JESTEŚMY BOGACZAMI...?

avatar użytkownika intix

 

 

Zagłada dla narodu polskiego...

Eksterminacja...

Grabież wszelkich dóbr od Boga nam danych...

Kasacja…

Wszystkiego co przez Przodków i przez nas wypracowane...

 

a przecież...

 

JESTEŚMY BOGACZAMI...

Mamy Boga... i od Niego nam dane

Miłość Nadzieję Wiarę...

Chyba, że... tracąc wszystko

pozwoliliśmy utracić też w nas

TE Boże Dary...

 

Jesteśmy bogaczami...?

 

To czy będziemy do końca Panu Bogu wierni...?

Czy będziemy wraz z Nim KRZYŻ nieśli...?

KRZYŻ na którym wieeele naszych grzechów...

Czy przed niesieniem  KRZYŻA z pokorą

z Wiarą Nadzieją Miłością... z ufnością...

uciekać będziemy...?

 

Z bólem serca patrzę...  że przed TYM uciekamy...

Ilu Polaków "za chlebem" w świat z Polski wyjechało

rozbijając własne rodziny

zostawiając samą sobie Ojczyznę-Matkę

daną nam od Boga na Tym Przepięknym Skrawku Ziemi

obdarowanym przez Boga skarbami różnymi...

danymi nam ... w "wieczyste użytkowanie"...

Nie wytrzymujemy próby... uciekamy...

a często "chlebem" w tym "za chlebem"

jest większy telewizor do łykania manipulacji,

nowy, bardziej nowoczesny samochód,

większy dom... nowocześniej urządzone mieszkanie...

Do Pana Boga... też... całym sercem nie wracamy...

Dlatego siły nie mamy...

 

Jesteśmy bogaczami...?

 

Mamy jeszcze w sobie od Boga nam dane

Miłość Nadzieję Wiarę...?

To idźmy... wraz z Chrystusem

z pokorą nasz KRZYŻ niosąc

z ufnością w ZMARTWYCHWSTANIE...

pamiętając, że mamy do wypełnienia MISJĘ

którą Pan Jezus nam powierzył...

Wypełnijmy Wolę Jego

przed Powtórnym Przyjściem Jezusa Chrystusa

Króla i Pana naszego...

Pamiętajmy też... że czeka też na nas

Matka Boża... Najświętsza Maryja... Niepokalana...

 

Jesteśmy bogaczami...

Zabierajmy się więc do pracy

nad Polską... i nad nami...

 

Tak nam dopomóż Bóg...

Maryjo… Królowo Polski…

Módl się za nami…

i z nami…

 

i Ty

Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną. Niech mu rozkaże Bóg, pokornie prosimy, a Ty, Książę wojska niebieskiego, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz krążą po świecie, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.

 

 

 

***

 

******************************************

/”Jesteśmy bogaczami...?” – J.B.K. 18.01.2015r.

 

13 komentarzy

avatar użytkownika guantanamera

1. A przecież jesteśmy

Mocarzami...
Siłaczami...
Szczęściarzami...
Naszą mocą i siłą, naszą radością, szczęściem naszego życia jest przecież TEN, który Sam jest Drogą, Prawdą i Życiem...
Z Nim mamy moc zanieść Prawdę innym.

Przeciwstawiać się nie-Prawdzie.

Dlaczego nam samym tak trudno w to uwierzyć?

Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika Maryla

2. Dlaczego nam samym tak trudno w to uwierzyć?

no właśnie, dlaczego?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

3. Przecież

Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. (Flp 4,13)
I my też możemy...

avatar użytkownika intix

4. @Maryla... @guantanamera

"... Dlaczego nam samym tak trudno w to uwierzyć? "

Moje Drogie... pamiętacie nie tak dawną  rozmowę...?

"...Zatraciliśmy się . Musimy znów znaleźć w sobie wiarę, nadzieję i miłość…"
---
"...Odnajdźmy TO, CO zostało zgubione..."

***
W dniu dzisiejszym wspominamy św. Józefa Sebastiana Pelczara
Pozwolę sobie podłączyć do tego wpisu fragment Jego książki... wciąż aktualne:

>Wezwanie do pracy nad duchowym odrodzeniem się narodu polskiego

***
Dziękuję za Waszą obecność...
Pozdrawiam serdecznie...:)

avatar użytkownika guantanamera

5. @intix

Zajrzałam pod wskazany przez Ciebie adres:
"...Zatraciliśmy się . Musimy znów znaleźć w sobie wiarę, nadzieję i miłość…" i... była to dla mnie miła niespodzianka...
Dawno nie wracałam do tamtego fragmentu mojej opowieści...
Opowieści o wydarzeniach, których prawdziwy sens ujawnia się nam po dziesiątkach albo setkach lat... Opowieści o łączeniu się ludzkich myśli poprzez czas i przestrzeń... O tym, że jednak można porozumiewać się przez "niezawodny nadajnik - Boże Serce..." (kard. S.Wyszyński). To też jest nasze bogactwo.
Oczywiście pamiętam tamte nasze rozmowy. Może nie słowo w słowo, ale pamiętam.
Dobrze, że do nich wracamy...
Pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

6. @guantanamera

...Dobrze, że do nich wracamy...

Tak... do dobrych rozmów trzeba powracać... trzeba też nam "się nawracać"...
***
W kontekście tego wpisu pozwolę sobie podłączyć "przypadkiem" znaleziony "przed chwilą" Wpis:
>„ISKRA” z Polski!
Przepraszam, że dodam od siebie... pod podanym linkiem, podpis pod pierwszym obrazem też jest podlinkowany... zachęcam, wejdźmy też tam...

***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika guantanamera

7. @intix

ks. Adam Skwarczyński ("ISKRA z Polski") wzywa nas do podjęcia nowego ruchu:
Mógłby on działać na polu czysto duchowym. Czy nie o takim ruchu myślał Juliusz Słowacki, pisząc swój wiersz „Kiedy prawdziwie Polacy powstaną…”? Poeta opisuje w nim „bój wielki przy dział błyskawicy”, toczony przez ludzi bezimiennych na terenie cmentarza („mogilnika”), którym przecież w sensie duchowym stał się dzisiaj świat. Wspomniane przez niego „ogniste wieńce” mnie się kojarzą z kręgami ludzi o sercach płonących ogniem miłości, ogniem Ducha Świętego. Panuje w tym boju cisza w miejsce zwykłego „zwierzęcego krzyku”, a uczestniczący w nim rycerze zdają się być Poecie „upiornymi” z tego względu, że „za duszę walczą tylko duszą i biją ogniem niebieskim w pancerze”. Czyż może być dosadniejszy i bardziej wymowny opis boju o dusze, który ma stoczyć „iskra z Polski”?!

Ja też pisałam o tym... http://blogmedia24.pl/node/61114

avatar użytkownika intix

8. @guantanamera

Dziękuję... ale też aby nie stanąc na tym fragmencie, w którym jest to  o czym Ty też pisałaś, pozwolę sobie przenieść też tutaj ciąg dalszy przesłania Ks. Adama Skwarczyńskiego. Pozwolę sobie podkreślić dodatkowo niektóre fragmenty:

"...Posypały się pytania: jak ten ruch nazwać? A może lepiej wcale go nie nazywać? Na jakich praktykach ma się on opierać? Może żadne nie są potrzebne, poza codziennym porannym aktem podjęcia krzyża za nawrócenie ludzkości? Jak długo trzeba będzie nieść ten krzyż? Czy tylko do Paruzji Jezusa i związanego z nią oczyszczenia ziemi? Tak – odpowiedziałem zdecydowanie – gdyż potem nie będzie potrzebny. Czy więc ma być on jak jasny meteor, który w ziemskiej atmosferze na krótko rozbłyśnie i spłonie? Tak, do dobre porównanie. Powołani do niego ludzie nie będą stawiać pytania, skąd ich maleńka ofiara będzie czerpać aż taką moc i taki zasięg, gdyż będą wiedzieli, że kropla wpuszczona do oceanu staje się oceanem. Inaczej mówiąc: przez swoje zjednoczenie z Jezusem staną się „małymi Chrystusami”, a ich małe serca powiększą się na miarę Jego Serca i zapłoną Ogniem Ducha Świętego. Jeśli oddali się Jezusowi przez ręce Maryi w duchu świętego Ludwika Grigniona de Montfort, to teraz mają nabierać świadomości, że Jezus chce ich ofiarować jak małe baranki swemu Ojcu.
To prawda, że wszyscy Święci, z Maryją na czele, trwają w modlitwie o nawrócenie świata i my mamy się z nimi łączyć. Lecz im brak tego skarbu, który my mamy na ziemi: krzyża, jakże często (choć nie zawsze – pisałem o tym) złączonego z cierpieniem. I o ten właśnie skarb prosi nas Jezus, gdyż nie może On już po raz drugi pójść na ukrzyżowanie.
(...)
Mogę mieć jednak wątpliwości, czy znajdą się ludzie, którzy by się nie bali podjęcia i ofiarowania Bogu za ludzkość swojego krzyża… Czy nie ulegną podszeptom szatana, że to za trudne, nie na ich miarę, zbyt ryzykowne, mogące pokrzyżować ich życie, przywalić głazem cierpienia? Czy na tyle ufają miłującemu ich Bogu Ojcu, żeby potrafili nabrać przekonania, że On żadnemu ze swoich małych dzieci nie da zbyt wielkiego ciężaru…?
(...)
I tak, wspólnymi siłami – ziemia złączona z Niebem – wyjednamy Miłosierdzie w miejsce surowej sprawiedliwości, gdyż Ojcu wcale nie zależy na wymierzeniu wam sprawiedliwej kary, wyniszczającej ziemię. Wprawdzie ziemia, jak wtedy wuj Indianina, leży w agonii, lecz może w jednej chwili wstać uzdrowiona! Zaufaj!

A więc ufam. Jeśli znajdzie się wielu chętnych do tworzenia „iskry”, niech wiedzą, że autor tego listu złożył już za nich w ofierze Bogu samego siebie, w zjednoczeniu z Chrystusową Ofiarą, i nie przestanie składać do ostatniej chwili życia. Krzyżem mszalnego błogosławieństwa obejmuje, począwszy od uroczystości Niepokalanego Poczęcia, wszystkie dusze-ofiary, mające utworzyć „iskrę z Polski”. A gdyby nawet nie było tych ludzi zbyt wielu, niech wiedzą, że ofiara każdego z nich obejmuje wszystkich grzeszników ziemi, a w Ranach Jezusa ukryta, nabiera wartości nieskończonej.
(...)
Jak wspomniałem, nasze duchowe ofiary czerpią swoją moc i wielkość z Ofiary Jezusa. Teraz dopiero wiem, dlaczego miałem umieścić w swoim ołtarzu zdjęcie słynnej figury z Limpias w Hiszpanii, nazywanej „Chrystus w Agonii”, a nad nim zdjęcie obrazu Boga Ojca, przyjmującego ofiarę swego Syna. To jest przecież odzwierciedlenie ofiary nas wszystkich na Golgocie dzisiejszego świata!
(...)
Mogą posypać się pytania o modlitwę „iskry”… Spróbuję ją teraz napisać. Będzie to tylko moja propozycja, a każdy może sobie ułożyć własną, wiedząc o co chodzi. Boże, błogosław; Matko Kościoła, dopomóż; święta Faustyno, podsuń mi odpowiednie słowa; Aniołowie Stróżowie, przyjdźcie mi w tym z pomocą. Amen.

Ojcze Przedwieczny, zbliża się godzina Powtórnego Przyjścia na świat Twojego Syna, związana z „Ostrzeżeniem”, „małym sądem”, „oświetleniem sumień”. Zanurzam więc wszystkich mieszkańców ziemi w Najświętszej Krwi Jezusa, ofiarowanej Tobie na wszystkich ołtarzach świata. Zanurzam ich we krwi i łzach, którymi broczą teraz figury oraz obrazy Najświętszej Maryi Dziewicy oraz Twoich Świętych. Zanurzam ich w trudzie i cierpieniach własnych, składających się na mój krzyż w czasie poprzedzającym to wydarzenie. Swój krzyż jednoczę z Krzyżem Jezusa, a swoje serce z Jego Sercem. Płomień swojej miłości łączę z Ogniem Ducha Świętego, rzuconym na ziemię przez Twojego Syna. Jako ofiara za nawrócenie grzeszników ziemi rozkrzyżowuję przed Tobą moje ręce i tymi słowami oddaję się, o mój Ojcze, Tobie: OTO JESTEM! AMEN. Już w tej chwili dziękuję Ci za ogrom Twojego Miłosierdzia dla całej ziemi.

Oczywiście nie ma konieczności codziennego powtarzana tych lub podobnych słów. Wystarczy wypowiedzieć je przed Bogiem jeden raz, a wstając rano potwierdzać swoją ofiarę chociażby tym OTO JESTEM! Może tym słowom towarzyszyć gest rozkrzyżowanych rąk, jeśli odczujemy taką potrzebę.

Czas nagli! Nie czekajcie więc na nowe listy, pouczenia czy przynaglenia, lecz stawajcie się, Drodzy, tą „iskrą” już teraz – od momentu, w którym Wasze serce potwierdzi Wam, że zrozumieliście o co chodzi i jesteście do tej ofiary przygotowani. Odbitki mojego listu niech rozejdą się jak najszerzej, a ja będę wspierał swoją ofiarą, modlitwą i błogosławieństwem wszystkich, którzy staną do najświętszego boju o dusze grzeszników. Potraktuję tych rycerzy jak najbliższe sobie na ziemi osoby. I tak nasze wojsko, wspierane przez armię św. Michała Archanioła, wypełni swoje powołanie na końcu czasów i u progu epoki tryumfu i królowania Najświętszych Serc Jezusa i Maryi, ogólnoświatowego „wieczernika” Ducha Świętego.
(...)"
***
Podłączam tu też bezpośrednio Wpis:
>Cudowny krucyfiks z LIMPIAS – poruszające wydarzenia…

***
Pozwolę też sobie podłączyć jeszcze raz:
> Nieśmy z Jezusem Krzyż...

avatar użytkownika intix

9. PRZEŚLADOWANI Z POWODU CHRYSTUSA POSIĄDĄ KRÓLESTWO NIEBIESKIE

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.  (Mt 5,10-12)

WSTĘP

Człowiek bywa najczęściej dla drugiego człowieka oparciem i ostoją, ale niekiedy może okazać się nieprzyjacielem i wrogiem, a nawet prześladowcą. Dzieje ludzkości dostarczają wiele przykładów takiego wrogiego ustosunkowania się człowieka wobec człowieka. Listę tę bez wątpienia otwiera Kainowe zabójstwo Abla (por. Rdz 4,1-16), które swoje piętno wycisnęło na wielu pokoleniach ludzi, nawet w obecnym stuleciu w postaci chociażby hitlerowskich czy sowieckich obozów zagłady. [ 1 ] Człowiek więc jest w stanie prześladować drugiego człowieka, zadając mu ból, a nawet odbierając mu życie. Tym wszystkim prześladowanym i niesprawiedliwie cierpiącym obiecane jest - zgodnie z treścią błogosławieństwa - szczęście w postaci uczestnictwa w tajemnicy królestwa niebieskiego.

Nie każde jednak działanie człowieka zasługuje na miano prześladowania i tym samym zapewnia mu otrzymanie wspomnianej nagrody. Wystarczy tutaj wskazać na niewłaściwości życia religijnego niektórych ludzi, którzy wysuwane pod ich adresem krytyczne uwagi odbierają jako prześladowanie. Klasycznym tego przykładem jest - jak pisze o. W. Jędrzejewski - nastolatek, który zaangażował się w jakiś ruch kościelny; zarzut, że wskutek nowej przynależności zdystansował się do rówieśników i zaniedbuje szkołę, traktuje jako prześladowanie za wiarę. [ 2 ]

Z tego względu rodzi się potrzeba sprecyzowania istoty i charakteru prześladowań oraz określenia sposobu odniesienia się do nich człowieka, by dzięki nim mógł on dostąpić szczęścia.

I.  CHRYSTUS  -  CEL  PRZEŚLADOWAŃ

Według błogosławieństwa motywem prześladowań jest sprawiedliwość. Z całą pewnością chodzi tutaj o tę samą sprawiedliwość, o której jest mowa w czwartym błogosławieństwie, a którą jest zbawczy plan Boga odsłonięty w sposób najpełniejszy w Jezusie Chrystusie. Właśnie dzięki Niemu w pełni zajaśniała prawda o Bogu, Jego odniesieniu do człowieka i jednocześnie odsłoniła się cała prawda o tożsamości i powołaniu człowieka. Chrystus jest Tym, który tę prawdę obwieścił i zarazem przypieczętował ofiarą z własnego życia. W tym zatem kontekście cierpienie prześladowania dla sprawiedliwości ma za przyczynę samą prawdę Chrystusową: człowiek bowiem doświadcza prześladowania dlatego, że podejmuje wezwanie Jego prawdy i żyje nią na co dzień. [ 3 ]

Na tej drodze cierpienia dla sprawiedliwości uprzedził człowieka już sam Chrystus, który osobiście doznał prześladowań z powodu swej wierności głoszonej Ewangelii, stając się tym samym wzorem. Prześladowania towarzyszą Chrystusowi od początku jego ziemskiego życia. Już po wizycie Mędrców ze Wschodu wraz z Józefem i Maryją ucieka do Egiptu, aby chronić się przed nienawiścią Heroda, który pragnie Go zgładzić (por. Mt 2,13-15). Później w trakcie publicznej działalności doświadcza najpierw pomówień, będąc nazwany - z racji swej posługi wobec najbardziej potrzebujących miłosierdzia - żarłokiem i pijakiem, przyjacielem celników i grzeszników (por. Mt 11,19), a następnie doznaje oszczerstw, zostając posądzony o kontakt z Belzebubem (por. Mt 12,22-30). Przed Piłatem zaś zostaje oskarżony o niecne zamiary w swoim działaniu, o bycie złoczyńcą (por. J 18,28-32).

Chrystusowe cierpienia dla sprawiedliwości ukazują nie tylko zakres prześladowań, do których należą cierpienia fizyczne, ludzkie uszczypliwości i docinki, obmowy i oszczerstwa oraz więzienia i powodowanie śmierci, ale pobudzają także człowieka do refleksji nad naturalnym odruchem dementowania fałszywych zarzutów stawianych przez innych. Konieczność obrony przed pomówieniami lub oszczerstwami należy - według ludzkiego mniemania - do spraw oczywistych. Tymczasem odmienna postawa Chrystusa najpierw wobec faryzeuszy oskarżających Go o współpracę z Belzebubem, a potem wobec Piłata, przed którym milczy, wyraźnie pokazuje, iż nie może to stanowić jednoznacznej normy dla ludzkich zachowań w przypadku doznania niesprawiedliwości. Przed Piłatem Chrystus milczy dlatego, że stawiane mu przez arcykapłanów i starszych zarzuty były bezpodstawne i zmyślone, natomiast przed faryzeuszami broni się, stosując argumenty, gdyż milczenie w tej sytuacji byłoby równoważne z potwierdzeniem stawianych mu zarzutów i stałoby się przyczyną zgorszenia dla innych. [ 4 ]

Nie zawsze więc milczenie w sytuacjach doznania niesprawiedliwości jest wskazane i zbawienne, a niekiedy uporczywe trwanie człowieka przy osobistym zdaniu przynosi wiele nieporozumień i zła. Z tego wynika, iż człowiek w obliczu doznanych prześladowań w formie pomówień czy też oszczerstw winien badać intencje swoich działań i nie powinien nigdy kierować się chęcią zwyciężenia prześladowcy, gdyż on już w momencie prześladowania staje się ofiarą własnej przewrotności. W takiej sytuacji jeśli mówi się o obronie, to chodzi w niej jedynie o to, aby oszczerstwa lub pomówienia nie zostały przez innych poczytane za przejaw dobra i nie spowodowały zgorszenia osób postronnych.

Szczytem prześladowań jakich doznał Chrystus w swoim życiu było skazanie Go na śmierć i ukrzyżowanie na Kalwarii. Tam został potraktowany jak złoczyńca i w bezlitosny sposób przybity do krzyża, będąc wcześniej zdradzonym i opuszczonym przez swoich uczniów, biczowanym, cierniem koronowanym i ośmieszanym (por. Mt 26,47-27,38). Wówczas to, co głosił, zostało poddane radykalnej próbie. Kiedy wisiał na krzyżu arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie i starszymi drwili z jego posłannictwa: Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego (Mt 27,42). On jednak pozostaje wierny swojej Ewangelii. Cierpi niesprawiedliwość ludzką, ponieważ zdaje sobie sprawę, iż tylko w ten sposób może usprawiedliwić człowieka. [ 5 ]

W Chrystusie znajdują wypełnienie długotrwałe cierpienia dla sprawiedliwości zarówno narodu wybranego jako społeczności doświadczanej w okresie niewoli egipskiej, czy później babilońskiej, a w końcu rzymskiej, jak i indywidualnych jej osób, do których należą, m.in. Józef sprzedany przez swoich braci (por. Rdz 37,1-36) i prześladowany przez żonę swojego władcy Potifara, urzędnika faraońskiego (por. 39,1-23), następnie Mojżesz wielokrotnie oczerniany przez własny naród i okupanta (por. Wj 2,14-15; 5,20-22; Lb 12,1-2), a w końcu Dawid prześladowany wpierw przez Saula, a później przez własnego syna Absaloma (por. 1 Sm 19,8-24; 23,14-28; 2 Sm 15,1-37), a przede wszystkim prorocy, którzy cierpieli z powodu wierności głoszonemu słowu Bożemu. Prorok Jeremiasz cierpi prześladowanie ze strony własnego narodu z powodu wierności Przymierzu: Ja zaś jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: «Zniszczmy drzewo wraz z jego mocą, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!» (Jr 11,19). Te jego słowa, odsłaniające intencje działania prześladowców, zostały później zastosowane w odniesieniu do Chrystusa (por. Mt 26,63). Natomiast prorok Izajasz w opisie cierpień i śmierci sługi Jahwe proroczo maluje Mękę Chrystusa, ukazując jej motyw:

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Jahwe zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich! Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem? Tak! Zgładzono go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zabity na śmierć. [...], chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy
(Iz 53,3-9; por. Mk 14,60-61; J 1,29; Dz 8,32-35).

Autor zaś Księgi Mądrości, która także inspirowała opis Męki Pańskiej przedstawia wprost powód i sposób prześladowania:

Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim! Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza jako szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo - jak mówił - będzie ocalony
(Mdr 2,12-20; por. Mt 27,43).

Sprawiedliwy więc jest prześladowany dlatego, iż jest wyrzutem sumienia dla nieprawego, którego niecne intencje i działania niejako odbijają się w jego postawie szlachetności jak w lustrze. Nie mogąc zaś wytrzymać blasku tego odbicia, podejmuje rozmaite formy działań, przez które chce zdyskredytować sprawiedliwego i odwrócić od siebie uwagę ludzi. [ 6 ]

Tym największym Sprawiedliwym jest Chrystus, który cierpi prześladowanie ze świadomością, iż w ten sposób obdarowuje ludzkość darem życia wiecznego. Jego trzykrotna zapowiedź własnej Męki zdecydowanie potwierdza tę świadomość i świadczy o Jego odpowiedzialności za zlecone Mu przez Ojca posłannictwo.

Oto idziemy do Jerozolimy; tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie
(Mt 20,17-19; por. Mt 16,21-23; 17,22-23 i paralelne).

Prześladowanie Jezusa staje się udziałem Jego uczniów. Skoro pragną Go naśladować ich sytuacja nie może być inna. Zresztą sam Chrystus uprzedza ich o tym, chroniąc ich tym samym przed pokusą zwątpienia i rezygnacji, gdy przyjdą na nich takie chwile.

Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie - mówi do swoich najbliższych uczniów - że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was miłował jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: «Sługa nie jest większy od swego pana». Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15,18-20).

Swoim uczniom więc nie obiecuje łatwego życia, ale też ich nie zwodzi i nie ukrywa przed nimi tego, co ich czeka. Prześladowanie uczniów jest niejako kontynuacją postawy świata, jaką żywi on wobec Chrystusa. W tej sytuacji ewangeliczne cierpienie prześladowania dla sprawiedliwości ze strony człowieka nie oznacza sielankowego życia ani też narażenia na przemoc i nienawiść, lecz staje się odważnym pójściem za Chrystusem i przyjęciem Jego jarzma na siebie (por. Mt 11,29; 16,24). Nie jest to nic innego jak wzięcie ze strony człowieka udziału w Jego Odkupieńczym Dziele. [ 7 ]

Udział ten jednak nie może kończyć się jedynie na podawaniu się za wierzącego czy uczestniczeniu w oficjalnych nabożeństwach, lecz ma być niezłomnym trwaniem w wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii w życiu osobistym i publicznym. Jego podstawową normą powinna być koherencja, czyli zgodność postępowania z poznaną prawdą, którą jest Chrystus (por. J 14,6-14). Tutaj nie może być już miejsca na żadne taktyczne ustępstwa ani pozwalanie sobie na wciągnięcie się w jakieś nieokreślonej wartości intrygi czy doczesne korzyści. Człowiek staje się wyraźnym znakiem Chrystusowego Królestwa, które świat ze względu na uznawaną przez siebie hierarchię wartości odrzuca, prześladując tego, który daje świadectwo Prawdzie .

Tego prześladowania może on doświadczyć we współczesnej rzeczywistości w rozmaitych formach. Człowiek wierzący «cierpi dla sprawiedliwości» - mówił podczas ostatniej pielgrzymki do ojczyzny papież Jan Paweł II - gdy w zamian za swoją wierność Bogu doświadcza upokorzeń, obrzucany jest obelgami, wyśmiewany w swoim środowisku, doznaje niezrozumienia nieraz nawet od najbliższych. Gdy naraża się na sprzeciw, niepopularność i inne przykre konsekwencje. Zawsze jednak gotowy do złożenia każdej ofiary, bo «trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi» (Dz 5,29).

Zatem pójście za Chrystusem staje się ze strony człowieka czynną odpowiedzią na wymagania Jego Ewangelii, z drugiej jednak strony dla świata zawsze będzie znakiem sprzeciwu.

II.  UMIŁOWANIE  CHRYSTUSA  KRYTERIUM  PRAWDZIWOŚCI  POSTAWY  CIERPIENIA

Samo podjęcie ewangelicznej drogi, które bezsprzecznie wiedzie człowieka do zaznania prześladowań nie stanowi jeszcze ostatecznego poziomu wymagania, jakie stawia przed nim Chrystusowe błogosławieństwo. Nie wystarczy jedynie bierne podjęcie prześladowań, trzeba je z miłością uznać i rozpoznać w nich jedyną drogę ku szczęściu.

Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie (Mt 5,11-12).

Właśnie w tych słowach Chrystus wyraźnie wskazuje na czynny udział człowieka w przeżywaniu prześladowań, który z jego strony powinien wyrazić się w godnym ich przyjmowaniu. Nieskarżenie się i nienarzekanie na doznawane od innych prześladowania stanowi zaledwie minimum, jakie winien on spełnić, aby ukształtować w sobie właściwą postawę w tej materii i zasłużyć na miano błogosławionego. W prześladowaniach człowiek ma upatrywać źródło duchowego pogłębienia osobowej więzi z Chrystusem, który go pierwszy i bezgranicznie ukochał, aż do ofiary z własnego życia na Krzyżu. Zatem początkiem i dopełnieniem właściwego przeżycia prześladowania jest umiłowanie Chrystusa i Jego wymagania wyrażonego w słowach:

Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16,24-25). Słowa te człowiek winien traktować w kategoriach wymagania miłości, a nie zobowiązującej zachęty lub koniecznej powinności, jeśli pragnie właściwie przeżywać prześladowanie.

Chrystus ukochał każdego człowieka Miłością samodarowania się (por. J 13,1). Jego Miłość stanowi dla człowieka zaproszenie, którego podjęcie może dokonać się jedynie w sytuacji wolności. Odpowiedź człowieka na Miłość Chrystusa nie może dokonać się w innym stylu, jak właśnie w bezgranicznym i całkowitym oddaniu się Jemu.

Takie jednak oddanie wymaga od człowieka ofiary w postaci samozaparcia się i dobrowolnego podjęcia swojego codziennego krzyża, aż do gotowości ofiarowania osobistego życia zarówno w cierpieniu, jak i w śmierci. Doskonałym przykładem ucieleśniającym tę prawdę jest św. Paweł Apostoł, który poucza:

Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim [...]. Przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach - w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych
(Flp 3,8-11).

"Przychodzenie" zatem Chrystusowej Miłości do ludzkiego serca związane jest z nieustannym zmaganiem się ze strony człowieka z miłością egoistyczną. Treść tej prawdy oddaje łacińskie słowo sacrificium, które pochodzi od słów: sacrum i facere, czyli czynić świętym. Z etymologii pojęcia wynika więc, że człowiek - wyrzekając się czegoś dla Boga - czyni to nietykalnym i tym samym nie traci, lecz przeciwnie zyskuje. [ 8 ] Fakt ten znajduje swoje potwierdzenie w samych słowach Chrystusa, który uczy: Kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16,25). Człowiek o tyle będzie w stanie przyjąć Miłość Chrystusa i wzrastać w niej, o ile będzie w sposób wolny rezygnował z osobistych pragnień. W miarę wyrzekania się siebie samego wzrasta w człowieku stopień umiłowania Chrystusa i upodobnienia się do Niego.

Nie ma żadnej wątpliwości, iż ta rezygnacja z siebie ze względu na Chrystusa jest dla człowieka wysiłkiem, któremu papież Jan Paweł II nadał nawet wymiar męczeństwa. Według niego jest to męczeństwo ciała i ducha, które rozgrywa się w tajnikach ludzkiego wnętrza i polega na walce z sobą i przezwyciężaniu samego siebie. [ 9 ]

W tym kontekście na plan pierwszy wysuwa się omawiane błogosławieństwo prześladowanych. Człowiek doświadcza cierpienia ze względu na Chrystusa najpierw w sobie samym, a nie od innych. Podejmując wymóg miłości Chrystusa toczy walkę z namiętnościami i szatanem oraz znosi wszelkiego rodzaju ograniczenia i doświadczenia i w ten sposób "przechodzi" od miłości własnej do daru z siebie samego składanego Jemu w klimacie wolności.

Trzeba w tym momencie oczywiście nadmienić, że człowieka nie stać na taką miłość w oparciu o własne możliwości. Uzdalnia go do tego posłany od Ojca i Syna Duch Święty, który daje mu zdolność kochania tą samą miłością, jaką ukochał go Chrystus. [ 10 ] Dopiero w Nim i Jego mocą jest on w stanie podjąć wezwanie Chrystusa do złożenia całkowitej ofiary z siebie samego i oddać się Jemu na wyłączną służbę. W ten sposób człowiek zostaje napełniony Chrystusową Miłością i staje się jej nosicielem.

Widząc tę miłość w człowieku, inni ludzie zechcą ją wypróbować. Dzieje się tak dlatego, iż miłość ta będąc nośnikiem prawdy o całkowitej zależności człowieka od Boga i prawdy o jego grzesznej kondycji, staje się jednocześnie oskarżeniem tych ludzi z racji niepodejmowania przez nich jej wymagań. Może nie każdego z ludzi prześladowania te doprowadzą do męczeństwa krwi, jednak są one prześladowaniami. Będąc natomiast podejmowane przez nich w duchu umiłowania Chrystusa i wewnętrznej nieskazitelności, przyczyniają się do wysłużenia nagrody wiecznej.

III.  CIERPIĄCY  PRZEŚLADOWANIE  ZNAKIEM  DLA  ŚWIATA

Trwanie w wierności Chrystusowi, aż do gotowości znoszenia z Jego powodu prześladowań wewnętrznych i zewnętrznych, orientuje człowieka z kolei w sferę profetycznego obwieszczania światu Jego odkupieńczej Miłości. Właśnie człowiek, który przyjął zbawcze Dzieło Chrystusa i uczynił Je treścią swojego życia nie może nie być jednocześnie jego głosicielem wobec świata. W ten sposób człowiek taki staje się wobec niego prorokiem. Oczywiście to bycie prorokiem zawsze warunkowane jest jego zjednoczeniem z Chrystusem - Prorokiem. Inaczej mówiąc, człowiek staje się prorokiem na miarę więzi z Chrystusem; im jest ona głębsza, tym wyraźniejszym i czytelniejszym staje się on znakiem dla świata.

Ten właśnie wymiar cierpienia, prześladowania dla sprawiedliwości akcentuje Chrystus w końcowych słowach błogosławieństwa, kiedy przywołuje świadectwo starotestamentalnych proroków. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami (Mt 5,12). Prorocy Starego Testamentu doświadczali prześladowań z powodu przekazywania Bożej Prawdy i wynikających z Niej zasad postępowania, które nie zawsze odpowiadały Narodowi Wybranemu. [ 11 ] Właśnie ich następcami są ci wszyscy ludzie, którzy pozostają w bezkompromisowej postawie wierności Chrystusowi.

Zasadniczym rysem tej ich prorockiej postawy jest to, iż stają się oni przekazicielami Ewangelii Chrystusowej. We współczesnym świecie coraz więcej ludzi nie czyta Ewangelii ani nie słucha nauczania Kościoła, ale za to czyni refleksję na widok przykładu życia inspirowanego wartościami ewangelicznymi. Człowiek, który pozostaje wierny wartościom ewangelicznym w każdej sytuacji i w każdym czasie staje się dla tych ludzi nauczycielem Prawdy i siewcą moralno-duchowego odrodzenia.

Współczesny rozkład życia publicznego i indywidualnego w przeważającym stopniu warunkowany jest sekularyzacją i stopniowym zanikaniem życia religijnego ludzi. Dopiero ludzie ugruntowani w modlitwie i miłujący sprawiedliwość aż do gotowości poniesienia dla niej prześladowań, stanowią najskuteczniejszą zaporę dla współczesnych wypaczeń oraz przyczyniają się do budowania ładu społecznego, opartego na uniwersalnych i obiektywnych wartościach.

Następnym rysem postawy prorockiej cierpiących prześladowanie dla Chrystusa jest dawanie żywego świadectwa niezwykłej wartości nadprzyrodzonej wiary, nadziei i miłości w życiu człowieka w każdym czasie i w każdej sytuacji. Ci właśnie cierpiący dla Niego prześladowanie potwierdzają dobroczynny wpływ wiary na ludzkie życie oraz jej wkład w rozwiązywanie spraw dnia codziennego. Wiara rodzi podstawy wyzwalające działanie człowieka nie tylko w sprawach życia wiecznego, ale także doczesnego. Można powiedzieć, że wierze nie jest nic obce, co ludzkie i co przyczynia się do zagwarantowania warunków dla integralnego rozwoju człowieka w jego wymiarze czasowym i w jego powołaniu do wieczności.

Dzięki wierze cierpiący prześladowanie stają się świadkami "nowego życia". Swoją postawą stanowią dla innych ludzi zachętę do jednoczenia swoich cierpień z Cierpieniami Chrystusa i patrzenia z nadzieją w przyszłość ku życiu wiecznemu oraz stają się dla nich wzorem do naśladowania, do dawania świadectwa wierności Ewangelii.

Jeszcze innym rysem postawy prorockiej cierpiących prześladowanie dla Chrystusa jest przekonywanie świata o jego grzechu i oświecanie prawdą tych, którzy jej szukają. Cierpiący prześladowanie poprzez swoją nieprzejednaną wierność Ewangelii Chrystusowej demaskują grzech tych, którzy w życiu osobowym, społecznym i narodowym zamienili środek na cel, którzy stracili z horyzontu widzenia transcendentalny wymiar życia ludzkiego na rzecz immanentnego, którzy zagubili to, co święte i nieprzemijalne na rzecz tego, co świeckie i czasowe. Jednocześnie oświecają oni tych ludzi, którzy nie zaprzestali szukać prawdy i ukazują im, że w tym, co doczesne i widzialne należy szukać tego, co transcendentne, że w tym, co czasowe trzeba upatrywać tego, co eschatologiczne. Tą drogą, czyli przez nich Chrystus, Wielki Prorok pełni swe prorocze posłannictwo w świecie i dzięki temu jaśnieje w nim Jego Ewangelia, stanowiąca fundament odrodzenia moralno-duchowego każdej osoby ludzkiej i ludzkich wspólnot. To właśnie ten sens posiadają słowa Chrystusa, które wypowiedział On do swoich uczniów:

Wy jesteście światłem świata. [...] Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5,14.16).

ZAKOŃCZENIE

Błogosławieństwo prześladowanych posiada szczególną cechę, którą jest radość ofiarowana swoim uczniom przez Chrystusa. Nagroda ta jednak nie zawiera się w samym fakcie prześladowania. Szukanie bowiem zadowolenia w samym prześladowaniu nie gwarantuje szczęścia wiecznego, gdyż człowiek nie jest w stanie przywłaszczyć sobie zasług czynów zgodnych z wolą Bożą. Ich spełnienie umożliwia jedynie Bóg. Aby zatem człowiek mógł zasłużyć na to szczęście, prześladowanie jego musi się dokonywać ze względu na Chrystusa i być bezpodstawne, czyli nie może istnieć powód ze strony prześladowanego, a on sam musi być gotowy do przebaczenia swoim prześladowcom. Dopiero spełnienie tych warunków predysponuje człowieka do otrzymania nagrody w postaci błogosławieństwa i czyni go wobec innych prorokiem Zbawczego Dzieła Odkupienia, dokonanego przez Chrystusa na Kalwarii.
---
 1  Por. Jan Paweł II, Błogosławieni, którzy cierpią dla sprawiedliwości, "L'Osservatore Romano" nr 8/1999, s. 25.
 2  W. Jędrzejewski, Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, "W Drodze" nr 5/1999, s. 35.
 3  Por. S. T. Pinckaers, Szczęście odnalezione, Poznań 1998, s. 152.
 4  Por. H. Wejman, Prawdomówność - odpowiedzialne użycie słowa przez człowieka, "Katecheta" nr 2/1999, s. 21.
 5  Por. Jan Paweł II, art. cyt., s. 23.
 6  Por. S.T. Pinckaers, dz. cyt., s. 150; W. Jędrzejewski, art. cyt., s. 35-36.
 7  Por. J. M. Lustiger, Bądźcie szczęśliwi, Kraków 1999, s. 99-100; Zob. Jan Paweł II, art. cyt., s. 25.
 8  Zob. A. Faudenom, Usłyszeliśmy słowo Pana, Warszawa 1988, s. 323.
 9  Por. Jan Paweł II, art. cyt., s. 25.
10  Por. S. Tugwell, Osiem błogosławieństw, Poznań 1999, s. 167.
11  Por. J. Pałyga, Autoportret Jezusa, Warszawa 1997, s. 104.

Ks.  Henryk  Wejman
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/K/katecheta/przesladowania.html

avatar użytkownika guantanamera

10. @intix

aby nie stanąć na tym fragmencie, w którym jest to o czym Ty też pisałaś, pozwolę sobie przenieść też tutaj ciąg dalszy przesłania Ks. Adama Skwarczyńskiego.
O tym co jest dalej też pisałam...
tu: http://blogmedia24.pl/node/59148 - w zakończeniu...
I tu: http://blogmedia24.pl/node/58782
fragment o tym jak zatopiłam się w czytaniu ognistych wierszy Juliusza Słowackiego. W oryginale te ogniste i iskrzące wiersze przytaczam, na blogmedia24 je pominęłam.
Cała moja opowieść jest tylko o tym...
Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika intix

11. ...czy znajdą się ludzie, ...

obraz ks Adam



"...czy znajdą się ludzie, którzy by się nie bali podjęcia i ofiarowania Bogu za ludzkość swojego krzyża…

Czy nie ulegną podszeptom szatana, że to za trudne, nie na ich miarę, zbyt ryzykowne, mogące pokrzyżować ich życie, przywalić głazem cierpienia? Czy na tyle ufają miłującemu ich Bogu Ojcu, żeby potrafili nabrać przekonania, że On żadnemu ze swoich małych dzieci nie da zbyt wielkiego ciężaru…?
(...)
Czas nagli! Nie czekajcie więc na nowe listy, pouczenia czy przynaglenia, lecz stawajcie się, Drodzy, tą „iskrą” już teraz – od momentu, w którym Wasze serce potwierdzi Wam, że zrozumieliście o co chodzi i jesteście do tej ofiary przygotowani. Odbitki mojego listu niech rozejdą się jak najszerzej, ...
(...)"

Ks.Adam Skwarczyński

avatar użytkownika intix

12. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości

...albowiem do nich należy Królestwo niebieskie

Błogosławieństwo to może wydawać się równie paradoksalne jak trzecie: „Szczęśliwi, którzy się smucą, albowiem będą pocieszeni", w którym smutkowi towarzyszyło natychmiast pocieszenie. Powiedzieliśmy, że łzy przyciągają Ducha Świętego i kiedy ogarnia nas smutek, możemy jednocześnie odczuć radość, ponieważ to Bóg dopuszcza cierpienie, które drąży w nas pewien rodzaj pustki, jakiś brak, który jest jakby pompą ssącą, brak, który pragnie i wchłania Bożą obecność.

Tradycja zawsze porównywała Błogosławieństwa i dary Ducha Świętego. Kazanie na Górze, to życie w Duchu Świętym, a zatem w duchu siedmiu darów, siedmiu postaci, siedmiu sposobów przejawiania się Ducha Świętego, udzielającego się temu, kto przyjmuje to życie i czyniącego go w pełni szczęśliwym. A tymczasem w tym ostatnim Błogosławieństwie nie ma powiązania z którymś z darów Ducha Świętego. Już gdzie indziej Jezus stwierdził, że prześladowanie jest związane z nadejściem Królestwa. Jest to stwierdzenie, które może nas napełnić radością i pocieszyć. Jeśli nie ma prześladowania, oznacza to, że nadejście Królestwa jest opóźnione. Lecz czym silniejsze prześladowanie, im bardziej siły zła przeciwstawiają się Bogu, im bardziej są rozszalałe, tym lepiej także wiemy, że Królestwo jest u naszych drzwi, jak nam to powiedział Jezus: „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie" (Łk 21,28).

„Szczęśliwi, którzy cierpią prześladowanie za sprawiedliwość, albowiem ich jest królestwo niebieskie. Szczęśliwi jesteście, jeśli z mojego powodu lżą was i prześladują i kłamliwie przypisują wam wszelkie zło. Cieszcie się i radujcie" - największy paradoks - „bo czeka was obfita zapłata w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy żyli przed wami" (Mt 5,10-12). Błogosławieni prześladowani dla sprawiedliwości: omawiając Błogosławieństwo łaknących i spragnionych, poznaliśmy już biblijne znaczenie sprawiedliwości. Rozważmy je za pomocą słowa świętość.

Świętość oznacza po hebrajsku oddzielenie, odłączenie. Tylko Bóg jest święty, tylko do Boga należy świętość, a człowiek, który żyje w Bogu stanie się sprawiedliwy, dopasuje się do świętości Boga. Zatem to Bóg jest w nas święty i nie ma wśród ludzi nikogo sprawiedliwego, nikogo świętego. Jeśli jednak żyjemy sprawiedliwością Boga, jeśli żyjemy Jego świętością, jeśli Jego świętość zaczyna nas ogarniać, wówczas współuczestniczymy w boskich cechach świętości.

Bóg jest zupełnie inny, Bóg jest Całkiem Inny. W Starym Przymierzu będzie nauczał naród, jak się oddzielić, jak być ludem oddzielonym. Być oddzielonym, aby przyciągnąć innych ludzi. Oddzielonym zarówno na płaszczyźnie społecznej, jak również duchowej, a także na płaszczyźnie obyczajów. Prawo Izraela stosuje pewien rodzaj dyskryminacji, ale w bardzo pozytywnym sensie: możesz jeść to, a nie tamto; to jest czyste, tamto nieczyste; nie będziesz się łączył z innymi narodami, nie będziesz ich poślubiał, nie będziesz mieszał swojej krwi z krwią cudzoziemca. Jesteś oddzielony, ponieważ jesteś synem Bożym, masz tę samą naturę, co Bóg. Istnieje całe wychowanie narodu w Starym Przymierzu, które, trwa dalej wraz z Kościołem. Jeśli ożenisz się z cudzoziemką, sprawi ona, że zapomnisz o swoim powołaniu do odmienności. Uczyni tak, abyś stał się podobnym do wszystkich innych ludzi na ziemi, którzy tworzą sobie bogów, którzy mają właściwe naturze ludzkiej poszukiwanie boskości, którzy mają pragnienie Boga i którzy figurom uczynionym własnymi rękoma będą przypisywać swoją psychikę, a w końcu oddawać cześć boską samym sobie. Jest to przeciwieństwo Całkiem Innego. Oni mają jakiegoś boga, w którym ostatecznie odnajdują samych siebie.

Począwszy od Księgi Rodzaju zadaniem kobiety w małżeństwie jest być pewnego rodzaju podporą, skłonić mężczyznę do tego, aby się odróżniał, aby znalazł swoją tożsamość i ostatecznie, aby odnalazł potrzebny dystans z Bogiem. Ten dystans umożliwia dialog. A to jest niezwykle trudne, a nawet niemożliwe dla natury ludzkiej. Nasza zraniona natura poszukuje zawsze przeciwieństwa świętości, szuka zawsze połączenia. Mężczyźni szukają kobiet, które stanowią z nimi jedno. To wielkie nieporozumienie. Nie uznajemy tego, kto może nas poddać krytyce, tego, kto jest inny, cudzoziemca, odrzucamy tego, kto nas nie przypomina. To właśnie dlatego wykluczamy chorych, wykluczamy ludzi, którzy są brzydcy, którzy są odmienni. To właśnie dlatego wykluczamy obłąkanych, podczas gdy w bardziej tolerancyjnych społeczeństwach, umysłowo chory odgrywa ważną rolę. Nie godzimy się, aby ktoś inny narzucał nam obraz tego, kim moglibyśmy się stać. Jest to strach przed byciem innym. A więc dochodzimy w ten sposób do wyciągnięcia wniosku z tego Błogosławieństwa: obłąkani będą prześladowani. Chorzy będą prześladowani.

Wybraństwo Boże oddziela naród, aby móc ogłosić pewnego dnia powołanie każdego człowieka do zespolenia z Bogiem, zjednoczenia takiego, jak w Trójcy, w której są trzy zupełnie odrębne Osoby w jednym Bogu. Ponieważ Bóg jest miłością, jest błogosławieństwem miłości, prawdziwe szczęście, prawdziwą miłość można mieć tylko w odłączeniu. A największa miłość będzie w całkowitym odłączeniu, aż do końca. Już w Księdze Rodzaju widzimy, że Bóg stwarza każdą rzecz przez odłączanie, rozdzielanie. Z czegoś bezładnego, zmieszanego wydobywa jakąś rzeczywistość, wyciągając i rozdzielając. Praktycznie każdego dnia stwarzania jest jakieś zasadnicze i całkowite rozłączenie. Na przykład woda: Bóg oddziela „wody pod sklepieniem, od wód ponad sklepieniem" (Rdz 1,7). Bóg działa, pracuje przez rozdzielanie. To właśnie przez rozdzielenie nas stwarza, uczy nas stawać się Bogiem. A człowiek musi panować nad całym stworzeniem, sprawiając, żeby rzeczy odmienne były w harmonii, a zatem, żeby mogły współistnieć.

Pokój nie jest niczym innym, jak współistnieniem przeciwieństw. Po hebrajsku shalom, w swym rdzeniu daje nam definicję pokoju, jak to widzieliśmy przy okazji Błogosławieństwa pokój czyniących; jest to współistnienie wody i ognia, to znaczy elementów przeciwnych. I wszędzie, zarówno na płaszczyźnie politycznej i niestety w Kościele, i w naszych wspólnotach, wszędzie, gdzie jest człowiek, nie akceptuje się różnic, nie uznaje się tego, co jest nam przeciwne.

Obrazem nadejścia Królestwa między nas jest wilk, który mieszka z jagnięciem. To nie jest zniknięcie wilka, ani przemiana wilka w jagnię. Te dwa elementy przeciwne muszą współistnieć razem. A niebo byłoby czymś najgorszym, gdybyśmy wyobrazili je sobie zapełnione identycznymi, całkiem podobnymi osobami. Może wzbudzać lęk i niepokoić wizja nieba, w którym byłyby miriady tego, co dziś nazywamy klonami, to znaczy tej absolutnie diabelskiej rzeczy, do której dochodzi się poprzez manipulacje genetyczne, mogąc powielić jakiegoś osobnika, który byłby całkowicie podobny do innego, wydzierając osobie jej niepowtarzalność. To wzbudza najgorszy niepokój, a z tworzonych w ten sposób ludzi, można by uczynić tylko całą armię niewolników. Jest to coś absolutnie diabelskiego. Człowiek jest stworzony do odmienności. Wymiana miłości może istnieć tylko w odmienności. Ponieważ Bóg kocha ludzkość, podtrzymuje różnice. Nie ma dwóch podobnych istot, dwóch podobnych odcisków palców! Ileż jest linii papilarnych na kciukach, odbijanych na kartach identyfikacyjnych, wśród miliardów ludzi od początku czasów, aż do końca świata? Bóg nie uczynił dwa razy takich samych linii na kciuku. To nadzwyczajne i wyjątkowe.

Mamy świadomość naszej tożsamości. Musimy być różni. A tej inności nie dajemy sobie sami. Nasza odmienność pochodzi właśnie od Ducha Świętego, od Błogosławieństw. Jeśli chcemy być chrześcijanami, trzeba uznać, że istnieje duch świata, nie świata jako takiego, ponieważ jest wyraźnie napisane, że Bóg „tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3, 16). Ale jeśli mówi się o świecie w języku biblijnym, w Nowym Testamencie, to chodzi mianowicie o świat jako planetę Ziemię i o wszystkie istoty, które są na nim, a zatem Bóg kocha świat i my także musimy go kochać i oddawać mu nasze życie, jak nasz Ojciec. Ale określenie świat jest także używane, aby mówić o duchu świata, a szatan jest nazwany księciem tego świata. Są dwa duchy, które się sobie przeciwstawiają.

Bóg chce dla nas odmienności. Naród wybrany zawsze pytał Boga: dlaczego my, dlaczego nas wybrałeś, dlaczego chcesz, abyśmy byli różni od innych narodów? (por. Pwt 7). Sam naród żydowski próbował upodobnić się do wszystkich narodów na ziemi, mówiąc: jesteśmy równie inteligentni, jak inne narody, zatem zamiast się modlić i studiować tylko Talmud, zaczniemy myśleć. Zapomnieli więc, że Bóg prosił ich przede wszystkim o modlitwę, aby byli ludem na Jego chwałę, aby byli ludem świętym, aby byli ludem kapłańskim. Podobnie wzywa nas Jezus, podobnie mówi nam Nowy Testament: „Wy zaś jesteście narodem świętym" (l P 2,9), to znaczy narodem oddzielonym, królewskim kapłaństwem. Nasza wielkość, nasza godność, nasza szlachetność wynika z naszego odłączenia, tego niezbędnego zróżnicowania, które musi przyciągać ludzi ku Bogu.

Kiedy naród żydowski zabrał się do myślenia, wówczas wydał Freuda, Marksa. W społeczeństwie każdy ma swą rolę do spełnienia. Oczywiście ksiądz może studiować, ale niech nie zapomina, studiując, że jest kapłanem! Niech nie zapomina o swoim kapłaństwie, niech nie zapomina o swej odmienności. Po II Soborze Watykańskim, który jest wspaniały w swych tekstach, wielu ludzi Kościoła, chcąc upodobnić się do innych, dało się wodzić światu za nos i zaczęli usuwać takie rzeczy, jak na przykład symbole dotyczące ubioru. A w tym podobieństwie wszystko się zatraca! Księża zaczynają się żenić, a wielka część ludu Bożego jest dziesiątkowana przez wroga

Człowiek i Bóg są różni. Bóg oczekuje od człowieka przestrzegania odmienności. Jest jednak wielki upadek, bunt aniołów: powiedz Bogu „nie", stań się Nim, bądź inny, nie bądź mu posłuszny. Trudno jest być narodem wybranym i często powtarzał on Bogu, że mógł wybrać inny. I właśnie dlatego, że lud Izraela ma skłonność do zapominania o swojej odmienności lub po prostu chce o niej zapomnieć - podobnie jak Kościół - nieustannie poddaje się światu, dostosowuje się do niego. Wtedy właśnie Bóg posyła proroków. Prorok jest zapowiedzią Chrystusa, jest człowiekiem zrodzonym z Ducha, tak jak Jezus jest poczęty z Ducha Świętego. Człowiek zrodzony z Ducha jest na pewno prześladowany.

W Dziejach Apostolskich Szczepan mówi: „Którego z proroków nie prześladowali wasi ojcowie? Pozabijali nawet tych, którzy przepowiadali przyjście Sprawiedliwego. A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali" (Dz 7,52). Tak jak w ciele występuje zjawisko odrzucenia, kiedy robi się przeszczep, tak świat ma możność wyeliminowania, odrzucenia i usunięcia Boga. Ateizm jest stary jak świat. Ale odrzucając Boga, potwierdza się, że Bóg istnieje. To właśnie dlatego nie ma prawdziwego ateizmu. Bluźniąc, potwierdza się istnienie Tego, przeciw któremu się złorzeczy. Kiedy szatan przemawia dziś przez opętanych, tak jak podczas publicznej służby Jezusa, o czym mówią Ewangelie, wyznaje, że Bóg jest Bogiem, a Jezus jest jego Synem, który przyszedł, aby, jak mówi szatan, nas zgubić.

Zjawisko odrzucenia jest całkiem normalne, a nawet więcej, jest ono niezbędne. Czym lek jest silniejszy, tym lepiej organizm będzie reagować, podobnie im prześladowanie jest większe, tym bardziej urzeczywistnia się Odkupienie świata. Świat już jest ocalony. Jak powiedział nam Jezus: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: jam zwyciężył świat" (J 16, 33). Zwycięstwo jest osiągnięte, ale to do nas, do Ciała Chrystusa, należy urzeczywistnianie tego zwycięstwa. I nieuchronnie musimy cierpieć na świecie. Jest to wielki charyzmat męczenników. Już od pierwszych wieków Kościoła twierdzono, że krew męczenników jest posiewem wiary.

Zjawisko odrzucenia w życiu duchowym może pochodzić od ludzi lub wprost od szatana, lecz często szatan działa przez ludzi. To nie jest obłęd, chrześcijanie nie są paranoikami, ale właśnie w prześladowaniu potwierdzają swą misję urzeczywistniania zbawienia świata, doprowadzenia jak największej ilości mężczyzn i kobiet do Odkupienia, do życia Bożego, do zaakceptowania tej fundamentalnej i zasadniczej odmienności, która sprawia, że są prawdziwie ludźmi i żyją jako partnerzy Boga.

Oczekuje się od nas modlitwy za tych, którzy nas prześladują, mamy kochać naszych prześladowców, tak jak Jezus kochał, aż do oddania swego życia za tych, którzy zadali mu śmierć. Nie jesteśmy oddzieleni, aby pozostać odłączeni, ale aby przyciągać innych. Trzeba być w świecie. „Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego" (J 17,15). Musimy być pośród świata jak zaczyn w cieście, jak światło, które świeci w ciemnościach. Musimy być pośród świata, ale nie musimy być ze świata. A Jezus już to stwierdził i obiecał tym, którzy się „oddzielą": „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci lub pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym" (Mk 10,29-30). Jezus umieszcza to słowo na liście, jak gdyby to było największe dobro z możliwych: prześladowania na tym świecie i Królestwo w życiu wiecznym.

Czeka nas „dodatkowe" prześladowanie, będące dowodem na to, że należymy do Boga, prześladowanie, które jest głoszeniem, przepowiadaniem. Męczennik nie jest niczym innym, jak głoszeniem, świadectwem prawdy. Pamiętamy prześladowanie Szczepana, pierwszego męczennika, które bardzo naznaczy świętego Pawła. Widział niebo otwarte, to było prawdziwe głoszenie. I na przestrzeni historii, męczennicy-chrześcijanie doprowadzali do szaleństwa swych prześladowców, tak bardzo dzielnie cierpieli, to znaczy, tak bardzo byli przepełnieni Duchem Świętym. Zawsze uważano prześladowanie za szczególny dar, ale Ojcowie zgodnie twierdzą, że męczeństwo krwi jest łatwiejsze. Istnieje męczeństwo o wiele trudniejsze - męczeństwo serca, to męczeństwo z miłości do Boga oczywiście, ale zwłaszcza z miłości do ludzi. Ludzi, którzy są już odkupieni, których Bóg chce doprowadzić do zbawienia. Jezus zapłacił cenę, a my przyjmując w milczeniu oszczerstwa, godząc się na bicie, na prześladowanie z powodu imienia Jezusa, reagując łagodnością, świadczymy też o innym Błogosławieństwie. Bierny opór jest tą siłą miłości, która obraca się przeciwko nam i która sprawia nam ból, sprawia nam cierpienie, dostarczając jednocześnie radości, tak jak w męczeństwie krwi, w którym widzi się świętych z uśmiechem na ustach, szczęśliwych i śpiewających, ponieważ cali są przepełnieni Duchem Świętym. Kiedy cierpimy dla imienia Jezusa, jest w nas radość. „Trwajcie w radości... tak właśnie prześladowali waszych ojców proroków".

Radujemy się z tego, iż wiemy, że należymy do ludu Bożego, że jesteśmy synami proroków. Radość, ponieważ właśnie w tej walce, w tym cierpieniu, które będzie trwało aż do naszego ostatniego tchnienia, Duch przychodzi do nas, aby w nas wzbudzić radość. Tak, radość w przeciwności. „Nie należymy do odstępców" jak to powie święty Paweł (por. Hbr 10, 39). Ten, kto opiera się na Chrystusie, jest jeszcze silniejszy. Od chwili, gdy niespodziewanie pojawiają się niepowodzenia i przykrości, rozwija swoją tożsamość, swe Boskie podobieństwo. Trwa w radości.

Musimy zdawać sobie sprawę z naszej odmienności. Traktujmy odmienność jako zadanie. Rozradujmy się, ćwiczmy się w miłości do naszych nieprzyjaciół, cieszmy się z ich napaści i wiedzmy, że we wszystkim jesteśmy kimś więcej niż zwycięzcami w Jezusie Chrystusie.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Pozwolę sobie podłączyć do tego wpisu:

>Wierni Bogu mimo prześladowań
>Krzyż: Jezus w Chinach

avatar użytkownika intix

13. Co katolicyzm dał Polakom? - Biskup Józef Sebastian Pelczar

Co katolicyzm dał Polakom?
Jan Matejko [Public domain], via Wikimedia Commons


Co zawdzięczamy religii katolickiej? W jaki sposób polskość wiąże się z wiarą Chrystusową? Jak kształtowała nasz narodowy charakter? ...(...)
Biskup Józef Sebastian Pelczar -  „Obrona religii katolickiej” - fragment:

Czym był naród polski przed przyjęciem chrztu? Plemieniem bez znaczenia. Gdzie dziś są jego siedziby, mieszkały pierw różne ludy słowiańskie, pod względem religii hołdujące bałwochwalstwu, pod względem cywilizacji nieokrzesane i ciemne, pod względem ustroju państwowego pozbawione wszelkiej spójności, a często z sobą walczące. Dopiero gdy nad nimi rozległ się głos Pański: powstańcie i oświećcie się, bo nadeszła światłość wasza; stała się w nich wielka odmiana. Zniknęły posągi bożyszczy, pogasły święte ognie, pokryły się w głąb lasów stare zabobony; natomiast religia chrześcijańska rozpostarła swe władztwo przychodząc z całym orszakiem prawd dziwnie głębokich, czyli z tą nadprzyrodzoną filozofią, która prostaczków czyni mędrcami, i z tym zakonem wzniosłym i czystym, który człowieka podnosi na wyżyny doskonałości.

Ta religia była przez dziewięć wieków mistrzynią narodu polskiego i wychowała mu tylu wielkich mędrców. Zaiste, podobna ona do wspaniałej królowej, do której tronu idą z hołdami wszyscy, którzy w narodzie jaśnieli prawdziwą mądrością. Idą jego Święci i Święte, idą królowie i królowe, idą biskupi i kapłani, idą hetmani, rycerze i dostojnicy, idą poeci, artyści i uczeni, idzie za nimi niezliczona rzesza ludzi wierzących wszelkiego stanu i wieku, a wszyscy składają u jej stóp swe modlitwy, czyny, walki i cierpienia, wszyscy wołają z zapałem: cześć ci religio święta! Cześć ci Kościele katolicki!

Z mądrością prawdziwą przyniosła religia katolicka narodowi polskiemu wszelką cnotę i zrodziła na jego ziemiach wielu Świętych, co stali się jasnymi świecznikami dla następnych pokoleń. (…) Ta religia miliony synów i córek tej ziemi wykarmiła przy swoich piersiach i obdarzyła światłem, pociechą, pokojem, nadzieją, a po życiu bogobojnym i śmierci szczęśliwej oddała niebu. Ona uświęciła życie rodzinne i uczyniła je tak silnym, że przetrwało ciosy przeszłości i jest jedną z warowni naszych na przyszłość. Ona wreszcie wycisnęła swą pieczęć na życiu społecznym i publicznym, tak, że nie było sprawy ważniejszej, której by nie udzieliła swojego namaszczenia.

Siła tej religii i dziś nie została ukrócona. Niech tylko wszyscy żyją według jej przepisów, a ona wszystkich uświęci i uszczęśliwi, tak w życiu, jak i w wieczności. Niech wprowadzają jej zakon do swoich domów, a nie postoi tam rozterka lub występek. Niech przejmą jej duchem życie społeczne i publiczne narodu, a nie braknie mu zdrowia duchowego ani błogosławieństwa Niebios.

Z prawdą Bożą i cnotą przyszła na ziemię polską cywilizacja. Pierw szumiały tu gęste bory, wśród których ludzie, odziani w skóry, uganiali z oszczepem za dzikim zwierzem, a potem padali na twarz przed posągami Światowida lub Peruna; osad zaś i pól uprawnych było mało. Dopiero gdy zawitali tu apostołowie z obczyzny z krzyżem w ręku, poczęli wycinać lasy i budować kościoły, a obok nich zakładać miasta i wioski. Kościoły też stały się pierwszymi ogniskami oświaty i są nimi dotąd. (…)

Wielkie są również zasługi Kościoła dla rozwoju prawodawstwa i utrzymania ładu publicznego. Jako stróże obyczaju, pasterze dusz i senatorowie królestwa, starali się biskupi o wydawanie dobrych ustaw, a przestępców karali nieraz mieczem duchownym. Kiedy już w wieku XII-tym poczęto przygniatać klasy niższe, biskupi, zebrani w Łęczycy, ogłosili uroczyście: „Kto by ludziom ubogim przemocą lub podstępem poważył się zabierać zboże, niech będzie wyklęty. Kto by zabierał bydlęta na podwody, za wyjątkiem czasu ataku nieprzyjaciela, niech będzie wyklęty” (r. 1180). A nie były to czcze pogróżki, nierzadko na zuchwałych gwałcicieli prawa Bożego i ludzkiego spadała klątwa, choć na królewskim lub książęcym siedzieli tronie. Biskupi stawiali tamę niegodziwości i tyranii, która gdzieindziej strasznego dopuszczała się bezprawia.
(…)
Religia katolicka była dalej główną podporą jedności narodowej i politycznej. Chrzest, przyjęty przez Mieszka i jego poddanych, uratował polskie plemię od niechybnej germanizacji i stał się zawiązką potrójnego życia: religijnego, narodowego i politycznego. Jak córka Kościoła weszła Polska do wielkiej rodziny chrześcijańskiej, co z jednej strony powstrzymało Niemców niosących wiarę na ostrzu miecza, z drugiej pociągnęło sąsiednich Słowian, a tym samym ułatwiło utworzenie jednolitego narodu i silnego państwa. Słaby jej organizm wzmocnił się działaniem religii, opieką Stolicy świętej i zdobyczami cywilizacji tak, że przetrwać burze, jakie szalały czy za bezkrólewia po Mieczysławie II, czy po wygnaniu Bolesława Śmiałego, czy za najazdów tatarskich, czy wówczas, gdy synowie Krzywoustego rozdali Polskę na części. Nie przestała istnieć, bo duszą jej była religia katolicka, a spójną jednością była hierarchia kościelna z metropolią gnieźnieńską na czele.

Religia wyznaczyła nadto narodowi polskiemu szczytne posłannictwo, by niósł światło Ewangelii i cywilizacji zachodniej na wschód, łączył Kościół wschodni z zachodnim, a piersią swoją odpierał najazdy czy to pogańskich Prusów, Jaćwingów i Litwinów, czy to wyznawców islamu – Turków i Tatarów, czy Moskwy jako spadkobierczyni bizantynizmu, czy pionierów protestantyzmu.

Jeśli naród spełnił choć w części tę misję, jeśli stępił rogi półksiężyca, pozyskał ofiarą królowej Jadwigi Litwę dla wiary krzyża i pojednał z Rzymem Ruś odszczepioną, głównie to religii zasługa. Ona bowiem głosem Stolicy Apostolskiej pobudzała go do wielkich czynów, ona kazała mu iść pod Legnicę, Warnę, Chocim i Wiedeń, ona ogniem świętym rozpalała jego rycerstwo tak, że z pieśnią „Bogurodzica Dziewica” bądź z okrzykiem „Jezus Maria” na ustach rozbijało liczniejsze hufce wrogów.

Biskup Józef Sebastian Pelczar, „Obrona religii katolickiej”, T. 1, Przemyśl 1920, s. 268-288. Pisownię nieznacznie uwspółcześniono.

Źródło: http://www.pch24.pl/co-katolicyzm-dal-polakom-,33378,i.html