Temat zastępczy o salonach
Dzisiaj będzie leciutko i z lekka plotkarsko, czasem trzeba sobie zrobić małą przerwę. Nie znaczy to, że będzie o byle czym, nadal jednym z zasadniczych pytań, na które próbuję sobie odpowiedzieć, jest pytanie, co też się z ludźmi (niektórymi) porobiło w ostatnich latach.
Na różnego rodzaju portalach plotkarskich tryumfowała ostatnio wieść o nowym małżeństwie Marka Kondrata. Niegdyś znany polski aktor, dzisiaj starszy pan, 65 lat, dla młodego pokolenia chyba najbardziej rozpoznawalny z reklamy banku. Tu jednak pozwolę sobie przypomnieć starą piosenkę z kabaretu Olgi Lipińskiej, czyli z czasów, kiedy to Kondrat był jeszcze „piękny i młody”, a która to piosenka nadal jakże aktualna > https://youtu.be/k02nwKw3_C8
Mamy więc tego naszego Kondrata i jego nowe małżeństwo i nie byłoby w tym nic szczególnego w dzisiejszych czasach, gdyby nie wybranka. Fakt, że panna młoda liczy 27 wiosen, a małżonek jest starszy od teścia o lat 17, też nie jest szczególnie dziwny, wszak metoda ustawienia się w świecie przy pomocy starego, bogatego męża to również zjawisko stare jak ten świat. Dziwne jest co innego – oto wybranka, panna Tosia, jest córką innego znanego artysty, Grzegorza Turnaua, lat 48.
Grzesia Turnaua pamiętam jeszcze z debiutu na Studenckim Festiwalu Piosenki, kiedy to liczył bodajże 18 wiosen, zaśpiewał „Znów wędrujemy” do słów Baczyńskiego i wszedł przebojem na polską scenę piosenki. Turnau jest dziś artystą znanym, popularnym i niebiednym, więc dość trudno przypisać jego córce chęć zrobienia kariery przy pomocy męża, skoro ojciec zapewnia jej równie dobry start. Oczywiście mamy tu mnóstwo sentymentalnych opowieści o miłości, ale umówmy się – sklerozy nie mam, pamiętam dobrze, jak się w wieku dwudziestu paru lat odbiera facetów po sześćdziesiątce, to są dla takiego dziewczęcia starcy nad grobem.
Cała opowieść o uczuciach co nieco blednie, kiedy to zajrzymy głębiej i zobaczymy, że obaj panowie, i Kondrat i Turnau, zainwestowali w to samo – w przemysł winiarski, przy czym Kondrat zajmuje się tym od dawna, a Turnau dopiero zaczął – czyżbyśmy tu mieli klasyczny przykład zaklepania wspólnoty biznesu przez mariaż? Byłoby to zaiste fantastyczne, ponieważ zupełnie w starym stylu kapitalizmu rodem z „Ziemi Obiecanej”, tak ślicznie wszak sfilmowanej przez Wajdę :))
Ale jest i dodatkowa wisienka na torcie w tym stylowym wydarzeniu a’la kapitalizm z XIX wieku, otóż jednym z gości weselnych był Jerzy Urban. I to jest już coś, czego ja nijak pojąć nie mogę – mają ci faceci kasę, mają sławę, do czego im ten Urban potrzebny???
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio przeczytałam opinię niejakiego prof. Hartmana (TUTAJ)
"Maszerujcie z kibolami na swoich podkutych marszach. Łaście się do kolan Rydzykowi i koniecznie pamiętajcie o jego imieninach! A my znajdziemy sposoby, żebyście usłyszeli nasz ironiczny śmiech. Nawet jak nas wszystkich powywalacie z roboty i pozamykacie. I jeszcze jedno. Nigdy nie wejdziecie na nasze tak upragnione przez was i tak znienawidzone salony, nawet jeśli będą nimi sublokatorskie pokoiki i więzienne cele!"
I oto mamy te salony III RP, sławne, zasobne, artystyczne, naukowe i koniecznie z Urbanem. To klasa LUX. Klasa pierwsza to Kwaśniewski i Wałęsa, tu się ostatnio podpięła Kopaczowa.
I powiem szczerze, że po prostu ręce opadają....
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Panie Hartman, te wasze salony to żywcem z „Dziadów” Mickiewicza, z Nowosilcowem w tle, ten sam schemat, ta sama głupota i zaprzaństwo! Choćbyście mi ofiarowali milion dolców i gwiazdkę z nieba, to ja bym się nie pojawiła w miejscu, gdzie jest Urban, o pomniejszym barachle nie wspominając. To jest po prostu nie do wyobrażenia! Wszyscy moi dziadowie w grobach by się poprzewracali, a ukochana babcia to by mnie noc po nocy straszyła, wstydziłabym się pójść na cmentarz i stanąć naprzeciw jej grobu, gdybym wzięła udział w czymś takim.
Salon, panie Hartman, to jest u mnie, gdzie drewniane podłogi, ciepły piec i stare kilimy, wielka biblioteka, serwety przez babcię jeszcze haftowane i Piłsudski na ścianie, od zawsze. Gdzie na gości czeka zawsze dobra herbata i ciepłe słowo, za to nie ogląda się telewizji. Czego pan nie kupisz za żadne pieniądze, bo to tradycja pokoleń, a nie nuworyszowskie zadęcie spadkobierców komuny.
Weź pan sobie i wkuj to do swojego profesorskiego łba, panie Hartman, że te wasze salony to zwykłe obrzydlistwo, a pan jesteś dla mnie taka sama elyta, jak synek pachciarza mojej prababki, co w 39-tym na Wołyniu polazł do sowieckiej milicji.
I tyle...
- eska - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
10 komentarzy
1. @eska
te "salony" Hartmanów przywołują w mojej pamięci nie tyle prawdziwe salony rosyjskich namiestników, co lepianki sowieckich czekistów.
Jan Hartman nawet nie ma nic wspólnego ze swoim dziadem rabinen Izaakiem Kramsztykiem, bo sam się zapiera swojego dziedzictwa na łamach Gazety Wyborczej
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/767269,jan-hartman-jaki-tam-ze-mni...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Maryla
Wasilewska też była z dobrego domu.
Dlatego napisałam, że ciągle nie rozumiem, co tym ludziom odbija, że się szmacą, z takim Urbanem chociażby.
A dzierżawca mojej prababki to był wg przekazów rodzinnych bardzo uczciwy i mądry Żyd, przychodził ostrzegać przed milicją sowiecką i przed własnym synem.
Ludzie, myślcie, to nie boli...ha, ha....
3. Dla dobra
zdrowia psychicznego dobrze jest unikac wszelkich informacji o Hartmanie,Niesiolowskim i wielu innych oraz nie czytac ich wypowiedzi.
Gratuluje kroku z odcieciem telewizji. Ja zbyt wolno zblizam sie do progu podjecia decyzji. Wszak programy sportowe, dokumentalne historyczne i pare innych...
4. Tymczasowy
Do informacji starcza mi internet, dobry film mogę sobie kupić albo ściągnąć, a poza tym lubię czytać, nie znoszę gadających głów.
Żeby było ciekawiej, telewizor jest, stoi sobie z boku - ale w ogóle go prawie nie włączamy, chyba że jakiś dobry film gdzieś się trafi.
Tych wszystkich Lisów, Krasków i innych ja w ogóle nie oglądam. Po co?
Ludzie, myślcie, to nie boli...ha, ha....
5. Bua ha ha ha ha ha ha
"Nigdy nie wejdziecie na nasze tak upragnione przez was i tak znienawidzone salony, nawet jeśli będą nimi sublokatorskie pokoiki i więzienne cele!"
To mi przypomniało historię z czasu kiedy do nowo zbudowanej w Wilanowie dzielnicy zwanej wdzięcznie Zatoką Czerwonych Świń wprowadzali się właściciele salonów.
My, mieszkańcy pobliskich bloków mieliśmy z tego powodu poważne problemy. Lęk, że na przykład spotkamy kogoś na ulicy...
Zwłaszcza przerażało nas ewentualne natknięcie się na Jerzego U. wspominanego wyżej przez Autorkę.
- Och nie bój się, przecież on ci na pewno nie powie "dzień dobry" - - pocieszaliśmy się nawzajem - a jeśli nawet - to nikt nas nie zmusi, żeby się do niego odzywać...
Jedna z moich znajomych niepokoiła się: - Powiedz, co ja mam zrobić jak pies tego U. podbiegnie do mojego? - Po prostu musisz krzyknąć: - "As, fuj!" radziłam - To powinno wystarczyć...
Takie były przygotowania do spotkań z salonowcami ...
6. Guantanamera
Świetne to z tym pieskiem - As, fuj :)))))
Ludzie, myślcie, to nie boli...ha, ha....
7. @eska
Oj, nieźle bawiliśmy się tymi przygotowaniami na niespotkania z mieszkańcami salonów...
Na szczęście oni mieli osobny wjazd...
A historia zawołania ma dalszy ciąg.
Otóż idziemy sobie drogą w miejscowości - powiedzmy - rekreacyjnej. Zza ogrodzenia, jakieś 50 metrów przed nami, wysypuje się spora grupa ludzi i idzie - przed nami - w tym samym kierunku. Kręcą się tam jakieś psy...
Nasz rusza za nimi, a ja - co minie podkusiło? - wołam: As, fuj!
I wtedy ...
Wszyscy, dosłownie wszyscy, ze dwadzieścia osób, odwracają głowy i patrzą na nas... Niektórzy przystanęli.
Okazało się, że to ... mały ośrodek rekreacyjny PRl-owskich służb specjalnych...
Reakcja była właściwa...
8. @eska
I to jest już coś, czego ja nijak pojąć nie mogę – mają ci faceci kasę, mają sławę, do czego im ten Urban potrzebny
9. dwa w jednym czyli złodziej na salonach III RP
"to rzecz dosyć śmieszna"
Komorowski o zaginionym obrazie: Wydaje mi się, że to wszystko jest politycznie motywowane
Były prezydent Bronisław Komorowski w rozmowie z Konradem Piaseckim
powiedział, że sprawa zaginięcia obrazów z Pałacu Prezydenckiego jest
dla niego "śmieszna". Podejrzewa też, że jest to działanie polityczne.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Ten facet
nic nie zrozumial;idzie sladami "Bolka". Bedzie pyszczyl bezwstydnie.