Według doniesień zachodnich ośrodków analitycznych dług publiczny Polski w 2009 roku wyniósł 684 365 mld złotych (wg Eurostatu )

 
Kwotę ponad 3 bilionów długu Polski podał pracownik Narodowego Banku Polskiego (Janusz Jabłonowski), co zostało odnotowane zaledwie na kilku stronach internetowych. Nikt ich nie kwestionuje.
 
W raporcie Instytutu Sobieskiego (IS) policzono stosunek długu publicznego do PKB przy założeniu, że obecna polityka budżetowa zostanie utrzymana, poprzez zdyskontowanie kluczowych zobowiązań rządu w latach 2009-2043, przede wszystkim zobowiązań emerytalnych. Uwzględniono:
  • oficjalne zadłużenie
  • przyszłe zobowiązania funduszu emerytalnego
  • zobowiązania związane z KRUS
  • przyszłe koszty emerytur mundurowych, pracowników wymiaru sprawiedliwości i nauki
  • koszty funduszu emerytur pomostowych
Niestety, nieuwzględnienie wzrastających kosztów systemu ochrony zdrowia moim zdaniem rażąco zaniżyło wynik obliczeń, który wyniósł 208%. Innymi słowy, po uwzględnieniu zobowiązań pozabilansowych wskaźnik polskiego długu do PKB wzrósł z 47% do 208%.
 
Rzeczpospolita prognozuje
 
Już na koniec III kw. 2009 r., kiedy według metodologii unijnej ESA95 zadłużenie wyniosło 667 mld zł (50,4 proc. PKB) resort oficjalnie wykazał 659,8 mld zł, czyli 49,9 proc. PKB. W prezentowanych w kraju danych minister finansów nie uwzględnia bowiem zadłużenia Krajowego Funduszu Drogowego (KFD).
Dodatkowo w ciągu ostatnich trzech miesięcy roku dług Polski się powiększył. Dług Skarbu Państwa wzrósł o kolejny miliard, KFD pożyczył 7 mld zł, a zobowiązania sektora ubezpieczeń społecznych wzrosły o 3,9 mld zł. Niewiadomą pozostają tylko dane dotyczące długów samorządów. Ze wstępnych wyliczeń ekonomistów wynika, że mogły one wzrosnąć z 32 mld zł na koniec III kw. nawet do 47 mld zł. Choć są też optymiści, którzy uważają, iż mogło to być tylko 8 mld zł.
Jeśli jednak uwzględnimy najczarniejszy scenariusz, łącznie dług zwiększył się o 26,9 mld zł. Oznacza to, że całkowite zadłużenie Polski na koniec 2009 r. wynieść mogło nawet 693,9 mld zł, czyli 51,8 proc. PKB. Nawet jeśli rząd nie uwzględni długów KFD, to i tak ostatecznie dług sięgnie 686,9 mld zł (51,3 proc. PKB).
 
Zadłużenie zagraniczne każdego kraju to problem poważny, mający istotny wpływ na stabilność i perspektywy jego gospodarki.
Według danych Narodowego Banku Polskiego w ciągu drugiego kwartału zadłużenie zagraniczne Polski zwiększyło się do 78,4mld USD (wzrosło o 5,8 mld USD). Oznacza to, że w ciągu 6 miesięcy tego roku wzrosło ono o ok. 10%. Informacja ta mogłaby być alarmująca, gdyby nie fakt, że zdecydowana większość tego wzrostu była rezultatem zmiany relacji dolara do euro, a nie zaciągania nowych zobowiązań przez polski rząd, samorządy, banki czy przedsiębiorstwa.
Szczegółowe pozycje w polskim zadłużeniu gospodarczym w połowie bieżącego roku są następujące:
  • zadłużenie zagraniczne sektora rządowego i samorządowego to 33,6 mld USD (co stanowi 43% zadłużenia ogółem) i jest o 9,4% wyższe niż po pierwszym kwartale br.
  • polskie przedsiębiorstwa zwiększyły (o 8,7%) swoje zadłużenie zagraniczne do 37,4 mld. USD (co stanowi 48% zadłużenia ogółem). To poważna kwota!
  • obecne zadłużenie banków stanowi 9% naszych zagranicznych zobowiązań -wynosi ono 7 mld 221 mln USD i wzrosło o 1,4%.
  • 9,5% wzrosła wartość kredytów inwestorów bezpośrednich (po drugim kwartale osiągnęła poziom 10,3 mld USD)
  • w ogólnej kwocie naszych długów, zadłużenia długoterminowe wynoszą 67,5 mld USD, a krótkoterminowe 10,8 mld USD.
  • inwestorzy zagraniczni posiadali w połowie roku polskie papiery dłużne o wartości 4,4 mld USD, co oznacza wzrost o 7,3% wobec wyników po pierwszym kwartale.
 
Wielu członków strefy euro ma problem ze spełnianiem kryterium zadłużenia. W wielu wypadkach zadłużenie o kilkadziesiąt pkt proc. przekracza dopuszczalny poziom – 60 proc. PKB.  
 
Źródło: Rzeczpospolita



UWAGI SZCZEGÓŁOWE:

 
  • W ciągu pierwszych sześciu miesięcy bieżącego roku zadłużenie zagraniczne wzrosło co prawda o ok.10%, ale był to przede wszystkim efekt zmian w relacji dolara do euro. W strukturze walutowej nasze długi w poważnej części stanowią kredyty i obligacje w euro. Jeśli więc nasze zadłużenie liczymy w USD musimy uwzględnić zmianę przeliczenia USD/euro. A w tym przypadku zmiana wynosi 11%.
  • W ocenie zadłużenia zagranicznego państwa poważną rolę gra udział w nim zobowiązań krótkoterminowych. W połowie roku wynosiły one 10 mld USD, czyli 13,8% i zwiększyły się tylko o ok. 260 mln USD.
  • Polska od kilku już lat utrzymuje wysoki poziom swoich rezerw dewizowych. Obecnie są one na poziomie ponad 29 mld USD i są gwarantem dla finansowania naszych zagranicznych zobowiązań.
  • Zadłużenie firm (kredyty, pożyczki, obligacje, papiery komercyjne) stanowią ok. 20mld USD. Wynika ono z niższych obecnie kosztów kredytów za granicą. To poziom ryzyka polskich firm, gdyby załamał się kurs złotego.
  • W pozycję zadłużenia wlicza się też kredyty inwestorów bezpośrednich. Wynosiły one na koniec czerwca ok.10 mld USD. To wynik sytuacji, gdy zagraniczna firma - matka udziela pożyczki swojemu polskiemu oddziałowi. Jest to zabieg praktyczny zastępujący operację podwyższania kapitału, a wynikający z korzystnych w takim wypadku rozliczeń podatkowych.
 
DŁUG NARODOWY


Jaka część długu przypada na przeciętnego Polaka? 17 000, czy aż 80 000 złotych? /© Bauer. Oficjalnie zadłużenie skarbu państwa wynosiło w kwietniu ponad 644 mld zł. To ok. 17 tys. zł na przeciętnego Polaka i około połowy polskiego PKB.

Tymczasem według Janusza Jabłonowskiego z departamentu statystyki Narodowego Banku Polskiego rzeczywistość jest dalece bardziej ponura: do jawnego powinniśmy doliczyć dług ukryty, sięgający 180 proc. PKB.

 Dług ukryty to m.in. zaległe płatności w ochronie zdrowia, a także np. system rentowy, w którym obniżono składkę i nie ma zależności między wpłaconymi składkami a otrzymywanymi świadczeniami.

 

Jabłonowski przyznaje wprawdzie, że jego obliczenia obarczone są "jakimś warunkowym ryzykiem", ale podstawowy wniosek pozostaje jeden: na dłuższą metę finanse publiczne są niestabilne.

Jeśli przyjąć, że w tym roku wartość polskiego PKB wzrośnie do 1,35 bln zł i że całkowity dług publiczny przekroczy 3 bln zł, to łatwo obliczyć, że statystyczny Polak jest już zadłużony na ok. 80 tys zł, czyli na wysokość swoich dwuletnich zarobków.

.

Zaczynamy być postrzegani jako kraj będący wyraźnie w gorszej sytuacji, niż inne państwa unijne /AFP. Eksperci, z którymi rozmawiała PAP są zgodni, że należy oczekiwać dużo lepszej niż do tej pory współpracy pomiędzy rządem a prezydentem. Zaznaczają jednak, że inicjatywy ustawodawcze są w gestii przede wszystkim rządu.
Mirosław Dakowski
 
RECEPTA BALCEROWICZA
 
Balcerowicz przypomniał, że przyczyną kryzysu w Grecji było funkcjonujące od lat zwiększanie wydatków bez pokrycia. To powodowało kumulowanie się długu publicznego, aż wreszcie - jak twierdzi - został przekroczony punkt, w którym rynki finansowe zaczęły nerwowo reagować.

Według profesora, najważniejszy wniosek dla Polski, jaki płynie z "greckiej lekcji", to taki, aby nie tolerować dłużej sytuacji, w której mamy deficyt wynoszący 7 proc. PKB i zwiększający się dług publiczny. Jego zdaniem, sytuacja Polski jest znacznie lepsza niż sytuacja Grecji, bo tam - jak powiedział - deficyt wynosi kilkanaście proc. PKB, a dług publiczny grubo przekroczył 100 proc.

"Zamiast nerwowości chcę wezwać raczej do mobilizacji. Należy wprowadzić w życie wcześniej opracowane plany, które będą ograniczały deficyt budżetowy poprzez reformy, a nie cięcia" - mówił na spotkaniu z dziennikarzami. Zdaniem Balcerowicza, jeden z najważniejszych takich ruchów, który pozwoli uzdrowić finanse publiczne, to wydłużanie wieku emerytalnego, a także zwiększenie zatrudnienia nawet kosztem obniżania płac.

Jak twierdzi, kryzys dotknął Grecję, bo naród wybrał "świętych mikołajów", którzy obiecywali "gruszki na wierzbie". Ich wieloletnia, lekkomyślna polityka popierana przez wyborców doprowadziła do tego, co się dzieje. Dlatego zwrócił się do mediów, by w rozmowach z kandydatami na prezydenta RP zadawać im konkretne pytania i oczekiwać konkretnych odpowiedzi, a nie "pobożnych życzeń".

Pytany przez dziennikarzy, czy nowy prezes NBP powinien być wybrany jeszcze przed wyborami prezydenckimi, odpowiedział, że o tym musi decydować prawo.

"Jeżeli prawo dopuszcza do tego, aby decyzje o tym przesunąć po wyborach, a nie ma żadnego ryzyka dla funkcjonowania NBP i zapewnione jest dobre funkcjonowanie zarządu, to jest dopuszczalne" - powiedział. Według niego, ważne jest, aby zarząd w takim kształcie działał stabilizująco. "Trochę byłem zdziwiony jego zwłoką zaakceptowania przez niego tego, by Polska zaciągnęła linię kredytową z funduszu walutowego. Może grecka lekcja dotarła do zarządu NBP" - dodał.

W środę minister finansów zwrócił się do p.o. prezesa NBP o podpis pod wnioskiem w sprawie przedłużenia dostępu Polski do elastycznej linii kredytowej - poinformował w środę MF. Wcześniej NBP deklarował, że jest gotowy, pod pewnymi warunkami, poprzeć wniosek.

5 maja minął rok od podpisania z MFW umowy dotyczącej tzw. elastycznej linii kredytowej. Zgodnie z nią Polska przez rok miała dostęp do ok. 20,58 mld dolarów, które zasilały rezerwy walutowe banku centralnego. Środki te nie były wykorzystywane. FCL przyznawany jest jedynie krajom o stabilnych fundamentach makroekonomicznych.

Według NBP, koszt kredytu to ok. 182 mln zł, które obciążają wynik NBP. Bank centralny szacuje, że gdyby Polska faktycznie chciała skorzystać z linii kredytowej, to w przypadku wykorzystania 30 proc. przyznanych środków na pięć lat opłata wyniosłaby powyżej 1 mld zł, a przy wykorzystaniu 100 proc. środków - 1,4 mld zł.
 
 
PODSUMOWANIE
 
Zbyt liczne rozbieżności w danych i prognozach są dla mnie niepokojące , zadłużenie państwa jest faktem , aby zrozumieć makroekonomiczne uwarunkowania postu trzeba dokonać oceny z kilku płaszczyzn.
 
Kejow