądowania. Poinformowali o minimalnej wysokości zniżania 100 m, nie wydali zgody na lądowanie, a także żadnego polecenia nakazującego zmianę toru lotu - z wyjątkiem spóźnionego polecenia "Horyzont", nakazującego zaprzestanie zniżania.

    9. Teza: Rosjanie kilkanaście godzin po katastrofie zaczęli niszczyć wrak. Demolowano samolot, tnąc go piłami i wybijając szyby w oknach.

    Odpowiedź: Już w dniu katastrofy na miejscu znaleźli się polscy eksperci oraz prokuratorzy. Członkowie komisji Millera prowadzili prace na miejscu katastrofy do 23 kwietnia 2010 r. Nikt z polskich ekspertów ani prokuratorów nie zgłaszał, że strona rosyjska celowo niszczyła wrak samolotu. Przed rozpoczęciem usuwania szczątków samolotu miejsce wypadku zostało udokumentowane. Dostęp do niego miało 18 członków KBWLLP i m.in. przedstawiciele prokuratury.

    10. Teza: Rosjanie nie przeprowadzili akcji ratunkowej. Pierwsza jednostka strażacka przybyła na miejsce rozbicia się samolotu dopiero 14 minut po katastrofie, mimo iż tragedia miała miejsce ok. 400 m od progu pasa startowego! Jak wynika z zeznań świadków, kilka godzin po tragedii wiele ciał leżało obróconych twarzą do ziemi, co świadczy o tym, że nikt nawet nie sprawdzał, czy żyją.

    Odpowiedź: KBWLLP wskazała na nieprawidłowości w zabezpieczeniu lotniska w zakresie służb ratowniczych, ale nie ma to związku z przyczyną wypadku Tu-154M.

    Na koniec zespół Laska przypomina, że żaden z ekspertów posła Antoniego Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów.


    „Dzięki temu zdjęciu staliśmy się bogatsi w wiedzę o obecnych elitach władzy.” TRZY PYTANIA DO Jana Pospieszalskiego

    Tutaj jest za dużo zbiegów okoliczności. Bo tę dziwną minę ma i
    Tusk i Putin i dodatkowo jest jeszcze ten niezrozumiały gest rąk
    polskiego premiera.

    Cały czas mamy też w pamięci zarejestrowane kamerą zachowanie
    rozbawionych Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska na płycie Okęcia
    16 kwietnia, gdy przyleciały trumny ze zwłokami ośmiu ofiar katastrofy,
    m.in. gen. Franciszka Gągora, Przemysława Gosiewskiego i innych. To
    wszystko składa się na przerażający obraz. Nasuwają się dwa pytania: po
    pierwsze – co się działo z tym zdjęciem z „wSieci” przez ponad trzy
    lata, dlaczego autor nie skorzystał z niego wcześniej? Po drugie, ile
    jeszcze trzeba będzie dowodów albo zdarzeń, które pokażą prawdziwe
    oblicze ekipy, która nami rządzi? Wydarzenia z ostatnich dni –
    publikacja fotografii w waszym tygodniku i nagrania z Dolnego Śląska,
    choć trudno je porównywać, prowadzą do tego samego wniosku: tę władzę
    charakteryzuje cynizm, bezkarność, arogancja, ignorowanie jakichkolwiek
    norm, reguł. Ten obóz przekroczył wszelkie granice przyzwoitości.

     

    Paweł Graś mówił o "niewytłumaczalnej podłości", Radosław
    Sikorski o "wielkim świństwie", a premier Tusk nie powiedział nic.
    Zamilkł, rezygnując nawet ze zwyczajowej konferencji prasowej po
    wtorkowym posiedzeniu rządu. Zdjęcie odebrało mu mowę?

    To milczenie jest zupełnie zdumiewające. Początkowo myślałem, że
    redakcja „wSieci” dostała tę fotografię na podobnej zasadzie, jak
    pojawił się przed rokiem temat trotylu; że chciano sprowokować bardzo
    gwałtowne wypowiedzi prezesa PiS, Antoniego Macierewicza albo rodzin
    smoleńskich i wtedy wyszedłby przed kamery Donald Tusk, wszystkiemu
    zaprzeczył, pokazał mniej lub bardziej wiarygodne dowody na to, że mamy
    do czynienia z manipulacją. Całe uderzenie byłoby przekierowane tak, by
    pokazać, że Jarosławowi Kaczyńskiemu puszczają nerwy, jest
    nieodpowiedzialny, podpala Polskę, dzieli, skłóca, niszczy demokrację
    itd. Tak się nie stało.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika nadzieja13

    181. @kolejna kublikacja;)

    nadzieja13, czw., 31/10/2013 - 02:34

    Ale widać postęp... jak usystematyzowana:))) Gotowiec dla lemingów;)
    I tylko dla nich, bo począwzy od "słowa przedwstępnego" - kłamstwa, półprawdy i zwykłe ślizganie się - tak łatwe do zweryfikowania w wielu punktach. Nawet w uwielbianej przez kształciuchów Wiki....

    PS Widziałaś może wpis M_K (kontrowersje)odnośnie zdjęć satelitarnych? Przeprowadził proste doświadczenie z fotografiami, rysunkiem schematycznym i sprawdził rzut satelitarny..
    Czy to podziałało na kublikatorkę jak ostroga? By zareagować wyprzedzająco?

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika gość z drogi

    182. Mowa ciała zdradza wszystko

    gość z drogi, czw., 31/10/2013 - 03:54

    i Tuska i KoMOruskiego...a Graś ...dozorca i psiapsiel tego,co to zakochał sie w kuPOwaniu Gazet i dziennikarzy,niech lepiej milczy...bo jeszcze dzisiaj słyszę jego wiernoPOdancze przepraszanie rosyjskich sołdatów...za Oszibku...w kradzieży...

    gość z drogi

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    183. Kublikowa ma owsiki? Czy nie wyrobiła normy na premię?

    Maryla, czw., 31/10/2013 - 21:52
  • CBOS spełnia marzenie Macierewicza

    Antoni Macierewicz marzy, by kierowany przez niego smoleński zespół
    parlamentarny w oczach opinii publicznej został uznany za równorzędny...

    Agnieszka Kublik


  • Antoni Macierewicz marzy, by kierowany przez niego smoleński zespół
    parlamentarny w oczach opinii publicznej został uznany za równorzędny
    Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. A hipotezy jego uczonych
    traktowane były na równi z wynikami prac ekspertów badających na co
    dzień wypadki w powietrzu.
    Macierewiczowi się udało (to zła wiadomość) - ostatni sondaż CBOS
    pokazuje, że 28 proc. dorosłych Polaków uwierzyło w kompetencje jego i
    jego polonijnych ekspertów i dało im się przekonać, że "prezydent Lech
    Kaczyński mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu".

    Dobra
    wiadomość jest taka, że ta grupa maleje - od lutego stopniała z 33 do 28
    proc. Mniej wierzących jest nawet wśród zwolenników PiS!
    Ale jest i druga zła wiadomość - Macierewiczowi udało się zamącić w
    głowie nawet badaczom z CBOS. Otóż w ostatnim sondażu CBOS Krzysztof
    Pankowski, chcąc zbadać stosunek Polaków do propozycji prezesa PAN prof.
    Michała Kleibera zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji
    smoleńskiej, spełnił marzenie Macierewicza: członków Państwowej Komisji
    Badania Wypadków Lotniczych potraktował jako tak samo kompetentnych w
    badaniu tej katastrofy jak uczonych od Macierewicza.


    Pankowski zamieścił w sondażu pytanie: "Prezes PAN Michał Kleiber
    zaproponował zorganizowanie konferencji naukowej, podczas której swoje
    hipotezy dotyczące przebiegu katastrofy pod Smoleńskiem mogliby
    skonfrontować wszyscy naukowcy zajmujący się tą sprawą, zarówno eksperci
    strony rządowej, jak i eksperci zespołu parlamentarnego Antoniego
    Macierewicza. Czy Pan(i) osobiście popiera projekt zorganizowania takiej
    konferencji czy też jest Pan(i) temu przeciwny(a)?".

    Dwa błędy

    Tak sformułowane pytanie zawiera dwa błędy:


    1. Wypacza pomysł prof. Kleibera. Prezesowi PAN nie chodziło o
    konfrontację obu równorzędnych stron (nie uważał, że są równorzędne), a o
    wyjaśnienie wątpliwości podnoszonych przez zespół Macierewicza. Tłumaczył to m.in. na łamach "Gazety Wyborczej" w wywiadzie:
    "Raport rządowej komisji ministra Jerzego Millera uważam za punkt
    wyjścia. Potem pojawiło się wiele pytań czy wręcz zarzutów. Część z nich
    zapewne padnie na tej konferencji. I muszą paść na nie odpowiedzi.
    Oczywiście dotychczas było bardzo wiele wątpliwości całkowicie
    pozbawionych uzasadnienia. Hipotezy nieudokumentowane nie będą
    prezentowane, hipotezy poparte przekonującymi materiałami
    uzasadniającymi - tak".

    2. Nie tylko za równie
    kompetentnych w sprawie ustalania przyczyn katastrof lotniczych uznaje
    ekspertów z PKBWL i polonijnych uczonych od Macierewicza, ale ich prace
    nazywa "hipotezami". A przecież komisja Millera postawiła hipotezy na
    początku swojej pracy,
    a potem je weryfikowała np. zapisami z trzech rejestratorów i tak
    ustaliła przyczyny tej katastrofy. Uczeni od Macierewicza faktycznie
    mają tylko hipotezy, i to niezweryfikowane, bo jak sami zeznali w
    prokuraturze (ze świadomością, że za fałszywe zeznania grozi im
    odpowiedzialność karna), własnych badań nie prowadzili, a w ogóle na
    badaniach katastrof lotniczych się nie znają.

    Dwie grupy


    Zapytałam o to prof. Janusza Czapińskiego, współautora "Diagnozy
    społecznej". - W pełni się z Panią zgadzam - odpisał mi.


    Prof. Radosław Markowski (Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej, PAN)
    też protestuje przeciwko tak sformułowanemu pytaniu, bo ankietowany
    dostaje informację, że są jakieś dwie instytucje uprawnione do badania
    tej katastrofy. A tak nie jest.

    Prof. Ireneusz Krzemiński, Uniwersytet Warszawski: - Ma Pani absolutną rację, że to pytanie zrównuje kompetencje obu "grup ekspertów".


    I proponuje inne pytanie o ocenę zespołu parlamentarnego, np.
    "Czy uważa Pan(i), że naukowcy występujący w zespole Macierewicza
    zasługują na zaufanie takie jak inni naukowcy, czy nie?".


    Krzysztof Pankowski broni się, że pytanie w sondażu jest poprawne, bo
    "w opinii publicznej istnieją dwa zespoły ekspertów, które badają tę
    katastrofę".

    No cóż, Krzysztof Pankowski to najwyraźniej "ofiara" propagandy Macierewicza.


    Prof. Mirosława Grabowska, szefowa CBOS, przyznaje, że
    niezręczne jest słowo "konfrontacja" w tym pytaniu, bo w istocie prezes
    PAN nie chciał konfrontacji, lecz naukowej debaty nad wątpliwościami.



    Ale broni reszty tego pytania. Jej zdaniem raport Millera to są
    "hipotezy", bo "nie jest w 100 proc. udowodnione, jak było, mogą się
    pojawić nowe dowody", i nie godzi się, by wszystkich ekspertów
    współpracujących z zespołem Macierewicza nazywać "oszołomami" tylko
    dlatego, że podzielają poglądy posła PiS. - Nie twierdzimy, że dorobek
    ekspertów obu stron jest równoważny, tylko że prace jednych i drugich
    mogłyby zostać dopuszczone do konferencji naukowej - wyjaśnia prof.
    Grabowska.








  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    184. Dr inż. Gajewski:

    Maryla, sob., 02/11/2013 - 18:24
    Dr
    inż. Gajewski: Ukształtowanie, wielkość i rozrzut szczątków samolotu
    sugerują, że mamy do czynienia z eksplozją lub serią eksplozji. NASZ
    WYWIAD

    "Wygląda na to, że mamy poważny problem z kwalifikacjami zawodowymi komisji badania wypadków lotniczych".


    ZESPÓŁ dr. LISKA

    ZESPÓŁ dr. LISKA

    Janusz WojciechowskiNie wierzę w zamach, lecz z 14 powodów go podejrzewam... za dużo tych manipulacji i kłamstw, jak na jeden zwykły wypadek

    "Skoro prokuratura już wszystko wie, to co jeszcze śledzi? A może
    śledzi, bo niczego jeszcze nie wie, co jest bardziej prawdopodobne,
    zważywszy, że kluczowe dowody są w Rosji, a kluczowe badania, na
    przykład na obecność trotylu, wciąż nie zostały przeprowadzone".

    Podejrzenie moje wynika z następujących powodów:

    Po pierwsze
    – zginął urzędujący prezydent sporej wielkości państwa, w dodatku
    zaangażowanego w zamachogenne konflikty zbrojne w Iraku i w
    Afganistanie. Historia uczy, że prezydenci takich państw, jeśli giną, to
    zazwyczaj nie w wypadkach, lecz w zamachach.

    Po drugie – rzecz stała się w państwie, które nigdy zamachami nie gardziło...

    Po trzecie
    – wbrew głupawym drwinom - były motywy zamachu. Prezydent Kaczyński był
    Głową Państwa nie tylko zaangażowanego w konflikt iracki i afgański,
    ale też przeciwstawił się, i to skutecznie, imperialnej polityce
    rosyjskiej w Gruzji. Miał także zaciekłych wrogów w kraju.Było zatem
    dostatecznie wiele motywów do zamachu na jego życie.
    Zamach na Sejm wydawałby się znacznie bardziej absurdalny, a jednak Brunon K. siedzi i ma być za próbę takiego zamachu sądzony.
    Zamach na prezydenta mógł zdarzyć się tym bardziej...

    Po czwarte –
    za podejrzany uważam konsekwentnie realizowany plan rozdzielenia wizyt.
    Komuś bardzo zależało, żeby prezydentowi Kaczyńskiemu urządzić odrębną
    uroczystość...

    Po piąte – władze rosyjskie z
    uporem godnym lepszej sprawy odmawiają wydania kluczowych dowodów –
    czarnych skrzynek i wraku. Dlaczego tak postepuja, jeśli nic nie maja do
    ukrycia?

    Po szóste – władze polskie domagają się czarnych skrzynek i wraku cicho i niewyraźnie, jakby wolały ich nie mieć.

    Po siódme
    – oficjalne wyjaśnienie katastrofy przez rosyjską komisję Putina i
    polską komisję Millera nie trzyma się kupy. U ich podstaw legł (a
    obecnie już poległ) mit „pancernej brzozy”, sprzeczny ze zdrowym
    rozsądkiem i nie poparty żadnymi naukowymi autorytetami ani
    wyliczeniami. Pod tym mitem nie podpisał sie żaden profesor, natomiast
    wielu profesorów mit ten podważa.

    Po ósme –
    trudno jakoś mi uwierzyć, że rozsądna zazwyczaj załoga samolotu nagle
    zwariowała i to cała jednocześnie, nie reagując na ostrzeżenia o
    zbliżaniu się do ziemi.

    Po dziewiąte - jeszcze
    trudniej mi uwierzyć, ze równocześnie zwariowała też załoga rosyjskiej
    wieży i wbrew rzeczywistości zapewniała załogę samolotu, że jest on na
    kursie i na ścieżce, mimo że ewidentnie nie był.

    Po dziesiąte –
    wielce mnie zastanawia, kto i co majstrował przy samolocie na dzień
    przed katastrofą, jakaś nieprzeszkolona ekipa, sprowadzona do samolotu
    po tajemniczym zderzeniu z ptakiem, które to zderzenie, nie wiedzieć
    czemu, nie spowodowało zawrócenia samolotu.

    Po jedenaste
    – tak zwanemu wyjaśnianiu katastrofy towarzyszą liczne, podejrzanie
    liczne, manipulacje i kłamstwa - o czterokrotnym podchodzeniu samolotu
    do lądowania, o przekopywaniu ziemi na metr w głąb, o sekcjach zwłok,
    których nie było, fałszywe rozpoznanie głosu generała Błasika, fałszywy
    pomiar brzozy... za dużo tych kłamstw jak na jeden zwykły wypadek.

    Po dwunaste –
    prokuratura raz po raz składa oświadczenia wykluczające zamach, ale
    śledztwo wciąż prowadzi i nie jest nawet w stanie podać przybliżonego
    czasu jego zakończenia.
    Skoro prokuratura już wszystko wie, to co
    jeszcze śledzi? A może śledzi, bo niczego jeszcze nie wie, co jest
    bardziej prawdopodobne, zważywszy, że kluczowe dowody są w Rosji, a
    kluczowe badania, na przykład na obecność trotylu, wciąż nie zostały
    przeprowadzone.

    Po trzynaste – zastanawiające
    są szykany wobec rodzin ofiar, utrudnianie dostępu do dowodów,
    informacji, brak zgody na obecność amerykańskiego patologa prze sekcji
    zwłok.

    Po czternaste wreszcie – zastanawiają, nie tylko mnie, te przenikliwe oczy, ten uśmiech i ten żółwik na dymiących jeszcze zgliszczach....

     

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    185. Chrabota z Czerską kublikuje, czyli się niby modli

    Maryla, pon., 04/11/2013 - 14:56

    Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", 1 listopada opublikował wspomnienie poległych w katastrofie smoleńskiej przyjaciół. "Jakież tańce nad waszymi grobami, jakie szalone korowody, ile złych emocji, żółci, zgryzoty, nienawiści. A wy wszyscy, nie mam wątpliwości, buntujecie się przeciwko temu w niebie. Krew was zalewa, że bez pytania, bez uszanowania waszego stanowiska uczyniono was osią narodowego sporu" - pisał publicysta.

    "Ten, który zawód dziennikarza przekształca w służbę złu"

    Tekst nie spodobał się Antoniemu Macierewiczowi, który kieruje parlamentarnym zespołem ds. wyjaśnienia katastrofy. Polityk PiS zarzucił Chrabocie kłamstwo."Pan Chrabota domaga się statusu nietykalności dla kłamstwa smoleńskiego. Jego artykuł nie jest obroną spokoju zmarłych. Ten tekst jest przyzwoleniem na dalsze atakowanie ofiar i ma zapewnić bezkarność odpowiedzialnym za tragedię smoleńską. I dlatego redaktor naczelny 'Rzeczpospolitej' już zawsze będzie wymieniany wśród tych, którzy zawód dziennikarza przekształcają w służbę złu" - napisał Macierewicz w liście otwartym opublikowanym na stronach serwisu Niezalezna.pl.

    "Macierewicz nie potrafi uszanować świętości Dnia Zadusznego"

    Co na to Chrabota? - Nie czytałem w życiu nic głupszego - podkreśla w rozmowie z Tokfm.pl. - Doszukiwanie się w moim żałobnym felietonie poświęconym pamięci przyjaciół, którzy zginęli pod Smoleńskiem, jakichś deklaracji, politycznych potępień któregoś z zespołów, żądań zaprzestania dalszych badań, to przypisywanie mi intencji, których nie posiadam. Widać, pan Macierewicz nie potrafi uszanować świętości Dnia Zadusznego - mówi szef "Rzeczpospolitej".

    Chrabota zaznacza, że jego wspomnienie nie ma nic wspólnego z politycznymi deklaracjami. - W tym tekście przywracam naturze porządek rzeczy. Wspominam ludzi, których znałem, lubiłem, kochałem. W dzień zaduszny poświęcam im narrację w charakterze modlitwy. I tak powinno być. To jest natura rzeczy. A nie czynienie z tego oręża walki politycznej - tłumaczy.

    http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,14891765,Chrabota__Macierewicz_nie_po...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    186. O Smoleńsku, Turowskim, Radiu

    Maryla, pon., 04/11/2013 - 15:17

    O Smoleńsku, Turowskim, Radiu Maryja...


    Kardynał Dziwisz w "Do Rzeczy": Chcielibyśmy znać prawdę w sprawie Smoleńska [CYTATY]

    - Ojciec Tadeusz Rydzyk jest charyzmatykiem, któremu udało się
    stworzyć dzieła, jakich biskupi nie potrafili dokonać - ocenia kard.
    Stanisław Dziwisz


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#TRNavPoz#ixzz2jgbabfhf
    O abp Józefie Michaliku:


    Pytam, czy były jakieś racje, by rozpętać taką nagonkę? To człowiek,
    który zdziałał wiele dobra. Użył nieszczęśliwego sformułowania, ale za
    nie przeprosił. Z całą pewnością nie chciał obciążać dzieci.
    Przestrzegam księży, by uważali na to, jak ich zachowania mogą być
    przedstawiane przez media. Niestety, ta kampania medialna może podważyć
    zaufanie do kapłanów. Sprawy pedofilskie dotyczą grubo poniżej 1 proc.
    duchowieństwa, a cierpią wszyscy. Atmfosfera jest zła

    O katastrofie smoleńskiej:


    Widzę, że wiele osób jest tym autentycznie zmęczonych. Jednak
    chcielibyśmy znać prawdę. Minęły ponad trzy lata, a odpowiedzi na
    pytanie, czemu wrak samolotu nie wrócił do Polski, wciąż nie ma. Nie
    pojmuję, dlaczego Rosja nie wydała samolotu.

    O Franciszku, który przypomina, że księża powinni żyć skromnie:


    Ja z kurii nie biorę żadnej pensji. Żywią mnie we wspólnocie kurialnej. Mam gdzie mieszkać i to mi wystarczy.

    O Tomaszu Turowskim, bohaterze książki "Kret w Watykanie":


    Jeśli miałbym użyć jednego słowa, powiedziałbym, że jest megalomanem.
    Muszę przyznać, ze nie podejrzewaliśmy go o związki ze Służbą
    Bezpieczeństwa. Traktowaliśmy go z przymrużeniem oka, jako człowieka,
    który przypisywał sobie większe możliwości, niż miał. Nigdy nie był
    dopuszczany do żadnych tajemnic, czy choćby spraw wymagających pewnej
    dyskrecji

    O Radiu Maryja:


    Radio Maryja, telewizja
    Trwam robią dużo dobrego. Nie mam częstego kontaktu z o. Tadeuszem
    Rydzykiem. Cieszę się, że jego media odpowiadają na nasze prośby o
    bezpośrednie transmisje. Wierni są bardzo zadowoleni z katechez i
    audycji religijnych. Jeśli pojawiają się zastrzeżenia, to chodzi o
    sprawy polityczne. Ojciec Tadeusz jest charyzmatykiem, któremu udało się
    stworzyć dzieła, jakich biskupi nie potrafili dokonać.

    O mszy, którą odprawił w Krakowie dla PiSu w 2009 roku:


    To nie byli ludzie, którzy na mszy znaleźli się przypadkowo. Przypadek
    zrządził, że w czytaniach liturgicznych znalazł się fragment Psalmu 97:
    "Prawo i sprawiedliwość podstawią Jego tronu". Chodziło oczywiście o
    tron boży. Wykorzystałem to w homilii, trochę żartobliwie. Dla PO nie
    odprawiałem mszy bo mnie nie zapraszano, ale spotkałem się z politykami
    tej partii podczas rekolekcji w Krakowie.

    O kryzysie w Kościele:


    Ja go nie dostrzegam. Widzę wiele pozytywów. Budzi się laikat, coraz
    aktywniej działają katolickie stowarzyszenia. Katechizacja przynosi
    dobre efekty, młodzi ludzie są bardziej uświadomieni religijnie. Nie
    widzę przyszłości w czarnych kolorach. W Polsce mamy do czynienia nie z
    kryzysem wiary, ale demograficznym. Jest coraz mniej dzieci, zamykane są
    szkoły, nauczyciele są na bezrobociu.
    Problemem jest też duża emigracja zarobkowa, zjawisko tzw.
    eurosieroctwa. Emigracja czasem przyczynia się do rozpadu rodzin.
    Staramy się jednak towarzyszyć naszym rodakom, wysyłając duchownych tam,
    gdzie są Polacy. Miejscowe episkopaty - z Anglii i Irlandii czy
    Hiszpanii - zapraszają naszych księży i są bardzo zadowolone, bo Polacy
    zapełniają im Kościoły, które świeciły pustkami.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    187. obrzydek Saramonowicz o Smoleńsku, kościele i faszystach

    Maryla, pon., 04/11/2013 - 16:24

    "Od dnia śmierci trwa na Lecha Kaczyńskiego zamach permanentny: codziennie się go ożywia i zabija, ożywia i zabija, ożywia i zabija" - pisze w najnowszym wydaniu "Wprost" Andrzej Saramonowicz, scenarzysta i reżyser.
    Saramonowicz w swoim felietonie pt. "Zamachowscy" wylicza, jak Polska ostatnio stoi różnego rodzaju zamachami - a to na posła Wiplera, a to na Kubę Wojewódzkiego, a to na sejmowy zespół Antoniego Macierewicza, a to na Kościół...

    Reżyser zwraca uwagę na jeden z "zamachów" - "zamach permanentny" na Lecha Kaczyńskiego. "Jego gehenna trwa już trzy i pół roku" - wytyka Saramonowicz. "Codziennie się go ożywia i zabija. Najbardziej zdumiewające jest to, że robią to ci, którzy: a) o jego śmierć obwiniają innych; b) postulują, by zostawić go w spokoju; c) najgłośniej krzyczą, żeby nie podnosić głosu" - dodaje.Już nie "kowalscy" i "nowakowie", ale "zamachowscy"

    Do tego wszystkiego - zdaniem Saramonowicza - dochodzi w Polsce każdego dnia do zamachu na demokrację i polskość. "Demokracja ginie pod naporem faszyzmu, nacjonalizmu, rasizmu, heteroseksizmu, obskurantyzmu..." - wylicza reżyser z jednej strony i dodaje z drugiej: "Polskość tymczasem umiera za sprawą ateizmu, relatywizmu, nihilizmu...".

    Saramonowicz konkluduje więc: "Ani się człowiek obejrzał, a tu kowalscy i nowakowie ustąpili miejsca zamachowskim".

    Cały komentarz w najnowszym numerze "Wprost".

    http://www.wprost.pl/ar/423478/Zamachowscy/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    188. Niezależni badacze katastrofy

    Maryla, śr., 06/11/2013 - 19:07

    Niezależni badacze katastrofy smoleńskiej prześladowani

    Radio Maryja

    Fot. PAP

    Istnieje zakrojona na szeroką skalę akcja
    prześladowania osób angażujących się w niezależne badania katastrofy
    smoleńskiej – powiedziała w rozmowie z Redakcją Informacyjną Radia
    Maryja,  mecenas Maria Szonert-Binienda.

    Sprawa dotyczy co
    najmniej kilku naukowców, którzy uczestniczyli w II Konferencji
    Smoleńskiej. Reguła postępowania wobec ekspertów w każdym przypadku jest
    podobna.

    Na uczelnie wysyłane są e-maile, które
    oczerniają naukowców. W kilku mediach pojawiają się o nich nieprawdziwe
    informacje, a rektorzy uczelni są nagabywani przez dziennikarzy.

    -
    Rzeczywiście, jest zakrojona na szeroką skalę akcja prześladowania osób
    angażujących się w niezależne badania katastrofy smoleńskiej. Jest to
    akcja masowa. Jest to akcja koordynowana, dobrze zorganizowana i cały
    czas ulepszana. Cały czas osiąga ona wyższy stopień wyrafinowania.
    Rzeczywiście dotyczy wszystkich osób, które angażują się w niezależne
    badania i dociera do wszystkich naukowców zamieszkałych w Stanach
    Zjednoczonych – informuje
    mecenas Maria Szonert- Binienda.

    Poseł Antonii Macierewicz podkreśla, że
    cała sprawa ma charakter polityczny, a jej celem jest uniemożliwienie
    naukowcom działań na rzecz dochodzenia do prawdy o katastrofie
    smoleńskiej.

    -
    Każdy, kto przyjrzy się pracom prof. Biniendy, Witakowskiego,
    Cieszewskiego czy Nowaczyka nie ma wątpliwości, że jest to badanie
    naukowe, które nie ma aspektów politycznych. Tymczasem tak to jest
    przedstawiane przez wysłanników różnych gazet czy stacji telewizyjnych
    urzędnikom uniwersyteckim i na tej podstawie uzyskuje się ich
    oświadczenia, i sprawia się, że oni podejmują ewentualne interwencje
    skierowane przeciwko tym profesorom –
    tłumaczy poseł.

    Żona prof. Wiesława Biniendy wskazuje, że centrum inspirującym ataki na naukowców jest „Gazeta Wyborcza”.

    -
    Słynny artykuł Gazety Wyborczej z 17 września był jak gdyby początkiem
    tej kampanii dyskredytacji niezależnych naukowców. Wiemy oczywiście, że
    ten artykuł był przygotowywany przez środowiska Gazety Wyborczej przy
    współpracy z polską prokuraturą, która bezpośrednio po ukazaniu się tego
    artykułu ujawniła zeznania świadków, nie podając ich imion. Zostało
    zastosowane dyskredytowanie całego środowiska cytatami wyrwanymi z
    kontekstu tych zeznań. Widać tu zatem wyraźnie, że „Gazeta Wyborcza”
    jest takim centrum inspirującym –
    stwierdza mecenas Maria Szonert- Binienda.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    189. Hofman u Stokrotki

    Maryla, śr., 06/11/2013 - 21:53


    "Polskie i rosyjskie służby współpracowały ws. rozdzielenia wizyt w Smoleńsku"


    Adam Hofman powiedział też, że PiS ma dowody, że polskie i
    rosyjskie służby specjalne współpracowały przy rozdzieleniu wizyt
    prezydenta i premiera przed 10 kwietnia 2010 roku. Jak stwierdził,
    partia przedstawiła je rok po katastrofie. Natomiast, jak sam przyznał,
    nie ma dowodów ani poszlak wskazujących na zamach. Zapytany o prof.
    Rońdę, Hofman stwierdził, że życzliwe rządowi media poruszają temat
    byłego członka zespołu Macierewicza tylko po to, żeby odciągnąć uwagę od
    "korupcyjnych praktyk w Platformie Obywatelskiej".


    Hofman: Dwie kadencje Platformy, dwa tysiące aferek i afer

    Hofman: Dwie kadencje Platformy, dwa tysiące aferek i afer
    Zdaniem rzecznika PiS, rząd powinien skrócić swoją kadencję.
    zobacz więcej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    190. "Otworzą się wieka zalutowanych trumien" - Aleksander Rybczyński

    Maryla, czw., 07/11/2013 - 15:00

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    191. Agnieszka Kublik, Agata Kondzińska

    Maryla, czw., 07/11/2013 - 18:04



    zamachu jednak nie było?


    W PiS szykuje się przewrót smoleński? "Nie ma poszlak, ani dowodów na bombę"

    Agnieszka Kublik, Agata Kondzińska
    Maciej Lasek ma nadzieję na zmianę w PiS


    To, że w PiS nie wszyscy wierzą w zamach, to żadna nowość. Ale
    że tak otwarcie mówi o tym rzecznik - już tak. Gdy wiosną jako pierwszy
    do smoleńskiej niewiary przyznał się Bolesław Piecha ("ja nie podzielam
    hipotezy zamachu. Jestem realistą i chodzę po ziemi. Nawet nie wiem, czy
    Macierewicz jest pewny, że był zamach"), w partii zawrzało. Jarosław Kaczyński
    wprawdzie to bagatelizował ("Nie widzę problemu. W mojej partii nie ma
    przymusu jednomyślności w każdej sprawie"), ale przecież Hofman mówi w
    imieniu nie tylko prezesa, ale i całej partii.

    Maciej
    Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, w rozmowie z
    "Gazetą" tak komentuje deklarację Hofmana: "6 listopada padła w PiS
    hipoteza smoleńskiego zamachu". A w komunikacie prasowym dorzucił:
    "Zmieniająca się dotychczasowa retoryka ze strony rzecznika PiS budzi
    nadzieję na zakończenie niepopartych żadnymi dowodami oskarżeń i
    zaprzestanie wprowadzania w błąd opinii publicznej co do przyczyn i
    okoliczności tego wypadku".

    Jak do tej pory o zamachu mówił Hofman?

    *Maj 2012
    - Hofman przekonuje, że "wybuch i zamach w Smoleńsku są najbardziej
    prawdopodobne". Kolegów z partii ostrzega: - Polityków, którzy
    wypowiadają się w takim wątpiącym tonie, oczywiście każdy ma do tego
    prawo, bym przestrzegał. Budowanie wspólnoty wśród ludzi, którzy nie
    chcieliby tylko wierzyć w oficjalną propagandę, nie powinno być przez
    naszą stronę zaburzane.

    *Październik 2012: - Wiele różnych okoliczności wskazuje na to, że zamach jest bardzo prawdopodobny.

    *Listopad 2012:
    - Te słowa [Jarosława Kaczyńskiego o "zamordowaniu 96 osób"] są
    uprawnione. Parlamentarny zespół badający przyczyny katastrofy
    smoleńskiej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza posiada swoje
    materiały dowodzące, że na pokładzie Tu-154M znajdował się trotyl. My
    nie opieramy się tylko na artykule "Rzeczpospolitej" [O trotylu]. Mamy
    dostęp do pewnego źródła, które dokładnie potwierdza to, co jest w
    "Rzeczpospolitej".

    Joachim Brudziński mówił wtedy, że
    Kaczyński nie ma za co przepraszać, bo "teza o zamachu jest przecież
    ciągle aktualna".

    Sam prezes przekonywał w kwietniu tego
    roku: "Przy obecnej wiedzy jedyną teorią, która wszystko wyjaśnia i daje
    konkluzję, to jest teoria zamachu. Mówię o tym z bólem, ale to tak
    wygląda".

    A teraz, kilkanaście godzin po występach w TVN
    24? - Nic się nie zmieniło. Zestawienie moich wypowiedzi nie dowodzi,
    że zamachu nie było. Powiedziałem tylko, że nie mam dowodów na to, że
    ktoś wniósł bombę do samolotu ani że służby rosyjskie i polskie zmówiły
    się, że zabiją prezydenta RP. Nadal twierdzę, że najbardziej
    prawdopodobna jest teza o zamachu - mówi "Gazecie" rzecznik PiS.



    "Rzecznik PiS zapytany o bomby na pokładzie Tu-154..." - PiS oskarża zespół Laska o manipulację słów Hofmana

    "Zespół rządowy Macieja Laska w
    dzisiejszym komunikacie po raz kolejny kłamie. Zmanipulowano słowa Adama
    Hofmana i na ich podstawie wysnuto zaskakujące tezy" - zaprotestował
    PiS w specjalnym oświadczeniu. To odpowiedź na wcześniejsze oświadczenie
    zespołu Laska, w którym sugerowano, że PiS zmienia retorykę wypowiedzi
    na temat przyczyn katastrofy Tu-154M.

    "Należy zauważyć, że zmieniająca się
    dotychczasowa retoryka ze strony rzecznika PiS, dotycząca katastrofy
    Tu-154M, budzi nadzieję na zakończenie niepopartych żadnymi dowodami
    oskarżeń i zaprzestanie wprowadzania w błąd opinii publicznej co do
    przyczyn i okoliczności tego wypadku" - czytamy w wystosowanym dziś
    oświadczeniu zespołu Laska.


    Dowodem na zamianę tej
    retoryki miały być słowa Adama Hofmana w programie "Kropka nad i".
    Według oświadczenia zespołu Laska: "na pytanie Moniki Olejnik, czy
    służby współpracowały aby zamordować prezydenta i czy ktoś podłożył
    bomby, które spowodowały wybuchy, rzecznik PiS stwierdził, że nie ma na
    to dowodów ani poszlak".PiS protestuje: Nie było mowy o poszlakach


    Monika Olejnik: (...) a teraz chciałam przejść właśnie do Smoleńska. Czy Pan się zgadza z opiniami pani Biniendowej?



    Adam Hofman: Którymi?



    MO: Tymi, że służby rosyjskie razem ze służbami polskimi dokonały zamachu w Smoleńsku?



    AH: Ja wiem, na to są dowody - na to dowody
    przedstawiliśmy już rok po katastrofie - że służby polskie i służby
    rosyjskie ze sobą współpracowały w celu rozdzielenia wizyt, żeby
    zmarginalizować pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na to są dowody



    MO: Nie, nie, nie, ale moje….



    AH: …pisma między ambasadą.



    MO: Ja wiem, ale moje pytanie jest inne: Czy służby współpracowały po to, żeby zamordować?



    AH: Ja na to dowodów nie mam i nie mam także poszlak i nigdy takiej tezy nigdzie nie powiedziałem



    MO: A czy są dowody na to, że ktoś podłoży bombę w samolocie?



    AH: Nie mam na to dowodów, nigdy też takiego
    twierdzenia ani ja, ani, na przykład przywołany przez panią pan minister
    A. Macierewicz, nie wypowiedzieliśmy.


    Z tymi stwierdzeniami nie zgadza się jednak Prawo i Sprawiedliwość,
    które przesłało własne oświadczenie w tej sprawie: "Wyraźnie widać, że
    manipulacja Zespołu Laska zmienia sens wypowiedzi Adama Hofmana.
    Rzecznik PiS zapytany o bomby na pokładzie Tu-154 odpowiedział: "Nie mam
    na to dowodów". Rzecznik PiS nie mówił w tym kontekście o poszlakach,
    co kłamliwie stwierdza komunikat M. Laska. Brak dowodów nie wyklucza
    braku poszlak i taki jest wyraźny kontekst wypowiedzi Adama Hofmana". W
    swoim oświadczeniu PiS przekonuje, że w czasie rozmowy "rzecznik PiS
    jednoznacznie stwierdza, że Zespół Parlamentarny dysponuje poszlakami i
    dowodami świadczącymi, że w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku mogło dojść
    do zamachu".

    PiS twierdzi w swoim oświadczeniu, że
    "manipulowanie cytatami aby udowodnić fałszywą tezę, że PiS zmienił
    retorykę jest praktyką żenującą i świadczy tylko o tym że, Zespół Laska
    jest bezradny wobec ustaleń naukowców biorących udział w pracach Zespołu
    parlamentarnego".

    • Tusk pierwszy raz o kontrowersyjnej okładce "wSieci": Nie komentuję. Jestem przyzwoity


      Tusk pierwszy raz o kontrowersyjnej okładce "wSieci": Nie komentuję. Jestem przyzwoity



    Grzegorz
    Januszko: "Maska premiera Tuska opada. Dlaczego milczy ws. zdjęcia? Ta
    scena wygląda nieciekawie. Gdy nie może się wywyższać, woli się
    schować..." 

    "Szkoda, że podniesioną – zdecydowanie za wysoko – głowę trzyma tylko przy spotkaniach z osobami, nad którymi czuje wyższość."

    :))) Tusk sobie może oceniać

    Tusk ma dosyć bzdur o Smoleńsku

    Premier zapowiedział ocenę pracy parlamentarnego zespołu, którym kieruje Antoni Macierewicz.

    To przykre, że jedyną odpowiedzią premiera na publikację jego radosnego zdjęcia z Putinem jest obelga. Nie wejdziemy w to

    "Nie odpowiemy panu premierowi żadnym obraźliwym słowem, na co
    pewnie liczył. Odwrotnie: twardo i konsekwentnie, chłodno i rzeczowo
    będziemy domagali się odpowiedzi na zasadnicze pytania".



    Rymkiewicz:
    Krew na kamiennych szarych płytach/ Na białych rękawiczkach Tuska/ Krew
    która o nic was nie pyta/ Krew jak złamana w sadzie brzózka

    Jarosław Marek Rymkiewicz opublikował na łamach "Gazety Polskiej" swój najnowszy wiersz pt. "Krew".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    192. Premier hojnie nagradza

    Maryla, sob., 09/11/2013 - 15:41

    Premier hojnie nagradza Macieja Laska. Jego propagandowy zespół dostał już 300 tys. złotych! I to kosztem rezerwy budżetowej...

    Rzecz jasna na 300 tysiącach się nie skończy, bo zespół działa w najlepsze.

    300 tys. złotych od Tuska dla Laska

    - pisze "Gazeta Polska Codziennie", analizując dokumenty
    związane z finansowaniem propagandowego zespołu pod kierownictwem
    Macieja Laska, który ma zajmować się promocją raportu komisji Millera.

    Wspomniana kwota to dotychczasowe wydatki rządu, a więc polskiego
    państwa na funkcjonowanie zespołu Laska. Rzecz jasna na 300 tysiącach
    się nie skończy, bo zespół działa w najlepsze. W dodatku w dokumentach
    opisywanych przez "GPC" mogły się nie znaleźć wydatki na pensje członków
    zespołu. Jak pisze dziennik, interesujący jest również sposób, w jaki
    ludzie Macieja Laska zostali opłaceni.

    Aby nie głosować w Sejmie nad tym pomysłem, premier Tusk
    postanowił zapłacić... z rezerwy budżetowej. Tym sposobem do opłacenia
    Laska z publicznych pieniędzy wystarczy odpowiednie rozporządzenie szefa
    rządu.


    Stefan Hambura

    Wniosek
    do premiera Tuska o udostępnienie dokumentów związanych z zakupem
    sprzętu na badania dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej

    Proszę o ujawnienie wszelkich dokumentów o charakterze
    wewnętrznym, notatek, emali, ekspertyz, wystąpień dotyczących w.w.
    kwestii.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    193. Smoleński zakręt. Co dalej z

    Maryla, ndz., 10/11/2013 - 22:17

    Smoleński zakręt. Co dalej z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy?

    Dwie komisje, dwie wersje zdarzeń, dwie grupy ekspertów i żadnych
    szans na kompromis. Trzy i pół roku po katastrofie smoleńskiej w
    sprawie jej okoliczności i przyczyn nie ma szans na zbliżenie stanowisk
    między rządem a opozycją ani na merytoryczną dyskusję z udziałem
    przedstawicieli obu komisji. Są wzajemne zarzuty, oskarżenia i
    polityczna gra.

    – Wiemy, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku – mówi publicznie
    od wielu miesięcy dr Maciej Lasek, szef oficjalnej komisji zajmującej
    się wyjaśnianiem okoliczności śmierci prezydenta. Te same słowa powtarza
    szef parlamentarnego zespołu wyjaśniającego katastrofę – Antoni
    Macierewicz. To jedyne zdanie dotyczące 10 kwietnia, pod którym obaj
    mogą się podpisać. Co do odpowiedzi na tę zagadkę, obaj panowie
    diametralnie się różnią. Zdaniem Laska i jego ludzi, w Smoleńsku zawinił
    błąd pilota. Kapitan Arkadiusz Protasiuk w złych warunkach zszedł za
    nisko, a potem zawadził skrzydłem samolotu o brzozę. W wyniku zderzenia z
    brzozą samolot stracił część skrzydła, odwrócił się na grzbiet i
    uderzył w ziemię z taką siłą, że pasażerowie zginęli. Zdaniem
    Macierewicza, kapitan Protasiuk podjął decyzję o odejściu na drugi krąg,
    wyprostował lot samolotu do toru poziomego i zamierzał poderwać maszynę
    do góry. Wtedy jednak doszło do dwóch wybuchów, które rozerwały
    poszycie kadłuba i doprowadziły do zderzenia samolotu z ziemią. Różnice
    zdań obu szefów zespołów wyjaśniających tragedię w tej – niewątpliwie
    najważniejszej – kwestii rzutują na całość ich ustaleń.

    Brzozowa kompromitacja

    Dla parlamentarzystów pracujących pod kierownictwem Antoniego
    Macierewicza podstawą do sformułowania tezy o wybuchu stało się… badanie
    brzozy. Drzewo w Smoleńsku, w pobliżu lotniska Siewiernyj, było jednym z
    pierwszych obiektów badań ekspertów. Już w kwietniu 2010 roku świat
    obiegły fotografie jego korony, ułamanej rzekomo przez skrzydło lecącego
    tupolewa. W 2012 roku wyszło na jaw, że eksperci „komisji Millera” i
    zespołu Laska źle zmierzyli brzozę. Ponowny pomiar (wykonany już na
    polecenie śledczych z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie)
    wykazał, że pomylili się o ponad półtora metra. I tu wyszła pierwsza
    sprzeczność w ich ustaleniach. Gdyby bowiem przyjąć, że tupolew ściął
    skrzydłem brzozę (jak najpierw chcieli „eksperci” państwowi), okazałoby
    się, że leciał niżej, niż wykazały rejestratory. Jest to więc
    sprzeczność w wynikach badań.

    Tezę o „pancernej brzozie” jako pierwszy obalił profesor fizyki
    Mirosław Dakowski – specjalista od praw pędu (jego wyliczenia
    przywołałem w książce „Zamach w Smoleńsku”). Dakowski udowodnił,
    posługując się danymi fizycznymi i matematycznymi, że gdyby rzeczywiście
    doszło do zderzenia samolotu z brzozą tej grubości, to skrzydło
    pozostałoby nienaruszone, a drzewo wyglądałoby inaczej. Profesor
    Dakowski przeanalizował również zdjęcia dostępne w internecie i
    zauważył, że na miejscu katastrofy brakuje śladów dziury w ziemi, jaka
    musiałaby powstać, gdyby uderzył w nią ważący prawie 100 ton samolot,
    pędzący z prędkością prawie 300 km na godzinę. To kolejny dowód
    przeczący wersji forsowanej przez Macieja Laska. Jeśli bowiem samolot –
    po rzekomym zderzeniu z brzozą – uderzył w ziemię, dlaczego nie ma
    żadnych śladów tego uderzenia? Profesor Mirosław Dakowski jako pierwszy
    zwrócił również uwagę na charakterystyczny kąt wygięcia blach kadłuba.
    Blachy wygięte były do zewnątrz, a nie do środka, co wskazywało na
    działanie siły odśrodkowej (charakterystycznej dla wybuchu), a nie
    dośrodkowej (charakterystycznej dla zderzenia z ziemią). Były to
    pierwsze ekspertyzy kwestionujące oficjalną (rosyjską) wersję zdarzeń.

    Do podobnych wniosków doszli półtora roku później eksperci
    współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza: profesor Wiesław
    Binienda, doktor Kazimierz Nowaczyk, dr Wiesław Berczyński i prof. Jacek
    Rońda. Szczególnie duże zainteresowanie wywołały ekspertyzy Biniendy
    (dziekana na Uniwersytecie w Akron w Ohio), który zaprezentował
    symulacje komputerowe wykonane przy pomocy nowoczesnego programu.
    Binienda obalił wersję o pancernej brzozie, dowodząc, że do katastrofy
    doszło nie nad brzozą, ale kilkaset metrów dalej.

    Wersję „pancernej brzozy” ośmieszyły wiele miesięcy później zdjęcia
    wykonane kilka dni po katastrofie. Były to zdjęcia feralnego drzewa
    stojącego w kępie innych drzew. Zdjęcia są o tyle istotne, że widać na
    nich drzewa sąsiadujące ze złamaną brzozą. Dzieli ich odległość mniejsza
    niż kilka metrów. Gdyby więc chcieć przyjąć, że samolot trącił brzozę
    skrzydłem, musiałby to zrobić w taki sposób, aby ominąć drzewa stojące
    obok. Jest to niemożliwe.

    Bez konfrontacji

    Od dawna przyjętym zwyczajem w świecie nauki są konfrontacje poglądów
    naukowców prezentujących odmienne poglądy. Celem jest wymiana
    argumentów i próba wypracowania wspólnego stanowiska, a także poddanie
    krytyce rozumowania obu stron. Logiczne więc wydawałoby się spotkanie
    ekspertów Antoniego Macierewicza z ekspertami Macieja Laska. Choć
    Macierewicz wielokrotnie deklarował gotowość do takiej debaty i
    obiecywał dostosować kalendarz swojego zespołu do harmonogramu prac
    Laska, ten ostatni odmawia. Nie dał się przekonać nawet profesorowi
    Michałowi Kleiberowi – prezesowi PAN – który chciał debatę zorganizować
    pod patronatem swojej uczelni. Trudno oprzeć się wrażeniu, że tym
    bardziej zespół Laska traci wiarygodność, im częściej odmawia
    merytorycznej konfrontacji z ekspertami PiS. A sam Maciej Lasek mówiący
    za pośrednictwem kamer telewizyjnych do Antoniego Macierewicza „Jeśli
    macie dowody na zamach, pokażcie je” daje dowód swojej hipokryzji. Nie
    ma możliwości zobaczyć tych dowodów, jeśli odmawia konfrontacji, czyli
    możliwości zapoznania się z nimi.

    Człowiek Tuska

    Na konflikt między zespołami badającymi katastrofę nakłada się spór
    polityczny. Maciej Lasek – co słusznie zauważył Macierewicz – jest
    człowiekiem Donalda Tuska, mianowanym na stanowisko za jego zgodą i
    wykonującym jego polecenia. Trudno sobie wyobrazić, aby jakikolwiek
    urzędnik państwowy mianowany przez Tuska robił cokolwiek wbrew jego
    woli.

    Jeśli przyjąć, że rząd Donalda Tuska (w tym sam premier) jest co
    najmniej politycznie współodpowiedzialny za katastrofę tupolewa, to
    rodzi się pytanie, czy inżynier Lasek i jego komisja mają faktycznie
    wyjaśniać przyczyny katastrofy, czy bronić wizerunku Tuska i forsować
    wygodną dla niego wersję (zakładającą błąd pilota). Za taką tezą
    przemawiałoby nie tylko legitymizowanie wersji rosyjskiej, lecz również
    próba zbudowania politycznych oskarżeń wobec ludzi Macierewicza za
    każdym razem, kiedy przedstawiają oni fakty niewygodne dla rządu Tuska i
    samego premiera.

    Tymczasem oskarżenia, które pojawiają się wobec szefa rządu w tej
    akurat sprawie, nie wynikają z oczywistych politycznych animozji tylko z
    faktów, które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego, a które w
    trakcie prac zespołu parlamentarnego wychodzą na jaw. Chodzi przede
    wszystkim o skandaliczne zaniechania służb podlegających Tuskowi w
    zabezpieczaniu wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, o paraliż
    większości państwowych instytucji, o dopuszczenie do remontu rządowego
    samolotu w zakładach w Samarze, w końcu o skandalicznie prowadzone
    śledztwo dotyczące okoliczności katastrofy. Co ciekawe, do faktów tych,
    jako niewygodnych dla rządu i jego szefa, a w oczywisty sposób mających
    związek z samą katastrofą, komisja Macieja Laska w ogóle się nie odnosi.
    Czy można wyjaśniać okoliczności katastrofy lotniczej (zwłaszcza tej, w
    której zginął prezydent kraju) bez prześwietlenia choćby okoliczności
    remontu samolotu?

    Bez pozwolenia

    Jedyną rzeczą, jaką można zarzucić Antoniemu Macierewiczowi i posłom
    skupionym w jego zespole, jest zawłaszczenie tematyki smoleńskiej dla
    swojego obozu politycznego. Takie działanie wplata się w umacnianie
    wśród Polaków podziału na przeciwników i zwolenników tezy o zamachu, ale
    w taki sposób, aby ci drudzy musieli popierać PiS. Kto nie wierzy w
    zamach, nie ma prawa być członkiem PiS – i analogicznie: kto wierzy w
    zamach, musi popierać PiS. Przekonał się o tym choćby wspomniany wyżej
    prof. Mirosław Dakowski, który już w 2010 roku, mimo swojej gotowości,
    nie znalazł się w gronie parlamentarnych ekspertów wyjaśniających
    okoliczności katastrofy smoleńskiej (profesor w trakcie swoich
    publicznych wypowiedzi nie zajmuje się li tylko chwaleniem PiS). Ten
    sztuczny podział odczułem również na własnej skórze, gdy spotykały mnie
    przykrości ze strony niektórych działaczy PiS – za to, że broniąc
    publicznie tezy o zamachu (książki „Zamach w Smoleńsku”, „Operacja
    Smoleńsk”, artykuły i dziesiątki publicznych wystąpień), nie kryłem
    swego krytycznego stosunku do PiS.

    Jednak zawłaszczanie tematu smoleńskiego i wykorzystywanie go do
    politycznych celów, zmiany stanowisk w sprawie szczegółowych ustaleń
    (jak choćby wysokość i miejsce wybuchu bomby), liczne wpadki (jak
    niedawna nieostrożna wypowiedź prof. Rońdy w Telewizji Trwam) nie są w
    stanie zmienić faktu najważniejszego: to zespół kierowany przez
    Antoniego Macierewicza dzięki benedyktyńskiej pracy najpierw obalił
    kłamstwa rosyjskiej propagandy, a potem – krok po kroku – odsłonił
    tajemnicę smoleńskiej zbrodni, ujawniając przy okazji szereg patologii
    trawiącej polskie państwo. I jeśli w najbliższych dekadach podręczników
    do historii nie będą pisać PR-owcy Donalda Tuska, to właśnie ustalenia
    Antoniego Macierewicza, a nie wersja Laska, będą fundamentem do
    stworzenia rozdziału o okolicznościach katastrofy w Smoleńsku.

    Szamańscy
    profesorowie od Macierewicza i dance macabre na grobach. Kudrycka do
    spółki z Kublik ścigają się w epitetach wobec naukowców badających
    przyczyny 10/04

    Aż chciałoby się przypomnieć wykorzystanie do celów ideologicznych
    pani minister, gdy zapewne jako wzorowy naukowiec zapisała się do
    Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    194. Prof. Rońda za zamkniętymi

    Maryla, czw., 14/11/2013 - 16:40

    Prof. Rońda za zamkniętymi drzwiami przesłuchany przez komisję etyki AGH


    Przez blisko dwie godziny prof. Jacek Rońda musiał się tłumaczyć komisji etyki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie ze "smoleńskiego blefu", którego dopuścił się w TVP1. Posiedzenie komisji było tajne, a jej werdykt poznamy na początku przyszłego tygodnia
    Bartosz Dembiński, rzecznik prasowy AGH podkreśla, że profesorowi komisja stawia trzy zarzuty: - To kłamstwo, wypowiadanie się poza zakresem kompetencji a także podważenie wizerunku uczelni.

    Jak zaznacza, niezależna od rektora komisja etyki swój werdykt ogłosi na konferencji prasowej w przyszłym tygodniu. Wtedy stanie się jasne czy i jakie konsekwencje poniesie profesor. Czwartkowe posiedzenie komisji etyki było już drugim, podczas którego była poruszana sprawa prof. Rońdy. W pierwszym naukowiec nie uczestniczył.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    195. a co ze zdjęciem z "machniom"? Nie dał Tusk?kublikacja

    Maryla, czw., 14/11/2013 - 20:58

    Łukasz Woźnicki, Agnieszka Kublik

    Mamy rządowe zdjęcia ze Smoleńska. Tak naprawdę wyglądało spotkanie Tuska z Putinem [ZOBACZ]

    Mamy rządowe zdjęcia ze Smoleńska. Tak naprawdę wyglądało spotkanie Tuska z Putinem [ZOBACZ]

    Dwa
    tygodnie temu "wSieci" opublikowało zdjęcie Putina z Tuskiem w
    Smoleńsku, sugerując radość obu polityków z katastrofy. "Gazeta
    Wyborcza" poprosiła wówczas KPRM o udostępnienie zdjęć z tego spotkania.
    Dziś prezentujemy je poniżej.


    Strasznie premier spolegliwy, prokuratura spolegliwa.. ale tylko dla Kublik. Rodziny poszkodowane czekają od półtora roku i jak nie maiały dostepu, tak nie mają

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    196. Kublikowa tylko dla idiotów :)))

    Maryla, pt., 15/11/2013 - 02:11



    • Nie było triumfu ani satysfakcji


      Mamy rządowe zdjęcia ze Smoleńska. Tak naprawdę wyglądało spotkanie Tuska z Putinem

      Po publikacji tygodnika "wSieci" poprosiliśmy Kancelarię Premiera o zdjęcia ze spotkania Putina z Tuskiem. Dziś je prezentujemy.


    • Tysiące wizyt na rządowej stronie


      Lasek tłumaczy brzozę smoleńską i nie tylko [CZĘSTE PYTANIA O KATASTROFĘ]

    Skąd zespół Laska?


    Zespół dr. Macieja Laska powołał na wiosnę tego roku premier Donald
    Tusk, gdy okazało się, że spora część Polaków została przekonana przez
    zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza, że pod Smoleńskiem doszło
    do zamachu. Zespół Laska ma za zadanie w przystępny sposób tłumaczyć,
    jak naprawdę doszło do tej katastrofy, i odpowiadać na wszystkie pytania
    i wątpliwości.





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    197. KUBLIKACJE KUBLIKOWEJ PONIŻEJ DNA GARNEK BRZĘCZY :))))

    Maryla, pt., 15/11/2013 - 16:04

    Agnieszka Kublik komentuje


    TVP zdejmując program Pospieszalskiego była mądra przed szkodą

    Juliusz Braun, prezes TVP zdjął w czwartek z anteny program Jana Pospieszalskiego "Bliżej". Podoba mi się ta decyzja.Pospieszalski miał się zająć Marszem Niepodległości. Chciał o tym
    debatować w gronie bliskich sobie ideowo dziennikarzy: Jacka
    Karnowskiego (naczelny tygodnika "wSieci"), Rafała Ziemkiewicza ("Do
    Rzeczy"), Tomasza Sakiewicza (naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety
    Polskiej Codziennie") oraz Mariana Kowalskiego z Ruchu Narodowego.
    Zamiast tego TVP Info relacjonowała, co się działo w Jankowie
    Przygodzkim po wybuchu gazu.

    Decyzja władz telewizji
    publicznej mi się podoba, bo TVP to nie kącik, w którym narodowi
    patrioci mogą rozbierać na czynniki pierwsze swój narodowy narcyzm.
    Nazywam ich narcystycznymi patriotami, bo są ich książkowym przykładem:
    są pewni, że żaden naród nie był nigdy skrzywdzony tak bardzo jak Polska,
    losy Polski to dla nich zbiór dowodów, że musimy być podejrzliwi wobec
    innych narodów, że niepodległość Polski jest wiecznie zagrożona. Według
    ich definicji patriota to ten, który cierpi, skrzywdzony przez wrogów
    wewnętrznych i zewnętrznych. Katastrofa smoleńska wydobyła ten ich
    patriotyzm na światło dzienne. Część z nich takie narcystyczne myślenie o
    Polsce pchnęło ku spiskowej teorii, że za tym dramatem kryje się
    rosyjski zamach. I jeszcze jedna cecha: ten rodzaj patriotyzmu
    moralizuje konflikt: moralni jesteśmy tylko my, ci, którzy myślą
    inaczej, są niemoralni. A takie stawianie sprawy zaostrza tylko spór,
    nie daje szansy na rzetelną, uczciwą i pluralistyczną debatę. Bo
    narcystyczny patriota jest przekonany, że skoro jest ofiarą, więcej mu
    wolno, np. atakować wrogów. Te stereotypy w ich głowach rozsiadły się
    tak dawno, że po prostu mylą je z prawdą.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    198. Kublikowej i Laskowi z dedykacją 2010-12-14

    Maryla, pt., 15/11/2013 - 23:05

    Jestem bardzo poważnie zaangażowana w sprawę wyjaśnienia przyczyn i
    przebiegu katastrofy smoleńskiej. Nie mogę więc pozwolić sobie na
    utratę wiarygodności oraz bzdurne insynuacje tylko dlatego, że
    premierowi puściły nerwy i stara się to zaklajstrować moim kosztem

    Wstyd być pogromcą wdów i sierot


    Z Ewą Kochanowską, wdową po Rzeczniku Praw Obywatelskich -
    dr. Januszu Kochanowskim, który zginął w katastrofie Tu-154M pod
    Smoleńskiem, rozmawia Marta Ziarnik

    > Więcej <

     

    Rodziny chcą same sfinansować pracę specjalnej komisji technicznej,
    która zajęłaby się obiektywnym wyjaśnianiem przyczyn katastrofy na
    Siewiernym

    Jak spacyfikować rodziny smoleńskie

    Rząd nakłania rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej do ubiegania
    się o odszkodowania pieniężne. W grę wchodziłaby rekompensata za
    pogorszenie warunków życia po stracie bliskiej osoby, jak i
    zadośćuczynienie za cierpienie i ból. Aby te środki otrzymać, rodziny
    musiałyby podpisać ugodę z Prokuratorią Generalną Skarbu Państwa, a to
    zamknęłoby im możliwość pozwania strony rządowej przed sąd.
    Bagatelizuje się kwestie dotyczące śledztwa, a podnosi sprawy, których
    jeszcze nawet nie rozważamy - ripostują bliscy ofiar.

    > Więcej <


    2010-12-14


    Dispropoganda.

    A newly found picture of the Polish Prime Minister, Tusk, with Putin, taken at the airport in Smolensk, Russia, 10 April 2010,  hours after the – still unexplained - plane crash killed Lech Kaczynski, Polish president and the biggest political opponent of both men on the picture.  The crash also killed the entire Polish military chief of staff, most of the government, members of the parliament, head of the National Bank and many others.  Kaczynski’s government also happened to be the last powerful anti EU anti Russian government in Europe. @[510141735746651:274:Dispropoganda]

    A
    newly found picture of the Polish Prime Minister, Tusk, with Putin,
    taken at the airport in Smolensk, Russia, 10 April 2010, hours after
    the – still unexplained - plane crash
    killed Lech Kaczynski, Polish president and the biggest political
    opponent of both men on the picture. The crash also killed the entire
    Polish military chief of staff, most of the government, members of the
    parliament, head of the National Bank and many others. Kaczynski’s
    government also happened to be the last powerful anti EU anti Russian
    government in Europe. Dispropoganda

    Smoleńsk Przebudzenie 2013

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    199. skutki szczucia pancerniaków na uczelniach

    Maryla, wt., 19/11/2013 - 11:45

    Spontaniczna pomoc dla dr. Nowaczyka. Antoni Macierewicz spotyka się z Polonią za oceanem. ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ





    Sławomir Kmiecik: „Przemysł pogardy trwa. Po katastrofie smoleńskiej lawina drwin i zniewag zatrzymała się tylko na chwilę”

    Pokazuję w „Przemyśle pogardy 2”, w jaki sposób szyderstwa
    pierwszoplanowych polityków, artystów i publicystów przenosiły się „na
    dół”.




    "To
    przykład działania na zamówienie polityczne. Ciała ofiar mówią bardzo
    dużo". Krewny ofiary katastrofy o danych przekazywanych przez urzędników
    i "Wyborczą".

    "W składzie KBWLLP próżno szukać lekarza ze specjalnością medycyna sądowa..."


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    200. Smoleński podział-Bronisław Wildstein

    Maryla, czw., 21/11/2013 - 16:16

    http://dorzeczy.pl/smolenski-podzial/

    O co toczy się gra

    Wspierany przez dominujące ośrodki III RP rząd Tuska do perfekcji doprowadził strategię polaryzacji społeczeństwa i kreacji publicznego zagrożenia. Rozpoczęło się to bezpośrednio po przegranych w 2005 r. wyborach. PO miała być anty-PiS-em i jej wartość miała polegać na tym, że stanowi alternatywę dla zdiabolizowanej partii Kaczyńskiego. Obecnie całe zło PiS ma ogniskować się w stosunku do sprawy smoleńskiej, którą partia ta, według rządowej propagandy, cynicznie rozgrywa, destabilizując scenę polityczną i grożąc strasznymi konsekwencjami międzynarodowymi, np. wojną, o czym wprost mówił Tusk.

    Ma więc rację Ziemkiewicz, że działanie zespołu Macierewicza jest użytkowane przez obóz władzy i, w każdym razie obecnie, może mu służyć. Pozostaje pytanie: Czy jakiekolwiek działanie w kierunku wyjaśnienia tej katastrofy nie zostałoby wykorzystane w ten sam sposób? Należy zdać sobie bowiem sprawę, że w przypadku obecnych elit to walka o ich publiczne istnienie.

    Donald Tusk i jego najbliższa ekipa, a także, w mniejszym stopniu, Bronisław Komorowski, powinni być skompromitowani i skazani na polityczną śmierć. Powinni także stanąć przed sądem za co najmniej niedopełnienie obowiązków, których skutkiem była śmierć 96 osób, w tym prezydenta kraju.

    Nie chodzi jednak tylko o nich. W sprawę smoleńską zaangażowały się prawie cała czołówka salonu dziennikarskiego III RP i ogromna większość opiniotwórczych środowisk. Przy normalnie funkcjonującej opinii również oni zostaliby skompromitowani, co wiązałoby się z utratą ich dotychczasowego, uprzywilejowanego statusu. Nic dziwnego więc, że robią wszystko, aby do tego nie dopuścić, kompromitując się coraz bardziej, co jednak w przypadku ich radykalnej opiniotwórczej przewagi ciągle nie przynosi żadnych konsekwencji.

    Wszystkie te czynniki powodują, że obecnie mamy do czynienia z gigantycznym zaangażowaniem wielkich środków w obronę oficjalnej wersji katastrofy smoleńskiej, która, być może, byłaby nie do obrony, gdyby jako alternatywa dla niej nie jawiła się wyłącznie hipoteza o zamachu.

    Czy w sytuacji tej komisja Macierewicza powinna unikać ogłaszania kolejnych rewelacji, które mogą świadczyć o eksplozji jako przyczynie katastrofy, ukrywać je raczej, aby nie dostały się one w ręce gigantycznego przemysłu propagandowego, który zdąży je zneutralizować i ośmieszyć bez względu na ich realne podstawy?

    Tylko czy w ten sposób nie sprzeniewierzyłaby się swojej podstawowej misji? (…)

    Cały artykuł dostępny jest w 43. wydaniu Do Rzeczy.




    Świat

    Domosławski w "NYT": To lud smoleński dodał śmiałości nacjonalistom

    Artur Domosławski pisze w "The New York
    Times", co stało się w Polsce 11 listopada. Jego zdaniem fala
    nacjonalizmu wzbiera dzięki religii smoleńskiej. A Polacy nie za bardzo
    wiedzą, jak ją zatrzymać bez autorytarnych metod.

    "W Polsce siłę zyskuje coś niepokojącego" - pisze Artur Domosławski w "The New York Times" po burdach z 11 listopada.

    "Katyń i Smoleńsk? Potężny symbol"


    "Dorastaliśmy przyzwyczajeni do neofaszystów na stadionach
    piłkarskich rzucających obelgami w czarnoskórych piłkarzy i skandujących
    antysemickie przyśpiewki. Jednak teraz to zjawisko wydaje się mniej
    marginalne, niż myśleliśmy" - zaznacza.Jego zdaniem początków obecnych problemów należy dopatrywać się w 2010
    roku i atmosferze po katastrofie smoleńskiej. Dziennikarz przypomina też
    o zbrodni katyńskiej i piętnie, jakie wywarła ona na świadomości
    Polaków. "Dla zwolenników Lecha Kaczyńskiego zbieżność katastrofy i
    obchodów rocznicy Katynia stała się potężnym symbolem" - pisze
    Domosławski. Pisze, że kraj pękł na dwoje. "Jedni nazywają katastrofę
    wypadkiem, inni - zamachem".

    "Mesjanizm, fundamentalizm, ksenofobia i martyrologia"


    "Liberalna inteligencja ukuła nawet termin dla tej paranoi:
    religia smoleńska. Jej doktryna to mieszanka polskiego mesjanizmu,
    religijnego fundamentalizmu, ksenofobii i uwielbienia martyrologii. Dla
    wyznawców tej religii każdy racjonalny argument dotyczący wypadku
    natychmiast staje się kolejnym dowodem na zamach" - wyjaśnia
    dziennikarz. Jednak religia smoleńska to także eufemizm określający tych
    Polaków, którzy "mają problem z akceptacją nowoczesności i liberalnej
    demokracji".

    Domosławski zaznacza, że liberalna Polska
    zwyczajnie gardzi "ludem smoleńskim". Podobnie wykluczani są skrajni
    prawicowcy. Dziennikarz tłumaczy, że nacjonaliści pochodzą z wielkich
    miast i z zaścianka. To studenci, inżynierowie, ale i niewykwalifikowani
    robotnicy. Ludzie bez pracy i perspektyw, których łączy gniew. "Nienawidzą władzy, a ujście dla wściekłości znajdują w imigrantach, gejach i Rosjanach".

    "Religia smoleńska dodała śmiałości nacjonalistom"


    "Powszechność religii smoleńskiej dodała śmiałości
    nacjonalistom" - zauważa Domosławski. I przypomina o płonących
    mieszkaniach imigrantów w Białymstoku czy przerwanym wykładzie prof. Zygmunta Baumana we Wrocławiu.


    "Wielkim dylematem, przed jakim stoi Polska, jest to, jak
    zatrzymać wzbierającą falę nacjonalizmu bez uciekania się do
    autorytarnych metod" - zaznacza Domosławski. Przyznaje jednak, że jest
    nadzieja. Dziennikarz przypomina "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego i
    słynną frazę "Miałeś, chamie, złoty róg". "I choć to metafora utraconych
    szans, odczytując to dzieło przekornie, można powiedzieć, że nasze
    historyczne ułomności okazują się czasem dla nas dobre" - zaznacza
    Domosławski.

    "W Polsce nic nie zmierza do końca. Czasem
    to nasze przekleństwo, ale w sytuacji, która wytworzyła religię
    smoleńską i nowych nacjonalistów, może to się okazać całkiem pożyteczne"
    - kwituje dziennikarz.

    Cały tekst przeczytasz na stronach "The New York Times" >>>

    Op-Ed Contributor

    Old Poland, New Nationalism

    By
    ARTUR DOMOSLAWSKI
    Published: November 20, 2013

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    201. kublikacja Czerskiej

    Maryla, sob., 23/11/2013 - 23:12
  • PiS smoleński. Awans Macierewicza to prezent dla premiera Tuska

    Antoni Macierewicz wiceszefem PiS. Jarosław Kaczyński wiele
    ryzykuje. Bo decyzja, by awansować Macierewicza, jest bez sensu. Po
    trzykroć. Ma...

    Agnieszka Kublik




  • Antoni Macierewicz wiceszefem PiS. Jarosław Kaczyński wiele ryzykuje. Bo decyzja, by awansować Macierewicza, jest bez sensu. Po trzykroć. Ma sens tylko dla PO
    Po pierwsze, nad Macierewiczem wisi tzw. smoleński sufit. To określenie prof. Janusza Czapińskiego. Z jego badań wynika, że Polaków ze skłonnością do wietrzenia wszędzie spisków jest góra 20 proc. I tylko tyle jest w stanie uwierzyć w hipotezę zamachową, na którą - jak już przyznaje sam Macierewicz - nie ma dowodów.

    Ale akurat tych wyborców awansowanym Macierewiczem do PiS przyciągać nie trzeba. Oni już za Kaczyńskim skoczą w ogień, są niezwykle lojalni i jak trzeba zmobilizowani.

    Po drugie, Macierewicz we władzach partii odstraszy wyborców centroprawicowych i niezdecydowanych. Dla nich szerzenie smoleńskiej narracji o mordzie na prezydencie to przekroczenie granicy szaleństwa. Macierewicz więc z jednej strony dociska PiS do ściany, z drugiej - kopie głęboki i szeroki rów. Za rowem zostaje zdezorientowany elektorat. Szanse na co najmniej 30 proc. w wyborach parlamentarnych maleją, nie wspominając już o 40 proc., by rządzić samodzielnie.

    Po trzecie, Kaczyńskiemu bardziej by się opłacało Macierewiczowi nakazać smoleńską wstrzemięźliwość, czyli ograniczyć jak się da prace jego zespołu parlamentarnego i ogłaszanie nowych rewelacji przez polonijnych uczonych. I choć Macierewicz gryzie się w język, by już nie mówić, że to był zamach, to i tak kojarzy się ze smoleńską krucjatą. A od jesieni przede wszystkim z kompromitującymi wpadkami "swoich" uczonych (prof. Rońda - blef, prof. Binienda - fałszywe zdjęcie skrzydła, prof. Cieszewski - złamana młotem brzoza).

    Połowa sympatyków PiS w zamach nie wierzy. W głosowaniu na wiceszefa partii Macierewicz dostał najmniej głosów - 156. Wyraźnie mniej niż niecharyzmatyczni politycy PiS: Mariusz Kamiński - 210, Beata Szydło - 199, Adam Lipiński - 186. A to znaczy, że w samym PiS zaspokojenie politycznego ego Macierewicza powierzeniem mu funkcji wiceszefa partii ma przeciwników. Sporo, jak na partię, która ślepo słucha swojego prezesa.

    Awans Macierewicza ma inny sens dla Platformy Obywatelskiej. To prezent dla premiera Tuska. Bezcenny. Kaczyński w trudnym dla PO i gabinetu Tuska czasie podarował mu to, czego najbardziej potrzebuje: powodu, dla którego nie można głosować na PiS. Jest nim Macierewicz u władzy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    202. Tygodnik „Do Rzeczy” ujawnia

    Maryla, ndz., 24/11/2013 - 15:53

    To nie było przypadkowe zdjęcie. „Do Rzeczy” ujawnia sekwencję zdjęć Tuska i Putina
    Tygodnik „Do Rzeczy” ujawnia całą sekwencję zdjęć,
    które przedstawiają zadowolonych Tuska i Putina po katastrofie
    smoleńskiej. I tym razem nie jest to jedno zdjęcia, ale cała seria.

    Aż trudno było uwierzyć, gdy „W Sieci” ujawniło pojedyncze zdjęcie,
    że przedstawiają one prawdziwą sytuację. Ale teraz nie ma i w zasadzie
    nie może już być wątpliwości: Tusk i Putin wyglądają na zadowolonych z
    tego, co się wydarzyło...

    Oczywiście specjaliści od propagandy już za chwilę
    zaczną nas przekonywać, że na zdjęciu widać co innego, i że premier po
    prostu ma taki wyraz tworzy, gdy szczerze rozpacza.

    http://dorzeczy.pl/44-co-ujawnilo-zdjecie-ze-smolenska/


    DR44

    44. co ujawniło zdjęcie ze Smoleńska



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    203. Kublikowa rżnie głupa

    Maryla, ndz., 24/11/2013 - 21:18
  • Zdjęcie Putina i Tuska dowodem na zamach w Smoleńsku. Jedynym?

    Zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina ma być dowodem na zamach w
    Smoleńsku. Jedynym, bo przecież sam Macierewicz musiał w końcu przyznać,
    że...

    Agnieszka Kublik

  • Teraz w tym samych duchu pisze naczelny "Do Rzeczy", Paweł Lisicki:
    "Tusk się przestraszył. Nie pierwszy już raz zachował się tak, jakby
    miał coś do ukrycia. Jakby bał się szantażu".

    Redakcja
    "WSieci" nie chce pokazać oryginału fotografii. Twierdzi, że "ujawnianie
    tajemnic Smoleńska to nie jest bezpieczne zajęcie". To kolejna
    insynuacja, że chodzi o straszliwą zbrodnię.

    Zdjęcie
    okazało się niezwykle użyteczne w tworzeniu smoleńskiej narracji. To z
    nim Macierewicz podróżował po Stanach i Kanadzie. Gdy już musiał
    przyznać, że nie ma dowodu ani na zamach, ani na polsko-rosyjski spisek,
    ani na eksplozję, stawał pod tym powiększonym zdjęciem i dowodził: "To
    straszne zdjęcie mówi wszystko o tym, co się stało. Nad szczątkami,
    cieszą się, podają sobie piąstki. Oni się zgadzają, że coś było tej
    strasznej nocy, co ich ucieszyło. Dowiemy się, co".

    Nie
    wiem, czy to zdjęcie jest prawdziwe, nie wiem, o czym wtedy Tusk i Putin
    rozmawiali, nie wiem, jak interpretować ich miny. Ale wiem, że dla
    prawicy ta fotka staje się teraz dowodem winy Tuska i dowodem, że to nie
    była zwykła katastrofa lotnicza. Dla mnie to przesłanka, że już
    pogodzili się z faktem, że zamachu udowodnić się nie da, bo go prostu
    nie było.



      Media

      Wielowieyska: Zdjęcia ze Smoleńska? "Do Rzeczy" ma schizofrenię





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    204. Kublikowa naciaga Zolla na brzozę :)

    Maryla, pon., 25/11/2013 - 19:09

    nadużywają społecznego zaufania


    Eksperci Macierewicza pod pręgieżem komisji etyki. "Godzą w niezależność nauki"

    "Jednoznacznie nieetyczne i naganne" - tak naukowców wypowiadających
    się poza swoją specjalnością ocenia Komisja ds. etyki w nauce.




    "Jednoznacznie nieetyczne i naganne" - tak naukowców wypowiadających się poza swoją specjalnością ocenia Komisja ds. etyki w nauce.
    W stanowisku komisji podpisanym przez jej przewodniczącego prof. Andrzeja Zolla nie ma mowy o "naukowcach smoleńskich". Jest mowa o uczonych, którzy godzą w jedną z uniwersalnych wartości nauki: niezależność. To ci, którzy prowadząc badania, "ulegają wpływom ze strony politycznych, ideologicznych lub biznesowych grup nacisku". Komisja przypomina też o drugiej uniwersalnej zasadzie - wiarygodności, "polegającej m. in. na niewykorzystywaniu swojego naukowego autorytetu przy wypowiadaniu się poza obszarem własnej kompetencji".

    Ale prof. Zoll w rozmowie z "Gazetą" przyznaje, że Komisja przypominając o tych zasadach, miała na myśli zaangażowanie uczonych z profesorskimi tytułami w prace zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza. To pierwszy głos komisji w sprawie wykorzystania autorytetu nauki w budowaniu smoleńskich hipotez, że do katastrofy prezydenckiego tupolewa doszło w wyniku wybuchów.
    To prowadzi do nadużycia zaufania społecznego

    Komisja za "jednoznacznie nieetyczne i naganne" uznała przypadki "publicznego zajmowania stanowiska przez osoby nawet z tytułami profesorskimi i wyrażania przez nich sądów odwołujących się do wiedzy naukowej, w której nie są specjalistami". Zdaniem komisji "prowadzi do nadużycia zaufania społecznego" i "godzi bezpośrednio w społeczny autorytet nauki i podważa jej wiarygodność. A nawet - czytamy w stanowisku komisji "poddaje w wątpliwość kwalifikacje tych osób jako pracowników nauki".

    Prof. Zoll przyznaje, że bezpośrednim impulsem do zajęcia stanowiska w sprawie "smoleńskich naukowców" było opublikowanie ich zeznań w prokuraturze. Profesorowie współpracujący z zespołem Macierewicza - Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej, Jacek Rońda z AGH i Wiesław Binienda z USA - zeznali, że nie mają ani kompetencji, ani doświadczeń w badaniu lotniczych katastrof i że tego konkretnego wypadku sami nie badali.

    "Każdy naukowiec, jako obywatel, dla którego sprawy publiczne nie mogą być obojętne, powinien zabierać głos, szczególnie wtedy, gdy jego kompetencje potwierdzone tytułem naukowym profesora, odnoszą się do problemu stanowiącego przedmiot publicznej debaty. Wyrażona przez naukowców opinia stanowić będzie wtedy ważny drogowskaz dla obywateli, pozwalający wyrobić sobie właściwe zdanie na temat poruszanych publicznie spraw i związanych z nimi kontrowersji. Zabierający głos w mediach ponoszą więc oni szczególną odpowiedzialność za wiarygodność swoich wypowiedzi" - czytamy w stanowisku komisji.

    Smoleńskich profesorów trudno jest powstrzymać

    W połowie września na ten sam problem - godzenia w autorytet nauki poprzez formułowanie niepotwierdzonych naukowo smoleńskich hipotez - zwrócili uwagę rektorzy PW i AGH - prof. Jan Szmidt (PW) i prof. Tadeusz Słomka (AGH). Napisali w specjalnym oświadczeniu, iż "publiczne głoszenie przez naukowców tez niezwiązanych z ich działalnością badawczą nie może być podpierane autorytetem uczelni, na których pracują. Takie postępowanie może bowiem godzić w dobre imię renomowanych instytucji". I wprost zaznaczyli, że opinie prof. Rońdy i Obrębskiego "dotyczące wyjaśniania przyczyn katastrofy lotniczej w Smoleńsku traktować należy wyłącznie jako ich prywatny pogląd". To jednak smoleńskich profesorów nie powstrzymało. Na II Konferencji Smoleńskiej w październiku prof. Obrębski na przykładzie puszki po napoju energetyzującym dowodził, że rozbicie tupolewa na wiele części "nie jest możliwe w wyniku zwykłego upadku". Tłumaczył, że gdyby to był zwykły upadek, samolot zachowałby się jak "puszka cienkościenna uderzona drewnianym młotkiem". - Można podejrzewać, że to była dobrze przygotowana wielopunktowa eksplozja - przekonywał.

    • Macierewicz zbiera w USA pieniądze na pomoc dla swojego eksperta, któremu grozi wyrzucenie z uczelniMacierewicz zbiera w USA pieniądze na pomoc dla swojego eksperta, któremu grozi wyrzucenie z uczelni
    • „Nauka smoleńska”, uczeni i ich wątpliwa etyka"Nauka smoleńska", uczeni i ich wątpliwa etyka



    Mamy wątpliwości, czy naukowcy współpracujący z zespołem Macierewicza nie złamali kodeksu etyki pracownika naukowego - mówi "Wyborczej" prof. Andrzej Zoll, szef Komisji Etyki przy PAN - bo wykorzystują swój naukowy autorytet w sprawach, którymi się naukowo nie zajmują
    Ministra nauki prof. Barbara Kudrycka w wywiadzie "Smoleńscy profesorowie od Macierewicza" dla "Wyborczej" mówiła, że "ma wielki żal do Komisji Etyki, że nie zabrała głosu w tej sprawie. Bo po to powstała, by bronić godności i dostojeństwa nauki. Czekam na ich zdanie".

    Zapytaliśmy więc prof. Zolla, czy smoleńscy profesorowie naruszyli kodeks etyki. Zoll: - Mamy wątpliwości, czy go przestrzegają. Będziemy to wyjaśniać.
    W najbliższych dniach Komisja wyśle listy do rektorów Politechniki Warszawskiej i AGH z pytaniami o działania tych naukowców i reakcje uczelni.

    - Wystosujemy też apel do środowiska nauki z przypomnieniem jednej z uniwersalnych zasad w pracy naukowej: wiarygodności - mówi prof. Zoll. - Polega ona także na tym, by nie wykorzystywać swojego naukowego autorytetu przy wypowiadaniu się poza obszarem własnej kompetencji.

    Rektorzy AGH i PW: opinie ekspertów Macierewicza to wyłącznie ich prywatne poglądy

    Komisja Etyki spotkała się we wtorek i po raz pierwszy zajęła się tzw. nauką smoleńską, czyli hipotezami dotyczącymi przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem stawianymi bez naukowych badań. Stawiają je uczeni współpracujący z zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza, wielu pracuje za granicą (USA, Australia), ale wielu to pracownicy polskich uczelni, m.in. Politechniki Warszawskiej czy Akademii Górniczo-Hutniczej. Właśnie profesorowie tych uczelni Jan Obrębski (PW), Jacek Rońda czy Krzysztof Witakowski (obaj z AGH) są autorami hipotezy zamachowej - ich zdaniem zamachowcy musieli użyć materiału wybuchowego.

    W połowie września po raz pierwszy w sprawie tych zamachowych hipotez odezwali się rektorzy obu uczelni - prof. Jan Szmidt (PW) i prof. Tadeusz Słomka (AGH). Napisali w specjalnym oświadczeniu, iż "publiczne głoszenie przez naukowców tez niezwiązanych z ich działalnością badawczą nie może być podpierane autorytetem uczelni, na których pracują. Takie postępowanie może bowiem godzić w dobre imię renomowanych instytucji". I wprost zaznaczyli, że opinie prof. Rońdy i Obrębskiego "dotyczące wyjaśniania przyczyn katastrofy lotniczej w Smoleńsku traktować należy wyłącznie jako ich prywatny pogląd".

    Prof. Czapiński: profesorzy smoleńscy zdegenerowali tytuł profesora

    To jednak smoleńskich profesorów nie powstrzymało. Na II Konferencji Smoleńskiej w październiku prof. Obrębski na przykładzie puszki po red bullu dowodził, że rozbicie tupolewa na wiele części "nie jest możliwe w wyniku zwykłego upadku". Tłumaczył, że gdyby to był zwykły upadek, samolot zachowałby się jak "puszka cienkościenna uderzona drewnianym młotkiem". - Można podejrzewać - przekonywał - że to była dobrze przygotowana wielopunktowa eksplozja.

    Prof. Witakowski na tej samej konferencji mówił, iż nie ma wątpliwości, że "fragmentacja samolotu nastąpiła w powietrzu". Dowodził też, że szczątki skrzydła wbite w brzozę "zostały tam umieszczone w znacznie późniejszym terminie", a skrzydło "mogło zostać odcięte piłą albo detonacją". - Skrzydło zostało odstrzelone. Nie ma innego scenariusza niż eksplozja - autorytatywnie, ilustrując to obrazkiem puszki po tyskim zgniecionej (wypadek) i rozerwanej (wybuch). Prof. Rońda nie zabierał głosu, bo sam zrezygnował z udziału w konferencji, wcześniej bowiem przyznał, że kłamał w programie telewizyjnym, że ma rosyjski dokument potwierdzający, iż tupolew nie zszedł poniżej 100 m.

    Po II Konferencji Smoleńskiej prof. Janusz Czapiński komentował, że tytuł profesora został przez nich zdegenerowany.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    205. Zoll i etyka? o kublikacji szkoda gadać

    Maryla, śr., 27/11/2013 - 01:45
  • Prof. Zoll: Czas odrzucić moralny szantaż Macierewicza





  • rzeba było wcześniej mówić o kompromitacji nauki przez smoleńskich profesorów. Polskiej nauce wyrządzono olbrzymie szkody - uważa prof. Andrzej Zoll, szef komisji etyki nauki Polskiej Akademii Nauk.
    AGNIESZKA KUBLIK: Komisja ds. etyki w nauce przy PAN za jednoznacznie nieetyczne i naganne uznała zabieranie głosu przez naukowców w sprawach, które nie są ich specjalnością. Chodzi o tzw. naukowców smoleńskich?

    Prof. Andrzej Zoll: Nie tylko. Ale potrzeba zajęcia stanowiska pojawiła się w związku ze sprawą prof. Jacka Rońdy z AGH, który publicznie przyznał się, że wprowadził opinię publiczną w błąd. To jeden z naukowców współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza, a blefował w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, twierdził, że ma rosyjski dokument, z którego ma wynikać, że samolot nigdy nie zszedł poniżej progu decyzji, czyli 100 m. Zachowanie prof. Rońdy mocno zaszkodziło opinii o profesorach w ogóle. Kiedyś tytuł profesora cieszył się ogromnym uznaniem.

    Kiedyś?

    - Tak, świadomie używam czasu przeszłego. Teraz z nas, profesorów, żartują sobie w kabaretach. Te blefy, te kłamstwa bardzo zaszkodziły polskiej nauce.

    Oczywiście chodzi nie tylko o naukowców smoleńskich. To dziś zjawisko dość powszechne, że osoby z tytułami profesorskimi, niedwuznacznie odwołując się do swojej pozycji naukowej, wypowiadają się na tematy, które nie są ich specjalnością.

    Problem polega na tym, że opinia publiczna jest przekonana, że taka wypowiedź jest poparta naukowym autorytetem, czyli jest w pełni wiarygodna i zweryfikowana badaniami innych naukowych autorytetów.

    Obowiązujący prawie od roku nowy kodeks etyki w nauce mówi o uniwersalnych zasadach obowiązujących uczonych, w tym o przejrzystości, czyli dostępności do danych, i obiektywizmie, czyli możliwości weryfikacji badań przez innych ekspertów. Nauka smoleńska te zasady omija od początku. Nie za późno zareagowaliście?

    - Może za późno. Przyjmuję te argumenty. Ale proszę pamiętać, że nasza komisja nie jest ekspertem w sprawie badania katastrof lotniczych. W komisji zasiadają m.in. prawnicy, chemicy, lekarze, nie mamy więc kompetencji oceniać wiarygodności konkretnych badań.

    Oczywiście, jeśli dowiadujemy się, że osoba z tytułem profesora przyznaje się do wprowadzania opinii publicznej w błąd, a inni opowiadają w prokuraturze, że swoje kompetencje w sprawie badania wypadków w powietrzu zdobywali, składając modele samolotów i obserwując zachowanie skrzydeł w trakcie lotu, to jest to dla nas sygnał, że sprawą nauki smoleńskiej trzeba się zająć. I się zajęliśmy na pierwszym posiedzeniu po wakacjach.

    Jak reagować na pseudohipotezy pseudonaukowców? Ignorowanie okazało się nieskuteczne, kłamstwa smoleńskie rozlały się na całą Polskę.

    - Tak, trzeba się temu przeciwstawiać, by się to nie powtórzyło. Teraz specjaliści, zespół Laska, muszą cierpliwie tłumaczyć, jak doszło do tej katastrofy. Nie widzę potrzeby debaty. Bo i z kim? Z osobami, które same przyznały, że nie są w tej sprawie specjalistami? Nie mają kompetencji w sprawie badania katastrof lotniczych, a to im nie pozwala prowadzić eksperckich debat.

    Trudno rozmawiać z sektą smoleńską - bo tak to trzeba nazwać - bo trudno przekonać ludzi, którzy w coś wierzą. Wiara zawsze jest różna od wiedzy. Jeśli wiem, to nie potrzebuję wiary.

    Środowisko naukowe nie powinno się zaangażować w obalanie tych pseudonaukowych hipotez smoleńskich?

    - Może byłoby dobrze, gdyby autorytety, specjaliści od badania katastrof zwołali konferencję naukową i przedstawili swoje racje.

    Sami się nie skrzykną. Kto by ich mobilizował?

    - Myślę o prof. Andrzeju Białasie, prezesie Polskiej Akademii Umiejętności. PAU jest neutralna, niezwiązana z władzą. Porozmawiam z nim.

    Przekona naukowców?

    - Nie wiem. Oni się obawiają, że gdy tylko zabiorą głos w tej sprawie, momentalnie zostaną brutalnie zaatakowani, okrzyknięci zdrajcami. Uczeni chcą się trzymać od tego z daleka, ja ich dobrze rozumiem.

    Rektorzy Politechniki Warszawskiej i AGH wydali we wrześniu oświadczenie, że dwaj profesorowie godzą w "dobre imię renomowanych instytucji". A i tak nie przeszkodziło to tym profesorom wystąpić na II Konferencji Smoleńskiej z hipotezami o eksplozji w powietrzu.

    - Uczelnie są autonomiczne, profesorowie są niezależni, i dobrze. Jakakolwiek ingerencja w działalność profesorów jest nie do przyjęcia. Komisja etyki nie może być cenzorem.

    Cenzorem nie, ale hamować głupotę ubraną w szaty nauki powinna.

    - Pełna zgoda. Trzeba było wcześniej mówić o kompromitacji nauki przez smoleńskich profesorów.

    Tu mamy konflikt dwóch wartości - niezależności nauki i jej wiarygodności.

    - I dlatego powinno w takiej sytuacji zadziałać samo środowisko naukowe.

    Nie zadziałało.

    - Tak, i zostały polskiej nauce wyrządzone olbrzymie szkody. Dlatego chciałbym, aby zaczęto je naprawiać. Może prezesowi PAU się uda?

    Konsekwencje nauki smoleńskiej są dotkliwe także dla społeczeństwa. Jesteśmy tak rozbici, że trudno będzie to skleić. Staliśmy się narodem, w którym ludzie o różnych poglądach nie potrafią ze sobą rozmawiać. Gdy nie ma argumentów, pojawia się ideologia.

    Wszyscy jesteśmy winni, że gdy tylko pojawiły się teorie spiskowe, nie zareagowaliśmy mocno. Ale czuliśmy się zastraszeni i zaszantażowani, że jeśli zabierzemy głos, staniemy się zdrajcami. Tamta strona gra nieczysto.

    To się nazywa moralizacja konfliktu, jeśli się ze mną nie zgadzasz, moralnie jesteś gorszy.

    - To jest szalenie niebezpieczne, taki moralny szantaż. Ale przyznaję, że to się Macierewiczowi udało, skutecznie zablokował środowisko nauki. Trzeba z tym skończyć.

    Prof.
    Zoll i w PAN, i w "Wyborczej" walczy z niezależnymi naukowcami: "Teraz
    sobie z nas żartują w kabaretach... Czas odrzucić szantaż Macierewicza!"

    "Czuliśmy się zastraszeni i zaszantażowani, że jeśli zabierzemy głos, staniemy się zdrajcami. Tamta strona gra nieczysto."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    206. panie Zoll, a czym Pan się może pochwalić?

    Maryla, śr., 27/11/2013 - 11:32

    Podwójny
    sukces prof. Biniendy! Naukowiec został najlepszym redaktorem naczelnym
    pisma naukowego w USA. Wyróżniono również jego studentów

    Nagroda Torrensa to kolejne wyróżnienie, jakie ostatnio trafiło do prof. Biniendy. W
    kwietniu 2012 roku naukowiec otrzymał prestiżową nagrodę Amerykańskiego
    Stowarzyszenia Inżynierii Lądowej ASCE w kategorii “za wybitny wkład
    techniczny” m.in. w dziedzinie rozwoju najnowocześniejszych konstrukcji
    kosmicznych z zastosowaniami w inżynierii lądowej.

    Prof. Binienda jest również laureatem nagród i wyróżnień m.in. przyznawanych przez NASA czy ASCE.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    207. etyk Zoll a standardy światowe

    Maryla, śr., 27/11/2013 - 13:44

    "Ta narodowa tragedia była mordem". Premier podał się do dymisji

    Premier Łotwy Valdis Dombrovskis podał się do dymisji, po tym jak co
    najmniej 53 osoby zginęło pod gruzami supermarketu w Rydze - podaje
    Russia Today.

    Premier Łotwy ogłosił swoją rezygnację z urzędu w związku z tragedią,
    do jakiej doszło w stolicy kraju w ubiegłym tygodniu. W wyniku zawalenia
    się dachu w centrum handlowym “Maxima XX” w Rydze zginęły co najmniej
    53 osoby, a 36 zostało rannych. - Ta sprawa powinna być traktowana jako
    morderstwo ludzi, którym nie zapewniono bezpieczeństwa
    - mówił wcześniej
    premier Berzins w wywiadzie dla łotewskiej telewizji publicznej LTV.
    Jak podaje BBC, premier Łotwy domagał się, by badaniem okoliczności
    tragedii zajęli się zagraniczni eksperci. Według Berzinsa, środowisko
    biznesowe na Łotwie jest zbyt silnie związane z politykami, by Łotysze
    mogli liczyć na sprawiedliwe śledztwo.

    Premier Łotwy podał się do dymisji. "Biorę na siebie polityczną odpowiedzialność za katastrofę"


     
    Premier
    Łotwy Valdis Dombrovskis podał się w środę wraz ze swym gabinetem do
    dymisji po katastrofie w supermarkecie w Rydze, gdzie w następstwie
    zawalenia się w miniony czwartek dachu zginęło 54 osoby.


    Kublikowa i etyka? Wolne żarty :)Zafiksowana na pancernej brzozie

  • Niezrównany Macierewicz znów nadaje. Teraz zafiksował się na zdjęciach

    Antoni Macierewicz jest niezrównany w wymyślaniu sposobów, by
    odgrzewać sprawę katastrofy smoleńskiej. Teraz zafiksował się na
    zdjęciach Tuska z...

    Agnieszka Kublik


  • Prof.
    Binienda coś jednak umie, premier odchodzi w związku z katastrofą, a
    śledztwo dotyczące mordu na prezydencie się kończy. Ciężki dzień dla
    propagandystów

    "Uwaga! Lemingi, kryjcie się! Niezależna myśl krąży jednak po
    internecie! Tego nawet władza i dominujące media nie przesłonią. Dla
    nich to zagrożenie, dla Polski nadzieja..."

    Ciężki dzień dla rządowych propagandystów, mediów i ich widzów. Zagrożenie płynące ze światowych doniesień było naprawdę duże. Mogło wręcz doprowadzić do rozwoju niezależnej myśli wśród dużej części społeczeństwa.

    Pierwszy cios przyszedł zza oceanu.

    Prof. Wiesław
    Binienda, w Polsce publicznie wyszydzany badacz, który swoją pracą
    zmasakrował rządową wersję wydarzeń dotyczących tragedii smoleńskiej,
    okazał się być wartościowym naukowcem.
    Co więcej, Binienda
    został najlepszym redaktorem naczelnym pisma naukowego 2013 roku.
    Binienda otrzymał Nagrodę Torrensa za wybitne osiągnięcia w kierowaniu
    pismem naukowym "Journal of Aerospace Engineering" oraz za wkład w
    rozwój tego pisma.

    Ważną nagrodę otrzymali również studenci profesora Biniendy. Studenci Wydziału Inżynierii Cywilnej Uniwersytetu Akron zdobyli Nagrodę Roberta Ridgway'a.

    CZYTAJ
    TAKŻE: Podwójny sukces prof. Biniendy! Naukowiec został najlepszym
    redaktorem naczelnym pisma naukowego w USA. Wyróżniono również jego
    studentów



    Potem nie było lepiej...

    Premier Łotwy podał się do dymisji ze względu na rozmiary tragedii, w której zginęło 54 obywateli.

    Ogłaszam rezygnację ze stanowiska premiera, biorąc odpowiedzialność polityczną za tragedię

    - zaznaczył Valdis Dombrovskis i wskazał, że wobec takiej tragedii,
    jak zawalenie się dachu w jednym ze sklepów w Rydze, kraj potrzebuje
    nowej większości parlamentarnej, która poradzi sobie z takim wyzwaniem.
    Uznał, że honor i odpowiedzialność zobowiązuje.


    CZYTAJ
    TAKŻE: Premier podał się honorowo do dymisji z powodu katastrofy. "To
    niemal masowe morderstwo niewinnych obywateli!" Premier Łotwy...



    Trzeci cios przyszedł z niespodziewanego kierunku.

