Zanim przestawią wajchę i jak to się dzieje, że naszym Narodem katolickim, rządzą z wrogością niewielkie grupy.
Czego to już w III RP nie było… „Przyjazne państwo”, „Zielona wyspa”, „Wybierzmy przyszłość”… Długo by wymieniać. Wielu Polaków nadal daje się nabierać na te bałamutne slogany, jednak nie dotyczy to już ponad 2 milionów z nich, tych którzy w ostatnich latach zdecydowali się wyjechać z Polski, poszukując lepszych warunków do życia. Nawet premier Donald Tusk opuścił „zieloną wyspę”, ten „syf” i „folklor”, jak to się o Polsce wyraził jakiś czas temu jeden z prezesów dużej państwowej spółki. A warunki życia premiera w III RP wcale do najgorszych nie należały. O coraz mocnej zaciskającej się na naszych szyjach fiskalnej pętli pisze Paweł Sztąberek Marny los podatnika w III RP
Zanim przestawią wajchę Stanisław Michalkiewicz
Wygląda na to, że Ukraina ma pecha, takiego samego, jak Węgry w roku 1956, kiedy to zaabsorbowanie Wielkiej Brytanii, Francji i USA kryzysem sueskim ułatwiło Chruszczowowi rozprawienie się z antykomunistycznym powstaniem w Budapeszcie. Nasz nieszczęśliwy kraj też będzie zmuszony do zmiany dotychczasowego tonu i uznania zimnego rosyjskiego czekisty Putina za „sojusznika naszych sojuszników” - ale na razie, pod batutą żydowskiej gazety dla Polaków, miotane są bezsilne złorzeczenia, przeplatane prognozami, według których dni „reżymu Putina” w Rosji są policzone.(..) W takiej sytuacji tylko patrzeć, jak wojującym dzisiaj ze złym ruskim czekistą Putinem niezależnym mediom i środowiskom starsi i mądrzejsi przestawią wajchę, żeby mogli, podobnie jak w swoim czasie towarzysz Szmaciak, „już z nowym wrogiem toczyć walkę, już mieć lodówkę, wózek, pralkę, żoneczkę...” - i tak dalej - aż do ostatecznego zwycięstwa.
Prezydent RP zaprosił Prezydenta Izraela do Polski
Prezydent RP Bronisław Komorowski odbył w czwartek rozmowę telefoniczną z Prezydentem Państwa Izrael Reuvenem Rivlinem, podczas której zaprosił go do złożenia wizyty oficjalnej w Polsce w dniach 28-29 października br. Zaproszenie zostało przyjęte.
Polacy obawiają się skutków kryzysu na Wschodzie
79 proc. Polaków obawia się, że Polska może stracić na konflikcie rosyjsko-ukraińskim - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Centrum im. Adam Smitha. Producenci nie poradzą sobie sami z kryzysem jakie wywołało rosyjskie embargo. To politycy powinni obrobić lekcję i wyciągnąć wnioski – powiedział Krzysztof Borkowski,podczas Wschodniego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Co w tej sytuacji powinni zrobić rządzący? Uwolnić gospodarkę i znieść bariery dla przedsiębiorczości.
W Paryżu rozpoczęło się spotkanie w sprawie Ukrainy
W Paryżu rozpoczęło się trójstronne spotkanie z udziałem ministrów spraw zagranicznych Rosji, Niemiec i Francjii. Siergiej Ławrow, szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier i minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius omówią sytuację na Ukrainie. Spotkanie rozpoczęło się po międzynarodowej konferencji poświęconej sytuacji w Iraku.
Europa nie powie Putinowi "stop", bo jest zakładnikiem umów z Rosją
Gospodarka Niemiec funkcjonuje dzięki taniemu rosyjskiemu gazowi i ropie - ocenił major Arkadiusz Kups. To układ swoistego szantażu gospodarczego - dodał były komandos.
Sankcje? Ukraina? Członkowie G20 chcą Putina na najbliższym szczycie
Kolejny szczyt G20, nieformalnej grupy bogatych państw, odbędzie się w Brisbane
w Australii. Okazuje się, że pomimo trwającego na Ukrainie konfliktu oraz sankcji nakładanych na Rosję, na szczycie pojawi się Władimir Putin.
"The Economist" krytykuje nowy rząd: Polska zmieni swój zagraniczny profil
Odchodzący unijny komisarz Janusz Lewandowski w rozmowie z TVN 24 odniósł się do wyboru Grzegorza Schetyny na szefa MSZ oraz roli Polski wobec sytuacji na Ukrainie. Będzie się realizował raczej poza areną europejską. On musi zagrać swoją rolę, ale w warunkach, w których naprawdę mamy niezwykle mocną pozycję na arenie europejskiej - zaczął Lewandowski. Europejskim sygnałem dla Moskwy jest Tusk jako szef Rady. Krajowym sygnałem dla Moskwy jest Siemoniak wyniesiony do roli wicepremiera, który może koordynować wszystko to, co jest potrzebne dla obronności kraju.
W polskiej armii brakuje żołnierzy zawodowych
W latach 2016-2022 blisko 35 tys. żołnierzy musi odejść z wojska – alarmuje jeden z dzienników. MON nie chce przedłużać kontraktów, gdyż żołnierze mogliby ubiegać się o prawo do najniższej emerytury wojskowej. W praktyce, żołnierze kontraktowi mogą służyć w korpusie szeregowych 12 lat. Później większość z nich musi odejść ze służby. Obecnie brakuje ponad 3 tys. żołnierzy zawodowych. Podobnie wygląda
sytuacja w Narodowych Siłach Rezerwowych, gdzie brakuje 10 tys. żołnierzy.
USA chcą nam sprzedać broń i plany modernizacji samolotów za 500 mln USD
Proponowana sprzedaż przyczyni się do realizacji celów polityki zagranicznej i bezpieczeństwa narodowego USA, poprzez pomoc w poprawie bezpieczeństwa sojusznika w NATO - napisał Departament Stanu.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo ws. rozmowy Belki i Sienkiewicza
Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień
przez Marka Belkę i Bartłomieja Sienkiewicza. Rozmowa miała zmierzać między innymi do wprowadzenia zmian w ustawie o Narodowym Banku Polskim i w ustawie o obrocie instrumentami finansowymi, które miały być dokonane w zamian za odwołanie z funkcji ówczesnego ministrafinansów. Według prokuratury, materiał dowodowy nie potwierdził podejrzenia popełnienia przestępstwa nadużycia władzy, ani tego by którykolwiek z funkcjonariuszy publicznych wskazany w zawiadomieniach przekroczył uprawnienia lub nie dopełnił obowiązku działając jednocześnie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego
Sienkiewicz: Jestem człowiekiem biesiadnym. Bieługa to jest dobra wódka
Mój spokój sprowadza się do dwóch rzeczy. Polska jest państwem prawa i ci ludzie,
którzy przekroczyli prawo, poniosą konsekwencje. A mój drugi spokój płynie z tego, że ci, którzy wypowiadali się na mój temat w różny sposób, prędzej czy później.
PiS: Rząd chce żebyśmy zapomnieli o aferze podsłuchowej.
Donald Tusk chce, żebyśmy zapomnieli o aferze podsłuchowej, ale ludzie powinni wiedzieć, co znalazło się na nagranych taśmach - uważa szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak.
Piechociński: PSL będzie przeciwko utworzeniu komisji ds. afery taśmowej
W porannej rozmowie z Moniką Olejnik, wicepremier Janusz Piechociński stwierdził,
że umorzenie śledztwa w sprawie Belka-Sienkiewicz go nie zaskakuje. - Wszystkie wątpliwości w kodeksie karnym na korzyść potencjalnie obwinionego są na rzecz tego.
Hadaj: Miliony strat? Rząd (nie) pomoże
Według ekspertów Euler Hermes w związku z rosyjskim embargiem na polskie produkty z rynku może zniknąć nawet co trzecia polska firma transportowa.
Efekt rosyjskiego embarga: Polski przemysł nad przepaścią
Założenia nowego programu rekompensat - złe wieści
Eksperci z KE przedstawili nowe propozycje dot. wsparcia dla rolników, którzy ponieśli straty z powodu rosyjskiego embarga na żywność z UE - poinformował rzecznik KE ds. rolnictwa Roger Waite. Rozwiązania te mogą być niekorzystne dla części polskich producentów.
Izby rolnicze apelują do konsumentów o kupowanie w sklepach polskiej żywności, co ma poprawić sytuację rolników i zakładów sektora spożywczego. Tymczasem nasi rolnicy nie mogą póki co liczyć na znaczące wsparcie finansowe ze strony Komisji Europejskiej, która przeznaczyła na pomoc rolnikom w całej UE tylko 125 mln euro i te pieniądze już się
wyczerpały.
Szczurek: projekt budżetu może trafić do parlamentu z opóźnieniem
Z powodu zmiany rządu istnieje ryzyko, że projekt przyszłorocznego budżetu trafi do prac parlamentarnych z pewnym opóźnieniem - powiedział minister finansów Mateusz Szczurek.
Budżet 2015: ponad 100 mld zł na spłatę długów
W przyszłym roku państwo musi pożyczyć prawie 155 mld zł. Większość pójdzie
na spłatę długów zaciągniętych przed laty. Zapisane w projekcie budżetu potrzeby pożyczkowe państwa na przyszły rok wynoszą 54 mld zł. Ale to wielkość tylko tego długu, który trzeba będzie zaciągnąć, aby sfinansować bieżące potrzeby. W porównaniu z tym rokiem minister finansów będzie musiał na ten cel pożyczyć o 6,6 mld zł więcej – przede wszystkim dlatego, że wyższa będzie dziura w kasie państwa. W przyszłym roku wyniesie 46 mld zł, czyli o 12 mld zł więcej niż w tym. W praktyce oznacza to, że rząd, aby spłacić stare długi będzie zaciągał nowe i to jeszcze większe pożyczki. To pokazuje w jak fatalnym stanie znajdują się finanse naszego państwa. Rząd zamiast przeznaczać pieniądze podatników na rozwój i inwestycje, musi je przelewać na zagraniczne konta wierzycieli, od których wcześniej ponabierał kredytów i pożyczek. Co gorsze - z roku na rok pieniędzy, które opuszczają w ten sposób Polskę, jest coraz więcej. Nie wykluczone,
że właśnie za doprowadzenie do takiego stanu, Donald Tusk dostał "nagrodę" w postaci dobrze płatnej brukselskiej synekury.
W 2015 więcej pieniędzy na emerytury, mniej na biopaliwa
Ta sztuka może się udać dopiero w 2015 roku. Na początku września minister finansów Mateusz Szczurek poinformował, że zgodnie z prognozami MF deficyt sektora w 2015 r., według metodologii ESA2010, wyniesie około 2,7 proc. PKB. W tym roku jeszcze nie zejdziemy z deficytem sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB, ale w przyszłym roku na pewno - powiedział Kotecki.
przez Ministerstwo Gospodarki projektu ustawy o rencie dożywotniej.
Szkody poczynione przez ekipę PO -PSL dla finansów publicznych długo będą rzutować na stan naszego budżetu - Janusz Szewczak W planach budżetowych na rok 2014 obecny rząd przewidywał prawie 2,5-procentowy wzrost cen, tymczasem okazuje się, że mamy coraz bardziej systematyczny ich spadek. To wyraźnie świadczy o fatalnej kondycji
portfela polskich gospodarstw domowych. Pustki w budżetach domowych Polaków są coraz większe. Pomimo tego, że statystyczne wskaźniki wynagrodzeń pokazują ich wzrost, jednak w rzeczywistości żyje nam się coraz gorzej i coraz drożej.
Wpływy ze składek pomostówek będą dwukrotnie mniejsze
Wpływy ze składek emerytur pomostowych będą dwukrotnie mniejsze niż koszty wypłaty świadczeń. Z projektu ustawy budżetowej na 2015 r. wynika, że wpływy ze składek od przedsiębiorców na konto Funduszu Emerytur Pomostowych wyniosą 232 mln zł, zaś koszt wypłaty świadczeń 452 mln zł – podaje jedna z gazet. Ustawy budżetowe potwierdzają, że dotacja dzięki zgromadzonym nadwyżkom wyniesie zaledwie 6,5 mln zł, ale już wiadomo, że będą konieczne kolejne dopłaty. W ramach wspierania drobnej przedsiębiorczości, która daje pracę trzem czwartym Polaków, w przyszłym roku podatek ZUS wrośnie o niemal 6 proc. To skutek błędnego powiązania go ze źle liczonym średnim wynagrodzeniem - pisze Cezary Kaźmierczak, szef ZPiP. Jak Platforma przejmowała władzę, składka na ubezpieczenie społeczne dla przedsiębiorców wynosiła 717 zł. Po siedmiu latach wspierania małych firm wzrośnie w 2015 roku do poziomu 1042 zł! Czyli aż o 45 proc.!!!
Ministerstwo Finansów podało dane dotyczące sprzedaży obligacji
Resort proponował papiery dwuletnie, trzyletnie oraz dziesięcioletnie. Ministerstwo
Finansów sprzedało w sierpniu 2014 roku obligacje detaliczne za 175,9 mln zł wobec 180,1 mln zł sprzedanych papierów w analogicznym okresie roku ubiegłego. W lipcu wartość sprzedanych papierów wyniosła 169,3 mln zł Całkowita wartość sprzedaży oferowanych papierów dłużnych osiągnęła poziom 175,9 mln zł i była najwyższa na przestrzeni ostatnich 6 miesięcy - napisano w komunikacie MF.
Resort finansów sprzedał na przetargu zamiany obligacje za 3,50 mld zł
Na przetargu zamiany Ministerstwo Finansów sprzedało benchmarkowe obligacje skarbowe zapadające w lipcu 2019 r. serii PS0719 o wartości 1.162,482 mln zł oraz w styczniu 2019 r. serii WZ0119 o wartości 2.341,520 mln zł (łącznie: 3.504,00 mln zł),GUS: w sierpniu spadła produkcja przemysłowa
Produkcja przemysłowa w sierpniu spadła o 1,9 proc. rok do roku, a w porównaniu z poprzednim miesiącem spadła o 8,5 proc. - poinformował Główny Urząd Statystyczny. Analitycy spodziewali się wzrostów.MF: deficyt budżetu - 51,9 proc. planu na ten rok
U jednego pracodawcy zarabia się zbyt mało. Szukamy więc kolejnego.Liczba osób pracujących w więcej niż jednym miejscu pracy była w Polsce w I kw. tego roku o 45 tys. większa niż przed rokiem, ale już o 83 tys. mniejsza niż przed dwoma.
Mariusz Grendowicz odwołany ze stanowiska prezesa PIR
Eurostat: wzrosły koszty pracy w Polsce w II kwartale
Godzinowe koszty pracy w II kwartale 2014 roku w Polsce wzrosły o 4,2 proc. rok do roku - podał we wtorek Eurostat.
Aktywa gospodarstw domowych w czerwcu spadły o 4,9 proc.
Deflacja konsumencka wyniosła 0,3 proc. w ujęciu rocznym w lipcu 2014 r. (wobec 0,2 proc. rok do roku deflacji w poprzednim miesiącu), wynika z komunikatu GUS-u.
W sierpniu produkcja prądu o 3,78 proc. mniejsza niż rok temu
Polsce grozi organizacyjny chaos. Rewolucja elektroniczna w urzędach będzie opóźniona
że w tworzonej bazie zaczęły pojawiać się błędy lub brakowało istotnych danych. Według resortu, nowe rozwiązania wejdą w życie 4 stycznia 2016 roku.
Sądy w Polsce nadal niewydolne
Z danych ministerstwa sprawiedliwości wynika, że w ubiegłym roku na wokandach zalegało 2,5 miliona spraw.
NBP miażdży MdM: to wsparcie sektora deweloperskiego, a nie realizacja celów społecznych
Narodowy Bank Polski przeprowadził wstępną analizę rządowego programu Mieszkanie dla Młodych. Jego wnioski nie są dla twórców MdM najlepsze. Bank krytykuje go za wspieranie bogatych kupców oraz sektora budowlanego.
Arłukowicz krytykowany przez lekarzy: Propozycja resortu jest nierealna
Propozycja resortu zdrowia jest nierealna. To biurokratyczna wizja zarządzania
pacjentem. Zawarte w niej sztywne terminy na diagnozę raka będą oznaczać lawinę niemożliwych do spełnienia roszczeń pacjentów - tego typu opinie ws. projektów.
Dwa miliardy w błoto? NIK ostro o programie walki z rakiem
Pacjenci, którzy zostali objęci programem wciąż za długo czekają na rozpoczęcie leczenia. Ministerstwo słabo go nadzoruje.
Ratownicy medyczni zawieszają współpracę z ministerstwem zdrowia
Protestujących reprezentują dwie największe organizacje zawodowe. Ratownicy medyczni od lat bezskutecznie domagają się też powołania samorządu zawodowego, który między innymi weryfikowałby uprawnienia osób pracujących w zawodzie. Chcą też określenia maksymalnych czasów dojazdu do chorego. Protestujących reprezentują dwie największe organizacje zawodowe - Społeczny Komitet Ratowników Medycznych i Polska Rada
Ratowników Medycznych.
Szpitalne leczenie nie jest darmowe. Zapłacisz krocie za leki
Szpitale oszczędzają na pacjentach. Nawet w przypadku infekcji wymagany jest samodzielny zakup leku.Do Biura Rzecznika Praw Pacjenta (BRPP) wpływają pisma od pacjentów , którzy skarżą się.
Szpitale zadłużają się na potęgę
Zadłużenie publicznych szpitali wzrosło w pierwszym półroczu o blisko 10 proc. — wynika z danych MZ. Jednym z istotnych celów ustawy o działalności leczniczej było przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego i ich znaczące oddłużenie. Przekształcenia się udały, ale jak pokazują najświeższe dane Ministerstwa Zdrowia (MZ) z końca pierwszego półrocza, zadłużenie publicznych placówek nadal rośnie. Tylko w ciągu tego półrocza zadłużenie szpitali podlegających pod jednostki centralne zwiększyłosię o 9 proc., do 714 mln zł. Zadłużenie placówek należących do samorządu terytorialnego utrzymało się na mniej więcej tym samym poziomie i wyniosło 1,27 mld zł. Krzysztof Kawalec, prezes Magellana, spółki finansującej szpitale, zwraca uwagę, że zadłużenie rośnie, mimo że liczba placówek spada.
To najlepiej strzeżony budynek w Polsce
W Medycznym Centrum Przetwarzania Danych będą przetwarzane, udostępniane i archiwizowane dane pacjentów z całego kraju. Całkowity koszt inwestycji to blisko ćwierć miliarda złotych.
Dlaczego podręczniki są coraz droższe?
Choć generalnie książki kosztują coraz mniej, te, które są potrzebne dzieciom do szkoły, drożeją w oszałamiającym tempie.
Kolejna firma rezygnuje z wydobycia łupków w Polsce
Kolejna zagraniczna firma wycofuje się z wydobycia polskich łupków – poinformował jeden z dzienników. Brytyjska firma 3Legs Resources, za powód podała niesatysfakcjonujący poziom próbnego wydobycia gazu z łupków na Pomorzu. To już kolejna firma, która zrezygnowała z odwiertów w Polsce. Wśród powodów oprócz niesatysfakcjonujących wyników, są również niekorzystne regulacje prawne, w tym zakresie. Obecnie obowiązuje 68 ważnych łupkowych koncesji, rok temu było 105 takich pozwoleń.
Kosztowne opóźnienie w budowie gazoportu
Skala zaniedbań gazowych w Polsce jest porażająca. Gazoport w Świnoujściu miał być gotowy w 2013 roku, tymczasem obecnie mówi się o 2017. – Wszystkie terminy zostały
przekroczone – alarmuje Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej w rządzie PiS.
Brak gazoportu w Świnoujściu pociąga za sobą dalsze kłopoty. W czerwcu miał wpłynąć z ładunkiem gazowiec z Kataru, a do tego nie doszło. Jak wyglądają konsekwencje tej umowy – nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się z ust partii rządzącej, tymczasem w tym momencie Polska zaczyna płacić kary za to, że nie odbiera gazu – mówią politycy PiS. Trwają rozmowy PGNiG z portem w Rotterdamie, który będzie dostawy przyjmował, ale za to będziemy musieli zapłacić.
Alarm wyje: węgiel na zwałach, gotówki brakuje
Nadpodaż węgla na rynku, niska wydajność w polskim górnictwie, brak decyzji co do dalszych działań w sektorze. Niebawem w branży węglowej może być istny dramat. Czy dociera to do polityków?Dlaczego Polska traci na węglu?Mamy ponad 80% zasobów węgla kamiennego Unii Europejskiej, a z roku na rok wydobycie spada przy generalnie rosnącym imporcie. Współczynnik nagromadzenia zasobów (zasoby/powierzchnia) wynosi dla Polski około 47000 a dla reszty Unii Europejskiej około 700 – to daje około 60cio kronie większe nagromadzenie węgla u nas w stosunku do pozostałej części Europy. To my powinniśmy być surowcowo-energetyczną Szwajcarią Europy. Tymczasem, Polska jest jedynym istotnym producentem węgla na świece, który od 2000 r. zmniejszył produkcję ale nie konsumpcję węgla kamiennego. Jednocześnie, dziś importowany węgiel stanowi blisko 20% rynku w Polsce, w tym większość rynku detalicznego a więc jedynego dochodowego. Śląskie kopalnie na sprzedaży węgla w I półroczu br. straciły ponad 1 mld złotych. Geniusz zdymisjonowanego premiera Tuska w mordowaniu polskiego węgla rozpoczętego przez premiera Buzka (a wzmacnianego przez jego brukselskie zaangażowanie w politykę klimatyczną UE) polega na tym, w mojej opinii, że z największego bogactwa zrobił największy problem. Koalicja rządząca nie ma woli powstrzymania importu węgla, co widać m.in. po tym, że obecnie obowiązujące prawo Ustawa - Prawo Zamówień Publicznych w żadnym stopniu nie daje preferencji dla produktów pochodzenia polskiego - a bieżąca nowelizacja tego nie zmienia za to jest niesiona głosami PO-PSL.
Rosną obawy o demontaż Kompanii Węglowej
Przedstawiciele górniczych związków zawodowych wskazują, że wyprzedaż kopalń z Kompanii Węglowej może się skończyć fatalnie dla tej spółki.
Kryzys górnictwa. Zamykanie nierentownych kopalń jest nieuchronne
Likwidacja niektórych nierentownych kopalń jest nieuchronna - uważa minister gospodarki. Janusz Piechociński mówił w radiowej Jedynce, że związki zawodowe i górnicy muszą podejść do całej sytuacji ze zrozumieniem.
Miliony na bezrobocie. Rząd chce zatrzymać wielką emigrację młodych Polaków
Resort pracy chce przesunięcia minimum 100 mln zł w planie finansowym Funduszu Pracy. Szuka również nowych metod walki z bezrobociem.Powstał już pomysł aktywizacji młodych ludzi i jest plan wydania na nowe miejsca pracy kilku miliardów złotych.Plan finansowy Funduszu Pracy zakłada, że wydatki na ten cel wzrosną o prawie 600 mln zł – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Jednak to tylko ziarenko w planowanej na przyszły rok sumie 5,4 mld zł jaką rząd zamierza wydać na walkę z bezrobociem.Urzędnicy resortu pracy liczą, że taki zastrzyk pieniędzy ożywi rynek. Przeciwnicy przekonują, że poprawi jedynie statystyki.W uzasadnieniu do ustawy budżetowej resort finansów zapisał, że bezrobocie na koniec przyszłego roku wyniesie 11,8 proc.
155 firm z UE dostanie wsparcie na innowacje, z Polski tylko jedna
złożone im przez Donalda Tuska powinny być spełnione przez nową premier Ewę Kopacz.
Walka o wolność i niepodległość to nie jest ani romantyzm, ani szaleństwo - ks. prof. Czesław S. Bartnik.
Ludzie łatwo dostrzegają kryzysy gospodarcze, socjalne, polityczne i kulturowe, a odsuwają na plan dalszy kryzysy umysłowe, duchowe i moralne. Tymczasem te drugie są najwyższej wagi i one to zaległy obecnie nad całą Europą i rujnują już i Polskę, która nie ma swojego gospodarza. Choć wolność duchowa jest istotną strukturą człowieka, bez której nie byłby bytem osobowym, to jednak niektóre kierunki i ideologie, dążące jedynie do mitologicznej i fałszywej wolności czysto materialnej, zniewalają jedną i drugą, czyli i materialną, i duchową. Główną winę za to ponosi odrzucanie Boga i Kościoła. Bóg jest miłosierny, lecz „nie łudźcie się! Bóg nie dozwoli z siebie szydzić” (Ga 6,7). I my, katolicy, którym Chrystus wywalczył wolność duchową, nie powinniśmy dawać się zabijać na duszy. Jak to się dzieje, że Europą chrześcijańską, a zwłaszcza naszym Narodem katolickim, rządzą z wrogością niewielkie grupy, i to dzięki naszym wyborom, zwolennicy „śmierci Boga w państwie”, a nawet tacy, co chcą zabić nasze dusze? Jezus mówił: „Bójcie się Tego, który może zatracić ciało i duszę” (Mt 10,28).
- Zaloguj się, by odpowiadać
12 komentarzy
1. Prof. Talar wezwany do
Prof. Talar wezwany do rzecznika odpowiedzialności zawodowej
Prof. Jan Talar cieszący się ogromnymi sukcesami w
wybudzaniu pacjentów ze śpiączki, został wezwany do rzecznika
odpowiedzialności zawodowej. Powodem tego było wyrażenie krytyki wobec
kryteriów rozpoznawania i stwierdzania śmierci mózgowej.
Chodzi o wykład, który wygłosił podczas jednej z konferencji
naukowych. Profesorowi zarzuca się, że podważył uczciwość i
profesjonalizm specjalistów transplantologów, anestezjologów oraz innych
lekarzy, a tym samym naraził ich na utratę zaufania społecznego.
Jak tłumaczy prof. Jan Talar – najważniejsze w misji lekarza jest
ochrona zdrowia i życia ludzkiego, inne rzeczy schodzą na drugi plan.
- Ja nie musiałbym takich słów głosić, gdybym nie był o tym
przekonany, gdybym nie miał na to dowodów. Jeżeli co tydzień dzwonią do
mnie rodziny i mówią: „Profesorze niech pan przyjmie syna, córkę,
dziecko, męża, bo powiedzieli, że leczyć nie będą”, czy można takie
słowa wypowiadać? Mnie można szykanować, że ja powiedziałem prawdę, ale
realizować tę prawdę to jest nie ta droga. Trudno się pogodzić, ale
jeżeli powiedziałem, że można ratować życie ludzkie, to będę ratował to
życie ludzkie jeszcze bardzo długo – zaznaczył prof. Jan Talar.
Prof. Talar to specjalista w dziedzinie rehabilitacji, a także wybudzaniu pacjentów ze śpiączki.
Ratuje życie chorych w sytuacjach często uznanych przez innych
lekarzy za beznadziejne. Profesor nie zgadza się z kryteriami
rozpoznawania i stwierdzania śmierci mózgowej, zawartymi w obwieszczeniu
ministra zdrowia z 17 lipca 2007 roku.
Swoje wątpliwości wyraził 4 października ubiegłego roku na
konferencji naukowej Towarzystwa Anestezjologów Polskich w Poznaniu,
przez co jest obecnie szykanowany.
- Uważam, że moje postępowanie jest zgodne z sumieniem człowieka, lekarza i zgodne z potrzebami pacjentów – podkreślił prof. Jan Talar.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Gowin: Chaos
Gowin: Chaos i amatorszczyzna. Każdy dostał to, na czym się nie zna
Jarosław Gowin,
szef klubu parlamentarnego Sprawiedliwa Polska, w rozmowie z Programem
3. Polskiego Radia skomentował rekonstrukcję rządu.
"Silny" i "merytoryczny". Ulubione słowa Kopacz
Kobieta, siła i merytoryczny - słowa klucze prezentacji ministrów w nowym gabinecie Ewy Kopacz.
Tusk w stałym kontakcie z Kopacz. Musiał ją pocieszać
zobacz więcej »
Kolejny kabaret
Top Inwestycje Komunalne Polski Wschodniej 2014 - zobacz film z gali
ogłoszenie wyników i wręczenie wyróżnień konkursu Top Inwestycje Polski
Wschodniej 2014. Do stolicy Podlasia zjechała grupa zacnych
samorządowców z Polski Wschodniej. Uroczysta gala, impreza towarzysząca
Wschodniego Kongresu Gospodarczego (WKG), zgromadziła wielu znamienitych
gości - uczestników Kongresu, który 18 i 19 września odbywał się w
Białymstoku, samorządowców, dyplomatów, polityków, ekspertów.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Bp Ryczan: "Polska potrzebuje
Bp Ryczan: "Polska potrzebuje kościołów, ołtarzy i krzyży"
rozpoczęła się 32. Pielgrzymka Ludzi Pracy. Podczas wieczornego Apelu
Jasnogórskiego krajowy duszpasterz ludzi pracy bp Kazimierz Ryczan nie
tylko apelował o solidarność społeczną, ale też o ołtarze, krzyże i
kościoły w życiu społecznym.
Dwudniowa pielgrzymka zaczęła się w sobotę
wieczorem. Podczas Apelu Jasnogórskiego bp Kazimierz Ryczan z Kielc,
apelując o budowanie pokoju na Bliskim Wschodzie i Ukrainie, o
braterstwo z bezrobotnymi i rolnikami, których dotknęły rosyjskie
sankcje, przestrzegał, by niedawno otwarte Europejskie Centrum
Solidarności nie było tylko pomnikiem.
- Polska
potrzebuje ołtarzy, kościołów i krzyży - mówił w sobotni wieczór na
Jasnej Górze bp Ryczan. - Ojczyzna bez ołtarzy straci swoją tożsamość.
Sekularyzm zebrał swoje owoce na Zachodzie. Traktat lizboński będąc
konstytucją Unii Europejskiej nawet nie wspomina o chrześcijaństwie, z
którego wyrosła kultura Europy. Do traktatu jest dostosowywane nasze
prawo.Kaznodzieja zwracając się do parlamentarzystów przypomniał, że polskie
prawo zależy od nich. Nawiązał do przyszłotygodniowego głosowania nad
ustawą o przemocy w rodzinie. Zdaniem biskupa Ryczana wprowadzenie tych
przepisów to "wprowadzenie tylnymi drzwiami ideologii gender". I
zaapelował do prezydenta, by nie podpisywał ustawy.
Najważniejsze uroczystości pielgrzymki ludzi pracy odbędą się w
niedzielne przedpołudnie. O godz. 10.40 przewidziano wystąpienie
przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotra Dudy. O
godz. 11 rozpocznie się uroczysta suma pod przewodnictwem abp. Edwarda
Ozorowskiego z Białegostoku.
Pielgrzymki ludzi pracy zapoczątkował bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Pierwszą zorganizował we wrześniu 1983 roku.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,138764,16679413,Bp_Ryczan__Przy...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. @ Marylo!!!!!!!!!
Ja też sie zastanawiam od dawna , dlaczego takim wielkim narodem rządzi właściwie mniejszoiść.
Oni trzymają się razem , my ........ walczymy miedzy sobą wg. sprytnie sporządzonego scenariusza który jeszcze cały czas się sprawdza. To po co go zmieniać? Z pozdrowieniami Jagna.
5. @Jagna
WITAM,
WYCHODZI NA TO, ŻE PRODUKCJA CZŁOWIEKA SOWIECKIEGO W POLSCE UDAŁA SIE NAD PODZIW DOBRZE.
Taki sam raport mozna by napisać zamieniając Putina na Tuska, a Rosje na Polskę.
Mroczna prawda o Rosji. Oto wnioski z wewnętrznego raportu MSZ Niemiec
Rosja Władimira Putina jest pod niemal każdym względem państwem
autorytarnym - ocenia niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych w
wewnętrznej analizie.Do szczegółów dokumentu dotarł tygodnik „Der
Spiegel”.„Der Spiegel” podkreśla, że z analizy MSZ wyłania się mroczny obraz sytuacji politycznej w Rosji. Jak czytamy, rosyjska Duma wykonuje polecenia Władimira Putina, a wymiar sprawiedliwości wydaje wyroki po myśli Kremla. W dokumencie napisano też, że większa część elit i klasy średniej godzi
się z taką sytuacją, bo sama na tym korzysta. Korupcja stała się zaś
częścią systemu i jest zwalczana tylko selektywnie - wynika z analizy
niemieckiego MSZ.
O wielką odnowę moralną Narodu
I Rzeszowska Wielka Pikieta „O Polskę wolną od demoralizacji”
Ponad sto osób wzięło udział w I Rzeszowskiej Wielkiej Pikiecie „O Polskę wolną od demoralizacji”.
Marsz, który przeszedł ulicami Rzeszowa poprzedziła Msza św. w
sanktuarium Matki Bożej Rzeszowskiej Ojców Bernardynów, podczas której
modlono się w intencji Polski wolnej od demoralizacji.
Uczestnicy pikiety przemaszerowali pod Podkarpacki Urząd Wojewódzki.
Na transparentach pojawiły się hasła m.in.: „Od wakacji do wakacji
szkoła bez demoralizacji!”, „Niech tej prawdy nikt nie zmienia –
nauczyciele ludźmi sumienia!” czy „W polskich szkołach niech zagości
wychowanie do czystości!”.
Rzeszów dał przykład, pora na inne miasta
Mimo poinformowania o pikiecie nikt zarówno od wojewody podkarpackiego, jak i z władz miasta Rzeszowa nie przybył na spotkanie.
– To źle, że władz wojewódzkich i miejskich nie interesują problemy
sygnalizowane przez rodziców dotyczące wychowania i edukacji młodego
pokolenia – ubolewa w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl Waldemar Sikora.
Podczas pikiety rozdawano druki oświadczeń przygotowanych przez
Stowarzyszenie i Fundację Rzecznik Praw Rodziców, w którym rodzice
wyrażają wolę, co do udziału ich dziecka w zajęciach dotyczących szeroko
pojętej edukacji seksualnej, równości, tolerancji itp. tylko i
wyłącznie za ich każdorazową, pisemną zgodą. Organizatorzy I
Rzeszowskiej Wielkiej Pikiety „O Polskę wolną od demoralizacji” liczą,
że podobne inicjatywy pojawią się także w innych miastach Polski.
– Mamy nadzieję, że nasza pikieta stanie się jednym z wielu elementów
narodowego protestu wobec tak wielu patologii życia społecznego,
rodzinnego, politycznego, gospodarczego, w którym coraz bardziej
widoczne są: upadek moralności, rozwiązłość obyczajów, wzrost
przestępczości czy korupcja. Przełamanie tych patologii jest możliwe
tylko przez wspólny ogromny wysiłek naszego Narodu, w tym wielką odnowę
moralną – uważa Waldemar Sikora.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Zlustrowali bp.Wielgusa, mamy Nycza
nikt nie lustruje Bronka i Dziadziów, nikt nie podjął tropu Motyla, co spolegliwy dla władzy Bronkowej i HGW, ale w ramach pedagogiki wstydu znaleźli !
To smutne, że prawica jest najbardziej skuteczna w niszczeniu ludzi ze swojego obozu, którzy mają odmiennie zdanie. Wciągnęli walecznego Polaka w swoją bezsensowną wojenkę z wSieci tylko dlatego, że prof. Kieżun odważył się skrytykować Zychowicza i ich podejscie do historii.
"Nikt nie może kwestionować jego bohaterstwa wojennego i powojennego cierpienia. Trudno być jednak obojętnym na słowa, które można odebrać jako intelektualny szantaż, a za taki odbieramy zapewnienie, wyrażone ex cathedra w laudacji, o „busoli moralnej”, jaką w całej swojej późniejszej drodze miał się kierować Kieżun – piszą w najnowszym „Do Rzeczy” Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski. Podkreślają, że nikt nie może kwestionować bohaterstwa wojennego i powojennego cierpienia Witolda Kieżuna. Ujawnione w niniejszym tekście okoliczności i przebieg współpracy prof. Kieżuna z komunistycznym aparatem represji w jakikolwiek sposób nie unieważniają jego dokonań bojowych podczas Powstania Warszawskiego – podkreślają autorzy. Kiedy wchodził w bliskie związki z SB wiosną 1973 r., był już wziętym naukowcem specjalizującym się w prakseologii (teoria sprawnego działania) i docentem (z habilitacją) w Polskiej Akademii Nauk. Okoliczności, w jakich doszło do nawiązania kontaktów Kieżuna z bezpieką, były nieco przypadkowe i nakierowane na zupełnie inną osobę z jego kombatanckiego kręgu towarzyskiego.
Kieżun opowiadał funkcjonariuszom lub sporządzał przy tym swoje doniesienia w taki sposób, by ich treść wpisywała się w ówczesny klimat ideowy. Często przypisywał swoim ofiarom żydowskie pochodzenie i związki z „wypędzonymi” w marcu 1968 r. Szczegóły jego współpracy z bezpieką – w najnowszym „Do Rzeczy”.
Artykuł Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego tak bezwzględnie mnie pogrążający jest wprost przerażający swoją wiarą w wartość dowolnie wybranych materiałów bezpieki w bardzo małym procencie uzyskanych w czasie przesłuchań, bo takich w moim przypadku nie było więcej niż dziewięć–dziesięć, a w dużej większości z setek zarejestrowanych i czytanych listów (…), podsłuchu rozmów, podsłuchu laserowego zainstalowanego w moim mieszkaniu, podsłuchu telefonicznego, a także wyboru fragmentów moich opracowań z dziedziny zarządzania (…) Jak wielokrotnie już udowodniono, aktywność twórcza aparatu bezpieczeństwa była niezwykle rozwinięta. Autorzy mnie dyskredytujący bezkrytycznie cytują zupełnie nonsensowne insynuacje – odpowiada na tę publikację prof. Witold Kieżun. Twierdzi, że autorzy „Do Rzeczy” od początku chcieli go zdyskredytować. Na czym polega oszustwo autorów „Tajemnicy »Tamizy«”? Otóż autorzy dostarczyli na pewien okres mnie, osobie podlegającej dyskredytacji, nieco materiału dowodowego. Okazało się jednak, że jest to jedynie jakaś część całości, natomiast ocena autorów dotyczy także zupełnie nieznanego mi materiału – pisze prof. Kieżun, analizując zarzuty stawiane mu przez publicystów „Do Rzeczy”. "
http://dorzeczy.pl/id,4286/nr-39-tajemnica-Tamizy-Jak-prof-Kiezun-wspolp...
. Profesor Kieżun w rozmowie z Telewizją Republika odniósł się do artykułu, który światło dzienne ujrzy dopiero jutro.
- Olbrzymia większość to po prostu zwykłe kłamstwo - stwierdził profesor. Przyznał, że spotykał się z kpt. Szlubowskim, jednak jego spotkania nie miały charakteru współpracy, a bywały też takie, które on uważał za czysto prywatne. Nie wiedział, że został zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie "Tamiza". Profesor Kieżun podkreślił także, że zainteresowanie bezpieki jego osobą wynikało z faktu, że zgodził się na współpracę z Amerykanami.
Moja rola się kończy...
Profesor mówił także, że w ostatni czasie miał około 30 wystąpień. - Powiedziałem, że trzeba budzić w tej chwili uczucie patriotyzmu, bo Polska ginie. My jesteśmy zagrożeni tak samo przez Putina, jak byliśmy przez Hitlera. Wszędzie udawało mi się wywołać entuzjazm, szacunek dla Powstania Warszawskiego - mówił Kieżun. - Okazuje się, że to jest działanie niewłaściwe. Więcej tego nie będę robić. Na tym moja rola się kończy - skwitował z żalem.
http://telewizjarepublika.pl/prof-kiezun-dla-tv-republika-jak-zobaczylem...
Aby lepiej zrozumieć, co dzieje się w Libii, dlaczego jest tak , jak jest w Polsce. Model działania.
"Die Welt” zarzuca ukraińskim władzom i mediom kłamstwo. „Kijów ma podobny stosunek do prawdy jak Moskwa”
"Ukraińskie media bezkrytycznie publikują
informacje przekazywane im przez rząd. I stają się narzędziem
propagandy. Tymczasem ci, którzy krytycznie informują o sytuacji na
wschodzie kraju, są poddawani coraz większej presji".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. pytanie zasadnicze brzmi: kiedy i dlaczego wraca.
Tu nie chodzi o czystość życia publicznego, lecz o rewanż za krytykę prof. Kieżuna pod adresem „historycznych rewizjonistów”
Profesor Witold Kieżun to postać na tyle znana i
zasłużona, że nie trzeba jej przedstawiać. Pewne novum dla tej biografii
stanowi tekst Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego
opublikowany w dzisiejszym „Do Reczy”.
Autorzy przedstawili w nim opis dokumentów TW
„Tamiza”, którym w latach 1973-1980 miał być sam Szacowny Profesor.
Materiał, który ma liczyć ponad 900 stron został omówiony – trochę z
konieczności – momentami mało rzeczowo i dość pobieżnie, toteż z
pewnością musi on zostać dokonany solidnej ocenie i weryfikacji. Jest
bowiem oczywiste, że Woyciechowski i Cenckiewicz za dowody współpracy
uważają także informacje banalne i błahe. Wiele ostrych słów
padających w tekście, jak choćby te o „regularnym donoszeniu na Wiesława
Chrzanowskiego” raczej nie znajdują potwierdzenia w ich tekście. Jeżeli
Cenckiewicz i Woyciechowski „wyciągnęli” z 900 stron tylko to, co
„wyciągnęli”, to nie czuję się jakoś szczególne poruszony i myślę, że
wszystko trzeba dokładnie zbadać.
Warto podkreślić, że autorzy tekstu do prof. Kieżuna odnoszą się z
elegancją i kurtuazją, dano mu też możliwość odpowiedzi. Także wstępniak
Pawła Lisickiego emanuje kulturą i kończy: „przeszłości nie da się
zakopać, wyprzeć, przemilczeć. Czy się tego chce, czy nie ona wraca”.
Ale pytanie zasadnicze brzmi: kiedy i dlaczego wraca.
Otóż autorzy tekstu deklarują, że bezpośrednią inspiracją do jego
napisania była wymieniona na pierwszym miejscu „wyjątkowa aktywność
medialna prof. Kieżuna”. Dodają, że skutkiem publicznego zakłamania
polegającego na przedstawieniu Profesora jako bohatera bez skazy,
wypowiada się on często i niekiedy ostro. Skutkiem nieznajomości sprawy TW „Tamiza” ma być między innymi „wielkoformatowe zdjęcie Kieżuna umieszczone na wieży Muzeum Powstania Warszawskiego wybrane przecież spośród tysięcy innych fotografii bohaterów Powstania”.
Ostatnie twierdzenie jest oczywiście nie do udowodnienia, ale o owej
publicznej aktywności Pana Profesora warto powiedzieć słów kilka.
Rzeczywiście, prof. Kieżun wielokrotnie publiczne wypowiada się ostro.
Jego krytyka dotyczyła między innymi wymierzonej w Powstanie Warszawskie
publicystyki dwóch autorów „Do Rzeczy”: Piotra Zychowicza i Rafała
Ziemkiewicza. Ostro o Powstaniu i entuzjastycznie o twórczości obu
„Panów Z” pisywał wcześniej dziś ujawniający sprawę TW
„Tamiza” Sławomir Cenckiewicz. Wspomnianemu wyraźnie nie podoba się nie
tylko zdjęcie prof. Kieżuna na wieży Muzeum. On w ogólne nie lubi
Muzeum Powstania Warszawskiego, które już wcześniej w jednym ze swych
fatalnych tekstów opisał jako zakłamujące historię i
kierowane przez nieuka.
Biorąc pod uwagę powyższe fakty sprawa genezy ujawnienia sprawy TW
„Tamiza” staje się co najmniej dwuznaczna. Pomijam tu nie mniej ważną
kwestię stanu zdrowia Pana Profesora i ewentualnych dla niego
konsekwencji takiej publikacji.
Osobiście bardzo dziwię się Pawłowi Lisickiemu, bo jest wytrawnym
dziennikarzem. Jak on nie zauważył tej dwuznaczności sytuacji? Myślę,
że dla czystości sprawy taki tekst o prof. Kieżunie mógł ukazać się
wszędzie, tylko nie w „Do Rzeczy”.
Skoro jednak się ukazał, ktoś może zacząć podejrzewać, że tu nie
chodzi bynajmniej o czystość życia publicznego, lecz o rewanż za
wcześniejszą krytykę Profesora Kieżuna pod adresem „historycznych
rewizjonistów”. Niemożliwe? Możliwe. Piotr Woyciechowski pisuje raczej
wstrzemięźliwie, ale inni to już bardzo różnie. Nie jest przecież nowością,
że na przykład Sławomir Cenckiewicz w polemikach z Wałęsą lub jego
żoną, a Piotr Zychowicz z przywódcami Powstania Warszawskiego chętnie
sięgają po chwyty wyjątkowo nieładne.
Myślę, że i wielu czytelników tekstu o prof. Kieżunie będzie
rozmyślało czy tu chodziło o prawdę czy może jednak o rewanż za krytykę.
Ja w każdym bądź razie mocno się nad tym zastanawiam.
Piotr Gontarczyk
http://wpolityce.pl/sport/214921-tu-nie-chodzi-o-czystosc-zycia-publiczn...
(..)
Problem jest w czym innym. W wiarygodności intencji autora. Konkretnie jednego i tego bardziej kojarzonego z tygodnikiem "Do Rzeczy". Czyli Sławomira Cenckiewicza. Gdyby jedynym autorem artykułu o Witoldzie Kieżunie był Piotr Woyciechowski nie pisałbym tego tekstu, bo nie jest on znany jako uczestnik wcześniejszych sporów z profesorem.
Sławomir Cenckiewicz był i jest uczestnikiem sporu o sens Powstania Warszawskiego. Jego sądy były mocne i często brutalne. Po przeciwnej mu stronie głos zabierał prof. Kieżun. Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że Cenckiewiczowi w tym sporze znudziło się sięgać po argumenty merytoryczne, więc walnął teczką. Przyjmuję możliwość, że to ocena niesprawiedliwa. Że zbiegły się dwie rzeczy - jego kwerenda archiwalna z działalnością polemisty. Ale jeśli nawet tak jest, to jest to sytuacja skrajnie niezręczna (eufemistycznie ujmując). Będąc w takim położeniu wstrzymałbym się przed publikacją, która byłaby oceniana jako zemsta. Zakładając niewinną naiwność Cenckiewicza trzeba zauważyć, że sam dał argumenty swoim przeciwnikom i zwykłym niedowiarkom. Zwłaszcza, że w swoim artykule wyjawił, co go skłoniło do jego napisania. Otóż nie było to nagłe odkrycie dokumentów, jak zazwyczaj bywa z lustracyjnym newsami, ale publiczna aktywność profesora. I to ostatnia, nie ta sprzed lat. Np. z momentu, gdy był członkiem komitetu honorowego Lecha Kaczyńskiego w 2005 r., o czym Cenckiewicz - jak biograf prezydenta - powinien dobrze pamiętać. Wspominam o tym, bo uważam to za przemilczenie.
Moi oburzeni koledzy zarzucali mi, że moje podejrzenia są niesprawiedliwe. Być może. Ale powinni w takim razie zadbać o to, aby autor oskarżycielskiego artykułu nie popełnił tylu niezręczności. A one i ogólne okoliczności dotyczące wcześniejszej debaty o sensie Powstania podważają wiarę w intencje i motywy. Nie ja jeden - co łatwo zauważyć - mam te wątpliwości.
http://pgursztyn.salon24.pl/606978,moje-zdanie-w-sprawie-profesora-kiezuna
Dokumenty sporządzone przez Kieżuna opublikowano w artykule Cenckiewicza tylko dwa.
List do Kiszczaka w sprawie paszportu , co dla osób znających realia pobytu stałego poza PRL , nie jest żadnym "obciążeniem" i jakieś oświadczenie , odcięcie się od rozgrywek
personalnych w SD ale pod nazwiskiem a nie pseudonimem
Tamiza.
Czyżby Kieżun nie wiedział że jest Tamizą ? Pół roku po podjęciu współpracy ?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Kto jest kim w III RP - część I
Witold Gadowski i Piotr Zychowicz o swoim pochodzeniu
Narodowość, Pochodzenie ?
Witold Gadowski : Moje? Polak z korzeniami tararsko – góralskimi.
http://www.wsieci.pl/gadowski-polskie-sluzby-dzialaja-jak-gangi-pnews-15...
Według mnie Witold Gadowski pochodzi stąd:
http://en.wikipedia.org/wiki/Tatarsk,_Novosibirsk_Oblast
Piotr Zychowicz stracił jakby swój rezon i odpowiedział tak:
- No, rodzinnie tak, tak, rzeczywiście... chociaż moja rodzina pochodzi z ziemi kowieńskiej, jesteśmy Litwinami, eeee, to, tak się złożyło, że była... właściwie niemal wszyscy byli w Warszawie tutaj...
- My mówimy o kulturze, szerzej... - wtrąca Wildstein.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=0extFiRquNM#t=694
Kowieński Litwin, ciekawa nać, prawda?
Dziwna ta narodowość nie znana mi w ogóle, bo Litwini są Litwinami lub Bałtami, a czy to ze Żmudzi, Kowna, Wilna czy tez z innej litewskiej lokacji miejskiej czy wiejskiej, to nie ma nic wspólnego z narodowością.
Dookreślanie się jako kowieński Litwin świadczy o kolejnym łgarstwie i ukrywaniu faktu przynależności, według mnie, do pejsatych Litwaków.
Ja jestem po prostu Polakiem, a nie gdańskim Polakiem.
-----------
8 września minęło dwa lata po tym jak rozmawiałem ze Sławomirem Cenckiewiczem o czasach pierwszej Solidarności w Sali BHP podczas tam odbywającej się konferencji i kontynuowałem z nim rozmowę na cmentarzu dwadzieścia dni później w czasie drugich uroczystości pogrzebowych Sp. Anny Walentynowicz.
Można powiedzieć, że wstępnie umówiliśmy się na dłuższe nasze spotkanie, tak bym mógł swobodnie opowiedzieć o tym, co mi było i jest wiadome jako działaczowi Solidarności Gdańskiej Stoczni Remontowej im. Józefa Piłsudskiego, bo jak mi wówczas powiedział Sławomir Cenckiewicz niewiele materiałów o Naszej Stoczni remontowej ocalało, które znajdują się dziś w IPN.
Mogę się tego domyślać skoro byłem jednym z członków komisji zakładowej, a w stanie wojennym członkiem komitetu strajkowego, który m.in. palił dokumentację między barakami niedaleko siedziby Związku.
Miałem zamiar udzielić obszernego wywiadu opartego na podstawie posiadanej przeze mnie dokumentacji archiwalnej, bo posiadam nie tylko kopie maszynopisów różnych protokołów, a nawet brudnopisy oświadczeń, komunikatów czy protokołów z przebiegu wyborów w Solidarności w Naszej Stoczni.
Posiadam też swoje kalendarze i dwustustronicowe brudnopisy, w których starałem się notować podczas zebrań wydziałowych z załogą główne tematy spotkać i zgłaszane postulaty do Komitetu Założycielskiego, a później Komisji Zakładowej.
Byłem jednym z negocjatorów i sygnatariuszem podpisanego już we wrześniu 1980 roku pierwszego porozumienia płacowego w Naszej Stoczni remontowej, które posiadam w swoim archiwum.
Posiadam kompletne archiwum komisji wydziałowej w której pełniłem funkcję przewodniczącego i z racji pełnienia funkcji członka Komisji Zakładowej posiadałem dokumentację tejże.
W dniach 14-15 grudnia 1981 roku, czyli w czasie trwania strajku okupacyjnego w Naszej Stoczni, całą posiadaną dokumentację związkową zabezpieczyłem i staranne oraz skutecznie ukryłem.
Po brutalnej pacyfikacji i po uzyskaniu informacji, już w Wigilię tj. 24.12.1981 roku o tym, że zapadła decyzja o zwolnieniu mnie z pracy, to już w pierwszych dniach stycznia 1982 roku wszedłem nielegalnie (moja przepustka stała utraciła ważność z dniem 01.01.1982 r.) na teren Naszej Stoczni i całe zapakowane archiwum u kilku partiach szczęśliwie dowiozłem do mieszkania, a następnie ukryłem w skrytce, w której znalazło się też miejsce na moje walizkowe maszyny do pisania oraz części zamienne do kserokopiarek i powielacza ROTO.
Wszystko to miałaby jak na tacy podane Sławomir Cenckiewicz gdyby nie jego recenzja do książki „Obłęd ‘44” wrogiego Nam Polakom Litwina albo i Litwaka, Piotra Zychowicza.
Pisząc recenzję pochwalną Sławomir Cenckiewicz utracił bezpowrotnie moje zaufani i dziś nie chce z tym człowiekiem w ogóle rozmawiać.
Niech nadal pisze alternatywnie książki jak pisze ten litewski alternatywny „Polak”.
Zresztą już w jednej ze swoich książek napisał m.in. o mnie i dwóch paniach z tajnej komisji zakładowej biorących udział w powielaniu i kserowaniu bibuły, że mogliśmy być jakąś tajną grupą operacyjną, której rozkaz powołania tez został zniszczony, a jego wywody oparł na swojej intuicji, jak pisał tak i mówił.
Tajna grupa operacyjna służby bezpieczeństwa wydawała ulotki od stycznia 1982 roku do sierpnia 1982 roku, a później nagle zaprzestała druku i wydawania ulotek, z których dwie w oryginalnym maszynopisie odnaleziono w archiwum KW PZPR w Gdańsku z adnotacją odręczną wskazującą gdzie je znaleziono i wskazując jednoznacznie Nasz zakładu pracy i jego adres Gdańsk Długi Targ 31/32.
Chyba logicznym jest, ze skoro głównego drukarza posiadającego prawie cały sprzęt drukarski aresztowano w dniu 31.08.1982 roku, to i druk ulotek musiał ustać bez poinformowania o tym fakcie nikogo w tym służbę bezpieczeństwa, które przez prawie 8 miesięcy nie wpadła na trop mojej oruńskiej drukarni i która została szczęśliwie wywieziona w czasie mojego aresztu już we wrześniu 1982 roku przez Tadeusza Krzysztofa Kremera.
Żyją jeszcze trzej świadkowie, którzy wiedzieli lub mieli kontakt z moją oruńską drukarnia, albo wiedzieli jakie i skąd były maszyny do pisania jak i dwa ksera i jeden powielacz Roto oraz skąd pochodziły materiały eksploatacyjne jak farba, tuner, papier, matryce papierowe i aluminiowe.
Ba o tych matrycach aluminiowych jako blachach załatwione przeze mnie do naprawy starego samochodu Morisa Tadeusza Krzysztofa Kremera napisałem w liście do mojej żony, na którym widnieje pieczątka CENZOROWANO data cenzurowania i podpis prokuratora dokonującego tej zapewne miłej i przyjemnej dla jego czynności.
Niestety Sławomir Cenckiewicz wie i ma swoją historię alternatywną, a ja nie chcę dawać kamieni dla TW Bolka nie zamierzam w sposób oficjalny prowadzić o to boje, bo cała książka o TW Bolku mogłaby być ośmieszona i wyszydzona przez salon i zwierzaczki esbeckie.
Mi chodzi tylko o fakty i prawdę, a nie o uznanie i sławę, bo tej nie poturbuję od ludzi nie tak dawno służących fanatycznie TW Bolkowi.
Bo gdy oni służyli różnym TW Bolkom i kolegom esbekom, to ja z dwiema paniami z Tajnej KZ piałem i drukowałem ulotki o tym, że wałęsający się z fajką po wybiegi w Arłamowie jest agentem bezpieki o pseudonimie Bolek m.in. ocalały ulotki w oryginalnym maszynopisie ze stycznia i maja 1982 roku, które znajdują się w IPN, a u mnie znajduje się wciąż ta walizkowa maszyna do pisania, na której zostały one najprawdopodobniej przeze mnie napisane.
Według mojej wiedzy były to oryginały, które wykorzystywaliśmy do ich kserowania na zakładowej kserokopiarce.
Czy tak było, to mogłaby o tym powiedzieć Pani Ewa D., która wówczas mieszkała na gdańskim Przymorzy przy ulicy Kołobrzeskiej.
Druga z Pań Maryla M., z którą jako pierwszą skontaktowałem się w dniu wyjścia z aresztu gdańskiego już nie żyje, zmarła chyba w 2005 roku.
Byłem na Jej pogrzebie lecz nie pamiętam daty.
Tadeusz Krzysztof Kremer żyje i dziś mieszka w Jankowie k/Gdańska.
Najzabawniejsze jest to, że żyją jeszcze trzej świadkowie, ale nikt nie chce definitywnego wyjaśnienie mojej/naszej sprawy, tak jak to miało miejsce z moim śp. teściem, który do czerwca 2008 roku jako naoczny 12 letni świadek pogromu dokonanego przez niemieckich zbrodniarzy nie został przesłuchany przez prokuratorów z IPN.
Teraz ja mogę być jedynie świadkiem tego, co On zdążył mi za swojego życia przekazać, opowiedzieć i nic więcej.
Takie działania IPN uważam za planowe, celowe i dokonywane w ogromnym rozmysłem, tak by nie powstał nowy dowód w sprawie Jedwabnego i Radziłowa, bo i tam ten 12. Letni podrostek zdołał dotrzeć na rowerze ze starszym, co 15. letnim swoim bratem.
STOP.
Bo w jednym komentarzu, zawarłem już ponad sto różnych tematów i informacji, a tak być nie powinno, bo to jest naganne, prawda?
Pozdrawiam serdecznie.
Obibok na własny koszt
Kiedyś "Mieszko II"
9. @Obibok na własny koszt
"Najzabawniejsze jest to, że żyją jeszcze trzej świadkowie, ale nikt nie
chce definitywnego wyjaśnienie mojej/naszej sprawy, tak jak to miało
miejsce z moim śp. teściem, który do czerwca 2008 roku jako naoczny 12
letni świadek pogromu dokonanego przez niemieckich zbrodniarzy nie
został przesłuchany przez prokuratorów z IPN."
To jest celowa, systematyczna praca tych, co zakłamują nasza historię.
To tak, jak z oryginałami zeznań świadków, fotografii i innych materiałów śledczych
dokumentujących hitlerowskie zbrodnie wojenne, oddanych prokuraturom
niemieckim przez polskie władze archiwalne do Zentrale Stelle der
Landesjustizverwaltungen w Ludwigsburgu.
Pisaliśmy, było śledztwo i NIC. WIELKIE NIC.
http://blogmedia24.pl/node/20400
http://blogmedia24.pl/node/26101
15 marca 2010 r.
Prezes IPN
dr hab. Janusz Kurtyka
"Oczekujemy od Pana Prezesa wyjaśnienia , jak doszło do stanu umorzenia śledztwa opisanego w odpowiedzi z Prokuratury, która stwierdza, że nie było wniosku z IPN o ściganie zbrodni po okresie objętym umorzeniem, i braku oskarżenia, kiedy umorzenie jeszcze nie objęło sprawców.
Nasze zapytanie w liście skierowanym do IPN w dniu 27 października 2009 r dotyczyło stanu śledztwa dotyczącego nie tylko okresu od 21.09.1961 do 07.11.1999, lecz także okresu obejmującego następczynię Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, działającą przy Instytucie Pamięci Narodowej, Główną Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu."
POTEM BYŁ 10 KWIETNIA 2010 r. i odpowiedzi już nie otrzymaliśmy...
Pamięć i Sprawiedliwość – półrocznik naukowy przygotowywany przez Biuro Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, przeznaczony dla środowiska historycznego, prezentujący wyniki prac badawczych nad historią najnowszą.
Zakres tematyczny, wyznaczony w ustawie o IPN z 18 grudnia 1998 r., obejmuje zbrodnie popełnione na narodzie polskim przez III Rzeszę i ZSRR w okresie drugiej wojny światowej
oraz związane z tym ofiary, straty i szkody. Publikacje obejmują
również działalność systemu komunistycznego w Polsce w latach 1944-1989,
zwłaszcza w aspektach, które miały zbrodniczy charakter i naruszały
prawa człowieka. Publikacje skupiają się równocześnie na historii oporu
społecznego, działalności obywatelskiej na rzecz niepodległości państwa
polskiego, walki w obronie wolności i godności ludzkiej.
Pismo zamieszcza artykuły historyczne, wywiady z historykami,
archiwalne dokumenty, recenzje publikacji historycznych. Do 14 lipca
2010 ukazało się piętnaście zeszytów czasopisma.
Archiwalne numery można bezpłatnie pobrać w formacie PDF z serwisu internetowego IPN. 23 września 2010 były dostępne numery 1-12.
Prof. Kieżun w Radiu Wnet: "Ujawniłem wszystko co mogłem, (...) ale są rzeczy o których nie mogę powiedzieć"
"Żadnej zgody nie podpisywałem, o tym, że miałem jakiś pseudonim dowiedziałem się teraz od pana Woyciechowskiego."
— tłumaczy uczestnik Powstania Warszawskiego.
— opowiada.
Tłumaczy także sprawę listu do Kiszczaka opisanego w artykule Cenckiewicza i Wojciechowskiego:
— wyjaśnia.
Ponownie stwierdza, że o swoich kontaktach z SB napisał, i dokumenty przedstawił marszałkowi Chrzanowskiemu, ministrowi Stasiakowi, oraz Lechowi Kaczyńskiemu.
Dodaje, że materiały przywołane w tekście w „Do Rzeczy” to jest szereg dokumentów, których nigdy nie widział.
— mówi.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. W sądach PRL Bis jak i prokuratorzy w IPN
w ogóle pomijają zapis Art. 44 o zawieszeniu begu przedawnienia, który stanowi:
politycznych, popełnionych przez funkcjonariuszy publicznych lub na ich
zlecenie, ulega zawieszeniu do czasu ustania tych przyczyn."
Skoro przestępstwa te nie były ścigane w sposób określony prawem w tym przez Kodeks karny, Kodeks postępowania karnego oraz ustawy o IPN i o ściganiu przestępstw przeciwko Narodowi Polskiemu, a nie były, to winne być zawieszone do czasu ustania tych przyczyn.
Mojej i innych ze mną powiązanych spraw nie prowadził formalnie nikt aż do roku 2007, a gdy została podjęta w 2007 roku, przyznano nam statut pokrzywdzonych i co niektórym status ofiar zbrodni komunistycznych na Narodzie Polskim.
W związku z tym, ze nie złożyłem zażalenia do bandytów na bandytów w sądzie cywilnym nie posiadam nawet statusu osoby represjonowanej, ale już o tym wielokrotnie pisałem także tu. Taki wyrok wydała córka częstochowskiego komunistycznego asesora, który w Sądzie Rejonowym w Częstochowie skazywał na kary więzienia działaczy Solidarności takich jak ja.
Z tym zażaleniem to było też i tak, że Moja Mama i małżonka trafiły na papugę oszusta i łgarza, z którym nie chciałem mieć nic wspólnego, a nawet widzieć tego łobuza i eSBeckego szantażystę na oczy.
Co mi z tego, że mam status pokrzywdzonego, a nawet ofiary zbrodni komunistycznych skoro koledzy zbrodniarzy dziś w IPN tak sprawami pokierowali, ze ich koledzy zbrodniarze nie ponieśli jakichkolwiek sankcji karnych, ba nawet dyscyplinarnych.
Pisałem już o tym, jak to jeden z przesłuchujący mnie w charakterze świadka prokuratorów nim podjął czynności z uśmiechem na twarzy i nieskrywaną radością zakomunikował mi że kat ubecki i esbecki w końcu pożegnał się ze światem, co powoduje umorzenie sprawy w jego ale i mojej sprawy.
Zapewne spotkała się Pani z nazwiskiem tego komunistycznego bandyty- nazywała się Szymański Tadeusz, a i słyszłaa o skazaniu tego kata na więzienie którego nie rozpoczął odsiadywać wyroku, bo zdechł przed terminem.
Inni wciąż żyją i nadal pracują w resortacvh jak nie MSW to MS, jak nie w prokuraturze to policji lub ABW, albo są na resortowych emeryturach, którym nie zagraża szukania szczęścia i przetrwania na śmietnikach.
Spośród prokuratorów prowadzących moje sprawy w sądzie rejonowym w Gdańsku i wojewódzkim , to aż czterech do dnia dzisiejszego nie figuruje w wykazie IPN podobnie jak trzech sędziów z sądu wojewódzkiego w Gdańsku i jeden eSBek.
Pozdrawiam serdecznie.
Obibok na własny koszt
Kiedyś "Mieszko II"
11. Janusz Sanocki „WoJOWnicy”
Prof. Kieżun nie należy do usłużnych potakiwaczy – tak było też
wtedy, gdy doradzał Buzkowi. Jak pisze Janusz Sanocki w książce
„WoJOWnicy” (Wydawnictwo NTSK, Nysa 2005):
Prof. Kieżun właśnie skrytykował wprowadzoną przez rząd Buzka reformę
powiatową i zarzucił, że wbrew oficjalnym deklaracjom premiera ilość
urzędników nie tylko nie spadła, ale wraz z powiatami wzrosła o prawie
50 tys. W 2000 r. doszło do publicznej różnicy zdań na ten temat między
profesorem a jednym z ministrów Buzka.
Po czym w styczniu 2001 r., na ulicy w Warszawie, w biały dzień
prof. Kieżun został uprowadzony przez dwóch uzbrojonych mężczyzn,
wywieziony do lasu. Jak opowiada – zwracali się do niego per „Panie
profesorze”, czyli wiedzieli kogo uprowadzili. Porozmawiali przez
telefon komórkowy i pozostawili – ponad 75 letniego profesora – w środku
lasu, 30 km od drogi. Witold Kieżun – człowiek, który z Powstania
Warszawskiego wyszedł odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem „Virtuti
Militari”, a potem przeżył sowiecki obóz śmierci nad Morzem Azowskim,
jakoś dowlókł się, pogubiwszy w bagnach buty, do przygodnego domostwa,
zadzwonił na policję i wyszedł z przygody z życiem. Jego samochód został
przez porywaczy odstawiony pod dom, a prokuratura sprawę umorzyła, nie
znalazłszy sprawców.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. żałosne, Cenckiewicz robił kwerendę CIA!
Telewizja Republika
Sławomir Cenckiewicz powiedział na antenie TV Republika, że podczas przygotowywania artykułu próbowali zweryfikować wątek współpracy prof. Witolda Kieżuna z USA. - Zrobiliśmy kwerendę. Okazało się, że z jedną z podanych przez niego osób w ogóle się nie kontaktował - mówił. Jak dodał, nie zgadzają się także okresy o których mowa. - Osoby, które miały go łącznikować w 1971 roku w ogóle nie przebywały w tym czasie na terenie Polski - podkreślił. Woyciechowski: Nie ma sporu co do współpracy profesora z SB
Piotr Woyciechowski podkreślił, że z jego punktu widzenia nie ma sporu pomiędzy autorami artykułu a profesorem Witoldem Kieżunem co do faktu jego współpracy z SB. - Podczas spotkań, jakie z nim odbyliśmy potwierdził, że była to współpraca, tylko pod kontrolą - powiedział. Jak dodał, profesor miał również powiedzieć, że miał ona stanowić kamuflaż dla jego współpracy z USA.
Woyciechowski: Profesor Kieżun redukuje swoją współpracę do jednego oficera. Było ich jeszcze czterech
Historyk wskazał również, że dokumentacja do jakiej mają dostęp świadczy o tym, że prof. Kieżun brał udział w 32 spotkaniach, z czego 16-18 odbyło się w spotkaniach konspiracyjnych. Woyciechowski mówił także, że dokumentacja dotycząca profesora jest kompletna. - Nic nie podlegało wyjmowaniu i zniszczeniu - wskazał. - Nie mamy też żadnych podstawi i przesłanek, żeby mówić o braku wiarygodności tych dokumentów - dodał.
Woyciechowski stwierdził, że profesor w swoich publikacjach i wielu wypowiedziach redukuje swoją współpracę jedynie do kontaktów z kpt. Szlubowskim. - Podczas gdy w rzeczywistości kontaktował się jeszcze z czterema - przekonywał, dodając że profesor w czasie spotkań, nigdy nie chciał się odnieść do innych oficerów.
Woyciechowski mówił, że podczas pierwszego spotkania, które odbyło się 13 maja, namawiał go aby złożył wniosek do IPN o komplet dokumentów dotyczących swojej osoby. - Przez 4 miesiące tego nie zrobił - podkreślił. - Nie rozumiem, dlaczego nie chciał samodzielnie ich przeanalizować i się do nich ustosunkować - dodał. Historyk powiedział także, że na ostatnim spotkaniu profesor Kieżun został poinformowany, że tekst jaki przygotowują zostanie opublikowany po wakacjach, i że będę prosili go także o odniesienie się do niego, które zostanie opublikowane w tym samym numerze wybranego tytułu.
Czy profesor Kieżun mógł być podwójnym agentem?
Odnosząc się do pytanie, czy jest możliwe, aby profesor był podwójnym agentem Woyciechowski powiedział, że nie podważają wiarygodności tego argumentu, natomiast na chwilę obecną jest on nieweryfikowalny. - Dopóki profesor nie przedstawi wiarygodnych dowodów, każdy z nas ma prawo uznać tę relację jako linię obrony - ocenił.
- Ważny w tej sprawie jest także mit jego ucieczki z kraju - przyznał Woyciechowski, przypominając, że według relacji profesora miała być ona wynikiem właśnie tej współpracy -Kiedy prześledziliśmy tę wersję faktycznie uzyskaliśmy linię dalszej kariery zawodowej profesora - podkreślił, dodając, że wyjechał on w charakterze eksperta ONZ. - Jak to pogodzić z ucieczką skoro jego pobyt był w pełni legalny? - pytał.
Cenckiewicz: Prof. Kieżun miał mieć przekonanie, że uczestniczy w czymś wielkim dla Polski
Z kolei Sławomir Cenckiewicz powiedział, że profesor wielokrotnie zmieniał argumentację dotyczącą jego kontaktów z bezpieką. - Rozmowy prowadziliśmy z nim od czterech miesięcy. Koncepcje obrony się zmieniały - wskazał.
Określając stosunki prof. Kieżuna z SB, historyk wyjaśnił, że jego prowadzenie - jako osoby inteligentnej i uczonej - wymagało stworzenia jego profilu osobowościowego i charakterologicznego. - Miał on mieć przekonanie, że uczestniczy w czymś wielkim dla Polski - stwierdził.
Cenckiewicz zwrócił uwagę na fakt, że gdyby współpraca ta była pozorowana, akta nie zawierałyby tylu rękopisów.
Cenckiewicz: Spotkania w lokalach konspiracyjnych świadczą o dużym zaufaniu do prof. Kieżuna
Komentując spotkania, jakie profesor odbywał z oficerami w lokalach konspiracyjnych stwierdził, że świadczyły one o dużym zaufaniu jakie wobec niego mieli. - Opiera się to na przekonaniu, że lokal nie zostanie zdekonspirowany - wyjaśnił. Historyk podkreślił, że prof. Kieżun był wielokrotnie weryfikowany pod względem wiarygodności i prawdomówności. - Był obserwowany, podsłuchiwany, kontrolowano jego korespondencję i nic nie wykazało, żeby nie był dla służb wiarygodny - przekonywał.
Wątek współpracy z CIA
Cenckiewicz przyznał także, że podczas przygotowywania artykułu próbowali zweryfikować wątek współpracy prof. Kieżuna z USA. - Powiedzieliśmy, żeby podał nazwiska osób, z którymi współpracował z ramienia CIA - wyjaśnił. - Zrobiliśmy kwerendę. Okazało się, że z jedną z podanych osób w ogóle się nie kontaktował - mówił. Jak dodał, nie zgadzają się także okresy. - Osoby, które miały go łącznikować w 1971 roku w ogóle nie przebywały w tym czasie na terenie Polski - skwitował.
http://telewizjarepublika.pl/cenckiewicz-zrobilismy-kwerende-dot-wspolpr...
Treść kilku dokumentów z teczki TW „Tamizy” przedstawiamy bez
komentarza, tak aby każdy z Państwa mógł samodzielnie odnieść się do ich
treści. Dokumenty przedstawiają raport Witolda Kieżuna do generała
Czesława Kiszczaka, dwa „donosy”, informację operacyjną oraz dokumenty
paszportowe.
Po godz. 18 na antenie Telewizji Republika zostanie wyemitowany
wywiad z prof. Kieżunem oraz autorami artykułu w Do Rzeczy. Później
opublikujemy również dokumenty dostarczone przez samego profesora.
CZĘŚĆ 1
CZĘŚĆ 2
\
CZĘŚĆ 3
CZĘŚĆ 4
CZĘŚĆ 5
http://telewizjarepublika.pl/tylko-u-nas-dokumenty-z-teczki-prof-kiezuna...
Redaktorzy otwarcie przyznają, że autorytet profesora Kieżuna przeszkadzał im w głoszeniu swoich ocen „w sprawach historii”
http://wpolityce.pl/historia/215336-redaktorzy-otwarcie-przyznaja-ze-aut...
W poniedziałkowym wydaniu tygodnika Do Rzeczy głównym tematem jest rzekoma współpraca prof. Witolda Kieżuna z PRL-owską
Służbą Bezpieczeństwa. Redaktor naczelny tego pisma nazwał tekst
autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego „jednym z
najważniejszych tekstów w polskiej prasie w ostatnim okresie”, a
tygodnik umieścił temat na okładce czasopisma.
Witold Kieżun jest niekwestionowanym bohaterem Powstania
Warszawskiego, cudem ocalałym więźniem sowieckiego obozu śmierci,
wybitnym naukowcem w dziedzinie ekonomii, szanowanym ekspertem ONZ w
Afryce, ostrym krytykiem sposobu transformacji gospodarczej i
administracyjnej Polski po 1989 r., a od kilku lat jednym z
najpopularniejszych żyjących autorytetów i wzorów wśród prorozwojowo i
patriotycznie nastawionych Polaków, przede wszystkim wśród młodych.
Nie dziwi więc, że publikacja ta wywołała wielkie poruszenie – z
jednej strony żal do redakcji za obrzucenie błotem szanowanego
bohatera, z drugiej strony jakobińską dumę redaktorów, którzy nie
zawahali się ściąć głowę w „słusznej sprawie” jednemu ze – jak mówi
Rafał Ziemkiewicz - „swoich”.
Przyznam, że zapowiedź tej publikacji osobiście bardzo mnie dotknęła.
Uważam siebie za zwolennika lustracji, a w braku prawdziwej
dekomunizacji Polski widzę – zresztą podobnie jak profesor Kieżun –
jedną z głównych przyczyn patologii ostatnich 25 lat. Natomiast historia
życiowa, osobowość i kompetencje profesora Kieżuna zrobiły na mnie
ogromne wrażenie i był on dla mnie dotychczas ogromnym autorytetem i
przykładem, jak być porządnym człowiekiem i Polakiem oraz dowodem, że
mimo wszystko warto.
Wspomnienia profesora w jego książce biograficznej Magdulka i cały
świat czytałem jednym tchem. Ogromne wrażenie zrobiła nie tylko jego
biografia, która jest przykładem ogromnej odwagi, wytrwałości,
patriotyzmu i siły ducha, ale też sam sposób w jaki o niej opowiada –
skromnie, szczerze, otwarcie, optymistycznie, bez goryczy, mimo tego,
czego doświadczył. Imponowały mi również jego inteligencja,
przenikliwość analityczna, osiągnięcia naukowe i sprawność umysłu w tak
zaawansowanym wieku. Byłem świadkiem kilku jego wystąpień, które
potwierdziły moje wrażenie. W końcu, na początku roku miałem okazję
spotkać się z profesorem osobiście i przeprowadzić z nim wielogodzinną
rozmowę. Spotkanie to potwierdziło moją ocenę, że Witold Kieżun jest
najwybitniejszym znanym mi żyjącym Polakiem i
wzorem wartym naśladowania.
O pogłoskach, że w archiwach IPN-u
„coś jest na Kieżuna” usłyszałem pierwszy raz ok. rok temu, ale
tłumaczyłem to jego działalnością wykładową i ekspercką dla rządu PRL-u oraz wyjazdami za granicę. W swojej książce dość otwarcie wspominał o wezwaniach, rozmowach i zagrywkach z funkcjonariuszami SB i było to dla mnie wiarygodne.
Ale czyżby autorzy tacy jak Cenckiewicz, do którego miałem dość duże
zaufanie, oraz redakcja zazwyczaj rzetelnego czasopisma odpalili taką
bombę jądrową, gdyby nie znaleźli czegoś więcej? Czegoś, co zupełnie
zmienia postrzeganie Witolda Kieżuna, jakie wynika z dotychczasowych informacji i
jego własnych wspomnień? Czyżby odpowiedzialna redakcja zniszczyła tak
naprawdę jeden z niewielu pozostałych nam żyjących autorytetów bez
odpowiednich powodów? Czyżby bohater okazał się oszustem i kapusiem?
Dlatego istotne są dla mnie odpowiedzi na dwa pytania:
Czy zarzuty wobec profesora są uzasadnione i wiarygodne?
Dlaczego redakcja Do Rzeczy zdecydowała się na publikację tematu w tym czasie i w taki sposób?
Dziś nie jestem w stanie na nie ostatecznie odpowiedzieć. Niniejszy
tekst jest tylko podsumowaniem moich pierwszych refleksji i wniosków.
Czy zarzuty wobec profesora są uzasadnione i wiarygodne?
Z tekstu opublikowanego wynika, że w 1973 r. (czyli 41 lat temu) SB zarejestrowało profesora Kieżuna jako TW Tamiza, a zamknęło teczkę po jego wyjeździe na emigrację w 1980 r. Z materiałów SB wynika również, że prof. Kieżun nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy, nie brał pieniędzy od SB, czyli wygląda na to, że nie ma dowodów na to, że wiedział o swojej rejestracji i był świadomy swojej roli jako TW.
Jeśli chodzi o sam tekst w Do Rzeczy, to patrząc z zewnątrz
rzeczywiście czyta się go fatalnie. Autorzy celowo układają narrację w
taki sposób, aby przedstawić Kieżuna jako gorliwego donosiciela, który
osobiście utożsamiał się z celami SB i często wkładają w tok słów urywków z teczek swoje własne interpretacje, np. w ten sposób:
Czyta się to przerażająco. Czytamy jednak dalej:
Czy więc – znając osobę i życiorys prof. Kieżuna, który np. na początku lat 80-tych jeździł po całej USA
wygłaszając kilkanaście wykładów o Solidarności „the Spirit of
Solidarity”, wiarygodna wydaje się interpretacja narzucana tu przez
autorów, że Kieżun był rzeczywiście zaniepokojony rozwojem
opozycji, a nie nasuwa się raczej myśl, że może w swoich rozmowach z SB,
których nigdy nie ukrywał, to zaniepokojenie tylko pozorował, a w tej
konkretnej sprawie chciał wpłynąć na władzę, aby złagodzić represje
wobec opozycji? Przedstawianie sugestii Kieżuna, aby władze
zaprzestały represji wobec opozycji, jako dowodu na jego faktyczną
wrogość wobec niej, wydaje mi się co najmniej dziwne.
Takie tendencyjne zaostrzenia tekstu dokumentów jak przedstawione
powyżej - autorzy dodają w wielu miejscach np: „Tamiza był tak gorliwy,
że…”, „podsumowywał pogardliwie” itd.
Donosy czy ustalona gra
Zastrzeżenia budzi też opis rzekomych donosów Kieżuna na swojego
przyjaciela i towarzysza broni z Powstania Warszawskiego - Wiesława
Chrzanowskiego. Autorzy przejmują SB-cką
narrację, że Kieżun pytany o Chrzanowskiego sam zaproponował
inwigilację Chrzanowskiego na zbliżającym się przyjęciu imieninowym, ale
niestety mimo swoich starań wrócił do SB z pustymi rękami oznajmiając, że nagle Chrzanowski na tych imieninach był na Kieżuna obrażony i nie chciał z nim rozmawiać.
Czy tylko mi nasuwa się myśl, że to raczej umiejętne zbycie SB, niż nieumiejętność wywiązania się z zadania? Autorzy jednak dalej przejmują język, którym Kieżun karmił SB, do opisu stanu rzeczywistego:
Zastanawiam się, co by panowie Cenckiewicz i Woyciechowski zrobili w podobnej sytuacji – odmówili spotkania z SB? Może.
Prof. Kieżun działał w konspiracji antyhitlerowskiej i przeżył przesłuchania NKWD,
wymyślając legendy i przykrywki. Konspiracja polega na tym, że ukrywa
się istotne fakty np. uwierzytelniając się stwierdzaniem faktów
nieistotnych, niegroźnych i możliwych do zweryfikowania. W swoich
książkach profesor tłumaczy, że podobne metody stosował również wobec SB i nie
ukrywa swojej strategii przekonywania ich do swojej lojalności wobec
systemu, więc „odkrycie” teczek pełnych takich „doniesień” nie powinno
być dyskwalifikującą go teraz niespodzianką. Z punktu widzenia
dzisiejszych doświadczeń, można mu może zarzucić pewną naiwność –
ale czy ukrywanie przeszłości agenturalnej?
Czy prof. Kieżun rzeczywiście ukrywał charakter swoich kontaktów ze służbami?
Ciekawa w tym kontekście jest notatka SB
przedrukowana w Do Rzeczy, jako jedyny oryginalny dokument z jego
„donosu” (o innych zamieszczonych dokumentach niżej). Notatka SB z rozmowy operacyjno - sondażowej obciążająca Kieżuna brzmi następująco:
Znowu – notatkę tę czyta się jak paskudny donos. Warto jednak
przytoczyć, co prof. Kieżun sam napisał o tej samej rozmowie w
swojej książce biograficznej:
Profesor Kieżun opisał tę sytuację sam, dobrowolnie, lata
przed opublikowanym wczoraj artykułem, więc nie do końca rozumiem zarzut
dziennikarzy Do Rzeczy i innych, iżby prof. Kieżun ukrywał kontakty z SB i gdyby tylko się przyznał, to oszczędziłby sobie i nam tych przykrości.
Jak widać prof. Kieżun dość otwarcie pisał o nich wcześniej w swoich
książkach. Jego tłumaczenie, że umyślnie skierował rozmowę z SB na Langroda, aby odwrócić uwagę od swoich spotkań z Giedroyciem, bo SB i tak
już wiedziała o jego kontaktach z Langrodem z powodu udziału członków
polskiej ambasady we wspólnych wykładach, brzmi wiarygodnie.
Z notatki SB z tego
spotkania wiemy, że o profesorze Langrodzie „donosi”, że był masonem
oraz krytycznie nastawiony do PRLu. Nie jest to rewelacją, bo oba fakty
były powszechnie znane. (We Francji masoneria Grand Orient de France
jest instytucją de-facto jawną, i do dziś wielu czołowych polityków
socjalistów otwarcie przyznaje się do członkostwa)
W Do Rzeczy nie ma ani słowa o tym, że prof. Kieżun pisał już o tej
sytuacji. A zamiast tego naczelny Paweł Lisicki wytacza ciężkie działa:
A czym, jeśli nie próbą „wyjaśnienia charakteru kontaktów
profesora ze służbami”, jest dobrowolne opisanie tej rozmowy przez
prof. Kieżuna w swojej książce na długo przed obciążającą go publikacją?
To nie znaczy, że rozmowy prof. Kieżuna i przytaczane fakty nie mogły
mieć żadnych negatywnych konsekwencji – o przyszłych przykrościach
Langroda pisze znowu sam Kieżun w swojej książce:
Dokumenty obciążające profesora przedrukowane w Do Rzeczy
Dziwi mnie też wybór zamieszczonych zdjęć oryginalnych dokumentów jako ilustracje do tekstu. Są nimi:
Postanowienie o rozwiązaniu współpracy (z wczesnych lat 80tych),
Kwestionariusz TW z 2.5. 1973 r. (wypełniony przez funkcjonariusza SB, pewnie kpt. Tadeusza Szlubowskiego),
Notatka służbowa z rozmowy operacyjno - sondażowej z kwietnia 1973 r. (zacytowana powyżej),
List Witolda Kieżuna do Czesława Kiszczaka z maja 1985 wysłany z
Montrealu z prośbą o interwencję w sprawie odmowy wystawienia paszportu
przez konsulat w Kanadzie,
Oświadczenie, że w latach 1969-73 nie brał czynnego udziału w akcjach
mających na celu zmian w kierownictwie Centralnego Ośrodka Aktywu SD z powodu swojego skoncentrowania na reformy w Banku, (podpisane jawnym podpisem „W Kieżun”),
Tak naprawdę żaden z tych dokumentów nie jest donosem złożonym przez Kieżuna jako TW.
Cytowana notatka, wiarygodnie wytłumaczona w przeszłości przez samego
Kieżuna, została sporządzona z rozmowy operacyjno - sondażowej, zanim
Kieżun został zarejestrowany. Inne przedrukowane dokumenty nie mają
charakteru donosu. Nasuwa się pytanie, czy autorzy specjalnie wybrali
dokumenty słabo potwierdzające ich zarzuty, aby zostawić sobie
amunicję na kolejne publikacje, czy może inne dokumenty nie są bardziej
obciążające niż te pokazane? Obydwie możliwości budzą podejrzenia.
Oczekiwałbym przedstawienia najsilniejszych argumentów w tak niszczącej
czyjeś dobre imię publikacji.
Emigracja czy delegacja?
Kolejne wątpliwości budzi następujący fragment tekstu w Do Rzeczy:
Kieżun w swoich książkach, jako główny powód emigracji wymienia poczucie osaczenia przez SB:
Natomiast ciekawy jest fragment przedrukowanej w Do Rzeczy notatki o rozwiązaniu współpracy:
Brak powrotu w terminie, spekulacje o stałej emigracji – nie
brzmi to jak przedstawione w tekście wyjazdy w pełni skoordynowane ze
władzami PRL, jak sugerują autorzy.
Sprawy do wyjaśnienia
W tekście pada całe mnóstwo dodatkowych zarzutów, których na
razie nie jestem w stanie ocenić. Warta uwagi jest kwestia prof. Jadwigi
Staniszkis, o której prof. Kieżun pisze, że wspierał jej zatrudnienie w
PAN-ie po marcu
1968, co ściągnęło na niego reperkusje, natomiast autorzy tekstu
oświadczają, że Kieżun intrygował przeciw jej przejściu z PAN-u do UW kilka lat później. Może można go i ją zapytać o tę kwestię.
Szokujące są też twierdzenia o rzekomych donosach na Roberta Senkiera
– natomiast Witold Kieżun sugeruje, że razem z Senkierem uzgodnili
odpowiednie zachowanie wobec SB. Nie sposób tego na razie zweryfikować, może profesor będzie miał siłę rozwinąć ten wątek.
W tekście znajdują się też zarzuty charakteru wręcz fantastycznego – jak np. rzekome próby rozpoznania elektrowni atomowej w USA
oraz akademii wojskowej West Point przez już prawie 60 letniego
profesora. Profesor podejrzewa, że chodzi tu o fragmenty jego listów do
żony Danuty, które przysyłał ze swoich podróży po USA, i które były kontrolowane przez bezpiekę.
W końcu autorzy przytaczają fakt, że teczka Tamizy obejmuje
aż 900 stron, co wielokrotnie powtarzały inne media. Równocześnie
autorzy przyznają, że większość tych materiałów to jego opracowania na
temat gospodarki, administracji i reform, czego już
inne media nie zauważyły.
Wracając do pytania: czy zarzuty wobec profesora są zasadne? Czy
redaktor Lisicki odpowiedzialnie użył słów: „donosicielstwo, zdrada,
szantaż”? I przede wszystkim, czy prof. Kieżun rzeczywiście
ukrywał swoją „agenturalność”?
Prof. Kieżun twierdzi, że w latach 70-tych nie był świadomy swojej rejestracji jako TW. O swoich kontaktach z SB,
przede wszystkim z kapitanem Tadeuszem Szlubowskim, otwarcie mówił
długo przed tą publikacją, ale twierdzi, że wiele materiałów z jego
„teczki” pokazane mu niedawno zostały skopiowane z jego raportów do
Kultury w Paryżu, lub wziętych z opracowań naukowych. Możliwe, że w
trakcie periodycznych wezwań do SB te wątki wychwycone z jego korespondencji były pogłębiane, tak jak widzieliśmy w przypadku prof. Langroda.
Jednak w swojej całości tekst Cenckiewicza i Woyciechowskiego nie przekonuje. Sprawia wrażenie pisanego pod tezę. W
dodatku, widać zamiar „podkręcenia” argumentów w sposób niegodny
naukowców, jakby autorzy spodziewali się wątpliwości czytelników i
chcieli już wcześniej zakrzyczeć je. Może jeszcze pojawią się dodatkowe dowody popierające ich zarzuty, zobaczymy.
Natomiast odpalenie takiej „bomby” wobec 93 - letniego,
chorego człowieka, który może nie mieć już sił, aby się latami bronić i
który może już nie pamiętać szczegółowo wszystkich wydarzeń z przed
40-35 lat i który w różnych formach opowiadał już o dylematach
zwiąjanych ze swoimi kontaktami z SB, wydaje się nieuzasadnione i nieodpowiedzialne.
Narzuca się więc pytanie: Dlaczego redakcja Do Rzeczy zdecydowała się na publikację tematu w tym czasie i w taki sposób?
W odpowiedzi na to pytanie pada ze strony redaktorów
tygodnika, jak i ich obrońców, kilka stwierdzeń, które niestety
częściowo zaprzeczają sobie nawzajem. Odniosę się
krótko do trzech najważniejszych
Argument 1. - Prawda jest najważniejsza - jeżeli dziennikarz / historyk otrzymuję taką wiedzę, to ma obowiązek niezwłocznie ją opublikować
Ten argument jest przytaczany nieustannie, przede wszystkim przez
ludzi z zewnątrz, nieznających szczegółów sprawy. U wielu czytelników
doniesienia o współpracy wywołują od lat wyćwiczony i często prawidłowy,
„refleks lustracyjny”. Ale w tym przypadku sami autorzy przyznają, że przytoczone dokumenty były znane badaczom od lat 90-tych.
Potwierdza to też prof. Gontarczyk. Wiedział o nich również Cezary
Gmyz. Warto zapytać Cenckiewicza, od kiedy wiedział o tym. W każdym
razie jest jasne, że moment publikacji dzisiaj nie jest konsekwencją
nowego odkrycia naukowego, tylko świadomej decyzji redakcji i chyba
nawet nikt temu nie zaprzecza.
Gdyby nagle pojawiły się dokumenty pokazujące, że Kieżun brał pieniądze od SB, gdyby autorzy zaprezentowali dowody, że jego rozmowy z SB pomogły kogoś zniszczyć lub że ukrywał swoje kontakty z SB, to
robienie z tych informacji tematu na okładkę i nazywanie tekstu
„jednym z najważniejszych tekstów w ostatnim okresie w polskiej prasie”
byłoby może uzasadnione. Ale nic takiego nie ma. Jedyne, co jest, to
fakt, że obszerne materiały z periodycznych wezwań oraz stałego nadzoru
wszelakiej twórczości i korespondencji profesora zostało zebrane w
teczce nie operacyjnej, jak spodziewał się profesor Kieżun, tylko od
1973 r. w teczce TW.
Czy to jest rewelacja na okładkę? Nie wystarczyłby artykuł w głębi
czasopisma wyliczający fakty bez zaostrzeń i
konkretne pytania do profesora?
Z większości faktów zaprezentowanych w tekście wyłania się obraz człowieka, który w rozmowach z SB, których swoim zdaniem jako były AK-owiec i ekspert od zarządzania nie mógł uniknąć, próbuje:
a) zaspokoić żądzę informacji SB w sposób chroniący swoich bliskich i przyjaciół,
b) wskazać na jego zdaniem rzeczywiste patologie w kraju i podpowiedzieć rozwiązania dla nich.
A jednym z jego przewodnich tematów, gdy pisze o tych czasach, są
dylematy jak pogodzić wierność wartościom przedwojennej inteligencji,
Armii Krajowej i chrześcijaństwa z życiem w PRL-u; co z bólem serca w końcu prowadzi do jego emigracji.
Argument 2 - Tamiza a Bolek - Hipokryzją byłoby lustrować Bolka, a nie lustrować Tamizy
Powtarzane jak mantra porównania do przypadku Wałęsy jest
nieuzasadnione: Wałęsie naukowcy i byli opozycjoniści zarzucają, że
odbierał pieniądze od SB (słynne wygrane w totolotku), że wypierał się natury tych kontaktów i że wykorzystał pozycję prezydenta RP do zniszczenia lub ukrycia części akt.
Ja osobiście mojej oceny Wałęsy nie opierałem na samych rewelacjach
Cenckiewicza – dopiero obejrzenie filmu Nocna Zmiana i zobaczenie na nim
zachowania i nerwowości Wałęsy utwierdziło moje
przekonanie, co do jego przeszłości.
Reguła, że należało w ogóle nie rozmawiać z SB
wydaje mi się ogólnie rozsądna - przede wszystkim dla działaczy
opozycji. Nie wiem czy jest ona realistyczna w odniesieniu do naukowca i
byłego AK-owca na początku lat 70-tych.
Rafał Ziemkiewicz powtarza, że „nie było niewinnych kontaktów z SB”. To jak jego zdaniem miał się zachować były AK-owiec, który regularnie był wzywany do SB?
Nasi kanapowi moraliści są dla mnie mniej przekonujący w tej sprawie
niż profesor Kieżun. Poza tym on się tych kontaktów nigdy nie
wypierał, a opisy jego rozmów i zagrywek z SB w książce biograficznej profesora jak widać potwierdzają się w notatkach SB, których on sam nie znał, co w moich oczach bardzo uwierzytelnia jego wspomnienia.
Poza tym Kieżun, w odróżnieniu do Wałęsy, nie działał w strukturach
ścisłej opozycji, tylko należał do kręgu rozszerzonej elity naukowców,
która jakoś ułożyła się z PRL-em.
Wystarczy przeczytać bardzo ciekawe opisy profesora Kieżuna o jego
rozmowach z gen. Jaruzelskim w stołówce Akademii Wojskowej w Drawsku.
Może to być dla niektórych niespodzianką i może redaktorzy uznali, że te
fakty powinny go dyskredytować jako dzisiejszy autorytet dla ludzi
„prawicy”. Mogliby o tym napisać artykuł. Ale nie można profesorowi
zarzucić, że to ukrywał, i na razie nic nie potwierdza sugestii, żeby
prof. Kieżun przedstawiał siebie, jako kogoś innego niż był.
Profesor Kieżun dzielił się swoimi opiniami na temat tego, co
należy w Polsce naprawić z każdym, kto chciał tego słuchać – z Kulturą
Paryską (przesyłając pisemne opracowania oraz później taśmy, za
pośrednictwem Marii Łamzaki Mawro – dlatego prof. Kieżun podejrzewa, że
niektóry z wymienionych w artykule Do Rzeczy charakterystyk osób z kadr PRL-u SB uzyskało z jego dość otwartych raportów do Giedroycia w Paryżu), z amerykańskim US Information Agency (w 1999 r. wcielonej do departamentu stanu) i profesorem Senkierem, ale również z władzami PRL oraz w periodycznych wezwaniach przez SB, których doświadczali zdaniem Kieżuna wszyscy jego znajomi AK-owcy, w tym
Chrzanowski. Kieżun przytacza ok. 9-10 takich wezwań na rozmowy przede
wszystkim z kpt. Szlubowskim, a także z mjr. Felisiem, a 3 takie
wezwania szczegółowo opisuje w książce „Magdulka i cały świat”.
Bronienie potraktowania prof. Kieżuna przez tygodnik Do Rzeczy
porównaniem do casusa „Bolka”, jest więc nieuzasadnione i krzywdzące.
Zarzuty wobec Kieżuna są niewspółmierne z zarzutami wobec Wałęsy – co
najwyżej można Kieżunowi zarzucić pewną naiwność i gadulstwo w swoich
rozmowach z SB, a nie płatną agenturalność i nadużywanie pozycji do niszczenia dowodów.
Argument 3 - Szantaż intelektualny - Trzeba było „odstrzelić”
prof. Kieżuna, bo pewne środowiska stosowały intelektualny szantaż
wobec środowiska neorealistów
Pozostaje trzeci argument, przytaczany dość otwarcie
przez autorów tekstu i redakcję. Sugeruje on, że prof. Kieżun
prezentowany jako krystalicznie czysta postać był niesprawiedliwie
trudnym przeciwnikiem dla środowiska „neo - realistów”
współpracujących z tygodnikiem, przede wszystkim dla zastępcy redaktora
naczelnego Piotra Zychowicza, ale również dla Rafała Ziemkiewicza i
autora tekstu o Kieżunie, Sławomira Cenckiewicza, którzy głoszą skrajnie
negatywną ocenę Powstania Warszawskiego, a dodatkowo redaktor Zychowicz
propaguje koncepcję sojuszu Polaków z Hitlerem.
Czyżby sugestia, że w tym leży prawdziwy powód nagonki na profesora, była przesadną teorią spiskową?
Jednak autorzy tekstu wcale nie kryją swojej motywacji: „W obliczu
dobiegających końca obchodów 70 rocznicy Powstania Warszawskiego chcemy
jedynie zwrócić uwagę opinii publicznej na sytuację, w której
wyrocznią w sprawach historii, polityki i moralności jest człowiek
niemający odwagi przyznać się do błędu”
Wtóruje im Rafał Ziemkiewicz w swojej wypowiedzi dla TV Republika:
Redaktorzy więc otwarcie przyznają, że autorytet profesora przeszkadzał im w głoszeniu swoich ocen „w sprawach historii”.
Odnoszę wrażenie, że było wręcz odwrotnie niż sugeruje Rafał
Ziemkiewicz - ludzie słuchali argumentów o Powstaniu prof. Kieżuna, bo
były one przekonujące. Witold Kieżun nigdy nie powiedział:
Nie, z budzącą szacunek cierpliwością powtarzał swoje rzeczowe
argumenty o tym, że dla niego Powstanie było koniecznością i wywodziło
się z postawy i odczuć samych Warszawiaków, którzy odmówili wykonania
rozkazu Niemców stawienia się 100 000 mężczyzn do budowy fortyfikacji
Warszawy. Nie przypominam sobie żadnej głośnej polemiki z argumentami
prof. Kieżuna ze strony młodych realistów.
Zamiast tego, tygodnik zastosował metodę, którą innym – może w ramach projekcji – wmawia Ziemkiewicz. To oni na podstawie znanych informacji oraz teczek IPN-u zmiksowali bombę, która miała na celu zdyskredytować autorytet profesora, zamiast wdać się w merytoryczną dyskusję z nim.
Przewrotność i nikczemność takiego manewru jest dla mnie
przerażająca. Szkody wyrządzone profesorowi, Polakom i Polsce są
ogromne. Fizycznie wzbiera mi się na wymioty, gdy czytam komentarze
ludzi, którzy już od niedzieli, po pojawieniu się okładki, ale przed
ukazaniem się tekstu w Do Rzeczy, wylewają na profesora kubły wyzwisk w
stylu „kapusia”, „UB-ka”, „donosiciela”, nie wiedząc jeszcze, co w rzeczywistości mu się zarzuca.
Nasuwa się myśl, że może studiując latami teczki i sposób działania SB, autorzy zinternalizowali ich metody.
Ale jestem przekonany, że mogą się dalej dwoić i troić, ale
Polacy i tak nigdy nie zastąpią pamięci i podziwu dla bohaterów
proponowanymi przez nich fantazjami kolaboranckimi, relatywizmem
moralnym, oportunizmem i interesownością. I niestety, nie może ta sprawa
też upiec się tygodnikowi Do Rzeczy. Jest mi z tego powodu przykro, bo
czytałem do teraz każde wydanie, choć w ostatnim czasie coraz mniej
chętnie. Szkoda będzie utraty tygodnika konserwatywnego w obliczu
dominacji rynkowej prasy establishmentowej, ale myślę, że po tej sprawie
tygodnik Do Rzeczy straci tylu czytelników, że w następnych miesiącach
upadnie. Ja w każdym razie ostatni raz kupiłem ten tygodnik.
Wnioski:
Nie chcę na siłę wybielać profesora, i myślę, że nie potrzebuje on
wybielania. Nie ma ludzi idealnych i może rzeczywiście był okres, w
którym profesor Kieżun przywykły do rozmów z kapitanem z SB
uległ pokusie prób załatwiania spraw osobistych dzięki tym kanałom. I
może w swoich wspomnieniach i książkach pominął niektóre fakty jak ten,
że podobno napuścił SB na dealera sprzedającego narkotyki w szkole jego syna.
I może tak powszechny wśród przedwojennej inteligencji oraz w realiach PRL-u
styl załatwiana spraw poprzez protekcję, rekomendację i interwencję
może w dzisiejszej ocenie wydawać się nieadekwatny. Może przez pewien
czas profesor nawet widział w gierkowskich władzach PRL-u
potencjalnego partnera do budowy lepszej Polski. Może po 40 latach
pamięta niektóre rzeczy wyraźniej niż inne, a może o niektórych wolałby
zapomnieć. Mam nadzieję, że będę miał okazję porozmawiać z nim na te
tematy. A może nic z tego nie jest prawdą i rzuca niesprawiedliwą
czerń na jego postać.
Jeżeli o mnie chodzi, to po wstępnej analizie nic z tego, co wczoraj
przeczytałem w Do Rzeczy, nie zmienia mojej oceny prof. Kieżuna. W
dodatku, metody użyte tam przez redakcję uważam za nierzetelne,
porównania do Wałęsy za niestosowne, apele do „przyznania się” za
nieuzasadnione. Niestety niezależnie od tego, jak ta sprawa się potoczy,
już nie ma powrotu do status quo ante. Trudno, profesor Kieżun
doświadczył tak wielu niesprawiedliwości w swoim życiu, więc
pewnie i z tym problemem się upora.
Nie ma ludzi idealnych, i nie wiem, czy pojawią się fakty
zmuszające do zmiany tej oceny, ale na dzień dzisiejszy ufam bardziej
profesorowi Kieżunowi niż oskarżającym go dziennikarzom - z
szeroko opisanych tu powodów.
I nie wiem, gdzie mnie to stawia, i czy poza nawiasem, i czy jest to
sprzeczne z poprawną postawą lustracyjną - nie obchodzi mnie to.
autor:
Roch Baranowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl