"Oglądałem w internecie filmiki z piosenkami strajkowymi. Żadnego w nich nie widać napięcia, to po prostu zabawa! Wartością tej zabawy , podobnie jak każdej innej jest miło spędzony czas i w tym sensie oni również odnieśli korzyść! Jedyne co zakłóca ich radość ze strajku, to nasze zadowolone oblicza.
Przed bodajże 10 laty miałem relacje z kilku imprez nauczycielskich, tzw. konferencji organizowanych przez Urząd Marszałkowski i właśnie przez ZNP. Byłem bardzo zdziwiony, gdy widziałem całe to towarzystwo bawiące się w zabawy przedszkolaków, np. w stary niedźwiedź mocno śpi, w ciuchcie i tym podobne. Piosenki strajkowe i cała postawa nauczycieli pasują do tamtych zdjęć bardzo dobrze. To, że nauczyciele bili brawo osobom zakłócającym spokój egzaminowanych właśnie uczniów jest najlepszym dowodem na infantylność całego towarzystwa. Nie daje się samodzielności dzieciom, bo nie widzą one związków między ich zachowaniem a skutkami. Oni też nie widzą tych związków. (...)
Nie ulega wątpliwości, że nauczyciele mieli rozpocząć bunt antypisu. Gdyby im się udało, to zapewne podobne działania podjęli by inni. Ale ponieważ nie ma pierwszego kroku to i nie będzie następnych, przynajmniej na razie.
Nie mniej, ten strajk pokazał zupełnie nową linię podziału społecznego. Dorosły PiS i infantylny Antypis. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zatroskany, bo na to nie ma żadnej rady. Dziecku po prostu wielu rzeczy nie można wytłumaczyć w tym również i tego że jest po prostu gówniarzem.".
Mnie to jednak wcale nie martwi. Gówniarze rzadko są w stanie osiągnąć swoje cele i nie są bynajmniej szczególnie groźnym przeciwnikiem. Infantylizm w szkole nie jest niczym nowym. Przypomnę tu klasyczną już dziś powieść Gombrowicza "Ferdydurke" {TUTAJ}. Co prawda chodziło w niej raczej o "upupianie" uczniów przez nauczycieli, zmuszających młodzież do niedojrzałości. Przy okazji nauczyciele "upupiają" się sami. Z kim przestajesz - tym się stajesz i stąd to widoczne zdziecinnienie kadry pedagogicznej.
Działa ono wyraźnie na korzyść PiS. Nie bez powodu Wiadomości TVP już trzeci dzień z rzędu pokazują wygłupy strajkujących nauczycieli. Można mieć złośliwą satysfakcję obserwując, jak poważni rzekomo ludzie zupełnie dobrowolnie robią z siebie idiotów. A notowania PiS w sondażach wciąż rosną...
2 komentarze
1. Nauczyciele
A mnie, i owszem, to wszystko przeraża. Kataryna przypomina jak Broniarz dla paru złotych wyrzucił ze swego budynku szkołę i Wyborcza wymawiała mu brak moralności. Nie zmienił się. Przeraża mnie jednak bardziej stan szkoły. Po reformie P.O. ogólniak w 1 klasie przewidywał po 1 lekcji tygodniowo z fizyki, chemii, biologii, geografii, informatyki; w drugiej klasie L.O. 3 przedmioty (niekierunkowe) spajano i zastępowano modnym tematem typu zasoby wodne (nauki przyrodnicze), co pozwoliło na uzyskanie maturzystów np. mylących Adama i Ewe z NMP i Jezusem. Trzecia klasa to matury -- czyli testy i bryki. Teraz będą 4 klasy liceum, ale jakoś temat programu i nauki zniknął z dyskusji. A pytania są standardowe, testowe, nie pozwalają na nowatorskie myslenie, lektury dla "niespecjalistów" to fragmenty tekstów. Literatura przed liceum jest ahistoryczna tzn. Kochanowski obok Tuwima. Preferuje się wiedzę sprawdzalną testami. Nauczyciele muszą się skupić na nauczaniu do testów i rozumienia tekstu, trzymać rozwiązań typowych. Zadawanie jest źle widziane, a teraz soboty sa wolne i 1/3 czasu w roku w sumie bez szkoły. Zdolne dzieci muszą myśleć dwutorowo -- co typowy urzędnik miał na myśli przy teście i jakie problemy są naprawdę i jak je nietypowo rozwiązać. Przy pomyśle PO jedna godzina tygodniowo p. chemii oznacza wielość klas na pensum. Jeszcze to zwiększać? Dlaczego w ogole nie znieść biurokracji? Wieki całe jej nie było. Genialny nauczyciel między nauczaniem do testu, medialnym atakiem ideolo, kilkoma klasami i niekiedy szkołami do pensum i toną biurokracji zgłupieje. Standardy europejskie też nie są wzorem.
2. Nauczyciele
A mnie, i owszem, to wszystko przeraża. Kataryna przypomina jak Broniarz dla paru złotych wyrzucił ze swego budynku szkołę i Wyborcza wymawiała mu brak moralności. Nie zmienił się. Przeraża mnie jednak bardziej stan szkoły. Po reformie P.O. ogólniak w 1 klasie przewidywał po 1 lekcji tygodniowo z fizyki, chemii, biologii, geografii, informatyki; w drugiej klasie L.O. 3 przedmioty (niekierunkowe) spajano i zastępowano modnym tematem typu zasoby wodne (nauki przyrodnicze), co pozwoliło na uzyskanie maturzystów np. mylących Adama i Ewe z NMP i Jezusem. Trzecia klasa to matury -- czyli testy i bryki. Teraz będą 4 klasy liceum, ale jakoś temat programu i nauki zniknął z dyskusji. A pytania są standardowe, testowe, nie pozwalają na nowatorskie myslenie, lektury dla "niespecjalistów" to fragmenty tekstów. Literatura przed liceum jest ahistoryczna tzn. Kochanowski obok Tuwima. Preferuje się wiedzę sprawdzalną testami. Nauczyciele muszą się skupić na nauczaniu do testów i rozumienia tekstu, trzymać rozwiązań typowych. Zadawanie jest źle widziane, a teraz soboty sa wolne i 1/3 czasu w roku w sumie bez szkoły. Zdolne dzieci muszą myśleć dwutorowo -- co typowy urzędnik miał na myśli przy teście i jakie problemy są naprawdę i jak je nietypowo rozwiązać. Przy pomyśle PO jedna godzina tygodniowo p. chemii oznacza wielość klas na pensum. Jeszcze to zwiększać? Dlaczego w ogole nie znieść biurokracji? Wieki całe jej nie było. Genialny nauczyciel między nauczaniem do testu, medialnym atakiem ideolo, kilkoma klasami i niekiedy szkołami do pensum i toną biurokracji zgłupieje. Standardy europejskie też nie są wzorem.