Wyrwa w duszy
To jedna z wielu rozmów, które z Markiem Nowakowskim przeprowadził Krzysztof Świątek. Cykl ten ukazywał się w „Tygodniku Solidarność” jako „Powidoki”. Ta rozmowa publikowana była 30 kwietnia 2010 r. - Wyrośnie coś z tej tragedii - pyta Dziennikarz. - Byle nie pozwolić temu zasnąć - odpowiada Pisarz...
Krzysztof Świątek: - Piotr Wysocki w „Dziadach” głosi: „Nasz naród jak lawa / Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa / Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi / Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”. Dni żałoby narodowej pokazały, że polskiego ducha nie wyziębiło wiele lat sączenia kosmopolitycznej i konsumpcyjnej trującej kroplówki w głównych mediach. Okazało się, że pod skorupą jest polski duch.
Marek Nowakowski: - Poszedłem pod Pałac Prezydencki pierwszego dnia. Już był tłum, który nocą rósł. I tak przez kolejne dni. Miałem skojarzenia z wybuchem Solidarności. To spontaniczne zwoływanie się bez organizacji. Odrodzenie dawno zapomnianej wspólnoty, która przez ostatnie 20 lat ulegała dewaluacji, różnym rozsadzającym ciśnieniom - relatywizującym rzeczywistość i materialistycznym, tworzącym świat tylko z obrazem pieniądza jako jedynego celu.
W dniach żałoby narodowej czuło się duchowość. Autentyczną, nie patetyczną czy histeryczną. Widząc i słuchając ludzi, którzy mówili: „nasz prezydent Lech Kaczyński”, uderzyło mnie, że to wszystko odbywa się wbrew trwającej przecież przez lata kampanii antykaczyńskiej, antyprezydenckiej. Manipulacje szły z różnych stron. Śmiechy, szyderstwa, poniżanie, dewaluowanie jego osobowości, intelektualnych i politycznych dokonań.
Przecież to lało się zewsząd. Z tub telewizyjnych, gazet. Ten jad wciskali nam różni mądrale, publicyści, „autorytety”. Nawet od ludzi na poziomie słyszałem, że „Kaczyńscy to faszyści, którzy mają ambicje autorytarne”. Prowadzono wszechstronną i intensywną kampanię przeciw. Stworzono nam świat antyprezydencki. A pod pałacem widziałem ludzi, którzy żywili do Lecha Kaczyńskiego prawdziwy szacunek. Dla których ten człowiek był na tyle ważny, że odczuwają w duszy wyrwę, ból.
Starły się dwie rzeczywistości: wirtualna - kreowana przez władców naszych mediów, demiurgów sfery publicznej i ta realna. Pod Pałac Prezydencki przyszli ludzie pozbawieni dotąd możliwości wypowiadania się. Stłamszeni albo uważający, że ich głos będzie bez znaczenia, bo zagłuszą go tuby mędrców, publicystów, komentatorów, rzekomych autorytetów, rzekomych znawców, którzy tak truli, truli, truli... Okazało się, że mamy inny świat.
Część przyszła w poczuciu winy, że owemu sączeniu jadu ulegli. Z potrzebą ekspiacji i o tym mówili.
- Czuło się, że chcą zrzucić kamień winy, że ulegali mędrcom rządzącym opinią. Nagle coś w nich się stało. Ale większość stanowili ci, którzy zawsze byli za prezydentem, ale nie mogli wyrazić swojego stanowiska, byli odtrącani albo zagłuszani. Przecież media selekcjonowały opinie. Dobierały do różnych wypowiedzi odpowiednich ludzi. I tak powstawał ten niby obiektywny obraz rzeczywistości.
Niektórzy przeszli nagłe nawrócenia na Lecha Kaczyńskiego.
- To przejmowało mnie obrzydzeniem womitalnym. Mówiąc wprost: rzygać się chciało. Oficjum, które tak go poniewierało, nagle zaczęło płakać, bić się w piersi. Obłudnie i ohydnie, dokonując zwrotu o 180 stopni. Nie chcieli być nagle osamotnieni, wypchnięci na margines, dlatego cynicznie dołączyli. To ludzie bez wiary w prawdę, państwo, w Polskę, odpowiedzialność, a gwałtownie zaczęli wylewać krokodyle łzy. Zobaczyłem dziennikarza Grzegorza Miecugowa, który prowadzi program „Szkło kontaktowe”. On miał tak zbolały głos, tak mu drgał rozpaczą jak po stracie najdroższej dla siebie osoby. A ja ze trzy razy widziałem jego program. Jego występy w „Szkle kontaktowym” polegały na poniżaniu, ośmieszaniu Lecha Kaczyńskiego. On traktował prezydenta jak worek treningowy. Monika Olejnik...
...wygwizdana pod pałacem...
- ...ze swoim agresywnym, policyjnym stylem dziennikarstwa, które zawsze skłania się do władzy aktualnie sprawującej ster w państwie. Przecież ona PiS traktowała jak potwora, ale i z prezydentem sobie poczynała. Teraz tworzyła jego nostalgiczny portret, opowiadała jak się z nim spotykała, jaki był wspaniały, ciepły. Jaki intelektualista, jak ona go lubiła. To faryzejstwo doprowadzało mnie do wściekłości. I wyłączając te fałszywe pienia szedłem w tłum, który od razu dawał oczyszczenie. Ludzie starzy i młodzi. Młodzi, o których mówiło się, że nie chcą brać udziału w patetycznych sprawach, są pragmatycz-ni, nowocześni, idą z Europą. Nie chcą dźwigać bagaży przeszłości. Nagle inni młodzi, inna Polska. Katastrofalne jest tylko, że ta Polska trzymana jest rzeczywiście pod jakąś skorupą. Opadają emocje i ci ludzie się chowają. Może tracą siłę, popadają w rezygnację albo głęboką niewiarę, że tu może być lepiej? Że tu może powstać dobre państwo, że mogą być przywrócone podstawowe wartości. Najstraszniejsze, gdyby za tym stała taka niewiara.
Niektórzy politycy chcieli, by okres żałoby jak najszybciej się zakończył. Idźmy dalej. Dwa dni po tragedii marszałek Komorowski orzekł: „Najgorsze już za nami”. Trzy dni po katastrofie chciał ustalać termin wyborów prezydenckich. Chyba po to, by nie pozwolić Polakom czegoś przeżyć.
- Nie pozwolić na to, by zaczęli żyć w tym duchowym pogłębieniu. W wartościowaniu czym była prezydentura Kaczyńskiego, kogo straciliśmy. Znowu wpaść w ferwor, zgiełk, awanturę, medialne gry wyborcze.
Wrócić do „normalnośći”.
- Tak, by ten brudny strumień znowu wszystkich ogarnął i zatopił.
Zaczęto mówić też o wielkim pojednaniu nad trumną prezydenta i innych wybitnych osób.
- Miałem wrażenie, że chodzi o to, by pozornie się zjednoczyć, odprawić żałobę w patetycznym tonie i szybko wracać do spraw bieżących. Licząc, że ludzie zapomną, pogrążeni w codzienności.
Albo wykorzystać ducha fałszywego pojednania po to, by przejąć niektóre instytucje, zajęte przez ludzi innej opcji.
- Czyli pojednanie z hasłem: „bierzemy wszystko”.
Jarosław Marek Rymkiewicz napisał: „Dwie Polski - jedna chce się podobać na świecie / I ta druga - ta, którą wiozą na lawecie”.
- Nic dodać, nic ująć. Widziałem zderzenie dwóch światów. Tej Polski, która chce prowadzić fasadową politykę. Pozornie światłą, związaną z zachodem. To jej przedstawiciele piali wzniośle, że już mamy stosunki z Rosją unormowane. Że Rosja wykonała takie gesty współczucia, zrozumienia tragedii, że wkraczamy w piękny okres dobrosąsiedzkich stosunków. To mówienie gołosłowne i rozmywające faktyczny stan rzeczy. Mające prowadzić do rzekomej zgody i rzekomego pojednania, które nic nie znaczy.
Adam Michnik napisał: „Dziękujemy wam bracia Moskale”. Powstaje pytanie: za co wam dziękujemy? Za to, że w sytuacji dramatycznej zachowaliście się tak, jak zachowaliby się wszyscy przyzwoici ludzie?
- Tego nie warto komentować. Pojednanie w imię cynicznej polityki, która chce tragiczne, bolesne sprawy narodu wywalać do lamusa i niby nowocześnie stwarzać nowe stosunki. Tylko na czym one mają polegać? Na tym, że rurociąg bałtycki idzie pełną parą, omija nas i ubezwłasnowolnia? Katyń też przecież nie jest rozliczony. Jeszcze ta prawda nie została oficjalną pieczęcią rosyjskiego mocarstwa opatrzona.
„Medwiediew oskarża NKWD o dokonanie zbrodni na polskich oficerach”. Tylko co w tym nowego? Żeby on powiedział „przepraszamy”, udostępnił dokumenty, dokonał zadośćuczynienia wobec rodzin.
- Nieuprawnione są stwierdzenia, że drogą takiej ofiary krwi dochodzimy wreszcie do pojednania. To przedwczesne i pośpieszne.
Po tragicznej śmierci prezydenta Kaczyńskiego okazało się, że można go przedstawiać w innym niż karykaturalne świetle.
- Nigdy nie chodziło o to, by pokazywać go jako postać świetlaną, bezbłędną. Był człowiekiem, ale wybitnym człowiekiem. I jego wizja polityki i państwa odpowiadała potrzebom dużej części Polaków, których zakneblowano i nie pozwolono wyrażać aprobaty dla jego działań.
Ludzie pod Pałacem Prezydenckim mówili w końcu głośno, że to był polityk, który dbał o nasz interes narodowy. Traktował politykę serio. Wiedział, że ona nie polega na wzajemnym poklepywaniu się. Chciał wyrwać Gruzję i Ukrainę z orbity rosyjskiej. Nie wiemy, ale być może Rosjanie w sierpniu 2008 roku zamierzali dojść do Tbilisi, strącić Saakaszwilego i Kaczyński go wtedy uratował, wymuszając taką, a nie inną reakcję Unii Europejskiej. To były kwestie naszych interesów, podobnie jak sprawa uniezależnienia od rosyjskiego gazu.
- Nagle ludzie zrozumieli. Gdzieś się w nich to tliło, ale przywalone kampanią antyprezydencką. Zrozumieli, że jego wizja polityki odpowiada polskim interesom. Lech Kaczyński myślał o stworzeniu - na obrze-żach naszej cywilizacji judeochrześcijańskiej - silnego bloku państw, które wyzwoliły się spod władania Sowietów. Przecież ten świat jest wciąż ruchomy i poddawany zakusom imperium rosyjskiego.
I widać było jak imperium reagowało.
- Brutalnie, ostro, z wściekłością.
Wyrośnie coś z tej tragedii?
- Byle nie pozwolić temu zasnąć. Temu artykułowaniu prawdy. To musi ciągle żyć, wprawiać w ruch do realizacji konkretnych zadań. Żeby bylejakość nie zaczęła znowu dominować, ten świat ogłupiających gęb złotoustych. Pod pałacem widać było wstręt do dotychczasowego gdakania gazet, telewizji.
Myśli Pan, że poznamy prawdę o przyczynach katastrofy czy też mgła będzie się nad nią unosić także symbolicznie? Prokurator generalny mówi, że mamy czekać kilkanaście miesięcy! A może kilkadziesiąt albo 50 lat?
- To, niestety, może być kolejna tajemnicza sprawa pod wielkim, krwawym znakiem zapytania.¤
Z Markiem Nowakowskim rozmawiał Krzysztof Świątek
Powidoki 4; „Tygodnik Solidarność” 30.04.2010 r.
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. Wyrwa w duszy...
...to przypomnienie pierwszych dni po zamachu na rządowy samolot wiozący Prezydenta z Małżonką oraz przedstawicieli polskich elit politycznych i społecznych na uroczystości 70. rocznicy Mordu w Katyniu.
Zmarły rok temu Pisarz Niepokorny - Marek Nowakowski opowiada o swoich przeżyciach i obserwacjach.
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
2. @Morsik
Bolesne wspomnienie.
3. Św.p. Marek Nowakowski...
...opowiedział te wydarzenia precyzyjnie...
Patrzyłem na te "harce" w przekazach internetowych. Gdybym był obcokrajowcem z cywilizowanego kraju - nie uwierzył bym... Pomyślał bym, że mi jakiś film dzikiego kraju pokazują...
Pomyślcie: garstka Polaków modli się po krzyżem; banda rozwydrzonych kretynków pluje, bije, wyszydza - banda, ale też przecież garstka... I co? Przypomnijcie sobie! Nikt tych modlących się nie broni! Żaden warszawiak (celowo małą literą) nie zorganizował kilkuset rosłych chłopów i nie poszedł osłonić nawet!
Ojczyznę Wolną racz nam wrócić, Panie...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
4. Morsiku
nie jest prawdą, że nikt modlących się pod krzyżem nie bronił.
Nikt nie spodziewał sie tak wściekłego ataku hołoty palikmiociej za aprobatą kancelarii prezydenckiej, ale ochrona powstała bardzo szybko i doprowadziła do zniechęcenia hołoty z Przekąsek i Zakąsek.
Sprawa "krzyża z puszek" . Pismo Prokuratury Okręgowej do Prokuratury Rejonej, która umorzyła śledztwo.
List do Prokuratury Apelacyjnej w sprawie śledztwa "puszkowego krzyża"
Odpowiedź KS Policji na nasz wniosek z dnia 11.10.2010 r. w sprawie napaści na Krakowskim Przedmieściu
Odpowiedź Policji na nasz wniosek z dnia 6.08.2010 r. w sprawie napaści na Krakowskim Przedmieściu
Wniosek oudostępnienie informacji publicznej KG Policji - napaść na Krakowskim Przedmeściu
Do administracji Blogmedia24.pl przyszedł list w sprawie dokumentów zabezpieczonych dla policji
Z ostatniej chwili...
biały mężczyzna o nordyckiej urodzie ... w Polsce. Widzisz ...
Ten sam Dominik Taras na kongresie Ruchu Poparcia Palikota
Dominik Taras przyznaje żartem, że należy do
pokolenia JP – Janusza Palikota. Autorytetem dla niego był papież Jan
Paweł II, ale dzisiejszy Kościół to już folwark biskupów. W wywiadzie
dla portalu Onet.pl mówi, że krzyż w Polsce został upolityczniony i
stracił znaczenie.
Czy policja nie czuje sie zaniepokojona? Bo wielu Polaków w czasie
ataku tłuszczy zwołanej przez Tarasa na Obrońców Krzyża czuła się
bardzo zaniepokojona, o czym świadczyły liczne maile wysyłane do
Policji, Strazy Miejskiej i prezydent Warszawy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Ja mówię...
...o obronie czynnej, a nie o obronie zza biurka...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
6. Morsiku
obrona czynna tez była, tylko tyle tego sie działo, że umyka nam z pamięci. Były imprezki zwoływane przez Palikotów na kolejne rocznice, były napaści codzienne na modlące się Panie.
BITWA POD KRZYŻEM noc 6-7.08.2010 - relacje świadków
Właśnie wróciłem. Byłem między 0:15 a 4:10. Sytuacja dobra, ale nie beznadziejna. Krzyż stoi za tuż za barierkami, a przed nimi znajduje się mały "ogródek" ze zniczy, kwiatów i zdjęć, tak więc nie ma do niego bezpośredniego dostępu. Przez cały czas przewija się przez to miejsce większy lub mniejszy tłumek gapiów i "żartownisiów". Tłuszcza (często podchmielona) z pilnującymi krzyża próbuje dyskutować, wygłupia się, klnie, pokrzykuje, śpiewa, robi "sweet focie", pije piwo i kurzy fajki. Obrońcy w zdecydowanej mniejszości. Wszystkiemu temu przygląda się kilku/kilkunastu policjantów. Były dwa poważniejsze incydenty. Incydent pierwszy: jeden imprezowicz wlazł w ogródek, podeptał znicze, złapał za krzyż i zaczął go tarmosić. Natychmiast został odprowadzony przez policjantów i zapakowany do suki. Incydent drugi: imprezowicz pozując do zdjęcia zdjął gacie i wypiął tyłek. Po złożeniu skargi przez jedną z obrończyń został odprowadzony przez policję. Po kilkunastu minutach rozmów z policją przeprosił, pani wycofała skargę i został puszczony wolno. Obrońcy mówili, że ta noc była pierwszą, w czasie której policja była obecna i rzeczywiście reagowała na poważniejsze incydenty.
Prawdziwym problemem może się okazać demonstracja zaplanowana na poniedziałek 9 sierpnia na godzinę 23 (co to w ogóle za pora na demonstracje?). Jak się dowiedziałem ma ona w programie "przeniesienie krzyża na właściwe miejsce", a ponieważ jest oficjalnie zarejestrowana, policja będzie ochraniać demonstrantów, czyli może działać przeciwko obrońcom.
@iwaslim Siostrę poznałem - szacun :) Nieustannie nagabują ją imprezowicze i pytają się co znaczą słowa na tablicy.
------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam o 4h30 do domu. Wcześniej nim wyruszyłam z domu była tam awantura ale mniejsza niż się spodziewali. Tam bez przerwy coś się dzieje, różne prowokacje słowne, zaczepiania, poszturchiwania, pokrzykiwania, pijackie chóralne śpiewy i głośne okrzyki. Była jedna próba zabrania krzyża. Facet nagle wszedł poprzez znicze do krzyża i zaczął go wyciągać. Wtedy zareagowali policjanci zza barierek, przytrzymali krzyż, jego odpychając. Z naszej strony wpadli tez policjanci i niszcząc przy okazji sporo zniczy, obezwładnili go i wyciągnęli zabierając do policyjnej furgonetki. Jedna opiekunka w trakcie poszturchiwała napastnika parasolem, co nie spodobało się jednemu z gapiów, który wyrwał jej parasol i odrzucił za barierki. Po zajściu opiekunowie krzyża szybko oprzątnęli i poukładali znicze na nowo, policjanci oddali zaś parasolkę tej pani. Z kolei następny facet chciał sobie koniecznie zrobić fotkę z opiekunami krzyża. Po odmowie zdjął portki i pokazał swoją goła d..ę. Ta pani, którą to spotkało poszła ze świadkiem i złożyła skargę na policji. Gość, ponoć prawnik, ją wówczas przeprosił. Skończyło się na wycofaniu tej skargi. Stali opiekunowie krzyża mówili, że dziś policja lepiej reagowała niż przedtem. Każdego dnia i każdej nocy może w każdej chwili coś się tam dziać, tak jak Wam opisałam te dwa ważniejsze zajściai.
Nie sposób się modlić, tyle tam hałasu wrzawy ale opiekunowie krzyża jednak jakoś dają radę od czasu do czasu!
Do pomocy przyjechał jeszcze zarazek. Dzięki tablicy Non Possumus poznałam siostrę iwaslim, to bardzo miła dziewczyna. Ksiądz Małkowski był jak co dzień do 21.00. Pani Ewa Stankiewicz ze swoją ekipą tam jest zawsze całą noc.
Na poniedziałek na 23.00 jest szykowana duża Akcja Krzyż, już maja 1300 osób na FB i planują próbę przeniesienia krzyża. Trzeba coś pomyśleć na ten dzień.
Idę już spać, bo padam. Dobranoc.
---------------------------------------------
przyjechałem wczoraj około 24.00 pod krzyż, ale długo nie wytrzymałem. to zbydlęcenie które zobaczyłem było ponad moje siły. jestem jednak zbyt impulsywny. nerwy łatwo puszczają, a to nie jest dobra postawa w tej sytuacji. nie potrafię po chrystusowemu przyjmować obelg. muszę to przemodlić i jeszcze na pewno przyjade Was wesprzec. jestem naprawdę pełen podziwu dla wytrwałych obrońców krzyża.
------------------------------------------------------
http://rebelya.pl/discussion/5091/bitwa-pod-krzyzem-noc-6708-relacje-wia...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Ilu!?
Ilu jest Tarasów!? Ilu jest Moczypiesów?! Ilu jest strażników miejskich?! Ilu dyspozycyjnych policjantów?!
A ile jest przyzwoitych ludzi?
Z innej beczki: w zatłoczonym autobusie mężczyznę dopadł atak epilepsji. Pasażerowie wymusili na kierowcy zatrzymanie pojazdu i w pośpiechu uciekli. Została 14. letnia dziewczyna, która sama pomagała choremu człowiekowi.
I tyle...
Z bezsiły walę kulą o pień drzewa. Jak można było tak dać się zeszmacić. I wystarczyło tylko zapełnić półki w sklepach kolorowym chłamem. I wystarczyło tylko zapełnić telewizory programami kulinarnymi...
Jedni uciekają przed sobą do marketów...
Inni uciekają przed sobą do kościołów...
Nie wolno się oglądać za siebie, bo możemy się zamienić w słupy soli?
Wstyd na cały świat... A było nas 10 milionów i cały świat mieliśmy za nami...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...