    Omer
    Kulic, szef międzynarodowej komisji badającej ponownie przyczyny
    katastrofy lotniczej, w której zginął prezydent Macedonii Boris
    Trajkovski, zapowiedział, że wstępne wyniki nowego śledztwa zostaną
    podane do publicznej wiadomości jeszcze w tym roku.
    Kulic
    informował, że przeanalizowano na nowo wszystkie dowody oraz materiały, a
    obecnie - do końca 2013 roku - zostaną przesłuchani świadkowie, w tym
    ten najważniejszy - mec. Ignat Pancevski, pełnomocnik rodziny, który
    zaalarmował opinię publiczną w tym kraju, że są nowe dowody dot.
    przyczyn katastrofy. W jego ocenie świadczą one dobitnie, że wbrew wcześniejszym ustaleniom prezydent Boris Trajkovski został zamordowany.

    Omer Kulic na obecnym etapie przyznaje, że komisja
    badająca po raz pierwszy przyczyny tragedii, w której zginął prezydent
    Macedonii, popełniła wiele karygodnych błędów. Zapowiada, że wstępne wyniki nowego śledztwa poznamy jeszcze w 2013 roku.

    CZYTAJ
    TAKŻE: Jednak zbadają - i to na poważnie, czy prezydent został
    zamordowany. Powołano nawet międzynarodową komisję. To nie żart


    Ciężki dzień dla tzw. lemingów, sporo pracy dla mediów. Środowe
    wiadomości mogą wywołać spory popłoch wśród tych, którzy doniesienia
    salonowych środków przekazu przyjmują bezrefleksyjnie za prawdę
    objawioną.

    Mogłoby do nich bowiem dotrzeć, że prof. Wiesław
    Binienda z jakiegoś powodu jest doceniany w USA. Widzowie mogliby się
    zainteresować, dlaczego Binienda otrzymuje kolejną nagrodę za swoją
    działalność naukową. A wtedy mogliby stwierdzić, że warto posłuchać co ma do powiedzenia i na poważnie zająć się weryfikacją jego badań.

    Do
    widzów mogłoby również dotrzeć, że polityczna odpowiedzialność i honor
    to nie fikcja we współczesnej polityce, ani oczekiwania oszołomów, że
    złożenie urzędu w reakcji na dużą tragedię jest czymś oczywistym.
    A wtedy w sposób naturalny mogliby zacząć pytać o reakcję rządu Polski na tragedię smoleńską. W ich oczach premier Donald Tusk mógłby wtedy ujawnić się jako mały, tchórzliwy polityk, który próbuje uciec przed odpowiedzialnością, która dla innych jest oczywista.

    Widzowie
    mogliby również zobaczyć, że przeprowadzenie ponownego rzetelnego
    śledztwa dot. katastrofy lotniczej, gdy pojawiają się nowe okoliczności,
    jest naturalnym krokiem.
    I to również, gdy sprawa dotyczy
    śmierci głowy państwa, a nowe ustalenia mogą wywrócić sprawę i wiele
    karier do góry nogami. Dlaczego więc nie mówić głośno o potrzebie
    ponownej weryfikacji przyczyn tragedii smoleńskiej? Udałoby się
    wytłumaczyć to jakoś widzom? Wątpliwe...

    Siła analogii jest niezwykle duża, pokazuje bowiem, jak kuriozalne jest podejście do tragedii smoleńskiej widoczne w Polsce. Media miały więc nie lada orzech do zgryzienia.

    Przykryć
    da się oczywiście wszystko. Na szczęście dla salonowych mediów i
    polityków władzy zawsze znajdzie się coś, co można pokazać zamiast mówić
    o ważnych sprawach.

    Korupcję, kompromitację smoleńską, problemy gospodarcze, mizerię rządu zawsze czymś się uda przesłonić.

    Uwaga!
    Lemingi, kryjcie się! Niezależna myśl krąży jednak po internecie! Tego
    nawet władza i dominujące media nie przesłonią. Dla nich to zagrożenie,
    dla Polski nadzieja...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    208. NPW: Rosja przekazała m.in.

    Maryla, czw., 28/11/2013 - 13:04

    NPW: Rosja przekazała m.in. akta remontu Tu-154 w Rosji

    Nadal jednak śledczy oczekują na zlecone opinie na temat różnych kwestii. Chodzi m.in. o opinię biegłych z Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Będzie ona sporządzona m.in. w oparciu o wyniki przeprowadzonych badań próbek elementów wraku oraz zabezpieczonych z ekshumowanych dotychczas zwłok ofiar katastrofy, wyniki badań próbek z brzozy, w którą uderzył samolot, a także wnioski wynikające z oględzin szczątków samolotu i miejsca katastrofy.

    Prokuratorzy oczekują również na opinie fonoskopijne dotyczące zapisów rozmów z wieży smoleńskiego lotniska oraz nagrania z samolotu Jak-40, który lądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą Tu-154M. Mają być one gotowe najwcześniej pod koniec tego roku.

    Ponadto strona polska oczekuje na przekazanie znajdujących się w Rosji szczątków samolotu wraz z pochodzącymi z niego rejestratorami. Prokuratura rosyjska wielokrotnie informowała, że będzie to możliwe dopiero po zakończeniu prowadzonego przez nią postępowania w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Postępowanie rosyjskie obecnie jest przedłużone do 10 grudnia.

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/npw-rosja-przekazala-m-in-akta-remontu-tu...


    Rektor AGH zawiesił prof. Rońdę. Komisja Etyki uznała, że naukowiec przekroczył zasady

    Komisja etyki AGH podkreśliła, że nie jest to kara, a jedynie
    działanie związane z postępowaniem w tej sprawie. Zaznaczyła, że Rońda
    przekroczył zasady etyki.


    Władze AGH: Prof. Rońda zawieszony. Były ekspert Macierewicza "przekroczył normy etyczne"

    Władze AGH: Prof. Rońda zawieszony. Były ekspert Macierewicza "przekroczył normy etyczne"
    AGH wskazuje, że użył nieprawdziwych argumentów ws. Smoleńska.

    zobacz więcej »

    Prof. Jacek Rońda zawieszony. To kara za telewizyjny "blef"

    Rektor AGH podjął decyzję o zawieszeniu w pracach dydaktycznych profesora Jacka Rońdy - eksperta komisji Antoniego Macierewicza.




    Raport
    Millera sobie, Rosjanie sobie. Kolejne rozbieżności w smoleńskiej
    dokumentacji. Kiedy odnaleziono rejestratory z rządowego tupolewa?

    Gazeta wskazuje, że zgodnie z zapisami raportu Millera cztery
    rejestratory rządowego Tu-154M znaleziono na wrakowisku 10 kwietnia 2010
    roku. Dodaje, że jednego rejestratora do dziś nie odnaleziono.
    Rosyjskie protokoły z kolej wskazuje, że nośniki znaleziono dopiero w
    kolejnych dniach.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    209. KOLEJNA KUBLIKACJA :)kto kogo szantażuje !

    Maryla, czw., 28/11/2013 - 15:28
  • Agnieszka Kublik komentuje:


    Nauka smoleńska jest w odwrocie, to bardzo pokrzepiające

    >> Ekspert Macierewicza zawieszony przez AGH. Blefował ws. katastrofy

    Rektor AGH nie dał się zaszantażować Macierewiczowi. Nauka smoleńska w odwrocie
  • Prof. Tadeusz Słomka zawiesił na pół roku w obowiązkach
    dydaktycznych prof. Jacka Rońdę, tego od smoleńskiego blefu. Rektor nie
    dał się...

    Agnieszka Kublik

  • Prof. Tadeusz Słomka zawiesił na pół roku w obowiązkach dydaktycznych
    prof. Jacka Rońdę, tego od smoleńskiego blefu. Rektor nie dał się
    zaszantażować Macierewiczowi. I dobrze.

    To niezwykle pokrzepiający sygnał, że środowisko naukowe wreszcie
    zaczęło walczyć z nauką smoleńską, czyli zatruwaniem umysłu Polaków
    pseudonaukowymi hipotezami formułowanymi przez pseudonaukowców. W tej
    ideologicznej debacie, bo nie nazywajmy tego dyskursem naukowym,
    autorytet nauki został poważnie nadszarpnięty, a tytuł profesora
    ośmieszony.

    Ta zmiana w traktowaniu smoleńskich uczonych
    pojawiła się w połowie września, gdy po naszym tekście wojskowa
    prokuratura opublikowała protokoły przesłuchań trzech smoleńskich
    uczonych od Macierewicza: profesorów Biniendy, Obrębskiego i Rońdy. Były
    dla nich i całego zespołu Macierewicza miażdżące: sami przyznali się do
    braku kompetencji i doświadczeń w badaniu lotniczych wypadków. Ta
    samokompromitacja ozdrowieńczo wpłynęła na świat nauki. Wreszcie ktoś
    odważył się publicznie zakwestionować to, co poza nauką mówiło się od
    dawna: blokujmy smoleńska głupotę! Rektorzy Politechniki Warszawskiej
    prof. Jan Szmidt i AGH prof. Tadeusz Słomka wydali oświadczenie, w
    którym jasno powiedzieli, że ich uczelnie ze smoleńskimi hipotezami nie
    mają nic wspólnego, a poglądy uczonych w tej kwestii to ich prywatna
    sprawa. Pojawiło się nawet sformułowanie "godzenie w dobre imię
    renomowanych instytucji".
    Kilka dni później prof. Szmidt mówił "Gazecie" o wykorzystaniu PW i AGH w "wojnie smoleńskiej".


    W listopadzie głos zabrała minister nauki prof. Barbara
    Kudrycka: "Nauka smoleńska zatruła trochę polską naukę. Ta sprawa
    pokazała, że mała grupa naukowców daje się wykorzystać do celów
    ideologicznych. To niezwykle przykre, bo to jest danse macabre na
    grobach 96 osób należących do elity naszego państwa, i to, przypomnę, ze
    wszystkich partii politycznych". I apelowała do Komisji Etyki
    Pracowników Nauki przy PAN, by zabrała głos.

    I zabrała.
    Parę dni temu komisja zachowanie smoleńskich uczonych nazwała ostro jako
    "jednoznacznie nieetyczne i naganne". Szef tej komisji prof. Andrzej
    Zoll mówił "Gazecie": "Wszyscy jesteśmy winni, że gdy tylko pojawiły się
    teorie spiskowe, nie zareagowaliśmy mocno. Ale czuliśmy się zastraszeni
    i zaszantażowani, że jeśli zabierzemy głos, staniemy się zdrajcami. To
    jest szalenie niebezpieczne, taki moralny szantaż. Ale przyznaję, że to
    się Macierewiczowi udało, skutecznie zablokował środowisko nauki. Trzeba
    z tym skończyć".

    Rektor AGH prof. Słomka zaszantażować się nie dał.


    Żony ofiar katastrofy smoleńskiej dziękują naukowcom

    Wdowy po generałach Sił Zbrojnych RP, poległych w katastrofie
    smoleńskiej, dziękują polskim i zagranicznym profesorom za odwagę
    i bezinteresowne podjęcie wysiłku wyjaśniania przyczyn śmierci swoich
    bliskich.

    W specjalnym apelu wyrażają wdzięczność naukowcom, m.in. z USA,
    Kanady, Australii i Danii, w tym współpracującym z Zespołem
    Parlamentarnym ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M.

    „Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem siły i determinacji tych naukowców,
    iż w tak krótkim czasie i bez żadnej pomocy organów rządowych, potrafili
    wykonać wiele badań i ustalić szereg istotnych faktów” – czytamy w
    apelu.

    Bliscy ofiar zwracają również uwagę na ataki podległych rządowi
    urzędników, którzy próbują uniemożliwić prowadzenie obiektywnych badań
    i zdyskredytować zaangażowanych w nie profesorów.

    - Pani Lucyna Gongor, wdowa po gen. Franciszku Gongorze i pani
    Justyna Kwiatkowska, wdowa po gen. Bronisławie Kwiatkowskim, pani Ewa
    Błasik, wdowa po gen. Andrzeju Błasiku i pani Beata Lubińska, wdowa po
    gen. Wojciechu Lubińskim wystosowały apel do polskich naukowców, w
    którym jednocześnie dziękują za to, że w tak krótkim czasie i przy tak
    ogromnym ataku wspierają je i prowadzą badania nad przyczynami
    katastrofy smoleńskiej; udało im się już sformułować szereg hipotez, a
    także ustalić najważniejsze fakty. Jednocześnie apelowały o to, aby nie
    ustępowali w swoich działaniach pomimo tak dużego ataku i wręcz
    nazywania nas „sektą smoleńską” i próbą zwalczania tych konstytucyjnych
    praw do prowadzenia obiektywnych badań nad przyczynami katastrofy
    smoleńskiej –
    mówi Bartłomiej Misiewicz, szef Biura Parlamentarnego Zespołu ds. Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej.

    Bliscy ofiar apelują także, by naukowcy nie ustawali w dalszym dochodzeniu do prawdy.

    - Jest to esej z wywiadu prof. Andrzeja Zolla, który powiedział, że z
    naukowcami, którzy współpracują z Zespołem czy także z Konferencją
    Smoleńską nie może dyskutować, bo wszystko to „sekta smoleńska” i nie
    powinni dalej prowadzić badań. Jak widać, panie generałowe podziękowały
    za tę pracę i poprosiły o to, żeby te działania kontynuować i jak
    najbardziej nadal pracować na rzecz wyjaśnienia przyczyn katastrofy
    smoleńskiej, m.in. przy Zespole Parlamentarnym. Wyraziły też nadzieję,
    że coraz szersze kręgi ludzi nauki będą przyłączać się do swoich
    kolegów.  

    Tymczasem jak napisał dzisiaj „Nasz Dziennik” rosyjskie protokoły
    oględzin, które trafiły do polskiej prokuratury, wskazują inny czas
    odnalezienia rejestratora parametrycznego Tu – 154M, niż raport Jerzego
    Millera. Różnica to aż dwa dni.

    Wedle raportu Millera, cztery rejestratory odnaleziono na wrakowisku
    10 kwietnia 2010 r., natomiast z rosyjskiego protokołu oględzin wynika,
    że jeden z rejestratorów Rosjanie odnaleźli dopiero 12 kwietnia 2010 r.

    Z kolei dziś, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz
    Wójcik, poinformował, że przetłumaczono cztery tomy akt ws.  katastrofy
    smoleńskiej, uzyskane w październiku przez polską prokuraturę z Komitetu
    Śledczego Federacji Rosyjskiej. Jest tam m.in. dokumentacja
    przeprowadzonego w 2009 r., w Rosji remontu generalnego Tu-154M. Była to
    realizacja polskich wniosków o pomoc prawną z Rosji.



    Nowy błąd w raporcie

    Rosyjskie protokoły oględzin wskazują inny czas odnalezienia rejestratora ATM-QAR Tu-154M niż raport Millera


    Zdjęcie




    Grająca szafa Laska

    Problem w tym, że grupa ta została powołana, by coś społeczeństwu „wyjaśniać”

    Wśród zadań stawianych uczniom szkół podstawowych znajduje
    się odpowiadanie na pytania na podstawie krótkiego tekstu. Nie potrzeba
    do tego żadnej wiedzy, umiejętności wnioskowania czy pięknego
    wypowiadania się. Należy tylko przeczytać uważnie tekst i wybrać cytaty.

    Ten komentarz nie dotyczy jednak obniżającego się poziomu
    szkolnictwa, ale prostackiego, bezczelnego i bałamutnego manipulowania
    prawdą przez ludzi, którzy skończyli już wcale nie najgorsze szkoły,
    zajmują intratne stanowiska, co więcej – każą się nazywać ekspertami.

    Oto, jak rozwiązali prosty test na zrozumienie. Zacznijmy od tekstu.

    Raport Millera, załącznik 2, strona 5: „Na miejscu wypadku 10.04.2010
    r. zostały odnalezione następujące rejestratory samolotu Tu-154M:
    katastroficzny MŁP-14-5, eksploatacyjny KBN-1-1, kaseta pamięci
    ATM-MEM15 (odnaleziona w szczątkach rejestratora ATM-QAR). Rejestrator
    K3-63 nie został odnaleziony na miejscu wypadku. Informacje zapisane
    przez ten rejestrator znajdują się w całości w zapisach rejestratorów
    systemu MSRP oraz ATM-QAR”.

    A teraz pytanie, które zadał sam sobie zespół Macieja Laska: „Czy to
    prawda, że według raportu Millera, cztery rejestratory rządowego Tu-154M
    znaleziono na wrakowisku 10 kwietnia 2010 roku?”.

    No więc spokojnie policzmy. MŁP-14-5 – raz, KBN-1-1 – dwa, ATM-QAR –
    trzy, K3-63 – nie znaleziono, więc nie liczymy, MARS-BM – cztery. Czyli
    wszystko się zgadza: cztery rejestratory znaleziono, a jednego nie
    znaleziono. Zaznaczamy więc odpowiedź „tak”.

    Jednak w odpowiedzi na artykuł „Naszego Dziennika” z 28 listopada br.
    na ten temat zespół Laska na swojej stronie internetowej usilnie chce
    odpowiedzieć „nie”. W tym celu anonimowy autor wylicza różne fragmenty
    raportu i załączników do niego, w których mowa jest o rejestratorach,
    ale nie ma daty ich znalezienia. Albo jest data, ale otwarcia i
    skopiowania zawartości. A potem stwierdza, że zapis rejestratorów jest
    wiarygodny, co w ogóle nie stanowi tu przedmiotu sporu.

    Szanowni eksperci, jedyni i najlepsi, mogę panom zacytować fragmenty
    raportu, w których nie tylko nie ma „podejrzanej” daty, ale w ogóle nie
    ma mowy o rejestratorach. Czy to dowodzi, że ich nie znaleziono?

    Pozwolę sobie zauważyć, że na wielu stronach jest mowa o panów
    komisji, jednak w kilku miejscach nie ma nazwiska „Lasek”. Może więc nie
    był on członkiem komisji albo taki ktoś nie istnieje. Niemniej jednak
    „Nasz Dziennik” preferuje fakty, a pewien działający przy kancelarii
    premiera zespół – mydlenie oczu.

    Problem w tym, że grupa ta została powołana, by coś społeczeństwu
    „wyjaśniać”. Tymczasem dialog z byłymi członkami komisji Millera coraz
    bardziej przypomina rozmowę z szafą grającą. Niestety, monety do niej
    wrzucane są z naszych podatków.

    Piotr Falkowski


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    210. kasa dla Kublik? :)

    Maryla, czw., 28/11/2013 - 19:53

     Prof. Rońda zapowiada pozew wobec władz AGH

    prof. Jacek Rońda zapowiedział, że będzie dochodził swoich praw na
    drodze sądowej. "Władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego
    linczu" - napisał w specjalnym oświadczeniu.



    TYLKO U NAS! Prof. Rońda pozywa AGH. "Władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego linczu"

    OŚWIADCZENIE

     

    W związku z podejmowanymi wobec mnie w ostatnim czasie przez
    władze Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie działaniami, a także wobec
    towarzyszących temu doniesień medialnych, niniejszym oświadczam:

    Do dnia dzisiejszego, żaden uprawniony organ, nie przedstawił mi w prawem przewidzianej formie jakichkolwiek zarzutów.

    Nie otrzymałem żadnego pisma JM Rektora, Komisji Etyki, czy Rzecznika
    Dyscyplinarnego, w którym sformułowane byłyby pod moim adresem zarzuty
    o popełnienie konkretnych czynów, podczas gdy przekazy medialne – za
    rzecznikiem prasowym AGH – pełne są tego rodzaju informacji.

    Z nieukrywanym zdumieniem przyjmuję fakt, iż bez mojej wiedzy, poza
    moimi plecami, władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego
    linczu, którego stałem się ofiarą.

    Normy prawa, ale również elementarnej przyzwoitości
    obowiązujące w cywilizowanych krajach, wymagają, aby to sam
    zainteresowany, a nie prasa był pierwszą osobą, której prezentuje się
    stawiane zarzuty.

    Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stałem się przedmiotem procesu
    właściwego raczej czasom minionym, którego charakter jest jednoznacznie
    inkwizycyjny.

    Wobec takich działań władz mojej uczelni, podjąłem trudną lecz
    konieczną w tych okolicznościach decyzję o podjęciu kroków zmierzających
    do ochrony i egzekwowania moich praw na drodze sądowej.

    Prof. Jacek Rońda




      Polska

      "Ta surowa decyzja przywraca powagę nauce polskiej" - Wołek o zawieszeniu "blefującego" profesora




    Rozpruty worek z konfabulacjami

    Rozmowa z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem rodzin pokrzywdzonych w katastrofie samolotu Tu-154M

    Po trzech latach od katastrofy okazuje
    się, że nie mamy pewności co do tego, kiedy, w jakich okolicznościach i
    kto odnalazł czarne skrzynki. W przypadku polskiego rejestratora ATM-QAR
    rozbieżność czasu między czynnościami opisanymi przez Rosjan a raportem
    Millera to aż dwa dni.

    – W każdym śledztwie wszelkie okoliczności związane z zabezpieczeniem
    tego rodzaju dowodów, jeżeli chcemy się na nie powoływać, nie powinny
    budzić żadnych wątpliwości. Oczywiście zdarza się tak, że czarna
    skrzynka nie zostanie odnaleziona i badania prowadzi się na podstawie
    innych dowodów, ale w tym przypadku ona była i należało zadbać, by
    została zabezpieczona w sposób prawidłowy. Na tzw. polską skrzynkę
    powoływała się komisja Millera i ona była dla niej kluczowym materiałem.
    Zatem protokół jej pozyskania powinien być w pełni transparentny i
    zawierać m.in. informacje o tym, kiedy ten dowód został odnaleziony, o
    której godzinie, przez kogo, czy może odnaleziono go wspólnie, kto w tej
    czynności uczestniczył, kiedy strona polska miała możliwość dostępu do
    tego rejestratora, jak go zabezpieczono… To wszystko nie powinno budzić
    najmniejszych wątpliwości. Podobno nie powinno być żadnych braków w
    nagraniach, które później trzeba by uzupełniać. Każda taka wątpliwość
    wpływa deprecjonująco na cały raport.

     

    Jakie znaczenie ma ujawnienie kolejnej konfabulacji w rządowym
    raporcie, w jaki sposób rzutuje to na wiarygodność tego dokumentu?

    – Przede wszystkim te okoliczności mają zasadniczy wpływ na
    wiarygodność sporządzonej dokumentacji. I nie jest to pierwszy materiał
    przekazywany przez stronę rosyjską, który jest albo niewiarygodny, albo
    niekompletny. Stąd też wysnuwane na tej podstawie w polskim śledztwie
    wnioski są później obarczone dużym błędem. Niestety, nie jesteśmy w
    stanie stwierdzić w kategoriach prawdy lub fałszu czy ten konkretny
    protokół jest wiarygodny, czy też może został sfałszowany. I chociaż w
    pierwszym rzędzie w wątpliwość podamy jakość sporządzonej dokumentacji,
    to można też mieć ograniczone zaufanie do zawartości samych
    rejestratorów. To logiczna implikacja.

     

    Polscy prokuratorzy byli w Smoleńsku, kiedy podejmowano
    rejestratory, ale nie uczestniczyli w żadnej czynności z nimi związanej.
    To chyba nie jest standardowa sytuacja?

    – Polscy prokuratorzy byli w pierwszych dniach po katastrofie
    dopuszczani do udziału w czynnościach śledztwa rosyjskiego, zatem gdyby
    chcieli, mogli brać udział w pracach związanych z zabezpieczeniem
    rejestratorów. Problem raczej polegał na tym, że strona polska – rząd,
    prokuratura – nie zadbała o wydelegowanie do Federacji Rosyjskiej
    odpowiedniej liczby prokuratorów „liniowych”. Trudno więc było oczekiwać
    polskiego zaangażowania we wszystkie czynności prowadzone przez Rosjan,
    skoro początkowo na miejscu było raptem dwóch, i to wysokich rangą
    śledczych. Zresztą, nie to było ich rolą. Tam powinni być dodatkowi
    prokuratorzy oddelegowani do pracy na miejscu zdarzenia. Wówczas nie
    byłoby wątpliwości co do materiału zgromadzonego na potrzeby polskiego
    śledztwa i zapewne czas odnalezienia rejestratorów nie byłby określony
    tak nieprecyzyjnie, wiedzielibyśmy, kto uczestniczył w tej czynności,
    mielibyśmy dokładnie opisane miejsce odnalezienia… Z pewnością nie
    powinno być to robione tak, jak to uczyniła strona rosyjska.

    W aktach sprawy, które przyleciały z Moskwy, nie ma w ogóle
    protokołu oględzin rejestratora KBN-1-1, choć wiadomo, że przetrwał
    katastrofę.

    – To, jak gromadzona była dokumentacja na potrzeby rosyjskiego
    postępowania, to kolejna skandaliczna sprawa. Wiemy, jak wyglądały
    protokoły oględzin, protokoły z badań sekcyjnych ofiar katastrofy. Taki
    materiał nieprawidłowo opisany, nieprawidłowo zabezpieczony pozwala
    podać w wątpliwość to, czy on został pozyskany, tak jak to wskazują
    dokumenty. W sposób naturalny rodzą się tu pytania o to, czy mamy do
    czynienia z oryginalnym materiałem dowodowym. Gdyby wszystkie czynności
    były dokumentowane w sposób prawidłowy, tych wątpliwości by nie było.
    Jeśli jednak od początku śledztwa dopuszcza się do takich zaniedbań, to
    potem pojawiają się pytania, na które odpowiedzi mogą być różne.

     

    Rejestrator ATM-QAR mógł być podobno odczytany tylko w Polsce. Mamy gwarancję, że właśnie tak się stało?

    – Z całą pewnością wiemy tylko tyle, że taki rejestrator był
    odczytany w Polsce. Swoją drogą, ciekawe jest, dlaczego bardziej
    użyteczny w prowadzonych badaniach był rejestrator umieszczony w
    przedniej części samolotu, która przecież uległa dużym zniszczeniom, niż
    te katastroficzne, znajdujące się w tyle. Oczywiście wszystko jest
    możliwe, ale ta okoliczność także rodzi pewną wątpliwość.

    Co nam mówią same rozbieżności w datach odnalezienia rejestratorów?

    – Różnice między tym, co wynika z dokumentacji będącej w posiadaniu
    prokuratury wojskowej, a tym, co jest zapisane w raporcie Millera, są
    pytaniem o wiarygodność polskiego raportu i przekazu zespołu, którym
    obecnie kieruje dr Maciej Lasek. Obawiam się, że te okoliczności
    ponownie nie będą miały dla tego gremium znaczenia, tak jak nieistotne
    było to, na jakiej wysokości miało dojść do zderzenia samolotu z brzozą.
    Dla mnie jednak jest to kolejny dowód utwierdzający w przekonaniu, że
    komisja ministra Jerzego Millera od początku działała w sposób
    nierzetelny, nieprofesjonalny, a badania wykonane na potrzeby raportu
    nie mogą być uznane za prawidłowe. Osobiście, mając w pamięci wydarzenia
    z kwietnia 2010 r., przychyliłbym się do twierdzenia, że rejestratory,
    mimo że nieprawidłowo zabezpieczone, to jednak zostały odnalezione w
    dniach, na które wskazuje dokumentacja prokuratury, a nie w terminach
    zaznaczonych przez komisję Millera. Zresztą, patrząc na całokształt
    działań tego gremium, odnoszę wrażenie, że dla komisji nie miało
    znaczenia to, że rejestrator w ogóle został odnaleziony, bo przecież już
    10 kwietnia 2010 r. znany był oficjalny przebieg tego tragicznego
    zdarzenia.

    Dziękuję za rozmowę.

    Marcin Austyn

    -----------------------------------------------
    Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, czyli Donalda Tuska, wsparła
    dodatkowymi 300 tysiącami złotych komisję Laska - ujawniła dzisiaj
    "Gazeta Polska Codziennie". Podczas pobytu w Płocku premier został
    poproszony o komentarz do tej informacji. "Nie znam szczegółów" - stwierdził.




    Jak już dzisiaj informowaliśmy "GPC" dotarła do dokumentów, z których wynika, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów przeznaczyła z rezerwy budżetowej dodatkowe 300 tys. zł na działalność zespołu Laska. Pieniądze
    mogą być przydzielane m.in. na nagrody oraz na wynagrodzenie osób,
    które pracują dla zespołu Macieja Laska, ale nie figurują w oficjalnym składzie komisji.




    Akurat rano Donald Tusk pojawił się z gospodarską wizytą w bazie PERN
    „Przyjaźń” w Miszewku Strzałkowskim pod Płockiem i swoim zwyczajem
    zorganizował konferencję prasową w otoczeniu pracowników. Reporter Telewizji Republika skorzystał
    z okazji i poprosił premiera o komentarz do publikacji "Codziennej".
    Tusk był z tego powodu wyraźnie poirytowany i uciekł od odpowiedzi
    stosując mało wyszukany wybieg.



    - Nie będę tego komentował, bo nie znam szczegółów tej sprawy - stwierdził Tusk.



    Szef KPRM nie wie na co KPRM wydało 300 tysięcy złotych? Kompromitujące bez względu czy Tusk powiedział prawdę.
    http://niezalezna.pl/48924-dziecinada-premiera-czy-dal-pieniadze-na-komi...
    Lis wprowadza nowe pojęcie w swoim stylu: "smoleńskie łajno". Znów pokazał, że umie obrażać i wyzywać

    Swoją drogą - pośrednio Lis przyznaje, że udział w smoleńskim kłamie zabija polityków zaangażowanych w sprawę.

    Redaktor naczelny tygodnika "Newsweek",
    pielęgnowany jako gwiazda przez narodowego nadawcę telewizyjnego, znów
    pokazał, że umie obrażać i wyzywać. Komentując nominację Elżbiety
    Bieńkowskiej na wicepremiera wprowadził do obiegu nowe pojęcie, jakże w
    swoim stylu: "smoleńskie łajno":

    Premier Tusk nie będzie się mógł całkowicie schować za swoim
    najważniejszym wicepremierem (oczywiście poza tym nieformalnym, Janem
    Krzysztofem Bieleckim). Ale Elżbieta Bieńkowska będzie dla niego nie raz
    i nie dwa prawdziwą tarczą. Nie będzie bowiem łatwym celem dla
    oponentów w rodzaju panów Błaszczaka, Hofmana czy Brudzińskiego, a nawet
    dla samego prezesa. Nie można jej będzie zarzucić politykierstwa, nie będzie jej można obrzucić smoleńskim łajnem,
    a jej kobiecość wielu zneutralizuje, tym bardziej że jest to
    kobiecość, która w razie potrzeby będzie się umiała odszczeknąć i
    ustawić przeciwnika do pionu.

    "Smoleńskie łajno" rzeczywiście w Polsce istnieje. Obrzuca się nim tych, którzy nie godzą się na oficjalne kłamstwo.




    Donald chciał zaimPOnować diabłu? Babcia zaprasza do dyskusji i prosi o udostępnienie.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    211. KRESY.PLRadek Sikorski w

    Maryla, ndz., 01/12/2013 - 20:32
    KRESY.PL
    Radek Sikorski
    w coraz większych opałach. Prokuratura zarzuca MSZ bezpodstawne
    przedłużanie notyfikacji wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010
    roku:



    To sprawa bez precedensu: Prokuratura zarzuca MSZ bezpodstawne
    przedłużanie notyfikacji wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010
    roku. Gra, jaką podjął z Kremlem Radosław Sikorski umożliwiła stronie
    rosyjskiej sabotowanie działań głowy polskiego państwa.

    Dokumenty przeleżały w szufladach ministra prawie dwa miesiące.

    Długotrwała
    zwłoka w oficjalnym zawiadomieniu, tzw. notyfikacji strony rosyjskiej o
    wizycie polskiego prezydenta w Katyniu w 2010 r. to jaskrawy, ale nie
    jedyny, przykład nieprawidłowości w działaniu resortu spraw
    zagranicznych – wytyka prokuratura.

    Nasz Dziennik/KRESY.PL

    Szczegóły
    prokuratorskiego śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków
    służbowych przez funkcjonariuszy MSZ w jutrzejszym „Naszym Dzienniku”.


    W Smoleńsku jak w Dallas?

    Udział niezależnych mediów głównego nurtu w kampanii
    dyskredytowania zespołu Antoniego Macierewicza w Polsce, podobnie jak
    udział niezależnych mediów głównego nurtu w kampanii dyskredytowania
    prokuratora Garrisona w USA pokazuje, że zarówno tam, jak i tutaj, a
    tutaj może nawet w stopniu jeszcze większym niż tam, niezależne media
    głównego nurtu naszpikowane są konfidentami tajnych służb, zarówno
    rozmaitymi „Stokrotkami” z ubeckich dynastii, jak i ambicjonerami wziętymi z ulicy, których ponadymano na autorytety medialne, a nawet moralne.

    Cały artykuł »

    Polityka pogardy

    wpis mec. Bartosza Kownackiego

    Porażająca jest obłuda prominentnych działaczy Platformy
    Obywatelskiej z Donaldem Tuskiem na czele. Często odnoszę wrażenie, że w
    tym, co mówi szef polskiego rządu, nie ma ani krzty prawdy. A może
    inaczej rozumie on niektóre słowa? Na pewno rozumie je odwrotnie niż ja.
    Świadczy o tym najdobitniej fakt, że jego głównym pomocnikiem w
    krzewieniu polityki miłości jest Stefan Niesiołowski.

    Małgorzata Tusk, opisując wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r.,
    stwierdziła, że jej mąż był załamany tragedią, że oboje bardzo przeżyli
    to, co się stało. Zakładając, że relacja ta faktycznie oddaje nastrój
    tamtego tragicznego dnia, można stwierdzić, że uczucia Donalda Tuska
    trwają wyjątkowo krótko. Wszyscy wiemy, jak wygląda człowiek załamany
    tragedią i możemy ten obraz porównać z uśmiechniętymi twarzami Tuska i
    Putina podczas spotkania 10 kwietnia 2010 roku.

    Zachowania przywódcy partyjnego są swoistymi wytycznymi dla działaczy
    PO niższego szczebla. Przekonałem się o tym w moim mieście w
    Bydgoszczy. Radni PO i SLD przegłosowali zmianę nazwy mostu.


    Dlaczego musieli odejsc ? Seryjny samobójca.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    212. funkcjonariusze mediów w akcji, jak nie Kublik, to Sekielski

    Maryla, wt., 03/12/2013 - 23:08

    Tomasz Sekielski zapowiedział swój program w TVP na Twitterze. Ma ujawnić dowody na to, że jeden z tzw. ekspertów Antoniego Macierewicza, prof. Chris Cieszewski, był zarejestrowany jako współpracownik SB. Naukowiec natychmiast, jeszcze przed emisją programu, wydał oświadczenie. Zarzuca telewizji kłamstwo.
    Tomasz Sekielski, dziennikarz prowadzący w Telewizji Polskiej swój program "Po prostu", zapowiedział wieczorem na Twitterze, że najnowsze wydanie będzie poświęcone przeszłości prof. Chrisa Cieszewskiego.
    Profesor oświadcza: nieprawda

    Niemal natychmiast zareagował sam zainteresowany. Godzinę przed emisją materiału wydał oświadczenie, które opublikował prawicowy portal wpolityce.pl. - Nigdy nie widziałem akt IPN, więc nie wiem, co one mówią, ale nigdy nie byłem i nie mogłem być agentem SB. Nigdy z nią nie kolaborowałem ani nigdy nikogo nie zdradziłem. Jeżeli ktoś twierdzi, że "coś na mnie jest", to kłamie - czytamy w obszernym oświadczeniu. Ekspert związany z parlamentarnym zespołem Antoniego Macierewicza opisuje też swoją opozycyjną przeszłość. Zapewnia również, że nigdy nie podpisywał żadnych dokumentów o współpracy. - Jak powiedział Mark Twain, kłamstwo obiegnie dookoła połowę świata zanim prawda zdąży włożyć buty. Jestem pewien, że "przemysł pogardy" ruszy teraz pełną parą i że trudno mi będzie odkłamać skierowane pod moim adresem pomówienia - przewiduje profesor.

    Co jest w teczce?

    Sekielski w "Po prostu" mówił, że Cieszewski był w 1982 r. zarejestrowany został jako współpracownik pod pseudonimem Nil. Profesor w rozmowie z dziennikarzem stwierdził kilkukrotnie, że to kłamstwo. Dziennikarz zaprezentował dokumenty IPN, w których pojawia się nazwisko naukowca. Współpraca miała być zawieszona w 1985 roku.

    Profesor od brzozy

    Prof. Chris Cieszewski zasłynął udziałem w II Konferencji Smoleńskiej. Podczas niej zaprezentował tezę, że brzoza, w którą uderzył tupolew, była złamana przed 10 kwietnia. Wielką karierę zrobił fragment jego wystąpienia, podczas którego wydawał dźwięki przelatującego samolotu. Opowiadając o ostatnich chwilach przed katastrofą tupolewa, wyjaśniał, że czas dwóch sekund to mniej więcej tyle, ile trwa dźwięk "Piijiii, bziuuu!".
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15069810,Sekielski_tweetuje__Cieszewski_byl_TW__Ekspresowa.htmlTomasz
    Sekielski lustruje prof. Cieszewskiego. Twierdzi, że ekspert
    Macierewicza był zarejestrowany jako współpracownik SB. Profesor
    zaprzecza

    Z materiałów pokazanych w programie wynika, że Krzysztof Cieszewski
    został zarejestrowany 10 lutego 1982 roku pod pseudonimem "Nil".

    Poproszony o komentarz do sprawy prof. Antoni Dudek stwierdził:

    Można powiedzieć, że w jakiejś formie współpracował ze służbą
    bezpieczeństwa w 82 roku, czyli w okresie stanu wojennego. To była
    epoka sprzyjająca masowym werbunkom, wiadomo szczególna stanu
    wojennego, presja psychologiczna, zagrożenie internowaniem i
    wieloletnim więzieniem.

    Sekielski podkreślał, że prof. Cieszewski podczas swojej wizyty w
    Polsce nie chciał mówić o swojej działalności opozycyjnej. Tłumaczył
    jedynie, że wyjechał z Polski uciekając przed esb-cją. W rozmowie z
    naszym portalem opowiada o tym szerzej.

    CZYTAJ: TVP lustruje prof. Cieszewskiego. Naukowiec dla wPolityce.pl: "Jeżeli ktoś twierdzi, że współpracowałem – kłamie"

    Sekielski podkreśla, że jak  na kogoś , kto uciekał przed SB
     Cieszewski – zaskakująco łatwo dostał pod koniec 82 roku zgodę na
    wyjazd do Kanady. Wyjechał w lutym następnego roku.

    Prawdopodobnie należał do tej kategorii ludzi, którzy powiedzieli co
    mieli do powiedzenia, po czym prosili o nagrodę, czyli możliwość
    wyjechania z kraju

    - uważa Antoni Dudek.

    Jak twierdzi Tomasz Sekielski, podczas pobytu w Kanadzie
    Cieszewskiemu kilkakrotnie przedłużano ważność paszportu. Jak wynika z
    dokumentów, które się zachowały konsul robił to za zgodą odpowiednich
    władz Polski.

    Cieszewski w rozmowie z autorem reportażu - kategorycznie zaprzeczył stawianym tezom o współpracy.

    -  To jest kłamstwo. Nil to była drukarnia esbecka

    - powiedział.

    Dokładne wyjaśnienie tego wątku profesor przestawił w rozmowie z portalem wPolityce.pl.

    Nie da się dokładnie określić czym dokładnie zajmował się TW Nil i
    jakie informacje przekazywał służbie bezpieczeństwa. Z zapisów, które
    się zachowały wynika, że w tym czasie pracował przy druku i
    kolportażu podziemnego wydawnictwa Wola

    - stwierdza autor reportażu.

    Jednak teczka personalna i teczka pracy i wszystkie mikrofilmy
    dotycząc współpracownika o pseudonimie "Nil" zostały zniszczone w
    kwietniu 1990 na polecenie pułkownika Lesiaka.

    Zapytany o sprawę Nila Lesiak oczywiście twierdzi, że go nie pamięta.

    Z dokumentów SB wynika, że współpraca Krzysztofem Cieszewskim zawieszona została w lipcu 1985 roku.

    Jak poinformował Sekielski, Antoni Macierewicz ma się ustosunkować do sprawy po dokładnym zapoznaniu się z dokumentami.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    213.  Prof. Cieszewski

    Maryla, śr., 04/12/2013 - 11:49




    •  
      Prof. Cieszewski współpracował z SB? Jest reakcja PiS
    To bardzo specyficzna sytuacja. Jeśli okaże się prawdziwa, będzie
    bardzo przykra od strony moralnej - w takich słowach Andrzej Duda,
    rzecznik PiS skomentował dziś w TVN24 informacje o związkami prof.
    Chrisa Cieszewskiego ze Służbą Bezpieczeństwa. – Uważam, że osoby, które
    kreują się na bardzo etyczne, wytykają innym "moralność" i mówią, jak
    powinno się zachowywać, siebie dając za wzór, powinny się wytłumaczyć z
    takich rzeczy - bronił się na antenie TVP Info Tomasz Sekielski, który
    podał tę informację.

    Nie wiadomo, skąd pan Sekielski wziął te
    dokumenty, bo z tego co się orientuję, w IPN ich nie ma - powiedział w
    porannej rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w telewizji TVN24 Andrzej Duda.
    Zaznaczył, że nie jest pewien prawdziwości materiałów, ponieważ
    "widział je tylko w telewizji".

    - Cały program był ustawiony pod atak na zespół
    Antoniego Macierewicza - zarzucił Duda Tomaszowi Sekielskiemu. - Nie
    odcinamy się od prof. Cieszewskiego - zaznaczył rzecznik PiS,
    podkreślając jednak wyraźnie, że Chris Cieszewski nie był formalnie
    ekspertem komisji Macierewicza. Na pytanie Rymanowskiego, jak zareaguje PiS, jeśli
    doniesienia o współpracy z SB okażą się prawdą, Duda powiedział: "Od
    strony wyjaśniania tragedii smoleńskiej, jeśli ekspertyza Cieszewskiego
    jest rzetelna, z mojego punktu widzenia nie ma ona nic wspólnego z jego
    przeszłością".



    Andrzej Duda: To atak na zespół Macierewicza. Dokumentów, które pokazał Sekielski nie ma w Instytucie Pamięci Narodowej

    Nie wiem, czy one są prawdziwe, czy fałszywe. Ale cały ten program
    był ustawiony pod atak na zespół parlamentarny na zespół Antoniego
    Macierewicza - powiedział rzecznik PiS.

    Sekielski zlustrował ekspertów Macierewicza. W odpowiedzi Gmyz...

    - Tomasz Sekielski oburzał się, gdziekolwiek pojawiła się kwestia
    dokumentów Służby Bezpieczeństwa. Nagle pokazuje dokumenty, zresztą nie
    wiadomo skąd wzięte, bo Wcześniej program Sekielskiego komentowali także prawicowi publicyści.
    "Cokolwiek sądzić o lustracji czy Sekielskim, sygnał miał być prosty:
    Niezgadzanie się z rządową wersją zdarzeń ws. Smoleńska się nie opłaca" -
    pisał Samuel Pereira z "Gazety Polskiej Codziennie". "Nie mam nic
    przeciwko informowaniu o tym, kto był TW, prokuratorem w PRL, działaczem
    PZPR itp. Tylko trzeba jechać po całości, nie wybiórczo" - stwierdził z
    kolei Stanisław Janecki z "wSieci". "Jest natomiast dla mnie
    bezdyskusyjne, że jakiekolwiek związki z PZPR i SB to nie jest to, co
    powinno się mieć na koncie" - dodawał.
    "Ciekawe, co wyjdzie z przeciągnięcia ludzi Laska i Millera przez IPN. Dziwnie spokojny jestem, że śledczy z TVP
    i TVN ich nie zlustrują" - zaznaczył jego kolega redakcyjny Cezary
    Gmyz. - Teraz siedzę nad Watykanem i II wojną, ale o wstępnej kwerendzie
    pomyślę - dodał, odpisując na pytanie, czy sam zamierza "przeciągnąć"
    ludzi z komisji Macieja Laska./

    Kłopot PiS z prof. Cieszewskim


    Antoni Macierewicz broni eksperta: Nie ma powodu, by oskarżać go o współpracę z SB


    Macierewicz: nie ma dowodów na współpracę
    W środę zabrał głos sam Antoni Macierewicz:
    - Będę radził profesorowi Cieszewskiemu, aby wytoczył Tomaszowi
    Sekielskiemu sprawę o zniesławienie. Przynajmniej na podstawie tego, co
    pokazano w programie, nie ma żadnych podstaw do oskarżenia o
    współpracę -powiedział dla Fronda.pl. Macierewicz mówi, że poprosił "zaznajomionych historyków" o sprawdzenie,
    co jest na Cieszewskiego w archiwach: - Zostały przeszukane wszystkie
    dostępne katalogi, które są publicznie możliwe do sprawdzenia. Nie
    znaleziono żadnych informacji świadczących o współpracy agenturalnej
    pana Cieszewskiego. Zapoznałem się także z pracami historyków IPN
    na temat działania środowiska, w którym obracał się pan Cieszewski w
    okresie stanu wojennego. Wszystkie publikacje na ten temat podkreślają,
    że nie miał on nic wspólnego ze Służbą Bezpieczeństwa - przekonuje.
    Poseł PiS
    informuje też, że w IPN trwa kwerenda w sprawie Cieszewskiego. Nie
    została jeszcze ukończona, a tymczasem... - Panu Sekielskiemu
    dostarczono jakieś dokumenty, które na mnie robią wrażenie przynajmniej
    niejasnych.
    Macierewicz podkreśla, że w programie
    pokazano dokumenty "z tzw. kartoteki odtworzeniowej, która jest zbiorem
    dokumentów zniszczonych i odzyskiwanych po roku 1990". - Powtórzę
    jeszcze raz: wszyscy pracownicy IPN dotychczas wskazywali, że takiej
    współpracy nie było.
    Zdaniem Antoniego Macierewicza program Sekielskiego to "próba dyskredytowania człowieka".

    Cieszewski: wyjechałem, bo miałem brata

    Kontrowersje wzbudziła też podana w programie Tomasza
    Sekielskiego informacja o tym, że prof. Cieszewski w 1983 roku - w
    czasie trwania stanu wojennego - wyjechał do Kanady. Prof. Antoni Dudek w
    programie mówił, że być może wyjazd był nagrodą za współpracę z SB. Co
    na to sam Cieszewski?
    Na łamach portalu Niezależna.plpostanowił szeroko opowiedzieć, jak doszło do wyjazdu.

    Skąd miał paszport? "W 1981 r. byłem we Francji na stażu
    związanym z SGGW (wymagana po absolutorium 6-miesięczna praktyka
    terenowa przed ukończeniem studiów; byłem tam z dwoma stowarzyszeniami
    naukowymi, ARMEF i AFOCEl, przez 9 miesięcy)".
    Podczas
    stażu miał wypadek - złamał nos. To wymagało dodatkowej operacji. Więc
    po powrocie do kraju zaczął się starać o wyjazd do Francji na taką
    operację. "Pochłonęło to bardzo dużo czasu, a gdy już miałem paszport,
    jeszcze dłużej trwało załatwianie francuskiej wizy" - pisze.
    Następnie prof. Cieszewski wspomina o aresztowaniu przez SB, o którym zabroniono mu mówić.

    "Kiedy SB (...) nakazała przyjść w poniedziałek, najpierw
    próbowali zatrzymać mój paszport, lecz potem zwrócili mi go, gdy
    powiedziałem, że każdy wie, iż używałem paszportu zamiast dowodu
    osobistego (wtedy można było mieć tylko jedno albo drugie), i że nikt
    nie uwierzy mi, że go zgubiłem i że żyję bez żadnego dokumentu
    stwierdzającego tożsamość."
    W końcu więc esbecja oddała
    mu paszport, a wówczas Cieszewski zaczął starać się o wizę. Odmówić
    miały mu jej - kolejno - konsulaty francuski i amerykański. A przyznał
    dopiero kanadyjski - na podstawie zaproszenia od brata przebywającego w
    Kanadzie.
    "Mam nadzieję, że te wyjaśnienia pozwolą
    czytelnikom nie dać się nabrać na kłamliwe insynuacje przedstawione w
    TVP" - kończy ekspert Macierewicza.








    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    214. Posłowie Twojego Ruchu postanowili powołać parlamentarny zespół

    Maryla, śr., 04/12/2013 - 19:13

    Posłowie Twojego Ruchu postanowili powołać parlamentarny zespół ds. skutków działalności Komisji Weryfikacyjnej Antoniego Macierewicza.

    Marek Suski - jeden z polityków PiS, którzy pojawili się na środowym posiedzeniu zespołu - tłumaczył dziennikarzom, że "w parlamencie każdy parlamentarzysta ma prawo zgodnie z regulaminem pracować w każdym zespole parlamentarnym". - Ja przypomnę, że byłem pomysłodawcą zespołu przyjaciół zwierząt, zebrałem podpisy, napisałem regulamin. Na ten zespół przyszła większa grupa posłów z PO i wybrali swojego przewodniczącego, więc to jest pewna norma działania w parlamencie - przekonywał.

    Dodał, że dziwi się, iż posłowie TR, którzy wymyślili zespół ds. skutków działalności Komisji Weryfikacyjnej, opuścili jego obrady, bo - jak mówił - politycy PiS nie zmienili nic w regulaminie. - Zespół będzie działał nad tym, do czego został powołany - zapewnił.

    Poinformował też, że wybrano władze zespołu. Jego szefem został poseł PiS i wiceprzewodniczący parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji Polski Bartosz Kownacki.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,15075881,Jak_poslowie_PiS_przejeli_parlamenta...

    PALIKOT PŁACZE NA KOZETCE U STOKROTKI ;))) I WZYWA TUSKA NA RATUNEK ! ;))



    Palikot: Jeśli PiS uniemożliwi prace zespołu, ujawnimy pewnego rodzaju informacje

    Palikot: Jeśli PiS uniemożliwi prace zespołu, ujawnimy pewnego rodzaju informacje

    - Ale się boją. Tak się boją, że będzie jakiś zespół
    rozpatrywał działalność Macierewicza, że próbują za wszelką cenę
    ukryć...
    czytaj dalej »


    Ale się boją. Tak się boją, że będzie jakiś zespół rozpatrywał
    działalność Macierewicza, że próbują za wszelką cenę ukryć prawdę. Oni
    doskonale wiedzą, co my wiemy na temat skutków działalności Macierewicza
    - powiedział Palikot.

    I dodał: - PiS nie ma większości w
    parlamencie. Niech do zespołu zapiszą się ludzie z PO, SLD, innych
    klubów parlamentarnych i będziemy mieli większość w tym zespole
    -
    zauważył poseł. Zaznaczył, że "jeśli PiS będzie miał większość", to nie
    uda się dojść do "żadnej prawdy na temat zbrodniczych skutków"
    działalności posła PiS wokół WSI. Janusz Palikot przyznał -
    oceniając zręczność ruchu PiS - że "nikt się nie spodziewał tego, że PiS
    aż tak panicznie zareaguje". - To jest bezprawie i niesprawiedliwość,
    bo PiS nie ma większości w parlamencie. Każdy zespół musi mieć jakieś
    proporcje - powiedział Palikot. Zastrzegł, że "nawet jeżeli PiS
    uniemożliwi tymi formalnymi zabiegami normalną pracę zespołu", to Twój
    Ruch "być może na granicy prawa postępując"  "ujawni pewnego rodzaju
    informacje, które będą gwoździem do politycznej trumny Antoniego
    Macierewicza i PiS".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    215. Antoni Macierewicz w TVP

    Maryla, śr., 04/12/2013 - 21:10


    ff

    Antoni Macierewicz w TVP Info:

    „Chris Cieszewski nigdy nie był TW. To manipulacja”
    Według mojej wiedzy w IPN nie ma teczki profesora Cieszewskiego –
    powiedział w TVP Info Antoni Macierewicz. Poseł PiS przyznał, że prof.
    Cieszewski w maju tego roku poprosił go o „znalezienie dokumentacji w
    IPN, która dotyczy jego działalności w okresie konspiracyjnym”. –
    Chętnie się tego podjąłem. Chciałem mieć jasność, jaka jest jego
    sytuacja. Zbadaliśmy wszystkie dostępne kartoteki, w nich nic się nie
    znajdowało – mówił Macierewicz w TVP Info.
    W ten sposób przewodniczący sejmowego zespołu ds. zbadania przyczyn
    katastrofy smoleńskiej, której Chris Cieszewski jest ekspertem – odniósł
    się do informacji podanych przez program „Po Prostu” Tomasza
    Sekielskiego. Dziennikarz dotarł bowiem do informacji mówiących o tym,
    że w czasie stanu wojennego prof. Chris Cieszewski był zarejestrowany
    jako tajny współpracownik o pseudonimie „NIL”. Wg dziennikarzy programu
    „Po Prostu” jego teczka została zniszczona w 1990 roku. Pod decyzją o
    usunięciu akt i mikrofilmu podpisał się wtedy płk Jan Lesiak. Profesor
    Cieszewski twierdzi, że te informacje to kłamstwa.



    – Zapoznaliśmy się z materiałami przygotowanymi przez pracowników
    IPN, w tym badaczki Cecylii Kuty, która precyzyjnie wszystko opisała.
    Zgodnie z relacją pan Chris Cieszewski był obiektem wielu napaści,
    infiltracji agenta o nazwisku Kuncewicz ps. „Joanna” i nigdy nie był
    tajnym współpracownikiem.
    Wszystkie materiały, do których mieliśmy
    dostęp o tym świadczyły
    powiedział w TVP Info Antonii Macierewicz.

    Kompromitacja
    Sekielskiego i TVP. Obrzucili prof. Cieszewskiego błotem na podstawie
    wątpliwego kwitu, nie zajrzeli do pracy naukowej na ten temat!

    Jak to możliwe by przygotowując program niosący tak poważny zarzut
    nie odnieść się do takiej pracy naukowej? W ogóle zapewne nie wiedzieć o
    jej istnieniu? Nie przeprowadzić poważnej kwerendy? Rzecz niepojęta, to
    całkowita dziennikarska kompromitacja.



    -----------------------------------------------
    Kublikowa w mysiej dziurze, to cyngiel Czuchnowski w akcji :)
    Czuchnowski, dawaj akta Laska :)))
    i jego badania !

  • Macierewicz ugodzony własną bronią

    Dziś Macierewicz mówi o manipulowanych i niewiarygodnych aktach SB. Bezcenne.

    Wojciech Czuchnowski


  • Dziś Macierewicz mówi o manipulowanych i niewiarygodnych aktach SB.
    Bezcenne. Dla tego efektu warto było zrobić ten program. Bo poza tym
    zarzuty wobec prof. Cieszewskiego są cienkie. Nie ma dowodów, że był
    agentem.
    Są tylko rejestry, które nie mogą służyć do poważnych oskarżeń.


    Cieszewski dostatecznie kompromituje się występami w sprawie
    katastrofy smoleńskiej. Jego przeszłość z lat 80. jest mało istotna w
    kontekście prawdziwej manipulacji, której zespół Macierewicza dokonuje w
    związku z tą tragedią.




    Macierewicz ujawnia dokumenty: "Zapisy, na które powoływał się pan Sekielski są manipulacją i fałszem"

    "Tzw. wpis agenturalny, został tak zmanipulowany przez pana
    Sekielskiego, że nie pokazano całej rubryki, tylko jej fragmenty, żeby
    nie można się było zorientować, że ten wpis został sfałszowany".

  • ---------------
  • ZASPANA STOKROTKA
  • Monika Olejnik

    06.12.2013

  • TW Antoniego Macierewicza

    Tomasz Sekielski celnie ugodził Antoniego Macierewicza - okazało
    się, że najważniejszy ekspert zespołu smoleńskiego był zarejestrowany
    jako TW.

    Monika Olejnik



  • Macierewicz znów punktuje: MSZ podmienił depesze BOR do Rosji. "Radosław Sikorski powinien stanąć przed sadem"

    BOR zabiegał o podstawienie dla prezydenta opancerzonego pojazdu
    oraz obstawy strzelców wyborowych. Po zmianach w MSZ zapisy te zniknęły.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    216. Tygodnik Lisickiego Gmyz

    Maryla, ndz., 08/12/2013 - 21:29
    Tygodnik Lisickiego
    Gmyz ujawnia kolejne nieznane fotografie z kwietnia 2010 r.


    – Byliśmy w szoku, kiedy wychodzili, bo sprawiali wrażenie nie tyle
    nawet uśmiechniętych, ile rozbawionych – opowiada były pracownik
    kancelarii proszący o zachowanie jego nazwiska do wiadomości redakcji.
    Wtedy jeden z pracowników zrobił rozbawionym parlamentarzystom PO serię
    zdjęć.

    Jednak laptop został skradziony…


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    217. cyngiel Czuchnowski na 44. rocznicę

    Maryla, wt., 10/12/2013 - 01:14

    Ustalenia prokuratury


    Nie było manipulacji przy tupolewie. "Zdrady dyplomatów" też nie



    Czarne skrzynki nie zostały sfałszowane, a polska dyplomacja zrobiła wszystko, by odzyskać wrak samolotu - to ustalenia prokuratury, która badała doniesienia zespołu Macierewicza
    Decyzje o umorzeniu śledztw w tych sprawach zapadły na początku listopada. Dotyczyły "zaniechania starań o właściwe zabezpieczenie szczątków" tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r.

    Według Antoniego Macierewicza winni byli premier Donald Tusk oraz szefowie MSZ i MSWiA Radosław Sikorski i Jerzy Miller. Razem z nimi "wspólnie i w porozumieniu" miał działać naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski. Wszyscy mieli też wyrazić zgodę na posługiwanie się przez prokuraturę i polską komisję badającą katastrofę sfałszowanymi zapisami czarnych skrzynek.
    W sprawie zapisów ostatnich 38 minut lotu Macierewicz oparł się na różnicy czasu trwania nagrań z poszczególnych rejestratorów.

    Manipulacji nie było

    Ale prokuratura orzekła, że nagrania nie zostały zmanipulowane, i że pochodzą z urządzeń, które do końca pracowały na pokładzie prezydenckiego samolotu.

    Badał to krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych oraz firma ATM, polski producent jednego z rejestratorów. Ekspertyzy nie wykazały żadnych przeróbek. Skąd zatem różnice w długości nagrań? Analizująca skrzynki komisja przy MSWiA opierała się na kopii z rosyjskiego "rejestratora katastroficznego", którą wykonano w Moskwie w obecności polskich prokuratorów i ekspertów.

    Dostała też kopie z rejestratora eksploatacyjnego oraz urządzeń, które nagrywały głosy w kabinie pilotów. Parametry lotu badano również na podstawie zapisu polskiego urządzenia ATM. Notuje dane z opóźnieniem 1,5 s w stosunku do notowań rejestratora rosyjskiego. Stąd pierwsza różnica.

    Komisja dodała też do tego zapisu 4 s z rejestratora rosyjskiego, który po prostu pracował dłużej niż ATM. Ale nie było to fałszerstwo.

    Różnica druga - 3 s rozbieżności pomiędzy zapisem głosu a zapisem parametrów lotu - wynika z faktu, że czas zapisywany przez nagrywarki głosu jest opóźniony właśnie o tyle w stosunku do pracy urządzeń zapisujących dane techniczne.

    Czarne skrzynki analizowała ABW i Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji. Nie stwierdzono jakichkolwiek manipulacji. "Należy podkreślić, że zarówno komisja, jak i biegli Instytutu Ekspertyz Sądowych mieli dostęp do oryginału taśmy z zapisem głosów z tego lotu" - czytamy w dokumencie prokuratury, która stwierdza, że "zapis jest ciągły i nie nosi śladu montażu".

    Bez "zdrady dyplomatycznej"

    W sprawie zwrotu wraku prokuratura badała, co zrobiły polskie władze. Strona rosyjska od początku mówi, że odda wrak dopiero po zakończeniu swojego śledztwa. A tu żadnego terminu nie ma. 17 grudnia 2012 r. polski rząd po raz kolejny zażądał zwrotu wraku i znów dostał odpowiedź, że na razie jest to niemożliwe. Jak stwierdza prokuratura, polskie MSZ "wielokrotnie występowało o zwrot wraku", podejmowało też interwencje w sprawie doniesień mediów o jego niewłaściwym przechowywaniu i przypadkach znajdowania części tupolewa u "osób postronnych".

    Zdaniem prokuratury polscy urzędnicy niczego nie zaniedbali i "nie doszło do niedopełnienia przez nich obowiązków", a co do sprowadzenia wraku do Polski i zabezpieczenia go pod Smoleńskiem "podejmowane były liczne kroki zarówno ze strony rządu, jak i prowadzących śledztwo".

    Jak czytamy w umorzeniu, "zrobiono wszystko", ale "metody dyplomatyczne oraz zwracanie się z wnioskami o pomoc prawną są jedynym sposobem wpływania na stronę rosyjską". A za "skuteczność" oskarżani przez Macierewicza urzędnicy "nie mogą ponosić odpowiedzialności". Nie są też winni - jak chciał Macierewicz - "przestępstwa zdrady dyplomatycznej".

    Straszna przesyłka

    Drugie z umorzonych w listopadzie śledztw dotyczy zniszczenia dowodu osobistego wiceministra kultury Tomasza Merty, który zginął w katastrofie. Pisał o tym "Nasz Dziennik", cytując wdowę po urzędniku, która wspominała, że na zdjęciach przedmiotów po ofiarach dokument był cały. To ona złożyła zawiadomienie o przestępstwie, bo gdy w maju 2010 r. odbierała rzeczy męża, dowód był nadpalony. Prawda, która wynika ze śledztwa prokuratury, jest wstrząsająca.

    Przesyłkę, w której znajdowały się rzeczy wiceministra, przywieziono do MSZ kilka dni po katastrofie pocztą dyplomatyczną w opakowaniu, z którego - jak zeznała jedna z urzędniczek MSZ - "wydobywała się silna woń nafty i rozkładających się zwłok".

    Urzędniczka bała się otworzyć zawartość. Zrobił to jej kolega, który włożył do środka rękę, "natrafiając na coś, co przypominało but". Zdecydowali, że przesyłki w takim stanie nie można przekazać rodzinie. Postanowili ją spalić. Jak zeznawali "wiele spraw wymagało szybkiego działania" i "działali w warunkach stresu".

    W tym czasie urzędniczka zatelefonowała do ambasady w Moskwie, dlaczego wysyła rzeczy w tak strasznym stanie. Powiedziano jej, że w worku oprócz ubrań były dokumenty i notes Merty. Zaalarmowała pracownika, któremu zlecono utylizację. Ale paczka była już w ogniu. Po wyjęciu okazało się, że portfel i znajdujące się w nim dokumenty są nadpalone. W takim stanie dostała je wdowa. Zakrwawione ubranie i buty spalono.

    MSZ wysłało wdowie przeprosiny. Prokuratura umorzyła śledztwo, dochodząc do wniosku, że urzędnicy nie chcieli zniszczyć portfela, a potem ratowali, co się dało. Śledczy stwierdził też, że "w działaniach podejmowanych przez osoby ze służb dyplomatycznych RP niewątpliwym determinantem był czynnik psychologiczny, który towarzyszył podejmowanym wówczas decyzjom", a katastrofa "zrodziła sytuację, z którą wcześniej służby dyplomatyczne nie miały do czynienia".

    "Nic się nie stało..." Prokuratura umarza kolejne śledztwa ws. Smoleńska. Macierewicz zapowiada złożenie zażalenia do sądu

    "Chodzi o zapis tej samej czarnej głosowej skrzynki i ten zapis
    różni się między sobą i to w skali od kilkunastu do 90 sekund w
    zależności od tego, jacy eksperci to badali. Prokuratura w ogóle do tej
    istoty problemu się nie odnosi."

    Telewizyjnej
    lustracji Chrisa Cieszewskiego ciąg dalszy. Przekonujących dowodów na
    agenturalną współpracę nadal brak, za to pojawia się tajemniczy esbek

    "Dokumenty, które pan był łaskaw mi udostępnić spowodowały to, że
    przypomniałem sobie jego twarz. Ale ja sobie nie przypominam jego, w
    charakterze tajnego współpracownika" - mówi były funkcjonariusz sb.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    218. 44 miesiące po katastrofie Lasek "znalazł" zdjęcia

    Maryla, czw., 12/12/2013 - 18:42

    Zespół Macieja Laska opublikował kolejne zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem. Eksperci, którzy zajmują się wyjaśnianiem opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem przeczą w ten sposób innym, alternatywnym teoriom dotyczącym wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r.

    Wśród nowych zdjęć są m.in. te przedstawiające kabinę pilotów. Ich publikacja stanowi odpowiedź na powracające pytanie, dlaczego na miejscu wypadku nie znaleziono kokpitu. Zdjęcia ilustrują praktycznie całkowitą dezintegrację tej części maszyny, spowodowaną zderzeniem samolotu z porośniętą drzewami ziemią w pozycji odwróconej przy prędkości 260 km/h.

    Fotografie przedniej części kadłuba Tupolewa dowodzą, że ta część samolotu uderzyła w grunt w pozycji odwróconej, a przełamanie konstrukcji nastąpiło w konsekwencji zderzenia z ziemią. Widać również dowody przeczące tezie o rozerwaniu kadłuba przez wybuch.

    Polscy specjaliści wykonali w Smoleńsku ponad 1500 fotografii. Zdjęcia te zostały wykorzystane przy badaniu wypadku, jednak nigdy nie były przeznaczone do opublikowania i po zakończeniu prac komisji Millera trafiły do archiwum.

    Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem stopniowo opracowuje te zasoby w celu ich publikacji w postaci przystępnej dla osób nie związanych z lotnictwem, opatrując zdjęcia niezbędnymi wyjaśnieniami.

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/komisja-laska-ujawnia-nowe-zdjecia-ze-smo...

    18 slajdów pod linkiem


  • Nieznane fotografie ze Smoleńska


    Komisja Laska pokazała setki nowych zdjęć. Mają dowieść, że eksperci Macierewicza nie mają racji


  • Cały tekst: http://wyborcza.pl/0,0.html#TRNavPoz#ixzz2nHw4cQQV



    Zespół Laska pokazuje nowe zdjęcia tupolewa. "Tłumaczą, dlaczego nie znaleziono kokpitu" [FOTO]


    Zespół Laska pokazuje nowe zdjęcia tupolewa. "Tłumaczą, dlaczego nie znaleziono kokpitu" [FOTO]

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    219. Prokurator Pasionek –

    Maryla, pt., 13/12/2013 - 14:47

    Prokurator Pasionek – całkowicie niewinny

    Cezary Gmyz

    Przez ponad rok utrzymywano w tajemnicy fakt, że prokurator Marek Pasionek, który nadzorował śledztwo smoleńskie został uniewinniony od wszystkich zarzutów dyscyplinarnych. Jak się okazuje prawomocne orzeczenie w tej sprawie zapadło w listopadzie ubiegłego roku ale dopiero teraz wojskowy sąd zezwolił na podanie go do publicznej wiadomości.

    W czerwcu 2011 do gabinetu prokuratora wkroczyła Żandarmeria Wojskowa. Gabinet zapieczętowano zaś ówczesny szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski zawiesił Pasionka w czynnościach. Konsekwencją tego było odsunięcie go od nadzoru nad postępowaniem smoleńskim.

    W grudniu 2011 roku cywilna Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w tej sprawie nie znajdując żadnych dowodów przeciw niemu. Przy okazji okazało się, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, która wcześniej prowadziła postępowanie w tej sprawie dopuściła się złamania tajemnicy dziennikarskiej żądając bilingów oraz sms-ów dziennikarzy w tym autora tego tekstu.

    Po ujawnieniu tego faktu stało się to przedmiotem krytyki prasowej. Reagując na to płk Mikołaj Przybył zwołał 9 stycznie 2012 konferencję prasową na której skrytykował m.in. prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Swojego podwładnego w obronę wziął Parulski. W rezultacie Prokurator Generalny zażądał jego odwołania. Nie chciał się na to zgodzić prezydent Bronisław Komorowski ale po miażdżącej ocenie sformułowanej przez Krajową Radę Prokuratury odwołał Parulskiego.

    Mimo umorzenia postępowania w sprawie Pasionka wojskowi prokuratorzy związani za Parulskim nie odpuścili. Skierowali wniosek do sądu dyscyplinarnego. Choć cywilne śledztw nie potwierdziło winy Pasionka został on przez kolegów z prokuratury obwiniony o nieuprawnione przekazywanie informacji dziennikarzom i pracownikom ambasady amerykańskiej. Prócz tego zarzucono mu składanie fałszywych zeznań w postępowaniu dyscyplinarnym oraz złe rozliczenie jednej z delegacji do Moskwy. Sąd jednak uniewinnił Pasionka z wszystkich co do jednego zarzutów.

    Prokurator Marek Pasione to jeden z najlepszych polskich śledczych. Za osiągnięcia w walce ze zorganizowaną przestępczością był wielokrotnie odznaczany przez ministrów sprawiedliwości. W przeszłości pełnił też funkcję zastępcy Zbgniewa Wassermana na stanowisku koordynatora służb specjalnych.

    – Od początku byłem pewny, że zostanę uniewinniony. Mogę jedynie ubolewać, że procesy dyscyplinarne toczą się z wyłączeniem jawności i dopiero ponad rok od zapadnięcia prawomocnego orzeczenia upubliczniono wyrok uniewiniający mnie od wszystkich zarzutów – mówi „Do Rzeczy” prok. Pasionek.

    Prokuratura podała na ten temat następujący komunikat:

    W wykonaniu uchwały Sądu Dyscyplinarnego w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej podjętej na posiedzeniu Sądu Dyscyplinarnego w dniu 12 grudnia 2013 r. w sprawie o sygn. SD NPW 5/11, poniżej publikujemy jej treść:

    „Sąd Dyscyplinarny w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, po rozpoznaniu sprawy o sygnaturze SD NPW 5/11, prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej Marka PASIONKA obwinionego o popełnienie przewinień służbowych polegających na oczywistej i rażącej obrazie przepisów prawa oraz uchybieniu godności urzędu prokuratorskiego poprzez nieuprawnione udzielanie informacji ze śledztwa przedstawicielom środków masowego przekazu, nieuprawnione nawiązanie kontaktu z przedstawicielami ambasady obcego państwa i ujawnienie informacji pochodzącej ze śledztwa w sprawie sprowadzenia w dniu 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku katastrofy lotniczej, zeznanie nieprawdy podczas przesłuchania w charakterze świadka, podanie nieprawdy w rozliczeniu kosztów podróży służbowej do Moskwy i Smoleńska oraz ujawnienie przedstawicielowi środków masowego przekazu informacji z toczącego się postępowania dyscyplinarnego, orzeczeniem z dnia 22 listopada 2012 r. uniewinnił prokuratora Marka Pasionka od popełnienia wszystkich zarzucanych mu przewinień służbowych. Orzeczenie w powyższej sprawie jest prawomocne”.

    Rzecznik prasowy NPW p.o. ppłk Janusz Wójcik

    http://dorzeczy.pl/prokurator-pasionek-calkowicie-niewinny/

    CYNGIEL CZUCHNOWSKI DAŁ GŁOS Z CZERSKIEJ

    Komentarz Wojciecha Czuchnowskiego


    Kolejny eksces posła Macierewicza zdumiewa. To zdrajca, dewastator

    Jest w tym bezmyślność wynikająca z zacietrzewienia. Jest arogancja
    będąca wynikiem przeświadczenia o nieograniczonej władzy. Jest wreszcie
    poczucie bezkarności w dewastowaniu państwa
    , za co Macierewicz nigdy nie
    poniósł żadnych konsekwencji.

    Nie poniesie ich i teraz, chociaż są państwa, gdzie jest tylko jedno określenie, na to co zrobił: zdrada.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    220. HŁE HŁE, ALE NISKO UPADŁY TE PUCZYMORDY

    Maryla, pt., 13/12/2013 - 21:52

    Trwa gala Grand Press. Nagroda dla Agnieszki Kublik ("GW") za tekst o ekspertach Macierewicza
    Grand Press to doroczna nagroda przyznawana od 1997 r. przez
    ogólnopolski miesięcznik dziennikarski "Press" dla najlepszych polskich
    dziennikarzy prasy, radia i telewizji. Obecnie uznawana jest za jedną z
    najbardziej prestiżowych branżowych nagród w świecie polskich mediów,
    zaś tytuł Dziennikarza Roku, którego wybór jest częścią konkursu Grand
    Press, stanowi najważniejsze wyróżnienie indywidualne przyznawane przez
    polskich dziennikarzy swoim kolegom.

    Nowe nagrody


    W tym roku po raz pierwszy przyznano Grand Press Digital.
    Nominowanych do nagrody wskazała redakcja "Press" po konsultacji z 23
    specjalistami od nowych mediów i technologii. Zwyciężył Michał Pol,
    który przez 19 lat związany był z "Gazetą Wyborczą" i Sport.pl.
    W tym roku dziennikarz został dyrektorem kontentu sportowego w Ringier
    Axel Springer Polska i redaktorem naczelnym Przegladsportowy.pl.
    - Ta
    nagroda jest zwieńczeniem tej drogi digitalnej, na którą wstąpiłem w
    2007 roku - mówił Pol. - Jest dla mnie ważna, bo bardzo mi pomoże w tym,
    co robię teraz.

    Pol dziękował ze sceny byłemu szefowi
    Marcinowi Gadzińskiemu. - Dziś jest moim największym konkurentem. I moim
    marzeniem jest go dogonić - wyznawał.

    Po raz pierwszy
    przyznano też nagrodę PKO BP dla dziennikarza ekonomicznego - otrzymała
    ją Monika Sajewicz z "Rzeczypospolitej", która zapowiedziała, ze nagrodę
    finansową przekaże fundacjom Ewy Błaszczyk i Anny Dymnej.

    Trzej zamachowcy nagrodzeni


    Nagrodę w kategorii "News" za tekst "Trzej zamachowcy" otrzymała
    Agnieszka Kublik. Nagrodzono tekst o tym, że eksperci Antoniego
    Macierewicza nie mają żadnych kompetencji ani dowodów na swoje tezy
    dotyczący katastrofy smoleńskiej. W jej imieniu nagrodę odebrał szef
    "DF" Włodzimierz Nowak.


    Nagrodzony tekst Agnieszki Kublik.


    W kategorii "dziennikarstwo śledcze" nagrodę otrzymali Cezary
    Bielakowski, Sylwester Latkowski i Michał Majewski z "Wprost" za tekst
    "Nowak - złote dziecko Tuska", ujawniający, że minister transportu
    Sławomir Nowak rządzi resortem niczym książę, firmuje koleżeńskie układy
    z biznesmenami i ma dziwną słabość do drogich zegarków.


    Za tekst w kategorii "Publicystyka" nagrodę otrzymał o. Ludwik
    Wiśniewski z "Tygodnika Powszechnego". W swoim artykule autor sprzeciwia
    się instrumentalizacji religii i pokazuje negatywny wpływ "Radia
    Maryja" na polski Kościół i życie społeczne.


    Kandydaci do
    nagrody są zgłaszani przez kolegia redakcyjne wszystkich gazet i
    czasopism oraz stacji radiowych i telewizyjnych w Polsce. Redakcje
    wybierają też Dziennikarza Roku - nagrodę otrzymuje osoba, którą
    nominowała największa ich liczba. Jest to również jedyna kategoria, w
    której dziennikarze otrzymują nagrodę za całokształt pracy w ciągu
    danego rokuW pozostałych kategoriach wyróżniane są konkretne materiały
    (audycje, artykuły itp.). Nominacje przyznaje jury preselekcyjne,
    dokonując wyboru spośród zgłoszeń redakcji, zaś ostateczną decyzję
    podejmuje jury Grand Press.


    Poniżej wszystkie teksty naszych dziennikarzy, które zostały nominowane
    do nagród Grand Press 2013. Większość z nich jest w systemie Piano.

    Kategoria NEWS

    "Trzej
    zamachowcy" - informacje Agnieszki Kublik o tym, że eksperci Antoniego
    Macierewicza nie mają żadnych kompetencji ani dowodów na swoje tezy
    dotyczące katastrofy smoleńskiej.


    Kategoria PUBLICYSTYKA

    "Wszyscy
    kumple Lecha Poznań" - Piotr Żytnicki ("Gazeta Wyborcza") wyjaśnia, że
    silna pozycja kiboli w Poznaniu to skutek nie bezradności władz, ale
    efekt ich decyzji.


    Kategoria REPORTAŻ PRASOWY

    "Wstyd
    rodziny Topf" - reportaż Katarzyny Brejwo ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
    Format") odkrywający historię rodziny niemieckich przedsiębiorców,
    której nazwisko widniało na każdym piecu krematoryjnym w obozach
    koncentracyjnych.


    "Biała
    siła, Białystok" - Grzegorz Szymanik ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
    Format") starał się wyjaśnić, co w Białymstoku jest żyzną glebą dla
    nienawiści rasowej.


    "Teraz
    wszyscy jesteśmy twoimi oczami, Ahmedzie Hararo" - reportaż Grzegorza
    Szymanika ("Gazeta Wyborcza" - "Duży Format") o demonstrantach z placu
    Tahrir w Egipcie, którzy zdają sobie sprawę z tego, że ich rewolucja
    jeszcze się nie skończyła.


    "Jesteś
    nr. 71" - reportaż Bartosza T. Wielińskiego ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
    Format") o horrorze, jaki w austriackich sierocińcach przeżywały dzieci
    odbierane samotnym matkom i biednym rodzinom.


    "Szatan"
    - reportaż Katarzyny Surmiak-Domańskiej ("Gazeta Wyborcza" - "Duży
    Format") o tym, jak trauma po molestowaniu w dzieciństwie przez księdza
    oraz obojętność otoczenia doprowadziły młodą dziewczynę do samobójstwa.


    "Idź
    i jedz!" - reportaż Ewy Wołkanowskiej-Kołodziej ("Gazeta Wyborcza" -
    "Duży Format") otwierający oczy na nowy rodzaj dyskryminacji w
    społeczeństwie dobrobytu: wobec ludzi otyłych.


    Kategoria WYWIAD

    "Cudowny kraj ta Polska!" - wywiad Donaty Subbotko ("Gazeta Wyborcza") z pisarzem Józefem Henem.

    "Naprawdę
    chcecie Tyrmanda? To jestem!" - wywiad Ewy Winnickiej ("Gazeta
    Wyborcza" - "Duży Format") z Matthew Tyrmandem, synem Leopolda.


    "Tatuaże
    mojej babci" - wywiad Ludwiki Włodek ("Gazeta Wyborcza" - "Wysokie
    Obcasy") z Susanne Khardalian, wnuczką Ormianki, która przeżyła
    ludobójstwo.


    Kategoria DZIENNIKARSTWO SPECJALISTYCZNE


    "Wszyscy wiedzą, ile zarabiasz?" - tekst Katarzyny Brejwo ("Gazeta
    Wyborcza" - "Duży Format") wyjaśniający, dlaczego w Norwegii zarobki
    każdego obywatela są jawne i dostępne w Internecie.


    "Bógmacher"
    - tekst Marcina Kowalskiego ("Gazeta Wyborcza" - "Duży Format")
    opisujący, na czym polega polska bukmacherka i jak można się uzależnić
    od zakładów sportowych.

    "Siepomaga"
    - tekst Izy Michalewicz ("Gazeta Wyborcza" - "Duży Format") pokazujący,
    że choć na pomaganiu innym biznesu się nie zrobi, ma się wielką życiową
    satysfakcję.



    Tutaj znajdziecie pełną listę nominowanych.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    221. dla cyngla Czuchnowskiego nagrody raczej nie bedzie

    Maryla, sob., 14/12/2013 - 01:51



    Według "Wprost" tzw. raport Macierewicza z likwidacji WSI został przetłumaczony na język rosyjski jeszcze przed publikacją dokumentu w języku polskim. Jest to nieprawda.



    16 lutego 2007 r. w "Monitorze Polskim" ukazało się "Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 lutego 2007 r. w sprawie podania do publicznej wiadomości
    Raportu o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych
    jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i
    kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9 lipca
    2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych wykraczających poza sprawy
    obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej
    Polskiej"
    . Załącznikiem był "Raport o działaniach żołnierzy i pracowników
    WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w
    zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy
    z dnia 9 lipca 2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych w zakresie
    określonym w art. 67. ust. 1 pkt 1 – 10 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r.
    "Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz
    Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby
    Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego" oraz o innych
    działaniach wykraczających poza sprawy obronności państwa i
    bezpieczeństwa Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej".




    Kto nie wierzy, może sprawdzić tutaj.



    Tymczasem umowa na tłumaczenie podpisana została z Iriną O. 29 czerwca 2007 r. To ponad cztery miesiące po ujawnieniu treści raportu z weryfikacji WSI. Co więcej, w umowie wyraźnie stwierdzono, że chodzi o przetłumaczenie raportu właśnie za publikacją w "Monitorze Polskim".



    Poniżej skan umowy:






     

    http://niezalezna.pl/49494-irina-o-przetlumaczyla-raport-wsi-dawno-po-je...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    222. Niemcy jak Macierewicz? Trująca chmura?

    Maryla, sob., 14/12/2013 - 13:35

    Samolot wleciał w "trującą" chmurę?

    Po długotrwałym badaniu, funkcjonariuszom Niemieckiego Federalnego
    Biura Badania Incydentów Lotniczych (BFU) nie udało się znaleźć źródła
    zapachu, które było powodem zaburzenia pracy pilotów Airbusa A319,
    podczas podejście do lotniska Kolonia/Bonn. Incydent miał miejsce 19 grudnia 2010 roku. Dotyczył samolotu Germanwings lecącego z Wiednia, ze 142 pasażerami na pokładzie.
    Podczas skrętu, na wysokości 4000 stóp (ok. 1200 m), obaj piloci po raz
    pierwszy poczuli silni i nieprzyjemny zapach, jak określili później -
    mieszaninę spalonych przewodów elektrycznych i słodkości.
    Drugi pilot określił go podczas wyjaśnień jako "gęsty, w którym trudno
    było oddychać", wypełniający całą kabinę. Po pewnym czasie, intensywność
    zapachu zaczęła spadać.


    Podczas kolejnego skrętu drugi pilot powiedział, że poczuł się poważnie
    chory. Stwierdził, że "nudności uderzyły go jak cios w brzuch". Zaczęły
    mu drętwieć ręce i nogi, i dopiero po drugiej próbie
    udało mu się nałożyć maskę tlenową.


    Także kapitan poczuł intensywne kłucie w rękach i nogach. Zdał sobie
    sprawę, że traci panowanie nad zmysłami. Miał ograniczone pole widzenia i
    silne zawroty głowy. On także nałożył maskę tlenową.


    Sytuacja stała się groźna, bowiem samolot - kierowany autopilotem -
    zaczął schodzić do lądowania. Kapitan poczuł się nieco lepiej, natomiast
    drugi pilot nadal nie był w stanie pracować. Samolot miał
    przewyższenie w stosunku do planowanej drogi zejścia, zbyt dużą prędkość
    i znaczne odchylenie od progu drogi startowej.


    Kapitan odłączył autopilota, skorygował istotnie pozycję i kontynuował
    sterowanie ręcznie. Nie czuł się jednak fizycznie i psychicznie dobrze,
    aby przerwać procedury nieudanego podejścia i
    poinformował drugiego pilota, że przekroczyli próg drogi startowej o
    1000 stóp (300 m). Mimo tego, natychmiastowe lądowanie było dla kapitana
    jedynym rozwiązaniem.


    Samolot wylądował o 21:34 z prędkością 134 węzłów (248 km/h) i ok. 365 m poza progiem startowym.


    Po ewakuacji pasażerów, obu pilotom musiano udzielić opieki medycznej.
    Kapitan podjął obowiązki po czterech dniach, drugi pilot dopiero pół
    roku później (10 lipca 2011 r.). Kontrola techniczna statku
    powietrznego nie dopatrzyła się wskazania awarii technicznych.


    W toku późniejszego śledztwa funkcjonariusze BFU rozpatrywali różne
    warianty skażenia powietrza kabiny, wśród nich: usterkę klimatyzacji,
    wyciek oleju z silnika lub urządzeń pomocniczych, wyciek
    płynu do odmrażania lub nawiew zatrutego powietrze w strefie, nad którą
    przelatywał samolot.


    Także eksperci medyczni nie byli w stanie połączyć objawów zatrucia pilotów z przyczyną.


    Obecnie, jak informuje Aviation Safety Network, BFU analizuje raporty i
    wyniki dochodzeń z lat 2006-2013, a dotyczących podobnych zdarzeń
    zanieczyszczenia kabiny pilotów. Spektrum incydentów waha się
    od tzw. zapachów nieszkodliwych lub "lekkiego zadymienia",
    podrażniającego oczy i nosy pilotów, po przypadki upośledzenia ich
    zdolności do wykonywania zadań.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    223. Opinia z brzozy za

    Maryla, ndz., 15/12/2013 - 18:10

    Opinia z brzozy za chwilę

    Jeszcze w tym miesiącu biegli zakończą prace nad opinią fizykochemiczną i opiszą mechanizm powstania uszkodzeń smoleńskiej brzozy – dowiedział się „Nasz Dziennik”.

    Obydwa badania prowadzi Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. Jak informuje „Nasz Dziennik” Naczelna Prokuratura Wojskowa, opinia fizykochemiczna tworzona jest m.in. w oparciu o wyniki badań laboratoryjnych próbek pobranych ze zwłok ofiar katastrofy samolotu Tu-154M w toku przeprowadzonych czynności ekshumacyjnych, wyniki badań laboratoryjnych próbek zabezpieczonych w Smoleńsku na przełomie września i października 2012 roku oraz lipca i sierpnia 2013 roku, wyniki badań próbek (elementów metalu i powłok lakierowych tkwiących w brzozie) pobranych w Smoleńsku na przełomie lutego i marca 2013 roku, wnioski wynikające z oględzin wraku i miejsca katastrofy, jak również o całokształt zebranego w toku śledztwa materiału dowodowego.

    – Biegli dysponują całością materiału potrzebnego do wydania zleconej opinii. Oczekiwany termin wydania opinii to koniec bieżącego roku. Jeśli zaś chodzi o opinię w zakresie mechanoskopii i metaloznawstwa, obejmującej m.in. określenie mechanizmu powstania uszkodzeń brzozy, ustalenie, w wyniku jakiego działania mechanicznego powstały ślady znajdujące się na zabezpieczonych kawałkach drewna oraz z jakiego materiału wykonane są odłamki znajdujące się w drewnie, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie otrzymała dotychczas tej opinii –tłumaczy kpt. Marcin Maksjan z biura prasowego NPW.

    Prokurator zapewnia, że i w tym przypadku biegli dysponują całością materiału potrzebnego do wydania opinii i podobnie jak w przypadku opinii fizykochemicznej prokuratura otrzymała zapewnienie z CLKP, że dokument powstanie do końca roku.
    http://www.naszdziennik.pl/wp/62454,opinia-z-brzozy-za-chwile.html



    Wojciechowski: Prokuratura nie wyklucza zamachu


    Prokuratura czeka wciąż i czeka (dwa i
    pół roku) na opinie biegłych, dotyczące między innymi brzozy i „beczki”.
    A więc nic nie jeszcze wyjaśnione...



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    224. Lasek i Seremet będą ściślej

    Maryla, czw., 19/12/2013 - 12:14
    Lasek i Seremet będą ściślej współpracować. Komisja Wypadków Lotniczych podpisała z Prokuraturą Generalną specjalny dokument

    O porozumieniu między działającą przy resorcie infrastruktury i
    rozwoju komisją oraz prokuraturą poinformował w czwartek rano na
    Twitterze wydział informacji i kontaktu z mediami PG.

    zdjecie

    M.Borawski/Nasz Dziennik

    Parulski obciąża Seremeta

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/62876,parulski-obciaza-seremeta.html

    „Nasz Dziennik” ujawnia kulisy dymisji gen.
    Krzysztofa Parulskiego i gry przeciwko referentom śledztwa smoleńskiego,
    zakończonej próbą samobójczą.

    Będąc w Rosji, nie mogłem dodzwonić się do prokuratora generalnego.
    To Andrzej Seremet osobiście decydował o stopniu zaangażowania strony
    polskiej w Zakładzie Medycyny Sądowej w Moskwie – stwierdził
    przesłuchiwany w charakterze świadka były szef prokuratury wojskowej.

    „Nasz Dziennik” dotarł do treści zeznań złożonych przez Krzysztofa
    Parulskiego przed warszawską okręgową radą adwokacką w sprawie wszczętej
    przeciwko mec. Rafałowi Rogalskiemu. Były szef NPW zarzucił adwokatowi
    m.in. brak umiaru w wypowiedziach medialnych dotyczących oceny
    zaangażowania prokuratora w śledztwo smoleńskie.

    Rogalski podnosił m.in. kwestię ujawnienia przez Parulskiego
    informacji o stanie ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego osobie
    nieuprawnionej. Chodzi o byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora
    generalnego Krzysztofa Kwiatkowskiego, który miał pozyskać zgodę rodziny
    na sekcję w Smoleńsku.

    „Ogólnikowej informacji o stanie zwłok przed podjęciem sekcji nie
    uważałem jako informacji ze śledztwa, jeżeli już, to nie ze śledztwa
    polskiego, ale rosyjskiego” – zeznał Parulski.

    Co ciekawe, swój nieformalny kontakt z Kwiatkowskim generał tłumaczy
    „szczególną sytuacją” wynikającą z braku kontaktu telefonicznego z
    Andrzejem Seremetem. „Będąc w wówczas w Rosji, nie miałem kontaktu
    telefonicznego z moim przełożonym Prokuratorem Generalnym” – skarży się
    Parulski.

    „Mój kontakt z ministrem sprawiedliwości traktowałem jako kontakt
    poza śledztwem i to w sytuacji, kiedy ze strony polskiej nie został
    nawet wyekspediowany wniosek o pomoc prawną” – dodaje.

    Parulski próbuje też w zawoalowany sposób obciążać Seremeta za brak
    pewnych decyzji procesowych związanych z katastrofą. Nie mówi tego
    wprost, żonglując półsłówkami. Wskazuje np., że nie obarczał go nigdy
    całą odpowiedzialnością za ewentualne niedopełnienia obowiązków
    służbowych na terenie Federacji Rosyjskiej po 10 kwietnia 2010 roku.

    „Nie miałem żadnego wpływu na sposób sporządzania protokołów
    przesłuchania kontrolerów lotu, badania ich trzeźwości. Chcę dodać, że
    kiedy należało przeprowadzić badania stanu trzeźwości po katastrofie,
    byłem jeszcze w Polsce. Podobnie w tym czasie należało zabezpieczyć
    nagrania rozmów między kontrolerami z wieży” – wytyka Parulski.

    „Nie miałem żadnego wpływu na sposób przeprowadzenia i staranność
    dokumentowania czynności sekcyjnych i identyfikacyjnych. Nie miałem
    żadnego wpływu na zgranie nagrania dźwięku z kabiny pilotów i powstałej
    przy tym usterki z przyczyn technicznych” – wylicza dalej prokurator.

    To „Prokurator Generalny RP osobiście ocenił potrzeby i zaangażowanie
    strony polskiej w pracach przy zwłokach (…) w Moskwie. Kierując się tą
    oceną, uznał o potrzebie dodatkowego skierowania do Federacji Rosyjskiej
    prokuratora NPW Marka Pasionka. Wymieniony prokurator podczas swojego
    pobytu w FR nie uczestniczył jednak w żadnej czynności procesowej.
    Przykład ten może świadczyć o odpowiednim dostosowaniu liczby
    skierowanych przeze mnie prokuratorów” do pracy w Moskwie – czytamy w
    wyjaśnieniach Krzysztofa Parulskiego.

    Jak ustalił „Nasz Dziennik”, Pasionek rzeczywiście najpierw poleciał
    do Moskwy, a później do Smoleńska. Stamtąd został jednak został odesłany
    z powrotem do Moskwy przez Parulskiego.

    Głuchy telefon

    Intrygująco przedstawia się kwestia bezpośrednich telefonicznych kontaktów po katastrofie między Parulskim a Seremetem.

    – Nie wyobrażam sobie zupełnie sytuacji, w której prokurator będący
    na miejscu takiej katastrofy nie ma w ogóle kontaktu telefonicznego ze
    swoim przełożonym czy prokuratorami referentami śledztwa. To
    kompromituje prokuraturę na całej linii. Te telefony powinny się wprost
    urywać – komentuje mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik rodzin
    smoleńskich.

    – Zakładając ewentualność jakiejkolwiek blokady technicznej ze strony
    rosyjskiej – w co wątpię – to tym bardziej cała odpowiedzialność za to,
    jakie czynności były podejmowane na miejscu tragedii, spoczywa na
    prokuratorze Parulskim, bo był w tym momencie jedynym prokuratorem
    wojskowym, który był w stanie wstrzymać bądź przeprowadzić pewne
    czynności – dodaje adwokat.

    Współpracę Parulskiego z Seremetem dość sceptycznie ocenia też inny pełnomocnik rodzin, mec. Piotr Pszczółkowski.

    – Aby wystawić tu ocenę, wystarczy tylko przypomnieć sprawę
    przesłuchań kontrolerów lotów z lotniska Siewiernyj: Pawła Plusnina i
    Wiktora Ryżenki z kwietnia 2010 roku. W listopadzie 2010 r. prokuratura
    wojskowa ogłosiła, że z punktu widzenia polskiego prawa są one nieważne,
    strona rosyjska stwierdziła wtedy, że są wadliwe. Wtedy prokurator
    generalny polecił kwerendę tego stanowiska i pozyskał dowody, że opinie
    te dla polskiego śledztwa mają znaczenie, i taką właśnie opinię przesłał
    prokuraturze wojskowej – ujawnia mec. Pszczółkowski.

    Co ciekawe, wcześniej, gdy na jednej z odpraw prok. Marek Pasionek
    poruszył kwestię „przerobienia” przez rosyjskich prokuratorów godzin w
    protokołach przesłuchań kontrolerów i manipulowania ich treścią,
    Parulski wykpił go, mówiąc, że to tylko „ruska oszybka” i należy
    skoncentrować się na czynnościach w polskim śledztwie.

     

    Jak Parulski rozgrywał Pasionka

    Prokurator Marek Pasionek od listopada 2007 r. do listopada 2011 r.
    pełnił w NPW funkcję zastępcy szefa Oddziału do spraw Przestępczości
    Zorganizowanej.

    W czerwcu 2011 r. Parulski zawiesił Pasionka w czynnościach
    nadzorującego śledztwo smoleńskie, wszczęto wobec niego postępowanie
    dyscyplinarne. Wcześniej prokuratura powszechna, a teraz sąd
    dyscyplinarny NPW oczyścił go z wszelkich zarzutów.

    Z treści wyjaśnień, jakie Pasionek złożył w toku postępowania,
    wyłania się nieciekawy obraz stosunków, by nie rzec – specyficznego
    klimatu panującego w zespole budynków przy ul. Nowowiejskiej.

    Okazuje się, że o nieformalnych kontaktach z agentem FBI Johnem
    Bienkowskim (Parulski znał go osobiście) Pasionek informował swojego
    szefa, co więcej – robił z tych spotkań wpisy w aktach nadzoru.

    To na wniosek Parulskiego prok. Pasionek miał sporządzić pismo do
    ambasadora USA zawierające postulaty (nie na drodze formalnego wniosku o
    pomoc prawną) współpracy z Amerykanami; chodziło o przekonanie ich do
    przekazania zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy i danych z
    nasłuchu.

    Sporządzone przez niego pismo nie miało charakteru wniosku o pomoc prawną, co później Pasionkowi wytykał Parulski.

    O rozmowie w ambasadzie został też poinformowany prowadzący śledztwo ppłk Karol Kopczyk.

    Koniec końców Parulski skierował projekt pisma opracowanego przez
    Pasionka do wojskowej prokuratury okręgowej celem wykorzystania jego
    treści przy sporządzaniu wniosku o pomoc prawną do Ministerstwa
    Sprawiedliwości USA.

    „Na marginesie – twierdzi Pasionek – ppłk Kopczyk poinformował mnie,
    że był przeciwny sporządzaniu wniosku o pomoc prawną o tej tematyce,
    czego wyraz dał odpowiednim wpisem w aktach nadzoru. Sądzę, że taki, a
    nie inny efekt współpracy z USA [niezrealizowane do dziś wnioski o pomoc
    prawną – przyp. red.] spowodował, że Parulski próbuje uczynić mnie
    odpowiedzialnym za ten stan rzeczy. Na moje szczęście Parulski
    zaakceptował poczynione ustalenia, czego dowodem jest treść pisma do
    WPO, ale polecił niestety sporządzić wniosek o pomoc prawną, co
    oczywiście można było zrobić, ale nie o tej tematyce. Spotkało się to
    nawet ze sprzeciwem prowadzącego śledztwo” – wskazuje Pasionek.

    Jak pozbyć się konkurenta

    W liście do Andrzeja Seremeta Pasionek podnosi szereg ważnych okoliczności rzutujących na tok najważniejszego śledztwa w Polsce.

    „Kierujący grupą śledczych ppłk Karol Kopczyk niejednokrotnie
    informował mnie, że ma zakaz udzielania informacji zarówno mnie, jak i
    drugiej osobie nadzorującej śledztwo – gen. Zbigniewowi Woźniakowi.
    Nasza aktywność siłą rzeczy musiała się ograniczyć do oficjalnych odpraw
    i lektury akt. Nawet podczas tych odpraw nie mówiono nam prawdy, gdy
    pytałem o informacje napływające z Komitetu Śledczego FR (…). Zupełnie
    nie rozumiem w takim razie sensu wysyłania mnie i gen. Woźniaka do
    Moskwy, zamiast prowadzących śledztwo prokuratorów. Przecież byliśmy
    konsultantami polskiego śledztwa, nie rosyjskiego, komu w KŚ mieliśmy
    doradzać?” – pyta prokurator.

    W ocenie Pasionka, Parulski, wysyłając generała Woźniaka do Moskwy,
    kierował się, zamiast dobrem sprawy, prywatą. W czasie tego pobytu w
    Moskwie szef NPW zorganizował wybory przedstawiciela prokuratury
    wojskowej do Krajowej Rady Prokuratury, którym został – w miejsce
    Woźniaka – on sam.

    Po odejściu wszystkich, poza Pasionkiem, prokuratorów cywilnych szef
    NPW rozpoczął rozmowy kadrowe z Woźniakiem. Miały wysondować, kiedy jego
    zastępca odejdzie ze służby. „Przykro było słuchać na korytarzu, że mój
    przełożony obmyśla plan zdezawuowania mojej osoby. Wcześniej dość
    skutecznie uczynił to z gen. Woźniakiem, zaczynając od obniżenia jego
    wynagrodzenia, czym ośmieszył doświadczonego prokuratora i oficera” –
    wytyka Pasionek.

    Czerwona lampka, jak twierdzi prokurator, zapaliła mu się tuż po
    powrocie ze Smoleńska w kwietniu 2010 r., gdy na wspólnej konferencji
    prasowej Parulski „prostował” wypowiedź Seremeta o tym, że na odczytanie
    czarnych skrzynek będą potrzebne co najmniej dwa tygodnie. „Mówił to
    ten sam człowiek, który tydzień wcześniej w Smoleńsku twierdził, że
    odczyty będą znane już po tygodniu. Nie tylko ja byłem w szoku” –
    twierdzi Pasionek. „Jak informował mnie prowadzący śledztwo ppłk
    Kopczyk, niejednokrotnie dochodziło do przypadków ręcznego kierowania
    postępowaniem lub podejmowania decyzji z wyłączeniem prokuratorów
    liniowych”.

    Wyciskanie zeznań z Kopczyka

    Wyjaśnienia Pasionka rzucają też snop światła na nieznane dotąd
    okoliczności związane z próbą samobójczą prok. Mikołaja Przybyła z
    Poznania.

    Zeznający w charakterze świadka w sprawie dotyczącej ujawnienia
    tajemnicy służbowej przez Pasionka referent śledztwa smoleńskiego ppłk
    Karol Kopczyk poinformował Pasionka, że przesłuchujący go Przybył
    wypytywał m.in. o transmisję telewizyjną z konferencji Parulskiego. Szef
    NPW powiedział na niej, że Rosjanie przyślą siedem tomów akt z
    protokołami przesłuchań kontrolerów lotu: Plusnina i Ryżenki. Przybył
    okazał jednak Kopczykowi stenogram audycji, który nie zawierał tych słów
    Parulskiego.

    To istotna okoliczność, bo po konferencji Kopczyk dokonał wpisu w
    swoich aktach nadzoru, który korelował tematycznie i czasowo z wpisem
    Pasionka. Według relacji Kopczyka, Przybył zaczął naciskać na niego, by
    wytłumaczył, jak to się stało, że przytoczonych słów Parulskiego nie ma w
    stenogramie i w jaki sposób znalazły się w aktach nadzoru. Przybył
    nalegał, by Kopczyk zastanowił się, czy nie doszło do pomyłki, i
    wyjaśnił, dlaczego w swoich aktach nadzoru napisał, że akta przyjadą z
    Rosji.

    Zdenerwowany i zażenowany Kopczyk podtrzymał jednak twierdzenie, że takie słowa słyszał i dlatego dokonał wpisu w karcie.

    Po wyjściu z poznańskiej prokuratury referent śledztwa smoleńskiego
    postanowił na własną rękę pozyskać zapis konferencji Parulskiego. Nagrał
    ją jeszcze raz i złożył wniosek o powtórne przesłuchanie. Okazało się,
    że zapis, który okazał mu Przybył, nie był ciągły, kończył się przed
    zakończeniem konferencji szefa NPW.

    W czasie powtórnego przesłuchania Kopczyk podtrzymał swoje
    wcześniejsze zeznania, odtwarzając całość nagrania, co wyraźnie
    zdenerwowało Przybyła.

    Finalnym akordem tej sprawy była nieudana próba samobójcza pułkownika i dymisja generała Krzysztofa Parulskiego.

    Anna Ambroziak

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    225. Ławrow: Zwrócimy wrak jak

    Maryla, czw., 19/12/2013 - 14:03

    Ławrow: Zwrócimy wrak jak zakończy się śledztwo. Niebawem

    Wrak samolotu[Tu-154M] zostanie zwrócony w
    chwili, gdy zakończy się śledztwo, a zakończy się mam nadzieję,
    niebawem - mówił szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow wskazując, że
    zakończenie śledztwa zostało przeniesione na kwiecień. - To nie jest
    przeciągnięcie sprawy czy ukrycie faktów. Śledztwo ma być niezwykle
    staranne - mówił.

    Wcześniej szef MSZ Radosław Sikorski
    poinformował, że ponownie zwrócił się do szefa MSZ Rosji Siergieja
    Ławrowa o zwrot przez Rosję wraku Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia
    2010 roku pod Smoleńskiem.

    Sikorski zaznaczył, że
    rozmawiał z Ławrowem też o "sprawach trudnych" i "niezałatwionych". -
    Zwróciłem się kolejny raz o wypełnienie, danej przez prezydenta Rosji
    Miedwiediewa w grudniu 2010 roku obietnicy zwrotu naszej własności,
    wraku prezydenckiego samolotu, a także o realizację naszych wniosków o
    pomoc prawną związanych ze śledztwem w sprawie katastrofy z dnia 10
    kwietnia 2010 roku - powiedział szef MSZ po spotkaniu z Ławrowem.

    Szef rosyjskiego MSZ powiedział z kolei, że wrak zostanie zwrócony, jak zakończy się śledztwo i ma nadzieję, że stanie się to niebawem.

    - Jego zakończenie zostało przeniesione na kwiecień przyszłego roku. Nie wiąże się to z próbą przeciągnięcia sprawy czy ukrycia jakiś faktów, wręcz przeciwnie, śledztwo ma być niezwykle staranne, żeby nie pozostawiać jakichkolwiek niejasności - powiedział Ławrow. I dodał: - Jest to pryncypialnie ważne.

    Tym bardziej, że jak zaznaczył, "naciski w sprawie tej tragedii trwają". - Nie chcemy pozostawić jakichkolwiek kwestii, które nie zostaną zbadane do końca - podkreślił.

    Wyjaśnił, że ws. zwrotu wraku kontaktowały się już odpowiednie organy Polski i Rosji. - Omawiane były logistyczne, techniczne kwestie związane z transportem wraku - powiedział Ławrow.
    Zwrot wraku TU-154M nie może być warunkowany oczekiwaniami Rosji

    - Mam nadzieję, że Rosjanie zrozumieją i mam nadzieję, że prędzej
    niż później, że zwrot wraku nie może być w żaden sposób warunkowany
    jakimikolwiek oczekiwaniami ze strony Rosji -
    powiedział Donald Tusk.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    226. Premier chce kończyć

    Maryla, pon., 23/12/2013 - 12:49

    Premier chce kończyć śledztwo, które się w zasadzie nie zaczęło

    Wpis mec. Janusza Wojciechowskiego

    Z kilku odpowiedzi, jakich prokurator generalny udzielił w
    minionych miesiącach na pytania senatorów Prawa i Sprawiedliwości,
    wynika, że prokuratura niczego jeszcze nie ustaliła i w zasadzie to nie
    zebrała jeszcze żadnych dowodów. I czeka, może przyjdą...

    Od 3 sierpnia 2011 roku, czyli prawie dwa i pół roku prokuratura
    czeka na kompleksowe opinie biegłych różnych dziedzin, którzy mają
    wypowiedzieć się na temat przyczyn katastrofy. Bez tej opinii
    prokuratura o przyczynach katastrofy nie wie nic, bo z czego i skąd
    miałaby wiedzieć? Na przykład czy samolot uderzył w brzozę, po czym
    poderwał się do góry, żeby zrobić beczkę? Żeby to stwierdzić, trzeba
    mieć opinie biegłych przecież...

    Od 5 kwietnia 2012 r., a więc rok i trzy kwartały, prokuratura czeka
    na wyniki badań materiałów pobranych ze zwłok, z tych kilku sekcji zwłok
    przeprowadzonych w Polsce po ekshumacjach. Bez takiej opinii trudno
    powiedzieć cokolwiek o przyczynach katastrofy, na przykład - był wybuch
    na pokładzie czy go nie było.

    Słynne próbki pobrane z foteli i zabezpieczone w Moskwie do badań, aż
    strach pytać, co się z nimi dzieje, był w końcu ten trotyl czy pasta do
    butów – odpowiedzi brak, a tu już rok i dwa miesiące mijają od wielkiej
    awantury po artykule Gmyza.

    Polscy prokuratorzy nie dokonywali oględzin miejsca katastrofy
    bezpośrednio po jej zaistnieniu, jak bowiem wynika z odpowiedzi,
    dokonali tego za nich, w ramach pomocy prawnej, prokuratorzy rosyjscy.

    Polscy prokuratorzy nie byli przy sekcjach zwłok, bo – co za pech –
    spóźnili się biedaczyska, jak się zgłosili do prosektorium, to rosyjscy
    lekarze już zdejmowali fartuchy, sekcje właśnie zostały skończone –
    spasiba, daswidanja...

    Nie ma czarnych skrzynek i najprawdopodobniej nie będzie – to
    właściwie, na jakiej podstawie można twierdzić, jakie były parametry
    lotu, czy aparatura rzeczywiście ostrzegała „pull up!”. Na podstawie
    czego – zapisów ze skrzynek, których polskim prokuratorom i biegłym
    nawet nie pozwolono dotknąć, tylko kopie dostali?

    Nie ma dokumentacji z wieży, no to jak stwierdzić, jak to było z tym „na kursie i na ścieżce”?

    Zamiast roztrząsać, czego prokuratura nie ma do zakończenia śledztwa, łatwiej byłoby wymienić, co ma. Otóż nic nie ma!

    Nie ma jeszcze nic albo prawie nic na podstawie czego mogłaby
    cokolwiek sensownego i wiarygodnego powiedzieć o przebiegu i przyczynach
    katastrofy. Prawie cztery lata śledztwa na razie nie przyniosły żadnych
    wyników. Nadal badane są wszystkie założone wersje śledcze, nadal żadna
    wersja nie została wykluczona.

    Wrak – brak! Czarne skrzynki – brak! Opinie biegłych – brak.
    Dokumentacja medyczna – brak! Jak skończyć coś, co właściwie jeszcze się
    nie zaczęło?

    "Sprawa ważna jak Smoleńsk". Śledczy z Łotwy przyjadą do Polski

    Dla Łotyszy ta sprawa jest tak ważna jak dla nas katastrofa smoleńska.
    Chcą zrobić śledztwo bez uchybień -
     mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą"
    prokurator generalny Andrzej Seremet. Jak dodaje, o zaproszeniu polskich
    śledczych zadecydowały doświadczenie prokuratorów w związku
    z katastrofą hali MTK i bliskość naszego kraju.
    Polscy
    prokuratorzy opowiedzą łotewskim, jak wyglądało polskie dochodzenie
    w sprawie hali na Śląsku, oraz jak przygotowano akt oskarżenia. Jak
    podaje "GW", Łotysze liczą głównie na rady, jak prowadzić śledztwo w tak
    dużej katastrofie budowlanej. Nie chcą popełnić błędów i liczą
    na uzyskanie od Polaków czegoś w rodzaju scenariusza postępowania.


    • NPW ma opinię o zdjęciach satelitarnych

    Prokuratura wojskowa otrzymała opinię teledetekcyjną
    dotyczącą zdjęć satelitarnych rejonu katastrofy smoleńskiej –
    poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa. Licząca 11 stron opinia SWW
    została ujawniona przez prokuraturę.
    W opinii porównującej zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia 2010 r.
    wskazano m.in., że w tym okresie nastąpiło złamanie drzewa. „Mogło ono
    nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu” – podano w opinii.
    Potwierdzono w niej także, że drzewem tym jest brzoza opisana później w
    protokole z oględzin miejsca katastrofy z 7 grudnia 2011 r.Opinia zilustrowana jest opisanymi zdjęciami, na których m.in.
    zaznaczono analizowaną brzozę oraz inne okoliczne obiekty. Prokuratura
    wojskowa wystąpiła o tę opinię w końcu października.

    -----------------------------------------

    http://niezalezna.pl/49853-smolensk-sluzby-tuska-probuja-podwazyc-hipote...

    Dodano: 23.12.2013 [13:47]

    Smoleńsk: Służby Tuska próbują podważyć hipotezę wybitnych naukowców - niezalezna.pl

    foto: Bruno Maria Neumann

    Prokuratura wojskowa publikuje analizę zdjęć satelitarnych
    rejonu katastrofy smoleńskiej i twierdzi, że z ujawnionej opinii Służby
    Wywiadu Wojskowego wynika, że złamanie drzewa
    nastąpiło między 5 a 12 kwietnia 2010 r. Ma to podważać wyniki badań
    prof. Chrisa Cieszewskiego i zespołu wybitnych amerykańskich naukowców,
    którzy dowiedli, że 5 kwietnia 2010 r. smoleńska brzoza była już
    złamana.




    W opinii SWW porównującej zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia 2010 r.
    wskazano m.in., że w tym okresie nastąpiło złamanie drzewa. „Mogło ono nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu” -
    podano w opinii. Wskazano również, że drzewem tym jest brzoza opisana
    później w protokole z oględzin miejsca katastrofy z 7 grudnia 2011 r.
    Opinia zilustrowana jest opisanymi zdjęciami, na których m.in.
    zaznaczono analizowaną brzozę oraz inne okoliczne obiekty. Prokuratura
    wojskowa wystąpiła o tę opinię w końcu października.



    - W ostatnim czasie pojawiła się w przestrzeni publicznej teza,
    jakoby brzoza, o którą miał uderzyć skrzydłem 10 kwietnia Tu-154M, miała
    być złamana przed 5 kwietnia 2010 roku. Prokuratura zna tę tezę
    wyłącznie z doniesień medialnych. Zasięgnęliśmy opinii biegłych, z której wynika, że brzoza została złamana między 5 a 12 kwietnia 2010 roku 
    - tłumaczył na antenie TVN24 kapitan Marcin Maksjan z NPW.



    Potwierdza on, że opinia Służby Wywiadu Wojskowego powstała na podstawie
    dwóch zdjęć z 5 i 12 kwietnia 2010 r., które zostały uzyskane przez
    jedną z firm komercyjnych, która już wcześniej wykonywała ekspertyzę
    teledetekcyjną dla prokuratury.



    (screen opinii SWW ujawnionej przez prokuraturę)



    Tymczasem prof. Chris Cieszewski, który podczas II Konferencji Smoleńskiej zaprezentował wyniki swoich badań (szczegółowa analiza dostępna TUTAJ), ujawnił wówczas, że słynna „pancerna brzoza” była złamana już 5 kwietnia. 



    Kompetencje autorów analizy przedstawionej przez prof. Cieszewski są nie
    do podważenia. Sam Cieszewski jest specjalistą od analizy zdjęć
    satelitarnych drzewostanów. Poza prowadzeniem badań w Warnell School of
    Forestry and Natural Resources (wchodzącej w skład University of
    Georgia) jest naczelnym redaktorem dwóch międzynarodowych
    czasopism naukowych, członkiem komitetów redakcyjnych trzech innych
    międzynarodowych periodyków i recenzentem pracującym dla 23 międzynarodowych czasopism naukowych.
    W specjalistycznej prasie opublikował ponad 120 artykułów. Inny współautor analizy - prof. Pete Bettinger -
    to ekspert od biometrii leśnej z 30-letnim naukowym stażem, którego
    książkę wydało niedawno Oxford University Press, czyli najbardziej
    prestiżowe wydawnictwo akademickie na świecie. Bettinger prowadzi od
    wielu lat wykłady z fotogrametrii powietrznej w lotnictwie
    (fotogrametria to dział geodezji zajmujący się opracowywaniem map i
    planów geodezyjnych na podstawie zdjęć fotograficznych) i z
    interpretacji zdjęć lotniczych. Prof. Marguerite Madden -
    kolejna autorka analizy - to dyrektor amerykańskiego Centrum Badań
    Geoprzestrzennych. Jest cenioną ekspertką w zakresie interpretacji oraz
    analizy zobrazowań satelitarnych i zdjęć lotniczych. W fotogrametrii i zaawansowanej analizie fotografii satelitarnych od lat specjalizuje się również dr Thomas R. Jordan, inny członek zespołu prof. Cieszewskiego.



    Poniżej przedstawiamy przełomowe wnioski z badań prof. Cieszewskiego:



    1. Drzewo rosło na wydajnej i żyznej glebie w szybkim tempie z przyrostami powodującymi niską gęstość drewna.

     

    2. Zastosowanie złożonej metody poprawy jakości obrazu nie pozwoliło na
    odrzucenie możliwości złamania drzewa przed 5 kwietnia 2010.

     

    3. Analiza drzewa i zniszczeń drewna wyklucza możliwość jego złamania w wyniku kolizji z samolotem.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    227. kublikacje Czerskiej- możliwe i na pewno :)

    Maryla, pon., 23/12/2013 - 18:49





      Polska

      Jest opinia ws. zdjęć brzozy. Złamana między 5 a 12 kwietnia. "Możliwe, że wskutek zderzenia z samolotem"




    • Prokuratura: Brzoza w Smoleńsku nie była złamana przed 5 kwietnia

      Prokuratura wojskowa otrzymała opinię teledetekcyjną
      dotyczącą zdjęć satelitarnych rejonu katastrofy smoleńskiej, m.in.
      odnoszącą się do brzozy, w...

      Licząca 11 stron opinia Służby Wywiadu Wojskowego została ujawniona przez prokuraturę.


      - Niedawno pojawiła się teza, że brzoza została złamana przed 5
      kwietnia. Pogląd ten prokuratura zna z doniesień medialnych - mówił w TVN
      24 kpt. Marcin Maksjan, rzecznik prasowy NPW. - Zasięgnęliśmy opinii
      biegłych, z której wynika, że brzoza została złamana między 5 a 12
      kwietnia.
      Maksjan tłumaczy, że na zdjęciach z 5 kwietnia jest drzewo, "obiekt
      rzucający wysoki cień". Na zdjęciach z 12 kwietnia jest już złamane
      drzewo, a obok niego konar.

      "Złamanie mogło nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu" - podano w opinii.


      Prokuratura potwierdziła także, że drzewem na zdjęciach jest
      brzoza opisana później w protokole z oględzin miejsca katastrofy z 7
      grudnia 2011 r. Opinia zilustrowana jest opisanymi zdjęciami, na których
      m.in. zaznaczono analizowaną brzozę oraz inne okoliczne obiekty.
      Prokuratura wojskowa wystąpiła o tę opinię w końcu października.

      "Rewelacje" prof. Cieszewskiego


      Autorem teorii o tym, że brzoza była złamana przed katastrofą,
      jest prof. Chris Cieszewski z University of Georgia. Podczas swojego
      wykładu na II Konferencji Smoleńskiej w październiku stwierdził, że
      doszedł do takiego wniosku na podstawie analizy zdjęć satelitarnych (ze
      stycznia, a także 5, 11 i 12 kwietnia 2010 roku). Zdjęcia kupił sam, jak
      przyznaje, za 300 dolarów. Profesor stwierdził, że na zdjęciach 5
      kwietnia drzewo jest już złamane, co oznacza, że nie mógł go złamać
      samolot 10 kwietnia.

      Już następnego dnia internauci
      wychwycili, że nie zgadzają się współrzędne drzewa, a to, co uczony z
      University of Georgia wziął za ściętą brzozę, to w istocie worki ze
      śmieciami.

      Doniesienia prof. Cieszewskiego dość szybko
      zdementowali zarówno Maciej Lasek, szef działającego przy kancelarii
      premiera zespołu, który tłumaczy Polakom przyczyny katastrofy
      smoleńskiej, jak i Naczelna Prokuratura Wojskowa.

      "Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
      jest w posiadaniu dwóch ekspertyz teledetekcyjnych sporządzonych przez
      Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS. Dotyczyły one zdjęć
      satelitarnych lotniska oraz terenów przyległych z okresu przed i po
      katastrofie (5 i 12 kwietnia 2010 r.). Jedna z nich odnosi się do stanu
      drzew, przy czym jedno z tych drzew jest identyfikowalne jako brzoza, o
      którą zawadzić miał lewym skrzydłem samolot Tu-154M. Z opinii tych nie
      wynika, aby brzoza była ułamana przed 10 kwietnia 2010" - pisała wtedy
      prokuratura. Dzisiejsza analiza zdjęć satelitarnych, którą upubliczniła
      prokuratura, potwierdza tę wersję.

      Niewygodna brzoza

      Parlamentarny zespół ds. wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz,
      od dłuższego czasu stara się udowodnić, że w Smoleńsku tupolew nie
      uderzył w brzozę. Najpierw prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron
      dowodził, że nawet gdyby samolot zahaczył o brzozę, to wyszedłby z tego
      bez szwanku, ścinając drzewo.

      Potem Macierewicz dowodził,
      że brzoza w ogóle nie istniała. Powoływał się na rosyjski dokument -
      sporządzony przez Rosjan protokół oględzin miejsca katastrofy
      smoleńskiej między godz. 15.05 a 20.12, kilka godzin po tragedii. Z
      protokołu ma wynikać, że w miejscu katastrofy smoleńskiej nie rosła
      brzoza, o którą zawadził samolot (wg "Nowego Państwa", które dokument
      ujawniło i na które powołuje się Macierewicz, "żadne z ujętych w nim
      drzew nie pasuje do słynnej brzozy, która rzekomo zniszczyła samolot").


      Prof. Binienda argumentował też, że samolot nie uderzył w
      brzozę, bo wcześniej w skrzydle doszło do eksplozji. Dowodem na poparcie
      tej hipotezy było jednak zdjęcie blogera Vlad-grigorieva (na nim
      skrzydło nie ma zniszczonej krawędzi przedniej), które, jak sam bloger
      przyznał, zostało przez niego przerobione.

      Janusz Wojciechowski
    • Pancerna brzoza ponoć przełamała się półtora metra powyżej miejsca, w którym uderzyło w nią skrzydło! Cuda, cuda ogłaszają...

      Ludzie, czy to nie kolejny cud nad tą brzozą? Skrzydło uderza
      niżej, a brzoza przełamuje się wyżej, półtora metra ponad skrzydłem!




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    228. Po medialnych atakach

    Maryla, śr., 25/12/2013 - 18:40

    Po
    medialnych atakach przyszedł czas na merytoryczną replikę. Jednak
    prokuratura analizą SWW ustaleń prof. Cieszewskiego nie jest w stanie
    obalić

    „Słabości prezentowanej analizy być może zauważa również NPW.
    Sugeruje to termin publikacji ekspertyzy SWW. Przekaz w świat poszedł w
    czasie, gdy mało kto ma czas na jego analizę. Prokuratura zdaje się
    właśnie na to liczyła. Jej replikę prof. Cieszewski obalił już
    zawczasu".

    Na podstawie zdjęć satelitarnych oraz udostępnionej
    dokumentacji możliwe jest stwierdzenie, że do złamania drzewa wskazanego
    przez współrzędne geograficzne doszło pomiędzy wykonaniem przekazanych
    zobrazowań – czyli między 5 a 12 kwietnia 2010 roku. Poniżej są
    przedstawione wykonane porównania zdjęć naziemnych ze sceną z 12
    kwietnia 2010 roku

    - pisze SWW w cytowanym opracowaniu.

    Autorzy analizy przekonują również, że obraz, który badał
    zespół prof. Cieszewskiego to śmieci, które leżą na ziemi, te same,
    które zostały zobrazowane na zdjęciach.

     

    Prof. Chris Cieszewski wielokrotnie przekonywał w swoich
    przemówieniach, że fakt iż 11 i 12 kwietnia 2010 roku pod brzozą w
    Smoleńsku znajdowały się kupki zapakowanych śmieci jest najlepszym
    dowodem na to, że tragedia smoleńska przebiegała inaczej niż mówią
    rządowe raporty. Dodaje, że tupolew przelatujący na małej wysokości nie
    tylko rozdmuchałby śmieci, ale zapewne również nadpalił.
    Wydaje
    się również naturalną sugestia, że Nikołaj Bodin, który jest
    właścicielem działki w Smoleńsku, miał ważniejsze rzeczy na głowie 10 i
    11 kwietnia niż układanie śmieci rozdmuchanych przez samolot.

     

    CZYTAJ
    TAKŻE: Prof. Cieszewski w półtoragodzinnym wykładzie o swoich badaniach
    nad brzozą. Przekonująca prezentacja eksperta. NASZA RELACJA

    To jednak kwestia dyskusji i sporów o różne punkty widzenia.
    Dyskusja, która może stać się bezproduktywna, nie wiadomo bowiem, czym
    zajmował się Bodin i na ile ważny dla niego był porządek w śmieciach. Tu
    różnice zdań mogą występować. Dziwi jednak, że dotyczą one również
    danych matematycznych. Według obliczeń SWW na zdjęciu ze smoleńska widać
    cały powalony konar drzewa, który Służba szacuje na 8,5 metra.

    Z danych prezentowanych z kolej przez prof. Cieszewskiego wynika (o
    czym poniżej), że nie możliwe jest, by cały 8,5 metrowy pień był
    widoczny na zdjęciu satelitarnym.

     

    Analiza SWW wygląda na dobrze przygotowaną robotę. Jednak
    zdziwienie budzi prostota zastosowanych narzędzi. Służba pokazuje w
    ekspertyzie obraz przypominający drzewo i przekonuje, że to właśnie jest
    drzewo, o które rzekomo rozbił się tupolew w Smoleńsku.
    Jednak na zdjęciach satelitarnych nie wszystko przecież wygląda tak, jak w rzeczywistości.

    SWW i autorzy prezentowanej analizy mają poważny problem. Na ich tezy
    gotowa już jest bowiem replika prof. Cieszewskiego. W czasie swoich
    wykładów - zarówno w czasie konferencji smoleńskiej, jak i wystąpień
    sejmowych – badacz zajmował się obrazem, na który wskazuje Służba.
    Wielokrotnie przeprowadził analizę tego „drzewa”.

    Analizę tę zaprezentował m.in. na jednym z posiedzeń zespołu smoleńskiego.

    To co ja teraz robię nie ma nic wspólnego z naszymi badaniami. To co
    mówię to dyskusja z głosami, z którymi spotkałem się po moim
    wystąpieniu na konferencji

    - tłumaczył naukowiec w Sejmie.

    Prezentując zdjęcie ze Smoleńska wskazał na kształt drzewa.

    Tu mamy takie ładne drzewko. To wygląda jakby był pień i
    rozgałęzienie. Gałązki nawet widać. (…) Odległość od szopy (stojącej na
    działce w Smoleńsku) do tego punktu, który potencjalnie mógłby być pniem
    jest akceptowalna. To jest również około 10-11 metrów. Wygląd
    drzewa, pnia, generalny schemat tego obrazu jest również kuszący. Mamy
    główny pień i rozgałęzienie na dwa konary. Tylko, że jak się zrobi
    pomiar tego obrazu od pnia do rozgałęzienia (w konarze drzewa – red.),
    jest koło 6 metrów. To jest sześć metrów mniej więcej

    - mówił Cieszewski.

    Potem pokazał zdjęcie brzozy, które widać na filmie Anity Gargas.

    Spójrzmy na ten oraz. To jest jedynie trzy metry. To jest połowa. (…) To samo w sobie jest przekonujące

    - mówił analizując zdjęcie złamanej brzozy w Smoleńsku. Zmierzył na nim odległość od pnia do rozgałęzienia konarów brzozy.

     

    Dodał, że gałęzie brzozy, którą widać na kadrze z filmu na
    wysokości odpowiadającej 7 metrom od pnia są już na tyle cienkie, że nie
    będą widoczne na zdjęciach satelitarnych. To z kolej wskazuje, że na
    zdjęciach satelitarnych nie może być widoczny aż 8,5 metrowy kawałek
    pnia brzozy, na który wskazuje SWW.

    Dalej Cieszewski przekonywał, że podstawą do analizy obrazu
    satelitarnego musi być dokładne ustalenie lokalizacji brzozy. Dodawał,
    że dopiero wtedy można przystąpić do analizowania obrazu.

    Odnosząc się do kształtu, który za brzozę uznała SWW naukowiec mówił:

    Drzewko ładne, możliwy pień. Można również powiedzieć, że tylko
    fragment tego obrazu to pień. I to jest realne, ponieważ tutaj piksele
    układają się w pewien ciąg. (…) Żeby to zaakceptować jako konar
    drzewa trzeba jednak wyprowadzić dokładną lokalizację tego drzewa. Ja
    nie byłem w stanie tego zrobić. Jeśli ktoś to zrobi to dobrze, ale nie
    może to wyglądać tak, że tu mamy obraz, który wygląda jak drzewo i to
    przyjmujemy za smoleńską brzozę
    .

    Cieszewski w czasie swoich wystąpień prezentował, w jaki sposób on
    analizując ujęcie z kadru w filmie Anatomia Upadku opracował dokładną
    lokalizację drzewa. To był pierwszy etap jego przełomowych badań.

    Cieszewski tego samego dnia, w którym wystąpił w Sejmie, swoją
    prezentację oraz obraz, który analizowała SWW, omawiał wieczorem w
    TVP.Info.

    Pokazywałem w Sejmie różne obliczenia, dotyczące tego sugerowanego
    drzewa. To jest taki jakby rysunek pnia z gałęziami. Mierzyłem go,
    wychodzi 7 metrów, a nie 3 metry. Mierzyłem główny konar, mierzyłem
    gałązki, które mają około 10-20 centymetrów. One mają wielkość pikselu. To
    wszystko się nie zgadza z obliczeniami. (…) Wygląda na to, że to jest
    coś, co wygląda jak artystyczne drzewo, ale jeśli chodzi o pomiary i
    geometryczną reprezentację tego, to się to nie dodaje

    - tłumaczył w programie „Bliżej”.

     

    CZYTAJ
    TAKŻE: Prof. Cieszewski zastraszany? "Dostaję różne maile z pogróżkami,
    z ubliżaniem, mówiące różne rzeczy. Jest cała kampania"

    Wielokrotnie w czasie swoich wykładów naukowiec wskazywał, że
    podstawową pracą, jaką trzeba wykonać jest znalezienie odpowiedniej
    lokalizacji brzozy. Szczególnie, że nawet w tak prostej
    czynności oficjalne czynniki popełniły błąd. MAK i polska komisja
    Millera podają inne dane dotyczące lokalizacji drzewa. SWW w swojej
    pracy również nie wyjaśnia, w jaki sposób wyliczyła, że to właśnie
    analizowany przez nią obraz jest smoleńską brzozą. Tego etapu prac
    analiza SWW nie obejmuje.

    Wydaje się, że autorzy analizy przyjęli, że drzewo
    na zdjęciu wygląda jak drzewo. To jednak – zgodnie z tym, co racjonalnie
    wyjaśnił Cieszewski – podstawowy błąd, jaki w czasie analizy obrazu
    brzozy można popełnić.

    Opublikowanie przez NPW ekspertyzy dotyczącej smoleńskiej brzozy
    można uznać za krok w dobrą stronę. Po raz pierwszy poza atakami
    personalnymi pojawiła się merytoryczna replika oficjalnej strony
    prowadzącej śledztwo. Jednak replika mało udana, budząca wątpliwości metodologiczne. Replika, którą zawczasu obalił Cieszewski.

    Praca SWW na pewno niczego nie rozstrzyga. Tym, co zaprezentowano, NPW dyskusji o dacie złamania smoleńskiej brzozy na pewno nie zamknie.

    Słabości prezentowanej analizy być może zauważa również NPW. Sugeruje
    to termin publikacji ekspertyzy SWW. Decyzja, by właśnie 23 grudnia
    upublicznić dokument znany śledczym od 9 grudnia, jest oczywistą
    manipulacją, bowiem nikt w tym czasie nie zajmował się sprawami
    smoleńskiego śledztwa. I wydaje się, że o to tu chodziło. W
    świat miał pójść przekaz: brzoza została złamana między 5 a 12 kwietnia.
    Śledczy liczyli, że o rzetelność analizy nikt pytał nie będzie aż do
    nowego roku.


    Polak z Chicago donosi do prokuratury na Macierewicza. "Zbierają dla niego pieniądze..."


    Polonia zbiera dla niego (Macierewicza -
    red.) pieniądze, od których nie płaci on żadnego podatku - twierdzi
    cytowany przez "Wprost" Krzysztof Koch z Chicago. Polska Prokuratura
    Generalna dostała w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia
    przestępstwa przez wiceprezesa PiS.

    - Zgłoszenie zostanie przekazane do
    odpowiedniej prokuratury i to ona zadecyduje, co robić dalej - mówi
    tygodnikowi "Wprost" Mateusz Martyniuk z Prokuratury Generalnej. Chodzi o
    zawiadomienie złożone przez mieszkającego w Chicago Krzysztofa Kocha. Jego zdaniem Antoni Macierewicz "jeździ po USA jako poseł, szkalując państwo polskie, a Polonia zbiera dla niego pieniądze, od których nie płaci on żadnego podatku".
    Antoni Macierewicz jesienią br. wyruszył do Stanów Zjednoczonych
    na spotkania z Polonusami. Opowiadał im o katastrofie smoleńskiej,
    lansując spiskowe wersje jej przyczyny. Atakuje polski rząd i Donalda
    Tuska. Podczas spotkań zbierane są datki. - Nagle zauważyłem, że ludzie
    wrzucają po 15-20 dolarów do koszyka, który przekazują z rąk do rąk -
    mówi "Wprost" Piotr Dąbrowski, uczestnik jednego z takich spotkań.

    Studium
    smoleńskiej dezinformacji. Jak zmieniała się narracja ludzi władzy?
    Film internauty przypomina jak prowadzono akcję manipulowania opinią
    publiczną

    „W dniu tragedii nie dyskutuje się w ogóle nad komunikatem o
    potencjalnym zamachu opublikowanym w przededniu katastrofy, a jedynie o
    nieszczęśliwym lądowaniu we mgle”.

    W półgodzinnym obrazie pokazano, w jaki sposób polskie społeczeństwo
    było informowane o tym, co zdarzyło się w Smoleńsku. Autor filmu
    zestawia ze sobą m.in. wypowiedzi ambasadora Jerzego Barha i ministra
    Radosława Sikorskiego, pokazując ogromny chaos i paraliż komunikacyjny,
    jaki 10 kwietnia miał miejsce w Polsce.

    Film pokazuje również, że najważniejsi urzędnicy w Polsce
    podjęli działania zaraz po tragedii smoleńskiej na podstawie hipotez i
    przemyśleń ministra spraw zagranicznych, uznając, że wszyscy a
    pasażerowie rządowego Tupolewa, który leciał do Smoleńska na pewno
    zginęli.

    Autor wraca również do smsa ujawnionego przez gen. Sławomira
    Petelickiego, który udowadnia, że Platforma Obywatelska już 10 kwietnia
    rozpoczęła akcję dezinformowania Polaków ws. 10/04.

    Na koniec wraca do ostrzeżeń dotyczących możliwego zagrożenia
    samolotu Unii Europejskiej. Takie sygnały do Polski trafiły 9 kwietnia
    2010 roku.

    CZYTAJ
    TAKŻE: UJAWNIAMY! To z Czech przyszła informacja o zagrożeniu atakiem
    na samolot w kraju UE. Nowe fakty ws. ostrzeżeń sprzed 10/04

    Film kończy się stwierdzeniem:

    W dniu tragedii nie dyskutuje się w ogóle nad komunikatem o
    potencjalnym zamachu opublikowanym w przededniu katastrofy, a jedynie o
    nieszczęśliwym lądowaniu we mgle.

    KL

     


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    229. Błędy w

    Maryla, pon., 30/12/2013 - 17:53

    Błędy w ekspertyzie

    Prokuratura wojskowa chce od Służby Wywiadu Wojskowego wyjaśnień w sprawie błędów w analizie teledetekcyjnej

    Opinia dotycząca analizy teledetekcyjnej zobrazowania i ortofotomapy
    satelitarnej WV-1 z dnia 5 kwietnia 2010 roku oraz zobrazowania i
    ortofotomapy satelitarnej WV-2 z dnia 12 kwietnia 2010 roku rejonu
    lotniska Smoleńsk Północny została przygotowana przez Służbę Wywiadu
    Wojskowego. I opublikowana przez prokuraturę wojskową 23 grudnia br.

    Okazuje się jednak, że śledczy, publikując dokument, zapoznali się z
    nim jedynie pobieżnie. W związku z dostrzeżonymi niejasnościami
    dotyczącymi podpisu pod zdjęciem nr 2 na stronie 2 opinii (kwestia
    tożsamości dat wykonania zdjęć) Wojskowa Prokuratura Okręgowa w
    Warszawie podjęła czynności zmierzające do uzyskania stanowiska
    instytucji opiniującej w przedmiotowej sprawie – informują śledczy.

    Przywołana strona zawiera dwa zdjęcia opisane jako „Porównanie
    niewłaściwie zrektyfikowanego przez firmę SmallGIS zdjęcia z 5 kwietnia
    2010 r. (na górze) ze sceną właściwie zrektyfikowaną w toku analizy (na
    dole)”.

    Na obydwu fotografiach widnieje nadruk: „5.04.2010 r.”. W opinii nie
    ma jednak analogicznego zestawu zdjęć dotyczącego 12 kwietnia 2010 roku,
    a SWW gładko przechodzi do stwierdzenia, iż oba zobrazowania „są
    przesunięte wobec właściwego położenia o ok. 150 metrów w kierunku
    północno-wschodnim”.

    Czy zatem SWW poszła na skróty, używając zdjęć z 5 kwietnia dla
    zobrazowania mechanizmu działania, czy też podpisy pod zdjęciami są
    niewłaściwe? Dokładniejsza analiza dokumentu pozwala sądzić, że SWW,
    publikując zdjęcia na stronie 2, potraktowała je jako przykład do
    zobrazowania problemu przesunięcia i procesu rektyfikacji, a zdjęcia
    faktycznie pochodzą z 5 kwietnia 2010 roku. Sprawę będzie musiał jednak
    jednoznacznie wyjaśnić biegły SWW.

     

    O brzozę i nie tylko - 10 pytań do Seremeta

    Najnowszy wpis mec. Janusza Wojciechowskiego

    Czy prokuratura ma jakikolwiek dowód na związek katastrofy z brzozą? I jakie w ogóle ma dowody?

    Prokuratura wojskowa stwierdziła, że
    „pancerna brzoza” została przełamana między 5 a 12 kwietnia 2010 roku.
    Ta precyzja, z dokładnością do jednego tygodnia, zdaje się wskazywać, że
    prokuratura, w odróżnieniu od komisji Millera, nie jest pewna, że
    brzoza została ścięta przez samolot 10 kwietnia.

    Postanowiłem w związku z tym zadać prokuratorowi generalnemu 10 poniższych pytań.

    Rawa Mazowiecka, 27 grudnia 2013 roku,

    NPW o materiałach wybuchowych na wraku

    Prokuratorzy otrzymali opinię biegłych dotyczącą kwestii
    ewentualnych pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku
    Tu-154M – poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa. Śledczy analizują
    ten materiał.

    Jak przyznał ppłk Janusz Wójcik z NPW, opinia z Centralnego
    Laboratorium Kryminalistycznego Policji wpłynęła do Wojskowej
    Prokuratury Okręgowej w Warszawie w piątek po południu. – Materiały te
    obecnie są przedmiotem analizy, dopiero po jej zakończeniu i dokładnym
    zapoznaniu się z nimi prokuratorów będzie można przedstawić opinii
    publicznej wnioski – zaznaczył ppłk Wójcik.

    – To jest bardzo obszerny materiał, wymaga bardzo uważnej analizy,
    tego nie można zrobić w ciągu kilku dni. Ekspertyzy biegłych koncentrują
    się wokół tematu funkcjonującego w opinii publicznej, jako kwestia
    „wybuchu na pokładzie Tu-154M – powiedział ppłk Wójcik.

    Dodał, że oficjalnej informacji prokuratury na temat wniosków z
    opinii nie należy spodziewać się w najbliższych dniach. – Konferencji
    lub komunikatu prokuratury nie należy oczekiwać w tym tygodniu, analiza
    może bowiem zająć nawet kilkanaście dni – ocenił.

    Trzeba wyjaśnić los próbek pobranych z foteli Tu-154M

    Szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn
    katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) uważa, że bez
    wyjaśnienia losów próbek pobranych jesienią 2012 roku z foteli samolotu
    Tu-154M, będą powracać “podejrzenia matactwa” ze strony prokuratury
    wojskowej.
    Macierewicz napisał list w tej sprawie do prokuratora generalnego
    Andrzeja Seremeta. Domaga się w nim także zmiany prokuratury prowadzącej
    śledztwo smoleńskie. Zdaniem Macierewicza stanowisko prokuratury
    wojskowej w kwestii obecności materiałów wybuchowych, które mogły
    spowodować eksplozję samolotu w powietrzu, “wzbudza wątpliwości i rodzi
    podejrzenia działania na szkodę śledztwa”.Jak zapewnił, zespół parlamentarny dysponuje materiałem dowodowym
    wskazującym, że prokuratura wojskowa wprowadza w błąd prokuratora
    generalnego, organa państwa, a także opinię publiczną.

    Mec.
    Pszczółkowski: „Prokuratura sama pozbawia się zaufania. Mam dużą dozę
    ostrożności wobec badań dot. materiałów wybuchowych”.

    „Wnosiłem o to, bym mógł brać udział w procedurze badania próbek.
    Jednak śledczy odmówili odrzucając mój wniosek. Uznali, że moja obecność
    może doprowadzić do... zanieczyszczenia próbek”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    230. sekta pancerna atakuje z nowym rokiem

    Maryla, czw., 02/01/2014 - 11:32

    "Wypatrzyłem pana Macierewicza jako aktor. Fantastyczny. Wygłupy, a w Rosji zacierają ręce"


    "Wypatrzyłem pana Macierewicza jako aktor. Fantastyczny. Wygłupy, a w Rosji zacierają ręce"

    Daniel Olbrychski w Radiu Zet przyznał, że chętnie zagrałby w filmie o
    katastrofie smoleńskiej, choć krytycznie ocenia pewne pomysły, o których
    słyszał. - Nie znam scenariusza. Zawsze wysoko ceniłem i mądrość, i
    wrażliwość Antoniego Krauzego, ale jak usłyszałem, że tam bohaterką ma
    być ktoś podobny do Ewy Stankiewicz, to włos mi się zjeżył. Dla mnie to
    bohaterka negatywna z punktu widzenia patriotyzmu - stwierdził.


    - Jeśliby powstał taki prawdziwy film, to może udałoby mi się
    zagrać pana Antoniego Macierewicza. Wypatrzyłem go jako aktor,
    fantastyczny. Widzę w tym bardzo wiele. Aż nie ośmielę się powiedzieć,
    ile widzę. Nie powiem, ale to bym zagrał - dodał Olbrychski






    • J. Stuhr o "Smoleńsku": nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie

    Jerzy Stuhr nie wystąpiłby w
    filmie o katastrofie w Smoleńsku. - Zawsze miałem zasadę i utrzymuję tę
    zasadę, że nigdy nie wystąpię w widowisku kłamliwym historycznie i
    nihilistycznym, czy to będzie film, czy przedstawienie teatralne -
    wyjaśnił na antenie Radia ZET. "Smoleńsk" to roboczy tytuł filmu
    reżyserowanego przez Antoniego Krauze.

    Stuhr w rozmowie z Moniką Olejnik mówił m.in. o
    awanturze, jaką wywołał film "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego.
    Chwalił też swojego syna, który odegrał w nim główną rolę, a także
    odpowiedział na pytanie o budzący kontrowersje film o katastrofie w
    Smoleńsku.

    Zdjęcia do filmu Antoniego Krauze ruszyły 10
    kwietnia 2013 roku. Dzieło ma roboczą nazwę "Smoleńsk", a autorem zdjęć
    jest Michał Pakulski. Początkowo prezydenta Lecha Kaczyńskiego miał
    zabrać Marian Opania. W rozmowie z Onetem poinformował jednak, że od
    razu odmówił.

    - Nie mam zamiaru im pomagać w nakreślaniu ich
    bzdurnych przekonań. To, co oni uznają, czyli że w Smoleńsku doszło do
    zamachu, jest bzdurą. Nie będę brał udziału w rzeczy, która
    przypuszczalnie będzie szła w tym kierunku - podkreślał aktor.

    Ofertę reżysera ostatecznie przyjął Lech Łotocki i to on zagra Lecha Kaczyńskiego.

    tupolew wykonał półbeczkę

    Agnieszka Kublik


    Duński ekspert Macierewicza powtórzył eksperyment. Już nie ma dowodu na wybuch

    Prof. Grzegorz Kowaleczko, fizyk, specjalista mechaniki lotu i prorektor
    ds. naukowych Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie,
    obala eksperyment duńskiego naukowca współpracującego z Antonim
    Macierewiczem.

    Glenn Arthur Jorgensen z Duńskiego
    Uniwersytetu Technicznego i członek Duńskiego Stowarzyszenia Inżynierów
    to najnowszy ekspert parlamentarnego zespołu ds. wyjaśniania przyczyn
    katastrofy smoleńskiej. Wystąpił na II Konferencji Smoleńskiej w
    październiku zeszłego roku. Jego hipoteza sprowadza się do tego, że po
    zderzeniu z brzozą i utracie fragmentu skrzydła tupolew nie powinien był
    się obrócić do góry kołami podczas lotu (chodzi o tzw. półbeczkę) i
    potem runąć na ziemię, lecz bezpiecznie odlecieć.

    Analiza Jorgensena zainteresowała fizyka prof. Grzegorza Kowaleczkę ze
    szkoły lotniczej w Dęblinie. Przestudiował on pracę "Additional Aspect
    of The Smolensk Air Crash", w której Duńczyk oblicza, jak wyglądał lot
    tupolewa po zderzeniu z brzozą i utracie fragmentu lewego skrzydła. Po
    jej lekturze Kowaleczko miał mnóstwo wątpliwości, więc pod koniec
    października 2013 r. napisał do Jorgensena list zawierający analizę jego
    pracy i wiele konkretnych pytań.

    Nie doczekawszy się
    odpowiedzi, 16 grudnia prof. Kowaleczko opublikował swoje uwagi na
    stronie zespołu Macieja Laska (www.faktysmolensk.gov.pl). Są one dla
    Jorgensena miażdżące. "Dokument nie spełnia wymogów dotyczących
    publikacji naukowych, tzn. nie zawiera spisu literatury oraz numeracji
    zastosowanych w niej wzorów" - pisze. Za najważniejsze mankamenty pracy
    Duńczyka Kowaleczko uważa: "Brak zdefiniowania wielu wykorzystywanych
    parametrów; błędy w określeniu geometrii skrzydła; brak opisu modelu
    matematycznego ruchu; zasadnicze błędy przy obliczaniu momentu
    przechylającego spowodowanego przyrostem siły nośnej; zasadnicze błędy
    przy obliczaniu momentu odchylającego spowodowanego przyrostem siły
    oporu / wartość prędkości i współczynnika siły nośnej".

    I
    podsumowuje: "Uważam, że praca G.A. Jorgensena nie zostałaby
    opublikowana w żadnym czasopiśmie naukowym ze względu na zasadnicze wady
    metodologiczne".

    To zadziałało. Jorgensen wreszcie
    odpowiedział profesorowi. W ostatnich dniach grudnia przesłał mu nową,
    poprawioną wersję swojej pracy. Na stronie zespołu Laska czytamy, że
    wyniki tej nowej analizy "są znacznie bliższe rzeczywistemu przebiegowi
    zdarzeń, odtworzonemu w oparciu o zapisy rejestratorów i ślady zderzeń
    samolotu z kolejnymi przeszkodami w ostatniej fazie lotu. Z opracowania
    wynika, że wyniki otrzymane przez G.A. Jorgensena były błędne, gdyż
    opierały się na złych założeniach, niewłaściwych danych i bardzo
    uproszczonym modelu obliczeniowym".

    Sam Kowaleczko jest
    odpowiedzią rozczarowany: "Na niemal żadne zadane pytanie nie otrzymałem
    jednoznacznej odpowiedzi. Dotyczy to zarówno spraw drugorzędnych, jak i
    mających zasadnicze znaczenie. Zamiast konkretnych odpowiedzi
    otrzymałem nowe opracowanie z zaleceniem - poszukaj sobie odpowiedzi w
    dodatku 2 lub 3. Zrobiłem to. Ta nowa praca również rodzi szereg
    dodatkowych pytań".


    Prof. Kowaleczko wierzy, że
    „Jorgensen swoje analizy przeprowadzał w dobrej wierze, dążąc do
    odpowiedzi na pytanie - czy samolot z oderwaną końcówką skrzydła mógł
    wykonać półbeczkę”. Dziwi go jednak fakt, że nowe obliczenia „nie
    skłaniają autora do refleksji nad poprawnością pierwotnie wyciągniętych
    wniosków o obcięciu dodatkowego fragmentu skrzydła”. Przypomina, że
    „wnioski te stanowią źródło wątpliwości co do przyczyn katastrofy i
    służą do formułowania stwierdzeń o » odstrzeleniu” dodatkowej
    powierzchni”. I wyraża nadzieję, że jeżeli „Jorgensen uwzględni metody
    obliczeniowe pozwalające na prawidłowe i wiarygodne określenie sił i
    momentów aerodynamicznych”, to „uzyska jeszcze dokładniejsze wyniki,
    zgodne z rzeczywistym przebiegiem ostatniej fazy lotu”.
    --------------------------------------
    Dzisiaj "Gazeta Wyborcza" napisała, że Jorgensena "obliczenia wziął pod lupę prof. Grzegorz Kowaleczko z zespołu Macieja Laska. I wytknął wszystkie błędy i nieścisłości".



    W związku z tą publikacją otrzymaliśmy komunikat Bartłomieja Misiewicza,
    szefa Biura Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy
    TU-154 M z 10 kwietnia 2010 r.



    Glenn Jorgenson nie zmienia zdania: TU 154 nie mógł obrócić się „na plecy”.

     

    W związku z publikacją fałszującą prace duńskiego naukowca Glenna
    Jorgensona, którego ekspertyzy udowadniają fałsz tez raportu rządu
    Donalda Tuska Zespół Parlamentarny uważa za konieczne przypomnieć:

     

    1. Inż. Glenn Jorgenson w dobrej wierze podjął dyskusję z prof.
    Grzegorzem Kowaleczko reprezentującym tezy Raportu rządu Donalda Tuska
    uważając, że dla naukowców decydujące są fakty, a nie gra propagandowa i
    polityczna;



    2. Inż. Glenn Jorgensen postanowił więc zweryfikować dane zaproponowane
    przez prof. Kowaleczko, co nie oznacza, że się z nimi zgodził, i
    pokazał, że nawet wówczas samolot nie byłby w stanie wykonać obrotu o
    150 st., a jedynie o 96 st. Prof. Kowaleczko zinterpretował to jako
    akceptację swoich danych i jakościową zmianę wyników otrzymanych przez
    Glenna Jorgensena. Taka interpretacja odpowiedzi inż. Jorgensena jest
    całkowicie nieuzasadnionym nadużyciem i manipulacją niegodną naukowca;



    3. Glenn Jorgensen w swoim opracowaniu zaznaczył, że przyjęte w jego
    modelu założenia dotyczące własności areodynamicznych tupolewa były
    oszacowane z dużym marginesem bezpieczeństwa. Dane z rosyjskiej literatury
    dotyczące tego modelu samolotu w pełni te założenia potwierdzają. Prof.
    Kowaleczko natomiast w zaproponowanych założeniach popełnił podstawowe
    błędy w oszacowaniu, m.in. powierzchni nośnej samolotu czy urwanego
    fragmentu skrzydła. Kowaleczko sugeruje m.in., że całkowita powierzchnia
    nośna skrzydeł wynosi 180 m2. Jest to wielkość obarczona znaczącym
    błędem, przekraczającym 20%. Zgodnie z rosyjską literaturą przedmiotu
    powierzchnia samych skrzydeł z wysuniętymi klapami bez uwzględnienia
    slotów i statecznika poziomego wynosi 223.45 m2.



    4. Tak znaczące błędy powinny dyskwalifikować wszystkie dalsze
    obliczenia prof. Kowaleczko, a mimo to G. Jorgensen pokazał, że nawet
    przyjmując te błędne założenia samolot nie był w stanie wykonać obrotu o
    150 st. Glenn Jorgensen w tej dyskusji postąpił tak samo jak wówczas,
    gdy przystępując do badania raportu rządu Tuska sprawdził co by się
    działo gdyby przyjąć założenia sformułowane w tym raporcie. Okazało się,
    że samolot nie obróciłby się „na plecy”, lecz odleciał na drugi krąg.
    Również po uwzględnieniu założeń sugerowanych przez prof. Kowaleczkę
    samolot nie obraca się o 150st., tzw. „beczka autorotacyjna” jest
    niemożliwa, a raport rządu Donalda Tuska  - jest fałszywy. Dlatego inż.
    Glenn Jorgensen podtrzymuje w pełni swoje dotychczasowe stanowisko. 




    Pełna odpowiedź Glenna Jorgensena na manipulacje zespołu Laska zostanie
    opublikowana na oficjalnej stronie Zespołu Parlamentarnego: http://www.smolenskzespol.sejm.gov.pl


    Prof. Kowaleczko: "Tu-154M wykonał półobrót przed uderzeniem w ziemię". Porównaj opinie ekspertów

    "Nie mógł wykonać słynnej półbeczki, bo musiałby zmienić kierunek lotu" - mówił Nowaczyk w lutym 2013 r.



    ''W tym roku Macierewicz wyciągnie mnóstwo ekspertów z kapelusza. A w 2015...''
    ''W piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej 'eksperci' Macierewicza będą mnożyć się jak króliki''
    Jednak zdaniem Janiny Paradowskiej czeka nas trudny rok, jeżeli chodzi o
    poczynania Antoniego Macierewicza. - Ekspertów "z kapelusza" pan
    Macierewicz wyciągnie nam w tym roku mnóstwo. A w przyszłym - kiedy
    będzie piąta rocznica katastrofy smoleńskiej - będą się mnożyć jak
    króliki - oceniła prowadząca Poranek TOK FM.
    - Nie wiem,
    czy jest sens cytowania tych wszystkich "ekspertyz" i kontrekspertyz, bo
    od tego ludziom w głowach się miesza, a o to chyba chodzi Antoniemu
    Macierewiczowi - podsumowała Paradowska.
    Mamy wreszcie wyjaśnienie tego wszystkiego ze strony naukowców -
    komentowała Paradowska w Poranku TOK FM. - Tym razem z "ekspertyzą"
    rozprawia się prof. Grzegorz Kowaleczko, fizyk, specjalista mechaniki
    lotu. Człowiek, który wie, co mówi - oceniła publicystka.


    Cezary
    Michalski biegnie na skargę do włoskiej prasy: "Ultrakonserwatywna
    prawica dzięki mitowi o zamachu w Smoleńsku chce wygrać następne
    wybory!"

    Michalski "przybliża" nieznaną praktycznie Włochom dyskusję wokół
    katastrofy 10/04. Pisze o "rusofobicznej i antyeuropejskiej" polskiej
    prawicy. Dodaje, że ultrakonserwatyści liczą na to, że "dzięki temu
    mitowi, podkreślanemu z emfazą przez Kościół", wygrają następne wybory.


  • Uśmiech premierów

    Przyszły wicepremier rządu Jarosława Kaczyńskiego Antoni
    Macierewicz ujawnia nowe szczegóły katastrofy smoleńskiej w tygodniku
    "Do Rzeczy"....

    Monika Olejnik


  • Jedyną rzeczą, którą zrobił Sikorski - jak twierdzi Macierewicz - było
    pociągnięcie za rękaw Catherine Ashton. A przecież pamiętamy, ile zrobił
    Antoni Macierewicz, będąc w Stanach - ciągnął za spodnie kongresmenów i
    nic mu się nie udało.

    Wielkim zaniechaniem Tuska -
    według Macierewicza - jest to, że po ujawnieniu przez Chrisa
    Cieszewskiego, iż brzoza była złamana przed katastrofą, premier miał
    obowiązek wznowić prace komisji badającej wypadek.


    Natomiast Chris Cieszewski został publicznie obrażony przez prof.
    Antoniego Dudka, który potwierdził wersję, że Cieszewski został
    zarejestrowany jako TW przez SB i musiał współpracować z SB, żeby
    uzyskać paszport.

    Oczywiście Macierewicz daje wiarę nie
    Dudkowi, tylko Cieszewskiemu, który według jego wiedzy, jak tylko
    uzyskał wizę z ambasady kanadyjskiej, uciekł z Polski. Musiałby to wtedy
    zrobić chyba za pomocą motolotni, a nie rejsowego samolotu.


    Już nie mogę się doczekać, kiedy nowa władza wyrzuci prokuratorów
    niemających wątpliwości, że w Smoleńsku nie doszło do zamachu, i
    zatrudni prawdziwych patriotów.

    Chyba pan Antoni związany
    z "Naszym Dziennikiem" ojca Rydzyka powinien się przyjrzeć także temu
    periodykowi, bo przecież to ta gazeta ostatnio ujawniła, że na pokładzie
    Tu-154 nie było wybuchu.

    PS

    Dorota Kania,
    pseudonim operacyjny "pożyczka", stwierdziła, że w domach bohaterów jej
    książki "Resortowe dzieci" nie śpiewano kolęd, nie obchodzono świąt
    religijnych, jedynymi czczonymi rocznicami była rewolucja październikowa
    i podpisanie Manifestu PKWN. Chyba tę wiedzę pobrała od byłego
    pezetpeerowca, współautora książki Jerzego Targalskiego albo innych
    wysoko postawionych pezetpeerowców, których pełno po prawej stronie.
    Prawdziwy patriota, choćby był byłym esbekiem, musi wierzyć w zamach
    smoleński.







  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    231. Janusz

    Maryla, ndz., 05/01/2014 - 14:10

    Janusz Wojciechowski

    Profesor
    Kowaleczko pogrążył raport Millera ostatecznie. Komisja Millera nie
    ustaliła nawet, jaką powierzchnię miał urwany fragment skrzydła

    Polska komisja państwowa wydała raport o przyczynach katastrofy,
    podała, że samolot urwał skrzydło na brzozie, utracił siły nośne,
    wykonał półbeczkę i runął – ale wydając te opinię nie widziała nawet i
    nadal nie wie, jaką część powierzchni nośnej skrzydła samolot utracił! I
    śmieszno, i straszno, jak mówią gospodarze miejsca katastrofy...

    Analiza zdjęć zamieszczonych przez Laska


    http://www.pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=4558#.UslQPbSkNI2



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    232. Jak walnęło, to się urwało, a

    Maryla, pon., 06/01/2014 - 19:10

    Jak walnęło, to się urwało, a jak się urwało, to spadło - oto poziom badania katastrofy, w której zginął Prezydent RP

    Rodzi się pytanie – skoro komisja nie wiedziała, jaką część sił
    nośnych samolot utracił, to na jakiej podstawie ustaliła, że samolot
    wykonał półbeczkę?

    Fot. Raport KBWLLP


    1. Samolot był za nisko, ale już się wznosił.
    Już łapał ciąg do góry. Już minął nieszczęsny parów, gdzie przez chwilę
    był nawet 5 metrów poniżej poziomu lotniska, Ale już się ratował, już
    wzlatywał i odleciałby na drugi krąg, gdyby nie ta nieszczęsna brzoza, o
    którą zahaczył i urwał sobie część skrzydła. Brak części skrzydła
    spowodował utratę sił nośnych. Samolot jeszcze przez chwilę się wznosił,
    ale brak części skrzydła i ubytek sił nośnych spowodował, że zaczął się
    obracać na kikut skrzydła, po czym wykonał półbeczkę i runął w dół...


    Gdyby nie kolizja z brzozą, samolot kontynuowałby wznoszenie się i do katastrofy by nie doszło.
    A
    zatem kolizja brzoza-skrzydło to był krytyczny moment katastrofy. Mogą
    sobie niektórzy wymyślać przyczyny – zeszli za nisko i tak dalej – ale
    bez kolizji z brzozą do upadku samolotu by nie doszło. Samolot już się
    wznosił, a zatem najgorsze miał za sobą i gdyby nie brzoza, to by
    odleciał. To jest opis katastrofy według Millera i Laska.

    2. W
    tych okolicznościach katastrofy należałoby sądzić, że kluczowe badania
    skupią się właśnie na skrzydle i na brzozie. Należałoby oczekiwać, że
    komisja dokładnie zbada brzozę, ustali wysokość jej złamania, a z
    drugiej strony dokładnie przebada skrzydło. Przede wszystkim zaś
    obliczy, jaką część sił nośnych samolot utracił i czy ta utrata
    rzeczywiście przerwała lot.
    Okazuje się tymczasem, że komisja nie
    wiedziała i nie wie nadal, jaka jest powierzchnia urwanego skrzydła. Nie
    wie zatem, jaką część sił nośnych samolot utracił.


    Rodzi się pytanie – skoro komisja nie wiedziała, jaką
    część sił nośnych samolot utracił, to na jakiej podstawie ustaliła, że
    samolot wykonał półbeczkę?

    Nie było danych wyjściowych do obliczeń – skąd w takim razie przekonanie o półbeczce?

    3.
    Nie chcę polemizować z głupimi zaczepkami, ale ktoś mnie zapytał o to,
    czy w sprawie o wypadek drogowy bada się wymiar urwanego fragmentu
    błotnika. Odpowiem – niekoniecznie się bada, bowiem błotnik nie jest
    częścią decydującą o sposobie jazdy samochodu, natomiast skrzydło
    samolotu ma decydujące znaczenie dla możliwości lotu. Bez błotnika
    samochód jedzie, a bez skrzydła samolot nie leci. Zresztą błotnika może
    się i nie bada, ale opony już obowiązkowo tak, żeby stwierdzić czy na
    przykład nie wystrzeliły i nie spowodowały utraty panowania nad
    pojazdem.

    4. Pytanie – bez jakiej części skrzydła samolot dalej
    nie leci? Gdyby stracił tego skrzydła dziesięć centymetrów kwadratowych –
    pewnie by leciał dalej. Gdyby go stracił metr kwadratowy – pewnie też
    by nadal leciał. Ile metrów skrzydła musi zabraknąć, by samolot stał się
    niezdolny do lotu? Dwa metry, osiem, dwanaście, szesnaście?  Kto na to
    odpowie?


    To wszystko powinna obliczyć komisja Millera, zanim wydała z
    siebie raport. Tego wszystkiego komisja nie obliczyła. A skoro nie
    chciało jej się nawet zmierzyć powierzchni urwanego skrzydła, to jak mam
    wierzyć, że ten urwany fragment w ogóle badała? Jak mam wierzyć w to,
    że wykluczyła na przykład obecność materiałów wybuchowych? Nie zmierzyli
    skrzydła, a badania na trotyl przeprowadzili? Na jakiej podstawie mam
    uznać wiarygodność ich badań, skoro sami tej wiarygodności zaprzeczają?
    Żadnych
    pomiarów, żadnych obliczeń, żadnych badań. Jak walnęło to się urwało, a
    jak się urwało to spadło – taki to był poziom merytoryczny badania tej
    katastrofy.


    5. Nie wiem czy w Smoleńsku był zamach na
    Prezydenta RP, nie mam na to dowodów i nie tracę nadziei, że znajda się
    dowody świadczące, że zamachu nie było. Bo jak ktoś napisał w komentarzu
    do mojego poprzedniego wpisu – świadomość, że mogło dojść do zamachu,
    jest dławiąca.
    Był natomiast i trwa nadal brutalny zamach na dochodzenie do prawdy....

    Kiedy
    parówki nie kompromitują, czyli o podwójnych standardach
    kompromitujących „Gazetę Wyborczą”. Kolejna bezczelna smoleńska akcja
    "żołnierzy" Michnika

    Dwóch zasłużonych w smoleńskiej dezinformacji, A.Michnik w programie T.Lisa. Fot. Youtube.pl

    „Pękające parówki” jesienią 2013 roku było to jedno
    z popularniejszych haseł w mediach tzw. mainstreamowych. Parówki stały
    się narzędziem walki z rzetelnym badaniem przyczyn katastrofy
    smoleńskiej.
    Akcja wyszydzania parówek wynikała z politycznej
    potrzeby dyskredytacji prac, jakie zaprezentowano w czasie II
    konferencji smoleńskiej.

    Tytuły gazet, portali i audycji były tożsame. Ton, jak zwykle
    nadawała „Gazeta Wyborcza”. Piórem Wojciecha Czuchnowskiego pisała:

    Naukowcy smoleńscy w natarciu: Tu-154 pękł jak parówka, a skrzydło "piijiii, bziuuu!" (22.10.2013)

    TOK FM wtórował:

    Zniszczone puszki, pęknięta parówka dowodami na wybuch tupolewa. "Czy Macierewicz naprawdę w to wierzy?" (22.10.2013)

    Medialne doniesienia i rozgłos natychmiast wykorzystywali politycy.

    Zespół do spraw wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej nie
    będzie odnosił się do absurdalnych eksperymentów będących rzekomymi
    dowodami w kontekście katastrofy smoleńskiej, takich jak: zgniecione
    puszki po napojach, kadr z animacji RIA Novosti pokazujący wybuch
    samolotu czy parówka pękająca przy podgrzewaniu, która miała obrazować sposób, w jaki został zniszczony kadłub samolotu

    - pisał w oświadczeniu Maciej Lasek, szef rządowego zespołu ds. smoleńskiej propagandy.

    O tym, co działo się w czasie smoleńskiej konferencji mówił również Stefan Niesiołowski.

    Czy takie coś w ogóle zasługuje na komentarz w poważnym programie?

    - mówił pytany o posługiwanie się doświadczeniem z parówkami. W innym
    miejscu mówił, że konferencja smoleńska powinna się odbywać w Tworkach.

    Sprawa pokazania na konferencji smoleńskiej gotujących się
    parówek została rozdęta do granic możliwości. Wspomniane na marginesie
    parówki zostały wykorzystane do ośmieszenia konferencji i prac
    naukowców. Skutecznie wyłuskano ją z całej masy innych, znacznie
    ważniejszych, wydarzeń i wmówiono czytelnikom tzw. głównych mediów, że
    właśnie tym zajmowali się naukowcy ws. Smoleńskiej.

    Akcja medialna była przedmiotem refleksji samych naukowców w czasie
    drugiego dnia Konferencji Smoleńskiej. Na wieść, że sprawa parówek jest
    przedmiotem kpin zdziwili się. Jeden z nich, nie będący prelegentem,
    tłumaczył, że doświadczenia dotyczące gotujących się parówek są naukowym
    prostym, ale powszechnym, doświadczeniem, typowym dla badania sił
    powstających w czasie narastania ciśnienia wewnątrz przedmiotów o
    kształcie cylindrycznym.

    Zgromadzonych na sali naukowców występujący w obronie parówek człowiek nie musiał przekonywać. Jak się jednak okazuje o roli i znaczeniu doświadczeń dot. parówek przekonuje i przekonywała również... „Gazeta Wyborcza”.

    W tekście Czary-mary gotowania (publikacja 22.05.2009 , aktualizacja:
    30.12.2010) gazeta wskazywała na inną, naukową stronę gotowania.
    Zachęcała, by zobaczyć co dzieje się w czasie codziennych czynności
    kuchennych. W tekście czytamy:

    „Fizyka jest jedna, czy chodzi o parówki, czy też o parostatki” -
    mówi prof. Łukasz Turski, autor felietonów o fizyce śniadań, lunchów i
    obiadów w magazynie "Kuchnia". „Jeśli gotowane parówki pękają,
    to zawsze wzdłuż, a nie wszerz, tak samo jak pękały kotły parostatków na
    Missisippi, bo rządzi tym to samo prawo naprężeń Hooka”.

    To zdanie zestawione z podanymi wcześniej tezami tekstów „GW” budzi zaskoczenie. Jednak
    okazuje się, że sprawę parówek można traktować poważnie. Że to, co się
    dzieje z nimi można porównać z wydarzeniami znacznie poważniejszymi, np.
    parostatkami.

    Ten sam Łukasz Turski, którego w tekście cytuje „Wyborcza”, więcej
    miejsca poświęca parówkom w swojej pracy. Właśnie parówkami posługuje
    się m.in. w swoich artykułach, które publikowało „Wiedza i Życie”.

    Gdy pisałem artykuł o pożytkach płynących z nauki o sprężystości
    materiałów [patrz: Dlaczego to się trzyma kupy?, "WiŻ" nr 12/1995], a w
    nim starałem się wytłumaczyć m.in., dlaczego parówki pękają
    zawsze wzdłuż - nigdy w poprzek - nie spodziewałem się, że ten temat
    zainteresuje tylu czytelników i będzie nawet przedmiotem publicznych
    eksperymentów (podczas Pikniku Naukowego Radia Bis)
    . W czasie jednego ze spotkań postawiono mi pytanie: dobrze, wiemy już, jak pęka parówka, ale dlaczego w ogóle pęka?

    - pisał Turski w 1999 roku.

    Następnie przytoczył szczegółowo prawo Hooke'a, o którym pisała również „Wyborcza”.

    Zgodnie z nim odkształcenie materiału sprężystego jest wprost
    proporcjonalne do naprężenia; prawo to obowiązuje jednak tylko do pewnej
    wartości, powyżej której następuje "katastrofa" - zerwanie ciągłości
    materiału, czyli jego pęknięcie. Wartość krytycznego naprężenia zależy
    oczywiście od badanego materiału, a właściwie od siły oddziaływań
    elementarnych cegiełek, z których jest zbudowany

    - pisał autor.

    Wskazując z kolei na teorię Griffitha zaznacza:

    Jej słuszność można sprawdzić na parówce. Jeżeli delikatnie
    naciąć nożem skórkę przed gotowaniem, można się przekonać, że nacięta
    parówka pęknie wcześniej niż nie nacięta.

    Okazuje się, że nawet w „Gazecie Wyborczej” pisanie o parówkowych
    eksperymentach nie zawsze jest powodem do szyderstwa i dowodem na brak
    profesjonalizmu. Że naukowca, który swojej pracy często odwołuje
    się do parówek, można nawet w „GW” promować. Co więcej, zdarza się, że
    sama „Wyborcza” uznaje, iż parówka może być chwytem reklamowym.

    W 2011 roku, w tekście promującym książkę „Matematyka - daj się uwieść!” Christopha Drosser'a „Wyborcza” wskazuje:

    Każdy może sobie znaleźć w jego (Drosser'a – red.) książkach
    coś dla siebie albo własnych dzieci, jeśli znowu zaczną dręczyć nas
    głupimi pytaniami: dlaczego parówki pękają wzdłuż, a nie w poprzek
    , kobiety szybciej marzną niż mężczyźni, a koty przeżywają upadek z drugiego piętra?

    I choć „GW” nazywa pytania o parówkę „głupimi” (ciekawe co na to
    prof. Turski cytowany przez „GW”) to jednak uznaje, że właśnie wiedza na
    ten temat jest na tyle atrakcyjna, że warto nią zachwalać promowaną
    przez siebie książkę.

    Jak widać w „Gazecie Wyborczej” gotowane pękające parówki nie
    zawsze są powodem do wstydu czy kpin. Jedynie wtedy, gdy pojawią się w
    kontekście katastrofy smoleńskiej, są ustawiane w centrum przemysłu
    kłamstwa, jaki ws. smoleńskiej pracuje pełną parą.
    Ten przemysł
    opiera się m.in. na niezwykle bezczelnym i jawnym stosowaniu podwójnych
    standardów ws. 10/04. Narracja dotycząca parówkowych doświadczeń jest
    tego kolejnym przykładem.

    Podwójna narracja ws. parówek to również kolejny dowód na sukces
    wieloletniej kampanii ogłupiania Polaków. Fakt, że najważniejsze media w
    Polsce pozwalają sobie na zaprzeczanie sobie samym i podawanie
    wzajemnie wykluczających się tez pokazuje, że czują oni, iż kampania
    dezinformacji polskiego społeczeństwa przyniosła spodziewany efekt. Dziennikarze czują się bezpieczni, wiedząc, że ich czytelnicy nie kojarzą i nie łączą faktów.

    Nadzieją napawa jedynie to, że widmo bankructwa najczarniejszej z
    medialnych owiec „GW” jest już całkiem realne. Nic dziwnego, że wypocin
    medialnych żołnierzy Michnika coraz więcej osób nie chce czytać...

    Autor błędów „ściśle tajny”

    Prokuratura nie chce ujawnić, kto jest autorem zawierającej
    błędy opinii teledetekcyjnej dotyczącej smoleńskiej brzozy

    Prokuratura nie chce ujawnić, kto jest autorem zawierającej błędy opinii teledetekcyjnej dotyczącej smoleńskiej brzozy.

    Ekspertyzę na zamówienie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie
    przygotowała Służba Wywiadu Wojskowego. Biegli uznali w niej, że wbrew
    twierdzeniom prof. Chrisa Cieszewskiego smoleńska brzoza została złamana
    pomiędzy 5 a 12 kwietnia 2010 roku. Nie wykluczono, że stało się to na
    skutek kontaktu z samolotem.

    Dokument, bez podpisów autorów, za to zawierający błędne opisy
    fotografii, a także niewłaściwe zdjęcia, został opublikowany tuż przed
    Bożym Narodzeniem. Tydzień później prokuratura postanowiła, że SWW
    będzie musiała wyjaśnić wątpliwości związane z opinią.

    Z pewnością jednak śledczy nie ujawnią autorów opracowania. WPO
    powołuje się tu na zapewnienie ochrony danych identyfikujących
    funkcjonariuszy SWW. Jak ustaliliśmy, nazwisko autora znajduje się w
    dokumencie WPO oznaczonym klauzulą „ściśle tajne”.

    Prokuratura wojskowa nie wypowiada się też jednoznacznie, czy zebrany
    dotąd materiał dotyczący czasu złamania brzozy zamyka tę kwestię. –
    Przypomnę, że poza ostatnią opinią Służby Wywiadu Wojskowego Wojskowa
    Prokuratura Okręgowa w Warszawie dysponuje ekspertyzą teledetekcyjną
    wykonaną przez firmę SmallGIS, protokołami przesłuchania dwóch naocznych
    świadków uderzenia samolotu Tu-154M nr 101 skrzydłem w brzozę, co
    skutkować miało jej złamaniem oraz obszerną dokumentacją fotograficzną –
    informuje ppłk Janusz Wójcik, p.o. rzecznik prasowy NPW. Jak dodaje, do
    tematu „z pewnością odniesie się też zespół biegłych, który prokuratura
    powołała do wydania opinii kompleksowej dotyczącej przyczyn,
    okoliczności i przebiegu katastrofy samolotu Tu-154M nr 101”.

    NPW nie chce też odpowiedzieć, czy materiał SWW będzie konfrontowany z
    wynikami niezależnych badań, sugerując jedynie, że WPO nie informuje „o
    swoich zamierzeniach procesowych przed ich realizacją”.

    Kiedy dźwięki z jaka?

    Prokuratura wojskowa poinformowała nas za to, że biegli z Pracowni
    Analizy Mowy i Nagrań Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie zapewnili,
    iż opinie dotyczące kopii nagrań urządzeń obiektywnej kontroli pracy
    Grupy Kierowania Lotami lotniska Smoleńsk Północny oraz kopii nagrania
    pokładowego rejestratora dźwięku z samolotu Jak-40 zostaną przygotowane
    do końca I kwartału 2014 roku.

    – Długotrwałość sporządzania opinii wynika ze skomplikowanej materii,
    czasochłonności oraz z dążenia biegłych do rzetelnego wykonania
    zleconej ekspertyzy – podkreśla ppłk Wójcik w odpowiedzi na pytania
    „Naszego Dziennika”.

    Prokuratura podaje również, że trwa analiza wyników badań próbek
    pobranych z wraku Tu-154M, które trafiły do WPO 27 grudnia 2013 roku. Po
    zakończeniu tych prac śledczy mają przedstawić opinii publicznej
    informacje podsumowujące badania. Jak nas zapewniono, będą one zawierały
    także dane dotyczące próbek pobranych z ciał ofiar katastrofy.

    Marcin Austyn


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    233. kublikacja Agnieszka Kublik

    Maryla, śr., 08/01/2014 - 12:38
  • Dr Maciej Lasek o analizach ekspertów Macierewicza: "Pancerna brzoza...



    - Zależy nam na demaskowaniu mitów smoleńskich w
    atmosferze naukowego dyskursu, a nie politycznej retoryki - mówi szef
    zespołu wyjaśniającego opinii publicznej materiały dotyczące katastrofy
    prezydenckiego samolotu

  • Agnieszka Kublik: Prof. Grzegorz
    Kowaleczko, specjalista w dziedzinie mechaniki lotu i prorektor Wyższej
    Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, wykazał błędy w
    obliczeniach Glenna A. Jorgensena, duńskiego inżyniera współpracującego z
    Antonim Macierewiczem, które miały dowieść, że prezydencki tupolew nie
    mógł po zderzeniu z brzozą wykonać obrotu i powinien był bezpiecznie
    odlecieć. To początek demaskowania pseudonaukowych hipotez Macierewicza?



    Dr Maciej Lasek, szef powołanego przez premiera zespołu ds.
    wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących
    przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej: To raczej kolejny etap
    ich demaskowania, do którego włączają się niezależni naukowcy. G.A.
    Jorgensen jako jedyny z tzw. ekspertów zespołu parlamentarnego Antoniego
    Macierewicza przedstawił model obliczeniowy, który wykorzystał w swoim
    opracowaniu. Prof. Kowaleczko (niezwiązany z pracami komisji Millera czy
    naszego zespołu) ocenił tę pracę. Wyniki tej analizy za zgodą autora
    zamieściliśmy na stronie Faktysmolensk.gov.pl.

    Wynika z
    niej, że - po uwzględnieniu przez G.A. Jorgensena uwag prof. Kowaleczki -
    samolot po utracie fragmentu lewego skrzydła obraca się o kąt 96
    stopni, tj. trzykrotnie większy niż w pierwotnej wersji opracowania G.A.
    Jorgensena. I to pomimo bardzo uproszczonego modelu matematycznego i
    szeregu błędów, które jeszcze wymagają poprawy. To wyraźny dowód, iż po
    utracie fragmentu skrzydła samolot nie mógł kontynuować lotu.


    Na stronie Faktysmolensk.gov.pl jest też najnowsza ekspertyza
    przebiegu lotu tupolewa od zderzenia z brzozą do uderzenia w ziemię,
    również autorstwa prof. Kowaleczki, pt. "Rekonstrukcja ostatniej fazy
    lotu samolotu Tu-154M". To praca naukowa pokazująca, jak zachowuje się
    samolot po utracie części powierzchni nośnej skrzydła. Są tam dane
    wejściowe, na których podstawie obliczony został każdy element, przyjęty
    model obliczeniowy, analiza wrażliwości wyników na zmiany niektórych
    parametrów obliczeniowych, w sumie ponad sto stron kompletnych obliczeń.
    Prof. Kowaleczko pracował nad tym od początku 2012 r. - z własnej
    inicjatywy, nie jest to praca zlecona przez nasz zespół (zespół powstał w
    kwietniu 2013 r.), nie została też wykonana na zlecenie uczelni.


    Prof. Kowaleczko tłumaczył nam, że jako naukowiec nie może
    pozostać bierny, gdy lansuje się tyle nieprawdziwych tez opartych na
    pseudowiedzy, i że czuje się zobowiązany do przeprowadzenia własnych
    analiz w tym obszarze. Część wyników zaprezentował podczas konferencji
    "Mechanika w lotnictwie" w Kazimierzu Dolnym w 2012 r. To pasjonująca
    lektura.

    Prace prof. Kowaleczki są zresztą doskonałym
    przykładem, że to nieprawda, iż nie ma dostępu do danych, które mogą
    służyć naukowcom do przeprowadzenia rzetelnych analiz naukowych
    dotyczących tej katastrofy. Są, a prof. Kowaleczko korzystał z danych
    opublikowanych w raporcie komisji Jerzego Millera i MAK-u. Zresztą
    potwierdzają to także symulacje innych naukowców, w tym prof. Pawła
    Artymowicza z Uniwersytetu w Toronto.

    A
    co z hipotezą "pancernej brzozy"? Prof. Wiesław Binienda przekonuje, że
    tylko "pancerna brzoza" mogłaby tupolewowi urwać część skrzydła.



    - Z hipotezą prof. Biniendy jest taki problem, że on nigdy nie
    opublikował danych wejściowych swojej symulacji. Wielokrotnie zasłaniał
    się przed ich podaniem, przywołując różne powody, np. podczas
    przesłuchania w prokuraturze wojskowej tym, że musiałby otrzymać zgodę NASA i swojej uczelni, gdyż zawarte w niej dane mogą być tajne dla użytkowników spoza USA.
    Stoi to w sprzeczności z oświadczeniem rzecznika prasowego Uniwersytetu
    Akron (macierzystej uczelni Biniendy), że poza ograniczeniami
    patentowymi każdy z profesorów ma prawo wyrażać swoją opinię lub
    publikować swoje badania samodzielnie, bez zezwolenia uczelni.


    Prof. Binienda wykonał obliczenia przy użyciu programu LS-Dyna.
    Dane wejściowe do odtworzenia symulacji nie podlegają ochronie
    patentowej! Każdy, kto ma licencję na LS-Dyna - a w Polsce większość
    uczelni technicznych ją ma - mógłby obliczenia prof. Biniendy
    zweryfikować. Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa Politechniki
    Warszawskiej od wielu lat korzysta z tego programu. Przypominam, że
    wielokrotnie prosiliśmy prof. Biniendę, by te dane upublicznił. Nie
    zrobił tego.
    Czyli nie da się zweryfikować symulacji prof. Biniendy, bo on nie chce ujawnić swoich danych?


    - Ależ oczywiście, że można to zrobić. Na I Konferencji
    Smoleńskiej dr inż. Jan Błaszczyk, emerytowany wykładowca wytrzymałości
    konstrukcji lotniczych z Wojskowej Akademii Technicznej, przedstawił
    wyniki swoich obliczeń zaprzeczające hipotezie lansowanej przez prof.
    Biniendę. Za co zresztą spotkała go krytyka ze strony innych uczestników
    konferencji.

    W zeszłym roku na wydziale lotniczym
    Politechniki Warszawskiej zostały obronione dwie prace inżynierskie
    analizujące, jak zachowuje się samolot po utracie fragmentu skrzydła. W
    przygotowaniu jest praca o wytrzymałości konstrukcji skrzydła tupolewa -
    symulacja zderzenia samolotu z drzewem. Opublikujemy całość, czyli dane
    wejściowe i uzyskane wyniki, tak by inni naukowcy mogli sami to
    wszystko zweryfikować.

    Od początku bowiem działania
    naszego zespołu zależy nam na demaskowaniu mitów na temat przyczyn
    katastrofy w atmosferze naukowego dyskursu, a nie politycznej retoryki.
    Dlatego zwracamy się do osób lansujących tzw. teorie alternatywne o
    udostępnienie materiałów źródłowych, tak aby można je było poddać
    analizie. Niedawno na stronie Faktysmolensk.gov.pl uruchomiliśmy dział
    "Opinie", w którym będą pojawiać się takie naukowe ekspertyzy. Mam
    nadzieję, że z czasem będziemy otrzymywać ich coraz więcej.

    Obalicie mit "pancernej brzozy"?


    - Nie ma mitu "pancernej brzozy", to tylko wykorzystywany w
    celach politycznych slogan lansowany przez grupę posła Macierewicza.
    Dowody zebrane na miejscu wypadku przez członków komisji Millera, zapisy
    rejestratorów, zeznania świadków, dowody i opinie biegłych prokuratury,
    a także obliczenia niezależnych naukowców - wszystko to wskazuje, że
    przyczyną wypadku samolotu Tu-154M było zejście poniżej minimalnej
    wysokości zniżania przy nadmiernej prędkości opadania w warunkach
    atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione
    rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do
    zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła
    wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i
    zderzenia z ziemią.
  • Agent Tomek "spalił" prezesa Kaczyńskiego

    To nie był superagent, to był kiczowaty playboy. To nie
    był profesjonalny tajniak, to był obciachowy uwodziciel. To nie był
    propaństwowiec, to...

    Agnieszka Kublik


    bo to nie jest dziennikarka, to kiczowata stara pudernica, to ni pies ni wydra, coś na kształt zondulowanego świdra :)))


  • Kolejne zleconko na wsparcie cyrku Laska



    Dwa światy, czyli jak dziś pracują komisje Macierewicza i Laska

    Michał Wróblewski


    Dwa światy, czyli jak dziś pracują komisje Macierewicza i Laska/© Bartek Syta

    Trzy
    miesiące dzieli nas od kolejnej rocznicy smoleńskiej. Głównymi
    kreatorami medialnych przekazów znów będą oni: Maciej Lasek i Antoni
    Macierewicz. Dziś o ich pracach słychać niewiele

    Kim jest Maciej Lasek? Na
    pewno kimś osobowościowo obcym Antoniemu Macierewiczowi. Ten drugi
    wyraża się o nim nie tyle w tonie oskarżycielskim, ile protekcjonalnym,
    nazywając go nie inaczej niż: "pan Lasek". Macierewicz to typowe
    polityczne zwierzę - na swoich spotkaniach tryska energią, teorie swe
    przedstawia, stosując określone rytuały, a ludzie nie mogą oderwać od
    niego wzroku - natomiast Lasek to typowy urzędnik: medialnie
    nieatrakcyjny i pozbawiony charyzmy.





    •  
      Wywiad wojskowy: w analizie zdjęć ze Smoleńska był błąd
    W aktach śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej pozostanie
    opinia z błędnie podpisanym zdjęciem. Służba Wywiadu Wojskowego złożyła
    jednak do niej korektę - czytamy na stronach "Rzeczpospolitej". Wywiad
    przyznał, że w analizie zdjęć ze Smoleńska był błąd, jednak został on
    uznany za pomyłkę.

    "W opinii (...) pojawiła się oczywista pomyłka
    edytorska - dolna scena satelitarna zamieszczona na stronie drugiej
    została wykonana 12 kwietnia 2010 r. Sytuacja ta nie ma żadnego wpływu
    na zawartość merytoryczną opinii i wnioski z niej płynące" - zaznaczyła
    SWW w odpowiedzi dla prokuratorów.

    Dodano w niej, że zdjęcia umieszczone na drugiej
    stronie opinii miały charakter poglądowy i data zdjęcia, którego
    dotyczyły zastrzeżenia, nie miała wpływu na zawartość merytoryczną
    opinii.

    W końcu października 2013 r. tezę, że brzoza
    została złamana 5 kwietnia 2010 r., przedstawił na posiedzeniu
    parlamentarnego zespołu ds. przyczyn katastrofy Chris Cieszewski z
    Uniwersytetu Georgii. Antoni Macierewicz (PiS) mówił wtedy, że
    prokuratura nie ma ekspertyzy dowodzącej, że smoleńska brzoza nie
    została złamana przed 10 kwietnia 2010 r.

    NPW informowała wtedy, że z dwóch opinii -
    sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS -
    będących w dyspozycji prokuratury wojskowej nie wynika, aby brzoza w
    Smoleńsku była ułamana przed 10 kwietnia 2010 r. Ponadto - jak
    informowano - prokuratura dysponuje zeznaniami świadków obserwujących
    moment podchodzenia do lądowania samolotu, z których wynika, iż doszło
    do uderzenia lewym skrzydłem samolotu w brzozę, wskutek czego drzewo
    przełamało się.

    W październiku 2012 r. w celu badań laboratoryjnych
    odcięte zostały przez polskich specjalistów "dwa fragmenty brzozy".
    Podczas pobytu polskich prokuratorów i biegłych w Rosji na przełomie
    lutego i marca br. odcięte fragmenty poddano oględzinom wspólnie z
    rosyjskimi specjalistami.

    Prokuratura wojskowa informowała także, że brzoza, w
    którą uderzył samolot, została przełamana na wysokości około 666 cm.
    W
    raporcie komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera
    wysokość przecięcia brzozy określono na 5,1 m. "W raporcie komisji
    Millera podano wysokość uderzenia w brzozę, które doprowadziło do
    oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość przełamania drzewa" -
    tłumaczył 1,5-metrową różnicę uczestniczący w pracach komisji Maciej
    Lasek.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    234. Rosyjski drenażDo Wojskowej

    Maryla, wt., 14/01/2014 - 15:15

    Rosyjski drenaż

    Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło 25 wniosków o pomoc prawną ze strony rosyjskiej

    Rosja skierowała do Polski więcej wniosków o
    pomoc prawną w sprawie katastrofy smoleńskiej, niż polska prokuratura
    wysłała do Moskwy. Do Federacji wyekspediowaliśmy znacznie więcej tomów
    akt, niż sami dostaliśmy. Polscy śledczy podkreślają, że wciąż brakuje
    im wielu istotnych dokumentów.

    W zeszłym roku polskie śledztwo smoleńskie zdominowały perturbacje
    wokół badań próbek mogących zawierać ślady materiałów wybuchowych,
    tymczasem praktycznie nie zauważono, że dokonuje się swoisty rosyjski
    drenaż dokumentacji śledczej, i to bez należytej wzajemności.

    – Do Federacji Rosyjskiej skierowano 23 wnioski o pomoc prawną – mówi
    „Naszemu Dziennikowi” rzecznik prasowy naczelnego prokuratora
    wojskowego ppłk Janusz Wójcik.

    Kolejne wnioski trafiły też na Białoruś – 3, do USA – 2 i do Danii –
    2. Strona rosyjska jest bardziej aktywna w pozyskiwaniu dokumentacji.

    – Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło łącznie 25
    wniosków o pomoc prawną ze strony rosyjskiej, mających związek z
    postępowaniem dotyczącym katastrofy smoleńskiej – informuje prok.
    Wójcik.

    Ze znacznie większym rozziewem mamy do czynienia w przypadku ilości
    przekazanych materiałów. – W wyniku realizacji wniosków o pomoc prawną
    WPO w Warszawie otrzymała 93 tomy materiałów z Federacji Rosyjskiej, a w
    wyniku realizacji wniosków o pomoc prawną WPO w Warszawie przekazała
    133 tomy materiałów do Federacji Rosyjskiej – dodaje prokurator.

    Objętość tomów jest standaryzowana i zasadniczo nie różnią się one wielkością.

    – Świadczy to tylko o tym, że to nasze śledztwo prokuraturę męczy,
    natomiast Rosjanie do swojego śledztwa biorą wszystkie nasze dokumenty–
    ocenia mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar
    tragedii.

    – To, co szczególnie jest zaskakujące, to liczba stron przesłanych
    wniosków. To potwierdza tylko, że Rosjanie nie chcą nam przekazywać tych
    dokumentów, w dużej mierze procedur lotniskowych, które są objętościowo
    duże. Inaczej sobie nie potrafię tej różnicy wytłumaczyć, szczególnie
    że gros dowodów, materiałów znajduje się na terenie Rosji. To pokazuje,
    że po stronie Polski jest jakaś wola współpracy, a po stronie rosyjskiej
    jest jej niewiele. Fakty mówią same za siebie – podkreśla mec. Bartosz
    Kownacki.

    Dokumenty specznaczenia

    A zaniechania po stronie rosyjskiej są ogromne. Dość powiedzieć, że w
    ostatnim rzucie, w październiku zeszłego roku, trafiły do nas akta
    zawierające m.in. przesłuchania świadków z czerwca 2010 roku.

    – Do chwili obecnej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
    oczekuje na przekazanie przez stronę rosyjską materiałów wskazanych w
    niezrealizowanych wnioskach o pomoc prawną w rodzaju; szczątków samolotu
    Tu-154M nr 101 wraz z rejestratorami lotu, dokumentacji dotyczącej
    lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, jego wyposażenia, osób pracujących na
    lotnisku 7 i 10 kwietnia 2010 r. (w szczególności członków Grupy
    Kierowania Lotami ), aktów normatywnych regulujących system sprawowania
    kontroli ruchu lotniczego na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj w odniesieniu
    do sytuacji z dnia 10 kwietnia, czy też brakującej dokumentacji
    fotograficznej z oględzin miejsca katastrofy – wylicza prok. Wójcik.

    Ale to tylko część nieprzekazanych rzeczy. W drugiej połowie zeszłego
    roku prokuratorzy wskazywali, że nadal jest niekompletna dokumentacja
    sądowo-medyczna ofiar.

    Dlatego pod koniec sierpnia śledczy ponownie zwrócili się m.in. o
    „przesłanie uwierzytelnionej kopii wskazanych szczegółowo nieprzesłanych
    dotychczas dokumentów sądowo-medycznych” oraz o materiały dotyczące
    lotniska.

    – Można dojść do różnych wniosków i w różny sposób tłumaczyć ilość
    wniosków, że Polacy szersze piszą te wnioski, dlatego ich mniej
    potrzebują, ale problem jest głębszy – mówi Kownacki.

    – Na pewno ta wymiana jest z ujemnym saldem dla nas. Nie ma żadnej
    wątpliwości, że oni na tym wychodzą lepiej, ale to jest kwestia naszej
    postawy. Uważam, że nie ma co szukać winy po drugiej stronie, tylko
    trzeba się zastanowić, gdzie jest u nas – podkreśla Pszczółkowski.

    Katastrofa w Rosji czy w Polsce?

    Dysproporcja w ilości wniosków na naszą niekorzyść utrzymuje się od
    początków zeszłego roku. Do kwietnia 2013 r. polska prokuratura
    skierowała 19 wniosków, natomiast Rosjanie taką ilość wystosowali
    jeszcze w drugiej połowie 2012 roku. W kwietniu 2013 r. było ich już 23,
    a po tej dacie doszły jeszcze dwa. Przy czym z tych 19 wniosków
    Rosjanie wykonali w całości zaledwie osiem, inne zrealizowano w części
    lub czekają na realizację. Natomiast Polacy spośród tych 23 rosyjskich
    wniosków zrealizowali w całości 17.

    – Można odnieść wrażenie, że do katastrofy doszło w Polsce, a nie w
    Rosji. Problem jest jednak głębszy, bo to pokazuje, że strona polska
    cały czas jest w defensywie – uważa Kownacki.

    W ocenie Pszczółkowskiego, śledztwo rosyjskie nabiera rozpędu i wcale
    tak szybko się nie zakończy. – Kiedyś miało się ono ku końcowi, a teraz
    moim zdaniem rozkwita. Patrząc na realizację rosyjskich wniosków o
    pomoc prawną przez polską prokuraturę, myślę, że ulega to śledztwo
    dalszemu pogłębianiu, a przez to spowolnieniu, jeśli chodzi o czas jego
    zakończenia – uważa adwokat.

    – Nie stwierdzono zwiększonej ilości wniosków o pomoc prawną nadsyłanych w ostatnim czasie – zaznacza jednak Wójcik.

    Jeszcze bardziej widać różnicę w ilości przekazanej dokumentacji, co
    utrzymuje się już od dawna. Do początków 2013 r. do Rosji trafiło 115
    tomów akt, a Polska otrzymała niewiele ponad 70. Nie poprawił tej
    statystyki rok 2013. Jeśli nie liczyć dokumentacji, którą śledczy sami
    sporządzili podczas pobytu w Smoleńsku, to Rosjanie przekazywali ledwie
    po kilka tomów akt, w styczniu prokuratura otrzymała dwa tomy, w lutym
    też dwa, podobnie w lipcu.

    Przy czym oczekiwania Rosjan są niejednokrotnie zaskakujące, by nie
    rzec bulwersujące. I tak – co ujawnił „Nasz Dziennik” – polscy śledczy
    na wniosek Rosjan musieli m.in. niektórym bliskim ofiar katastrofy
    odtwarzać nagrania rozmów załogi Tu-154M z pytaniem, czy rozpoznają
    głosy swoich krewnych.

    W lutym zeszłego roku natomiast przekazano do Rosji dokumentację
    zawierającą dane pilotów tupolewa. – Wśród przekazanych materiałów
    znalazła się m.in. dokumentacja dotycząca danych genealogicznych załogi
    samolotu Tu-154M – informował prok. Marcin Maksjan z NPW.

    – Można odmówić udzielenia takiej pomocy jedynie w przypadku uznania,
    że jej udzielenie mogłoby naruszyć suwerenność, bezpieczeństwo,
    porządek publiczny lub inne podstawowe interesy państwa. W tym przypadku
    taka okoliczność nie zachodziła, więc te dane zostały przekazane –
    tłumaczył przy tym.

    Wrak potrzebny czy nie?

    Polska strona ustawicznie dopomina się o zwrot podstawowego dowodu,
    jakim jest wrak samolotu, ale bez rezultatu. – Kwestia zwrotu wraku była
    przedmiotem licznych wypowiedzi prokuratury, która konsekwentnie stoi
    na stanowisku, iż jest on niezwykle istotny dla rozstrzygnięcia
    postępowania i trudno sobie aktualnie wyobrazić zakończenie śledztwa bez
    sprowadzenia wraku do Polski – zapewnia ppłk Janusz Wójcik.

    Ale jeszcze rok temu, w grudniu 2012 r., jego poprzednik płk Zbigniew
    Rzepa zaznaczał, że oczywiście prokuratura zabiega o zwrot wraku
    Tu-154M i oryginałów rejestratorów samolotu, i to jak najszybciej, ale z
    prawnego punktu widzenia nie jest to konieczne do zakończenia śledztwa.
    Widać więc pewną ewolucję stanowiska prokuratora generalnego Andrzeja
    Seremeta, który jeszcze we wrześniu 2012 r. mówił, że można zakończyć
    śledztwo bez obecności wraku, ale rok później już zajmował stanowisko,
    które można określić jako: „wrak potrzebny”.

    W ubiegłym roku śledztwo smoleńskie przedłużano dwukrotnie. Jego
    koszty rosną. – Do dnia 7 stycznia 2014 r. prokuratura wojskowa w ramach
    śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej wydatkowała środki w kwocie
    ok. 5,5 mln zł – podaje Wójcik. W zeszłym roku wydano na nie blisko 2
    mln złotych.

    – Naszego śledztwa nie można skończyć, ponieważ my nie mamy żadnej
    ekspertyzy, my wszystko badamy, prokuratura nie pozyskała żadnej
    ekspertyzy, z którą by się pogodziła, czeka teraz na CLKP, czeka na
    broń, na Instytut Sehna, na odsłuchy itd. – ocenia mecenas Piotr
    Pszczółkowski.

    Zenon Baranowski

    Tygodnik "wSieci" poleca ważny artykuł o prof. Chrisie Cieszewskim: "w ogóle nie mógł być agentem"

    "Uważna analiza zapisu stanowiącego podstawę oskarżeń, pochodzącego
    z dziennika rejestracyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, oraz
    lektura materiałów odnalezionych w Instytucie Pamięci Narodowej dzięki
    pogłębionej kwerendzie badawczej prowadzą do wniosku, że… profesor w
    ogóle nie mógł być agentem."

    Czy bezpodstawnie oskarżony o współpracę z SB Chris
    Cieszewski doczeka się przeprosin? - pyta na łamach tygodnika "wSieci"
    historyk Justyna Błażejowska. W artykule pt. "TW >>Nil<<,
    wymyślony agent", czytamy:

    W grudniu ubiegłego roku w swoim programie „Po prostu” Tomasz
    Sekielski zarzucił współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa profesorowi
    zaangażowanemu w badania nad przebiegiem katastrofy smoleńskiej. „»Nil«
    to pseudonim, pod którym 10 lutego 1982 r. został zarejestrowany Chris
    Cieszewski, wówczas jeszcze Krzysztof”. Uważna analiza zapisu
    stanowiącego podstawę oskarżeń, pochodzącego z dziennika rejestracyjnego
    Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, oraz lektura materiałów odnalezionych w
    Instytucie Pamięci Narodowej dzięki pogłębionej kwerendzie badawczej
    prowadzą do wniosku, że… profesor w ogóle nie mógł być agentem.

    Rodziny smoleńskie domagają się możliwości kopiowania akt śledztwa

    Z kolei szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy
    Tu-154M Antoni Macierewicz (PiS) wraził nadzieję, że w najbliższym
    czasie prokuratura zdecyduje się upublicznić opinię biegłych i wyniki
    badań dotyczących kwestii ewentualnych pozostałości materiałów
    wybuchowych na elementach wraku samolotu.

    Senator Gosiewska: „Mamy utrudniony dostęp do śledztwa”

    „Mamy nadzieję, że prokuratura w kwestii materiałów
    wybuchowych, na wraku Tu-154M swoim zwyczajem nie poinformuje opinii
    publicznej przed udostępnieniem dokumentów rodzinom” – akcentowała
    senator Beata Gosiewska.

    Wdowa po Przemysławie Gosiewskim odniosła się do opinii Centralnego
    Laboratorium Kryminalistycznego Policji w sprawie materiałów
    wybuchowych, która wpłynęła pod koniec grudnia do Wojskowej Prokuratury
    Okręgowej w Warszawie. Prokuratorzy informowali wtedy, że dopiero po
    analizie, materiały będzie można przekazać opinii publicznej.

    Beata Gosiewska akcentowała podczas konferencji, że do tej pory każde wyniki badań były najpierw przekazywane opinii publicznej.

    - Rodziny smoleńskie najczęściej nie wiedziały, że odbyła się
    jakaś konferencja prokuratury i dopiero w późniejszym terminie mogliśmy
    się ubiegać o zapoznanie się z materiałami. Istnieje mała nadzieja, że
    tym razem odbędzie się to w cywilizowany sposób. Mecenas Pszczółkowski
    otrzymał telefon z informacją, iż ma się stawić w prokuraturze, w piątek
    o godzinie 9.00. Być może będzie możliwość zapoznania się z tą opinią.
    Mamy nadzieję, że prokuratura swoim dawnym zwyczajem nie zrobi do piątku
    konferencji i najpierw nie poinformuje o tym opinii publicznej
    – akcentowała senator.

    Senator Beata Gosiewska zaapelowała też o to, by prokuratura
    umożliwiła rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej dostęp do
    dotychczasowych materiałów w wersji elektronicznej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    235. cyrk prokuratury i mediów

    Maryla, pt., 17/01/2014 - 12:10

    "szczegółowa informacja dotycząca opinii fizykochemicznej zostanie
    przedstawiona po uzyskaniu opinii uzupełniającej, co nastąpi po 31 marca
    2014 r.27 grudnia 2013 r. do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęły dodatkowo trzy opinie, aktualnie trwa analiza.
    A WSZYSTKIE MEDIA PISZĄ

    'Brak materiałów wybuchowych na tupolewie i ofiarach'
    Rzecznik prasowy NPW ppłk Janusz Wójcik podał, że 27 grudnia 2013 r. do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie
    wpłynęła opinia fizykochemiczna CLKP. - Po wnikliwej analizie
    prokuratorzy prowadzący śledztwo zasięgnęli w dniu 16 stycznia 2014 r.
    opinii uzupełniającej CLKP, uznając opinię fizykochemiczną za niepełną i
    w pewnych fragmentach niejasną - dodał.

    "Nadmienić
    jednak należy, że w konkluzji opinii fizykochemicznej biegli z CLKP
    ustalili m.in., iż w poddanych analizie próbkach pobranych podczas
    sekcji ekshumowanych zwłok oraz z powierzchni wytypowanych miejsc i
    elementów szczątków ww. samolotu nie ujawniono śladów pozostałości
    materiałów wybuchowych oraz substancji będących produktami ich
    degradacji" - głosi komunikat NPW.Dodano, że szczegółowa informacja dotycząca opinii fizykochemicznej
    zostanie przedstawiona po uzyskaniu opinii uzupełniającej, co nastąpi po
    31 marca 2014 r.

    Będą jeszcze trzy opinie


    NPW podała też, że 27 grudnia 2013 r. do Wojskowej Prokuratury
    Okręgowej w Warszawie wpłynęły dodatkowo trzy opinie, wykonane przez
    Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji - dwie z zakresu chemii i
    jedna z zakresu mechanoskopii i metaloznawstwa. Aktualnie trwa ich
    analiza, dlatego też upublicznienie zawartych w nich wniosków i
    konkluzji będzie możliwe w terminie późniejszym.

    Minął
    ponad rok od głośnej publikacji Cezarego Gmyza "Trotyl we wraku
    tupolewa", w wyniku której dziennikarz stracił pracę w
    "Rzeczpospolitej". To właśnie w wyniku tego tekstu NPW zaczęła badania
    wraku na obecność materiałów wybuchowych.

    Macierewicz:
    „Prokuratura wojskowa potrafi tylko kręcić i mataczyć. Sama
    zdezawuowała wartość swoich dotychczasowych działań”. 

    "Pełnomocnicy wskazywali, że obecność ich i ekspertów, których
    byliśmy gotowi wskazać, jest niezbędna. Obecna sytuacja pokazuje, że
    byłoby lepiej, gdyby śledczy skorzystali z obecności pełnomocników i
    pomocy ekspertów, który zespół parlamentarny był w stanie wskazać".

    I kto tu gra wrakiem?

    Mec. Pszczółkowski: W kwestii katastrofy smoleńskiej to nikt
    inny, tylko premier zafundował prokuraturze taki porządek prawny

    Z mec. Piotrem Pszczółkowskim rozmawia Anna Ambroziak

    „Wrak tupolewa dostalibyśmy jutro rano, gdyby nasza prokuratura
    oceniła, że nie ma najmniejszej winy strony rosyjskiej w tej katastrofie
    lotniczej”. Jak Pan ocenia tę wypowiedź Radosława Sikorskiego?

    – Mój komentarz jest następujący: wrak Tu-154M byłby od dawna w
    Polsce, gdyby rząd, którego ministrem jest pan Radosław Sikorski, po 10
    kwietnia 2010 r., stosując polskie prawo, przyjął właściwy porządek
    badania katastrofy smoleńskiej. I nie oddał tego śledztwa i dowodów
    rzeczowych, w tym wraku Tu-154M, o którym mówi pan minister, Rosjanom.

    Czy to oświadczenie można odebrać jako próbę nacisku na prokuratorów referentów?

    – Sądzę, że prokuratorzy referenci, jeżeliby mieli słuchać pewnych
    sugestii, to nie ze strony ministra spraw zagranicznych. Myślę, że
    oświadczenie ministra Sikorskiego należy pojmować bardziej w kategoriach
    próby oczyszczenia się za to, co strona rządowa wykonała, a właściwie
    za to, czego nie wykonała po katastrofie smoleńskiej. Wydaje mi się, że
    większym problemem jest jednak to, że minister spraw zagranicznych po
    czterech latach jeszcze nie widzi związku przyczynowego pomiędzy
    działaniami tego rządu a tymi problemami z wrakiem.

    Dlaczego, Pana zdaniem, Rosjanie tak długo zwlekają ze zwrotem wraku?

    – Odpowiedź jest krótka: dlatego że polska administracja rządowa na
    to pozwoliła. Przyczyna jest jedna: to jest zachowanie tego rządu po
    katastrofie. Premier Donald Tusk , działając wbrew polskiemu prawu,
    zawarł ustną umowę z premierem Putinem, na podstawie której badanie
    polskiego statku powietrznego wojskowego poddano procedurom cywilnym.

    Zawarto porozumienie, które było merytorycznie szkodliwe dla Polski, i
    to wbrew polskiemu porządkowi prawnemu, który wyznaczało porozumienie z
    14 grudnia 1993 roku. Gwarantowało ono wspólny dostęp obu stron:
    polskiej i rosyjskiej, do dowodów rzeczowych. Zastosowanie tego właśnie
    porozumienia spowodowałoby, że sprawa od dawna byłaby zbadana. A wrak
    Tu-154M od dawna znajdowałby się w Polsce. Słyszałem już dziesiątki
    zapowiedzi poszczególnych ministrów tego rządu… I pana ministra
    Sikorskiego, i kolejnych ministrów sprawiedliwości. Ipana prokuratora
    generalnego Andrzeja Seremeta. Nieskuteczność wszystkich tych zapowiedzi
    utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że przyczyna tego jest taka, na
    jaką wskazałem wcześniej: to jest po prostu działanie polskiej admini-
    stracji rządowej po katastrofie, działanie sprzeczne z polskim prawem,
    merytorycznie szkodliwe dla badania tej katastrofy i skutkujące właśnie
    tym, a nie czym innym.

    Szef MSZ twierdzi, że rosyjska gra wrakiem byłaby jeszcze bardziej skuteczna, gdyby krajem rządziło PiS.

    – W tym zakresie ocenę wiarygodności pana ministra będziemy w stanie
    podjąć po najbliższych wyborach parlamentarnych. Jeśli chodzi o to, o
    czym mówi pan minister Sikorski, czyli o grze Rosji z polską prokuraturą
    – tu od samego początku śledztwa smoleńskiego wskazywałem, że bez
    wsparcia prokuratury przez rząd w zakresie pozyskiwania dowodów
    rzeczowych po katastrofie nigdy tych dowodów nie odzyskamy. Myślę, że
    działania rządu w tym zakresie nacechowane są już od dłuższego czasu aż
    nadto widocznym cynizmem – wciąż podnosi się ową kwestię niezależności
    prokuratury od rządu. Tymczasem w kwestii katastrofy smoleńskiej to nikt
    inny, jak właśnie pan premier Tusk, szef rządu, zafundował prokuraturze
    taki porządek prawny, który spowodował, że właściwie jest ona w wielu
    kwestiach bezradna. Pan prokurator Seremet nie ma żadnej siły przebicia w
    stosunkach z Rosją, a rząd ustami pana ministra Sikorskiego w tej
    chwili zaczyna sobie przypominać o problemie tupolewa. Szkoda, że nie
    przypomniał sobie o tym wcześniej.



    Prokuratura: niejasna opinia ws. materiałów wybuchowych na Tu-154M

    Nie ujawniono śladów pozostałości materiałów
    wybuchowych w poddanych analizie próbkach pobranych podczas sekcji
    zwłok, z miejsca katastrofy i elementów wraku Tu-154M w Smoleńsku –
    wynika z opinii fizykochemicznej Centralnego Laboratorium
    Kryminalistycznego Policji.
    Jak poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa opinia CLKP jest
    niepełna i w pewnych fragmentach niejasna. Wojskowa Prokuratura
    poinformowała też, że jest w posiadaniu 3 opinii wykonanych przez
    Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji: dwóch z zakresu chemii i
    jednej z zakresu mechanoskopii i metaloznawstwa. Prokuratura dodała, że
    cały czas trwa analiza dokumentów i że uzupełnienie opinii
    fizykochemicznej ma nastąpić po 31 marca 2014 r.Wobec niejasnej opinii CLKP pełnomocnik części rodzin ofiar
    katastrofy smoleńskiej mec. Piotr Pszczółkowski poddaje pod rozwagę
    potrzebę informowania opinii publicznej o jakichkolwiek ustaleniach.- Mogę powiedzieć, nie naruszając tajemnicy postępowania, że moich
    oczekiwań ta opinia także nie spełnia. Oczekuję, że opinia uzupełniająca
    będzie pełniejsza niż ta, która została przedstawiona. Dopiero wówczas
    będzie można ujawnić jej treść, czy też wnioski. Skoro sama prokuratura
    zadecydowała o potrzebie uzupełnienia tej opinii wydaje się wątpliwym
    epatowanie opinii publicznej jakimikolwiek zawartymi w niej ustaleniami.
    One się nie bronią. Opinia wymaga, zdaniem prokuratury, uzupełnienia.
    Wydaje się, że wszelkie komentarze, co do merytorycznej treści tej
    opinii, są po prostu przedwczesne
    – powiedział mec. Piotr Pszczółkowski.Z kolei mec. Bartosz Kownacki powiedział, że taka opinia była do
    przewidzenia po wcześniejszych informacjach prokuratorów; komunikat jest
    jednak zaskoczeniem, ponieważ dziś pełnomocnicy rodzin ofiar mieli
    zapoznać się z opinią. Pełnomocnicy wnioskowali do prokuratury, aby do
    tego czasu nie ujawniała informacji na ten temat.- Po zapoznaniu się z opinią, chcielibyśmy ustalić co należy jeszcze
    uzupełnić; bo widać, że prokuratura ma wątpliwości. Co więcej, cały nie
    wiem czy ta opinia jest rzeczywiście kompleksowa. Przypomnijmy,
    przeprowadzono badania sześciu ofiar katastrofy, pozostałych ciał nie
    przebadano z oczywistych względów, m.in. ze względu na to, że Rosjanie
    nie przeprowadzili w sposób prawidłowy sekcji zwłok. Również ten fakt
    jest sprawą otwartą, nie można w takiej sytuacji mówić o opinii
    kompleksowej 
    – zaznaczył pos. Bartosz Kownacki.


    Działania NPW wyglądają jak próba "wysadzenia prokuratora generalnego"

    Działania NPW wyglądają jak próba "wysadzenia prokuratora generalnego"
    W "Faktach po Faktach" o ekspertyzie ws. materiałów wybuchowych na wraku tupolewa.
    zobacz więcej »

    Braki w ekspertyzie

    Opinia biegłych o braku śladów materiałów
    wybuchowych w próbkach pobranych podczas sekcji zwłok, z miejsca
    katastrofy i elementów Tu-154 w Smoleńsku jest niepełna i niejasna –
    przyznaje prokuratura.

    Opinia biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji
    (CLK) – jak informował już „Nasz Dziennik” – wpłynęła do prokuratury
    pod koniec ubiegłego roku. Została oparta na badaniach próbek z wraku
    pobranych na jesieni 2012 r. i na przełomie lipca i sierpnia 2013 r.
    oraz próbek pobranych ze zwłok ofiar podczas ich ekshumacji w Polsce, a
    także na oględzinach fragmentów tupolewa i materiale dowodowym ze
    śledztwa. Próbki pobrano podczas dwukrotnego pobytu w Smoleńsku polskich
    biegłych i prokuratorów.

    Jesienią 2012 r. pobrano 258 próbek (124 próbki gleby z miejsca
    katastrofy i 134 próbki z wraku; ze względu na warunki atmosferyczne
    panujące w Smoleńsku nie pobrano wtedy próbek z foteli wraku samolotu) –
    analizy wykonane przez CLK wykazały jednak brak pozostałości materiałów
    wybuchowych na elementach wraku Tu-154M.

    Na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek
    wyświetlał się wprawdzie napis TNT – prokuratura wojskowa wielokrotnie
    wskazywała jednak, że nie jest to jednoznaczne ze stwierdzeniem
    obecności trotylu. Kolejne ponad 300 próbek zostało zebranych w
    Smoleńsku na przełomie lipca i sierpnia ubiegłego roku.

    W drugiej połowie sierpnia w eskorcie Żandarmerii Wojskowej
    przetransportowano je do warszawskiego CLK. Ten materiał pobrano m.in. z
    foteli rządowego Tu-154M, pasów bezpieczeństwa, wózków na posiłki dla
    pasażerów oraz różnych drobnych przedmiotów będących w wyposażeniu
    samolotu.

    Opinia do uzupełnienia

    „Nie ujawniono śladów pozostałości materiałów wybuchowych w prób-
    kach pobranych podczas sekcji zwłok, z miejsca katastrofy i elementów
    szczątków Tu-154 w Smoleńsku” – głosi piątkowy komunikat prokuratury
    wojskowej.

    Prokuratura sama jednak przyznaje, że opinia fizykochemiczna biegłych
    nie jest pełna, że są w niej pewne niejasności. Dlatego śledczy
    zwrócili się już do biegłych o jej uzupełnienie. Opinia uzupełniająca ma
    być gotowa po 31 marca br.

    Jakkolwiek prokuratura wzmiankuje, że opinia biegłych nie spełnia
    wszystkich oczekiwanych wymagań, to zaraz potem definitywnie stwierdza,
    że konkluzja opinii fizykochemicznej biegłych z CLK jest właśnie taka: w
    poddanych analizie próbkach pobranych podczas sekcji ekshumowanych
    zwłok oraz z powierzchni wytypowanych miejsc i elementów szczątków
    tupolewa nie ujawniono śladów pozostałości materiałów wybuchowych oraz
    substancji będących produktami ich degradacji.

    Jak rozumieć ten zabieg? Z jednej strony, gdyby śledczy w tej sprawie
    milczeli, dane z ekspertyz i tak mogłyby ujrzeć światło dzienne.
    Zresztą prokuratura tłumaczy zaraz na wstępie wczorajszego komunikatu,
    że miała tu na uwadze „niesłabnące zainteresowanie opinii publicznej
    kwestią potwierdzenia bądź wykluczenia na pokładzie samolotu Tu-154M nr
    101 wybuchu materiałów wybuchowych”.

    Z drugiej jednak strony, formułowanie tego typu oględnych komunikatów
    nadal pozostawia znaki zapytania – nawet jeśli śledczy są przekonani,
    że dodatkowe ekspertyzy niczego nowego do sprawy nie wniosą. Zgadza się z
    tym mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego w
    śledztwie smoleńskim.

    – Zapoznałem się z treścią tej opinii i podzielam pogląd prokuratorów
    referentów, że wymaga ona uzupełnienia, bo jest niejasna i niepełna. Ta
    opinia jest daleka od doskonałości, budzi wątpliwości procesowe –
    stwierdza krótko mec. Piotr Pszczółkowski, nie wdając się jednak w żadne
    szczegóły.

    – Jaki jest sens epatowania opinii publicznej takimi ustaleniami,
    skoro sama prokuratura widzi konieczność ich uzupełniania? Komunikat
    prokuratury jest przedwczesny w zakresie, w jakim ujawnia merytoryczne
    aspekty opinii dyskredytowanej przez samych prokuratorów. To zdarza się
    bardzo rzadko, żeby prokurator na etapie postępowania przygotowawczego
    sam z urzędu żądał uzupełnienia opinii biegłych – dodaje prawnik.

    Prokuratura zaprzecza, jakoby powodem wystąpienia śledczych o
    uzupełnienie opinii biegłych była konieczność poddania badaniom
    laboratoryjnym próbek zabezpieczonych z jednego z ekshumowanych ciał
    ofiar katastrofy, o czym donosiła w piątek „Rzeczpospolita”.

    Słowotok Laska

    Komunikat prokuratury uruchomił potok kategorycznych wypowiedzi. Na
    temat wyników analizy biegłych z CLK wypowiedział się m.in. Maciej
    Lasek, były członek KBWLLP, obecnie kierujący pracami PKBWL i stojący na
    czele zespołu ds. wyjaśniania tragedii smoleńskiej, działającego przy
    kancelarii premiera. Lasek przekonuje, że ekspertyza biegłych potwierdza
    jedynie to, co zostało już określone w czasie badania katastrofy przez
    tzw. komisję Millera. Jak powiedział, wybuchu na tupolewie nie
    potwierdziły ani oględziny szczątków na miejscu wypadku, ani zeznania
    świadków. Warto jednak pamiętać, że eksperci komisji Millera dysponowali
    jedynie próbkami z kadłuba samolotu, które w dodatku pobrała strona
    rosyjska.

    – To jest efekt owego nieszczęsnego przekazu prokuratury, która sama
    przyznaje, że nie można o tej opinii biegłych mówić cokolwiek
    merytorycznie, skoro zleca się jej uzupełnienie. Opinia CLK ma być
    opinią kompleksową, od tego są biegli, od tego są fachowcy, którzy mają
    za zadanie ustalenie stanu faktycznego – konkluduje mec. Pszczółkowski.

    Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęły także trzy
    opinie wykonane przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji –
    dwie z zakresu chemii i jedna z zakresu mechanoskopii i metaloznawstwa.
    „Aktualnie trwa ich analiza, dlatego też upublicznienie zawartych w nich
    wniosków i konkluzji będzie możliwe w terminie późniejszym” – głosi
    komunikat NPW.

    Prokuratura nie odpowiedziała na pytanie „Naszego Dziennika”, czy
    zamierza ujawnić kompleksową opinię biegłych. Dopytywana, czy o opinii
    będzie informować na konferencji prasowej, NPW deklaruje, że informacja o
    ewentualnym terminie takiego spotkania będzie zawarta w komunikacie.

    Anna Ambroziak

    Tajemnicza naprawa w przeddzień katastrofy. Czy ta naprawa kopuły radaru, a może i czegoś więcej, tupolewowi nie zaszkodziła?

    Nie znam procedur bezpieczeństwa, czy to BOR miał sprawdzać, czy
    ABW – nie wiem – ale ktoś do cholery nadzorować to musiał! Przez cztery
    lata tego nie sprawdziliście? Co to za śledztwo? Co co to za badanie
    katastrofy?


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    236. Zagadka 14 sekund Biegli mają

    Maryla, sob., 25/01/2014 - 11:30

    Zagadka 14 sekund

    Biegli mają problem z rekonstrukcją ostatniej fazy lotu rządowego Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem

    Brakuje ważnych danych wejściowych, bez których każda ekspertyza będzie obarczona zbyt dużym marginesem błędu.

    „Żadne dostępne źródło nie zawiera informacji dotyczącej momentów
    bezwładności Tu-154M” – przyznaje prof. Grzegorz Kowaleczko. To jego
    praca rekomendowana przez zespół Macieja Laska jako jednoznacznie
    rozstrzygająca o sekwencji zdarzeń w końcowej fazie lotu tupolewa ma
    potwierdzać wersję o wykonaniu przez samolot półbeczki autorotacyjnej.

    Problem w tym, że ekspertyzie prof. Kowaleczki, co przyznaje sam
    autor, daleko do doskonałości. Do identyfikacji charakterystyk masowych
    samolotu (momenty bezwładności) przyjęto dane Boeinga 727-200, bo – jak
    pisze Kowaleczko – konstrukcja ta jest „zbliżona” do Tu-154M. To samo
    odnosi się do profili aerodynamicznych skrzydła i usterzenia. „Ponieważ
    literatura dotycząca samolotu Tu-154M nie zawiera takich danych,
    wykorzystano dane dotyczące samolotu Boeinga 747” – czytamy w analizie.

    Ale, co uczciwie przyznaje sam Kowaleczko, „porównanie to ma
    charakter ograniczony i z powodu braku danych nie uwzględnia
    dynamicznych własności samolotu. Możliwe było jedynie porównanie
    pojedynczych, często niekompletnych danych dotyczących ustalonych stanów
    lotu”.

    Licząca 103 strony praca Kowaleczki opiera się na wielu źródłach,
    mniej lub bardziej wątpliwych, a także uproszczeniach wpływających na
    wynik. Niektóre są oczywiste i nieuniknione (np. fakt nieuwzględnienia
    wiatru). Większość potrzebnych danych o właściwościach aerodynamicznych
    Tu-154 czerpał z rosyjskich książek. Używał też profesjonalnego programu
    do obliczeń tego rodzaju Advanced Aircraft Analysis. Najtrudniejsze
    jest stwierdzenie, jak na działające siły wpłynęło oderwanie fragmentu
    skrzydła.

    Profesor Grzegorz Kowaleczko użył tzw. metody panelowej pozwalającej
    na określenie rozkładu współczynnika siły nośnej wzdłuż skrzydła dla
    różnych kątów natarcia (czyli między powierzchnią skrzydła a kierunkiem
    ruchu samolotu względem powietrza). Pewne przybliżenia i uproszczenia
    związane były z kształtem skrzydła. Wiele ważnych danych zamiast z
    tupolewa pochodzi z podobnego do niego boeinga 727-200. Chodzi o profile
    aerodynamiczne skrzydła i usterzenia, a także momenty bezwładności
    samolotu. Kowaleczko wiele brakujących danych oblicza metodami
    teoretycznymi opisanymi w fachowej literaturze.

    Różne dane

    W zakresie masy samolotu i ustalenia jego środka ciężkości naukowiec
    przyjął dane komisji Millera. Inne pochodzą z raportu MAK. W tym celu
    Kowaleczko napisał własny program komputerowy, który digitalizuje
    powiększone fragmenty wykresów rosyjskiego raportu. W ten sposób
    ustalono prędkość samolotu w punkcie, który autor przyjmuje za początek
    swojej symulacji (na mniej więcej 8 sekund przed brzozą). Prędkość ta
    wynosi 77,78 m/s. Z danych rosyjskich wzięto także wysokość radiową w
    tym samym punkcie i wysokość w kilku dalszych punktach. W ten sposób
    można określić początkowy kąt pochylenia toru lotu.

    Raport MAK dostarczył dane o pracy silnika i wychyleniu sterów. Dlaczego źródłem był rosyjski, a nie polski raport?

    – Powodem tego była zasadniczo lepsza jakość zamieszczonych tam
    przebiegów, co dawało lepszą możliwość poprawnej ich digitalizacji –
    odpowiada prof. Kowaleczko. Profil terenu odtworzono z dostępnych w
    internecie map (Google Earth).

    Symulacja obejmuje około 14 sekund. Domniemane zderzenie z brzozą
    następuje mniej więcej w środku (dokładnie 8,39 sekundy od początku
    symulacji). Wysokość bezwzględna samolotu (liczona od poziomu progu pasa
    startowego) w chwili początkowej wynosi według autora 18 metrów (MAK
    podaje w tym punkcie 14,12 m).

    W efekcie prof. Kowaleczce wychodzi, że brzoza została przecięta na
    wysokości 7,2 metra. Według komisji Millera było to 5,1 m, w raporcie
    MAK jest 5 m, a biegli prokuratury zmierzyli, że pień odcięty jest na
    wysokości 6,7 m. Różnica między tym ostatnim pomiarem a wynikiem
    Kowaleczki wynosi tylko pół metra.

    Jeśli jednak rzeczywiście w tym miejscu oderwał się fragment skrzydła, to zmniejszy się jego siła nośna.

    Wciąż nie jest jednak jasne, jaki fragment został oderwany i ile siły
    nośnej skrzydło utraciło. Komisje oficjalnie przyjmują, że brzoza
    odcięła 6,5 m, Kowaleczko zdecydował się na 5,6 metra. Jeśli chodzi o
    siłę nośną, to mamy tu bardzo rozbieżne opinie. W środowisku
    parlamentarnego zespołu smoleńskiego mówi się, że jest to zaledwie 3-5
    tony (niecałe 4 proc. masy samolotu). Duńczyk Glenn Jørgensen wylicza
    8,9 t (11,4 proc.), Artymowicz – 11 t (14,1 proc.). Maciej Lasek mówił o
    20 procentach.

    Profesor Grzegorz Kowaleczko ma zamiast tego wzór pozwalający
    wyliczyć siłę nośną w zależności od kąta natarcia. Zgodnie z najnowszą
    wersją jego pracy siła lewego skrzydła spada najpierw o 16 ton
    (rzeczywiście 20 proc.), ale wkrótce spada też siła nośna prawego
    skrzydła (w wyniku wzrostu kąta natarcia) i stąd różnica po niecałych
    dwóch sekundach prawie znika.

    Najważniejsza jest jednak końcowa konfiguracja samolotu, czyli w
    chwili uderzenia w ziemię. Otóż końcowe przechylenie wynosi poniżej 100
    stopni. A więc samolot nie wykonałby półbeczki, ale „ćwierćbeczkę”,
    czyli uderzył o ziemię bokiem (skrzydłem). To poza tym wynik podobny do
    93 st., które po poprawkach wyszły Jørgensenowi. Dla odmiany komisja
    Millera podaje wartość 150 st., a MAK aż 210 stopni.

    Problemem jest tzw. walidacja zastosowanego modelu. Kowaleczko nie
    mógł sprawdzić, czy przyjęte przez niego współczynniki „pasują” do
    rzeczywistości. W praktyce testuje się model przy użyciu rzeczywistego
    samolotu lub modelu w tunelu aerodynamicznym. Wówczas można skorygować
    współczynniki. Profesor mógł jedynie sprawdzić zgodność uzyskiwanych
    danych z podawanymi w dostępnej literaturze. Kowaleczko twierdzi, że
    początkowe dane niezbyt mocno wpływają na końcowy wynik.

    – Szukałem odpowiedzi na pytanie, czy zmiana np. początkowego kąta
    pochylenia toru lotu o 10 proc. lub prędkości lotu o 1 proc. wpłynie
    zasadniczo na obrót samolotu. Za każdym razem odpowiedź była przecząca –
    tłumaczy.

    Czego nie zrobił Lasek?

    Kowaleczko nie ma dostępu do najlepszego narzędzia, jakim byłby tunel
    aerodynamiczny. Jest takich kilka w Polsce. Ma o to pretensje i do
    komisji Millera, i do zespołu parlamentarnego.

    – Dlaczego zespół zamawiający odpłatnie różne ekspertyzy nie zlecił
    prostych badań w tunelu aerodynamicznym żadnej instytucji, która ma taki
    tunel na wyposażeniu. Przecięłoby to dyskusje na temat wielkości
    utraconej siły nośnej. Może chodzi tu o „ciągnięcie” dyskusji
    –zastanawia się.

    Trzeba więc patrzeć na wyniki symulacji Kowaleczki raczej jakościowo
    niż ilościowo. To pewne przybliżenie tego, co się stało, do tego nie
    wiadomo, z jaką dokładnością. Z pewnością pokazuje, że ustalenia raportu
    Millera nie są wcale tak oczywiste, jak twierdzą jego autorzy. Wskazuje
    to także na konieczność wykonania koniecznych badań dla poprawnej
    walidacji modelu oraz sprawdzenia wszystkich formuł i obliczeń. Można
    mieć nadzieję, że zdecyduje się na to zespół biegłych prokuratury.

    Problem z symulacją

    Trudno też jednoznacznie zinterpretować wyniki symulacji. Jak
    mianowicie wytłumaczyć jej niezgodność z danymi oficjalnymi. Trzeba
    jednak pamiętać, że komisja Millera w sposób bardzo niejasny określała
    konfigurację samolotu w ostatniej fazie lotu, szczególnie gdy nie można
    było skorzystać z zapisów rejestratorów, bo w tak nietypowym położeniu
    samolotu przyrządy pokładowe już nie działały. Może wynik Kowaleczki da
    się uzgodnić z wiedzą o ułożeniu wraku po katastrofie? Inną drogą idzie
    Jørgensen. Twierdzi, że końcowe ułożenie, takie jak na zdjęciach z
    wrakowiska, można uzyskać, zakładając utratę jeszcze jednego fragmentu
    lewego skrzydła. Z kolei zespół parlamentarny, opierając się na własnych
    ustaleniach trajektorii lotu, w ogóle odrzuca możliwość uderzenia w
    brzozę.

    W pracy Kowaleczki widać wieloletnie doświadczenie wykładowcy –
    rozpoczyna od szczegółowego wstępu teoretycznego, definiuje dokładnie
    wszystkie pojęcia: pochylenie, przechylenie, odchylenie, kąty natarcia i
    ślizgu, współczynniki aerodynamiczne, trzy różne układy współrzędnych.
    Ceną za tę precyzję jest utrata czytelności dla przeciętnego czytelnika.
    Zamiast obrazków samolotów w prostej prezentacji pojawiają się wektory,
    macierze i układy równań różniczkowych.

    Problem w tym, że nie wystarczy tych równań rozwiązać i mieć gotowy
    wynik w postaci wykresu albo jeszcze lepiej graficznej symulacji ruchu
    samolotu. Rzecz w przyjętych współczynnikach i parametrach, których jest
    kilkadziesiąt i większość jest mniej lub bardziej niepewna.

    – Przyjąłem jako zasadę, że stosuję wartości obliczone teoretycznie i
    ich nie poprawiam. Myślę, że byłbym w stanie tak je zmodyfikować w
    swoim programie, aby uzyskać pełną zgodność symulacji z rejestracją, ale
    natychmiast byłbym oskarżony o fałszowanie modelu – wyjaśnia „Naszemu
    Dziennikowi” prof. Kowaleczko. Przyznaje zatem, że wystarczy drobna
    modyfikacja (a może manipulacja) danymi wejściowymi, by dostać wynik
    praktycznie na zamówienie. Zgodność „z rejestracją” oznaczałaby
    potwierdzenie wyników komisji Millera pokazanych na wykresach w tabelach
    załączonych do jej raportu. Ale można sobie wyobrazić zgodność z
    dowolną inną hipotezą przebiegu katastrofy.

    Kowaleczko ma niewielką „konkurencję” w tworzeniu modelu matematycznego katastrofy smoleńskiej.

    – KBWLLP nie zleciła żadnych symulacji, zaś MAK prowadził prace tego
    typu z wykorzystaniem symulatora, w którym model matematyczny samolotu
    jest „zaszyty”. Ale nie umożliwia on według mnie analizy urwania kawałka
    skrzydła – zaznacza prof. Kowaleczko.

    Maciej Lasek, członek komisji Millera, a obecnie szef zespołu
    rządowego mającego „wyjaśniać społeczeństwu” jego ustalenia, w rozmowie z
    „Naszym Dziennikiem” twierdził, że wykonanie takiego modelu byłoby
    nieprzydatne, a do tego bardzo trudne.

    – Moim celem była odpowiedź na pytanie, czy samolot mógł wykonać
    obrót. Nie starałem się uzyskać absolutnej zgodności symulacji z
    zapisami [rejestratorów]. W moim przekonaniu jest to przy istniejących
    ograniczeniach niemożliwe – uważa. W praktyce oznacza to przyjęcie
    założenia, że – tak jak twierdzi MAK i KBWLLP – samolot rzeczywiście
    uderzył lewym skrzydłem w brzozę, w wyniku czego końcówka tego skrzydła
    odłamała się. Następnie należy wykonać symulację dalszego lotu maszyny,
    aż do uderzenia w ziemię. Oficjalne komisje twierdzą, że tupolew wykonał
    półbeczkę, czyli obrócił się wokół podłużnej osi o mniej więcej 180
    stopni, do tego w trakcie unosząc się tak, że nie zahaczył lewym (choć
    skróconym) skrzydłem o ziemię.

    Idealną sytuacją byłby zespół specjalistów pracujący nad takim
    zagadnieniem, potem dyskusja w gronie fachowców lub profesjonalna
    recenzja. Ciężko jednak o takie warunki w przypadku tematu katastrofy. –
    Przygotowując pracę, odczuwałem duże osamotnienie w docieraniu do
    różnych materiałów i danych źródłowych. W zasadzie oparłem się na dwóch
    raportach i trzech książkach dotyczących samolotu. Zauważalna przeze
    mnie niechęć środowiska specjalistów z zakresu lotnictwa do mieszania
    się do wszelkich analiz dotyczących katastrofy spowodowała, że nie
    miałem możliwości bieżącej weryfikacji poszczególnych etapów badań. W
    normalnych warunkach wszelkie wątpliwości byłyby wyjaśnione w ramach
    zespołowej dyskusji. Ja sam mam wiele pytań, na które nie znajduję
    odpowiedzi – wyznaje Kowaleczko.

    Ma w planie prezentację swoich wyników na najbliższej konferencji
    „Mechanika w lotnictwie” w maju (również w Kazimierzu) i inne formy
    konsultacji. – Mam nadzieję, że pojawią się też merytoryczne uwagi.
    Oczekuję na nie, ponieważ nie traktuję swojego raportu jako
    niekwestionowanej prawdy. Dlatego starałem się pokazać kuchnię modelu,
    wyznaczania warunków początkowych i obliczeń – wyjaśnia. Liczył też na
    konferencję prof. Michała Kleibera, prezesa PAN, ale ta nie doszła do
    skutku.

    Piotr Falkowski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    237. Ukryty dowód na wybuch!

    Maryla, sob., 25/01/2014 - 17:37

    Ukryty
    dowód na wybuch! "wSieci" ujawnia raport polskich archeologów
    pracujących w Smoleńsku! Nowy numer tygodnika od poniedziałku w kioskach

    "Zignorowanie opisywanego przez nas raportu to poważny zarzut pod
    adresem wszystkich służb III RP. Nie pierwszy i na pewno nie
    ostatni...."

    Co najmniej 20 tys. elementów samolotu. Szczątki maszyny
    niczym śnieg pokrywające teren przed smoleńskim lotniskiem. Tak naprawdę
    wyglądało miejsce katastrofy TU-154M. Czy można to wytłumaczyć inaczej
    niż potężną eksplozją?
    Ujawniamy szczegóły raportu polskich
    archeologów. (...) Zignorowanie opisywanego przez nas raportu to poważny
    zarzut pod adresem wszystkich służb III RP. Nie pierwszy i na pewno nie
    ostatni. Wniosków, jakie wyłaniają się z prac archeologów, nie można
    jednak zamilczeć. To kolejna mocna poszlaka na to, że 10 kwietnia nie
    zdarzył się zwykły wypadek.

    - pisze redaktor naczelny portalu wPolityce.pl, precyzyjnie opisując to, co zdradza ujawniony przez tygodnik raport.

    Sowiecki rodowód braci Artymowiczów - Resortowi eksperci smoleńscy

    Dodano: 25.01.2014 [19:55]

    Sowiecki rodowód braci Artymowiczów - Resortowi eksperci smoleńscy - niezalezna.pl

    foto: Kadr z programu „Tomasz Lis na żywo”/YouTube

    Prof. Paweł Artymowicz to najbardziej medialny uczony atakujący
    ekspertów, którzy śmieli podważać wiarygodność rosyjskiego oraz
    polskiego – oficjalnego – smoleńskiego śledztwa. Jest autorytetem u
    Lisa, Sekielskiego czy na łamach „Faktów i Mitów”. Jego brat Andrzej
    Artymowicz zasiada w zespole ekspertów powołanym przez Wojskową
    Prokuraturę. Ojciec obu braci Artymowicz, jak sam napisał, „walczył z
    bandami NSZ”. Natomiast dziadek należał do Komunistycznej Partii
    Zachodniej Białorusi i siedział w II RP w więzieniu za antypolską
    działalność




    Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie potwierdziła w odpowiedzi na
    pytania „Gazety Polskiej”, że Andrzej Artymowicz wykonuje w śledztwie w
    sprawie katastrofy smoleńskiej czynności biegłego o specjalności
    przetwarzanie oraz inżynieria dźwięku. Jednocześnie nie chciano nam odpowiedzieć na pytanie, jakie wynagrodzenie pobiera za swoje usługi.



    ‒ Informacja w tym zakresie stanowi tajemnicę skarbową – stwierdził p.o. rzecznika prasowego Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz Wójcik.

    Nie ma wątpliwości, że biegły ‒ brat medialnego eksperta ‒ ma tym samym dostęp do poufnych materiałów śledztwa.



    Powołany po przesłuchaniu ekspertów zespołu

    Andrzej Artymowicz, absolwent Wydziału Reżyserii Dźwięku warszawskiej
    Akademii Muzycznej, zajmuje się m.in. budową symulatorów dla pilotów
    wojskowych i cywilnych.

    Ustaliliśmy, że w śledztwie smoleńskim Andrzej Artymowicz
    opracowuje m.in. opinie z zakresu dźwięków, które zarejestrowano w
    kokpicie rządowego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia
    2010 r.
    Chodzi np. o dźwięk, jaki wydaje samolot po zderzeniu z drzewami.



    Do zespołu biegłych, który działa od trzech lat, został on powołany 25
    lipca 2013 r., już po przesłuchaniu ekspertów zespołu parlamentarnego,
    którym kieruje Antoni Macierewicz. Jako ostatni z ekspertów został
    przesłuchany prof. Wiesław Binienda – miało to miejsce 28 czerwca 2013
    r. Binienda jest autorem ekspertyz przygotowanych dla zespołu Antoniego
    Macierewicza. Z opracowanej przez niego symulacji wynika, że skrzydło Tu-154M nie mogło się złamać po uderzeniu w brzozę w Smoleńsku.

    Ekspertyza prof. Biniendy obala tezy rządowego raportu Jerzego Millera,
    według którego oderwanie się skrzydła w wyniku zderzenia z brzozą było
    bezpośrednią przyczyną katastrofy smoleńskiej.

    Zespół biegłych, w którym jest Andrzej Artymowicz, ma opracować końcową,
    kompleksową opinię w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej.



    Komentator Lisa oraz „Faktów i Mitów”

    Zdecydowanie bardziej znany opinii publicznej jest starszy z braci – Paweł Artymowicz. To on ordynarnie obrażał gen. Andrzeja Błasika i kolportował tezę o winie pilotów. Na Salonie24 ma założony blog o nicku „you-know-who” pod nazwą Fizyka Smoleńska. W
    październiku 2013 r., a więc już po tym, jak jego brat Andrzej został
    biegłym prokuratury, opublikował list otwarty do prof. Biniendy, w
    którym bezpardonowo zaatakował profesora za opracowaną przez niego
    symulację zderzenie skrzydła tupolewa z brzozą.


    ‒ To kontynuacja tych samych bredni. Jest to dalszy ciąg walki z brzozą –
    mówił w programie „Tomasz Lis na żywo” w TVP2, komentując w
    październiku ubiegłego roku konferencję ekspertów zespołu Antoniego
    Macierewicza.

    Z kolei 10 kwietnia 2013 r., po emisji filmu Anity Gargas „Anatomia
    upadku”, był gościem w radiu Agory TOK FM u Tomasza Sekielskiego. ‒ Żeby
    mówić o wybuchu, to musiałby się on zdarzyć w promieniu nie więcej niż
    10 m od brzozy. Czyli ktoś musiałby zaminować brzozę. I jeszcze pilot
    musiałby trafić właśnie w to drzewo – mówił, dodając, że do katastrofy
    doszło, ponieważ „źle wyszkoleni piloci przekroczyli przepisy”. Warto
    podkreślić, że Paweł Artymowicz nie podał żadnych dowodów na
    potwierdzenie swoich słów.



    Paweł Artymowicz chętnie rozmawia także z „Gazetą Wyborczą” oraz tygodnikiem „Polityka”, gdzie 15 kwietnia 2013 r. mówił:

    „Konsultanci Macierewicza, jeden po drugim, przeczą nawzajem sami
    sobie. Politycy i eksperci zespołu Macierewicza brną w teorie wybuchów i
    bomb termopróżniowych (czy jak je tam nazywają), podając zupełnie inne
    czasy, położenia na mapie i wysokości samolotu nad ziemią, kiedy miał on
    rzekomo eksplodować. Pomiędzy bombami zmyślonymi przez dr. inż.
    Grzegorza Szuladzińskiego a wybuchami następującymi zupełnie
    nonsensownie na końcu pola rozrzutu szczątków Tupolewa, głoszonymi przez
    pana Macierewicza, zieje przepaść 9 sekund lotu, czyli ok. 700 m
    odległości. Jeśli podaje się pięć sprzecznych wersji wybuchu i żadna nie
    jest prawdziwa – intencje są jasne: poprzeć teorię zamachu, nie bacząc
    na logikę”.


    W końcu ubiegłego roku Paweł Artymowicz udzielił wywiadu
    antyklerykalnemu tygodnikowi „Fakty i Mity”. Wywiad nosił tytuł „Air
    Show Smoleńsk 2013” i był w całości poświęcony ekspertom zespołu
    Antoniego Macierewicza ‒ prof. Wiesławowi Biniendzie i prof. Chrisowi
    Cieszewskiemu. Redaktorem naczelnym „FiM” jest Roman Kotliński ‒ były
    ksiądz, poseł partii Palikota.



    Paweł Artymowicz od lat jest profesorem i wykładowcą Uniwersytetu w
    Toronto. Zagraniczną edukację zaczął w końcu 1986 r. po wyjeździe do
    USA, gdzie uzyskał stypendium Był już absolwentem Politechniki
    Warszawskiej, gdzie uzyskał tytuł magistra astronomii.

    Wcześniej wielokrotnie wyjeżdżał za granicę, miał także uprawnienia
    pilota wycieczek. Nie miał żadnych trudności z uzyskaniem paszportu i
    bez przeszkód wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W kraju zostali jego
    młodszy brat Andrzej oraz rodzice.



    Dziadek w KPZU, ojciec w MBP

    Stefan Artymowicz, dziadek Pawła i Andrzeja, podczas I wojny światowej
    został ewakuowany z okolic Augustowa do ZSRS i do 1921 r. mieszkał w
    Charkowie. Po powrocie do Polski nawiązał kontakt z Komunistyczną Partią
    Zachodniej Białorusi – za antypolską działalność został aresztowany i
    osadzony w białostockim więzieniu.



    Po sowieckiej agresji w 1939 r. Stefan Artymowicz został skierowany na
    kurs buchalteryjny, a jego 10-letni syn Mikołaj został uczniem
    powszechnej szkoły rosyjskiej i członkiem „Pionierów”.

    „Za czasów okupacji pasałem trzodę chlewną, następnie zaś zwerbowany
    przez Arbeitsamt pracowałem przy budowie szosy. W 1945 r. wstąpiłem w
    szeregi Związku Walki Młodych. Należałem do ORMO. Brałem czynny udział w
    akcji propagandowej referendum [chodzi o sfałszowane referendum w
    styczniu 1946 r. ‒ red.]. W czasie wyborów do Sejmu Ustawodawczego byłem
    członkiem obsługi punktu wyborczego w Mielniku. Tam również walczyłem z
    bandą, która zaatakowała nasz punkt wyborczy”
    – napisał Mikołaj
    Artymowicz w swoim życiorysie, załączonym do podania o przyjęcie do
    pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.



    ‒ Na podstawie tego opisu trudno jednoznacznie wskazać, które
    oddziały niepodległościowego podziemia zaatakowały komunistyczny punkt
    wyborczy w Mielniku. W tamtych rejonach bardzo aktywnie działały
    oddziały zarówno Narodowych Sił Zbrojnych, jak i Armii Krajowej, czyli V
    Brygada Wileńska dowodzona przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”
    oraz miejscowe oddziały poakowskie
    – mówi „GP” Leszek Żebrowski, historyk, badacz dziejów Żołnierzy Wyklętych.



    Mikołaj Artymowicz w 1948 r. wstąpił do Polskiej Partii
    Robotniczej, a następnie do PZPR. Jako student Politechniki Warszawskiej
    uzyskał stypendium Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – pracę w
    MBP rozpoczął na początku lat 50., a ślubowanie złożył 15 lutego 1953 r.


    Z MBP przeszedł do pracy do Zakładów Radiowych im. M. Kasprzaka, będąc
    jednocześnie aktywnym działaczem PZPR. Był w partii do jej końca.

     


    Poniżej publikujemy wpisy blogera you-know-who (takim samym
    nickiem na Salonie24 posługuje się Paweł Artymowicz), które ukazały się
    na forum internetowym „Gazety Wyborczej” w listopadzie 2010 r. – na
    tekst nanieśliśmy polskie znaki, zachowaliśmy natomiast oryginalną treść
    również bełkotliwych komentarzy
    :



    jest mi przykro, potwierdza się najgorsza teoria

    Autor: you-know-who – 07.11.10, 06:46

    a wydawało mi się że niewiele może już mnie zaszokować.

    czyżbym stracił czas myśląc o szczegółach technicznych, fizyce katastrofy?

    przeteoretyzowałem? miałem blokadę wiary w prostsze rozwiązania?



    * * *

    myślę, że myślących tak jak ja jest w polsce więcej. wiem, że ostateczną
    odpowiedzialność ponosi wojsko i jego piloci. ale kiedy ktoś mówi mi
    że:



    (i) kapitan Protasiuk, dowódca samolotu nabitego po brzegi jakimi by tam
    nie byli, ale oficjelami państwa polskiego, ma ok. 340 godzin nalotu na
    b. wymagającym tupolewie-154,



    (ii) że jest po prostu lekkomyślnym młodziakiem, mówiącym do swojego
    jeszcze bardziej bezmyślnego kolegi pilota jaka-40 artura wosztyla: „tak
    lądują debeściaki”

    (*lądują*, z premedytacją).



    (iii) że nie była to awaria ani pomyłka, wstukanie do komputera
    pokładowego złej współrzędnej, bo „takich rzeczy się w ogóle nie robi”,
    tj. nie można tam wstukać dobrej ani złej współrzędnej.



    -- to jaka jest moja reakcja? nie wierzę. to nieporozumienie, zła interpretacja!

    ż, (i)-(iii), to prawda.



    teraz już naprawdę ci, co chcą wierzyć że setki ludzi nie zabiła brawura
    i bezmyślność podparta brakiem umiejętności lotniczych, musi przekonać
    się do wersji zamachistów, że od początku do końca wszystkie dowody są
    sfingowane.



    * * *

    nie powiem od kogo to osobiście dzisiaj usłyszałem. ale może powiem tak.

    znam się co nieco na rzeczy (a w miarę rzeczowe uzasadnienie, bez
    zbędnych emocji, tego co mówi, jest główna zabawa nicka you-know-who, i
    wszystko co mówi można właściwe sprawdzić; to że lata wzdłuż i wszerz
    ameryki, jest chyba wiarygodne? chyba że ukradł komuś całą dużą galerię
    zdjęć).

    otóż jeśli moja znajomość
    lotnictwa to 6/10, to osoba z którą miałem przyjemność dziś rozmawiać
    przy obiedzie to coś pomiędzy 10/10 a 11/10. osoba ta słyszała osobiście
    nagranie dźwięku z kokpitu.



    Poniższy wpis internauty o nicku you-know-who został usunięty, zachował się jednak screen:

    „muszę przeprosić gen błasika za chuja którym go nazwałem jak się okazało że

    siedział do końca w kabinie pilotów - zdaje mi się teraz, że starał się być

    pomocny. a że nie był, to mogło wyjść w sposób niezamierzony! po prostu mógł

    spowodować niejasność kto tu dowodzi, stąd milczenie i rozsypka crm;”



    źródło: http://forum.gazeta plforum/w,1157,112339551,112344381,mea_culpa_eorum_culpa.htmKatastrofa w Smoleńsku



    Tekst ukazał się w aktualnym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

    238. Do Pani Maryli

    Michał St. de Z..., sob., 25/01/2014 - 21:34

    Szanowna Pani Marylo,



    Ukłony moje najniższe

    Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    239. Lasek i Kublik rezonuje

    Maryla, pon., 27/01/2014 - 13:38

    Zespół Laska: Przyczyną katastrofy smoleńskiej nie był wybuch

    Nie ma podstaw, by twierdzić, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był wybuch lub seria wybuchów - oświadczył w poniedziałek zespół wyjaśniający opinii publicznej okoliczności katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 r.
    "Wbrew przedstawianym w dniu dzisiejszym w jednym z tygodników hipotezom chcemy podkreślić, że nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że w samolocie Tu-154M, jego skrzydle i innych miejscach doszło do wybuchu lub ich serii" - napisał zespół kierowany przez Macieja Laska.

    Osmolone części? To materiał izolacyjny

    W artykule "Ukryty dowód na wybuch" tygodnik "wSIECI", powołując się na ekspedycję zorganizowaną przez naukowców z Instytutu Archeologii i Etnografii PAN, przedstawia tezę, że rozpad samolotu na tysiące szczątków można tłumaczyć tylko "potężną eksplozją".Zespół przypomniał, że samolot był całkowicie sprawny do zderzenia z przeszkodami terenowymi, a rejestratory lotu nie zapisały niczego, co świadczyłoby o wybuchu (wybuchach): skoku ciśnienia czy odgłosów eksplozji, charakterystycznych śladów energii cieplnej lub mechanicznej.

    O tym, że w samolocie nie doszło do eksplozji, świadczy brak osmaleń i nadtopień charakterystycznych dla wybuchów i powstającej wtedy temperatury sięgającej 3000 st. Celsjusza, a ślady stwierdzone na ciałach ofiar - powstałe wskutek pożaru po rozbiciu się samolotu - mają zupełnie inny charakter. Eksperci podkreślają, że "wskazywane przez Antoniego Macierewicza rzekomo "osmolone" części samolotu, jak np. wewnętrzna część zbiornika pod skrzydłem, to nic innego jak materiał izolacyjny w czarnym kolorze".

    Do prawego silnika wpadły kawałki gałęzi

    Zarejestrowany wzrost wibracji w jednym z silników był spowodowany tym, że do prawego silnika wpadły kawałki gałęzi z drzew przycinanych przez zderzający się z nimi samolot - napisano w oświadczeniu.

    Podkreślono także, że szczątki samolotu nie noszą śladów mechanicznego działania fali uderzeniowej czy wzrostu ciśnienia, natomiast poszarpanie miejsca urwania końcówki skrzydła jest typowe dla zderzenia z przeszkodą. Potwierdzeniem są fragmenty skrzydła wbite w pień brzozy i kawałki drewna brzozy wbite w skrzydło.

    Krawędzie części kadłuba są powyginane zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz, co świadczy o tym, że ich deformacja nie jest efektem wybuchu, lecz zderzeń z przeszkodami terenowymi - zaznaczył zespół w oświadczeniu. Brakuje także wygięcia elementów podłogi kabiny, które powstałoby w przypadku wybuchu.

    Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy przypomniał także, że "wzdłuż toru lotu samolotu aż do punktu jego zderzenia z ziemią nie było szczątków pochodzących z wnętrza kadłuba, co świadczy o tym, że do zderzenia z ziemią kadłub maszyny był cały, i wyklucza możliwość rozerwania go w powietrzu przez eksplozję".

    Świadkowie nie słyszeli wybuchu

    Kolejny argument ekspertów zespołu Laska to ten, że żaden ze świadków na ziemi nie słyszał odgłosu wybuchu. Zespół przypomniał, że jego członkowie, którzy wchodzili w skład tzw. komisji Millera, przeanalizowali wszystkie powyższe elementy, podczas gdy "żaden z ekspertów posła A. Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów". - Skrupulatnie pomijany jest przez nich fakt, że sprawny samolot już półtora kilometra przed pasem znalazł się na wysokości kilku metrów nad terenem, poniżej poziomu pasa startowego, a załoga samolotu ignorowała ostrzeżenia systemu TAWS oraz nakazaną wymogami bezpieczeństwa minimalną wysokość, do której mógł się zniżyć samolot, czyli 100 m nad poziom pasa" - podkreślił zespół Laska.

    Przywołując dowody rzeczowe - zapisy rejestratorów oraz charakter uszkodzeń drzew wzdłuż trajektorii samolotu - zespół stwierdził: "Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną katastrofy (...) było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią".

  • "wSieci" bzdur smoleńskich

    Zespół Macieja Laska odpowiada tygodnikowi "wSieci", wyliczając dowody na to, że wybuchu nie było.

    Agnieszka Kublik



  • "wSieci" smoleńskich bzdur. Jak demaskuje je zespół Macieja Laska [AGNIESZKA KUBLIK]

    Gdzie się ubłociły koła tupolewa? I dlaczego tupolew rozpadł się na 20 tysięcy kawałków po zderzeniu z bagnem?

    Niech szanowny doktor Lasek wyłączy już tę zdartą płytę i spróbuje
    odpowiedzieć, skąd wzięło się te znalezione przez archeologów 20 tysięcy
    wbitych w ziemię kawałków tupolewa, nie licząc tych kawałków, które
    Rosjanie zwalili na smoleńskim lotnisku.




    Prokuratura potwierdza informacje „wSieci” na temat raportu archeologów. Unika jednak wniosków oraz odpowiedzi na trudne pytania

    "Wszystkie znaleziska (zinwentaryzowane, zadokumentowane,
    zapakowane, oznakowane) przekazano Stronie rosyjskiej, która je
    zabezpieczyła na terenie lotniska w Smoleńsku do czasu przekazania wraku
    samolotu Stronie polskiej, po zakończeniu prowadzonego przez tamtejsze
    organa śledztwa."




    •  
      W Smoleńsku doszło do wybuchu? Prokuratura zabrała głos
    Głos w sprawie tej publikacji zabrała także Naczelna Prokuratura
    Wojskowa. Jej zdaniem, ani ten raport ani żaden z dokumentów
    wytworzonych jesienią 2010 r. w trakcie prac archeologów "nie formułuje
    jakichkolwiek wniosków odnoszących się do przyczyn i okoliczności
    katastrofy".

    Ustalenia archeologów znane są prowadzącej śledztwo
    ws. katastrofy smoleńskiej Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie
    - przypomniał kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

    Jak podkreślił, ani ten raport ani żaden z
    dokumentów wytworzonych jesienią 2010 r. w trakcie prac archeologów "nie
    formułuje jakichkolwiek wniosków odnoszących się do przyczyn i
    okoliczności katastrofy", bo ostateczną konkluzję co do tego wyda zespół
    biegłych powołanych przez prokuraturę. Wnioskowanie o wybuchu na
    podstawie liczby szczątków samolotu prokuratura uznaje za
    "przedwczesne".

    - Istnieje bowiem obszerna dokumentacja katastrof
    lotniczych, z której wynika, że tak dalece posunięta fragmentacja
    samolotu w miejscu uderzenia w ziemię jest cechą charakterystyczną tego
    typu katastrof, w tym niebędących efektem zamachu terrorystycznego.
    Przykładem mogą być materiały filmowe dokumentujące miejsce katastrofy
    samolotów PL LOT z roku 1980 i 1987 (IŁ-62 Kościuszko i Kopernik),
    powszechnie dostępne np. w serwisie internetowym YouTube - napisał kpt.
    Maksjan.

    Ekspert z Danii o katastrofie smoleńskiej

    Glenn Jorgensen z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego na
    piątkowym posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn
    katastrofy TU 154M ma przedstawić swoje badania; odpowie on także na
    stawiane zarzuty przez prof. Grzegorz Kowaleczko.

    Jorgensen stwierdził, że po zderzeniu z brzozą i utracie fragmentu
    skrzydła Tupolew nie powinien się obrócić do góry kołami podczas lotu
    (chodzi o tzw. półbeczkę) i potem runąć na ziemię, lecz bezpiecznie
    odlecieć.

    Prof. Grzegorz Kowaleczko, fizyk, specjalista mechaniki lotu,
    zarzucił duńskiemu ekspertowi błędy w analizie. Profesor opublikował
    swoje uwagi na stronie zespołu Macieja Laska, który działa przy
    kancelarii premiera.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    240. Ktoś przeciął przewody hamulcowe w aucie porucznika Artura Woszt

    Maryla, śr., 29/01/2014 - 18:59

    Ktoś przeciął przewody hamulcowe w aucie porucznika Artura Wosztyla
    Przecięto przewody hamulcowe w samochodzie
    porucznika Artura Wosztyla, pilota Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r.
    lądował w Smoleńsku - dowiedział się nieoficjalnie portal
    niezalezna.pl. 




    Według naszych informacji por. Wosztyl zgłosił sprawę na policję, co wskazywałoby, że przecięcia przewodów dokonano celowo. Skontaktowaliśmy się z pilotem jaka, chcąc potwierdzić nasze ustalenia. - Nie chcę komentować tej sprawy - odpowiedział krótko.



    Por. Artur Wosztyl jest jedynym żywym świadkiem, który potwierdza zeznania śp. Remigiusza Musia (technika pokładowego Jaka-40) dotyczące komendy smoleńskiej wieży dla Tu-154 o zejściu do 50 m. W ciągu najbliższych dwóch miesięcy prokuratura
    ma dostać końcową opinię Instytytu Ekspertyz Sądowych w sprawie
    nagrania z magnetofonu zainstalowanego w Jaku-40, mogącego potwierdzić
    zeznania Musia; co ciekawe - zapis ten jest badany aż od maja 2011 r.!



    Przypomnijmy, że chorąży Remigiusz Muś poniósł śmierć w tajemniczych okolicznościach. 27 października 2012 r. jego ciało, wiszące na linie w piwnicy domu, znalazła żona.
    Chor. Muś nie zostawił listu pożegnalnego, ponadto następnego dnia miał
    umówione spotkanie ze znajomym - członkiem rodziny jednej z ofiar
    katastrofy smoleńskiej.
    Osierocił dwie kilkuletnie córki. 



    Po śmierci Musia Antoni Macierewicz apelował o zapewnienie porucznikowi Wosztylowi bezpieczeństwa. - Jako
    zespół parlamentarny występujemy do prokuratora generalnego oraz
    ministra spraw wewnętrznych o objęcie ochroną porucznika Wosztyla

    - powiedział Macierewicz. Bezpieczeństwo świadka, który mógł podważyć
    prawdziwość rosyjskich stenogramów, wydawało się wówczas w sposób
    oczywisty zagrożone. Śledczy nie podjęli jednak takiej decyzji. "Wojskowa Prokuratura Okręgowa nie posiada wiedzy na temat zagrożeń dotyczących świadków w śledztwie" - mówił portalowi rp.pl płk Zbigniew Rzepa.



    W grudniu 2012 r. - w związku z przedłużającymi się badaniami
    magnetofonu z Jaka-40 - "Gazeta Polska" opublikowała tekst Leszka
    Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego pt. "Czy prokuratura czeka na samobójstwo Wosztyla?". Dziennikarze
    "GP" dowodzili, że Artur Wosztyl jest jedyną osobą mogącą potwierdzić
    zeznania nieżyjącego Remigiusza Musia. W tekście tym por. Wosztyl
    następująco wspominał technika pokładowego Jaka-40: "Rozmawiałem z nim tydzień przed tym tragicznym zdarzeniem [śmiercią – przyp. red.]. Nie wyglądał na człowieka, który mógłby posunąć się do czegoś takiego. Naprawdę nic na to nie wskazywało. Informacją
    o śmierci Remka byłem więc ogromnie zszokowany. Tym bardziej że w
    ostatniej rozmowie ze mną, w piątek 19 października, Remek mówił, że ma bardzo dużo planów na nadchodzący tydzień. Razem
    mieliśmy być nawet na konferencji smoleńskiej, na którą zostaliśmy
    zaproszeni przez rodziny ofiar katastrofy. Ja przyszedłem, ale Remek z
    powodu innych zaplanowanych wcześniej spotkań nie mógł się tam pojawić".




     "Tak potwierdzam słyszałem komendę
    50 metrów". Artur Wosztyl na posiedzeniu zespołu parlamentarny ds.
    zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, 30 października 2012 r.



    Na ten temat: 
    Porucznik Wosztyl bez ochrony?
    Czy prokuratura czeka na samobójstwo Wosztyla?


    W
    samochodzie porucznika Artura Wosztyla, pilota Jaka-40, ważnego świadka
    w śledztwie smoleńskim uszkodzono hamulce. Sprawę bada policja.

    Po śmierci chorążego Musia komisja parlamentarna badająca
    katastrofę smoleńską wystąpiła oficjalnie o przydzielenie ochrony
    porucznikowi Wosztylowi. Prokuratura odmówiła.

  • Antoni Macierewicz, zamachoholik

    Czego się dotknie, to mu wybucha. Antoni Macierewicz od ponad 20 lat specjalizuje się w zamachach.

    Agnieszka Kublik



  • Od ponad trzech lat wmawia Polakom, że do katastrofy
    smoleńskiej doszło w wyniku zamachu na prezydenta Kaczyńskiego. Nie wie,
    ile było bomb, gdzie były ani jaki materiał wybuchowy został użyty, ale
    z hipotezy zamachu zrezygnować nie zamierza.

    Macierewicz to człowiek uzależniony od zamachu - zamachoholik.






  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    241. Jest wyrok: oświadczenie lustracyjne Cieszewskiego zgodne z praw

    Maryla, pt., 20/02/2015 - 00:54

    Krzysztof, bo pod takim imieniem występował w tej sprawie,
    jeszcze nie zna wyroku, bo gdy zapadał, u niego była jeszcze noc, ale
    wkrótce do niego zadzwonię
    - mówił nam mecenas Mirski, który nie ukrywał satysfakcji z orzeczenia.



    Przypomnijmy, że w grudniu 2013 roku TVP wyemitowało program "Po prostu"
    autorstwa Tomasz Sekielskiego, który insynuował, że naukowiec w
    dziwnych okolicznościach wyjechał do Kanady. Sekielski oskarżył wręcz
    Cieszewskiego o tajną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Prof. Chris Cieszewski natychmiast zdementował nieprawdziwe informacje. Złożył też wniosek o autolustrację. Dzisiaj zapadł wyrok.



    - Sąd nie miał żadnych wątpliwości, że oświadczenie było zgodne z
    prawdą, a pan Cieszewski nigdy nie współpracował ze służbami PRL. I to
    opierając się na tych samym dokumentach, do których dotarł dziennikarz,
    tak go nazwijmy, Tomasz Sekielski -
    tłumaczy prawnik.



    - W tej sytuacji ewentualne powództwo o ochronę dóbr osobistych i naprawienie szkody wydaje się oczywiste. Ci, co opluskwiali Krzysztofa Cieszewskiego, powinni się zacząć bać - podkreśla mecenas Mirski.

    http://niezalezna.pl/64365-tylko-u-nas-jest-wyrok-oswiadczenie-lustracyj...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    242. Ponad milion złotych na propagandę smoleńską

    Maryla, pon., 27/07/2015 - 13:30

    Co miesiąc kancelaria premier Ewy Kopacz przelewa na konta
    Macieja Laska i jego współpracowników 37,5 tys. zł. To cena za ich
    trwanie w zespole, który praktycznie nie prowadzi żadnych prac oprócz
    sporadycznych występów w mediach i propagowania teorii Platformy
    Obywatelskiej na temat katastrofy rządowego tupolewa z 10 kwietnia 2010
    r. Od powstania zespołu wypłaciliśmy mu już 1,35 mln zł.




    „Jak długo będzie taka potrzeba” – tak Maciej Lasek na swoim profilu w
    serwisie Twitter odpowiedział na pytanie dziennikarza „Codziennej”: jak
    długo ma zamiar utrzymywać się z pieniędzy kancelarii premiera?



    Jak udało się nam ustalić, w informacji Ministerstwa Finansów o
    wykorzystaniu ogólnej rezerwy budżetowej na dzień 30 czerwca 2015 r. dla
    zespołu ds. „wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i
    materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z
    dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem” wpisano kwotę 450 tys. zł.
    Oznacza to, że miesięcznie za jego utrzymanie płacimy ok. 37,5 tys. zł.







    To kolejny zastrzyk finansowy dla jednostki kancelarii premiera. Do
    Macieja Laska i jego ludzi – zespół ten powołano do życia zarządzeniem
    nr 28 premiera Donalda Tuska z 9 kwietnia 2013 r. – popłynęła w 2013 r.
    kwota 300 tys. zł. W kolejnym roku kwota ta wzrosła dwukrotnie, i tak za
    cały 2014 r. wypłacono zespołowi ulokowanemu w KPRM łącznie 600 tys.
    zł.







    Na co idą te pieniądze? Przede wszystkim na rozpowszechnianie tez zawartych w rządowym raporcie Jerzego Millera
    (do 18 listopada 2011 r. pełnił on funkcję ministra spraw wewnętrznych i
    administracji, obecnie jest wojewodą małopolskim z ramienia PO) oraz w
    raporcie rosyjskiego MAK‑u.



    – Do naszych zadań należy analiza pojawiających się w przestrzeni
    publicznej hipotez na temat innych niż ustalone w oficjalnym raporcie
    przyczyn katastrofy oraz naukowa ocena materiałów, na podstawie których
    zostały one sformułowane
    – tłumaczył blisko rok temu „Codziennej” Maciej Lasek.



    W czwartek wysłaliśmy do kancelarii premiera pytania m.in. o to,
    jak długo KPRM zamierza utrzymywać z pieniędzy podatników zespół
    Macieja Laska, ile osób jest dziś w nim zatrudnionych i jakie prace jego
    członkowie wykonali w 2015 r.
    Do momentu publikacji „Codziennej” nie uzyskaliśmy odpowiedzi.



    Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    243. Kto kłamał w sprawie

    Maryla, ndz., 19/01/2020 - 17:57


    Kto kłamał w sprawie Smoleńska, a kto szukał prawdy? To jedno zdanie z "Faktów" TVN mówi więcej niż tony opracowań

    Na zawsze już będzie
    bolesną raną w polskiej świadomości pamięć o tym, jak zachowała się
    ogromna część mediów i establishmentu po tragedii smoleńskiej.

    CZYTAJ TEKST Z ROKU 2013: Lis wprowadza nowe pojęcie w swoim stylu: „smoleńskie łajno”. Znów pokazał, że umie obrażać i wyzywać

    Śmierć narodowej, państwowej elity, 96 wybitnych osób, w tym urzędującego Prezydenta z Małżonką, potraktowana została jak epizod,
    który należy szybko schować do archiwum bo są sprawy ważniejsze
    do załatwienia. A przede wszystkim dlatego, że będące bezpośrednim
    skutkiem tragedii przejęcie pełni władzy przez PO-PSL nie może być
    zakłócane jakimiś wspomnieniami.

    Im więcej katastrof i tragedii
    lotniczych (niestety) wydarza się na całym świecie od tamtego
    tragicznego 10 kwietnia 2010 roku, tym wyraźniej widać, że całe
    to śledztwo, sposób podejścia do tematu ówczesnych polskich władz,
    a zwłaszcza Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, nie
    ma odpowiednika. I nie znajduje usprawiedliwienia.

    Nawet
    w tych dniach widzimy jak po zestrzeleniu Boeinga ukraińskich linii nad
    przez wojsko irańskie, zachowują się władze i media słabej Ukrainy,
    mającej na granicy rosyjską agresję. Nikt nie wzywa, jak czynił to u nas
    Waldemar Kuczyński tydzień po tragedii smoleńskiej, do kończenia
    żałoby, nikt nie oddaje w pełnym zaufaniu śledztwa Irańczykom.
    A przecież wydarzenie nie dotyczy elity państwowej, jak to było u nas!

    I nawet w „Faktach” TVN patrzą irańskim władzom na ręce:

    Teheran obiecał przeprowadzenie dokładnego dochodzenia, jednak widok buldożerów pracujących na miejscu katastrofy budzi wątpliwości.

    Zgodę na zbadanie wraku dostali także kanadyjscy specjaliści, ale i oni nie mają dostępu do rejestratorów lotu.

    Dokładnie te dwa elementy wystąpiły w Smoleńsku.

    Rosyjskie buldożery wjechały na miejsce katastrofy kilkadziesiąt godzin po tragedii. Pokazujące to nagrania ujawniła kilka miesięcy później red. Anita Gargas:

    Pokazywały one metodyczne niszczenie przez stronę rosyjską najważniejszego dowodu w sprawie: wraku samolotu. Rosjanie
    wybijali łomami szyby, butami deptali miejsca, które powinni
    zabezpieczyć specjaliści. Używali koparek, spychaczy, stalowych lin.
    Miażdżyli szczątki.
    Nie można już było stwierdzić, na jakiej
    wysokości doszło do awarii – jeśli w ogóle do niej doszło – i kiedy
    nastąpiło zderzenie z ziemią

    — mówiła o tym na łamach portalu wPolityce.pl.

    Niestety,
    widzowie TVN nigdy - podkreślam nigdy - o tych buldożerach
    na wrakowisku w Smoleńsku, które przystąpiły do dzieła chwilę
    po katastrofie, się nie dowiedzieli. Karmiono ich za to szyderstwami
    z szukającego prawdy Zespołu Parlamentarnego kierowanego przez pana
    posła Antoniego Macierewicza. Podobnie z odbiorcami wielu innych mediów.

    Do dzisiaj
    polscy śledczy nie mają dostępu do oryginałów rejestratorów lotu,
    co umożliwiło stronie rosyjskiej manipulację danymi.

    Ciekawie o innych wątkach porównania obu spraw napisał na tym portalu kilka dni temu red. Marek Pyza: Teheran a Smoleńsk – wierzycie Iranowi, jak w 2010 r. Rosji?

    A zatem jeszcze raz zacytujmy:

    widok buldożerów pracujących na miejscu katastrofy budzi wątpliwości.

    Dziś budzi, w 2010 roku nie budził. Choć każdy mógł obejrzeć: Misja specjalna: jak rosyjskie służby już dzień po 10/04 pocięły wrak TU-154 M

    Jedno
    zdanie, a mówi więcej niż tony opracowań. A przede wszystkim, kto wtedy
    szukał prawdy, a kto montował operacje dezinformacyjne.

    CZYTAJ TEŻ: W tygodniku „Sieci”: Śledztwo smoleńskie: Ujawniamy rosyjską tajemnicę. Mamy nowe zdjęcia wraku


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    244. Lasek opowiada na łamach "GW"

    Maryla, pon., 15/03/2021 - 11:11


    Lasek opowiada na łamach "GW" o sprowadzaniu rosyjskich ekspertów ws. Smoleńska. Macierewicz ripostuje: "Co za szczerość"

    autor: Fratria/Twitter

    Maciej Lasek w rozmowie „Gazetą Wyborczą” postulował
    sprowadzenie rosyjskich ekspertów, by wyjaśnić przyczyny katastrofy
    smoleńskiej. Jego słowa skomentował Antoni Macierewicz.

    Reprezentujący
    Koalicji Obywatelską poseł atakował w „Wyborczej” działania Antoniego
    Macierewicza i kierowanej przez niego podkomisji.

    Lepiej
    by się sprawdził pomysł, by zamiast brzozy sprowadzić  z Rosji
    prawdziwych międzynarodowych ekspertów. Wyszłoby taniej i nie
    narazilibyśmy Polski na śmieszność

    – powiedział Lasek.

    Odpowiedź Macierewicza

    Jego słowa skomentował Antoni Macierewicz:

    Co za szczerość

    – napisał poseł PiS.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    245. ilm Ewy Stankiewicz pt. „Stan

    Maryla, pon., 15/03/2021 - 20:40

    ilm Ewy Stankiewicz pt. „Stan Zagrożenia”, który w wersji
    angielskiej nosi tytuł „Under Threat”, doceniony na świecie! Dokument
    otrzymał do tej pory 11 Nagród na festiwalach filmowych na całym świecie
    (Rzym, Nowy Jork, Indie, Sztokholm,Lizbona, Francja), a ponadto
    trzykrotnie dostał się do finału konkursów.
    Film został także zaproszony na duże targi filmowe w Szwajcarii. autor: Fot. wPolityce.pl

    Film jest nagradzany najczęściej w kategorii „The best of documentary feature”
    – najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny. Jedna z nagród festiwalu
    Gold Movie Awards – została przyznana także w kategorii „Najlepszy
    Producent”, co jest dużym wyróżnieniem dla TVP.

    Konkurencja w sferze filmów dokumentalnych jest na świecie bardzo duża, i często samo zakwalifikowanie się do udziału w konkursie jest już dużym sukcesem.

    Bardzo się cieszę, że produkcja TVP została utytułowana tyloma nagrodami. Warto podkreślić, że ocena filmu jest całkowicie obiektywna. Festiwale, które doceniły „Stan Zagrożenia”/”Under Threat” nie są powiązane ani z Polską, ani z TVP -

    — mówi Ewa Stankiewicz, która poszukuje obecnie środków, które pozwoliłyby przygotować anglojęzyczną wersję filmu.

    Tak o filmie pisał kilka tygodni temu, na naszył łamach, Michał Karnowski:

    Wiele niepublikowanych wcześniej zdjęć i nagrań, w każdym razie dla mnie nowych.

    Precyzyjna,
    chirurgiczna wręcz narracja, pokazująca jak nagonka urządzona przez
    ówczesnych (a i dzisiaj potężnych) władców III RP w porozumieniu
    z siłami zewnętrznymi doprowadziła do tej tragedii.

    Szereg niewytłumaczalnych z pozoru zdarzeń, które stworzyły możliwość wydarzenia się tej zbrodni. Krew także po tragedii.

    Dramatyczne
    pytania o padające tuż po katastrofie relacje iż trzy osoby przeżyły
    tragedię i zostały przewiezione do szpitala - potem wymazane
    z obiegu informacyjnego.

    Ewa Stankiewicz ma o sprawie ogromny
    zasób wiedzy. Ale widzowi pokazuje to, co naprawdę najważniejsze. Dotyka
    istoty sprawy w każdym wątku.

    Prowadzi nas od detalu do tła
    geopolitycznego, pokazując, jak śmierć śp. prezydenta Lecha
    Kaczyńskiego, wielkiego i odważnego męża stanu, otworzyła drogę
    do szkodliwych dla Polski decyzji, złych rządów, katastrofy w obszarze
    bezpieczeństwa energetycznego. I jak ówczesne polskie władze sprzedały
    narodowy interes, bo jedyne o czym myślały, to osobiste kariery
    tutaj i w Brukseli.

    Ta hańba boli do dzisiaj.

    Mocny głos, by nie odpuszczać, by przyspieszyć dochodzenie prawdy.

    Według informacji podawanych przez Telewizję Polską, film ma zostać wyemitowany w TVP 10 kwietnia.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    246. Macierewicz: ten raport to

    Maryla, pon., 11/04/2022 - 13:22

    Macierewicz: ten raport to bezsporny, niepowtarzalny dowód na eksplozję

    Ten materiałem to bezsporny, niepowtarzalny dowód na eksplozję,
    która rozpoczęła katastrofę smoleńską - powiedział w poniedziałek
    wiceprezes PiS Antoni Macierewicz, szef Podkomisji ds. Ponownego
    Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem.

    Tusk: Perfekcyjna realizacja planu Putina przez PiS

    Minęła kolejna rocznica zamachu na prawdę, przyzwoitość i jedność
    Polaków - napisał na Twitterze szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.
    "Perfekcyjna realizacja planu Putina przez PiS" - zaznaczył i były
    polski premier.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    247. Obrzydliwe! Lasek porównał

    Maryla, pon., 11/04/2022 - 21:10


    Obrzydliwe!
    Lasek porównał ustalenia ws. Smoleńska do rosyjskich kłamstw nt. Buczy!
    "Macierewicz i Kaczyński dali Putinowi narzędzie"

    „Moim zdaniem ta narracja,
    która głosi Antoni Macierewicz jest na rękę Putina i Kremla” -
    powiedział Maciej Lasek na antenie TVN24.

    CZYTAJ
    RÓWNIEŻ: RELACJA. Podkomisja smoleńska prezentuje raport! Macierewicz:
    Przyczyną katastrofy był wybuch w lewym skrzydle samolotu

    Poseł
    Koalicji Obywatelskiej oraz były przewodniczący Państwowej Komisji
    Badania Wypadków Lotniczych był gościem programu „Kropka nad i”. Lasek
    krytykował ustalenia dot. katastrofy smoleńskiej, które na konferencji
    prasowej przedstawił Antoni Macierewicz.

    Nie
    ma żadnych dowodów na wybuch, na zamach, są stare kłamstwa Antoniego
    Macierewicza. Tezy, które głosi od 10 lat. Niczego nowego się nie
    dowiedzieliśmy, czego nie usłyszelibyśmy od Antoniego Macierewicza
    w poprzednich latach. (…) Jego zdaniem samolot latał wiele miesięcy
    z podłożonymi bombami. Nie wiadomo, kto miałby je podłożyć (…) czekać
    na lot do Smoleńska? To najciekawsze w narracji Antoniego Macierewicza,
    który próbuje społeczeństwu wmówić, że rok wcześniej zabudowano
    materiały wybuchowe. Czekano rok, aż samolot poleciał do Smoleńska,
    załoga zignorowała komunikaty kontrolerów i zamiast polecieć na lotnisko
    zapasowe. (…) Ten samolot był z lewej strony pasa i z lewej strony pasa
    rosła ta brzoza. (…) ktoś rok wcześniejszych przewidział, że ten
    samolot tam się znajdzie

    – powiedział Lasek.

    Wszystkie
    badania, które były prowadzone choćby przez Amerykanów, że każdy wybuch
    zostawia ślad w rejestratorze dźwięku. (…) Wybuch się nie nagrał. Kilka
    niezależnych laboratoriów badało zapis z czarnych skrzynek. (…) żaden
    ze specjalistycznych zespołów tego nie odkrył. (…) Antoni Macierewicz
    nie badał niczego, nie pobierał żadnych próbek

    – dodał.

    Poseł KO przekonywał, że Antoni Macierewicz „świadomie oszukuje Polaków”.

    Jeżeli
    przyjąć to, co głosi od lat i zbić to z materiałem dowodowym, to jest
    to świadome wprowadzanie opinii publicznej w błąd, świadome oszukiwanie
    Polaków. Moim zdaniem ta narracja, która głosi Antoni Macierewicz jest
    na rękę Putina i Kremla. (…) Wydaje mi się, że najbardziej zaszokował
    bliskich tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej

    – mówił.

    Antoni Macierewicz powiedział dzisiaj, że załoga nie popełniła błędu. Czyli pośrednio powiedział, że można łamać procedury

    – przekonywał Lasek.

    Pancerna brzoza

    Maciej Lasek zapewniał też, że prawdziwą jest teoria o zderzeniu z brzozą, które miało doprowadzić do katastrofy.

    W skrzydle
    można było znaleźć fragmenty brzozy, w brzozie wbite fragmenty
    samolotu. W rejestratorze wysokość samolotu. (…) To pokazuje, że takie
    skrzydło przegrywa zderzenie z taką brzozą. (…) Samoloty nie
    są projektowane do zderzenia z drzewem

    – mówił.

    To jednak
    nie koniec opowieści Laski. Poseł KO porównał też działania Antoniego
    Macierewicza do… kłamstw Władimira Putina nt. mordów w Buczy.

    Jak
    reaguje propaganda Putina? Twierdzi, że to inscenizacja. Dzisiaj Antoni
    Macierewicz i wczoraj Jarosław Kaczyński dali Putinowi doskonałe
    narzędzie, by tak mówić. Oskarżają go o zamach, którego nie popełnił.
    Dzisiaj Putin może powiedzieć: W Buczy była inscenizacja, tak samo mnie
    oskarżają Kaczyński i Macierewicz, że zamordowałem Lecha Kaczyńskiego,
    co nie jest prawdą

    – powiedział Maciej Lasek.

    To prawdziwy
    skandal! Zamiast wyjaśnić przyczynę tragedii smoleńskiej Maciej Lasek,
    dla doraźnego interesu politycznego, gra ludobójstwem w Buczy.

    mly/TVN24


    Ambasador RP w Moskwie Krzysztof Krajewski, dyplomaci polscy w Rosji, przedstawiciele Polonii i duchowieństwa złożyli kwiaty w miejscu katastrofy smoleńskiej, 10 bm / autor: PAP/EPA

    Ambasador RP w Moskwie Krzysztof Krajewski,
    dyplomaci polscy w Rosji, przedstawiciele Polonii i duchowieństwa
    złożyli kwiaty w miejscu katastrofy smoleńskiej, 10 bm / autor: PAP/EPA


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    248. Katastrofa smoleńska z punktu

    Maryla, wt., 12/04/2022 - 11:28


    Katastrofa smoleńska z punktu widzenia panświnizmu, czyli na co chce być ślepa „Gazeta Wyborcza”

    Po konferencji w sprawie
    katastrofy smoleńskiej wylało się to paskudztwo, które od 12 lat truje
    polskie życie. Jak się szło w zaparte i opowiadało brednie, że Putin
    to demokrata, Rosja jest w przedsionku Unii Europejskiej i NATO,
    i trzeba robić nie tylko reset, ale i z wdzięczności zapalać znicze
    dzielnym krasnoarmiejcom, to trzeba być ślepym i głuchym. A nie
    ma nikogo lepszego w tej konkurencji niż „Gazeta Wyborcza”.

    A tam,
    jak trzeba, to się wysyła do akcji Dominikę Wielowieyską, że niby
    umiarkowana. Tyle tylko, że potrzeba sprawia, iż niczym się to nie różni
    od wypocin Jarosława Kurskiego, Bartosza Wielińskiego, Wojciecha
    Czuchnowskiego czy Romana Imielskiego.

    W pisaninie
    „Gazety”, a więc także Wielowieyskiej zadziwia jedno. Właściwie nie
    istnieje coś takiego jak prawda i dążenie do niej. Wszystko jej ubabrane
    partyjnością, grami, interesami, czyli wszystko w sferze publicznej
    jest brudne
    . To o tyle zaskakujące, że wydawało się,
    iż „Gazeta” to nie jest mutacją „Nie” Jerzego Urbana, czyli przez lata
    naczelny organ panświnizmu (teraz to medium jest tylko marnym
    ogryzkiem). No, ale skoro „Nie” osłabło, to ktoś musi panświnizm
    reprezentować. Gdyby to porównać z deklaracjami, jakie towarzyszyły
    narodzinom niegdysiejszej gazety solidarnościowej opozycji (w założeniu,
    bo potem ideał sięgnął bruku), można by się pochlastać, tak wszystko
    zostało ześwinione.

    Nie dziwi nic, gdy Wielowieyska napisała,
    iż „fakt, że Jarosław Kaczyński wrócił do kłamstwa smoleńskiego, może
    być oznaką paniki prezesa. Sięgnął po instrument, który ma zmobilizować
    twardy elektorat PiS. Widocznie jest na tyle wystraszony wyborami
    na Węgrzech czy we Francji, że uznał, że trzeba podgrzać emocje
    we własnym obozie”. Wszystko jest tu żenujące, poczynając od określenia
    „kłamstwo smoleńskie”. Bo w obiegu publicznym mocno funkcjonują
    określenia „kłamstwo oświęcimskie” i „kłamstwo katyńskie”. I z tym
    ma się nowe „kłamstwo” kojarzyć. Już na początku mamy więc wzorcowy
    urbanizm, a wręcz goebbelsizm. Żenada i hańba są jeszcze większe, gdy
    zważyć, że przypisując „kłamstwo”, tym, którzy chcą dotrzeć do prawdy,
    anuluje się Putinowe „kłamstwo smoleńskie” i Tuskowe „kłamstwo
    smoleńskie”. A tylko one są realne.

    W tekście
    Wielowieyskiej przeraża typowy dla „Gazety” cynizm i opętanie polityką
    jako czymś brudnym. Co też Adam Michnik zrobił z ludźmi „Wyborczej”,
    że politykę widzą oni wyłącznie jako zło, brud i wszelkie ohydztwo?

    A ludzi polityki uważają za kanciarzy i łajdaków. Stąd wyjątkowo
    niemądre dywagacje o „poszerzaniu bazy wyborców partii rządzącej”
    poprzez „powrót do kłamstwa smoleńskiego”. Ponoć „w 2019 i w 2015 roku
    sprawa została wyciszona i - choć nie tylko - dzięki temu PiS wygrywał
    wybory”. W „Gazecie” nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że ktoś może
    chcieć ustalić, jak było. Zresztą oni wiedzą, jak było. Od pierwszych
    minut po katastrofie to wiedzą. Polityczna instrumentalizacja
    wszystkiego jest zwyczajnie obrzydliwa. Tym bardziej u ludzi, którym
    moralizowanie nie schodzi z klawiatur.

    Instrumentalizacja zabija
    logikę, ale z tym w „Gazecie” nigdy nie było dobrze. Czego przykładem
    wywód Wielowieyskiej na temat tego, „dlaczego wybory we Francji czy
    na Węgrzech mogły wystraszyć prezesa?”. To już jest czysta logika
    paranoika. Skoro „Orban wygrał dzięki temu, że powtarzał wyborcom,
    że z Rosją trzeba robić interesy, brać od niej ropę i gaz, bo dzięki
    temu benzyna będzie tania, a rachunki za ogrzewanie domu – niższe”,
    a Le Pen. „mówi podobnie”, to z PiS łączy ich to, że „rząd Mateusza
    Morawieckiego mówi coś dokładnie odwrotnego”. Ale to jest to samo, gdyż
    „odcięcie rosyjskich surowców będzie kosztować. Inflacja już jest bardzo
    wysoka, raty kredytów rosną. A będzie jeszcze trudniej”. Dlatego, jak
    „nie ma chleba, to trzeba urządzić igrzyska”. Czyli interesy z Rosją
    to to samo co nierobienie interesów z Rosją.

    Tylko
    doktryna panświnizmu uzasadnia taki oto sąd: „Prezes postanowił podpiąć
    się pod wojnę w Ukrainie i zbrodnie Władimira Putina, bo skoro Putin
    jest mordercą, to można go o wszystko oskarżyć, nawet o najbardziej
    absurdalne rzeczy”. Tak, tak, można przyznać, że Putin jest zbrodniarzem
    na wielką skalę, ale nie można, że jest na mniejszą skalę.

    A jak ktoś to robi, to „powtarza swoje brednie”. Aha, Putin jest zdolny
    do każdej zbrodni, ale nie jest zdolny do zamachu na polskiego
    prezydenta. Dlaczego nie? Bo Macierewicz i Kaczyński.

    Wielowieyska,
    tak jak cała „Gazeta” wiedzą, że „prokuratura szuka pretekstu, żeby się
    wykręcić od końcowych wniosków”. Bo pewnie posługuje się tą samą
    logiką, co „Wyborcza”. Dlaczego by miała? Bo każdy powinien, skoro raz
    się uznało, że nie może być innej wersji wydarzeń niż ta Putina,
    Anodiny, Tuska, Millera i Laska. A potem jest już tylko dziecinada
    i logika paranoika: „Gdyby doszło do zamachu, to struktury Paktu
    Północnoatlantyckiego musiałyby się tym zająć, tym bardziej
    że na pokładzie tupolewa byli generałowie NATO-wskiej armii”. Przecież
    „szef NATO Jens Stoltenberg nie wahał się zająć stanowiska w sprawie
    zestrzelenia malezyjskiego samolotu z obywatelami Australii i Holandii
    na pokładzie. Wezwał Rosję do wzięcia odpowiedzialności za śmierć
    pasażerów. Oba kraje idą do międzynarodowych trybunałów ścigać Rosję.
    A Kaczyński ze ściganiem się ociąga, choć też mógłby skorzystać
    z wiedzy NATO”.

    Kilka faktów zrozumiałych nawet dla ludzi
    o poziomie IQ w okolicach 70 punktów. NATO się nie zajęło, bo do jesieni
    2015 r. rządziła w Polsce PO (do połowy 2014 r. Donald Tusk), a ona
    identyfikowała się z wersją Putina. A to ta ekipa reprezentowała wtedy
    Polskę i tylko ona mogła coś wnioskować do NATO czy dokądkolwiek. Ekipa
    PiS musiała najpierw wywrócić wersję Putina, co nie było łatwe,
    bo ta była w Polsce broniona rękami i nogami, także przez „Gazetę
    Wyborczą”. Dowody były ukrywane bądź fałszowane, więc wszystko się
    przedłużało. No i była wielka medialna nagonka, żeby tego nie robić. Ale
    wreszcie już można.

    Tylko na gruncie panświnizmu można
    wytłumaczyć opinię, że „katastrofa smoleńska to awantura tylko
    i wyłącznie na użytek wewnętrzny. Ma też ponownie spolaryzować scenę
    polityczną, bo skoro wojna w Ukrainie nie przyniosła wzrostu słupków
    i hasło o pojednaniu w obliczu wroga nie działa, (…) to trzeba sięgnąć
    po temat, który podgrzeje emocje, skonsoliduje elektorat”.
    Wielowieyskiej nie mieści się w głowie, że można się kierować
    wartościami i chcieć dociec prawdy. Można jej tylko współczuć, że nie
    zna innego sposobu uprawiania polityki, ale trudno się dziwić, gdy
    szkołą polityki była „Gazeta”.

    Na koniec mamy wyjątkową
    podłość, bo to też stały element. Raport smoleński „pozwoli Kaczyńskiemu
    po raz kolejny budować mit brata, którego rzekomo zamordował zbrodniarz
    Putin. Jak to pięknie by wyglądało na kartach historii.
    I Lech
    Kaczyński jawiłby się wtedy jako prorok (to prawda, że przewidział
    agresję na Ukrainę), ale i zarazem ofiara zbrodniczej Rosji.
    To wymarzona sytuacja dla prezesa PiS”. Nawet osoba
    z IQ 70 i moralnością na poziomie Kalego zrozumiałaby, że nic nie trzeba
    budować, bo wszystko zbudowało się samo. Za realne zasługi dla Polski,
    dla regionu, dla Europy. Za mądrość, dalekowzroczność i oparcie polityki
    na zasadach. Dla troglodytów to za trudne. Oni wierzą wyłącznie
    w kreację, czyli pic. Bo nic innego nie znają. W sumie biedni ludzie.
    Tylko dlaczego muszą fajdać wszystko, czego się tkną, w tym
    najszlachetniejsze postacie i wydarzenia polskiej polityki
    ostatniego trzydziestolecia.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać
    avatar użytkownika Maryla

    249. Nie ma wstydu! Tusk promuje

    Maryla, pon., 02/05/2022 - 21:37


    Nie ma wstydu! Tusk promuje książkę Laska o Smoleńsku. "Nikt nie będzie miał wątpliwości, kto i dlaczego kłamał". Burza w sieci

    Donald Tusk / autor: Fratria/Twitter

    Donald Tusk zareklamował
    na Twitterze książkę Macieja Laska i Grzegorza Rzeczkowskiego pt.
    „Kłamstwo smoleńskie? Cała prawda nie tylko o katastrofie”. Według Tuska
    po jej lekturze każdy będzie wiedział, kto kłamał ws. katastrofy
    smoleńskiej. Wpis Tuska wywołał falę krytycznych komentarzy.

    Po tej lekturze nikt przyzwoity nie będzie miał wątpliwości, kto i dlaczego kłamał w sprawie katastrofy smoleńskiej

    — napisał na Twitterze Donald Tusk.

    CZYTAJ TAKŻE:

    — Tuskowi puszczają nerwy? Znów pokrzykuje o Smoleńsku. „Paskudne, cyniczne bzdury i brednie…”. Później mówi o… jedności

    — Nie
    mają wstydu! PO dalej obwinia załogę samolotu za katastrofę smoleńską.
    Opublikowała specjalne wideo. Internauci: „Przekaz Kremla”

    Fala komentarzy w sieci

    Wpis
    Tuska wywołał lawinę komentarzy. Przypominane są m.in. zdjęcia Donalda
    Tuska z Władimirem Putinem, komentujący stwierdzają też, że politycy
    PO przyjęli rosyjską wersję przebiegu katastrofy smoleńskiej.

    „Jedyną
    słuszną” wersję przyczyn katastrofy podyktowali panu w dniu tragedii
    Putin i Szojgu. Od razu wybielili rosyjskich kontrolerów i obwinili
    polskich pilotów, a wy to wszystko łyknęliście i skopiowaliście
    do raportu, dbając o „jednolity przekaz” z Rosją

    Tutaj
    na zdjęciu przyzwoity wg Tuska aktualny minister obrony narodowej Rosji
    S.Szojgu z Putinem tłumaczą Tuskowi „prawdę o katastrofie smoleńskiej”.
    Ani Tusk ani żadne raporty Millera i Laska nie zaprzeczyły potem
    w żadnym calu temu co powiedział Szojgu w dniu katastrofy!

    Także
    potencjalny podejrzany o mataczenie ma prawo do obrony. Nawet w formie
    opasłej grafomanii. O uczciwości proszę nie pisać. Polacy mieli okazję
    się przekonać, ile ona znaczy. A tyle, ile można było z kieszeni Polaków
    wyciągnąć. I tak głęboko, jak to możliwe dla własnej kariery.

    Nikt przyzwoity tego nie przeczyta.

    Nikt przyzwoity do rąk tego nie weźmie.

    Lasek? To powinno cyrylicą być napisane.

    Kto zapłacił za druk, Gazprom?

    tkwl/Twitter


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    • Zaloguj się, by odpowiadać

    Logowanie

    • Prześlij nowe hasło

    Ostatnio w blogach

    • Szujowate przyglupy przy wladzy
    • Premier D. Tusk chce płacić za niemieckie zbrodnie pieniędzmi Polaków!
    • Kasowanie myślących inaczej
    • Mistrzostwa Europy w boksie 2025 - II
    • Dwa przewroty kopernikanskie D.Tuska
    • Mistrzostwa Europy w boksie - I
    • Adwent 2025 r. - oczekiwanie na przyjście Zbawiciela
    • "Desipere est juris gentium"*, ale nie może świadomie szaleć na szczytach władzy!
    • Gdyby...
    • Punkt #10 planu pokojowego
    więcej

    Uczestnicy portalu (liczba wpisów zawiera notki i komentarze)

    Nazwa Wpisy
    Maryla 171,025
    gość z drogi 23,314
    Michał St. de Z... 18,301
    Tymczasowy 14,148
    michael 14,063
    elig 8,383
    guantanamera 7,754
    natenczas 6,616
    Pelargonia 6,399
    Józef Wieczorek 6,239
    •  
    • 1 z 143
    • ››
    więcej
    • Start
    • Forum
    • O portalu
    • Stowarzyszenie
    • Polecamy
    © 2010 Stowarzyszenie Blogmedia24.pl