Sąd nad Katyniem
Z mec. Marią Szonert-Biniendą, dyrektorem Libra Institute z Cleveland w Ohio (USA), rozmawia Piotr Falkowski
Zajmuje się Pani zbrodnią katyńską. Co na ten temat wiedzą Amerykanie?
- Zasadniczo Amerykanie albo nic nie wiedzą, albo uważają, że zbrodnia katyńska dotyczy wymordowania około czterech tysięcy polskich oficerów w Lesie Katyńskim. Nie mają żadnej świadomości, że ofiary z Lasu Katyńskiego są tylko symbolem systemowej zbrodni dokonanej na Narodzie Polskim między 1939 a 1941 rokiem przez Związek Sowiecki. Polonia podejmuje różnorodne działania w celu poszerzenia wiedzy na temat zbrodni katyńskiej wśród Amerykanów. Jednym z takich przedsięwzięć była konferencja zorganizowana rok temu w Waszyngtonie przez Fundację Kościuszkowską z udziałem wielu osobistości, w tym ambasadorów Polski i Rosji. Była ona nastawiona na dotarcie do szerokiej opinii publicznej. Natomiast bardziej naukowy charakter miało sympozjum, które odbyło się w lutym tego roku w szkole prawa na Case Western Reserve University w Cleveland, Ohio. Było ono poświęcone aspektom prawnym zbrodni katyńskiej. Z ramienia Libra Institute byłam współorganizatorką tego sympozjum.
Jak zrodziła się ta inicjatywa?
- Instytut Prawa Międzynarodowego Case Western Reserve University w Cleveland jest jednym z kilku głównych amerykańskich ośrodków akademickich specjalizujących się w dziedzinie prawa karnego międzynarodowego. Autorem tej incjatywy był Henry T. King (1919-2009), prokurator Trybunału Norymberskiego. Uczelnia ta posiada zatem wieloletnią tradycję ekspertyzy prawnej w tej dziedzinie. Sympozjum katyńskie składało się z kilku sesji tematycznych. Pierwsza sesja poświęcona była przedstawieniu faktów, czyli tego, jak w świetle najnowszej wiedzy historycznej należy rozumieć zbrodnię katyńską, gdyż - jak wiadomo - w ciągu ostatnich 20 lat zrozumienie zakresu tej zbrodni bardzo się pogłębiło, ale niestety wiedza ta nie dociera do szerokiej opinii światowej. Dlatego też ekspertów biorących udział w sympozjum należało najpierw zapoznać z faktami dotyczącymi zbrodni katyńskiej w świetle najnowszych ustaleń historycznych. Następnie należało określić zakres pojęciowy zbrodni katyńskiej oraz przypomnieć ważniejsze nieudane próby dochodzenia sprawiedliwości w tej sprawie. W kolejnej sesji rozważano, na ile zbrodnię katyńską można zakwalifikować jako zbrodnię ludobójstwa.
Jak prawo międzynarodowe definiuje ludobójstwo?
- Definicja zapisana w konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 roku, którą ratyfikowały zarówno Polska, jak i Rosja, odnosi się do działań podejmowanych w celu wyniszczenia określonych grup chronionych, takich jak grupy narodowe, etniczne, rasowe czy religijne. Należy dodać, że grupy polityczne nie zostały poddane ochronie w ramach konwencji o ludobójstwie za sprawą Związku Sowieckiego, któremu udało się przeforsować wyłączenie grupy politycznej z listy grup chronionych tą konwencją. A więc aby udowodnić, że zbrodnia katyńska była ludobójstwem, należy udowodnić, że została ona dokonana na polskiej grupie narodowościowej. Taki dowód znajdujemy w samym rozkazie Biura Politycznego KC WPK(b) z 5 marca 1940 roku. Jest w nim wyraźnie powiedziane, że w obozach jenieckich znajduje się 14 tys. 736 jeńców, z których 97 proc. jest narodowości polskiej. Następnie skazuje się na śmierć 14 tys. 700 spośród tej grupy. Rozkaz ten stanowi więc niezbity dowód na to, że zbrodni tej dokonano na polskiej grupie narodowościowej. Kolejny element definicji ludobójstwa, jaki należy udowodnić, to zamiar zniszczenia danej grupy chronionej.
Tymczasem przeciwnicy kwalifikacji zbrodni katyńskiej jako ludobójstwa powołują się często na argument, że jej motyw był polityczny, a nie narodowy.
- Tak, często się słyszy, że Sowieci mordowali polskich oficerów nie dlatego, że byli oni patriotami walczącymi w obronie swojego kraju, tylko dlatego, że byli antykomunistami. Argument taki jest błędny z kilku powodów. Przede wszystkim następuje tu pomieszanie pojęcia "motywu" i "zamiaru". W prawie karnym są to odrębne pojęcia. Aby wykazać, że Katyń był ludobójstwem w rozumieniu konwencji z 1948 roku, należy udowodnić zamiar wyniszczenia polskiej grupy narodowościowej. Natomiast kwestia, dlaczego sprawcy mieli taki zamiar, czyli jaki był ich motyw, nie ma znaczenia. Definicja ludobójstwa została celowo tak skonstruowana, aby nie ograniczać motywów, jakimi mogli kierować się sprawcy przy niszczeniu grupy chronionej. Tak jak ograniczono liczbę grup chronionych, wyliczając je w samej definicji, tak celowo nie wyliczono dopuszczalnych motywów, jakimi miałby kierować się sprawca. Przewidywano bowiem już wtedy, że sprawcy będą próbowali zasłaniać się motywami politycznymi, aby udowodnić brak ludobójczego charakteru działania. Twórcy definicji ludobójstwa długo debatowali nad zagadnieniem motywu. Przedstawiciele Związku Sowieckiego nalegali, aby w definicji ludobójstwa wyliczyć dopuszczalne motywy i zawęzić je tylko do motywów narodowościowych, rasowych, etnicznych bądź religijnych, co odpowiadałoby grupom chronionym. Pozostałe państwa jednak nie zgodziły się na takie rozwiązanie, wręcz ostrzegając, że będzie ono używane jako pretekst do uniknięcia odpowiedzialności za działania ludobójcze. Jest bowiem niezmiernie łatwo zasłonić się motywem politycznym, aby ukryć motyw ludobójczy. Ostatecznie sowiecka propozycja, aby ograniczyć listę dopuszczalnych motywów, została jednoznacznie odrzucona przez ustawodawcę. Przyjęto rozwiązanie zgłoszone przez Wenezuelę, w którym motywy nie zostały wyliczone. Mimo jednoznacznego stanowiska ustawodawcy odnośnie do motywu Związek Sowiecki do dziś skutecznie forsuje swoje oryginalne stanowisko ograniczające rodzaj dopuszczalnych motywów, mając pełną świadomość, że takie rozwiązanie zostało odrzucone przez ustawodawcę i jest niezgodne z obowiązującym w tym zakresie prawem. Dlatego też jest szczególnie bolesne, jeżeli sami Polacy argumentują, że zbrodnia katyńska nie jest ludobójstwem, gdyż została dokonana z pobudek politycznych. W ten sposób promują oni rosyjskie stanowisko, które jest niezgodne z literą i duchem prawa międzynarodowego i sprzeczne z interesem Polski.
A jak odnieśli się do tego problemu eksperci obecni na sympozjum w Cleveland?
- Odbył się swoisty sąd nad Katyniem. Chodziło o to, na ile przedstawione fakty zbrodni katyńskiej, obrazujące stan wiedzy na chwilę obecną, spełniają znamiona definicji ludobójstwa. W dyskusji tej oprócz mnie brało udział trzech wybitnych specjalistów z zakresu ludobójstwa. Dwóch z nich, ambasador USA do spraw zbrodni wojennych Stephen Rapp i prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego dla Sierra Leone David Crane, było zdania, że zbrodnia katyńska może się kwalifikować jako zbrodnia ludobójstwa. Oczywiście użycie słowa "może" wynika z tego, że dopiero sąd może to ostatecznie rozstrzygnąć. Ale według nich kwalifikacja ludobójstwa jest uzasadniona. Natomiast dyrektor Irlandzkiego Centrum Praw Człowieka William Schabas argumentował, że w obliczu ogromnej presji wywieranej przez Rosję przeciwko uznaniu Katynia za ludobójstwo byłoby trudno osiągnąć taki rezultat. Należy się liczyć z tym, że ewentualny trybunał rozstrzygający będzie poddawany ogromnym naciskom politycznym, które mogą mieć wpływ na ostateczne rozstrzygnięcie. Dawał przykład Łotwy, która oskarżyła sowieckiego partyzanta o zbrodnie wojenne. Rosja wystąpiła w jego obronie, twierdząc, że podczas II wojny światowej zbrodnie wojenne mogli popełniać tylko hitlerowcy, zaś Związek Sowiecki był stroną zaatakowaną i działał w samoobronie. Rosjanie mają głęboko zakorzenione poczucie bycia wyłącznie ofiarą, co ma odzwierciedlenie także w ich prawie wewnętrznym. Całemu światu skutecznie przypominają o ofierze, jaką ponieśli, aby "oswobodzić Europę od faszyzmu". Profesor Shabas wskazywał, że takie rozumienie historii jest dość powszechne na świecie. Sprawa łotewska dopiero za którymś kolejnym odwołaniem przebiła się do świadomości sędziów. Był to ważny precedens zmiany perspektywy rozumienia historii. Jednakże tego typu przeszkody polityczne i ideologiczne nadal występują, co może mieć wpływ na sprawę katyńską.
Niektórzy podnoszą argument, że ofiary Katynia to nie tylko Polacy, gdyż byli wśród nich przedstawiciele mniejszości narodowych przedwojennej Polski.
- To nie ma żadnego znaczenia. Wykładnia prawna konwencji o ludobójstwie oparta na dotychczasowym orzecznictwie trybunałów międzynarodowych jest jednoznaczna. Żadna duża grupa ludzi nigdy nie jest całkowicie jednolita. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego nie jest ważne, czy dana grupa była w stu procentach polska, czy nie. Ważne jest przede wszystkim to, w jaki sposób dana grupa była postrzegana przez sprawcę zbrodni. W przeciwnym razie oskarżony zawsze mógłby znaleźć kogoś, kto nie należy do grupy chronionej, aby uniknąć odpowiedzialności. W ten sposób można rozbić każdą grupę chronioną. Sądy patrzą przede wszystkim na to, jak sprawca postrzegał grupę poddaną zniszczeniu. Rozkaz z 5 marca 1940 roku jednoznacznie udowadnia, że sprawcy postrzegali osoby skazywane na śmierć jako należące do polskiej grupy narodowościowej, co spełnia wymóg chronionej grupy według konwencji o ludobójstwie.
Inny zarzut jest taki, że zbrodnia katyńska dotyczy małej grupy w stosunku do całego Narodu Polskiego.
- Argument ten dotyczy zagadnienia zakresu zbrodni katyńskiej. Dzisiaj wiemy, że zbrodnia katyńska to nie tylko cztery tysiące ofiar odnalezionych w Lesie Katyńskim. Jest to co najmniej 21 tys. 857 osób zamordowanych w różnych miejscach Związku Sowieckiego. Do dziś nie znamy pełnej listy osób pomordowanych ani wszystkich miejsc ich pochówku. Jednocześnie musimy pamiętać, że wraz z wydaniem rozkazu rozstrzelania 25 tys. 700 obywateli polskich wydano rozkaz deportacji ich rodzin w głąb Związku Sowieckiego. Rodziny osób pomordowanych są więc również bezpośrednimi ofiarami zbrodni katyńskiej. Jeżeli założymy, że zbrodnia katyńska obejmuje również deportacje rodzin osób pomordowanych, to nie możemy pominąć deportacji pozostałych obywateli polskich. Rodziny katyńskie były deportowane w kwietniu 1940 roku, ale najokrutniejsza masowa deportacja Polaków z ziem okupowanych odbyła się jeszcze w lutym 1940 roku. Była to deportacja zakrojona na masową skalę, obejmująca całe rodziny przedstawicieli terenowych organów polskiej administracji państwowej, pracowników leśnych i kolejarzy. Odbywała się ona w koszmarnych warunkach, z wielkim zagrożeniem dla życia i zdrowia osób deportowanych. Z tego punktu widzenia wszystkie cztery fale masowych deportacji Polaków z terenów wcielonych do Związku Sowieckiego należy uznać za część tych samych działań skierowanych na zagładę Narodu Polskiego podejmowanych w tym samym czasie, co decyzja katyńska przez te same organy ZSRS. Współcześnie pod pojęciem zbrodni katyńskiej należy rozumieć nie tylko osoby wymordowane, ale również osoby deportowane w głąb Związku Sowieckiego w okresie między wrześniem 1939 a czerwcem 1941 roku, kiedy to ZSRS działał we współpracy z hitlerowskimi Niemcami. Dopiero takie spojrzenie na zakres tej zbrodni pokazuje kompleksowy plan działania przywódców Związku Sowieckiego skierowany na wyniszczenie polskiej grupy narodowościowej.
Przeciwnicy ludobójstwa podnoszą w tym kontekście argument, że Naród Polski nie został wyniszczony, skoro wciąż istnieje.
- Definicja ludobójstwa wymaga, aby grupa podlegająca ochronie została wyniszczona "w całości lub w części". Przy ocenie, czy warunek ten jest spełniony, sądy biorą pod uwagę dwa kryteria. Pierwsze jest ilościowe. Liczy się, jaki odsetek wszystkich członków grupy chronionej został poddany zagładzie. W tym kontekście należy przypomnieć, że zgodnie z paktem Ribbentrop - Mołotow, na terenach wcielonych do ZSRS znalazło się 37 proc. ludności ówczesnej Polski, czyli 13mln 199 tys. mieszkańców, z czego Polacy stanowili 5mln 230 tysięcy. Weźmy teraz pod uwagę liczbę osób poddanych różnym prześladowaniom, o czym wspominałam. Dodam, że fale masowych deportacji wcale nie miały się zakończyć na czwartej deportacji. Przerwał je niespodziewany atak Niemców. Działania wymierzone przeciwko Polakom i obywatelom polskim innych narodowości, którzy okazywali lojalność wobec państwa polskiego, miały wieloraki charakter. Dziś wiemy, że prawie dwa miliony obywateli polskich zostały poddane represjom obejmującym mordy, deportacje, przymusowe wcielanie do Armii Czerwonej i aresztowania. Należy przy tym pamiętać, że grupy podlegające prześladowaniom nie zostały wytypowane na zasadzie klasowej czy politycznej, ale głównie według kryterium państwowo-narodowościowego, gdyż wywożono i prześladowano przede wszystkim osoby związane ze strukturami państwa polskiego, urzędników państwowych, ludzi związanych z administracją i obronnością Polski. W efekcie prześladowania Polaków i osób lojalnych w stosunku do państwa polskiego w ciągu 20 miesięcy sowieckiej okupacji miały charakter masowy, w zupełności wystarczający dla uznania wyniszczenia polskiej grupy narodowościowej "w całości lub w części" zgodnie z definicją ludobójstwa. Jest też drugie kryterium: jakościowe. Chodzi o to, że zniszczenie grupy może polegać na wymordowaniu takiej części, bez której nie jest ona w stanie zachować swojej tożsamości i odrębności etniczno-kulturowej. Jest oczywiste, że Katyń spełnia to jakościowe kryterium.
A co z możliwością zastosowania konwencji z 1948 roku? Przecież - jak mówią nawet niektórzy polscy prawnicy - zbrodnia katyńska to rok 1940...
- Trudno zrozumieć, dlaczego Polacy dwoją się i troją, żeby znajdować przeszkody, zamiast podjąć wysiłek intelektualny dla rozwinięcia argumentów strony polskiej. Profesor William Schabas, jeden z najlepszych ekspertów od ludobójstwa, będący też wybitnym znawcą problematyki holokaustu, wypowiedział się w tej sprawie bardzo zdecydowanie. Otóż konwencja o ludobójstwie jest kontynuacją statutu londyńskiego, według którego działał Trybunał Norymberski, powołany dla osądzenia zbrodni II wojny światowej. W Norymberdze po raz pierwszy użyto pojęcia "ludobójstwo". Dlatego też zastosowanie konwencji o ludobójstwie w stosunku do zbrodni z okresu II wojny światowej nie stanowi problemu. Być może rzeź Ormian podczas I wojny światowej byłoby trudniej podciągnąć pod tę konwencję, natomiast nie ma takiego problemu w przypadku zbrodni z okresu II wojny światowej. Preambuła konwencji mówi ponadto, że ludobójstwo dotyczy wszystkich okresów historycznych, a konwencja służy jedynie kodyfikacji tego, co istniało, istnieje i niestety będzie istnieć. W przeciwieństwie do konwencji o ludobójstwie z 1948 roku Statut Rzymski Międzynarodowego Trybunału Karnego z 1998 roku jasno stwierdza, że odnosi się on wyłącznie do zbrodni popełnionych po jego wejściu w życie, czego nie zastrzega konwencja o ludobójstwie. Do rozpatrzenia skargi w sprawie zbrodni katyńskiej uprawniony jest Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, organ ONZ mający jurysdykcje w sprawie konwencji o ludobójstwie oraz w zakresie zwyczajowego prawa międzynarodowego.
W sympozjum uczestniczyli też politycy. Czy podzielają to spojrzenie na Katyń?
- Mieliśmy trzech kongresmanów ze stanu Ohio: jednego senatora i dwóch członków Izby Reprezentantów. Wszyscy oni podkreślali, że zbrodnia katyńska ma wymiar międzynarodowy, że nie jest to problem wyłącznie dla Polski bądź Polski i Rosji, ale jest to problem moralny dla całej społeczności międzynarodowej. Najlepiej ujął to kongresman Dennis Kucinich, który powiedział, że bezkarność sprawców zbrodni katyńskiej powoduje kryzys moralny w stosunkach międzynarodowych. Eksperci prawa międzynarodowego również nawiązywali do międzynarodowego znaczenia zbrodni katyńskiej, ponieważ zaniechanie w sprawie Katynia jest integralną częścią współczesnego systemu prawa międzynarodowego, wywodzącego się z Norymbergi. Trybunał Norymberski stworzył podwaliny dla międzynarodowego prawa karnego, był precedensem, na podstawie którego rozwija się współczesne prawo międzynarodowe. Z niego wywodzi się Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. A Katyń niestety rzuca się ponurym cieniem na cały ten system. Katyń jest moralnym cierniem w tym systemie nie tylko dlatego, że zbrodnia katyńska nie została osądzona w Norymberdze, ale także dlatego, że jej sprawcy zasiadali w Trybunale Norymberskim jako sędziowie. Ponadto Związek Sowiecki został wyznaczony przez koalicję aliancką do dochodzenia zbrodni popełnionych na terenach okupowanych przez Niemcy. W efekcie ZSRS prowadził śledztwa i oskarżał innych za zbrodnie, których sam dokonał. Zbrodnie dokonane na Narodzie Polskim pomijał lub minimalizował, gdyż w kontekście katyńskim oraz w układzie pojałtańskim miał interes w tym, aby zbrodnie dokonane na Narodzie Polskim były marginalizowane. Dlatego leży w interesie społeczności międzynarodowej, aby doprowadzić do odpowiedniego zadośćuczynienia za zbrodnię katyńską.
Dlaczego jest tak ważne, aby uznać Katyń za ludobójstwo? Czy nie wystarczy - jak chcą niektórzy politycy - że uzna się go za zbrodnię wojenną?
- To zależy, co nam "wystarczy". Jest to fundamentalne pytanie bezpośrednio dotyczące polskiej racji stanu. W prawie karnym istnieje hierarchia zbrodni. Wśród wszystkich zbrodni międzynarodowych ludobójstwo jest zbrodnią najcięższą, tzw. zbrodnią wszystkich zbrodni. Zbrodnia wojenna to najlżejszy rodzaj zbrodni międzynarodowej. Następnie mamy zbrodnie przeciwko ludzkości. Kwalifikacja ta jest obecnie bardzo "modna", gdyż jest wszędzie i często stosowana. Na przykład nadużycia praw człowieka mogą być kwalifikowane jako zbrodnie przeciw ludzkości. Ze względu na szerokie stosowanie tej kategorii jej znaczenie jest ostatnio minimalizowane, wręcz trywializowane. Natomiast uznanie zbrodni za ludobójstwo daje natychmiastową moralną ochronę na arenie międzynarodowej grupie poddanej działaniu ludobójczemu. Ta ochrona ma wielką moc sama w sobie, a dodatkowo nakłada ciężar moralny na sprawcę. Różnica pomiędzy zbrodnią ludobójstwa a każdą inną zbrodnią jest na arenie międzynarodowej kolosalna. Na zbrodnie przeciwko ludzkości świat niemalże nie reaguje, gdyż jest ich tak wiele. Natomiast na ludobójstwo świat nie tylko reaguje, ale wręcz doznaje paraliżu. W Stanach Zjednoczonych politycy na ogół boją się nawet wymówić słowo "genocide", czyli ludobójstwo, zastępując je sformułowaniem "the "G" word" (słowo na "G"). Określenie to niesie ze sobą tak wielką moc, że istnieje presja, aby go nie używać. Dla Polski zaniechanie żądania uznania Katynia za ludobójstwo jest równoznaczne z zagrożeniem naszego bezpieczeństwa na przyszłość, gdyż bezkarność zachęca do popełniania podobnych czynów. Natomiast należyte osądzenie zbrodni katyńskiej zapewni Polsce potężną ochronę moralną na arenie międzynarodowej i najlepiej może zapobiec popełnieniu podobnej zbrodni w przyszłości.
W Polsce są głosy mówiące, że nie warto o to tak zabiegać, bo szkodzi to pojednaniu polsko-rosyjskiemu.
- Rosjanie intensywnie pracują nad tym, żeby przekonać Polaków do takiego stanowiska. Tymczasem z prawno-merytorycznego punktu widzenia zbrodnia katyńska to jeden z najmocniejszych przypadków znanych w historii do udowodnienia zbrodni ludobójstwa. Należy dodać, że konwencja o ludobójstwie została stworzona głównie na podstawie doświadczenia Narodu Polskiego, gdyż jej twórca Rafal Lemkin, tworząc definicję ludobójstwa, miał przed oczyma przede wszystkim zbrodnie nazistowskie popełnione na Polakach w latach 1939-1942. Jednak dziś Polska nigdzie nie jest ani wymieniana, ani uznawana za ofiarę ludobójstwa z rąk hitlerowców, gdyż nigdy się o to nie dopominała.
Dziękuję za rozmowę.
Maria Szonert-Binienda jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego (specjalność: prawo międzynarodowe publiczne). Była studentką podyplomowych studiów dziennikarskich Uniwersytetu Warszawskiego, a w Stanach Zjednoczonych uzyskała doktorat oraz MBA. Jest dyrektorem Instytutu Libra zajmującego się popieraniem dobrych stosunków między Polską a USA oraz autorką wielu prac o tematyce historyczno-prawnej.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=111752
- Zaloguj się, by odpowiadać
124 komentarzy
1. Pielgrzymka Rodzin Katyńskich
Pielgrzymka Rodzin Katyńskich na Jasną Górę
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Matka Boska Katyńska
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
3. @Maryla
Bardzo dziękuję za udostępnienie tego wywiadu.
Wstrząsające. Brak słów...
Wielkie podziękowanie dla Pani mec. Marii Szonert-Biniendy i dla Polonii...
***
Pozdrawiam serdecznie.
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
4. zaniechanie żądania uznania Katynia za ludobójstwo groźne
Kilka bardzo ważnych stwierdzeń, jedno znich poniżej. A postsowiecka agentura w PRL-bis uznaje źądania rosyjskie...
*
Dla Polski zaniechanie żądania uznania Katynia za ludobójstwo jest równoznaczne z zagrożeniem naszego bezpieczeństwa na przyszłość, gdyż bezkarność zachęca do popełniania podobnych czynów.
Natomiast należyte osądzenie zbrodni katyńskiej zapewni Polsce potężną ochronę moralną na arenie międzynarodowej i najlepiej może zapobiec popełnieniu podobnej zbrodni w przyszłości.
Andy — serendipity
5. Sędziowie na publicznej rozprawie rozpatrzą dziś polskie skargi
W 2009 r. razem z mamą Ojcumiłą Wołk, jedną z nielicznych żyjących wdów katyńskich, złożyła w Europejskim Trybunale Praw Człowieka skargę przeciwko Rosji. Podpisało się pod nią 11 innych krewnych ofiar NKWD. Wcześniej, w 2007 r., skargę wnieśli Jerzy Janowiec i Antoni Trybowski, także bliscy ofiar.
Oskarżają Rosję o to, że nie przeprowadziła skutecznego postępowania wyjaśniającego zbrodnię katyńską (m. in. nie dokonała jej należytej kwalifikacji prawnej i nie ustaliła sprawców), oraz o poniżające traktowanie poprzez negowanie zbrodni jako historycznego faktu w wyrokach rosyjskich sądów.
Obie skargi zostały połączone, a Trybunał na publicznej rozprawie oceni dziś, czy rosyjska prokuratura, prowadząc śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, naruszyła m.in. art. 2 europejskiej konwencji praw człowieka chroniący prawo do życia.
Z wcześniejszych orzeczeń strasburskich wynika bowiem, że w przypadku śmierci państwo, którego skarga dotyczy, musi przeprowadzić skuteczne postępowanie wyjaśniające. Jego częścią jest zidentyfikowanie sprawców i pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej. W przypadku zbrodni katyńskiej chodzi zaś o mord niemal 22 tys. osób.
Pół godziny będzie miała na odpowiedzi piątka prawników reprezentujących krewnych ofiar: dr Ireneusz Kamiński, mecenasi Bartłomiej Sochański i Roman Nowosielski, rosyjska adwokat Anna Stawicka, która prowadziła sprawy Polaków przed moskiewskimi sądami, oraz autor skargi z 2007 r. mecenas Józef Szewczyk.
Także 30 minut dostali przedstawiciele polskiego rządu, bo ten jako tzw. strona trzecia przystąpił do postępowania przeciwko Rosji. W jego imieniu do Strasburga pojechali: wiceminister spraw zagranicznych Maciej Szpunar, pełnomocnik rządu w postępowaniach w Strasburgu Jakub Wołąsiewicz, współpracująca z nim dr Aleksandra Mężykowska i prof. Christophe Swinarski, specjalista prawa humanitarnego.
Tyle samo czasu dostanie strona rosyjska. Dotąd jej reprezentanci twierdzili w pismach do Trybunału, iż nie mają obowiązku wyjaśniać losu polskich obywateli zaginionych w wyniku „wydarzeń katyńskich". Rosjanie twierdzą też, że Trybunał nie może zajmować się sprawą z 1940 r., skoro Rosja podpisała europejską konwencję praw człowieka dopiero w 1998 r. A to na jej podstawie Trybunał wydaje orzeczenia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Polecam film
i uważnie wysłuchać lektora.
7. wg przyjaciół Komorowskiego
zbrodnia katyńska to jedynie "wydarzenia katyńskie"
W Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu
rozpoczęła się rozprawa ws. skarg katyńskich. Przedstawiciele rodzin
ofiar zbrodni NKWD zarzucają Rosji poniżające traktowanie oraz
nierzetelne śledztwo ws. zbrodni katyńskiej. Tymczasem rząd Rosji uznał,
że sprawa katyńska nie mieści się w kompetencji czasowej Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka.
Rosyjski wiceminister sprawiedliwości Georgij Matiuszkin powiedział
podczas rozprawy ws. skarg katyńskich przed Europejskim Trybunałem Praw
Człowieka w Strasburgu, że trybunał nie ma "jurysdykcji czasowej", by
rozpatrywać tę sprawę jako dotyczącą wydarzeń sprzed 70 lat.
Matiuszkin argumentował, że Europejski Trybunał Praw Człowieka w
Strasburgu nie może rozpatrywać skarg katyńskich, gdyż dotyczą one
wydarzeń, które miały miejsce przed podpisaniem przez Rosję Europejskiej
Konwencji Praw Człowieka w 1998 r.
Wiceminister zaprzeczył także zarzutom skarżących, jakoby Rosja dopuściła się poniżającego traktowania rodzin katyńskich.
Z kolei przedstawiciele polskiego MSZ podkreślili w strasburskim
trybunale, że śledztwo rosyjskie w sprawie zbrodni katyńskiej było
pogwałceniem zasad sprawiedliwości, m.in. przez poniżające traktowanie
rodzin ofiar.
Reprezentantka polskiego MSZ Aleksandra Mężykowska odrzuciła
argumentację przedstawiciela rosyjskiego rządu na rozprawie, który
dowodził, że sprawa masakry katyńskiej ulega przedawnieniu.
Według strony polskiej, zbrodnia katyńska jest zbrodnią wojenną w
świetle prawa międzynarodowego. MSZ podkreśla, że już Trybunał
Norymberski uznał zbrodnię katyńską za zbrodnię wojenną, choć w owym
czasie ZSRR próbowało przekonać, że była to zbrodnia niemiecka.
Sprawa dotyczy skargi złożonej w 2009 r. przez Witomiłę Wołk-Jezierską, córkę zamordowanego w Katyniu
oficera artylerii Wincentego Wołka wraz z 12 innymi osobami. Poza ich
skargą Trybunał rozpatruje skargę z 2007 r. złożoną przez Jerzego
Janowca i Antoniego Trybowskiego, syna i wnuka oficerów, jeńców obozu w
Starobielsku, rozstrzelanych w Charkowie.
Krewni ofiar NKWD zarzucają władzom Rosji, że nie przeprowadziły one
skutecznego postępowania wyjaśniającego zbrodnię katyńską: nie dokonały
należytej kwalifikacji prawnej tej zbrodni, nie ustaliły jej sprawców i
nie wyciągnęły wobec nich konsekwencji. Ponadto rodziny ofiar zarzucają
Rosji poniżające traktowanie poprzez negowanie zbrodni katyńskiej jako
historycznego faktu w wyrokach rosyjskich sądów.
Na rozprawie są obecni krewni ofiar zbrodni katyńskiej - Witomiła
Wołk-Jezierska, córka zamordowanego w Katyniu oficera artylerii
Wincentego Wołka oraz Krystyna Krzyszkowiak, córka oficera policji,
którego NKWD zamordowała w Twerze (dawniej Kalinin). Skarżących
reprezentuje w Trybunale zespół prawników.
W rozprawie uczestniczą też przedstawiciele rządu rosyjskiego m.in.
wiceminister sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej Georgij Matiuszkin
oraz polskiego MSZ, m.in. wiceminister spraw zagranicznych Maciej
Szpunar.
Każda ze stron ma po 30 minut na przedstawienie swojej argumentacji, po
której sędziowie (tzw. Izba Trybunału, czyli siedmiu sędziów) mogą zadać
jeszcze dodatkowe pytania.
Trybunał ma ocenić m.in., czy rosyjska prokuratura prowadząc śledztwo w
sprawie zbrodni katyńskiej naruszyła m.in. art. 2 Europejskiej Konwencji
Praw Człowieka. Zakazuje on nie tylko "umyślnego pozbawiania życia",
ale także - co wynika z dotychczasowego orzecznictwa Trybunału -
nakazuje przeprowadzenie rzetelnego śledztwa w przypadku morderstwa.
W trakcie czwartkowej rozprawy rosyjski rząd ma odpowiedzieć na pytanie,
czy masowy mord na polskich jeńcach można określić jako zbrodnię
wojenną. Do tej pory władze w Moskwie utrzymują, że zbrodnia katyńska
była przestępstwem pospolitym i ulegającym przedawnieniu.
Rodziny ofiar zbrodni NKWD - Witomiła Wołk-Jezierska i Krystyna
Krzyszkowiak mówiły tuż przed rozprawą, że mają nadzieję na prawdę i
moralne zadośćuczynienie ze strony Rosji. Ich pełnomocnik prawny, dr
Ireneusz Kamiński, zaznaczył w rozmowie z PAP, że w wypadku skazania
Rosji Trybunał może zasądzić odszkodowanie finansowe dla rodzin ofiar
zbrodni katyńskiej.
Wyrok Trybunału ws. skarg katyńskich zapadnie najwcześniej na początku przyszłego roku.
W piśmie do strasburskich sędziów z października 2010 r. wiceminister
sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej Georgij Matiuszkin stwierdził, że
Rosjanie nie mają obowiązku wyjaśniać losu polskich obywateli, którzy -
jak to określono - zaginęli w wyniku "wydarzeń katyńskich". Po tych
słowach krewni ofiar zbrodni katyńskiej wycofali propozycję ugody z
Rosjanami, którą Trybunał dopuszcza jako formę polubownego załatwienia
skargi.
W 2004 r. Rosja umorzyła śledztwo ws. zbrodni katyńskiej, prowadzone w
latach 1990-2004 przez Główną Prokuraturę Wojskową. Dokumentację
śledztwa, jak i postanowienie o jego umorzeniu, jednocześnie utajniono.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. W Polskim Instytucie Spraw
W Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w Warszawie odbyła się w piątek debata "Katyń - ludobójstwo czy zbrodnia wojenna", na której eksperci przedstawili prawno-historyczne argumenty za wyborem najwłaściwszego usytuowania zbrodni katyńskiej w międzynarodowym porządku prawnym. Poza argumentami za nadaniem zbrodni katyńskiej kwalifikacji zbrodni wojennej pojawiły się też głosy, że Katyń powinien być uznany za zbrodnię ludobójstwa.
- To, co można wykazać przed organami krajowymi i międzynarodowymi to fakt, że zostały spełnione przesłanki zbrodni wojennej - powiedziała dr Patrycja Grzebyk z Instytutu Spraw Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, która przekonywała, że kwalifikacja zbrodni katyńskiej jako zbrodni wojennej jest znacznie odporniejsza na próby podważenia np. przez władze Rosji. Według niej, taka kwalifikacja jest także trafniejsza biorąc pod uwagę specyfikę zbrodni stalinowskich, w których podstawowym kryterium wyboru ofiar była nie ich narodowość, co jest potrzebne do udowodnienia zbrodni ludobójstwa, ale ich stosunek do władzy sowieckiej Rosji.
Powołała się przy tym na notatkę Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Ławrientija Berii, w konsekwencji której - po uchwale Stalina i jego politbiura z 5 marca 1940 r. - NKWD wymordowało ok. 22 tys. polskich obywateli. W poleceniu adresowanym do NKWD Beria rozkazuje, aby sprawy polskich jeńców "rozpatrzyć w trybie specjalnym z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary - rozstrzelania". Decyzję tę Beria uzasadnia konstatacją, że przetrzymywani jeńcy są "zatwardziałymi, nie rokującymi poprawy wrogami władzy radzieckiej".
Jednak jako zasadniczy argument Grzebyk przedstawiła względy praktyczne kwalifikowania Katynia jako zbrodni wojennej. Jej zdaniem, problem katyński podnoszony przez Polskę nie tylko w polsko-rosyjskich relacjach, ale także na forum międzynarodowym, polega na przekonaniu Rosjan i międzynarodowej opinii, że Katyń jako zbrodnia wojenna jest zbrodnią prawa międzynarodowego i w związku z tym nie ulega przedawnieniu. - Nikt nie byłby w stanie podważyć kwalifikacji mordu na polskich oficerach, jeńcach wojennych jako zbrodni wojennej - stwierdziła Grzebyk.
Z jej zdaniem zgodził się m.in. działacz Memoriału (pozarządowej organizacji broniącej praw człowieka w Rosji i dokumentującej zbrodnie stalinizmu) Aleksiej Pamiatnych, który od lat zajmuje się wyjaśnianiem zbrodni katyńskiej. - Stalin niszczył wrogów, a nie narodowości - stwierdził Pamiatnych, podkreślając, że w debacie publicznej należy starannie odróżniać ludobójstwo w sensie prawnym od ludobójstwa w sensie potocznym, które jest często emocjonalne. Podobne stanowisko wyraził Łukasz Adamski z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, który powiedział, że przyjęcie kwalifikacji Katynia jako zbrodni wojennej jest bezpieczniejsze i bardziej pragmatyczne.
Z kolei specjalista prawa międzynarodowego i europejskiego dr hab. Karol Karski utrzymywał, że zbrodnia katyńska z punktu widzenia prawa międzynarodowego kwalifikuje się jako zbrodnia ludobójstwa. - Nie ma żadnego prawnego powodu, aby nie kwalifikować zbrodni katyńskiej jako zbrodni ludobójstwa i zbrodni wojennej - powiedział Karski. Wskazuje na to - jego zdaniem - nie tylko mord polskich oficerów z 1940 r., ale także wszystkie represje sowieckiej Rosji wobec Polaków jako narodu. Przypomniał np. tzw. "operację polską NKWD" z lat 1937-38, w której zamordowano ok. 85 tys. Polaków. W jego ocenie, nie ma wątpliwości co do kryteriów narodowościowych zbrodni katyńskiej.
W dyskusji poruszono także kwestie związane z postępowaniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w czwartek przeprowadził rozprawę ws. skarg katyńskich. Krewni ofiar NKWD z 1940 r. zarzuciły władzom Rosji nierzetelne śledztwo ws. zbrodni katyńskiej, w tym - co jest istotne dla sprawy - jej niewłaściwą kwalifikację prawną. Jedno z pytań strasburskich sędziów brzmiało, czy zbrodnię katyńską można określić jako zbrodnię wojenną. Pytanie Trybunału umożliwia w przyszłości rewizję kwalifikacji nadanej przez Rosjan, którzy uznali, że zbrodnia katyńska jest zwykłym przestępstwem ulegającym przedawnieniu.
Debata została zorganizowana - jak informuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych - ponieważ problem kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej jako obecny w mediach i bieżącej debacie politycznej często nabiera kontrowersyjnego charakteru. Więcej informacji o stanowiskach ekspertów ws. kwalifikacji zbrodni katyńskiej można znaleźć w tegorocznym kwartalniku Instytutu "Sprawy międzynarodowe" poświęconemu tej sprawie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Rosyjscy eksperci
Rosyjscy eksperci przygotowali propozycje rozwiązania problemu rehabilitacji ofiar zbrodni katyńskiej - poinformował Michaił Mitiukow, przewodniczący Komisji ds. Rehabilitacji Ofiar Represji Politycznych działającej przy prezydencie Rosji. Pełnej rehabilitacji zamordowanych domaga się Polska.
Mitiukow nie ujawnił szczegółów. Przypomniał jedynie, że polscy prawnicy uważają, iż rehabilitacja ofiar mordu NKWD na polskich oficerach wiosną 1940 roku powinna być imienna, a także domagają się zmiany kwalifikacji prawnej tej zbrodni, przeprowadzenia efektywnego śledztwa i odtajnienia wszystkich materiałów.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przejął osobisty nadzór nad wyjaśnieniem zbrodni katyńskiej i rehabilitacją jej ofiar. W kwietniu bieżącego roku zapewnił, że będzie szukał rozwiązań, które na gruncie rosyjskiego prawa pozwoliłyby na rehabilitację polskich oficerów. Wcześniej strona rosyjska utrzymywała, że rehabilitacja taka nie jest możliwa.
"Szczególny tryb rozpatrzenia sprawy"
W kwietniu 2010 roku z inicjatywy prezydenta Federalna Służba Archiwalna (Rosarchiw) opublikowała na swojej stronie internetowej dokumenty Politbiura KC WKP(b) dotyczące mordu. Wśród siedmiu upublicznionych przez Rosarchiw dokumentów znalazła się notatka ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrentija Berii do Józefa Stalina z 5 marca 1940 roku. Uznaje ona polskich jeńców wojennych za "zdeklarowanych i nie rokujących nadziei poprawy wrogów władzy radzieckiej" i proponuje rozpatrzenie ich sprawy "w szczególnym trybie, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary - rozstrzelania". Rosarchiw opublikował również tekst podpisanej przez Stalina decyzji Biura Politycznego WKP(b) nr 144 z 5 marca 1940 roku, akceptującej propozycję Berii.
"Zrehabilitowani przez historię"
W listopadzie ubiegłego roku Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, przyjęła uchwałę, w której uznała mord na polskich oficerach w 1940 roku za zbrodnię reżimu stalinowskiego, a ZSRR - za państwo totalitarne. Wszelako Duma oceniła wówczas, że ofiary katyńskiej tragedii "z wyczerpującą oczywistością zrehabilitowała już sama historia".
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,10487442,Rosja__Jest_propozycja_dotyc...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Roman Andriejewicz Rudenko, prokurator reprezentujący związek sowiecki przed Trybunałem w Norymberdze, oskarżając Niemców o mord w Katyniu użył słowa ludobójstwo po rosyjsku chyba геноцид.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
11. Szanowny Panie Michale
dzisiaj jest inna opcja rosyjska - "wypadki katyńskie" lub "incydent katyński".
To są efekty miłości pomiędzy Tuskiem i Putin oraz Komorowskiego z Miedwiediewem.
Z tej miłości optyka im sie zmieniła.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. Szanowny panie Michale
"gienocid" to "gienocid". A "Giegiel" to Hegel. A "Job twoju mat", to odzywka towarzyska, kacapska, oczywizda!
13. mataczenie w sprawie kwiecień KREMLA
Ławrow: Sprawę Katynia można uregulować na szczeblu międzyrządowym
Jeśli chodzi o indywidualne pozwy do Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka, to procedura jest procedurą. To nie są pozwy polskiego rządu,
choć ten swego czasu poparł skargi swoich obywateli - zauważył Ławrow w
wywiadzie dla rozgłośni radiowych Echo Moskwy, Głos Rosji i Radio
Rosji.
- Uważamy jednak, że problem ten można uregulować na
szczeblu międzyrządowym ku satysfakcji wszystkich rodzin zabitych
oficerów. Zajmujemy się tym. Działa międzyresortowa grupa, która
rozwiązuje te problemy - dodał.
Przełomu nie ma
Grupa
robocza rosyjskiej Komisji ds. Rehabilitacji Ofiar Represji
Politycznych, działająca przy prezydencie, przygotowała poprawkę do
ustawy o rehabilitacji ofiar politycznych represji, która umożliwi
rehabilitację osób, co do których nie zachowała się pełna dokumentacja.
Projekt przewiduje też możliwość wznawiania śledztw, nawet w sytuacji
przedawnienia. Chodzi o przypadki odkrycia nowych okoliczności sprawy
mogących wpłynąć na kwalifikację przestępstwa - dowiedział się "Nasz
Dziennik".
> Więcej <
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. żartowali sobie
Rzecznik praw człowieka w Federacji Rosyjskiej Władimir Łukin nie popiera pomysłu rehabilitacji polskich oficerów rozstrzelanych przez NKWD w roku 1940, czyli ofiar Katynia. Oświadczył to w środę na konferencji prasowej w Moskwie.
- W propozycji rehabilitacji jest element przesady i politycznej teatralności - oświadczył Łukin, cytowany przez ITAR-TASS.
Zdaniem Łukina, strona polska powinna dogadać się z rosyjską, w jaki sposób nie zapomnieć o tej tragedii, przewrócić tę stronicę historii.
ITAR-TASS
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. Nowa książka znanego coraz
Nowa książka znanego coraz lepiej w Polsce rosyjskiego współczesnego
historyka Nikity Pietrowa dotyka rosyjskiego tabu. Opracowanie nosi
tytuł "Kaci. Oni wykonywali polecenia Stalina". Na ponad 300 stronach
znajdujemy fakty, które przeczą rozpowszechnionym wyobrażeniom o
stalinizmie
Kaci Stalina
Piotr Falkowski
"Kaci" Nikity Pietrowa to książka, która nie gra na emocjach czytelnika.
Pietrow nie buduje dramatycznego nastroju, nie stara się zaskakiwać.
Jest w walce o pamięć swojego narodu żołnierzem pierwszej linii, a więc
przede wszystkim archiwistą poszukującym faktów i dokumentów. Wnioski
wyciąga z dochowaniem wszelkich rygorów naukowej ostrożności. A więc bez
domysłów i fantazji, bez "gdybania". A i bez tego lektura książki jest
fascynująca. "Cała ta książka jest tak naprawdę o Stalinie" - rozpoczyna
swoje dzieło autor. Rzeczywiście, chociaż poszczególne rozdziały
poświęcone są różnym osobom i żaden nie dotyczy wprost generalissimusa,
to jego osoba jest obecna praktycznie na wszystkich stronach. Nie o to
zresztą chodzi Pietrowowi. Zależy mu, żeby nie rozpatrywać zachowań
wykonawców zbrodni oddzielnie, jako indywidualnych patologii, nadużycia
władzy czy choroby psychicznej.
Wniosek z "Katów" jest inny. Sadyzm i żądza krwi nie są przypadkiem,
odpryskiem, konieczną ceną za utrzymanie porządku w trudnych czasach.
Przeciwnie, są to elementy istotne, konstytutywne - świadomie
wprowadzone, zaplanowane i konsekwentnie podtrzymywane. Przez samego
Stalina i przez jego otoczenie działające tu w jakiejś obłędnej
jedności. W świetle faktów pokazanych przez Pietrowa nie do obronienia
jest polityka rosyjskich organów sądowych i prokuratorskich, niekarząca
wykonujących rozkazy, a jedynie wydających polecenia. To zwykła ucieczka
i manipulowanie zasadami sprawiedliwości.
Laboratorium X
Stalin osobiście nadzorował przebieg aresztowań, śledztwa i wyroki,
organizował z zapamiętaniem kolejne prowokacje i czystki. Nawet w
ostatnich latach wydawało się, jakby nasilił zainteresowanie tymi
działaniami. "Jakby czuł, że życie z niego uchodzi i chciał zdążyć
jeszcze kogoś odsunąć, zniszczyć, wsadzić do więzienia" - pisze Pietrow.
Opisy przykładowych sylwetek rozpoczynają się od Berii,
charakteryzowanego jako "bezideowy stalinista". Główny obok
Dzierżyńskiego ciemny charakter historii czerwonego przekleństwa XX
wieku. Ta część książki zawiera najwięcej faktów historii politycznej
ZSRS. Szczegółowo opisano dojście Berii do wpływów i znaczenia, a
następnie jego rolę jako najbliższego współpracownika i wykonawcy
zamysłów szalonego wodza, przy okazji rozprawiającego się też z
osobistymi konkurentami. Czystki i zabójstwa polityczne na najwyższym
szczeblu miały uspokoić zawsze podejrzliwego i wietrzącego spisek
Stalina. Osobne rozdziały opisują szczegółowo tzw. sprawę lekarzy, czyli
prowokację przeprowadzoną przez bezpiekę około roku przed śmiercią
Stalina. Tym razem rzekomy spisek nie został wykryty dla zaspokojenia
obsesyjnych urojeń komunistycznego przywódcy. Przeciwnie - on sam od
początku zdawał sobie sprawę, że dowody i cała sprawa oskarżenia grupy
lekarzy o zamiar uśmiercenia kierownictwa państwa zostały od początku
spreparowane. Tym razem masowe aresztowania dotknęły sam aparat
bezpieczeństwa, oskarżony o brak czujności. Wśród odsuniętych miał być
sam Beria, wówczas już wicepremier i członek Politbiura. Przeszkodziła
tylko śmierć Stalina, także nie do końca wyjaśniona.
Postać Berii jest naprawdę odrażająca. Dowiadujemy się, jak osobiście
bije więźniów na przesłuchaniach, jak osobiście poleca stosować wymyślne
tortury, prześladować rodziny osadzonych. Pietrow przechodzi do
biografii drugiego i trzeciego szeregu stalinowskich oprawców. Mamy więc
szefa NKWD w latach 1938-1941 (czyli współodpowiedzialnego za zbrodnię
katyńską) Wsiewołoda Mierkułowa, pełniących najwyższe funkcje dowódcze w
aparacie bezpieczeństwa braci Bogdana i Amajaka Kobułowów - ulubieńców
Berii, odpowiedzialnego za najważniejsze dochodzenia śledczego Lwa
Włodzimirskiego. Następnie wyróżniający się okrucieństwem śledczy Borys
Rodos i Lew Szwarcman i jeszcze kilku innych. Nie zabrakło oczywiście
kata z Łubianki Wasilija Błochina, osobiście rozstrzeliwującego polskich
policjantów w Twerze i twórcy workuckiego przemysłu śmierci łagierników
Michaiła Malcewa. Jest też skazujący w pokazowych procesach szef
kolegium wojskowego Sądu Najwyższego ZSRS Wasilij Ulrich. Możemy również
przeczytać o działającym w Moskwie Laboratorium X - tajnym ośrodku, w
którym prowadzono eksperymenty na ludziach związane z działaniem jadów i
trucizn!
Katyń - zadanie specjalne
Ostatni rozdział książki poświęcony jest zbrodni katyńskiej. Rosyjski
historyk przypomina jeszcze raz okoliczności i przebieg mordów NKWD na
polskich jeńcach oraz tzw. sprawę nr 159 - umorzone w 2004 roku
dochodzenie w sprawie Katynia. Na przykładzie wykonawców rozkazu
Politbiura z 5 marca 1940 r. możemy zobaczyć choć krótkie notki na temat
zwykłych enkawudzistów - właśnie tych, którzy "tylko wykonywali
rozkazy", prowadząc na śmierć, strzelając w tył głowy do nieuzbrojonych
jeńców, prowadząc dokumentację, zakopując zwłoki. Pietrow załącza ich
listę z częściowo odtworzonymi biogramami. Lista pochodzi z rozkazu
datowanego 26 października 1940 roku. Zawiera spis funkcjonariuszy
wyznaczonych do nagrody "za pilne wykonanie zadania specjalnego".
Na liście jest 125 nazwisk. Tylko o 10 nie udało się odnaleźć żadnej
informacji. Na temat pozostałych dowiadujemy się, kiedy i gdzie się
urodzili, jak przebiegała ich kariera w organach bezpieczeństwa.
Wreszcie data i miejsce śmierci, jeśli są znane. Najmłodszy, por.
Aleksiej Oficerow, podczas rozstrzeliwań Polaków miał 26 lat. Sekretarka
Anna Razorienowa - 21 lat. W 1990 r. przynajmniej kilka osób z listy
jeszcze żyło. Teraz prawdopodobnie już nikt. Po 1940 r. dalej służyli w
organach NKWD, awansowali, byli przenoszeni i nagradzani. Do końca życia
nosili ze sobą tajemnicę jedynego w swoim rodzaju "zadania
specjalnego", aczkolwiek w życiu enkawudzisty mogła się przydarzyć i
jakaś inna zbiorowa masakra.
W książce znajduje się rozdział poświęcony aktualnym ustaleniom
dotyczącym obławy augustowskiej. Zbrodnia zwana małym Katyniem stała się
znowu głośna dzięki odnalezionym przez Pietrowa dokumentom kontrwywiadu
wojskowego ZSRS z 1945 roku. I odwrotnie, to dzięki wzmiance o obławie w
swojej książce Pietrow stał się znany w Polsce. W październiku gościł
go białostocki oddział IPN. Zastępca przewodniczącego stowarzyszenia
Memoriał dał się już poznać także zachodniemu czytelnikowi biografią
Jeżowa w języku angielskim i jedenastoma książkami na rodzimym rynku.
Krwawy ślad, jaki pozostawiło za sobą 70 lat komunizmu, zmusza, aby
zainteresowania ludzi, także uczciwych i szlachetnych, kierowały się w
stronę ciemnych zakamarków egzystencji, do źródeł zbrodni i kłamstwa.
Powróćmy jeszcze do Sołżenicyna. Pisał, że ten, kto wchodził w
archipelag głębiej niż inni, widział jeszcze straszniejsze rzeczy, ale
nie wracał, by o nich zaświadczyć. Noblistę fascynowała ta sfera
niedostępna dla poznania ogółu. Nie wiadomo, jak przepastna i jakie
potworności jeszcze kryje. Mijają lata, a rozwija się swoista
archeologia przemocy, docierająca do tych wstydliwych zakamarków pamięci
imperium. Archiwa FSB są niedostępne, dostęp do innych jest utrudniony,
ale przyjdzie czas również na dotarcie do takich źródeł. Wszędzie są
ludzie o niezależnych umysłach i wewnętrznej wolności, poruszani nie
przez czczą ciekawość, lecz powołanie do przywrócenia poprzez pamięć
sprawiedliwości. Sądzę, że taki cel przyświecał też autorowi "Katów"
Stalina.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111103&typ=sw&id=sw03.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. W piśmie do Trybunału w
W piśmie do Trybunału w Strasburgu Rosja twierdzi, że krewni ofiar katyńskich nie cierpieli po stracie bliskich, bo i tak ich nie znali. Rosyjski rząd uważa też, że nie należy się im żadne zadośćuczynienie finansowe – informuje "Rzeczpospolita".
6 października podczas rozprawy dotyczącej skargi katyńskiej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, nie było mowy o finansowym zadośćuczynieniu dla bliskich. Czy powinni je otrzymać, strasburscy sędziowie zdecydują dopiero za kilka miesięcy w wyroku.
Gazeta dotarła do pisma rosyjskiego wiceministra sprawiedliwości Georgija Matiuszkina do Trybunału w tej sprawie. Reprezentant rosyjskiego rządu, dowodzi, że skoro – jak twierdzą Rosjanie - Trybunał nie powinien się zajmować "wydarzeniami katyńskimi" sprzed 70 lat i wydawać wyroku w tej sprawie, nie może być zadośćuczynienia.
Według strony rosyjskiej nie ma też mowy o poniżającym traktowaniu bliskich ofiar NKWD, na co Polacy poskarżyli się Trybunałowi. Bowiem skarżący – jak Witomiła Wołk-Jezierska, Krystyna Kryszkowiak czy Antoni Trybowski – urodzili się dopiero w 1940 r. i nawet nie poznali swych ojców. Ich dzieci nie były też świadkami "wydarzeń katyńskich" – twierdzą Rosjanie.
- Stwierdzenie, że nie cierpieliśmy, bo nie zdążyliśmy poznać ojców to wyjątkowa podłość. Brak mi słów - podkreśla Wołk-Jezierska.
Jak mówi autor skargi katyńskiej dr Ireneusz Kamiński, zarzut poniżającego traktowania bliskich ofiar został postawiony Rosji w związku z postępowaniami przed moskiewskimi sądami tuż przed wniesieniem skargi do Strasburga. - To w rosyjskim sądzie krewni ofiar usłyszeli m.in., iż ich ojcowie byli szpiegami i terrorystami, czyli zasłużyli na taki los - podkreśla.
Odpowiedź strony rosyjskiej kończy korespondencję stron z Trybunałem. Teraz krewni ofiar czekają tylko na wyrok.
PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
17. "W piśmie do Trybunału
...w Strasburgu Rosja twierdzi, że krewni ofiar katyńskich nie cierpieli po stracie bliskich, bo i tak ich nie znali..."
***
Z wielkim trudem to czytam...
Czy tak twierdzący, ludźmi są...?
Jak długo jeszcze... będzie trwało Polaków poniżanie...?
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
18. Rozstrzelani niezgodnie z
W grupie rodzin katyńskich wspieranej przez dr. Ireneusza Cezarego
Kamińskiego dążymy do sprawiedliwego osądzenia zbrodni na polskich oficerach w
Katyniu już od 2004 roku. Na kierowane do Wojskowej Prokuratury Federacji
Rosyjskiej wnioski o rehabilitację i odtajnienie dokumentów śledztwa za każdym
razem otrzymywaliśmy odpowiedzi odmowne. Po skierowaniu skargi do Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, podczas rozprawy, nieoczekiwanie padło
stwierdzenie wiceministra sprawiedliwości Rosji Georgija Matiuszkina, że
możliwość rehabilitacji ofiar zbrodni katyńskiej jest właśnie przez Rosję
rozpatrywana. Jak długo jednak przyjdzie nam jeszcze czekać?
Rehabilitacja, ale jaka?
Podstawowym zarzutem stawianym Rosji przed Trybunałem w Strasburgu jest fakt
bezprawnego odebrania życia 22 tys. bezbronnych jeńców wojennych, których
chroniły artykuły Międzynarodowego Prawa Konfliktów Zbrojnych oraz ogólnie
szanowane i respektowane w świecie prawo zwyczajowe. Ponadto stanęła sprawa
utajnienia wobec Polaków i Rosjan wyników 14-letniego tzw. śledztwa katyńskiego
nr 159 (1990-2004) prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Federacji Rosyjskiej.
Przypomnę, że w październiku 1989 r. zastępca prokuratora generalnego
Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Herzog specjalnym pismem prosił prokuratora
generalnego ZSRS Aleksandra Suchariewa o wszczęcie sprawy karnej w związku z
mordem katyńskim. Polska zawierzyła Rosji prowadzenie tego śledztwa w 1990 roku.
W skardze skierowanej do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu
zażądaliśmy przede wszystkim rehabilitacji prawnej ofiar zbrodni katyńskiej -
tzn. przyznania, że rozstrzelanie polskich oficerów było bezprawne, odbyło się z
pogwałceniem wszelkich konwencji zapewniających ochronę życia jeńcom wojennym.
Pierwszym sygnałem sprawy był wniosek o rehabilitację poruczników Wincentego
Wołka i Wacława Kruka złożony do Wojskowej Prokuratury Rosji za pośrednictwem
polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w 1997 roku. Odpowiedź potwierdzała
rozstrzelanie oficerów na wiosnę 1940 roku i ukierunkowywała nasze dalsze
działania w momencie "zakończenia rosyjskiego śledztwa katyńskiego".
Sprzeczności Matiuszkina
Podczas rozprawy przed Trybunałem w Strasburgu w imieniu rządu Polski
przemawiali: ambasador Jakub Wołąsiewicz i Aleksandra Mężykowska, żądając
pełnego wyjaśnienia wszystkich okoliczności zbrodni i określenia jej sprawców,
stwierdzając, że odmowa wyjaśnienia równa jest odmowie sprawiedliwości. Żądali
oficjalnej kwalifikacji prawnej zbrodni jako zbrodni wojennej. Podkreślali, że
przez lata zniewolenia Polski przez państwo sowieckie brak było jakiejkolwiek
możliwości podejmowania działań rozliczeniowych zbrodni katyńskiej z uwagi na
względy polityczne.
Wiceminister sprawiedliwości Rosji Georgij Matiuszkin zarzucił kilkakrotnie
Trybunałowi brak prawa do osądzenia "wydarzenia katyńskiego", które miało
miejsce 70 lat temu, a mianowicie przed podpisaniem przez Rosję Europejskiej
Konwencji Praw Człowieka 5 maja 1998 roku. Poza tym skonstatował, że Rosja nie
ma obowiązku wyjaśniania tego, co stało się w roku 1940. Wiceminister Matiuszkin
stwierdził, że skarżący nie zwrócili się o "status poszkodowanych". Zapomniał
jednak, że tego rodzaju "status" daje ustawa o rehabilitacji ofiar represji
politycznych dopiero po pośmiertnym zrehabilitowaniu ofiary, a ponadto, że
zawsze obowiązuje prawo zwyczajowe. Z wypowiedzi Matiuszkina można było
wyprowadzić jeden wniosek: "wydarzenie katyńskie" nie powinno być nigdy i przez
nikogo osądzone! Zaprzeczył możliwości rehabilitacji, aby z kolei w odpowiedzi
na pytanie rosyjskiego sędziego Trybunału Anatolija Kowlera stwierdzić, że
możliwość taka jest właśnie rozpatrywana.
"Wydarzenie katyńskie"?
Pragnę zwrócić uwagę na stosowane przez przedstawiciela Rosji - Georgija
Matiuszkina sformułowanie "wydarzenie katyńskie". Użyła go Rada Ministrów ZSRS w
roku 1988 w decyzji "zbudowania w Lesie Katyńskim kompleksu memorialnego dla
Katynia jako "wydarzenia" godnego upamiętnienia". Matiuszkin przyswoił sobie to
określenie być może dlatego, że nikt w Polsce wówczas nie zaprotestował wobec
tego sformułowania lekceważącego fakt największej zbrodni na jeńcach wojennych.
Dalszym ciągiem tej decyzji była uchwała rządu FR z 19 października 1996 r.
zabezpieczająca, odbudowująca i ewidencjonująca stałe pomniki historii i kultury
pt. "O stworzeniu zespołów memorialnych o statusie instytucji państwowych w
miejscach pochówku obywateli radzieckich i polskich - ofiar represji
totalitarnych w Katyniu (obwód smoleński) i Miednoje (obwód twerski)". W
miejscach tych powstaną "polskie cmentarze wojenne". Polsce wydano "zezwolenie
nr 40-05/12 na prowadzenie prac remontowo-restauracyjnych przy tych pomnikach
historii i kultury", które znane są społeczeństwu polskiemu pod nakazaną nazwą
"polskie cmentarze wojenne". Na ten fakt również nikt nie zwrócił uwagi, a było
to założone z góry działanie, aby na zawsze zawłaszczyć szczątki ofiar zbrodni i
celowo ukryć dowody. Przed Trybunałem Matiuszkin mógł powiedzieć, że po
umieszczeniu nazwisk ofiar na listach wywozowych NKWD "ofiary gdzieś ZAGINĘŁY"!
Rosja nie uznała dowodów z 1943 r., gdy podczas ekshumacji zidentyfikowano
szczątki większości jeńców z obozu w Kozielsku. Nie dopuściła do wywiezienia
szczątków ofiar zbrodni katyńskiej z terenu Rosji, z tzw. memoriałów-pomników,
ponieważ po pierwsze - stanowiły dowód prokuratorski, a po drugie - można było
przeprowadzić identyfikację na podstawie analizy fotografii i czaszek.
Niech sprawiedliwości stanie się zadość
Wymóg wobec Rosji został sprecyzowany przez naszych prawników: domagamy się od
władz Federacji Rosyjskiej rehabilitacji prawnej ofiar Katynia, uznania masakry
katyńskiej za zbrodnię w świetle prawa międzynarodowego, czyli zbrodnię wojenną,
oraz wskazania osób odpowiedzialnych za ten mord (Stalin wraz z najwyższymi
władzami państwa sowieckiego).
Mamy prawo oczekiwać, że wreszcie polecenia prezydenta Rosji zostaną wypełnione,
bo zapowiedziane zostały któryś raz z rzędu. Podobno rosyjskim ekspertom udało
się już przygotować propozycje procedur niezbędnych do prawnej rehabilitacji
ofiar zbrodni katyńskiej. Powtarzam - prawnej - bo żadna polityczna, moralna czy
tzw. historyczna nie wchodzi w rachubę - zamordowani oficerowie nie byli
przestępcami, natomiast zostali rozstrzelani niezgodnie z prawem i ten fakt,
budzący tak wielki opór władz Rosji, musi być jednoznacznie podkreślony.
Satysfakcjonująca jest dla nas rehabilitacja uznająca wszystkich zamordowanych
za niewinne ofiary represji politycznych; rehabilitacja wyłącznie imienna, tzn.
uwzględniająca imię, nazwisko, imię ojca, datę urodzenia, obóz, miejsce i datę
rozstrzelania na podstawie szczegółowych list NKWD z obozów w Kozielsku,
Ostaszkowie, Starobielsku; z "listy ukraińskiej i listy białoruskiej" i tych
oficerów WP, których nie zdążono umieścić w specobozach, a których wywieziono na
Kołymę i Workutę i tam zamęczono, na co mamy dowody w formie zeznań ich
towarzyszy.
Rosja posiada wszystkie dowody, bo nie przedstawiła protokołów zniszczenia akt.
"Smutny temat" dla Rosjan
Po rozprawie w Strasburgu głos zabrał minister spraw zagranicznych Federacji
Rosyjskiej Siergiej Wiktorowicz Ławrow. Ze zdziwieniem przyjęłam jego
stwierdzenie: "Gotowi jesteśmy rozpatrzyć absolutnie słusznie adresowaną do nas
prośbę o rehabilitację tych ludzi" - adresat jest prawidłowy, a o tym, czy
słuszne jest żądanie rehabilitacji, zadecyduje prezydent lub kolejna Komisja ds.
Represji działająca zapewne po Komitecie Koordynacyjnym Federacji Rosyjskiej do
realizacji sprawy katyńskiej z roku 1995 Wiaczesława Briagina, który uważał, że
nakazane pomniki-memoriały "zamykają sprawę katyńską".
Minister Ławrow zauważył, że "problemy poruszone w pozwach rodzin polskich
oficerów, skierowanych do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu,
mogą zostać uregulowane na szczeblu międzyrządowym" - oczywiście było na to aż
nazbyt wiele czasu. Były międzynarodowe prawa, konwencje, umowy, nawet nasze
sugestie, tylko potrzebna była ku temu wola, a tej zabrakło, dlatego teraz
trzeba jeździć do Strasburga.
Pociechą nie może być dla ministra to, że "nie są to pozwy rządu", w tym
momencie najważniejsze jest, że obecny rząd Rzeczypospolitej Polskiej poparł
roszczenia Polaków, sprecyzował i wypunktował dobitnie zarzuty. Pozostaje
pytanie, co jest dla ministra Ławrowa - jak mówi - "smutnym tematem" w
prowadzonej "bardzo konkretnej rozmowie z polskim rządem". Czy jest nim zbrodnia
katyńska, czy rozprawa przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka?
Autorka posiada status pokrzywdzonej zbrodnią katyńską. Na podstawie tej
samej decyzji stalinowskiej z 5.03.1940 r. oprócz jej ojca w rodzinie autorki
zginęło również trzech jej kuzynów. Kolejnych spokrewnionych dwóch oficerów
straciło życie na Kołymie.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1140018
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. Ciała części Polaków
Ciała części Polaków zamordowanych wiosną 1940 roku na sowieckiej Białorusi w ramach zbrodni katyńskiej mogą znajdować się w co najmniej kilku miejscach – powiedział „Rz" wybitny znawca sowieckich zbrodni popełnionych na terytorium tego kraju Ihar Kuzniacou. – Między innymi w okolicach podmińskiej wsi Mały Trościeniec – podkreślił.
Jego ustalenia to sensacja, bo do tej pory większość badaczy przypuszczała, że nasi rodacy zostali pochowani w Kuropatach. Pozostałe miejsca nie były znane. Kuzniacou, który pracuje w białoruskim oddziale stowarzyszenia Memoriał, wskazuje jeszcze na kilka możliwych lokalizacji ukrycia ciał.
To m.in. Łoszyca, gdzie znajdował się dwór rodziny Lubańskich, terytorium zakładów produkcji traktorów Traktornyj Zawod, Lotnisko Mińsk-1 oraz Komarowka. NKWD mogło pogrzebać swoje ofiary także w parku Czaluskincau oraz na terenie obecnej dzielnicy mieszkalnej Mińska – Masiukouszczynie.
Kolejne prawdopodobne miejsce to Głębokie w obwodzie witebskim. Wszystkie te miejsca służyły sowieckim służbom w latach 30. jako cmentarzyska. Niewykluczone więc, że chowano tam także Polaków. Praktykę taką zastosowano przecież na przykład w Katyniu, gdzie oficerów WP zastrzelono w tym samym miejscu, gdzie wcześniej mordowano ofiary wielkiej czystki."....
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. Kto rozstrzeliwał Polaków w
Kto rozstrzeliwał Polaków w 1940 r. w Katyniu, Charkowie, Kalininie
Nazwiska ukryte w archiwum
Prof. Nikita Pietrow rosyjski historyk, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał
Śledztwo w sprawie masowych egzekucji Polaków, które
rozpoczęło się jeszcze w 1990 r. i było kontynuowane po rozpadzie ZSRS
przez Główną Prokuraturę Wojskową Rosji, trwało 14 lat, zebrano 183 tomy
akt. Chociaż po 1994 r. w śledztwie nie pojawiły się ani nowe
dokumenty, ani nowe dowody, jednak Główna Prokuratura Wojskowa Rosji z
jakichś przyczyn nie spieszyła się z zamknięciem postępowania.
Wyjaśnień
może być kilka, chociaż zdaje się, że przyczyna jest jedna. Uprogu
nowego tysiąclecia polityka rosyjska przeszła poważną zmianę. O ile na
początku lat 90. XX w. wiele i otwarcie pisano o sowieckiej przeszłości,
a zwłaszcza o zbrodniach popełnionych przez system komunistyczny, o
tyle mniej więcej od roku 2000 powiały nowe wiatry. Coraz częściej
zaczęto uwypuklać rolę Stalina jako zwycięzcy w wojnie, pojawiały się
głosy, w tym również historyków, że nie wolno przedstawiać całego
sowieckiego okresu historii jako łańcucha przestępstw przeciw ludzkości,
jako jednego niekończącego się Gułagu. Historia, jak pouczał obywateli
następca Borysa Jelcyna - Władimir Putin, powinna służyć sprawie
patriotycznego wychowania młodzieży, oprócz aspektów negatywnych, należy
stale przypominać pozytywne momenty historii. Takie podejście
nieuchronnie doprowadziło do tryumfu nowej linii w polityce państwowej
Rosji i przemilczania przestępstw reżimu sowieckiego.
Wewnątrzpolityczne
zmiany nie pozostały oczywiście bez wpływu na działalność Głównej
Prokuratury Wojskowej. Walka toczyła się wokół kwestii, kogo należy
oskarżyć o zbrodnię katyńską i jak ją zakwalifikować: jako przestępstwo
wojskowe czy tylko jako "przekroczenie władzy" przez urzędników. W
pierwszej decyzji o umorzeniu sprawy, przygotowanej w 1994 r. przez
przewodniczącego grupy śledczej prokuratora Anatolija Jabłokowa, w
gronie oskarżonych znaleźli się członkowie Politbiura KC WKP(b) -
Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej
(bolszewików) na czele ze Stalinem, którzy 5 marca 1940 r. podpisali
decyzję o przeprowadzeniu masowych egzekucji Polaków, a także, co
oczywiste, kierownictwo NKWD, które odpowiadało za przeprowadzenie
egzekucji. Taka konkluzja ze śledztwa i taki krąg oskarżonych nie
spodobały się rosyjskim władzom. Zdecydowano nie spieszyć się i
kontynuować śledztwo. Mniej więcej w tym samym czasie mówiło się, że
sprawa będzie przeciągana dotąd, dopóki nie umrą ostatni szeregowi
pracownicy NKWD, którzy bezpośrednio brali udział w egzekucjach w
Katyniu, Charkowie i Kalininie, ci, których nazwiska pojawiły się w
śledztwie i którzy zostali przesłuchani przez prokuratorów.
Katyń wciąż tajny
We
wrześniu 2004 r. Główna Prokuratura Wojskowa Rosji podjęła decyzję o
umorzeniu śledztwa w sprawie katyńskiej z powodu śmierci winnych tego
przestępstwa. Teraz krąg oskarżonych nie obejmował ani Stalina, ani
członków politbiura, a ograniczył się zaledwie do kilku wysoko
postawionych pracowników NKWD. Przy czym ich wina została
zakwalifikowana jako "przekroczenie władzy" z ciężkim skutkiem. Opinia
publiczna dowiedziała się o tej decyzji z dużym opóźnieniem - dopiero w
marcu 2005 r., nie mogła poznać jednak żadnych szczegółów, gdyż
postanowienie o umorzeniu sprawy w całości utajniono. W ten sposób
Główna Prokuratura Wojskowa de facto chroni przestępstwa stalinowskie.
A
przecież zatajanie informacji o zbrodniach dokonanych przez Stalina i
reżim sowiecki pod pozorem tajemnicy państwowej jest sprzeczne z
rosyjskim ustawodawstwem. Artykuł 7 ustawy federalnej "O tajemnicy
państwowej" mówi wprost: nie podlegają utajnianiu informacje "o faktach
naruszania praw i swobód człowieka i obywatela" oraz "o faktach
naruszania praworządności przez organy władzy państwowej i ich
urzędników". Ale niestety, Kreml martwi się jedynie o to, aby nie dać
powodu do oskarżenia byłego kierownictwa ZSRS o popełnienie przestępstw
wojennych. Ukrycie przez prokuraturę wyników śledztwa sprawy katyńskiej
to fakt bezprecedensowy, ale nie dziwi w warunkach obecnego rosyjskiego
klimatu politycznego. Chociaż... w zeszłym roku, po katastrofie
smoleńskiej pojawiła się nieśmiała nadzieja na to, że Kreml zmieni swoje
stanowisko i podejmie kroki w celu rozwiązania problemu Katynia.
Jednakże
obietnica prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, złożona wiosną 2010
r., że przekaże Polsce wyniki śledztwa sprawy katyńskiej (sprawa nr 159)
w pełnym zakresie - nie została do tej pory spełniona. I tu znów jako
przyczyna utajnienia umorzenia śledztwa wypłynęła sprawa szeregowych
wykonawców z NKWD. Bo mają krewnych, bo ich potomkom będzie przykro, gdy
poznają straszną prawdę o swoich ojcach i dziadkach... Rzekomo z tego
powodu przeciągano zakończenie śledztwa sprawy katyńskiej w latach 90. i
tak samo dzisiaj ukrywa się materiały sprawy.
Krwawy rozkaz
Nie
chcą denerwować potomków katów! Trudno powiedzieć, czy jest to naprawdę
ważna przyczyna ukrywania części materiałów dotyczących sprawy
katyńskiej. Prędzej jest to dyżurny wykręt, obliczony na nieświadomość
ludzi. Niechęć Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji do ogłoszenia spisu
wykonawców egzekucji polskich jeńców jest całkowicie absurdalna, jeżeli
uwzględnić, że ich nazwiska są już dawno znane historykom i opublikowane
w zbiorze dokumentów o Katyniu. Chodzi o rozkaz NKWD nr 001365 z 26
października 1940 r., na mocy którego wszyscy, którzy brali udział w
przygotowaniu kary śmierci, i wykonawcy - pracownicy centralnego aparatu
NKWD oraz administracji NKWD w obwodzie smoleńskim, kalinińskim i
charkowskim (gdzie odbyły się egzekucje) - zostali nagrodzeni pieniędzmi
(Katyń. Marzec 1940 - wrzesień 2000 r. Egzekucje. Losy żywych. Echo
Katynia. Akta. Odp. sporządziła N.S. Lebiediewa. Moskwa 2001, s.
275-279).
Znane są przynajmniej dwa egzemplarze tego rozkazu. W
Państwowym Archiwum Federacji Rosyjskiej (GARF) znajduje się maszynowa
kopia, która została ujawniona jeszcze na początku lat 90. Jednak w
Centralnym Archiwum FSB, gdzie przechowywany jest oryginał rozkazu,
sytuacja jest inna. Tam, niestety, dostęp do tego dokumentu jest
zamknięty.
O czym mówi rozkaz? Wymieniono w nim 125 nazwisk
nagrodzonych, przeważnie bez podania ich funkcji. Odnalezienie
dodatkowych informacji o tych ludziach wydawało się bardzo trudne. Długo
nie mogłem się zdecydować, czy podjąć się tego zadania. Dopiero w 2005
r., uważnie przestudiowawszy opublikowane do tej pory materiały ze
śledztwa sprawy katyńskiej, w których figurowali również szeregowi
wykonawcy egzekucji, dostrzegłem, że występują pewne prawidłowości,
które pomogą w wyszukiwaniu brakujących informacji. Przede wszystkim
chodzi o pragmatykę służbową - większość nagrodzonych ze smoleńskiej,
kalinińskiej i charkowskiej administracji NKWD to współpracownicy
komendanta, dozorcy więzień, kierowcy. Ta okoliczność stała się cennym
punktem orientacyjnym w czasie badania przechowywanych w GARF akt
służbowych współpracowników NKWD, tu właśnie przestudiowałem materiały o
odznaczeniu ich nagrodami państwowymi. Udało się rozszyfrować inicjały,
wyjaśnić lata urodzenia i kontynuować szukanie pełniejszych informacji
biograficznych na podstawie ewidencyjnych materiałów partii w innych
archiwach.
Stopniowo rysował się przerażający obraz egzekucji
przeprowadzonych na polskich obywatelach wiosną 1940 roku. Poznałem krąg
uczestników tego przestępstwa.
Dowodził Błochin
Jeńców
polskich rozstrzeliwano w trzech miejscach: w Smoleńsku (część
bezpośrednio w Katyniu), Kalininie (obecnie Twer) i w Charkowie.
Wszystkie egzekucje odbywały się w wewnętrznych więzieniach
administracji NKWD tych obwodów, oprócz Smoleńska, gdzie są poszlaki, że
część jeńców została rozstrzelana w specjalnym obiekcie NKWD w Lesie
Katyńskim.
W Kalininie egzekucjami dowodził przybyły z Moskwy
komendant NKWD Wasilij M. Błochin, rozstrzeliwania były przeprowadzane w
piwnicy wewnętrznego więzienia (obecnie Instytut Medyczny). Każdej nocy
rozstrzeliwano po 200-250 osób, a następnie samochodami ciężarowymi
wywożono w okolice wsi Miednoje i zakopywano w wykopanej przez koparkę
jamie. Procedura egzekucji została dopracowana w najdrobniejszych
szczegółach. Jeńców przywiezionych z obozu w Ostaszkowie najpierw
umieszczano w celach więziennych. Następnie po jednym wyprowadzano,
podczas przesłuchania sprawdzano nazwisko, imię, rok urodzenia,
zakładano kajdanki i prowadzono do piwnicy, gdzie w specjalnym
dźwiękoszczelnym pokoju zabijano strzałem w tył głowy. Błochin przed
egzekucją przywdziewał specjalny ubiór: skórzaną brązową cyklistówkę,
długi skórzany płaszcz i rękawice z mankietami powyżej łokci (jak u
rzeźnika zabijającego bydło). Przebywał on w Kalininie dwa miesiące,
przez ten czas rozstrzelano 6311 polskich jeńców z obozu w Ostaszkowie1.
W
Charkowie egzekucje również przeprowadzano w budynku administracji
NKWD, a ciała wywożono w rejon Piatichatek w celu potajemnego ich
pochowania. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że i w Smoleńsku, i w
Kalininie, i w Charkowie ciała rozstrzelanych Polaków pochowano na
przedmieściach na terenach obiektów specjalnych NKWD, tam, gdzie już
zostały złożone ciała wielu tysięcy sowieckich obywateli rozstrzelanych w
latach Wielkiego Terroru w latach 1937-1938.
Po kilku miesiącach, na
mocy rozkazu NKWD nr 001365 z 26 października 1940 r. nagrodzono 125
uczestników egzekucji polskich jeńców. W rozkazie znalazły się nazwiska
pracowników NKWD różnych szczebli: od głównego kata - komendanta NKWD
Wasilija Błochina, i jego najbliższych pomocników z "grupy specjalnej",
która przeprowadzała egzekucje: Piotra Jakowlewa, Iwana Antonowa,
Aleksandra Dmitrijewa, Iwana Fieldmana, Aleksandra Jemieljanowa,
Aleksieja Okuniewa, Diemiana Siemienichina oraz braci Wasilija i Iwana
Szygalewów, do drobnych urzędników działu ewidencyjno-archiwalnego (1.
oddziału specjalnego) NKWD oraz dozorców więzień i kierowców NKWD w
Smoleńsku, Charkowie i w Kalininie, do których zadań należało
konwojowanie ofiar do piwnic w miejscu egzekucji i transport ciał na
miejsce pochówku. W rozkazie wymieniono również kilka nazwisk kobiet.
Klaudia Blankiet, Rebeka Giecelewicz, Tamara Babajan, Serafima
Kuzniecowa i Anna Razorienowa to szeregowe pracownice działu
ewidencyjno-archiwalnego i innych oddziałów centralnego aparatu NKWD,
które sporządzały kartoteki i akta Polaków oraz zajmowały się
przygotowaniem i przepisywaniem wykazów jeńców.
Udało się ustalić, że
na mocy rozkazu zostało nagrodzonych 36 pracowników kalinińskiej
administracji NKWD, 36 pracowników smoleńskiego NKWD, 14 pracowników
charkowskiej administracji NKWD i 29 pracowników centralnego aparatu
NKWD z Moskwy. Przynależność pozostałych 10 pracowników NKWD
wymienionych w rozkazie jest do tej pory nieznana.
Z pewnością w tym
rozkazie nikt z wykonawców, nawet najniższego stopnia, nie został
zapomniany. Dawano im do zrozumienia, że są związani wyjątkowo ważną i
szczególną tajemnicą mordu na Polakach, którą muszą ukrywać przez całe
życie.
Sumienie nie wybacza
Różnie ułożyły
się losy tych, którzy wzięli udział w zbrodni. Zgodnie z danymi Głównej
Prokuratury Wojskowej, samobójstwa popełnili: w 1948 r. dyżurny
komendant administracji NKWD w obwodzie smoleńskim Piotr Karcew; w 1962
r. zastępca naczelnika administracji NKWD w obwodzie kalinińskim Wasilij
Pawłow; w 1964 r. kierowca administracji NKWD w obwodzie kalinińskim
Nikołaj Suchariew. Wiadomo, że Karcew bardzo ciężko przeżywał swój
udział w egzekucjach katyńskich i to stanowiło przyczynę jego
samobójstwa. Według Głównej Prokuratury Wojskowej, w wykazie tych,
którzy odebrali sobie życie, jest również Wasilij Błochin (naczelnik
Wydziału Komendanckiego w Zarządzie Administracyjno-Gospodarczym NKWD,
dowodził egzekucjami na Łubiance w 1926 r.), ale nie ma na to
potwierdzenia. W jego osobistej kartotece emerytalnej figuruje tylko, że
według opinii lekarzy, zmarł 3 lutego 1955 r. na zawał serca z powodu
nadciśnienia.
W tym samym spisie widnieje też nazwisko komendanta
administracji NKWD obwodu kalinińskiego Andrieja Rubanowa. Wiadomo
jednak, że zmarł on w 1982 r. w Kazaniu. Miał 80 lat. Trudno uwierzyć,
że w takim wieku postanowił załatwić porachunki z życiem.
Losy
zawodowych katów NKWD z zasady były tragiczne. Rozpijali się i wcześnie
umierali. Zazwyczaj po egzekucjach oprawcy urządzali pijatyki. Jak
wspominał jeden z nich: "Wódkę, ma się rozumieć, piliśmy aż do utraty
świadomości. Co byście nie mówili, praca do lekkich nie należała.
Męczyliśmy się tak mocno, że czasami ledwo trzymaliśmy się na nogach. A
myliśmy się wodą kolońską. Do pasa. Inaczej nie było możliwe uwolnić się
od zapachu krwi i prochu. Nawet psy od nas uciekały, i jeśli szczekały,
to tylko z daleka". Nic dziwnego, że wykonawcy umierali przedwcześnie
lub dostawali pomieszania zmysłów. W 1942 r. zmarł Wasilij Szygalew, w
1945 r. jego brat Iwan Szygalew. Wielu przeszło na emeryturę,
otrzymywali grupę inwalidzką z powodu schizofrenii, jak Aleksandr
Jemieljanow, lub z powodu psychozy nerwowej. Aleksiej Okuniew kilka razy
leczył się w szpitalu psychiatrycznym, ostatecznie się rozpił.
Z
tych, którzy rozstrzeliwali Polaków w Katyniu, kilka osób zginęło
podczas wojny na froncie. Starszy dozorca więzienia administracji NKWD w
obwodzie smoleńskim Małach Żurawlow zginął w bitwie 19 maja 1944 r.
jako zastępca dowódcy batalionu strzeleckiego; dyżurny komendant
administracji NKWD w obwodzie smoleńskim Łazar Tiwanienko zginął 7
sierpnia 1942 r. jako politruk kompanii. Bez wieści zaginęli: w 1941 r.
pomocnik naczelnika administracji NKWD w obwodzie smoleńskim Władimir
Zubcow; dozorca aresztu śledczego administracji NKWD w obwodzie
smoleńskim Aleksandr Kowalow; w 1942 r. zginął również na wojnie dozorca
pierwszej kategorii więzienia administracji NKWD w obwodzie smoleńskim
Siemion Łazarienko.
Bez świadków
Kilku
uczestników egzekucji dożyło czasu, kiedy o sprawie katyńskiej zaczęto
otwarcie mówić zarówno w Polsce, jak i w nowej Rosji. Wiadomo, że dwóch
spośród nagrodzonych - Iwan Barinow i Mitrofan Syromiatnikow, zostało
przesłuchanych w śledztwie - przyznali się do winy. W 1991 r.
przesłuchany został niefigurujący w wykazie nagrodzonych były naczelnik
administracji NKWD w obwodzie kalinińskim Dmitrij Tokariew, który
dosłużył się stopnia generała. Oprawca wyjaśnił, że nie otrzymał nagrody
w październiku 1940 r. tylko dlatego, że sam bezpośrednio nie brał
udziału w egzekucjach, ponieważ "nie miał wystarczającego
czekistowskiego doświadczenia". Tokariew zostawił ważne świadectwo o
tym, że członek trójki, która wydawała wyroki na Polaków - Bogdan
Kobułow "polecił nie zostawiać wśród żywych ani jednego świadka mogącego
zostawić po sobie jakikolwiek ślad". To znaczy, że jeżeli którykolwiek
ze współpracowników NKWD odmówiłby wzięcia udziału w przeprowadzeniu
egzekucji, czekał go los ofiar. A ci, którzy brali udział - na 100
procent będą trzymać język za zębami, związawszy się wspólnym krwawym
poręczeniem.
Świadectwo Tokariewa naprowadza na jeszcze jedną ciekawą
myśl. Możliwe, że większość nagrodzonych to właśnie ci, którzy
bezpośrednio brali udział w procedurze rozstrzeliwania, byli obecni na
miejscu egzekucji, sporządzali dokumenty, przewozili ciała na miejsce
pochówku, zasypywali groby... Jeżeli nie strzelali sami, to przynajmniej
widzieli wszystko na własne oczy. Z pewnością z tych samych przyczyn, z
których nie został nagrodzony w październiku 1940 r. Tokariew, w
rozkazie nie znalazły się nazwiska naczelnika charkowskiej administracji
NKWD Piotra Safonowa i smoleńskiej administracji NKWD Jemieljana
Kuprijanowa. Widocznie oni również, jako nieposiadający wystarczającego
doświadczenia, byli partyjnymi karierowiczami, którzy "jedynie"
kierowali egzekucjami, a bezpośredni udział zlecili swoim zastępcom.
Obaj naczelnicy nie zrobili kariery w organach NKWD. Kuprijanow od 1941
r. pracował na skromnych stanowiskach w systemie Gułagu, w 1945 r.
został zwolniony do rezerwy, w latach 50. był dyrektorem kombinatu
zbożowego w Smoleńsku. Podobnie potoczyły się losy Safonowa, z tą tylko
różnicą, że w 1943 r. skazano go na 8 lat więzienia (z odroczeniem
wyroku do zakończenia wojny) za nadużycie służbowego stanowiska i za
kradzieże, został też zwolniony z organów bezpieczeństwa państwowego. W
latach 50. i 60. pracował w Charkowie jako zastępca dyrektora w różnych
zakładach. Obydwaj - i Kuprijanow, i Safonow, nie dożyli rozpoczęcia
śledztwa katyńskiego. Kuprijanow zmarł w Smoleńsku w 1966 r., Safonow w
Charkowie w 1974 roku.
Z kolei dwaj zastępcy naczelnika administracji
NKWD, którzy bezpośrednio kierowali egzekucją, osiągnęli szczyt
czekistowskiej hierarchii, dosłużywszy się stopnia generała. Zastępca
naczelnika administracji NKWD w obwodzie kalinińskim Wasilij Pawłow od
1943 r. stał na czele administracji NKWD w obwodzie kalinińskim,
następnie administracji MSW w obwodzie czelabińskim. W lipcu 1945 r.
otrzymał tytuł generała majora. Od 1948 r. w systemie Gułagu był
zastępcą naczelnika Dalstroja [przedsiębiorstwa górniczego na Dalekiej
Północy] w Magadanie, następnie pracował jako naczelnik szeregu
administracji obozów i budownictwa MSW. Zmarł w 1962 r. w Leningradzie
(według informacji GWP popełnił samobójstwo). Jeszcze bardziej zawrotną
karierę zrobił zastępca naczelnika administracji NKWD w obwodzie
charkowskim Paweł Tichon. Od 1954 r. był wiceprzewodniczącym KGB przy
Radzie Ministrów Ukraińskiej SSR, a w latach 1959-1970 naczelnikiem
administracji KGB w obwodzie kijowskim. W lutym 1958 r. otrzymał tytuł
generała majora. Zmarł w roku rozpoczęcia śledztwa w sprawie zbrodni
katyńskiej. Ciekawe, czy Główna Prokuratura Wojskowa zdążyła zwrócić na
niego uwagę, czy został przesłuchany.
Wciąż anonimowi
Jeszcze
jedna kategoria czekistów została odnotowana w październikowym rozkazie
z 1940 r. - to wysoko postawieni pracownicy NKWD, delegowani służbowo
na miejsca kaźni w celu udzielania bezpośredniej pomocy w
przeprowadzeniu egzekucji. Wśród nich był kapitan bezpieczeństwa
państwowego Iwan Biezrukow - zastępca naczelnika 6. oddziału Głównego
Zarządu Ekonomicznego NKWD ZSRS, delegowany służbowo do obozu w
Starobielsku, który odpowiadał za egzekucje w Charkowie; dowódca brygady
Michaił Kriwienko - szef sztabu wojsk konwojowych NKWD ZSRS, delegowany
służbowo na pewien okres w celu przeprowadzenia egzekucji w Kalininie;
major bezpieczeństwa państwowego Konstantin Zilberman - zastępca
naczelnika Głównego Zarządu Więziennego NKWD ZSRS; starszy major
bezpieczeństwa państwowego Nikołaj Siniegubow - naczelnik Wydziału
Śledczego i zastępca naczelnika Głównego Zarządu Transportowego NKWD
ZSRS i inni. W odróżnieniu od komendantów, dozorców, kierowców i
pracowników wydziałów ewidencyjno-archiwalnych, którzy brali udział w
transporcie i rozstrzeliwaniu osób skazanych na śmierć, oni nigdy
wcześniej w czymś takim nie uczestniczyli, ponieważ zakres ich
podstawowych obowiązków służbowych był zupełnie inny. Lecz również i oni
poradzili sobie z krwawym rozkazem i zostali nagrodzeni.
Niestety,
dotychczas nie udało mi się odnaleźć informacji o 14 nagrodzonych -
spośród 125 osób uczestniczących w egzekucjach Polaków. W przypadku
innych ujawnione dane biograficzne są fragmentaryczne i niepełne. Nie
zrażam się tym i kontynuuję prace związane z poszukiwaniem materiałów na
temat osób uczestniczących w egzekucjach Polaków. Wyniki moich badań
opublikowałem w niedawno wydanej książce "Kaci. Oni wykonywali rozkazy
Stalina".
W podsumowaniu trzeba stanowczo stwierdzić, że oprawcy
uczestniczący w egzekucjach nie zrobili kariery - w sowieckim aparacie
represji zajmowali bardzo niskie stanowiska. Ta okoliczność wyraźnie
komplikuje poszukiwania takich mało znaczących ludzi, którzy po
przejściu na emeryturę stali się jeszcze bardziej szarzy i nieznani.
Jednak dalsze ustalanie szczegółów ich biografii i losów jest niezwykle
ważne, interesujące i - co najważniejsze - nadzwyczaj pouczające.
1
Były naczelnik UNKWD (Administracji NKWD) D.S. Tokariew w 1991 r.
wymienił inną liczbę - 6295. Patrz: Jażborowskaja I.S., Jabłokow A.Ju.,
Parsadanowa W.S., Katyński syndrom w stosunkach radziecko-polskich i
rosyjsko-polskich, Moskwa, 2001, s. 357.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111231&typ=my&id=my11.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. Straszny, zupełnie pomijany
Straszny, zupełnie pomijany moment w naszych dziejach.
http://www.rp.pl/artykul/9133,788044-Zycie-z-dziura-w-potylicy--Subotnik...
Wtajemniczonym i tym, którzy chcą o tym wiedzieć, stopniowo odsłania się przed oczami obraz masowego mordu, obraz, którego nie sposób odrzucić, ale i nie sposób przyjąć go do wiadomości − trwa przecież wojna z Niemcami, z Hitlerem. A Hitler jest dla całego wolnego świata ucieleśnieniem zła, wrogiem numer jeden, wielkim szatanem, którego pokonaniu trzeba podporządkować wszystko. Stalin jest w tej walce ważnym sojusznikiem, to Sowiety wszak dźwigają największy ciężar tej wojny, jakim jest wielokilometrowy front wschodni, stopniowo pochłaniający siły i rezerwy Niemiec. Przywódcy Zachodu nie wybaczą Polsce jakichkolwiek antyrosyjskich fobii i uprzedzeń. Sowieci doskonale o tym wiedzą, i przejawiają jeszcze większą niż zwykle drażliwość na swoim punkcie. Jakiekolwiek, najbardziej nawet uniżone prośby o wyjaśnienie, gdzie podziali się zaginieni Polacy, wywołują natychmiast furię Moskwy i gromkie pogróżki, a wtedy Churchill z Rooseveltem naskakują brutalnie na polskich przywódców za brak odpowiedzialności i szkodnictwo. Polskie emigracyjne gazety, i tak cenzurowane przez samych Polaków, objęte zostają dodatkowo cenzurą brytyjską, wykreślającą bezlitośnie jakąkolwiek aluzję do tego, co działo się tak niedawno w okupowanej Polsce i „na nieludzkiej ziemi", gdzie rzucono setki tysięcy zesłańców.
Realia polityki i geopolityki − oczywiste. Wymogi toczącej się wojny, interesy aliantów – jasne. A z drugiej strony − tysiące pomordowanych, wołających do rodaków z masowych grobów. Więc − wypieranie ze świadomości faktów, zagłuszanie wyrzutów sumienia, wmawianie sobie, że musi być jakieś inne wyjaśnienie, że przecież to niemożliwe, przecież bolszewicy, jacy są tacy są, ale do aż takiej zbrodni posunąć się nie mogli."...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. Wnuk Stalina pozywa Dumę o Katyń
Wnuk Stalina pozywa Dumę o Katyń
-------------------------------------------------------
http://en.rian.ru/society/20120131/171051489.html
Oskarżenie, że Józef Stalin nakazał rozstrzelanie bez sądu tysiące wziętych do niewoli polskich oficerów w Katyniu w 1940 roku jest
pogwałceniem Rosyjskiej Konstytucji i nielegalnym oszczerstwem wobec sowieckiego przywódcy, powiedział we wtorek prawnik wnuka Stalina Jewgienija Dzhugashvili.
Na ponad 20.000 polskich oficerach, policjantach i cywilach wziętych do niewoli w 1939 roku podczas podziału Polski przez ZSRR i hitlerowskie Niemcy, została wykonana egzekucja przez NKWD w Katyniu, w pobliżu zachodniego rosyjskiego miasta Smoleńsk.
Oskarżenie o przestępstwo, które nie opiera się na wyroku sądu - jest oczywiście stwierdzeniem szkodliwym, powiedział prawnik, Leonid Jura.
Sąd w Twerze rozpoczął przesłuchania w sprawie o zniesławienie wniesione przez Dzhugashvili przeciwko Dumie, która przyjęła rezolucję w sprawie Katynia, obwiniając za masakrę Stalina i innych przywódców radzieckich. Rozprawa została wyznaczona na 14 lutego.
Dzhugashvili domaga się odrzucenia frazy: "zbrodnia katyńska została przeprowadzona na bezpośrednie polecenie Stalina i innych radzieckich przywódców".
Wcześniej złożył pozew na 100 milionów rubli (USD 3,2 mln przy obecnym kursie), o odszkodowania od deputowanych Dumy, ale sąd oddalił roszczenie.
Związek Radziecki zawsze obwiniał o zbrodnię katyńską nazistów, mówiąc, że zabójstwa miały miejsce w 1941 roku, kiedy terytorium pozostawało w rękach niemieckich.
Jednak radziecki przywódca Michaił Gorbaczow oficjalnie przyznał w 1990 r., że egzekucje miały miejsce około 1940 roku i były prowadzone przez NKWD.
W 1990, Rosja przekazała Polsce kopie dokumentów z tajnych plików No.1, które wprost obarczają winą Związek Radziecki. W listopadzie ubiegłego roku, niższej izba parlamentu Rosji zatwierdziła deklarację uznającą zbrodnię katyńską jako zbrodnię popełnioną przez reżim Józefa Stalina.
W październiku 2011, Dzhugashvili złożył pozew o zniesławienie przeciwko gosciowi TV Channel One Władimirowi Pozner, który stwierdził, że Stalin zezwolił na zabicie tysięcy polskich jeńców w Katyniu.
Kilka pozwów Dzhugashvili`ego przeciw mediom zostało oddalonych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. Wyrok w sprawie Katynia 16
Wyrok w sprawie Katynia 16 kwietnia
Europejski Trybunał Praw Człowieka ogłosi wyrok w sprawie skargi polskich krewnych ofiar NKWD przeciwko Rosji publicznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. Rosja zasłania się "tajemnicą
Rosja zasłania się "tajemnicą państwową" w sprawie przekazania Polsce akt śledztwa katyńskiego.
Główny prokurator wojskowy Federacji Rosyjskiej Siergiej
Fridinski w czwartek dał do zrozumienia, że Rosja może nie przekazać
Polsce wszystkich akt śledztwa, które prowadziła w sprawie Katynia w
latach 1990-2004.
»
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. Gdzie szukać listy
Odpowiedź na to pytanie powinna być przede wszystkim zawarta w
wielotomowych aktach sprawy dotyczącej zbrodni katyńskiej (sprawa nr 159), którą
aż do 2004 r. prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa Rosji. Jednak do tej pory
nie wiemy, czy znajduje się tam ta odpowiedź i czy Główna Prokuratura Wojskowa
podjęła niezbędne kroki, by odnaleźć listę białoruską. Niestety, główne akta
sprawy zostały uznane za ściśle tajne i wbrew obietnicom złożonym po katastrofie
smoleńskiej na najwyższym szczeblu w kwietniu 2010 r. Rosja wszelkimi sposobami
przeciąga ich ujawnienie i przekazanie Polsce kopii dokumentów.
Oprócz wyjaśnienia wszystkich okoliczności rozprawy z Polakami na podstawie
decyzji podjętej przez Politbiuro KC WKP(b) 5 marca 1940 r. śledztwo w ramach
sprawy nr 159 miało ustalić również nazwiska wszystkich ofiar rozstrzelanych
wiosną 1940 roku. O ile w stosunku do 14 tys. 552 jeńców przebywających w
obozach w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku, a rozstrzelanych w Katyniu i
Smoleńsku, Kalininie i Charkowie, było to całkiem możliwe, ponieważ w archiwum
byłego Zarządu NKWD ds. spraw jeńców i internowanych pozostały listy
transportowe z nazwiskami i imionami wysłanych na rozstrzelanie, o tyle w
przypadku cywilów zamordowanych w tym samym czasie, wiosną 1940 r., takich list
nie znaleziono.
Łącznie, zgodnie z decyzją Politbiura z 5 marca 1940 r., jak to wiemy z
notatki szefa KGB Aleksandra Szelepina (przygotowanej w 1959 r.), w więzieniach
tzw. zachodniej Ukrainy i Białorusi rozstrzelano 7305 polskich cywilów,
aresztowanych od września 1939 do kwietnia 1940 r. na terenach Polski zajętych
przez Armię Czerwoną. Zasadnicza różnica pomiędzy nimi a jeńcami - polskimi
oficerami przetrzymywanymi w trzech obozach, polegała na tym, że aresztowani
przez NKWD cywile polscy byli przetrzymywani w więzieniach zarządów NKWD w tzw.
zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi. I areszty, i rozprawa przeciwko nim
zostały uwarunkowane stalinowską teorią o "wrogach klasowych". Zgodnie z decyzją
Politbiura z 5 marca 1940 r. na rozstrzelanie skazano członków różnych
"organizacji kontrrewolucyjnych, szpiegowskich i dywersyjnych, byłych
właścicieli ziemskich, przemysłowców, byłych polskich oficerów, urzędników i
zbiegów". Na podstawie dokładnie takich samych kryteriów i cech przynależności
klasowej w latach Wielkiego Terroru (1937-1938) odbywały się rozprawy przeciwko
cywilom ZSRS i cudzoziemcom. Stalin więc ponownie uciekł się do swojej ulubionej
metody masowych rozstrzeliwań, ale teraz już na nowych, zagarniętych przez ZSRS
zachodnich terytoriach. Sowietyzacja tych ziem w stalinowskim wykonaniu
obowiązkowo zawierała też społeczną selekcję i czystkę za pomocą aresztów i
egzekucji, a także masowych deportacji "klasowo obcych elementów".
Wiosną 1994 r. w Kijowie w archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU)
została ujawniona i przekazana Prokuraturze Generalnej RP alfabetyczna lista
3435 więźniów osadzonych w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy, z podaniem
numeru decyzji, na podstawie których zostali wysłani na egzekucję przez
rozstrzelanie. Lista została opublikowana w Polsce i przylgnęła do niej nazwa
"lista ukraińska". Co sobą przedstawiał ten wielostronicowy dokument? Przede
wszystkim było to pismo przewodnie z 25 listopada 1940 r. do wykazu
3435-osobowych spraw więziennych przekazanych do wydziału
ewidencyjno-archiwalnego NKWD w Moskwie. I sama lista spraw, na której
znajdowały się nazwiska rozstrzelanych oraz numery decyzji NKWD, zgodnie z
którymi więźniowie zostali skazani wiosną 1940 r. na śmierć.
Trzeba mieć świadomość, że istniała również analogiczna lista białoruska,
przecież akta spraw rozstrzelanych polskich cywilów na Białorusi też przesłano
do Moskwy do archiwum. Na tej liście powinny znaleźć się nazwiska 3870 osób.
Ważne pytanie: czy zachował się ten dokument?
Dlaczego lista białoruska mogła się nie zachować
Jest zupełnie oczywiste, że lista ukraińska znaleziona w archiwum SBU
stanowiła drugi egzemplarz dokumentu (pozostawiona w archiwum kopia wychodzącego
dokumentu). Oryginał wraz z aktami osobowych spraw więziennych został wysłany do
Moskwy i najprawdopodobniej był przechowywany w tym samym pomieszczeniu, gdzie
znajdowały się pozostałe wymienione w niej akta spraw. Niewykluczone, że
pierwszy egzemplarz listy ukraińskiej został zniszczony w 1959 r. razem z
teczkami osobowymi i aktami ewidencyjnymi osób rozstrzelanych na podstawie
decyzji Politbiura z 5 marca 1940 roku. Ten sam los mógł spotkać i pierwszy
egzemplarz listy białoruskiej, on przecież także wpłynął do wydziału
ewidencyjno-archiwalnego NKWD razem z innymi aktami i mógł być przechowywany
razem z nimi.
Pozostaje nadzieja, że w archiwum KGB Białorusi, analogicznie do Ukrainy,
pozostał drugi egzemplarz listy białoruskiej z wykazem spraw wysłanych w 1940 r.
do Moskwy. Tyle że w odróżnieniu od archiwów NKWD Ukrainy, które wprawdzie
niecałkowicie, ale jednak zostały ewakuowane w 1941 r., archiwa NKWD Białorusi
ucierpiały znacznie bardziej. Już 28 czerwca 1941 r. Mińsk został zajęty przez
Niemców, a w pierwszym dniu wojny bomby zniszczyły budynek NKWD. Tak więc
szanse, że lista białoruska ocalała wśród dokumentów archiwalnych dzisiejszego
KGB Białorusi, są bardzo małe. Tym niemniej taka nadzieja zawsze istnieje. Inna
sprawa czy po 1990 r. były podejmowane poważne próby poszukiwania i czy
przeprowadzono pełny - arkusz po arkuszu - przegląd zasobów wydziału
ewidencyjno-archiwalnego (1 wydziału specjalnego) NKWD Białorusi w Mińsku oraz
jego korespondencji z Moskwą?
Jak wiadomo, istota propozycji szefa KGB Aleksandra Szelepina w marcu 1959 r.
była taka, żeby zniszczyć akta ewidencyjne wszystkich 21 tys. 857 rozstrzelanych
Polaków, a do celów informacyjnych zachować protokoły trójki NKWD w składzie:
Wsiewołod Mierkułow, Bogdan Kobułow i Leonid Basztakow, którzy skazali jeńców i
więźniów na śmierć. Gdyby te protokoły pozostały, nie byłoby potrzeby zajmować
się poszukiwaniem listy białoruskiej - w tych protokołach były nazwiska, imiona,
numery spraw wszystkich rozstrzelanych Polaków, zarówno wojskowych, jak i
cywilów. Dzisiaj i archiwiści FSB, i pracownicy GPW, którzy prowadzili śledztwo,
jak jeden mąż twierdzą, że w 1959 r. funkcjonariusze KGB "przesadzili" i spalili
również bezcenne protokoły trójki - świadectwa stalinowskiej zbrodni. Ale czy
tak było naprawdę? Przecież dotychczas nie zostały udostępnione protokoły (a one
były obowiązkowo sporządzane - taki był wymóg) zniszczenia tych spraw. Czy te
protokoły zostały udostępnione podczas śledztwa i dołączone do materiałów sprawy
nr 159? Historycy nic na ten temat nie wiedzą. Dotychczas nie udowodniono
zniszczenia w 1959 r. materiałów ewidencyjnych do spraw rozstrzelanych Polaków
(protokołów trójki, protokołów wykonania wyroków trójki), a za taki dowód może
służyć tylko pisemny protokół zniszczenia dokumentów, można więc mieć nadzieję,
że te materiały pozostały w archiwum FSB. Jeśli tak, to ich ujawnienie jest
kwestią czasu i dobrej woli władz rosyjskich rozwiązania sprawy katyńskiej.
Czy można odtworzyć listę białoruską
Jeżeli jednak w archiwum KGB w Moskwie rzeczywiście w 1959 r. zniszczono cały
komplet osobowej dokumentacji rozstrzelanych Polaków - jak również akta spraw i
materiały ewidencyjne, to rodzi się pytanie, czy możliwe jest odtworzenie listy
białoruskiej?
Tutaj ważne znaczenie ma stopień zachowania materiałów archiwalnych NKWD w
Mińsku i zarządów NKWD tzw. zachodnich obwodów Białorusi. Samo odtworzenie listy
białoruskiej, nawet przy nienaruszonym stanie archiwów NKWD Białorusi, to
zadanie nadzwyczaj pracochłonne, ale możliwe do wykonania. Przede wszystkim
istnieje ważne i stuprocentowe kryterium, na podstawie którego można określić,
kto został rozstrzelany na podstawie decyzji z 5 marca 1940 roku. Akta śledcze i
osobowe powinny być po rozstrzelaniu obowiązkowo przechowywane w archiwum NKWD w
Moskwie, podczas gdy sprawy innych represjonowanych (i jest to powszechna
zasada) były przechowywane w tych zarządach NKWD, gdzie prowadzono śledztwa. A
więc ci polscy cywile, którzy zostali aresztowani przez białoruskie NKWD, a
czyich spraw nie ma w archiwach KGB Białorusi (oraz w archiwach obwodowych i w
mińskim archiwum), to osoby z listy białoruskiej. Całą zbrodniczą operację z
1940 r. charakteryzował jeden fakt: po rozstrzelaniu polskich cywilów, na
podstawie decyzji trójki na czele z Mierkułowem - wszystkie akta sprawy, decyzji
i protokoły egzekucji zostały wywiezione do Moskwy. Publiczne kłamliwe
oświadczenia ZSRS w latach 1943-1944 o Katyniu oraz próby zrzucenia
odpowiedzialności na Niemców spowodowały, że dostęp do tych materiałów stał się
jeszcze bardziej tajny i poufny. Dokumenty przechowywano w specjalnym
odizolowanym pomieszczeniu, miało o nich wiedzę ściśle ograniczone wąskie grono
współpracowników.
Istotną więc przesłanką do odtworzenia listy białoruskiej jest brak
materiałów śledczych aresztowanego w archiwach KGB Białorusi. Czego więc wtedy
szukać, co z czym porównywać i zestawiać? Przede wszystkim w archiwach KGB
przechowywane są dzienniki wszczęcia spraw śledczych. W nich zapisywano
nazwisko, imię i imię ojca, datę wszczęcia i numer sprawy. Czyli dokumentów
samych spraw w archiwum nie ma, ale informacje o nich pozostały w dziennikach.
Jeżeli dzienniki zachowały się w obwodowych zarządach KGB na Białorusi, to
trzeba je przestudiować i sporządzić pełny spis aresztowanych polskich cywilów w
okresie od września 1939 r. do początku maja 1940 roku. Sprawę ułatwić może fakt
zachowania się grzbietów nakazów aresztu (odrywana część nakazu była podczepiana
do akt sprawy), na podstawie tych materiałów możliwe jest też sporządzenie listy
aresztowanych w wymienionym okresie. Następny krok to wyjaśnienie, czyich spraw
z tej pełnej listy aresztowanych brak w archiwach KGB Białorusi. Po tym
sprawdzeniu zostaną nazwiska osób, które z dużą dozą prawdopodobieństwa zostały
rozstrzelane właśnie na podstawie decyzji Politbiura z 5 marca 1940 roku.
Ponadto w ustaleniu losów osób z listy białoruskiej pomoże baza danych
represjonowanych cywilów polskich, której sporządzeniem już 20 lat zajmuje się
rosyjskie stowarzyszenie Memoriał oraz Fundacja Ośrodka Karta w Warszawie. Na
liście białoruskiej powinny znaleźć się osoby, o których losie, mimo kwerendy,
dotychczas nie uzyskano żadnych wyraźnych odpowiedzi ani z rosyjskich, ani z
białoruskich archiwów. Wiemy też, że rodziny osób z listy białoruskiej zostały
deportowane (to był obowiązkowy los rodzin tych wszystkich, którzy byli
aresztowani i rozstrzelani na podstawie decyzji z 5 marca 1940 r.). Stopniowe
odsiewanie nazwisk aresztowanych, których losy są znane, i miejsca
przechowywania ich akt śledczych da w rezultacie możliwość odtworzenia (niechby
i z błędami czy lukami) listy białoruskiej. Oczywiście, jest to ogromna praca, a
jej sukces, oprócz wielu innych czynników, zależy również od dobrej woli władz
Białorusi, otwarcia archiwów KGB, zorganizowania poszukiwań i opracowania
wszystkich koniecznych materiałów. Niestety, znając białoruskie realia
polityczne, należy uznać, że dziś taka możliwość wygląda bardzo utopijnie.
Czego jeszcze trzeba szukać w archiwum FSB w Moskwie
Co przeszkadzało w latach 90. i przeszkadza obecnie w przeprowadzeniu na dużą
skalę poszukiwań archiwalnych? Przede wszystkim "feudalne" rozdrobnienie
resortów zajmujących się poszukiwaniem akt sprawy katyńskiej i prowadzeniem
śledztwa. Przecież prokuratorzy wojskowi nie zajmowali się bezpośrednio (to
znaczy osobiście) poszukiwaniami materiałów w archiwach KGB, a później FSB. Oni
tylko kierowali tam pisemne zapytania z prośbą o ujawnienie i wysłanie
wszystkich dokumentów związanych z egzekucjami polskich cywilów w 1940 roku. A
jak pracowali archiwiści bezpieczeństwa państwowego? Przeglądali sprawy i
sporządzali kopie tych dokumentów, które według nich dotyczyły sprawy. A co,
jeżeli w dokumencie nie było bezpośrednio mowy o Polakach? Przecież tylko
człowiek prowadzący śledztwo i znający całokształt już zgromadzonego materiału
może określić (czasem na podstawie szeregu cech pośrednich), jakie dokumenty
rzucają światło na problem i mogą stanowić źródło informacji dla danej sprawy.
Na przykład wysłane do Moskwy do zastępcy szefa NKWD Mierkułowa szyfrotelegramy
ze sprawozdaniami z wykonania egzekucji przez zarządy NKWD w Kijowie, Mińsku
oraz innych miastach Ukrainy i Białorusi wiosną 1940 r., z suchym i lakonicznym
tekstem: "29 kwietnia wykonano [i dalej liczba]", na pierwszy rzut oka o niczym
nie mówią - nie ma tu ani słowa o Polakach! A faktycznie to bardzo cenny
materiał informacyjny, który pozwala prześledzić nie tylko dynamikę egzekucji
według listy ukraińskiej i białoruskiej, lecz także ściśle określić pełny wykaz
zarządów NKWD, gdzie te egzekucje były przeprowadzane. W ten sposób możemy
postawić hipotezy o miejscu pochówku w celu ewentualnego ich odnalezienia oraz
przeprowadzenia ekshumacji.
Konieczny jest pełny przegląd wszystkich szyfrotelegramów wychodzących z NKWD
ZSRS do terenowych NKWD Ukrainy i Białorusi oraz wchodzących szyfrotelegramów z
tychże zarządów NKWD do Moskwy na nazwisko Mierkułowa. Ponadto, niewykluczone,
że zlecenia lub imienne zalecenia wykonania decyzji trójki o egzekucjach
polskich cywilów na Białorusi i na Ukrainie były wysyłane też za pomocą
szyfrotelegramów w imieniu Mierkułowa. Jeżeli tak, to listy Polaków
rozstrzelanych w więzieniach Białorusi mogą zostać odtworzone również na
podstawie zaleceń przekazanych za pomocą szyfrotelegramów.
Oddzielny temat - kaci. Nazwiska tych, którzy rozstrzeliwali jeńców w Katyniu
i Smoleńsku, Kalininie i Charkowie, są znane na podstawie odnalezionego w
archiwach i opublikowanego rozkazu NKWD z 26 października 1940 r. o ich
odznaczeniu nagrodą pieniężną. Niewykluczone, że ci, którzy wystąpili w roli
katów, po rozstrzelaniu Polaków w więzieniach Ukrainy i Białorusi też zostali w
jakiś sposób wyróżnieni. Jednak do chwili obecnej wszystkie rozkazy NKWD ZSRS
(zarówno ściśle tajne, jak i jawne) z 1940 r. zostały dosyć dobrze zbadane i nie
natrafiono w nich na żadną wzmiankę o tych ludziach. Niewykluczone, że zostali
oni nagrodzeni na podstawie rozporządzeń wydanych przez NKWD Ukrainy i
Białorusi. Do tej pory nie wiadomo, czy zorganizowano poszukiwanie tych
materiałów w archiwach SBU i KGB Białorusi i uważnie je przestudiowano pod kątem
rozporządzeń o odznaczeniu wykonawców egzekucji polskich cywilów.
Niestety, obecnie nie mamy dobrych informacji. Sprawa nr 159 o egzekucjach
polskich cywilów w 1940 r. została umorzona przez Główną Prokuraturę Wojskową
już dawno, a pytania, których jest niemało, pozostają wciąż niewyjaśnione.
Prof. Nikita Pietrow
rosyjski historyk, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał
tłum. Ewa Rzeczycka-Surma
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1143462
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. przed ogłoszeniem wyroku 16 kwietnia Kreml podaje rzekome przeci
"Moskowskije Nowosti" powołują się na anonimowe źródła w Strasburgu. "Za Stalina nie odpowiadamy" - tytułuje swój tekst rosyjska gazeta.
"Rosja nie ponosi winy za masową egzekucję Polaków w 1940 roku pod Katyniem - informują w czwartek "Moskowskije Nowosti". Dziennik precyzuje, że tak orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz) w Strasburgu. Wyrok ma zostać ogłoszony 16 kwietnia.
Europejski Trybunał Praw Człowieka ogłosi wyrok w sprawie skargi katyńskiej w najbliższy poniedziałek. Jego uzasadnienie - jak twierdzi dziennik - zostało już przyjęte.
"Polska strona prawie całkowicie przegrała tę sprawę, jednak rosyjskie władze nie powinny jeszcze świętować zwycięstwa" - podkreślają "Moskowskije Nowosti". Wyjaśniają, że ETPCz skonstatował, iż Rosja w istotny sposób naruszyła Europejską Konwencję Praw Człowieka w części zobowiązującej ją do współpracy z Trybunałem.
"Oprócz tego co do głównych punktów skargi decyzja zapadła większością jednego głosu. Może to doprowadzić do zrewidowania sprawy przez Wielką Izbę ETPC" - dodaje gazeta.
"Moskowskije Nowosti" informują, że "siedmiu sędziów Izby stosunkiem głosów 4 do 3 orzekło, iż wobec 12 skarżących - krewnych rozstrzelanych polskich oficerów - rosyjskie władze nie naruszyły prawa do życia".
"Innymi słowy Rosja nie ponosi odpowiedzialności za masową egzekucję" - wskazuje dziennik, podkreślając, że "chodzi o rosyjskie, a nie radzieckie władze, ponieważ Rosja jest spadkobierczynią ZSRR".
"Moskowskije Nowosti" informują, że Rosja odmówiła udostępnienia Trybunałowi części akt swojego śledztwa w sprawie Katynia, które wciąż objęte są klauzulą tajności. "ETPCz uznał tę odmowę za naruszenie przez Rosję zobowiązania do współpracy z Trybunałem" - podaje gazeta. Zaznacza, że "jest to jedyny punkt wyroku, gdzie sędziowie Izby podjęli decyzję jednomyślnie".
Gazeta zauważa, że "nie uznając rosyjskich władz za winne egzekucji, ETPCz jednak obarczył je winą za nieludzkie traktowanie niektórych spośród skarżących". "Dotyczy to tych bliskich krewnych pomordowanych, którzy pozostawali w niewiedzy na temat miejsca pobytu represjonowanych i ich losu" - wyjaśnia dziennik.
"Moskowskije Nowosti" podkreślają, że także ta ostatnia decyzja została podjęta większością jednego głosu. "Przy czym tych spośród skarżących, którzy są dalekimi krewnymi straconych, Trybunał nie uznał za ofiary tego naruszenia" - informuje gazeta.
Zaznacza również, że "nawet ci Polacy, których prawa ETPCz uznał za złamane, zgodnie z wyrokiem nie otrzymają nawet centa zadośćuczynienia za cierpienia moralne".
Dziennik zwraca uwagę, że "te wyroki Izby ETPCz, w których sędziowie poważnie różnią się w ocenach, są z reguły zaskarżane do Wielkiej Izby Trybunału, a jej werdykt może okazać się odwrotny".
Rozprawa publiczna w sprawie skargi katyńskiej odbyła się 6 października 2011 roku. Krewni ofiar mordu, w tym Witomiła Wołk-Jezierska, córka zamordowanego w Katyniu oficera artylerii Wincentego Wołka, zarzucili władzom Rosji m.in., że nie dokonały należytej kwalifikacji prawnej tej zbrodni, nie ustaliły jej sprawców i nie wyciągnęły wobec nich konsekwencji.
Ostateczny wyrok w sprawie skargi katyńskiej, który ma być ogłoszony w poniedziałek, strasburscy sędziowie wydali 20 marca. Trybunał w orzeczeniu ma ocenić, czy po 1998 roku rosyjskie władze przeprowadziły rzetelne śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej.
Ewentualne korzystne dla polskiej strony orzeczenie może spowodować ponowne jego wszczęcie i tym razem skuteczne przeprowadzenie, a także wypłatę odszkodowań dla skarżących. Ważna dla skarżących jest także rehabilitacja prawna ofiar zbrodni i ujawnienie całej dokumentacji rosyjskiego śledztwa, które w 2004 roku zostało umorzone, a większość jego akt - utajniona.
Początkowo skarżący deklarowali, że nie będą się domagać odszkodowań finansowych ze strony Rosji. Żądali wyłącznie symbolicznego odszkodowania w wysokości jednego euro. Po połączeniu sprawy Witomiły Wołk-Jezierskiej i innych skarżących ze sprawą skargi katyńskiej złożoną przez Jerzego Janowca i Andrzeja Trybowskiego, którzy zażądali odszkodowania finansowanego po 50 tys. euro, kwestię ewentualnego odszkodowania dla wszystkich skarżących pozostawiono do uznania przez Trybunał.
W Rosji krewni ofiar zbrodni katyńskiej bezskutecznie zwracali się do Głównej Prokuratury Wojskowej o przyznanie krewnym ofiar NKWD z 1940 roku statusu pokrzywdzonych w rosyjskim śledztwie oraz o zrehabilitowanie zamordowanych. Zgoda rosyjskich prokuratorów oznaczałyby, że krewni mieliby dostęp do dokumentacji śledztwa, dzięki czemu mogliby poznać okoliczności śmierci swoich bliskich. Na wnioski krewnych ofiar rosyjska prokuratura odpowiadała negatywnie, a jej odmowne decyzje podtrzymały rosyjskie sądy.
Wyrok w sprawie skargi katyńskiej nie będzie prawomocny. Każda ze stron będzie miała możliwość złożenia wniosku o ponowne rozpoznanie sprawy przez Wielką Izbę ETPCz (17 sędziów). Jednak taki wniosek może, ale nie musi, być uwzględniony przez Trybunał. Wynika to z tego, że ETPCz prowadzi wiele spraw (obecnie ok. 160 tys.), uznano zatem, że rozpatrzenie apelacji przez Wielką Izbę nie jest automatyczne."
czekamy na ogłoszenie wyroku, jeżeli to prawda, to kanalie zachodnie są równe zbrodniarzom ze wschodu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. a Bronek na to - "niemozliwe"!
Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że wydaje mu się rzeczą absolutnie niemożliwą, aby prawdziwe były informacje prasy rosyjskiej dotyczące korzystnego dla Rosji wyroku Trybunału w Strasburgu w sprawie Katynia.
Jak informują "Moskowskije Nowosti", Rosja nie ponosi winy za masową egzekucję Polaków w 1940 roku pod Katyniem. Dziennik precyzuje, że tak orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz) w Strasburgu. Wyrok ma zostać ogłoszony w poniedziałek.
"Moskowskije Nowosti" powołują się na anonimowe źródła w Strasburgu.
- Wydaje mi się rzeczą absolutnie niemożliwą, aby te informacje, które przyszły z prasy rosyjskiej, mogły zyskać walor "smutnej prawdy" - powiedział dziennikarzom prezydent, który wcześniej złożył kwiaty pod krzyżem katyńskim na warszawskich Powązkach.
Prezydent mówił też o "niepewności, lekkiej konsternacji" z powodu informacji, która przyszła z prasy rosyjskiej "o podobno już jakby zapowiadanych decyzjach Trybunału w Strasburgu".
- Gdyby się okazało z nieznanych dla mnie i niezrozumiałych, i nieakceptowanych powodów, że trybunał międzynarodowy uznałby brak odpowiedzialności za przywództwo (Józefa) Stalina dzisiaj, po upływie lat, kiedy jednak jest ciągłość państwowości rosyjskiej zachowana, to oczywiście istnieje droga odwoławcza i o tym warto pamiętać - zaznaczył prezydent.
Podsekretarz stanu w MSZ Maciej Szpunar powiedział w czwartek, że Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu 16 kwietnia nie będzie się zajmował kwestią odpowiedzialności Rosji za zbrodnię katyńską z 1940 r., oceni natomiast postępowanie jej władz wobec krewnych ofiar Katynia.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/prezydent-informacje-o-wyroku-ws-katynia-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Największe kłamstwo XX wieku
Największe kłamstwo XX wieku
Historia kłamstwa katyńskiego jest niemal tak długa jak historia samej zbrodni. I trwa do dziś
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. "Rosjanie wzmacniają narrację
"Rosjanie wzmacniają narrację i chcą skłócić Polaków". Mistewicz o doniesieniach mediów ws. Katynia
- Opublikowanie informacji o rzekomo korzystnym dla
Rosji werdykcie, europejskiego trybunału w sprawie katyńskiej ma dwa
cele: wzmocnienie narracji rosyjskiej i skłócenie Polaków - uważa
specjalista marketingu politycznego Eryk Mistewicz.
»
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Uczcili pamięć ofiar zbrodni katyńskiej
Wspólną modlitwą i kwiatami złożonymi pod pomnikiem Golgota
Wschodu uczcili w piątek 72. rocznicę zbrodni katyńskiej przedstawiciele
Stowarzyszenia Rodzina Katyńska, Związku Sybiraków, opolskich środowisk
kombatanckich oraz władz miasta i regionu.
Na początku uroczystości na
cmentarzu komunalnym w Opolu, gdzie znajduje się pomnik Golgota Wschodu,
cześć pomordowanym i ich bliskim, którzy przez lata cierpieli i
zachowywali pamięć o tych, co zginęli w Katyniu, w imieniu władz
województwa oddał wojewoda opolski Ryszard Wilczyński. Podkreślił, że pamięć
o zbrodni katyńskiej to "trwały element krwawego dziedzictwa i trudnej
historii Polski", a ból po stracie zamordowanych oficerów to "wielki
krzyż" ich bliskich. Zaznaczył jednocześnie, że ten krzyż i trauma
związana z krwawą zbrodnią nie powinny zabić zdolności do miłości. - Ten
krzyż zobowiązuje wręcz do tego, by mieć w sobie miłość i gotowość do
przebaczenia - podkreślił wojewoda.
Przedstawicielka Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich
w Opolu Maria Matlachowska, której ojciec - więzień Starobielska -
został zamordowany w Charkowie, w swoim wystąpieniu nawiązała do
spodziewanego w poniedziałek wyroku Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka w Strasburgu. Przypominając historię polskiego i rosyjskiego
śledztwa w sprawie Zbrodni Katyńskiej podkreśliła, że wciąż nie dokonano
należytej kwalifikacji prawnej tej zbrodni, nie wskazano jej sprawców i
nie wyciągnięto konsekwencji. Zaznaczyła również, że po tylu latach nie
odnaleziono wszystkich pomordowanych. - Nie znamy losów tych, którzy
znaleźli się na tzw. liście białoruskiej, która liczy około 4 tys.
nazwisk - przypomniała Maria Matlachowska.
Ksiądz infułat Edmund Podzielny,
proboszcz opolskiej katedry, który modlił się przed pomnikiem Golgota
Wschodu, powiedział, że Katyń to "największa świątynia martyrologii
narodu polskiego", a rany pomordowanych porównał do ran Chrystusa.
Wieńce pod pomnikiem Golgota Wschodu na
cmentarzu opolskim prócz członków Stowarzyszenia Rodzina Katyńska,
Związku Sybiraków w Opolu i środowiska kombatanckich złożyły też władze
miasta Opola i regionu oraz grupy młodzieży szkolnej.
W piątek wieczorem w opolskiej katedrze
zostanie odprawiona msza św. za pomordowanych na Wschodzie, w
poniedziałek na Pl. Wolności w Opolu zostanie otwarta wystawa zdjęć w
72. rocznicę Zbrodni Katyńskiej, a we wtorek w opolskim kościele św. św.
Piotra i Pawła opolscy filharmonicy wraz z chórem zagrają rocznicowy
koncert.
PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. Dzień rocznic i składania kwiatów. Sybir, Katyń i Lussa [ZDJĘCIA
http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,11534196,Dzien_rocznic_i_sk...
Przedstawiciele rodzin katyńskich, władze i służby miejskie - uczcili
dwie rocznice: mord w Katyniu i rocznicę II masowej deportacji Polaków
na Sybir. Na płycie pomnik Mordu Katyńskiegop przy rondzie Katyńskim
zapłonęły znicze i złożone zostały kwiaty
Więcej... http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,11534196,Dzien_rocznic_i_skladania_kwiatow__Sybir__Katyn_i.html#ixzz1rx8PGvcq
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Umowa w maju i zaraz budowa W
Umowa w maju i zaraz budowa
W maju w Bykowni na Ukrainie ma ruszyć budowa czwartego cmentarza katyńskiego - informuje Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Z kolei MON zapewnia, że pracuje intensywnie nad otwarciem Muzeum Katyńskiego w Cytadeli Warszawskiej.
- Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że na początku maja będziemy w stanie podpisać umowę ze zwycięzcą, z wykonawcą, i rozpoczynamy budowę - poinformował Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, na spotkaniu z rodzinami katyńskimi. Cmentarze ofiar zbrodni katyńskiej dotychczas wybudowano w Katyniu, Miednoje i Charkowie. W tej chwili został ogłoszony już przetarg na budowę cmentarza w Bykowni na Ukrainie.
Jego projekt nawiązuje do przesłania pierwszych trzech cmentarzy katyńskich. Na cmentarzu katyńskim w Bykowni znajdzie się ołtarz, brama pamięci z nazwiskami ponad 3,4 tys. ofiar z tzw. listy ukraińskiej oraz symbole religijne oddające zróżnicowany charakter wyznaniowy II Rzeczypospolitej, co oddadzą krzyż łaciński i prawosławny, gwiazda Dawida i półksiężyc.
Rada podkreśla, że nekropolia powinna stanowić "godne miejsce spoczynku ofiar zbrodni i właściwe upamiętnienie z podkreśleniem służby Polsce w szeregach wojska lub policji i męczeńskiej śmierci". Ma również stanowić widoczną przestrogę dla kolejnych pokoleń przed totalitaryzmami.
Podczas spotkania MON zaprezentowało internetową mediatekę Muzeum Katyńskiego, które powstaje w kaponierze Cytadeli Warszawskiej. Poinformowano także o stanie jego budowy.
- Powiedziałem do rodzin katyńskich, że mamy wszystko, co trzeba, wolę, pieniądze, natomiast potrzeba nam serca od rodzin katyńskich, bo tylko wtedy będzie to miejsce unikatowe na świecie, a ta sprawa, ta pamięć absolutnie na coś takiego zasługuje - powiedział dziennikarzom po spotkaniu z rodzinami szef MON Tomasz Siemoniak.
Dziennikarze pytali Kunerta o doniesienia prasy rosyjskiej na temat wyroku Trybunału w Strasburgu w sprawie zbrodni katyńskiej. Sekretarz Rady zaznaczył, że najlepiej poczekać do poniedziałkowego ogłoszenia wyroku. Wyraził też nadzieję, że Rosja ostatecznie ujawni wszystkie materiały dotyczące zbrodni katyńskiej, tylko należy się uzbroić się w cierpliwość. - Poczekajmy, u nich to wszystko trwa bardzo długo - stwierdził Kunert.
Zaznaczył, że w jego ocenie u Rosjan jest duży opór odnośnie do zbrodni katyńskiej. - Zdawajmy sobie sprawę z tego, skąd taki opór strony rosyjskiej przed ujawnianiem kolejnych rzeczy. Federacji Rosyjskiej tak na dobrą sprawę został jeden święty mit z przeszłości, to jest mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej - podkreślił Kunert.
- Jeżeli my idziemy w stronę ujawnienia wszystkiego, co dotyczy Katynia, wszystkiego, co jest z tym związane, to my po prostu łamiemy im ten święty mit - dodał. Ujawniamy światu, że II wojna światowa zaczęła się w 1939 r., a nie później, i że przez pierwsze dwa lata Związek Sowiecki stał po zupełnie innej stronie.
- I stąd się bierze ten ich ogromny opór przed ujawnianiem do końca wszystkiego, co dotyczy Katynia, to nie jest żadne usprawiedliwienie, tylko próba zrozumienia - zaznaczył sekretarz ROPWiM.
Po spotkaniu z szefem MON rodziny katyńskie mogły zapoznać się w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie z wystawą "Pamięć nie dała się zgładzić...". Ekspozycja prezentuje przedmioty wydobyte z "dołów śmierci" podczas ekshumacji w Katyniu, Charkowie i Miednoje, m.in. listy do rodzin, dokumenty, fotografie, szczątki mundurów i nieśmiertelniki ofiar zbrodni katyńskiej. Celem wystawy jest przybliżenie przyszłego kształtu Muzeum Katyńskiego.
Zenon Baranowski
http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20120413&typ=po&id=po31.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
33. Wyrok będzie dla nas
Wyrok będzie dla nas korzystny
My stawaliśmy na głowie, żeby uzyskać jakąkolwiek informację
ze strony Trybunału w Strasburgu. Nie było takiej możliwości. Nie wiem
zatem, skąd teraz nagle pojawiły się w rosyjskich mediach informacje na
temat wyroku, który ma zapaść w poniedziałek.
> Więcej <
Interfax napisał o porażce Rosji w Strasburgu
Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie polskiej
skargi katyńskiej nie będzie dla Rosji korzystny – napisała rosyjska
agencja Interfax
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. Jak polska kancelaria
Jak polska kancelaria premiera pomaga Putinowi grać Katyniem. Fałsz na stronach KPRM
Skoro w parlamencie można sfałszować oficjalny dokument, dlaczego nie
można sfałszować jakiejś notki na stronach internetowych premiera?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. Porażająca skala
Porażająca skala deportacji
35 tysięcy Polaków zostało deportowanych między 1944 a
1952 rokiem z terenu sowieckiej Białorusi w głąb ZSRS - ustalili
historycy z uniwersytetu w Mińsku. Temat powojennych wywózek Polaków z
Kresów Wschodnich jest niestety wciąż słabo zbadany.
Informacje te podano podczas konferencji naukowej "Deportacje Polaków z
sowieckiej Białorusi i Litwy po drugiej wojnie światowej" w Białymstoku.
Polscy historycy niemal zupełnie nie posiadają wiedzy na temat
powojennych wywózek, gdyż nie mają dostępu do archiwów znajdujących się
za naszą wschodnią granicą. Dlatego liczą na pomoc m.in. białoruskich
historyków, którzy widzieli wiele ważnych dokumentów sowieckich.
Specjalistą w sprawie deportacji ludności z terenów zachodniej Białorusi
jest doc. Igor Kuzniecow (Białoruski Uniwersytet Państwowy w Mińsku),
który pomagał wcześniej Polakom w ustaleniu białoruskiej listy
katyńskiej. W Białymstoku Kuzniecow mówił o realizacji przez sowiecką
bezpiekę deportacji ludności z terytorium zachodniej Białorusi od 1944
do 1952 roku. Okazuje się, że wyników swoich badań Kuzniecow nie może
publikować na Białorusi, bo są one przez władze tego kraju postrzegane
jako "dziwne i niepotrzebne". - Z powodu prowadzonych przeze mnie badań
na temat deportacji chciano mnie nawet umieścić w zakładzie
psychiatrycznym - powiedział wczoraj Igor Kuzniecow. Dlatego z chęcią
przyjął zaproszenie do Białegostoku.
Historyk z Mińska mówił, iż
mimo dostępu do archiwów bardzo trudno jest ustalić, ile wywieziono po
wojnie Polaków, ponieważ podawane w dokumentach liczby są bardzo
nieścisłe. Jednak podstawową trudnością w liczeniu jest po prostu
niewpisywanie do dokumentów bardzo wielu osób, które zostały wywiezione
na Syberię lub do Kazachstanu. - Nasze informacje na temat liczby
Polaków deportowanych na Wschód w czasie wojny mogą być z tego powodu
niedokładne - przyznaje Waldemar Wilczewski, naczelnik pionu
edukacyjnego białostockiego IPN. Jego słowa wiążą się z podawaną
oficjalnie przez IPN liczbą 320 tys. Polaków wywiezionych z Kresów II RP
na Syberię w latach 1940-1941. Związek Sybiraków uważa, że deportowano
wtedy 1 mln osób.
Wywózki po wojnie
Jeśli
chodzi o Polaków deportowanych w głąb ZSRS po wojnie (do 1952 roku) z
terenów zachodniej Białorusi, Kuzniecow podał tu w przybliżeniu liczbę
około 35 tysięcy osób. Jego dane uzupełnił doc. Anatolij Wielikij,
również pracownik mińskiego uniwersytetu, który badał akta
represjonowanych znajdujące się w Narodowym Archiwum Republiki Białoruś.
Wielikij podkreślił, że 50 procent deportowanych po wojnie Polaków nie
zostało wywiezionych na podstawie postępowań prokuratorskich czy
sądowych, ale jedynie po stwierdzeniu lokalnego szefa bezpieki, "iż jest
to osoba niebezpieczna dla ZSRS". Docent udowadniał to, prezentując
karty deportacji. Zawarte tam dane wskazują np., że rodzina Polaków tego
samego dnia została jednocześnie uznana za kułaków, ich majątek
przekazany państwu sowieckiemu, a oni deportowani. - Jak można
aresztować, przeprowadzić proces i deportować jednego dnia? Przecież to
niemożliwe - podkreślił Wielikij.
Badania nad kartotekami
represjonowanych białoruscy naukowcy rozpoczęli już w roku 1992, tworząc
bogaty zbiór prac i dokumentów na temat represji wobec ludności
Białoruskiej SRS. - Te badania idą powoli, ale do przodu. Mamy nadzieję,
że przy końcu tego roku będziemy mogli udostępnić państwu pierwsze ich
podsumowanie - powiedział Anatolij Wielikij. Według niego, prace naukowe
prowadzone w kierunku badania sowieckich represji znacznie zwolniły,
gdyż nawet przed naukowcami białoruskimi władze państwowe zamykają teraz
archiwa. Wielikij powiedział, iż kartoteka represji zarchiwizowana w
Mińsku jest ogromna, liczy około 180 tysięcy kart. Na temat deportacji
powojennych Polaków mówił, że wywożeni byli oni na Syberię, głównie za
to, że uważano ich za kułaków. - Wystarczyło mieć kilka hektarów ziemi,
dwie krowy i konia, żeby zostać uznanym przez władze za kułaka i
deportowanym - mówił Wielikij na przykładzie danych zawartych w jednej z
prezentowanych kart deportacji założonej dla Polaka o nazwisku
Paczkowski, wywiezionego z całą rodziną na Sybir w 1952 roku. Waldemar
Wilczewski zapowiedział, iż z referatów wygłoszonych podczas konferencji
IPN przygotuje publikację w formie książki. Podczas konferencji z
referatem wystąpił też dr Jerzy Grzybowski. Opowiedział o deportacji 4
tysięcy byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (tzw.
andersowców) z Białorusi na Syberię w 1951 roku (były to osoby głównie
narodowości białoruskiej). Z kolei o wywózce Polaków z sowieckiej Litwy
mówiła dr Vitalija Stravinskiene z Litwy. Wiedzę na temat powojennych
wywózek poszerzyły wystąpienia ks. dr. Tadeusz Krahela o zsyłkach
kapłanów z archidiecezji wileńskiej oraz dr. Marcina Zwolskiego o
deportacjach z terenów komunistycznej Polski w latach 1944-1945.
Powojenne wywózki odnoszą się do Polaków, którzy po roku 1945 nie
zdecydowali się opuścić swych rodzinnych ziem, a na mocy postanowień
konferencji w Jałcie znaleźli się za wschodnią granicą Polski.
Deportacje Polaków z Białorusi, Ukrainy i Litwy odbywały się do 1952
roku. Największa, ostatnia wywózka odbyła się w kwietniu 1952 r., gdy
według ustaleń Anatolija Wielikija zesłano 6 tys. Polaków.
Adam Białous, Białystok
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120425&typ=po&id=po13.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. Uzasadnienie katyńskiego
Uzasadnienie katyńskiego wyroku Trybunału już po polsku
internetowej tłumaczenie wyroku Europejskiego Trybunału w Strasburgu w
sprawie polskiej skargi katyńskiej
http://www.hfhr.pl/wp-content/uploads/2012/04/Wyrok_ETPC_Janowiec_i_inni...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
37. USA: Polscy nacjonaliści uczcili pamięć pomordowanych w Katyniu
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
Mieszkający
w USA polscy nacjonaliści uczcili pamięć polskich oficerów
pomordowanych w Katyniu przez komunistycznych zbrodniarzy. Sprawy
organizacyjne memoriału rozpoczęły się 2 tygodnie wcześniej. Zaczęło się
od małej propagandy w internecie, zainteresowani przekazali sobie
informację o zbliżającej się uroczystości, zaproszenie, mapy, dojazd,
zbiórka zaznaczone były bardzo grubym drukiem. Ludzie mieli dwa tygodnie
czasu żeby przygotować się na niedzielne popołudnie .
Nadszedł dzień wyjazdu, wspólnie z nami udaje się amerykański
towarzysz, z innej strony kraju przybywa Serb, który spędza trzynaście
godzin w samochodzie, aby wesprzeć akcję polskich nacjonalistów i oddać
hołd zamordowanym przez komunistów polskim bohaterom. Pogoda dopisuje,
część z nas odbiera wcześniej zamówione kwiaty, znicze, część prasuje
baner. Miejsce zbiórki wyznaczone zostało na mało rzucający się w oczy,
ale doskonale znany miejscowym punkt. Na miejscu zjawiło się blisko 30
osób, stamtąd samochodami wyruszamy pod pomnik katyński, sprawny dojazd i
ogarnięcie parkingu.
Po rozwinięciu flag i banerów przyszła pora na przemówienie, które,
mamy nadzieję, trafiło do przybyłych osób, a odbywało się pod ulokowanym
nad brzegiem wody pomnikiem katyńskim. Tam złożone zostały kwiaty i
znicze, zostaliśmy sfotografowani przez lokalnego pismaka, policja
obserwowała wydarzenie z samochodów.
Cała akcja wyszła bardzo spokojnie i godnie. Smucić może jedynie fakt
nie przybycia wszystkich zapowiadających się w internecie, którzy
woleli oddać się innym rozrywkom, mimo, że udział w odbywającej się w
ich okolicy uroczystości wydawać się mógł naturalnym. Wielkie
podziękowania należą się panu R. i wszystkim przybyłym, tym bardziej, że
nie wszyscy spodziewali się właśnie ich po uprzedniej integracji w
mieście. Wyrazy uznania należą się również dla zaprzyjaźnionego
Amerykanina i Serba za ich wsparcie naszej akcji. Cześć i chwała
bohaterom!
AN East Coast
http://www.autonom.pl/index.php/relacje/z-zagranicy/1673-polscy-nacjonalisci-w-usa-uczcili-pamiec-ofiar-katynia
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. Alfa i omega
Alfa i omega prowokacji
Prof. Włodzimierz Marciniak
Wersja Goebbelsa triumfuje" - w ten sposób
Władysław Szwed skomentował wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
w Strasburgu w sprawie Janowiec i inni przeciwko Rosji. Artykuł pod
tytułem "Kłamstwo i prawda Katynia" ukazał się 9 maja na stronie
internetowej specnaz.ru. Data i miejsce tej publikacji zdają się
posiadać znaczenie wręcz symboliczne. Ujawnienie sprawy przez "Nasz
Dziennik" spowodowało interwencję posłów w resorcie spraw zagranicznych.
W efekcie Ambasada RP w Moskwie wskazała na liczne kłamstwa Szweda.
Podobne publikacje domagają się jednak nie tylko polemiki, ale także
pogłębionej analizy ich kontekstu.
Poparcie dla Putina
"Specnaz Rosji" to oficjalny organ stowarzyszenia weteranów
antyterrorystycznego oddziału "Alfa". Grupa "A", potocznie nazywana
grupą "Alfa", powstała w 1974 roku i wchodziła w skład służby ochrony
przedstawicielstw dyplomatycznych siódmego zarządu KGB. Obecnie istnieje
w strukturach Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Oficjalnie miała
zwalczać terroryzm i obcą dywersję, ale w rzeczywistości sama często
dokonywała zamachów, na przykład obalając prezydenta Amina w
Afganistanie w grudniu 1979 roku. Miesięcznik "Specnaz Rosji" ukazuje
się od 1995 roku i według deklaracji redakcji przeszedł długą drogę od
"frontowej ulotki" do "autorytatywnego wydawnictwa
mocarstwowo-patriotycznego". Na jego łamach ukazują się reportaże o
działalności służb specjalnych, materiały śledcze i analityczne,
publicystyka polityczna oraz "głębokie artykuły filozoficzne i
religijne". Nie wyraża on opinii oficjalnych, ale na jego łamach
prezentowane są poglądy i poszukiwania ideowe typowe dla części
społecznego zaplecza prezydenta Władimira Putina. Środowiska te odegrały
istotną rolę w ostatniej "kampanii wyborczej", demonstrując
bezapelacyjne poparcie dla pułkownika KGB w stanie spoczynku.
Artykułu Władysława Szweda, który jest już emerytem, nie możemy więc
traktować jako stanowiska oficjalnego. Odzwierciedla on jednak jeden ze
sposobów myślenia obecny w głównym nurcie społecznego zaplecza Putina.
Realia tego sposobu myślenia dobrze ilustruje chociażby artykuł
Aleksandra Siewastjanowa "Rosjanie - kim są?", dowodzący, że Rosjanie
stanowią "ostatnią nadzieję białej Europy, ostatni znaczący depozyt
europoidalnego genofondu". Autor, powołując się na prace sowieckich
antropologów, dowodzi, że Rosjanie są "wzorcowymi europoidami".
Charakterystyczna jest także ideologiczna ewolucja, której dokonał
obecny redaktor naczelny miesięcznika "Specnaz Rosji" Paweł Jewdokimow.
Technik zatrudniony w Uniwersytecie Moskiewskim rozpoczął działalność
publiczną u boku popularnego w latach pierestrojki polityka
demokratycznego Olega Rumiancewa. Potem działał w nowych partiach
politycznych - socjaldemokratycznej i demokratycznej. Na początku lat
dziewięćdziesiątych przeszedł na pozycje nacjonalistyczne - zakładał
Związek Odrodzenia Rosji i Kongres Wspólnot Rosyjskich, uczestniczył w
"obronie" Domu Sowietów, aby w 1996 roku nawiązać współpracę z prasą
weteranów organów bezpieczeństwa. Napisał ok. siedmiuset artykułów o
działalności bojowej jednostek specjalnych KGB-FSB. Wielokrotnie
wyjeżdżał w długie delegacje służbowe do Czeczenii i Tadżykistanu.
Odznaczony został krzyżem "Za służbę na Kaukazie" i odznaką "Za
braterstwo broni".
Katyń według Szweda
Władysław Szwed, zawodowy funkcjonariusz partii komunistycznej Litwy, w
1990 roku został drugim sekretarzem jej komitetu centralnego. Stanowiska
drugich sekretarzy w republikach narodowych z reguły zajmowali Rosjanie
pełniący funkcję oka i ucha Moskwy. Po upadku Związku Sowieckiego wielu
byłych drugich sekretarzy zrobiło kariery polityczne, np. Oleg Łobow i
Wiktor Polaniczko zostali wicepremierami Rosji. Szwed musiał jednak w
1992 roku wyemigrować na Białoruś, a w 1996 roku przyjechał do Moskwy.
Tu przygarnęła go Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji Władimira
Żyrinowskiego, z którą współpracował przez wiele lat. Szwed w licznych
artykułach oraz w książce "Tajemnica Katynia" przekonuje, że wiele
dowodów świadczących o winie NKWD zostało sfałszowanych. Nie wyklucza on
całkowicie odpowiedzialności Związku Sowieckiego, a jedynie ogranicza
się do podważania konkretnych dowodów. Część informacyjna uzasadnienia
wyroku Trybunału stanowi - zdaniem Szweda - wyłożenie
"niemiecko-polskiej" wersji wydarzeń. Sąd, całkowicie podzielając tę
wersję, bezapelacyjnie uznał odpowiedzialność za tę zbrodnię Związku
Sowieckiego oraz Rosji jako jego następcy prawnego. Zasadnicza
odpowiedzialność za sądową porażkę Rosji spoczywa - według Szweda - na
jej władzach, które uznały w politycznych deklaracjach winę Związku
Sowieckiego. Z tego powodu władze Rosji nie są zainteresowane
wznowieniem śledztwa, gdyż może ono doprowadzić do podważenia wielu
dowodów, sfabrykowanych - zdaniem Szweda - w latach dziewięćdziesiątych.
Większość rosyjskich komentatorów i czynniki oficjalne uznały wyrok w
sprawie umorzenia śledztwa katyńskiego za korzystny dla Rosji, natomiast
Władysław Szwed twierdzi, że była to porażka Rosji. Wyrok Trybunału w
Strasburgu przesądza o winie Związku Sowieckiego, a ponadto kwalifikuje
Katyń jako niepodlegającą przedawnieniu zbrodnię prawa międzynarodowego.
Polacy - zdaniem Szweda - wykorzystają to w pełni i "nie zostawią Rosji
w spokoju". Jeśli Rosja nie wypłaci odszkodowań krewnym ofiar zbrodni
katyńskiej, to Polacy doprowadzą do konfiskaty dowolnej rosyjskiej
własności, znajdującej się na obszarze Unii Europejskiej - snuje czarne
wizje Szwed.
Prowokacyjny charakter licznych publikacji Władysława
Szweda polega na tym, że niczego nie wyjaśniając, od czasu do czasu
sugeruje wspólną - sowiecko-niemiecką odpowiedzialność za zbrodnię
katyńską. Oleg Kaszyn w artykule "Mądry wróg" zacytował słowa Szweda:
"Uważam, że polskich oficerów rozstrzelali nasi i Niemcy, a rzeczywiste
okoliczności śmierci Polaków w Katyniu do tej pory nie są wyjaśnione". W
artykule "Dęby pamięci Katynia, doktryna Szczygło jako polskie
zaproszenie do dialogu" z marca 2010 roku, który niedawno przypomniał na
portalu wpolityce.pl Leszek Pietrzak, Szwed zacytował słowa akademika
Anatolija Torkunowa, współprzewodniczącego Grupy ds. Trudnych:
"Pojawiają się jednak materiały, które absolutnie nie zaprzeczają temu,
że oficerowie polscy padli ofiarą represji stalinowskich, ale mówią, że
jakaś ich część mogła być zlikwidowana przez Niemców" (Katyń jest raną
dla obu naszych narodów, "Gazeta Wyborcza", 28.05.2009 r.). Trudno
powiedzieć, które publikacje historyczne Torkunow miał na myśli, mówiąc
te słowa "Gazecie Wyborczej". Powoływanie się na anonimowe opinie nie ma
sensu. W tym miejscu koło się jednak zamyka. "Sowiecko-niemiecka"
wersja Szweda od kilku lat pojawia się w tle polsko-rosyjskich relacji,
prowokując kolejne spory na temat bolesnych kart przeszłości.
Prawo przed siłą
Z grzęzawiska tego typu rozważań wyprowadza nas wyrok Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka, który wskazuje ścieżkę prowadzącą w stronę
stałego lądu prawa. Wyrok ten jest bardzo ważny, gdyż Trybunał nigdy do
tej pory nie rozpatrywał sprawy odnoszącej się do zbrodni, która miała
miejsce na długo przed ratyfikacją Europejskiej Konwencji Praw Człowieka
przez państwo skarżone. W kwestii nieprzestrzegania przez Rosję prawa
do życia w kontekście proceduralnym (art. 2 Konwencji) Trybunał uznał
się za niewłaściwy z tego względu, że nie nastąpiły w sprawie katyńskiej
nowe okoliczności po dacie ratyfikacji konwencji przez Rosję w 1998
roku. Zapewne w tej sprawie można się spodziewać apelacji polskich
wnioskodawców. Natomiast sąd uznał, że obywatele polscy skarżący
prokuraturę wojskową byli traktowani w sposób nieludzki (art. 3). Skład
sędziowski stwierdził też, że Rosja nie współpracowała z Trybunałem
(art. 38), wiążąc to z naruszeniem konwencji i traktatów wiedeńskich.
Tak więc w dwóch kwestiach Trybunał Praw Człowieka orzekł o naruszeniu
przez Rosję postanowień Europejskiej Konwencji Praw Człowieka po
umorzeniu śledztwa katyńskiego, a w jednej sprawie nie zajął stanowiska.
W tej sytuacji zdanie Władysława Szweda o porażce Rosji wydaje się
nieuzasadnione. Trudno uznać wyrok sądu za porażkę państwa.
Przestrzeganie prawa wyjdzie przecież państwu rosyjskiemu tylko na
dobre. W tej dobrej sprawie wystąpili wspólnie polscy obywatele i ich
adwokaci, także rosyjscy. To realny przykład polsko-rosyjskiej
współpracy. Zresztą w sprawie Katynia wygrać możemy tylko wspólnie,
nadal współpracując z ludźmi dobrej woli w wyjaśnianiu wszystkich
okoliczności tej zbrodni.
Autor jest politologiem i sowietologiem z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120524&typ=my&id=my03.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
39. czwartek, 12 lipca Wnuk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. Strach pomysleć,co powiedzą sądy
jak juz zabraknie pokolenia,które wie,że Stalin,to bezwględny MORDERCA milionów swych rodaków i Polaków ...
gość z drogi
41. Wniosek o zbadanie działań
Wniosek o zbadanie działań Rosji
Rząd poparł wniosek krewnych ofiar zbrodni katyńskiej,
odwołujących się od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w
Strasburgu. Krewni ofiar NKWD chcą, by 17 sędziów Wielkiej Izby
Trybunału zbadało, czy Rosja rzetelnie prowadziła śledztwo katyńskie.
O złożeniu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka pisma
procesowego popierającego wnioski skarżących o przekazanie sprawy skargi
katyńskiej do Wielkiej Izby Trybunału poinformowało Ministerstwo Spraw
Zagranicznych.
Krewni ofiar zbrodni katyńskiej odwołali się na początku lipca od
wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 16 kwietnia
br. 15 krewnych ofiar NKWD z 1940 r. domaga się, by Wielka Izba
ostatecznie oceniła zarzuty sformułowane w skardze katyńskiej.
Zarzucają oni władzom Rosji, że nie dokonały należytej kwalifikacji
prawnej zbrodni katyńskiej, nie ustaliły jej sprawców i nie wyciągnęły
wobec nich konsekwencji. Rosyjskie władze udzielały skarżącym np.
sprzecznych informacji o losie ich krewnych, początkowo potwierdzając
śmierć z rąk NKWD, a następnie uznając ich za osoby zaginione.
Krewni ofiar zbrodni katyńskiej chcą, Trybunał ocenił, czy Rosja
naruszyła art. 2 konwencji praw człowieka, który zakazuje nie tylko
“umyślnego pozbawiania życia”, ale także – co wynika z dotychczasowego
orzecznictwa Trybunału – nakazuje przeprowadzenie skutecznego śledztwa w
przypadku morderstwa.
10 września 2012 w Budynku Kapitolu Stanów Zjednoczonych udostępnienie odtajnionego, nowego zbioru dokumentów katyńskich
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
42. Europejski Trybunał Praw
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zdecydował, że tzw. skargę katyńską rozpatrzy jego Wielka Izba, czyli 17 sędziów. Trybunał zbada m.in., czy władze Rosji rzetelnie prowadziły śledztwo katyńskie w latach 1990-2004.
O decyzji Trybunału poinformował w czwartek wiceminister spraw zagranicznych Maciej Szpunar. "Sprawa zbrodni katyńskiej będzie rozpatrywana przez Wielką Izbę Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Uwzględniono wniosek skarżących - poparty przez rząd RP" - napisał wiceszef MSZ na Twitterze.
Rząd polski od 2009 r. wspiera bliskich ofiar zbrodni katyńskiej przed Trybunałem w Strasburgu. Decyzja Trybunału o dalszym rozpatrywaniu skargi katyńskiej oznacza, że na publicznej rozprawie, poza skarżącymi i ich prawnikami oraz stroną rosyjską, będą obecni przedstawiciele polskiego MSZ.
Krewni ofiar zbrodni katyńskiej odwołali się na początku lipca od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 16 kwietnia br. 15 krewnych ofiar NKWD z 1940 r
domagało się, by Wielka Izba ostatecznie oceniła zarzuty sformułowane w skardze katyńskiej.
W ocenie skarżących władze Rosji nie dokonały należytej kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej, nie ustaliły jej sprawców i nie wyciągnęły wobec nich konsekwencji. Rosyjskie władze udzielały skarżącym np. sprzecznych informacji o losie ich krewnych, początkowo potwierdzając śmierć z rąk NKWD, a następnie uznając ich za osoby zaginione.
Krewni ofiar zbrodni katyńskiej chcą, by Wielka Izba Trybunału oceniła, czy Rosja naruszyła art. 2 konwencji praw człowieka, który zakazuje nie tylko "umyślnego pozbawiania życia", ale także - co wynika z dotychczasowego orzecznictwa Trybunału - nakazuje przeprowadzenie skutecznego śledztwa w przypadku morderstwa. Ewentualny wyrok Wielkiej Izby strasburskiego Trybunału w tej sprawie będzie ostateczny.
16 kwietnia 2012 r. Trybunał w pierwszej instancji w składzie siedmiu sędziów orzekł, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej z lat 1990-2004, czego domagała się polska strona i tym samym wypowiedzieć się co do ewentualnego naruszenia art. 2 konwencji. Trybunał uzasadnił to m.in. tym, że Rosja przyjęła konwencję dopiero w 1998 r., czyli osiem lat po rozpoczęciu śledztwa rosyjskiej prokuratury.
Skarżący nie zgadzają się także z częścią wyroku Trybunału dotyczącego naruszenia art. 3 konwencji. Co prawda Trybunał uznał, że rosyjski wymiar sprawiedliwości nieludzko ich traktował m.in. poprzez odmowę prawnej rehabilitacji polskich ofiar NKWD, a nawet poprzez negowanie samej zbrodni katyńskiej, ale stwierdził, że dotyczy to tylko 10 z 15 skarżących. Rozróżnienie to sędziowie uzasadnili powołując się na kategorię "silnej więzi rodzinnej" i uznali, że tylko ci skarżący, którzy jako dzieci poznali swoich ojców, lub w jednym wypadku byli w związku małżeńskim, zostali przez władze Rosji pokrzywdzeni.
16 kwietnia Trybunał uznał też, że władze Rosji, które nie przekazały kopii postanowienia o umorzeniu rosyjskiego śledztwa katyńskiego, nie współpracowały z Trybunałem i tym samym naruszyły art. 38 konwencji. Ważnym elementem wyroku było też określenie przez Trybunał zbrodni katyńskiej jako zbrodni wojennej. Rosjanie umarzając śledztwo katyńskie stwierdzili, że zbrodnia katyńska była przestępstwem pospolitym, które uległo przedawnieniu. Tymczasem zbrodnia wojenna jako zbrodnia prawa międzynarodowego nie ulega przedawnieniu, a jej wszystkie okoliczności muszą być wyjaśnione.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. Selekcjoner dodane
Selekcjoner
dodane 2012-09-27 00:15
Andrzej Grajewski
GN 39/2012
|
Jedną z kluczowych postaci w organizacji zbrodni katyńskiej
był Wasilij Zarubin, sowiecki superszpieg, który ukradł Amerykanom
tajemnicę bomby atomowej.
50ae.net
Wasilij Zarubin „pomógł” Berii podjąć decyzję o wymordowaniu
polskich jeńców, przetrzymywanych w obozach w Kozielsku, Ostaszkowie
i Starobielsku
O Zarubinie w kontekście Katynia po raz pierwszy usłyszałem od Andrzeja
Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, którego
wysiłkom zawdzięczamy budowę wszystkich cmentarzy katyńskich w Rosji
i na Ukrainie. Andrzej był nie tylko znakomitym urzędnikiem państwowym,
ale także rasowym historykiem, przez lata zbierającym materiały
do wyjaśnienia wszystkich okoliczności zbrodni katyńskiej. Rozmawialiśmy
w Moskwie, po jednym z pierwszych posiedzeń polsko-rosyjskiej Grupy
do Spraw Trudnych, której obaj byliśmy członkami. Wieczorem Andrzej
zaproponował wizytę w dużej księgarni na Nowym Arbacie, która znana była
nie tylko z wielkiej oferty książek historycznych, ale także pracowała
do północy. Tam znalazł obszerną monografię na temat pracy sowieckiego
wywiadu w Stanach Zjednoczonych w latach 40 XX wieku. Uradowany
powiedział, że szukał jej od dawna, gdyż zawiera nowe dokumenty na temat
szefa tej rezydentury, gen. majora Wasilija Zarubina. – Nie wiedziałem,
że interesuje cię także sowiecki wywiad – zapytałem nieco zdziwiony. –
Wywiad nie, ale Zarubin owszem, przecież to był główny selekcjoner
w Kozielsku, a Beria na podstawie jego raportów podejmował najważniejsze
decyzje – odpowiedział. Rozmowę sprzed 4 lat przypomniałem sobie, gdy Amerykanie
ogłosili, że ujawnią dokumenty katyńskie, skrywane dotąd
w ich archiwach. Zastanawiałem się, co nowego ujawnią o Zarubinie
i wkrótce przeżyłem rozczarowanie, gdyż w jego sprawie nie ujawnili
niczego. Pozostaje więc tylko uporządkować znaną już historykom
niewielką dokumentację i może dorzucić kilka pytań.
Więcej w wydaniu papierowym lub e-wydaniu.
http://gosc.pl/doc/1303966.Selekcjoner
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
44. 13 lutego przyszłego roku
13 lutego przyszłego roku Wielka Izba, czyli 17 sędziów Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu rozpatrzy skargę katyńską. Poinformował o tym prof. Ireneusz Kamiński, jeden z prawników reprezentujących krewnych ofiar radzieckiej zbrodni.
- Obecne będą strony postępowania, czyli my skarżący, rząd polski i rząd rosyjski. Będziemy mieć, co jest rygorem szczególnym rozpraw przed trybunałami międzynarodowymi, ograniczony czas na wypowiedzenie się - po pół godziny. Następnie mogą nastąpić pytania ze strony składu sędziowskiego. Na odpowiedź na nie będziemy mieć po 10 minut. Stanowiska prawne każdej ze stron będą Trybunałowi przedłożone na piśmie. Rozprawa będzie podsumowaniem tych stanowisk, a przede wszystkim będzie polegała na odpowiedzi na pytania, które Trybunał sformułuje – opowiadał Kamiński.
Jak zaznaczył, pytania zostaną przesłane stronom z wyprzedzeniem, prawdopodobnie w grudniu. – To będą bardzo istotne elementy postępowania, ponieważ na podstawie wcześniejszych pism, które mamy przedłożyć trybunałowi do 30 listopada, Trybunał zidentyfikuje kwestie, co do których chciałby podczas rozprawy zadać pytania. Te pytania będą kluczowe dla późniejszego rozstrzygnięcia. Myślę, że mogą być one bardzo interesujące i daleko sięgające – ocenił prawnik.
Przypomniał też, że wniosek o Wielką Izbę nie jest rozpatrywany automatycznie i Trybunał sporadycznie godzi się na zajęcie się przez nią daną sprawą.
Przewodniczącym składu orzekającego będzie sędzia z Andory Josep Casadevall. Jednym z członków będzie też sędzia rosyjski, ponieważ w składzie zawsze jest sędzia z kraju, przeciwko któremu kierowana jest skarga. W składzie orzekającym będzie także polski sędzia prof. Krzysztof Wojtyczek.
Rodziny ofiar zbrodni katyńskiej odwołały się na początku lipca od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 16 kwietnia br. 15 krewnych ofiar NKWD z 1940 r. domagało się, by Wielka Izba ostatecznie oceniła zarzuty sformułowane w skardze katyńskiej.
W ocenie skarżących władze Rosji nie dokonały należytej kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej, nie ustaliły jej sprawców i nie wyciągnęły wobec nich konsekwencji. Rosyjskie władze udzielały skarżącym np. sprzecznych informacji o losie ich krewnych, początkowo potwierdzając śmierć z rąk NKWD, a następnie uznając ich za osoby zaginione.
Krewni ofiar zbrodni katyńskiej chcą, by Wielka Izba Trybunału oceniła, czy Rosja naruszyła art. 2 konwencji praw człowieka, który zakazuje nie tylko "umyślnego pozbawiania życia", ale także – co wynika z dotychczasowego orzecznictwa Trybunału - nakazuje przeprowadzenie skutecznego śledztwa w przypadku morderstwa. Ewentualny wyrok Wielkiej Izby strasburskiego Trybunału w tej sprawie będzie ostateczny.
http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/trybunal-znow-zajmie-sie-katy...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. Będzie pomnik w Kuropatach
Na uroczysku Kuropaty koło Mińska położono kamień węgielny pod pomnik poświęcony polskim oficerom zamordowanym na Białorusi w 1940 i 1941 r. Inicjatorem monumentu jest historyk Ihar Kuzniacou z białoruskiego oddziału Memoriału.
Według niego od września 1939 r. do czerwca 1941 r. rozstrzelano na Białorusi co najmniej 8,6 tys. polskich oficerów i 8 tys. polskich cywilów. Jak podkreśla, Polacy to druga po Białorusinach pod względem liczby rozstrzelanych narodowość, jaka padła ofiarą stalinowskich represji.
- Miejsce spoczynku szczątków polskich oficerów nie jest znane. To mogą być Kuropaty, Traścianiec (pod Mińskiem) czy Łoszyce (też w okolicach Mińska). Aby to określić, konieczne są badania i ekshumacje - podkreślił w rozmowie z PAP.
W poniedziałkowej uroczystości wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym przedstawiciele polskiej mniejszości i część liderów opozycji, w tym dwóch byłych kandydatów na prezydenta z 2010 r., szef kampanii "Mów Prawdę" Uładzimir Niaklajeu i lider Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Wital Rymaszeuski.
- Co roku przychodzimy na Kuropaty, bo są tu pochowani nie tylko Białorusini, ale i Polacy. Dzięki Bogu mamy takiego przyjaciela jak Ihar Kuzniacou - powiedziała prezes nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi w obwodzie mińskim Helena Marczukiewicz, która wraz z dziesięciorgiem innych Polaków złożyła wieniec i kwiaty na kamieniu węgielnym.
Niaklajeu podkreślił natomiast, że należy pamiętać o wszystkich ofiarach represji, niezależnie od narodowości. Według Kuzniacoua w Kuropatach spoczywa co najmniej 30 tys., a może nawet do 150 tys. osób zamordowanych w latach 1939-41, w tym wielu Polaków.
Przedstawiciele białoruskiego oddziału Memoriału odwiedzili w poniedziałek także inne mogiły ofiar masowych egzekucji z lat 1937-39 w Mińsku i okolicach, w tym w Traściańcu i Łoszycach.
W nocy z 29 na 30 października 1937 r. NKWD rozstrzelało w Mińsku kilkadziesiąt osób, w tym wielu przedstawicieli białoruskiej inteligencji.
http://www.stefczyk.info/publicystyka/historia/bedzie-pomnik-w-kuropatach
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
46. Katyń był zbrodnią wojenną?
Katyń był zbrodnią wojenną? Ponownie to sprawdzą
Kwalifikacja prawna mordu NKWD z 1940 r. jest kluczowa dla możliwości oceny rzetelności rosyjskiego śledztwa katyńskiego.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu 13 lutego
ponownie zbada, czy Katyń był zbrodnią wojenną. Kwalifikacja prawna
mordu NKWD z 1940 r. jest kluczowa dla możliwości oceny rzetelności
rosyjskiego śledztwa katyńskiego.
Wśród pytań, które stronom na publicznej rozprawie zada Trybunał,
jedno dotyczyć będzie - jak nieoficjalnie informują kręgi zbliżone do
sprawy - kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej. Brzmi ono: czy masowy mord na polskich jeńcach można scharakteryzować jako zbrodnię wojenną?.
Pytanie to jest częścią ogólniejszej kwestii, którą 13 lutego na
publicznej rozprawie zamierza zbadać 17 sędziów tzw. Wielkiej Izby
Trybunału, orzekającej tylko w najważniejszych dla europejskiego
porządku prawnego sprawach. Trybunał zamierza m.in. rozstrzygnąć, czy ma
uprawnienia, by ocenić podstawowy zarzut skarżących, w ocenie których
władze Rosji w latach 1990-2004 nie przeprowadziły rzetelnego i
skutecznego śledztwa katyńskiego.
- Pytanie o kwalifikację zbrodni katyńskiej jako zbrodni wojennej,
a więc zbrodni prawa międzynarodowego, jest istotne ze względu na
fundamentalną potrzebę efektywnej ochrony wartości założycielskich
Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - ocenił prof. Ireneusz
Kamiński, autor argumentacji prawnej przedłożonej Trybunałowi, który
wspólnie z innymi prawnikami z Polski i Rosji reprezentuje krewnych
ofiar zbrodni katyńskiej.
Mecenas podkreślił, że w orzeczeniu pierwszej instancji Trybunału,
które ogłoszono 16 kwietnia 2012 r., sędziowie nie mieli wątpliwości, że
zbrodnia katyńska była zbrodnią wojenną i jako taka nie ulega
przedawnieniu.
Trójka z siedmiu sędziów orzekła ponadto, że Trybunał może ocenić
zarzut dotyczący nieskutecznego postępowania władz Rosji w sprawie
zbrodni katyńskiej z samego tylko powodu, że była ona zbrodnią wojenną.
Ich zdaniem, Trybunał powinien też orzec, że takiego skutecznego
postępowania władz Rosji w sprawie Katynia nie było - dodał
Kamiński. Przypomniał też, że czwórka sędziów uznała, iż po ratyfikacji
konwencji praw człowieka przez Rosję 5 maja 1998 r. nie pojawiły się żadne nowe dowody lub okoliczności związane ze zbrodnią katyńską, dlatego po tej dacie nie powstał dla jej władz obowiązek prowadzenia nowego śledztwa.
- Jeżeli Wielka Izba Trybunału uzna, że może zbadać i ocenić, czy
postępowanie rosyjskie w sprawie zbrodni katyńskiej było skuteczne, a
więc, że może rozpoznawać zarzuty związane z artykułem 2 konwencji
nakazującym przeprowadzenie skutecznego śledztwa w przypadku morderstwa,
to - widząc olbrzymie wady rosyjskiego postępowania - możemy
przypuszczać, że Trybunał uzna to postępowanie za nieskuteczne - zaznaczył prawnik.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. "Czy Katyń był zbrodnią " ?
smutne ,tragicznie smutne pytanie...
Drogi mój nieżyjący Prezydencie i WY Wszyscy,którzy lecieliście Ostatnim LOTEM
Tu154
Wy wiedzieliście,Wy
znaliście odpowiedz na TO straszne pytanie....
i katyńskie Groby ,TEZ
gość z drogi
48. W białoruskich Kuropatach
W białoruskich Kuropatach zniknął krzyż upamiętniający polskich oficerów
Na Białorusi zniknął krzyż ustawiony na miejscu, w którym ma powstać pomnik poświęcony polskim oficerom z tak zwanej białoruskiej listy katyńskiej. Krzyż został ustawiony na podmińskim uroczysku Kuropaty w ostatni czwartek przez przedstawicieli międzynarodowego stowarzyszenia "Memoriał".
To drugi podobny przypadek, gdy znika z Kuropat krzyż mający upamiętnić polskich oficerów pomordowanych w latach 1940-41 przez radzieckie NKWD.
Wcześniej w Kuropatach nieznani sprawcy wielokrotnie łamali krzyże ustawiane przez Białorusinów. Przy okazji najnowszego aktu wandalizmu rozgłośnia Euroradio zwraca uwagę, że inicjatywa postawienia w Kuropatach krzyża upamiętniającego polskich oficerów z białoruskiej listy katyńskiej spotkała się z krytyką - jak to ujęto - "niektórych ludzi". Przeciwnicy wskazują na informacje, że na razie dokładnie nie wiadomo, czy w Kuropatach są pochowani zabici przez bolszewików polscy oficerowie.
Na podmińskim uroczysku stoi metalowy Krzyż Polski upamiętniający wszystkich Polaków pomordowanych w okresie stalinowskich represji. Nigdy nie został on zbezczeszczony.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/w-bialoruskich-kuropatach-zniknal-krzyz-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
49. znak zapytania, w komentarzu wyżej jest odpowiedź
Wyjaśnią obławę augustowską?
http://www.naszdziennik.pl/polska/16898,wyjasnia-oblawe-augustowska.html
Dalsze prace nad pełnym wyjaśnieniem obławy augustowskiej - zbrodni z 1945 r., popełnionej na 592 Polakach przez sowiecki kontrwywiad wojskowy - zapowiedziała Polsko-Rosyjska Grupa ds. Trudnych. Publikacja m.in. archiwaliów na ten temat ma być gotowa w 2015 r.
Dzisiaj obradowała w Moskwie Polsko-Rosyjska Grupa ds. Trudnych, która poruszyła m.in. kwestię obławy augustowskiej - wciąż nie do końca wyjaśnionej zbrodni popełnionej w 1945 r. na Białostocczyźnie przez sowiecki kontrwywiad wojskowy SMIERSZ na 592 polskich żołnierzach i cywilach.
- Ta sprawa powinna być raz na zawsze wyjaśniona - powiedział prof. Adam Daniel Rotfeld, były szef MSZ i współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych.
Za wyjaśnieniem obławy augustowskiej opowiedział się rosyjski współprzewodniczący Grupy ds. Trudnych prof. Anatolij Torkunow, zapowiadając publikację archiwalnych dokumentów dotyczących relacji polsko-sowieckich od 1943 r. do grudnia 1945 r., m.in. Armii Czerwonej i Armii Krajowej, na terenach zachodniego ZSRS i wschodniej Polski.
Publikacja dokumentów archiwalnych dotyczących relacji z lat 1943-1945 "między Armią Czerwoną a Armią Krajową i Polskim Państwem Podziemnym" - jak poinformował dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia Sławomir Dębski - planowana jest w 2015 r. w związku z 70. rocznicą zakończenia II wojny światowej. Towarzyszyć jej będzie obszerne studium polskich i rosyjskich badaczy, którego metodologia przypominać będzie opublikowane w grudniu 2010 r. "Białe Plamy - Czarne Plamy" Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Była to zbiorowa praca polskich i rosyjskich uczonych, którzy w 16 rozdziałach przedstawili najtrudniejsze problemy w relacjach między Polską a Rosją w ciągu ostatnich 90 lat - od 1918 do 2008 r.
MM, PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
50. "GPC": Rosja przeciwna temu,
"GPC":
Rosja przeciwna temu, by sprawą Katynia zajął się Europejski Trybunał
Praw Człowieka. Co dalej ze skargą krewnych ofiar NKWD?
"Takie postępowanie oznacza, że w Rosji wciąż panuje teza "na
Wschodzie bez zmian"" - ocenia profesor Kamiński, współautor skargi
katyńskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. Łukaszenka: przeprowadzimy
Łukaszenka: przeprowadzimy ekshumacje jeżeli Polska zapłaci
Białoruś może przeprowadzić ekshumację w Kuropatach
pod Mińskiem, gdzie spoczywają ofiary stalinowskich represji, jeśli
Polska za to zapłaci.
Prezydent Białorusi podczas konferencji prasowej
poinformował, że istnieje możliwość przeprowadzenia ekshumacji, jednak
Białoruś ma swoje warunki.
"Dajcie pieniądze, mamy specjalistów, przeprowadzą ekshumację tam, gdzie uważacie za potrzebne, i odpowiemy na wasze pytania" - oświadczył Łukaszenka
zapytany, czy strona białoruska zgodzi się na przeprowadzenie
ekshumacji w Kuropatach w celu rozstrzygnięcia kwestii, czy spoczywają
tam także ofiary z tzw. białoruskiej listy katyńskiej.
Według niego obecność polskich
specjalistów przy ekshumacjach nie jest potrzebna. "Obejdziemy się bez
polskich specjalistów, wystarczą białoruscy. My do was nie jeździmy
przeprowadzać ekshumacje i wy też nie musicie do nas przyjeżdżać" -
oznajmił.
"Nam smoleńskiej
historii wystarczyło. Wiecie, czym ona się skończyła" - dodał
Łukaszenka, nie precyzując tych słów. Oświadczył, że dziennikarze
mogliby obserwować ekshumację. "Jeśli dziennikarze chcą być obecni przy
tym procesie, to proszę bardzo" - powiedział.
Polscy historycy przypuszczają, że Polacy aresztowani
po wejściu Armii Czerwonej na tereny II Rzeczypospolitej w 1939 roku, a
następnie zaginieni, zostali zamordowani w więzieniu w Mińsku. Mogą o
tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i
90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni pod Kijowem i w
Kuropatach pod Mińskiem. Dane o tych ofiarach powinna zawierać tzw.
białoruska lista katyńska, która według przypuszczeń badaczy mogła
znajdować się w Mińsku i Moskwie i liczyła 3870 nazwisk.
Władze
rosyjskie na początku 2010 roku poinformowały, że nie znalazły listy w
rosyjskich archiwach. Łukaszenka, pytany o nią na konferencji prasowej w
grudniu 2011 roku, oświadczył, że szukano jej w archiwach na Białorusi, ale bezskutecznie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
52. Katyń....tyle lat ,taka straszna ofiara wtedy
i 10 Kwietnia 2010 i nic...i wciąż Rosja rządzi...straszne.... !
gość z drogi
53. IPN umorzył śledztwo Pion
IPN umorzył śledztwo
Pion śledczy gdańskiego oddziału IPN umorzył śledztwo dotyczące przymusowych deportacji Polaków z regionu gdańskiego do ZSRS, przeprowadzonych w 1945 roku. Wywieziono wtedy co najmniej 1300 osób podejrzewanych m.in. o niechętny stosunek do państwa sowieckiego. Wiadomo jednak, że przymusowe wywózki dotknęły o wiele więcej osób. Szacuje się, że z terenu całego Pomorza deportowano nawet 40 tys. osób.
Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku prokurator Maciej Schulz wyjaśnił, że przyczyną umorzenia był fakt, iż osoby odpowiedzialne za deportacje nie żyją. Dodał, że bezprawne zatrzymania Polaków i przymusowe wywózki były przeprowadzane na podstawie decyzji wydanych przez Państwowy Komitet Obrony ZSRS, w skład którego wchodzili m.in. Ławrientij Beria, Wiaczesław Mołotow, Józef Stalin czy Kliment Woroszyłow.
http://www.naszdziennik.pl/wp/21070,ipn-umorzyl-sledztwo.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
54. Głos Rosji
Cena kwestii katyńskiej
Decyzja w sprawie katyńskiej została zaskarżona w Europejskim
Trybunale Praw Człowieka. Krewni dwunastu jeńców wojennych,
rozstrzelanych w 1940 roku pod Smoleńskiem, żądają udostępnienia im
szczegółowej informacji w sprawie losów ich bliskich oraz wypłacenia
odszkodowań. →
Nowy pozew Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka rozpatrzy 13 lutego przy drzwiach zamkniętych.
Kwestia katyńska jest tematem drażliwym i trudnym zarówno dla Polski, jak i dla Rosji.
W
2004 roku rosyjski sąd zawiesił dochodzenie w sprawie katyńskiej w
związku ze śmiercią sprawców zbrodni – Stalina i innych przywódców
Związku Radzieckiego. Przyczyn umorzenia sprawy wówczas nie podano do
wiadomości publicznej. Strona polska zwróciła się do Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka o odtajnienie wniosku. Wobec trybunału
międzynarodowego wysunięto także żądanie rehabilitacji ich krewnych i
wypłacenia odszkodowań. Wcześniej, odnośnie tych dwóch punktów, spotkali
się oni z odmową w sądzie moskiewskim. Trybunał w Strasburgu postanowił
odtajnić dokumenty, jednak kwestię przyznania statusu represjonowanych i
wypłacenia odszkodowań pozostawił w gestii Rosji. Tym razem również nie
uda się zapewnić wypłacenia odszkodowań poprzez Trybunał w Strasburgu,
-wyraża przekonanie ekspert z Funduszu Perspektywy Historycznej
Aleksander Muzafarow:
Kwestia
odszkodowań najprawdopodobniej nie zostanie rozstrzygnięta przez
Trybunał Praw Człowieka. Chodzi o to, że Europejski Trybunał Praw
Człowieka rozpatruje sprawę zgodnie z ustawodawstwem krajowym. Rosyjska
ustawa w sprawie rehabilitacji ofiar represji politycznych przewiduje,
że odszkodowania mogą być wypłacone bezpośrednio na ręce samych ofiar
represji, lecz nie ich krewnych czy spadkobierców.
Zbrodnia
katyńska została zakwalifikowana jako zbrodnia wojenna. Jednak pozew
nie posiada dokumentów potwierdzających, że ich krewni zostali
zrehabilitowani. To jeszcze jeden powód, który uniemożliwia otrzymanie
jakichkolwiek pieniędzy, - wyjaśnia pierwszy wiceprezydent Centrum
Technologii Politycznych Aleksiej Makarkin:
Do
potwierdzenia tego, że człowiek został rozstrzelany, konieczna jest nie
tylko lista, ale specjalny dokument, poświadczający, że taka a taka
osoba – nazwisko, imię, imię ojca, - została rozstrzelana w takim a
takim dniu i że podlega ona rehabilitacja. Jednak w tym przypadku tego
typu identyfikacja jest małą prawdopodobna.
Z
kolei strona polska twierdzi, że kwestia odszkodowań materialnych dla
krewnych ofiar ma znaczenie drugorzędne, najważniejsze jest dla ich
uzyskanie dostępu do wszystkich dokumentów, w tym także do tych, które
do tej pory są przechowywane w Rosji z klauzulą „ściśle tajne”, –
wyjaśnia adwokat Roman Nowosielski, reprezentujący polskie rodziny w
Europejskim Trybunale Praw Człowieka:
Chodzi o uzyskanie dostępu do akt sprawy, które zostały utajnione, i o zezwolenie wydane przez Federację Rosyjską.
Rosja
wykonując postanowienie Trybunału w Strasburgu, już przystąpiła do
publikowania dokumentów. W internecie umieszczono wersje elektroniczne
tak zwanego pakietu numer 1. To dopiero początek, następnie zostanie
przedstawiona duże ilości materiałów. O czym poinformował Dmitrij
Miedwiediew w 2010 roku, gdy był jeszcze prezydentem kraju:
Jakiś
czas temu, żeby również nasi ludzie lepiej orientowali się w tym, co
się stało, wydałem polecenie nie tylko kontynuowania prac, lecz również
przedstawienia uzyskanych do tej pory wyników. Niech wszyscy zobaczą,
kto podejmował decyzje, kto wydawał odpowiednie polecenia, dotyczące
unicestwienia polskich oficerów. Powtarzam jednak jeszcze raz: z
historii należy wyciągać wnioski. To, co ukazało się do tej pory w tej
sprawie, uważam za dobry krok. Będziemy dalej się tym zajmować. To nasz
obowiązek.
Obecnie wszystkie dokumenty są
dostępne na stronie „Rosarchiw”: http://rusarchives.ru. Mimo umorzenia
sprawy katyńskiej w Rosji prace nad jej dokumentacją są kontynuowane. W
2010 roku Duma Państwowa zatwierdziła oświadczenie „W sprawie tragedii
katyńskiej i jej ofiar”. Stwierdzono w nim, że Rosja w dalszym ciągu
będzie realizować kurs na odtworzenie sprawiedliwości historycznej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
55. obyśmy ktoregoś dnia nie usłyszeli,że
umorzono Smoleńskie śledztwo ,bo....
TO ad sprawy nr1
Katyń...wiecznie otwarta Karta,umierają już Dzieci Katyńskich Ofiar nie doczekawszy sie Katyńskiej rehabilitacji...może więc prawnuki doczekają TEGO
gość z drogi
56. Trybunał w Strasburgu
Trybunał w Strasburgu ponownie zbada śledztwo katyńskie
W najbliższą środę, tj. 13 lutego br., Europejski
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu ponownie zbada rosyjskie śledztwo w
sprawie zbrodni katyńskiej. O jego nierzetelność oskarża władze Rosji
15 krewnych ofiar NKWD z 1940 roku. Sprawę rozpatrzy 17 sędziów Wielkiej
Izby Trybunału.
Rozprawa Trybunału rozpocznie się tuż po godz. 9.00. Każda ze stron –
skarżący i rosyjski rząd – przedstawi swoje stanowisko. Głos zabierze
także przedstawiciel polskiego MSZ, ponieważ rząd wspiera skarżących
jako tzw. trzecia strona. Po prezentacji wszystkich stanowisk sędziowie
Trybunału będą mogli zadawać pytania, na które po krótkiej przerwie
uczestnicy rozprawy będą mogli odpowiedzieć.
Na publicznej rozprawie Trybunał w Strasburgu ma ocenić, czy władze
Rosji, prowadząc śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, naruszyły art. 2
Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zakazuje on “umyślnego
pozbawiania życia”, ale także nakazuje przeprowadzenie – co wynika z
dotychczasowego orzecznictwa Trybunału – skutecznego postępowania
wyjaśniającego w przypadku morderstwa. O brak takiego skutecznego
śledztwa oskarżają Rosję krewni ofiar Katynia.
Trybunał nie będzie się zajmował oceną, czy Rosja ponosi winę za
zbrodnię katyńską, bo to w świetle faktów historycznych jest oczywiste.
Skargę katyńską zbada Wielka Izba Trybunału, czyli 17 sędziów
orzekających tylko w najważniejszych dla europejskiego porządku prawnego
sprawach.
Wyrok Wielkiej Izby, który najprawdopodobniej zapadnie pod koniec
bieżącego roku, będzie ostateczny. Ewentualne korzystne dla polskiej
strony orzeczenie może spowodować ponowne wszczęcie w Rosji śledztwa w
sprawie zbrodni katyńskiej i tym razem skuteczne jego przeprowadzenie, a
także wypłatę odszkodowań dla skarżących.
Krewni ofiar NKWD uważają, że władze Rosji nie dokonały należytej
kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej, nie ustaliły jej sprawców i nie
wyciągnęły wobec nich konsekwencji.
Rozprawa Wielkiej Izby Trybunału jest efektem odwołania się
skarżących od pierwszego wyroku strasburskich sędziów z 16 kwietnia 2012
r. Trybunał uznał wtedy, w składzie siedmioosobowym, że “masowy mord
dokonany na polskich więźniach można traktować jako zbrodnię wojenną”.
Według sędziów, obowiązek humanitarnego traktowania jeńców wojennych i
zakaz ich zabijania należał do międzynarodowego prawa zwyczajowego, a
jego poszanowanie było obowiązkiem władz sowieckich.
Trybunał jednak uznał przy tym, że nie może badać, czy Rosjanie po 5
maja 1998 r., gdy przyjęli konwencję praw człowieka, przeprowadzili
skuteczne śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej. W wyroku sędziowie byli
w tej sprawie podzieleni. Trzech sędziów uznało w zdaniu odrębnym, że
już sam fakt, iż Katyń był zbrodnią wojenną, wystarcza, by Trybunał mógł
oceniać, czy rosyjska prokuratura rzetelnie prowadziła śledztwo
katyńskie. Ci sami sędziowie stwierdzili, że gdyby Trybunał poddał
ocenie rosyjskie śledztwo w sprawie Katynia, to powinien uznać je za
nieskutecznie i przeprowadzone z naruszeniem przez Rosję art. 2
konwencji.
Przewodniczącym składu orzekającego będzie wiceprezes Trybunału Josep
Casadevall, który pochodzi z Andory. Jednym z członków będzie też
sędzia rosyjski, ponieważ w składzie zawsze jest sędzia z oskarżanego
kraju. Tym razem nie będzie to sędzia Anatolij Kowler, który orzekał
wcześniej w sprawie Katynia, zasiadając w składzie siedmioosobowym. W
składzie orzekającym ma być również polski sędzia prof. Krzysztof
Wojtyczek.
Poza polskim rządem do postępowania przeciwko Rosji przystąpiły
organizacje broniące praw człowieka, co dodatkowo podnosi rangę sprawy.
Wśród nich są Amnesty International i rosyjski Memoriał. Do skargi
przyłączyły się również: European Human Rights Advocacy Centre, The
Essex Transitional Justice Network, Open Society Justice Initiative i
Public International Law and Policy Group. Organizacje te dołączyły do
postępowania własne opinie prawne.
Trybunał rozpatruje skargę łącznie 15 krewnych ofiar NKWD z 1940 r.
Są to: skarga złożona w 2009 r. przez Witomiłę Wołk-Jezierską, córkę
zamordowanego w Katyniu oficera artylerii Wincentego Wołka wraz z 12
innymi osobami oraz skarga z 2007 r. złożona przez Jerzego Janowca i
Antoniego Trybowskiego, syna i wnuka oficerów, jeńców obozu w
Starobielsku, rozstrzelanych w Charkowie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. Wyrok ws. skargi katyńskiej
Wyrok ws. skargi katyńskiej jeszcze w tym roku
Najprawdopodobniej w połowie br. poznamy wyrok Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu ws. skargi katyńskiej. Dziś odbyła
się ostatnia rozprawa przed Wysoką Izbą. Władze rosyjskie przedstawiły
swoje wcześniejsze stanowisko.
Podkreślali, że Trybunał nie może rozpoznawać tego, czy rosyjskie
śledztwo katyńskie było skuteczne, ponieważ sprawa ma charakter
historyczny. Poprzedza nie tylko ratyfikację Europejskiej Konwencji Praw
Człowieka przez Rosję, ale również jej powstanie – powiedział w
rozmowie z Redakcją Informacyjną Radia Maryja mec. Ireneusz Kamiński.
- Odpowiadaliśmy na to bardzo mocno, że wystarczy spojrzeć do
orzecznictwa Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka; wystarczy
spojrzeć na orzecznictwo innych sądów międzynarodowych by widzieć, że
jest możliwość orzekania w odniesieniu do takich sytuacji, które mają
źródło w okresie przed powstaniem danego aktu prawnego i przed
ratyfikacją. Rosjanie również powtórzyli swoje argumenty mówiąc o tym,
że byli w pełni uprawnieni by chronić własne interesy bezpieczeństwa
państwowego, zatem byli uprawnieni wprowadzić klauzulę tajności.
Wskazywaliśmy, że prawo międzynarodowe wyraźnie mówi o tym, że
bezpieczeństwo państwa nie może być przywoływane jako argument dla
utajnienia materiału śledztwa, gdyż śledztwo dotyczy poważnych naruszeń
praw człowieka – powiedział mec. Ireneusz Kamiński.
Pełnomocnik rodzin ofiar zwrócił także uwagę na język, jakim posługują się Rosjanie, odnosząc się do tej zbrodni.
- Muszę z ubolewaniem powtórzyć to, iż dla Rosjan Katyń to nie
jest zbrodnia katyńska, to nie masakra katyńska lecz to są „zdarzenia
katyńskie”. To jest zupełnie niedopuszczalne określenie tragedii, która
dotknęła prawie 22 tys. osób. To jest niewyobrażalne. To tak jak
gdybyśmy usłyszeli z ust władz niemieckich, że w naszej historii miały
miejsce pewne „zdarzenia oświęcimskie” czy „zdarzenia Buchenwaldu”.
Zatem ta narracja, którą ponownie usłyszeliśmy z ust władz rosyjskich
jest porażająca i niestety źle świadczy o rosyjskich władzach – podkreślił mecenas.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
58. Znane są nowe miejsca kaźni
Znane są nowe miejsca kaźni ofiar zbrodni katyńskiej na Ukrainie. To Odessa, Dniepropietrowsk i Nieżyn
Do tej pory lista miejsc, gdzie polscy obywatele ginęli z rąk NKWD,
obejmowała na terenie Ukrainy Kijów, skąd ciała ofiar grzebano w
pobliskiej Bykowni, a także Charków i Chersoń.
- powiedział w środę Polskiej Agencji Prasowej prof. Kamiński z
Instytutu Nauk Prawnych PAN po rozprawie Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka w sprawie skargi katyńskiej.
Do tej pory lista miejsc, gdzie polscy obywatele ginęli z rąk NKWD,
obejmowała na terenie Ukrainy Kijów, skąd ciała ofiar grzebano w
pobliskiej Bykowni, a także Charków i Chersoń.
Informację tę mecenas podał, odnosząc się do ogłoszonej przez
MSZ w środę w Trybunale w Strasburgu informacji, że władze Rosji,
prowadząc śledztwo w sprawie Katynia w 2002 r., uzyskały nowe dowody w
postaci tzw. ukraińskiej listy katyńskiej. W ocenie MSZ może to
pozwolić badać Trybunałowi rosyjskie śledztwo katyńskie, o którego
nierzetelność oskarżają Rosję krewni ofiar Katynia. Lista ta zawiera
dane 3435 obywateli polskich przetrzymywanych w więzieniach na terenach
wschodnich województw II Rzeczypospolitej i rozstrzelanych na podstawie
decyzji Józefa Stalina i sowieckiego politbiura z 5 marca 1940 r.
MSZ podał, że w 2002 r. Ukraina przesłała władzom rosyjskim w ramach
pomocy prawnej tzw. ukraińską listę katyńską jako materiał dowodowy. W
2004 r. lista ta została formalnie włączona do rosyjskiego śledztwa w
sprawie zbrodni katyńskiej. Informacje te wraz z podaniem Odessy,
Dniepropietrowska i Nieżyna jako miejsc zabójstw polskich obywateli z
rozkazu Stalina w marcu 1940 r. znalazły się w dokumentacji dotyczącej
skargi katyńskiej w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
Uzyskanie tzw. ukraińskiej listy katyńskiej było jednym z
sukcesów IPN, który od 2004 r. prowadzi śledztwo w sprawie zbrodni
katyńskiej. Polscy prokuratorzy uzyskali uwierzytelnioną
kserokopię listy od Prokuratury Generalnej Ukrainy. Lista zawiera dane
3435 obywateli polskich, w większości cywilów, przetrzymywanych w
więzieniach na tzw. zachodniej Ukrainie (na terenach wschodnich
województw II Rzeczypospolitej) i rozstrzelanych na podstawie decyzji
Józefa Stalina i jego sowieckiego politbiura z 5 marca 1940 r.
Historyk IPN dr Sławomir Kalbarczyk przypomina w artykule "Ukraińska
lista katyńska", że w latach 90. ubiegłego wieku polscy badacze stanęli
przed pilnym zadaniem identyfikacji wszystkich ofiar zbrodni katyńskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
59. gość: Witomiła Wołk – Jezierska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
60. Dane identyfikacyjne 98 osób,
Dane identyfikacyjne 98 osób, które
najprawdopodobniej figurują na tzw. białoruskiej liście katyńskiej -
podało w poniedziałek Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Lista ta jest jedną z największych i ostatnich tajemnic zbrodni
katyńskiej.
"Fragment rekonstrukcji białoruskiej listy katyńskiej" publikuje Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia na swojej stronie internetowej.
Centrum informuje, że spis 98 imion i nazwisk powstał w wyniku
porównania listy obywateli polskich zaginionych w 1939 i 1940 r. na
obszarze północno-wschodnich województw II Rzeczpospolitej z wykazem
osób figurujących na liście 15. Brygady Wojsk NKWD, przewożonych w roku
1940 do więzienia w Mińsku. Wykaz z listy konwojowej NKWD to dokument
pochodzący z Rosyjskiego Państwowego Archiwum Wojskowego.
Białoruska lista katyńska dotyczy 3870 polskich obywateli
zamordowanych w 1940 r. przez NKWD na terenie sowieckiej Białorusi. Losy
i imienne dane ofiar nie były do tej pory znane w Polsce. - To jest coś
nowego. To są nazwiska osób, które dotąd podejrzewaliśmy, że znalazły
się na białoruskiej liście katyńskiej. Ale na podstawie dodatkowego
źródła udało się zweryfikować, że najprawdopodobniej są one ofiarami
zbrodni katyńskiej - powiedział PAP dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego
Dialogu i Porozumienia Sławomir Dębski.
- Hipoteza o
wymordowaniu ich w ramach realizacji decyzji z 5 marca 1940 r. graniczy
wręcz z pewnością - podkreśla na swojej stronie internetowej Centrum.
Zaznacza też, że dalsze badania nad białoruską listą katyńską,
które Centrum realizuje we współpracy z Ośrodkiem Karta, IPN i Radą
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, mogą przyczynić się do ustalenia
kolejnych imion i nazwisk osób zamordowanych przez NKWD w 1940 r. w
Mińsku i pogrzebanych najprawdopodobniej w pobliskich Kuropatwach.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
61. a na rosyjskich portalach taka "prawda o Katyniu":
http://topwar.ru/print:page,1,2422-pilsudskaya-polsha-prestupleniya-prot...
Пилсудская Польша: преступления против человечности
Сегодня, 08:17
Массовое уничтожение русских военнопленных в лагерях смерти в 20-е
годы. (статья Владислава Шведа, Сергея Стрыгина «Предтеча Освенцима»)
В
Польше тема Катыни является священной. В каждом уважающем себя польском
городе имеется улица «Жертв Катыни», гимназия «имени Героев Катыни»,
свой, местный, «Катынский крест». Ситуация для рядового поляка, как в
популярном стихотворении советских времён: «…он с именем этим ложится,
он с именем этим встаёт». Особый упор в пропаганде катынской темы
польские политики и историки делают на беззаконный и безжалостный
расстрел польских офицеров и полицейских весной 1940 г. по решению
высших советских властей.
При этом польская сторона, несмотря на
бесспорные факты бесчеловечного отношения к пленным красноармейцам в
1919-1922 гг., не признает своей ответственности за их гибель в польском
плену и категорически отвергает любые обвинения по этому поводу в свой
адрес.
Особое возмущение поляков вызывают попытки провести
параллели между нацистскими концентрационными лагерями и польскими
лагерями для военнопленных. Однако, основания для подобных сравнений
есть.
Польские историки также постоянно апеллируют к официальным
документам, принятым польскими властями в 1919-1921 гг. Эти документы,
казалось бы, должны были обеспечить относительно нормальные условия
содержания красноармейцев в польских лагерях для военнопленных.
Наказание пленных поркой здесь также официально было строго запрещено.
Однако реальная ситуация, как и в Освенциме, была иной.
В лагере
Стшалково: «Началось с назначения 50 ударов розгой из колючей проволоки…
Более десяти пленных умерли от заражения крови».
«Ежедневно
арестованных выгоняют на улицу и вместо прогулок, гоняют бегом,
приказывая падать в грязь… Если пленный отказывается падать или, упав не
может подняться обессиленный его избивают ударами прикладов».
В
лагере Вадовицы: «Длинные прутья всегда лежали наготове… при мне засекли
двух солдат, пойманных в соседней деревне… Подозрительных зачастую
переводили в особый барак-штрафной барак, оттуда уже не выходил почти
никто».
В лагерях Брест-Литовска: «Сами бараки переполнены, среди
«здоровых» полно больных. ...Среди тех 1.400 пленных здоровых просто
нет. Прикрытые тряпьем, они жмутся друг к другу, согреваясь взаимно».
В
лагере Домбе: «Большинство без обуви – совсем босые… Кроватей и нар
почти нет… Ни соломы, ни сена нет вообще. Спят на земле или досках.
Одеял очень мало».
В качестве своеобразной «индульгенции» в
вопросе массовой гибели пленных красноармейцев на территории Польши,
польские историки пытаются представить российско-польский сборник
документов и материалов «Красноармейцы в польском плену в 1919 – 1922
гг.». Утверждается, что: «Достигнутое согласие исследователей
(российских и польских составителей сборника. – Прим. авт.) в отношении
количества умерших в польском плену красноармейцев…закрывает возможность
политических спекуляций на теме, проблема переходит в разряд чисто
исторических…” (А.Памятных. «Новая Польша», №10, 2005).
Изучение
документов сборника «Красноармейцы в польском плену в 1919 – 1922 гг.”
раскрывает картину такого дикого варварства польской стороны по
отношению к пленным красноармейцам, что о переходе этой проблемы в
«разряд чисто исторических» не может быть и речи!
К подобному
выводу неизбежно придет любой непредвзятый исследователь, взявший на
себя труд внимательно «проштудировать» 912-страничный сборник
документов. Более того, размещенные в сборнике документы неопровержимо
свидетельствуют о том, что в отношении военнопленных советских
красноармейцев, прежде всего, этнических русских и евреев, польские
власти проводили политику истребления голодом и холодом, розгой и пулей.
Подобные действия Нюрнбергский трибунал в 1946 г. квалифицировал, как
«Военные преступления. Убийства и жестокое обращение с военнопленными».
Явно выраженная национальная направленность такой преступной политики
вынуждает ставить вопрос о наличии в действиях польских властей
признаков геноцида.
Также с большой степенью уверенности можно
сделать вывод о том, что предопределенность гибели пленных
красноармейцев в польских лагерях обуславливалась общим антироссийским
настроем польского общества – чем больше подохнет большевиков, тем
лучше. Большинство политиков и военных руководителей Польши того времени
разделяли эти настроения. Доказательств этому более чем достаточно.
Приведем лишь несколько из них.
Наиболее ярко тогдашние
антироссийские настроения, царившие в польском обществе, сформулировал
заместитель министра внутренних дел Польши Юзеф Бек: «Что касается
России, то я не нахожу достаточно эпитетов, чтобы охарактеризовать
ненависть, которую у нас испытывают по отношению к ней» (В.Сиполс.
«Тайны дипломатические», с. 35).
Не понаслышке знал об этих
настроениях и командующий Добровольческой армией Антон Иванович Деникин,
по происхождению наполовину поляк, родившийся и проведший юные годы в
Польше. Вот что он пишет в своих воспоминаниях о жестоком и диком прессе
полонизации, придавившим русские земли, отошедшие к Польше по Рижскому
договору 1921 года: «Поляки начали искоренять в них всякие признаки
русской культуры и гражданственности, упразднили вовсе русскую школу и
особенно ополчились на русскую церковь. Мало того, началось закрытие и
разрушение православных храмов» (А. Деникин. «Путь русского офицера», с.
14).
Всего же в Польше в то время было разрушено 114
православных церквей, в том числе, был взорван уникальный по своей
культурной значимости варшавский кафедральный собор святого Александра
Невского, имевший в своем собрании более десяти тысяч произведений и
предметов мировой художественной ценности. Оправдывая это варварское
деяние, газета «Голос Варшавски» писала, что «уничтожив храм, тем самым
мы доказали свое превосходство над Россией, свою победу над нею».
Отношение
польской стороны к пленным красноармейцам предельно ясно выразил
комендант лагеря в Брест-Литовске, который прибывшим осенью 1920 г.
военнопленным откровенно заявил: «Вы, большевики, хотели отобрать наши
земли у нас, – хорошо, я дам вам землю. Убивать вас я не имею права, но я
буду так кормить, что вы сами подохнете» («Красноармейцы в польском
плену…», с. 175).
Рассуждения о том, что у молодого польского
государства не было материальных возможностей обеспечить сносные условия
существования пленных красноармейцев, не вполне обоснованны. Затраты на
то, чтобы пленные в лагерях спали не на голых нарах или на земляном
полу, а на соломе, были ничтожными. Но это требовало не только
политической воли и желания, но, прежде всего, отношения к русским
военнопленным и евреям, как к людям. Этого не было.
Применение
выражения «русские военнопленные и евреи» не случайно. Надо иметь в
виду, что размещение пленных в польских лагерях осуществлялось, в
основном, по национальному признаку. При этом в самом тяжелом положении
оказывались «большевистские пленные русские (после отделения
большевистского элемента)… и евреи» («Красноармейцы…», с.280-282).
Характерно,
что о схожем унижительном и жестоком отношении поляков к союзникам –
русским белогвардейцам, интернированным в лагерях на польской
территории, писал в своем письме от 21 декабря 1920 г. главе польского
государства Юзефу Пилсудскому непримиримый борец с большевизмом Борис
Савинков («Красноармейцы…», с. 458).
Русских большевистских
пленных и евреев польские власти фактически не считали за людей. Иначе
трудно объяснить тот факт, что в самом большом польском лагере
военнопленных в Стшалково за три года не смогли решить вопрос об
отправлении военнопленными естественных потребностей в ночное время. В
бараках туалеты отсутствовали, а лагерная администрация под страхом
расстрела запрещала выходить после 6 часов вечера из бараков. Поэтому
пленные «принуждены были отправлять естественные потребности в котелки,
из которых потом приходилось есть» («Красноармейцы…», с. 696).
В
докладе Российско-Украинской делегации отмечалось, что: «Содержа пленных
в нижнем белье, поляки обращались с ними не как с людьми равной расы, а
как с рабами. Избиения в/пленных практиковалось на каждом шагу…”
(«Красноармейцы…», с. 704). Лазарь Гиндин в беседе с внуком в 1972 г.
вспоминает, что с него сразу же после взятия в плен: «…сняли сапоги и
одежду, дали вместо них отрепья. По одному вызывали на допрос. Потом
повели босиком через деревню. Подбегали поляки, били пленных, ругались.
Конвой им не мешал».
Из вышеизложенного следует, что основываясь
только на материалах сборника «Красноармейцы в польском плену в
1919-1922 гг.», можно сделать обоснованный вывод о том, что
обстоятельства массовой гибели красноармейцев на территории Польши в
1919-22 г.г. могут расцениваться как свидетельство геноцида русских
пленных красноармейцев и их умышленного истребления польской стороной.
2. Геноцид немецкого населения Бромберга и Шулитце. Сентябрь 1939 года
К
концу августа 1939 года напряжение между Третьем рейхом и Польшей
достигли своего апогея. Поляки наотрез отказались от предложений Гитлера
о предоставлении Германии так называемого «Данцигского коридора»,
который бы позволил немцам беспрепятственно попадать с территории рейха в
Восточную Пруссию. Восточная Пруссия была оторвана от Германии по
решению союзников в 1919 году. Территории Западной Пруссии были переданы
новообразованному польскому государству. На этих территориях проживало
большое немецкое население.
Полностью неготовая к войне Польша
самоуверенно отклонила все советские предложения о военной помощи.
Польша была уверена, что ей окажут помощь Англия и Франция.
По
мере приближения конфликта в Польше нарастала антигерманская пропаганда.
3-го сентября 1939 года подразделения польской армии, жандармерии и
полиции, а также отдельные гражданские лица произвели массовые убийства
мирного немецкого населения городов Быдгощ (бывший германский Бромберг),
Шулитце, а также в десятках городов в районе Познани (Позена). Вошедшие
в эти города наступающие подразделения вермахта обнаружили, что их
улицы покрыты трупами мужчин, женщин, малолетних детей и стариков.
Массовые захоронения были найдены также в городских окрестностях.
Один
из свидетелей преступления местный житель Павел Сикорский показал: «В
воскресенье, 3-го сентября 1939 года около 6 часов по полудни я шёл к
мельнице выключить свет и остановить турбину. По пути я вдруг услышал
громкие крики от железнодорожной насыпи. Подойдя ближе, я увидел группу
железнодорожников, гражданских лиц и военных, которая окружила каких-то
семерых людей в возрасте от 20 до 60 лет и била их прикладами и
дубинами, а также колола штыками. Я подбежал ближе и услышал, как они
кричат на польском языке: «Убивайте немцев!» Я видел кровь текущую
струями. Испугавшись, я убежал с этого места. Позже я вернулся туда и
увидел несколько трупов лежащих возле насыпи. У двух из них глаза были
выколоты штыками. Орбиты были пусты и представляли кровавую массу. У
троих черепа были размозжены и мозг из них вытек. Трое из убитых были
мне известны. Это были: Лейшнитц, мясник Егершоф и герр Шлихт.
После
полудня, между 3 и 4 часами, группа польских солдат с
железнодорожниками прибыла на мою мельницу и привела с собой 18 немцев.
Они были связаны вместе попарно. Затем они были все расстреляны у меня
на глазах. Среди них были 14 летний мальчик, и женщина.
В
понедельник после обеда, когда было сказано, что польские солдаты уже
покинули город, два солдата привели на мельницу пожилого мужчину и
пожилую женщину. На моих глазах они поставили их к стене. Я подбежал к
солдатам, стал на колени перед ними и попросил их на польском языке,
чтобы они отпустили этих двух старых человек, которым было примерно 65
лет. Один из солдат оттолкнул меня прикладом и сказал: «Пусть эти
проклятые немцы погибают». После чего двое стариков были расстреляны, а
тела их брошены в канаву».
Убийства немецких мирных жителей
поражали своей жестокостью. Среди убитых были грудные и малолетние дети с
завязанными назад руками и размноженными черепами, молодые девушки
исколотые штыками, старики сожженные заживо. В Бромберге была сожжена
протестантская кирха, десятки немецких домов были разрушены и ограблены.
Часто люди были изуродованы до неузнаваемости, что затрудняло
их идентификацию. Было опознано 15 тысяч трупов, но множество тел было
не опознано, и по некоторым данным всего было убито около 58 тысяч
человек.
Нацистские власти использовали преступления польской
военщины в целях пропаганды и оправдания массовых убийств польского
мирного населения. После Второй мировой войны, когда стали известны
преступления нацистов в Бабьем Яру, Хатыни, Лидице, Орадуре, Освенциме и
Майданеке, о «Кровавом Воскресенье Бромберга» забыли. В СССР «братскую»
советскую Польшу критиковать было нельзя, а сегодня после внедрения в
умы человечества мифа о «Катыни» кидать камень в огород «несчастной
жертвы» нацизма и большевизма, какой представляют Польшу на Западе,
просто считается не прилично.
Но мы не в праве забывать об этом
величайшем преступлении польского государства против мирного немецкого
населения, преступлении, которое и по своим масштабам, и по своему
характеру ничуть не уступает иным злодеяниям Второй мировой войны.
Сами
власти Польши тактично молчат об этом чудовищном преступлении их
предшественников, как крайне не любят они вспоминать и о других их
преступлениях, например, массовых убийствах евреев во время и после
Второй мировой войны.
2. Массовые убийства евреев во время Второй Мировой войны
В
первых днях германской агрессии против Советского Союза, 10 июля 1941
года толпа поляков, вооружённых палками, дубинами, камнями и топорами,
напала на еврейское население деревни Едвабне. Причём сразу же было
зверски убито несколько десятков человек. Остальных, оставшихся в живых,
загнали в овин и заживо сожгли. По официальной версии было убито 1.500
человек, но многие польские историки признают только 350. Кстати,
признавать, что это преступление было совершено поляками, польское
правительство стало лишь недавно, а до этого бытовала версия, что все
это совершили немцы.
После разгрома Польши и до 22 июня 1941 года
Едвабне находилась на советской территории. После германского нападения
на СССР Едвабне оказалась на территории занятой немецкими войсками.
В
апреле 1945 г. житель Едвабне Шмуль Васерштейн дал показания Еврейской
исторической комиссии в Белостоке. В Едвабне, по его сообщению, до войны
жили 1600 евреев. Немцы вошли в местечко вечером 23 июня 1941 года. А
уже 25-го начались погромы, инициаторами которых стали местные жители.
Васерштейн приводит имена конкретных людей (он называет их бандитами),
врывавшихся в еврейские дома. Одних убивали камнями, других – ножами,
выкалывали глаза, отрезали языки. Две молодые еврейки под хохот убийц
утопили своих маленьких детей в пруду и сами утопились, чтобы только
избежать мучений. 10 июля в местечко прибыли несколько гестаповцев. На
совещании с представителями местного самоуправления они
поинтересовались, как те собираются поступить с евреями. Ответ был
простой: уничтожить.
На предложение немцев оставить в живых хотя
бы одну семью, в которой есть хорошие ремесленники, было заявлено, что в
местечке достаточно своих специалистов-поляков. Было решено согнать
всех евреев в овин на окраине и сжечь. Вооруженные топорами, вилами,
палками с набитыми гвоздями, поляки выгоняли евреев на улицу. Группе
самых молодых и здоровых велели выкопать поставленный после прихода
Красной армии памятник Ленину, под советские песни отнести его на
еврейское кладбище и сбросить в ров, в котором всех их забили насмерть.
Убийцы заставляли выкапывать ямы, бросать туда тела убитых ранее, а
затем казнили тех, кто делал эту работу. Наконец выстроили колонну, во
главе поставили 90-летнего раввина и под красным флагом погнали к овину.
Чтобы заглушить крики истязаемых, играли на разных музыкальных
инструментах. Овин облили бензином и подожгли. Когда пожар утих, у
обожженных трупов выбивали золотые зубы. Одновременно начался грабеж в
опустевших еврейских домах.
Убийства евреев продолжались и после
окончания Второй Мировой войны. В докладной записке польских властей
начала 1946 года говорилось, что с ноября 1944 года по декабрь 1945 года
был убит по доступным сведениям 351 еврей. Большинство убийств
произошли в Келецком и Люблинском воеводствах, жертвами были вернувшиеся
из концлагерей или бывшие партизаны.
Большинство из келецких
евреев разместились в здании на улице Планты 7, где располагался
еврейский комитет и киббуц организации «Сионистская молодёжь». Поводом
для начала погрома стало исчезновение восьмилетнего мальчика Генрика
Блашчика. Он исчез 1-го июля 1946 года и возвратился через два дня,
рассказав, что его похитили евреи и, спрятав, намеревались убить. 4 июля
1946 года в 10 часов утра к дому, где находились евреи прибыло
множество людей, многие из которых были в польской военной форме. К
полудню возле здания еврейского комитета собралось около двух тысяч
человек. Среди звучавших лозунгов были: «Смерть евреям!», «Смерть
убийцам наших детей», «Завершим работу Гитлера!». В полдень в здание
прибыла группа во главе с сержантом полиции Владиславом Блахутом,
которая разоружила собравшихся сопротивляться евреев. Как выяснилось
позже, Блахут был единственным представителем полиции среди вошедших.
Когда евреи отказались выйти на улицу, Блахут стал бить их рукояткой
револьвера по голове, крича : «Немцы не успели уничтожить вас, но мы
закончим их работу». Толпа взломала двери и ставни, погромщики проникли в
задние и начали убивать поленьями, камнями и заготовленными железными
прутьями.
В ходе бесчинств было убито 47 евреев, среди них дети и беременные женщины, а также больше 50 человек ранено.
Таков
далеко не полный перечень военных преступлений государства,
претендующего на роль исключительной жертвы и требующий от других стран,
прежде всего от России, постоянного покаяния и материальных
компенсаций.
По материалам сайтов «Правда о Катыни», «Русская Линия», «Википедия», а также американских и германских печатных источников.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
62. Zbrodnia katyńska: 73 lata
Zbrodnia katyńska: 73 lata temu Biuro Polityczne WKP(b) zdecydowało o rozstrzelaniu polskich jeńców
5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP(b) podjęło uchwałę o
rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych przebywających w sowieckich
obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów
przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich
województw Rzeczypospolitej.
W wyniku tej decyzji
zgładzono około 22 tys. obywateli polskich. Decyzja o wymordowaniu
polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i
Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze
przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej zapadła na
najwyższym szczeblu sowieckich władz partyjnych i państwowych. Jej
podstawą było ściśle tajne pismo, które w marcu 1940 r. skierował do
Stalina ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria.
Szef NKWD pisał w nim m.in.: "W obozach dla jeńców wojennych NKWD
ZSRS i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w chwili
obecnej znajduje się duża liczba byłych oficerów armii polskiej, byłych
pracowników policji polskiej i organów wywiadu, członków
nacjonalistycznych, kontrrewolucyjnych partii, członków ujawnionych
kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych, uciekinierów i in. Wszyscy są zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego".
W dalszej części sporządzonej
notatki Beria stwierdzał: "Będący jeńcami wojennymi, oficerowie i
policjanci, przebywający w obozach, usiłują kontynuować działalność
kontrrewolucyjną, prowadzą agitację antysowiecką. Wszyscy czekają tylko
na wyjście na wolność, aby móc aktywnie włączyć się do walki przeciw
władzy sowieckiej. Organy NKWD w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi
wykryły szereg kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych. We
wszystkich tych kontrrewolucyjnych organizacjach przywódczą rolę
odgrywali byli oficerowie armii polskiej, byli policjanci i żandarmi".
Według danych zawartych w piśmie Berii do Stalina, w obozach dla
jeńców wojennych, nie licząc szeregowców i kadry podoficerskiej,
przetrzymywano: "14 736 byłych oficerów, urzędników, obszarników,
policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu -
według narodowości: ponad 97 proc. Polaków".
Szef NKWD podawał, że wśród nich znajduje się: 295 generałów,
pułkowników i podpułkowników, 2080 majorów i kapitanów, 6049
poruczników, podporuczników i chorążych, 1030 oficerów i podoficerów
policji, straży granicznej i żandarmerii, 5138 szeregowców policji,
żandarmerii, służby więziennej i agentów wywiadu oraz 144 urzędników,
obszarników, księży i osadników.
Notatka informowała również, że: "W więzieniach zachodnich obwodów
Ukrainy i Białorusi przetrzymywanych jest ogółem 18 632 aresztowanych
(wśród nich 10 685 Polaków)".
W tej liczbie: "1207 byłych oficerów, 5141 byłych policjantów,
agentów wywiadu i żandarmerii, 347 szpiegów i dywersantów, 465 byłych
obszarników, fabrykantów i urzędników, 5345 członków różnorakich
kontrrewolucyjnych i powstańczych organizacji i różnych
kontrrewolucyjnych elementów, 6127 uciekinierów".
Oceniając, że wszyscy polscy jeńcy wojenni przetrzymywani w obozach
oraz Polacy znajdujący się w więzieniach "są zatwardziałymi,
nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej", Beria wnioskował o
rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym, "z zastosowaniem wobec nich
najwyższego wymiaru kary - rozstrzelanie". Dodawał, że sprawy należy
rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów,
decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia.
Formalnie wyroki miały być wydawane przez Kolegium Specjalne NKWD, w
składzie: Iwan Basztakow, Bogdan Kobułow i Wsiewołod Mierkułow.
(..)
3 kwietnia 1940 r. NKWD rozpoczęło likwidację obozu w Kozielsku, a dwa
dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Z Kozielska 4404 jeńców
przewieziono do Katynia i zamordowano strzałami w tył
głowy. 3896 jeńców ze Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w
Charkowie, a ich ciała pogrzebano na przedmieściach miasta w
Piatichatkach.
6287 jeńców z Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie
Twer, a pochowano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587
osób.
Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r. NKWD wymordowało także 7305 obywateli
polskich przebywających w różnych więzieniach na terenach włączonych do
Związku Sowieckiego.
Na Ukrainie rozstrzelano 3435 osób - miejscem ich upamiętnienia jest
Polski Cmentarz Wojenny w Bykowni pod Kijowem, którego uroczyste
otwarcie i poświęcenie odbyło się we wrześniu ubiegłego roku. Jest to
czwarty cmentarz katyński, po cmentarzach w Lesie Katyńskim, Miednoje i Charkowie-Piatichatkach.
Na Białorusi NKWD zamordowało 3870 polskich obywateli - najbardziej
prawdopodobnym miejscem ich pochowania są Kuropaty pod Mińskiem.
Spośród jeńców z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa ocalała grupa 448
osób (według innych źródeł 395). Byli to ci, których przewieziono do
utworzonego przez NKWD obozu przejściowego w Pawliszczew Borze, a
następnie przetransportowano do Griazowca.
W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., a więc w czasie kiedy NKWD mordowało
polskich jeńców i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w
głąb ZSRS przeprowadzonej przez władze sowieckie. Decyzję o jej
zorganizowaniu Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Według
danych NKWD w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61
tys. osób, głównie do Kazachstanu.
60 lat temu zmarł Józef Stalin - jeden z największych zbrodniarzy XX wieku [ZDJĘCIA]
5 marca 1953 r. w Kuncewie k. Moskwy zmarł Józef Stalin, współtwórca
ZSRS, komunistyczny dyktator odpowiedzialny za śmierć milionów ludzi.
Organizator Wielkiego Terroru w ZSRS w latach 1937-1938.
"Nie zostałem bynajmniej
socjalistą wskutek jak to opowiadają, jakiegoś popędu, mając lat sześć
czy dziesięć - stałem się nim dopiero w seminarium, przez protest
przeciwko panującym w nim stosunkom. Było tam dookoła samo szpiclowanie
(…). Podobnie jak papiery, rewidowano nam dusze, ohyda! Byłem gotów na
złość zostać wtedy wszystkim!" - powiedział Stalin w rozmowie z
niemieckim pisarzem Emilem Ludwigiem w grudniu 1931 r.
W 1901 r. przyszły sowiecki dyktator został członkiem komitetu
Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (SDPRR) w Tyflisie. Dwa
lata później z SDPRR wyłoniły się dwie frakcje: mienszewików i
bolszewików, za którymi opowiedział się Stalin. Według jego relacji,
miało to być m.in. spowodowane korespondencją listowną z Włodzimierzem
Leninem w grudniu 1903 r.
Jako członek partii bolszewickiej Stalin publikował m.in. na łamach
"Prawdy". Uczestniczył w rewolucji 1905 r. Za działalność antycarską był
kilkakrotnie aresztowany i zsyłany przez władze rosyjskie. W latach
1913-1917 przebywał na Syberii. Do Piotrogrodu powrócił po rewolucji
lutowej (według kalendarza gregoriańskiego mającej miejsce 3 marca 1917
r.), która obaliła władzę cara w Rosji.
Należał do organizatorów zbrojnego przewrotu bolszewickiego, który
przeszedł do historii jako rewolucja październikowa (z 6 na 7 listopada
1917 r.). Do 1922 r. zasiadał w Radzie Komisarzy Ludowych, pełnił m.in.
funkcję komisarza do spraw narodowościowych. W latach 1919-1953 był
członkiem Biura Politycznego KC RKP(b), następnie WKP(b) i KPZR.
W czasie wojny polsko-bolszewickiej działał w Radzie Wojennej Frontu Południowo-Zachodniego.
Był współtwórcą Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich (ZSRS),
utworzonego 30 grudnia 1922 r. na I Zjeździe Rad. Od tego roku pełnił
funkcję sekretarza generalnego KC partii komunistycznej. W następnych
latach kolejno eliminował wszystkich konkurentów do przejęcia władzy po
zmarłym w 1924 r. Leninie, m.in. Lwa Trockiego, Nikołaja Bucharina,
Aleksieja Rykowa, Grigorija Zinowiewa i Lwa Kamieniewa.
Jako pierwsza osoba w państwie sowieckim Stalin zaprowadził w nim
totalitarne rządy oparte na terrorze. "Stalin miał przed sobą trzy
ściśle ze sobą powiązane cele: zbudowanie potężnego przemysłu,
skolektywizowanie rolnictwa i doprowadzenie społeczeństwa do stanu
całkowitej uległości. Realizacja tych ambitnych zamierzeń spowodowała
kryzys w kraju, który powoli dochodził do siebie po zniszczeniach
spowodowanych przez pierwszą wojnę światową, rewolucję i wojnę domową.
Stalin nie bardzo się tym wszystkim przejmował, ponieważ kryzysy
ekonomiczne i społeczne stanowiły pożywkę reżimów komunistycznych" -
tłumaczy amerykański sowietolog Richard Pipes w książce "Komunizm".(..)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
63. Zabici znikają ze zdjęć ze
Zabici znikają ze zdjęć ze Stalinem. Na fotografii z 1915 roku było 15 osób, w 1939 - jest ich tylko 9...
Jutro
mija 60 lat od śmierci Józefa Stalina, współtwórcy i krwawego dyktatora
ZSRR. Fotografie, z których w kolejnych retuszach znikają jego kolejni
przeciwnicy, to jedno z przerażających świadectw tamtych czasów.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
64. Sejmowa
Sejmowa komisja
- Wsprawiedliwości przyjęła we wtorek projekt rezolucji wzywającej rząd do
podjęcia działań zmierzających do wyjaśnienia zbrodni katyńskiej oraz do
udzielenia pomocy prawnej “dochodzącym prawdy rodzinom ofiar”.
pierwszym akapicie projektu rezolucji oceniamy umiarkowanie pozytywnie
werdykt Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z kwietnia ub.r., który w
dwóch przypadkach przyznał rację Polakom skarżącym Rosję w sprawie
wyjaśnienia okoliczności zbrodni katyńskiej. W drugim akapicie
postulujemy, by na forum międzynarodowym zacząć zabiegi o to, żeby
zbrodnia katyńska – oczywiście mam tu na myśli wszystkie zbrodnie, które
w jej ramach zostały popełnione na elicie polskiej przez Związek
Sowiecki – została uznana za zbrodnię ludobójstwa - mówił podczas posiedzenia komisji reprezentant wnioskodawców poseł PiS Jarosław Sellin.
W trzecim akapicie projektu wnioskodawcy
dziękują tym obywatelom polskim, którzy zaangażowali się w dociekanie
sprawiedliwości przed Trybunałem Praw Człowieka i “osiągnęli częściowy
sukces”. “Natomiast w czwartym akapicie apelujemy do rządu, żeby nie
tylko obserwował z zainteresowaniem, czasami z lekką pomocą, wysiłki
obywateli polskich w sporze z potężnym państwem rosyjskim, ale by
państwo polskie wniosło skargę międzypaństwową przeciwko Rosji do
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w tej sprawie” – powiedział
Sellin.
Poseł wyraził ubolewanie, że projekt rezolucji zostaje rozpatrzony
- Minąłtak późno, gdyż został złożony w kwietniu ub.r. w reakcji na wyrok
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
prawie rok i w lutym rozpoczął się proces odwoławczy, jednak uważam, że
nadal jest sens zajmować się tą rezolucją i ją przyjąć, gdyż proces
odwoławczy będzie prawdopodobnie trwał do końca roku. Celem tej
rezolucji po pierwsze jest zmuszenie Rosji do wznowienia śledztwa
katyńskiego, tym razem rzetelnego, ze wskazaniem winnych i
satysfakcjonującego dla rodzin ofiar. Po drugie – rezolucja ma na celu
uznanie zbrodni katyńskiej za zbrodnię ludobójstwa i po trzecie ma
spowodować, że Polska wniesie skargę międzypaństwową przeciwko Rosji w
tej sprawie – dodał poseł.
Posłem-sprawozdawcą został Mariusz Kamiński z PiS.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
65. Katyń - 5 marca Dzień
Katyń - 5 marca Dzień Pamięci
5
marca 1940 r. Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Komunistycznej
Partii Związku Radzieckiego podjęło uchwałę o rozstrzelaniu polskich
jeńców wojennych przebywających w sowieckich obozach w Kozielsku,
Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez
NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej.
W wyniku tej decyzji zgładzono około 22 tys. obywateli polskich.
W
przededniu 73. rocznicy tamtych wydarzeń w Sali Kolumnowej Sejmu
Rzeczypospolitej Polskiej odbyła się kolejna już Konferencja dla uczniów
szkól warszawskich pt. „Katyń - 5 marca Dzień Pamięci”. Jej pomysłodawcą
był śp. ks. prałat Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski - cudem ocalony
świadek Katynia. Konferencję każdego roku organizują nauczyciele z Solidarności oświatowej z Warszawy i Fundacja „Golgota Wschodu”.
Relacja z Konferencji na stronie KSD: http://www.ksd.media.pl/aktualnosci/1024-katyn-5-marca-dzien-pamieci
--
Biuro Prasowe
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
66. Radio Swaboda udostępniła
Radio Swaboda udostępniła listę 60 tys. białoruskich ofiar stalinowskich represji w latach 1936-37
"Polska Organizacja Wojskowa – za przynależność do tej mitycznej
organizacji rzekomo działającej na terytorium Sowieckiej Białorusi życie
straciło dziesiątki, a być może setki tysięcy mieszkańców BSRR – przede
wszystkim Polaków, choć nie tylko."
Radio Swaboda udostępniła listę 60 tys. białoruskich ofiar stalinowskich represji w latach 1936-37.
Jak informuje dziennikarz Swabody Siarhej Dubawiec - informacje o
skazanych pochodzą z archiwów KGB Białorusi, które na początku lat 90
przez krótki czas były otwarte dla dziennikarzy.
Na liście
przeważają mężczyźni, jednak nie brakuje kobiet i dzieci – przy czym
surowość wyroku nie zależy od wieku czy płci. Na listach nie ma wielu
pracowników NKWD, co przeczy w późniejszym czasie tezie, że wykonawcy
zbrodni w dużej części stawali się też ofiarami.
Największy
odsetek represjonowanych to mieszkańcy wsi – pracownicy kołchozów.
Bardzo często byli już skazywani na zesłanie około 1930 roku za
kułactwo, a potem w 1937-38 r. na rozstrzelanie za szpiegostwo.
Autorzy
listy podkreślają, że opis ofiary jest tym dłuższy im mniejszą
otrzymała karę – co tłumaczą faktem, że organom potrzeba było więcej
informacji na temat osoby, która mogła wrócić z łagru. Rozstrzelani nie
byli już tak interesujący dla NKWD.
Opisy skazanych zawierają charakterystyczne skróty
WMP(ВМП) najwyższy wymiar kary
PPL (ППЛ): Obóz pracy poprawczej
PAW(ПАВ)
Polska Organizacja Wojskowa – za przynależność do tej mitycznej
organizacji rzekomo działającej na terytorium Sowieckiej Białorusi życie
straciło dziesiątki, a być może setki tysięcy mieszkańców BSRR – przede
wszystkim Polaków, choć nie tylko.
a/s agitacja (а/с агітацыя)
antysowiecka agitacja k/r agitacja (к/р прапагандa) kontrrewolucyjna
agitacja, ter. zamiary (тэр. nамеры) zamiary terrorytyczne – to inne
„popularne” artykuły KK, za które można było otrzymać WMP.
60 tys. osób to zdaniem autorów 1/10 wszystkich represjonowanych mieszkańców sowieckiej Białorusi w czasach wielkiego terroru.
Białoruska polityka historyczna - "zapomnieć"
Białoruskie
władze do dzisiaj oficjalnie nie upamiętniły ofiar wielkiego terroru
pomnikiem ani nawet tablicą pamiątkową. Nie są prowadzone również
badania na ten temat w państwowych instytucjach naukowych. Ostatnio obok
miejsca pochówku nawet kilkuset tys. ofiar stalinowskich represji w
podmińskim uroczysku Kuropaty prywatna firma rozpoczęła budowę kompleksu
rozrywkowego. W wyniku protestów aktywistów społecznych inwestycję
wstrzymano.
Jb/Biełsat/ www.svaboda.org
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
67. "Katyń - kłamstwo, które
"Katyń
- kłamstwo, które stało się prawdą" - rosyjski miesięcznik "Zagadki
historii" neguje odpowiedzialność Stalina za mord na polskich oficerach
Za raportem komisji Nikołaja Burdenki czasopismo informuje, że
Polacy zostali rozstrzelani przez hitlerowców w sierpniu i wrześniu 1941
roku.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
68. Podwójna gra Kremla
http://www.naszdziennik.pl/mysl/29631,podwojna-gra-kremla.html
70 lat temu świat poznał prawdę o strasznej tragedii w Katyniu. Władze stalinowskie natychmiast zaczęły negować swoją winę. Dopiero w 1990 roku za czasów Michaiła Gorbaczowa oficjalnie przyznano, że egzekucje były przeprowadzane w 1940 r. przez organy NKWD.
Wszczęto śledztwo, które trwało 14 lat. I oto 21 września 2004 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa Rosji wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie katyńskiej z powodu śmierci winnych. I co dziwne, krąg oskarżonych nie zawierał ani nazwiska Stalina, ani innych członków Biura Politycznego WKP(b), którzy podpisali znaną uchwałę z 5 marca 1940 r. o rozstrzelaniu Polaków, ale ograniczył się zaledwie do kilku wysoko postawionych współpracowników NKWD. Przy czym ich wina została zakwalifikowana zaledwie jako „przekroczenie władzy”, które miało ciężkie następstwa.
Jeszcze gorsze było to, że społeczeństwo zostało poinformowane o umorzeniu śledztwa z dużym opóźnieniem – dopiero w marcu 2005 roku. Przy tym, wbrew rosyjskiemu ustawodawstwu, ogłoszono, że postanowienie, w którym były zawarte główne konkluzje, jest tajne i nie może zostać upublicznione. W ten sposób Naczelna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej w istocie stanęła w szeregu tych, którzy ukrywają stalinowskie zbrodnie.
Parodia śledztwa
Stanowisko przemilczania i ukrywania wyników śledztwa sprawy katyńskiej pod pozorem tajemnicy państwowej stanowi naruszenie obowiązującego rosyjskiego ustawodawstwa. W artykule 7 federalnej ustawy O tajemnicy państwowej mówi się wprost: nie podlegają utajnianiu informacje „o faktach naruszania prawa i wolności człowieka i obywatela” oraz „o faktach naruszenia praworządności przez organy władzy państwowej i ich urzędników”. Kreml był zaniepokojony tylko i wyłącznie tym, aby nie dać powodu do oskarżenia byłego kierownictwa ZSRS o popełnienie przestępstw wojennych. Ukrycie przez prokuraturę wyników śledztwa sprawy katyńskiej to fakt bezprecedensowy, lecz w warunkach obecnego rosyjskiego klimatu politycznego wcale nie dziwi. Chociaż w 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej pojawiła się nieśmiała nadzieja na to, że Kreml zrewiduje stanowisko i podejmie kroki w celu rozwiązania kwestii Katynia.
Powstaje pytanie: co stoi na przeszkodzie, by ujawnić postanowienie Naczelnej Prokuratury Wojskowej w sprawie katyńskiej? Co takiego się stanie, jeżeli do tego dojdzie? Można z łatwością domyślić się, że dokument wywoła międzynarodowe zażenowanie. Wyjdzie na jaw całkowita prawna niewydolność i nieporadność tego dokumentu. A przecież śledztwo powinno procesowo określić kompletny skład personalny ofiar egzekucji; ustalić listę winnych, zarówno inicjatorów zbrodni, jak i wykonawców na każdym szczeblu; określić kompletne kwalifikacje prawne przestępstwa zgodnie z normami prawa rosyjskiego i międzynarodowego.
Wynik śledztwa jest daleki od uczciwej odpowiedzi na te wszystkie pytania. Postanowienie o umorzeniu sprawy katyńskiej wygląda jak profanacja, świadcząca o próbie odejścia prokuratorów od wniesienia oskarżenia o dokonanie przestępstwa przez najwyższe władze ZSRS, i w ogóle jak usiłowanie zatuszowania lub zatarcia całej sprawy.
Cynizm rządu
Jednocześnie w Polsce w związku z Katyniem przez wszystkie ostatnie lata daje się zauważyć swego rodzaju niczym nieuzasadniony optymizm. Takie nastroje kreowali i szczodrze nimi szafowali na prawo i lewo wysłannicy Kremla, sugerując, że dziś, jutro akta sprawy katyńskiej zostaną odtajnione i przesłane do Polski, a rozstrzelani Polacy zostaną zrehabilitowani. Po śmierci prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego wielu ludziom wydawało się, że tak się stanie. W kwietniu 2010 roku minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow na sesji Parlamentarnego Zgromadzenia Rady Europy mówił z przekonaniem: „Szczerze wierzę, że wspólne przeżycia obydwu narodów w związku z tragedią pod Smoleńskiem staną się momentem zwrotnym w przezwyciężeniu tragicznej przeszłości”, i zapewniał, że Moskwa „przygotowuje się do przekazania Warszawie dodatkowych materiałów w sprawie Katynia, których polska strona jeszcze nie posiada”.
Przekazanie pierwszych 67 tomów ze 183 odbyło się w Moskwie w maju 2010 r. podczas wizyty p.o. prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego. Następnie przygotowano i przekazano tomy, które posiadały nadruk „dla celów służbowych”. Lecz później sprawa została zablokowana i tomy z nadrukiem „tajny” nie zostały przekazane, łącznie 35 tomów akt. Co więcej, w kwietniu 2012 r. Moskwa, poprzez głównego prokuratora wojskowego Siergieja Fridińskiego, dała do zrozumienia, że więcej niczego przekazywać Polakom nie zamierza, „ponieważ komisja ds. ujawnienia nie podjęła decyzji o zdjęciu tej klauzuli”. Działania strony rosyjskiej od samego początku były obciążone poważną wadą. Przecież normalne i logiczne jest, że przekazywanie wszelkich spraw zakończonych śledztwem należy rozpoczynać od dokumentu końcowego, który kumuluje wszystkie główne wnioski śledztwa i podsumowuje całą sprawę. Tutaj zaś wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Przekazali najbardziej nieszkodliwe i mało znaczące tomy sprawy i nagle postanowili odwrócić się od przekazywania wszystkich kluczowych materiałów. Czy to jest prawne i cywilizowane podejście?
W ten sposób okazuje się, że najważniejsze materiały do tej pory nie są znane i nie zostały przekazane stronie polskiej. Prawdopodobnie na tym właśnie polega główne zadanie rosyjskich władz, by nie przekazywać do Polski prawnie znaczących i mających moc dowodową akt, a odpowiedzialność za zbrodnię katyńską uznawać tylko ustnie. Jaki jest więc status przyjętych na to konto deklaracji? Komunikat TASS opublikowany w prasie 14 kwietnia 1990 r. i oświadczenie Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej z 26 listopada 2010 r., a wraz z tym i oceny zbrodni katyńskiej, które wybrzmiały w niedawnych oświadczeniach Dmitrija Miedwiediewa i Władimira Putina – to niewątpliwie oficjalne dokumenty i mają ważne znaczenie polityczne. Lecz wszystkie te dokumenty są nieprzydatne w sądzie, w razie konieczności udowodnienia winy osób, które podjęły decyzję o rozstrzelaniu i przy rozpatrywaniu kwestii rehabilitacji ofiar zbrodni.
Procedura przekazywania Polsce materiałów sprawy katyńskiej nie została zakończona do dziś – to też mówi wiele. Przecież technicznie wszystko można było załatwić i skopiować w ciągu kilku miesięcy. Rzecz jednak nie w przepisach rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Dzisiaj w MSZ Rosji triumfuje podejście „służbisty” i króluje praktyka „wymiany”. Jeżeli my w czymś idziemy wam na rękę, to i wy w zamian bądźcie łaskawi w czymś nam ustąpić i coś dać. I tak we wszystkim!
Dwie tendencje
Rosjanie w takim stopniu przyzwyczaili się (i zostali przyzwyczajeni przez władzę) do cynizmu w stosunkach międzypaństwowych, że są pozbawieni w najmniejszym stopniu rozumienia ważności i wartości przejawów dobrej woli. To znaczy czują trwałą nieufność do bezinteresownych i szlachetnych gestów ze strony otaczających państw. Gorzej, ze zdziwieniem i dezaprobatą przyjmują każde ustępstwo swojego rządu w sprawach międzynarodowych. Tak jakby chodziło o przejaw słabości lub zdradę interesów kraju. W tej ideologii została wyhodowana nowa plejada rosyjskich państwowych biurokratów. Zasiedlili oni budynki administracji prezydenta i MSZ Rosji. Według ich logiki, uznanie winy za zbrodnię katyńską byłoby brzemienne w dalsze roszczenia Polski pod adresem Rosji, a następnie państw ościennych, które mogą przedstawić wiele krzywd historycznych. Tylko daj powód, mówi czujny kremlowski biurokrata, a oni zaraz zaczną niszczyć nasz kraj swoimi powództwami.
Rosyjskie władze mogą być pewne poparcia swoich obywateli dla takiego stanowiska. Ludzie nie wierzą w lojalność ani własnego rządu, ani sąsiednich państw. Tak! Nawet własny rząd Rosjanie traktują jako wrogą siłę. Jeżeli jutro gazety napiszą, że Polska regularnie podnosi temat Katynia tylko po to, by zbić cenę na rosyjski gaz – duża część Rosjan uwierzy temu od razu i bezwarunkowo. Dla nich takie zachowanie rządu jest całkowicie zrozumiałe. Ludzie przyzwyczaili się, że państwo lekceważy sprawy prostych ludzi, spekuluje na ich uczuciach patriotycznych i przy tym prowadzi „handel” w polityce i gospodarce nie w interesie narodu, ale dla wzbogacenia się grupki rządzących oligarchów kremlowskich.
Wśród rosyjskich aparatczyków państwowych i patriotów walczą dziś dwie przeciwstawne tendencje Z jednej strony – absolutne nieprzyjęcie jakiejkolwiek dezaprobaty sowieckich doświadczeń i socjalistycznej przeszłości oraz niechęć do nowoczesnego rosyjskiego systemu politycznego i jej liderów. Z drugiej – gorące poparcie dla wszelkich inicjatyw prezydenta Putina, skierowanych na konfrontację i wojskowe przeciwstawianie się Zachodowi.
Propaganda jak cep
Rosyjskie kierownictwo sprawnie wykorzystuje tę sprzeczność. W sprawie Katynia Kreml prowadzi podwójną grę. Na użytek zagranicy przyjmuje deklaracje i oświadczenia polityczne o winie stalinowskiego kierownictwa w rozprawieniu się z polskimi obywatelami w 1940 roku. A wewnątrz kraju toleruje nostalgiczną idealizację socjalistycznej przeszłości i nie ucina mnożących się spekulacji, że niby nie wszystko jest jasne w historii tej zbrodni, bo a nuż to jednak Niemcy są winni? Mamy istny zalew książek i artykułów kwestionujących winę Stalina i NKWD za zbrodnię katyńską i zrzucających odpowiedzialność na Niemców. Jeżeli wcześniej sprawa ograniczała się do nielicznych marginalnych publikacji, to w ciągu ostatnich dwóch lat artykuły siejące wątpliwości w umysłach ludzi pojawiły się w bardzo poważnych, budzących szacunek i mających ogromne nakłady oraz audytorium publikacjach: w czasopiśmie „Ekspert”, gazetach „Komsomolskaja Prawda”, „Krasnaja Zwiezda”, „Moskowskaja Prawda” i „Niezależny Przegląd Wojskowy”. Przy czym – co bardzo charakterystyczne – im bardziej podła treść kolejnego „antykatyńskiego” artykułu, tym ma bardziej litościwy i współczujący nagłówek. Ich autorzy gotowi są pisać i o „ranach”, i o „goryczy duszy” w celu przekonania czytelnika o swoim współczuciu dla rodzin zabitych Polaków, lecz w tym samym miejscu wyciągają na światło i powielają przeróżne fałszywki. Tak, stopniowo Rosjanie są zbijani z tropu – wmawia się im, że za granicą uznanie winy nie jest już tak ważne, a pełna prawda w tej sprawie nigdy nie zostanie poznana…
Grunt dla głoszenia takich wątpliwości był przygotowywany od dawna. Przez cały okres powojenny, aż do 1990 roku, mieszkańcom ZSRS wbijano do głów, że Polaków w Katyniu rozstrzelali Niemcy. Robiono to za pomocą prostych propagandowych stwierdzeń lub sprytnej podmiany. Nieprzypadkowo z 619 spalonych w latach niemieckiej okupacji białoruskich wsi została wybrana niewielka wieś Chatyń niedaleko Mińska dla urządzenia tam kompleksu pamiątkowego. Asonans nazw miał wyprzeć pojęcie „Katyń” i wszystko, co za nim stało i co się z nim wiązało. Pierwszy sekretarz KC Partii Komunistycznej Białorusi Kiriłł Mazurow w swoich pamiętnikach opisuje, jak w jedną z niedziel we wrześniu 1964 r., razem z przewodniczącym rady ministrów republiki Tichonem Kisielewem, jechali szosą witebską w okolicy Mińska. W odległości 50 km „skręcili w prawo na pierwszej przypadkowej drodze”, następnie, niewiele przejechawszy, zatrzymali się w brzozowym zagajniku, a gdy przeszli przez niego, na zarośniętej wysoką trawą polanie odkryli „ze dwadzieścia rur piecowych” pozostałych po spalonej wsi. I to wszystko, jakby wieś odnaleźli zupełnie przypadkiem, chociaż z pamiętników nie wynika całkiem jasno, po co wysokie partyjne władze republiki w ogóle udały się w niedzielę w te miejsca. W 1969 r. otwarto memoriał w Chatyniu, który stał się obowiązkowym miejscem do zwiedzania dla turystów krajowych i zagranicznych. Podobna zamiana obiektu sprzyjała utrwalaniu w masowej świadomości Rosjan niemieckiej winy za egzekucje w Chatyniu – Katyniu na poziomie podświadomości.
AntyKatyń
Inna, nie mniej skuteczna linia kontrpropagandy Kremla – to sztuczne wiązanie tematu Katynia z tragiczną historią pobytu jeńców czerwonoarmistów w polskiej niewoli w roku 1920, kiedy wielu z nich zmarło z powodu ciężkich warunków i epidemii. W tym przypadku występuje i zamiana pojęć, i jawne fałszerstwa, aż do przesady, kilkakrotne powiększanie liczby zmarłych jeńców. Władze Rosji w publicznych wystąpieniach robią jeszcze wiele innych rzeczy. I tak na przykład przewodniczący komisji spraw międzynarodowych Rady Federacji Rosji Michaił Margiełow z oburzeniem pisze w centralnej gazecie: „Zmuszają nas kajać się za Stalina, a dlaczego Polska nie pokaja się za Piłsudskiego, za czasów którego, według danych rosyjskich historyków, rozstrzelano i zamęczono do 80 tysięcy czerwonoarmistów? I żadnych przeprosin z Warszawy!”. Ot tak, po prostu, zwyczajnie i zrozumiale – „rozstrzelano i zamęczono”! Wychodzi na to, że jacyś rosyjscy historycy mocno wprowadzili Margiełowa w błąd.
Przyczyna jest prosta. Nauki historyczne w Rosji ponownie są gotowe do ideologicznego obsługiwania władzy. Nie mając żadnych dowodów, historycy z łatwością przypisują sowieckim władzom w 1940 r. motyw zemsty na Polakach za jeńców czerwonoarmistów z 1920 roku. Taki bezpodstawny schemat przedostaje się nawet do uczelnianych podręczników. Na przykład w poddanym poważnej krytyce naukowej podręczniku dla studentów fakultetu historycznego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego otwarcie mówi się, że sprawa katyńska to swego rodzaju „odpowiedź reżimu stalinowskiego”. Tymczasem jakie były motywy Stalina, można dostrzec w argumentacji wyraźnie przedstawionej w dokumencie NKWD (pismo Berii nr 794/B z marca 1940 r.), gdzie postawiono pytanie o przyszłe egzekucje. Beria podkreśla w swoim piśmie klasowy charakter zbrodni na polskich obywatelach (oficerowie, urzędnicy, przemysłowcy, właściciele ziemscy) i zauważa, że „wszyscy oni są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej” i czekają na zwolnienie, „by móc aktywnie włączyć się do walki przeciwko władzy sowieckiej”. Tu widać wyraźne klasowe podejście, które definiowało represje podczas tzw. kułackiej operacji NKWD w latach 1937-1938. W tym sensie sprawa katyńska była taką samą „społeczną czystką” i logicznym przedłużeniem Wielkiego Terroru z 1937 r., rozciągniętym w latach 1939-1941 na ludność zagarniętych przez Związek Sowiecki ziem polskich, w celu zniszczenia osób „obcych klasowo” i stłumienia jakiegokolwiek oporu przeciwko sowietyzacji.
Czy Stalin myślał o poległych w 1920 r. w Polsce czerwonoarmistach? Niewątpliwie, ale trzy lata wcześniej i raczej nie o tych, którzy zginęli, a o tych, którzy mieli nieszczęście wrócić z niewoli do ZSRS. Wtedy, w 1937 r., w ramach tzw. operacji polskiej NKWD, represje dotknęły wszystkich „podejrzanych o polskie szpiegostwo”; wśród nich znajdowali się również byli czerwonoarmiści, którzy przeszli przez polskie obozy jenieckie. Powstaje pytanie: dlaczego Stalin miałby się mścić na Polakach za tych czerwonoarmistów, którzy dostali się do polskiej niewoli, kiedy w 1937 r. w ZSRS dobijano tych spośród nich, którzy przeżyli i wrócili? W tym świetle powoływanie się na to, że zbrodnia katyńska była „odpowiedzią” na śmierć jeńców w 1920 r., wygląda i bezmyślnie, i śmiesznie.
Rosja – Europa
To, jak dzisiaj Rosja traktuje sprawę katyńską i obecny stan tej sprawy, to bardzo ważny probierz. To kryterium dojrzałości rosyjskiego systemu państwowego, pokazujące, w jakim stopniu jest on demokratyczny, przezroczysty i na ile opiera się na prawie. To kryterium rozwoju w Rosji społeczeństwa obywatelskiego, świadczące, na ile efektywnie organizacje społeczne mogą walczyć o ujawnianie akt sprawy katyńskiej i starać się o rehabilitację ofiar. To również kryterium wiarygodności rosyjskich nauk historycznych, gdzie widać, jak i w jakim kluczu historycy podają i wyjaśniają to wydarzenie. Niestety, tego egzaminu na dojrzałość, otwartość, oddanie prawu i naukową rzetelność Rosja nie zdała. Po prostu go zawaliła.
Dzisiaj Kreml znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Jakich by działań nie przedsięwziął – z każdej strony czeka go przegrana. Ujawnić materiały sprawy nr 159 – i wszyscy ujrzą oczywistą prawną i ideową nieporadność i upadek państwa rosyjskiego, jego nieumiejętność i niezdolność przezwyciężenia ciężkiej spuścizny totalitaryzmu. Zataić i zamknąć te tomy, które nie zostały ujawnione – 35 tomów sprawy i decyzję o umorzeniu, odmówić rehabilitacji rozstrzelanych w 1940 r. polskich obywateli – zostanie wówczas uwidoczniony jawnie konfrontacyjny, nieprawny i antyeuropejski kurs rozwoju nowoczesnej Rosji. Na razie Kreml stoi na rozdrożu. Balansuje między tymi dwoma kierunkami i marzy o tym, by szum wokół Katynia zgasł i przycichł, by wraz z prośbami o przekazanie dokumentów nikt już więcej o nic się nie dopominał. Czy te marzenia się spełnią? Chyba nie!
Sprawa katyńska i jej rozstrzygnięcie leżą dzisiaj już nie tylko na płaszczyźnie relacji rosyjsko-polskich. Teraz są to już stosunki pomiędzy Rosją i Europą. Gotowość Kremla do zrobienia stanowczego i konkretnego kroku, by postawić kropkę w sprawie katyńskiej, będzie oznaczać gotowość określenia sowieckiej przeszłości. A przede wszystkim określi wybór priorytetów i kierunek dalszego politycznego rozwoju kraju.
Prof. Nikita Pietrow, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał tłum. Ewa Rzeczycka-Surma
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
69. Nowe dokumenty z Katynia
Dokumentacja wydobyta w 1943 r. z dołów śmierci w Katyniu oraz listy ekshumacyjne sporządzone przez Polski Czerwony Krzyż znalazły się w publikacji, której prezentacja odbyła się dziś w stołecznej siedzibie Archiwów Państwowych.
Wykazy oficerów ekshumowanych z grobów w Katyniu, sporządzone przez PCK w 1943 r. trafiły wraz z innymi dokumentami do Archiwum Akt Nowych w Warszawie w 2011 r. Archiwalia przekazał ksiądz prałat Stefan Wysocki, który otrzymał je w tajemnicy od Jadwigi Majchrzyckiej w okresie PRL.
Jadwiga Majchrzycka podczas II wojny pracowała jako kierownik Ekspozytury Biura Informacyjnego PCK w Krakowie. Po jej zakończeniu ukrywała w swoim mieszkaniu dokumentację związaną z działalnością PCK w Katyniu wiosną 1943 r. i czynnościami Biura Informacyjnego PCK w latach 1943 i 1944. Tydzień przed śmiercią opowiedziała o skrytce spowiednikowi ks. Stefanowi Wysockiemu, duszpasterzowi akademickiemu w parafii św. Jakuba na stołecznej Ochocie. On udał się do jej mieszkania i zabrał dokumenty do przechowania. W 2011 r. przekazano je do Archiwum Akt Nowych.
Te materiały to przede wszystkim dokumenty Biura Informacyjnego PCK z lat 1943-1944 związane m.in. z wysłaniem delegacji PCK do Katynia, sporządzaniem list ekshumowanych w lesie katyńskim, spisywaniem list alfabetycznych zamordowanych, procedurą zawiadamiania rodzin polskich oficerów o fakcie ich śmierci, identyfikowaniem depozytów wydobytych w Katyniu, odczytywaniem znalezionych przy oficerach notatek i pamiętników. Listy ekshumowanych były nadsyłane z Katynia i na ich podstawie została opracowana lista alfabetyczna ofiar oraz listy wysyłane do przedstawicielstw PCK w terenie, w tym m.in. do Lublina.
W publikacji „Katyń. Listy ekshumacyjne i dokumenty Zarządu Głównego Polskiego Czerwonego Krzyża 1943-1944” materiały te uzupełniają fotografie z pobytu członków PCK w Katyniu w 1943 r. Zdjęcia Jadwigi Majchrzyckiej i domu przy ul. Filtrowej w Warszawie, gdzie były ukryte dokumenty. Nekrolog Majchrzyckiej zamieszczony w „Życiu Warszawy” w 1977 r. Okładka teczki Archiwum Wojskowego, w której przechowywała listy ekshumacyjne oraz odpisy samych list.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
70. arch./- Rocznica budowy
arch./-
Rocznica budowy pierwszego w Polsce Pomnika Katyńskiego
W tym roku przypada 32. rocznica ustawienia pierwszego Pomnika Katyńskiego w Polsce, które miało miejsce 31 lipca 1981 roku.
Pomnik powstał z inicjatywy Komitetu Katyńskiego w tzw. Dolince Katyńskiej na cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Z tej okazji planowana jest krótka ceremonia na cmentarzu
Wojskowym na Powązkach, gdzie pod Pomnikiem Katyńskim zostaną złożone
kwiaty.
Obchody uświetni uroczysta Msza Święta odprawiona w bazylice Św.
Krzyża w Warszawie, sprawowana w intencji inicjatorów i budowniczych
pomnika, w szczególności za poległego pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010
r. Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego, i Arkadiusza
Melaka, współprojektanta i budowniczego pomnika, zmarłego 5 lipca 2011
roku.
Program uroczystości:
godz. 17.00 – Złożenie kwiatów pod pomnikiem w Dolince Katyńskiej na cmentarzu Wojskowym na Powązkach
godz. 17.20 – Zakończenie uroczystości
godz. 19.00 – Msza Święta w intencji budowniczych pomnika sprawowana w warszawskiej bazylice Św. Krzyża (ul. Krakowskie Przedmieście 3)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
71. M.Marek/Nasz
M.Marek/Nasz Dziennik
Spełniliśmy obywatelski obowiązek
Z Andrzejem Melakiem, prezesem Komitetu
Katyńskiego, współtworzącym pierwszy w Polsce Pomnik Katyński, rozmawia
Izabela Kozłowska
Skąd zrodził się, wydawać by się mogło wówczas, niemożliwy do
zrealizowania pomysł wybudowania pomnika upamiętniającego zbrodnię
katyńską?
– Dla nas nie było tajemnicą, kto był sprawcą zbrodni katyńskiej.
Dość dokładnie znaliśmy tło tego bestialstwa dokonanego na Polakach.
Mieliśmy dostęp do wielu różnych materiałów, m.in. do niemieckich filmów
propagandowych. Co więcej, mieliśmy okazję do bezpośredniej rozmowy z
tymi, którzy w tamtym okresie żyli. Mówię tu o księdzu Wacławie
Karłowiczu, żołnierzu Armii Krajowej, kapelanie powstańczego Starego
Miasta, czy też o Kazimierzu Rosen-Zawadzkim, który był więźniem
Starobielska. On jako jeden z niewielu przeżył, gdy wraz z Zygmuntem
Berlingiem zgodzili się na współpracę z Rosją. W czasach PRL był attaché
kulturalnym w Berlinie. Następnie był więźniem i przez kilka lat
przetrzymywano go w więzieniu na Rakowieckiej. Poprzez nieustanne,
całodobowe świecenie mu w oczy żarówkami o mocy 500 W doprowadzono
praktycznie do jego całkowitej ślepoty. Kazimierz Rosen-Zawadzki
opowiadał nam o tych tragicznych wydarzeniach z 1940 roku. Ponadto
szwagier mojej ciotki kapitan Rutkowski, który był polskim oficerem,
także został zamordowany w Katyniu. Dlatego też prawda o tej zbrodni nie
była dla nas tajemnicą. Nie mogliśmy pozwolić, aby propaganda
zwyciężyła. Wmawiano Polakom fałszywy kontekst tej tragedii. Próbowano
zrzucić winę na Niemców. Nie do zniesienia było dla nas całe to kłamstwo
PRL. Dlatego postanowiliśmy zadziałać. Naradziliśmy się wraz z księdzem
Karłowiczem, że wybudujemy ten pomnik. To u tego zacnego kapłana na
plebanii, w drugiej połowie lat 70., pojawił się pomysł, żeby ofiary tej
zbrodni, które były mordowane po raz drugi przez milczenie na temat ich
losów, przywrócić zbiorowej pamięci.
Monument stanął 31 lipca 1981 roku. Jak długo go przygotowywano?
– Pomnik był tworzony w całkowitej konspiracji, a zaangażowani
byliśmy w kilku braci. Głównym pomysłodawcą był mój tragicznie zmarły w
drodze do Katynia brat Stefan, prezes Komitetu Katyńskiego. Autorami
pomnika byli: ks. Wacław Karłowicz, mój brat Arkadiusz oraz Stanisław
Soszyński, kiedyś naczelny architekt Warszawy. Oni zadbali o
przygotowanie odpowiedniej i niezbędnej dokumentacji. Poszczególne
elementy tego pomnika nabywaliśmy u różnych kamieniarzy i odlewników.
Wszystko zamawialiśmy zgodnie z przygotowaną wcześniej dokumentacją.
Następnie własnym transportem przewoziliśmy poszczególne elementy
pomnika i gromadziliśmy je w garażu u mojego brata Arkadiusza przy
Olszynce Grochowskiej. Również tam sami przez ponad pół roku wierciliśmy
otwory i mocowaliśmy litery. Odbywało się to bez wcześniejszej próby
technicznej.
Termin ustawienia pomnika zapewne nie był przypadkowy...
– Postanowiliśmy, że Pomnik Katyński musi stanąć 31 lipca. Było to w
przeddzień 37. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Chcieliśmy, aby
właśnie w tym czasie Warszawa, Polska i świat dowiedzieli się o
prawdziwych sprawcach zbrodni katyńskiej, żeby to kłamstwo zostało w
wyrazisty sposób przerwane. Wybraliśmy miejsce w pobliżu pomnika Gloria
Victis, poświęconego powstańcom warszawskim.
Jak przebiegało samo montowanie pomnika i jaki był jego dalszy los?
– Pomagali nam Zygmunt Goławski i jego dwaj synowie:
Krzysztof i Andrzej. Koledzy i bracia zorganizowali samochody. Były to
śmieciarki, na które załadowaliśmy elementy pomnika. Pojechaliśmy na
cmentarz Powązkowski, gdzie zostali oni wpuszczeni jako służby
porządkowe. W tym samym czasie my już czekaliśmy we wskazanym miejscu.
Po godzinie pomnik został zmontowany. Pomagali nam ludzie obecni na
cmentarzu. Kiedy dowiedzieli się, jaki pomnik stawiamy, włączyli się w
jego ustawienie. Około godz. 13.00 Pomnik Katyński już stał w całej
swojej krasie. Był podparty dwoma rusztowaniami. Po zakończeniu prac
odśpiewaliśmy hymn narodowy oraz „Boże, coś Polskę”, pomodliliśmy się i
rozeszliśmy z przekonaniem, że dobrze zrobiliśmy. Nikt nam nie
przeszkadzał w stawianiu pomnika. Mimo że po kilkunastu minutach pojawił
się dyrektor cmentarza, byli też funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa.
Nie spodziewaliśmy się jednak, że determinacja władzy będzie tak
wielka. W nocy pomnik został ukradziony, a miejsce jego postawienia
zbezczeszczono. Przetrzymywano go łącznie przez 14 lat. Po ośmiu latach,
w 1989 roku, został on podrzucony pod cmentarz. Opakowany i
zabezpieczony. Brakowało tylko kilku liter i spinającego to wszystko
grubego łańcucha mosiężnego ważącego 200-300 kilogramów.
Jest pewna ciekawostka. Muzeum Katyńskie zostało zamknięte, ale
tworzone jest drugie, które ma powstać na Cytadeli Warszawskiej. Są tam
zgromadzone już eksponaty. Podczas tegorocznej „Nocy Muzeów” do kustosza
muzeum zgłosił się ktoś, kto miał literkę z pomnika, który został
skradziony przez władze PRL. Faktycznie osoba ta przyniosła literkę „K”,
która pochodziła z tego prawdziwego, pierwszego Pomnika Katyńskiego.
Tak więc po tylu latach odzyskaliśmy jeden element naszego pomnika.
Władze PRL zamontowały swój monument...
– Oczywiście nie mogło się bez tego obyć. Ich pomnik był kontynuacją
powtarzanego i wmawianego kłamstwa. Zakłamywano w nim prawdę, przede
wszystkim umieszczając napis: „Oficerom polskim pomordowanym w ziemi
katyńskiej przez hitlerowców w 1941 r.”.
Co stało się z pierwszym, prawdziwym pomnikiem?
– Po kilku latach zapadła decyzja, że pomnik może stanąć na starym
miejscu. Szybko zdemontowaliśmy fałszywkę postawioną przez ludzi
Wojciecha Jaruzelskiego. Zaczęliśmy stawiać ten pierwszy, historyczny.
Jednak ingerencja ówczesnych władz: premiera Józefa Oleksego i Marszałka
Sejmu Marka Borawskiego, była tak skuteczna, że uniemożliwiła nam
postawienie w całości naszego pomnika. Dopiero kilka miesięcy później
zapadł wyrok, że na cmentarzu będą stały dwa pomniki. Pierwszy –
przełamujący kłamstwo katyńskie, oraz drugi – fałszywka Wojciecha
Jaruzelskiego ze zmienionym napisem i datą: 1940 rok.
Po tylu latach Katyń wciąż jest niewygodnym tematem dla niektórych środowisk?
– Pięć lat temu, o czym już wspomniałem, zamknięto Muzeum Katyńskie,
które znajdowało się w Forcie Czerniakowskim. Było ono odwiedzane przez
wiele wycieczek nie tylko szkolnych, ale także ludzi dorosłych. Robi się
wszystko, żeby Katyń zniknął z pamięci współczesnego pokolenia Polaków.
Polska młodzież nie jest uczona prawdziwej historii. Mało tego, próbuje
się ją w nauczaniu całkowicie zminimalizować. Obserwujemy, jak nasi
sąsiedzi manipulują prawdą historyczną, zmieniają historię, zakłamują
ją. Świadomie mylone są ofiary ze zbrodniarzami. Zastraszające jest to,
że polski rząd nie robi nic, by temu zaprzestać, zaś swoim milczeniem
przytakuje tym haniebnym działaniom. Gdyby nie społeczny opór, to sprawa
Katynia, jak i inne wydarzenia historyczne zniknęłyby z pamięci
Polaków.
Dostrzega Pan, że młodzi Polacy interesują się historią Ojczyzny?
– Wielką radością i nadzieją jest zauważalny renesans zainteresowań
historycznych wśród młodzieży. Pięknym przykładem są polscy kibice,
którzy podczas różnych wydarzeń sportowych dają wyraz oddawania czci i
hołdu bohaterskim Polakom, pamiętają o ważnych dla naszej Ojczyzny
rocznicach. Widzimy dzięki transmisjom telewizyjnym portrety żołnierzy
wyklętych. Różnymi transparentami i napisami przywracają prawdę
historyczną. Poza tym odbywają się rekonstrukcje ważnych dla nas
wydarzeń. Wszystko to powoduje, iż świadomość historyczna wraca do
młodego pokolenia, które jest chłonne takich informacji. Nowoczesny i
ciekawy sposób przekazywania faktów z historii Polski przyciąga młodych
do pogłębiania wiedzy o naszej przeszłości i ich odpowiednio formuje.
Dużą rolę w przypominaniu młodych Polakom dziejów naszej Ojczyzny ma Krąg Pamięci Narodowej...
– Działalność Kręgu Pamięci Narodowej jest bardzo rozległa.
Upamiętniamy miejsca pamięci narodowej. Ponadto przywracamy pamięć o
postaciach i wydarzeniach historycznych pomijanych w oficjalnej
historiologii. W ramach Kręgu Pamięci Narodowej organizowane są różnego
rodzaju spotkania, prelekcje, wystawy oraz wiele innych inicjatyw
przybierających różne formy. Wszystko to w ciekawy sposób przypomina
młodym historię Polski i daje im możliwość poznania prawdziwych
wydarzeń, które z różnych względów są niewygodne, zakłamywane lub
przemilczane.
Krąg Pamięci Narodowej to nie jedyna społeczna instytucja
powstała z inicjatywy Pana brata Stefana. Instytucje te krzewią pamięć o
bolesnej historii naszej Ojczyny.
– Myślę, że o tym, jak ważną dla przechowywania pamięci o zbrodni katyńskiej instytucją jest Komitet
Katyński, którego założycielem i prezesem był Stefan, świadczy fakt, że
został on odznaczony przez Instytut Pamięci Narodowej nagrodą Kustosza
Pamięci Narodowej. To ważne dla nas wyróżnienie. Niestety, odbieraliśmy
je już po tragicznej śmierci Stefana. Odznaczenie to było przyznane jemu
i Komitetowi Katyńskiemu za całokształt działalności skierowanej na
ujawnianie i przekazywanie kolejnym pokoleniom historii naszej Ojczyzny.
Dziękuję za rozmowę.
Izabela Kozłowska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
72. Pomnik Katyński w Londynie
Pomnik Katyński w Londynie (M. MAREK)
CHURCHILL ukrywał prawdę
Bogusław Rąpała
Z Eugenią Maresch,
członkiem Rady Studium Polski Podziemnej oraz Instytutu Polskiego i
Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, rozmawia Bogusław Rąpała
Dlaczego zaczęła Pani interesować się zbrodnią katyńską?
– Od 1989 do 2000 r. przewodniczyłam Komisji Bibliotecznej w Polskim
Ośrodku Społeczno-Kulturalnym (POSK) w Londynie. Jednym z wielu zadań
biblioteki było prowadzenie bibliografii katyńskiej oraz bibliografii
Polaków w Rosji. Poza tym interesowałam się archiwami brytyjskimi.
Najpierw zaczęłam zapoznawać się z dokumentacją śmierci generała
Władysława Sikorskiego. W 2000 r. weszłam do polsko-brytyjskiej Komisji
Historycznej do zbadania współpracy wywiadowczej z czasów II wojny
światowej. Wówczas, przeglądając tysiące teczek rządu brytyjskiego,
wielokrotnie stykałam się z tematem Katynia. Z chwilą wydania dwutomowej
pracy zbiorowej dotyczącej wywiadu rozpoczęłam na serio badania
dotychczas nieznanej historykom dokumentacji katyńskiej. Im bardziej się
w nią wczytywałam, tym większa brała mnie złość, gdyż uświadamiałam
sobie, jak perfidnie prowadzona była angielska polityka wobec Polaków i
Katynia.
Na czym ona polegała?
– Chodziło o to, żeby jak najbardziej wyciszać temat zbrodni
katyńskiej. Dyplomacja brytyjska od początku przyjęła postawę
„wstrzymania osądu”, kto dokonał morderstwa na polskich oficerach, i to
pomimo niezbitych dowodów, które przesyłano z kraju polskiemu rządowi w
Londynie. Anglicy usiłowali ukryć fakt, że za zbrodnią stoją władze
sowieckie. Widać to w korespondencji prowadzonej między brytyjskim
Ministerstwem Spraw Zagranicznych (Foreign Office) a prezydentem
Rooseveltem, ponieważ w 1943 r. cały ciężar prowadzenia walki z Hitlerem
spoczywał na Stalinie i Armii Czerwonej. Dotarłam do informacji
świadczącej o tym, jak wielu pracowników brytyjskiego Ministerstwa Wojny
(War Office) i Ministerstwa Spraw Zagranicznych miało dużo do
powiedzenia w sprawie Katynia.
Kiedy Londyn dowiedział się o zbrodni katyńskiej?
– Formalnie 11 kwietnia 1943 r. z niemieckiego radia Transocean.
Według dokumentacji, wieść rozeszła się w świat 13 kwietnia po ponownym
nadaniu jej przez radio krajowe. Poważne dowody na eksterminację
polskich oficerów przez Sowietów miał sztab generała Andersa, rząd
polski w Londynie, a nawet brytyjski ambasador i Misja Wojskowa w
Moskwie i Kujbyszewie.
Co władze Wielkiej Brytanii zrobiły z głośną relacją Zbigniewa Koźlińskiego?
– W archiwach brytyjskich nie odnalazłam żadnych śladów raportu ani
nawet wzmianki o tym, jakoby Koźliński był świadkiem rozstrzeliwania czy
też grzebania polskich oficerów w 1940 roku. Należy przypuszczać, że
wiadomość ta, przekazana Armii Krajowej w Polsce, musiała być
natychmiast wysłana zaszyfrowaną depeszą przez generała Stefana
Roweckiego do rządu polskiego w Londynie. Takiej depeszy w archiwach
Instytutu Polskiego ani w Studium Polski Podziemnej nie odnalazłam.
Czy postawa Anglików wobec Katynia uległa zmianie po zakończeniu działań wojennych?
– Nie, trwała klauzula „neutralności”. W czasie procesu w Norymberdze
Brytyjczycy dopuścili się szeregu uchybień. British War Crimes
Executive (Brytyjska Egzekutywa ds. Przestępstw Wojennych) nie pozwoliła
na przedłożenie sądowi polskich dokumentów zebranych przez Biuro
Studiów (wcześniej Biuro Dokumentacji przy 2. Korpusie), świadczących o
zbrodni katyńskiej. Ponadto Brytyjczycy odrzucili w 1952 r. możliwość
udzielenia pomocy Specjalnej Komisji Śledczej Kongresu Stanów
Zjednoczonych do Zbadania Zbrodni Katyńskiej. Nie wnieśli też sprawy
Katynia na forum Narodów Zjednoczonych. Do samego końca rząd brytyjski
był również w zaciętej opozycji wobec wzniesienia pomnika katyńskiego w
Londynie w 1976 roku. Można by zapisać całą litanię tego typu zachowań
naszych sprzymierzeńców.
Opisała je Pani szczegółowo w swojej książce „Katyń 1940. Dokumenty
świadczące o zdradzie Zachodu”. Z jakich dokumentów korzystała Pani
podczas pracy nad nią?
– Prócz wykorzystania bogatych archiwów polskiego rządu, znajdujących
się w Instytucie Polskim i Muzeum gen. Sikorskiego oraz Studium Polski
Podziemnej w Londynie, skoncentrowałam się przede wszystkim na archiwach
brytyjskich, The National Archives. Książka zawiera niepublikowane
wcześniej raporty i protokoły, które docierały do brytyjskiego
Ministerstwa Wojny, do Gabinetu Premiera (Cabinet Office) oraz do
Ministerstwa Spraw Zagranicznych z brytyjskiej Misji Wojskowej w
Moskwie.
Zostały też opublikowane nieznane do tej pory wersje raportów z 1946
r., które zainteresują historyków w Polsce i poza jej granicami, a więc
uzupełniony raport Kazimierza Skarżyńskiego, Mariana Wodzińskiego i
Ferdynanda Goetla, a także inne do tej pory nieznane – Brytyjczyka kpt.
Stanleya Gildera, który wraz z płk. Johnem Van Vlietem był świadkiem
ekshumacji pomordowanych oraz rozmowy z Parfienem Kisielowem. W 1952 r.
rząd brytyjski nie zgodził się na odtajnienie tego dokumentu oraz innych
akt dla potrzeb komisji Kongresu amerykańskiego.
W książce znajduje się też nieznana do tej pory ekspertyza
brytyjskiego profesora medycyny sądowej Bernarda Spilsbury’ego (a więc
Anglicy musieli mieć pewne zastrzeżenia do raportu Burdenki) oraz
kolejne, bardziej precyzyjne zeznanie znanego już z poprzedniej komisji
niemieckiej profesora Ferenca Orsósa, złożone w obecności polskiego
oficera wywiadu (II Oddział) w Budapeszcie. Książka zawiera również
wczesne niemieckie telegramy radiowe z podsłuchu brytyjskiego,
przesłuchania agenta niemieckiego Hansa Zecha Nenntwicha, a także
zeznanie Iwana Kriwoziercowa w czasie jego pobytu w Niemczech w 1946 r.
przy Pierwszej Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka. Można w niej
znaleźć również wiele innych dokumentów ujawniających machinacje na
szczeblu ministerialnym oraz zaniechania urzędników różnego szczebla w
Foreign Office, od 1940 r. po okres obecny.
Co w trakcie przesłuchania zeznał Hans Zech Nenntwich?
– Oficer Waffen SS twierdził ponoć, że jako adiutant Himmlera był
zarazem przeciwnikiem hitleryzmu. Według kontrwywiadu Armii Krajowej,
współpracował z oddziałami AK, sprzedając im broń. Zdemaskowany przez
Niemców miał być sądzony, zdołał jednak uciec do Szwecji, po czym
zgłosił się do brytyjskiej ambasady z propozycją współpracy. W sierpniu
1943 r. brytyjska Służba Bezpieczeństwa (MI5) zatrudniła go do pomocy w
przesłuchaniach schwytanych Niemców. Najpierw jednak musiał opowiedzieć,
co wie o Katyniu. Jego zeznania są bardzo ciekawe, ponieważ jako
żołnierz SS był dobrze poinformowany o ruchach wojsk niemieckich na
froncie wschodnim i ich morderczych dyrektywach. Twierdził, że gdyby
polscy oficerowie wpadli w ręce niemieckie, zostaliby z pewnością
wykorzystani w celach propagandowych, by pokazać światu, jak okrutnie
postępowali Sowieci wobec więźniów. Po drugie, po zajęciu Smoleńska
armia niemiecka parła na wschód ku Uralowi, nie było w jej interesie w
tym momencie mordować polskich oficerów. Nenntwich dał do zrozumienia,
że jako oficer SS na tamtym terenie miałby bezwzględnie informacje o
zajęciu obozu z tak dużą grupą polskich oficerów.
Kiedy Pani książka ukaże się w Polsce?
– Planuje się, że zostanie wydana w tym roku z okazji siedemdziesiątej rocznicy odkrycia grobów katyńskich.
Czego jeszcze chciałaby się Pani dowiedzieć o Katyniu?
– Matactwa naszych zachodnich sprzymierzeńców w sprawie masakry
popełnionej przez sowieckie NKWD na polskich więźniach wojennych w 1940
r. są już zdemaskowane. Chciałabym bardzo jeszcze za mego życia
przeczytać pozostałe tajne dokumenty NKWD, do których nie mają dostępu
krajowi archiwiści. Jestem przekonana, że istnieje jeszcze wiele
niedopowiedzianych faktów. Jeśli będę miała okazję, to z pewnością wrócę
do tego tematu, ponieważ czuję, że dopóki sprawa mordu w Katyniu nie
zostanie całkowicie wyjaśniona, dopóty dusze zmarłych nie zaznają
spokoju.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.naszdziennik.pl/wp/29589,churchill-ukrywal-prawde.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
73. W Kuropatach upamiętniono
W Kuropatach upamiętniono oficerów Wojska Polskiego
23 sierpnia 2013 17:17
Na Kuropatach zawisła tablica pamięci oficerów rozstrzelanych w czasie
tak zwanej „operacji polskiej”. Białoruski historyk Igor Kuzniecow nie
pozostawia złudzeń, według niego tabliczka nie przetrwa nawet do rana, w
najlepszym wypadku – powisi kilka dni.
„ Żołnierzom Wojska Polskiego – zabitym przez NKWD ” – brzmi napis na tabliczce.
„ Ich prochy znajdują się w różnych miejscach. Chcielibyśmy uczcic
dziś pamięć tych, którzy nie mają mogił, są bezimienni, tych, którzy po
ponad 70 latach nie zostali zrehabilitowani. Można spierać się, gdzie to
wszystko się wydarzyło, o nazwiska, ale zaprzeczać foktom, jakie miały
miejsce w sowieckiej przeszłości nie wolno” – powiedział inicjator
upamiętnienia oficerów na Kuropatach.
„Jest to tablica pamiątkowa, to jeszcze nie pomnik, bo Ministerstwo
Kultury zdecydowało, że wszelkie znaki memorialne mogą być teraz
wznoszone tylko w porozumieniu z Narodową Akademią Nauk i za zgodą
Ministerstwa Kultury. A dlaczego na drzewie zawisła na razie tabliczka?
Ponieważ tekst umieszczony na niej, nie wymaga jeszcze zgody Akademii
Nauk. Jestem jedynym dyplomowanym specjalistą, zajmującym się na
Białorusi problemami represji stalinowskich, a teraz wziąłem na siebie
naukową i obywatelską odpowiedzialność za to co napisałem” – powiedział
Igor Kuzniecow.
„Niech obali je (tekst na tabliczce – red.) KGB lub inni oponenci,
ale do konsensusów historycznych należy dochodzić na drodze dyskusji
naukowych, a nie poprzez niszczenie pamiątek i kierowanie obraźliwych
słów pod adresem tych, którzy coś robią” – powiedział Kuzniecow.
Podczas ceremonii zawieszenia tabliczki, po uroczysku spacerowało
kilka osób. „To ludzie z konserwatywnego skrzydła BNF przyszli
obserwować akcję, żeby później donieść Zianonowi Paźniakowi!” –
przekonuje Kuzniecow. Osoba Paźniaka nie daje mu spokoju: „Na pewno
zaraz, siedząc gdzieś w wygodnym miejscu – w Nowym Jorku czy w
Warszawie, nazwie mnie prowokatorem, lub kagebistą … Przyjedź tu, i tu
podyskutujemy kto kagebistą jest a kto nie jest”.
Histork zamierza kontynuować badanie archiwów. Uważa, że istnieje
realna szansa imiennej weryfikacji ofiar. Razem z kolegami planuje
stworzyć bazę danych, w których będzie zebrana wyczerpująca informacja o
ofiarach represji stalinowskich.
Kresy24.pl za nn.by
http://kresy24.pl/39286/w-kuropatach-upamietniono-oficerow-wojska-polski...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
74. M.Borawski/Nasz
M.Borawski/Nasz Dziennik
Giętkie paragrafy na Katyń
Memoriał kataloguje sposoby naruszeń rosyjskiego prawa w sprawie zbrodni katyńskiej.
Aleksandr Gurjanow, zajmujący się od ćwierć wieku sprawami polskimi w
stowarzyszeniu Memoriał, jest przekonany, że wciąż istnieją możliwości
pełniejszego wyjaśnienia okoliczności zbrodni katyńskiej.
– Dla nas w Memoriale działania w sprawie katyńskiej to nie tylko
powinność wobec rodzin katyńskich, Polski i Polaków, ale mają też
znaczenie dla nas samych. Te działania mają na celu nie tylko
zapobieżenie takiej zbrodni. Dla przyszłości naszego państwa, Rosji, to
sprawa gardłowa, by przestrzegało ono obowiązującego u siebie prawa. A w
sprawie katyńskiej ustawy są regularnie łamane, przeinaczane i
lekceważone – wskazuje.
Działacz Memoriału spotkał się z szeregiem naruszeń prawa w trakcie swoich kontaktów z rosyjskim wymiarem sprawiedliwości.
Pierwszy przykład to skandaliczna kwalifikacja zbrodni katyńskiej
jako „naruszenia dyscypliny służbowej” przez funkcjonariuszy NKWD.
Chodzi najprawdopodobniej o Berię i „trójkę”: Wsiewołod Mierkułow,
Bogdan Kobułow (zastępcy Berii) i Leonid Basztakow (naczelnik 1.
wydziału specjalnego NKWD).
A zatem oczyszczony został Stalin i członkowie Biura Politycznego
WKP(b) podpisani pod rozkazem z 5 marca 1940 r., a także wszyscy inni
funkcjonariusze NKWD różnych szczebli odpowiedzialni za organizację
zbrodni i jej wykonanie. Memoriał domaga się, by przynajmniej
opublikowano personalia ich wszystkich.
Pogwałcenia rosyjskich przepisów dokonano także podczas prób
zrehabilitowania ofiar zbrodni katyńskiej. Chodzi o imienne uznanie
wszystkich rozstrzelanych za ofiary reżimu totalitarnego.
Rosyjska prokuratura postępowała wbrew obowiązującej procedurze i
własnej praktyce w tysiącach przypadków obywateli byłego ZSRS. Memoriał
spotykał się z brakiem działań, których wykonanie wprost nakazuje
ustawa, oraz z posunięciami w ogóle nieprzewidzianymi przez prawo dla
spraw o rehabilitację. Jednak skargi i odwołania do sądów wszystkich
instancji pozostały nieskuteczne.
– Sądy w Rosji uważają się za przedłużenie służb specjalnych i
kierują się solidarnością resortową. O niezależności możemy pomarzyć –
wskazuje Gurjanow.
Tajemnica służbowa
Podobnie łamaniem prawa jest utajnienie dokumentów katyńskich.
Zgodnie z prawem nie mogą być utajniane akta dokumentujące naruszenia
praw człowieka.
Tymczasem w Rosji klauzule ograniczające dostęp nałożone są nawet na
dokumenty historyczne z okresu, gdy zbrodnia katyńska została
popełniona. Jeszcze trudniejszy jest dostęp do materiałów „nowych” – z
rosyjskich śledztw katyńskich. Wprowadzono nawet nieznaną prawu
kategorię „tajemnicy służbowej”, co w praktyce uniemożliwia dostęp do
wielu tomów istotnych akt.
Gurjanow przypomina o osobliwości odnoszenia się państwa rosyjskiego
do Katynia. O ile deklaracje polityczne nie budzą zastrzeżeń, o tyle
działania prawne nie mają z nimi nic wspólnego. Duma mówi o zbrodni
stalinowskiej, prokuratura uznaje sprawstwo Związku Sowieckiego, ale
tylko ogólnie wobec 22 tys. obywateli polskich, zaś w odniesieniu do
poszczególnych osób, choćby jednej, odmawia nawet uznania faktu ich
zgonu.
– Pozostawia to furtkę do tego, żeby w przyszłości wycofać się z uznania sowieckiego sprawstwa zbrodni – ostrzega Gurjanow.
Przedstawiciel Memoriału uważa, że jedynym wyjściem z tej trudnej
sytuacji jest edukowanie społeczeństwa rosyjskiego. Temu też ma służyć
wydanie listy ofiar z ich biogramami w języku rosyjskim i odtworzonymi
danymi o ich losach w niewoli. Profesor Natalia Lebiediewa, historyk z
Rosyjskiej Akademii Nauk, zwraca uwagę, że od czasu katastrofy
smoleńskiej, a potem uchwały Dumy w sprawie Katynia, w której nie
pozostawia się wątpliwości co do sprawstwa zbrodni, w społeczeństwie
rosyjskim znacznie wzrosła wiedza na temat tego wydarzenia.
– Z drugiej strony atmosfera polityczna i przyzwolenie mediów
sprzyjają propagowaniu poglądów katyńskich rewizjonistów, którzy wciąż
próbują uwodnić, że tego dokonali Niemcy – dodaje Lebiediewa.
Pola do badań
Lebiediewa wskazuje na szereg nowych możliwości poszukiwań
historycznych związanych z Katyniem. Szanse na otwarcie nowych archiwów
rosyjskich są niewielkie, ale warto eksplorować te, które są dostępne
badaczom. Wymienia jako przykład archiwalną spuściznę Komisji Politbiura
partii bolszewickiej zajmującej się sprawami sądowymi. Są tam kopie
wielu akt wielu spraw przeciwko Polakom.
Wśród dokumentów tych mogą się znajdować wskazówki dotyczące
przewożenia polskich jeńców między więzieniami ówczesnej Białoruskiej
SRS, a to może przyczynić się do powiększenia naszej wiedzy o losie tej
części ofiar zbrodni katyńskiej, w której brakuje najbardziej
podstawowych ustaleń, a przede wszystkim nazwisk zamordowanych i miejsca
ich pochówku.
Lebiediewa prowadziła analizy składu i liczby osób przewożonych w
transportach więźniów na Białorusi w pierwszej połowie 1940 roku. Wynika
z nich, że w okresie poprzedzającym zbrodnię katyńską duża liczba
Polaków znalazła się w Mińsku, nie ma zaś śladów ich wywozu stamtąd. To
wskazuje na okolice białoruskiej stolicy jako możliwe miejsce kaźni tych
osób i uprawdopodabnia hipotezę, że są pogrzebani w Kuropatach.
Trwają też badania historyków dotyczące okoliczności podjęcia decyzji
o rozstrzelaniu polskich jeńców i więźniów w marcu 1940 roku.
Korespondencja pomiędzy Stalinem i Berią ma odpowiedzieć na pytanie, kto
był pierwszym pomysłodawcą masakry: czy inicjatywa wyszła od Berii i
została zatwierdzona przez Stalina, a potem resztę Politbiura, czy też
istniała uprzednia sugestia Stalina, którą podchwycił Beria.
Profesor Lebiediewa, która w tym tygodniu brała udział w katyńskim
sympozjum w Warszawie, liczy też na dostęp do tych akt katyńskich, które
w latach 90. polskiej prokuraturze przekazał rosyjski prokurator
wojskowy gen. Aleksandr Trietiecki. To właśnie Rosjanka z prof.
Wojciechem Materskim z PAN mają zostać do tych akt dopuszczeni za zgodą
prezesa IPN, prawdopodobnie w charakterze biegłych.
Związany z Federacją Rodzin Katyńskich Mateusz Zemla wymienia jeszcze
kilka zbiorów archiwalnych mogących pomóc w wyjaśnieniu prawdy o
Katyniu. Część jest w IPN, i to nie w pionie śledczym, a archiwalnym –
brak do nich dostępu tylko dlatego, że nie zostały dotąd opracowane.
Chodzi m.in. o ważne materiały dokumentujące losy kłamstwa
katyńskiego w PRL. Inne zbiory znajdują się w bibliotece Polskiego
Ośrodka Społeczno-Kulturalnego oraz Archiwum Sikorskiego w Londynie, a
także we wciąż niezbadanych archiwach polskich, np. pozostałych po
peerelowskiej służbie dyplomatycznej.
Piotr Falkowski
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/54477,gietkie-paragrafy-na-katyn....
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
75. Brasillach. „Ofiara kłamstwa katyńskiego”
W czerwcu 1943 r. pisarz Robert Brasillach zobaczył – wraz ze swoim
kolegą Claudem Jeantetem i ambasadorem Fernandem de Brinonem – doły
Katynia. Niewielu pisarzy mogło dostąpić tego „przywileju” i przekazać
bezpośrednią relację. Świadectwo Brasillacha, w którym wyraził swoje
przerażenie tym monstrualnym spektaklem, odbiło się szerokim echem we
Francji i przyczyniło sie do wzrostu nastrojów antysowieckich, wówczas
dość powszechnych w naszym kraju.
Tekst
Brasillacha był szeroko rozpowszechniany i spotęgował nienawiść
komunistów, którą żywili do pisarza od 1936 r., kiedy to zaczął wyrażać
swoje opinie o Froncie Ludowym i wojnie w Hiszpanii. Ci sami komuniści –
po Wyzwoleniu – byli zdeterminowani zemścić się na nim za ciosy, jakie
im zadawał przez siedem czy osiem ostatnich lat. W chwili rozpoczęcia
procesu (1944) rozpętali przeciwko Brasillachowi pełną nienawiści
kampanię prasową: zarówno w swoich – wówczas potężnych – gazetach, jak i
w prasie należącej do ich politycznych przyjaciół. Przyczyniła się ona w
walny sposób do skazania i egzekucji Brasillacha.
On widział i wyciągał wniosek: „Sowieci
zdekapitowali polskie elity, tak jak zdekapitowali elity krajów
bałtyckich”. Tych zdań nie można mu było wybaczyć w 1945 r. Może doszło
do interwencji sowieckiego ambasadora u gen. de Gaulle'a, aby nie
korzystał z prawa łaski? Tak uważa Anne Brassié. Jednak dowodów brakuje,
może odnajdziemy je któregoś dnia w tajnych archiwach. Pewne jest
natomiast, że Brasillach musiał umrzeć. Właśnie dlatego został
rozstrzelany w ten lodowaty poranek 6 lutego 1945 r. Rozstrzelany przez
francuskich żołnierzy, którzy nie mogli podejrzewać, że stają się
mimowolnymi zabójcami wielkiego - jednego z najlepszych w swoim
pokoleniu - francuskiego pisarza, poety, krytyka, autora takich dzieł
jak Notre avant-guerre, Comme le temps passe, Présence de Virgile,
Corneille czy Histoire du cinéma. W sumie 30 tomów, które warto byłoby
przedstawić polskiemu czytelnikowi. Brasillach, syn krainy
śródziemnomorskiej, nie zdążył w swoim krótkim życiu odwiedzić Polski.
Można się domyślać, że ten monarchista doceniłby kraj, któremu Francja
dała tymczasowego króla, Henryka Walezego, zaś w zamian otrzymała
marszałka Poniatowskiego i panią Walewską. Z poetów zapewne znał
Mickiewicza, wykładowcę Collège de France, którego ciało długo
spoczywało we Francji.Ta
niewielka książka ma na celu przedstawienie polskiemu czytelnikowi
wielkiego i niezwykle wszechstronnego pisarza. Są powody, aby postać ta
spotkała się w Polsce z większym entuzjazmem niż gdzie indziej, gdyż to
właśnie Brasillach jako pierwszy potępił katyńską masakrę, będącą jedną z
największych zbrodni XX wieku, który – jak wiadomo – nie poskąpił ich
ludzkości. Philippe d'Hugues
http://www.tvp.pl/historia/v4tvp-historia/v4patronaty-tvp-historia/brasi...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
76. Otwarcie wystawy „Zagłada
Otwarcie wystawy „Zagłada polskich elit. Akcja AB – Katyń” w Ann Arbor (USA) – 1 października 2013
1 października 2013 r. w Duderstadt Center Hall
(Duderstadt Center, University of Michigan, 2281 Bonisteel Boulevard, Ann
Arbor, MI 48109-2094) odbyło się uroczyste otwarcie wystawy „Zagłada polskich
elit. Akcja AB – Katyń", przygotowanej przez Instytut Pamięci Narodowej. W
uroczystości wziął udział Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Łukasz
Kamiński.
Otwarcie wystawy zostało poprzedzone wykładem dr. Łukasza Kamińskiego zatytułowanym „The Archives
of Dictatorship – between Politics and Justice", który odbył się 1
października br. w Videoconference Suite, the
Duderstadt Center.
Prezentacja wystawy w Ann Arbor jest możliwa dzięki współpracy
pomiędzy Instytutem Pamięci Narodowej,
Department of Slavic Languages and Literatures of the University of Michigan,
Polskim Klubem i Polish Cultural Fund – Ann Arbor.
Wystawa jest prezentowana w Duderstadt Center Hall od 1 do 15 października 2013 r.
Wstęp wolny.
Dodatkowe informacje: Ewa
Pasek: ewamm@umich.edu
***
Wystawa przedstawia
największe akcje represyjne przeprowadzone równolegle przez Niemców i Sowietów
w Polsce w pierwszych miesiącach okupacji. Już w trakcie walk we wrześniu 1939
r. za Wehrmachtem i Armią Czerwoną posuwały się specjalne grupy SS i NKWD,
które w oparciu o wcześniej przygotowane listy proskrypcyjne dokonywały
aresztowań i egzekucji.
Jesienią
1939 r. na ziemiach wcielonych do Rzeszy, przede wszystkim na Pomorzu i w
Wielkopolsce, doszło do masowych egzekucji polskiej inteligencji. Jednocześnie
ok. 460 tys. Polaków wypędzono z tych ziem na tereny Generalnego Gubernatorstwa
(GG). Na początku 1940 r. akcję represyjną Ausserordentliche Befriedungsaktion
(Nadzwyczajna Akcja Pacyfikacyjna) postanowiono przeprowadzić również w GG.
Ostrze represji zasadniczo skierowano przeciwko osobom podejrzewanym o związki
z konspiracją niepodległościową – równocześnie akcja ta miała doprowadzić do
unieszkodliwienia przestępców pospolitych. Akcja AB rozpoczęła się 30 marca
1940 r., a jej pierwszym akordem była krwawa pacyfikacja terenów objętych
działalnością oddziału partyzanckiego „Hubala". Nasilenie działań
eksterminacyjnych nastąpiło w okresie od maja do lipca 1940 r. Największe
egzekucje miały miejsce w Palmirach pod Warszawą, na Rurach Jezuickich w
Lublinie, na Firleju pod Radomiem, w Skarżysku-Kamiennej i innych miejscach. Z
akcją AB zbiegło się w czasie zarządzenie dowódcy policji niemieckiej,
Reichsführera SS Heinricha Himmlera w sprawie deportacji do obozów
koncentracyjnych 20 tys. Polaków. Część z nich aresztowano w trakcie tzw. akcji
zbiorczych, czyli łapanek, obław ulicznych, podczas których porywano z ulicy,
lokali, środków transportu wszystkich mężczyzn od 16 do 40 lat. Pierwszy
transport więźniów z Warszawy skierowano do obozu w Sachsenhausen 2 maja 1940
r. 14 czerwca 1940 r. wyruszył z Tarnowa pierwszy transport więźniów do nowo
zbudowanego specjalnie dla Polaków (a znanego dziś z dokonanej tam później
zagłady Żydów) obozu koncentracyjnego w Auschwitz. W sumie w ciągu kilku
miesięcy wywieziono wówczas kilkanaście tysięcy osób.
Masowe
aresztowania miały również miejsce na terenach pod okupacją sowiecką. W
pierwszych dniach marca 1940 r. Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych Ławrientij
Beria skierował do Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii
(bolszewików) pismo z projektem decyzji o likwidacji 14 700 jeńców znajdujących
się w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz 11 tys.
przetrzymywanych w więzieniach tzw. zachodniej Ukrainy i Białorusi. Wniosek
został rozpatrzony przez Biuro Polityczne 5 marca 1940 roku. Na początku
kwietnia 1940 r. ruszyły pierwsze transporty do miejsc egzekucji w Katyniu,
Charkowie i Kalininie (Twerze), gdzie jeńcy byli rozstrzeliwani strzałem w tył
głowy. Osoby przetrzymywane w więzieniach we Lwowie, Równem, Łucku, Tarnopolu, Stanisławowie
i Drohobyczu przewieziono do Kijowa, Charkowa i Chersonia. Z kolei
przetrzymywani w więzieniach w Pińsku, Brześciu, Baranowiczach i Wilejce
zostali przewiezieni do Mińska. Więźniowie ci (w sumie nie mniej niż 7305 osób)
zostali zlikwidowani najpewniej w miejscu docelowym podróży.
Równocześnie
z akcją „rozładowania" obozów specjalnych i więzień NKWD poddało
prześladowaniom rodziny skazanych na zagładę polskich jeńców. 13 kwietnia
deportowano do północnych obwodów Kazachstanu ok. 61 tys. Polaków. Wywożonym
pozwolono zabrać ze sobą jedynie rzeczy osobiste. Na miejscu kierowano ich do
pracy w kołchozach, osiedlając w skrajnie trudnych warunkach, często na
otwartym stepie.
Akcja AB
i mord w Katyniu były najbardziej jaskrawymi przykładami akcji represyjnych
przeprowadzonych w latach 1939–1941 na ziemiach polskich pod niemiecką i
sowiecką okupacją. W czasie „operacji katyńskiej" zamordowano około 22 tys.
ludzi. Szacuje się, iż w trakcie akcji AB Niemcy rozstrzelali ok. 6,5 tys.
Polaków. Razem z Polakami zamordowanymi w 1939 r. w analogicznych operacjach na
ziemiach włączonych do Rzeszy dawałoby to liczbę około 50 tys. ludzi. Znakomitą
większość ofiar jednej i drugiej zbrodni można zaliczyć do polskiej elity
intelektualnej.
Obie
operacje represyjne były wstępem z jednej strony do germanizacji, a z drugiej –
do sowietyzacji Polski. W pierwszym rzędzie uderzono w najlepiej
wykształconych, najzamożniejszych, aktywnych społecznie i politycznie oraz
najbardziej patriotycznych Polaków, którzy mogli stanowić zagrożenie dla planów
okupantów. Nie ulega dziś wątpliwości, że działania te mają znamiona zbrodni
ludobójstwa.
Wystawa
podzielona została na kilka bloków tematycznych. W pierwszym naświetlono
sowiecko-niemieckie przymierze polityczne i wojskowe z lat 1939–1941. Ukazano
wspólną agresję na Polskę, jej rozbiór oraz okupację, w trakcie której
współpracujące ze sobą mocarstwa wprowadzały w życie ludobójczą politykę wobec
obywateli podbitego kraju. W kolejnych blokach zaprezentowane zostały obie
zbrodnicze operacje z 1940 r., najpierw Zbrodnia Katyńska, a następnie akcja
AB. Zrekonstruowane zostały przygotowania do zbrodni, jej przebieg oraz
najważniejsi sprawcy. Przybliżone zostały przykładowe sylwetki ofiar, w tym
także rodzin: Czarnków, Wnuków, Dowbor-Muśnickich i Chrzanowskich, które stały
się jednocześnie ofiarami obu oprawców. Podsumowaniem wystawy jest próba
bilansu ludobójczych operacji, ukazanie ich geograficznego zasięgu oraz faktu
nieukarania znakomitej większości odpowiedzialnych za nią funkcjonariuszy III Rzeszy
i ZSRS, zwłaszcza sprawców Zbrodni Katyńskiej.
http://ipn.gov.pl/aktualnosci/2013/centrala/otwarcie-wystawy-zaglada-polskich-elit.-akcja-abkatyn-w-ann-arbour-usa-1-pazdziernika-2013
Rozpoczęła się budowa Muzeum Katyńskiego w Warszawie
- Powstaje Muzeum Katyńskie, którego otwarcie ma nastąpić w 2015 r. Muzeum upamiętni ofiary mordu NKWD z 1940 r. Będzie
Budowa Muzeum Katyńskiego to sprawa honoru dla Wojska Polskiego i
Ministerstwa Obrony Narodowej - powiedział szef MON Tomasz Siemoniak
podczas prezentacji terenu budowy Muzeum Katyńskiego. Prezentacja ta
odbyła się na terenie Cytadeli Warszawskiej, gdzie znajduje się siedziba
Dowództwa Wojsk Lądowych. Minister zapewnił, że otwarcie Muzeum
Katyńskiego odbędzie się wiosną 2015 r., czyli w 75. rocznicę zbrodni
katyńskiej.
Pierwsze efekty budowy nowej placówki, m.in.
zagospodarowanie części plenerowej przy muzeum, mają być widoczne
jesienią 2014 r. Planowany koszt budowy Muzeum Katyńskiego to ok. 87,5
mln zł. Muzeum Katyńskie zbuduje spółka PBM Południe SA, która od 10
września jest generalnym wykonawcą robót budowlanych. W przeszłości
firma ta wykonywała już podobne inwestycje, m.in. zbudowała Muzeum
Powstania Warszawskiego i zaadaptowała dla potrzeb placówki kultury Fort
Sokolnickiego na warszawskim Żoliborzu.
"Ma być swoistym dowodem zbrodni"
W prezentacji powstającego Muzeum Katyńskiego wzięli udział
minister kultury Bogdan Zdrojewski, prezydent Warszawy Hanna
Gronkiewicz-Waltz, a także prezes Federacji Rodzin Katyńskich Izabella
Sariusz-Skąpska i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa
Andrzej Krzysztof Kunert. Teren budowy Muzeum Katyńskiego przedstawiał
gościom prof. Zbigniew Wawer, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, które jest macierzystą placówką powstającego Muzeum Katyńskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
77. TYLKO U NAS. "Taki stan
TYLKO
U NAS. "Taki stan rzeczy świadczy o tym jak bardzo fałszywe są
deklaracje polskich wysokich instytucji państwowych w sprawie zbrodni
katyńskiej"
Wstrząsające Oświadczenie Córek Oficerów Zamordowanych z Rozkazu
Katyńskiego dotyczące postawy Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Ireny
Lipowicz. Komu de facto udzieliła poparcia?
Fot. wPolityce.pl
Na zdjęciu: Po lewej Krystyna Krzyszkowiak, córka zamordowanego w Twerze oficera Policji Państwowej, po prawej Witomiła Wołk-Jezierska, córka zamordowanego w Katyniu porucznika artylerii Wincentego Wołka, w środku Halina Morhofer-Wójcik, która jest członkiem Związku Kombatantów Polskich w Niemczech.
***
Oświadczenie Córek Oficerów Zamordowanych z Rozkazu Katyńskiego
Oczekując na wyrok Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Janowiec i inni przeciw Rosji dotyczącej rosyjskiego śledztwa katyńskiego my, Polki skarżące Rosję informujemy:
Art. 36 punkt 3 mówi:
Zgodnie z tym artykułem została wystosowana prośba do Polskiego Rzecznika Praw Obywatelskich dr. hab. Ireny Lipowicz o
wystąpienie do Komisarza Praw Człowieka Rady Europy, aby Komisarz
przedłożył pisemne uwagi i uczestniczył w sprawie obywateli polskich –
rodzin Polaków zamordowanych z rozkazu katyńskiego - przeciw Rosji.
Projekt listu do Komisarza Praw Człowieka był przygotowany i przedłożony
Polskiemu Rzecznikowi Praw Obywatelskich, ale Pani Lipowicz postanowiła tego listu nie wysyłać.
Polska Rzecznik Praw Człowieka nie zrobiła nic, aby poprzeć polską
skargę rodzin katyńskich przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka, mimo, że mogła zrobić dużo, była o to wielokrotnie proszona, i
miała gotowy przedłożony materiał do skorzystania z niego bez
jakiegokolwiek wysiłku.
Wobec takiego stanu faktycznego pytamy: Komu udzieliła poparcia dr. hab. Irena Lipowicz - Polski Rzecznik Praw Obywatelskich?
Zgodnie z Art. 36.2. ”Interwencja Strony Trzeciej” Europejskiej Konwencji Praw Człowieka:
Zgodnie więc z Europejską Konwencją Praw Człowieka każde
stowarzyszenie może wystąpić do Trybunału z prośbą o przyznanie „statusu
zainteresowanej strony trzeciej”. Z punktu widzenia prawa
międzynarodowego udział stron trzecich zainteresowanych jest wręcz
oczekiwany i pożądany. Federacja Rodzin Katyńskich nie wystąpiła o
przyznanie „statusu strony trzeciej zainteresowanej” okazując w ten
sposób Światu, Polsce i oczywiście Rosji całkowity brak zainteresowania
sprawą zbrodni katyńskiej oraz blokowaniem śledztwa katyńskiego.
Natomiast na tej właśnie podstawie - art. 36.2. - Trybunał dopuścił
do przedłożenia pisemnych uwag w sprawie skargi przeciw Rosji cztery
zagraniczne podmioty prawne: rosyjski Memoriał, grupę prawniczą Public
Int. Law and Policy Group, Amnesty International i Open Society.
Znamienne jest, że wśród „stron trzecich” wspierających
polską skargę przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
nie ma ŻADNEJ POLSKIEJ ORGANIZACJI WSPIERAJĄCEJ! Wszystkie
podmioty wspierające są zagraniczne. Najwyraźniej społeczność
międzynarodowa jest bardziej zainteresowana problemem katyńskim niż
Polacy. Taki stan rzeczy świadczy też o tym jak bardzo fałszywe są
deklaracje polskich wysokich instytucji państwowych, tudzież polityków w
sprawie zbrodni katyńskiej.
Witomiła Wołk-Jezierska
Córka zamordowanego w Katyniu porucznika artylerii Wincentego Wołka,
Krystyna Krzyszkowiak
Córka zamordowanego w Twerze oficera Policji Państwowej Michała Adamczyka
Skarżące przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
78. Czy Rosja odpowie za kłamstwa
Czy Rosja odpowie za kłamstwa i matactwa w śledztwie katyńskim? Jutro ostateczny wyrok Trybunału Praw Człowieka
W postępowaniu przed strasburskim trybunałem Rosjanie negowali fakt mordu popełnionego przez NKWD w 1940 r.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
79. Mateusz Marek/Nasz
Mateusz Marek/Nasz Dziennik
Wyrok w sprawie skargi katyńskiej
Europejski Trybunał Praw Człowieka nie może
ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej, bo Rosja
przyjęła konwencję praw człowieka dopiero w 1998 r., czyli osiem lat po
rozpoczęciu śledztwa. Wyrok jest ostateczny.
Tym samym trybunał podtrzymał poprzedni wyrok w tej sprawie.
Co więciej Trybunał uznał, że Rosja nie dopuściła się poniżającego i
nieludzkiego traktowania krewnych ofiar zbrodni katyńskiej oraz dodał,
że Rosja nie wywiązała się ze współpracy z trybunałem w sprawie zbrodni.
Wyrok zapadł 5 września br., a dziś nastąpiło jego ogłoszenie.
Prof. Ireneusz Kamiński, współautor argumentacji prawnej przedłożonej
Trybunałowi, który wspólnie z innymi prawnikami z Polski i Rosji
reprezentuje krewnych ofiar zbrodni katyńskiej, przypomniał, że
Federacji Rosyjskiej zostały postawione trzy zarzuty.
Pierwszy to brak skutecznego postępowania wyjaśniającego w sprawie
zbrodni katyńskiej, m.in. związany z faktem, że nadal duża część akt
rosyjskiego śledztwa katyńskiego ma charakter tajny. Ponadto krewni
ofiar zbrodni katyńskiej nie mogli uczestniczyć w postępowaniu; nie
mieli statusu pokrzywdzonych.
Drugi to naruszenie zakazu nieludzkiego, poniżającego traktowania
krewnych ofiar zbrodni katyńskiej. Prokuratura wojskowa oraz sądy
kwestionują fakt popełnienia zbrodni katyńskiej.
Trzeci zarzut to nieprzekazanie przez Federację Rosyjską kopii postanowienia o umorzeniu rosyjskiego śledztwa katyńskiego.
Warto przypomnieć, że rosyjskie władze udzielały skarżącym
sprzecznych informacji o losie ich krewnych. Rosyjska prokuratura nie
uwzględniła też licznych dowodów, w tym ustaleń ekshumacji z 1943 r. i
list wywozowych NKWD, nie zleciła także badań DNA, porównujących
materiał genetyczny pobrany z ciał z próbkami uzyskanymi od żyjących
krewnych.
Skarżącym odmówiono statusu pokrzywdzonych w śledztwie i nie podjęto
kroków w celu identyfikacji krewnych potencjalnych ofiar. Ponadto ze
względu na klauzulę tajności odmówiono skarżącym dostępu do dokumentów
związanych z losem ich bliskich.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/57442,wyrok-w-sprawie-skargi-katy...
Trybunał praw człowieka nie uznał roszczeń rodzin ofiar katyńskich
Europejski
Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nie zakwalifikował zbrodni
katyńskiej jako zbrodni wojennej. Sędziowie uznali, że ta instytucja nie
ma uprawnień do tego, aby ocenić rzetelność rosyjskiego śledztwa. »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
80. Komentarze po wyroku ws.
Komentarze po wyroku ws. zbrodni katyńskiej: Wina za wynik leży po polskiej stronie
Spodziewałem się takiej decyzji po tych wystąpieniach przed Wielką
Izbą. Nie można było liczyć na korzystny dla polski wynik, ponieważ
polska strona nie wykorzystała swoich możliwości - powiedział prof.
Aleksiej Pamiatnych ze Stowarzyszenia Memoriał o wyroku Trybunału Praw
Człowieka w Strasburgu ws. skargi na władze Rosji o nierzetelnie
przeprowadzone śledztwo katyńskie i nieludzkie traktowanie przed
rosyjskim wymiarem sprawiedliwości.
Profesor Aleksiej Pamiatnych ze Stowarzyszenia Memoriał:
Spodziewałem się takiej decyzji po tych wystąpieniach przed Wielką Izbą.
Nie można było liczyć na korzystny dla polski wynik, ponieważ polska
strona nie wykorzystała swoich możliwości.
Po 1998 roku, po przystąpieniu Rosji do Konwencji Praw Człowieka
pojawiły się nowe materiały w śledztwie i Polska o tym wie. Choćby
przekazanie listy ukraińskiej; tylko Polska nie zdołała wykorzystać jej
jak należy.Nie zdołała znaleźć argumentów przeciwko stronie rosyjskiej, która
odpowiedziała na te materiały, uznając, że lista, która została
przekazana, nie ma nic wspólnego ze zbrodnią katyńską.Polska strona nie była w stanie tego udowodnić.
Uważam, jeżeli mówić otwarcie, że wina za wyrok Trybunału Praw
Człowieka - który nie różni się niczym od poprzedniego, a może nawet
jest gorszy - leży po polskiej stronie.
To moja prywatna opinia, nie jestem upoważniony do wypowiadania się w imieniu Stowarzyszenia Memoriał.
Prof. Wojciech Materski z Instytutu Studiów Politycznych PAN, historyk i przedstawiciel Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych:
Jest to rozczarowujące i zastanawiające dlaczego doszło do takiego
wyroku. Nie wiem, dlaczego zapadł taki wyrok, mogę tylko domniemywać.
Moje domniemania idą w tym kierunku, że gdyby werdykt był inny, gdyby
Trybunał uznał zasadność oskarżenia, musiałoby zostać wznowione
rosyjskie śledztwo ws. zbrodni katyńskiej, które zostało zamknięte.
To byłby ogromny cios w prestiż Rosji, bo śledztwo musiałoby zostać
wznowione nie dlatego, że znalazły się jakieś nowe dokumenty, ale
dlatego, że zewnętrzne wobec Rosji instytucja kazała powtórzyć śledztwo.
Byłoby to trudne do przyjęcia dla Rosji również dlatego, że pociągało
możliwość procedury odszkodowawczej.
Być może sędziowie Trybunału brali to pod uwagę, że Rosja, która się
bardzo lekceważąco odnosi do godzących w nią werdyktów Trybunału i ich
nie wypełnia, w tym wypadku również by śledztwa nie wznowiła, co mogłoby
doprowadzić do napięć w stosunkach z Rosją. Być może - nie chcę
oskarżać sędziów Trybunału, brali oni również pod uwagę takie powody.
Decyzja Trybunału spowodowała, że ta droga się zamknęła, a trzeciej
drogi nie ma. Mówię trzeciej - bo pierwszą był Trybunał ds. zbrodni
wojennych w Norymberdze, ale Rosja nie mogła zostać oskarżona, bo
znalazła się w gronie państw antyfaszystowski i była zwycięzcą drugiej
wojny światowej. I wówczas pierwsza fala sądzenia zbrodniarzy wojennych
Rosji nie objęła. W tej chwili jedyną instytucją, która dawała
jakąkolwiek szansę na podejście do tego tematu nie aspekcie historycznym
tylko w aspekcie współczesnym był Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Dr Patrycja Grzebyk z Instytutu Stosunków Międzynarodowych
Uniwersytetu Warszawskiego na temat wyroku Trybunału Praw Człowieka w
Strasburgu: Przegraliśmy. O ile, moim zdaniem, pierwszy wyrok w
sprawie katyńskiej był dla nas bardzo korzystny; tego, czego nie
uzyskaliśmy na podstawie artykułu drugiego konwencji, uzyskaliśmy w
artykule trzecim. Teraz nie uznano i "dwójki" i "trójki", czyli ta
wygrana z pierwszego wyroku została całkowicie anulowana przez Wielką
Izbę. Nie mamy tak naprawdę już nic do zrobienia, przynajmniej przed
Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, ponieważ dalsza droga jest już
zamknięta.
O ile poprzednim razem mówiliśmy, że wyrok Trybunału był naszą
porażką - choć według mnie był to całkiem duży sukces - tak ten jest
ewidentną porażką. Nie uznano żadnych naszych argumentów, wszystkie
pozytywne racje, które były wyrażone w pierwszym wyroku, tutaj zostały
po prostu unieważnione ze względu na retroaktywność - Trybunał nie może
wypowiadać się na temat faktów, które miały miejsce przed przyjęciem
Konwencji przez Rosję.
Wiele osób odradzało apelowania od tamtego wyroku, który był
korzystny - taka była przynajmniej opinia prawników, nie koniecznie
polityków. Statystyki także na to wskazują: jeśli wygrywa się dwa na
trzy argumenty, to raczej nie powinno się iść do Wielkiej Izby. Nie
chodzi o to, żeby przyszpilić przeciwnika tylko uzyskać to, z czym się
szło do sądu. A myśmy to uzyskali wyrokiem w pierwszej instancji.
Izabella Sariusz-Skąpska, prezes Federacji Rodzin Katyńskich,
wnuczka Bolesława Skąpskiego - prokuratora zamordowanego w Katyniu w
1940 r: Odbiorcy polscy, czy media spodziewały się gromkiego "trzy razy tak"
ze strony Strasburga i wygranej we wszystkich trzech kategoriach.
Tymczasem Strasburg zrobił to, co mógł: wydał stwierdzenie, że nie
jesteśmy w stanie - my jako Europejczycy, wyznawcy pewnego zespołu
wartości, pewnego typu rozumienia prawa - oceniać śledztwa katyńskiego.
Proszę pamiętać, że nie chodzi o ocenę zbrodni katyńskiej, tylko o
ocenę śledztwa katyńskiego i prawną bezradność Europy ze względu na
kwestię czasu i fakt, że Rosja podpisała konwencję praw człowieka w
takim, a nie innym momencie.
Dla mnie bardzo istotne jest jedno "tak", silniejsze niż dwa
pozostałe "nie". Trybunał strasburski mówi: +nie możemy ocenić
wszystkiego głównie dlatego, że Rosjanie nie współpracują. Nie możemy
dlatego, że nie przedstawiają całej dokumentacji+. Innymi słowy Rosja
nie zachowuje się jak państwo europejskie. Tu mamy problem,
w jakimś sensie Europa przyznaje tu rację Polakom: "To nie jest wasza
sprawa wewnętrzna, faktycznie Rosja zachowuje się tak, jak się
zachowuje, i tego powinna się wstydzić".
Nie można mówić, że bardzo szeroko rozumiana sprawa katyńska
poniosła dziś bardzo spektakularną klęskę, choć na pewno zawiedziona
jest grupa osób, która zaszła aż do Strasburga. Kwestia prawdy o Katyniu
rozgrywa się jednak na zupełnie innej płaszczyźnie.
Myślę, że dzisiaj Kreml nie ma zbyt wielu powodów do świętowania. Bo
umówmy się, że nawet gdyby wyrok brzmiał: "śledztwo było prowadzone źle
i jesteśmy to w stanie ocenić" - to jaka była szansa, że ktoś ze strony
rosyjskiej wysłucha takiej europejskiej reprymendy i że śledztwo
zostałoby wznowione?
Na początku lat 90. dokumentacja katyńska ujrzała światło dzienne
tylko dlatego, że o tym procesie zadecydował Michaił Gorbaczow. Jeśli
mamy się dopatrywać pozytywów w trzecim elemencie wyroku Trybunału - to
znaczy, że Rosja usłyszy gdzieś tę reprymendę, a to znaczy, że wyda
dokumentację. Nie chodzi o dokumentację czysto historyczną, interesującą
wąskie grono badaczy, ale też np. o imiona i nazwiska ponad 3 tys.
ofiar tzw. akcji białoruskiej, o miejsce, gdzie ci ludzie zginęli.
Żebyśmy wiedzieli, gdzie szukać ich grobów.
ETPC w Strasburgu: Nie można ocenić rosyjskiego śledztwa ws. zbrodni katyńskiej. MSZ rozczarowane
Europejski
Trybunał Praw Człowieka uznał, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa
ws. zbrodni katyńskiej, oraz że Rosja nie dopuściła się nieludzkiego i
poniżającego traktowania krewnych ofiar. Decydującym argumentem dla
sędziów był zbyt odległy dystans czasowy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
81. Nie będzie sprawiedliwości
Nie będzie sprawiedliwości dla ofiar Katynia
Prof. dr hab. Witold Kulesza o wyroku Trybunału w Strasburgu w sprawie zbrodni katyńskiej
Trybunał umywa ręce
Uzasadnienie Trybunału w Strasburgu w sprawie zbrodni katyńskiej
Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że
Rosja nie wywiązała się ze współpracy z Trybunałem w postępowaniu w
sprawie zbrodni katyńskiej. Orzekł jednocześnie, że nie może oceniać
rosyjskiego śledztwa w sprawie oraz że Rosja nie dopuściła się
nieludzkiego i poniżającego traktowania bliskich ofiar.
Wielka Izba ETPCZ orzekła – większością głosów – że Trybunał nie ma
kompetencji do zbadania zarzutów krewnych ofiar zbrodni NKWD naruszenia
przez Rosję Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (prawo do życia) i że
nie doszło do naruszenia art. 3 Konwencji (zakaz nieludzkiego i
poniżającego traktowania), a także – jednomyślnie – że Rosja naruszyła
zobowiązania wynikające z art. 38 Konwencji (obowiązek udzielenia
niezbędnych ułatwień dla zbadania sprawy).
Taki ostateczny wyrok wydało siedemnaścioro sędziów Wielkiej Izby.
Sędziowie Alvina Gyulumyan (Armenia) i Dmitry Dedov (Rosja) złożyli
zdania odrębne do uzasadnienia. Sędzia Krzysztof Wojtyczek (Polska)
złożył częściowe zdanie odrębne do uzasadnienia i częściowe zdanie
odrębne do wyroku. Sędziowie Ineta Ziemele (Łotwa), Vincent de Gaetano
(Malta), Julia Laffranque (Estonia) i Helen Keller (Szwajcaria) złożyli
wspólne częściowe zdanie odrębne do wyroku.
Trybunał uznał, że aby mógł on zbadać skuteczność śledztwa
dotyczącego zdarzeń, które nastąpiły przed ratyfikacją przez Rosję
Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, musi istnieć „rzeczywisty
związek” między tymi zdarzeniami a datą wejścia w życie Konwencji w
stosunku do Rosji. Według Trybunału okres między zdarzeniem a datą
wejścia w życie Konwencji musi być relatywnie krótki, a zasadnicza część
śledztwa powinna być przeprowadzona w okresie po wejściu Konwencji w
życie.
Trybunał uznał, że krewni skarżących muszą być uznani za zgładzonych
przez władze sowieckie w 1940 roku. Jednakże, ponieważ Rosja
ratyfikowała Konwencję w maju 1998 r., a więc 58 lat po egzekucji,
Trybunał uznał, że taki okres czasu był za długi, aby stwierdzić
istnienie „rzeczywistego związku” między ich śmiercią a datą wejścia w
życie Konwencji. Śledztwo zakończono w 2004 r., a kluczowe czynności, w
szczególności ekshumacje, ekspertyzy medyczno-sądowe, przesłuchania
świadków, przeprowadzono we wczesnych latach 90. Trybunał zauważył, że w
okresie po 5 maja 1998 r. nie przeprowadzono żadnych istotnych
czynności procesowych, a po tej dacie nie pojawił się żaden istotny
dowód. Dlatego Trybunał uznał, że żadne z kryteriów „rzeczywistego
związku” nie zostało spełnione.
Trybunał podkreślił, że mogą zaistnieć wyjątkowe sytuacje, które nie
spełniają standardu „rzeczywistego związku”, lecz w których
wystarczającą podstawą dla jego uznania może być potrzeba zapewnienia
rzeczywistej i skutecznej ochrony podstawowych wartości Konwencji. Może
to dotyczyć poważnych zbrodni określonych w prawie międzynarodowym,
takich jak zbrodnie wojenne, ludobójstwo lub zbrodnie przeciwko
ludzkości. Jednakże, nawet w takich sytuacjach klauzula ta nie może być
zastosowana do zdarzeń, które wystąpiły przed przyjęciem Konwencji,
czyli przed 4 listopada 1950 r., ponieważ dopiero wtedy Konwencja
rozpoczęła swoje istnienie jako międzynarodowy traktat praw człowieka –
uznał Trybunał.
Według Trybunału, cierpienia członków rodziny osoby zaginionej,
którzy przechodzili przez długi okres wahań między nadzieją i rozpaczą,
może uzasadnić naruszenie art. 3 Konwencji w związku z obojętną postawą
władz wobec ich próśb o informacje o losie osoby bliskiej. Jednakże w
tej sprawie jurysdykcja Trybunału obejmuje wyłącznie okres, który
rozpoczął się 5 maja 1998 r., tj. w dniu wejścia w życie Konwencji w
stosunku do Rosji. Trybunał podkreślił, że po tej dacie nie było stanu
przedłużającej się niepewności co do losu polskich jeńców wojennych.
„Chociaż nie wszystkie ciała zostały odnalezione, to jednak ich śmierć
została publicznie potwierdzona przez władze sowieckie i rosyjskie i
stała się potwierdzonym faktem historycznym” – oświadczył Trybunał.
Ogrom zbrodni popełnionej przez władze sowieckie w 1940 r. był ważnym
czynnikiem emocjonalnym. Tym niemniej, z czysto prawnego punktu
widzenia, Trybunał nie mógł go zaakceptować jako podstawy odstąpienia od
swego orzecznictwa dotyczącego statusu członków rodziny „osoby
zaginionej” i przyznania takiego statusu skarżącym, dla których śmierć
ich bliskich była pewnym faktem. W konsekwencji Trybunał uznał, że nie
nastąpiło naruszenie art. 3 Konwencji.
Trybunał uznał, że Rosja naruszyła swoje zobowiązania wynikające z
art. 38 Konwencji. Rząd Federacji Rosyjskiej nie przedłożył na żądanie
Trybunału postanowienia z września 2004 r. o umorzeniu śledztwa,
odwołując się do faktu, że jest to dokument tajny. Trybunał podkreślił,
iż tylko on sam może decydować o tym, jakie dowody powinny być
przedłożone przez strony w celu właściwego zbadania sprawy oraz że
strony mają obowiązek zastosować się do żądań Trybunału o przedłożenie
dowodów. Trybunał uznał, że powołanie się na wadę prawa rosyjskiego,
która uniemożliwia przekazanie poufnych dokumentów organom
międzynarodowym, nie było wystarczającym powodem uzasadniającym odmowę
przekazania informacji żądanej przez Trybunał.
„Chociaż rolą Trybunału nie jest kwestionowanie decyzji sądów
krajowych, które uznały, że w grę wchodzą względy bezpieczeństwa
państwa, to jednak zasada rządów prawa wymaga, aby środki dotykające
podstawowych praw człowieka były badane w jakiejś formie
kontradyktoryjnego postępowania przed niezawisłym organem powołanym do
kontroli przyczyn uzasadniających taką decyzję” – dodał Trybunał.
Podkreślił, że w orzeczeniach sądów rosyjskich w postępowaniu
dotyczącym odtajnienie decyzji o umorzeniu nie przeprowadzono
rzeczywistej analizy powodów utrzymywania niejawnego charakteru
dokumentu. „Sądy odwołały się do opinii biegłych przygotowanej przez
FSB, według której postanowienie umarzające postępowanie karne zawierało
informacje wciąż objęte klauzulą tajności, lecz nie kwestionowały
założenia, że takie informacje powinny być wciąż niejawne pomimo upływu
70 lat od zdarzeń” – zwrócił uwagę Trybunał. Dodał, że sądy nie odniosły
się do argumentu Memoriału, że kwestionowane postanowienie zakończyło
śledztwo w sprawie masowego mordu bezbronnych więźniów, jednego z
najpoważniejszych naruszeń praw człowieka dokonanego na rozkaz
najwyższych władz sowieckich.
Mając na względzie ograniczony zakres kontroli sądów krajowych w tej
sprawie, Trybunał nie był w stanie zaakceptować, że przekazanie kopii
postanowienia z września 2004 r. mogło mieć wpływ na bezpieczeństwo
państwa. Ponadto, rząd Federacji Rosyjskiej mógł wystąpić do Trybunału o
zastosowanie właściwych środków proceduralnych w celu ochrony
informacji związanych z bezpieczeństwem państwa, takich jak
przeprowadzenie rozprawy z wyłączeniem jawności, lecz rząd nie wystąpił z
odpowiednim wnioskiem – podkreślił Trybunał.
Większością głosów Trybunał oddalił roszczenia skarżących o przyznanie słusznego zadośćuczynienia.
"Powtórzyła
się Norymberga. Okazało się, że nie ma dziś trybunału, który byłby w
stanie wydać wyrok niekorzystny dla Rosji". NASZ WYWIAD
Prawdopodobnie nadal wszyscy się Rosji jako potęgi boją. Rosji
wszystko wolno, Rosja mogła nie przedkładać żadnych dokumentów - mówi
Witomiła Wołk- Jezierska, przedstawicielka rodzin katyńskich
zabiegających o sprawiedliwość w Strassburgu.
Sikorski rozczarowany decyzją Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ws. zbrodni katyńskiej
"Nie ustaniemy w wysiłkach na rzecz wyjaśnienia wszystkich aspektów tej odrażającej zbrodni i pełnej rehabilitacji ofiar".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
82. Wolamy Ze Starobielska - Do Polaków!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
83. Wiceszef MSZ o wyroku ws.
Wiceszef MSZ o wyroku ws. Katynia: nie dopatruję się podtekstów politycznych
niekorzystnego dla rodzin katyńskich wyroku Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka, że po wstępnej analizie nie dopatruje się w nim podtekstów
politycznych.
Trybunał stwierdził, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa ws. zbrodni
katyńskiej. Tym samym podtrzymał poprzedni wyrok w tej sprawie.
Krewni ofiar NKWD oskarżyli władze Rosji o nierzetelne przeprowadzenie
śledztwa katyńskiego i nieludzkie traktowanie przed rosyjskim wymiarem
sprawiedliwości. Tym razem jednak ETPC uznał również, że Rosja
nie dopuściła się poniżającego i nieludzkiego traktowania.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
84. Zjednoczony Ursynów - Katyń
Tadek solo - Honor i Ojczyzna (MUSIC VIDEO)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
85. Kim był największy kat i morderca polskich oficerów?
Błochin spoczywa na jednym cmentarzu z tysiącami ofiar swoich represji.
Był on największym katem i ludobójcą. Błochin zamordował osobiście co
najmniej 7 tys. polskich oficerów. Do egzekucji zakładał specjalny
fartuch i rękawice za łokcie.
Największy kat Stalina / fot. Błochin/wikipedia
Kim był?
Wasilij
Błochin funkcjonariusz NKWD, jak podają dostępne źródła, przez blisko
30 lat zawodowo zajmował się głównie mordowaniem ludzi. Zabijał gdyż
sprawiało mu to ogromną przyjemność. Gdy w 1940 roku NKWD wydało rozkaz
wyjazdu na czele plutonu egzekucyjnego do Kalinina (dzisiejszego Tweru),
by wykonywać wyroki na polskich oficerach internowanych po 19 września
1939 r. chętnie tam pojechał.
Po 17.09.1939r. był jednym z
głównych organizatorów i wykonawców zbrodni na Polskich oficerach jako
członek grupy operacyjnej. Kierował osobiście
i bezpośrednio egzekucjami na polskich oficerach z obozu
filtracyjno-represyjnego w Ostaszkowie wykonując wiele tych wyroków.
Egzekucje oficerów polskich rozpoczął już od 5 kwietnia 1940 w budynku
przy ul. Sowieckiej 2 w Kalininie (obecnie Twer). Ofiary jego mordu
chowane były w Miednoje na terenie letniskowym. (...)
całość
http://interia360.pl/polska/artykul/kim-byl-najwiekszy-kat-i-morderca-po...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
86. KATYŃ: PPR-OWSKA SZKOŁA KŁAMSTWA - artykuł dr. Piotra Gontarczyk
http://pamiec.pl/pa/tylko-u-nas/12955,KATYN-PPR-OWSKA-SZKOLA-KLAMSTWA-ar...
„Bywają sytuacje, kiedy [… ] nawet brudne kłamstwo należy przybierać w szaty prawdy. Tak miała się sprawa z Katyniem”. Władysław Gomułka, "Pamiętniki", t. 2, s. 289
11 kwietnia 1943 roku Niemcy rozpoczęli zmasowaną akcję propagandową, związaną z odnalezieniem w Katyniu zbiorowych mogił polskich oficerów zamordowanych wiosną 1940 roku przez NKWD. Uliczne megafony w Generalnym Gubernatorstwie oraz polskojęzyczna prasa w rękach okupantów (popularnie nazywana „gadzinową”) podawały kolejne nazwiska rozpoznanych ofiar oraz informacje dotyczące znalezionych przy nich dokumentów i rzeczy osobistych.
Warto pamiętać, że III Rzesza nie była w niczym lepsza od Związku Sowieckiego, bo przecież wcześniej Hitler wspólnie ze Stalinem uderzył na Polskę we wrześniu 1939 roku, planowo mordował przedstawicieli polskich elit i eksterminował Żydów. Ale po wybuchu wojny pomiędzy dotychczasowymi sojusznikami w czerwcu 1941 roku oba państwa prowadziły zmagania na śmierć i życie, a ujawnienie zbrodni katyńskiej, pokazujące prawdziwe oblicze dawnego sojusznika Niemiec, stanowiło groźny cios w wizerunek ZSRS jako członka antyhitlerowskiej koalicji.
Sowieci zaprzeczyli oskarżeniom. Według oficjalnego stanowiska opublikowanego w moskiewskiej gazecie „Prawda”, polscy oficerowie mieli latem 1941 roku pracować pod Smoleńskiem przy robotach drogowych, a wymordowali
ich Niemcy po wkroczeniu na te tereny.
Rząd polski na uchodźstwie, kierowany przez gen. Władysława Sikorskiego, zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o przeprowadzenie śledztwa wyjaśniającego, kto jest sprawcą tej zbrodni. Wykorzystując ten fakt, Sowieci zerwali stosunki dyplomatyczne z władzami polskimi, wysuwając pod ich adresem absurdalne zarzuty o „zmowę z Niemcami”. Naturalnie, cała sprawa była tylko pretekstem dla Stalina, który po zwycięstwie w bitwie stalingradzkiej powoli zaczynał myśleć o przyszłych podbojach. Przekreślenie sojuszniczych zobowiązań wobec polskiego rządu umożliwiało mu swobodne kreowanie polityki w sprawach polskich metodą faktów dokonanych: sformowania w pełni podporządkowanego ZSRS polskiego wojska – dywizji, a potem armii gen. Zygmunta Berlinga – a następnie utworzenia Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, co z kolei utorowało drogę do władzy polskim komunistom.
„Śmierć im zgotował moskiewski Azjata”
Po pierwszych komunikatach niemieckiego aparatu propagandowego, kierowanego przez Josepha Goebbelsa, w Podziemnej Polsce nie było wątpliwości, że podawane informacje są zasadniczo prawdziwe. Pasowały one do wiedzy polskich elit o naturze komunistycznego systemu oraz do faktu, że kontakt z tysiącami polskich oficerów wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną w 1939 roku urwał się kilka miesięcy później. W Polsce znane też były bezskuteczne poszukiwania zaginionych przez władze polskie po podpisaniu 30 lipca 1941 roku porozumienia polsko-sowieckiego (układ Sikorski–Majski). Nieustannie naciskani przedstawiciele władz sowieckich udzielali w tej kwestii wymijających lub wręcz kłamliwych odpowiedzi. W rozmowie z gen. Sikorskim i gen. Władysławem Andersem Stalin miał na przykład twierdzić, że zaginieni oficerowie mogli... uciec do Mandżurii.
Prasa polska wydawana w Londynie znajdowała się pod presją Anglików, którzy w imię dobrych stosunków z Moskwą nie pozwalali na swobodne informowanie o sprawie Katynia. Polskie gazety ukazywały się z białymi plamami po tekstach zdjętych przez brytyjską cenzurę. Inaczej było w okupowanym kraju. Tu otwarcie pisano, że ofiary, o których informują Niemcy, to wymordowani przez NKWD oficerowie-jeńcy z Kozielska.
Oficjalny organ Armii Krajowej „Biuletyn Informacyjny” 20 kwietnia 1943 roku komentował: „[…] stało się okrutną rzeczywistością to, czego dotąd mogliśmy się tylko domyślać na podstawie głuchych wieści lub odgłosu daremnych usiłowań ambasady polskiej w Kujbyszewie nie mogącej doliczyć się około 8500 naszych oficerów. Wiemy już, jaką to śmierć urągającą wszelkim prawom boskim i ludzkim zgotował im z dala od Ojczyzny moskiewski Azjata”.
Pisząc o mordzie katyńskim, jednocześnie przypominano zbrodnie hitlerowskie, dokonywane na Polakach, wskazywano na trwającą właśnie akcję eksterminacyjną Żydów. Stawiając znak równości pomiędzy nazizmem i komunizmem, coraz częściej wyrażano obawy o los Polski, gdy na jej ziemiach znów pojawią się tylko formalnie sprzymierzone oddziały Armii Czerwonej.
Jeńcy
Po niemiecko-sowieckiej inwazji na Polskę we wrześniu 1939 roku do niewoli sowieckiej dostało się 452 500 żołnierzy polskich, z czego ok. 200 tys. zostało osadzonych w obozach i łagrach. Spośród nich wyselekcjonowano ok. 10 tys. oficerów, których wraz z funkcjonariuszami policji, więziennictwa i straży granicznej umieszczono w trzech obozach: w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Łącznie znajdowało się w nich ok. 15 tys. jeńców. Większość z nich stanowili oficerowie rezerwy zmobilizowani na czas wojny, a w cywilu – kwiat polskiej inteligencji: wykładowcy wyższych uczelni, literaci i dziennikarze, nauczyciele, inżynierowie, lekarze, działacze społeczni. 5 marca 1940 roku na wniosek ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrientija Berii Biuro Polityczne Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), kierowane przez Józefa Stalina, podjęło decyzję o rozstrzelaniu wspomnianych jeńców oraz 11 tys. więźniów przetrzymywanych na zajętych terenach Polski (w tym wielu oficerów, policjantów i przedstawicieli polskiej inteligencji) jako „zdeklarowanych i nierokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej”. Masowych mordów dokonały organa NKWD w pierwszej połowie 1940 roku. Podobne działania eksterminacyjne wobec polskich elit dokładnie w tym samym czasie prowadzili Niemcy (akcja AB).
„Dzieło hitlerowskiej bestii”
Całkowicie odmienne stanowisko w sprawie zbrodni katyńskiej zajęli wyłącznie komuniści z Polskiej Partii Robotniczej. Był to skutek agenturalnego charakteru tej partii, ściśle podporządkowanej ZSRS i wykonującej polecenia Moskwy.
Początkowo prasa PPR była zdezorientowana, co ma pisać, broniąc „ojczyzny światowego proletariatu” przed bardzo ciężkim oskarżeniem o katyńską zbrodnię. W połowie kwietnia 1943 roku komunistyczny „Głos Warszawy” w artykule pod znamiennym tytułem „Smoleńsk – łajdacka prowokacja niemiecka” przekonywał, że w Katyniu nie znaleziono mogił polskich oficerów, tylko zapewne groby zamordowanych przez Niemców obywateli sowieckich, a cała sprawa to hitlerowska mistyfikacja. Ale mniej więcej w tym czasie z Moskwy drogą radiową nadeszły instrukcje nakazujące PPR prowadzenie propagandy w duchu oficjalnego stanowiska ZSRS, czyli pisania, że w Katyniu jednak spoczywają polscy oficerowie, tyle że rozstrzelani przez Niemców jesienią 1941 roku. W następnym numerze „Głosu Warszawy”, datowanym na 23 kwietnia 1943 roku, komuniści powtórzyli taką wersję wydarzeń, twierdząc, że lekcja, którą ze sprawy mordu w Katyniu powinni wynieść Polacy, to nawiązanie jeszcze bliższej współpracy z ZSRS.
Także centralny organ PPR „Trybuna Wolności” 1 maja 1943 roku jednoznacznie wskazał winnych zbrodni: „[…] zmasakrowane ciała polskich oficerów pod Smoleńskiem są dziełem bestii hitlerowskiej! [...] Wypróbowanym sposobem bandyckim, okrzykiem »łapaj złodzieja« chce [niemiecka propaganda] święte oburzenie każdego Polaka odwrócić od właściwych zbrodniarzy, by skierować je przeciwko Związkowi Radzieckiemu”.
PPR nie tylko prowadziła własną akcję w tej sprawie, ale pomagała Moskwie w jej propagandzie, przesyłając informacje przydatne do wykorzystania w audycjach radiowych i prasie. Na przykład w depeszy z 13 maja 1942 roku sekretarz PPR Pinkus Finder „Paweł” pisał: „[…] w sprawie kapitana Bema, który znajduje się w spisie rozstrzelanych, wiadomo, że w 1940 roku był on wysłany przez Niemców do Oświęcimia”. Oczywiście, informacje tego rodzaju, mające potwierdzać, że zbrodni dokonali Niemcy, były nieprawdziwe.
Polska Partia Robotnicza
PPR została utworzona na przełomie roku 1941 i 1942 na polecenie Józefa Stalina, który jest także autorem nazwy partii. Struktury PPR zakładała w okupowanym kraju grupa fanatycznych komunistów traktujących ZSRS jako swoją ojczyznę, przerzuconych do Polski drogą lotniczą w ostatnich dniach 1941 roku. Pierwszą odezwę programową partii napisano jeszcze w ZSRS, a stanowisko PPR w kluczowych sprawach politycznych było skutkiem poleceń przesyłanych drogą radiową z moskiewskiej centrali. Pierwszym sekretarzem partii był Marceli Nowotko „Stary” (zamordowany wkrótce w wyniku porachunków wewnątrz PPR), a w chwili ujawnienia zbrodni katyńskiej – Pinkus Finder „Paweł”. Od jesieni 1943 roku do końca niemieckiej okupacji partią kierował Władysław Gomułka „Wiesław”.
Głównym zadaniem PPR miało być rozpętanie w Polsce zbrojnego powstania, które – choćby i kosztem milionów ofiar po stronie polskiej – przetnie niemieckie linie zaopatrzeniowe na front wschodni. Zdając sobie sprawę z tradycyjnej niechęci Polaków do ZSRS i komunizmu (wzmocnionej tragicznymi doświadczeniami lat 1939–1941), Stalin nakazał, by mobilizując Polaków do walki, PPR posługiwała się patriotycznymi hasłami i ukrywała swe prawdziwe oblicze ideowe oraz fakt ścisłej podległości Moskwie. Ze względu na znikome wpływy i w rezultacie brak możliwości wywołania powstania, PPR ograniczała się głownie do prób rozbijania więzi między społeczeństwem a władzami polskimi w kraju i na uchodźstwie oraz prowadzenia propagandy na rzecz ZSRS. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski z nadania Moskwy PPR objęła władzę w kraju.
„Zakała na froncie antyfaszystowskim”
Analogiczne stanowisko zajęła prasa PPR w kwestii zwrócenia się władz polskich do Czerwonego Krzyża i przerwania stosunków polsko-sowieckich. „Trybuna Wolności” uznała, że sprawa odpowiedzialności za zbrodnię jest oczywista, a działania polskich władz to uwiarygodnianie „goebbelsowskich kłamstw i fałszerstw”. Niebawem każdy, kto powątpiewał w sowiecką wersję wydarzeń, automatycznie był uznawany przez komunistów za hitlerowskiego kolaboranta. Z charakterystycznym dla PPR uzurpowaniem sobie prawa do wypowiadania się w imieniu Polaków „Trybuna Wolności” pisała: Naród polski z najwyższym oburzeniem piętnuje i potępia wszystkich pomocników Goebbelsa, tych w kraju [...] jak i tych z Londynu, którzy dobrowolnie śpieszą na odsiecz chylącemu się do upadku reżymowi hitlerowskiemu”.
Język „Trybuny Wolności” zaostrzał się wraz z tonem propagandy Moskwy: „Naród polski ze zgrozą patrzy, że rząd Sikorskiego, zamiast wysiłków, aby zwycięstwo przyspieszyć, wzmocnić sojuszników, pobić Hitlera – przez działalność swoją rozbija sojusz antyfaszystowski, wzmacnia wrogów Polski, jest pośmiewiskiem narodów, zakałą na froncie antyfaszystowskim”.
W maju 1943 roku w pepeerowskim „Gwardziście” rząd polski opisywano już jako „faszystów” i „hitlerowskich kolaborantów”: „Dziś [reakcja] próbuje wesprzeć się o Hitlera, by ratować swoje klasowe przywileje. A nie waha się nawet wzniecić waśni między bratnimi narodami słowiańskimi, osłabiać siły sprzymierzonych. [...] Fakty biją w oczy. Rząd Sikorskiego właśnie teraz ponosi klęskę na terenie kraju. Dla faszyzmu miejsca w Polsce nie ma”.
Władysław Gomułka, jeden z przywódców PPR, który sam w czasie wojny pisał takie teksty do komunistycznej prasy, w pamiętnikach zasłaniał się ważkimi interesami, którymi mieli się wówczas kierować komuniści: „[…] bywają sytuacje, kiedy [...] nawet brudne kłamstwo należy przybierać w szaty prawdy. Tak miała się sprawa z Katyniem”. Podstawowym motywem ówczesnych działań PPR były interesy Związku Sowieckiego, które komuniści zawsze stawiali ponad prawdę i Polskę.
„PPR-sowiecka agentura”
Ze względu na minimalny zasięg oddziaływania propaganda PPR nie odgrywała w czasie wojny istotnej roli. Stanowisko partii w sprawie zbrodni katyńskiej i przerwania stosunków polsko-sowieckich miało konsekwencje głównie dla niej samej. Wcześniej PPR szukała porozumienia z polskim podziemiem, udając walczącą o niepodległość partię polskiej lewicy i próbując nakłaniać do czynnej walki z Niemcami. Wszystko to rzekomo w interesie Polski, a w rzeczywistości wyłącznie w celu przerwania niemieckich linii zaopatrzeniowych na front wschodni.
Ale wiosną i latem 1943 roku ostry kontrast pomiędzy rzeczywistością a kłamliwością propagandy tej partii wręcz demaskował prawdziwe oblicze PPR. „Biuletyn Informacyjny” w artykule o znamiennym tytule „PPR-sowiecka agentura” napisał: „Hasła swe i metody PPR zmienia odpowiednio do haseł i metod pracy rządu sowieckiego. Czy to się tyczy polityki międzynarodowej, czy spraw polskich (Katyń, los Polaków w Rosji, [...] stosunek do śp. gen. Sikorskiego, do rządu, wodza naczelnego, do sprawy granic itd.), PPR dosłownie powtarza argumenty propagandy sowieckiej, chociażby rząd sowiecki zajął stanowisko najbardziej wrogie wobec Polski i jeśli nawet są to oczywiste dla każdego kłamstwa”.
Polskie podziemie, od prawicy do lewicy, wyraźnie zintensyfikowało propagandę wyjaśniającą społeczeństwu, czym w istocie jest PPR i prezentowana przez nią ideologia. Do końca wojny partia ta została na politycznym marginesie, powszechnie traktowana jako agentura ZSRS. Próby rozpętania przez PPR masowych walk w Polsce, które mogłyby zakończyć się dla Polaków biologiczną katastrofą, zupełnie komunistom nie wyszły, co można uznać za jeden z ważniejszych sukcesów polskiego podziemia.
Ale minimalne wpływy w czasie wojny nie mogły zmienić faktu, że po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej przywódcy PPR z nadania Kremla objęli władzę w kraju. PPR, a potem jej następczyni PZPR, przez cały okres istnienia Polski Ludowej stały na straży „kłamstwa katyńskiego”. Ujawnienie prawdy zbyt wiele mówiłoby o genezie władzy komunistów w Polsce i prawdziwym obliczu komunizmu i ZSRS.
dr Piotr Gontarczyk – politolog i historyk,
pracownik Wydziału Badań Naukowych BEP IPN;
autor licznych książek, m.in. Polska Partia Robotnicza.
Droga do władzy (1941–1944) (2003)
Tekst pochodzi z numeru 4/2013 miesięcznika "Pamięć.pl".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
87. Waszyngton: wystawa o Katyniu
Waszyngton: wystawa o Katyniu i gorycz po wyroku w Strasburgu
Wystawa o zbrodniach dokonanych przez Sowietów i Niemców na
polskich elitach jest prezentowana na Uniwersytecie Georgetown w
Waszyngtonie. Jej współorganizatorzy nie kryli rozczarowania orzeczeniem
Trybunału w Strasburgu dotyczącym zbrodni katyńskiej.
Przygotowaną przez Instytut Pamięci Narodowej Wystawę “Zagłada
polskich elit. Akcja AB – Katyń” uroczyście otwarto na Uniwersytecie
Georgetown we wtorek, dzień po tym, gdy Europejski Trybunał Praw
Człowieka w Strasburgu ze względów proceduralnych uchylił się od oceny
rosyjskiego śledztwa dotyczącego zbrodni katyńskiej.
“Werdykt trybunału dowodzi, że Katyń jest sprawą, która wciąż nie
jest do końca wyjaśniona. Cieszę się, że czasowo tak dobrze się złożyło,
że tę wystawę pokazujemy tutaj właśnie teraz” – powiedziała prof. Iwona
Sadowska z Katedry Języków Słowiańskich na Uniwersytecie Georgetown.
Wykład z okazji otwarcia wystawy wygłosił dr Krzysztof Persek z IPN. Jak
tłumaczył, wystawa pokazuje nieznane na Zachodzie “specyficzne polskie
doświadczenie drugiej wojny światowej”, kiedy Polska była równolegle
ofiarą agresji sowieckiej i niemieckiej.
Wystawa informuje o Akcji AB, a więc egzekucjach przeprowadzonych
przez Niemców wiosną 1940 r. na około 6 tys. osobach należących do
polskich elit kulturalnych, intelektualnych czy politycznych. W tym
samym czasie miała miejsce dokonana przez Sowietów zbrodnia katyńska,
której ofiarami też padli członkowie polskich elit – około 22 tys.
polskich oficerów rezerwy i policjantów. Persek przyznał, że jest
rozczarowany orzeczeniem Trybunału w Strasburgu.
“Być może Trybunał trochę się przestraszył konsekwencji, jakie ten
wyrok miałby, gdyby był pozytywny. Ponieważ otworzyłby on worek z
różnymi sprawami historycznymi sprzed 1950 roku, przed powstaniem
Konwencji Praw Człowieka. To mogłoby otworzyć wielką falę rozliczeń
historycznych, których widocznie Trybunał nie chciał się podjąć” –
powiedział, zastrzegając, że są to tylko spekulacje. Także ambasador
Polski w USA Ryszard Schnepf, który objął patronat nad wystawą, nie krył
rozczarowania wyrokiem Trybunału i generalnie niechęcią władz Rosji, by
udostępnić wszystkie dokumenty archiwalne dotyczące prześladowań i
mordowania polskich elit.
“Prawda jest czymś, co może pomóc naszym (polsko-rosyjskim) relacjom.
Wydawałoby się, że to niekonfliktowa kwestia – bo przecież chcemy
uwierzyć, że współczesne władze (Rosji) nie są spadkobiercami tamtej
stalinowskiej tradycji. Więc cóż prostszego, jak w sposób otwarty
współpracować w ujawnianiu całej prawdy o tych tragicznych wydarzeniach”
– powiedział PAP. Ambasador Schnepf podkreślił, że Uniwersytet
Georgetown to bardzo dobre miejsce na wystawę o bolesnych kartach
polskiej historii, gdyż poznając ją, studenci “mogą lepiej Polskę i nas
Polaków zrozumieć”.
Prof. Sadowska zapowiedziała, że planuje kolejne inicjatywy
poświęcone Polsce i zbrodniom XX wieku. “Są rzeczy w przeszłości, które
nie są wyjaśnione. Ale chciałabym, byśmy rozpoczęli także innego typu
dialogi; byśmy mogli szukać odpowiedzi nie tylko (na pytanie), dlaczego
Katyń, ale także dlaczego akcja Wisła się zdarzyła. To rzeczy
kontrowersyjne, ale bardzo ważne” – powiedziała. Przesiedleńcza akcja
“Wisła” polegała na wywiezieniu ludności ukraińskiej z
południowo-wschodniej Polski na Ziemie Zachodnie i Północne.
Rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 r. W ciągu trzech miesięcy na Ziemie
Zachodnie i Północne przymusowo przesiedlono ponad 140 tys. Ukraińców.
Wystawa “Zagłada polskich elit. Akcja AB – Katyń” została przygotowana
przez IPN w 2006 roku; obecnie odbywa się jej objazd po Stanach
Zjednoczonych i Kanadzie. Na Uniwersytecie Georgetown będzie
prezentowana do 31 października 2013 r.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
88. Reprezentowania skarżących
Reprezentowania skarżących podjął się mecenas Ireneusz Kamiński (FOT. M. MAREK)
Cień Moskwy
Dr Witold Wasilewski
http://www.naszdziennik.pl/wp/57686,cien-moskwy.html
Zbrodnia katyńska, czyli
popełniony na mocy decyzji Politbiura KC WKP(b) z 5 marca 1940 r. przez
funkcjonariuszy sowieckiego państwa mord na blisko 22 tysiącach oficerów
Wojska Polskiego, funkcjonariuszy Policji Państwowej i innych obywateli
RP, nadal czeka na sprawiedliwe osądzenie. Początek tego tygodnia
przyniósł ogłoszenie wyroku dotyczącego nie tyle samej zbrodni, ile
sposobu prowadzenia przez Rosję śledztwa w sprawie Katynia.
W poniedziałek, 21 października 2013 r., Wielka Izba Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu ogłosiła wyrok w sprawie „Janowiec
i inni przeciwko Rosji”. Pod jurystyczną formułą kryje się orzeczenie w
kwestii skarg Jerzego Janowca i dwunastu innych członków rodzin ofiar
zbrodni katyńskiej na łamanie przez Rosję Europejskiej Konwencji Praw
Człowieka. Skarżące Rosję osoby prywatne, m.in. Witomiła Wołk-Jezierska i
Krystyna Krzyszkowiak, podjęły trudną walkę o godność i prawdę z
potężnym aparatem rosyjskiego państwa. Reprezentowania skarżących podjął
się mecenas Ireneusz Kamiński, a skargę po pewnym czasie wsparło
polskie MSZ. Wyrok Wielkiej Izby Trybunału jest odpowiedzią na apelację
wniesioną od wyroku ogłoszonego w tej samej sprawie w kwietniu 2012 r.
przez sekcję piątą Trybunału. Poniedziałkowe orzeczenie ma charakter
ostateczny, choć może być tematem dodatkowej rewizji. Do wyroku zostały
zgłoszone zdania odrębne.
Trybunał umywa ręce
Zgodnie z najważniejszym – odnoszącym się do artykułu 2 konwencji –
zarzutem Polaków władze rosyjskie w toku śledztwa katyńskiego (sprawa
karna nr 159), prowadzonego od 1990 r. (wszczęcie nastąpiło jeszcze w
ZSRS) do 2004 r., traktowały krewnych ofiar zbrodni w sposób nieludzki i
poniżający.
Trudno nie zgodzić się z taką opinią – jaskrawym przejawem
lekceważenia członków rodzin ofiar zbrodni było utajnienie w 2004 r.
uzasadnienia decyzji Generalnej Prokuratury Wojskowej Rosji o umorzeniu
śledztwa katyńskiego. Nie chcąc dopuścić do druzgocącej oceny prawnej
swojego postępowania, strona rosyjska wytoczyła argument o przyjęciu
Konwencji Praw Człowieka przez Rosję dopiero w 1998 r., co miało
uniemożliwiać Trybunałowi w Strasburgu dokonanie oceny sposobu
prowadzenia śledztwa wszczętego jeszcze przed rokiem 1998.
16 kwietnia 2012 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka (piąta sekcja)
ogłosił w Strasburgu wyrok w sprawie skargi „Janowiec i inni przeciwko
Rosji”. Niekorzystne dla skarżących orzeczenie zapadło w zakresie
zbadania skargi w odniesieniu do artykułu 2 konwencji. Trybunał
stosunkiem głosów cztery do trzech uchylił się od prawnej oceny
realizacji wymogu przeprowadzenia przez Rosję skutecznego śledztwa w
sprawie katyńskiej. Sędziowie powołali się na nieobowiązywanie
jurysdykcji temporalnej, czyli niestosowanie konwencji do oceny
dochodzenia co do faktów mających miejsce przed ratyfikacją konwencji
przez pozwane państwo, czyli Rosję.
Z taką konkluzją nie zgodziło się wówczas trzech sędziów, co wyrazili
w zdaniu odrębnym. Ten głos prawników, wskazujący na odpowiedzialność
sprawcy za zbadanie przeszłych zbrodni, stanowił godny uznania wyraz
postawy zasadzającej się na niezgodzie na uzasadnianie kazuistycznymi
interpretacjami oczywistej niesprawiedliwości, jaką był i jest brak
skutecznego śledztwa i sprawiedliwego osądzenia zbrodni katyńskiej.
Niestety, 21 października 2013 r. Wielka Izba Europejskiego Trybunału
Praw Człowieka większością głosów siedemnastoosobowego składu
podtrzymała opinię o niemożności oceny prawnej śledztwa rosyjskiego w
oparciu o artykuł 2 konwencji. Motywem prawnym było przyjęcie przez
Rosję konwencji dopiero w 1998 roku. W istocie więc późne zobowiązanie
się państwa do respektowania praw człowieka ochroniło to państwo przed
rozliczeniem ze sposobu ich respektowania. Argumentacja Wielkiej Izby
nie jest jednak przekonująca wobec faktu toczenia się rosyjskiego
śledztwa do 2004 r., a także odnoszenia się Trybunału w innych
orzeczeniach do sytuacji sprzed momentu ratyfikowania przez pozwane
państwo konwencji.
Równocześnie Wielka Izba Trybunału podważyła wyrokiem z 2013 r.
orzeczenie z 2012 r. stwierdzające, że w odniesieniu do większości
skarżących doszło do naruszenia artykułu 3 Europejskiej Konwencji Praw
Człowieka, czyli poniżającego ich traktowania w toku śledztwa w sprawie
śmierci ich bliskich.
Zbrodnia wojenna
Poniedziałkowy wyrok ETPC musi skłaniać do bardzo smutnej refleksji o
wciąż potężnym piętnie skutków II wojny światowej odciśniętym na
Europie. Orzeczenie jest korzystne dla Rosji, a nie dla skarżących
Polaków. Dawid tym razem nie pokonał Goliata. Rosyjska potęga położyła
się cieniem na europejskiej sprawiedliwości. Ale naszym dzielnym rodakom
pokonanym 21 października 2013 r. w Strasburgu należy się podziw za
determinację i wdzięczność za to, co osiągnęli, wbrew przeciwnościom,
dla Polski.
Warto bowiem zaznaczyć, że działania skarżących przyniosły wymierne
skutki, znajdujące odbicie w wyroku ogłoszonym w kwietniu 2012 r., a
nawet w tym ważniejszym z października 2013 roku. Oba orzeczenia
zawierają elementy stanowiące sukces polskich skarżących i ważny dla
Polski dorobek prawny w kwestii oceny Katynia.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu ocenił w swoich
orzeczeniach zbrodnię katyńską jako zbrodnię wojenną (co nie jest
sprzeczne z badaniem jej pod kątem innych kwalifikacji, np. ludobójstwa w
śledztwie polskim) i zasadniczo poprawnie opisał jako popełnioną przez
funkcjonariuszy państwa sowieckiego na mocy decyzji z 5 marca 1940 roku.
Biorąc pod uwagę niski poziom wiedzy o Katyniu na Zachodzie, jest to
wartość sama w sobie.
Co do meritum skargi – Trybunał już w 2012 r. stosunkiem czterech
głosów do trzech orzekł naruszenie przez Rosję artykułu 38 konwencji,
zobowiązującego uczestniczące w postępowaniu państwa – strony konwencji
do udzielenia wszelkiej pomocy Trybunałowi. Sędziowie stwierdzili
uporczywe uchylanie się od udostępniania przez rosyjskie władze
kluczowych dokumentów, w tym decyzji o umorzeniu rosyjskiego śledztwa z
2004 roku. Stwierdzenie tego faktu nastąpiło z inicjatywy samych
sędziów, stawiając w istocie współczesną Rosję poza nawiasem państw
Europy respektujących normy prawa międzynarodowego i podstawowe prawa
człowieka. Ważna część zgodnych z historyczną prawdą, korzystnych dla
skarżących Polaków, ustaleń nie została podważona w wyroku z 21
października 2013 roku. To oczywiście dobrze. Czyż jednak w tym
kontekście tym bardziej gorzko nie brzmi orzeczenie o niemożliwości
oceny obowiązku przeprowadzenia przez Rosję skutecznego śledztwa w
sprawie Katynia? Europejski Trybunał Praw Człowieka odebrał sobie ważną
część jurysdykcji w sprawie, w której, co sam stwierdził, łamane były
prawa człowieka. Nie darmo sędziowie niezgadzający się z większością w
konkluzji zdania odrębnego stwierdzili, że wyrażają głębokie
niezadowolenie i sprzeciw wobec decyzji, która starania skarżących o
sprawiedliwość w sprawie dotyczącej ohydnego naruszania praw człowieka,
wcześniej długo wstrzymywane, spycha w sferę prawnej niemocy.
Autor jest historykiem, pracuje w IPN.
M.Marek/Nasz Dziennik
Czworo sprawiedliwych
„Trwała odmowa sprawiedliwości” – w ten
sposób czworo sędziów ETPC definiuje orzeczenie Strasburga w sprawie
katyńskiej. „Nasz Dziennik” ujawnia zdanie odrębne od wyroku
Niekorzystny dla Polski wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w
Strasburgu nie zapadł jednomyślnie. Mniejszość inaczej ocenia sytuację
prawną, wyraźnie liczy się też z kontekstem polityczno-historycznym
sprawy i poczuciem sprawiedliwości wobec poszkodowanych.
Całkowicie zgodnie z oczekiwaniem skarżących głosowało czworo
sędziów. Chcieli, by Trybunał uznał swoje kompetencje do badania
rzetelności rosyjskiego śledztwa z punktu widzenia obowiązku ścigania
zabójstwa i stwierdził, że doszło do naruszenia art. 2 Konwencji o
ochronie praw człowieka i podstawowych wolności mówiącego o prawie do
życia. Nie mają też wątpliwości, że złamano zakaz nieludzkiego i
poniżającego traktowania (art. 3) rodzin katyńskich przez rosyjskie
władze.
Zdanie odrębne napisali: Ineta Ziemele z Łotwy (przewodnicząca jednej
z izb), Vincent De Gaetano (Malta), Julia Laffranque z Estonii i Helen
Keller ze Szwajcarii. Ich opinia liczy 13 stron. To mniej więcej tyle
samo, co kluczowy wywód prawny większości.
Kwestia granic tzw. obowiązku proceduralnego nie pojawiła się po raz pierwszy przed sędziami ze Strasburga.
Czy Trybunał może sądzić sprawy, których wyjściowe zdarzenie, będące
naruszeniem praw człowieka, nastąpiło przed wejściem w życie Konwencji, w
oparciu o stwierdzone nieprawidłowości proceduralne zachodzące po
krytycznej dacie ratyfikacji? Taka jest właśnie sprawa Katynia.
Sama zbrodnia wymyka się ramom czasowym jurysdykcji Trybunału, ale
rosyjskie śledztwo (1990-2004) już niekoniecznie, bo Rosja przystąpiła
do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w 1998 roku.
Za rozstrzygające w tej kwestii uważa się uzasadnienie wyroku Wielkiej Izby z 2009 r. w sprawie Šiliha przeciwko Słowenii.
Formułuje ono trzy zasady, którymi kieruje się Trybunał:
Po pierwsze, bezpośredniej ocenie Trybunału podlegają tylko te
działania lub zaniechania pozwanego państwa, które nastąpiły po jego
związaniu się obowiązkami wynikającymi z Konwencji.
Po drugie, musi istnieć rzeczywisty związek między wydarzeniem
wyjściowym (np. zbrodnią morderstwa) a wejściem w życie Konwencji w
danym państwie. Pojęcie „rzeczywistego związku” jest tu najmniej jasnym
sformułowaniem. Kolejne wyroki próbowały doprecyzować jego sens. W
praktyce sprowadza się on do tego, żeby istotna część wymaganych kroków
proceduralnych (czynności śledczych) przypadła po dacie ratyfikacji,
pełniącej rolę „daty krytycznej”.
Wreszcie trzecia zasada (tzw. klauzula humanitarna) mówi, że może
istnieć sytuacja, gdy „rzeczywisty związek” powstaje na skutek
„konieczności zapewnienia, że gwarancje i wartości założycielskie
konwencji są chronione w rzeczywisty i skuteczny sposób”.
Uzasadnienie skargi i późniejszego odwołania do Wielkiej Izby
wykazywało, że mamy do czynienia z sytuacją z drugiej i trzeciej zasady.
Związek wejścia w życie konwencji w Rosji ze sprawą katyńską powstaje
zarówno w wyniku zaistnienia szeregu ważnych faktów w śledztwie po 1998
r., jak i z przyczyn związanych ze szczególnie poważnym charakterem
zbrodni. W pierwszym przypadku chodzi o pozyskanie informacji o
nieuwzględnionych dotąd ofiarach zbrodni (lista ukraińska), wreszcie o
samo umorzenie śledztwa i utajnienie jego postanowienia wraz z częścią
akt oraz odmową uznania rodzin katyńskich za poszkodowanych. W drugim
przypadku wskazuje się, że mamy do czynienia ze zbrodnią wojenną o
masowej skali, a więc niepodlegającą przedawnieniu i poważnie
naruszającą zasady państw cywilizowanych, jasno sformułowane i
powszechnie przyjmowane już w momencie jej popełnienia.
Dla czworga sędziów jednak „zasady Šiliha” nie mają znaczenia
absolutnego. Ważniejszy jest jeden z obowiązków całego systemu prawa
międzynarodowego: dochodzenie i osądzenie znaczących naruszeń praw
człowieka.
„To oczywiste, że trybunał był wezwany do znalezienia związku między
konwencją” a tym obowiązkiem. A więc powinien albo rozpatrzyć sprawę
katyńską niezależnie od „zasad Šiliha”, albo zastosować je w odmienny
sposób. Skarga przeciwko Słowenii dotyczyła śledztwa w sprawie śmierci
jednej osoby na skutek błędu lekarskiego, co różni się niewątpliwie od
masakry ponad 21 tys. polskich jeńców.
Warunek dobrej woli Rosji
„W pierwszym przypadku argument, że skuteczne śledztwo może być
utrudnione z powodu upływu czasu, jest niepodważalny i poprawny.
Jednakże w drugim przypadku skuteczność śledztwa w istocie nie zależy od
dostępności dowodów, ale raczej dobrej woli zainteresowanego państwa” –
piszą sędziowie. O ile w sprawie Šiliha mieliśmy raczej problem
techniczno-organizacyjny z zebraniem dowodów po długim czasie, to na
temat Katynia „ostateczne dowody znajdują się w rosyjskich archiwach bez
względu na siedemdziesiąt lat, które minęły od zdarzenia”.
Poddając krytyce rozumowanie przyjęte przez większość sędziów, opinia
mniejszości wskazuje na „wąskie rozumienie” kroków proceduralnych, do
jakich zobowiązane są państwa-strony konwencji. Ogranicza się ono w
wyroku do „procedur karnych, cywilnych lub dyscyplinarnych” prowadzących
do „wskazania i ukazania odpowiedzialnych oraz ustalenia
odszkodowania”, nie zaś w innych celach, takich jak „ustalenie prawdy
historycznej”.
Tymczasem oba cele w pewnych przypadkach są powiązane i wzajemnie
uzależnione. W praktyce śledztwa mogą iść „ręka w rękę”, szczególnie
wobec kształtującego się orzecznictwa międzynarodowych trybunałów o
„prawie do prawdy historycznej”.
Taszuchadżijewa przeciw Rosji
Odpierając argument o braku wątpliwości co do śmierci polskich jeńców
w okresie po 1998 r., czworo sędziów wskazuje na wyrok sprzed dwóch lat
w sprawie Taszuchadżijewa przeciwko Rosji, która również dotyczy
„zaginięcia”. „Obowiązek proceduralny trwa potencjalnie tak długo, jak
długo los osoby nie zostanie ustalony, zaś postępujący brak wymaganego
dochodzenia stanowi ’naruszenie ciągłe’. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy
w ostateczności ma miejsce uznanie zgonu, a także w sytuacji, gdy
śmierć nastąpiła przed ratyfikacją konwencji przez pozwane państwo”.
Zaś w sprawie Blečicia przeciwko Chorwacji Wielka Izba orzekła, że
„brak skutecznego śledztwa sam w sobie jest rdzeniem zarzutu naruszenia,
który ma swój oddzielny zakres stosowalności”. Cała lista spraw
dowodzi, że w innych przypadkach poszczególne izby oraz Wielka Izba
uznawały „nowe materiały po krytycznej dacie za ponowny [świeży]
obowiązek dochodzenia”.
Szereg przykładów z orzecznictwa ETPC nie pozwala też zgodzić się na
rozróżnienie skarżących na mniej i bardziej poszkodowanych, według ich
wieku i pokrewieństwa z ofiarami zbrodni katyńskiej, jak to uczyniła
Izba w pierwszym wyroku.
„Szokujące utajnienie”
Sędziowie omawiają też zaniedbania władz rosyjskich w śledztwie, w
tym jego „szokujące” utajnienie. Zwracają uwagę, że „początkowo jawne
śledztwo zakończyło się całkowicie tajnie”. To naruszenie zasad Rady
Europy, polegające na niedostarczeniu żądanych informacji Trybunałowi,
pozostawione co gorsza bez realnych konsekwencji. „Po raz pierwszy w
historii trybunału naruszenie art. 38 zostało stwierdzone jako
wyizolowane. We wszystkich sprawach, w których trybunał stwierdził
niedopełnienie obowiązków wynikających z art. 38, również orzekał
naruszenie innego prawa zapisanego w konwencji, głównie art. 2 lub 3”.
A zatem wyrok ogłoszony tydzień temu stanowi prawną osobliwość w orzecznictwie Trybunału.
Zdanie odrębne podkreśla, że zasady praw człowieka zapisane w
konwencji nie mogą być rozpatrywane „w izolacji, ale w założeniu miały
być zharmonizowane z prawem międzynarodowym”. Fundamentalne zasady praw
człowieka istniały w 1940 r. i nie były nowością także dla ZSRS. Tak jak
obecna Rosja jest następcą prawnym państwa sowieckiego, tak ono jest
następcą Imperium Rosyjskiego.
Czworo sędziów przypomina, że car Mikołaj II uczestniczył w 1899 r. w
międzynarodowej konferencji pokojowej w Hadze, a Rosja jest jednym z
państw założycielskich IV konwencji haskiej (ratyfikowała ją w 1909 r.).
W czasie zbrodni katyńskiej istniała już konwencja genewska z 1929 r.,
która nakazuje humanitarne traktowanie jeńców. ZSRS jej nie ratyfikował,
ale podane w niej zasady uważa się za powszechny standard prawa
humanitarnego, którego kolejnym wyrazem (a nie źródłem) jest też
Europejska Konwencja Praw Człowieka.
Casus Kononowa
Autorzy konwencji specjalnie z myślą o zbrodniach wojennych dodali w
art. 7 (zakaz karania za czyny, dla których nie ma kary przewidzianej w
obowiązującym prawie) paragraf umożliwiający ściganie zbrodni
podlegającej karze „według ogólnych zasad uznanych przez narody
cywilizowane”. To właśnie w oparciu o tę zasadę Wielka Izba uznała za
słuszne skazanie na Łotwie sowieckiego partyzanta Wasilija Kononowa za
mordy na cywilach, choć nie były one czynami zabronionymi z punktu
widzenia prawa sowieckiego.
„W sytuacji, z jaką mamy do czynienia, gdy władze państwowe
zaprzeczały jakiemukolwiek związkowi i odpowiedzialności w odniesieniu
do zbrodni katyńskiej przez ponad 40 lat, samo liczenie czasu prowadzi
do absurdalnych rezultatów. W szczególności okres impasu, gdy wszelkie
kroki proceduralne były kompletnie zablokowane, a ofiary nie miały
najmniejszej nadziei na postęp w ustaleniu, kto jest odpowiedzialny za
śmierć ich bliskich, nie może działać na niekorzyść skarżących” – pisze
czworo sędziów.
Wreszcie pada argument natury ogólniejszej. „Podkreślamy, że poza
niezaprzeczalnym prawem skarżących do wyświetlenia losu swoich rodzin
równocześnie obowiązek dochodzenia i ścigania sprawców ciężkich naruszeń
praw człowieka (…) służy fundamentalnemu interesowi publicznemu do
wyciągnięcia przez naród nauki z historii i walki z bezkarnością” –
czytamy w zdaniu odrębnym.
Na koniec sędziowie dzielą się z opinią publiczną Europy żalem z
powodu takiej, a nie innej postawy swoich kolegów, pozwalając sobie na
pewną dozę emocji: „Tym wyrokiem trybunał stracił szansę wypełnienia
bardzo ważnego zadania, by bronić ’wartości konwencji’. Przez to
pozbawił ją swojego humanitarnego efektu w tej sprawie i potencjalnie
osłabił jej przyszłe zastosowanie. Takie podejście jest nie do obrony,
jeśli system konwencji ma wypełniać rolę, dla której go stworzono –
ustanowienia sądu, który stanowiłby ’sumienie’ Europy”. Aby osiągnąć ten
cel, gwarancja praw człowieka musi być zapewniona w Trybunale nie
„teoretycznie i iluzorycznie, ale praktycznie i skutecznie”, zaś
„interpretacja zasady humanitarnej przez większość sprzeciwia się temu
najważniejszemu celowi”, jest wręcz „najbardziej niehumanitarna”.
„Wyrażamy nasz głęboki sprzeciw i niezadowolenie z rozstrzygnięcia
większości w tej sprawie – sprawie najbardziej odrażających naruszeń
praw człowieka, które sprawia, że zamienia długą historię opóźnienia
sprawiedliwości w trwałą odmowę sprawiedliwości” – kończy się zdanie
odrębne Ziemele, De Gaetano, Laffranque i Keller.
Piotr Falkowski
Tychy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
89. Wyrok ws. zbrodni katyńskiej
Wyrok ws. zbrodni katyńskiej to fuszerka
21 października Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że nie
może ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej z lat
1990-2004.
Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ws. skargi katyńskiej jest niesprawiedliwy - ocenili uczestnicy dyskusji Sprawiedliwość? Ale jaka?, która odbyła się w Warszawie. Ich zdaniem trybunał pominął istotne argumenty polskiej strony.
21 października Europejski Trybunał Praw
Człowieka uznał, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie
zbrodni katyńskiej z lat 1990-2004, oraz że władze Rosji nie dopuściły
się poniżającego i nieludzkiego traktowania krewnych ofiar NKWD z 1940
r. Krewni zarzucali Rosji, że nie przeprowadziła rzetelnego śledztwa w
sprawie mordu z 1940 r. Ten wyrok jest pełen prawniczej, sędziowskiej fuszerki. Oceniam go bardzo krytycznie
- powiedział jeden z pełnomocników prawnych krewnych ofiar NKWD prof.
Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN. Jak tłumaczył,
sędziowie uznając, że nie mogą oceniać rosyjskiego śledztwa katyńskiego,
nie odpowiedzieli na wiele kluczowych argumentów polskiej strony.
W wyroku - jak podał Kamiński - nie znalazła
się odpowiedź na przywoływane przez prawników, a także przez MSZ, który
wspierał skarżących przed trybunałem, orzecznictwo Międzyamerykańskiego
Trybunału Praw Człowieka. Sędziowie nie odnieśli się również do tzw.
ukraińskiej listy
katyńskiej, którą rosyjscy prokuratorzy włączyli do swojego śledztwa
ws. Katynia po 1998 r., czyli już po ratyfikacji przez Rosję konwencji
praw człowieka. Tym samym upadał argument, że trybunał w Strasburgu nie
może badać zarzutu polskich skarżących ze względu na to, że godzi on w
zasadę prawo nie działa wstecz.
Naszą argumentację sędziowie zbyli milczeniem. Na jej temat w orzeczeniu nie ma ani słowa
- podkreślał Kamiński. Wyrok w sprawie skargi katyńskiej, który wydało
17 sędziów Wielkiej Izby trybunału, jest ostateczny i zamyka sprawę
zbrodni katyńskiej w Strasburgu. Mecenas przypomniał jednak, że wyrok
jest efektem odwołania się skarżących od poprzedniego orzeczenia
trybunału w tej sprawie z 16 kwietnia 2012 r. Tłumaczył, że do samego
odwołania zachęcało zdanie odrębne trójki sędziów, m.in. obecnego
prezesa trybunału Deana Spielmanna, którzy w 2012 r. całkowicie
przyznali rację polskiej stronie.W dyskusji, w której uczestniczyli także inni specjaliści prawa
międzynarodowego, w tym prof. Karol Karski z Wydziału Prawa i
Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. Roman Wieruszewski z
Poznańskiego Centrum Praw Człowieka, omawiano również kwalifikację
zbrodni katyńskiej jako zbrodni wojennej. W wyroku
Wielkiej Izby kwalifikacja ta jest jedynie przywołana z orzeczenia z
2012 r., natomiast nie ma w nim jednoznacznego określenia Katynia jako
zbrodni wojennej.
Paneliści, ale także krewni ofiar zbrodni
katyńskiej, krytycznie ocenili również polskiego sędziego Krzysztofa
Wojtyczka, który był jednym z 17 sędziów Wielkiej Izby wydających wyrok.
Wojtyczek zgodził się z większością sędziów, że trybunał nie może badać
zarzutu krewnych ofiar NKWD dotyczącego rosyjskiego śledztwa.
Tłumaczył, że gdy do śmierci doszło w okresie przed ratyfikacją
konwencji (w tym przypadku w 1998 r., czyli 58 lat od zbrodni katyńskiej
i osiem lat od rozpoczęcia śledztwa) trybunał nie może badać zarzutów
skarżących dot. ewentualnej nierzetelności śledztwa. W dyskusji
zauważono jednak niekonsekwencję Wojtyczka, który w podobnej sprawie,
dotyczącej śmierci Grzegorza Przemyka, uznał jednak, że sędziowie mają
prawo oceniać śledztwo w sprawie śmierci, którą popełniono przed
ratyfikacją konwencji przez Polskę.
Dyskusję podsumował dr Sławomir Dębski,
dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, które
zorganizowało dyskusję. W jego ocenie, a także - jak podkreślił Dębski -
w ocenie Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, której współprzewodniczy
prof. Adam Daniel Rotfeld, w relacjach z Federacją Rosyjską sprawa
zbrodni katyńskiej będzie zamknięta tylko pod warunkiem ujawnienia przez
stronę rosyjską wszystkich dokumentów dotyczących mordu NKWD z 1940 r.
Wciąż pozostaje nieznana dla polskiej strony pełna dokumentacja
rosyjskiego śledztwa katyńskiego, a także tzw. białoruska lista
katyńska, dotycząca 3870 polskich obywateli zamordowanych przez NKWD
najprawdopodobniej w Mińsku na Białorusi.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
90. Michał
Michał Siemieński/-
Policyjne numery
Archeolodzy odkryli nową, masową mogiłę we
Włodzimierzu Wołyńskim. Ofiary to głównie policjanci zamordowani przez
NKWD zapewne w 1940 roku.
– Zakończyliśmy właśnie ekshumacje, czyli wydobycie szczątków z
odkrytej ostatnio jamy grobowej. Jest dosyć duża, 9 na 3 metry, więc
spodziewaliśmy się, że może być w niej dużo szczątków. Okazało się, że w
tym grobie, mimo jego rozmiarów, pochowanych jest 57 osób – relacjonuje
w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Dominika Siemińska, kierująca
pracami prowadzonymi przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa we
Włodzimierzu Wołyńskim. Mogiła sąsiaduje z eksplorowanym we wrześniu
grobem, w którym pogrzebano ok. 300 osób.
W ocenie Siemińskiej, nie ma wątpliwości, że ofiary zostały
zamordowane przez NKWD, najprawdopodobniej w lub po 1940 roku. – To
zupełnie inna mogiła niż ta odkryta przez nas obok. Ofiary nie spoczęły
tu na pewno wcześniej niż w 1940 r., ponieważ monety, które znaleźliśmy
przy nich, kończą się na 1940 roku. Osoby te mordowane były poza grobem,
a ich ciała wrzucane do dołu – mówi archeolog.
Szczątki zachowały się stosunkowo dobrze. Nie były zbite, sprasowane,
jak w poprzedniej mogile, co pozwoliło na ekshumowanie każdej osoby
pojedynczo.
– Zbadaliśmy na razie 10 szkieletów. Do tej pory są to same szkielety
męskie w różnym wieku – od osób dwudziestokilkuletnich, po osoby
starsze, ocierające się już o wiek podeszły. Jeśli chodzi o przyczynę
śmierci, to praktycznie w każdym przypadku jest to postrzał w potylicę
lub poniżej podstawy czaszki, czyli można przypuszczać, że w taki sam
sposób wykonany. Zwykle średnica jamy wlotowej ma 8 mm – opowiada dr
Jarosław Bednarek z Katedry Medycyny Sądowej Zakładu Genetyki
Molekularnej i Sądowej Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy, który bada
szczątki.
– Szkielety, poza czaszkami, są zwykle bardzo dobrze zachowane,
natomiast czaszki z reguły są w złym stanie; są połamane, potrzaskane,
niekiedy brakuje pewnych elementów – dodaje antropolog.
Czaszki mogły ulec zniszczeniu od postrzału, ale równie dobrze na ich stan mogły mieć wpływ zmiany pośmiertne.
– Gleba ma swoją mechanikę, następują w niej ruchy i w związku z tym
czaszka może ulec dodatkowemu pęknięciu. W połowie przyszłego tygodnia,
gdy przebadam już wszystkie szczątki, będę zapewne znał dokładne
informacje na temat wieku ofiar, ich płci i przyczyny zgonu, jeśli da
się ją stwierdzić – deklaruje dr Bednarek.
W grobie znaleziono sporo przedmiotów, które ofiary miały przy sobie.
Na ich podstawie można sądzić, że spoczywają w nim głównie polscy
policjanci i cywile, być może też żołnierze. Archeolodzy oczyścili na
razie tylko część rzeczy.
– Te osoby były pogrzebane z tym, co miały przy sobie. Ktoś miał przy
sobie nóż, ktoś inny monety. Zachowały się tylko skórzane i metalowe
rzeczy, jak obuwie, elementy pasków, guziki wojskowe – wymienia dr
Siemińska.
Archeolodzy znaleźli również pojedyncze portfele, ale bez żadnych
dokumentów. Jeśli jakieś były, z pewnością rozłożyły się w ziemi, jak
tkaniny, które też się nie zachowały. Na uwagę zasługują jednak znaczki z
numerami identyfikacyjnymi policjantów. Znaleziono ich cztery, trzy w
grobie i jeden obok, ale nie bezpośrednio przy szkieletach, dlatego nie
można ich połączyć z konkretnymi szczątkami.
– Jeden zachował się we fragmencie i nie ma całego numeru, dwa inne,
które znaleźliśmy podczas ekshumacji grobu, są w całości i mają wyraźne
numery. Mamy jeszcze jeden, ale ten został znaleziony obok mogiły, tak
jakby został tam wyrzucony. On również zachował się w całości z
widocznym numerem. Obecnie trwają prace poszukiwawcze w archiwach,
staramy się ustalić, do kogo mogły one należeć – dodaje Siemińska.
Ale to nie jedyna mogiła, na którą na przełomie października i
listopada natrafili archeolodzy. Obok już odkrytych jam grobowych są
jeszcze co najmniej trzy nowe groby.Ze względu na porę roku i deszcz
prace ekshumacyjne w tym roku nie będą jednak kontynuowane.
Archeolodzy ograniczą się do wstępnych badań sondażowych. – Na razie
nie wiemy, kto w tych mogiłach leży i jak są duże. Kiedy odsłoniliśmy
ten ostatni grób, długi na 9 metrów i szeroki na 3 metry, obok
znaleźliśmy następną mogiłę, która ciągnie się w stronę budynku dawnego
więzienia NKWD – informuje dr Dominika Siemińska.
Prace we Włodzimierzu Wołyńskim mają potrwać do końca listopada.
Pogrzeb planowany pierwotnie na 26 listopada przesunięto o trzy dni – na
29 listopada. Ale i to nie jest jeszcze pewne.
Piotr Czartoryski-Sziler
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/59042,policyjne-numery.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
91. Tygodnik NASZA POLSKA: Polski
Tygodnik NASZA POLSKA: Polski sędzia przyłożył się do przegranej skargi katyńskiej
SZOK!!!
Dlaczego polski sędzia głosował na niekorzyść Polaków skarżących Rosję w
skardze katyńskiej? Dlaczego Wielka Izba ETPC w ostatecznym wyroku nie
odniosła się do argumentacji polskiej strony?
Polacy, którzy doprowadzili skargę katyńską (piętnastu krewnych ofiar)
przed Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu i którzy popierali
ją w Trybunale, jeszcze nie otrząsnęli się po ogłoszeniu krzywdzącego
wyroku Wielkiej Izby. Wyrok został ogłoszony 21 października.
Choć głosowanie siedemnastu sędziów WI było tajne, z uwzględnionego w
uzasadnieniu wyroku zdania odrębnego polskiego sędziego – prof.
Krzysztofa Wojtyczka - wynika jasno, że sędzia uważał, iż Trybunał nie
powinien badać sprawy śledztwa katyńskiego.
Chodziło tu o zaskarżenie Rosji z art. 2 Konwencji o ochronie praw
człowieka i podstawowych wolności mówiącego o prawie do życia. Sędzia
napisał też, że nie podziela poglądu większości (12 z 17), iż nie doszło
do naruszenia art. 3 Konwencji (nieludzkie traktowanie krewnych ofiar).
(...)
Pełna treść artykułu: http://naszapolska.pl/index.php/categories/swiat/18208-polski-sedzia-przylozyl-sie-do-przegranej-skargi-katynskiej
Ewa Tylus
Na zdjęciu: Sędzia Krzysztof Wojtyczek, fot. strasburgre.msz.gov.pl
Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" Nr 47 (941) z 12 listopada 2013 r.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
92. Wyrok jak grom z nieba
http://www.kresy.pl/publicystyka,wydarzenia-tygodnia?zobacz%2Fwyrok-jak-...
Ktoś ten skandaliczny wyrok „rozprowadził” i polskie MSZ powinno to przeanalizować – w ten sposób o wyroku Trybunału strasburskiego w sprawie Katynia mówi prof. Jerzy Kranz, prawnik i były ambasador RP w Niemczech Dlaczego wyrok w sprawie skargi katyńskiej był dla Polski niekorzystny, czy można było zrobić coś lepiej, unikając tym samym błędów i porażki?
Na tak sformułowane pytanie uczestnicy debaty zorganizowanej przez Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia właściwie nie znaleźli odpowiedzi. Wydaje się, że obiektywnie trudno sformułować zarzuty wobec prowadzących sprawę polskich prawników, zarówno ze strony skarżących krewnych ofiar Katynia, jak i wspierających skargę polskich instytucji państwowych (MSZ i IPN).
Profesor Ireneusz Kamiński jest pomysłodawcą wniosku, jego głównym autorem i pełnomocnikiem części skarżących. To osoba związana ze sprawą od początku i najmocniej.
Kamiński mówił o motywacji do zajęcia się sprawą Katynia. Jedną z nich są szokujące wady rosyjskiego śledztwa katyńskiego ujawnione podczas rosyjskich postępowań o jego odtajnienie.
– Gdy właśnie w taki bulwersujący sposób zakończyło się rosyjskie postępowanie, napisałem tekst, że można byłoby pomyśleć o ETPC, by tam zakołatać o sprawiedliwość – mówił Kamiński. Tak właśnie rozpoczęła się ta sprawa, a Kamiński został pełnomocnikiem skarżących. Izba orzekająca w pierwszej instancji uznała, że doszło do poniżającego i nieludzkiego traktowana Polaków przez rosyjskie władze, chociaż tylko w odniesieniu do części skarżących. Większość była jednak wyraźnie zszokowana informacjami o sposobie odnoszenia się rosyjskich prokuratorów do krewnych ofiar. I to do tego stopnia, że dostrzeżono w tym podobieństwo do negowania holokaustu. Zaś wobec zarzutu braku należytego postępowania sędziowie podzielili się na cztery głosy do trzech. Przeważyła opinia, że Trybunał nie może zbadać jego zasadności. Trybunał uznał jednak, że Katyń był zbrodnią wojenną.
Takie zakończenie skłaniało do odwołania. Skierowanie sprawy do Wielkiej Izby to zawsze ryzyko. Problem w zasadzie zakazu reformatio in peius, obecnej w prawie karnym większości krajów (w tym Polski i Rosji). Nie pozwala ona, by sytuacja strony korzystającej ze środka odwoławczego się pogorszyła.
– W tej „świątyni praw człowieka” w Strasburgu ta zasada chroniąca strony postępowania nie obowiązuje. Przypominam, że strona rosyjska nie odwoływała się – zauważył prof. Karol Karski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zmiana wyroku na mniej korzystny dla odwołującego się to rzadkość również tu, ale sprawa katyńska okazała się właśnie takim wyjątkiem.
Nowe dowody
W postępowaniu przed Wielką Izbą zaprezentowano nowe dowody wychodzące naprzeciw wątpliwościom prawnym co do posiadania przez Trybunał jurysdykcji do oceny rosyjskiego śledztwa. To przede wszystkim tzw. ukraińska lista katyńska i inne dokumenty z Ukrainy, które wprowadzały do śledztwa nowy istotny element już po krytycznej dacie wejścia w życie konwencji w Rosji.
Na rosyjską odpowiedź (zbiór kilkuset stron różnych dokumentów podważających wiarygodność listy ukraińskiej) strona polska wysłała do Trybunału obszerną analizę IPN pokazującą bezzasadność argumentów Moskwy. Widać było, że Rosja próbuje dużą ilością bardzo różnych materiałów z wielu okresów zupełnie zdezorientować sędziów, którzy nie są przecież historykami. I to specjalizującymi się w działaniu sytemu represji stalinowskich.
Na ten aspekt zwracał uwagę Aleksiej Pamiatnych, mieszkający w Polsce Rosjanin, długoletni działacz Memoriału. Był wyraźnie zawiedziony tym, że kwestie związane z listą ukraińską nie zostały wystarczająco jasno podniesione na rozprawie 13 lutego. – Sędziowie są tylko ludźmi, nie zawsze wszystko przeczytają, a to, co padnie na posiedzeniu, zapada w pamięć – tłumaczył, kierując pretensje głównie do występujących w Strasburgu pełnomocników rodzin, czyli Kamińskiego i mec. Bartłomieja Sochańskiego.
Jednak z drugiej strony czas wystąpienia był bardzo ograniczony, a kwestie związane z listą ukraińską omówiła w swoim wystąpieniu dyrektor Aleksandra Mężykowska z MSZ. Resort zaangażował nawet jako doradcę wybitnego znawcę problematyki zbrodni prawa międzynarodowego Williama Shabasa z Londynu. – Był na rozprawie, niestety żaden z sędziów nie chciał go o nic pytać – komentowała Mężykowska.
Zdaniem prof. Jerzego Kranza, prawnika, byłego polskiego ambasadora w Niemczech, wyroku nie można oddzielać od kontekstu politycznego. – Ten wyrok jest policzkiem dla państwa polskiego, nie tylko dla rodzin. I sędziowie musieli zdawać sobie z tego sprawę. Zwróćmy uwagę, że liczebną przewagę mieli sędziowie z małych państw, w tym takich jak Serbia, Azerbejdżan… Ktoś ten skandaliczny i oburzający wyrok „rozprowadził” i polskie MSZ powinno to przeanalizować. Także metodami zakulisowymi. Nie możemy sobie pozwolić na takie traktowanie, takie kopanie – uważa były dyplomata.
Jednak sędziowie uznali, że nie doszło do poniżającego traktowania skarżących, a Trybunał nie ma jurysdykcji do oceny rosyjskiego śledztwa. Kwalifikacja Katynia jako zbrodni wojennej została podtrzymana, ale wpisano to w sposób wyraźnie osłabiający wymowę tego faktu.
– Patrząc teraz już chłodno na ten wyrok, moja ocena jest taka, że jest on zły. Nie tylko dlatego, że jest dla nas niekorzystny, ale przede wszystkim jest bardzo zły prawniczo – twierdzi mec. Kamiński.
Przede wszystkim brakuje odpowiedzi na argumenty strony skarżącej i polskiego rządu. Orzecznictwo innych ważnych międzynarodowych trybunałów, w analogicznych przypadkach zgodne z naszym stanowiskiem, jakby w ogóle nie zostało zauważone. Cała część uzasadnienia, która powinna zawierać zreferowanie stanowisk stron, jest fragmentaryczna. Nie ma np. wzmianki o znaczeniu dokumentów ukraińskich.
Wyrok jest też niespójny logicznie. Jest w nim mowa o tym, że po ratyfikacji przez Rosję konwencji w śledztwie nie wydarzyło się już nic istotnego. Ale wcześniej stwierdza, że i tak nie jest właściwy do rozpoznania tej sprawy z powodu upływu czasu. – Po co badać, czy była jakakolwiek nowa okoliczność? – pyta pełnomocnik strony skarżącej. Za jego opinią przemawia wyrażające podobne argumenty zdanie odrębne czterech sędziów. Podobnie uważa prof. Roman Wieruszewski z Poznańskiego Centrum Praw Człowieka.
– Ten wyrok bardzo obniża autorytet Trybunału, bo chciałoby się, żeby był on taką ostoją sprawiedliwości, gdy nie znajduje się jej nigdzie indziej. I taką rolę przestał pełnić – ocenia.
Wolta polskiego sędziego
Dużym rozczarowaniem i przedmiotem wielu pytań była postawa na procesie polskiego sędziego Krzysztofa Wojtyczka, zresztą przez pewien czas kolegi Kamińskiego z Wydziału Prawa UJ. Głosował za stwierdzeniem braku jurysdykcji Trybunału do oceny rosyjskiego śledztwa. Uznał, że w żadnym przypadku nie może on badać dochodzenia w sprawie śmierci, która nastąpiła przed ratyfikacją konwencji przez zainteresowane państwo. To pogląd idący jeszcze dalej niż innych sędziów, którzy nie kwestionują takiej możliwości pod pewnymi warunkami (ale uznali, że Katyń ich nie spełnia).
W ocenie tej skomplikowanej kwestii kluczowe jest rozstrzygnięcie Wielkiej Izby w prawie Šilih przeciwko Słowenii z 2009 roku. Wojtyczek powtarza pogląd mniejszości z tamtego orzeczenia – zaledwie dwóch sędziów (z Wielkiej Brytanii i Turcji), który jednak przegrał z 15 głosami odmiennymi. Potem zapadły jeszcze 22 wyroki w sprawach tzw. śmierci przedratyfikacyjnych i zawsze jednogłośnie Trybunał, powołując się na precedens Šiliha, uznawał się za właściwy do merytorycznego rozpatrzenia sprawy.
Jedną z nich była zakończona niedawno głośna sprawa Przemyk przeciwko Polsce, również związana ze śmiercią przedratyfikacyjną. I wówczas Wojtyczek też głosował tak jak większość za dopuszczeniem jurysdykcji Trybunału. W przypadku Katynia, dosłownie kilka tygodni później, ten sam sędzia Wojtyczek stanął na stanowisku dokładnie odwrotnym. – Polski sędzia tak się zaplątał w analizie formalnej międzynarodowego prawa traktatowego, że zapomniał o niezaprzeczalnych faktach – komentuje prof. Wieruszewski.
Co dalej po Strasburgu i jego nieprzychylnym Polsce werdykcie?
Obecnej na spotkaniu prokurator Małgorzacie Kuźniar-Plocie zależy przede wszystkim na otrzymaniu kopii 35 wciąż utajnionych tomów akt śledztwa nr 159 wraz z postanowieniem o umorzeniu. Trybunał (również Wielka Izba) uznał, że niedostarczenie tego ostatniego dokumentu to naruszenie konwencji. – Jak można to naruszenie teraz wyegzekwować? Jaka jest szansa zmuszenia Rosji do wydania tego dokumentu? – pytał prokurator.
Pewnej odpowiedzi nie ma. Wskazywano, że skoro ETPC uznał naruszenie obowiązku współpracy Rosji z Trybunałem, to może powinna zająć się tym Rada Europy (Trybunał jest z nią prawnie i organizacyjnie związany). Polska może tę kwestię podnosić podczas obrad Komitetu Ministrów RE, a także zawsze, gdy Rosja składa obowiązkowe sprawozdania o przestrzeganiu praw człowieka np. w ramach Komitetu Praw Człowieka ONZ. Kamiński ma jeszcze inne związane z tym pomysły, ale nie chce o tym na razie mówić.
Karol Karski sądzi, że niechęć Rosji do ujawniania szczegółów jej śledztwa może być związana z tym, że jacyś sprawcy zbrodni mogą wciąż żyć. – Może po ulicach miast byłego ZSRS i innych państw chodzą żywi zbrodniarze. Do dziś na przykład poszukuje się około 50 żywych zbrodniarzy z KL Auschwitz. A jeśli sama przynależność do załogi tego obozu jest podstawą do skazania, to należy przyjąć, że tak należy też traktować członków oddziałów dokonujących zbrodni katyńskiej – podkreśla.
Wszyscy zgadzają się, że sprawy nie można zostawić. – Ważne, żeby ten wyrok nie zamknął całej dalszej walki z Rosją. Utraciliśmy tylko jeden z kanałów. Ale naciski na Federację Rosyjską muszą stale trwać – mówi Wieruszewski. Prawnicy wskazują, że pozytywnym efektem sprawy katyńskiej w Strasburgu jest zainteresowanie nią europejskich specjalistów.
Piotr Falkowski / Nasz Dziennik
Katyń — wiecznie krwawiąca rana (3)
Groby oficerów polskich w Katyniu po raz pierwszy zostały odkryte latem 1942 roku przez Polaków (...)
Chociaż Niemcy potraktowali tę sprawę instrumentalnie i propagandowo,
działania przez nich inspirowane dowiodły niezbicie, że zbrodnia
została dokonana w 1940 r., zatem jej sprawcami mogli być tylko Sowieci.
Odkrycie dołów katyńskich odsłaniało jedynie część prawdy, ponieważ w
dalszym ciągu stanowiło tajemnicę, co stało się z jeńcami z pozostałych
dwóch obozów.
Księża i kapelani byli odseparowani wcześniej jako „baranki”, którzy
nie stawiali oporu, do smoleńskiego wewnętrznego więzienia. Tutaj w
piwnicach urządzono dwie strzelnice. Ofiarę wpychano przez drzwi, a
enkawudziści w gumowych fartuchach i rękawicach strzelali do jeńca.
Trupy wyciągano do ciężarówek i odwożono do wcześniej przygotowanych
dołów.
Ogólny nadzór nad egzekucjami sprawował naczelnik smoleńskiego NKWD
Jemieljan Kuprijanow. Rozstrzeliwań w Katyniu dokonywali m. in.
naczelnik więzienia wewnętrznego NKWD w Smoleńsku, lejtnant
bezpieczeństwa państwowego Iwan Iwanowicz Stelmach, komendant Wydziału
Administracyjno-Gospodarczego smoleńskiego NKWD starszy lejtnant
bezpieczeństwa państwowego Josif Iwanowicz Gribow, jego zastępca Nikołaj
Afanasjewicz Gozdowski i pracownik smoleńskiego NKWD I. M. Silczenkow.
Gdy okazało się, że sowieckie pistolety typu „Tokarewa” po 10
strzałach zacinały się i stawały się bardzo niewygodne w użyciu, wybrano
bardziej niezawodny niemiecki pistolet „Walther”. Ta decyzja przez
pewien czas stanowiła zagadkę, rzucającą cień podejrzenia na Niemców.
8 maja 1943 roku minister propagandy III Rzeszy H. Goring odnotował: „Na
nieszczęście, znaleźliśmy w grobach katyńskich niemiecką amunicję.
Trzeba jeszcze wyjaśnić, jak ona tam trafiła. Albo jest to amunicja,
którą sami sprzedaliśmy ZSRR za czasów pomyślnego porozumienia, albo
Sowieci sami podrzucili nam tę świnię”.
W dniu 25 września 1943 roku wojska radzieckie pod dowództwem generała
Sokołowskiego i Jeremienki zdobywają Smoleńsk, wkrótce i Katyń. Dekretem
Rady Najwyższej ZSRR z dnia 2 listopada 1943 roku powołano komisję
nadzwyczajną do zbadania zbrodni katyńskiej. Jej przewodniczącym
wyznaczono osobistego lekarza Stalina — Nikołaja Burdenkę (1876-1946) —
prezydenta Akademii Nauk Medycznych, akademika, chirurga. Członek partii
od 1939 roku.
W skład komisji weszli pisarz Aleksiej Tołstoj, patriarcha rosyjskiej
cerkwi prawosławnej Mikołaj oraz inni. Już w samym założeniu powołanie
takiej komisji trąciło obłudą i kłamstwem. Do pracy przystąpiła
specjalna ekipa NKWD i kontrwywiadu Smiersz, kierowana przez Wsiewołoda
Mierkułowa. Likwidowali wszystkich, którzy świadczyli przy komisji
Czerwonego Krzyża i dla Niemców. Do Katynia przez trzy miesiące, do
stycznia 1944 roku, wstęp był wzbroniony. Po zakończeniu tych
przygotowań 13 stycznia 1944 roku Biuro Polityczne КС WKP(b) powołało
tzw. „Specjalną komisję ds. ustalenia i przeprowadzenia śledztwa
okoliczności rozstrzelania w lesie katyńskim polskich jeńców wojennych
przez niemiecko-faszystowskich najeźdźców”.
Do komisji nie dopuszczono nawet członków zależnego od Kremla Związku
Patriotów Polskich pod kierownictwem przyjaciółki Stalina, Wandy
Wasilewskiej czy dowództwa sprzymierzonej armii Berlinga. Komisja N.
Burdenki podpisała końcowy komunikat, przygotowany przez służby
specjalne, obarczający winą za tę potworną zbrodnię Niemców. Polscy
jeńcy wojenni mieli zostać wiosną 1940 roku umieszczeni w trzech obozach
nr 1-ON, 2-ON, 3-ON (specjalnego przeznaczenia) w rejonie Smoleńska, a
następnie zamordowani przez Niemców jesienią 1941 roku. Komunikat ten,
podający fałszywe dane na temat liczby ofiar pochowanych w Katyniu
(według komisji Burdenki w Katyniu pochowano ok. 11 tys. jeńców
polskich, choć faktycznie pochowano ich tam ok. 4 400), opublikowano 26
stycznia 1944 roku.(..)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
93. Pogrzeb we Włodzimierzu
M.Marek/Nasz Dziennik
„Śpij, kolego” we Włodzimierzu
Wyjątkowa uroczystość na cmentarzu we
Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie. Polacy zamordowani przez NKWD
doczekali się pochówku z pełnym ceremoniałem wojskowym.
Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa do września przyszłego roku ma
wybudować w tym miejscu monument, który „zamknie polską kwaterę”.
– Otaczamy te trumny i trumienki naszą modlitwą, otaczamy je naszą
pamięcią, oddajemy im cześć i składamy hołd. Modlimy się o to, żeby
nigdy więcej żadne matki nie opłakiwały swych synów, żeby żadne żony nie
opłakiwały swoich mężów, żeby nigdy więcej ludzie nie musieli czekać 70
lat na ten moment, kiedy mogą doczekać się swojego miejsca, gdzie mogą
schylić głowę, położyć kwiaty i pomodlić się – powiedział na cmentarzu
we Włodzimierzu Wołyńskim Andrzej Kunert, sekretarz ROPWiM.
Ceremonia pogrzebowa odbyła się z udziałem polskich i ukraińskich
przedstawicieli władz państwowych oraz żołnierzy obu państw. Ze strony
polskiej uczestniczył w niej m.in. minister obrony narodowej Tomasz
Siemoniak, minister Jan Stanisław Ciechanowski, kierownik Urzędu do
Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, szef sztabu generalnego WP
gen. Mieczysław Gocuł, gen. Jarosław Frączyk ze Straży Granicznej,
konsul generalny RP w Łucku Beata Brzywczy.
Polska pamięta
Ze względu na wydarzenia, które obecnie rozgrywają się w Kijowie, na
pogrzeb nie przybył wicepremier Ukrainy. Oprócz przedstawicieli wojska
ukraińskiego i władz lokalnych w uroczystości uczestniczyli m.in. Borys
Klimczuk, gubernator obwodu wołyńskiego z Łucka, oraz Jarosław Żyłkin,
sekretarz Państwowej Międzyresortowej Komisji ds. Upamiętnienia Ofiar
Wojny i Represji Politycznych.
Zaledwie kilkanaście miesięcy temu odbyła się podobna uroczystość:
otwarcie cmentarza w Bykowni, gdzie również zginęli Polacy, ofiary
sowieckiego NKWD. – Dwudziesty wiek wciąż się nie kończy, wciąż szukamy
grobów naszych ojców i dziadów. Szukają ich Polacy, szukają także
Ukraińcy – powiedział Tomasz Siemoniak.
Pogrzeb we Włodzimierzu mógł się odbyć dzięki pracom
ekshumacyjno-archeologicznym prowadzonym wspólnie przez specjalistów z
Polski i Ukrainy pod kierunkiem dr Dominiki Siemińskiej. W odkrytych
mogiłach znaleziono m.in. guziki i buty wojskowe, klamry od pasów oraz
wiele innych przedmiotów, które świadczą o tym, że wśród ofiar
odnalezionych we Włodzimierzu Wołyńskim znajdowali się polscy żołnierze,
policjanci oraz cywile, zamordowani przez NKWD najprawdopodobniej w
1940 roku.
Wiosną kolejne ekshumacje
Wczoraj zostały pochowane szczątki 385 osób z grobów nr 3, 4 i 5,
odkrytych przez archeologów na grodzisku we Włodzimierzu Wołyńskim w tym
roku. To jednak nie koniec prac. Jak informuje dr Siemińska, wykopy
sondażowe prowadzone przez nich na przełomie listopada i grudnia
wykazały kolejne trzy mogiły. Siemińska ma nadzieję, że na wiosnę
przyszłego roku prace ekshumacyjne zostaną wznowione.
– W sumie mamy odkryte trzy nowe mogiły. Jak są duże, tego jeszcze
nie wiemy, wykażą to nasze kolejne badania. Mamy nadzieję, że będą
prowadzone w przyszłym roku na wiosnę – wyjaśnia w rozmowie z „Naszym
Dziennikiem” dr Dominika Siemińska.
Archeologom nie udało się na razie ustalić, do kogo należały
znalezione w grobach odznaki z numerami policyjnymi. Wydobyto ich w
sumie cztery, jednak jedna jest uszkodzona i nie zachował się na niej
pełny numer. – Trwają poszukiwania w polskich archiwach, ponieważ
archiwalia policyjne z tamtego czasu częściowo się zachowały. Być może
uda się dotrzeć do osób, które je nosiły – powiedziała Siemińska. Udało
się ustalić, że dwie odznaki z numerami pochodziły z okręgu kieleckiego
policji, a jedna z pomorskiego.
– Musimy stworzyć zespół i znaleźć środki na to, żeby było można
przeprowadzić szczegółowe badania archiwalne, bo może wniosłyby one dużo
więcej do tego naszego stanu wiedzy, który mamy w tej chwili. Będziemy
się starać, żeby w ciągu najbliższego roku – dwóch lat takie
poszukiwania archiwalne prowadzić. To bardzo żmudna praca – zaznacza
archeolog. Podkreśla jednocześnie, że konieczna jest kwerenda w
archiwach niemieckich i ukraińskich, z których część znajduje się w
Nowym Jorku.
Przedmioty, które polsko-ukraińska ekipa badaczy znalazła przy
ekshumowanych we Włodzimierzu szczątkach, mają zostać przekazane do
miejskiego muzeum we Włodzimierzu Wołyńskim.
Piotr Czartoryski-Sziler, Włodzimierz Wołyński
http://www.naszdziennik.pl/galeria/61972,pogrzeb-we-wlodzimierzu-wolynsk...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
94. Mapa drogowa Sikorskiego i Ławrowa
"Trzeba wyciągać lekcje z tragicznej wspólnej historii"
Szef rosyjskiego MSZ ocenił ponadto, że Polska i Rosja powinny wyciągać lekcje z tragicznej, wspólnej historii. Według niego służyć temu może wspólne obchodzenie rocznic historycznych: 100-lecia rozpoczęcia I wojny światowej, 70-lecia zwycięstwa w II wojnie światowej i 70-lecia wyzwolenia przez wojska radzieckie obozu hitlerowskiego w Auschwitz.
"Umówiliśmy się z ministrem (Radosławem Sikorskim), że będziemy obchodzić te daty wspólnie na odpowiednim szczeblu - po to, aby wyciągać lekcje z naszej, czasem tragicznej, wspólnej historii" - powiedział rosyjski minister.
Jak ocenił, wspólne obchodzenie rocznic historycznych będzie "w interesie umocnienia zaufania na kontynencie europejskim, w interesie wychowywania w duchu przyjaźni, współpracy i kontaktów naszego młodego pokolenia". Ławrow podkreślił też, że Polska i Rosja powinny umacniać kontakty międzyludzkie, tak aby "pamięć została żywa, by służyła przyjaźni".
"Jesteśmy zadowoleni, że nasi polscy koledzy wyrazili gotowość rozpatrzenia naszego wniosku, aby w Polsce realizować wiele projektów na rzecz upamiętnienia naszych rodaków, którzy spoczywają na polskiej ziemi" - dodał szef rosyjskiej dyplomacji. Jak mówił, Rosji chodzi przede wszystkim o cmentarze wojskowe z czasów I wojny światowej, które strona rosyjska chciałaby uporządkować, a także miejsca pochówku jeńców z wojny w 1920 roku. "Historia państwa rosyjskiego jest nieprzerwana i chcemy oddać hołd wszystkim tym, którzy polegli w różnym czasie za swój kraj na polu bitwy" - dodał Ławrow.
Szef MSZ Rosji był też pytany o przekazanie Polsce dokumentacji rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej. Śledztwo to w latach 1990-2004 prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa, najpierw ZSRR, a potem Rosji.
"Wszystkie dokumenty, które miały ujawnić prawdę, zostały odtajnione. Pozostały jeszcze dokumenty, które podpadają pod ustawę działającą w wielu krajach. To jest ustawa o ochronie danych osobowych" - odparł Ławrow.
Chodzi o 35 tomów akt rosyjskich śledczych i postanowienie o umorzeniu postępowania z 2004 r., w których znajduje się m.in. konkluzja tego śledztwa wraz z prawną oceną zbrodni katyńskiej. Dokumentacja ta ma znaczenie nie tylko dla krewnych ofiar, ale także dla śledztwa katyńskiego, które prowadzi IPN.
Ławrow dodał, że sprawę zbrodni katyńskiej w sensie prawnym zamyka wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. 21 października Trybunał orzekł, że nie może ocenić rzetelności rosyjskiego śledztwa katyńskiego. Ponadto Trybunał uznał, że władze Rosji nie udostępniając mu postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej złamały europejską konwencję praw człowieka. Rosja tłumaczyła, że nie udostępnia dokumentacji ze względu na bezpieczeństwo państwa.
http://www.polskatimes.pl/artykul/1070300,spotkanie-lawrowsikorski-nic-n...
Rosja rygluje Katyń
Pod pretekstem ochrony danych osobowych Rosja
nie przekaże Polsce 35 brakujących tomów śledztwa katyńskiego. Chce za
to nowych upamiętnień czerwonoarmistów.
– Wszystkie dokumenty, które miały ujawnić prawdę, zostały
odtajnione. Pozostały jeszcze dokumenty, które podpadają pod ustawę
działającą w wielu krajach. To jest ustawa o ochronie danych osobowych –
oświadczył wczoraj szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow po
zakończeniu w Warszawie obrad Komitetu Strategii Współpracy
Polsko-Rosyjskiej. Chodzi o 35 tomów akt rosyjskiego śledztwa w sprawie
zbrodni katyńskiej prowadzonego w latach 1990-2004, które nie zostały
odtajnione.
Władze rosyjskie nie przekazały ich nawet na żądanie Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, co ten uznał 21 października za
złamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Rosja powoływała się już
m.in. na ochronę tajemnicy wojskowej, wywiadu i kontrwywiadu oraz
strategicznych interesów państwa. Argument ochrony danych osobowych
także już padał.
– Powstaje pytanie, czyje dane miałyby być chronione. Ofiar czy
sprawców? Bo dane ofiar strona polska zna. Natomiast nie widzimy powodu
ochrony danych sprawców, katów – odpowiada rzecznik IPN Andrzej
Arseniuk.
Instytut od samego początku wnosił do strony rosyjskiej o przekazanie
całości dokumentów tzw. śledztwa nr 159 jako jednego z dowodów w
polskim śledztwie katyńskim. Ostatni uzupełniający wniosek o pomoc
prawną wysłano w listopadzie.
– Ochrona danych osobowych nie ma nic wspólnego z międzynarodową
pomocą prawną. Te akta czyniłyby zadość potrzebie zgromadzenia pełnego
materiału dowodowego. Ale jeżeli uzyskamy informację, że nie będzie do
nich dostępu, to polskie śledztwo i tak się zakończy. Z informacją, że
od strony rosyjskiej nie otrzymaliśmy dokumentów – wyjaśnia prokurator
Dariusz Gabrel, szef Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu.
Obstrukcja w realizacji polskich postulatów historycznych nie
przeszkadza jednak w mówieniu o wyciągnięciu „lekcji z naszej wspólnej,
tragicznej historii” i domaganiu się nowych form upamiętniania Rosjan
poległych lub zmarłych w Polsce. Co więcej, strona polska nie ma co do
tego żadnych zastrzeżeń.
– Jesteśmy zadowoleni, że nasi polscy koledzy wyrazili gotowość
rozpatrzenia naszego wniosku, aby w Polsce realizować wiele projektów na
rzecz upamiętnienia naszych rodaków, którzy spoczywają na polskiej
ziemi. Mamy przede wszystkim na myśli cmentarze wojskowe z czasów I
wojny światowej, które chcielibyśmy uporządkować, ale też miejsce
pochówku jeńców z wojny w 1920 roku. Historia państwa rosyjskiego jest
nieprzerwana i chcemy oddać hołd wszystkim tym, którzy polegli w różnym
czasie za swój kraj na polu bitwy – powiedział Ławrow, a Radosław
Sikorski w ogóle tego nie skomentował.
– Dziwię się, że taka troska pojawia się właśnie teraz. Cmentarze
jenieckie po wojnie 1920 roku, należące do cmentarzy wojskowych,
założono jeszcze w okresie międzywojennym dla wszystkich ofiar, bez
względu na narodowość, wyznanie i stronę, po której walczyły. Te
radzieckie cmentarze jenieckie są teraz w dość opłakanym stanie, głównie
z powodu zaniedbań okresu PRL. Jeśli Rosjanie chcą je uporządkować, to
oczywiście mogą. Natomiast nowe upamiętnienia, na przykład pomniki,
wymagają przeprowadzenia uzgodnień dwustronnych zgodnie z
polsko-rosyjską umową w tej sprawie – mówi Adam Siwek, naczelnik
Wydziału Krajowego ROPWiM.
Rosja chce także hucznie obchodzić rocznice historyczne, na które
patrzy się w naszych państwach zupełnie odmiennie. Chodzi o 100-lecie
rozpoczęcia pierwszej wojny światowej, 70-lecie zakończenia drugiej i
również 70-lecie wejścia wojsk sowieckich do niemieckiego obozu w
Auschwitz. – Umówiliśmy się z ministrem Sikorskim, że będziemy obchodzić
te daty wspólnie na odpowiednim szczeblu – zastrzegł Siergiej Ławrow.
Szczególnie kontrowersyjna jest tu kwestia obchodów, które miały
odbyć się w maju 2015 roku. Z punktu widzenia rosyjskiej polityki
historycznej to rocznica zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, znak
triumfu i potęgi państwa sowieckiego oraz historyczna podstawa
dzisiejszej mocarstwowej pozycji Rosji (choćby w postaci stałego
członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ). W Polsce 1945 r. to początek
okresu nowej okupacji, utrwalenia utraty suwerenności, zbrodni, nadużyć i
ekonomiczno-społecznego zastoju.
– Dla reżimu putinowskiego kult zwycięstwa w 1945 r. jest wręcz mitem
założycielskim. To, że Rosjanie chcą wciągnąć władze polskie w swoją
politykę historyczną, jest dla mnie jasne. Ważne jest to, jaka będzie
odpowiedź Polski. Rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej
powinniśmy obchodzić – nie „świętować” – wspólnie z całą koalicją
antyhitlerowską, pamiętając o niejednoznacznym charakterze tej daty z
punktu widzenia naszej historii – komentuje prof. Włodzimierz Marciniak,
politolog, znawca Rosji i członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych.
W 2015 r. może już nie być miejsca na tego typu refleksje. Aparat
państwowy będzie nastawiony na pojednanie, współpracę i rozwój. Mamy
wtedy obchodzić rok Polski w Rosji i rok Rosji w Polsce. Właśnie
podpisano oświadczenie o przebiegu przygotowań do tych wydarzeń, a także
deklarację „Program 2020 w relacjach polsko-rosyjskich” będący spisem
priorytetów i kierunków współpracy dwustronnej.
Nic nie przeszkadza ministrowi Radosławowi Sikorskiemu twierdzić, że
stosunki polsko-rosyjskie „są lepsze, niżby to wynikało czasami z
publikacji medialnych w obu krajach”. Najwidoczniej sprawa na przykład
wraku Tu-154M w Smoleńsku nie ma dla niego znaczenia. Polskie
oczekiwania trafiają wciąż na mur. Także na wczorajszej konferencji:
– Zwróciłem się kolejny raz o wypełnienie danej przez prezydenta
Rosji Miedwiediewa w grudniu 2010 roku obietnicy zwrotu naszej
własności, wraku prezydenckiego samolotu, a także o realizację naszych
wniosków o pomoc prawną związanych ze śledztwem w sprawie katastrofy z
dnia 10 kwietnia 2010 roku – powiedział Sikorski.
– Wrak zostanie zwrócony w chwili, gdy zakończy się śledztwo.
Śledztwo zakończy się, mam nadzieję, niebawem. Teraz jego zakończenie
zostało przeniesione na kwiecień przyszłego roku; wiąże się to nie z
próbą przeciągnięcia sprawy czy ukrycia jakichś faktów, wręcz
przeciwnie. Śledztwo ma być niezwykle staranne, po to, by nie
pozostawiać jakichkolwiek niejasności – odpowiedział Ławrow.
Jest też różnica w spojrzeniu na sytuację na Ukrainie. – Polega na
tym, że Polska jako część Unii Europejskiej i szerzej – Zachodu była
gotowa wspierać reformy gospodarki ukraińskiej. Natomiast Rosja wsparła
ukraińską gospodarkę taką, jaka ona jest – powiedział Sikorski.
Zaznaczył jednak, że wciąż nie ma żadnych „formalnych faktów, które
uniemożliwiłyby Ukrainie zawarcie umowy stowarzyszeniowej z Unią
Europejską”.
Piotr Falkowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
95. arch/-Ile tajemnic kryje
arch/-
Ile tajemnic kryje zbrodnia katyńska?
Jutro zaprezentowana zostanie relacja świadka
– jednego z jeńców amerykańskich, którzy byli w Katyniu. Jest to dotąd
nieznany dokument, który może rzucić nowe światło na sprawę katyńską.
Jak wiele jest jeszcze dokumentów dotyczących zbrodni w Katyniu, a
skrzętnie skrywanych w zagranicznych archiwach?
Wspomniane świadectwo świadka zostało odnalezione w listopadzie 2013
roku przez Krystynę Piórkowską, będącą historykiem z Nowego Jorku i
badaczem archiwów katyńskich w Stanach Zjednoczonych oraz Wielkiej
Brytanii.
Mimo że od ludobójstwa w Katyniu minęły 74 lata, to wciąż musimy
walczyć o prawdę. – Sprawą niesłychanie ważną dla europejskiej i
światowej kultury prawnej jest to, by polskie śledztwo w sprawie zbrodni
katyńskiej nie zostało zakończone umorzeniem – powiedział w rozmowie z
NaszymDziennikiem.pl historyk prof. dr hab. Witold Kulesza,
były dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu.
Nasz rozmówca zwrócił uwagę, że kontynuowanie śledztwa dotyczącego
zbrodni w Katyniu jest istotne szczególnie teraz, „kiedy Europejski
Trybunał Praw Człowieka stwierdził, że umorzenie rosyjskiego śledztwa i
odmowa członkom rodzin ofiar dostępu do zebranej dokumentacji nie
narusza praw członków rodzin ofiar zbrodni katyńskiej”.
Profesor Kulesza wskazał, że tym samym powtórzyła się sytuacja z
Norymbergii. Międzynarodowy trybunał ponownie orzekł, że z punktu
widzenia ocen prawnych nie można Rosji postawić zarzutów.
– W tym stanie rzeczy polskie śledztwo, gwoli elementarnych zasad
sprawiedliwości w jej historycznym wymiarze, nie może zostać umorzone z
tym uzasadnieniem, że wyczerpane zostały wszystkie możliwości dowodowe.
Śledztwo musi być kontynuowane, nie może zostać w żadnym wypadku
umorzone – podkreślił historyk.
Potwierdzeniem dla tej tezy jest fakt, że jutro zostanie opublikowany
nieznany dotąd dokument. – W dalszym ciągu zdarzają się przypadki, w
których nasza wiedza o zbrodni katyńskiej oraz o tym, co uczyniono i
czego nie uczyniono dla jej pełnej oceny, a także do doprowadzenia do
odpowiedzialności karnej sprawców tej bestialskiej zbrodni. To upewnia
nas w przekonaniu, że polskie śledztwo odgrywa kluczową rolę w pełnym
wyjaśnieniu wydarzeń sprzed 74 lat. Śledztwo to musi być kontynuowane –
wskazał były dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu.
Pojawienie się nowego
dokumentu daje nadzieję na rzucenie światła w badaniu zbrodni
sowieckiej. Mimo iż wcześniej trafiły do Polski m.in. amerykańskie
materiały specjalnej komisji śledczej, której przewodniczył senator Ray
John Madden, to wciąż na pewno nie wszystkie, i możemy się spodziewać, że w dalszym ciągu będą pojawiały się nowe dokumenty w sprawie tego bestialskiego mordu na Polakach.
– Komisja ta została powołana przez Kongres Stanów Zjednoczonych w
celu wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. Miało to być swego rodzaju
zadośćuczynienie za brak odniesienia się do zbrodni katyńskiej przez
Międzynarodowy Trybunał Wojskowy, który w Norymberdze przemilczał
sowieckie oskarżenie Niemców o tę zbrodnię. Wydawałoby się, że wszystkie
dokumenty, którymi dysponowała komisja Maddena, a przesłuchiwała ona
także polskich świadków, zostały do naszego kraju już przekazane –
podkreślił historyk.
Jednocześnie prof. Kulesza zwrócił uwagę, że w pamiętnikach
amerykańskiego prokuratora wojskowego Telforda Taylora znalazł się zapis
dotyczący instrukcji rządu USA przekazanej amerykańskim prokuratorom i
sędziom biorącym udział w procesie norymberskim.
– W instrukcji tej miano wskazać, by śledczy nie drążyli sprawy
sowieckiego sprawstwa zbrodni katyńskiej. Rząd Stanów Zjednoczonych
instruował swoich prokuratorów i sędziów, by nie doprowadzili do
sytuacji, w której Sowieci znaleźliby się „pod ścianą” po zarzuceniu im
odpowiedzialności za dokonanie zbrodni katyńskiej. Z przeprowadzonego
postępowania dowodowego, które miało miejsce w Norymberdze, wynikało, iż
to Sowieci są winni zbrodni katyńskiej. Gdyby ten wynik postępowania
dowodowego znalazł się w końcowym orzeczeniu Międzynarodowego Trybunału
Wojskowego, to zapewne Rosja nie podpisałaby wyroku trybunału
skazującego głównych zbrodniarzy wojennych – podkreślił były dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
IK
Katyńska relacja ppłk. Johna Van Vlieta
Badaczka Krystyna Piórkowska odnalazła w
archiwum USA zeznanie amerykańskiego żołnierza potwierdzające sowiecką
odpowiedzialność za zbrodnię katyńską. To nieznana 8-stronicowa relacja
ppłk. Johna Van Vlieta, który uczestniczył w 1943 r. w ekshumacji w
lesie katyńskim.
Piórkowska dokonała odkrycia w listopadzie 2013 r. w archiwum państwowym Stanów Zjednoczonych pod Waszyngtonem.
Ppłk John H. Van Vliet Jr był amerykańskim oficerem, który jako
jeniec wojenny w maju 1943 r. został wysłany do Katynia. Wraz z grupą
jeńców alianckich (łącznie osiem osób z USA, Wielkiej Brytanii i
podległych jej dominiów) był świadkiem ekshumacji polskich oficerów
zamordowanych przez NKWD w Lesie Katyńskim.
Niemcy liczyli na nagłośnienie zbrodni sowieckiej - przekazane przez
jeńców alianckich meldunki i relacje miały się przyczynić do osłabienia
koalicji państw walczących z III Rzeszą. Zeznanie Van Vlieta dotyczy 13
maja 1943 r., czyli dnia wizyty jeńców alianckich w Lesie Katyńskim.
Van Vliet zeznaje pod przysięgą, że w masowych grobach znajdowały się
ciała, które spoczywały tam przez ponad rok, możliwe, że nawet trzy lub
cztery lata. Wojskowi byli ubrani w "dobre polskie mundury", mieli
dobre, mało znoszone obuwie. Towarzyszące zwłokom przedmioty wskazywały
na datę śmierci w okolicach lutego, marca, kwietnia 1940 r. Van Vliet
przypomina sobie konkretne nazwisko jednej z ofiar - Wacława
Ksieniewicza. W jego zeznaniu padają również nazwy obozów w Kozielsku,
Starobielsku i słowo zbliżone do nazwy Putywl (obecnie to miejscowość na
Ukrainie przy granicy z Rosją).
Dokument zawiera ponadto nieznane dotąd nazwiska innych świadków
ekshumacji, jeńców wojennych i podoficerów Wielkiej Brytanii oraz m.in.
Nowej Zelandii. W ocenie Piórkowskiej, ich nazwiska i relacje były
celowo utajniane przez lata, a dotarcie do informacji wytworzonych przez
anglojęzycznych świadków zbrodni katyńskiej wciąż jest utrudnione.
Odkryty dokument zatytułowany "Śledztwo" jest datowany na 10 maja
1945 r. Sporządzono go w Paryżu, gdzie Van Vliet spędził kilka dni w
drodze powrotnej do USA - w czterech egzemplarzach (jeden oryginał i
trzy kopie) podpisanych przez ppłk. Van Vlieta i ppłk. Jamesa R.
Hoffmana. Piórkowska odnalazła go wśród jawnych od 1974 r. dokumentów,
związanych z odszkodowaniami dla Belgów i Francuzów, którzy pomagali
zestrzelonym nad Europą amerykańskim lotnikom.
Do tej pory wiadomo było o dwóch raportach ppłk. Van Vlieta w sprawie
Katynia. Pierwszy został sporządzony już w USA 22 maja 1945 r., jednak
ze względu na panującą wówczas atmosferę polityczną został utajniony i
"zaginął" - nie jest znana jego oryginalna treść. W 1950 r., na prośbę
Pentagonu, pułkownik odtworzył swój raport z 22 maja 1945 r. W znanych
dotąd relacjach Van Vlieta nie było żadnych informacji o tym, że przed
powrotem do Stanów Zjednoczonych jeszcze w Paryżu złożył on zeznania w
sprawie katyńskiej. Dotychczasowe informacje - jak podkreśla Piórkowska -
wręcz przeczyły istnieniu takich zeznań.
Nowy dokument to pierwsza znana relacja Van Vlieta złożona przed
konferencją poczdamską oraz przed procesem norymberskim, w trakcie
którego ZSRS próbował zrzucić winę za zbrodnię katyńską na Niemców.
Potwierdza wcześniejsze przypuszczenia, że Van Vliet najprawdopodobniej
na rozkaz władz wojskowych zatajał niektóre istotne dla wyjaśnienia
sprawy katyńskiej informacje, np. nazwiska innych alianckich jeńców
wojennych, którzy wraz z nim byli świadkami niemieckich ekshumacji w
Katyniu w 1943 r. Brak informacji o Brytyjczykach - podobnie jak rozkaz
milczenia, który otrzymał ppłk Van Vliet po powrocie do USA - był
efektem świadomej polityki Londynu i Waszyngtonu, ich zgody na
przemilczenie zbrodni dla dobra sojuszu ze Stalinem.
Zeznanie ppłk. Van Vlieta zostanie dziś zaprezentowane przez badaczkę
podczas konferencji prasowej, która odbędzie się o godz 12.30 w
Warszawie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
96. Odkryto nieznany dokument katyński
Nieznane dotychczas, 8-stronicowe zeznanie płk Johna H. Van Vlieta
Jra, złożone w Paryżu w maju 1945 r., odnalazła Krystyna Piórkowska -
badaczka archiwów katyńskich w USA i Wielkiej Brytanii. Dokument jest
relacją świadka z ekshumacji w lesie katyńskim 13 maja 1943 r. Został
zaprezentowany podczas konferencji prasowej z udziałem Ministra Kultury i
Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego, która odbyła się 8
stycznia br.
Dyrektor CPRDiP Sławomir Dębski i minister Bogdan Zdrojewski podczas konferencji fot. Danuta Matloch/MKiDN
W konferencji wzięli udział także dr hab. Andrzej Kunert - sekretarz
Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz dr Sławomir Dębski- dyrektor
Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Krystyna Piórkowska - badaczka archiwów katyńskich w USA i Wielkiej Brytanii, autorka książki
„Anglojęzyczni świadkowie Katynia”, w listopadzie 2013 r. dotarła do
zeznania złożonego w maju 1945 r. przez amerykańskiego oficera płk Johna
H. Van Vlieta Jra. Był on świadkiem ekshumacji przeprowadzonych przez
Niemców w Katyniu wiosną 1943 r. Jest to jego pierwsza znana relacja,
złożona przed konferencją poczdamską oraz przed Procesem Norymberskim, w
trakcie którego Związek Sowiecki próbował zrzucić winę za zbrodnię
katyńską na Niemców. Relacja powstała więc w czasie, gdy problem zbrodni
katyńskiej nie mógł być postrzegany przez pryzmat zimnowojennego
podziału świata.
Dokument zawiera nieznane dotąd nazwiska innych świadków ekshumacji,
brytyjskich podoficerów – jeńców wojennych. Zdaniem Piórkowskiej, ich
nazwiska i relacje były celowo utajniane przez lata, a dotarcie do
informacji wytworzonych przez anglojęzycznych świadków zbrodni
katyńskiej wciąż jest utrudnione. W dokumencie pojawia się nazwisko
jednej z ofiar – Wacława Ksieniewicza.
http://www.mkidn.gov.pl/pages/posts/odkryto-nieznany-dokument-katynski-4369.php
Ujawniono nieznane do tej pory relacje alianckich jeńców wojennych, którzy byli świadkami niemieckich ekshumacji w Katyniu
Przez chwilę nawet zaczęłam myśleć, że to jakaś fatamorgana, że
już mam halucynacje, że to moje chęci tworzą rzeczywistość. Czułam
lekkie przerażenie, że nikt mi nie uwierzy, że coś takiego istnieje -
mówiła Piórkowska, która od 2009 r. zajmuje się poszukiwaniem
anglojęzycznych świadectw o zbrodni katyńskiej.
- podkreślił minister kultury Bogdan Zdrojewski podczas
prezentacji nieznanego dokumentu katyńskiego z 1945 r. Zapowiedział
ustanowienie odznaki "Amicus Veritatis" dla osób walczących o prawdę o
Katyniu.
- powiedział Zdrojewski podczas prezentacji w Warszawie zeznania
ppłk. Johna H. Van Vlieta Jr. z 10 maja 1945 r. Amerykański oficer był w
grupie jeńców alianckich, którzy byli świadkami ekshumacji w lesie
katyńskim prowadzonych przez Niemców w maju 1943 r. Dokument ten jest
jedną z najwcześniejszych relacji o sowieckiej odpowiedzialności za
zbrodnię katyńską.
W ocenie ministra, relacja Van Vlieta przypomina o tym, że sojusznicy
Polski w czasie II wojny światowej - USA i Wielka Brytania - przez
wiele lat ukrywali informacje o zbrodni katyńskiej.
- Dla nas jest najbardziej bolesne to, że w tym okresie 1944-1952
ukrywanie prawdy o Katyniu było decyzją polityczną, że nie był to
przypadek (...), że w tym czasie wykazano tyle determinacji, łącznie z
groźbami wobec określonych osób, aby prawda o Katyniu nie mogła ujrzeć
światła dziennego – mówił Zdrojewski.
Dodał, że sprawa zbrodni katyńskiej będzie zamknięta dopiero wówczas,
gdy wszystkie informacje o mordzie NKWD z 1940 r. na ok. 22 tys.
polskich obywateli, elicie przedwojennej Polski, ujrzą światło dzienne.
Minister kultury zapowiedział uhonorowanie osób zaangażowanych w
odkrywanie informacji o zbrodni katyńskiej. Projekt ten będzie dotyczył
zarówno tych, którzy jak Van Vliet do końca życia przekazywali
informację o Katyniu (początkowo z rozkazu władz wojskowych musiał
milczeć), jak i współczesnych badaczy. Pierwsza odznaka "Amicus
Veritatis" (łac. przyjaciel prawdy) - jak zaznaczył Zdrojewski - ma być
wręczona jeszcze w tym roku. Dodał też, że w powstającym Muzeum
Katyńskim, którego otwarcie planowane jest jesienią 2015 r., znajdzie
się specjalne miejsce upamiętniające prace osób walczących o prawdę
katyńską.
Dokument katyński z 1945 r. przedstawiła jego odkrywczyni Krystyna
Piórkowska, która odnalazła go w listopadzie 2013 r. w archiwum
państwowym Stanów Zjednoczonych pod Waszyngtonem. W rozmowie
podkreśliła, że odkrycie przez nią zeznania Van Vlieta było dla niej
zaskakujące.
- mówiła Piórkowska, która od 2009 r. zajmuje się poszukiwaniem anglojęzycznych świadectw o zbrodni katyńskiej.
Wśród najważniejszych informacji zawartych w zeznaniu Van Vlieta z 10
maja 1945 r. są nieznane do tej pory dane personalne alianckich jeńców
wojennych, którzy wraz z nim byli świadkami niemieckich ekshumacji w
Katyniu w 1943 r. Byli to podoficerowie służący w wojsku brytyjskim albo
w podległych Wielkiej Brytanii dominiach: starszy sierżant Adams,
szeregowiec W. Miller i saper H. G. McMillan. W ocenie Piórkowskiej, ich
nazwiska były celowo utajniane przez lata, a dotarcie do ich relacji w
archiwach brytyjskich nadal jest utrudnione.
– apelowała amerykańska badaczka do brytyjskich instytucji.
Zeznanie Van Vlieta, które złożył pod przysięgą w jednostce
zajmującej się zbrodniami wojennymi, zawiera również opis tego, co
widział na miejscu ekshumacji w lesie katyńskim 13 maja 1943 r., czyli
dnia wizyty jeńców alianckich w lesie katyńskim. To m.in. informacje o
tym, że w masowych grobach znajdowały się ciała, które spoczywały tam
przez ponad rok, możliwe, że nawet trzy lub cztery lata. Wojskowi - jak
relacjonuje Van Vliet - byli ubrani w "dobre polskie mundury", mieli
dobre, mało znoszone obuwie. Towarzyszące zwłokom przedmioty wskazywały
na datę śmierci w okolicach lutego, marca, kwietnia 1940 r.
Van Vliet przypomina sobie także konkretne nazwisko jednej z ofiar -
doktora medycyny, mjr Wacława Ksieniewicza, który był dowódcą
garnizonowej izby chorych w Lidzie. W zeznaniu Van Vlieta padają również
nazwy obozów w Kozielsku, Starobielsku i słowo zbliżone do nazwy Putywl
(obecnie to miejscowość na Ukrainie przy granicy z Rosją).
Konferencję zorganizowało Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i
Porozumienia. Dyrektor centrum Sławomir Dębski podkreślił, że zeznanie
Van Vlieta jest bardzo wczesną relacją z maja 1945 r. złożoną w Paryżu
zanim dotarł on w drodze powrotnej do Stanów Zjednoczonych.
- podkreślił Dębski. Zaznaczył też, że relacja Van Vlieta
złożona była jeszcze przed konferencją poczdamską oraz przed procesem
norymberskim, w trakcie którego ZSRR próbował zrzucić winę za zbrodnię
katyńską na Niemców.
Byli ubrani w "dobre polskie mundury". Nieznane 8 stron relacji z Katynia
czytaj dalej »
Krystyna Piórkowska opowiadała, jak wielkim zaskoczeniem było dla niej odkrycie relacji ppłk. Johna H. Van Vlieta (FOT. R. SOBKOWICZ)
Raport z Katynia
Prawie 70 lat przeleżała w
archiwum relacja amerykańskiego oficera na temat zbrodni katyńskiej.
Wiele takich dokumentów jest wciąż ukrywanych przez Brytyjczyków i
Amerykanów
Piotr Czartoryski-Sziler
http://www.naszdziennik.pl/wp/64687,raport-z-katynia.html
Krystyna Piórkowska, która bada
relacje zachodnich świadków Katynia, zaprezentowała wczoraj w Warszawie
zeznanie amerykańskiego oficera ppłk. Johna H. Van Vlieta, do którego
udało jej się dotrzeć w listopadzie 2013 r. w archiwum państwowym Stanów
Zjednoczonych pod Waszyngtonem. Był on świadkiem ekshumacji
przeprowadzonych przez Niemców w Katyniu wiosną 1943 roku. Dokument jest
pierwszą znaną relacją Van Vlieta, złożoną 10 maja 1945 r. – przed
konferencją poczdamską oraz przed procesem norymberskim, w trakcie
którego Związek Sowiecki próbował zrzucić winę za zbrodnię katyńską na
Niemców. A świadectwo amerykańskiego pułkownika wskazuje na Rosjan. –
Relacja powstała więc w czasie, gdy problem zbrodni katyńskiej nie mógł
być postrzegany przez pryzmat zimnowojennego podziału świata. Dokument
zawiera nieznane dotąd nazwiska innych świadków ekshumacji, brytyjskich
podoficerów – jeńców wojennych – powiedziała Piórkowska. Byli to
podoficerowie służący w wojsku brytyjskim albo w podległych Wielkiej
Brytanii dominiach: starszy sierżant Adams, szeregowiec W. Miller i
saper H.G. McMillan.
Zdaniem Piórkowskiej, ich nazwiska i relacje
były celowo utajniane przez lata, a dotarcie do informacji wytworzonych
przez anglojęzycznych świadków zbrodni katyńskiej wciąż jest utrudnione.
W dokumencie pojawia się nazwisko jednej z ofiar – Wacława
Ksieniewicza. Odkrycie wywołało zaskoczenie Piórkowskiej. – Przez chwilę
nawet zaczęłam myśleć, że to jakaś fatamorgana, że już mam halucynacje,
że to moje chęci tworzą rzeczywistość. Czułam lekkie przerażenie, że
nikt mi nie uwierzy, że coś takiego istnieje – mówiła autorka książki
„Anglojęzyczni świadkowie Katynia”. Piórkowska wskazała jednocześnie na
opieszałość Wielkiej Brytanii w odtajnianiu dokumentów i wezwała władze
brytyjskie do odtajnienia i udostępnienia dokumentów katyńskich.
Również
Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa,
podkreślił, że w przypadku Katynia mieliśmy od początku do czynienia z
gigantycznym kłamstwem, które słusznie nazywane jest „największym
kłamstwem Europy XX wieku”. – W jego utrwalanie i pogłębianie było
zaangażowanych tyle osób, kilka rządów, że strasznie trudno do dzisiaj
przebijać się przez nie. Nie bez powodu kłamstwo katyńskie nazywane jest
kłamstwem założycielskim Polski Ludowej. Jest oczywiste zatem, że do
1989 roku władzom PRL, kto wie, niekiedy może bardziej niż władzom
Związku Sowieckiego, zależało na utrzymywaniu tego stanu rzeczy –
stwierdził Kunert.
Sekretarz ROPWiM dodał, że amerykańscy
świadkowie zbrodni katyńskiej są niezwykle ważni, bo byli oni w Katyniu
już w kwietniu 1943 roku. Przypomniał, że do tej pory w literaturze
funkcjonowały informacje o dwóch raportach Van Vlieta. Jeden z nich
złożył on w Waszyngtonie 22 maja 1945 roku, początkowo ustnie, dwa dni
później relacja została spisana. Drugi raport jest z 11 maja 1950 roku. –
Dzięki pani Krystynie Piórkowskiej mamy trzeci, a pierwszy
chronologicznie raport, świadectwo Van Vlieta spisane w Paryżu, w drodze
do Waszyngtonu, 10 maja 1945 roku – podkreślił Andrzej Kunert.
Zaznaczył również, że świadectwa tych cudzoziemców i ich późniejsze losy
są niesłychanie ważne, bo pozwalają nam powoli zacząć zbliżać się do
odpowiedzi na ważne pytania: komu najbardziej zależało na ukrywaniu
wszelkich tego typu informacji i dokumentów, z jakich powodów najwyższe
władze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii uznały natychmiast po
ujawnieniu zbrodni katyńskiej przez Niemców w 1943 roku, że to jest
sprawa, którą należy sklasyfikować jako „top secret”, oraz komu zależało
na tym, by przez lata utrzymywać tę klasyfikację.
Minister
kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski przypomniał, że USA i
Wielka Brytania ukrywały prawdę o zbrodni katyńskiej, a dziś, mimo iż
stronie polskiej udaje się w większym stopniu niż dawniej nawiązywać za
granicą kontakty w sprawie Katynia z różnymi organizacjami, współpraca
ta jest bardzo niesatysfakcjonująca. Zdrojewski zaznaczył, że nie będzie
również zgody państwa polskiego na zamknięcie sprawy katyńskiej bez
odkrycia i podania opinii publicznej wszystkich informacji na jej temat.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
97. Zmarła Ojcumiła Wołk, jedna z
Zmarła Ojcumiła Wołk, jedna z ostatnich wdów katyńskich
Zmarła Ojcumiła Wołk, wdowa po zamordowanym wiosną 1940
r. w Lesie Katyńskim oficerze artylerii Wincentym Wołku. Była jedną z
osób oskarżających władze Rosji o nierzetelne śledztwo katyńskie przed
Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Miała 96 lat.
O śmierci poinformowała Krystyna Krzyszkowiak, córka oficera policji zamordowanego w 1940 r. w Twerze (dawniej Kalinin).
– Do końca wierzyła w sprawiedliwość Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka w Strasburgu, ale również w powrót szczątków jej męża do
Polski. Czekała na to bezskutecznie od 1943 roku – powiedziała Krzyszkowiak.
Ojcumiła Wołk, wspólnie z córką Witomiłą oraz z innymi krewnymi ofiar
zbrodni katyńskiej, zarzucała władzom Rosji przed Trybunałem w
Strasburgu, m.in. brak skutecznego postępowania wyjaśniającego zbrodnię
katyńską. Jak podkreśla Witomiła Wołk-Jezierska, jej matka była
prowadzącą tę skargę.
21 października 2013 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że
nie może ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej z lat
1990-2004 oraz że władze Rosji nie dopuściły się poniżającego i
nieludzkiego traktowania krewnych ofiar NKWD z 1940 roku. Pozytywnym dla
skarżących elementem wyroku było jednomyślne stwierdzenie przez
Trybunał, że władze Rosji nie wywiązały się ze współpracy ze
strasburskimi sędziami. Rząd Rosji odmówił przekazania sędziom kopii
postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej,
ponieważ uznał, że jego ujawnienie stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa
rosyjskiego państwa.
Wyrok w sprawie skargi katyńskiej, który wydało 17 sędziów Wielkiej
Izby Trybunału, jest ostateczny i zamyka sprawę zbrodni katyńskiej w
Strasburgu.
Ojcumiła Wołk z domu Gancarz urodziła się 20 kwietnia 1917 roku. Jej
mąż, porucznik artylerii Wincenty Wołk był wykładowcą Mazowieckiej
Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii im. gen. Józefa Bema w Zambrowie.
Ślub wzięli w czerwcu 1938 r. w Przemyślu.
Wybuch wojny zastał Wołka w Zambrowie, skąd wraz z innymi oficerami
szkoły podchorążych wyruszył do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie trwały
przygotowania do walki z wojskami niemieckimi. Po agresji Armii
Czerwonej we wrześniu 1939 r. został uwięziony, następnie osadzony w
obozie jenieckim w Kozielsku. Z Kozielska do rodziny Wincentego Wołka
dotarła tylko jedna kartka, na której były napisane słowa: „Czekajcie,
wrócę na chrzciny w wolnym kraju”.
Wołk został zamordowany w Katyniu 30 kwietnia 1940 r. w wieku 30 lat.
Jego nazwisko znajduje się na liście wywozowej 052/3 04.1940, poz. 3;
Wołk został zidentyfikowany podczas prowadzonej przez Niemców ekshumacji
w 1943 r. (numer ekshumacyjny 2564).
w wieku 96 lat zmarła Ojcumiła Wołk, być może ostatnia wdowa katyńska.
Jej mąż, porucznik artylerii Wincenty Wołk został zamordowany wiosną
1940 r., spoczywa w Katyniu.
Ojcumiła Wołk wraz z córką Witomiłą
były wśród 13 osób oskarżających władze Rosji o nierzetelne śledztwo
katyńskie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
98. Mec. Szonert-Binienda:
Mec. Szonert-Binienda: "Zwracam się do Was z apelem aby rozpoczęte dzieło Pani Ojcumiły Wołk nie zostało zaprzepaszczone"
"Zwracam uwagę, że Pani Ojcumiła odeszła od nas w miesięcznicę
smoleńską. Niech ten symboliczny dzień połączy wszystkie środowiska
katyńskie i smoleńskie w naszej wspólnej walce o godność i
sprawiedliwość."
Szanowni Państwo,
10 stycznia 2014 roku odeszła od nas na
wieczny spoczynek Pani Ojcumiła Wołk z domu Garncarz, żona porucznika
Wincentego Wołka zamordowanego w Katyniu. Pani Ojcumiła była jedna z
aplikantek przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Janowiec i inni przeciw Rosji o
nienależyte przeprowadzenie śledztwa katyńskiego oraz o nieludzkie
traktowanie rodzin ofiar. Pani Ojcumiła była też inicjatorem petycji do
ROPWiM oraz innych instytucji państwowych III RP wnioskującej o powrót
szczątków jej męża Wincentego Wołka do kraju. Pochowanie zwłok męża w
polskiej ziemi było głównym celem jej życia od wielu lat. Czekała na
powrót ziemskich szczątków męża do końca gdyż pragnęła spocząć obok
niego...
Szanowni Państwo!
Zwracam się do Was z apelem aby rozpoczęte dzieło Pani Ojcumiły Wołk nie zostało zaprzepaszczone.
Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie dla córki Pani Ojcumiły, Pani
Witomiły Wołk-Jezierskiej, która wraz z Mama od wielu lat prowadzi
samotną walkę o sprawiedliwość i godny pochowek męża, ojca i polskiego
bohatera narodowego.
Zwracam uwagę, że Pani Ojcumiła
odeszła od nas w miesięcznicę smoleńską. Niech ten symboliczny dzień
połączy wszystkie środowiska katyńskie i smoleńskie w naszej wspólnej
walce o godność i sprawiedliwość.
Z poważaniem,
Maria Szonert Binienda
Pogrzeb śp. p. Ojcumiły Wołk z domu Gancarz odbędzie się w
czwartek, 16 stycznia 2014 roku w Warszawie. Msza św. o godz. 11.00 w
kościele pw. Matki Bożej Saletyńskiej, ul. Popularna 46.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
99. Ostatnia droga Ojcumiły Wołk, wdowy katyńskiej
Zmarła 10 stycznia Ojcumiła Wołk, wdowa po poruczniku Wincentym Wołku, zamordowanym przez sowieckie NKWD wiosną 1940 r. w Lesie Katyńskim spoczęła na cmentarzu w warszawskich Włochach. Ojcumiła Wołk była jedną z osób oskarżających władze Rosji o nierzetelne śledztwo katyńskie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Miała 96 lat.
- Ojcumiła Wołkowa jest jedyną w świecie Polką, która miała odwagę upomnieć się o honor i szczątki swego męża - wspominał zmarłą podczas mszy świętej w kościele pw. Matki Bożej Saletyńskiej płk Wiesław Ząbek, nadbrygadier Związku Piłsudczyków Rzeczpospolitej Polskiej. Jak dodał, wdowa przez 73 lata dochowała przysięgi wierności małżeńskiej mężowi, który w 1940 r. został zamordowany w Katyniu.
Od 1943 r. kiedy zbrodnia katyńska została ujawniona, Ojcumiła Wołk starała się o sprowadzenie szczątków męża, żeby pochować je w Polsce, "miejscu każdego Polaka" - mówił płk Ząbek, przekazując kondolencje od środowisk piłsudczykowskich i żołnierzy.
- To ona pokazała nam wartość i wielkość miłości Ojczyzny, męża i sprawy o którą walczyła. To ona jest w panteonie Matek-Polek, skąd emanuje i będzie nas inspirować do dalszej działalności. Jestem osobiście dumny, że obdarzała mnie swoją życzliwością. Część jej pamięci! - zakończył pułkownik.
Następnie odczytał on też przesłania, które napłynęły na ręce rodziny.
- Jej heroiczna i wieloletnia działalność na rzecz pamięci o ofiarach katyńskich, całe powództwo w Strasbourgu, niezmordowana walka o sprawiedliwość i zadośćuczynienie jest dla nas wzorem pamięci historycznej - napisali młodzi działacze katyńscy z Rzeszowa, miasta, w którym urodziła się Ojcumiła Gancarz, dodając, że pragną przejąć pracę zmarłej i w dalszym ciągu upominać się o zadośćuczynienie dla Rodzin Katyńskich
- Testament, który zostawiła nam pani Ojcumiła Wołkowa - to nie pozwalać na obrażanie i poniżanie ofiar ludobójstwa katyńskiego - podkreślali rzeszowscy działacze.
- Odchodzą ostatni żyjący świadkowie Katynia zbrodni nieukaranej i nieosądzonej" - mówił Andrzej Melak, prezes Komitetu Katyńskiego, apelując, żeby "wypełnić testament tych, którzy oddali życie za Ojczyznę.
- Tak, jak pani Ojcumiła była drogowskazem dla swojej rodziny i dla tych, którzy ją znali, drogi przez życie, w wierze, honorze i służbie Ojczyźnie tak my musimy przejąć tę sztafetę i doprowadzić wbrew tym, którym nie zależy, by szczątki naszych bliskich wróciły na Ojczyzny łono, z tych dołów kloacznych, gdzie tam spoczywają - zapewniał przedstawiciel Katyńczyków, przyrzekając, że zrobią wszystko, by tak się kiedyś stało.
Ojcumiła Wołk z domu Gancarz urodziła się 20 kwietnia 1917 r. Jej mąż, porucznik artylerii Wincenty Wołk był wykładowcą Mazowieckiej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii im. gen. Józefa Bema w Zambrowie. Ślub wzięli w czerwcu 1938 r. w Przemyślu.
Wybuch wojny zastał Wołka w Zambrowie, skąd wraz z innymi oficerami szkoły podchorążych wyruszył do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie trwały przygotowania do walki z wojskami niemieckimi. Po agresji Armii Czerwonej we wrześniu 1939 r. został uwięziony, następnie osadzony w obozie jenieckim w Kozielsku. Z Kozielska do rodziny Wincentego Wołka dotarła tylko jedna kartka, na której były napisane słowa: "Czekajcie, wrócę na chrzciny w wolnym kraju".
Wołk został zamordowany w Katyniu 30 kwietnia 1940 r. w wieku 30 lat. Jego nazwisko znajduje się na liście wywozowej 052/3 04.1940, poz. 3; Wołk został zidentyfikowany podczas prowadzonej przez Niemców ekshumacji w 1943 r. (numer ekshumacyjny 2564).
Ojcumiła Wołk, wspólnie z córką Witomiłą oraz z innymi krewnymi ofiar zbrodni katyńskiej, zarzucała władzom Rosji przed Trybunałem w Strasburgu, m.in. brak skutecznego postępowania wyjaśniającego zbrodnię katyńską. Jak podkreśla Witomiła Wołk-Jezierska, jej matka była prowadzącą tę skargę.
21 października 2013 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej z lat 1990-2004 oraz, że władze Rosji nie dopuściły się poniżającego i nieludzkiego traktowania krewnych ofiar NKWD z 1940 r. Pozytywnym dla skarżących elementem wyroku było jednomyślne stwierdzenie przez Trybunał, że władze Rosji nie wywiązały się ze współpracy ze strasburskimi sędziami. Rząd Rosji odmówił przekazania sędziom kopii postanowienia o umorzeniu śledztwa ws. zbrodni katyńskiej, ponieważ uznał, że jego ujawnienie stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa rosyjskiego państwa.
Wyrok w sprawie skargi katyńskiej, który wydało 17 sędziów Wielkiej Izby Trybunału, jest ostateczny i zamyka sprawę zbrodni katyńskiej w Strasburgu.
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/ostatnia-droga-ojcumily-wolk,...
Dzisiaj pożegnaliśmy Ojcumiłę Wołk, jedną z ostatnich wdów katyńskich. Od wielu lat prowadziła mozolną walkę z rosyjskimi władzami o przeprowadzenie rzetelnego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej, a pod koniec życia była prowadzącą skargę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, w której zarzucała Rosji brak takiego. Od lat, bezskutecznie starała się też o sprowadzenie szczątków swojego męża, por. Witolda Wołka do Polski. O Ojcumile Wołk rozmawiamy z Andrzejem Melakiem, prezesem Komitetu Katyńskiego.
Stefczyk.info: - Pan dobrze znał panią Ojcumiłę Wołk. Proszę powiedzieć, jaka to była kobieta?
Andrzej Melak: - To była prawdziwa Matka-Polka. Taka, która wiedziała, skąd wywodzą się jej korzenie i jaką ma misję na tym świecie do spełnienia, dokąd zmierza - nie za prosto - do Boga, do nieba. I wszystko, co robiła, to był taki etap przejściowy, doświadczony wielkimi tragediami życiowymi, drogi do Ojca.
Cierpiała 74 lata wdowieństwa - małżeństwo jej trwało zaledwie pół roku. To efekt zbrodni komunistycznej dokonanej na Polakach. Ofiary tej zbrodni i ich rodziny byli ludźmi drugiej kategorii przez całe dziesięciolecia tzw. wolnej Polski. Nie doczekały się także uznania w tej wolnej Polsce po 89 roku. Zostały opuszczone w tych staraniach o odzyskanie ciał i szczątków swych bliskich, które zostały tam, na wieczne pohańbienie w miejscu, w którym zostali zdradziecko zabici.
Ona była tego świadoma. Pamiętam, jak przekazywała kolejnym pokoleniom tę misję - to jest drogowskaz dla nas żyjących.
Nie odnosi Pan wrażenia, że zabrakło dziś, na jej pogrzebie, jakichkolwiek elementów państwowych? Czy pożegnaniu wdowy katyńskiej nie powinno towarzyszyć chociaż paru żołnierzy, jeśli nie oficerów?
- To prawda, ale nie wiem, czy rodzina się o to starała, czy o to występowała. Niestety taką mamy rzeczywistość, jaką mamy.
To znaczy, że bez starań rodziny, samo Ministerstwo Obrony Narodowej, czy ktoś z władz Warszawy nie mógł na to wpaść? Salwa honorowa nad trumną wdowy po zamordowanym w Katyniu wydawałaby się taka oczywista, a był tylko jeden oficer...
- Obowiązkiem było pilnować i doceniać tych ludzi, którzy dbają o honor tych, którzy mienią się żołnierzami, bo są spadkobiercami tych zamordowanych w Katyniu. Niestety
bywa z tym niedostatecznie
i różnie. To faktycznie jest smutne.
Czy Ojcumiła Wołk była ostatnią żyjącą wdową katyńską?
- Naprawdę trudno mi powiedzieć. Na pewno była jedną z ostatnich, dożyła 96 lat. Być może żyją jeszcze wdowy, o których jednak nie wiem.
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/melak-o-ojcumile-wolk-byla-...
Katyński pożegnał Niezłomną Wdowę Katyńską, ŚP. Ojcumiłę Wołk. Przez
blisko 75 lat ziemskiej wędrówki czekała na Męża, por. Wincentego Wołka,
wykładowcę Mazowieckiej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii w
Zambrowie. Wyszedł z domu na wojnę w 1939 roku. W 1940 roku Sowieci
zamordowali go w Katyniu. Pani Ojcumiła była w nielicznym, ale dzielnym
gronie bliskich Ofiar Katynia, które miały odwagę skarżyć Rosję w
Strasburgu. Cześć Jej Pamięci!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
100. arch/-Rekonstrukcja
arch/-
Rekonstrukcja białoruskiej listy katyńskiej
860 nowych biogramów polskich obywateli
znalazło się na rekonstruowanej tzw. białoruskiej liście katyńskiej,
jednej z największych tajemnic zbrodni NKWD z 1940 roku. Informację o
rekonstrukcji podało Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Białoruska lista katyńska dotyczy co najmniej 3870 polskich obywateli
zamordowanych w 1940 r. przez NKWD na terenie sowieckiej Białorusi.
– Rekonstrukcja białoruskiej listy katyńskiej to próba przedstawienia
wyczerpującego wykazu osób z północno-wschodniej Polski, których losy
po 17 września 1939 r. do tej pory nie są nam znane. Badania te
prowadzimy we współpracy z polskimi instytucjami, m.in. z Ośrodkiem
Karta i Instytutem Pamięci Narodowej. W przyszłości być może uda się te
dane zweryfikować w archiwach rosyjskich, nawet jeśli nie będą one
dotyczyć konkretnej listy, to przynajmniej śladów po tych osobach –
powiedział dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia
Sławomir Dębski.
Podkreślił, że uzupełnienie listy o nowe dane identyfikacyjne, w tym
także kilkadziesiąt fotografii, wiąże się z przypadającą w kwietniu 74.
rocznicą zbrodni katyńskiej. „W ten sposób chcemy podkreślić, że pamięć o
tych ludziach jest nadal żywa” – mówił Dębski. Zaznaczył też, że
rekonstrukcja listy stanowi jedynie hipotezę badawczą i nie zwalnia
żadnej z polskich instytucji ze starań o pozyskanie dokumentów
dotyczących zbrodni NKWD na polskich obywatelach.
Do tej pory podejmowane od lat 90. XX w. starania polskich władz o
uzyskanie dokumentacji losów ofiar z białoruskiej listy nie przyniosły
rezultatów. W 2010 r. władze Rosji na zlecenie ówczesnego premiera
Władimira Putina podjęły bezskuteczną próbę odnalezienia listy w
archiwach. Nie udało się jej odnaleźć także w archiwach białoruskich.
Listy bezskutecznie poszukiwali polscy historycy, Instytut Pamięci
Narodowej oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Inicjatywa Centrum ma na celu zebranie wszelkich dostępnych
informacji i dokumentów dotyczących osób zaginionych na obszarze
północno-wschodnich województw II Rzeczypospolitej pomiędzy 17 września
1939 r. a czerwcem 1940 r., wobec których zachodzi uzasadnione
przypuszczenie, że mogły się stać ofiarami zbrodni katyńskiej.
Rekonstrukcję białoruskiej listy katyńskiej, która liczy obecnie 958
osób (wcześniej Centrum podawało dane 98 osób), prowadzi m.in. dr Maciej
Wyrwa z Ośrodka Karta. – Działania Centrum stanowią próbę odtworzenia
brakujących list dyspozycyjnych, inaczej mówiąc „list śmierci”, na
podstawie których więźniowie kierowani byli z więzień tzw. Białorusi
Zachodniej najprawdopodobniej do Mińska, gdzie zostali zamordowani na
podstawie decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r. –
powiedział Wyrwa.
Lista jest tworzona i aktualizowana głównie na podstawie informacji
napływających do Centrum od rodzin zaginionych i innych bliskich im
osób. Informacje te są następnie weryfikowane i uzupełniane na podstawie
dostępnych publikacji, danych urzędowych przechowywanych w archiwach i
instytucjach w Polsce oraz za granicą. W pracy wykorzystano m.in.
ekspertyzę Ośrodka Karta wykonaną na zlecenie Centrum, a także dane
pochodzące z Księgi ewidencji osób odkonwojowanych w latach 1939-1940
przez konwoje specjalne 15. brygady wojsk konwojowych NKWD ZSRR, która
stacjonowała na sowieckiej Białorusi.
Centrum zwraca się również z prośbą do wszystkich osób, których
bliscy zaginęli na obszarze północno-wschodnich województw II RP w
okresie od 17 września 1939 do czerwca 1940 r., o wypełnienie ankiety,
która pomoże w dalszych pracach nad rekonstrukcją białoruskiej listy
katyńskiej. Ankieta ta dostępna jest na stronie internetowej centrum.
Informacje, które mogą pomóc w rekonstrukcji, można także przesyłać na
adres: zaginienipo1939@cprdip.pl.
W 2015 r. Centrum planuje opublikować księgę pamięci ofiar zbrodni
katyńskiej, których funkcjonariusze NKWD zamordowali na terenie
sowieckiej Białorusi.
Białoruska lista katyńska, którą historycy uważają za jedną z
największych tajemnic zbrodni katyńskiej z 1940 r., dotyczy co najmniej
3870 polskich obywateli (z liczby ok. 22 tys. wszystkich ofiar zbrodni
katyńskiej). Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. osoby te były
aresztowane przez NKWD na terenie północno-wschodnich województw II
Rzeczpospolitej, a następnie zamordowane z rozkazu Stalina,
najprawdopodobniej w więzieniu NKWD w Mińsku. Przypuszczalnie miejscem
ukrycia zwłok Polaków są Kuropaty pod Mińskiem (obecnie w granicach
miasta), które były terenem pochówku ofiar NKWD w latach 1937-1941.
W latach 1988-1989 przeprowadzono badania cmentarzyska, podczas
których znaleziono przedmioty należące do polskich obywateli. Wśród
znalezisk, pochodzących z Polski albo z Europy Zachodniej, poza
medalikami Matki Bożej Częstochowskiej, kaloszami polskich firm, jak
Rygawar i Gentleman, jest męski grzebień, na którym więzień wydrapał
słowa: „Ciężkie chwile więźnia. Mińsk 25 IV 1940. Myśl o was doprowadza
mnie do szaleństwa. 26 IV. Rozpłakałem się – ciężki dzień”.
Ujawnienie białoruskiej listy katyńskiej – obok odtajnienia całej
dokumentacji rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej, zmiany
jej kwalifikacji prawnej oraz rehabilitacji prawnej wszystkich ofiar –
jest najważniejszym polskim postulatem wobec Rosji dotyczącym mordu NKWD
z 1940 roku.
MM, PAP
Graf. A.Witkowska/Nasz Dziennik
Zdradzeni o świcie
Słyszymy dziś często, że jeśli tragedia z 10
kwietnia 2010 r. nie zostanie wyjaśniona już teraz, to będziemy czekali
na prawdę o Smoleńsku przez 70 lat – tak jak na prawdę o zbrodni
katyńskiej.
Rzeczywiście, czekaliśmy wiele lat, by wysoki przedstawiciel Rosji –
prawnej następczyni Związku Sowieckiego – powiedział w końcu, że Las
Katyński, Smoleńsk, Charków, Twer i więzienia na Kresach to była
zbrodnia sowiecka – dokonana na rozkaz Stalina i kilku innych wysokich
funkcjonariuszy państwa sowieckiego, wydany 5 marca 1940 roku. Nie
znaczy to jednak, że po tych prawie 70 latach doczekaliśmy się prawdy!
O tym, że naszych jeńców wojennych i więźniów z kresowych więzień na
„zachodniej Białorusi” i „zachodniej Ukrainie” zamordowało NKWD,
wiedzieliśmy przecież już od kwietnia 1943 roku. O tym, że nie mogłoby
tego zrobić bez zgody Stalina i jego kamratów z Politbiura KPZS, też
wiedział każdy, kto miał jakiekolwiek pojęcie o podstawowych
mechanizmach władzy w Sowietach. Prezydent Borys Jelcyn nie wyjawił nam
więc żadnej nowej prawdy, to był tylko gest. Potrzebny, obiecujący, ale
tylko gest. Za gestem nie poszły czyny, bo przecież nie mamy do dziś
pełnego dostępu do akt rosyjskiego śledztwa.
Nie znamy pełnej listy zamordowanych w ramach tej nieludzkiej
operacji. Przyjmujemy, że było ich 21 857 – co wynika z notatki szefa
KGB Andrieja Szelepina z roku 1959. Ale w katyńskim sanktuarium –
katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie na Długiej – nie ma nawet
18 tysięcy tabliczek, mimo wprowadzenia danych z tzw. Ukraińskiej Listy
Katyńskiej. Jeszcze kilka tysięcy czeka, by ich „zawołać po imieniu”.
Nie wiemy, gdzie są akta osobiste zamordowanych. Trudno uwierzyć, że
je zniszczono, gdy się zna sowiecką dokładność i zapobiegliwość w
dokumentowaniu wszystkiego, co wkrótce może się przydać policji
politycznej.
Nie wiemy, jaki jest związek między zbrodnią katyńską a niemiecką
operacją AB na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa. A chyba jest,
skoro jedni i drudzy mordowali polską inteligencję w tym samym czasie i
niemal dokładnie tak samo. Czy Katyń nie wynika z zapisu w tajnym
protokole niemiecko-sowieckim z 28 września 1939 r., coraz częściej
nazywanym „drugim paktem Ribbentrop-Mołotow”, gdzie jest mowa o
„zapobieganiu polskiej propagandzie”?
Nie wiemy, jakie były mechanizmy zmowy pojałtańskiej w sprawie
Katynia. Niewątpliwie taka zmowa była, skoro „wolny świat” wspierał
Sowiety w kłamstwie. Nie zdefiniowaliśmy do dziś pojęcia kłamstwa
katyńskiego, choć jest ono jawnym wystąpieniem przeciwko Polsce!
Nie mówimy o zbrodni katyńskiej jednym polskim głosem. To jest ze
wszystkiego najsmutniejsze. Są tacy – nawet w Federacji Rodzin
Katyńskich! – którzy upominanie się o uznanie tej zbrodni za akt
ludobójstwa uważają za „niepotrzebne”, a nawet „szkodliwe”. W roku 2014!
W sprawie zbrodni katyńskiej obowiązuje nas testament
charyzmatycznego prezesa IPN Janusza Kurtyki – którego śmierć w
Smoleńsku łączy tragedię sprzed 74 lat z tragedią sprzed 4 lat. We
wprowadzeniu do ostatniej za jego życia publikacji katyńskiej IPN
(„Zbrodnia Katyńska. W kręgu prawdy i kłamstwa”, red. S. Kalbarczyk,
Warszawa 2010) napisał:
„Nie ma wątpliwości, że Zbrodnia Katyńska stanowi zbrodnię
ludobójstwa, której istota polega na podejmowaniu działań, zmierzających
do wyniszczenia grup ludności z powodu odrębności narodowej, etnicznej,
politycznej, wyznaniowej lub światopoglądowej (…).
Z punktu widzenia interesów Państwa Polskiego, jego obywateli –
będących sukcesorami ofiar Zbrodni – oraz z uwagi na obowiązki ustawowe
prokuratorów IPN, wreszcie na potrzeby zachowania dobra wymiaru
sprawiedliwości – kontynuowanie śledztwa katyńskiego w warunkach
dotychczas przyjętych jest ze wszech miar uzasadnione.
Hipotetyczna rezygnacja przez stronę polską z klasyfikacji tej
zbrodni jako ludobójstwa (pomijając nawet już zaistniałe uwarunkowania
prawne polskiego śledztwa) oznaczałaby przyjęcie rosyjskiego punktu
widzenia w niezwykle ważnym dla świadomości społecznej polsko-rosyjskim
sporze o ocenę historii i miałaby niezwykły rezonans społeczny”.
„Zbrodnia Katyńska jest nadal jednym z kluczowych punktów
współczesnej polskiej tożsamości historycznej” – pisał dalej prezes
Kurtyka. „Pamięć o niej w czasach dyktatury komunistycznej pomagała tę
tożsamość podtrzymywać przeciwko wszechobecnemu kłamstwu. Pamięć o niej
obecnie służy budowaniu społecznego przekonania, iż służba Ojczyźnie ma
niekiedy swoją wielką cenę, zaś obowiązkiem państwa jest pamiętać o
tych, którzy w imię tej służby oddali życie”.
Niech zamilkną ci wszyscy, którym się wydaje, że mają moc
bezwarunkowego przebaczania „w imieniu tych, których zdradzono o
świcie”. Nie mają takiej mocy. Nie ma też mocy demiurga historii pan
Dmitrij Miedwiediew, który w maju 2010 r. powiedział ówczesnemu
marszałkowi Sejmu RP Bronisławowi Komorowskiemu, że „ubolewa” nad
Katyniem i „innymi wydarzeniami, poprzedzającymi wybuch wojny
światowej”! Nie, proszę pana. Ta wojna nie zaczęła się w czerwcu 1941
roku! Tę wojnę zapoczątkował tajny pakt sowiecko-niemiecki z 23 sierpnia
1939 roku. Zbrodnia katyńska jest więc aktem ludobójstwa i zbrodnią
wojenną. Odrzucenie tej podstawowej prawdy jest szczególnie zuchwałą
formą kłamstwa katyńskiego.
Piotr Szubarczyk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
101. Pielgrzymka Rodzin Katyńskich
Pielgrzymka Rodzin Katyńskich na Jasną Górę. Ilu oficerów i urzędników zamordowało NKWD?
Przedstawiciele Rodzin Katyńskich z całego kraju przybyli w
niedzielę z pielgrzymką na Jasną Górę. Jak co roku od 1991 r. wspominali
Polaków pomordowanych 74 lat temu przez NKWD.
Podczas mszy odprawionej dla pielgrzymów w Kaplicy
Matki Bożej kapelan Federacji Rodzin Katyńskich ks. komandor Janusz Bąk z
Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego mówił m.in., że mimo lat badań
lista zamordowanych nadal nie jest kompletna. Brakuje co najmniej kilku
tysięcy nazwisk.
"Nie znamy pełnej listy zamordowanych w ramach tej nieludzkiej operacji. Przyjmujemy, że było ich ok.21 tys. 851, co wynika z notatki szefa KBG Andrieja Szelepina z 1959 r.
Ale w Katyńskim Sanktuarium Katedry Polowej Wojska Polskiego w Warszawie
na ul. Długiej nie ma nawet 18 tys. tabliczek - mimo wprowadzonych
danych z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej. Jeszcze kilka tysięcy czeka,
by ich zawołano po imieniu w modlitwie Kościoła, w pamięci narodu” -
zaznaczył cytowany przez biuro prasowe sanktuarium ks. Bąk.
Kapelan Federacji Rodzin Katyńskich przypomniał, że według obecnej
wiedzy pierwsze egzekucje polskich jeńców miały miejsce jeszcze przed
Wigilią Bożego Narodzenia 1939 r. - zostali wtedy rozstrzelani kapelani
Wojska Polskiego, więźniowie obozu w Starobielsku, Kozielsku. Ostatnie
egzekucje polskich jeńców odbyły się na przełomie maja i czerwca 1940 r.
- Liczba wymordowanych polskich jeńców wojennych stale się
powiększała. Katyń: 4,5 tys. osób, dalsze 18 tys. rozstrzelano w
Miednoje i Charkowie, masowe egzekucje w Bykowni, Kuropatach. Jeden
transport oficerów zatopiony w okrutny sposób na Morzu Białym. Według
najnowszych badań Rosjanie wymordowali ok. 35 tys. jeńców - wskazał ks.
Bąk.
Jak zaznaczył, większość z nich stanowili oficerowie, generałowie
Wojska Polskiego, Straży Granicznej, Policji. Byli wśród nich również
urzędnicy państwowi, leśnicy, lekarze, prawnicy, nauczyciele,
profesorowie wyższych uczelni.
- W wyroku z 5 marca
1940 r. czytamy, że NKWD wyselekcjonowało z 250 tys. uwięzionych grupę
ponad 25 tys. Polaków uznaną za elitę narodu, elitę najbardziej
niebezpieczną. Wszyscy oni są zatwardziałymi, nie rokującymi poprawy
wrogami władzy sowieckiej - to stanowiło o wyroku śmierci – powiedział
ks. Bąk.
- Zbrodnia miała pozostać na zawsze tajną, najstraszniejszą z pośród
straszliwych zbrodni ludobójstwa sowieckiego. (...) Obowiązkiem każdego
Polaka jest kultywować pamięć nie tylko o tym, co było wielkie w naszej
historii, ale również o tym, co było bolesne i tragiczne - zaakcentował
kapelan.
Podkreślił także, że owo wezwanie do pamięci jest również jednym z
przesłań św. Jana Pawła II. Sam papież bezpośrednio zwrócił się do
środowiska Rodzin Katyńskich podczas pielgrzymki do Rzymu w 1996 r.
Odwołał się wówczas do modlitwy Chrystusa na krzyżu „Ojcze, przebacz im,
bo nie wiedzą, co czynią”. Wskazał m.in., że jest szczególnie aktualna
dla ludzi, których dotknął dramat niewinnej śmierci bliskich.
Pielgrzymki Rodzin Katyńskich na Jasną Górę zainicjował w 1991 r.
zmarły w 2007 r. ocalony więzień Kozielska, wieloletni kapelan Rodzin
Katyńskich ks. prał. Zdzisław Peszkowski.
Zbrodnia katyńska została wykonana na rozkaz Stalina z 5 marca 1940
r. Strzałem w tył głowy uśmiercono ok. 22 tys. polskich oficerów,
policjantów, lekarzy, profesorów i duchownych. Rodziny Katyńskie od lat
walczą o uznanie mordu katyńskiego za zbrodnię ludobójstwa.
W niedzielę na Jasnej Górze odbyły się również uroczystości
pielgrzymek represjonowanych stanu wojennego, sybiraków, żołnierzy spod Monte Cassino, a także pielgrzymki akademickiej
Rekonstrukcja listy ofiar
Prok. Dariusz Olszewski: Księga Konwojowa nie może być
uznana za białoruską listę katyńską, gdyż przeczy temu m.in. liczba
konwojowanych
Prowadzi Pan
śledztwo w sprawie deportacji obywateli polskich z Białostocczyzny od 17
września 1939 r. do czerwca 1941 roku. Jego wyniki mogą pomóc w
ustaleniu tożsamości ofiar z białoruskiej listy katyńskiej?
– Uważam, że w oparciu o akta śledztw
dotyczących deportacji z terenów przedwojennego województwa
białostockiego, wileńskiego, nowogródzkiego i poleskiego, na podstawie
zeznań deportowanych zawierających dane o uwięzionych i zaginionych
policjantach, wojskowych i wyższych urzędnikach oraz korzystając ze
znanych dokumentów archiwalnych, można stworzyć wykaz, który będzie
bardzo wiarygodną listą osób straconych w Mińsku w tzw. trybie
specjalnym. A tam właśnie na mocy decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z
5 marca 1940 r. zamordowano Polaków z tzw. białoruskiej listy
katyńskiej. Jej weryfikacja będzie możliwa wówczas, gdy archiwa
białoruskiej KGB zostaną ujawnione, bo nie mam złudzeń, że tam znajdują
się dokumenty dotyczące wyznaczenia ofiar do likwidacji. Przypomnę, iż w
toku prowadzonego w Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu IPN w Warszawie śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej
niestety w dalszym ciągu nie uzyskano dokumentów pozwalających na
ustalenie personaliów zamordowanych 3870 osób z białoruskiej listy
katyńskiej.
Powiedział Pan, że w ustaleniu ofiar oprócz zeznań deportowanych mogą pomóc dokumenty. Jakie materiały ma Pan na myśli?
– Chodzi mi głównie o Księgę Konwojową 15.
Brygady NKWD zawierającą nazwiska 1996 Polaków. Jakiś czas temu, za
sprawą doniesień medialnych, było o niej głośno. Niektóre media podawały
wówczas nawet, że ta Księga Konwojowa wydobyta dwa lata temu na światło
dzienne przez rosyjskiego historyka prof. Natalię Lebiediewą jest
białoruską listą katyńską. Nie jest to prawdą. Księga Konwojowa 15.
Brygady NKWD nie może być uznana za białoruską listę katyńską, gdyż
przeczą temu m.in. liczba konwojowanych oraz kierunki tych transportów.
Co najwyżej pozwala potwierdzić, że niektóre ofiary zbrodni katyńskiej
zostały wysłane wraz z innymi więźniami do więzienia w Mińsku.
Zapoznał się Pan z tą Księgą Konwojową?
– Kopie tego dokumentu wraz z innymi
dokumentami z rosyjskich archiwów przekazanych Polsce w latach 90. przez
Borysa Jelcyna przechowywane są w Biurze Udostępniania i Archiwizacji
Dokumentów IPN jako tzw. seria rosyjska. Zbiór pod nazwą Dowództwo 15.
Brygady Wojsk Konwojowych NKWD oznaczony jest jako IPN BU 190/1. Dla
potrzeb prowadzonego śledztwa sprowadziłem do IPN Białystok kopię
„Księgi ewidencyjnej eskortowanych szczególnie niebezpiecznych
przestępców państwowych specjalnymi konwojami brygady w latach
1939-1940”. Nakazałem przetłumaczenie jej na język polski i zapoznałem
się z nią. W formie tabeli wpisano tam m.in. nazwisko i imię danego
więźnia, imię jego ojca. Jest również data i organ wydający
rozporządzenia oraz punkty wysyłania i przeznaczenia. Dlatego z Księgi
Konwojowej dotyczącej 1996 Polaków możemy odtworzyć trasy ich
transportów m.in. z województwa białostockiego, np. z Grodna do
więzienia w Mińsku. Również transporty konwojowanych więźniów z innych
miast położonych na terytorium przedwojennej Polski, m.in. z Wilejki,
Postaw, Mołodeczna, a także konwoje z terenu Białoruskiej
Socjalistycznej Republiki Sowieckiej i innych.
W toku prowadzonego śledztwa dotyczącego
wywózek oprócz działań skierowanych na gromadzenie dowodów, na podstawie
zeznań przesłuchiwanych świadków opracowywana jest baza komputerowa
danych osób deportowanych z dawnego województwa białostockiego w celu
ustalenia ich liczby. Tworzenie tej bazy wciąż trwa. Do tej pory wpisano
do niej osoby z 43 tomów śledztwa. Oceniam, że stanowi to około połowy
zgromadzonych podczas tego śledztwa informacji o ofiarach radzieckich
represji i jest to ponad 16 tysięcy nazwisk. Dzięki tej komputerowej
bazie danych dokonaliśmy porównania, czy osoby wymienione w Księdze
Konwojowej zostały wskazane przez pokrzywdzonych w śledztwie dotyczącym
deportacji jako osoby uwięzione. Sprawdzono też, czy przeżyli i kim byli
wywiezieni – wojskowymi, policjantami, urzędnikami czy też wykonywali
inne zawody. W ten sposób udało się m.in. zidentyfikować ponad 50 osób
wskazanych przez przesłuchanych przez nas deportowanych jako osoby
konwojowane.
Większość z nich nie należała do grup,
które miały być zamordowane w Katyniu. Wręcz przeciwnie, np. w listach
konwojowych nie występuje żaden policjant z Augustowa i burmistrz
Augustowa Hieronim Jonkajtys, o których wiemy, że zostali aresztowani, a
ślady wskazują, że trafili do więzienia w Mińsku i nie przeżyli
sowieckiej niewoli.
Kto jeszcze jest na liście?
– Na listach transportowych występują m.in.
kobiety i rolnicy, młodzież szkolna. Osoby te, jak ustaliłem, zostały
osądzone przez sowieckie organy i orzeczono wobec nich kary zesłania do
obozów pracy przymusowej. Niektóre z nich przeżyły łagry. Gdyby więc
Księga Konwojowa była białoruską listą katyńską, takie osoby nie powinny
w niej figurować. W przypadku osób zlikwidowanych w trybie specjalnym,
czyli ofiar zbrodni katyńskiej, żadna z nich nie powinna występować w
zbiorach dokumentów przekazanych polskim organom sprawiedliwości przez
Federację Rosyjską określonych jako Księgi Rejestracji Spraw
Archiwalno-Śledczych Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych NKWD
Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Niektórzy konwojowani przez 15. Brygadę
NKWD figurują natomiast w indeksie represjonowanych opartym na danych z
Księgi Rejestracji Spraw Archiwalnych jako osoby sądzone bądź zesłane.
Reasumując, Księga Konwojowa nie jest białoruską listą katyńską, a co
najwyżej pozwala potwierdzić, że niektóre ofiary zbrodni katyńskiej
zostały wysłane wraz z innymi więźniami do więzienia w Mińsku.
Sądzi Pan, że białoruska lista katyńska ma formę spisu nazwisk?
– Osobiście uważam, że białoruska lista
katyńska nie występuje w formie zbiorczych jednorodnych list
przewozowych. Ofiary były bowiem transportowane do Mińska różnymi
konwojami, z różnych więzień zachodniej Białorusi i to razem z innymi
więźniami, którzy nie byli później ofiarami zbrodni katyńskiej.
Jaki zasadniczy związek mają ze sobą sprawa białoruskiej listy i wywózek na Wschód?
– Białoruska lista katyńska to wykaz 3870
Polaków, którzy zostali aresztowani na terenach uznanych przez Sowietów
za zachodnią Białoruś i rozstrzelanych w trybie specjalnym, czyli na
mocy decyzji Biura Politycznego KC WKP(B) z 5 marca 1940 roku. Tych
Polaków zamordowano bez sądu, uznając ich za zadeklarowanych i
nierokujących nadziei na poprawę wrogów władzy sowieckiej. Zasadniczy
związek białoruskiej listy katyńskiej z wywózkami Polaków, a szczególnie
z drugą deportacją z kwietnia 1940 r., polega na tym, że to właśnie na
Wschód wywieziono wśród innych rodzin wojskowych, policjantów, wyższych
urzędników państwowych, których uwięziono, a następnie rozstrzelano.
Dziękuję za rozmowę.
Adam Białous
Rosjanie wydają po polsku swoją "odpowiedź na Katyń". Piszą o ofiarach "polskich obozów"
-
Polacy odpowiadają za śmierć 28 tys. jeńców wziętych do niewoli w
trakcie wojny polsko-bolszewickiej - twierdzi Giennadij Matwiejew.
Polskojęzyczne wydanie jego książki promuje w Polsce sam ambasador
Rosji.
Co na to polskie MSZ? - Jesteśmy dumni z tego, że w Polsce istnieje
wolność słowa. Zawartość tego typu książek powinny oceniać środowiska
naukowe i opinia publiczna. Mamy nadzieję, że nasi badacze będą mieli
identyczną swobodę w przedstawianiu swojego stanowiska i wyników naszych
badań na terenie Federacji Rosyjskiej - taki komentarz na temat
wydawniczo-księgarskich zamiarów ambasady Rosji słyszymy od Marcina
Wojciechowskiego, rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Wolność słowa wolnością słowa - zresztą odpowiedź MSZ wydaje się
interesująca. Może i polska ambasada w Moskwie zaprosi niebawem na
prezentację wydanej specjalnie dla Rosjan książki historycznej? Warto
jednak pamiętać, że współautor "Polskiej niewoli" Giennadij Matwiejew to
naprawdę nie byle kto - uznany historyk, członek Polsko-Rosyjskiej
Grupy do Spraw Trudnych, czyli wspólnego forum polskich i rosyjskich
historyków oraz dyplomatów, które podejmowało liczne próby wypracowania
wspólnego stanowiska albo choćby protokołu rozbieżności, jeśli chodzi o
ocenę najbardziej drażliwych kwestii historycznych, które dzielą Polaków
i Rosjan. Przed kilkoma laty wydawać się mogło, że akurat kwestia
jeńców z czasów wojny polsko-bolszewickiej należy do tych z nich, w
których możliwy jest konsensus. I to właśnie dzięki Matwiejewowi między
innymi.
Polscy i rosyjscy historycy zgodzili się, że w polskich obozach
jenieckich zmarło od 16 do 18 tys. sowieckich żołnierzy. I że przyczyną
ich śmierci były w przeważającej większości choroby zakaźne oraz trudne
warunki bytowania na terenach spustoszonych wojną. Efektem wspólnych
badań (i to jeszcze w erze poprzedzającej istnienie Grupy do spraw
Trudnych) była między innymi publikacja "Czerwonoarmiści w niewoli
polskiej", czyli zbiór dokumentów wydany przez Matwiejewa i polskich
historyków Zbigniewa Karpusa oraz Waldemara Rezmera w 2004 r. - dzięki
współpracy polskich i rosyjskich archiwów państwowych.
Ale w 2011 r. w poglądach Matwiejewa na kwestię jeńców sowieckich
nastąpił zwrot. I to radykalny. Matwiejew przyjechał wtedy do Warszawy
na zorganizowaną przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych
konferencję poświęconą właśnie kwestii bolszewickich jeńców w polskich
obozach. Ogłosił na niej - ku zdumieniu słuchaczy, w większości
historyków - że doliczył się co najmniej 28 tys. ofiar "polskich
obozów". Mówił o "sadyzmie" personelu. I o celowym niezapewnieniu jeńcom
właściwych warunków oraz opieki medycznej. Następnie zaś zaapelował o
oficjalne przeprosiny ze strony Polski. Poważni profesorowie
odpowiedzieli mu wtedy... buczeniem.
zmieniał się też polityczny wymiar sprawy sowieckich jeńców. Stopniowo
stawała się ona rosyjską "odpowiedzią na Katyń". Gdy tylko strona polska
podejmowała temat zbrodni na polskich oficerach, Rosjanie odpowiadali:
"Zabiliście naszych jeńców". 7 kwietnia 2010 r., podczas obchodów
katyńskiej rocznicy, mówił o tym dokładnie według tej retoryki Władimir
Putin.
czerwonoarmistów, którzy mieli znaleźć się w polskich obozach
jenieckich. Według historyka śmieć miało ponieść "nie mniej niż 25-28
tys. jeńców czerwonoarmistów". Właśnie ciężkie warunki życia w obozach
są też dla Matwiejewa znakomitym wyjaśnieniem, dlaczego "około 30 tys.
czerwonoarmistów wolało dobrowolnie wstąpić w szeregi antyradzieckich
formacji wojskowych po stronie Polaków".
Autorzy "Polskiej niewoli" nie kryją, że większość podawanych przez nich
liczb to szacunki. Powołują się na dokumenty i źródła - zwykle te same,
do których odwołują się polscy historycy. Można by nawet uznać, że mamy
do czynienia raczej z dość ulotną sferą interpretacji dostępnych
materiałów niż manipulacją z faktami.
Uwagę zwraca jednak fragment "Polskiej niewoli", w którym historycy
zdają się robić dość poważne ustępstwo na rzecz polityki.
Cytują bowiem - bynajmniej nie polemicznie - w swej książce słowa
człowieka z dyplomem nie jakiegokolwiek wydziału historycznego, lecz
prawa i szkoły KGB, czyli Władimira Putina, i jego wypowiedź o 32 tys.
ofiar z 7 kwietnia 2010 r.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
102. Szczątki blisko 1000 osób
Szczątki blisko 1000 osób na Wołyniu. "Są wśród nich polscy żołnierze"
wśród nich polscy żołnierze i policjanci - pisze "Rzeczpospolita".
Szczątki znaleziono na terenie byłego więzienia NKWD podczas badań na
terenie grodziska dawnego zamku. Badania prowadzi polsko-ukraińska grupa
naukowców.
Kierujący ekipą ukraińskich archeologów Aleksiej Złatogorski powiedział,
że do tej pory znaleziono szczątki ok. 950 osób. "Są wśród nich polscy
żołnierze, ale także osoby cywilne. Znalezione na miejscu łuski z
pistoletu TT wskazują, że zostali zabici przez NKWD w 1940 i 1941 r." -
mówił.
Badania na terenie grodziska dawnego zamku, gdzie w latach 1939-56 znajdowało się więzienie NKWD, prowadzą polscy i ukraińscy naukowcy.
Kierownik prac, dr Dominika Siemińska, powiedziała, że odkryto dwie jamy grobowe, a ujawnione szczątki są w bardzo złym stanie – zostały przysypane wapnem.
To kolejne miejsce kaźni Polaków, takich miejsc jest znacznie więcej – podkreślił prof. Jan Żaryn, historyk.
- NKWD jeszcze przed wkroczeniem wojsk niemieckich w 1941 roku, w ostatniej chwili mordowało polskich żołnierzy, oficerów, ale także ludność cywilną. Wszystkich którzy byli zaaresztowani od 1938 roku i znajdowali się w tym pasie aresztów, więzień, które szły od północy przez południe obejmując również takie miejsca jak Włodzimierz Wołyński. Prawdopodobnie przed nami jeszcze nie jedno takie odkrycie. Wiadomo bowiem, że tych miejsc powinno być więcej. Podobnie jak cały czas będziemy szukać tego miejsca, które najprawdopodobniej kryje szczątki zamordowanych z tzw. listy białoruskiej – powiedział prof. Jan Żaryn.
Ekshumacje potrwają jeszcze kilka tygodni. Według wstępnych informacji szczątki będą ponownie pochowane 23 września na tamtejszym cmentarzu komunalnym. Mogiła ma zostać upamiętniona.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
103. Rosjanie chcą wybudować pomnik „Zamęczonych w Polskich obozach”
Rosjanie rozpoczęli publiczną zbiórkę pieniędzy na pomnik „Zamęczonych w polskich obozach śmierci” – informuje RMF FM. Monument miałby powstać na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Pieniądze na ten cel zbiera Rosyjskie Towarzystwo
Wojskowo-Historyczne założone dwa lata temu dekretem Władimira Putina.
Kieruje nim rosyjski minister kultury Władimir Medinskij.
Rosyjska strona
wybrała krakowski cmentarz, bowiem ma być na nim pochowanych blisko
1200 czerwonoarmistów, którzy zmarli w obozie jenieckim po
wojnie w 1920 roku.
Powstał już specjalny projekt pomnika, a strona rosyjska w przyszłym
roku zwróci się do władz miasta o zgodę na rozpoczęcie budowy.
Problem w tym, że Rosjanie posługują się kłamstwem. Powtarzają, że
bolszewicy po przegranej walce pod Warszawą trafili do „polskich obozów
śmierci”, gdzie zostało zamordowanych i zamęczonych około 60 tys.
jeńców. Jednak już dawno temu polsko-rosyjska komisja historyków, liczbę
zmarłych jeńców oszacowała na 18 tysięcy, a Rosjanie w tamtym czasie najczęściej umierali z powodu chorób. Do dziś nie ma dowodów, by jeńcy byli celowo zabijani.
Jurij Nikiforow - kierujący wydziałem naukowym Towarzystwa
Wojskowo-Historycznego na łamach „Komsomolskiej Prawdy” kłamie wprost:
– czytamy w kłamliwej publikacji.
Czy lewicowe władze Krakowa wyrażą zgodę na budowę monumentu? Krakowski magistrat na razie milczy.
http://wpolityce.pl/historia/217137-kolejna-prowokacja-rosjanie-chca-wyb...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
104. ręce opadają i nie tylko
mam złudzenie,że znowu jesteśmy pod kacapskim butem...
strach się bać a i śmiać nie lza..
czas na pieeśń "Pod Twą obronę..."i "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie..."
a Ty Panie Michale już po drugiej stronie Życia...
jestem przekonana,że wiem co byś w Takiej chwili powiedział,gdybyś żył ...
a Towarzystwu.o nazwie,którą zapomniałam...przypominam...
w piątek kolejna miesięcznica,gdy nad zamordowanymi w Katyniu...poległ Polski Urzędujący Prezydent i Polska Elita...
kuda towariszczi nasz WRAK ? my też chcemy Pomników zbrodni ...Katynia,Charkowa i Innych Tragicznych Nazw...nie pomijając LAGRÓW ! i nadal bezskutecznie czekamy na WRAK TU 154 M,pomnik Smoleński...
gość z drogi
105. Trybunał w Strasburgu
Europejski Trybunał Praw Człowieka, podobnie jak uczyniły to wcześniej rosyjskie sądy,
skargę oddalił. Oskarżył on dziennik "Nowaja
Gazieta" o zniesławienie swego dziadka Józefa Stalina w artykułach o
zbrodni dokonanej na jeńcach w Katyniu w 1940 roku. Sędziowie uzasadniając decyzję podkreślili, że sądy
"właściwie wyważyły prawo skarżącego do prywatności i dziennikarską
wolność wyrażania opinii”. Dlatego, jak stwierdzono, wniosek uznano za
nieuzasadniony. Decyzja Trybunału jest ostateczna.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
106. Rosja dofinansuje muzea w
Rosja dofinansuje muzea w Katyniu i Miednoje
Rosyjski resort kultury postanowił w ten sposób dołożyć swoją
cegiełkę do obchodów 70. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.
Rosja rozbuduje muzea w Katyniu i Miednoje. Jak dowiedziało się Polskie Radio, ponad 2 miliony 200 tysięcy euro
przeznaczyło na ten cel Ministerstwo Kultury. Pieniądze trafić mają na
konto Centralnego Muzeum Historii Współczesnej Rosji, które zarządza
tymi dwoma
- Pieniądze zostały wydzielone z budżetu ministerstwa, choć przeżywa ono trudną sytuację finansową i musiało ograniczyć wydatki - podkreśliła w rozmowie z Polskim Radiem dyrektor Centralnego Muzeum Historii Irina Wielikanowa.
Chodzi o budowę nowego
pawilonu dla muzeum w Katyniu i dokończenie prac budowlanych w
Miednoje. Łącznie na te cele Ministerstwo Kultury Rosji przeznaczyło 172
miliony rubli, to jest równowartość około 2 milionów 200 tysięcy euro.
W obu tych miejscach spoczywają zamordowani polscy oficerowie, jak
również radzieccy obywatele, których ofiara zaświadcza o naszej
wspólnej tragedii - tłumaczy Irina Wielikanowa. Dyrektor
Centralnego Muzeum apeluje też do Polaków, aby z szacunkiem odnosili
się do żołnierzy Armii Czerwonej, którzy polegli walcząc z
hitlerowskimi oprawcami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
107. Przez dziesiątki lat Londyn
Przez dziesiątki lat Londyn wolał milczeć o Katyniu. MSZ publikuje dokumenty
- Wiem, jakie znaczenie mają uroczystości katyńskie
dla wielu członków polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii oraz dla
ich przyjaciół i sympatyków. Dlatego już zdecydowałam, że przedstawiciel
rządu powinien uczestniczyć w uroczystościach – tymi słowami premier
Margaret Thatcher zdecydowała o zmianie wieloletniego stanowiska Londynu
w sprawie Katynia, które nakazywało przemilczanie sowieckiej zbrodni.
Decyzja o wysłaniu oficjalnego
przedstawiciela, w randzie podsekretarza stanu w ministerstwie obrony,
premier Thatcher podjęła wkrótce po objęciu steru rządów. W ceremonii
wzięła także udział brytyjska orkiestra wojskowa. Dokument, datowany na
14 września 1979 r., z podpisem Margaret Thatcher, można będzie
wkrótce zobaczyć na stronie internetowej polskiego Ministerstwa Spraw
Zagranicznych. MSZ opublikował dzisiaj serię dokumentów z archiwów
brytyjskich, dotyczących Katynia. Część z nich jest już znana, ale
część dokumentów została odtajniona na przełomie 2014 i 2015 r.
Wśród dokumentów, jakie znajdują się dzisiaj na stronie MSZ, można przeczytać między innymi kluczowy raport przedstawiciela Wielkiej Brytanii przy rządzie polskim na emigracji Owena O’Maleya. Dyplomata brytyjski na podstawie dostępnych informacji doszedł do wniosku, że za mord polskich oficerów odpowiada Związek Radziecki. Najważniejsi politycy brytyjscy i amerykańscy, którzy zapoznali się z wnioskami O’Maleya, polecili utajnić dokument i nie ujawniać nawet najmniejszych jego szczegółów w trosce o podtrzymanie sojuszu ze Stalinem. Raport Owena O’Maleya został odtajniony dopiero na początku lat 70. XX w.
Londyński pomnik powstawał w trudach
Budowa pomnika wprawiała w zakłopotanie rząd brytyjski, dlatego w
poufnych naradach podkreślano, że powstanie pomnika nie służy polityce
zagranicznej Zjednoczonego Królestwa. Ambasada PRL w Londynie robiła,
co tylko mogła, aby nie dopuścić do powstania pomnika i zdyskredytować
jego pomysłodawców. Ambasador PRL Artur Starewicz interweniował nawet u
władz dzielnicy Kensington-Chelsea. W liście, który będzie można
przeczytać w kolekcji polskiego MSZ, ambasador twierdził, że zamiar
wzniesienia pomnika jest "prowokacyjny, ma zantagonizować polską
społeczność w Wielkiej Brytanii i podsycić antyradzieckie nastroje w
społeczeństwie brytyjskim". Peerelowski dyplomata twierdził też, że
pomnik "wywoła nieprzyjemne reakcje w polskiej opinii publicznej,
szczególnie wśród byłych polskich żołnierzy, weteranów II wojny
światowej".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
108. 75 rocznica zbrodni
75 rocznica zbrodni katyńskiej
Dziś mija 75 rocznica zbrodni katyńskiej. W 1940 roku na
mocy decyzji najwyższych władz Związku Socjalistycznych Republik
Radzieckich rozstrzelano 22 tysiące osób. Ofiarami zbrodni byli
oficerowie Wojska Polskiego.
W wielu polskich miastach sprawowane będą Eucharystie w intencji
pomordowanych oraz organizowane są marsze pamięci, wystawy i projekcje
filmów.
Pomimo upływu 75 lat od tego dramatu, do dziś wiele kwestii
związanych ze zbrodnią katyńską nie zostało wyjaśnionych. 25 lat temu
Związek Sowiecki przyznał się do Zbrodni Katyńskiej; w komunikacie
rządowej agencji TASS oficjalnie potwierdzono, że polscy jeńcy wojenni
zostali rozstrzelani wiosną 1940 r. przez NKWD.
- Józef Stalin i Biuro Polityczne KPZSRR podejmując decyzję o
wymordowaniu ponad 22 tys. Polaków kierowało się tym kryterium, że byli
absolutnie nie do zresocjalizowania - byli wrogiem
komunizmu. Byli Polakami i dlatego też podjęto decyzję o ich
wymordowaniu. Musimy też pamiętać o tym, że drugi okupant robił to samo.
W ramach akcji AB również wymordowano wiele tysięcy polskiej
inteligencji – powiedział dr Sławomir Poleszak z lubelskiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak dodał dr Sławomir Poleszek – chodziło o to, żeby pozbawić Polaków
przywództwa elit, które mogłyby kierować walką o odzyskanie
niepodległości.
Oficerowie Wojska Polskiego, których zamordowano w 1940 roku, do
końca pozostali wierni Polsce. Mimo indoktrynacji, nie wyrazili zgody na
współpracę z radzieckimi komunistami – podkreśliła Danuta Malon – córka
oficera zamordowanego w Katyniu, por. Mariana Miżołębskiego.
Dlatego – jak dodaje – najważniejsze jest to, aby przekazywać młodemu pokoleniu prawdę o Katyniu.
- Przez te lata mieliśmy właściwie trzy zadania: odkłamywanie
fałszowanej historii, upamiętnianie pomordowanych poprzez stawianie
pomników czy tablic oraz trzecia rzecz, w tej chwili dla nas
najważniejsza, tj. to żeby młodzież znała historię zbrodni katyńskiej.
Bo właśnie młodzież jest gwarantem, że ta pamięć będzie trwała – zauważyła Danuta Malon, prezes Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Lublinie.
W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., a więc w czasie, kiedy NKWD
mordowało polskich jeńców i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami
masowej deportacji w głąb Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich,
przeprowadzonej przez władze sowieckie.
Decyzję o jej zorganizowaniu podjęła Rada Komisarzy Ludowych 2 marca
1940 r. Według danych NKWD, w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano
łącznie około 61 tys. osób, głównie do Kazachstanu.
Przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie, będą dziś
protestować członkowie rodzin zamordowanych w Katyniu, Charkowie i
Miednoje.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
109. Białoruskie KGB przekazało
Łukaszenka proponuje Zachodowi nowe otwarcie
Prezydent
Białorusi Alaksandr Łukaszenka zaproponował Zachodowi, by zamknąć kartę
dotychczasowej historii stosunków i rozpocząć je na nowo - od czystej
karty. Mówił o tym na ceremonii swego zaprzysiężenia na piątą kadencję
Jest trop ws. białoruskiej listy katyńskiej
Białoruskie KGB przekazało dokument polskiej ABW.
Prasową rzecznik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego płk. Maciej
Karczyński, dokument otrzymał w ostatnich dniach szef ABW Dariusz
Łuczak.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
110. W Moskwie odnaleziono
W Moskwie odnaleziono dokumenty przedwojennego polskiego wywiadu
W 1939 r. przejęli je Niemcy, to była katastrofa. Później zdobyło je ZSRR. Teraz Rosja nie chce ich Polsce oddać.
większość archiwów polskich służb, których z niewiadomych przyczyn nie
zniszczono, przejęli Niemcy.
To była wywiadowcza katastrofa, bo Gestapo mogło wytropić i wymordować
polskich agentów. W 1945 r. polskie akta, które przetrwały wojnę,
przejęła Armia Czerwona i NKWD. PRL odzyskała najmniej wartościową ich
część. Inną część nasi historycy skopiowali w latach 90., gdy rosyjskie
archiwa stały dla nich otworem. Reszta pozostaje pod kluczem w Moskwie.
- Bez tych dokumentów nie da się napisać kompletnej historii
wywiadu wojskowego II RP - mówi dr Władysław Bułhak, historyk IPN, badacz dziejów polskich tajnych służb.
Tymczasem niemieccy historycy, którzy w rosyjskich archiwach
poszukują swoich akt, znaleźli dotychczas 18 polskich teczek. - Do
większości z nich przez pół wieku nikt nie zaglądał - mówi dr Matthias
Uhl z Niemieckiego Instytutu Historycznego w Moskwie. Skatalogowane akta
jego zespół zamieścił wraz z innymi w internecie.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,19272114,rosyjski-dowod-na-wybuch-wscieklosci-hitlera.html#ixzz3t6zGwoVn
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
111. Archiwa o Katyniu nadal
Archiwa o Katyniu nadal tajne
Archiwa NKWD oraz
KGB mają być tajne do 2044 roku, w tym także te, które dotyczą mordów w
Katyniu. Federalna Służba Bezpieczeństwa po raz kolejny odroczyła w
czasie możliwość dostępu do komunistycznych akt.
Sprawa dotyczy akt z lat
1917-1991. Międzyresortowa komisja rządowa uważa, że dokumenty te „są
wciąż aktualne, a ich publikacja zaszkodziłaby bezpieczeństwu Rosji”.
Komisja twierdzi też, że w tajnych archiwach nie ma danych o represjach
komunistycznych. To jednak nie prawda.
W archiwach znajdują się dokumenty
dotyczące brutalnych mordów Polskich oficerów w Katyniu. Ujawnienia
sowieckich dokumentów domagają się m.in. rosyjskie organizacje
pozarządowe walczące o jawność życia publicznego.
Pod specjalną petycją w tej sprawie
zebrali blisko 60 tysięcy podpisów. W związku z odmową utajnienia akt,
jednak z organizacji chce zaskarżyć decyzję w sądzie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
112. 77. rocznica zbrodni
Zostali bestialsko zamordowani tylko dlatego, że przynależeli do elity polskiego społeczeństwa. Mija 77.…
"Skala represji i zbiorowy profil ofiar, motywy podjęcia
decyzji i sposób jej przeprowadzenia - kwalifikują ją do uznania za
zbrodnię ludobójstwa"
Prowokacja w Katyniu
W miejsce mapy Gułagu Rosjanie zainstalowali tablice o sowieckich jeńcach, którzy zmarli po wojnie polsko-bolszewickiej
sowieckich jeńcach, którzy zmarli po wojnie polsko-bolszewickiej.
Wcześniej była w tym miejscu mapa Gułagu.
Tablica poświęcona rzekomym polskim zbrodniom na czerwonoarmistach,
którzy trafili do polskiej niewoli po wojnie polsko-bolszewickiej,
znalazła się na placyku przy wejściach do polskiej i rosyjskiej części
memoriału. Stoi tam wagon, typowy środek transportu więźniów w ZSRS w
czasach stalinowskich. Obok od lat znajdowała się tablica informująca o
systemie Gułagu, wywózkach i zesłaniach. Traktowano ją jako
rozszerzające historyczną perspektywę uzupełnienie ekspozycji
poświęconej samej zbrodni katyńskiej. Teraz mowa jest tam nie o
represjach stalinowskich, ale domniemanych polskich winach wobec
sowieckich jeńców.
Informację o nieprawdziwej ekspozycji podał jako pierwszy lokalny portal
smoldaily.ru. Dwie tablice przedstawiają interpretację losu
krasnoarmiejców w Polsce niezgodną z ustaleniami polskich i rosyjskich
historyków. „Jak świadczą raporty Czerwonego Krzyża, doniesienia władz
polskich i świadectwa Amerykańskiego Związku Młodzieży Chrześcijańskiej i
inne dokumenty, warunki przetrzymywania jeńców w obozach były
rozpaczliwe. Wilgotne i źle ocieplane baraki i półziemianki, złe i
nieregularne wyżywienie, ostre niedobory obuwia i odzieży, choroby
zakaźne, grubiańskie i surowe traktowanie jeńców, nadużycia obozowej
administracji – wszystko to doprowadziło do śmierci dziesiątków tysięcy
krasnoarmiejców. O dokładną liczbę poległych historycy spierają się
dotąd. W czasie 20 miesięcy wojny w polskiej niewoli znalazło się ok.
157 tys. krasnoarmiejców. Do Ojczyzny po wojnie powróciło 75 tys.” –
głosi wyróżniony napis.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
113. IPN: rosyjska tablica w
IPN: rosyjska tablica w Katyniu to prowokacja
Według historyka IPN strona rosyjska próbuje relatywizować zbrodnię katyńską.
„Połączeni wspólnym świadectwem”. Krewni ofiar z Katynia i Smoleńska
Delegacja liczy ponad 100 osób.
„Katyńskie doły śmierci miały na zawsze ukryć prawdę o zbrodni”
Zbrodni dokonano na rozkaz Stalina na ponad 22 tys. Polaków.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
114. Resort Glińskiego reaguje na
Resort Glińskiego reaguje na skandal ws. kłamliwych rosyjskich tablic w Katyniu. Sprawdź szczegóły
Chodzi o ustawienie przez stronę rosyjską, na terenie Memoriału
Katyńskiego tablic, na których zamieszczono fałszywe informacje o
jeńcach bolszewickich z czasów wojny w
w latach 1919-1921, zmarłych w niewoli w Polsce m.in. kilkukrotnie zawyżające ich liczbę.
— podkreślono.
Jak przypomniało Centrum Informacyjne Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w przesłanej PAP
informacji, Państwowy Memoriał „Katyń” jest także miejscem pochówku
obywateli Rosji Sowieckiej, ofiar represji totalitaryzmu stalinowskiego,
„dlatego miejsce to zarówno dla Polaków jak i Rosjan powinno być
miejscem wspólnej refleksji i zadumy”.
— zaakcentował resort.
Zwrócił
też uwagę na fakt, że są to ustalenia wspólnych, polsko-rosyjskich
badań zakończonych publikacją „Czerwonoarmiści w niewoli polskiej
w latach 1919-1922” wydanej w Warszawie i Moskwie w 2004 r., opracowanej
przez Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych i Federalną Agencję ds.
Archiwów Rosji w języku polskim i rosyjskim.
— przypomniano.
— podkreśla resort.
Akcentuje
także, że jako przyczynę śmierci podano przede wszystkim choroby
i epidemie oraz ciężkie warunki obozowe, o „których poprawę z trudem
starania czyniło państwo polskie - krótko po odzyskaniu niepodległości
i w warunkach wojennych na nowo tworzące własną strukturę”.
— dodało MKiDN.
http://www.radiomaryja.pl/informacje/74-rocznica-ujawnienia-zbrodnia-katynska/
74 lata temu, 11 kwietnia 1943
r. niemiecka Agencja Transocean poinformowała o „odkryciu masowego grobu
ze zwłokami 3000 oficerów polskich” w Katyniu, a dwa dni później
informacje te ogłoszono oficjalnie na konferencji w Berlinie. Dzień 13
kwietnia to dziś symboliczna rocznica Zbrodni Katyńskiej.
Po sowieckiej agresji na Polskę 17
września 1939 r. w niewoli sowieckiej znalazło się około 250 tys.
polskich jeńców, w tym ponad 10 tys. oficerów.
Już 19 września 1939 r. Ławrientij Beria
powołał Zarząd do Spraw Jeńców Wojennych i Internowanych przy NKWD oraz
nakazał utworzenie sieci obozów.
Na początku października 1939 r. władze
sowieckie zaczęły zwalniać część jeńców-szeregowców. W tym samym czasie
podjęto decyzję o utworzeniu dwóch „obozów oficerskich” w Starobielsku i
Kozielsku oraz obozu w Ostaszkowie, przeznaczonego dla funkcjonariuszy
policji, KOP i więziennictwa.
Pod koniec lutego 1940 r. we
wspomnianych obozach więziono 6 192 policjantów i funkcjonariuszy wyżej
wymienionych służb oraz 8 376 oficerów. Wśród uwięzionych znajdowała się
duża grupa oficerów rezerwy, powołanych do wojska w chwili wybuchu
wojny. Większość z nich reprezentowała polską inteligencję – lekarze,
prawnicy, nauczyciele szkolni i akademiccy, inżynierowie, literaci,
dziennikarze, działacze polityczni, urzędnicy państwowi i samorządowi,
ziemianie. Obok nich w obozach znaleźli się również kapelani katoliccy,
prawosławni, protestanccy oraz wyznania mojżeszowego.
Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców
wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz Polaków
przetrzymywanych w więzieniach NKWD na obszarze przedwojennych
wschodnich województw Rzeczypospolitej zapadła na najwyższym szczeblu
sowieckich władz.
Podjęło ją 5 marca 1940 r. Biuro
Polityczne KC WKP(b) na podstawie pisma, które ludowy komisarz spraw
wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Stalina. Szef NKWD, oceniając
w nim, że wszyscy wymienieni Polacy „są zatwardziałymi, nierokującymi
poprawy wrogami władzy sowieckiej”, wnioskował o rozpatrzenie ich spraw w
trybie specjalnym, „z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary
– rozstrzelanie”. Dodawał, że sprawy należy rozpatrzyć bez wzywania
aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu
śledztwa i aktu oskarżenia.
Formalnie wyroki miały być wydawane
przez Kolegium Specjalne NKWD, w składzie: Iwan Basztakow, Bogdan
Kobułow i Wsiewołod Mierkułow. Powyższe wnioski przedstawione przez
Berię zostały w całości przyjęte, a na jego piśmie znalazły się
aprobujące podpisy Stalina – sekretarza generalnego WKP(b), Klimenta
Woroszyłowa – marszałka Związku Sowieckiego i komisarza obrony,
Wiaczesława Mołotowa – przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych, komisarza
spraw zagranicznych i Anastasa Mikojana – wiceprzewodniczący Rady
Komisarzy Ludowych i komisarza handlu zagranicznego, a także ręczna
notatka: „Kalinin – za, Kaganowicz – za”. (Michaił Kalinin –
przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRS – teoretycznie głowa
państwa sowieckiego; Łazar Kaganowicz – wiceprzewodniczący Rady
Komisarzy Ludowych i komisarz transportu i przemysłu naftowego).
Po trwających miesiąc przygotowaniach, 3
kwietnia 1940 r. rozpoczęto likwidację obozu w Kozielsku, a dwa dni
później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Przez następnych sześć
tygodni Polacy wywożeni byli z obozów grupami do miejsc kaźni.
Z Kozielska 4 404 osób przewieziono do
Katynia i zamordowano strzałami w tył głowy. 3 896 jeńców ze
Starobielska zabito w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała
pogrzebano na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6 287 osób z
Ostaszkowa rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a
pochowano w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób.
Na mocy decyzji z 5 marca 1940 r.
wymordowano również około 7 300 Polaków przebywających w różnych
więzieniach na terenach włączonych do Związku Sowieckiego: na Ukrainie
rozstrzelano 3 435 osób (ich groby prawdopodobnie znajdują się w Bykowni
pod Kijowem), a na Białorusi około 3,8 tys. (pochowanych prawdopodobnie
w Kuropatach pod Mińskiem). Większość z nich stanowili aresztowani
działacze konspiracyjnych organizacji, oficerowie nie zmobilizowani we
wrześniu 1939 r., urzędnicy państwowi i samorządowi oraz „element
społecznie niebezpieczny” z punktu widzenia władz sowieckich.
Spośród jeńców z Kozielska, Starobielska
i Ostaszkowa ocalała grupa 448 osób (według innych źródeł 395). Byli to
ci, których przewieziono do utworzonego przez NKWD obozu przejściowego w
Pawliszczew Borze, a następnie przetransportowano do Griazowca.
W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., a
więc w czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców i więźniów, ich
rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRS
przeprowadzonej przez władze sowieckie. Decyzję o jej zorganizowaniu
Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Według danych NKWD, w
czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61 tys. osób,
głównie do Kazachstanu.
Informację o odkryciu masowych grobów w
Katyniu Niemcy podali oficjalnie na konferencji prasowej w Berlinie 13
kwietnia 1943 r. Dziś to symboliczna rocznica zbrodni.
15 kwietnia 1943 r. w odpowiedzi
Sowieckie Biuro Informacyjne ogłosiło, że polscy jeńcy byli zatrudnieni
na robotach budowlanych na zachód od Smoleńska i „wpadli w ręce
niemieckich katów faszystowskich w lecie 1941 r., po wycofaniu się wojsk
sowieckich z rejonu Smoleńska”. Komunikat stwierdzał: „Niemieckie zbiry
faszystowskie nie cofają się w tej swojej potwornej bredni przed
najbardziej łajdackim i podłym kłamstwem, za pomocą którego usiłują
ukryć niesłychane zbrodnie, popełnione, jak to teraz widać jasno, przez
nich samych”.
Tego samego dnia, rząd RP na uchodźstwie
polecił swojemu przedstawicielowi w Szwajcarii zwrócić się do
Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o powołanie komisji do
zbadania odkrytych grobów.
17 kwietnia 1943 r. strona polska
złożyła w tej sprawie oficjalną notę w Genewie, dowiadując się
jednocześnie, iż wcześniej również Niemcy zwrócili się do MCK o
wszczęcie dochodzenia.
Działania władz niemieckich zmierzające
do sprowokowania konfliktu pomiędzy aliantami miały wywołać wrażenie, że
postępowanie Berlina i polskiego rządu są ze sobą koordynowane.
Joseph Goebbels zanotował w swoim
dzienniku: „Sprawa Katynia przeradza się w gigantyczną polityczną aferę,
która może mieć szerokie reperkusje. Wykorzystujemy ją wszelkimi
możliwymi sposobami”.
Moskwa bardzo ostro zareagowała na
propozycję dochodzenia prowadzonego przez MCK. 19 kwietnia 1943 r.
sowiecki dziennik „Prawda” opublikował artykuł zatytułowany „Polscy
pomocnicy Hitlera”. Przeczytać w nim można było m.in.: „Oszczerstwo
gwałtownie się szerzy. Zanim wysechł atrament na piórach
niemiecko-faszystowskich pismaków, ohydne wymysły Goebbelsa i spółki na
temat rzekomego masowego mordu na polskich oficerach dokonanego przez
władze sowieckie w 1940 r. zostały podchwycone nie tylko przez wiernych
hitlerowskich służalców, ale co dziwniejsze, przez ministerialne kręgi
rządu generała Sikorskiego (…). Polscy przywódcy w niewybaczalny sposób
poszli na lep chytrej prowokacji Goebbelsa i w rzeczywistości
podtrzymali nikczemne kłamstwa i oszczercze wymysły katów narodu
polskiego. Wobec tego trudno się dziwić, że Hitler też zwrócił się do
Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z propozycją przeprowadzenia
>>dochodzenia<< na miejscu zbrodni, przygotowanej rękoma
jego mistrzów w sztuce zabijania”.
Ujawnienie zbrodni przez Niemców
posłużyło Sowietom za pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych z
rządem polskim w Londynie.
21 kwietnia 1943 r. Stalin wysłał tajne i
jednobrzmiące depesze do prezydenta Roosevelta i premiera Churchilla, w
których zarzucał rządowi gen. Sikorskiego prowadzenie w zmowie z
Hitlerem wrogiej kampanii przeciwko Związkowi Sowieckiemu. „Wszystkie te
okoliczności – pisał Stalin – zmuszają Związek Sowiecki do
stwierdzenia, że obecny rząd polski (…) faktycznie zerwał sojusznicze
stosunki z ZSRS i zajął pozycję wroga wobec Związku Sowieckiego”.
Formalne zerwanie stosunków
dyplomatycznych przez Moskwę z polskim rządem na uchodźstwie nastąpiło w
nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 r. Był to pierwszy krok sowieckiego
dyktatora w kierunku stworzenia własnej marionetkowej ekipy do rządzenia
Polską.
W sprawie katyńskiej Polacy nie uzyskali
wsparcia ze strony przywódców mocarstw zachodnich, którzy w imię
trwałości sojuszu ze Stalinem, okazywali mu pomoc w ukrywaniu prawdy o
tej zbrodni.
Wobec zablokowania przez Sowietów
przeprowadzenia śledztwa w sprawie katyńskiej przez MCK, Niemcy
zorganizowali własne dochodzenie. 28 kwietnia 1943 r. na miejsce zbrodni
na zaproszenie władz niemieckich przyjechała grupa międzynarodowych
ekspertów medycyny sądowej i kryminologii. Przewodniczącym zespołu
został doktor Ferenc Orsos, dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej w
Budapeszcie. Eksperci jednomyślnie podpisali sprawozdanie, w którym
stwierdzali, iż egzekucje na polskich jeńcach wykonano w marcu i
kwietniu 1940 r.
Po zajęciu Smoleńska pod koniec września
1943 r. przez Armię Czerwoną władze sowieckie powołały specjalną
komisję do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie Katynia pod
przewodnictwem prof. dr. Nikołaja Burdenki.
24 stycznia 1944 r., po ekshumacji 925
odpowiednio spreparowanych ciał polskich oficerów, wspomniana komisja
ogłosiła, że zbrodni na Polakach dokonali Niemcy między wrześniem a
grudniem 1941 r.
W 1945 r. w trakcie procesu zbrodniarzy
nazistowskich w Norymberdze Sowieci wprowadzili do aktu oskarżenia
zarzut odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Trybunał norymberski w
wydanym w 1946 r. wyroku pominął jednak sprawę zamordowania polskich
oficerów z powodu braku dowodów.
Dr Witold Wasilewski z IPN, oceniając
charakter zbrodni katyńskiej, napisał: „Skala represji i zbiorowy profil
ofiar, motywy podjęcia decyzji i sposób jej przeprowadzenia –
kwalifikują ją do uznania za zbrodnię ludobójstwa. Ofiary łączyła
przynależność do elity polskiego społeczeństwa, z tej przyczyny zostały
skazane przez komunistów na zagładę, stając się ofiarami klasycznego
ludobójstwa, w którym nie konkretne i udowodnione w przewodzie sądowym
czyny decydują o śmierci, lecz przynależność do grupy narodowej,
etnicznej, rasowej, religijnej, politycznej lub społecznej. W przypadku
ofiar zbrodni katyńskiej o ich zagładzie zadecydowało kryterium
polskości – fakt, że jeńcy Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa byli
Polakami. Wyróżnik społeczny (…) był dodatkowym motywem zagłady.
Kontekst zbrodni katyńskiej stanowiło wymierzone we wszystkie warstwy
społeczne niszczenie polskości na obszarze sowieckiej okupacji,
obejmujące m.in. deportację setek tysięcy Polaków w głąb ZSRS w celu
etnicznego >>wyczyszczenia<< ziem polskich” (W. Wasilewski
„Katyń 1940 – sowieckie ludobójstwo na Polakach”, Biuletyn IPN, Nr 1-2
*.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
115. WBH @WBH_2016 11
WBH @WBH_2016
11 godz.11 godzin temu
Perełka z zasobu WBH! Materiał szkoleniowy dla LWP "dowodzący", że w Katyniu mordowali jednak Niemcy, a nie NKWD.
http://awndm.wp.mil.pl/pl/1_12.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
116. W Dzienniku Urzędowym MSZ
W Dzienniku Urzędowym MSZ pojawiła się już decyzja szefa resortu
w sprawie utworzenia konsulatu. Jej okręg konsularny obejmować ma cały
teren stanu Ohio. Konsul honorowy nie otrzymuje pieniędzy za swoją
pracę. Ma za zadanie reprezentowanie Polski na danym terenie.
Uczestniczy także w spotkaniach lokalnych władz.
W głosowaniu na Prezesa KPA wygrał Frank Spula z wynikiem 52 głosów. Jego kontrkandydat, Ludwik Wnękowicz, uzyskał 30 głosów.
Drugim ważnym wyścigiem wyborczym było stanowisko Wiceprezesa do Spraw Polskich. Startowała w nim dotychczasowa Wiceprezeska Bozena Kaminski oraz Maria Szonert-Binienda. Pomimo, że Bożena Kaminski jest popierana przez środowisko Prezesa Spuli, wynik głosowania był prawie remisowy. Wybory wygrała Maria Szonert-Binienda uzyskując 41 głosów, a 40 głosów uzyskała kontrkandydatka, Bożena Kaminski, przy jednym głosie nieważnym – relacjonuje portal PoloniaSF.org.
Kongres Polonii Amerykańskiej stanowi ogólnokrajową federację, będącą przedstawicielem politycznym Amerykanów polskiego pochodzenia (ok. 10 mln lub 3,3 procent amerykańskiego społeczeństwa w 2010 roku).
http://telewizjarepublika.pl/maria-szonert-binienda-wiceprezesem-kongres...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
117. Montaż kłamstwa
Montaż kłamstwa
Rosjanie manipulują polskimi badaniami, aby podważyć sowiecką odpowiedzialność za mord oficerów II Rzeczypospolitej
Katyniu, w Smoleńsku, na państwowym uniwersytecie zaprezentowano
pierwsze rosyjskie wydanie książki amerykańskiego autora Grovera Furra
„Mord katyński – obalenie wersji oficjalnej”. Furr zaledwie od dekady
zajmuje się historią XX wieku i tematyką sowiecką. Znany jest z obrony
Stalina.
„Oficjalna wersja Katynia, która stwierdza, że winny jest Związek
Sowiecki, została obalona. Raport komisji Burdenki jest zgodny z tym, co
wiemy dzisiaj, a uwzględnia on jedynie masowe pochówki w Katyniu. Nie
ma zaś ani jednego dowodu, według którego w dołach w Miednoje obok Tweru
i Piatichatkach w pobliżu Charkowa znajdowały się ciała polskich
jeńców” – pisze Furr.
Powołuje się na poglądy Siergieja Strygina, który próbuje dowieść, że
NKWD tylko przetrzymywało polskich oficerów w Kozielsku. Mieli być
przekazani stronie niemieckiej według ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow.
W przypadku Miednoje Furr odwołuje się do badań prowadzonych przez
polskich naukowców we Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie. W tamtejszym
więzieniu Sowieci więzili Polaków w 1939 i 1940 roku. Znaleziono kilka
przedmiotów, które to potwierdzają, m.in. dwie polskie odznaki policyjne
osób z listy katyńskiej jako zamordowanych w Twerze i pochowanych w
Miednoje.
– W naszym raporcie poinformowaliśmy o znalezisku. Ale wiadomo, że są
też dowody, iż zostali oni potem przewiezieni do Ostaszkowa – wyjaśnia
dr Dominika Siemińska, która kierowała pracami.
To właśnie jej sprawozdanie zostało przetłumaczone i opublikowane przez
Furra jako dowód, że polscy oficerowie nie mogli zostać zabici przez
NKWD.
Kłam fantazjom rosyjskich rewizjonistów zadaje choćby oczywisty fakt, że
polskie groby znajdują się nie tylko w Katyniu, ale i w Miednoje.
Tymczasem niemiecka okupacja okolic Tweru trwała zaledwie dwa miesiące.
Dlatego Strygin i podobni autorzy uważają odnalezienie polskich
szczątków w Miednoje i Piatichatkach na Ukrainie za fałszerstwo.
Podobnie jak sowieckie dokumenty nakazujące rozstrzeliwanie Polaków.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
118. św pamięci tego,który miał odwagę mówic o Katyniu na rosyjskiej
Ziemii
http://niezalezna.pl/97811-pogrzeb-zakirowa-badal-zbrodnie-katynska
"W czwartek na łódzkim cmentarzu ewangelickim odbędzie się pogrzeb mjr. KGB Olega Zakirowa - poinformował we wtorek IPN. Zakirow prowadził własne śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, w wyniku czego został usunięty z KGB."
gość z drogi
119. Prezydent: Będę domagał się
Prezydent: Będę domagał się rozliczenia zbrodni katyńskiej przed międzynarodowymi trybunałami
rozstrzygnięcia sprawy zbrodni katyńskiej przed międzynarodowymi
trybunałami. Złożymy w najbliższym czasie odpowiednie wnioski -
oświadczył w niedzielę prezydent Andrzej Duda.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
120. Katyń – pamiętamy 13
Katyń – pamiętamy
kwietniu i maju 1940 r. sowiecka bezpieka zamordowała blisko 22 tysiące
Polaków – wojskowych, policjantów i cywili.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
121. Prezydent Duda: Możemy
Prezydent Duda: Możemy dochodzić roszczeń od państwa rosyjskiego za zbrodnię katyńską. "Tą drogą trzeba pójść"
W Muzeum Katyńskim w Warszawie Andrzej Duda spotkał się z przedstawicielami organizacji zrzeszających Rodziny Katyńskie.
Wcześniej - jak podała KPRP - prezydent zapalił znicz przy epitafium katyńskim.
Andrzej Duda podkreślił, że o prawdę o zbrodni katyńskiej walczono przez długie dziesięciolecia.
— powiedział prezydent.
Natomiast
- jak mówił - nie były to osoby prywatne, a funkcjonariusze państwa
sowieckiego: politycy, członkowie sowieckiej administracji, żołnierze.
— powiedział.
— powiedział prezydent.
„Jest to czas, kiedy świat w jakimś stopniu przejrzał na oczy”
Andrzej
Duda podkreślał, że kiedy dziś mówimy o zbrodni katyńskiej nie ma tego,
co było jeszcze kilka lat temu, że „wracamy do jakichś starych spraw,
że jesteśmy antyrosyjscy, że ma mamy rusofobię, że wracamy do bardzo
bolesnego okresu II wojny światowej, kiedy wielu mordowało”.
— mówił prezydent. W tym kontekście wskazał na zbrodnie dokonane w b. Jugosławii w czasie wojny.
— powiedział prezydent.
Przyznał, że od strony formalnej możliwości są obecnie mocno ograniczone, i tu - jak ocenił - „jest podstawowy kłopot”.
Zdaniem
prezydenta, sprawa ma dwa wymiary - czysto prawny i historyczny, ale
ma też wymiar międzynarodowy, w znaczeniu politycznym
i pamięci historycznej.
— powiedział.
Duda
mówił też, że po jego rozmowach z ekspertami, m.in. z KPRP i MSZ
wynika, iż „są tam pewne możliwości, nawet takie, które by nam pozwoliły
przynajmniej podjąć próbę jednocześnie zarówno prawnego jak
i politycznego podniesienia tego tematu”.
— powiedział prezydent.
Zbrodnia katyńska
Do zbrodni
katyńskiej doszło po sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 r.,
kiedy do niewoli w ZSRR dostało się ok. 15 tys. oficerów. Decyzja o ich
wymordowaniu - jako wrogów komunizmu i Związku Sowieckiego - zapadła
na najwyższym szczeblu. Zgodnie z dekretem władz ZSRR, podpisanym przez
Stalina 5 marca 1940 r., NKWD rozstrzelało wiosną tego roku ok. 22 tys.
obywateli polskich, w tym 15 tys. oficerów, policjantów, funkcjonariuszy
straży granicznej i służby więziennej. Zbrodnia wyszła na jaw
13 kwietnia 1943 r. Data ta jest obecnie symboliczną rocznicą zbrodni.
Rosjanie przez lata nie przyznawali się do zbrodni katyńskiej; zrobili to dopiero w 1990 r.
kpc/PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
122. Ambasador przypomniał, że
Ambasador przypomniał, że urzędnicy rosyjscy niedawno podjęli decyzję
o usunięciu z masztu na cmentarzu polskim w Katyniu flagi polskiej.
„Bez względu na to, jaką decyzję podejmą urzędnicy rosyjscy, pamięć o
ofiarach tej tragedii będzie wieczna. Głęboko wierzę, że polska flaga
wróci na właściwe, godne miejsce. Pamiętamy i będziemy pamiętać” –
oznajmił Krajewski. https://tinyurl.com/4sesxdh7
Zaznaczył, że Katyń jest miejscem szczególnym, o którym trzeba
pamiętać zawsze. „I o tym miejscu zawsze będziemy pamiętać i przypominać
wszystkim, którzy znają i chcą poznać historię tych tragicznych
wydarzeń” - oświadczył.
Dyrektorka Muzeum Współczesnej Historii Rosji, które sprawuje nadzór
nad zespołami memorialnymi w Katyniu i Miednoje, Irina Wielikanowa
powiedziała pod koniec czerwca, że zdjęcie polskich flag z obu cmentarzy
wojennych jest spowodowane polityką Polski wobec Rosji. „Dwie flagi –
rosyjska i polska – były symbolami przyjaźni między naszymi krajami. To,
co się dzieje dziś, nie ma nic wspólnego z przyjaźnią" – oznajmiła.
Zarzuciła przy tym Polsce otwarcie wrogą politykę wobec Rosji. „To
zarówno cyniczne burzenie pomników radzieckich żołnierzy–wyzwolicieli,
jak też poparcie dla antyrosyjskiego reżimu na Ukrainie, włącznie z
bezpośrednimi dostawami broni dla ukraińskiego wojska, chamskie występki
w stosunku do naszych dyplomatów, niedopuszczalne wypowiedzi
kierownictwa polskiego państwa wobec rosyjskiej kultury" - oceniła.
(PAP)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
123. Dzisiaj mijają 83 lata od
Dzisiaj mijają 83 lata od wydania tzw. decyzji katyńskiej.
W roku 2023 obchodzimy 80 rocznicę ujawnienia Zbrodni Katyńskiej i choć w 2012 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nazwał Zbrodnię Katyńską „zbrodnią wojenną popełnioną przez władze ZSRR” to nadal istnieje wokół niej wiele tajemnic.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
124. Zbrodnia katyńska. Symbol
Zbrodnia katyńska. Symbol narodowego męczeństwa i wciąż niezabliźniona rana. Do dziś nikt nie został osądzony
Zbrodnia katyńska - zgładzenie z motywów politycznych
22 tysięcy obywateli polskich stanowiących w dużej mierze jego elitę
intelektualną - to symbol narodowego męczeństwa i wciąż niezabliźniona
rana. Do dziś nikt za tę zbrodnię nie został osądzony.
Symbol narodowego męczeństwa
Zbrodnia
katyńska - zgładzenie z motywów politycznych 22 tysięcy obywateli
polskich stanowiących w dużej mierze jego elitę intelektualną -
to symbol narodowego męczeństwa i wciąż niezabliźniona rana. Do dziś
nikt za tę zbrodnię nie został osądzony.
Po sowieckiej agresji
na Polskę 17 września 1939 r. w niewoli sowieckiej znalazło się 250 tys.
polskich jeńców, w tym ponad 10 tys. oficerów.
Już 19 września
1939 r. Ławrientij Beria powołał Zarząd do Spraw Jeńców Wojennych
i Internowanych przy NKWD oraz nakazał utworzenie sieci obozów.
Na początku
października 1939 r. władze sowieckie zaczęły zwalniać część
jeńców-szeregowców. W tym samym czasie podjęto decyzję o utworzeniu
dwóch „obozów oficerskich” w Starobielsku i Kozielsku oraz obozu
w Ostaszkowie, przeznaczonego dla funkcjonariuszy policji,
KOP i więziennictwa.
Pod koniec lutego 1940 r. we wspomnianych
obozach więziono 6 192 policjantów i funkcjonariuszy wyżej wymienionych
służb oraz 8 376 oficerów. Wśród uwięzionych znajdowała się duża grupa
oficerów rezerwy, powołanych do wojska w chwili wybuchu wojny. Większość
z nich reprezentowała polską inteligencję - lekarze, prawnicy,
nauczyciele szkolni i akademiccy, inżynierowie, literaci, dziennikarze,
działacze polityczni, urzędnicy państwowi i samorządowi, ziemianie. Obok
nich w obozach znaleźli się również kapelani katoliccy, prawosławni,
protestanccy oraz wyznania mojżeszowego.
Decyzja o wymordowaniu
polskich jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku
i Ostaszkowie oraz Polaków przetrzymywanych w więzieniach NKWD
na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej
zapadła na najwyższym szczeblu sowieckich władz.
Podjęło
ją 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP(b) na podstawie pisma, które
ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował
do Stalina. Szef NKWD, oceniając w nim, że wszyscy wymienieni Polacy
„są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej”,
wnioskował o rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym,
„z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary - rozstrzelanie”.
Dodawał, że sprawy należy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez
przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu
oskarżenia. Formalnie wyroki miały być wydawane przez Kolegium Specjalne
NKWD, w składzie: Iwan Basztakow, Bogdan Kobułow i Wsiewołod Mierkułow.
Powyższe wnioski przedstawione przez Berię zostały w całości przyjęte,
a na jego piśmie znalazły się aprobujące podpisy Stalina - sekretarza
generalnego WKP(b), Klimenta Woroszyłowa - marszałka Związku Sowieckiego
i komisarza obrony, Wiaczesława Mołotowa - przew. Rady Komisarzy
Ludowych, komisarza spraw zagranicznych i Anastasa Mikojana - wiceprzew.
Rady Komisarzy Ludowych i komisarza handlu zagranicznego, a także
ręczna notatka: „Kalinin - za, Kaganowicz - za”. (Michaił Kalinin -
przew. Prezydium Rady Najwyższej ZSRR - teoretycznie głowa państwa
sowieckiego; Łazar Kaganowicz - wiceprzew. Rady Komisarzy Ludowych
i komisarz transportu i przemysłu naftowego).
Po trwających
miesiąc przygotowaniach, 3 kwietnia 1940 r. rozpoczęto likwidację obozu
w Kozielsku, a dwa dni później obozów w Starobielsku i Ostaszkowie.
Przez następnych sześć tygodni Polacy wywożeni byli z obozów grupami
do miejsc kaźni.
Z Kozielska 4 404 osób przewieziono do Katynia
i zamordowano strzałami w tył głowy. 3 896 jeńców ze Starobielska zabito
w pomieszczeniach NKWD w Charkowie, a ich ciała pogrzebano
na przedmieściach miasta w Piatichatkach. 6 287 osób z Ostaszkowa
rozstrzelano w gmachu NKWD w Kalininie, obecnie Twer, a pochowano
w miejscowości Miednoje. Łącznie zamordowano 14 587 osób.
Na mocy
decyzji z 5 marca 1940 r. wymordowano również 7 305 Polaków
przebywających w różnych więzieniach na terenach włączonych do Związku
Sowieckiego: na Ukrainie rozstrzelano 3 435 osób (ich groby
prawdopodobnie znajdują się w Bykowni pod Kijowem), a na Białorusi ok.
3,8 tys. (pochowanych prawdopodobnie w Kuropatach pod Mińskiem).
Większość z nich stanowili aresztowani działacze konspiracyjnych
organizacji, oficerowie nie zmobilizowani we wrześniu 1939 r., urzędnicy
państwowi i samorządowi oraz „element społecznie niebezpieczny”
z punktu widzenia władz sowieckich.
Spośród jeńców z Kozielska,
Starobielska i Ostaszkowa ocalała grupa 448 osób (według innych źródeł
395). Byli to ci, których przewieziono do utworzonego przez NKWD obozu
przejściowego w Pawliszczew Borze, a następnie
przetransportowano do Griazowca.
W nocy z 12 na 13 kwietnia 1940
r., a więc w czasie kiedy NKWD mordowało polskich jeńców i więźniów, ich
rodziny stały się ofiarami masowej deportacji w głąb ZSRR
przeprowadzonej przez władze sowieckie. Decyzję o jej zorganizowaniu
Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Według danych NKWD
w czasie dokonanej wówczas wywózki zesłano łącznie około 61 tys. osób,
głównie do Kazachstanu.
Informację o odkryciu masowych grobów w Katyniu Niemcy podali 13 kwietnia 1943 r. (to dziś symboliczna rocznica zbrodni).
15 kwietnia
1943 r. w odpowiedzi Sowieckie Biuro Informacyjne ogłosiło, że polscy
jeńcy byli zatrudnieni na robotach budowlanych na zachód od Smoleńska
i „wpadli w ręce niemieckich katów faszystowskich w lecie 1941 r.,
po wycofaniu się wojsk sowieckich z rejonu Smoleńska”. Komunikat
stwierdzał: „Niemieckie zbiry faszystowskie nie cofają się w tej swojej
potwornej bredni przed najbardziej łajdackim i podłym kłamstwem,
za pomocą którego usiłują ukryć niesłychane zbrodnie, popełnione, jak
to teraz widać jasno, przez nich samych”.
Tego samego dnia, rząd
RP na uchodźstwie polecił swojemu przedstawicielowi w Szwajcarii zwrócić
się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o powołanie komisji
do zbadania odkrytych grobów.
17 kwietnia 1943 r. strona polska
złożyła w tej sprawie oficjalną notę w Genewie, dowiadując się
jednocześnie, iż wcześniej również Niemcy zwrócili się do MCK
o wszczęcie dochodzenia.
Działania władz niemieckich zmierzające
do sprowokowania konfliktu pomiędzy aliantami miały wywołać wrażenie,
że postępowanie Berlina i polskiego rządu są ze sobą koordynowane.
Joseph
Goebbels zanotował w swoim dzienniku: „Sprawa Katynia przeradza się
w gigantyczną polityczną aferę, która może mieć szerokie reperkusje.
Wykorzystujemy ją wszelkimi możliwymi sposobami”.
Moskwa bardzo
ostro zareagowała na propozycję dochodzenia prowadzonego przez MCK.
19 kwietnia 1943 r. sowiecki dziennik „Prawda” opublikował artykuł
zatytułowany „Polscy pomocnicy Hitlera”. Przeczytać w nim można
było m.in.:
Ujawnienie zbrodni przez
Niemców posłużyło Sowietom za pretekst do zerwania stosunków
dyplomatycznych z rządem polskim w Londynie.
21 kwietnia 1943 r.
Stalin wysłał tajne i jednobrzmiące depesze do prezydenta Roosevelta
i premiera Churchilla, w których zarzucał rządowi gen. Sikorskiego
prowadzenie w zmowie z Hitlerem wrogiej kampanii przeciwko
Związkowi Sowieckiemu.
Formalne
zerwanie stosunków dyplomatycznych przez Moskwę z polskim rządem
na uchodźstwie nastąpiło w nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 r. Był
to pierwszy krok sowieckiego dyktatora w kierunku stworzenia własnej
marionetkowej ekipy do rządzenia Polską.
W sprawie katyńskiej
Polacy nie uzyskali niestety wsparcia ze strony przywódców mocarstw
zachodnich, którzy w imię trwałości sojuszu ze Stalinem, okazywali
mu pomoc w ukrywaniu prawdy o tej zbrodni.
Wobec zablokowania
przez Sowietów przeprowadzenia śledztwa w sprawie katyńskiej przez MCK,
Niemcy zorganizowali własne dochodzenie. 28 kwietnia 1943 r. na miejsce
zbrodni na zaproszenie władz niemieckich przyjechała grupa
międzynarodowych ekspertów medycyny sądowej i kryminologii.
Przewodniczącym zespołu został doktor Ferenc Orsos, dyrektor Instytutu
Medycyny Sądowej w Budapeszcie. Eksperci jednomyślnie podpisali
sprawozdanie, w którym stwierdzali, iż egzekucje na polskich jeńcach
wykonano w marcu i kwietniu 1940 r.
Po zajęciu Smoleńska pod
koniec września 1943 r. przez Armię Czerwoną władze sowieckie powołały
specjalną komisję do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie Katynia pod
przewodnictwem prof. dr. Nikołaja Burdenki.
24 stycznia 1944 r.,
po ekshumacji 925 odpowiednio spreparowanych ciał polskich oficerów,
wspomniana komisja ogłosiła, że zbrodni na Polakach dokonali Niemcy
między wrześniem a grudniem 1941 r.
W 1945 r. w trakcie procesu
zbrodniarzy nazistowskich w Norymberdze Sowieci wprowadzili do aktu
oskarżenia zarzut odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Trybunał
norymberski w wydanym w 1946 r. wyroku pominął jednak sprawę
zamordowania polskich oficerów z powodu braku dowodów.
Pamięć Katynia. Batalia bez końca
Rozkaz
wymordowania polskich oficerów podjęty w 1940 r. przez władze ZSRS był
początkiem długiego procesu ukrywania zbrodni. Walka o jej ujawnienie
i upamiętnienie trwała prawie pół wieku. Pomimo upadku Związku
Sowieckiego niektóre z jej tajemnic wciąż nie zostały
w pełni wyjaśnione.
Polscy oficerowie, jako
przedstawiciele elity intelektualnej i państwowej, byli mordowani już
w pierwszych godzinach po sowieckiej agresji z 17 września.
W październiku 1939 r. eksterminacji wziętych do niewoli obrońców nadano
pozory sprawiedliwości. W uzasadnieniu jednego z wyroków sowieckiego
„wymiaru sprawiedliwości” podkreślono:
W przeciwieństwie
do tych jawnie podejmowanych aktów terroru decyzja o wymordowaniu
przedstawicieli polskich elit na zawsze miała pozostać tajemnicą
wąskiego kręgu Biura Politycznego KC WKP(b).
Pierwsze rysy
na budowanej od 5 marca 1940 r. zmowie milczenia pojawiły się już latem
1941 r. 14 sierpnia podpisana została polsko-sowiecka umowa o tworzeniu
oddziałów Polskich Sił Zbrojnych na terenie ZSRS. Ich bazą rekrutacyjną
mieli być obywatele RP „amnestionowani” w wyniku umowy Sikorski-Majski.
Bardzo szybko okazało się, że liczba oficerów zgłaszających się
do miejsc rekrutacji jest bardzo niewielka. Józefowi Czapskiemu, jednemu
z nielicznych ocalałych z obozu w Starobielsku, powierzono zadanie
odnalezienia towarzyszy niewoli oraz jeńców z dwóch pozostałych obozów.
Czapski stanął na czele Biura Opieki. Prowadząc swoiste śledztwo,
rozmawiał nie tylko z polskimi jeńcami i więźniami łagrów, ale również
sowieckimi urzędnikami i enkawudzistami. Część z nich sugerowała,
że zaginieni jeńcy zostali wysłani na najdalsze wyspy na Morzu
Arktycznym. Podobne przekonanie wyrażała część towarzyszy niewoli,
którzy uniknęli śmierci.
W tym samym czasie dowódcy tworzącej się
armii oraz ambasador RP Stanisław Kot interweniowali u władz ZSRS.
W odpowiedzi słyszeli niewiarygodne wersje wydarzeń, takie jak opowieść
o ucieczce polskich jeńców do Rumunii. Do historii przeszła wymiana zdań
między gen. Sikorskim a Stalinem podczas rozmów w grudniu 1941 r.
Na pytanie polskiego premiera sowiecki dyktator stwierdził, że tysiące
polskich jeńców uciekło do Mandżurii. Wiosną 1942 r. polskie władze
zwróciły się do Brytyjczyków o wsparcie w poszukiwaniach. Szef
brytyjskiego MSZ Anthony Eden zabronił dyplomatom angażować się
w narastający m.in. wokół tej sprawy konflikt polsko-sowiecki. Kwestia
ta pojawiła się jednak w raporcie przygotowanym dla Ministerstwa Wojny
przez ppłk. Lesliego Hullsa:
Sprawa
wydawała się tym bardziej tajemnicza z powodu meldunków wywiadu Armii
Krajowej, który nie posiadał jakichkolwiek informacji o ewentualnym
przekazaniu tych jeńców stronie niemieckiej. Kontakty z rodzinami
zaginionych wskazywały, że żaden z nich nie uciekł do rodziny
zamieszkałej na terenie okupacji niemieckiej.
Badający zaginięcie
swoich kolegów systematycznie zbliżali się do prawdy. Ważne zeznania
złożył więzień Starobielska por. Bronisław Młynarski, który powiedział,
że między 5 a 26 kwietnia z obozu w nieznanym kierunku wywożono polskich
jeńców. Jeszcze pełniejszą, anonimową relację złożył Stanisław
Swianiewicz, który opisał swoją podróż do stacji w Kozielsku
i oddzielenie od pozostałych kolegów, którzy zostali wywiezieni w głąb
lasu autobusami z zamalowanymi szybami.
Wiosną 1942 r. część
prawdy o losach polskich jeńców nieświadomie odkryli polscy robotnicy
przymusowi, którzy dowiedzieli się o kaźni od miejscowych mieszkańców.
— wspominał pochodzący
z Warszawy Henryk Troszczyński. Ustawiony przez nich drewniany krzyż
prawdopodobnie był jedną ze wskazówek, która doprowadziła Niemców
do miejsca mordu.
—
zapisano w „Dzienniku czynności Prezydenta RP Władysława Raczkiewicza”
pod datą 13 kwietnia 1943 r. Dwa dni później w „Dzienniku Polskim”
ukazał się artykuł podsumowujący dotychczasowe wieści przekazywane przez
Niemców. Już jego tytuł wskazywał, że podstawowym żądaniem władz
RP jest ujawnienie wszystkich okoliczności zbrodni: „Sprawa zaginionych
oficerów polskich. Huraganowy ogień propagandy niemieckiej – nakaz
ujawnienia prawdy Kozielska i Starobielska”. Tego samego dnia premier
Sikorski i ambasador Edward Raczyński zostali przyjęci przez premiera
Wielkiej Brytanii. Winston Churchill zaznaczył, że niemiecka propaganda
może tym razem mówić prawdę.
— podkreślił. Słowa
Churchilla, w których przedkładał interes koalicji ponad wyjaśnienie
okoliczności zbrodni, wyznaczyły stosunek Wielkiej Brytanii
do kwestii katyńskiej.
Wbrew opinii swojego sojusznika rząd
RP zwrócił się z prośbą o wyjaśnienie sprawy do Międzynarodowego
Czerwonego Krzyża. Podobną prośbę wystosowała działająca pod okupacją
niemiecką Rada Główna Opiekuńcza. Rząd zwrócił się również do Stolicy
Apostolskiej. Rozpoczęto też systematyczne zbieranie relacji
napływających od Polaków przyjeżdżających do Katynia. Dzięki nim władze
RP już pod koniec kwietnia były przekonane, że mord nastąpił w 1943 r.
Niezwykle poważnie traktowano także napływające z okupowanego kraju
raporty dotyczące nastrojów społecznych.
— czytamy w jednym z raportów.
Jednocześnie
władze ściśle kontrolowały przekaz mediów, tak aby nie dopuścić
do sytuacji, w której mówiłyby jednym tonem z propagandą niemiecką.
— pisał anonimowy
autor artykułu „Nad grobami polskich żołnierzy” na łamach „Dziennika
Polskiego”. Wyjątkiem stał się jedynie nekrolog na łamach „Wiadomości
Polskich”, w którym jednoznacznie wskazano sprawców mordu.
Nastroje
tonowali również polscy dowódcy, także ci, którzy przeszli przez
nieludzką ziemię. W czasie nabożeństwa żałobnego w Bagdadzie gen.
Władysław Anders powiedział:
Po 24 kwietnia
władze RP nie mogły mieć już złudzeń co do postawy rządów sojuszniczych
w walce o prawdę o wydarzeniach pod Smoleńskiem. Tego dnia w rozmowie
z premierem Sikorskim minister Anthony Eden zaapelował do rządu
RP o wycofanie wniosku z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża
i stwierdzenie, że pełną odpowiedzialność za mord ponosi strona
niemiecka. „Po stronie Rosji jest siła – po naszej sprawiedliwość” –
odpowiedział gen. Sikorski. Dzień później, w nocy z wielkanocnej
niedzieli na poniedziałek, ambasador RP w ZSRS otrzymał decyzję
Komisariatu Spraw Zagranicznych o „zawieszeniu”
stosunków dyplomatycznych.
— orzekał komisarz
Wiaczesław Mołotow, którego podpis widniał pod decyzją o wymordowaniu
jeńców. W ten sposób narodził się kolejny element budowanego od jesieni
1941 r. kłamstwa katyńskiego. Związek Sowiecki do narracji o „ucieczce”
i „współpracy polsko-niemieckiej w prowokacji wymierzonej w ZSRS” dodał
trzeci element: powiązanie sprawy katyńskiej z przyszłością wschodnich
granic RP. Związek Sowiecki do narracji o „ucieczce” i „współpracy
polsko-niemieckiej w prowokacji wymierzonej w ZSRS” dodał trzeci
element: powiązanie sprawy katyńskiej z przyszłością wschodnich granic
RP.Związek Sowiecki do narracji o „ucieczce” i „współpracy
polsko-niemieckiej w prowokacji wymierzonej w ZSRS” dodał trzeci
element: powiązanie sprawy katyńskiej z przyszłością wschodnich
granic RP.
W kolejnych miesiącach rząd na uchodźstwie
podtrzymywał swoje dotychczasowe stanowisko. Zgodnie z sugestiami
Brytyjczyków ograniczał jednak publiczną krytykę działań ZSRS.
W początkach 1944 r. kłamstwo katyńskie zostało „uwiarygodnione”
raportem komisji chirurga Nikołaja Burdenki, która „wyjaśniła”,
że zbrodni na polskich oficerach dopuścili się Niemcy jesienią 1941 r.
Do wsparcia sowieckiej wersji wydarzeń użyto również żołnierzy
podporządkowanej Sowietom 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki,
którzy w styczniu 1944 r. wzięli udział w uroczystości żałobnej
w miejscu mordu. Na miejsce przybyli też zachodni korespondenci
i dyplomaci, którym przedstawiono dowody zbrodni.
W 1945 r.
władze na uchodźstwie w ramach 2. Korpusu Polskiego powołały biuro „K”
(„Kostar” – Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk). Jego zadaniem miało być
zbadanie losów zamordowanych i ocalałych oficerów. Celem miało być
późniejsze rozliczenie zbrodni i jej dokładne udokumentowanie,
niezależnie od ustaleń niemieckich. Stosunkowo szybko udało się
zgromadzić ogromną dokumentację i już w 1945 r. opublikować liczące
niemal pół tysiąca stron angielskojęzyczne opracowanie poświęcone
polskim jeńcom w ZSRS w latach 1939–1941. Wysiłki biura „K” wspierali
na emigracji m.in. Ferdynand Goetel i Józef Mackiewicz, którzy miejsce
zbrodni odwiedzili w 1943 r. M.in. dzięki pracom biura „K” w 1949 r.
w Londynie ukazała się „Lista katyńska” zawierająca nazwiska
zamordowanych i zaginionych.
W 1946 r. rząd na uchodźstwie
opublikował po polsku i angielsku broszurę „Masowe morderstwo polskich
jeńców wojennych w Katyniu”. W podsumowaniu dotychczasowych ustaleń
autorzy zadali „niewygodne pytania” wymierzone w „ustalenia”
komisji Burdenki:
Autorzy pytali też, dlaczego
Niemcy mieliby rozstrzelać wyłącznie polskich jeńców z tych trzech
obozów, podczas gdy wszyscy inni doczekali końca wojny.
W tym
samym czasie celem polskiego rządu stało się powstrzymanie sowieckich
wysiłków na rzecz obarczenia winą za mord niemieckich zbrodniarzy
sądzonych w Norymberdze. Alianckim prokuratorom udało się dostarczyć
wydawnictwa poświęcone zbrodni. Pośrednikiem był płk Henry Szymański,
który w 1942 r. jako łącznik między polską a amerykańską armią badał
sprawę zaginionych. Ostatecznie Trybunał Norymberski de facto uwolnił
Niemców od odpowiedzialności za czyn. Polska emigracja nabrała
przekonania, że dzięki tej decyzji będzie możliwe zainteresowanie mordem
instytucji państw demokratycznych i gremiów międzynarodowych.
Nadzieje
na symboliczne rozliczenie zbrodni i podtrzymanie pamięci o niej
pojawiły się w momencie zaostrzenia zimnej wojny w wyniku konfliktu
w Korei. W 1951 r. Izba Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych
powołała do życia specjalną Komisję Śledczą do Zbadania Faktów, Dowodów
i Okoliczności Mordu w Lesie Katyńskim, od nazwiska jej przewodniczącego
nazywaną komisją Maddena. Do końca 1952 r. przeprowadziła ona śledztwo,
gromadząc dowody rzeczowe oraz przesłuchując przeszło 100 świadków.
Dochodzenie zaowocowało przyjęciem raportu końcowego, stwierdzającego,
że Związek Sowiecki ponosi odpowiedzialność za zbrodnię popełnioną
na Polakach w 1940 r. Prace komisji spotkały się z ofensywą propagandową
reżimu komunistycznego w Polsce, który na łamach podporządkowanych
sobie mediów przypominał sowieckie wersje wydarzeń. Ministerstwo
Bezpieczeństwa Publicznego przygotowało materiały propagandowe dla
środowisk komunistycznych w USA, sugerującm.in. powiązania członków
komisji z Niemcami.
Przez cały okres zimnej wojny środowiska
emigracyjne obchodziły kolejne rocznice zbrodni. Najważniejszym symbolem
pamięci stał się odsłonięty 11 listopada 1976 r. Pomnik Katyński
w Londynie. Przy tej okazji prezydent Stanisław Ostrowski odznaczył
zamordowanych Krzyżami Orderu Virtuti Militari. Rząd brytyjski zabronił
swoim żołnierzom i oficerom udziału w uroczystości odsłonięcia
monumentu. Polecenie to zostało zlekceważone przez jednego szkockiego
oficera. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pomniki i tablice
upamiętniające ofiary mordu powstały w wielu skupiskach Polaków
na kilku kontynentach.
Próby upamiętnienia zabitych podejmowano
również w PRL. 2 listopada 1956 r. na Cmentarzu Powązkowskim obok
pomnika Gloria Victis ustawiono drewniany krzyż, na którym zawieszono
tabliczkę z napisem „Symboliczny grób 12000 oficerów polskich
zamordowanych w Katyniu. Byli Polakami, zginęli na ziemi obcej z rąk
okrutnego wroga. Należy im się pamięć i cześć”. Przez kilkanaście godzin
pod krzyżem zapalano znicze i składano kwiaty. W nocy został usunięty
przez milicję. Podobne krzyże ustawiano także w kolejnych latach.
W połowie
lat siedemdziesiątych komunistyczna cenzura wydała instrukcję
uszczegóławiającą pojawianie się w publikacjach słowa „Katyń”.
Wkrótce monopol informacyjny
posiadany przez władze komunistyczne miał zostać przełamany i sprawa
katyńska ponownie miała się pojawić w przestrzeni publicznej.
Rodzące
się ruchy opozycyjne również stawiały sobie za cel odkłamywanie
polskiej historii. W 1977 r. w Warszawie powołano Społeczny Instytut
Pamięci Narodowej im. Józefa Piłsudskiego. Jego nakładem ukazała się
wielokrotnie wznawiana broszura „Katyń”. Rok później w Krakowie powołano
Instytut Dokumentacji Zbrodni Katyńskiej. Jego zasługą było pierwsze
krajowe wydanie Raportu Maddena. Prawdziwym przełomem w przybliżaniu
prawdy było wydanie w 1979 r. przez Niezależną Oficynę Wydawniczą
„Zbrodni katyńskiej w świetle dokumentów” Józefa Mackiewicza i Zdzisława
Stahla. Do 1989 r. ukazało się trzynaście wydań tej fundamentalnej
pracy. Wielkim poważaniem cieszyła się też praca prof. Jerzego Łojka
„Dzieje sprawy Katynia”. Po 1981 r. w podziemiu ukazywały się także
znaczki „Poczty Solidarności”, m.in. z Matką Boską Kozielską.
Wielką rolę symboliczną odgrywały też odezwy organizacji opozycyjnych.
—
pisali w kwietniu 1980 r. członkowie Komitetu Samoobrony Społecznej
„KOR”. Rok 1980 był szczególnie bogaty w próby upamiętniania ofiar.
Władze były jednak wyjątkowo dobrze przygotowane do ich udaremniania.
13 kwietnia SB zablokowała cmentarz na Powązkach. Na dramatyczny gest
zdecydował się były żołnierz Armii Krajowej Walenty Badylak,który
w proteście przeciw tuszowaniu prawdy o zbrodni dokonał aktu
samospalenia na Rynku Głównym w Krakowie.
31 lipca 1981 r.
członkowie zawiązanego kilka miesięcy wcześniej Komitetu Obywatelskiego
Budowy Pomnika Katyńskiego ustawili na Cmentarzu Powązkowskim kamienny
krzyż z datą „1940”, napisem „Katyń” i orłem w koronie. Jeszcze tej
samej nocy nieznani sprawcy wywieźli pomnik. W 1985 r. władze
komunistyczne wybudowały własny pomnik z kłamliwym napisem „Żołnierzom
polskim, ofiarom hitlerowskiego faszyzmu spoczywającym w ziemi
katyńskiej – 1941”. „Panuje przekonanie, że dla Jaruzelskiego oznacza
to wręcz całkowity upadek na dno narodowej zdrady” – skomentował jeden
ze szwajcarskich dzienników.
Słowa wsparcia dla polskich wysiłków napływały także ze wschodu.
—
stwierdzali w 1980 r. czołowi antysowieccy dysydenci, m.in. Tomas
Venclova i Natalia Gorbaniewska. Jednocześnie wyrażali przekonanie,
że wkrótce nastąpi przełom, po którym „nasz naród odda to,
co im należne, wszystkim uczestnikom tej tragedii, zarówno katom, jak
i ofiarom: jednym w miarę ich zbrodni, drugim w miarę ich męczeństwa”.
Na przełom
trzeba było czekać jeszcze dekadę. Zanim nastąpił na Kremlu, jego
zapowiedzi pojawiły się w PRL. W kwietniu 1989 r. delegacja Rady Ochrony
Pamięci Walk i Męczeństwa z jej przewodniczącym gen. dyw. pil. Romanem
Paszkowskim wraz z grupą rodzin ofiar mordu pobrała w Katyniu urnę
z ziemią, która 18 kwietnia 1989 r. została uroczyście złożona w Grobie
Nieznanego Żołnierza w Warszawie oraz w Dolince Katyńskiej. Usunięty
w 1981 r. pomnik społeczny został podrzucony na teren Cmentarza
Wojskowego na Powązkach w nocy z 5 na 6 lipca 1989 r. przez
„niezidentyfikowane osoby”. W mediach PRL coraz częściej pojawiały się
informacje o Katyniu, w których nie wymieniano sprawców czynu. W marcu
1989 r. rzecznik rządu PRL Jerzy Urban stwierdził, że zbrodnię popełniło
„stalinowskie NKWD”.Ten sposób określania sowieckiej zbrodni utrzymano
również podczas wizyty premiera Tadeusza Mazowieckiego w ZSRS
w listopadzie 1989 r.
Symboliczny przełom nastąpił 13 kwietnia
1990 r. Agencja informacyjna TASS wydała oświadczenie władz ZSRS,
w którym oficjalnie potwierdzono, że polscy jeńcy wojenni zostali
rozstrzelani wiosną 1940 r. przez NKWD. Moskwa wyraziła głębokie
ubolewanie z powodu tej tragedii, nazywając ją „jedną z najcięższych
zbrodni stalinizmu”. Tego samego dnia prezydent ZSRS Michaił Gorbaczow
przekazał prezydentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu kopie części dokumentów
archiwalnych, w tym listy więźniów skierowanych w kwietniu i maju 1940
r. z obozu jenieckiego w Kozielsku do Smoleńska oraz z obozu
w Ostaszkowie do Kalinina, a także wykaz akt ewidencyjnych jeńców
wywiezionych z obozu NKWD w Starobielsku. Jednocześnie władze sowieckie
rozpoczęły śledztwo w sprawie mordu, które dostarczyło wielu bezcennych
materiałów, takich jak zeznania ostatnich żyjących funkcjonariuszy NKWD.
Zwieńczeniem upamiętnienia było otwarcie w 2000 r. trzech cmentarzy:
w Charkowie, Katyniu i Miednoje. W 2012 r., po trwających kilka lat
ekshumacjach, otwarto cmentarz w Bykowni koło Kijowa.
Dziś
największymi białymi plamami sprawy katyńskiej pozostają tzw. lista
białoruska oraz miejsce ukrycia zwłok pomordowanych. Większość z nich
została pogrzebana prawdopodobnie w podmińskich Kuropatach. Bez pełnego
otwarcia rosyjskich archiwów niemożliwe jest również wyjaśnienie kwestii
ewentualnego zniszczenia teczek polskich oficerów, którego miano
dokonać na podstawie tzw. notatki Szelepina z 1959 r.
CZYTAJ TAKŻE:
— Ważne słowa! Zełenski: „Nasz wspólny wróg będzie ponosił odpowiedzialność za Bykownię, Buczę, za Katyń i Smoleńsk”
— Pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej! Ambasador RP w Moskwie: 10 kwietnia będziemy w Smoleńsku i Katyniu
— Premier
upamiętnia zbrodnię: 3 kwietnia 1940 r. z Kozielska wyruszył pierwszy
transport jeńców kierowanych na egzekucję do Katynia
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl