Cofanie postepakow - IV

avatar użytkownika Tymczasowy

Armia Czerwona byla obciazona komisarzami, ludzmi od "pol-wych" (polityczno-wychowawczych, cywili, ktorzy wtracali sie generalom, pulkownikom, majorom, kapitanom i porucznikom w dowodzenie wojskiem. Nikt nie policzyl ilu zolnierzy na tym Ruskie stracili. W duzych korporacjach amerykanskich, choc nie tylko w tym kraju, takimi "zwierzchnosciami" stali sie dyletanci w sprawach merytorycznych, za to kuci na cztery nogi w latwych do ogarniecia "prawach czlowieka", a szczegolnie mniejszosci. Ogolnie, nosza oni tytul: "Chief Diversity and Inclusion Officer", zas szczegolowo, moze to  byc CDO - dyrektor ds. roznorodnosci, CIO - dyrektor ds. integracji czy CDIO - dyrektor ds. roznorodnosci i integracji. Zarabiaja przecietnie $195 600 - $274 900, co znaczy, ze bywaja tacy, ktorzy kosza nawet pol miliona dolarow rocznie. A za co? Za pierdzenie w stolek, czyli: ustalanie strategii, pisanie planow, opracowanie materialow szkoleniowych i jazda na fali - pilnowanie by nadazac za trendami i przepisami.

Na czele, a wlasciwie, na samej gorze DEI stoi jej czolowa aktywistka Lily Zheng - jak sie przedstawia, strateg i konsultantka wspolpracujaca z liderami organizacji. Z wyksztalcenia jest magistrem socjologii i ma licencjat z psychologi z Stanford University. Kaze sie nazywac "they/them" (oni/ich). Jezeli ktos sie pomyli i mowi o niej "ona" czy nawet "on", to moze zaplacic za to. Tak zdarzylo sie pewnej nauczycielce ze szkoly podstawowej, ktora nieodpowiednio zatytulowala jakias dziewczynke. Pewnie, ze poleciala z pracy. Sama "oni" Lily mieszka z zona w rejonie Zatoki San Francisco.

Male i srednie firmy zostaly poki co, oszczedzone. Human Rights Campoaign poprzestaje na ich pietnowaniu. Z drugiej jednak strony, DEI popelzla do wladz miejskich. Stara sie tam forsowac Municipal Equality Index (MEI). Wyglada na to, ze nie zdaza.

Calkiem niedawno ludzie sie opamietali i rosnacy szybko szereg bardzo duzych korporacji, wygonil tych roznych cwaniaczkow ze swoich firm. Postanowiono, ze ludzie spoza firm moga byc do nich wpuszczani, np. na szkolenia, tylko za zgoda wicedyrektora. Te chlubna liste otwieraja: Google, microsoft, Lowe, Harley Davidson, John Deere i Tractor Supply. Natomiast w Kanadzie: Starbuck i Molson Coors. Wlasnie dolaczyla Toyota. Jej dyrekcja poinformowala, ze pieniadze przerzuci na STEM, czyli sponsorowanie: science, technology, engineering i mathematics. O dziwo, DEI zostalo wyrzucone nawet z pierwszych uczelni, przodo0wnikow postepackiej roboty. Milo patrzec jak w biezacym roku uczynil to MIT nalezacy do Ligi Bluszczowej. Ja czekam, kiedy moj, od prawie 40 lat, bank sie otrzasnie. Od kilku lat na scianach i ekranach same czarne geby. Po nich nastaly barwy teczowe. Niedobrze sie robi.

Co to bedzie?! Postepactwo zawylo. Argumenty sa znane, niby firmy stosujaca DEI maja miec lepsze osiagniecia, tyle, ze porzadne badania tego nie pokazuja. Nie obywa sie bez odgrzewanego kotleta, tak zuzytego na poczatku "rewolucji" homoseksualistow. To argument "pink dolar", czyli jakoby ogromna sila nabywacza homoseksualistow. Ci, co im nie ulegaja, narazali sie na bojkot z ich strony. To jednak juz nie chwyta.

Zostalo jeszcze sporo duzych korporacji, ale to tylko kwestia czasu, gdy przestana sie bac i zmadrzeja. Ulec moze nawet prawdziwy bastion postepactwa - Disney. Gubernator Florydy, Ron De Santis juz im przetrzepal piorka i na tym nie poprzestal. Takze nie ustaje w wysilkach gubernator stanu Arkansas, Tom Cotton oraz inni Rapublikanie. Przedmiotem naciskow obok Disneya sa korporacje takie jak Nike, Bud Light i inne.

Patrzac na te cala afere rodzi sie pytanie, u jak wielu ludzi i jak szeroki jest margines przyzwolenia na upadlajace ich agresywne poczynania ludzi i ideologii. Pewnie, ze dotyczy to takze ludzi zamieszkujacych tereny panstwa polskiego.

 

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. @"Małe i średnie firmy póki co zostały oszczędzone"

bo... są do odstrzału w całości!
Nie dawno w twoim blogu przywołałeś postać prof. Nowaka. Otóż pamiętam, że gdy chodziłem ( w zasadzie jeździłem i to z Warszawy do Poznania) na jego zajęcia zrozumiałem, że nic tak nie łączy zarówno ludzi jak i środowiska jak konflikt. Tylko w konflikcie strony upodobniają się do siebie tak bardzo, że po pewnym czasie stają się w zasadzie identyczne.
Mechanizm tego procesu jest prosty. Jeżeli jedna strona konfliktu chce w jakiś sposób zrobić krzywdę drugiej to druga musi się bronić. W kwestiach terytorialnych doprowadza to do tego, że powstają bardzo podobne do siebie armie. Natomiast w kwestiach ideologicznych powstają praktycznie identyczne systemy myślenia. Jeden jest a rebus drugim ale obie strony muszą przyjąć identyczne hierarchie wartości. Wyjaśnić to można na przykładzie. Jeżeli ktoś ma sad i sąsiad chce ukraść jabłka, to trzeba postawić płot i go pilnować, z czasem coraz bardziej, bo sąsiad będzie wymyślać coraz to nowe sposoby kradzieży. W rezultacie jabłka dla obu stron stają się czymś niezwykle ważnym, ważniejszym od pozostałych rzeczy na gospodarstwie. I teraz, kiedy konflikt o jabłka ustanie? Wtedy jeżeli uda się jednemu z sąsiadów przegnać precz drugiego. Konflikt się skończył ale hierarchia ważności zostaje i jabłka dalej są ważniejsze od np. śliwek.
Analogiczny mechanizm zadziałał teraz. Ogólnie mówiąc Zachód pokonał ideologicznie komunistyczny wschód ale w wielu aspektach przejąć sposób myślenia komunistów, bo by wygrać musiał go zrozumieć i dostosować swoje działania do niego.
Również struktura społeczna musiała się wprost albo a rebus stać się identyczną jak w komunizmie. To znaczy, że jak komunizm opierał swoje istnienie w znacznym stopniu o pracę niewolniczą to i Zachód musiał ją wprowadzić. Vide: stosunki pracy w korporacjach.
Komunizm dążył do tego, by ludzie byli wyalienowani, by żyli samotnie w komunach a nie w rodzinach. Odpowiedzią był ruch dzieci kwiatów i rewolucja społeczno-obyczajowa lat 60-tych. W gospodarce odpowiedzią na komunizm była globalizacja zapoczątkowana na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Tak jak komunizm za wroga uważał prywatnego "przedsiębiorcę" np. jednoosobowego(sic!) czy rolnika i w większości krajów w zasadzie całkowicie ich zniszczył tak i Zachód musiał do tego też doprowadzić. Nic jednak tak nie niszczy gospodarki jak wolna konkurencja. Pamiętam jakiś western. Była tam pokazana rywalizacja miedzy dwoma sklepami usytuowanymi pod dwóch stronach ulicy. Oba miały w ofercie jajka a ich właścicieli pisali wapnem na szybach ich cenę. Pierwsze ceny były dość wysokie ale wnet zaczęły się przeceny. Gdy w końcu jeden doszedł do ceny 1 centa za tuzin jajek to rywalizacja się skończyła plajtą obu sprzedawców, bo ludzie zamiast kupować jajka stali i z uśmiechem na twarzach patrzyli się czym to się skończy. Skończyło się plajtą obu.
Być może, że po upływie prawie 40 lat od upadku komunizmu ludzie zaczynają odbudowywać dawną kulturę społeczną, ale nie wiem w jakim stopniu sie to uda, bo nie da się łatwo odtworzyć zniszczonej struktury społecznej. Co więcej wydaje mi się, że wielu na świecie wcale tego nie chce. W Europie tzw. "zielony ład" ma zniszczyć to co zostało z prywatnego rolnictwa. Małe i średnie firmy są niszczone tym, że podnosi się im koszty funkcjonowania na nie uregulowanym rynku zmuszając je do konkurencji cenowej. Duże firmy zaś de facto dzięki ochronie własności intelektualnej są monopolistami w tym co robią i zwiększone koszty mogą odbijać sobie w cenie sprzedaży swoich usług czy towarów. Doszło do tego, że nawet sposób wyłożenia towaru na półkach w hipermarketach jest objęty zastrzeżeniami patentowymi.
Dlaczego tak przeszkadzają małe i średnie firmy. To proste, bo są one zarządzane przez właścicieli, którzy w nich pracują. Ci właściciele są zarówno pracownikami jak i pracodawcami, są ogniwem łączącym społeczeństwo w jedną całość. Jak ich zabraknie to społeczeństwo podzieli się na dwie zupełnie osobne części. Pracownicy mimo, że w większości zostaną wyalienowani ze społeczeństwa i będzie można ich łupić bez ograniczeń.

uparty

avatar użytkownika Maryla

2. Tymczasowy

"Patrzac na te cala afere rodzi sie pytanie, u jak wielu ludzi i jak szeroki jest margines przyzwolenia na upadlajace ich agresywne poczynania ludzi i ideologii. Pewnie, ze dotyczy to takze ludzi zamieszkujacych tereny panstwa polskiego."

Często sobie zadaję pytanie, czy jest jakaś granica tego szaleństwa. Nie widzę jej.
Jedyny ratunek, to samoistne wygaśnięcie tej "rewolucji", zmęczenie materiału, bo ileż można naciągać gumę do jej pęknięcia?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika UPARTY

3. @Maryla

Też nie widzę tej granicy. Godność ludzka jest pojęciem z Objawienia, jak Jego treści zostaną zapomniane, to i ludzie staną przedmiotami. Przykład z gumą jest przykładem optymistycznym. Mnie zaś się wydaje, że lepszym porównaniem jest kupa gnoju, która w zasadzie nie może się ani zawalić, ani pęknąć tylko leży sobie bez końca. To porównanie systemu do kupy gnoju nie jest moim wymysłem. Pamiętam je z dyskusji (pisemnej) w latach 80-tych a autorem, był albo J.Olszewski, albo Z.Najder. Z resztą może było to pod koniec lat 70-tych, bo Najder był w Polsce na wolności. To jest powód dla którego ani w Korei Płn. ani na Kubie ten system się nie zawalił.

uparty