Pogrzeb ks. infułata Józefa Wójcika

avatar użytkownika Maryla

 

W sobotę, 22 lutego br., o godz. 12.00 w kościele św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie sprawowana będzie Msza Święta pogrzebowa ks. infułata Józefa Wójcika, który w wieku 80 lat odszedł wczoraj do Pana.

zdjecie

Poprzedzi ją Msza św. żałobna (importa) w piątek, 21 lutego br., o godz. 16.00 w kościele w Suchedniowie.

Kapłan zmarł wczoraj w kieleckim szpitalu. Od kilku tygodni o powrót do zdrowia ks. Wójcika modlili się wierni oraz kapłani z parafii pw. św. Andrzeja Apostoła z Suchedniowa, gdzie od ponad trzech lat ksiądz infułat był rezydentem. Wcześniej kierował on tą parafią przez 38 lat.

Zmarły dziś ks. infułat Józef Wójcik całe swoje życie wiernie trwał przy Chrystusie i Matce Bożej. Był nieugięty wobec nacisków władz PRL, za co osiemnaście razy był karany. W 1972 roku ks. Józef Wójcik wykradł kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej z Jasnej Góry, wcześniej „zaaresztowanego” przez władze komunistyczne.

Nieugięty i pełny odwagi stawał w obronie krzyży, a także nauczał religii, za co dziewięciokrotnie skazywano go na karę więzienia. Z inicjatywy ks. Wójcika przed radomską katedrą stanął także pomnik Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. 

Józef Wójcik urodził się 2 listopada 1934 r. w Gałkach, parafia Gielniów.  Święcenia kapłańskie przyjął w 1958 r. w Sandomierzu przez posługę  bp. Jana Kantego  Lorka. W latach 1964–1967 studiował prawo kanoniczne na ATK w Warszawie i tam w 1971 r. uzyskał doktorat.

Za swą nieprzejednaną postawę wobec władz komunistycznych dziewięciokrotnie przebywał w więzieniu i otrzymał 18 wyroków. Bronił szkolnej katechezy i obecności krzyży w szkole. Czynnie zaangażowany był w obronę jedności parafii Wierzbica podczas konfliktu wyznaniowego z lat 60. Wielokrotnie stawał przed sądami i kolegiami karno-administracyjnymi. Pracując jako wikariusz w radomskiej parafii pw. Opieki NMP (dziś katedra) przygotował w czerwcu 1972 r. akcję uwolnienia strzeżonej od 1966 r. przez władze komunistyczne na Jasnej Górze kopii wizerunku MB Częstochowskiej. Akcję przeprowadził ks. Romanem Siudkiem oraz siostrami zakonnymi Marią Kordos i Helena Trentowską.

Od tamtego roku był proboszczem parafii pw. św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie. To na jego plebanię pierwsze kroki po uwolnieniu z internowania skierował Lech Wałęsa.

Po przejściu na emeryturę, ks. Wójcik pozostał w Suchedniowie, nadal chętnie uczestnicząc w wielu uroczystościach religijno-patriotycznych

Działalność ks. Wójcika została nagrodzona całym szeregiem odznaczeń i medali.

Postanowieniem z 12 października 1995 r. prezydent Lech Wałęsa  odznaczył go „za wybitne zasługi w pracy duszpasterskiej i działalności publicznej” Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Włoski prezydent Oscar Luigi Scalfaro  przyznał mu Order Zasługi Republiki Włoskiej za umacnianie dobrych stosunków między narodami włoskim i polskim. Ks. Wójcik był protonotariuszem apostolskim (infułatem), kapelanem Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy.

30 sierpnia 2007 r., postanowieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, odznaczony został Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymał także Order Uśmiechu. Był kawalerem  medali „Milito pro Christo”, który przyznał mu biskup polowy Tadeusz Płoski.

W 2008 r. powstał spektakl Teatru Telewizji pt. „Złodziej w sutannie”, opowiadajacy o kulisach uwolnienia jasnogórskiego wizerunku. W rolę infułata wcielił się Artur Żmijewski.

W ubiegłym roku ks. Wójcik wystosował list otwarty do premiera Donalda Tuska, w którym wyraził swój sprzeciw oraz ubolewanie ze względu na dyskryminowanie katolików w Polsce.

 
Zdjęcie użytkownika Bractwo Kurkowe Św. Sebastiana w Radomiu.

Suchedniów, w uroczystość św. Stanisława Biskupa i Męczennika, patrona ładu moralnego w naszej Ojczyźnie

 

 

LIST OTWARTY 
 
Sz. P. Premier Donald Tusk

 

Panie Premierze,

     

Nazywam się ks. infułat Józef Wójcik. Jestem kapłanem Kościoła rzymskokatolickiego diecezji radomskiej.

Pochodzę z parafii bł. Władysława z Gielniowa, z wioski Gałki Hubalowskie, które były dwa razy spalone całkowicie, a mężczyźni wybici przez Niemców za pomoc oddziałowi majora Hubala i partyzantom. Byłem 18 razy karany i dziewięciokrotnie więziony przez władze komunistyczne za przekonania religijne. Odznaczony przez trzech prezydentów. Od prezydenta Italii Oscara Luigiego Scalfaro odznaczeniem Cavaliere della Repubblica Italiana. Od Prezydentów Polski: Pana Lecha Wałęsy Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, od Pana Lecha Kaczyńskiego Wielkim Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski.

Ponadto jestem Rycerzem Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie, Kawalerem Orderu Uśmiechu i wielu innych odznaczeń różnych instytucji.

Jestem obywatelem honorowym miasta Suchedniowa, gdzie pełniłem funkcję proboszcza przez 38 lat, ale nade wszystko jestem obywatelem naszej ukochanej Ojczyzny – Polski, za którą mój Tata przelewał krew i walczył o jej wolność w wojnie bolszewickiej w 1920 roku i w wojnie obronnej z Niemcami w 1939 roku.

A kiedy po wojnie starał się o rentę, władcy Polski Ludowej odpowiedzieli mu, że renta mu się nie należy, bo ma syna księdza, to niech syn go utrzyma.

W tym roku, 15 czerwca, przypada 55. rocznica moich święceń kapłańskich. Doszedłem do wniosku, że moim moralnym obowiązkiem jest, aby napisać ten list otwarty do Pana Premiera, gdyż widzę, jak są poniewierani i dyskryminowani ludzi wierzący w Polsce, jak znieważane są przedmioty kultu. Tego samego doznawałem ja i moi parafianie w czasach komunizmu. Bo już w dwa miesiące po święceniach kapłańskich siedziałem w więzieniu za to, że stanąłem w obronie krzyża, usuwanego z sal szkolnych w Ożarowie k. Ostrowca Świętokrzyskiego. Pamiętam do dziś, jak sobie kpił ze mnie ten ubowiec, który przewoził mnie z prokuratury do więzienia w Kielcach: „Wójcik, krzyże zdejmujemy i ani ręka nam nie uschła, ani noga nam nie uschła, a wy posiedzicie sobie dwa lata w więzieniu”.

A potem przeżyłem sześcioletnią gehennę w Wierzbicy, walcząc o jedność Kościoła i prawa ludzi wierzących, gdyż władze Polski Ludowej przy pomocy kapłana buntownika stworzyły „niezależną parafię”. Niezależną od Ojca Świętego, niezależną od księdza biskupa, niezależną od władz kościelnych, a zależną od sekretarza partii. Ten wzór „parafii niezależnych” miał służyć do rozbijania Kościoła rzymskokatolickiego w całym bloku państw socjalistycznych. Liczyli się tylko ci, którzy popierali „niezależną parafię”. Natomiast katolicy wierni Ojcu Świętemu i biskupowi byli poniewierani, prześladowani i uznawani za obywateli, którym nie przysługują żadne prawa. Za odprawianie dla nich Mszy św. w prywatnym mieszkaniu, gdyż kościół był okupowany przez zwolenników „niezależnej parafii”, byłem karany i dlatego przez te 6 lat miałem tyle wyroków i wiele razy siedziałem w więzieniu. Przez 6 lat byłem traktowany jako królik doświadczalny.

Ksiądz Prymas Stefan Kardynał Wyszyński, który nas bronił i wysyłał listy w naszej sprawie do premiera Józefa Cyrankiewicza i do I sekretarza partii Władysława Gomułki, otrzymywał odpowiedzi, które nazywał „łobuzerskimi”, bo władze najwyższe odpowiadały mu, że w sprawach Wierzbicy nie będą interweniować, bo traktują Wierzbicę jako „eksperyment”.

Panie Premierze! To, co wyprawia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, przypomina tamte czasy i to, co wyprawiali Cyrankiewicz i Gomułka.

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji traktuje Ojca dr. Tadeusza Rydzyka jako królika doświadczalnego, a Radio Maryja i Telewizję Trwam jako „eksperyment”. Czy da się zamknąć usta prawdzie, czy da się wierzących zepchnąć do zakrystii i zamknąć ich jak Żydów w getcie, aby nie mieli żadnego głosu w społeczeństwie, bo ich się poniża, ośmiesza i odbiera prawa, które im gwarantuje Konstytucja? Bo jak można nie liczyć się z dwoma i pół milionami podpisów w obronie Telewizji Trwam?!

Patrzę na to, co się teraz dzieje w Polsce, i z bólem stwierdzam, że przy braku reakcji z Pana strony bezkarnie można znieważać Papieża, biskupów, kapłanów, krzyż, Obraz Matki Bożej Częstochowskiej, wartości chrześcijańskie i ludzi wierzących. A przecież to się już działo w PRL i ja tego doświadczałem.

Aby o tym Pana Premiera przekonać, posyłam moją ostatnią książkę pt. „Był taki Wielki Tydzień”, z nadzieją, że Pan Premier wyciągnie odpowiednie wnioski.

 

Z kapłańską modlitwą w intencji Pana Premiera pozostaję

 

Ks. infułat Józef Wójcik

 

Więzień PRL za przekonania religijne

 

Etykietowanie:

15 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Ks. Roman Kotlarz - kazanie

Ks. Roman Kotlarz - kazanie ks. Józefa Wójcika, który komunistom się nie kłaniał.

Opublikowano 31 lip 2012

Ks. Roman Kotlarz - kazanie ks. Józefa Wójcika, który komunistom się nie kłaniał. Parafia pw. Św. Zygmunta w Szydłowcu. Ksiądz infułat Józef Wójcik to jeden z wielu kapłanów w naszej ojczyźnie, którzy w trudnych dla Kościoła latach PRL-u dali bohaterskie świadectwo wiary, umiłowania Boga i ludzi. Przyjmowane przez niego z godnością cierpienia, zadawane przez...komunistycznych urzędników, przez oficerów Służby Bezpieczeństwa, nie tylko go nie złamały, przeciwnie -- umocniły w duszpasterskiej posłudze" -- napisał kard. Stanisław Dziwisz we wstępie do książki „Infułat z Suchedniowa", której bohaterem jest ks. inf. Józef Wójcik.

Śmierć ks. Romana Kotlarza.
W Radomiu stał się symbolem Czerwca 1976 r. Kiedy robotnicy protestowali na ulicach, ks. Roman Kotlarz błogosławił im ze stopni kościoła Trójcy Świętej, a w kazaniach potępiał politykę władz. Zapłacił za to cenę najwyższą. Był księdzem diecezji sandomierskiej. Urodził się w Koniemłotach k. Staszowa, ukończył seminarium duchowne w Sandomierzu. Tu i też 30 maja 1954 r. z rąk bp. Jana Ldrka przyjął święcenia kapłańskie. Był wikariuszem w sześciu parafiach - Szydłowiec, Żarnów, Koprzywnica, Mirzec, Kunów, Słupia Nowa. W 1961 r. został proboszczem w Pelagowie w pobliżu Radomia. Już jako wikariusz w pierwszej parafii w Szydłowcu był postrzegany przez władze jako wróg ustroju. Krytykował bowiem niektórych nauczycieli za ich działalność na rzecz ateizacji rhłodzieży. Kiedy był wikarym w Koprzywnicy, występował przeciw zdejmowaniu krzyży w szkołach. Komuniści. oskarżali go o naruszanie krzywdzącego Kościół dekretu o wolności sumienia i wyznania. Nie skończyło się na pogróżkach. Władze wywierały presję na kurię sandomierską, aby nie kierowała kapłana do parafii miejskich i podmiejskich z uwagi na "możliwość wystąpienia niepokojów społecznych". Pozbawiono go możliwości nauczania religii. Ks. Kotlarz miał znakomity kontakt z parafianami. Mówiono anim, ze kocha ludzi. Kiedy był represjonowany, zbierano podpisy w jego obronie. Kiedy zawierzył parafię Matce Najświętszej, odpowiedzią władz były nakładane na niego grzywny, powiększone podatki oraz nieustająca inwigilacja. Niestety, na tym się nie skończyło. Od początku lat siedemdziesiątych dokonano na niego kilku napadów, podczas których był bity przez tzw. "nieznanych sprawców". Kiedy w czerwcu 1976 r. wybuchły w Radomiu protesty robotnicze, przyjechał do miasta i błogosławił protestującym, a nawet w pewnym momencie znalazł się wśród nich. W Pelagowie w niedzielnych kazaniach nawiązywał do wydarzeń w Radomiu, wskazując na słuszność robotniczego protestu. Władze oskarżyły go "o nadużywanie ambony do celów szkodliwych dla państwa". W lipcu i sierpniu 1976 r. powtarzały się napady na plebanię, zawsze późną nocą. Duchowny znów był bity. Zniszczyło to tak zdrowie kapłana, że odprawiając Mszę Św. 15 sierpnia 1976 r. ks. Kotlarz stracił przytomność. Przewieziony na oddział wewnętrzny szpitala w Krychnowicach, gdzie był też kapelanem, zmarł 18 sierpnia. Oficjalną przyczyną śmierci była niewydolność mięśnia sercowego i zapalenie płuc. O śladach pobicia w dokumencie posekcyjnym nie wspomniano. Pogrzeb ks. Kotlarza odbył się w jego rodzinnej parafii w Koniemłotach. Przewodniczył mu bp Walenty Wójcik. Przez lata starano się wyjaśnić okoliczności jego śmierci. Domagała się tego NSZZ "Solidarność" Ziemi Radomskiej, a także tacy działacze niepodległościowi jak Wojciech Ziembiński i o. Hubert Czuma, jezuita. Niestety, bezskutecznie. W 1990 r. prezydent Ryszard Kaczorowski odznaczył pośmiertnie ks. Kotlarza Złotym Krzyżem zasługi z Mieczami, a w 2009 r. prezydent Lech Kaczyński nadał mu Krzyż Komandorski z Gwiazdą OOP.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Złodziej w sutannie Spektakl

Złodziej w sutannie

Spektakl opowiada o brawurowej , tajnej akcji " uwolnienia " kopi obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i o niezwykłej postaci księdza Józefa Wójcika

http://pl.gloria.tv/?media=188636

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

3. Drogi, odważny Kapłanie

z Domu Ojca dodawaj odwagi nam, którzy wciąż musimy bronić wiary...

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Wieczne odpoczywanie racz Mu dać Panie.




Wyrazy ubolewania

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

5. Archiwum o. Piotra

zdjecie

Archiwum o. Piotra Andrukiewicza/-

Skromny bohater

O ks. infułacie Józefie Wójciku słyszałem
wielokrotnie, zwłaszcza w kontekście uwolnienia więzionej przez
komunistów kopii Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, która
dzięki brawurowej akcji księdza infułata mogła powrócić po sześciu
latach na szlak nawiedzenia w 1972 roku.

Wielkim zaszczytem było dla mnie poznać osobiście tego bohaterskiego
kapłana, gdy przybywał przy różnych okazjach do Radia Maryja, które od
pierwszych chwil pokochał, stając się jego wiernym słuchaczem.

Poczułem się  zaszczycony, gdy kilka lat temu, zanim ks. infułat
przeszedł na zasłużoną emeryturę, mogłem poprowadzić rekolekcje
wielkopostne w zastępstwie ojca dyrektora Tadeusza Rydzyka, który bardzo
pragnął pojechać do Suchedniowa osobiście, ale inne obowiązki mu na to
nie pozwoliły.

Na miejscu mogłem poznać księdza infułata o wiele lepiej. Z wielkim
zaciekawieniem i podziwem słuchałem jego opowieści o dziewięciu
uwięzieniach i osiemnastu zasądzonych wyrokach, zwłaszcza za obronę
krzyża. Opowiadał o tym z uśmiechem na ustach, choć przecież były to
bardzo trudne doświadczenia.

Był człowiekiem niezłomnym i niezwykle odważnym. Był odważnym także
wtedy, kiedy innym odwagi brakowało i gotów był za to ponieść
konsekwencje z karą więzienia włącznie. Imponowała mi zawsze wielka
serdeczność księdza infułata i wewnętrzna radość, która wyrażała się  w
życzliwym uśmiechu na twarzy.

Był bardzo skromnym człowiekiem, który o swoich bohaterskich
przeżyciach opowiadał w taki sposób, jakby były one oczywiste i zupełnie
zwyczajne. Zauważyłem, że jego plebania była domem, do którego chętnie
przybywali goście i to nie tylko duchowni. Ksiądz infułat chętnie
przyjmował polityków, samorządowców, artystów czy policjantów. Dla
wszystkich miał otwarte serce i oni czuli się u niego i z nim bardzo
dobrze.

o. dr Piotr Andrukiewicz CSsR

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. arch./- WYDARZENIA W MOJEJ

zdjecie

arch./-

WYDARZENIA W MOJEJ PAMIĘCI


Fragmenty książki ks. infułata Józefa Wójcika ,,Był taki Wielki Tydzień”

 

Nie czuję się kapłanem szczególnie prześladowanym w minionym ustroju,
po prostu wypełniałem swoje obowiązki zgodnie z sumieniem i powołaniem.
A że miałem opinię wroga numer jeden Polski Ludowej – z tego jestem na
swój sposób dumny. Wiem o tym, że niektórzy złośliwie, ale na swój
sposób życzliwie, mówią o mnie, że „nie ma w okolicy więzienia, w którym
by infułat Wójcik nie odbywał wyroku”. Faktycznie, najwięcej „odsiadek”
miałem w Radomiu, potem w Kielcach, Pińczowie, Szydłowcu, Warszawie…
Kiedy prymas Wyszyński spotykał się ze mną, pozdrawiał mnie słowami:
„Witaj Józefie, umiłowany przez władzę ludową!”.

„Przestępstwa”, jakie popełniłem, da się sprowadzić do trzech:
najpierw, będąc w 1958 r. wikarym w Ożarowie koło Ostrowca
Świętokrzyskiego, „podburzałem” dzieci i rodziców do zawieszania krzyży w
szkole; potem jako duszpasterz w Wierzbicy, w latach 1962-1968,
broniłem kościoła, przejętego przez zbuntowanego kapłana, popieranego
przez Urząd ds. Wyznań oraz Służbę Bezpieczeństwa; i po trzecie: w
czerwcu 1972 r. wykradłem Obraz Nawiedzenia, uwięziony i pilnowany przez
milicję na Jasnej Górze.

List od Prymasa

Prawdą jest, że od 1962 r., kiedy jako ochotnik zgłosiłem się do
pracy w parafii Wierzbica, rozpoczęła się moja „epopeja” więzienna. W
sumie, w ciągu sześciu lat – pod zarzutem organizowania nielegalnych
zgromadzeń – otrzymałem 18 wyroków i 9 razy przebywałem w więzieniu.
Swoje więzienne doświadczenia – na życzenie kardynała Stefana
Wyszyńskiego – spisałem i wydałem w książce pt. Moja wielka nowenna,
pragnąc tym oddać hołd Prymasowi Tysiąclecia, który był dla księży
wzorem kapłana podejmującego krzyż, nie wahającego się iść do więzienia
za sprawę Bożą. Dodam, że po przesłaniu tekstu swoich wspomnień
Prymasowi, otrzymałem od niego 4 sierpnia 1975 r. list, który chciałbym
tu w części przywołać. Prymas pisał: „Drogi Księże Józefie. Jednym tchem
przeczytałem maszynopis mi darowany Moja wielka nowenna. Opisujesz tu
wielokrotne aresztowania i Twoje dziewięciokrotne więzienie – w związku z
Twoją pracą w Wierzbicy, osławionej w świecie parafii, której
warchołowie spod znaku tzw. Kościoła Narodowego – zrabowali świątynię.
Gdyby to mogło ukazać się drukiem, byłoby najpoczytniejszą książką w
Polsce, a może nawet i w świecie, który nie zawsze wie, co to jest
nowoczesne państwo ateistyczne. (…) Nadto, pragnę podkreślić dziwną
skwapliwość, z jaką Urząd ds. Wyznań zarejestrował tzw. ’niezależną
samodzielną parafię Rzymsko-Katolickiego Kościoła w Wierzbicy’ – nadając
jej osobowość prawną, czego 30-milionowy Kościół Rzymsko-Katolicki
dotąd doczekać się nie może (20 I 1963)”.

Ksiądz Prymas doskonale wiedział, jakie działania podejmowali
komuniści, funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, aby walczyć z
Kościołem, nękać przeciwników zarówno fizycznie jak i psychicznie. (…)
Generalnie SB w walce z Kościołem kierowała się dwiema metodami:
pierwsza – to antykościelna polityka władz (np. likwidacja nauki religii
w szkołach, uniemożliwianie dostępu do środków masowego przekazu,
utrudnianie i uniemożliwianie obchodów kościelnych); druga metoda była
bardziej perfidna, skierowana wprost w kapłanów, których oskarżano o
antypaństwową działalność i służenie zachodnim imperialistom. Osądzano
ich na pokazowych procesach sądowych. Wielu skazano na karę śmierci,
wielu na długoletnie kary więzienia. Niektórych zamęczono w więzieniach
na śmierć. Ponadto, kompromitowano i szantażowano kapłanów, zbierano o
nich osobiste informacje, często zatrudniano agentkę SB, która
doprowadzała księdza do kompromitującej sytuacji. Współpraca polegała na
dostarczeniu SB informacji o parafii, jej proboszczu, o zachowaniu i
poglądach diecezjalnego biskupa.

Tzw. dialog operacyjny

Jednym słowem, lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku były bardzo
trudnym czasem konfrontacji Kościoła z reżimem komunistycznym.
Przewodziła tej walce z Kościołem Służba Bezpieczeństwa. W ramach tzw.
dialogu operacyjnego starano się pozyskiwać do współpracy księży,
umawiać z nimi w nieoficjalnych miejscach, w kawiarniach, hotelach,
prywatnych mieszkaniach, by początkowo przez drobne, zdawałoby się
nieistotne przysługi, wciągnąć ich w sieć wzajemnych powiązań. Zwycięsko
wychodził z tej trudnej próby tylko taki ksiądz, który od razu
kategorycznie odmawiał jakichkolwiek kontaktów i rozmów ze Służbą
Bezpieczeństwa.


Książkę ks. infułata Józefa  Wójcika „Był taki Wielki Tydzień” można nabyć w księgarniach „Naszego Dziennika”
http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/68560,wydarzenia-w-moj...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Śp. ksiądz infułat Józef

zdjecie

Śp. ksiądz infułat Józef Wójcik (1934-2014) (FOT. ARCH.)

Walczył dla Chrystusa

Ksiądz infułat Józef Wójcik nie
żyje. Kapłan nieugięty, który uwolnił z rąk komunistów kopię Obrazu
Matki Bożej Częstochowskiej, by wróciła na szlak nawiedzenia

Małgorzata Rutkowska

 

Wieczorem 16 lutego w
Świętokrzyskim Centrum Onkologii w Kielcach po ciężkiej chorobie w wieku
80 lat zmarł ks. infułat Józef Wójcik. Już za życia stał się postacią
historyczną, świadkiem i uczestnikiem heroicznych zmagań Kościoła z
komunizmem. Uważany za wroga Polski Ludowej nie dał się złamać ani kupić
obietnicą kariery mimo 9 pobytów w więzieniu i 18 wyroków za obronę
wiary i krzyża. Nie było w Polsce takiego drugiego kapłana „recydywisty”
w walce o wolność religijną.

„Prawdziwym wyznawcą” („vero confessore”) nazwał śp. ks. infułata
Józefa Wójcika w 2006 r. Ojciec Święty Benedykt XVI, wyrażając
wdzięczność dla jego ogromnych zasług. Szanowali go i podziwiali wielcy
sternicy Kościoła w Polsce: ks. kard. Stefan Wyszyński i ks. kard. Karol
Wojtyła, solidarnie wspierając księdza infułata. Prymas Tysiąclecia
nazwał wykradzenie przez ks. Wójcika pielgrzymującego po Polsce Obrazu
Matki Bożej Częstochowskiej „najpiękniejszym dziełem jego kapłańskiego
życia”. Stało się to 12 czerwca 1972 roku.

Porwany i aresztowany przez komunistów obraz od 1966 r. przebywał na
Jasnej Górze, pilnowany przez SB, by nikt go nie wywiózł. Przez sześć
lat peregrynowały po Polsce puste ramy – wymowny symbol katolików
prześladowanych przez władze. Gdy Matka Boża miała nawiedzić Radom, ks.
Józef Wójcik, ówczesny wikariusz tamtejszej parafii Opieki NMP,
postanowił działać. 12 czerwca 1972 r. razem z ks. Romanem Siudkiem i
siostrami Marią Kordos i Heleną Trentowską, za wiedzą i zgodą ks. kard.
Wyszyńskiego, wykradł z Jasnej Góry kopię Cudownego Obrazu, by wróciła
na szlak nawiedzenia. Niebezpieczna akcja zakończyła się sukcesem – ku
wielkiej radości wiernych Maryja w swym Wizerunku wyszła im na spotkanie
podczas nawiedzenia Radomia.

Świadectwo niezłomnej wiary ks. Wójcik składał od początku swej
służby kapłańskiej. W 1958 r., trzy miesiące po święceniach, za kazanie
wygłoszone w obronie krzyża w szkole w Ożarowie został aresztowany i
skazany na miesiąc więzienia. Pokazał charakter i bezkompromisowość,
mówiąc: „Polska to nie Rosja. Jeżeli tam usunięto krzyże, to nie znaczy,
że i u nas mają być usunięte. Jeżeli tam dzieci uczą się bez krzyży, to
nie znaczy, że i wy macie uczyć się bez krzyży w klasach”.

Posłany w 1962 r. do zbuntowanej za inspiracją SB parafii w Wierzbicy
przywrócił jedność wśród wiernych, choć przedtem osiem razy przebywał w
więzieniu za „organizowanie nielegalnych zgromadzeń”, czyli odprawianie
Mszy św. w domach prywatnych.

Esbecy nie dawali mu spokoju także wtedy, gdy został proboszczem w
Suchedniowie w 1972 roku. Nieustannie inwigilowany kapłan dostawał
pogróżki: „Jeśli ci jest miłe życie, nie wymawiaj nigdy więcej słowa
’Katyń’”. Mimo to plebania w Suchedniowie była azylem dla działaczy
opozycji i „Solidarności”, zwłaszcza w stanie wojennym.

Do końca zatroskany o Kościół i wiarę – swoje cierpienia ofiarował za
zwycięstwo prawdy, sprawiedliwości i miłości wzajemnej oraz jako
dziękczynienie Miłosierdziu Bożemu za dar kanonizacji dwóch wielkich
Papieży: Jana XXIII i Jana Pawła II. Do końca przejęty sprawami
Ojczyzny, jeszcze 10 lutego br. w specjalnym liście napisanym ze
szpitalnego łóżka ks. infułat zwrócił się do dyrektora Radia Maryja o.
Tadeusza Rydzyka: „Mówię: ’Alleluja i do przodu’ drogiemu księdzu
dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi, prześladowanemu przez rząd RP i wrogie
katolikom media. Gratuluję zwycięstwa w boju na multipleksie wszystkim
współbraciom i siostrom z Radia Maryja, Telewizji Trwam oraz uczestnikom
tej podniosłej uroczystości”. W 2013 r. ksiądz infułat skierował list
otwarty do Donalda Tuska, upominając się o wolność słowa w Polsce i
obecność Telewizji Trwam na multipleksie. Nigdy nie otrzymał odpowiedzi.

Pogrzeb ks. infułata Józefa Wójcika odbędzie się w sobotę, 22 lutego
br., o godz. 12.00 w kościele św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie.
Dzień wcześniej, w piątek, 21 lutego, o godz. 16.00 w świątyni
sprawowana będzie Msza Święta żałobna (importa).

http://www.naszdziennik.pl/wp/68549,walczyl-dla-chrystusa.html

zdjecie

„Nie czuję się kapłanem
szczególnie
prześladowanym
w minionym ustroju,
po prostu wypełniałem
swoje obowiązki
zgodnie z sumieniem
i powołaniem. A że
miałem opinię wroga
numer jeden Polski
Ludowej – to jestem
z tego na swój
sposób dumny."
Ks. infułat Józef Wójcik, z książki
„Był taki Wielki Tydzień” (FOT. T. KRZYSZTOFIK)

Rycerz Matki Bożej

Piotr Czartoryski-Sziler

 



Był człowiekiem
niezłomnym i niezwykle odważnym. Także wtedy, kiedy innym odwagi
brakowało i gotów był za to ponieść konsekwencje z karą więzienia
włącznie – wspominamy śp. ks. infułata Józefa Wójcika.

– Imponowała mi zawsze wielka serdeczność księdza infułata i
wewnętrzna radość, która znajdowała wyraz w życzliwym uśmiechu na
twarzy. Był bardzo skromnym człowiekiem, który o swoich bohaterskich
przeżyciach opowiadał w taki sposób, jakby były one oczywiste i zupełnie
zwyczajne – wspomina śp. ks. infułata Józefa Wójcika w rozmowie z
„Naszym Dziennikiem” o. Piotr Andrukiewicz CSsR. O księdzu infułacie
słyszeliśmy w kontekście uwolnienia więzionej przez komunistów kopii
Obrazu Mati Bożej Częstochowskiej, która dzięki brawurowej akcji kapłana
mogła powrócić po sześciu latach na szlak nawiedzenia w 1972 roku. –
Wielkim zaszczytem było dla mnie poznać osobiście tego bohaterskiego
kapłana, gdy przybywał z różnych okazji do Radia Maryja, które od
pierwszych chwil pokochał, stając się jego wiernym słuchaczem –
podkreśla o. Andrukiewicz. Jak mówi, plebania ks. Wójcika była domem, do
którego chętnie przybywali goście. Z życzliwością przyjmował polityków,
samorządowców, artystów czy policjantów. Dla wszystkich miał otwarte
serce i oni czuli się u niego i z nim bardzo dobrze. – Z wielkim
zaciekawieniem i podziwem słuchałem jego opowieści o dziewięciu
uwięzieniach i osiemnastu wyrokach zasądzonych zwłaszcza za obronę
krzyża. Opowiadał o tym z uśmiechem na ustach, choć przecież były to
bardzo trudne doświadczenia – podkreśla ojciec Andrukiewicz.

Kapłan

Ksiądz infułat Józef Wójcik urodził się 2 listopada 1934 r. w Gałkach
Krzczonowskich w powiecie opoczyńskim. Uczęszczał do szkoły w Mariówce
prowadzonej przez siostry ze Zgromadzenia Sióstr Służek Najświętszej
Maryi Panny Niepokalanej, która słynęła ze swego patriotycznego
nastawienia. – Zwierzyłem się, że chciałbym być księdzem, i siostra
Irena Dryglewska – nasza wychowawczyni, czuwała nade mną. Po małej
maturze zawiozła mnie do niższego seminarium do Sandomierza, gdzie
zdałem maturę (wewnętrzną, nieuznawaną w PRL), po której zostałem
przyjęty do wyższego seminarium, a potem wyświęcony na kapłana – mówił
ksiądz infułat w wywiadzie udzielonym „Naszemu Dziennikowi” w 2008 roku.
Święcenia kapłańskie przyjął w 1958 roku w Sandomierzu z rąk ks. bp.
Jana Kantego Lorka i został wikariuszem w parafii w Ożarowie.

W obronie krzyża

Za kazanie wygłoszone w obronie krzyży usuwanych z sal szkolnych
został aresztowany i skazany na miesiąc więzienia. – Będąc tam,
doszedłem do wniosku, że jeżeli znalazłem się w więzieniu za krzyż, to
Pan Jezus do czegoś mnie przygotowuje – wspominał. Na początku lat 60.
XX wieku ksiądz Wójcik był duszpasterzem w Wierzbicy, gdzie władze
państwowe zamierzały utworzyć tzw. niezależną od biskupa parafię przy
pomocy Służby Bezpieczeństwa, kosztem likwidacji istniejącej tam parafii
rzymskokatolickiej. Duchowny nadal jednak odprawiał Msze św. i uczył
religii, przeciwstawiając się alternatywnej parafii, za co wielokrotnie
był karany grzywnami, a także stawał przed sądami i kolegiami
karno-administracyjnymi. Dziewięciokrotnie przebywał w areszcie lub w
więzieniu, najczęściej trafiając do więzień w Pińczowie i Radomiu, gdzie
SB próbowała nakłonić księdza Wójcika do wyjazdu z Wierzbicy, ale się
nie zgodził. – To właśnie w Wierzbicy rozpoczęła się prawdziwa „epopeja”
więzienna księdza Józefa. W sumie w ciągu sześciu lat pod zarzutem
organizowania nielegalnych zgromadzeń, czyli za odprawianie Mszy św. w
prywatnym domu oraz nauczanie religii, otrzymał 18 wyroków i 9 razy
przebywał w więzieniu. Kiedy Prymas Wyszyński spotykał się później z ks.
Wójcikiem, pozdrawiał go słowami: „Witaj Józefie, umiłowany przez
władzę ludową!” – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Czesław Ryszka,
autor książki o księdzu infułacie. Dodaje, że zapewne podobnych do
niego bohaterskich kapłanów było wielu w naszej Ojczyźnie w trudnych dla
Kościoła latach PRL, ale „on był wyjątkowy ze względu na swoją
duszpasterską posługę w każdej sytuacji: przy ołtarzu, w konfesjonale, w
więzieniu czy podczas olimpiady w Atenach”.

Obrońca Maryi

W latach 1964-1967 ks. Wójcik odbył studia z zakresu prawa
kanonicznego w ATK w Warszawie i w 1971 roku uzyskał tamże tytuł
doktora. Rok później kapłan trafił do Radomia, gdzie wsławił się
uwolnieniem kopii Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, „więzionej” na
Jasnej Górze od 1966 r. decyzją komunistycznych władz. Dzięki podjętym
potajemnie wraz z ks. Romanem Siudkiem oraz siostrami zakonnymi Marią
Kordos i Heleną Trentowską działaniom przyczynił się do powrotu Obrazu
na szlak nawiedzenia. 13 czerwca 1972 roku niezauważeni przez nikogo
wynieśli obraz z kaplicy św. Pawła Pustelnika i przewieźli go do
Radomia, gdzie przeczekał do 18 czerwca na rozpoczęcie peregrynacji. Z
inicjatywy ks. Wójcika przed radom- ską katedrą stanął także pomnik
Prymasa Tysiąclecia ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Od 1972 roku ks.
Wójcik był proboszczem parafii św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie,
choć przez pięć pierwszych lat władze nie wyrażały zgody na
zatwierdzenie go na tym urzędzie. W 1995 roku „za wybitne zasługi w
pracy duszpasterskiej i działalności publicznej” prezydent Lech Wałęsa
odznaczył bohaterskiego kapłana Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia
Polski. Także prezydent Włoch Oscar Luigi Scalfaro przyznał wtedy
księdzu infułatowi Order Zasługi Republiki Włoskiej (Cavalliere della
Repubblica Italiana) „za umacnianie dobrych stosunków między narodami
włoskim i polskim”. W 1997 roku jako kapelan Rycerskiego i Szpitalnego
Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy został odznaczony Krzyżem Starszego
Kapelana tego zakonu. Kolejne odznaczenie przyznał księdzu infułatowi w
2007 roku prezydent Lech Kaczyński. Za „wybitne zasługi w działalności
na rzecz przemian demokratycznych w Polsce” odznaczył go Krzyżem Wielkim
Orderu Odrodzenia Polski. Ponadto w kwietniu 2008 roku na wniosek
dzieci z Suchedniowa ksiądz Wójcik został odznaczony Orderem Uśmiechu, a
rok później biskup polowy Wojska Polskiego gen. dyw. Tadeusz Płoski
wręczył mu medal „Milito pro Christo”. Ksiądz infułat prosił, by
wszystkie te odznaczenia przekazać Matce Bożej Ostrobramskiej w
Skarżysku-Kamiennej.

Ksiądz infułat stał się bohaterem filmu dokumentalnego pt. „Kapłan z
Suchedniowa” (2003 r.), który wyreżyserował Paweł Woldan, oraz spektaklu
Teatru Telewizji pt. „Złodziej w sutannie” (2008 r.), również w
reżyserii Woldana. W 2007 roku ukazała się biografia ks. Wójcika pt.
„Infułat z Suchedniowa” pióra Czesława Ryszki.

Osobiście ks. infułat Józef Wójcik zatroskany o dyskryminowanie
katolików w Polsce wystosował w tej sprawie w ubiegłym roku list otwarty
do premiera Donalda Tuska, w którym wyraził swój sprzeciw i ubolewanie
oraz zdecydowanie stanął w obronie Telewizji Trwam i Radia Maryja.
Kapłan zmarł w niedzielę, 16 lutego, w kieleckim szpitalu. Miał 80 lat.

http://www.naszdziennik.pl/wp/68553,rycerz-matki-bozej.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. Tomasz Krzysztofik/- Quo

zdjecie

Tomasz Krzysztofik/-

Quo vadis POLSKO?


Ostatni list ks. infułata Józefa Wójcika z Suchedniowa odczytany w piątek, 14 lutego, na Jasnej Górze

 

Kielce, 10 lutego Anno Domini 2014

 

+N.P.J.Ch.

Umiłowani w Chrystusie Panu uczestnicy uroczystości wręczenia
nagrody „Animus et Semper Fidelis” zebrani na Jasnej Górze 14 lutego
2014 r.

 

Kapłańskim sercem gratuluję tej nagrody metropolicie częstochowskiemu
Wacławowi Depo oraz panom Joachimowi Brudzińskiemu i Zbigniewowi
Wysockiemu. Te osoby są bardzo zasłużone dla Polski jako prawdziwi
patrioci, są zasłużeni dla Kościoła, ponieważ bronią wartości
chrześcijańskich i walczą o to, by Polska była zawsze wierna Bogu,
Krzyżowi i Ewangelii.

Jako członek Kapituły, która przyznaje te nagrody, chciałem, pod
koniec życia, zrobić jeszcze coś dobrego dla arcybiskupa Wacława Depo,
mojego ucznia z katechezy licealnej w Szydłowcu, i wziąć udział w tej
uroczystości. Niestety, nie mogę być obecny fizycznie, bo dopadła mnie
ciężka choroba nowotworowa, wyniszczająca bardzo szybko moje ciało.
Jestem obecny z Wami duchem tu, w Świętokrzyskim Centrum Onkologii,
gdzie tak godnie w kaplicy są czczone i uwielbiane relikwie krwi bł.
Jana Pawła II i św. Ojca Pio. Takie miejsca abp Zygmunt Zimowski,
przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Chorych na Watykanie,
nazywa sanktuarium przebłagania Miłosiernego Boga za grzechy całego
świata.

 

Ukochani!

Dziękuję Wam za codzienne modlitwy o moje zdrowie. Pozdrawiam
serdecznie Czcigodną Kapitułę na czele z ks. bp. Antonim Pacyfikiem
Dydyczem, ojców paulinów z generałem zakonu o. Izydorem Matuszewskim.
Kłaniam się ks. infułatowi Ireneuszowi Skubisiowi i jego
współpracownikom z Tygodnika „Niedziela”. Mówię: „Alleluja i do przodu”
drogiemu księdzu dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi, prześladowanemu przez
rząd RP i wrogie katolikom media. Gratuluję zwycięstwa w boju na
multipleksie wszystkim współbraciom i siostrom z Radia Maryja, Telewizji
Trwam oraz uczestnikom tej podniosłej uroczystości.

Przekazuję Wam w darze serca książkę „Był taki Wielki Tydzień”.
Wcześniej wysłałem ją do pana premiera Donalda Tuska, razem z listem
otwartym, ale do dzisiaj nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Gdy się czyta
książkę, widać gołym okiem, jak władze PRL traktowały niegodziwie ludzi
wierzących.

A dziś co czynią teraźniejsze władze RP wobec Kościoła, Episkopatu
Polski, kapłanów i wiernych? Należy głośno zawołać za św. Piotrem: „Quo
vadis Domine? Quo Polsko?”.

Jednocześnie wobec czcigodnego grona chcę wyrazić moje credo: „Wierzę
w Boga Ojca Wszechmogącego i Trójcę Przenajświętszą. Trójco
Przenajświętsza, uwielbiam Cię!

Wobec Was i przed Wami daję też świadectwo mojej wiary!”.

Dziękuję Panu Jezusowi, że mnie, niegodnego sługę, posłał na bardzo
trudne odcinki mojego życia kapłańskiego. Za to, że mogłem walczyć w
obronie krzyża nawet za cenę uwięzienia mnie. Za to, że razem z wielkim
Prymasem Tysiąclecia ks. kard. Stefanem Wyszyńskim i ks. kard. Karolem
Wojtyłą broniliśmy jedności Kościoła w Polsce, który władze PRL chciały
zniszczyć. Dziękuję za to, że mogłem bronić Matki Najświętszej, która w
kopii Cudownego Obrazu wędrowała i wędruje po Polsce, odwiedzając
wszystkie diecezje i parafie. A przecież przez sześć lat, z rozkazu
reżimu komunistycznego decyzją KC PZPR, kopia Obrazu Naszej
Częstochowskiej Ukochanej Matki była uwięziona za kratami na Jasnej
Górze. Wraz z siostrami służkami NMP Niepokalanej z Mariówki – s. Marią
Kordos i s. Heleną Trentowską, oraz ks. Romanem Siudkiem uwolniłem
Obraz, jako wierny i oddany sługa Królowej. Matka Boża wróciła na szlak
nawiedzenia do mojej ukochanej diecezji sandomierskiej, do katedry w
słynnym robotniczym Radomiu, gdzie niestrudzenie administrował maryjny
biskup, a dziś Sługa Boży Piotr Gołębiowski. Kardynał Stefan Wyszyński,
autor Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, proroczo określił, iż jest
to najpiękniejsze dzieło mojego życia kapłańskiego.

Pozwólcie, że przytoczę tu dwa otrzymane telegramy:

1) Kardynał Stefan Wyszyński napisał: „Towarzyszę Ci
modlitwą, gdy znowu jesteś w więzieniu. Do świętego Pawła Apostoła,
który tak często przebywał w licznych więzieniach dla imienia
Chrystusowego, wszystkim moim gościom polecam Ciebie, by wspierali Cię
modlitwą. Całuję ze czcią Twoje dłonie kapłańskie”,

2) Metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła, a przyszły Papież
Kościoła powszechnego, zawarł w telegramie takie oto słowa: „Cały
Kościół w Polsce, a zwłaszcza duchowieństwo, modli się za księdza
Wójcika, który swą ofiarnością i niezachwianym męstwem oddał prawdziwie
kapłańską posługę Ludowi Bożemu parafii Wierzbica. Wyrażamy przekonanie,
że przez to zasłużył sobie na uznanie, a nie na więzienie”.

Nic dodać, nic ująć, tylko Bogu na kolanach dziękować!

A Papież Benedykt XVI na osobistej audiencji na Watykanie ku
mojemu zaskoczeniu, trzymając mnie za rękę, nazwał mnie VERO CONFESORE w
obecności ówczesnego pasterza diecezji radomskiej, a dziś arcybiskupa
Zygmunta Zimowskiego, także w obecności ówczesnego bp. nominata, a dziś
arcybiskupa częstochowskiego Wacława Depo, który Ojcu Świętemu
Benedyktowi XVI powiedział, iż zawsze będzie dawał wierne świadectwo
temu zdarzeniu!

 

Umiłowani w Chrystusie Panu!

Wierzę, że Polacy są mądrym i wiernym Narodem. Nasz kraj poradził
sobie z zaborcami i z komunizmem. Jestem przekonany, że poradzi sobie
też z liberalizmem i próbą narzucenia Polsce i światu szkodliwej dla
rodzin ideologii gender. Musimy jednak trochę wycierpieć dla Chrystusa.
Tylko przez cierpienie uświęca się Kościół, uświęca się naród.

Ja tego cierpienia nie żałuję. Ofiarowuję je za zwycięstwo prawdy, sprawiedliwości i miłości wzajemnej.

Spoglądając w pokorze na Krzyż Chrystusa Ukrzyżowanego, moje
cierpienie i chorych z tej świętokrzyskiej kliniki ofiarowuję jako Akt
Dziękczynienia Miłosierdziu Bożemu za dar kanonizacji dwóch wielkich
Papieży – Jana XXIII i Jana Pawła II, „Alfy i Omegi” Soboru
Watykańskiego II.

Niech poprzez moje cierpienie, które w pokorze znoszę przed Panem,
dojrzewają przygotowania do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie A.D.
2016, a Matka Najświętsza i św. Jadwiga dają wielką ewangeliczną siłę
umiłowanemu ks. kard. Stanisławowi Dziwiszowi, któremu za wierną służbę u
boku bł. Jana Pawła II i wszelkie dobro bardzo dziękuję!

Myślę, że Pan Bóg i Matka Pięknej Miłości, Matka Kapłanów pomogą mi w
moim cierpieniu, bo zawsze byłem i jestem wiernym Im sługą i rycerzem.
Tak mi dopomóż dobry i miłosierny Boże i Ty, Moja Jasnogórska Pani i
Królowo.

Dziękuję wszystkim, którzy mnie leczą w świętokrzyskiej klinice pod
kierunkiem dyrektora szpitala, a zarazem konsultora Papieskiej Rady ds.
Duszpasterstwa Służby Zdrowia na Watykanie dr. n. med. Stanisława
Góździa oraz tym, którzy mnie odwiedzają w klinice i podtrzymują na
duchu, na czele z pasterzami mojej umiłowanej diecezji radomskiej,
biskupami: Henrykiem Tomasikiem i Adamem Odzimkiem, oraz kapłanami i
wiernymi, także z ukochanej mojej parafii Suchedniów, której wiernie
służyłem przez kilkadziesiąt lat.

Ukochani! A gdyby Opatrzność Boża postanowiła zakończyć moją ziemską
kapłańską pielgrzymkę na tym łez padole, z czym należy się liczyć i
pogodzić, to zwracam się do Was słowami umiłowanego Ojca Świętego Jana
Pawła II wypowiedzianymi przed Obrazem Matki Bożej w Kalwarii
Zebrzydowskiej podczas ostatniej pielgrzymki do Polski: „Proszę Was,
módlcie się za mnie teraz i po śmierci mojej!”. Bóg Wam zapłać! Niech
Wam Bóg błogosławi i Maryja zawsze Dziewica! Niech się tak stanie. Amen.

 

Wasz brat ks. infułat Józef Wójcik z Suchedniowa


http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/68504,quo-vadis-polsko.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. Homilia ks. bp. Antoniego

Homilia ks. bp. Antoniego Dydycza wygłoszona podczas uroczystości pogrzebowych śp. ks. infułata Józefa Wójcika
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/homilia-ks-bp-antoniego-dydycza-wyg...

Zawsze był dla drugich
Radio Maryja

Rodzina, duszpasterze i parafianie pożegnali ks. infułata Józefa Wójcika. Msza św. żałobna sprawowana była w południe w kościele św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie. Eucharystii przewodniczył ks. bp Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji radomskiej.

Całe swoje życie wiernie trwał przy Chrystusie i Matce Bożej – powiedział podczas homilii ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz, ordynariusz diecezji drohiczyńskiej.
- Żegnamy kapłana, który przez całe swoje życie kapłańskie świecił świadectwem wiary i miłości do Chrystusa. To światło było tym jaśniejsze, gdyż dawało o sobie znać. Ponurą nocą, którą było bezwzględne promowanie ateizmu w komunistycznym wydaniu. Ksiądz Józef dostąpił tej łaski, że właśnie jego pogrzeb odbywa się w święto konsekracji bazyliki św. Piotra w Rzymie. Dla podkreślenia tej jedności, której był wierny całe swoje życie. Ksiądz Infułat ciągle szedł do tych, którzy z różnych powodów znaleźli się na peryferiach, do czego Papież zachęca, jak to miało miejsce chociażby we Wierzbicy. Odważnie głosił Chrystusa, wpatrując się w Jego krzyż, jak to działo się w Ożarowie. I zawsze był dla drugich – mówił ks. bp Antoni Pacyfik Dydycz.

***

Ks. infułat Józef Wójcik odebrał komunistom kopię jasnogórskiego obrazu. Dzięki temu pielgrzymowała Ona po polskiej ziemi. Duchowny zawsze pełen odwagi stawał w obronie krzyży i tego co święte. Ks. infułat sprzeciwiał się dyskryminacji katolików w Polsce – w tym także TV Trwam.

Ksiądz Infułat od ponad 30 lat pełnił funkcję proboszcza w suchedniowskiej parafii pw. św. Andrzeja Apostoła. Za swe posługi, przy pomocy mieszkańców Ostojowa i Włochów wybudował kościół pw. św. Alojzego Orione w Ostojowie. Przeprowadził też remont parafii w Suchedniowie.

Ks. Józef Wójcik zmarł, po ciężkiej chorobie nowotworowej. Ostatnie tygodnie życia spędził w Świętokrzyskim Centrum Onkologii w Kielcach. Tam, w wieku 80 lat odszedł w niedzielę, 16 lutego 2014 roku. Transmisje uroczystości pogrzebowych przeprowadziły Radio Maryja i TV Trwam.

Ks. infułat Józef Wójcik został pochowany w Suchedniowie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

10. Drogi, odważny Kapłanie

dziękujemy Ci za Twoje wzruszające i tak krzepiące słowa skierowane do nas, jeszcze pielgrzymujących...
Dziękujemy Panu Bogu, że dał nam Ciebie, kapłana przez lata niosącego Dobrą Nowinę z tak wielką odwagą, męstwem i entuzjazmem.

avatar użytkownika Maryla

11. Homilia JE ks. bp.

Homilia JE ks. bp. Antoniego
Pacyfika Dydycza, ordynariusza diecezji drohiczyńskiej, wygłoszona
podczas Mszy św. pogrzebowej ks. infułata Józefa Wójcika

Ekscelencji najdostojniejszy księże
biskupie Henryku Tomasiku, tutejszy pasterzu wraz z całym prezbiterium i
alumnami, na którego ręce składam wyrazy głębokiego współczucia wraz z
odejściem śp. ks. inf. Józefa Wójcika

Ekscelencje, czcigodni księża biskupi

Czcigodni księża infułaci, prałaci,
kanonicy wszelkich stopni, wypełniający różne obowiązki na Niwie
Pańskiej, tak w tej diecezji, jak i na terenie całej naszej Ojczyzny.

Wasza Magnificencji, czcigodny księże rektorze wraz z całym seminarium,

Wasza Magnificencjo księże prorektorze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego wraz z przedstawicielami świata nauki i kultury,

Kochane siostry zakonne, tak bardzo współpracujące w działalności ks. inf. Józefa,

Czcigodne damy, szanowni kawalerowie Rycerskiego Zakonu Świętego Grobu Jerozolimskiego, a także Rycerze Kolumba,

Szanowni przedstawiciele naszego
Parlamentu różnych opcji, z panem wicemarszałkiem i przewodniczącym
klubu poselskiego PiS na czele,

Szanowni przedstawiciele służb mundurowych: policji, ochotniczych i Państwowej Straży Pożarnej,

Szanowny panie marszałku wraz ze współpracownikami, przedstawiciele Urzędu Wojewódzkiego,

Szanowny panie burmistrzu wraz ze wszystkimi wójtami i burmistrzami tu zebranymi,

Żołnierze Wojska Polskiego, czcigodni kombatanci, druhny i druhowie, harcerki i harcerze,

Drodzy przedstawiciele mediów zwłaszcza
Radia Maryja i telewizji Trwam, którym zawdzięczamy transmisję i dzięki
czemu możemy pozdrowić wszystkich, którzy łączą się z nami, z obecnym
tutaj ojcem dyrektorem, założycielem na czele,

Dostojne poczty sztandarowe, tak licznie zgromadzone,

Ukochani Parafianie, dzieci i młodzież, także ci, z tych placówek, na których wcześniej pracował ks. Józef,

Kochani krewni, przedstawiciele rodziny, przyjaciele, współpracownicy,

Wszyscy tu zebrani w tej pięknej,
choć dzisiaj wyjątkowo małej świątyni, jak i ci, którzy przebywają na
zewnątrz tak licznie zgromadzeni.

Ukochani Bracia i Siostry,

Oto jesteśmy świadkami ostatniej,
kapłańskiej posługi śp. ks. Józefa. Tak to widzi Ojciec Święty
Franciszek. A wyraża to w słowach, popartych nauczaniem bł. Jana Pawła
II. Ofiarował nam tę myśl w swoim przesłaniu, jakie przekazał na
zakończenie odwiedzin Progów Apostolskich, z myślą o wszystkich naszych
rodakach, odnoszą się one również do śp. ks. Józefa Wójcika.„Wposłudze
kapłańskiej światło świadectwa mogłoby być przyćmione lub «ukryte pod
korcem», jeśli zabrakłoby ducha misyjnego, chęci «wyjścia» w
nieustannieponawianym nawróceniu misyjnym, żeby szukać – także na
peryferiach – i iść dotych, którzy oczekują na Dobrą Nowinę Chrystusa.
Ten styl apostolski wymaga również ducha ubóstwa, wyrzeczenia, aby być
wolnymi w głoszeniu i szczerym dawaniu świadectwa miłosierdzia. W
związku z tym przypominam słowa błogosławionego Jana Pawła II: «Od nas
wszystkich, kapłanów Jezusa Chrystusa, oczekuje się, abyśmy „byli”
wierni wobec wzoru, jaki On nam zostawił. Abyśmy więc byli „dla
drugich”. A coś jeżeli „mamy”, żebyśmy także „mieli dla drugich”. Tym
bardziej, żejeśli mamy – to mamy „od drugich”» (…) (Przemówienie do
alumnów, księży i zakonników, Szczecin, 11.06.1987)” (Ojciec Święty
Franciszek, Przesłanie do Biskupów Polskich na zakończenie wizyty „ad
limina Apostolorum”).

Wdzięczni jesteśmy Ojcu Świętemu
Franciszkowi i bł. Janowi Pawłowi II za ich wypowiedzi, za te ich
wypowiedzi, za ich nauczanie, ale ta wdzięczność w dniu dzisiejszym
przybiera także postać zobowiązania. Żegnamy przecież Kapłana, który
przez całe swoje życie kapłańskie świecił świadectwem wiary i miłości do
Chrystusa.To światło było tym jaśniejsze, gdyż dawało o sobie znać
ponurą nocą, którą było bezwzględne promowanie ateizmu w komunistycznym
wydaniu. I dostąpił tej łaski, że pogrzeb jego odbywa się w święto
konsekracji Bazyliki św. Piotra w Rzymie, dla podkreślenia tej jedności,
której był wierny przez całe swe życie.

Ksiądz Infułat ciągle szedł do tych,
którzy z różnych powodów, znaleźli się na peryferiach – do czego Papież
zachęca – jak to miało miejsce w Wierzbicy. Odważnie głosił Chrystusa,
wpatrując się w Jego Krzyż, jak to działo się w Ożarowie. I zawsze był
„dla drugich”. To z myślą o nas podjął ryzykowną próbę uwolnienia Kopii
Wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej, aby mogła odwiedzać swoich
czcicieli, dzieci swoje. Troszczył się wielce, aby być „dla innych”,
zapominając o sobie, godząc się na upokorzenia i więzienia.

To dzięki temu także obecnie
przekonywująco brzmią, jeszcze bardziej, słowa Księgi Mądrości, nam
dzisiaj przypomniane: „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie
dosięgnie ich męka”. Będę prześladowani, będą cierpieli wiele, ale ich
męka nie złamie, nie dosięgnie. A cała „nadzieja ich pełna jest
nieśmiertelności”. Jesteśmy głęboko przekonani, kochany księże Józiu, że
Pan znalazł cię godnym siebie. Przyjął twoją ofiarę, gdyż okazałeś się
wierny „w miłości”. I dlatego korzystasz z nieśmiertelności.

Idźmy więc z radością na spotkanie Pana.

Pogody ducha i swoistej radości nie
brakowało księdzu Józefowi. Chyba tak było od dzieciństwa. Na świat
bowiem przyszedł, co prawda w Dzień Zaduszny, ale w Polsce przedwojennej
był to dzień wolny od pracy i dawał okazję do spokoj­nej refleksji nad
życiem i jego wymogami. Był to rok 1934, kiedy światowy kryzys
gospodarczy dobiegał końca, a pozycja ekonomiczna Polski umocniła się w
świecie, czego potwierdzeniem był silny złoty.

Ksiądz Józef urodził się w Gałkach
Krzczonowskich, na terenie parafii Gielniów, z której w XV wieku
wyruszył do Krakowa, a potem do Warszawy bł. Ładysław, przyjmując habit
franciszkański stał się w przyszłości patronem stolicy. Jemu też
zawdzięczamy ożywienie kultu maryjnego, i budzenie zainteresowania
katolicką literaturą. Sam bowiem był autorem wielu tekstów.

Dobry to był przykład dla przyszłego
obrońcy wolności Maryi. Druga wojna światowa mocno utrudniała
uczęszczanie do szkoły podstawowej, co też da o sobie znać już po wojnie
w zakresie liceum. Niemniej jednak szczęśliwie ks. Józef wszystko
zaliczył. Wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu, które
ukończył w roku 1958, w tym krótkim okresie odwilży politycznej, kiedy
ks. Prymas Stefan Wyszyński mógł powrócić z uwięzienia i podjąć na nowo
misję służenia Kościołowi i Polsce, ciesząc się zaufaniem kolejnych
Papieży i mając nadzwyczajne uprawnienia otrzymane ze Stolicy
Apostolskiej.

Święcenia otrzymał 15 czerwca z rąk ks.
bp. Jana Kantego Lorka, sandomierskiego pasterza. Oczywiście, lata
szkoły średniej były pełne komunistycznych ataków na Kościół. Zaraz po
wojnie rząd ludowy zerwał stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. A
po wojnie też zaczęły się procesy biskupów i kapłanów. Media, chcąc się
przypodobać władzy, rozpowszechniały różne oszczerstwa i kłamstwa
dotyczące Kościoła. Dadzą o sobie znać różne prowokacje i naciski na
duchownych, aby podejmowali współpracę z reżimem. Uwięziony zostanie ks.
bp Czesław Kaczmarek, ordynariusz kielecki, przejdzie straszliwą
gehennę. Potem nastąpi zamach na Kurię Krakowską, z odsunięciem ks. abp.
Baziaka od kierowania archidiecezją; internowanie wszystkich biskupów
katowickich. Uwięzienie biskupa Antoniego Baraniaka, sekretarza ks.
kard. Stefana Wyszyńskiego, a 25 września – w dzień bł. Ładysława z
Gielniowa – kiedy po uroczystej Eucharystii ku jego czci odprawionej w
kościele św. Anny, ksiądz Prymas powrócił do domu – to nieco później –
przybyli przedstawiciele władz z funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa i
obwieścili odsunięcie od pełnienia misji, powierzonej przez Papieża
Piusa XII oraz decyzję o wywiezieniu z Warszawy. Na początku  w wielkiej
tajemnicy do Rywałdu Królewskiego. Aresztowano potem wielu księży,
zakonników i zakonnice, katolików świeckich. Wymyślano najdziwniejsze
oskarżenia, wśród których częstym przestępstwem miało być szpiegowanie
na rzecz Watykanu i Stanów Zjednoczonych. Nikt się nie przejmował, że w
tym wszystkim prawdy nie było za grosz. Zło potrafi zaślepić. Nienawiść
zagłuszała sumienie. I w takim to klimacie społecznym i kulturowym
przygotowywali się młodzi chłopcy – seminarzyści. Musieli mieć wiele
odwagi i wyjątkową formację rodzinną, aby wybrać taką drogę, aby
zdecydować się na kapłańską służbę.

A była to posługa pełna zagrożeń i niebezpieczeństw.

Popaździernikowa odwilż szybko traciła
swoje znaczenie. Ponownie zaczęto ponownie usuwać religię ze szkół.
Zniesiono kolejne trzy święta, w tym uroczystość Objawienia Pańskiego,
czyli Trzech Króli. Na nowo dały o sobie znać procesy i uwięzienia.
Doświadczył tego zaraz na początku w pierwszym roku kapłańskiej misji
ks. Józef. A ją rozpoczął w Ożarowie koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Był
czas wakacji 1958 roku. Dyrektor szkoły, nadmiernie posłuszny ateistom,
usunął w wakacje krzyże ze szkolnych sal. Świeżo wyświęcony kapłan nie
mógł z tym się pogodzić i większość Polaków. I w czasie niedzielnej Mszy
św. powiedział: „Dzieci, Polska to nie Rosja. Jeżeli tam usunięto
krzyże, to nie znaczy, że i tu nas mają być usunięte. Jeśli tam uczą
dzieci bez krzyży, to nie znaczy, że i wy macie uczyć się bez krzyży w
klasach. Konstytucja PRL gwarantuje nam wszystkim prawo do wolności
sumienia i wyznania. Jeżeli te prawa zostały pogwałcone, to moim
obowiązkiem jest domagać się sprawiedliwości, domagać się tego, aby
wasze uczucia religijne były uszanowane”. Dzięki rodzicom krzyże
powróciły na swoje miejsce, ale ks. Józef – niestety – trafił do sądu.
Został skazany na miesiąc więzienia. Wyrok ten wykonał przebywając w
więzieniu kieleckim, w pierwszym roku kapłaństwa.

A potem będzie pracował jako wikariusz w
Połańcu, miejscowości zrośniętej na zawsze z kościuszkowską epopeją;
następnie będzie Wsola, Skarżysko Kamienne i Wierzbica. Na tę placówkę
zgłosił się sam, gdyż doszło tam do wielkiej awantury sprowokowanej
przez UB. Jeden z wikariuszy ks. Zdzisław Kos, mając poparcie służb
bezpieczeństwa, zbuntował poważną część parafian i ogłosił się
proboszczem Niezależnej Samodzielnej Parafii Katolickiej w Wierzbicy.
Natomiast katolicy wierniKościołowi gromadzili się w domu prywatnym.
Kiedy i tego władze zabroniły, księża odprawiali Mszę św. i nabożeństwa
na zewnątrz, albo w sieniach. Na księży napadano. Bito, smarowano twarze
pastą od butów. Do tej to parafii został skierowany, na własne życzenie
ks. Józef. W tych straszliwych warunkach przepracował sześć lat.
Osiemnaście razy stawał przed sądem i tyleż otrzymał wyroków, z których
dziewięć opiewało na pobyt w więzieniu.

Słusznie więc napisał ks. kard.
Stanisław Dziwisz we wstępie do książki Czesława Ryszki „Infułat z
Suchedniowa”: „Ksiądz Infułat Józef Wójcik to jeden z wielu kapłanów w
naszej Ojczyźnie, którzy w trudnych dla Kościoła latach PRL-u dali
bohaterskie świadectwo wiary, umiłowania Boga i ludzi. Przyjmowane przez
niego z godnością cierpienia, zadawane przez komunistycznych
urzędników, przez oficerów Służby Bezpieczeństwa, nie tylko go nie
złamały, przeciwnie – umocniły w duszpasterskiej posłudze”.

W takiej też postawie najlepiej widać siłę i moc Kościoła.

Wśród sług Maryi

Nie mogło zabraknąć księdza infułata.
Wyżej opisana sytuacja w Wierzbicy zmieni się radykalnie około roku
1968. Milenijne obchody przyczyniły się do ożywienia wiary. Ksiądz
zbuntowany, po długiej walce wewnętrznej, powraca do jedności z
Kościołem. A katolicy w Wierzbicy odzyskują swoją świątynię i chociaż
wielu z nich było ciężko poranionych w wielu dziedzinach, to jednak czas
i odnowa życia religijnego czyniły swoje. Z tego też względu po sześciu
latach pobytu ks. Wójcik zostaje na krótko przeniesiony do Szydłowca, a
później na cztery lata do Radomia i to do parafii pod wezwaniem Opieki
Najświętszej Maryi Panny.

Ta opieka była potrzebna, ponieważ kopia
Wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej, poświęcona przez Papieża Piusa
XII, przywieziona z Rzymu przez Prymasa Tysiąclecia, nawiedzająca
wszystkie parafie Polski, a w roku milenijnym wszystkie katedry, w
czerwcu 1966 roku została aresztowana przez Służby Bezpieczeństwa.
Umieszczona wprawdzie w bazylice Częstochowskiej, w bocznej kaplicy, ale
zamkniętej na klucz. Wprawdzie Paulini mieli klucz, ale nie wolno im
było otwierać. Bazylika była pod stałą obserwacją pracowników UB.
Kontrolowano wszelkie samochody, podejrzane, które opuszczały Jasną
Górę. I tak to trwało sześć lat. Natomiast peregrynacja odbywała się
nadal. Do kościołów wnoszono puste ramy, świecę i Pismo Święte.
Przeżycie było wstrząsające. Oto zwolennicy systemu, który potomkowie do
dziś mają odwagę nawet w Sejmie przemawiać podkreślając jego
demokratyczny charakter, aresztowali Obraz. Obraz Matki Bożej. W
dziejach coś podobnego nie miało miejsca. Dobrze byłoby, gdyby ci,
którzy jeszcze żyją, a przed laty uczestniczyli w tego rodzaju
postępowaniu, jak uwięzienie Matki Bożej, biskupów, kapłanów i wielu
innych osób niewinnych, opowiedzieli jak oni teraz to widzą, jak to
czują. Czy coś zrozumieli? Sądząc z tego, co dociera z naszych mediów,
to niektórzy jakby się niczego nie nauczyli. Zło bowiem niestety ma swój
upór.

Tymczasem peregrynacja miała rozpocząć
się w Radomiu i to 18 czerwca 1972 roku. W tym mieście pracował ks.
Józef. Musiała Matka Najświętsza natchnąć go tą myślą, aby jednak
postarał się o uwolnienie Cudownego Wizerunku. Plan był prosty. Trzeba
było wieczorem ukryć się w Bazylice. Otworzyć nocą kaplicę, odpowiednio
opakować Obraz, aby rano, gdy tylko kościelny otworzy Bazylikę,
dyskretnie, jak odejdzie dalej, wynieść i umieścić w samochodzie,
natychmiast odjeżdżając. O swoim planie ks. Józef poinformował księdza
Prymasa. Otrzymał  błogosławieństwo. W bazylice ukrył się wraz z ks.
Romanem Siudkiem. Dwie siostry z Mariówki, z honorackiego zgromadzenia
Sióstr Służek zobowiązały się, że podjadą z samego rana, zatrzymają się
niedaleko drzwi do Bazyliki samochodem marki „Nysa”. I wszystko poszło
tak, jak było zaplanowane. Z pomocą Matki Najświętszej.

Księża dyskretnie włożyli pakunek do
„Nysy”, a siostry szybko odjechały z Jasnej Góry. Stróże bezpieczeństwa
nie zwrócili uwagi na taki zwyczajny wóz i na siostry. Obraz wkrótce
znalazł się w Radomiu, ukryty na jakiś czas w komórce na węgiel przy
plebanii obecnej katedry. Był to dzień 15 czerwca 1972 roku.

Trzy dni później obraz został uroczyście
wniesiony na plac przed mariackim kościołem, przy którym
duszpasterzował ks. Józef. Został wniesiony przez kardynała Stefana
Wyszyńskiego, kardynała Karola Wojtyłę i biskupa Piotra Gołębiowskiego –
sandomierskiego ówczesnego pasterza i ks. bp. Bronisława Dąbrowskiego.
Podówczas bowiem Radom należał do diecezji sandomierskiej. Władze
komunistyczne usiłowały dowiedzieć się, kto to wszystko zrobił.
Domyślano się, ale dowodów nie było. W końcu dano spokój. A Maryja – z
pomocą księdza infułata – kolejny raz odniosła zwycięstwo. Ksiądz zaś
Józef nadal otrzymywał listy z pogróżkami. Usiłowano go na czymkolwiek
przychwycić. Stwarzano różne zasadzki. Krzyże przyjmował, podstępów
unikał, odważnie duszpasterzował. W tym też roku 1972 został mianowany
duszpasterzem, potem proboszczem w Suchedniowie. Jak słyszeliśmy z ust
księdza dziekana, prałata pracował 38 lat. W Suchedniowie pozostał także
po przejściu na emeryturę

Skąd brał tę moc?

Przecież było nas ponad 38 milionów, a
ksiądz infułat był jeden. Takie pytanie nasuwa się, kiedy zanurzamy się w
życiorys ks. infułata. A odpowiedź? Posłuchajmy, co pisał do niego ks.
kardynał Stefan Wyszyński, gdy zło go szczególnie atakowało: „Towarzyszę
Ci modlitwą, gdy znowu jesteś w więzieniu. Do świętego Pawła Apostoła,
który tak często przebywał w licznych więzieniach dla imienia
Chrystusowego wszystkim moim gościom polecam Ciebie, by wspierali Cię
modlitwą. Całuję ze czcią Twoje dłonie kapłańskie”. W tym samym tonie
pisze kardynał krakowski Karol Wojtyła: „cały Kościół w Polsce, a
zwłaszcza duchowieństwo modli się za księdza Wójcika, który swą
ofiarnością i niezachwianym męstwem oddał prawdziwie kapłańską posługę
Ludowi Bożemu (…). Wyrażamy przekonanie, że przez to zasłużył sobie na
uznanie, a nie na więzienie”.

Wypada w tym miejscu przytoczyć także i
to, co w obecności ks. bp. Zygmunta Zimowskiego, ówczesnego pasterza
radomskiego oraz biskupa nominata, a dziś arcybiskupa częstochowskiego
Wacława Depo, który w Szydłowcu był uczeniem księdza infułata, w czasie
specjalnej audiencji powiedział Ojciec Święty Benedykt XVI, zwracając
się do ks. Józefa: „vero confessore”, a więc, o to prawdziwy wyznawca
Chrystusa.

To dzięki tej więzi z Chrystusem nie
brakowało mu siły ducha. A jako proboszcz w Suchedniowie troszczył się
bardzo o jakość życia religijnego. Nie żałował czasu ani sił. Natomiast
na polu administracyjnym zabiegał o solidną odnowę świątyni. Wspierał
budowę kościoła pw. św. Alojzego Orione w Ostojewie pobliskim. Był czas,
że udał się z pielgrzymką do grobu św. Alojzego w Tortonie, który
słynął z ogromnej życzliwości do Polski. Żywa więź z Italią zaowocowała
powstaniem Kaplicy Włoskiej i Domu Przyjaźni Polsko-Włoskiej. Ten
kierunek jego pracy kapłańskiej w pewnej mierze został wyznaczony
przyjaźnią z ks. abp. Bronisławem Dąbrowskim, sekretarzem Konferencji
Episkopatu Polski. Powstał też z czasem Ośrodek Kultury Chrześcijańskiej
Jana Pawła II. Co więcej, Józef był też inicjatorem umieszczenia przed
katedrą radomską pomnika Sługi Bożego Prymasa Tysiąclecia, poświęconego
przez ks. kard. Józefa Glempa i ks. kard. Józefa Ratzingera, podówczas
Prefekta Kongregacji Nauki Wiary, dziś Papieża emerytowanego. Pamiętał o
rodzinnej parafii i w Gielniowie ufundował niemal trzymetrowy pomnik z
brązu bł. Ładysława.

Suchedniów zaś stał się swego rodzaju
miejscem, do którego przybywało wiele osób, liczni dostojnicy z kraju i
zagranicy, duchowni i świeccy. Magnesem zaś była osobowość kapłana
pogodnego, dynamicznego, otwartego, który o sobie pisał: „Nie czuję się
kapłanem szczególnie prześladowanym w minionym ustroju, po prostu
wypełniałem swoje obowiązki zgodnie z sumieniem i powołaniem. A że
miałem opinię wroga numer jeden Polski Ludowej – z tego jestem na swój
sposób dumny”. Nam wszystkim, jakby na pożegnanie jako Dar Serca
pozostawia książkę „Był taki Wielki Tydzień”.

W czasie tego tygodnia, który trwał lat
osiemdziesiąt ks. Józef pamiętał o wszystkim, co dotyczyło Polski i
Kościoła. Pamiętał o Męczennikach z Katynia, nie był mu obcy ból z
tragedią smoleńską związany. Walczył o wolność słowa, otwarcie się na
prawdę. Zawsze bliski katolickim mediom, o czym świadczą jego słowa
zawarte w pożegnalnym liście z dnia 10 lutego tego roku, gdzie pisze
„Kłaniam się ks. inf. Ireneuszowi Skubisiowi i jego współpracownikom z
Tygodnika „Niedziela”. Mówię „Alleluja i do przodu” drogiemu ks. dyr.
Tadeuszowi Rydzykowi, prześladowanemu przez Rząd RP i wrogie katolikom
media. Gratuluję zwycięstwa w boju na multipleksie, wszystkim
współbraciom i siostrom z Radia Maryja, Telewizji Trwam…”.

Kim był ksiądz infułat?

Krótka może być odpowiedź: był kapłanem
oddanym Bożej sprawie, służącym ludowi i zakochanym w Polsce. Mimo życia
tak bogatego w różne sytuacje, okoliczności, pełniąc obowiązki
kapłańskie, zdołał uzyskać doktorat w zakresie prawa kanonicznego na
ówczesnej Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, obecnie jest to
Uniwersytet Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Był to rok 1971. Otrzymał
kanonicką godność, został mianowany infułatem przez bł. Jana Pawła II,
czyli protonotariuszem apostolskim. W roku 1995 odznaczony został
Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, uzyskał od rządu
włoskiego tytuł Cavaliere della Repubblica Italiana (1995), więc kawaler
włoskiej republiki. Suchedniów obdarzył go godnością Honorowego
Obywatela w 1997 r., przynależał do Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w
Jerozolimie (2002). Uzyskał Order św. Stanisława (2003), Krzyż Armii
Krajowej (2003), Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski (2007), wreszcie
Order Uśmiechu (2008). Był też mianowany kapelanem Rycerskiego i
Szpitalnego Zakonu św. Łazarza w Jerozolimie.

Pozostało po nim wiele publikacji.
Powstały także filmy, opowiadające o nim, jak „Kapłan z Suchedniowa”
(2005), spektakl telewizyjny pt „Złodziej w sutannie” (2008)
opowiadający o wywiezieniu obrazu Matki Bożej i wspomniana już pozycja
Czesława Ryżki – „Infułat z Suchedniowa”.

W jego życiu nie zabrakło sportowego
akcentu, co rpzy okazji tej olimpiady warto dodać, ponieważ był jednym z
kapelanów polskiej reprezentacji na olimpiadzie w Atenach w 2004 roku.

Dokąd więc zmierzał swoim życiem?

Na to pytanie odpowiedź znajdujemy w
jego postępowaniu. Ale z pewnym jej syntetycznym ujęciem spotykamy się w
pożegnalnym liście, wcześniej wspomnianym, wysłanym ze szpitalnego
łóżka. Najpierw pozdrawia zebranych na Jasnej Górze uczestników
ceremonii wręczenia nagrody „Animus et semper fidelis”, przyznawanej
przez Stowarzyszenie Morskie Gospodarcze im. Eugeniusza Kwiatkowskiego,
założone przez kapitana Zbigniewa Sulatyckiego. A pisze ten list z tego
względu, że będąc członkiem kapituły, przyznającej powyższą nagrodę,
znał kandydatów i to im składał serdeczne życzenia, poczynając od ks.
abp. Wacława Depo, metropolity częstochowskiego, nie zapomina o pośle
Joachimie Brudzińskim i obecnym prezesie Stowarzyszenia Zbigniewie
Wysockim. Pozdrawia Ojców Paulinów i innych, którzy już byli wcześniej
wymienieni. Ofiaruje nam w darze serca książkę „Był taki Wielki
Tydzień”, sam to pisze, którą przesłał też premierowi, martwiąc się o
przyszłość naszej Ojczyzny. Przy okazji stawia przed rządem, ale i przed
nami, pytanie: „Quo vadis, Polonia?” „Gdzie idziesz, Polsko?”. Wedle
księdza infułata jest to niewłaściwy kierunek. Wspomina z sentymentem
ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, Ojca Świętego, swoich „wspólników” przy
uwalnianiu Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Serdecznie żegna i
dziękuje biskupowi Henrykowi Tomasikowi, Adamowi Odzimkowi i wszystkich
bliskich.

We wzruszający sposób wyznaje wiarę:
„Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego i Trójcę Przenajświętszą. Trójco
Przenajświętsza uwielbiam Cię! Wobec Was i przed Wami daję też
świadectwo mojej wiary. Dziękuję Panu Jezusowi, że mnie niegodnego
sługę, posłał na bardzo trudne odcinki mojego życia kapłańskiego. Za to,
że mogłem walczyć w obronie krzyża nawet za cenę uwięzienia mnie (…)”.
Wdzięczność wyraża wszystkim, z którymi się spotkał w życiu. Dziękuje
służbie zdrowia i wszystkim, którzy nim się opiekowali w ostatnich
dniach.

Wyznaje miłość do Ojczyzny, gdy pisze:
„Wierzę, że Polacy są mądrym i wiernym Narodem. Nasz kraj poradził sobie
z zaborcami i z komunizmem. Jestem przekonany, że poradzi sobie z
liberalizmem i próbą narzucenia Polsce i światu szkodliwej dla rodzin
ideologii gender. Musimy jednak trochę wycierpieć dla Chrystusa. Tylko
przez cierpienie uświęca się Kościół, uświęca się naród (…) Spoglądając w
pokorze na krzyż Chrystusa (…), moje cierpienie (…) z tej
świętokrzyskiej kliniki ofiarowuję jako Akt Dziękczynienia Miłosierdziu
Bożemu za dar kanonizacji dwóch wielkich Papieży – Jana XXIII i Jana
Pawła II…”.

I dalej pisze, żegnając się z nami:
„Ukochani! A gdyby Opatrzność Boża postanowiła zakończyć moją ziemską
kapłańską pielgrzymkę (…), zwracam się do was słowami umiłowanego Ojca
Świętego Jana Pawła II, wypowiedzianymi przed Obrazem Matki Bożej w
Kalwarii Zebrzydowskiej (…): «Proszę was, módlcie się za mnie teraz i po
śmierci mojej». Bóg Wam zapłać! Niech Wam Bóg błogosławi i Maryja
zawsze Dziewica…”.

A my – kochany księże Józefie – cóż ci
na pożegnanie powiemy? Dziękujemy za przykład Twojego życia. Dziękujemy
za wszystkie cierpienia, upokorzenia. I mamy nadzieję, głęboką nadzieję,
ufamy, że jesteś szczęśliwy, gdyż Pan zastał Cię w pełni przygotowanym i
czuwającym! Jak do tego zachęcał będąc na ziemi. Zresztą jesteśmy
spokojni. O wszystko zatroszczyła się ukochana twoja i nasza Matka
Jasnogórska Pani! Amen.

http://www.radiomaryja.pl/multimedia/homilia-ks-bp-antoniego-dydycza-wygloszona-podczas-uroczystosci-pogrzebowych-sp-ks-infulata-jozefa-wojcika/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Pamiętajmy o niezłomnym

Pamiętajmy o niezłomnym kapłanie...

Radom upamiętni jutro 38. rocznicę śmierci ks. Romana Kotlarza – męczennika Radomskiego Czerwca ’76

zdjecie

Radom upamiętni 38. rocznicę śmierci ks. Romana Kotlarza – męczennika Radomskiego Czerwca 1976 roku. W parafii Trablice-Pelagów, w której posługiwał niezłomny kapłan, zostanie poświęcona Izba Pamięci oraz przedszkole „Dziecięcy Raj” im. ks. Romana Kotlarza.

– Jak co roku, gromadząc się w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej
w Pelagowie, uczcimy pamięć o ks. Romanie Kotlarzu, który nie wahał się
25 czerwca 1976 roku błogosławić protestujących radomskich robotników
ze stopni kościoła Świętej Trójcy. W niedzielę, 17 sierpnia 2014 r., o
godz. 12.00 sprawowana będzie Msza św. pod przewodnictwem ks. bp.
Henryka Tomasika, ordynariusza diecezji radomskiej, w intencji ks.
Romana Kotlarza i ofiar Radomskiego Czerwca 1976 r. – wyjaśnia w
rozmowie z NaszymDziennikiem.pl Tomasz Świtka, były ministrant ks.
Kotlarza, członek NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych Ziemi
Radomskiej.

Po Eucharystii nastąpi przemarsz pod plebanię, w której mieszkał i
pracował ks. Roman Kotlarz, gdzie odbędzie się poświęcenie obelisku i
odsłonięcie tablicy upamiętniającej radomskiego męczennika.  Zostanie
także poświęcona  i otwarta Izba Pamięci Czerwca '76 i ks. Romana
Kotlarza, w której będzie miało siedzibę przedszkole „Dziecięcy Raj” im.
ks. Romana Kotlarza.

– Ta piękna inicjatywa założenia przedszkola im. ks. Kotlarza
przypomina nam o ojcowskiej trosce, jaką ten kapłan otaczał swoich
parafian. Jako ministrant tego niezwykłego kapłana pamiętam jego
życzliwość i dobre serce. Z pewnością ucieszył by się on, mogąc swoją
plebanią podzielić się z dziećmi. Pamiętam, kiedy jeden z parafian ks.
Kotlarza stracił dom w wyniku pożaru, to ten troskliwy proboszcz od razu
zaproponował, by zamieszkał on wraz ze swoją rodziną właśnie na plebani
– mówi Tomasz Świtka.

W poniedziałek, 18 sierpnia br., w dniu wspomnienia kolejnej rocznicy
śmierci ks. Romana, w parafii Koniemłoty koło Staszowa, na cmentarzu w
rodzinnej parafii, przy grobie kapłana o godz. 10.00 odbędzie się
modlitwa o rychłą beatyfikację męczennika Radomskiego Czerwca ’76 .

Także w poniedziałek  przy obelisku na rondzie ks. Romana Kotlarza w
Radomiu odbędzie się modlitwa, zapalenie zniczy oraz złożenie kwiatów
przez przedstawicieli władz miasta, „Solidarności” Rolniczej i
Pracowniczej Ziemi Radomskiej oraz parafian z Pelagowa-Trablic.

Warto przypomnieć postać ks. Romana Kotlarza, który był
systematycznie katowany przez funkcjonariuszy SB od połowy lipca 1976
r. 

25 czerwca 1976 roku ks. Roman Kotlarz przyłączył się do tłumu
protestujących przeciwko podwyżce cen, a następnie, stojąc na schodach
kościoła Świętej Trójcy, udzielił im błogosławieństwa.

Ksiądz Kotlarz przez kilka następnych tygodni podczas niedzielnych
Mszy św. w swojej parafii modlił się w intencji pobitych, aresztowanych,
usuniętych z pracy. W kazaniach piętnował kłamstwo, domagał się
szacunku dla człowieka i poszanowania sprawiedliwości.  Władze, chcąc
zastraszyć kapłana, wzywały go na przesłuchania, które prowadzili
funkcjonariusze SB. Zmuszano go, aby przechodził przez milicyjne
„ścieżki zdrowia”. Od połowy lipca 1976 r. był kilkakrotnie pobity na
plebanii przez „nieznanych sprawców” – funkcjonariuszy SB. Podczas
odprawiania Mszy św. w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny – 15
sierpnia 1976 r. – zasłabł i stracił przytomność. Zmarł 18 sierpnia 1976
r. z powodu obrażeń odniesionych w wyniku pobicia.

Marta Milczarska


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. 38. rocznica tragicznej

38. rocznica tragicznej śmierci ks. Romana Kotlarza

W kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w
Pelagowie-Trablicach, odbędą się uroczystości upamiętniające 38.
rocznicę tragicznej śmierci ks. Romana Kotlarza.

Uroczystości rozpoczną się o godz. 12.00 Mszą św., której
przewodniczył będzie ks. bp Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji
radomskiej.

- Kazanie wygłosi kolega ze studiów księdza Romana ks. inf.
prof. dr hab. Stanisław Kowalczyk z Lublina. Po Mszy świętej przejdziemy
na miejsce starej plebanii, gdzie mieszkał ks. Roman Kotlarz. Nastąpi
tam otwarcie i poświęcenie pomnika ks. Kotlarza przed plebanią, i w
środku: stara plebania stanie się Izbą Pamięci Czerwca 76’ i ks. Romana
Kotlarza -
informuje proboszcz parafii, ks. Jan Podsiadło.

Po zakończeniu Liturgii zostanie poświęcona Izba Pamięci Czerwca ’76 i
ks. Romana Kotlarza przygotowana w dawnej plebanii oraz nastąpi
odsłonięcie pamiątkowej tablicy. Poświęcenia dokona ks. bp. Henryk
Tomasik, a odsłoni ją bratanek, ks. Romana – Eugeniusz Kotlarz.

W byłej plebani oprócz izby pamięci, znajdzie się przedszkole
“Dziecięcy Raj” im. Ks. Romana Kotlarza. W uroczystości uczestniczyć
będą: Solidarność Rolnicza i Pracownicza Ziemi Radomskiej,
Stowarzyszenia 1976 r., parlamentarzyści i poczty sztandarowe oraz
delegacje parafii w których pracował Ks. Roman Kotlarz a także robotnicy
skrzywdzeni w 1976 roku. Będzie też otwarta wystawa przez IPN.

Ksiądz Kotlarz został rozpoznany przez esbeków wśród protestujących
radomian 25 czerwca 1976 roku. Udzielał błogosławieństwa, był w
zakładach „Łucznik”, maszerował z innymi pod Komitet Wojewódzki partii.
Po odnotowaniu tej aktywności bezpieka zaczęła jego prześladowania.

Inwigilowano, wzywano na przesłuchania, nachodzono na plebanii i
wielokrotnie bito. W ciągu dwóch miesięcy księdza Kotlarza wyczerpano
fizycznie i psychicznie. Zasłabł przy ołtarzu, podczas sprawowania Mszy
św.

- Jego ostatnie słowa brzmiały: „Matko, ratuj!”.
Przywieziono go do szpitala. Znalazł się w Szpitalu Psychiatrycznym w
Krychnowicach, bowiem to był szpital, gdzie był kapelanem. Tam, po kilku
dniach, 18 sierpnia umarł. Jego pogrzeb był wielką manifestacją
patriotyczną. Wszyscy wiedzieli, że był ofiarą bezpieki, że został
zakatowany –
mówi historyk prof. Wojciech Polak.

Jak dodaje Profesor, w okresie PRL-u nie było szans na wyjaśnienie sprawy. Esbecy zadbali o to, by akta zniszczono.


38. rocznica śmierci ks. Romana Kotlarza

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ z uroczystości upamiętniających męczeńską śmierć ks. Romana Kotlarza

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

14. @Maryla

Pozwolę sobie dodać dzisiejszy artykuł:

Tu poznasz księdza Kotlarza

Bohater Czerwca ’76 ma swój Dom Pamięci

zdjecie
Starania o odnowienie dawnej plebanii ks. Romana Kotlarza i urządzenie w niej izby pamięci rozpoczęły się trzy lata temu (FOT. ARCH.)

Fotografie, dokumenty i inne pamiątki ze zbiorów parafian i Instytutu Pamięci Narodowej znalazły się na wystawie poświęconej ks. Romanowi Kotlarzowi, jednemu z bohaterów Radomskiego Czerwca’76. Wystawa jest częścią Domu Pamięci Księdza Romana Kotlarza, który wczoraj został otwarty w parafii Trablice-Pelagów koło Radomia.

Dom mieści się w budynku dawnej plebanii, gdzie przez 15 lat mieszkał ks. Roman Kotlarz, od 1961 roku aż do swej męczeńskiej śmierci w 1976 roku. Znalazła się w nim stała wystawa poświęcona życiu i działalności kapłana, zatytułowana „Ksiądz musi zaprzestać”. Ekspozycja ta została przygotowana kilka lat temu przez radomską delegaturę IPN i odwiedziła kilkadziesiąt miast, była pokazywana także w Sejmie. Teraz została wzbogacona o zdjęcia i różne dokumenty dotyczące ks. Kotlarza, które mają w swoich zbiorach jego byli parafianie. Część pamiątek przekazał też obecny proboszcz parafii w Trablicach-Pelagowie ks. Jan Podsiadło. Zbiór ma być zresztą cały czas rozszerzany, jak zapewnił wójt gminy Kowala Sławomir Stanik.

Otwarcie Domu Pamięci Księdza Romana Kotlarza poprzedziła Msza Święta, której przewodniczył ks. bp Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji radomskiej. Homilię wygłosił ks. infułat Stanisław Kowalczyk, który studiował razem z ks. Romanem Kotlarzem w seminarium diecezjalnym w Sandomierzu. Ksiądz Kowalczyk zauważył, że w seminarium ks. Kotlarz niczym specjalnym się nie wyróżniał, ale już wtedy dało się zauważyć, że był koleżeński, dobry, prosty. – Było widać, jak poważnie traktuje swoje powołanie. Był wiernym sługą Ewangelii Jezusa Chrystusa – podkreślił ksiądz infułat. Przejawiało się to przede wszystkim w trosce ks. Kotlarza o rzetelne przekazywanie prawdy Bożej, co ściągało na niego prześladowania ze strony komunistycznej władzy przez całe jego kapłańskie życie.

Wiara nie jest sprawą prywatną

Ze śmierci ks. Romana Kotlarza płyną dla nas – zdaniem ks. Kowalczyka – dwie nauki. Pierwsza to ta, że wiara ma wymiar społeczny, że nie można jej zamykać w ramach nawet największej świątyni ani w ramach prywatnego domu. A tak wiarę chcieli ograniczyć komuniści, to samo chcą teraz zrobić przedstawiciele ideologii liberalnej. Przykładem ich działań jest walka z lekarzami, którzy podpisali Deklarację Wiary, czy też promowanie ideologii sprzecznych z Dekalogiem za pomocą zainstalowania „tęczy” na warszawskim placu Zbawiciela. Ksiądz Kowalczyk podkreślił, że władze nie mogą zabronić ludziom publicznego wyznawania wiary, a chrześcijanie powinni się o to prawo upominać.

Drugą nauką płynącą ze śmierci ks. Kotlarza jest prawda zapisana przez św. Jana Pawła II na łamach encykliki „Redemptor hominis” –zasada personalizmu. Oznacza ona, że w ekonomii i polityce najważniejszy jest człowiek. Teraz przykładem łamania tej zasady jest choćby sprawa prof. Bogdana Chazana i klauzuli sumienia lekarzy czy też agresja wobec chrześcijaństwa ze strony pseudoartystów. I naszym zadaniem jest – zaznaczył ks. Stanisław Kowalczyk – obrona wartości, aby nie zabijano ludzi, nie łamano ludzkich sumień.

Przykłady pociągają

Po Mszy Świętej uczestnicy uroczystości przeszli pod budynek dawnej plebanii, gdzie odsłonięto tablicę ks. Romana Kotlarza i jego Dom Pamięci – ich poświęcenia dokonał ks. bp Henryk Tomasik. Ordynariusz radomski zwrócił uwagę, że osoba ks. Romana przypomina nam o tym, iż „słowa pouczają, ale przykłady przyciągają”. A ks. Kotlarz swoim życiem udowodnił, że troszczył się o drugiego człowieka i o Ojczyznę. – Pochylamy czoła przed człowiekiem, który bardzo wiele wycierpiał. Jego czyny mówią za niego. To miejsce będzie przemawiało w imieniu ks. Romana –podkreślił ks. bp Tomasik.

Stanisław Kowalski, prezes Stowarzyszenia Radomski Czerwiec ’76, zwrócił uwagę, że ten Dom ma przybliżyć młodym ludziom postać księdza i dziedzictwo, jakie nam zostawił. – Ksiądz Roman Kotlarz podzielił los prześladowanych robotników – przypomniał Stanisław Kowalski.

Ksiądz Roman Kotlarz to jeden z bohaterów Radomskiego Czerwca‘76. Gdy tysiące robotników 25 czerwca szło w kierunku komitetu wojewódzkiego PZPR, aby zaprotestować przeciwko drastycznym podwyżkom cen żywności, ks. Kotlarz udzielił im kapłańskiego błogosławieństwa w chwili zagrożenia życia. Potem wiele razy modlił się wraz ze swoimi parafianami w intencji pobitych, aresztowanych i wyrzucanych z pracy ludzi. Był prześladowany przez Służbę Bezpieczeństwa, nachodzono go na plebanii, bito. Swoją ostatnią Mszę Świętą ks. Roman Kotlarz odprawił 15 sierpnia 1976 roku, zasłabł wtedy przy ołtarzu, odwieziono go do szpitala, gdzie zmarł 18 sierpnia. Został pochowany w rodzinnych Koniemłotach koło Staszowa, gdzie dzisiaj, dokładnie w 38. rocznicę śmierci, także odbędą się uroczystości ku czci ks. Kotlarza, a Msza Święta zostanie odprawiona w intencji jego beatyfikacji.

Ksiądz Kotlarz został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, a przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

http://www.naszdziennik.pl/wp/91947,tu-poznasz-ksiedza-kotlarza.html
***
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika gość z drogi

15. kolejna ofiara bezpieki...

On zamęczony na śmierć,oni na luksusowych emeryturach...
Wieczne odpoczywanie racz MU dać Panie

gość z drogi