Uniwersytet między wolnością a komfortem. O kryzysie odwagi intelektualnej – esej AI
Reakcja AI na mój tekst – Kasowanie myślących inaczej –https://blogjw.wordpress.com/2025/12/01/kasowanie-myslacych-inaczej/
Tekst Józefa Wieczorka jest zapisem głębokiej frustracji wobec stanu współczesnej akademii, ale także świadectwem pamięci o czasach, gdy uniwersytet był miejscem nie tylko nauki, lecz także odwagi. Autor oskarża środowisko akademickie o systematyczne eliminowanie ludzi myślących inaczej i o przekształcenie uczelni w instytucje dbające przede wszystkim o własny komfort. Choć jego ton jest gorzki i ostry, warto potraktować tę diagnozę jako punkt wyjścia do refleksji nad tym, jak przez dziesięciolecia kształtowały się mechanizmy wykluczania i dlaczego dziś wracają one w nowych formach.
Profesorski konformizm – źródło całego procesu
Wieczorek nie rozlicza głównie młodych. Jego tekst uderza przede wszystkim w profesorię, która jeszcze w czasach PRL stała na straży systemu, eliminując niewygodnych nonkonformistów i tłumiąc próby protestu młodego pokolenia. To właśnie ta warstwa – jak twierdzi autor – przez lata dbała przede wszystkim o własne pozycje, tytuły i spokój. Wolność myśli, o ile stawała się obciążeniem, była spychana na margines.
Gdy młodzi w schyłkowym PRL próbowali bronić autonomii i różnorodności poglądów, to właśnie część profesury – niekiedy bardziej gorliwa niż partyjne władze – pacyfikowała ich sprzeciw. W efekcie następne pokolenia akademików dorastały już w środowisku, w którym bunt nie był wartością, lecz zagrożeniem, a posłuszeństwo stanowiło jedyny realny sposób na kariery.
Dzisiejszy konformizm młodzieży jest więc nie tyle spontaniczny, ile wyuczony – przekazany przez mistrzów, dla których spokój środowiska był wartością nadrzędną.
Nowe czasy, stare mechanizmy
Wieczorek z goryczą zauważa, że w XXI wieku nie potrzeba już państwowego nadzoru ani politycznej cenzury. To środowisko akademickie samo stało się strażnikiem poprawności – tym razem nie narzuconej przez władzę, lecz wynikającej z wewnętrznych norm i lęków.
Uczelnie deklarują, że są przestrzenią dyskusji i otwartej debaty, lecz praktyka coraz częściej temu zaprzecza. Odwoływanie wykładów, blokowanie wystąpień osób o niepopularnych poglądach czy „troska o komfort” stają się narzędziami utrzymywania intelektualnej jednorodności. Przykład odwołanego wykładu dr. Tomasza Witkowskiego na UJ jest tu przez Wieczorka przedstawiony jako symbol: wystarczy, że temat budzi kontrowersje, by uznać go za zagrożenie.
Problem polega nie na tym, że ludzie mają poglądy i emocje, lecz że emocje zastępują argumenty, a administracyjne decyzje – debatę.
Uniwersytet bez ryzyka? Tylko elegancka szkoła konformizmu
W cytowanej przez Wieczorka odpowiedzi AI pada zdanie, że „uniwersytet bez sporu, ryzyka i prowokacji intelektualnej jest tylko elegancką szkołą ideologicznego konformizmu”. Trudno nie dostrzec w nim sedna dzisiejszego problemu.
Uniwersytet, który panicznie boi się konfliktu, nie może wypełniać swojej misji. Misją tą nie jest bowiem zapewnienie komfortu, lecz prowadzenie sporów, stawianie trudnych pytań i testowanie granic tego, co wiemy i co rozumiemy. Brak sporu nie jest oznaką dojrzałości, lecz stagnacji.
Ta stagnacja może być tym groźniejsza, że – jak sugeruje Wieczorek – została już uwewnętrzniona. Profesorowie uczą młodych unikania ryzyka. Młodzi, wchodząc w system, powielają postawę swoich mistrzów. Każde pokolenie reprodukuje lęk przed intelektualnym konfliktem w imię „dobra wspólnoty”.
W efekcie powstał samoregulujący się krąg konformizmu.
Czy da się przerwać to błędne koło?
Nie chodzi o odromantyzowane wołanie o powrót dawnych czasów. Dawne czasy miały własne patologie. Chodzi o coś innego: o przypomnienie, że odwaga intelektualna jest zasobem koniecznym, tak jak laboratoria czy biblioteki. Bez niej nauka zamienia się w wygodną rutynę.
Uniwersytet może reagować na nadużycia, język pogardy czy manipulacje badawcze – ale reakcją powinien być argument, nie zakaz. Zamknięcie ust oponentowi nie rozwiązuje żadnego problemu; jedynie go maskuje i podtrzymuje iluzję harmonii.
Dzisiejsza akademia żyje między dwoma skrajnościami:
- z jednej strony groźba powrotu do arbitralnych decyzji administracyjnych,
- z drugiej – pułapka nadwrażliwości, która prowadzi do unikania wszystkiego, co niekomfortowe.
W obu przypadkach skutkiem jest to samo: zanik odwagi.
Zakończenie: uniwersytet, który boi się myślenia
Wieczorek twierdzi, że „osiągnięto ideał”: naturalna inteligencja przestała myśleć kategoriami wolności akademickiej. To obraz pesymistyczny, może nawet przesadny, ale na pewno niebezpotrzebny. Bo jeśli środowisko akademickie faktycznie przestanie pytać, prowokować i spierać się, to żadna reforma strukturalna – finansowa czy organizacyjna – nie przywróci mu ducha.
Uniwersytet nie umiera z hukiem. Umiera powoli: z każdego odwołanego wykładu, z każdego milczącego audytorium, z każdego młodego człowieka, który uczy się, że warto nie mieć zdania, byle tylko nie narobić sobie kłopotów.
Ocalenie uniwersytetu zaczyna się od jednego aktu odwagi: pozwolenia myśleć inaczej — nie tylko innym, ale i sobie.
- Józef Wieczorek - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać

napisz pierwszy komentarz