Helikopter w polskim ogniu Autor: dr Leszek Pietrzak

avatar użytkownika Redakcja BM24

Zakup śmigłowca dla polskiej armii budzi coraz więcej wątpliwości. Jest mało prawdopodobne, aby zwycięzcą organizowanego przez MON przetargu zostały koncerny, które są już w Polsce od lat. Jeśli tak się stanie, nie będzie to dla Polski dobre rozwiązanie.

Rzecznik prasowy MON Jacek Sońta poinformował, że termin składania ofert dotyczących wielozadaniowego śmigłowca dla Polskich Sił Zbrojnych został przesunięty na 28 listopada 2014 r. Oferty miały zostać ostatecznie złożone do końca września br. Sońta, tłumacząc przyczyny tej decyzji, jedynie enigmatycznie nadmienił, że dwóch oferentów poprosiło Inspektorat Uzbrojenia MON o wydłużenie terminu składania propozycji ofertowych. W związku z tym postanowiono termin przedłużyć, aby uniknąć sytuacji, w której wygrałaby jedyna złożona w wyznaczonym wcześniej terminie oferta.

Si70

Wiele znaków zapytania

Rzecznik MON nie poinformował jednak, które firmy skierowały prośbę do MON o przedłużenie terminu składania ofert, i nie podał żadnych nowych szczegółów na temat organizowanego przetargu. Ostatnia decyzja MON oznacza, że procedura wyboru dostawcy śmigłowców dla polskiej armii nie zostanie zamknięta w tym roku, tak jak to wcześniej planowano. Mało prawdopodobne jest, aby w ciągu miesiąca zakończono analizę złożonych ofert i podjęto ostateczną decyzję o wyborze oferenta. To oznacza również, że może ulec opóźnieniu także termin realizacji dostaw nowych śmigłowców dla polskiej armii.

W grę wchodzi jeden z największych kontraktów w historii polskiej armii, który może być wart nawet 11 mld złotych. Dla porównania, za samoloty F-16 Polska zapłaciła 12 mld złotych. Dla zwycięzcy tego przetargu będzie to oznaczało podpisanie kontraktu, który zapewni mu pracę na jakieś 15–20 lat. W ramach tej umowy polska armia ma otrzymać 70 nowych maszyn: 48 wielozadaniowych śmigłowców dla wojsk lądowych, sześć w wersji przeznaczonej do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) dla marynarki wojennej oraz 16 maszyn poszukiwawczo-ratowniczych (CSAR) dla sił powietrznych i marynarki wojennej. Wraz ze śmigłowcami kontrakt ma obejmować również pakiet logistyczny i szkoleniowy oraz cały system szkolenia zintegrowany ze śmigłowcami.

Decyzja MON o kolejnym przesunięciu terminu składania ofert przetargowych jest niejasna i rodzi podejrzenia. Już wcześniej termin ten był dwukrotnie przesuwany. Najpierw oferty miały zostać ostatecznie złożone do 1 sierpnia br., potem termin wydłużono do końca września br. Teraz okazuje się, że po raz kolejny został on przesunięty. Zawsze oczywiście można podać powód takiej decyzji. Tak też zrobiło MON. Tyle że takie kolejne przesunięcia budzą podejrzenia, że wokół kontraktu toczy się jakaś nieczysta gra, w której uczestniczą zbrojeniowe lobby i polscy politycy. I im dłużej ta gra będzie prowadzona, tym mniejsze są szanse na wybór optymalnej dla polskiej armii oferty.

Oferenci „polskiego” helikoptera

O kontrakt na dostawę śmigłowców dla polskiej armii walczą trzy podmioty – konsorcjum w składzie: Sikorsky International Operations Inc., Sikorsky Aircraft Corporations i Polskie Zakłady Lotnicze Sp. z o.o. w Mielcu, Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego PZL Świdnik SA oraz konsorcjum w składzie: Airbus Helicopters, Heli Invest Sp. z o.o. Services SKA.

Co można o nich powiedzieć? Dwaj pierwsi oferenci są w Polsce, trzeci dopiero chce być obecny w naszym kraju. W przypadku pierwszego w rzeczywistości chodzi o Polskie Zakłady Lotnicze Sp. z o.o. (PZL Mielec), które od 2007 r. są spółką zależną od amerykańskiego Sikorsky Aircraft Corporation (Amerykanie mają 100 proc. udziałów). Od 2010 r. w Mielcu produkowane są kadłuby, belki ogonowe, podwieszenia oraz ma miejsce montaż końcowy S70i Black Hawk – średniego wielozadaniowego śmigłowca transportowego i wsparcia piechoty. Tak naprawdę S70i Black Hawk jest zmodernizowaną wersją legendarnego UH-60 Black Hawk, którego Amerykanie używali w wielu konfliktach zbrojnych, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich 30 lat. Dzięki kultowemu filmowi Ridleya Scotta pt. „Helikopter w ogniu” Black Hawk jest maszyną znaną już dzisiaj chyba wszystkim na świecie. Konkurentem Mielca jest PZL Świdnik, należący do włosko-brytyjskiego koncernu lotniczego Augusta – Westland, który ma prawie 90 proc. udziałów świdnickiej wytwórni. Oprócz kontynuowania produkcji swoich wcześniejszych maszyn (śmigłowce PZL W-3 Sokół i PZL SW-4, PZL Mi-2, Mi-2) wytwórnia w Świdniku produkuje od kilku lat podzespoły do śmigłowców: Augusta A109, A119 i A139. Do przetargu świdnicka fabryka weszła z kolejnym produktem włosko-brytyjskiego koncernu, robionym właśnie w Świdniku, czyli modelem AW149. Tak naprawdę jest to zmodyfikowana wersja AW139 – wielozadaniowego śmigłowca, przeznaczonego do wypełniania zadań transportowych, wsparcia pola walki, ratownictwa bojowego i morskiego. AW 149 to konstrukcja z 2009 r. i do tej pory jej zakupem zainteresowana była turecka armia. Z ofertami Świdnika i Mielca zamierza konkurować francusko-niemiecki Airbus Helicopters (dawniej Eurocopter Group), który już od dawna był zainteresowany sprzedażą swoich śmigłowców dla polskiej armii. Koncern oferuje polskiej armii model Eurocopter EC725 Super Cougar (bądź Caracal), który tak naprawdę jest modyfikacja konstrukcji Eurocopter AS532 Cougar. Produkty francusko-niemieckiego koncernu dotychczas kupowały Brazylia i Malezja. Jest on również na wyposażeniu armii francuskiej, ale nie jest jej podstawowym śmigłowcem wielozadaniowym. Francusko-niemiecki koncern podszedł do przetargu, mając bardzo agresywna strategię. Od razu podpisał porozumienie z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi nr 1 w Łodzi, licząc na to, że w ten sposób wytrąci z rąk konkurentom argument, że nie jest obecny na polskim rynku. A poza tym stoi za nim bardzo silne francusko-niemieckie lobby w UE.

Która oferta okaże się najlepsza

Strona polska nigdy nie miała jasnej strategii podczas zakupu jakiegokolwiek sprzętu dla armii. Wszystkie decyzje, jakie zapadały w tych sprawach w ostatnich kilkunastu latach, były wynikiem brutalnej gry „innych” o polski rynek i nie były skalkulowane z faktycznymi potrzebami naszego kraju. Już sam fakt, że dopuszczono w Polsce do sytuacji, w której zainstalowały się dwa zagraniczne koncerny, specjalizujące się w produkcji śmigłowców bojowych, był błędem. „Wpuszczenie” do Polski kolejnego potentata światowego rynku śmigłowców bojowych sprawi, że co najmniej dwóch z nich będzie musiało w przyszłości zastanowić się, czy pozostaną na polskim rynku. A przynajmniej zostaną oni zmuszeni do poważnego ograniczenia dotychczasowego profilu produkcji w Polsce. Największe szanse na to, aby być obecnym w Polsce, będzie miał tylko jeden z trzech graczy – ten, który zwycięży w przetargu organizowanym przez MON.

Kto zatem nim będzie? Oficjalnie nic jeszcze nie wiadomo. Ale nieoficjalnie zarówno w Mielcu, jak i w Świdniku można usłyszeć, że w sprawie kontraktu na śmigłowiec dla polskiej armii wszystko zostało już „pozamiatane”. Zwycięzcą ma być Airbus Helicopters i jego produkt Eurocopter EC725 Super Cougar (Caracal). Zdaniem związkowców z obu wytwórni cała sprawa miała rozegrać się już kilka miesięcy temu, gdy MON ogłosiło termin składania ofert przetargowych. To wówczas miały się odbyć konsultacje telefoniczne w tej sprawie pomiędzy premierem Donaldem Tuskiem i prezydentem Francji Francoise Hollande’em i niemiecką kanclerz Angelą Merkel. Czy było tak, jak mówią związkowcy, tego nie wiemy! Ale jeśliby tak rzeczywiście było, to powstaje pytanie, czy to nie była przypadkiem jeszcze jedna cena, jaką Donald Tusk zapłacił za swój brukselski awans?

W każdym razie związkowcy ze Świdnika i Mielca zaznaczają, że jeśli się taki scenariusz spełni i w przetargu zwycięży francusko-niemiecki koncern, będą zmuszeni do podjęcia akcji protestacyjnej.

Autor jest historykiem, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI

 

Opublikowano za wiedzą i zgodą Autora

Zródło:

http://www.gf24.pl/19389/helikopter-w-polskim-ogniu

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Autor tekstu

jest swietnym fachowcem.
Zakupy dla wojska sa od wiekow bradzo trickowe, delkiatnie mowiac. Nawet Pan Stach z "Lalki" dorobil sie szybko na dostawach dla wojska.
Dzis przeczytalem w "Globe&Mail", ze nowa szefowa niemieckiego MON-u bierze sie za stajnie Augiasza. Bundeswehra nie ma samolotow do przenoszenia spadochroniarzy. Polowa samolotow nie nadaje sie do latania.
U nas tez chodza sluchy, ze na przyklad polowa zakupionych Leopardow nie jest na chodzie, a na jeden czolg maja w rezerwie po 6 pociskow.
A Ukraina jest chyba sterylnym dowodem obrazujacym omawiane zjawisko.

avatar użytkownika Maryla

2. Przejrzystość przetargu NSZZ

Przejrzystość przetargu

NSZZ „Solidarność” domaga się przejrzystości rozstrzygnięć w przetargu na śmigłowce dla polskiej armii.

Podczas Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ
„Solidarność” związkowcy zwrócili uwagę na brak przejrzystych kryteriów,
które mogą negatywnie wpłynąć na szanse działających i produkujących w
Polsce firm Sikorsky – właściciela PZL Mielec i Agusta Westland
właściciela PZL Świdnik, a wręcz uniemożliwić złożenie ostatecznej
oferty. „Niepokoi nas i oburza brak jasnych i przejrzystych kryteriów,
które uwzględniałyby przede wszystkim wymagania Wojska Polskiego,
względy bezpieczeństwa, wiarygodność dostawców sprzętu i dbałość o
rozwój rodzimych firm, które już produkują najwyższej jakości produkty:
Black Hawk z PZL Mielec i AW 149 z PZL Świdnik” – czytamy w wydanym
oświadczeniu. W ocenie „Solidarności”, rodzi to obawy, że warunki
przetargu preferują firmy, które nie mają swoich zakładów w Polsce.

„Obawiamy się powtórzenia sytuacji z rozstrzygnięcia przetargu na
zakup śmigłowców dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, gdzie zwycięzca
(Airbus Military), deklarujący inwestycje w Polsce, nie wywiązał się z
tego zobowiązania” – uważają związkowcy „S”. Ich zdaniem, pieniądze
polskiego podatnika przeznaczone na zakup sprzętu dla polskiej armii
powinny trafiać do firm, które zatrudniają polskich pracowników. Dlatego
w trosce o bezpieczeństwo państwa, o przyszłość polskich firm i miejsca
pracy domagają się od rządu RP decyzji, które będą służyć interesom
polskiej armii i firmom sektora lotniczego w Polsce, tym bardziej że
jednym z argumentów przemawiającym za wyborem śmigłowca dla naszej armii
ma być polonizacja, czyli oparcie przynajmniej części produkcji
śmigłowców w Polsce. „Postulujemy, aby kryteria wyboru producenta
śmigłowców dla Wojska Polskiego promowały zakłady pracy produkujące je w
Polsce i uwzględniały wiarygodność oferentów” – uważa NSZZ „S”.

Przypomnijmy, że w rywalizacji o wygraną w przetargu ogłoszonym przez
Ministerstwo Obrony Narodowej na śmigłowiec dla polskiej armii
rywalizują produkowany w PZL Mielec amerykański śmigłowiec S-70i Black
Hawk, włosko-brytyjski śmigłowiec AgustaWestland AW149 produkowany w WSK
PZL Świdnik oraz Eurocopter SAS spółka należąca do europejskiego
koncernu lotniczo-zbrojeniowego EADS, która oferuje produkowany od 2005
r. śmigłowiec typu SAR, model EC725 Caracal. Eurocopter jako taki nie
posiada zakładów zlokalizowanych w Polsce. Gra idzie o wielomiliardowy
kontrakt. Nowe śmigłowce, które znajdą się na wyposażeniu polskiej
armii, mają zastąpić wysłużone Mi-8 oraz Mi-17. Warto przypomnieć, że
kiedy przed pięciu laty MON zdecydowało o zakupie śmigłowców dla wojska,
mowa była najpierw o 80 helikopterach, teraz liczba ta spadła do 70
maszyn. Jeden z większych tego typu kontraktów na świecie ma objąć
cztery podstawowe wersje śmigłowców: transportową, ratowniczą morską,
zwalczania okrętów podwodnych i ratowniczą lądową. Obejmuje też pakiet
logistyczny i szkoleniowy. Termin składania ofert, przesuwany już
wcześniej, upłynął z końcem września, ale został kolejny raz przesunięty
tym razem do 28 listopada, a to oznacza, że producent śmigłowca dla
naszej armii nie zostanie wyłoniony w tym roku.                         
        

Mariusz Kamieniecki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl