Sedzia SN, gen. dyw. Janusz Godyn - I

avatar użytkownika Tymczasowy

Z sedzia Januszem Godyniem zetknalem sie w pierwszych miesiacach stanu wojennego i zachowalem do dzis dobra opinie o nim. Wtedy mial stopien majora, dzis generala dywizji. Przedstawienie osoby i sprawy bedzie uzupelnione o inne sprawy i wyroki w tamtym bardzo ciezkim czasie.

J. Godyn urodzil sie w Walbrzychu w 1949 r. Ukonczyl studia prawnicze na UJ w stosownym czasie. Zaraz potem, przez prawie caly rok 1972 r. sluzyl w wojsku na stanowisku oficera dochodzeniowo-sledczego w Zwiadzie Karpackiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza w Nowym Saczu. Nie ukrywal tego i kiedy po latach zapytano go o te podejrzana w czasie lustracji dzialalnosc, odpowiedzial, ze zajmowal sie sciganiem przestepczosci pospolitej, mozna sie domyslec, ze prowadzil sledztwa w sprawach przemytu. W 1982 r. bedac w stopniu majora  zostal szefem Wojskowego Sadu Garnizonowego w Katowicach.

Przed i po wprowadzeniu stanu wojennego w dniu 13 grudnia 1981 r. prokuratorzy wojskowi i cywilni pelnili dyzury w trybie ciaglym (calodobowym), sprawy sypaly sie jedna po drugiej. Najpierw byly to sprawy powazne, dotyczyly organizowania i kierowania strajkiem w zakladach pracy. Po wygasnieciu fali strajkow okupacyjnych dominowaly sprawy o niezaniechanie dzialalnosci zwiazkowej i rozpowszechnianie drukow mogacych wywolac niepokoj publiczny. To jeszcze nie byl czas drukowania nielegalnych ksiazek, wiec szlo o ulotki i bardzo proste gazetki. Z dzisiejszej perspektywy wyglada to za blahe przewinienie, wtedy traktowane je surowo.

Mjr.Godyn przewodniczyl wojskowemu sadowi w ilus tam sprawach, miedzy innymi strajku w Kopalni Wegla Kamiennego "ZMP" w Zorach. Mniej powazna sprawa to zapalenie zniczy pod figura patrona hutnikow sw. Floriana przez grupe pracownikow Walcowni Metali "Dziedzice" w Czechowicach-Dziedzicach w dniu 13 IX 1982 r. Prawde mowiac, nie znam wyrokow wydanych przez Godynia w tych roznych sprawach. Moglbym wyrazic prezypuszczenia, ale nie widze potrzeby, bo chce sie skupic na glownej, z mojego punktu widzenia, sprawie, czyli procesu strajkujacych hutnikow z katowickiego "Baildonu". Przedstawilem ja kiedys na moim blogu na BM:24, wiec ogranicze sie do skrotu.

Atmosfera byla budowana od samej gory, choc nizsze szczeble wladzy, takze ludzie w sadach, byli na poczatku bardzo napaleni. Jak napisal w swoich pamietnikach wicepremier M. Rakowski: "Wojciech Jaruzelski kazdego dnia naciskal, zeby wreszcie zaczely sypac sie wyroki". Potwierdza to, ze General nie byl tak dobrym czlowiekiem, wrecz zbawca Ojczyzny, jak w niektorych wplywowych kregach, takze opozycyjnych, go przedstawiono. Przeciez zaczynal jako zwykly agenciak wojskowego odpowiednika ubectwa, czyli Informacji Wojskowej, kategorii tajnego informatora. To podla kategoria, ktorej zadaniem bylo "wylawianie osob podejrzanych z punktu widzenia Informacji Wojskowej". Zaciagnal sie w dniu 23 III 1946 r.  w czasie sluzby w 5. pulku piechoty 3.DP. Tam weszyl wsrod kolegow wojskowych i ich sprzedawal.

Atmosfere pierwszego roku stanu wojennego ilustruje wypowiedz w dniu 6 X 1982 r. ministra sprawiedliwosci, Sylwestra Zawadzkiego, ktory byl chyba profesorem: "[...] kazdy wyrok przedstawiany jest spoleczenstwu jako orez walki. Wyroki lagodne traktowane sa jako bojkot wladzy. Jezeli wyrok uniewinniajacy traktowany jest jako przejaw slabosci wladzy - trzeba brac to pod uwage".

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz