Księdza Skargi modlitwa za Polskę Dr Jarosław Szarek

avatar użytkownika Maryla

Polski od ponad wieku nie było na mapie Europy, kiedy w 1912 roku do Krakowa zjechały tysiące rodaków ze wszystkich zaborów, aby uczestniczyć w obchodach 300-lecia śmierci patrona naszej niepodległości – ks. Piotra Skargi. Ich rozmach i świetność porównywano do tych z 1910 roku, kiedy upamiętniano triumf sprzed pięciu stuleci nad Krzyżakami. Z tej pamięci nasi przodkowie czerpali siłę do bycia Polakami i marzeń o niepodległej Ojczyźnie.

Przybyły na uroczystości ks. bp Józef Sebastian Pelczar, dzisiaj już święty, podawał za przykład połączenie miłości ks. Skargi do Kościoła i „drugiej matki duchownej” – Ojczyzny. „Kochał on ją gorąco, a pragnąc ją widzieć świętą i po Bożemu szczęśliwą, nawoływał silnie do pielęgnowania cnót i porzucenia wad, zwłaszcza pychy, prywaty, niekarności i niezgody; a nawet duchem proroczym przepowiedział, że niezgoda Polskę zgubi”.

Już wtedy nie brakło opinii, iż królewski kaznodzieja jest godny chwały ołtarzy. Jeszcze powszechniej wyrażano to podczas obchodu czterechsetnej rocznicy urodzin ks. Skargi w 1936 roku w niepodległej już Polsce, kiedy uroczystościom błogosławił Ojciec Święty Pius XI. Metropolita warszawski ks. kard. Aleksander Kakowski mówił: „Świętość Skargi była tak wielka, że jak zaraz po jego śmierci, tak i dzisiaj Polska katolicka pragnie, aby go postawić jako męża świętego na ołtarzach naszych…”.

Dzisiaj doczekaliśmy tej chwili, gdy metropolita krakowski ks. kard. Stanisław Dziwisz wszczął jego proces beatyfikacyjny. W wydanym z tej okazji dekrecie napisał: „Już w XVII wieku ks. Skarga uchodził za Sługę Bożego, co wyrażono w 1695 roku na jego trumnie. Nawiedzano jego grób i zbierano cząstki jego szat jako relikwie. W XVIII wieku sławiono nadal ks. Skargę przede wszystkim jako złotoustego kaznodzieję, pisarza oraz energicznego misjonarza i ascetę… Każde pokolenie Polaków znajdowało w spuściźnie tego niezwykłego człowieka pokarm duchowy dla siebie”. Tego pokarmu duchowego współczesna Polska potrzebuje szczególnie.

Dwie matki – Kościół i Ojczyzna

Kiedy w XVI stuleciu Europa, a wraz z nią Rzeczpospolita, za sprawą głoszonych herezji stanęła w obliczu rozłamu Kościoła oraz kwestionowania fundamentalnych dogmatów, masowego odchodzenia szlachty od katolicyzmu, opatrznościowym zrządzeniem pojawili się duchowni, którzy sprawili, iż Polska przetrwała w wierze przodków: ks. Stanisław Hozjusz, ks. Jakub Wujek oraz ks. Piotr Skarga…

Ten ostatni stał się symbolem oraz wzorem wierności Bogu i Ojczyźnie, a także służby ludziom. Wzywał do obrony nauki Kościoła i jednocześnie piętnował narodowe wady, apelował o naprawę Rzeczypospolitej. Jego dewizą były słowa: „Upominałem, aby obie matki swoje, Kościół Boży i Ojczyznę, w jednym końcu złączone, wiernie i uprzejmie miłowali”.

Ksiądz Skarga urodził się w Grójcu, studiował na Akademii Krakowskiej, a gdy za namową arcybiskupa lwowskiego przyjmował święcenia kapłańskie, był już zaliczany do „najwymowniejszych w Polsce”. Mając 33 lata, w dniu swych urodzin – 2 lutego 1569 r. – wstąpił do nowicjatu księży jezuitów w Rzymie i tam rozpoczął studia teologiczne.

Po powrocie do Ojczyzny pełnił różne urzędy w kolegiach jezuickich. Wtedy swymi cnotami, a przede wszystkim „wymownością”, zdobył życzliwość króla Zygmunta Augusta. Zdążył jeszcze za jego panowania po raz pierwszy przemówić w Sejmie. Po śmierci króla, na życzenie nuncjusza apostolskiego Wincentego de Portico wspierał słowem siostrę Zygmunta – przyszłą królową Annę Jagiellonkę, opłakującą zmarłego monarchę. Miała ona do ks. Skargi wielkie zaufanie i to właśnie jego poprosiła o przetłumaczenie na łacinę spisanego po polsku testamentu brata.

Dużym poważaniem jezuita cieszył się u króla Stefana Batorego, któremu towarzyszył podczas oblężenia i zdobycia Połocka. Wtedy też monarcha mianował go pierwszym rektorem założonej przez siebie Akademii Wileńskiej. Po odzyskaniu Inflant polecił mu utworzenie kolegium jezuickiego oraz klasztoru i przejęcie kościoła św. Jakuba w Rydze, gdzie głosił kazania dla namiestnika królewskiego w Inflantach, ks. bp. Jerzego Radziwiłła i jego dworu, pełniąc także urząd jego doradcy. Za następcy Batorego, Zygmunta III Wazy, został królewskim kaznodzieją.

Niedługo po elekcji ks. Skarga zarządził w krakowskim kościele św. Barbary 40-godzinne nabożeństwo za spokój królestwa – w podzięce, iż szlachta nie wybrała na polski tron kandydata Habsburgów. „Mam wielką pociechę pracy tej mojej, gdy patrzę na Waszej Królewskiej Mości pobożność i bojaźń ku Panu Bogu. Gdy patrzę na sprawiedliwe panowanie, na trzeźwość i mierność i odmiatanie zbytków i nieprzystojnych rozkoszy” – mówił. Z monarchą tym łączyła go przyjaźń, zajmował się także wychowaniem jego syna, przyszłego króla Władysława IV.

„Będziecie bez Ojczyzny”

W 1597 roku uczestniczył w obradach Sejmu zakończonych wielką awanturą i zerwanych przez posła opłaconego przez Habsburgów. Jak przypuszczają historycy, właśnie pod wpływem tego wydarzenia ks. Skarga napisał swe słynne „Kazania sejmowe”, o których napisano, że w nich „Polską modlił się do Boga”. Ojciec jezuita Stanisław Sopuch (w 1926 roku jeden z kandydatów na Prymasa Polski) uważał, że z miłości ks. Piotra Skargi wypłynęło „jedno z największych arcydzieł w kaznodziejskiej literaturze całego świata, mianowicie ’Kazanie sejmowe’, w których miłość Ojczyzny doszła do jakiegoś ekstatycznego napięcia”.

Autor wyliczał choroby trawiące Polskę, a wśród nich m.in. „nieżyczliwość ludzką ku Rzeczypospolitej i chciwość domowego łakomstwa”, „niezgody sąsiedzkie”, „naruszenie religii katolickiej”, „heretycką zarazę”, osłabienie władzy monarszej, niesprawiedliwe prawa oraz „grzechy i złości jawne, które się przeciw Panu Bogu podniosły i pomsty do niego wołają”. Przestrzegał, że „gdy bojaźń Boża ginie i wstyd upada, w samej tylko karności urzędowej nadzieja do pohamowania złości zostaje. Której gdy nie masz, Rzeczpospolita ginie, a jako gdy obręczy z beczki opadają, a nikt ich nie pobija, wszytka się rozsypuje”.

U schyłku swego życia wydał jeszcze „Wzywanie do pokuty obywatelów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego” uważane za jego testament. Nie podjęto go i niespełna dwa wieki później spełniły się prorocze słowa Skargi: „Będziecie bez Ojczyzny i królestwa swego, wygnańcy wszędzie, nędzni, wzgardzeni, ubodzy, włóczęgowie”.

Jeszcze większą sławę przyniósł mu jeden z najpopularniejszych utworów w dziejach literatury polskiej – „Żywoty świętych” (tylko za jego życia ukazało się siedem wydań). Nie tylko umacniały w wierze, w zmaganiach z heretykami, dając świadectwo niezłomności i heroiczności, ale przenosiły czytelników na Bliski Wschód, do Ameryki i Azji. Jako pierwszy w Polsce opisał Japonię i Brazylię, więc jego dzieło rozszerzało również horyzonty współczesnych.

„Boże, Rządco i Panie narodów”

Metropolita warszawski ks. kard. Aleksander Kakowski jako młody kapłan spotkał się z Henrykiem Sienkiewiczem. Zapytał wtedy autora „Trylogii” i „Quo vadis”, skąd zaczerpnął „cudny swój język polski i te wspaniałe, iście biblijne przenośnie i figury stylistyczne”. Laureat Literackiej Nagrody Nobla odpowiedział: „Czytałem często Biblię w przekładzie ks. Wujka, rozczytywałem się z lubością w dziełach księdza Skargi, a zwłaszcza ’Żywotach świętych’. Przede wszystkim w żywotach świętych Polaków, w których Skarga okazuje się niezrównanym mistrzem języka polskiego”.

Był też nazywany „tyranem dusz”, gdyż przywracał na łono Kościoła wielu znanych i zatwardziałych heretyków porzucających wiarę katolicką w czasach reformacji. Nieraz został zelżony, a nawet pobity. Na swej duchowej drodze szczególnie ukochał Najświętszą Maryję Pannę. Gorliwie odmawiał Różaniec i Godzinki i nigdy nie zapominał o dniach poświęconych Maryi.

Wyjątkową czcią darzył Przenajświętszy Sakrament. Organizował uroczyste nabożeństwa, procesje i adoracje. Nigdy nie przechodził obojętnie wobec ludzkiej krzywdy i biedy, angażował się w wiele dzieł miłosierdzia. Założone przez niego krakowskie Arcybractwo Miłosierdzia przetrwało przez wieki, zniszczone dopiero przez komunistów.

Od wieków Polacy wznoszą do nieba swe prośby słowami „Modlitwy za Ojczyznę” ks. Skargi. Każdego dnia czynił to św. Jan Paweł II: „Powtarzam słowa modlitwy, która codziennie wraca na moje wargi: ’Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać’ – słowa wielkiego Piotra Skargi…”. Gdy tłumaczył, iż polskich dziejów nie sposób zrozumieć bez Chrystusa, cytował autora „Kazań sejmowych”: „Ten stary dąb tak urósł, a wiatr go żaden nie obalił, bo korzeń jego jest Chrystus”. Wzywał, aby iść po tych śladach.

Podążając tą drogą w czasie, gdy z coraz większą zaciekłością podcina się chrześcijańskie korzenie, potrzebujemy orędownictwa dzisiaj już Sługi Bożego ks. Skargi. Patrona na te trudne czasy, wielkiego rodaka, skromnego kaznodziei, który miłując Boga i Ojczyznę, walczył orężem modlitwy i słowa.

 

http://www.naszdziennik.pl/wp/112193,ksiedza-skargi-modlitwa-za-polske.html

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika intix

1. Modlitwa za Ojczyznę ks. Piotra Skargi


Boże, Rządco i Panie narodów,
z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać,
a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej,
błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna,
chwałę przynosiła Imieniowi Twemu
a syny swe wiodła ku szczęśliwości.

Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom
i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu,
swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie.

Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego sprawujące,
by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym
mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować.

Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.



Amen.




avatar użytkownika Maryla

2. Powstała z grobu Homilia ks.

Powstała z grobu

Homilia ks. abp. Stanisława
Gądeckiego, przewodniczącego Episkopatu Polski, wygłoszona w bazylice
Świętego Krzyża, 11 listopada 2014 r.


zdjęcie

Homilia ks. abp. Stanisława Gądeckiego,
przewodniczącego Episkopatu Polski, wygłoszona w Święto Niepodległości w
bazylice Świętego Krzyża w Warszawie, 11 listopada 2014 r.

 

Od wschodu: mądrość-kłamstwa i ciemnota,

Karności harap lub samotrzask z złota,

Trąd, jad i brud.

Na zachód: kłamstwo-wiedzy i błyskotność,

Formalizm prawdy – wnętrzna bez-istotność,

A pycha pych!

Na północ: Zachód z Wschodem w zespoleniu,

A na południe: nadzieja w zwątpieniu

O złości złych!


(C.K. Norwid, „Pieśń od ziemi naszej”)

Te strofy z wiersza Norwida ilustrują straszliwe zmaganie duchów
(niewolnictwo, racjonalizm, materializm, sceptycyzm), jakie otaczało
naszą Ojczyznę w czasie zaborów. A pośród tych zmagań zbliżał się powoli
wybuch wielkiej wojny i odzyskanie dawno oczekiwanej przez Polskę
niepodległości.

1. PRZESZŁOŚĆ

a. Trudno zrozumieć to odzyskanie niepodległości
w 1918 roku inaczej jak tylko w kategoriach nadzwyczajnego dzieła Bożej
Opatrzności. Przecież ochotnicze oddziały polskie – w sile zaledwie
kilku tysięcy – nie stanowiły żadnego poważnego zagrożenia dla
wielomilionowych armii zaborczych i armie te padły niezależnie od
istnienia polskich oddziałów. Najpierw rozsypało się rozsadzone głodem,
wpływami rewolucyjnymi i dążeniami narodowościowymi cesarstwo
austro-węgierskie. Następnie – 11 listopada – kapitulowała liczna
jeszcze, bo 8-milionowa armia niemiecka. Tego właśnie dnia Niemcy
podpisali akt kapitulacji kończący I wojnę światową.

Dzisiaj zaś świętujemy rocznicę tego wydarzenia. Rocznicę dnia 11
listopada 1918 roku, w którym Rada Regencyjna przekazała Józefowi
Piłsudskiemu władzę nad nielicznym wojskiem, zaś 3 dni później także
władzę cywilną nad niewielką częścią dawnych ziem polskich.

„Spojrzał Bóg na ucisk swojego ludu w niewoli, wysłuchał jego
jęczenia (Wj 3,7-9), zlitował się i stanął po naszej stronie, aby
skruszył nieznośne nam więzy i oddał nam wolną, niezależną i zjednoczoną
ziemię ojców naszych” – napisał kard. Aleksander Kakowski nazajutrz po
odzyskaniu niepodległości.

b. Przywykliśmy mówić, że tego dnia Polska odzyskała niepodległość, wolność i suwerenność po 123 latach niewoli,
lecz warto zwrócić uwagę na to, że w ostatnich trzech wiekach Polska
była pozbawiona wolności znacznie dłużej (J. Szaniawski, „Niepodległość”).

Faktyczna utrata suwerenności Rzeczypospolitej nastąpiła bowiem już w
roku 1717, kiedy tzw. Sejm Niemy uznał, że gwarantem praw Polski jest
car Rosji. A to daje nie 123, lecz ponad 200 lat podległości wrogiemu
mocarstwu. Ale i ten okres nie oddaje całości, bo przecież wcześniej –
już w 1704 roku – armia rosyjska wkroczyła w granice Polski. A więc mamy
już do czynienia z 214 latami poddaństwa.

Potem znowu – wraz z upadkiem II Rzeczpospolitej – nasza Ojczyzna
utraciła ponownie niepodległość we wrześniu 1939 roku, kiedy to Niemcy i
Rosja po raz kolejny dokonały agresji na Polskę i zlikwidowały
niepodległe państwo w wyniku tzw. IV rozbioru Polski. Z kolei Polska
Ludowa – utworzona na rozkaz Stalina i istniejąca do 1990 roku – była
także pozbawiona suwerenności, przy zachowaniu pozorów niepodległości.

Tak więc patrząc w dzieje przed i po 1918 roku, otrzymujemy w sumie porażający bilans ok. 265 lat
pozbawienia Polski autentycznej wolności. Z tego wynika, że kilkanaście
pokoleń Polaków – od początku XVIII wieku – nie miało niepodległego
państwa, a ci, którzy je mieli, byli wyjątkami. I właśnie kimś takim
jest również obecne młode pokolenie Polaków; pokolenie przełomu Polski
„podległej” i „niepodległej”.

c. Czy dzisiejsze pokolenie zdaje sobie sprawę z
rozmiarów spuścizny zniewolonego ducha, ukształtowanego podczas zaborów,
który całkowicie nie zginął? Czy rozumie cenę, jaką zapłaciła nasza
Ojczyzna za to, byśmy byli tu, gdzie jesteśmy? Czy zachowa wdzięczność
dla tych milionów rodaków, którzy w imię wolności Ojczyzny byli
więzieni, zsyłani na Sybir i do obozów albo zginęli? A przecież to tylko
część tragicznej ceny, jaką płacili oni na poczet przyszłej
niepodległości.

Dziś trzeba dziękować Panu Bogu i tym ludziom, którzy przez te wieki
niewoli zachowali w sercu pragnienie niepodległości, ratując nas przed
utratą tożsamości. Należy dziękować za domy rodzinne, najsilniejszy
szaniec, o który rozbijały się zapędy rusyfikacyjne i germanizacyjne.
Nie byłoby niepodległości naszej Ojczyzny, gdyby dom polski konsekwentnie nie podtrzymywał miłości do niej. Na te źródła polskiego patriotyzmu wskazywał potem w swoich „Wspomnieniach”
gen. Dowbór-Muśnicki: „Kiedy już zdołałem nabrać większej praktyki
życiowej, doszedłem do przekonania, że wszelkie zakusy rusyfikatorskie i
germanizatorskie rozbijały się o zasady, wpajane w nasze dusze i serca
przez polską kobietę: nasze matki i siostry, nauczycielki. […] Rola
mężczyzn w tej walce do pewnego stopnia była drugorzędna. Byliśmy
niejako jakby narzędziem w ręku kobiety, która moralną swą siłę czerpała
z wiary w sprawiedliwość dziejową i z nauki Kościoła” (Józef
Dowbór-Muśnicki, „Wspomnienia”, Warszawa 2003, s. 20).

Dalej wypada dziękować za wielkich mężów stanu,
którzy – natchnieni wiarą w Boga i miłością Ojczyzny – przygotowali
zmartwychwstanie kraju. Za ówczesnych polityków, którzy potrafili
wspólnie i bezinteresownie pracować dla Rzeczypospolitej. Myślimy w
szczególności o Romanie Dmowskim, Ignacym Paderewskim, Józefie
Piłsudskim, Wincentym Witosie, Wojciechu Korfantym, którzy – choć
pochodzili z różnych zaborów – odłożyli na bok interesy partyjne na
korzyść dobra wspólnego.

Dziękujemy wreszcie ludziom Kościoła tamtych czasów. Przy braku polskiej szkoły wiodącą rolę w pielęgnowaniu ducha patriotycznego przejął Kościół katolicki,
który – oprócz podstawowej pracy duszpasterskiej – działał tak w sferze
oświatowej, spółdzielczości, jak i w dziedzinie parlamentarnej.
Dziękujemy nade wszystko za wielkich świętych i błogosławionych, którzy w
okresie niewoli narodowej pomagali naszym rodakom zrzucać z siebie
okowy niewoli duchowej. Za Alberta Chmielowskiego, Honorata
Koźmińskiego, Rafała Kalinowskiego, Marcelinę Darowską, Franciszkę
Siedliską, Urszulę Ledóchowską, którzy pracowali nad religijnym i
moralnym odrodzeniem Polaków. W jakimś sensie wszyscy oni powtarzali w
duchu psalm wygnańców tak wysłowiony przez poetę:

Jeruzalem! Jeruzalem! /biedna ziemio ty!/

Gdy twej męce nie poświęcę każdej mojej łzy,/

Jeśli ciebie nie ogarnę mym synowskim żalem/

To mnie przeklnij i zapomnij/ matko Jeruzalem!

(Kornel Ujejski)

2. PRZYSZŁOŚĆ

A dzisiaj? Jak dzisiaj ocalić i umocnić tę wolność, o którą walczyli
nasi praojcowie? Z pewnością możemy ją wzmocnić, dbając najpierw o
wolność osobistą, a następnie zabiegając o wolność społeczną.

a. wolność wewnętrzna

Co to jest wolność wewnętrzna? „Spontaniczna odpowiedź na pytanie […]
jest następująca: wolnym jest ten, kto może czynić to, co chce, nie
napotykając na przeszkody ze strony przymusu zewnętrznego, czyli jest
nim w zasadzie ten, kto cieszy się pełną niezależnością. Przeciwieństwem
wolności byłaby zatem zależność naszej woli od woli zewnętrznej.

Ta wolność nie polega na możliwości czynienia czegokolwiek; jest ona
wolnością ku Dobru, w którym jedynie znajduje się szczęście. Dobro jest
więc jej celem. A zatem człowiek staje się wolny o tyle, o ile dochodzi
do poznania prawdy, o ile ono – a nie jakiekolwiek inne siły – kieruje
jego wolą” (Libertatis conscientia. Instrukcja o chrześcijańskiej wolności i wyzwoleniu, 25).

Błędem jest absolutyzowanie wolności wewnętrznej,
czyli traktowanie jej jako najwyższej wartości. Człowiek idący tą drogą
uważa, że być wolnym znaczy czynić wszystko, na co się ma ochotę. Ten
błąd myślowy występuje często w świecie nauki i sztuki. Twierdzi się tam
dość często, że naukowiec, podobnie jak artysta, powinien kierować się
wyłącznie swoimi celami – a więc naukowiec postępem wiedzy, a artysta
wyrażaniem swoich ideałów – bez względu na jakiekolwiek zasady moralne.
Gdyby tak było naprawdę, gdyby nauka miała być wolna od zasad moralnych,
to nie byłoby żadnego tytułu, aby oskarżać lekarzy niemieckich
przeprowadzających doświadczenia na więźniach obozów koncentracyjnych.
Szkodliwość tak rozumianej wolności jest oczywista. Gdyby istotnie taka
była natura wolności, to najbardziej wolnymi byliby chorzy psychicznie i
przestępcy, gdyż właśnie te grupy osób kierują się zasadą: robię to, na
co mam ochotę. Zazwyczaj jednak u ludzi podnoszących wolność wewnętrzną
do rangi absolutu obserwujemy znamienną prawidłowość. Pragną one
mianowicie wolności od norm moralnych, prawnych czy społecznych, ale nie
chcą być wolnymi od lenistwa, egoizmu, od poddawania się popędom,
nałogom czy uzależnieniom. W praktyce wybierają więc to, co łatwiejsze, a
nie to, co wartościowsze. Za mitem łatwej wolności kryje się zwykłe
tchórzostwo wobec prawdy o człowieku, a także lenistwo w obliczu wymagań
płynących z korzystania z wolności w sposób odpowiedzialny.

O tej wewnętrznej wolności osoby ludzkiej mówił dobitnie św. Jan Paweł II pod Bramą Brandenburską:

Nie ma wolności bez prawdy. Człowiek wolny jest
przede wszystkim zobowiązany do prawdy. Inaczej jego wolność nie będzie
trwalsza niż piękny sen, który kończy się wraz z przebudzeniem. Jego
wolne siły twórcze rozwiną się w pełni tylko wtedy, kiedy będzie je
opierał na prawdzie, która jest dana każdemu człowiekowi jako
niewzruszony fundament. Tylko wtedy będzie mógł się w pełni zrealizować,
a nawet przerosnąć samego siebie.

Nie ma wolności bez solidarności. „Wolność nie jest w pierwszym rzędzie prawem jednostki, lecz odpowiedzialnością wobec bliźnich” (J. Ackermann, „Dietrich Bonhoeffer. Wolność ma otwarte oczy”,
Poznań 2007, 14). Wolność może być zrealizowana tylko tam, gdzie ludzie
wspólnie są o niej przekonani i nią przeniknięci, świadomi
niepowtarzalności i godności człowieka oraz jego odpowiedzialności przed
Bogiem i ludźmi. Tam – i tylko tam – gdzie wspólnie opowiadają się za
wolnością i walczą o nią solidarnie, może ona zapanować i przetrwać.
Wolności jednostki nie da się oddzielić od wolności innych ludzi.
Wolność jest w niebezpieczeństwie tam, gdzie ludzie ograniczają swoje
spojrzenie jedynie do kręgu własnego życia i nie są gotowi angażować się
bezinteresownie na rzecz innych. Natomiast wolność przeżywana
solidarnie wyraża się w działaniu na rzecz sprawiedliwości w dziedzinie
społecznej i politycznej oraz kieruje wzrok ku wolności innych.

Nie ma wolności bez ofiar. Wolność jest niezwykle
cenną wartością, za którą trzeba płacić wysoką cenę. Wymaga
wielkoduszności i gotowości do ofiar. W życiu codziennym wielu ludzi
jest gotowych do ofiar i uważa za oczywiste, że czasem trzeba wyrzec się
czegoś na rzecz rodziny czy przyjaciół, natomiast ofiarę na rzecz
wolności ponoszą tylko ci, którzy zgadzają się ponieść straty, które
będą oszczędzone innym, narażając nieraz na szwank własne zdrowie lub
życie (por. Jan Paweł II, Człowiek jest powołany do wolności. Ceremonia pożegnalna przed Bramą Brandenburską, Berlin, 23.06.1996).

Formowanie ludzi wolnych nie jest dzisiaj łatwą sprawą. O ile dawniej
samodzielności myślenia uczyła szkoła – przekazując uczniom nie tylko
wiedzę, ale również narzędzia i metody jej samodzielnego zdobywania i
weryfikacji – o tyle obecnie pole to zawłaszczyły media, które mówią,
piszą i pokazują nie tylko jak, ale i co człowiek ma myśleć. Jak ma
oceniać. Czego chcieć. Co ma potępiać, a czego nie robić. Z tego powodu
następuje tak potworna penetracja ludzkiej psychiki i ludzkiego ducha do
tego stopnia, że człowiek często zostaje całkowicie ubezwłasnowolniony.
Nawet gdy nie chce, to i tak włącza telewizor, by zagłuszyć własne
myśli (por. P. Jaroszyński, „Jaka suwerenność?”).

b. wolność zewnętrzna

Wolność wewnętrzna jest warunkiem wolności w porządku społecznym.
Wolność zewnętrzna to sprawa o wiele poważniejsza niż zwykła zmiana
rządu czy poprawa warunków ekonomicznych. Jeśli nadrzędnym celem nie
będzie odzyskanie suwerenności Polaka, to wszystkie inne reformy
sprowadzą się tylko do zmiany haseł lub sztandarów. Najpierw trzeba
„odwołać się do możliwości duchowych i moralnych osoby i do potrzeby
stałego nawrócenia wewnętrznego, jeśli się pragnie doprowadzić do zmian
ekonomicznych i społecznych, które byłyby rzeczywiście na służbie
człowieka” (Kompendium Katolickiej Nauki Społecznej, 137).

Wolność zewnętrzna nie jest zawarta w naturze naszego bytowania, ale w naturze życia zbiorowego;
jest dziełem kultury i prawa. Polega ona na tym, że organizacja życia
społecznego niczego nie nakazuje ani niczego nie zakazuje. Ludzie mogą
wybierać, co chcą czynić, lub nie czynić, bez narażania się na represje.
Chociaż tego rodzaju wolność może być zredukowana do zera, to jednak
nie może ona być także nieograniczona. Bezwzględna wolność polityczna
np. nie jest możliwa, gdyż każde życie w społeczeństwie wyznacza granice
wolności. Wolność polityczna musi być ograniczona przez wolność innych.
Żądanie bezwzględnej wolności politycznej jest równoznaczne z
mniemaniem, że anarchia jest możliwym i godnym pożądania ustrojem, co
jest oczywistym nonsensem (por. J. Bocheński, „Sto zabobonów”, Kraków 1992, 139).

Jednym z typowych błędów w tej dziedzinie jest absolutyzowanie roli wolności zewnętrznej.
Wielu jest przekonanych, iż wystarczy zagwarantować sobie wolność
zewnętrzną, aby automatycznie żyć w wolności wewnętrznej. Tymczasem
przezwyciężenie zewnętrznych ograniczeń – politycznych, ekonomicznych,
społecznych itd. – owszem ułatwia wyrażanie wolności wewnętrznej, ale
nigdy jej nie gwarantuje. Paradoksalnie, w systemach totalitarnych –
mimo braku wolności zewnętrznej – niektórzy ludzie potrafili uchronić
swoją wolność wewnętrzną, natomiast w liberalnych demokracjach wielu
popadło w uzależnienia i zniewolenia (co nie zmierza oczywiście do
pochwały totalitaryzmu).

Wolność polityczna jest zagrożona, jeśli instytucje
przestają służyć celom cnoty i jeśli zawodzi samodyscyplina
społeczeństwa. Kryzys społeczeństwa jest po prostu kryzysem jednostki
wypisanym wielkimi literami. Podobnie jak wolność jednostki nie przetrwa
bez jej osobistego przywiązania do prawdy, tak też i wolne
społeczeństwo nie może rozkwitać bez cnotliwych obywateli. Ogólna zgoda
nie może się żywić nieuporządkowaną namiętnością, lecz wewnętrznym
poczuciem odpowiedzialności wobec wyższego prawa, interpretowanego przez
ludzi mądrych i uczciwych. Ponieważ zaś tak wielu z nas żyje według
czysto pragmatycznych standardów przyjemności, bogactwa i władzy,
dlatego ciągle zagraża nam utrata moralnych i duchowych podstaw, na
których opiera się nasza wolność” (por. kard. Avery Dulles SJ, „Jan Paweł II i prawda o wolności”).

A więc w dziedzinie polityki „uczciwość w kontaktach
między rządzącymi a rządzonymi, jawność w administracji publicznej,
bezstronność w rozstrzyganiu spraw publicznych, poszanowanie praw
przeciwników politycznych, ochrona praw ludzi oskarżonych w procesach i
sądach doraźnych, sprawiedliwe i uczciwe wykorzystanie pieniędzy
publicznych, odrzucenie niegodziwych metod zdobywania, utrzymywania i
poszerzania władzy za wszelką cenę – to zasady, które znajdują swe
najgłębsze źródło […] w transcendentnej wartości osoby i w obiektywnych
nakazach moralnych dotyczących funkcjonowania państw. Gdy zasady te nie
są przestrzegane, zanika sam fundament politycznego współistnienia, a
całe życie społeczne wystawiane jest stopniowo na ryzyko, zagrożenie i
rozkład” („Veritatis splendor”, 101).

Ziemio ojczysta, ziemio jasna,

Nie będę powalonym drzewem.

Codziennie mocniej w ciebie wrastam

Radością, smutkiem, dumą, gniewem.

Nie będę jak zerwana nić.

Odrzucam pusto brzmiące słowa.

Można nie kochać cię i żyć,

Ale nie można owocować.

(W. Szymborska, „Gawęda o miłości ziemi ojczystej”)

ZAKOŃCZENIE

Na koniec dziękujmy Bogu i ludziom za odzyskanie wolności i zjednoczenie ziem trzech zaborów.

Prośmy o miłosierdzie Boże dla żołnierzy, którzy w każdym pokoleniu
stawali do powstań. O życie wieczne dla mężów stanu, dzięki którym
zwycięskie państwa uznały w końcu nasze prawo do wolności. Za
duchowieństwo i tych obywateli, którzy – nie zważając na własne sprawy –
przez całe dwudziestolecie międzywojenne ofiarnie budowali nasz wspólny
Dom.

Prosimy jednocześnie Matkę Najświętszą o pomyślność dla naszej
Ojczyzny. O wzrost energii duchowych i materialnych jej obywateli. O to,
abyśmy nie tylko w nadzwyczajnych, ale i w całkiem zwyczajnych
warunkach potrafili wspinać się na wyżyny ducha. Abyśmy nie zapomnieli o
tym, że nasza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość pozostaje w ręku
Boga.


  • zdjecie

Kiedy Polska zmartwychwstanie

Kazanie ks. bp. Józefa Zawitkowskiego wygłoszone w 90. rocznicę powstania parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Wołominie

Homilia ks. bp. Józefa Zawitkowskiego
wygłoszona w kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Wołominie 10
listopada 2014 r., w wigilię 96. rocznicy odzyskania niepodległości

 

Homilia wygłoszona

w parafii Matki Bożej

Częstochowskiej

w Wołominie

w 90. rocznicę jej powstania

 

Kocham Cię, Kościele Święty,

bo tu jest Dom Boga i Brama Niebios

 

Czcigodny Księże Proboszczu – Prałacie

Sylwku Kochany z Sienkiewiczów

Czcigodni Bracia Kapłani

Przewielebne Siostry Michalitki i inne

Pracownicy tego Kościoła

Panie organisto

Siostro zakrystianko

Lektorzy, ministranci,

Chórzyści, Asysto procesyjna.

Wielce Szanowni Przedstawiciele

Administracji Państwowej

i Władz Samorządowych

Dostojni Goście

i Parafianie od Matki Boskiej

Częstochowskiej w Wołominie.

Czcigodni Słuchacze Radia Maryja

i Telewizji Trwam

i Wszyscy – Kochani moi!

 

Jak Was jest dużo!

Wiem dlaczego.

Przeżywamy 90. rok

historii Pierwszej Wołomińskiej Parafii.

Taki słynny Wołomin,

a taka młodziutka parafia,

ma dopiero 90 lat.

 

Tylko ludzie wierzący

potrafią dziękować Bogu i ludziom.

Chamowie sobie nie dziękują.

Więc ja chcę dziękować

Księdzu Proboszczowi – Prałatowi

za to, że zechciał mnie zaprosić

z pociesznego Łowicza,

abym z Wami śpiewał Bogu dziękczynienie

za to, że zamieszkał pośród naszych domów

i jest Bogiem z nami.

 

Przyzwyczailiście się do tego,

że idąc ulicą Kościelną,

widać dwie wieże mojego Kościoła.

Powinienem wstąpić, aby

upaść na kolana i uwielbić

mego Boga.

Nie mam czasu!

Może później.

 

            ***

Mojżeszu, zdejmij obuwie,

bo miejsce, na którym stoisz,

jest święte! (Wj 3,5)

 

Tu jest święty kamień Jakubowy

i drabina, gdzie wstępują

i zstępują Anioły.

Tu jest Betel!

Dom Boży i Brama Niebios (Rdz 28,19)

Tu jest moje Penuel,

bo tu widziałem Boga twarzą w twarz,

a jednak On ocalił moje życie. (Rdz 32,31)

 

Czy pamiętacie, że tu jest zawsze

Matka Boska Częstochowska,

a tylko czasem Ją proszę:

Módl się za nami grzesznymi teraz!

I pod Twoją obronę uciekamy się…

jak w obrazie mojego

Józefa Chełmońskiego

z Boczek Chełmońskich.

O Ty, której obraz

w każdej polskiej chacie…

Która perły masz od królów

złoto od rycerzy,

w którą wierzy nawet taki,

który w nic nie wierzy. (J. Lechoń)

 

Przyzwyczailiście się

do modlitwy Waszych organów

p. Truszczyńskiego

i do śpiewu pana Roberta.

Nie doczytaliście pewnie treści

obrazów Waszego Kościoła

Panów: Klaryski i Ostrowskiego,

a wszystko to takie bliskie,

takie nasze i polskie.

gdzie Bóg i Polska

i dom ojczysty (J. Tuwim)

Mogę to wyrazić tylko

słowami psalmisty:

 

Jakże miłe są przybytki Twoje

o, Zastępów Panie,

dusza moja za nimi

tęsknić nie przestanie,

bo serce moje i każde drgnienie

ciała mego

rwą się do Ciebie

Boga Żywego.

 

Przecież wróbelek znalazł

sobie mieszkanie

i jaskółka gdzieby złożyła

pisklęta swoje,

a ja wciąż biegnę

przed Twoje ołtarze

Królu mój i Boże! (por. Ps 84)

                                    Tysiące ludzi przychodziło tu

po umocnienie modlitwą,

rozgrzeszeniem

i łaską sakramentów

dla ludzi i dla Boga,

który rozwesela młodość moją (Ps 43,4)

 

***

 

I tacy oni byli wszyscy

wołomińscy kapłani,

którzy tu pracowali,

kochający Boga i Ojczyznę

i każdy z nich zostawił tu

ślady swej modlitwy i pracy.

 

Ksiądz proboszcz Jan Golędzinowski,

budowniczy pierwszego wołomińskiego

kościoła. Nienawiść nazistów

zburzyła mury jego pracy.

jednak Żywy Kościół ostał.

 

Ksiądz proboszcz Leon Jackowski,

przygotował dla nas wołomiński cmentarz,

pobudował kaplicę przy gruzach

zburzonego kościoła.

 

Ksiądz proboszcz Apoloniusz Kosiński

wydobył z gruzów obraz Matki Boskiej

Częstochowskiej i posadził Ją na tronie,

w głównym ołtarzu, aby na zawsze była

Patronką Wołomina. 

 

Ksiądz proboszcz Walenty Zasada

człowiek schorowany, starszy, ale pobożny,

nawet gorliwy, chodząca dobroć. W tej słabości

przygotował materiały do budowy nowego,

tzn. tego kościoła.

 

Ksiądz proboszcz Mieczysław Grabowski.

Miał szczęście przygotować

kościół do konsekracji,

ale miał też nieszczęście, bo poświęcenia

miał dokonać Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński

11 października 1953 r. Tymczasem 25 września aresztowano Księdza Prymasa.

Poświęcenia dokonał bp Wacław Majewski.

Przyszły trudne czasy.

Ciężar tych uwikłań musiał znieść

wielki budowniczy wołomińskiego kościoła

na swoich barkach.

 

W roku 1962 proboszczem w parafii

u Matki Boskiej Częstochowskiej w Wołominie

został Jan Sikora, pułkownik WP,

zaprawiony w przeciwnościach

i w walce z systemem.

Za jego czasów Wołomin stał się

wielkim miastem, a ksiądz oficer

z wojny z bolszewikami zostawił miastu

5 nowych kościołów:

Dla Boga i Ojczyzny!

Wielkich mieliście kapłanów!

 

Był tu wikariuszem

ks. Stasio Zawitkowski

niestety odszedł z kapłaństwa.

Pomódlcie się za niego.

 

Obecnie Jaśnie nam panującym

na Wołominie jest ksiądz prałat

Sylwester Sienkiewicz.

Jeszcze raz mu dziękuję za to,

że mogę być pośród Was

i z Wami za wszystko Bogu

dziękować.

Zazdroszczę tylko Księdzu Proboszczowi,

że imieniny ma w dzień,

gdy panie się modlą w sukniach sylwestrowych,

a fajerwerki rozświetlają drogę

dla Szczęśliwego Nowego Roku,

który nadchodzi.

I jeszcze zazdroszczę mu tego,

że jest ze słynnego rodu Sienkiewiczów.

 

                                    ***

 

                                   Miejcie cierpliwość,

bo zgrzeszyłbym ciężko przeciw

Wołominowi i Radzyminowi,

gdybym nie wspomniał roku 1920.

To nie Woleomiń!

To nie Radzemiń!

Niegdyś godne zaorania.

To są miasta Bohaterów.

 

Panie Jeznach,

a czy to prawda,

że przed Kolegiatą w Radzyminie

widzą ludzie czasem Księdza Rudzkiego

i nauczyciela Rusiniaka,

którzy wołają: Boże, coś Polskę?!,

a potem ich rozstrzelali?

 

Zginęli za krzyż i orła.

To chyba ostatni obraz

męczeńskiej Polski,

gdzie nauczyciel i ksiądz

razem idą na śmierć,

za Boga i Ojczyznę,

za krzyż i orła,

bo mieli jedno serce.

Dziś w szkole euroepidemia!

 

Czego bolszewicy nie zrobili,

zrobią to jaśnie oświeceni,

źli, obcy i niedouczeni ludzie.

 

Panie Pawlak z Wołomina,

a czy to prawda,

że w każdą Wielkanoc,

przed rezurekcją,

na domu nr 9 przy ul. Kościelnej

ukazuje się banner z napisem:

Chrystus Zmartwychwstał!

Zmartwychwstanie Polska?

Jeśli to prawda,

to kiedy zmartwychwstanie?

Kiedy Polacy zmądrzeją.

O, to jeszcze długo!

 

Wracają czasy przeklęte

i znów podpalają kościoły,

i znów napadają na księży,

a ksiądz Hyrek,

a ksiądz Miziak,

a ksiądz Strzałkowski

i dziesiątki innych

jeszcze tamtych ran nie wyleczyli

i umrą z kalectwem.

A ten ostatni za grosze zebrane

miał się modlić za zmarłych,

a wy chodzicie wolni,

bo pobić księdza to cnota.

Podli!

 

Ale bezbożnych to nie wzrusza,

nie wzrusza też

zgniłej Europy.

 

Że Warszawa to tylko po drodze

potem Berlin, Paryż i Lizbona

i bój to będzie ostatni. (Tuchaczewski)

Czy pomyślicie czasem,

że gdyby nie Cud nad Wisłą

od 94 lat chodzilibyśmy w kufajkach.

 

Tylko ta jedna noc,

kiedy kardynał Kakowski

i nuncjusz Achille Ratti

modlili się pod kolumną Zygmunta

w Warszawie:

Strzały armat i śpiew Święty Boże,

od powietrza głodu ognia i wojny

zachowaj nas. Mieszały się nad Wisłą,

a chłopcy od Władysława IV

i ich prefekt ks. Ignacy Skorupka

poszli za Wisłę

z 36. PP Akademickiej, ochotniczej.

 

Za Boga i Ojczyznę!!!

I potknął się ksiądz.

Następnego dnia płk Dobrowolski

zobaczył na ściernisku

pośród niezebranych snopów

ciało księdza.

Był w białej komży,

w fioletowej stule,

miał krzyż w ręku

i roztrzaskaną głowę…

Za Boga i Ojczyznę.

 

Może to bezbożnych wzruszy

i tam, gdzie grzeszna tęcza gejów,

na placu mego Zbawiciela,

niech powie Michał Archanioł:

Bo nic nad Boga (W. Pol)

i Któż jak Bóg!

Wyrosną warszawskie kwiaty

po tych, co do nieba czwórkami szli,

jak kamienie przez Boga 

rzucane na szaniec. (por. I. Gałczyński)

 

Tak niedawno podobną prośbę

słałem do tych, co kończą kadencję rządową,

aby nie drażnili wierzących,

bo to są ludzie, którzy się modlą,

którzy uczciwie pracują,

służą Bogu i Polsce,

ale gdy cierpliwość nasza

w święty gniew się obróci,

to ani o jedno biurko nie chybi.

Kiedyś te kamienie drgną!

 

I cóż, proszę księdza,

za tydzień wybory.

Myśli ksiądz, że będzie lepiej?

Kto by nie wygrał,

kto by nie rządził,

to czym tu rządzić?

Wszystko rozkradli.

Chleb obcy jemy,

bo tańszy.

Niech nas rozbiorą Moskwa i Berlin

kolejny raz,

może u obcych, mądrych i bogatych

będzie nam lepiej?

Polska już tylko

nierządem stoi!

I kiedyś tak myśleli.

 

O wy głupi Galaci! (Ga 3,1)

Już za późno modlić się

dla Was o rozum,

szlifujcie języki.

Za chlebem do obcych pójdziemy.

 

Kładę przed Wami

życie i śmierć,

Wybierajcie!

Ja i mój dom

ostajemy przy Bogu! (Joz 24,15)

 

Bolszewickie zagrożenia

to mały pikuś

wobec dzisiejszych genderowych.

To już nie dzika bolszewia,

to wykształcone bestie.

Nic już nie mamy własnego

z bogactwa i majątku.

Decydenci uwłaszczyli siebie.

To owoc okrągłego stołu.

Brawo, bohaterowie!

 

Naród wymiera!

Odbierzcie jeszcze dzieciom

miłość i młodzieży rozum,

a ostanie nam Polska

ugorem pachnąca.

Pięknie Kasiu, pięknie!

 

Co ksiądz mówi?

Tak nigdy nie będzie.

Przecież tu Królową jest

Matka Boska, ta sama co w Wołominie…

Marszałek Piłsudski też tak mówił

do Kardynała Kakowskiego:

 

Eminencjo!

Ja sam nie wiem,

jak myśmy tę wojnę wygrali,

ale rozbitek spod Zambrowa wiedział:

bo asłaniała ich Bożyju Matier.

 

Tak, proszę Marszałków,

tak, proszę Kandydatów

do Samorządów,

co marzniecie powieszeni na płotach

i słupach z betonu, prosząc:

Wybierzcie mnie!

A mnie się tak wydaje,

że Matka Boska chyba jest w letargu,

że jest z bólem serca i po zawale.

 

 

Partie nam się mnożą jak wirusy.

Hasła wyborcze pokradli nam z kościołów:

Siła w jedności,

zgoda jest twórcza!

Będę Wam służył.

Rządzić i służyć!

Odmienimy oblicze ziemi.

 

Spiszę sobie wszystkie

będę miał ściągawkę na kazanie.

Pobożność bezbożnych wzrosła

teraz do Komunii Świętej idą i ci,

co złorzeczyli wcześniej Bogu

i z diabłem cyrograf podpisali.

Jeszcze wiele będzie wyborów.

Jeszcze wiele obietnic padnie

dla tych, których głód uśmierca. (K. Makuszyński)

A wśród tych, co szli i wybierali,

był jeden obcy, nieznany.

Patrzyli nań spode łba

ramionami ruszali,

spluwali.

Wzięli go na stronę

mówili,

szeptali,

pytali…

Milczał.

Przyszedł rudy, czerwony,

coś za jeden?

Pytali.

Milczał.

Podeszła Magdalena

Powiedziała,

poznała,

płakała.

Tego nie wybrali.

Ucichło,

coś szeptali

na ziemie padli, płakali. (por. J. Tuwim)

 

Patrz, jak się zmienia. (C.K. Norwid)

A Ta, co pod krzyżem stała

Zwycięska z Radzymina

z Rembertowa i Kamionka,

co Patronką jest Wołomina,

powie nam, zawstydzonym.

 

Nigdy jam Ciebie Ludu

nie rzuciła.

Nigdym od Ciebie

nie odjęła lica,

Jam po dawnemu

moc Twoja i siła…

Bogurodzica!

 

Amen.

Dziękuję Wam za cierpliwość,

ale ja człowiek

od pracowitych Borynów

pytam Was, jak przed 90 laty

pytali w Wołominie kapłani.

Pytam Was wobec Matki i wobec Królowej.

 

Powiedzcie mi prawdę:

Niech usłyszą to na Wiejskiej

i w Brukseli.

Czy Wy jeszcze wierzycie

w Boga Ojca Wszechmogącego?

 

To Bogu niech będą dzięki.

Za to więcej Was kocham

i życzę Parafii, Miastu i Wam:

Ad multos plurimosque annos.

Niech Wam Bóg błogosławi

na długie, szczęśliwe lata.

Niech w tej parafii urosną

ludzie mądrzy i święci,

ku pożytkowi Kościoła

i Ojczyzny.

 

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

3. @Maryla

Pozwolę sobie dołączyć jeszcze jedną homilię, tym razem sprzed 4 lat, ale jakże aktualną, wygłoszoną przez ks. bp. Józefa Zawitkowskiego.

Pozdrawiam serdecznie
***

Podnieście głowy i nabierzcie ducha!


Kazanie ks. bp. Józefa Zawitkowskiego do kombatantów, żołnierzy i
harcerzy, wygłoszone w archikatedrze św. Jana w Warszawie 14 listopada 2010 r.


Warszawiacy,
Kombatanci,
Harcerze,
Wszyscy Kochani moi!

W czwartek, w dniu 11 listopada,
wspominaliśmy w modlitwie
dziękczynnej
i obchodach świątecznych
92. rocznicę odzyskania niepodległości
Polski, naszej Ojczyzny.

W najbliższą niedzielę
będziemy czcić Chrystusa,
Króla Wszechświata.

I choć buntują się narody
i przeciw Niemu
knują złe zamysły,
na końcu padnie
przed Nim wszelkie
kolano istot niebieskich,
ziemskich i podziemnych.

Tą uroczystością zakończymy
rok kościelny,
aby z nadzieją rozpocząć Adwent,
czas tęsknego oczekiwania,
aby Chrystus, gdy przyjdzie,
wszystko stało się nowe.

I tak się stanie,
tylko powiedzcie mi, Czcigodni,
dlaczego dziś zebraliście się
w warszawskiej katedrze?
Czy nie wystarczyły Wam obchody
z prezydenckimi kotylionami?

Nie!
Może i piękne są
prezydenckie kotyliony,
ale w nich nie ma duszy!
A nam wciąż tęskno
za biało-czerwoną,
piękną jak ballada szopenowska,
bo ją tkała sama Matka Boska.

…nie zmogą cię bombą ni złotem
i na zawsze zachowasz swą cnotę.
I nigdy nie będziesz biała,
i nigdy nie będziesz czerwona,
zostaniesz biało-czerwona…
najukochańsza, najmilsza,
biało-czerwona!

Tylko już nie płacz,
najukochańsza, najmilsza, listopadowa.

Jestem w warszawskiej katedrze.
To miejsce jest dla mnie
świętą relikwią.
Tu jest moje Betel,
Dom Boży i Brama Niebios.

Więc teraz niech się stanie cisza.

Ciszo, płaszczu Boga
rzucony na ludzkie mrowisko…
Ciszo serca,
ciszo słów,
ciszo Boża – przyjdź!
Spadnij rosą na moje wargi…
daj się połknąć jak Hostia,
ucisz mnie do głębi.
Przyjdź!
Choć zamknięte są drzwi wieczernika,
i obdziel nas swym słowem,
jak bochenkiem chleba.

Tu mówią wieki.
Tu wołał Skarga
do senatorów i króla:
Gdy okręt tonie,
a wiatry go przewracają,
głupi tłomoczki zbiera,
a ku ratowaniu okrętu
nie bieży…

Gdybym zapomniał Ciebie,
Ojczyzno moja,
moje święte Jeruzalem,
niech przyschnie język
do mego podniebienia,
niech uschnie moja prawica,
a Ty, Boże na niebie,
zapomnij o mnie!

Amen!
Za Was i za siebie.

Jadę do Was od Kutna,
od Łowicza i Sochaczewa.
Słyszysz?
Tam bitwa pod Bzurą
i szarża pod Kutnem:

Pełzną czołgi, potwory ze stali.
Nagle z lasu, z lasu przydrożnego
wysypało się wojsko szalone…
Piersi kryte tylko kurtką szarą,
za Ojczyznę w bój poszli, za wiarę!

Jezus, Maria! Boże! Polecieli…
Ojczyzno czuwaj!
O Najświętsza Panno…
Serce przestało bić samo.
Jakieś usta nieprzytomne, smutne,
cicho żalą się bezgłośnie, mamo!

Słyszysz?
Nabierzcie ducha
i podnieście głowy!
Westerplatte się broni!

A potem w kraju runęło niebo.
Tłumy odarte z serca i z ciała
i dymił ogniem każdy kęs chleba
i śmierć się stała…
A tam pod Iłowem
umierał w leśniczówce
generał Wład.
Pisał ostatni list do żony:
Bądź spokojna.
Umieram za Polskę.
Wyspowiadałem się.
Wychowaj syna
na dobrego Polaka.
Twój Wład.

Uwaga! Uwaga!
Przeszedł.
Koma trzy…
Opada i wznosi się jęk…
Ogłaszam alarm
dla miasta Warszawy,
niech trwa!

Mamo, bądź ze mną.
W oczach mi jakoś ciemno,
ja biłem się jak starsi,
mamo, chwal…
Tylko mi Ciebie, Mamo,
tylko mi Polski żal.

Zanim padłeś, jeszcze ziemię
przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku,
czy to serce pękło?

Serce pękło!
Musiało pęknąć.
Wolność miłością się mierzy.

Przechodziłem Podwalem,
przy pomniku Małego Powstańca.
Synku, buty masz za duże,
karabin za ciężki.
Synku, hełm masz za wielki.
To nic,
ale serce mam w sam raz!

Połóż rękę na sercu,
puka?
Puka.
A to Polska właśnie!

Jeszcze Polska nie zginęła,
kiedy my żyjemy!
Drży Ci wtedy serce,
gdy śpiewasz hymn Polski?
Kręci się łza w oku,
gdy śpiewasz "Boże, coś Polskę"?
To dobrze, jeszcze czujesz po polsku.

Kto Ty jesteś?
Czym Twa ziemia?
Czy ją kochasz?
Kocham szczerze!
A w co wierzysz?
W Polskę wierzę!
Naprawdę?

Powstała z martwych
na Twe władne słowo,
Polska – wolności
narodów chorąży.
Pierzchnęły straże,
a ponad jej głową
znowu swobodnie
orzeł biały krąży.

Krąży, naprawdę?
Krąży, ale nie ma gdzie usiąść.

Polsko, póki Ty duszę anielską
będziesz więziła w czerepie
rubasznym,
póty kat będzie rąbał Twoje cielsko,
póty miecz zemsty
nie będzie Ci strasznym!

Żołnierze, kombatanci!
Czy o taką Polskę walczyliście?
Pokażcie swe szlachetne blizny.
A ten krzyż, który pan nosi,
to pana nie zobowiązuje?
Zobowiązuje!
Tak mi dopomóż Bóg!

Powiedzcie to harcerzom.
Oni są Polski zmartwychwstaniem,
młodością i nadzieją.
Przez nich
przyjdzie nowych ludzi plemię,
jakich dotąd nie widziano!

Kiedy?
Kiedy zmądrzejemy!

Niewiele w nas zostało
Boga, Honoru i Ojczyzny.
Odmawiam w samotności
pacierz za Ojczyznę.
Nikt za mną nie powtarza
prośby i wezwania.
Poplątało się nam
białe z czerwonym
jak powróz.
Polsko,
ile Ty mnie kosztujesz?!

Gdy miłość Ojczyzny gaśnie,
wtedy przychodzą czasy
łotrów i szaleńców.

Warszawo, Ty moja Warszawo!
Tak Cię sobie wymarzyłem,
wyśniłem,
jak Matkę rodzoną,
jak tarczę, jak mądrość,
jak wolność nieujarzmioną,
jak miłość dziecięcą,
jak pierwsze kochanie,
kapłańskie pacierze
i moje – wierzę!

Piękna jesteś, Warszawo!
młodości mojej Stolico!
Kocham Cię za kościoły,
za modlitwę dzwonów,
za Drogę Krzyżową w Alejach,
za plac Trzech Krzyży,
za Nowy Świat,
za Krakowskie Przedmieście,
za Matkę Boską Pasawską,
co broni Warszawę nocami,
za pomniki, szpitale,
za metro, tramwaje i mosty,
za solidarność, za ołtarze papieskie,
za szklane domy, pałace,
za uczelnie, przedszkola,
za uczonych i świętych,
za Pragę pocieszną,
za Antka z Czerniakowa
i czarną Mańkę z Mokotowa.

Odeszłaś mi gdzieś,
moja Warszawo!
W siną dal odeszłaś.
Na Wólkę odeszłaś
czy na Powązki?
Co się z Wami stało,
moi warszawiacy?
Zostało mi na moście
kilku rudych, czerwonych
kaprowych, pryszczatych.
To nie z Warszawy!
Patrzyli spode łba,
ramionami ruszali,
spluwali, pytali:
Coś za jeden?
Milczał.

Do prezydenta szły miliony.
Taka byłaś dostojna – Warszawo,
jak matka w żałobie.
Moja słodka Warszawska Pieto!
Krzyż stał i milczał.
Opluli go, piwem zbryzgali,
ubliżali – to jacyś obcy.
Podeszła Magdalena.
Poznała.
Powiedziała…
Płakał.
Ucichło.
Coś szeptali.
Na ziemię padli.
Płakali.

Cóż, warszawski duch uleciał.
Został warszawski tłum,
bez serc, bez ducha,
bez warszawskiej fantazji.
Dokąd to, ludzie, tak was wielu
podąża, do jakiego celu?…
Jak się zwie wasza boleść sroga?
Nie mamy Boga! Brak nam Boga!

KUL pokończyli
za pobożnych pieniądze,
a rozum został maleńki
jak brukselka.

Oliwy wam zabrakło,
moje głupie panny.
Nie wystarczy seksem się malować.
Urody nie ma
i posagu nie ma.
Więc nie będzie wzięcia.

Tam, gdzie mieli rządzić,
sądzić, karać i nagradzać,
kłamią, kradną,
plwają na siebie
i żrą jedni drugich.
Ci też pewnie nie z Warszawy.

Tak mi pociemniało wszystko,
pewnie przez tę szarą jesień.
Nawet jurorzy Chopina nie słyszą,
aż się Chopin połamał i zawrócił.
Kwiaty z krzakami się Wam pomyliły.
I ordery się nam pomyliły.
Krzyż i bagnety krwawe,
to są zaduszki bezbożnych?
Czy za mało nam znaków
– katastrof, powodzi i zabójstw?

Jest tyle sił w Narodzie,
jest taka siła ludzi,
niechże w nie Duch Twój zstąpi
i śpiące niech pobudzi!
Bo kamienie wołać będą!

Ludzie uczeni i szlachetni!
Teraz nie wystarczy mówić,
teraz trzeba krzyczeć.
Obudźcie nasze myślenie,
bo się zacięło.
Kapłani i prorocy,
obudźcie w nas sumienie,
bo stanęło.
Umiemy przepowiadać pogodę,
a znaków czasu czytać
nie umiemy.
Jeśli się nie nawrócimy – zginiemy!
Błogosławiony księże Jerzy,
teraz czas na cuda,
i to nad Wisłą!

Któż jak Bóg?
I nic nad Boga!
Tylko Bóg jest skałą,
za którą się chronimy.
On jest naszym ocaleniem.
Bez Boga nic uczynić nie możemy!

Harcerze Kochani!
Wy macie świeży rozum,
sumienie prawe i czyste serce,
nie wstydźcie się być dobrymi.
Przez Was niech się odmieni
oblicze ziemi, tej ziemi!

Podnieście głowy
i nabierzcie ducha.
Krzyż!
Krzyż Wam przeszkadza?
A Warszawa krzyżami się mierzy.
Synku, trwogi zbądź.
To znak zbawienia.
Płyńmy, bądź co bądź,
Patrz, jak się zmienia.
Wzdłuż i wszerz – wszystko toż samo.
Krzyż – stał się nam bramą.

To jeszcze nie koniec.
Harcerki Warszawskie,
podnieście głowę nad Warszawą!
Zobaczcie!

…wtedy przyszła dziewczyna
i uniosła flagę wysoko,
hej wysoko, ku samym obłokom!
Jeszcze wyżej,
gdzie się wszystko zapomina.

Jaszcze wyżej, gdzie jest tylko sława
i Warszawa, moja Warszawa!
Warszawa jak piosenka natchniona,
najukochańsza, najmilsza,
biało-czerwona!

I niech Polska będzie Polską!
Niech się tak stanie! Amen.

………………………………

I powiedzcie mi, Czcigodni,
pod przysięgą żołnierską,
pod przysięgą harcerską:
Czy Wy jeszcze wierzycie w Boga,
Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela nieba i ziemi?
…………………………..
To Bogu niech będą dzięki.
I Wam Bóg zapłać!
Za to więcej Was kocham.
A wyznawanie tej wiary
niech będzie naszą chlubą,
w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Amen.


http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/podniescie-glowy-i-nabierzcie-du...

avatar użytkownika Maryla

4. O modlitwę za Polskę

O modlitwę za Polskę zaapelował podczas obchodów święta Bożego Ciała abp Marek Jędraszewski. - Aby zjednoczona w adoracji i czci publicznej najświętszego sakramentu nie traciła nadziei w ostateczne zwycięstwo prawdy i dobra, miłości i sprawiedliwości, przebaczenia i pojednania - mówił metropolita krakowski.

W kazaniu abp Marek Jędraszewski mówił o roli procesji Bożego Ciała. - To publiczne i uroczyste zdążanie za Chrystusem, który karmi nas swoim ciałem i krwią, abyśmy nie ustali w drodze i mogli dojść do domu Ojca, bogatego w miłosierdzie. Procesja Bożego Ciała to doświadczenie jedności Kościoła i zarazem szczególne doświadczenie wpisane głęboko w naszą polską tradycję. Rzeczą znamienną jest to, że procesje mogły się odbywać tylko wtedy, gdy Polska była wolna, a kiedy była pozbawiona wolności, albo zakazywano ich w ogóle, albo je ograniczano - przypominał.
Nadzieja w zwycięstwo prawdy i dobra

Metropolita krakowski zaapelował, by stale modlić się za ojczyznę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl