Nareszcie w i e m

avatar użytkownika guantanamera

  Tak. Tamten dzień przypominał mi się już od pewnego czasu.         


 

Tak. Tamten dzień przypominał mi się już od pewnego czasu.

              Przebłysk: wiosna, stoję przy oknie w kuchni mieszkania Wandy i z wysokości dziesiątego piętra patrzę na dachy bliższych i dalszych domów i na niebieskie niebo nad dachami. Słyszę nagle słowa: „To nie na słońc, gwiazd granicy...”- Co to jest? - myślę - skąd mi się to przyplątało... Odwracam się, Wanda czymś zajęta. Albo zamilkła, gdy na nią spojrzałam, albo…. nie ona to powiedziała... Patrzę znowu przez okno, może usłyszę dalszą część i rzeczywiście: „ - Nie na słońc, gwiazd granicy z kochankami w niebo latać, włosy splatać i rozplatać, tchnienie tracić w błyskawicy....” - przypływa zza okna i... no tak - Juliusz Słowacki. Myślę przez chwilę o tym jak świetnie słowa te ilustrują - w moim przynajmniej przekonaniu - Wandy wspinaczki. Tymczasem wersy powracają natrętnie. To już perseweracja - uporczywe nawroty tej samej myśli. Zaczynam rozmowę z Wandą, żeby zagłuszyć męczące słowa i wkrótce one giną za naszymi słowami. Nie zadaję sobie trudu odnalezienia wiersza z którego pochodzą. Ale co pewien czas przypominam sobie tę scenę - szare niebo za oknem i słowa o traceniu czasu, który Bóg dał nam na ziemi.

 

                   Powracające wspomnienie fragmentu wiersza przepisanego na maszynie i wywieszonego w gablocie kościoła w Wilanowie. „W tej błyskawicy, Panie, ujrzym się i z daleka brat pozna swego brata...”

 

Aż wreszcie nadchodzi rok 1991, kiedy mieszkam znów we Wrocławiu. Asia, córka Alicji, mojej koleżanki z pierwszych studiów, ma napisać szkolne wypracowanie: „Kogo można nazwać współczesnym Ikarem?”. Komentujemy wszystkie trzy dziwny temat, zastanawiając się, kto właściwie mógłby dzisiaj aspirować do roli spadającego zdobywcy przestworzy.

Kiedy przychodzi do czytania prac okazuje się, że wielu uczniów współczesnym Ikarem nazwało Jerzego Kukuczkę, albo w ogóle alpinistów, którzy giną podczas prób zdobycia najwyższych szczytów. Rozmyślam o skojarzeniach, które budzi u młodzieży alpinizm, zwłaszcza, że sama mam koleżankę - alpinistkę i zastanawiam się, czy nazwałabym ją kiedykolwiek żeńskim odpowiednikiem Ikara i czy ona pomyślałaby w ten sposób o sobie. Ale odtąd imię Ikara zaczyna mi się narzucać... Gnębi mnie, że przecież musi być jakaś przyczyna dla której tak często o nim myślę.

 

I wreszcie - wcale nie od razu - po pewnym czasie dopiero, mozolnie, po tygodniach, moja pamięć dociera do najgłębszego fundamentu,do tej skały, na której oparła się nasza przyjaźń. Znów jak filmowy kadr zjawia się wspomnienie tamtej chwili.

Kolory są przyćmione, szarawe, bo za oknami mamy jesień albo zimę.. W niewielkiej szkolnej salce stoi ławka-biurko, taka, do której przystawia się krzesła. Siedzą przy niej dwie osoby. Druga, identyczna - pusta. Obok mnie stoi polonistka, pani Anna Rogowska. Nie uczy mojej klasy, ale to ona prowadzi Szkolny Konkurs Recytatorski. Osoby siedzące to część konkursowego jury. Należy do niego również Pani Rogowska, która chyba powinna siedzieć za tą pustą ławką, ale stoi obok mnie – może próbuje dodać mi odwagi...

          Mam 14 lat i nigdy wcześniej niczego nie recytowałam na żadnych konkursach. Śpiewać mogę, chętnie, zapisałam się do chóru, ale recytacja nigdy nie była moją mocną stroną. Nie zgłosiłam się sama, znam i dobrze oceniam swoje możliwości. Zostałam wyznaczona - choć lepiej byłoby użyć słowa „nakłoniona” - przez moją polonistkę, panią profesor Eugenię Bawolską. Naprawdę znała i kochała polską literaturę. Nie odmówię sobie i opowiem tę uroczą anegdotę. Otóż nasz kolega, bardzo slaby z polskiego napisał wypracowanie, którego trzy czwarte to był opis przyrody autorstwa Stefana Żeromskiego. Nie żaden bardzo znany, skądże, poszukał mniej znanego. Ale pani profesor oczywiście to zauważyła. - Nie postawię ci dwói, bo nie mogę takiego stopnia postawić Żeromskiemu! - wołała. - Jemu należy się pięć ale tobie na pewno nie. Dlatego wstawiam ci zero. I wpisała zero do dziennika. Średnia z zerem – to był był dopiero problem. Trudno mu potem było się z tego zera wydobyć.

 

                      Przypuszczam, że konkurs ma uzupełnić kadrę recytatorską o nowe talenty, ponieważ te starsze opuszczą szkołę niebawem, po maturze. Czuję się nieswojo. Wiersz, który recytuję nie był mi wcześniej znany. Nic dziwnego - o poezji romantyzmu będziemy się uczyć w późniejszych klasach. Do tego jest szczególnie trudny... To Juliusza Słowackiego „Odpowiedź na Psalmy Przyszłości”:

 

Podług ciebie mój szlachcicu

Cnotą naszą - znieść niewolę.

Ty zamieniasz ziemską dolę

W żywot ducha na księżycu.

Głosem dziecka wołasz

Czynu, czynu, czynu naród czeka!”

Lecz ty drżysz przed pieśnią gminu.

Drżysz, gdy błyśnie Bóg z człowieka !

 

* * *

 

Nie tak - nie tak, mój szlachetny,

Bo czyn ludu nie piosenka.

To nie w herbie z mieczem ręka,

To nie ród imieniem świetny,

To nie pieśni próżny twór,

To nie buntu próżna mara,

To nie chmurny lot Ikara,

Gdzie zasługą upaść z chmur!

To nie na słońc, gwiazd granicy

Z kochankami mdlejąc latać,

Włosy splatać i rozplatać,

Tchnienie tracić w błyskawicy;

Ale twardo, ale jasno

Śród narodu swego stać,

Myślą bić, chorągwie rwać,

Świecić czynu tarczą własną!

W drogę, choćby niepowrotną,

Ale prostą - naprzód twarzą,

Z piersią czystą, choć samotną,

Choć ją sztyletami rażą,

Z twarzą smętną, ale białą,

Chrystusową, choć zwiędniałą,

A ciągnącą lud do siebie

Niesłychanym bożym czarem:

Takim duchem i sztandarem

Być na ziemi - jest być w niebie!

 

I dalej

Ten, kto ojcu powie: Raka!

Ten przeklęty: - więc się bój!

Polski lud to ojciec twój ....

 

                  Płomienne myśli wygłaszam z manierą przejętą od zawodowych, teatralnych recytatorów, którzy gorące uczucia prawdziwych poetów potrafią sprowadzić do wymachiwania rękami, składania ich na piersiach, oraz przybierania póz, które nie wyrażają niczego prócz rutyny. Takich, co wypowiadają najgłębsze myśli wystudiowanym głosem, którego sama barwa sprawia, że nie słychać przesłania - ginie przygniecione formą. Kazali mi tak, czy co?! Na dodatek nie potrafię nawet dobrze naśladować zawodowców. Gesty nieudolne, patos drewniany. Brnę przez poezję ze świadomością marnych efektów.

 

             W jury za szkolną ławką siedzi koleżanka ze starszej klasy i słucha moich zmagań ze słowem, patrząc na mnie z lekko rozbawionym współczuciem. Ledwie ją sobie przypominam, wtopiła się w tę szarość: ławek, pomieszczenia, nieba za oknami i mojej nieudolnej, bezbarwnej recytacji. Ma na sobie granatowy fartuch szkolny i ściągnięte gumką włosy, co sprawia, że nie różni się niczym od innych uczennic z naszej szkoły. Ale to ona - gwiazda szkolnych akademii i przedstawień teatralnych. Bardziej niż ją pamiętam jednak świadomość, że nie sprostałam... Nie, nie konkursowi – przekazaniu myśli wieszcza...

   Dlaczego wybrałam właśnie ten wiersz - trudny nawet dla dorosłego, a co dopiero dla kogoś w moim wieku?

 

Więc się bój - bo Duch się wdziera

Zewsząd i podważa wieże.

Słaby - mówisz - rzeź wybiera;

A czy wiesz, co On wybierze?

 

Dlaczego właśnie ten? Chyba dano mi kilka do wyboru? Ach, tak... W i e m ... Postanowiłam wykorzystać konkurs żeby zademonstrować miłość do Polski.

  Bo przez tę chybioną deklamację przebija się moje własne, najszczersze  przekoanie, że nie wolno lekceważyć naszego Narodu, że nie wolno lekceważyć polskiego ludu, że nie wolno lekceważyć żadnego człowieka, ponieważ zawsze, z każdego, nawet tego najbardziej stłamszonego, tego najbardziej zagubionego, kiedyś, choćby przez chwilę, błyśnie Bóg!

 

W mojej rodzinie w najtrudniejszych nawet okresach o nowym ustroju mówiło się bez ogródek, nie milczało o popełnianych na narodzie zbrodniach. Wieczorami w naszym domu, gdzie mieszkaliśmy z babcią i rodzinami dwóch sióstr mojej Mamy, zbieraliśmy się wszyscy razem, żeby słuchać Wolnej Europy, a potem omawiać tragiczną sytuację Ojczyzny. Mama opowiadała mi o latach swojego dzieciństwa i młodości, o szkole, która była jak pensja, o gimnazjum i liceum, kiedy robili nauczycielom żarciki – zawsze śmieszne, na poziomie... Przeciwstawiała wolność słowa tamtego okresu ponuremu zakłamaniu lat powojennych. Kulturę Polski przedwojennej - komunistycznemu chamstwu. Patriotyzm - kosmopolitycznej zdradzie. Moja Mama nie podjęła po wojnie pracy nauczycielskiej - bała się, że będzie zmuszana okłamywać dzieci.

 

W mojej szkole podstawowej nie rozmawiało się na tematy polityczne, ale kiedy tylko zaczęły się wydarzenia października 1956 roku, kiedy Radio Wolna Europa podało pierwsze wzmianki o robotniczym proteście w Poznaniu, to dzieci mojej klasy powitały je waląc entuzjastycznie linijkami w torby i tornistry albo wskakując z radości na ławki. Każdy mógł zrozumieć jakie poglądy wynieśliśmy ze swoich domów.

 

Dziś, kiedy czytam wynurzenia byłych piewców systemu, tych „poetów”, co wychwalali zbrodniarzy, tych pisarzy i tych „rewizjonistów”, którzy tłumaczą, że nie wiedzieli, że błądzili z niewiedzy... to chcę im powiedzieć, że powinni byli pójść do szkół podstawowych i zapytać polskich dzieci. Mogli przyjść i zapytać dzieci z mojej klasy. One - w i e d z i a ł y.

 

Po październiku 1956 roku wydawało się, że koszmar już się skończył. I co? Zlikwidowanie pisma „Po prostu”, przynosi pierwsze wielkie rozczarowanie. Mija czas i miraż prawdziwej wolności, prawdziwej Polski znów się oddala, o czym także mówi się w moim domu. Właśnie w takiej atmosferze zostaję - w I klasie liceum - oddelegowana do szkolnego konkursu. I wybieram wiersz o lekceważeniu polskiego ludu i o wielkim przeznaczeniu każdego człowieka. Jeśli mam coś recytować - to poezję, którą mogę nawiązać do współczesności.

 

Wtedy - jakże to oczywiste – wiem niewiele o Juliuszu Słowackim i nawet o tym właśnie wierszu. Nie mam pojęcia, że jest odpowiedzią na smutne, dotyczące polskiego ludu proroctwa Zygmunta Krasińskiego. Nie znam idei Słowackiego dotyczących Polski, nie wiem nic o tym, że polskość uważał za szczebel drogi świata ku świętości i że Polsce wyznaczył wielką rolę wśród narodów Europy. Ale kto w wieku 14 lat czytał „Genesis z Ducha” i rozważania filozoficzne poetów? Ba! Nie znam nawet wiersza, w którym Słowacki prorokuje wybór słowiańskiego papieża. To proroctwo poznam dopiero gdy On zostanie powołany 16 października 1978 roku - i dziwnym zbiegiem okoliczności - tego samego dnia na Mount Everest wejdzie moja koleżanka z konkursowego jury.

Ale słyszę w słowach recytowanego wiersza wołanie poety do następnych pokoleń. Odczytuję je bezbłędnie, bo ja też kocham Polskę, ja też swoją miłość wyniosłam z rodzinnego domu. Dlatego wybieram ten wiersz o polskim ludzie, którego nie wolno lekceważyć, jeśli nie chce się zostać przeklętym, o tym, że nie wolno bez sprzeciwu znosić niewoli, i o tym, że nie wolno lekceważyć w człowieku Boga!!! To jest m o j e osobiste świadectwo:

Ten kto ojcu powie: Raka!

Ten przeklęty: - wiec się bój

Polski lud to ojciec twój.

Zeń, jak z cieniowego krzaka,

Gotów znowu Bóg wybuchnąć,

Z wiatru mając twarz i lice,

I na ciebie, jak na świecę -

Iść - i dalej pójść - i zdmuchnąć!

 

Więc się bój: - bo nie ja grożę,

Marny człowiek i twój brat,

Ale jakiś straszny świat

I widzialne światła boże,

Z ciszą, wiatrem i z szelestem

Rzucające się na lud,

Strachy, które mówią: Cud!

Ognie, które szepcą: Jestem!

 

***

 

Więc się bój: - bo Duch się wdziera

Zewsząd i podważa wieże.

Słaby - mówisz - rzeź wybiera;

A czy wiesz, co On wybierze?

Może ludów zatracenie.

Może nam przyniesie w dłoni

Komet wichry i płomienie,

W których drży król, matka roni,

Działa, wozy, hufce, konie

Ogień pali, ziemia chłonie;

A nikt z mogił nie korzysta,

Jeno w s z c z y n a j ą c y r u c h ,

Wieczny Rewolucjonista,

Pod męką ciał - l e ż ą c y D u c h

 

Nie potrafiłam... Ani zlekceważyć formy, a odwołać się tylko do myśli i uczuć Słowackiego, ani wyzwolić z ograniczeń powszechnie przyjętych recytatorskich manier. Ani naprawdę krzyczeć. Ani nawet wypowiadać słów dość dobitnie. Nie wygrałam tamtego konkursu... Może dlatego wyparłam z pamięci wiersz - i porażkę.

 

Tyle razy później czytałam „Odpowiedź na Psalmy Przyszłości”... W gablocie naszego wilanowskiego kościoła. Zimą 1986 roku, po katastrofie Challengera. I choć wydawał mi się szczególnie bliski, przez tak długi czas nie przypomniałam sobie konkursu, swojej nieudolności, spojrzenia starszej koleżanki ze współczuciem, że się tak męczę z bardzo trudnym wierszem - ani nawet jej samej w tamtej roli.

Czy Wanda mogła świadomie zapamiętać ten epizod? Nie sądzę... Jeśli ja, dla której występ przed innymi stanowił jednak spore przeżycie, z trudem przypomniałam sobie to wydarzenie, to chyba nie jest możliwe, żeby zapamiętał je ktoś, kto tamtego dnia musiał wysłuchać wielu innych deklamacji. A przecież, a jednak wspomnienie musiało błąkać się gdzieś w naszej głębokiej pamięci, w podświadomości.

I choć to niewiarygodne - nie zdążyłam opowiedzieć Wandzie o wydobytym wspomnieniu! Mówiąc prawdę, nie wydawało mi się wtedy aż tak ważne. Nostalgiczne, ale nie - ważne. Nabrało znaczenia gdy Wanda zaginęła.

Wtedy dopiero - i też znowu dopiero po miesiącach, gdy ucichły emocje - uświadomiłam sobie jak nasze losy splotły się z treścią tego wiersza, od którego kiedyś, tak dawno, naprawdę zaczęła się nasza znajomość, a który dopadł nas i wypełnił się po z górą 20-tu latach, gdy obie mieszkałyśmy już w Warszawie, po sąsiedzku...

         Bo czy moja pierwsza myśl gdy zobaczyłam Wandę po 21 latach nie była o tym, że ze smutnej twarzy przygaszonej czymś kobiety musi znowu błysnąć Bóg?

I czy nie rozmawiałyśmy milcząc wielokrotnie o sytuacji polskiego ludu, wierząc, że ona się musi zmienić? I o tym, że ...kto ojcu powie: Raka! Ten przeklęty...

           I czy nie zaskoczyło nas już niebawem, że Duch się wdziera zewsząd i podważa wieże?!!

I czy nie okazało się, że tak jak niezachwianie wierzył Juliusz Słowacki, tak my musimy wierzyć polskiemu ludowi i do niego się odwoływać! Bo to nie kto inny, tylko polski lud podjął wtedy wielką, Bożą, duchową rewolucję. Patronował jej Jezus, który przychodził do zakładów pracy podczas odpra wianych tam Mszy świętych. Patronował jej krzyż umieszczany nad bramami przez polski lud i - Jan Paweł II, którego zdjęciem polski lud ozdobił bramę Stoczni Gdańskiej. Polski lud nie odwoływał się nigdy do strasznych rewolucji niosących grozę i śmierć!

A czy nie dotyczyły również Wandy - chodzącej górą - słowa:

W takim hymnie wieszczu stój;

Bo pieśń taka pójdzie górą,

Nad podlejszych dusz naturą

Panująca - boży strój,

Do którego Bóg nagina

Wszystkie tego wieku struny,

Złączy dźwięki i pioruny,

Świat, co kocha i przeklina,

I błękitu rzuci na tła,

Przemienioną krwawość w światła.

Anioł się za aniołem zetrze,

Chrystus wyjdzie na ciał złamy

I z Chrystusem się spotkamy,

A spotkania plac ... powietrze!...

 

     I nawet grafika, którą Wanda przypięła obok przepisanych przeze mnie „dezyderatów z Baltimore” – ta ze wspinającym się po ramionach małych ludzików olbrzymem - byłaby świetną,doprawdy, ilustracją do tego wiersza:

 

Lecz dopóki ty i twoi,

Duchem Bożym nie skrzydlaci,

Chcecie stać na głowach braci,

Tak jak szatan dotąd stoi

Ciałem - formą, która kuta

Od tysięcy lat we świecie

choć spróchniała, - duchy gniecie,

wyrobiona i przeżuta,

Prześwięcona piekłem mara

Dla was święta tym, że stara ....

 

I czy nie do Wandy odnoszą się słowa o Ikarze? I te o bezpowrotnej drodze?

W drogę, choćby niepowrotną,

Ale prostą - naprzód twarzą,

Z piersią czystą, choć samotną,

Choć ją sztyletami rażą,

Z twarzą smętną,ale białą,

Chrystusową, choć zwiędniałą,

A ciągnącą lud do siebie

Niesłychanym bożym czarem.

Takim duchem i sztandarem

Być na ziemi - jest być w niebie

 

Więc jeżeli ktoś dziwi się, że wciąż trudno mi uwierzyć w Jej śmierć, to argumentem niech będzie wiersz, który połączył nasze losy wiele lat temu ... Tam droga niepowrotna nie kończy się śmiercią, ale wskazaniem właściwej drogi ludziom na ziemi, a ziemia - dzięki temu - staje się - niebem. To przecież spora różnica.

****

Pisząc kiedyś kolejną wersję moich wspomnień słuchałam rozmów niedokończonych w Radio Maryja. Profesor Bojarski mówił o szacunku i miłości dla własnego narodu. W którymś momencie postanowił zilustrować to wierszem. Domyślasz się, jakim? Tak. Tym, którego strofy wpisałam chwilę wcześniej w pamięć komputera. Słowa, które następują po krytyce bezsensownego upadania z chmur.

- Ale twardo, ale jasno, Wśród narodu swego stać, Myślą bić, chorągwie rwać, Świecić czynu tarczą własną!....recytuje profesor Bojarski n a s z wiersz, a ja jestem pewna, że to nie przypadek.

Cieszę się, że słyszymy się z daleka, że działa jak zwykle niezawodny nadajnik – Boże Serce, który pozwala nam łączyć się bez telefonu ani nawet internetu, choć jeszcze czasem przydają się jakieś zdobycze techniki, na przykład ten odbiornik, przez który słyszę Radio Maryja, również dla nas – dla profesora Bojarskiego, milionów ludzi i dla mnie - stworzone prze ojca Tadeusza Rydzyka, redemptorystę, o którym wiadomo, że na pewno nie jest letni i którego spotkałam w Rzymie, gdy pojechałam tam do Jana Pawła II...

Stanowimy jedno – wszyscy którzy przyjmują sercem najprostszą prawdę, że nie wolno być letnim, że trzeba wierzyć w ludzi, że nie wolno bać się zła, sztyletów, samotności ani drogi niepowrotnej, ponieważ Chrystus przez to przeszedł - pokonując także nasz strach. Mamy iść wyżej i wyżej. Ma nas uskrzydlać Duch...

 

Duch się wdziera zewsząd...

 

 

 

Etykietowanie:

19 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

"Stanowimy jedno – wszyscy którzy przyjmują sercem najprostszą prawdę, że nie wolno być letnim, że trzeba wierzyć w ludzi, że nie wolno bać się zła, sztyletów, samotności ani drogi niepowrotnej, ponieważ Chrystus przez to przeszedł - pokonując także nasz strach. Mamy iść wyżej i wyżej. Ma nas uskrzydlać Duch... "

stanowimy jedno, musimy tylko to zrozumieć. Każdy w swoim sercu i sumieniu.
Dopóki nie obudzi się w nas Duch, który uniesie nas ponad nasz egoizm, nasze lęki i lenistwo, nie uniesiemy tej odpowiedzialności.

"Lecz dopóki ty i twoi,

Duchem Bożym nie skrzydlaci,

Chcecie stać na głowach braci,

Tak jak szatan dotąd stoi"

Dziękuję Ci bardzo za to wspomnienie i proroctwo Wieszcza.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

2. @Maryla

Rzecz w tym, że to n i e jest wspomnienie. To jest opis jak nieustannie wieczność przenika czas. To jest "przenikanie" o którym 8 marca 1989 roku w auli Pawła VI mówił Jan Paweł II do o. Tadeusza Rydzyka - i do mnie ... Musimy to zauważyć - i zrozumieć. Ale jeszcze Bruckberger - on to potrafi opisać.
" Powracam tu raz jeszcze do uroczystego zapewnienia Jezusa, które wyraźnie wskazuje na to, że wieczność jest magnetycznym centrum zawsze obecnym w każdej cząsteczce czasu i zarazem górującym nad czasem „Zanim Abraham stał się, JA JESTEM." Zdanie to albo absolutnie nic nie znaczy, albo też dowodzi, że trzydziestoletni Człowiek, wypowiadający te słowa przed dwoma tysiącami lat, był rzeczywiście w pewien sposób współczesny Abrahamowi, który umarł i został pochowany na dwa tysiące lat przed Nim. W odpowiedzi na te słowa wrogowie Jezusa chwycili kamieni, by Go ukamienować: doskonale Go zrozumieli. Również poezja, poezja najwyższej miary, jest dążeniem do panowania nad przestrzenią i czasem, bez liczenia się z nimi. Mówię o poezji znajdującej swój wyraz zarówno w malarstwie i muzyce, jak w słowie. Poezja widzi wszystkie rzeczy w świetle poznania, które sprawia że formy zmysłowe nabierają niezniszczalnej trwałości i blasku, i w zdumiewającej harmonii przezwyciężają jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej zarówno materialne mury, jakie stwarza zwykłe użytkowanie i trwanie, jak również odległość."
O tej poezji - napiszę jeszcze....

avatar użytkownika intix

3. @guantanamera @Maryla

No coż... powiem tylko... dziękuję...
@Maryla mnie uprzedziła... napisała to, co ja w pierwszym odruchu  też chciałam powiedzieć po przeczytaniu Twojego wspomnienia. I za TO też dziękuję Maryli...
Pozdrawiam serdecznie...




avatar użytkownika guantanamera

4. @Maryla i intix

Uprzedzam, że to wcale nie jest jeszcze zakończenie....Jeszcze mam coś do powiedzenia.

avatar użytkownika guantanamera

5. @intix i Maryla

Wtedy, w 1980, byliśmy jednego Ducha! Wiedzieliśmy o co nam chodzi. Wiedzieliśmy jaką chcemy mieć naszą Ojczyznę! Musimy się poderwać. Musimy znów być takimi jak wtedy.
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika Maryla

6. @guantanamera

tak, wtedy wiedzieliśmy. Ale nie wszyscy.
Mimo to udało się tego Ducha zbudować tak silnie naszymi marzeniami, modlitwami i nadzieją, że był wśród nas.
Odczuwalny nie tylko w sferze metafizycznej, był prawie namacalny, można Go było dotknąć, spotkać w tramwaju, w sklepie, w teatrze....

Zatraciliśmy się . Musimy znów znaleźć w sobie wiarę, nadzieję i miłość.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

7. @Maryla

"...można Go było dotknąć, spotkać w tramwaju, w sklepie, w teatrze".... Boże mój! Przecież tak właśnie było!!! Nasza radość, radość naszych Rodziców że wraca Polska. POLSKA.

avatar użytkownika guantanamera

8. @Maryla

"Ale nie wszyscy"... No, teraz przynajmniej już wiadomo kto jest "ale nie wszyscy"...
Muszę to opowiedzieć. Był początek roku 1987. Na "podziemne" zebranie dziennikarzy - nie pamiętam już czy to było w kościele na Żytniej czy gdzieś indziej, przyszedł ks. biskup Władysław Miziołek (zmarł w roku 2000). Mówił o planowanej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski. W pewnej chwili, kiedy ks. biskup na chwilę zamilkł dziennikarz Ernest S. powiedził: - No, to księdzu biskupowi już podziękujemy. Co znaczyło - do widzenia... Biskup był u siebie, my gośćmi. Nasze spojrzenia się spotkały - ksiądz biskup miał w oczach zdumione rozbawienie.
Ale nie było się z czego smiać. To był ZNAK. Jedno z tych niezapomnianych symbolicznych wydarzeń ....

avatar użytkownika Maryla

9. Ernest S. się pomylił i teraz pisze bloga w S24

to jemu i całej tej ekipie podziękowaliśmy.

Ale to był ZNAK tego co nadeszło, gdy facet o nazwisku Donald Tusk mówi "rząd nie będzie klękał przed biskupami".

A następca kardynała Wyszyńskiego udziela wywiadów Gazecie Wyborczej i POLITYCE.


http://www.polityka.pl/kraj/wywiady/…rzyszlosci-katolicyzmu-w-polsce.read

-
O tym, jak hierarchowie powinni się układać z państwem, o przywództwie i
finansowaniu Kościoła, o in vitro i o tym, czy wiara jest prywatną ...


http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-on…ucham-wcale,1,4091170,wiadomosc.html

26 Gru 2010... są pewne audycje i wypowiedzi zbyt daleko ingerujące w politykę.... ... w pierwszej części wywiadu dla Onet.pl kardynał Kazimierz Nycz.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. @guantanamera

Nie bądźcie ślepi na ludzkie cierpienia
Pomagając zawsze i wszędzie...
Bo kiedy was dotknie cierpienie
To nikogo przy was nie będzie...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

11. @Maryla, @guantanamera

...Zatraciliśmy się . Musimy znów znaleźć w sobie wiarę, nadzieję i miłość.(M)

ONE są na wyciągnięcie dłoni...
Wystarczy tylko
Zasłaniającą SERCE
Kurtynę... odsłonić...

Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika guantanamera

12. @Maryla i intix

Tak wielu w Polsce wycofanych, zamkniętych w sobie ludzi.
Naszym modlitewnym szturmem TRZEBA ICH OBUDZIĆ...

avatar użytkownika gość z drogi

13. Witaj @Guantanamelo

zaczytałam się w Twoich wspomnieniach....
I Dom podobny i Rodzina i te audycje Radia Wolna Europa i chyba Głos z Londynu?
ale tego już nie pamiętam,zbyt dawno to było...
Piękny piszesz pomnik Polskiej Himalaistce ,wymieniłaś Jerzego Kukuczkę :)
I słusznie TA Dwójka ,to Polska Chluba
Jerzy Kukuczka,jako drugi człowiek na ziemi zdobył KORONY Himalajów i Karakonum
ich śmierć dzielił tylko ROK...
czy bywają Znaki,przestrogi ?
myślę,że tak jeden z synów Jerzego Kukuczki mały chłopczyk ówczas ,śnił w dniu śmierci Ojca,
że jadą windą i nagle winda spada...
Pisz dalej ,bardzo ciekawe są TE spojrzenia na naszą mijajacą już rzeczywistość....
Dlaczego zdobywali kolejne szczyty ?
a może to była ich droga do wolności i do Boga?
Jerzy była bardzo wierzący,był również w Solidarności :)
zawsze podziwiam Himalaistów,moze dlatego,ze sama mam od dziecka potworny lęk wysokości ?
serd pozdrawiam...warto nie raz cofnąć się do tak niedawnych lat :)

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

14. @gość z drogi

Drogi Gościu z Drogi. Rzecz w tym, że ja w dalszym ciągu n i e r o z u m i e m himalaistów. Staram się jak mogę, ale nie rozumiem.

avatar użytkownika gość z drogi

15. @Droga Guantanamero,ja też :)))

chociaż ? może troszeczkę...?
pamietam przygodę z przed kilku lat,jesteśmy w Kotlinie Kłockiej...Góra Srebna,Mąz za wszelka cenę chce mi ja przybliżyć,ale nie do podziwiania z dołu ,lecz z góry,
wreszcie wpada na genialny pomysł i wiezie mnie naszym starym japończykiem na sam szczyt,Góra nie wysoka,ale z Charakterem,piekna Historią :)
i wiesz ,wstyd mi ale przyznam sie ,znikam mężowi z oczu i trzymając się lin ,na czworakach
"sięgam tam,gdzie wzrok nie sięga "czyli patrzę na dół modląc sie by mnie nie dojrzeli harcerze ,biwakujący tam....
i właśnie wtedy pomyslałam o Himalaistach,
nie ,
nigdy nie chciałabym nimi być....
widocznie jestem zbyt przyziemna....mocno trzymajacą sie Matki Ziemi...:)
mój chorobliwy wręcz lęk wysokości,ma podobno jedna zaletę,jak dawno temu tłumaczył Rodzicom stareńki zaprzyjazniony lekarz,jako dziecko nigdy nie wyglądałam oknem i nie wdrapywałam się na drzewa,bo wejść może bym i weszła,ale na pewno nie zeszłabym sama....:)
A ONI ???
ONI byli zawsze bliżej Boga i Wolności,dużo bliżej niż my...:)))
sobotnie serdeczności

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

16. @Guantanamero:) mnie od wczoraj zaprząta myśl

o naszym Nowym Młodym pokoleniu,czyli o córce Twej koleżanki i jej rówiesnikach,
czy ONI lepiej odbierają otaczająca nas rzeczywistość od NAS,tak bardzo juz dorosłych ?
myslę,ze tak...są wrażliwi i pięknie myslacy....:)
Spadający Ikar....dązenie do wolności,do Boga...
Ikar tak bardzo kochał Wolność,więc stał się Symbolem dla tych Młodych w 1991 .....
dzisiaj są juz dorosli....czy nadal podziwiają IKARA ?
spotkałąm TAKIEGO Jednego,Dorosłego Dzieciaka ,na kolejnej naszej wspolnej akcji,Akcji Klubu Gazety Polskiej, dwa lata temu
pożniej też,gdy opowiadał mi o swoich co tygodniowych wyjazdach pod Namiot Solidarność 2010,bał się,ze szef go zwolni,bo to u niego są PRACUJĄCE soboty,ale ten Dzieciak
był jednoznaczny i robił swoje....kiedyś na jakiejś migawce telewizyjnej zobaczyłam go wdrapującego sie z flagą na jakiś maszt...
To właśnie mój współczesny młody Ikar,,,,i tylko
Dobry Boże...nie pozwól ,by słonce spaliło MU skrzydła
serdecznie Cię pozdrawiam i Mojego Dzieciaka z flagą na jakiejś latarni,czy maszcie,
tez :))))

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

17. @gość z drogi

"kiedyś na jakiejś migawce telewizyjnej zobaczyłam go wdrapującego sie z flagą na jakiś maszt..." Naprawdę symbol. Jak to dobrze, że są tacy młodzi ludzie - chwała ich Rodzicom, bo to Oni ich tak wychowali.
Córka mojej koleżanki... chyba zupełnie nie interesuje się takimi sprawami jak Ojczyzna... Młodzież z mojej rodziny - miotają się, nie wiedząc co wybrać... Wpływ innych młodych ludzi, czy to co wynieśli z rodzinnych domów. To jest temat na dłuższe rozważania.
A to, czego u himalaistów najbardziej nie potrafię zrozumieć to przedkładanie własnych emocji nad odpowiedzialność za rodzinę.... To bardzo bolesna strona himalaizmu. Może wymaga jakich poważnych badań naukowych z biochemii...
Na moją miarę i potrzeby były Karkonosze. No i Kotlina Kłodzka, oczywiście - ale dawno tam nie byłam...
Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika gość z drogi

18. Droga @Guantanamero :)

Masz rację są Znaki i symbole....
i takie piękne wyzwanie,ze na mojej stopie miałem zaszczyt trzymać nogę Namiotu Solidarnych....
Anonimowy Młody Chłopaka ze Slaska,za własne ciężko zarobione pieniadze ,pokonujacy drogę Sląsk ,Warszawa,Namiot Solidarni 2010 :)
A inni Młodzi z tamtych lat ?
mało ich w naszych szeregach,jedni wyjechali za chlebem a ci ktorzy pozostali,mają
ŻAL do nas,dorosłych
z tamtych lat
za zmarnowane dzieciństwo i czas dorastania w cieniu Ulotek,obław i wiecznego zagrożenia rewizjami....
OT samo życie....nie idealne,nie książkowe i nie takie jakie w marzeniach widzimy...
sama proza :)
mnie zauroczyło to nowe pokolenie Młodych...i w Nich i w Nas widzę NADZIEJĘ...:)
ad rem "wspinania się "
i los Rodzin Himalaistów...Masz w zupełności Rację...ale czy MY,Z TAMTYCH lat nie bylismy w jakimś stopniu podobni do nich....
wszak na okrągło narażaliśmy nie tylko siebie ,ale i nasze Rodziny,ich spokój,ich bezpieczeństwo
a Polskie Góry ? sa najpiekniejsze ,ale oglądane z dołu...:))))
serdeczności poniedziałkowe :)

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

19. 205 lat temu urodził się Juliusz Słowacki

Przyszedł na ten nasz świat żeby rozsławiać Polskę... W tę rocznice - wiersz dla Polski:

Polsko moja! tyś pierwsza światu
Otwarła duchem tajemnic wrota,
Czeluść, co błyszczy święta i złota,
Królestwo potęg - i majestatu
Ton... tobie widać bijące serca,
Zjawisk ci widać otwarte łona,
A ty jak orzeł w duchy wpatrzona,
W stronę prawdziwą stworzeń kobierca,
Widzisz, jak silna dłoń robotnika
Napina postaw, wiąże tkaninę,
Złotą i srebrną nicią przemyka,
Wieki sprowadza w jedną godzinę...
Nie zna przypadku ani humoru,
Ani się cofa - ani kołysze,
Podług jednego Chrystusa wzoru
Wszystko na ziemi wiąże i pisze.
Raduj się, Polsko... Tobie słodycze
Wiedzy... i mądrość - i moc przychodzi,
Anioł twój patrzy w Boga oblicze,
W Bogu pracuje - z Miłości rodzi
Tą siłą, która skrą jest przed Panem,
Zaledwo w duchów świecie zjawiona...
On tu widzialnym tryska wulkanem,
Świat w piorunowe ściska ramiona.