W 2017 roku masoneria będzie czciła trzechsetną rocznicę swego powstania.
Obchody zwycięstwa czy klęski
W 2017 roku masoneria będzie czciła trzechsetną rocznicę swego powstania. Sto lat temu, w roku objawień fatimskich, kiedy obchodziła dwusetną rocznicę swej obecności w świecie, zapowiedziała, że jej działalność wkracza w “trzeci etap”, którego celem jest ostateczna rozprawa z Kościołem. Z jaką obietnicą masoni wiążą zbliżający się kolejny jubileusz? Tego nie wiemy, jedno jest jednak pewne: podczas gdy my chcemy za osiem lat świętować zwycięstwo Kościoła, oni zrobią wszystko, by ludzkość obchodziła inne święto: zwycięstwo nad Kościołem. Pomogą im w tym liczne stowarzyszenia, ruchy i organizacje, które nie mogą znieść tego, że istnieje Dekalog, że jest Ewangelia, że są tradycyjne wartości, które decydują o wartości świata. Ci ludzie nie pozostawią nas w spokoju. Zrobią wszystko, by przeszkodzić nam w przygotowaniach do zwycięskiego jubileuszu. Tym bardziej że nasze zaangażowanie wiąże się z przyzywaniem Bożej potęgi, zdolnej nie tylko zniszczyć zło, ale nawet przemienić je w dobro!
Przez blisko trzysta ostatnich lat trwała wojna o ludzkie dusze. Masoneria robiła wszystko, by wygrać tę walkę. Po 1917 roku jej konfrontacja z Kościołem stała się szczególnie ostra. Jak będzie ona wyglądała w latach poprzedzających rok 2017? Będziemy atakowani od zewnątrz i od wewnątrz, jawnie i skrycie, przekupywani i zastraszani, wychwalani i wyszydzani… Ktoś będzie chciał uczynić nas bezsilnymi – nieważne czy na drodze strachu, czy dzięki wbiciu nas w pychę.
Czeka nas wielka bitwa o Kościół. Każda ze stron będzie w niej używać innej broni. My nie sięgniemy po ten sam oręż, co masoneria. Oznaczałoby to sromotną klęskę, bo samo wzięcie do rąk narzędzi krzywdy – nienawiści i szaleństwa, pociągnęłoby za sobą naszą porażkę. Gdzie jest broń zła, tam nie ma miejsca na pomoc z nieba. A właśnie jej przyzywamy, wpatrzeni w Fatimę, uczący się jej i ożywiający w sobie pragnienie, by “zwycięstwo przyszło przez Maryję”.
I przyjdzie. Ale błędem byłoby nie rozpoznać przeciwnika i zlekceważyć jego potęgę. Bylibyśmy bezbronni, wystawieni na śmiertelny cios…
Zapowiedź konfrontacji
Kto wygra wielką bitwę, w której ważą się losy Kościoła i przyszłość świata? Dla wielu z nas znaki czasu wcale nie są jednoznaczne. Dziś na większości frontów zwycięża idea życia bez Boga i Kościoła i wydaje się, że tej wrogiej nam siły nic już nie powstrzyma. Świat, władza, pieniądze są po ich stronie. A jednak mamy pewność zwycięstwa. Jego źródło sięga 13 października 1917 r., kryte w znaku, który towarzyszył ostatniemu objawieniu Matki Bożej w Fatimie. Przekazany nam – znak cudu słońca.
Coraz częściej zwraca się dziś uwagę na fakt, że fatimski cud słońca jest znakiem apokaliptycznym. To bez wątpienia wielopłaszczyznowe ostrzeżenie przed czekającym nas atakiem zła. Jego interpretacje są różnorodne: od groźby wojny atomowej, przez zderzenie z ciałem kosmicznym, po naruszenie równowagi naturalnej w świecie. Podobnie jak wydarzenia spisane przez św. Jana w Księdze Apokalipsy, budzące początkowo lęk, przesuwają czas w kierunku ostatecznego triumfu Boga, tak i fatimska forma “opowiadania przez znaki” najpierw budzi grozę, jednak w momencie gdy wszystko zdaje się już wskazywać na nadejście chwili zagłady, przewraca się mroczna karta historii i oto czytamy o nowym, lepszym świecie – o zwycięstwie dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, Kościoła nad jego nieprzyjaciółmi. Słyszymy, że nasze dzieci będą żyć w innych czasach, że z Fatimy tryśnie światło, które zmieni świat, że nadejdzie chwila triumfu Niepokalanego Serca Maryi.
Nie będzie to jednak czysta interwencja Nieba, którą będziemy oglądać z bezpiecznej pozycji widzów. Siostra Łucja zapowiada, że z pokoleniem szatańskim walczyć będzie pokolenie Niepokalanego Serca. Chrystusowi zawdzięczamy odkupienie, ale Maryja jest przy Nim obecna i czynnie zaangażowana jako Współodkupicielka. Podobnie spełnienie obietnicy fatimskiej dokona się dzięki działaniu samego Boga, ale wielką rolę odegra tu współdziałanie ludzi, którzy – choć może rozproszeni po świecie – siłę swą i odwagę będą czerpać z tego samego źródła, z Niepokalanego Serca Maryi. Ono będzie ich nową jakością życia, Ono też doprowadzi do tego, że nastaną nowe czasy. Dlatego Siostra Łucja nazywa tych ludzi krótko: “nowe pokolenie”. Odniesie ono zwycięstwo, ale czy nie będzie jak fatimski znak ostatniego objawienia: zwycięży, gdy zdawać się będzie, że wszystko już stracone? Tak przedstawia się reguła Ewangelii: zdawało się wszystkim, że Chrystus przegrał na krzyżu, że szatan zwyciężył. Tymczasem, gdy została już pogrzebana ostatnia nadzieja, Pan zmartwychwstał…
Przypomnijmy sobie, że w godzinie Męki Zbawiciela wszyscy zwątpili i uciekli. Jedna Maryja nie zgasiła w swym sercu wiary w zwycięstwo Boga. Dlatego dziś ma nas Ona prowadzić do zwycięstwa. Jest dla nas wzorem, pomocą i siłą.
Wokół już toczy się bitwa. Wcale nie musi być krwawa. Dzisiejsze podboje prowadzi się przy użyciu broni ekonomicznej i medialnej. Wystarczy uzależnić dane państwo od innych przez kontrolę jego surowców, eksportu i miejsc pracy, a wolny kraj stanie się własnością obcych rządów. Zaczynamy pracować już nie dla siebie, lecz dla innych, a troszczymy się o nasz kraj tylko po to, aby okupant mógł żyć w nieskażonym i przyjaznym dla siebie środowisku. Wojsko, zdobywając dane obszary, niszczy je i trzeba je potem odbudowywać. Czy nie lepiej zająć teren bez niepotrzebnych wystrzałów? Tak samo wygląda współczesna wojna cywilizacji zła z cywilizacją dobra. Dobro prześladowane mogłoby wzrastać, lepiej więc zmienić definicję dobra i przekonać ludzi, że nowoczesny człowiek wyzbył się wąskich przesądów i dobrem jest dla niego to, co stanowi synonim egoizmu, przyjemności, niczym nieokiełznanej wolności.
Demontaż “od wewnątrz”
Dziś jesteśmy świadkami walki opartej na strategii nazywanej w języku Fatimy przemianą “od wewnątrz”. Tak właśnie zapadł się do środka ustrój komunistyczny. Bez jednego wystrzału, bez przelewu krwi, bez interwencji z zewnątrz rozebrano komunizm. To, co było po ludzku niemożliwe – upadek pełnego agresji i posiadającego nieobliczalną moc militarną mocarstwa – dokonało się na drodze pokojowej. Znamy tę historię. Wiemy, że demontaż komunizmu rozpoczął się od poświęcenia Rosji i świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Jan Paweł II dał Niebu prawo do interwencji. A przecież Niebo jest nad każdym miejscem i Bóg potrafi (takie są plany Jego Opatrzności) zdemontować każdą machinę zła, nie zapraszając do tego obcych wojsk, nie dopuszczając do pomocy ludzi gotowych podpalić lont trzeciej wojny światowej.
Nad każdym punktem świata, nad każdym ludzkim istnieniem pochyla się nisko Niebo, zdolne zmienić świat. Ale pamiętajmy: tak samo jest z piekłem – jego siły są niebezpiecznie blisko, gotowe do rozpoczęcia cichego demontażu dobra. Znów bez jednego wystrzału, bez oficjalnej konfrontacji. Szatan potrafi w ciszy i ukryciu zabić dobro i umieścić na jego miejscu zło. Potrafi przekonać ludzi, że mają oddać złu swoją ziemię uprawną, mają troszczyć się o wzrost ziarna zła, mają niecierpliwie wyglądać jego owoców. Okażą się one upiorne, ale wtedy będzie już za późno. Oddychamy z ulgą, wiedząc, że owoce z drzewa zła nie zdążą spaść na ziemię, że w ostatniej chwili ich dojrzewania wydarzy się coś, co zmieni kierunek dziejów świata. Jak tańczące na niebie nad Fatimą słońce – oderwane już od swego miejsca, zaczęło nieuchronnie spadać na ziemię, by spopielić świat, ale w ostatniej chwili niewidzialna siła włożyła je z powrotem w jej orbitalny krąg… Jak kula zamachowca mająca za tysięczny ułamek sekundy rozszarpać tętnicę Papieża i zabić go, a jakaś siła odchyliła bieg pocisku… Tak będzie też w dniach, kiedy wypełni się wielkie proroctwo Fatimy ogłaszające triumf Niepokalanego Serca Maryi i początek epoki pokoju.
Strategia ukrytego działania zła i zajmowania dobra “od wewnątrz” ma według badaczy orędzia fatimskiego, ale i wedle wielu współczesnych objawień, swoją nazwę. Jej imię to właśnie “masoneria”.
Znaki z piekła
Przyznajmy, mroczny fenomen masonerii niesie ze sobą więcej pytań niż odpowiedzi. Chciejmy więc przyjrzeć się temu, stosując fatimską metodologię: pochylając się nad znakami czasu. Naśladujemy w ten sposób Jana Pawła II, który był niesłychanie wyczulony na znaki czasu i umiał rozpoznawać ich ukryte znaczenie. Jedno jest pewne: dziś mają one dwa odcienie – mroku i światła. Jedne pochodzą z piekła, drugie przychodzą do nas z Bożego Królestwa w Niebie.
Wiele jest ciemnych znaków ujawniających prawdę o masonerii. Są one wszędzie; w każdym czasie, w każdym kraju, czasem nawet tuż, tuż przy naszym życiu. Opiszmy tu tylko trzy – te, które wiążą się bezpośrednio z Orędziem fatimskim. Pierwszy znak przynosi nam nasz rodak, wielki święty i sługa Maryi, ojciec Maksymilian Kolbe. Był on naocznym świadkiem podniesienia głowy przez masonerię i odkrył jedyny sposób na pokonanie nieprzyjaciela. Wskazał na Niepokalaną, która “zdepcze głowę węża”. Maksymilian całe swe życie związał z Maryją i dla Niej chciał zdobyć świat, zdobyć świat dla Niepokalanej znaczy bowiem – odebrać go szatanowi.
Masoneria i Rzym.
Rok 1917
Rozpoczął się rok 1917. W rocznicę śmierci Giordano Bruno (spłonął na stosie 17 lutego) młody Kolbe, który przebywał w Rzymie na studiach teologicznych, był świadkiem masońskiej procesji przez Rzym. Był to ciemny “znak czasu”, który polski franciszkanin odczytał niezwykle trafnie i na który odpowiedział całym swoim życiem.
Gdy Maksymilian Kolbe znalazł się w Rzymie, rozpoczynały się właśnie obchody dwusetnej rocznicy powstania pierwszej loży masońskiej i świętowano ogłoszenie przez nią manifestu mówiącego o szybkim końcu Kościoła. Droga ku temu została już wytyczona, a program na nadchodzący czas ustalony. Ogłoszono: “Nie zniszczymy Kościoła rozumowaniem, ale psuciem obyczajów”. Polski franciszkanin patrzył głęboko wstrząśnięty, jak po ulicach Rzymu przesuwała się bezkarnie parodia kościelnej procesji, a na jej czele niesiono czarny sztandar, przedstawiający świętego Michała Archanioła leżącego pod stopami triumfującego Lucyfera. Widział umieszczone pod oknami Watykanu masońskie chorągwie. Był świadkiem rozdawania ludziom ulotek wzywających policję do wkroczenia do Watykanu. Czyjaś ręka napisała: “Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego gwardią szwajcarską”, czyli najbardziej mu oddanym sługą.
To właśnie wtedy w sercu franciszkanina zrodziła się idea, którą można zamknąć w jednym haśle: Niepokalana i Jej Rycerstwo. Bo Maksymilian Kolbe wiedział, że przyjdzie zwycięstwo Niepokalanej, więcej – że przyjdzie ono przez oddanych Jej ludzi. Znak czasu został odczytany i nie pozostawiony bez reakcji… Świętego czekała szaleńcza praca.
Resztę już znamy. Po powrocie do Ojczyzny św. Maksymilian zakłada pierwszy Niepokalanów. Potem jeszcze jeden, w dalekiej Japonii. Służy Niepokalanej, a Jej rycerzom nakazuje modlić się za masonerię. Każdy członek Rycerstwa Niepokalanej miał codziennie odmawiać modlitwę: “O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy… i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają…, a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie”.
Maksymilian wiedział, że atak na Kościół idzie przez masonerię. Zwycięstwo Niepokalanej oznaczało walkę z tą wszechobecną organizacją, walkę, która zakończy się zwycięstwem Niepokalanej.
A Maksymilian został świętym. Czy nie jest to dla nas kolejny znak wskazujący drogę?
Masoneria i Portugalia.
Początek XX w.
Drugim znakiem ukazującym potęgę i determinację masonerii, która ogłosiła, że nie spocznie, dopóki nie zniszczy Kościoła, jest historia Portugalii – kraju objawień fatimskich. Przez wiele wieków była ona zwana “Ziemią Najświętszej Maryi Panny”, jednak w XVIII i XIX wieku zaczęła ulegać siłom antykościelnym. Pierwszy atak masonerii przeprowadzono na tamtejszy Kościół we wrześniu 1759 roku. Joseph de Cavalho, zagorzały wróg katolicyzmu i mason, zmusił króla Józefa I do podpisania edyktu usuwającego jezuitów ze wszystkich stanowisk państwowych. Osłabiony Kościół stał się bezradny wobec antyklerykalnej propagandy, która objęła cały kraj w epoce Wielkiej Rewolucji Francuskiej. W XIX wieku katolicka monarchia coraz bardziej ustępowała wobec wzrastającej nienawiści partii rewolucyjnych popieranych przez intrygi masonerii. W końcu, 1 lutego 1908 roku, dwaj masoni dokonali w Lizbonie zamachu na króla i jego syna, następcę tronu. Dwa lata później masoneria zdołała doprowadzić do ogłoszenia Portugalii republiką. Rozpoczął się okres gwałtownych prześladowań Kościoła. Rozwiązano konwenty i klasztory, skonfiskowano majątki kościelne. Popłynęła rzeka ustaw wymierzonych w Kościół.
Te wszystkie wysiłki osiągnęły swój szczyt w ustawie o rozdzieleniu Kościoła od państwa, przegłosowanej 20 kwietnia 1911 roku. Jej twórca, Afonso Costa, oświadczył: “Dzięki temu prawu w ciągu dwóch pokoleń katolicyzm zostanie całkowicie usunięty z Portugalii”.
Determinacja i wpływy masonerii były tak silne, że można było przypuszczać, iż te zuchwałe plany rzeczywiście się powiodą, że spełni się buńczuczna zapowiedź masonerii – wymazanie Kościoła z mapy historii. A jednak stało się inaczej. Plany masonerii zostały pokrzyżowane najpierw przez zdecydowane działania Papieża Piusa X, a następnie przez zupełnie nieoczekiwane objawienie się Matki Bożej w Fatimie, która przyniosła Orędzie o zwycięskim, “nowym” nabożeństwie – czci Jej Niepokalanego Serca.
Masoneria i Fatima.
Rok 1917
Są ludzie, którzy wciąż nie wierzą w masońskie plany wobec Kościoła. Jeśli ktoś w nie wątpi, niech przyjrzy się kolejnemu znakowi – historii objawień fatimskich. W samej Fatimie obecna jest masoneria. Przywołajmy trzy momenty.
To nieprzypadkowo mason Oliveira dos Santos porywa małych wizjonerów, by zmusić ich do wyznania sekretu i ogłoszenia, że nie ma objawień, bo nie ma Boga! Arturo Santos, z zawodu kowal, w wieku 26 lat wstąpił do loży masońskiej w Leirii, a następnie założył odrębną lożę w Ourem. 13 sierpnia 1917 r. aresztował Hiacyntę, Łucję i Franciszka i poddał je wielogodzinnemu przesłuchaniu. Groził im torturami. Bez skutku.
Jak zakończyły się tamte wydarzenia? Mason Santos musiał szukać pomocy u ojca Hiacynty i Franciszka, groził mu bowiem samosąd. Przegrał, a życie uratowali mu ci, których najbardziej skrzywdził. Dziwny to fatimski znak czasu…
Przypomnijmy inną próbę położenia kresu objawieniom Matki Bożej. W nocy z 23 na 24 października 1917 r. grupa masonów z prowincji Santarem próbowała ściąć dąb skalny, na którym ukazywała się Matka Najświętsza. Jest to co najmniej dziwne, ale pomylili drzewa i ścięli zupełnie inne! Nazajutrz rano zorganizowali swoją “manifę” – parodiujący procesje kościelne szyderczy przemarsz, w którym obnosili kawałki “świętego drzewa”, wyśmiewając przy tym Litanię do Najświętszej Maryi Panny. Ale co się stało? Marsz został rozproszony, a jego uczestnicy, którzy chcieli wykpić “łatwowiernych głupców”, sami zostali ośmieszeni. Wieśniacy wyprowadzili na ich spotkanie stado osłów, które swym rykiem zagłuszyło bluźniercze okrzyki. Potem śmiano się, że nawet osły nie chciały słuchać masońskiego krzyku…
A czy wiemy, że w dniu 13 października pewien mason czaił się z nożem, by po zakończeniu objawień zabić fatimskich wizjonerów? Pokazywał go tym, których spotykał, i przechwalał się, że zabije tych troje dzieci, tych “fałszerzy”. Zabije, gdy stanie się wreszcie jasne, że oszukiwały i zwodziły ludzi. Zabije, jeśli nie będzie cudu, jeśli nic się nie stanie. Ale cud był.
Co się stało z nożownikiem z Fatimy? Po zakończeniu objawienia człowiek ten ruszył w drogę powrotną. Był tak chory, że dotarłszy do pobliskiego Riachos, nie mógł kontynuować podróży. Musiał zatrzymać się dziesięć minut drogi od Cova da Iria. Rankiem znaleziono go martwego… Taki znak pozostawiła nam Matka Najświętsza w dzień po swym ostatnim objawieniu w Fatimie. Pokazała, czym się kończy atak na Nią i Jej dzieci…
Objawienia fatimskie były dla portugalskich wolnomyślicieli “żałosną i wsteczną próbą pogrążenia Portugalczyków raz jeszcze w ciemności czasów przeszłych”. Nie dziwi, że ogłosili oni manifest, w którego zakończeniu czytamy: “Wyzwólmy się i oczyśćmy nasze umysły nie tylko z głupawej wiary w takie ordynarne i śmiechu warte sztuczki jak Fatima, ale zwłaszcza z jakiejkolwiek wiary w to, co ponadnaturalne, i w rzekomego Boga wszechmogącego, wszechwiedzącego – i w ogóle “wszech”. Jest to narzędzie łajdaków o wyrafinowanej wyobraźni, którzy dla własnych celów pragną zdobyć łatwowierność ludu”. Nie poprzestano na deklaracjach i zachętach. W dniu 6 marca 1921 r. grupa masonów podłożyła ładunek wybuchowy pod prowizoryczną kaplicę postawioną na miejscu objawień oraz pod drzewo, którego cztery lata wcześniej nie udało się im ściąć. Eksplodowały trzy ładunki, niszcząc dach kaplicy; bomba podłożona pod drzewem nie wybuchła. Ale figury Matki Bożej Fatimskiej nie udało się zniszczyć. Tej nocy zabrała ją do swego domu pewna pobożna kobieta…
Jak odczytujemy te znaki? Znaki Fatimy są jednoznaczne. Zwycięstwo przyjdzie, ale będzie to zwycięstwo nie masonerii, lecz Najświętszej Panny – Maryi Niepokalanej i Jej Niepokalanego Serca.
Znaki Nieba
Czas przyjrzeć się jasnym znakom przychodzącym z Nieba. Ciekawe, że mnożą się współcześnie objawienia, w których Maryja ogłasza z mocą nadejście swego zwycięstwa. Mówi wprost o Fatimie i mówi jednoznacznie o nadchodzącej klęsce masonerii.
Wizja Katarzyny Emmerich
Zacznijmy jednak od wcześniejszego proroctwa, przekazanego nam przez św. Katarzynę Emmerich. Oto fragment jej zapisków: “Ujrzałam straszne skutki działań wielkich propagatorów “światła”, widoczne wszędzie tam, gdzie dochodzili oni do władzy i przejmowali wpływy albo dla obalenia kultu Bożego oraz wszelkich praktyk i pobożnych ćwiczeń, albo dla uczynienia z nich czegoś równie próżnego jak używane przez nich słowa: światło, miłość, duch. Usiłowali pod nimi ukryć przed sobą i innymi opłakaną pustkę swych przedsięwzięć, w których Bóg był niczym.(…)Zobaczyłam ludzi z tajnej sekty podkopującej nieustannie wielki Kościół(…)W tym czasie widziałam tu i tam na całym świecie wielu ludzi dobrych i pobożnych przede wszystkim duchownych znieważanych, więzionych i uciskanych i miałam wrażenie, że któregoś dnia staną się męczennikami.(…)Kościół był już w dużej mierze zburzony, tak że pozostawało jeszcze tylko prezbiterium z ołtarzem. Ujrzałam burzących, jak weszli do niego razem z bestią. Wchodząc do Kościoła z bestią, burzyciele zastali tam potężną niewiastę pełną majestatu. Zdawało się, że spodziewała się dziecka, szła bowiem powoli. Nieprzyjaciół ogarnęło przerażenie na jej widok, a bestia nie mogła postąpić nawet o jeden krok.(…)Zobaczyłam wtedy bestię uciekającą w kierunku morza, a nieprzyjaciele biegli w wielkim nieładzie.
Zobaczyłam Kościół św. Piotra i ogromną liczbę ludzi pracującą, by go zburzyć. Ujrzałam też innych, naprawiających go. Linia podziału pomiędzy wykonującymi tę dwojaką pracę ciągnęła się przez cały świat. Dziwiła mnie równoczesność tego, co się dokonywało. Burzyciele odrywali wielkie kawały (budowli). Byli to w szczególności zwolennicy sekt w wielkiej liczbie, a z nimi – odstępcy. Ludzie ci, wykonując swą niszczycielską pracę, wydawali się postępować według pewnych wskazań i jakiejś zasady. Nosili białe fartuchy, obszyte niebieską wstążką i przyozdobione kieszeniami z kielniami przyczepionymi do pasa. Mieli szaty wszelkiego rodzaju. Byli pomiędzy nimi ludzie dostojni, wielcy i potężni w mundurach i z krzyżami, którzy jednak nie przykładali sami ręki do dzieła, lecz kielnią oznaczali na murach miejsca, które trzeba było zniszczyć.(…)Zburzono już całą wewnętrzną część Kościoła. Stało tam jeszcze tylko prezbiterium z Najświętszym Sakramentem.(…)Zobaczyłam, że na końcu Maryja rozciągnęła płaszcz nad Kościołem i nieprzyjaciele Boga zostali przepędzeni.(…)Zobaczyłam, że Rzym stoi jak wyspa, jak skała pośrodku morza, gdy wszystko wokół niego obraca się w ruinę. Gdy patrzyłam na burzących, zachwycała mnie ich wielka zręczność. Posiadali wszelkie rodzaje maszyn, wszystko dokonywało się według pewnego planu. Nic nie waliło się samo. Nie robili hałasu. Na wszystko zwracali uwagę, uciekali się do różnorodnych podstępów i kamienie wydawały się często znikać w ich rękach. Niektórzy z nich ponownie budowali; niszczyli to, co było święte i wielkie, a to, co budowali, było próżne, puste i powierzchowne”.
Wizja św. Katarzyny w plastyczny sposób ukazuje atak masonerii na Kościół. Ale znów ich działania kończą się niepowodzeniem. W ostatnim niemal momencie przychodzi zwycięstwo. Zwycięstwo Maryi…
Współczesny głos Maryi
Przytoczmy jeszcze Jej słowa wypowiedziane w maju 1994 r. do ks. Gobbiego: “Moje Orędzie jest przesłaniem apokaliptycznym, ponieważ jesteście w samym sercu tego, co zostało wam ogłoszone w ostatniej i jakże ważnej Księdze Bożego Pisma(…)W Fatimie ogłosiłam wam wielką walkę pomiędzy Mną – Niewiastą obleczoną w słońce, a ogromnym czerwonym Smokiem, który doprowadził ludzkość do życia bez Boga. Przepowiedziałam wam też podstępne i mroczne działanie masonerii, która odwodzi was od zachowywania Prawa Bożego i czyni ofiarami grzechu i nałogów. Jako czuła Matka chciałam was przede wszystkim ostrzec przed wielkim niebezpieczeństwem zagrażającym dziś Kościołowi z powodu licznych diabelskich ataków, usiłujących go zniszczyć”.
Na szczęście znamy już zakończenie. Matka Najświętsza ukazała nam, jak będzie wyglądać Wielki Finał. Nadejdzie zwycięstwo Jej Niepokalanego Serca i pokój zstąpi na świat. By jednak tak się stało, Maryja potrzebuje “nowego pokolenia”, walczącego ze złem tą bronią, którą sama wskaże – jedyną skuteczną…
Wincenty Łaszewski
http://www.radiomaryja.pl/informacje/i-atak-masonerii/ archiwum , tekst z 13 października 2009 r.
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Dzisiejsze podboje prowadzi się przy użyciu broni ekonomicznej
Gazeta Wyborcza organizuje nam życie religijne i obsadza zwierzchnictwo w KK.
Lemański jest dobry na wszystko? Na rozmodlony Stadion Narodowy i wygraną PiS? II Grecja czy II Pakistan?
TVN24 wciąż o sodomitach, DWA TYGODNIE. Dzisiaj o chamstwie Monika O.,Biedroń i Niesiołowski :)
Komunistyczne zbrodnie na Narodzie polskim bez kary i bezczelność rozzuchwalonej postkomuny.
Nie rozeszliśmy się po Marszu, idziemy dalej i pełno zbójców na drodze
List w sprawie rozporządzenia przeciwko mowie nienawiści, ksenofobii oraz agresji i dyskryminacji
o Polskę przekształcała się w coraz bardziej otwartą konfrontację
komunistycznego państwa z Kościołem. Stalin zdecydował się w tej sprawie
udzielić osobistych wskazówek
Bolesławowi Bierutowi podczas wizyty tego ostatniego w Moskwie, 1
sierpnia 1949 roku. Stalin tłumaczył, jak poradzić sobie z Kościołem –
ostatnią przeszkodą na drodze do totalnej kontroli nad polskim
społeczeństwem: >>Przy klerze nie zrobicie nic, dopóki nie
dokonacie rozłamu na dwie odrębne i przeciwstawne sobie grupy;
propaganda masowa to rzecz konieczna, ale samą propagandą nie zrobi się
tego, co potrzeba... Nie, nastawiacie się na rozłam... Bez rozłamu wśród
kleru nic nie wyjdzie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Współczesna masoneria oparta jest o pieniądz.
Wiara w Kościół Apostolski jest oparta o żywego człowieka, który za grzechy Świata dał się zamordować i zmartwychwstał
Tej walki nie wygrają ani iluminaci ani masoni.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. Szanowny Panie Michale
tej walki nie wygrają masoni, bo mamy ochronę najlepszą. Matka Najświętsza ukazała nam, jak będzie wyglądać Wielki Finał. Nadejdzie zwycięstwo Jej Niepokalanego Serca i pokój zstąpi na świat. By jednak tak się stało, Maryja potrzebuje “nowego pokolenia”, walczącego ze złem tą bronią, którą sama wskaże – jedyną skuteczną…
Modlitwa i dobro to nasz oręż. I Michał Anioł, pogromca czerwonego Smoka.
Demon wył w Gazecie Wyborczej i TV , kiedy odbywała sie konferencja egzorcystów na Jasnej Górze. W tym samym czasie opętał ks. Lemańskiego.
Nasza wiara nas uchroniła, a demon juz tylko zmęczony i przegrany liże rany.
Ks. Lemański: Nie będę was namawiał, byście nie odchodzili z tego Kościoła [FELIETON]
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Papież jest katolikiem O
Papież jest katolikiem
papieżu Franciszku i jego encyklice, fantazjach medialnych i utracie
kontaktu z rzeczywistością agresywnego sekularyzmu z George’Em Weiglem »
Dlaczego kardynałowie uznali, że właśnie kard. Bergoglio jest kimś, kto może być promotorem takiej reformy?
Kluczem jest to, co wydarzyło się w Aparecidzie (Brazylia) sześć lat
wcześniej, gdzie odbywała się Konferencja Biskupów Ameryki Łacińskiej
(CELAM). Uchwalono tam dokument, który podkreślał, że Kościół musi
przestać polegać na katolicyzmie kulturowo-nawykowym, a powinien
stać się na nowo Kościołem misyjnym i ewangelizującym. Jednym z głównych
autorów tego dokumentu był kard. Bergoglio. Przestudiowałem ten tekst
w drodze do Argentyny i byłem zachwycony klarowną wizją odejścia
od modelu Kościoła kontrreformacyjnego na rzecz Kościoła nowej
ewangelizacji. Użyłem fragmentu jako motta do mojej książki
„Ewangelikalny katolicyzm”.
Mijają 4 miesiące pontyfikatu papieża Franciszka. Jak podsumować ten czas?
Papież pokazał bardzo świeżą i przekonującą twarz Kościoła
katolickiego. Ukazała się pierwsza encyklika, która świadczy o tym,
że za tą nową twarzą kryje się pełnia katolickiej wiary. Nie ma żadnego
wycofania się Kościoła z prawd, które proponuje światu. Papież pokazał,
że jest otwarty maksymalnie szeroko na dialog dotyczący reformy Kurii
Rzymskiej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Kościec Republiki Prezydent
Kościec Republiki
Prezydent Francji François Hollande będzie świętował 300-lecie masonerii
świętował 300-lecie masonerii.
Nieprzypadkowo prezydent François Hollande zapowiedział swój udział w
obchodach trzechsetlecia europejskiej masonerii. Przez pięć lat swojej
prezydentury był pożytecznym wykonawcą strategii pisanej przez
zwolenników „wojny o laickość”. Teraz, 27 lutego przybędzie do siedziby
Wielkiego Wschodu Francji, gdzie wygłosi przemówienie.
W socjologii polityki znane jest pojęcie „kapitału społecznego”,
względnie „kapitału sieciowego”. Jego zgromadzenie jest przepustką do
władzy i gwarancją ustabilizowania rządów. Czym jest „kapitał
społeczny”? Porzucając grunt słownictwa naukowego, można powiedzieć, że
jest to sieć znajomości/kontaktów społecznych, które umożliwiają z
jednej strony przepływ idei, a z drugiej strony kontrolowanie takich czy
innych grup społecznych. Chodzi więc o kanały informacyjne i sieć
wpływów. Rzeczy te mogą mieć charakter jawny lub tajny.
Loże – tam się gromadzi „kapitał społeczny”
Od epoki oświecenia świat zachodni (po obu stronach Atlantyku) jest
świadkiem rosnącej roli tajnych stowarzyszeń. Od XVIII wieku rozpoczyna
się wielka kariera masonerii, bez której trudno wyobrazić sobie
narodziny nowego politycznego ładu wyznaczanego dwoma przełomowymi
wydarzeniami – amerykańską wojną o niepodległość (1776-1783) i rewolucją
francuską (1789). Cywilizacja chrześcijańska powstawała w cieniu
katedr. „Novus ordo seclorum” (nowy porządek wieków) powstawał zaś w
cieniu otoczonych sekretami lóż wolnomularskich.
Spiskowa teoria dziejów? Cóż, jeśli tak, to najwyraźniej ulegają jej
sami masoni, którzy niejednokrotnie podkreślali, że takie wydarzenia jak
przyjęcie deklaracji praw człowieka i obywatela (1789) czy uchwalenie
ustawy o tzw. rozdziale Kościoła od państwa we Francji (1905) to ich
szczególna zasługa. Wystarczy odwiedzić siedzibę lub stronę internetową
największej francuskiej loży – Grand Orient de France (Wielki Wschód
Francji) – by się o tym przekonać.
Nie jest też tajemnicą, że także we współczesnym francuskim życiu
publicznym „kapitał społeczny” akumulowany przez wolnomularstwo jest nie
do przecenienia. Właściwie po obu stronach politycznego mainstreamu nad
Sekwaną, czy to wśród lewicy (socjaliści), czy wśród tzw.
centroprawicy, prominentne miejsca zajmują członkowie lóż. Tam dochodzi
do spotkania ponad podziałami albo ponad tym, co opinii publicznej
przedstawia się jako podziały.
Hamulec bezpieczeństwa laickiej Republiki
Jak powiedział jeden z wysoko postawionych w lożowej hierarchii
przedstawicieli współczesnej francuskiej masonerii: „Wolnomularstwo nie
jest w stanie sprawić wszystkiego, ale jest w stanie zapobiec wielu
rzeczom”. Na przykład jest w stanie skutecznie zapobiegać „pogrążaniu
się Francji w religijnym fanatyzmie”, jak w 2012 roku socjalistyczny
prezydent François Hollande skomentował masowe protesty społeczne
przeciw forsowanemu przez jego ekipę planowi systematycznego demontażu
rodziny, poczynając od legalizacji związków homoseksualnych.
Republika równa się laickość, laickość zaś oznacza całkowity rozdział
już nie państwa, ale społeczeństwa i jego kultury od chrześcijaństwa.
Taki jest koloryt „kapitału społecznego” gromadzonego i transmitowanego
przez wolnomularstwo francuskie własnymi kanałami informacyjnymi oraz
forsowanego za pomocą legislacji od czasów antykatolickich kampanii III
Republiki. Dzisiaj „laickość” weszła na kolejny poziom znaczeniowy i
oznacza rozdział społeczeństwa i kultury nie tyle od chrześcijaństwa, co
od prawa naturalnego, znanego przecież cywilizacjom
przedchrześcijańskim (por. starożytna Grecja i Rzym), które jednak
otwarte na zdrowy rozsądek wiedziały, że małżeństwo jest związkiem
mężczyzny i kobiety, że dzieci mają mamę i tatę (a nie np. „rodzica A” i
„rodzica B”) i że płeć nie jest przedmiotem wyboru.
Wielki Wschód Francji i pomniejsze obediencje masońskie działające nad
Sekwaną entuzjastycznie poparły kolejne uderzenia socjalistycznego rządu
w rodzinę. Zważywszy na to, że tacy prominentni członkowie rządu jak
Manuel Valls – najpierw minister spraw wewnętrznych, a potem premier –
są aktywnymi masonami, nie tyle należy tutaj mówić o wspieraniu, co
raczej realizowaniu polityki uderzającej w podstawy prawa naturalnego.
Bez przesady z tą wolnością
Wyznaczane są także kolejne cele. W 2014 r. stojący na czele Wielkiego
Wschodu Francji Daniel Keller z niepokojem zauważył, że „obrońcy
laickości są gorący w słowach, ale bardzo letni w akcji. Trzeba skończyć
z tą letniością”. Słowa te padły w momencie, gdy bardzo gorący w swoim
zapale „obrońcy laickości” rozpoczęli we Francji kampanię wymierzoną w
obecność w miejscach publicznych szopek bożonarodzeniowych.
Wielki mistrz Wielkiego Wschodu mówił również o konieczności „laickości
walczącej” rozumianej jako „walka dla laickości”. A w tej walce, jak
wiadomo od czasów Saint-Juste’a (prawej ręki Robespierre’a, podobnie jak
pryncypał również masona), nie ma wolności dla wrogów wolności. Od
czasów tzw. afery fiszkowej z początku XX wieku, gdy okazało się, że
masoneria inwigilowała tysiące francuskich obywateli (głównie oficerów)
pod kątem ich religijności, wiadomo, że dla wolnomularstwa sprawa
podstawowych swobód obywatelskich (np. prawa rodziców do posyłania
swoich dzieci do szkół zgodnych z ich światopoglądem) jest drugorzędna.
Prym należy do laickości. Jak powiedział w 2013 r. socjalistyczny
minister edukacji, niekryjący swoich sympatii dla masonerii Vincent
Peillon: „Szkoła posiada fundamentalną rolę, ponieważ musi pozbawić
dziecka wszystkich związków przedrepublikańskich, wychować je, by stało
się obywatelem. Jest to nowe narodzenie, przeistoczenie, które dokonuje
się w szkole i przez szkołę, to nowy kościół ze swoim nowym kapłanem,
swoją nową liturgią, swoimi nowymi tablicami praw”.
„Walcząca laickość”, której tak bardzo domaga się Wielki Wschód, oznacza
więc indoktrynację. A jej odwrotną stroną jest kneblowanie wolności
słowa, co widzimy w tych dniach na przykładzie forsowanego przez
socjalistyczną większość w parlamencie francuskim prawa zakazującego
portalom pro-life prowadzenia w internecie akcji informacyjnej
wymierzonej w proceder zabijania nienarodzonych dzieci. Żadna z lóż,
które tak bardzo chwalą się deklaracją praw człowieka i obywatela, nie
skrytykowała tego projektu ustawy kagańcowej.
Po objęciu rządów we Francji przez socjalistów w 2012 r. w pierwszym
gabinecie powołanym przez Hollande’a siedmiu ministrów należało do
wolnomularskich lóż (w tym szefowie resortów spraw wewnętrznych, obrony i
transportu). Po pięciu latach tych rządów promotorzy „wojującej
laickości” nie mogą się skarżyć na „letniość” socjalistycznej ekipy na
tym polu.
Nie wiemy, kogo wybiorą Francuzi w majowych wyborach prezydenckich. Z
francuskiej politycznej giełdy nie wyparował „kapitał społeczny”,
systematycznie od lat gromadzony w zaciszu lóż. One nie są w stanie
spowodować wszystkiego, ale wielu rzeczom mogą zapobiec.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. '300 lat masonerii' (1717-2017)
Oni są tak bardzo tajni do granic absurdu, że praktycznie każdą formę działalności mogą sobie przypisać, i inni dowolnie mogą im przypisać.
"Moje posty od IV 2010"