Co brat, to bohater. Tadeusz, Michał i Władysław Jaczyńscy. Umiłowanie ojczyzny i wolności.
Po przegranej batalii z 10 września 1939 r. śmiertelnie rannego oficera na polecenie niemieckiego dowódcy przeniesiono do pobliskiej chaty. Zanim Jaczyński wydał ostatnie tchnienie, zdążył zdjąć z piersi medalik i poprosić gospodarza, aby przekazał go jego rodzinie. 39-letniego rotmistrza pochowano niedaleko miejsca bitwy.
Gospodarz z Brzumina, nie znając adresu rodziny zmarłego, zaniósł medalik do klasztoru w Górze Kalwarii. To dzięki temu rok później Michałowi Jaczyńskiemu, młodszemu bratu Władysława, udało się odnaleźć jego mogiłę. Wyprosił u władz okupacyjnych zgodę na ekshumację rotmistrza i przeniesienie na cmentarz w Czersku. Niemcy nie pozwolili jednak pochować go w trumnie.
Ułani wędrują, strzelcy maszerują
Umiłowanie ojczyzny i wolności trzej synowie Kazimierza Jaczyńskiego wynieśli z domu. Gdy tylko nadarzyła się pierwsza okazja, by udowodnić swą odwagę, założyli mundury. W 1919 r. jako ułani wraz z ojcem wzięli czynny udział w powstaniu wielkopolskim przeciw niemieckiemu zaborcy, a w 1920 Władysław i Michał walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej, za co ich wielokrotnie odznaczono.
W wolnej Polsce Jaczyńscy powrócili do majątków ziemskich w okolicy Mogilna koło Bydgoszczy. Kazimierz podzielił włości pomiędzy synów i po kilku latach, w 1935 r., zmarł.
Spokojna praca na roli trwała niedługo. Na kilka dni przed wrześniem 1939 r. najmłodszy Tadeusz oraz Władysław zostali zmobilizowani i wysłani do swoich jednostek.
Pułk Tadeusza Jaczyńskiego, po ciężkich bojach z Niemcami w Borach Tucholskich, 7 września przestał istnieć. Z resztkami ocalałego plutonu Tadeusz przebił się do broniącej się Warszawy. Po jej kapitulacji trafił do niemieckiego obozu jenieckiego dla oficerów w Woldenbergu.
Michał, jako zawodowy żołnierz, dowodził szwadronem ułanów krechowickich, który 10 września rozgromił oddziałów SS na Suwalszczyźnie. Następnego dnia jednak pułk został rozbity koło Augustowa, a ciężko ranny dowódca stracił nogę i trafił do warszawskiego szpitala.
Bagnety kontra karabiny
Władysław stoczył swoją pierwszą i ostatnią bitwę kampanii wrześniowej w Brzuminie.
Od maja do lipca 1939 r. saperzy przerzucili przez Wisłę długi na kilometr drewniano-stalowy most. Połączył Brzumin z Piwoninem. Kiedy po 1 września stało się jasne, że szybko przesuwający się na wschód Niemcy wykorzystają most do przeprawy przez rzekę, płk Tadeusz Komorowski (późniejszy generał „Bór”) wyznaczył oddział ułanów do jego obrony. Okopało się w tym miejscu kilkuset żołnierzy dowodzonych przez mjr. Jerzego Jasiewicza. Dysponowali kilkoma ciężkimi karabinami maszynowymi, działem przeciwpancernym i dwiema armatami.
Obrona okazała się trudniejsza, niż przypuszczano. Naprzeciwko Wojsku Polskiemu 8 września stanęła 1. dywizja 16. korpusu pancernego Wehrmachtu. Około godz. 15 na Polaków posypały się bomby, a następnie uderzył oddział zmotoryzowanych strzelców. Obrońcy nie mogli liczyć na wsparcie, ponieważ utracili łączność radiową z dowództwem. Z 8 na 9 września Niemcy sforsowali Wisłę i otoczyli obrońców mostu. 9 i 10 września doszło do zaciętych walk.
„Ułani biją się świetnie. Strzelają rzadko z powodu braku amunicji, lecz celnie. [...] Około godz. 11.00 wybuch pocisku artyleryjskiego ogłusza mnie. [...] Obudzony słyszę okrzyki – hurra, hurra! – to reszta ułanów, po wystrzelaniu amunicji, poderwała się do szturmu na bagnety na nadchodzących Niemców – z mjr. Jasiewiczem i por. Kuleszą na czele. [...] Z mego skrzydła nie podniósł się nikt, gdyż wszyscy polegli, za wyjątkiem uł. Wierzbickiego i mnie – rannych. [...] Po chwilowym cofnięciu się Niemcy obłożyli nas potężnym ogniem, który wybił prawie do reszty szwadrony. Po wystrzelaniu resztek amunicji pozostało zaledwie około 20 ułanów, którzy jeszcze raz poszli do ataku na bagnety i wyginęli doszczętnie” – wspominał ostatnie godziny obrony ppor. Konrad de Hackbei.
Mjr. Jasiewicza dosięgły trzy kule. Przeżył, ale dostał się do niewoli z około 200 innymi polskimi żołnierzami. Ostatni dowódca obrony, rtm. Władysław Jaczyński, walczył do utraty przytomności. Zmarł od ran postrzałowych w szczękę, ręce i nogi.
Matce serce pękło
Inwalida Michał Jaczyński znalazł schronienie w Sobieniach Szlacheckich, u owdowiałej hrabiny Zofii Jezierskiej z domu Potockiej. Rozwinęli działalność konspiracyjną i pomagali przetrwać ukrywającym się Żydom.
W końcu wywiązało się pomiędzy nimi uczucie. Zaręczyli się 15 maja 1942 r., ślub miał się odbyć 16 czerwca w pałacu. W przeddzień uroczystości do majątku przyjechało Gestapo. Aresztowało narzeczonych za działalność w Armii Krajowej. – Hrabinę, która w tym czasie objeżdżała konno pola, ostrzeżono, by nie wracała do pałacu, bo przyjechali Niemcy. Ale ona wbrew temu przyjechała – opowiada Jan Lempkowski, kombatant i honorowy obywatel Góry Kalwarii, który spędził część wojny w Sobieniach.
Michała Jaczyńskiego osadzono w więzieniu przy al. Szucha. Gdy Niemcy wykryli, że był powstańcem wielkopolskim, rozstrzelali go (prawdopodobnie około 22 czerwca). Tego właśnie dnia Zofia Jezierska została wywieziona do lasku w Palmirach, gdzie zginęła w masowej egzekucji.
Miejsca stracenia Michała Jaczyńskiego rodzina nie odnalazła. Jego śmierć potomkowie upamiętnili w 1998 r. wmurowaniem tablicy pamiątkowej w ścianę mogiły żołnierskiej na cmentarzu w Czersku, obok grobu jego brata Władysława. Tu też w 1985 r. spoczęła żona obrońcy mostu, Maria.
W 1945 r., gdy wyzwolenie dotarło do obozu w Woldenbergu, Tadeusz Jaczyński wrócił do Polski i udał się do Łowicza, dokąd ze zniszczonej w powstaniu warszawskim stolicy przybyły jego matka i siostra. „Spotkanie syna z matką było niezwykle wzruszające. Helena Jaczyńska nie wytrzymała emocji, jakie towarzyszyły powitaniu ostatniego żyjącego syna i zmarła w tym samym dniu na jego rękach” – pisała w rodzinnych wspomnieniach Anna Gałecka, córka Władysława Jaczyńskiego.
Tadeusz uciekł przez zieloną granicę do Wielkiej Brytanii, gdzie po wojennej tułaczce znalazły schronienie jego żona i czwórka dzieci. Tam przeżył resztę życia.
Piotr Chmielewski
Gazeta „Nad Wisłą”
Zdjęcia braci Jaczyńskich pochodzą z rodzinnego archiwum, zdjęcie mostu w Brzuminie ze zbiorów Adama Marchockiego
Żródło :
http://www.gorakalwaria.net/news-co-brat-to-bohater,2246.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Do Pani Maryli
Szanona Pani Marylo,
Jaczyńscy herbu Dąbrowa, to stary ród szlachecki z Kujaw, okolic Jeziora Gopło i Kruszwicy
Kazimierz Jaczyński herbu Dąbrowa, głowa rodziny. Uczestnik Powstania Wielkopolskiego, wojny polsko -bolszewickiej.
Wieczna cześć Ich pamięci
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. Szanowny Panie Michale
Wieczna cześć Ich pamięci. Ich i tysięcy takich rodzin, wymordowanych przez dwa zbrodnicze totalitaryzmy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl