Kontrola i jej brak

avatar użytkownika elig
"Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością". Tak mówił Bartłomiej Sienkiewicz w słynnej podsłuchanej rozmowie. Cytuje się zwykle pierwszą część tej wypowiedzi, pomijając drugą, choć jest ona ważniejsza. Wciąż mamy tego przykłady. Dziś w portalu Niezalezna.pl przeczytałam wiadomość: "Prezes NBP utracił kontrolę nad Radą Polityki Pieniężnej. Marek Belka musi odejść" / http://niezalezna.pl/61808-prezes-nbp-utracil-kontrole-nad-rada-polityki-pienieznej-marek-belka-musi-odejsc /. Dowiedziałam się, że: "Kilka miesięcy po ujawnieniu nagrania, na którym Marek Belka w obraźliwy sposób wyrażał się na temat członków RPP, prezes Narodowego Banku Polskiego utracił realny wpływ na wspomnianą radę – informuje Bloomberg, powołując się na anonimowych informatorów. (...) Obecna sytuacja bez wątpienia świadczy o tym, że obelgi wypowiedziane przez Belkę pod adresem członków RPP na ujawnionym pięć miesięcy temu nagraniu przekreśliły jego wpływ na Radę. – Komentarze szefa polskiego banku centralnego pod adresem członków Rady Polityki Pieniężnej podważają niezależność kierowanej przez niego instytucji – uważa Mark Gilbert z agencji Bloomberg. Jego zdaniem Marek Belka powinien sam zrezygnować ze stanowiska. Publicysta jest rozczarowany reakcją polskiego rządu, która – według niego – przypomina działania typowe dla reżimowych władz. – Zamiast zdymisjonować prezesa NBP, zarządzono śledztwo i najazd na redakcję, która ujawniła taśmy – podsumowuje Gilbert.". Ciekawe jest to, ze Belka formalnie jest przewodniczacym Rady Polityki Pieniężnej /patrz - / http://pl.wikipedia.org/wiki/Rada_Polityki_Pieni%C4%99%C5%BCnej //. Bloomberg wyraża opinie światowej finansjery, więc widać, że zaczyna się ona niepokoić skutkami polityki PO. To ważne. Na krajowym podwórku wcale nie jest lepiej. Dziś /27.11.2004/, również w portalu Niezalezna.pl, ukazał się tekst "Policja (niechcący) ujawniła: to Kancelaria Komorowskiego rządzi w PKW" / http://niezalezna.pl/61823-policja-niechcacy-ujawnila-kancelaria-komorowskiego-rzadzi-w-pkw /. Omawia on posiedzenie Sejmowego Zespołu ds. Wolności Słowa. Czytamy: "Podczas posiedzenia zespołu parlamentarnego ds. wolności słowa podinsp. Mariusz Sokołowski, zapewne nieświadomie ujawnił bardzo ważną informację. Dzięki jego relacji z czwartkowej interwencji policji w PKW wyszło na jaw, że to Kancelaria Prezydenta rządzi siedzibą Państwowej Komisji Wyborczej. (...) Rzecznik policji tłumaczył, że administratorem budynku jest Kancelaria Prezydenta RP. Okazuje się, że PKW nie ma nic do powiedzenia w swojej siedzibie. Chociaż istnieje możliwość przechowywania tam tajnych dokumentów będących w dyspozycji jedynie PKW. (...) A ta sytuacja rodzi wiele wątpliwości. Czy PKW jest suwerenna w swoich decyzjach, skoro nie podejmuje decyzji nawet w tak banalnej sprawie, jak prawo do dysponowania lokalem. Na bardzo istotny wątek zwrócił uwagę poseł Jan Dziedziczak. - Za pół roku będziemy mieli wybory prezydenckie. Teraz wyobraźmy sobie, że są nieprawidłowości związane z PKW, a decydentem czy policja ma wejść, czy nie jest kancelaria jednego z kandydatów – mówił poseł PiS. Czyli Kancelaria Komorowskiego będzie decydowała o wydarzenia w siedzibie PKW mającej odpowiadać za wybory, w których udział bierze Bronisław Komorowski.". No cóż, podinsp. Sokołowski potwierdził to, o czym pisałam w mojej notce sprzed trzech dni / http://naszeblogi.pl/51020-czego-nowego-o-iii-rp-dowiedzialam-sie-przez-4-dni /: "okazało się, iż PKW przyjmuje sprawozdania finansowe poszczególnych partii, a odrzucenie przez nią sprawozdania może skutkować utratą subwencji na trzy lata. Co to ma wspólnego z Komorowskim? Ano, PKW składa sie z 9 sędziów, 3 wskazanych przez Prezesa TK, trzech przez Prezesa SN i trzech - przez Prezesa NSA. Prezesów owych powołuje Prezydent RP, czyli Komorowski. To daje mu wpływ zarówno na władzę sądowniczą, jak i na ustawodawczą /poprzez PKW/. PKW urzęduje zresztą w budynku należacym do Kancelarii Prezydenta RP. Podczas rozprawy sądowej w sprawie okupowania PKW, świadek Konrad Kornatowski zeznał: "Świadek Konrad Komornicki zeznał m.in., że polecenia o wydawaniu komunikatów nakazujących opuszczenie przez protestujących sali PKW w ubiegły czwartek wydawał szef Kancelarii Prezydenta RP- Jacek Michałowski. Nikt z PKW nie wydawał mu poleceń, gdyż to nikt z PKW nie jest jego przełożonym. Jego przełożonym jest Szef Kancelarii Prezydenta.". Przy okazji dowiedziałam się równiez ciekawych rzeczy o pracy policji. Okazało sie, że nie działa ona na polecenie swych dowódców, lecz szefa Kancelarii Prezydenta. Ten ostatni nie mógł, jak sądzę, wydawać tego rodzaju poleceń bez wiedzy i zgody prezydenta Komorowskiego.". To ostatnie spostrzeżenie podkreślił dziś bloger Jazgdyni w notce "Krwawy Bronek" / http://naszeblogi.pl/51096-krwawy-bronek /. Jak więc widzimy, Komorowski kontroluje to, czego nie powinien /n.p. Sejm i sądy/, a PKW nie kontroluje nawet miejsca w którym urzęduje. Rafał Ziemkiewicz w rozmowie z Rafałem Pazio, opublikowanej w ostatnim numerze "Najwyższego Czasu!" /nr 48/2014/ p.t. "Front odmowy społecznej" stwierdza: "Mam wrażenie, że jest panika, bo zabrakło ośrodka decyzyjnego. Tusk wiedziałby, co robić (...) Dziś w obozie władzy nie ma nikogo, kto wiedziałby, co robić, albo przynajmniej rozładowałby napięcie. (...). Gdzie powstaje mechanizm, który kończy się taką kompromitacją po wyborach? Gdyby powstawał na poziomie centralnym, wiedzieliby, co robić. Ale mamy wynik totalnego rozpadu państwa. Komisje nauczyły się, że liczą, jak chcą. Leśne dziadki nie wiedzą, o co chodzi. PKW stała się synekurą, gdzie się różnych emerytów wsadza, żeby mieli po 25 tys. zł. pensji. System sobie gnił i to, co działo się na małą skalę, przerosło oczekiwania. Głosy liczy się od dolu i tak powstała lawina. Gdyby to była skoordynowana akcja, tak jak przy referendum "trzy razy TAK", ktoś by temu nadał pozory prawdopodobieństwa. To sie rozlazło Sitwy w masie lokalnej zobaczyły, że mozna - i poszły na całośc. To zbiegło się z kompletnym blamażem systemu komputerowego,". O prawdziwości obrazu nakreślonego przez Ziemkiewicza świadczy fakt odwołania przez Komorowskiego wizyty w Japonii. Wyraźnie nie przewidywal on wcześniej wybuchu takiej afery. Widać więc, iż Bartłomiej Sienkiewicz miał rację.
Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. Odwołanie wyjazdu do Japonii nie jest dowodem

na brak ośrodka koordynujące akcję i nawet nie jest dowodem na, ze Komorowski nie był tym koordynatorem. W końcu jego podróż do Japonii żadnego pożytku osobistego pewnie by nie przyniosła a jest tak dalekie podróże są męczące ze względu na różnice w czasie. Z politycznego punktu widzenia to też raczej wizyta mało znacząca, bo kontakty polityczne z Japonią mamy raczej "obecnie mało intensywne, ale z nadzieją patrzymy na ich przyszłość".
Natomiast czy akcja była nieskoordynowana? Odpowiedź na to pytanie jest nie jest wcale jednoznaczna. Bo ktoś przygotował Kodeks Wyborczy, w którym pozostawił wyraźne luki umożliwiające dokonywanie fałszerstw wyborczych praktycznie bez konsekwencji. Sprawa pierwsza, w Polsce wszystkie dokumenty trzeba przechowywać minimum 3 lata- dotyczyło to wydruków z kas fiskalnych ale tylko na określonym rodzaju papieru, który zachowywał czytelność zapisu przez dwa lata. Poza tym jednym wypadkiem, wszystkie inne dokumenty trzeba przechowywać lat minimum 6 lat. Jeżeli ustawa nie mówi inaczej, to dokumenty po prostu trzeba przechowywać.
W Kodeksie Wyborczym wyraźnie odstąpiono od tej zasady. Nie można odstąpić od czegoś przez zaniechanie, z niechlujstwa.
W rezultacie nie można, praktycznie drugiego dnia po zakończeniu wyborów zweryfikować ich wyników choćby przez ponowne policzenie głosów. Ja nie ma dobrego zdania o poziomie intelektualnym naszych prawników, ale tacy głupi by nie wiedzieć co to oznacza, to oni nie są.
Takie rozwiązanie kwestii głosów musiało być przyjęte pod czyimś wpływem, bo niezależność i samodzielność środowisk prawniczych jest wręcz legendarna.
Jeżeli skojarzymy to co Ziemkiewicz mówi o wyborach z jego przekonaniem o przypadkowym charakterze Katastrofy Smoleńskiej to można pokusić się o wniosek, że albo nie chcę on dostrzec faktu istnienia jakiegoś niejawnego ośrodka decyzyjnego, albo wręcz jego publicystyka ma istnienie tego ośrodka maskować w ten sposób, że skutki jego funkcjonowania przypisuje on przypadkowi.
Z faktu, iż ja widzę po skutkach istnienie tego ośrodka a Ziemkiewicz nie widzi można wyciągnąć dwa wnioski. Jeden, że jestem nie tylko od niego bystrzejszym obserwatorem ale też o wiele inteligentniejszym i drugi wniosek, ze Ziemkiewicz "wie co mówi a nie mówi tego co wie". Ponieważ pierwszy wniosek nie mieści mi się w głowie i nie znajduje żadnego uzasadnienia w rzeczywistości to ..... ja już od dawna nie czytam i nie słucham RAZ`a.
Inną natomiast sprawą jest kwestia organizacyjna. Jak ma taki ośrodek funkcjonować.
Pamiętam swoją rozmowę po Zamachu Smoleńskim z bardzo prominentną osobą w jednym z "układów branżowych", który przekonywał mnie iż Kaczyński nie ma racji mówiąc o tym, ze istnieje jeden "układ", bo jego zdaniem w Polsce funkcjonuje bardzo wiele samodzielnych układów. Jego wypowiedź miała mnie skłonić do wniosku, że te układy są samodzielne w podejmowaniu decyzji i wewnętrznie samorządne.
Tyle, że ten człowiek wcale nie był ani samodzielny w tym co robił, bo musiał uwzględniać interes osób zewnętrznych ani nie mówił co chciał a to co jego zdaniem przynosiło mu chwałę, po prostu chełpił się swoim znaczeniem. W dalszej rozmowie okazało się, że istnieje coś takiego jak "układ układów" i tam są podejmowane kluczowe decyzje, które są transmitowane do poszczególnych układów czy to terytorialnych, czy to branżowych.
Myślę, że istnienie tej struktury jest największą tajemnicą III RP. Znaczenie tej tajemnicy można a rebus porównać do znaczenia kalendarza księżycowego dla kapłanów w Starożytnym Egipcie. Nie mieli by oni swojej władzy, gdyby ludzie wiedzieli, że nie mają oni wpływu na ruch ciał niebieskich, że jedynie wykorzystują nieuchronne zdarzenia do swoich celów, przedstawiając je jako skutki ich działań. Oni odwrotnie ukrywają skutki swoich działań przypisując je przypadkowi, najczęściej wynikającemu z rzekomej anarchii. Jest bowiem rzeczą oczywistą, że gdyby założyć celowość działań i przyjąć, że ich skutki komuś służą, to wtedy można by określić kto stanowi serce "układu układów" a jak by się to okazało jawne, to wtedy można było by to w sprzyjającym momencie bardzo osłabić lub zlikwidować.
Ponieważ taki moment się zbliża, to i przykrywka propagandowa się nasila. W PRL też wszystkiemu byli winni kelnerzy i kierowcy ciężarówek. Jedni nie chcieli w restauracjach podawać dobrych posiłków a drudzy dowozić na czas towarów do sklepów.
Teraz też wybory fałszowali lokalni wolontariusze i to fałszerstwo nikomu nie służy.
No cóż ..... .

uparty

avatar użytkownika elig

2. @UPARTY

Koordynacja często dokonuje się bez centralnego ośrodka. Podam prosty przykład. Słyszałam jak pani handlująca warzywami prosiła znajomą: idź za róg i zobacz po ile dzisiaj cenią? Inne handlarki robiły to samo i w efekcie u wszystkich były podobne ceny, choć nikt odgórnię im tego nie nakazywał. O takiej "poziomej" koordynacji pisze Ziemkiewicz. Czy oprócz tego istnieje "capo di tutti capi" wysyłający dyspozycje w ważniejszych sprawach - nie wiem.