67. rocznica zamordowania żołnierzy NSZ ze zgrupowania "Bartka"
Maryla, sob., 07/09/2013 - 22:34
Ochody 67. rocznicy 28 wrzesnia o godz. 11.00 wieś Barut koło Jemielnicy -woj.Opolskie,
Polana "Hubertus" tzw.Śląski Katyń.
We wrześniu 1946 doszło do prowokacyjnej akcji przerzutowej zorganizowanej przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego przy współudziale katowickiego WUBP. Około 167 żołnierzy zgrupowania zostało podstępnie wywiezionych na Opolszczyznę i tam zamordowanych. Partyzanci byli przekonani, że wyjeżdżają na Zachód, gdzie czeka ich normalne życie. Z Beskidów wyruszyły 3 transporty. Do dzisiaj nie odnaleziono zwłok żołnierzy.
https://www.facebook.com/events/312047152271948/
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
10 komentarzy
1. Ruch Narodowy - Modlitwa NSZ
...Panie Boże Wszechmogący - daj nam siły i moc wytrwania w walce o Polskę, której poświęcamy nasze życie.
Niech z krwi niewinnie przelanej braci naszych, pomordowanych w lochach gestapo, NKWD i UB, niech z łez naszych matek i sióstr, wyrzuconych z odwiecznych swych siedzib, niech z mogił żołnierzy naszych, poległych na polach całego świata - powstanie Wielka Polska.
O Mario, Królowo Korony Polskiej - błogosław naszej pracy i naszemu orężowi.
O spraw Miłościwa Pani - Patronko naszych rycerzy, by wkrótce u stóp Jasnej Góry i Ostrej Bramy zatrzepotały polskie sztandary z Orłem Białym i Twym wizerunkiem.
Amen.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Zbrodnia wpisana w system - Z Archiwum IPN
Film demaskujący prawdziwe oblicze komunistycznej władzy w Polsce, która w pierwszych latach powojennych oparła swe rządy na krwawym terrorze. Filarem nowego systemu ustrojowego stał się wszechwładny resort bezpieki -- osławione Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego z podległym sobie Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego, stworzonymi według ścisłego wzorca sowieckiego. Lubelszczyzna jako pierwszy obszar Polski w nowych powojennych granicach doświadczył skutków działania bezpieki. Tuż po „wyzwoleniu", jako priorytetowy kierunek działań nowych, komunistycznych władz, uruchomiono w terenie całą sieć więzień i aresztów, z okrytym najbardziej ponurą sławą więzieniem na Zamku Lubelskim.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Wieczna Cześć i Chwała Ich pamięci
Wyrazy szacunku
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
4. Cześć i Chwała Bohaterom!
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
5. W sobotę 28 września 2013 o
W sobotę 28 września 2013 o godz. 11.00 w „Śląskim Katyniu” – miejscu zamordowania około 200-stu żołnierzy NZS Henryka Flame „Bartka”, czyli na polanie Hubertus przy Krzyżu we wsi Barut – odbędą się uroczystości upamiętniające ofiary zbrodni komunistycznej.
We wrześniu 1946 r. w lesie niedaleko Baruta położonego na granicy woj. śląskiego i opolskiego komuniści zamordowali nieznaną liczbę żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych z Podhala z oddziału Henryka Flamego ps. „Bartek”. Ta zbrodnia pokazuje prawdziwe oblicze komunizmu.
W sumie z rąk UB-NKWD zginęło ok. 200 młodych mężczyzn z Podbeskidzia, okolic Baraniej Góry, którzy zostali zwabieni przez agentów UB obietnicą wyjazdu na Zachód. Żołnierzy przewieziono do ob. woj. opolskiego kilkoma transportami ciężarówek. Pierwszą grupę ok. 70 młodych mężczyzn zamordowano na początku września w Starym Grodkowie. To była egzekucja – strzał w tył głowy nad wykopanym grobem. Żołnierzy z drugiego transportu między 10-15 września wysadzono w powietrze w zaminowanym bunkrze w Starym Grodkowie. Ok. 25 września narodowców z trzeciego transportu zamordowano na polanie „Hubertus” w lesie koło Baruta. Spędzono ich do zaminowanej stodoły i wysadzono. Szczątki spalono i najprawdopodobniej pogrzebano w dwóch mogiłach zbiorowych. Tych, którym udało się uniknąć masakry, doprowadzono przed komunistyczne sądy i skazano na śmierć.
O tej komunistycznej zbrodni przez lata nie można było mówić. Miejsce to upamiętniono dopiero po przemianach ustrojowych w 1989 r. Dziś stoi tu postawiony przez miejscową ludność krzyż, pod którym co roku w każdą ostatnią sobotę września odprawiana jest Msza św. i odbywa się Apel Poległych. Pamięć o pomordowanych ocalił od zapomnienia m.in. Światowy Związek Żołnierzy AK Oddział w Gliwicach. W ubiegłym roku IPN rozpoczął poszukiwania miejsc pochówku partyzantów z Narodowych Sił Zbrojnych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. fot. nszWładysław Foksa
fot. nsz
( w środku)
Władysław Foksa ps. Rodzynek, najstarszy żyjący w
Polsce żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, otrzymał w piątek awans na
stopień kapitana. Był żołnierzem oddziału Henryka Flamego "Bartka",
największej grupy podziemia antykomunistycznego na Górnym Śląsku i w
Beskidach.
Kombatant został uhonorowany podczas uroczystości w Żywcu, które
upamiętniały 67. rocznicę mordu na żołnierzach "Bartka". Ich kulminacją
była msza św. Po niej samorządowcy i młodzież złożyli kwiaty przed
pomnikiem poświęconym żołnierzom kpt. Flamego.
94-letni Władysław Foksa pochodzi z Żywiecczyzny. Od czerwca 1942
roku był żołnierzem AK. Zajmował się konspiracją na terenie przy obozie
Auschwitz. Jesienią 1942 r. został aresztowany przez gestapo. Trafił do
obozu koło Bielska-Białej, skąd został zwolniony latem następnego roku. W
maju 1945 roku związał się z NSZ. W zgrupowaniu "Bartka" został dowódcą
sekcji liczącej 18 żołnierzy. W grudniu 1946 roku został aresztowany
przez UB i skazany na 5 lat więzienia. Opuścił je wiosną następnego roku
po amnestii. Szykanowany w PRL. Znalazł pracę na kolei.
W latach 1990-96 był prezesem Związku Więźniów Politycznych Okresu
Stalinowskiego w ówczesnym województwie bielskim oraz założycielem i
pierwszym prezesem Związku Żołnierzy NSZ na Podbeskidziu.
- powiedział rzecznik żywieckiego magistratu Tomasz Terteka.
Oddział "Bartka" był największym antykomunistycznym ugrupowaniem na
Górnym Śląsku i w Beskidach. Liczył kilkuset żołnierzy i podobną liczbę
współpracowników. Stoczył wiele walk z UB i KBW. Najgłośniejszą akcją
było zajęcie 3 maja 1946 roku Wisły w Beskidach. Funkcjonariusze MO i UB
byli tak zaskoczeni, że zabarykadowali się na posterunkach.
Od lipca 1946 roku w oddziale działali agenci bezpieki. Ubecy podając
się za przedstawicieli sztabu Obszaru Zachodniego NSZ zorganizowali
fikcyjny przerzut części zgrupowania na ziemie zachodnie, skąd żołnierze
rzekomo mieli być przerzuceni do amerykańskiej strefy okupacyjnej.
Ostatni raz oddział widziano w 1946 r. w Szczyrku, a później w okolicy
Baraniej Góry. W ten sposób wywieziono i zlikwidowano co najmniej 167
partyzantów - w trzech etapach, między 5 a 25 września 1946 roku.
Miejsca kaźni zlokalizowano na Opolszczyźnie, w okolicach poniemieckiego
lotniska pod Starym Grodkowem oraz na polanie koło wsi Barut.
Henryk Flame zdołał uciec. Po ogłoszeniu amnestii ujawnił się w marcu
1947 roku w Cieszynie. 1 grudnia 1947 został zabity przez milicjanta
Rudolfa Dudka w Zabrzegu koło Czechowic Dziedzic.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Barut 2013 (zdjęcia:
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Śląski Katyń – część
Śląski Katyń – część trzecia
27/06/2012
Dochodziła godzina piąta rano dnia 26 września 1946 roku, gdy okolicą wsi Barut wstrząsnął wybuch.
Mnóstwo ludzi słyszało detonację w promieniu wielu kilometrów.
Źródło huku dochodziło z leśnej polany,
gdzie niegdyś stał zameczek zwany „Hubertusem”. To właśnie tam,
poprzedniej nocy, kilka zaciemnionych ciężarówek przywiozło nieokreśloną
liczbę ludzi.
Skąd wiadomo, że w ciężarówkach byli ludzie?
Otóż jedno z aut zepsuło się koło
przydrożnej kapliczki na skrzyżowaniu, innemu wiatr podwiał brezentową
plandekę, więc kilku świadków widziało na ciężarówkach żołnierzy w
dziwnych, krótkich mundurach, które jeden z mieszkańców wioski
zidentyfikował jako battledressy używane przez wojska alianckie, w tym przez żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Jednak nikt z mieszkańców wioski nie odważył się wejść do lasu, zresztą był szczelnie otoczony wojskiem i funkcjonariuszami UB.
Kilka godzin po wybuchu u dyrektora
Antoniego Niemca ze Śląskiej Dyrekcji Lasów zameldował się inż.
Fariaszewski, pracownik tamtejszego nadleśnictwa, który oświadczył, że
funkcjonariusze UB z Toszka dowieźli w czterech samochodach ciężarowych
około dwustu żołnierzy w mundurach typu angielskiego, a po umieszczeniu w
paśniku leśnym uśmiercili ich, rozrywając minami.
Inż. Niemiec skojarzył dramatyczny
raport swojego podwładnego z telefonem, jaki odebrał kilka dni wcześniej
od generała Zawadzkiego, który zabronił podległym służbom wchodzenia do
lasu pod groźbą surowej kary.
Wówczas rozkaz wydał mu się dziwny, ale teraz wszystko było jasne.
Zanim roztrzęsiony Fariaszewski zdążył się uspokoić, wsiedli w służbowy samochód i pojechali do Barutu.
To co obaj zobaczyli, do dziś stanowi najcenniejszy dowód dokonanej zbrodni.
Po czterdziestu czterech latach, w dniu 2
stycznia 1990 roku, w gliwickiej prokuraturze zaprotokołowano
wstrząsającą relację inż. Antoniego Niemca:
Po przybyciu na miejsce z
ukrycia przypatrywałem się paleniu zwłok ludzkich. Były to rozszarpane
części ciał. Aut już nie było. Na miejscu pozostało około 15
funkcjonariuszy ubranych w mundury UB – szarego koloru, podobne do
mundurów, jakie wówczas nosiło wojsko. Funkcjonariusze z okolicznego
terenu zbierali resztki ciał. Zauważyłem wówczas, że paśnik musiał być
murowany, bo było tam mnóstwo gruzu. Po około dwóch godzinach opuściłem
miejsce tragedii i pojechałem do pracy.
Przez kolejne trzy dni cały teren był
strzeżony przez funkcjonariuszy nieustalonej formacji. Świadkowie
twierdzą, że niektórzy z nich rozmawiali ze sobą po rosyjsku.
W tym czasie zacierane były ślady dokonanej zbrodni.
Antoni Niemiec, do swojej relacji dodał, że ubowcy palili resztki ciał w ognisku, którego dym niósł okropny smród.
W podobnym tonie brzmi relacja jednego z nielicznych świadków, którzy odważyli się, pchani ciekawością, wejść do lasu.
Świadek relacjonuje, że na miejscu,
gdzie wcześniej stała kamienna stodoła, palił się ogromny stos i
śmierdziało ropą. Dookoła leżały porozrywane szmaty, ręce, kości,
kawałki ciał. Było ślisko od krwi.
Świadek przypomina sobie, że w pewnym
momencie zobaczył czapkę rogatywkę z orłem i gwiazdkami, a obok niej
ludzką głowę. Następnego dnia człowiek ten poszedł do lasu jeszcze raz.
Zabrał głowę i przeniósł ją pod gruszę, gdzie pochował.
Inny mieszkaniec Barutu w bezpośredniej
okolicy detonacji na własne oczy widział strzępy ciał na drzewach,
kawałki czaszek z włosami i mnóstwo drobnych przedmiotów, które jeszcze
wiele dni po tragicznym zdarzeniu mieszkańcy wioski, zwłaszcza młodzi
chłopcy, znosili do domu.
Były to guziki z orzełkami, naszywki
„Poland”, odznaki, biało-czerwone blaszki i fotografie. Jeden ze
świadków, wówczas jeszcze chłopiec, przypomina sobie, że z miejsca
wybuchu przyniósł do domu zdjęcie polskiego oficera, który na ręku
trzymał chłopczyka w marynarskim mundurku, za rączkę zaś stojącą obok
dziewczynkę, rodzice chłopca natychmiast zniszczyli tą fotografię.
Mieszkańcy Barutu pozbywali się
znalezionych przedmiotów i próbowali wymazać z pamięci tragiczny
poniedziałek 26 września 1946 roku, woleli nie narażać się nowej władzy,
która kilka kilometrów dalej, na leśnej polanie maskowała straszliwą
zbrodnię.
Wielu mieszkańców bezpośrednio po wybuchu słyszało serie karabinowe i pojedyncze strzały, nawoływania i przerażające krzyki.
Najwidoczniej wybuch nie uśmiercił natychmiast wszystkich jeńców, którzy musieli być dobijani z broni ręcznej.
Być może niektórzy, straszliwie
poranieni, o własnych siłach próbowali wydostać się z powstałego
gruzowiska, niektórzy może dotarli nawet na skraj polany, zanim dosięgły
ich karabinowe serie?
Nikt dziś już tego nie zweryfikuje.
W każdym razie wszystkie ciała wrzucane
były do uprzednio wykopanego dołu. Powstały stos ludzkich szczątków
oprawcy oblewali ropą i podpalali. Po lesie rozchodził się straszliwy
fetor a nad nim zawisła gęsta, smolista chmura dymu.
Wiosną 1947 roku do Barutu przybył nieznajomy mężczyzna w towarzystwie młodej kobiety.
Oboje od razu skierowali się do domu
miejscowego gajowego, który przybył do wioski zaledwie po zakończeniu
wojny, będąc wcześniej gajowym w kompleksie leśnym w masywie Baraniej
Góry na Śląsku Cieszyńskim. Wielkie musiało być zaskoczenie gajowego
Wajraucha gdy otworzył drzwi nieznajomej parze. Zapewne pełen obaw
wyjrzał na zewnątrz budynku, czy nikt nie zainteresował się przyjezdnymi
i natychmiast wpuścił ich do środka, ostrożnie ryglując za nimi drzwi.
Następnie cała trójka udała się w kierunku lasu.
Przed wejściem na leśną ścieżkę
mężczyźni pozostawili kobietę, i dalej Wajrauch, w charakterze
przewodnika, prowadził mężczyznę na leśną polanę.
Według relacji kobiety, obu mężczyzn nie było kilkadziesiąt minut, gdy wrócili, jej towarzysz podróży był wstrząśnięty.
Nie odezwał się do kobiety ani słowem, ale ta wiedziała, że na leśnej polanie musiał zobaczyć coś przerażającego.
Co ja powiem ich rodzinom, skazałem ich na śmierć – być może wówczas pomyślał, blady i trzęsący się, Henryk Flame, „Bartek”.
Czytaj wcześniejsze odcinki na NGO
Autor: Tomasz Greniuch
http://www.ngopole.pl/2012/06/27/slaski-katyn-czesc-trzecia/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Pół tysiąca osób na uroczystościach w Barucie. Żołnierze NSZ wyc
Pół tysiąca osób na uroczystościach w Barucie. Żołnierze NSZ wychodzą z cienia
http://www.ngopole.pl/2013/09/29/pol-tysiaca-osob-na-uroczystosciach-w-b...
uroczystościach w Barucie. Żołnierze NSZ wychodzą z cienia
29/09/2013
Zostaw komentarz
Idź do komentarzy
W
minioną sobotę (28 września) już po raz kolejny na leżącej na granicy
województw polanie Hubertus odbyły się uroczystości mające na celu
upamiętnienie 67. rocznicy tragicznej śmierci żołnierzy Narodowych Sił
Zbrojnych, a konkretniej oddziału Henryka Flamego ps. „Bartek”, zwanego
także „Królem Podbeskidzia”, którzy zginęli w operacji „Lawina”,
zasadzce przygotowanej przez Urząd Bezpieczeństwa.
Do tej małej, leśnej polany, znajdującej
się w połowie drogi między miejscowościami Barut i Dąbrówka co roku
ściągają setki osób mających na celu uczcić pamięć bohaterów. Nie
inaczej było teraz. Obecni byli między innymi, poza mieszkańcami obu
gmin i uczniami lokalnych szkół (w tym m.in. delegacja technikum z
Toszka), także przedstawiciele Stowarzyszenia Pamięci AK z Pyskowic,
Instytutu Pamięci Narodowej (Krzysztof Szwagrzyk), Związku Żołnierzy
Narodowych Sił Zbrojnych oraz Armii Krajowej, członkowie Obozu
Narodowo-Radykalnego z obu województw, grupy rekonstrukcyjne NSZ, górale
z Podbeskidzia, studenci z Niezależnego Zrzeszenia Studentów z Opola i
członkowie Kędzierzyńskiego Centrum Inicjatyw Patriotycznych oraz
przedstawiciel OSPN. Była też oficjalna delegacja przedstawicieli
województwa opolskiego.
Wszystko rozpoczęło się od krótkich
przemów Gintera Skowronka, wójta gminy Wielowieś, oraz Stanisława
Markowicza ze Stowarzyszenia Pamięci AK. Najważniejszą częścią
uroczystości była Msza święta w intencji pomordowanych żołnierzy,
podczas której pojawiało się jedno, szczególnie ważne przesłanie. „Pamiętaj, ale wybaczaj i nie szukaj zemsty” – te słowa najtrafniej mogłyby streścić kazanie.
Po zakończeniu nabożeństwa zgromadzeni
na uroczysku ludzie, których pojawiło się około pół tysiąca, mieli
możliwość wysłuchania Apelu Poległych i salwy honorowej oddanej przez 6
Batalion Powietrznodesantowy Wojska Polskiego z Gliwic.
Dodatkowo odznaczono osoby, które aktywnie, na co dzień, udzielają się ku pamięci Narodowych Sił Zbrojnych.
Autor: Krzysztof Marcinkiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. Bartek poczeka na tablicę w Bielsku-Białej
O potrzebie budowy pomnika lub tablicy pamiątkowej poświęconej Żołnierzom Wyklętym mówią uparcie radni PiS, których niekiedy podczas sesji wspiera poseł Stanisław Pięta. Kilka lat temu był nawet pomysł nazwania bielskiego placu (położonego wzdłuż ul. Słowackiego) imieniem Henryka Flame, dowódcy największego zgrupowania niepodległościowego na Śląsku Cieszyńskim po II wojnie światowej. Żołnierze Wyklęci mają dziś pomniki w Żywcu i Szczyrku, a młodzież co roku oddaje hołd "Bartkowi" podczas rajdu górskiego noszącego jego imię.
Na razie jednak „Bartek” nie będzie miał tablicy w Bielsku-Białej. W odpowiedzi na interpelację radnego Józefa Łopatki prezydent Jacek Krywult odparł, że w naszym mieście jest dość miejsc pamięci narodowej. Zdaniem prezydenta, nie trzeba budować kolejnego tym bardziej, że źródła historyczne nie są zgodne w opiniach o partyzancie.
http://www.bielsko.biala.pl/aktualnosci/25780/bartek-poczeka-na-tablice
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl