Tylko Ona może nam pomóc! Siły zła wpychają świat w wojnę. Raport specjalny Fatima Centre

avatar użytkownika intix

 

Analiza w 2 częściach: pierwsza – obecna trajektoria w kierunku III wojny światowej, i druga – jedyne rozwiązanie tej zbliżającej się tragedii.
James Hanisch


a

Część 1 – Nadchodzące niebezpieczeństwo III wojny światowej
Rozdział 1. Pierwszy akt III wojny światowej? Mord 298 osób

Wydaje się, że zniszczenie Malezyjskich Linii Lotniczych Lot MH-17 w dniu 17 lipca 2014 miało sprowokować wojnę, albo przynajmniej eskalację napięcia między siłami NATO i Rosją z powodu Ukrainy.

Wbrew nieuzasadnionym oskarżeniom z ostatnich miesięcy przez liderów amerykańskich i brytyjskich, że bojownicy cywilni z Ukrainy wschodniej zniszczyli MH-17 dostarczoną przez Rosję rakietą BUK 21 ziemia-powietrze, jedyne dostępne realne fakty pokazują, że samolot zestrzelił samolot wojskowy (a zatem nie cywilna milicja, która nie ma sił powietrznych).

Dobrze udokumentowana, szczegółowa odpowiedź Rosji na oskarżenia jej uczestnictwa i odpowiedzialności w katastrofie została w większości zignorowana przez zachodnich liderów i media.

Międzynarodowo szanowani dziennikarze, w tym Robert Parry, John Pilger, Paul Craig Roberts i Gabor Steingart publicznie skarcili swoich kolegów w zachodnich mediach za lekkomyślne i pozbawione profesjonalizmu raporty po zniszczeniu MH-17 przez siły wojskowe.

Rozdział 2. Gorączka wojny: ważne precedensy historyczne

Wykazanym i powszechnie uznawanym faktem jest to, że rządy rożnych krajów starały się jak mogły kierować postrzeganiem przez opinię publiczną polityki zagranicznej i działań wojskowych swoich krajów. Te rządy posunęły się tak daleko by oszukać a nawet mordować (lub pozwolić innym na mordy) własnych obywateli w działaniach wojennych albo operacjach terrorystycznych fałszywej flagi. Zrobiły to po to, żeby dać własnym obywatelom to co wydaje się być wtedy uzasadnieniem własnych ukrytych planów agresji ich rządów.

Wydaje się iż istnieje szablon w ostatniej historii Ameryki na wywoływanie wydarzeń prowadzących do wojny. W wielu przypadkach te podpalające wydarzenia – kiedy już posłużą w pobudzeniu opinii publicznej na korzyść ataku na inne kraje – okazały się być przyozdobionymi kłamstwami czy nawet całkowicie sfabrykowane.

Bezsprzecznie fałszywe preteksty wykorzystane przez Amerykę w celu uzasadnienia jej inwazji na Irak w marcu 2003, twierdzące iż istniało zagrożenie dla Ameryki i w ogóle świata irackimi programami broni masowego niszczenia, stanowią tragiczny przykład powyższego szablonu, i dają solidne podstawy by podejrzewać, że amerykański rząd do dnia dzisiejszego kontynuuje próby oszukiwania tym sposobem własnych obywateli i świata, stwarzając okazje wojny tak często jak te wojny uważa za potrzebne.

Rozdział 3. Wzrasta perspektywa wojny nuklearnej

Nowoczesnemu społeczeństwu nie zagraża bezprecedensowo potężna broń, ale przede wszystkim coraz większe porzucanie zdrowych zasad w relacjach międzynarodowych.

W chwili obecnej, nawet na wcześniej chrześcijańskim zachodzie, celowe zabijanie cywilów teraz uważa się za legalną strategię wojenną.

Od 2002 amerykańska Strategia Bezpieczeństwa Krajowego („Doktryna Busha”), zwalnia Amerykę z zasad prawa międzynarodowego dotyczących nie-ingerencji i nie-agresji i z konieczności przedstawiania rozstrzygającego dowodu (a nie tylko podejrzenia) na złe zamiary innych krajów i / lub ich rządów zanim się je zaatakuje.

W tej chwili amerykańska polityka wojskowa lekkomyślnie prowokuje samą Rosję do wyprzedzającej reakcji wojskowej na liczne wskazówki, że Ameryka zamierza dokonać pierwszego uderzenia nuklearnego w Rosję.

Rozdział 4. Jaka będzie wojna nuklearna?

Teraz na świecie jest ponad 17.000 strategicznych głowic nuklearnych, każda grozi piekłem na ziemi niemal poza nasze możliwości wyobraźni czy opisania.

Wybuch albo „puls” radiacji elektromagnetycznej (EMP) wiążący się z wybuchami termonuklearnymi przedstawia sam w sobie równie śmiertelne zagrożenie.

W żadnej wojnie nuklearnej nie będzie zwycięzcy, bo wynikające z tego skutki na klimat świata wywołają globalny głód, doprowadzając do pewnego zniszczenia głodem nawet kraj „zwycięski”.

Dużo bardziej niebezpieczni od broni nuklearnej są światowi liderzy, którzy nie doceniają potencjalnej śmiertelności tej broni dla całego rodzaju ludzkiego.

Część 2 – Jedyne rozwiązanie
Rozdział 1. W skrócie


Wiedza o i posłuszeństwo wobec całego Orędzia Fatimskiego jest naszą jedyną nadzieją uniknięcia wojny, głodu i innych kar od Boga, jakie nasze grzechy na nas sprowadzają.

Z wyraźnych słów naszego Pana i Matki Bożej wiemy bez żadnych wątpliwości, że nasze przetrwanie zależy od poświęcenia Rosji – że bez tego poświęcenia nie możemy mieć pokoju, i że jeśli nie zrobimy tego w czasie, dotkną nas bezprecedensowe kary.

Odpowiedź Kościoła na nakaz nieba poświęcenia Rosji zależy od decyzji papieża, a zatem od naszych wysiłków zmuszenia go do posłuszeństwa.

Rozdział 2. Szczegóły

Świat stoi na skraju historycznej zmiany, albo wielkiej tragedii, strasznej katastrofy dla całej ludzkości, albo wielkiej radości, bezprecedensowych łask światowego pokoju. Ta ostatnia możliwość (radość) nadejdzie jedynie poprzez poświęcenie Rosji przez papieża i katolickich biskupów.

Matka Boża Fatimska z dobrego powodu poprosiła o specyficzne poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu.

Odpowiednia szeroko zakrojona promocja pełnego Orędzia Fatimskiego razem z nawróceniem i modlitwami wystarczającej liczby ludzi – zwłaszcza wynagradzające nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi zalecone w Orędziu Fatimskim – nieomylnie poruszy niebo nawet w tym późnym czasie by ratować nas przed nadchodzącą wojną.

Mamy teraz bardzo mało czasu. Jeśli będziemy dalej opóźniać spełnienie nakazu nieba poświęcenia Rosji, to wyprzedzą nas zbliżające się tragedie wojny światowej, „unicestwienie narodów”, i ci którzy przeżyją „zazdroszcząc umarłym”, i przyszłe pokolenia ludzkości utworzą przysłowie z głupoty naszego pokolenia.

PODSUMOWANIE

Część 1 – Nadchodzące niebezpieczeństwo III wojny światowej


Rozdział 1. Pierwszy akt III wojny światowej? Mord 298 osób


Wydaje się że zniszczenie samolotu Lot MH-17 Malezyjskich Linii Lotniczych 17 lipca 2014 miało na celu sprowokowanie wojny, albo przynajmniej eskalację napięcia między siłami NATO i Rosją z powodu Ukrainy.

Czołowi niezależni dziennikarze i analitycy dostrzegają dowody takiego zamiaru ze strony zachodnich liderów (w tym szczególnie amerykańskiego prezydenta Obamy i brytyjskiego premiera Camerona), którzy z tego tragicznego wydarzenia uczynili podstawę zarówno karzących jak i „obronnych” środków przeciwko Rosji, którą szybko potępili jako odpowiedzialną za ten morderczy atak.

Choć rzekome dowody ukraińskiego rządu na oskarżenia wobec Rosji zostały w śledztwie obalone, to jednak kraje NATO dostosowały się do amerykańskich nakazów nasilenia sankcji gospodarczych wobec Rosji i zwiększyły lokowanie wojska na granicach z Rosją.

Zachodnie media głównego nurtu (według wszelkiego prawdopodobieństwa raczej spełniają rolę kontrolowanych przez CIA agentów, a nie wolnej i niezależnej prasy przedstawiającej bezstronną prawdę) tak samo dostosowały się w demonizacji prezydenta Putina i wzywaniu do mobilizacji przeciwko rzekomo rosnącemu zagrożeniu ze strony Rosji.

Tymczasem Uchwała 2277 Senatu USA – „Akt o Prewencji Rosyjskiej Agresji” jest w Komisji Stosunków Międzynarodowych (CFR), i jest w niej ultimatum dla Kremla, żądające całkowitego pozostawienia przez Rosję Krymu w ciągu 7 dni od uchwalenia tego aktu, a także wzywa do stałego ulokowania sił NATO przy granicach z Rosją w Polsce, Estonii, Litwie i Łotwie.

Co najważniejsze, uchwała wzywa do przyznania Ukrainie statusu „sojusznika Ameryki”, co skutecznie otworzy drzwi bardziej bezpośredniemu zaangażowaniu militarnemu Ameryki w Ukrainie, co może obejmować nie tylko stłumienie cywilnej milicji we wschodniej Ukrainie, ale również bezpośrednie zaangażowanie z Rosją, gdyby prezydent Putin wkroczył w celu obrony etnicznych Rosjan w Ukrainie. A zatem uchwała ta daje rządowi Obamy sposób na bardzo sporną kwestię wprowadzenia Ukrainy do NATO. Proponowany sojusz zapewni uzasadnienie działań militarnych w Ukrainie przez amerykańskie wojska, niezależnie od tego czy Ukraina stanie się krajem-partnerem w NATO.

Wbrew nieuzasadnionym oskarżeniom w ostatnich miesiącach ze strony liderów amerykańskich i brytyjskich, że cywilna milicja we wschodniej Ukrainie zniszczyła MH-17 dostarczoną przez Rosję rakietą ziemia-powietrze BUK M1, jedyne dostępne fakty pokazują, że samolot zestrzelił samolot wojskowy (a zatem nie cywilna milicja, która nie ma sił powietrznych).

Kiedy wystrzeliwuje się rakietę BUK, pojawia się głośna eksplozja, słyszana nawet w odległości 7 km. Produkuje również wielki hałas podczas lotu, oraz trwały ślad kondensacyjny do poziomu chmur, który pozostaje widoczny aż przez 10 min dla wszystkich w promieniu 7-10 km. Ale nikt z tego gęsto zaludnionego terenu gdzie miała miejsce ta katastrofa nie doniósł iż widział wystrzelenie takiej rakiety.

Ale świadkowie zeznawali o fakcie potwierdzanym przez wojsko rosyjskie i kontrolerów monitorujących ruch lotniczy, że samolot wojskowy (przypuszczalnie ukraiński myśliwiec SU-25) przechwycił malezyjski samolot pasażerski dokładnie w chwili zniszczenia go.

Wrak MH-17 również wskazuje na to iż został zaatakowany i zniszczony – zabijając wszystkie 298 osoby na pokładzie – kombinacją ognia z rakiety flechette powietrze-powietrze (robi dziury zupełnie inne od uszkodzeń charakterystycznych dla rakiety BUK) i ognia z karabinów maszynowych (wyraźnie skupiły się na pilotach w kokpicie).

Dobrze udokumentowana, szczegółowa, opierająca się na dowodach reakcja Rosji na oskarżenia o jej uczestnictwo i odpowiedzialność w katastrofie w większości zignorowali zachodni liderzy i media. Na konferencji prasowej 21 lipca 2014, rzecznik rosyjskiego Ministerstwa Obrony gen. Andrej Kartapolow przedstawił naprawdę istotne pytania na jakie powinno odpowiedzieć dochodzenie w tej sprawie – pytania na które do dnia dzisiejszego nie otrzymano odpowiedzi:

Co ujawniają nagrania z ukraińskiej wieży kontrolnej i z kokpitu?

Dlaczego cywilny samolot zboczył z międzynarodowego korytarza powietrznego kiedy zbliżał się do Doniecka? (Czy ukraiński operator w wieży kontrolnej w Doniecku przekierował go w strefę walki?!)

Dlaczego ukraiński myśliwiec wszedł w linię powietrzną zajmowaną przez cywilny samolot? Jaki był cel szybkiego zbliżania się ukraińskiego myśliwca do cywilnego samolotu w chwili zniszczenia?

Wiedząc o tym, że cywilna milicja w Ukrainie wschodniej nie ma żadnego samolotu, dlaczego ukraińskie wojsko w dniu katastrofy umieściło i aktywowało w rejonie Doniecka dużą grupę jednostek obronnych z rakietami BUK (których systemów radarowych powszechnie używa się do asysty myśliwców w operacjach zasadzkowych)?


I co najważniejsze, co zaobserwowały amerykańskie satelity umieszczone bezpośrednio nad tym regionem ataku na MH-17?

Amerykańskie media pod kierownictwem Washington Post i New York Times, powtarzały do dużego stopnia to co mówiły niemieckie media głównego nurtu, i nieodpowiedzialnie zdezinformowały swoich czytelników propagandą.

Zeznania odnośnie winy za zniszczenie MH-17 ze stronniczych źródeł takich jak obecny ukraiński rząd i amerykański Departament Stanu (który był głównym sprawcą kryzysu ukraińskiego) powinny zostać niezależnie zweryfikowane przed publikacją. (Amerykański rząd, jak przypadkowo potwierdziła asystent sekretarza stanu Victoria Nuland, wydał $5 mld na obalenie i zastąpienie Wiktora Janukowycza, prawidłowo wybranego prezydenta Ukrainy.) Zamiast tego, niesprawdzone informacje amerykańskich i kijowskich liderów powtarzali bezkrytycznie zachodni dziennikarze, demonizując prezydenta Putina i nasilając emocje do konfrontacji z Rosją.

W ostatnich latach podobny brak dziennikarskiego profesjonalizmu (nieodpowiedzialnie pozwalający na pozostawianie istotnych pytań bez odpowiedzi) odegrał główną rolę w wywołaniu masowej rzezi i wielkich niesprawiedliwości w Iraku. To on doprowadził prawie do wojny z Syrią i Iranem.

Dzisiaj ten brak profesjonalnej bezstronności ryzykuje wpędzeniem świata w konfrontację nuklearną.

Rozdział 2. Gorączka wojenna – ważne precedensy historyczne

Pokazuje się i powszechnie uznaje to, że rządy różnych krajów dołożyły ogromnych starań by kierować postrzeganiem przez ich narody polityki zagranicznej i działań wojskowych.

Te rządy poszły tak daleko, że oszukały a nawet mordowały (lub pozwoliły zabijać innym) własnych obywateli w aktach wojny albo akcjach terrorystycznych fałszywej flagi. Zrobiły to żeby swoim obywatelom dać co wydawało się być wtedy usprawiedliwieniem własnych rządowych ukrytych planów agresji.

Ataki Hitlera na liczne placówki przy granicy niemieckiej (zainscenizowane by wyglądały jakby dokonane przez polskich sabotażystów) tuż przed inwazją Niemiec na Polskę w 1939, wyszły na jaw podczas procesów norymberskich.

Oficjalne amerykańskie dokumenty odtajnione w 1997 ujawniły podobną propozycję szefów połączonych sztabów w 1962 prezydentowi Johnowi F Kennedyemu (który ją odrzucił) zwaną Operation Northwoods, która wzywała do zorganizowanych przez CIA ataków na amerykańskie miasta i instalacje militarne jako spisek propagandowy dla uzasadnienia amerykańskiej inwazji na Kubę.

W ostatniej amerykańskiej historii wydaje się istnieć szablon wywoływania wydarzeń prowadzących do wojny.

W wielu przypadkach te podżegające zdarzenia – kiedy już posłużyły do obudzenia opinii publicznej do dokonania ataku na inne kraje – okazały się być ubogacane kłamstwami albo nawet całkowicie fabrykowane.

Do przykładów takiego rodzaju należą „inwazja” terytorium Ameryki sprowokowana przez prezydenta Jamesa Polka w 1846, która doprowadziła do wojny Ameryki z Meksykiem, nadal tajemniczo zatopiony USS Maine w porcie Hawana w 1898, rozpoczynający wojnę hiszpańsko-amerykańską, nieistniejący incydent w Zatoce Tonkina w 1964 (fakty które w końcu wyjaśniły odtajnione w 2005 oficjalne dokumenty i nagrania), który wepchnął Amerykę w wojnę wietnamską.

Nowsze przykłady tego to rzekome rzezie odbywające się w Kosowie w 1999, które posłużyły jako pretekst dla dowodzonego przez Amerykę bombardowania Jugosławii przez NATO, ataki 11 IX na WTC w 2001, które bardzo przyczyniły się (choć bezzasadnie) to zdobycia powszechnego poparcia dla amerykańskiej inwazji Afganistanu w październiku 2001 i Iraku w marcu 2003, i nieudany podstęp obwiniania prezydenta Syrii Assada za atak gazem sarin w sierpniu 2013 na syryjską wioskę (co było niebezpiecznie blisko by dać prezydentowi Obamie bardzo oczekiwaną okazję dokonania ataku na Syrię).

Niewątpliwie fałszywe preteksty stosowane przez Amerykę by uzasadnić inwazję na Irak w marcu 2003, twierdzące, że istniało bezpośrednie zagrożenie dla Ameryki i świata w ogóle z powodu programów broni masowego niszczenia w Iraku, tworzą tragiczny przykład powyższego wzorca, i dają solidne podstawy do podejrzeń, że amerykański rząd nadal, do dnia dzisiejszego, próbuje w ten sposób oszukiwać własnych obywateli i świat, poprzez stwarzanie okazji do wojny, tak często jak potrzebne są te wojny.

Administracja Busha twierdzi, że Saddam Hussein realizował programy nielegalnej broni – i że faktycznie już posiadał broń chemiczną, biologiczną, a nawet nuklearną masowego niszczenia – co okazało się bezpodstawne przed i po inwazji Iraku, prowadząc Kongres do udzielenia publicznej i wyraźnej nagany prezydentowi Bushowi i wiceprezydentowi Cheney (w Rezolucji #625 z 2007) za ‚zmylenie amerykańskiego narodu w kwestii przyczyny wojny z Irakiem”.

Choć prezydenta Busha zastąpił prezydent Obama, to nie nastąpił żaden odwrót od taktyki oficjalnych kłamstw w wywoływaniu przez Amerykę agresywnych wojen. Jak mówi francuskie przysłowie „Plus ça change Plus – C’est la même chose”.”(Im bardziej coś się zmienia, tym bardziej pozostaje takie samo.)

Rozdział 3. Zwiększenie ryzyka wojny nuklearnej

Nowoczesnemu społeczeństwu nie tyle zagraża bezprecedensowo potężna broń, a przede wszystkim narastające odchodzenie od zdrowych zasad relacji międzynarodowych.

Moralne używanie broni w wojnie historycznie było rozumiane jako odnoszące się wyjątkowo do kombatantów, uznających rzeź nie-kombatantów za mord.

Również teraz coraz bardziej nie bierze się pod uwagę pojęcia suwerennych państw (które stanowi fundament współczesnego prawa międzynarodowego), z których każde ma prawo do prowadzenia swoich krajowych spraw bez zakłóceń (zbrojnych lub innych) ze strony innych narodów.

Ale w naszych czasach nawet na wcześniej chrześcijańskim zachodzie, celowe zabijanie cywilów jest obecnie uznawane za uzasadnioną strategię wojenną.

Naturalnie zabójcza broń nuklearna, opracowana do niszczenia całych miast, stoi wymierzona gotowa do wystrzelenia w arsenałach Ameryki i Rosji, zagrażając eksterminacją praktycznie całej cywilnej populacji obu krajów. Brytania, Francja, Chiny, Indie, Pakistan, Izrael i Korea Północna, również mają programy broni nuklearnej.

Od 2002, amerykańska Strategia Bezpieczeństwa Narodowego („Doktryna Busha”) zdołała wykluczyć Amerykę z zasad prawa międzynarodowego w kwestii nie-interwercji i nie-agresji, i z obowiązku pokazania bezspornego dowodu (a nie tylko podejrzeń) na złe intencje innych krajów i / lub ich rządów przed dokonaniem na nie ataku.

W następstwie ataków 11 IX na WTC w 2001, Ameryka otwarcie przyjęła nową politykę militarną, obejmującą strategie ataków wyprzedzających – łącznie z pierwszym uderzeniem ataku nuklearnego – na każdy kraj. Ta nowa polityka skutecznie otworzyła drzwi seriom amerykańskich wojen wyprzedzających (bez wątpienia agresji) w ostatniej dekadzie.

Tak więc nawet ‚uprzejme’ pojęcie broni nuklearnej, będącej tylko „obronnym” uzbrojeniem (jako konieczna odwetowa tarcza ustalająca podstawy dla pokoju w obawie przed „wzajemnie pewnym zniszczeniem”) jest coraz bardziej odrzucane. Amerykańscy stratedzy wojskowi wydają się być przekonani, że wojna nuklearna może być wygrana przez kraj który uderza pierwszy i który tak dokładnie zniszczy wroga, że nie musi obawiać się odwetu. Amerykańscy planiści wojskowi jak i liderzy rządowi teraz myślą otwarcie, że tu nie chodzi o odstraszanie wojną nuklearną, ale „wygranie” wojny nuklearnej (tak jakby mógł być zwycięzca).

Dlatego w obecnej sytuacji, amerykańska polityka militarna lekkomyślnie prowokuje Rosję by dokonała wyprzedzającej reakcji na wiele wskazówek, że to Ameryka zamierza pierwsza uderzyć atakiem nuklearnym w Rosję.

Prowadzona przez Amerykę polityka okrążania Rosji w ostatnich latach obejmowała, m. in., nieugięte zabiegi o ekspansję NATO do Europy wschodniej.

Kolejnym elementem tej polityki okrążania było wycofanie się Ameryki w czerwcu 2002 z traktatu o rakietach antybalistycznych (ABM), który przez 30 lat, od 1972 do 2002, zachował nienaruszone zagrożenie wzajemnie gwarantowanego zniszczenia między Ameryką i byłymi republikami radzieckimi. Od tego czasu Ameryka zbudowała wiele stacji ABM w Polsce wzdłuż granicy z Rosją, z planem ich powiększenia liczebnego, począwszy od Rumunii.

(Od Administracji. Zobacz także: http://www.msz.gov.pl/pl/polityka_zagraniczna/polityka_bezpieczenstwa/obrona_przeciwrakietowa/polska/)

Co najważniejsze, jak wielokrotnie podkreślał Głos Rosji, te stacje ABM mają w rzeczywistości nie tylko charakter obronny. Te same rakiety umieszczone w tych stacjach, które można użyć jako przechwytywacze obronne, mogą być również użyte w ataku pierwszego uderzenia przeciwko Rosji, dostarczając praktycznie nie do powstrzymania na bliską odległość ładunek jądrowy w głąb Rosji. Rosja może tylko postrzegać obecność tych stacji ABM wzdłuż swojej granicy jako nie dające się tolerować zagrożenie.

System ponaddźwiękowych pocisków międzykontynentalnych „Szybkie Globalne Uderzenie” [Prompt Global Strike] (który wcześniej odrzucił prezydent George W Bush jako zbyt niebezpieczne zagrożenie uruchamiające system wczesnego ostrzegania Rosji przed atakiem nuklearnym) jest agresywnie opracowywany w rządzie Obamy.

Jasna jest relacja między doktryną Busha strategii pierwszego uderzenia w ataku nuklearnymi tymi wysiłkami budowania zdolności szybkiego uderzenia (w szczególności z rosnącą liczbą stacji ABM bliskiego zasięgu otaczających Rosję i innymi wyrzutniami szybkiego uderzenia).

Wszystkie te rzeczy już wywołały poważne ostrzeżenie prezydenta Putina by nie „zadzierać” z nuklearną Rosją.

Rozdział 4. Jaka będzie wojna nuklearna?

Obecnie na świecie jest ponad 17.000 strategicznych głowic nuklearnych, z których każda grozi wywołaniem piekła na ziemi niemal przekraczającego naszą zdolność wyobrażenia czy opisania.

Bomby termonuklearne wytwarzają szybko rozchodzącą się kulę ognia gorętszą od słońca, mogącą rozpalić w miastach burze ognia na przestrzeni ponad 260 km2 [100 mil2].

Wytworzona radiacja jest tak intensywna, że natychmiast spaliłaby nieszczęsnych ludzi w pobliżu wybuchu, i w dużo większym promieniu spaliłaby innych jeszcze okrutniej w ciągu godzin, dni i miesięcy.

Wybuch wytwarza falę uderzenia która miażdży wszystkie budynki na swojej ścieżce.

Przenoszony przez wiatr radioaktywny opad roznosi trujące skutki wybuchu na rozległe regiony świata.

Bezpośrednie sąsiedztwo wybuchu może być uznane nie do zamieszkania przez dziesiątki lat. Wybuch lub „impuls” promieniowania elektromagnetycznego (EMP) związany z eksplozją termonuklearną sam w sobie jest równie śmiertelnym zagrożeniem.

Atak EMP wywoła katastrofy stopienia się każdej elektrowni nuklearnej powiązanej z siecią energetyczną.

W dłuższej perspektywie, zakłócenia związane z EMP w energii elektrycznej do zurbanizowanego społeczeństwa (takie jak w Ameryce) pierwszego świata, również spowodują kompletny rozpad ładu społecznego pod presją powszechnego głodu, chorób i bezprawia.

W żadnej wojnie nuklearnej nie będzie zwycięzcy, bo wynikające z tego skutki dla klimatu na ziemi spowodują globalny głód, niosąc zagwarantowane zniszczenie głodem nawet dla „zwycięskiego” kraju.

Nawet ograniczona, regionalna wymiana nuklearna (taka jak między Indiami i Pakistanem, z udziałem łącznie 100 pocisków wielkości tych użytych w Hiroszimie przeciwko swoim miastom) uwolni do atmosfery taką ilość dymu i sadzy, że ta poważnie zakłóci globalne rolnictwo na dekadę lub dłużej. Obecność tak dużej ilości dymu w stratosferze zablokuje dotarcie dużej ilości światła słonecznego do ziemi, co doprowadzi do stałych temperatur w całym roku tak niskich, jak skrajności w zimie danego regionu, na całe lata.

W tym samym czasie, sadza atmosferyczna ogrzeje się przez promieniowanie słoneczne, powodując szereg reakcji chemicznych w otaczających gazach, które rozkładają warstwę ozonową, odsłaniając rośliny i zwierzęta poniżej na toksyczne promieniowanie ultrafioletowe.

Te skutki byłyby bardziej katastrofalne w przypadku konfliktów na większą skalę. Globalna wojna nuklearna z udziałem większości lub wszystkich obecnych arsenałów nuklearnych na świecie, zniszczy ludzkość i uczyni ziemię praktycznie nie do zamieszkania.


Bardziej niebezpieczni niż broń jądrowa są sami światowi liderzy, którzy nie doceniają potencjalnej śmiertelności tej broni dla całej ludzkości.

Amerykańscy liderzy wydają się być przekonani, że mają „prymat nuklearny” nad Rosją i Chinami, i że mogą „wygrać” wojnę nuklearną poprzez wystarczająco wyniszczające pierwsze uderzenie we wrogów. Ta arogancja, razem z ambicją światowej dominacji, wykazywana przez Waszyngton, daje nam wielki powód by obawiać się najgorszego w obecnej sytuacji, co grozi wywołaniem nuklearnego „mechanizmu samozniszczenia” dla ludzkości.

Najważniejsi przywódcy polityczni i decydenci różnych ważnych i wpływowych krajów, którzy de facto kontrolują arsenały broni jądrowej na świecie, wydają się być nieświadomi, że trzymają palce na spuście mechanizmu samozniszczenia ludzkości.

Część II – Jedno jedyne rozwiązanie
Rozdział 1. Szczegóły


Wiedza o i posłuszeństwo wobec całego Orędzia Fatimskiego to nasza jedyna nadzieja na uniknięcie wojny, głodu i innych kar od Pana Boga sprowadzonych na nas przez nasze grzechy.

Orędzie Fatimskie to jasne i wyraźne objawienie, słowami Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Dziewicy. Zostało potwierdzone cudem słońca 13 października 1917 (przepowiedziane przez Matkę Bożą Fatimską 3 miesiące wcześniej i widziane przez 70.000 ludzi), i w pełni uznane i aprobowane przez Kościół Katolicki.

Poprzez Orędzie Fatimskie Pan Bóg pokazał swoją wolę – tj. swój zdecydowany plan – uratowanie grzeszników dzięki ustanowieniu nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi.

Drugim celem jaki ma Pan Bóg w ustanowieniu tego nabożeństwa na świecie teraz jest poszerzenie swojej wielkiej łaski na nasze najbardziej niezasługujące pokolenie, łaskami nawrócenia i pokoju, które zaznaczą punkt zwrotny w całych dziejach ludzkości. Te wspaniałe łaski Pan Bóg zachował jako część zbliżającego się triumfu Niepokalanego Serca Maryi, której ingerencja – jeśli będziemy posłuszni w czasie – zapobiegnie nam cierpienia pełnej skali strasznych kar na jakie słusznie zasługuje współczesny świat, a które w przeciwnym wypadku nieuchronnie na nas spadną.

Z wyraźnych słów naszego Pana i Matki Bożej wiemy bez żadnych wątpliwości, że…

Nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi zostanie ustanowione poprzez papieża (w jedności z katolickimi biskupami świata) poświęceniem Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, w sposób zalecony w Orędziu Fatimskim.

Tak długo jak opóźnia się poświęcenie Rosji, świat nie zazna pokoju.

Jeśli poświęcenia Rosji nie dokona się w czasie, „różne narody zostaną zniszczone”. Odpowiedź Kościoła na nakaz nieba o poświęcenie Rosji zależy od decyzji papieża, i dlatego także od naszych wysiłków zmuszenia go do posłuszeństwa.

Nasz Pan oczekuje od nas spełnienia naszej roli dla uhonorowania Matki Bożej i naszego przetrwania, poprzez zastosowanie wpływu moralnego czy jakiejkolwiek możliwości jaką ma każdy z nas, jak również naszych modlitw, by spowodować posłuszeństwo papieża.

Rozdział 2. Szczegóły

Świat stoi na skraju historycznej zmiany, albo wielkiej tragedii, strasznej katastrofy dla całej ludzkości, albo ogromnej radości, bezprecedensowej łaski światowego pokoju. Ta druga (radosna) możliwość spełni się tylko dzięki poświęceniu Rosji przez papieża i katolickich biskupów.

Kiedy papież, i z jego nakazu wszyscy katoliccy biskupi świata uroczyście poświęcą Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, nieporównywalne zasługi Matki Bożej umożliwią światu otrzymanie dwu ogromnych historycznych łask: nawrócenia i pokoju.

Przez ostatnie 100 lat Rosja służyła Opatrzności jako narzędzie kary za grzechy świata. Do czasu kiedy Rosja nie zostanie poświęcona w sposób opisany przez Matkę Bożą Fatimską, nadal będzie spełniać swoją wyznaczoną przez Boga rolę, prowadząc (jeśli nie dokona się poświęcenia w czasie) do unicestwienia różnych narodów.

Kiedy w końcu prośba fatimska o poświęcenie Rosji zostanie spełniona, Matka Boża w cudowny sposób nawróci Rosję tak uderzającą metodą, że cały świat uzna związek przyczynowo-skutkowy między poświęceniem Rosji i jej nawróceniem. Wkrótce potem, wszystkie narody wejdą do Kościoła Katolickiego, uznając poświęcenie Rosji (razem z aktem konsekwentnych łask dla świata) za triumf Niepokalanego Serca Maryi.

Mając dobry powód, Matka Boża poprosiła o specyficzne poświęcenie Rosji, i tylko Rosji, swojemu Niepokalanemu Sercu.

Poświęcenie dobrze określonego obszaru i narodu, różniące się od ogólnego błogosławieństwa sprowadzonego na wszystkie narody, pozwoli całemu światu rozpoznać nagłe i cudowne zbiorowe nawrócenie tego narodu jako bezpośredni skutek jej poświęcenia.

Również, skoro poświęcenie Rosji będzie obejmować akt wiary i posłuszeństwa ze strony papieża i biskupów wobec prośby Matki Bożej Fatimskiej, zostanie podkreślona boska władza jaką ma hierarchia Kościoła Katolickiego. Nawrócenie Rosji i dar pokoju dla świata zostaną jasno rozpoznane jako cudowny i chwalebny skutek nakazu papieża wszystkim biskupom dołączenia do niego w sprawowaniu tej władzy, posłuszeństwie wobec Matki Bożej Fatimskiej.

Nawrócenie innych narodów na świecie nastąpi wkrótce po tym dramatycznym dowodzie, że wszelkie łaski przychodzą dla ludzkości od Pana Boga, nie tylko poprzez Najświętsze Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa, ale także poprzez Najświętszą Dziewicę Maryję, i w końcu przez Kościół Katolicki.

Kiedy cały świat pozna zakres siły Matki Bożej i wielkość Jej zalet (widząc jak tylko dzięki Jej interwencji nasze niezmiernie grzeszne pokolenie otrzymało te epokowe łaski pokoju i nawrócenia), te cudowne wydarzenia zaobfitują Jej czcią. W końcu świat zrozumie – na głębszy i żywszy sposób niż ludzie kiedykolwiek rozumieli – ogromną siłę zalet i wstawiennictwa Matki Bożej.

To nowe zrozumienie wielkiej świętości i mocy wstawienniczej Niepokalanego Serca Maryi stanie się kluczem do zbawienia dla wielu dusz, które zostałyby stracone. Obecnie traci się tak wiele dusz, nie wiedząc jak łatwo jest osiągnąć niebo z pomocą Matki Bożej, i jak konieczne dla zbawienia jest odprawianie nabożeństwa do Matki Bożej.

Odpowiednio głoszona promocja pełnego Orędzia Fatimskiego razem z nawracaniem się i modlitwami wystarczającej liczby ludzi – szczególnie nabożeństw wynagradzających do Niepokalanego Serca Maryi zalecanych w Orędziu Fatimskim – na pewno poruszyłyby niebo, nawet w tej późnej godzinie, żeby ratować nas przed nadchodzącą wojną.

Papieże i prałaci Kościoła ostatnich dziesięcioleci w większości nie byli skłonni do posłuszeństwa wobec próśb Matki Bożej Fatimskiej. Ale do zarządzania Kościołem Pan Bóg wysyła nieadekwatnych pasterzy jako straszliwą karę, dopiero kiedy zostaje bardzo sprowokowany buntowniczością wiernych. Dlatego katastrofalny kurs jaki Kościół wybrał w ostatnich dekadach jest w takim samym stopniu odzwierciedleniem katolickich wiernych, jak poszczególnych ludzi Kościoła nim zarządzających.

Prorok Jeremiasz zapewnia, że nasze nawrócenie zasłuży na miłującą i hojną reakcję Pana Boga: „Wróćcie, synowie wiarołomni… I dam wam pasterzy według mego serca„. (Jer 3:14-15) Również s. Łucja wielokrotnie podkreślała potrzebę modlitwy z wynagradzaniem i ofiarą – zwłaszcza ofiarą niezbędną do uniknięcia grzechu: „Pan Bóg postanowił oczyścić krwią wszystkie narody które chcą zniszczyć Jego królestwo w duszach, a jeszcze obiecuje dać się przebłagać i wybaczyć, jeśli ludzie będą się modlić i odprawiać pokutę”. Sam Pan zapewnia, że nawet w tych późnych czasach, kiedy już tak wielkie są straty, to nasza pokuta i wynagrodzenia mogą poruszyć niebo żeby odwrócić nasze zniszczenie: „Nigdy nie będzie za późno by odwołac się do Jezusa i Maryi„.


Szczególnie ważne dla naszego przetrwania są nabożeństwa wynagradzające do Niepokalanego Serca Maryi, czyli Komunia wynagradzająca w pierwszą sobotę każdego miesiąca, i codzienne odmawianie 5 dziesiątków Różańca. W krótkim czasie jaki pozostał by działać skutecznie żeby odwrócić następną wielką wojnę, musimy być wierni (i starać się by robili to inni) tym wynagradzającym nabożeństwom.

Jeśli chodzi o comiesięczną Komunię wynagradzającą, s. Łucja otrzymała zapewnienie Matki Bożej, że postara się o darowanie kary w takim stopniu, w jakim będziemy starać się propagować to nabożeństwo.: „To czy świat chce wojny czy pokoju, zależy od odprawiania tego nabożeństwa, razem z poświęceniem [Rosji] Niepokalanemu Sercu Maryi… Matka Boża obiecała opóźnić dopust wojny, jeśli będzie się propagować i odprawiać to nabożeństwo”.

Nawiązując do Różańca, s. Łucja mówi: „Najświętsza Dziewica… dała nową skuteczność odmawianiu Różańca do tego stopnia, że nie ma żadnej sprawy, niezależnie od tego jak jest trudna, której nie rozwiązałby Różaniec… Dzięki Różańcowi Świętemu uratujemy się sami. Uświęcimy się. Pocieszymy naszego Pana i osiągniemy zbawienie wielu dusz”.

Mamy bardzo mało czasu. Jeśli nadal będziemy opóźniać wykonanie nakazu nieba w poświęceniu Rosji, to wyprzedzą nas pojawiające się tragedie wojny, „unicestwienie różnych narodów” i ci którzy przeżyją „będą zazdrościć umarłym”, i przyszłe pokolenia ludzkości zrobią przysłowie z głupoty naszego pokolenia.

Stoimy teraz na skraju tego co może być końcową katastrofą dla ogromnej większości ludzkości. Kolejna wielka wojna będzie bardziej niszcząca dla całego świata niż wszystko czego do tej pory doświadczyła ludzkość – i bardziej przerażająca niż możemy sobie wyobrazić.

Wiedza o i posłuszeństwo wobec Orędzia Fatimskiego to nasza jedyna nadzieja, i jedyne rozwiązanie wielkiego zła naszych dni, ale czas ucieka. Musimy działać teraz, i szybko, żeby uszanować prośby Matki Bożej Fatimskiej.

Wizja Trzeciej Tajemnicy przedstawiająca papieża zabijanego przez żołnierzy, przypomina nieszczęście jaki dotknęło króla Francji Ludwika XVI. Przez całe stulecie królowie Francji zaniedbywali realizację nakazu Pana poświęcenia Francji Jego Najświętszemu Sercu. Na końcu tego okresu (dokładnie 100 lat później!) Ludwik XVI został de facto zdetronizowany, i wkrótce potem stracił głowę na rewolucyjnym szafocie. Sam Pan zwraca nam uwagą na ten związek, mówiąc do s. Łucji w 1931: „Powiedz moim pasterzom, że biorąc przykład z króla Francji w opóźnianiu spełnienia mojego nakazu, spotka ich takie samo nieszczęście”.

Dlatego ten sam los jaki spotkał króla Francji czeka papieża, biskupów i władze cywilne – zarówno liderów jak i funkcjonariuszy publicznych – i wszystkich którzy sprawują legalną władzę w społeczeństwie (skoro władzę mają od Boga, a zatem są Jego pasterzami), jeśli nie odegrają w czasie swojej roli.

Zauważmy również, że w objawieniu Trzeciej Tajemnicy, żołnierze zabijający papieża, zabijali w ten sam sposób – „pociskami i strzałami” – wielu biskupów, księży, osób konsekrowanych i świeckich. Dlatego ten sam los jaki spotkał króla Ludwika XVI czeka obecnie osoby religijne i świeckie, i z takiego samego powodu.

James Hanisch, tłum. Ola Gordon.

Źródło:http://www.fatima.org/pdf/executive_summary.pdf

 

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/tylko-ona-moze-nam-pomoc-sily-zla-wpychaja-swiat-w-wojne-raport-specjalny-fatima-centre-2015-01

 

Etykietowanie:

21 komentarzy

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

1. Nie podoba mi się to

O zestrzeleniu samolotu przez Ukrainę można na razie co najwyżej spekulować. Co innego obciążać stronę ukraińską za wystawienie tego samolotu do zestrzelenia - co na jedno wychodzi. Niestety tajemnicze śledztwo sprzyja domysłom.

Nie podoba mi się to jednak głównie na pominięcie faktu poświęcenia Rosji przez św. JPII i to uznanego (II poświęcenie) przez siostrę Łucję za ważne.

Tak się dziwnie składa, że ta strona - "Wolna Polska" nie grzeszy życzliwością do Papieża Polaka i stąd może ów artykuł pomijający owo historyczne poświęcenie Rosji.

Pozdrawiam serdecznie

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Lancelot

2. Intix

Czytam i oczom nie wierzę.....;(

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika intix

3. Panie Wojciechu...

Bardzo dziękuję za zainteresowanie tematem i za Pana wypowiedź.
Zapisując ten artykuł na BM24 brałam pod uwagę różne opinie...
Zdecydowałam, że jednak opublikuję go u Nas...
Strona "Wolna Polska" , do której ma Pan zastrzeżenia... bardzo niedawno trafiłam na tę stronę. Stwierdziłam, że publikuje wiele ciekawych informacji, które można przeczytać, do których też podawałam już u siebie linki... ale czytając nie zapominam o tej myśli, którą ostatnio zapisywałam na moim blogu:

„Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą” – Milton William „Bill” Cooper

Jaki jest stosunek do Papieża Polaka tej strony, z której pobrałam artykuł... w przeciwieństwie do Pana - jeszcze nie wiem... i przyznam, że nie wiem czy bedę w to wnikać...
Dla mnie istotne jest w tym artykule zwrócenie uwagi na bardzo poważne zagrożenie wojny...  z czego chyba po części zdajemy sobie sprawę...

Najważniejsze jednak jest dla mnie  wezwanie do wypełnienia Woli Bożej i Woli Matki Bożej poprzez pokutne nawracanie i odprawianie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi, co - nie oszukujmy się - nadal jest lekceważone...
Wola Boża nie jest wypełniana... Wola Matki Bożej nie jest wypełniana...:(


Nie będę ukrywać też, że Orędzie Fatimskie i inne Objawienia Matki Bożej "leżą mi na sercu"... to też było powodem tej publikacji u Nas...
Panie Wojciechu... w rozmowie z Panem pozwolę sobie podpiąć do tego wpisu kilka wątków powiązanych tematycznie:

>TERRORYŚCI...?
>Malezyjski samolot Boeing 777 rozbił się na Ukrainie, w obwodzie donieckim.
>Zamaskowani

>Akt poświęcenia świata przez Jana Pawła II - Rzym, 25 marca 1984
>Niepokalane Serce Maryi i Rosja
>Wokół Objawień NMP w Fatimie - ks. Adam Lenik
>Polska - Kościół - zagrożenia nie tylko duchowe - ks. Adam Lenik
>Pierwsza sobota miesiąca
>Nastał czas działania
>Fatima - Wielki Znak
>WOKÓŁ KRZYŻA… Boże Znaki… (?)
>Niepokalana naszym ostatnim ratunkiem...

***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

4. Lancelocie...

Tobie również dziękuję za zainteresowanie tematem...

Czytam i oczom nie wierzę.....;(

Mam prośbę w odniesieniu do Twojego komentarza, za który też dziękuję...
Gdyby nie sprawiło Tobie kłopotu... czy mógłbyś troszeczkę szerzej...?
Nie bardzo wiem co widzisz - czytając... i nie wiem w co nie wierzysz... i w związku z tym nie bardzo wiem co mam Tobie odpowiedzieć...

Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

5. Temat ciekawy

i warto podrzucać takie rzeczy do dyskusji bo na blogach to nie ma nad czym główkować ;)

"Tylko Ona może nam pomóc! Siły zła wpychają świat w wojnę." To szczera prawda widoczna w Polsce najlepiej - łącznie z pakowaniem Polaków do wojny jej nie potrzebnej.

Co do stron to pewnie, że wszędzie można durszlakiem wyłowić coś wyjątkowego i zaglądać nie zaszkodzi, ale niektóre powinny być zakazane przynajmniej dla dzieci.

Pamiętam jak kiedyś znalazłem list do Putina - zaczynający się od "pochwalonego" i tak się uśmiałem, że czytać już nie musiałem. Śmieszy mnie również niegdysiejsze lewactwo - nawrócone raptem na sedewakantyzm, ale to oni zachowali stałość - nieuznawania papieży i stałą nienawiść do polskiego papieża. Od JPII - bardziej nienawidzą tylko ojca Rydzyka. I naturalnie ks. Natanka - bowiem owi "tradycjonaliści" nie wiedzieć czemu są zaciekłymi wrogami intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski. A przy tym zwą się "narodowcami" w odróżnieniu od prawdziwych narodowców.

Uznając św. JPII jedynie jako Żyda, Antychrysta, masona - nic dziwnego, że nie przypisują mu zasług nawracania się Rosji po poświęceniu jej Maryji - właśnie przez niego. A że skutki tego jakieś dostrzegają - swiadczy, chociażby to, że piszą do Putina: "niech będzie pochwalony..."

Chętnie bym zamieścił wykład na youtube ks. Małkowskiego o nawracaniu się Rosji. Niestety gdzieś wyparowało.

Pozdrawiam serdecznie

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Lancelot

6. intix

Czytam i oczom nie wierzę..... skąd ty w sobie bierzesz tyle miłości do świata i ludzi? Moja się już wyczerpuje ,) to właśnie miałem na myśli komentując. Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika intix

7. Lancelocie...

...skąd ty w sobie bierzesz tyle miłości do świata i ludzi? Moja się już wyczerpuje

Nie... nie może wyczerpać się Twoja miłość...
idź do Źródła...
do którego i ja chodzę
idź do Źródła
Niezmierzonego
Nieskończonego
rozlewającego Miłość
na człowieka
każdego...

Lancelocie...
Kiedy  Twój komentarz przeczytałam... wzruszenie... i tak... modliłam się dziękując Panu Bogu za miłość, o której piszesz... i za Twoją wizytę... i za wszystko... i popłynęły myśli...  do Ciebie teraz wypowiedziane...
i  te... >TUTAJ...  zapisane...

Dziękuję... także Tobie...
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika gość z drogi

8. Droga @Intix :)

napiszę tylko jedno,byłam czytałam i życzę nam Wszystkim dobrego Nowego Dnia
ufając w Boże Miłosierdzie i opiekę naszej Królowej....
szczęść Boże wszystkim...:)
między nocą i dniem ...:)

gość z drogi

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

9. Nawracanie Rosji

http://polish.ruvr.ru/news/2015_01_18/Ponad-160000-ludzi-wezmie-udzial-w...

Pan Bóg w tym roku nawracaniu sprzyja, bo -2 C to nie - 20 ;)) ale i tak determinacja oczywista.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika intix

10. Witaj Zofio Droga...:)

Zawsze trzeba ufać w  Miłosierdzie Boże...
Ale też... pomyślmy... Skąd Ono wypływa...
Pomyślmy dalej...
Czy człowiek... Miłosierdzia Bożego może nadużywać...?
Nieskończone... Niezmierzone jest Miłosierdzie Boże...  jak długo już Pan Bóg, który jest też Sprawiedliwy...  grzechy ludzkości toleruje...
Jak bardzo musi Cierpieć... Serce Boże... jak bardzo musi tez Cierpieć... Niepokalane Serce Maryi... kiedy patrzą na dzisiejszy świat...?
Coraz częściej myślę o tym, że gdyby człowiek częściej myślał o Panu Bogu...
o Ofierze Chrystusa, o niewyobrażalnych dla nas Cierpieniach całej Trójcy Przenajświętszej za nasze Odkupienie i Zbawienie... a także o Współodkupicielce, która też Cierpiała...
może wtedy człowiek popełniałby mniej grzechów... nie chcąc ranić Ich Serc...

***
Dziękuję Ci, Zosieńko... za Twoją obecność... za kolejną rozmowę...:)
Szczęść Boże...

avatar użytkownika intix

11. Panie Wojciechu...

Pan Bóg... zawsze nawracaniu sprzyja...
Sprzyja też zawsze... Niepokalane Serce Najświętszej Panny Maryi...
Zawsze też jest nadzieja, że człowiek swoje serce otworzy i z Bożą pomocą  pójdzie drogą Bożą... czy to w Rosji, czy w Polsce, czy w innym zakątku świata...
W Objawieniach... Matka Boża prosi nas też o współpracę... i nie można tego lekceważyć...

Zauważył Pan też pewnie, że omijam rozmowę na  temat czy Rosja została zawierzona zgodnie z przesłaniem Orędzia Fatimskiego...
Fakty są faktami... najważniejsze jest wypełnianie przez nas woli Bożej... i woli Matki Bożej...
Matka Boża nie Objawiła się w tym celu aby straszyć... ale przychodziła z przepełnionym Miłością do nas Sercem, aby nas prosić... aby nas ostrzec...
Trzecia Tajemnica Fatimska wciąż się wypełnia i wciąż jeszcze przed nami...
Przepowiednia Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej może się wypełnić do końca... ale nie musi...
Wiele zależy od nas... od człowieka...

W rozmowie z Panem pozwolę sobie na kolejne, pod tym wpisem,  podłączenie.
Pisma Ks. Gobbiego, które to też omawiał ks. Adam Lenik w rozważaniach, które podłączyłam wyżej...

>«Orędzie fatimskie – coraz bardziej pilne i aktualne!»  - Cz. I
>«Orędzie fatimskie – coraz bardziej pilne i aktualne!»  - Cz. II
Podłączam też:
>Jeszcze raz o Tajemnicy Fatimskiej

Wierzę też, że każde zawierzenie... każde kolejne... powtarzane  zawierzenie... też m.in. sprzyja nawracaniu...
***
Dziękuję za wspólne rozważania... za wymianę refleksji...
Szczęść Boże...

avatar użytkownika intix

12. Trzecia tajemnica ostrzega Polskę - [Miłujcie się! 4/2000]

Ogłoszenie treści trzeciej części tajemnicy fatimskiej stało się jednym z największych wydarzeń Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Orędzie fatimskie jako ostrzeżenie i naglące wezwanie Matki Bożej do nawrócenia „nie jest jednorazowe. Jej apel musi być podejmowany z pokolenia na pokolenie, zgodnie z nowymi »znakami czasu« – mówił Jan Paweł II. „Trzeba nieustannie do niego powracać. Trzeba go podejmować wciąż na nowo”. W obecnej sytuacji, w jakiej znajduje się Polska, orędzie fatimskie jest szczególnie aktualne. W sposób niezwykle dramatyczny, poprzez przekazanie trzyczęściowej tajemnicy oraz spektakularny cud słońca, Matka Boża przypomniała ewangeliczną prawdę, że ludziom do szczęścia, tak naprawdę, potrzebny jest tylko Wszechmocny Bóg, który stworzył nas dla siebie i pragnie podzielić się z nami pełnią szczęścia. My ze swej strony powinniśmy ze wszystkich sił dążyć do zjednoczenia z Nim, krocząc trudną i wąską drogą wiary. Trzyczęściowe orędzie Matki Bożej jest orędziem Ewangelii. Zostało przekazane dzieciom podczas objawienia 13.07.1917 r.

1. W pierwszej części Matka Boża ukazała dzieciom przerażającą wizję piekła. W ten sposób przypomniała prawdę Ewangelii, że odrzucając Boga, człowiek wybiera piekło. Wieczne piekło jest więc realną rzeczywistością, do której ludzie konsekwentnie dążą, jeżeli żyją tak, jakby Bóg nie istniał, i kierując się logiką egoizmu, odrzucają niezmienne normy moralne, traktują zło jako dobro, a dobro jako zło. Największym nieszczęściem, jakie może spotkać człowieka, jest więc wieczne potępienie. Z własnej winy można doprowadzić siebie do takiej zatwardziałości serca, że znienawidzi się Boga i w chwili śmierci świadomie wybierze piekło.

2. W drugiej części tajemnicy podany jest najskuteczniejszy sposób ratunku przed piekłem. Jest nim głęboka wiara, której możemy się najlepiej nauczyć przez poświęcenie się Niepokalanemu Sercu Maryi. Ona najpełniej z ludzi doświadczyła trudu serca związanego z ciemną nocą wiary. Wierzyła w sposób heroiczny. W sytuacjach po ludzku beznadziejnych wierzyła nadziei wbrew ludzkiej nadziei i dlatego jest najlepszą Nauczycielką oraz Przewodniczką na drodze wiary prowadzącej pod krzyż Jej Syna, naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Oddając się całkowicie do dyspozycji Maryi, będziemy uczyć się wierzyć i zawsze Bogu ufać.

Ma to się wyrazić:
1. – w odwróceniu się od grzechu;
2. – w codziennej modlitwie (szczególnie jest polecany Różaniec i lektura Pisma św.);
3. – w comiesięcznej spowiedzi i jak najczęstszym przyjmowaniu Jezusa w Eucharystii.

3. Trzecia część tajemnicy mówi o historycznych konsekwencjach kryzysu wiary i moralności, a więc o tym, jakie mogą być skutki odrzucenia fatimskiego orędzia. Ponieważ wezwanie do pokuty i nawrócenia zawarte w orędziu nie zostało przyjęte tak, jak być powinno, wobec tego jesteśmy świadkami, że to proroctwo w dużej mierze się spełniło. Siostra Łucja, jedyny żyjący świadek objawień, tak pisała w liście do Ojca Świętego: „A chociaż nie oglądamy jeszcze całkowitego wypełnienia się ostatniej części tego proroctwa, widzimy, że stopniowo zbliżamy się do niego wielkimi krokami. Nastąpi ono, jeżeli nie zawrócimy z drogi grzechu, nienawiści, zemsty, niesprawiedliwości, łamania praw człowieka, niemoralności, przemocy itd.

I nie mówmy, że to Bóg tak nas karze; przeciwnie, to ludzie sami ściągają na siebie karę. Bóg przestrzega nas cierpliwie i wzywa do powrotu na dobrą drogę, szanując wolność, jaką nam podarował; dlatego to ludzie ponoszą odpowiedzialność”.
Kochający Bóg przygotował nam wspaniałą przyszłość, jednak gdy odrzucamy życie z Nim, czekają nas przerażające konsekwencje tego wyboru: wojny, nienawiść, zniszczenie, cierpienie i śmierć.

Opublikowany tekst trzeciej tajemnicy fatimskiej ma charakter proroczej wizji. Kardynał Ratzinger wyjaśnia: „Anioł z ognistym mieczem stojący po lewej stronie Matki Bożej przypomina podobne obrazy z Apokalipsy. Przedstawia groźbę sądu, wiszącą nad światem. Myśl, że świat może spłonąć w morzu ognia, nie jawi się już bynajmniej jako wytwór fantazji: człowiek sam przez swe wynalazki zgotował na siebie ognisty miecz”. Tej niszczącej sile zła może się przeciwstawić tylko Matka Boża z ludźmi, którzy przyjmują jej wezwanie do pokuty i nawrócenia.

            Prorocza wizja trzeciej tajemnicy fatimskiej w symboliczny sposób mówi o wielkich prześladowaniach, cierpieniach i męczeństwie wielu wyznawców Chrystusa, wśród których są również kapłani, biskupi oraz papieże dwudziestego wieku. Wielkie zniszczenia i prześladowania są spowodowane przez ludzi zniewolonych przez ateistyczne ideologie walczące z Bogiem, a w sposób szczególny przez komunizm. Miejsce tych dramatycznych wydarzeń przedstawione jest w symbolicznym obrazie. Papież, biskupi, kapłani, zakonnicy, zakonnice wchodzą na stromą górę, na której szczycie jest wielki Krzyż. „Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł, modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni biskupi, kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji (...)”.

            W tej prorockiej wizji w sposób syntetyczny został ukazany obraz wielkich zniszczeń, cierpienia, prześladowań, męczeństwa chrześcijan oraz wojen, które miały lub mają nastąpić jako skutek odrzucenia przez ludzi ewangelicznego wezwania do nawrócenia i wiary w Ewangelię, które zostało zawarte w fatimskim orędziu.
Z perspektywy 83 lat od objawień fatimskich możemy stwierdzić, że w widzeniu opisanym w trzeciej części tajemnicy dają się rozpoznać dramatyczne wydarzenia kończącego się stulecia.

W minionym XX wieku, na skutek wielkiego kryzysu wiary, doszli do władzy ateiści zarówno w wydaniu komunistycznym, jak i faszystowskim oraz masońskim. Ateizm ten doprowadził do największych zbrodni ludobójstwa w historii ludzkości, moralnej degeneracji społeczeństw, do upadku kultury, straszliwego zniewolenia przez podeptanie podstawowych praw osoby ludzkiej. Więcej chrześcijan zginęło w XX wieku z powodu nienawiści do ich wiary aniżeli w ciągu pierwszych XIX wieków od narodzenia Chrystusa. W tym czasie Kościół przeszedł prawdziwą Drogę Krzyżową. Kardynał Ratzinger wyjaśnia, że „w drodze krzyżowej minionego stulecia postać Papieża odgrywa szczególną rolę. W obrazie uciążliwego wchodzenia na szczyt góry można z pewnością dostrzec jednocześnie odwołanie do różnych papieży, którzy poczynając od Piusa X aż do obecnego Papieża mieli udział w cierpieniach swojego stulecia i starali się iść przez nie drogą wiodącą ku krzyżowi. W wizji również Papież zostaje zabity na drodze męczenników. Czyż Ojciec Święty, kiedy po zamachu z 13 maja 1981 r. polecił przynieść sobie tekst trzeciej tajemnicy, mógł nie rozpoznać w nim własnego przeznaczenia? Tamtego dnia znalazł się bardzo blisko granicy śmierci i sam tak wyjaśniał potem swoje ocalenie: »macierzyńska dłoń kierowała biegiem kuli i Papież (...) w agonii (...) zatrzymał się na progu śmierci« (13 maja 1994 r.). Fakt, iż »macierzyńska dłoń« zmieniła bieg śmiercionośnego pocisku, jest tylko jeszcze jednym dowodem na to, że nie istnieje nieodwołalne przeznaczenie, że wiara i modlitwa to potężne siły, które mogą oddziaływać na historię, i że ostatecznie modlitwa okazuje się potężniejsza od pocisków, a wiara od dywizji”.

Trzecia część tajemnicy fatimskiej jest dramatycznym ostrzeżeniem przed ateizmem, ponieważ największym zagrożeniem dla ludzkości jest odrzucenie Boga i Jego praw, zarówno przez ateizm w wydaniu komunistycznym czy propagowanym przez New Age, jak i przez ateizm ukryty w tej najbardziej rozpowszechnionej mentalności życia takiego, jakby Bóg nie istniał. Jest to niezwykle poważne ostrzeżenie dla Polaków w obecnym momencie dziejów naszego narodu.

Orędzie fatimskie w swojej drugiej części mówi, że niektóre narody mogą zginąć. To ostrzeżenie brzmi poważnie i wzywa do nawrócenia, ponieważ zaniedbanie modlitwy, lekceważenie sakramentów, życie takie, jakby Boga nie było, praktyczny materializm i upadek moralności – wszystko to prowadzi do otwartego odrzucenia Boga oraz do degeneracji moralnej i biologicznej całego narodu. Wielu Polaków nie chce słuchać głosu sumienia, głosu zdrowego rozsądku i tego, co Chrystus mówi poprzez Ewangelię i nauczanie Kościoła. Wielu dało się uwieść propagandzie lewicowych i liberalnych środków masowego przekazu, które sączą szatański jad ateizmu, promując demoralizację i kulturę śmierci.

Czy katolicy w Polsce ulegną tej demagogicznej propagandzie i dobrowolnie będą głosować w wyborach prezydenckich i parlamentarnych na ateistów, którzy są za legalizacją aborcji i pornografii, co jest znakiem, że z wrogością odnoszą się do Chrystusa, Kościoła i Jego nauki? Czy polscy katolicy przyjmą ostrzeżenie zawarte w trzeciej tajemnicy fatimskiej, że największym zagrożeniem dla nas wszystkich jest ateizm?

Najnowsza historia uczy nas, że chrześcijanie w Niemczech nie usłuchali fatimskiego orędzia. Zaślepieni pięknymi obietnicami ateisty Hitlera i jego partii w sposób demokratyczny oddali mu władzę. Głosowało na niego 80% Niemców. Nie wolno zapominać, że głosujący na niego ponoszą moralną odpowiedzialność za ten wybór i jego zbrodnicze konsekwencje.

Podczas wyborów trzeba pamiętać, że głosując na polityków należących do partii o antychrześcijańskim programie, który na przykład pragnie zalegalizować mordowanie nie narodzonych czy pornografię, głosuje się przeciwko Chrystusowi i bierze się współodpowiedzialność za zbrodnicze skutki tego rodzaju ustaw oraz rządów ludzi walczących z Bogiem. Nie łudźmy się, nigdy nie osiągniemy szczęścia, ani nawet zwyczajnej stabilizacji gospodarczej, jeżeli będziemy łamali prawo Boże. Jeżeli polscy katolicy nie przyjmą orędzia fatimskiego, nie będą podejmować trudu ciągłego nawrócenia i w wyborach demokratycznie oddadzą władzę w ręce ateistów, to wtedy przyszłość naszej Ojczyzny rysuje się w bardzo czarnych kolorach. Ojciec Święty ostrzega nas: „Nie zapominajmy, że dzieje przyniosły nam straszliwą lekcję, bolesną lekcję wolności nadużytej do obłędu! Nadużytej do obłędu! Czymże była – w kontekście Konstytucji 3 maja – targowica? Ale potem zaczął się na nowo proces pozyskiwania wolności za wielką cenę. Tę cenę w wysokiej mierze zapłaciło pokolenie II wojny światowej. Dlatego też pozwólcie mi być dobrej myśli i pomóżcie papieżowi, żeby się nie musiał martwić” (7 czerwca 1991).

Nie można zapominać, że wypełnienie proroctwa fatimskiego nie jest czymś nieuniknionym. To nie jest tak, że przyszłości nie da się już zmienić. Wszystko zależy od postawy ludzi, od ich wolnego wyboru. Jeżeli usłuchamy wezwania do nawrócenia, to wtedy zapowiedziane nieszczęścia nie nastąpią. Jeżeli nie usłuchamy, to będziemy musieli konsumować konsekwencje naszych grzesznych wyborów.

Boża sprawiedliwość wyraża się w tym, że największą karą za grzechy są same konsekwencje grzechów. Prorocza wizja trzeciej tajemnicy fatimskiej ostrzega i przypomina, że przyszłość ludzkości oraz Polski uzależniona jest od wolnego wyboru ludzi, od ich opowiedzenia się za Bogiem lub przeciwko Niemu. Ta wielka fatimska przestroga z wezwaniem do pokuty i nawrócenia ma zmobilizować naszą wolę i siły do konsekwentnego kroczenia drogą wiary, do pokuty i wytrwałej modlitwy. Tylko w ten sposób można zapobiec wojnom, przelewowi krwi, degradacji moralnej i biologicznej naszego narodu, nienawiści oraz uchronić siebie i innych od wiecznego potępienia.
Ojciec Święty powiedział w Fatimie, że najistotniejszą treścią orędzia fatimskiego jest wezwanie, aby „modlić się, modlić się i jeszcze raz modlić się”(13 maja 1982 r.).

W ten sposób Papież przypomniał, że człowiek oraz naród, który się modli, jest zjednoczony z Bogiem, a więc ma największy skarb i nie ma podstaw do lęku przed przyszłością.

Fatimskie wezwanie do nawrócenia jest skierowane do mnie i do ciebie – jest to wezwanie do pójścia drogą wiary do pełni szczęścia. Potrzebna jest tylko zgoda i decyzja pójścia za Chrystusem. „I dał mi Pan poznać – pisze święta s. Faustyna – że cała tajemnica ode mnie zależy, od mojego dobrowolnego zgodzenia się… z całą świadomością umysłu… Czuję, że Bóg czeka na moje słowo, na moją zgodę. I rzekłam: czyń ze mną, co Ci się podoba, poddaję się woli Twojej”.
 
ks. Mieczysław Piotrowski TChr

Miłujcie się! 4/2000

avatar użytkownika gość z drogi

13. Droga @Intix,nie tylko czytam :)

ale i modlę się wraz z Tobą :)
szczególnie o godz 15...
Jezu,ufam Tobie

gość z drogi

avatar użytkownika intix

14. Zofio Droga...:)

Bóg zapłać...

Wiesz... jest coś dziwnego... faktem jest, że Ty mówisz o tym... ale gdybyś nie mówiła... to, jak już kiedyś pisałam, jakoś wyjątkowo wyczuwam Twoją obecność...
Za to też... Panu Bogu... i Matce Bożej... niech będzie chwała...

Zostańmy z Panem Bogiem i z Maryją...
Dziś jest Święto Ofiarowania Pańskiego... Matki Bożej Gromnicznej...
Módlmy się... uczestniczmy w Eucharystii... zapalajmy gromnice...
Prośmy pokornie Pana Boga... i Matkę Bożą...
aby jeśli taka Ich Wola... przepędzali zło ze świata... z serc naszych... z domów naszych... z Polski... naszej ziemskiej, danej nam od Pana Boga - Ojczyzny...

Zofio Droga...:)
Szczęść Boże...! także Wszystkim, którzy tu z nami...

avatar użytkownika gość z drogi

15. Szczęść Boże droga @Intix :)

"Zapalić wszystkie światła !
Swięto Oczyszczenia - Swięto Matki Boskiej Gromnicznej -
jest jak gdyby świętem światła "
tak pisano w tym dniu przed wielu,wielu laty w Przewodniku Katolickim :)
a więc zapalmy wszystkie światła...
Dobrego Nowego Dnia Tobie i Wszystkim :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

16. Dziś przypada pierwszy czwartek miesiąca...

avatar użytkownika intix

17. „COŚ GORSZEGO NIŻ WOJNA”

Apokalipsa przyjdzie więc z ziemi?

Odpowiedź pochodząca od Boga jest jednoznaczna. Tak, z ziemi. A jej imię będzie brzmiało „wojna”.

Tym razem jednak słowo na określenie tego, co nas czeka, ma jedynie
znaczenie analogiczne. To będzie wojna, ale nie taka jaką znamy.  Będzie
to wojna, która powinna otrzymać inną, gorszą i bardziej przerażającą
nazwę.

Już w 1873 r. na określenie czekającej nas „innej wojny” Niebo
zaczyna używać odmiennych słów. Kilkoro dzieci w wieku od 8 do 12 lat
słyszy w Medelsheim, jak Maryja mówi o czekającej świat „wielkiej,
krwawej łaźni”. Podobnie głosi Fatima, w której Maryja przekazała bł.
Hiacyncie, że „jeśli ludzie nie zmienią życia, Matka Najświętsza ześle
na świat karę, jakiej dotąd nie widziano”. Ciekawe, że wizjonerka,
powtarzając słowa Matki z Nieba, dodała: „Najpierw spadnie ona na…
Hiszpanię”.

Czyżby wojna domowa w Hiszpanii (1936-1939) była dla nas „znakiem”, który może nam wyjaśnić zagadkę tego, co nas czeka niebawem?

Trudny to dla nas znak. Bo okrutny konflikt, w którym nie było
zewnętrznego wroga, wojna wewnętrzna samo wykrwawiającego się narodu,
ukazuje schemat czekającego nas konfliktu – ale tylko pierwszej jego
fazy. Znakiem drugim fazy jest wojna światowa (1939-1945), która ma nam
unaocznić okrucieństwo wojny, jaka czyha na nas w nadchodzących latach.

Jak wyglądała kara, która najpierw spadła na ziemię hiszpańską?

Konflikt zbrojny w Hiszpanii był nowym rodzajem wojny. Po raz pierwszy
główną broń stanowiły czołgi i samoloty, po raz pierwszy bombardowania
były wymierzone w ludność cywilną.

Czy to znak, że „w nowej wojnie” pojawi się „nowa broń”, która będzie
siała powszechną śmierć – nie tylko wśród żołnierzy, ale też niewinnych
cywilów?

Przyjrzyjmy się dalej hiszpańskiej wojnie domowej. Okazuje się, że obie
strony konfliktu dopuszczały się w niej niewyobrażalnych okrucieństw
wobec zupełnie niewinnych osób. W ludziach obudziły się bestie z piekła,
których wściekłość skierowała się przede wszystkim w stronę Kościoła.

Biskupi portugalscy pisali:

Aż nie chce się nam wierzyć, że w ciągu całej historii
chrześcijaństwa nie było takiej eksplozji nienawiści przeciwko Jezusowi
Chrystusowi i Jego świętej religii (…). Metody profanacji były tak
niesamowite, że nie można nie przypuszczać, iż nie zostały one zrodzone
bez sugestii diabolicznych.

Okrucieństwa były straszne. Przytoczymy jeden przykład: w prowincji
Ciudad Real matkę dwóch jezuitów zamordowano, wciskając jej do gardła
krucyfiks. Kapłanów biczowano na śmierć, palono, grzebano żywcem. Był to
czas wielkiego cierpienia Kościoła. W ciągu trzech lat wojny domowej
zamordowano 11 biskupów, zginęło dwanaście procent zakonników i
trzynaście procent księży. Śmierć poniosły 283 zakonnice. Mordowano
również ludzi świeckich wyznających głośno swoją wiarę.

Czy to drugi rys czegoś „gorszego niż wojna”? czy Kościół czeka przejście przez epokę krwawych prześladowań?

Ale to nie koniec apokaliptycznych zapowiedzi ukrytych w tamtej
wojnie domowej. Co powiemy, gdy usłyszymy, że koniec wojny domowej w
Hiszpanii obwieszczał nadejście nowego konfliktu, który całkowicie
zmienił postrzeganie wojny w świadomości całego świata? Chwilę po
zakończeniu wojny w Hiszpanii wybucha przecież druga woja światowa! I to
ona staje się symbolem kary, „jakiej dotąd nie widziano”, tego, co dla
nas niewyobrażalne…

W lutym 1980 r. wizjonerka i stygmatyczka Amparo Luz Cuevas z El
Escorial usłyszała inne określenie nadciągającej wojny: „kataklizm bez
precedensu”. W 1993 r. w słowackiej Litmanowej Ivetka Korcakowa
ostrzega: „Jeśli nie powiedzie się odnowa, skutkiem będzie coś gorszego
niż wojna”.

Belgijska tercjarka Bertha Petit (1943) z Brukseli mówiła, że „coś
gorszego niż wojna” zostanie poprzedzone czasem pozornego pokoju na
świecie. Skończy się on nagle i nastanie czas zamętu. Ale – jak wyjaśnił
jej Jezus – „będzie tak dlatego, że ten pokój nie jest Mój”. Wizjonerka
dodała: „Wkrótce okaże się, jak niestabilny jest ten pokój (…). Kłopoty
i zagrożenia rozszerzą się na wszystkie kraje”.

Będzie to inna wojna. Ponieważ ogarnie ona cały świat. Niebo nazywa
ją czasem pojęciem, które jest dla nas zupełnie nie zrozumiałe. Mówi o
trzeciej wojnie światowej. Tylko, że innej niż poprzednie. Bo jak druga
wojna światowa radykalnie różniła się od pierwszej, tak trzecia będzie
zupełnie inna od drugiej.

W 1980 r. w Cuopa w Nikaragui Bernardo Martinez usłyszał od Matki z Nieba:

Powiedz wierzącym i niewierzącym, że światu grożą wielkie
niebezpieczeństwa. (…) Zabiegajcie o pokój. Nie proście Pana Jezusa o
pokój, bo jeśli sami nie będziecie o niego zabiegać, nie otrzymacie go
(…) Będziecie cierpieć, jeśli się nie zmienicie. Jeżeli nie zmienicie
swoich dróg, sprowadzicie na świat trzecią wojnę światową.

To tam Matka Boża wprost połączyła zagrożony pokój, nadciągającą
wojnę z prześladowaniem Kościoła. Zapytała wizjonera: „Czy ludzie pragną
męczeństwa? Czy ty chcesz zostać męczennikiem?”

Dla wielu będzie to jedyna szansa na zbawienie. Nie ocalą swego
życia, ale ocalą swoją wieczność. Są zbyt nie święci, by zdobyć się na
świętość. Da im ją najprościej i najpewniej śmierć za wiarę.

To będzie wielka łaska. Opuszczą świat, w którym żyli jak wygnańcy,
„jęcząc i płacząc na tym łez padole”, i zamieszkają w krainach Nieba.

Skąd takie twierdzenia?

Bo w objawieniach czas męczeństwa nie jest karą, lecz łaską. Męczennicy
nie tylko ocalą wieczność dla siebie, ale też dadzą Boskie życie światu.

Wieczorem 26 grudnia 1994 r. w Paratico we Włoszech Maryja z
Dzieciątkiem w ramionach ogłosiła „Nowy Kościół narodzi się z przelania
krwi wielu męczenników, przede wszystkim wikarego Chrystusa, wielkiego,
wielkiego papieża, wielce umiłowanego Syna
”.

Do Patrycji Talbot (1961-) z Cuencha Matka Najświętsza powiedziała:
„Nadchodzą wielkie utrapienia. Będą naturalne katastrofy i te
spowodowane przez człowieka. Trzecia wojna światowa jest blisko.
Powinniście pamiętać o tym w waszych sercach”.

Jak będzie wyglądać ta katastrofa, która przyjdzie od samych ludzi,
„gorsza niż wojna”? czy wiemy cokolwiek więcej? Tak, przez objawienia
przewijają się dwa słowa – atom i ogień.

ATOM PRZYNIESIE ŚMIERĆ

Czy trzecia wojna światowa będzie konfliktem nuklearnym? Nie mamy
zbyt wielu wskazówek z Nieba, które przyniosłyby odpowiedź na tak
konkretne pytanie. Jednak wszystko świadczy o tym, że w „czymś gorszym
niż wojna” pojawi się śmiercionośny atom.

To zdumiewające, ale ten wątek był obecny już w okresie, kiedy ludzkość
nie miała pojęcia o konsekwencjach rozszczepienia atomu. W 1860 r.
Maryja mówi do Theresy Steindel w Kirchdorf, że jeśli ludzkość się nie
nawróci, świat spotka „wielkie nieszczęście”. Tłumaczy: „Nadejdzie
straszliwa choroba. Promieniowanie spadnie z nieba i okryje domy
płomieniami”. W tamtym czasie słowo „promieniowanie” nie oznaczało
niczego złowróżbnego. Do wynalezienia bomby atomowej brakowało jeszcze
ludzkości więcej niż półwiecza.

Sługa Boża Marta Robin (1881) z Chateauneuf-de-Galaure mówiła: „Widzę
grozę broni nuklearnej… Ta bomba atomowa… pomyśleć, że będą ją posiadać
również małe narody i że będzie potrzeba tylko dwóch głupców, by
wszystko zniszczyć”.

Są tacy, którzy uzasadniają niebezpieczeństwo wojny nuklearnej nie
samymi treściami objawień, ale wyborem miejsca najbardziej chyba
apokaliptycznego objawienia. Twierdzą, że Niebo wybrało na swój
apokaliptyczny przekaz właśnie Japonię, bo na ten kraj spadły dwie –
jedyne w historii – bomby atomowe. Jeżeli wybór miejsca objawień nie
jest przypadkowy (a nigdy nie jest, co najwyżej nie potrafimy odczytać
poprawnie tego „znaku orędzia”), to Bóg przekazuje nam coś, co nazywamy
„znakiem doświadczenia historycznego”.

Tak, Akita ma kontekst atomowy. Apokalipsa według Akity to Atomowa Apokalipsa.

Jak miałoby dojść do wojny atomowej? Jeszcze w latach
dziewięćdziesiątych XX w. niektórzy wizjonerzy sugerowali, że światu
grozi woja atomowa, która rozpocznie się od konfliktu nuklearnego między
Rosją i Chinami.

Pisze o tym Joseph Terelya, który za wyznawanie wiary spędził
dwadzieścia trzy lata w sowieckich więzieniach. Na podstawie
otrzymywanych przekazów z Nieba twierdzi on, że w latach
osiemdziesiątych XX w. świat stał przed widmem atomowej zagłady; wiemy,
że konflikt nuklearny miał wybuchnąć w 1985 roku. Matka Najświętsza
pokazała pochodzącemu z Ukrainy wizjonerowi mapę Rosji – w różnych
rejonach kraju płonął ogień. Przez Syberię poruszały się czołgi. Czołgi –
rzekł Terelya – „były chińskie”.

Ale nie tylko więzień sowieckich gułagów widział tego typu
zapowiedzi. W 1992 r. Christina Gallagher z Calladashan przekazała swoją
niezwykłą wizję:

Znalazłam się na krzyżu, jak bywało już wcześniej. Ból
był okropny. (…) Wtedy zobaczyłam twarz rosyjskiego przywódcy, wyglądał
strasznie, jakby był szalony z nienawiści. (…) Potem ujrzałam
maszerujących żołnierzy. Widziałam, jak wsiadają do jeepa. Było wiele
innych jeepów, ale skupiłam wzrok tylko na jednym. Jeden z żołnierzy
zwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. Wyglądał bardzo młodo,
miał oczy jak Chińczycy i żółtą skórę.

Rok wcześniej ta sama wizjonerka usłyszała ostrzeżenie z Nieba:

Jeśli będzie następna wojna i wybuchnie ona między Rosją i
Chinami, jeśli tak się stanie na skutek braku modlitwy, możecie być
pewni, że konsekwencją będzie przerażająca katastrofa.

Siostra Elena Leonardi cytowała słowa Maryi usłyszane z końcem lat
siedemdziesiątych XX w.: „Rosja niemal w całości zostanie spalona!”.

Stygmatyczka bł. Siostra Elena Aiello (1961) przytaczała wypowiedź
Matki Bożej: „Ze wschodu na zachód przyjdzie kolejna wojna. Rosja ze
swymi sekretnymi armiami będzie walczyć z Ameryką i przetoczy się przez
całą Europę”.

To jednak zaledwie ślad wskazany kilkakrotnie przez Niebo, zresztą
nieistotny. Jeśli będzie trzecia wojna światowa, ogarnie ona całą
ziemię. Nieistotne, gdzie zostanie rzucona atomowa zapałka…

OGIEŃ Z NIEBA

„Świat zasługuje na potop bardziej niż za czasów Noego” – pisała w
jednym z listów Siostra Łucja, najważniejsza wizjonerka z Fatimy. Ale
przecież potop nam nie grozi. Czytamy w Biblii, że Bóg uroczyście
poprzysiągł na samego siebie, że drugi raz świata potopem nie ukarze.

Nie przysięgał jednak, że nie ukarze równie straszliwie, ale w inny sposób.

Jak nas ukarze Bóg tym razem?

W świętych księgach mamy jeszcze inny obraz kary zesłanej z nieba. Jest
nim ogień. Spadł on tego samego dnia na dwa miasta tak bardzo
przepełnione złem, że nie było już w nich nic, co dobre. I jak wcześniej
Bóg kazał uciekać Noemu przed potopem i schronić się do arki, tak w
ostatnim dniu Sodomy i Gomory kazał Abrahamowi i jego rodzinie uciekać z
Miast Wszeteczeństwa. Gdy Noe zamknął arkę, z nieba lunęła woda. Gdy
Abraham pozostawił daleko za sobą Sodomę i Gomorę, z nieba spadł ogień.
Potop wszystko zatopił, ogień wszystko spopielił.

Bóg obiecał, że czas potopu nie powróci. Nie obiecał jednak, że nie
przyjdzie raz jeszcze czas ognia z nieba. Co więcej, zapowiedział go w
licznych objawieniach.

Ten ogień już się zbliża.

W 1955 r. w ukraińskiej miejscowości Seredne Wysłanniczka z Nieba mówiła do młodej wizjonerki Hanny Kuźmińskiej:

Spadnie na was katastrofa jak za dni Noego. Zniszczenie
przyjdzie jednak nie przez potop, ale przez ogień. Ogromny potop ognia
zniszczy narody za grzeszenie przed obliczem Boga. Nie było od początku
świata takiego upadku jak ten, który nadchodzi. To jest królestwo
szatana.

To zaledwie jedno objawienie mówiące o ogniu z kilkuset
wypowiedzianych przez Niebo. Powraca ono tak często, że mamy powód, by
drżeć przed nim.

Właśnie o nim jest mowa na początku najbardziej tajemniczego ze
wszystkich niebieskich sekretów, jakie Maryja przyniosła na ziemię.
Trzecia część tajemnicy fatimskiej zaczyna się właśnie od wizji
współczesnej Sodomy i Gomory.

Dziś miastami zła jest już cały świat…

Dziś ogień z nieba nie spadnie na dwa miasta, lecz na wszystko…

Przypomnijmy tę niezwykłą wizję. Siostra Łucja zapisała:

Zobaczyliśmy po lewej stronie naszej Pani nieco wyżej
Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się, wyrzucał
języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w
zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w
jego kierunku. Anioł, wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym
głosem: „Pokuta, pokuta, pokuta”! I zobaczyliśmy w nieogarnionym
świetle, którym jest Bóg, coś podobnego do tego, gdy widzi się osoby w
zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim, Biskupa odzianego w biel –
mieliśmy poczucie, że jest to Ojciec Święty. Widzieliśmy wielu biskupów,
kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której
szczycie znajdował się wielki krzyż zbity z nieociosanych belek, jak
gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą. Ojciec Święty, zanim tam
dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły
drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł, modląc
się za dusze martwych ludzi, których ciała spotykał na swojej drodze;
doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego krzyża, został
zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z
broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po
drugim inni biskupi, kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób
świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji. Pod dwoma ramionami
krzyża byli dwaj Aniołowie, każdy trzymający w ręce konewkę z
kryształu, do których zbierali krew męczenników i nią skrapiali dusze
zbliżające się do Boga.

Wizja rozpoczyna się od ukazania anioła, który otrzymał od Boga
zadanie wymierzania światu kary. A miała być to kara Sodomy i Gomory –
kara śmierci przez ogień. I – co niepokojące – została ona wykonana!
Anioł wyrzucił już z miecza języki ognia, które opadały ku ziemi, niosąc
powszechną śmierć.

Kara została wykonana.

Okazała się jednak nieskuteczna, bliżej ziemi znajdowała się bowiem
Matka Niebieska, która powstrzymywała Ogień Gniewu. I choć widzimy, że
Madonna gasi światłem tryskającym z Jej rąk już spadające na ziemię
iskry, to jednak okazuje się, za chwilę, że kara została częściowo
wykonana: „miasto, przez które wędruje Biskup w bieli jest „w połowie
zrujnowane”… kara została bowiem zawieszona, ale tylko warunkowo, ale
tylko częściowo. Ludzkość otrzymała królewską łaskę darowanego życia.
Karę śmierci zamieniono jej na karę pokuty. Pokuty surowej, bo anioł
wypowiada słowo „pokuta” trzykrotnie.

Co się stanie, jeśli nie zaczniemy pokutować? Powróci kara śmierci…

Mamy powody, by lękać się ognia z nieba. Jest on nie tylko treścią
trzeciego fatimskiego sekretu, ale i zwieńczeniem najważniejszych
objawień. To o nim mówiło słońce tańczące nad Fatimą.

Tamtego dnia, 13 października 1917 r. ognista gwiazda runęła na ziemię. Za to, że ludzie „obrażają Boga”.

Siostra Łucja, wspominając ostatnie chwile objawień fatimskich,
podkreślała, że Maryja miała wówczas „smutny wyraz twarzy”. Potem
wypowiedziała ostatnie słowa przesłania: „Niech ludzie już dłużej nie
obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony”. Chwilę
później nastąpił cud – ostrzeżenie przed konsekwencjami dalszego
obrażania Boga.

W ostatnich słowach Matki Najświętszej słychać dalekie echo
apokaliptycznej przestrogi. Bóg jest już tak bardzo obrażony, że jeśli
ludzie nie przestaną znieważać Go swymi grzechami, to… Matka Boża jakby
nie kończy zdania. Zamiast niego ukazuje obraz, który przemawia lepiej
niż słowa. Każe dać słońcu znak, że nad ziemią zawisło widmo kary.

Jest wiele powodów, by, uważać, że przesłaniem opisywanego cudu jest
wątek apokaliptyczny, wystarczy posłuchać głosu świadków tamtego
wydarzenia. Ermina Caixeiro wspomina:

Przez całą noc padał ulewny deszcz. Wszyscy byli
przemoczeni i okropnie zabłoceni. Na drugi dzień rano, to jest 13
października, nadal padało, a niebo pokrywały ciężkie szare chmury.
Gdzie okiem sięgnąć, wszędzie były tłumy ludzi. Jedni się modlili, inni
klęczeli w skupieniu, jeszcze inni śpiewali. Ludzie stali z otwartymi
parasolami, które niewiele pomagały, i cierpliwie oczekiwali przybycia
dzieci. Ponieważ „Piękna Pani” zawsze przybywała punktualnie w samo
południe, dzieci pojawiły się pięć minut przed wyznaczonym czasem. Łucja
poprosiła o zamknięcie parasoli i wtedy prawie natychmiast deszcz
przestał padać, jakby ktoś zakręcił kurek w prysznicu. Dzieci poprosiły
również, aby mężczyźni zdjęli kapelusze i nakrycia głowy. Człowiek,
który stał obok mnie, nie wykonał polecenia. Za parę sekund ukazało się
słońce. Wówczas ów mężczyzna zdjął pokornie kapelusz i powiedział:
„Teraz uwierzyłem, nikt z ludzi nie mógł tego dokonać”. Tłum stał
pogrążony w zupełnej ciszy. Słońce świeciło różnymi kolorami. Ubrania
ludzi nabrały złotego odcienia i natychmiast wyschły. I wtedy właśnie
słońce zaczęło kręcić się wokół własnej osi, wykonując niesamowity
spiralny taniec, jakby oderwało się od firmamentu i pędziło w kierunku
ziemi. Potem powróciło do pierwotnej pozycji. Wszyscy świadkowie cudu
byli przerażeni, krzyczeli i błagali Boga o przebaczenie grzechów.

Inny świadek tych wydarzeń, Inacio Lourenco, tak opisywał Cud Słońca:

Nie jestem w stanie obecnie dokładnie opisać tego, co
wtedy widziałem i czułem. Wpatrywałem się w słońce. Wydawało mi się ono
bardzo blade. Zupełnie jednak nie raziło swym blaskiem. Wyglądało jak
śnieżna kula obracająca się wokół własnej osi. Nagle oderwało się od
nieba i zygzakami zaczęło spadać w kierunku ziemi. Pod wpływem strachu
skryłem się pomiędzy ludzi. Wszyscy płakali, czekając końca świata. Obok
mnie stał niewierzący człowiek, który spędził całe przedpołudnie na
ośmieszaniu pielgrzymów, ponieważ – jak mówił – ci prostacy przybyli do
Fatimy tylko po to, aby zobaczyć małą dziewczynkę! Spojrzałem na tego
człowieka. Stał jak sparaliżowany. Wzrok miał przykuty do słońca, a
ciałem jego wstrząsały dreszcze. Potem padł na kolana, wzniósł ręce do
nieba i wołał: „Matko Boża! Matko Boża!”.

Cud Słońca ma w sobie dwa elementy: radosny i przerażający. Jakby
Matka Boża chciała pokazać, że interwencja z Wysoka może dokonać się na
dwa sposoby. Może nieść radość i pokój, może też przynieść strach i
śmierć.

A skoro nieprzypadkowo do cudu zostało wykorzystane słońce, być może
jest to znak, że do wymierzenia kary Bóg posłuży się naturą. Być może
jest to znak życiodajnego światła lub apokaliptycznego ognia.

W 1998 r. Barbara Rose Centilli z Michigan usłyszała słowa Boga Ojca, który tłumaczył:

Cud Słońca jest wzorem tkanego przeze mnie płótna. Płótno
jest szyte coraz gęściej, a wzór robi się coraz bardziej widoczny.
Rozważajcie to. Rozmyślajcie o tym w waszych sercach!

Pół roku później Centilli słyszy słowa:

Tak, moja córko, jestem reprezentowany przez Słońce, jak
to pokazano w Piśmie Świętym, moim słowie. Potęga Słońca daje życie, ale
może też zostać zaprzęgnięta przez człowieka, który chce naśladować
Boga, i zabrać życie.

Życie czy oczyszczenie – w jaki sposób zostanie użyta moc Boża? Może
Cud Słońca jest w pełni apokaliptyczny, nawet związany z końcem czasu u
powtórnym przyjściem Jezusa. Tak uważa np. ks. Stefano Gobbi, jeden z
najbardziej wpływowych wizjonerów XX wieku. Przytaczając treść jednego z
objawień otrzymanych od Matki Najświętszej tłumaczy:

Maryja wyjaśnia: Cud słońca dokonany w Fatimie w czasie
mojego ostatniego objawienia się wskazuje, że weszliście obecnie w
czasy, w których spełniają się wydarzenia przygotowujące was na powrót
Jezusa w chwale. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego i
wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego,
przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. (…)
Chciałam was pouczyć o znakach podanych wam przez Jezusa w Ewangelii,
aby was przygotować na koniec czasów. Właśnie w waszej epoce mają się
one zrealizować.

Ogień z nieba. Ten wątek powtarza się niepokojąco często. Czasem
słowo „ogień” wypowiadane jest w jednym zdaniu ze słowem „wojna”, ale
zazwyczaj występuje samodzielnie. Jakby wojna nie była jego koniecznym
źródłem.

Skąd więc weźmie się ów apokaliptyczny ogień, o którym po raz pierwszy
Niebo mówiło w sekrecie z La Salette w 1846 r. zapowiadając, że „ogień
oczyści ziemię”? Podobnie brzmiały słynne proroctwa z La Fraudais, gdzie
w 1878 r. Jezus i Maryja rozmawiali z Marie-Julie Jahenny (1945):
„Deszcz ognia, grzmoty i płomienie, i ogień… spadną na ziemię (…) Żar z
nieba będzie tak palący, nie do wytrzymania, nawet we wnętrzu waszych
zamkniętych domów”. W tamtym czasie słowa Maryi rozumiano jako
nawiązanie do biblijnej metafory ognia, który oczyszcza złoto.
Ostrzeżenia przed ogniem nie traktowano dosłownie. Uważano, że
oczyszczający ogień symbolizuje cierpienie, które jest w stanie zmyć z
człowieka największy nawet grzech; tym cierpieniem mogła być choroba,
śmierć bliskiej osoby, głód, wojna…

Dziś jest już inaczej. Tamta bezpieczna interpretacja okazała się fałszywa. Bo rzeczywiście czeka nas Czas Ognia.

Zbyt wiele jest proroctw, i to bardzo konkretnych, by potraktować
zapowiedzi o ogniu z nieba jako całkowicie symboliczne. Zbyt wiele jest
wizji i proroctw, by nie wierzyć w ich prawdziwość. Niektórzy
współcześni wizjonerzy nie mają pojęcia o biblijnych obrazach, o
Fatimie, o innych paralelnych objawieniach. A jednak wszyscy mówią
jednym głosem. Ogłaszają, że nadchodzi Chwila Ognia.

Przekazy o „ogniu z nieba” zaczęły się mnożyć tuż przed wybuchem drugiej
wojny światowej. Błogosławiona Elena Aiello, włoska stygmatyczka i
jedna z niewielu dusz-żertw, usłyszała z ust Maryi przerażające
proroctwo:

Moje Serce jest smutne. Tak wiele cierpień dotknie
zrujnowany świat… Gniew Boga jest bliski. Niebawem świat zostanie
dotknięty wielkimi karami, krwawymi rewolucjami, huraganami budzącymi
grozę, wylewaniem się rzek i wzbieraniem mórz… Świat zamieni się w teren
nowej i straszliwej wojny, najbardziej śmiercionośne narzędzia wojny
będą zabijać ludzi i całe narody. Dyktatorzy tej ziemi, szatańscy
przedstawiciele, będą burzyć kościoły i bezcześcić Świętą Eucharystię.
Zniszczą to, co najcenniejsze. W tej bezbożnej wojnie zostanie
unicestwione niemal wszystko, co stworzyły ludzkie ręce.

Nie jest to zapowiedź okrucieństw drugiej wojny światowej. Tamte
czasy nie poznały grozy huraganów i podnoszenia się mórz i rzek. Wtedy
ludzkość nie wymyśliła jeszcze nowej broni niosącej śmierć całym
narodom. Podczas tej wojny nie zostało też zniszczone niemal całe
dziedzictwo światowej kultury…

To nie o tej wojnie mówi Niebo.

Tym bardziej że obraz tej wojny został przez Maryję uzupełniony wizją
ognia: „Na świat spadną chmury z błyskawicami, będą płomienne rozbłyski
na niebie. Burza ognia runie na ziemię”.

Podobne proroctwa przekazuje Amparo Luz Cuevas z Escorial w Hiszpanii.
Maryja zapowiada, że „wielki deszcze ognia sprowadzi ziemię do
popiołów”.

W latach sześćdziesiątych XX stulecia kilkunastu hiszpańskich wizjonerów
opowiada o przerażającej scenie trawiącego wszystko ognia. „Będzie to
gorsze niż mieć ogień nad sobą, pod sobą i wokół…” – komentowali
oglądaną wizję. Jeden z widzących opowiadał: „Ludzie rzucali się w
morze, ale ono zamiast zdusić palący ich ogień, powodowało, że jeszcze
bardziej płonęli”.

Chwilę wcześniej, 15 października 1963 r. Louis Emrich, naczelny
redaktor ukazującego się w Stuttgarcie katolickiego czasopisma „Neues
Europa”, opublikował tak zwaną dyplomatyczną wersję trzeciej części
tajemnicy fatimskiej. Chodziło o list, który miał zawierać treść sekretu
z Fatimy, wysłany w 1963 r. do stolic USA, Chin i Związku Radzieckiego,
gdy świat stanął na progu globalnej wojny atomowej. Wysłanie przez
Watykan tego dokumentu miało na celu opamiętanie stron przygotowujących
się do wojny. Czytamy w nim między innymi:

Ogień i dym spadną wówczas z nieba, woda z oceanów
wyparuje, piana z sykiem uderzy w niebo i przewróci się wszystko, co
stoi. Miliony, wiele milionów ludzi zginie z godziny na godzinę, a ci,
którzy przeżyją, będą zazdrościć umarłym. Wszędzie, gdzie spojrzeć,
będzie cierpienie, nędza na całej ziemi i zagłada we wszystkich krajach.
Spójrzcie, ten czas jest coraz bliżej, nieszczęście staje się coraz
większe, nie ma żadnego ratunku, dobrzy umrą razem ze złymi, wielcy z
małymi, książęta Kościoła z wiernymi, władcy tego świata ze swymi
ludami, wszędzie zapanuje śmierć, przez błądzących ludzi wychwalana jako
triumf i przez pachołków szatana, który będzie jedynym władcą na ziemi.
Będzie to czas, którego nie oczekuje żaden król i cesarz, żaden
kardynał i biskup. Nadejdzie jednak zgodnie z wolą Boga Ojca, by ukarać
tych, którzy muszą zostać ukarani.

Wizje z Nieba ostrzegają, że ten ogień podpali całą ziemię.

Będzie on konsekwencją zlekceważenia orędzia przynoszonego z Nieba:
„Kiedy zobaczycie ogień i zapali się cały świat, co stanie się z wami,
którzy nie posłuchaliście moich matczynych słów?”.

To samo mówi węgierska wizjonerka siostra Maria Natalia oraz inni
wizjonerzy i mistycy z Europy Wschodniej. Ale chyba najwięcej o
apokaliptycznym ogniu słychać w objawieniach Matki Niebieskiej z
japońskiego miasta Akita.

Zastanawia, że wielu z tych, którzy mają widzenie Ognia z Nieba, to
stygmatycy: osoby, które noszą na sobie „znak krwi”. W ich ciele, w
miejscach, w których Jezus miał na dłoniach i stopach rany zadane przez
gwoździe, gdzie kolce korony cierniowej wbiły się głęboko w skórę głowy,
gdzie włócznia zraniła bok Jezusa, tam u wizjonerów Apokalipsy
pojawiają się mistyczne rany, które krwawią. Czy jest to podobny
fenomen, jaki ukazują dziś setki Maryjnych wizerunków, zapowiadających,
że „popłynie nasza krew”?

Włoska zakonnica Elena Leonardi miała nadprzyrodzone widzenia w latach
1973-1983. Ta stygmatyczka, sam ociekająca krwią, która od dziewiątego
roku życia była pod duchową opieką słynnego Ojca Pio z Pietrelciny,
słyszała Maryję mówiącą:

Niespodziewanie ogień zstąpi z nieba na całą ziemię i
wielka część ludzkości zostanie zniszczona. Będzie to czas rozpaczy dla
bezbożnych: krzycząc i bluźniąc, wołać będą, by przykryły ich góry. Będą
szukać schronienia w pieczarach i grotach, ale na próżno. (…) Wszyscy,
którzy odmówią nawrócenia, znikną w morzu ognia!

W 1973 r. z przerażeniem dowiadujemy się z Maryjnych wizji, że czeka
nas kara straszliwa niż potop, że spadnie ona na wszystkich ludzi, że
będzie to kara ognia, który pochłonie większą część ludzkości. Matka
Boża ogłasza w Akicie:

Jak zapowiadałam, jeżeli ludzie się nie nawrócą i nie
poprawią, Ojciec ześle na całą ludzkość straszliwą karę. Będzie to kara
większa niż potop, taka, jakiej nigdy dotąd nie widziano. Z nieba
spadnie ogień i zmiecie większą część ludzkości, zarówno dobrych, jak i
złych, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych. Ci, którzy przeżyją,
będą się czuć tak opuszczeni, że będą zazdrościć umarłym.

Podobnie uczy ks. Stefano Gobbi. W 1987 r. Maryja przekazała mu, że
„ogień zstąpi z nieba”. Tego samego roku Joseph Terelya upublicznia
ostrzeżenie Matki Niebieskiej, która mówi o „polach w płomieniach,
płonącym powietrzu i wodzie, o dymie i ogniu, które będą wszędzie – o
rzekach krwi”. Również w tym samym roku (przypomnijmy, że jest to Rok
Maryjny – rok poświęcony przez Jana Pawła II czci Matki Najświętszej) w
Wenezueli, w miejscowości Betania Matka Boża ogłasza: „Ludzie będą ginąć
w ogniu”.

Był rok 1991 r. kiedy Christina Gallagher miała niezwykłe doświadczenie
mistyczne połączone z przerażającą wizją wszechogarniającego ognia:

Widziałam ogień, który pokrył ogromny obszar ziemi.
Słyszałam krzyki ludzi. Widziałam płonących ludzi wybiegających z ognia.
Widziałam, jak obszar ogarnięty płomieniami otaczały diabły. Wyglądały
tak, jakby ogień sprawiał im przyjemność, jakby chciały, by dalej
płonął.

Dwa lata później znów odzywa się ks. Gobbi. Raz jeszcze mówi o tym,
że żyjemy nie tylko w czasach ostatnich – znamionujących koniec epoki –
ale może nawet ostatecznych, tych, po których nastąpi koniec świata. 13
października 1994 r. – w rocznicę zapowiadającego Apokalipsę Cudu Słońca
w Fatimie – włoski kapłan słyszy słowa Maryi:

Ogień spadnie z nieba i ludzkość będzie oczyszczona w taki sposób, że będzie już gotowa przyjąć Jezusa, który powróci w chwale.

NUKLEARNE TORNADO

Czy wiemy coś więcej o Ogniu Apokalipsy, który pochłonie większą
część ludzkości? Być może. Niektóre współczesne objawienia podają
ciekawe szczegóły tego, co niechybnie nastąpi. Na przykład Julka,
jugosłowiańska mistyczka, widziała powietrze w ogniu: „Cała atmosfera
ziemi, od gruntu do nieba, była gigantycznym ogniem” – wspomina oglądane
widzenie.

Wśród wizjonerów są nawet tacy, którzy mówią o konkretnych szczegółach
ognistej katastrofy, na przykład o chemikaliach w atmosferze, mogących
służyć jako katalizator, gdy zapali się w niej ogień. Być może chodzi o
ogień radioaktywny. Są też tacy, którzy ostrzegają przed oglądanym w
wizjach zaburzeniem rotacji naszej planety spowodowanym przez testy
nuklearne.

W pierwszej chwili wzruszamy ramionami. Może nawet stawiamy wygodną
tezę, że tego typu wypowiedzi z Nieba stanowią dowód na nieprawdziwość
objawień. Tymczasem to wcale nie są objawienia będące w sprzeczności ze
zdrowym rozsądkiem i z wynikami współczesnej nauki! Nie tylko zbiegają
się z wypowiedzią Jana Pawła II błagającego Matkę Najświętszą o
wybawienie od wojny nuklearnej i od niewyobrażalnego samozniszczenia, a
owe „i” łączące w papieskim akcie zawierzenia wojnę atomową i straszliwe
samozniszczenie jednoznacznie sugeruje, że to ostatnie jest
konsekwencją wybuchów nuklearnych.

Nie tylko najwyższe autorytety religijne mówią z lękiem o skutkach
nuklearnych wojny. Nie tylko najlepsi znawcy Nieba ostrzegają przed
czymś strasznym, nieznanym, a możliwym.

Tym samym głosem mówią również najlepsi znawcy praw Ziemi.

Profesor Rand McNally sugeruje w swej teorii o „nuklearnym tornadzie”,
że na ludzkość może spaść największa w historii katastrofa, jakieś
niewyobrażalne horrorum. Naukowiec wypowiedział się na ten temat w 1984
r. dwa lata po słowach Jana Pawła II o „wiedzy Nieba”. Wyniki swoich
badań przedstawił podczas spotkania Amerykańskiego Stowarzyszenia Fizyki
w Waszyngtonie wiosną 1986 roku.

Teoria „nuklearnego tornada” została skonstruowana w oparciu o
matematyczne obliczenia skutków przebiegu reakcji łańcuchowej
zainicjowanej przez eksplozję atomowej bomby. Zdaniem McNally ego
wystarczą tylko dwie superbomby atomowe, by nastąpiła reakcja
termojądrowa, w której znajdujący się w atmosferze tlen stanie się
paliwem, doprowadzając do detonacji całej atmosfery otulającej Ziemię. A
wówczas spłoną całe narody, „jeśli nie Ziemia” – ostrzegał naukowiec.
Dodał, że być może wcale nie będzie ogólnoświatowej rzezi. Może
wystarczyć wybuch jednej bomby, choćby w ramach przeprowadzanego testu…

McNally uważa, że katastrofę może wywołać próba jądrowa przeprowadzona w
atmosferze, jeśli będzie się z nią wiązać wybuch
pięćdziesięciomegatonowej bomby. Tymczasem przywódca ZSRR Nikita
Siergiejewicz już w latach sześćdziesiątych XX w. chełpił się, że
Sowieci posiadają stu megatonową bombę…

W tym kontekście bardziej zrozumiałe stają się wypowiedzi wizjonerów
zapewniających, że świat zostanie zniszczony niekoniecznie przez trzecią
wojnę światową. Przypomnijmy choćby wypowiedź Maryi skierowaną do
Conchity Gonzales, że „nie będzie kolejnej wojny światowej”. Podobne
wypowiedzi znajdujemy w objawieniach w Medjugorie.

Bo ta nie będzie potrzebna, by świat dotknęła apokaliptyczna zagłada.

W 1994 r. MacNally opublikował artykuł o możliwości zapalenia się atmosfery. Czytamy w nim między innymi:

Według Wiliama J. Broada, dr J. Robert Oppenheimer zwołał
latem 1942 r. w Berkeley tajne spotkanie, by omówić projekt A-Bomby. Po
przybliżeniu głównego tematu spotkania Edward Teller przedstawił swoją
ideę możliwości „super H-Bomby”. Potem przestraszył słuchaczy uwagą, że
„super” może zapalić atmosferę. Oppenheimer udał się do Michigan, by
omówić to z Arthurem H. Comptonem, który powiedział: „To mogłaby być
ostateczna katastrofa”. Konopinski i Teller napisali jednostronicowy
raport zatytułowany „Zapalenie atmosfery”, który stawiał wniosek, że
czynnik bezpieczeństwa wynosi około 60. Później, po zrzuceniu dwóch
A-Bomb na Japonię, Konopinski, Maruin i Teller w dłuższym tekście
stwierdzili, że czynnik bezpieczeństwa mógł liczyć zaledwie 2,67!

Ten sam naukowiec zainteresował się domniemaną „zorzą polarną”
oglądaną w nocy z 25 na 26 stycznie 1938 r – tą, o której wizjonerka z
Fatimy, Siostra Łucja, była przekonana, że „gdyby naukowcy zbadali tę
zorzę i przyjrzeli się postaci, w jakiej się ukazała, to okazałoby się,
że to nie była i nie mogła być zorza”. Podobnie przekonywał autor i
działacz katolicki John Haffert (2001), który uważał, że zorza polarna z
1938 r. „to znak zniszczenia świata przez wojnę i ogień; ale
zignorowany”.

W 1982 r. MacNally odkrył, że oglądanemu w 1938 r. zjawisku towarzyszyły
dwie wielkie czerwone punkty, z których jeden mierzył ponad 500 km
wysokości. Nie są to cechy charakterystyczne dla zórz polarnych. Fenomen
ten okazał się identyczny z tym, co zaobserwowano w 1958 r. podczas
próby nuklearnej nad Johnston Island. Eksplozja najwidoczniej wytworzyła
w wyższych partiach atmosfery magnetyczne dynamo…

„Zorza” z 1938 r. była więc ostrzeżeniem przed katastrofą jądrową, która
zniszczy świat? Czy fakt, że widziano ją niemal na całej półkuli
północnej, oznacza, iż północną hemisferę pochłonie ogień nuklearnego
tornada?

To bardzo prawdopodobne.

Jak będzie wyglądała ta Apokalipsa Ognia? W 1987 r. Thomas Casaletto napisał powieść State of Emergency (Stan krytyczny). Opisał w niej przebieg działania nuklearnego tornada, które wymknie się ludziom spod kontroli.

Na spotkaniu najwyższych dowódców wojskowych fizyk Alex Carmody przedstawił komputerową symulację katastrofy:

Pojawił się ogromnych rozmiarów grzyb, który zaczął
rosnąć, a potem eksplodował, promieniując we wszystkich kierunkach i
rozprzestrzeniając się coraz dalej i dalej. W czasie „t” plus dwie
sekundy zaczęło działać samo karmiące się dynamo nuklearne. W tym
momencie reakcja łańcuchowa była już nie do zatrzymania. W czasie „t”
plus pięć sekund poruszało się z prędkością stu mil na minutę. Po
siedmiu minutach dotarło do lądu. Leningrad, Helsinki i Sztokholm
zniknęły w czasie „t” plus dwadzieścia trzy minuty. (…) Oslo i Moskwa
zostały pochłonięte w czasie „t” plus dwadzieścia pięć minut. (…)
Jedenaście minut później zniknęły Londyn i Paryż. Nie żyło już
dwadzieścia trzy miliony ludzi, ale dynamo nabierało coraz większej
mocy. (…) Holokaust dotarł do Kanady w czasie „t” plus sześćdziesiąt
minut. Do Stanów Zjednoczonych – sześć minut później. Boston i Nowy Jork
spłonęły w czasie „t” plus siedemdziesiąt siedem minut. Liczba ofiar
była już niewyobrażalna. Przed osiągnięciem wielkości „t” plus godzina i
czterdzieści siedem minut ogień pochłonął całą północną półkulę.

W tym momencie Carmody przerwał projekcję i polecił zapalić światło.

Mamy nadzieję, że w tym momencie reakcja jądrowa zacznie
się destabilizować i w końcu rozproszy się w przestrzeni kosmicznej.
Jednak równie prawdopodobne jest i to, że reakcja będzie trwała nadal,
aż pochłonie całą planetę.

Czy rzeczywiście taki będzie nasz koniec? Czy przed tym ostrzegają
nas słowa i wizje ukazujące „ogień z nieba”? Jeśli tak, spełni się jedno
ze starych proroctw apokaliptycznych, zapowiadających, że kara
przyjdzie z Ziemi.

Czy przed tym właśnie przestrzegał Jan Paweł II, gdy mówił o groźbie „samozniszczenia”?

Bóg nie będzie tu potrzebny. Do wymierzenia kary, do spuszczenia
ognia z nieba, do podpisania wyroku śmierci na świat nie będzie
konieczna Jego karząca ręka, o której Maryja mówiła tak wiele razy. Tym
razem wystarczy, że Bóg nie będzie interweniował, że pozwoli człowiekowi
cieszyć się wolnością, która wystąpiła z brzegów, by przynieść światu
śmierć.

Pozostaje ostatnie pytanie: Czy Bóg na to pozwoli? W wizji fatimskiej
Matka Najświętsza zgasiła iskry spadające na ziemię. Czy była to tylko
„możliwość”, jakaś propozycja, która może stać się faktem, gdyby
ludzkość spełniła jakiś konieczny ku temu warunek? A może była to
„bezwarunkowa obietnica”?

POTĘGA MODLITWY I POKUTY

W tym momencie przytoczmy pewne dane – już nie ze świata nauki, ale z historii.

12 października 1960 r. podczas spotkania Organizacji Narodów
Zjednoczonych Chruszczow krzyczał „Pogrzebiemy was! Unicestwimy was!”
zdjął but i zaczął uderzać nim w stół. Zgromadzonych ludzi ogarnęło
przerażenie. Bo Chruszczow nie blefował. Sowieccy naukowcy kończyli
właśnie pracę nad zbudowaniem rakiety nuklearnej; planowano zamknąć
projekt w listopadzie 1960 r. i jego „owoc” ofiarować pierwszemu
sekretarzowi jako prezent na 43 rocznicę rewolucji październikowej.
Jednak coś nadprzyrodzonego pokrzyżowało sowieckie plany.

Kiedy Jan XXIII poznał treść spisanego przez Siostrę Łucję sekretu
fatimskiego, polecił, by biskup diecezji Leiria-Fatima zaprosił w jego
imieniu wszystkich biskupów świata na wielką noc modlitwy. Prosił, by
hierarchowie Kościoła złączyli się duchowo z pielgrzymami, którzy w nocy
z 12 na 13 października 1960 r. odprawiać będą całonocne czuwanie
podjęte w jednej intencji: w intencji nawrócenia Rosji.

Tamtej nocy na miejscu objawień modliło się milion ludzi. Modliło się i
pokutowało w lejącym z nieba zimnym deszczu. Trzysta diecezji na świecie
przyłączyło się do pielgrzymów fatimskich, modląc się w swoich
świątyniach.

A Jan XXIII wysłał uczestnikom tego czuwania specjalne błogosławieństwo.

Czuwanie rozpoczęło się kilka godzin po tym, jak Chruszczow walił butem w siedzibie ONZ…

23 października w Związku Radzieckim kończono przygotowania do
przeprowadzenia ostatniej już próby rakiety R-16. Mimo kilku poważnych
trudności (był wśród nich wyciek paliwa z nieszczelnego zbiornika
rakiety) pod presją ponagleń Kremla kontynuowano przygotowania do
startu. O 18.45 lokalnego czasu, pół godziny przed planowanym odpaleniem
rakiety, ta zapaliła się samoczynnie, zabijając blisko stu najlepszych
sowieckich specjalistów atomowych i rakietowych. W ten czarny
poniedziałek Rosja cofnęła się w programie jądrowym o dwadzieścia lat.

Powszechnie łączy się te dwa wydarzenia: modlitewne czuwanie milionowej
rzeszy ludzi i katastrofę, która zniweczyła plany Chruszczowa, chcącego
„unicestwić” swoich wrogów.

To nie koniec dziwnych zbiegów okoliczności, wskazujących na potęgę
modlitwy, zdolnej rozbroić największy arsenał militarny. Ćwierć wieku
później nastąpiła druga podobna katastrofa.

Stało się to 13 maja 1984 roku. już była o tym mowa. W bazie w Siewieromorsku wybuchł wielki skład broni…

I jeszcze raz, cztery lata później, podczas kolejnego nocnego czuwania w
Fatimie, 12 maja 1988 r. w wigilię eksplozji, która zniszczyła fabrykę
silników rakietowych w znajdującym się na Ukrainie Pawłogardzie. Agencja
Associated Press podawała: „Ogromna eksplozja położyła kres jedynej w
Związku Radzieckim fabryce wytwarzającej główne silniki do najnowszych
rakiet nuklearnych dalekiego zasięgu”.

Niebo dało znak. Modlitwa i pokuta mogą wiele.

A może było to tylko pokazanie szansy, którą mogliśmy wykorzystać – kiedyś?

A dziś jest już za późno…

TRZY DNI CIEMNOŚCI

W objawieniach Maryjnych pojawiają się jak refren dziwne słowa o dniach ciemności – łącznie trzech.

Według Księgi Apokalipsy trzy dni ciemności stanowią zawartość jednej
z siedmiu czasz, którą na ziemię wyleją aniołowie: „A piąty wylał swą
czaszę na tron Bestii i w jej królestwie nastały ciemności” (Ap 16, 10).

Trzy dni ciemności są najbardziej spektakularnym wydarzeniem apokaliptycznym, które dotknie całą ziemię.

Jego nadejście zwiastowało wielu mistyków i świętych: św. Hildegarda z Bingen (+1179), Sługa Boża Marie Martel (+1673), słynny jezuita o. Charles-Auguste Nectou (+1777), bł. Elizabeth Canori-Mora (+1825), bł. Marie Taigi (+1837), Palma d’0ria (+1863), bł. Marie Baourdi (+1878), mistyk Pere Lamy (+1931), bretońska stygmatyczka Julie Jahenny (+1941), św. Ojciec Pio (+1968), św. Faustyna Kowalska (+1938).

Gdy identyczne proroctwo dochodzi do nas z ust ludzi żyjących w
różnym czasie i gdy łączy się ono z innymi zapowiedziami, które już się
wypełniły, a dodatkowo świętość owych proroków została uznana przez
Kościół, trudno przejść obok tych słów ze wzruszeniem ramion.

Przywołajmy kilka zapowiedzi Czasu Mroku.

Znane jest nam już proroctwo zmarłej w 1837 r. Marie Taigi
o karze, „która zostanie zesłana z Nieba”. Ta wyniesiona na ołtarze
wizjonerka jako pierwsza w historii zapowiedziała nadejście trzech dni
ciemności:

„Na całą ziemię zstąpią nieprzeniknione ciemności, które będą trwały
trzy dni i trzy noce. Nic nie będzie widać, a powietrze będzie
przepełnione zarazą, która dotknie przede wszystkim, ale nie tylko,
wrogów religii. W czasie tej ciemności nie będzie możliwe użyć
jakiegokolwiek oświetlenia wymyślonego przez człowieka, tylko poświęcone
świece. Kto z ciekawości otworzy okno i wyjrzy lub opuści dom, padnie
martwy na miejscu. W czasie tych trzech dni ludzie winni pozostać w
swych domach, odmawiać Różaniec i błagać Boga o miłosierdzie.

Wszyscy wrogowie Kościoła, znani czy nieznani, zginą podczas tej
powszechnej ciemności. Wyjątkiem będzie garstka, którą Bóg wkrótce
nawróci. Powietrze będzie pełne demonów, które ukażą się pod różnorodną
ohydną postacią”.

A potem Maria Taigi przybliża nam wizję po części symboliczną:

„Po trzech dniach ciemności święci Piotr i Paweł zstąpią z Niebios,
będą nauczać cały świat i wskażą nowego papieża. Wielkie światło wyjdzie
z ich ciał i spocznie na kardynale, który ma zostać nowym papieżem.
Wówczas chrześcijaństwo ogarnie całą ziemię. On będzie Świętym
Pasterzem, wybranym przez Boga, by stawić czoła burzom. Na koniec
otrzyma dar czynienia cudów, a jego imię będzie wielbione na całym
świecie. Rosja, Anglia i Chiny powrócą do Kościoła”.

Zdumiewające, ale podobną wizję miała kilka lat wcześniej bł. Elizabeth Canori-Mora (+1825):

„Niebo będzie zasnute chmurami, tak gęstymi i ponurymi, że nie sposób
będzie patrzeć na nie bez przerażenia. (…) Mściwe ramię Boga uderzy w
złych ludzi, a Jego wielka moc ukarze ich pychę i zarozumiałość. Do
wytępienia tych bezbożników i heretyków pragnących obalić Kościół i
zburzyć jego fundamenty Bóg zatrudni potęgę piekła. (…) Niezliczone
legiony demonów będą przebiegać ziemię i wykonywać rozkazy Boskiej
Sprawiedliwości. (…) Nic na ziemi nie zostanie oszczędzone.

Po przerażającej karze ujrzałam niebo otwarte i św. Piotra
zstępującego na ziemie; był odziany w szaty pontyfikalne i otoczony
wielką liczbą aniołów, które śpiewały hymny na jego cześć i ogłaszały
jego panowanie na ziemi.

Ujrzałam też św. Pawła zstępującego na ziemię. Z rozkazu Boga
przemierzył ziemię i związał demony i przyprowadził przed św. Piotra,
który nakazał im powrócić do piekła, skąd przybyli”.

Potem zmarła w Palestynie 1878 r. bł. siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego twierdziła, że Maryja mówi jej o „trzech dniach ciemności i unicestwieniu trzech czwartych całej ludzkości”.

Z kolei XIX-wieczna mistyczka Julia Jahenny z La
Fraudais ogłosiła, że podczas trzech dni ciemności piekielne moce
przejmą władzę nad światem. „Kryzys pojawi się niespodziewanie. Kara
dotknie wszystkich; jedna będzie następować po drugiej” – mówiła 4
stycznia 1884 roku.

Co ciekawe, Jahenny podaje nawet, w jakich dniach tygodnia spadnie na
ziemię kara ciemności: „Trzy dni ciemności będą w czwartek, piątek i
sobotę. To dni Najświętszego Sakramentu, Krzyża i Matki Najświętszej”.
Dodaje jeszcze: „To będą trzy dni bez jednej nocy”.

Julia Jahenny cytuje słowa Jezusa:

„Ziemia zostanie okryta ciemnością, wtedy całe piekło wyjdzie na
ziemię. Grzmoty i błyskawice sprawią, że ci, którzy nie wierzą w Boga i
nie ufają mojej potędze, umrą ze strachu”.

Widząca przekazuje konkretne wskazówki, jak ludzie wierzący winni się
zachować podczas tych trzech dni. Jak zaraz się okaże, jej głos mówi
dokładnie to samo, co wielu innych świętych mistyków.

„W czasie trzech dni przerażających ciemności nie wolno otworzyć
żadnego okna, nikt bowiem nie może zobaczyć ziemi i straszliwego koloru,
jaki będzie ona miała w dniach kary. Jeśli zrobi to, natychmiast umrze.
Niebo będzie płonąć, ziemia będzie pękać. W czasie trzech dni ciemności
niech wszędzie płoną poświęcone świece, a żadne inne światło nie będzie
zapalone. W tych przerażających ciemnościach tylko świece uczynione z
pobłogosławionego wosku będą dawać światło. Jedna świeca wystarczy na
czas trwania tej piekielnej nocy. W domach ludzi złych i bluźnierców te
świece nie dadzą światła”.

Matka Boża dodała:

„Wszystko będzie się trząść z wyjątkiem mebli, na których będą płonąć
pobłogosławione świece. Te nie będą drżeć. Zgromadźcie się wokół nich z
krzyżem i świętym wizerunkiem. To oddali od was terror”.

I znowu słowa Jezusa:

„Nikt, kto znajdzie się poza schronieniem, nie przeżyje. Ziemia
będzie się trząść, bo sąd i strach będą ogromne. Tak, będziemy
wysłuchiwać modlitw twoich przyjaciół;nikt z nich nie zginie. Będą
potrzebni, by rozsławiać chwałę Krzyża.

Chmury czerwone jak krew będą pędzić po niebie. Huk grzmotu będzie
wstrząsał ziemią, a ponure błyskawice ogołocą niebo z pór roku. Ziemia
będzie drżeć aż po fundamenty. Morze podniesie się, a ryczące fale
zaleją kontynent”.

W 1934 r. Jezus skierował do św. Faustyny Kowalskiej przesłanie o dniach ciemności. Czytamy pod nr. 85 jej Dzienniczka:

„Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw
jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany
ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie
wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na
niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, [będą]
wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię.
Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym”.

Czyżby dni ciemności zakończyły się przyjściem światła wychodzącego z
otworów w belkach krzyża, który ukaże się na spowitym mrokiem niebie?
To zupełnie nowy element Boskiego scenariusza na czas oczyszczenia.

Na początku 1950 r. Ojciec Pio napisał dwa listy
mówiące o zbliżającej się karze trzech dni ciemności. Przywołują one te
same tematy, co wizje i lokucje (przekazy słowne) Julii Jahenny.

„Dobrze pozamykajcie i uszczelnijcie okna. Nie wyglądajcie na
zewnątrz. Zapalcie święconą świecę, która wystarczy na wiele dni.
Módlcie się na Różańcu. Czytajcie duchowe książki. Czyńcie akty
przyjęcia Duchowej Komunii, a także uczynki miłości, które są nam tak
potrzebne. Módlcie się z wyciągniętymi rękami lub padając na twarz, aby
uratować wiele dusz. Nie wolno wam wychodzić na zewnątrz. Zaopatrzcie
się w wystarczającą ilość pożywienia. Moce natury zostaną wstrząśnięte i
deszcz ognia napełni ludzi przerażeniem. Miejcie odwagę! Jestem pośród
was. Otoczcie opieką swoje zwierzęta podczas tych dni. Ja Jestem
Stworzycielem i Opiekunem dla wszystkiego stworzenia, tak samo jak dla
człowieka. Dam wam wcześniej znaki, kiedy powinniście pozostawić większą
ilość jedzenia dla swoich zwierząt. Ochronie dobytek wybranych, w tym
także zwierzęta, które będą później w potrzebie pożywienia. Niech nikt
nie próbuje wychodzić na zewnątrz, nawet aby nakarmić swoje zwierzęta –
kto będzie nieposłuszny temu słowu, zginie! Dokładnie zakryjcie okna.
Moi wybrani nie powinni widzieć Mojego gniewu. Miejcie ufność we Mnie, a
Ja będę waszą obroną. Wasza wiara zobowiązuje Mnie do przybycia wam z
pomocą. Godzina Mego powrotu jest bliska! Jednak okażę Miłosierdzie.
Najstraszliwszą karę będzie cierpieć świadek czasów. Moi aniołowie,
którzy będą egzekutorami tej pracy, stoją już w gotowości z ostrymi
mieczami! Szczególnie zadbają o zniszczenie tych, którzy Mnie
przedrzeźniali i nie wierzyli w Moje objawienia.

Nawałnica ognia wyleje się z chmur i rozciągnie na całą ziemię!
Sztormy, grzmoty, straszliwa pogoda i trzęsienia ziemi pokryją świat na
kilka dni. Nastanie nieprzerwany deszcz ognia! Wszystko rozpocznie się w
bardzo zimną noc. Te wydarzenia mają udowodnić, że Bóg jest Panem
wszelkiego Stworzenia. Ci, którzy pokładają we Mnie nadzieję i wierzą w
Moje słowa, nie mają się czego obawiać. Nie zaprę się tych, którzy
rozpowszechniają Moje przesłanie. Żadna krzywda nie spotka dusz w łasce
uświęcającej i tych, które szukają obrony u Mojej Matki.

Dam wam następujące znaki i instrukcje, w ten sposób możecie być przygotowani na nadchodzące wydarzenia:

Noc będzie bardzo zimna, a wiatr zacznie przeraźliwie huczeć i wyć.
Po krótkim czasie usłyszycie grzmoty. Zamknijcie wszystkie drzwi i okna i
z nikim nie rozmawiajcie z zewnątrz. Padnijcie przed krzyżem, żałujcie
za grzechy i błagajcie o opiekę Mojej Matki. Nie patrzcie przez okno
podczas trzęsienia ziemi, ponieważ gniew Boży jest święty! (Jezus nie
chce, abyśmy ujrzeli gniew Boga, gdyż musi być rozważany w strachu i
trwodze. Ci, którzy nie potraktują poważnie tego polecenia, zginą na
miejscu). Wiatr przyniesie ze sobą trujące gazy, które rozniosą się po
całej ziemi. Każdy, kto będzie cierpiał i umrze niewinnie, stanie się
męczennikiem i będzie przebywał ze Mną w Moim Królestwie.

Szatan zatriumfuje! Jednak po trzech nocach ogień i trzęsienie ziemi
ustaną. Następnego dnia słońce znów wzejdzie i oświeci ziemię. Aniołowie
przybędą z Nieba i przykryją ziemię duchem pokoju. Uczucie
niezmierzonej wdzięczności ogarnie tych, którzy przeżyją okropne
doświadczenia – bliską karę – którymi Bóg nawiedza ziemię od jej
stworzenia.

Wybrałem dusze także w innych krajach, jak: Belgia, Szwajcaria czy
Hiszpania, i otrzymały one to samo objawienie, aby te kraje również
mogły się przygotować. Módlcie się dużo w czasie tego Świętego Roku
1950. Ta katastrofa przyjdzie na ludzkość jak przebłysk światła, w
chwili, gdy wschód poranku zostanie zastąpiony ciemnościami! Od tego
momentu nikomu nie wolno opuścić domu lub wyjrzeć przez okno. Ja sam
przybędę pośród grzmotów i piorunów. Słabsi powinni zawierzyć się Mojemu
Najświętszemu Sercu. Nastanie wielki chaos z powodu całkowitych
ciemności, które okryją ziemie, i wielu, wielu zginie od przerażenia i
rozpaczy.

Ci, którzy będą „walczyć” dla Mojej sprawy, otrzymają łaski z Mojego
Najświętszego Serca, a pokorny płacz skruchy: „KTÓŻ JEST JAK BÓG”,
będzie ratunkiem dla wielu. Jednakże niezliczona ilość spłonie na
otwartych polach jak wyschnięta trawa! Bezbożni zostaną unicestwieni,
aby później sprawiedliwość narodziła się na nowo. Jak tylko nadejdą
całkowite ciemności, nikt nie powinien opuszczać swojego domu lub
wyglądać przez okno. Ciemności będą trwały dzień i noc, kolejny dzień i
kolejną noc i jeszcze jeden dzień, lecz następnej nocy gwiazdy znów
wzejdą na niebie, a przy nadchodzącym dniu ponownie ujrzycie brzask
słońca i będzie to CZAS WIOSNY!

W ciągu dni ciemności Moi wybrani nie powinni spać, jak uczniowie w
Ogrodzie Oliwnym. Muszą się modlić nieprzerwanie, a nie zawiodę ich.
Zbiorę Moich wybranych! Piekło uwierzy, że włada całą ziemią, ale Ja ją
odzyskam! Czy być może myślicie, że pozwoliłbym Ojcu na zesłanie takiej
kary na cały świat, jeśli ludzie odwróciliby się od swoich zbrodni dla
sprawiedliwości? Ale to z powodu Mojej wielkiej miłości te cierpienia za
Moim dozwoleniem zostaną zesłane na was. Wielu Mnie przeklnie, a mimo
to tysiące dusz ocali się przez nie. Żadne ludzkie rozumowanie nie jest w
stanie pojąć głębin Mojej Miłości!

Módlcie się! Módlcie się! Pragnę waszych modlitw.

Moja Najdroższa Matka Maryja, św. Józef, św. Elżbieta, św. Konrad,
św. Michał, św. Piotr, Mała Tereska, wasi Aniołowie Stróżowie niech będą
waszymi rzecznikami. Błagajcie o ich pomoc! Bądźcie dzielnymi
żołnierzami Chrystusa! Gdy powróci Światłość, niech wszyscy złożą
dziękczynienie Świętej Trójcy za opiekę! Zniszczenia będą ogromne! Ale
Ja, wasz Bóg, oczyszczę ziemię.

Jestem z wami. Miejcie ufność!”

Belgia, Szwajcaria, Hiszpania. Dobrze byłoby poznać również tamte apokaliptyczne głosy…

     Błogosławiona Elena Aiello (+1961) słyszała 22
sierpnia 1960 r., w święto Niepokalanego Serca Maryi: „Módlcie się. Nie
traćcie czasu, bo będzie za późno. Gęsta ciemność otacza bowiem ziemię, a
nieprzyjaciel staje u drzwi!”.

W objawieniach rozpoczętych 18 czerwca 1981 r. w San Lorenzo del Escorial w Hiszpanii wizjonerka Luz Amparo Cuevas (1931-), otrzymała od Matki Bożej Bolesnej przekaz dotyczący trzech dni ciemności:

Bóg Ojciec ześle dwie bardzo wielkie kary. Jedna z nich to wojny,
rewolucje. Inne nadejdą z Raju. Będą wielkie trzęsienia ziemi w
niektórych krajach, cała Ziemia będzie pokryta ciemnością przez trzy
dni, niczego nie będzie można zobaczyć, powietrzem nie będzie można
oddychać, a w czasie tych dni ciemności jedyne światło dostarczać będą
święte świece. Wierni muszą zostać w swoich domach, odmawiać Różaniec
Święty i prosić Boga o Miłosierdzie. Kara spowoduje, że dwie trzecie
ludzi zginie. Nic się nie stanie tym, którzy są z Bogiem i z Maryją
Najświętszą.

26 grudnia 1988 r. Maryja powiedziała do Patricii Talbot:
„Jeśli ludzkość się nie nawróci, nadejdą dni ciemności zapowiedziane w
Apokalipsie i przez wielu wizjonerów”. Ale Matka Boża od razu dodała
pewien szczegół: „Ziemia zostanie wyrzucona z orbity na trzy dni”. Mówi
też o jakichś chemikaliach w atmosferze służących jako katalizator przy
wybuchu ognia.

23 lipca 1996 r. mieszkający na przedmieściach Rochester John Larry miał wizję Jezusa ostrzegającego przed czasem trzech dni ciemności:

Otrzymałem cztery wizje na ten temat. Ujrzałem ogromną kometę z
ognistym ogonem, która okrążając ziemię, zbliżała się coraz bardziej. I
nagle ujrzałem, jak uderza w Ocean Atlantycki. Widziałem nawet to
niesamowite wejście pod wodę i samo uderzenie pomarańczowego ognia w dno
oceanu, co spowodowało powstanie przeogromnych fal, wyższych od
najwyższych drapaczy w Nowym Jorku, jak mi to zostało pokazane w innej
wizji. Zalana została cała wschodnia część USA i całe wybrzeże
atlantyckie w Europie. Wstrząs spowodował przebudzenie się wielu
wulkanów i wyrzucenia ławy i pary, które zmieszały się z gazami komety.
Utworzony w ten sposób dym zaćmi słońce na trzy dni. Przytoczę wam teraz
przekaz z 23 lipca 1996 roku. Po przyjęciu Komunii Świętej ujrzałem
ogromny wulkan, z którego buchał czarny dym zasłaniający słońce. Jezus
powiedział:

„Mój synu, w tej wizji oglądasz wybuch masywnego wulkanu, z którego
wydobywa się czarny dym. Wprawdzie ujrzycie wzrost wybuchów
wulkanicznych, lecz ten wybuch nastąpi dopiero, gdy kometa uderzy w
Ziemię. Nastąpi ogromne zniekształcenie skorupy ziemskiej, co będzie
przyczyną przebudzenia się wielu wulkanów. Złączenie się gazów i lawy
wulkanicznej z gazami komety spowoduje trzy dni ciemności. Nastąpi
zmiana biegunów magnetycznych i krótkotrwała zmiana orbity ziemskiej na
większą. Przyciąganie słoneczne skoryguje zmianę orbity, lecz zanim to
nastąpi, na Ziemi będzie zimniej. Podczas trzech dni ciemności podziemia
lub jaskinie będą najlepszym schronieniem przed zimnem i unoszącą się
siarką, która wypełniając powietrze, wychwytywać będzie z niego tlen.
Módl się, mój ludu, i słuchaj moich pouczeń, a Ja skieruję cię, gdzie
powinieneś iść, i obdarzę cię moim Chlebem Niebiańskim”.

Co to będzie? Czy Niebo ostrzega o skutkach wybuchu jądrowego? A może
mówi o upadku jakiegoś kosmicznego bolidu, który wzbije w atmosferę
tyle pyłu, że na kilka dni zapanuje na świecie nieprzenikniony mrok?
Może, zgodnie z tym, o czym mówi Patricia Talbot, czas mroku
rzeczywiście wiąże się z katastrofą kosmiczną? „Jeśli ludzkość się nie
nawróci – mówi wizjonerka – nadejdą dni ciemności zapowiedziane w
Apokalipsie i przez wielu wizjonerów. Ziemia wypadnie z orbity na trzy
dni”.

Dlatego Maryja każe ludziom przeczekać ten czas w swych domach,
więcej – poleca zamknąć drzwi, pozasłaniać wszystkie okna i nie wyglądać
na zewnątrz.

Może rację mają ci, którzy uważają, że hasło „trzy dni ciemności”
brzmi jak symboliczny okres zła? Trudno się z nim zgodzić, skoro ten
przerażający wątek towarzyszy wielu nadprzyrodzonym interwencjom z
Nieba.

Ich kres nastąpi po interwencji Najświętszej Maryi Panny. W jednym z
objawień w 1993 r- Maryja mówiła: „Jestem świeżym powiewem w nowym dniu.
Jestem światłem, posłanym, by rozproszyć ciemność”.

Wincenty Łaszewski

https://dzieckonmp.wordpress.com/2015/03/23/cos-gorszego-niz-wojna/

***

Pozwolę sobie załączyć:
CZAS... NA POWRÓT...
a także:

26 marca – Dniem Światowej Modlitwy o Pokój

Módlmy się...

avatar użytkownika intix

18. Fatima i nieuchronność kary Bożej


Fatima i nieuchronność kary Bożej


Rozważając teologię historii, tak mocno zapomnianą w dzisiejszym świecie, dochodzimy do wniosku, iż w dziejach państw i narodów istnieje jedna bardzo pewna zasada – jeśli narody grzeszą, spotyka je zasłużona kara. Najczęściej objawiają się one poprzez wielkie katastrofy, co uzmysławia nam także orędzie z Fatimy.

Każdy, kto choć trochę zna historię potwierdzi, że największe i najgłośniejsze katastrofy zbierają się nad tymi, którzy mają być ukarani wcześniej, i wiszą nad nimi jakiś czas, niczym ciemne chmury. Zjawisko to pozostaje generalną zasadą tego typu okropnych wydarzeń.

Wszelkie kataklizmy które nas spotkały, począwszy od Potopu, poprzez upadek Jerozolimy, wschodnich i zachodnich imperiów, a w końcu protestantyzm, Rewolucja Francuska i rosyjska rewolucja komunistyczna wzbierały bardzo długo, pozostawały zawieszone nad narodami. Ludzie – w tym także rządzący – nie dostrzegają zwykle niebezpieczeństwa.

Ale to nie wszystko. Z punktu widzenia historyka owe katastrofy wyglądają, jakby zostały chwilowo wstrzymane. Co więcej, im dłużej trwa ów stan „zawieszenia katastrofy”, tym bardziej bolesną karą okazuje się ona być. Jaki jest z tego wniosek dla nas? Otóż opóźnienie kary nie oznacza, że została ona anulowana, że jesteśmy bezpieczni, że katastrofa nie nadciągnie – wręcz przeciwnie! Kiedy już nastąpi, będzie straszna. Im dłużej narody grzeszą bezkarnie, tym surowiej są później karane. Warto przypatrzyć się historii – zasada ta naprawdę jest bardzo prosta do zauważenia.

Możemy być więc pewni, że kara zapowiedziana przez Matkę Bożą w 1917 roku w Fatmie w końcu nastąpi. Była ona zapowiedziana nie tylko w Orędziu Fatimskim – wynika także (a może przede wszystkim) właśnie z teologii dziejów.

Matka Boża powiedziała do dzieci w Fatmie w 1917 r.:

Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego.  


Plinio Correa de Oliveira

http://www.pch24.pl/fatima-i-nieuchronnosc-kary-bozej,38738,i.html#ixzz3oVtJWmSh
***

8 rodzajów fałszywej pobożności

Nasze życie duchowe to życie łaski Bożej w nas. To dzięki niej stajemy się dziećmi Bożymi. Dla zachowania oraz rozwoju naszego życia duchowego musimy podjąć szereg działań, które stanowią o pobożnym życiu. Jak ono wygląda? Czego należy unikać? To są pytania, na które należy odpowiedzieć, by móc wzrastać w świętości.

W przemówieniu do rzymskich studentów z czerwca 1952 roku Ojciec Święty Pius XII poczynił spostrzeżenie, które dobrze obrazuje wagę tematu ustępstw wobec świata, a nade wszystko potrzebę zajęcia się tym problemem w praktyce. Dokonując analizy kryzysu moralnego, jaki przeżywa zwykle młodzież, Jego Świątobliwość stwierdził, że przyczyn tego kryzysu należy upatrywać w „dzikiej dżungli niepohamowanych namiętności oraz uchybień moralnych lub w mętnych ustępstwach, które ludzie uważają, że są zmuszeni czynić dla upragnionej kariery”.

Rzeczywiście, do iluż ustępstw jest dziś nagabywany żarliwy katolik! Jakże uniknąć pójścia na kompromis z duchem tego świata, jeśli nie poprzez solidną pobożność? Jakie są cechy prawdziwej pobożności? Zanim zajmiemy się opisem prawdziwej pobożności, przestudiujemy pewne rodzaje fałszywej pobożności, bardzo popularnej we współczesnym świecie oraz ukażemy, do jakich moralnych uchybień ona prowadzi.

1. Pobożność minimalistyczna

We wszystkich pobożnych czynach minimalista jest zadowolony z tego, co wydaje mu się absolutnie niezbędne. Jego modlitwy są krótkie, szybkie, niemal mechaniczne. Uważa, że przyjmowanie Komunii Świętej raz w miesiącu lub raz w tygodniu w zupełności wystarcza i nie zastanawia się nad częstszym komunikowaniem. Gdy ktoś zachęca go do częstszego przyjmowania Ciała Chrystusa, być może odpowie życzliwym słowem, uważając przy tym, że już czyni wystarczająco dużo. Zalecenie św. Ignacego Loyoli o codziennym rozmyślaniu duchowym uważa za lekką przesadę. Rano i przed pójściem spać pośpiesznie odmawia „zdrowaśki”, co uważa za spełnienie obowiązku. Cotygodniowe przystępowanie do Sakramentu Pokuty czynione z pobożności nawet bez grzechu ciężkiego wydaje mu się zupełnie zbędne.

Praktykuje za to inne formy pobożności jak czytania duchowe, nawiedzanie Najświętszego Sakramentu, modlitwy przed i po posiłku, a także częste suplikacje, lecz wszystko to bez najmniejszego zapału.

Zaniedbanie w praktyce aktów pobożnych odbija się na całym życiu minimalisty. W rozmowach rzadko podejmuje tematy duchowe czy wątki związane z apostolatem. Jego ogólna postawa w społeczeństwie, wśród przyjaciół i znajomych, a nawet w rodzinie nigdy nie jest tak wyraźnie katolicka jak powinno się tego oczekiwać. Unikanie bliskich okazji do grzechu czy zwalczanie pokus są w jego wykonaniu zawsze ospałe i wątpliwe. Apostolat nie sprawia mu żadnej przyjemności; poświęca mu absolutne minimum czasu, by w swoim mniemaniu wyglądać z tym dobrze.

Taki apostolat przynosi rzadkie i kiepskie owoce. Kiedy żarliwy przyjaciel wskazuje na powód nieskuteczności jego pracy, ten broni się, obwiniając czynniki drugorzędne. W ten sposób próbuje oszukać samego siebie przed prawdziwą przyczyną. W skrócie: jego życie jest letnie, gnuśne i pozbawione entuzjazmu.

Aby dobrze zrozumieć ten rodzaj fałszywej pobożności, musimy zauważyć, że minimalizm ma kilka stopni. Każdy może być minimalistą, nawet jeśli codziennie przyjmuje Komunię Świętą, poświęca czas na rozmyślania duchowe, żyje zgodnie z regułami zgromadzenia religijnego, do którego należy, a nawet wtedy, gdy apostolat przynosi jakieś owoce. Wszystko to jest możliwe bez pragnienia doskonałości, które cechuje pobożność nieminimalistyczną. Nawet żarliwy katolik może posiadać rysy minimalizmu: małą wadę, której nie się pozbyć, ponieważ jest „przekonany”, że zrobił już wystarczająco dużo i nie potrzebuje niczego więcej, by być zupełnie szczęśliwym z samym sobą.

Ponieważ w życiu duchowym nie ma zastoju, w rzeczywistości minimalista zawsze się cofa. Może to następować powoli i niepostrzeżenie, lecz zawsze jest to proces nieuchronny. Typowy przykład minimalistycznego wiernego to bogaty młodzieniec z Ewangelii. Choć od młodości zachowywał wszystkie Przykazania, nie chciał podążać za Jezusem Chrystusem. Są tacy teolodzy, którzy uważają, że człowiek ten skończył jako potępieniec.

2. Pobożność pozbawiona formacji duchowej

To pobożność wiernego z ubogą i płytką formacją religijną, który nie dąży do jej pogłębienia. Taki człowiek nigdy nie zapoznał się z prawdami naszej wiary, co więcej – nie zna nawet katechizmu. W życiu pobożnym jest dzieckiem.

Nie wie, dlaczego Kościół zaleca rozmyślania duchowe, jak je przeprowadzać ani też jakie korzyści można z nich odnieść. Nie wie, dlaczego musimy się modlić, często przystępować do Sakramentów, mieć wielkie nabożeństwo do Świętych. Taka osoba wiedziona jest przez wrażenia, impulsy oraz rutynę; albo popada w zachwyt nad nabożeństwami, albo odczuwa do nich awersję bez żadnego powodu. Brakuje jej prawego uporządkowania wszystkiego zgodnie z dobrymi prawami nauczanymi przez Kościół. Wierny pozbawiony formacji nie wie nawet, że istnieją zasady życia nadprzyrodzonego. Nie zdaje sobie sprawy z cudów, jakie może czynić łaska Boża działająca w duszy człowieka.

Jak taki człowiek może prowadzić życie o głębokiej i poważnej pobożności, jeśli nie ma pojęcia o wartości dobrego przystępowania do Komunii Świętej? A co jeśli jego rozmyślania duchowe są ubogie i pozbawione horyzontów? Co jeśli nie wie, jak się modlić? Co jeśli nie zna Tajemnic naszej Wiary? Co jeśli nie wie nic o obcowaniu Świętych, o Zmartwychwstaniu, o Niepokalanym Poczęciu itd.?

Weźmy tylko jeden przykład. Święty Paweł nauczał: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Ta nauka jest źródłem energii i odwagi! Zachowuje nas ona przed wszelkim zniechęceniem, pobudza do najśmielszych i heroicznych przedsięwzięć duchowych. Lecz wierny bez formacji nie wie tego wszystkiego...

3. Pobożność niestała

Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort definiuje niestałość w nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny następująco: „Czciciele niestali to ci, którzy służą Matce Najświętszej dorywczo i kapryśnie. Raz są żarliwi, raz obojętni; raz są gotowi zrobić wszystko, by służyć Matce Najświętszej, a niebawem stają się zupełnie inni. Zrazu chwytają się wszystkich możliwych nabożeństw ku czci Najświętszej Panny i wstępują do Jej stowarzyszeń, a potem nie spełniają wypływających stąd obowiązków. Zmieniają się jak księżyc. Toteż Maryja trzyma ich u stóp swoich jak księżyc, bo są zmienni i niegodni, by zaliczono ich do grona sług tej Panny wiernej, których udziałem jest wierność i stałość. Lepiej nie podejmować się tylu modlitw i praktyk pobożnych; lepiej spełniać ich mniej, lecz wiernie i z miłością, mimo pokus pochodzących od świata, szatana i ciała”.

Ta niestałość może wyrażać się we wszystkich praktykach pobożnych i w życiu apostolskim.

Jak, na przykład, będzie zachowywać się czciciel niestały, któremu powierzono kierowanie maryjnym zgromadzeniem? Jak tylko otrzyma to stanowisko, jego dusza jest pełna entuzjazmu. Sporządza doskonałe plany i godne wszelkiej pochwały postanowienia. Lecz kiedy przychodzi czas na ich konkretną realizację, taka osoba zmienia się jak księżyc. Jego czczy entuzjazm znika przed najmniejszą przeszkodą, porzuca wszelkie plany bez wahania. W pewnym momencie może usłyszeć o nowym dziele apostolatu, zatem z pasją próbuje przekuć je na praktykę w swoim zgromadzeniu. Organizuje spotkania w tej sprawie; uparcie zaprasza do współpracy tych, którzy nie wydają się być nią zainteresowani; mówi wyłącznie o nowym dziele. Chwilę potem jego zapał wygasa, ponieważ na horyzoncie pojawił się nowy pomysł lub czciciel niestały o dotychczasowym projekcie po prostu zapomniał.

Tak właśnie wiedzie swe życie czciciel niestały: od zapału do zapału. Jego pobożność składa się z niewypełnionych postanowień, a jego życie apostolskie to pasmo niezrealizowanych planów. Co zatem przedstawi Bogu na Sądzie Ostatecznym?

4. Pobożność interesowna

„Zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła»” (Łk 1 7, 11-19).

Dziewięciu trędowatych, którzy nie wrócili, by podziękować Jezusowi, byli jakoś pobożni. Widząc, że nasz Pan przechodzi blisko ich wioski, wyszli Mu na spotkanie, co pokazuje, że wierzyli w to, że może On ich uzdrowić. Nie byli jak ci, co pozostali obojętni na obecność Pana. Poprosili Go, by ulitował się nad nimi, a nawet nazwali Go Mistrzem. Jaki był jednak ostateczny tego powód? Własny interes. Chcieli zostać uzdrowieni. Nie powrócili, by oddać chwałę Bogu, bo tak naprawdę nie zależało im na chwale Bożej.

Czy istnieje dziś pobożność interesowna? Z pewnością. Oddawanie chwały Panu Bogu i czynienie dobra duszom niekoniecznie jest podstawową intencją katolika gorliwego w swoim dziele apostolatu. Być może w ten sposób chce on uzyskać osobiste korzyści takie jak, na przykład, zostanie parlamentarzystą. Apostolat jest dla niego sposobem na zrobienie kariery. Pobożność interesowna może wynikać z oczekiwanych wygód, korzyści ekonomicznych, społecznych i innych.

Interesowna strona pobożności jest w większości wypadków zakamuflowana. Takie osoby są żywo zainteresowane osobistymi korzyściami, jakie mogą uzyskać w międzyczasie. Kiedy interesowny wyznawca musi wystąpić z publicznym przemówieniem, traktuje to jako okazję do popisów oraz pokazania tego, co potrafi aniżeli szansę na czynienie dobra duszom. Zauważmy, że pobożność interesowna jest często podświadoma, lecz przez to nie mniej karygodna.

Interesowny wyznawca to oportunista, który nie lubi ponosić ofiar nie przynoszących mu żadnej osobistej korzyści. Nie rozumie on ducha pokuty i wcale nie poczuwa się do wdzięczności za łaski, które otrzymuje.

5. Pobożność sentymentalna

Pobożność sentymentalna polega na hipertrofii (nadmiarze) uczuć, które sprawiają, że całe życie duchowe osoby bazuje na emocjach i doznaniach. W przypadku prawdziwej pobożności wola musi być kierowana przez rozum; ostatecznie całym życiem duchowym muszą kierować pobudki rozumowe. To oczywiście nie oznacza, że uczucia nie odgrywają żadnej roli w życiu prawdziwie pobożnym. Uczucia muszą towarzyszyć rozumowi, sprzyjając i pobudzając praktykę cnót. Uczucia nie są jednak niezbędne w życiu duchowym, mogą być nieobecne, zwłaszcza w chwilach próby. Na ogół, modlitwa odmawiana bez pocieszenia jest bardziej chwalebna niż wtedy, gdy towarzyszą jej emocje oraz napady entuzjazmu duszy.

Lecz czciciel sentymentalny wcale tak nie uważa: duchowe wibracje są termometrem jego życia duchowego. Kiedy modli się przed figurą, odczuwając przy tym, że całe jego serce drży, to odchodzi od niej z całym przekonaniem, że jego modlitwa została dobrze odmówiona. Kiedy nie odczuwa żadnych emocji, sądzi, że jego modlitwa jest bezużyteczna i stara się ją skrócić jak tylko może.

Po skończonych rekolekcjach przez parę dni towarzyszy mu wielki „zapał” i sumienne spełnianie wszystkich obowiązków. Lecz kiedy tkliwe uczucia odchodzą, co jest zresztą nieuniknione, cały jego żar wygasa i na powrót staje się tym, kim był wcześniej. Zwalcza swoje wady tylko wtedy, gdy jest do tego wiedziony impulsem. Prowadzi apostolat tylko z tymi ludźmi, z którymi przyjemnie się przebywa lub kiedy jakaś czynność go do tego przyciąga.

6. Pobożność romantyczna

Tak jak pobożność sentymentalna, pobożność romantyczna wysoko ceni uczucia, ale to co wprawia romantycznego czciciela w drżenie jest czym innym niż to, co powoduje wyznawcą sentymentalnym. Sentymentalista drży z powodu samych praktyk pobożnych. Romantyk wibruje zaś z powodu zewnętrznych aspektów liturgii, społecznych bądź estetycznych form praktyk pobożnych. Nie szuka doznań w modlitwie, lecz w ceremoniach, które ją otaczają.

Romantyczny czciciel idzie na niedzielną Mszę Świętą. Jeśli organista nie grał znakomicie, jeśli niedoświadczeni ministranci naruszyli harmonię w liturgii, jeśli kazanie, nawet doskonałe, zawierało błąd gramatyczny lub jeśli zgromadzeni wierni nie byli doborowi, to nasz romantyk uważa, że taka Msza Święta nie miała wartości. Pogardza prostą, choć pobożną, modlitwą. Jego rozmyślania – jeśli je czyni – wypełniają marzenia, fantazje i wewnętrzne deklamacje. Jeśli jego dzieło apostolatu nie pozwala mu wyobrażać go sobie jako rycerza Okrągłego Stołu, szybko zniechęca się i staje się apatyczny. Niemalże docenia jedynie „wielkie gesty”, oryginalne powiedzenia i w ogólności romantyczne postawy.

W skrócie: życie duchowe romantyka to zestaw wystawnych urządzeń bez nadprzyrodzonej zawartości.

7. Pobożność „oświecona”

Nazywamy „oświeconą” pobożność pysznego i naturalistycznego wyznawcy, który uważa, że jest wystarczająco kulturalny i wykształcony, by odrzucić wartość prostych praktyk pobożnych.

„Oświecony” katolik jest zawsze na bieżąco z rozwojem naukowym; zna ruchy kulturalne naszych czasów; darzy swoje zdolności intelektualne największym szacunkiem. Wierzy w to, że posiada otwarty i wybitny umysł, dlatego lekceważy proste nabożeństwa takie jak odmawianie Różańca, odwiedzanie Najświętszego Sakramentu, nowenny do Matki Bożej i Świętych, częste suplikacje. Noszenie medalików lub szkaplerzy uważa za dziecinadę pożyteczną być może dla prostego ludu, ale dla niego – śmieszną. „Oświecony” wyznawca wyżej stawia intelekt nad te „zabobony”.

Doktryna katolicka naucza, że skoro człowiek składa się z duszy i ciała, to wewnętrzne praktyki pobożnych są niewystarczające i zewnętrzne praktyki są również niezbędne. Jeśli wewnętrzna pobożność nie jest uzewnętrzniana poprzez konkretne praktyki i dostrzegalne znaki, to zmierza ona do obumarcia.

Szósta reguła Sentire cum Ecclesia („Odczuwania z Kościołem”) św. Ignacego Loyoli mówi: „Darz wielkim szacunkiem relikwie, okazując im cześć i modląc się do Świętych, do których one należą; pochwalaj odprawianie stacji, pielgrzymki, odpusty, jubileusze, krucjaty, zwyczaj zapalania świec w kościele i inne podobne praktyki, które pomagają naszej pobożności i nabożeństwu”.

8. Pobożność naturalistyczna

Wyobraźmy sobie naturalistycznego wyznawcę, który ma zorganizować apostolat jakiegoś stowarzyszenia religijnego. Na czym się skupi? Będzie uważał za drugorzędne albo nawet za zbędne praktyki pobożne, a także wszystko, co jest związane z życiem nadprzyrodzonym.

We wszystkim innym, naturalistyczny wyznawca będzie odznaczał się poświęceniem nie do zdarcia. Będzie zdolny, aktywny, niestrudzony, prawdziwy zdobywca. Jak tylko obejmie stanowisko, stworzy wspaniały plan zorganizowania wykładów o palących kwestiach, którymi żyje dzisiejszy świat. Stworzy sekcję sportową, którą będzie darzył największym szacunkiem. Przygotuje kursy, zaprosi lśniących naturalnymi zdolnościami profesorów, mimo że ich doktryna jest wątpliwa. Nasz naturalistyczny wyznawca zorganizuje bazy danych, plany dla apostolatu, reklamy promujące stowarzyszenie i podejmie tysiące innych działań.

Jedyną rzeczą, o której nawet nie pomyśli będzie to, co Jezus Chrystus nazwał jedyną potrzebną rzeczą: „W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła». A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona»” (Łk 1 0, 38-42).

Naturalistyczny wyznawca ma takie samo pojęcie cnoty co Marta. Organizuje wykłady i listy mailingowe, ale prawie nie myśli o rozwoju życia duchowego w stowarzyszeniu. Konsekwencje tego będą najbardziej tragiczne. Bez częstego przyjmowania Komunii Świętej, bez życia duchowego czy też uciekania się do łaski Bożej wszystkie jego plany apostolatu będą bezowocne. Tak jak zresztą zapowiedział nasz Pan, Jezus Chrystus: Sine me, nihil potestis facere („Beze mnie nic uczynić nie możecie”).

Plinio Corrêa de Oliveira

Powyższy tekst stanowi komentarz do Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwika Marii Grignion de Montforta.

Read more: http://www.pch24.pl/8-rodzajow-falszywej-poboznosci,38608,i.html#ixzz3oV...
***
Więcej o Plinio Correa de Oliveira:

„Matka Boża pokieruje wszystkim lepiej niż ja”. 20. rocznica śmierci „Doktora Kontrrewolucji”

***

Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwika Marii Grignion de Montforta.


avatar użytkownika intix

19. Nawrócenie jedyną nadzieją ludzkości - Plinio Corrêa de Oliveira

Najciekawszy bodaj aspekt orędzia fatimskiego stanowi zagadnienie wojny i pokoju, zwłaszcza rozważane z pozycji okrutnego dylematu: czy lepiej ulec komunizmowi niż zginąć, czy wręcz odwrotnie – lepiej paść trupem do ostatniej krwi walcząc z czerwoną zarazą.

W roku 1917 ­– na kilka miesięcy przed przejęciem władzy w Rosji przez komunistów oraz na dwadzieścia osiem lat przed wybuchem pierwszej bomby atomowej w Hiroszimie – w fatimskim orędziu Boża Opatrzność z nadprzyrodzoną przejrzystością przedstawiła plan rozwiązania tego przerażającego problemu. W Cova da Iria za pośrednictwem trojga pastuszków Matka Boża przekazała jasne wskazówki dotyczące postępowania w tej – jakże przecież poważnej – kwestii. Po pierwsze, Jej orędzie mówi o rozprzestrzenieniu się błędów Rosji, ukazując komunizm jako wielką karę, na którą narażona jest ludzkość z powodu swego religijnego i moralnego upadku. Najwyraźniej zatem komunizm to swoisty bicz Boży, którym wychłostane mają zostać narody, zwłaszcza zachodnie. Ludzkość może jednak uniknąć takiego losu, o ile powróci do prawdziwej wiary i moralności chrześcijańskiej oraz porzuci bagno bezbożności i niemoralności.

Ściślej rzecz ujmując, nawet znaczna liczba nawróceń osobistych nie wystarczy, by spełnić prośbę Matki Bożej. Każdy naród spustoszony przez agnostycyzm i swobodę seksualną musi się w całości nawrócić i powrócić do nieprzemijających praw Ewangelii (dotyczy to zwłaszcza krajów Zachodu).

Niepokalane Serce Maryi Zwycięży!

Fatimskie orędzie nie ogranicza się do ukazywania zagrożenia. Mówi także, w jaki sposób go uniknąć: nie umierając, ani tym bardziej nie zostając komunistą, lecz wypełniając wolę Boga i rozważając przesłanie Jego Matki. Nie zapominajmy także, iż jednym z warunków jest poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi na warunkach, o jakie Ona sama prosiła.

Jeśli tak się nie stanie – ostrzega fatimskie orędzie – sprawiedliwości Bożej nic już nie powstrzyma: Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie pokój. Jeżeli nie, rozpowszechni ona swe błędy po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła Świętego. Dobrzy będą umęczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje.

Orędzie fatimskie sugeruje zatem cudowne ingerencje Bożej Opatrzności w dzieje świata, które zapewnią zwycięstwo, prawdopodobną pozostawiając jednocześnie hipotezę, iż ludzie sami będą musieli się do tego zwycięstwa przyczynić poprzez bohaterskie uczestnictwo w wielkich bitwach, o wyniku których zadecyduje pomoc Niepokalanej Dziewicy. Orędzie fatimskie z całą pewnością wyklucza ostateczne zwycięstwo komunizmu, jako że istnieją jedynie dwie możliwości: albo ludzie usłuchają orędzia Maryi i komunizm zostanie pokonany nie zdążywszy poczynić żadnych szkód, albo ludzie nie usłuchają, a wówczas doświadczą komunizmu, który i tak ostatecznie zostanie przezwyciężony. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku Matka Boża zwycięży.

Należy podkreślić, iż za pomocą samej tylko broni, choćby najpotężniejszej, nie zdołamy się przed komunizmem obronić, jakkolwiek zdecydowana polityka odstraszania oparta silny o zachodni system obrony stanowi uprawniony i konieczny środek zapobiegania wojnie. Matka Boża przedstawia bowiem rozprzestrzenienie się komunizmu jako karę za grzechy. Kara ta z pewnością nastąpi, jeżeli ludzie się nie nawrócą.

Jednym ze sposobów, w jaki gniew Boży spadnie na nieżałującą za grzechy ludzkość może być szerzenie się bezwarunkowego pacyfizmu o czysto emocjonalnym, a więc krótkowzrocznym charakterze. A przecież taka postawa zawsze prowokuje drapieżnego przeciwnika. Zważmy jednakże, iż wojna absolutnie nie jest preferowanym przez Opatrzność sposobem powstrzymania komunizmu. Bóg pragnie odnowy rodzaju ludzkiego, zastosowania się ludzi do orędzia z Fatimy oraz nawrócenia Rosji. Wyłącznie militarne lub polityczne zwycięstwo nad Rosją w żadnym razie nie rozwiąże problemu. Bóg chce czegoś więcej: pragnie nawrócić Rosję, a do tego – bez wątpienia – nie potrzebuje się uciekać do jakiejkolwiek wojny. Zasadniczym jednak warunkiem nawrócenia Rosji jest nawrócenie Zachodu. Jeżeli Zachód się nawróci, to możliwe, że Rosja zostanie nawrócona na drodze pokoju, perswazji i środków religijnych, bez konieczności działań wojennych – a tego właśnie pragnie Niepokalana Dziewica.

Tylko wiara może być odpowiedzią na kryzys

Doskonale zdaję sobie sprawę, iż niniejsze rozważania mogą się spotkać z pogardą i sceptycyzmem. Ludzie bez wiary czy też małej wiary uśmiechną się i orzekną, że refleksje te są dziecinnym uproszczeniem problemów, które popychają kraje Zachodu ku komunizmowi, a być może – ku wojnie. Zda im się śmiesznym, może nawet szalonym, szukać rozwiązania owych kwestii w na przesłaniu ogłoszonym przez troje niepiśmiennych pastuszków. Nie przeczę, że problemy współczesnego świata są wysoce skomplikowane. Przeciwnie, uważam, że są one aż tak złożone, iż po ludzku rzecz biorąc wydają się wręcz nie do rozwiązania. Tym bardziej, że dodatkowo je komplikują debaty ludzi bez wiary lub małej wiary, którzy usiłują owe problemy rozwiązać.

Jestem przekonany o powierzchowności obserwacji i opinii, jednak nie w naszym obozie, lecz po stronie sceptyków. W większości mają oni bowiem w najwyższym stopniu prymitywne i powierzchowne pojęcie o religii i jej roli w życiu zarówno społeczeństw jak i jednostek, o oferowanym przez nią ogromnym potencjale rozwiązywania problemów, które sceptycy daremnie usiłują rozwikłać. Nie potrafię się oprzeć pragnieniu umożliwienia sceptycznym czytelnikom spojrzenia, jakby przez dziurkę od klucza, na ogromny wachlarz atutów religii.

Spójrzmy, jak święty Augustyn przedstawia społeczeństwo prawdziwie chrześcijańskie – Państwo Boże – ukazując wszelkie korzyści płynące dla państwa z nauki Jezusa Chrystusa: Niech ci, którzy twierdzą, że nauka Chrystusa jest szkodliwa dla państwa, stworzą sami taką armię, jaką Jezusowe słowa powołują do istnienia; niech stworzą takich zarządców prowincji, takich mężów i żony, takich rodziców i dzieci, takich panów i sług, takich królów, takich sędziów, takich poborców podatków i podatników, jakich czyni chrześcijańskie nauczanie, i dopiero wtedy niech mają czelność powiedzieć, że nauczanie to jest szkodliwe dla państwa. Nie, raczej nie zdecydują się oni przyznać, że to właśnie ono, należycie stosowane, stanowi opokę u fundamentów republiki.

Z powodu nieszczęsnej kondycji upadłej natury ludzkiej oraz działań szatana i jego ziemskich agentów skłonność człowieka do sprzeciwiania się wierze narasta aż do stopnia całkowitego jej odrzucenia – naucza doktryna katolicka. Im bardziej się człowiek od wiary oddala, tym większy popełnia grzech. Przypomina to nieco prawo Newtona i znajduje potwierdzenie w doświadczeniu. Jeżeli społeczeństwo – powodowane rozwojem niewiary i korupcji – dochodzi do całkowitego wykroczenia przeciw zasadom augustyńskiego Państwa Bożego, jaka nauka polityczna, społeczna czy ekonomiczna jest w stanie zapobiec jego upadkowi?! Jeśli ludzie nie zdołają powrócić do zbawiennych zasad chrześcijaństwa, nic nie zapobiegnie ich upadkowi, który stanie się tym straszniejszy, im dłużej będzie trwał i im głębiej sięgnie proces degeneracji.

Narodom w mniejszym stopniu zaatakowanym zepsuciem pozostaje zatem ze wszech miar słuszne odpieranie ataków ze strony narodów bardziej upadłych, na drodze zbrojenia się, zachowywania pełnej pokojowego nastawienia czujności i stosowania środków odstraszających. Poprzestając jednak wyłącznie na tym nie zdołają stłumić trującego fermentu współczesnego neopogaństwa kryjącego się w głębi ich tkanek. Wynika to jasno z orędzia fatimskiego.

W świetle powyższego możemy lepiej zrozumieć inny aspekt kary, a mianowicie jej oczyszczający, odnawiający i porządkujący charakter. Boża kara – przerywając niosący największe zagrożenie dla zbawienia niezliczonej ilości dusz proces degradacji, zarówno indywidualnej jak i zbiorowej – otworzyłaby ludziom oczy na ciężar ich grzechów, prowadząc ich do skruchy i poprawy, aby wreszcie obdarzyć ich prawdziwym pokojem. Better dead than red – lepiej umrzeć niż stać się komunistą. Ale jeszcze lepiej – żyć. Tak właśnie: wieść nadprzyrodzone życie łaski tutaj, na ziemi, aby później żyć wiecznie w chwale Bożej.

Orędzie fatimskie wymaga wypełnienia

Orędzie fatimskie krąży po świecie już od siedmiu dekad, a nie zdołało jeszcze przyczynić się do nawrócenia rodzaju ludzkiego. Ściślej rzecz ujmując, nie zdołało przyczynić się do nawrócenia katolików, na których modlitwy, pokutę oraz poprawę życia Maryja najbardziej liczy, jako na skuteczne narzędzie powstrzymania gniewu Jej Syna, aby mogło nastać Jej panowanie nad światem. Orędzie nie wspomina, w jaki sposób w czasie strasznych dni kary Bóg będzie wspierał tych, którzy uwierzyli w obietnice złożone przez Matkę Bożą; nie mówi także, czego się od nich będzie wówczas oczekiwać. Zagłębiając się w hipotezę kary Bożej możemy stwierdzić, że kontekst orędzia fatimskiego prowadzi do wniosku, iż okaże się ona przynajmniej dwojakiego rodzaju. Mogą się na nią złożyć wojny (nie tylko międzynarodowe, ale i domowe) oraz kataklizmy naturalne.

Czy wojny owe będą miały podłoże ideologiczne? Czy będą to konflikty pomiędzy wiernymi i niewiernymi (jawnymi lub zakamuflowanymi heretykami i schizmatykami, poganami, ateistami itp.) czy też nie będą miały żadnych oficjalnych konotacji ideologicznych, jak na przykład konflikt francusko-pruski z roku 1870 albo pierwsza wojna światowa?

W roku 1917, kiedy orędzie zostało przekazane ludziom, rozróżnienie pomiędzy wojnami i kataklizmami naturalnymi zdawało się bardzo przejrzyste. Niemożliwym wszak wydawało się wówczas, by człowiek mógł wywołać katastrofy przyrodnicze; postrzegano je raczej jako konsekwencję Bożej sprawiedliwości, dokonującej się za pośrednictwem żywiołów. Rozróżnienie owo pozostaje wciąż aktualne, musimy jednak wziąć pod uwagę, iż od tamtej pory człowiek posiadł zdolność wywołania kataklizmu o nieobliczalnych rozmiarach za pomocą broni jądrowej. Możliwe także, iż skutkom atomowej hekatomby towarzyszyć będą zesłane przez Boga anomalia całkowicie przyrodnicze.

Pozostaje jeszcze jedno spostrzeżenie: z punktu widzenia orędzia fatimskiego, rzeczywista gwarancja zabezpieczenia ludzkości przed katastrofą leży nie tyle w polityce rozbrojenia, traktatach pokojowych i tym podobnych, ale w nawróceniu. Innymi słowy – zgodnie z zapowiedzią Matki Bożej – jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, kara z pewnością nadejdzie, bez względu na to, jak bardzo będziemy się starali jej uniknąć za pomocą innych sposobów. Z drugiej strony, jeżeli się poprawimy, Bóg nie tylko powstrzyma pełnię swego gniewu, ale także obdarzy nas wszelkimi okolicznościami potrzebnymi do zachowania trwałego pokoju. Będzie to pokój Chrystusowy za panowania Chrystusa – pokój Maryi za Jej panowania.

Tekst jest fragmentem książki Plinia Corrêi de Oliveira pt.: "Fatima commented"
www.pch24.pl/
***
Załączam też:

 

avatar użytkownika Maryla

20. Obchody Jubileuszu 100-lecia

Obchody Jubileuszu 100-lecia objawień w Fatimie

Jubileuszowy rok stulecia objawień maryjnych w Fatimie
będzie obfitował w liczne wydarzenia religijne, kulturalne i naukowe.
Zobacz program

zdjęcie

Jubileuszowy rok stulecia objawień
maryjnych w Fatimie będzie obfitował w liczne wydarzenia religijne,
kulturalne i naukowe. Większość z nich będzie mieć miejsce na terenie
tego portugalskiego sanktuarium. Głównym wydarzeniem roku jubileuszowego
będzie w Fatimie majowa wizyta Papieża Franciszka.

W marcu odbędą się pierwsze spośród kilku warsztatów muzycznych dla
dzieci i młodzieży. Z kolei na kwiecień zaplanowano duży, wielkanocny
koncert muzyki sakralnej oraz przegląd chórów dziecięcych. W maju
zainaugurowana zostanie wystawa fotograficzna dotycząca współczesnej
Fatimy.

Głównym wydarzeniem jubileuszowego roku będzie w Fatimie wizyta Papieża
Franciszka. Ojciec Święty przybędzie bezpośrednio z Rzymu, lądując na
podfatimskim lotnisku usytuowanym w bazie wojskowej portugalskiej armii.
Pielgrzymka papieska rozpocznie się późnym popołudniem 12 maja, a
zakończy w następnym dniu po obiedzie, który Papież zje w towarzystwie
portugalskich biskupów. W Fatimie Franciszek weźmie udział w nocnym
czuwaniu w kapliczce objawień, zaś nazajutrz poprowadzi Mszę św. przy
głównym ołtarzu usytuowanym przed bazyliką.

Franciszek będzie czwartym Papieżem, który odwiedzi fatimskie
sanktuarium. Pielgrzymowali do niego Paweł VI, Jan Paweł II oraz
Benedykt XVI. Kardynał Jorge Bergoglio przed wstąpieniem na tron
papieski nigdy nie gościł w Portugalii. Odwiedzając podczas swej podróży
jedynie Fatimę, powtórzy wizytę Pawła VI z 1967 r., który przybył na
50. rocznicę objawień.

Cyklicznym koncertom i warsztatom muzyki sakralnej będą w roku
jubileuszu towarzyszyć także wydarzenia naukowe. Pod koniec maja
odbędzie się krajowe kolokwium dotyczące objawień maryjnych z 1917 r., a
miesiąc później Międzynarodowy Kongres Stulecia Objawień zatytułowany
„Przemyśleć Fatimę – interdyscyplinarne odczytanie orędzia”.

Głównym celem wydarzenia będzie zachęcenie naukowców reprezentujących
różne dziedziny wiedzy do podjęcia interdyscyplinarnej refleksji na
temat objawień i orędzia fatimskiego. Współorganizatorem kongresu jest
Wydział Teologii Portugalskiego Uniwersytetu Katolickiego, który
współpracował już z sanktuarium w przygotowaniu kilku sympozjów
poprzedzających obchody stulecia objawień fatimskich.

W lipcu portugalskie sanktuarium ogłosi laureata nagrody dziennikarskiej
za materiał dotyczący objawień w Fatimie. W sierpniu natomiast pod
fragmentem muru berlińskiego usytuowanego nieopodal głównego placu
odbędą się uroczystości wspomnienia upadku komunizmu w Europie.

Wydarzeniem zamykającym jubileuszowy rok objawień Maryi w Fatimie będzie
uroczysty koncert, który odbędzie się 13 października.

Portugalczycy mają też nadzieję, że w ciągu roku Papież ogłosi
błogosławioną siostrę Łucję dos Santos, zmarłą w lutym 2005 r.
karmelitankę, która jako jedno z trojga dzieci uczestniczyła w
objawieniach maryjnych w Fatimie w 1917 r. Diecezjalny etap jej procesu
beatyfikacyjnego trwa i powinien zakończyć się w tym roku.

Objawienia w Fatimie rozpoczęły się 13 maja 1917 r. Trojgu małym
pasterzom przez pięć kolejnych miesięcy, zawsze w dniu 13., ukazywała
się Maryja, za ich pośrednictwem prosząc ludzkość o nawrócenie i pokutę
oraz przekazując im trzy tajemnice fatimskie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl