Przyczynek do konfidencjologii
Tajni wspolpracownicy (TW) Sluzby Bezpieczenstwa w PRL, inaczej nazywani konfidentami albo kapuchami, to temat jak rzeka, szkoda, ze taka plytka poznawczo. Nie spotkalem opracowan dotyczacych motywacji tych osobnikow, choc psychologicznie, to temat nie tylko wazny, ale i fascynujacy. Mam sporo materialow na temat 'kapusi', ale poki co, nie widze mozliwosci dokonania jakiejs glebszej analizy. Jednakze, trafilo mi sie i moge dotknac tego tematu. Zawdzieczam to Leszkowi Andrzejewskiemu, ktory sporzadzil obszerna liste konfidentow z wojewodztwa siedleckiego. Liczy ona niemal tysiac pozycji, ale sporo jest powtorek. Tak na oko, mowa o jakich 800 TW. Jak na liczbe mieszkancow wojewodztwa 660 tysiecy i 75 tysiecy mieszkancow samych Siedlec, to, powiedzialbym, liczba niepokojaca.
Lista zawiera:pseudonimy, imiona z nazwiskami oraz miejsce zamieszkania. Dostac w rece taka ilosc konfidenckich pseudonimow, to prawdziwa dla mnie uciecha. Podziele sie ta radoscia.
Przyjmuje zalozenie, ze TW wybierajac sobie ksywy starali sie zamaskowac. Niby "nasi" rzadza, ale kto wie, co sie moze zdarzyc w dalszej przyszlosci. Jezeli tak sobie kombinowali, to, mozna rzec, wykrakali.
Z wyboru pseudonimow mozna probowac zrekonstruowac procesy myslenia donosicieli. Zaczne od mezczyzn, bo ci okazali sie byc cwansi od kobiet-konfidentek. Pierwsza kategoria, to ci, ktorzy potraktowali sprawe niedbale i zdecydowali sie na jakies inne imie meskie, jasne, ze nie swoje. Tak wiec Jerzy stawal sie "Felkiem", Wladyslaw - "Antosiem", Stanislaw - "Kazkiem", a Waclaw - "Czeslawem". Inni, ktorych bylo tez sporo, byli cwansi i wykonali krok dalej; mianowicie, wybrali sobie imiona zenskie. Tak wiec, Henryk stawal sie "Ala", Stefan - "Roma", a Marian - "Zuza".
Kobiety nie byly tak przebiegle, czesc z nich z glupoty albo pragnienia by byc traktowane cieplo, wybieraly sobie zdrobnienia wlasnych imion. Jadwiga byla "Jadzia", a Jolanta - "Jola". W zadnym przypadku kobiety nie przybieraly meskich imion. Nie wiem dlaczego. Do tak prostodusznych kobiet dodalbym urodzonego w 1912 r. Kazimierza Illukiewicza - wybral sobie pseudonim "1912" oraz Mariana Dudzinskiego, ktory chowal sie pod trudnym do rozszyfrowania pseudonimem "D.M.".
Na samej gorze postawilbym osobnikow, ktorzy mieli poczucie wyzszosci. Krzysztofowi Gajownikowi wydawalo sie, ze jak przyjmie imie "Milion", to zostawi daleko w tyle wszystkich innych. I sie pomylil, nawet grubo. Taki Kazimierz Kowalik mianowal sie "Krolem". No, w tym przypadku moze byc mowa nawet o wielu milionach ludzi. Dobra, dobra, przeciez sprawa tej rywalizacji nie zostala jeszcze zakonczona. Zostalo jeszcze dwoch aspirujacych i przewyzszyli Krola i Miliona za pomoca prostego chwytu i nie jestem pewien, kto wygral te konkurencje, choc sklaniam sie ku pierwszemu z nich. Otoz, konfident Adam Gontarz wybral sobie ksywe "Pierwszy", zas Antoni Kosiebradzki - "Boss".
Bardzo przemyslnie wybrala swoje ksywy jeszcze inna grupa konfidenciakow. Zaczne od "Dalekiego". Jak go szukac, jak on zyje gdzies daleko? Jezeli jest to "Polak", to jeszcze da sie zyc, choc nielatwo, ale jesli nazywa sie "Wegier", "Litwin" czy "Murzyn"? Gdzie go szukac w tak ogromnej Afryce? Jak sie pozniej okazalo, ten "Murzyn" wcale nie byl prawdziwym murzynem; to po prostuRoman Czerw z Ruchnej.
Innych mozna szukac latwiej, oczywiscie piszac na Berdyczow, skierowywali uwage na wykonywany zawod, oczywiscie nie swoj. W ten to sposob mozna natknac sie na: "Kominiarza", "Zduna", "Rzemieslnika", "Fizyka", "Kowala", "Rybaka", "Lesnika", "Kolejarza", "Mysliwego", "Szewca", "Listonosza", "Odlewnika", "Kupca", "Stolarza", "Botanika", "Malarza", a nawet na "Mecenasa".
Jeszcze gorzej jest z cechami ludzkimi; tu zakresy sa znacznie szersze. Najszerszy jest w przypadku "Prawdziwego". Trudno, ale latwiej z: "Malym", "Dlugim", "Siwym", "Cichym", "Nerwowym", "Niesmialym", "Upartym", "Aktywnym", "Twardym", "Ladnym", "Grubym" czy "Smutnym".
Na samym dole umiescilbym te kapuchy, ktore najwyrazniej maja niskie poczucie swojej wartosci. Jak mozna dac sobie imie takie jak: "Kisiel", "Korek", "Gwosc", "Burek", "Akordeon", "Olowek", "Cegla", "Walizka","Papier", "Obrus", "Klutka", "Piec", "Beczka", "Szyna", "Szyba" czy "Kalamarz"?. A co myslec o Eugeniuszu Denisie z Barchowa, ktoremu przyjemnosc sprawilo nowe imie "Atrament"? Ze zawolam: "Ludzie, dostaliscie tak wspaniale szanse, a wy co zrobiliscie?". Czyz nie lepiej byloby umiesc sie w powietrze i zostac ptakiem? Na przyklad: "Orlem", "Wilga", "Bocianem", "Golebiem", "Kukulka", "Kosem", "Sokolem" czy "Jastrzebiem"? "Wrona" tez byloby dobrze. W razie problemu z podjeciem decyzji mozna bylo nazwac sie po prostu "Ptakiem".
Idzmy dalej, przeciez ptaki musza na czyms siadac, a nawet wic gniazda. Czemu nie nazwac sie szerokim gestem "Las" czy "Drzewa", a szczegolowiej: "Grab", "Sosna", "Jesion", "Dab", "Swierk", "Brzoza", "Kasztan" czy "Wisnia". Z braku laku, "Korzen" tez bylby niezla ksywa. A jesli nie pasowalo drzewo, to mozna bylo sie zadowolic nazwami grzybow jak "Kurek" i Rydz". A kobietom dobrze moglyby pasowac delikatne kwiaty. Ogolnie: "Kwiatek', zas szczegolowo: "Roza", "Bratek", "Tulipan", "Frezja", a nawet "Kaktus" i "Wrzos". W tym iluzorycznym swiecie wymyslonych imion mozna bylo sobie pomarzyc, na przyklad taka konfidentka Kornelia Krupa przybrala imie "Niezapominajki". Poprawa, powiedzialbym nawet o 100%.
A co ze zwierzetami? Przeciez same sie nasuwaja, bo chodza, biegaja, a nawet skacza. Tak wiec kapusie wybierali sobie takie pseudonimy jak: "Zajac", "Sarna", "Borsuk", "Kon", "Lis", "Kuna", "Kot", "Wilk", "Owca", "Rys" i "Koziol". Ci najmocniejsi to "Tygrys" i "Slon". No wlasnie, nie da sie nazwac zidentyfikowanych konfidentow jako zlapanych ptaszkow, skoro sa wsrod nich tygrysy i slonie.
Moim ulubiencem zostal donosiciel Czeslaw Dzieciol, ktory obral sobie pseudonim "Dziedzic". Przeciez mogl sobie wybrac nazwe jakiegos ptaka. Niezly byl takze Adam Czarnowski, ktory przybral imie "Napoleona". To chyba lepiej niz inni: krolowie "Chrobry" i "Smialy" oraz "Moscicki" czy "Sobieski".
Tfu, ze tez musi czlowiek sie babrac w tym paskudztwie! Akurat na mnie wypadlo.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. O konfidentach
O konfidentach za wiele nie wiem i nigdy nie nie chciałem się zagłębiać w akta IPN. Za młodu, gdy trochę wspomagałem ks.Blachnickiego w tworzeniu Ruchu Oazowego, jeden z współpracujących z nim księży nawiązał kiedyś w rozmowie ze mną do kwestii podobnej czyli pytania jaka droga prowadzi do zdrady, do tego by stać się agentem wroga. Powszechnie mówiło sie o trzech powodach - korek, worek i rozporek. Czyli motywacją zdrady i działania na szkodę swego środowiska były wstydliwe nałogi, chciwość pieniędzy i sprawy obyczajowe. Co więcej sama ubecja dość często posługiwała się taką triadą przyczyn i wręcz ją propagowała. Jeżeli się więc widziało w swoim otoczeniu kogoś, kto mieścił się w tej triadzie to należało być ostrożnym.
Była to oczywiście, jak wszystko co mówiła ubecja, dezinformacja. Najczęściej bowiem przyczyną zdrady były zawiedzione ambicje. Mogły to być na prawdę drobiazgi. Np. to, że ktoś miał więcej znajomych w danym środowisku albo, że był bardziej pożądany towarzysko, nie mówiąc o tym, że był autorytetem w jakiejś dziedzinie powodowało u niektórych innych poczucie zazdrości i wywoływało frustrację tym, że "ludzie tego kogoś nie doceniają". Ci byli najłatwiejszym łupem a udzielane informowanie wroga było zemstą. Jeżeli jeszcze poprzez współpracę można było podnieść swoją rangę w danym środowisku to taki człowiek często posuwał się do rzeczy strasznych.
uparty
2. Zdecydowanie nie
Podstawa byla jednak wskazana triada. Natomiast zawiedzione ambicje moga dotyczyc glownie srodowisk inteligenckich. Moze Warszawy? Gdziezby szukac jakichs mas inteligenckich wsrod mieszkancow Siedlec czy okolicznych miasteczek i wsi. Mowa przeciez o okolo 800 osobach.