Święty Leon I Wielki, Papież i Doktor Kościoła

avatar użytkownika intix

.

 

      

 

       11 kwietnia .(po zmianach 10 listopada)
       Żywot św. Leona Wielkiego, Papieża i Nauczyciela Kościoła.
       (Żył około roku Pańskiego 460)

       Święty Leon, rodem z Włoch, poświęcił się od młodości stanowi duchownemu. Będąc archidyakonem Kościoła Rzymsko-katolickiego, został wysłany przez Papieża Sykstusa III do Francji, z poleceniem pojednania dwu wielkich wodzów, których niezgoda wielce szkodziła Kościołowi świętemu.

       Gdy bawił na tym poselstwie, papież Sykstus umarł, a w jego miejsce wybrano w sierpniu roku 440 Leona, czego się wcale w swej skromności nie spodziewał. Wybór jego przyjęto z wielką radością, uznając w Świętym wielkie talenta i zdolność kierowania łódką Piotrową.

       Pomimo, że trafił na trudne dla Kościoła czasy, zdołał w nim jednak zaprowadzić ład i porządek. Wszystkim przyświecał czystością serca, miał zdrowy rozsądek, mądrość doskonałą, odwagę nieustraszoną, język powściągliwy i jasną wymowę. Starał się żyć tak świątobliwie, że nie tylko grzechu, ale nawet i cienia jego się wystrzegał.

       Pomimo nawału pracy związanej z najwyższym w Kościele urzędem, oddawał się gorliwie pisaniu kazań i głoszeniu Słowa Bożego. Dowiódł też niezwykłej stałości charakteru, bo w najtrudniejszych nawet okolicznościach za żadną cenę nie schodził z drogi słuszności i prawości, tak że można do niego zastosować słowa Pisma św.:„Sprawiedliwy jako lew śmiały, bez bojaźni będzie". (Przyp. 28, 1).

 

      
                  Święty Leon Wielki

       Za czasów papiestwa Leona najechał Europę okrutny Attyla, król Hunów, którego zwano "biczem Bożym". Splądrowawszy już Ilirię, Macedonię, Niemcy i Grecję, postanowił najechać Włochy, zdobyć Rzym i zburzyć go. Miasto Akwilea broniło się przez trzy lata, ale Attyla zdobył je w końcu szturmem, wymordował mieszkańców i doszczętnie złupił, po czym ruszył na Rzym. Papież, wiedząc, że miasto nie zdoła się obronić, postanowił sam z pomocą Bożą pokonać nieprzyjaciela. Ubrany w świetne szaty papieskie stanął przed Attylą nad rzeką Padem i w dobitnych słowach przedstawił mu bezmiar jego zbrodni, grożąc mu śmiercią, gdyby się targnął na Rzym. Zrobiło to na Attyli silne wrażenie, zwłaszcza że poza Papieżem widział jaśniejącą postać, która groziła mu mieczem, gdyby nie chciał usłuchać, odstąpił przeto od Rzymu i odprowadziwszy wojsko do Węgier całkiem zaprzestał podbojów. Kiedy się temu dziwiono, albo dawano mu do zrozumienia, że wobec Papieża okazał się bojaźliwym, odparł: "Nie widzieliście, że obok Papieża stała nadziemska postać z dobytym mieczem, grożąc mi śmiercią, gdybym woli tego męża nie uczynił zadość?"

       Tak więc Papież Leon Wielki świętością swoją zdziałał to, czego cała Europa dokazać nie mogła. Uporawszy się z nieprzyjacielem zewnętrznym, musiał zwrócić oczy na Wschód, gdzie wichrzyło dwu odszczepieńców, a mianowicie patriarcha konstantynopolski imieniem Nestoriusz, oraz mnich carogrodzki Eutyches. Pierwszy uczył, że w Chrystusie są nie tylko dwie natury, lecz także dwie osoby: Boska i ludzka, a ponieważ Maryja porodziła Chrystusa jako człowieka, więc nie może być zwana Bogarodzicielką. Błędną tę naukę potępił synod rzymski pod przewodnictwem papieża Celestyna I w roku 430, a w rok potem sobór powszechny w Efezie. Niestety herezja Nestoriusza dala początek innej, zwanej monofizytyzmem. Mianowicie opat Eutyches, walcząc z Nestoriuszem, wpadł w błąd przeciwny, gdyż twierdził że w Chrystusie jest tylko jedna natura: Boska. Ówczesny patriarcha konstantynopolski św. Flawian potępił tę naukę, ale Eutyches odwołał się do Papieża, którym był wtedy Leon, i do cesarza.

       Cesarz Teodozjusz II, sprzyjając innowiercom, oparł się Papieżowi, wzywającemu, aby zwołał sobór powszechny. Spotkała go za to kara Boża, spadł bowiem z konia i zabił się. Po nim wstąpił na tron dzielny wódz Marcjan, który spełnił wolę papieża i zwołał sobór powszechny do Chalcedonu, miasta położonego z drugiej strony cieśniny konstantynopolskiej. Na sobór ten zjechało się 630 biskupów, a Papież wyprawił w swoim zastępstwie Biskupów Pascharyna i Lucencjana, jako też Kapłanów Bonifacjusza i Bazyliusza. Sprawa była bardzo trudna, bo jakże dociec tajemnicy dwu natur w Chrystusie, jeśli nie przez wiarę. Leon kazał dlatego odczytać swój list do św. Flawiana, zbijający błędy Eutychesa i Nestoriusza, który tak wszystkich przejął, że jednogłośnie zawołali: "Piotr święty mówi przez Leona! Taka jest Wiara katolicka, takie jest wyznanie Apostolskie, tak my wszyscy wierzymy!" Następnie uznali stolicę rzymską głową wszystkich Kościołów, a Papieża potomkiem Piotra św. wprost po duchu od niego pochodzącym i namiestnikiem Chrystusowym.

       Wkrótce potem Genzeryk, król Wandalów, zdobywszy Afrykę wkroczył do Włoch z licznym wojskiem i zagroził Rzymowi jeszcze straszniejszym zniszczeniem aniżeli to, którego uszedł ze strony Attyli. Święty Leon wiedział że Genzeryk jest arianinem, zawziętym wrogiem katolików, jak również to, jak okrutnie obchodził się z biskupami w Afryce, ale jako dobry pasterz nie wahał się narazić na widoczne niebezpieczeństwo. Udał się mianowicie do obozu Genzeryka i tyle na nim wymógł, że wojska jego nie dopuściły się w Rzymie mordów, choć przez czternaście dni rabowały miasto i jego świętości.

       Gdy Genzeryk opuścił Rzym, św. Leon zajął się najtroskliwiej nieszczęsnym ludem, srodze klęską najścia tych barbarzyńców dotkniętym. Wykupywał zabranych do niewoli, wspierał hojnymi jałmużnami ubogich, nawiedzał chorych, pocieszał strapionych, a wszystkich pobudzał do pokuty, upatrując w klęsce, jaka cały kraj spotkała, słuszną karę Bożą za grzechy jego mieszkańców. Poza tym zajął się odbudową gmachów publicznych, a szczególnie kościołów, uszkodzonych albo zburzonych przez najezdników. Własnym kosztem zbudował przy drodze Apijskiej kościół pod wezwaniem św. Korneliusza, Papieża i Męczennika, odnowił kościoły św. Piotra, św. Pawła i św. Jana Lateraneńskiego, ustanowił kapelanów jako stróżów przy grobach Świętych Apostołów, zbudował nowy klasztor obok Bazyliki św. Piotra i niemal wszystkie kościoły w Rzymie zaopatrzył w bogate sprzęty kościelne.

       Dzieł treści religijnej, pierwszorzędnej wartości, pozostawił po sobie nadzwyczaj wielką liczbę, a mianowicie około dwieście kazań na główne Święta w roku i sto czterdzieści epistoł czyli odezw dogmatycznych, w których z genialną zdolnością, jaką go Bóg obdarzył, wyjaśnia najgłębsze tajemnice Wiary świętej. Gdy się zabierał do pisania, długo się modlił, a niekiedy i posty do tego przydawał. Piękna legenda mówi, że gdy napisał list dogmatyczny do świętego Flawiana o Wcieleniu Słowa Bożego, położył go na relikwiach Świętego Piotra i zachowując ścisły post przez dni czterdzieści, prosił księcia Apostołów, aby poprawił, cokolwiek było niewłaściwego w tym liście, by go mógł rozesłać dla nauki do wszystkich wiernych biskupów. Po upływie dni czterdziestu znalazł list w niektórych miejscach poprawiony, a potem ukazał mu się Święty Piotr i powiedział: "Czytałem go i poprawiłem".

       Rzym zawdzięczał świętemu Leonowi wielkość, dobre obyczaje i potęgę. Był on światłym ojcem tak wielkich jak małych, tak bogatych jak ubogich. Przez dwadzieścia jeden lat panował w czasach burzliwych, kiedy łódką Piotrową trzeba było prawdziwie zręcznie kierować. Żadne niebezpieczeństwo, żadna przeciwność nie złamały jego odwagi, ani ufności w Jezusie, którego nade wszystko miłował. Modlił się ustawicznie o jedność Wiary świętej i wykorzenienie herezyj, ubogich uważał za nieocenione członki Jezusa i co roku kazał rozdawać między ubóstwo olbrzymie sumy, a chociaż wszyscy czcili go jako prawdziwego zbawcę, w sercu swoim zawsze uważał się za niegodnego.

       Rozstał się z tym światem w bardzo podeszłym wieku. Śmierć jego nastąpiła w dniu 10 listopada roku 461. Papież Sergiusz przeniósł jego święte zwłoki w roku 697 do Katedry Świętego Piotra, a dla wspaniałych mów, kazań, nauk i listów, które po sobie pozostawił, nazwał go Kościół Święty w roku 1754 przez papieża Benedykta XIV Nauczycielem Kościoła Świętego. Kościół Święty nazywa Leona Świętym Pańskim, historia dodała mu przydomek: Wielki, a Koncylia i Sobory Biskupie zowią go Filarem i niewzruszoną Opoką Prawdy.

       Nauka moralna

       Żywot świętego Leona jest obrazem ustawicznej walki w obronie Kościoła Świętego. Urząd Papieża jest święty, ale zapewne nie ma urzędu bardziej odpowiedzialnego. Władza papieska jest władzą moralną, duchowną. Mocarze tego świata mogą z wojskiem wyruszyć w pole, toczyć bitwy po bitwach, podbijać kraje i siłą oręża zmuszać narody do uległości, natomiast urząd papieski nie ma siły zbrojnej, która byłaby zdolna wywrzeć nacisk, lecz tylko potęgę moralną. Zanim Zbawiciel wstąpił do Nieba, rzekł do Apostołów: "Dana Mi jest wszystka władza na Niebie i na ziemi. Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata!" (Mat. 28,18-20). Chrystus Pan rządzi Kościołem niewidzialnie, lecz to rządzenie można poznać z widocznych skutków.

       Święty Leon niewidzialną mocą pobił dwu nieprzyjaciół zewnętrznych: Attylę i Genzeryka, i poskromił bluźniercze sekty Nestoriusza i Eutychesa. Chrystus Pan powiedział: "Oto Ja jestem z wami aż do skończenia świata" (Mat. 28,20). Pocieszające jest zaiste to przyrzeczenie Zbawiciela, gdyż bez Jego pomocy nie mogliby ludzie nic wielkiego i dobrego zdziałać. Wprawdzie Pan Jezus zaręczył Świętemu Piotrowi, że bramy piekielne Kościoła przemóc nie zdołają, jednakże i na Kościół przychodzą różne dopuszczenia, a wtedy namiestnik Chrystusa Pana na ziemi, Ojciec święty, ma wielkie, ważne i święte zadanie. Powinniśmy zatem słuchać głosu Ojca świętego, albowiem już pierwsi chrześcijanie modlili się za następcę Chrystusa Pana, to jest za Piotra Świętego: "Piotra chowano w ciemnicy. Lecz modlitwa bez przestanku działa się od Kościoła ku Bogu za nim" (Dzieje Apostolskie 12,5).

       Modlitwa

       Wysłuchaj, prosimy Cię, Panie, prośby nasze, które zanosimy w uroczystość świętego Leona, Wyznawcę Twojego i Papieża, i niech wsparci zasługami tego, któremu dane było tak godnie Ci służyć, dostąpimy odpuszczenia wszystkich naszych grzechów. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Amen.

 

św. Leon Wielki, papież i Nauczyciel Kościoła
urodzony dla nieba 10.11.461 roku,
Nauczyciel Kościoła 1754 roku
wspomnienie 11 kwietnia

Za:Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.

 


      

 

       Dnia 11. kwietnia
       Święty Leon I., papież i nauczyciel Kościoła
. (+ roku 461.)

       Pochodził św. Leon z rodziny włoskiej zamieszkałej w Toskana, urodził się wszakże w Rzymie. Wychowanie otrzymał nader troskliwe: przy wrodzonej bystrości przyswoił sobie wielki zasób wiadomości z rozmaitych gałęzi nauk; ale nauki świeckie były dla niego tylko środkiem, aby pogłębiać wiedzę swą o Bogu, uzyskaną z Pisma św., z ksiąg ojców Kościoła, a popartą modlitwami.
  
       Kiedy w dojrzalszym wieku młodzieńczym wstąpił do stanu duchownego, został wkrótce archidyakonem Kościoła rzymskiego; stanowiskiem swem miał wpływy na rządy Kościoła pod papieżem Celestynem I. i Sykstusem III.. Już wtedy odznaczył się wykryciem podstępów, używanych przez heretyka Juliana; już wtedy błogi swój wpływ uwydatnił pogodzeniem dwóch przeciwników, bo wodzów Aecyusza i Albina we Francyi.
  
       Podczas podróży do Francyi umarł Sykstus III. r. 440. Duchowieństwo rzymskie jednogłośnie wyniosło nieobecnego jeszcze Leona na stolicę Piotrową, bo wiedziało, że świętością, nauką, przezorną roztropnością mało kto mu dorówna. Poselstwo wysłane uwiadomiło go o dokonanym wyborze; ale dopiero 40 dni po odebraniu wiadomości mógł Leon wrócić do Rzymu, aby objąć rządy całego Kościoła.
  
       Czasy były bardzo groźne; wiedział dobrze o czekających go trudach nowy papież; stąd to przedewszystkiem gorącą modlitwą przy uroczystem objęciu stolicy Piotrowej starał sobie wybłagać pomoc i opiekę Bożą. Sam przymiotami i cnotami był zdolny kierować nawą Kościoła wśród burz zewsząd nań bijących. Odmawiając sobie wszelkiej rozrywki i wygody, wszystek czas zużywał na to, aby przy swej mądrości i przezorności godnie odpowiedzieć obowiązkom, jakie na niego nakładało stanowisko Głowy Kościoła chrześcijańskiego.
  
       Działalność swoją rozpoczął utwierdzaniem wiernych w wierze, naprawą konieczną ich życia przez codzienne prawie nauki i kazania. Zachowały się w liczbie przeszło 100 kazania papieskie na święta doroczne; najczęściej w nich mówi o potrzebie postu i jałmużny, kiedy jedno jest od drugiego nie do rozłączenia; szczytem wszakże prawdziwie kaznodziejskiej wymowy, cnotą życia uświęconej, są nauki o życiu Zbawiciela, o tajemnicach Wcielenia i męki Chrystusowej. Do tych znowu, na których słowem głoszonym przez siebie nie mógł wpływać, wysyłał po za obręb Rzymu i Włoszech listy pełne namaszczenia; i tych znamy coś 140, a treścią ich niektóre prawdy wiary oraz karność kościelna. Biskupów więc napominał do czujności nad owieczkami swemi; pouczał ich o błędach ówczesnych przeciw wierze i o sposobach obrony prawdy chrześcijańskiej.
  
       Za Leona to ciężkie ciosy odebrała herezya Manichejczyków, z których wielu przybyło do Włoszech, gdy r. 439 Wandalowie zdobyli północną Afrykę. Z zabobonnych uprzedzeń nie używali wina, stąd też przeciw zwyczajowi przyjmowali Komunią św. pod jedną tylko postacią. Przeciw ich fałszywym naukom skierowany był nakaz papieża Gelazego z r. 496, aby odtąd Komunią św. przyjmowali wszyscy pod dwiema postaciami.
  
       W tym samym czasie zgniótł Leon na nowo powstającą herezyę Pelagyanów o stosunku woli ludzkiej do łaski Bożej; pomocą był papieżowi uczony Prosper z Akwitanii. Wezwał też biskupów hiszpańskich aby na synodzie zwołanym rozpatrzyli i potępili fałszywe zdania t. j. Pryscylyanów.
  
       Groźniejsze zaburzenia heretyckie pojawiły się na wschodzie. Tutaj Eutyches zaczął fałszywie uczyć, że w osobie Chrystusa nie było dwóch natur, boskiej i ludzkiej, ale tylko jedna natura, bo w jednej osobie. Partyarcha Konstantynopolu św.Flawyan potępił r. 448 fałszywą tę naukę; pomimo to przez rzezańca Chryzapyusza cesarz Teodozy II. na pseudosoborze zwołanym w Efezie pod przewodnictwem heretyka Dyoskura z Aleksandryi r. 449 uwolnił Eutychesa od wszelkiej winy i od wszelkiej kary za błędy. Sam Flawyan śmiercią przypłacił gwałtowną swój opór wobec herezyi; narażeni byli i na dotkliwe prześladowanie wysłańcy papiescy. Bóg sam sprawę rozstrzygnął, skoro po niespodzianej śmierci Teodozego nastąpił na stolicy cesarskiej Marcyon, który wraz z żoną Pulcheryą wiernie stał przy nauce Kościoła katolickiego. W Chalcedonie zebrał się nowy sobór powszechny r. 451, na który przybyło coś około 630 biskupów. Dyoskur został potępiony, a list odczytany, jaki już r. 449 był napisał Leon do zmarłego Flawyana. Jasno i dobitnie następca Piotra św. wyłuszczył prawdziwą naukę, że w jednej osobie Bożej Zbawiciela są dwie całe i zupełne natury t. j. boska i ludzka. Gdy zebrani biskupi usłyszeli nauki papieskie, zawołali w uniesieniu: Piotr przez Leona przemówił, zarazem uznali bez wahania, że biskupi rzymscy są następcami księcia apostołów, że Kościołowi rzymskiemu należy się być głową wszystkich innych kościołów.
  
       Ustawy soboru chalcedońskiego, tyczące się wiary, potwierdził Leon papież w zupełności; nie potwierdził jednak ustawy, która ułożona pod nieobecność posłów papieskich przyznawała biskupowi Konstantynopola tytuł patryarchy i postawiała go tuż po biskupie rzymskim przed patryarchami Aleksandryi, Antyochyi, Jerozolimy. Ówczesny metropolita Anatol nie zawahał się użyć pośrednictwa samego cesarza Marcyona, aby dojść do celu. Ale kiedy powtórnie odmowną dostał odpowiedź, odstąpił od swych zamiarów, stosując się w posłuszeństwie do woli Leona i do tradycyi dotychczasowej w Kościele.
  
       Tymczasem na zachodzie polityczne nastały zaburzenia. Dziki lud Hunów zagroził zalewem swym całej Europie. Roku 433 król ich Attyla skarby niezmierne zdobył w państwie rzymskim wschodnim; ruszył naprzód, aby podbić państwo zachodnie. Zburzył miasta jak Trewir i inne; burzył wszystko, co napotkał, ogniem i mieczem; bezcześcił kościoły, niszczył klasztory, palił je, rozpędzał zakonników. Miasto Troyes zawdzięczało swój ratunek św.Lupusowi; miasto Rheims świętemu Nikazemu. Podobnie Rzym miał zawdzięczać uratowanie św. Leonowi.
  
       Gdy bowiem po zdobyciu Orleanu przez Hunów, wódz rzymski, Aecyusz, zmierzył się z nimi na równinach pod Chalons i odniósł zwycięstwo krwawe, Attyla, którego nazywano biczem Bożym, powziął zamiar, zemścić się za klęskę dalszymi podbojami we Włoszech. Zdobył miasto Akwileję, Medyolan, Pawię; zbliżał się wśród pożogi do murów Rzymu. Wtedy Leon wszystkich mieszkańców zawezwał do modlitwy i pokuty; sam najlepszym świecił przykładem. Umocniony łaską Bożą i ufny w miłosierdzie Pana niebieskiego, wyszedł przeciw Attyli; Hunowie rozłożyli się pod Mantuą, nad rzeką Mincio. W szatach papieskich stanął Leon przed Attylą, otoczony duchowieństwem. Jako poseł Boży, pełen namaszczenia i godności zawezwał króla, aby wyrzekł się dalszych zdobyczy i wrócił do swego królestwa. Prosił go, aby wkońcu sam siebie zwyciężył, kiedy dotąd wszystkich zwyciężał. Wezwanie Leona takie wrażenie wywarło na Attyli, że niezwłocznie oświadczył gotowość, spełnić wolę papieża. Gdy później wodzowie pytali króla o powód do zmiany w usposobieniu, odpowiedział, że ujrzał przy boku Leona starca, który mu obnażonym mieczem śmiercią bliską groził, jeśliby nie chciał zastosować się do woli papieża.
  
       Niedługo potem w podobny sposób ochronił Leon Rzym przed spustoszeniem i mieszkańców przed krwi przelewem. Przybył bowiem Genseryk, król Wandalów, z Afryki do Włoch, aby być narzędziem zemsty dla cesarzowej Eudoksyi. Na prośbę papieża u bram miasta zadowolił się Genseryk splądrowaniem, które miało być karą dla mieszkańców, a zarazem napomnieniem do pokuty wobec Boga.
  
       Po 21 letnich rządach papieskich umarł Leon r. 461. Dla swych przymiotów, zasług i dzieł nosi miano Wielkiego; dla swych cnót zalicza się w poczet świętych; dla nauki i obrony wiary zaliczył go Benedykt XIII. do nauczycieli Kościoła.

 

      

 

       Nauka

       Poznawaj, chrześcijaninie, uczył św. Leon papież, swą wysoką godność. Przez chrzest św. bierzesz udział w Bożej chwale nadprzyrodzonej dziedziny. Nie wracaj nigdy niegodnymi postępkami do dawniejszego swego położenia. Pamiętaj, żeś członkiem mystycznego ciała Chrystusowego. Pamiętaj, żeś wyrwany z przemocy piekieł, żeś oblany światłością Bożą. Uciekaj przed grzesznemi pożądaniami, fałszywemi rozkoszami, a szukaj radości swej w rzeczach niebieskich. Nie chciej się łączyć z tymi, co tylko z nazwy są chrześcijanami, bo nie żyją wedle nauki Jezusa. Nadaremnie nosimy dostojną swą nazwę, jeśli nie idziemy śladami Zbawiciela, który jest drogą, żywotem i prawdą.
  
       Jedną z główniejszych nauk chrześcijańskich jest zasada, że prawdziwe bogactwa polegają na ubóstwie ducha, tak bardzo podkreślanem przez samego Zbawiciela. Ubóstwo to ducha niczem innem nie jest, jeno usposobieniem pokory, wolnem od wszelkich skłonności do dóbr doczesnych. Czem większa pokora, tem większe bogactwo; a czem kto uboższy w duchu, tem bogatszy wobec Boga. Postępy nasze w ubóstwie ducha albo w zwalczaniu wszelkich skłonności do dóbr tego świata są dla Boga pobudką i miarą, jak i ile nam udzielać łask nadprzyrodzonych.
  
       Kto chce poznać, czy Bóg w sercu jego zamieszkał, niechaj bada wnętrze swej duszy. Musi sobie rachunak zdać z tego, jak pokorą zwalczał poruszenia pychy, jak dobroczynną miłością opierał się zazdrości, jaką radość odczuwał na widok dobrobytu u bliźnich. Musi sobie wyjaśnić, jak nigdy i nigdzie nie pragnie złem za złe odpłacać, jak gotów zapomnieć urazy, byleby nie utracić nadprzyrodzonego podobieństwa do Stwórcy swego, którego moc rozciąga się i na złych i na dobrych.
  
       Roztrząsać każdy powinien swe powinności wobec obowiązków miłości. Jeśli stwierdzi, że Boga i bliźniego miłuje całem sercem, że pragnie nawet tego samego dobrego dla nieprzyjaciela, co i dla siebie samego, to nie powinien wątpić, że Bóg mieszka w jego sercu, nim kieruje, że jest w stanie łaski Bożej. Nie dopełniamy obowiązku miłości chrześcijańskiej, jeśli nie miłujemy bliźniego. Przez bliźniego zaś rozumiemy nietylko krewnych i przyjaciół, ale wszystkich ludzi, nawet tych, przeciw którym czujemy dla charakteru jakieś uprzedzenie, a także i tych, co nam krzywdy wyrządzają.


"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

 

       * * *


       Modlitwa:
      
       Boże, Ty nie pozwalasz, aby potęga piekła przemogła Twój Kościół zbudowany na opoce Apostołów, spraw, prosimy, aby za wstawiennictwem świętego Leona, papieża, trwał w prawdziwej Wierze i cieszył się stałym pokojem. Amen.

 

 

.

4 komentarze

avatar użytkownika intix

1. Jaka praca każdego, taki będzie zysk

Pan mówi: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego". Jakże zaś będzie większa, jeśli "miłosierdzie nie odniesie triumfu nad sądem?" Cóż bardziej właściwe i odpowiednie dla stworzenia uczynionego na obraz i podobieństwo Boga, jak to, aby naśladowało swego Stwórcę, który odpuszczenie grzechów uczynił fundamentem odnowienia i uświęcenia wierzących. W ten sposób po oddaleniu surowości zemsty i poniechaniu wszelkiej kary grzesznik na nowo dostępuje niewinności, a ustanie grzechów staje się zaczątkiem cnoty.

Sprawiedliwość chrześcijańska może przewyższyć sprawiedliwość pisarzy i faryzeuszów, bo nie usuwa prawa, ale odrzuca jego cielesne rozumienie. Dlatego Pan nauczając o sposobie postu mówi: "Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę". Jaką nagrodę, jeśli nie pochwałę od ludzi? Dla jej osiągnięcia człowiek usiłuje zazwyczaj posługiwać się pozorami sprawiedliwości, i nie słuchając głosu sumienia, miłuje fałszywą sławę. Wtedy to nieprawość, która ukrywaniem się sama siebie potępia, cieszy się nieprawdziwą opinią.

Człowiekowi miłującemu Boga wystarczy podobać się Temu, kogo miłuje, bo nie można oczekiwać większej zapłaty niż miłość sama. Miłość zaś pochodzi od Boga, ponieważ Bóg jest miłością. Dusza pobożna i czysta tak bardzo raduje się posiadaniem Boga, że poza Nim nie pragnie już niczego. Dlatego bardzo słusznie Pan powiedział: "Gdzie jest skarb twój, tam i serce twoje". Czymże też jest skarb człowieka, jeśli nie nagromadzeniem dóbr i sumą jego trudów? "Co bowiem człowiek sieje, to i żąć będzie", a jaka praca każdego, taki będzie zysk; czego zaś używa się z przyjemnością, ku temu zwracają się pragnienia serca. Ponieważ jednak liczne są rodzaje bogactw i różne źródła radości, dlatego każdy człowiek ma skarb odpowiadający jego pragnieniom. Jeśli przedmiotem pragnień są dobra ziemskie, ci, którzy z nich korzystają, nie stają się przez to szczęśliwymi, ale raczej nieszczęśliwymi.

Ci natomiast, których pociąga to, co w górze, a nie na ziemi, którzy nie dążą do tego, co przemijalne, ale nieprzemijalne, swe niezniszczalne skarby upatrują w Tym, o którym prorok mówi: "Skarb i zbawienie nasze nadchodzi, mądrość, wiedza i pobożność od Boga: oto są skarby sprawiedliwości". Przez nie za łaską Bożą nawet dobra doczesne zamieniają się w dobra wieczne. Wielu bowiem używa bogactw, które prawnie odziedziczyli lub otrzymali w inny sposób, do pełnienia uczynków miłosierdzia. Kiedy więc rozdzielają to, czego mają nadto, gromadzą sobie dobra niezniszczalne; temu, co wydali na jałmużnę, nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo. Słuszną jest zatem rzeczą, aby tam było ich serce, gdzie jest ich skarb. Największym bowiem szczęściem jest pomnażanie takich właśnie bogactw i nie obawianie się, że przepadną.

Módlmy się. Boże, nasz Ojcze, pobudź wolę swoich wiernych, + aby gorliwiej korzystając z owoców odkupienia, * zasłużyli na obfitsze łaski Twojej dobroci. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, + który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Kazanie św. Leona Wielkiego, papieża
(Kazanie 92, 1. 2. 3)

Źródło: Brewiarz.pl - Godzina czytań z dn. 23.11.2015r.

avatar użytkownika intix

2. Chrystus żyje w Swoim Kościele

Jest rzeczą oczywistą, umiłowani, że Syn Boży przyjąwszy ludzką naturę połączył ją z sobą tak dalece, że nie tylko w Nim jako człowieku, pierworodnym całego stworzenia, ale i we wszystkich Jego świętych jest jeden i ten sam Chrystus, bo nie można oddzielić głowy od członków ani członków od głowy.

Oczywiście, Bóg będzie wszystkim we wszystkich dopiero w życiu wiecznym, a nie w tym doczesnym; a jednak nawet i teraz nie opuszcza Pan nigdy Swojej świątyni, w której przebywa, a którą jest Kościół. On sam nam to obiecał, kiedy powiedział: "A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata".

A więc to wszystko, co Syn Boży uczynił i czego nauczał dla zbawienia świata, znamy nie tylko z dziejów przeszłych wydarzeń, lecz poznajemy w Jego mocy działającej obecnie.

To On, zrodzony z Matki Dziewicy za sprawą Ducha Świętego, tym samym Duchem napełnia nieskalany swój Kościół, który przez chrzest rodzi Bogu niezliczone potomstwo synów. O nich powiedziano: "Którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili".

W Nim otrzymuje błogosławieństwo przybrania ród Abrahama na całym świecie, bo ten patriarcha staje się ojcem ludów dzięki temu, że synowie obietnicy rodzą się z wiary, a nie z ciała.

To On, Chrystus, tworzy jedną świętą owczarnię ze wszystkich plemion i narodów, jakie są pod słońcem, żadnego z nich nie wyłączając, i tak codziennie spełnia to, co obiecał: "Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić, i będą słuchać mego głosu, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz".

Choć przede wszystkim do Piotra Pan powiedział: "Paś owce moje", to jednak On sam prowadzi wszystkich pasterzy, a ktokolwiek przystępuje do tej skały, otrzymuje pożywienie na żyznych i soczystych pastwiskach. Tak więc niezliczone mnóstwo owiec krzepi się pełnością Jego miłości i nie wahają się one oddać życie za swego Pasterza, jak On, Dobry Pasterz, zechciał oddać życie za swoje owce.

W Jego cierpieniach mają udział nie tylko chwalebni i niezłomni męczennicy, ale także wszyscy wierni, którzy w Nim odrodzeni, stają się nowymi ludźmi.

To jest przyczyną, że należycie przeżywamy Paschę naszego Pana, na przaśnym chlebie szczerości i prawdy, gdy jako nowe stworzenie, wyzbywszy się starego kwasu przewrotności żywimy się i poimy samym Panem. Bo mając udział w Ciele i Krwi Chrystusa, przemieniamy się w Tego, którego pożywamy. Mamy więc stale nosić w naszym ciele i duchu Tego, w którym umarliśmy i zostaliśmy pogrzebani, lecz również powstaliśmy z martwych.

Módlmy się. Boże, Ty co roku pozwalasz nam przeżywać misterium paschalne, dzięki któremu człowiek odzyskał utraconą godność i nadzieję zmartwychwstania, + pokornie Cię prosimy, * spraw, abyśmy przez wytrwałą miłość osiągnęli to, co z wiarą wspominamy. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, + który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Kazanie św. Leona Wielkiego, papieża
(Kazanie 12 o Męce, 3, 6-7)

Źródło: Brewiarz.pl - Godzina czytań z dn. 6.04.2016r

avatar użytkownika intix

3. Sakrament naszego pojednania

Na nic się nie zda twierdzić, że Pan nasz, Syn błogosławionej Dziewicy Maryi, jest rzeczywiście i w pełni człowiekiem, jeśli nie wierzy się temu, co o Jego ludzkim pochodzeniu głosi Ewangelia.

Tak bowiem czytamy w Ewangelii: "Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama". Ten rodowód prowadzi poprzez następujące po sobie pokolenia aż do Józefa, któremu była zaślubiona Matka Pana.

Łukasz zaś na odwrót wylicza pokolenia w porządku wstępującym, powracając tym samym do praojca ludzi; chce bowiem wykazać, że pierwszy i ostatni Adam mają tę samą naturę.

Wszechmogący Syn Boży mógł oczywiście ukazać się ludziom w postaci tylko podobnej do ludzkiej, aby ich pouczyć i przynieść im usprawiedliwienie, tak jak ukazywał się patriarchom i prorokom, gdy na przykład mocował się z Jakubem, rozmawiał i nie odrzucił przyjęcia gościny oraz spożył zaofiarowany Mu posiłek.

Lecz to wszystko było tylko obrazem wskazującym na tego Człowieka, który miał się wywodzić z pnia poprzedzających Go pokoleń przodków i wziąć od nich rzeczywistość ludzkiej natury. Jego tajemnica była w ten sposób ukazywana poprzez osłonę znaków.

Jednakże sama istota sakramentu naszego pojednania, postanowionego przed początkiem czasu, nie była jeszcze urzeczywistniona przez jakiekolwiek obrazy, ponieważ Duch Święty nie zstąpił jeszcze na Dziewicę i jeszcze nie osłoniła Ją moc Najwyższego. A miało się to stać, aby Mądrość mogła sobie wznieść mieszkanie w Jej niepokalanym łonie i Słowo mogło stać się ciałem. Wtedy to postać Boga i postać sługi miały się zjednoczyć w jednej osobie, a Stwórca czasów miał się narodzić w czasie.

Gdyby bowiem ten nowy Człowiek, zrodzony "w ciele podobnym do ciała grzesznego", nie przyjął naszego stanu i będąc jednej natury z Ojcem, nie raczyłby się On stać i jednej natury z Matką, nie przyjąłby jej też w siebie jako jedyny wolny od grzechu. A wtedy wszyscy ludzie pozostawaliby nadal w niewoli szatana i nie moglibyśmy korzystać z tego pełnego chwały zwycięstwa, gdyby odniósł je ktoś, kto nie należy do ludzkiego plemienia.

Jednakże dzięki temu cudownemu uczestnictwu Chrystusa w ludzkiej naturze zajaśniał nam sakrament naszego odrodzenia, albowiem ten sam Duch, za którego przyczyną Chrystus został poczęty i zrodzony, jest u początków naszego ponownego narodzenia się, tym razem narodzenia się z Ducha.

Dlatego o tych, którzy uwierzyli, Święty Jan mówi, że "ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili".

Módlmy się. Boże, Stwórco i Odkupicielu człowieka, z Twojego postanowienia odwieczne Słowo stało się ciałem w łonie Maryi Dziewicy, * wysłuchaj łaskawie nasze pokorne prośby, * aby Twój Syn przez przyjęcie ludzkiej natury obdarzył nas swoim Boskim życiem. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Z listów św. Leona Wielkiego, papieża
(List 31, 2-3)

Źródło: Brewiarz.pl - Godzina czytań z dn. 17.12.2015r.

.

avatar użytkownika intix

4. HISTORIA POWSZECHNA

HISTORIA POWSZECHNA

Papieże Leon I Wielki (440 – 461),

Gelazy (492 – 496) i Grzegorz I Wielki (590 – 604) (1)

F. J. HOLZWARTH


Treść: Papiestwo i ludy chrześcijańskie; rządy Leona I i Gelazego I; groźne położenie Rzymu za Grzegorza I; działalność tego papieża.

       Kiedy Wschód trapiły spory i rozprawy sekciarskie, wów­czas Zachód musiał do dna spełniać kielich klęsk i nieszczęść, ja­kie pociągnęła za sobą wędrówka ludów. Lecz jak niegdyś Mojżesz rozkazywał wodom morza Czerwonego i na pustyni głodnych karmił a spragnionych orzeźwiał, tak podobnie teraz papieże z wy­sokości Rzymu kierowali światem, nauczając zbłąkanych, pociesza­jąc i ratując uciśnionych, rzucając pośród ruin posiew nowego ży­cia. Nigdy też dotąd nie wystąpiła z taką siłą wiara ludów w prymat Stolicy Świętej i poczucie potrzeby pozostawania z nią w jedności jak w owych czasach powszechnego zamętu. Zewsząd przychodziły zapytania do Rzymu, prośby o radę, o naukę, o roz­strzygnięcie wątpliwych i spornych kwestyj; we wszystkich spra­wach większego znaczenia przodują papieże; żadna herezja, choćby dopiero jako maleńki punkcik ukazująca się na horyzoncie kościelnym, nie uszła ich uwagi, żadna kwestia karności kościelnej nie pozostaje im nieznaną, czujne ich oko ogarnia całą hierarchię; oświecają oni, upominają, zachęcają, karzą i nagradzają; nigdy serce Kościoła rzymskiego tak tkliwie nie bije, jak kiedy ludy jęczą pod uciskiem, nigdy nie występuje on śmielej i wspanialej, jak kiedy władcy ziemscy władzy swojej nadużywają. A kiedy ich pycha i samowola więcej łez wycisnęła i krwi ludów przelała, jak podczas zawichrzeń, wywołanych tak zwaną wędrówką ludów?

       Kiedy barbarzyńcy pod wodzą Attyli zaleli Europę zachodnią, przeciwko "biczowi bożemu" wystąpił św. Leon Wielki; kiedy zalew barbarzyński opadać zaczął, łodzią Piotrową kierował drugi mąż wielki, św. Grzegorz I; pomiędzy dwoma tymi papieżami widnieje piękna postać św. Gelazego. Działalność tych trzech papieży jasno wykazuje, czym było papiestwo dla rodzącej się cywilizacji chrześcijańskiej.

       Rozradował się Rzym, Italia i cały świat katolicki na wiadomość, że Leon 440 r. objął rządy Kościoła. Straszne to bowiem były czasy, zewsząd niebezpieczeństwa zagrażały namiestnikowi Chrystusowemu. Pośród bezustannych wojen rozpadała się dyscyplina kościelna, Leon I energicznie zabrał się do jej przywró­cenia, duchowieństwu i biskupom przypominając ich obowiązki. Nauczanie ludu uważał on za jedną z głównych powinności biskupich i z siebie samego dawał przykład, tak gorliwie nauczając, że jeszcze teraz posiadamy 96 jego mów, głęboko obmyślanych i ser­decznych. W obchodzeniu Paschy zakradło się pewne zamieszanie, niektóre kościoły śpiewały już alleluja, kiedy inne jeszcze praktykowały zbawienne przepisy postu; i temu zaradził Leon. Dążeniom Wschodu do oddzielenia się od Kościoła powszechnego niezłomnie się opierał, wyprawił na dwór bizantyński stałego legata, rozstrzygał ostatecznie spory między biskupami. Wiele troski i ciężkiej pracy przyczyniały mu knowania heretyckie. W Italii górnej rozmnożyli się semipelagianie; Leon wzywał niejednokrotnie biskupów, aby czuwali nad zbawieniem dusz i czystością nauki katolickiej. W samym Rzymie odkrył papież ten manichejczyków. Przed Wandalami uciekli oni z Afryki, i aby w Rzymie ukryć się mogli, udawali prawowierność i obyczaje katolickie. Lecz dostrzegło ich czujne oko Leona; zebrał on duchowieństwo, senat i znakomitszych mężów rzymskich i przedstawił im manichejczyków. Wielu z nich nawróciło się wtedy, innych wyklęto; w sprawie herezji manichejskiej Leon I rozesłał list okólny do wszystkich biskupów Wschodu i Zachodu. Następnie niestrudzony papież zajął się Hiszpanią. Tu krzewiła się pokrewna manicheizmowi herezja pryscylianistów (2). Gorliwie wprawdzie przeciwko niej walczył biskup Turrybiusz z Astorgi, lecz nie znajdując należytego poparcia, prosił Leona o pomoc i ostateczne rozstrzygnięcie. Papież wskazał, jak należy postępować z pryscylianistami, i wzywał duchowieństwo do działania z większą energią przeciwko heretykom. Zebrały się dwa synody, jeden w Toledo 447 r., drugi w prowincji Galicji; na pierwszym z nich doktryna pryscylianistów została potępioną. Największą chwałę jako doktor Kościoła zyskał sobie Leon I swoim listem do Flawiana, patriarchy konstantynopolitańskiego (449), w którym ostatecznie rozstrzygnął spór wywo­łany przez Eutychesa (3). Oprócz innych pism pozostały po Leo­nie listy, świadczące o mądrości i ogromnym wpływie tego papie­ża na wszystkie ważniejsze sprawy owego czasu. Umarł on 461.

       Cztery tylko lata, od 1 marca 492 do 19 listopada 496 r., zasiadał na stolicy Piotrowej św. Gelazy I, lecz ile to trosk i pracy skupiło się w tym tak krótkim przeciągu czasu i jak wielkim okazuje się papież Gelazy, broniąc prymatu papieskiego przeciwko roszczeniom Wschodu, zbijając heretyków, czuwając nad uświęce­niem stanu kapłańskiego i nad utrzymaniem w czystości źródeł wiary w księgach świętych!

       Posiadamy jeszcze list tego papieża do cesarza bizantyńskiego Anastazego, w którym Gelazy określa wzajemny stosunek Sto­licy Apostolskiej i cesarza. Dwie instytucje, powiada on, rządzą światem, święta powaga kapłaństwa i władza królewska. Lecz da­leko większego znaczenia jest pierwsza z nich, gdyż przed sądem Bożym kapłani i za królów są odpowiedzialni. "Wiadomo ci bo­wiem, synu ukochany, że, jakkolwiek jesteś ponad rodzaj ludzki postawiony z tytułu urzędu twego, jednakże ulegać winieneś sługom ołtarza i że wobec tajemnic świętych twoim obowiązkiem jest posłuszeństwo a nie rozkazywanie... I jeżeli wierni winni są serce swoje poddawać kapłanom, dopóki ci, jak należy, sprawie Bożej służą, o ile więc pilniej ulegać należy biskupowi rzymskiemu, którego Bóg postawił nad innymi biskupami a Kościół za głowę swego uznaje? Pycha ludzka może napadać na urządzenia Boże, lecz żadna siła ziemska nie zdoła ich pokonać".

       W Dalmacji i w marchii Ankońskiej zapuścił korzenie Pelagianizm. Gelazy wezwał biskupa Honoriusza, aby zwrócił na to uwagę innych biskupów. Honoriusz udał zdziwionego, że papież i ich otacza swoją pieczołowitością, na co Gelazy odpowiedział, że po wszystkie czasy Stolica Apostolska czuwała i czuwać musi nad prawowiernością Kościoła. – Ponieważ manichejczycy używanie wina w Eucharystii uważali za rzecz grzeszną, przeto Gelazy I zalecił udzielać komunię św. wiernym pod obiema postaciami. W r. 496 zwołał on do Rzymu synod, na którym ustanowiony został kanon ksiąg świętych i wskazane były księgi apokryficzne. Gelazy napisał wiele hymnów, modlitw i prefacyj.

       Jeszcze większą rozwinął działalność na stolicy papieskiej św. Grzegorz Wielki, który w 590 r. z głębokim smutkiem rządy Kościoła objął; smutek jego łatwo da się pojąć, jeżeli zważymy zamiłowanie Grzegorza w klasztornej samotności i ówczesne poło­żenie Europy. Longobardowie ciemiężyli i pustoszyli Italię, Bizancjum nie broniło Rzymu a jednakże dopominało się posłuszeń­stwa, trapiło swoją przewrotną polityką Stolicę Apostolską, mieszało się do spraw kościelnych; Longobardowie i Wizygoci byli arianami i prześladowali Katolicyzm, w państwie Franków panowała symonia i zepsucie wszelkiego rodzaju. Ile to wielkich i ciężkich zadań miał przed sobą papież ówczesny! "Święty Grzegorz I jest jednym z doskonałych wzorów księcia chrześcijańskiego. Wpo­śród powszechnego upadku powagi prawej występuje on jako król prawdziwy. Sprawuje w całej pełni władzę królewską, która w zarodku spoczywała już w ręku świętego Piotra. Gdyby uchylił się od tego ciężaru, wszystko by przepadło. Nie ma już ani wodza, ani ojca, ani prawa; wszystka władza dostała się w ręce eunuchów i awanturników. Nikt nie rozkazuje już drogą prawą; siła jest panią wszystkiego; naigrawa się brutalnie z prawa, tak jak z niej naigrawa się zdrada. Sztylet więcej niż miecz a trucizna więcej niż sztylet wznosi i wywraca trony". W takich okolicznościach objął stolicę Piotrową Grzegorz I.

       Grzegorz pochodził ze znakomitej i ogromnie bogatej rodziny rzymskiej; świetną przyszłość miał on przed sobą i w młodych jeszcze latach otrzymał urząd pretora miejskiego. Lecz w Rzymie poznał zakonników z Monte Cassino (po zburzeniu ich klasztoru przez Longobardów, benedyktyni przenieśli się do Rzymu) i w ścisłe wszedłszy z nimi stosunki, postanowił zerwać węzły, jakie go ze światem łączyły. Z własnego majątku wybudował sześć klasztorów w Sycylii a siódmy urządził w pałacu przodków swoich na Monte Cölio, resztę dziedzictwa rozdał ubogim. Bogaty patrycjusz, którego przedtem widywali rzymianie w jedwabnych szatach, jaśniejących od złota i drogich kamieni, przywdział ubogą suknię zakonnika. Odtąd stał się on wzorem życia zakonnego; wyłącznym jego pożywieniem były jarzyny, które mu matka codziennie przysyłała; ciągle zajęty modlitwą, studiami naukowymi, pisaniem lub dyktowaniem, praktyki ascetyczne tak daleko posu­nął, że zdrowie jego mocno podupadło. W 577 r. został miano­wany przez papieża Benedykta I jednym z siedmiu kardynałów – diakonów, którzy przewodniczyli siedmiu obwodom Rzymu, a po­tem jako legat papieski przebywał w Konstantynopolu, 579 – 584. Kiedy 590 r. umarł papież Pelagiusz II na morową zarazę, Grze­gorz jednomyślnie obrany był na papieża; strapiony swoim wy­niesieniem, błagał cesarza Maurycego, aby wyboru nie zatwierdził; przebrany uciekł z Rzymu, przez trzy dni błąkał się po lasach okolicznych, dopóki go nie odszukano. Jeszcze przed nadejściem zatwierdzenia cesarskiego urządził trzydniową procesję, w której po raz pierwszy wzięli udział wszyscy opaci klasztorów rzymskich i wszystkie zakonnice rzymskie. Dawna legenda powiada, że, gdy orszak przechodził około mauzoleum Hadriana, Grzegorz na wierz­chołku pomnika dostrzegł anioła, który na znak, że ustał gniew Nieba, schował miecz w pochwę. Stąd powstała nazwa "zamku świętego Anioła", nadana temu olbrzymiemu gmachowi.

       I w swoim pałacu Lateraneńskim Grzegorz pozostał mnichem; głównie zakonnicy tworzyli jego otoczenie, jego dawni bracia mieli być świadkami jego całego życia; o ile tylko było można, spełniał on przepisy reguły benedyktyńskiej; codziennie zapraszał dwunastu ubogich pielgrzymów do swojego stołu i sam im ręce i nogi obmywał, co miesiąc rozdawał biednym zboże, wino, ser, ryby, oliwę; codziennie wozy papieskie rozwoziły wsparcie chorym i wstydzącym się żebrać. Niestrudzonego papieża wszakże trapiły ciężkie cierpienia fizyczne. "Ciało moje, pisał on pewnego razu, już tak wyschło, jak gdybym w grobie leżał".

       Bizantyjczycy, nie mogąc się oprzeć orężowi longobardzkiemu, usiłowali wiarołomstwem podtrzymywać panowanie swoje nad Italią; nic nie przedsiębrali oni ku obronie Rzymu a pomimo tego nie pozwalali papieżowi wchodzić w układy z Longobardami.

      Jeden tylko Grzegorz czuwał nad zagrożonym Rzymem i wypłacił Longobardom kontrybucję wojenną. Agilulf po raz drugi przybył w okolice grodu wiecznego i straszliwie je spustoszył. Z Konstantynopola tymczasem przychodziły wymówki i upomnienia, że papież nieszczerze służy sprawie cesarskiej. Z dwóch stron trapiony Grzegorz nie upadał na duchu i w końcu doprowadził do tego, że cesarz poczynił pewne ustępstwa Longobardom. Lecz krótko trwał pokój; wojna na nowo wybuchła i rozpoczęły się dawne grabieże. Do tego przyłączył się ucisk urzędników cesarskich; doprowadzeni do rozpaczy mieszkańcy Korsyki sprzedawali swoje dzieci i uciekali do Longobardów; w Sardynii, za złożeniem pewnego podatku pozwalano mieszkańcom pozostawać w bałwochwalstwie; mieszano się do spraw kościelnych, gwałcono prawa i przywileje Kościoła.

       Z powodu roszczeń patriarchy Jana, zwanego Postnikiem (Jejunator), Grzegorz pisał do cesarza Maurycego: "Cała Europa jest w rękach barbarzyńców, miasta i zamki leżą w gruzach, prowincje się wyludniły, wszędzie brakuje robotników do uprawy roli, bałwochwalcy prześladują wiernych, a pomimo tego kapłani, którzy by powinni we łzach i w prochu krzyżem leżeć na ziemi w przysionku świątyni, chcą się czczymi tytułami ozdabiać;... co do mnie, jestem sługą wszystkich kapłanów, o ile ci prowadzą kapłańskie życie; skoro zaś który z nich głowę swoją podnosi przeciwko Bogu i ustawom ojców naszych, to jestem tego pewny, że głowy mojej nie potrafi ugiąć, nawet pod mieczem".

       Wobec tego, co się działo na Wschodzie, papieże musieli szukać obrońców Kościoła na Zachodzie. Z większych państw ger­mańskich jedna tylko monarchia Franków nie popadła w arianizm; z nią Grzegorz Wielki zawiązał te stosunki, które po upływie dwóch wieków doprowadziły do zabezpieczenia Stolicy Świętej przeciwko gwałtom dotychczasowych jej wrogów. Do Childeberta II, władcy Austrazji i Burgundii, pisał on: "O ile władza królewska inne władze przewyższa, o tyle królestwo twoje stoi ponad innymi królestwami, gdyż wielką to jest rzeczą pozostawać katolikiem, kiedy inni wyzuci są z tego zaszczytu... Łaskawym też powinieneś się okazywać dla swoich poddanych, abyś innych przewyższał nie tylko wiarą lecz i uczynkami. Jeżeli zajdzie coś takiego, co cię obrazi, to nie wymierzaj kary, nie zbadawszy poprzednio rzeczy. Tym milszym się staniesz Królowi królów, jeżeli mniemać będziesz, że mniej masz praw niż potęgi".

       Z okazji fundacji klasztoru w Autun 602 r., na wyraźne żądanie króla Franków Grzegorz wystawił dokument, w którym było powiedziane: "Gdyby król jaki, ksiądz, sędzia lub inna osoba świecka, wiedząc o tym dokumencie, wbrew niemu działała, to ma ona być pozbawioną swojej władzy i zaszczytów i wiedzieć powinna, że jako winowajca przed sądem Bożym stanie. I jeżeli gwałciciel nie zwróci tego, co złośliwie zagrabił, jeżeli nie uczyni należytej pokuty, to będzie wyłączonym od pożywania ciała i krwi Chry­stusowej i Bóg ciężkiej go podda karze".

       Nie wystarczała wszakże Grzegorzowi obrona praw i wolności Stolicy Apostolskiej; rozwój i szerzenie życia chrześcijańskiego jeszcze bardziej go zaprzątały. Skorzystał więc z przyjaznych sto­sunków z państwem Franków celem wykorzenienia nadużyć kościelnych, jakie się tam rozmnożyły, a mianowicie symonii, którą Grzegorz nazywał "nową herezją". Nie mieszał się Grzegorz, powiada Montalembert (Les moines d'Occident), do wyborów biskupich, lecz pilnie czuwał nad tym, aby wybrani odpowiadali wszy­stkim wymaganiom kanonicznym. Nie dość, że biskupom, wybra­nym wbrew ustawom kościelnym, odmawiał swego zatwierdzenia, lecz usuwał ich nawet od wszystkich godności kościelnych; niekie­dy skazywał ich na pokutę do jakiego klasztoru razem z biskupa­mi, którzy im konsekracji udzielili. Niegodnych biskupów, bez żadnego wahania się, usuwał, innym przypominał ich obowiązki pasterskie; modlitwa, mówił wielki ten papież, nie na wiele się przyda bez życia cnotliwego. Dość przejrzeć ogromną korespondencję Grzegorza I, aby się przekonać o zdumiewającej jego działalności, która obejmowała cały obszar życia kościelnego.

       Nic nie było dlań małoważnym, co dotyczyło Kościoła i pomyślności ludu. Stolica Apostolska miała liczne majętności w Kor­syce, w Sycylii, w Afryce, Dalmacji, Illirii; Grzegorz Wielki zajął się ich uporządkowaniem. Do rządcy majątków sycylijskich pi­sał: "Doszło do naszej wiadomości, że włościanom w posiadłościach kościelnych ceny zboża bywają zniżane w latach urodzajnych. Roz­kazujemy, aby odtąd według bieżących cen zboże taksowano, za­braniamy także wymagania od dzierżawców czego bądź nad umó­wioną cenę dzierżawną i wszelkich naddatków. Aby nikt nie mógł i po naszej śmierci wkładać na nich nowych ciężarów, rozkazuje­my ci sporządzić kontrakty z zapisaniem w nich sum, jakie każdy ma opłacać. Nie chcemy, aby skarbnica Kościoła plamiła się brudnym zyskiem". Papież ten, tylu sprawami najwyższej wagi zajęty, ciągle zaprząta się losem ludu prostego i niewolników; nawet drobiazgi nie uchodzą jego uwagi. Kiedy młoda niewolnica Catella postanowiła wstąpić do klasztoru a pan jej temu się sprzeciwił, papież napisał do jednego z subdiakonów: "Idź natychmiast do Feliksa i zażądaj od niego duszy dziewczęcia; wypłać mu żądaną cenę i poleć uczciwym ludziom odprowadzić ją do klasztoru". Każdy niewolnik żydowski lub pogański, przyjmując chrzest, miał być wykupywany kosztem Kościoła; toż samo kazał Grzegorz Wielki czynić z chrześcijanami, którzy dostali się w niewolę do Żydów. Przy tym surowo zabronił wyrządzania krzywdy Żydom, burzenia ich synagog i nawracania siłą na Chrystianizm.

       Powszechnie jest wiadomo, ile święty ten papież przyłożył się do podniesienia wspaniałości służby Bożej, którą ostatecznie uporządkował w swoim Sacramentarium; celem podniesienia śpiewu kościelnego zaprowadził osobną szkołę w Rzymie i ze szkoły tej wszystkie ludy zachodnie brały potem nauczycieli.


–––––––––––

HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI, LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM III. WIEKI ŚREDNIE. CZĘŚĆ PIERWSZA: IMPERIUM RZYMSKIE. KOŚCIÓŁ I GERMANOWIE. ISLAM. CZASY KAROLA WIELKIEGO I JEGO NASTĘPCÓW. SŁOWIANIE. Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1880, ss. 383-390.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:
(1) Następcami Piotra św. do Leona I byli: śś. Linus; Klet czyli Anaklet; Klemens; Ewaryst; Aleksander I; Xystus (Sykstus I); Telesfor; Hygin; Pius I; Anicet, † 168; Soter; Eleuterus (Eleuteriusz); Wiktor I; Zefiryn, 202 – 218; Kallistus (Kalikst I); Urban I, 223 – 230; Poncjan; Anterus, 21 listop. 235 – 3 stycz. 236; Fabian, 236 – 250; Korneliusz, † 14 wrz. 252; Lucjusz I; Stefan I, 253 – 257; Xystus (Sykstus) II; Dionizy, 259 – 269; Feliks I, 269 – 274; Eutychian; Kajusz; Marcellin, Marcel, 309 – 310; Euzebiusz; Melchiades v. Miltiades, 311 – 313; Sylwester, 314 – 335; Marek; Juliusz, 337 – 352; Liberiusz; Damazy 366 – 384; Syrycjusz, 385 – 398; Anastazy I, 398 – 402; Innocenty I, 402 – 417; Zosimus; Bonifacy I, 418 – 422; Celestyn I, 422 – 432; Sykstus III, 432 – 440; Leon I, 440 – 461.

(2) Około połowy IV wieku Egipcjanin z Memfisu imieniem Marek szerzył w Hiszpanii gnostycko-manichejskie doktryny i zjednał sobie znakomitego rodu kobietę Agapę i retora Elpidiusa. Z nimi połączył się Pryscylian, człowiek bogaty, ukształcony, surowych obyczajów, który rozwinął naukę sekty, od niego nazwanej pryscylianizmem.

(3) Zob. niżej rozdział: Longobardowie, Bizancjum, Papiestwo.

http://www.ultramontes.pl/holzwarth_leon_wielki.htm