Widziane po latach. W rocznicę Powstania Styczniowego: jak Wojciech Smarzowski szkaluje dorobek wielkich Polaków. Cz. 1
22 stycznia 1863 w Królestwie Polskim wybuchło powstanie styczniowe (1 lutego 1863 na Litwie), które trwało do jesieni 1864 r. i na trwale zapisało się w pamięci Polaków.
W polskim kinie powojennym pamięć o skierowanym przeciwko Rosji powstaniu przekazywana była w deprecjonującym świetle. Wszak zadekretowano przyjaźń wieczystą z Wielkim Bratem, czyli ze Związkiem Radzieckim i wymazywano asocjacje przypominające o antypolskiej działalności zaborcy (podobne działania dotyczyły pamięci o powstaniu warszawskim).
Przypomnijmy serial „Noce i dnie” (1977) w reż. Jerzego Antczaka. Bogumił Niechcic (Jerzy Bińczycki), jako były uczestnik powstania styczniowego woli nie wracać do niego myślami. Traktuje swój udział w zrywie jako młodzieńcze mrzonki i porywy, a jego postawę twórcy serialu ukazują jako zdroworozsądkową. Z kolei elementem antypatycznych przymiotów Barbary Niechcic (Jadwiga Barańska) stało się m.in. karykaturalnie ukazanie jej idealistycznego stosunku do powstania i sprzeczek z mężem na ten temat. Pretekstem do filmowej wypowiedzi na temat pamięci o powstaniu stał się wątek Klemensa Klickiego (Henryk Borowski) – stryja Bogumiła. Podobnie jak Niechcic, Klemens wziął udział w powstaniu, a następnie znalazł się w przytułku. Odnalazła go tam siostra, a po jej śmierci, były powstaniec zostaje przygarnięty przez Niechciców. Mężczyzna jest chory psychicznie, ma zaniki pamięci i ciągłe przekonanie, że dalej trwają powstańcze potyczki. Ucieka w końcu do lasu, błąka się po urwisku i krzyczy coś w urojeniu, tak jakby obok toczyły się walki. Barbara rozpoczyna poszukiwania, histeryczne woła zagubionego, a męża dopinguje do pomocy irytującym: „Bogumił!”1
Jaskrawy przykład walki z powstańczą tradycją stanowi film „Wesele” (2004) Wojciecha Smarzowskiego, który wyniósł reżysera na pozycję guru w środowisku. Zanim jednak opowiem o tym filmie, chciałbym najpierw przypomnieć postać, o której powinniśmy pamiętać w pierwszym rzędzie, mówiąc o powstaniu styczniowym.
Artur Grottger (1837-1867) – zwany „malarzem powstania styczniowego”, w pojedynkę, siłą swojego ogromnego talentu, zwizualizował i zmitologizował powstańcze wydarzenia. W trzech artystycznych cyklach Polonia (1863), Lithuania (1864–1866) i Wojna (1866-1867) na ciemnożółtym kartonie rozrysował czarną kredką dramatyczne i nastrojowe sceny, gdzie w genialny sposób, siłą swojej wyobraźni, ukazał iluzyjne wyobrażenia powstańczych przeżyć i emocji, budowanych przemyślanym detalem, światłem i mrokiem, scenerią, gestem i mimiką. „Grottger to był talent – pisał Teofil Lenartowicz – (…) sceny nie wiedzieć gdzie się odbywające i bitwy nie wiedzieć z kim, bo na obrazie nigdy nieprzyjaciół nie ma (…), w każdym pociągu ołówka dusza cierpiąca polska, prawda serca”. Los samego Artysty był smutny. Umarł młodo, na obczyźnie.2
Odbitki i widokówki z rysunkami Grottgera krążyły po Królestwie Polskim, dotarły na Galicję, a nawet do Księstwa Poznańskiego. Wszędzie poruszały do głębi i spotykały się z żywym odbiorem. Styl i pozycja Grottgera były niepodważalne: „Pisywali o nim pozytywiści i konserwatyści, publicyści i poeci, ludzie parający się krytyką artystyczną i powieściopisarze” – stwierdził Piotr Łukasiewicz3. Miłośnikami prac Grottgera byli m.in. Maria Konopnicka, Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. Carska cenzura konfiskowaniem druków z reprodukcjami Grottgera zaczęła się masowo zajmować od początku XX w. i tępiła je aż do wybuchu I wojny światowej.4 Wielką estymą cieszył się dorobek Artura Grottgera w dwudziestoleciu międzywojennym - po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
W komunistycznym PRL-u o dorobku Artysty zapomniano.5 W wydanej w 1969 r. wspomnieniowej publikacji, Jan Marcin Szancer potrafił przyznać: „Dostałem na imieniny piękną książkę Grottger B. Antoniewicza”, ale wspomnienie znanego grafika dotyczyło biografii Grottgera opublikowanej w…1910 r.6 W 1957 r. już po tzw. odwilży Wiesław Juszczak wydał w wydawnictwie Arkady poświęcony malarzowi album Artur Grottger. Pięć cyklów. Zawyrokował, że „Grottger należy do artystów powoli zapadających w przeszłość”, co można było uznać za potwierdzenie skuteczności zabiegów wykluczających malarza z pamięci Polaków. Dodał jednak, że „pamięć o jego cyklach odnawia się raz po raz i sztuka jego nabiera różnych znaczeń”. Nie wiadomo, czy pisząc o odnowionej pamięci i nabieraniu „różnych znaczeń” miał na myśli sposób traktowania twórczości Grottgera i innych, wielkich polskich malarzy-patriotów przez kinematografię nad Wisłą.
Za epigona takiego innowacyjnego podejścia można z pewnością uznać Wojciecha Smarzowskiego.
1 Za wyjąek w podejściu filmowców do powstania styczniowego można uznać ekranizację „Nad Niemnem” (1987). Szerzej o powstaniu styczniowym w filmografii zob. http://mfcinerama.pl/akademicki-powstanie-styczniowe-w-filmie-piotr-kurpiewski/
2 Wybuch powstania styczniowego zastał Grottgera w Wiedniu. Malarz redagował tam pismo „Postęp”. Pismo zawieszono, gdy Grottger zamieścił w nim tekst o powstaniu i piosenkę patriotyczną. Skazano go na 6 dni aresztu i grzywnę. Po wyjściu na wolność organizował zbiórkę za zakup broni dla walczących Rodaków. Wkrótce dotarła do niego wiadomość, że jego brat Jarosław za udział w powstaniu został zesłany na Sybir. „Jak mnie to powstanie na duchu wskrzesiło i z odmętów wyrwało - napisał Artysta. - Wskazało drogę i natchnęło do pracy. A było z czego czerpać - tyle bohaterstwa, tyle bólu, łez świętych, żałoby, tyle bratnich serc złamanych we własnej ukochanej ojczyźnie!” Trumna ze zwłokami Grottgera trafiła do miasta jego młodości – do Lwowa. Na pogrzebie 4 lipca 1968 r. piękną mowę pożegnalną wygłosił poeta Kornel Ujejski.
3 P. Łukasiewicz, Artur Grottger, Wrocław 1991, s. 92.
4 Szerzej o cenzurze zob. E. Skorupa, Dziewiętnastowieczna ikonosfera a tożsamość narodowa, https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/16803/skorupa_dziewietnastowieczna_ikonosfera_a_tozsamosc_narodowa_2015.pdf?sequence=1&isAllowed=y
5 Na temat recepcji dzieł Grottgera zob.: M. Bryl, Cykle Artura Grottgera: poetyka i recepcja, Poznań 1994; A. Lewicka-Morawska, Formowanie narodowej uczuciowości, czyli o sztuce Artura Grottgera na przestrzeni dziesięcioleci, Niepodległość i Pamięć, 1995, nr 2/1 (2), s. 97-121.
6 J. M. Szancer, Curriculum vitae, Warszawa, s. 39. Zob. J. B. Antoniewicz, Grottger, Lwów 1910.
- kazef - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. Ciąg dalszy
niebawem.
2. @kazef
Obrazy dla pochód na sybir artur grottger
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. @Maryla
Widocznie miałaś dobrego nauczyciela.
4. @kazef
Dzisiaj Grottger wciąż jest obecny tam, gdzie jest zainteresowanie. Tylko kadra nauczycielska spsiała, lewacka.
Artur Grottger - biografia, życiorys, obrazy - eSzkola.pl
Autor: Artur Grottger :: Wolne Lektury
ps. urodziłam i wychowałam się na Grochowie, praskiej, historycznej stronie. Matecznik rodziny to Kampinos i Puszcza Kozienicka. Tam kamienie wołają co ulica :) Teraz mniej widoczne, bo zabudowania nową architekturą idą szeroko.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. @Maryla
Jakoś w filmach nad Wisłą jest obecny specyficznie. A nauczyciele raczej nie tłumaczą dzieciom, żeby uważały co oglądają. I o tym będzie w dalszej części.
6. @kazef
przypomniałam sobie teraz, że na ścianach sali do historii w liceum wisiały czarno-białe reprodukcje Grottgera, stąd są mi tak bliskie, bo przez 4 lata patrzyłam na nie , oglądając jeden po drugim.
Ciekawa jestem, czy nadal wiszą w tej sali, bo liceum jest w tym samym miejscu, tylko lekcji historii dużo mniej, niż w PRL-u.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. @Maryla
Prawdopodobnie to były jeszcze przedwojenne reprodukcje, które wtedy masowo oprawiano i wieszano m.in. w szkołąch.
8. i moje dziecinstwo było pełne albumów przedwojennych
z Grottgerem :)
tak wiec mając niewiele lat uczyłam się naszej pieknej historii w śród sztalug Stryja Kapłana i Tatki
te czarno białe obrazy mam wciąż przed oczami
pozdrowienia z innej epoki,epoki opowiadania historii Polski poprzez Obrazy a czasy były wyjątkowo podłe,
czasy kacapskiego panowania i żyjącego wtedy jeszcze mordercy Stalina
i ubeckich "wizyt" po każdej akcji Mamy grającej i śpiewającej "Czerwone Maki na ,... itd "
Wizyty na Plebani były jeszcze grożniejsze ,bo pod osłoną nocy
panowie w długich płaszczach i skorzanych butach nawiedzali Stryja ,po każdym patriotycznym kazaniu
serdeczności czwartkowe :)
gość z drogi
9. @gośc z drogi
Dziękuję za wspomnienie.
Skąd mogłem wiedzieć wtedy, w dzieciństwie, przeglądając z zachwytem kartony przedstawiające PIERWSZĄ OFIARĘ czy ZAMKNIĘCIE KOŚCIOŁÓW, że pół wieku później sam będę świadkiem podobnych wydarzeń, i to znów w Warszawie.
10. właśnie zajrzałam i z wielkim sentymentem zanuciłam
ukochane słowa dawnego "przeboju Rodziców" :)
"jak szybko mijają chwile,jak szybko mija czas ,..."
i pomyśleć,ze to tylko 8 lat :))))
gość z drogi