SZECHTEROWANIE

avatar użytkownika michael

*

Licentia poetica, pojawiają się słowa takie jak na przykład szechterowanie, wywodzące się trochę nie wprost od znanej nam "Pchły Szechterki". A słowo "państwobójstwo" (statecide), tworzone jest jako analogia do istniejącego już pojęcia "ludobójstwa" (genocide), jak pamiętamy wymyślonego przez Rafała Lemkina [link].

Spróbuję pokazać fakt. Narracja kłamstw i pogardy jest założeniem antyrządowej propagandy szechterującej aktualną polityką polskiego państwa. Stawianie obelżywych zarzutów nic nie kosztuje. Kilka sekund bełkotu. Na przykład, ktoś zakochany w Konfederacji wkleił mi gdzieś coś z panem Jackiem Wilkiem i Robertem Winnickim szechterujących Polski Ład, który został tam nazwany: #Nowy Wał rządu PiS.

Jedna sekunda. I szachrajstwo pchły szechterki jest gotowe. Natomiast wykazanie prawdy kosztuje mnóstwo pracy i wyzwolenia sporej pozytywnej energii, także i po stronie czytelnika. Niestety, prawda nie broni się sama

Poniżej przykład. Najpierw cytat z typowej, pierwszej z brzegu opozycyjnej narracji, a później jaka jest prawda. Przy okazji pokażę jakim bagnem jest szechterowanie, czyli robota staliniąt.

PUNKT PIERWSZY - proszę o przeczytanie przykładu szechterowania - cytuję:

"Przecież nie możesz zaprzeczyć, że polityka rządu w wielkiej mierze opiera się na rozdawaniu pustej kasy za nicnierobienie. A to ZAWSZE kończy się inflacją która pożera te rzucone za darmo pieniądze. W konsekwencji dosyć szybko na zero wychodzą nawet beneficjenci tych różnych dodatków, a frajerzy którzy się na tą kasę nie załapali tracą z powodu inflacji. Tego mechanizmu nie możesz zmienić ani go zagadać."

Jeśli rozumowanie oraz jego struktura logiczna ma być rzeczywiście poprawna formalnie i odnosić się do stanu faktycznego powinna być zgodna z prawdą oraz z rzeczywistym mechanizmem działania analizowanego zjawiska. Sprawdźmy to krok po kroku:

Krok pierwszy: Cytuję: "polityka rządu w wielkiej mierze opiera się na rozdawaniu"... Pytam, co to znaczy "w wielkiej mierze"? Załóżmy, że użyte pojęcie rozdawania dotyczy programu 500+, trzynastej i czternastej emerytury i innych faktów podobnego "rozdawania". A więc czy pojęcie "w wielkiej mierze" dotyczy więcej niż 50% wydatków budżetu albo więcej niż 75% wydatków budżetu, czy może mniej niż 50% wydatków budżetu? A może trzeba by porównać z nakładami na finansowanie inwestycji lub obrony narodowej albo z nakładami na służbę zdrowia? I wtedy okaże się, że nakłady na to rozdawnictwo są mniejsze od pieniędzy przeznaczanych na te wspomniane cele i są wielokrotnie mniejsze od 10% polskiego PKB.
A więc przekonanie głoszące, że "polityka rządu w wielkiej mierze opiera się na rozdawaniu" - już w fazie pomiaru rozmiaru zjawiska jest nieprawdziwe. 

Krok drugi: Cytuję: "polityka rządu (..) opiera się na rozdawaniu". Co oznacza w tym kontekście pojęcie rozdawania? Czy to oznacza, że te pieniądze są rozdawane byle komu i byle jak? Rozdane losowo? Bez sensu? Bez celu? Bez żadnego celu ekonomicznego i żadnej ekonomicznej funkcji? Czy chodziło o to, by ludziom dać, aby tylko mieli?
Odpowiadam: W projekcie tego działania rządu został zaplanowany ściśle zdefiniowany, rynkowy cel, który został osiągnięty. Wyjaśniam o co w tym projekcie chodziło.

Zgodnie z rocznymi raportami BIS (Banku Rozrachunków Międzynarodowych - Bank for International Settlements), już roku 2015 istniało spodziewane zagrożenie zbliżającym się światowym kryzysem, który mógł mieć charakter popytowo-podażowy. Polska gospodarka, w wyniku systematycznego drenowania polskich aktywów pieniężnych i niepieniężnych, "schładzania", a także z powodu bezrobocia, likwidacji aktywnej działalności przemysłowej oraz gigantycznego złodziejstwa na poziomie rzędu 60 miliardów złotych rocznie i na dokładkę podobnie wielkiego transferu nieopodatkowanego korporacyjnego zysku, była zagrożona deficytem podaży z równoczesnym deficytem popytu, powiązanych sprzężeniem zwrotnym: - Ludzie nie kupują, bo nie mają pieniędzy, producenci nie produkują, bo nie mają zbytu, bo ludzie nie kupują. (To jest oczywiście skrót diagnozy) W tej sytuacji wydrukowanie pustego pieniądza mogło być jedynie źródłem inflacji. Rzeczywiście wtedy tak mogło by być. A strukturalne zagrożenie polskiego rynku spodziewanym kryzysem było wielokrotnie większe niż w pozostałych gospodarkach europejskich.

Konieczne było posłużenie się realnym pieniądzem istniejącym w rzeczywistym obrocie polskiego rynku w polskiej gospodarce poprzez jego skokową redystrybucję. Pieniądze do 2015 systematycznie wyłudzane z budżetu, poprzez zablokowanie kradzieży pozostały w budżecie i zostały zainwestowane w finansowanie popytu o bardzo krótkim czasie zwrotu - czyli w projekt 500+. Co miesiąc stosunkowo niewielkie pieniądze trafiały do wielu najbardziej potrzebujących rodzin, były natychmiast wydawane na ich najbardziej palące potrzeby, generując popyt, który natychmiast indukował podaż. Tak się dzieje, gdy strumień tej redystrybucji jest dokładnie wyważony. Czas pokazał, że do dziś dnia ten strumień rzeczywiście jest wyważony. A więc to nie było rozdawnictwo, ale dokładnie wykalkulowana inwestycja w popyt, by wywołać odpowiednią podaż.

Krok trzeci: Cytuję: "rozdawanie pustej kasy". Co to znaczy "pusta kasa", jaka jest jej definicja? W światowym języku propagandy politycznej pojęcie "pustej kasy" jest epitetem. W ekonomii stanów stacjonarnych i regułach gry o sumie zerowej pusta kasa może być zastąpiona pojęciem druku pieniądza, który także jest tylko sloganem, ponieważ rzeczywista gospodarka jest zjawiskiem dynamicznym i niestety dynamicznym splotem stochastycznych procesów nierównowagowych. Problemem jest utrzymanie tych dynamicznych procesów w stanie możliwie bliskim równowagi, a nie jak to chce ekonomia stanów stacjonarnych - by nie robić nic. Jednak startując do programu zrównoważonego rozwoju, polski rząd nie użył żadnego pustego pieniądza, lecz aktywnie wykorzystał pieniądz już istniejący w polskim obrocie rynkowym, wykorzystując wysoką stopę zysku z pieniądza inwestowanego w popyt o bardzo krótkim czasie zwrotu.
A więc ani rozdawanie, ani pusty pieniądz.

Krok czwarty: Cytuję: "pusta kasa za nicnierobienie". To jest już tylko wredna obelga. Co do jasnej cholery znaczy nicnierobienie? Po ośmiu latach polityki polegającej na likwidacji polskiego przemysłu, na koszmarnej kleptokracji, bezrobociu i nieustannym "schładzaniu" gospodarki, pieniądze zostały zainwestowane w finansowe wsparcie wychowania i kształcenie naszych polskich dzieci. Czy cerowanie dziecięcych skarpet, gotowanie mleka dzieciom na śniadanie, czy kupowanie dzieciom zeszytów, pranie koszulek i łażenie po sklepach w poszukiwaniu najtańszych butów na zimę jest nicnierobieniem?

Uważam, że tylko z powodu tego obelżywego zwrotu wszystkie polskie rodziny, które dzięki temu projektowi mogły więcej dać swoim dzieciom powinieneś grzecznie i z całą powagą przeprosić.

I to był PUNKT DRUGI - Czas na przeprosiny z powodu ulegania propagandowemu kłamstwu.

I PUNKT TRZECI: Zwykle dobra inwestycja, a szczególnie inwestycja o bardzo krótkim cyklu zwrotu oraz niewielkim ryzyku ZAWSZE wynagradzana jest sowitym zyskiem, co łatwo zaobserwować uważnie analizując aktualne wyniki polskiej gospodarki.

I wreszcie PUNKT CZWARTY inwestycja w finansowanie polskiego popytu, skoncentrowanego na udzielenie pomocy społecznej dla rodzin wychowujących dzieci jest przykładem splotu wielu strumieni różnych oddziaływań ekonomicznych i społecznych o dość skomplikowanej strukturze oraz bardzo prostym systemie aplikacji, nieomal bez żadnej biurokracji oraz przy minimalnym koszcie obsługi. Niski koszt obsługi tego finansowania wynika wprost z bardzo prostego kryterium finansowania - dziecko i nic więcej.

Do tej pory w polski rynek włożono ok 120 miliardów złotych, na które rynek odpowiedział popytem nieomal równym 120 miliardów złotych, nic nie wspominając o innych indukowanych obrotach. Miernikiem skuteczności konstrukcji tej formy finansowania jest brak wpływu tych programów na poziom oszczędzania w Polsce. Każda wydana w tych programach złotówka, wraca na rynek.

Trzeba myśleć, a nie jojczyć jak błękitny smurf Maruda, tak trwa mać.

 

A totalitarnej opozycji, żadnej Hołowni, Konfederacji ani ich ideologii
nie tylko nie należy powierzać żadnej władzy,
ale po prostu niczego, nawet złamanego grosza!

* * *

następny - poprzedni

3 komentarze

avatar użytkownika michael

1. SZECHTEROWANIE

Sięgając do meritum - myśląc o państwobójstwie miałem na myśli raczej jego wrogie przejęcie i następnie zdegenerowanie jego systemów wewnętrznych tak, aby napastnik mógł spokojnie kontynuować bandycką eksploatację całego kraju - ale już pod osłoną prawa państwowego i międzynarodowego.

Zauważmy - prawo międzynarodowe jest wręcz idealną osłoną każdego bandziora, który skutecznie przejmie władzę państwową. W publicystyce i polityce XX wieku pojawiło się określenie bandyckich państw albo bandyckich reżimów, takich różnych Mobutu, Kadafich albo Saddamów Husseinów, którzy psim swędem przejmowali władzę. A jak już taki łotr wcielony. kacyk upiorny stawał się prezydentem, premierem, to automatycznie wdzierał się na międzynarodowe salony, przemawiał albo nawet kapciem walił w mównicę Rady Bezpieczeństwa ONZ i cały świat mógł im skoczyć.

Pamiętamy całe galerie takich łotrów. Pol Pot, Fidel Castro... Liberia, Związek Sowiecki, III Rzesza, a teraz współcześnie Sudan, Iran, Irak czy wreszcie ISIS.

To jest rzeczywisty problem międzynarodowy, na razie nie rozwiązany z poważnej przyczyny. Jest w prawie międzynarodowym naturalna łamigłówka logiczna pomiędzy ochroną suwerenności państwa jako podmiotu prawa międzynarodowego, a sytuacją w której ten podmiot prawa państwowego zostanie wrogo przejęty przez jakiś odjechanych szaleńców, albo nawet zwykłych bandytów. Zwracam uwagę, że tak zwane rewolucje, to za każdym razem taka właśnie demolka systemów państwowych. Rewolucja francuska w XVIII wieku i bardzo do niej podobna rewolucja bolszewicka takie właśnie były.

Tak widziałem sprawy parę lat temu pisząc ten komentarz [link]. 

Teraz, dzisiaj w maju roku 2021 widząc zachowanie bardziej agresywnego Borysa Budki, albo jego nauczyciela logiki pana Michała Gramatyki zastanawiam się nad tym, czy mamy do czynienie z opozycją parlamentarną, czy koniecznością obrony suwerenności naszej Ojczyzny przed wrogim przejęciem przez jakiś odjechanych szaleńców, .albo nawet... , udających opozycję parlamentarną. Patrząc na poziom ich szechterowania, wyglądają raczej na tych którzy na razie dokonali wrogiego przejęcia partyjnej subwencji na finansowanie partii politycznej, dawniej zwanej Platformą Obywatelską. 

avatar użytkownika michael

2. JESZCZE O SZECHTEROWANIU

Słowo szechterowanie wywodzi się ze skojarzenia ze znaną bajką Jana Brzechwy której najważniejszą bohaterką jest "Pchła Szachrajka". A Rafał Ziemkiewicz napisał świetną diagnozę o michnikowszaczyźnie, która w bardzo szachrajski sposób demoluje naszą Ojczyznę. Kilka dni temu znalazłem wręcz symboliczny tekst napisany przez pink panther zatytułowany "KOR, PLAGIAT, rabin Ziemba, Polskie G., Wisłocka czyli Agora dziś i jutro?", który z zimna cierpliwością opowiada o wyrafinowanych draństwach tej michnikowszczyzny. Oczywiście, najlepszą nazwą dla tych szachrajstw jest najwredniejsza z możliwych gra Pchły Szechterki, czyli szechterowanie.

A jedna z najgroźniejszych mistyfikacji pchły Szechterki jest wykorzystanie idei samorządu terytorialnego, do zorganizowania oligarchicznego systemu, który stał się ostoją post-komunistycznego samodzierżawia. Napisałem o tym całkiem niedawno w notce "Trzeba dobrać się samorządowi do zadu". Jest to sprawa systemowa, albo inaczej mówiąc sprawa ustrojowa mocno zakotwiczona w konstytucji, która jest źródłem rozwiązań systemu politycznego, który umożliwiał, wręcz forsował wrogie przejęcia lokalnych władz przez lokalne układy, czyli korupcyjne powiązania mafijnych interesów różnych lokalnych i ponadlokalnych interesów. A wyborczy system Jednomandatowych Okręgów Wyborczych stał się wymarzonym stabilizatorem lokalnych oligarchii samorządowych.

Wrogie przejecie lokalnej władzy na lata stabilizuje wręcz komunistyczne samodzierżawie lokalnych oligarchii, które poza pseudo demokratyczną narracją nie pozostawiają cienia wątpliwości kto trzyma w garści wszystko co jest na sprzedaż. Cytowane przykłady z Bydgoszczu, warszawskiej prywatyzacji albo gospodarki komunalnej, mieszkaniowej, ściekowej lub śmieciowej powinny być szkolnymi przykładami prymitywnej korupcji w organach lokalnej administracji. Objawy obserwowane na przykładzie warszawskiej Czajki nie mają innego logicznego wyjaśnienia jak tylko skorumpowany system zarządzania stołeczną polityką inwestycyjną. 

Diagnoza tej korupcji powinna być wykładana w programach szkoleniowych dla studentów prawa biorących się za prokuratorską aplikację. Ale niestety, te skorumpowane systemy są już od dawna po wrogim przejęciu lokalnej władzy, która zapewnia sobie bezczelną grabież lokalnych aktywów pod ochroną lokalnego i nawet międzynarodowego prawa.

avatar użytkownika michael

3. Ta reformatorska sprawność Zbigniewa Ziobro jest funkcją

Jest funkcją wielu zmiennych: S(t,ω) = f(IQ, u, v, x,y,z,α,β,γ,δ,μ,ν,ξ,ψ,ω,t) Jak widać tych zmiennych jest dość dużo. Po lewej stronie jest S(t,ω) czyli skuteczność sądów zależna od czasu t trwania procesu, czyli im krócej tym lepiej oraz od ω oznaczającego jakość postanowień sądów.

Nie będę teraz wyjaśniał co oznaczają pozostałe zmienne, ale kiedyś powinniśmy znaleźć na to czas. Jest wiele konkretnych zmiennych, które realnie wpływają na skuteczność pracy polskiej sprawiedliwości, takich na przykład jak stopień zdemoralizowania kadry sędziowskiej ψ=89,7% albo jakość postępowania dowodowego prokuratury przesyłającej do sądów akty oskarżenia ξ=4,3% i tak dalej. Można by jeszcze zastanawiać się nad autorytetem, a nawet charyzmą samego pana Zbigniewa Ziobro w środowisku polskich prawników itd...

Zastanówmy się jednak nad zmienną IQ. jak ona działa. Weźmy taki przykład. Zwykły proces karny w prostej sprawie, takiej jak kradzież słoja z kompotem trwa kilka miesięcy. Dlaczego? To proste. Kolejne rozprawy odbywają się co miesiąc i kilka dni. A mogłyby się odbywać codziennie. Wtedy do rozstrzygnięcia sprawy tego kompotu mogło by być załatwione w 5 (słownie: pięć) dni. W USA nawet skomplikowane sprawy, nawet w sprawie trudnych morderstw, albo zawiłych afer finansowych odbywają się codziennie, a jeśli potrzebne są jakieś dodatkowe ustalenia, czy procedury, to przerwa może trwać kilka dni, tyle ile potrzeba, ale nie więcej. Dlaczego w Polsce sprawa nie może toczyć się codziennie?

Tego nie wie nikt. Nikt nie zna konkretnego wyjaśnienia. Wszystko co można usłyszeć, to wykręty. Najbardziej prawdopodobny wykręt może polegać na tym, że sędziowie nie potrafią przygotować się do tak sprawnego przeprowadzenia procesu. Amerykański sędzia przygotowuje cały tok procesu przed rozprawą, prowadzi wszystkie potrzebne ustalenia z oskarżeniem, obroną, i pozostałymi stronami i gdy wszyscy są gotowi, to jazda i tyle. Lecą codziennie, aż do skutku.

A polscy sędziowie najprawdopodobniej nie przygotowują się wcale. Terminy rozpraw zależą od woźnego sądowego, który rezerwuje sale mniej więcej co miesiąc. I tyle.

Minister mógłby wpaść na taki pomysł, by sprawy biegły codziennie i wydać takie zarządzenie, w którym byłaby napisana instrukcja co jeszcze trzeba zrobić aby to działało. No ale Minister nie wpadł na taki pomysł i nie napisał takiej instrukcji.
Dlaczego tak jest?
To jest jasne, o tym decyduje współczynnik IQ  Ministra.