Dzisiaj odbył się ingres nowego prymasa - Józefa Kowalczyka.
Zarejestrowany w 1982 roku jako współpracownik wywiadu PRL o pseudonimie Cappino w kategorii kontakt informacyjny. Większość materiałów dotyczących uzyskiwania informacji od księdza Józefa Kowalczyka została zniszczona w 1990 roku.
Nowemu prymasowi pastorał przekazał prymas-senior Henryk Muszyński, zarejestrowany przez SB w 1984 roku, jako TW pseudonim "Henryk". Z listy TW wykreślony w 1989 roku.
Był też obecny poprzedni prymas-senior - Józef Glemp, człowiek, który robił co mógł, żeby nie dopuścić do beatyfikacji księdza Popiełuszki. Człowiek, po rozmowie z którym ks. Popiełuszko napisał, że czuje się gorzej, niż po rozmowie z SB-kami.
Na uroczystości w pierwszym rzędzie siedzieli byli prezydenci - Wałęsa (wiadomo), Kwaśniewski (też wiadomo), być może przyszły prezydent Komorowski (jeszcze bardziej wiadomo).
Brakuje mi w tym dobranym towarzystwie - kilku osób.
Na przykład prezydenta wielkiego, ościennego, bardzo przyjaźnie nastawionego mocarstwa.
8 komentarzy
1. Nowy Prymas i moja nieufność (Mamcia2000)
Na wstępie, żeby nie było wątpliwości, jaki jest mój stosunek do Kapłanów i Kapłaństwa.
Dziękuję Bogu kapłanów
Na słowa „kapłan, kapłaństwo” przede wszystkim czuje respekt. Także szacunek, którego uczono mnie (od dziecka) do człowieka w sutannie, habicie, czy z koloratką na szyi. Ten szacunek nie był nigdy niczym wymuszony. Wynikał z wielkiej tajemnicy obcowania z Bogiem, zaszczytu bycia najbliżej Stwórcy.
Dziś, kiedy sama jestem już babcią, moje uczucia i skojarzenia z kapłaństwem dalej są przede wszystkim pełne szacunku. Nie zmieniło tego kilkadziesiąt lat rożnych doświadczeń. Osoba konsekrowana, człowiek z krwi i kości, pozostanie dla mnie na zawsze kimś wyjątkowym, wybrańcem Boga, który odważył się powiedzieć Mu „tak”.
Mówi się o posłudze, kapłańskiej służbie, wyjątkowej misji. Tak, kapłaństwo jest tym wszystkim. Po świecku rozumując, jest służbą Bogu w posłudze ludziom i dla nich.
Najpełniej zrozumiałam czym jest kapłaństwo, kiedy spotkałam Polaków, którzy przyjechali do mojego miasta z Kazachstanu. Opowiadali mi o mężczyźnie, w mocno zaawansowanym wieku, który w ubiegłym roku, pierwszy raz od dzieciństwa był w swojej ojczyźnie.
Mówili o jego mamie, która nauczyła go języka, dzięki której poznał i pokochał Boga. Ich opowieść była pełna miłości. Ich wiara, głęboka i taka normalna, jakby wrosła w nich głęboko. Mówili o Panu Bogu, Matce Bożej, Ewangelii, prostymi słowami, z serca. Cieszyli się, że są w Polsce, że mogą być na Jasnej Górze.
Płakali, że mężczyzna tego nie dożył. Miał książeczkę do nabożeństwa zrobioną przez siebie z liter wyciętych z „Trybuny Ludu” jedynej polskiej gazety dostępnej w tamtych czasach w jego regionie.
Mówili też o swojej wiosce, kilkudziesięciu latach życia bez możliwości modlitwy w kościele, Mszy świętej, jakiejkolwiek posługi kapłańskiej.
Zadali mi pytanie: „Czy Pani wiedzieć może co czuje umierający człowiek, który nie może odejść pojednany z Bogiem? Co czuje ojciec, którego dziecko umiera bez sakramentu chrztu?”
Nie mogłam wiedzieć, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie mogłam zrozumieć, bo dla mnie kościół, świątynia, kapłan, Msza św. to codzienność, czasem, w dzieciństwie, żmudna.
Wtedy, dzięki temu mężczyźnie, pomyślałam o kapłaństwie jako darze, błogosławieństwie dla nas wszystkich. Zrozumiałam, że wiara bez możliwości czerpania z posługi kapłańskiej jest tylko jej namiastką.
Spotkałam wielu kapłanów. Bywali w domu moich Dziadków, Rodziców. Spotykałam ich w pracy, w szpitalach, na pielgrzymkach. Ci starsi, których zapamiętałam z dzieciństwa różnili się od tych, których znam dziś. Byli mniej bezpośredni, jednocześnie bardziej otwarci. Nie mieli tylu obaw, co współcześni. Czasy wymagały od nich ostrożności i nieufności, ale, kiedy zaufali, stawali się po prostu członkami rodziny. Trochę z oddali, ale bliskimi.
Pamiętam (bardziej z opowieści), jak tatuś woził na rozprawę do Katowic adwokata jednego z biskupów oskarżonych o działania na szkodę socjalistycznego państwa. O samych wydarzeniach nie mówiło się w obecności dzieci. Pamiętam również maszynopisy zadrukowane homiliami Sługi Bożego Prymasa Wyszyńskiego. Leżały zawsze poza zasięgiem naszych oczu, w obawie o bezpieczeństwo tych co je przepisywali i przekazywali dalej.
Dziś Kapłani nie mają łatwiej. Ich życie, jak żadnej innej grupy społecznej, obserwowane jest przez żądnych „ciekawych tematów” redaktorów prasowych i telewizyjnych. Fałszywe, prawdziwe – mało kto rewiduje sensacyjki pojawiające się prasie, radio, TV, internecie. Sprzedają się dobrze, wywołują gorące dyskusje – o to przecież chodzi.
Wszyscy wiedzą, jaki powinien być kapłan, nikt go nie będzie bronił. Wiem, są różni, jak my wszyscy. Są pracowici – mniej lub więcej, pogodni lub mrukliwi, energiczni lub flegmatyczni.
Jednym się może wyróżniają: mają zdecydowanie więcej czasu dla Pana Boga. Nie z obowiązku, tak po prostu. Oddają Panu swój czas w modlitwie i byciu z innymi, byciu przy innych. Mają wtedy wielką cierpliwość. Zarówno ci, których rozpiera energia jak i ci, którzy są trochę flegmatyczni.
Miałam szczęście, trafiałam właśnie na takich – dobrych, świętych kapłanów. Nauczono mnie też, że dłonie kapłana są święte. Choć często pokazuje się nam całowanie kapłańskich dłoni, jako ilustrację prymitywnej religijności, przecież źródło tego obyczaju jest dużo głębsze. To dłonie kapłana dają nam Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, to one mają zaszczyt i honor dotykać Największej Świętości.
Nie wstydzę się tego, że całowałam dłonie kapłanów – Prymasa Wyszyńskiego, Prałata Peszkowskiego, Ojca Generała Tomzińskiego. Miałam też zaszczyt ucałować dłoń matki Kapłana – pani Marianny Popiełuszko. Taka możliwości to dar, łaska od Boga!
Gorąco Panu Bogu za nią dziękuję, tak, jak dziękuję za posługę kapłańską i proszę, by wszystkich swoich pasterzy miał w nieustannej opiece. Trudna przecież ich służba i chyba nie do końca przez nas wiernych zrozumiana.
Tekst ukazał sie w majowym numerze "Rycerza Niepokalanej dla Polinii"
Teraz to co dziś mnie zabolało. Może gdybym słuchala a nie oglądała, czułabym inaczej. Nowy Prymas Polski mówił w swej homilii o słuzbie Bogu, Kościołowi. Wspomniał o naszych, Polaków obowiązkach wobec Ojczyzny. Powołał się kilka razy na słowa Jana Pawła II, zacytował równiez Wincentego Witosa. Tylko, kiedy po słowach Prymasa o konieczności pojednania i niepotrzebnym tworzeniu podziałówna zobaczyłam ne ekranie telwizora klaszczących z uśmiechem na ustach: Waldemara Pawlaka, Józefa Oleksego, Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsę i Bronisława Komorowskiego, zrobiło mi się przykro i wszystkie słowa, które wydawały mi sie wcześniej piękne i mądre, nagle straciły wiarygodność. Może to niesprawiedliwa ocena, może zbyt dużo w niej emocji, ale (może z wyjątkiem W. Pawlaka) honorowi – bo z pierwszego rzędu – goście Prymasa, niejednokrotnie swoimi czynami, deklaracjami, inwektywami kierowanymi do swoich oponentów, zaprzeczali tym wartościom, które głosił prymas Kowalczyk. Czuje się źle, jest mi przykro i trudno mi się pogodzić z tym co widziałam. Chyba nie mam zaufania do nowego Prymasa, choć może czas to zweryfikuje.
http://fronda.pl/mamcia2000/blog/nowy_prymas_i_moja_nieufnosc
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Maryla
to nie jest ocena niesprawiedliwa ja czuje dokladnie to samo, mialam i mam zaszczyt znac cudownych kaplanow (innych tez), ale powiem jedno gdyby moja wiara byla slabsza , gdyby nie to ze jakas kulawa ale jednak milosc do naszego Pana mieszka w moim sercu, to moja noga nie postalaby w kosciele , wymienieni biskupi skutecznie odtraszyliby mnie od Matki Kosciola
Figa
3. Homilia była,
oklaski,uściski rąk,uśmiechy,radość...a mnie jest po prostu przykro.
Pzdr.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
4. Niestety
homilia nowego prymasa była rozwinięciem platformianych sloganów na czale ze "zgodą, która buduje".
Nie mogłem spokojnie patrzeć na to towarzystwo, na ekran, w którym kamera chwytała uśmiech namiestnika i beztroskie przyjmowanie opłatka.
5. @kazef
najsmutniejsze jest to, ze po raz pierwszy od tylu wieków bolszewii udało sie odebrać Polakom azyl - miejsce, gdzie zawsze się czuli bezpiecznie - niszczą KK swiadomie.
Na poczatek Dziwisz, teraz Kowalczyk.
Pieronek, Zycinski i Gocłowski znani wszystkim, już nie maja wpływu, to nas załatwiają od samej góry.
A TYM RAZEM NIE BYŁO JUŻ Prezydenta, żeby przesłać Benedyktowi teczkę z IPN, jak było z Wielgusem.
Teraz inaczej widze akcję z Wielgusem - to agentura rozpętała wtedy wojnę, bo abp Wielgus wyrwał sie im spod kurateli, zmienili na "lepszy model".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Przesłanie do Narodu
Paradna ta pierwsza ławka w katedrze gnieźnieńskiej : Komorowski, Wałęsa, Kwaśniewski, Oleksy ...
A pośród zaproszonych hierarchów ludzie wybrani przez Jana Pawła II : Dziwisz i Macharski.
Ręka w rękę - hierarchia z komuną, agentura. Po Smoleńsku, po niedawnej beatyfikacji ks. Popiełuszki. Przed ważnymi dla przyszłości Polski wyborami Prezydenta. Piękne przesłanie!
hrabia Pim de Pim
7. Pustki w katedrze, tylko zaproszeni dyplomaci i nie wszyscy bisk
Byłem, widziałem, także w pełnej gali abp. Paetz - uśmiechnięty, rozluźniony. Znamienne były życzenia abp. Gądeckiego: Życzymy błogosławieństwa Bożego. Koniec, kropka.
8. @storczyk
Witam,
bardzo to smutne - KK oddala sie od wiernych, brata z agenturą.
Ale Bóg nad nami czuwa , miejmy wiarę w Opatrzność i módlmy się do błogosławionego Jerzego Popiełuszki o wsparcie i wytrwałość.
Niech się wstawi za nami.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl