Agnieszka Kublik z dr Laskiem, bez profesora Żylicza prezentuje :) Nie wiadomo co i po co? Cyrk Laska i Kublik.

avatar użytkownika Maryla

Gazeta Wyborcza zaprasza na spotkanie z ekspertami od badania wypadków lotniczych. Udział wezmą:


- dr Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL), pilot i inżynier lotniczy,
 

- mgr Wiesław Jedynak, pilot liniowy, instruktor i członek PKBWL,

- mgr inż. Piotr Lipiec, członek PKBWL.



Dyskusję poprowadzi Agnieszka Kublik, dziennikarka "Gazety Wyborczej".

Środa, 30 stycznia 2013 r., godz. 16-18

Redakcja "Gazety Wyborczej" w Warszawie przy ul. Czerskiej 8/10

Spotkanie jest otwarte dla wszystkich.

Zainteresowanych udziałem w dyskusji prosimy o e-mail na adres: katastrofa_smolensk@gazeta.pl lub o zgłoszenie telefoniczne: 22 555 42 79.

 

to na razie fakt medialny, ta parakomisja. Czekam na podstawy prawne, opinie prawników, co do udzielenia tej zagłuszarce, sędziom we własnej sprawie, pełnomocnictw rządowych.

To dopiero bedzie cyrk i ciekawe, kto da swoje nazwisko pod tę błazenadę.

 

Katastrofa smoleńska. Powołają specjalny zespół
Pomysł powołania zespołu skrytykował ekspert międzynarodowego prawa lotniczego prof. Marek Żylicz.

. Jedynym organem właściwym zgodnie z prawem międzynarodowym i polskim do ustalania przyczyn katastrofy jest właściwa komisja badania wypadków lotniczych. Natomiast to, co chce zrobić Lasek, tylko opóźni wyjaśnienie sprawy - ocenił Żylicz, który także był członkiem komisji, która badała katastrofę smoleńską.

Żylicz powiedział, że proponował powołanie zespołu ekspertów, ale takiego, który miałby jedynie zebrać ekspertyzy, powstałe poza komisją Millera, uporządkować je i przygotować plan prac komisji, której działanie - zdaniem Żylicza - należy wznowić z udziałem zarówno ekspertów wojskowych, jak i cywilnych.

W jego opinii nie ma podstaw prawnych, ani by zespół, którego powołanie proponuje Lasek, mógł działać, ani by miał dostęp do materiałów komisji Millera, które obecnie znajdują się w archiwum. Prawo określa, że jedynym organem ustalającym przyczyny katastrof i wypadków lotniczych jest komisja - albo lotnictwa państwowego, albo cywilnego. Nie szukajmy innych sposobów, sposobów obejścia prawa tylko dlatego, że ktoś nie uznaje tego rządu, tylko dlatego, że ktoś chce rozwalić to państwo - zaapelował Żylicz.

 

 

Etykietowanie:

308 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Agnieszko Kublik ! Larum

Agnieszko Kublik ! Larum grają ! Wołaj Prof. Marka Żylicza! Obalcie pseudodowody naukowców z Konferencji Smoleńskiej!


Nie wiadomo, kto poza Maciejem Laskiem wejdzie do
tworzonego przez niego zespołu. „Nasz Dziennik” rozmawiał wczoraj z
kilkunastoma byłymi członkami komisji Jerzego Millera. Na pytanie o
ewentualną pracę w grupie Laska najczęściej odpowiadali: „Nie wiem”.

Grupa byłych członków komisji Jerzego Millera zamierzająca bronić jej
raportu rozpocznie działalność w przyszłym tygodniu – zapowiada Maciej
Lasek.

W Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lasek pełnił funkcję
wiceszefa podkomisji lotniczej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika never06

2. Znalezione w sieci

avatar użytkownika Maryla

3. Agnieszko Kublik, miałas wołac profesorów

Widziałem „Śmierć prezydenta”

Tomasz Rożek

Lekkomyślni
polscy piloci, naciski i „nienajlepszy” sprzęt na lotnisku w Smoleńsku.
Tak katastrofę smoleńską widzi National Geographic.


Nudna prawda, atrakcyjna manipulacja [KUBLIK O DWÓCH FILMACH SMOLEŃSKICH]Jutro światowa premiera dokumentu National Geographic Channel "Śmierć prezydenta". Wczoraj była premiera...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Śledczy przemielą

Śledczy przemielą raport
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/22101,sledczy-przemiela-raport.html

Jaki wpływ na prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej będzie miał raport i inne dokumenty komisji Jerzego Millera?

Raport jest dowodem w sprawie. Ale czy będzie miał wpływ na wyniki postępowania? Wiele zależy od opinii samych śledczych i powołanych przez nich biegłych.

Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego zakończyła prace w lipcu 2011 roku. Ich efektem jest zaprezentowany publicznie 29 lipca raport liczący 328 stron oraz 107 stron załączników. Jednocześnie komisja sporządziła protokół odpowiadający wymogom badania wypadków państwowych statków powietrznych. Ten liczy 71 stron, ale uzupełnia go około tysiąca stron załączników, w tym sporządzona przez współpracowników ministra Millera transkrypcja rozmów zarejestrowanych w kabinie Tu-154M i na wieży kontroli lotów. Dodatkowo ten sam zespół przygotował „Uwagi strony polskiej do raportu MAK”.

– Raport z prac tzw. komisji Millera został włączony w poczet materiału dowodowego śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej jako jeden z dowodów, który będzie poddany ocenie przez prokuratorów prowadzących to śledztwo tak jak każdy inny dowód. Publiczne prezentowanie oceny jakiegokolwiek dowodu przed zakończeniem śledztwa jest z punktu widzenia interesu tego śledztwa niecelowe – mówi kpt. Marcin Maksjan z NPW.

Okręgowa Prokuratura Wojskowa w Warszawie dysponuje jeszcze większą ilością materiałów komisji Millera, bo przejęła część wewnętrznej dokumentacji pracy KBWLLP. Zespół biegłych to także głównie specjaliści lotniczy, niektórzy pracują nawet w tych samych instytucjach co byli członkowie komisji Millera. Ich praca merytorycznie wydaje się podobna.

Ale śledztwo prokuratury kieruje się zupełnie innymi zasadami niż badanie prowadzone przez zespół Millera, a wcześniej MAK. Inny jest cel i inna forma. „Badacze” opierają się na prawie lotniczym, ich zadaniem jest wykrycie przyczyn katastrofy i sporządzenie rekomendacji profilaktycznych zapobiegających tragicznym zdarzeniom. Prokuratura może i powinna wskazać konkretnych winnych i postawić im zarzuty. Ocena faktycznych przyczyn katastrofy służy ostatecznie sprawiedliwej ocenie ludzi przed sądem. Śledczy muszą przestrzegać ścisłych procedur kodeksu postępowania karnego. Jakiekolwiek odstępstwo od prawa może spowodować podważenie postanowienia prokuratorów. Tym bardziej że czuwają pełnomocnicy stron, w tym poszkodowanych.
Brak hierarchii dowodów

– Śledztwo, które prowadzi prokuratura, toczy się niezależnie od działań Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jej raport jest dowodem w sprawie tak jak wszystkie inne. Podlega swobodnej ocenie. Prokurator i ewentualnie sąd ocenia jego wartość – wyjaśnia prof. Piotr Kruszyński, specjalista od prawa karnego.

Okazuje się, że raport nie ma żadnego szczególnego autorytetu tylko dlatego, że sporządziła go komisja powołana przez jednego ministra i kierowana przez drugiego.

– W Polsce nie ma żadnej hierarchii dowodów. Nie jest tak, że na przykład raport urzędowy ma pierwszeństwo przed zeznaniem osoby prywatnej. Wszystko zależy od organu oceniającego, które dowody uzna on za wiarygodne, a które nie – dodaje.

Prokuratura, jeśli nawet by podeszła z dużym zaufaniem do wyników prac komisji Millera, nie może ich po prostu skopiować do akt śledztwa i przedstawić jako swoich ustaleń.

– Istnienie raportu czy innych dokumentów komisji nie zwalnia prokuratury od przeprowadzenia wszystkich potrzebnych dowodów. Nie ma takiej możliwości – prokurator musi sam powołać biegłych i oprzeć się na ich opinii. A nawet w przypadku biegłych, gdy uzna, że sporządzili opinię nierzetelnie, może ją odrzucić i powołać innych – tłumaczy Kruszyński. Mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik grupy rodzin ofiar, wskazuje na uwarunkowania ustawowe.

– Zgodnie z art. 8 par. 1 kodeksu postępowania karnego, prokuratura nie jest związana rozstrzygnięciem innego organu w kwestii, która jest również przedmiotem czynności śledczych. Nie wolno zastępować opinii biegłego innymi źródłami, wszelkimi pismami, oświadczeniami, raportami, własną wiedzą specjalistyczną organu procesowego itp. Biegłego lub biegłych należy powołać zawsze, gdy zachodzi okoliczność, dla której stwierdzenia wymagane są wiadomości specjalne. Przesądza o tym art. 193 par. 1 kpk – wyjaśnia adwokat.

Istnienia raportu prokuratura nie musi jednak zupełnie ignorować. Dokumenty komisji Millera mogą być wykorzystywane „posiłkowo”. Na przykład prokurator może się z raportu dowiedzieć o istnieniu pewnych świadków, ale przesłuchać ich powinien sam. Nie bez znaczenia jest też sam fakt powołania rządowej komisji, jej pracy i wyników. Wśród wielu okoliczności sprawy jest też fakt, że była ona badana przez państwową komisję, która doszła do takich, a nie innych wniosków. Te wnioski prokurator może swobodnie oceniać.

Skutki działania komisji mogą być dobre i złe. Mecenas Bartosz Kownacki widzi głównie te ostatnie.

– Chciałbym, żeby prokuratura działała całkowicie niezależnie i żeby dowód w postaci raportu Millera był rzeczywiście dowodem takim jak inne. Boję się, że może być inaczej. Pewne rzeczy już zostały powiedziane. Sposób interpretowania faktów, tezy powtarzane tysiące razy w mediach utrwalają się w świadomości. Prokuratorzy są tylko ludźmi, też czytają gazety i oglądają telewizję. Niektórzy przecież już 10 kwietnia 2010 r. wiedzieli, co było przyczyną katastrofy. Fałszywa informacja o czterech podejściach tak się rozprzestrzeniła, że znalazła się w dokumentach organizacji międzynarodowych, choć tego nie potwierdzili nawet Rosjanie. To wszystko jakoś rzutuje także na oceny prokuratorskie. Widać, że jednak starają się wykonywać to, co do nich należy, i dlatego to tak długo trwa – ocenia.
Krytyka źródeł

Kownacki podkreśla, że obowiązkiem prokuratury jest krytyczne traktowanie wyników pracy komisji Millera.

– Musi być zweryfikowane, czy metodologia była prawidłowa, czy wszystkie czynności zostały sporządzone w sposób odpowiedni, w oparciu o co wyciągnięto wnioski – uważa. Ale wartość dowodowa tego materiału jest bardzo niska.

– Nie ma dokumentacji oględzin miejsca katastrofy, zdjęcia nie spełniają wymagań stawianych materiałowi dowodowemu. Raport skłania raczej do powątpiewania w oficjalną wersję. Już nawet prokuratura przyznaje, że odtworzony przebieg zdarzeń nie musiał być wcale taki, jak chce komisja Millera. Najmniej wiarygodne są fragmenty związane z czynnościami w Smoleńsku. Przykład fałszywych informacji o gen. Andrzeju Błasiku w kabinie pokazuje, że dokumentacja rosyjska, później powtórzona przez Polaków, jest nierzetelna, gdyż próbuje dostosować fakty do przyjętej z góry tezy – ocenia Kownacki.

Według mecenasa, o raporcie dużo mówi lista pytań do Rosjan oraz dokumentów, których nie otrzymano. Liczy ponad sto punktów.

Można odnieść wrażenie, że praca prokuratorów to twórczy i krytyczny dialog z komisją Millera, a raczej jej dokumentami. Czasem może się okazać, że biegli lub sami śledczy stwierdzą błędy raportu czy nawet ślady świadomych manipulacji. Na przykład swobodne dopisywanie konkretnych osób do głosów w ekspertyzie policyjnego laboratorium bez zaznaczenia tego faktu. Jeżeli prokurator stwierdzi, że komisja w swoim raporcie popełniła błąd, ma obowiązek zwrócić na to uwagę. Obowiązuje tzw. zasada sygnalizacji. Jeżeli prokurator w trakcie postępowania dostrzeże nieprawidłowości w działaniach instytucji państwowej, to powinien o tym zawiadomić, w tym przypadku ministra obrony narodowej, bo on powołał KBWLLP. Gdyby doszło do celowego napisania nieprawdy w raporcie, to jest to poważna sprawa. W grę wchodzi odpowiedzialność karna.

Piotr Falkowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. grupa na Facebooku

w najbliższą niedzielę 27 stycznia o godz. 21 na kanale National Geografic zostanie nadany film dokumentalny z serii "Katastrofy w przestworzach" pt. "Smierć prezydenta". Film ma powtarzać skompromitowane tezy raportów Anodiny i Millera dot. katastrofy w Smoleńsku. Zbojkotujmy film i całą serię a może i sam kanał

http://www.facebook.com/events/303490986419889/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. dla Kublikowej "Biblią" jest raport gen.Anodiny

Strona Agnieszki Kublik- Biblia ludu smoleńskiego?

http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,3...

Bronisław Wildstein o „Anatomii upadku” Anity Gargas: „Ten film jest wstrząsający. (…) Zobaczenie na własne oczy, jak niszczy się miejsce katastrofy, żeby uniemożliwić znalezienie jakichkolwiek innych śladów – to coś niezwykłego. To trzeba zobaczyć”.

Michał Karnowski: „Gdyby ten film został pokazany w ogólnodostępnej, powszechnie oglądanej telewizji (…) to większość Polaków by zmieniła swój pogląd na temat tragedii smoleńskiej”.

Tomasz P. Terlikowski: „Ten film robi naprawdę wstrząsające wrażenie. Jest bowiem niezwykle mocnym świadectwem słabości Polski i jej władz. Pokazuje także, że 10 kwietnia 2010 roku będzie w historii symbolicznym końcem III RP. A to, czy stanie się on także symbolicznym końcem suwerennej Polski, to zależy już tylko od nas. Odwrócenie trendów zapoczątkowanych 10.04.10 nie będzie proste, ale – mam nadzieję – jest jeszcze możliwe. Z każdym dniem jednak mniej”.

Gdy czytam takie recenzje „Anatomii upadku” mam wrażenie, że ten dokument ma szanse stać się biblią ludu smoleńskiego. Bo ten film umacnia lud w wierze. Wierze w zamach dokonany na ruskiej ziemi, przez Ruskich (w zmowie z Polakami?) na polskiego prezydenta. Film Gargas głosi prawdę ludu smoleńskiego. Tu kłamstwa cudownie zamieniają się w prawdę. Kłamstwa, w które uwierzył lud smoleński stają się prawdą. To kwestia wiary, nie rozumu. Wiary w spiskową wizję świata społecznego i braku wiary w państwo, w III RP.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Gazeta Wyborcza

PO, PSL, RP: Niech TVP puści "Anatomię upadku". Ale film National Geographic też


"Mamy telewizję rządową"


- Jeśli ma być pokazana w TVP "Anatomia upadku", to równolegle z
filmem wyprodukowanym przez National Geographic. Tak, by pokazać oba
punkty widzenia. To byłoby sensowne - uważa poseł PSL Stanisław Żelichowski.

Z Żelichowskim zgadza się rzecznik PiS
Adam Hofman. - Jeżeli TVP chce pokazać NG, to musi pokazać też drugi.
Powinny się pojawić w przestrzeni publicznej równorzędnie, wtedy
będziemy mieli do czynienia z telewizją publiczną - mówił. - Jeżeli telewizja przekazuje jedną wersję, mamy do czynienia z telewizją rządową. A to, niestety, staje się normą - dodał.

"Po filmach powinna nastąpić dyskusja"


Podobne stanowisko ma europoseł Jacek Protasiewicz. - Emisja obu
miałaby sens, ale po filmach powinna nastąpić dyskusja. Jak będę
rozmawiać z prezesem telewizji, powtórzę to -
dodał.


Zdaniem Janusza Zemke, który filmu nie widział, wszystko zależy od tego,
"jaki to film". - Telewizja nie powinna pokazywać filmów pod naciskiem.
Telewizja bierze odpowiedzialność za jakość materiałów. Najlepiej, by
partie miały swoje bloki programowe w telewizji i w paśmie PiS byśmy to
puścili - dodał.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. tak Discovery Channel Canada szanuje głosy obywateli


Podpisz protest! Film o Katastrofie Smolenskiej na podstawie raportu MAK!

©

Hope Forever



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. Nie miałem oporów przed tym - Lasek

Choć główna myśl produkcji jest jednoznaczna: Tu-154 rozbił się przez błędy popełnione przez pilotów. A cytowany w filmie Maciej Lasek, członek komisji Millera, mówi też o "pośredniej presji", jakiej była poddana załoga. - Nie miałem oporów przed tym, by wystąpić w tym filmie. Został on nakręcony na podstawie oficjalnych raportów. Trudno, by zabrakło jednego z autorów - mówi "Polsce" Lasek.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Kublikowa wpada w paranoję :) od ściany do ściany jak furia

Strona Agnieszki Kublik- Dlaczego TVP nie musi pokazać „Anatomii upadku”
http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,3...

To oczywiste - telewizja publiczna nie ma obowiązku pokazywać niedobrych programów: filmów, seriali, dokumentów. Przeciwnie, ma obowiązek chronić swoich widzów przed produkcją marnej jakości.

Kilka dni temu prawicowe SDP zaapelowało do prezesa TVP Juliusza Brauna, by stacja pokazała film Anity Gargas „Anatomia upadku” o katastrofie smoleńskiej. - Pozwalamy sobie przypomnieć, że obowiązkiem telewizji publicznej jest wszechstronne informowanie o najważniejszych wydarzeniach współczesnej historii Polski - napisali.

Czyżby film Anity Gargas to był program „informacyjny”? „Wszechstronnie” omawiający przyczyny katastrofy?

Kilka propagandowych tez to ma być - wedle SDP - wszechstronna informacja?

Nie, TVP wcale nie musi tego filmu pokazać. Ma bowiem unikać stronniczości i zacietrzewiania w prezentowaniu faktów. A film Gargas się tym karmi.

W 2010 r. telewizja publiczna pokazała dokument Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego „Solidarni 2010”. Został dopuszczony do emisji mimo negatywnych wewnętrznych recenzji, bo wtedy w TVP rządził PiS. To była polityka, nie media publiczne.

Pamiętam, co mi wtedy mówił Jan Dworak, szef KRRiT: „Nie puścił bym tego filmu, bo on poruszał się po powierzchni wydarzeń. I był szalenie jednostronny. Media publiczne istnieją po to, by świat ludziom objaśniać. I mają za zadanie obronę demokracji i tworzenie wspólnoty społecznej czy narodowej. Nie mogą być wykorzystywane do tego, by sprzyjać postawom antydemokratycznym. I nie mogą dzielić wspólnoty. Muszą oczywiście opowiadać o takich zjawiskach społecznych jak to pod Pałacem po 10 kwietnia, ale nie mogą pozostawiać widzów w przekonaniu, że świat dzieli się na dobrych i złych Polaków i ci źli są ze wspólnoty narodowej wyłączeni. Nie ma takiego podziału, wszyscy są członkami wspólnoty Polaków. I dlatego ten film był taki nieprawdziwy”.

Tu też o to chodzi, film Gargas jest nieprawdziwy.
-----------------------------------------------------

TYLKO MAK! TYLKO ANODINA! TYLKO LASEK! TYLKO PALIKOT ! :)))

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. Rosyjscy widzowie film zobaczą najprawdopodobniej w marcu

Film "Śmierć prezydenta" to produkcja Alexa Bystrama i Eda Sayera w ramach słynnej serii National Geographic "Katastrofy w przestworzach". Już przed emisją podawano, że autorzy oparli się na informacjach zawartych w raporcie rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), a także na raporcie polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. komisji Millera).

Film już przed publikacją budził kontrowersje wśród prawicowych polityków i publicystów. Zarzuca mu się bowiem jednostronność i powielanie tez zawartych w oficjalnych raportach. Jeszcze w trakcie trwania, krytycy na Twitterze nie pozostawili na nim suchej nitki.

"Myślałem, że trochę lepsi są w tym National Geographic a to taki Smoleńsk dla opornych wyszedł. Detale leżą"; "National Geographic przed zrobieniem dokumentu powinien wziąć lekcje od BBC. Na razie bardzo rozczarowujący, żeby nie powiedzieć kompromitujący" - to jedne z pierwszych komentarzy dziennikarzy na Twitterze.

Zdaniem krytyków, film nie odnosi się do wątpliwości podnoszonych przez sejmową komisję działającą pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza i nie weryfikuje podnoszonych przez nią problemów. Zarzuca mu się też mały realizm - w szczególności w odniesieniu do przedstawienia lotniska w Smoleńsku, a także przekazania tzw. teorii spiskowych.

W filmie na temat tzw. teorii zamachu wypowiadają się m.in. dziennikarze. Konstanty Gebert z "Gazety Wyborczej" opisuje wydarzenia, jakie miały miejsce w Polsce po katastrofie, a Sergiej Jakimow przypomina o potężnej mgle, która unosiła się nad Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku.

- W Polsce tuż po katastrofie mówiono, że nie tylko Rosjanie doprowadzili zamachu, ale też, że to polski rząd współpracował z Rosjanami i chciał doprowadzić do usunięcia prezydenta Kaczyńskiego z życia publicznego - powiedział Gebert. Producenci filmu podali również, że teorie spiskowe nasiliły się po pogrzebie pary prezydenckiej.

Jeszcze przed emisją podkreślano też, że film ma opisać katastrofę "z punktu widzenia polskiej komisji" badającej jej okoliczności. Mimo to film podnosi tezy zawarte również w raporcie MAK. Wiadomo, że choć wspomniano o kontrowersjach wokół okoliczności katastrofy, generalny wydźwięk jest zgodny z raportem komisji Millera.

W filmie mowa jest zarówno o błędach popełnionych przez polską załogę samolotu, jak i rosyjskich kontrolerów lotu. Twórcy wspomnieli też o "pośredniej presji" wywieranej na załogę samolotu, a także o obecności w kabinie pilotów dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany.

Co ciekawe, wspomniano również o tym, że część śledczych uważa, że w kokpicie prezydenckiego Tu-154M był również dowódca polskich Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik. Nie ma za to mowy o tym, jakoby gen. Błasik był podczas podróży pod wpływem alkoholu (takie informacje podawał MAK).

Szeroko opisuje się też osobę pilota Arkadiusza Protasiuka. Producenci podają informacje o incydencie do jakiego doszło podczas lotu prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji (Protasiuk odmówił wówczas lądowania - red.). "Pilot zapłacił dużą cenę" - dowiadujemy się od narratora.

Autorzy filmu podają również, że głównym błędem pilotów było "błędne założenie", że na lotnisku w Smoleńsku można zastosować mechanizm automatycznego pilota. W "Śmierci prezydenta" narrator podaje jednak, że strona polska widzi również błędy po stronie rosyjskiej.

Dowiadujemy się również, że kontrolerzy lotu ze Smoleńska "sprawiali wrażenie nieprzygotowanych na przyjęcie ważnego lotu", a także mieli oni trudności ze śledzeniem samolotu podczas zniżania. - Obsługa lotniska potwierdzała, że samolot jest na tzw. ścieżce, a w momencie kiedy zszedł poniżej tego poziomu niebezpieczeństwo dramatycznie wzrosło - mówi były szef MSW Jerzy Miller. Podobnego zdania jest szef PKBWL w Polsce - Maciej Lasek.

Film jest fabularyzowanym dokumentem. Obok wypowiedzi świadków i przedstawicieli obu krajów widzimy fabularnie przedstawionych pasażerów Tu-154M i obsługę samolotu. Z imienia i nazwiska wymienieni są: Lech Kaczyński, Mariusz Kazana, gen. Mariusz Błasik, a także członkowie załogi: Arkadiusz Protasiuk i technik pokładowy Andrzej Michalak. Film przedstawia jeszcze Marię Kaczyńską, a także kilku pasażerów przedstawionych jako "polską elitę" polityczną, a także potomków ofiar wydarzeń katyńskich.

"Śmierć prezydenta" jest częścią znanej na całym świecie serii "Katastrofy w przestworzach". National Geographic chce go pokazać w 170 krajach w 38 wersjach językowych. Rosyjscy widzowie film zobaczą najprawdopodobniej w marcu. Nie wiadomo jednak, kiedy film zostanie wyemitowany w innych krajach.

http://wiadomosci.onet.pl/temat/katastrofa-smolenska/smierc-prezydenta-t...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. histeria Kublikowej teraz jest zrozumiała

Publicyści i komentatorzy polityczni nie pozostawili suchej nitki na filmie "Śmierć Prezydenta", który został wyemitowany w niedzielę wieczorem w National Geographic. "Kiepski serial"; "groteskowy"; "kompromitujący"; "gniot"; "średnia robota" - to tylko niektóre z opinii, które pojawiły się na Twitterze. Trudno znaleźć pozytywne opinie na temat filmu.
Jeszcze podczas emisji, produkcja była szeroko komentowana na Twitterze. Publicyści i komentatorzy polityczni nie zostawili na niej suchej nitki. "Myślałem, że trochę lepsi są w tym National Geographic, a to taki Smoleńsk dla opornych wyszedł. Detale leżą" - ocenił Piotr Witwicki z Polsat News.

Jeszcze mocniej wypowiedziała się Kamila Biedrzycka z TVP Info. "National Geographic przed zrobieniem dokumentu powinien wziąć lekcje od BBC, Na razie bardzo rozczarowujący, żeby nie powiedzieć kompromitujący" - napisała. Chyba najbardziej aktywny na Twitterze Samuel Pereira z "Gazety Polskiej" dodał: "Film NG wygląda jak kiepski serial, nie dokument".

Podobne zdanie zaprezentował Stanisław Janecki. "Każda poważna telewizja spaliłaby się ze wstydu kręcąc coś takiego. Mnie to wcale nie oburza, bo to jest tylko groteskowe. (...) Nie ma najmniejszego sensu mówić o szczegółach, bo to filmik tak warsztatowo kompromitujący, że brak słów. Szczególnie rosyjskie realia" - napisał.

Twórcom filmu wytknięto również, że pominęli fakt wcześniejszego lądowania na lotnisku w Smoleńsku polskiego Jaka-40, a także błędy w relacjach z lotniska (w filmie wieżę kontroli lotów w Smoleńsku przedstawiono jako nowoczesną, w rzeczywistości cały obiekt należy do jednych z najgorszych w Federacji Rosyjskiej - red.). "Gniot i tyle" - napisał Michał Majewski z tygodnika "Wprost".

Komentatorzy podkreślali też brak obiektywizmu twórców filmu. "Nie wiem, czy potrzebnie to piszę, ale to nie był film dokumentalny" - orzekł Zbigniew Hołdys. Igor Janke dodał z kolei: "Nawet cienia próby dopuszczenia drugiej strony. Niesamowite. Droga strona to ciemny lud ze spiskową wizją świata. (...) Miałem przekonanie, że standardy dziennikarskie w PL są bardzo niskie. NatGeo ma jeszcze niższe".

Debata na temat filmu nadal trwa.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/komentatorzy-krytykuja-film-smierc-prezyd...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. NASZ WYWIAD. M. Wassermann o

NASZ
WYWIAD. M. Wassermann o filmie National Geographic: "To jest wielka
krzywda dla państwa polskiego, która dzieje się przy biernej postawie
polskiego rządu"

"Mamy do czynienia z sytuacją, w której polskiemu rządowi jest na
rękę, żeby taka wersja przedostała się do opinii światowej. Będzie
trudno to odwrócić, ale jestem przekonana, że w końcu to się uda".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. Michał Karnowski Czy nie

Czy nie ma granicy bezczelności? - oglądając "światową premierę" filmu National Geographic co chwila zadawałem sobie to pytanie

Tylko u nas

Nie czują wstydu przedstawiciele państwa polskiego, którzy najpierw
zawiedli w czasie śledztwa, a teraz dalej rozpowszechniają kłamstwa.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. zapamiętajcie na zawsze te nazwiska

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. National Geographic pominął

National Geographic pominął ważne fakty w filmie o Smoleńsku?


- Film National Geographic wpisuje się w kampanię dezinformacji o katastrofie smoleńskiej - mówi szef Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek.

Zdaniem byłego marszałka Sejmu, powtarza on tezy komisji Millera, między innymi tę o naciskach na pilotów.

Marek Jurek mówił też w radiowej Trójce, że autorzy filmu pominęli wiele ważnych faktów, na przykład ten o podróży Donalda Tuska do Katynia dwa dni wcześniej.
- Zabrakło też wystąpienia premiera w Sejmie 19 kwietnia 2010 roku,
kiedy mówił, że Polska nie będzie się domagać samodzielnego śledztwa

- dodał. Były marszałek Sejmu przypomniał również słowa Donalda Tuska o
tym, że spór się z Rosją w tej sprawie byłby wszczęciem nowej zimnej
wojny w Europie.

Lider Prawicy Rzeczypospolitej przypuszcza, że
film będzie się podobał w Moskwie. Wyraził nadzieję, że ten
nieprawdziwy obraz jest tylko przejawem naiwności twórców, a nie
zaplanowanej kampanii dezinformacyjnej, prowadzonej przez Rosję.

5 lutego w Warszawie odbędzie się kolejna konferencja naukowa,
poświęcona katastrofie smoleńskiej, organizowana przez Zespół
Parlamentarny ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. "Gazeta Wyborcza" na odsiecz

"Gazeta Wyborcza" na odsiecz władzy i MAK. W środę na Czerskiej "konferencja" pod tytułem "Katastrofa smoleńska. Fakty"

Przypomnijmy, eksperci rządowi odmówili otwartej, uczciwej debaty
wokół tragedii smoleńskiej z ekspertami zespołu Antoniego Macierewicza.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Protasiewicz przekazał dyspozycje Braunowi?

"Po filmach powinna nastąpić dyskusja"



Podobne stanowisko ma europoseł Jacek Protasiewicz. - Emisja obu

miałaby sens, ale po filmach powinna nastąpić dyskusja. Jak będę

rozmawiać z prezesem telewizji, powtórzę to -
dodał.

NASZ NEWS: TVP chce wyemitować obydwa głośne filmy o Smoleńsku: dokument Anity Gargas i produkcję National Geographic

Tylko u nas

Jest "deklaracja woli" ze strony władz TVP, by na jej antenie ukazały
się i "Anatomia upadku" Anity Gargas i "Śmierć prezydenta" National
Geographic.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Ten film to propaganda Mec.

Ten film to propaganda

Mec. Piotr Pszczółkowski: Film tworzy nieprawdziwy obraz, że Polacy uczestniczyli w pracach MAK

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

20. kłamstwo sto RAZy powtarzane,staje się "prawdą "

no ,cóz
nam pozostaje jedno, odczarowywać Kłamstwa ,Kłamstwa idące w świat,szczególnie...a więc...? niech takim odkłamaniem będzie Film pani Anity Gargas "Anatomia Upadku "

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

21. LASEK Z KUBLIKOWĄ BY WYDALI OŚWIADCZENIE


Film o Smoleńsku "nie mówi o winie, tylko o błędach pilotów"

Film o Smoleńsku "nie mówi o winie, tylko o błędach pilotów"
Były członek komisji Millera Maciej Lasek komentował w "Kropce nad i" film "Śmierć prezydenta".
zobacz więcej »

Maciej Lasek mówił w "Kropce nad i", że film "Śmierć prezydenta"
pokazany przez kanał "National Geographic", powstał "głównie w oparciu o
raport polskiej komisji" i jak większość filmów tej serii, opiera się o
oficjalne dokumenty.

Ten film nie ustrzegł się przed błędami, ale pamiętajmy, że to nie
nasz, polski film. Pamiętajmy, że samo nasze sprawozdanie z prac komisji
trwało kilka godzin, ten film to tylko uproszczenie. Nie da się
streścić wielomiesięcznych prac komisji w godzinie - podkreślał Lasek.

Wykorzystali raport komisji Millera

Szef
Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) mówił, że
producent filmu wyjaśniał osobom zaangażowanym we współpracę przy jego
powstawaniu (m.in. Laskowi - red.), że za każdym razem materiał badany w
filmach przechodzi "poważną kontrolę jakości", a twórcy filmów z tej
serii mają do dyspozycji przy ich tworzeniu choćby ekspertów z zakresu
lotnictwa.

To ich bodaj setny film, więc spotkali się i z raportami i z komisjami
badającymi wypadki lotnicze ponad 100 razy. Jeżeli wybrali nasz raport,
czyli punkt widzenia mocno pogłębiony w stosunku do raportu MAK, to
wydali też ocenę dla tego materiału, jako materiału wiarygodnego -
stwierdził Lasek.

Głównie o pilotach

Gość
"Kropki nad i" mówił, że skupienie się w filmie na roli polskich
pilotów jest zrozumiałe, bo "to pilot jest zawsze ostatnim elementem w
ogniwie zdarzeń, który drogę do wypadku może przerwać". Ale zdaniem
Laska, film nie mówi o winie, tylko o błędach polskich pilotów, np.
braku odejścia na drugi krąg, czy ignorowaniu komend TAWS.

Lasek stwierdził, że w jego opinii polscy piloci popełnili błąd, bo "nie
mieli prawa" zejść poniżej poziomu 100 metrów nad płytą lotniska. -
Gdyby piloci nie zeszli poniżej 100 metrów, to nie rozmawialibyśmy
dzisiaj o katastrofie - podkreślił szef PKBWL.

Lasek mówił, że komisja Millera zaznaczyła w raporcie, że "lotnisko nie
było przygotowane zgodnie z zasadami" i o tym w filmie też wspomniano.

-
Tu (w filmie - red.) nie jest powiedziane o winie, a o popełnionych
błędach, o tym jak były ignorowane komunikaty urządzenia TAWS. Z raportu
wynikało, że załoga miała 7 sekund po komunikacie "pull up" na
wzniesienie maszyny, a tego nie zrobiła - tłumaczył, dodając, że "załoga
rozpoczęła odejście od ziemi na drugi krąg 39 m nad poziomem lotniska,
a to jest bardzo późno".

Lasek: Są też błędy i uproszczenia

Ekspert stwierdził natomiast, że "nie zgadza się" z tym, co twórcy filmu
przekazali o Mariuszu Kazanie, dyrektorze Protokołu Dyplomatycznego
MSZ, który na pokładzie tupolewa "był łącznikiem między prezydentem a
załogą". Kazana (...) miał prawo być w kokpicie. Zwróciliśmy na to uwagę
producentowi filmu. Ten film rzeczywiście pokazał to w inny sposób.
Kazana był w kokpicie dwa razy, a w filmie podano, że był w nim prawie
cały czas. (...) Nie zgadzam się z personalizacją presji pośredniej -
dodał Lasek, wskazując błąd twórców dokumentu.

Równocześnie
ekspert podkreślił, że to, "że film został tak skonstruowany, że  to
jest kwestia producenta". - Ten film nie ustrzegł się przed błędami, ale
to nie jest nasz film - dodał.

- Nasze wypowiedzi są zgodne z
wypowiedziami ekspertów działających w komisji (Millera - red.), ale
(...) nie można zamknąć w 47 czy 50 minutach miesięcy pracy. Myślę, że
inne filmy w tej serii też bazują na takich uproszczeniach - uznał.

Spotkanie "bez mediów"

Dr Maciej Lasek
odniósł się też po raz kolejny do innego filmu o katastrofie
smoleńskiej, "Anatomia upadku" Anity Gargas. Ten został zaprezentowany w
ub. tygodniu w Warszawie. W filmie znalazły się wypowiedzi m.in. szefa
parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej
posła PiS Antoniego Macierewicza, ekspertów współpracujących z tych
zespołem, m.in. prof. Kazimierza Nowaczyka, członków rodzin ofiar
katastrofy, a także rosyjskich świadków zdarzenia, w tym kierowcy
autobusu i mieszkańców pobliskiego osiedla.

Były członek komisji Millera odniósł się też do kwestii ewentualnego spotkania z ekspertami tzw. zespołu Macierewicza.

-
Jeżeli miałbym się spotkać z prof. Biniendą i dr Nowaczykiem to w
rozmowie ekspertów, bez polityków, bez mediów, później wydalibyśmy
wspólne oświadczenie.
Badanie wypadków lotniczych powinno być
odseparowane od polityki i jakichkolwiek nacisków - powiedział w "Kropce
nad i" Lasek.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. dla Laska - przypomnienie

Piloci mogli zostać wprowadzeni w błąd
http://www.bibula.com/?p=20620

2010-04-20 11:35 am

Prezydencki samolot Tu-154M wyposażony w system TAWS mógł bezpiecznie wylądować na lotnisku pod Katyniem – uważa Marek Strassenburg-Kleciak odpowiedzialny za analizy strategiczne i rozwój sytemów trójwymiarowej nawigacji w koncernie Harman Becker. Jego zdaniem, urządzenia pokładowe są tak dokładne, że piloci bez trudu powinni byli wykonać ten manewr – chyba że wskazania nie były prawdziwe. Znane są bowiem techniki umożliwiające fałszowanie ich danych, często w sposób niemożliwy do zweryfikowania przez pilotów. Wówczas tragedia jest nieunikniona.

W ocenie Marka Strassenburga-Kleciaka – potwierdzonej przez niemieckiego eksperta Hansa Dodla, autora książki “Satellitennavigation”, oficera Bundeswehry, inżyniera i profesora – analiza zdjęć z katastrofy prezydenckiego samolotu wykonanych przez Sergieja Amielina pozwala sądzić, że Tu-154M z polską delegacją na pokładzie zbliżał się do pasa startowego we właściwy sposób. Tyle że samolot znajdował się w niewłaściwym miejscu. Dokumentacja zdjęciowa pokazuje, że samolot leciał tak, jak powinien: w odpowiednim kierunku (wynika to z analizy poszczególnych uszkodzeń na czubkach pierwszych drzew) i z właściwym nachyleniem horyzontalnym maszyny przy podchodzeniu do lądowania. – Różnica polega tylko na przesunięciu fazowym samolotu: w płaszczyźnie poziomej o ok. 15-25 m do prawidłowego kursu, a w pionie o ok. 5 m; maszyna leciała za nisko – podkreśla Marek Strassenburg-Kleciak. Jak dodał, dane z systemu TAWS (Terrain Awareness and Warning System), w który wyposażony był samolot prezydencki, pokazują pilotom trójwymiarowy model terenu z dokładnością wysokości nawet do 1 metra i umożliwiają pomyślne lądowanie nawet w złych warunkach pogodowych. – Rozwijałem i współtworzyłem systemy trójwymiarowej nawigacji, dlatego też trudno mi to sobie wyobrazić, jak system TAWS, który był zainstalowany w samolocie prezydenta Kaczyńskiego, mógł zawieść. No chyba, żeby mu “pomóc”. Inaczej z tym systemem nie można się rozbić – dodaje.

W jaki sposób wskazania urządzeń mogły zostać przekłamane? W tym celu stosuje się technikę o nazwie “meaconing” (Recording and rebroadcast on the Receive Frequency to confuse Positioning). Jak tłumaczy nasz ekspert, polega ona na tym, że sygnał satelity jest nagrywany przez specjalne urządzenie i z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita. – Im mniejszy interwał czasu stosowanego w “meaconingu”, tym trudniej go rozpoznać, co w konsekwencji prowadzi do błędnego określenia własnego położenia – wyjaśnił Strassenburg-Kleciak. Jak dodał, jeśli zmiana pozycji samolotu jest niewielka – a tak było w przypadku prezydenckiego lotu – to nawet inteligentny odbiornik (typu Receiver-Autonomous-Integrity-Monitoring) nie jest w stanie wykryć oszustwa. Przekłamanie urządzeń pokładowych można wprowadzić zarówno za pomocą satelity, jak i urządzeń znajdujących się na lotnisku. Jeśli zjawisku towarzyszą złe warunki pogodowe, piloci pozostają bezbronni. – Różnica położenia, jaką pokazuje trajektoria samolotu, jest typowa dla “meaconingu”: aby sygnał nie mógł być wykryty, przesunięcie fazowe sygnału równe jest nanosekundom. Daje to przesunięcie położenia rzędu tych wielkości, które widać na dokumentacji Amelina – powiedział Strassenburg-Kleciak. Jak zaznaczył, jego spostrzeżenia w rozmowie telefonicznej potwierdził Hans Dodel.

10 kwietnia br. w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem zginęło 96 osób. Polska delegacja z Parą Prezydencką na czele leciała złożyć hołd polskim jeńcom wymordowanym w 1940 r. przez NKWD.

Marcin Austyn
Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 20 kwietnia 2010, Nr 92 (3718)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Filmy o Smoleńsku. Gargas o

Filmy o Smoleńsku. Gargas o wybuchu i wstrząsach. Lasek o odwadze i smutnej prawdzie-

Miałam obowiązek wszystkie te racje przedstawić i będę je przedstawiać w
kolejnych filmach - zapowiedziała w programie "To był dzień" w Polsat
News Anita Gargas, autorka filmu "Anatomia upadku". Z kolei Maciej
Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych mówił w TVN
24: - Musimy zmierzyć się z jednym problemem: nawet jeżeli kontrolerzy
nie pracowaliby prawidłowo, to załoga nie powinna popełnić takich
błędów, jakie zostały popełnione
To, co zobaczyło blisko 2 miliony Polaków, nie jest dokumentem. Jest
pełne kłamstw i przeinaczeń, które nie trzymają się faktów - stwierdziła
Gargas w materiale pokazanym na początku programu, odnosząc się do
filmu "Śmierć prezydenta". Stwierdziła, że wystarczy pojechać do
Smoleńska, by przekonać się, że autorzy prawdopodobnie w ogóle tam nie
byli i że nie nakręcili ani jednego ujęcia w mieście ani na lotnisku
Siewiernyj.

"Snop iskier, które przypominały kometę"


Opowiadając o swoim filmie, Anita Gargas wyjaśniła, że chciała w
nim odpowiedzieć na pytanie, "dlaczego komisja Millera poszła w ślad za
komisją MAK-owską i zignorowała fakty, które wskazują, że na pokładzie
tupolewa mogło dojść do wybuchu". Według autorki "Anatomii upadku"
wskazuje na to "szereg faktów". Jednym z nich miały być zapisy
rejestratorów, które odczytali Amerykanie, a które według Gargas
wskazują, że na pokładzie doszło do wstrząsów. Dalej Gargas wyjaśniła,
że do tych wstrząsów miało dojść nie w momencie uderzenia w drzewo, ale
później, a moment wystąpienia wstrząsów miał się pokrywać z chwilą
ostatniego alarmu. Dodała, że ustalenia m.in. ekspertów związanych z
zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza (PiS) "wskazują, że samolotem szarpały wstrząsy".


Na zastrzeżenie, że według Macieja Laska (szef Państwowej
Komisji Badania Wypadków Lotniczych, członek komisji Jerzego Millera)
pomiary ciśnienia nie wykazały żadnego zafalowania wskazującego na
wybuch, Gargas odparła, że czujniki w pewnym momencie przestały działać
na skutek awarii zasilania. - Zasilanie prawdopodobnie było odcięte
przez wybuchy, jeden na skrzydle, a drugi w śródpłaciu samolotu - mówi
autorka filmu. Przyznała jednak, że awaria mogła mieć różne przyczyny,
nie tylko wybuch.
Lasek: Musimy mieć odwagę przyjąć smutną prawdę

Maciej Lasek był z kolei gościem Moniki Olejnik w programie "Kropka nad i" w TVN
24. Oceniając film "Śmierć prezydenta" stwierdził: - To film, który
powstał głównie w oparciu o raport polskiej komisji. Wszystkie tezy,
które zostały zapisane w naszym raporcie, zostały wypowiedziane.



Na zarzut Moniki Olejnik, że w filmie pokazano błędy pilotów, a
umniejszono błędy rosyjskich kontrolerów lotu, odparł, że "to pilot jest
ostatnim ogniwem w łańcuchu zdarzeń, który drogę do wypadku może
przerwać".

- My musimy zmierzyć się z jednym problemem:
nawet jeżeli kontrolerzy nie pracowaliby prawidłowo, to załoga nie
powinna popełnić takich błędów, jakie zostały popełnione. To jest,
niestety, też odwaga, przyjąć taką smutną prawdę. My w tej chwili
pracujemy nad tym, aby taka katastrofa się nie powtórzyła
- przedstawiał
swoje stanowisko.

Lasek, który wystąpił w filmie
National Geographic Channel, podkreślił, że z twórcami nie zgadza się w
ocenie presji, jaką na załogę miał wywierać Mariusz Kazana, dyrektor
protokołu dyplomatycznego MSZ.
- Pan Kazana był w kokpicie tylko dwukrotnie, i to krótko. Natomiast
tutaj ten film pokazał to w inny sposób. Nie zgadzam się z taką
personalizacją presji pośredniej, bo że presja w tego rodzaju misji
występuje, to jest bezsprzeczne - tłumaczył Lasek, dodając, że na tę
nieścisłość zwracał uwagę producentom filmu.

Szef komisji
zwrócił też uwagę na ograniczenia czasowe, które nie pozwoliły poruszyć
autorom filmu wszystkich aspektów katastrofy. - Jeżeli my byśmy
nakręcili taki film, to pewnie trwałby 4 godziny i byłby strasznie
nudny. Bo chcielibyśmy przedstawić wszystko... - mówił.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. U Tomasza Lisa sąd nad

U Tomasza Lisa sąd nad "Anatomią upadku" Anity Gargas. Bez udziału autorki rzecz jasna

Jedynym recenzentem obu obrazów był kpt. Wiesław Jedynak – jeden z
członków komisji Millera, której wnioski zwizualizował kanadyjski
paradokument. Nikogo związanego z produkcją "Anatomii upadku" – do
studia zaproszono.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Raport Anodiny na taśmie

Raport Anodiny na taśmie

„Śmierć prezydenta” - dokument National Geographic o katastrofie Tu-154M, mocno rozczarował

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. Prokuratura: Błasik nie

Prokuratura: Błasik nie naciskał

Nasz Dziennik ujawnia: Sensacyjne fakty ze śledztwa
smoleńskiego. Prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo
smoleńskie jednoznacznie dementuje spekulacje komisji Jerzego Millera.

„Nie ma żadnych okoliczności, które mogłyby uprawdopodabniać o
wywieraniu przez gen. Andrzeja Błasika wpływu na pracę i decyzję załogi
samolotu” – czytamy w piśmie prokuratury podpisanym przez mjr Jarosława
Seja, jednego z referentów w śledztwie smoleńskim.

Dzień po emisji filmu National Geographic „Katastrofa w
przestworzach: Śmierć prezydenta” prokuratura wojskowa wyraziła zgodę na
przekazanie do publicznej wiadomości treść jednego ze swoich
procesowych postanowień.

Jego sentencja nie pozostawia żadnych wątpliwości –  gen. Andrzej
Błasik nie wywierał żadnej presji na załogę Tu-154M 10 kwietnia 2010
roku.

Więcej na ten temat w jutrzejszym wydaniu „Naszego Dziennika”.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. „Anatomia Upadku” w TV Puls:

„Anatomia Upadku” w TV Puls: już w najbliższą środę emisja filmu Anity Gargas. Do obejrzenia dla wszystkich

Decyzja stacji spowodowana jest dyskusją po emisji w kanale National
Geographic filmu „Śmierć Prezydenta”, przedstawiającego katastrofę
smoleńską z perspektywy raportu MAK oraz komisji Millera.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Warto dodać, że Amerykańskie

Warto dodać, że Amerykańskie Towarzystwo Geograficzne- właściciel telewizji, która wyemitowała film „Śmierć prezydenta” i Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne łączy ścisła współpraca. Prezesem rosyjskiego towarzystwa jest bliski współpracownik Władymira Putina i minister obrony Rosji Siergiej Szojgu. To on był na miejscu już w dniu tragedii smoleńskiej i koordynował akcję „zabezpieczania” wraku, podczas której rosyjscy funkcjonariusze cięli piłami fragmenty samolotu i wybijali szyby oknach.

Film „Śmierć prezydenta” wywołał oburzenie Polaków na całym świecie. Po protestach Polonii, kanadyjski kanał National Geographic nie kupił produkcji o katastrofie smoleńskiej. Nie doszło także do jego emisji.

RIRM

OŚWIADCZENIE

Przez ostatnie dwa lata media na całym świecie prezentowały nieprawdziwą wersję przebiegu katastrofy zaprezentowaną przez MAK, a następnie, z niewielkimi modyfikacjami, przez komisję Jerzego Millera. Podawano, że winnym tragedii w Smoleńsku był pijany generał, naciskający na żądanie Prezydenta RP na pilotów. Stwierdzenie o presji pośredniej zaprezentowano również w filmie pt. ŚMIERĆ PREZYDENTA.

Pomimo pojawiających się dowodów przeczących przyjętej wersji, rząd Rzeczypospolitej nie podejmował jakichkolwiek działań zmierzających do sprostowania dokumentów i obrony dobrego imienia Polski. Zadanie to spadło zatem na rodzinę zmarłego generała.

W tym celu m.in. złożono do Wojskowej Prokuratury Okręgowej wniosek dowodowy o przesłuchanie świadków. Mieli oni wykluczyć wersję o rzekomej kłótni Dowódcy Sił Powietrznych z kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem, jego obecności w kokpicie w chwili katastrofy i wywierania presji na pilotach.

Prokurator Wojskowej Prokuratury Okręgowej zdecydował o oddaleniu niniejszego wniosku na podstawie art. 170 § 1 pkt 2 kpk. Prokuratorzy odmówili przesłuchania zgłoszonych świadków uznając, że okoliczności te nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy, bądź zostały już udowodnione. Jak stwierdziła prokuratura gen. Andrzej Błasik: „(…) był jedynie jednym z pasażerów samolotu. Dlatego też, dowodowe ustalenia okoliczności związanych z osobowością, mentalnością i zrachowaniami względem podwładnych oraz przestrzeganiem przepisów regulujących wykonywanie lotów przez gen. Andrzeja Błasika nie mają znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy”.

Powyższą decyzję prokuratury traktujemy, na tym etapie śledztwa, jako zamykającą kwestie rzekomej obecności Dowódcy Sił Powietrznych w kokpicie samolotu i jego przyczynienia się do katastrofy.

Pragniemy podkreślić, iż doceniamy działania Wojskowej Prokuratury Okręgowej, które pozwoliły na obronę dobrego imienia Dowódcy Sił Powietrznych.

Z przykrością zauważamy, że film opublikowany trzy dni temu opierał się na dokumentach, które podważyły ustalenia oficjalnej instytucji państwowej jaką jest prokuratura.

Uznając powyższa kwestie za zamkniętą oświadczamy, że jakiekolwiek dalsze spekulacje o rzekomym przyczynieniu się do katastrofy Dowódcy Sił Powietrznych spotkają się ze zdecydowaną reakcją, w tym ze skierowaniem spraw na drogę postępowania sądowego.

Ewa Błasik

Adw. Bartosz Kownacki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. Studio Telewizyjne

Studio
Telewizyjne wPolityce.pl - Płużański: "W filmie NG jest mowa, że
prezydent leciał do Katynia na obchody kontrowersyjnej rocznicy. To
retoryka Rosjan"

"Jaka to jest "kontrowersyjna" rocznica?! Kto podrzucił taki tekst?
Skąd producenci tego filmu wiedzieli, że to tak trzeba przedstawić?
Można dopowiedzieć, że najprawdopodobniej od strony rosyjskiej, bo tam
sprawa zbrodni katyńskiej rzeczywiście wciąż budzi kontrowersje".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Walentynowicz w liście do

Walentynowicz
w liście do Laska: "Zwalcza Pan systematycznie badania podejmowane
przez niezależnych naukowców z Polski i z zagranicy”

Budzi moje szczególne zdziwienie, że prowadząc intensywną kampanię
polityczną na rzecz stanowiska rządu premiera Putina równocześnie
odmawia Pan merytorycznej dyskusji z ekspertami, naukowcami
niezależnymi- pisze Janusz Walentynowicz


Katastrofa rządowych ekspertów


Rządowi specjaliści odmawiają udziału w zaplanowanej
na 5 lutego konferencji naukowców współpracujących z sejmowym zespołem
Antoniego Macierewicza ds.zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.


Po protestach Polonii, kanadyjski kanał National Geographic nie
kupił produkcji o katastrofie smoleńskiej. Jak informuje instytucja
nadzorująca pracę tamtejszych stacji telewizyjnych, film „Śmierć
Prezydenta” nie został wyemitowany.




Canadian Broadcast Standards Council (CBSC) to organizacja,
odpowiedzialna za przestrzeganie norm, do których zobowiązali się jej
członkowie.
National  Geographic należy do CBSC.  Do instytucji 
wpływają listy protestacyjne, kiedy widzowie uważają, że dana stacja
złamała standardy. CBSC ma obowiązek zbadać każdy przypadek i oficjalnie
ustosunkować się do niego.



25 stycznia, Barbara Rode w imieniu wielu członków Polonii kanadyjskiej
wysłała list protestacyjny do CBSC w sprawie filmu „Śmierć Prezydenta”.
Wskazała, że film jest oparty tylko i wyłącznie na raportach  polskiej
Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i rosyjskiego
Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK).




Trzy dni później Karen Clout z CBSC odpisał: Kanadyjski kanał National
Geographic nie kupił tego programu od amerykańskiego National Geographic
i nie wyemitował go.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika marek5010

31. obejrzalem i widac ze...

potrzebna jest natychmiastowa reakcja prawnikow rodzin poszkodowanych. Nalezy w sledztwie cywilnym w USA i Kanadzie oskarzyc National Geographic i Discovery Chanel (tych ktorzy maja wielka kase) o odszkodowania moralne (punitive damages) na miliony dolarow dla kazdego poszkodowanego bazujac sugerowanie sledczym i swiadkom tego co zaszlo. Prokuratura Polska Wojskowa jak rowniez prokuratura rosyjska oficjalnie nie zakonczyly sledztwa i produkcja tego filmu nie powinna zobaczyc swiatla dziennego przed zakonczeniem oficjalnego dochodzenia.
Mysle ze Pan Macierewicz jest tego swiadomy, bo juz zglosil pomoc rodzinom w powyzszym.
Jestem przekonany na 99.9%, ze zarowno rodziny i prawnicy moga na tym zarobic wielka kase!

avatar użytkownika Maryla

32. Rodziny chcą pozwać

Rodziny chcą pozwać producenta filmu National Geographic

Zdaniem rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej w filmie
“Śmierć prezydenta” powielono kłamstwa z raportów MAK i komisji Jerzego
Millera o winie pilotów i naciskach gen. Andrzeja Błasika.

Andrzej Melak ze Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 mówi, że film jest
jednostronny; nie ma w nim chociażby informacji o sfałszowanych sekcjach
zwłok ofiar.

- Obserwujemy jedną wciąż powielaną i utwierdzoną tych, którzy ten
film oglądają teza, że jest to wina polskich pilotów, którzy nie
wykonują poleceń kontrolerów wieży, którzy za wszelką cenę starają się
wylądować mimo, że takiego pozwolenia nie mają. Wraz z naszymi
pełnomocnikami rozważamy możliwość zaskarżenia producentów tego filmu za
fałszerstwa i wprowadzanie w błąd opinii publicznej
- powiedział Andrzej Melak.

W filmie pojawia się sformułowanie „niektórzy eksperci badający
katastrofę stwierdzili obecność gen. Andrzeja Błasika w kokpicie”.

Taką tezę i tę o rzekomym wywieraniu przez Dowódcę Sił Powietrznych
wpływu na pracę i decyzje załogi samolotu bezwzględnie zdementowała
prokuratura wojskowa, która prowadzi w Polsce śledztwo smoleńskie.

Jednak wystąpienie na drogę prawną w stosunku do producenta filmu
może być trudne – zauważa pełnomocnik wdowy po generale Błasiku mec.
Bartosz Kownacki. Wyjaśnia, że choć producent mówi, że bazuje tylko na
raportach MAK i komisji Jerzego Millera to nie przedstawia rzetelnie ich
ustaleń odnośnie rzekomej obecności gen. Błasika w kokpicie.

- Skoro „National Geographic” bazował tylko na tych dwóch
dokumentach, to po co mówi o niektórych ekspertach? Dlaczego nie podał
prawdy, że badania komisji Millera były nierzetelne, że przedstawiono
jedną wersję? Ta wersja przez instytucje państwa polskiego została
obalona. Pokazały one, że jest inaczej aniżeli obydwa raporty informują.
Jednocześnie używają takich sformułowań, które uniemożliwiają wszczęcie
procesu ochrony dóbr osobistych. Twierdzenie „niektórzy eksperci” nie
mija się z prawdą. Faktycznie byli eksperci, którzy kiedyś twierdzili,
że generał Błasik był w kokpicie. Tego rodzaju błędów i nierzetelności w
tym filmie jest bardzo dużo
– powiedział mec. Bartosz Kownacki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Kublikowa z Laskiem na zywo od 16.00



Od 16 na Wyborcza.pl
Co się działo w ostatnich sekundach? Mówią eksperci



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

34. I słusznie,mam Nadzieję,ze TAK też sie stanie

Dość Kłamstw,dość mataczenia
ukłony dla Rodzin Smoleńskich i dla prawników,którzy zrobią TO w ich IMIENIU....dodam i naszym TEZ,naszym czyli Polskiego Narodu...pomijam stronników gie wu i im POdobnych czyli tusków,ARABów,czy Millerów...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

35. MSZ powinno interweniować ws.

MSZ powinno interweniować ws. filmu

Polskie MSZ powinno interweniować ws. skandalicznego
filmu „Śmierć prezydenta” – powiedział poseł Antoni Macierewicz.
Przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy
smoleńskiej wskazał, że film prezentuje wyłącznie wersję rosyjską, w
skrajnym jej ujęciu.

- Ilość przekłamań, fałszów przekracza jakąkolwiek możliwość
wyliczenia. Biorą w tym udział wysocy urzędnicy rządu Donalda Tuska,
m.in. Jerzy Miller; a więc autoryzują wersję rosyjską. Ta sprawa musi
zostać wyjaśniona i muszą zostać wyciągnięte z tego konsekwencje.
Liczymy, że w związku z rozpowszechnieniem tego filmu na całym świecie
nastąpi interwencja Ministra Spraw Zagranicznych
– powiedział poseł Antoni Macierewicz.

Film powielił kłamliwą wersję o winie pilotów i naciskach na nich.
Nie uwzględniono w filmie ustalenia ekspertów parlamentarnego zespołu a
także informacji zawartych w publikacji po wysłuchaniu publicznym w PE w
Brukseli. Materiały te zostały wysłane m.in. do przedstawicieli
placówek dyplomatycznych krajów UE, szefów KE, PE oraz do władz National
Geographic – powiedział europoseł Tomasz Poręba.

- Tym bardziej jest nam przykro, że zabrakło w tym filmie zwyczajnej
rzetelności. Chodzi o opinie drugiej strony – opinie osób, które mają
inne zdanie na temat tego co się stało w Smoleńsku. Opinie poparte
faktami z publikacji, które zostały wysłane w ponad 1000 egzemplarzy do
osób, instytucji na całym świecie. To zostało po prostu pominięte –
powiedział europoseł Tomasz Poręba.

Europoseł wskazał też na inne działania, jakie podjął PiS, aby pomóc
polskiemu rządowi w umiędzynarodowieniu sprawy katastrofy smoleńskiej.
Ostatnim działaniem była interpelacja do Catherine Ashton ws.
sprowadzenia wraku Tupolewa do Polski.

W ostatnim czasie ze strony ministra Sikorskiego słyszeliśmy, że
jakoby to on podniósł tą sprawę na poziomie europejskim, bezpośrednio w
rozmowie z panią Ashton prosząc ją, aby poruszyła ten temat podczas
spotkania z ministrem zagranicznym Rosji. Otóż tak naprawdę nie wiadomo
czy ta rozmowa miała miejsce, nie wiadomo, jakie zawierała szczegóły,
jakich tematów dotyczyła, jak przebiegała. W związku z tym zgłosiliśmy z
prof. Legutko interpelacje do pani Ashton. Interpelacja zawiera prośbę o
udzielenie informacji czy rzeczywiście doszło do rozmowy z panem
Ławrowem. Jeżeli doszło do tej rozmowy to, w jakim kontekście ta sprawa
została podjęta, czy Komisja Europejska zamierza tą sprawę procedować?
– zaznaczył europoseł Tomasz Poręba.

To ważne w kontekście informacji o tym, że polskie MSZ do grudnia
ubiegłego roku nie wystąpiło z ani jedną notą dyplomatyczną do NATO i UE
ws. katastrofy smoleńskiej – o czym poinformował poseł Antoni
Macierewicz.

Jesteśmy w posiadaniu pełnej dokumentacji, iż Ministerstwo Spraw
Zagranicznych do grudnia ubiegłego roku nie wystąpiło z ani jedną notą
dyplomatyczną. Mamy sytuację zupełnego bojkotu przez Ministerstwo Spraw
Zagranicznych –
powiedział poseł Antoni Macierewicz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. "Katastrofa smoleńska.

"Katastrofa smoleńska. Fakty". W redakcji "GW" rozmowa ekspertów od katastrof lotniczych

"Katastrofa smoleńska. Fakty". W redakcji "GW" rozmowa ekspertów od katastrof lotniczych

-
Nie zaprosiliśmy polityków. Nie zaprosiliśmy ideologów. Zaprosiliśmy
najwyższej klasy ekspertów od katastrof lotniczych - mówi naczelny "GW"
Jarosław Kurski.

Nazwiska tych, co sygnują hucpę MAK.


Dziś o 16.00 w siedzibie ''Gazety Wyborczej'' spotkanie ''Katastrofa smoleńska. Fakty”
- nasza dyskusja na temat katastrofy smoleńskiej z udziałem
zaproszonych ekspertów. Będziemy prowadzić z tego wydarzenia relację
tekstową, spotkanie można też zobaczyć na żywo na wyborcza.pl.

W prowadzonym przez Agnieszkę Kublik spotkaniu udział wezmą:

- dr Maciej Lasek,
pilot i inżynier lotniczy, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych (PKWBL), wiceszef podkomisji lotniczej w komisji Millera,

- mgr Wiesław Jedynak, pilot liniowy, instruktor, członek PKBWL, członek podkomisji lotniczej w komisji Millera,

- mgr inż. Piotr Lipiec, PKBWL, członek podkomisji technicznej w komisji Millera,

- płk. Mirosław Grochowski, szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów, wiceszef komisji Millera

- ppłk pil. mgr inż. Robert Benedict; pilot, szef podkomisji lotniczej w komisji Millera

- ppłk mgr inż. Leszek Filipczyk; inżynier lotniczy, członek podkomisji technicznej komisji Millera

- ppłk rez. mgr inż. Mirosław Milanowski, meteorolog, członek podkomisji lotniczej w komisji Millera

Część pierwsza: prezentacja członków komisji Millera, część druga -
Agnieszka Kublik zapyta ekspertów o teorie wybuchu na pokładzie TU-154M,

w części trzeciej - pytania z sali i od internautów. 


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. Ależ manipulacja!

Lasek zrobił pokaz z materiałów MAK, teraz Kublikowa odczytała skrót dowodu prof. Biniendy, a Lasek UDAJE, że obala. Zadnych dowodów, tylko dywagacje Laska w oparciu o materiały MAK.

I komu Kublikowa daje zadać pytania?


Henryk Krasowski,
emerytowany pilot LOT-u z 40-letnim stażem, przyszedł na dyskusję w
‘’Gazecie”. - Chcę zapytać, dlaczego zarzucono hipotezę o naciskach na
pilotów - mówi. W „Bildzie” z 12 kwietnia 2010 r., który przyniósł ze
sobą, jest o tym artykuł. Ma też ze sobą zdjęcia samolotów po
zderzeniach z ptakami. - Skoro ptaki tak niszczą samoloty, to uderzenie w
brzozę mogło kompletnie zniszczyć samolot - mówi pan Henryk.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. emerytowany pilot, kolejny zajmujący czas

latałem, wylatałem, dali co mieli, po jasną cholerę piloci schodzili tak nisko , to jest szaleństwo .... szkoda czasu na ciebie Kublikowa. Tak sie prowadziło dowody w procesach stalinowskich, tych prawdziwych, nie tych tuleyowych.Jako obywatel i polak, wspaniała komisja, czas leci ... zaraz Kublikowa zakończy bez pytań z drugiej stront. Emeryt gada dalej, Ałma Ata i tak dalej
Nie zadał żadnego pytania. Po protestach z sali następny.
Emeryt Jarzembowski Lech były kpt -latał,latał i wylatał, w 100% zgadza się z komisjom wysokom. Panie Michnik dać im order. W kolejce kolejny emeryt ....
Kolejne oświadczenie , pytań do ekspertów nie ma, kapitan winny.

Tera Jan Osiecki, flanelka. Pyta o prognozę pogody. Odpowiada komisjant - prognoza i stan faktyczny. Prognoza słowna z Pyr. Komisja nie ustaliła czemu ustnie i tylko oświadczenie. Opowiada, czas leci, w kolejce następni emerytowani kapitanowie LOT.
Następny, oświadczenie

Niejaki Szczęsny - spotkalismy się tu, bo druga strona wykonała ogromną pracę propagandową, a komisja wysoka wykonała gigantyczną pracę, raport, jak chcą moderować opinię publiczną. Nie macie nawet strony internetowej.

Lasek opowiada o trudzie pracy codziennej po zakończeniu pracy i raporcie.

Spotkali się na zaproszenie GW, są inicjatywą oddolną, być może będzie strona internetowa.

Godzina 18.00 pierwsze pytanie konkretne - syn jednej z ofiar z konkretnym pytaniem dot. raportu. Zapowiedziano, że o 18.15 będzie koniec spotkania.
Odpowiada Lipiec - nie może odpowiedzieć, bo nie ma danych, ale były trzy rejestratory, każdy miał swój czas... syn ofiary kwestionuje ruchy wolantu - wyjasnienia.

Patrycja Nowak - pyta Laska dlaczego stchórzyli i nie brali udziału w prelekcji specjalistów, czy będą brali udział w spotkaniu lutowym kolejnym. Pyta o rejestrator. Wg Lipca ten rejestrator nic nie wart.

Lasek - nie będą rozmawiali z politykami (tak mówi o naukowcach).

Wg niego zespół parlamentarny to sami politycy.

Bezczelny do imentu, ONY są badaczamy.

Pytanie - kto z komisji był w Smoleńsku - jedna osoba. Gdzie jest kokpit - wg mundurowego kokpit był pod brzóską, nie zniknął, został zmiazdzony przez element samolotu.

Pytanie - ile panowie z komisji badali samolotów wiekszych niz JAK-40, czy zapisy TAWS są spójne, ile godzin badali . Konkretne pytania wreszcie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

39. szanowna pani prezes,ale jak mają interweniować,skoro

Sikorski pierwszy dał GŁOS,ze winni Piloci ,co potwierdził nieżyjący już ś.p generał Petelicki...
instrukcja poszła w "ludzi "i jak się z niej wycofać ?
serd pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

40. niestety,nie mogłam tego obejrzeć na żywo

ale może dzięki temu,nie dostałam zawału serca,albo nie wyciepłam telepatrzydła przez łokno...żal przechodniów,bo to mogli być swoi, a nie lemingi

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

41. dają Głos jak na zamówienie...

zamówienie złożone,wiadomo przez kogo....

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

42. Kownacki, adwokat generałowej Błasik

pytanie o zapis dotyczący , że Gen. Błasik znajduje się w kokpicie.

Komisja na podstawie analizy zapisu rozmów i kointekstu sytuacyjnego uznała, że znajduje się w kokpicie.
Pytanie do Kublikowej - wczoraj zostało wydane oświadczenie prokuratury - dlaczego w GW, która sugerowała obecność gen. w kokpicie ani słowem nie napisała ani słowa o tym oświadczeniu.

Ostatnie pytanie o wyłączony przycisk odejścia i nie działał. Pytany mówi że to nieprawda, co odpowiada komisja.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Lasek usiłuje przesłuchiwać Kownackiego

ten sie nie daje i pyta w jaki sposób zidentyfikowali głos gen.Błasika.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. kolejka ludzi bez mozliwości zadania pytania. Czas wytracony na

ZBOWiD im. Stalina. Protesty na sali.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. Kublikowa wściekła po pytaniu Kownackiego

Lasek kończy oskarżeniem pilotów, że nic nie robili, żeby uniknąć wypadku.
Za dwa tygodnie otworzą stronę internetową.


[RELACJA Z DYSKUSJI MINUTA PO MINUCIE]

- Żaden z zapisów z rejestratorów nie wskazał
na to, że mogło dojść do wybuchu - powiedział dziś w redakcji ''Gazety
Wyborczej'' Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych. Zapowiedział, że w ciągu dwóch tygodni uruchomiona będzie
strona komisji
, na której będzie można wysłać do niej pytanie.
 więcej »


jakiej komisji? parakomisja , pararedakcja, paradebata

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. eksperci GW oczywiście, co wynika z powyższego

W sprawie Smoleńska mówić muszą eksperci-Jarosław Kurski
http://wyborcza.pl/1,75968,13318093,W_sprawie_Smolenska_mowic_musza_eksp...

całe to pisanie o kant d... potłuc, panie Kurski. Widziałam na własne oczy.

Wśród zaproszonych gości będą także:

- prof. Marek Żylicz, ekspert międzynarodowego prawa lotniczego, członek komisji Jerzego Millera,

- płk Piotr Łukaszewicz, b. szef oddziału szkolenia lotniczego dowództwa sił powietrznych,

- Krzysztof Krawcewicz, naczelny "Przeglądu Lotniczego",

- Michał Setlak, wicenaczelny "Przeglądu Lotniczego",

- Jan Osiecki, dziennikarz, autor książki "Ostatni lot. Raport o przyczynach katastrofy",

- dr Mieczysław Prószyński, astrofizyk, współautor książki "Ostatni lot. Raport o przyczynach katastrofy",

- Jerzy Grzędzielski, pilot,

- Azrael Kubacki, bloger,

- prof. Krystyna Skarżyńska, psycholog społeczny, PAN, SWPS,

- prof. Krzysztof Sibilski, Politechnika Wrocławska, Instytut Lotnictwa.

Dyskusję poprowadzi Agnieszka Kublik, dziennikarka "Gazety Wyborczej".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. w ONET łżą jak bure suki, wystarczy spojrzec wyżej

Gdyby doszło do zamachu, raport komisji badającej
katastrofę smoleńską liczyłby najwyżej jedną stronę - mówił na
publicznym spotkaniu w Warszawie członek tej komisji Maciej Lasek.
Podkreślał, że wypadków lotniczych nie bada się w świetle kamer.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

48. Kublikowa dorabia ideologię, kto nie widział, ten kupi?

http://wyborcza.pl/1,75478,13323875,Zdjecie_brzozy_kontra_teorie_prof__Biniendy__Komisja.html#BoxSlotII3img

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

49. Otwarta przyłbica Macieja

Otwarta
przyłbica Macieja Laska tylko w siedzibie "Wyborczej". Jego zespół,
podobnie jak rząd i prokuratura, jest zamknięty na dialog z mającymi
wątpliwości

"Panie redaktorze, jeśli chcą Państwo przeprowadzić rozmowę, to,
jakby to powiedzieć, muszą Państwo odzyskać nasze zaufanie; musicie coś
zrobić w tej kwestii" - powiedział portalowi wPolityce.pl Maciej Lasek.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. relacja wpolityce

Konferencja
na Czerskiej - tak, ale rozmowa z naukowcami - nie. Wystudiowana
kontrofensywa autorów raportu Millera. NASZA RELACJA

Tylko u nas

Dlaczego państwo stchórzyli i nie wzięli udziału w debacie, gdzie
było stu naukowców? Czy wezmą panowie udział w debacie 5 lutego? Co się
stało z rejestratorem K3 63? Czemu nie badacie wraku? - między innymi
takie pytania padły na czerskiej pod adresem członków komisji Millera.


(..)


Najwięcej emocji zgodnie z oczekiwaniami wzbudziła jednak trzecia
część spotkania w której dopuszczono pytania z sali. Jednak pierwsze
kilkanaście minut, zamiast pytań,  zajęły  oświadczenia emerytowanych
pilotów, którzy wygłaszali peany pod adresem komisji.

Gdy doszło do trudniejszych kwestii - czasu zaczęło brakować. Mimo to
padło kilka celnych pytań między innymi ze strony malarki- Patrycji
Nowak:

 

Dlaczego państwo stchórzyli i nie wzięli udziału w debacie, gdzie
było stu naukowców? Czy wezmą panowie udział w debacie 5 lutego? Co się
stało z rejestratorem K3 63? Czemu nie badacie wraku?

Maciej Lasek,w wyraźnej defensywie, odpowiedział:

 

Nie bierzemy udziału w debatach z politykami

 

Jakimi politykami ?– reaguje sala.- Było pytanie o ekspertów!

 

Jeśli pani śledziła tę debatę, to widziała pani jak odebrano głos
osobie, która nie zgadzała się z ekspertami na sali. badanie wypadków
lotniczych jest odseparowane od polityki, a wypowiedzi profesorów
Nowaczyka i Biniendy coraz bardziej przypominają manifesty polityczne.
Niestety. Tu może pani wysłuchać opinii ekspertów, którzy byli na
miejscu.

 

Głos z sali:

 

- Czemu rozmawiacie z nimi zaocznie za pośrednictwem pani redaktor? Jak wam wygodnie to jesteście wolnymi ludźmi.

 

Lasek:

 

-Jesteśmy wolnymi ludźmi i badaczami

 

Bartosz Kownacki, pełnomocnik Ewy Błasik indagował na jakiej
podstawie komisja Millera uznała, że obecność generała Błasika w kabinie
była elementem "pośredniej presji na załogę.(Wczoraj prokuratura
jednoznacznie uznała, że nie ma na to dowodów).

Lasek usiłował tłumaczyć,że to wynikało "kontekstu sytuacyjnego" i
jednego wygłoszonego przez technika pokładowego zdania "uwaga
generałowie".

 

Dlaczego przycisk odejścia nie działał ?

 

Chciał wiedzieć pan Skarżewski, powołując się na opinie trzech pilotów latających na tupolewach.

 

Przycisk działał, ale jego wciśnięcie nie jest rejestrowane przez
rejestratory. Ale żeby zadziałał musiałby być uzbrojony przycisk
glisady. A tak się nie stało.

 

Pytający i ekspert - pozostali każdy przy swoim zdaniu.

 

Liczne wątpliwości dotyczące rozbieżności co do przedstawionych w
raporcie TAWS eksperci tłumaczyli,tym że w momencie ich rejestracji
samolot znajdował się w przechyle pod kątem 90 stopni, co wpływało na
ich błędne zapisy.

 

Konferencje zakończono kwadrans po 18-tej,ze względu na ograniczenia
czasowe jej uczestników. Maciej Lasek zapowiedział jednak, że niebawem
zostanie uruchomiona strona internetowa na której będzie można zadać
wszelkie pytania dotyczące katastrofy, zaś eksperci komisji będą na nie
udzielać odpowiedzi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. Lista kłamstw komisji

Lista kłamstw komisji Millera

Lista kłamstw komisji Millera(foto. Bogdan Borowiak/PAP)

Po tym, jak niezależni eksperci przedstawili swoje analizy dotyczące
katastrofy smoleńskiej, nie może już być żadnych wątpliwości: raport
komisji Jerzego Millera to zbiór kłamstw, nieprawdziwych informacji i
fałszywych wniosków. „Nowe Państwo” publikuje listę najpoważniejszych i
najbardziej rażących przekłamań zawartych w tym dokumencie.

Kłamstwo nr 1: Gen. Błasik był w kokpicie

To najbardziej znana manipulacja komisji Millera. „Istniała presja,
która oddziaływała na załogę w sposób pośredni, związana z rangą lotu,
obecnością najważniejszych osób w państwie na pokładzie samolotu i wagą
uroczystości w Lesie Katyńskim. Należy także przyznać, że elementem
presji pośredniej była obecność Dowódcy Sił Powietrznych w kabinie
załogi, gdyż w świadomości dowódcy statku powietrznego mogła pojawić się
obawa o ocenę jakości wykonania przez niego podejścia do lądowania” –
czytamy w raporcie komisji. Jednym z istotniejszych załączników raportu
są zresztą stenogramy rozmów z kokpitu, z których wynika m.in., że gen.
Błasik odczytywał w kabinie wysokość, na której znajdował się samolot, i
doradzał pilotom przy podejściu do lądowania.


Kłamstwa te obnażyli eksperci z krakowskiego Instytutu Ekspertyz
Sądowych, którzy przebadali kopię nagrań z kokpitu Tu-154 i stwierdzili,
że wbrew temu, co próbowała wmówić Polakom komisja Millera, na
nagraniach rozmów z kokpitu Tu-154 nie zarejestrowano głosu gen.
Andrzeja Błasika.



„Nie dysponujemy opinią, która mówiłaby, iż gen. Błasik przebywał w
kabinie. Prokuratura nigdy nie twierdziła, że taki głos został
zidentyfikowany” – opisał wynik badań krakowskich biegłych płk Ireneusz
Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Największym skandalem jest fakt, że w pierwotnej wersji stenogramów
przygotowanych na użytek raportu Millera przez Centralne Laboratorium
Kryminalistyczne gen. Błasikowi tak naprawdę również nie przypisano
żadnego głosu. Zrobiła to samowolnie dopiero komisja Millera, choć dziś
żaden z jej członków nie chce się do tego haniebnego czynu przyznać.



Kłamstwo nr 2: Samolot zszedł na wysokość kilku metrów



Autorzy raportu Millera twierdzą: „O godz. 6:41:02,8 na wysokości 1,1 m
nad poziomem lotniska, w odległości 855 m od progu DS 26, samolot
zderzył się lewym skrzydłem z brzozą o średnicy pnia 30–40 cm, w wyniku
czego nastąpiła utrata 6,1 m lewego skrzydła”.



Na jakich danych opierali się eksperci Millera, podając taką wysokość?
Wystarczy zajrzeć na str. 16 raportu, aby w jednym z przypisów (drobnym
drukiem) przeczytać, że „wysokość lotu samolotu w końcowej fazie
podejścia do lądowania została oszacowana na podstawie obliczeń
wykonanych przez Komisję”.



Ekspert smoleńskiego zespołu parlamentarnego, prof. Kazimierz Nowaczyk z
amerykańskiego uniwersytetu w Baltimore, podszedł do tej kwestii
znacznie rzetelniej: zanalizował dane zawarte w systemach nawigacyjnych
TAWS (system ostrzegania o zbliżaniu się do ziemi) i FMS (system
zarządzania lotem – komputer pokładowy) oraz dane z wysokościomierza
barycznego WBE–SWS zapisane w skrzynce parametrów lotu. Okazało się, że
przeczą one wersji komisji Millera: samolot przed ostatecznym upadkiem
na ziemię nigdy nie zszedł poniżej wysokości 18 m nad ziemią!



Tu-154 zaczął spadać dopiero po tym, jak wzniósł się na pułap 30–35 m
nad ziemią, odchodząc na tzw. drugi krąg – przyczyną upadku były dwa
wstrząsy (wybuchy), do których doszło właśnie na wysokości ok. 35 m.



Kłamstwo nr 3: Tu-154 uderzył w brzozę



Jeśli samolot nigdy nie zszedł poniżej wysokości 18 m nad ziemią – jak
pokazują zapisy urządzeń pokładowych – to oczywiście nie mógł też
uderzyć w brzozę.



Trajektoria pionowa lotu – wyznaczona przez prof. Nowaczyka na podstawie
analizy wysokości barycznej Tu-154 – wyraźnie pokazuje, że samolot
przeleciał nad brzozą wskazywaną przez polskie i rosyjskie władze,
znajdując się na wysokości 20 m nad ziemią. Potem jeszcze przez dwie
sekundy się wznosił. Dopiero 144 m za brzozą, na wysokości ok. 35 m,
maszyna wykonała gwałtowny skręt w lewo, niezgodny z jej aerodynamiką.
Rzekome zderzenie z brzozą nie mogło być więc przyczyną zmiany kierunku
lotu – wbrew temu, co twierdzi komisja Millera.



Kłamstwo nr 4: Brzoza złamała skrzydło samolotu



Nawet gdyby Tu-154 zaczepił o brzozę, nie straciłby w wyniku tego
zderzenia fragmentu skrzydła. Udowodniła to symulacja komputerowa
dokonana przez prof. Wiesława Biniendę (także eksperta zespołu
parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej) przy użyciu
specjalistycznego programu LsDyna3D na maszynach cyfrowych z
równoległymi procesorami najnowszej generacji.



By przekonać sceptyków, prof. Binienda przeprowadził eksperyment
kilkakrotnie, zawyżając niektóre parametry ponad stan faktyczny. Dla
przykładu: skoro według raportu Millera średnica brzozy wynosiła 30–40
cm, to prof. Binienda poddał badaniom drzewa o średnicy od 40 do 44 cm.
Wprowadzał też do programu większą gęstość drewna, różne kąty natarcia i
przechylenia etc.



Okazało się, że Tu-154 za każdym razem przecina brzozę – niezależnie od
wysokości uderzenia, orientacji samolotu i odległości miejsca uderzenia
od końca skrzydła.



Jak czytamy w opracowaniu „28 miesięcy po Smoleńsku” przygotowanym przez
zespół Antoniego Macierewicza: „Uderzenie w drzewo powoduje jedynie
uszkodzenie krawędzi natarcia skrzydła, ale nie pogarsza w istotny
sposób jego właściwości nośnych. Gdyby nawet doszło do takiej kolizji,
samolot Tu-154M mógłby utracić niewielkie fragmenty krawędzi natarcia
skrzydła (slot i nosek płata), ścinając drzewo pierwszą podłużnicą”.



Kłamstwo nr 5: Samolot wykonał półbeczkę autorotacyjną



Członkowie komisji Millera, mówiąc o przedstawionej w swoim raporcie
wersji wydarzeń, podkreślali, że jest on oparty na twardych faktach.
„Uważam, że wykonaliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy, pracę, która
szczegółowo i precyzyjnie określiła wszystkie elementy tej katastrofy” –
mówił o raporcie ppłk Robert Benedict, pełniący funkcję szefa
podkomisji lotniczej w komisji Jerzego Millera.



Prawda wygląda jednak inaczej: komisja Millera – by uprawdopodobnić
swoją teorię o zderzeniu z brzozą i wykonaniu przez samolot „półbeczki” –
oparła się wyłącznie na nieznanych bliżej obliczeniach.



Dowodem na to jest tabelka obrazująca geometrię zderzenia samolotu,
zamieszczona na str. 70 załączników do raportu. W tabelce tej zawarto
dane, które przedstawiają – według komisji – przebieg ostatniego etapu
lotu, łącznie ze zderzeniem z brzozą, utratą fragmentu skrzydła i
zniszczeniem maszyny w wyniku uderzenia w ziemię. Po dokładniejszym
przyjrzeniu się temu wykazowi można dostrzec, że wartości najważniejsze
dla uzasadnienia tezy o „beczce”, podawane dla różnych etapów lotu – kąt
pochylenia, przechylenia oraz natarcia – są od pewnego momentu (chodzi o
ostatnie kilkanaście sekund przed katastrofą) oznaczone „gwiazdką”.
Odsyła ona do małego, niepozornego przypisu, który mówi, że są to...
parametry wyliczone. Innymi słowy: komisja, podając np. wartość kąta
przechylenia samolotu do chwili zderzenia z brzozą, użyła parametrów
pochodzących z rejestratorów lotu, ale już liczby obrazujące położenie
maszyny po zderzeniu z drzewem nie zostały wzięte z urządzeń
pokładowych, tylko je „wyliczono”. Jaka była metodologia i dane
wyjściowe tych wyliczeń – nie wiadomo.



Kłamstwo nr 6: Piloci nieprawidłowo posługiwali się wysokościomierzami



„Jednym z czynników zaburzających [pilotom Tu-154] prawidłową ocenę
sytuacji było wykorzystywanie podczas podejścia nieprecyzyjnego wskazań
radiowysokościomierza w miejsce wysokościomierzy barometrycznych” –
czytamy w raporcie komisji Millera.



Dlatego polscy piloci – według raportu Millera – tuż przed katastrofą
nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują, a gdy
zorientowali się, że są tuż nad ziemią, było już za późno na poderwanie
samolotu. Eksperci z komisji ministra powoływali się przy tym na zapisy
rozmów z kokpitu. Miało z nich wynikać, że załoga podawała dane
niezgodne z faktyczną wysokością, a znajdujący się w kabinie pilotów
gen. Błasik, który korygował te wartości, nie był przez nich słyszany,
gdyż ci mieli na uszach słuchawki.



Dziś wiemy, że to nieprawda. Analiza ekspertów z Krakowa dowodząca, że
na nagraniach rozmów z kokpitu Tu-154 nie zarejestrowano głosu gen.
Andrzeja Błasika, obaliła bowiem ostatecznie nie tylko teorię o
naciskach na załogę, lecz przekreśliła także oskarżenia wobec pilotów. Z
opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie wynika jednoznacznie, że
komendy zawierające rzeczywistą wysokość wypowiadane są nie przez gen.
Błasika, lecz przez II pilota Roberta Grzywnę. Można z tego wyciągnąć
tylko jeden wniosek: załoga do końca tragicznego lotu odczytywała
wysokość z prawidłowego, barycznego (a nie radiowego) wysokościomierza.
Jest to także dowód na to, że piloci podjęli decyzję o odejściu na drugi
krąg, czyli przerwaniu podejścia do lądowania, na przepisowej wysokości
(100 m według wskazań wysokościomierza barycznego).



Kłamstwo nr 7: Piloci popełnili błąd, używając autopilota do poderwania samolotu



Członkowie komisji Millera napisali w raporcie, że załoga Tu-154
popełniła błąd, próbując odejść na tzw. drugi krąg przy użyciu
autopilota – lotnisko w Smoleńsku było bowiem pozbawione systemu
lądowania ILS. W raporcie Millera znalazła się informacja, że manewr
taki jest możliwy do wykonania tylko w specjalnym trybie, nieopisanym w
instrukcji użytkowania samolotu. „Z ustaleń Komisji wynika, że możliwość
ta nie była znana pilotom 36 splt” – brzmi konkluzja ekspertów rządowej
komisji.



Ponadto w mediach rozpowszechniano informację, że poderwanie samolotu
przy użyciu autopilota na lotnisku niemającym systemu lądowania ILS w
ogóle nie było technicznie możliwe. Podczas publikacji raportu Millera
członek rządowej komisji Wiesław Jedynak powiedział nawet: „Gdyby takie
manewry były ćwiczone, załoga dowiedziałaby się, że odejście w automacie
na lotnisku bez ILS jest niewykonalne”.



To oczywiście kłamstwo. Możliwość tzw. odejścia w automacie na lotnisku
pozbawionym ILS potwierdził eksperyment, jaki przeprowadzono w 2011 r.
na bliźniaczym tupolewie (nr 102).



Nie jest też prawdą, że piloci nie wiedzieli, jak to się robi. Członek
komisji Maciej Lasek, odpowiadając na jedno z pytań na konferencji
ekspertów w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą (28 maja 2012 r.), stwierdził
wprost, że kpt. Protasiuk wykonywał taki manewr – odchodzenie z
autopilotem bez systemu ILS – kilkakrotnie. W opracowaniu „28 miesięcy
po Smoleńsku”, przygotowanym przez zespół parlamentarny pod
kierownictwem Antoniego Macierewicza, czytamy zaś: „Wbrew sugestiom
członków KBWLLP, tzw. odejście w automacie nie było »sztuczką« nieznaną
pilotom wojskowym Tu-154M. Zespół Parlamentarny dysponuje skryptem
polskich pilotów szkolonych w ZSRS w latach osiemdziesiątych, z
dokładnym opisem odejścia w »automacie« bez ILS. Z ustaleń Zespołu
Parlamentarnego wynika, że major Arkadiusz Protasiuk miał
ponadstandardową wiedzę o wyposażeniu awionicznym Tu-154, pochodzącą
m.in. z oryginalnych rosyjskich instrukcji samolotu oraz wizyt w
Samarze”.



Kłamstwo nr 8: Samolot rozpadł się po uderzeniu w ziemię



Według raportu Millera, po uderzeniu w brzozę samolot stracił część
skrzydła, natomiast rozpad maszyny nastąpił w wyniku zderzenia z ziemią.
Aż do tego momentu – twierdzą członkowie komisji – systemy samolotu
działały prawidłowo.



Jest to twierdzenie nie do obrony. Zapisy TAWS i FMS, cytowane częściowo
nawet w rosyjskim raporcie MAK, wyraźnie wskazują, że kluczowe
urządzenia pokładowe – a więc właśnie FMS, jak i rejestratory lotu –
przestały działać, gdy samolot był jeszcze w powietrzu. Jako pierwsza
pisała o tym zresztą „Gazeta Polska”, ujawniając, że komputer pokładowy
FMS przerwał pracę kilkanaście metrów nad ziemią, ok. 60 m przed
miejscem pierwszego zderzenia z gruntem. W tym samym momencie, w którym
zamrożona została pamięć komputera FMS, przestały działać rejestratory
lotu. Fakt nagłego zakończenia pracy urządzeń pokładowych kilkanaście
metrów nad ziemią potwierdziła w lipcu 2011 r. – na konferencji prasowej
– prokuratura wojskowa.



Na rozpad samolotu w powietrzu wskazują także inne fakty, np.
znalezienie fragmentów samolotu (m.in. części skrzydła, statecznika i
poszycia) kilkaset metrów przed miejscem uderzenia w ziemię. Odłamki
samolotu rozrzucone były w promieniu 700 m, o czym poinformował Andriej
Jewsiejenkow, szef służby prasowej administracji obwodu smoleńskiego.



Kłamstwo nr 9: Eksplozja jest wykluczona



„Podczas oględzin wraku samolotu nie stwierdzono śladów detonacji
materiałów wybuchowych” – to jedyne zdanie, jakie poświęcono w raporcie
Millera możliwości eksplozji w Tu-154. Nie zamieszczono nawet krótkiej
charakterystyki badań, jakie przeprowadzono. Eksperci rządowi całkowicie
zignorowali tym samym hipotezę zniszczenia samolotu przez siły
zewnętrzne.



Prof. Kazimierz Nowaczyk i inni specjaliści współpracujący ze smoleńskim
zespołem parlamentarnym przyjrzeli się jednak dokładnie zapisom TAWS,
czyli urządzenia ostrzegającego pilotów o zbliżaniu się do gruntu, oraz
zapisom rejestratora parametrów lotu. Okazało się, że ok. 35 m nad
ziemią system TAWS zapisał ostatni komunikat nr 38, a towarzyszyły temu
dwa odnotowane przez rejestrator wstrząsy: jeden słabszy, drugi
silniejszy. Zaraz potem przestał działać komputer pokładowy FMS i
rejestratory lotu.



Badania dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego z Australii (specjalisty od
procesów rozpadu, dynamiki konstrukcji i odkształceń w lotnictwie,
budownictwie oraz energetyce) wykazały, że wstrząsy te miały charakter
eksplozji. „Jeden z nich miał miejsce na lewym skrzydle, około 1/3
długości, powodując wielkie lokalne zniszczenie, w efekcie rozdzielając
skrzydło na dwie części. Efekt wtórny to naruszenie więzów między
przodem kadłuba i resztą statku. Drugi wybuch, wewnątrz kadłuba,
spowodował gruntowne zniszczenie i rozczłonkowanie tegoż. Samo lądowanie
(czy upadek) w terenie zadrzewionym, wszystko jedno jak niekorzystne i
pod jakim kątem, nie mogło w żadnym wypadku spowodować takiego
rozczłonkowania konstrukcji, które zostało udokumentowane” – napisał dr
Szuladziński w swoim raporcie.



Zdaniem naukowca o eksplozji w kadłubie świadczą m.in. rozrzucenie
fragmentów samolotu na ogromnej przestrzeni, duża ilość odłamków
(kilkucentymetrowych fragmentów), rozprucie segmentu kadłuba z
charakterystycznym rozwarciem i wywinięciem krawędzi pęknięcia, wygląd
fragmentów kadłuba widzianych wzdłuż osi oraz zniszczenie wręgi części
ogonowej.



Na eksplozję wskazał także dr inż. Grzegorz Berczyński, który
zaprezentował badania dowodzące rozmiaru sił, jakie musiały oddziaływać
od wewnątrz na poszycie samolotu, aby doszło do wyrwania nitów i
rozerwania poszycia. O tym, że doszło do wybuchu, przekonany jest
również dr inż. Stefan Bramski, ekspert lotniczy o specjalności budowa
płatowców, wieloletni pracownik Instytutu Lotnictwa. „Żadna inna siła,
według mojej wiedzy, nie mogła spowodować, że tył dogniatający kabinę
pasażerską zachowa okrągły przekrój” – powiedział w wywiadzie
zamieszczonym w książce „Musieli zginąć”.



Ponadto istnieje co najmniej 19 relacji świadków (zebranych przez zespół
parlamentarny Antoniego Macierewicza) przemawiających za hipotezą
eksplozji.



Kłamstwo nr 10: Nie było komunikatu TAWS nr 38



Faktu wystąpienia komunikatu TAWS nr 38 dowodzą odczyty zapisów tego
systemu, dokonane przez jego producentów, czyli amerykańską firmę
Universal Avionics. Komunikatowi towarzyszyły dwa odnotowane w
rejestratorach lotu wstrząsy. W raporcie komisji Millera nie znajdziemy
jednak na temat ostatniego zapisu TAWS ani słowa – podobnie zresztą jak w
raporcie MAK.



O ile jednak dokument przygotowany przez rosyjski MAK przemilczał
całkowicie istnienie alarmu, to w raporcie polskiej komisji rządowej na
jednym z rysunków umieszczono pierwotnie punkt, w którym zarejestrowano
ostatni sygnał systemu TAWS. Z jakichś jednak względów punkt ten w
ostatecznej wersji rysunku zakryto.



Dokonano tego jednak w sposób wyjątkowo nieudolny: czerwone kółko z
czarną kropką w środku, znajdujące się dokładnie w miejscu wystąpienia
TAWS nr 38 (identycznie oznaczono TAWS nr 37), zasłonięto zielonym
prostokątem. Chodziło o to, by prostokąt ten zlał się z tłem tego samego
koloru. Manipulację może odkryć każdy, kto choć trochę zna się na
grafice komputerowej.



Prof. Kazimierz Nowaczyk nie ma wątpliwości, że był to umyślny zabieg.
„Komisja Millera z pełną świadomością ukryła na profilu podejścia
położenie TAWS #38 event landing” – napisał na swoim blogu.



Kłamstwo nr 11: Do zderzenia z ziemią nie było żadnych awarii



Według raportu Millera, aż do momentu zderzenia z ziemią samolot Tu-154
był całkowicie sprawny – nie licząc oczywiście skrzydła, uszkodzonego po
rzekomym zderzeniu z brzozą.



To kolejna nieprawdziwa informacja. Prof. Nowaczyk przeanalizował
dziennik awarii Tu-154, jakim dysponuje amerykański producent TAWS, i
wykazał, że w ostatnich sekundach lotu system TAWS zarejestrował aż 13
awarii. Pierwsza z nich została odnotowana o godz. 06:40:59 (czas UTC) –
w tym samym czasie, w którym zapisany został (ukryty przez komisje MAK i
Millera) TAWS #38, czyli ostatni sygnał alarmowy systemu TAWS. Według
Kazimierza Nowaczyka i zapisów w dzienniku, system nie był w stanie
odczytać położenia klap na skrzydłach samolotu.



Kolejne dwie awarie zostały zapisane o godz. 06:41:02 (UTC), w chwili
zamrożenia pamięci FMS, czyli przerwania pracy komputera pokładowego, a
także wyłączenia rejestratorów lotu (czarnych skrzynek).



O szeregu uszkodzeń, jakie wystąpiły tuż po przeleceniu nad brzozą i w
okolicach punktu, w którym odnotowano komunikat nr 38 systemu TAWS,
mówią też – co zaprezentował niedawno prof. Nowaczyk – zapisy tzw.
polskiej czarnej skrzynki (ATM-QAR). Chodzi m.in. o uszkodzenie
pierwszego silnika i agregatów zasilających samolot oraz o awarię
radiowysokościomierzy.



Kłamstwo nr 12: Opierano się na wiarygodnej dokumentacji



„Każdy z 18 członków komisji obecnych w Smoleńsku spędził na miejscu
katastrofy i przy wraku dziesiątki godzin. Ja sam chodziłem po tym
obszarze przez 11 dni” – zapewniał w wywiadzie dla dziennika „Polska”
ppłk Robert Benedict, członek komisji Jerzego Millera.



Prof. Nowaczyk przeanalizował zamieszczone w raporcie fotografie drzew
wokół miejsca katastrofy. Rezultat był zdumiewający: większość zdjęć
drzewostanu, mających udowadniać tezę o uderzeniu Tu-154 w brzozę,
utracie skrzydła i przechyleniu się maszyny o 150o, jest autorstwa
Siergieja Amielina – rosyjskiego autora i serii artykułów o katastrofie,
publikowanych na smoleńskim forum internetowym,

i książki „Ostatni lot. Spojrzenie z Rosji”. Prof. Nowaczyk zapytał
nawet ironicznie na blogu: „Czy Siergiej Amielin był członkiem Komisji
Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego Rzeczypospolitej
Polskiej?”.



Przypomnijmy, że Amielin to zupełnie niewiarygodna postać. O pracy
kontrolerów pisał w swojej książce: „Chcę tu mocno podkreślić, że
działania kontrolerów nie spowodowały katastrofy!”. Autor wyrażał też
zaufanie do Tatiany Anodiny: „Uważam [...], że strona techniczna sprawy
zostanie zbadana bardzo rzetelnie. Do tej pory nie było podstaw, by
zarzucać MAK stronniczość”.



Kłamstwo nr 13: Przeciążenia w chwili katastrofy wynosiły 100 g



„Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i
kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało
udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g” – głosi raport komisji
Millera.



Jednak według wyliczeń potwierdzonych m.in. przez Marka Strassenburga
Kleciaka, specjalistę odpowiedzialnego za rozwój systemów trójwymiarowej
nawigacji w koncernie Harman Becker w Niemczech, nawet gdyby Tu-154
leciał ku ziemi z prędkością т300 km/h, a jego droga hamowania
wyniosłaby tylko 10 m (a była, jeśli przyjmiemy oficjalną wersję
katastrofy, znacznie większa, bo samolot uderzył w drzewa i zaczął
tracić prędkość kilka sekund przed upadkiem), to wartość przeciążenia
nie przekroczyłaby 40 g (wartości wyrażanej w jednostce „g” nie należy
mylić z gramami – chodzi o wielokrotność przyspieszenia ziemskiego
równego 1 g; w stanie nieważkości przeciążenie wynosi 0).



Aby przeciążenie było tak duże, jak podali Rosjanie, samolot przy
prędkości 300 km/h musiałby się zatrzymać na dystansie długości mniej
więcej 3,5 do 4 m, a więc uderzyć niemalże prostopadle w betonową
ścianę.



Ekspert zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej, dr inż.
Grzegorz Szuladziński, napisał w swoim raporcie: „Samolot zawadza o
ziemię kikutem skrzydła i obraca się przed upadkiem, jak chce tego MAK i
Miller [...] w szczytowym punkcie będzie wtedy w przybliżeniu [...]
3,11 g”.



Kłamstwo nr 14: Wizualizacja katastrofy



Do raportu komisji Millera dołączono wizualizację katastrofy, czyli
animowane przedstawienie przebiegu lotu z najważniejszymi wskaźnikami
(szybkość, wysokość itd.) dotyczącymi położenia tupolewa.



Animacja powiela niemal wszystkie wyszczególnione powyżej kłamstwa i
manipulacje – ale oprócz tego nie zgadza się w niej podstawowa rzecz:
długość.



Marek Dąbrowski – współpracownik zespołu Antoniego Macierewicza –
podłożył pod wizualizację Millera zapis dźwiękowy rejestratora rozmów w
kokpicie, upubliczniony przez MAK (nagranie zawiera ostatnie,
dramatyczne krzyki ginącej załogi).



Co się okazało? Nagranie urywa się tuż po rzekomym zahaczeniu skrzydłem o
brzozę, ale przed uderzeniem w ziemię. Innymi słowy: długość nagrania z
rejestratora CVR, zapisującego dźwięki w kokpicie, jest krótsza aż o 3 s
od przebiegu katastrofy zrekonstruowanego przez komisję Millera! I nie
chodzi tylko o obrazkowe przedstawienie ostatniej fazy lotu, albowiem w
czasie, gdy nagranie dźwięku się kończy, animacja komisji Jerzego
Millera pokazuje, że czarna skrzynka (FDR, czyli Flight Data Recorder)
wciąż... rejestruje parametry lotu. To całkowicie bez sensu, bo według
tej samej komisji oba wymienione rejestratory, CVR i FDR, zakończyły
pracę w tym samym czasie.

Sama animacja budzi zresztą wiele innych wątpliwości. Chodzi m.in. o
fakt, że według wizualizacji samolot od brzozy aż do uderzenia w ziemię
leci z nierealistycznie małą średnią prędkością ok. 52 m/s, choć w
rzeczywistości było to ponad 70 m/s.



W wizualizacji nie zgadzają się także dane dotyczące wysokości, na
której znajdował się tupolew. „Na zamieszczonym w animacji
radiowysokościomierzu od uderzenia w brzozę aż do końca lotu wysokość
radiowa nie przekracza 20 m, a w końcówce lotu maleje do wartości
mniejszej niż 10 m. Jest to w sposób oczywisty sprzeczne z wykresami w
raportach. Albo więc prawdzie nie odpowiadają wykresy wysokości radiowej
w obu raportach (MAK i komisji Millera), albo zmanipulowana jest
wizualizacja komisji Millera. Może być też tak, i do takiego
stwierdzenia się zresztą skłaniam, że wszystkie trzy wymienione źródła
nie mają wiele wspólnego z prawdą” – mówił „Gazecie Polskiej” Marek
Dąbrowski.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. Nadredaktor Michnik uciekł przed zaproszonymi gośćmi, którzy

nie mieli mozliwości zadać pytań Laskowi i pytali Michnika - dlaczego tak to zorganizował.. ZBOWiD im. Jaruzelskiego nie spełnił swojej roli, pozostał tylko ZBOWiD-em.

Czerska przegrała na własnym boisku.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

53. Głos Rosji- HO HO :)) Kublikowa :))

http://polish.ruvr.ru/2013_01_31/Kampania-dementowania-plotek-o-katastro...

Kampania dementowania plotek o katastrofie Tu-154 w Polsce

Byli członkowie polskiej komisji, badającej okoliczności katastrofy samolotu Tu-154 prezydenta Lecha Kaczyńskiego pod Smoleńskiem, uczestniczyli wczoraj w pierwszym spotkaniu ze społeczeństwem w celu przekonania zwolenników teorii spiskowej, która jest dość popularna w Polsce, że jest ona bezpodstawna.

Podczas rozmowy eksperci przypomnieli podstawowe wnioski raportu końcowego, opublikowanego w 2011 roku oraz odpowiedzieli na pytania z sali. Na początku stycznia premier Polski Donald Tusk zatwierdził pomysł przeprowadzania tego typu spotkań.

Ponadto zostanie stworzona strona internetowa, na której eksperci odpowiedzą na wszystkie pytania dotyczące okoliczności katastrofy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

54. Kublikowo, przecież Głos Rosji już wszystko napisał, nie wytęrza

a ja widziałam cały ten cyrk, to znaczy Kirk :)))


Strona Agnieszki Kublik

Katastrofa smoleńska. Fakty przeciwko kłamstwom

http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,3...

Wczoraj w redakcji „Gazety Wyborczej” siedmiu członków komisji
Jerzego Millera - dr Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania
Wypadków Lotniczych, kpt Wiesław Jedynak, członek PKBWL, mgr inż. Piotr
Lipiec, członek PKBWL, płk. Mirosław Grochowski, szef Inspektoratu MON
ds. Bezpieczeństwa Lotów, ppłk pil. mgr inż. Robert Benedict, ppłk mgr
inż. Leszek Filipczyk, ppłk rez. mgr inż. Mirosław Milanowski - spotkało
się z naszymi czytelnikami.

Komisja Millera to jedyna
instytucja, która wskazała przyczyny katastrofy smoleńskiej
. (KŁAMSTWO, PIERWSZY BYŁ MAK, ZA NIM KOMISJA MILLER)Po raz
kolejny przypomniał je wczoraj kpt. Wiesław Jedynak. Tupolew się rozbił,
bo leciał we mgle, i to leciał za szybko, za nisko i za późno padła
komenda odejścia na drugi krąg. Suma wszystkich błędów musiała
doprowadzić do zderzenia z ziemią.

Członkowie komisji byli w Smoleński, przebadali wrak, widzieli brzozę z wbitymi w nią kawałkami skrzydła tupolewa. - JEDEN SŁOWNIE JEDEN BYŁ

I
z pełną odpowiedzialnością twierdzą, że wybuchu nie było. Wykluczyli tę
wersję, bo nie znaleźli żadnego dowodu, że do wybuchu doszło. Nie ma
śladów ani po przejściu fali ciśnieniowej ani wzroście temperatury.
Wykazali miałkość hipotez forsowanych przez zespół Antoniego
Macierewicza i jego ekspertów. Obalili ich „dowody”.

Dr Maciej Lasek powiedział, że wiadomo, jak do katastrofy doszło, ale nie wiadomo dlaczego. Tę wiedzę ma załoga samolotu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. Stanisław

UJAWNIAMY!
To Miller decyduje, kto ma dostęp do materiałów PKBWLLP. Lasek może
mówić o pracach komisji co chce. Nikt nie zweryfikuje

Tylko u nas

"Ten precyzyjnie tkany twór prawny zapewnia dziś Maciejowi Laskowi i
jego współpracownikom możliwość szerzenia w przyjaznych mediach
kłamliwych wersji wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Oni zawsze mogą się
powoływać na ustalenia, których zweryfikować nie sposób bez zgody
Jerzego Millera".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. kto to "my" i z czyjego umocowania?co za hucpa!


Lasek: Chcemy spotkać się z rodzinami ofiar, ale nie na debacie z zespołem Macierewicza


Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 zaapelowało do członków Komisji Badania
Wypadków Lotniczych o udział w spotkaniu z ekspertami zespołu
Macierewicza 5 lutego. Szef komisji Maciej Lasek zadeklarował, że spotka
się z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej, ale w innych
okolicznościach.

Lasek, pytany o list stowarzyszenia, powiedział, że nie wyklucza
spotkania z rodzinami ofiar, ale nie 5 lutego. "To nie jest pierwszy
apel rodzin. Rozmawiałem z częścią przedstawicieli rodzin ofiar, które
chcą się spotkać, ale nie na tej debacie" - powiedział Lasek.



"Osoby, które się do nas z tym zwróciły powiedziały, że zaproponują
termin" - dodał Lasek. Zastrzegł, że nie jest upoważniony do podania
nazwisk.



Przewodniczący PKBWL przypomniał też, że zaraz po tym, jak w lipcu
2011 r. komisja badająca katastrofę smoleńską opublikowała raport
końcowy ze swoich prac, jej przewodniczący, ówczesny szef MSWiA Jerzy
Miller na spotkaniu z rodzinami zadeklarował, że na każdą prośbę o
rozmowę z ich strony odpowiedzą pozytywnie, ustalając termin spotkania i
zakres rozmowy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

57. Kublikowo i co teraz?

Marek
Dąbrowski: dla próbujących bronić swego raportu członków Komisji
Millera nadchodzą ciężkie czasy. "Zapisy protokołu powodują katastrofę
oficjalnej narracji"

"Drzewo nie zostało złamane na wysokości 5 metrów, odrywając przy
okazji skrzydło tupolewa, lecz kilka godzin po katastrofie miało tylko
ścięty jednometrowy czubek. To zaś oznacza zakwestionowanie
bezpośredniej przyczyny destrukcji samolotu podanej w obu raportach".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

58. cyngiel od pary Kublikowej - NIE UDAŁO SIĘ - wściekłi jak osy

Z Macierewiczem nie warto rozmawiać-Wojciech Czuchnowski

http://wyborcza.pl/1,75968,13330329,Z_Macierewiczem_nie_warto_rozmawiac....

( Z LASKIEM PEWNO WARTO, ALE SIĘ UKRYWA W KANAŁACH I NIE WIADOMO, KTO I CZY MU POZWOLIŁ)

TAKO RZEKŁ MICHNIK I TAK JAK PAPUGA POWTARZA CZUCHNOWSKI

Merytorycznie dyskusja z Macierewiczem obrażającym ekspertów i jego rozgrzanymi z emocji naukowcami nie ma sensu .
Eksperci państwowej komisji przy MSWiA, którzy w latach 2010-11 badali katastrofę smoleńską, oświadczyli, że nie wezmą udziału w debacie, do której wezwał ich poseł PiS Antoni Macierewicz. Stoi on na czele "zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r.". Nazwa jest myląca. Bo z tego, co od kilku miesięcy mówi Macierewicz, wynika, że dawno powinna się ona zmienić na "zespół ds. wyjaśnienia zamachu w Smoleńsku". Jeżeli bowiem, jak twierdzi poseł PiS, przyczyną tragedii były dwa wybuchy - jeden wewnątrz samolotu i jeden na skrzydle - to można mówić wyłącznie o zamachu.

Z Macierewiczem i naukowcami, którzy doprowadzili go do tak skrajnych wniosków, mieliby debatować członkowie państwowej komisji, których poseł nazywał "kłamcami", "zaprzańcami" oraz "fałszerzami" i straszył prokuraturą. Teraz wzywa ich do "wspólnej dyskusji".

PiS i sympatyzujące z tą partią media zawrzały, gdy siedmiu członków komisji, na czele z jej wiceszefem dr. Maciejem Laskiem, spotkało się w środę w redakcji "Gazety" z publicznością.

Przypomnieli tezy swojego raportu, spokojnie wyjaśnili, dlaczego teoria o dwóch wybuchach i zamachu jest fałszywa. Wyliczyli czynniki wykluczające eksplozję, wreszcie pokazali fotografię brzozy, o którą prezydencki tupolew zawadził w ostatniej fazie lotu. W drzewo wbite były fragmenty skrzydła.

Jeżeli - tak jak chcą naukowcy z zespołu Macierewicza - samolot w ogóle nie miał kontaktu z brzozą, znaczyłoby to, że tuż po katastrofie ktoś (siepacze Putina? Tuska?) pracowicie wbijał części tupolewa w korę i złamał drzewo. Absurdalność takiego przypuszczenia jest oczywista.

"Od czasu opublikowania raportu komisji jej członkowie jak ognia unikają konfrontacji z niezależnymi ekspertami, którzy podają w wątpliwość ich ustalenia" - pisze "Gazeta Polska Codziennie", komentując spotkanie w naszej redakcji.

Dr Lasek pytany, dlaczego nie spotka się z zespołem Macierewicza, odpowiada: jesteśmy komisją państwową, nie rządową. Nie rozmawiamy z politykami.

Lasek ma rację, odmawiając Macierewiczowi. Kapitałem jego komisji jest jej niezależność i kwalifikacje zasiadających w niej osób. To piloci, instruktorzy, meteorolodzy, pirotechnicy, inżynierowie, prawnicy. Wojskowi i cywile - w sumie 34 fachowców, którzy przez ponad rok badali katastrofę. Swoją pracę wykonują od lat, w analizowaniu przyczyn zdarzeń lotniczych mają gigantyczne doświadczenie. Byli w Smoleńsku na miejscu tragedii, a w Moskwie odsłuchiwali zapisy czarnych skrzynek.

Naprzeciwko nich miałby stanąć Macierewicz, który w dniu katastrofy pospiesznie wrócił z Rosji do kraju, nie próbując nawet dotrzeć do miejsca tragedii. I jego eksperci, z których żaden nie pofatygował się do Smoleńska i żaden nie ma doświadczenia w badaniu tego typu katastrof. A do zespołu zgłosili się powodowani "patriotycznym wzmożeniem".

Naukowcy Macierewicza w odróżnieniu od członków państwowej komisji nie kryją się ze swoimi poglądami. Prof. Kazimierz Nowaczyk z USA w filmie Anity Gargas "Anatomia upadku" mówi wprost, że komisja MSWiA "ukryła dowody". Jego zdaniem "sprawa smoleńska pokazuje, że nasze państwo upadło na kolana i dalej na nich klęczy". W tym samym filmie prof. Jacek Rońda z AGH twierdzi, że państwowa komisja "nie odważyła się wykonać pewnych badań ze względu na miłość do Putina".

Merytorycznie dyskusja z Macierewiczem obrażającym ekspertów i jego rozgrzanymi z emocji naukowcami nie ma sensu.

Miałaby za to groźny wymiar symboliczny. Godząc się na wspólny występ z badaczami, którzy już dawno "wiedzą, co się za tym kryje" (cytat z Nowaczyka), dr Lasek i jego koledzy nadaliby im nienależną rangę poważnych autorytetów naukowych, a ich szaleńcze teorie podnieśliby do poziomu co najmniej równorzędnej prawdy.

--------------------------------------------

Czuchnowski i Kublikowo - A KTO SIĘ WAS PYTA???????

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. "Bliżej" o wątpliwościach

"Bliżej" o wątpliwościach dot. 10/04. Gargas: "Z samych prób dotarcia do przedstawicieli rządu można by nakręcić osobny film"

"Jestem w stu procentach przekonany, albo powiedzmy w 99,9%, że nie
ma co oczekiwać nowych, zaskakujących zwrotów w prowadzonym śledztwie, a
raczej w materiałach, które mogą coś zmienić" - mówił w telefonicznej
rozmowie Maciej Lasek.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

60. Fakt,przydałby się taki film,może uzmysłowił by tym tzw

obojętnym....z kim mamy do czynienia....
mnie zdumiał pewien fragment z tej groteski,a mianowicie zdanie tuska,na temat komisji
antyrządowej,czy antypaństwowej...z nerwów ledwo zrozumiałam,co ten cudak
plótł ,poganiany przez ciecia od niemieckiej chałupy....
jeden durnowaty,drugi cham ,ot elyty wybrane przez takich samych jak oni...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

61. Lasek boi się rozmawiać o

Lasek boi się rozmawiać o katastrofie smoleńskiej?

Szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek zadeklarował, że spotka się z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej, ale nie podczas debaty UKSW w Warszawie.

Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 zaapelowało w liście do członków
komisji o udział w spotkaniu z ekspertami parlamentarnego zespołu ds.
katastrofy z 10.IV. 2010 roku.

„W dużej mierze brak nam fachowej wiedzy, koniecznej do
merytorycznej dyskusji. Dlatego pragniemy być czynnymi obserwatorami
wymiany zdań między ekspertami. Wierzymy, że pozwoli to wyjaśnić liczne
wątpliwości dotyczące zdarzeń, które doprowadziły do śmierci naszych
bliskich”
- napisano w dokumencie.

Andrzej Melak, członek Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 stwierdził,
że jest to unikanie spotkania z godnymi siebie fachowcami. Pan Lasek boi
się rozmawiać o faktach, potwierdzonych naukowymi tezami – powiedział
Andrzej Melak. Dodał, że to tchórzostwo, rejterada i wykonywanie pustych
gestów, które do niczego nie prowadzą.

- Nie mając dostępu do materiałów dowodowych, pan Lasek nie może
stwierdzić tego, co jego komisja i jej członkowie twierdzili, pod czym
się podpisali. To jest fałszerstwo, które wielokroć było uwidocznione,
potwierdzone faktami, które wykryli naukowcy. Fakty te są także w
dokumentach, jakie znajdują się w posiadaniu komisji pana Macierewicza.
Przykro nam i żal mi pana Laska, że nie chce tego spotkania, ale chyba
się go obawia
powiedział Andrzej Melak.

Lasek już wcześniej zarzekał się, że nie spotka się z naukowcami, którzy badają przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

62. Film „Anatomia upadku”

Film „Anatomia upadku” obejrzało w TV Puls ponad milion widzów

TV Puls wyemitowała film Anity Gargas „Anatomia upadku”, dotyczący
katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Każdą minutę oglądało
średnio 1 126 545 widzów w grupie 4+.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

63. Kublikowa do dzisiaj nie odpowiedziała na pytanie adwokata

wdowy po ś.p. gen.Błasiku, ale publikuje jakieś anonimy na swoim blogu.

Kublikowa, wstydu nie macie !!!!!! Gdzie odpowiedź na pytanie mec. Kownackiego zadane publicznie na spotkaniu z Laskiem? Co to ekspert, co sie wstydzi swojego nazwiska?????

http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,3...
Z poważaniem WR (jestem dr matematyki, b. pracownikiem UW Instytutu Lotnictwa, nazwisko do wiadomości redakcji)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. bezczelność cyngli z Czerskiej. A Miller nie był politykiem?

Macierewicz sam ze swoimi doradcami. Dlaczego eksperci nie chcą z nimi rozmawiać?
Poseł PiS Antoni Macierewicz szykuje wielką debatę o katastrofie smoleńskiej. Jednak państwowi eksperci nie...Jednak państwowi eksperci nie przyjmują zaproszenia: nie mają z kim debatować.

Poseł Macierewicz organizuje debatę 5 lutego.
Od grudnia zabiega o możliwość skonfrontowania ekspertów komisji
państwowej badającej katastrofę ze swoimi doradcami, którzy podważają
fakty, m.in. zderzenie samolotu z brzozą i forsują teorię wybuchu: prof.
Wiesław Binienda, Kazimierz Nowaczyk, dr inż. Wacław Berczyński oraz dr
inż. Grzegorz Szuladziński. Debata ma trwać cały dzień i dotyczyć
trzech tematów: przygotowania do wylotu Tu-154M, przebiegu katastrofy i
sposobu jej badania.



Kochanowska: Chciałabym mieć trochę pewności


"Pan Lasek powinien spotkać się z nami i odnieść się do wszelkich wątpliwości".

Rozmowa z Ewą Kochanowską, żoną śp. Janusza Kochanowskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

Stefczyk.info: Maciej Lasek pytany przez PAP o list
rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, w którym znajduje się apel o
udział ekspertów Millera w konferencji naukowców 5 lutego odparł, że
chętnie spotka się z rodzinami ofiar, ale nie na debacie, lecz w innym
terminie. Jak Pani to ocenia?




Ewa Kochanowska: Uczestniczę w rozmowach z panem
Maciejem Laskiem od początku. Rodziny prosiły o spotkanie z komisją
Millera. Potem zwróciliśmy się na piśmie w tej sprawie do Laska. Jest
obowiązkiem Macieja Laska i ekspertów komisji Millera spotykanie się z
rodzinami ofiar. Pan Lasek nie badał katastrof lotniczych, ale kończył
jakieś kursy w tej sprawie. I na tych kursach powinien się dowiedzieć,
że katastrofy bada się dla ustalenia ich przyczyn, zapobieżenia takim
wypadkom w przyszłości oraz - z drugiej strony - dla rodzin. I obecnie
zamiast prowadzić aktywność medialną, zamiast udzielać się w kolejnych
mediach pan Lasek powinien spotkać się z rodzinami i wyjaśnić nasze
wątpliwości. On powinien mieć na uwadze to, że my nie jesteśmy
ekspertami, a nasza osobista tragedia oderwana od polityki pogłębia się z
każdą wiadomością dotyczącą katastrofy. Zwłaszcza, gdy mamy do
czynienia z dramatycznymi doniesieniami.



Co Maciej Lasek powinien zrobić?



Powinien spotkać się z nami i odnieść się do wszelkich wątpliwości oraz hipotez pojawiających się w mediach. Eksperci
komisji Millera powinni stanąć i mówić, że ta hipoteza jest
nieprawdziwa, ponieważ to, to i to... Nasze wątpliwości i działania nie
mają charakteru politycznego. My chcemy uciąć wszelkie dyskusje,
zweryfikować wszelkie wątpliwości. Jedynie wtedy będziemy mieli trochę
spokoju, wytchnienia. W mojej ocenie komisja Millera nie jest komisją
wiarygodną. Ona przejdzie do historii, jako jedyna komisja badająca
katastrofę, która nie przebadała nawet wraku. Jednak komisja musi się
spotykać z nami, musi wyjaśniać wątpliwości. My nie jesteśmy ekspertami,
ale chcemy wiedzieć, jakie wiadomości są prawdziwe.



Jednak Lasek nie widzi zdaje się potrzeby działania innego niż powtarzanie tez raportu Millera.



To prowadzi do sytuacji kuriozalnej. Widać to w sprawie gen. Błasika.
Instytut Sehna ustalił jasno, że nie ma dowodu na obecność generała
Błasika w kokpicie tupolewa, a tymczasem komisja Millera wciąż to
powtarza. Raportu wciąż nie poprawiono. W mojej ocenie dowody, jakimi
dysponowała komisja Millera, są niezwykle słabe. Świadczy o tym choćby
wypis dokumentów, jakich polska strona nie otrzymała z Rosji. Wydawanie
więc końcowych wniosków i decyzji jest przedwczesne i niesłuszne.
Tymczasem Lasek nie tylko stoi twardo na swoim stanowisku, ale również
zdaje się nie widzieć potrzeby weryfikacji żadnych dowodów, które
pojawiły się już po opublikowaniu raportu Millera. Zachowuje się, jakby
żadne badania i ekspertyzy nie miały znaczenia.



Jest więc w ogóle sens spotykać się z tą komisją, z panem Laskiem?



Jeśli rozmowa będzie profesjonalna, rzetelna i rzeczowa to jest sens.
Jeśli jednak rozmowa nie będzie taką, jeśli nie będzie to okazja do
wytłumaczenia i wyjaśnienia rodzinom wątpliwości to spotykanie się nie
ma sensu. Obecnie widzimy, że pan Lasek chowa się za spódnicę pani
Kublik. Tymczasem człowiek, który jest pewien swoich racji, nie boi się
przeciwników, nie boi się polemiki. Wspominam mojego śp. męża, który
zawsze chodził na spotkania i walczył o uznanie swoich racji. Tak
postępuje mężczyzna. Jednak Maciej Lasek woli działać inaczej. On się
chowa za spódnicami dziennikarek, nie chce stanąć z otwartą przyłbicą
naprzeciw swoich oponentów. Przecież polemiści mu krzywdy nie zrobią.
Wątpliwości jest coraz więcej. Każda z nich wymaga reakcji, wyjaśnienia i
odniesienia się. Jeśli one są absurdalne, to komisja Millera powinna
wyjaśnić dlaczego i jak jest naprawdę. Na ostatnim spotkaniu w "Gazecie
Wyborczej" ktoś zadał pytanie, ile osób z obecnych tam ekspertów było na
miejscu tragedii. Nieśmiało zgłosił się jeden - meteorolog. Chciałabym
wreszcie mieć trochę pewności. Nie możemy być wciąż szarpani
niepewnością i wątpliwościami.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

65. znamienny tytuł "Debata w bunkrze propagandy" :(

za Gazetą Polską
trafne określenie "bunkier propagandy"
szkoda,ze dawny "wilk" już zaprzestał pisania o tej jaskini kłamstwa,gdzie duch Ketmana wiecznie żywy,jak i lenina...nie mylić z "naszością"moją ukochaną ....grupą"
serdeczne pozdrowienia z miejsca ,gdzie g...wna się nie czyta i nie wspiera swoimi pieniedzmi
"imperium kłamstwa"

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

66. Głos jak DNA

Z mec. Bartoszem Kownackim rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
„Gazeta Wyborcza” po trzech dniach zwłoki opisała wczoraj fragment prokuratorskiego postanowienia, rozstrzygającego jednoznacznie kwestię domniemania obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie. Ale Maciej Lasek nie traci animuszu, twierdząc, że „w zasadzie” treść postanowienia jest zgodna z tym, co komisja Millera opisała w raporcie.

– Szkoda, że pan Lasek nie powiedział tego na Czerskiej, w siedzibie „Gazety Wyborczej”, byłaby wtedy możliwość pełnej konfrontacji. Stanowisko prokuratury na temat generała Andrzeja Błasika nie jest bowiem zgodne z raportem komisji Jerzego Millera. W raporcie tym mamy sformułowanie, że obecność generała Błasika w kokpicie samolotu Tu-154M w krytycznej fazie lotu była elementem presji pośredniej. To jest zasadnicza różnica: czy ktoś jest, czy go nie ma. Prokuratura jasno stwierdziła, że nie ma jakiegokolwiek dowodu, któryby wskazywał na obecność generała w kabinie pilotów. Stąd możemy – nie spekulując – przyjąć w sposób obiektywny, że w świetle naszej dzisiejszej wiedzy generała Błasika tam nie było. Dlatego w żaden sposób nie można powiedzieć, że stanowiska prokuratury i komisji Millera są zbieżne. Logicznie rozumując, jeżeli coś jest czarne, to nie jest białe. Komentarz pana Laska udzielony „GW” pokazuje, że członkowie komisji Millera próbują wycofać się tylnymi drzwiami z nadużyć i nadinterpretacji, których się dopuścili, tuszując swoje błędy. Nie potrafią tego powiedzieć wprost, jak również wystąpić o zmianę w swoim raporcie konkretnego sformułowania na temat generała Błasika. Broniąc siebie, próbują sprawić wrażenie, że może prokuratura wypowiedziała się tak, jak oni powiedzieli. Nie uczyniła jednak tego. Wystarczy zajrzeć do raportu komisji Millera i postanowienia prokuratury i je porównać. To są dwa różne sformułowania, na pewno rozbieżne.
Był Pan jedynym pełnomocnikiem rodzin smoleńskich biorącym udział w debacie na temat katastrofy w siedzibie „Gazety Wyborczej”. Warto było?

– To była jedyna możliwość skonfrontowania się publicznego z członkami komisji Jerzego Millera, zadania pytań, na które przez wiele miesięcy nie mogłem uzyskać odpowiedzi. Nie potrafiłem zrozumieć pewnych decyzji i rozstrzygnięć tej komisji, dlatego zależało mi, by pytania skierowane do jej członków wybrzmiały publicznie – tym bardziej w środowisku dla nas nieprzychylnym. Spotkanie odbywało się bowiem w siedzibie „Gazety Wyborczej”, gdzie duża część publiczności, ale także organizatorów, to były osoby nieżyczliwie nastawione do tych wszystkich, którzy krytykują raport komisji Millera.
O co Pan pytał?

– Przygotowałem szereg pytań, niestety nie wszystkie udało się zadać. Zadałem de facto jedno komisji Millera i drugie dodatkowe prowadzącej spotkanie redaktor Agnieszce Kublik. Uważam, że jedną z rzeczy najbardziej skandalicznych, która znalazła się w raporcie Millera, była kwestia obecności generała Andrzeja Błasika w kokpicie Tu-154M. To właśnie w tym raporcie napisano, że obecność generała w kokpicie w krytycznej fazie lotu (czytaj: w chwili katastrofy) była elementem presji pośredniej, która z kolei była jednym z czynników składających się na katastrofę. Ta presja miała powodować, że piloci nie mogli koncentrować się na wykonaniu swego zadania, choć z drugiej strony – mimo że były złe warunki – chcieli lądować. Taka jest teza raportu. Zadałem bardzo proste pytanie, by wskazano mi te dowody i sposoby ich przeprowadzania, które uzasadniły tezę o obecności generała Błasika w kokpicie. Odniosłem się w tym momencie bezpośrednio do opinii fonoskopijnych, chociaż przecież to rzekomo nie jedyny dowód, który miała na względzie komisja Jerzego Millera. Zapytałem wprost: jak to możliwe, by ten sam głos przypisać dwóm różnym osobom? Przecież głos jest tak indywidualny, jak odcisk palca czy badanie DNA i nie można się tu pomylić.
Jaka była odpowiedź?

– Odpowiedź komisji była nijaka, praktycznie jej nie było. Za to próbowano mnie egzaminować ze znajomości raportu i zapisu stenogramu. Po czym usłyszałem coś kuriozalnego, że te nagrania były nieczytelne i nie dało się rozpoznać wszystkich głosów. Fakt nieczytelności nagrania nie uzasadnia jednak przecież, żeby komuś można było przypisać dany głos. Komisja nie była w stanie wskazać, kto personalnie rozpoznał głos generała Błasika, broniono się tylko i wyłącznie kontekstem sytuacyjnym. Nie potrafili powiedzieć, jakie mają inne dowody – poza opinią fonoskopijną – na obecność generała Błasika w kokpicie. Miałem wrażenie, że czują się w tym momencie bardzo niepewni, nie wiem, czy nie mają swoistego poczucia winy, wynikającego ze świadomości błędów, jakich się dopuścili. Ich odpowiedź nie mogła mnie usatysfakcjonować, bo to było tak, jak z nieprzygotowanym uczniem na egzaminie, który nie wiedział, o czym mówi i nie znał odpowiedzi na pytania.
Robert Benedict, który razem z Wiesławem Kędzierskim miał rozpoznać głos generała Błasika, nic Panu nie wyjaśnił?

– Nie odniósł się do tego w żaden sposób. Członkowie komisji Millera nie chcieli podać nazwiska, żadna z tych osób, które przyszły na debatę, nie miała na tyle odwagi, by powiedzieć: „tak, ja rozpoznałem głos generała Błasika”, bo go np. znałem. Oczywiście, byłoby to absurdalne rozpoznanie, bo na dzisiejszym poziomie rozwoju techniki używa się innych instrumentów. Fakt ten stawia komisję w niezręcznej sytuacji, bo ktoś boi się powiedzieć, dlaczego tak, a nie inaczej zdecydował. Boi się to uzasadnić i wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności. Tu rodzi się zasadnicze pytanie: skoro eksperci z komisji Millera nie byli w stanie uzasadnić tego bardzo prostego zapisu z czarnej skrzynki i de facto rozpoznali go w sposób niewłaściwy, to co z pozostałymi zapisami z czarnej skrzynki (sami powiedzieli, że było ich kilkadziesiąt tysięcy), czy również były odczytywane na podstawie kontekstu sytuacyjnego, czy może techniki badania były nieco inne?
O co zapytał Pan Kublik?

– „Gazeta Wyborcza” była tym medium, które szeroko informowało o roli generała Błasika i jego udziale w katastrofie. Kiedy pojawiło się postanowienie prokuratury, które jednoznacznie ucina wszelkiego rodzaju spekulacje, „GW” przez trzy dni nawet jednym zdaniem czy króciutkim komunikatem nie wspomniała o tej okoliczności. Wprost zapytałem panią Kublik, dlaczego tak się stało i czy uważa taki sposób podejścia za rzetelne dziennikarstwo. Przecież obowiązkiem każdego dziennikarza, który wcześniej budował różnego rodzaju tezy i informował o innych doniesieniach, jest podanie oficjalnych komunikatów czy dokumentów instytucji państwowych. Pani redaktor nie chciała udzielić odpowiedzi na to pytanie zarówno podczas spotkania, jak i po nim, obawiając się kamer. Żeby było jasne, to nie ja poprosiłem o kamery, nie było to moją intencją, po prostu sami dziennikarze, którzy usłyszeli tak dosadne pytanie i brak odpowiedzi, chcieli poznać, dlaczego „Gazeta Wyborcza” w sposób wybiórczy traktuje pewne informacje. Kublik uciekała, nie chciała udzielić odpowiedzi. Potem udało mi się jeszcze do niej podejść, ale nasza rozmowa nie rozwiała żadnych moich wątpliwości, co więcej, miałem wrażenie, że pani Kublik chce, żebym udowodnił, że generała Błasika nie było w kokpicie.
Traktuje Pan tę debatę jako element pewnego rodzaju kampanii propagandowej?

– Na pewno było to spotkanie zorganizowane jako kontruderzenie, które kompletnie nie wyszło w stosunku do działań tych wszystkich, którzy mają inne ustalenia niż oficjalne. To było jednak nieprzekonywające, gdyż nie podano żadnych precyzyjnych informacji. Próbowano za to trochę dezawuować ekspertów z zespołu parlamentarnego i dowodzić w stylu „my tak stwierdziliśmy i tak jest”. Nie było żadnego dowodu, żadnej opinii czy okoliczności, która by mnie przekonała do raportu komisji Jerzego Millera. Oczekiwałbym konkretnych faktów, opinii i konkretnego odniesienia się do ustaleń zespołu Macierewicza. Tego zabrakło. Podczas debaty padło pytanie, czy członkowie komisji Millera zechcą uczestniczyć w spotkaniu ekspertów 5 lutego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, które ma dotyczyć katastrofy smoleńskiej. Choć byłaby tam możliwość merytorycznej debaty, to jednak odparli, że nie czują się w obowiązku, są wolnymi ludźmi i nie muszą na takiej debacie się pojawić.
Maciej Lasek zarzekał się, że nie będzie brał udziału w debatach, w których nie uczestniczą eksperci.

– Nie potrafię tego zrozumieć, bo bądź co bądź zespół parlamentarny reprezentuje Sejm RP, natomiast „Gazeta Wyborcza” to jedno z wielu mediów w Polsce. Dlaczego spotkało ją takie wyróżnienie? Nie wiem. Uważam jednak, że skoro ci eksperci z komisji Millera zdecydowali się na uczestniczenie w debacie w jej siedzibie, co według mnie było spotkaniem prywatnym, to tym bardziej ich obowiązkiem jest uczestniczenie w debacie organizowanej przez zespół parlamentarny. Tam panowie Lasek czy Benedict mieliby możliwość dyskusji ze specjalistami, nie posłami czy dziennikarzami. Według mnie, spotkanie w siedzibie „GW” miało cel propagandowy – obśmiać pewne tezy i pokazać, że toczy się dyskusja, ale tylko i wyłącznie na ich zasadach.
Dziękuję za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/22765,glos-jak-dna.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

67. Przedstawienie na Czerskiej

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

68. rece opadają ,bo tego nawet nie da się skomentować,my białe,UNE

nie bo właśnie ze jest czarne...czarne jak czarny pijar....
Ketman,brat stefan,stalinowski sedzia przyszedł rywin do michnika...ot to kroki milowe w tym bunkrze propagandy....
zastanawiam się zawsze jak tak można wystawiać twarz i nazwisko ?
ale czy UNE mają twarz ?
serd pozdr :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

69. Michniki w panice, taki piękny cyrk i poszedł.... więc kombinują

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

70. czerska wzieła sobie do serca słowa donka

który niedawno powiedział ,co wiedział...
a mianowicie: "komisja antypaństwowa,no może ....lub nie państwowa"
on już z niczym sie kryje ,tylko jedzie otwartym tekstem,władza uderzyła mu do głowy,a że
głowa nie taka ..to i mamy efekt...czujny cieć po tych słowach ,natychmiast ściągnął smycz i zabrał go z przed sitka...Graś pomógł,adaś zawalił na całego...
ale spoko i tak Józef Bąk pracy nie straci...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

71. Prof. Binienda w TVP Info:

Prof. Binienda w TVP Info: Oferowaliśmy spotkanie z prokuraturą, ekspertami komisji Millera. Co więcej możemy zrobić?

Tylko u nas

"Zawsze, od pierwszego mojego wykładu z września 2011 roku, wzywałem
stronę ministra Millera do zaprezentowania swoich wyników badania
brzozy. Przecież musieli zrobić badania mikroskopowe i opisać, jak do
tego doszło" - mówił prof. Binienda.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

72. ciekawostka - płk. Rzepa nie widzi tego, co widzą wszyscy?

- Informuję, że wystosowane uprzednio zaproszenie dla Pana Wiesława Biniendy oraz prośba o udostępnienie Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie materiałów z przeprowadzonych przez prof. Biniendę badań są nadal aktualne - to odpowiedź rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk. Zbigniewa Rzepy. - Materiały te bowiem do chwili obecnej nie są znane prokuraturze prowadzącej śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej. Sam zainteresowany ich dotychczas nie przedstawił, a z wiedzy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wynika, że nie zostały także nigdzie opublikowane.

http://wyborcza.pl/1,75248,13349430,Wojskowi_sledczy_czekaja_na_prof__Bi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

73. Relacja portalu Fronda.pl:

Relacja portalu Fronda.pl: Ostre słowa podczas debaty smoleńskiej. „Praca Komisji Millera była niechlujna i partaczna”

Podczas
dzisiejszej debaty nt. przyczyn katastrofy smoleńskiej zorganizowanej
na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie głos zabrało
kilku naukowców, którzy ... czytaj »

Trwa konferencja naukowa „Debata Smoleńska” bez przedstawicieli Komisji Millera

Płk
Pawlikowski podkreślił, że ochrona wizyty przez BOR była 10 kwietnia
skandaliczna, a jej szefowie otrzymali szlify generalskie. czytaj »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

74. Szanowna pani Marylu ,ciurkiem przesiedziałam przed ekranem

telewizji TWAM...szok...wiele wiedziałam na temat Smoleńska,ale to czego dowiedziaąłm sie z dzisiejszej transmisji,to jestem zdruzgotana....spokojna wypowiedz na temat przygotowań wizyty Prezydenta i osób towarzyszących,czyli najważniejszych w Naszym Kraju,jest porażająca,odkrywa cała pogardę dla bezpieczeństwa,brak troski...
smutne to wszystko,ale musimy przez TO przejśc, wyjaśnić do konca....a winnych
ukarać...Tak ,takiej Katastrofy swiat jeszcze nie widział...takiego zamiatania Prawdy pod dywan moskiewski,też nie....
najbardziej wstrząsneła mną relacja na temat fałszowania zegarów...pokładowych....
dzisiaj obalono mit pancernej brzozy...dokumentnie..
serdecznie pozdrawiam,czy ktoś wie ,kiedy będzie druga część...?

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

75. cyngiel Czuchnowski czyli gówno prawda

Debata smoleńska ekspertów Macierewicza: Pytań nie przewidujemy
Na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego naukowcy z zespołu Macierewicza dowodzili, że katastrofa smoleńska była...
Konferencja pt. "Debata Smoleńska" zaczęła się we wtorek rano na UKSW w Warszawie.
Zaproszono na nią ekspertów z państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych, bo miała to być polemika z ustaleniami jej raportu. Ale
członkowie komisji na zaproszenie odpowiedzieli, że nie przyjdą, bo "nie
będą rozmawiać z politykami". Zespół parlamentarny Antoniego
Macierewicza (PiS) uznali za ciało polityczne i zwrócili uwagę, że
również jego eksperci wypowiadają się jak politycy.

Kaczyński powitany owacją


Dla komisji zostawiono puste krzesła, a organizatorzy
(stowarzyszenie Doktoranci dla Rzeczypospolitej) nazywali ją "komisją
Donalda Tuska". Na honorowych miejscach zasiedli członkowie rodzin ofiar
katastrofy, ale przed nimi posadzono polityków PiS. W pierwszym rzędzie
- prezes Jarosław Kaczyński. Został powitany owacją.


Próbkę zaangażowania odbiegającego od naukowych standardów dał
prof. Kazimierz Nowaczyk, jeden z ekspertów, którzy do zespołu zgłosili
się zza oceanu. Swoje wystąpienie - mające dowieść, że 10 kwietnia 2010
r. prezydencki tupolew leciał innym torem, niż podaje się to oficjalnie,
a przyczyną katastrofy były eksplozje - zaczął od wyświetlenia planszy z
hasłem "Katyń 1940 - Smoleńsk 2010". I stwierdzenia, że w sprawie
smoleńskiej "państwo polskie nie zdało egzaminu", a "Polska w Smoleńsku upadła na kolana". Raport komisji państwowej nazwał "świadectwem upadku państwa".

Wypadek i jego przyczyny


Przypomnijmy, wersja państwowej komisji (34 ekspertów badających
sprawę przez 1,5 roku) potwierdza, że samolot uległ wypadkowi na skutek
błędu polskich pilotów (podejście do lądowania na wysokości poniżej
dopuszczalnej) i rosyjskich kontrolerów lotu (nie dość stanowczo
ostrzegali załogę przed mgłą na lotnisku, błędnie podawali pozycję).
Według komisji samolot znalazł się zbyt nisko nad ziemią. Próbując wzbić
się w powietrze, zahaczył skrzydłem o drzewo, co wytrąciło go z
trajektorii. Przed upadkiem przewrócił się na grzbiet i uderzył w ziemię
swoją najsłabszą częścią. Dlatego zniszczenia były tak rozległe.

Eksperci Macierewicza o dwóch wybuchach

Według zespołu Macierewicza (5-7 naukowców z USA,
Australii i Polski) komisja wprowadza opinię publiczną w błąd,
fałszując dane, by ukryć prawdziwą przyczynę tragedii. A są nią dwa
wybuchy, które sprawiły że samolot runął na ziemię. Ma to potwierdzać
nadmierne rozczłonkowanie części maszyny, które ich zdaniem mogła spowodować tylko eksplozja.


Podczas debaty pomijali fakt, że ani na samolocie, ani na
ciałach ofiar nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych, a wybuchów
nie odnotowały urządzenia pokładowe. Skupili się za to na kawałku wraku z
wyrwanymi nitami. Zdaniem prof. Wiesława Biniendy to dowód wybuchu, a
wyrwane nity "latały po samolocie jak pociski".

Na
polemikę podczas debaty nie ma miejsca. Gdy ktoś z sali próbował zadać
pytanie, został powstrzymany krótkim: - Pytań nie przewidujemy.

A jak było naprawdę? Każdy może zobaczyć, Kublikowa z Laskiem też , na video




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

76. Konferencja na UKSW: Mocne i

Konferencja
na UKSW: Mocne i rzetelne podsumowanie pytań i wątpliwości w sprawie
10/04. Szkoda, że bez obecności i reakcji drugiej strony

I znów, co charakterystyczne, odzew drugiej strony jest absurdalny.
Konferencję zatem albo zupełnie przemilczano, albo wnioski naukowców
zaprezentowano w sposób karykaturalny. Czeka nas zatem kolejna odsłona
serialu monologów, a nie dialogu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

77. Jerzy Miller na celowniku


Do 21 marca przedłużono
śledztwo w sprawie niewłaściwego nadzoru nad Biurem Ochrony Rządu w
czasie katastrofy smoleńskiej przez ówczesnego ministra spraw
wewnętrznych Jerzego Millera.
Trwa przesłuchiwanie świadków - informuje
"Gazeta Polska Codziennie".

Postępowanie toczy się w Prokuraturze...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

78. Raport Frondy z Debaty

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

79. PAP o konferencji

Eksperci związani z parlamentarnym zespołem ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej przekonywali w czasie dzisiejszej debaty, że przyczyną katastrofy Tu-154M były dwa wybuchy w powietrzu; nie spowodowało jej uderzenie samolotu w brzozę. Ekspertów komisji Jerzego Millera nie było, odczytano fragmenty jej raportu.

Ponieważ na spotkaniu – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - nie pojawili się eksperci z komisji Jerzego Millera, naukowcy współpracujący z zespołem parlamentarnym odnosili się do odczytanych fragmentów raportu komisji Millera. Obecni byli liczni przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Debacie przysłuchiwało się też wielu polityków PiS, wśród nich szef zespołu Antoni Macierewicz. Naukowcy związani z zespołem powtórzyli we wtorek dotychczas prezentowane przez siebie tezy.

Szuladziński: przyczyną katastrofy były dwa wybuchy

Dr inż. Grzegorz Szuladziński dowodził, że przyczyną katastrofy były dwa wybuchy w ostatnich sekundach lotu - na skrzydle samolotu i w kadłubie. Zaznaczył, że wskazuje na to m.in. liczba i rozmieszczenie na bardzo dużej przestrzeni drobnych szczątków samolotu i ofiar i wyraźne ślady wybuchu na konstrukcji.

- Kadłub samolotu został rozpruty wzdłuż i wywinięty. Główne części kadłuba są wewnątrz puste – zwrócił uwagę Szuladziński. Jego zdaniem ani wybuch, ani stopniowe zniszczenie kadłubu samolotu w wyniku kontaktu z ziemią nie było możliwe – nie było odpowiedniego odcisku na podłożu.

- Co dla takiej wielkiej konstrukcji (jak Tu-154M) może być przeszkodą terenową? Betonowa ściana, nie drzewo. Drzewo może być przeszkodą blisko gruntu, przy uderzeniu na wysokości 5 metrów nie można mówić o przeszkodzie terenowej, przy tej prędkości – ocenił Szuladziński.

Binienda: brzoza była chora i osłabiona

Prof. Wiesław Binienda zaznaczył, że posiada ekspertyzy, z których wynika, że brzoza, z którą miał zderzyć się samolot, była chora i osłabiona, co tym bardziej wyklucza, że Tu-154M mógł stracić na niej część skrzydła. Binienda dodał, że tezę o złamaniu skrzydła przez drzewo podważają też zdjęcia skrzydła zrobione po katastrofie – specjalista zwrócił uwagę na nieuszkodzone elementy mechaniczne wzdłuż jego krawędzi i zniszczone wnętrze.

Dr inż. Wacław Berczyński zanalizował zdjęcie części wraku. Wskazał na zerwane nity. Jego zdaniem musiało istnieć ogromne ciśnienie wewnątrz samolotu, aby spowodować takie uszkodzenie. Binienda dodał, że nity zostały znalezione w ciałach katastrofy, co oznacza, że musiały "latać we wnętrzu (samolotu) jak pociski".

Nowaczyk: zapisy TAWS 38 zostały ukryte

Prof. Kazimierz Nowaczyk na początku wystąpienia powiedział, że katastrofa "zachwiała podstawami państwa polskiego i stała się egzaminem dla niego". Dodał, że państwo nie zdało egzaminu, o czym świadczy raport komisji Millera.

Zaznaczył, że kluczowe awarie nastąpiły w miejscu odnotowania ostatniego, 38., sygnału systemu TAWS (dane systemu ostrzegania przed przeszkodami), gdy samolot znajdował się ponad 30 m nad ziemią. Jak podkreślił, w raporcie Millera i MAK zapisy TAWS 38 zostały ukryte. - TAWS 38 nie mógł się znaleźć w raporcie, dlatego że samolot, według trajektorii Millera, po uderzeniu w brzozę skręcił i nie mógł być przy TAWS 38 - podkreślił ekspert.

Nowaczyk dodał, że samolot leciał wzdłuż linii prostej za brzozą, z którą miał, według raportu Millera, się zderzyć. - Nie mógł wykonać słynnej półbeczki, bo musiałby zmienić kierunek lotu - oszacował.

Podkreślił, że ze zdjęć satelitarnych miejsca katastrofy z 11 i 12 kwietnia 2010 r. wynika, że statecznik znajduje się każdego z tych dni w innej pozycji. Naukowiec zasugerował, że został on przeniesiony, podobnie jak inne drobniejsze części samolotu, bliżej pozostałych szczątków Tu-154M, a dalej od miejsca TAWS 38.

Byli dowódcy BOR: Biuro nie spełniło swojej roli

Część debaty dotyczyła przygotowań do wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.

Głos zabrali szef Biura Ochrony Rządu w latach 2006-2007 płk Andrzej Pawlikowski i b. wiceszef BOR płk. Tomasz Grudziński. Nie byli obecni, zaproszeni przez organizatorów, szef BOR gen. Marian Janicki i b. wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny.

Pawlikowski i Grudziński stwierdzili, że BOR nie spełniło swojej roli w związku z katastrofą: nie potrafiło zidentyfikować zagrożeń, nie przeciwdziałało im mimo niepokojących sygnałów, nie rozpoznało zagrożenia na lotnisku w Smoleńsku, nie zabezpieczyło tego terenu, również pod względem pirotechnicznym. Za niedopuszczalne uznali, że na płycie lotniska nie było funkcjonariuszy BOR.

Ich zdaniem głównym odpowiedzialnym za to, co się stało, jest szef BOR Marian Janicki.

Organizatorem debaty, która odbyła się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, było stowarzyszenie Doktoranci dla Rzeczypospolitej. Zaprezentowane przez naukowców współpracujących z zespołem parlamentarnym tezy są sprzeczne z opublikowanym 29 lipca 2011 r. raportem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której pracami kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller.

Raport polskiej komisji wskazywał m.in. na zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to - według komisji - do zderzenia z brzozą na wysokości 5 metrów, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.

Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek zapowiadał w mediach wielokrotnie, że 5 lutego nie pojawi się na debacie o przyczynach katastrofy.

Tłumaczył, że nie spotka się z zespołem Macierewicza, bo badanie wypadków lotniczych musi być odseparowane od polityki. - Niestety, zespół parlamentarny jest złożony z samych polityków - podkreślał na spotkaniu w redakcji "Gazety Wyborczej". Również specjalistom zespołu Macierewicza - Biniendzie i Nowaczykowi - Lasek zarzucał, że ich wypowiedzi "bardziej przypominają manifest polityczny niż wypowiedzi ekspertów".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

80. cyngiel Czuchnowski czyli gówno prawda

wyciąga stare papióry, zapomniał że Prokuratura WZNOWIŁA ŚLEDZTWO i przesłuchuje MILLERA - szefa MSW rządu Tuska. Janicki dostał generała za "idealne przygotowanie wizyty 10 kwietnia" . Taką ciemnotę mozna wciskać tylko wyznawcom pancernej brzozy, Czuchnowski.

Czuchnowski, żałosny jesteście i smieszny jak Kublikowa. Tak, wszystkiemu winny Kaczyński!

BOR ujawnia teczkę smoleńską-Wojciech Czuchnowski
http://wyborcza.pl/1,75248,13359664,BOR_ujawnia_teczke_smolenska.html
Za rządów PiS wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu była przez Biuro Ochrony Rządu gorzej zabezpieczona niż ta w 2010 r. - wynika z materiałów, które odtajnił szef BOR
We wrześniu 2007 r. funkcjonariusze Biura nie tylko nie weszli na lotnisko w Smoleńsku, ale nie zrobili też rozpoznania w miejscach, które miał odwiedzić prezydent. Nie sprawdzili tras przejazdu ani składu kolumny pojazdów z delegacją. Rosjanie nie przyznali im częstotliwości radiowej, na której mogli się porozumiewać.

To główne wnioski z lektury teczki nr 285 dokumentującej wizytę Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 17 września 2007 r. Teczka została sporządzona zaraz po wizycie.

Obecny szef BOR gen. Marian Janicki udostępnił nam dokumenty po wtorkowej konferencji naukowców z zespołu Antoniego Macierewicza na warszawskim Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Udowadniano na niej, że katastrofa smoleńska nie była wypadkiem, a prezydencki tupolew spadł, bo na pokładzie i skrzydle doszło do "dwóch wybuchów".

Przed naukowcami występowali pułkownicy Andrzej Pawlikowski i Tomasz Grudziński, którzy w latach 2006-07 kierowali Biurem (Pawlikowski był szefem, Grudziński jego zastępcą). Ostro skrytykowali sposób zabezpieczenia przez BOR wizyty w dniu katastrofy.

- Należy jednoznacznie stwierdzić, że BOR nie spełnił swojej roli, nie zrealizowano żadnego rozpoznania, nie zabezpieczono lotniska. BOR zawiódł jako instytucja i wyszła na jaw skrajna niekompetencja jego szefa - twierdził Pawlikowski. Wizyty organizowane za jego czasów podawał jako wzór: - Gdy kierowałem BOR, zakres ochrony prezydenta był bardzo szeroki. Za całość odpowiadał zawsze szef.

Grudziński odczytywał zarzuty, jakie stawia Biuru prokuratura. Najważniejsze z nich to: zaniżenie rangi wizyty, brak rozpoznania lotniska, brak funkcjonariuszy na płycie, niezabezpieczenie samolotu po spodziewanym lądowaniu, brak pirotechnika. Ze wszystkimi się zgadzał, stawiając też za wzór wyjazdy w czasach, gdy kierował formacją. Obaj dostali brawa.

Pawlikowski i Grudziński ściśle współpracują z zespołem Macierewicza. I od wielu miesięcy atakują BOR za Smoleńsk. Najostrzej Pawlikowski wypowiedział się na łamach "Naszego Dziennika": - Gdyby zabezpieczenie wizyty było dopracowane, to prawdopodobnie osoby ochraniane, pan prezydent i członkowie delegacji, byłyby wśród nas, żyjących.

Teczka z numerem 285 pokazuje, że zabezpieczenie wizyt głowy państwa w Katyniu w czasach, gdy dowodzili oni BOR, miało wszystkie te wady, które teraz wytykają swojej dawnej formacji. Podobnie jak w 2010 r. wizycie nadano rangę "przedsięwzięcia ochronnego", a nie "operacji", czyli zaniżono stopień bezpieczeństwa. Z dwuosobową grupą rekonesansową, która pojechała do Smoleńska przed uroczystościami, nie spotkali się przedstawiciele rosyjskich służb ochrony, co zablokowało borowcom wstęp na lotnisko. Nie uzyskali oni od Rosjan informacji o tym, jak wizyta będzie zabezpieczona; prezydent nie dostał samochodu pancernego; polski samolot podczas wizyty na lotnisku chronili Rosjanie; również rosyjska milicja obstawiała miejsca, które odwiedzał Lech Kaczyński; pirotechnik przyleciał godzinę przed prezydentem, a jego zadaniem było sprawdzenie jedzenia w namiocie, gdzie miał być obiad (w 2010 r. takiego posiłku nie przewidziano).

Z teczki wynika również, że wbrew temu, co mówił Pawlikowski, szef BOR nie nadzorował bezpośrednio całej operacji. Kilka dni przed nią wydał tylko zgodę na wypłatę funkcjonariuszom zaliczki i pozwolenie na wywóz broni. W teczce zwraca uwagę wpis określający współpracę ze stroną rosyjską jako "nienaganną".

Wizyta z kwietnia 2010 r. była lepiej zabezpieczona. Udało się przeprowadzić rekonesans w miejscach pobytu (ale nie na lotnisku), rozpoznano trasy przejazdu, a Rosjanie dostarczyli samochody pancerne. Zaangażowano też większą liczbę i wyższych rangą funkcjonariuszy. Dziewięciu z nich zginęło w katastrofie.

- Nie bylibyśmy w stanie zapobiec katastrofie ani w 2007 r., ani w 2010 r. Smutne, że wykorzystuje się największą tragedię w historii formacji do politycznych celów - ocenia rzecznik BOR mjr Dariusz Aleksandrowicz. I dodaje: - Winny jest system. BOR nie ma procedur obowiązujących dla kancelarii premiera, prezydenta czy MSZ. Nie jest też koordynatorem ds. bezpieczeństwa mogącym egzekwować przepisy dotyczące chociażby bezpieczeństwa lotów. Nie może np. zażądać dokumentów o kwalifikacjach pilotów [10 kwietnia 2010 r. z załogi tupolewa tylko technik pokładowy miał prawidłowo nadane i ważne uprawnienia do wykonywania lotu].

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

81. nie mogli zabezpieczyć bezpieczeństwa,ale Tusk nie zginął

jak dzień wcześnie wracał tym samym samolotem,mimo awarii i ladowania w Pradze....podobno w Pradze nie chcieli wypuscić samolotu ,bo bali się,ze awaria moze być niebezpieczna...
Na drugi dzień,miał lecieć Prezydent z Delegacją Vipów...i poleciał ale w Jedną Stronę...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

82. 10 pytań do Pana dr. inż.

10 pytań do Pana dr. inż. Macieja Laska

Maciej Lasek, przewodniczący Komisji Badania Wypadków
Lotniczych unikając konfrontacji z niezależnymi naukowcami – nie
ucieknie przed niewygodnymi pytaniami w sprawie Smoleńska. Posłowie z
Zespołu Parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej
skierowali do przewodniczącego serię 10 pytań.

Eksperci rządowi premiera Donalda Tuska nie stawili się na debatę
zorganizowaną przez młodych naukowców warszawskich uczelni w dniu 5 02
2013 r. Wyrażamy zdziwienie, że urzędnicy państwowi unikają konfrontacji
ze specjalistami, naukowcami z kraju i zagranicy, pragnącymi
przedyskutować kluczowe problemy związane z katastrofą smoleńską.
Zebrani na UKSW wysłuchali niezależnych ekspertów Zespołu
Parlamentarnego i racji raportu Millera tak jak zostały one zapisane w
dokumencie zatwierdzonym przez Premiera Donalda Tuska. Nie usłyszeli
jednak odpowiedzi i wyjaśnień ekspertów Donalda Tuska, gdyż ci na debatę
się nie stawili. Ujawnione zasadnicze rozbieżności każą nam postawić
szereg pytań do ekspertów rządowych. Przedstawiamy je publicznie tak jak
publiczną powinna być debata na temat największej tragedii, w której
poległa polska elita państwowa z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele.

Pytamy więc ekspertów rządowych, a w szczególności pana Macieja
Laska, który dzisiaj jest wysokim urzędnikiem, podwładnym premiera
Donalda Tuska:

1. twierdzi Pan, że samolot na wysokości 5 metrów
nad ziemią zderzył się z brzozą i stracił 6 metrowy fragment skrzydła,
co spowodowało obrót samolotu na plecy, beczkę autorotacyjną, uderzenie w
ziemię w pozycji odwróconej i w konsekwencji śmierć wszystkich
pasażerów. Przedstawia Pan także zdjęcie brzozy ułamanej na wysokości 5
metrów z wbitymi metalowymi fragmentami twierdząc, że o tę brzozę rozbił
się samolot z Prezydentem Polski. Takie właśnie zdjęcie pokazywane jest
od blisko 3 lat, począwszy od propagandy rosyjskiej, przez raport
Tatiany Anodiny po raport Millera.

Na jakiej podstawie twierdzi Pan, że o tę brzozę rozbił się samolot skoro:

- prokuratorzy rosyjscy twierdzą, że takiej brzozy nie było a ta,
która stała na działce dr. Bodina była ułamana 1 metr od wierzchołka;

- 4 lutego, potwierdziła to prokuratura polska w komunikacie prok.
płk. Rzepy, który napisał, że prokuratura posiada zdjęcie brzozy z
działki dr. Bodina, którą samolot miał ściąć na wysokości 9 metrów od
gruntu.

Łatwo zauważyć, że na tej wysokości brzoza ma średnicę ok. 10-15 cm i w sposób oczywisty nie mogłaby zniszczyć skrzydła!

- tymczasem Komisja, w której Pan był wiceprzewodniczącym zespołu
technicznego nigdy nie badała brzozy ani skrzydła, co publicznie
przyznał polski akredytowany płk. Edmund Klich,

- czarna skrzynka nie odnotowała dźwięku uderzenia w brzozę a w tym
miejscu eksperci Instytutu Sehna w Krakowie odczytali dźwięk
“przesuwających się w kokpicie przedmiotów”, który trwa do końca
tragedii,

- jedynym źródłem wiedzy o brzozie złamanej na wysokości 5 metrów,
która miała spowodować katastrofę TU 154 są zdjęcia Siergieja Amielina,
smoleńskiego fotoamatora z 13 kwietnia 2010 r. czyli 3 dni po
katastrofie oraz zdjęcia zamieszczone MW pańskim Raporcie i w Raporcie
MAK. Wszystkie późniejsze od protokołu i szkicu sytuacyjnego
prokuratorów rosyjskich z 10 kwietnia 2010 r.

Na takiej podstawie zbudował Pan tezę wyjaśniającą śmierć polskiej
elity narodowej i wyśmiewającą wszystkie naukowe niezależne badania.
Prosimy o wyjaśnienie dlaczego podpisał Pan dokument wprowadzający w
błąd rząd i opinię publiczną, dlaczego pokazuje Pan zdjęcie nie mające
związku z przyczyną tragedii smoleńskiej, jakie posiada Pan dowody na
to, że brzoza ułamana na wysokości 5 metrów zniszczyła skrzydło TU 154 i
doprowadziła do katastrofy smoleńskiej?

2. W Raporcie, który pan podpisał stwierdzono, że
generał Andrzej Błasik był w kokpicie, odczytywał wysokości z przyrządów
nawigacyjnych oraz informował o stanie widoczności. Wszystkie te
stwierdzenia są fałszywe. Wynika to niedwuznacznie z ekspertyzy
Instytutu Sehna w Krakowie, która wyjaśniła, że niektóre z tych słów w
ogóle nie padły (np. że “nic nie widać”, inne wypowiedział drugi pilot a
generał Błasik nie wypowiadał żadnych odnotowanych słów. Analiza
położenia ciała generała Andrzeja Błasika przeczy tezie, ze znajdował
się w kokpicie, gdyż znaleziono go w okolicy salonki generalskiej a nie w
okolicy kokpitu. Jednoznaczny komunikat przeczący obecności Generała w
kokpicie wydała także prokuratura. Mimo to nigdy Pan nie przeprosił za
szkalowanie generała Błasika i nadal podtrzymuje Pan w wypowiedziach
publicznych domniemanie, że mógł być w kokpicie, co miałoby wynikać “z
kontekstu sytuacyjnego”. Dlaczego pan to robi mimo oczywistych dowodów
przeciwnych?

3. Dlaczego w raporcie Millera, który pan podpisał
sfałszowano trajektorię poziomą lotu pomijając informację z systemu TAWS
nr 38  przed samą szosą Kutuzowa. Sygnał TAWS 38 przesądza o tym, że
samolot nie mógł zrobić tzw. beczki autorotacyjnej i zmienić kierunku
lotu za tzw. “pancerną brzozą”, lecz leciał prosto jeszcze co najmniej
140 metrów i dopiero potem na wysokości około 36 metrów nad ziemią
gwałtownie zmienił kierunek lotu. Dlaczego podpisał Pan dokument, w
którym te informacje po prostu wymazano z mapy? Podobnej manipulacji
dokonano na ekspertyzie firmy Small Gis, która wskazała, że doszło do
dwu eksplozji. Na mapie zamieszczonej w raporcie Millera słowa “wybuch” z
ekspertyzy zastąpiono słowami “pożar”. Dlaczego dopuszczono się tych
fałszerstw?

4. Pisze Pan, że “na podstawie zarejestrowanych
parametrów lotu ustalono, że przed zderzeniem w ziemię samolot
przemieszczał się na wysokości kilku metrów nad wznoszącym się terenem”.
Czy mógłby pan wskazać konkretne rejestratory, który podają takie dane?
Przecież wie Pan znakomicie, że systemy TAWS i FMS a także
wysokościomierze baryczne odnotowują, że  samolot NIGDY nie zszedł
poniżej 18 metrów nad ziemią. Co więcej wie Pan także, że Komisja nie
posiada żadnych wiarygodnych danych na temat tego co działo się poniżej
18 metrów nad ziemią a wasze twierdzenia są oparte na przypuszczeniach
wziętych z analiz fotoamatora Amielina oraz opartych na informacji o
uderzeniu w brzozę na wysokości 5 metrów nad gruntem. Wiemy już teraz,
że fakty te nie miały miejsca. Jakie więc dane przeciwstawi Pan
informacjom z zegarów barycznych i danym zapisanym przez system TAWS w
plikach fault. lock wskazujących, że w ostatnich sekundach samolot
wznosił się do około 36 metrów nad gruntem i wówczas nastąpiła
katastrofa?

5. Pisze pan, że “oględziny wraku samolotu przeprowadzono na miejscu zdarzenia”.

Prosimy o wyjaśnienie kto personalnie dokonywał ze strony polskich
ekspertów w Smoleńsku tych oględzin i badań i kiedy tego dokonał.
Prosimy też o wyjaśnienie gdzie znajduje się jakakolwiek dokumentacja
tych badań? Gdzie możemy zapoznać się z raportem, ekspertyzą czy choćby
opisem badań i oględzin, o których Pan mówi? Nie ma ich bowiem ani w
raporcie Millera ani w załącznikach dołączonych doń w lipcu 2011 r.
zaraz po jego opublikowaniu ani też w załącznikach do protokołu z
badania Komisji, które zostały opublikowane we wrześniu 2011 r. Nie jest
też znana żadna inna publikacja zawierająca taki raport, opis czy
ekspertyzę.

Pytamy o to dlatego, że płk. Edmund Klich, polski akredytowany
kierujący pracami ekspertów w tym okresie, napisał w swojej książce
“Moja czarna skrzynka”, że takich badań nie prowadzono, że w zespole nie
było żadnego specjalisty od takich badań a pan Wierzbicki, który miał
to zrobić po prostu przepisał dane rosyjskie!

Pytamy o to także dlatego, że Pan osobiście i pańscy koledzy eksperci
przebywający w Smoleńsku, w lutym 2011 roku w liście do ministra
Grabarczyka napisaliście, że nie zbadaliście wraku na skutek nie
dopełnienia obowiązków przez akredytowanego Klicha. Pański podpis
znajduje się pod tym dokumentem. Dlaczego więc skoro wszystkie dane
pochodzą nie z własnych badań a z informacji rosyjskich, stwierdza Pan,
że wrak został przez Was zbadany, że przebadano krawędzie przełomu i
sposób odkształceń, i że te badania wykluczyły eksplozje i potwierdziły
tezę o katastrofie na skutek uderzenia w ziemię?

6. Nie zbadaliście państwo także silników samolotu,
poprzestając na ich zewnętrznym oglądzie i stwierdzając, że pracowały
one sprawnie aż do uderzenia w ziemię. Do uderzenia w ziemię sprawne
miały być także inne, główne mechanizmy samolotu.

Jeśli tak to czy mógłby pan powiedzieć dlaczego ekspertyza ATM,
zamieszczona w załączniku do protokołu waszej Komisji stwierdza, że
około 40 metrów przed miejscem gdzie znajduje się działka dr. Bodina,
doszło do awaryjnych drgań silnika nr. 1 samolotu, znacznie
przekraczających dopuszczalne normy a sekundę później analogiczne
zjawiska nastąpiły w silniku nr. 3 a wreszcie doszło do awarii w silniku
nr. 2 i awarii generatorów prądu?

Podobne informacje zawarte są w zapisach twardych dysków systemu TAWS
i FMS, gdzie mówi się o 3 głównych awariach i o nieodczytanych 11
zapisach wskazujących na awarie.

I czy mógłby pan wyjaśnić nam dlaczego dane zamieszczone w raporcie
Millera, podobnie zresztą jak dane zamieszczone w raporcie pani Anodiny w
sposób bezsporny stwierdzają, że zasilanie elektryczne ustało, gdy
samolot znajdował się 17-15 metrów nad ziemią? Czy uważa Pan, że samolot
bez pracujących generatorów, bez zasilania elektrycznego i z silnikami
objętymi awarią – to samolot sprawny?

7. Skoro nie zbadali Państwo ani wraku ani miejsca
zdarzenia, na jakiej podstawie twierdzi pan, że “uszkodzenia samolotu
powstały w wyniku uderzenia w ziemię”?

Czy może Pan wskazać opis oględzin miejsca zdarzenia, obrys i badanie
bruzdy wyrytej w miękkiej ziemi przez przemieszczający się na
przestrzeni ponad 300 metrów 80 tonowy samolot?

Czy mógłby Pan wyjaśnić skąd wzięły się setki jeśli nie tysiące
drobnych szczątków samolotu, wręcz odłamków zaściełających obszar
rozciągający się na ponad 800 metrach  wzdłuż toru rozpadającego się w
powietrzu samolotu? I dlaczego rozłożenie szczątków znacznie przekracza
rozstaw skrzydeł samolotu?

Czy mógłby pan wyjaśnić dlaczego liczni świadkowie widzieli eksplozję
a nawet rozpad samolotu w powietrzu, w szczególności odpadnięcie jego
ogona jeszcze przed upadkiem na ziemię?

8. Pisze Pan także, że ” samolot zderzył się z
ziemią w pozycji odwróconej”. Czy mógłby pan wyjaśnić skąd ta teza? Nie
zbadaliście państwo samodzielnie przyrządów nawigacyjnych.
Korzystaliście  w tej mierze z ekspertyzy rosyjskiej. Tymczasem
parametry lotu zapisane w tzw. polskiej skrzynce produkcji ATM nie
wskazują jednoznacznie na przewrócenie się samolotu na plecy. Wiemy już,
że nie dokonała tego “pancerna brzoza” bo nigdy nie została uderzona
przez samolot na wysokości 5 metrów i nie mogła złamać skrzydła. Skąd
więc teza o uderzeniu w ziemię w pozycji odwróconej samolotu? Dodajmy,
że szczątki widoczne na ziemi w zakresie części od kokpitu do skrzydeł
leżą w pozycji prawidłowej, podłogą do ziemi a koła podkokpitowe wręcz
stoją na ziemi. Odwrócone są jedynie części od skrzydeł do ogona. Taka
pozycja szczątków wskazuje raczej na rozpad w powietrzu niż na uderzenie
w pozycji odwróconej, co musiałoby dotyczyć przede wszystkim kokpitu.

Dlaczego więc twierdzi Pan, że szczątki samolotu nie wskazują na
wybuch a przeciwnie świadczą, że go nie było a uszkodzenia powstały na
skutek uderzenia w ziemie skoro tylna część kadłuba leży z wywiniętymi
na zewnątrz burtami, co mogło powstać tylko na skutek eksplozji?

9. Stwierdza pan, że nie doszło do wybuchu i
powołuje się na badania wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii, który
w czerwcu 2011 r. miał dokonać stosownych badań wykluczających obecność
śladów materiałów wybuchowych na wraku i szczątkach ofiar. Dlaczego
jednak nie informuje pan słuchaczy, o tym, że Instytut ten zbadał
jedynie 8 przedmiotów pochodzących z rzeczy należących do ofiar, były
to: parasolka, część buta, banknoty, fragment swetra i kartki książki.
Nie wiadomo z jakiej części terenu katastrofy pochodzą te rzeczy a
przede wszystkim nie ma wśród nich ani foteli, ani tapicerki samolotu
ani metalowych części wraku. Krótko mówić badania te nic nie mówią o
szczątkach samolotu. Równocześnie nie mówi Pan o tym, że spektrometry
używane przez ekspertów prokuratury we wrześniu i w październiku 2012
roku wskazały na wraku samolotu i na 63 jego fotelach kilkaset śladów
materiałów wybuchowych a zwłaszcza trotylu i nitrogliceryny.

10. Czy właśnie dlatego, że nie potrafi Pan
odpowiedzieć na te pytania nie zdecydował się Pan na publiczną, otwartą
polemikę z niezależnymi naukowcami? A może przeszkodą była Pana funkcja
rządowa?

Z należnym szacunkiem 

Zespół Parlamentarny ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. 

Antoni Macierewicz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

83. Płk Pawlikowski: Decyzja BOR


Płk Pawlikowski: Decyzja BOR nie fair


"W 2007 roku procedury były przestrzegane przez BOR".

Płk Andrzej Pawlikowski: Najwyższy czas zaapelować do
kierownictwa BOR o zaprzestanie debaty za pośrednictwem mediów. Czas
zacząć się konfrontować. Okazją do tego było spotkanie 5 lutego na
konferencji zorganizowanej na UKSW. Wtedy można było omówić kwestię
zabezpieczenia wizyty prezydenta RP w Katyniu. Niestety jednak, mimo
zaproszenia, generał Janicki się nie pojawił. Tam był czas i moment, by
się spotkać i porozmawiać. Tam można było, bez udziału polityków, w
gronie ekspertów, wyjaśnić kwestie sporne. To, co obecnie zrobił BOR,
jest w mojej ocenie nie fair. To są zagrania poniżej pasa. Udostępnianie
dokumentów mediom, konkretnej gazecie, w mojej ocenie kwalifikuje się
do sprawdzenia przez odpowiednie organy wymiaru sprawiedliwości. Należy
zbadać, czy w tym przypadku nie mamy do czynienia z przekroczeniem
uprawnień. Przecież w tych aktach znajdują się ważne informacje, których
ujawnienie zagraża m.in. osobom ochranianym, czy samym
funkcjonariuszom. Oni wciąż biorą udział w takich zabezpieczeniach.
Trzeba sprawdzić, czy w tym przypadku zostały przekroczone uprawnienia.



W artykule padają mocne zarzuty
związane z działaniami BOR za czasów, gdy Pan był szefem formacji.
Czytamy, że w 2007 roku wizyta w Katyniu była źle zabezpieczana. Jak pan
te zarzuty komentuje?



Ja już się na ten temat wypowiadałem. Właśnie na UKSW prezentowałem
porównanie wizyty z 2007 roku oraz z 2010. W 2007 roku prezydentowi włos
z głowy nie spadł. Do tragedii doszło w 2010 roku. Skupmy się więc na
wyjaśnianiu tragedii smoleńskiej z dnia 10 kwietnia 2010 roku. Ja nie
mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o nasze działania w 2007 roku.
Podkreślałem to już wiele razy. Nam się ze stroną rosyjską
współpracowało źle, ale po naszych interwencjach udało się wymóc na nich
pomoc. Wizyta prezydenta była dobrze zabezpieczona. Pan prezydent wrócił do Polski cały i zdrowy.



Procedury bezpieczeństwa były przestrzegane w 2007?



Dokładnie, tak było. Procedury były przestrzegane. Warto jeszcze
zaznaczyć, że wizyta wizycie nie równa. Nie wszystkie okoliczności tych
wizyt były takie same. Nie mogę wchodzić w szczegóły, by nie zdradzać
informacji niejawnych. Wspomnę jednak o doniesieniach medialnych, które
wskazywały, że przed wizytą w 2010 roku były pewne informacje o
zagrożeniach. Jeden z funkcjonariuszy BOR mówił również gen. Janickiemu,
że "kiedyś może dojść do tragedii". Nie wiadomo jednak, co z tymi
wszystkimi informacjami zrobiono w BOR. Sądziłem, że dowiemy się tego w
czasie spotkania na UKSW. Jednak do dziś nie wiadomo, jak się zachowało
Biuro.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

84. błędy w pomiarach w raporcie Millera ws. katastrofy TU-154

Według pomiarów biegłych powołanych przez wojskowych śledczych brzoza, o którą miał skrzydłem zahaczyć TU-154M, jest złamana prawie 3 metry wyżej, niż napisano w raporcie komisji Millera - ustaliła rp.pl
Brzoza jest złamana na wysokości 7 metrów i 70 centymetrów - poinformował kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. W raportach rosyjskiego MAK i polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego napisano, że drzewo zostało złamane na wysokości około 5 metrów nad powierzchnią gruntu.

Według raportu rosyjskiego MAK i polskiej rządowej komisji Jerzego Millera, na skutek uderzenia w brzozę rządowy tupolew miał stracić lewe skrzydło. Ustalenia te kwestionuje sejmowa komisja badająca katastrofę pod kierunkiem posła PiS Antoniego Macierewicza.

Dwa duże kawałki drzewa, w miejscu jego złamania, pobrano do dalszych badań we wrześniu i październiku zeszłego roku.

http://wiadomosci.onet.pl/temat/katastrofa-smolenska/rz-bledy-w-pomiarac...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

85. Aula Politechniki Lubelskiej

Aula Politechniki Lubelskiej pęka w szwach. Ludzie siadają na schodach i tłoczą się przy drzwiach, aby tylko dostać się do sali. Oto jakie zainteresowanie wzbudził wczoraj wykład profesora Wiesława Biniendy na temat katastrofy w Smoleńsku. Łącznie przybyło ponad 500 osób - pisze "Dziennik Wschodni".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika marek5010

86. odnosnie wpisu 84

juz podaje dokad zmierza kpt. Marcin Maksjan
w/g amerykanskiej trajektorii lotu podawanej przez Profesora Biniede samolot w miejscu brzozy znajdowal sie ok 25 metrow ponad ziemia.
w Stanach uzywa sie stop i yardow do pomiarow. jeden yard to 3 stopy lub 90 cm +/-
jezeli zalozymy, ze trajektorja lotu byla mierzona w stopach to 25 stop = 8.33 yarda lub 7.5 metra
no i wszystko by sie zgadzalo, tylko maly problem - stop i yardow uzywa sie do mierzenia desek i rur. wszedzie w technice w USA obowiazuje ststem metryczny hahahaha
a swoja droga chcialbym zobaczyc brzoze ktora na wysokosci 7.7 metra ma 52 cm srednicy
Panie kpt. Marcin Maksjan, za moich czasow w szkole pani stawiala do kata do konca lekcji za gloszenie takich farmazonow.

avatar użytkownika Maryla

88. Rząd: Nie ma potrzeby

Rząd: Nie ma potrzeby wznawiania prac komisji Millera


Strona rządowa utrzymuje, że ws. przyczyn katastrofy nie ma
nowych faktów, które dawałyby podstawy do wznowienia działań. Informacje
te potwierdzili na ostatnim spotkaniu w "Gazecie Wyborczej" eksperci związani z zespołem Jerzego Millera.


Potrzeby wznawiania prac komisji Millera nie widzi też rzecznik
rządu, Paweł Graś.- Przyczyną katastrofy nie było zderzenie z brzozą,
ale zejście Tu-154M poniżej minimum -
podkreślił dzisiaj w RMF FM. - W
tej chwili pracujemy nad formułą, w której możliwe byłoby działanie
zespołu Macieja Laska. Wkrótce będzie jego konferencja ze specjalistami.
Będzie możliwość reakcji na teorie, które się pojawiają
- zapowiedział
rzecznik rządu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13373484,Rzeczpospolita_...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

89. PANCERNA BRZOZA REANIMOWANA :)


pilneProkuratura się pomyliła: Brzoza w Smoleńsku była złamana na wysokości 666 cm


Prokuratura się pomyliła: Brzoza w Smoleńsku była złamana na wysokości 666 cm

Brzoza (w Smoleńsku - red.) została
przełamana na wysokości ok. 666 cm, licząc od poziomu podłoża, a nie jak
wcześniej podano omyłkowo - ok. 770 cm - podaje Naczelna Prokuratura
Wojskowa. Komunikat opublikowano na stronie internetowej "z uwagi na
duże zainteresowanie opinii publicznej kwestią brzozy".

W piątek "Rzeczpospolita" napisała, że brzoza,
w którą uderzył prezydencki tupolew, została złamana 3 metry wyżej niż
wymieniono w raporcie komisji Millera. W raportach rosyjskiego MAK i
polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego
napisano, że brzoza została złamana na wysokości około 5 metrów nad
powierzchnią gruntu. Tymczasem kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej
Prokuratury Wojskowej powiedział "Rzeczpospolitej", że brzoza w
rzeczywistości została złamana na wysokości właśnie 770 cm.

Nie 770, a 666 centymetrów


Ale i ta informacja okazała się nieprawdziwa. Dzisiaj
sprostowano ją w komunikacie na stronie Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Czytamy w nim: "(...) brzoza została przełamana na wysokości ok. 666
cm, licząc od poziomu podłoża, a nie, jak wcześniej podano omyłkowo, ok.
770 cm. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
przeprasza za błędne podanie danych, będące niezamierzonym efektem
oczywistej omyłki rachunkowej. Omyłka ta wyniknęła z chęci jak
najszybszego udzielenia odpowiedzi na pytanie dziennikarza".

W oświadczeniu zaznaczono też, że "drzewo zostało przełamane w
sposób nieregularny" oraz że "rośnie na podłożu, które utrudnia
precyzyjny pomiar".

W dniach 17 lutego - 8 marca 2013 r.
prokurator wojskowy oraz polscy biegli będą uczestniczyć w Moskwie w
badaniach fragmentów brzozy.
---
GAZETA JAKO DOWÓD DAJE NAGRANIE




Film z wizyty w listopadzie 2011 - brzoza

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

90. Brzoza na oko, głos na ucho, trotyl na nos

Cały ten raport Millera nie jest już nawet wart papieru, na którym został spisany.
1. Smoleńska brzoza, od której według raportu Millera miała się rozpocząć destrukcja samolotu, została złamana nie na 5 metrach, jak twierdził raport, lecz – jak ustaliła prokuratura - na prawie 7 metrach wysokości.

I znowu nic się nie stało. Brzoza czy nie brzoza, pięć metrów czy siedem – walnęło, urwało, zrobiło beczkę i się rozbiło, a kto w to nie wierzy, ten sekta smoleńska i pisowski oszołom.

2. Brzoza mierzona „na oko”, z dystansu, żeby eksperci komisji rządowej butów sobie nie pobrudzili.

Głos generała Błasika w kokpicie rozpoznawany „na ucho”, jakiś taki podobny się wydawał

Trotyl rozpoznawany „na nos”, że go nie było. Aparatura co prawda piszczałą, ale z pastą do butów jej się pomyliło. I żeby to chociaż na psi nos rozpoznawali, ale gdzie tam, na własny!

Ciało prezydenta Kaczorowskiego rozpoznawane „na intuicję” ambasadora, który prezydenta znał ze zdjęcia.

Ziemia przekopana na metr w głąb... no dobrze, niech będzie że pół metra... no może i wcale nie przekopana i co z tego?

Wrak w Rosji, ale domagamy się, a jakże, Radek Sikorski zagadnął kiedyś Ławrowa na korytarzu.

3. Ekspertom, którzy mierzą „na oko” brzozę, od której miała się zacząć katastrofa, nie można wierzyć w niczym. Nie wiem, czy to sabotażyści byli czy idioci, ale wiem, że idiota musi być ten, kto im jeszcze w cokolwiek wierzy. Całe to rządowe wyjaśnianie katastrofy, cały ten raport Millera nie jest już nawet wart papieru, na którym został zapisany. Zapisany... nie, raczej spisany z rosyjskiego raportu Anodiny...

Pozostaje jeszcze wiara w dobrą wolę prokuratury, która coś tam jednak zaczyna badać i wyjaśniać, ale też się, cholera jasna, o metr z kawałkiem z tą brzozą pomyliła, bo do dziennikarzy się śpieszyła.

4. Tragedia smoleńska była straszna, bo zginęli ludzie.

Ale i straszna jest tragedia posmoleńska, bo państwo ginie...

Janusz Wojciechowski
http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/brzoza-na-oko,-glos-na-ucho...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

91. Kilka kłamstw ekspertów

Kilka
kłamstw ekspertów Millera: "wszystko składa się w spójną całość",
"mieliśmy nieograniczony dostęp do wraku", "w Smoleńsku byli
pirotechnicy"

"W przypadku katastrofy smoleńskiej, wszystko się zgadza, elementy układają się w spójną całość". Które elementy?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

92. Lasek juz nie kolęduje ze swoją ekipą

teraz udziela się w "zaprzyjaźnionych z władzą" mediach. Bezczelny do imentu.

"Czy komisja Millera zmieni jedną z tez w swoim raporcie? Takiego scenariusza nie wyklucza jeden z jej członków Maciej Lasek. Chodzi o budzący kontrowersje zapis o obecności w kabinie gen. Andrzeja Błasika. "Nie bronię się przed przyznaniem do błędu. Ale ciągle uważam, że to logiczne, iż dowódca sił powietrznych tam był. Komu innemu mógłby zdawać raport dowódca załogi?" - mówi Maciej Lasek w rozmowie z Pawłem Reszką, którą publikuje "Tygodnik Powszechny".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

93. W Smoleńsku omówiono przekazanie Polsce wraku Tu-154

http://polish.ruvr.ru/2013_02_13/W-Smolensku-omowiono-przekazanie-Polsce...

Mer Smoleńska Aleksander Daniluk spotkał się z przedstawicielem Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Smoleńsku, Andriejem Liniewem.

Podczas rozmowy poruszono omawiany w ostatnich czasach temat przekazania stronie polskiej odłamków samolotu prezydenckiego nr 1, znajdujących się obecnie w Smoleńsku.

Obecnie na szczeblu Ministerstw Spraw Zagranicznych Rosji i Polski rozwiązywana jest kwestia transportowania wraku samolotu do Polski. W tym celu należy przetransportować je na alternatywne lotnisko, ponieważ „Smoleńsk-Siewiernyj” nie może przyjmować samolotów klasy An-124 „Rusłan” – skomentował Andriej Liniow.

Aleksander Daniluk zapowiedział udzielenie w razie potrzeby wszelkiej możliwej pomocy.

---------------------------------------------------------------
jak Ruscy zaczną transportować resztki tego, co zostało, to zostanie już tylko jedna miazga z połowy wraku, którą "zabezpieczyli"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

94. Skrzydło Tu-154 złamało

Skrzydło Tu-154 złamało brzozę w Smoleńsku na wysokości 666 cm - ogłosiła w poniedziałek Naczelna Prokuratura Wojskowa, prostując własny, wcześniejszy błąd. I od razu pojawiły się nowe wątpliwości. Bo skąd w raportach MAK-u i komisji Millera wysokość 5,1 m? - Do raportu Millera nie będziemy się odnosić - mówi portalowi Gazeta.pl Marcin Maksjan z NPW. A Maciej Lasek z komisji Millera nie odbiera telefonu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13395368,Skad_w_raporcie...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

95. powinni zweryfikowac jego doktorat !

Nie ma potrzeby przeliczania trajektorii samolotu - powiedział Maciej Lasek, wiceszef tzw. komisji Millera. Odniósł się on do ostatnich informacji, według których po uderzeniu Tu-154M brzoza złamała się na wysokości 666 centymetrów, czyli wyżej niż podano w raporcie komisji.
Nie mam powodu, aby zmieniać swoje stanowisko. Na podstawie pomiarów przeprowadzonych przez członków komisji na miejscu zdarzenia stwierdzono, że samolot zderzył się z brzozą na wysokości 5.1 m - powiedział dla rp.pl Maciej Lasek.

Jego zdaniem "najistotniejszą informacją, z punktu widzenia badania wypadku lotniczego, jest informacja na jakiej wysokości doszło do pierwszego kontaktu struktury samolotu z przeszkodą terenową".

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych uważa, że dane osoby odpowiedzialnej za zmierzenie drzewa chroni ustawa Prawo lotnicze, a metod pomiarowych nie może ujawnić z uwagi na "brak dostępu do materiałów źródłowych oraz na zakres informacji, które decyzją Prezesa Rady Ministrów zostały upublicznione w Raporcie i Protokole wraz z załącznikami do nich".

W raporcie komisji Millera wysokość przecięcia brzozy określono na 5,1 m. "O godz. 6:41:02 na wysokości 1,1 m nad poziomem lotniska, w odległości 855 m od progu DS 26, samolot zderzył się lewym skrzydłem z brzozą o średnicy pnia 30-40 cm, w wyniku czego nastąpiła utrata około 1/3 długości lewego skrzydła. Spowodowało to wejście samolotu w niekontrolowany obrót w lewą stronę" - napisano w tym raporcie.

W sobotniej "Rzeczpospolitej" dr Jan Łukaszkiewicz z Katedry Architektury Krajobrazu ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie oceniał, że "rozbieżności muszą wynikać z faktu, że drzewo na początku nie zostało dokładnie zmierzone, a jego parametry oszacowano".

http://wiadomosci.onet.pl/temat/katastrofa-smolenska/lasek-nie-zmienia-z...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

96. aby przykryć miliony euro cofniete przez KE

UJAWNIAMY! Rząd daje Laskowi zielone światło. Jest rozporządzenie gwarantujące mu dostęp do materiałów komisji Millera

Tylko u nas

Te zapisy budują mechanizmy, dzięki którym Maciej Lasek będzie mógł
prowadzić działalność publiczną w oparciu o dokumenty, do których do tej
pory nie miał dostępu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

97. Tusk: Nie ma powodu, by

Tusk: Nie ma powodu, by komisja Millera wznawiała prace
Nie pierwszy raz mamy do czynienia z
brakiem fachowości, jeśli chodzi o komunikację społeczną ze strony
prokuratury - powiedział w czwartek premier Donald Tusk, pytany o
rozbieżności dotyczące danych o wysokości przełamania smoleńskiej
brzozy.

Podczas konferencji prasowej dodał, że w
rozmowie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem zwracał już
uwagę, że ze względu na wagę sprawy katastrofy smoleńskiej "powinna być
ona niezwykle pieczołowicie traktowana w sensie precyzji przekazu".


- Nie można sobie pozwolić na wpadki, jakich świadkami byliśmy
ostatnio, bo przez tego typu niechlujność, jeśli chodzi o informowanie,
czy formułowanie komunikatu, ci, którzy mają złą wolę albo jakiś interes
polityczny, formułują albo podtrzymują najbardziej drastyczne i
absurdalne wnioski - zaznaczył premier.


Szef rządu w odpowiedzi na pytanie dziennikarza ocenił jednak,
że nie widzi żadnego powodu, aby to - bulwersujące także jego
zamieszanie komunikacyjne -"w jakikolwiek sposób podważało zasadnicze
ustalenia komisji Millera". - Nie widzę w tej chwili żadnego powodu, aby
komisja Millera wznawiała prace - podkreślił.

W
poniedziałek Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że brzoza - w
którą uderzył 10 kwietnia 2010 r. samolot Tu-154M - została przełamana
na wysokości około 6,66 m. Wcześniej prokuratura omyłkowo podała, że
przełamanie nastąpiło na wysokości 7,70 m. "Wojskowa Prokuratura
Okręgowa w Warszawie
przeprasza za błędne podanie danych, będące niezamierzonym efektem
oczywistej omyłki rachunkowej. Omyłka ta wynikła z chęci jak
najszybszego udzielenia odpowiedzi na pytanie dziennikarza" - napisał
rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa w poniedziałkowym komunikacie.

Tymczasem w opublikowanym w lipcu 2011 r. protokole z prac komisji badającej katastrofę, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, podano, że drzewo złamano na wysokości 5,1 m. Podobną wysokość - "około 5 metrów" - podaje też w swoim raporcie Międzypaństwowy Komitet Lotniczy
(MAK). "W raporcie komisji Millera podano wysokość uderzenia w brzozę,
które doprowadziło do oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość
przełamania drzewa" - tak szef PKBWL Maciej Lasek tłumaczył w środę
1,5-metrową różnicę między danymi komisji i prokuratury.

-
Ponieważ na końcu komunikaty prokuratury i komisji Millera zbliżyły się
do tych 510 cm, to w zależności, jak kto mierzy - czy od podstawy
złamania, czy od korzenia, czy od mchu - są różne wyniki - dodał Tusk.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

98. tajemnice mchu i paproci czyli ekspert Lasek i Wyborcza

Tajemnica smoleńskiej brzozy rozwikłana- Skrzydło Tu 154 zderzyło się z brzozą na wysokości 5,1 m - mówi dr Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania...
Lasek: - W raporcie komisji Millera podano wysokość uderzenia skrzydła w
brzozę, które doprowadziło do oderwania końcówki skrzydła, a nie
wysokość przełamania drzewa, stąd ta 1,5-metrowa różnica. 6,66 m, podane
przez prokuraturę, to wysokość kikuta.

I dodaje, że
pomiarów Polacy dokonywali sami, nie jest to pomiar Rosjan. Lasek
przypomina, że brzoza była okorowana, bo tuż przed uderzeniem samolot
zaczął się wznosić i skrzydło uderzyło w drzewo pod kątem. - Przy
prostopadłym uderzeniu drzewo nie powinno być okorowane - wyjaśnia szef
PKBWL.

Według Laska różnice między wysokościami
podawanymi przez komisję i prokuraturę nie oznaczają, że trzeba na nowo
obliczać tor lotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r.

I
przypomniał, że zderzenie z brzozą nie było przyczyną katastrofy
smoleńskiej. - Przyczyną było zejście poniżej minimalnej wysokości przy
nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych, które
uniemożliwiały zobaczenie ziemi oraz spóźnione rozpoczęcie procedury
odejścia na drugi krąg. Obie te przyczyny doprowadziły do zderzenia z
drzewem, oderwania fragmentu lewego skrzydła, co doprowadziło do utraty
sterowności i zderzenia z ziemią.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

99. gdzie Kublikowa i Lasek? Czemu nie obśmiewają oszołomów?

Katastrofa samolotu na Ukrainie. Prokuratura nie wyklucza zamachu

Prokuratura nie wyklucza, że środowa katastrofa samolotu w Doniecku była efektem zamachu terrorystycznego - podaje agencja Interfax.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/katastrofa-samolotu-na-ukrainie-prokurat...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

100. Śledztwo smoleńskie. Kolejny

Śledztwo smoleńskie. Kolejny wyjazd biegłych do Rosji
 Od 17 lutego do 8 marca w Rosji będą przebywać polscy biegli i
prokurator w związku ze śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Chodzi o zbadanie brzozy, w którą uderzył samolot - poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa.

- Z uwagi na charakter tego dowodu, jego niepodzielność, badanie
będzie prowadzone wspólnie, przez polskich i rosyjskich biegłych
-
wyjaśnił rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa. Uzgodnienia dotyczące
przeprowadzenia tych wspólnych badań zakończono w styczniu, do Rosji
przekazano m.in. wykaz urządzeń koniecznych do ich przeprowadzenia.

Brzoza, w którą uderzył 10 kwietnia 2010 r. samolot Tu-154M, została
przełamana na wysokości około 666 cm, licząc od poziomu podłoża, a nie,
jak wcześniej podano omyłkowo, ok. 770 cm - poinformowała kilka dni temu
NPW. Dodała, że drzewo zostało przełamane w sposób nieregularny.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

102. Polacy nie wierzą w

Polacy nie wierzą w wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej, a tylko połowa chce dokładnej weryfikacji raportu Millera

Wraz ze wzrostem poziomu wykształcenia ten pesymistyczny pogląd
pojawia się rzadziej - wśród osób z wyższym wykształceniem podziela go
47 procent- pokazuje sondaż MillwardBrown dla RMF FM.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

103. Kublikowo! to tyś przegrała z Laskiem i wasze kłamstwa!

Macierewicz wygrał z Tuskiem
http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,4...

60 proc. dorosłych Polaków nie wierzy, byśmy mogli kiedykolwiek wyjaśnić, dlaczego 10 kwietnia 2010 r. prezydencki tupolew rozbił się pod smoleńskim lotniskiem (sondaż z połowy lutego, MillwardBrown dla RMF FM).

Antoni Macierewicz może otwierać szampana. Serio. Wygrał w walce, w której - zdawałoby się - nie miał żadnych szans. Sam z miejsca katastrofy uciekł, pojęcia o badaniu katastrof lotniczych nie miał. Ale, jak wiadomo, „nie matura, lecz chęć szczera” i z Macierewicza zrobił się spec od wypadków samolotów. Tą szczerą chęcią podważenia „ruskiej” i rządowej wersji przyczyn katastrofy zaraził kilku polonijnych naukowców. A ci, choć się na badaniu katastrof nic a nic nie znają, poszli z nim na współpracę i dziś w całej Polsce są znani jako „eksperci Macierewicza”. Najsłynniejszy z nich prof. Wiesław Binienda z USA jest autorem hipotezy, że nawet gdyby skrzydło tupolewa uderzyło w brzozę, to samolot by na tym nie ucierpiał. Tyle razy to powtarzał, że wielu mu uwierzyło, choć przecież w Smoleńsku jest złamana brzoza z wbitymi w nią kawałkami skrzydła.

Macierewicz miał więc kilku naukowców gotowych szerzyć i podsycać jego smoleńską wiarę oraz media gotowe propagować każdą smoleńską bzdurę (pamiętacie jeszcze te wersje: sztuczna mgła, hel rozpylony nad lotniskiem, paraliżujący gaz we wnętrzu samolotu i bomba paliwowa?): na co dzień, co tydzień i w sieci.

Rząd, wojskowa prokuratura, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych okazały się bezradne w zderzeniu z tą machiną smoleńskiego kłamstwa. Bardzo długo nikomu z władz państwowych nie przyszło do głowy, by te smoleńskie nieprawdy prostować. Za to Macierewicz i jego eksperci często i ochoczo głosili swoje prawdy.

Macierewicz aparat państwa rozłożył na łopatki. Okazał się być bardzo pracowity, niezwykle pomysłowy i imponująco wytrwały.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

104. Celem rozpoczętej dziś misji

Celem rozpoczętej dziś misji polskich biegłych oraz prokuratora wojskowego w Moskwie i Smoleńsku jest ustalenie, czy doszło do kontaktu skrzydła Tu-154M z brzozą rosnącą na miejscu katastrofy.
Poinformował o tym polskich dziennikarzy w Moskwie podpułkownik Karol Kopczyk, przedstawiciel Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kopczyk podał, że towarzyszy mu sześciu biegłych i że wkrótce do grupy tej dołączy jeszcze jeden ekspert. Wojskowy prokurator przekazał, że 4 i 5 marca biegli będą pracować na lotnisku w Smoleńsku. Zakończenie misji planowane jest na 8 marca.

Podczas swojego grudniowego pobytu w Moskwie ppłk Kopczyk informował, że brzoza z miejsca katastrofy została zabezpieczona - znajduje się w Komitecie Śledczym Federacji Rosyjskiej. - Jest zabezpieczona w takiej formie, w jakiej prosiła strona polska - zaznaczył wtedy. Obecnie Kopczyk wyjaśnił, że badanie brzozy zostało podzielone na kilka etapów.

- Pierwszy będzie polegał na dokładnym zmierzeniu i sfotografowaniu tych elementów, które zostały zabezpieczone przez specjalistów w mojej obecności w październiku ubiegłego roku. Kolejny etap to wykonanie odlewów silikonowych wszelkich ułamań i śladów darcia, które znajdują się na tych zabezpieczonych elementach drzewa. Trzecim etapem będzie wyciągnięcie znajdujących się w tych zabezpieczonych elementach drzewa fragmentów metalowych różnej wielkości. Następnie zostaną one poddane badaniom - powiedział.

Odpowiedzi na kilka pytań

- Chcemy uzyskać odpowiedzi na kilka pytań. Pierwsze - to określenie, jakie siły działały na to drzewo, które zostało zabezpieczone. Drugie - określenie, czy elementy, które znajdują się w zabezpieczonych kawałkach drzewa, pochodzą z samolotu TU-154M nr boczny 101. Trzecie - określenie, w jaki sposób, w wyniku działania jakich sił te fragmenty metalowe znalazły się w drzewie - oświadczył prokurator.

Kopczyk wyjaśnił także, iż celem wyjazdu biegłych do Smoleńska będzie pobranie próbek referencyjnych. - Czyli próbek, na podstawie których eksperci z zakresu mechanoskopii i metaloznawstwa określą następnie, czy elementy tkwiące w zabezpieczonym drzewie pochodzą z tego samolotu, czy też nie pochodzą z niego - powiedział. Sprecyzował, że chodzi o pobranie kilku bądź kilkunastu próbek ze skrzydła Tu-154M znajdującego się na lotnisku w Smoleńsku.

"Mamy różne dowody"

Prokurator nie potrafił powiedzieć, jak długo potrwają badania. - To wszystko zależy od pracy biegłych i wielkości elementów, które zostaną zabezpieczone. Ze zdjęć rentgenowskich, które wykonaliśmy w ubiegłym roku, wynika, że są one różnej wielkości - od kilku milimetrów do dwóch-trzech centymetrów. Rzeczywistą wielkość poznamy dopiero w momencie ich wydobycia - zauważył.

Kopczyk oznajmił również, że to, iż dopiero teraz przystąpiono do badania tego aspektu katastrofy, wynika z przyjętej metodyki. - Jest plan śledztwa. Do dyspozycji mamy różne dowody. W momencie, gdy dochodzimy do wniosku, że pewne dowody są niewystarczające, korzystamy z innych dowodów - wskazał.

Prokurator oświadczył też, że strona polska nie rozważała jeszcze kwestii, czy będzie chciała sprowadzić do Polski zabezpieczone drzewo. - Myślę, że dopiero badania, które przeprowadzą eksperci, wykażą, czy brzozę należy przewozić do Polski, czy też potrzeby takiej nie będzie - powiedział.

Badanie będzie prowadzone wspólnie

Wcześniej rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa przekazał, że "z uwagi na charakter tego dowodu, jego niepodzielność, badanie będzie prowadzone wspólnie, przez polskich i rosyjskich biegłych". Podał także, iż uzgodnienia dotyczące przeprowadzenia tych wspólnych badań zakończono w styczniu oraz że stronie rosyjskiej przekazany został wykaz urządzeń koniecznych do ich przeprowadzenia.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13422310,Polscy_biegli_i...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

105. Putin wam powiedział, że odda jak zechce, po co ten cyrk?

Rosjanie oddadzą Polsce wrak Tupolewa po zakończeniu śledztwa. Taką odpowiedź usłyszeli dziś od wiceministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Władimira Titowa polscy parlamentarzyści.

Przebywający w Moskwie senator PO Bogdan Klich - przypomniał w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową Polskiego Radia, że stanowisko Moskwy nie zmienia się od prawie trzech lat.

- Podnosiliśmy kwestię, jak najszybszego zwrotu wraku Tupolewa, który rozbił sie pod Smoleńskiem, oraz konieczności zwrotu czarnych skrzynek. To jest poważny problem w stosunkach polsko-rosyjskich. Odpowiedź była jednoznaczna. Zostanie to wszystko zwrócone, ale po zakończeniu postępowania - powiedział Klich.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

106. cyngle Czerskiej, az trzech do pisania głupot :)cienko towarzysz

Czterej muszkieterowie od Macierewicza
Wojciech Czuchnowski, Piotr Cieśliński, Bartłomiej Kuraś
http://wyborcza.pl/1,75478,13460888,Czterej_muszkieterowie_od_Macierewic...
Zrównują katastrofę smoleńską z wymordowaniem przez NKWD polskich oficerów w 1940 r.
Doradcy naukowi zespołu Antoniego Macierewicza zaczynają objazd po Polsce. Na spotkaniach organizowanych przez Kluby "Gazety Polskiej" będą dowodzić, że przyczyną katastrofy smoleńskiej były wybuchy. Podczas publicznych występów nie używają słowa "zamach", oskarżają tylko państwową komisję, która badała wypadek, o kłamstwa lub ukrywanie prawdy. Ich występom towarzyszy symbolika katyńska. Hasło "zamach" dopowiada publiczność.

Do zespołu Macierewicza doradcy trafili po apelu posła PiS, który latem 2011r. wezwał świat polskiej nauki do wsparcia jego prac. Przez ponad rok udziału w zespole sformułowali następującą wersję wypadków z 10 kwietnia 2010 r. - eksplozje w samolocie naruszyły najpierw kadłub (odrywając ogon), potem lewe skrzydło. Maszyna w chwili wybuchów była na bezpiecznej wysokości ok. 36 m i nie zderzyła się z podłożem ani drzewami (jak podaje komisja państwowa). Samolot spadł "obezwładniony" przez niezidentyfikowany ładunek.

Naukowcy stojący za tą tezą pomijają fakt, że ani na jego szczątkach, ani na zwłokach ofiar nie znaleziono śladów niebezpiecznych materiałów. Wybuchów i zmian parametrów lotu nie odnotowały rejestratory ani załoga.

W odróżnieniu od ekspertów państwowej komisji doradcy Macierewicza nie byli na miejscu tragedii. W swoich obliczeniach nie uwzględniają m.in. parametrów podłoża, na które upadła maszyna, oraz tego, że drzewa i części skrzydła (wraz z podwoziem) przyczyniły się do zniszczeń kadłuba. Żaden nie specjalizował się w badaniu katastrof lotniczych.

Główni autorzy opinii dla Macierewicza to profesorowie z USA Wiesław Binienda i Kazimierz Nowaczyk oraz dr Gregory Szuladziński z Australii. Ostatnio dołączył do nich prof. Jacek Rońda z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Ich badania i przejazdy finansują powołany przez polityków PiS Instytut im. Lecha Kaczyńskiego oraz Kancelaria Sejmu. Koszty nie są znane.

Binienda: Żal mi was, Polacy

Wiesław Binienda skontaktował się z Macierewiczem najwcześniej - jesienią 2011 r., gdy teoria dwóch wybuchów dopiero dojrzewała. Podczas występów publicznych przekonuje, że sprawa uderzenia samolotu w brzozę to dla niego "czysto naukowy problem", a jego obliczenia potwierdziły "wszystkie komputery w Ohio". Profesor dowodzi, że gdyby nawet tupolew zahaczył o brzozę, to wyszedłby bez szwanku, ścinając drzewo. A naprawdę w ogóle brzozy nie dotknął. Skąd w brzozie wzięły się fragmenty skrzydła - Binienda nie wyjaśnia.

W Polsce często odczuwa zagrożenie: "Dostaję bardzo dużo negatywnych maili"; "piszą mi: pan już kariery w Polsce nie zrobi". Na Niezalezna.pl skarży się: - W Polsce jestem atakowany przez Polaków. Jest to smutne.

Pod namiotem Solidarnych 2010 dodaje: - Ktoś steruje nienawiścią do mnie.

Jak postrzega dzisiejszą Polskę? - Jestem zaskoczony, przerażony i nic nie rozumiem. Bardzo mi państwa żal.

Dla Wpolityce.pl: - Tylko w Polsce nie czuję się bezpiecznie.

Ukończył Politechnikę Warszawską, po stanie wojennym wyjechał do USA. Inżynier, redaktor pisma naukowego, profesor i dziekan wydziału inżynierii cywilnej na Uniwersytecie Akron (niesklasyfikowanym w rankingach amerykańskich uczelni).

Z lotnictwem ma niewiele wspólnego. Jest specjalistą od mikrostruktury i wytrzymałości materiałów kompozytowych, ale nie zna się na aerodynamice. Mówi, że miał udział w badaniu katastrofy promu kosmicznego Columbia, ale nie znaleźliśmy śladu po tym w oficjalnych dokumentach. Przeprowadzał prace dla NASA w ramach kontraktów, ale nie można go nazywać "ekspertem NASA" ani jego obliczeń wiązać z tą agencją kosmiczną.

Był nieznany w swoim fachu w Polsce i za granicą. Binienda nie udostępnił zbioru danych, których użył do symulacji - nie da się jego obliczeń powtórzyć, czyli sprawdzić. Nie wystarczy zestaw slajdów, które wyświetla na pokazach. Bez możliwości niezależnego sprawdzenia jego symulacja nie przedstawia żadnej wartości z punktu widzenia rzetelności naukowej.

Od dłuższego czasu prof. Biniendę, obywatela polskiego, usiłuje przesłuchać prokuratura wojskowa. W maju 2012 r. wezwała go do przekazania informacji pomocnych dla śledztwa. Media prawicowe donosiły dramatycznie, że do mieszkania profesora żołnierze przynieśli tajemniczą kopertę (było to wezwanie). Binienda podróżował wówczas po kraju; oznajmił, że z prokuratorami spotka się tylko na neutralnym gruncie w obecności przedstawiciela ambasady USA. Prokuratorzy poprosili, by wyznaczył termin, ale on wyjechał z Polski.

Nowaczyk: Smoleńsk 2010 - Katyń 1940

Doradca najbardziej ideowo zaangażowany, występuje z Krzyżem Katyńskim w klapie. Przed publicznością zachowuje się jak gwiazdor, widać, że jest w swoim żywiole. Prelekcje zaczyna od planszy "Smoleńsk 2010 - Katyń 1940". Na obrazie przemieszane są zdjęcia ofiar katastrofy z fotografiami polskich oficerów zamordowanych przez NKWD. Kazimierz Nowaczyk mówi, że ma prawo do takiego zestawienia, bo "państwo polskie w Smoleńsku upadło na kolana i wciąż na nich trwa". Przeciwko porównywaniu katastrofy do komunistycznej zbrodni sprzed 73 lat protestuje część środowisk katyńskich.

Nowaczyk twierdzi, że prezydencki tupolew leciał innym torem, niż podają oficjalne ustalenia. Ma o tym przesądzać wskazanie TAWS 38, urządzenia ostrzegającego przed zbliżaniem się do ziemi. Zdaniem Nowaczyka Rosjanie i polska komisja ukryli ten parametr. Polscy eksperci odpowiadają, że niczego nie ukryli (TAWS 38 jest w raporcie), a wskazania TAWS przestały być zgodne z prawdą w chwili, gdy samolot zaczął się nadmiernie odchylać.

Nowaczyk kształcił się i doktoryzował jako fizyk na Uniwersytecie Gdańskim. W 1996 r. w ramach wymiany naukowej wyjechał do USA, zatrudnił się w Szkole Medycznej Uniwersytetu Maryland w Baltimore. Jest adiunktem w Centrum Spektroskopii Fluorescencyjnej, gdzie pracował jako technik od obsługi aparatury i administrator sieci komputerowej. Ma mierny dorobek naukowy w dziedzinie, którą się zajmował, czyli fotoluminescencji (nie ma publikacji, których jest pierwszym autorem). Nigdy nie zetknął się z lotnictwem, mechaniką, aerodynamiką.

Szuladziński: do 5 kilo dynamitu

Gregory Szuladziński dowodzi, że w kadłubie i na skrzydle tupolewa doszło do eksplozji. - To jedyna wiarygodna hipoteza, jaka istnieje. Wykonuje pan wielką pracę dla Polski - chwali go Macierewicz.

- W Polsce większość uczonych siedzi cicho. Wiadomo dlaczego - przekonuje Szuladziński publiczność, najczęściej telefonicznie z Australii. Dlaczego nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych? - Bo wrak był niezabezpieczony i zmył je deszcz [pomija, że polscy eksperci pobrali próbki z wraku i ciał ofiar zaraz po katastrofie].

W Sejmie mówił: "Na początku lotu tych ładunków mogło tam nie być", ale nie wyjaśnił, jak można je było wnieść na pokład w trakcie lotu, skoro przed lotem była kontrola pirotechniczna.

Według niego "samolot rozpadał się w powietrzu, rozsiewając części". A na pokładzie wybuchł ładunek o sile "od 2 do 5 kg dynamitu". Dowodem jest bardzo duże rozczłonkowanie części maszyny. Ostatnio doszedł dowód z kawałka wraku, w którym wyrwane były nity. Szuladziński uważa, że mógł to sprawić tylko wybuch.

W 1965 r. ukończył Politechnikę Warszawską, osiem lat później doktoryzował się na Uniwersytecie Południowej Kalifornii w Los Angeles. W USA prowadził symulacje komputerowe wpływu trzęsień ziemi na konstrukcje elektrowni jądrowych. Od 1981 r. mieszka w Australii, nie jest naukowcem, lecz inżynierem praktykiem - ma niewielką firmę w Sydney.

Niedawno wydał książkę o metodach analitycznych w mechanice zderzeń. Trudno ocenić jakość tych ekspertyz, bo nie publikował nic w recenzowanych pismach. Przed katastrofą smoleńską nie był znany w Polsce ani na świecie.

Rońda: miłość do Putina

Prof. Jacek Rońda z AGH to najnowszy nabytek zespołu Macierewicza. Prowadził debatę smoleńską. Dlaczego eksplozji nie wykryła polska komisja państwowa? Odpowiedź jest prosta: "Nie odważyła się wykonać pewnych badań ze względu na miłość do Putina" - mówi profesor w filmie "Anatomia upadku".

Ma wśród studentów opinię światowca i bardzo zasadniczego człowieka. Wielu słuchaczy jego wykładów było zaskoczonych, kiedy zaczął potwierdzać teorię zamachu. Na AGH słynie z tego, że nie toleruje ściągania. Cztery lata temu przyłapanym na ściąganiu studentom rozdał druki z tekstem: "Ja, niżej podpisany, zobowiązuję się zamiatać liście przed wydziałem, odgarniać śnieg, a także sprzątać pety z terenów wokół wydziału oraz odklejać gumy do żucia spod ławek, krzeseł i stołów. Z poważaniem - Przestępca". Zyskał wśród studentów przydomek "Bismarck".

Rońda długo przebywał za granicą. W latach 80. był wykładowcą Uniwersytetu Technicznego Hamburg-Harburg, gdzie pracował przy programie komputerowym do spawania pod wodą. W latach 90. opracowywał w RPA program do spawania korpusów silników turbinowych i rurociągów w elektrowniach atomowych. Po powrocie do Polski projektował m.in. implanty kości twarzy i czaszki.

Przed rokiem został wiceprzewodniczącym "Komitetu naukowego konferencji poświęconej badaniom katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku metodami nauk ścisłych", który powstał z inicjatywy Macierewicza. Nie jest i nigdy nie był specjalistą w dziedzinie aerodynamiki i lotnictwa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

107. Ze wskazaniem na automat

Ze wskazaniem na automat

Wbrew tezom komisji Millera podejście Tu-154M na lotnisko Siewiernyj w automacie nie było błędem

Wręcz przeciwnie. To tryb ręczny w
takich warunkach odbiegałby od praktyki, zwłaszcza że tupolew został
wcześniej poddany istotnym modyfikacjom.

Komisja Millera samolot Tu-154M poznawała dopiero przy okazji
przeprowadzonego eksperymentu. Merytorycznie nadzorował go ppłk pilot
Robert Benedict, który sam jednak tupolewem nigdy nie latał i nie zna
jego systemów. Nic dziwnego, że ocena komisji skupiona była na
dokumentacji, nie zaś na praktyce.

Z raportu wynika, że końcowe podejście do lądowania załoga wykonywała
przy wykorzystaniu FMS, systemu zarządzania lotem (było to niezgodne z
załącznikiem do instrukcji użytkowania w locie samolotu Tu-154M
dotyczącym systemu FMS, w którym nakazuje się odłączenie autopilota od
tego źródła nawigacji w procesie podejścia do lądowania). FMS za
pośrednictwem ABSU sterował samolotem, utrzymując go na przygotowanej
przez załogę trasie lotu.

Wysokość lotu dowódca statku powietrznego utrzymywał, sterując
samolotem poprzez ABSU przy użyciu pulpitu PU-46. Automat ciągu sterował
silnikami, dostosowując zakres ich pracy do ustawionej na pulpicie PN-6
prędkości 280 km/h. Nastrojone pomoce nawigacyjne NDB traktowane były
przez załogę jako pomocnicze (źródłem odniesienia do kierunku lotu był
system FMS).

Dlaczego kapitan załogi mjr Arkadiusz Protasiuk zdecydował się na tę
opcję? Wyjaśnia to ppłk Bartosz Stroiński. Podobnie jak inni piloci
nieistniejącego już 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego
uznał, że ustalenia komisji ministra Jerzego Millera zawierają wiele
krzywdzących tez, w tym o złym wyszkoleniu załogi.

Stroiński wskazuje, że wykonywanie przez załogę Tu-154M
automatycznego podejścia na lotnisko Siewiernyj bynajmniej błędem nie
było i w żadnym wypadku nie mogło przyczynić się do zaistnienia
katastrofy. Dlaczego?

– Ten samolot przeszedł wiele modyfikacji i niektóre z nich
doprowadziły do tego, że ręczne podejście do lądowania przy dwóch NDB
[radiolatarniach – red.] było mocno utrudnione – podkreślił w wywiadzie
udzielonym „Wprost”.

W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” ppłk Stroński tłumaczy, że miał na
myśli nie tyle samo sterowanie samolotem, co odczyt niektórych
przyrządów. Chodzi mianowicie o wskaźnik automatycznego radiokompasu
(ARK), który jest przesunięty do dołu kokpitu, przez co jego obserwacja
może być utrudniona. Do tego wskaźniki te nie są dokładne.

Niewidoczne wskaźniki

Spostrzeżenia Stroińskiego potwierdza inny były pilot specpułku, latający – w odróżnieniu od Benedicta – na Tu-154M.

– Wskaźniki ARK były umieszczone w dole tablicy przyrządów i
niewygodnie było kontrolować lot według tych wskaźników. Był to główny
element utrudniający korzystanie z nich – ocenia lotnik.

Jak zauważa, komisja Millera wytykająca rzekomy błąd załodze Tu-154M
badała prawidłowość wykonywania obowiązujących procedur, a w tym
przypadku, przy podejściu według dwóch radiolatarni, nie powinno się
korzystać z pomocy autopilota.

– W rzeczywistości jest jednak tak, że autopilot zawsze pomaga, bo
pilot kontroluje tylko autopilota oraz przebieg lotu i ma możliwość
lepszego rozłożenia uwagi. Wielu pilotów tak robi. Czasem jest tak, że
przepisy mówią co innego, a praktyka podpowiada inne, wygodniejsze
rozwiązanie – dodaje.

Także w ocenie innego doświadczonego pilota wojskowego w stopniu
majora, do Tu-154M zostało zamontowane tyle automatyki, że wykonanie
podejścia na lotnisku wyposażonym w radiolatarnie było łatwiejsze do
zrealizowania w automacie.

Jak zauważa, do FMS można wprowadzić charakterystyczne punkty
lotniska, jak próg pasa, przeciwległy próg pasa, środek lotniska, a
komputer prowadzi samolot do wysokości, na której pilot ma kontakt
wzrokowy ze światłami lotniska lub ziemią. Ponadto przy niskiej
widoczności korzystanie z automatu, który skrupulatnie realizuje kolejne
założone punkty lotu, stanowi dodatkowe zabezpieczenie.

Podejrzane stery

Podpułkownik Stroiński nie rozumie, dlaczego Tu-154M – wbrew
wyartykułowanej woli załogi – kontynuował zniżanie. Pilot nie wyklucza,
że powodem tego mogła być usterka, w tym np. zablokowanie steru
samolotu. Dopytywany o tę sprawę przez „Nasz Dziennik” Stroiński dodaje,
że „mogły wydarzyć się różne rzeczy, życie pisze różne scenariusze”.

Dlaczego Stroiński wrócił właśnie do tej tezy niemal po trzech latach
od katastrofy? Warto przypomnieć, że „Nasz Dziennik” tuż po katastrofie
opublikował ocenę dr. inż. Ryszarda Drozdowicza, specjalisty ds.
aerodynamiki i lotnictwa, który stwierdził m.in., że okoliczności
katastrofy wskazują „na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu
sterowania”, a w maju 2010 r. przedstawiliśmy analizę grupy ekspertów,
która wskazywała na to, że jedną z przyczyn wypadku mogła być właśnie
awaria steru wynikająca z usterki hydrauliki samolotu lub bloku
sterowania.

„Teoretycznie do zablokowania steru wysokości mogłoby dojść także w
sposób samoistny (co rzadko się zdarza) lub na skutek celowego działania
(to stosunkowo prosta konstrukcja umożliwiająca blokadę sterowania po
wypuszczeniu podwozia)” – pisał „Nasz Dziennik”.

Obecnie także doświadczony pilot wojskowy w stopniu majora nie
wyklucza takiego scenariusza. – Kiedy taki samolot idzie do remontu, to
powinno się cały czas patrzeć na ręce wykonawcy. Nie chciałbym tu nikomu
czynić zarzutu, ale z pewnością ludziom, którzy znają ten samolot,
przygotowanie takiej „awarii” nie sprawiłoby problemu – ocenia. Jak
dodaje, samolot jest przed lotem sprawdzany i mało prawdopodobne jest,
by w trakcie lotu przydarzył się tego rodzaju niewymuszony defekt. Nasz
rozmówca przyznaje zarazem, że znane nam okoliczności wypadku uprawniają
tezę o awarii steru.

– Bartosz Stroiński po trosze ma tutaj rację, bo skoro pada komenda
„odchodzimy”, to w tym momencie powinno zostać wykonane odejście, a
działanie załogi powinno być błyskawiczne. Tak powinno to wyglądać. Tak
byliśmy szkoleni. Jeżeli lot trwał dalej w dół, to możemy domniemywać,
że albo coś „zatrzymało” dowódcę załogi, jak utrzymuje raport Millera,
albo była jakaś inna przyczyna, coś się działo na pokładzie. Tego
komisja nie wyjaśniła i tak naprawdę nie wiadomo, co się stało – zauważa
były pilot rządowego Tu-154M.

Jak dodaje, twierdzenia raportu Millera dotyczącego bezproduktywnego
naciskania przycisku automatycznego odejścia przez dowódcę załogi nie
można traktować jako pewnika, bo sama komisja przyznała, że naciśnięcie
to nie jest nigdzie rejestrowane.

– Mamy tu do czynienia z gdybaniem, domysłami komisji. Przecież nie
było kamery w kokpicie, a rejestratory nie zapisują naciśnięcia
przycisku „uchod”. Dowodem na ustalony oficjalnie przebieg zdarzeń jest
brak informacji o awarii w czarnych skrzynkach, ale czy na pewno każda
awaria zostałaby tam zapisana? – podnosi lotnik.

Zdaniem por. rez. Artura Wosztyla, byłego pilota 36. SPLT,
spostrzeżenie dotyczące potencjalnej usterki steru może mieć swoje
źródło w analizie lotu samolotu w końcowej fazie i jego zbyt dużej
prędkości zniżania.

– Oni mieli nienaturalnie dużą prędkość opadania. Teoretycznie można
by założyć, iż doszło do zablokowania sterów. Niestety raport Millera
niewiele tu wyjaśnia, bo nie opisuje szczegółowo tego, co stało się na
tych 100 metrach – wskazuje pilot. I dodaje, że wprawdzie utrata sterów
to wciąż tylko hipoteza, ale tego rodzaju przypadki w lotnictwie się
zdarzały.

Marcin Austyn


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

108. Macieja Laska polemika z

Macieja
Laska polemika z tezami naukowców. "Geniusze zza oceanu", "teatrzyk
objazdowy", "szopka polityczna pod dyktando Macierewicza"

Na dyskusję, w której doszłoby do merytorycznych potyczek, Lasek i
jego zespół nie chcą się zgodzić. Pozostaje więc Twitter - szkoda, że
tak wygląda dialog i wyjaśnianie nieścisłości przez szefa PKBWL. Tylko
czy to jeszcze kogoś dziwi?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

109. Coraz więcej Polaków bierze

Coraz więcej Polaków bierze pod uwagę zamach w Smoleńsku. Twierdzi tak m.in. 14 proc. zwolenników PO

"W porównaniu z poprzednimi pomiarami zwiększył się odsetek osób poważnie biorących pod uwagę możliwość zamachu (od listopada ubiegłego roku wzrost o 7 punktów),
maleje zaś odsetek tych, które są przeświadczone, że była to po prostu
katastrofa lotnicza (w ciągu ostatnich trzech miesięcy spadek o 5
punktów)" - podkreśla CBOS.


W opinii tego ośrodka
badawczego poglądy Polaków na temat postępowania rządu Donalda Tuska w
sprawie katastrofy smoleńskiej wydają się ustalone. "Połowa badanych (51
proc.) jest zdania, że obecny gabinet, choć nie zrobił w tej sprawie
wszystkiego, co było możliwe, to jednak wiele zrobił dla rzetelnego
wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy. Niespełna jedna trzecia (29 proc.)
jednoznacznie odrzuca politykę rządu w tej sprawie twierdząc, że tak
naprawdę rząd zaniechał możliwości rzetelnego wyjaśnienia tej
katastrofy. Pogląd, że w tej sprawie gabinet Tuska nie ma sobie nic do
zarzucenia, podziela 12 proc. respondentów. W ciągu ostatnich miesięcy
opinie w tej kwestii praktycznie się nie zmieniły.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

110. Kublikowa pogania Tuska :)robią bokami z Laskiem...

Dlaczego Tusk nie prostuje kłamstw smoleńskich?

Co z tą rządową ofensywą smoleńską?

Ledwie 12 proc. badanych przez CBOS wierzy, że rząd Tuska zrobił wszystko, co możliwe by wyjaśnić smoleńską katastrofę.

41
proc. Polaków ufa Tuskowi jako politykowi, 34 proc. cieszy się, że to
on jest premierem, 28 proc. jest zadowolonych z jego rządu. Wreszcie, 31
proc. zagłosowałoby na PO, partię, której szefem jest Tusk. Widać
zatem, że nawet ci, którzy sprzyjają PO, Tuskowi i jego rządowi, w
sprawie katastrofy smoleńskiej mają Tuskowi wiele do zarzucenia. Przede
wszystkim, że się jego rząd nie dość przyłożył do wyjaśnienia tej
katastrofy i do rozwiewania coraz liczniejszych wątpliwości.

Tusk
uznał, że sprawa jest zamknięta w dniu, w którym Jerzy Miller i
członkowie jego komisji ogłosili na konferencji prasowej, jak doszło do
katastrofy. Pomylił się. Co gorsza, nie wyciąga z tego żadnych wniosków.

Kłamstwa
smoleńskie kwitną, trafiły na żyzną glebę polskiego narcyzmu (spiskowa
wizja świata społecznego, podejrzliwość, brak zaufania do innych,
utrwalone stereotypy relacji międzynarodowych, Polska jako ofiara
odwiecznych wrogów, w tym Rosjan), a Antoni Macierewicz je regularnie i
obficie podlewa. I przepięknie rosną. Już co trzeci dorosły Polak
przyznaje, że dopuszcza, że prezydent Lech Kaczyński zginął w zamachu.
Ale jakim? Bombowym? Czyim? Ruskich? I, wreszcie dlaczego? Pewnie gdyby o
to spytać, wyznawców smoleńskiego zamachu by nie było tak wielu. Ale
nikt nie pyta.

No i przede wszystkim nikt kłamstw smoleńskich nie
prostuje. No cóż, same się nie sprostują. Potrzeba ogromnego wysiłku,
wiele cierpliwości, by dotrzeć do tych, którzy mają wątpliwości. Oraz
wiedzy i wiele talentu, by im wyjaśnić, jak do katastrofy doszło i
dlaczego nie było tak, jakby to chcieli widzieć tzw. eksperci
Macierewicza. W tym przypadku, kłamstwa okazały się łatwiejsze do
zrozumienia, prawda okazała się za trudna dla przeciętnego Polaka.

Tomasz
Arabski, były już szef Kancelarii Premiera, obiecał pomoc tym członkom
komisji Millera, którzy podjęli się obrony nie tylko wyników swojej
pracy, ale i całego swojego dorobku i honoru. Bo prawica nie tylko
podważa ich ustalenia, ale i kompetencje.

I co z tą obiecaną
pomocą? Figa z makiem. Może jego następca, Jacek Cichocki zrozumie, jak
toksyczne jest dla całego społeczeństwa i państwa kłamstwo smoleńskie?

Tusk
z pasją grilluje swoich przeciwników. Ostatnio ministra sprawiedliwości
Jarosława Gowina. A może by pogrillował kłamstwa smoleńskie?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

112. wg Głosu Rosji Rosja i Polska zakończyły śledztwo ws. katastrofy

Rosyjscy śledczy zakończyli wspólne z polskimi kolegami śledztwo w sprawie katastrofy samolotu prezydenckiego Tu-154, do której doszło w 2010 roku – poinformował rzecznik Komitetu Śledczego Rosji Władimir Markin.

Podkreślił on, że podczas prac przeprowadzono dodatkowe oględziny drzew i fragmentów rozbitego samolotu oraz pobrano próbki z wraku do przeprowadzenia badania porównawczego.

http://polish.ruvr.ru/2013_03_07/Rosja-i-Polska-zakonczyly-sledztwo-ws-k...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

113. Pierwszy krok do

Pierwszy
krok do konfrontacji ekspertów ws. 10/04? Zespół Laska promuje
"Przegląd Lotniczy" poświęcony tezom naukowców parlamentarnego zespołu

Tylko u nas

"Miejmy nadzieję, że odniesienie się do konkretnych zarzutów i
wątpliwości na łamach "Przeglądu Lotniczego" stanie się pierwszym
krokiem na drodze, której finałem będzie spotkanie obu zespołów i
skonfrontowanie swoich pytań, wątpliwości i hipotez".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

114. Doradca ICAO: niski poziom


Zakończyło się posiedzenie
Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M. W
posiedzeniu wzięli udział dr inż. Wacław Berczyński - główny inżynier
Boeinga, doradca NASA i Pentagonu oraz dr inż. Bogdan Gajewski - doradca
ICAO (International Civil Aviation Organization).
Dr inż Bogdan Gajewski przedstawił prezentację przedstawiającą rozmaite
katastrofy lotnicze w których samoloty uderzały obrócone o 180 stopni w
grunt i miały o wiele mniejsze zniszczenia niż w przypadku katastrofy TU-154M w Smoleńsku.



Dr inż Grajewski pokazał również przykłady samolotów, które nie straciły balansu po utracie większej części skrzydła niż było to w przypadku prezydenckiego samolotu TU-154.



Doradca
ICAO porównał również raport MAK-u z raportem wenezuelskiej komisji
badającą wypadki lotnicze przygotowanym za rządów Hugo Chaveza - Raport
wenezuelski pod każdym  względem jest nieporównywalnie lepszy od raportu
MAK-u - powiedział dr inż. Bogdan Gajewski.



Doradca ICAO był bardzo zdziwiony niskim poziom etycznym członków Komisji Millera, którzy posunęli się do tego żeby ukryć w specjalnie wykonanej grafice ostatni alarm TAWS 38.



- W Polsce lepszymi badaczami katastrofy okazali się niezależni dziennikarze a nie członkowie komisji badającej wypadki lotnicze - powiedział dr inż. Bogdan Gajewski



Głos
zabrał również dr inż. Wacław Berczyński - doradca ICAO, główny
inżynier Boeinga, doradca NASA. Berczyński mówił, że elementy w luku
bagażowym w dolnej części kadłuba są niemal nienaruszone w przeciwieństwie do fragmentów w jego górnej części.
Według niego wobec tego można postawić tezę, że główna siła uderzeniowa
działała na elementy nad podłogą - tam było źródło destrukcji.



Przewodniczący Antoni Macierewicz oraz wszyscy członkowie zespołu
badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej w związku z ostatnimi
doniesieniami w sprawie śledztwa smoleńskiego poinformowali, że w trybie
pilnym wnioskują aby przedstawiciele Wojskowej Prokuratury Wojskowej w
Warszawie, oraz Prokuratura Generalna na specjalnym posiedzeniu Komisji
Sprawiedliwości i Praw Człowieka wyjaśnili bulwersujące informacje.



Chodzi o ujawnienie danych wrażliwych pilotów, członków załogi
prezydenckiego samolotu oraz rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej
Komitetowi Śledczemu Federacji Rosyjskiej, rzekomą wspólną ekspertyzę na temat obecności materiałów wybuchowych
znajdujących się na wraku TU-154M, opracowaną przez polskich i
rosyjskich biegłych ( NPW temu zaprzeczyła), wniosek podpułkownika
Jarosława Seja o przebadanie pobranych przez Rosjan próbek materiału
genetycznego na obecność m.in zawartości alkoholu we krwi ofiar
katastrofy smoleńskiej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

115. publicysta z publicystą czyli Kublikowa i Setlak prezentują

http://wyborcza.pl/12,82983,8004708,…_Michal_Sedlak_o_stenogramach_z.html

-

18 Kwi 2011 ... 8.40 polskiego czasu, gdyby piloci przerwali nieprecyzyjne podejście, mogliby się uratować' - mówi ekspert, Michał Setlak, zast. redaktora ...

http://tvp.info/opinie/komentarze/ba…ku-nie-wniesie-nic-do-sprawy/7009412 
10 Kwi 2012 ... Michał Setlak (fot. TVP). Podziel się: Więcej. Kluczowy dla ... Michał Setlak, redaktor „Przeglądu Lotniczego”. tvp.infona. 
http://www.polskieradio.pl/7/158/Art…tastrofie-dyskutujemy-w-sposob-glupi 
23 Sty 2011 ... Łukasz Turski (fizyk): Politycy wypowiadają się w sposób niekompetentny. Michał  Setlak (ekspert): Raport MAK zawiera prawdę.

20 Gru 2010 ... wyborcza.pl prezentuje: Polacy latają według procedur NATO, Rosjanie mają swoje. I to są zupełnie inne procedury. Żeby lądowanie według ...

7 Cze 2010 ... Zastępca redaktora naczelnego Przeglądu Lotniczego o katastrofie w Smoleńsku

„Anatomia kłamstwa smoleńskiego” w „Przeglądzie Lotniczym”

http://wyborcza.pl/autorzy/1,129154,12599685,Strona_Agnieszki_Kublik,,,4...

Najnowszy, marcowy numer „Przeglądu Lotniczego” (3/13) piórem
wicenaczelnego Michała Setlaka rozprawia się z kłamstwami smoleńskimi,
propagowanymi przez ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza.

Setlak
przeanalizował lutową „debatę smoleńską", którą Macierewicz
zorganizował na Uniwersytecie Kardynała S. Wyszyńskiego w Warszawie. -
Nigdy w historii lotnictwa na całym świecie nie odnotowano sytuacji, w
której machina partyjnej propagandy rozpowszechniałaby anty-wiedzę
lotniczą w formie wykładów naukowych, do czego obecnie dochodzi w
Polsce. Debata na Uniwersytecie Kardynała S. Wyszyńskiego udokumentowała
rozmiar ignorancji osób przedstawianych jako specjaliści lotniczy. Ich
nauki wygłaszane w murach uczelni wyższych mogą wyrządzić niebywałe
szkody w procesie kształcenia kadr dla lotnictwa w Polsce przez
podrywanie autorytetu nauczycieli akademickich. Miarka się przebrała.
Nie możemy pozostawać obojętni wobec negowania wiedzy będącej podstawą
lotniczego rzemiosła i pokazujemy najbardziej rażące lotnicze herezje i
zwykłe kłamstwa „niezależnych ekspertów" - pisze Setlak.

I
rozprawia się z ich kłamstwami. Np. dr inż. Gregory Szuladziński jest
autorem hipotezy o dwóch wybuchach, na skrzydle i w kadłubie. Według
Szuladzińskiego ma o tym świadczyć rozrzucenie szczątków na bardzo dużej
przestrzeni i „odkręcenie” przedniej części kadłuba, która miała się
rozdzielić jeszcze w powietrzu. - To nieprawda - pisze Setlak - na
zdjęciu satelitarnym z 12 kwietnia 2010 r. pole szczątków jest bardzo
małe, ma 60 m szerokości i 130 m długości. W przypadku wybuchu w
powietrzu szczątki kadłuba i jego zawartości byłyby rozrzucane na dużo
większym obszarze, jeszcze przed miejscem upadku. I podkreśla, że teza o
„odkręceniu” jest nieprawdziwa, bo cały samolot uderzył o ziemię w
„pozycji plecowej, lekko pochylony na nos”.

Setlak przypomina, że
wybuchom przeczą zapisy rejestratorów. Huk eksplozji powinien być
zapisany na taśmie rejestratora rozmów w kabinie pilotów (CVR), a
rejestrator parametrów lotu (FDR) w przypadku wybuchów zarejestrowałby
zmiany ciśnienia w kabinie, a było stałe do końca.

No i ta
smoleńska brzoza! - Jeśli chodzi o drzewa - pisze Setlak - to właśnie
one, stojąc w milczeniu, zadają kłam pseudonaukowym rewelacjom
utytułowanych gwiazd „niezależnych” mediów. Utrwalone na zdjęciach,
połamane przez maszynę pnie i korony drzew oraz fragmenty struktury
skrzydła wbite w brzozę są niepodważalnym dowodem rzeczowym. Nikt go nie
spreparował. Nie da się go unieważnić żadna symulacją.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

116. Kublikowa boi się konfrntacji medialnej ?

TVP uległa kłamstwom smoleńskim. A powinna stać na straży rzetelności
Telewizja publiczna, która powinna stać na straży dziennikarskiej
rzetelności, postanowiła uczcić rocznicę katastrofy smoleńskiej
pokazaniem filmu Anity Gargas "Anatomia upadku", który tę katastrofę
zakłamuje. Dziwne, prawda?





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

117. cyngiel Wroński z Radkiem sło złotych na swieta

Radosław Sikorski: Bredniami smoleńskimi udało się zasiać wątpliwości w głowach wielu Polaków
Paweł Wroński

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,13654615,Radoslaw_Sikorski__Bredniami_smolens...
Radosławem Sikorskim

szefem MSZ

Paweł Wroński: Czyim jest pan ministrem?

Radosław Sikorski: Rzeczypospolitej i rządu Donalda Tuska

Jarosław Kaczyński nie wie. W wywiadzie dla "Niezależnej Gazety Polskiej" powiedział: "Przyjdzie czas, gdy postawimy to pytanie". Obecnie "nie ma narzędzi", by to sprawdzić.

- Prosiłem prezesa, aby zaprzestał tchórzliwych insynuacji. Jeśli powie jasno, co ma na myśli, zobowiązuję się dać mu możliwość udowodnienia swoich twierdzeń w sądzie. Rozumiem, że to reakcja prezesa Kaczyńskiego na exposé, na którym po raz szósty nie był. Apelowałem do opozycji, aby przedstawiła choć jeden alternatywny pomysł na skuteczniejszą politykę zagraniczną. Doczekałem się tylko inwektyw.

Pan był przecież w rządzie Kaczyńskiego. Pytał o cokolwiek?

- Byłem w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i ponownie zostałem powołany do rządu Jarosława Kaczyńskiego. Odszedłem dlatego, że nie chciałem firmować raportu o likwidacji WSI autorstwa Antoniego Macierewicza i jego działalności jako szefa kontrwywiadu wojskowego, gdy rozwijaliśmy nasze siły w Afganistanie.

W wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego najbardziej zaintrygował mnie jednak wątek "narzędzi", za pomocą których ustali, "czyim jestem ministrem". Zastanawiam się, czy będą to narzędzia tradycyjne, jak buty hiszpańskie, rozżarzone obcęgi, czy bardziej nowoczesne: wstrząsy elektryczne czy podtapianie.

Pan żartuje, ale ostatnio stał się jeszcze bardziej znienawidzonym przez PiS ministrem. Specjalnie drażnił pan lud smoleński mówieniem o wraku? Że Rosjanie boją się go oddać, bo Macierewicz znajdzie tam ślady wybuchu atomowego?

- To PiS ciągle nam wmawia, że był zamach, a jednocześnie oskarża rząd, że doprowadził do katastrofy. Niech się przynajmniej zdecydują, kogo bardziej chcą widzieć w ławie oskarżonych. Jako konserwatysta zgadzam z tezą Edmunda Burke'a: "Do zwycięstwa zła wystarczy, aby porządni ludzie zachowali się biernie".

Ponieważ bredniami smoleńskimi udało się zasiać wątpliwości w głowach wielu Polaków, moją rolą jest wykazywanie elementarnych sprzeczności i błędów logicznych w spiskowych wywodach. To wielu kolegów z PiS może irytować, bo wielu z nich nie postradało zmysłów i wiedzą, że teza o zamachu jest absurdalna. Odreagowują dyskomfort, bo wbrew sobie udają, że wierzą w te fantasmagorie, by pozostać w łaskach prezesa.

Dyskusja o wraku trochę przysłoniła naczelną ideę pana sejmowego exposé, że wejście do euro jest politycznym strategicznym interesem Polski. Brzmiało to zdecydowanie silniej, niż to, co mówił minister finansów. On zastrzegał, że wejdziemy dopiero wtedy, gdy euro będzie uzdrowione, a polska gospodarka gotowa.

- Euro ma się dobrze, ma stabilny kurs wobec innych ważnych walut. Proporcja obligacji denominowanych w euro w rezerwach najważniejszych krajów świata jest stabilna. Wiele krajów euro ma sukcesy gospodarcze, choćby w eksporcie. Niemcy eksportują do Chin trzy razy więcej niż Wielka Brytania. Kłopoty mają te kraje, które zadłużały się zbyt mocno, żyły ponad stan - mimo że są w strefie euro, a nie dlatego, że w niej są.

Ale oczywiście to minister finansów i minister gospodarki określą, jaki termin przystąpienia będzie najkorzystniejszy i najbardziej bezpieczny dla polskiej gospodarki.

Politycznie korzystne byłoby dla nas przystąpić jutro rano, bo bylibyśmy w jądrze decyzyjnym UE. W swoim wystąpieniu mówiłem, że Unia Europejska to współczesne wcielenie imperium rzymskiego. Interesem Polski jest, by tym razem być częścią metropolii, a nie barbarii.

Polska spogląda jednak na euro nie z punktu widzenia państw, które sobie radzą, ale z perspektywy Grecji, Hiszpanii, Cypru, gdzie za to, co złe, obwiniają właśnie euro, no i Angelę Merkel.

- Przyjaciół poznaje się w potrzebie. Unia przyznała Cyprowi 10 mld euro pomocy. Rosja, mimo próby poświęcenia pieniędzy cypryjskich ciułaczy na rzecz rosyjskich milionerów, pozostała głucha na prośby. Cypr samodzielnie podjął trudną, ale odpowiedzialną decyzję o pozostaniu w strefie euro. Będziemy mu kibicować.

Jak pan się zapatruje na propozycję ewentualnego porozumienia z PiS w sprawie wejścia do euro? Mówił o tym premier.

- Mam gorzką satysfakcję. W 1997 r. opublikowałem artykuł w "Rzeczpospolitej" przestrzegający, że projekt konstytucji Kwaśniewskiego utrudni nam wejście do strefy euro.

Teraz mamy dwa wyjścia. Albo zwolennicy wejścia do euro wygrają przekonująco wybory w 2015 r. i uzyskają większość konstytucyjną, albo - jak sugeruje premier - trzeba będzie się dogadać z PiS. Zresztą przypomnijmy, że po to, by ratyfikować traktat lizboński, też musieliśmy zawrzeć kompromis z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Chodziło o potwierdzenie przyłączenia się do tzw. protokołu brytyjskiego, czyli zastrzeżenia do Karty Praw Podstawowych. Sprawa okazała się równie istotna jak tzw. kompromis z Joaniny, o którym dziś już niewielu pamięta.

Czyli będą to dwa kroki. Jeśli nie uda się zwolennikom euro wygrać wyborów, to trzeba się będzie porozumiewać z PiS.

- Nie, to powinien być jeden krok. Musimy zdecydowanie wygrać wybory. Liczę na Jarosława Kaczyńskiego.

Poparcie dla idei referendum to jednak zmiana reguł gry. Do tej pory mówiliśmy, że Polacy zdecydowali w 2003 roku, godząc się w referendum na wejście do UE, a o terminie zadecydują okoliczności ekonomiczne.

- Ufam Polakom, gdyż z rozwagą oddawali głos we wszystkich wyborach o kluczowym znaczeniu. Pytanie, czy PiS jest w stanie zaufać Polakom, tym bardziej że sondaże dzisiaj faworyzują przeciwników euro?

Wierzy pan w sukces szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie i że Ukraina podpisze umowę stowarzyszeniową? Julia Tymoszenko i Jurij Łycenko nadal siedzą w więzieniu.

- Mam nadzieję, że ukraińscy politycy zrobią to, co do nich należy, by dało się przekonać wiele krajów UE, że Ukraina to naprawdę kraj, który chce mieć z Europą wspólne ramy prawne i wspólne wartości. W relacjach z Ukrainą Polska jest najaktywniejsza w Europie. Nie tylko rząd, ale także prezydent Bronisław Komorowski reprezentujący nie tylko nasz kraj, ale całą Unię. Jestem wdzięczny prezydentowi, że zrobił tak wiele, by uświadomić Ukrainie pilność przeprowadzenia reform. Ale na koniec to ukraińscy politycy podejmą decyzję.

Co będzie, gdy jednak Ukraina nie podpisze ani umowy stowarzyszeniowej, ani żadnej innej?

- Wtedy dziejowe okno możliwości bliższych związków Ukrainy z Unią Europejską zamknie się na dłuższy czas. Ukraina własną decyzją lub brakiem tej decyzji wybierze inny kierunek integracji. Co do jednego jestem pewien. Polski prezydent i rząd zrobili wszystko i trzy razy więcej, by Ukrainie umożliwić podjęcie proeuropejskiej decyzji. Prezydent Janukowycz stoi przed decyzją, za którą odpowie przed Bogiem i historią.

Spójrzmy na to od naszej strony. Cała nasza i unijna polityka wschodnia bez Ukrainy traci sens.

- W każdym wypadku Ukraina będzie nadal ważnym, zaprzyjaźnionym krajem. Ale - tak jak dwukrotnie w przeszłości - może uznać, że okcydentalizacja byłaby dla społeczeństwa ukraińskiego zbyt wielkim wysiłkiem cywilizacyjnym. Wolelibyśmy widzieć Ukrainę w naszej rodzinie, ale prezydent Putin też zaproponował Kijowowi ambitną ofertę geopolityczną i finansową.

I wysłał rachunki za gaz do Kijowa. Jakieś 7 mld dol.

- Naturalnie Rosja wykorzystuje błędy negocjacyjne swoich kontrahentów. Zrezygnowanie w 2006 roku z upustów nas też kosztowało kilka miliardów. Ale to Ukraina od wielu lat utrzymuje ceny gazu poniżej cen rynkowych. Przez dwie dekady niewiele zrobiono, by uczynić gospodarkę Ukrainy bardziej energooszczędną. Gdyby efektywność energetyczna Ukrainy była taka jak państw UE, zaoszczędziłaby 34 mld m sześc. gazu, więcej niż dostarcza Rosja.

Tusk zapowiedział, że wystartuje w wyborach na szefa partii, zaproponował kontrkandydowanie Grzegorzowi Schetynie. Pan zapytał wtedy Schetynę: "Pogonimy Tuskowi kota?". Pan wystartuje?

- To był żart. Dopóki Tusk wygrywa dla nas kolejne wybory, jest niekwestionowanym przywódcą. O starcie zresztą mówi też minister Jarosław Gowin. Jako weteran prawyborów prezydenckich uważam, że im bogatsza stawka ambitnych kandydatów, tym lepiej dla demokracji w PO.

Wierzy pan, że Tusk i PO wygrają wybory parlamentarne w 2015 r., a pan będzie najdłużej urzędującym ministrem spraw zagranicznych?

- Już jestem najdłużej urzędującym ministrem spraw zagranicznych po 1989 r. W całej historii Polski najdłużej rządził MSZ Józef Beck - siedem lat, choć z kiepskim finiszem.

W przyszłym roku wybory sekretarza generalnego NATO. Pan w przeszłości był rozpatrywany jako kandydat. Ponowi pan staranie o to stanowisko?

- Kampania już się zaczęła. Np. Włosi, którzy zabiegają o stanowisko sekretarza generalnego dla b. szefa MSZ Franco Frattiniego, już sondują, co mogą zrobić dla poszczególnych krajów, by zyskać poparcie. U nas logika jest odwrotna. Z jednej strony chcielibyśmy widzieć Polaków na ważnych stanowiskach, ale gdy pojawia się konkretny kandydat, natychmiast rusza fala mrocznych insynuacji w stylu, "jakie to polskie interesy ten zdrajca sprzeda, by się dorwać do żłobu". A więc mówienie o polskim kandydacie jest niebezpieczne dla szans Polski i dla niego samego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

118. Tusk pogania zaprzyjaźnione media


Premier: Kampania prostująca dezinformację o Smoleńsku powinna być intensywniejsza


Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że chce, by eksperci
lotniczy, którzy badali katastrofę smoleńską, mogli wskazywać na
przekłamania z nią związane we współpracy z Centrum Informacyjnym Rządu.
Ocenił, że kampania "prostująca dezinformację" powinna być bardziej
intensywna.

Na konferencji prasowej szef rządu był pytany o zespół
ekspertów, którzy w tzw. komisji Millera badali katastrofę smoleńską. W grudniu 2012
r. przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej
Lasek zapowiadał powstanie takiej grupy, która ma przypominać ustalenia
komisji Millera i wyjaśniać opinii publicznej kwestie związane z
katastrofą smoleńską. Na razie zespół działa nieformalnie.



Tusk ocenił wtorek, że nie zawsze wystarczy pójść do mediów, żeby
skutecznie wyjaśnić nieporozumienia albo kłamstwa, więc działalność
zespołu wymaga pomocy organizacyjnej i finansowej oraz formalnego
wsparcia ze strony organów rządowych.
Zdaniem premiera członkowie zespołu to "osoby, które są gotowe na
bieżąco tłumaczyć, na czym polegają przekłamania naszych oponentów i
cała ta smoleńska kampania czasami kłamstw, czasami bzdur, nacechowanych
tylko polityczną niechęcią, czasami nieporozumień czy wątpliwości".



"Chcielibyśmy, żeby we współpracy z Centrum Informacyjnym Rządu,
jako taką bazą organizacyjną, osoby wykwalifikowane, które uczestniczyły
w tworzeniu raportu (komisji Millera - red.), mogły możliwie na bieżąco
państwa informować o tych wszystkich przekłamaniach" - powiedział Tusk.
Dodał, że chce, by kampania informacyjna "prostująca dezinformację"
była bardziej intensywna.



Premier powiedział też, że odnośnie ekspertów ds. badania katastrof
lotniczych dobrze by było usunąć wszystkie dwuznaczności i wątpliwości.
"Kiedy państwo słyszą nazwisko Lasek, to natychmiast powstaje takie
wyobrażenie, że potrzebna jest komisja, która byłaby jakby dalszym
ciągiem albo wznowieniem prac komisji Millera. Chciałbym, żeby to
nieporozumienie nie funkcjonowało w przekazach" - powiedział Tusk.



Na początku roku Lasek zapowiadał, że odpowiedzi na pytania osób,
które mają wątpliwości co do przebiegu katastrofy smoleńskiej, miałyby
pojawiać się na specjalnej stronie internetowej. Lasek w styczniu
informował, że czeka na opinie prawników, którzy mieliby zatwierdzić
tryb działania zespołu oraz odpowiedzieć na pytanie, czy eksperci
mieliby dostęp do materiałów komisji, które po zakończeniu jej prac, w
lipcu 2011 r., trafiły do archiwum. Niedługo potem powiedział jednak, że
eksperci doszli do wniosku, że mogą pracować bez dostępu do materiałów
archiwalnych


Żylicz: Okołosmoleńskie manipulacje w TVP? Po co?

Prof. Marek Żylicz protestuje przeciwko emisji w TVP filmu "Anatomia
upadku" "Gazety Polskiej". Uważa, że film został zmanipulowany przez
autorkę Anitę Gargas-pisze cynglówa Kublikowa


Nie wycofuję się ze swoich słów, one są prawdziwe, tak samo, jak
prawdziwe są słowa premiera sprzed dwóch lat - mówi nam prof. Żylicz. -
Nie wyobrażałem sobie, że zostanę tak zmanipulowany. To niedopuszczalne.


Profesor jest też oburzony, że film Gargas ma być pokazany w
telewizji publicznej: - W tym filmie nie ma nic o mgle nad lotniskiem, o
tym, że tupolew leciał za nisko, za szybko, że załoga złamała wiele
procedur. Film w ogóle nie podaje przyczyn katastrofy ustalonych przez
komisję Millera, jedyne przecież oficjalne i kompetentne ciało w tej
sprawie.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

119. Czerska atakuje na sygnał Tuska

Kłamstwo smoleńskie w TVP

Nie, nie namawiam, by pozostali uczestnicy gry
politycznej machnęli ręką na wartości i zasady oraz by sięgnęli po te
same metody, które stosuje prawica. Jednak między bezwzględnym cynizmem a
dziecinną naiwnością jest całe spektrum postaw. Jest z czego wybierać.
Ideowość i przestrzeganie fair play nie są równoznaczne z obowiązkiem
nagłaśniania kłamstwa smoleńskiego w telewizji publicznej.


Teraz jest już za późno, by się wycofać - odwołanie emisji filmu
Anity Gargas wywołałoby niewyobrażalną awanturę, której polityczne
koszty byłyby i dla rządzących, i dla kierownictwa TVP wyjątkowo
wysokie.

Pozostaje więc liczyć na zimę. A nuż znowu
sypnie śniegiem i pozrywa druty. Bez prądu IV Rzeczypospolitej nie
będzie. IV RP to Antoni Macierewicz plus elektryfikacja.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13674517,Klamstwo_smolenskie_w_TVP.html#ixzz2PUQNasnY


Nie ulegać szantażowi sekty smoleńskiej. Wesprzeć zespół Laska

Obliczony na huśtanie emocjami szantaż urządza się po to, żeby ludzi
myślących racjonalnie oraz politycznych oponentów obwinić i upokorzyć.
Nie ma żadnego powodu, żeby premier wystawiał się na kolejne zniewagi i
oskarżenia o udział w masowej zbrodni w zmowie z "ruskimi". Gdyby temu
szantażowi uległ - pośrednio przyznałby, że w pisowskich obrzędach
nienawiści jest jakaś racja.

A racji w nich żadnej nie
ma. I to właśnie rząd i premier powinni uparcie, cierpliwie tłumaczyć.
Powinni udzielić prawdziwej, a nie zdawkowej pomocy zespołowi dr.
Macieja Laska, szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Był
on członkiem komisji Jerzego Millera, która w gronie kilkudziesięciu
ekspertów wojskowych i cywilnych uczciwie ustaliła rzeczywiste przyczyny
tragedii z 10 kwietnia 2010 r. I miał odwagę oprzeć się szantażowi
smoleńskiej sekty.

Zespołowi Macieja Laska, któremu
zadeklarowało pomoc wielu solidnych naukowców, należy się wsparcie
rządu. Wsparcie tak samo konsekwentne, jak konsekwentna jest propaganda
uprawiana od trzech lat przez fanatycznych kłamców, którzy zdołali
przekonać jedną trzecią Polaków, że katastrofa smoleńska była skutkiem
zbrodniczego spisku Tuska i Putina. Nie widzę lepszego sposobu, by się
kłamcom przeciwstawić. Licytowanie się na to, kto złoży "prawdziwy hołd"
ofiarom, jest bezowocne.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13674446,Nie_ulegac_szantazowi_sekty_smolenskiej__Wesprzec.html#ixzz2PUQihDw2

"Film Gargas jest idealny do udowodnienia paranoi zespołu smoleńskiego" [PUBLICYŚCI]

Raport Millera "przejrzysty i jasny"


- To jest wynik zaniedbań po stronie aparatu propagandowego
rządu. To ich obowiązkiem było przełożyć ustalenia komisji Millera na
język przystępny - dodał Szostkiewicz. Tłumaczył, że nie jest naiwnością
oczekiwać od instytucji państwowych rzetelnego wyjaśnienia przyczyn
katastrofy. Jako przykład podał raport nt. zamachu na World Trade Center
w 2001 r. przygotowany przez amerykański parlament. - Wyobrażasz sobie
komisję senacką w Polsce? - zdziwił się Wroński. - To nie znaczy, że nie
należało podejmować takich prób - stwierdził publicysta "Polityki".


Paradowska dodała jednak, że rządowy raport w części dotyczącej
przyczyn katastrofy jest "wyjątkowo przejrzysty i jasny".

Film TVP? To byłaby "rządowa propaganda"


Wroński powątpiewał, by w telewizji publicznej znalazł się
dziennikarz "na tyle heroiczny", by przygotować film na podstawie
raportu Millera. Od razu przypięto by mu łatkę rządowego
funkcjonariusza. - Jeśli rząd przygotowałby coś, co ma społeczeństwu
wyjaśnić przyczyny katastrofy, zostałoby to opatrzone przez stronę
smoleńską napisem "rządowa propaganda". Odebrałoby to filmowi resztki
wiarygodności - wyjaśniał dziennikarz "Gazety Wyborczej".





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

120. stara Paradowska

Prezes TVP broni filmu Gargas. Oburzona Paradowska: Na litość boską, o czym pan...?!
"To jest film o wielkiej manipulacji"


Kublik w wywiadzie pytała Brauna, jakie przyczyny katastrofy
podaje film Gargas. "To nie jest ważne. Ten film jest o czymś innym" -
odpowiedział szef TVP. - O czym? - podjęła Paradowska. - To jest film o
wielkiej manipulacji. To manipulatorskie huśtanie emocjami. Mam
wrażenie, że prezes oglądał zupełnie inny film niż ja - mówiła
publicystka. - Mam wrażenie, że uczestniczę w chocholim tańcu. Nie
rozumiem, po co dwa filmy, po co dyskusja. Niespecjalnie widzę, kto
chciałby uczestniczyć w dyskusji, która będzie dalszym zagmatwaniem
sprawy. Życzę prezesowi powodzenia w tym karkołomnym przedsięwzięciu.


Paradowska przypomniała, że przyczyny katastrofy smoleńskiej
zostały ustalone przez komisję Jerzego Millera: - Powinniśmy to przyjąć
do wiadomości i powinna to przyjąć do wiadomości telewizja publiczna, wykonując swą ustawową misję
- zakończyła publicystka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

122. Seremet o śledztwie

Seremet
o śledztwie smoleńskim: Mam pewność, że to my wyznaczamy rytm tego
postępowania. Raport Millera nie może zastąpić ustaleń prokuratury

"Już niebawem opinia publiczna dowie sie, jaki jest efekt tych badań.
Przede wszystkim to, czy ustalenia biegłych wskazują, że skrzydło
rzeczywiście zetknęło się z tym drzewem i oderwało się na skutek tego
uderzenia" - mówił prokurator generalny.

Tusk powoła specjalny zespół. Ma wyjaśnić Polakom materiały o Smoleńsku


Kancelaria Prezesa Rady Ministrów poinformowała, że "najprawdopodobniej
jeszcze w kwietniu, zarządzaniem Prezesa Rady Ministrów, formalnie
powołany zostanie zespół, którego głównym zadaniem będzie wyjaśnianie
opinii publicznej materiałów zgromadzonych w toku prac Komisji Badania
Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego".Jak zaznaczono, zespół nie będzie ponowne zbierał materiałów czy badał
przyczyn katastrofy Tu-154M. "Zespół otrzyma wsparcie
biurowo-organizacyjne Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przede
wszystkim Centrum Informacyjnego Rządu" - czytamy w komunikacie. Po
wejściu w życie zarządzenia mają zostać ustalone szczegóły techniczne
udzielanego wsparcia.


Będzie zespół smoleński. "Tusk stawia zadania piarowskie. Brońcie mnie, ja nie zawiniłem"

Będzie zespół smoleński. "Tusk stawia zadania piarowskie. Brońcie mnie, ja nie zawiniłem"

- Niepokoi mnie, że premier Tusk nie stawia zadań, by
wyjaśnić prawdę, poszerzyć raport Millera tylko stawia zadanie
piarowskie...
czytaj dalej »



Premier 10 kwietnia w Nigerii. "Niech tam jedzie, zostanie, już nie wraca"


Komisja Jerzego Millera wiele błędów popełniła i nie zdała egzaminu.
Choćby z tego powodu, że gdyby był to dobrze i wiarygodnie sporządzony
raport, to dzisiaj nie musiałby powstać jakikolwiek zespół. Pytanie, za
czyje pieniądze i na jakiej podstawie prawnej
- komentował Kownacki.

Z
kolei zdaniem Giertycha zespół ekspertów powstaje zbyt późno. - Te
brednie, które były powtarzane przez miesiące o zamachu, o mgle, o helu,
o trotylu - one już w pewnym sensie zadziałały, dotarły do
społeczeństwa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

123. cynglówa Kublikowa i "ekspert" TVN24 od 4 podejść


Hypki: Film ''Anatomia upadku'' wiarygodny jak filmy o UFO

- Ten film powstał po to, żeby zarobić. Dla telewizji liczy się
oglądalność. Kto wie, czy prezes Braun po fakcie nie powie, że choć
pokazali bzdury, obejrzało to kilka milionów ludzi i to jest sukces
finansowy, bo przy okazji udało się wyemitować drogie bloki reklamowe -
mówi Tomasz Hypki, wydawca magazynu ''Skrzydlata Polska'', sekretarz
Krajowej Rady Lotnictwa w rozmowie z Agnieszką Kublik


Po co w TVP smoleńskie wyznanie wiary w zamach?

Telewizja publiczna pokazując film o smoleńskim zamachu, tylko wzmoże smoleńską gorączkę. Po co?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

124. Rosjanin o katastrofie

Rosjanin o katastrofie smoleńskiej: Czego, wy, Polacy, wciąż od nas chcecie

Katastrofa smoleńska to dla Rosji kwestia zamknięta. Wszystko już
zostało wyjaśnione. U nas nie rozumieją, dlaczego Polacy wciąż do tego
wracają - mówi Fiodor Łukjanow, przewodniczący bliskiej Kremlowi Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej

Wacław Radziwinowicz: Jak pan ocenia dzisiejsze podejście Rosji do katastrofy smoleńskiej?


Fiodor Łukjanow*: Szczególnie wnikliwie się temu problemowi nie
przyglądam. Dla Rosji to kwestia zamknięta, wracanie do niej nie ma
sensu. Według Moskwy wszystko już zostało wyjaśnione. U nas nie
rozumieją, dlaczego Polacy wciąż do tego wracają, wychodzą z kolejnymi
żądaniami, nie rozumiemy, czego od nas chcą.

Ale
kiedy w Polsce pojawia się kolejna obłędna teoria o zamachu na samolot
przygotowanym wspólnie przez Donalda Tuska i Władimira Putina, sztucznej
mgle, helu nad lotniskiem, śladach dynamitu na wraku, media moskiewskie
robią wokół tego szum i mniej lub bardziej otwarcie natrząsają się z
"nieadekwatnych" Polaków.


- Przyzna pan, że te coraz to nowe teorie spiskowe poważnie nie wyglądają.

Dla nas postawa władz rosyjskich też nie
jest zrozumiała. Brak postępu w kwestii przekazania wraku samolotu
prezydenckiego drażni sporą część naszego społeczeństwa.


- Dostaniecie przecież ten wrak prędzej czy później.

Czemu nie prędzej?


- A po co się spieszyć? U nas rzeczywiście nie rozumieją
temperatury tego, co się u was dzieje, nastrojów społecznych. Przyjmują,
że skoro dla nas sprawa katastrofy smoleńskiej jest wyjaśniona i
zamknięta, to i inni powinni podchodzić do niej tak samo.

(..)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

125. cyrk na kółkach z wspomaganiem z kancelarii premiera


Specjalny dodatek "Gazety Wyborczej". - Na naszych oczach po
wielekroć powtarzane kłamstwo uzyskuje status "prawdy", ludowej
mądrości, że "pewnie coś jest na rzeczy". Nawet ci, którzy odrzucają
teorię zamachu, już się mylą, mówiąc o "poległych", a nie o "ofiarach"
fatalnego - ale jednak tylko wypadku komunikacyjnego (...). W obliczu
zbiorowej smoleńskiej neurozy obowiązkiem "Gazety Wyborczej" jest obrona
zdrowego rozsądku, wyjście z mgły i przypominanie o banalności przyczyn
tej tragedii. Winni to jesteśmy naszym czytelnikom i wszystkim, którzy
chcą znać kanon faktów - pisze Jarosław Kurski. 42 teksty o katastrofie
smoleńskiej w specjalnym dodatku do "Gazety Wyborczej".


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

126. hłe hłe, nikt tyle dobrego nie zrobił dla obrzydzenia Laska

jak cyngle z Czerskiej. SPASIBA KUBLIK! SPASIBA CZUCHNOWSKI !!

W obliczu zbiorowej
smoleńskiej neurozy obowiązkiem "Gazety Wyborczej" jest obrona zdrowego
rozsądku, wyjście z mgły i przypominanie o banalności przyczyn tej
tragedii

Anodina, Brzoza, Czarne
skrzynki, Dwie wizyty, Ekshumacje, Mgła, Trotyl... 42 teksty o
katastrofie smoleńskiej - przeczytaj obok. (Jeśli czytasz nas w wersji
mobilnej, teksty możesz znaleźć tu)

Dlaczego
znów piszecie o tej katastrofie? Dlaczego dajecie się wciągać w tę
absurdalną dyskusję? Jesteście takimi samymi obsesjonatami jak wyznawcy
religii smoleńskiej.

Taka może być reakcja części
czytelników na nasz specjalny dodatek o tamtej tragedii. Dlaczego więc
znów tyle miejsca poświęcamy objaśnianiu przyczyn dawno ustalonych przez
państwową komisję i wybitnych ekspertów?
Nawiedzona polityczna sekta pierze ludziom mózgi [KOMENTARZ]

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

127. Melak: Media rządowe robią


Melak: Media rządowe robią szum, aby odrócić uwagę od meritum

I na pewno nie chodzi o informowanie, ale o walkę ze wszystkim, co mogłoby zepsuć nastrój błogostanu związanego ze sprawnym śledztwem i współpracą polsko-rosyjską w wyjaśnianiu tragedii, co "sekta smoleńska" chce podważyć. O uaktywnieniu się z okazji trzeciej rocznicy tragedii takich mediów jak "Gazeta Wyborcza" rozmawiamy z Andrzejem Melakiem, bratem Stefana, który zginął 10/04.

STEFCZYK.INFO: Gdy obserwuje pan to wzmożenie informacyjne mediów takich jak „Gazeta Wyborcza” na temat katastrofy smoleńskiej w kontekście trzeciej rocznicy tragedii, to co pan sobie myśli?

Andrzej Melak: Grupa osób, która pamięta i myśli o Smoleńsku jest coraz większa. Myśli o tragedii z należytą powagą i uczestniczy w rocznicach, oraz miesięcznicach, a przy okazji obserwuje zachowanie tych, którzy robią wszystko, aby na każde nowe doświadczenie, na każdy zafałszowany dowód znaleźć „naukowe” potwierdzenie To oni w okolicach rocznicowych robią szum, aby w różny sposób – czy to przez agresję, czy to przez udawane współczucie odwrócić uwagę od meritum. To jest wynik wielkiej strategii.

Strona rządowa organizuje poświęcenie kamienia węgielnego pod pomnik smoleński, który ma powstać w Rosji. To taki rytuał już, bo pomnik miał byś zbudowany w tę rocznicę.

Gdyby nie ofiarność rodzin tych, którzy zginęli, to w Smoleńsku nie byłoby nic. Jak pamiętamy tam przez pół roku była tablica informująca o tragedii. Władze rosyjskie w pierwszą rocznicę ją zabrały stamtąd i na to miejsce umieściły informację nic nie mówiącą o celu delegacji prezydenta.

Działania takie, jak to zdemontowanie tablicy w 2011 r. przez Rosjan, jest jednak działaniem chybionym. Takich tablic na świecie i w Polsce jest już około czterech tysięcy. I wciąż powstają nowe.

Ugruntowuje się pogląd, że działania polskich władz i mediów z nimi współpracujących, nie są szczere. Wprost przeciwnie – są fałszywe i cyniczne.

Najlepszym przykładem jak działa państwo polskie przy obecnych rządach Platformy Obywatelskiej jest ostatnia kompromitacja związana z podpisaniem memorandum w sprawie budowy gazociągu Jamał 2, jak sobie tego życzy Kreml.

Wreszcie mogliśmy zobaczyć w telewizji prawdziwą twarz człowieka, który stanął przed problemem i nie miał kartki z napisanym przemówieniem. To jest mocarz intelektu! (śmiech) Pięknie mówi wtedy, gdy jest przygotowany. Nie lubię Leszka Millera, ale podobało mi się jak pięknie opisał Tuska – że zachowuje się jak zdradzony mąż, który o zdradzie dowiaduje się ostatni. Cała armia urzędników, służby specjalne, które mają służyć państwu polskiemu warte są mniej niż zeszłoroczny śnieg.

Grzegorz Schetyna powiedział dzisiaj, że pomnik ofiar katastrofy mógłby powstać w Warszawie ewentualnie wtedy, gdy zakończone zostanie śledztwo. Jak pan odbiera tę wypowiedź?

Łapią się wszelkich możliwych linek ratunkowych. No bo z drugiej strony, co mają mówić? Tak się czasami zastanawiam; co oni mają powiedzieć? Że państwo zdradziło tych, którzy zginęli w Smoleńsku? Że zdradziło ich o świcie, jak czytamy w poezji Zbigniewa Herberta? Ta wypowiedź Schetyny jest bardziej wymowna niż tysiące artykułów.

Tusk wydał polecenie, aby instytucjonalnie zwalczać „kłamstwa smoleńskie”. Co pan o niej sądzi?

A co tu można sądzić? Teraz łże-elity na łamach posłusznej prasy będę „naukowo” robić wodę z mózgu tym, którzy już zaczęli się odwracać od teorii MAK i od tego, że brzoza była przyczyną katastrofy. Będą przekonywać, że Rosjanie doskonale wykonali sekcje zwłok, że wrak jest dziś w takim stanie, w jakim go pierwotnie złożono. To będzie karmienie ludzi bredniami. Tylko tak to można ocenić.

ROZMAWIAŁ Sławomir Sieradzki
Mainstreamowe i życzliwe rządowi media dostały "gorączki smoleńskiej".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

128. Lasek juz działa z mediami

Ekspert rządowego zespołu smoleńskiego: Po drugiej stronie mamy zaplanowaną akcję dezinformacyjną
Po drugiej stronie mamy zaplanowaną akcję
dezinformacyjną - uważa szef PKBWL Maciej Lasek. Jak powiedział, jego
zespół ekspertów lotniczych ma liczyć do sześciu członków i ponad 20
współpracowników; cel - to objaśniać raport komisji Millera, prostować
nieprawdę i edukować.

KPRM poinformował, że prawdopodobnie jeszcze w
kwietniu zarządzeniem premiera Donalda Tuska zostanie powołany
zapowiadany przez pana zespół ekspertów lotniczych. Czy rozmawiał pan
ostatnio na temat zespołu z premierem lub kimś z jego otoczenia?


Rozmawiałem, choć nie z samym premierem. Póki nie ma zarządzenia
premiera, nie mogę mówić o szczegółach, ale niewykluczone, że taki
zespół w niedługim czasie, czyli w kwietniu, zostanie powołany.
Najważniejsze, że zbliżamy się do finału.



W rozmowie padła konkretna data rozpoczęcia działalności?

Nie, tylko że w kwietniu. Uważam, że termin rozpoczęcia prac nie powinien się zbiec z rocznicą katastrofy.
Po co właściwie będzie zespół?
To na pewno nie będzie zespół, który będzie badał katastrofę, ponieważ
to zostało zakończone. To będziemy powtarzali jak mantrę, póki nie
pojawią się nowe fakty, które mogłyby mieć wpływ na ustaloną przyczynę
wypadku lub zaleconą w raporcie profilaktykę. Nie będzie to też zespół,
który będzie recenzował pracę prokuratury. Zresztą spokojnie czekam na
wyniki jej prac.



Cele tego zespołu są trzy, takie same będą podstawowe działy naszej strony internetowej; zostały już przygotowane jej zręby.



Pierwszym celem jest objaśnianie w sposób przystępny niektórych
szczegółów zawartych w raporcie komisji Millera lub rozwijanie
niektórych treści, które zostały potraktowane w sposób zdawkowy, bo np.
nie miały wpływu na zasadnicze przyczyny katastrofy. Raport z badania
katastrofy nigdy nie jest pełny. Nie może zawierać wszystkich
informacji, które zostały zebrane, lecz tylko te niezbędne do określenia
przyczyn i zaleceń. Taki sposób pisania naraził komisję na zarzuty, że
niektórych zagadnień nie zbadała wystarczająco dokładnie.



Po drugie, będziemy prostować nieprawdziwe informacje pojawiające
się w mediach oraz odpowiadać na przesyłane pytania. Już teraz dostajemy
ich dużo, ale nie chcemy na nie odpowiadać, bo byłaby to odpowiedź
prywatnej osoby, a ktoś mógłby uznać, że to stanowisko komisji. Gdy
będziemy odpowiadać jako zespół, będzie to bardziej umocowane formalnie.



Po trzecie, edukacja. Trzeba np. wyjaśniać, że to, co się wydarzyło w
Smoleńsku, nie odbiega od najbardziej typowych wypadków w lotnictwie
komunikacyjnym.



Ten zespół będzie skierowany do tych, którzy są nieprzekonani lub
zdezorientowani. Nie wierzę, że przekonamy osoby, które wierzą w teorię o
zamachu, dwóch wybuchach itd. Nie trzeba przekonywać tych, którzy
zaakceptowali nasz raport, choć pewnie mają nam za złe, że nie dajemy im
argumentów do dyskusji.



Niektórzy mówią: nigdzie na świecie komisja nie tłumaczy się opinii
publicznej z tego, co zrobiła. Raport został przyjęty, nie ma nowych
faktów. To jest bardzo wygodne podejście, ale nie mamy komfortu
anonimowości. Po każdej rocznicy lub nowej informacji w mediach, ktoś
dzwoni, pisze maile.



Ile osób wejdzie w skład zespołu?

Trzon będzie mały, nie więcej niż pięć, sześć osób - przynajmniej
takie były założenia. Na razie nie mogę powiedzieć kto, nazwiska będą w
zarządzeniu. Natomiast będziemy wciągać w to współpracowników z
zewnątrz. Będą proszeni o przygotowanie różnego rodzaju opinii,
materiałów, filmów. Będzie to ponad 20 osób reprezentujących środowisko
naukowe, inżynierów, ekspertów lotniczych i specjalistyczne media.
Liczymy na współpracę z Centrum Informacyjnym Rządu. Formalne umocowanie
zespołu pozwoli nam odłączyć jego działalność od pracy w Państwowej
Komisji Badania Wypadków Lotniczych.



Czy pan był w Smoleńsku?

Nie.



To dlaczego akurat pan jest twarzą tego zespołu?

Już w lipcu 2011 r., gdy prezentowaliśmy raport, została
wyselekcjonowana grupa do komunikacji z mediami. Poza tym istnieją
przeszkody formalne - kolegom w mundurach jest trudniej się wypowiadać,
muszą uzyskiwać zgodę przełożonych, to ich bardzo mocno ogranicza.



Włożyliśmy dużo pracy w ten raport. Boli nas to, że nasze ustalenia
są publicznie podważane. W porozumieniu z naszymi kolegami z wojska
stwierdziliśmy, że coś trzeba z tym zrobić. Nam, cywilom, jest łatwiej.



Czy to oznacza, że w zespole nie będzie wojskowych?

Nie mogę tego jeszcze powiedzieć, póki nie zostanie wydane zarządzenie. Natomiast wśród współpracowników zespołu są wojskowi.



Początkowo zapowiadał pan, że zespół powstanie w styczniu. Teraz mówi się, że prawdopodobnie jeszcze w kwietniu.

Z jednej strony, jest to czas stracony. Zaczęliśmy się też
zastanawiać, czy wchodząc w polemikę z parlamentarnym zespołem, którym
kieruje pan poseł Antoni Macierewicz, w pewnym sensie im nie pomagamy.
Jednak skoro powiedzieliśmy A, to trzeba powiedzieć B. Nie można się
wycofać. Na dłuższą metę potrzebna jest strategia informowania, nie może
to być wyłącznie reakcja na działania drugiej strony.



We wtorek premier nazwał pana pułkownikiem.

Określenie to podchwyciły prawicowe media i politycy. Kiedyś pan
poseł Antoni Macierewicz nazwał mnie generałem. Teraz czuję się
zdegradowany. A na poważnie: jestem szeregowcem, odbyłem przeszkolenie w
trakcie studiów. Byłem i jestem cywilem.



Czego jeszcze nie wiemy o tej katastrofie? Czego by chciał pan się dowiedzieć?

To jest dobre pytanie. Może: dlaczego, mimo że dowódca załogi
powiedział "ustawiamy 100 metrów", na radiowysokościomierzu alarm był
ustawiony na 63 metry i rzeczywiście dał sygnał na tym pułapie? Dlaczego
powiedzieli coś innego, niż zostało wykonane? Raczej nie była to
pomyłka. Myślę, że wynikało to z przeważającego doświadczenia w
podejściach na lotniskach z ILS, gdzie wysokość decyzji to 70 metrów, a
nie 100. Albo co widział kontroler na ekranie radiolokatora w trakcie
podejść wszystkich samolotów 10 kwietnia? Według oświadczenia strony
rosyjskiej zapis wideo, który powinien to rejestrować, z przyczyn
technicznych się nie zachował.



Dlaczego pana zdaniem sondaże pokazują, że tak wielu Polaków albo wierzy w zamach, albo jest zdezorientowanych?

Nie można na to pytanie prosto odpowiedzieć. Może chodzi o
wieloletnią nieufność wobec władzy. Na pewno nie bez znaczenia jest
miejsce katastrofy. Musimy też pamiętać, że wpisała się ona w konflikt
między PiS a PO - on przecież nie narodził się 10 kwietnia 2010 r.
Uważam, że katastrofa była katalizatorem tego sporu politycznego.



Poza tym, ludzie nie chcą uwierzyć w to, że nie byliśmy w stanie
zapewnić bezpiecznego transportu najważniejszym osobom w państwie, a w
raporcie napisaliśmy, że przyczyny nie zaczęły się dzień przed
wypadkiem. Pokazaliśmy, że to była pełzająca katastrofa. Przez lata
łamano bariery na różnych poziomach - brakowało kontroli, właściwych
szkoleń, były błędy w instrukcjach, nie było monitorowania pracy załogi,
10 kwietnia doszła kiepska pogoda. Na końcu jest pilot - człowiek,
który jak wszyscy popełnia błędy. On zostaje sam z tym wszystkim, a
najgorsze jest, że społeczeństwo po każdej katastrofie pyta, kto był
winien i nie jest w stanie zrozumieć, że winien nie był pan Iksiński czy
Igrekowski, lecz system i wieloletnie zaniedbania.



Raport jest trudny w odbiorze, a treści w nim zawartych przez
półtora roku nie przypominano w mediach. Nasze próby komunikowania się
ze społeczeństwem były dalekie od profesjonalizmu, a z drugiej strony, mamy do czynienia
z dobrze zaplanowaną akcją dezinformacyjną - takie jest moje zdanie.
Wśród ekspertów zespołu parlamentarnego jest m.in. konstruktor,
specjalista od wypadków lotniczych, specjalista od modelowania. Problem w
tym, że w każdym środowisku znajdą się ludzie, którzy odrzucając fakty,
zaangażują się w polityczny spór.



Prof. Wiesław Binienda pokazywał w swojej prezentacji np., że drzewo
wbija się w skrzydło na bardzo małą głębokość, a potem jest przecinane.
Tymczasem znane są co najmniej dwa raporty z badań kolizji samolotów o
podobnej masie z podobnymi przeszkodami w wyniku których skrzydła były
niszczone.



Inny przykład. Katastrofa lotu Gol Transportes Aereos 1907 z
września 2006 r. w Brazylii. W powietrzu zahaczyły o siebie embraer
legacy 600 i boeing 737-800 lecące z przeciwnych kierunków. Winglet,
czyli kawałek cienkiej pionowej powierzchni na końcu skrzydła embraera,
odciął prawie pół skrzydła boeinga - samolot wpadł w spiralę, rozpadł
się jeszcze w powietrzu, wszyscy zginęli. Załoga embraera poczuła
szarpnięcie i drobne problemy ze sterowaniem. Wylądowała na lotnisku
zapasowym, dopiero na ziemi zobaczyli, że mają odcięty winglet i kawałek
usterzenia poziomego.



Oczywiście samoloty zderzyły się na przeciwnych kursach, ale
element, który spowodował destrukcję, był dużo, dużo słabszy niż brzoza
ze Smoleńska - kawałek litego drewna o średnicy ok. 50 cm.



A dlaczego część społeczeństwa wierzy w teorie głoszone przez zespół parlamentarny?

Myślę, że to kwestia siły przekonywania, charyzmy przewodniczącego.
Pan poseł Antoni Macierewicz jest mistrzem słowa. Mówi z przekonaniem, z
pasją, dość prostym językiem, łatwym do przyjęcia. I znów: trudno
spokojnie przyjąć do wiadomości, że nie potrafiliśmy bezpiecznie
przewieźć najważniejszych osób w państwie. Sam nie mogłem uwierzyć.



Raport z lipca 2011 r. jest wciąż aktualny? Jakie są w nim niedoróbki?

W tym zakresie, który jest istotny, raport jest aktualny.



A niedoróbki? Czy istotny jest np. pomiar wysokości brzozy w miejscu
zderzenia? (w raporcie podano, że było to 5,1 m od ziemi, według
prokuratury - ok. 6,66 m - przyp. PAP). Czy istotne jest, że samolot
znalazł się na wysokości 1,1 m czy 2,6 m względem pasa startowego, skoro
jeżeli nie zamierzał lądować, to powinien być na wysokości 100 metrów, a
jeżeli zamierzał wylądować - ponad 50 metrów? Brzoza nie była przyczyną
wypadku, tylko skutkiem. Przyczyną było zejście poniżej minimalnej
wysokości zniżania i niereagowanie na komendy TAWS. To, że samolot
znalazł się na małej wysokości, było udokumentowane innymi śladami na
ziemi - i przed brzozą i za nią.



Sprawa obecności osób trzecich w kokpicie. Instytut Sehna
(przygotował ekspertyzę fonoskopijną dla prokuratury - red.)
potwierdził, że w kabinie była więcej niż jedna obca osoba. Mówienie, że
to nagrane głosy z korytarzyka lub saloniku prezydenckiego, kiedy nie
jesteśmy w stanie dosłyszeć głosów załogi rejestrowanych przez te same
mikrofony, może świadczyć tylko o złej woli wypowiadających takie
opinie.



Czy w tym zakresie powinniśmy zmienić coś w raporcie? Stwierdzenie o
presji pośredniej jest w części dotyczącej analizy psychologicznej. W
najważniejszej - trzeciej - części raportu, gdzie zawarte są wnioski,
nie ma słowa o presji, a było to nam wielokrotnie przypisywane. Taki
zapis był tylko w raporcie MAK.



Raport to nie jest doskonałe dzieło, zarówno pod względem językowym,
jak i rozłożenia akcentów, ale z perspektywy czasu nie pojawiło się nic
nowego, co by kazało zbadać jeszcze raz ten wypadek.



Co pan myśli o postulatach, by z materiałów komisji odtajnić jak
najwięcej, pozostawić niejawnym tylko rzeczy istotne dla bezpieczeństwa
kraju lub przykre dla rodzin ofiar?

Na to pytanie też nie można prosto odpowiedzieć. Badanie
wypadków lotniczych jest objęte szczególną ochroną, by ludzie mówili
prawdę, wiedząc, że gwarantujemy im pełną ochronę, bo mamy naprawić
system. W śledztwie prokuratury podejrzani mogą odmówić składania zeznań
lub nawet kłamać w swojej obronie. Jeśli upublicznimy coś, stracimy
zaufanie środowiska lotniczego. Z drugiej strony, nie upubliczniając
pewnych dowodów, zabieramy sobie oręż i oddajemy pole naszym oponentom.
Nie wiem, które rozwiązanie jest lepsze. W środowisku osób badających
katastrofy lotnicze regularnie o tym dyskutujemy.



Ale materiały komisji to nie tylko zeznania.

Zapis rejestratora parametrów lotu i zdjęcia nie podlegają szczególnej ochronie zgodnie z prawem lotniczym.



Nie można tego wrzucić do internetu?

W prawie lotniczym jest zapis, że te materiały mogą być
wykorzystane tylko na potrzeby profilaktyki bezpieczeństwa lotów. Jeżeli
by przyjąć, że utrata wiarygodności przez komisję badającą wypadki
lotnicze jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa, bo jej zalecenia
profilaktyczne przy następnych wypadkach mogą mieć problemy z dotarciem
do świadomości lotników, to być może jest to argument za upublicznieniem
"niewrażliwych", typowo technicznych danych.



8 kwietnia TVP wyemituje dwa filmy o katastrofie smoleńskiej: "Katastrofa w przestworzach - śmierć prezydenta" zrealizowany na zlecenie National Geographic oraz film Anity Gargas "Anatomia upadku". Co pan o tym sądzi?

Nie mnie to recenzować, aczkolwiek szkoda, że filmu o katastrofie nie zrobiła Telewizja Polska.





Maciej Lasek - przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych, która zajmuje się zdarzeniami w lotnictwie cywilnym. W
polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską był zastępcą
przewodniczącego podkomisji lotniczej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

129. Płk Łukaszewicz

Przypuszczam, że 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku w Smoleńsku niesprawny
był system radiolokacyjnego podejścia do lądowania. Powinny to wyjaśnić
odpowiednie organy śledcze

Jak Pan tłumaczy fakt, że członkowie byłej komisji Jerzego Millera
tak słabo angażują się w tłumaczenie zawiłości związanych z tragedią z
10 kwietnia?


Celem prac komisji Millera było ustalenie przyczyn i okoliczności
katastrofy lotniczej na potrzeby wykluczenia podobnych zdarzeń w
przyszłości, a nie ustalenia odpowiedzialności poszczególnych osób za
jej powstanie. Badanie katastrof lotniczych odbywa się w zaciszu
laboratoriów, a nie w świetle jupiterów. Praca zespołu kończy się z
chwilą opublikowania raportu i wydania zaleceń profilaktycznych i
komisja nie ma prawnego obowiązku prowadzenia kampanii informacyjnej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

130. Marek Król o smoleńskim

Marek Król o smoleńskim dodatku "Wyborczej": "Przypomniał mi teksty w „Trybunie Ludu” mające dać odpór jakimś wrogom"

Tylko u nas

"Te sformułowania „sekta smoleńska”, „religia smoleńska” są
wytwarzane przez – ja ją tak nazywam – postsowiecką formację
propagandową. Włosy dęba mi stają, jak takie coś widzę."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

131. Dr inż. Bogdan Gajewski:

Dr
inż. Bogdan Gajewski: "Jestem zdumiony wypowiedziami Sikorskiego. Gdyby
wrak wrócił do Polski, można by dokonać chociaż częściowej
rekonstrukcji samolotu"

"Na ostatnim posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. katastrofy
smoleńskiej, którego jestem ekspertem, nazwałem zachowanie komisji
Millera w tej sprawie „nieetycznym”. Jest to, niestety, najuprzejmiejsze
słowo, jakiego można by użyć, komentując to, co zrobili członkowie
rządowej komisji."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

132. "Raport GW o Smoleńsku wart

"Raport GW o Smoleńsku wart jest tyle samo co raport komisji Millera i został podobnie oraz w tym samym celu przyrządzony

I to nie jest komplement.

HASŁA O TAKIM "ZABEZPIECZANIU" WRAKU
PRZEZ ROSJAN JUŻ KILKADZIESIĄT GODZIN PO TRAGEDII TEŻ NIE MA W RAPORCIE
WYBORCZEJ. Fot. wPolityce.pl

Z dodatku "Gazety Wyborczej" zatytułowanego buńczucznie
"Wyjście z mgły. Prawda o katastrofie smoleńskiej" tak naprawdę zapada w
pamięć ostatnie zdanie dotyczące sejmowego zespołu Antoniego
Macierewicza:

Nie wiadomo, ile dotychczas pieniędzy dotychczas wydano na ich analizy i podróże.

Sugestia jasna: rajskie sobie życie chłopcy urządzili, po świecie
fruwają, za nasze panie, za nasze. Jakże to małe i żałosne w kontekście
narodowej tragedii, ale w całkowitej zgodzie z całym przekazem
"Wyborczej" w sprawie Smoleńska. Jeśli precyzyjnie odczytywać linię GW
to już tydzień po tragedii każdy wydany grosz był zmarnowany, a każda
łza niepotrzebna. Wszak wszystko nam powiedzieli Rosjanie, a resztę
dodał TVN.

Zdanie to doskonale podsumowuje cały dodatek, który ułożono w postaci
haseł. Jak na coś w rodzaju raportu mającego wyjawić "prawdę" to
zaskakująca sekwencja. Oddelegowani do tego niewdzięcznego zadania
aktywiści dziennikarscy nie podejmują nawet próby ułożenia całości. To
można zrozumieć - wersja rządowa jest tak pełna dziur i fałszów, że
można jej bronić tylko w kawałkach. Za to wyjątkowo nieetycznie, z
punktu widzenia dziennikarskiego, ułatwiają sobie pracę tanimi
sztuczkami. Sprowadzają wszelkie wątpliwości do absurdu, np.
stwierdzając, że

Informacja o żyjących po katastrofie rannych - jak ta o wybuchach na
pokładzie - jest dziś w kręgach PiS i prawicowych mediów obowiązująca.

Mamy tu charakterystyczne dla tego dodatku złożenie wiarygodnej,
właściwie udowodnionej już, tezy o wybuchach z hipotezą o tym iż
niektórzy mogli przeżyć. Uznawanie ich za równorzędne i co więcej
"obowiązujące" (u nas nie ma biura prasowego, które dyktuje nam co
pisać) jest manipulacją. Podobnie jak ustawianie na równi z poważnymi
badaniami teorii helowej, której nikt poważnie nie podnosił.

Z kolei kompromitacje oficjalnej komisji uznają lekką ręką za różnice
zdań bądź pomyłki. W sprawie obecności w kokpicie generała Andrzeja
Błasika manipulują już na całego, ograniczając rzecz do wątku wywierania
przez niego "presji" na pilotów.

Kiedy bowiem muszą przyznać, że generała Błasika nie było w kokpicie,
wbrew twierdzeniom raportu Millera, to gładko dodają, że ktoś inny
musiał być i "zasada sterylności kokpitu została złamana". A przecież spór o obecność generała Błasika miał fundamentalne znaczenie dla wiarygodności raportu Millera. W
wersji makowsko-millerowskiej miał on bowiem jako jedyny właściwie
podawać wysokość na jakiej znajduje się maszyna. Dziś wiemy, że m.in.
słowa podające prawidłową wysokość, wcześniej przypisywane gen.
Błasikowi, wypowiadał II pilot Robert Grzywna. Załoga znała więc dobrze
wysokość na jakiej się znajduje, nie ma mowy o pomyłce. A to właśnie
twierdził raport Millera. Na stronie 226 czytamy:

 

Z analizy zapisu rejestratora MARS-BM dokonanej przez Komisję wynika,
że obecny w kabinie załogi w trakcie podejścia końcowego Dowódca Sił
Powietrznych trzykrotnie przekazał swoje obserwacje odnoszące się do
wskazań wysokościomierza barometrycznego ustawionego na wartość QFE 745
mmHg.

Świadczą o tym jego wypowiedzi komentujące wysokość, wypowiadane przed reakcją
nawigatora na te same wysokości (...)

Przytoczone fakty potwierdzają, że nawigator oraz pozostali członkowie załogi nie korzystali z wysokościomierzy barometrycznych,
wskazujących wysokość w odniesieniu do poziomu lotniska. Zdaniem
Komisji, wypowiedzi Dowódcy Sił Powietrznych ograniczyły się jedynie do
podawania wysokości lotu odczytanych z wysokościomierza barometrycznego.

Ten jeden fakt, ta jedna nieprawda powoduje iż cały raport Millera należy wyrzucić do kosza.

O tym jednak w "raporcie" GW ani słowa, choć kiedy było trzeba trąbiono o tym bez przerwy:

Ile jest warte dziennikarskie opracowanie w którym ważny dowód na
nieprawdziwość zasadniczego twierdzenia oficjalnego raportu (o rzekomych
błędach załogi) jest po prostu pomijany? Możemy zatem spokojnie
stwierdzić, że "raport Wyborczej" wart jest dokładnie tyle samo co
raport komisji Millera, został sporządzony w podobny sposób i podobnym
celu. I to nie jest komplement.

Nie ma tu miejsca by opisać wszystkie zaniechania dodatku GW - bo
większość kompromitacji śledztwa rosyjsko-polskiego jest po prostu
pomijana. Od pogardliwie zostawionych w czaszce ofiar rosyjskich
rękawiczek sekcyjnych po świadome niszczenie terenu katastrofy.

Lektura tego dodatku niesie jednak także korzyści. Pokazuje jak
bardzo zdenerwowani i świadomi własnej kompromitacji są ludzie
zaangażowani w promowanie rządowej bajeczki o smoleńskiej katastrofie,
którą wyjaśniono z braćmi Rosjanami i z której wyrośnie pojednanie z
Moskwą. Ta piramida kłamstw rozpada się pod własnym ciężarem. Nie trzeba
dziś żadnej finezji by to wykazać. Wystarczy, jak zrobiła to Anita
Gargas w filmie "Anatomia upadku" cytować ich samych:

I to rozwiązuje też kolejną zagadkę: skąd ten wybuch wściekłości na
wieść o planowanej na 8 kwietnia (wieczór) emisji tego filmu w TVP.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

133. WPROST


Dzieci smoleńskie. Czas nie leczy ran
Artykuł dostępny po wysłaniu SMS lub płatności kartąznakitYetiPay
To już trzeci
kwiecień bez nich. Kiedy rozbił się samolot, dzieciom Krzysztofa Putry,
Macieja Płażyńskiego i Tomasza Merty runął świat. Dla nich to prywatna
trauma. Dla innych katastrofa narodowa. żałoba po ich ojcach chyba nigdy
się nie skończy.
20
Przekuć ból w działanie
Artykuł dostępny po wysłaniu SMS lub płatności kartąznakitYetiPay
Jest taki jak
jego ojciec ćwierć wieku temu. Wysoki, spokojny, opanowany. Waży każde
słowo. Jakub Płażyński nie ulega emocjom. Jeszcze rok temu tego
nie potrafił.
22
Straciłyśmy przyjaciela
Artykuł dostępny po wysłaniu SMS lub płatności kartąznakitYetiPay
Kiedyś beształam
córkę słowami: „Tata się w grobie przewraca”. Odpowiedziała mi: „Żebyśmy
tylko wiedziały, w którym” – mówi Magdalena Merta, jedna z wdów
smoleńskich.
24
Klich: Zamach to bzdura
Artykuł dostępny po wysłaniu SMS lub płatności kartąznakitYetiPay
Rosjanie kłamali
w śledztwie, by ukryć swoją odpowiedzialność za katastrofę smoleńską.
Opóźniali nasze prace. Interweniowałem u ministra Tomasza Arabskiego.
Bez skutku – mówi Edmund Klich, pierwszy przewodniczący komisji
badającej przyczyny katastrofy prezydenckiego Tu-154.
30
Caryca katastrof
Artykuł dostępny po wysłaniu SMS lub płatności kartąznakitYetiPay
Tatiana Anodina
uchodzi za jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Rosji. Od 22 lat
niepodzielnie rządzi Międzypaństwowym Komitetem Lotniczym, a raport
z katastrofy smoleńskiej jeszcze umocnił jej pozycję.

Numer: 15/2013 (1572)


okładka

Oko na zbrodnię

Jak Antoni Macierewicz zrobił zamach z katastrofy



  • Manifestacja smoleńska w Warszawie (fot. PAP/Tomasz Gzell)

    PiS, czyli zamachowcy na tropie

    Jeśli wierzyć politykom PiS, to kara za Smoleńsk będzie surowa. Żaden tam Trybunał Stanu. Normalne wyroki, z odsiadkami.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

134. mlody Komorowski od pielgrzymek z Dereszem i Dziadzią

totalna kompromitacja. Córka Wassermana pokazała jak zwykle klasę . To trzeba w całości odsłuchac, aby zobaczyć różnicę kultur.



"10 kwietnia spędzę w ciszy i spokoju". Rodziny smoleńskie podzielone ws. obchodów

"10 kwietnia spędzę w ciszy i spokoju". Rodziny smoleńskie podzielone ws. obchodów

- Chcę wiedzieć jak zginął mój ojciec, ale nie będę na
siłę podważał wszystkiego w sprawie katastrofy - mówił w "Kropce nad
i"...
czytaj dalej »


Z kolei Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna, który
także zginął w katastrofie pod Smoleńskiem, zapowiedziała, że 10
kwietnia będzie na Krakowskim Przedmieściu.

- Nie rozumiem dlaczego niektórzy odbierają nam prawo do oddawania hołdu prezydentowi i innym poległym - powiedziała.

"Więcej pytań niż odpowiedzi"

Goście "Kropki nad i" zgodzili się co do tego, że w całej sprawie jest wiele niewiadomych.

-
Ja dzisiaj nadal nie wiem co było przyczyną tej katastrofy i jak do
niej doszło i mam niestety więcej pytań niż odpowiedzi - mówiła
Wassermann.

Maciej Komorowski dodał, że mimo wielu znaków
zapytania, w przeciwieństwie do Wassermann, wierzy w raport opracowany
przez Jerzego Millera. - Dla mnie przyczyny, które zostały w nim podane
brzmią wiarygodnie - przyznał Komorowski.

Jak dodał, "problem,
który mamy polega na tym, że społeczeństwo nie do końca rozumie ten
dokument". - Ten raport jest bardzo skomplikowany, ludzie znają tylko
niektóre jego fragmenty. Myślę, że jest to dobry moment, by państwo
uruchomiło specjalną komisję, która to będzie ludziom tłumaczyła -
stwierdził, odnosząc się w ten sposób do zapowiedzi utworzenia
wspieranego przez premiera zespołu, który zajmie się wyjaśnianiem opinii
publicznej materiałów dotyczących katastrofy. Jednocześnie dodał, że
dzieje się to zbyt późno.

Polemizowała z nim Małgorzata Wasserman. - Jak możemy odpowiadać dzisiaj
na pytanie co tam się wydarzyło, jeżeli cały czas są wykonywane
badania wraku - pytała.

- Ja nie wiem czy to był zamach -
stwierdziła i dodała, że "wszystko wskazuje na to, że na pewno nie było
ta przyczyna, którą ustaliła komisja Millera" - Te ustalenia poparte są
nijakimi dowodami - powiedziała.

- Czy my to nazwiemy "wybuch",
"zamach", czy cokolwiek innego, to nikt nie formułuje tez, kto do tego
doprowadził i jak do tego doszło - mówiła Wassermann.

Komorowski
przyznał, że chce wiedzieć jak zginął jego ojciec, ale jednocześnie
dodał, że nie będzie "na siłę podważał wszystkiego w sprawie
katastrofy." - Powinniśmy poczekać na wyniki śledztwa prokuratury -
powiedział.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

135. Po filmie NG. Prof. Rońda:

Po
filmie NG. Prof. Rońda: Samolot nigdy nie zszedł poniżej 100 m. Mam
dokument z Rosji. Od kogo? Nie mogę powiedzieć [STUDIO TVP]


Po filmie NG. Prof. Rońda: Samolot nigdy nie zszedł poniżej 100 m. Mam dokument z Rosji. Od kogo? Nie mogę powiedzieć [STUDIO TVP]

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

136. Czerska - ostry dyżur

avatar użytkownika Maryla

137. Klich dla Głosu Rosji-wsio w pariadkie!

Komentator "Głosu Rosji" Leonid Sigan rozmawiał przez telefon z Edmundem Klichem – doktorem nauk wojskowych, byłym szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, akredytowanym przedstawicielem Polski przy mieszanej komisji rosyjsko-polskiej.

Panie pułkowniku, w drugą rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem wywiad udzielony przez Pana został opublikowany pod tytułem „Moja czarna skrzynka” – w tej publikacji nie było żadnych złudzeń dotyczących przyczyn tragedii.

Rzeczywiście, pisałem o tym także w innej książce „Bezpieczeństwo lotów”.

Prosiłbym Pana o przypomnienie naszym słuchaczom głównej przyczyny tej katastrofy lotniczej.

Edmund Klich: Według mojego przekonania, było ich kilka i nie sposób wyodrębnić wśród nich jakiejkolwiek przyczyny podstawowej - wszystkie były bardzo ważne. Dotyczyło to niezgodności działań lotników i kontrolerów lotów lotniska - to są dwie pryncypialne przyczyny katastrofy lotniczej. Obie strony mogły zapobiec tej katastrofie, gdyby działały w ścisłej zgodzie z surowymi przepisami i nie obawiały się presji od zewnątrz.

Panie pułkowniku, Pan był w Moskwie w czasie najbardziej krytycznym – natychmiast po katastrofie. Jak Pan ocenia postawę Rosjan – zwykłych obywateli oraz, rzecz jasna, fachowców, wobec tej tragedii?

Byłem świadkiem szczerego współczucia i żalu ze strony zwykłych obywateli, co dotyczy specjalistów, to najpierw wynikła między nami bardzo dobra współpraca, która, niestety, później zanikła.

Eksperci komisji parlamentarnej Antoniego Macierewicza wysunęli własne wersje katastrofy. Jakie jest Pana zdanie – jako eksperta i pilota – w tej sprawie?

To są wersje niewiarygodne. W tej komisji nie ma specjalistów w zakresie badań katastrof, a także specjalistów od spraw lotnictwa. Do jej składu należą sami tylko pracownicy naukowi z różnych dziedzin i ich wypowiedzi, według mnie, nie zasługują na uwagę, nie są one uzasadnione.

Wyciągam więc wniosek, że dla Pana ten problem jest jasny.

Tak, to prawda. Zakładam, że raport komisji Millera w sposób wystarczająco trafny ujawnia przyczyny, chociaż, moim zdaniem, jest on nieco powierzchowny, i nie nawiązuje do niektórych problemów systemowych.

http://polish.ruvr.ru/2013_04_08/Przyczyna-katastrofy-pod-Smolenskiem-oc...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

138. Dyskusja naukowców przed

Dyskusja
naukowców przed emisją filmów. Prof. Rońda: Nie przyjęliście państwo
naszego zaproszenia. Prof. Artymowicz: Trzeba by zorganizować prawdziwą
konferencję naukową

"Polakom się wydaje, że jedynie dwa wywiady są zaangażowane w
katastrofę: polski i rosyjski. Dzisiaj informację kupuje się na rynku." -
przekonywał prof. Rońda.

Ponad połowa pytanych w sondażu TNS dla "Wiadomości" TVP: wciąż nie znamy przyczyn tragedii smoleńskiej

Dziś TVP na swojej antenie pokazuje dwa głośne filmy przedstawiające
katastrofę smoleńską. Jak ankietowani oceniają tę decyzję?

Magdalena
Merta: „Nas się nie kupi żadnymi pieniędzmi.” Tuż przed rocznicą
tragedii rząd epatuje odszkodowaniami dla rodzin ofiar. NASZ WYWIAD

Tylko u nas

„Ogromnym bólem dla nas jest to, że rząd odrzucił propozycję Polskiej
Izby Pogrzebowej, która chciała za darmo, w solidarności z rodzinami,
pochować naszych bliskich. Najwidoczniej musiał jednak zarobić na tym
jakiś koleś.”

Macierewicz
pozwie Michnika za informacje o finansowaniu ekspertów. Naukowcy
współpracujący z zespołem chcą spotkania z premierem

"Jako członek zespołu parlamentarnego wykonałem pewne analizy, które
mogą panu pomóc w wyjaśnieniu okoliczności katastrofy. Jestem gotów
spotkać się z panem lub osobami reprezentującymi pana w sprawach
technicznych do dyskusji nad kwestiami wymagającymi wyjaśnienia" - piszą
do Donalda Tuska prof. Binienda, prof. Nowaczyk i dr Berczyński.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

139. Po wyemitowaniu dwóch filmów

Po wyemitowaniu dwóch filmów poświęconych katastrofie smoleńskiej ("Śmierć prezydenta" oraz "Anatomia upadku") w studiu TVP 1 odbyła się interesująca debata. W dyskusji wzięli udział prof. Michał Kleiber, prof. Ireneusz Krzemiński, a także Michał Karnowski ("Sieci"), Paweł Lisicki ("Do Rzeczy"), Paweł Wroński ("Gazeta Wyborcza") oraz Andrzej Stankiewicz ("Rzeczpospolita").

Czy Pan jako naukowiec, prezes PAN, nie czuje się sfrustrowany sytuacją, że miliony Polaków opierają się na wierze jednego lub drugiego naukowca?

- rozpoczął dyskusję Piotr Kraśko.

Prof. Kleiber z Polskiej Akademii Nauk odpowiadał:

Jestem przerażony całokształtem sytuacji. Zacznę od jednozdaniowego wyrażenia współczucia dla rodzin ofiar katastrofy. W tych dniach mamy obowiązek przekazać nasze współczucie. Nie mogę od tego nie zacząć.

Mamy bardzo głęboki problem, który przenosi się na debaty naukowe. Głębia tego problemu jest większa niż nam się wydaje; nawiązuje do historycznych podziałów, które istnieją w polskim społeczeństwie. (...) Część z tego konfliktu przenosi się na nasz dzisiejszy problem, a katastrofa jeszcze bardziej uwidoczniła ten spór w stopniu, który jest przerażający. Uczeni to są ludzie, którzy żyją w społeczeństwie i ich obiektywny sposób myślenia jest problematyczny. Nie ma innego wyjścia jak rozmawiać merytorycznie; jestem za tym, by eksperci się spotkali, bez udziału polityków spotkali się i spróbowali ze sobą rozmawiać

- mówił prof. Kleiber.

Z tym poglądem nie zgodził się z kolei prof. Ireneusz Krzemiński

Ale komisja Millera to byli wybitni specjaliści pochodzący z różnych orientacji, poglądów. To wybitni polscy specjaliści! Nie widzę żadnego powodu, by ktoś mógł podważyć to stanowisko! Zacząłbym od tego, że katastrofą stało się to, że w sposób polityczny, perfidny i cyniczny wykorzystało się ją do dramatycznego podziału Polski i Polaków, do zakwestionowania demokratycznych władz i wyborów. Mam tu zestawienia haseł i transparentów w trakcie manifestacji organizowanych przez PiS. Nasza historia jest o tyle dramatyczna, że w pewnych sytuacjach Polacy potrafią współdziałać, po czym zarzynają się nawzajem. To jest właśnie ta sytuacja, ona rozbija zaufanie do państwa i jest w prostej linii rozwinięciem wersji pisowskiej tylko w nowej wersji

- irytował się Krzemiński.

Paweł Lisicki z tygodnika "Do Rzeczy" próbował tonować nastroje, zwracając uwagę na błędy popełnione przez komisję Millera:

Gdyby to było tak, że reakcja i dyskusja wzięła się znikąd, to miałby Pan pewnie rację. Ale jest ona pochodną kilku podstawowych błędów komisji Millera. To te błędy sprawiły, że argumenty są tak ważne - na przykład prosta kwestia obecności gen. Błasika w kokpicie, która w późniejszych badaniach została podważona. Inna kwestia - jak odbywał się wybór procedury co do prawnego badania katastrofy

- oceniał Lisicki.

Następnie głos zabrał Michał Karnowski z "Sieci". Zwrócił uwagę na wiele nieścisłości i przekłamań, z jakimi mieliśmy do czynienia w posmoleńskiej debacie i śledztwie:

Czy naukowcy są w stanie siąść nad wspólnymi danymi? Myślę, że w filmie Anity Gargas - który jest częścią fantastycznej reporterskiej roboty - zostało pokazane, że te dane zostały zniszczone spychaczami, wyłamane łomami, którymi działali Rosjanie i tych danych nie będzie. Polski rząd nie zwrócił się do Amerykanów i NATO o dane, które posiadają. Nie było oficjalnej prośby w tej sprawie. Komisja Millera zachowywała się jakby byli przygodnymi facetami. Edmund Klich sam przyznaje, że opiera się na tym, co dali mu Rosjanie, on zachowywał się bardzo dziwnie, na przykład rejestrując wszystkie swoje rozmowy z politykami... Mamy poważne powody, by wątpić w efekty prac komisji Millera. Nie mamy do niej zaufania. Nie ma zgody co do wniosków ogólnych. (...) W cywilizowanym świecie takie katastrofy bada się poprzez zbadanie wraku. Przypomnijmy sobie Lockerbie. Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że to był zamach

- mówił Karnowski.

Na słowa dziennikarza "Sieci" zirytował się Paweł Wroński:

Zwróćmy uwagę, że redaktor Karnowski zaczął używać słowa "my". Oglądaliśmy świetny, propagandowy film redaktor Gargas. Chodzi o to, by stworzyć pewnego wehikułu politycznego, na którym da się doprowadzić pewną ekipę do władzy. Jeśli zadajemy pytanie o to, czy naukowcy spotkają się i zaczną rozmawiać - to odpowiedź jest nie. Te teorie ewoluują. Na początku była teoria o dobijaniu rannych, sztucznej mgle, bombie termobarycznej, teraz są punktowe wybuchy...

- kpił dziennikarz "Gazety Wyborczej".

Nigdy poważnie nie były formułowane takie tezy

- ripostował publicysta wPolityce.pl.

Andrzej Stankiewicz z "Rzeczpospolitej" mówił o tym, że przyczyną dzisiejszych kontrowersji jest działanie instytucji państwowych:

Mam pretensje do organów państwa, dlatego, że nie może być tak, że komisja Millera i prokuratura mają w kilku kwestiach odrębne zdania, jak choćby w przykładzie obecności gen. Błasika, śladów materiałów wybuchowych. Obywatel nie może dostawać sprzecznych komunikatów ze strony państwa. Komisja Millera w pewnych sformułowaniach poszła za daleko albo popełniła błędy

- oceniał Stankiewicz.

Michał Karnowski dodawał:

Jeżeli obserwujemy, jak potraktowano dowody, to jak można poważnie debatować? Komisja Millera i prokuratura dysponują całym aparatem państwowym. Zespół Macierewicza i dziennikarze nie mają, zresztą nikt nie ma aspiracji do tego, by uważać śledztwo za skończoną sprawę. To realizowana z najlepszą wolą misja publiczna, w której stara się dotrzeć do prawdy

- oceniał publicysta "Sieci" i wPolityce.pl.

Prof. Kleiber próbował zwracać uwagę na błędy po obu stronach sporu:

Podejrzewam, że nasi widzowie wiedzą, że panowie mają oddzielne zdania. A może naszym obowiązkiem jest porozmawiać konstruktywnie. Otóż jakość systemu demokratycznego w którym żyjemy rozpoznaję po dwóch cechach: wymagam elementarnego szacunku do demokratycznie wybranej władzy i pochopnie stawiane zarzuty tworzyły atmosferę, która sprzyja powstawaniu kontrowersji. To jest rzecz, która została upolityczniona totalnie bez sensu. (...) Jest jeszcze drugi element - jeśli wymagamy szacunku dla władzy, to władza musi ten szacunek odwzajemnić. Tu zgadzam się z redaktorem Karnowskim - polityka informacyjna była fatalna

- mówił przedstawiciel PAN.

A nie jest tak, że to śledztwo było fatalne?

- dodawał Karnowski.

Z tezą o złej działalności polskich instytucji nie godził się prof. Krzemiński, który zapewniał, że rząd zrobił wszystko, co w jego mocy:

Wiem, w jakim stanie był premier Tusk po katastrofie, ile wysiłku w to włożono... rząd zamienił się w biuro pogrzebowe. Cały ten mit smoleński z zaskakująco udaną konstrukcją nagle zamieniono w jakąś prawdę! Jak we współczesnym świecie - racjonalnym, z dostępem do wiedzy, może powstać coś, co jest oparte na kłamstwie i kompletnej nieprawdzie?!

- irytował się prof. Krzemiński.

W interesie pana Karnowskiego i Jarosława Kaczyńskiego jest mówienie o zamachu!

- dodawał Wroński.

Karnowski przypominał:

Jak możemy wierzyć raportowi Millera, który stwierdza, że gen. Błasik był w kokpicie i, co więcej, miał podawać wysokość samolotu. I co? Reakcją państwa jest decyzja, by bronić wniosków komisji Millera. Moim zdaniem należałoby wznowić działania tej komisji, pewnie już w innym składzie, bo ten zespół jest niestety skompromitowany

- oceniał.

Paweł Lisicki wrócił też do samego filmu Anity Gargas:

Wrócmy na chwilę do tego filmu. Siłą tego filmu jest pokazanie niesprawności działań śledczych. Sytuacja, w której płk. Rzepa nie potrafi nic powiedzieć, zachowuje się jak nieprzygotowany uczeń przy tablicy, to czy widząc go w takiej sytuacji można mieć zaufanie do prowadzonego śledztwa? Jeśli przedstawiciel prokuratury nie potrafi uzasadnić swoich działań, to chyba rzutuje to na jego wiarygodność. Jest też druga kwestia - czy film potwierdza hipotezę zamachu. Są uzasadnione wątpliwości co do filmu - sam chętnie zapytałbym Anity Gargas, dlaczego nie zadała pytanie o moment złamania brzozy

- mówił Lisicki.

Ostatnia część rozmowy, w dużym chaosie była poświęcona szansom na wzajemne zrozumienie i pojednanie obu stron konfliktu:

Nie ma mowy o pojednaniu bez pewnego porozumienia symbolicznego

- puentował Karnowski.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/50940-ostra-debata-po-emisji-filmow-karno...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

140. "Komsomolskaja Prawda" jak Gazeta Wyborcza - tylko raport Miller

Gazeta podkreśla, że oskarżenia pod adresem Rosji w związku z katastrofą smoleńską formułują "nie tylko ci, którzy pragną na skandalu zbić kapitał polityczny z myślą o przyszłych zdobyczach, ale także obecni przywódcy i urzędnicy państwa". "Komsomolskaja Prawda" zauważa, że nawet własne błędy i niedopatrzenia strona polska usiłuje przerzucić na stronę rosyjską. Jako przykład wymienia "pomylenie ciał ofiar katastrofy podczas ich rozpoznawania".

Rosyjski dziennik konstatuje też, że "wrak samolotu Kaczyńskiego do tej pory wywołuje niezdrowe podniecenie wśród polskich politykierów".

"Rosja staje się obiektem ataku ze strony Polski"Co roku przed 10 kwietnia Rosja staje się obiektem kolejnego ataku ze strony Polski. Przypomnijmy, że właśnie w tym dniu 2010 roku w trakcie podchodzenia do lotniska w Smoleńsku rozbił się prezydent tego kraju Lech Kaczyński razem z towarzyszącymi mu osobistościami. Przeprowadzono niezależne badanie katastrofy, odpowiedziano na wszystkie pytania i stwierdzono winę załogi - pisze "Komsomolskaja Prawda".Jednak z godną pozazdroszczenia systematycznością w Warszawie próbuje się rozdmuchać z tragedii nowy konflikt, wstrząsając powietrze albo "demaskatorskimi sensacjami", które po weryfikacji okazują się kolejną figą, albo inicjatywami wychodzącymi za ramy rozsądku - dodaje.

"Dziwne samobójstwa"

Zdaniem gazety "polskie władze na wszelkie sposoby opóźniają finał tej historii, wyszukując coraz to nowsze preteksty do tego, by nie dopuścić do zamknięcia sprawy". - Dopóki się ciągnie, dopóty są powody do oskarżania Rosji o wszelkie grzechy, nawet te wyssane z palca - wskazuje.

"Komsomolskaja Prawda" odnotowuje, że "w samej Polsce w związku z tą tragedią dzieją się dziwne rzeczy". - Najpierw próbował popełnić samobójstwo prokurator, który uczestniczył w śledztwie w sprawie katastrofy. Następnie powieszonym w swoim domu nieoczekiwanie znaleziono inżyniera pokładowego z załogi Jaka-40, który wylądował przed samolotem Kaczyńskiego - wyjaśnia.Dziennik zaznacza, że "inżyniera pokładowego strona polska próbowała wykorzystać do oskarżenia rosyjskich kontrolerów lotów o to, iż ci rzekomo zezwolili Jakowi-40 zejść do wysokości 50 metrów, choć absolutnie w żadnym z nagrań rozmów kontrolerów liczba 50 lub bliska jej nie pada". - 100 metrów - i basta! - pisze "Komsomolskaja Prawda".

- Historia stosunków rosyjsko-polskich jest kompotem, w którym występują wszystkie smaki, za wyjątkiem słodkiego. Historia ze śmiercią delegacji Kaczyńskiego z przyjemnością wykorzystywana jest w Polsce, nie bacząc na to, że rosyjskie władze zdobyły się na bezprecedensową otwartość i przejrzystość w badaniu - podkreśla prokremlowska gazeta.
Polska prokuratura odpiera zarzuty

- Zarzuty wobec polskiej prokuratury są bezpodstawne - oświadczył rzecznik Prokuratury Generalnej prok. Mateusz Martyniuk. Podkreślił, że polska prokuratura wojskowa na bieżąco realizuje wnioski strony rosyjskiej o pomoc prawną i przekazuje jej materiały własnego postępowania ws. katastrofy. - Tempo polskiego postępowania jest uzależnione od wielu czynników, z których najważniejsze są: oczekiwanie na kompleksową opinię polskich biegłych oraz na realizację pomocy prawnej ze strony Rosji - dodał.

Martyniuk zwrócił też uwagę, że podczas niedawnej wizyty w Rosji prokurator generalny Andrzej Seremet wysłuchał informacji o stanie postępowania rosyjskiego. - Strona rosyjska zna zaś stan naszego postępowania i jego ograniczenia - oświadczył.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/rosyjski-dziennik-zarzuca-pol...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

141. Puszka, dokumenty kupione w

avatar użytkownika Maryla

142. "Burd ulicznych i awantur"

"Burd ulicznych i awantur" oraz "próby demolowania i podpalania
państwa" spodziewa się Stefan Niesiołowski, poseł PO, w trzecią rocznicę
katastrofy smoleńskiej. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" polityk krytykuje
inicjatywy uczczenia ofiar katastrofy z 10 kwietnia podczas ulicznych
marszów i broni nieobecności w tym dniu w kraju premiera Donalda Tuska.


Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

W wywiadzie, udzielonym "Rzeczpospolitej" Niesiołowski zaznacza, że
jeśli ktoś chce oddać hołd ofiarom, powinien złożyć kwiaty pod pomnikiem
na Powązkach. "Cmentarz jest miejscem, gdzie oddaje się cześć zmarłym, a
nie ulica" - mówi.

Pytany o nieobecność premiera, który 10 kwietnia ma wylecieć do Nigerii,
odpowiada: "Donald Tusk nie będzie odwoływał zagranicznej wizyty tylko
dlatego, że PiS urządza burdy uliczne. Premier nie ma obowiązku być w
Polsce w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Bardzo dobrze, ze wyjeżdża"

http://wiadomosci.onet.pl/temat/katastrofa-smolenska/burdy-uliczne-i-awa...

Lech Kaczyński został pochowany na Wawelu niezgodnie z
prawem - twierdzi poseł SLD Marek Balt. Polityk w swoich opiniach
powołuje się na ustawę o cmentarzach i potwierdza, że napisał w sprawie
do głównego inspektora sanitarnego. Chce, by ten ocenił legalność
pochówku - czytamy w "Super Expressie".


Marek Balt, fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta

Zdaniem Marka Balta sprawa jest prosta, bo ustawa o cmentarzach mówi, że
"groby ziemne, groby murowane i kolumbaria" mogą znajdować się tylko na
cmentarzach. Jak wskazuje, pochówek Lecha i Marii Kaczyńskich na
Wawelu, a także pochówki w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie są
nielegalne.

Oburzenia zachowaniem posła SLD nie kryją przedstawiciele pozostałych
klubów parlamentarnych. - To, co robi poseł Balt, jest oburzające i
niesmaczne - przekonuje na łamach "SE" Arkadiusz Mularczyk.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/marek-balt-lech-kaczynski-zostal-pochowan...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

143. Widzowie wybrali. "Anatomię

Widzowie
wybrali. "Anatomię upadku" Gargas w TVP1 obejrzało 3,1 mln widzów. W
tym czasie program Lisa w TVP 2 zgromadził niespełna 1,9 mln widzów

Zaskakująco dobrze, zważywszy na późną porę emisji (początek o 22:53)
wypadają wyniki oglądalności rozmów naukowców, a potem publicystów,
które odbyły się po emisji obu filmów.

Macierewicz:
Wygląda na to, że rząd tworzy sobie klasyczny wydział propagandy
smoleńskiej. Skala zakłamania przypomina już w tej chwili kłamstwo
katyńskie

"Gdy mamy wyliczony poziomicami teren, nad którym leciał Tu-154M, i
nałożymy na to trajektorię wyliczoną według punktów MSL, odjęcie jednej
wartości od drugiej daje obiektywną wysokość, na której znajdował się
samolot. I ta nigdy nie schodzi poniżej 30 m, a w TAWS 38 było to nawet
ok. 40 m. To kolejny dowód na to, że nie było żadnego uderzenia w
drzewo, bo tupolew przeleciał nad nim".

Po obejrzeniu wczorajszej dyskusji utwierdziłem się w przekonaniu, że jest konieczne powołanie nowej komisji do sprawy zbadania stopnia nienawiści prof. Ireneusza Krzemińskiego! Obawiam się, że leczenie jest konieczne ponieważ poziom Niesiołowskiego został już przekroczony. Z grubsza określam Krzemińskiego na półtora Niesioła.
Po
obejrzeniu wczorajszej dyskusji utwierdziłem się w przekonaniu, że jest
konieczne powołanie nowej komisji do sprawy zbadania stopnia nienawiści
prof. Ireneusza Krzemińskiego! Obawiam
się, że leczenie jest konieczne ponieważ poziom Niesiołowskiego został
już przekroczony. Z grubsza określam Krzemińskiego na półtora Niesioła.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

144. Graś: Premier podpisał

Graś: Premier podpisał zarządzenie ws. zespołu ekspertów Macieja Laska

Premier Donald Tusk podpisał zarządzenie o powołaniu zespołu ekspertów pod przewodnictwem Macieja Laska - poinformował rzecznik rządu Paweł Graś. Zespół będzie m.in. prostować nieprawdziwe informacje pojawiające się w mediach nt. katastrofy smoleńskiej.
Macej Lasek powiedział, że nie widział jeszcze podpisanego dokumentu, ale dodał, że oprócz niego do zespołu zostali

zgłoszeni: Wiesław Jedynak, Piotr Lipiec, Edward Łojek i Agata Kaczyńska. Wszyscy, tak samo jak Lasek, są członkami PKBWL (zajmuje się zdarzeniami w lotnictwie cywilnym) i wszyscy byli członkamipolskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, której przewodniczącym był Jerzy Miller.

"Nie więcej niż pięć, sześć osób"

- Pierwszym celem zespołu jest objaśnianie w sposób przystępny niektórych szczegółów zawartych w raporcie komisji Millera lub rozwijanie niektórych treści. Po drugie - będziemy prostować nieprawdziwe informacje pojawiające się w mediach oraz odpowiadać na przesyłane pytania. Po trzecie - edukacja. Trzeba np. wyjaśniać, że to, co się wydarzyło w Smoleńsku, nie odbiega od najbardziej typowych wypadków w lotnictwie komunikacyjnym - mówił Maciej Lasek.

Zdaniem Laska w zespole będzie "nie więcej niż pięć, sześć osób". Prócz tego zespół będzie współpracował z "ponad 20 osobami reprezentującymi środowisko naukowe, inżynierów, ekspertów lotniczych i specjalistyczne media". Powstanie zespołu zapowiedziano już w styczniu. Miał powstać "w ciągu tygodnia".

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13708251,Gras__Premier_p...



Kaczyński o zespole ekspertów ds. katastrofy: propaganda

To charakterystyczne dla obecnego rządu, że
odpowiedzią na poważany problem jest propaganda - tak zapowiedź
powołania zespołu ekspertów objaśniającego materiały dot. katastrofy
smoleńskiej skomentował we wtorek szef PiS Jarosław Kaczyński.

Premier Donald Tusk mówił, że członkowie zespołu to
"osoby, które są gotowe na bieżąco tłumaczyć, na czym polegają
przekłamania oponentów i cała ta smoleńska kampania czasami kłamstw,
czasami bzdur, nacechowanych tylko polityczną niechęcią, czasami
nieporozumień czy wątpliwości".



O tę wypowiedź pytany był we wtorek w TVP Info Jarosław Kaczyński.
"To jest ogromnie charakterystyczne dla tego rządu - jest problem bardzo
poważny, który odnosi się do statusu naszego kraju, a odpowiedzią na
ten problem jest propaganda, zapowiedź zastosowania nowych metod
propagandowych. Powtarzam, można powiedzieć, że Donald Tusk, pewnie
bezwiednie, pokazał istotę swojej metody rządzenia, metody, która jest
zła we wszystkich dziedzinach, no w tej jest szczególnie zła" -
powiedział szef PiS.
"My jesteśmy gotowi do dyskusji, pan (Maciej) Lasek i inne osoby były
wielokrotnie zapraszane do dyskusji, do swego rodzaju konfrontacji z
tymi uczonymi, którzy wypowiadają się w ten sposób, który tu został
zakwalifikowany jako bzdura i kłamstwo, ale ci panowie się zawsze od
tego rodzaju dyskusji uchylają" - mówił Kaczyński.
: To jest kwestia analiz, które jako żywo nie są analizami ani
Antoniego Macierewicza, ani innych polityków, którzy są w zespole, nie
jest to wynik moich analiz, bo my się po prostu na tych sprawach nie
znamy
.

- To wielu uczonych przeprowadziło różne wycinkowe analizy, które
złożone razem stwarzają podstawy do takiej hipotezy i to hipotezy dobrze
już w tej chwili udowodnionej, natomiast jest oczywiście pytanie, czy
ona ma już pełną wartość procesową
- podkreślił Kaczyński.

Prezes PiS odniósł się też do wtorkowej publikacji uważanego za prokremlowski dziennika Komsomolskaja Prawda,
który zarzucił Polsce opóźnianie śledztwa w sprawie katastrofy
polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem i wykorzystywanie tego do atakowania
Rosji.

- Ja bym to widział w pewnym szerszym pakiecie spraw, ale tutaj
jest ta kwestia, którą już poruszyłem - bo kto zaczyna gry z Rosjanami
tego typu jak ta gra przeciwko prezydentowi, to później za to płaci. Bo
to jest poza wszystkim, poza niemoralnością, to błąd polityczny
wskazujący na brak najbardziej elementarnych kwalifikacji politycznych
- powiedział Kaczyński. - Powtarzam - podjąć taką grę, to znaczy nie mieć najbardziej elementarnych kwalifikacji politycznych - dodał.




Trzy lata po katastrofie. "To premier powinien odpowiadać na pytania, a nie komisja"

Należę do tych 52 procent, które nie jest usatysfakcjonowane dotychczas
opracowanymi dokumentami i jest rozczarowane tym, jak rząd sobie w tej
sprawie nie radzi - mówił w "Kropce nad i" Andrzej Urbański, były szef
Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Oczekuję więcej odpowiedzi w
tej kwestii - podkreślił.

Dodał także: - Ze smutkiem
stwierdzam, że kiedy trzy lata temu byłem jednym z pierwszych, który
mówił, że rodzi się mit, mając na myśli coś pozytywnego, do końca nie
brałem pod uwagę, że władza może być tak arogancka i głupia - ocenił
Urbański.

Przekonywał, że Polacy chcą odpowiedzi na najprostsze pytania i to "psi obowiązek władzy, aby ich udzielić". Były szef Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego dodał, że "rząd pogardzał znaczną częścią społeczeństwa, uważając, że nie musi z nią rozmawiać."

Skrytykował też - stosunkowo świeży - pomysł powołania komisji, która ma pomóc Polakom w zrozumieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. - To premier powinien odpowiadać na te pytania, bo to jest jedyny problem polityczny w Polsce w tej chwili- stwierdził.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

145. Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 10: Czarne skrzynki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

146. Alfabet smoleński od A do Z

Przedstawiamy alfabetyczną listę osób, które przyczyniły się do katastrofy smoleńskiej lub do zatarcia prawdy o niej.

A – Arabski Tomasz

W kwietniu 2010 r., Tomasz Arabski jako szef kancelarii premiera brał udział w rozdzieleniu wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska w Katyniu. Przed 10 kwietnia Arabski dwukrotnie spotykał się w Warszawie i Moskwie, w restauracjach, z zaufanym człowiekiem Putina, Jurijem Uszakowem. W nieoficjalnych naradach brał także udział Igor Sieczin, ówczesny wicepremier i najbliższy przyjaciel Władimira Putina oraz Władimir Grinin, ambasador Rosji w Polsce. O ile lot premiera Tuska wyznaczony na 7 kwietnia przygotowany był dostatecznie, to lot Lecha Kaczyńskiego potraktowano jak wizyta niższej rangi. Według przepisów „Porozumienia w sprawie wojskowego specjalnego transportu lotniczego” z 18 lipca 2005 r., Tomasz Arabski był koordynatorem tragicznego lotu Tu-154M. Arabski nie tylko nigdy nie odpowiedział za swoje działania, ale już dzień po tragedii, 11 kwietnia, został członkiem Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem, powołanego przez premiera Tuska. W 2013 r. został awansowany na stanowisko ambasadora Rzeczpospolitej Polski w Hiszpanii.

B – Bogdan Klich

„Nasza Polska” jako pierwsza ujawniła skan przygotowywanej oficjalnej listy pasażerów tragicznego lotu Tu-154M do Smoleńska. Pasażerem numer 5 miał być Bogdan Klich, ówczesny minister Obrony Narodowej. Z lotu zrezygnował. Za jego kadencji doszło do wielu katastrof lotniczych (m.in. w 2008 r. rozbił się wojskowy transportowiec CASA C-295M, zginął kwiat dowódców lotniczych; w 2010 r. w locie wojskowym rozbił się Tu-154M z najważniejszymi osobami w państwie). Klich wiedział, że do Smoleńska lecą podlegli mu generałowie. Nie interesował się warunkami w jakich odbędą lot. Już 12 dni po katastrofie w rozmowie zarejestrowanej przez Edmunda Kicha, przedstawiciela Polski przy MAK, minister usłyszał o tym, że Rosjanie ponoszą odpowiedzialność za tragedię smoleńską, bo choć zobowiązywały ich do tego procedury, mimo fatalnej pogody nie zamknęli lotniska. Reakcja Bogdana Klicha, zarejestrowana na taśmach, była natychmiastowa: – Dla mnie jednak wniosek jest jeden. Załoga była zdeterminowana do lądowania, mimo że warunki na tym lotnisku na to nie pozwalały. Wszystko wskazuje na to, że złamanie przez załogę tej procedury, będące wynikiem czegoś, było główną przyczyną katastrofy – powiedział wówczas minister Klich uparcie broniąc dobrej dla Rosji tezy o winie polskich pilotów. Dzień po katastrofie, 11 kwietnia 2010 r., został członkiem Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem, powołanego przez premiera Tuska. Obecnie jest senatorem z ramienia Platformy Obywatelskiej.

C – Czupryn Anita

Osobnym alfabetem można by zapełnić listę dziennikarzy, którzy z niewiedzy lub z premedytacją kłamali, manipulowali i oczerniali polskich pilotów i pasażerów Tu-154M. Jedną z ofiar stał się gen. Andrzej Błasik, któremu najpierw MAK przypisał obecność alkoholu we krwi a następnie płk Edmund Klich imputował mu naciski na pilotów (później Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie obalił twierdzenie Klicha o rzekomym rozpoznaniu głosu generała na nagraniu z czarnej skrzynki). W chór oszczerstw włączyła się także redaktorka „Polski The Times”, Anita Czupryn, pisząc: „Generał Andrzej Błasik, czarna owca wśród pasażerów Tu-154".

D – Donald Tusk

Grzechy smoleńskie premiera Tuska są niezliczone. Strona polska otrzymała w świetle prawa ważną, chociaż ustną, propozycję wzięcia udziału w śledztwie (propozycja Putina), z której Donald Tusk nie skorzystał. Istniała też możliwość sporządzenia umowy dwustronnej między Polską a Rosją, gwarantującej nam zdecydowanie większy udział w śledztwie. Jednak najbardziej perfidne było gloryfikowanie przez Tuska Rosjan, którym oddał śledztwo, a którzy przecież niszczyli dowody, bez szacunku obchodzili się ze zwłokami zmarłych, a nawet okradali ofiary katastrofy. Premier jednak jednoznacznie pozytywnie ocenił prowadzone przez Rosjan śledztwo w sprawie katastrofy: – W naszej ocenie Rosjanie swoje postępowanie wypełniają jednak profesjonalnie – stwierdził.

E – Edmund Klich

Edmund Klich, były akredytowany przy MAK, okazał się najbardziej opiniotwórczym „medialnym potworkiem” w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wielokrotnie zmieniał zdanie, zarzucając winę za katastrofę polskim pilotom, a z drugiej strony protestując z powodu odcięcia go od informacji przez rosyjski MAK i braku wsparcia ze strony polskiego rządu. Najlepiej schizofrenię Klicha obrazują dwa jego własne zdania: „Nigdy nie mówiłem, że powodem katastrofy pod Smoleńskiem był błąd pilotów” oraz „To załoga Tu-154 popełniła błędy, które doprowadziły do tragedii”.

F – Fabisiak Joanna

Fabisiak Joanna, Fedorowicz Jerzy, Fiedler Arkady i reszta spółki Donalda Tuska. W sumie 194 posłów PO głosowało niespełna miesiąc po katastrofie za odrzuceniem wniosku PiS o poszerzenie porządku obrad i dodanie punktu dotyczącego rezolucji wzywającej premiera o wystąpienie do strony rosyjskiej o przekazanie Polsce postępowania dotyczącego katastrofy samolotu pod Smoleńskiem.

G – Graś Paweł

Paweł Graś twierdzi, że odpowiedzi na pytania dotyczące katastrofy smoleńskiej wyczerpująco udzieliła Komisja Jerzego Millera. - Nie ma potrzeby wznawiania prac komisji Millera - mówił w RMF FM w lutym tego roku. Causa finta według rzecznika rządu. Warto zwrócić jednak uwagę na rolę Grasia-Cenzora. Pod koniec 2011 r. Cezary Gmyz w „Rzeczpospolitej” opublikował artykuł „Trotyl na wraku tupolewa”. Pierwszym czytelnikiem, który dowiedział się o publikacji był rzecznik rządu Paweł Graś. To jemu właściciel "Rzeczpospolitej" Grzegorz Hajdarowicz na kilka godzin przed publikacją artykułu powiedział, że taki tekst się ukaże. To do niego właśnie pojechał na spowiedź z artykułu. Przygotowany przez Hajdarowicza Graś po publikacji stwierdził oficjalnie, że „Informacja ‘Rzeczpospolitej’ o znalezieniu przez biegłych śladów trotylu na wraku TU-154M w Smoleńsku jest bulwersująca”. Tymczasem bulwersujące jest to, że w tupolewie wykryto trotyl, a nie to, że poinformował o tym Cezary Gmyz.

H – Hypki Tomasz

Tomasz Hybki jest prezesem Agencji Lotniczej Altair wydającej czasopismo „Skrzydlata Polska”. Jednak sławę zyskał dopiero dzięki katastrofie smoleńskiej, a właściwie dzięki wejściu w rolę eksperta obciążającego winą polskich pilotów i presji ze strony pasażerów (w domyśle gen. Błasika czy prezydenta Kaczyńskiego). Pięć dni po katastrofie mówił, że „to wszystko było podobne[jak w przypadku CASY] (…) presja tych którzy są na pokładzie, wtedy byli to wysocy dowódcy sił powietrznych, teraz najwyżsi ludzie w Państwie.” 12 maja twierdził, „...że w takich warunkach ten samolot z tym pilotem, po prostu nie powinien lądować. Przyczyną katastrofy była błędna, nieodpowiedzialna decyzja o lądowaniu w warunkach, w których ani załoga nie miała odpowiednich kwalifikacji, ani samolot odpowiednich urządzeń, ani lotnisko nie było odpowiednio wyposażone.”

I - Igor Sieczin

W tle katastrofy smoleńskiej, przed upadkiem Tupolewa pojawia się Igor Sieczin, były oficer KGB, przyjaciel i zaufany człowiek Władimira Putina. Były wicepremier Rosji trzyma w rękach surowce energetyczne będąc dyrektorem generalnym największego koncernu naftowego Rosnieft. Sieczin ma duży wpływ na polską gospodarkę. Po tym jak Rosnieft podpisał z amerykańską firmą Exxon umowy na wydobycie gazu łupkowego, spowodował wycofanie się Exxonu z poszukiwań w Polsce. Sieczin reprezentował też stronę rosyjską w spotkaniach z szefem kancelarii premiera Tomaszem Arabskim Spotkania miały prawdopodobnie na celu realizację planu rozbicia na dwa osobne terminy wizyt premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego oraz umniejszenie roli tej drugiej (co pociągnęło za sobą zmniejszenie zastosowania środków bezpieczeństwa nad lotem i pobytem prezydenta w Katyniu). Całość rozmów Sieczina z Arabskim pozostaje do dzisiaj tajemnicą.

J – Janicki Marian

Były funkcjonariusz MO i BOR z okresu PRL. 10 kwietnia 2010 r. szef Biura Ochrony Rządu. Był odpowiedzialny za bezpieczeństwo głowy państwa w Katyniu. Zaniedbania podległego mu BOR przyczyniły się do obniżenia bezpieczeństwa tragicznego lotu. Chodzi m.in. o niedokonanie przez funkcjonariuszy rekonesansu lotniska w Smoleńsku, nieobecność na płycie lotniska i niesprawdzenie lotnisk zapasowych. Za to wszystko odpowiedzialność spadła na zastępcę Janickiego, generała Pawła Bielawnego. Janicki przyznał nawet już 10 dni po katastrofie, że nie wiedział, kto leci tym samolotem… Najbardziej hańbiącą go wypowiedzią było jednak obciążenie winą zmarłych w Smoleńsku funkcjonariuszy BOR. Wskazał tu m.in. na płk. Jarosława Florczaka. Płk. Tomasz Grudziński, były szef BOR za rządów PiS zarzucił Janickiemu, że "Chowanie się za tragicznie zmarłymi funkcjonariuszami, którzy nie mieli żadnego wpływu na plan ochrony, a właściwie jej niezapewnienie na miejscu, w Smoleńsku, świadczy o całkowitym braku klasy Janickiego". - To po prostu podłe - mówił Grudziński. Dopiero niespełna trzy lata po katastrofie Janicki podał się do dymisji jako powód podając fatalną sytuację finansową w BOR.

K – Kopacz Ewa

Lista kłamstw Ewy Kopacz jest długa. „Nasza Polska” publikowała chronologiczną ewolucję kłamstwa smoleńskiego byłej minister zdrowia. Według Kopacz nasi patomorfolodzy i genetycy mieli „ramię w ramię” przeprowadzać z Rosjanami sekcje zwłok ofiar smoleńskich. Ziemia miała być przekopana i przesiana na metr głębokości; wszystkie szczątki ludzkie zabezpieczone. Marszałek Kopacz mówiła nawet, że była obecna w momencie wkładania zwłok ofiar katastrofy do trumien i identyfikacji ciał. Dzisiaj zaprzecza niemal każdemu wypowiedzianemu przez siebie zdaniu. Okazuje się, że Kopacz była w Smoleńsku głównie jako „doktor Ewa”; na miejscu panował chaos; na sekcję zwłok polska grupa specjalistów z panią Kopacz po prostu się spóźniła, a przy identyfikacji ciał byłej minister zdrowia nie było… Zresztą o tym ostatnim dowiedzieliśmy się od Ewy Kopacz dopiero po ujawnieniu, że w grobie Anny Walentynowicz spoczywa inna osoba. „Nie byłam przy identyfikacji, ani nie towarzyszyłam, ani nie identyfikowałam zwłok Anny Walentynowicz” – szybko odcinała się od skandalu marszałek Kopacz. Dotąd jednak dowiadywaliśmy się, że wszędzie była, Polacy wszystko robili, a współpraca polsko-rosyjska była wręcz zdumiewająco dobra. Po katastrofie smoleńskiej została Marszałkiem Sejmu.

L – Lasek Maciej

Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek, przyszły szef powstającej tzw. Komisji Laska, która po Komisji Millera będzie zajmować się tłumaczeniem opinii publicznej tego co stało się w Smoleńsku (czytaj: przekładania na zrozumiały język propagandy Rosyjskiej). Lasek już teraz dał się poznać jako twardogłowy obrońca twierdzeń o pancernej brzozie jako przyczynie rozpadu tupolewa. Do tego z chęcią bryluje w mainstreamowych mediach unikając jak ognia mediów niezależnych, polityków opozycji, a zwłaszcza ekspertów nie związanych z MAK, Komisją Millera czy PKBWL. Lasek sygnował raport Millera. Jest też gorącym przeciwnikiem wybuchu. Powołuje się na badania wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii z 2011 r. podczas których nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych na wraku i szczątkach ofiar. Tyle, że Lasek nie dodaje, że przebadano wówczas jedynie 8 przedmiotów z nie wiadomo jakiej części samolotu. Nie mówi też nic o badaniach z 2012 r., kiedy podczas badań ekspertów prokuratury stwierdzono na wraku samolotu i na 63 jego fotelach kilkaset śladów materiałów wybuchowych, a zwłaszcza trotylu i nitrogliceryny.

Ł – Łukasz Słapek

Wspomniana wyżej redaktor Anita Czupryn z „Polska The Times” może pochwalić się kolegą redakcyjnym, który jeszcze dosadniej wpisał się w scenariusz manipulacji smoleńskich. Mowa o Łukaszu Słapku, który informował, że „Jak udało się ustalić »Polsce«, na nagraniach z czarnych skrzynek jedno ze zdań miało brzmieć »To patrzcie, jak lądują debeściaki«". Ta informacja również okazała się kłamstwem. Jednak współgranie „polskich” dziennikarzy z rosyjską propagandą wytworzyło w opinii światowej przekonanie o negatywnej roli polskich pilotów jako przyczyny katastrofy smoleńskiej.

M – Miller Jerzy

Sędzia we własnej sprawie, bowiem badając przyczyny katastrofy smoleńskiej badać miał także zaniedbania BOR, które jako minister MSWiA nadzorował. Raport jego komisji był potwierdzeniem kłamstw rosyjskich. Oto krótkie jego resume. Zamachu nie było, chociaż nie zbadano wraku i nie zrobiono ekspertyz. Zawinili piloci, chociaż zarzucana im niewiedza czy złe korzystanie z przyrządów pokładowych nie wytrzymują krytyki. Śmierć ponieśli wszyscy w wyniku zderzenia samolotu z ziemią, ale do dzisiaj nie mamy pełnej i wiarygodnej dokumentacji z sekcji zwłok i pamiętamy "prikaz" z Rosji, aby nie otwierać trumien. Tendencyjność raportu pokazuje także zastosowana miara. Na 61 stronach eksperci Mllera pastwią się nad funkcjonowaniem 36. specpułku lotniczego, a sprawom kluczowym - jak sekcja zwłok, informacje o wraku i ekspertyzy - poświęcili jedynie 9 stron.

N – Niesiołowski Stefan

Lider PO, który wielokrotnie epatował chamstwem w komentowaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Niesiołowski stwierdził m.in., że „Wiele wskazuje na to, że za smoleńską katastrofę przede wszystkim odpowiedzialny jest Lech Kaczyński, bo ten wyjazd był niepotrzebny”. Komentarz zbędny.

O – Olejnik Monika

Monika Olejnik także włączyła się w oskarżanie pilotów o brak umiejętności i potwierdzała wersję o presji w kokpicie. - Bo tak, on (kpt. Protasiuk) tylko znał rosyjski, on się tylko komunikował z wieżą kontrolną, wszystko było na jego barkach i jeszcze na plecach miał gen. Błasika – mówiła dziennikarka w Radio Zet.

P – Palikot Janusz

Janusz Palikot, w czasie katastrofy jeden z liderów PO, wsławił się nie mniejszym chamstwem niż Niesiołowski. Przypomnimy zaledwie kilka zdań Palikota, które nie wymagają komentarza. - To była pijacka wyprawa. Lech Kaczyński pił do późna w nocy, gdyby nie pił, to by się nie spóźnili pół godziny. Następnego dnia wylądowaliby, bo nie byłoby wcześniej mgły - mówił Palikot w listopadzie 2012 r. w rozmowie z Radiem Zet. Jeszcze jako lider PO miesiąc po katastrofie, kiedy Polska pogrążona była w żałobie, Palikot wysyłał znajomym SMS-a drwiąc z śp. Lecha Kaczyńskiego: - Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu? Bo Rosjanie podmienili ciało – wyśmiewał zmarłego prezydenta Palikot.

R – Ryżenko Wiktor

Naprowadzaniem samolotu na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj kierowało czterech rosyjskich oficerów, w tym ppłk Pawieł Plusnin (kierownik lotów) i mjr Wiktor Ryżenko (kierownik strefy lądowania). Nie ulega wątpliwości, że kontrolerzy lotów powinni zamknąć lotnisko 10 kwietnia 2010 r. Ryżenko był tego dnia odpowiedzialny za nakierowanie Tupolewa na pas startowy w ostatniej, tragicznej fazie lotu. Jego pierwotne zeznania obciążały stronę rosyjską. Jednak zeznania Plusnina i Ryżenki, z których wynikało m.in., że podawano polskiej załodze nieprawdziwe koordynaty, zostały później przez Rosjan „skorygowane”…

S – Sikorski Radosław

Radosław Sikorski co kilka miesięcy wystawiał spektakl pod tytułem „walczę o wrak”. Zawsze bezskutecznie. Jednak najbardziej oburza fakt, że według Sikorskiego szczątki samolotu nie są już żadnym dowodem w sprawie, a jedynie pamiątką historyczną. – (…) nie mierzyłbym skuteczności polityki wobec Rosji sprawą wraku, który jest dla nas ważną pamiątką, ale już nawet nie tak ważnym dowodem w sprawie. Nasza prokuratura zakończy dochodzenie niezależnie od tego, czy wrak zostanie nam zwrócony, czy nie – twierdził Sikorski w marcu 2013 r.

T – Turowski Tomasz

Tomasz Turowski, kierownik Wydziału Politycznego Ambasady Polski w Moskwie, na początku 2011 r. podał się do dymisji. Dziewięć miesięcy wcześniej 10 kwietnia 2010 r. oczekiwał na płycie lotniska w Smoleńsku na samolot, na pokładzie którego znajdowała się delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. „Rzeczpospolita” ujawniła, że Turowski był superszpiegiem wywiadu PRL i zataił fakt, że jako oficer wywiadu nielegalnego w okresie PRL działał w Rzymie, potem we Francji i w środowiskach opozycyjnych w Polsce oraz że przez wiele lat dostarczał setki, jeśli nie tysiące meldunków i kopii tajnych dokumentów. Pomimo stosu dokumentów świadczących o agenturalnej przeszłości Turowskiego, 20 marca 2013 r. Sąd Najwyższy oczyścił go z zarzutu kłamstwa lustracyjnego.

U – Uszakow Jurij

Jurij Uszakow (przesłuchany przez polską prokuraturę 8 czerwca 2011 r.) – zastępca szefa aparatu rządu Federacji Rosyjskiej. To m.in. on spotykał się z szefem kancelarii premiera Tuska, Tomaszem Arabskim, o czym pisaliśmy wyżej. Uszakow postrzegany jest jako wierny żołnierz Putina. W zeszłym roku objął funkcję doradcy Putina ds. polityki zagranicznej. Uszakow twierdził, że jego spotkanie z Arabskim dotyczyło jedynie „głównych akcentów wystąpień publicznych Władimira Putina w Katyniu i Smoleńsku w dniu 7 kwietnia”. Innymi słowy, mamy wierzyć, że ludzie Putina spotkali się z człowiekiem Tuska, prowadzili zwykłe międzynarodowe rozmowy z pominięciem MSZ, a na miejsce tych ustaleń wybrali restaurację „Dorian Gray”, położoną niedaleko Kremla (w której spotykają się rosyjscy politycy, oligarchowie i ludzie powiązania ze służbami specjalnymi).

W – Wojciech Czuchnowski

Czołowe pióro „Gazety Wyborczej” i zarazem kolejny dziennikarz wpuszczający w medialny krwioobieg nieprawdziwe informacje związane z katastrofą smoleńską. Wraz z Agnieszką Kublik i Pawłem Wrońskim napisał m.in.: „Jest świadek, który słyszał, jak tuż przed wylotem prezydenckiego Tu-154M dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik zwymyślał kapitana samolotu Arkadiusza Protasiuka". Informacje te nigdy się nie potwierdziły.

Ż –Żakowski Jacek

Ekspert „Gazety Wyborczej” od drzew. Kiedy po trzech latach polscy prokuratorzy zmierzyli w końcu „pancerną brzozę” doszli do wniosku, że została złamana na wysokości 666 cm. Wcześniej eksperci z Komisji Millera twierdzili, że złamana została na wysokości zaledwie 510 cm, czyli ponad 1,5 metra niżej. A że brzoza duża nie była to im niżej tym grubszy pień i teza rozbicia tupolewa o to drzewko brzmi nieco wiarygodniej. Nowe ustalenia, podważające rzetelność polskich śledczych i hipotezę rozbicia samolotu o brzozę Żakowski wyśmiał w „Wyborczej” tłumacząc, że „Od katastrofy minęły trzy sezony wegetacyjne. Przez ten czas brzoza (zależnie od wieku i środowiska) powinna urosnąć od 3 do 6 metrów, a jej przekrój powinien zwiększyć się o kilka centymetrów”. Tyle, że złamane drzewa nie rosną w górę…

Robert Wit Wyrostkiewicz

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" Nr 15 (910) z 9 kwietnia 2013 r.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

147. seans nienawiści na Czerskiej - wszystkie rece na pokład!

Prof. Śpiewak: Kaczyński i Macierewicz zdominują rocznicę. Pomógł im premier, bo poleciał do Nigerii

Tusk unika konfrontacji i konfliktu. Tak jakby powiedział: to tak
niesmaczne, że nie chcę w tym uczestniczyć. Ale to oddanie pola
Jarosławowi Kaczyńskiemu i Antoniemu Macierewiczowi. To oni zdominują
dzisiejsze i jutrzejsze media. Ta lawina, która oni toczą cały czas,
będzie teraz jeszcze głośniej się toczyła - stwierdził prof. Śpiewak.

Prawica autorem "retoryki nienawiści"


Gość TOK FM przyznał, że nie przewidywał tak głębokich podziałów
w społeczeństwie, które przyniesie katastrofa smoleńska. I jest
przekonany, że winę za to ponoszą politycy. Głównie z prawej strony
sceny politycznej.

- Logika wydarzeń pokazuje, jak
rozgrywają to zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego. Bo przecież po śmierci
prezydenta Lecha Kaczyńskiego kampania wyborcza była spokojna. Dopiero
potem przegrana prezesa PiS zamienia się w wygrana moralną. I dochodzą
do głosu ci, którzy chcą ostro stawiać sprawę Smoleńska. Muszę przyznać,
że ta retoryka nienawiści jest wyprodukowana przez stronę, która nazywa
się prawicą - mówił prof. Paweł Śpiewak.

30 proc. wierzy w zamach


Sondaże pokazują, że trzy lata po katastrofie smoleńskiej 1/3
Polaków wierzy, że w Smoleńsku doszło do zamachu. - Moim zdaniem to
efekt tego, że strona rządowa nie potrafiła przełożyć technicznego
języka raportu komisji Jerzego Millera na język argumentacji. Oraz
zrezygnowała z uporczywego i systematycznego odpowiadania na pytania,
które stawia strona, nazwijmy ją, Antoniego Macierewicza - uważa prof.
Paweł Śpiewak.

Dopiero teraz ma powstać zespół, który
zajmie się wyjaśnianiem okoliczności katastrofy smoleńskiej i
odpowiedziami na pytania w tej sprawie. Na jego czele stanie Maciej
Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Skąd się biorą smoleńskie teorie spiskowe? 3 czynniki. Po pierwsze...


Mielna Bryła, Gazeta.pl: Od katastrofy
smoleńskiej minęły trzy lata i mimo raportu Millera, mimo komunikatów
prokuratury dotyczących kolejnych ustaleń, coraz więcej Polaków nie
wyklucza zamachu. Z czego wynika ta łatwość w przyjmowaniu za wiarygodne
teorii spiskowych?


Prof. Janusz Czapiński:
- Jest kilka czynników, które się na to składają. Pierwszy to brak
zaufania do państwa, służb państwowych i polityków, zwłaszcza tych
rządowych. Raport Millera jest sygnowany przez rząd, raport MAK - też
przez rząd, tyle że rosyjski, na co się jeszcze nakładają uprzedzenia
Polaków wobec Moskwy. Nic zatem dziwnego, że cokolwiek by w tym raporcie
nie było, jakkolwiek by nie był rzeczowy, to dosyć łatwo w świadomości
Polaków podważyć jego wiarygodność.Drugi czynnik to ranga tego wydarzenia. To jest generalna prawidłowość:
im większa tragedia, tym silniejsza motywacja, żeby znaleźć jakieś
racjonalne jej wyjaśnienie. Generalnie w takiej sytuacji odrzucamy zbieg
okoliczności, losowość. I teraz jest pytanie, czy ci, którzy posługują
się jakimiś socjotechnikami, będą w stanie dostarczyć takiego
racjonalnego, spójnego wyjaśnienia tej tragedii. Propozycje zawarte w
teoriach spiskowych są taką ofertą. Ci, którzy nie wierzą w losowość,
uzyskują dzięki nim równowagę ducha, ponieważ nie wali im się spójny
obraz świata. Lech Kaczyński nie podobał się wielkim tego świata, nie
podobał się Moskwie, no więc nic dziwnego, że próbowano go wyeliminować i
zrobiono to z powodzeniem.

Trzeci czynnik, który dotyczy
sporej grupy Polaków, to skłonność do popadania w pewien rodzaj
paranoi. Łatwiej jest Polakom uznać, że my jesteśmy kryształowo czyści, a
inni mają niecne intencje i na wszelkie sposoby próbują nam zaszkodzić.
Jeśli władze rosyjskie są w świadomości Polaków jednym z największych
wrogów Polski, to stosunkowo łatwo jest im przyjąć taką paranoidalną
wizję czystego narodu polskiego i brudnych agresorów.

Jak złożymy te wszystkie czynniki, to mnie przestaje dziwić wzrost poparcia dla smoleńskich teorii spiskowych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

148. Głos Rosji

Dyskusja wokół katastrofy pod Smoleńskiem czy walka o władzę?


„Głos Rosji” przedstawia rozmowę telefoniczną korespondenta radia "Głos
Rosji" Leonida Sigana z zastępcą redaktora naczelnego czasopisma
„Skrzydlata Polska” pilotem Michałem Setlakiem. →


9.04.2013, 17:03
Drukuj Poleć znajomemu Dodaj do bloga

Foto udostępnione przez Michała Setlaka

Foto udostępnione przez Michała Setlaka

„Głos Rosji” przedstawia rozmowę
telefoniczną korespondenta radia "Głos Rosji" Leonida Sigana z zastępcą
redaktora naczelnego czasopisma „Skrzydlata Polska” pilotem Michałem
Setlakiem.

Panie
redaktorze, wczoraj u progu trzeciej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem
polska sieć telewizyjna TVP w ciągu trzech godzin prezentowała filmy na
temat tego straszliwego wydarzenia. Czy Pan je obejrzał?

Wie Pan, widziałem te filmy wcześniej. Dyskusji wokół filmów, niestety, nie oglądałem, miałem inne obowiązki do wykonania.

Jakie jest Pańskie zdanie w sprawie tych filmów dokumentalnych?

Co
dotyczy pierwszego filmu - produkcji National Geografic – to jest on
jednym z wielu poświęconych katastrofom lotniczym. Autorzy rozpatrują
katastrofę z technicznego punktu widzenia. Dla mnie, jako lotnika, jest
to dość banalne.

Drugi film Anity Gargas – jest
czysto dziełem czysto politycznym. Nie ujawnia przyczyn katastrofy, lecz
bada inne cele, na tym polega różnica między nimi.


Panie Redaktorze, jak Pan ocenia niektóre „argumenty”, sugerujące, że
był to zamach, że mgła została stworzona sztucznie, a na pokładzie
znajdowała się bomba próżniowa? Jednym słowem, te wszystkie
fantasmagorię, o których twierdzą zwolennicy PiS? Czy te dowody naprawdę
potrafią kogoś przekonać?

Można zakładać, że
przekonują niektórych, zwłaszcza ludzi naiwnych. Natomiast dla pewnych
polityków jest to swego rodzaju werbowaniem zwolenników, przeciąganiem
ich na swoją stronę i manipulowaniem nimi. Ludzie są po prostu
wykorzystywani, i ktoś poddaje się takiej polityce.

Jakie poglądy polityczne Pan ma na myśli – rozpowszechniane przez PiS i inne siły prawicowe?

Jest to po prostu walką o władzę w Polsce.

Czy jednym z chwytów w tej walce jest tragedia smoleńska?

Właśnie
tak. Jest to jedna z części składowych konfrontacji politycznej, której
celem jest przekonanie narodu co do nie zdolności do działania i
nielegalności aktualnego rządu i dążenie do zastąpienia go.

Nie
milkną dyskusje w sprawie wraku samolotu. Proszę o Pańskie zdanie, jako
specjalisty – czy można zwrócić dowody rzeczowe przed zakończeniem
oficjalnego dochodzenia w Rosji?

Rosja kieruje
się własnym ustawodawstwem, które zakłada, że dowody rzeczowe mają
pozostawać w dyspozycji prokuratury i sądu. Ewentualnie, istnieją
wyjątki z przepisów, które mogłyby sprzyjać przedterminowemu zwrotowi
wraku samolotu, lecz trudno mi o tym wnioskować.

A jednak, jaki będzie finał tego smutnego zajścia?

Zakładam,
po pierwsze, że do finału dotrzemy nie prędko, mimo opublikowania już
dwóch raportów – raportu MAK i raportu Millera. Te dokumenty, chociaż
zawierają jakieś niedociągnięcia, w ogólnym zarysie są zbieżne ze sobą w
podejściach do badań przyczyn katastrofy. Najważniejsze jest to, że
świat zaakceptował te raporty, o czym oświadczył oficjalnie nawet
departament stanu USA. Nie ma on żadnych pretensji wobec tych dokumentów
i uważam problem za zamknięty. Jednakże jest sprawą oczywistą, że
opinia publiczna nadal będzie miała pewne wątpliwości co do tej
katastrofy, gdyż te nastroje są podsycane przez niektórych polityków.
Jeśli będziemy rozpatrywać problem z tej strony, to, powtórzę, finał
tragedii nadejdzie jeszcze nie prędko.

Panie
Redaktorze, co Pan myśli o tym – czy władza, administracja rządu
premiera Tuska mogłyby zrobić więcej, aby szybciej wyjaśnić
społeczeństwu pewne rzeczy dotychczas niejasne?

Można
mieć pretensje wobec rządu w dziedzinie polityki informacyjnej.
Oczywiście, informacja w sprawie katastrofy oraz przebiegu dochodzenia w
jej sprawie była całkiem niewystarczająca. W trakcie prowadzenia
dochodzenia zaglądałem na rosyjskie strony MAK, gdzie można było śledzić
przebieg czynności dochodzeniowych, wskazywano to, co już zostało
zrobione. Oczywiście, bez specjalnych szczegółów. Jednakże dane były
ciągle odnawiane. Niestety, w Polsce na stronie Komisji Millera tylko na
samym początku pojawiła się informacja w sprawie powołania tego organu,
wskazano jego skład. Jednakże brak było informacji w sprawie jego
działalności. Liczę na naprawienie tego błędu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

149. Nowe tezy dotyczą m.in.


Nowe tezy dotyczą m.in. remontu samolotu w Rosji

Służby rosyjskie decydowały jakie firmy i w jakim zakresie będą
przeprowadzać remont Tu-154M – uważają autorzy raportu zespołu
kierowanego przez Antoniego Macierewicza. ...


130-stronicowy raport zespołu parlamentarnego, do którego dotarła PAP,
podzielony jest na trzy rozdziały: „System bezpieczeństwa i tragedia
smoleńska”, „Katastrofa” i „Podstawy prawne badania katastrofy smoleńskiej”.
Będzie przedstawiony podczas posiedzenia zespołu w środę.



W większości jego autorzy powtarzają dotychczasowe ustalenia zaprezentowane
we wcześniejszych raportach zespołu – nowe tezy dotyczą m.in. remontu
samolotu w Rosji.



„Prezentowane przez nas ustalenia muszą wstrząsnąć każdym Polakiem. Okazuje
się, że system bezpieczeństwa państwa pod rządami Donalda Tuska był
kontrolowany przez służby rosyjskie, które decydowały, jakie firmy i w jakim
zakresie będą przeprowadzały remonty najważniejszych polskich samolotów” –
napisał we wstępie Macierewicz.



W dalszej części raportu eksperci zespołu podkreślają, że doszło do
niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne za przygotowanie,
prowadzenie i rozstrzyganie przetargów na remont samolotów Tu-154M i ich
silników oraz za zapewnienie bezpieczeństwa przetargów i remontów. W tym
kontekście wymieniają m.in. ówczesnych szefów SKW i ABW.



Twierdzą, że „o wyniku polskiego przetargu faktycznie zdecydowały władze
państwowe Rosji”. „Realizując dyrektywy dekretu Prezydenta FR z 16 stycznia
2009 r. o zakazie dostaw uzbrojenia do Gruzji, Federalna Służba Współpracy
Wojskowo-Technicznej FR wskazała rosyjskiego wykonawcę remontu (zakłady
„Aviakor” z Samary) oraz nadzorowała i kontrolowała każdy etap planowanego i
realizowanego przetargu oraz remontu polskich Tu-154M” – czytamy w raporcie.



„MON wiedziało o wydaniu dekretu nr 64s i znało jego treść, ale attaché
obrony w Moskwie skutecznie zniechęcał jednostki organizacyjne MON do
interesowania się wpływem tego dekretu na polskie firmy realizujące kontrakty
dla MON” – podkreślono w dokumencie.



Zgodnie z raportem, MON posiadając informacje wskazujące na nierzetelność
wykonywanych w Samarze remontów, zrezygnowało z usług dotychczasowego
wykonawcy Bumar, w lutym 2009 r. ogłosiło nowy przetarg i „ułatwiło jego
wygranie firmie MAW Telecom, tworzącej konsorcjum z firmą Polit Elektronik,
reprezentującą interesy wskazanej przez władze FR firmy »Aviakor«”.



Zdaniem autorów raportu, MON świadomie ograniczył zakres remontu i
modernizacji Tu-154M, rezygnując z proponowanego przez Dowódcę Sił
Powietrznych gen. Andrzeja Błasika włączenia w zakres modernizacji
wyposażenia tych samolotów w systemy obrony antyrakietowej. „MON uniemożliwił
przedstawicielom 36 specjalnego pułku lotnictwa transportowego kontrolowanie
remontu silników Tu-154M, które nie były wykonywane w Samarze” – to kolejny
zarzut.



Jak zaznaczył ponadto we wstępie Macierewicz, piloci TU-154M byli przez
rosyjskie służby „wciągani w pułapkę”. „Ale ostatecznie o katastrofie nie
przesądzili kontrolerzy lotu, lecz - najprawdopodobniej - eksplozja, która
zniszczyła samolot jeszcze w powietrzu. Tragedia zaczęła się zapewne w
odległości ok. kilometra od pasa lotniska około 1 sekundy przed miejscem,
gdzie rosła tzw. »pancerna brzoza«. Kolejno destrukcji ulegały kluczowe
mechanizmy i części samolotu (skrzydła, silniki, generatory). Kiedy samolot
znalazł się na wysokości 17 -15 metrów nad ziemią, doszło do całkowitej
awarii systemu zasilania. Ostatnie eksplozje nastąpiły już nad samą ziemią” –
podkreślił poseł.

Jego zdaniem tezę, że doszło do eksplozji, potwierdzają wyniki analizy
ułożenia ciał ofiar i rozrzutu części samolotu, oceny rodzaju zniszczeń oraz
analiza zdjęć satelitarnych.



Zespół nie przesądza jednak „co do szczegółów tych wydarzeń, liczby i miejsca
eksplozji, a także wszystkich ich skutków”. „Nie znamy jeszcze rodzaju
materiału wybuchowego, sposobu jego użycia i sprawców tych działań” –
zaznaczają autorzy.



Macierewicz powołuje się m.in. na zapisy polskiej skrzynki parametrów lotu
produkcji ATM, na której mają być odnotowane objawy awarii silników.
„Pierwsze symptomy zaczęły się na 0,5 sekundy (ok.40 metrów) przed miejscem
gdzie rośnie brzoza. Dane te pokrywają się z odczytami czarnej skrzynki
wykonanymi przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana
Sehna i potwierdza je rozrzut szczątków samolotu opisany przez rosyjskich
prokuratorów” – twierdzi Macierewicz.



Odnosi się również do odnotowanych przez system ostrzegania TAWS wartości z
wysokościomierza barometrycznego, uzupełnione o dane MSL (wysokość samolotu
mierzona od średniego poziomu morza wyliczana przez GPS). „Dane te pokazują,
że samolot jeszcze przed szosą Kutuzowa znajdował się na bezpiecznej
wysokości ponad 30 metrów nad poziomem pasa. Nie ma więc wątpliwości:
katastrofa zaczęła się jeszcze przed miejscem, gdzie rosła brzoza, a Tu-154M
odchodził na drugie zejście” – pisze we wstępie do raportu szef zespołu.



Dodaje, że eksperci zespołu, opierając się m.in. na opisie miejsca katastrofy
sporządzonego przez rosyjski prokuratorów 10-12 kwietnia 2010 r.,
rozstrzygnęli, że brzoza nie odegrała żadnej roli w katastrofie, ponieważ
fragmenty wraku zostały odnalezione na terenie jeszcze przed nią, co – ich
zdaniem – oznacza, że destrukcja samolotu musiała nastąpić wcześniej.



Zdaniem zespołu, strona rosyjska i komisja Jerzego Millera „sfałszowały
liczne materiały dowodowe, a w szczególności zapisy rozmów w kokpicie,
zaniechały zbadania i uwzględnienia odpowiednich zapisów systemów TAWS, FMS,
skrzynki parametrów lotu, odczytu CVR dokonanego przez IES, a także
prokuratorskich opisów miejsca zdarzenia i układu ciał ofiar”.



„Działania te podejmowane są po dziś dzień z premedytacją, z zaangażowaniem
potężnych środków administracji państwowej, prokuratury, mediów i przy
współpracy istotnych politycznych grup nacisku” – uważają członkowie zespołu.



W ocenie zespołu, „przerażający obraz prawnego krętactwa na szkodę Polski
pokazują materiały dotyczące sposobu badania katastrofy”, a szczególną
częścią tych działań była rezygnacja prokuratury i Komisji Badania Wypadków
Lotniczych z realizacji obowiązków, polegających na dokonaniu zabezpieczenia
i oględzin wraku, wszystkich pozostałych przedmiotów, a zwłaszcza czarnych
skrzynek, a przede wszystkim przeprowadzenia sekcji zwłok”.



Wskutek zaniechań – czytamy w raporcie – „sformułowano fałszywą i uwłaczającą
polskim pilotom tezę o ich nieprzygotowaniu do lotu, niekompetencji oraz o
popełnieniu przez załogę podstawowych błędów”.



Zespół parlamentarny ponownie zwraca też uwagę, że „w świetle przepisów prawa
międzynarodowego badanie katastrofy powinno być przeprowadzone na podstawie
porozumienia z 1993 roku” między Polską a Rosją w sprawie zasad wzajemnego
ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych.



Autorzy raportu twierdzą, że Konwencja o międzynarodowym lotnictwie cywilnym
(tzw. konwencja chicagowska) „nie obowiązuje w relacjach między Polską a
Rosją w zakresie badania tej sprawy”. „W rezultacie mamy do czynienia z
sytuacją, której skutkiem jest to, że badanie katastrofy smoleńskiej
całkowicie przeszło w ręce strony rosyjskiej” – oceniają.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

150. Maciej Lasek rozpoczyna misję

Maciej Lasek rozpoczyna misję "odkłamywania Smoleńska". Nie było wybuchu, osoba postronna była w kokpicie

Wykluczyliśmy jakiekolwiek działanie osób trzecich oraz zjawiska,
które mogłyby się przyczynić do innego przebiegu katastrofy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

151. koalicjant Tuska

PSL apeluje o jedność wokół katastrofy smoleńskiej


Byłem przekonany, że komisja Millera na tyle wyjaśniła te przyzczyny, by zaspokoić wiedzę opinii publicznej
Jan Bury był też pytany o politykę informacyjną rządu
i prokuratury odnośnie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Jego zdaniem, potrzebna jest większa wiedza, bo sprzyja to mnożeniu
teorii o zamachu. Byłem przekonany, że komisja Millera na tyle wyjaśniła
te przyzczyny, by zaspokoić wiedzę opinii publicznej
- mówi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

152. "Dzięki ekspertyzie Small

"Dzięki
ekspertyzie Small Gis wiemy, że doszło też do dwóch wybuchów
bezpośrednio przy ziemi." Fragmenty nowego raportu zespołu Macierewicza

Tylko u nas

"Na wybuch wewnątrz samolotu, w powietrzu, wskazują m.in.: rozprucie
segmentu kadłuba z charakterystycznym rozwarciem i wywinięciem krawędzi
pęknięcia, wygląd fragmentów kadłuba widzianych wzdłuż osi, wyrwane, a
nie ścięte dziesiątki nitów oraz niewielkie, incydentalne ogniska
pożaru".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

153. Podczas prezentacji raportu z

Podczas prezentacji raportu z prac sejmowego zespołu
ds. wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej usłyszeliśmy od
niego też, że zderzenie z brzozą nie mogło zagrozić skrzydłu tupolewa, a
w samolocie doszło do dwóch wybuchów. Prof. Kazimierz Nowaczyk z
Uniwersytetu w Maryland stwierdził ponadto, że istnieje podejrzenie, że
zapisy nagrań z kokpitu z Tu-154M zostały zmanipulowane.


Fot. Maciej Stankiewicz/Onet

Fot. Maciej Stankiewicz/Onet

Sejmowa komisja śledcza pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza przez
kilkanaście ostatnich miesięcy badała okoliczności katastrofy
smoleńskiej. Ich wynik został zaprezentowany podczas dzisiejszego
posiedzenia.

Podczas posiedzenia zespołu parlamentarnego prof. Nowaczyk podał też, że
istnieje prawdopodobieństwo, że nagrania z kokpitu Tu-154M zostały
zmanipulowane. Szczegółów jednak nie podał.

Co zawiera raport zespołu Antoniego Macierewicza? Czytaj więcej!

http://wiadomosci.onet.pl/temat/katastrofa-smolenska/prof-nowaczyk-nagrania-z-tu-154m-mogly-zostac-zman,1,5464328,wiadomosc.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

154. Awarie w tupolewie przed

Awarie w tupolewie przed katastrofą - pełna treść referatu dr. inż. Marka Dąbrowskiego

Można postawić hipotezę, że jeszcze przed drzewem miał miejsce wybuch
w skrzydle, w prawie pustym zbiorniku paliwa numer 3. Pozbawił on
samolot części siły nośnej i spowodował nadłamanie końcówki skrzydła,
która odpadła później.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

155. "Rząd zaczyna tracić przez

"Rząd zaczyna tracić przez Smoleńsk". I dopiero wtedy reaguje


Porażką było niereagowanie od początku na wątpliwości dotyczące
ustaleń komisji Millera oraz zarzuty stawiane przez zwolenników teorii
spiskowych. - Kolejne błędy, które wychodziły w postępowaniu
prokuratorskim czy raporcie komisji Millera, powodowały, że coraz więcej
ludzi nie wierzyło w oficjalną wersję katastrofy. I okazało się, że
rząd zaczyna tracić przez Smoleńsk - stwierdził Stankiewicz.


Zdaniem dziennikarza, eksperci przygotowujący raport komisji Millera
nie byli przygotowani na spory dotyczące okoliczności katastrofy
smoleńskiej. - Zostali pozostawieni sami sobie - głównie przez premiera.
Bo to przecież Donald Tusk wziął na siebie polityczną odpowiedzialność
za działanie komisji, wyjaśniającej okoliczności katastrofy. Eksperci
nie są przyzwyczajeni do zajmowania się tak upolitycznionymi sprawami. A
mieli naprzeciwko siebie Antoniego Macierewicza, który jest bardzo
sprawnym politykiem. W swojej demagogii jest bardzo zręczny - oceniał
publicysta "Rzeczpospolitej. Według Stankiewicza, eksperci nie mieli
szans w starciu z politykiem Prawa i Sprawiedliwości. - I rząd zostawił
ich samym sobie.

"Droga donikąd"


Pomysł powołania zespołu pod kierownictwem Macieja Laska nie
podoba się Piotrowi Semce. Według dziennikarza tygodnika "Do Rzeczy",
"to droga donikąd". - Rząd brnie w problemy. Zamiast odnowić komisję do
wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej i zlecić wyjaśnienia
wątków, co do których wiadomo, że doszło do fuszerek, powołuje zespół
propagandowy, który ma bronić świętej księgi, czyli raportu Millera -
powiedział Semka w "Poranku Radia TOK FM".

Przypomnijmy,
że także wśród ekspertów pracujących nad przygotowaniem raportu komisji,
którą kierował Jerzy Miller, są tacy, którzy wzywają do wznowienia
prac.

- Jestem przeciwny temu, żeby obywatele mieli
rozstrzygać, czy rację ma Antoni Macierewicz, czy dr Maciej Lasek. Bo
kto z obywateli się na tym zna? Takie sprawy trzeba rozstrzygać tak, jak
robi się to w każdym cywilizowanym kraju - przez państwową komisję
ekspertów. Jeżeli ktoś mówi, że jakieś badania przeprowadzono
nieprawidłowo, to trzeba to uzupełnić zgodnie z prawem. Dlatego uważam,
że trzeba wznowić działanie komisji Millera - mówił w poniedziałek w TOK FM prawnik prof. Marek Żylicz.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,13711073,_Osamotnieni_eksperci_nie_mi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

156. Zapisy nagrań z Tu-154M mogły

Zapisy nagrań z Tu-154M mogły zostać zmanipulowane

Istnieje podejrzenie, że przekazana Polsce kopia nagrań z
kokpitu Tu-154M została zmanipulowana; sprawa trafiła do prokuratury –
powiedział prof. Kazimierz Nowaczyk podczas środowego posiedzenia
parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.

Prof. Nowaczyk powołał się na analizę eksperta zespołu inż. Konrada
Matyszczaka dot. zapisów z rejestratora dźwięku CVR. (Cockpit Voice
Recorder).

- Jego analiza nagrań z kokpitu prowadzi do wniosku, że istnieje
uzasadnione podejrzenie przekazania zmanipulowanej kopii nagrań z
kokpitu samolotu rządowego Tu-154M. To nagranie trafiło do rąk polskich.
Konrad Matyszczak złożył zawiadomienie do prokuratury
– powiedział.

Podczas środowego posiedzenia, które odbyło się w 3. rocznicę
katastrofy, eksperci zespołu przedstawili tezy kolejnego raportu
zespołu. W czasie prezentacji informowali, że o katastrofie samolotu
zdecydowała eksplozja w powietrzu. Powoływali się m.in. na zdjęcia
satelitarne z 5, 11 i 12 kwietnia, zdjęcia wraku, odczyty czarnej
skrzynki wykonane przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof.
dr. Jana Sehna, ekspertyzy specjalistów z amerykańskiej firmy Universal
Avionics.

Podkreślali m.in., że w Smoleńsku nie ma wyżłobionego w terenie
krateru, co świadczy o tym, że maszyna rozpadła się w powietrzu;
informowali też, że kształt wraku kadłuba Tu-154M dowodzi, że wewnątrz
doszło do wybuchu.

Z kolei pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego mec. Piotr Pszczółkowski
zwracał uwagę, że nie są badane próbki z wraku samolotu Tu-154M, które
miały stwierdzić obecność lub brak materiałów wybuchowych.

- Badania powierzono Centralnemu Laboratorium Kryminalistyki w
Warszawie (…) Z informacji, które posiadają rodziny jednoznacznie
wynika, że Centralne Laboratorium Kryminalistyki nie rozpoczęło prac. I
nie ma to nic wspólnego z metodyką pracy biegłych. Stawiam tezę: żadna
próbka przywieziona przez prokuratorów nie została do chwili obecnej
przebadana (…) Niech prokuratura odpowie, jaki procent przywiezionych z
Rosji prób został od grudnia przebadany i dlaczego ten okres musi być
przedłużany?
– mówił mec. Piotr Pszczółkowski.      

Podczas posiedzenia oprócz ekspertów głos zabrał szef zespołu
parlamentarnego Antoni Macierewicz (poseł PiS) oraz senator PiS Beata
Gosiewska, wdowa po szefie klubu PiS Przemysławie Gosiewskim.

- Trzeci rok czekamy na wyjaśnienie tej najstraszliwszej tragedii,
jaka dotknęła niepodległą Polskę. Trzeci rok patrzymy na to, jak rząd
Donalda Tuska podejmuje olbrzymie wysiłki, także finansowe, aby zrobić
wszystko, by nie wykryć sprawców. Trzeci rok przyglądamy się bezradności
prokuratury
– mówił poseł Antonii Macierewicz.

Jak podkreślił, na trzecią rocznicę katastrofy przygotowano kolejny
raport z prac zespołu. Pierwsza jego część jest poświęcona analizie
struktury bezpieczeństwa państwa i działaniu służb specjalnych.

- Począwszy od zamachu gruzińskiego, kiedy po raz pierwszy w sposób
absolutnie niewątpliwy wszyscy w Polsce, a zwłaszcza organy państwa
musiały zrozumieć, że życiu prezydenta Kaczyńskiego grozi najwyższe
niebezpieczeństwo. Stał się człowiekiem, który jest pod najwyższym
zagrożenie
m – wskazał poseł Antonii Macierewicz. 

Odnosząc się z kolei do działań instytucji państwowych już po
katastrofie, stwierdził, że “nie raczono nawet zbadać skrzydła, które
się urwało”. “Nikt z ekspertów z komisji Jerzego Millera i nikt z
prokuratury nie zmierzył brzozy” – mówił.

Senator Beata Gosiewska zwracała zaś uwagę, że tuż po katastrofie
liczyła na to, iż “państwo polskie uczciwie wyjaśni tę największą w
dziejach Polski katastrofę”.

- Jakie było moje rozczarowanie, kiedy słyszeliśmy wiele absurdalnych
wypowiedzi, widzieliśmy nieszczerość intencji, słyszeliśmy kolejne
kłamstwa. Nie mieściło mi się w głowie, że najwyżsi urzędnicy w Polsce
mogą tak kłamać
– mówiła.

PAP/RIRM 

Macierewicz: rosyjskie służby nadzorowały remont Tu-154M

Służby rosyjskie decydowały jakie firmy i w jakim zakresie
będą przeprowadzać remont Tu-154M – informują autorzy raportu zespołu
kierowanego przez Antoniego Macierewicza. Eksperci w swoim kolejnym
raporcie podtrzymują tezę, że o katastrofie samolotu zdecydowała
eksplozja w powietrzu.

130-stronicowy raport zespołu parlamentarnego, podzielony jest na
trzy rozdziały: “System bezpieczeństwa i tragedia smoleńska”,
“Katastrofa” i “Podstawy prawne badania katastrofy smoleńskiej”.

W większości jego autorzy powtarzają dotychczasowe ustalenia
zaprezentowane we wcześniejszych raportach zespołu – nowe tezy dotyczą
m.in. remontu samolotu w Rosji.

- Prezentowane przez nas ustalenia muszą wstrząsnąć każdym Polakiem.
Okazuje się, że system bezpieczeństwa państwa pod rządami Donalda Tuska
był kontrolowany przez służby rosyjskie, które decydowały, jakie firmy i
w jakim zakresie będą przeprowadzały remonty najważniejszych polskich
samolotów
– napisał we wstępie Macierewicz. 

W dalszej części raportu eksperci zespołu podkreślają, że doszło do
niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne za przygotowanie,
prowadzenie i rozstrzyganie przetargów na remont samolotów Tu-154M i ich
silników oraz za zapewnienie bezpieczeństwa przetargów i remontów. W
tym kontekście wymieniają m.in. ówczesnych szefów SKW i ABW.

Zespół informuje także, że “o wyniku polskiego przetargu faktycznie
zdecydowały władze państwowe Rosji”. “Realizując dyrektywy dekretu
Prezydenta FR z 16 stycznia 2009 r. o zakazie dostaw uzbrojenia do
Gruzji, Federalna Służba Współpracy Wojskowo-Technicznej FR wskazała
rosyjskiego wykonawcę remontu (zakłady “Aviakor” z Samary) oraz
nadzorowała i kontrolowała każdy etap planowanego i realizowanego
przetargu oraz remontu polskich Tu-154M” – czytamy w raporcie.

- MON wiedziało o wydaniu dekretu nr 64s i znało jego treść, ale
attaché obrony w Moskwie skutecznie zniechęcał jednostki organizacyjne
MON do interesowania się wpływem tego dekretu na polskie firmy
realizujące kontrakty dla MON
– podkreślono w dokumencie. 

Zgodnie z raportem, MON posiadając informacje wskazujące na
nierzetelność wykonywanych w Samarze remontów, zrezygnowało z usług
dotychczasowego wykonawcy Bumar, w lutym 2009 r. ogłosiło nowy przetarg i
“ułatwiło jego wygranie firmie MAW Telecom, tworzącej konsorcjum z
firmą Polit Elektronik, reprezentującą interesy wskazanej przez władze
FR firmy <<Aviakor>>”.

Jak informują autorzy raportu, MON świadomie ograniczył zakres
remontu i modernizacji Tu-154M, rezygnując z proponowanego przez Dowódcę
Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika włączenia w zakres modernizacji
wyposażenia tych samolotów w systemy obrony antyrakietowej.

-MON uniemożliwił przedstawicielom 36 specjalnego pułku lotnictwa
transportowego kontrolowanie remontu silników Tu-154M, które nie były
wykonywane w Samarze
– to kolejny zarzut.

Jak zaznaczył ponadto we wstępie Macierewicz, piloci TU-154M byli
przez rosyjskie służby “wciągani w pułapkę”. “Ale ostatecznie o
katastrofie nie przesądzili kontrolerzy lotu, lecz – najprawdopodobniej –
eksplozja, która zniszczyła samolot jeszcze w powietrzu. Tragedia
zaczęła się zapewne w odległości ok. kilometra od pasa lotniska około 1
sekundy przed miejscem, gdzie rosła tzw. <<pancerna
brzoza>>. Kolejno destrukcji ulegały kluczowe mechanizmy i części
samolotu (skrzydła, silniki, generatory). Kiedy samolot znalazł się na
wysokości 17 -15 metrów nad ziemią, doszło do całkowitej awarii systemu
zasilania. Ostatnie eksplozje nastąpiły już nad samą ziemią” –
podkreślił poseł.

Jak informuje Antoni Macierewicz tezę, że doszło do eksplozji,
potwierdzają wyniki analizy ułożenia ciał ofiar i rozrzutu części
samolotu, oceny rodzaju zniszczeń oraz analiza zdjęć satelitarnych.

-Nie znamy jeszcze rodzaju materiału wybuchowego, sposobu jego użycia i sprawców tych działań – zaznaczają autorzy.

Poseł Antonii Macierewicz powołuje się m.in. na zapisy polskiej skrzynki parametrów lotu produkcji ATM.

- Pierwsze symptomy zaczęły się na 0,5 sekundy (ok.40 metrów) przed
miejscem gdzie rośnie brzoza. Dane te pokrywają się z odczytami czarnej
skrzynki wykonanymi przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im.
prof. dr. Jana Sehna i potwierdza je rozrzut szczątków samolotu opisany
przez rosyjskich prokuratorów
– informuje poseł.

Odnosi się również do odnotowanych przez system ostrzegania TAWS
wartości z wysokościomierza barometrycznego, uzupełnione o dane MSL
(wysokość samolotu mierzona od średniego poziomu morza wyliczana przez
GPS).

- Dane te pokazują, że samolot jeszcze przed szosą Kutuzowa znajdował
się na bezpiecznej wysokości ponad 30 metrów nad poziomem pasa. Nie ma
więc wątpliwości: katastrofa zaczęła się jeszcze przed miejscem, gdzie
rosła brzoza, a Tu-154M odchodził na drugie zejście
– pisze we wstępie do raportu szef zespołu. 

Dodaje, że eksperci zespołu, opierając się m.in. na opisie miejsca
katastrofy sporządzonego przez rosyjski prokuratorów 10-12 kwietnia
2010r., rozstrzygnęli, że brzoza nie odegrała żadnej roli w katastrofie,
ponieważ fragmenty wraku zostały odnalezione na terenie jeszcze przed
nią, co – ich zdaniem – oznacza, że destrukcja samolotu musiała nastąpić
wcześniej.

Zdaniem zespołu, strona rosyjska i komisja Jerzego Millera
“sfałszowały liczne materiały dowodowe, a w szczególności zapisy rozmów w
kokpicie, zaniechały zbadania i uwzględnienia odpowiednich zapisów
systemów TAWS, FMS, skrzynki parametrów lotu, odczytu CVR dokonanego
przez IES, a także prokuratorskich opisów miejsca zdarzenia i układu
ciał ofiar”.

- Działania te podejmowane są po dziś dzień z premedytacją, z
zaangażowaniem potężnych środków administracji państwowej, prokuratury,
mediów i przy współpracy istotnych politycznych grup nacisku
– akcentują członkowie zespołu.

W ocenie zespołu, “przerażający obraz prawnego krętactwa na szkodę
Polski pokazują materiały dotyczące sposobu badania katastrofy”, a
szczególną częścią tych działań była rezygnacja prokuratury i Komisji
Badania Wypadków Lotniczych z realizacji obowiązków, polegających na
dokonaniu zabezpieczenia i oględzin wraku, wszystkich pozostałych
przedmiotów, a zwłaszcza czarnych skrzynek, a przede wszystkim
przeprowadzenia sekcji zwłok”.

Wskutek zaniechań – czytamy w raporcie – “sformułowano fałszywą i
uwłaczającą polskim pilotom tezę o ich nieprzygotowaniu do lotu,
niekompetencji oraz o popełnieniu przez załogę podstawowych błędów”.

Zespół parlamentarny ponownie zwraca też uwagę, że “w
świetle przepisów prawa międzynarodowego badanie katastrofy powinno być
przeprowadzone na podstawie porozumienia z 1993 roku” między Polską a
Rosją w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków
powietrznych.

Autorzy raportu zwracają uwagę, że Konwencja o międzynarodowym
lotnictwie cywilnym (tzw. konwencja chicagowska) “nie obowiązuje w
relacjach między Polską a Rosją w zakresie badania tej sprawy”. “W
rezultacie mamy do czynienia z sytuacją, której skutkiem jest to, że
badanie katastrofy smoleńskiej całkowicie przeszło w ręce strony
rosyjskiej” – oceniają.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

157. Lasek i Artymowicz już wiedzą

Raportu zespołu Macierewicza pod ostrą krytyką

To, co zespół parlamentarny uważa za symptomy awarii silników w
Smoleńsku, to po prostu wibracje spowodowane przez gałęzie wpadające do
turbiny - oceniają szef PKBWL Maciej Lasek i astrofizyk i pilot prof.
Paweł Artymowicz.

Lasek
i Artymowicz idą w zaparte. Krytykując tezy raportu parlamentarnego,
twierdzą że to nie awaria silnika, a "wibracje spowodowane przez
gałęzie"

"Dane te pokazują, że samolot jeszcze przed szosą Kutuzowa znajdował
się na bezpiecznej wysokości ponad 30 metrów nad poziomem pasa. Nie ma
więc wątpliwości: katastrofa zaczęła się jeszcze przed miejscem, gdzie
rosła brzoza, a Tu-154M odchodził na drugie zejście" - mówił dziś Antoni
Macierewicz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

158. NPW: dotrzymanie terminu

NPW: dotrzymanie terminu badań próbek z wraku Tu-154M - realne


Realne jest dotrzymanie terminu przeprowadzenia badań próbek z wraku
Tu-154M pobranych w Smoleńsku - poinformowała dzisiaj Naczelna
Prokuratura Wojskowa.

Rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa zaznaczył, że trwa proces
badawczy próbek z wraku zabezpieczonych jesienią zeszłego roku w
Smoleńsku. - Powyższą informację potwierdził prokurator w rozmowie z biegłymi z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji - dodał płk Rzepa.

- Jak wcześniej informowaliśmy okres badawczy w założeniu miał
trwać około sześciu miesięcy od dnia dostarczenia próbek do
laboratorium, co nastąpiło w dniu 5 grudnia 2012 r. Zdaniem powołanych biegłych realne jest dotrzymanie zakreślonego wcześniej terminu przeprowadzenia tych badań
- podkreśliła NPW

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej uzyskała już wiele dokumentów
i opinii odnoszących się do okoliczności tragicznego lotu. Nadal jednak
oczekuje na 27 opinii biegłych na temat różnych kwestii.

Jedną z oczekiwanych ekspertyz są wyniki badań ponad 250 próbek
pobranych z wraku Tu-154M - badania te prowadzone są pod kątem
stwierdzenia lub wykluczenia ewentualnych śladów wskazujących na
działanie materiałów wybuchowych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

159. mec. Wassermann. „Jeśli

mec. Wassermann. „Jeśli społeczeństwo będzie dobrze poinformowane samo będzie wiedziało, co z tym rządem zrobić”

Tylko u nas

„Przestańmy powtarzać i upowszechniać tę propagandę. Mówmy o faktach”.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

160. w TVN24 propaganda anty sie nie udała

u Morozowskiego klapa, członek komisji laskowej powiedział o pytanie o zapłatę "no, chyba nikt nie będzie pracował za darmo, jeszcze nie wiem za ile, bo jeszcze nie mam umowy". Durczok próbował ratowac Artymowiczem, Monika O. LASKIEM BRZOZOWYM.


Rodziny identyfikowały ciała, on miał nieść wsparcie. "Dbałem, by mieć dystans”

Psycholog o swojej misji pomocy rodzinom ofiar katastrofy w Smoleńsku. ("Fakty" TVN)
zobacz więcej »



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

161. CYNGLÓW KUBLIK NA DYZURZE - TEZ JEJ tUSK PŁACI JAK LASKOWI?


Eksperci Macierewicza dryfują w kosmosie [ROZMOWA WIDEO]

Eksperci Macierewicza dryfują w kosmosie [ROZMOWA WIDEO]

Widz miał zrozumieć, że na pokładzie prezydenckiego TU-154 doszło do
zamachu. Tezy, które dziś wygłosili "eksperci", ludzie z tytułami
profesorskimi, nie są zgodne z wiedzą naukową na poziomie liceum -
komentują trzecią wersję raportu Antoniego Macierewicza Krzysztof
Krawcewicz i Michał Setlak z ''Przeglądu lotniczego''.

  • Kaczyński - bieg po władzę [WIDEO]

    Piotr Stasiński (zastępca redaktora naczelnego ''Gazety Wyborczej'')
    i Roman Imielski (zastępca kierownika działu Wydarzenia ''Gazety
    Wyborczej'') o przemówieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w...


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

162. Gazeta Wyborcza się straszy


Lud smoleński, lud wybrany. Kim są ci, którzy zjechali do Warszawy na rocznicę katastrofy

Lud smoleński, lud wybrany. Kim są ci, którzy zjechali do Warszawy na rocznicę katastrofy

- Powiem, czego się wstydzę: tego błota, w którym leżał prezydent,
tego matactwa w śledztwie. Boli mnie to do żywego - mówią ci, którzy w
Warszawie demonstrowali w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Dlaczego
przyjechali? Co myślą o Polsce? O innych? Czy wierzą w zamach? Wysłuchał
ich Grzegorz Szymanik.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

163. do szantażu dołącza Zdrojewski

"Mam poczucie zawodu wobec środowisk naukowych. Wypowiedzi w sprawie katastrofy wymagają dementi"

Min. Bogdan Zdrojewski jest zawiedziony
milczeniem polskich naukowców w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Myli
się 9 m/s z 90 m/s, prędkość startową samolotu zmienia się z 80 km na
300 km. To wymaga natychmiastowego dementi - stwierdził w TOK FM. Według
Zdrojewskiego podczas obchodów rocznicy wiele było agresji, choć tym
razem Jarosław Kaczyński "nie przekroczył granicy"

Zdaniem ministra kultury i dziedzictwa
narodowego Bogdana Zdrojewskiego naukowcy z polskich uczelni nie powinni
dłużej milczeć w sprawie sensacji dotyczących katastrofy smoleńskiej. I
oddawać pola ekspertom, którzy prześcigają się w prezentacji coraz
bardziej sensacyjnych scenariuszy.

- Mam poczucie zawodu
wobec polskich środowisk naukowych, specjalizujących się w dziedzinach
takich jak fizyka, dynamika. Akurat Polska Akademia Nauk nie powinna
apelować o debatę, tylko wydać profesjonalny komunikat. Mogą to też
robić ośrodki akademickie specjalizujące się w takich badaniach - mówił
min. Zdrojewski w "Poranku Radia TOK FM".

i MON atakuje rodziny smoleńskie

Po 1,5 mln zł. Rodziny smoleńskie występują po kolejne odszkodowania

Niektóre rodziny ofiar katastrofy
smoleńskiej żądają wyjątkowo wysokich odszkodowań od Ministerstwa Obrony
Narodowej. Mowa jest o kwotach dochodzących do półtora miliona złotych -
informuje nieoficjalnie radio RMF FM.

Jak donosi RMF FM, w warszawskim sądzie jest już wniosek wzywający MON do ugody w tej sprawie. Z nieoficjalnych informacji radia wynika, że podobnych wniosków wkrótce może być nawet 50.


Jako uzasadnienie dla stawianych żądań niektóre rodziny ofiar
katastrofy w Smoleńsku podają fakt, że samolot prezydenta nie był
ubezpieczony przez MON. Gdyby było inaczej, poszkodowani mieliby prawo
do ubiegania się odszkodowania od firmy ubezpieczeniowej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

164. Marcin Mastalerek Kłamstwo

Kłamstwo katyńskie upadło, choć stały za nim potężne siły, upadnie też kłamstwo smoleńskie

"Możecie powoływać niezliczoną ilość zespołów pana Laska i sowicie
płacić im za głoszenie kłamstwa smoleńskiego, możecie nawet do zespołu
Laska zaprosić generał Anodinę i Putina. Pasują do waszego towarzystwa.
Nie zmieni to faktu, że w wasze kłamstwa wierzy coraz mniej Polaków".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

166. Propaganda kosztuje

Nawet 8 tys. zł brutto miesięcznie może zgarnąć Maciej Lasek za szefowanie zespołowi mającemu „objaśniać” ustalenia komisji Millera.

To pięciokrotność płacy minimalnej. Do tego dochodzą diety, zwrot kosztów przejazdów, noclegów na zasadach określonych w przepisach w sprawie należności przysługujących pracownikowi zatrudnionemu w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej z tytułu podróży służbowej. „Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem” – tak formalnie brzmi jego nazwa – może też liczyć na wsparcie organów administracji rządowej oraz podległych im jednostek organizacyjnych. Przewodniczący zespołu może też występować o sporządzenie niezbędnych materiałów lub zlecać usługi (m.in. opinie i ekspertyzy). Wszystko to na koszt Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czyli podatnika.

Na tym nie koniec wydatków, bo na comiesięczne pensje mogą liczyć też członkowie zespołu (od jednej do czterech płac minimalnych, czyli od 1,6 do 6,4 tys. brutto). W jego skład wchodzą oprócz Macieja Laska: wiceprzewodniczący Wiesław Jedynak, członkowie: Agata Kaczyńska, Piotr Lipiec, Edward Łojek. Do dyspozycji zespołu będzie też sekretarz, którego rolę pełnić ma wyznaczony pracownik Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na tym zapewne lista płac się nie skończy, bo przewodniczący zespołu może zapraszać do udziału w pracach (z głosem doradczym) inne osoby. Na razie ich nazwiska oraz uposażenia nie są znane. Ale Maciej Lasek sygnalizował już, że może być to ponad 20 współpracowników, także wojskowych.

Wszyscy stali członkowie zespołu wchodzą w skład Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (kierowanej przez Macieja Laska) i wszyscy byli członkami polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, której przewodniczącym był Jerzy Miller.

Zespół – jako organ pomocniczy premiera – ma zajmować się analizą i wyjaśnianiem opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem, współpracować z organami i instytucjami państwowymi oraz innymi podmiotami posiadającymi wiedzę i informacje na temat przyczyn i okoliczności tej katastrofy oraz wspierać merytorycznie w zakresie wiedzy eksperckiej podczas konferencji i seminariów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy organizowanych lub współorganizowanych przez KPRM.

Zespół został powołany na mocy zarządzenia prezesa Rady Ministrów z 9 kwietnia br., które nabierze mocy urzędowej po siedmiu dniach. Dokument odwołuje się do uprawnień szefa rządu określonych w ustawie o Radzie Ministrów, która pozwala premierowi w drodze zarządzenia tworzyć organy pomocnicze, a w szczególności „rady i zespoły opiniodawcze lub doradcze w sprawach należących do zadań i kompetencji Rady Ministrów lub Prezesa Rady Ministrów”. Premier w zarządzeniu może określić ich nazwę, skład oraz zakres działania i tryb postępowania.

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/29518,propaganda-kosztuje.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

167. Grzybowska: Wielcy mężowie

Grzybowska:
Wielcy mężowie stanu odeszli, pozostawiając mieszkańców planety w
rękach miernot moralnych, intelektualnych i politycznych

"Media wyciągnęły z kosza do śmieci pseudoekspertów, jakiegoś Laska i
jednego astrofizyka z Toronto, choć nie wierzą im ani przez chwilę. Bo
też nie są głupie".

Co
złego to nie my, czyli błędy komisji Millera okiem Laska. Najgorsze
"milczenie i brak przypominania przyczyn po zakończeniu pracy przez
komisję"

"Takimi elementami, które mogą rodzić wątpliwości, to jest ten
nieszczęsny pomiar wysokości brzozy, który tak naprawdę nic nie wnosi do
badania wypadku, ale stanowi świetne zaczepienie do próby podważania
raportu jako całości".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

168. cynglówa Kublik stanęła na głowie :)i zdjęła majtki przez głowę

Nowa narracja "smoleńczyków"

3. rocznica katastrofy smoleńskiej posłużyła
PiS-owi, „Gazecie Polskiej” i wszystkim innym im ideowo bliskim do
zmiany o 180 stopni narracji smoleńskiej. Już nie podważają konkretnych
przyczyn katastrofy z raportu Jerzego Millera. Oni dezawuują całość:
komisję Millera nazywają nielegalną a jej raport kłamstwami.

A
więc - tak ta narracja snuje się dalej - skoro na podstawie fałszywych
dowodów ktoś twierdzi, że to była katastrofa lotnicza, to znaczy, że w
nią wierzy, bo to jest kwestia wiary a nie wiedzy. A skoro wierzy w
kłamstwa, to zachowuje się jak sekta.

To zespół Macierewicza ma
prawdziwych i niezależnych ekspertów od badania katastrof lotniczych.
To oni dysponują dowodami, to oni na ich podstawie ustalili prawdziwe
fakty: to był zamach!

A zatem - to ciąg dalszy tej nowej
narracji - ci, którzy mówią o katastrofie to sekta, bo opierają się na
wierze, nie na faktach.

„Smoleńczycy” zmienili swoją narrację i przeszli do ofensywy.

I
teraz chcą zmusić jedynych w Polsce ekspertów od badania lotniczych
wypadków, by się tłumaczyli. By przekonywali, że dysponowali prawdziwymi
dowodami, że ich nie zmanipulowali, że ustalili prawdę.

Narracja
w wydaniu Adam Hofmana wygląda tak: „Po naszej stronie jest umysł
krytyczny, racjonalność, wykładnie naukowe, profesorowie, dane, teorie.
Po drugiej stronie mamy de facto ludzi zachowujących się jak sekta. Po
naszej stronie są argumenty racjonalne, tam jakaś ślepa wiara”.


nową narrację było też widać w programie Jana Pospieszalskiego
„Bliżej”. Pospieszalski ustalenia zespołu Macierewicza nazywa „wiedzą”. A
sam Macierewicz twierdzi, że fakty w raporcie Millera „wzięły się z
wyobraźni”, „z kalkulacji, co się działo z drzewami”.

Rafał
Ziemkiewicz opowiadał o „kłamstwach, w które zabrnął rząd Tuska i
dlatego broni raportu Millera”, choć „ten raport nie trzyma się kupy!”.

Tomasz
Sakiewicz przekonywał zaś, że jedynie hipoteza zamachu „pasuje do
wszystkich faktów”, bo „Tusk nie zmieni faktu, że samolot się rozpadł w
powietrzu”.

A wszystko to jest możliwe, bo rząd nie przygotował
swojej narracji. Po ogłoszeniu raportu komisji Millera nie zajął się
ogólnopolską edukacją, jak bada się katastrofy lotnicze. I jak szukano
przyczyn tej konkretnej i jakie one było.

I teraz musi się wpasować w narrację „smoleńczyków”. Musi tańczyć, jak mu Macierewicz zagra.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

169. Rosjanie przekopią miejsce

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

170. Irek "gdym miał pistolet" i Monika O

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

171. Przeżyli katastrofę? "Nie mam

polowanie na brzozę ...


Przeżyli katastrofę? "Nie mam w sobie takiej odwagi..."

Przeżyli katastrofę? "Nie mam w sobie takiej odwagi..."

- O tym, czy był zamach, czy go nie było, powinna odpowiedzieć
nawet nie komisja, ale niezawisły sąd i prokuratura - mówił w...
czytaj dalej »

bardzo duży skrót , trzeba odsłuchać, manipulacja wypowiedzią


Co się stało z brzozą?

Brudziński w
programie podkreślał również, że nie wiadomo, co stało się z brzozą,
która według raportu Millera została ścięta przez samolot.

- Pan twierdz, że kto ją ściął, że samolot? - pytał prowadzącego program Konrada Piaseckiego.

- Że samolot - odpowiedział dziennikarz.

- Ja łaską tej wiary, którą pan jest, dotknięty nie jestem.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

172. Komisja Millera w myśl

Komisja Millera w myśl porozumienia wojskowego

Premier Donald Tusk powołał komisję Jerzego Millera na
podstawie porozumienia wojskowego z 1993 r., a następnie sam zdezawuował
podstawę istnienia tej komisji – powiedział prof. Karol Karski w
Polskim Punkcie Widzenia w TV Trwam.

Kierownik zakładu Międzynarodowego Prawa Publicznego UW wyjaśnił, że
porozumienie wojskowe przewiduje wspólne decydowanie i rozstrzyganie
stron polskiej i rosyjskiej. W przypadku badania katastrofy smoleńskiej
to Rosjanie przejęli prowadzenie całości postępowania. W międzyczasie
bowiem rząd Donalda Tuska zawarł porozumienie z rządem rosyjskim o
stosowaniu konwencji chicagowskiej.

- Komisja zostaje powołana w wykonaniu porozumienia wojskowego. Za
chwilę okazuje się, że rząd polski dezawuuje to porozumienie, czyli
usuwa jedyną podstawę prawną powołania komisji pana Millera. Mamy tutaj
do czynienia z dosyć poważnym problemem, ponieważ gdzieś znika nam
podstawa prawna powołania tego grona -
mówi profesor Karol Karski.

Z tej sytuacji rodzą się wątpliwości dotyczące legalności działań
komisji Jerzego Millera, ale przede wszystkim realne skutki – jednym z
nich jest to, że wrak pozostaje wciąż w Rosji – stwierdził prof. Karski.

- Uwagi do raportu MAK, czyli do raportu strony rosyjskiej zostały
zgłoszone przez komisję Millera i zostały potraktowane jak
nieistniejące. Nie odniesiono się do nich, jak wymaga tego załącznik 13.
do konwencji chicagowskiej, nawet nie przetłumaczono na inne języki,
tylko dołączono i poinformowano, że takie zostały złożone. To pokazuje,
że strona rosyjska ma świadomość, że występują tutaj pewne problemy, że
strona polska powołała tą swoją polską część na podstawie przepisów
porozumienia, które następnie zostało przez tą samą stronę polską
zdezawuowane. Teraz te dwie części, które powinny pracować wspólnie –
nie pracowały wspólnie. Jednocześnie mieliśmy do czynienia z
przekazaniem całości badań stronie rosyjskiej. Skutek tego jest też
taki, że do dziś wrak znajduje się na terytorium federacji rosyjskiej
– dodaje prof. Karski.

Obecnie przy kancelarii premiera ma pracować zespół, który będzie
bronił też komisji Jerzego Millera ws. katastrofy smoleńskiej. Dodatkowo
okazuje się, że samo kierowanie zespołem jest dobrze płatne. Jak
wyliczył „Nasz Dziennik” szef zespołu Maciej Lasek miesięcznie może
zarabiać nawet 8 tys. zł. Wszystko to z pieniędzy podatników.

Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn
Katastrofy Smoleńskiej poseł Antoni Macierewicz mówi, że celem zespołu
jest obrona samego premiera. Poseł ubolewa, że znalazły się osoby, które
chcą bronić kłamstwa smoleńskiego.

- W istocie chodzi o obronę Donalda Tuska, który to podpisał, który
oddał całe śledztwo stronie rosyjskie, który boi się on konsekwencji
politycznych wyjścia prawdy na jaw. Stąd zaangażowanie całego aparatu
państwowego w to kłamstwo smoleńskie, lecz w tym tylko i to przykre
patrzeć iż znaleźli się ludzie, którzy są gotowi zaangażować jako
janczarzy tego kłamstwa smoleńskiego. To jest za srebrniki po prostu
funkcja janczara –
akcentował poseł Antoni Macierewicz. 

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

174. Komorowski: zespół Laska

Komorowski: zespół Laska inicjatywa dobra, ale spóźniona. A eksperci Millera

Bronisław Komorowski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" odniósł się do
obchodów trzeciej rocznicy katastrofy smoleńskiej i wyraźnych podziałów w
społeczeństwie, które jak zwykle przy okazji tej rocznicy uwidaczniają
się ze zdwojoną mocą. Na pytanie Pawła Wrońskiego, czy uda się skleić
Polskę smoleńską i niesmoleńską, prezydent odpowiedział, że choć powoli,
ale to już się dzieje. - Według mnie ona się powoli skleja. Mówię to
wbrew temu, co widać na zewnątrz, a niestety widać narastającą
zaciekłość polityczną. Zawsze będzie część ludzi, dla których atrakcyjne
są proste, ostre, radykalne sądy. Uważam jednak, że coraz więcej ludzi w
Polsce nie chce wojny politycznej, której powodem ma być pamięć o
katastrofie smoleńskiej - stwierdził prezydent.

"Inicjatywa Laska spóźniona"


Zdaniem Bronisława Komorowskiego, niedobrze się stało, że zespół
dr. Macieja Laska, który ma tłumaczyć i dementować nieprawdziwe
informacje o przyczynach katastrofy, zaczyna pracę
dopiero teraz. - Jest wolność mediów, wolność poglądów. Mówiłem
wielokrotnie, że dobrze by było, gdyby na miejsce rozwiązanej komisji
Jerzego Millera, powstało ciało, które broniłoby tego raportu przed
nieodpowiedzialnymi interpretacjami, pomówieniami. Dobrze, że powstaje
zespół pod kierownictwem dr. Macieja Laska, choć to inicjatywa
spóźniona. Wydawałoby się, że ludzie zaangażowani do pracy
w komisji Millera powinni być wcześniej w większym stopniu
zainteresowani obroną własnego poglądu, swojej reputacji zawodowej. Tak
się niestety nie stało - powiedział prezydent.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

175. Janusz

Amnezja smoleńska. Był nadzór, ale nikt nie pamięta czyj... Państwo zdało egzamin, tylko nie pamięta gdzie i kiedy...

"Nie wiadomo kto i nie wiadomo skąd – ale był i i nadzorował, na
sekundę nie spuszczał samolotu z oka. Gdy wychodził do toalety, rosyjscy
mechanicy z zakresu lotnictwa i specjaliści innego zakresu wstrzymywali
prace i czekali, aż polski nadzorca wróci na swój posterunek".

Jak
wygląda polsko-rosyjska współpraca przy badaniu katastrofy smoleńskiej?
Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, liczby mówią same za siebie...

Wojskowa Prokuratura Okręgowa nadal oczekuje na przekazanie przez
Rosjan m.in. dokumentacji warunków atmosferycznych panujących w miejscu
tragedii 10 kwietnia 2010 r., materiałów z zapisu wideo kontroli pracy
grupy kierowania lotami

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

176. Polska prokuratura jest w pułapce

Jakąkolwiek decyzję podejmą polscy prokuratorzy w sprawie katastrofy smoleńskiej, będzie to zła decyzja. - Nie zazdroszczę im - stwierdził adwokat Piotr Schramm. Skąd to się wzięło? Stąd, że nie było żadnego działania ze strony polskiej, które od strony prawnej wyprzedzałoby działania strony rosyjskiej - uważa prawnik.

Pytany, czy postępowanie prokuratury rosyjskiej będzie zmierzać do tego do umorzenia postępowanie w sprawie katastrofy smoleńskiej, mec. Schramm stwierdził, że w świetle obu kodeksów postępowania karnego: polskiego i rosyjskiego, postępowanie podlega bezwzględnie umorzeniu, jeżeli miałoby być prowadzone przeciwko osobie, która nie żyje. - Jeśliby więc Rosjanie przyjęli wyłączną winę polskich pilotów, konkluzja byłaby tylko jedna – ocenił.

Dodał, że zajmujący się sprawą Komitet Śledczy, czyli szczególne ciało przy prokuraturze rosyjskiej, powołane do prowadzenia postępowań najbardziej istotnych z punktu widzenia interesów Federacji Rosyjskiej, nie wydaje innych decyzji niż te "jedynie słuszne". - Śmiem powiedzieć, że najpierw stawia ono pewną tezę, a potem do niej dochodzi. Myślę, że gdybyśmy nazajutrz po 10 kwietnia 2010 roku, nie mając żadnej wiedzy co do okoliczności katastrofy, zadali sobie pytanie, jaki będzie koniec postępowania prowadzonego przez prokuraturę rosyjską i Komitet Śledczy FR, to śmiało moglibyśmy powiedzieć, że jego konkluzją będzie wina polskich pilotów i że postępowanie zostanie umorzone – uważa adwokat, dodając, że zażalenia na taką decyzję nie miałby szans powodzenia.

- Przypomnę tylko, że gdy podczas pierwszego przesłuchania na potrzeby rosyjskiego śledztwa kontrolerzy zeznali coś niezręcznego, coś, co mogłoby rzucić światło na przebieg lądowania, zaraz potem strona rosyjska poinformowała, że pojawiły się kłopoty formalne związane ze sposobem przeprowadzenia przesłuchania, i że musiano powtórzyć przesłuchanie - drugim razem przesłuchano kontrolerów już "prawidłowo" - przypomniał prawnik.

Mec. Schramm surowo ocenił polską strategię prawną, przyjętą w sprawie smoleńskiej. - W nocy z 10 na 11 kwietnia, gdy podejmowano rozmowy co do sposobu wyjaśnienia przyczyn katastrofy, nie było żadnego działania ze strony polskiej, które od strony prawnej wyprzedzałoby działania strony rosyjskiej. Rosjanie zaproponowali nam wówczas nie całą konwencję chicagowską, tylko jej załącznik 13 - feralny, bo niepozwalający odwoływać się do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO). A myśmy ten załącznik przyjęli, nie mając kompletnie pojęcia, co przyjmujemy. Jednocześnie strona rosyjska przemilczała kwestię polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 r. dotyczącego lotnictwa wojskowego, bo ono akurat dawałoby nam podstawy do złożenia odwołania. Przedłożono nam za to do podpisania porozumienie, na podstawie którego wrak ma przybywać na terytorium Federacji Rosyjskiej do zakończenia postępowania sądowego. Nie chodzi mi tu o słowa krytyki, bo tych padło już bardzo wiele, chcę tylko powiedzieć, że nic się nie dzieje bez przyczyny. W Rosji, natychmiast po katastrofie, zebrali się specjaliści, których zadaniem było przewidzieć konsekwencje prawne poszczególnych działań, z naszej strony absolutnie tego zabrakło. I to był największy błąd, jaki popełniliśmy – podsumował.

Pytany, co będzie, jeśli postępowanie polskiej prokuratury wojskowej zakończy się postawieniem zarzutów kontrolerom w Smoleńsku i czy to mogłoby wstrzymać wydanie wraku, mec. Schramm odparł, że to możliwe, ponieważ Rosjanie, nie wiedząc dziś do końca, co zrobi polska prokuratura, wcale nie zamierzają kończyć swojego postępowania. - Komunikat, że ewidentnie winni są polscy piloci, poszedł w świat już dwa lata temu, więc jaki interes miałaby mieć strona rosyjska w tym, by zakończyć postępowanie i przekazać nam wrak samolotu? Prawdopodobnie będzie spokojnie czekać do momentu, aż nie zobaczy, jak zakończy swoje postępowanie polska prokuratura wojskowa.

- Czy to nie błędne koło? - pytał dziennikarz PAP.

- Oczywiście, że tak. Dzisiaj polska prokuratura nie zakończy postępowania, bo nie ma wyników badań, czy we wraku był trotyl, czy go nie było, potem strony będą zapoznawać się z wynikami tych badań, co potrwać może kolejne kilka miesięcy i – jak należy przypuszczać - zakończy się wnioskami pełnomocników stron o powołanie nowych biegłych. A na końcu, który z prokuratorów będzie miał odwagę zakończyć postępowanie bez kluczowego dowodu w sprawie, czyli bez samego wraku? Być może znajdzie się ktoś taki, ale na pewno takie ustalenia zostaną natychmiast zakwestionowane – stwierdziła adwokat.

Przyznał, że każda nowa hipoteza o przyczynach katastrofy odsuwa nas jeszcze bardziej od zakończenia postępowania, jednak z drugiej strony trudno takich tez nie stawiać. - Przyznam jednak, że sam zacząłem zastanawiać się na tym, czy nie lepiej jest prowadzić nieustająco postępowania, niż postawić mocne tezy (np. zarzuty kontrolerom lotniska), których i tak nie będzie można wyegzekwować - zauważył.

Opisał tez możliwy ciąg dalszy takiej sytuacji. Otóż polska prokuratura może postawić kntrolerom zarzuty, ale umowa polsko-rosyjska z 16 września 1996 r. nie przewiduje możliwości ich ekstradycji do Polski Można byłoby ich zaocznie sądzić w Polsce i skazać. Nie byłoby wtedy możliwości wykonania tego wyroku, ale otworzyłoby to rodzinom ofiar katastrofy drogę do dochodzenia zadośćuczynienia. Takie zadośćuczynienie zasądziłby najprawdopodobniej polski sąd, a art. 52 umowy z 1996 r. dawałby podstawę do uznania takiego wyroku przez stronę rosyjską i wykonania egzekucji komorniczej na terenie Federacji Rosyjskiej. - Oczywiście abstrahuję od skuteczności takiej egzekucji wobec kontrolerów lotu – stwierdził zakończył mec. Schramm.

- Nie zazdroszczę polskim prokuratorom. Można sobie wyobrazić, że mogliby nie czekać na zwrot wraku, tak jak nie musiała na niego czekać komisja Millera. Pojawia się jednak pytanie, czy w ogóle będzie można wówczas mówić o odpowiedzialności kogokolwiek po stronie rosyjskiej. Bo jeśli nie, to pozostanie jedynie teza o odpowiedzialności polskich pilotów. Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby polscy prokuratorzy podejmowali działania, które nie będą zmierzały do szybkiego zakończenia postępowania. W tej sprawie każda decyzja jest zła, a zwłaszcza taka, która będzie kończyć postępowanie – podsumował.

http://gosc.pl/doc/1519867.Smolensk-Polska-prokuratura-jest-w-pulapce

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

177. Antoni Macierewicz na

Antoni Macierewicz na posiedzeniu Grupy EKR w Strasburgu

Antoni Macierewicz, poseł na Sejm RP, przewodniczący zespołu
parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy rządowego samolotu
Tu-154M w Smoleńsku, na zaproszenie posła do Parlamentu Europejskiego i
Przewodniczącego Grupy EKR (
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) Martina
Callanana, przedstawi na najbliższym posiedzeniu Grupy EKR w Strasburgu
najnowszy raport zespołu parlamentarnego oraz zebrane dotychczas
informacje na temat okoliczności związanych z tragicznym wydarzeniem z
10 kwietnia 2010 r.

„Katastrofa smoleńska głęboko podzieliła polską opinię publiczną.
W prasie w ciągu ostatnich trzech lat nie było dnia bez tematu
katastrofy smoleńskiej, co znalazło odbicie w nastrojach Polaków”
– stwierdził Ryszard Legutko, wiceprzewodniczący Grupy EKR.

Jak wynika z sondażu TNS dla „Wiadomości” TVP 1,  ponad połowa
Polaków (52%) wciąż nie zna odpowiedzi na najważniejsze pytania
dotyczące katastrofy smoleńskiej. Z kolei, jedna trzecia badanych (34%)
uważa, że najważniejsze jej kwestie zostały już wyjaśnione. Pozostałe
14% Polaków nie ma w tej kwestii zdania. Natomiast według sondażu Homo
Homini dla Rzeczpospolitej 31,7% Polaków wierzy, że 10-tego kwietnia
2010 r. w Smoleńsku doszło do zamachu na prezydencki samolot, a 49,4%
sądzi, że do tragedii doszło wskutek wypadku.

Główną osią tematyczną prac polskiego zespołu parlamentarnego, pod
przewodnictwem Antoniego Macierewicza, już od pierwszych dni
działalności, były dążenia do rzetelnego i skrupulatnego wyjaśnienia
przyczyn katastrofy smoleńskiej i bieżąca informacja szerokiej opinii
publicznej na temat wszelkich stwierdzonych przez zespół
nieprawidłowości.

W czasie wizyty Antoniego Macierewicza w Strasburgu dziennikarze będą
mieli wyjątkową możliwość wstępu na posiedzenie grupy EKR, na którym
Antoni Macierewicz przedstawi członkom Grupy najnowsze ustalenia zawarte
w prezentacji oraz w krótkim filmie. Termin posiedzenia zaplanowany
jest na wtorek, 16-tego kwietnia 2013 r. w sali N3.2.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

178. Gliński kontra Śpiewak w TVN24 (TYLKO TO DALI, WYCIELI SPIEWAKA)


Gliński wskazał źródła twierdzeń Macierewicza o osobach, które przeżyły katastrofę

Gliński wskazał źródła twierdzeń Macierewicza o osobach, które przeżyły katastrofę

Antoni Macierewicz, mówiąc o wysokim
prawdopodobieństwie, że trzy osoby przeżyły katastrofę w Smoleńsku,
powołuje się na cztery...
czytaj dalej »


"Antoni Macierewicz twierdzi, że nigdy nie użył słowa zamach"

Jak
powiedział prof. Gliński, powołując się na rozmowę z Macierewiczem,
ten, mówiąc o wysokim prawdopodobieństwie, że 3 osoby przeżyły
katastrofę w Smoleńsku, powołuje się na 4 relacje.

- Mówił, że są
wiarygodne relacje. I powołuje się na cztery relacje. To jest relacja
polskiego konsula z Sankt Petersburga, to jest relacja byłego
peerelowskiego szpiega pana Turskiego, dyplomaty, jeszcze jednego
dyplomaty z MSZ oraz funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu - powiedział w
"Faktach po Faktach" prof. Piotr Gliński. Dodał, że jego zdaniem
wiarygodność tych relacji trzeba zweryfikować.Gliński stwierdził również, że "Antoni Macierewicz twierdzi, że nigdy
nie użył słowa "zamach" w odniesieniu do katastrofy w Smoleńsku". - Ja
uważam, że hipoteza zamachu jest jedną z wielu, która powinna być
zweryfikowana – powiedział Gliński.

Polska powinna zbadać tę katastrofę

Stwierdził także, że
działania zespołu Macierewicza "są cenne", a strona rządowa unika debaty
i dyskusji. Zarzucił też władzom, że w kwestii wyjaśnienia katastrofy
smoleńskiej ich działania są "niewystarczające".

- Ja bym
proponował, byśmy skupili się na faktach. Jeżeli tam (w zespole
Macierewicza - red. ) jest grupa naukowców i oni przedstawiają pewne
fakty, to warto je zweryfikować. Jak wiemy, to raczej strona rządowa
unikała tej debaty i dyskusji - stwierdził Gliński. I dodał: - Ja się
tylko odwołuję do racjonalizacji, do tego, co Polska powinna zrobić -
powinna zbadać tę katastrofę. Jej działania są niewystarczające. To, co
robi ten zespół (Macierewicza-red. ) na pewno jest bardzo cenne - ocenił
w "Faktach po Faktach" Gliński.

Smoleńsk już nie tak istotny?

Z
kolei prof. Paweł Śpiewak stwierdził w "Faktach po Faktach", że mimo
napiętej atmosfery, jaka wciąż panuje wokół kwestii smoleńskiej, da się w
politycznym sporze wyjść poza Smoleńsk.

- Ta cała, nazwijmy to
"smoleńska historia", bynajmniej nie zyskuje na znaczeniu politycznym.
Ona jest prawdopodobnie istotna dla mobilizacji elektoratu pisowskiego,
ale nie jest to zdarzenie, które z taką samą intensywnością istnieje w
naszej świadomości jak dwa lata temu - powiedział Śpiewak.

Dodał,
że jeśli spojrzymy na rosnącą popularność różnych ruchów społecznych,
to na pierwsze miejsce wysuwają się teraz raczej kwestie funkcjonowania
państwa i kryzys gospodarczy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

179. Zespół Laska zaczyna prace

Zespół Laska zaczyna prace

Dziś rozpoczyna prace zespół prowadzony przez Macieja Laska,
byłego członka komisji Jerzego Millera. Organ ten powołał premier Donald
Tusk.

Jak wyliczył Nasz Dziennik szef zespołu Maciej Lasek miesięcznie może
zarabiać nawet 8 tys. zł.; a wszystko to z pieniędzy podatników.
Członkowie zespołu mogą otrzymać nawet ponad 6 tys. zł.

Absurdalne jest to, że zespół, którego szefem został Maciej Lasek,
będzie tłumaczył ustalenia tzw. komisji Millera na temat katastrofy
Tu-154M – zwraca uwagę poseł Antoni Macierewicz.

Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Badania Przyczyny
Katastrofy Smoleńskiej mówi, że jest to przedsięwzięcie stricte
polityczne -  obrony wersji rządu, Macieja Laska i jego ekspertów.

- To jest dosyć kuriozalna sytuacja. Obawiam się przede wszystkim o
stan finansów państwa, o stan roztropności i rozsądku ludzi, którzy
podjęli taką decyzję. To są rzeczy zupełnie niebywałe. Pan Lasek jest
współautorem raportu Millera. Teraz dostaje dodatkowe pieniądze i jest
zatrudniony po to, żeby propagować ten raport, ponieważ są tam rzeczy,
których nie sposób przyjąć do wiadomości i zaakceptować – są w nim po
prostu błędy i świadome nieprawdy. Jeżeli się zatrudnia po to, żeby
reklamować kłamstwo jednego ze współautorów, to staje się to jakimś
przedsięwzięciem stricte  politycznym w obronie wersji rządu, pana Laska
i pozostałych autorów
– powiedział poseł Antoni Macierewicz.

W medialnych działaniach zespół Macieja Laska może liczyć na wsparcie
Centrum Informacyjnego Rządu. Zakłada on również dostęp do materiałów
niejawnych.

Przypomnijmy, że wskutek ustawy przeforsowanej przez PO dwa lata temu
o tym kto ma do nich dostęp rozstrzyga Sąd Wojskowy w Poznaniu.

Dwa miesiące temu zespół parlamentarny posła Antoniego Macierewicza
zwrócił się w tej sprawie do Sądu i uzyskał negatywną odp. tłumacząc, że
materiały niejawne są dostępne jedynie na potrzeby przewodu
prokuratorsko sądowego.

- To jest po prostu bezprawie; wyposażanie tego grona ludzi w prawo
dostępu do wszelkich materiałów wytworzonych przez administrację
rządową; w sytuacji, w której ta sama administracja rządowa odmawia
posłom, którzy konstytucyjnie i ustawowo są umocowani i mają prawo
dostępu do wszystkich informacji. Nam się tych informacji odmawia mimo
prawa ustawowego i konstytucyjnego
– informował poseł Antoni Macierewicz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

180. Polacy nie mogli zobaczyć

avatar użytkownika Maryla

181. Rosjanie chcą, by rodziny

Rosjanie
chcą, by rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej na nowo przeżyły tę
tragedię. Mają osobiście identyfikować głosy swoich bliskich

O planie przesłuchania z okazaniem materiału dowodowego w postaci
nagrania prokuratura poinformowała już Ewę Błasik, wdowę po dowódcy Sił
Powietrznych gen. Andrzeju Błasiku.

Jarosław Gowin: "Nie ma podstaw do obarczania polskich pilotów winą za katastrofę Tu-154"

"Okazaliśmy się niedostatecznie przygotowani. Ubolewam, że doszło do
takiej sytuacji" - tak minister sprawiedliwości komentuje rządowy blamaż
ws. gazociągu jamalskiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

182. Lis na froncie walki z "ludem smoleńskim"


  • Na
    grobach naszych bliskich jest uprawiany chocholi taniec polityków.
    Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej w programie Tomasza Lisa

    Tomasz Lis rozmawiał w poniedziałek o obchodach rocznicy katastrofy
    smoleńskiej z rodzinami ofiar. - Nie oczekuję, że 10 kwietnia cała
    Polska będzie ze mną cierpieć - mówiła Wanda Buk, córka generała...

  • Lis zaczął od wyemitowania nagranych ukrytą kamerą na Krakowskim
    Przedmieściu rozmów z uczestnikami obchodów rocznicy smoleńskiej
    katastrofy. Wypowiadający się byli przekonani, że za katastrofę 10
    kwietnia odpowiada rosyjska i polska agentura albo polski rząd z
    premierem Donaldem Tuskiem na czele. Jeden z mężczyzn oświadczył, że
    premiera należy "zamknąć na pięć lat", nawet bez orzekania, czy jest
    winny.

    Większość bohaterów nagranych ukradkiem wypowiedzi mówiła, że pasażerów samolotu zamordowano.

    Artymowicz o smoleńskim kłamstwie


    Po tych obrazkach Lis przeprowadził rozmowę z prof. Pawłem
    Artymowiczem, który dokonał analizy ścieżki dźwiękowej ostatnich sekund
    lotu Tu-154M i sporządził prywatną ekspertyzę dla prokuratury wojskowej.
    Pytał, czy w samolocie doszło do dwóch wybuchów, jak twierdzą eksperci z
    parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza. - Nie było wybuchów -
    zapewniał prof. Artymowicz. Jako dowód podał zapisy z tzw. czarnych
    skrzynek. Podkreślił, że twierdzenie o braku udziału brzozy w całej
    katastrofie to po prostu "kłamstwo smoleńskie".

    Chora bajka zespołu Macierewicza


    Lis przypomniał, że ostatnio Macierewicz zapewniał o
    "wiarygodnych informacjach" dotyczących trzech osób, które przeżyły
    katastrofę. - To kontynuacja tego, co zespół pana Macierewicza robi od
    dawna. Bez podawania dowodów zespół promuje cały czas jedną tezę.
    Właściwie cały czas mówi o zamachu, ale te pseudodowody zmieniają się
    jak w kalejdoskopie - przekonywał profesor. - Kiedy zestawia się
    wszystkie tezy konsultantów zespołu Macierewicza, to jest to jakaś chora
    bajka. To wszystko jest wewnętrznie sprzeczne - dodawał.

    Chocholi taniec polityków

    W kolejnej część programu pojawiło się troje dzieci
    osób zmarłych w katastrofie. Wypowiadali się: Wanda Buk (córka generała
    Tadeusza Buka), Barbara Nowacka (córka byłej wicepremier Izabeli
    Jarugi-Nowackiej) i Maciej Komorowski (syna Stanisław Komorowskiego,
    wiceszefa MON).

    Lis pytał ich, jak oceniają organizowane przez PiS obchody rocznicy 10 kwietnia oraz wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu.


    - Nie chcę, żeby mój ojciec był utożsamiany z czymś takim.
    Jestem Polakiem, ale to nie znaczy, że trzeba obrażać kogoś jakimiś
    transparentami - mówił Komorowski.

    Przypomnijmy, obok
    zniczy i flag polskich szeroko obecne były transparenty, które winą za
    katastrofę obarczały Rosję i rząd Donalda Tuska.

    - Jest
    nam smutno, że na grobach naszych bliskich jest uprawiany chocholi
    taniec polityków. Jedni robią to w tych obchodach uczestnicząc, a inni
    nie - dodawała Nowacka.

    - Nie oczekuję, że 10 kwietnia cała Polska będzie ze mną cierpieć - mówiła z kolei Buk.

    Wyjazd premiera do Nigerii "deprecjonuje rocznicę"


    Odniosła się jednak do tegorocznych działań polskiego rządu przy
    organizacji obchodów i wyjazdu premiera do Nigerii. - To, co robił rząd
    w tym roku 10 kwietnia, deprecjonuje to zdarzenie. Jeśli my sami
    traktujemy tę sprawę trzeciorzędnie, to jak możemy oczekiwać, że inne
    strony, jak np. Rosja, potraktują w tej sprawie polskie wnioski poważnie - tłumaczyła.


    Członkowie rodzin mówili też, czego by się spodziewali po ponad
    trzech latach od katastrofy. Jak oceniali, nie zrealizowano nawet
    najprostszej sprawy, czyli zakupu nowych samolotów dla VIP-ów.

    Za rok skromnie i z klasą

    Jak taka rocznica powinna wyglądać za rok?


    - Nie oczekuję wiele. Wystarczająca byłaby msza w Kościele, żeby
    byli tam najważniejsi przedstawiciele władzy - prezydent, premier,
    szefowie partii - mówiła Wanda Buk. - Mnie zależy jedynie na tym, żeby
    było godnie - dodała Nowicka. - Skromnie i z klasą - zakończył
    Komorowski.



    ----------------------------------------------

    "Skromnie i z klasą " było w tym roku w Katyniu, gdzie ministry Tuska oddawali cześć pomordowanym na Memoriale - w rosyjskiej części katyńskiej nekropolii. Ma być jeszcze skromniej? Czyli wogóle?



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    183. po awanturze przy ekshumacji .....

    Prokuratura: rodziny ofiar odsłuchają nagrania z kokpitu tu-154m

    Prokuratura wojskowa potwierdza, że na
    wniosek Rosjan niektórym bliskim ofiar katastrofy smoleńskiej będą
    odtwarzane nagrania rozmów załogi tu-154m na okoliczność, czy rozpoznają
    wypowiedzi swych krewnych. Prokuratura zadba, by nie rodziło to
    dodatkowych cierpień dla bliskich.

    Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk
    Zbigniew Rzepa poinformował w komunikacie, że w styczniu wpłynął wniosek
    Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej o pomoc prawną z listopada 2012
    r.

    Dodał, że strona rosyjska zwróciła się w nim m.in. o przesłuchanie przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie
    w charakterze świadków krewnych enumeratywnie wymienionych ofiar
    katastrofy. Zgodnie z wnioskiem mają być im przedstawione stenogramy i
    odtworzone "kopie nagrania dźwiękowego rozmów załogi samolotu Tu-154M nr
    101, zarejestrowanych przez rejestrator lotu MARS-BM, na okoliczność,
    czy rozpoznają wypowiedzi swoich krewnych".
    "Bez dodatkowych cierpień"


    Płk Rzepa zapewnił, że polscy prokuratorzy opracowali
    szczegółową metodykę i harmonogram przeprowadzenia tych czynności. -
    Przygotowując się do realizacji tego postulatu, prokuratorzy kierują się
    nie tylko potrzebą sprawnego zrealizowania wniosku o pomoc prawną, ale
    przede wszystkim mają na względzie dobro osób pokrzywdzonych, w
    szczególności zważając, aby przeprowadzane czynności nie rodziły
    dodatkowych cierpień dla bliskich ofiar katastrofy - dodał rzecznik NPW.


    Według niego o "metodyce tej zostaną powiadomione wyłącznie
    osoby, których ta czynność będzie dotyczyła". Pierwszym z pokrzywdzonych
    przekazano już informację w tym zakresie; dotychczas nie wykonano
    żadnej tego typu czynności - dodał płk Rzepa.

    "Nie przekazano dotychczas żadnego dokumentu"


    Zdementował on też medialne informacje, jakoby prokuratura
    przekazała już Rosjanom większość akt związanych z badaniem katastrofy
    samolotu CASA w Mirosławcu w styczniu 2008 r. - Wojskowa Prokuratura
    Okręgowa w Warszawie w ramach realizacji wniosku o międzynarodową pomoc
    prawną nie przekazała dotychczas stronie rosyjskiej żadnego dokumentu
    związanego ze śledztwem dotyczącym katastrofy samolotu CASA -
    poinformował Rzepa.

    Przypomniał, że możliwość odmowy
    udzielenia pomocy prawnej występuje "jedynie w sytuacji uznania, że
    wykonanie wniosku mogłoby naruszyć suwerenność, bezpieczeństwo, porządek
    publiczny lub inne podstawowe interesy państwa". Kilka dni temu NPW
    ujawniła, że strona rosyjska w marcu 2011 r. wystąpiła do strony
    polskiej o przekazanie prawomocnego orzeczenia kończącego postępowanie
    karne w sprawie katastrofy CASY.
    Rzepa podawał wtedy, że stronie
    rosyjskiej nie przekazano tego dokumentu.

    Przed Wojskowym
    Sądem Garnizonowym w Warszawie trwa nadal proces kontrolera z lotniska w
    Mirosławcu - ostatnia rozprawa odbyła się w grudniu 2012 r.; obecnie
    sąd czeka na zamówioną opinię biegłych. Por. Adam B. jest oskarżony o
    umyślne niedopełnienie obowiązków (grozi za to do 3 lat więzienia).

    Według Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu,
    mając obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa samolotu CASA poprzez
    kontrolowanie ruchu samolotu na ścieżce zniżania, przekazywanie załodze
    informacji o pozycji w stosunku do ścieżki zniżania, nie egzekwował tych
    powinności. Miał też akceptować sytuację braku określenia odchyleń w
    wysokości pozycji samolotu i sytuację braku korekty tego stanu przez
    załogę, co stwarzało zagrożenie dla bezpiecznego lądowania i stanowiło
    działanie na szkodę załogi i pasażerów.

    Jak podawała
    ostatnio NPW, spośród wysłanych dotychczas do Rosji 19 polskich wniosków
    o pomoc prawną w sprawie katastrofy smoleńskiej wykonanych w całości
    zostało osiem; inne zrealizowano w części lub czekają na realizację. Z
    kolei spośród 22 skierowanych dotychczas do Wojskowej Prokuratury
    Okręgowej w Warszawie rosyjskich wniosków o pomoc prawną na potrzeby
    tamtejszego śledztwa polscy śledczy zrealizowali w całości 17.


    Protasiuk: To jest zwykłe bestialstwo


    To jest zwykłe bestialstwo ze strony Rosjan, znęcanie się nad nami,
    próba wdeptania nas w ziemię. Poza tym, proszę mi powiedzieć, czy
    spotkała się pani z czymś podobnym, żeby to rodziny miały identyfikować
    głosy swoich bliskich z nagrań? – pyta Władysław Protasiuk.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    184. Rosjanie prują sejf „Nasz

    Rosjanie prują sejf

    „Nasz Dziennik” ujawnia sprawy, przy których wcześniej pracowali biegli zajmujący się badaniem katastrofy smoleńskiej

    Pytał pan jednak o wybiegi Rosjan. I w tym przypadku, mimo
    oczywistego faktu zużycia i wyzębienia się końcówki ściętego wieloklinu
    wałka napędowego i w konsekwencji wyłączenia z pracy silnika, nasi
    rosyjscy „przyjaciele” chcieli nam wmówić „chorobę”. Tylko zdecydowana i
    ostra postawa naszej grupy pozwoliła na – nie odzyskanie, ale wręcz
    „wyrwanie” im samolotu.

    Nawet argumenty poparte dowodami technicznymi nie wystarczały, by Rosjanie przyznali się do błędu?

    – Absolutnie. W dyskusji Rosjanie bez zażenowania mówili na czarne
    białe. Wtedy zgłosiłem potrzebę międzynarodowego arbitrażu. Rosyjski
    wiceminister, nie pamiętam dziś jego nazwiska, zgodził się, proponując
    kandydaturę Węgier. Zgłosiłem protest, ponieważ Węgrzy w tym czasie (był
    to 1976 r.) byli w lotnictwie na szarym końcu, i to nie tylko Układu
    Warszawskiego. Zaproponowałem Szwecję. Sowiecki towarzysz stanął jak
    rażony gromem. „Kto jest waszym dowódcą? Zaraz zadzwonię do gen. M., aby
    was zabrał!” – krzyczał na mnie, choć moim dowódcą w Moskwie był
    wówczas obecny główny inżynier Wojsk Lotniczych płk mgr inż. Antoni
    Milkiewicz [dziś szef zespołu biegłych powołanych przez prokuraturę
    wojskową badających katastrofę smoleńską – przyp. red.]. Widziałem jego
    zażenowanie i wewnętrzną wściekłość, ale nie powiedział ani słowa.
    Dopiero po kilku minutach, kiedy podsumowując dyskusję, tenże
    wiceminister, zwracając się do Milkiewicza, niezwykle uprzejmie
    zaproponował w formie polecenia konieczność odesłania dowodu do badań w
    Omsku, do głównego inżyniera zakładu, który produkował ten silnik,
    Milkiewicz bardzo spokojnie przy całym audytorium stwierdził: „Zgadzam
    się, i zgodnie z naszymi umowami handlowymi proponuję, aby wałek
    przewiózł do Omska przedstawiciel naszej strony. I wyznaczam do tego
    kolegę Jana Baranieckiego”. Wiceminister poczerwieniał, odczekał
    kilkanaście sekund, zarządził przerwę i wyszedł. Już więcej go nie
    widzieliśmy. Przerwane rozmowy przesunięto o kilka miesięcy.

    Rosjanie odpuścili?

    – Nie, a to, co nam zgotowali, przeszło nasze oczekiwania. Następne
    spotkanie zaplanowano w Moskiewskim Instytucie Urządzeń Precyzyjnych.
    Spotkaliśmy się tam w dość dużym gronie. Ze strony polskiej było nasz
    czterech: Milkiewicz, docent G., specjalista badań materiałowych z ITWL
    oraz dwaj młodzi majorowie, czyli Szczepanik i ja. Ze strony rosyjskiej
    było czterech profesorów i dwóch pułkowników. Byliśmy pewni wygranej, bo
    przebadany w Polsce wałek napędowy miał typowe zużycie zmęczeniowe i
    nadawał się wręcz do szkolnych pokazówek. Wśród profesorów rosyjskich
    była kobieta, która przyznawała się do polskich korzeni. Ona jako
    pierwsza poparła nasze wnioski i podpisała protokół wspólnych badań.
    Trzej rosyjscy profesorowie i dwaj pułkownicy odłożyli podpisanie
    dokumentu na drugi dzień. Taki częściowo podpisany protokół
    zdeponowaliśmy w sejfie dyrektora Instytutu i oplombowaliśmy naszą
    pieczęcią. Jakież było nasze zdumienie dzień później, kiedy oznajmiono
    nam, że w sejfie – mimo nienaruszonych plomb – protokołu nie ma! Jak się
    wkrótce okazało, razem z protokołem przepadła też pani profesor, która
    złożyła podpis razem z nami.

    Tak po prostu zwyczajnie wszystkiemu zaprzeczyli?

    – Dokładnie. Kłamali w żywe oczy, że protokołu nie było, a takiej
    pani profesor nigdy nie widzieli. Wyjechaliśmy do Polski, żeby rozpocząć
    nową przepychankę. W końcu Rosjanie oddali nam cały samolot.

    Sądzi Pan, że współpraca polskich biegłych powołanych do badania
    szczątków wraku w Smoleńsku ze stroną rosyjską wygląda podobnie?

    – Przez lata mentalność ludzi za naszą wschodnią granicą się nie
    zmieniła. Problem jednak leży gdzie indziej. Badałem z Rosjanami kilka
    katastrof, ale moi przełożeni wojskowi, w większości, nie rezygnowali
    tak szybko z ochrony interesów Polski, jak zdarzyło się to w Smoleńsku. W
    tamtym czasie Rosjanie i Polacy oficjalnie byli „braćmi”, ale prawda –
    nasza, polska – była dopiero wtedy, gdy „bracia Rosjanie” uznali ją za
    prawdę. Kiedy w grę wchodziły duże pieniądze lub interesy państwa,
    pozwolenie na szukanie „prawdy polskiej” podejmowały władze Polski i
    ZSRS na najwyższych szczeblach. Jestem pewien, że dzisiaj ustalenie tej
    naszej, polskiej prawdy, nie byłoby tak do końca możliwe. Ale próbę
    należało podjąć. Rezygnacja z tej walki jest dla mnie, jako obywatela
    Rzeczypospolitej Polskiej, niewytłumaczalna.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    185. Macierewicz apeluje o

    Macierewicz apeluje o włączenie UE w śledztwo smoleńskie: Grozi nam drugi proces moskiewski


    Szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy
    smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) zaapelował we wtorek w Strasburgu o
    włączenie się UE w śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. "To
    ostatni moment" - przekonywał.

    Macierewicz
    był we wtorek gościem grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w
    Parlamencie Europejskim, do której należy PiS.



    Na konferencji prasowej poseł ostrzegł, że niebawem "polskie państwo
    może zostać postawione przed sądem w Moskwie", jako winne tragedii
    smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński.



    "Zwracam się za pośrednictwem posłów do PE, aby uruchomić
    odpowiednie organa UE, które powinny pomóc w stworzeniu międzynarodowej
    komisji (ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy), zanim będzie za późno" -
    powiedział Macierewicz. "Jeżeli teraz tego nie zrobimy to staniemy w
    obliczu drugiego procesu moskiewskiego" - dodał.

    http://ec.europa.eu/avservices/player/streaming.cfm?sid=227674&type=ebsvod

    zapis debaty

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    186. Rosja miała środki, motyw i

    Rosja miała środki, motyw i sposobność do popełnienia w Smoleńsku zbrodni. Krajem tym rządzą przede wszystkim byli oficerowie wywiadu – bandyci i następcy tych, którzy mordowali w Katyniu i przez lata popełniali inne potworności. Po upadku Związku Sowieckiego Polska – w oczach Moskwy – miała czelność zrzucić rosyjskie jarzmo, wstąpić do NATO, a potem wybrać prozachodniego przywódcę. Wszystko to było dla Rosji zniewagą – z dr. Eugenem Poteatem rozmawiają Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski

    http://www.gazetapolska.pl/19476-wysoki-oficer-cia-o-smolensku-rosjanie-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    187. Prof. Wiesław Binienda dla

    Prof. Wiesław Binienda dla Discovery: Oficjalne przyczyny katastrofy smoleńskiej zaprzeczają prawom fizyki

    "Według czujników wysokości samolot był na wysokości 26m nad ziemią,
    to oznacza, że nie mógł uderzyć w brzozę. Jedyną przyczyną mogła być
    eksplozja na skrzydle, która mogła doprowadzić do jego utraty".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    188. Zespół Laska zaczyna


    Zespół Laska zaczyna działalność


    Rządowy zespół do walki z zespołem Antoniego
    Macierewicza może już działać zgodnie z prawem. Wchodzi w życie
    zarządzenie premiera powołujące nowe ciało pod przewodnictwem Macieja
    Laska. Chce ono m.in. odnieść się do raportu zespołu parlamentarnego.

    Jak poinformował PAP Lasek,
    zespół organizuje się i przygotowuje plan działania. Pytany, od czego
    zespół rozpocznie działalność, Lasek powiedział, że należy "przypomnieć
    prostym językiem najważniejsze rzeczy, które zostały powiedziane w raporcie komisji Millera i pokazać, że ustalenia komisji to logiczna, oparta na faktach całość".

    Lasek zwrócił uwagę, że często
    przypisuje się polskiej komisji, którą kierował szef MSWiA Jerzy Miller,
    twierdzenia, jakie podano tylko w raporcie Międzypaństwowego Komitetu
    Lotniczego (MAK). "Jeżeli ktoś nam zarzuca, że w raporcie komisji
    Millera powielaliśmy tezy MAK, np. o próbie lądowania
    na siłę, wywieraniu bezpośredniej presji na załogę lub rzekomym
    stwierdzeniu alkoholu u dowódcy Sił Powietrznych, to nie przeczytał
    naszego raportu" - podkreślił.

    Zapowiedział też, że członkowie zespołu
    zapoznają się z raportem, który w ub. tygodniu przedstawił parlamentarny
    zespół ds. katastrofy smoleńskiej kierowany przez Antoniego Macierewicza
    (PiS). "Będziemy starali się przygotować szczegółową opinię na temat
    tego opracowania, choć dużym utrudnieniem jest brak wyraźnego wskazania
    dowodów, na których oparte są zawarte w nim hipotezy" - powiedział
    Lasek.

    Zarządzenie powołujące zespół premier Donald Tusk podpisał
    w ubiegły wtorek. Wchodzi ono w życie po upływie siedmiu dni od dnia
    ogłoszenia, czyli w środę. Oficjalna nazwa gremium to: "Zespół do spraw
    wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących
    przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem".

    Skład zespołu to: Maciej Lasek (przewodniczący), Wiesław Jedynak (zastępca przewodniczącego), Agata Kaczyńska,
    Piotr Lipiec i Edward Łojek. Wszyscy członkowie zespołu na co dzień
    wchodzą w skład Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (zajmuje
    się ona zdarzeniami w lotnictwie cywilnym; Lasek jest jej
    przewodniczącym, Kaczyńska - sekretarzem) i wszyscy byli członkami
    polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, której przewodniczącym
    był Jerzy Miller.

    Głównym zadaniem zespołu będzie
    wyjaśnianie opinii publicznej materiałów zgromadzonych w toku prac
    komisji Millera. Zarządzenie wymienia w szczególności: analizę i
    wyjaśnianie opinii publicznej informacji i materiałów dotyczących
    przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, współpracę z podmiotami,
    które posiadają informacje na ten temat oraz wsparcie eksperckie
    podczas konferencji i seminariów dotyczących katastrofy.

    Przewodniczący zespołu otrzymał
    uprawnienie, by do udziału w pracach zapraszać doradców. Może też
    występować o sporządzenie opinii i ekspertyz. Wydatki związane z pracami
    zespołu pokrywać ma budżet KPRM. Przed trzecią rocznicą katastrofy
    smoleńskiej w wywiadzie dla PAP Lasek zapowiedział, że z zespołem ma
    współpracować ponad 20 osób, w tym wojskowi.

    Jak zapowiadano, zespół ma otrzymać wsparcie biurowo-organizacyjne Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przede wszystkim Centrum Informacyjnego Rządu.

    Wsparcie PR-owe od rządowych
    specjalistów na pewno się przyda w walce z niewygodnymi tezami
    stawianymi przez parlamentarny zespół i ukrywaniu gigantycznych
    zaniedbań, których dopuściła się komisja Millera.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    189. Zespół Laska oficjalnie

    Zespół
    Laska oficjalnie zaczyna iść w zaparte. „Przypomnieć prostym językiem
    najważniejsze rzeczy, które zostały powiedziane w raporcie komisji
    Millera”

    - Ustalenia komisji to logiczna, oparta na faktach całość - mówi
    Lasek. Czy ma na myśli również brakujące dziesiątki dokumentów - opisane
    w polskich uwagach do raportu MAK? Czy ma na myśli również niewykonane
    fundamentalne badania na miejscu katastrofy i w laboratoriach na
    próbkach wraku?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    190. Cyprian Darczewski dla Głosu Rosji - komunista wzywa

    jeśli Tusk nie chce rozstrzeliwać, to niech zamknie w psychuszce

    ------------------------------------------------------------------------------

    Rozumiem wolność słowa. W sumie żyję z niej. Ale czy
    wolność ta ma swoje granice? Oczywiście, że ma! Prawo w Polsce zabrania
    propagowania symboli faszystowskich i komunistycznych. Dopuszcza
    delegalizację partii politycznych. Karze za tzw. kłamstwo oświęcimskie.
    Dlaczego więc nie dzieje się nic, by powstrzymać ten macierewiczowski
    festiwal nienawiści i obłudy?!

    Paradoksem jest też
    to, że jeśli ideologia sekty smoleńskiej zdominuje światopogląd Polaków,
    skończy się wolność słowa. Ludzie np. z moimi poglądami trafią do
    więzień lub zostaną zmuszeni do emigracji. Na wszelki wypadek zapisałem
    córkę na kurs w szkole przetrwania.

    Skoro rząd
    Donalda Tuska boi się wprowadzenia jakichkolwiek restrykcji za
    ogłupianie narodu, namawiam do rozwiązań prostszych. Lekarz, kaftan
    bezpieczeństwa i zakład psychiatryczny.
    Ale taki trochę otwarty:
    zezwalający na odwiedziny pacjenta Macierewicza, pod warunkiem, że osoba
    odwiedzająca dobrowolnie zdecyduje się z nim pozostać. I co z tego, że
    szpital szybko przerodzi się w klasztor sekty smoleńskiej? Warto! Dajmy
    im nawet glinę do lepienia bożków i odzież z teatralnej garderoby, żeby
    mogli się przebierać za Napoleonów. Dajmy im nawet brzytwy, trotyl,
    bomby próżniowe, lasek brzozowy i mgłę. Dużo, dużo mgły.

    Grafika: strona handlowa producenta - http://www.edumal.pl/node/4

    Puzzle polskie


    Najpierw obiecałem sobie, że przez rok nie napiszę o katastrofie pod
    Smoleńskiem. Potem, że miesiąc, a jeszcze później, że tydzień.
    Wytrzymałem dzień. →




    • Układanka dla dzieci z informacją o Smoleńsku
      ff
      Mapa Europy, a na niej zaznaczony Katyń i Smoleńsk.
      Obok podpis: „Mord polskich oficerów 1940 r. Śmierć Prezydenta Lecha
      Kaczyńskiego w prawdopodobnym zamachu 2010 r.”. Taką informację można
      znaleźć w układance edukacyjnej przeznaczonej dla dzieci w wieku
      szkolnym – ustalił portal tvp.info

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    191. Gosiewska wygrała z premierem

    Gosiewska wygrała z premierem ws. informacji o wraku tupolewa

    Premier niewłaściwie rozpatrzył wniosek Beaty
    Gosiewskiej dot. informacji o przetrzymywaniu w Rosji wraku tupolewa -
    orzekł w...
    czytaj dalej »


    W ubiegłym roku Beata Gosiewska, wdowa po pośle PiS Przemysławie
    Gosiewskim, wraz z siedmioma innymi osobami, skierowała do premiera
    Donalda Tuska wniosek, w którym pytała o korespondencję między Polską a
    Rosją na temat przyczyn przetrzymywania rządowego Tu-154M, który uległ
    katastrofie pod Smoleńskiem. Pytała też, czy i kiedy wrak ma być
    przekazany Polsce.

    We wniosku pytała szczegółowo o autorów,
    formę, treść, adresatów oraz daty korespondencji, zarówno ustnej, jak i
    pisemnej. Pytała o wszelkie oświadczenia, zapytania, petycje i żądania
    oraz czy istnieją jakiekolwiek umowy lub porozumienia w tym zakresie.
    Chciała również poznać treść korespondencji, jaką kierowali w tej
    sprawie polscy prokuratorzy do polskich władz.

    W odpowiedzi Centrum Informacyjne Rządu wyjaśniło, że premier poruszał
    sprawę zwrotu wraku m.in. w rozmowach z prezydentem Władimirem Putinem
    oraz podczas przemówienia w Sejmie. Poinformowało Gosiewską, że notatkom
    z rozmów ze stroną rosyjską nadano klauzulę tajności a informacje z
    postępowania prokuratury są objęte tajemnicą. Pozostałych informacji, o
    które pytała Gosiewska, kancelaria premiera nie ma - wyjaśniło CIR.

    NSA był jednak innego zdania. Orzekł, że zestawienie wniosku Gosiewskiej
    z udzielonymi odpowiedziami nie pozwala uznać, że został on właściwie
    załatwiony - zdaniem sądu premier w ogóle nie odpowiedział na część
    pytań.

    NSA podkreślił, że skoro premier uznał, iż na część pytań
    nie może odpowiedzieć, to powinien był wydać decyzję odmowną, a tego - w
    dniu orzekania przez WSA - nie zrobił.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    192. Akcja aktywacja: zespół ds.

    Akcja aktywacja: zespół ds. „objaśniania” tragedii smoleńskiej z tubą w Internecie. Stronę Laskowi ustawi rząd

    „W planach pana doktora jest komunikacja aktywna przy wykorzystaniu różnych środków i narzędzi."

    Zadaniem zespołu Laska będzie nie tylko reagowanie na pojawiające się
    "kłamstwa czy przekłamania" dot. katastrofy smoleńskiej, ale też
    "aktywna komunikacja" – ogłosił rzecznik rządu.

    Graś był pytany w radiu Tok FM o to, na czym dokładnie będzie polegać działanie zespołu Macieja Laska. Rzecznik
    rządu zaznaczył, że przede wszystkim zajmować się będzie "aktywną
    komunikacją". Jak dodał, Maciej Lasek przygotował już plan pracy dla
    członków komisji.

    Z jednej strony będą to działania reaktywne na te wszystkie kłamstwa
    czy przekłamania, które w obiegu publicznym będą się pojawiać. Z drugiej
    strony wiem, że w planach pana doktora jest również komunikacja aktywna
    przy wykorzystaniu różnych środków i narzędzi

    - powiedział.

    Jak dodał, chodzi o to, by "nie tylko czekać na to, co pojawi
    się w przestrzeni publicznej i dopiero wtedy reagować", ale by również
    wychodzić do opinii publicznej z własnymi komunikatami.

    Pytany, na czym będzie dokładnie polegać wsparcie KPRM udzielane
    komisji Laska, odparł, że chodzi o stworzenie zaplecza
    techniczno-organizacyjnego dla jej prac.

    Od najprostszych rzeczy, jakimi są pomieszczenia, poprzez
    wsparcie Centrum Informacyjnego Rządu, wsparcie dotyczące na przykład
    prowadzenia strony internetowej, komunikacji w internecie

    - wyjaśnił rzecznik rządu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    193. wczoraj, 20:58Seremet:


    Seremet: Przesłuchano 120 osób. Nikt nie potwierdził, że ktoś przeżył katastrofę

    Seremet: Przesłuchano 120 osób. Nikt nie potwierdził, że ktoś przeżył katastrofę

    - Nigdy, nigdzie nie natrafiono na ślad osoby, która
    powiedziała "ja widziałam choćby jedną osobę, która dawała
    żyzniennyje...
    czytaj dalej »

    Seremet potwierdza doniesienia. Na wniosek Rosjan 21 krewnych ofiar odsłucha nagrania z kokpitu Tu-154M

    Poinformował też, że prokuratura chce ponownie przebadać próbki
    biologiczne ofiar. "Nie chciałbym informować szerzej o celu i zakresie
    tych badań".

    21 bliskim ofiar katastrofy smoleńskiej zostaną odtworzone
    nagrania rozmów załogi Tu-154M, by sprawdzić, czy rozpoznają głos
    krewnych - poinformował prokurator generalny Andrzej Seremet. Powiedział
    też, że prokuratura chce ponownie zbadać próbki biologiczne ofiar.


    Prokuratura wojskowa potwierdziła we wtorek, że w styczniu wpłynął
    wniosek Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej o pomoc prawną w tej
    kwestii.

    Rosjanie chcą, żeby okazano głosy rozmaitych osób, w
    szczególności załogi tego statku polskiego powietrznego, i żeby rodziny
    wypowiadały się co do tego, czy rozpoznają te głosy jako swoich bliskich

    - powiedział Seremet w TVN24.

    Dodał, że chodzi o 21 osób.

    Prokuratura polska poczyniła już pewne starania, zabiegi natury organizacyjnej, związane z realizacją tej czynności

    - powiedział Seremet. Zapewnił, że prokuratura zadba, by nie rodziło to dodatkowych cierpień dla bliskich.

     

    Bliskim ofiar mają być przedstawione stenogramy i odtworzone "kopie
    nagrania dźwiękowego rozmów załogi samolotu Tu-154M nr 101,
    zarejestrowanych przez rejestrator lotu MARS-BM, na okoliczność, czy
    rozpoznają wypowiedzi swoich krewnych".

    Seremet poinformował też, że prokuratura chce ponownie przebadać próbki biologiczne ofiar.

    Nie chciałbym informować szerzej o celu i zakresie tych badań

    - powiedział Seremet, pytany o które osoby chodzi.

    Powtórzył po raz kolejny, że nic nie wskazuje na to, by ktokolwiek
    przeżył katastrofę. Dodał, że przesłuchanych zostało około 120 osób,
    które wykluczają hipotezy Antoniego Macierewicza (PiS).

    Nigdy i nigdzie nie natrafiono na ślad osoby, która powiedziała:
    "widziałam choćby jedną osobę, która dawałaby jakiekolwiek oznaki
    przeżyciowe"

    - powiedział Seremet.

    Chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy formują tak niefrasobliwe
    wypowiedzi, żeby zakończyli ten makabryczny taniec na grobach ofiar,
    ponieważ mam wrażenie, że sprawy zaszły zdecydowanie za daleko

    - powiedział Seremet.

    Jak podawała ostatnio Naczelna Prokuratura Wojskowa, spośród
    wysłanych dotychczas do Rosji 19 polskich wniosków o pomoc prawną w
    sprawie katastrofy smoleńskiej wykonanych w całości zostało osiem; inne
    zrealizowano w części lub czekają na realizację. Z kolei spośród 22
    skierowanych dotychczas do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie
    rosyjskich wniosków o pomoc prawną na potrzeby tamtejszego śledztwa
    polscy śledczy zrealizowali w całości 17.







    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    194. Odpowiedź na wszystkie

    Odpowiedź na wszystkie manipulacje Michała Setlaka z „Przeglądu Lotniczego" w analizie Marka Dąbrowskiego

    Tylko u nas

    Pan Michał Setlak nie zaczaruje rzeczywistości, podobnie jak nowo
    powołana Komisja Laska, twierdząc, że przyczyny smoleńskiej tragedii
    „zostały wyjaśnione”.

    Czapiński
    odkrył przyczynę wątpliwości ludu. To przez ten obrzydliwy wzrok
    Macierewicza. Jak na profesora psychologii, diagnoza wprost powalająca

    Tylko u nas

    "Ani chybi głupieją ci ludzie na potęgę. Przecież raport Anodiny jest
    tak przekonujący, opracowanie komisji Millera jeszcze bardziej. A tu
    lud wciąż ma mącony umysł jakimiś wydumanymi teoriami, z którymi żaden
    fachowiec, a w szczególności fachowiec Lasek nie chce mieć nic
    wspólnego".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    195. "Ślady substancji wybuchowych

    "Ślady substancji wybuchowych - oktogenu i heksogenu - wykryto na szczątkach samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem" - pisze w swoim najnowszym numerze tygodnik "Do Rzeczy". Według dziennikarza tej gazety, urządzenia użyte przez biegłych w Smoleńsku jesienią ubiegłego roku pokazały na wyświetlaczach nie tylko trotyl i związki nitrowe. Zdaniem tygodnika, na wraku tupolewa znaleziono ślady takich substancji wybuchowych jak oktogen i heksogen.

    Tygodnik "Do Rzeczy" dotarł do dokumentacji tych badań, tzw. zrzutów z urządzeń.

    Wynika z nich, że testy przesiewowe, jakie prowadzili biegli, wykazały też obecność bardzo silnych substancji wybuchowych - oktogenu i heksogenu oraz tzw. materiału inicjującego paramononitrotoulenu (p-MNT).

    "Próbki zostały pobrane na przełomie września i października 2012 r., jednak polscy biegli nie przywieźli ich ze sobą od razu.

    "Przez blisko dwa miesiące były one w wyłącznej dyspozycji Rosjan" - informuje RMF24.pl, powołując się na tygodnik "Do Rzeczy".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    196. Kublikowa i Lasek schowali sie dzisiaj



    Smoleńsk: Nie tylko trotyl

    Prokuratura potwierdza, ale apeluje o „niewyciąganie pochopnych wniosków”

    Informacje o środkach wybuchowych potwierdziła Naczelna Prokuratura
    Wojskowa. Zaapelował jednak o „niewyciąganie pochopnych wniosków”. Jej
    rzecznik płk Zbigniew Rzepa napisał w specjalnym oświadczeniu:

    „W nawiązaniu do artykułu opublikowanego w najnowszym numerze tygodnika „Do Rzeczy” wskazującego, że urządzenia
    użyte przez biegłych w Smoleńsku pokazały na wyświetlaczach także
    obecność substancji wybuchowych: oktogenu i heksogenu, Wojskowa
    Prokuratura Okręgowa informuje, iż: urządzenia używane przez biegłych i
    specjalistów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego i Centralnego
    Biura Śledczego do badań przesiewowych, pokazały na ekranach napisy
    sygnalizujące obecność związków chemicznych mogących
    stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe takie
    jak trotyl (TNT), związki nitrowe, oktogen (HMX) oraz heksogen (RDX).

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    197. Kalisz o Smoleńsku: w

    Kalisz o Smoleńsku: w namiocie Putin miał fachowców, a Tusk - Grasia

    Poseł Ryszard Kalisz ostro krytykuje rząd Donalda Tuska za
    postępowanie zaraz po katastrofie smoleńskiej. Jego zdaniem sposób, w
    jaki Polska przyjęła konwencję chicagowską, jest "szokujący".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    198. Interpelacja europosłów w


    Interpelacja europosłów w sprawie trotylu na wraku


    Europosłowie Prawa i Sprawiedliwości zwrócili się do
    Rady Europejskiej oraz do Komisji Europejskiej o zajęcie stanowiska w
    sprawie przyznania przez prokuraturę wojskową, że na wraku tupolewa
    odkryto ślady trotylu.

    Polscy eurodeputowani chcą się dowiedzieć jak w szczegółach może
    wyglądać zainteresowanie się organów Unii Europejskiej sprawą materiałów
    wybuchowych, których ślady znaleziono na szczątkach samolotu, w którego
    katastrofie zginęła głowa państwa jednego z państw należących do Unii.

    Europosłowie w piśmie dopytują także jak ewentualnie wyglądałaby pomoc UE, gdyby o nią zwróciły polskie władze.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    199. Mecz na zgliszczach specpułku

    Z Ewą Błasik, żoną gen. pil. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, który zginął w katastrofie smoleńskiej, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
    Odsłuchiwała już Pani nagranie z kokpitu?

    – Byłam już na takim przesłuchaniu, gdy pojawiły się ekspertyzy IES. I nie rozpoznałam głosu męża. Szkoda, że generał Anodina nie poprosiła mnie o odsłuchanie tych nagrań, zanim opublikowała swój raport na podstawie kłamstw polskich wojskowych. Rosjanie bazowali na tym, co twierdzą Polacy. Oni uważnie słuchali i obserwowali, co dzieje się u nas w kraju. Po tym wielomiesięcznym piekle, które mnie i moją rodzinę spotkało za życia, odsłuchanie tych nagrań nie robi już na mnie wrażenia. W najbliższym czasie po raz drugi odsłucham je w prokuraturze. Tam w obecności prokuratorów odsłuchuje się fragmenty nagrań. Głównie tych z ostatnich minut lotu. Naprawdę nie ma się czym stresować, po tym, co musieliśmy przeżyć przez prawie trzy lata, to już nie jest żaden stres. To dobrze, że w końcu ktoś mnie o coś pyta. Zastanawiam się, dlaczego na przykład pan pułkownik Grochowski nigdy mnie o nic nie zapytał. A przecież z pewnością wiedział, że często towarzyszyłam mężowi w jego różnych podróżach lotniczych. Za to nieodpowiedzialnie – według błędnego kontekstu sytuacyjnego – pozwolił przypisać Andrzeja do kokpitu tupolewa.
    Ma Pani żal do prokuratorów, że przy sekcji męża nie było ani ich, ani polskich biegłych?

    – Przede wszystkim nie powinno być tak, że do badań próbek i sekcji nie dopuszcza się polskich lekarzy. Nie mam zaufania do Rosjan, absolutnie im nie wierzę, tym bardziej po tym, co chcieli zrobić z moim mężem. Polacy powinni wszystkiego sami pilnować, a nie opierać się na niewiarygodnych i kłamliwych rosyjskich opiniach, protokołach czy badaniach.
    Edmund Klich pochwalił się niedawno, że piloci dziękują mu za jego postawę po katastrofie.

    – Pewnie dziękują mu piloci z jego poziomem rozumowania i kulturą osobistą. Całe uczciwe, myślące zdroworozsądkowo lotnictwo wstydzi się skandalicznego zachowania po katastrofie płk. Edmunda Klicha. To była jedna wielka kompromitacja i niebywały skandal, że nieradzący sobie nawet z własnymi emocjami pułkownik wcześniej przez wiele lat był szefem PKBWL, a po katastrofie – jedynym akredytowanym przedstawicielem Polski przy rosyjskiej komisji badającej przyczyny tragedii. Pułkownicy, tacy jak Edmund Klich i jego towarzysze, nigdy nie powinni zajmować wysokich stanowisk, a tym bardziej reprezentować Polski poza granicami kraju. Pan Morozow, dzwoniąc zaraz po katastrofie do Klicha, doskonale wiedział, co robi. Można przypuszczać, że już w tej rozmowie poinformował o przyczynach i winnych, a być może też o zaszczytnej roli Klicha przy badaniu tej tragedii. Morozow doskonale wiedział, że kompetencje Klicha w zakresie badania zdarzeń lotniczych są bardzo wątpliwe. Polska ten haniebny raport zawdzięcza właśnie takim oficerom i polskiemu rządowi, który świadomie oddał śledztwo w ręce Rosjan.
    Klich obarczył winą pilotów, ale na taki wariant wskazał też Michaił Guriewicz z Komitetu Śledczego.

    – Edmund Klich z nieskrywaną satysfakcją obarczył winą zaraz po katastrofie poległych polskich pilotów i dowództwo Sił Zbrojnych. Na pierwszej konferencji po tej strasznej tragedii Klich powiedział, że na lotnisku w Smoleńsku wszystko jest w porządku, z czego śmiała się nawet pani Anodina. Klich, nie będąc jeszcze akredytowanym, potajemnie dogadywał się ze stroną rosyjską i uczestniczył w telekonferencji z udziałem premiera Putina. Stąd od pierwszych chwil po katastrofie wszystko odbywa się pod dyktando Rosjan. Wierzę, że historia właściwie oceni tych niegodnych nosić lotniczy mundur wojskowych. Tu nie chodzi tylko o Edmunda Klicha. Polskie władze pozwalają wciąż skrajnie nieodpowiedzialnym pułkownikom obwiniać nieżyjących. Mam na myśli chociażby pana Benedicta, Kędzierskiego czy Grochowskiego, którzy nadal bezpodstawnie twierdzą, że mój mąż był w kokpicie. Rosjanie z satysfakcją rozgrywają nas na wszelkie możliwe sposoby, doskonale zdając sobie sprawę, kim są ludzie obecnie sprawujący władzę w Polsce.
    Guriewicz zwolnił z odpowiedzialności kontrolerów, którzy sprowadzali polski samolot.

    – To są skutki oddania wszystkiego z zimną obojętnością w ręce Rosjan. Zresztą nie dziwię się temu, bo Rosjanie konsekwentnie realizują z góry założoną tezę i chcą za wszystko obarczyć stronę polską. Obserwując zachowanie ludzi rządzących dziś w Polsce, jestem przekonana, że w razie jakiegoś zbrojnego konfliktu uciekliby z kraju, oddając wszystko w ręce wroga. Ta katastrofa była próbą dla nas wszystkich i pokazała, kto jest kim. Rządzący w godzinie próby zawiedli na całej linii, dziwię się, że zmanipulowana opinia publiczna nie dostrzega jeszcze prawdy i wciąż darzy dużym poparciem ten zdradziecki rząd. Oni nie są godni sprawować władzy w Polsce.

    Jak inaczej można o nich myśleć? Kiedy w ubiegłym roku ppłk Benedict z ministrem Jerzym Millerem spotkali się u premiera Tuska i rozmawiali o krakowskich ekspertyzach z Instytutu Sehna, zapadła decyzja, że nie ma potrzeby, by wprowadzać zmiany w raporcie Millera. Mimo że doskonale wiedzieli, że mój mąż jest niewinny, bo nie rozpoznano jego głosu, mnożyły się wystąpienia w stylu rzecznika rządu Pawła Grasia, który powiedział z rozbrajającą szczerością: „Nie ma znaczenia, czy w kokpicie tupolewa był generał Błasik, czy nie. To już nie przywróci życia tym, którzy zginęli w katastrofie”. To, że mój Andrzej całe życie oddał Ojczyźnie, a po śmierci został zhańbiony i niewinnie oskarżony – nie ma dla nich żadnego znaczenia. Dla nich nie liczy się: prawda, honor, ludzie, dla nich tylko ich pozycje są najważniejsze. Ostatnio premier Donald Tusk zastanawiał się, jak pan Arabski wytrzymał nerwowo konfrontację z posłami sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, która opiniowała go na stanowisko ambasadora w Hiszpanii. A czy choć przez chwilę zastanowił się, jak my cierpimy, znosząc nieprawdziwe zarzuty? Czas najwyższy, aby psychologowie poinformowali premiera, co czuję, gdy przez wiele lat publicznie znieważa się mojego nieżyjącego, niewinnego męża, lub jak bezpodstawne ataki na swoich bliskich odbierają rodziny załogi Tu-154M.
    Jak Pani sądzi, po co Rosjanom akta ze sprawy CASY z Mirosławca?

    – Edmund Klich już w kilka godzin po katastrofie twierdził, że Smoleńsk to powtórka katastrofy CASY. Klich nie uczestniczył jednak w badaniu tamtej katastrofy, a z jego wypowiedzi wynika, że nie zapoznał się nawet z protokołem badania tego zdarzenia. Działania Rosjan to efekt przekazanych przez Klicha informacji, który wbrew wszelkim zasadom w pierwszych dniach po katastrofie przekazał opinii publicznej swój niczym nieuzasadniony punkt widzenia, nacechowany niechęcią do wojska, żołnierskiego munduru i polskich generałów. W efekcie spowodował lawinę wypowiedzi prasowych i wystąpień pseudoekspertów.
    Można w ogóle porównywać te dwie katastrofy?

    – Obie katastrofy wydarzyły się przy podejściu do lądowania, w obu przypadkach były też trudne warunki, ale tam piloci lecieli innym statkiem powietrznym i byli szkoleni w Hiszpanii. W Smoleńsku był zupełnie inny samolot i moim zdaniem nie można porównywać obu przypadków. Zresztą katastrofa CASY do dziś nie jest do końca wyjaśniona, nie wiemy, co tam się naprawdę stało. Tam mogła być usterka techniczna, ale to nie zostało do końca wyjaśnione. Skąd możemy wiedzieć, czy katastrofa pod Mirosławcem nie była też jakąś próbą sprawdzenia czujności państwa, a Smoleńsk tego dopełnieniem, gdzie w białych rękawiczkach zlikwidowano nam najlepszych lotników i polską elitę. W Smoleńsku załoga chciała podejść do lotniska, nie chcieli lądować i w przypadku nieuzyskania informacji od dysponenta statku co do dalszego wykonania lotu zamierzali odlecieć na lotnisko zapasowe lub wrócić do Warszawy. Załoga miała prawo zniżyć się do wysokości decyzji i odlecieć na drugi krąg, stawiając prezydenta w sytuacji dokonanej. Nie można winić naszych pilotów, bo to jest nieuczciwe i niesprawiedliwe, i mówić o jakiejś presji. Ci piloci byli przyzwyczajeni do wożenia VIP-ów. Poza tym na pokładzie byli generałowie, którzy zawsze stawali za nimi murem, więc nie wiem, o czym dziś pan Lasek i jego komisja w ogóle bredzi.
    Zespół Laska będzie teraz prostować informacje, które nie zgadzają się z raportem Millera?

    – Można to nazwać PR-owskim cyrkiem, propagandą. Ludzie skompromitowani, którzy niczego w Smoleńsku tak naprawdę nie zabezpieczyli i nie zostali dopuszczeni do podstawowych materiałów źródłowych, a swój raport oparli na raporcie MAK, teraz będą przekonywać opinię publiczną do swoich racji. Premier Tusk myślał chyba, że społeczeństwo bezmyślnie przyjmie raport Millera, i teraz nie może pogodzić się z tym, iż tak się nie stało. Polacy chcą prawdy, weryfikacji raportu Millera, a to nie jest na rękę premierowi, który sądził zapewne, że sprawa jest już zamknięta, już sobie beztrosko po rozwiązaniu specpułku rozgrywał mecze tenisowe w Dowództwie Sił Powietrznych.

    Członkowie komisji Millera wystarczająco się skompromitowali. Badaniem powinni zająć się naukowcy, najlepiej niezależni od rządu, apartyjni, którzy nie mieliby w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy żadnego interesu i dążyliby do prawdy, a nie do zadowolenia władzy. Przeraża mnie ta buta i arogancja rządzących pokazująca, że mogą sobie na wszystko pozwolić.
    10 kwietnia br. przed parlamentem w Ottawie odczytano Pani list do Polonii. Otrzymuje Pani większe wsparcie zza granicy niż od władz własnego kraju, to chyba boli.

    – Bardzo. Chcę, żeby Polonia mieszkająca w Kanadzie znała prawdę, tam jest też dużo pilotów seniorów, lotników z II wojny. Chcę, żeby wiedzieli, że my, rodziny tych, którzy zginęli w Smoleńsku, zostaliśmy w kraju sami, że nie dość, iż nas nikt nie wspiera, to jeszcze śmieją nam się prosto w twarz. Nie mając wsparcia w obronie prawdy w kraju, musimy zabiegać o to, by jak najszersza opinia publiczna wiedziała, że my cały czas w nierównej walce o nią zabiegamy. I nigdy się nie poddamy.
    Dziękuję za rozmowę.

    Piotr Czartoryski-Sziler

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/30719,mecz-na-zgliszczach-specpul...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    200. wPolityce.pl - Strona

    Niesłychane!
    Jedno posiedzenie i wszystko jasne. Zespół Laska: hipotezy, które
    wykraczają poza ustalenia raportu Millera, nieuprawnione

    Maciej Lasek oraz jego współpracownicy po raz kolejny wyznaczają
    nowe standardy. Choć wątpliwości narastają oni już wiedzą, oni już
    ocenili...

    Na nic się zdają fakty, które w coraz bardziej oczywisty
    sposób dowodzą, że rządowa wersja wydarzeń ze Smoleńska z 10 kwietnia
    2010 roku jest nieprawdziwa.
    Choć prokuratura przyznaje, że na
    wraku samolotu wykryto wstępnie materiały wybuchowe, choć okazuje się,
    że nikt jeszcze nie badał słynnej pancernej brzozy, a trzy lata po
    katastrofie nie wiadomo nawet, na jakiej wysokości się złamała, choć
    wiadomo, że nie ma żadnego dowodu na naciski czy obecność gen. Błasika w
    kokpicie tupolewa, oficjalna rządowa strona ma się dobrze ze swoimi
    ustaleniami.

    Wszelkie inne hipotezy przyczyn katastrofy smoleńskiej niż
    podane w raporcie komisji Millera należy uznać za nieuprawnione i
    niepoparte wiarygodnym materiałem dowodowym

    - podkreśla zespół Macieja Laska, który zebrał się po raz pierwszy.

    Niesłychana to skuteczność. Już na pierwszym spotkaniu uznać, że
    wszelkie wątpliwości, nawet te podzielane przez polską prokuraturę, są
    nieuprawione... Doprawdy wielkim specem jest Maciej Lasek.

    I z zapałem bierze się do pracy. A jeśli ktoś nie wie, o co w tej
    pracy chodzi (czemu trudno się dziwić, widząc kolejne oświadczenia
    Laska) PRowcy rządowi spieszą przypomnieć:

    Zespół ds. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej ma przybliżyć
    opinii publicznej główne przyczyny katastrofy, zawarte w raporcie
    komisji Jerzego Millera.

    Tego zadania podjęli się: Maciej Lasek (przewodniczący) i Wiesław
    Jedynak (wiceprzewodniczący) oraz Agata Kaczyńska, Piotr Lipiec i Edward
    Łojek.

    Według komunikatu CIR zespół przypomina, że przyczyną katastrofy
    samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem - jak wskazała komisja Millera - było
    zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości
    opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy
    kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi
    krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania
    fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty
    sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.

    Wszelkie inne hipotezy należy uznać za nieuprawnione i niepoparte wiarygodnym materiałem dowodowym

    - podkreślono.

    I wiadomo - wszystko wyjaśnione, wnioski wyciągnięte, a kto wątpi i pyta o przesłanki do wniosków ten głupi i tyle.

    I zdaje się, że rząd już ma Polaków za głupich. CIR bowiem
    przekazując zabawne w swej pewności oświadczenie zespołu Laska
    przypomina, że "do zadań zespołu należy analiza pojawiających się w
    przestrzeni publicznej hipotez na temat innych niż ustalone w oficjalnym
    raporcie oraz naukowa ocena materiałów, na których podstawie zostały
    one sformułowane".

    I co? Właściwie zespół już powinien zakończyć pracę. Zdaje się, że
    właśnie rozprawił się ze wszystkimi hipotezami, przeprowadził analizy i
    wydał jasne oświadczenie. Zespół stwierdził bowiem jednoznacznie, że
    nikt poza komisją Millera racji ws. smoleńskiej mieć nie może. Po co
    zatem dalsze prace zespołu?

    Trudno o tym przesądzać, choć zdaje się, że Lasek jeszcze coś
    szykuje. W najbliższych miesiącach zespół ma się skupić na spotkaniach z
    ekspertami lotniczymi i przedstawicielami środowiska naukowego, którzy
    od wielu miesięcy deklarują gotowość współpracy w celu przybliżania
    przyczyn katastrofy.

    Podobno również przyjrzy się analizom i wynikom prac ekspertów
    współpracujących z parlamentarnym zespołem badającym przyczyny
    katastrofy smoleńskiej. Zespół Laska ma wydać w tej sprawie swoją
    opinię.

    Tyle tylko, że my już ją znamy. Poznaliśmy po raz kolejny:

    Wszelkie inne hipotezy przyczyn katastrofy smoleńskiej niż
    podane w raporcie komisji Millera należy uznać za nieuprawnione i
    niepoparte wiarygodnym materiałem dowodowym.

    Więc po co ta rządowa hucpa za publiczne pieniądze?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    201. Gazeta Wyborcza raportuje, świat się śmieje

    Po miesiącach zapowiedzi zespół Laska wydał oświadczenie ws. katastrofy smoleńskiej

    Wszelkie inne hipotezy przyczyn katastrofy
    smoleńskiej niż podane w raporcie komisji Millera należy uznać za
    nieuprawnione i niepoparte wiarygodnym materiałem dowodowym - podkreśla
    zespół Macieja Laska, który w środę zebrał się po raz pierwszy.

    Zespół ds. wyjaśniania przyczyn katastrofy
    smoleńskiej ma przybliżyć opinii publicznej główne przyczyny katastrofy,
    zawarte w raporcie komisji Jerzego Millera - przypomniało Centrum
    Informacyjne Rządu w komunikacie.

    "Inne hipotezy są nieuprawnione"


    Zespół przypomina, że przyczyną katastrofy samolotu Tu-154M pod
    Smoleńskiem - jak wskazała komisja Millera - było zejście poniżej
    minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w
    warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i
    spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.


    Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu
    lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności
    samolotu i zderzenia z ziemią. - Wszelkie inne hipotezy należy uznać za
    nieuprawnione i niepoparte wiarygodnym materiałem dowodowym -
    podkreślono.

    Zespół do prostowania teorii spiskowych?


    Do zadań zespołu należy analiza pojawiających się w przestrzeni
    publicznej hipotez na temat innych niż ustalone w oficjalnym raporcie
    oraz naukowa ocena materiałów, na których podstawie zostały one
    sformułowane. W najbliższych miesiącach zespół skupi się na spotkaniach z
    ekspertami lotniczymi i przedstawicielami środowiska naukowego, którzy
    od wielu miesięcy deklarują gotowość współpracy w celu przybliżania
    przyczyn katastrofy.

    W zeszłą środę weszło w życie
    zarządzenie premiera powołujące zespół. Eksperci lotniczy, którym
    przewodzi Maciej Lasek, zamierzają m.in. ocenić raport zespołu
    parlamentarnego. Pytany, od czego zespół rozpocznie działalność, Lasek
    mówił wcześniej, że należy "przypomnieć prostym językiem najważniejsze
    rzeczy, które zostały powiedziane w raporcie komisji Millera i pokazać,
    że ustalenia komisji to logiczna, oparta na faktach całość"."Zapoznamy się z raportem Macierewicza"


    Zapowiedział też, że członkowie zespołu zapoznają się z
    raportem, który niedawno przedstawił parlamentarny zespół ds. katastrofy
    smoleńskiej kierowany przez Antoniego Macierewicza (PiS).
    "Będziemy starali się przygotować szczegółową opinię na temat tego
    opracowania, choć dużym utrudnieniem jest brak wyraźnego wskazania
    dowodów, na których oparte są zawarte w nim hipotezy" - mówił Lasek.


    Jak zapowiadano, zespół ma otrzymać wsparcie
    biurowo-organizacyjne Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przede
    wszystkim Centrum Informacyjnego Rządu. W skład zespołu wchodzą: Maciej
    Lasek (przewodniczący) i Wiesław Jedynak (wiceprzewodniczący) oraz Agata
    Kaczyńska, Piotr Lipiec i Edward Łojek.

    Zespół w końcu wystartował


    O powstaniu zespołu mówiło się już w styczniu. Maciej Lasek
    informował wtedy, że wielu specjalistów wyraziło zgodę na pomoc w
    tłumaczeniu realnych przyczyn katastrofy. - Do tej pory [eksperci -
    red.] stali z boku, nie chcieli zabierać głosu, bo wiedzieli, że skończy
    się to publicznym podważaniem ich kompetencji. Ale teraz widzą, że
    trzeba głośno mówić, co doprowadziło do tej katastrofy - tłumaczył Lasek.
    Jego zespół chce rozprawić się z hipotezami o zamachu (a nie z
    absurdalnymi wersjami o sztucznej mgle czy helu). - Ale nie będziemy
    debatować z politykami. Ja się na polityce nie znam, a oni nie są dla
    nas partnerami do debaty o przyczynach katastrofy - zastrzegał wtedy
    Lasek.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    202. Mec. Pszczółkowski: Seremet sugeruje jak ma zakończyć się śledzt

    mec. Piotr Pszczółkowski wydał oświadczenie. Publikujemy je w całości: 



    Po zapoznaniu się z wywiadem jakiego Prokurator Generalny udzielił 
    dziennikowi Gazeta Wyborcza w dniu  22 kwietnia 2013 roku oświadczam:



    1/ Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadzi pod sygn. akt: PO.
    Śl. 29/12 śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez
    funkcjonariuszy publicznych – prokuratorów Wojskowej Prokuratury
    Okręgowej w Warszawie i utrudniania postępowania karnego w sprawie o
    sygn. akt: PO. Śl. 54/10 tj. o przestępstwo z art. 231 §1 kk i art. 239 §
    1 k.k.



    Sprawa toczy się z mojego doniesienia o przestępstwie w związku z
    zaniechaniem uczestnictwa polskich prokuratorów w oględzinach i sekcjach
    zwłok 95 ciał ofiar katastrofy smoleńskiej na terenie Federacji
    Rosyjskiej i zaniechania przeprowadzenia oględzin i sekcji 96 ciał ofiar
    katastrofy po ich sprowadzeniu do Polski. 



     2/ Publiczna wypowiedź Prokuratora Generalnego, najwyższego 
    zwierzchnika prokuratorów prokuratur powszechnych i wojskowych miała
    miejsce na trzy dni przed planowanymi  w dniach 25 i 26 kwietnia 2013
    roku,  kolejnymi czynnościami śledczymi  - przesłuchaniami świadków w tej sprawie, między innymi przesłuchaniem prokuratora Naczelnej Prokuratury Wojskowej.



    3/ wypowiedź Prokuratora Generalnego w wywiadzie opublikowanym w dniu 22
    kwietnia 2013 roku w Gazecie Wyborczej w odpowiedzi na pytanie o
    oględziny i sekcje zwłok ofiar katastrofy w Polsce : ,, Prokuratorzy
    nie zdecydowali się na to, bowiem po przylocie trumien do kraju nie
    było żadnych powodów, by wątpić w rzetelność czynności rosyjskich. W
    kraju nie było też pełnej dokumentacji. Dokonane w Polsce ekshumacje i
    sekcje potwierdziły trafność wskazywanej w rosyjskiej dokumentacji
    przyczyny śmierci ofiar
    ”  traktuję jako przejaw bezprecedensowego,
    publicznego  wpływania na wynik toczącego się postępowania PO.Śl. 29/12
    Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu i wyraźnemu sugerowaniu prowadzącemu postępowanie prokuratorowi kierunku końcowej decyzji w sprawie.



    4/ Prokurator ma kodeksowy obowiązek dokonania otwarcia i
    oględzin zwłok jeżeli zachodzi podejrzenie przestępnego spowodowania
    śmierci
    , wynikający z art. 209 k.p.k. W czasie pomiędzy
    katastrofą smoleńską,  a  dniem przeprowadzenia ostatniego pochówku
    ofiar katastrofy nie istniał żaden dowód pozwalający prokuratorowi
    wyłączyć podejrzenie przestępnego spowodowania śmierci Prezydenta RP,
    generalicji i elity politycznej na terenie państwa obcego. Pierwszy
    dowód, pozwalający na  rozważanie konieczności sekcji i oględzin zwłok
    jaki posiadała Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie to opinia
    biegłych Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii w Warszawie z dnia 18
    czerwca 2010 roku, wydana dwa miesiące po pogrzebach ofiar katastrofy
     (odsyłam do komunikatu ze strony internetowej NPW).  Zauważyć należy,
    że wiarygodność tego  dowodu  jest aktualnie wysoce wątpliwa, w świetle
    oświadczenia NPW, że detektory i analizatory użyte w 2012 roku podczas
    oględzin wraku TU 154 M i lotniska Siewiernyj wskazywały występowanie 
    materiałów wybuchowych.

     

    5/  Wszelkie twierdzenia, że Rosjanie wykonywali sekcje i oględziny zwłok 95 ofiar katastrofy smoleńskiej w ramach tzw. ,,pomocy prawnej” są nieuprawnione. Według
    informacji strony rosyjskiej czynności sekcyjne zostały zakończone  w
    dniu 12 kwietnia 2010 roku. Polski wniosek o pomoc prawną został wysłany
    przez Polskę do Rosji w dniu 11 kwietnia 2010 roku, a następnie wobec
    żądania Rosjan uzupełniony i przyjęty przez Rosjan ponownie dopiero w
    dniu 13 kwietnia 2010 roku, a więc dzień po zakończeniu sekcji
    rosyjskich, które odbyły się bez udziału polskich prokuratorów.  Żadna
     rosyjska sekcja nie została wykonana na zlecenie strony polskiej.
    Strona polska posiada jedynie dokumentację czynności śledczych
    sporządzonych  przez państwo obce wyłącznie na potrzeby śledztwa
     państwa obcego. 



    6/ Z tzw. ,,pomocy prawnej” korzysta się jedynie w sytuacji niemożności prowadzenia własnych czynności śledczych.  Bezprecedensowe
    jest oddanie kluczowych czynności śledczych w procesie ustalania
    winnych ofiar katastrofy skutkującej zgonem własnego prezydenta,
    generalicji, elity politycznej,  państwu obcemu.
    Niezgodne z
    polskim prawem jest nieprzeprowadzenie sekcji i oględzin ciał ofiar  po
    ich sprowadzeniu  do Polski. Katastrofa miała bowiem miejsce na terenie
    państwa obcego i co najmniej do 18 czerwca 2010 roku (patrz p.4),
      polska prokuratura nie dysponowała żadnym dowodem pozwalającym
    wykluczyć odpowiedzialność tego państwa obcego za udział lub 
    spowodowanie katastrofy.  



    7/ Wszelkie wypowiedzi  i opinie Prokuratora Generalnego, będącego
    zwierzchnikiem prokuratorów,  sugerujące  jaki powinien być wynik
     prowadzonego przez prokuraturę poznańską śledztwa  są w demokratycznym
    państwie niedopuszczalną formę nacisku na podwładnych. Muszą być bowiem postrzegane jako wywieranie presji na prowadzącego śledztwo prokuratora.

     

     

    adwokat Piotr Pszczółkowski

    pełnomocnik Rodzin Ofiar Katastrofy Smoleńskiej

    http://niezalezna.pl/40705-mec-pszczolkowski-seremet-sugeruje-jak-ma-zak...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    203. OTO JAK POLSKIE PRAWO KARA I

    OTO JAK POLSKIE PRAWO KARA I BĘDZIE KARAĆ OSOBY, KTÓRE TAK JAK  PROKURATOR PASIONEK CHCIAŁY WYJAŚNIĆ KATASTROFĘ TU-154M !!!! </p />
<p>Prokurator Marek Pasionek - Przypomnijmy, w 2010 nadzorujący śledztwo smoleńskie zwrócił się o pomoc prawną do USA. Według doniesień medialnych w tym celu spotkał się z oficerem łącznikowym FBI i agentami  CIA i z ambasady w Warszawie, w sprawie dowodów przydatnych w śledztwie ws. Smoleńska.</p>
<p>Marek Pasionek o spotkaniu poinformował swojego przełożonego Krzysztofa Parulskiego, a ten uznał, że prokurator przekroczył przepisy, a jego spotkanie zagroziło bezpieczeństwu Polski i zawiadomił Służbę Kontrwywiadu Wojskowego i został zawieszony w obowiązkach za co mu grożono zwolnieniem dyscyplinarnym !!! </p>
<p>Luty 2012 - Wojskowy sąd dyscyplinarny uchylił zawieszenie go w czynnościach służbowych. Od temtego dnia Pasionek ma całkowity zakaz nadzorowania śledztwa smoleńskiego. </p>
<p>Prokurator wiele razy mówił, że "wie, co robił i czego nie zrobił". W mojej ocenie moje czyny nie zawierały znamienia żadnego przestępstwa i w tym sensie byłem spokojny o swój los - dodał. Podkreślił, że "obiektywny i rzetelny prawnik, po rzetelnym zebraniu dowodów, tak oceni sprawę".</p>
<p>Wychodzi na to że nasze obecne Polskie prawo kara i bedzie karać wszystkich tych, którzy chcą pomóc, chcą rozwiązać sprawę katastrofy smoleńskiej. </p>
<p>ŻRÓDŁO: RMF24.PL

    OTO JAK POLSKIE PRAWO KARA I BĘDZIE KARAĆ OSOBY, KTÓRE TAK JAK PROKURATOR PASIONEK CHCIAŁY WYJAŚNIĆ KATASTROFĘ TU-154M !!!!

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    204. Będą szybkie reakcje na newsy

    Będą szybkie reakcje na newsy o katastrofie smoleńskiej - zapowiada zespół dr. Laska

    - Będziemy analizować i komentować informacje, głównie te, które
    uznamy za nieprawdziwe, a mogące dezorientować opinię publiczną.
    Postaramy się reagować szybko, chociaż główne nasze obowiązki to 


    jednak praca w Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - zapowiada członek zespołu Piotr Lipiec.
    Zespół wkrótce uruchomi stronę internetową. O jego posiedzeniach informuje Centrum Informacyjne Rządu. Wczoraj opublikowało komunikat z pierwszego spotkania.

    - Zaczęliśmy od takiego właśnie komunikatu, bo chcieliśmy przypomnieć, co było przyczyną katastrofy, i że podtrzymujemy te ustalenia. Nie ma żadnych nowych dowodów, które by potwierdziły jakiś inny jej przebieg - podkreśla Lipiec.

    Powołany 9 kwietnia, trzy lata po katastrofie, zespół ma zadanie "wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem".

    W najbliższym czasie "skupi się na spotkaniach z ekspertami lotniczymi i przedstawicielami środowiska naukowego, którzy od wielu miesięcy deklarują gotowość współpracy w celu przybliżania przyczyn katastrofy".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    205. Kluczowe słowo: „brak” Wiele

    Kluczowe słowo: „brak”

    Wiele próbek w przysłanym nam przez prokuraturę zawiadomieniu opisanych zostało przez stronę rosyjską szczątkowo

    Ze Zdzisławem Moniuszką, ojcem Justyny Moniuszko, stewardesy, która zginęła na Siewiernym, rozmawia Adam Białous

    Pana zdaniem, Rosja przekaże Polsce wrak Tu-154?

    – Jestem zdania, że do tego nie dojdzie. Gdyby Rosja przekazała wrak,
    a właściwie to, co z niego jeszcze zostało Polsce, to podczas jego
    rekonstrukcji w naszym kraju szybko okazałoby się, iż brakuje połowy
    części. W kontekście wcześniejszych zapewnień przedstawicieli rosyjskich
    władz, że wszystkie części zostały znalezione i zabezpieczone, taka
    informacja, która poszłaby w świat, byłaby dla Rosji kompromitacją.
    Dlatego uważam, że do przekazania nam wraku nie dojdzie, będzie
    natomiast prowadzona dalsza gra na zwłokę.

    Prokuratura wojskowa zleciła badania próbek pobranych z ciał 21
    ofiar katastrofy smoleńskiej na obecność alkoholu. Jest wśród nich Pana
    córka Justyna?

    – Nasza córka jest na tej liście 21 osób. O zamiarze przeprowadzenia
    badań na zawartość nie tylko alkoholu, ale i narkotyków oraz ustalenie
    zawartości tlenku węgla we krwi zostaliśmy powiadomieni w specjalnym
    dokumencie przez prokuraturę wojskową. Jednak zupełnie nie rozumiem,
    jaki jest cel przeprowadzenia tych badań. A drugie pytanie jest takie:
    czy przy użyciu próbek pobranych i przesłanych przez Rosjan polskiej
    prokuraturze możliwe jest uzyskanie rzetelnych wyników tych badań? Mówię
    o tym, gdyż w dokumentach, które nam przysłano z polskiej prokuratury
    wojskowej, widnieją personalia 21 osób, których próbki chce się
    przebadać, a przy każdej osobie znajdują się opisy próbek. Z opisów tych
    wynika, że niektóre próbki zostały przez Rosjan przypisane do
    konkretnych osób na tzw. słowo honoru. Dla przykładu, jedna z próbek
    jest przypisana Justynie w następujący sposób „Kobieta w wieku od 23 do
    28 lat”, bez podania żadnych danych personalnych. Wiele próbek w
    przysłanym nam przez prokuraturę wojskową zawiadomieniu opisanych
    zostało przez stronę rosyjską szczątkowo. Brakuje tam wielu istotnych
    informacji, o czym polska prokuratura wojskowa informuje nas, pisząc np.
    „opis na nakrętce – brak”, „data pobrania próbek –brak”, „brak
    nalepki”. Gdy przegląda się wykonane przez prokuraturę wojskową opisy
    próbek innych osób, widać, że najczęstszym słowem, jakie w nich
    występuje, jest słowo „brak”.

    Rosyjski Komitet Śledczy, podobnie jak polska prokuratura, informuje Państwa o prowadzonych czynnościach?

    – Tak. Otrzymujemy takie dokumenty od rosyjskiej prokuratury, z
    polskim tłumaczeniem tekstów. Jednak w tych zawiadomieniach nie ma
    zawartych żadnych wniosków czy wyników przeprowadzonych badań lub
    czynności, a jedynie podanie do naszej wiadomości, że takie się odbyły.
    Gorzej jest z informacjami ze strony rosyjskiej dotyczącymi
    przysługujących nam w tym śledztwie praw. Nie poinformowano nas, dla
    przykładu, o fakcie że po trzech latach trwania tego śledztwa powinniśmy
    złożyć wniosek o utrzymanie naszego statusu osób pokrzywdzonych.
    Dlatego mało brakowało, a stracilibyśmy ten status i wynikające z niego
    nasze prawo do brania udziału w tym śledztwie. Dowiedzieliśmy się o
    konieczności złożenia tego wniosku od osób trzecich i żona zrobiła to
    dosłownie w ostatniej chwili.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    206. Prokuratura zbada doniesienie

    Prokuratura zbada doniesienie Macierewicza ws. katastrofy Tu-154
     Ta sama prokuratura prowadzi też śledztwo w sprawie niedopełnienia
    obowiązków przez polskich prokuratorów wojskowych w Smoleńsku w 2010
    roku.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    207. Paragraf zmarnowanych

    Paragraf zmarnowanych szans

    Prowadzenie postępowania przez zespół złożony z polskich i rosyjskich śledczych było możliwe

    Z mec. Marcinem Madejem, byłym prokuratorem Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie, rozmawia Anna Ambroziak

    Zaskoczył Pana rozmach współpracy rosyjskich służb z amerykańskim FBI w sprawie zamachu w Bostonie?

    – We współczesnym świecie mamy do czynienia ze zdarzeniami, których
    wyjaśnienie wymaga międzynarodowej współpracy prokuratur czy też organów
    ścigania. W ostatnim czasie mogliśmy zaobserwować taką współpracę
    pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Federacją Rosyjską po zamachu dokonanym
    w Bostonie, o którego dokonanie podejrzewani są bracia Carnajewowie.
    Widzimy wręcz modelową współpracę między FBI i służbami Federacji
    Rosyjskiej. Bardzo szybko przesłuchano rodziców braci Carnajewów.
    Wstępnie wykluczono także dokonanie zamachu w ramach przynależności do
    organizacji uznanych za organizacje terrorystyczne.

    Czytając informacje o pracy Amerykanów w Dagestanie, od razu nasuwa
    się obraz rachitycznych działań strony polskiej po 10 kwietnia 2010 r. i
    pytanie, czy można było zrobić wtedy więcej…

    – Oczywiste jest to, że zasady międzynarodowej współpracy organów
    wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania muszą określać umowy
    międzynarodowe. Innymi czynnikami, które mają zasadniczy wpływ na
    ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej, jest zaangażowanie oraz
    determinacja strony rosyjskiej. Nie można bowiem doszukiwać się błędów i
    zaniedbań po jednej stronie, odmawiając współpracy lub czyniąc
    przeszkody w gromadzeniu dowodów, które świadczą o zaniedbaniach strony
    rosyjskiej. Mam tu na myśli przede wszystkim zachowanie kontrolerów
    lotów na wieży lotniska Siewiernyj.

    To, że Carnajewowie byli obywatelami Federacji Rosyjskiej, ma
    znaczenie w zakresie możliwości operowania służb amerykańskich na
    terytorium Rosji?

    – Ogromne znaczenie dla współpracy międzynarodowej w sprawach karnych
    mają relacje pomiędzy państwami. W mojej ocenie, nie bez znaczenia dla
    zaangażowania Federacji Rosyjskiej w pomoc udzielaną FBI była kwestia
    narodowości osób podejrzewanych o dokonanie zamachu w Bostonie. Nie
    zapominajmy, że bracia Carnajewowie przebywali na terytorium Stanów
    Zjednoczonych legalnie, dzisiaj zaś pod znakiem zapytania stoi
    jakakolwiek pomoc udzielana obywatelom Czeczenii przez USA.

    Panie Mecenasie, jakie narzędzia prawne posiadała polska prokuratura 3 lata temu po katastrofie smoleńskiej?

    – Współpracę ze stroną rosyjską w sprawach karnych regulują:
    Europejska konwencja o pomocy prawnej w sprawach karnych z dnia 20
    kwietnia 1959 r. ratyfikowana przez obie strony oraz Umowa między
    Rzeczypospolitą Polską a Federacją Rosyjską o pomocy prawnej i
    stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych z dnia 16 września
    1996 roku. Na mocy powołanych powyżej aktów prawnych odbywa się
    wykonywanie czynności procesowych w ramach tzw. międzynarodowej pomocy
    prawnej. Zasadnicza różnica pomiędzy postępowaniem w sprawie ustalenia
    przyczyn katastrofy smoleńskiej a zamachem dokonanym w Bostonie jest
    taka, że w sprawie dotyczącej katastrofy smoleńskiej prowadzone są
    równolegle dwa postępowania karne: przez prokuraturę rosyjską i
    prokuraturę polską.

    To znaczy, że wariant powołania wspólnego, polsko-rosyjskiego zespołu był niemożliwy na gruncie prawa?

    – Z punktu widzenia ekonomiki procesowej zasadne byłoby prowadzenie
    jednego postępowania przez zespół złożony z polskich i rosyjskich
    śledczych. Ponadto w przypadku odmiennych ustaleń polskich i rosyjskich
    śledczych powstanie chaos, jakie były rzeczywiste przyczyny katastrofy
    smoleńskiej. W tym miejscu nie mogę zgodzić się z prezentowanym
    stanowiskiem, że prowadzenie postępowania przez zespół złożony z
    polskich i rosyjskich śledczych było prawnie niedopuszczalne. Pragnę
    zwrócić uwagę, że jeszcze przed 10 kwietnia 2010 roku powoływane były
    zespoły złożone z przedstawicieli polskich i zagranicznych służb
    policyjnych, w ramach których były prowadzone czynności związane z
    przestępczością zorganizowaną o charakterze międzynarodowym.
    Przykładowo, polska policja tworzy takie zespoły na podstawie porozumień
    zawieranych w oparciu o art. 1 ust. 1 pkt. 7 Ustawy o Policji (do
    podstawowych zadań policji należy współdziałanie z policjami innych
    państw oraz ich organizacjami międzynarodowymi, a także z organami i
    instytucjami Unii Europejskiej na podstawie umów i porozumień
    międzynarodowych oraz odrębnych przepisów).

    W przypadku prowadzonego „śledztwa smoleńskiego” podstawę do
    powołania zespołu śledczych stanowił przepis art. 589b kodeksu
    postępowania karnego. W mojej ocenie, z uwagi na fakt, że wszelkie
    ekspertyzy techniczne należało wykonać w oparciu o materiał dowodowy
    znajdujący się po stronie rosyjskiej, powołanie takiego zespołu było
    celowe. Dzisiaj widać, że współpraca pomiędzy stroną rosyjską a stroną
    polską w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej nie układa
    się dobrze. Przede wszystkim obydwie strony zarzucają sobie opieszałość w
    realizacji czynności procesowych wykonywanych w drodze pomocy prawnej. W
    przypadku powołania wspólnego zespołu śledczych takie zarzuty nie
    mogłyby mieć miejsca.

    Amerykańscy śledczy nie musieli wysyłać w związku z przesłuchaniem
    Carnajewów żadnego formalnego wniosku do Federacji Rosyjskiej?

    – Nie chce mi się uwierzyć w to, że bez formalnego wniosku o pomoc
    prawną można realizować jakiekolwiek czynności procesowe. Jeśli mówimy o
    współpracy pomiędzy służbami, np. amerykańskimi i rosyjskimi, to –
    jeśli nie są to czynności procesowe, ale tylko pewne ustalenia
    operacyjne – jak najbardziej taka współpraca może występować pomiędzy
    samymi organami. Wtedy czynności te realizowane są na podstawie
    porozumień zawieranych na przykład przez komendantów danej służby.
    Jeżeli są to tylko ustalenia operacyjne, mające na celu np. sprawdzenie,
    czy pewne inne organizacje nie stoją za poczynaniami konkretnych osób,
    to jak najbardziej taka wymiana informacji może być prowadzona bez
    formalnych wniosków ze strony jednego państwa. Natomiast jeśli miałyby
    to być czynności procesowe wykorzystywane w toku postępowania sądowego,
    to uważam, że musiałyby zostać wysłane wnioski formalne w ramach
    międzynarodowej pomocy prawnej. Procedury muszą być przestrzegane.
    Czynności, o których mowa, zostały przeprowadzone na potrzeby Stanów
    Zjednoczonych, a więc kraju, w którym zasady procesowe są przestrzegane.
    W USA obowiązuje bowiem zasada, że nie można wykorzystywać dowodów
    pochodzących z zatrutego drzewa czy uzyskanych nielegalnie. Stąd wnoszę,
    że przesłuchanie rodziny Carnajewów przez FBI było czynnością, którą
    można nazwać operacyjną, mającą na celu ustalenie, czy za poczynaniami
    obu braci nie stoją jakieś organizacje terrorystyczne.

    Dziękuję za rozmowę.

     

    Anna Ambroziak

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    208. Dłuższa lista świadków?

    Dłuższa lista świadków?

    Jakie będą losy dochodzenia dotyczącego zaniechań prokuratorów wojskowych w śledztwie smoleńskim?

    Po majowym długim weekendzie znane będą
    dalsze losy śledztwa dotyczącego zaniechań prokuratorów wojskowych w
    śledztwie smoleńskim.

    Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu zakończyła wczoraj planowe
    przesłuchania w związku ze śledztwem w sprawie zaniedbań prokuratorów
    wojskowych po katastrofie samolotu Tu-154M. Lista świadków może jednak
    ulec jeszcze poszerzeniu. Decyzje mają zapaść tuż po majowym długim
    weekendzie.

    – W moim przekonaniu to postępowanie jeszcze się nie kończy. W
    dalszym ciągu oczekuję na realizację szeregu moich wniosków dowodowych,
    bo skoro je złożyłem, to byłem przekonany, że była potrzeba ich
    zrealizowania, i uważam, że nic w tej sprawie się nie zmieniło – mówi w
    rozmowie z „Naszym Dziennikiem” mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik
    kilku rodzin ofiar katastrofy samolotu Tu-154M. Wiadomo jedynie, że
    chodzi o przesłuchanie kolejnych świadków. Szczegółów adwokat nie
    ujawnia.

    Pszczółkowski zaznacza, że medialne informacje o przesłuchaniu
    „ostatniego ze świadków” w śledztwie odbiera jako ostatniego świadka z
    zaplanowanych przed przerwą majową. Przyznał jednak, że decyzja w tym
    zakresie należy do prokuratora referenta.

    Podobnie sprawę ocenia prokuratura wojskowa. – Z tego, co wiem, te
    dwie przesłuchane w czwartek i piątek osoby to ostatnie z tych wcześniej
    zaplanowanych. O tym, czy będzie konieczność przesłuchania kolejnych
    świadków, zadecyduje prokurator już po przesłuchaniu tych osób i
    analizie całego zebranego materiału. Sądzę, że w najbliższych dniach
    poznamy tę decyzję – tłumaczy ppłk Sławomir Schewe, rzecznik Wojskowej
    Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

    Wedle informacji prokuratury, owymi ostatnimi zaplanowanymi świadkami
    miał być prokurator, który był na terenie Federacji Rosyjskiej po
    katastrofie samolotu Tu-154M (we czwartek przesłuchiwany był prok. Marek
    Pasionek) oraz osoba związana ze sprawą z innej kategorii. Prokuratura
    nie podała szczegółów dotyczących tego świadka. Z kolei Pszczółkowski
    zaznacza, że nie był to żaden ze świadków, o których przesłuchanie
    wnioskował w swoich wystąpieniach.

    Pierwszym z przesłuchiwanych w śledztwie prokuratorów był gen.
    Krzysztof Parulski, były szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, który tuż
    po katastrofie był w Smoleńsku i został dopuszczony przez Rosjan do
    uczestniczenia w sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
    Przesłuchano też dwóch śledczych, którzy po katastrofie byli w Moskwie.
    To tam Rosjanie wykonywali sekcje, na które polscy prokuratorzy nie
    zdążyli dojechać. 11 kwietnia 2010 r. strona rosyjska poinformowała o
    zakończeniu badań.

    Sekcje nie były wykonywane w ramach międzynarodowej pomocy prawnej,
    bo formalnie taki wniosek został zaakceptowany przez Rosjan dopiero 13
    kwietnia. Mimo to prokuratura wojskowa nie zdecydowała się na
    prowadzenie własnych badań. 10 i 11 kwietnia do pracy na terenie FR
    zostali oddelegowani prokuratorzy wojskowi: gen. Krzysztof Parulski, płk
    Waldemar Praszczyk, płk Zbigniew Rzepa, płk Ireneusz Szeląg, ppłk
    Anatol Sawa, ppłk Tomasz Mackiewicz, ppłk Janusz Wójcik. Po trzech
    dniach dołączył do nich cywilny prokurator – Marek Pasionek.

    Naciski Seremeta

    Ostatnie zaplanowane przesłuchania zostały na początku tygodnia
    uprzedzone medialnymi wystąpieniami Andrzeja Seremeta, prokuratora
    generalnego, który m.in. na łamach „Gazety Wyborczej” prezentował
    pogląd, że polscy prokuratorzy nie zdecydowali się na sekcje zwłok ofiar
    katastrofy w Polsce, bo: „po przylocie trumien do kraju nie było
    żadnych powodów, by wątpić w rzetelność czynności rosyjskich. W kraju
    nie było też pełnej dokumentacji. Dokonane w Polsce ekshumacje i sekcje
    [pierwszą wykonano we wrześniu 2011 r. – przyp. red.] potwierdziły
    trafność wskazywanej w rosyjskiej dokumentacji przyczyny śmierci ofiar”.

    Z taką narracją nie zgadza się mec. Piotr Pszczółkowski, uznając ją
    za przejaw zarówno „bezprecedensowego, publicznego wpływania na wynik
    toczącego się postępowania”, jak i „wyraźnego sugerowania prowadzącemu
    postępowanie prokuratorowi kierunku końcowej decyzji w sprawie”. –
    Wszelkie wypowiedzi i opinie prokuratora generalnego, będącego
    zwierzchnikiem prokuratorów, sugerujące, jaki powinien być wynik
    prowadzonego przez prokuraturę poznańską śledztwa, są w demokratycznym
    państwie niedopuszczalną formą nacisku na podwładnych. Muszą być bowiem
    postrzegane jako wywieranie presji na prowadzącego śledztwo prokuratora –
    podkreślił mec. Pszczółkowski.

    Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadzi śledztwo w sprawie
    niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych –
    prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie i utrudniania
    postępowania karnego dotyczącego katastrofy smoleńskiej z doniesienia
    mec. Pszczółkowskiego. Chodzi o „zaniechanie uczestnictwa polskich
    prokuratorów w oględzinach i sekcjach zwłok 95 ciał ofiar katastrofy
    smoleńskiej na terenie Federacji Rosyjskiej i zaniechania
    przeprowadzenia oględzin i sekcji 96 ciał ofiar katastrofy po ich
    sprowadzeniu do Polski”.

    Marcin Austyn

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    209. Rodziny ofiar tragedii

    Rodziny ofiar tragedii smoleńskiej zostały uznane za pokrzywdzonych. Pozwoli to na dostęp do materiałów śledztwa

    Osoby te będą mogły przeglądać akta, składać nowe wnioski
    dowodowe, uczestniczyć w czynnościach procesowych, a także zaskarżać
    postanowienia i zarządzenia wydane w postępowaniu przygotowawczym.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    210. Lasek: nie będzie jednej

    Lasek: nie będzie jednej wersji wydarzeń, które doprowadziły do katastrofy smoleńskiej



    Raport Millera nie został stworzony po to, aby przekonywać społeczeństwo, ale dla poprawy bezpieczeństwa lotów. Wśród ludzi zajmujących się lotnictwem zawodowo ten raport nie jest kwestionowany - mówi przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek w rozmowie z "Rzeczpospolitą" i pyta: - Co z tego, jeśli opinia publiczna nie będzie wierzyć ustaleniom komisji Millera?
    W ocenie Laska jedna wersja wydarzeń w kabinie Tu-154 w minutach poprzedzających katastrofę nigdy nie powstanie. - Wydaje mi się, że nie da się jej wypracować - mówi w rozmowie z "Rz", a pytany o różnice w odczytach rozmów w kabinie wykonanych przez ABW, Centralne Laboratorium Kryminalistyczne, Instytut Ekspertyz Sądowych i MAK, ocenił, że "jeśli byśmy poprosili jeszcze o piąty zapis, to prawdopodobnie otrzymalibyśmy kolejne różnice".

    Jedną z istotnych różnic pomiędzy odczytami jest odpowiedź na pytanie o obecność w kabinie generała Błasika. Według prokuratury nie ma dowodów na to, że generał przebywał w kabinie, według komisji Millera - generał przebywał w niej w końcówce lotu.

    Będzie spotkanie z ekspertami Macierewicza pod egidą PAN?

    Lasek przyznał, że podoba mu się propozycja prezesa PAN prof. Michała Kleibera, aby doprowadzić do spotkania ekspertów komisji Antoniego Macierewicza z ekspertami komisji Laska. Przyznał jednak, że jego zdaniem spotkanie to powinno odbyć się bez udziału mediów "pełniących w tej sprawie rolę niezdrowego dopalacza". Członkowie PAN mogliby za to pełnić, zdaniem Laska, rolę "arbitrów oceniających wiarygodność obu stron".

    Ekspert z komisji Millera ostrożnie wypowiadał się o ustaleniach ekspertów Macierewicza, tłumacząc, że nie zna "materiału dowodowego, na podstawie którego zostały uzyskane zaprezentowane przez nich wyniki". Ocenił jednak, że uwagi jego zespołu na temat wypowiedzi ekspertów powinny być opublikowane jeszcze w maju.

    Pytany, kiedy poznamy analizę nagrań z rejestratora Jaka, które pozwoliłyby wyjaśnić wiele wątpliwości, ocenił, że potrzeba na to jeszcze ok. pół roku. - Rejestrator głosu w Jaku jest specyficzny. Trudno jego zapisy umiejscowić w czasie. Potrzeba do tego innych nagrań - tłumaczył, dodając, że nagrania z wieży kontrolnej są bardzo złej jakości i ich analiza wymaga czasu.

    "Mieliśmy dostęp do wraku. Wybuchów nie było"

    Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, pytany, czemu przyjęto jako podstawę wyjaśniania katastrofy konwencję chicagowską, która dotyczy lotów cywilnych, doprecyzował, że wykorzystano jedynie jej 13. załącznik jako zbiór dobrych praktyk. Przyznał jednak, że choć Polacy mieli mieć wgląd do zebranych przez Rosję danych, niektóre, "choćby instrukcję lotniska", przed stroną polską utajnili.

    Lasek zaznaczył jednak, że "wbrew obiegowej opinii" członkowie komisji "mieli dostęp do wraku" i analizowali go także pod kątem wybuchu i "na podstawie oględzin szczątków, analiz zdjęć ze Smoleńska, zapisów rejestratora parametrów lotu i rejestratora dźwięku w kabinie" doszli do wniosku, że wybuchów nie było.

    - Udało się zgromadzić bardzo wiele dowodów z miejsca zdarzenia. Ale musimy pamiętać, że działali na terenie Rosji, gdzie gospodarzem była prokuratura oraz MAK.

    Maciej Lasek w wywiadzie zaznacza kilkakrotnie, że współpraca z Rosją jest trudna, tłumacząc, że oba kraje "są w przeciwnych blokach wojskowych". Jego zdaniem w roli przedstawiciela Polski przy badaniu katastrofy prowadzonym przez rosyjski MAK nie sprawdził się Edmund Klich, który "raczej dostarczał problemów niż dowodów".

    - Dziś sądzę, że błędem było to, iż nie wybrano dyplomaty dobrze znającego Rosję. Znajomość lotnictwa nie miała w tym przypadku znaczenia. Miałby ekspertów jako doradców - tłumaczył Lasek.

    Więcej w "Rzeczpospolitej"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    211. Lasek bierze kasę i zakłada klapę? Co na to Tusk?

    Zespół Laska ma wytłumaczyć Polakom katastrofę: "Ale jak nam się nie uda, to co z tego?"

    Wszystko, co głoszą eksperci Macierewicza,
    nie jest poparte materiałem dowodowym - oświadczył w wywiadzie dla
    "Rzeczpospolitej" Maciej Lasek, przewodniczący nowo powołanej komisji,
    która ma wyjaśnić Polakom, co wydarzyło się w Smoleńsku. I choć zespół
    ma polemizować z ekspertami Antoniego Macierewicza, to Lasek przyjął, że
    fakt, iż eksperci ci "nie znają dowodów w tej sprawie, ale publicznie
    twierdzą, że je sfałszowaliśmy" - "zamyka dyskusję".

    Maciej Lasek w rozmowie z Andrzejem
    Stankiewiczem nie potrafi wytłumaczyć wielu sprzeczności między
    ustaleniami prokuratury i rządowej komisji, której był członkiem, czy
    nawet zapowiedzi Donalda Tuska, że wszelkie sprzeczności między raportem
    Millera a MAK wyjaśni Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego.
    Na pytanie, dlaczego nic z tych zapowiedzi nie wyszło, odpowiedział
    zdziwiony: - A dlaczego niby miało coś wyjść?

    Brzoza kluczowa czy nieistotna?


    Ekspert z jednej strony przyznaje, że gdyby nie brzoza, w którą
    uderzył tupolew, samolotowi pewnie "udałoby się odejść na drugi krąg". Z
    drugiej jednak utrzymuje, że brzoza "jest tylko symboliczna". A
    zapytany o to, skąd się wzięła się półtorametrowa różnica w pomiarach
    prokuratury i komisji odnośnie wysokości, na której w brzozę uderzył
    prezydencki samolot, przyznał: - Nie jestem w stanie powiedzieć. Z
    punktu widzenia przekazu rzeczywiście wygląda to fatalnie.I kto jeszcze był w kokpicie?


    Lasek odniósł się też do sprzecznych ustaleń dotyczących
    obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie Tu-154M. Przyznał, że komisja
    przyjęła obecność generała - mimo że biegli nie rozpoznali jego głosu,
    podobnie jak eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych - na podstawie
    "rozpoznania i kontekstu sytuacyjnego". - To się układa w logiczną
    całość - skwitował, dodając, że "nie da się wypracować jednej wersji"
    wydarzeń w kabinie tupolewa.

    Maciej Lasek zapowiedział
    też, że jeszcze w maju jego komisja opublikuje uwagi do tez
    wypracowanych przez zespół Macierewicza. - Nie mam pewności, że jesteśmy
    w stanie przekonać większość Polaków. Ale powiem brutalnie: co z tego? -
    zapytał. Choć na uwagę Stankiewicza, że "to będzie destrukcyjne dla
    państwa", przyznał: - To prawda.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    212. W sprawie katastrofy S-135

    W sprawie katastrofy S-135 zostanie przeprowadzone śledztwo

    Katastrofę
    lotniczą amerykańskiej latającej cysterny S-135 zbada MSW Kirgistanu.
    Już zostało wszczęte w tej sprawie postępowanie karne, jednak na razie
    nie wiadomo z jakiego właściwie artykułu.
     →
    Wcześniej służby bezpieczeństwa Kirgistanu oświadczyły,
    że nie zamierzają zajmować się tą strawą. Miała być ona przekazana
    specjalnej komisji przy rządzie.

    Tymczasem na miejscu
    katastrofy trwają poszukiwania trzeciego członka załogi i „czarnych
    skrzynek” z samolotu. Ciała dwóch pilotów już znaleźli ratownicy.
    Zostaną one przekazane stronie amerykańskiej.

    Latająca cysterna S-135 Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych rozbiła się 3 maja na granicy Kirgistanu z Kazachstanem.



    Znaleziono ciała pilotów amerykańskiej latającej cysternyFragmenty
    ciał pilotów zostały znalezione na miejscu katastrofy samolotu Sił
    Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Kirgistanie
    – poinformowało MSN
    republiki.
     →

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    213. Lasek nie wie, za to wie Rogalski, kolejny neofita

    i to jak wie!

    Główni odpowiedzialni za katastrofę smoleńską zginęli na pokładzie tupolewa. Stawiam na zasadniczą winę po stronie polskiej. To, co mówię, nie jest patriotyczne. Ale ktoś to musi zrobić — mówi w rozmowie z „Rz" mec. Rafał Rogalski, który przez niemal 3 lata był smoleńskim adwokatem Jarosława Kaczyńskiego

    http://www.rp.pl/artykul/107684,1006070-W-Smolensku-nie-bylo-zamachu.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    215. Poseł dr Zbigniew Girzyński

    Na
    kanwie wywiadu mec. Rogalskiego dla „Rzeczpospolitej” trudno nie
    pokusić się o refleksje zupełnie nie dotykającą sporów wokół wyjaśnienia
    Tragedii Smoleńskiej. Lekarz, ksiądz i adwokat to osoby idąc do których
    oczekujemy dyskrecji, a wręcz zachowania tajemnicy. Wypowiadając się w
    sprawie mającej bezpośredni związek z byłym klientem i w obszarze spraw
    do których mec. Rogalski był zatrudniony jako adwokat wystawił sobie jak
    najgorszą opinię jako prawnik. Jest to po prostu skrajny brak
    profesjonalizmu. Nawet Giertych (do którego politycznie jest mi bardzo
    daleko), który także postanowił się przedostać na salon. Mimo, ze
    pokłócony z O. Rydzykiem (wręcz demonstracyjnie go w pary sprawach
    zaczepiający, a nawet atakujący) nigdy nawet nie zahaczył o sprawy,
    które mu wcześniej prowadził jako adwokat. Myślę, że mec. Rogalski tym
    wywiadem dokonał jako adwokat zawodowego harakiri. Zapewne w najbliższym
    czasie będzie miał w kancelarii bardzo wielu dziennikarzy, ale nie
    sądzę, ze pojawią się nowi klienci

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    216. CZTERY PYTANIA DO Małgorzaty

    CZTERY PYTANIA DO Małgorzaty Wassermann ws. mec. Rogalskiego. „Skazał się na śmierć zawodową"

    "Rafał Rogalski musiał zdawać sobie sprawę, że mocno ociera się o politykę. Tym bardziej, że od tego nie stronił."

    Wybuch złości

    Najnowszy wpis Katarzyny Orłowskiej-Popławskiej na BlogAiD
    Doprawdy nie znajduję żadnego uzasadnienia dla wrzucania do jednego
    worka – co czyni Rogalski – mniej lub bardziej zasadnych uwag
    poczynionych na okoliczność aktywności Antoniego Macierewicza ze
    stygmatyzowaniem załogi w formie arbitralnego orzeczenia jej winy.

    Problem w tym, że mecenas Rafał Rogalski w wywiadzie dla
    „Rzeczpospolitej” przekroczył granice nie tylko śmieszności, ale –
    niestety – i przyzwoitości, wystawiając sobie fatalne świadectwo jako
    osobie noszącej adwokacką togę. Ze świecą szukać w polskiej (i nie
    tylko) palestrze mecenasa, który – nawet po wygaśnięciu pełnomocnictw –
    kwestionowałby publicznie linię swoich dotychczasowych klientów. To
    przykry precedens, z pewnością niemieszczący się w kanonie etyki
    adwokackiej; można by rzec – zawodowe samobójstwo. Powściągliwość,
    dyskrecja i abstynencja od pochopnych sądów to w tym fachu szczególnie
    pożądana cecha.

    W przypadku Rogalskiego górę wzięły negatywne emocje, chęć rewanżu,
    odwetu, głównie na Antonim Macierewiczu – w ocenie mecenasa,
    demolującego w sferze publicznej przekaz dotyczący zarówno samej
    katastrofy, jak i śledztwa smoleńskiego. Po trosze to też próba
    kompensaty bezsilności, która wyziera niemal z każdej frazy adwokata.
    Mam na myśli chociażby przymus pośrednictwa Macierewicza przy próbie
    umówienia prof. Biniendy na spotkanie z prokuratorami i fiasko tej misji
    mimo zachęty ze strony rodzin. Nie jest też jasne, na jakiej zasadzie i
    po co Rogalski przekazywał informacje dotyczące badań sekcyjnych jednej
    z ofiar osobie (Macierewicz), która nie jest przecież stroną w
    postępowaniu, by później użalać się, że poseł wykorzystał to jako paliwo
    do konstrukcji tezy „bombowej”. Na marginesie – z pewnością taki obieg
    informacji da dużo do myślenia prokuratorom wojskowym.

     

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    217. 1800 utajnionych zdjęć ze Smoleńska

    Maciej Lasek, wiceszef komisji Millera potwierdza sensacyjne ustalenia Faktu. Rząd ma nigdy nieujawnione dotąd dowody w sprawie katastrofy
    http://www.fakt.pl/Maciej-Lasek-Mamy-1800-utajnionych-zdjec-ze-Smolenska...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    218. rajd neofity po mediach


    Rogalski: Nie zostałem wynajęty po to, żeby mówić nieprawdę

    Rogalski: Nie zostałem wynajęty po to, żeby mówić nieprawdę

    - Każdy człowiek błądzi i katharsis jest wymagane. Nie
    byłem w stanie dłużej żyć w pewnej schizofrenii. Nie zostałem
    wynajęty...
    czytaj dalej »
    Chcę zakończyć ten wątek. Chcę to
    powiedzieć wyraźnie: biję się w pierś, przepraszam. Nigdy cynicznie nie
    wypowiadałem słów o zamachu. Nigdy nie działałem cynicznie, jak pan
    Macierewicz - mówił w programie Moniki Olejnik mec. Rafał Rogalski. Były
    pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego ws. katastrofy smoleńskiej zmienił
    zdanie i wyklucza możliwość zamachu na samolot prezydenta

    Monika Olejnik
    naciskała na swojego gościa, przypominając, że nieraz mówił publicznie o
    zamachu, sztucznej mgle i rozpyleniu helu w Smoleńsku. - Toczyło się
    śledztwo, różne wersje zdarzeń były badane. Ja, dopytywany przez media,
    je komentowałem. Kwestia helu to nie był mój wymysł, została mi
    przedstawiona na posiedzeniu zespołu pana Macierewicza. Podobnie kwestia
    sztucznej mgły, prokuratura to badała. Ale skończmy ten temat -
    odpowiadał Rogalski.

    "Zamachu nie było"


    Rogalski podkreślał, że na początku materiał dowodowy nie był
    tak duży, jak w tej chwili, i pojawiały się różne hipotezy. Teraz jest
    inaczej, materiał ma ponad 429 tomów akt głównych, 120 niejawnych.
    Jeżeli go dobrze przeanalizujemy, czego nie robi pan Macierewicz, okaże
    się, że nie było zamachu. W mojej ocenie pan Macierewicz i jego działalność jest wyjątkowo zła
    dla śledztwa, jest cyniczna. To człowiek bardzo inteligentny, bardzo
    bystry, można śmiało założyć, że tworzenie tego typu fantasmagorii
    związanych z dwoma wybuchami jest jego cyniczną grą. Ta teoria nie
    ostaje się w oparciu o materiał dowodowy. Nie znaleziono jakiegokolwiek
    fragmentu kadłuba, który wskazywałby na to, że doszło do wybuchu - mówi
    Rogalski.

    "Żyłem w schizofrenii"


    - W mojej ocenie pan Macierewicz nie ma dostępu do wszystkich
    akt, a gdyby miał, to tym gorzej dla pana Macierewicza. Praktycznie
    żaden z jego ekspertów nie uczestniczył w przebadaniu samolotu na
    miejscu katastrofy - dodaje. - Ja od dłuższego czasu żyłem w takiej
    pewnej schizofrenii dlatego, że od maja, czerwca 2010 roku wersja
    zamachu, choć powinna być badana do końca śledztwa, wydaje się
    nieprawdziwa. Taka jest wersja Macierewicza. Wadliwa, cyniczna,
    nieprawdziwa - kończy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    219. to był zamach - poseł PiS Krzysztof Szczerski


    Poseł PiS Krzysztof Szczerski: Nie wierzę, że był zamach. Wierzę w dowody, że to był zamach

    - Proszę bez uprzedzeń złożyć kilka faktów ustalonych przez naszych
    ekspertów, trotyl niewiadomego pochodzenia, rozrzucenie szczątków. To
    się wszystko składa w jedną hipotezę: to był zamach - poseł PiS
    Krzysztof Szczerski próbuje przekonać Agnieszkę Kublik .

    Dariusz Fedorowicz: Zatrudnienie mec. Rogalskiego przez rodziny to był błąd. Dyskredytuje go to, co dziś mówi publicznie

    On
    promuje nawet nie tyle wersję zespołu Millera, co wersję MAK-u i
    Anodiny – mówi Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza
    ... czytaj »



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    220. W Rosji znaleziono szczątki

    W Rosji znaleziono szczątki zaginionego śmigłowca

    We
    Wschodniej Syberii znaleziono szczątki zaginionego samolotu Mi-8. Na
    miejscu wypadku znaleziono ciała lecących nim ludzi. Jak poinformowano
    wcześniej, na pokładzie śmigłowca znajdowało się 10 osób- trzech
    członków załogi i pracownicy Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji.
     →

    Śmigłowiec Mi-8 firmy Angara uczestniczył w monitoringu sytuacji
    powodziowej w obwodzie irkuckim. Oprócz pasażerów śmigłowiec przewoził
    około dwóch ton materiałów wybuchowych w celu usunięcia lodowych zatorów
    na rzekach na północy kraju. Poszukiwania samochodu rozpoczęły się po
    tym, jak załoga nie nawiązała łączności z bazą.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    221. Rozmowa z mecenasem Stefanem

    Rozmowa z mecenasem Stefanem Hamburą, pełnomocnikiem części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
    Stefczyk.info: Dochodzą do nas informacje, że wycofał Pan się z reprezentowania mecenasa Rafała Rogalskiego w postępowaniu dyscyplinarnym. Dlaczego się Pan na to zdecydował?

    Mec. Stefan Hambura: W tej sprawie mogę jedynie powiedzieć, że nie jestem już pełnomocnikiem Pana Mecenasa Rogalskiego w postępowaniu dyscyplinarnym, które się toczy w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie. To jedyne, co mogę powiedzieć.

    Kiedy się Pan na to zdecydował?

    Wczoraj wysłałem pismo w tej sprawie do ORA.

    Jak Pan ocenia ostatnią aktywność medialną mecenasa Rogalskiego? Słychać opinie, że łamie zasady etyki zawodowej...

    Mecenas Rogalski był moim mocodawcą, więc nie chcę komentować tej sprawy. Dochowuje zasad, które mnie obowiązują.

    http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/mec-hambura-nie-jestem-juz-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    222. cyrku Laska ciąg dalszy

    Maciej Lasek exclusive – Kancelaria Premiera wybiera sobie dziennikarzy, z którymi spotka się szef PKBWL
    http://wpolityce.pl/wydarzenia/53035-maciej-lasek-exclusive-kancelaria-p...

    Spotkanie zespołu Macieja Laska z dziennikarzami odbędzie się około godziny 20.00, ale nie każdemu przedstawicielowi mediów dane będzie wysłuchać arcyciekawego wystąpienia byłego członka komisji Jerzego Millera.

    Sama próba akredytacji okazała się dość karkołomnym zajęciem. Najpierw dowiedzieliśmy się o spotkaniu przypadkiem. Później okazało się, że media będą selekcjonowane. Kiedy już udało nam się dodzwonić do Centrum Informacyjnego Rządu, usłyszeliśmy, że aby dostać się na rozmowę z szefem PKBWL, wystarczy wysłać mail do biura prasowego. Tak też uczyniliśmy:

    w nawiązaniu do rozmowy telefonicznej proszę o przesłanie informacji nt. dzisiejszego spotkania dziennikarzy z przedstawicielami zespołu Pana Macieja Laska.

    Proszę również o odpowiedź na pytanie: jakim kluczem kierują się Państwo w rozsyłaniu informacji nt. tego spotkania i dlaczego nie trafiła ona do redakcji portalu wPolityce.pl?

    Niestety, nikt nie był łaskaw odpowiedzieć. Jak się okazało, podobny problem mieli też przedstawiciele innych redakcji. Dlatego na konferencji prasowej Donalda Tuska, po posiedzeniu rządu, dziennikarze zapytali premiera wprost – dlaczego nie mogą się akredytować?

    Odpowiedzi udzielił rzecznik rządu, Paweł Graś, który z rozbrajającą szczerością stwierdził, że owszem wieczorne spotkanie zostało zorganizowane dla dziennikarzy, ale nie dla wszystkich:

    Spotkanie z Maciejem Laskiem to będzie spotkanie „off the record”, jest to zupełnie normalna formuła, takie spotkania z grupami dziennikarzy, głównie branżowych, pan Lasek będzie odbywał częściej. Również w takiej formule pan premier z dziennikarzami się spotyka, nie jest to forma konferencji prasowej. I takie spotkania z grupami dziennikarzy, głównie branżowych zajmujących się tematyką pan dr Lasek będzie odbywał. Niewykluczone, że również Pan redaktor, kiedyś na takie spotkanie zostanie zaproszony

    - wyjaśniał rzecznik rządu dziennikarzowi "Gazety Polskiej Codziennie".

    Premier dodał z kolei, że nie ma wpływu na to, z kim spotyka się Maciej Lasek i przyznał, że ekspert sam będzie dobierał sobie rozmówców. Na koniec Donald Tusk pozwolił sobie też na mały żarcik, był to jednak tak zwany „suchar”:

    Nie ja decyduję o tym z kim spotyka się Lasek, choć branżowość Gazety Polskiej Codziennie w sprawie Smoleńska jest faktyczna.

    - dodał premier.

    Kancelaria Premiera wprowadza zatem nowe standardy - spotkania dla mediów, ale bez udziału kamer, bez możliwości nagrywania i do tego tylko dla wybranych dziennikarzy. Coraz bardziej wschodni styl...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    223. cynglówa Kublik wraca na pierwszy front

    Będzie konfrontacja zespołu Laska i Macierewicza?Agnieszka Kublik
    Będzie konfrontacja zespołu Laska i Macierewicza?
    Agnieszka Kublik

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,13867948,Bedzie_konfrontacja_zespolu_Laska_i_...
    Zespół Laska proponuje spotkanie ekspertom Antoniego Macierewicza pod warunkiem, że pokażą na piśmie materiały źródłowe, na podstawie których powstała hipoteza dwóch wybuchów czy pancernej brzozy.
    Pismo z takim warunkiem przesłał we wtorek Maciej Lasek, szef "Zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r." na ręce asystenta Antoniego Macierewicza, szefa smoleńskiego zespołu parlamentarnego.

    To odpowiedź na list do premiera Donalda Tuska z 8 kwietnia, w którym zespół Macierewicza prosił szefa rządu o spotkanie z trójką ekspertów Macierewicza: prof. Wacławem Berczyńskim, Wiesławem Biniedą i Kazimierzem Nowaczykiem. Macierewicz prosił o spotkanie "w sprawach technicznych, w celu przeprowadzenia dyskusji nad kwestiami wymagającymi wyjaśnienia". Premier przekazał prośbę zespołowi Laska.

    Zespół jest gotów na takie spotkanie, ale - i to jest warunek konieczny - po "przekazaniu pisemnych ekspertyz wraz z materiałem źródfowym będącym podstawą do formułowanych przez panów Berczyńskiego, Biniendę i Nowaczyka hipotez dotyczących przyczyn katastrofy".

    Z tym może być problem, bo do tej pory doradcy Macierewicza nigdzie nie opublikowali danych wyjściowych swoich hipotez.

    Tymczasem Macierewicz mówił we wtorek, że jest gotów na spotkanie z "ekspertami wyznaczonymi przez premiera Tuska" pod warunkiem, że będzie ono "dostępne dla opinii publicznej".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    224. Laska i Kublik "off the record"a Lasek ministrem

    Graś: Lasek z dziennikarzami spotyka się "off the record"

    To formuła "off the record" (dosł. poza nagraniem - red.), zupełnie normalna - powiedział rzecznik rządu Paweł Graś, pytany o to, czemu nie wszyscy chętni dziennikarze zostali dopuszczeni do spotkania z nowym zespołem Macieja Laska, który ma "odkłamywać" nieprawdy na temat katastrofy smoleńskiej.
    O sprawę spytany został na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier Donald Tusk. Zamiast niego głos zabrał rzecznik rządu Paweł Graś. Stwierdził on, iż spotkanie zespołu z mediami odbywa się w formule "off the record" i że to zupełnie normalna formuła spotkań dziennikarzy z wybranymi ministrami. Graś dodał, że spotkanie nie ma charakteru konferencji prasowej. Według rzecznika rządu, Maciej Lasek ma spotykać się z grupkami dziennikarzy ("głównie branżowych"), którzy zajmują się tematyką katastrofy smoleńskiej.

    Urzędnik CIR-u zszedł do naszych dziennikarzy i oznajmił, że Maciej
    Lasek nikogo z GP/GPC nie wpisał na listę a Donald Tusk nic do tego nie
    ma
    – relacjonował Samuel Pereira, który był pod Kancelarią Premiera. Jak dowiedział się nasz dziennikarz na liście gości nie też nikogo z innych prawicowych tygodników.



    O dziwo wśród "branżowych" specjalistów znaleźli się dziennikarze "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski i Agnieszka Kublik oraz Jarosław Gugała z TV Polsat. 



    Paweł Majewski wydawca w ogólnopolskim serwisie informacyjnym,  którego wpuszczono na spotkanie realacjonuje na twitterze - "Po wejściu dziennikarzy pojawiły się głosy, że miejsca, by starczyło".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    225. Pełnomocnik rodziny gen.

    zobacz więcej »
    Pełnomocnik niektórych rodzin ofiar i poseł PiS Bartosz Kownacki
    poinformował, że wystąpił do prokuratury o ponowne przesłuchanie Laska. -
    Taki wniosek został skierowany i mam nadzieję, że prokuratura przychyli
    się do ponownego przesłuchania pana dr. Laska - dodał.

    Jeśli -
    jego zdaniem - Maciej Lasek zasłoniłby się podczas przesłuchania
    tajemnicą prawa lotniczego, "sąd może zwolnić" z jej zachowania. - Ale
    jeśli uznałby, że przepisy prawa na to nie pozwalają, to zastanowimy
    się na zmianami legislacyjnymi w tym zakresie, bo przepisy które dziś
    pozwalają komisji Millera milczeć wynikają z tego, że po katastrofie
    smoleńskiej doprowadzono do nowelizacji prawa lotniczego i wprowadzono
    tajemnicę prawa lotniczego - ocenił Kownacki.Zamykanie się za drzwiami także przed opinią publiczną i mediami
    powoduje, że nie wiadomo co tam się wydarzy. Ja nie wierzę w żadne
    stenogramy, które później doktor Lasek opublikuje, ponieważ takie
    stenogramy zapowiadała pani marszałek Kopacz ze spotkań rodzin ofiar
    katastrofy z panem premierem Tuskiem - podkreślił Kownacki.

    I
    dodał: - Występowałem o ich odtajnienie, bo tam się działy bardzo
    ciekawe rzeczy. Pan premier Tusk do dziś nie odtajnił tych stenogramów.
    Boi się tego co jest w tych stenogramach - np. obrażał rodziny ofiar,
    mówił o tym, że trumien nie można otwierać, tłumaczył dlaczego. Potem
    publicznie te osoby stawały i mówiły, że nigdy nie było zakazu
    otwierania trumien - ocenił.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    226. Paradne! Maciej Lasek stawia

    Paradne! Maciej Lasek stawia warunki ekspertom zespołu parlamentarnego: Pokażcie dowody, wtedy może porozmawiamy

    "Jeżeli ktoś publicznie deklaruje albo ogłasza, że według niego są
    inne przyczyny tej katastrofy, to powinien przedstawić materiał
    dowodowy, a nie same hipotezy" - mówił Lasek. Czy jego zdaniem ta sama
    zasada powinna dotyczyć komisji Millera?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    227. cyngluwa Kublikowa główna akrobatka cyrku Laska

    Rząd przerywa milczenie smoleńskie

    - Milczenie nie było dobrym rozwiązaniem - Maciej Lasek bije się w
    piersi, że ani on sam, ani pozostali eksperci z komisji Jerzego Millera
    wcześniej nie zaczęli prostować kłamstw smoleńskich. -...

    Zespół Laska (oficjalna nazwa: "Zespół ds. wyjaśniania opinii publicznej
    treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności
    katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r.") tworzy pięć osób:
    Agata Kaczyńska, Wiesław Jedynak, Piotr Lipiec, Edward Łojek i Maciej
    Lasek. Wszyscy oni zasiadali w komisji Jerzego Millera i są członkami
    Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

    We wtorek
    spotkali się z dziennikarzami i opowiadali, jak zamierzają się zmierzyć
    z hipotezami alternatywnymi (tak nazywają hipotezy zespołu Antoniego
    Macierewicza), czyli przede wszystkim z hipotezą dwóch wybuchów. Zaczęło
    się od zgrzytu, bo na to spotkanie nie zostali zaproszeni dziennikarze
    krytykujący raport Millera, m.in. "Gazety Polskiej Codziennie". Lasek
    wyjaśniał, że to było pierwsze spotkanie z wielu i że na kolejne będą
    zapraszani także i ci dziennikarze.

    Konfrontacja z alternatywnymi hipotezami nieunikniona


    Zespół Laska chce teraz się zmierzyć z alternatywnymi
    hipotezami. Jednak z tym może być problem, bo żeby je weryfikować,
    trzeba znać materiały źródłowe, dane, które posłużyły np. prof.
    Biniendzie do zbudowania modelu symulacji lotu.

    Zespół
    Laska zaproponował we wtorek ekspertom Macierewicza spotkanie, ale pod
    warunkiem, że wcześniej dostaną na piśmie materiały źródłowe. - Chcemy
    zobaczyć, czym dysponują ci eksperci, zobaczyć ich dane wyjściowe -
    tłumaczy Wiesław Jedynak.

    To ich odpowiedź na list
    zespołu Macierewicza do premiera Donalda Tuska z 8 kwietnia. Macierewicz
    prosił szefa rządu o spotkanie z trzema swoimi ekspertami: prof.
    Berczyńskim, Biniendą i Nowaczykiem, "w sprawach technicznych, w celu
    przeprowadzenia dyskusji nad kwestiami wymagającymi wyjaśnienia".


    Do tej pory doradcy Macierewicza nigdzie nie opublikowali danych
    wyjściowych. Asystent Macierewicza Bartłomiej Misiewicz pytany, czy
    takie materiały zespół Laska dostanie, powiedział jedynie, że... tylko
    Macierewicz może na to pytanie odpowiedzieć, a ten milczy.


    Ale i druga strona stawia warunek: Macierewicz od dawna powtarza, że
    takie spotkanie jest możliwe tylko w obecności mediów. Na to nie godzi
    się zespół Laska, ale nie ma nic przeciwko opublikowaniu stenogramu z
    takiego spotkania.

    Jak zespół Laska ma zamiar rozprawiać
    się z alternatywnymi hipotezami? Kancelaria premiera dała im jeden etat -
    ma to być sekretarz zespołu, który zajmie się stroną organizacyjną.
    Jest obiecany budżet.
    Lasek nie zdradził jakiej wysokości, ale zapewnia, że starczy na własną
    stronę internetową i naukowe ekspertyzy. Kiedy ruszy strona, nie
    wiadomo, bo na razie trwa uruchamianie procedury zamówienia
    publicznego na jej zbudowanie. Gdy już zadziała, eksperci będą na niej
    odpowiadać na wątpliwości dotyczące ich ustaleń. Teraz zespół analizuje
    przedstawiony 10 kwietnia raport zespołu Macierewicza, chce
    zaprezentować swoją krytyczną analizę tego tekstu. Potem ma przygotować
    coś w rodzaju przewodnika po - jak mówią - procesie badawczym
    katastrofy. Chcą w sposób przystępny dla laików opisać, jak doszli do
    wniosków w sprawie przyczyn i okoliczności katastrofy.


    Zespół zamierza pracować nie dłużej niż wojskowa prokuratura. Lasek nie
    wyklucza, że po zakończonym prokuratorskim śledztwie komisja Millera
    mogłaby wznowić swoje prace, by przyjrzeć się wynikom prac wojskowych
    śledczych i skonfrontować je ze swoim raportem.



    Co się dzieje z mediami? Czy naprawdę wystarczy jeden pstryk Macieja Laska, żeby dziennikarską solidarność mieć w nosie?

    Tylko u nas

    "KPRM: Spotkanie organizował Zespół dr. Macieja Laska. To on decydował o jego formule i liście zaproszonych dziennikarzy".



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    228. Mecenas Rogalski tematem

    Mecenas
    Rogalski tematem numer jeden w polskiej polityce. Ile zarobił na
    reprezentowaniu Jarosława Kaczyńskiego w sprawie katastrofy? Czy złamał
    tajemnicę adwokacką?

    - Mówił głupio, źle, szkodliwie i przestał. Mówi mądrze, odłączył
    się od tych podpalaczy Polski. I teraz za to ma być karany przez
    adwokatów - broni Rafała Rogalskiego poseł PO Stefan Niesiołowski. 



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    229. Lasek u Pochanke w TVN24

    pompowany . Mówi o obecności kogos w stopniu generalskim w kokpicie . To wg niego pewnik.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    230. Relacje i opowieści Artymowicza, MAK-u i Millera wskazują na śmi

    Relacje i opowieści Artymowicza, MAK-u i Millera wskazują na śmierć Ofiar gdzie indziej i kiedy indziej
    http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=9323&Itemi...


    Pan Paweł Artymowicz (dalej p. A.) ma szeroki dostęp do oficjalnych mediów, tak do stacji TV, jak i pism drukowanych.

    Z powodzi jego tekstów i wypowiedzi, ma wyłonić się u czytelnika wrażenie „potwierdzenia przez fizykę” (a nie przez tego konkretnego pana z dyplomem fizyka) twierdzeń Anodiny, Millera, obecnie zastąpionego przez M. Laska.

    Zwrócę tu uwagę głównie na aspekt rozumowań p. A. dotyczący katastrofalnych przyspieszeń, a ujawniony m.in. w artykule http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1539841,1,analiza-dzwiekowa-smolenskiej-katastrofy.read?print=true#ixzz2Pb5CVoSW „Analiza dźwiękowa smoleńskiej katastrofy . Wybuchy wyobraźni” 3 kwietnia 2013 Polityka

             Pisze on: Zidentyfikowaliśmy
    huk uderzenia skrzydła w brzozę Bodina, jak i zderzeń z drzewami za nią
    rosnącymi, później chwilową ciszę w czasie przelotu samolotu nad ul.
    Gubienko, kolejną nawałnicę uderzeń grubych konarów w lesie pomiędzy ul.
    Gubienko a szosą Kutuzowa, i ostatnią sekundę ciszy, gdy samolot opadał
    płasko na nierówny teren.

    Wszystko
    pasuje do siebie bardzo dobrze: fizyka niekontrolowanego lotu
    uszkodzonego Tupolewa prezydenckiego, CVR, zapisy parametryczne,
    zeznania świadków, w tym setek niemych świadków katastrofy - złamanych
    konarów i pni drzew
    .

     

    Brzozą Bodina” nazywa osławioną pancerną brzozę, parametrów której dotąd nie potrafią zmierzyć prokuratorzy. P. A. nie zauważył, że ten „huk uderzenia” stoi w całkowitej sprzeczności z pozostaniem na miejscu nie ruszonych przez hipotetyczne „gazy odrzutowe
    samolotu” śmieci, plastikowych folii, gniazd ptasich itp. I ewentualnie
    ze śpiewem kosa, który słychać na którymś z filmików propagandowych,
    branych za dobrą monetę przez millerowców, a nawet część „niezależnych”.

    Charakterystyczne,
    że p. A. jako dowody swych tez używa montaży foto zrobionych przez
    współpracownika FSB doc. Amielina, od ok. 2.5 roku uznanych za
    nieautentyczne. Argumentami z książki Amielina szermuje jako „faktami”.
    Nie uwzględnia zaś faktu, że świadków, w tym setek niemych świadków katastrofy - złamanych konarów i pni drzew - NIE MA
    . Zostały wycięte w pierwszych dniach po „katastrofie” przez
    najbardziej podejrzanych o dokonanie Zbrodni, a teren został
    zniwelowany, przysypany grubą warstwą piasku i pokryty betonem.

     

    P. A. pisze, zamiast pomyśleć, jak ubrać swe tezy w argumenty bardziej przekonywujące.

    Jeśli była, cyt. „ostatnia sekunda ciszy, gdy samolot opadał płasko na nierówny teren”, to przyspieszenie kadłuba nie mogły wynosić 40-100 g, jak chce MAK i wtórujący jej p. A, lecz parę g.
    Nie było na czym tak szybko wytracić pędu. Żadnego leja tam nie było. A
    hipotetyczni pasażerowie byli przecież przypięci pasami, więc nie „latali bezwładnie”.

     

    Tu następuje jednak najzabawniejsza część rozumowań: Zobaczmy, jakie implikacje powoduje przyjęcie przez „fizyka” p. A. tezy MAK o przyspieszeniach rzędu 100 g.

    Znane
    są dobrze i i opisane rezultaty działania takich przyspieszeń na ciało
    ludzkie. Przepraszam za drastyczność, ale np. jest to wypadnięcie na
    dużą odległość gałek ocznych, czy zawartości jamy brzusznej, oczywiście
    przecięcie ciała przez pasy bezpieczeństwa przed ich zerwaniem. Itp.

    Tymczasem
    tak ciało prezydenta Kaczyńskiego, dostarczone na złomowisko przy
    Siewiernym i przygotowane do oglądania go przez brata, jak wiele ciał
    okazanych rodzinom w morgu w Moskwie, było nie uszkodzonych („jakby spał”), były one rozpoznawane bez trudu tak przez rodziny, jak i osoby postronne (np. pani Anny Walentynowicz).

    Jeśli więc p. A. podtrzymuje tezę (za MAK) o ogromnych przyspieszeniach
    przy „katastrofie” na Siewiernym, to wynikałoby z tego, że wiele osób
    nie mogło brać w „katastrofie” udziału. Ponieważ jednak potem, np. w
    Moskwie, były martwe - wynika z tego, że musiały zostać zamordowane gdzie indziej i zapewne kiedy indziej.

    Czym
    więc - i w jakiej postaci - i kiedy - były transportowane z Warszawy?
    Bo ślad materialny urywa się przy opuszczeniu przez przyszłych pasażerów
    „lotu” domów w Warszawie lub Krakowie.

     

    Druga sprawa, o której milczy p. A. to kto, kiedy i dlaczego
    po identyfikacji ciał ofiar przez rodziny połamał czaszkę Anny
    Walentynowicz, włożył do czaszki jakieś śmieci i rękaw, kto włożył nogę
    generała Kwiatkowskiego do trumny prezydenta Kaczyńskiego, czy wcisnął
    niedopałki czy rękawice robocze do ciała Przemysława Gosiewskiego?

    W drugim przykładzie – jakie zastosowano środki (chemiczne, psychologiczne??) , by brat, Jarosław, gdy to zauważył – nie zareagował??? Ani wtedy – ani po trzech latach?

     

    Wymieniam, by podać choć parę przykładów z licznych faktów.

     

    Jakaż ogromna różnica między relacjami i zapewnieniamimedialnego fizyka” a faktami i fizyką.

    W czasie, gdy p. A. walczył o ostrogi fizyka w Instytucie Fizyku Uniwersytetu Warszawskiego ( popularna „Hoża 69”, wśród bywalców i swoich zwana Sztetl) prowadziłem tam sporo prac magisterskich. Ale student A. mi się nie trafił. Nie przepuściłbym kogoś o tak rozdętym ego i z takim pociągiem do Hucpy. Potem – tj. doktorat itd. – promocja swoich szła w tempie przyspieszonym.

     

    Powtarzam:
    Z powodzi jego tekstów i wypowiedzi, którą jedynie z dużej uprzejmości
    nie nazwę grafomanią, ma wyłonić się u czytelnika wrażenie „potwierdzenia przez fizykę” (a nie przez tego konkretnego pana z dyplomem fizyka) twierdzeń Anodiny, Millera.

     

    FAKTY pana A. nie interesują.


     

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    231. RAJD LASKA PO ZAPRZYJAŻNIONYCH Z RZĄDEM MEDIACH

    08 maja 2013,
    01:58

    Przed ewentualnym spotkaniem

    Kierowany przez Macieja Laska zespół smoleński przy KPRM zwrócił się we
    wtorek do naukowców wspierających zespół parlamentarny Antoniego
    Macierewicza, by przedstawili ...

    lasekYoutu



    Lasek nie ustępuje nawet na krok

    Maciej
    Lasek zaznacza, że nie będzie spotkania z ekspertami zespołu
    parlamentarnego bez spełnienia stawianych przez niego warunków
    wstępnych.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    232. Macierewicz w Telewizji

    Macierewicz w Telewizji Republika: Zginęły zdjęcia "pancernej brzozy". Występuję do prokuratury

    Gdzie podziała się płyta DVD, na której były zdjęcia i filmy z
    oględzin wraku tupolewa? Poszukiwaniami srebrnego krążka, który miał
    zniknąć z akt śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, zajęła się...


    Tzw. ekspertami powinny się zająć "odpowiednie służby","te odpowiedzialne za ochronę kraju" - mówił dziś poseł PiS Joachim Brudziński
    Poseł jest przekonany, że na pokładzie prezydenckiego tupolewa doszło do wybuchu, co "prędzej czy później" ustali "niezależna prokuratura i w pełni niezawisły sąd". Obecna - jego zdaniem - "w wielu obszarach bardzo się kompromituje". - Tak jak kompromitują się za publiczne pieniądze różnego rodzaju wydziały propagandy powołane z tzw. ekspertów komisji Jerzego Millera - mówił w czwartek w Radiu ZET.

    W ten sposób ocenił zespół Macieja Laska, który ma wyjaśniać społeczeństwu raport Millera. Jednak zdaniem Brudzińskiego zespół Laska "prowadzi akcję dezinformacyjną, a nie informacyjną". Autorów raportu komisji Jerzego Millera usilnie nazywał "tzw. ekspertami", sugerując, że prawdziwi pracują dla Antoniego Macierewicza. Na tym zresztą nie poprzestaje. - "Tzw. ekspertami" powinny zająć się odpowiednie służby - ocenił. I precyzuje, że ma na myśli służby odpowiadające za ochronę kraju.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,13876350,Brudzinski_o_czlonkach_komisji_Mille...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    233. Kaczyński nie zgadza się na

    Kaczyński nie zgadza się na warunki Laska

    Kaczyński nie zgadza się na warunki Laska

    - Jawnie, przy mediach, przy jakiejś publiczności i bez
    warunków wstępnych - tak Jarosław Kaczyński odpowiada Maciejowi...
    czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    234. funkcjonariusze mediów rzucili się na posłów PiS

    jak śmieli składać sie na pomoc dla rodzin swoich przyjaciól, którzy zgineli w katastrofie?
    Sfora ruszyła, wszystkie najmniejsze burki z mediów zaprzyjaźnionych z rządem

    Rogalski opłacany ze składek PiS. "Zostało nakreślone, że idą na prawników"

    Jacek Sasin z PiS przyznał, we "Wstajesz i wiesz" w
    TVN24, że nie wie dokładanie, na co idą składki parlamentarzystów
    PiS,...
    czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    235. „Moja praca nt. katastrofy

    „Moja praca nt. katastrofy jest dostępna dla każdego”

    Moja praca na temat katastrofy smoleńskiej jest dostępna dla
    każdego, kto chciałby się z nią zapoznać – powiedział prof. Wiesław
    Binienda, ekspert Zespołu Parlamentarnego Badającego Przyczyny
    Katastrofy Smoleńskiej.

    W programie Jak my to widzimy w TV Trwam ekspert, podkreślił
    jednocześnie, że nie są znane jakiekolwiek badania dotyczące katastrofy,
    które przeprowadziłaby komisja Jerzego Millera.

    Kierowany przez Macieja Laska zespół smoleński przy Kancelarii
    Prezesa Rady Ministrów zwrócił się do naukowców wspierających zespół
    parlamentarny, by przedstawili dowody na poparcie swoich hipotez. To
    warunek ewentualnego spotkania ekspertów obu zespołów.

     - Moja praca, jeżeli chodzi o katastrofę samolotu w Smoleńsku
    została opublikowana. Jest dostępna dla każdego, kto chciałby ją
    przeczytać; była recenzowana przez naukowców, ekspertów w tej
    dziedzinie. Natomiast nie znam żadnej innej publikacji, żadnego innego
    materiału, który pokazywałby, że były jakiekolwiek badania numeryczne,
    czy eksperymentalne zrobione przez komisję Millera. Tym się różni
    uczelnia Stanów Zjednoczonych, że my mamy wszystko otwarte; do wglądu
    publicznego. Nic nie ukrywamy
    – powiedział prof. Wiesław Binienda.

    Ekspert podkreślił, że nikt nie był też zainteresowany zobaczeniem laboratorium w którym ekspert przeprowadzał swoje badania.

     - Zapraszałem do tego laboratorium prokuraturę wojskową.
    Powiedzieli, że nie mają czasu i nie mogą przyjechać. Jestem otwarty,
    tak jak pokazuje TV Trwam tak samo moglibyśmy pokazać to komisji
    Millera, czy prokuraturze. Oczywiście nie jestem w stanie tego
    laboratorium ze sobą zabrać do Polski. Dlatego trzeba wsiąść w samolot i
    przylecieć do Ohio –
    powiedział prof. Wiesław Binienda.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    236. ​Tusk wydaje pieniądze podatników na walkę z rodzinami ofiar

    Blisko 40 tysięcy złotych z publicznych pieniędzy zapłacił
    Donald Tusk prywatnej kancelarii Marka Wierzbowskiego za
    napisanie skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Do
    tego trzeba doliczyć wynagrodzenie prawników. - Nie chcę na ten temat
    rozmawiać – powiedział niezalezna.pl prof. Marek Wierzbowski i odłożył
    słuchawkę.




    Szczegóły umowy pomiędzy KPRM a Kancelaria Prawna prof. Marek
    Wierzbowski i Partnerzy, do których dotarła niezalezna.pl bulwersują
    adwokatów i członków sejmowej komisji sprawiedliwości. KPRM zapłacił
    bowiem blisko 40 tys. zł. z pieniędzy podatników by za wszelką cenę nie
    udostępnić informacji na temat tego kto i w jakich okolicznościach
    podjął decyzję o zastosowaniu konwencji chicagowskiej. Tej informacji, a
    także tego jakie kroki podjął rząd by sprowadzić do Polski wrak
    tupolewa, zażądała od premiera Jadwiga Gosiewska, matka śp. wicepremiera
    Przemysława Gosiewskiego. Donald Tusk odmówił. Sprawa trafiła do Sądu
    Administracyjnego. Ten nakazał premierowi udzielić
    odpowiedzi. KPRM tego nie zrobiła i wynajęła jedną z najdroższych w
    Polsce kancelarii prawnych – prof. Marek Wierzbowski i Partnerzy
    , która wniosła w tej sprawie skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. - Pieniądze na kancelarię Prof. Marek Wierzbowski pochodziły z KPRM - mówi nam senator Beata Gosiewska. 



    Zwróciliśmy się więc do biura prasowego KPRM. Na pytanie o przyczynę wynajęcia prywatnej kancelarii odpowiedziano nam jedynie: Ze
    względu na bezprecedensowy charakter sprawy, niezbędna była
    specjalizacja w wąskim zakresie prawa, którą posiadała właśnie
    Kancelaria prof. Wierzbowskiego”
    .




    Skontaktowaliśmy się z kancelarią Wierzbowski i Partnerzy. - Nie chcę na ten temat rozmawiać
    powiedział niezalezna.pl prof. Marek Wierzbowski i odłożył słuchawkę. Z
    naszych informacji wynika, że prowadzący pierwotnie sprawę departament
    prawny w kancelarii premiera stwierdził, że nie da rady wygrać sprawy. Nasz informator twierdzi, że pomysł wynajęcia prywatnego adwokata pochodził od Tomasza Arabskiego.



    Więcej na ten temat w jutrzejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    237. Prace z tezą

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/32598,prace-z-teza.html


    „Nasz Dziennik” ujawnia:
    Eksperci parlamentarnego zespołu smoleńskiego odpowiadają na 10 pytań
    pana Grzegorza Januszki, ojca stewardesy Natalii Januszko

    1.Czy jest możliwe, żeby część skrzydła została urwana po
    zderzeniu z brzozą? Po pierwsze, z punktu widzenia położenia owego
    drzewa, a po drugie, z punktu widzenia jego grubości, technologii
    drewna, prędkości samolotu itp.?

    - Jeśli skrzydło uderzy w drzewo z małą prędkością,
    to oczywiście tak. Wykonane dotychczas przez prof. Biniendę eksperymenty
    pokazują jednak, że dla warunków smoleńskich urwanie skrzydła Tu-154M
    po kolizji z takim drzewem nie jest prawdopodobne. Zdjęcia krawędzi
    przedniej slotu lewego skrzydła dowodzą, że nie było zniszczenia w
    miejscu potencjalnego zetknięcia z drzewem. Fakt, że to drzewo upadło
    prostopadle do toru ruchu samolotu, również zaprzecza hipotezie o
    złamaniu przez uderzenie skrzydłem. Tezie o urwaniu skrzydła przy
    zderzeniu z brzozą zaprzecza również obecność na pniu brzozy drzazgi,
    badania fragmentu brzozy zaprezentowane przez prof. Chrisa Cieszewskiego
    podczas I Konferencji Smoleńskiej, a także ekspertyza firmy ATM,
    producenta polskiej czarnej skrzynki. Określono w niej, że skrzydło
    najprawdopodobniej odpadło około 50 m za brzozą. Żaden ze świadków nie
    widział, aby samolot utracił skrzydło w czasie tego hipotetycznego
    uderzenia. Kwestię utraty skrzydła na brzozie można by jednoznacznie i
    bezdyskusyjnie zamknąć od strony naukowej badając wrak samolotu.
    Niestety, nie ma takiej woli politycznej, zaś niezależne badania
    wytrzymałościowe w Polsce są blokowane w bardzo prosty sposób: nie
    przyznaje się na nie finansowania, które de facto zależy od rządu.

    2. Czy po rzekomym uderzeniu w drzewo na wysokości kilku
    metrów i urwaniu skrzydła samolot mógł się ponownie wzbić i wykonać tzw.
    beczkę?

    - Jeśli samolot straci odpowiednio dużą część
    skrzydła, nierównowaga sił nośnych może spowodować obrót wokół osi
    podłużnej i utratę części siły nośnej, co powinno spowodować obniżenie
    lotu. Według danych przedstawionych przez obie komisje, tupolew w
    końcówce lotu zaczął się obracać i leciał przechylony na lewe skrzydło.
    Obie komisje oparły się jedynie na śladach, jak twierdzą, pozostawionych
    na drzewostanie przez Tu-154M. Nie tylko ukryły ostatni zapis TAWS
    (#38), podważający możliwość wykonania „beczki”, ale usunęły też z
    odczytów obu czarnych skrzynek (rosyjskiej i polskiej) zapisy dokonane w
    ciągu pół sekundy bezpośrednio za tym TAWS-em. Takiemu obrotowi,
    zapisanemu w raportach MAK i KBWL LP, zaprzeczają zapisy w
    rejestratorach parametrów lotu, naoczni świadkowie oraz rosyjski
    protokół z 10 kwietnia, w którym nie opisano charakterystycznych
    przycięć drzew, które wg komisji były niszczone, gdy samolot leciał już
    prawie do góry kołami. Również podana przez komisję Millera pozycja
    samolotu w momencie pierwszego uderzenia w ziemię jest niezgodna ze
    śladami pozostawionymi przez niego, widocznymi wyraźnie na zdjęciach
    satelitarnych (dwie równoległe bruzdy).

     

    3. Czy i jak jest możliwe, że samolot spadający z
    kilku/kilkunastu metrów z prędkością ok 270-280 km/godz. mógł się tak
    doszczętnie roztrzaskać, uderzając w błotniste podłoże?

    – Zarówno eksperyment z B727, który rozbił się, lecąc w sposób
    kontrolowany w pozycji normalnej na pustyni Sonora, jak i wirtualny
    eksperyment prof. Biniendy, pokazujący zachowanie tupolewa zderzającego
    się z ziemią w pozycji odwróconej, wskazują, że taka destrukcja samolotu
    od uderzenia w błotnisty grunt jest nieprawdopodobna. Podobnie jak
    komputerowy model prof. Biniendy zachował się choćby Tu-134 w
    Kirgistanie, Tu-154 w Delhi czy MD-11 w Newark. Należy pamiętać, że
    każda katastrofa ma swoją specyfikę. Często z katastrofą smoleńską
    porównuje się wypadek, gdzie samolot uległ podobnej fragmentacji. Chodzi
    o katastrofę Afriqiyah Airways Flight 771 w Tripoli. Tyle że znaczny
    stopień zniszczenia tego airbusa miał związek głównie z faktem, iż
    maszyna uderzyła w ziemię z dużymi prędkościami (480 km/godz. prędkości
    poziomej i 22 m/s w pionie), a po zderzeniu w ziemię wybuchł pożar.
    Natomiast naukowcy w Polsce od ponad roku zwracają uwagę, że kadłub
    tupolewa został rozerwany i „wywinięty” na zewnątrz, a nie zmiażdżony, a
    niektóre odłamki zostały odrzucone daleko na boki toru lotu, kiedy
    jeszcze samolot był w powietrzu. Wskazuje to, że oprócz uderzenia w
    ziemię do takiego stopnia destrukcji samolotu przyczynił się jeszcze
    wybuch.

     

    4. Czy w podobnych katastrofach nie zdarza się, że część osób
    uchodzi z życiem? Samolot z prezydentem Mozambiku rozbił się, uderzając
    w bok góry z prędkością ok. 400 km/godz., pod kątem, a część osób
    przeżyła. Zdarzyło się to w latach 80., chodziło o Tu-134 – podobnej
    konstrukcji co Tu-154.

    – Najczęściej wszyscy na pokładzie giną, gdy ulegający katastrofie
    samolot spada z dużą energią lub eksploduje czy też zapala się w nim
    paliwo. Jednak nawet w katastrofie airbusa w Tripoli jeden z pasażerów
    przeżył. Już niecałe pół godziny po katastrofie w Smoleńsku minister
    spraw zagranicznych wiedział, że „wszyscy zginęli”, a służby ratunkowe
    markowały działanie, nie udając nawet, że próbują szukać rannych i nieść
    pomoc ofiarom.

     

    5. Czy badania wraku, jego zabezpieczenie, zabezpieczenie
    terenu oraz przeszukanie tego terenu, żeby znaleźć szczątki ofiar oraz
    dowody, uznają Państwo za odpowiednie?

    – Wrak w ogóle nie był badany przez polskich ekspertów, co bez żenady
    potwierdził na konferencji w Kazimierzu nad Wisłą sam doktor Maciej
    Lasek. Jego zdaniem, prace komisji nie wymagały ani badania miejsca
    katastrofy, ani wraku. Do ustalenia przyczyn katastrofy KBWL LP
    wystarczyło badanie toru lotu tupolewa do zderzenia z brzozą. O
    przyjętej metodologii prac komisji Millera świadczy fakt, że nie
    przesłuchała ani jednego świadka, ponieważ – jak powiedział jej
    przewodniczący – „komisja nie jest od przesłuchiwania świadków, tylko
    badania czarnych skrzynek”. Należy podkreślić, że tych założeń nikt
    Polakom nie narzucił, przyjęli je sami. Jeśli takie było podejście
    naszych badaczy, trudno, aby uznać ich działania za wystarczające: one w
    ogóle nie miały miejsca. Za zabezpieczenie i przeszukanie terenu
    odpowiadała strona rosyjska, która – wbrew kłamliwym wypowiedziom
    minister Ewy Kopacz w Sejmie – nie dołożyła w tej materii należytej
    staranności. Świadczy o tym fakt, że jeszcze długo po katastrofie na
    wrakowisku przypadkowo znajdowano ludzkie szczątki, a części samolotu
    tuż po katastrofie były przesuwane, przenoszone i rozkradane.

    Niewiele lepiej wyglądają prace prowadzone na zlecenie prokuratury,
    której biegli kilka razy jeździli badać wrak. O ogólnej jakości badań
    świadczy fakt, że ostatnio znaleziono w nim rzeczy osobiste jednej z
    ofiar, które leżały w nim prawie 3 lata. Na usprawiedliwienie
    prokuratorów można tylko zauważyć, że są związani przepisami o pomocy
    prawnej i nie mogą zrobić nic bez zgody i asysty Rosjan. Nie mają także
    żadnego wsparcia ze strony rządu. W tym kontekście sam fakt, że
    prokuratura wysłała do Smoleńska biegłych ds. materiałów wybuchowych,
    świadczy, że do ustaleń KBWL LP zachowuje ona bardzo duży dystans i w
    pewnych sprawach stara się działać tak samodzielnie, jak to tylko
    możliwe. Niestety, przekazuje przy tym opinii publicznej nie informacje,
    ale propagandę.

     

    6. Czy posiadają Państwo wiedzę, jacy eksperci z Polski byli
    na terenie katastrofy i jakie badania zostały przeprowadzone
    bezpośrednio po katastrofie (godziny, dni)?

    – Jeszcze przed przylotem polskich specjalistów, o godz. 15.30
    minister Siergiej Szojgu oświadczył prasie, że analiza czarnych skrzynek
    trwa.

    Polscy prokuratorzy wojskowi (m.in. K. Parulski i Z. Rzepa) pojawili
    się na miejscu katastrofy około godz. 18.00 10 kwietnia, natomiast
    Edmund Klich ze współpracownikami około 20.00. W pierwszym dniu Polacy
    nie przeprowadzili żadnych badań, natomiast kilku z nich eskortowało do
    Moskwy kartony, w których wg Rosjan miały znajdować się dopiero co
    podniesione z wrakowiska czarne skrzynki. Nikt ze strony polskiej nie
    sprawdził jednak zawartości kartonów, a w szczególności czy w
    domniemanych rejestratorach znajduje się taśma.

    Ponieważ oficjalne prace nad czarnymi skrzynkami rozpoczęły się 11
    kwietnia rano, oznacza to, że Rosjanie dysponowali nimi przez prawie
    dobę, niekontrolowani przez stronę polską. Polscy specjaliści w Moskwie
    nie mieli nawet aparatów fotograficznych, we wszystkim byli zdani na
    Rosjan. Pułkownik Rzepa wspominał, że brał udział w odsłuchiwaniu zapisu
    dźwiękowego… bez słuchawek.

    Polscy prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcjach zwłok, z wyjątkiem jednej.

    Specjaliści z Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów kierowanych
    przez jego szefa – pułkownika Mirosława Grochowskiego (Bogdan Fydrych i
    Antoni Milkiewicz z zespołem) przylecieli do Smoleńska 11 kwietnia,
    przywożąc ze sobą aparaty fotograficzne i specjalistyczny sprzęt.

    Polacy po miejscu katastrofy mogli poruszać się wyłącznie w
    towarzystwie Rosjan. Uczestniczyli w pracach dokumentacyjnych w dniach
    11 i 12 kwietnia, chociaż nie do wszystkich sektorów mieli dostęp.

     

    7. Czy cokolwiek – jeśli tak, to co – mogłoby wnieść powołanie międzynarodowej komisji bądź wznowienie pracy KBWLLP?

    – Niestety, KBWL LP w obecnym składzie personalnym okazała się rażąco
    niekompetentna, a jej prace od początku były prowadzone „z tezą”.
    Oczywiście najlepiej byłoby, aby przyczyny katastrofy badała komisja
    międzynarodowa, chociaż bez dostępu do wraku i czarnych skrzynek nie ma
    możliwości, aby jednoznacznie i bezdyskusyjnie określić przebieg
    zdarzeń.

     

    8. Czy badania w czasie sekcji zwłok i po nich, a także
    badania szczątków samolotu były na tyle szczegółowe, żeby potwierdzić
    bądź wykluczyć eksplozje na pokładzie samolotu?

    – Według naszej wiedzy nie były, chociaż przyniosły kilka ustaleń,
    które wydają się świadczyć o tym, że wybuch jednak miał miejsce.
    Oczywiście, sama materia, którą poruszamy, jest bardzo delikatna,
    dodatkowo niektóre oświadczenia prokuratury w sprawie sekcji zwłok
    wprowadzają niepotrzebny zamęt i – jak się zdaje – służą „uspokojeniu
    opinii publicznej”, zamiast jej rzetelnego informowania. Wspomnę tylko
    tutaj, że kilkanaście ciał ofiar było poddanych działaniu bardzo
    wysokiej temperatury, zaś u jednej z ofiar, która nie chorowała na
    płuca, w czasie sekcji zwłok stwierdzono zupełnie niewytłumaczalną
    rozedmę płuc. Oczywiście, sekcje powtarzane w Polsce mają już mniejszą
    wartość merytoryczną z powodu czasu, który upłynął od katastrofy, ale
    popłoch, jaki wzbudziły wśród prokuratorów wnioski o obecność w czasie
    czynności niezależnego eksperta, każe sceptycznie podchodzić do ich
    oświadczeń. Do myślenia daje także nieopublikowanie – choćby cząstkowych
    – wyników badań zwłok detektorami materiałów wybuchowych.

    Sprawa ostatecznego potwierdzenia obecności materiałów wybuchowych we
    wraku jest odkładana przez prokuratorów ad Calendas Graecas. Wypowiedzi
    niezależnych ekspertów i producentów wykrywaczy materiałów wybuchowych
    jednoznacznie zaprzeczają rewelacjom prokuratorów, według których nie ma
    różnicy między trotylem, wędliną, pastą do butów a zakrętkami do
    butelek.

    Należy w tym miejscu przypomnieć, że żaden element wraku samolotu nie
    został przebadany na obecność materiałów wybuchowych na etapie
    przygotowywania raportu Millera. Przebadano wyłącznie kilka rzeczy
    osobistych ofiar, uprzednio starannie wyselekcjonowanych przez Rosjan.
    Zatem ich wartość dowodowa od początku była wątpliwa.

    Z przykrością należy stwierdzić, że najpełniejszej (w miarę swoich
    możliwości) znanej analizy jednej z części wraku dokonały nie instytucje
    państwa polskiego, ale niezależny naukowiec, prof. Obrębski. Jego
    diagnoza, przedstawiona na Konferencji Smoleńskiej w 2012 roku, była
    jednoznaczna: fragment samolotu, rozerwany, wybrzuszony i z wewnątrz
    pokryty sadzą, został wyrwany z samolotu przez wybuch.

    9. W jakim stopniu oceniają Państwo komitet MAK jako
    instytucję niezależną, międzynarodową, wiarygodną i taką, w której
    działaniu w sprawie katastrofy smoleńskiej nie zachodził konflikt
    interesów?

    – MAK jest instytucją działającą w ramach Wspólnoty Niepodległych
    Państw. O jego wiarygodności świadczy uchwała rosyjskiej Dumy z 2003
    roku: „MAK nie przyczynia się do zwiększenia bezpieczeństwa ruchu
    lotniczego. Jako organizacja międzynarodowa zwolniony jest z podatków, a
    jednocześnie czerpie ogromne zyski z certyfikacji lotnictwa.
    Jednoczesne przyznawanie certyfikatów i orzekanie o przyczynach
    katastrof doprowadziło do tego, że główną przyczyną wypadków lotniczych,
    którą orzeka MAK, stał się czynnik ludzki. Tym samym Komitet unika
    odpowiedzialności za katastrofy lotnicze, przenosząc ją na załogi
    samolotów. Działalność MAK na terytorium Federacji Rosyjskiej nie służy
    interesom kraju”.

    MAK także w sprawie katastrofy smoleńskiej w oczywisty sposób był w
    konflikcie interesów – choćby dlatego, że certyfikował zakłady w
    Samarze, które remontowały polski samolot. Każda przyczyna katastrofy
    inna niż wina pilotów oznaczałaby dla Rosji problemy – od finansowych (w
    przypadku awarii sprzętu), do politycznych (w przypadku udowodnienia
    zamachu).

    10. Czy istnieją inne instytucje/ośrodki, które uznają
    Państwo za kompetentne, wiarygodne w badaniu katastrof lotniczych, w
    szczególności mając na uwadze to, że nasz kraj jest członkiem NATO oraz
    UE? 

    Takie ośrodki istnieją zarówno w strukturze UE, jak i NATO. Wymaga to
    jednak podjęcia działań przez rząd RP na arenie międzynarodowej. Od
    początku swojej działalności apelujemy o powołanie międzynarodowej
    komisji i uczestnictwo w prowadzonym śledztwie niezależnych ekspertów.
    Ze strony władz RP te apele są ignorowane, a czasami wręcz torpedowane.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    238. Lasek zmyśla Rozmowa z

    Lasek zmyśla

    Rozmowa z Wacławem Berczyńskim, wieloletnim konstruktorem lotniczym Boeinga

    Z dr. inż. Wacławem Berczyńskim, wieloletnim konstruktorem lotniczym Boeinga, rozmawia Piotr Falkowski

    Powstały niedawno zespół, mający wyjaśniać raport komisji Millera
    pod kierunkiem dr. Macieja Laska, ogłosił, że jest gotów do spotkania z
    ekspertami zespołu parlamentarnego, ale pod pewnymi warunkami. Kiedy
    spotkanie?

    – Pan Lasek wydał oświadczenie cytowane przez media, w którym mówi o
    swojej propozycji, żebyśmy przedstawili dowody naszych ustaleń.
    „Przypominamy, że propozycja zespołu skierowana została do panów
    Berczyńskiego, Biniendy i Nowaczyka” – pisze dosłownie, wymieniając te
    trzy nazwiska. Otóż ja żadnego listu od pana Laska z żadną propozycją
    nie dostałem. Korzystając z okazji, proszę, żeby podał, kiedy i na jaki
    adres wysłał ten list albo powinien przeprosić. To mnie uderzyło, że on
    mówi takie rzeczy zupełnie nieprawdziwe. Jestem w kontakcie także z
    wymienionymi kolegami i wiem, że oni również żadnego listu nie dostali.
    Słyszałem, że wysłał list do pana Macierewicza. Potem niby dziwi się w
    swoim oświadczeniu, że mu odpowiedział Macierewicz.

    Wyobraźmy sobie jednak, że jakoś w końcu dojdzie do spotkania obu zespołów. Jak Pan sobie je wyobraża?

    – My w trójkę i jeszcze dr inż. Szuladziński mamy określone
    specjalizacje. Dla mnie najbardziej naturalne byłoby, żeby z ich zespołu
    został wytypowany ktoś, kto się zna na konstrukcjach lotniczych, tak
    jak ja; na metodzie elementu skończonego – jak Binienda i tak dalej.
    Niech rozmawia Berczyński z odpowiednikiem Berczyńskiego, a Binienda z
    odpowiednikiem Biniendy. Jeśli chodzi o mnie, to niech znajdą inżyniera,
    który jest konstruktorem samolotów, zna się na analizie strukturalnej.
    Wtedy moglibyśmy sobie porozmawiać fachowo, bo będziemy mówili tym samym
    językiem na ten sam temat. Wówczas zapewniam, że nie będziemy mówić o
    polityce, tylko o wytrzymałości. Obawiam się, iż cały problem nie leży w
    tym, jak będzie zorganizowane to spotkanie, tylko w tym, że oni takich
    specjalistów od naszych konkretnych specjalności nie mają. Wypowiada się
    głównie pan Lasek, który podaje, że jest specjalistą od aerodynamiki.
    To akurat nie jest moja dziedzina.

    Maciej Lasek chce, żeby to spotkanie było zamknięte dla mediów.

    – Nie wiem, dlaczego. Uważam, że spotkanie musi być co najmniej
    dokumentowane. Żeby później ktoś nie twierdził, że ja powiedziałem coś,
    czego nie powiedziałem. Dla mnie osobiście nie ma takiego znaczenia, czy
    to będzie publicznie, czy nie. Natomiast musi być prowadzony zapis. Aby
    potem ktoś nie rozgłaszał, że Berczyński powiedział, iż samolot buduje
    się z gliny czy coś podobnego. Niestety nie mamy takiego zaufania do
    zespołu pana Laska, żeby być pewnym, że niczego nie przekręcą.

    Kolejny warunek stawiany przez Macieja Laska to wcześniejsze przedstawienie dowodów na potwierdzenie Panów stanowiska.

    – Co do mnie, to miałem wystąpienie na konferencji smoleńskiej w
    październiku, które jest łatwo dostępne, niedawno wyszły też wszystkie
    referaty w druku. Czego oni jeszcze chcą? Są tam zdjęcia pochodzące z
    raportu Millera, które ja omawiam, wszystko szczegółowo opisując: ile
    jest nitów, jak zerwane itd. Potem są dość proste obliczenia, które
    można wykonać na dowolnym komputerze przy użyciu prostego arkusza
    kalkulacyjnego. Ma taki pracownia komputerowa w każdej szkole średniej. I
    jest bibliografia wszystkich danych o właściwościach materiałów, na
    jakie się powołuję. Ale mogę to wszystko jeszcze raz powtórzyć. A nawet
    pomnożyć na tablicy. Tak samo Nowaczyk. Analizował materiały komisji
    Millera, a więc ich materiały. Te analizy są również publicznie
    dostępne. A więc jakie dowody? To pan Lasek powołuje się na dane
    rejestratorów, które są utajnione.

    O czym chciałby Pan porozmawiać z zespołem Laska?

    – Chciałbym ich przede wszystkim zapytać o rysunki techniczne
    samolotu. Żebym nie musiał zgadywać, gdzie jakie są grubości, jakie są
    nity, i podobnych informacji. Żeby mi powiedzieli, że to, co widać na
    zdjęciu, to jest ta część z określonego rysunku, na którym są wszystkie
    wymiary. Wtedy mogę wykonywać dokładne obliczenia, takie jak robiłem
    przez lata w Boeingu. Wtedy potrafiłbym powiedzieć, jaka siła wystąpiła
    podczas katastrofy, z dokładnością do kilku procent. Bez tych rysunków
    cała dyskusja techniczna jest bezprzedmiotowa. Oni te rysunki muszą
    mieć. A jeśli nie mają, to znaczy, że nie są profesjonalni. Żaden
    inżynier nie będzie rozmawiał bez rysunków technicznych i danych
    materiałowych. Bez nich jest tylko zgadywanie i przybliżanie. My na
    razie jesteśmy na to skazani. Na Zachodzie takie dane można byłoby
    łatwiej zdobyć niezależnie, w Rosji niestety wszystko jest tajne.

    Ustalenia zespołu parlamentarnego są zupełnie odmienne niż komisji
    Millera. Wierzy Pan, że da się do czegoś przekonać drugą stronę?

    – Niestety nie. Oni są nastawieni na pewien punkt widzenia i
    trzymanie się swojej wersji. Co bym nie powiedział, będą szukali dziury w
    całym, jakiegoś wyjścia, żeby wyszło na ich. Zaangażowali w to cały
    swój autorytet, kariery itd. Zmiana zdania to byłoby nawrócenie. Trudno
    mi w nie uwierzyć.

    Nie boi się Pan, że to oni przekonaliby Pana do swoich racji?

    – Szczerze mówiąc nie. Wiem, co mówię. Znam się na konstrukcjach
    lotniczych. Statki powietrzne, których wytrzymałość materiałów
    obliczałem, istnieją i latają. Boeing po coś mnie trzymał przez ponad 20
    lat. Ale to nie tak, że ja się jakoś uparłem i będę szedł w zaparte.
    Jeśli pokażą mi jakieś całkiem nowe elementy tego zdarzenia, z których
    będzie wynikało coś zupełnie innego niż z dotychczas dostępnych faktów,
    to je oczywiście wezmę pod uwagę. Staram się być szczery i otwarty. Nie
    wykluczam, że są jakieś fakty, o których ja nie wiem. Ale te, o których
    wiem, nie dają się wytłumaczyć inaczej.

    Maciej Lasek w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wymienił całą listę
    swoich studiów i szkoleń, na potwierdzenie posiadanych kwalifikacji. Z
    drugiej strony zarzuca Panom brak podobnych kompetencji.

    – Skończyłem politechnikę na wydziale mechanicznym, zrobiłem doktorat
    z metody elementu skończonego. Dwa lata byłem w koncernie Canadair,
    miałem tam kursy na temat zniszczeń wypadkowych. Potem pracowałem w
    Corpus Christi w Teksasie. Tam jest największa w USA baza naprawcza
    armii amerykańskiej. Badałem tam m.in. helikoptery po katastrofach.
    Ocenialiśmy ich uszkodzenia, żeby zdecydować, czy warto je naprawiać w
    ramach ASCOM (Army Service Command). Widziałem też statki powietrzne
    zupełnie rozbite. Nie mam kompleksów.

    W tym samym wywiadzie przewodniczący zespołu ds. wyjaśniania raportu
    Millera wypowiada ocenę, że w środowisku specjalistów lotniczych ten
    dokument nie jest kwestionowany. Co Pan o tym sądzi?

    – Prawdę mówiąc, mało kto w ogóle zna ten raport i się nim
    interesuje. Jakby się rozbił samolot prezydenta Argentyny w Brazylii, to
    czy w Polsce ktoś będzie analizować szczegóły tej katastrofy? A to są
    państwa większe od Polski. Władze amerykańskie zapewne dobrze wiedzą, co
    tam się stało, i mają wszystko dobrze zarejestrowane. Taka jest moja
    opinia. Myślę, że gdy leci samolot z prezydentem i całą wyższą
    generalicją, to odpowiednie służby amerykańskie wszystko nagrały. Ale
    tego nie ujawniają, oczywiście z przyczyn politycznych, a nie
    lotniczych. Natomiast organizacja ICAO nie zajmuje się lotnictwem
    wojskowym. A nawet gdyby chciała, to działa ona na zasadzie pełnego
    konsensusu stron. Jeśli dostała ten raport, to jedynie włożyła go na
    półkę. Nie mają tam żadnych możliwości badania ani oceniania
    czegokolwiek i nigdy nie będą tego robić. Wiem, bo byłem tam kiedyś
    ekspertem.

    Dziękuję za rozmowę.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    239. OŚWIADCZENIE Wacław

    OŚWIADCZENIE

    Wacław Berczyński

    W związku z oświadczeniami pana dr. Macieja Laska, jakoby wysłał on list do m.in. Wacława Berczyńskiego z pytaniem o materiały, oświadczam, że ja, Wacław Berczyński, nie otrzymałem żadnego listu ani pytania od pana Laska. Pytam więc, kiedy pan Lasek wysłał list do mnie, na jaki adres list ten był wysłany i jaka była jego treść.

    Pan Lasek sugeruje, że kontaktował się ze mną, jak również że uchyliłem się od odpowiedzi. Stwierdzam kategorycznie: nie otrzymałem żadnego pytania od pana Laska ani nikogo innego w odpowiedzi na mój list do pana Premiera Donalda Tuska.

    Nikt w żadnej formie nie komunikował się za mną w imieniu pana Premiera lub pana Laska. Użycie mojego nazwiska w tym kontekście jest pomówieniem. Oczekuję od pana Macieja Laska sprostowania.

    Jednocześnie ponawiam ofertę merytorycznej, uczciwej, inżynierskiej dyskusji na temat moich wystąpień w sprawie katastrofy smoleńskiej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    240. Lasek, pokaż dowody! I naucz sie czytać ze zrozumieniem


    Szef zespołu smoleńskiego przy KPRM Maciej Lasek oświadczył, że nadal
    nie wpłynęły ekspertyzy, o które zwrócono się przed ewentualną debatą do
    ekspertów zespołu parlamentarnego. - Dosyć tych oświadczeń, pokażcie
    dowody. Nadal nie otrzymaliśmy żadnych wiarygodnych ekspertyz -
    powiedział. Ci z kolei ponowili propozycję jawnej debaty, ale bez
    warunków wstępnych.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    241. "Mec. Rogalski złamał

    "Mec.
    Rogalski złamał standardy. Niepokoimy się, czy nie doszło do złamania
    tajemnicy". Rozmowa z prezesem Krajowej Rady Radców Prawnych

    Agnieszka Kublik: Słyszałam, że sprawa mec. Rafała Rogalskiego spędza sen z powiek radcom prawnym i adwokatom.


    Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych: Może nie
    aż tak, ale nas bulwersuje. Niepokoimy się, czy nie doszło do złamania
    tajemnicy zawodowej. Nasz kodeks etyczny mówi, że tajemnicą radcowską są
    objęte wszystkie informacje, o których radca prawny dowiedział się,
    wykonując czynności zawodowe. To jest bezwzględny zapis, czyli nawet
    klient nie ma prawa zwolnić go z tej tajemnicy. Podobnie jest w
    przypadku adwokatów.

    Nawet
    po wypowiedzeniu pełnomocnictwa, czyli tak jak to się stało w przypadku
    mec. Rogalskiego i jego klienta Jarosława Kaczyńskiego?



    - Tak, bo obowiązek zachowania tajemnicy nie jest ograniczony w
    czasie, istnieje nawet po rozwiązaniu umowy z klientem. To jest prawo
    milczenia.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    242. Prokuratura wraca do

    Prokuratura wraca do pirotechników

    Prokuratura wznawia przesłuchania funkcjonariuszy odpowiedzialnych za zabezpieczenie rządowego Tu-145M

    Z zeznań odebranych od oficerów na początku tego roku wynika
    jednoznacznie, że przed wylotem do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Biuro
    nie dokonało właściwego sprawdzenia tupolewa pod względem
    pirotechnicznym. Z powodu utrudnionego dostępu pirotechnik z psem nie
    zbadał w całości luku bagażowego, trapu, podobnie jak zewnętrznej
    powłoki maszyny. Roman B. tłumaczył prokuratorom, że odstąpił od tej
    czynności z powodu hałasu.

    Jak ustalił „Nasz Dziennik”, mężczyzna zeznał, że pod kątem
    pirotechnicznym nie sprawdzono też nigdy części zapasowych maszyny,
    znajdujących się w luku w tzw. apteczce technicznej, po powrocie
    samolotu z remontu w Samarze (Federacja Rosyjska) w grudniu 2009 roku.

    Prokuratura wojskowa, zasłaniając się prawem prasowym, nie chce ujawnić szczegółów ponownych przesłuchań.

    Śledczy zaznaczają, że konieczne są dalsze specjalistyczne badania w
    celu potwierdzenia lub wykluczenia, że chodzi o materiały wybuchowe.

    – To potwierdzenie tego, o czym ja i moi koledzy, byli
    funkcjonariusze, mówili, komentując zakres działań BOR, czyli
    sprawdzenie pirotechniczne w tym przypadku samolotu Tu-154M nr 101, że
    samolot nie był fachowo i zgodnie z procedurami sprawdzony – mówi płk
    rez. Andrzej Pawlikowski, były szef BOR.

    – Wielokrotnie też zwracałem w mediach uwagę prokuraturze, żeby
    śledczy dokładnie sprawdzili dokumentację, przesłuchali tych
    funkcjonariuszy, którzy bezpośrednio sprawdzali samolot przed odlotem i
    po przylocie z remontu w Samarze, a także przełożonych tych
    funkcjonariuszy, po to żeby sprawdzić, czy wszystkie procedury związane z
    tego rodzaju zabezpieczeniem były wypełnione – podkreśla Pawlikowski.

    – Jeżeli samolot nie byłby do końca sprawdzony z powodu jakichś
    utrudnień, świadczy to o tym, że nie tylko nie zrobiono tego
    profesjonalnie, ale wręcz nie dopełniono obowiązków służbowych, nie
    zrealizowano zadań. Jeżeli tak się stało, to powinny być wyciągnięte
    konsekwencje służbowe w stosunku do osób odpowiedzialnych, nie
    wyłączając byłego już szefa BOR gen. Janickiego – dodaje.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    243. A jednak nie został

    A jednak nie został sprawdzony

    Najnowszy wpis Katarzyny Orłowskiej-Popławskiej

    Katarzyna Orłowska-Popławska, zastępca redaktora naczelnego „Naszego Dziennika”:

     

    Do jakich słownych wygibasów poniżył się pan prokurator Zbigniew
    Rzepa, wyduszając z kiepskich prefabrykatów oświadczenie kamuflujące
    fakt powrotu – po ponad dwóch latach! – do przesłuchań funkcjonariuszy
    BOR na okoliczność sprawdzeń pirotechnicznych tupolewa, opisanych przez
    „Nasz Dziennik”.

    Widać, że temat bardzo uwiera. Fakty są takie, że przez prawie trzy
    tygodnie Naczelna Prokuratura Wojskowa skutecznie blokowała publikację,
    odmawiając redaktorowi Baranowskiemu odpowiedzi na pytania, kiedy i ilu
    świadków przesłuchano, zasłaniając się obligacją do ochrony danych
    osobowych.

    Doprawdy trudno to ocenić inaczej niż jako próbę obliczoną na
    zniechęcenie dziennikarza, skutkujące rezygnacją z materiału lub co
    najmniej wygenerowanie sytuacji skazującej tekst na pewien margines
    błędu.

    Przyjęty przez prokuraturę sposób dywersyfikacji informacji
    powziętych w toku śledztwa smoleńskiego stał się niestety płodnym
    podglebiem konstruowanych w sposób wielopiętrowy oczywistych
    manipulacji, żeby nie powiedzieć – matactw.

    „Chciałbym zapytać, czy w ostatnim czasie doszło do ponownych
    przesłuchań funkcjonariuszy BOR w śledztwie smoleńskim. Jeżeli tak, to w
    jakich miesiącach one się odbyły, jakiej liczby osób to dotyczyło” –
    pisze 26 kwietnia do pułkownika Rzepy Zenon Baranowski. Dzień później
    dostaje uprzejmą odpowiedź odmowy odpowiedzi.

    16 maja, kilka godzin po publikacji „Naszego Dziennika”,
    spektakularna metamorfoza. Prokurator Rzepa doświadcza cudownego
    rozwiązania języka i przyznaje, że doszło do przesłuchania dwóch
    oficerów BOR (to już nie trzeba chronić świadków?), ani słowem nie
    odnosząc się do meritum sprawy, czyli faktu, że mówiąc wprost: SAMOLOT
    NIE ZOSTAŁ SPRAWDZONY.

    I tej informacji Naczelna Prokuratura Wojskowa nie była w stanie
    podważyć – a to właśnie do niej powinna się odnieść, tłumacząc rodzinom
    ofiar i opinii publicznej motywy powrotu do tego wątku.

    Do traktowania dziennikarzy jako poważnych partnerów do rozmowy
    obliguje prokuraturę status zarówno instytucji zaufania publicznego, jak
    i waga sprawy, jaką jej powierzono.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    244. Śledczy kołują Prokuratura

    Śledczy kołują

    Prokuratura wojskowa przyznaje, że w połowie ubiegłego roku doszło do przesłuchań funkcjonariuszy BOR

    (..)

    Piotrowicz zwraca też uwagę na
    nieprzejrzystą formułę komunikatu prokuratury. Czytamy w nim, że
    informacja, iż „Prokuratura wojskowa wznawia przesłuchania
    funkcjonariuszy BOR odpowiedzialnych za zabezpieczenie samolotu, który
    uległ katastrofie pod Smoleńskiem. Z zeznań odebranych od oficerów na
    początku tego roku wynika jednoznacznie, że…”, jest „nieprawdziwa”.

    Ale zaraz w następnym zdaniu dowiadujemy się, że chodzi o termin
    przesłuchań. Odbyły się one nie na początku tego roku, ale pod koniec
    lipca ubiegłego roku. Rzepa akcentuje, że było to „prawie rok temu”, ale
    odnosi się to do daty publikacji naszego artykułu, a konkretnie 9,5
    miesiąca temu.

    Natomiast jeśli chodzi o przypuszczalną datę przesłuchań podaną przez
    nas, to różnica wynosi pół roku. Prokuratura nie odnosi się do innych
    informacji zawartych w tekście „Naszego Dziennika”. Co więcej, płk Rzepa
    w rozmowie z dziennikarzami Telewizji Trwam doprecyzował, że
    funkcjonariuszy BOR przesłuchiwano w lipcu właśnie na „tę okoliczność”, o
    której traktował artykuł, czyli sprawdzeń pirotechnicznych samolotu
    Tu-154M.

    – Zespół smoleński pytał również o to, czy samolot był poddany
    stosownym badaniom pirotechnicznym, w szczególności pytaliśmy również o
    badania radiologiczne. Nie dostaliśmy satysfakcjonującej, wyczerpującej
    odpowiedzi na stawiane pytania. Brak odpowiedzi na konkretne pytania
    pokazuje, że jest coś do ukrycia bądź jest to sprawa wstydliwa – ocenia
    Piotrowicz.

    – To wszystko sugeruje, że prokuratura gra informacjami. Myślę, że po
    upływie trzech lat społeczeństwo ma prawo wiedzieć, co prokuratura
    zrobiła, a czego jeszcze nie zrobiła. Z jednej strony można być
    zadowolonym, że prokuratura cokolwiek jeszcze robi, że podejmuje istotne
    czynności, ale przy tej okazji dowiadujemy się, że te czynności
    podejmowane są z wielkim opóźnieniem – wskazuje poseł.

    Piotrowicz przypomina, że śledczy podawali różne stanowiska na temat
    rozpatrywania w dochodzeniu wątku dotyczącego zamachu. – Pamiętamy też
    przecież lansowane już wielokrotnie – jedne wkrótce po katastrofie
    smoleńskiej, drugie nieco później – stanowiska, że prokuratura
    wykluczyła wersję zamachu, a potem się okazuje, że prokuratura podejmuje
    czynności, bez których takiej wersji nie można było wykluczyć – zwraca
    uwagę były prokurator.

    – To wszystko pokazuje jedną wielką gmatwaninę, żonglerkę
    informacjami. To musi rodzić nieufność społeczeństwa wobec prokuratury
    wojskowej – podkreśla. – Po trzech latach prowadzenia śledztwa
    dowiadujemy się, że kluczowe czynności były wykonywane z takim wielkim
    opóźnieniem. Dlaczego prokuratorzy nie robili tego, co należy do
    abecadła prokuratorskiego? Rodzi to wątpliwości, czy rzeczywiście
    zachowują się niezależnie – uważa Piotrowicz.

    Zenon Baranowski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    245. Będą zarzuty dla mec.

    Będą zarzuty dla mec. Rogalskiego? TVN24: Grozi mu nawet wydalenie z palestry
    Z informacji TVN 24 wynika, że rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie
    zdecydował, iż postępowanie dotyczące informacji przekazywanych
    ostatnio w mediach przez mec. Rafała Rogalskiego powinno toczyć się nie
    "w sprawie", a "przeciwko" prawnikowi.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    246. Macieja Laska spotkania z

    Macieja Laska spotkania z wybranymi. Zaproszenia na spotkania zespołu wciąż dostają tylko niektóre redakcje

    Zespół Laska, tłumacząc się z przyjętej formuły, tłumaczy że w
    pierwszej kolejności zwrócił się do przedstawicieli mediów, z którymi
    miał styczność podczas swoich wcześniejszych prac.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    247. Lasek odpowiada na pytania o

    Lasek odpowiada na pytania o Smoleńsk

    „NASZ DZIENNIK” UJAWNIA: Eksperci zespołu Macieja Laska odpowiadają na 10 pytań pana Grzegorza Januszki

    1. Czy jest możliwe, żeby część
    skrzydła została urwana po zderzeniu z brzozą? Po pierwsze z punktu
    widzenia położenia owego drzewa, a po drugie z punktu widzenia jego
    grubości, technologii drewna, prędkości samolotu itp.?

    Tak, to możliwe aby część skrzydła została urwana po zderzeniu z
    brzozą. Z analizy zapisów zawartych w rejestratorze parametrów lotu
    (zarówno polskiej produkcji rejestratora QAR-ATM jak i rejestratorów
    produkcji rosyjskiej) najniższa wysokość lotu samolotu względem ziemi,
    zapisana w pamięci rejestratorów, wynosiła 6,2 m.

    W oparciu o zapisy rejestratorów, uwzględniając ukształtowanie terenu
    przed lotniskiem w Smoleńsku oraz ślady, które pozostawił przelatujący
    na małej wysokości samolot (opisane w Załączniku nr 4 – Geometria
    zderzenia samolotu), samolot uderzył lewym skrzydłem w brzozę.

    Wysokość lotu samolotu względem poziomu pasa startowego wynosiła w
    momencie uderzenia około 1,1 m. Jeżeli załoga samolotu wykonałaby
    prawidłowo manewr odejścia na drugi krąg, wysokość lotu samolotu w tym
    miejscu nie powinna być mniejsza niż 100 m względem pasa startowego, a w
    przypadku prawidłowego podejścia do lądowania 55 m. Elementy
    konstrukcji skrzydła wbite w pień brzozy, odłamki drzewa znalezione w
    oderwanej części skrzydła oraz ślady niszczenia struktury skrzydła
    typowe dla zderzenia konstrukcji cienkościennej z jednorodną przeszkodą,
    potwierdzają opisany w raporcie przebieg zdarzenia.

    Pragniemy dodatkowo zwrócić uwagę, że w materiałach konferencyjnych z
    Konferencji Smoleńskiej z dnia 22.10.2012 r., na której prezentowane
    były wyniki prac przedstawicieli nauki, na stronie 73 znajduje się
    referat „Brzoza smoleńska – aspekty wytrzymałościowe struktury skrzydła
    samolotu Tu-154”. Jego autorem jest dr. Jan Błaszczyk, uznany autorytet w
    zakresie konstrukcji lotniczych, ich wytrzymałości i aerodynamiki,
    emerytowany pracownik Wojskowej Akademii Technicznej.

    W materiale tym można znaleźć odpowiedź na zadane pytanie ujętą w
    formie naukowego wywodu. Jako przykład możliwości zniszczenia skrzydła
    dużego samolotu przez dużo słabszy element można wskazać wypadek z
    29.09.2006 r. gdzie samolot Embraer EMB-135BJ odciął wingletem (końcówką
    skrzydła wywiniętą do góry) prawie połowę skrzydła samolotu Boeing
    B737-800, w wyniku czego załoga samolotu Boeing utraciła kontrolę nad
    samolotem, co spowodowało jego zderzenie z ziemią i śmierć wszystkich
    osób na pokładzie. Samolot Embraer wylądował bezpiecznie na najbliższym
    lotnisku.

    Innym przykładem mogą być eksperymenty prowadzone przez Federal
    Aviation Administration (FAA) w latach ’60 w czasie których dochodzi do
    zderzenia samolotów DC-7 (24.04.1964) i Constellation (3.09.1964) z
    drewnianymi słupami telegraficznymi. Prędkość zderzenia samolotu DC-7 z
    przeszkodą była zbliżona do prędkości lotu samolotu Tu-154M. W każdym z
    przywołanych eksperymentów dochodziło do oderwania końcówki skrzydła w
    wyniku kolizji.

    2. Czy po rzekomym uderzeniu w drzewo na wysokości kilku
    metrów i urwaniu skrzydła samolot mógł się ponownie wzbić i wykonać tzw.
    „beczkę”?

    W wyniku rozpoczęcia przez załogę manewru odejścia na drugi krąg
    (zwiększenie mocy silników i wychylenie steru wysokości) samolot zaczął
    się wznosić. Z uwagi na bardzo małą wysokość rozpoczęcia tego manewru
    (12,5 m względem ziemi) oraz ukształtowanie terenu, samolot pomimo
    rozpoczęcia wznoszenia leciał równolegle do wznoszącego się terenu.

    W momencie uderzenia w brzozę samolot był pochylony do góry o kąt
    12.8 stopnia i wznosił się. Po uderzeniu w drzewo utrata 1/3 długości
    lewego skrzydła spowodowała wystąpienie momentu przechylającego samolot w
    lewo (wraz z oderwaną końcówką oderwała się lewa lotka), niemożliwego
    do skompensowania przez pilota poprzez maksymalne wychylenie lotki
    prawej (działanie pilota potwierdza zapis rejestratora lotu).
    Niezrównoważony moment przechylający spowodował stopniowy wzrost kąta
    przechylenia samolotu przy jednoczesnym dalszym zwiększaniu się
    wysokości lotu (początek obrotu jest wyraźnie zapisany w rejestratorach
    parametrów lotu) wynikającej z pracujących z pełnym ciągiem silników
    oraz dużego kąta pochylenia toru lotu samolotu.

    W wyniku obrotu samolotu w lewo, po przekroczeniu pewnego kąta
    samolot zaczął się ponownie zniżać. Ostatecznie samolot zderzył się z
    ziemią pozostałością lewego skrzydła w przechyleniu około -150º i
    ujemnym pochyleniu około -6º (Załącznik nr 4 – Geometria zderzenia
    samolotu, rys. 15 i 16). Trajektorię lotu samolotu od zderzenia z brzozą
    do zderzenia z ziemią potwierdzają ślady kontaktu konstrukcji samolotu z
    drzewami.

    Opisany w raporcie i załącznikach przebieg ostatniej fazy lotu
    potwierdzili niezależnie od siebie swoimi symulacjami profesorowie Paweł
    Artymowicz oraz Grzegorz Kowaleczko. Wyniki ich prac są opublikowane
    m.in. w materiałach z XV Konferencji Mechanika w Lotnictwie, która
    odbyła się w maju 2012 r. w Kazimierzu Dolnym. Przykładem bardzo
    podobnego wypadku może być katastrofa samolotu DC-9-30 Southern Airways
    932, w Huntington (USA) 14.11.1970. Podchodząc do lądowania na lotnisko
    bez systemu ILS, w trudnych warunkach atmosferycznych, samolot zszedł
    poniżej minimalnej wysokości zniżania, uderzył w drzewa i po wykonaniu
    półbeczki zderzył się z ziemią w pozycji odwróconej. Wszystkie osoby na
    pokładzie samolotu zginęły.

    3. Czy i jak jest możliwe, że samolot spadający z
    kilku/kilkunastu metrów z prędkością ok 270-280 km/godz. mógł się tak
    doszczętnie roztrzaskać uderzając w błotniste podłoże?

    Samolot zderzył się z ziemią z prędkością 270-280 km/h. Wszelkie
    analizy nie uwzględniające prędkości postępowej [względem ziemi]
    samolotu w chwili zderzenia,a jedynie jej składową pionową [wartość
    prędkości opadania], prowadzą do błędnych wniosków. Należy pamiętać, że
    samolot zderzył się z ziemią najsłabszym elementem swojej konstrukcji.
    Grubość blachy pokrycia górnej przedniej części kadłuba to zaledwie 1,2
    mm. Można przytoczyć zdjęcia innych wypadków, które wydarzyły się w
    trakcie podejścia do lądowania, gdzie samolot w wyniku zderzenia z
    ziemią uległ całkowitemu zniszczeniu (DC-9-30 Southern Airways 932,
    Airbus A330 Afriqiyah Airways 771).

    4. Czy w podobnych katastrofach nie zdarza się, że część osób
    uchodzi z życiem? Samolot z prezydentem Mozambiku rozbił się uderzając w
    bok góry z prędkością ok 400 km/godz., pod kątem, a część osób
    przeżyła. Zdarzyło się to w latach 80., chodziło o Tu134 – podobnej
    konstrukcji co TU-154?

    Każdy wypadek zdarza się w unikalnych dla siebie okolicznościach
    choć, na co wskazują statystyki, często ich przyczyny są zbliżone. Każdy
    zatem wypadek w tym zakresie należy rozpatrywać jako oddzielne
    wydarzenie i prowadzić badanie uwzględniające wszystkie okoliczności, a w
    szczególności położenie i prędkość samolotu, miejsce zderzenia z
    ziemią, itp. Porównanie zdjęć powypadkowych małych samolotów jakie było
    przedstawiane opinii publicznej, a które miało wskazywać na to, że
    samolot Tu-154M nr boczny 101 „nie miał prawa” ulec takiemu zniszczeniu
    jest daleko idącym uproszczeniem i należy mieć nadzieję, że nie było to
    celową próbą manipulacji.

    Porównywanie wypadku samolotu Tu-154M nr 101 do eksperymentu
    polegającego na kontrolowanym rozbiciu samolotu Boeing B727, czy wypadku
    samolotu Boeing B737 w rejonie lotniska Schiphol pod Amsterdamem, nie
    oddaje przebiegu wypadku samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. W tym
    przypadku do uderzenia doszło w pozycji odwróconej, co jest dość rzadkie
    w lotnictwie komunikacyjnym. Pokrycie skrzydeł i kadłuba, a w
    szczególności przedział pasażerski samolotu nie są projektowane do
    przenoszenia obciążeń wynikających ze zderzeń z przeszkodami, w tym z
    gruntem.

    5. Czy badania wraku, jego zabezpieczenie, zabezpieczenie
    terenu oraz przeszukanie tego terenu, żeby znaleźć szczątki ofiar oraz
    dowody uznają Państwo za odpowiednie?

    Zabezpieczenie terenu i jego przeszukanie oraz zabezpieczenie wraku
    było w gestii gospodarza terenu, czyli Federacji Rosyjskiej. Dla
    własnych potrzeb KBWLLP wykonała stosowne oględziny i pomiary fragmentów
    wraku samolotu TU-154M oraz bogatą dokumentację fotograficzną (około
    1200 zdjęć miejsca wypadku oraz szczątków samolotu), a ich wyniki
    zostały uwzględnione przy sporządzaniu raportu z badania katastrofy.

    6. Czy posiadają Państwo wiedzę, jacy eksperci z Polski byli
    na terenie katastrofy i jakie badania zostały przeprowadzone
    bezpośrednio po katastrofie (godziny, dni)?

    Raport końcowy zawiera informację dotycząca składu komisji
    prowadzącej badanie, nie zawiera natomiast wykazu wszystkich osób, które
    były zaangażowane np. w przygotowanie ekspertyz specjalistycznych. Dane
    te zawarte są w materiale źródłowym, np. w ekspertyzie firmy Universal
    Avionics. Na miejsce wypadku w dniu 10 kwietnia 2010 r., jak również w
    dniach późniejszych, ze strony polskiej delegowano miedzy innymi
    przedstawicieli Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów oraz innych
    specjalistów, których uznano za niezbędnych do podjęcia czynności. Wiele
    z tych osób pełniło funkcję doradcy akredytowanego przedstawiciela
    Polski a jednocześnie większość z nich w dniu 15 kwietnia 2010 r.
    została powołana do składu polskiej komisji, której powierzono badanie
    wypadku samolotu Tu-154M nr boczny 101. Osoby te już w dniach 10 i 11
    kwietnia 2010 roku przyleciały do Smoleńska, gdzie pracowały do 23
    kwietnia 2010 roku.

    Informacje szczegółowe przekazywane były w meldunkach i
    sprawozdaniach strony wojskowej wysyłanych ze Smoleńska. Z tego okresu
    pochodzą zdjęcia wraku samolotu i przeszkód terenowych wykonane przez
    członków Komisji, pomiary elementów wykonawczych samolotu, oględziny
    silników i wraku, stanu świateł nawigacyjnych na lotnisku i nagrania z
    wieży na lotnisku Smoleńsk-Północny. Dzięki tym nagraniom Komisja mogła
    dokonać analizy działań rosyjskich służb kierowania lotami [punkty od
    2.12.4 do 2.13 Raportu końcowego].

    Przedstawiciele Komisji, pełniąc jednocześnie funkcje doradców
    akredytowanego przedstawiciela, uczestniczyli w wysłuchaniach grupy
    kierowania lotami na lotnisku Smoleńsk-Północny. Grupa polskich
    specjalistów swoje badania w Smoleńsku była zmuszona zakończyć w chwili
    wyjazdu akredytowanego przedstawiciela. Rejestratory z samolotu Tu-154M
    nr boczny 101 po ich odnalezieniu zostały zabezpieczone na miejscu
    wypadku do czasu przybycia polskich specjalistów, a następnie za ich
    zgodą i w ich obecności przetransportowane do laboratorium w Moskwie,
    gdzie polscy specjaliści dokonali otwarcia tych rejestratorów, a dane
    zarejestrowane na nośnikach źródłowych zostały w ich obecności
    skopiowane do wersji cyfrowych, na których pracowali specjaliści przy
    analizie danych.

    Wiarygodność skopiowanych danych została potwierdzona przez
    wyspecjalizowane polskie instytucje (ABW, CLK, ATM). W późniejszym
    czasie, już po zakończeniu prac Komisji, takie potwierdzenie zostało
    wykonane przez Instytut Ekspertyz Sądowych pracujący na zlecenie
    prokuratury. Polski specjalista oddelegowany do USA brał osobiście
    udział w odzyskaniu danych z urządzeń FMS i TAWS wykonywanych w firmie
    Universal Avionics, a wyniki tych prac dostarczył do KBWLLP.

    Należy również przypomnieć, że zapisy zawarte w polskim rejestratorze
    QAR-ATM były odczytane w Polsce przez polskich specjalistów w
    Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych, ponieważ tylko polski producent
    zna metodę szyfracji tych danych. Zapisy rejestratorów głosów w kabinie
    i parametrów lotu oraz dane pozyskane z urządzenia FMS i TAWS są spójne
    i w sposób jednoznaczny umożliwiają określenie przebiegu zdarzenia.

    7. Czy cokolwiek – jeśli tak, to co – mogło by wnieść powołanie międzynarodowej komisji, bądź wznowienie pracy KBWLLP?

    Wznowienie badania wypadku jest możliwe zawsze wtedy, gdy stwierdzone
    zostaną nowe, nieznane podczas badania fakty, które mają wpływ na
    sformułowanie przyczyny wypadku lub zaleceń profilaktycznych. Przypadki
    powołania „międzynarodowej komisji” są sporadyczne i wymagają zgody
    wszystkich zainteresowanych stron. Dla zapewnienia skuteczności
    działania takiej „międzynarodowej komisji” wymagane byłoby stworzenie
    odpowiednich uwarunkowań prawnych w formie umowy, która byłoby
    respektowana przez wszystkie strony takiego porozumienia.

    Istniały w historii badań wypadków lotniczych również przypadki, w
    których państwa nie potrafiły ze sobą współpracować i wówczas powstawały
    i były publikowane odrębne raporty, w których komisje tych państw
    przedstawiały swoje stanowiska dotyczące przyczyn i okoliczności
    zdarzenia. W przypadku badania wypadków lotniczych z udziałem cywilnych
    samolotów/personelu innych państw stosuje się przepisy Konwencji o
    Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym [art. 26 Konwencji Chicagowskiej]
    oraz międzynarodowe normy i zalecane metody postępowania zawarte w
    Załączniku nr 13 do Konwencji [Aneks 13]. Normy te są z powodzeniem
    stosowane na całym świecie. W Załączniku 13 zawarte są między innymi
    zasady udziału przedstawicieli państw zainteresowanych w badaniu
    (akredytowani przedstawiciele oraz ich doradcy), zakres ich uprawnień i
    ograniczenia dotyczące np. udzielania informacji.

    Na pytanie dotyczące możliwości powołania tzw. „komisji
    międzynarodowej” mogłyby odpowiedzieć bardzo szczegółowo osoby zajmujące
    się prawem międzynarodowym, w tym prawem traktatów, ze szczególną
    specjalizacją dotyczącą prawa lotniczego – np. Zakład międzynarodowego
    prawa lotniczego i kosmicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Należy jednak
    podkreślić, że prawo międzynarodowe cechuje: brak ustawodawcy
    ponadpaństwowego, brak zorganizowanego aparatu przymusu oraz brak
    obowiązkowego sądownictwa międzynarodowego.

    Cechy te wynikają z faktu, że prawo międzynarodowe dotyczy przede
    wszystkim stosunków pomiędzy suwerennymi podmiotami (państwami), co
    oznacza, że w praktyce co do zasady nie można zmusić żadnego państwa do
    podpisania umowy międzynarodowej, do której takie państwo nie będzie
    chciało przystąpić. „Komisja międzynarodowa”, musiałaby być powołana
    właśnie na gruncie prawa międzynarodowego.

    Materiały, na których miałaby prowadzić swoje badania musiałyby być
    dostarczone również przez stronę rosyjską, a proszę zważyć ile wniosków
    zawartych w „Uwagach Rzeczpospolitej Polskiej jako: państwa rejestracji i
    państwa operatora do projektu Raportu końcowego z badania wypadku
    samolotu Tu-154M nr boczny 101 (…)” nie zostało zrealizowanych.
    Jednocześnie, na co warto zwrócić uwagę, materiały te dotyczą przede
    wszystkim sfery informacji z zakresu działalności wojskowej [obrony i
    bezpieczeństwa państwa], a w tym obszarze nawet strona polska nie była
    skłonna do przekazywania stronie rosyjskiej wnioskowanych przez nią
    informacji.

    8. Czy badania w czasie i po sekcjach zwłok, a także badania
    szczątków samolotu były na tyle szczegółowe, żeby potwierdzić bądź
    wykluczyć eksplozje na pokładzie samolotu?

    Przeprowadzone przez członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych
    Lotnictwa Państwowego badania, zarówno na miejscu zdarzenia jak i
    podczas analiz zapisów rejestratorów lotu i rejestratorów rozmów nie
    potwierdziły hipotezy o eksplozji materiałów wybuchowych.

    Eksplozjom materiałów wybuchowych zawsze towarzyszy gwałtowny wzrost
    temperatury, ciśnienia i odgłos wybuchu. Zarówno na skrzydle, które
    odpadło, a na którym są ślady zderzenia z brzozą, jak również na
    elementach kadłuba nie stwierdzono nadtopień spowodowanych wysoką
    temperaturą. W samolocie rejestrowane jest co pół sekundy tzw. ciśnienie
    różnicowe – czyli ile różni się ciśnienie wewnątrz kabiny, od ciśnienia
    na zewnątrz samolotu. Jeżeli nastąpiłby wybuch, w zapisie
    zarejestrowałby się jego efekt, czyli wzrost ciśnienia.

    Rejestrator parametrów lotu nie zarejestrował choćby najmniejszego
    wzrostu ciśnienia. Dalej idąc, odgłos wybuchu zostałby zarejestrowany na
    rejestratorze głosu przez mikrofony, które znajdowały się w kokpicie i w
    sposób ciągły rejestrowały dźwięki w kabinie. Opierając się na
    odsłuchach przeprowadzonych przez KBWLLP, ABW, CLK,a także odsłuchu
    [wykonanym już po zakończeniu prac Komisji] przez Instytut Ekspertyz
    Sądowych z całą pewnością można stwierdzić, że nic takiego nie
    wystąpiło. Dodatkowo żaden ze świadków, którzy znajdowali się na
    lotnisku, nie wspomina nic o huku, jaki towarzyszyłby wybuchowi. Pilot
    Jak-a, pan Artur Wosztyl oraz stewardesa pani Aneta Żulińska-Pondo
    [publiczne wypowiedzi dla mediów obojga świadków], słyszeli odgłos
    zwiększającej się pracy silników samolotu, a po chwili – głuchy trzask
    łamanej czy gniecionej blachy i ciszę.

    Jeżeli z odległości w której się znajdowali słyszeli odgłos
    zwiększającej się pracy silników, tym bardziej słyszeliby eksplozję.
    Sugerowany przez niektóre osoby rzekomy wybuch w centropłacie
    spowodowałby z całą pewnością eksplozję około 11 ton paliwa i
    gigantyczny pożar. Nic takiego nie miało miejsca. Pytanie o wyniki
    sekcji zwłok należy zadać właściwej Prokuraturze Wojskowej. Komisje
    prowadzące badania zdarzeń lotniczych w celach profilaktycznych nie
    przeprowadzają samodzielnie takich badań, a jedynie korzystają z wyników
    ekspertyz sporządzonych przez kompetentne ośrodki. Udostępnione
    materiały z takich ekspertyz nie dawały podstaw do postawienia tezy o
    zaistnieniu eksplozji materiałów wybuchowych.

    9. W jakim stopniu oceniają Państwo komitet MAK jako
    instytucję niezależną, międzynarodową, wiarygodną i taką, w której
    działaniu ws. katastrofy smoleńskiej nie zachodził konflikt interesów?

    Międzypaństwowy Komitet Lotniczy jest uznaną oficjalnie przez ICAO
    organizacją, której powierzono miedzy innymi badanie wypadków cywilnych
    statków powietrznych na terenie Federacji Rosyjskiej. W tym zakresie też
    podlega audytom ICAO. Pytanie o niezależność i wiarygodność tej
    instytucji należałoby więc zadać ICAO. Należy tutaj przypomnieć fakt, że
    strona polska przekazała 150 stron uwag i zastrzeżeń do projektu
    raportu przygotowanego przez stronę rosyjską (MAK). Uwagi te zostały
    opracowane przez członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa
    Państwowego. Lektura tych uwag z pewnością wskazuje na duże zastrzeżenia
    co do ustaleń poczynionych przez komisję MAK.

    Uwagi te zostały zakończone następującym wnioskiem: „W związku z
    powyższym strona polska wnosi o ponowne sformułowanie przyczyn i
    okoliczności wypadku samolotu Tu-154M oraz zaleceń profilaktycznych, po
    uwzględnieniu wszystkich czynników mających wpływ na zaistnienie
    wypadku, w tym opisanych w niniejszym dokumencie.” Należy ubolewać, ze
    strona rosyjska nie podjęła dialogu z polskimi specjalistami i
    zdecydowała o zakończeniu badania bez uwzględnienia uwag strony
    polskiej,zamieszczając je jedynie jako załącznik do swojego raportu,
    zgodnie z punktem 6.3 zdanie drugie Załącznika 13 do Konwencji
    Chicagowskiej.

     

    10. Czy istnieją inne instytucje/ośrodki, które uznają
    Państwo za kompetentne, wiarygodne w badaniu katastrof lotniczych, w
    szczególności mając na uwadze to, że nasz kraj jest członkiem NATO oraz
    UE?

    Zgodnie z przyjętymi w lotnictwie cywilnym zasadami, państwo na
    którego terytorium zaistniał wypadek lotniczy jest zobowiązane wdrożyć
    tzw. badanie techniczne. Badanie to jest prowadzone wyłącznie w celach
    profilaktycznych, to znaczy w celu wypracowania zaleceń dotyczących
    bezpieczeństwa, czyli inaczej mówiąc, by określić co zrobić, co zmienić w
    dotychczas stosowanych procedurach, czy sposobie szkolenia, żeby w
    przyszłości nie dochodziło do zdarzeń o takich katastrofalnych skutkach.
    Czymś zupełnie innym jest natomiast prowadzenie śledztwa przez
    Prokuraturę w celu stwierdzenia czy doszło do popełnienia przestępstwa,
    kto dopuścił się czynu zabronionego i czy ponosi za to winę, aby osoby
    odpowiedzialne za zaistnienie wypadku pociągnąć do odpowiedzialności
    karnej.

    Badanie prokuratury i komisji jest prowadzone odrębnie i niezależnie.
    Każdy kraj będący sygnatariuszem Konwencji o Międzynarodowym Lotnictwie
    Cywilnym posiada [lub powinien posiadać] niezależny organ do badania
    wypadków lotniczych. W kwietniu 2010 roku w Polsce istniała tylko jedna
    stała państwowa komisja w lotnictwie cywilnym, natomiast w lotnictwie
    państwowym była ona powoływana ad hoc, to znaczy do zbadania każdego
    zdarzenia oddzielnie. Jednocześnie co należy podkreślić poszczególne
    komisje państw Stron Konwencji Chicagowskiej są organami niezależnych i
    suwerennych państw.

    Państwa Strony Konwencji są zobowiązane do zgłoszenia w jakim
    zakresie nie stosują się do przyjętych w załącznikach do Konwencji
    ustalonych norm i zasad postępowania. Każda z komisji cywilnych jest
    poddawana cyklicznie audytowi ICAO w zakresie stosowania się do norm
    zalecanych Załącznikiem nr 13. W obszarze Europy nie został powołany
    przez państwa Strony Konwencji wspólny organ o charakterze
    międzynarodowym, któremu powierzałoby się badanie wypadków lotniczych w
    celach profilaktycznych, lub który poddawałby weryfikacji wyniki i
    ustalenia badań przeprowadzonych przez poszczególne komisje.

    System badań został tak ustanowiony, aby zapewnić prawo do
    uczestnictwa w badaniu prowadzonym przez państwo, na terenie którego
    doszło do wypadku przedstawicielom innych zainteresowanych państw. Tą
    formą jest zagwarantowanie udziału w badaniu akredytowanego
    przedstawiciela oraz jego doradców. Ponadto zagwarantowano prawo do
    zapoznania się z projektem raportu i przedłożenia uwag co do jego
    treści. Prawo to przysługuje państwom, które między innymi, wprowadziły
    do badania swojego przedstawiciela, czyli osobę potocznie przez nas
    nazywaną akredytowanym lub udzielały pomocy technicznej przy badaniu.
    Jak już wspomniano wszystkie prawa i zasady takiej współpracy, na które
    zgodziły się państwa będące Stronami Konwencji, zostały zamieszczone w
    Załączniku 13 [zwanym też Aneksem 13]. Niepisaną zasadą jest wzajemne
    niepodważanie kompetencji przez organy prowadzące badanie w celach
    profilaktycznych.

    Sposobem wnoszenia pewnego rodzaju sprzeciwu co do ustaleń zawartych w
    raporcie końcowym jest przedstawianie uwag do projektu tego raportu.
    Uwagi te są uwagami merytorycznymi i wyważonymi. Niektóre komisje
    korzystają z tych uwag i wprowadzają odpowiednie korekty. Natomiast
    każdy organ prowadzący badanie może zdecydować o nieuwzględnianiu uwag,
    lecz wówczas, na wyraźny wniosek strony przedstawiającej uwagi,
    zobowiązany jest do załączenia tych nieuwzględnionych uwag do raportu
    końcowego. Badanie wypadków w lotnictwie wojskowym państw NATO jest
    opisane normą STANAG, wskazującą m.in. procedury i zakres badań wypadków
    samolotów wojskowych sojuszu, które zaistniały na terenie innego
    państwa należącego do NATO.

    Jeśli chodzi o ocenę kompetencji tych organów, pytanie należy
    skierować do Ministerstwa Obrony Narodowej.Doświadczenie polskich
    badaczy wypadków lotniczych wskazuje, że w obszarze zarówno cywilnym jak
    i wojskowym, co do zasady, organy, którym powierzano zadania
    przeprowadzenia badań zdarzeń lotniczych o wymiarze międzynarodowym, to
    znaczy zaistniałych na terytorium objętych ich działaniem z udziałem
    obcych statków powietrznych, starają się prowadzić takie badanie
    rzetelnie, wykorzystując wszystkie posiadane środki i możliwości, mając
    pełną świadomość, iż międzynarodowa społeczność badaczy wypadków
    lotniczych przygląda się tej pracy i wnioskom, które formułują.

    Na spotkaniach przedstawicieli organów prowadzących badania w
    lotnictwie cywilnym poszczególnych państw, niejednokrotnie omawiane są
    problemy z jakimi badacze spotykają się podczas prowadzonych czynności.
    Przedstawiane są wyniki badań i dyskutowane zalecenia profilaktyczne. W
    ramach prowadzonej współpracy komisje mogą w drodze porozumień
    przekazywać badanie wypadku, lub korzystać z pomocy innych organów
    badających. Jednakże system ten jest wprowadzony w lotnictwie cywilnym, a
    nie państwowym. Tym samym nie można powołując się na rozwiązania
    przyjęte w obszarze lotnictwa cywilnego żądać zastosowania takich
    rozwiązań w lotnictwie państwowym [wojskowym].

    W ramach działalności Unii Europejskiej państwa członkowskie powołały
    do życia Europejską Sieć Organów ds. Badania Zdarzeń Lotniczych.
    Zgodnie z art. 7 ust. 2 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady
    (UE) Nr 996/2010 z dnia 20 października 2010 r. w sprawie badania
    wypadków i incydentów w lotnictwie cywilnym oraz zapobiegania im oraz
    uchylające dyrektywę 904/56/WE: „Sieć ma na celu dalszą poprawę jakości
    badań prowadzonych przez właściwe organy ds. badania zdarzeń lotniczych
    oraz wzmocnienie ich niezależności.

    W szczególności wspiera ona wysokie standardy metod badawczych oraz
    szkolenia inspektorów.” Europejskiej Sieci Organów ds. Badania Zdarzeń
    Lotniczych nie powierzono prawa do przeprowadzania badań czy weryfikacji
    ustaleń poczynionych przez organa ds. badania zdarzeń lotniczych
    poszczególnych państw członkowskich. W art. 7 ust. 3 ww. rozporządzenia
    wskazano, iż Sieć może: „[…] koordynować i organizować, w stosownych
    przypadkach, wzajemnych ocen, odnośnych działań szkoleniowych oraz
    programów szkoleń i podnoszenia kwalifikacji inspektorów; […]”. Należy
    tu wskazać, że nie upoważniono Sieci do przeprowadzania ocen, ale
    jedynie do koordynacji i organizacji „wzajemnych ocen”, i należy tu
    rozumieć sytuację, w której dokonuje się audytów organizacji, którym
    mogą poddać się dobrowolnie poszczególne organy ds. badania zdarzeń
    lotniczych, w zakresie, który wcześniej zostanie uzgodniony i przez nie
    zaakceptowany.

    Ponownie tutaj należy podkreślić, że zakres kompetencji przyznanych
    Sieci dotyczy wyłącznie lotnictwa cywilnego. W odniesieniu natomiast do
    struktur NATO, zasady prowadzenia badań zdarzeń lotniczych i współpracy w
    tym zakresie zostały określone w tzw. STANAG-u (3531), które zostały
    wprowadzone w formie Normy Obronnej (05-A001:2010) decyzją Ministra
    Obrony Narodowej Nr 169 z dnia 10 maja 2010 r. w sprawie zatwierdzenia i
    wprowadzenia dokumentów normalizacyjnych dotyczących obronności i
    bezpieczeństwa państwa. Na koniec należy jeszcze wskazać, że Federacja
    Rosyjska nie jest członkiem Unii Europejskiej oraz nie należy do
    struktur NATO, z którymi to strukturami wojskowymi pozostaje jedynie w
    relacjach partnerskich.

    Opracował: Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści
    informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy
    lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem 16 maja 2013 roku.

     

    Odpowiedzi jakie udzielili na te same pytania pana Grzegorza
    Januszki eksperci parlamentarnego zespołu smoleńskiego można przeczytać tutaj.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    248. nagła konferencja - nic nie wnosząca

    Lasek nie znalazł dowodów bo nie badał wraku, i dlatego wydaje mu się że coś obala.Wraku nie ma, czarnych skrzynek nie ma, brzoza pocieta na plasterki w Moskwie.

    Zespół Laska: to nie drzewa były za wysokie, to samolot leciał za nisko<br />

    Zespół Laska: to nie drzewa były za wysokie, to samolot leciał za nisko

    - Kilometr przed progiem pasa samolot znajdował się
    momentami poniżej poziomu lotniska (...) nie mieści się to w żadnych...
    czytaj dalej »

    Lasek podkreślił, że celem zespołu nie jest obrona raportu komisji
    Millera, ponieważ "broni się on sam". - Nie ma wątpliwości co do
    przyczyn katastrofy i zaproponowanej profilaktyki - powiedział.
    Wyjaśnił, że po zakończeniu pracy komisji Millera pojawiło się dużo
    "teorii alternatywnych", niepodpartych albo niewystarczająco
    udokumentowanych materiałem dowodowym. - Rolą zespołu jest również
    odniesienie się do nich i ich analiza - powiedział. Jak przypomniał, katastrofę badała komisja złożona z 34 specjalistów z
    szerokiego zakresu wiedzy lotniczej. - Po 15 miesiącach pracy, 29 lipca
    2011 roku zakończyła pracę publikując raport końcowy wraz z załącznikami
    i serią dokumentów - mówił Lasek. Podkreślił, że przyczyną katastrofy
    było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania przy nadmiernej
    prędkości opadania, w warunkach uniemożliwiających wzrokowy kontakt z
    ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    249. materiał musiał byc przekazany PAP

    bo ledwie się skończyła konferencja, już opublikowane

    http://www.polskatimes.pl/artykul/899702,maciej-lasek-obala-teorie-smole...

    Brak tylko pytań dziennikarzy i mętnych odpowiedzi Laska. Najlepsza odpowiedź to skierowanie do MAC DO GENERAŁ ANDODINY.

    Lasek nie ma żadnych dowodów - wrak, czarne skrzynki i pocieta brzoza w Rosji.

    Zespół Laska znów kluczy ws. badań i sensacyjnie przyznaje: to MAK przeniósł statecznik. „By znajdował się trochę bliżej”

    "Przesunięcie statecznika w przypadku takk ogromnego materiału
    dowodnego nie miało na nic wpływu. (…) Nie umiem odpowiedzieć na
    pytanie, czemu miało służyć – prawdopodobnie chodziło o zmniejszenie
    terenu, na jakim miała pracować komisja."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    250. Konferencja zespołu Laska

    Konferencja zespołu Laska

    W Warszawie odbyła się pierwsza konferencja prasowa zespołu przy
    KPRM po kierownictwem Macieja Laska. Na początku spotkania podkreślał
    on, że celem zespołu, jest odniesienie się do teorii alternatywnych,
    które pojawiły się już po zakończeniu pracy komisji Millera badającej
    przyczyny katastrofy.

    Akcentował, że  autorzy teorii o wybuchu w Smoleńsku nie są w stanie
    przesądzić, ile było rzekomych wybuchów, w którym miejscu nastąpiły i
    jak wyglądała destrukcja samolotu.

    - Niech Pan dr Lasek zaprezentuje te badania, które wykluczają taka
    wersję. On oczekuje od ekspertów tej wiedzy, która on powinien mieć.
    Eksperci zespołu parlamentarnego nie byli na miejscu zdarzenia, nie
    mieli dostępu do wraku samolotu natomiast badania które przeprowadzili
    wskazują na to, że na pokładzie samolotu miały miejsce wybuchy. Jeżeli
    Pan Lasek twierdzi inaczej niech pokaże badania, które przeczą tym
    tezom, a nie opowiada takich bzdur
    – powiedział poseł Stanisław Piotrowicz, członek parlamentarnego zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy smoleńskiej.

    Maciej Lasek zarzucił też że jego zespół zgłosił się do
    parlamentarnego zespołu o wskazanie analiz, na podstawie których
    prezentowane są teorie zawarte w jego raporcie, ale ich nie otrzymał.

    - Przecież Pan Lasek był zaproszony po to, żeby móc bezpośrednio
    rozmawiać z ekspertami zespołu parlamentarnego, wtedy kiedy oni to
    prezentowali. W związku z tym twierdzenia Pana Laska są bardzo pokrętne.
    Zaprzecza, żąda, a nigdy nie chce się spotkać z ekspertami. Ci
    natomiast czynią wszystko publicznie, prezentują swoje przemyślenia,
    wyniki badań.  Pan Lasek natomiast zaprzecza, mówi że by się spotkał,
    ale żeby nikt o tym nie wiedział.  Żeby nie było przy tym dziennikarzy, a
    jeżeli to tacy, których on dopuści
    – dodał poseł Stanisław Piotrowicz.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    251. Komisja Laska powiela

    Komisja Laska powiela rosyjską propagandę

    Szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego Antoni Macierewicz
    uważa, że wystąpienie Macieja Laska jest pełne kłamstw

    Jego zdaniem, członkowie zespołu skupili się wyłącznie na winie polskich pilotów, powtarzając tezy rosyjskiej propagandy.

    – To, z czym się zapoznaliśmy, było pełne po prostu nieprawd, po
    prostu kłamstw takich, które mogą osłupić normalnego człowieka
    niemającego dostępu do źródeł – powiedział poseł Macierewicz na
    dzisiejszej konferencji w Sejmie, odnosząc się do konferencji członków zespołu przy KPRM pod kierownictwem Macieja Laska.

    Członkowie utworzonego w kwietniu zespołu do spraw wyjaśniania opinii
    publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej podczas
    pierwszej konferencji prasowej odnieśli się do teorii alternatywnych na
    temat katastrofy, które pojawiły się już po opublikowaniu raportu
    komisji Millera. Ich zdaniem, raport komisji Millera w sprawie
    katastrofy smoleńskiej broni się sam.

    Macierewicz podkreślił, że chciał przedstawić kilka uwag w związku z
    prezentacją punktu widzenia „grupy osób skupionych wokół pana Donalda
    Tuska i prezentowanych (...) jako jego eksperci zatrudnieni specjalnie
    po to, żeby bronić tez, pod którymi się podpisał pan Donald Tusk”.

    – Łatwo zauważyć, że pan Lasek i jego eksperci skupili się wyłącznie
    na winie polskich pilotów i generała (Andrzeja) Błasika. Muszę
    powiedzieć, że w tak czystej postaci atak na polskich pilotów i generała
    Błasika nie zdarzał się już dawno – w istocie od pierwszego dnia tej
    tragedii, tej katastrofy, kiedy z taką samą siłą rosyjska propaganda
    zaatakowała polskich pilotów – ocenił Macierewicz.

    Jego zdaniem, należy zwrócić uwagę na to, „w jakiej sytuacji politycznej się to dzieje”.

    – Mamy do czynienia z sytuacją, w której miesiąc temu przedstawiciel
    komitetu śledczego Federacji Rosyjskiej zapowiedział proces polskich
    pilotów. Zapowiedział, że prokuratura rosyjska może postawić przed sądem
    polskich pilotów. I w tej sytuacji występuje rzecznik techniczny – bo
    tak chyba trzeba go nazywać – pana premiera Donalda Tuska i przedstawia
    skrajną rosyjską wersję tej tragedii – stwierdził.

    Jak zaznaczył, „w całym opisie tej tragedii” ze strony Laska nie było
    ani słowa o odpowiedzialności Rosjan i „systematycznym wprowadzaniu w
    błąd polskich pilotów”. – Żadnego z tych punktów nie było w dzisiejszym
    przedstawieniu przyczyn tragedii smoleńskiej – podkreślił Macierewicz.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    252. propagandzistka z TVP na pomoc Laskowi - agresywny atak

    Jak powiedział w wywiadzie dla TVP groźby dostaje od czasu, gdy zaczął badać sprawę katastrofy smoleńskiej. Prof. Wiesław Binienda, (tytuł profesorski uzyskał w roku 2000, wcześniej był profesorskim asystentem i adiunktem) który mieszka w USA, gdzie jest dziekanem Wydziału Inżynierii Cywilnej na prestiżowym University of Akron w Akron w stanie Ohio, poinformował o sprawie FBI i amerykańską policję.Służby USA potraktowały sprawę bardzo poważnie i obiecały, że znajdą sprawców gróźb.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    253. prof. Binienda w TV TRWAM

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    254. Prof. Staniszkis o

    Prof.
    Staniszkis o "prowokacji" Laska: "Ten małostkowy i anty-polski akt to
    wyraz cynizmu do którego, pod rządami Tuska, powinniśmy się już
    przyzwyczaić"

    Powrót pana Laska do twierdzeń dawno obalonych przez
    prokuraturę oraz brak jakichkolwiek stwierdzeń o skandalicznym
    działaniu wieży (choćby o prowadzeniu całego lotu "telefonicznie" przez
    tajemniczego osobnika z Moskwy) miał na celu - moim zdaniem -
    wywołanie gwałtownej emocjonalnej reakcji Kaczyńskiego. I w ten sposób
    obniżenie rosnących notowań PiS-u

    - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla wp.pl, komentując konferencję prasową Macieja Laska.

    Ten małostkowy i anty-polski akt (w kontekście szykowanego w
    Moskwie, pośmiertnego procesu polskich pilotów) to wyraz cynizmu do
    którego, pod rządami Tuska, powinniśmy się już przyzwyczaić. Ale ja
    wciąż nie mogę!


    Lasek kombinuje

    Rozmowa z mjr. Andrzejem Rozwadowskim*, doświadczonym pilotem lotnictwa transportowego

    Zespół Laska przyznał, że ludzie MAK przenieśli statecznik o 50 metrów. Rozumie Pan takie postępowanie?

    – Takich rzeczy nie wolno robić. Nie po to zabezpiecza się miejsce
    wypadku, by potem przenosić elementy samolotu. Każda część ma leżeć na
    swoim miejscu i ma być udokumentowana.

    Podobno materiał dowodowy jest tak duży, że taki szczegół nic nie zmienia.

    – To niedorzeczność. W badaniu katastrof lotniczych pod uwagę bierze
    się wszystkie elementy składające się na cały obraz wypadku.

    A może uznano, że 50 metrów przy prędkości 270 km/h nie miało większego znaczenia?

    – Mówimy o czasie rzędu 0,7 sekundy. A to dużo, jeśli chodzi o wyjaśnianie przyczyn katastrofy.

    Znów usłyszeliśmy, że zejście poniżej 100 metrów to „wynik błędu lub
    innych działań”. Mamy tyle dowodów, by uznać, jak komisja Millera, że
    był to błąd załogi?

    – Zawsze można zejść do wysokości decyzji. Jeżeli warunki nie
    pozwalają na lądowanie, możemy odejść na drugi krąg lub odlecieć na
    lotnisko zapasowe. Z korespondencji załogi wynika, że właśnie tego się
    trzymała.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    255. Śmiłowicz walczy z Kublikową o kierownictwo cyrku Laska



    Ślady Błasika w kokpicie

    Wbrew obiegowej opinii ekspertyza krakowskiego Instytutu Sehna
    nie tylko nie wyklucza obecności generała Błasika w kabinie Tu-154M, ale
    wręcz potwierdza. Ale Błasik mógł mieć prawo tam być.

    Podtrzymuję, że zdaniem komisji w ostatniej fazie lotu, w kabinie
    znajdował się wyższy oficer w randze generała, co zresztą potwierdził
    Instytut Ekspertyz Sądowych swoimi analizami – mówił podczas wtorkowej
    konferencji prasowej Maciej Lasek, szef zespołu mającego popularyzować
    oficjalne ustalenia w sprawie katastrofy smoleńskiej.

    http://www.wprost.pl/ar/401313/Slady-Blasika-w-kokpicie/l/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    257. "Subiektywne" i

    "Subiektywne" i "nieprzydatne" opinie członków komisji Millera. Prokuratura dyskredytuje ich fonoskopijne ustalenia

    Dowód z przesłuchania osoby [Laska – przyp. red.] (...), która w
    wyniku przeprowadzonych czynności wysnuła inne wnioski niż opiniujący w
    niniejszym postępowaniu biegli (...)– nie byłby przydatny dla
    poczynienia ustaleń co do tego, czy na dowodowym nagraniu zarejestrowane
    są wypowiedzi gen. Andrzeja Błasika.

    Pod
    koniec czerwca wyniki próbek z Tu-154M. Zdaniem Wojskowej Prokuratury
    Okręgowej daleki termin to wina „przyjętej przez biegłych metodologii
    badania”

    Czas badania jednej próbki wynosi, zdaniem biegłych, od kilku do
    kilkudziesięciu godzin. Dlatego też przyjęty przez biegłych termin
    sześciu miesięcy, jako pozwalający na wykonanie badań 250 próbek, jest w
    pełni uzasadniony i realny.

    Mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik części rodzin ofiar stwierdził,
    że nie należy poganiać prokuratury, jednak czas ma tu bardzo duże
    znaczenie. Pojawiają się nowe informacje, a każdy dzień zwłoki działa na
    niekorzyść rodzin. Mecenas bardzo poważnie bierze pod uwagę wersję, że
    wynik potwierdzi obecność materiałów wybuchowych, na szczątkach Tu-154M.

    - Cały czas będziemy pozostawieni w zawieszeniu bez
    jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co się wydarzyło na pokładzie
    samolotu. Wynik np. potwierdzi obecność materiałów wybuchowych, bo ja
    bardzo poważnie biorę pod uwagę taką wersję. Natomiast prokuratorzy
    zasłaniają się tym, że nie jest to jeszcze kompleksowa opinia końcowa. W
    związku z tym, wynik jednostkowego badania nie może przesądzać o
    takiej, czy innej treści całej opinii –
    powiedział mec. Bartosz Kownacki.

    Sprawa badania tych próbek stała się głośna, gdy w końcu października
    zeszłego roku “Rzeczpospolita” napisała, że śledczy jesienią 2012 r. na
    wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura
    wojskowa wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze
    używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest
    równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. Na początku marca NPW
    informowała, że na obecnym etapie badań próbek biegli nie stwierdzili
    śladów materiałów wybuchowych.

    Obecność hemoglobiny tlenkowęglowej we krwi ofiar katastrofy smoleńskiej była nieznaczna. Nie dowodzi eksplozji

    Naczelna Prokuratura Wojskowa dementuje rewelacje tygodnika "Sieci",
    że we krwi ofiar katastrofy wykryto "ponadnormatywną, dająca się
    wytłumaczyć tylko wybuchem, obecność tlenku węgla".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    258. Wydumane

    Wydumane samomianowanie

    Rozmowa z por. rez. Arturem Wosztylem, pilotem rozformowanego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego

    Według tygodnika „Wprost” gen. Andrzej Błasik, meldując na Okęciu
    prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu gotowość do lotu, mianował się
    członkiem załogi. Słyszał Pan o takiej procedurze?

    – To niedorzeczność. Przede wszystkim skład załogi wyznaczany jest
    rozkazem. Ponadto generał był jednym z pasażerów lotu do Smoleńska i
    towarzyszył prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu, zwierzchnikowi Sił
    Zbrojnych. To, że generał zameldował gotowość samolotu, może jedynie
    oznaczać to, że uzgodnił z dowódcą załogi, że jako dowódca Sił
    Powietrznych przywita prezydenta. I tyle. Takich przypadków nie
    brakowało w wojsku. Kiedy leciał ze mną jako drugi pilot np. dowódca
    pułku, to bywało, że prosił mnie jako dowódcę, że to on chce zameldować
    premierowi gotowość. Dla mnie nie było to żadną przeszkodą. Pamiętajmy,
    że lot z 10 kwietnia 2010 r. był szczególny i dla gen. Błasika, i dla
    prezydenta Kaczyńskiego. Dowódca Sił Powietrznych po zasięgnięciu wiedzy
    u załogi zameldował gotowość do lotu, ale to nie ma nic wspólnego z
    byciem członkiem załogi.

    TVN24
    wciąż promuje rosyjski dokument dotyczący sekcji zwłok śp. gen.
    Błasika. Jednocześnie informuje o protestach Ewy Błasik w tej sprawie

    Okazuje się, że o dobrą wolę i szacunek dla zmarłego generała
    Andrzeja Błasika najtrudniej zadbać w Polsce. Miejmy nadzieję, że TVN24
    również się zreflektuje.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    259. Lasek zarabia na wypłatę, odnalazł się

    Macierewicz o ostatnich tezach Laska: To jakieś konfabulacje. Eksperci Laska nigdy nie analizowali silnika Tu-154

    „Lasek nie dysponuje żadnym materiałem dowodowym, który by wskazywał, iż do wnętrza samolotu dostały się fragmenty drzew”.

    Maciej Lasek w TVP Info zaprezentował kolejne rewelacje dotyczące
    przebiegu katastrofy smoleńskiej. Stwierdził, że eksperci zespołu
    parlamentarnego źle zinterpretowali dane z rejestratora, a przyczyną
    wibracji w silnikach rządowego tupolewa tuż przed katastrofą były
    fragmenty gałęzi, które dostały się do nich po tym, jak tupolew zawadził
    o drzewa.

    Antoni Macierewicz w komentarzu dla Niezalezna.pl prostuje twierdzenia Laska:

    To jakieś konfabulacje. Pan Lasek nie dysponuje żadnym
    materiałem dowodowym, który by wskazywał, iż do wnętrza samolotu dostały
    się fragmenty drzew. Eksperci Laska nigdy zresztą nie analizowali
    silnika Tu-154.
    Nie ma żadnych przesłanek, które potwierdzałyby
    taką hipotezę. Co więcej - w momencie wzrostu wibracji w silniku
    samolot nie przelatywał nad żadnymi drzewami. To jest wyliczalne,
    ponieważ czas wzrostu wibracji jest dokładnie podany.

    Przewodniczący zespołu parlamentarnego odniósł się również do innego
    stwierdzenia Laska. Szef rządowej komisji stwierdził, że z danych
    zapisanych w rejestratorze ATM QAR wynika, że w ostatniej fazie lotu
    samolot wleciał w jar i znalazł się trzy metry poniżej progu pasa
    smoleńskiego lotniska. Taka wysokość sprawiłaby, że uderzenie o drzewa
    byłoby możliwe.

    Zdaniem Antoniego Macierewicza Lasek żadnych dowodów na potwierdzenie swoich słów nie ma.

    Maciej Lasek nie przedstawił żadnych dowodów, że samolot leciał tak nisko.
    Dane, którymi dysponujemy i których pan Lasek nigdy nie zakwestionował -
    z urządzeń TAWS (system ostrzegania przed zderzeniem z ziemią) i FMS
    (komputer pokładowy) - dowodzą, że samolot nigdy nie zszedł poniżej 20
    m. Na taką trajektorię wskazuje też podpisany przez Macieja Laska raport
    Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, który jest
    dołączony do materiałów opublikowanych przez KBWLLP we wrześniu 2011 r.
    Apeluję więc: niech Maciej Lasek pokaże „surowe” dane z
    wysokościomierza, tak jak my pokazujemy „surowe” dane z TAWS i FMS. I niech
    tylko nie posiłkuje się zdjęciami rosyjskiego fotoamatora Siergieja
    Amielina, które zostały dołączone do raportu Millera, bo jest przez to
    całkowicie niewiarygodny

    - kwituje Macierewicz.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    260. KUBLIKOWA ZARABIA NA PREMIĘ

    Rosjanie fałszowali zapisy polskich rejestratorów? Polska skazana na niepewność. NASZA RELACJA z zespołu smoleńskiego

    Rosyjscy eksperci badający zapis z czarnych skrzynek stwierdzili,
    że "nie stwierdzono wiarygodnych dowodów na ciągłość zapisu". Do
    rozwiania wątpliwości niezbędne są oryginały rejestratorów!

    Komisja Laska i trajektorie z mchu i paproci. TYLKO U NAS - Marek Dąbrowski o ekspertyzie ATM

    Czy eksperci doktora Laska zdają sobie sprawę z wewnętrznych
    sprzeczności obliczeniowych trajektorii ATM? A jeśli nie, to jak ją
    badali, i dlaczego w ogóle wypowiadają się na jej temat ludzie, według
    których osiemdziesięciotonowy samolot bez wektorowanego ciągu lata w
    podskokach?



    GAZETA WYBIÓRCZA

    Agnieszka Kublik



    Zespół Laska miażdży ekspertów Antoniego Macierewicza

    Zespół Macierewicza znów o manipulowaniu czarnymi skrzynkami
    tupolewa. Tym razem powołuje się na biegłych... rosyjskiej Federalnej
    Służby Bezpieczeństwa. Poseł PiS chce na podstawie rosyjskiej analizy
    zawiadomić prokuraturę o możliwości sfałszowania kopii nagrań z czarnych
    skrzynek Tu-154.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    261. Wiele wskazuje na to, że dr

    Wiele wskazuje na to, że dr Maciej Lasek złamał prawo, wykorzystując i ujawniając materiały dotyczące przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej – podaje "Gazeta Polska codziennie". Jak wyjaśnia dziennik, chodzi o to, że upublicznił informacje, które ze względu na klauzulę tajności nie znalazły się nawet w raporcie końcowym z prac tzw. komisji Millera i pochodzą m.in. z niejawnych akt prowadzonego obecnie śledztwa. Sprawie przyjrzy się prokuratura.
    Według "GPC", Lasek podczas konferencji swojego zespołu 13 maja 2013 roku bez zgody śledczych ujawnił informacje pochodzące z prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie postępowania.

    Chodzi o treść ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych, którą otrzymał od Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak ustalili dziennikarze gazety, pochodzi ona z akt śledztwa o sygnaturze Po. Śl. 54/10. Na pytanie, czy właściwy prokurator wydał zgodę na jej upublicznienie, Maciej Lasek odmówił odpowiedzi.

    http://wiadomosci.onet.pl/temat/katastrofa-smolenska/maciej-lasek-zlamal...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    262. Zepchnięte jak śmieci do

    Zepchnięte
    jak śmieci do betonowych hangarów. Tak Rosjanie traktowali szczątki
    tupolewa, gdy powstawały raporty MAK i komisji Millera

    "W ten sposób przechowywane były szczątki co najmniej jednej
    czwartej samolotu, a to oznacza, że podczas prac nad raportami komisje
    Anodiny i Millera nie badały tych części.”

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    263. TAWS-y oskarżają MAK i KBWL LP

    RMF24.pl ujawnił dzisiaj szokujące zdjęcia szczątków tupolewa zrzucone
    na kupę wraz ze smoleńskim błotem na betonową posadzkę jednego z
    hangarów znajdujących się na lotnisku wojskowym w Smoleńsku. Szczątki te
    stanowią co najmniej 25 proc. całego TU-154M-101.
     
    Na zdjęciach zamieszonych na rmf24.pl widać fragmenty poszycia, kable,
    elementy hydrauliki: rury, zawory, ect. Wszystko to jest przemieszane z
    ziemią z miejsca katastrofy.

    Te szczątki nie miały żadnego znaczenia dla pracy komisji Millera
    - mówił reporterom RMF FM szef Państwowej Komisji Badania Wypadków
    Lotniczych dr Maciej Lasek. Części tych nie zbadano przed wydaniem
    raportu o przyczynach katastrofy, bo - jak przekonywał dr Lasek - te ekspertyzy nie wniosłyby do sprawy nic nowego (sic!!!). Według niego, eksperci i bez tych ustaleń byli w stanie z całą pewnością potwierdzić, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku.

    I pomyśleć, że ten człowiek był głównym
    współautorem raportu państwowej komisji badającej przyczyny katastrofy
    rządowego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia 2010
    roku, grzebiąc w swoich szczątkach urzędującego prezydenta, naczelne
    dowództwo armii polskiej, wielu posłów i senatorów oraz wysokiej rangą
    urzędników państwowych. 

    Dla tego pana wszystko było jasne po
    odczytaniu zapisów czarnych skrzynek oraz polskiego rejestratora
    szybkiego dostępu QAR firmy ATM. To, że te czarne skrzynki były przez
    kilkadziesiąt godzin pod „troskliwą opieką” pani Tatiany Anodiny –
    szefowej MAK nie robiły i nadal nie robią na tym jegomościu
    jakiejkolwiek wrażenia.

    Pana Laska nie interesowało, co było
    przyczyną zejścia tupolewa na wysokość kilku, kilkunastu metrów. Pana
    Laska nie interesowało, dlaczego tupolew od dalszej naprowadzającej
    znajdującej się 6,3 km od progu pasa lotniska Siewiernyj aż do wysokości
    20 metrów miał prędkość pionową rzędu 7…8m/sek.

    Według jasnowidza dr Laska polscy,
    kiepsko wyszkoleni piloci przez kilka sekund zastanawiali się, dlaczego
    nie zadziałał przycisk UCHOD, którego zadaniem było jednoczesne
    wyłączenie wszystkich kanałów autopilota.

    Tupolew znajdował się na wysokości 60
    metrów, mając prędkość pionową prawie 8m/sek (TAWS#37),  a piloci
    językiem - chyba migowym - dzielili się uwagami dlaczego w tej ruskiej
    maszynie nie można było wyłączyć autopilota nieszczęsnym przyciskiem
    znajdującym się na ich wolantach.

    Dla tego pana wszystko było jasne kilka dni po katastrofie, jako że „jak walnęło, to się urwało”,
    a skoro ruski fotoamator Siergiej Amielin 3 dni po katastrofie
    zamieścił zdjęcie sprawcy całego nieszczęścia, to sprawa była jeszcze
    bardziej oczywista.

    http://tornado.salon24.pl/515097,taws-y-oskarzaja-mak-i-kbwl-lp

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    264. W dniu dzisiejszym o godz.

    W dniu
    dzisiejszym o godz. 14:00 rozpoczęło się posiedzenie Parlamentarnego
    Zespołu ds. Zbadania Przyczyny Katastrofy TU-154 z osobistym udziałem
    prof. W. Biniendy oraz prof. K. Nowaczyka. 

    Transmisję z posiedzenia można obejrzeć na stronie transmisji sejmowych.

    O najnowszych informacjach dotyczących prac Zespołu można przeczytać na nowej stronie: http://www.smolenskzespol.sejm.gov.pl Dostępny jest już na niej nowy raport z prac Zespołu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    265. Lasek podstawia łapę do kucia....

    Płk Jerzy Artymiak odparł, iż wątek wybuchu jest badany od początku śledztwa i w tej materii nie zmieniło się nic do dziś. To ważne oświadczenie, które zamyka usta tym wszystkim publicystom i politykom, którzy twierdzą - za sugestiami m.in. prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta - że wątek zamachu został już dawno przez śledczych wykluczony.

    Prokuratorzy nie odnieśli się jednak do drugiej części pytania, w którym brat śp. Stefana Melaka przypomniał, iż tuż po katastrofie (dokładnie w nocy z 10 na 11 kwietnia) obecny w Smoleńsku płk Ireneusz Szeląg podpisał polsko-rosyjski dokument, zgodnie z którym śledczy obu państw zobowiązali się badać hipotezy dotyczące złego stanu technicznego tupolewa, złych warunków pogodowych oraz ewentualnego „niewłaściwego działania załogi samolotu i pracowników naziemnych lotniska”. Z dokumentu, opisywanego wielokrotnie przez media, wynika, że strona polska przyjęła stwierdzenie Rosjan bez jakichkolwiek uwag, nie stanowiąc, że należy zbadać również hipotezę o zamachu.
    http://wpolityce.pl/wydarzenia/56778-wykryto-obecnosc-m-in-nitrogliceryn...

    Lasek: Na początku lipca ruszy strona: faktysmolensk.gov.pl

    Według szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Macieja Laska ustalenia biegłych są zbieżne z ustaleniami badającej katastrofę komisji Jerzego Millera, ówczesnego szefa MSWiA. Jak podkreślił, przyczyną katastrofy nie był wybuch, lecz zejście samolotu poniżej bezpiecznej wysokości. Lasek podkreślił, że prokuratura za w pełni wiarygodny uznała materiał zapisany w polskiej czarnej skrzynce.

    Podał, że na początku lipca powinna ruszyć strona internetowa kierowanego przez niego zespołu przy kancelarii premiera, który ma wyjaśniać opinii publicznej przyczyny i okoliczności katastrofy smoleńskiej (faktysmolensk.gov.pl).
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14181943,Premier_o_wynik...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    266. dzień Laska w Walterowni


    Lasek: Ustalenia biegłych i komisji Millera są zbieżne

    Lasek: Ustalenia biegłych i komisji Millera są zbieżne

    - Zaprezentowane w czwartek przez prokuraturę ustalenia
    biegłych, którzy nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych
    na...
    czytaj dalej »



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    267. Prof. Wiesław Binienda i

    Prof. Wiesław Binienda i jego żona składają zeznania w prokuraturze. Zostali wezwani w charakterze świadków

    Wiesław i Maria Biniendowie dostali wezwanie w charakterze
    świadków i pojawili się w prokuraturze wojskowej o 11.30. Parze
    ekspertów towarzyszy pełnomocnik mec. Wojciech Gawkowski.

    Smoleńska brzoza w rękach prokuratorów. Biegli zbadają, czy to ona doprowadziła do utraty skrzydła przez tupolewa

    Do prokuratury został dostarczony materiał dowodowy, pobrany i
    zabezpieczony w trakcie oględzin dwóch fragmentów brzozy w dniach 18
    lutego – 7 marca 2013 r. w Smoleńsku.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    268. Maciej Lasek w znów w

    Maciej Lasek w znów w natarciu. Na celowniku - nieżyjąca załoga tupolewa. Zarzut: notoryczne łamanie procedur i złe nawyki

    "Gdyby tak były notorycznie łamane przepisy, to samoloty z tego
    pułku spadałyby jak ulęgałki z drzew. A przecież nie spadały" - mówi
    Jerzy Gruszczyński re. nacz. miesięcznika "Lotnictwo".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    269. 11:39 Komisja Laska:


    Komisja Laska: Zawiódł cały system nie tylko piloci

    Komisja Laska: Zawiódł cały system nie tylko piloci

    - Za bezpieczeństwo odpowiada cały system (...) Jeżeli
    dochodzi do wypadku lotniczego, tzn., że ten system zawiódł - mówił
    na...
    czytaj dalej »

    Dr
    Maciej Lasek zmienił zdanie? Ignorowanie sygnałów TAWS przez pilotów,
    co ogłosił w dramatycznym tonie w mediach, to jednak "część drobnych
    rzeczy"?

    "Z tego co pamiętam, to w żadnej jakiejś kontroli nie było wykazane, że tego typu odstępstwa są i są one tolerowane."



    Macierewicz: zespół Laska koncentruje się na oskarżaniu pilotów

    Macierewicz: zespół Laska koncentruje się na oskarżaniu pilotów

    Kierowany przez Macieja Laska zespół ds. wyjaśniania
    przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej koncentruje się na...
    czytaj dalej »


    Doktorze Lasek, DON’T SINK, DON’T SINK! Wyjątkowa bezczelność szefa rządowego zespołu

    Tylko u nas

    "Sprawa jest oczywiście o wiele bardziej skomplikowana, niż
    próbuje to przedstawić Lasek, który sam, jako czynny pilot, powinien
    mieć świadomość, że po prostu bezczelnie kłamie – chyba, że nigdy nie
    używał TAWS-a- ale, jeśli tak, to jakim prawem feruje wyroki w sprawach,
    o których nie ma pojęcia?"



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    270. Interpelacja Jacka Świata w

    Interpelacja Jacka Świata w sprawie podstawy prawnej działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego

    Analiza przywołanych wyżej aktów prawnych prowadzi do wniosku, że
    nie zostały spełnione przesłanki prowadzenia badania wypadku lotniczego
    statku powietrznego lotnictwa państwowego przez powołaną decyzją
    Ministra Komisję. (..)

    W związku z powyższym zwracam się do Pana Ministra z prośbą o odpowiedź na następujące pytania:

    1) Na jakiej podstawie prawnej działała Komisja Badania Wypadków
    Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która badała przyczyny katastrofy
    lotniczej pod Smoleńskiem?

    2) Czy zdaniem Pana Ministra udostępnienie wyników badań okoliczności
    i przyczyn katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem Zespołowi do spraw
    wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących
    przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r.
    pod Smoleńskiem w celu innym niż wskazany w ustawie odbyło się z
    naruszeniem prawa?

    3) Czy uzyskano zgodę właściwego sądu na udostępnienie wyników badań
    okoliczności i przyczyn katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem Zespołowi
    do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów
    dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10
    kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem?

    Z poważaniem

    Jacek Świat, poseł na Sejm RP

    Dlaczego pan nie odpowiada, panie Lasek?

    Fragment najnowszego wpisu mec. Janusza Wojciechowskiego opublikowany na blogAID

    Od 18 kwietnia doktor Lasek nie odpowiada na pytania senatorów PiS.

    Dwa i pół miesiąca temu, 18 kwietnia 2013 roku, grupa senatorów Prawa i Sprawiedliwości (Grzegorz Wojciechowski i inni) zgłosiła w Senacie oświadczenie zawierające 14 pytań do doktora Laska, rządowej alfy i omegi w sprawie katastrofy smoleńskiej. Jako urzędnik rządowy Lasek ma obowiązek odpowiedzieć na oświadczenie w ciągu 6 tygodni. Minęło już 10 tygodni, a Lasek zachowuje grobowe milczenie. Na ostatnim posiedzeniu senatorowie PiS wystąpili do premiera Tuska, żeby on odpowiedział na proste pytania senatorów.

    A swoją drogą, ciekawe, dlaczego pan milczy, panie Lasek?

    Przypominam pytania senatorów:

    1. Kto i kiedy z ramienia komisji rządowej Pana Ministra Millera badał brzozę, od której według raportu komisji rządowej miała się zacząć destrukcja samolotu? Proszę o podanie nazwisk ekspertów, czas oraz zakres prowadzonych badań.

    2. Kto i kiedy dokonywał pomiarów wymienionej wyżej brzozy? Proszę podać nazwiska ekspertów oraz czas, w którym pomiar ten został dokonany. Czym wg Pana Laska należy tłumaczyć różnicę pomiaru brzozy, która według wersji raportu Millera była złamana na wysokości 5 metrów, a według biegłych prokuratury została złamana na wysokości 6,66 metra.

    3. Czy Pan Maciej Lasek nie uważa, że błąd w pomiarze brzozy, która według oficjalnej wersji miała kluczowe znaczenie w katastrofie, dyskredytuje cały raport komisji Millera?

    4. Czy komisja rządowa przeprowadzała analizy naukowe możliwości oderwania fragmentu skrzydła samolotu po zderzeniu z brzozą, przy równoczesnym złamaniu tej brzozy? Jeśli tak – jacy eksperci przeprowadzali te analizy, proszę podać nazwiska ekspertów i wyniki ich badań.

    5. Czy komisja rządowa przeprowadzała analizy naukowe możliwości odwrócenia się samolotu „na plecy” po zderzeniu z brzozą i oderwaniu skrzydła? Jeśli tak – jacy eksperci przeprowadzali te analizy, proszę o podanie nazwisk ekspertów i wyników ich badań. (...)

    Cały wpis dostępny na blogAiD.

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/42989,dlaczego-pan-nie-odpowiada-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    271. Janusz Wojciechowski Maciej

    Maciej Lasek odpowiedział na pytania senatorów PiS. Czternaście obłudnych i pokrętnych odpowiedzi

    Odpowiedzi Laska potwierdzają najgorsze podejrzenia – badanie katastrofy smoleńskiej to była jedna wielka lipa!

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    272. Duński ekspert: Tu-154M

    Duński ekspert: Tu-154M musiał stracić dodatkowy fragment skrzydła

    Tu-154M musiał stracić dodatkowy fragment, a nie tylko końcówkę
    skrzydła - uważa ekspert zespołu parlamentarnego ds. katastrofy
    smoleńskiej Glenn Jorgensen z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego.
    Argumentował, że potwierdza to układ szczątków samolotu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    273. Dokleili kawałek nagrania. Rządowi eksperci sfałszowali zapisy c

    Dokleili kawałek nagrania. Rządowi eksperci sfałszowali zapisy czarnej skrzynki

    Raport komisji Millera został oparty na kopii rejestratora lotu, która powstała w Moskwie bez wiedzy Polaków. Rządowi eksperci nie chcą ujawnić, w jakich okolicznościach dostali od Rosjan tę kopię i dlaczego wkleili jej fragmenty do oryginalnych zapisów tzw. polskiej czarnej skrzynki - pisze w najnowszym numerze Gazeta Polska.

    Analiza przebiegu dwóch sekund lotu – kluczowych dla ustalenia przyczyn katastrofy (m.in. ze względu na TAWS 38, czyli ostatnie zdarzenie zapisane przez to urządzenie ostrzegające) – powstała na podstawie wybrakowanej kopii rejestratora parametrów lotu, którą sporządzono w Rosji w nieznanych okolicznościach. Ten bulwersujący fakt ujawnili współpracownicy smoleńskiego zespołu Antoniego Macierewicza: dr Kazimierz Nowaczyk i inż. Marek Dąbrowski (sprawą zajęli się też blogerzy, m.in. e2rdo).

    Na czym dokładnie polegała ta manipulacja i dlaczego można ją nazwać fałszerstwem? – Eksperci firmy ATM pracujący dla komisji Millera i prokuratury wojskowej uzupełnili zapis z rejestratora ATM-QAR (czyli z tzw. polskiej czarnej skrzynki zapisującej parametry lotu) dwusekundowym materiałem rosyjskim, który mógł zawierać błędy, a w dodatku pochodził z kopii wykonanej bez udziału strony polskiej – mówi „Gazecie Polskiej” Marek Dąbrowski.

    Taśmy z Kremla
    Sprawa jest prosta: jedyny oryginalny zapis czarnej skrzynki, jakim dysponowała strona polska po katastrofie smoleńskiej, to parametry lotu pochodzące z rejestratora ATM-QAR. Niestety, skrzynka ta skonstruowana jest tak, że nie zarejestrowała ostatniej 1,5 sekundy lotu. Pojawiła się więc konieczność uzupełnienia tego zapisu.

    Dwie pozostałe skrzynki zapisujące parametry lotu – rejestrator pokładowy MSRP-64M-6 i rejestrator KBN-1-1 – od początku znajdowały się jednak w rękach Rosjan. Dopiero 31 maja 2010 r., w obecności ministra Jerzego Millera i płk. Krzysztofa Parulskiego (ówczesnego szefa prokuratury wojskowej), Rosjanie sporządzili dla strony polskiej kopie z obu tych skrzynek.

    Ale szybko okazało się, że zarówno jedna, jak i druga kopia są wadliwe. Z ekspertyzy firmy ATM dla komisji Millera i prokuratury wojskowej wynika, że kopia skrzynki MSRP „zawiera zapis z dni 7, 8 i 10 kwietnia, jednak kopia zapisu z 10 kwietnia jest najgorsza z porównywanych i posiada na tyle dużo ubytków danych, że nie znaleziono żadnej w pełni poprawnej Subramki [zespołu danych – przyp. »GP«]”. Z kolei w kopii skrzynki KBN, przekazanej Millerowi przez Rosjan, brakowało zapisu... ostatnich pięciu sekund lotu.

    Komisja Millera wciąż nie miała więc zapisu końcówki lotu. Co zrobili rządowi eksperci? Nie wiedzieć czemu wycięli z rejestratora parametrów ATM ostatnie pół sekundy (poprawnego zapisu!) i zastąpili je dwusekundowym fragmentem z kopii rejestratora MSRP. Nie była to jednak oficjalna kopia wykonana 31 maja 2010 r. w obecności Polaków (plik MLP-15-5A.dat) – ta bowiem, jak pisaliśmy, miała tak wiele błędów, że do niczego się nie nadawała – lecz kopia dostarczona w nieznanych okolicznościach przez Komitet Śledczy przy Prokuraturze Federacji Rosyjskiej, sporządzona bez udziału strony polskiej (plik o nazwie 85837.FDR.ALLData.dat).

    Maciej Lasek milczy
    Kopia wykorzystana do analizy ostatnich, kluczowych sekund lotu nie tylko została wykonana i przekazana Polakom w nieznanych okolicznościach, ale była też wadliwa. W ekspertyzie firmy ATM, przygotowanej dla komisji Millera i prokuratury wojskowej, czytamy wyraźnie, że plik 85837.FDR.ALLData.dat (stanowiący zawartość tejże kopii) zawierał „wyraźną ilość błędów”. Nie przeszkodziło to jednak członkom komisji Millera zrekonstruować na jego podstawie ostatniego etapu lotu Tu-154.

    Więcej na ten temat w jutrzejszej Gazecie Polskiej
    Autor: Grzegorz Wierzchołowski
    Żródło: Gazeta Polska
    http://niezalezna.pl/44527-dokleili-kawalek-nagrania-rzadowi-eksperci-sf...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    274. Opinia do

    Opinia do poprawki

    Prokuratura wojskowa zwróci się do biegłych o uzupełnienie opinii psychologicznej załogi Tu-154M

    Przypomnijmy, że bardzo negatywną opinię na temat załogi Tu-154M
    sporządził Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. MAK uznał, że dowódca
    samolotu miał osobowość konformistyczną, był niedoświadczonym pilotem, a
    na jego pracę miała wpływ obecność w kabinie osoby trzeciej. Z kolei
    komisja ministra Jerzego Millera wykryła u dowódcy zjawisko „tunelowania
    poznawczego”.

    Wciąż nie wiadomo, czy badania psychologiczne obejmą działający
    chaotycznie i pod presją personel wieży kontroli lotów w Smoleńsku. – Do
    chwili obecnej taka decyzja nie została podjęta. O ewentualnym jej
    podjęciu zadecyduje całokształt zgromadzonego materiału dowodowego –
    wyjaśnia rzecznik NPW.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    275. Mateusz Kajstura z Pracowni

    Mateusz Kajstura z Pracowni Analizy Mowy i Nagrań Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
    (..)

    Na jakie trudności natrafiliście przy badaniu zapisu z czarnej skrzynki Tu-154M?

    Sprawa jest jeszcze w toku, nie jest zakończona.

    Chodzi o to, że prokuratura wojskowa, prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy samolotu, oczekuje jeszcze na waszą ekspertyzę zapisów z wieży kontroli lotów i z JAK-a?

    Między innymi. Cały czas trwa śledztwo i w odniesieniu do ekspertyzy już zakończonej to prokuratura jest dysponentem informacji w niej zawartych. Prokuratorzy podjęli decyzję o upublicznieniu, w różnej formie, jedynie jej fragmentów.

    A ile było tych czarnych skrzynek, bo media czasami używają liczby mnogiej?

    Na pokładzie Tu-154M był jeden rejestrator rozmów załogi, na którym się rejestrowały rozmowy radiowe i rozmowy w kokpicie, a dodatkowo jeszcze były rejestratory parametrów lotu, gdzie były informacje m.in. o wysokości, prędkości, położeniu poszczególnych elementów. My badaliśmy tylko i wyłącznie zapis dźwięku.

    Może pan powiedzieć, czy to było trudne zadanie?

    Ciekawe.

    Ale nie wszystkich udało się zidentyfikować?

    Jak już wspomniałem, nawet przy nagraniach dobrej jakości bywają problemy ze zidentyfikowaniem wszystkich mówców. Jak można sprawdzić na stronach prokuratury, w tej sprawie też się nie udało wszystkich wypowiedzi przypisać poszczególnym mówcom.

    Tam była kwestia identyfikacji głosu gen. Błasika. Nie przypisaliście mu wypowiedzi w kokpicie?

    Jak można sprawdzić w materiałach opublikowanych przez prokuraturę, w opinii Instytutu żadnym ze zidentyfikowanych mówców nie był pan generał. Natomiast te najbardziej kluczowe fragmenty, co do których pojawiły się w przestrzeni publicznej informacje, jakoby miał je wypowiedzieć pan gen. Błasik, to w naszej opinii jako mówcy tych kwestii zidentyfikowani zostali członkowie załogi.

    A skąd się biorą różnice w stenogramach rosyjskiego MAK-u i IES?

    Porównując spisanie treści wykonane w MAK, relatywnie szybko wykonane, bo chyba w ciągu miesiąca czy półtora, z tymi samymi fragmentami nagrania, które były spisywane w Instytucie, można zobaczyć szczegółowość naszego zapisu i przekonać się w ten sposób, dlaczego u nas to dłużej trwało.

    Instytutowe są bardziej szczegółowe?

    Zdecydowanie. To jest o tyle uzasadnione, że cel działania MAK-u, tak jak komisji lotniczej, jest inny niż prokuratury; jest to typowe postępowanie dotyczące ustalenia przyczyn katastrofy. Natomiast z punktu widzenia badań wykonywanych na rzecz prokuratury, która ma ocenić ewentualną odpowiedzialność karną, sprawą podstawową jest ustalenie, kto powiedział daną kwestię, albo kto był w kokpicie i czy właściwa osoba wykonywała określone czynności.

    Ile pracowaliście nad ekspertyzą?

    To jest trudne do ocenienia, ponieważ dużym problemem w tej sprawie jest oczekiwanie na materiały do badań. Dotyczyło to zarówno zgromadzenia materiałów porównawczych do badań identyfikacyjnych, jak i uzyskania dodatkowych materiałów przekazywanych przez stronę rosyjską. Mechanizm wniosków o międzynarodową pomoc prawną powoduje znaczne wydłużenie w czasie wszystkich procedur. Przykładowo materiały z badań wykonywanych w czerwcu przez zespół naszych biegłych w Rosji dostaliśmy dopiero w październiku.

    Zrodziły się też pewne wątpliwości, dlaczego nagranie trwa ok. 39 minut, skoro rejestrator miał rejestrować tylko 30 min.?

    Wzięło to się stąd, że producent gwarantuje co najmniej 30 minut nagrania. To jest tak, jak z kasetą magnetowidową, której czas nagrania nominalnie wynosi 180 minut, ale w rzeczywistości może być o kilka minut więcej.

    Badaliście autentyczność tej taśmy?

    Tak. Między innymi analizowaliśmy ją na naszym sprzęcie, pozwalającym na zwizualizowanie zapisu magnetycznego, ponieważ był zdecydowanie lepszej jakości i pozwalał na bardziej szczegółowe badania niż sprzęt, którym dysponowali Rosjanie. Wcześniej wiedzieliśmy, co było w kopiach nagrania, natomiast chcieliśmy zobaczyć, co fizycznie jest na taśmie, np. czy taśma jest w danym miejscu uszkodzona. I takie badania całej taśmy od początku do końca zostały szczegółowo przeprowadzone.

    Czyli całość nagrania nie budzi wątpliwości, skoro był nasz sprzęt?

    To nie ma znaczenia, na czyim sprzęcie wykonano badania, ani gdzie, ale w jaki sposób. Zbadanie oryginalnej taśmy i rejestratora pozwoliło wyjaśnić pewne wątpliwości, które pojawiły się podczas wcześniejszej analizy kopii nagrania.

    W Polsce autentyczność taśmy budziła sporo kontrowersji...

    No cóż, tak jak wspomniałem, opublikowano tylko fragment opinii. Mam nadzieję, że opinia wyjaśniła prokuraturze wszelkie wątpliwości z tym związane.

    http://nauka.money.pl/glosy-mlodych-kobiet-sa-najbardziej-tajemnicze-0-1...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    276. PO pod dyktando rosyjskiej

    PO pod dyktando rosyjskiej propagandy

    Kierownictwo Platformy Obywatelskiej rozpowszechnia rosyjską wersję katastrofy smoleńskiej. Sytuacja ma miejsce od 2010 roku.

    W instrukcji, rozesłanej do polityków tej partii możemy przeczytać,
    iż za katastrofę smoleńską „odpowiadają polscy piloci”, którzy lądowali
    „we mgle”, samolot  był „prezydencki”, czy też wizyta premiera i
    prezydenta „nie były rozdzielone”.

    „Budzi niepokój fakt, że takie instrukcje pojawiły się tuż po
    katastrofie rządowego Tu-154M” – zaznacza poseł Stanisław Piotrowicz.

    - Instrukcje – jak tłumaczyć przyczyny katastrofy smoleńskiej –
    parlamentarzyści PO otrzymali już w dniu katastrofy, a najdalej na drugi
    dzień. Dla rządu Tuska, przyczyny katastrofy były znane natychmiast. To
    musi napawać wielkim niepokojem. Tego rodzaju instrukcje w dosłownym
    brzmieniu pojawiają się teraz – w ostatnim okresie. To pokazuje, że
    śledztwo dla rządu to tylko czcza formalność; że nie ma ono doprowadzić
    do niczego innego, jak do zrealizowania tej instrukcji informacyjnej,
    która pojawiła się tuż po katastrofie
    – powiedział poseł Stanisław Piotrowicz.  

    Premier w swoich instrukcjach informuje posłów, iż podsycanie
    antyrosyjskich nastrojów oraz obarczanie Rosjan odpowiedzialnością za
    katastrofę smoleńską, to efekt polityki nienawiści prowadzonej przez PiS
    oraz Jarosława Kaczyńskiego.

    Poseł Stanisław Piotrowicz zaznacza jednak, że ten rząd nie ma czym się pochwalić, więc straszy społeczeństwo opozycją.

    - Ten rząd prowadzi polską gospodarkę do ruiny, do totalnej klęski w
    polityce zagranicznej.  Skoro nie można się niczym pochwalić, to straszy
    się obywateli Prawem i Sprawiedliwością, ale myślę, że to przestaje już
    działać. Ludzie dostrzegają to, że są permanentnie okłamywani. Kłamstw
    tego rządu można by było wymienić bardzo wiele – tych oczywistych, o
    których przekonali się już obywatele
    – wskazał poseł Stanisław Piotrowicz.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    277. Prezes PAN zaprasza Macieja

    Prezes PAN zaprasza Macieja Laska i Antoniego Macierewicza do eksperckiej debaty


    Prezes Polskiej Akademii Nauk Michał Kleiber wysłał list do zespołu kierowanego przez Macieja Laska i zespołu parlamentarnego, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz (PiS), w którym wzywa obie strony do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy Tu-154M w Smoleńsku.
    W kwietniu w wywiadach prasowych Kleiber przedstawił pomysł debaty. Mówił, że byłby gotowy zorganizować takie spotkanie. Teraz - jak poinformował PAP prezes PAN - zdecydował się na kolejny krok i skierował list do zespołów Laska i Macierewicza.

    - Wysłałem list z zaproszeniem. Czekam na reakcję obu stron. To jest kontynuacja tego, co już publicznie mówiłem, że doszliśmy do punktu, w którym warto zorganizować debatę, spotkanie naukowców i ekspertów, bez polityków, ale przy pełnej jawności, na przykład transmitowane przez internet - powiedział we wtorek prof. Kleiber.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    278. Rządowe instrukcje do debaty smoleńskiej

    http://niezalezna.pl/45770-rzadowe-instrukcje-do-debaty-smolenskiej

    Dotarliśmy do tajnych rządowych instrukcji debaty smoleńskiej,
    która miała się odbyć w Sejmie już w styczniu 2013 r. pod honorowym
    przewodnictwem Bogdana Borusewicza. Zaznaczono, że większość wśród
    prelegentów mają stanowić naukowcy „W”, czyli zwolennicy teorii wypadku,
    a tylko kilku „Z”, czyli zwolenników zamachu. Nagle, w ostatniej chwili
    ze wszystkiego się wycofano - pisze "Gazeta Polska Codziennie".


     

    Konferencja naukowa, którą strona rządowa zaplanowała na „15 stycznia 2013 roku bądź inną zbliżoną datę”,
    miała być zatytułowana „Przebieg i bezpośrednie przyczyny katastrofy
    smoleńskiej”. W tajnych instrukcjach do tego spotkania, do których
    dotarła „Codzienna”, podkreśla się, że „debata ma dotyczyć tylko
    fizyczno-chemicznych okoliczności katastrofy, czyli jej ostatnich kilku minut”.

     

    Ustalono, że zaproszeni będą: członkowie komisji Millera, referenci „Z”
    (od zwolenników tezy o zamachu) i koreferenci „W” (od zwolenników tezy o
    wypadku). Jednocześnie podkreślono, że „na dziesięciu–piętnastu
    profesorów i ekspertów, większość mają stanowić W, a
    tylko kilku Z”. Przewidziano „transmisję na zewnątrz” oraz udział
    publiczności z podkreśleniem, że „wstęp wolny, ale kontrola”.

     

    Debatę miał zainaugurować marszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO) w
    „1–2-minutowym otwarciu”. Część pierwszą, według rządowej koncepcji,
    miał poprowadzić rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Marcin Pałys,
    choć jak zauważa anonimowy autor okólnika, „może być inny prowadzący”.
    Później miał zostać wygłoszony „referat członka komisji Millera o
    ostatnich minutach katastrofy (30 min wystąpienia), a po nim trzy
    referaty „Z” – po 15 min. Zaznaczono, że po każdym referacie miał
    nastąpić kontrreferat „W” (po 10 min) oraz że referenci „»Z« mają prawo
    do 5 min riposty”.

     

    W części drugiej, dla której nie wyznaczono jeszcze prowadzącego, pytania miałaby zadawać publiczność. „Mają jednak dotyczyć jedynie bezpośrednich przyczyn katastrofy. Prowadzący może uchylić pytanie wykraczające poza ten zakres”.

     

    Autor konspektu pozostawia kilka kwestii otwartych, „do ustalenia”.
    Zastanawia się, jakich „Z” zaprosić. Sugeruje, że powinni to być
    referenci z konferencji na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego
    (odbyła się 24 października 2012 r. Pomimo ponawianych zaproszeń, nie pojawił się na niej nikt ze strony rządowej). „Do ustalenia, kto ma ich wskazać – nie Macierewicz, albo my sami, albo ktoś z PiS u (z Senatu?)”.

     

    Chociaż eksperci zespołu parlamentarnego wielokrotnie apelowali o debatę
    i deklarowali natychmiastową gotowość uczestnictwa w każdym wskazanym
    przez stronę rządową terminie, w instrukcjach rządowych pojawia się
    punkt dotyczący tego, żeby „zaproszenia wystosować z odpowiednim
    wyprzedzeniem, aby nie tak łatwo było je odrzucić”. To dziwne o tyle, że dotychczas to właśnie członkowie komisji Millera na wszelkie możliwe sposoby wykręcali się od dyskusji.

     

    Wśród kwestii do ustalenia pojawił się także problem „ilu »Z« zaprosić
    do grupy profesorów i ekspertów”. Padła propozycja, aby było ich „około
    3, np. prof. Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej i prof. Piotr
    Witakowski z Akademii Górniczo-Hutniczej”.

     

    Powstał też krótki plan B, „gdyby zwolennicy »Z« odmówili, to wtedy: nagłośnienie konferencji i faktu odrzucenia zaproszeń”.

     

    „Codzienna” próbowała skontaktować się z Maciejem Laskiem,
    aby dowiedzieć się, dlaczego pomimo tak daleko posuniętych przygotowań
    do debaty ostatecznie nie doszło. Ponieważ nie odpowiada na nasze mejle
    wysyłane na skrzynkę służbową, postaraliśmy się o zdobycie od przyjaciół
    dr. Laska jego prywatnego adresu. Ku naszemu zdziwieniu, w odpowiedzi
    przeczytaliśmy, że to „pomyłka”.

     

    Cały tekst w dzisiejszej "Codziennej".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    279. Macierewicz: Eksperci zespołu

    Macierewicz: Eksperci zespołu gotowi do dyskusji ze stroną rządową

    Macierewicz: Eksperci zespołu gotowi do dyskusji ze stroną rządową

    Eksperci parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn
    katastrofy Tu-154M są gotowi do udziału w dyskusji ze stroną rządową
    -...
    czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    280. PAN zorganizuje debatę o

    PAN zorganizuje debatę o Smoleńsku? Macierewicz się zgadza, Lasek obstaje przy swoim
    Eksperci parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy
    Tu-154M są gotowi do udziału w dyskusji ze stroną rządową - zadeklarował
    Antoni Macierewicz (PiS) w odpowiedzi na list prezesa PAN Michała
    Kleibera.
    Kleiber powiedział w środę,
    że musi zapoznać się z listem od Macierewicza, na razie tego nie zrobił,
    ponieważ właśnie wrócił z zagranicy.



    Natomiast Lasek powiedział w środę, że przyjmuje z zadowoleniem
    deklarację Macierewicza, że osoby związane z zespołem parlamentarnym są
    gotowe do udziału w dyskusji. "Być może oznacza to, że są także gotowe
    przedstawić społeczeństwu i nam materiał dowodowy popierający ich
    hipotezy, o który bezskutecznie prosimy od pół roku. Ponawiamy więc w
    tym momencie naszą prośbę – pokażcie dowody - tak aby nasza potencjalna
    dyskusja mogła być merytoryczna" - zaapelował Lasek.
    Podkreślił natomiast, że
    propozycja udziału w drugiej Konferencji Smoleńskiej jest nie do
    przyjęcia. Jak powiedział Lasek, nie można zastąpić naukowej konferencji
    organizowanej przez PAN, debatą osób przedstawiających hipotezy
    niepoparte materiałami dowodowymi. "Intencją prof. Michała Kleibera jest
    zorganizowanie naukowej konferencji, a nie debaty. Tego typu
    konferencje rządzą się swoimi naukowymi prawami, gdyż będą na niej
    prezentowane referaty naukowe.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    281. Strona rosyjska przedłużyła

    Strona rosyjska przedłużyła śledztwo smoleńskie

    Do 10 grudnia br. Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej
    przedłużył śledztwo dot. katastrofy smoleńskiej – poinformował na
    specjalnie zwołanej konferencji w Moskwie Prokurator Generalny RP
    Andrzej Seremet. 

    Seremet rozmawiał z Prokuratorem Generalnym Federacji Rosyjskiej
    Jurijem Czajką i przewodniczącym Komitetu Śledczego FR Aleksandrem
    Bastrykinem m.in. na temat pomocy prawnej i współpracy w śledztwie w
    sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku.

    Polski prokurator zapewnił, że obie strony zobowiązały się do intensywnych działań, aby jak najszybciej zakończyć postępowanie.

    Poseł Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania
    Przyczyn Tragedii z 10 kwietnia 2010 roku podkreśla, że przedłużenie
    śledztwa jest rutynową czynnością. Jedyne, co może dziwić to fakt, że
    przedłużono je na tak krótki okres czasu.

    Warto przypomnieć także – jak mówi poseł – że Andrzej Seremet w
    ostatnim czasie zmienił zasadniczo zdanie i przypomniał, że wrak i
    czarne skrzynki to kluczowy dowód bez, którego nie można zamknąć
    śledztwa.

    Z olbrzymim niepokojem przyjmowaliśmy przez ubiegłe trzy lata
    systematyczne powtarzanie przez prokuraturę zupełnie zdań, które
    wywoływały bulwersacje w społeczeństwie polskim zarówno, co do
    pojmowania prawa przez prokuraturę, jak i pojmowania suwerenności. Witam
    te zmiany z radością jednak na ile Rosjanie zrozumieją, że już skończył
    się okres tolerancji dla ich bezprawnych działań, zobaczymy dopiero w
    przyszłości
    – powiedział pos. Antoni Macierewicz.

    Przewodniczący parlamentarnego zespołu zaznaczył, że dopiero po
    oddaniu czarnych skrzynek, wraku i elementów wyposażenia nawigacyjnego
    polskie śledztwo tak naprawdę dopiero rozpocznie się.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    282. Kublikowa przerzucona z frontu antykościelnego na smoleński

    Wojskowa prokuratura, która bada katastrofę smoleńską, przesłuchała
    autorów najgłośniejszych hipotez o zamachu. - Żaden nie przekazał
    materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych
    wcześniej wniosków - informuje "Gazetę" rzecznik prokuratury kpt. Marcin
    Maksjan. Nie chce ujawnić danych ekspertów, ale my - od pełnomocników
    rodzin ofiar - wiemy, że chodzi o profesorów Wiesława Biniendę, Jana
    Obrębskiego i najpewniej Jacka Rońdę. Żaden nie jest specjalistą od
    lotnictwa ani katastrof.

    Prokuratura pytała o dowody na
    poparcie hipotez, że: * to nie była katastrofa lotnicza, ale zamach, *
    samolot rozpadł się w wybuchach, * skrzydło nie mogło się rozpaść w
    zderzeniu z brzozą.


    Kpt. Maksjan: "Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą
    wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy
    pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował
    wnioski w oparciu o 40-minutowy kontakt z niewielkim elementem
    metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do
    formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem
    samolotami w charakterze pasażera".

    Śledczym udało się
    przesłuchać najsłynniejszego eksperta Antoniego Macierewicza - prof.
    Wiesława Biniendę z Uniwersytetu w Akron w USA.
    Czekali na niego od wiosny zeszłego roku. Profesor nie przekazał
    śledczym słynnej symulacji, która ma dowodzić, że skrzydło winno
    wytrzymać zderzenie z brzozą. Mówił, że nie jest dysponentem tych
    materiałów ani programu komputerowego, jest to własność uniwersytetu
    (uczelnia twierdzi, że nie wydała na Biniendę ani dolara, pracował
    prywatnie). Profesor poprosił też prokuratorów o parametry skrzydła
    tupolewa. To ciekawe, bo bez tych danych nie da się stworzyć symulacji
    zachowania się skrzydła w zderzeniu z przeszkodą.

    - To
    jakaś kpina! - mówi "Gazecie" pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy
    smoleńskiej. - Prof. Binienda, prosząc o dane, przyznał się, że jego
    symulacja jest nic niewarta!

    Żadnych dowodów czy
    obliczeń nie zaprezentował też prof. Jan Obrębski z Politechniki
    Warszawskiej. To ekspert, który broni hipotezy wybuchu. Publicznie
    opowiada, że przeprowadził "badanie elementu o rozmiarach 20 cm na 20
    cm, który ukazała mu nieznajoma osoba, zapewniając go, że to część
    Tu-154, choć nie wiadomo, z jakiej części samolotu pochodził". Profesor
    po 40-minutowej analizie stwierdził, że element "został rozerwany od
    wewnątrz". - Posłużę się terminologią ginekologiczną: widać na nim
    rozstępy - stwierdził. Wskazywał, że wnętrze elementu jest osmalone: -
    Może to świadczyć o punktowych eksplozjach.

    Na pytanie
    śledczych o doświadczenia w badaniu katastrof profesor wyznał, że od
    dziecka interesuje się lotnictwem, w młodości sklejał modele samolotów i
    siedział kiedyś w kokpicie Su-33 (samolot myśliwsko-bombowy). No i
    latając samolotami, obserwuje, jak zachowują się skrzydła.

    Zapytany o doświadczenie w dziedzinie materiałów wybuchowych wyznał śledczym, że był świadkiem eksplozji w szopie.


    Trzeci ekspert, prof. Jacek Rońda z AGH, w latach 80. był
    wykładowcą na Uniwersytecie Technicznym Hamburg-Harburg, gdzie pracował
    przy programie komputerowym do spawania pod wodą. W latach 90.
    opracowywał w RPA program do budowy silników turbinowych i rurociągów.
    Po powrocie do Polski projektował m.in. implanty kości twarzy i czaszki.
    Nie jest i nigdy nie był specjalistą w dziedzinie lotnictwa. W filmie
    Anity Gargas "Anatomia upadku" na pytanie, dlaczego eksplozji nie
    wykryła polska komisja państwowa, odparł: "Nie odważyła się wykonać
    pewnych badań ze względu na miłość do Putina". Nie pokazał śledczym
    żadnych obliczeń.

    - Jeśli tak wygląda praca
    naukowa ekspertów Macierewicza, to znaczy, że nie mają żadnych dowodów
    czy choćby poszlak! - mówi kolejny prawnik rodzin ofiar. - Ten wielki
    smoleński śledczy, czyli Macierewicz, jest nagi!

    ------------------------------------------------------------------------------
    pełnomocnicy wesołego wdowca Deresza - ciekawe, czy nie popełnili przestepstwa, ujawniając funkcjonariuszce z Czerskiej przesłuchanie w prokuraturze. Bo to, co wypisuje Kublikowa, to do kosza wrzucić, ale jak sie powołuje na adwokatów, to tym powinien zając się prokurator.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    283. prawidłowa reakcja na konfabulacje Kublikowej

    Macierewicz reaguje na tekst "GW". "Składam zawiadomienie. To były tajne informacje"
    Składam zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez prokuratora
    Maksjana i jego kolegów z prokuratury wojskowej, którzy przekazali
    "Gazecie Wyborczej" informacje. Ujawnili tajne informacje ze śledztwa,
    łamiąc Kodeks postępowania karnego -
    powiedział Antoni Macierewicz w
    rozmowie z serwisem WPolityce.


    Pszczółkowski: Tekst ordynarnie zmanipulowany


    "Kanwą publikacji "Wyborczej" było odkrycie raportu Klicha".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    284. cyrk prokuratury


    Katastrofa smoleńska: Prokuratura
    ujawniła protokoły zeznań ekspertów zespołu parlamentarnego


    Prokuratura wojskowa ujawniła we wtorek trzy protokoły z przesłuchań
    ekspertów zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej.
    Jednocześnie - jak zapewniła NPW - publikowane wcześniej w mediach
    fragmenty zeznań nie były udostępnione przez prokuratorów.

    "W związku z dzisiejszą publikacją w 'Gazecie
    Wyborczej' pt. 'Trzej zamachowcy' informujemy, że Wojskowa Prokuratura
    Okręgowa w Warszawie nie udostępniła mediom protokołów przesłuchań
    świadków, o których mowa w artykule" -
    zaznaczył kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

    Dodał, że w związku z tą publikacją prokuratorzy rozważą możliwość
    prowadzenia odrębnego postępowania w sprawie rozpowszechniania
    publicznego wiadomości z postępowania przygotowawczego bez zezwolenia.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    285. KOMPROMITACJA „Wyborczej”. Do

    KOMPROMITACJA „Wyborczej”. Do jakiej dziury schowa się teraz redaktor Kublik? Prokuratura ujawnia protokoły z zeznań

    Jak teraz zareagują funkcjonariusze przemysłu pogardy, dla których
    wypociny "redaktorki" z Czerskiej były asumptem do nowych ataków na
    parlamentarny zespół?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    286. Stefan Hambura Wniosek do

    Wniosek
    do Seremeta: ujawnić akta śledztwa smoleńskiego! "Wnoszę o
    udostępnienie całości materiałów tego najważniejszego w historii
    polskiego państwa postępowania!"

    Wnoszę aby Pan Prokurator Generalny objął swoim osobistym nadzorem
    proces ujawniania akt śledztwa, tak aby przebiegał on równie szybko i
    sprawnie, jak w przypadku materiałów pozostających w zainteresowaniu
    „Gazety Wyborczej”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    287. Czerska grzeje, a dopali Monika O.



    Zeznania kompromitują ekspertów Macierewicza? "Są niewiarygodni od samego początku"

    Zeznania kompromitują ekspertów Macierewicza? "Są niewiarygodni od samego początku"

    Nie zgadzam się, że zespół Macierewicza się
    skompromitował. Jestem gotów podjąć każdą poważną rozmowę na temat
    katastrofy...
    czytaj dalej »


    Według Witolda Waszczykowskiego artykuł w gazecie był "niepoważny". -
    Mamy dziesiątki czy setki ekspertów, którzy badali różne raporty, które
    na ten temat zostały opublikowane i oni również złożyli zeznania. Na
    jutro na 13.00 jest zwołany w Sejmie zespół Macierewicza, gdzie część
    tych profesorów przedstawi swoją wersję i udokumentuje swoją wiedzę na
    temat lotnictwa - powiedział poseł PiS.

    Nie chciał odnosić się do
    szczegółowych wypowiedzi ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, które
    znalazły się w odtajnionych zeznaniach.

    Podkreślił, że
    powierzyłby Antoniemu Macierewiczowi "wiele ważnych funkcji w rządzie". -
    Kierownicze, ministerialne dotyczące bezpieczeństwa państwa. Jest to
    człowiek zdeterminowany, oddany i o dużej wiedzy państwowej. Nie
    wyobrażam sobie niesłychanej skali demonizowania go w tej chwili. Ten
    artykuł jest skrajnie nieuczciwy - zaznaczył Waszczykowski.

    Zdaniem Ryszarda Kalisza wyciek zeznań do mediów "to jest
    kompromitacja". - I to nie był pierwszy wyciek. Bezsporne w tej sprawie
    jest to, że tzw. eksperci Macierewicza nie przyjmowali tu kryterium
    oceny technicznej przyczyn wypadku - ocenił Kalisz.

    Dodał, że
    prokurator prowadzący "może podjąć decyzję o ujawnieniu materiałów
    śledztwa". - To co stało się później (po artykule prasowym - red.) nie
    jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Ale jeśli prokurator podejmuje
    decyzje, że nie ujawnia, a potem to wycieka, to jest bardzo źle. Od tego
    jest prokuratura, żeby zapewnić że wycieków nie ma - powiedział Kalisz.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    288. kiepsko na Czerskiej, starą pudernicę do katastrof biorą




    Blamaż ''ekspertów'' Macierewicza


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    290. Kublik wbiła nóż w plecy Artymowicza. (TYCHE44)

    http://tyche44.salon24.pl/534564,kublik-wbila-noz-w-plecy-artymowicza

    Skoro tyle śmiechu i złośliwości w stosunku do profesorów współpracujących z Zespołem Parlamentarnym wywołały wyrwane z kontekstu i zacytowane w GW zeznania trzech naukowców, to co powiedzieć o słowach "eksperta z Czerskiej" pana Pawla Artymowicza ?

    "Nie jest to pierwszy raz, kiedy interesuję się sprawą wyjaśnienia jakiejśkatastrofy lotniczej."

    "Artymowicz podszedł do trudnego zagadnienia siadając, jako pilot w wirtualnym kokpicie Tupolewa oraz jako skrupulatnie liczący wszystkie dane naukowiec, zbadał wszystkie dostępne nagrania i transkrypcje, a także przestudiował wszystkie dotychczasowe wyniki prowadzonych śledztw."

    Taak !!! Już widzę jak pilot amator z uprawnieniami na samolocik szkoleniowy sterował nawet wirtualnie TU-154.

    Jakie części rozbitego samolotu zbadał ? Czy był na miejscu katastrofy ? W ilu badaniach katastrof lotniczych brał udział jako ekspert ?

    Jak to się mówi " każdy kij ma dwa końce ".

    http://www.gazetagazeta.com/2012/07/katastrofa-smolenska-oczyma-naukowca...

    http://www.tokfm.pl/blogi/pawel-pisanieck/2013/04/macierewicz_w_szoku_po...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    291. junior Komorowski wie wszystko. Z raportu Anodiny

    "Dziś już wiadomo niemal wszystko o przyczynach katastrofy smoleńskiej. Wiadomo, że zawiodły procedury, że piloci zbyt nisko zeszli do lądowania. Nie wiemy jedynie, o czym rozmawiał Lech Kaczyński ze swoim bratem w trakcie lotu do Smoleńska - powiedział w programie "Kropka nad i" Maciej Komorowski. Jego zdaniem, ujawnienie treści tej telefonicznej rozmowy między Kaczyńskimi mogłoby "rzucić nowe światło na tę sprawę".- A faktem jest, że prezydencki samolot chciał wylądować w Smoleńsku za wszelką cenę - dodał Komorowski.
    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/komorowski-polacy-zostali-oszukani-przez-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    292. DEMENTUJEMY kłamstwa

    DEMENTUJEMY kłamstwa "Wyborczej"! Zobacz jak Kublik zmanipulowała zeznania ekspertów zespołu Macierewicza

    Tak sprytne zmanipulowanie zeznań trzech ekspertów to rzadko
    spotykany propagandowy majstersztyk. Po zapoznaniu się ze stenogramami,
    obraz ekspertów Macierewicza rysuje się zupełnie inaczej.

    Ryszard
    Makowski dla Stefczyk.info: "Nasze władze stać wyłącznie na jasełka w
    stylu: >>Lech Kaczyński naciskał, pijany generał Błasik był w
    kokpicie<<"

    Rosnące notowania PiS powodują panikę wśród właścicieli III RP i trzeba być przygotowanym na wszelkie odrażające sztuczki.

    Mariusz
    Kamiński: "Należy wyjaśnić, jaki był udział prokuratorów w tej
    sprawie". Czy wojskowi śledczy współpracują z GW, aby ośmieszyć
    ekspertów?

    "To są słowa, które oczywiście padły w trakcie rozmowy, ale one
    nie wnoszą nic do śledztwa i nie musiały być w protokole uwzględnione.
    Myślę, że prokurator już konstruując przesłuchanie, już miał na celu
    zdyskredytowanie osób, które patrzą mu na ręce".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    293. propaganda Czerskiej na zywo

    na żywoPierwsze posiedzenie po blamażu ''ekspertów''. Pokazali laboratorium prof. Biniendy

    Pierwsze posiedzenie po blamażu ''ekspertów''. Pokazali laboratorium prof. Biniendy


    Relacjonujemy posiedzenie zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy
    smoleńskiej. Czy naukowcom uda się obronić autorytet naukowy? Rońda: Ja
    nie mówię zamach, mówię wybuch.

    Po kompromitacji ekspertów Macierewicza


    Antoni Macierewicz: To bezprecedensowa nagonka na świat polskiej nauki!

    - Od 1968 r. nie pamiętam tak bezprecedensowej nagonki na polskich
    naukowców, chcących służyć prawdzie - poseł PiS Antoni Macierewicz
    mocnym akcentem, porównaniem do antysemickich czystek, zaczął
    posiedzenie swojego zespołu. Chodzi o tekst, w którym opisaliśmy jak jego eksperci prezentowali swe kompetencje w zakresie badania katastrof lotniczych przed prokuratorem.

    'Wiem tyle, ile jest w gazetach'. Co prokuratorzy usłyszeli od autorytetów Macierewicza [11 CYTATÓW]


    'Wiem tyle, ile jest w gazetach'. Co prokuratorzy usłyszeli od autorytetów Macierewicza [11 CYTATÓW]

    Halicki:
    "Ekspertów zespołu nie warto słuchać. Nie trzeba być magistrem - a ja
    nim jestem - żeby wiedzieć, jakie były przyczyny katastrofy".

    "Wiem jedno: wszyscy wiemy dokładnie, co się stało w Smoleńsku.
    Wiedzą to także ci, którzy są organizatorami tego zespołu. Także Antoni
    Macierewicz, także Jarosław Kaczyński. Być może on wie najwięcej. A
    jeśli chodzi o te manipulacje, które mają miejsce, to uwłacza pamięci
    ofiar".


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    294. Głos Rosji po publikacji Kublikowej

    Jak skompromitowali się „eksperci” pana Macierewicza


    Upłynęło już ponad trzy lata od
    tragicznej katastrofy samolotu Tu-154 prezydenta Polski Lecha
    Kaczyńskiego. Jednak temat jej przyczyn w tej czy innej formie powraca
    na strony gazet, pojawia się w radiu i telewizji, żywo omawiany jest w
    internecie. I oto wczoraj pojawił się nowy powód, który przyciągnął
    uwagę Polaków. O tym w rozmowie korespondenta „Głosu Rosji” Leonida
    Sigana z Michałem Setlakiem, zastępcą redaktora naczelnego polskiego
    pisma „Skrzydlata Polska”.

    Panie
    Redaktorze, pana pismo ostro skrytykowało pracę komisji Macierewicza
    (poseł polskiego Sejmu, szef tak zwanego Zespołu Parlamentarnego ds.
    Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku, komisja
    nie została oficjalnie uznawana – red.). Przede wszystkim odnosiło się
    to do fałszowania danych technicznych podanych przez tak zwanych
    ekspertów. Teraz Prokuratura Wojskowa, która prowadzi dochodzenie w
    sprawie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, zaprosiła ich, aby ponownie
    przedstawili swoje hipotetyczne wersje. Co pan, jako ekspert ds.
    lotnictwa, myśli o ich argumentach?

    Z
    punktu widzenia każdego profesjonalnego eksperta ds. lotnictwa te
    argumenty są absolutnie nieprawdopodobne. Wszystkie te wypowiedzi mają
    tylko jeden cel, aby potwierdzić zawczasu przygotowaną hipotezę.

    Jednak przedstawione argumenty są powszechnie akceptowane w społeczeństwie. I koniecznie trzeba w jakiś sposób je odrzucać.

    Na
    daną chwilę na ten temat nie przeprowadzono żadnej społecznej dyskusji
    między członkami komisji Macierewicza a ludźmi, którzy mieli dostęp do
    dokumentów urzędowych dotyczących katastrofy.

    Jednak ktoś przecież powinien powiedzieć prawdę społeczeństwu?

    Obecnie
    w tym sporze obowiązuje zasada „kto głośniej krzyczy”. Ale przypomnę
    panu, że komisja pod przewodnictwem Millera, tak jak wcześniej MAK,
    ściśle opierały się na materiałach zebranych bezpośrednio z miejsca
    tragedii, przestrzegając wszystkich niezbędnych procedur prowadzenia
    dochodzenia w sprawie katastrof lotniczych. Na bazie tych materiałów
    powstały dwa raporty. Można czepiać się drugorzędnych szczegółów w
    napisaniu danych sprawozdań, jednak oba raporty potwierdzają jedną i tę
    samą przyczynę katastrofy.

    Krótko mówiąc, to była katastrofa lotnicza.

    Niewątpliwie
    była to najzwyklejsza katastrofa lotnicza. I wszystkie dokumenty
    urzędowe to potwierdzają. Nie zamach, nie specjalnie wprowadzona w błąd
    załoga, jak sugerują niektórzy autorzy z komisji pana Macierewicza. Dla
    nas, dla środowiska lotniczego, ta sprawa już dawno jest wyjaśniona i
    zamknięta.

    prof. Wiesław Binienda Odpowiada Gazecie Wyborczej (18.09.2013)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    295. Zespół Macierewicza o

    Zespół Macierewicza o publikacji "GW": To nagonka na świat polskiej nauki, akt medialnego terroryzmu


    Nagonka na świat polskiej nauki, akt medialnego terroryzmu - tak
    członkowie i eksperci zespołu parlamentarnego ds. katastrofy
    smoleńskiego kierowanego przez Antoniego Macierewicza (PiS) określili
    wtorkową publikację "Gazety Wyborczej" i działania prokuratury, które po
    niej nastąpiły.

    Zespół zwrócił się do prokuratury o przekazanie wszystkich kopii akt ze śledztwa dot. katastrofy smoleńskiej


    "Gazeta Wyborcza" podała, że eksperci zespołu "przedstawili w
    prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów na wybuch
    tupolewa". Od pełnomocników rodzin ofiar "GW" dowiedziała się, że byli
    to profesorowie: Wiesław Binienda, Jan Obrębski i Jacek Rońda. "Żaden
    nie jest specjalistą od lotnictwa ani katastrof" - napisała "GW".
    Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Marcin Maksjan
    poinformował "GW", że "żaden (ekspert) nie przekazał materiałów i
    danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych wcześniej wniosków".Macierewicz nazwał w środę publikację „Gazety Wyborczej”, zachowanie
    prokuratury i części mediów „bezprecedensową nagonką na świat polskiej
    nauki”. „Od 1968 nie pamiętam takiej nagonki na polskich naukowców
    służących prawdzie (…) To wstyd dla takich, którzy takie działania
    uprawiają” - powiedział.


    Dodał, że „próbowano dokonywać papierowego zabójstwa”, chciano
    doprowadzić, przez dezawuację ekspertów zespołu parlamentarnego, do
    tego, żeby nie doszło do ich debaty z członkami działającego przy KPRM
    zespołu kierowanego przez Macieja Laska.
    Do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy Tu-154M w Smoleńsku
    wezwał w sierpniu zespoły Macierewicza i Laska prezes Polskiej Akademii
    Anuk prof. Michał Kleiber.


    Rońda ocenił w środę odnosząc się do publikacji "GW" i wydarzeń z
    tym związanych, że „to co się stało, to dowód zdziczenia obyczajów w
    życiu publicznym, akt terroryzmu medialnego, niespotykanego w
    cywilizowanym świecie”. Stwierdził również, że - według niego - była to
    „próba zastraszenia polskiego środowiska naukowego, łącznie z prezesem
    PAN”. Według niego przesłuchujący go prokuratorzy starali się wykazać,
    że "jest osobą kompletnie niekompetentną".


    Rońda poinformował, że jest specjalistą od balistyki wewnętrznej, o
    czym wielokrotnie mówił, a nie ekspertem od wypadków lotniczych.
    Wspomniał m.in., że „stworzył platformę, która będzie wykorzystywana
    przez technologów do projektowania procesów spawania części silników
    turbinowych m.in. do samolotu F-16”. Powtórzył, że z jego ekspertyz
    wynika, że w Smoleńsku doszło do wybuchu nad ziemią.


    Podczas posiedzenia zespołu wyświetlono film przedstawiający
    laboratorium Biniendy w Stanach Zjednoczonych. Binienda poinformował w
    nagraniu, że zapraszał do niego prokuraturę wojskową, ale ta nie
    znalazła czasu. Profesor w środę ponownie zaprosił prokuraturę, a także
    dziennikarzy, aby osobiście odwiedzili jego pracownię.


    Zaznaczył, że na drugiej konferencji smoleńskiej w październiku
    pokaże rezultaty badań, jakie miały miejsce pod jego przewodnictwem w
    ostatnich latach; były wykonane na trzech uniwersytetach amerykańskich, w
    tym w jego macierzystym Uniwersytecie w Akron. Poinformował, że jest to
    rezultat trzech prac doktorskich i jednej magisterskiej.


    „Szkoda, że w Polsce są ludzie, którzy starają się obniżyć rangę
    polskich naukowców” - stwierdził. Artykuł w „GW” Binienda nazwał
    „nieszczęśliwym wypadkiem ludzi, którzy starają się nazywać
    dziennikarzami”.


    Dodał, że do dzisiaj nie ma rysunków technicznych Tu-154M, o co
    zwracał się m.in. do prokuratury, ale - jak dodał - ma pewność, że
    używana przez niego metodologia pozwala na stwierdzenie, że brzoza nie
    mogła przeciąć skrzydła.


    Był też pytany przez dziennikarzy, czy pracował dla Narodowej Rady
    Bezpieczeństwa Transportu przy jakiejkolwiek katastrofie lotniczej
    (National Transportation Safety Board - amerykańska organizacja
    zajmującą się m.in. badaniem wypadków lotniczych). Odpowiedział, że
    korzysta z takich samych narzędzi do badań katastrof lotniczych jak
    NTSB.


    Mec. Piotr Pszczółkowski podkreślił, że należy zwrócić się do
    Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, żeby ujawniła wszystkie
    akta ze śledztwa smoleńskiego, z wyjątkiem tych szczególnie wrażliwych.
    (np. zdjęcia z sekcji zwłok itp.) „Powinny być dostępne dla każdego” -
    zaznaczył.


    W reakcji mec. Stefan Hambura, pełnomocnik m.in. Jana Melaka
    poinformował, że we wtorek zwrócił się do prokuratora generalnego, aby
    wszystkie akta ze śledztwa zostały umieszczone w internecie. Zwrócił się
    także do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, aby objął proces
    ujawniania dokumentów osobistym nadzorem.


    Także zespół przyjął wniosek, w którym zwrócił się do prokuratury o udostępnienie wszystkich materiałów.


    Hambura powiedział ponadto, że ujawnienie przez prokuraturę zeznań
    ekspertów narusza protokoły wykonawcze art. 2 europejskiej konwencji
    praw człowieka i podstawowych wolności. Dodał, że „wszystko rozwija się w
    takim kierunku, że trzeba się będzie zastanowić, czy skarb państwa nie
    będzie musiał ponieść odpowiedzialności”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    296. "Wypowiedzi 'ekspertów'

    "Wypowiedzi 'ekspertów' Macierewicza to prawdziwy atak na powagę polskiej nauki" - skomentowała minister Nauki Barbara Kudrycka


    minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej. "Antoni
    Macierewicz uznał ujawnienie braku kompetencji ekspertów PiS do
    wypowiadania się o katastrofie lotniczej za atak na polską naukę,
    jakiego nie było od 1968 r. Przypomnę: publicznie ogłaszane eksperckie
    analizy naukowców na tematy wykraczające poza ich naukowe kompetencje to
    naruszenie Kodeksu Etyki Pracownika Naukowego. I dlatego wypowiedzi
    "ekspertów" Macierewicza to prawdziwy atak na powagę polskiej nauki" -
    napisała na portalach społecznościowych Facebook i Twitter.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    297. Roman Imielski kublikuje

    Komentarz


    Samobójstwo ekspertów Macierewicza

    Obnażanie fantasmagorii i pseudonaukowych tez w sprawie katastrofy smoleńskiej nie jest aktem "terroryzmu medialnego". To Macierewicz i jego eksperci terroryzują Polaków, próbując wbić im do głów zamachowo-spiskowe teorie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    298. kolejna odsłona cyrku Laska i Kublik


    Lasek odpowiada Macierewiczowi: Zgadzamy się na konferencję, ale z prawdziwymi ekspertami

    My od razu zgodziliśmy się na udział w
    konferencji naukowej, która ma rozbroić bombę, jaką są teorie dotyczące
    katastrofy smoleńskiej. Po zapoznaniu się z zeznaniami ekspertów posła
    Macierewicza, uważam jednak, że nie wykazali się oni wystarczającą
    wiedzą ekspercką w kwestii badania katastrof lotniczych - mówił w
    programie Moniki Olejnik Maciej Lasek, szef zespołu ekspertów
    działającego przy kancelarii premiera.

    Według Laska, dziekani wydziałów lotniczych
    powinny decydować, kto weźmie udział w konferencji naukowej. Szef
    zespołu ekspertów nie chciał wprost wypowiadać się na temat kwalifikacji
    ludzi Macierewicza, podkreślał jednak, że wyciągali oni - podczas
    przesłuchań - wnioski poza zakresem swoich kompetencji. - Nie badali
    żadnej katastrofy lotniczej, nie mieli do czynienia z przykrym widokiem,
    jaki jest na miejscu - tłumaczył.

    To, co widzimy na miejscu katastrofy, przechodzi ludzkie pojęcie


    Lasek podkreślił, że - wbrew temu, co mówili eksperci Antoniego
    Macierewicza - często zdarza się, że ofiary katastrof lotniczych nie
    mają na sobie ubrań. - To, co zastaje się na miejscu katastrofy,
    przechodzi często pojęcie zwykłego śmiertelnika - dodał.

    Monika Olejnik przytoczyła zeznania jednego ze świadków, który twierdził, że inicjacją bomby w tupolewie był nadajnik radiowy. - Czy to jest możliwe? - pytała.
    -
    Wszystko jest możliwe, ale trzeba mieć na to dowody. Można zadać
    pytanie, czy to są wystarczające dowody. Zebraliśmy 55 tysięcy kart
    dokumentów, do tego zdjęcia, rejestratory parametrów lotu. Dopiero na
    tej podstawie można wyciągać wnioski, a nie na podstawie przedmiotu
    niewiadomego pochodzenia, z którym miało się styczność przez 40 minut.
    To niewiarygodne - powiedział Lasek.

    Brutalna nagonka jak w 1968?

    Dziennikarka pytała też o ocenę słów Antoniego Macierewicza, który artykuł "Gazety Wyborczej" i publikację prokuratury nazwał medialną, bezprecedensową nagonką, najgorszą od 1968 roku.
    - Przytoczę słowa minister Kudryckiej, która powiedziała dziś, że
    prawdziwym zamachem na polską naukę są wypowiedzi naukowców poza ich
    kompetencjami.Prezes PAN zaprasza na debatę wszystkich ekspertów


    W kwietniu w wywiadach prasowych Kleiber przedstawił pomysł
    debaty. Mówił, że byłby gotowy zorganizować takie spotkanie. Teraz - jak
    poinformował - zdecydował się na kolejny krok i skierował list do
    zespołów Laska i Macierewicza.

    - Wysłałem list z
    zaproszeniem. Czekam na reakcję obu stron. To jest kontynuacja tego, co
    już publicznie mówiłem, że doszliśmy do punktu, w którym warto
    zorganizować debatę, spotkanie naukowców i ekspertów, bez polityków, ale
    przy pełnej jawności, na przykład transmitowane przez internet -
    powiedział dziś prof. Kleiber.

    Szef PAN uważa, że
    stawianie warunków wstępnych przeszkadza w dojściu do jakiegokolwiek
    porozumienia. - Zaproszenie ma więc ogólny charakter. Czekam na sugestie
    obu stron - dodał.

    Zespół Laska proponował debatę


    W maju zespół Laska zadeklarował, że chce debaty z ekspertami
    zespołu Macierewicza, ale postawił warunek: zwrócił się do naukowców
    współpracujących z zespołem parlamentarnym, by przedstawili dowody -
    pisemne ekspertyzy wraz z materiałem źródłowym, będące podstawą do
    formułowania hipotez odmiennych niż ustalenia kierowanej przez Jerzego
    Millera komisji badającej katastrofę smoleńską.

    Zespół
    Laska stwierdził również wówczas, że może dojść do merytorycznego
    spotkania ekspertów obu zespołów za zamkniętymi drzwiami, bez udziału
    polityków i mediów. Udział mediów jest jednak warunkiem, jaki stawia
    zespół Macierewicza.

    - Jeśli debata będzie otwarta,
    dostępna dla opinii publicznej, zorganizowana na zasadzie
    równoprawności, to nie ma przeciwwskazań, aby się odbyła. Wtedy nasi
    eksperci będą w niej bardzo chętnie uczestniczyli - powiedział dzisiaj
    Macierewicz.

    Członkowie zespołu przy KPRM pod
    kierownictwem Macieja Laska oceniają, że raport komisji Jerzego Millera w
    sprawie katastrofy smoleńskiej broni się sam;
    zespół Macierewicza
    krytykuje ustalenia tego raportu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    299. Czerska róg Wiertniczej



    Lasek o ekspertach Macierewicza. "Pomijają skrzętnie co niewygodne"

    Lasek o ekspertach Macierewicza. "Pomijają skrzętnie co niewygodne"
    Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w "Kropce nad i".
    czytaj dalej »
    Lasek, który był gościem "Kropki nad i" w TVN24, przyznał, że choć
    inicjatywa prof. Kleibera jest niezwykle cenna, to jednak adresowana
    jest ona tylko do "fachowców", a za takich zdaniem Laska eksperci
    zespołu parlamentarnego nie powinni być raczej uznawani. Prezes PAN
    wyszedł z propozycją zorganizowania ekspercko-naukowej konferencji na
    temat różnych aspektów katastrofy smoleńskiej i jej przyczyn. Zaznaczył,
    że powinna być to konferencja "odarta z emocji politycznych i jawna".Pan profesor zaprosił członków naszego zespołu do udziału w konferencji
    otwartej dla wszystkich specjalistów (...), którzy są fachowcami w
    dziedzinie lotnictwa. Postawił tylko dwa warunki. Po pierwsze dyskusja
    ma być prowadzona jedynie w gronie fachowców, po drugie - konferencja
    będzie jawna, czyli transmitowana do mediów (...). My od razu
    zgodziliśmy się na udział - tłumaczył w "Kropce nad i" Maciej Lasek.

    Zapytany wprost, czy bierze pod uwagę, że w konferncji mogliby wziąć
    udział także eksperci zespołu Antoniego Macierewicza, szef PKBWL
    początkowo unikał precyzyjnej odpowiedzi. - Jak rozumiem, słowo
    "fachowiec" użyte przez prof. Kleibera oznacza osoby, które mają
    udokumentowane doświadczenie w dziedzinie, w której się wypowiadają,
    czyli choćby w badaniu wypadków lotniczych. (...) To ma być naukowy
    sposób na rozbrojenie tej bomby smoleńskiej, czyli tego, co poróżniło
    społeczeństwo - mówił wymijająco.

    W końcu jednak przyznał, że
    trudno wyobrazić mu sobie by profesorowie Binienda, Obrębski i Rońda
    mogli usiąść z nim przy jednym stole. - Po zapoznaniu się z ich
    zeznaniami (ujawnionymi we wtorek przez prokuraturę wojskową - red.)
    stwierdzam, że nie wykazali się oni wiedzą ekspercką z zakresu badania
    wypadków lotniczych. Ale od kwalifikacji referatów, które wezmą udział w
    takiej konferencji, będzie komitet naukowy - stwierdził. I dodał, że
    "obawia się, iż eksperci zespołu się nie kwalifikują".

    - Zespół
    przyzwyczaił nas do tego, że wszystkie fakty, które są dla niego
    niewygodne, skrzętnie omija - ocenił Lasek, charakteryzując jakość prac
    ekspertów Antoniego Macierewicza.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    300. "Czuję manipulację i


    "Czuję
    manipulację i niesprawiedliwe traktowanie uczestników śledztwa". Dorota
    Skrzypek o działaniach "GW" i prokuratury.

    "Cały czas mam obawy, że wszystkie działania instytucji
    publicznych nie zmierzają do tego, by uczciwie odkryć prawdę o tej
    katastrofie. Jaka by ona nie była".


    Wiertnicza juz przygotowała swoją propagandę - Jakub Sobieniewski

    19:00

    Zespoleni

    Zespoleni

    Skandal, nagonka, papierowe zabójstwo - Antoni
    Macierewicz kontratakuje. Z prokuratorskich zeznań jasno wynika, że do
    komisji...
    czytaj dalej »


    Parada ekspertów

    Parada ekspertów

    Kompletna kompromitacja ekspertów Antoniego
    Macierewicza. Zostali wezwani przed prokuraturę i spytani o Smoleńsk.
    Ale zamiast...
    czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl