Komunistyczne zbrodnie na Narodzie polskim bez kary i bezczelność rozzuchwalonej postkomuny.

avatar użytkownika Maryla

Dzieją się u nas rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Przecież jesteśmy krajem, który ponoć odcina się od PRL-u, zwłaszcza od czasów tego mrocznego PRL-u, czyli od osób takich jak właśnie Siwicki. On nie zapisał się dobrze w historii Polski. Trzeba pamiętać, że w 1968 r. dowodząc Śląskim Okręgiem Wojskowym brał udział w operacji „Dunaj”, czyli w inwazji zbrojnej Czechosłowacji. Siwicki, obok Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka był trzecią główną postacią wojskowej junty. Nawet sąd uznał ich za grupę przestępczą o charakterze zbrojnym.

No i teraz tego przestępcę – członka tego związku przestępczego – chowa się z honorami należnemu bohaterowi.

Wygląda na to, że to jakaś tendencja od kilku lat. Przecież niedawno z honorami, tym razem policyjnymi, pochowano w Olsztynie ostatniego szefa Służby Bezpieczeństwa w tym mieście – Kazimierza Dudkę. Co prawda komendant policji przeprosił za to, ale to wyglądało na celowe działanie na zasadzie – panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.

Tak, to ten sam problem jak z ministrem Siemoniakiem, jakieś środowiska prowadzą własną politykę historyczną. Obaj – i Siwicki i ten esbek w Olsztynie zostali uroczyście pochowani. Tak więc wszelkie przeprosiny, żale i tak są już po fakcie. To bardzo złe sygnały dla nas Polaków, dla naszej moralności. Mieszanie dobra ze złem nigdy nie kończy się dobrze.  Tadeusz M. Płużański

 

  Siwicki-0091

 

Siwicki nie zasłużył na Powązki ani na honory wojskowe.

 

kociolek2papsi

Kociołek wypiera się winy

Wicepremier PRL nie poczuwa się do odpowiedzialności za masakrę robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. Kończy się proces, w którym Stanisław Kociołek jest jednym z trzech oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" komunistycznej zbrodni.

Jak świętować urodziny gen. Jaruzelskiego: SLD ma jeden plan, Kwaśniewski z Palikotem - drugi

W tym roku Miller miał zaprosić do Sejmu gen. Jaruzelskiego na lipiec, by w Sali Kolumnowej zorganizować skromne urodziny. Najprawdopodobniej spotkanie będzie miało charakter konferencji naukowej, w całości poświęconej postaci generała. Jej harmonogram nie został na razie ustalony. Raczej nie będzie to jednak duże wydarzenie, bo nie życzy sobie tego sam jubilat.

Na początku tygodnia pojawiła się informacja o tym, że organizacją konkurencyjnych urodzin miał się zająć Janusz Palikot. Andrzej Rozenek wyjaśnia jednak, że przewodniczący zasiada po prostu w komitecie organizacyjnym jako jedna z kilkudziesięciu osób. Gremium zostało powołane przez Aleksandra Kwaśniewskiego.

 

 

 

Etykietowanie:

217 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Platforma zgodziła się

Platforma zgodziła się dekomunizować ulice w Warszawie razem z PiS, ale na swoich zasadach. Polityczną ochronę zapewni komunistycznym patronom, którzy polegli podczas II wojny. Nietykalni są też żołnierze Armii Ludowej oraz dąbrowszczacy
Nie ma więc mowy o odbieraniu ulicznej chwały żołnierzom Armii Ludowej ani dąbrowszczakom, którzy wsparli koalicję przeciwko gen. Franco podczas wojny domowej w Hiszpanii. - A Armia Ludowa walczyła w Powstaniu Warszawskim - przypomina szef klubu PO. - Co do dąbrowszczaków, nie zgodzimy się na zmianę, bo w Hiszpanii uważa się ich za bohaterów, mają tam prawa kombatanckie.

http://m.warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,106541,13428471,Dekomunizacja_uli...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Sowieci w Polsce

Z dr. Markiem Zawadką, dyrektorem Ośrodka Kultury „Wzgórze Zamkowe” w Lubinie, organizatorem obchodów XX-lecia zakończenia okupacji wojsk sowieckich w Polsce, rozmawia Marek Zygmunt
20 lat temu wojska rosyjskie opuściły Polskę, skończyła się okupacja sowiecka rozpoczęta 17 września 1939 roku. Ale nie wszyscy nazywają to półwiecze okupacją. Dlaczego?

– Przecież to niewygodne dla wielu będących na świeczniku polityków. Ponadto trwałość kłamstwa jest dłuższa i prostsza niż mówienie prawdy. Kłamstwo związane z sytuacją w latach 1939-1993 można sparafrazować nowomową komunistyczną. „Wkroczyli”, czyli Związek Sowiecki dokonał agresji 17 września 1939 roku. „Wyzwolili”, czyli przynieśli na bagnetach Armii Czerwonej system komunistyczny, niszcząc wszystko, co miało związek z tradycją polską. „Umacniali władzę, walcząc z reakcyjnym podziemiem”, czyli oddziały NKWD, UB oraz KBW i po części Ludowego Wojska Polskiego zwalczały wszelki opór przeciwko bolszewizacji, dopuszczając się wielu mordów. Albo fraza „stali na straży suwerenności granic Polski na Odrze i Nysie”, czyli posiadali tu wojska strzegące ich interesów strategicznych, a ponadto przewidywali, że cała dolina Odry i Wisły zostanie profilaktycznie zbombardowana pociskami jądrowymi, gdy Sowieci będą nacierali w kierunku Europy Zachodniej, a LWP w kierunku Amsterdamu i Danii.

W Lubinie, stolicy polskiej miedzi, do 1960 r. stacjonowały wojska sowieckie. Jak liczne były te siły okupacyjne?

– Lubin do 1960 r. był miasteczkiem, jakich wiele w pasie zachodnim Polski. Rosjanie stacjonowali w wielu takich miejscach. Legnica była centrum dowodzenia Północną Grupą Wojsk, a później, w latach 80. XX wieku, wraz ze Świdnicą, stanowiła siedzibę Naczelnego Dowództwa Wojsk Kierunku Zachodniego, największego zgrupowania wojska w powojennym świecie, obejmującego swym zasięgiem Polskę, Niemcy Wschodnie, Czechosłowację, Białoruś i Ukrainę. Dolny Śląsk, licząc z Brzegiem Opolskim (lotnisko) oraz Żaganiem i Szprotawą (dwa lotniska), to jeden z dwóch obszarów w Polsce silnej koncentracji tych wojsk (drugim było Pomorze Zachodnie). Duży garnizon wraz z poligonem istniał w Świętoszowie, w Legnicy baza lotnicza oraz znaczące lotnisko w Krzywej. Ponadto Sowieci mieli wiele podziemnych, supertajnych stanowisk dowodzenia i łączności oraz składy amunicji jądrowej, a także spory garnizon wrocławski. Niewątpliwie Dolny Śląsk był niezmiernie ważnym obszarem w systemie sowieckiej machiny wojennej. Wystarczy dodać, że istniało tu pięć lotnisk plus dwa zapasowe. To robi wrażenie.
Sąsiedztwo sowieckich baz było bardzo uciążliwe dla mieszkańców Dolnego Śląska. W 1989 r. doszło do wypadku lotniczego z udziałem szybowca Aeroklubu Zagłębia Miedziowego oraz samolotu Su-24. Czy wyjaśnione zostały rzetelnie przyczyny tej katastrofy?

– Wypadek ten oczywiście wyjaśniono. Czy rzetelnie? Zaproponowano rozwiązanie polubowne i sprawę wyciszono. Choć podobnych wypadków lotniczych nie było za dużo, to jednak sąsiedztwo poligonu lotniczego w Przemkowie stało się bardzo niebezpieczne, wielokrotnie pociski i bomby spadały na obejścia gospodarcze. Raz taka bomba zmiotła z powierzchni ziemi całe gospodarstwo, zginęła wówczas jedna osoba. Za to było bardzo dużo, wręcz setki, wypadków samochodowych. Najczęściej po takim wypadku sprawcę wysyłano do Związku Sowieckiego. Mówiono, że wykonuje obowiązki służbowe i tym sposobem nie obejmował go polski wymiar sprawiedliwości. Czasami również kolektyw się za nim wstawiał i wówczas go uniewinniano, albo dostawał karę w zawieszeniu.

Do dzisiaj na Dolnym Śląsku oraz w innych regionach Polski mamy do czynienia ze spuścizną po pobycie wojsk sowieckich w postaci pomników.

– Możemy wyróżnić dwa rodzaje pomników. O ile do przyjęcia są pomniki postawione na cmentarzach, to te, które znajdują się w centrum miast, są czymś dziwnym. No bo jak wytłumaczyć istnienie w niewielkiej Ścinawie trzech pomników sowieckich? Jak zrozumieć pomnik w Legnicy? To przykłady z najbliższej okolicy. Nie wierzę, by władza je utrzymywała bez wsparcia społeczności lokalnych. Widać, iż pamięć o tym, że Polska była okupowana, nie funkcjonuje wśród obecnego pokolenia. Kilkadziesiąt lat celowego wymazywania tej historii zrobiło swoje. Do tego propaganda władz, chociażby seriale i filmy kinowe, w których aż do znudzenia przywoływano braterstwo broni z Armią Czerwoną, wykreowała postrzeganie historii przez obecne pokolenia w sposób niepełny, żeby nie powiedzieć kłamliwy.
Dlatego władze Lubina i Ośrodek Kultury „Wzgórze Zamkowe” postanowiły przypomnieć ten tragiczny w dziejach Polski okres?

– Trzeba cały czas niwelować skutki komunistycznej propagandy. Mamy za sobą sukces w postaci zmiany postrzegania tego, co się działo w Lubinie 31 sierpnia 1982 roku. Nie są to już „wydarzenia lubińskie”, tylko „zbrodnia lubińska”. Myślimy, że uda nam się wzmocnić dyskusję nad rolą Sowietów w powstaniu PRL, jej trwaniu – przede wszystkim w kontekście pobytu na tych ziemiach jednostek sowieckich. Obchody obejmą wystawy i konferencję naukową poświęconą różnym aspektom pobytu wojsk sowieckich w Polsce. Zaproponowaliśmy też konkursy, które adresujemy do uczniów szkół gimnazjalnych i średnich, a także do pasjonatów-odkrywców, historyków amatorów i historyków zawodowych (więcej szczegółów na stronie www.wzgorzezamkowe.pl). 12 września 2013 roku zapraszamy na konferencję poświęconą okupacji sowieckiej w Polsce. Do tego organizujemy dwie wystawy. Obecnie można obejrzeć ekspozycję „Sowieckie piekło 1939-1956”, składającą się de facto z trzech wystaw (17 września 1939 roku, deportacje 1940-1946 oraz Katyń 1940), a we wrześniu zapraszamy na wystawę „Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce 1945-1993”. Mamy nadzieję, że uda nam się do tego czasu wydać kilka publikacji związanych z tym tematem.
Dziękuję za rozmowę.

Wystawa „Sowieckie Piekło 1939-1956”, 22 marca – 24 kwietnia 2013 r. Lubin, Ośrodek Kultury „Wzgórze Zamkowe”, Galeria Zamkowa, ul. Mikołaja Pruzi 7 i 9

http://www.naszdziennik.pl/wp/27538,sowieci-w-polsce.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo.

Dziś w III RP administrowanej przez Donalda niemca Tuska, bycie byłym czy obecnym agentem służb specjalnych jest zaszczytem.

Wszechwładnym ministrem jest były współpracownik UB Michał Boni

BONI
MICHAŁ JAN Imię ojca: Władysław, ur. 54-06-10 Poznań,
poseł , partia: KLD
kategoria: 1. TW-k kryptonim: Znak, 2. TW,
kryptonim: Znak, figuruje w: nr rej. data
rej. organ rejestrujacy
1. 55946 88-02-15 Wydz.III-2 SUSW
Warszawa
2. 54946 88-11-29 Wydz.III-2 Warszawa
Adnotacja: materiały zniszczono dn. 90-01-00
Dotychczas nie odnalezione. data zaprzestania
kontaktów: 1. 90-01-05

Parę dni temu PAP podał , że w akademii wojskowej w Warszawiej będą wykładać radzieccy towarzysze.

O komorowski wszyscy lub prawie wszyscy piszą WSIok

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

4. i nikt nie krzyczy o litość dla starca

Będzie ekstradycja nazistowskiego zbrodniarza?
 Ekstradycji 98-letniego Csataryego domaga się m.in. społeczność
żydowska na Słowacji. W zeszłym roku władze węgierskie zatrzymały go i
osadziły w areszcie domowym w Budapeszcie.

Słowacki sąd zamienił karę śmierci, orzeczoną w 1948 roku
zaocznie wobec oskarżonego o zbrodnie nazistowskie Węgra Laszlo
Csataryego, na karę dożywocia - poinformowała dziś prokuratura w
Koszycach. Rozważane jest wystąpienie do Węgier o ekstradycję.

98-letni obecnie Csatary został skazany za udział w deportacjach
Żydów z Koszyc (zajętych wtedy przez Węgry) do Auschwitz, a także o
sadystyczne znęcanie się nad Żydami.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5.  

(...)

Szef MSW Czesław Kiszczak od samego początku o najdrobniejszych
szczegółach informuje od razu premiera Wojciecha Jaruzelskiego
i wicepremiera Mieczysława Rakowskiego. Sytuacja jest napięta, bo za
kilka dni przyjedzie Jan Paweł II i oczy świata skierują się na Polskę.
Partia i rząd zastanawiają się, jak wyciszyć sprawę. 

URBAN STERUJE


Jeszcze w maju powstaje pod okiem Kiszczaka grupa operacyjna, która
ma tak fałszować śledztwo w sprawie Przemyka, by odsunąć winę
od milicjantów. Plan operacyjny przewiduje początkowo wyeliminowanie
pełnomocników matki zabitego Barbary Sadowskiej – mecenasów Macieja
Bednarkiewicza i Władysława Siły-Nowickiego, a także głównego świadka
pobicia – Cezarego Filozofa. 

Jednocześnie rusza machina
propagandowa. Plan działań medialnych zaciemniających sprawę
przygotowuje rzecznik rządu Jerzy Urban. „Sprawa Przemyka będzie nam
wracać jeszcze długo i jątrzyć” – pisze w liście do Jaruzelskiego. Urban
proponuje na razie siać zwątpienie, by społeczeństwo zaczęło się
zastanawiać, kto go naprawdę pobił, gdzie go pobito i czy Przemyk mógłby
tak długo żyć, gdyby go biło MO. 

„Atak na Przemyka byłby
teraz fatalnie przyjęty i zaognił sprawę. Na działania zmierzające w tym
kierunku, aby nie stał się on na trwałe symbolem i męczennikiem,
przyjdzie czas później przy okazji wycieków ze śledztwa” – pisze Urban
i proponuje, by sprawę Przemyka przykryć, jeszcze przed przyjazdem
papieża, rozmową braci Wałęsów. Nad taśmami kompromitującymi Lecha
Wałęsę jako pazernego i cwanego karierowicza od miesięcy pracują
eksperci Służby Bezpieczeństwa. Jednak Jaruzelski nie zgadza się
na razie na ich odpalenie (zostaną wyemitowane jesienią, gdy Wałęsa
stanie się poważnym kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla).


Urban zaleca, by jak najszybciej załagodzić burzę. Doradza, by Kiszczak
wystąpił w telewizji i zapowiedział, że ci dwaj z ZOMO i komendant
posterunku na Jezuickiej zostają zawieszeni w czynnościach służbowych
do wyjaśnienia sprawy „z zaznaczeniem, że to nie przesądza winy
i odpowiedzialności i jest posunięciem czasowym”. Byłoby dobrze – radzi
Urban – żeby Kiszczak osobiście pojechał do szkoły i spotkał się z radą
pedagogiczną i klasą Przemyka. Wizyta ta nie powinna robić wrażenia
operacji propagandowej. „Chodzi o to, żeby reakcja na śmierć Przemyka
wypaliła się do 12 czerwca. Tak aby w chwili przyjazdu papieża sprawa ta
przestała być gorąca” – pisze rzecznik. (..)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Sąd w Warszawie uznał

Sąd w Warszawie uznał dzisiaj, że Czesław Kiszczak jest zbyt
chory, aby uczestniczyć w procesie, w którym miał odpowiedzieć za
wprowadzenie stanu wojennego. Wcześniej sąd równie litościwy był dla
Wojciecha Jaruzelskiego. Tymczasem na świecie zbrodniarze ścigani są bez
względu na wiek i stan zdrowia.




"Z powodu złego zdrowia Czesława Kiszczaka Sąd Apelacyjny w
Warszawie zawiesił postępowanie apelacyjne wobec b. szefa MSW w sprawie
wprowadzenia w 1981 r. stanu wojennego"
- brzmi dzisiejsza
depesza Polskiej Agencji Prasowej. Kiszczak ma 88 lat i zły stan
zdrowia - to według sąd wystarczy, aby Kiszczak cieszył się
bezkarnością, bo tym de facto skutkuje "zawieszenie" procesu. W 2012 r.
Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Kiszczaka na 2 lata więzienia w
zawieszeniu za udział w tajnej grupie przestępczej, która na szczytach
władzy PRL przygotowała wprowadzenie stanu wojennego.



Z tego samego powodu - złego stanu zdrowia - sprawę 89-letniego
Wojciecha Jaruzelskiego sąd zawiesił jeszcze latem 2011 r. Bardzo więc
prawdopodobne, że nigdy nie stanie już przed sądem za kierowanie tą
grupą przestępczą
(za co grozi kara do 10 lat więzienia) i podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień.



W Polsce dwaj czerwoni generałowie raczej już nie zostaną osądzeni za
popełnione zbrodnie. Tymczasem w różnych zakątkach świata zbrodniarzy
ściga się bez względu na wiek, czy ich samopoczucie.



Kilka tygodni temu niemieccy prokuratorzy zapowiedzieli śledztwo
przeciwko 50 mieszkającym w Niemczech byłym strażnikom niemieckiego
obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Zarzuty dotyczą pomocy w
morderstwie. Na ślad nazistowskich zbrodniarzy wpadli śledczy z
Centralnego Urzędu Administracyjnego Sądownictwa Krajowego ds. Badania
Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu - placówki zajmującej
się od 1958 roku ściganiem nazistowskich zbrodni.

- Podejrzani mieszkają na terenie całych Niemiec i mają po około 90 lat - przyznał Kurt Schrimm, szef placówki.



Także na Węgrzech zbrodniarze nie mogą czuć się bezkarni. W ubiegłym
roku prokuratura w Budapeszcie wznowiła śledztwo przeciw Sandorowi
Kepiro - byłemu kapitanowi żandarmerii, który figurował na liście
Centrum Wiesenthala - najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy wojennych.



Kepiro został oskarżony o współudział w zabójstwie 1200 Żydów, Romów i
Serbów zamordowanych 23 stycznia 1942 roku w Novym Sadzie. Jego sprawę
podjęto, choć już wcześniej był dwukrotnie osądzony i skazany, ale do
tej pory nie poniósł kary. W 1944 roku skazany na dziesięć lat więzienia
został uwolniony przez faszystowski reżim Węgier i w tym samym roku
uciekł do Austrii, a później uciekł do Argentyny i tam ukrywał się przez
niemal pół wieku. Po unieważnieniu wyroków Kepiro wrócił do Budapesztu,
ale w archiwach w Belgradzie węgierskie władze odnalazły nowe dokumenty
i to dało podstawę do sformułowania nowych zarzutów.



Nie tylko popełniający zbrodnie w czasie II wojny światowej są ścigani przez wymiar sprawiedliwości różnych państw.
Telewizje całego świata pokazywały jak były prezydent Egiptu, 85-letni
Hosni Mubarak, został wniesiony na sądową salę na noszach. I nikt nie
rozczulał się nad losem zbrodniarza. Także dwa tygodnie temu, gdy ubrany
w biały więzienny uniform, został na wózku inwalidzkim wwieziony do
klatki przeznaczonej dla oskarżonych.




Sąd decyduje ws. Kiszczaka


http://niezalezna.pl/41736-zbrodniarze-na-calym-swiecie-trafiaja-pod-sad...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. "Niczego nie zawdzięczam w

"Niczego nie zawdzięczam w tym kraju władzy politycznej" - syn ofiary UB o pracach na Łączce

Wiadomo jest, że komunizm nie kończy się na jednym pokoleniu.
Monstrualne dziedzictwo – tak o komunizmie mówił Vaclav Havel. Ono trwa
nadal i to nie tylko personalnie, choć wiadomo, że wielu dzisiejszych
polityków miało tatusiów w UB, w Informacji Wojskowej, w sądownictwie i w
innych zbrodniczych agendach totalitarnego kondominium.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. Tomasz Szymborski Czas na

Tylko u nas

Z powodu choroby i nieuchronnych praw biologii zapewne nigdy nie
usłyszą wyroku dwaj „twórcy stanu wojennego” – Wojciech Jaruzelski i
Czesław Kiszczak.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

9. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo.

W Polsce komunizm nigdy nie przestał istnieć.Zmienił nazwę tak jak pięć razy po PZPR zmieniła nazwę partia komunistyczna.
Nazwę zmieniły służby specjalne z SB na Urząd Ochrony Państwa. Nawet szef generał Kiszczak się nie zmienił. W rządzie Mazowieckiego awansował na wicepremiera.
Florian Siwicki był ministrem obrony u Jaruzelskiego, Zbigniewa Messnera, Mieczysława Rakowskiego a póżniej u Mazowieckiego

Nadal w Polsce główne role grają współpracownicy sowieckich służb specjalnych:
Aleksander Kwaśniewski
Leszek Miller
Józef Oleksy

Po wkroczeniu sowietów do Polski, natychmiast zmienili niemieckie obozy śmierci na sowieckie.

Tak było na Majdanku
W Oświęcimiu
na Zamku Lubelskim
Konzentrationslager Warschau

Gdzie wymordowano kilkadziesiąt tysięcy Polaków, głównie inteligencji, żołnierzy Armii Krajowej.
Może pojutrze wyemituje esej o obozach.

Głowny winowajca tej sytuacji T. Mazowiecki. dziś jest ministrem u Dziadzi.

Siwickiemu nawet Krzyż postawili na Powązkach:



 Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

10. Sąd utrzymał umorzenie

Sąd utrzymał umorzenie śledztwa ws. Przemyka

Stołeczny sąd utrzymał we wtorek umorzenie przez pion śledczy
IPN śledztwa ws. utrudniania w latach 80. wyjaśnienia śmiertelnego
pobicia przez milicję Grzegorza Przemyka. 

Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia oddalił zażalenia na umorzenie
śledztwa, złożone m.in. przez ojca Przemyka – Leopolda, przyjaciela
maturzysty i świadka bicia go przez milicję – Cezarego F. oraz dawnego
adwokata matki Przemyka – mec. Macieja Bednarkiewicza. IPN wnosił o
utrzymanie decyzji o umorzeniu.

Z powodu przedawnienia karalności, ale przy uznaniu przestępstwa,
pion śledczy IPN w 2012 r. umorzył postępowanie ws. utrudniania w latach
1983-84 śledztwa w sprawie jednej z najgłośniejszych zbrodni aparatu
władzy PRL. Wcześniej zarzuty utrudniania tego śledztwa usłyszały 22
osoby, w tym b. szef MSW gen. Czesław Kiszczak oraz oficerowie SB i MO.
Groziło im do 5 lat więzienia. Umorzenie było wynikiem uznania przez Sąd
Najwyższy za przedawnione zbrodni komunistycznych zagrożonych karą do 5
lat więzienia.

12 maja 1983 r. Przemyk świętował maturę na pl. Zamkowym. Zatrzymany
przez MO otrzymał m.in. kilkanaście ciosów w brzuch. Zmarł 14 maja w
wyniku ciężkich urazów. Prokuratura wszczęła wprawdzie śledztwo, ale
władze podjęły też bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed
karą. W 1984 r., po reżyserowanym procesie, sąd uwolnił od zarzutu
pobicia Przemyka milicjantów – Ireneusza K. (który go zatrzymał) i
Arkadiusza Denkiewicza (dyżurnego komisariatu, który nawoływał do bicia,
mówiąc: “Bijcie tak, żeby nie było śladów”). Na 2 i 2,5 roku więzienia
za nieudzielenie pomocy pobitemu skazano zaś – po wymuszeniu w śledztwie
nieprawdziwych zeznań – dwóch sanitariuszy.

Sprawa wróciła do sądów po przełomie 1989 r. Denkiewicza skazano
prawomocnie na 2 lata więzienia, ale nie odsiedział ani dnia. Po pięciu
procesach sprawa Ireneusza K. została zaś w 2009 r. prawomocnie umorzona
z powodu przedawnienia.

Sąd
odmówił uznania sprawy śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka za
zbrodnię przeciwko ludzkości. "Nie powiem, co czuję" - skomentował tę
decyzję ojciec zamordowanego chłopaka

Nie kwestionując popełnienia przez podejrzanych zbrodni
komunistycznych, należy uznać, że nie wypełniły one znamion zbrodni
przeciw ludzkości - powiedziała sędzia.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. Stanisław Kania prawomocnie

Stanisław Kania prawomocnie uniewinniony ws. stanu wojennego



Stanisław Kania, b. I sekretarz KC PZPR jest już prawomocnie
uniewinniony ws. stanu wojennego
- takie orzeczenie wydał w poniedziałek
Sąd Apelacyjny w Warszawie. Jednocześnie sąd potwierdził, że stan
wojenny wprowadzono nielegalnie.

12 stycznia 2012 r. Sąd Okręgowy
w Warszawie uznał, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa
przestępcza o charakterze zbrojnym pod wodzą gen. Wojciecha
Jaruzelskiego - w celu likwidacji NSZZ "Solidarność", zachowania
ówczesnego ustroju komunistycznego oraz osobistych pozycji we władzach
PRL.
Uwzględniając wniosek IPN, SO wymierzył karę dwóch lat więzienia w
zawieszeniu b. szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi za udział w tej grupie
przestępczej. Od takiego zarzutu uniewinniono zaś 86-letniego Kanię.
Prokurator IPN żądał dla Kani takiej kary jak dla Kiszczaka - dwóch lat
więzienia w zawieszeniu.



Pion śledczy IPN wnosił w SA o uchylenie uniewinnienia i o ponowny proces Kani.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Sąd Apelacyjny uznał m.in.,

Sąd Apelacyjny uznał m.in., że z orzecznictwa polskich sądów oraz z doktryny wynika, że nie można mówić o odpowiedzialności karnej za udział w grupie przestępczej w sytuacji, gdy planowała ona dokonanie tylko jednego przestępstwa, choćby miał to być np. zamach stanu. SA ocenił apelację IPN w sprawie Kani jako niefachową i budzącą zastrzeżenia. Prok. Czerwiński odpierał te zarzuty.

12 stycznia 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza o charakterze zbrojnym pod wodzą gen. Wojciecha Jaruzelskiego - w celu likwidacji NSZZ "Solidarność", zachowania ówczesnego ustroju komunistycznego oraz osobistych pozycji we władzach PRL.

Uwzględniając wniosek IPN, SO wymierzył karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu byłemu szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi za udział w tej grupie przestępczej. Od takiego zarzutu uniewinniono zaś 86-letniego Kanię. Prokurator IPN żądał dla Kani takiej kary jak dla Kiszczaka - dwóch lat więzienia w zawieszeniu.

Pion śledczy IPN wnosił w SA o uchylenie uniewinnienia i o ponowny proces Kani. Obrona chciała utrzymania wyroku. W zeszły poniedziałek SA zgodził się z wnioskiem obrońcy nieobecnego Kiszczaka, aby z powodu jego złego zdrowia zawiesić wobec niego postępowanie apelacyjne (IPN był przeciw).

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób - członków władz przygotowujących stan wojenny oraz Rady Państwa PRL, która formalnie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. wprowadziła stan wojenny i wydała odpowiednie dekrety. Sprawę 89-letniego Jaruzelskiego sąd zawiesił jeszcze latem 2011 r. z powodu jego złego stanu zdrowia. Jeśli jego stan się nie polepszy, nigdy nie stanie już przed sądem za kierowanie tą grupą przestępczą (za co grozi kara do 10 lat więzienia) i podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. Tortem została zaatakowana w

Tortem została zaatakowana w warszawskim sądzie sędzia, która bada, czy zawiesić proces b. szefa MSW Czesława Kiszczaka za przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r. z powodu złego stanu jego zdrowia.
W środę w Sądzie Okręgowym w Warszawie miało dojść do przesłuchania dwojga psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie 88-letniego Kiszczaka nie pozwala na sądzenie go po raz piąty w tej sprawie.

Gdy sędzia Anna Wielgolewska ogłosiła, że przesłuchanie biegłych odbędzie się - tak jak zawsze w tego typu sprawie - przy drzwiach zamkniętych, obecna w sali jako publiczność grupa, przybyła z Adamem Słomką zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie

Wtedy sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z mężczyzn zaatakował ją tortem z bitą śmietaną. Sędzia dostała tortem w głowę; bita śmietana ochlapała też jedną z dziennikarek.

Zarządzono przerwę w posiedzeniu.

Sędziowie sądu, z kórym rozmawiał dziennikarz PAP, podkreślali, że doszło do przestępstwa ataku na funkcjonariusza publicznego wykonującego swe obowiązki. - To może być zachęta dla świata przestępczego - dodał jeden z sędziów.

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/adam-slomka-zaklocil-proce...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika natenczas

15. .

avatar użytkownika Maryla

16. Nowak oskarża sędzię, która

Nowak oskarża sędzię, która uniewinniła Nergala

Nowak oskarża sędzię, która uniewinniła Nergala

Ryszard Nowak oskarża sędzię, która uniewinniła w
poniedziałek Adama Darskiego w procesie o obrazę uczuć religijnych.
Według...
czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Zawieszono proces gen.


Zawieszono proces gen. Czesława Kiszczaka ws. "Wujka". "Zły stan zdrowia"


Z powodu złego stanu zdrowia b. szefa MSW Czesława Kiszczaka
warszawski sąd zawiesił jego proces za przyczynienie się do śmierci
dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r.

Sąd Okręgowy
w Warszawie podjął taką decyzję w środę, po zapoznaniu się z opinią
psychologa i psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie 88-letniego
Kiszczaka nie pozwala na sądzenie go po raz piąty w sprawie "Wujka".



- Uszkodzenia systemu nerwowego Czesława Kiszczaka są “trwałe i
postępujące" - tak warszawski sąd uzasadnił w środę zawieszenie jego
piątego procesu.



Jak powiedziała w jawnym uzasadnieniu tej decyzji sędzia Anna
Wielgolewska, z zamówionej przez sąd opinii psychiatrów wynika, że
oskarżony cierpi m.in. na "otępienie, spowolnienie psychiczne,
zaburzenia pamięci i uwagi". Dodała, że zdaniem biegłych może to
powodować "możliwość zafałszowania" jego odpowiedzi.
Sędzia podkreśliła, że podczas środowego posiedzenia dwoje biegłych
potwierdziło swą opinię jako "jednoznaczną i nie budzącą wątpliwości".Sąd uznał tę opinię za wystarczającą do zawieszenia postępowania wobec
88-letniego Kiszczaka, które toczyło się od początku lat 90.



Z tego samego powodu w końcu maja br. Sąd Apelacyjny w Warszawie
zawiesił postępowanie apelacyjne wobec Kiszczaka, skazanego w ub. roku
przez sąd okręgowy na dwa lata więzienia w zawieszeniu ws. wprowadzenia w
1981 r. stanu wojennego.



Jeśli zdrowie Kiszczaka nie poprawi się, nigdy już nie zasiądzie na ławie oskarżonych.



Jeszcze w początku lat 90. katowicka prokuratura oskarżyła
Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla
życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW
13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji mających m.in.
pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem
prokuratury bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom
oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te
oddziały - co miało być podstawą działań plutonu ZOMO, który 15 i 16
grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".



Z powodu złego zdrowia Kiszczaka jego sprawę wyłączono w 1993 r. z
katowickiego procesu zomowców. Po kilku procesach pięć lat temu zapadły w
nim ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat
więzienia. Kiszczak, któremu groziło do 8 lat więzienia,
odpierał zarzut. Jego pierwszy proces ruszył w 1994 r. W 1996 r. SO
uniewinnił go. W 2004 r. skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu. W
2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go
uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Jak to leciało? "4 czerwca

Jak to leciało? "4 czerwca skończył się komunizm"?
Jak to leciało? "4 czerwca skończył się komunizm"?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Proces Kiszczaka - sędzia obrzucona tortem FILM

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. znów trzeba walczyć? Nie Chcemy Komuny - pieśń z okresu Stanu Wo

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Witamy w "sprawiedliwej"

Witamy w "sprawiedliwej" POlsce.<br />
fot. @[190251027708425:274:Piechuła - Blog Polityczny]
Witamy w "sprawiedliwej" POlsce.

"Niezniszczalni"


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. SB przegrywa w Strasburgu.

SB przegrywa w Strasburgu. Trybunał oddalił skargę na ustawę obniżającą esbeckie emerytury

Trybunał przypomniał, że funkcjonariusze SB pracowali dla aparatu
bezpieczeństwa wzorowanego na sowieckim KGB, porównał służby PRL do
Stasi i Securitate i stwierdził, że powstały one po to, by łamać prawa
człowieka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Kamień obrazy Wersja do

Kamień obrazy

Wersja do druku Jerzy Pawlas


Terrorystą nie jest ten, kto z NKWD terroryzował
naród, strzelał do robotników na Wybrzeżu i ogłosił stan wojenny - lecz
ten, kto rzucił takiemu kamieniem w twarz.


11
lat temu Stanisław Helski został skazany na 2 lata więzienia w
zawieszeniu za uderzenie kamieniem gen. W. Jaruzelskiego. Represjonowany
w stanie wojennym, nie mógł dojść sprawiedliwości po 1989 roku. Jego
desperacki czyn wywołał kontrowersje, a nawet potępienie. Otrzymywał
paszkwile, wyroki śmierci na niego i członków rodziny, podpisywane "Klub
Rewolucji Październikowej", "Zwolennicy gen. Jaruzelskiego".

Solidarność Chłopska

Stanisław Helski - rolnik z dziada pradziada z
zamojskiej wsi - przeniósł się na Ziemie Odzyskane, gdzie w latach 70.
kupił resztki PGR-u w Kobylej Głowie, niedaleko Ząbkowic Śląskich, 50 km
od Wrocławia. Od lat nieuprawianą ziemię i zniszczone zabudowania
doprowadził do użyteczności, i później - świetności. Zbierał ponad 50
kwintali pszenicy z hektara, hodował 200 sztuk bydła. - Te lata
gospodarowania Helskiego to niesamowity chłopski trud - wspomina Jerzy
Przystawa. - Jeden chłop, z żoną "z miasta", z parą starych rodziców,
zmagać się musiał nie tylko z ziemią, z pogodą, ale z brakiem
wszystkiego - od sznurka do snopowiązałki, najprostszych narzędzi, po
nieosiągalne maszyny. Nie tylko z bezdusznością biurokratycznego
aparatu, lecz także z kłamliwą ideologią i propagandą, która z każdego
producenta rolnego robiła "badylarza, spekulanta i wyzyskiwacza,
żerującego na ciężkiej pracy inteligenta i robotnika".

Gdy w sierpniu 1980 roku strajkują robotnicy na Wybrzeżu, gdy
kraj budzi się z PRL-owskiego letargu, Helski nie pozostaje bezczynny.
Zakłada Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Chłopów Województwa
Wałbrzyskiego. Następnie włącza się do ogólnokrajowego ruchu rolników.
Wraz z innymi liderami chłopskimi, których wieś polska wyłoniła, mimo
dziesięcioleci komunistycznej pacyfikacji - Michałem Bartoszcze,
Stanisławem Janiszem, Romanem Bartoszcze - organizuje ogólnopolski
związek Solidarność Chłopska. Jest członkiem Krajowego Komitetu
Koordynacyjnego Chłopskich Związków Zawodowych. Mimo masowości ruchu
władze PRL opóźniają rejestrację związku. W lutym 1981 roku Helski
organizuje ogólnopolski protest głodowy chłopów w świdnickim kościele
p.w. św. Józefa.

Władze PRL ze zrozumiałych względów zwlekały z rejestracją
chłopskich związków, a potem rozbijały je wszelkimi metodami.
Zorganizowani rolnicy są zdecydowanie groźniejsi niż robotnicy, których
można wyrzucić z pracy, wziąć głodem. Chłopi są na swoim, mogą się
wyżywić i zarabiać na produkcji rolnej. Nie można więc dopuścić do
konsolidacji ruchu chłopskiego, bo to oznacza uniezależnienie się
rolników od władzy.

Przymusowy zasiew

Wprowadzenie stanu wojennego nie osłabiło aktywności
Stanisława Helskiego. Przeciwnie. W Kobylej Głowie spotykają się
niepogodzeni z dyktaturą junty partyjno-wojskowej. On sam jeździ po
kraju, nawiązując porwane sieci organizacyjne. Nie uszło to uwadze
władz. Postanowiły ukarać krnąbrnego opozycjonistę. Naczelnik gminy
Ciepłowody nakazał na wiosnę 1982 roku, by Helski obsiał swe pola
jęczmieniem. Było to tyleż absurdalne, co bezprawne. Nie w PRL, w stanie
wojennym. W maju - co dla rolnika nie do pojęcia - wjechało na jego
pole 14 traktorów z siewnikami. Ubezpieczała je milicja. Zbyt późno
siany jęczmień nie mógł się udać, ale za "przymusowe zagospodarowanie"
wystawiono słony rachunek.

Oczywiście Helski nie zamierzał płacić za to dobrodziejstwo
władzy. Co więcej, zaorał niewydarzone zasiewy. Tego było za wiele.
Milicjanci zwinęli niepokornego rolnika, prokurator oskarżył, sąd
wsadził do więzienia na 6 lat, gdzie wybito mu zęby, zanim przyszła
amnestia. Komornik zdążył pozbawić go maszyn i sprzętu rolnego - środków
do pracy i utrzymania. Zaś jego syn - Robert - znalazł się za karę w
szeregach Ludowego Wojska Polskiego. Nastąpiła normalizacja Kobylej
Głowy.

Miłosierdzie junty

Ogłoszenie amnestii nie usatysfakcjonowało Helskiego
ani nie rozwiązywało jego problemów. To przecież państwo było winne
wprowadzeniu stanu wojennego i późniejszych represji, jakie dotknęły
Helskiego, rujnując jego gospodarkę. Obywatel Helski domagał się
uniewinnienia. Przecież to władza ludowa "zagospodarowała" jego pole -
nie pytając go o zdanie, ale wystawiając rachunek - i jeszcze skazała go
na więzienie. W takiej sytuacji należy się odszkodowanie.

Tymczasem długotrwała wędrówka po sądach wszystkich instancji
kończy się nieodmiennie - Helski może być objęty amnestią, co wyklucza
domaganie się odszkodowania. Na nic przydały się odwoływania do Sądu
Najwyższego, NSA, na nic skargi do Rzecznika Praw Obywatelskich, do
sejmu. Helskiemu nie pozostało nic innego, jak tylko postawić gen.
Jaruzelskiego przed sądem. PRL-owski wymiar sprawiedliwości potraktował
takie żądanie z dużą wyrozumiałością i jeszcze większym lekceważeniem.

Księgarnia na placu PKWN

Gen. Jaruzelski, pierwszy prezydent III RP opisał swe
dokonania w pamiątkowej księdze, którą promował we Wrocławiu, jesienią
1992 roku. W księgarni na pl. PKWN zebrało się sporo wielbicieli jego
talentu literackiego. Generał łaskawie rozdawał autografy. Gdy przyszła
kolej na Helskiego, ten zamiast książki do podpisu, wręczył
Jaruzelskiemu wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu. Pozostał
bez echa.

11 października 1994 roku generał znów zawitał do Wrocławia.
Na spotkaniu z tamtejszymi aktywistami SdRP zagrzewał ich do działania -
mówcie głośno, nie dajcie się zastraszyć. Potem przewidziano promowanie
nowej książki generała w księgarni na placu Legionów (dawniej PKWN).
Helski dowiedział się o tym z radia. Właśnie zwiózł kamienie ze swojego
pola. Wziął jeden z nich, owinął w gazetę i włożył do teczki. Szybko
dojechał autobusem do Wrocławia. Nie miał książki do podpisu, ale
wyciągnąwszy z teczki kamień, ugodził generała w głowę. Skonsternowani
BOR-owcy rzucili się łapać generalskie okulary, zdołali też obezwładnić
napastnika.

Terrorysta z Kobylej Głowy

Uwięziony, potem zamknięty w zakładzie
psychiatrycznym, Helski doczekał się wreszcie procesu. Wyrok
zastanawiająco niski, jak na zamach na generalską głowę państwa - bo
tylko 2 lata w zawieszeniu. Tej wspaniałomyślnej tolerancji nie
podzieliła post-PRL-owska inteligencja, piętnując postępowanie
Helskiego. Oburzenia nie kryli również parlamentarzyści, wzywając do
potępienia "terrorysty z Kobylej Głowy".

Społeczeństwo podzieliło się w ocenie czynu Helskiego.
Kompromis okrągłostołowy nie wymazał przecież ogromu krzywd, poniżenia,
cierpień. "Płynące z kraju i świata listy i telegramy dowodzą, że wielu
ludziom ulżyło - pisał 1 stycznia 1995 roku Stanisław Helski w «Liście
otwartym do przyjaciół w kraju i za granicą». - Są mi wdzięczni i
dziękują za to, że zdjąłem z ich serc kamień. Pięknie i szczerze są
wyrażone te uczucia, bo dyktują je gorące serca i szczery patriotyzm. Te
listy sprawiły, że nie czuję się samotny".

Nieznani sprawcy
i dowód rzeczowy

W 1997 roku na szosie z Wrocławia do Kobylej Głowy,
ciężarówka zepchnęła samochód Helskiego do rowu. Winowajca zbiegł, a
poszkodowany jakoś wydostał się z wraku. Potem było wielomiesięczne
leczenie, trepanacja czaszki i wieloletnie starania o odszkodowanie z
PZU. Ubezpieczyciel dowodził, że to Helski musiał być winny spowodowania
wypadku - przebywał przecież w zakładzie psychiatrycznym. A zresztą czy
normalny człowiek zaatakowałby gen. Jaruzelskiego?

W starciu z państwem okupującym własne społeczeństwo,
obywatele nie mają większych szans. Wymiar sprawiedliwości nie chroni
ich praw. Pozostaje konformizm lub gesty bezsilności, manifestujące
godność bezbronnego człowieka. Stanisław Helski dokonał takiego czynu. W
ostatnich latach związał się z Ruchem na Rzecz Jednomandatowych Okręgów
Wyborczych. Rozumiał, że tylko zmiana ordynacji usunie skamieliny
nieludzkiego państwa, przyczyni się do powstania społeczeństwa
obywatelskiego.

Helski nie zdążył wydębić odszkodowania. Zmarł 26 lipca 2004 roku
po spóźnionej interwencji lekarskiej. A kamień - jako dowód rzeczowy -
zatrzymała prokuratura. Gdzie teraz jest - nie wiadomo. Niewątpliwie
należy się także wymiarowi sprawiedliwości i grubokreskowym ideologom.

http://www.tygodniksolidarnosc.com/2005/50/8_kam.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. http://blogmedia24.pl/node/41827

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. rozzuchwalona komuna

"Pierwszy raz w życiu wzywam do surowego karania. Atak na sędzię to zamach na państwo"

Jacek Żakowski po ataku tortem na sędzię

  • Sądowe demonstracje to w Polsce codzienność

    - Tych, którzy zastanawiają się, jak to się stało, że sędzia Anna
    Wielgolewska została obrzucona tortem, zapraszam do warszawskiego sądu.
    Mogą stamtąd wyjść co prawda opluci, ale mogą być przekonani, że jest to
    ślina absolutnie patriotyczna
    - komentuje Paweł Wroński

    Zygmuntowi
    Miernikowi, który rzucił tortem w sędzię postawiono zarzut znieważenia
    funkcjonariusza. Grozi mu do trzech lat więzienia



  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    27. Rzucił tortem w sędzię. Grożą

  • Rzucił tortem w sędzię. Grożą mu trzy lata więzienia

    Zygmunt Miernik sam zgłosił się na policję, po tym jak rzucił tortem
    w sędzię zajmująca się sprawą Czesława Kiszczaka. Usłyszał zarzuty
    m.in....



  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    28. Za rzut tortem na 3 lata do

    Za rzut tortem na 3 lata do więzienia? Sprawca ataku na sędzię usłyszal zarzuty

    Przykro mi, że tak się stało, ale nie miałem innego wyjścia -
    mówił wczoraj Zygmunt Miernik. - Jeśli sędziowie nie skażą Kiszczaka, to
    okryją się hańbą.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    29. Młody sędzia orzeka

    Młody sędzia orzeka prawomocnie, ale nie zawsze sprawiedliwie

    Bolączką
    naszego sądownictwa są sędziowie, którzy nie mają koniecznego do
    orzekania doświadczenia. Ale nikt nie ma odwagi zapoczątkować rewolucji,
    której skutki byłyby widoczne dopiero po latach»

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    30. Odezwał się czerwony telefon


    Odezwał się czerwony telefon w Rzeczpospolitej ...


    Nagonka na Zygmunta Miernika trwa.
    Wypada mieć nadzieję, że za tortowy protest nie posadzą jeszcze
    cukiernika, mleczarza i krowy.

    Sławna „niezależność” Rzeczpospolitej okazuje się bezcenna.

    Być może znów doszło do jakiś nocnych spotkań przedstawiciela rządu Donalda Tuska z przedstawicielami tego dziennika i mamy popełniony tekst Izabeli Kacprzak, pt. „Kim jest człowiek, który rzucił w sędzinę”.


    Tak się składa, że zostałem w nim
    doceniony przez autorkę. To na jego bazie wczorajsze „Fakty” TVN
    zbudowały konstrukcję swojej informacji o zarzutach dla Zygmunta
    Miernika - zauważając na szczęście - że „Rzeczpospolita donosi ...”. Po
    sprawie artykułu red. Cezarego Gmyza dotyczącego śladów TNT odkrytych na
    szczątkach prezydenckiego TU 154 M i złamaniu zasad wolnego
    dziennikarstwa przez pozbycie się „niepokornych” dziennikarzy widać, że
    Rzepa nie chce się narażać władzy. Skończyć mogą się reklamy urzędów, a
    spadająca sprzedaż dziennika w tej sytuacji może doprowadzić do jego
    upadku.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    31. gość: Wiesław Johann - sprawa Kiszczaka i innych

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    32. Maksymalny wiek sędziów ma

    Maksymalny wiek sędziów ma się podnieść 75 lat

    Stanowicie ścisłą elitę polskiego sądownictwa - mówił wczoraj do
    sędziów Sądu Najwyższego prezydent Bronisław Komorowski. - W

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    33. Proces Kiszczaka: Katowicka

    Proces Kiszczaka: Katowicka prokuratura żali się na sąd za generała Kiszczaka


    Na początku czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie zawiesił proces
    Czesława Kiszczaka o przyczynienie się do śmierci górników kopalni
    "Wujek" w 1981 roku, z powodu złego stanu zdrowia oskarżonego. Wczoraj
    katowicka prokuratura złożyła zażalenie, bo ma wątpliwości, jak bardzo
    generał jest chory.

    Z decyzji sądu nie wynika bowiem, czy generał
    Kiszczak, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jaruzelskiego, nie może
    uczestniczyć w procesie trwającym od prawie 20 lat, czy też jego udział
    byłby tylko utrudnieniem, ale proces mógłby się jednak toczyć dalej.



    - Sąd Okręgowy w Warszawie nie dokonał własnej oceny opinii
    medycznej przedstawionej przez biegłych, a opinia - jak każdy inny dowód
    - takiej ocenie podlega
    - wyjaśnia rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w
    Katowicach Marta Zawada-Dybek. Sąd nie wskazał nawet, na co choruje oskarżony, powtórzył tylko opinię
    biegłych, z której wynika, że zdrowie 88-letniego Kiszczaka nie pozwala
    na jego sądzenie.

    .

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    34. bezczelność rozzuchwalonej POstkomuny w mediach


    Gen. Kiszczak dla TVN24: Jestem strzępem człowieka

    Gen. Kiszczak dla TVN24: Jestem strzępem człowieka

    - Fizycznie czuje się jeszcze dobrze, psychicznie
    kiepsko. Niestety, u mnie już nie będzie lepiej, będzie tylko z każdym
    dniem...
    czytaj dalej »

    88-letni generał oprowadził ekipę "Czarno na białym" po domu, w
    którym od trzydziestu lat wraz z żoną spędza wakacje. - Wraca pan do
    zdrowia pomału? - pytał Kiszczaka reporter "Czarno na białym" Wojciech
    Bojanowski. - Nie wrócę już nigdy - odpowiedział Kiszczak.

    -
    Fizycznie czuje się jeszcze dobrze, psychicznie kiepsko. Niestety u mnie
    już nie będzie lepiej, będzie tylko z każdym dniem gorzej - tłumaczył
    generał.

    Dodał, że "jest strzępem człowieka". - Mnie się rozmowa rwie już - nie łapię wątku - przekonywał.

    "Uratowano naród przed ogromną klęską"

    Ma dla pana znaczenie jak pan będzie zapamiętany w historii? - pytał Kiszczaka reporter "Czarno na białym".

    -
    Myślę, że dobrze - odpowiedział generał i dodał, że jego zdaniem stan
    wojenny był sukcesem, a nie porażką. - Uratowano naród przed ogromną
    klęsk. Sukces, w sensie, że uratowano naród przed ogromną klęską -
    przekonywał.

    Kogo pobito? Pana pobito?

    Pytany o to, czy myśli czasem o ofiarach stwierdził, że było ich czternaście.

    -
    Niech pan spojrzy na fakty, konkretne przykłady. Kogo pobito? Pana
    pobito? Nie pobito. Pana tatę pobito? - pytał Kiszczak reportera.

    Stwierdził,
    że jeśli chodzi o śmierć Grzegorza Przemyka to "winni ponieśli karę". 
    - Każdego dnia, ile osób ginie w wypadkach samochodowych. Też giną
    ludzie. Śmierć jest śmierć - mówił Kiszczak.

    "To jest przykre"

    Żona generała, Maria Kiszczak, przyznała zaś, że rozmawia z mężem czasem o tym, co się dzieje w Polsce.

    Dodała,
    że to co poruszyło ich najbardziej w ostatnim czasie to tort, rzucony w
    sędzię w czasie rozprawy ws. Kiszczaka. - To jest przykre. To jest dla
    nas przykre wydarzenie (...) Powinna być świadomość narodu, że to
    (Kiszczak - red.) jest bohater Polski - mówiła żona generała.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    35. arch./- Nie damy zakłamać

    zdjecie

    arch./-

    Nie damy zakłamać przeszłości


    Z Martyną Dziubałtowską, wiceprezes stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, rozmawia Izabela Kozłowska

     

    Co było impulsem do utworzenia prawdziwej księgi „zasług” Wojciecha Jaruzelskiego?

    – Impulsem do zorganizowania akcji były doniesienia prasowe o planach
    uroczystych obchodów 90. urodzin Wojciecha Jaruzelskiego. Z tej okazji
    przy wsparciu SLD ma zostać wydana jubileuszowa księga, w której znajdą
    się teksty Aleksandra Kwaśniewskiego, Jerzego Urbana, Michaiła
    Gorbaczowa, profesorów: Jana Widackiego i Jerzego Wiatra.

    Jako motywację autorzy podają zamiar ukazania Wojciecha
    Jaruzelskiego jako postaci nietuzinkowej i niebanalnej na tle polityków
    jego epoki. Publikacja będzie po prostu próbą wykreowania Jaruzelskiego
    na bohatera.

    Dla nas jest to zakłamywanie przeszłości. W sytuacji gdy ciągle
    czujemy ciężar komunistycznego balastu, a historia poprzedniej epoki nie
    doczekała się należytego rozliczenia, nie możemy pozwolić na
    wystawianie laurek osobom tak źle zasłużonym dla naszej Ojczyzny jak
    Jaruzelski.

    Dla nas, członków stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej,
    stworzenie księgi prawdziwych „zasług” jest inicjatywą priorytetową.
    Historia komunizmu i zbrodni komunistycznych była często przywoływana
    podczas organizowanych przez nas wydarzeń. Od trzech lat 13 grudnia
    przypominamy o stanie wojennym, realizując projekt „Raport z oblężonego
    Państwa”. Autorami pomysłu utworzenia księgi prawdziwych „zasług” są
    członkowie stowarzyszenia Młodzi dla Polski, którzy zaproponowali nam
    włączenie się do akcji. Biorą w niej udział także inne studenckie i
    młodzieżowe organizacje patriotyczne: Stowarzyszenie KoLiber oraz
    Fundacja Sapere Aude.

    Jaki jest cel podjętej przez Państwo inicjatywy?

    – Nasza akcja jest także próbą zwrócenia uwagi na to systematyczne
    fałszowanie historii. Przy tym chciałabym zaznaczyć, że nie chodzi nam o
    nawoływanie do nagonki na Wojciecha Jaruzelskiego. Chcemy przypominać o
    niechlubnych faktach, prawdziwych „zasługach”, w odpowiedzi na
    inicjatywę lewicy, a przede wszystkim zaprotestować przeciw promowaniu
    jego postaci. Tak przedstawiają się cele naszej akcji.

    Na czym polega ta akcja i kto może wziąć w niej udział?

    – Na Facebooku został założony profil pod hasłem „Stwórzmy prawdziwą
    księgę »zasług« Wojciecha Jaruzelskiego”. Do wydarzenia dołączają
    kolejne osoby, które mogą umieszczać wpisy przypominające decyzje
    polityczne i militarne Jaruzelskiego. Grupa jest otwarta, każdy może
    wziąć udział w dyskusji, do czego zachęcamy. Jednocześnie dbamy o to, by
    została zachowana kultura słowa. Finałem akcji będzie konferencja
    prasowa, która odbędzie się 5 lipca, czyli w przeddzień urodzin
    Jaruzelskiego, które mają być świętowane przez lewicę 6 lipca w Sejmie.

    Jaką formę będzie miała prawdziwa księga „zasług”?

    – Wszystkie „zasługi” generała Jaruzelskiego zostaną zebrane i
    opracowane, trafią do specjalnej księgi, która zostanie wręczona
    politykom SLD, a także upubliczniona w internecie. Księga powstanie na
    podstawie opracowań historycznych, po przeglądzie opublikowanych dotąd
    opracowań dotyczących Jaruzelskiego, a przede wszystkim przy wsparciu i
    kontroli historyków wchodzących w skład komitetu naukowego naszej akcji.
    Gromadzimy także i uważnie czytamy internetowe wpisy z profilu akcji.
    Zależy nam przede wszystkim na rzetelności, prawdzie poświadczonej
    faktami.

    Czy inicjatywa spotkała się już z zainteresowaniem? 

    – Tak, ze sporym zainteresowaniem. Do wydarzenia na Facebooku
    dołączyło ponad tysiąc dwieście osób. Na razie zachęcamy do dyskusji,
    przesyłania materiałów. Liczymy, że nasza konferencja z 5 lipca spotka
    się z zainteresowaniem społeczeństwa. Trzeba zauważyć, że nie tylko
    młodzi ludzie sprzeciwiają się gloryfikacji postaci Jaruzelskiego i
    świętowaniu jego urodzin w Sejmie. Swój protest wyrazili także
    członkowie Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych.

    Co do tej pory udało się Państwu zgromadzić?

    – Każdego dnia na profilu akcji publikowane są nowe wpisy, pod
    którymi toczą się dyskusje. Przede wszystkim przypominana jest decyzja o
    wprowadzeniu stanu wojennego, która w żaden sposób się nie broni.

    Ani nie groziła nam sowiecka interwencja, co wiemy z wypowiedzi
    Jurija Andropowa, ani wojna domowa. Wojciech Jaruzelski dobrze znał
    swoją sytuację, a stan wojenny miał służyć wyłącznie podtrzymaniu
    systemu i ochronie pozycji samego generała oraz jego towarzyszy.
    Uczestnicy dyskusji przypominają także czystki antysemickie, plany
    inwazji na Czechosłowację i masakrę na Wybrzeżu. Pojawiają się także
    mniej znane historie. Ostatnio na przykład zostały opisane praktyki
    stosowane przez Wojciecha Jaruzelskiego wobec żołnierzy podczas
    dowodzenia manewrami w Szczecinie w latach 60.

    Coraz częściej pojawiają się inicjatywy mające „wybielić”
    osoby odpowiedzialne za wprowadzenie stanu wojennego w Polsce.
    Szczególnie ważne jest, by młodzi Polacy znali historię bez jej
    retuszowania...

    – Polityka historyczna lewicy konsekwentnie prowadzi do próby
    retuszowania PRL. Warto w tym kontekście przypomnieć opublikowanie przez
    Centrum im. Ignacego Daszyńskiego „Niezbędnika historycznego lewicy”, w
    którym historia AK zamyka się w kilku ogólnych zdaniach. O morderstwach
    politycznych i SB „niezbędnik” milczy, o Poznańskim Czerwcu, Marcu ’68 i
    masakrze na Wybrzeżu w 1970 roku nie ma w nim ani słowa.

    To próba fałszowania historii za pomocą technik znanych z
    komunistycznej propagandy. Politycy lewicy próbowali przeforsować pomysł
    poświęcenia roku 2013 Edwardowi Gierkowi, który jest promowany także
    przez stowarzyszenie imienia pierwszego sekretarza z lat 70. Historię
    PRL usilnie próbuje się „wybielić”, co jest zjawiskiem tym bardziej
    niebezpiecznym, że w debacie publicznej głos wkrótce zabierze pokolenie
    urodzone po 1989 roku, któremu teraz aplikuje się taką, przepuszczoną
    przez sito, wizję komunizmu.

    Dziękuję za rozmowę.

    Izabela Kozłowska

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/36049,nie-damy-zaklamac-przeszlos...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    36. Proces za postawienie krzyża

    Proces
    za postawienie krzyża upamiętniającego ostatniego żołnieża AK. Szef ZPB
    i prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK przed białoruskim sądem

    "Mniejszości narodowe mają w całej Europie, w tym w Polsce, prawo
    do kultywowania swej tożsamości i historii. Oczekujemy także od
    Białorusi respektowania tego prawa".

    Na rozprawę przybyło kilkudziesięciu działaczy mniejszości
    polskiej, działacze praw człowieka, dziennikarze oraz konsul polski z
    Grodna Adam Chmura.


    Sebastianowcz powiedziała dziennikarzom, że nie czuje się winna.

    Krzyż jest święty i należy się pośmiertnie każdemu człowiekowi, który się narodził

    - oznajmiła. W rozmowie z PAP dodała, że cieszy się, iż krzyż upamiętniający Radziwonika i innych AK-owców nadal stoi.

    Muszę znaleźć jeszcze brata swojego i też postawić mu krzyż. Do dziś nie wiem, gdzie leży. Też był w AK

    - podkreśliła.

    W całej sprawie polskie MSZ wydało 13 czerwca
    oświadczenie. Napisało w nim, że próba oskarżenia Sebastianowicz i
    Jaśkiewicza "za upamiętnienie dowódcy AK i rzekome zorganizowanie
    nielegalnego zgromadzenia przypomina represje z mrocznych czasów, które
    powinny dawno odejść w całej Europie w przeszłość".

    Mniejszości narodowe mają w całej Europie, w tym w Polsce,
    prawo do kultywowania swej tożsamości i historii. Oczekujemy także od
    Białorusi respektowania tego prawa

    - podkreślono.

    Konsul Chodkiewicz szacuje liczbę miejsc upamiętnień żołnierzy AK w
    swoim okręgu na około 30-40, przy czym czasami są to całe kwatery, a
    czasami tabliczki na cmentarzach parafialnych czy komunalnych
    informujące, że w tym miejscu spoczywa żołnierz AK.

    Według
    informacji Sebastianowicz na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych
    żołnierzy AK, przy czym większość jest już przykuta do łóżek.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    37. Projekt zmian w ustawie o

    Projekt zmian w ustawie o kombatantach

    Sejm na rozpoczynającym się dziś trzydniowym posiedzeniu,
    zajmie się m.in. rządowym projektem dotyczącym zmiany w ustawie o
    kombatantach.

    Projekt zakłada powstanie Korpusu Walk o Niepodległość RP,
    zrzeszającego uczestników walk o niepodległość przed 1945 r. i
    walczących zbrojnie z reżimem komunistycznym po 1945 r., oraz przyznanie
    im specjalnych świadczeń.

    Korpus będzie honorową wspólnotą żołnierską, a jego członkowie
    otrzymają specjalne legitymacje wydawane przez szefa Urzędu ds.
    Kombatantów i Osób Represjonowanych, jako dokument poświadczający prawo
    do specjalnych świadczeń.

    Poseł Stanisław Szwed podkreśla, że PiS przygotowało wcześniej własny
    projekt w tej sprawie i będzie się domagać by podczas dalszych prac oba
    projekty były rozpatrywane.

    - W ubiegłym roku złożyliśmy projekt przygotowany jeszcze przez śp.
    ministra Stasiaka z kancelarii prezydenta. Mówiliśmy o korpusie
    weteranów, tam było też minimalne świadczenie dla kombatantów w
    wysokości 200 zł. To nie zostało w poprzedniej kadencji rozstrzygnięte. W
    tej kadencji złożyliśmy, ale nic z tym się nie dzieje. Były zapowiedzi
    projektu rządowego. W końcu jest, i z tego co się orientowałem to
    właściwie jedyne pozytywne rozwiązanie dotyczące opieki zdrowotnej. Z
    tych zmian na których zależało kombatantom – w takim większym zakresie –
    w tym projekcie nie ma. Zobaczymy jak będzie to wyglądało w pracach w
    podkomisji. Chcielibyśmy, żeby te projekty – rządowy i nasz były
    rozpatrywane łącznie –
    mówił poseł Stanisław Szwed.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    38. Mateusz Marek/Nasz

    zdjecie

    Mateusz Marek/Nasz Dziennik

    W obawie przed incydentem policja nie
    pozwoliła Zygmuntowi Miernikowi wnieść tortu na rozprawę. Potem sąd
    zamknął drzwi przed większością publiczności.

    Katowicki Sąd Okręgowy miał wczoraj rozpatrywać zażalenie prokuratury
    na umorzenie w pierwszej instancji sprawy zniszczenia pomnika
    wdzięczności armii ZSRS, który stoi na katowickim placu Wolności.
    Oskarżonymi w sprawie są: Zygmunt Miernik, wskazywany jako sprawca
    rzucenia tortem w sędzię w warszawskim sądzie i Adam Słomka, szef
    Konfederacji Polski Niepodległej – Obozu Patriotycznego.

    Tort, niesiony przez Miernika, został zatrzymany przez policję już w
    korytarzu sądowym. Chwilę później na salę rozpraw nie wpuszczono
    większości osób zainteresowanych procesem. Powodem była zbyt mała sala. W
    efekcie udział w rozprawie umożliwiono tylko kilku osobom.

    To spowodowało protest oskarżonych. Adam Słomka pytał sąd, na jakiej
    podstawie wprowadzono owo ograniczenie, skoro rozprawa ma charakter
    jawny i żądał wpuszczenia publiczności na salę.

    Sąd chciał sprawę załagodzić i przenieść rozprawę, argumentując, że
    na sali nie pojawił się obrońca. Jednak oskarżonym udało się jeszcze
    złożyć wnioski, w tym o wyłączenie przewodniczącej składu sędziowskiego.

    – Złożyłem wniosek, by na następną rozprawę była zarezerwowana tak
    duża sala, by każda zainteresowana osoba mogła wejść na proces. Chodzi o
    to, by opinia publiczna sama mogła wyciągnąć wnioski na temat pracy
    sądów – podkreślił Zygmunt Miernik. Jak dodał, zapytał też sąd, dlaczego
    na salę nie mógł wnieść tortu.

    – Sądy mają być niezawisłe i mają nie obawiać się niczego. Nie
    groziłem, że będę rzucał tortem. Jeżeli skład sędziowski czegoś się
    obawia, to znaczy, że jest kruchy moralnie i czegoś boi się „z góry” –
    dodał.

    Miernik najpierw tłumaczył, że choruje na cukrzycę i przyniósł tort
    dla siebie. Później wskazano, że to prezent dla praworządnych sędziów, a
    na końcu, że to element manifestacji. Oskarżeni wskazywali, że tego
    rodzaju akty są potrzebne po to, by zwrócić uwagę opinii publicznej na
    problem funkcjonowania sądownictwa w Polsce, wciąż upolitycznionego. Jak
    dodali, problem jest o tyle poważny, że dodatkowo bezprawne zachowanie
    funkcjonariuszy państwowych przedstawia się jako działania praworządne, a
    ludzi, którzy pokazują bezprawie, określa się mianem śmiesznych.

    Istnienie pomnika wdzięczności Sowietom wcale nie jest śmieszne i to
    jest główny problem, a nie jakiś tort – zaznaczali oskarżeni.
    Przypomnieli, że bilans działań Armii Czerwonej w Katowicach jest
    tragiczny: wymordowano tysiące ludzi, wywieziono 40 tys. górników za
    Ural do kopalń, wsadzono żołnierzy Okręgu Śląskiego AK do obozu w
    Oświęcimiu, który otworzyło NKWD po hitlerowcach.

    Oskarżeni za chęć usunięcia pomnika wdzięczności okupacyjnej armii
    sowieckiej w Katowicach podkreślali, że cały proces jest farsą, a
    obecnie chce się ukryć przed opinią publiczną, że tego rodzaju
    polityczne procesy dalej są w Polsce toczone. Słomka ocenił też, że jego
    środowisko jest represjonowane za to, że chce Polski demokratycznej,
    zdekomunizowanej, bez pozostałości komunistycznych i hitlerowskich
    symboli, że chce normalnego, praworządnego kraju.

    Do zniszczenia pomnika doszło 17 września 2011 r. podczas wiecu
    wyborczego. Część obecnych tam osób chciała zaprotestować przeciwko
    opieszałości władz i tolerowania szerzenia symboli totalitarnych.

    Na pomniku namalowano symbole sierpa i młota oraz swastykę. Słomka
    został zatrzymany przez policję, a sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w
    Katowicach. Przy okazji liderowi Konfederacji wyciągnięto z kartoteki
    karalność za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Problem w tym, że
    była to kartoteka nie tego Adama Słomki.

    Co ciekawe, w procesie nikt nie chciał przyznać się do bycia
    właścicielem monumentu i ostatecznie sąd sprawę umorzył 27 lutego
    bieżącego roku. Sąd okręgowy ma rozpatrzeć odwołanie właśnie od tej
    decyzji. Termin kolejnego posiedzenia nie został wyznaczony.

    Marcin Austyn, Katowice

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/36258,policja-aresztuje-tort.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    39. Wałęsa: „Nie można odmówić

    Wałęsa: „Nie można odmówić wielkości Jaruzelskiemu". W czym się objawiła? „Choćby we wprowadzeniu stanu wojennego”

    "Ja się z tą decyzją nie zgadzam i uważam, że powinien zostać
    rozliczony za stan wojenny. Ale potrafił podejmować trudne decyzje.
    Dzisiaj nie ma już polityków, którzy potrafią podejmować trudne decyzje,
    nawet jeśliby na tym stracili."

    Generał
    Wojciech Jaruzelski o swoich urodzinach: "Nie lubię fety i celebry.
    Jestem chory. Nie wiem, czy wytrzymam do tego 6 lipca"

    Nie ma powodu do radości, gdy się kończy 90 lat - mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą gen. Jaruzelski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    40. Senat przyjął projekt ustawy

    Senat przyjął projekt ustawy ws. symboli ustrojów totalitarnych

    Senat – niemalże jednogłośnie – przyjął w czwartek projekt
    ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego
    w nazwach budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Teraz
    projekt trafi do Sejmu.

    Za przyjęciem projektu głosowało 84 senatorów, nikt nie był przeciw.
    Jedna osoba wstrzymała się od głosu. Tym samym izba skierowała projekt
    do prac w Sejmie. Zgodnie z Konstytucją tylko izba niższa parlamentu ma
    bowiem prawo uchwalania ustaw.

    Projekt ustawy, której tytuł pierwotnie brzmiał: “O usunięciu symboli
    ustrojów totalitarnych z nazw dróg, ulic, mostów, placów i innych
    obiektów”, przygotowała senacka Komisja Praw Człowieka, praworządności i
    petycji. W czwartek przegłosowano kilka poprawek, które podczas
    drugiego czytania zgłosił senator PO Bogdan Klich. Poprawki zmieniły
    praktycznie całą treść projektu ustawy, łącznie z jej tytułem.

    Zgodnie z nową wersją projektu nazwy budowli, obiektów i urządzeń
    użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów, nadawane
    przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób,
    organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój
    totalitarny ani w inny sposób takiego ustroju propagować.

    W projekcie zapisano ponadto, że za propagujące komunizm uważa się
    także nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat
    symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w
    Polsce w latach 1944-1989.

    Ewentualną decyzję o stwierdzeniu nieważności aktu nadającego nazwę
    budowli, obiektowi lub urządzeniu użyteczności publicznej – jeśli
    nosiłby nazwę niezgodną z ustawą o zakazie propagowania komunizmu lub
    innego ustroju totalitarnego przez nazwy – podejmowałby wojewoda. Przed
    wydaniem takiej decyzji byłby jednak zobowiązany do zasięgnięcia opinii
    Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko
    Narodowi Polskiemu.

    Wojewoda miałby ponadto prawo (ale już nie obowiązek) zasięgnięcia
    opinii Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W razie zakwestionowania
    nazwy, władze samorządowe miałyby 3 miesiące na to, by nadać danemu
    obiektowi nową nazwę.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    41. „Potępieni”, nie osądzeni

    zdjecie

    „Potępieni”, nie osądzeni


    Kalendarz Polski Codzienny

    Przed 15 laty Sejm RP powziął uchwałę „w sprawie potępienia
    totalitaryzmu komunistycznego”. Rzadko kto przywołuje dziś tę uchwałę,
    bo nie ma się czym chwalić. Deklarowane przez posłów cele – „budować
    polską wolność i demokrację na fundamencie prawdy” oraz „oddać cześć
    bohaterom i osądzić przestępców” – nie zostały zrealizowane.

    Zwłaszcza ten drugi. Polska po roku 1989 nie przeprowadziła
    dekomunizacji i nie ukarała sowieckich kolaborantów – nawet tych
    najbardziej znanych, mających polską krew na rękach. Polski „fundament
    prawdy” jest ulepiony z gliny.

    Uchwałę z 18 czerwca 1998 roku opublikowano w Monitorze Polskim z
    roku 1998, nr 20, poz. 287. Warto ją przypominać funkcjonariuszom
    państwowym i samorządowym.

    Podczas głosowania ujawniła się rozbieżność w ocenie systemu
    zniewalającego Polskę po wojnie. Posłowie z SLD (następcy PZPR) i z PSL
    (następcy ZSL) byli przeciw lub wstrzymali się od głosu. Tylko 4 posłów z
    obu tych partii (na 174 głosujących!) poparło treść uchwały!

    Przeciw uchwale głosował też poseł „solidarnościowy” (!) Jacek Kuroń – kreowany dziś na bohatera narodowego!

    1 maja 2012 r. przez Warszawę przeszedł pochód „lewicy”. Na czele
    szli byli funkcjonariusze PZPR z transparentem ukazującym zbrodnicze
    emblematy sowieckie i towarzysza MELS-a (portrety Marksa, Engelsa,
    Lenina i Stalina). Jedynie Stalina zastąpił Trocki. Na naszych oczach
    narodził się nowy towarzysz: MELT! Obok szli policjanci „wolnej Polski”,
    by chronić towarzyszy przed „nacjonalistami” i „kibolami”. I to
    wszystko w kraju doświadczonym krwawo przez komunizm!

    Przy okazji prowokacyjnego marszu rosyjskich kibiców przez Warszawę,
    podczas Euro 2012, dowiedzieliśmy się, że w Polsce nie ma zakazu
    paradowania z emblematami sowieckimi! Trybunał Konstytucyjny zezwolił na
    to – na wniosek SLD!

    Piotr Szubarczyk

    http://www.naszdziennik.pl/mysl/36000,potepieni-nie-osadzeni.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    42. Feta dla Jaruzelskiego

    Feta dla Jaruzelskiego jednak nie w Sejmie, a w hotelu. Narodowcy i tak nie rezygnują z pikiety i kociej muzyki

    Organizatorzy 90. urodzin komunistycznego dyktatora wyraźnie
    wystraszyli się zapowiadanych protestów i chcą skromniejszego
    jubileuszu.


    Winnicki: "nie boimy się wznosić antykomunistycznych haseł"


    Feta ku czci Jaruzelskiego nawet jak będzie odwołana w Sejmie, to i tak zostanie oprotestowana.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    43. Nr 23.: jak Jaruzelski

    Nr 23.: jak Jaruzelski niszczył Polskę

    Ostatni komunistyczny dyktator, moskiewski namiestnik,
    którego kariera życiowa jest szlakiem narodowej hańby, staje się
    bohaterem SLD – najpotężniejszej partii politycznej pierwszego okresu
    polskiej niepodległości. W najnowszym „Do Rzeczy” o tym, co właściwie
    oznacza feta na 90. urodziny Wojciecha Jaruzelskiego i wcześniejsze
    zabiegi piewców jego wielkości.


    Nastąpiło nawet coś więcej – zapaść etyczna i wręcz znaczeniowa, o
    której mówił już na początku lat 90. Zbigniew Herbert. Co właściwie
    oznacza feta na 90. urodziny dyktatora? Jeśli Jaruzelski zostanie
    zaakceptowany publicznie, to nie można będzie piętnować jakichkolwiek
    łajdactw, których pod szyldem komunizmu dokonywali jego podwładni.
    Uznanie go za choćby kontrowersyjnego bohatera historii uniemożliwi jej
    ocenę. Pogrążymy się w królestwie relatywizmu – pisze w „Do Rzeczy” Bronisław Wildstein.
    I dodaje, że oznaczać to będzie, iż wszyscy dążyliśmy do niepodległości
    i demokracji, wszyscy działaliśmy na rzecz patriotyzmu, tylko rozmaicie
    go pojmowaliśmy i wybieraliśmy rozmaite strategie dla osiągnięcia
    naszych wysokich celów. Uhonorowanie Jaruzelskiego dodaje do tego
    element uznania. Potępienie, które powinno wiązać się z jego działaniem,
    zastąpione ma zostać czcią. Jeśli uda się operację taką przeprowadzić
    wobec twórcy stanu wojennego, to można przeprowadzić ją w stosunku do
    każdego. Renegaci narodowej sprawy nie tylko śpią spokojnie. To oni
    uzyskują prawo do dystrybucji szacunku – podkreśla publicysta „Do
    Rzeczy”.

    Z kolei Piotr Gontarczyk przypomina jak generał
    Jaruzelski swoimi rządami niszczył polską gospodarkę. Kiedy w 1981 r.
    przejmował pełnię władzy (w lutym został premierem, a w październiku I
    sekretarzem KC PZPR), sytuacja ekonomiczna była fatalna. Rząd, nie mając
    żadnych długofalowych koncepcji wyjścia z kryzysu, skupiał się na
    łataniu nowych dziur i pęknięć w tonącej balii z napisem „PRL”. W 1982
    r. inflacja przekroczyła 100 proc., a wydatki budżetowe spadły o jedną
    trzecią. Osikowym kołkiem dla PRL było ostateczne załamanie się w latach
    1986–1987 zdolności spłacania długu zagranicznego. PRL była członkiem
    grupki najbardziej zadłużonych i najmniej wiarygodnych krajów świata.
    Okrągły Stół, wbrew temu co twierdzą akolici generała, miał być sposobem
    na przerzucenie na opozycję odium za skutki katastrofalnych rządów. Jak
    generał Jaruzelski niszczył polską gospodarkę – o tym w najnowszym
    wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

    Generał Jaruzelski jest dziś kreowany na człowieka, który wybrał
    „mniejsze zło” i zapobiegł interwencji ZSRS. Prawda jest taka, że o nią
    zabiegał, milicji kazał się wzorować na Dzierżyńskim i codziennie
    domagał się wyroków w sprawie opozycjonistów – pisze z kolei Grzegorz Majchrzak.
    Przypomina, że w stanie wojennym w ramach „walki z kontrrewolucją” i
    zalecanego osobiście przez Jaruzelskiego zastraszenia społeczeństwa sądy
    skazały z powodów politycznych około 12 tys. osób, w tym wydały kilka
    wyroków śmierci (na przykład w przypadku działacza opozycji Zdzisława
    Najdera – mimo braku dowodów – za rzekome szpiegostwo na rzecz Stanów
    Zjednoczonych), na szczęście zaocznych. Karano m.in. za takie czyny jak
    wywieszenie flagi państwowej, nie mówiąc już o większych
    „przestępstwach”, takich jak próba kontynuowania działalności
    związkowej, za którą uznano na przykład zbieranie materiałów o
    Grudniu’70. Skazanym można było zostać również za pisanie wierszy,
    listów i rymowanek „zawierających fałszywe wiadomości”. „Grabarz
    nadziei” – tylko w tygodniku „Do Rzeczy”.

    http://dorzeczy.pl/nr-23-jak-jaruzelski-niszczyl-polske/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    44. Pomnik Armii Radzieckiej w

    Pomnik Armii Radzieckiej w Katowicach ma zniknąć. Ambasada Rosji zgody nie dała

    Pomnik Armii Radzieckiej w Katowicach zniknie w Katowicach: Pomnik
    Wdzięczności Armii Radzieckiej w końcu zniknie z jednego z głównych
    placów w centrum Katowic - placu Wolności. Władze miasta w minionym
    tygodniu na przeniesienie wygospodarowały 50 tys. zł. Zmianę w uchwale
    budżetowej zaakceptowali radni. Związek Solidarności
    Polskich Kombatantów z Katowic w 2000 r.napisał do władz miasta prośbę o
    przywrócenie tu mogiły nieznanego powstańca i przeniesienie pomnika
    Wdzięczności na cmentarz żołnierzy radzieckich.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    45. Stowarzyszenie KoLiber

    Niektóre
    środowiska wydają się zapominać o wielu niechlubnych czynach generała
    Jaruzelskiego. Dlatego Stowarzyszenie KoLiber włączyło się w edukacyjną
    akcję stworzenia księgi "zasług" gen. Jaruzelskiego.
    [a]

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    46. W imieniu Polski Ludowej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    47. www.ipn.gov.pl/- Przypomną

    zdjecie

    www.ipn.gov.pl/-

    Przypomną "zasługi" Jaruzelskiego

    Zbliża się finał akcji, której celem jest
    stworzenie księgi prawdziwych „zasług” Wojciecha Jaruzelskiego.
    Zakończenie tej społecznej inicjatywy odbędzie się w najbliższy piątek w
    Sejmie.

    Finał akcji odbędzie się w przeddzień uroczystości organizowanych
    przez środowiska lewicowe. Data zakończenia inicjatywy podjętej przez:
    stowarzyszenie Młodzi dla Polski, stowarzyszenie Studenci dla
    Rzeczypospolitej, KoLiber oraz Fundację Sapere Aude, zbiega się z
    rocznicą dziewięćdziesiątych urodzin Wojciecha Jaruzelskiego, któremu
    środowiska lewicowe szykują jubileuszową fetę.

    Jednym z głównym pomysłów „upamiętniających” Jaruzelskiego ma być
    wręczenie mu pamiątkowej księgi, której utworzenie wsparli lewicowi
    politycy. Księga powstanie pod redakcją prof. Jerzego Wiatra i ma
    zaprezentować Jaruzelskiego jako osobę nietuzinkową, wykreowaną na
    bohatera narodowego.

    W odpowiedzi na działania środowisk lewicowych podjęto inicjatywę
    utworzenia prawdziwej księgi "zasług" Wojciecha Jaruzelskiego. Do akcji
    zaproszono internautów, którzy poprzez specjalnie utworzony na Facebooku
    profil mogli umieszczać informacje przypominające niechlubne fakty
    związane z osobą Jaruzelskiego oraz zbrodniami komunistycznymi.

    Jak wyjaśnia Martyna Dziubałtowska, wiceprezes stowarzyszenia
    Studenci dla Rzeczypospolitej, organizatorzy przygotowali publikację
    omawiającą i komentującą poszczególne wydarzenia oraz decyzje Wojciecha
    Jaruzelskiego od początków jego służby wojskowej w latach 1943-45 po
    działalność w III RP.

    „Szczegółowo zostały przypomniane m.in. sposób zaangażowania w
    zwalczanie podziemia niepodległościowego, represje wobec żołnierzy WP i
    AK, walkę z Kościołem, antyniemieckie czystki w wojsku, inwazję na
    Czechosłowację, masakrę na Wybrzeżu, okoliczności podjęcia decyzji o
    wprowadzeniu stanu wojennego, a także jego przebieg. Pojawiają się też
    historie mniej znane, jak zgoda na zestrzelenie polskiego cywilnego
    samolotu Dionizego Bielańskiego w lipcu 1975 roku czy zaangażowanie w
    sprawę księdza Jerzego Popiełuszki” – tłumaczy Dziubałtowska w
    przesłanym NaszemuDziennikowi.pl komunikacie.

    Jak wyjaśniono, na karcie dotyczącej tego tematu zostało napisane: „W
    dokumentach »pro memoria«, odnalezionych przez prokuratora Andrzeja
    Witkowskiego, znajduje się m.in. zapis »profesor Adam Łopatka – proszę
    wzmóc działania wobec księdza Popiełuszki« podpisany przez Wojciecha
    Jaruzelskiego. Istnienie tego typu dokumentów oznacza, według
    prokuratora Witkowskiego, że istniały codzienne robocze kontakty między
    Urzędem ds. Wyznań a ścisłym kierownictwem partii – w tym z generałem”.

    Księga opatrzona jest zdjęciami i grafikami dotyczącymi omawianych
    tematów. Będzie ona także opublikowana w internecie, a także zostanie
    przekazana politykom Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Ruchu Palikota oraz
    dziennikarzom.

    „Całość została przygotowana na podstawie opracowań historycznych
    oraz pod opieką merytoryczną prof. Marka Chodkiewicza, dr. hab. Henryka
    Głębockiego, dr Anny Sobór-Świderskiej oraz dr. hab. Filipa Musiała” –
    dodaje Dziubałtowska. Ponadto inicjatywę wsparło wielu przedstawicieli
    środowisk akademickich: prof. dr hab. Jan Żaryn, prof. dr hab. Andrzej
    Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, dr hab. Zdzisław Zblewski oraz dr
    Sławomir Cenckiewicz, dr Wojciech Muszyński, dr Jolanta
    Mysiakowska-Muszyńska, dr Paweł Skibiński oraz dr Piotr Gontarczyk.

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/42764,przypomna-zaslugi-jaruzelsk...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    48. Zawieszenie procesu Kiszczaka

    Zawieszenie procesu Kiszczaka prawomocne

    Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie utrzymał decyzję sądu I instancji o zawieszeniu procesu byłego szefa MSW Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r.

    Sąd Apelacyjny oddalił zażalenia katowickiej prokuratury i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych na postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie.

    Z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka, zawiesił on w czerwcu br. jego piąty proces w tej sprawie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    49. dziadyga stoi nad grobem, piekło cie pochłonie

  • Jaruzelski: Ekshumują mnie jak generała Sikorskiego

    "Czuję się źle, ale jeśli lekarze uznają to za możliwe, wrócę na
    sądową ławę jako oskarżony" - pisze w oświadczeniu dla PAP gen. Wojciech
    Jaruzelski....

  • Generał cytuje prezesa


    W oświadczeniu generał po raz kolejny tłumaczy konieczność
    wprowadzenia stanu wojennego. Pisze, że "owe okaleczenia były ceną
    ocalenia Polski przed wielowymiarową tragedią". "Podejmowałem decyzje,
    dysponując aktualną wiedzą o realiach sytuacji wewnętrznej i
    międzynarodowej. Towarzyszyło mi pełne oparcie ze strony wojska.
    Wiedziałem o zrozumieniu i zaufaniu ze strony znacznej części
    społeczeństwa polskiego" - przekonuje.

    Zdaniem
    Jaruzelskiego, "bez stanu wojennego nie wiadomo czy, kiedy i jakim
    kosztem doszłoby do historycznego porozumienia i Okrągłego Stołu".


    Na poparcie swojej tezy generał przywołuje słowa Jarosława
    Kaczyńskiego, zamieszczone w książce "My" Teresy Torańskiej, w której
    prezes PiS
    mówi m.in. o "Solidarności". "Ten monstrualny ruch ze względu na swój
    charakter i konstrukcję do demokracji się nie nadawał. [...] Gdyby
    "Solidarność" w 1989 roku miała siłę z 1981 roku, to w ogóle żadnego
    normalnego mechanizmu demokratycznego w Polsce by się nie zbudowało" -
    cytuje Jaruzelski.

    Jego zdaniem Kaczyński "w sposób
    oczywiście niezamierzony okazuje w ten sposób zrozumienie dla obaw i
    decyzji władz". "Logicznie bowiem rzecz biorąc, stan wojenny,
    osłabiając, blokując impet 'Solidarności', przyczynił się do tego, że po
    kilku latach, w odmienionej sytuacji międzynarodowej, zbudowanie owych
    demokratycznych mechanizmów stało się możliwe" - czytamy w oświadczeniu.
    Generał zaznacza, że czeka na komentarz Kaczyńskiego.




  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    50. acha, kanalia się przecenia

    Ekshumują ale jak Stalina, z Powązek pod płot.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    51. Dzieci uczestniczące w

    Dzieci uczestniczące w rocznicy mordu komunistycznego dokonanego na żołnierzach NSZ, AK i WIN na Polanie Śmierci.
    Polana Śmierci - Śląski Katyń
    http://wikimapia.org/7537881/pl/Polana-Śmierci-Śląski-Katyń
    Fot: http://www.facebook.com/pages/Pisarzowice-kToszka/113279412097165

    Polskie dzieci - nasze dzieci<br />
Dzieci uczestniczące w rocznicy mordu komunistycznego dokonanego  na żołnierzach NSZ, AK i WIN na Polanie Śmierci.<br />
Polana Śmierci - Śląski Katyń<br />
<a href=http://wikimapia.org/7537881/pl/Polana-%C5%9Amierci-%C5%9Al%C4%85ski-Kat...
    Fot: http://www.facebook.com/pages/Pisarzowice-kToszka/113279412097165" height="268" width="403">

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    52. dzisiaj, 11:41 Jak państwo

    dzisiaj, 11:41

    Jak państwo troszczy się o komunistycznego zbrodniarza. "Fakt" analizuje wydatki na rzecz Jaruzelskiego

    Sama ochrona Jaruzelskiego to koszt około 150 tys. zł miesięcznie.
    Dyktator dostaje również 6 tys. miesięcznie emerytury oraz 12 tys.
    złotych na utrzymanie prezydenckiego biura.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    53. Operacja Lawina. Dzieje przemilczanej zbrodni UB

    Wydanie audio książki Operacja „Lawina". Dzieje przemilczanej zbrodni UB to solidnie udokumentowana, napisana żywo i przekonująco, próba rekonstrukcji zdarzeń, które miały miejsce we wrześniu 1946 roku. To wtedy co najmniej 158 osób, partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych z Podbeskidzia, z okolic Baraniej Góry, znalazło się na Opolszczyźnie, gdzie miał być ich pierwszy przystanek w drodze na Zachód -- i gdzie zostali bestialsko zamordowani, bo cała akcja okazała się intrygą Urzędu Bezpieczeństwa. Jest to historia ostatnich dni legendarnego oddziału Henryka Flamego, ps. „Bartek", dowódcy znanego ze swej iście ułańskiej fantazji. To właśnie on zasłynął patriotyzmem, ale i wielką brawurą, kiedy nie bacząc na milicję i ubeków, przedefilował w Wiśle ze swoim oddziałem, 3 maja 1946 roku, dla uczczenia zakazanego przez władzę narodowego święta.
    Książka, wysoko oceniona przez historyków, mówi także o wieloletnich poszukiwaniach mogił partyzantów i dokumentacji wyjaśniającej okoliczności tych wydarzeń. Lektura książki przypomina, jak wyglądało „umacnianie władzy ludowej", czasy, gdy prawda była niebezpieczna -- mówi o „Śląskim Katyniu", wiosce Barut pod Strzelcami Opolskimi, miejscu zbrodni. Cynizm siepaczy UB i NKWD starannie zacierających ślady dokonanych czynów przerasta wszelkie wyobrażenia -- dlatego tym cenniejsze są książki ocalające od zapomnienia „Żołnierzy Wyklętych", hołd złożony ich pamięci.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    54. Nowe archiwa IPN już dotępne w internecie

    Opisy dokumentów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, SB, Informacji Wojskowej, Wojskowej Służby Wewnętrznej i wojskowych sądów rejonowych znalazły się wśród blisko 440 tysięcy jednostek archiwalnych opublikowanych przez Instytut.

    Jak poinformowali przedstawiciele Instytutu, IPN opublikował kolejne 110 tys. opisów teczek na swojej stronie internetowej. Łącznie w udostępnianym od 31 grudnia 2012 r. w internecie elektronicznym inwentarzu archiwalnym znaleźć można już informacje o prawie 338 tys. jednostkach archiwalnych przechowywanych w archiwach Instytutu. Opublikowany zasób ma być systematycznie uzupełniany. Obowiązek taki nałożyła na IPN nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej z 18 marca 2010 r.

    Instytut udostępnił opisy dokumentów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie i jego jednostek terenowych (wojewódzkich i powiatowych urzędów bezpieczeństwa publicznego) z lat 1944-1954, Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego i podległych mu jednostek terenowych (wojewódzkich i powiatowych urzędów ds. bezpieczeństwa publicznego) z lat 1954-1956. Większość opisów dotyczy materiałów archiwalnych Służby Bezpieczeństwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie i podległych mu jednostek terenowych (komend wojewódzkich, miejskich, powiatowych i rejonowych Milicji Obywatelskiej oraz wojewódzkich i rejonowych urzędów spraw wewnętrznych) z lat 1956-1990.
    W inwentarzu znaleźć można opisy dokumentów Informacji Wojskowej (1943-1957), Wojskowej Służby Wewnętrznej (1957-1990) oraz akt ogólnych, operacyjnych i informacyjnych, wytworzonych przez Oddział II (1945-1951) oraz Zarząd II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (1951-1990).

    Po raz pierwszy opublikowano opisy dokumentów nieosobowych wytworzonych i zgromadzonych przez cywilne i wojskowe organy wymiaru sprawiedliwości (sądy specjalne, prokuratury, sądy powszechne i wojskowe). Wiąże się to z faktem - jak podkreśla IPN - że część wymiaru sprawiedliwości zaliczała się do aparatu represji, zwłaszcza organy, które zajmowały się rozpatrywaniem i orzekaniem w sprawach politycznych.

    Wśród nowych udostępnionych opisów znalazły się także dokumenty wojskowych sądów rejonowych działających w latach 1946-1955 i zajmujących się również sprawami podległymi sądownictwu powszechnemu, czyli dotyczącymi osób cywilnych. Sądy te orzekały często najwyższy wymiar kary dla działaczy podziemia niepodległościowego.



     W archiwum IPN znajduje się ponad 90 km akt. Zasób archiwalny to nie tylko dokumenty papierowe, przede wszystkim kartoteki liczące ponad 10 tys. metrów bieżących, ale również mikrofilmy, fotografie (ok. 39 mln zdjęć), nagrania filmowe (ponad 2 tys. jednostek archiwalnych) i dźwiękowe (ok. 1,4 tys. jednostek archiwalnych). Publikacja kolejnych opisów jednostek akt zapowiadana jest na wrzesień - październik.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    55. Wprowadzał nas do NATO.

    Wprowadzał nas do NATO. Będzie lustrowany

    W 2012 r. sąd oczyścił Andrzeja Towpika z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. IPN wnioskował o uchylenie tej decyzji.

    Będzie ponowny proces lustracyjny Andrzeja Towpika, byłego wiceszefa
    MSZ i głównego negocjatora w sprawie wstąpienia Polski do NATO - orzekł w
    czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie.

    Na wniosek pionu lustracyjnego IPN, SA uchylił wyrok Sądu Okręgowego
    Warszawa-Praga, który w 2012 r. oczyścił Towpika z zarzutu kłamstwa
    lustracyjnego. SA zwrócił sprawę do SO z powodu stwierdzenia jego
    błędów. Towpik nie chciał komentować wyroku SA.

    W 2010 r. IPN zarzucił 74-letniemu Towpikowi (ostatnio
    przedstawicielowi RP przy ONZ w Nowym Jorku), że w oświadczeniu
    lustracyjnym zataił związki z wywiadem PRL z lat 80. Towpik mówił wtedy
    PAP, że nie był agentem. Wyjaśnił, że podczas służby dyplomatycznej
    rozmawiał z różnymi osobami, nie zawsze wiedząc, kim naprawdę jest
    rozmówca. Dodał, że jego wcześniejszych oświadczeń lustracyjnych nie
    kwestionował Rzecznik Interesu Publicznego. Podkreślił, że dopiero w IPN
    dowiedział się, że był traktowany przez służby jako kontakt operacyjny i że nadały mu one jakiś kryptonim.

    Sąd ujawnił w 2010 r., że IPN ocenił jego wyjaśnienia jako
    niewiarygodne, uznając (po przesłuchaniu m.in. oficerów służb PRL i
    analizie akt IPN), że Towpik w latach 80. podjął tajną i świadomą
    współpracę z departamentem I MSW. Miała ona trwać do 1990 r. Adwokat
    Towpika mec. Czesław Jaworski podkreślał, że w aktach sprawy nie ma ani
    zobowiązania do współpracy, ani własnoręcznych doniesień, ani żadnych
    pokwitowań.

    Cały proces był niejawny, co wynikało z faktu, że część świadków była związana z obecnymi służbami specjalnymi RP.

    Pod koniec 2012 r. SO oczyścił Towpika - uzasadnienie tego utajniono.
    IPN odwołał się do SA. Uzasadnienie wyroku trzyosobowego składu SA było
    już jawne.

    Jak mówiła sędzia SA Małgorzata Mojkowska, uzasadnienie SO pominęło
    wiele dowodów, w tym niektóre dokumenty z zachowanej teczki kontaktu
    operacyjnego Spokojny (którym miał być Towpik). Sędzia dodała,
    że według SO nie da się ustalić okoliczności pozyskania Towpika - SA
    uznał, że można było dotrzeć do świadka tego zdarzenia.

    Ponadto SA ocenił, że SO pominął cały tok rejestracji Towpika przez
    służby PRL. Sędzia Mojkowska ujawniła, że do 1981 r. był on
    zarejestrowany jako KO Spokojny, po czym nastąpił okres jego zabezpieczenia. W 1983 r. ponownie zarejestrowano go jako KO, aż do stycznia 1990 r., kiedy pojawił się zapis o rezygnacji. SO nie ustalił, czy to była jego rezygnacja, czy też wynikała ona z przekształcenia SB w UOP - oświadczyła sędzia.

    Sędzia Mojkowska podkreśliła, że czwartkowa decyzja SA nie przesądza wyniku ponownego procesu, ale SO musi uwzględnić uwagi SA.

    Osoba uznana prawomocnie przez sąd za kłamcę lustracyjnego traci na okres od 3 do 10 lat prawo do pełnienia funkcji publicznych.

    Towpik jest absolwentem SGPiS i Szkoły Służby Zagranicznej. Skończył
    studia podyplomowe na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Od 1975 r. w
    MSZ. Od 1977 do 1981 był I sekretarzem ambasady PRL w Hiszpanii, potem
    radcą-ministrem w Polskiej Misji przy Biurze ONZ w Genewie. W 1990 r.
    przewodniczył polskiej delegacji na rozmowy w sprawie rozwiązania Układu
    Warszawskiego. Od 1994 do 1997 był wiceszefem MSZ, gdzie odpowiadał za
    politykę bezpieczeństwa. Był szefem polskiej delegacji prowadzącej negocjacje w sprawie wstąpienia naszego kraju do NATO.

    W 1997 r. został przedstawicielem Polski przy NATO, a w 1999 r.
    stałym przedstawicielem RP w Radzie Północnoatlantyckiej. Od 2002 r. -
    wiceszef MON ds. współpracy międzynarodowej i polityki obronnej. Od 2004
    r. do 2010 r. był szefem Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ.

    W 2009 r. - w 10. rocznicę wstąpienia Polski do NATO - prezydent Lech
    Kaczyński odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
    Prezydent podkreślał wtedy, że Towpik odegrał wielką rolę w niełatwej
    drodze Polski do NATO, a odznaczenie jest także dowodem uznania za jego
    wieloletnią działalność w polskiej dyplomacji.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    56. Tadek-Żołnierze Wyklęci

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    57. Jaruzelski w latach 70. wydał

    Jaruzelski w latach 70. wydał wyrok śmierci na polskiego pilota. Jest na to dokument, który widział i opisuje szef IPN

    Ofiara rozkazu komunistycznego generała była spokojnym pilotem
    Aeroklubu Opolskiego. W lipcu 1975 r. nie mogąc znieść życia w „raju” u
    rządzonym m.in. przez ludzi takich jak Jaruzelski, postanowił uciec na
    Zachód. Nie miał szans wyjechać legalnie, więc zdecydował się na
    desperacki czyn.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    58. dzisiaj,

    dzisiaj, 16:43

    Tylko u nas

    Dr
    Gontarczyk: "Ile trzeba samozakłamania, żeby w wypadku Jaruzelskiego
    nie dojrzeć, z jak marnym rzezimieszkiem mamy do czynienia". NASZ WYWIAD

    "Ostatnio Michnik przy okazji urodzin Towarzysza Generała pisał
    peany na jego cześć i obrzucał wyzwiskami krytyków generała. Żal ściska
    jak się to czyta i obserwuje. Kompletna żenada."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    59. rozzuchwalona postkomuna

    "Legion" trudno uznać za niewinną powieść historyczną ku pokrzepieniu polskich serc. Historię zawsze tworzymy (i czytamy) z myślą o współczesności, od czego autorka wcale nie zamierza się odżegnywać. Jeśli "Legion" sprowadzimy do najprostszych idei, to można je tak streścić: nacjonalizm jest niegroźny, bo w istocie wszyscy jesteśmy poczciwymi patriotami. Groźny i ewidentnie zły jest komunizm.

    Dziarscy chłopcy z ryngrafami

    Antykomunizm w czasie okupacji, antykomunizm powojenny, antykomunizm dziś to nieco inne zjawiska, ale te same hasła. Kto dzisiaj może być dla antykomunisty wrogiem? Stalin i nieistniejący ZSRR? "Kapitał" Marksa? Uwłaszczona PRL-owska nomenklatura? Państwo opiekuńcze? Feministki i ateiści? Adam Michnik i reszta czerwonej hołoty, którą trzeba potraktować raz sierpem, raz młotem? Dzisiejszy antykomunizm, "preczzkomunizm", jest umysłową aberracją, wojennym totemem, którym posługuje się skrajna prawica, a niekiedy także dogmatycy gospodarki rynkowej. Mimo to istnieje i nieźle pożywi się lekturą "Legionu".

    Także nacjonalizm ma się coraz lepiej, a programy skrajnych narodowych organizacji niewiele różnią się od przedwojennych. Im ta historia o dziarskich, zwycięskich i wesołych chłopcach z ryngrafami na szyi bardzo się spodoba. Będzie też pasowała do ich oficjalnego odżegnywania się od antysemityzmu. A Żyda zawsze można zastąpić gejem. To zresztą ciekawe, że w poprzednich powieściach autorka znajdowała miejsce dla gejów - wśród wikingów i w piastowskiej Polsce. A tu tysiące chłopców w lesie i nigdy żadnych nie przyłapano pod jednym kocykiem?

    Znam inne książki Cherezińskiej - m.in. rozmowy z Szewachem Weissem i tę o łódzkim getcie i jego "królu" Chaimie Rumkowskim. Wiem, że jej demonem jest snucie opowieści, a nie prawicowa ideologia. Tym razem jednak duch opowieści zaprowadził ją na manowce, na których wierzę, że nie chciała się znaleźć.

    *Kinga Dunin - publicystka, socjolożka, krytyczka literacka, członkini zespołu "Krytyki Politycznej". Autorka m.in. zbioru esejów "Karoca z dyni" (2000), który znalazł się w finale nagrody Nike

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,14319725,Ksiazka_o_Brygadzie_Swietokrzyskiej_...


    Gazeta
    Wyb. opluła książke Elżbiety Cherezińskiej "Legion". Recenzji nie
    czytałem, szkoda czasu na bałamutne brednie a poza tym i tak wiadomo co
    napisalalalali. W kazdym razie jak ktoś lubi masochizm bardzo prosze,
    poniżej. Ale jak mawiaja angliczanie "The is no bad Press". Z kolei
    Reagan twierdził, że jak chwalą go w gazetach to zaczyna sie bać, że coś
    zle zrobił. Gaz Wyb wylewając potoki plfiociny potwierdził tym samym,
    że książka Cherezińskiej jest dobra i autorka niczego nie skopała. A jej
    dzieło poszło nie w las tylko pod strzechy bo o ile wiem sprzedaje sie
    doskonale.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    60. Ruch Młodych, Ruch Palikota


    Ruch Młodych, Ruch Palikota oraz środowiska Europy
    Plus złożyły w sekretariacie prezydenta Poznania list protestacyjny w
    sprawie planowanej na Malcie budowy Pomnika Wdzięczności. - To teren
    typowo rekreacyjny - argumentują.

    - Złożenie listu ma na celu wyrażenie
    naszego stanowiska o niedopuszczalności łączenia w taki sposób sfery
    sacrum i profanum. Mamy także nadzieję na zmianę poglądu pana prezydenta
    w tej kwestii - mówi Sandra Spychała z Ruchu Młodych.





    Pomnik Wdzięczności na Malcie? Miasto mówi "nie"

    Pomnik Wdzięczności na Malcie? Miasto mówi "nie"

    Postawienie Pomnika Wdzięczności na Malcie byłoby
    niezgodne z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego - uznał...
    czytaj dalej »



    Przetrwał siedem lat

    Pomnik
    Wdzięczności w Poznaniu, zwany także pomnikiem Najświętszego Serca Pana
    Jezusa lub Pomnikiem Chrystusa Króla, to istniejący w latach 1932-1939
    monument, będący wotum za odzyskaną przez Polskę niepodległość.
    Pomysł
    jego budowy pojawił się w 1920 r., na Zjeździe Katolickim w Poznaniu. W
    1930 r. uzyskano pozwolenie na budowę i przystąpiono do prac. Monument
    odsłonięto w 1932 roku
    w miejscu.

    Pomnik Wdzięczności miał
    formę łuku triumfalnego. Od strony frontowej, w środkowej wnęce
    znajdowała się odlana z brązu 4-metrowa figura Chrystusa Króla. Na
    pomniku były napisy: "Sacratissimo Cordi - Polonia Restituta"
    (Najświętszemu Sercu - Polska Odrodzona) oraz "Błogosław Panie naszej
    polskiej ziemi". W 1939 roku monument został zburzony przez Niemców.

    W
    ostatnim czasie pojawił się projekt jego odbudowy, jednak w innym
    miejscu. Pierwotnie znajdował się tam, gdzie dziś stoi Pomnik
    Poznańskiego Czerwca 1956. Dziś jako proponowane miejsce odbudowy
    wymienia się okolice poznańskiej Malty.

    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-poznan,43/stop-dla-pomnika-wdziecznosci-n...


    • zdjecie

    50 milionów na relikt komuny

    Mimo protestów mieszkańców władze Warszawy hołubią komunistyczne pomniki

    Według przygotowanego projektu rewitalizacji parku Skaryszewskiego w
    Warszawie pomnik miał być wyremontowany i przesunięty bliżej al.
    Zielenieckiej.

    – Przesunięcie pomnika to był odrębny podprojekt. Miał być on
    wyremontowany i zyskać inne otoczenie – tłumaczy Dział Parków
    stołecznego Zarządu Oczyszczania Miasta.

    Projekt rewitalizacji parku został przyjęty przez stołecznego
    konserwatora zabytków i po uwagach ostatecznie zaakceptowany jesienią
    ubiegłego roku. Według szacunków jego wykonanie miałoby kosztować ok. 50
    mln złotych. Ale na razie miasto nie przewiduje na to pieniędzy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    61. Do prezydenta trafił wniosek

    Wniosek o odebranie komunistom orderów Virtuti Militari

    Do prezydenta trafił wniosek o odebranie Orderu Virtuti
    Militari pięciu funkcjonariuszom Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i
    żołnierzom Ludowego Wojska Polskiego.

    W 1946 r. wzięli oni udział w likwidacji mjr. Mariana Bernaciaka
    „Orlika”, legendy antykomunistycznej partyzantki na Lubelszczyźnie.

    O sprawie napisał Nasz Dziennik. Wniosek o odebranie
    funkcjonariuszom oświadczenia skierowała Kapituła Orderu Virtuti
    Militari. Taki krok rozpoczyna formalnie procedurę. Jednak jak
    przewidują odpowiednie przepisy ustawy o orderach i odznaczeniach z 1992
    r., decyzja należy do prezydenta.

    Jak dowiedzieli się dziennikarze gazety decyzja ta na razie nie
    zapadła. Zgodnie z przepisami cofnięcie odznaczenia może nastąpić w
    sytuacji, kiedy do jego nadania doszło w wyniku „wprowadzenia w błąd”
    lub „odznaczony dopuścił się czynu, wskutek którego stał się niegodny
    orderu lub odznaczenia”.

    Prof. Wojciech Polak – historyk, wykładowca WSKSiM i UMK podkreśla,
    że takich osób może być bardzo dużo. Wszystko zależy od tego czy
    weźmiemy pod uwagę osoby żyjące i te które zmarły.

    - Odznaczenia powinny być odebrane wszystkim ludziom, którzy
    przyczynili się wtedy do uzależnienia naszego kraju od Związku
    Radzieckiego, do wprowadzenia komunizmu, którzy walczyli z Żołnierzami
    Wyklętymi czy innymi strukturami, które dążyły do utrzymania
    niepodległego Państwa Polskiego. Powinny im być odebrane wszelkie
    odznaczenia nie tylko Virtuti Militari. Należałoby to zrobić jednym
    aktem prawnym, powołać jakąś komisję i te sprawy raz na zawsze załatwić
    – powiedział prof. Wojciech Polak.

    Marian Bernaciak walczył w wojnie obronnej w 1939 r., dostał się do
    niewoli sowieckiej. Uniknął tragicznej śmierci w Katyniu. Walczył w
    Armii Krajowej. Później, stojąc na czele oddziału WiN, walczył z
    reżimem. Komuniści tropili go ze szczególną bezwzględnością,
    zmobilizowano kilkanaście tysięcy żołnierzy LWP, KBW, funkcjonariuszy
    aparatu bezpieczeństwa i siatkę konfidentów. Jego rodzinę poddano
    represjom – aresztowano rodziców i brata.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    62. Wyszkowski: Istnieje układ,

    Wyszkowski: Istnieje układ, który jawnie broni zbrodniarzy komunistycznych

    Przebieg i wyroki ostatnich procesów sądowych zbrodniarzy
    komunistycznych, obnaża liczne powiązania przedstawicieli wymiaru 
    sprawiedliwości z ówczesnym systemem totalitarnym – ujawniają media.

    Sędzia Jerzy Leder, zawiesił proces gen. Kiszczaka w sprawie
    wprowadzenia stanu wojennego, opierając swoją decyzję na ekspertyzach
    biegłych, które IPN ocenił jako kuriozalne i wewnętrznie sprzeczne.

    Tymczasem jeden z dzienników ujawnił, mocne powiązania sędziego
    Ledera z czasami PRL. Jego akta są przechowywane w IPN jako tajna
    dokumentacja dotycząca dostępu do tajemnic PRL dla urzędników
    państwowych. W tych aktach znajduje się m.in. adnotacja Wojewódzkiego
    Urzędu Spraw Wewnętrznych, który stwierdza o braku zastrzeżeń do
    kandydata. Taką ocenę mogli uzyskać jedynie najbardziej zaufani dla
    komunistycznej władzy urzędnicy, uzyskujący dostęp do tajemnic
    państwowych – napisała gazeta.

    Warto też przypomnieć, że ten sam sędzia Leder w 2005 r. uchylił
    wyrok ws. Kiszczaka skazanego rok wcześniej nieprawomocnym wyrokiem na
    dwa lata więzienia w związku z masakrą w kopalni „Wujek”.

    Istnieje układ, który jawnie broni zbrodniarzy komunistycznych i robi
    wszystko, by nie odpowiedzieli za swoje haniebne czyny – mówi Krzysztof
    Wyszkowski, represjonowany działacz opozycji PRL.

     -  Tzw. układ postkomunistyczny, personalny w wymiarze
    sprawiedliwości trwa i trzyma się dobrze. Dawny przykład sędziego
    Milewskiego z Gdańska, który mówił, że premier Tusk jest jego
    zwierzchnikiem, jest najlepszym tego symbolem. Tuleja, Leder  to
    wszystko ludzie o których zwierzchnicy wiedzą do jakich spraw trzeba ich
    wyznaczać. Tam gdzie trzeba bronić socjalizmu  jak niepodległości – jak
    to mówił Jaruzelski. Ta sytuacja się nie zmieni. Została fałszywie
    zbudowana jeszcze przy okrągłym stole, kiedy zagwarantowano sędziom,
    często członkom partii bezkarność i nieusuwalność, a konsekwencje tego
    czujemy do dzisiaj
    – powiedział Krzysztof Wyszkowski.

    W Polsce muszą nastąpić zdecydowane zmiany, które uzdrowią system,
    inaczej nigdy nie dojdzie do rozliczenia i ukarania zbrodniarzy
    komunistycznych – dodaje Krzysztof Wyszkowski.

    - Sprawa istnienia w łonie korpusu sędziowskiego całej grupy,
    struktury której zadaniem jest bronić zbrodniarzy komunistycznych,
    całego przestępczego systemu, jak również ludzi, którzy są
    spadkobiercami tego systemu to problem przed którym wolna Polska musi
    stanąć z gotowymi rozwiązaniami. Jestem przekonany, że w tej dziedzinie
    musi się znaleźć rozwiązanie radykalnie, uzdrawiające sytuacje i
    eliminujące z zawodu sędziów nierzetelnych. Podobnie jak usuwa się z
    zawodu lekarzy, którzy popełnią wykroczenie przeciw etyce lekarskiej
    – zaznaczył represjonowany działacz opozycji PRL Krzysztof Wyszkowski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    63. Fot. Materiały

    Fot. Materiały promocyjne

    W czwartkowy wieczór w sali Copernicus Center 
    odbył się  publiczny pokaz filmu dokumentalnego „The Messenger of Truth”
    (polski tytuł „Jerzy – posłaniec prawdy”). Teraz emisja w chicagowskiej
    telewizji oraz szukanie środków na szerokie rozpowszechnianie w całej
    Ameryce.

    Film zaczyna się od nagranych słów księdza Jerzego Popiełuszki:

    Wydaje mi się, że w przeszłości Kościoła, chrześcijaństwa
    mamy bardzo wiele przykładów do jakich granic trzeba bronić prawdy. Po
    prostu do końca

    - mówi przyszły męczennik i błogosławiony. A potem dużo archiwalnych
    zdjęć i nagrań, wypowiedzi i głos narratora – znanego choćby z
    legendarnego „Czasu Apokalipsy” Martina Sheena - katolika, nie kryjącego
    się z głęboką wiarą katolika.

    Dla producenta wykonawczego Gary Chartranda, produkcja była wielką,
    „duchową przygodą”, która zaczęła się w warszawskim Żoliborzu, gdy
    przypadkowo trafił wraz z żoną na grób księdza Jerzego przy kościele pod
    wezwaniem św. Stanisława Kostki.

    To musiało być natchnienie Ducha Świętego. Pomyśleliśmy zróbmy film o
    księdzu Jerzym. Amerykanie nic o nim nie wiedzą. Chcieliśmy pokazać
    wartości, dla których oddał życie: wolność, prawdę, ludzką godność.
    Wartości, które tak cenimy

    – powiedział mi Chartrand.

    Film powstał, bo Chartrand odnalazł Paula Henslera, który nad
    dokumentacją filmu dokumentalnego pracował od... dwudziestu trzech lat.
    Ale 25 wizyt w Polsce się opłaciło; w filmie można zobaczyć
    unikalne nagrania przedstawiające księdza Popiełuszkę oraz jego
    wypowiedzi. Jak mi powiedział Hensler czekać „było warto”, bo czas
    pokazał, że jego pierwotna teza – że rewolucja która obaliła komunizm
    zaczęła się od wezwań księdza Jerzego „zło dobrem zwyciężaj” i jego
    męczeńskiej śmierci - okazała się prawdziwe.

    Kiedy zaczynałem, ludzie się ze mnie śmiali, mówili: nawet
    tego ci nie wolno powiedzieć. A teraz ludzie Kościoła mówią mi: tak
    miałeś rację, coś naprawdę wielkiego zaczęło się w tym kościele na
    Żoliborzu, rewolucja ludzkich serc

    – powiedział Hensler.

    Kulminacyjny moment filmu stanowi nagranie archiwalne, gdy ogłoszono
    znalezienie zwłok księdza Popiełuszki. Prowadzący nabożeństwo ksiądz
    mówi płaczącym ludziom, aby powtarzali za nim „i odpuść nam nasze winy,
    jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. I każe im to powtórzyć trzy
    razy.

    To był moment zwycięstwa ojca Jerzego

    – powiedział mi Hensler.

    Pokaz w Copernicus Center miał na celu przybliżenie filmu
    Polonii. Teraz autorzy zbierają fundusze aby wprowadzić film do
    szerokiego rozpowszechniania w całej Ameryce.
    Kto nie był w
    czwartek w Copernicus Center a mieszka w Chicago i okolicach, będzie
    mógł zobaczyć dokument w telewizji – w poniedziałek o 7.30 na kanale
    jedenastym WTTW.

    Publiczność (głównie anglojęzyczna), która wypełniła większość miejsc
    w Copernicus Center (było ok. 1,5 tys. ludzi) nagrodziła film burzą
    oklasków tuż po tym, gdy wybrzmiały na sam koniec, słowa księdza Jerzego
    z nagrań archiwalnych: „Jezus Chrystus za głoszenie swojej Boskiej
    prawdy oddał swoje życie, podobnie apostołowie. A przecież rolą księdza
    jest głosić prawdę, za prawdę cierpieć, a nawet jeśli trzeba, za prawdę
    oddać życie. Takich przykładów mamy w historii wiele i z nich powinniśmy
    wyciągać wnioski. Dziękuję”.

    Zanim padły słowa, widzowie mogli zobaczyć zdjęcia bezpośrednich sprawców zbrodni z komentarzem, co się z nimi stało. Na
    koniec pokazano zdjęcia generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, z podpisem
    że „nigdy nie ponieśli odpowiedzialności” za zabicie księdza Jerzego i
    żyją sobie spokojnie z wypłacanych przez państwo emerytur.


    http://wpolityce.pl/artykuly/60368-dokument-o-ks-jerzym-debiutuje-w-chic...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    64. Łódzka lista hańby- personalia stalinowskich sędziów i prokurato

    Łódzka lista hańby- personalia stalinowskich sędziów i prokuratorów

    Instytut Pamięci Narodowej udostępnił wykaz osób skazanych w procesach politycznych przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi na karę śmierci w latach 1946-1955. Lista obejmuje nazwiska sądzonych, sędziów, prokuratorów oraz adwokatów.

    Ku pamięci- ofiary i ich kaci nie mogą pozostać anonimowi.

    FUNDACJA "POLSKA SIĘ UPOMNI" SKŁADA PODZIĘKOWANIE INSTYTUTOWI PAMIĘCI NARODOWEJ ZA MOŻLIWOŚĆ PREZENTACJI W INTERNECIE TYCH WAŻNYCH DLA ŚWIADOMOŚCI POLAKÓW MATERIAŁÓW

    Jerzy Scheur

    Prezes Fundacji

    WYKAZ OSÓB SKAZANYCH NA KARĘ ŚMIERCI
    PRZEZ WOJSKOWY SĄD REJONOWY W Łodzi

    sporządzony przez Joannę Żelazko pracownika Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział w Łodzi

    W całym okresie funkcjonowania WSR w Łodzi w latach 1946 - 1955 orzeczonych zostało – jak wynika z danych zawartych w repertoriach sądowych – blisko 200 wyroków śmierci, z czego 186 miało charakter polityczny. Według poczynionych przeze mnie obliczeń, wykonano przynajmniej 70. Ponieważ kwerenda w tym zakresie będzie kontynuowana, podana liczba może się nieznacznie zwiększyć. Oprócz tych, którzy zostali straceni w egzekucjach, pięć osób zmarło w więzieniach w czasie odbywania kary lub podczas przesłuchań.

    Poniższy wykaz zawiera 112 nazwisk osób skazanych na najwyższy wymiar kary, których działalność można określić jako polityczną. Konstrukcja poszczególnych not jest następująca: dane osobowe (nazwisko i imię, pseudonim, imię ojca, data i miejsce urodzenia), skład sędziowski, prokurator, adwokat, data orzeczenia wyroku, informacja o wykonaniu kary – data i miejsce stracenia, bądź jej złagodzeniu – data opuszczenia więzienia oraz sygnatura akt i miejsce ich przechowywania.

    Status poszczególnych członków składu sędziowskiego był zróżnicowany. W celu jego sprecyzowania, przy nazwiskach osób orzekających wyroki – w nawiasach – umieszczone zostały oznaczenia literowe: (s-p) – sędzia przewodniczący rozprawie, (s) – sędzia, (a) – asesor, (ł) – ławnik. Wprawdzie podczas ustalania wymiaru kary formalnie nie miało to znaczenia, bo głos każdego z trójki sądzących miał taką samą wartość. Jednak umieszczenie tego rodzaju rozróżnienia, pozwala zobrazować udział w wydawaniu wyroków śmierci osób, które nie były zawodowymi prawnikami.

    Przy niektórych skazanych podane zostały jednocześnie nazwiska kilku adwokatów. Wynika to z faktu, iż rozprawa miała charakter zbiorowy, a w aktach nie występuje wyraźne rozróżnienie, który z obrońców reprezentował w sprawie konkretnego oskarżonego.

    W zestawieniu tym nie ma danych kilkunastu osób, mimo iż ich działalność miała charakter niepodległościowy. Spowodowane jest to tym, że część dokumentacji – potwierdzają to zapisy w repertoriach sądowych – została zniszczona lub nie udało się jej odnaleźć w archiwach. Pozostałe brakujące akta dotyczą osób, skazanych za przestępstwa pospolite lub takich, wobec których pojawiły się wątpliwości co do charakteru ich działalności.

    Treść zarzutów podana została według zapisów w aktach spraw. Należy uwzględnić, iż często oprócz oskarżeń o działalność niepodległościową żołnierzom II konspiracji stawiano zarzuty o popełnienie przestępstw pospolitych. Ataki na przedstawicieli komunistycznej władzy – funkcjonariuszy UB, MO lub żołnierzy KBW traktowane były w kategoriach zwykłych napadów z użyciem broni. Zaś wymuszane ukrywaniem się rekwizycje w spółdzielniach, jako pospolite rabunki. Taki sposób przedstawiania wydarzeń, miał deprecjonować żołnierzy organizacji niepodległościowych w oczach społeczeństwa.

    Podstawą źródłową wykazu są akta procesowe WSR w Łodzi, znajdujące się w: Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi, Archiwum Państwowym w Łodzi oraz Archiwum Wojsk Lądowych – Filia nr II we Wrocławiu. Ponadto, uzupełnieniem tej bazy są dokumenty WSR: repertoria, skorowidze i sprawozdania, a także materiały operacyjne byłego WUBP w Łodzi .

    W przypadku akt spraw sądowych, znajdujących się w zasobie Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi, jako pierwsza podana została aktualna sygnatura archiwalna. Natomiast w nawiasach zamieszczona jest oryginalna – nadana przez WSR.

    Poniższy wykaz ukazał się również drukiem: Wykaz osób skazanych na karę śmierci przez WSR w Łodzi oraz zmarłych w czasie odbywania wyroku pozbawienia wolności, oprac. J. Żelazko, [w:]Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi, red. J. Wróbel, J. Żelazko, Warszawa 2004.

    Nazwisko i imię: Balcerzak Zdzisław, ps. Wiktor

    Dane personalne: s. Stanisława, ur. 5 III 1929 r. w Smardzewie, pow. sieradzki

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, poznańskie, wrocławskie) - kwatermistrz w oddziale o krypt. „Bałtyk”, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Mazurek Jan (ł), Wlaś Jan (ł)

    Prokurator: Kaczmarek Jan

    Adwokat: Konczyński Kazimierz

    Wyrok: kara śmierci 15 IV 1953 r.

    Wykonanie wyroku: 18 VIII 1953 r. NSW złagodził orzeczony wyrok do dożywotniego więzienia, 14 VI 1956 r. SW w Łodzi złagodził karę do 15 lat więzienia, 15 VII 1967 r. opuścił więzienie.

    Sygnatura akt: Ld 6/2010 (Sr. 80/53), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Barszczewski Henryk, ps. 13

    Dane personalne: s. Hilarego, ur. 28 II 1927 r. w Stępaniu, woj. wołyńskie

    Zarzuty: Utworzenie na terenie Łodzi Polskiej Organizacji Podziemnej, przemianowanej na Polską Podziemną Organizację Bojową, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Leśko Teofil (a), Dzięcioł Bogdan (a)

    Prokurator: Kot Teofil

    Adwokat: Kępiński Tadeusz

    Wyrok: kara śmierci 7 XI 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 7 IV 1951 r. Prezydent RP zamienił karę śmierci na 15 lat więzienia,
    16 IX 1954 r. WSR w Łodzi zmniejszył wyrok do 10 lat pozbawienia wolności, Prokurator Wojewódzki m. Łodzi na mocy ustawy o amnestii z 1956 r. złagodził wyrok o połowę tj. do 5 lat więzienia, 13 VI 1956 r. zwolniony warunkowo.

    Sygnatura akt: Ld 6/1481 (Sr. 333/51), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Bartczak Marian, ps. Śmigły

    Dane personalne: s. Stefana, ur. 30 VII 1922 r. w Ozorkowie

    Zarzuty: Działalność w grupie dywersyjnej AK „Błyskawica” (woj. łódzkie i poznańskie), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Bohatyrewicz Wacław (s), Wieloch Aleksander

    Prokurator: bez udziału prokuratora

    Adwokat: Dietrich – Miłobędzki Lucjan, Konczyński Kazimierz, Kępiński Tadeusz

    Wyrok: kara śmierci 29 XI 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 8.00, w WUBP w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/62 (Sr. 166/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Bartolik Antoni, ps. Szary

    Dane personalne: s. Antoniego, ur. 12 VI 1915 r. w Sieradzu

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. sieradzki) - szef oddziału Służby Ochrony Społeczeństwa; posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)

    Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław

    Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard

    Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 12 II 1947 r. Prezydent zamienił wyrok śmierci na bezterminowe więzienie, 8 III 1947 r. WSR w Łodzi – na mocy amnestii - złagodził karę do 15 lat więzienia, 26 II 1955 r. zwolniony warunkowo.

    Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Bielec Tadeusz, ps. --------

    Dane personalne: s. Franciszka, ur. 6 VIII 1930 r. w Dynowie, pow. brzozowski

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ (pow. brzeziński), posiadanie broni, rozpowszechnianie ulotek antypaństwowych.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Paciorkowski Eugeniusz (ł),

    Brak Bronisław (ł)

    Prokurator: Kopytowski Stanisław

    Adwokat: Bara Ignacy

    Wyrok: kara śmierci 30 VI 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 18 X 1950 r. Prezydent RP zamienił karę śmierci na wyrok dożywotniego więzienia, 16 V 1956 r. SW w Łodzi zmienił karę na 12 lat pozbawienia wolności, w wyniku rewizji nadzwyczajnej 12 III 1957 r. SN w Warszawie orzekł karę 8 lat więzienia, 9 IV 1957 r. zwolniony warunkowo

    Sygnatura akt: Ld 6/1023 (Sr. 257/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Błasiak Ksawery, ps. Albert

    Dane personalne: s. Adama, ur. 17 X 1914 r. w Częstochowie

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) - pierwszy adiutant Stanisława Sojczyńskiego ps. „Warszyc”; posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)

    Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław

    Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard

    Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 7.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Bobrowski Władysław, ps. Wiktor

    Dane personalne: s. Wawrzyńca, ur. 4 VII 1918 r. w Timingen, Niemcy

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. sieradzki) - komendant powiatowy; posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)

    Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław

    Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard

    Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 12 II 1947 r. Prezydent zamienił wyrok śmierci na bezterminowe więzienie, 8 III 1947 r. WSR w Łodzi – na mocy amnestii – złagodził karę do 15 lat pozbawienia wolności, 29 X 1953 r. WSR udzielił przerwy w odbywaniu kary do maja
    1954 r., 6 XI 1954 r. zwolniony warunkowo.

    Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Brzeziński Stanisław, ps. Wiarus

    Dane personalne: s. Mateusza, ur. 18 III 1925 r. w Dmosinie, pow. brzeziński

    Zarzuty: Działał w organizacji niepodległościowej KWP w grupie „Wichra” (pow. brzeziński), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Plackowski Marian (s), Baj Kazimierz (a)

    Prokurator: Dyhdalewicz Roman

    Adwokat: Czarnecki Bogumił

    Wyrok: kara śmierci 17 X 1947 r.

    Wykonanie wyroku: XII 1947 r. w Łodzi

    Sygnatura akt: Sr. 772/47, AP Łódź

    Nazwisko i imię: Cabański Michał , ps. Emigrant

    Dane personalne: s. Józefa, ur. 11 VII 1913 r. w Żoreniczkach, pow. turecki

    Zarzuty: Działalność w grupie dywersyjnej AK „Błyskawica” (woj. łódzkie i poznańskie), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Bohatyrewicz Wacław (s), Wieloch Aleksander

    Prokurator: bez udziału prokuratora

    Adwokat: Dietrich – Miłobędzki Lucjan, Konczyński Kazimierz, Kępiński Tadeusz

    Wyrok: kara śmierci 29 XI 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 8.00, w WUBP w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/62 (Sr. 166/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Chłuda Kazimierz, ps. -------

    Dane personalne: s. Stanisław, ur. 4 III 1925 r. w Tomaszowie Mazowieckim

    Zarzuty: Działał w organizacji WiN (pow. tomaszowski), posiadanie broni. Były funkcjonariusz MO.

    Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Kowański Roman (ł), Czupryniak Jerzy (ł)

    Prokurator: Szwed Henryk

    Adwokat: Kępiński Tadeusz, Litwin Józef, Rotbard Henryk

    Wyrok: kara śmierci 26 X 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 4 I 1947 r. w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/39 (Sr.504/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Chowański Jan , ps. Płucienniczak Józef; Tadek

    Dane personalne: s. Józefa, ur. 24 VI 1917 r. w Gozdeckim, pow. sieradzki

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, poznańskie, wrocławskie) - oddział o krypt. „Bałtyk”, posiadanie broni, posługiwanie się nielegalnym dokumentem.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Zasidko Stefan (a), Jaworski Czesław (a)

    Prokurator: Sikorski Józef

    Adwokat: Eisner Klemens

    Wyrok: kara śmierci 7 I 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 19 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/791 (Sr. 759/49), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Ciesielski Albin, ps. Montwił

    Dane personalne: s. Jakuba, ur. 11 IV 1912 r. w Radomsku

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) - w oddziale H. Glapińskiego ps. „Klinga” pełnił funkcję dowódcy plutonu,
    a następnie szefa kompanii; posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)

    Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław

    Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard

    Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 7.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Coliński Józef, ps. Zarycz

    Dane personalne: s. Ignacego, ur. 26 XII 1920 r. w Rosztok, Niemcy

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie) – członek grupy dywersyjnej, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Lach Jan (s), Raczyński Piotr (ł)

    Prokurator: Sikorski Józef

    Adwokat: Wolski Jerzy

    Wyrok: kara śmierci 21 IV 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 22 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/942 (Sr. 154/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Cybulski Jerzy, ps. Magnuszewski Jerzy

    Dane personalne: s.Witolda, ur. 20 II 1922 r. w Żołdku, woj. nowogródzkie

    Zarzuty: Utworzenie na terenie Łodzi Polskiej Organizacji Podziemnej, przemianowanej na Polską Podziemną Organizację Bojową, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Leśko Teofil (a), Dzięcioł Bogdan (a)

    Prokurator: Kot Teofil

    Adwokat: Rusiecki Zygmunt

    Wyrok: kara śmierci 7 XI 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 16 IV 1951 r.

    Sygnatura akt: Ld 6/1481 (Sr. 333/51), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Danielak Ludwik, ps. Lotny, Bojar, Szatan

    Dane personalne: s. Antoniego, ur. 4 IV 1923 r. w Stradzewie, pow. piotrkowski

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. piotrkowski) – od
    1946 r. był pierwszym zastępcą Kazimierza Grzybowskiego „Zapalnika”, w 1947 r. zorganizował własny oddział Kierownictwa Walki z Bezprawiem (pow. Piotrków),
    w 1948 r. podporządkował się Janowi Małolepszemu „Muratowi” – dowodził oddziałem
    o kryptonimie „Turbina”, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Depczyński Zygmunt (s-p), Motłoch Daniel (s), Grzeszczuk Waldemar (ł)

    Prokurator: Jakubiec Ryszard

    Adwokat: Kaczmarek Marian

    Wyrok: kara śmierci 11 I 1955 r.

    Wykonanie wyroku: 5 VIII 1955 r., godz. 21.55 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/2340 (Sr. 174/54), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Darnowski Bolesław, ps. Ryś

    Dane personalne: s. Józefa, ur. 10 III 1927 r. w Poznaniu

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej „Abażur 101”, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Plackowski Marian (s), Sołyga Zygmunt (ł)

    Prokurator: bez udziału prokuratora

    Adwokat: Dickstein, Szczerbiński Ludwik, Bara Ignacy, Zajączkowski Henryk, Vogel Roman, Wróblewski Stanisław

    Wyrok: kara śmierci 16 I 1947 r.

    Wykonanie wyroku: 19 III 1947 r. NSW wyrok uchylił, 9 VI 1947 WSR w Łodzi orzekł karę 15 lat więzienia

    Sygnatura akt: Ld 6/73 (Sr. 305/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Dąbrowski Bronisław, ps. Spokojny

    Dane personalne: s. Józefa, ur. 22 I 1917 r. w Wojnowicach, gm. Gidle, pow. radomskim

    Zarzuty: Działalność w organizacji – nazwa nieznana (pow. radomszczański), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Burdko Kazimierz (ł), Sroga Władysław (ł)

    Prokurator: Kopytowski Stanisław

    Adwokat: Wolski Jerzy

    Wyrok: kara śmierci 27 VI 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 24 IX 1949 r., prawdopodobnie PUBP w Piotrkowie Trybunalskim

    Sygnatura akt: Ld 6/505 (Sr. 411/49), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Dąbrowski Zenon, ps. Korsak

    Dane personalne: s. Stanisława, ur. 2 IV 1926 r. w Klizach, gm. Przerąb, pow. radomski

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. radomszczańskie) – członek oddziału „Prawdzica”, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Baj Kazimierz (a), Sowiński Zbigniew (ł)

    Prokurator: Aspis Feliks

    Adwokat: Trzeciak Tadeusz

    Wyrok: kara śmierci 16 V 1947 r.

    Wykonanie wyroku: 30 V 1947 r., godz. 4.00 w Piotrkowie Trybunalskim

    Sygnatura akt: Ld 6/89 (Sr. 404/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Derlatka Marian, ps. Maciek

    Dane personalne: s. Błażeja, ur. 10 I 1917 r. w Janówce, gm. Krzyżanów, pow. piotrkowski

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. piotrkowski) - oddział Ludwika Danielaka ps. „Bojar”, udzielanie informacji dotyczących działań UB, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Giedryś Stanisław (ł), Łuczak Zdzisław (ł)

    Prokurator: Dyhdalewicz Roman

    Adwokat: Gutowski Andrzej

    Wyrok: kara śmierci 15 III 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 19 VI 1949 r., godz. 4.30, w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/322 (Sr. 195/49), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Dolik Adam, ps. ----------

    Dane personalne: s. Jana, ur. 1.XI 1906 r. w Bojanowie, gm. Skomlin

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. wieluński) , posiadanie broni, członek PSL.

    Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Czarnogórski Czesław (ł), Palczak Józef (ł)

    Prokurator: Aspis Feliks

    Adwokat: Zajączkowski Henryk

    Wyrok: kara śmierci 10 I 1947 r.

    Wykonanie wyroku: 18 I 1947, godz. 7.15, w Wieluniu

    Sygnatura akt: Ld 6/47 (Sr. 3/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Dula Edward, ps. ---------

    Dane personalne: s. Adama, ur. 11 IX 1918 r. w Warszawie

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej (pow. tomaszowski) – prawdopodobnie oddział Stanisława Jaworskiego ps. „Upiór”, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Sapeter Michał (s-p), Charubin Marian (ł), Raczko Adam (ł)

    Prokurator: bez udziału prokuratora

    Adwokat: Kossak Stefan

    Wyrok: kara śmierci 14 IV 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 17 VII 1949 r., godz. 3.40, w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/373 (Sr. 253/49), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Dziedzic Stanisław, ps. Lew, Błyskawica

    Dane personalne: s. Antoniego, ur. 16 IV 1910 r. w Kłonnej, gm. Klwów, pow. opoczyński

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ (pow. opoczyński, rawski, radomski) – oddział „Orła”, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Widaj Mieczysław (s-p), Wójcik Wiesław (ł), Nagietowicz Jerzy (ł)

    Prokurator: Pełeński Roman

    Adwokat: Kukulak Bernard

    Wyrok: kara śmierci 22 V 1948 r.

    Wykonanie wyroku: 11 VIII 1948 r. NSW uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia przez WSR w Łodzi, 31 I 1949 r. WSR w Łodzi orzekł ponownie wyrok śmierci; 30 IV 1949 r., godz. 5.30 w Łodzi.

    Sygnatura akt: Ld 6/237 (Sr.64/49), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Franciszkowski Mieczysław, ps. Wyżewski Jan; Jan, Malinowski, Pasiak, Malina

    Dane personalne: s. Feliksa, ur. 28 II 1909 r. w Krogulcu, woj. łódzkie

    Zarzuty: Organizacja w Łodzi placówki Inspektoratu Ruchu Oporu, werbunek byłych członków AK, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Nippe Mikołaj (s-p), Hochberg Leo (s), Salpeter Michał (s)

    Prokurator: Aspis Feliks

    Adwokat: Bara Ignacy, Dickstein Władysław, Jarosz Mieczysław, Kifaman Adam

    Wyrok: kara śmierci 24 X 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 14 XII 1946 r., godz. 7.00 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/38 (Sr.615/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Glapiński Henryk, ps. Klinga

    Dane personalne: s. Adama, ur. 28 XII 1915 r. w Częstochowie

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) – dowódca batalionu, drugi adiutant Stanisława Sojczyńskiego oraz dowódca Służby Ochrony Społeczeństwa.; posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)

    Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław

    Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard

    Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 7.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Gorzuchowski Stanisław, ps. Salwator

    Dane personalne: s. Ksawerego, ur. 6 VI 1899 r. w Wilnie

    Zarzuty: Działalność w organizacji WiN (Łódź), gromadzenie i przekazywanie WiN informacji stanowiącej tajemnicę państwową i wojskową, przygotowywanie ekspertyz
    o tematyce gospodarczej.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Bohatyrewicz Wacław (a), Landau Anna (ł)

    Prokurator: Łapiński Czesław

    Adwokat: Szczerbiński Ludwik

    Wyrok: pięć lat pozbawienia wolności, dwa lata utraty praw publicznych i obywatelskich,

    15 I 1947 r.

    Wykonanie wyroku: zmarł w więzieniu we Wronkach 28 III 1948 r.

    Sygnatura akt: Sr. 8/47, AWL Wrocław

    Nazwisko i imię: Górecki Czesław, ps. Rzędzian

    Dane personalne: s. Władysława, ur. 2 II 1924 r. w Unikowie Kapitulnym, pow. sieradzki

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie) - członek grupy dywersyjnej, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Lach Jan (s), Raczyński Piotr (ł)

    Prokurator: Sikorski Józef

    Adwokat: Załęski Jan

    Wyrok: kara śmierci 21 IV 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 22 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/942 (Sr. 154/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Grenda Kazimierz, ps. Gruda, Marek, Ł-4

    Dane personalne: s. Jana, ur. 15 XI (niekiedy podawany 15 IV) 1906 r. w Toruniu

    Zarzuty: Działalność w organizacji WiN – prezes Zarządu Okręgu Łódź, stworzył struktury organizacji na obszarze okręgu oraz kierował całością działań, rozpowszechniał prasę konspiracyjną, organizował działania propagandowe.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Bohatyrewicz Wacław (a), Landau Anna (ł)

    Prokurator: Łapiński Czesław

    Adwokat: Moskwa Jan

    Wyrok: kara śmierci 15 I 1947 r.

    Wykonanie wyroku: 28 II 1947 r. NSW – na mocy ustawy o amnestii – zmniejszył wyrok do 15 lat więzienia, 6 III 1956 r. został warunkowo zwolniony z więzienia.

    Sygnatura akt: Sr. 8/47, AWL Wrocław

    Nazwisko i imię: Gruchot Stanisław, ps. Tarzan

    Dane personalne: s. Błażeja, ur. 22 I 1922 r. w Podłużycach, pow. turecki

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej „Abażur 101”, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Plackowski Marian (s), Sołyga Zygmunt (ł)

    Prokurator: bez udziału prokuratora

    Adwokat: Dickstein, Szczerbiński Ludwik, Bara Ignacy, Zajączkowski Henryk, Vogel Roman, Wróblewski Stanisław

    Wyrok: kara śmierci 16 I 1947 r.

    Wykonanie wyroku: 19 III 1947 r. NSW wyrok uchylił, 9 VI 1947 r. WSR w Łodzi skazał go ponownie na karę śmierci, wyrok wykonano 30 VII 1947 r., godz. 4.30, w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/73 (Sr. 305/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Grzegórski Zenon, ps. Wisła

    Dane personalne: s. Kazimierza, ur. 21 I 1925 r. w Warszawie

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie) – członek grupy dywersyjnej, posiadanie broni, uchylanie się od poboru.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Lach Jan (s), Raczyński Piotr (ł)

    Prokurator: Sikorski Józef

    Adwokat: Wolski Jerzy

    Wyrok: kara śmierci 21 IV 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 22 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/942 (Sr. 154/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Gzik Jan, ps. Wysoki

    Dane personalne: s. Stanisława, ur. 20 XI 1927 r. w Folwarkach, gm. Radomsko

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Szczęsny Zenon (s-p), Woźniak Józef (ł), Korniejew Stefan (ł)

    Prokurator: Grodzki Czesław

    Adwokat: Trzeciak Tadeusz

    Wyrok: kara śmierci 13 I 1947 r.

    Wykonanie wyroku: 12 II 1947 r. NSW w Warszawie uchylił wyrok; 12 III 1947 r. WSR orzekł karę 10 lat więzienia; 17 XII 1953 r. warunkowo zwolniony z więzienia .

    Sygnatura akt: Ld 6/61 (Sr. 154/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Hudecki Edward, ps. Kuczer

    Dane personalne: s. Mikołaja, ur. 24 X 1926 r. w Bukowcu, gm. Brzeźnica, pow. sieradzki

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. sieradzki), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Szumski Jan (ł), Drozdowski Marian (ł)

    Prokurator: bez udziału prokuratora

    Adwokat: Bara Ignacy

    Wyrok: kara śmierci 2 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 5 II 1947 r. Prezydent KRN zamienił karę śmierci na dożywotnie więzienie; zmarł 19 III 1948 r., godz. 18.45 w Łodzi w więzieniu przy ul. Sterlinga, oficjalną przyczyną zgonu było chroniczne zapalenie szpiku kostnego, skrobanica śledziony, nerek

    i wątroby. Lekarz określił przyczynę, jako naturalną, ale wcześniej skazany był postrzelony podczas próby ucieczki.

    Sygnatura akt: 6/31 (Sr. 521/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Jakubski Józef, ps. Longin

    Dane personalne: s. Walentego, ur. 5 I 1914 r. w Chlewicach, gm. Moskorzew, pow. włoszczowski

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ, napady na posterunki MO
    i UBP, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Osowski Marian (s-p), Nippe Mikołaj (s), Adamowski Piotr (s)

    Prokurator: Aspis Feliks

    Adwokat: Litwin Józef

    Wyrok: kara śmierci 30 IV 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 18 VI 1946 r. NSW uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia, 17 X 1946 r. WSR w Łodzi ponownie orzekł karę śmierci, decyzją Prezydenta wyrok został zmieniony na 10 lat pozbawienia wolności, 5 III 1947 r. WSR w Łodzi – na mocy amnestii – darował skazanemu resztę kary, zwolniony w trybie natychmiastowym (brak daty).

    Sygnatura akt: Ld 6/21 (Sr.326/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Jazdowski Jerzy, ps. Andrzej

    Dane personalne: s. Bolesława, ur. 10 VII 1912 r. w Warszawie

    Zarzuty: Gromadzenie, powielanie i przekazywanie za granicę informacji stanowiących tajemnicę państwową i wojskową, współpraca z obcymi służbami wywiadowczymi (prawdopodobnie w ramach współpracy z organizacją niepodległościową).

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Gąsiorowski Dionizy (a), Wysowski Stanisław (ł)

    Prokurator: Wilmański Kazimierz

    Adwokat: Mogilnicki Aleksander

    Wyrok: kara śmierci 8 XII 1952 r.

    Wykonanie wyroku: 28 IV 1953 r. Rada Państwa skorzystała z prawa łaski i zamieniła wyrok śmierci na karę dożywotniego więzienia, WSG w Poznaniu 4 V 1956 r. – na mocy amnestii – zmniejszył wyrok do 12 lat więzienia, postanowieniem Zgromadzenia Sędziów NSW z 13 III 1957 r. orzeczona kara została złagodzona do 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, zwolniony z więzienia 22 III 1957 r.

    Sygnatura akt: Sr. 396/52, AWL Wrocław

    Nazwisko i imię: Jażdżyk Kazimierz, ps. Śmiały

    Dane personalne: s. Mateusz, ur. 1 I 1921 r. w Dobrosławiu, pow. wieluński

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP – pełnił funkcję łącznika, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Widaj Mieczysław (s-p), Andrysiak Henryk (s), Jakutowicz Witold (ł)

    Prokurator: bez udziału prokuratora

    Adwokat: Wróblewski Stanisław

    Wyrok: kara śmierci 12 III 1948 r.

    Wykonanie wyroku: 11 V 1948 r., godz. 15.30, więzienie w Sieradzu

    Sygnatura akt: Ld 6/149 (Sr. 136/48), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Jedynak Romuald , ps. Sęp

    Dane personalne: s. Jana, ur. 3 VI 1924 r. w Łuninie, woj. poleskie

    Zarzuty: Działał w organizacji WiN (Łódź), posiadanie broni, udział w wykonaniu wyroku śmierci na byłym żołnierzu AK, który podjął współpracą z UB.

    Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Giniał Czesław (ł), Będkowski Stanisław (ł)

    Prokurator: Kot Teofil

    Adwokat: Czarnecki Bogumił

    Wyrok: kara śmierci 31 VII 1948 r., wyrok złagodzony – na mocy amnestii – do 15 lat więzienia

    Wykonanie wyroku: 22 V 1956 r. zwolniony warunkowo

    Sygnatura akt: Sr.443/48, AP Łódź

    Nazwisko i imię: Jura Stanisław, ps. Bartosz

    Dane personalne: s. Walentego, ur. 11 XI 1923 r. w Studziannej, pow. opoczyński

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. brzeziński, opoczyński, piotrkowski) – dowódca drużyny, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Bohatyrewicz Wacław (a), Kurzewski Józef (ł)

    Prokurator: Grodzki Czesław

    Adwokat: Bara Ignacy

    Wyrok: kara śmierci 4 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 7 II 1947 r. Prezydent RP zamienił wyrok śmierci na karę bezterminowego więzienia, 8 III 1947 r. WSR w Łodzi złagodził karę do 15 lat więzienia, Naczelny Prokurator Wojskowy postanowieniem z 26 XII 1951 r. udzielił przerwy

    w odbywaniu kary, Rada Państwa decyzją z 18 VIII 1955 r. darowała resztę kary, zwolniony 6 IX 1955 r.

    Sygnatura akt: Ld 6/29 (Sr.483/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kaczmarek Jan, ps. -------

    Dane personalne: s. Wojciecha, ur. 12 V 1926 r. w Regnach, pow. brzeziński, woj. łódzkie

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ (woj. łódzkie), napady na członków MO, UB, PZPR i ORMO, posiadanie broni, sporządzanie i rozpowszechnianie ulotek.

    Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Dawid Aleksander (ł), Kawula Bolesław (ł)

    Prokurator: Wilmański Kazimierz

    Adwokat: Kępiński Tadeusz

    Wyrok: kara śmierci 31 III 1952 r.

    Wykonanie wyroku: 8 VIII 1952 r. w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/1637 (Sr. 53/52), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kaucke Józef, ps. Strawiński

    Dane personalne: s. Józefa, ur. 29 XI 1927 r. w Łodzi

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ - współorganizator okręgu IV (na terenie Łodzi), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Plackowski Marian (s), Gnida Sebastian (ł)

    Prokurator: Szwed Henryk

    Adwokat: Knepel Michał

    Wyrok: kara śmierci 6 XII 1947 r.

    Wykonanie wyroku: 21 I 1948 r. NSW w Warszawie – na mocy ustawy o amnestii – złagodził wyrok do 10 lat więzienia, 27 X 1953 r. zwolniony warunkowo.

    Sygnatura akt: Ld 6/129 (Sr. 848/47), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kerner Eugeniusz, ps. Kazimierz, Janusz

    Dane personalne: s. Gustawa, ur. 1903 r.

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ – dowódca 204 pułku Brygady Świetokrzyskiej im. Ziemi Kieleckiej.

    Skład sędziowski: brak informacji

    Prokurator: brak informacji

    Adwokat: brak informacji

    Wyrok: kara śmierci 19 II 1948 r.

    Wykonanie wyroku: 20 IV 1948 r. NSW uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, odbyła się ponowna rozprawa (brak bliższych danych), sąd orzekł umorzenie postępowania, po 20 miesiącach od zatrzymania zwolniony z aresztu.

    Sygnatura akt: IV K 106/57, AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kiwacz Ireneusz, ps. Komar

    Dane personalne: s. Teodora, ur. 12 II 1924 r. w Kruszynce, pow. radomski

    Zarzuty: Działał w organizacji WiN (pow. radomszczański), posiadanie broni, sporządzanie i rozpowszechnianie ulotek.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Raczyński Piotr (ł), Kopeć Edmund (ł)

    Prokurator: Horak Stanisław

    Adwokat: Bara Ignacy

    Wyrok: kara śmierci 19 VI 1950 r.

    Wykonanie wyroku: 10 X 1950 r., godz. 20.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/1001 (Sr. 231/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Klusek Wacław, ps. Zawisza

    Dane personalne: s. Stanisława, ur. 9 VIII 1926 r. w Tomaszowie Mazowieckim

    Zarzuty: Działał w organizacji WiN (pow. tomaszowski), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Kowański Roman (ł), Czupryniak Jerzy (ł)

    Prokurator: Szwed Henryk

    Adwokat: Kępiński Tadeusz, Litwin Józef, Rotbard Henryk

    Wyrok: 10 lat pozbawienia wolności, 26 X 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 5 V 1947 r. WSR – na mocy amnestii – zmniejszył wyrok do 5 lat więzienia. Zmarł 20 VI 1949 r. w więzieniu we Wronkach. Oficjalną przyczyną zgonu było zapalenie płuc, gruźlica.

    Sygnatura akt: Ld 6/39 (Sr.504/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kłys Edward, ps. Brutus

    Dane personalne: s. Michała, 2 V 1924 r. w Czarnocinie, woj. łódzkie

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej

    i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)

    Prokurator: Kopytowski Stanisław

    Adwokat: Fajnberg Józef

    Wyrok: 15 lat pozbawienia wolności (siedmiokrotnie kara śmierci, jako cząstkowa): 19 XI 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 20 VI 1956 r. SW w Łodzi – na mocy amnestii – złagodził wymiar kary do 10 lat więzienia, 16 V 1957 r. postanowieniem SN w Warszawie zwolniony z więzienia

    Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kłys Józef, ps. --------

    Dane personalne: s. Michała, ur. 17 III 1921 r. w Czarnocinie, woj. łódzkie

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej

    i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni, samowolne opuszczenie jednostki wojskowej.

    Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)

    Prokurator: Kopytowski Stanisław

    Adwokat: Fajnberg Józef

    Wyrok: kara dożywotniego więzienia (czterokrotnie kara śmierci, jako cząstkowa): 19 XI 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 20 VI 1956 r. SW w Łodzi – na mocy amnestii – złagodził wymiar kary do 12 lat więzienia, 17 V 1957 r. postanowieniem SN w Warszawie zwolniony z więzienia

    Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Knop Marian, ps. Własow

    Dane personalne: s. Władysława, ur. 2 II 1921 r. w Radomsku

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) – zastępca dowódcy plutonu, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)

    Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław

    Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard

    Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.

    Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 8.00 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kozłowski Stefan, ps. Wichura

    Dane personalne: s. Stanisława, ur. 9 VI 1927 r. w Skierniewicach

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej WiN (Łódź i pow. łaski) – dowódca grupy, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Tomczak Zdzisław (s), Leśko Teofil (a)

    Prokurator: Kopytowski Stanisław

    Adwokat: Kępiński Tadeusz

    Wyrok: kara śmierci 22 I 1951 r.

    Wykonanie wyroku: 16 III 1951 r. NSW złagodził wyrok do 15 lat więzienia, 3 V 1956 r. SW w Łodzi – na mocy amnestii – zmniejszył wymiar kary do 10 lat więzienia, 10 XII

    1956 r. zwolniony przedterminowo.

    Sygnatura akt: Ld 6/1271 (Sr. 19/51), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kozub Marian, ps. ------

    Dane personalne: s. Andrzeja, ur. 26 XI 1922 r. w Czarnocinie, woj. łódzki

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej

    i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni, samowolne opuszczenie jednostki wojskowej.

    Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)

    Prokurator: Kopytowski Stanisław

    Adwokat: Eisner Klemens

    Wyrok: kara śmierci 19 XI 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 1 IV 1950 r. w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kruchlak Adam, ps. ------

    Dane personalne: s. Jana, ur. 2 III 1932 r. w Samosiewie, gm. Kuczewiec, pow. oszmiański

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej – nazwa nieznana (pow. tomaszowski) – pełnił funkcje kierownicze; jednocześnie był członkiem ORMO.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Depczyński Zygmunt (a),

    Gąsiorowski Dionizy (a)

    Prokurator: Wilmański Kazimierz

    Adwokat: Eisner Klemens

    Wyrok: kara śmierci 29 V 1952 r.

    Wykonanie wyroku: 12 VII 1952 r. w Łodzi

    Sygnatura akt: 6/1688 (Sr. 121/52), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Krych Edward, ps. Set

    Dane personalne: s. Michała, ur. 20 X 1923 r. w Kałach, gm. Będków, pow. Brzeziny

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej

    i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni, samowolne opuszczenie jednostki wojskowej.

    Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)

    Prokurator: Kopytowski Stanisław

    Adwokat: Rusiecki Zygmunt

    Wyrok: kara śmierci 19 XI 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 1 IV 1950 r. w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Krzywański Jan, ps. Sęk, Złotnik, Jankiel

    Dane personalne: s. Stanisława, ur. 14 XII 1911 r. w Dobrosławiu, gm. Lututów, pow. Wieluń

    Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. wieluński i sieradzki) – komendant podoobwodu, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Termena Piotr (ł), Jędrzejewski Edward (ł)

    Prokurator: Kot Teofil

    Adwokat: Vogel Ryszard

    Wyrok: kara śmierci 21 VI 1949 r.

    Wykonanie wyroku: 13 IX 1949 r., godz. 14.00, w Wieluniu

    Sygnatura akt: Ld 6/485 (Sr. 388/49), AIPN Łódź

    Nazwisko i imię: Kubera Jan, ps. Groźny

    Dane personalne: s. Stefan, ur. 13 V 1932 r. w Łodzi

    Zarzuty: Utworzenie na terenie Łodzi organizacji Orlęta Andersa, posiadanie broni.

    Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Tomczak Zdzisław (s), Leśko Tadeusz (a)

    Prokurator: Golczewski Kazimierz

    Adwokat: Dietrich - Miłobędzki Lucjan

    Wyrok: kara śmierci 19 XI 1951 r.

    Wykonanie wyroku: 24 XII 1951 r., godz. 19.30 w Łodzi

    Sygnatura akt: Ld 6/1555 (Sr. 445/51), AIPN Łódź
    &n

    http://solidarni2010.pl/15980-lodzka-lista-hanby--personalia-stalinowski...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    65. Byli esbecy walczą o

    Byli esbecy walczą o odzyskanie wysokich emerytur. Będą się odwoływać do Strasburga

    Przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa blisko 500 procesów
    cywilnych, jakie byli funkcjonariusze służb specjalnych PRL-u wytoczyli
    dyrektorowi Zakładu Emerytalno-Rentowego MSW.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    66. CZY NA PROCESIE BĘDZIE

    CZY NA PROCESIE BĘDZIE CIASTOń? Kolejny wysoki funkcjonariusz reżimu komunistycznego PRL może uniknąć sądzenia

    Ciastoń jako wiceminister spraw wewnętrznych nadzorował wymyślony i
    realizowany przez Wojskową Służbą Wewnętrzną plan, aby wytypowanych
    działaczy opozycyjnych powoływać na mordercze ćwiczenia wojskowe
    rezerwy.

    Procesu Ciastonia nie będzie?

    Adwokaci twierdzą, że sprawa uległa przedawnieniu. Ich wnioskiem Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa ma się zająć jutro.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    67. sędzia Katarzyna Kruk


    Sprawa gen. Ciastonia umorzona. "Judaszowe srebrniki" poleciały w sędzię

    Sprawa gen. Ciastonia umorzona. "Judaszowe srebrniki" poleciały w sędzię

    Warszawski sąd rejonowy umorzył we wtorek z powodu
    przedawnienia sprawę byłego wiceszefa MSW gen. Władysława Ciastonia i
    byłego...
    czytaj dalej »
    Ciastoniowi i Sasinowi IPN zarzucił bezprawne powołanie w stanie
    wojennym działaczy NSZZ "Solidarność" na ćwiczenia wojskowe. Wniosek o
    umorzenie postępowania jeszcze przed rozpoczęciem procesu złożyli
    obrońcy oskarżonych.

    Jak uzasadniała sędzia Katarzyna Kruk,
    zarzucony oskarżonym czyn był według przepisów z 1969 r. przestępstwem
    przeciw działalności instytucji państwowych i społecznych i w związku z
    tym nie dotyczą go przepisy dotyczące przedawnień odnoszące się do
    czynów przeciw życiu, zdrowiu i wymiarowi sprawiedliwości. Przedawnienie
    nastąpiło więc - zdaniem sądu - po 10 latach od czynu, w 1993 r.


    Akt oskarżenia trafił w marcu 2012 r. do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Oskarżeni zostali gen. Florian Siwicki (b. szef Sztabu Generalnego WP z lat 80.), Ciastoń i Sasin. W listopadzie 2012 r. WSO uznał, że Siwicki jest zbyt chory, aby mógł być sądzony w tej sprawie i wyłączył go z procesu, Siwicki zmarł w marcu br. Sprawa potem trafiła do sądu powszechnego dla stołecznego Mokotowa.

    Przedstawiciel stowarzyszenia internowanych i jeden z oskarżycieli posiłkowych w sprawie, Andrzej Adamczyk, zapowiedział PAP po wyjściu z sali sądowej zażalenie do sądu okręgowego. Postanowienie sądu część publiczności przyjęła okrzykami: "Białoruś, Białoruś"; w stronę sędziów rzucono monetami.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    69. Zakończono śledztwo przeciwko

    Zakończono śledztwo przeciwko strażnikom z Auschwitz

    Centralny Urząd ds. Ścigania Zbrodni Nazistowskich w
    Ludwigsburgu zakończył śledztwo przeciwko 40 byłym strażnikom z
    niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz – podał dziennik
    “Tageszeitung” (TAZ). Sprawy zostaną we wrześniu przekazane
    prokuraturze. 

    Szef placówki, prokurator Kurt Schrimm wyjaśnił we wtorek, że
    wdrożonym w kwietniu postępowaniem przygotowawczym objętych było
    początkowo 50 osób. Okazało się jednak, że część z nich zmarła.
    Podejrzani mieszkają w różnych częściach Niemiec, także na terenie byłej
    NRD. Większość z nich urodziła się w latach 1920-1925.

    Byli strażnicy podejrzani są o pomoc w morderstwie. Urząd w
    Ludwigsburgu nie ma uprawnień do wnoszenia aktów oskarżenia, dlatego
    przekaże sprawy właściwym prokuraturom, które po zbadaniu, czy stan
    zdrowia pozwala podejrzanym na udział w procesie, zdecydują o
    skierowaniu spraw do sądu. “Podejrzani nie zostali dotychczas
    powiadomieni o śledztwie” – powiedział Schrimm.

    Centralny Urząd Administracyjny Sądownictwa Krajowego ds. Badania
    Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu zajmuje się od 1958 roku
    ściganiem zbrodni hitlerowskich. Jak twierdzi Schrimm, wielu strażników
    obozów koncentracyjnych było dotychczas bezkarnych, ponieważ niemieckie
    sądy domagały się dowodów na popełnienie przez nich konkretnych czynów
    karalnych. Ze względu na brak świadków było to często niemożliwe.

    Przełomowe znaczenie dla ścigania tej kategorii przestępców miał
    wyrok na Johna Demjaniuka, strażnika w obozie w Sobiborze. Sąd w
    Monachium uznał go w 2011 roku za winnego współuczestnictwa w zbrodniach
    pomimo braku dowodów na popełnienie konkretnych czynów. Zdaniem
    Schrimma wyrok ten stworzył nową sytuację prawną, umożliwiającą podjęcie
    kroków przeciwko innym strażnikom.

    Placówka w Ludwigsburgu wdrożyła od czasu powstania niemal 7,5 tys.
    postępowań. Dzięki jej działalności skazano dotychczas 6,5 tys.
    nazistowskich przestępców, 169 z nich na kary dożywotniego więzienia.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    70. Kibice kontra Armia

    Kibice kontra Armia Czerwona

    Kibice Zagłębia Lubin krytykują prezydenta Legnicy za zaproszenie radzieckich żołnierzy.

    W związku ze zbliżającą się dwudziestą rocznicą opuszczenia wojsk
    radzieckich z terenów Polski, władze SSZL "Zagłębie Fanatyków"
    wystosowały list do prezydenta Legnicy.

    "W ciągu zaledwie kilku dni publikujemy kolejne oświadczenie,
    konkretnie list, ale sprawa jak najbardziej ważna. Już we wrześniu
    przypadnie 20. rocznica końca okupacji radzieckiej i w związku z tym
    ruszamy z inicjatywą usunięcia "pomników" okupanta z naszych miast! Na
    początek publikujemy list, który wysłaliśmy do Prezydenta Legnicy, która
    we wrześniu organizuje festiwal i zaprosiła... 160 żołnierzy
    radzieckich stacjonujących w Legnicy. Udostępniajcie tą wiadomość, niech
    dotrze do jak największej liczby osób!



    Szanowny Panie Prezydencie,



    W związku z ukształtowaniem nowej linii orzeczniczej dotyczącej
    definicji legalnej terminu „pomnik” zwracamy się z uprzejmą prośbą o
    przeanalizowanie, czy istnieje możliwość rozbiórki pomnika Przyjaźni
    Polsko – Radzieckiej, zbudowanego w 1951 r., zlokalizowanego na Placu
    Słowiańskim w Legnicy. Jednocześnie rekomendujemy takie rozwiązanie.



    Mając na względzie wyrok z dnia 2 lipca 2013 r. Sądu Rejonowego dla
    Warszawy Praga Północ, chcielibyśmy wskazać, że istnieją prawne
    możliwości rozbiórki tego pomnika. W naszej ocenie okres powojenny był
    okresem zniewolenia naszej Ojczyzny, który nie zasługuje na
    gloryfikowanie. Co więcej, uważamy, że armia radziecka, była jednym z
    agresorów, który napadł nasz kraj i okupował go jeszcze 48 lat po
    zakończeniu II Wojny Światowej. Uważamy także, że 20 rocznica
    opuszczenia przez obce wojsko naszego kraju jest idealnym momentem, aby
    usunąć tego typu symbole z naszych polskich miast.



    Proponujemy także, aby ten pomnik, który stoi w tak popularnym miejscu w
    Legnicy został zastąpiony innym symbolem, poświęconym zapomnianym przez
    Państwo polskie Żołnierzom Wyklętym lub żołnierzom Armii Krajowej, na
    których w powojennej „wolnej” Polsce czekała kara śmierci z rąk
    sowieckich „przyjaciół”.



    Jako Stowarzyszenie, a także reprezentanci kibiców Zagłębia z Legnicy i
    powiatu legnickiego, powołując się na przedmiotowy wyrok wnosimy o to,
    aby pomnik ten został rozebrany. Nie domagamy się likwidacji cmentarzy
    żołnierzy radzieckich, ale pomnika fałszywej przyjaźni Polsko -
    Radzieckiej. Jednocześnie uważamy, że organizacja imprez, jak ta
    planowana w najbliższym czasie w Legnicy, mająca na celu gloryfikowanie
    armii czerwonej i wypaczanie historii nie powinny mieć miejsca.



    Z poważaniem,



    Stowarzyszenie Sympatyków Zagłębia Lubin "Zagłębie Fanatyków"

    Urząd Miast Legnicy jak na razie nie ustosunkował się do listu.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    71. Skandal! Jaruzelski do dziś

    Skandal! Jaruzelski do dziś nie został ponownie przebadany. Tak się zapewnia bezkarność zbrodniarzom?

    Czy polskie państwo zaakceptuje fakt, że Jaruzelski chory jest
    jedynie na sali sądowej? Czy wymiar sprawiedliwości jest w stanie
    chociaż sprawdzić, jaki jest prawdziwy stan zdrowia sądzonego za
    zbrodnie dyktatora?

    Jaruzelski zostanie przebadany dopiero w połowie października. Na razie do sądu nie trafi

    Latem 2011 r. lekarze uznali, że przez co najmniej 12 miesięcy
    generał nie może uczestniczyć w obu procesach - jego sprawy wtedy
    formalnie zawieszono.

    Krystyna
    Grzybowska: "Donald Tusk mówi o nas "Polacy", jakbyśmy nie byli jego
    rodakami, tylko obcym ciałem, którym on łaskawie zarządza"

    "Władcy III RP nie tylko nie bronią honoru akowcow i powstańców
    warszawskich, ale zdają się akceptować ataki mediów europejskich na nasz
    naród."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    72. Sprawiedliwość po

    Sprawiedliwość po latach


    Byli strażnicy z Auschwitz staną przed niemieckim sądem

    Niemiecki urząd ds. badania zbrodni nazistowskich skieruje do
    prokuratur w całym kraju sprawy przeciw trzydziestu byłym strażnikom
    obozu koncentracyjnego w Auschwitz.
    Z ponad 7 tys. osób personelu SS
    pracujących w kompleksie Auschwitz-Birkenau w latach 1940-1945,
    zaledwie kilkuset zostało osądzonych.
    Brakowało bezpośrednich dowodów.Informację o planach ścigania byłych strażników przekazał we wtorek
    mediom urząd ds. badania zbrodni nazistowskich z siedzibą w Ludwigsburgu
    w Badenii-Wirtembergii, który od lat 50. zajmuje się ściganiem zbrodni
    hitlerowskich. Urząd zakończył wstępne postępowanie w sprawie 49 byłych
    strażników obozu w Auschwitz, z których większość mieszka w Niemczech, a
    co najmniej siedmiu - za granicą. Śledztwo w ich sprawie rozpoczęto w
    kwietniu. Większość podejrzanych urodziła się w latach 1920-25,
    dziewięciu z nich zmarło. Teraz urząd przekaże do prokuratur sprawy 30 z
    nich.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    73. Stalinowiec przed sądem Przed

    Stalinowiec przed sądem

    Przed warszawskim sądem garnizonowym rozpocznie się dziś proces byłego stalinowskiego sędziego Henryka K., szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej PRL, oskarżonego o bezprawne pozbawianie wolności trojga działaczy antykomunistycznych.

    Pion śledczy warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej oskarża Henryka K. o to, że jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie w okresie od marca 1952 r. do czerwca 1953 r. nie kontrolował właściwie przedłużania tymczasowych aresztowań.

    Chodzi o śledztwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego prowadzone „przeciwko Leonowi Ch., Barbarze M. i Janowi O., co skutkowało bezprawnym pozbawieniem wolności pokrzywdzonych z powodu ich wcześniejszej działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w strukturach organizacji niepodległościowych”. Pokrzywdzeni byli członkami organizacji: Obrońcy Korony, Podziemna Organizacja Wolność i Niepodległość, PSL i AK.

    IPN skierował akt oskarżenia do sądu 28 czerwca br. Byłemu sędziemu, który nie przyznał się do zarzutów, grozi kara do 10 lat więzienia.

    Henryk K. pracował w stalinowskim wymiarze sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach 1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w okresie 1985-1989 sędzią Trybunału Stanu.

    Profesor Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). Dopiero dwa lata później został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu Łódzkiego. W tym czasie był już asesorem wojskowego sądu w Łodzi. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip komunistycznych, decydując o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości i pełniąc, jak K., najwyższe funkcje.

    Upust swoim zapatrywaniom dał K. u schyłku PRL w lipcu 1989 r., kiedy jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda Pileckiego za niewinnego. „Nie negując zasług Witolda Pileckiego w czasie wojny i aktywnej walki z okupantem hitlerowskim, niestety brak jest podstaw do pełnej rehabilitacji wyżej wymienionego w odniesieniu do jego działalności w latach powojennych” – stwierdził w swojej odpowiedzi. Historyk IPN Jacek Pawłowicz upublicznia ten, jego zdaniem, „haniebny dokument” w albumie o rotmistrzu.

    IPN chciał postawić zarzuty, już kiedy K. był szefem prokuratury wojskowej. Miały dotyczyć udziału w bezprawnym pozbawieniu wolności 5 szpiegów wymienionych w czerwcu 1985 r. na Mariana Zacharskiego. Jednak śledztwo utknęło po decyzji prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego z 2011 r., odmawiającego uchylenia immunitetu K.

    Zenon Baranowski

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/53331,stalinowiec-przed-sadem.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    74. Awantura na rocznicę wyjścia


    Awantura na rocznicę wyjścia Armii Czerwonej z Legnicy. Nie dla "biesiady dla okupantów"

    Awantura na rocznicę wyjścia Armii Czerwonej z Legnicy. Nie dla "biesiady dla okupantów"
    Pomnik Wdzięczności dla Armii Radzieckiej został oblany
    czerwoną farbą, a w mieście rozpoczęła się manifestacja Młodzieży
    Wszechpolskiej.
    zobacz więcej »

    Trzy dni obchodów

    Legnickie obchody 20. rocznicy
    wyprowadzenia wojska radzieckich z Polski rozpoczęły się w piątek od
    konferencji naukowej pt. "Wyjdą, nie wyjdą". W programie trzydniowej
    imprezy zatytułowanej "Dwadzieścia lat po" znalazły się spektakle,
    koncerty i dyskusje.

    Dyrektor legnickiego Teatru Modrzejewskiej
    Jacek Głomb podkreślił, że celem projektu artystycznego przygotowanego
    przez teatr jest przypomnienie przełomowego wydarzenia w historii Polski
    i Legnicy, jakim było wyprowadzenie wojsk z kraju.

    Wojska
    radzieckie a potem rosyjskie stacjonowały w Legnicy nieprzerwanie przez
    48 powojennych lat. Tu znajdował się jeden z ważniejszych ośrodków
    dowództwa Paktu Warszawskiego, to stąd dowodzono m.in. inwazją na
    Czechosłowację w 1968 roku. W miejskich koszarach stacjonowało w różnych
    okresach od kilku do kilkunastu tysięcy żołnierzy sowieckiej armii.
    Dysponowała ona tutaj lotniskiem, stacją telewizyjną i szpitalem. Z tego
    też względu Legnica często była nazywana Małą Moskwą.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    75. "Polska w sprawie badania

    "Polska
    w sprawie badania śmierci Przemyka naruszyła europejską konwencję praw
    człowieka". Trybunał w Strasburgu po raz kolejny obnażył prawdziwą twarz
    III RP

    Pierwsze próby zamiecenia pod dywan śmiertelnego pobicia maturzysty
    na warszawskiej starówce zaczęły się już w PRL. Po 1989 r. w wymiarze
    sprawiedliwości Polska ludowa się nie skończyła.

    Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie śmierci
    Grzegorza Przemyka ogłosił werdykt, z którego o wymiarze sprawiedliwości
    III RP dowiedzieliśmy się tego, co w zasadzie dawno było wiadomo.

    Zdaniem ETPC, postępowanie przed sądami krajowymi było wadliwe i tym
    samym Polska badając sprawę śmierci Grzegorza Przemyka naruszyła art. 2
    europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności,. Trybunał
    uznał, że postępowanie karne trwało zbyt długo i dlatego doszło do
    przedawnienia. Budżet państwa będzie musiał wypłacić ojcu Grzegorza –
    Leopoldowi Przemykowi 20 tysięcy złotych odszkodowania.

    Pierwsze próby zamiecenia pod dywan śmiertelnego pobicia na
    warszawskiej starówce 12 maja 1983 roku 19-letniego Grzegorza, który
    wraz z kolegami świętował zdanie matury, zaczęły się już w PRL. W 1984
    r. sąd uniewinnił dwóch milicjantów - Ireneusza K. i Arkadiusza D.,
    dyżurnego komisariatu. Natomiast na kary więzienia - wyniku  operacji
    mistyfikacyjnej przeprowadzonej na rozkaz Czesława Kiszczaka - skazano
    dwóch sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka do szpitala.

    Po 1989 r. w wymiarze sprawiedliwości PRL się nie skończył. Uchylono
    co prawda wyroki wydane w 1984 r. i sprawa wróciła do sądu. Jednak
    Ireneusz K. został w 1997 r. uniewinniony przez Sąd Wojewódzki w
    Warszawie, a Denkiewicz został skazany na dwa lata więzienia, ale nie
    odsiedział ani dnia, gdyż zdaniem psychiatrów uniemożliwiał to jego stan
    zdrowia.

    Kolejne procesy milicjanta ruszały trzykrotnie: w 2000 r., w
    2003 r. i 2004 r. Śledztwo w sprawie śmierci Przemyka prowadził również
    Instytut Pamięci Narodowej. W 2009 r. zarzuty utrudniania wyjaśnienia
    śmierci Przemyka usłyszał były minister spraw wewnętrznych Czesław K.,
    jednak z powodu przedawnienia karalności IPN umorzył w 2012 r.
    postępowania przeciwko niemu i 20 innym podejrzanym.

    Od postanowienia śledczych IPN odwołali się do Sądu Rejonowego dla
    Warszawy-Śródmieścia m.in. ojciec Przemyka - Leopold, Cezary F. -
    przyjaciel maturzysty i świadek bicia go przez milicję oraz dawny
    adwokat matki Przemyka - mec. Maciej Bednarkiewicz. Żądali wznowienia
    postępowania, ale w maju 2013 r. warszawski sąd utrzymał w mocy decyzję
    śledczych IPN.

    Postkomunizm
    triumfował. 14 maja tego roku, na wniosek Tadeusza Iwińskiego z SLD,
    nie została przyjęta przez Sejm uchwała potępiająca zamordowanie
    maturzysty. Argumentem Iwińskiego było to, że... sąd nie wskazał
    winnych.

    Dopiero pod naciskiem opinii publicznej byli towarzysze
    milicjantów ze starówki zgodzili się na głosowanie uchwały. Jednak
    trudno uznać, żeby sprawiedliwości stało się zadość.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    76. Osądzony,

    Osądzony, nieukarany

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/54126,osadzony-nieukarany.html

    Od ponad roku skazany prawomocnie za
    torturowanie żołnierzy AK i WiN funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa
    Jerzy Kędziora powinien przebywać w więzieniu. Ale po wniesieniu kasacji
    Sąd Najwyższy zawiesił mu wykonanie kary.

    Rozprawa kasacyjna ma się odbyć jutro. Były funkcjonariusz
    komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa został w czerwcu ubiegłego roku
    skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na trzy lata więzienia za
    znęcanie się nad więźniami politycznymi okresu stalinowskiego. Ale nie
    odsiedział z tego wyroku ani dnia. Prawomocny wyrok oznacza, że
    skazaniec powinien się spodziewać wezwania do odbycia kary, co raczej
    nie nastąpiło. Sąd w tej sprawie nie posiada wiedzy, a służba więzienna
    odmówiła udzielenia informacji.

    Tymczasem obrona Jerzego Kędziory wniosła kasację do Sądu Najwyższego, który po wielu miesiącach zawiesił karę.

    – Skazany prawomocnym wyrokiem Jerzy Kędziora nie odbywa kary
    pozbawienia wolności, ponieważ 10 września 2012 r. wniesiona została w
    tej sprawie kasacja do Sądu Najwyższego, który po przyjęciu sprawy do
    rozpoznania wydał postanowienie o wstrzymaniu wykonania zaskarżonego
    orzeczenia – informuje „Nasz Dziennik” sędzia Maja Smoderek, rzecznik
    prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie.

    Jak podkreślają prawnicy, takie decyzje Sądu Najwyższego są niezwykle
    rzadkie. Nie znamy uzasadnienia orzeczenia sędziów, ale być może
    kierowali się wiekiem (Kędziora miał w chwili skazania 86 lat) czy też
    stanem zdrowia byłego funkcjonariusza UB.

    Co więcej, decyzja o wstrzymaniu wykonania tego wyroku została wydana
    dopiero po pół roku od momentu złożenia wniosku przez obronę.

    – Sąd Najwyższy postanowieniem z 21 lutego 2013 r. wstrzymał
    wykonanie zaskarżonego orzeczenia – przyznaje Teresa Pyźlak z Zespołu
    Prasowego Sądu Najwyższego.

    Były sędzia, a obecnie adwokat Janusz Wojciechowski zaznacza, że od
    strony formalnej SN mógł podjąć taką decyzję, ale cała ta sprawa
    niezwykle rozwlekła się w czasie. – To jest taka przewlekłość, która nie
    znajduje uzasadnienia – ocenia Wojciechowski.

    Rozpatrzenie kasacji wniesionej przez obrońcę Kędziory ma nastąpić
    dopiero teraz. – Termin rozpoznania kasacji obrońcy skazanego został
    wyznaczony na 19 września – informuje Pyźlak.

    Kędziora został skazany w styczniu 2012 r. przez Sąd Rejonowy
    Warszawa-Mokotów za to, że w 1948 r. znęcał się fizycznie i psychicznie
    nad żołnierzami AK Wacławem Sikorskim i Władysławem Jedlińskim. Kędziora
    przesłuchiwał ich w mokotowskim więzieniu wielokrotnie i przez wiele
    godzin, a więźniowie byli brutalnie bici gumą czy żelazem owiniętym w
    ręcznik.

    – Przychodził tylko, jak mu się coś nie podobało, i niemiłosiernie
    tłukł – opowiadał Wacław Sikorski. Był to przejaw swoistej gorliwości
    ubeckiej, ponieważ Jerzy Kędziora nie prowadził tej sprawy. – Mój
    śledczy powiedział, że jak nie będę zeznawał, to „przyjdzie kpt.
    Kędziora” i będzie źle, stąd znam jego nazwisko – mówił na procesie
    Sikorski.

    W mowie końcowej podczas procesu funkcjonariusza UB prokurator
    Instytutu Pamięci Narodowej Edyta Myślewicz podkreśliła, że Jerzy
    Kędziora był szczególnie zaufanym śledczym, ponieważ służył m.in. w
    tajnej komórce UB tropiącej rzekomych zdrajców wśród komunistów.

    Według pełnomocnika Sikorskiego mecenas Izabeli Skorupki, Kędziora
    był „prawą ręką” Adama Humera, osławionego szefa departamentu śledczego
    Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (Humer został skazany w latach
    90. na 7,5 roku więzienia za dokonanie zbrodni komunistycznych, zmarł w
    2001 roku w trakcie przerwy w odbywaniu kary).

    Kędziora podczas przesłuchań odbił Sikorskiemu nerki, złamał nos, a
    po jednym z uderzeń stracił on słuch w lewym uchu, ponieważ pękł mu
    bębenek. Obaj byli zamykani w karcerze, na noc skuwano ich kajdankami,
    przypalano włosy, ubliżano im i grożono. Wszystko po to, aby przyznali
    się do rzekomego szpiegostwa.

    Wyrok ten w czerwcu ub.r. podtrzymał Sąd Okręgowy w Warszawie, ale
    obniżył wymierzoną karę z 4 do 3 lat więzienia. Uzasadnił to tym, że
    Kędziora opiekuje się chorą osobą, a poza tym „przez większość życia żył
    zgodnie z prawem”. – Niech posiedzi choć trochę. Ja w więzieniu za nic
    spędziłem 8 lat – powiedział po wyroku Sikorski.

    Kędziora podczas procesu twardo nie przyznawał się do zarzutów,
    twierdząc, że sprawa ma „charakter polityczny”, a on nie stosował żadnej
    przemocy. Co więcej, twierdził, że „był znany z kulturalnych zachowań
    wobec przesłuchiwanych”. Według psychologa, Kędziora „manipulował swymi
    zasobami pamięci”.

    Po odejściu z resortu bezpieczeństwa pracował m.in. jako nauczyciel
    przysposobienia obronnego w jednym z warszawskich liceów, gdzie chwalił
    się tym, jak to łamał kości „bandytom”. A w ostatnich latach zapowiadał
    napisanie wspomnień o „ludowej” partyzantce, mimo że w 1992 r.
    pozbawiono go uprawnień kombatanckich.

    Kędziora został skazany tylko za ułamek swojej niesławnej
    działalności w MBP. A brał on udział w wielu kluczowych śledztwach
    przeciwko żołnierzom walczącym z władzą komunistyczną. Prowadził m.in.
    sprawy mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, legendarnego dowódcy Armii
    Krajowej, czy prezesa II Zarządu WiN Franciszka Niepokólczyckiego. Za
    stosowanie brutalnych metod przesłuchania został skazany jeszcze w 1955
    r., ale szybko zwolniono go z więzienia.

    Po wielu perypetiach udało się warszawskiemu pionowi śledczemu IPN
    postawić Kędziorę przed sądem jedynie za znęcanie się nad żołnierzami AK
    Jedlińskim i Sikorskim. – Znam wiele osób, z którymi siedziałem, a
    których tłukł Kędziora: Hieronim Dekutowski, Edmund Tudruj, Arkadiusz
    Wasilewski, Jerzy Jedliński, Włodzimierz Lechowicz, Stanisław
    Nienałtowski – mówił w sądzie Sikorski.

    Wśród przesłuchiwanych przez niego był także płk Łukasz Ciepliński,
    co przyznał sam Kędziora. Prokuratorzy z IPN informowali kilka lat temu,
    że chcieliby oskarżyć Kędziorę także za czyny wobec płk. Cieplińskiego,
    innych członków IV Zarządu WiN, ale rozkładają ręce, tłumacząc, że nie
    mają wystarczających dowodów.

    Zenon Baranowski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    77. 21 lat procesu...

    Były funkcjonariusz UB skazany po 70 latach

    Karę czterech lat więzienia wymierzył Sąd Okręgowy w Bydgoszczy byłemu
    funkcjonariuszowi Urzędu Bezpieczeństwa. Henryk W. odpowiadał za torturowanie podczas przesłuchań
    działaczy niepodległościowych w 1945 roku.

    O sadystyczne znęcanie się nad
    przesłuchiwanymi przez niego aresztantami oskarżono Henryka W. już w
    1992 roku.
    Przez długi czas proces nie mógł się rozpocząć, gdyż były
    funkcjonariusz zasłaniał się złym stanem zdrowia. Pierwszy wyrok w tej
    sprawie sąd zdołał wydać dopiero w 2010 roku.
    Orzeczona wówczas kara
    sześciu lat więzienia została jednak uchylona i sprawę skierowano do
    ponownego rozpatrzenia.

    Henryka W. skazano za wyjątkowo brutalne
    znęcanie się nad trzema uczestnikami podziemia niepodległościowego,
    których przesłuchiwał na początku 1945 roku. Według poszkodowanych, z
    których końca procesu dożył tylko jeden, W., znany wówczas wśród ofiar
    UB jako Rączka, bił przesłuchiwanych rękoma, bykowcem (łańcuchem
    obszytym skórą), pałką gumową i prętem, dusił pętlą zaciskaną na szyi,
    kopał i nagich kazał przetrzymywać w zimnym karcerze wypełnionym wodą.

    Jak poinformowano w bydgoskim sądzie
    okręgowym, podczas powtórnego procesu, który toczył się od maja,
    ponownie uznano 92-letniego Henryka W. winnym większości zarzucanych mu
    czynów. Sędzia Jakub Kościerzyński wymierzył mu łączną karę czterech lat
    więzienia.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

    78. Do Pani Maryli

    Szanowna Pani Marylo,

    Pan mecenas Maciej Bednarkiewicz jest spokrewniony z Bohaterami Powstania Warszawskiego, Andrzejem i Janem Romockimi i ich kuzynem Stanisławem Leopoldem " Rafał"

    M Bednarkiewicz wspólpracował z PO nawet w jakiejś radzie mędrców zasiadał obok Kamila Sipowicza i jego miłości Korą

    Ukłony moje najniższe

    Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

    avatar użytkownika Maryla

    79. MON współpracuje z Klubem

    MON współpracuje z Klubem Generałów, którego członkowie wprowadzali stan wojenny. O sprawie pisze "Rzeczpospolita". Według dziennika, przed tygodniem Ministerstwo Obrony podpisało porozumienie z Klubem Generałów Wojska Polskiego. Jego członkowie mają brać udział w oficjalnych uroczystościach i opiekować się pomnikami oraz miejscami pamięci narodowej. Według "Rzeczpospolitej", w skład Klubu wchodzą głównie wojskowi, którzy robili kariery w czasach PRL. Niektórzy byli zaangażowani we wprowadzanie stanu wojennego.

    Po pytaniach "Rzeczpospolitej" MON obiecał sprawdzić skład Klubu. W skład stowarzyszenia wchodzi około 80 osób. Z MON-em współpracowało już za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ta współpraca została zerwana, a na stronie internetowej Klubu czytamy, że do ocieplenia stosunków z resortem doszło od początku ubiegłego roku. Według "Rzeczpospolitej", to pod wpływem tego środowiska MON zgodził się na asystę honorową na pogrzebie Floriana Siwickiego, który stał na czele Sztabu Generalnego w czasie stanu wojennego.


    zdjecie

    M.Marek/Nasz Dziennik

    Skazał mnie Michnik

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/55083,skazal-mnie-michnik.html

    W procesie byłego szefa Naczelnej Prokuratury
    Wojskowej generała Mariana R. zeznawał Leon Chrościcki. Jako
    siedemnastolatek – za sprawą R. – trafił do obozu pracy w Jaworznie. Pod
    wyrokiem skazującym podpisał się Stefan Michnik.

    Marian R. to 93-letni były prokurator wojskowy, którego pion śledczy
    IPN oskarżył o niedopełnienie obowiązków związanych z przedłużaniem
    więźniom aresztów w latach 50. Według aktu oskarżenia w latach 1951-1954
    R. doprowadził do bezprawnego pozbawienia wolności 17 więźniów
    politycznych, członków organizacji niepodległościowych, takich jak
    Oddziały Pomocnicze Armii Krajowej, Obrońcy Korony, a następnie
    Podziemna Organizacja Wolność i Niepodległość, Zrzeszenie „Wolność i
    Niezawisłość”. Niektóre z tych osób były wykorzystywane jako świadkowie
    oskarżenia w sfingowanych procesach politycznych.

    Wczoraj przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie zeznawał liczący
    dziś 80 lat Leon Chrościcki. Za sprawą m.in. oskarżonego o nadużycia
    byłego prokuratora wojskowego jako 17-letni chłopak trafił do obozu
    pracy w Jaworznie, gdzie odbywał karę, pracując niewolniczo w kopalni
    „Komuna Paryska” (od 2001 r. KWK „Jan Kanty”). Była to kara za udział w
    młodzieżowej organizacji niepodległościowej.

    Za Obrońców Korony

    Po wojnie Chrościcki działał w młodzieżowej organizacji
    konspiracyjnej, odradzało się przedwojenne harcerstwo. – To było coś! To
    była enklawa, ale potem tego zabrakło – mówił przed sądem Chrościcki.
    Jak podkreślał, byli jeszcze wtedy w wojsku kapelani i dość swobodnie
    można było wypowiadać swoje zdanie.

    – Po jakimś czasie, w 1949 r., taka możliwość się skończyła –
    relacjonował. Dlatego młodzież zaczęła tworzyć własne organizacje. Jedna
    z nich powstała w podwarszawskim Rembertowie.

    – Stworzyliśmy organizację Obrońcy Korony. Chodziło o obronę korony
    na godle narodowym. Potem ją zmieniliśmy na „Wolność i Niepodległość”.
    Istniała ona kilka miesięcy. Potem została namierzona i nastąpiły
    aresztowania – opowiadał przed sądem świadek.

    Nie pamiętał, kiedy i w jakich okolicznościach został aresztowany.
    Zanim to się stało, pod przymusem wcielono go do Służby Polsce, w której
    młodzież wykorzystywano do różnego rodzaju prac. Chrościcki trafił do
    podszczecińskiego PGR.

    – Tak się złożyło, że mnie powołano w okresie wakacji. Tam zostałem w
    jakimś PGR zatrzymany i przewieziony do Warszawy, do więzienia
    karno-śledczego, owianego złą sławą tzw. Toledo na Pradze Północ, w
    którym UB i NKWD przetrzymywały żołnierzy WiN, AK i NSZ – mówił.

    Razem z Chrościckim zatrzymano jego kolegów z organizacji. Świadek
    nie pamięta, na jakiej podstawie został aresztowany. Wczoraj sędzia ppłk
    Robert Gmyz okazał mu dokument z decyzją o aresztowaniu podpisany przez
    Mariana R. Wczoraj świadek go nie rozpoznał.

    – Trudno powiedzieć, czy go spotkałem. Po takim czasie… tyle lat –
    tłumaczył, rozkładając ręce i oświadczając, że nie pamięta, czy
    osobiście zetknął się z Marianem R.

    – Metody te [bicie – przyp. red.] stosowali oficerowie śledczy. Ale
    jestem przekonany, że prokuratorzy wiedzieli o tych metodach, choć sami
    przesłuchań nie prowadzili. Traktowali nas jak bydło, nie miałem
    możliwości zgłosić prokuratorowi, że stosowano wobec mnie niedozwolone
    metody śledcze – zaznaczył.

    Leon Chrościcki przeszedł bardzo brutalne śledztwo. Potem sąd, w
    składzie którego zasiadał Stefan Michnik (brat Adama Michnika), skazał
    go na 5 lat więzienia. Opuścił je na mocy amnestii. Za każdy rok
    przymusowej pracy w kopalni zaliczono mu dwa lata więzienia. W latach
    90. Sąd Najwyższy uchylił wyrok.

    Kilka miesięcy po opuszczeniu więzienia kara pozbawienia praw
    publicznych uratowała go wprawdzie przed poborem do wojska (m.in.
    uniemożliwiała złożenie przysięgi), ale znów trafił do kopalni węgla pod
    pretekstem odbywania zasadniczej służby wojskowej.

    Bez skruchy

    Odpowiadający z wolnej stopy Marian R. został nie tylko oskarżony o
    bezzasadne przedłużanie okresów aresztowań. Zdaniem prokurator
    Małgorzaty Kuźniar-Ploty, uczestniczył też w prześladowaniach osób
    wcześniej działających na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, o
    odmiennych poglądach politycznych, którym bezzasadnie przypisywano
    usiłowanie obalenia przemocą ustroju.

    W sprawie R. jest 14 pokrzywdzonych – osób, wobec których stosowano
    areszty, lub ich najbliższych. R., któremu grozi do 10 lat więzienia,
    nie przyznaje się do zarzutów. Marian R. to dziś starszy pan z laseczką.
    Wczoraj próbował zagadywać świadka i towarzyszące mu osoby.

    – Pan pracował na kopalni, a kto mi dziś zapłaci za to, że muszę
    chodzić po tych schodach? – zagajał po rozprawie. Bez kompleksów
    usiłował nawiązać kontakt z człowiekiem, którego wsadził do więzienia.

    Marian R. od 1945 r. służył w UB, a potem trafił do prokuratury
    wojskowej. W latach 60. został generałem, uzyskał tytuł doktora nauk
    prawnych. Od 1956 r. do sierpnia 1968 r. był naczelnym prokuratorem
    wojskowym PRL. W latach 1978-1981 pełnił funkcję prezesa Polskiego
    Związku Piłki Nożnej.

    W latach 80. został dyrektorem generalnym URM. W stanie wojennym był
    m.in. wiceszefem Centralnej Komisji do Walki ze Spekulacją oraz
    przewodniczącym Centralnej Komisji Specjalnego Postępowania
    Porządkowego.

    Joanna Żelazko w książce „Ludowa sprawiedliwość. Skazani przez
    Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi 1946-1955” wymienia, że Marian R. był
    oskarżycielem w procesie oddziału żołnierzy Konspiracyjnego Wojska
    Polskiego działających na terenie powiatu sieradzkiego, w którym prosił
    sąd o wymierzenie kary śmierci dla Władysława Ograbka i jego sześciu
    współtowarzyszy.

    Brał on również udział w sesjach wyjazdowych Wojskowego Sądu
    Rejonowego w Warszawie, np. 13 stycznia 1947 r. w Ostrowi Mazowieckiej
    oskarżał Władysława Kornelewskiego ps. „Grunt”, „Orlicz”, żołnierza
    Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego,
    oraz jego adiutanta Henryka Olczaka ps. „Lew”, skazanych następnie na
    karę śmierci. Skazani zostali niemal natychmiast zamordowani, nie mając
    nawet możliwości wystąpienia o ułaskawienie.

    Maciej Walaszczyk

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    80. Instytut Pamięci Narodowej


    Jak pozbawiano bohaterów obywatelstwa


    To była jedna z najbardziej haniebnych decyzji podjętych przez
    przejmujących władzę w Polsce komunistów. 67 lat temu kilkudziesięciu
    generałów i oficerów Wojska Polskiego, często bohaterskich obrońców niepodległości i suwerenności, kawalerów najwyższych odznaczeń, zostało pozbawionych polskiego obywatelstwa.


    Dwiema uchwałami z 26 września 1946 Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej
    Edwarda Osóbki-Morawskiego pozbawił z dniem 6 września obywatelstwa
    polskiego 76 oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Jedną uchwałą
    pozbawiono obywatelstwa tylko gen. dyw. Władysława Andersa (na
    zdjęciu), a drugą pozostałych oficerów. Warto przypomnieć te nazwiska.

    Generałowie dywizji:
    Władysław Anders,
    Stanisław Kopański,
    Stanisław Maczek.

    Generałowie brygady:
    Antoni Chruściel,
    Tadeusz Malinowski,
    Karol Masny.

    Pułkownicy:
    Stanisław Jan Arczyński,
    Juliusz Bischof,
    Bronisław Brągiel,
    Stanisław Tadeusz Bronikowski,
    Kazimierz Stanisław Chodkiewicz,
    Zdzisław Chruściel,
    Michał Dembiński,
    Stanisław Gano,
    Tadeusz Łukaszewski,
    Stefan Mayer,
    Władysław Ostrowski,
    Henryk Tadeusz Piątkowski,
    Józef Rehman,
    Władysław Wojciechowski.

    Podpułkownicy:
    Tadeusz Biernacki,
    Lech Antoni Bittner,
    Lucjan Bratz,
    Stanisław Fieldorf,
    Aleksander Jędziniak,
    Zygmunt Józefowicz,
    Ignacy Harski,
    Wojciech Hlawsa,
    Stanisław Karbinad,
    Franciszek Kraszkiewicz,
    Wielisław Bohdan Krajowski,
    inż. Antoni Krzyczkowski,
    Wincenty Krzywiec,
    Józef Langefeld,
    Stanisław Marian Leski,
    Marian Władysław Mańkowski,
    Antoni Minkiewicz,
    Józef Perzyński,
    Wiktor Pfafenhausen,
    Kazimierz Klemens Sarnicki,
    Stanisław Śliwiński,
    Jan Świderski,
    Bronisław Toczyński,
    Olgierd Władysław Witort,
    Jerzy Zaremba,
    Apolinary Żebrowski

    Majorzy:
    Teodor Boniński,
    Feliks Zdzisław Bielecki,
    Jerzy Ciemochowski,
    Jerzy Ciepielowski,
    Kamil Czarnecki,
    Aleksander Czekalski,
    Franciszek Andrzej Derejewski,
    Kazimierz Dębski,
    Józef Frankowski,
    Roch Freiszmidt,
    Stanisław Fruziński,
    Jan Giedroyć,
    Jan Gołofit,
    Józef Hołowacz,
    Mikołaj Kamiński,
    Władysław Kaniowski,
    Czesław Kłopotowski,
    Józef Koss,
    Antoni Kowalewski,
    Tadeusz Michał Legeżyński,
    Henryk Muster,
    Michał Olisiewicz,
    Bolesław Pietraszewski,
    Józef Różański,
    Władysław Słodkiewicz,
    Władysław Słomiński,
    Piotr Wojtczak,
    Władysław Wrażej,
    Jan Wysoczański,
    Bohdan Żukowski.

    Większości z nich polskie obywatelstwo zwrócono w 1971 roku. Generałowi Andersowi - dopiero w 1989 .

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    81. Instytut Pamięci Narodowej


    60 lat temu komuniści aresztowali Prymasa Stefana Wyszyńskiego


    Choć pół roku wcześniej zmarł Stalin, to jesienią 1953 roku stalinizm
    nad Wisłą osiągał swój szczyt. Panował terror, więzienia były pełne
    więźniów politycznych, w PZPR toczyła się walka o władzę. Przyszła pora na ostateczną rozprawę z Kościołem.


    To był późny wieczór, po godzinie 22., piątek 25 września 1953 roku. Do
    Pałacu Arcybiskupów w Warszawie załomotali ubecy. Podstępem dostali się
    do środka. Przedstawili Prymasowi decyzję rządu – podpisaną przez szefa
    Urzędu Rady Ministrów Kazimierza Mijala – o internowaniu. Około północy
    kawalkada samochodów ruszyła. Pierwszym miejscem przetrzymywania
    Prymasa był klasztor w Rywałdzie koło Starogardu Gdańskiego.


    Komuniści po przejęciu władzy w Polsce szybko zrzucili maskę
    przychylności dla Kościoła. Czasy, gdy najwyżsi dygnitarze komunistyczni
    brali udział w procesji Bożego Ciała należały do zamierzchłej epoki. W
    1949 roku władze wprowadziły dekret O ochronie wolności sumienia i
    wyznania, co w praktyce oznaczało przymusową ateizację. Likwidowano
    katolickie organizacje i szkoły. Przejęto Caritas. Poprzez ruch „księży
    patriotów” antagonizowano hierarchię kościelną i dezorientowano
    wiernych.

    Kościół wykazał dużo cierpliwości i szedł na
    dalekie ustępstwa. W 1950 roku podpisał z władzą porozumienie, które
    wywołało duże zamieszanie. Potępiono w nim m. in. działalność
    niepodległościową. Komunistom to nie wystarczyło. W lutym 1953 roku
    wprowadzili dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych. – Non possumus –
    odpowiedział Prymas – Nie możemy. Komuniści przeprowadzili ostateczny
    atak na Kościół. Skazany został, zmuszony torturami do przyznania się do
    szpiegostwa, biskup kielecki Czesław Kaczmarek. Następny był Prymas
    Stefan Wyszyński.

    W niewoli Prymas przebywał ponad trzy lata.
    Po Rywałdzie trzymano w Stoczku, Prudniku i Komańczy. Jesienią 1956 do
    Prymasa przyjechali wysłannicy Gomułki. Prosili, by wrócił na Miodową.




    http://muzeumjp2.pl/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    82. Moczar, ZBOWiD i agentura

    Siła "partyzantów"

    Kariera Mieczysława Moczara przyhamowała w sierpniu 1948 r., kiedy za
    "odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne" odsunięto od władzy Władysława
    Gomułkę. Moczara zmuszono wówczas do złożenia samokrytyki i skierowano
    na inny odcinek - wyjechał do Olsztyna, gdzie początkowo pełnił stanowisko
    wojewody, a później przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady
    Narodowej.


    Do Warszawy trafił po "październikowej odwilży" w 1956 r., kiedy partyjne
    stery znów objął Gomułka. Już w listopadzie Moczar został wiceministrem
    spraw wewnętrznych, a w grudniu 1964 r. szefem tego resortu.
    Kierując tak strategiczną instytucją szybko zaczął budować pozycję w
    strukturach PRL-owskiej władzy. Skupił wokół siebie liczną grupę działaczy
    partyjnych oraz byłych żołnierzy Armii Ludowej, w czym pomagało mu
    przewodniczenie wpływowej organizacji kombatanckiej - Związkowi
    Bojowników o Wolność i Demokrację.


    Tak zwani "partyzanci" lub "patrioci" byli przeciwstawiani działaczom PZPR,
    którzy wojnę spędzili w Związku Radzieckim. Hasła narodowe doprowadziły
    do zbliżenia Moczara z dawnymi żołnierzami AK i NSZ. Człowiek, który kilka
    lat wcześniej torturował ich w piwnicach łódzkiej bezpieki, wywalczył dla
    "wrogów klasowych" status kombatantów.
    Pod patronatem ZBOWiD
    organizowano biwaki, podczas których byli AK-owcy i AL-owcy wspólnie
    śpiewali partyzanckie pieśni i biesiadowali przy ogniskach. (..)


    W lipcu 1968 r. Moczar opuścił gabinet ministra spraw wewnętrznych. Na
    pocieszenie otrzymał stanowisko szefa Najwyższej Izby Kontroli, co
    jednoznacznie sugerowało odsunięcie go na boczny tor. - Było to wydarzenie
    nieoczekiwane, którego nikt się w Polsce nie spodziewał - mówił w radiowej
    audycji z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po historii najnowszej" profesor
    Andrzej Paczkowski. - Cała ta sprawa otoczona była wielką tajemnicą i do dziś
    dokładnie nie wiadomo, jak się to wszystko wydarzyło. Moczar był głównym
    rozgrywającym w ataku na Gomułkę i jego ekipę w latach 1968-1970. Dla niego
    grudzień' 70 miał być wejściem na ten najwyższy szczebel. Tymczasem wszedł
    tam Gierek - stwierdził historyk.


    Powodem niełaski, w jaką wpadł Moczar, mogły być przestępstwa popełniane
    przez wysokich funkcjonariuszy MSW w czasach, gdy stał on na czele tego
    resortu. Dochodziło tam do ogromnych malwersacji oraz handlu złotem i
    kosztownościami, częściowo na potrzeby resortu, częściowo na użytek samych
    funkcjonariuszy.


    Do wielkiej polityki Moczar wrócił na chwilę w 1980 r., gdy włączono go w
    skład Biura Politycznego KC PZPR. Jednak szybko został odsunięty od władzy,
    gdy Wojciech Jaruzelski odkrył, że były szef MSW grzebie w jego życiorysie.
    Zmarł 1 listopada 1986 r. Zgodnie ze swoją wolą został pochowany na
    cmentarzu w Ręblowie, gdzie spoczywają partyzanci z oddziału AL, którym
    Moczar dowodził w czasie wojny.

    http://facet.wp.pl/gid,16021519,img,16021542,kat,1034179,galeriazdjecie.html?T[page]=5



    Tygodnik Lisickiego dodał(a) zdjęcie na swojej osi czasu.
    Polecamy Wam na weekend mocną lekturę
    -Agenturalne powiązania z Moskwą, mafijne metody, polityczne morderstwa, porachunki komunistów...
    http://dorzeczy.pl/ppr-droga-do-wladzy-1941-1944/

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    83. Sprawa Elbląska czyli jak

    Sprawa Elbląska czyli jak komuniści ścigali „szpiegów” i „sabotażystów”

    Tak zwana Sprawa Elbląska z czasów stalinowskich przez cały PRL
    była dumą bezpieki z wykrycia „szpiegów” i „sabotażystów”. Nie
    przeszkadzał fakt uniewinnienia w 1956 roku większości z torturowanych
    oskarżonych. Jeszcze dziś według prawa niektórzy są szpiegami.

    Mija ponad 60 lat od oskarżenia przez bezpiekę niewinnych ludzi o
    podpalenie hali turbinowej. To wydarzenie znane jest pod nazwą Sprawa
    Elbląska lub czasem Prowokacja Elbląska. Milczenie o tym wydarzeniu w
    komunistycznej Polsce jest zrozumiałe, ale przez 20 lat wolnej Polski
    budzi sprzeciw.

    Sprawa Elbląska rozpoczyna się nocą, w niedzielę 17 lipca 1949 roku
    pożarem hali nr 20 w Zakładach Mechanicznych im. Gen. Karola
    Świerczewskiego. Było tam 166 obrabiarek, 15 tys. łopatek i innych
    części do montażu turbin oraz suwnice itp. W akcji brały udział oprócz
    elbląskiej miejskiej i przemysłowej straże: wojskowe, okrętowe,
    pogotowie z Malborka, Ochotnicze Pogotowie Okrętowe z Tczewa oraz
    Ochotnicza Straż Pożarna z Nowego Dworu Gdańskiego.

    Partia i Urząd Bezpieczeństwa nie miały wątpliwości, że halę
    podpalili „imperialistyczni wrogowie”. Już o czwartej rano, gdy pożar
    jeszcze gasili strażacy, ubecy rozpoczęli masowe aresztowania, bez
    żadnych podstaw. Pierwszy był strażnik, który miał dyżur w hali feralnej
    nocy. W poniedziałek 18 lipca sporo osób nie przyszło do pracy z powodu
    aresztowania.

    Zdaniem Józefa Olejniczaka, pracownika działu czasu pracy było ich
    około stu na ok. 3,5 tys. zatrudnionych. – Mój przełożony kazał
    zaznaczyć karty nieobecnych literą „Ś”, co oznaczało śledztwo – opowiada
    pan Józef. – Po dwóch tygodniach też zostałem przesłuchany. Trwało to
    osiem godzin. Śledczy pytali, co robiłem w nocy z 16 na 17 lipca.

    Władza: to podpalenie

    Już dniu pożaru, wieczorem odbyło się zebranie miejscowych działaczy
    partyjnych ze Stanisławem Brodzińskim, sekretarzem ds. organizacyjnych
    KW PZPR w Gdańsku. W stalinowskim stylu, nieco bełkotliwie, stwierdził:
    „przyszło tu dużo napływowego elementu andersowców, maczkowców, którzy
    wyczuli czuły punkt zakładu”.

    To oznaczało w praktyce, że winni są wszyscy poza komunistami.
    Pożarem zainteresowały się najwyższe władze. 18 lipca następne zebranie
    partyjne zaszczycił swoją obecnością wiceminister przemysłu ciężkiego
    Roman Fidelski. Zażądał powiązania pożaru z cudem w archikatedrze w
    Lublinie oraz problemami z obchodami 22 Lipca, najważniejszego święta
    PRL.

    19 lipca Fidelski w siedzibie UB dopilnował, by komisja biegłych
    napisała odpowiedni protokół, z którego wynikałoby bez żadnych
    wątpliwości, że przyczyną pożaru było podpalenie. Był skuteczny, żaden z
    ośmiu biegłych nie miał innego zdania. Sprawą zainteresowała się także
    wierchuszka bezpieki. W dzień po pożarze „słynny” płk Józef Światło z
    centrali UB przesłuchiwał Stanisława Wójcickiego, szefa Straży
    Przemysłowej, byłego akowca.

    Tak wspominał on w 1993 roku to śledztwo: „Wchodzi do pokoju
    przesłuchań mężczyzna: wysoki, szczupły, w bryczesach, długie buty,
    szpicruta w ręku. Rozpoczyna tradycyjnym językiem ubeków: ty, taki
    owaki, przyznaj się. Życiorys kazał pisać. W pewnym momencie ktoś
    krzyczy na korytarzu: minister Światło, telefon z Warszawy!
    Przesłuchanie i pisanie życiorysów trwało od 18 do 6 rano. Gdy
    zasypiałem, dostawałem szpicrutą po plecach”. Potem oczywiście cały
    zestaw ubeckich tortur, m.in. karcer, bicie, podtapianie, konwejer
    (ciągłe, wielodniowe przesłuchanie bez snu aresztowanego). Los
    pozostałych zatrzymanych był podobny.

    Winni „Francuzi”

    Aresztowania na chybił-trafił skończyły się 19 listopada 1949 roku.
    Dzień wcześniej ubecy, pod zarzutem szpiegostwa, zatrzymali na lotnisku
    Okęcie w Warszawie André Robineau, sekretarza konsulatu Francji w
    Szczecinie. Aresztowanie było hasłem do działania dla gdańskiej bezpieki
    oraz I Departamentu MBP.

    Ubecy nie mieli wątpliwości, że siatka szpiegowska działała nie tylko
    w okolicach Szczecina i Wrocławia, ale w również województwach gdańskim
    i bydgoskim. Jej szefem był, według bezpieki, René Bardet – wicekonsul
    Francji, najpierw w Szczecinie, a od lipca 1948 roku w Gdańsku.

    Miał on szczęście, że nie wpadł w ręce funkcjonariuszy
    bezpieczeństwa. 18 lipca 1949 roku, a więc dzień po pożarze, uciekł do
    Francji. Jego rzekomi podwładni z siatki szpiegowsko-sabotażowej zostali
    w Polsce. To był błąd. Ubecy 19 listopada aresztowali 13 osób
    bywających w konsulacie. Byli to m.in. elblążanie: Jean Bastard,
    Józef Lipiński i Stanisław Pawlik, kwidzynianie – z zamieszkania bądź
    pracy: Kazimierz Jakubowski, Tadeusz Słomiński. Oprócz tego ostatniego
    wszyscy byli reemigrantami z Francji.

    Mimo zwolnienia – szpieg

    W Sprawie Elbląskiej około 150 osób trafiło przeważnie do cel Urzędu
    Bezpieczeństwa w Gdańsku. Stosując tortury, ubecy uzyskiwali od
    większości zeznania, na podstawie których Wojskowy Sąd Rejonowy w
    Gdańsku skazał na karę śmierci czterech mężczyzn, a sąd w Krakowie –
    piątego. Na szczęście żadnego z tych wyroków nie wykonano. Ale dwie
    osoby straciły życie w więzieniu.

    Najprawdopodobniej 26 niewinnym Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku
    wymierzył kary więzienia od kilku lat do dożywocia. Wśród nich były dwie
    kobiety.

    Przychodzi „odwilż”. Prawie wszyscy politycznie skazani wychodzą z
    więzienia. Tak wspomina ten czas Józef Olejniczak: – 24 marca 1956 roku
    politruk więzienny przekonywał mnie, że mimo zwolnienia, dla władz
    jestem nadal szpiegiem. Twierdził, że władza się nade mną zlitowała,
    stąd to zwolnienie. Ja mu na to, że jest wyrok Sądu Najwyższego.
    Politruk ripostuje, że jak za dużo będę gadał, to znów tu wrócę,
    przynajmniej na pięć lat.

    Nie były to strachy na Lachy, nadal obowiązywał przecież tzw. mały
    kodeks karny, który srogo karał nawet za dowcipy polityczne ośmieszające
    władzę.

    Jak za Stalina

    Natomiast Kazimierz Jakubowski nie został uniewinniony. Wyszedł z
    więzienia po „odwilży” na podstawie amnestii. W 1974 roku wystąpił o
    zatarcie wyroku. Z radością i nadzieją na sprawiedliwość przywitał wolną
    Polskę. Potem, 8 lipca 1997 roku, Kazimierz Jakubowski za pośrednictwem
    mec. Piotra Dewińskiego, adwokata z Warszawy, złożył do Naczelnej
    Prokuratury Wojskowej wniosek o kasację wyroku z 13 lutego 1951 roku.

    NPW uznała, że… żadnych tortur podczas śledztwa wobec pana
    Jakubowskiego nie było, a on sam jest szpiegiem, bo… przyznał się do
    tego podczas śledztwa i podczas procesu. I jeszcze wręczył innemu
    szpiegowi urządzenie do nauki alfabetu Morse’a. To, że sąd w 1957 roku
    Gustawowi Turoniowi, współoskarżonemu Kazimierza
    Jakubowskiego, uwierzył, że były stosowane tortury, nie jest żadnym
    dowodem, zdaniem prokuratora. Czyli wyrok stalinowski jest zasadny.
    Żadnego wniosku o kasację do Sądu Najwyższego nie będzie (w książce
    podaję fragmenty odpowiedzi z NPW). Dwa lata później prokuratura
    zmieniła zdanie. Złożyła 30 kwietnia 1999 roku wniosek do sądu o
    wznowienie postępowania karnego w sprawie wyroków na Kazimierza
    Jakubowskiego (w książce wyjaśniam, dlaczego prokuratura zmieniła
    zdanie).

    Izba Wojskowa Sądu Najwyższego rozpatrzyła wniosek 24 września 1999
    roku. Sędziowie nie mieli żadnej wątpliwości, że pana Jakubowskiego
    należy uniewinnić. Jednym z argumentów, co ciekawe, były… udowodnione
    tortury wobec Gustawa Turonia, współoskarżonego Kazimierza
    Jakubowskiego. Jednym słowem: zmieniła się interpretacja tych samych
    faktów.

    Kłamstwa generała

    Na zakończenie obiecane na początku dowody, że Sprawa Elbląska była w
    PRL powodem do dumy służb bezpieczeństwa z wykrycia groźnych szpiegów i
    sabotażystów. Nie przeszkadzał im, tak jak później w 1997 roku
    prokuratorowi z NPW, fakt uniewinnienia większości oskarżonych w 1956
    roku i potwierdzenia stosowania tortur podczas śledztwa. W książce
    „Siedem rozmów z generałem dywizji Władysławem Pożogą, I zastępcą
    ministra spraw wewnętrznych, szefem wywiadu i kontrwywiadu”, wydanej w
    1987 roku, gen. dyw. jako pierwszą, czyli najważniejszą wymienia siatkę
    szpiegowską kierowaną przez René Bardeta, wicekonsula francuskiego w
    Gdańsku. Właśnie on zapraszał do konsulatu skazanych później w Sprawie
    Elbląskiej, m.in. 14 lipca 1949 roku na obchody święta narodowego
    Francji.

    Tak gen. Pożoga charakteryzuje Bardeta: „Kierował siecią szpiegowską
    obszaru północnego w Polsce. Pan wicekonsul w szeregach szpiegowskich
    informatorów widział osoby przebywające w czasie wojny we Francji, które
    po jej zakończeniu powróciły do ojczyzny”.

    Nie ma więc żadnych wątpliwości, że według pana generała, zwolnieni w
    1956 roku z więzienia skazani ze Sprawy Elbląskiej nadal są winni. To
    kłamstwo trwało i w wolnej Polsce. Pewnie dlatego Kazimierz Jakubowski w
    1997 roku nie doczekał się sprawiedliwości od Naczelnej Prokuratury
    Wojskowej. Bo jej prokurator nadal wierzył w manipulacje propagowane
    przez ludzi typu gen. Pożogi. Książkę „Siedem rozmów…” nadal bez
    problemów można wypożyczyć w polskich bibliotekach. Mam nadzieję, że
    większość z sięgających po tę publikację w kłamstwa generała nie
    wierzy. Jego wywody są przykładem jednej z wielu manipulacji władzy
    Polski Ludowej, zależnej od Sowietów.

    Przedstawione w artykule wydarzenia zostały opisane w książce Grażyny
    Wosińskiej pt. „Pożar i szpiedzy”. Pozycja jest do kupienia w księgarni Najwyższego Czasu: tutaj w wersji papierowej (kliknij) oraz tutaj w wersji elektronicznej (plik pdf / epub)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    84. Wyrok na członka organizacji BOA z 1948 r. jest nieważny

    Szczeciński sąd unieważnił wyrok skazujący wydany w 1948 r. na członka organizacji niepodległościowej BOA; uznał, że samo skazanie było represją za jego działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego - poinformowała dzisiaj szczecińska prokuratura.

    Sprawa dotyczy prawomocnej decyzji sądowej z początku lat 90.; wówczas odmówiono stwierdzenia nieważności wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Szczecinie z 1948 r. skazującego Stanisława Basiewicza na 14 lat więzienia za przestępstwa szczególnie niebezpieczne w okresie odbudowy państwa. Basiewicz miał je popełnić, działając w ramach grupy BOA (Bojowy Oddział Armii), powstałej w czasie wojny na Grodzieńszczyźnie i kontynuującej działalność po wojnie na Pomorzu Zachodnim.

    - Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że skazanie Stanisława Basiewicza za wymienione powyżej czyny było represją za jego działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w ramach organizacji niepodległościowej o nazwie BOA - poinformowała dzisiaj Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

    Prokurator poparł wniosek o stwierdzenie nieważności wyroków byłych sądów wojskowych. Postanowienie sądu nie jest prawomocne. Postępowanie w tej sprawie zaczęło się w 1993 r. Szczeciński sąd wojewódzki odmówił wtedy stwierdzenia nieważności wyroku z 1948 r. a Sąd Apelacyjny w Poznaniu orzeczenie to utrzymał w mocy.

    W 2012 r. szczeciński prokurator złożył wniosek o wznowienie zakończonego prawomocnie postępowania. Sąd Najwyższy przychylił się do wniosku, wznowił postępowanie i uchylił postanowienia sądu apelacyjnego i Sądu Wojewódzkiego w Szczecinie a sprawę przekazał sądowi okręgowemu do ponownego rozpoznania.

    Wyrokiem z 1948 r. Stanisław Basiewicz został uznany za winnego tego, że m.in. uczestniczył w związku zbrojnym, który miał na celu zbrodnie, rabunki i przechowywanie broni palnej. Wojskowy Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał go na 14 lat więzienia.

    Bojowy Oddział Armii (BOA) został utworzony prawdopodobnie w 1944 roku w okolicach Wołkowyska. Pierwszym dowódcą oddziału został Stefan Pabiś ps. Stefan. Terenem działania oddziału była Grodzieńszczyzna, a dokładniej okolice Wołkowyska i Zelwy.

    Po wojnie grupa trafiła na Pomorze Zachodnie. Zimą 1945-46 r. oddział liczył 21 członków i 15 współpracowników. Wiosną 1946 r. rozpoczął działalność propagandową oraz dywersyjną na terenie Bobolic i najbliższej okolicy.

    Do wiosny 1948 r. większość członków oddziału została aresztowana, głównie dzięki donosom. Ostatecznie latem 1948 r. na ławie oskarżonych przed szczecińskim sądem zasiadło 24 żołnierzy i współpracowników oddziału. Aż sześciu oskarżonych skazano na karę śmierci, pięć wyroków wykonano. Skazani zginęli od strzału w potylicę.

    Ogółem spośród 45 osądzonych w różnych procesach członków i współpracowników BOA aż sześciu zostało pozbawionych życia, dwóch skazano na dożywocie, 32 skazano na kary więzienia od roku do 15 lat.

    IPN prowadził postępowanie w sprawie stosowania niedozwolonych metod śledczych przez funkcjonariuszy UB w Szczecinie wobec członków BOA. Zostało ono umorzone z powodu śmierci tych funkcjonariuszy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    85. arch./- 60 lat temu zabili

    zdjecie

    arch./-

    60 lat temu zabili „Huzara”

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/56262,60-lat-temu-zabili-huzara.html

    Dziś w Białymstoku rozpoczynają się uroczyste
    obchody 60. rocznicy zamordowania, z wyroku komunistycznego sądu,
    kapitana Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”, okrytego sławą
    dowódcy 6. Brygady Wileńskiej.

     

    Obchody rozpoczną się o godzinie 16.30 w punkcie IPN „Przystanek
    Historia”  (ul. Warszawska 48). W tym miejscu dr Łukasz Lubicz-Łapiński z
    IPN Białystok wygłosi wykład pt. „Miejsca upamiętnienia postaci  kpt.
    Kazimierza Kamieńskiego »Huzara« na Podlasiu”.

    Zaprezentowany zostanie również film pt. „Operacja Cezary” w
    reżyserii Adama Sikorskiego. Następna część uroczystości odbędzie się 11
    października w rodzinnych stronach „Huzara”, dokładnie w miejscowości
    Nowe Piekuty, gdzie znajduje się pomnik tego bohatera zbrojnego
    podziemia AK, AKO oraz WiN. Właśnie pod tym pomnikiem o godzinie 13.30
    złożone zostaną okolicznościowe wieńce. A zaraz potem w kościele
    parafialnym w Nowych Piekutach odprawiona zostanie Msza Święta.

    Uroczystościom w Nowych Piekutach towarzyszyć będzie prezentacja
    wystawy OBEP pt. „Żołnierze Wyklęci – pamiętamy”. Pracownicy IPN
    przeprowadzą też z młodzieżą ze szkół w Łapach rajd śladami „Huzara”.
    Natomiast o godzinie 18.00 odbędzie się widowisko historyczne –
    rekonstrukcja przedstawiająca rozbrojenie posterunku MO w Piekutach w
    roku 1945. W przedstawieniu udział weźmie około 30 rekonstruktorów  z
    grup regionu podlaskiego. Uroczystości 60. rocznicy śmierci „Huzara”
    organizuje Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku, gmina Nowe Piekuty
    oraz Stowarzyszenie Pasjonatów Historii Ziemi Podlaskiej Kolekcjonerów
    Militariów „Grupa Wschód”.

    Na ziemiach, na których aż do roku 1953 walczył „Huzar”, jest wiele
    pamiątek jego heroicznych zmagań z okupantami. Oprócz pomnika w Nowych
    Piekutach oraz pomnika w Wysokiem Mazowieckiem o „Huzarze” i jego
    żołnierzach, którzy w latach 1944-1953 oddali życie za wolność Ojczyzny,
    przypomina tablica pamiątkowa w Łapach, która została poświęcona
    zaledwie w marcu tego roku. Jest ona umieszczona na ścianie kaplicy,
    przy sali św. Józefa, w której w marcu 1953 roku odbył się pokazowy
    proces „Huzara”. Również jedna z łapskich ulic nosi imię „Huzara”.

    Kapitan „Huzar” został aresztowany przez UB w Warszawie 23
    października 1952 r. w wyniku prowokacji UB pod kryptonimem „Cezary”.
    Poddano go brutalnemu śledztwu. Proces wyjazdowy Wojskowego Sądu
    Rejonowego w Warszawie, którego ofiarą stał się  m.in. „Huzar”, odbył
    się 24-26 marca 1953 roku w sali parafialnej przy ulicy Cmentarnej 12
    (obecnie sala św. Józefa) w Łapach.

    W rozprawie prowadzonej pod przewodnictwem ppłk. Mieczysława Widaja
    Kazimierza Kamieńskiego skazano na sześciokrotną karę śmierci. Podczas
    tego procesu sądzeni i skazani na śmierć zostali także jego
    podkomendni. 

    11 października 1953 roku o godz. 13.30 w Więzieniu Karno-Śledczym
    przy ul. Kopernika w Białymstoku więzienny kat Aleksander Jurczuk
    wykonał wyrok śmierci na kpt. Kazimierzu Kamieńskim ps. „Huzar”. Jego
    ciało zostało najprawdopodobniej pochowane na terenie tego więzienia.
    Natomiast symboliczny grób Kamieńskiego znajduje się na cmentarzu w
    Poświętnem. W listopadzie 2007 roku prezydent Lech Kaczyński odznaczył
    pośmiertnie Kazimierza Kamieńskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia
    Polski.

    Pod koniec października na terenie dawnego Więzienia Karno-Śledczego
    IPN ma wznowić rozpoczęte w lipcu prace poszukiwawcze. Pracownicy IPN
    przypuszczają, że jednym z wielu pochowanych tam żołnierzy podziemia
    niepodległościowego jest kpt. Kazimierz Kamieński „Huzar”.

    – Z treści materiałów historycznych, jakie posiadamy, wynika, iż po
    roku 1947 wszystkie osoby zamordowane w więzieniu na Kopernika chowano
    na miejscu, głównie na terenie ówczesnego przywięziennego ogrodu –
    powiedział „Naszemu Dziennikowi” dr Marcin Zwolski, historyk z
    białostockiego oddziału IPN, który bierze udział w pracach
    poszukiwawczych.

    – Kwestia tego, czy szczątki „Huzara” spoczywają nadal na terenie
    więzienia, jest jednak otwarta, gdyż wiemy również, iż w latach 50. do
    70. szczątki wydobywano i przewożono w inne miejsca – dodaje dr
    Zwolski.  

    Adam Białous

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    86. Nie zbadali Jaruzelskiego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    87. Uroczystości pogrzebowe ofiar

    Uroczystości pogrzebowe ofiar nazistów i komunistów

    Na łódzkim Cmentarzu Komunalnym Doły pochowano 49 ofiar
    reżimów: nazistowskiego i komunistycznego. Szczątki ciał odnaleziono na
    terenie byłego poligonu wojskowego Łódź-Brus. Tożsamości ofiar nie udało
    się ustalić.

    Zdaniem śledczych większość z nich – 45 osób – straciła życie na
    początku II wojny światowej a oprawcami byli naziści. Pozostałe cztery
    zostały zamordowane przez komunistów.

    Ze względu na brak możliwości identyfikacji pomordowanych
    uroczystości pogrzebowe miały charakter wielowyznaniowy, a modlitwę
    ekumeniczną odmówili duchowni Kościołów: katolickiego,
    ewangelicko-augsburskiego i prawosławnego oraz przedstawiciel Gminy
    Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi.

    Ceremonia odbywała się w asyście kompanii honorowej Wojska Polskiego;
    wzięli w niej udział także harcerze, przedstawiciele organizacji
    kombatanckich i szkół. Szczątki złożono w sześciu trumnach.

    W zbiorowym grobie spoczęło 45 osób zabitych przez Niemców w czasie
    II wojny światowej oraz cztery ofiary zbrodni komunistycznej. Te cztery
    ofiary odnaleziono w jednej mogile w lipcu 2009 r.

    Według informacji pionu śledczego łódzkiego oddziału IPN na oprawców
    komunistycznych wskazuje rodzaj użytej w egzekucji broni – znaleziono
    pociski produkcji radzieckiej a przy jednej z czaszek łuskę z pistoletu
    TT i wybite na niej cechy fabryczne, które wskazywały, że wyprodukowano
    ją w Podolsku w 1945 r. Przy ofiarach znaleziono fragmenty ubrań, butów
    (m.in. oficerki) i medalik, jednak wszystkie te rzeczy były tak
    zniszczone, że nie pozwalały na identyfikację.

    Nie udało się również ustalić tożsamości 45 osób, które
    prawdopodobnie zostały zamordowane przez hitlerowców w listopadzie 1939
    r. W październiku 2010 r. w trzech mogiłach natrafiono na szczątki 32
    ciał a w czerwcu 2011 r. na 13 kolejnych. Te ostatnie mogą należeć do
    przedstawicieli łódzkiej inteligencji. Prawdopodobnie do innej grupy
    należą natomiast szczątki pozostałych 32 ofiar.

    Ustalono, że te osoby zostały rozstrzelane z broni długiej a
    następnie były dobijane strzałami z broni krótkiej w głowę lub kark.
    Nie znaleziono przy ofiarach przedmiotów mogących uściślić datę
    zabójstwa i pomóc w identyfikacji.

    Na podstawie archiwalnych akt łódzkiego gestapo przyjęto, jako jedną z
    hipotez, że były to ofiary egzekucji 28 osób skazanych na karę śmierci
    23 listopada 1939 r. Z dokumentów wynikało, że byli to robotnicy i
    rolnicy. W trakcie postępowania nie udało się potwierdzić lub całkowicie
    wykluczyć tej hipotezy.

    Był to drugi uroczysty pogrzeb szczątków odnalezionych na Brusie.
    Pierwszy, podczas którego pochowano 40 ofiar, odbył się we wrześniu 2009
    r. Masowe mogiły odkryto w trakcie prowadzonych tam –
    współfinansowanych przez miasto – badań archeologicznych.

    Pierwsze groby na byłym poligonie odkryto w 2008 roku. Od tego czasu
    odnaleziono tam 106 ofiar zbrodni niemieckich i cztery komunistycznych.
    Pod koniec grudnia 2011 r. miasto podpisało z Uniwersytetem Łódzkim
    pięcioletnią umowę dotyczącą prowadzenia badań terenowych na Brusie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    88. SOWIECKI SAŁDAT moze gwałcic, artysta nie może pokazać tego

    Akcja studenta ASP wzbudziła natychmiastową reakcję służb. Policja na miejscu pojawiła się jeszcze w nocy. Według Aleksandry Siewert
    z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, funkcjonariusze dowiedzieli się
    o nowym pomniku ze zgłoszenia pochodzącego od mieszkanki Gdańska.

    -
    Ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę, oficer dyżurny odebrał
    telefon od zbulwersowanej kobiety. Była ona oburzona charakterem
    pomnika, który stanął przy al. Zwycięstwa. Policjanci od razu pojechali
    na miejsce. Nad ranem pojawił się tam też 26-letni mężczyzna, który
    przyznał, że jest autorem rzeźby. Został przesłuchany na komisariacie.
    Teraz prokurator zadecyduje czy doszło do złamania prawa, czy zostało
    popełnione wykroczenie lub przestępstwo.

    W sobotę wieczorem, na podwyższeniu koło czołgu T-34, stanęła betonowa rzeźba pt. "Komm Frau", przedstawiająca żołnierza gwałcącego kobietę.

    fot. archiwum autora rzeźby

    W sobotę wieczorem, na podwyższeniu koło czołgu
    T-34, stanęła betonowa rzeźba pt. "Komm Frau", przedstawiająca żołnierza
    gwałcącego kobietę.




    O jakie przestępstwo
    lub wykroczenie może chodzić w przypadku ustawienia w przestrzeni
    miejskiej rzeźby? Pierwsze skojarzenie: nielegalne zajęcie pasa
    drogowego. Szkopuł w tym, że rzeźba stanęła na tym samym podwyższeniu,
    na którym stoi czołg, czyli już poza chodnikiem i drogą rowerową.
    Doskonale widać to na zdjęciach.

    Rzeźba została zabrana wraz z postumentem w niedzielę rano. Przyjechał po nią samochód z dźwigiem należący do firmy PRSP.

    Aktualizacja, godz. 20:15
    Z redakcją skontaktował się przedsiębiorca z Krakowa, który
    zadeklarował, że jest zainteresowany kupnem rzeźby. Skontaktowaliśmy go
    już z autorem pracy. Jerzy Bohdan Szumczyk uznał jednak, że rzeźba nie
    jest na sprzedaż.
    http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Rzezba-gwalcacego-zolnierza-usunieta...

    Rzeźba przedstawiająca gwałt dowodem w sprawie. ASP: Artysta postawił ją na własne ryzyko

    Rzeźba przedstawiająca gwałt dowodem w sprawie. ASP: Artysta postawił ją na własne ryzyko

    - Nie krępujemy działań naszych studentów, możemy jedynie ich
    uczulać na pewne kwestie - tak w oficjalnym oświadczeniu Akademia...
    czytaj dalej »


    Kontrowersyjny pomnik w prokuraturze

    Inicjatywą studenta
    zajęła się już Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz. - Do sprawy
    wyznaczono już prokuratora. Teraz przejrzy on dokumenty w sprawie, które
    w poniedziałek przed południem przekazała nam policja - poinformowała
    rzecznik prokuratury Jolanta Janikowska-Matusiak.

    Zaznaczyła, że prokurator "do czwartku zdecyduje o wszczęciu postępowania, bądź o jego umorzeniu".

    Co
    teraz grozi mężczyźnie? - Jesteśmy dopiero na początkowym etapie
    postępowania jednakże, jeśli zostaną mu postawione jakiekolwiek zarzuty,
    to najpewniej z artykułu 256 kodeksu karnego  - oceniła
    Janikowska-Matusiak.

    Artykuł mówi, że ten, "kto publicznie
    propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje
    do nienawiści na tle różnic narodowościowych albo ze względu na
    bezwyznaniowość podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo
    pozbawienia wolności do lat dwóch".

    -----------------------
    wystąpienia Krzysztofa Bosaka (Ruch Narodowy, tygodnik internetowy Nowa Konfederacja) w Polsat News. Tym razem była mowa o kontrowersyjnej rzeźbie gdańskiego artysty, przedstawiającej sowieckiego żołnierza gwałcącego kobietę w ciąży.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    89. na Foksal

    Trwa
    właśnie ciekawe i ważne spotkanie o Dzieciach komunistycznych oprawców z
    udziałem: Aldony Zaorskiej, Grzegorza Brauna, Leszka Żebrowskiego -

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    90. Ktoś zawarł deal, na mocy

    Ktoś
    zawarł deal, na mocy którego wymiar sprawiedliwości ma „odpieprzyć się
    od generała”? Sędzia Johann nie ma wątpliwości, że to celowa obstrukcja

    Udało się skazać niedawno przykutego do wózka Iwana Demianiuka, a
    Hosniego Mubaraka wnoszono na salę sądową na noszach. A generała
    Jaruzelskiego nie można nawet zbadać, bo jest chory?

    "Ochrona" Jaruzelskiego działa sprawnie. Kto zapewnił mu zwolnienie z badań lekarskich? Bo lekarze nie

    Lekarze z kliniki przy ul. Szaserów, którzy od lat leczą generała, nic o zaświadczeniu nie wiedzą.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    91. M.Marek/Nasz Dziennik Wymiga

    zdjecie

    M.Marek/Nasz Dziennik

    Wymiga się od procesu?

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/57069,wymiga-sie-od-procesu.html

    Jest już gotowa jedna z opinii lekarskich
    dotyczących gen. Henryka K., byłego naczelnego prokuratora wojskowego
    oskarżonego o zbrodnie komunistyczne.

    Jego proces przed Garnizonowym Sądem Wojskowym w Warszawie nie mógł
    się zacząć miesiąc temu, ponieważ jego obrońca przedstawił dokumentację
    medyczną, twierdząc, że Henryk K. jest chory i nie może uczestniczyć w
    rozprawach.

    Dlatego sąd postanowił zlecić sporządzenie dwóch opinii biegłych –
    onkologicznej i kardiologicznej. Według obrony, były stalinowski sędzia
    choruje na arytmię i chorobę nowotworową.

    Opinia onkologiczna już jest – dowiedzieliśmy się w sądzie. Teraz
    sędzia oczekuje na drugą ekspertyzę lekarską i wówczas podejmie decyzję w
    kwestii, czy Henryk K. może uczestniczyć w swoim procesie.

    Jak podkreśla pion śledczy IPN, który skierował akt oskarżenia wobec
    byłego komunistycznego sędziego, podczas śledztwa mężczyzna nie podnosił
    kwestii zdrowotnych. – Jeśli chodzi o osobę generała K., prokurator na
    etapie śledztwa nie miał żadnych perturbacji z zapewnieniem obecności do
    czynności procesowych – podkreśla p.o. naczelnik warszawskiego pionu
    śledczego prok. Marcin Gołębiewicz. – Henryk K. stawił się w
    prokuraturze, nie było też żadnych innych przeciwwskazań do skierowania
    sprawy do sądu, także w kwestii stanu zdrowia oskarżonego – dodaje.

    Co ciekawe, Henryk K. nie stawił się miesiąc temu na własny proces,
    ale kilka dni temu przyszedł jako świadek na proces kolegi byłego
    prokuratora komunistycznego Mieczysława R. Zeznawał bez wyraźniejszych
    problemów przez kilkadziesiąt minut w Wojskowym Sądzie Okręgowym w
    Warszawie.

    Po rozprawie „Nasz Dziennik” dopytywał Henryka K., czy będzie
    uczestniczył w swoim procesie, ale odpowiedział wymijająco: – Jestem
    chory, ledwo stoję, rak mnie drąży, mam arytmię.

    W tej chwili sprawa jest zawieszona, a pion śledczy IPN czeka na termin rozprawy.

    – Na tę chwilę nie mamy terminu rozprawy, obrońca Henryka K.
    przedłożył dokumentację medyczną, my nie mamy postanowienia o powołaniu
    biegłych – mówi Gołębiewicz. IPN na razie nie przewiduje składania
    żadnych wniosków w tej sprawie. – Nie mamy do czego, czekamy na
    wyznaczenie terminu rozprawy – zaznacza prokurator.

    IPN oskarżył stalinowskiego sędziego Henryka K. o bezprawne
    pozbawianie wolności trojga działaczy antykomunistycznych w latach
    1952-1953. Chodzi o śledztwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego
    prowadzone przeciwko Leonowi Ch., Barbarze M. i Janowi O. Pokrzywdzeni
    byli członkami organizacji: Obrońcy Korony, Podziemna Organizacja
    Wolność i Niepodległość, PSL i AK. Byłemu sędziemu, który nie przyznał
    się do zarzutów, grozi kara do 10 lat więzienia.

    Henryk K. pracował w organach komunistycznego wymiaru
    sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w
    tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na
    których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby
    wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach
    1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w okresie 1985-1989
    sędzią Trybunału Stanu. Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił
    do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a
    jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). – W
    1950 r. zostałem sekretarzem Sądu Okręgowego w Łodzi, jednocześnie
    studiowałem prawo na Uniwersytecie Łódzkim, wiosną 1951 r. zostałem
    asesorem i przeniesiony do Warszawy – mówił w sądzie pytany o początki
    kariery w komunistycznym stalinowskim wymiarze sprawiedliwości Henryk K.

    Dopiero w 1952 r. został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu
    Łódzkiego. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po
    krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip
    komunistycznych, decydując o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości i
    pełniąc, jak K., najwyższe funkcje.

    Upust swoim zapatrywaniom dał K. u schyłku PRL w lipcu 1989 r., kiedy
    jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda
    Pileckiego za niewinnego, orzekając, że brak ku temu podstaw.

    Zenon Baranowski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    92. Jak kat Armii Krajowej jest czczony przez SLD

    Radziecki generał dowódca 3. Frontu Białoruskiego Iwan Czerniachowski - kat Armii Krajowej i Polaków z Wileńszczyzny jest czczony przez "proeuropejski" SLD.
    Kto zatem został zdradzony i przez kogo?

    29 września 1951 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie umarł płk. Aleksander Krzyżanowski (generał "Wilk") komendant Okręgu Wileńskiego AK aresztowany przez zdradę i postęp 17 lipca 1944 r. przez radzieckiego generała, dowódcę 3. Frontu Białoruskiego Iwana Czerniachowskiego, likwidatora jednostek Armii Krajowej na Wileńszczyźnie.

    Ten radziecki generał jest bezpośrednio odpowiedzialny za zesłanie kilku tysięcy żołnierzy AK z Wileńszczyzny w głąb ZSRR, gdzie byli oni poddawani torturom i niewolniczej pracy, w wyniku której umierali z zimna, głodu i wycieńczenia.

    Oto kulisy zdrady

    12 lipca 1944 r. płk Aleksander Krzyżanowski (generał "Wilk") komendant Okręgu Wileńskiego AK śle depeszę do Komendy Głównej Armii Krajowej, w której zawiadamia, że jego zdaniem sowieci będą dążyć do likwidacji oddziałów AK na Wileńszczyźnie. W swojej depeszy płk. Krzyżanowski informuje też przełożonych iż zgłosił się do jego sztabu AK oficer sowiecki, przedstawił się jako ppłk. Nikołajew wraz z towarzyszącym mu innym oficerem w randze majora, celem określenia współpracy w zakresie walki z Niemcami.

    Rosjanie obiecali dostarczyć dla AK uzbrojenie i amunicję. Jak się później okazało celem ich przybycia nie była współpraca w walce z Niemcami ale rozpracowywanie oddziałów AK na Wileńszczyźnie. Z uwagi na powyższe celem reorganizacji dla przyszłej wspólnej walki zorganizowano koncentrację oddziałów AK - 15 tys. żołnierzy na terenie Puszczy Rudnickiej.

    W kolejnych depeszach Komendant Wileńskiego Okręgu AK informował swoich przełożonych, że nie da się rozbroić przez oddziały sowieckie i przystąpi do walki zbrojnej.

    12 lipca 1944 r. Komendant Wileńskiego Okręgu AK otrzymał zaproszenie do sztabu gen. Czerniachowskiego stacjonującego w miasteczku Smorgonie. Na tym spotkaniu omówiono formy doraźnego wykorzystania jakichś drobnych oddziałów AK w charakterze zwiadowców. Generał wspomniał o możliwości poboru mieszkańców Wileńszczyzny do Armii Czerwonej. Komendant tych warunków jednak nie przyjął, oświadczając, że oddziały AK mogą współpracować z sowietami tylko jako samodzielna jednostka bojowa.

    Ustalono wstępnie w czasie tych rozmów iż, oddziały AK pod względem operacyjnym miały wejść w skład 3. Frontu Białoruskiego, ale pozostać miały pod własnym i dotychczasowym dowództwem – płk. Krzyżanowski chciał iść i walczyć ze swoimi żołnierzami na Warszawę i dalej do Berlina.

    W dniu 17 lipca 1944 r. w kwaterze AK zjawił się sowiecki oficer łącznikowy, który zaprosił sztab AK na rozmowy do wyzwolonego już przez Armię Czerwoną Wilna celem podpisania wspólnego wcześniej ustalonego porozumienia co do wspólnej walki przeciwko Niemcom. Płk. Krzyżanowski zrezygnował z asysty uzbrojonego oddziału AK za namową samych Rosjan. Po przyjeździe na miejsce spotkania sztab Wileńsko-Nowogródzkiego Okręgu AK zostaje rozbrojony i aresztowany przez gen. Czerniachowskiego.

    Oddziały AK zgromadzone już na wcześniejszej koncentracji w Puszczy Rudnickiej w celu utworzenia polskiego korpusu, zostały okrążone przez formacje NKWD (12 tys. żołnierzy; wcześniej Krzyżanowski ujawnił dyslokację swoich wojsk) rozbrojone i aresztowane.

    Kolejne Komendy Okręgu Wileńskiego AK też zostały podstępnie rozbite. Z nowym okupantem walczyli nadal tylko nieliczni ocalali m.in. mjr. "Łupaszka".

    Dalsze losy bohaterów tej zdrady

    Aleksander Krzyżanowski został po aresztowaniu przewieziony do moskiewskiego więzienia na Butyrkach, następnie do obozów w Diagilewie i Griazowcu. W sierpniu 1947r. uciekł z obozu i dotarł do Wilna. Tu, wkrótce po ujawnieniu się, został ponownie aresztowany przez NKWD i odesłany do Moskwy. Do kraju wrócił w listopadzie 1947 r. W lipcu 1948 r. osadzony w więzieniu mokotowskim, wskutek tortur i ciężkiej choroby zmarł 29 września 1951 r.

    Generał Iwan Czerniachowski zginął 18 lutego 1945 r. pod miejscowością. Wystruć (Insterburg, później Czerniachowsk) na wschód od Królewca.

    Jak został uhonorowany przez samych Polaków zdrajca i kat AK?

    Zabitemu sowieckiemu generałowi katowi AK postawiono pomnik, który stanął w Polsce w miejscowości Pieniężno na Warmii by działacze PZPR, a potem SLD, mogli kultywować pamięć o swoim bohaterze – mordercy Armii Krajowej. W 1999 r., kiedy na 1 maja, "w czynie społecznym", odremontowali oni ten pomnik kata AK.

    http://www.kresy.pl/wydarzenia,polska?zobacz%2Fjak-kat-armii-krajowej-je...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    93. bezczelność rozzuchwalonej POstkomuny

    Miller twierdzi, że nie wolno dzielić krwi żołnierskiej

    Lider Sojuszu spotkał się w Sejmie z kombatantami II wojny światowej, w tym również z weteranami bitwy pod Lenino.

    Miller przypomniał, że data bitwy, 12
    października 1943 roku, przeszła do historii jako dzień, w którym do
    walki z hitleryzmem weszła 1. Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.
    - W tym dniu rozpoczął się powrót do Polski tych młodych chłopców i
    młodych dziewcząt, którzy stawili się na wezwanie ojczyzny i którzy
    przeżyli swój chrzest bitewny pod Lenino
    - podkreślił szef SLD.

    Jak dodał, to właśnie ci żołnierze przywracali piastowskie ziemie, czynili zaślubiny Polski z Bałtykiem. A co ze wszech miar istotne - wbijali słupy graniczne na Odrze wytyczając naszą zachodnią granicę - mówił lider Sojuszu.

    B. premier skrytykował ubiegłotygodniowe
    obchody bitwy pod Lenino, w których nie uczestniczył nikt z
    najważniejszych osób w państwie. - Niestety obecne prawicowe władze przeszły obojętnie przy okazji
    70. rocznicy bitwy. Prezydent Komorowski, który zawsze jest skłonny
    spotykać się z kombatantami, wręczać odznaczenia państwowe, tym razem
    zachował pełne obojętności milczenie
    - ocenił Miller. - Niestety widać wyraźnie, jak polityka historyczna wkracza buciorami w żołnierskie losy - uznał szef SLD.

    Zwrócił jednocześnie uwagę, że zupełnie
    inaczej wyglądały obchody 60. rocznicy bitwy pod Lenino, gdy on sam
    stanął wówczas jako premier na czele delegacji polskiej na miejscu bitwy, by tam oddać hołd żołnierzom.

    Szef Sojuszu apelował, by nie pomniejszać
    chwały polskiego żołnierza, nie kierować się koniunkturalnymi
    przesłankami i nie wykorzystywać jej do bieżącej walki politycznej
    . Trzeba
    odrzucić w tej sprawie fałsz i kierowanie się pozamerytorycznymi
    względami. Krew polskich żołnierzy przelana na frontach II wojny
    światowej jest tyle samo warta niezależnie, czy szli ze wschodu, czy z
    zachodu. Rzeczpospolita jest im winna najwyższy szacunek
    - przekonywał b. premier.

    Prezes Związku Żołnierzy Wojska Polskiego
    gen. Franciszek Puchała wyraził pogląd, że obecnie deprecjonuje się
    znaczenie bitwy pod Lenino, a także generalnie zasług 1. Dywizji
    Piechoty WP. - My, żołnierze, emeryci, renciści, kombatanci,
    weterani uważamy, że wszystkim polskim żołnierzom walczącym na wielu
    frontach II wojny światowej należą się słowa uznania, szacunek i nasza
    dozgonna wdzięczność. Nie wolno dzielić żołnierskiej krwi według
    jakichkolwiek kryteriów
    - zaznaczył gen. Puchała.

    Prezes Związku Żołnierzy WP dziękował
    Millerowi za sobotnie spotkanie, w którym wzięli udział przedstawiciele
    środowisk kombatanckich, w tym m.in. weterani bitwy pod Lenino, m.in.
    płk Tadeusz Makarewicz i płk Bolesław Szczepaniak. Na koniec wręczył
    szefowi Sojuszu odznaczenie - Złotą Odznakę, którą Związek przyznał mu
    za zasługi.

    12 października br. 70. rocznicę bitwy
    uczczono w Lenino (wschodnia Białoruś) mszą świętą; później złożono
    wieńce na tamtejszym polskim cmentarzu wojskowym. W uroczystościach,
    zorganizowanych przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
    oraz władze obwodu mohylewskiego, wzięła udział 200-osobowa delegacja z
    Polski na czele z szefem Urzędu Janem Stanisławem Ciechanowskim, a
    także przedstawiciele regionalnych i lokalnych władz białoruskich - w
    tym wicegubernator obwodu mohylewskiego Waler Małaszka - i weterani. Był
    też ambasador RP na Białorusi Leszek Szerepka.SLD chce, by 70. rocznicę bitwy uczcił Sejm na najbliższym,
    rozpoczynającym się we wtorek posiedzeniu. W piątek złożył u marszałek
    Ewy Kopacz projekt w tej sprawie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    94. Nie chcę odszkodowania

    Codziennie brano mnie na przesłuchania, na których bito mnie do utraty
    przytomności. Jednego dnia jeden z oprawców wyrwał mi pięć zdrowych
    zębów. Najgorsze było bicie po genitaliach. Więźnia kładziono na stole,
    rozciągano nogi łańcuchami, a następnie bito po genitaliach. Ból był tak
    straszny, że delikwent przyznawał się do wszystkiego.
    Po jakimś czasie znaleźli mnie
    chłopaki od „Zapory”. – wspomina Wacław Gąsiorowski – Jak oni się dowiedzieli
    gdzie mieszkam nie wiem. Padał deszcz, wyjrzałem przez okno na podwórko, bo
    zaszczekał pies i widzę, że pod stodołą stoi kilka postaci. Wyszedłem na
    zewnątrz i widzę znajome twarze, w tym „Jura”. Byli strasznie zmęczeni,
    wyglądali jak zgonione psy. –„Jur” na mój widok rzucił tylko – nocuj, to już
    koniec! – Ja się przeraziłem. – Co ja z wami zrobię? – oświadczyłem. – Tu pół
    wsi należy do ORMO. Z karabinami chodzą, jak któregoś zaczepisz to będzie walka
    na całego. Obiecali, że nikogo nie ruszą. Wpuściłem ich do stodoły żonę
    poprosiłem żeby przygotowała jedzenie dla sześciu ludzi. Żona się przeraziła, ale
    szybko się udobruchała. Sami żyliśmy biednie, ale co miała to ugotowała.
    Chłopaki wysuszyli się, najedli się, wyczyścili broń i rano poszli. Więcej już
    ich nigdy nie widziałem. Żyliśmy sobie z żoną spokojnie, na świat przyszły
    dzieci. Jakiś chłop doniósł jednak, że byłem u „Zapory”. Skąd się dowiedział
    nie wiem. 

    Chciałem się z nim bić

    - Wiele razy się później nad tym
    zastanawiałem i nigdy nie potrafiłem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Ja
    nikomu o tym nie mówiłem. W każdym bądź razie któregoś dnia nad ranem pod nasze
    gospodarstwo podjechały dwa samochody UB z Chełma. Miałem wtedy broń, dobrą
    broń, którą zostawił „Jur”. Jak zobaczyłem ubowców, zaraz ją chwyciłem i
    krzyknąłem do żony, że będą się z nimi bił. Ta jednak walnęła mnie czymś w
    głowę, aż się przewróciłem. Żona zaś złapała broń i wrzuciła do studni. Dzięki
    temu jeszcze żyję. Ubowcy którzy otaczali dom tylko czekali żebym otworzył
    ogień. Jak wpadli na podwórko to najpierw dali mi w łeb i zaczęli przetrząsać
    obejście szukając broni. Wiedzieli, że ją mam. Mieliśmy zabudowania kryte
    strzechą i praktycznie ubowcy zdarli ją z wszystkich budynków. Wiedzieli, że
    ukrywanie zakonserwowanej broni pod strzechą, to stary partyzancki sposób.
    Ubowcom przez myśl nie przeszło, że moja broń leży w studni. Skutego zawieźli
    mnie do siedziby UB w Chełmie przy ul. Reformackiej. Na pierwszym przesłuchaniu
    oficer, który wziął mnie do obróbki zaproponował bym od razu dla własnego dobra
    przyznał się, że byłem w bandzie u „Zapory”. 

    Tortury na zamku

    - Kategorycznie zaprzeczyłem.
    Powiedziałem, że byłem owszem, ale w 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Ubowiec
    się tym nie przejął. Uśmiechnął się tylko i poinformował mnie, że tam gdzie
    pojadę pomogą mi odzyskać pamięć. Wkrótce znalazłem się na zamku w Lublinie,
    gdzie zostałem ostro wzięty w obroty. Codziennie brano mnie na przesłuchania,
    na których bito mnie do utraty przytomności. Jednego dnia jeden z oprawców
    wyrwał mi pięć zdrowych zębów. Najgorsze było bicie po genitaliach. Więźnia
    kładziono na stole, rozciągano nogi łańcuchami, a następnie bito po
    genitaliach. Ból był tak straszny, że delikwent przyznawał się do wszystkiego.
    W pewnym momencie ubowcy przestali mnie lać. Okazało się, że ktoś zabił tego
    chłopa, który na mnie doniósł. Znaleźli go w Strachosławiu koło kuźni. Nie
    wiadomo dokładnie kto go załatwił. Wracał z Chełma szosą hrubieszowską i ktoś
    dał mu w łeb. Jak mnie przestali bić i trochę podleczyli, że mogłem chodzić
    przywieźli mnie do Chełma. Tu umieszczono mnie w więzieniu i po kilku miesiącach
    urządzano mi proces. Skazano mnie w nim na 12 lat więzienia, jako bandytę,
    rabującego sklepy itp. Do przynależności do oddziału „Zapory” się nie
    przyznałem. Wiedziałem, że jeżeli to zrobię to żywy z więzienia nie wyjdę.
    Prawie wszystkich żołnierzy „Zapory” skazano na śmierć i wyroki wykonano. Z
    Chełma wywieźli mnie do Sztumu. 

    „Sanatorium” w Sieradzu

    - Później przerzucony zostałem do
    Wronek a następnie do Sieradza gdzie odsiedziałem pięć lat. W Sztumie miałem
    wrażenie, że w tym zakładzie karnym rządzą Niemcy. Traktowali nas surowo, ale
    bez jakiegoś zezwierzęcenia. Chodziliśmy do pracy m.in. do szewca, który uczył
    nas naprawiać buty. We Wronkach panowały straszne warunki. Tamtejsi klawisze
    byli najzwyczajniejszymi bydlakami, którzy lubili znęcać się nad więźniami i
    przy każdej okazji to robili. Bili pięściami i kopali. Zdarzali się
    zwyrodnialcy, którzy przy wydawaniu posiłków wylewali więźniom zupy na głowy i
    bili ich miskami. Więzienie w  Sieradzu w
    porównaniu z Wronkami, to było sanatorium. „Ameryka” – powiedziałem po paru
    dniach pobytu w tym pierdlu. Klawisze byli porządni, więźniów nie krzywdzili.
    Co się komu należało to dostawał. Chodziliśmy do pracy w szwalni. Ze dwustu
    chłopa tam nas pracowało. Nauczyli nas szyć na maszynach konfekcję odzieżową.
    Płacili nam za to pensje. Niewielkie, ale zawsze w kantynie można było coś
    kupić. 

    Za bandyctwo

    - Klawisze nadzorujący szwalnię,
    byli w stosunku do nas uprzejmi, nie traktowali jak ludzkie śmieci.
    Zapamiętałem szczególnie takiego kapitana Wieczorka pełniącego funkcję głównego
    oficera penitencjarnego w sieradzkim więzieniu. Jak na tamtejsze warunki był on
    szychą nie lada. Któregoś dnia siedzę przy maszynie i szyję i słyszę przez
    magafon polecenie – skazany Gąsiorowski Wacław zgłosi się na dyżurkę.
    Początkowo się trochę przestraszyłem. Takie wezwanie nie oznaczało bowiem nic
    dobrego. Chłopaki przy innych maszynach zaczęli pytać – coś ty kurwa podpadł? –
    Ja tylko wzruszyłem ramionami i udałem się do tej dyżurki. Wszedłem do niej
    zameldowałem się, u tego Wieczorka, a on mówi – Siadaj! – gdy to zrobiłem,
    zapytał mnie – powiedz mi za co ty siedzisz? – Odpowiedziałem – za bandyctwo! –
    On się tylko uśmiechnął i stwierdził – jaki z ciebie bandyta! – Dał mi kartkę i
    ołówek i mówi – pisz do żony, żeby ci na widzenie Piotrusia przywiozła – Dzięki
    niemu po raz pierwszy od lat zobaczyłem syna. 

    Porządny kapitan

    - Kapitan Wieczorek po widzeniu
    nie pozwolił mojej żonie odjechać, tylko zabrał ją do siebie na kwaterę i
    przenocował. Na drugi dzień znów mi zorganizował z nią widzenie. Wcześniej
    tylko ostrzegł mnie żebym nie mówił chłopakom, że mam drugie widzenie z zoną,
    bo pomyślą, że mam extra przywileje, a takich za darmo się nie dostaje. –
    Uznają, że jesteś kapusiem a kapuś w więzieniu nie ma życia! – Jak wróciłem z
    tego drugiego widzenia to powiedziałem kolegom z celi, że byłem na
    przesłuchaniu, bo chcą w mojej sprawie wznowić śledztwo. Żonie powiedział żeby
    w listach też niczego podejrzanego nie pisała, bo poczta jest cenzurowana. W
    sumie z tych dwunastu zasądzonych lat 
    odsiedziałem dziesięć. Na mocy amnestii zostałem dwa lata wcześniej
    zwolniony. Za bramą spotkałem się jeszcze z tym kapitanem Wieczorkiem. Ja
    miałem kupę zarobionej forsy, którą mi wypłacono i zaprosiłem go na wódkę. Tęgo
    popiliśmy! Chciałem mu podziękować za to, że okazał się człowiekiem. Spytał się
    mnie, czy nie mam do niego pretensji. Odpowiedziałem, że nie. Na pożegnanie
    radził mi tylko, żebym się teraz już w nic nie mieszał, bo nie warto.
    Najbardziej całą tą sytuację przeżyła moja pierwsza żona, która zmarła w wieku
    43 lat. 

    Zapamiętałem ich twarze

    - Niełatwo na wsi być żoną
    bandyty. Ożeniłem się po raz drugi, z dobrą kobietą starszą od siebie, która
    też niestety niedawno zmarła po ciężkiej chorobie. Wcześniej pochowałem jej
    rodziców. Znów jestem sam. Z pierwszą żoną mam czworo dzieci, trzy córki i
    jednego syna. Tego właśnie Piotrusia, z którym zona odwiedziła mnie w
    więzieniu. Dzieci mieszkają daleko i za często nie mogą mnie odwiedzać. Muszą
    pracować. Mieszkam sam. Przez całe życie pracowałem na roli, w związku z czym
    mam niewielką emeryturę i klepię biedę. W nic się już rzecz jasna nie
    angażowałem, choć ręce mnie czasem świerzbiały. Ci ubowcy, którzy mnie
    aresztowali mieszkają niedaleko. Zapamiętałem ich twarze bardzo dobrze.
    Machnąłem jednak ręką. Obecnie należę do Środowiska Chełmskiego Żołnierzy 27
    Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Jego zręby powstały jeszcze za komuny. Skupiło
    się ono wokół takich ludzi jak Tadeusz Persz, którego znałem bardzo dobrze,
    Henryk Kostecki, Jan Łabędzki, Jadwiga Żółkiewska, a także Leona Karłowicza i
    Władysława Tołysza. Środowisko to zawiązało się dzięki oficerowi Janowi
    Markowskiemu z WOP, z miejscowym batalionem tej formacji. Związki te zacieśniły
    się jeszcze bardziej, gdy WOP rozwiązano, a na bazie istniejącego w Chełmie
    batalionu granicznego utworzono Komendę Nadbużańskiego Oddziału Straży
    Granicznej. Jan Markowski został zastępcą Komendanta Oddziału. 

    Podatny grunt

    - Utworzona jednostka nie miała
    sztandaru ani patrona do naśladowania. Persz wpadł na pomysł, aby Nadbużański
    Oddział Straży Granicznej przyjął imię 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Idea
    ta padła na podatny grunt. Oddział przyjął imię 27 WDP AK, a my, jako
    środowisko ufundowaliśmy dla niego sztandar. Nasze środowisko a także ja
    osobiście bardzo się nim związałem. Wspólnymi siłami odbudowaliśmy cmentarz parafialny
    w Zasmykach, uznany później za cmentarz wojenny 27 WDP AK. Udało się nam
    zbudować kwaterę wojenną na cmentarzu w Rymaczach i Bindundze. W 1994 r.
    podczas zjazdu kombatantów dywizji odsłoniliśmy pomnik ku czci poległych
    towarzyszy broni. Jest on ustawiony na terenie chełmskiego parku. Między obu
    naszymi środowiskami panuje atmosfera zrozumienia i sympatii. Jako byli
    żołnierze 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK znaleźliśmy trwałe miejsce w życiu
    Oddziału. Spotykamy się na terenie Oddziału w wydzielonym pomieszczeniu na
    zebraniach. 

    Trwamy jako środowisko

    - Bierzemy  również udział w różnych imprezach
    organizowanych przez Komendę Oddziału. Podkreślić chciałbym że, naszym obecnym
    prezesem jest wspomniany wcześniej Jan Markowski były zastępca komendanta
    oddziału, będący obecnie już na emeryturze. Dzięki niemu trwamy jeszcze jako
    środowisko, choć z roku na rok jest nas z oczywistych względów coraz mniej. Ja
    jeszcze jakoś daje sobie radę, choć więzienne przeżycia coraz częściej dają o
    sobie znać. Mimo tego ja nigdy nie występowałem ani o unieważnienie wyroku
    skazującego mnie na 12 lat ani o odszkodowanie za pobyt w więzieniu. Nie chcę
    być taki jak inni „kombatanci”, których nikt w więzieniach nie katował, którzy
    nie tułali się po lasach, nie walczyli z bronią w ręku, a dzisiaj występują o
    wielusettysięczne odszkodowania za złamane życie, choć powodzi się im całkiem
    nieźle. „Zapora”, gdyby przeżył ubeckie katownie, to pieniędzy na pewno za
    swoje tortury by nie brał. Nie walczył za Polskę dla pieniędzy czy zaszczytów.
    Uważał to po prostu za swój obowiązek. Za jej wolność był gotów oddać i oddał
    życie.

    Marek A. Koprowski

    http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz%2Fnie-chce-odszkodowania

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    95. Policja wkroczyła o szóstej

    Policja
    wkroczyła o szóstej rano do Adama Słomki, który "znieważył" pomnik ku
    czci Sowietów w Katowicach. Funkcjonariusze zniszczyli drzwi

    Warto zapytać, dlaczego polska prokuratura z takim samym
    zaangażowaniem nie ścigała tych, którzy „znieważyli” pomnik bohaterskiej
    „Inki”, sanitariuszki w oddziale walczącym z sowieckim najeźdźcom i ich
    polskim namiestnikom. Przypomnijmy, że dochodzenie w sprawie oblania
    postumentu trwało 19 dni i zostało umorzone ze względu na niewykrycie
    sprawców.

    Czy można we współczesnej Polsce mieć poważne
    problemy ze względu na poniżanie pomnika sowieckich okupantów? Można. Do
    mieszkania Adama Słomki wpadli o 6 rano policjanci, którzy dostali
    nakaz doprowadzenia lidera KPN-Niezłomni do prokuratury.

    Jak napisał KPN-Niezłomni w oficjalnym komunikacie:

    Ekipa policji dokonała rewizji i zatrzymania Adam Słomki na podstawie
    nakazu prokuratora Jarosława Wilczyńskiego pod zarzutem „poniżenia
    pomnika okupacyjnej armii sowieckiej kilka miesięcy temu podczas wiecu
    KPN w Katowicach.

    Po dowiezieniu na komendę Słomki pojawił się tam także jego obrońca
    Janusz Margasiński, który brał udział w przesłuchaniu jego klienta.
    Trwało ono... 5 minut i zakończyło się postawieniem zarzutów m.in.
    dotyczących poniżania pomnika Sowietów w Katowicach. Po przesłuchaniu
    Adam Słomka został zwolniony. Przypomniał on, że ostatniego tak
    brutalnego wtargnięcia do mieszkania, wraz z wyłamaniem drzwi, dokonała
    SB w stanie wojennym, aby Słomkę internować.

    Warto zapytać, dlaczego polska prokuratura z takim samym
    zaangażowaniem nie ścigała tych, którzy „znieważyli” pomnik bohaterskiej
    „Inki”, sanitariuszki w oddziale walczącym z sowieckim najeźdźcom i ich
    polskim namiestnikom. Przypomnijmy, że dochodzenie w sprawie oblania
    postumentu trwało 19 dni i zostało umorzone ze względu na niewykrycie
    sprawców.

    Slaw


    Wyważyli drzwi, zatrzymali Słomkę. "Zarzuty godne Stalinogrodu"

    Wyważyli drzwi, zatrzymali Słomkę. "Zarzuty godne Stalinogrodu"

    Policja zatrzymała i doprowadziła do prokuratury we
    wtorek Adama Słomkę, lidera Konfederacji Polski Niepodległej - Obóz...
    czytaj dalej »

    Turcja


    Dziennikarze "marksiści" skazani na dożywocie

    Dziennikarze "marksiści" skazani na dożywocie

    Szóstka tureckich dziennikarzy została skazana na karę
    dożywocia za przynależność do małej partii marksistowskiej, która
    jest...
    czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    96. Ukłony dla pana Adama

    i dla Jego Obrońcy....serd pozdrowienia z dawnych lat....:)
    PS
    Pokazówka jak za czasów towarzysza jaruzela...kogo oni chcą zastraszyć ?

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    97. Działacze opozycji, którzy


    Działacze opozycji, którzy byli internowani przez wojsko w Chełmnie żądają procesu generałów


    Działacze opozycji, którzy na przełomie 1982/83 w ramach
    internowania spędzili trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie,
    domagają się procesu i osądzenia oskarżonych o tę decyzję
    komunistycznych generałów Władysława Ciastonia i Józefa Sasina.

    - Sprawiedliwość jako jedna z głównych zasad ładu
    społecznego nie jest w Polsce respektowana. Nie może być państwem prawa
    państwo, w którym sprawiedliwość nie dosięga funkcjonariuszy państwa
    komunistycznego.
    (...) Państwo prawa nie istnieje, nie o taką Polskę
    walczyła Solidarność, tylko o Polskę, gdzie są szanowane prawa człowieka
    i nawet upływ czasu nie powoduje, że zbrodnia nie będzie nazwana
    zbrodnią
    - powiedziała we wtorek na konferencji prasowej w Gdańsku
    pełnomocnik internowanych Anna Bogucka-Skowrońska.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    98. Polacy są pozbawieni

    Polacy są pozbawieni skutecznej ochrony prawnej

    Apel żołnierzy AK o reformę wymiaru sprawiedliwości

    Pan Marek Biernacki

    Minister Sprawiedliwości

    Okręgowy Zjazd Sprawozdawczo-Wyborczy Delegatów Kół Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręgu Małopolska zwraca się do Pana Ministra o przygotowanie projektów ustaw gwarantujących głęboką reformę i naprawę wymiaru sprawiedliwości.

    W tej sprawie jesteśmy jednomyślni z Porozumieniem Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, w skład którego wchodzi nasz Okręg.

    Obecny katastrofalny stan sądownictwa spowodował, że Polska i jej obywatele są pozbawieni skutecznej ochrony prawnej, a sprawiedliwość jest praktycznie nieosiągalna dla podsądnych.

    Żeby nie być gołosłownym, warto wspomnieć, że publikacje prasowe mówią o ochronie zbrodniarzy komunistycznych przez wymiar sprawiedliwości III RP, rażących błędach sędziów, fałszowaniu protokołów, bezprawnych wyrokach, skazywaniu na wysokie, kilkusettysięczne grzywny dziennikarzy lub osoby publiczne za korzystanie z wolności słowa. Wykorzystuje się do tego prawo z czasów komunistycznego zniewolenia uchwalone jeszcze w okresie stanu wojennego.

    Konkretne przykłady zbrodniarzy komunistycznych – generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, udowodniają, że sądy odmawiają ścigania głównych zdrajców i oprawców Narodu Polskiego. W tych procesach, do których dochodzi, stalinowscy oprawcy i funkcjonariusze służb specjalnych PRL są uniewinniani lub zapadają wyroki w zawieszeniu.

    Również Europejski Trybunał Praw Człowieka zauważył te fakty i orzekł, że Polska naruszyła europejską Konwencję Praw Człowieka, ponieważ postępowanie w sprawie zbrodni komunistycznej w postaci zamordowania Grzegorza Przemyka trwało zbyt długo i popełniono w jego trakcie błędy, które świadczą o poważnych niedociągnięciach w funkcjonowaniu polskiego systemu sądowego. W rezultacie Polska musi zapłacić 20 tysięcy euro odszkodowania. A przecież inne postępowania sądowe w podobnych sprawach wydają jeszcze gorsze świadectwo wymiarowi sprawiedliwości, który powinien raczej być nazwany organem ochronnym dla zbrodniarzy i wymiarem niesprawiedliwości.

    Innym przykładem fatalnego stanu sądownictwa jest umarzanie spraw, kiedy dochodzi do obrażania Narodu Polskiego, np. w artykule prasowym, w którym czytamy, że „Polacy sami sobie zgotowali obozy koncentracyjne, komory gazowe i getta”. Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Katarzyna Wysokińska-Walenciak w orzeczeniu z dnia 12 kwietnia 2013 roku stwierdziła, że te ewidentne kłamstwa nie znieważają Narodu Polskiego, nie wypełniając kryteriów art. 133 kodeksu karnego. Jeżeli takie sformułowanie nie znieważa Narodu Polskiego, to w takim razie nic go nie znieważa.

    Przykładów krzyczącej niesprawiedliwości w sądach są tysiące, a może dziesiątki tysięcy, jeżeli by wziąć pod uwagę sprawy karne, kiedy to zamyka się w więzieniach ludzi za kradzież bułki lub batonika, natomiast na miejsce w więzieniu czeka 50 tys. groźnych przestępców.

    Wiemy, że sprawa reformy sądownictwa leży w Pana kompetencjach. Opieramy się tu na piśmie z Kancelarii Senatu BKS/DPK-132/27234/13 WW do Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, w którym jest jasno to stwierdzone: „Odnosząc się do proponowanych przez Państwa podjęcia prac legislacyjnych dotyczących reformy sądownictwa i prokuratury, to należy podkreślić, że w pierwszej kolejności to resorty branżowe (Ministerstwo Sprawiedliwości) powinny tworzyć rozwiązania do systemowych zmian w poddanych ich kompetencjom działach prawa, konsultować je z zainteresowanymi podmiotami i wypracowywać regulacje służące założonym celom”.

    Reasumując, skoro nie mamy w Polsce państwa prawa, ponieważ wymiar sprawiedliwości jest tylko skorumpowaną, bezwładną atrapą tego, co musi istnieć i być podstawą bezpieczeństwa każdego obywatela, wzywamy Pana Ministra do natychmiastowego podjęcia prac legislacyjnych w porozumieniu z Sejmem, które rozpoczną proces leczenia sądownictwa.

    Oczekujemy od Pana osobiście uczciwej i merytorycznej odpowiedzi, a nie wykrętów, które piszą do nas Pana podwładni. Uważamy, że jako byli żołnierze Armii Krajowej oraz Żołnierze Niezłomni więzieni i torturowani w latach komuny zasługujemy na szacunek obecnych władz III Rzeczypospolitej Polskiej.

    Będziemy oczekiwać tej odpowiedzi w imieniu całego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, ale także, aby podzielić się z całym społeczeństwem Pana wizją reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce.

    Z poważaniem

    Przewodniczący Okręgowego Zjazdu

    Delegatów Okręgu Małopolska Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej

    dr Janusz Kamocki
    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/58981,polacy-sa-pozbawieni-skutec...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    99. Pościg za „towarzysza

    Pościg za „towarzysza Iwińskiego”

    zdjecie

    arch./-

    Pościg za „towarzysza Iwińskiego”


    Olsztyńska policja ściga organizatorów
    happeningu przeciwko blokowaniu przez Tadeusza Iwińskiego (SLD) uchwały
    upamiętniającej Grzegorza Przemyka.

    Policjanci skierowali sprawę do sądu, który zarzuty wobec
    protestujących uznał za zasadne i termin pierwszej rozprawy wyznaczył na
    14 listopada.

    Sprawa miała swój początek w maju, kiedy podczas prac sejmowej
    komisji kultury debatowano na temat projektu uchwały dotyczącej 30.
    rocznicy śmierci maturzysty Grzegorza Przemyka, zakatowanego na
    komisariacie przez milicjantów. Wówczas przyjęcie tego projektu
    zablokował protest posła SLD Tadeusza Iwińskiego, którego uraził
    fragment, że w sprawie śmierci Przemyka najwyższe władze partyjne i
    państwowe PRL fabrykowały dowody w celu obciążenia winą sanitariuszy
    karetki pogotowia.

    Ostatecznie ten poselski protest spowodował, że projekt nie trafił
    pod głosowanie w Sejmie w 30. rocznicę śmierci Przemyka. Żeby ratować
    sytuację, przyjął go wtedy Senat.

    Postawa Iwińskiego oburzyła Jacka Adamasa, artystę plastyka, byłego
    działacza opozycji antykomunistycznej; w jego warszawskim mieszkaniu w
    stanie wojennym drukowano podziemne pismo „Tygodnik wojenny”. Urodzony w
    Warszawie Adamas, absolwent ASP, od kilku lat mieszka z rodziną w
    warmińskiej wsi Worławki – wyborców m.in. z tego terenu reprezentuje w
    Sejmie poseł Iwiński.

    Razem z żoną i przyjacielem Alfredem Surmą, również byłym
    opozycjonistą, w proteście przeciwko zachowaniu posła 29 maja
    zorganizował w Olsztynie happening „Gruba krecha, czyli powrót
    sekretarzy”. Akcja polegała na tym, że przy wejściu do budynku w
    Olsztynie, w którym mieści się biuro poselskie Iwińskiego, tylko na czas
    happeningu umieścili tablicę z napisem „Komitet Wojewódzki PZPR w
    Olsztynie Towarzysz Sekretarz Iwiński”. To nawiązanie do przeszłości
    posła, który od 1967 r. aż do 1990 r. był aktywnym członkiem PZPR.

    Zaledwie siedem minut po zawieszeniu tablica została zerwana.
    Organizatorom happeningu udało się wykonać zdjęcie osobie, która to
    zrobiła.

    – W związku z tym, że nie wiedzieliśmy, kto jest na tym zdjęciu,
    uznając jednocześnie, że ta osoba zerwała naszą tablicę bezprawnie, 8
    września złożyliśmy wniosek na policję z prośbą o ustalenie personaliów
    tego osobnika i określenie, czy czyn ten nie ma znamion wykroczenia lub
    przestępstwa – tłumaczy Jacek Adamas. Do tej pory policja nie
    odpowiedziała. Organizatorzy happeningu na własną rękę przeprowadzili
    więc dochodzenie i ustalili, że zrobił to jeden z członków wojewódzkich
    struktur SLD.

    Organizatorów happeningu podano na policję. – Pytaliśmy policję, kto
    na nas doniósł, ale nie chciano nam tego ujawnić. Jednak w policyjnym
    wniosku o ukaranie nas, który wpłynął do sądu, jako świadka podane są
    personalia Marcina Kulaska, sekretarza warmińsko-mazurskiej Rady
    Wojewódzkiej SLD w Olsztynie. Co ciekawe, rubryka wniosku „pokrzywdzony”
    jest pusta – relacjonuje Katarzyna Adamas.

    Policja, po trzech miesiącach dochodzenia, uznała happening za
    wykroczenie i postawiła zarzuty Jackowi Adamasowi, jego żonie Katarzynie
    Adamas i Alfredowi Surmie. Adamasa oskarżono o to, że „w dniu 29 maja
    ok. godz. 10.00 w Olsztynie na budynku przy ul. Kopernika 45 wspólnie i w
    porozumieniu z Katarzyną Adamas i Alfredem Surma umieścił tablicę z
    napisem Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie, Tow. Sekretarz Iwiński, bez
    zgody zarządzającego tym miejscem”.

    – Policja potraktowała nas jak grupę przestępczą, ponieważ w
    oskarżeniu użyła formuły „działanie wspólne i w porozumieniu”,
    zarezerwowanej właśnie dla grupy przestępczej – mówi Adamas.

    – My tymczasem działaliśmy w interesie społecznym, gdyż tym
    happeningiem chcieliśmy wyrazić brak zgody na blokowanie przez posła
    Iwińskiego przyjęcia przez Sejm uchwały upamiętniającej bohatera
    narodowego, który stracił życie w obronie wolności Polski – tłumaczy.

    Stawiane w policyjnym wniosku zarzuty olsztyński sąd rejonowy, IX
    wydział karny, uznał jednak za zasadne i termin pierwszej rozprawy
    wyznaczył na 14 listopada. Wezwanie do sądu dostali wszyscy trzej
    organizatorzy happeningu. Jak dowiadujemy się z wezwania, obecność Jacka
    Adamasa jest obowiązkowa „pod rygorem przymusowego doprowadzenia”.
    Oskarżonym bezpłatnie chce pomóc jeden z prawników.

    – Pan mecenas, wybitny specjalista, zaproponował, że bezpłatnie
    będzie nas w sądzie bronił – mówi Adamas, organizator wielu happeningów,
    który również w tej sytuacji nie traci dobrego humoru. – Ciekawe, co
    się stanie w sądzie. Może sformułowanie, jakiego użyła policja w tym
    wniosku do sądu „działanie wspólne i w porozumieniu”, zostanie tam
    uznane jako nowa definicja pracy społecznej – żartuje Jacek Adamas.

    Adam Białous

    Im
    się wiedzie w niepodległej Polsce: zabójca ks. Popiełuszki ma 3,9 tys.
    zł emerytury, szef SB – 8 tys. zł. A dla bohaterów jałmużna...

    „Czy o takiej niepodległej Polsce, w której najlepiej jest dawnym ubekom i komunistycznym dygnitarzom, marzyliśmy?”

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    100. HANDEL GŁOSAMI W REFERENDUM WARSZAWSKIM

    Na Wolę wraca pomnik Ludwika Waryńskiego,
    do czego SLD namawiał PO sześć lat. Udało się na trzy dni przed
    warszawskim referendum. Platforma wstrzymała też dekomunizację patronów
    ulic.

    Popiersie stało na Woli od lat 70. przed
    biurowcem zakładów Waryńskiego. W 2006 r. firma sprzedała działkę,
    deweloper oczyścił teren, pomnik trafił do magazynu. W tym samym roku
    powrót upamiętnienia zapowiedział podczas kampanii samorządowej
    Kazimierz Marcinkiewicz, komisarz miasta i kandydat PiS na prezydenta.
    Był to wynik zabiegów Komitetu Obrony Pomnika Ludwika Waryńskiego, który
    uformował się przy SLD.

    O popiersie od lat toczy się
    ideologiczny spór. Monument jest wykorzystywany jako argument w
    politycznych targach między partiami. W 2009 r. SLD wymusił na radnych
    PO oddanie pod pomnik skweru na Woli, w zamian za poparcie absolutorium
    budżetowego dla Hanny Gronkiewicz-Waltz. Rok później przed wyborami
    samorządowymi Sojusz próbował ustawić Waryńskiego, ale utrąciła to
    Platforma. Decyzja PO tuż przed referendum


    W sprawie popiersia Waryńskiego Sojusz był ogrywany od lat.
    Działacze winili za to lokalną PO, która miała być zdominowana przez
    konserwatystów. Kłopoty sprawiała lokalizacja: twórca partii Proletariat
    ma się "bowiem widzieć" z pomnikiem ks. Piotra Skargi, który stoi obok
    kościoła św. Stanisława na rogu ul. Kasprzaka i Bema. Jeden z polityków
    PO przekonywał, że jest w tym zgrzyt.

    Ostatecznie Platforma jednak się przełamała. 10 października, trzy dni przed referendum, władze Woli rozpisały przetarg
    na ustawienie pomnika. Waryński stanie kosztem 100 tys. zł do końca
    2013 r. Jest już wykonawca.
    - Polityczna dyspozycja przyszła z góry -
    informuje jeden z wolskich radnych. Jeszcze wiosną dzielnicowa ekipa PO
    próbowała wyciąć finansowanie rekonstrukcji i przekazać 100 tys. na
    remonty przedszkoli. SLD wtedy pieniądze odbił, ale i tak włodarze PO
    chcieli oddać popiersie w "długotrwały depozyt", negocjowali m.in. z
    Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, co wynika z lektury interpelacji radnego Pawła Pawlaka, wiceszefa warszawskiego SLD. Przed wakacjami Anna Nehrebecka (PO), szefowa komisji nazewnictwa w
    Radzie Warszawy, obiecała im w końcu, że kwestia komunistycznych
    patronów ulic zostanie rozstrzygnięta 18 września. Spotkanie zostało
    jednak odwołane z powodu spodziewanej nieobecności dwóch ekspertów.
    Nowego terminu Nehrebecka nie podała
    .

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    101. Michnik: Ludzie się

    Michnik: Ludzie się zorientują, że mówienie o polityce wyniszczenia narodu to są brednie

    Kaczyński mówił podczas PiS-owskich obchodów 11 Listopada, że w
    Polsce nie ma niepodległości. - To retoryka głupia i szkodliwa. Dla
    Jarka to czysta instrumentalizacja, podobnie jak nonsensy, które
    wygadywał o kondominium - ocenia Adam Michnik.

    Siłą każdego narodu jest zdolność do krytycznego spojrzenia na samego siebie, a słabością samochwalstwo i megalomania


    To skrót wywiadu z najnowszego wydania "Polityki Ekstra". Cały wywiad przeczytasz tutaj.





    AGATA NOWAKOWSKA, DOMINIKA WIELOWIEYSKA: Zadeklarowałeś, że gotów jesteś się spotkać z prezesem PiS-u Jarosławem Kaczyńskim.




    ADAM MICHNIK: Zawsze lepiej rozmawiać, niż opowiadać, że ktoś jest zdrajcą narodu, faszystą czy bolszewikiem.


    Dlatego, że Kaczyński odłożył na bok różnice polityczne i pojawił się w kościele na pogrzebie Tadeusza Mazowieckiego?




    - To był dobry, szczery gest. To musiało być dla Jarka trudne.
    Szedł do obcego sobie środowiska, mógł się obawiać, że narazi się na
    nietakty.


    Jego wyznawcy mogli mieć mu za złe, że pokazał się w takim towarzystwie.




    - A jednak przyszedł, stanął w tłumie, i ja to doceniam.


    By chwilę potem mówić podczas PiS-owskich obchodów 11 Listopada, że w Polsce nie ma niepodległości.




    - To retoryka głupia i szkodliwa. Dla Jarka to czysta
    instrumentalizacja, podobnie jak nonsensy, które wygadywał o
    kondominium.


    Po katastrofie smoleńskiej podpisałeś listę
    poparcia dla kandydata na prezydenta Jarosława Kaczyńskiego. Warto
    wykonywać takie gesty?





    - Wcześniej podpisałem się na liście Lecha Kaczyńskiego w 2005
    r. Uważałem, że i Leszek, i Jarek mają prawo startować. To prawda, że po
    tamtej stronie prawie nie ma takich gestów, ale kropla drąży skałę.


    A z Antonim Macierewiczem po tym wszystkim, co robi w sprawie Smoleńska, też byłbyś gotów rozmawiać?




    - Czy usiadłbym przy stole? Tak, usiadłbym.


    Znasz go. Dlaczego tak mocno się zaangażował w teorię zamachu?




    - On specjalnie się nie zmienił. To jest tak: na początku
    zasadzasz małe nasionka, potem z tego wyrasta baobab bredni - i to jest
    przypadek Antka. On się zakłamał, wmówił sobie, że dla dobra Polski musi
    bronić tej hipotezy.


    Śledczy Macierewicz. Na manifestacjach smoleńskich zawsze wzbudza entuzjazm. Tłum krzyczy: "An-to-ni!"




    Dla dobra Polski?




    - Żeby PiS albo on sam doszli do władzy. Bo on jest w końcu skazany na konflikt z Jarkiem.


    Dlaczego?




    - A dlaczego skorpion ukąsił żabę na środku rzeki? Bo taka jego
    natura. Antek taki jest po prostu. Teraz zacisnął zęby i czeka. Gdy
    podczas kolejnej rocznicy tłum skandował: "Antoni, Antoni", to wziął
    mikrofon i zaczął skandować: "Jarosław, Jarosław". To musiało go dużo
    kosztować. Prof. Grabowski opisał historię jego ojca, który w latach
    stalinowskich pracował na Politechnice. Przyszła po niego bezpieka, a on
    wypił kwas solny czy jakąś inną truciznę. W Antku siedzi gdzieś ta
    trauma. Stąd się bierze jego szczególny rodzaj fanatyzmu.


    PiS woli oskarżać przeciwników, że "mają krew na rękach", niż rozmawiać.




    - Dziś nastroju do dialogu nie ma, ale może będzie. Tylu ludzi
    potrafiło się zmienić na lepsze - pamiętam, kiedy w pierwszym Sejmie
    byłem posłem, co wygadywał o mnie Stefan Niesiołowski. Dla niego byłem
    krzewicielem nienawiści, a dziś uwielbiamy się. A Leszek Moczulski,
    Tomasz Wołek czy Radek Sikorski? Dziś to inni ludzie.


    Nigdy w historii Polacy nie byli tak podzieleni jak dziś?




    - Ależ byli. Nowoczesny konflikt zaczął się w 1922 r., gdy
    zamordowano Gabriela Narutowicza, pierwszego prezydenta Polski. Tego
    państwa nie było 123 lata na mapie Europy. To było niesłychane święto
    dla Polaków, że odzyskali wolność. I oto prezydenta, człowieka wielkich
    zasług, działacza na rzecz niepodległości, zamordował endecki fanatyk.
    To się działo w klimacie wielkiej medialnej nagonki urządzonej przez
    prasę nacjonalistyczną.



    W Polsce przedwojennej był konflikt Piłsudski - Dmowski, Polska
    jagiellońska czy piastowska. Maria Dąbrowska napisała po zamordowaniu
    Narutowicza, że w Polsce żyją dwa narody. Ten podział przetrwał i dziś
    też to obserwujemy. Jeżeli chcecie go zdefiniować politycznie, to po
    jednej stronie będzie Platforma Obywatelska, a z drugiej - PiS. PO
    reprezentuje obóz proeuropejski. PiS - izolacjonistyczny, pojmując
    suwerenność jako izolację, samowystarczalność.


    Polscy narodowcy kultywują nadal pamięć zabójcy Narutowicza
    Zanim dokonał zamachu, trwała kampania nienawiści wobec prezydenta




    PiS nie wzywa do opuszczenia Unii Europejskiej, tylko twierdzi, że broni interesu narodowego.




    - Czy walenie pięścią w stół to jest skuteczna obrona interesu?
    Przecież rządy PiS-u, zwłaszcza Kaczyńskiego, doprowadziły do kompletnej
    izolacji Polski w Unii.


    Jak mamy nauczyć się ze sobą żyć?




    - Potrzebna jest cierpliwość, cukier musi się rozpuścić. Ludzie
    się zorientują, że uparte trwanie przy tym języku - że Polską rządzą
    mordercy, że Polska stoi nad przepaścią, że jest prowadzona świadoma
    polityka biologicznego wyniszczenia narodu polskiego, jak mówi o. Rydzyk
    - to są brednie.



    Jesteśmy skazani na życie razem. I tego uczymy się z trudem, ale
    uczymy się. Francja też była rozdarta w czasie sprawy Dreyfusa. Była
    Francja z tradycji rojalistycznej, konserwatywnej, i tej tradycji
    oświeceniowej, postrewolucyjnej. Wyglądało na to, że jest nie do
    sklejenia, ale czas ją jednak skleił.


    Jednak sprawa Dreyfusa to nie to samo, co "zamach" w Smoleńsku.




    - Kiedyś wydawało się, że kłamstwo katyńskie jest nie do
    przeskoczenia, i nawet ci, którzy wiedzieli, jak w tym Katyniu było,
    przekonywali: nie mówmy o tym, bo to nic nie da, prawdy nie ujawnimy,
    tych ludzi nie wskrzesimy, a sobie dramatycznie popsujemy stosunki z
    Moskwą itd. I to byli ludzie mądrzy i szlachetni, jak: Stomma,
    Kisielewski, Malewska, Turowicz, Wielowieyski. Cierpliwość jest
    niezbędna, dlatego że w końcu coraz więcej ludzi będzie widziało, że za
    tą hipotezą nic nie stoi poza obsesyjnie powtarzanym kłamstwem.


    Nasz konflikt jednak się zbliża do niebezpiecznej granicy.




    - Dopóki to jest zimna wojna domowa, a nie gorąca, bo się nie
    zabijamy, nikt nie strzela - to on się ciągle trzyma w pewnych ramach.
    Jak tłumaczył mi mój znajomy: dopóki biją pałkami, to w porządku jest,
    gorzej będzie, jak się zaczną egzekucje.



    Cały wywiad przeczytasz w najnowszym wydaniu "Polityki Ekstra".


    Michnik
    w lustrze Macierewicza. Tygodnik "wSieci" idzie tropem powiązań
    rodzinnych - podjętym przez redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"

    Rodzinna trauma Adama Michnika może się brać przede wszystkim z
    historii przyrodniego brata – Stefana Michnika, stalinowskiego sędziego
    wojskowego, który ma na koncie co najmniej dziewięć wyroków śmierci.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    102. Gdańsk: Zarzut nieobyczajnego


    Gdańsk: Zarzut nieobyczajnego wybryku dla twórcy rzeźby radzieckiego żołnierza gwałcącego kobietę


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    103. Sąd Okręgowy w Gdańsku:

    Sąd Okręgowy w Gdańsku: Trojanowscy znieważeni

    W Gdańsku zapadł wyrok w sprawie Romana Dambka i trzech innych
    osób, które zdaniem prokuratury znieważyły Janinę i Leszka
    Trojanowskich w związku z usunięciem przez nich krzyża i pomnika
    upamiętniających porucznika Józefa Dambka.

    Członkowie Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej
    Organizacji Wojskowej “Gryf Pomorski” za znieważenie właścicieli działki
    w Gołubiu muszą zapłacić łącznie ok 6 tys. zł. Tak zdecydował Sąd
    Okręgowy w Gdańsku, który tym samym utrzymał w mocy wyrok Sądu
    Rejonowego w Kartuzach.

    Od lat w miejscu gdzie został zastrzelony porucznik Dambek stał krzyż
    i pomnik upamiętniający dowódcę i organizację Gryf Pomorski. Kiedy
    trafił on w ręce prywatne – nowi właściciele usunęli w 2007 roku zarówno
    krzyż jak i pomnik.

    Sprawa dotyczy wydarzeń z roku 2008. Wówczas to w  Gołubiu miała
    miejsce manifestacja zorganizowana przez Kaszubsko-Kociewskie
    Stowarzyszenie. Jego zbulwersowani członkowie demonstrowali swoje
    niezadowolenie wywołane demontażem pomnika, który stał na prywatnej
    działce. Po manifestacji właściciele oskarżyli kilku uczestników o
    znieważenie i używanie gróźb karalnych.

    - Wygląda na to, że Sąd Okręgowy w Gdańsku dalej jest dyspozycyjny,
    bo inaczej tego nie możemy ocenić, tym bardziej, że pan dyr. Szpitala
    Psychiatrycznego Leszek Trojanowski jest członkiem PO. Widziałem jak
    wybierał on, pana Sławomira Nowaka na konwencji wyborczej, a ten był
    obrońcą działań pana Trojanowskiego. Jako poseł pisał do ówczesnego
    wojewody PiS pana Piotra Karczewskiego pismo z pretensjami, pytając:
    dlaczego policja przerwała mu dewastację i ścinanie krzyża? Dwa tygodnie
    po tym co tu się stało, musiał przyjechać premier Jarosław Kaczyński i
    zażądać odbudowy i odnowienia tego krzyża i pomnika –
    akcentował
    Roman Dambek, Prezes Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej
    Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”, bratanek por. Józefa Dambka.

    Krzyż oraz obelisk porucznika Romana Dambka stoją obecnie na terenie szkoły w Gołubiu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    104. Towarzyszowi Iwińskiemu

    Towarzyszowi Iwińskiemu pamięci przywracać nie wolno. Artysta, który zawiesił tablicę na biurze posła SLD, stanął przed sądem

    W maju tego roku performer zawiesił czerwoną tablicę z napisem:
    "Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie. Tow. Sekretarz Iwiński" na ścianie
    budynku, w którym mieści się biuro poselskie posła SLD. Tablicę
    odsłonił Alfred Surma, olsztyński opozycjonista szykanowany w stanie
    wojennym.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    105. M.Borawski/Nasz Dziennik On

    zdjecie

    M.Borawski/Nasz Dziennik

    On tylko podpisywał papiery

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/59761,on-tylko-podpisywal-papiery.html

    Decyzje, które skutkowały więzieniem,
    brutalnymi śledztwami i łamaniem życia, wydawał zza biurka.
    Aresztowanych nie widział na oczy i nawet z nimi nie rozmawiał. Ale
    Marian R., były stalinowski prokurator, nie został za to skazany, bo sąd
    umorzył postępowanie.

    Marian R. zrobił w PRL karierę, był naczelnym prokuratorem wojskowym,
    doczekał się nawet awansu na generała brygady. Przez kilka lat był też
    prezesem PZPN. Przed warszawskim wojskowym sądem okręgowym stanął za
    bezprawne przedłużanie aresztów działaczom organizacji
    niepodległościowych i antykomunistycznych. Mimo przedstawionych podczas
    procesu dowodów sąd umył ręce od sprawy Mariana R., nie znalazł podstaw
    do skazania byłego prokuratora i umorzył postępowanie.

    – Sąd nie uniewinni oskarżonego, ale umarza sprawę – mówił sędzia
    ppłk Robert Gmyz. W uzasadnieniu ustnym dość długo próbował wytłumaczyć
    się z podjętej decyzji. Decyzji co najmniej kontrowersyjnej i
    dyskusyjnej.

    Sędzia przyznał na przykład, że Marian R. zawsze identyfikował się z
    ideologią komunistyczną i to, co robił, robił z przekonania, że jest
    zaangażowany w słuszną sprawę. Ale według niego, było to jedynie
    uzasadnienie jego wyborów życiowych, a nie dowód na akceptację zbrodni
    stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa.

    Będzie apelacja

    Prokurator Małgorzata Kuźniar-Plota z Instytutu Pamięci Narodowej nie zgadza się z wyrokiem i jego uzasadnieniem.

    – Apelacja jest przesądzona. Oskarżony był wtedy szefem Wojskowej
    Prokuratury Rejonowej w Warszawie lub szefem VII oddziału Naczelnej
    Prokuratury Wojskowej, a więc tego, który zajmować się miał
    przestępstwami szczególnie niebezpiecznymi dla ówczesnego państwa. Miał
    on obowiązek sprawowania kontroli nad zasadnością i terminowością
    środków zapobiegawczych. Dopuścił się czynów jako urzędnik państwowy,
    natomiast stanowiły one nie tylko przestępstwo urzędnicze, ale pociągały
    za sobą bezprawne pozbawianie wolności – podkreślała prokurator
    Kuźniar-Plota. Sędzia był innego zdania. – Rzeczywista władza była po
    stronie UB i Informacji Wojskowej – ocenił ppłk Robert Gmyz.

    Działalność Mariana R. próbował tłumaczyć tym, że w okresie
    popaździernikowej odwilży został on awansowany na stanowisko naczelnego
    prokuratora wojskowego i zastępcę prokuratora generalnego, a także nie
    został pociągnięty do odpowiedzialności przez kierowaną przez Mariana
    Mazura komisję dla zbadania odpowiedzialności byłych pracowników
    Głównego Zarządu Informacji, Naczelnej Prokuratury Wojskowej i
    Najwyższego Sądu Wojskowego.

    Miało to więc świadczyć o tym, że Marian R., będąc tylko urzędnikiem,
    nie akceptował stosowanych przez aparat bezpieczeństwa brutalnych metod
    śledztw oraz fikcyjnych oskarżeń i wyroków skazujących, a tylko…
    podpisywał dokumenty.

    – Każdy odpowiada za swoje działania. Oskarżony był funkcjonariuszem
    wysokiego szczebla. Nie można mówić, że nie był świadomy tego
    wszystkiego, co się działo. Posiadał wyższe wykształcenie i duże
    doświadczenie zawodowe, pracował w organach sprawiedliwości od 1945 roku
    i robił od tego czasu karierę na różnych szczeblach w prokuraturze –
    podkreślała Małgorzata Kuźniar-Plota.

    Tymczasem sędzia zakwestionował również celowość i sens podciągnięcia
    zarzucanych czynów pod definicję zbrodni komunistycznej i zbrodni
    przeciw ludzkości. Sędzia Gmyz wskazywał np. na sprawę Jerzego Pałki,
    dezertera z ludowego wojska, skazanego za szpiegostwo na rzecz
    amerykańskiego wywiadu. Ale prokurator przekonywała, że wobec niego
    także bezprawnie przedłużono areszt. Poza tym w 1995 roku wyrok wobec
    Pałki został unieważniony, a skazany otrzymał nawet odszkodowanie.
    Tymczasem sędzia Gmyz zdystansował się od tego orzeczenia.

    – Nie może być tak, że ludzie byli zatrzymywani bez podstawy prawnej.
    To poważne przestępstwo. I również ten wyrok w sprawie pana Pałki
    został unieważniony m.in. z tego powodu. Jeśli ktoś jest szpiegiem, też
    nie może być więziony bez podstawy prawnej – mówiła prokurator
    Kuźniar-Plota.

    Zasługi Mariana R.

    Według aktu oskarżenia, 93-letni obecnie Marian R. w latach 1951-1954
    doprowadził do bezprawnego pozbawienia wolności 17 więźniów
    politycznych, członków organizacji niepodległościowych. Niektóre z tych
    osób były wykorzystywane jako świadkowie oskarżenia w sfingowanych
    procesach politycznych. R. od 1945 r. służył w Urzędzie Bezpieczeństwa, a
    potem trafił do prokuratury wojskowej. W latach 1956-1968 był naczelnym
    prokuratorem wojskowym PRL. W stanie wojennym był m.in. wiceszefem
    Centralnej Komisji do Walki ze Spekulacją.

    Joanna Żelazko w książce „Ludowa sprawiedliwość. Skazani przez
    Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi 1946-1955” wymienia, że Marian R. był
    oskarżycielem w procesie oddziału żołnierzy Konspiracyjnego Wojska
    Polskiego działających na terenie powiatu sieradzkiego, w którym prosił
    sąd o wymierzenie kary śmierci dla Władysława Ograbka i jego sześciu
    towarzyszy. W styczniu 1947 r. w Ostrowi Mazowieckiej oskarżał
    Władysława Kornelewskiego ps. „Grunt”, „Orlicz”, żołnierza Narodowej
    Organizacji Wojskowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, oraz jego
    adiutanta Henryka Olczaka ps. „Lew”, skazanych następnie na karę
    śmierci. Niemal natychmiast zostali zamordowani, nie mając nawet
    możliwości wystąpienia o ułaskawienie.

    Maciej Walaszczyk

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    106. HANIEBNE FOTO ZDRAJCY

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    107. Dziesiątki lat nieprzerwanego

    Dziesiątki lat nieprzerwanego kłamstwa, czyli jak Jacek Kuroń, literaci z UB i inni tworzyli czarną legendę Żołnierzy Wyklętych


    Jacek Kuroń już po 1989 opluwał Żołnierzy Wyklętych

    Jacek Kuroń już po 1989 opluwał Żołnierzy Wyklętych

    Powojenne podziemie niepodległościowe zwalczane było nie tylko przez
    siły Urzędów Bezpieczeństwa, oddziałów NKWD i KBW czy milicji. Jeden
    z podstawowych elementów walki ze społecznym oporem to także
    propaganda, której celem było odebranie społeczeństwu zbiorowej pamięci o
    tym niezwykłym, na miarę powstania styczniowego, wysiłku zbrojnym.

    W kilku województwach działania zbrojnego podziemia osiągały rozmiary lokalnych chłopskich powstań antykomunistycznych.
    Być może właśnie skala tego oporu zmusiła władze komunistyczne do tak
    zaciekłej walki politycznej nawet kilkadziesiąt lat po zdobyciu władzy,
    bo przeciwnika trzeba było zniszczyć nie tylko fizycznie, ale i
    moralnie w pamięci społecznej, by odebrać wolę oporu wobec
    komunistycznej władzy.

    Zapoczątkowane w 1944 r. działania propagandy kierowane do
    społeczeństwa przez wyspecjalizowane instytucje w rodzaju wojewódzkich
    urzędów informacji i propagandy, podporządkowanych MSW (do 1947 r.), a
    następnie wojewódzkich wydziałów propagandy, podporządkowanych MSW i
    PZPR, kontynuowano także po 1956 r.
    , praktycznie niemal do 1989 r. Zasady pisania o powojennym podziemiu niepodległościowym były niezmienne:

    przez
    czterdzieści lat wolno było pisać tylko źle. Do 1989 r. nie ukazała się
    ani jedna książka, wspomnienia czy tekst, w których wystawiono by
    pozytywną opinię o podziemiu.

    ZATRUTE KSIĄŻKI, ARTYKUŁY, PRZEDSTAWIENIA, FILMY

    Książki, w których zamieszczano zmyślone historie dotyczące działań powojennego podziemia, wydawano w olbrzymich, kilkudziesięciotysięcznych nakładach, zwielokrotnianych przez kolejne wydania.
    Tę swoistą „literaturę piękną” uzupełniano „wspomnieniami”
    funkcjonariuszy UB, którzy dosłużyli się w walkach „z bandami” wysokich
    stopni oficerskich: kapitanów, majorów, pułkowników, a niektórzy nawet
    zdobyli szlify generalskie. Postaci członków powojennego
    podziemia prezentowano w sposób jednolity, jako krwawych bandytów,
    którzy mordowali niewinnych ludzi oraz wszystkich wprowadzających w
    Polsce nowy ustrój.

    Taki sposób pisania o podziemiu obowiązywał także w publicystyce prasowej. Prezentowanie
    działań podziemia niepodległościowego w konwencji „czarnej legendy”
    miało ten skutek, że nawet część uczestników tej walki, członków
    konspiracyjnych struktur, uwierzyła w to, że byli „bandytami”.
    Książki te były jedynymi publikacjami, w których mogli przeczytać o sobie, nabierały zatem podwójnego znaczenia.

    Ludzie bali się mówić nawet wśród najbliższych o tym, jak było naprawdę, a równocześnie bombardowani przy każdej okazji przez oficjalną propagandę kreującą ich na „reakcyjnych bandytów”, powoli, niedostrzegalnie, przyjmowali tę propagandę.

    Nie tylko publikacje książkowe i prasowe kształtowały „czarną legendę” o powojennym podziemiu. Ta
    dziedzina propagandy była także przedmiotem sztuk teatralnych i filmów
    fabularnych, w których w podobny sposób starano się zohydzić ludzi
    walczących o niepodległość kraju.
    W filmach znanych reżyserów
    występowali najpopularniejsi aktorzy. Przedstawiali oni członków
    organizacji konspiracyjnych jako bezwzględnych morderców, łasych na
    pieniądze bezideowców dopuszczających się bezprzykładnych okrucieństw, i
    wreszcie – zwykłych tchórzy.

    W większości prac z tamtych lat punkt ciężkości kładziono na kwestie podważające dorobek Armii Krajowej w walce z niemieckim okupantem,
    bo wiadomo – większość powojennych „band” wywodziła się przecież z
    Armii Krajowej. Trzeba było więc ten czas i ludzkie postawy lat
    1939-1944 przedstawić w innej – zgodnej z oczekiwaniami partii
    komunistycznej – wersji.

    SZTYLET „BUREGO” I JEGO AUTOR

    Autor wydanej w 1965 r. w serii Żółtego Tygrysa książeczce Sztylet
    „Burego” w nakładzie 160 tys. egzemplarzy, tak pokrótce scharakteryzował
    sytuację polityczną:

    Na terenie województwa białostockiego najszybciej i najliczniej
    rozwinęła się w okresie okupacji Armia Krajowa. W szeregi jej wstępowali
    przeważnie wszyscy ci, którzy pragnęli z całego serca walki z
    faszystami, gorąco miłowali ojczyznę [...]. O polityce zaś albo nie
    mieli pojęcia, albo ich ona w ogóle nie obchodziła. [...]. Nie
    przychodziło im na myśl, by ich zapał i poświęcenie mogły być przez
    dowództwo zaprzepaszczone w imię jakichś niezrozumiałych dla nich celów
    [...] Białostocki okręg AK [...] na trzy miesiące przed wyzwoleniem
    [...] dysponował świetnie wyszkoloną kadrą: 390 przedwojennych oficerów,
    365 podchorążych, 7320 podoficerów. Ile pułków można było rzucić do
    walki z faszystowskim okupantem, dysponując taką kadrą? A tak…

    [...] Narodowe Siły Zbrojne [...] Dwanaście komend powiatowych. 6752
    członków [...] 7 luźnych oddziałów bojowych. W każdym – 200 osób.
    Uzbrojenie… Wykaz broni ręcznej i automatycznej, maszynowej, artylerii,
    moździerzy [sic!], amunicji, min zajmuje kilka stron maszynopisu [...].

    Jest to znana teza o „staniu z bronią u nogi”, zamiast walki z
    niemieckim okupantem, którą tak naprawdę prowadziła tylko komunistyczna
    Armia Ludowa.

    Autor Sztyletu „Burego” pisał dalej:

    sztylet-buregoKażdy
    dzień przynosi fakty, które świadczą, że Polska Partia Robotnicza
    składa się z działaczy, którzy ponad wszystko stawiają interes narodu.
    Stopniowo też zmienia się świadomość akowców. Prawdziwi mściciele,
    patrioci [...] odchodzą do ludowego wojska, obejmują stanowiska w
    administracji, przemyśle, milicji. Pod szyldem [...] Armii
    Krajowej pozostaje już tylko dowództwo [...] przeżarte nienawiścią do
    wszystkiego, co nowe. Zostaje też nieliczna kadra wiernych wychowanków
    [...].

    Oczywiście, te słowa stałyby się bardziej
    zrozumiałe, gdyby czytelnik mógł – co wówczas było niemożliwe – zajrzeć
    do akt personalnych autora i z nich dowiedzieć się, że Norbert
    Zenon Pick (urodzony w 1922 r., pochodzenia robotniczego, narodowości
    żydowskiej, mający wykształcenie średnie) to pułkownik Ministerstwa
    Bezpieczeństwa Publicznego
    , m.in. w 1948 r. szef Sekcji 3
    Wydziału II Departamentu II (kartoteki) MBP. Ostatni przydział:
    naczelnik Wydziału IV Biura „T” (podsłuchy) MSW. Zwolniony w 1958 r.

    KOLEJNY LITERAT Z UB

    Aleksander Omiljanowicz

    Aleksander Omiljanowicz

    Jeszcze bardziej znanym na ziemiach północno-wschodniej Polski pisarzem-specjalistą od „band reakcyjnego podziemia” był Aleksander Omiljanowicz.
    Być może wiele mówiącą informacją będzie to, że i ten literat to były
    funkcjonariusz referatu do spraw walki z bandami Powiatowego Urzędu
    Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach, szef PUBP w Iławie i Nidzicy.
    Wsławił się m.in. osobistym udziałem wiosną 1946 r. w aresztowaniach
    członków Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” w czasie operacji rozbicia
    inspektoratu suwalsko-augustowskiego Komendy Okręgu WiN Białystok.

    Zatrzymani żołnierze Polski Podziemnej byli wówczas bici. Kilkakrotnie
    umknął spod kul patroli samoobrony WiN Obwodu Suwałki. Mimo wielu
    podobnych „zasług” został skazany w 1948 r. przez Wojskowy Sąd
    Rejonowy w Olsztynie za tolerowanie stosowania tortur wobec
    przesłuchiwanych autochtonów, mieszkańców Warmii i Mazur, którzy mieli
    szczęście przeżyć jego śledcze metody.

    W latach siedemdziesiątych był wziętym autorem
    licznych publikacji o walce z okupantem niemieckim i powojennym
    reakcyjnym podziemiem w Suwalskiem, członkiem kierownictwa
    białostockiego Zarządu Okręgu Związku Bojowników o Wolność i Demokrację,
    gdzie wspólnie z kolegami z dawnego UBP nadal uprawiali politykę zwalczania „faszystowskiej reakcji”.
    Obecnie białostocki oddział IPN prowadzi przeciwko niemu śledztwo w
    związku ze stosowaniem „niedozwolonych środków przymusu fizycznego”
    wobec żołnierzy podziemia niepodległościowego na Suwalszczyźnie.

    RYNGRAF Z TRUPIĄ CZASZKĄ, CZYLI OBRAZ WROGA

    Władysław Żwański "Błękit"

    Władysław Żwański „Błękit”

    Jaki zatem był obraz „dowódców bez armii” przedstawiany społeczeństwu
    przez komunistycznych historyków? Jakie miejsce w historii wyznaczali
    im literaci z kręgów Wydziału Propagandy Komitetu Wojewódzkiego PZPR?
    Komendant Okręgu Białystok Narodowego Zjednoczenia Wojskowego ppłk
    Władysław Żwański „Błękit” -

    [...] to notoryczny pijak, despota, grabieżca łupów dla swojej korzyści [...].

    Syn Żwańskiego – Zbigniew, pseudonim „Noc” [...] działa na terenie powiatu Łomża, gdzie dał się poznać jako terrorysta i morderca. „Błękit” sam udziału w napadach i morderstwach nie brał. Od bandytów otrzymuje obfity haracz łupów [...][4].

    Według autora tych słów, wspomnianego Omiljanowicza, odbywało się to w następujący sposób:

    „Błękit”, nie podnosząc się zza stołu, przepitym wzrokiem zmierzył przybyłego [...]:

    - Napijesz się? – spytał „Mściwego”, wskazując na stojącą butelkę z wódką.

    - Jeżeli pan pułkownik łaskaw…

    Żwański nalał sobie i „Mściwemu” po pół szklanki wódki. Wypili.

    - Z czym przybywasz? – „Błękit” podniósł na „Mściwego” zaczerwienione od pijaństwa oczy.

    - Po pierwsze przynoszę upominki od naszych ludzi – rzekł „Mściwy”,
    odpinając torbę, bo aż nazbyt dobrze wiedział, od czego zaczynać
    „sprawozdanie” przed panem pułkownikiem.

    „Błękit” wyciągnął rękę. „Mściwy” wygrzebał z polowej torby sporą paczkę banknotów i podał je watażce.

    - Wszystko? – spytał z niedowierzaniem Żwański.

    - Nie – odparł szybko „Mściwy” i położył na stole wydobyte z torby
    niewielkie zawiniątko. W zawiniątku było kilka zegarków, pierścionki i
    jakieś kolczyki [...].

    rybnik

    Aleksander Rybnik ps. „Jerzy”

    Według Feliksa Sikorskiego, także funkcjonariusza resortu
    bezpieczeństwa, autora książeczki wydanej w serii Żółtego Tygrysa
    zatytułowanej Ryngraf z trupią czaszką (nakład 210 tys.), ppłk
    Aleksander Rybnik „Jerzy”, zastępca prezesa Okręgu Białostockiego WiN, skompromitował
    się współpracą z najbardziej reakcyjną częścią podziemia, bo z
    kolaborującymi z Niemcami Narodowymi Siłami Zbrojnymi
    . Autor pisał:

    Kilka lat temu podobno nie odpowiadał mu program tej skrajnie
    nacjonalistycznej organizacji, nie cofającej się przed współpracą z
    hitlerowcami, ale teraz [w 1945] wspólny interes polityczny [...]
    połączył wszystkich partnerów bez względu na przynależność.

    Władysław Łukasiuk "Młot"

    Władysław Łukasiuk „Młot”

    Z kolei zastępca dowódcy 6. Wileńskiej Brygady AK por. Władysław Łukasiuk „Młot”
    to – jak byśmy dziś powiedzieli – osoba niepełnosprawna, „powłóczy
    bowiem nogą usztywnioną po nieszczęśliwym upadku z konia”. Jednak – jak
    pisze Sikorski – „sztywna noga nie przeszkadza mu [...] kraść, mordować,
    a w WiN dosłużyć się stopnia porucznika”.

    Legenda białostockiego podziemia, słynny dowódca Kedywu[6] w Komendzie
    Obwodu AK Wysokie Mazowieckie oraz dowódca oddziału partyzanckiego
    AK-WiN kpt. Kazimierz Kamiński „Huzar”, to:

    Kazimierz Kamiński "Huzar"

    Kazimierz Kamiński „Huzar”

    jeden z najbardziej krwawych i najdłużej ukrywających się hersztów podziemia, pochodził z rodziny bogacza wiejskiego
    [...]. Notoryczny kawaler z wyraźnymi skłonnościami do sadyzmu [...],
    podczas okupacji [niemieckiej] [...] współdziałał z okupantem, wydając w
    ręce gestapo działaczy lewicowych i partyzantów radzieckich. Po
    wyzwoleniu [...] skupił wokół siebie przede wszystkim synów bogaczy
    wiejskich i ludzi spod znaku okupacyjnej organizacji „Miecz i Pług”, głoszącej jawnie faszystowsko-nacjonalistyczny program polityczny.

    Swych podwładnych traktowali – rzecz jasna – jak śmieci:

    Pan major nie mógł sobie tej obelgi darować. Gdy samochód znikł,
    dopadł jednym skokiem swojego obserwatora, chwycił go za klapy munduru i
    zasyczał:

    „Pędzelek”!… „Pędzelek”! Łajdaku! Ty słyszysz?! Majora „Łupaszkę”
    wystawiłeś na pośmiewisko?… Chamie! Ciężko mi za to zapłacisz!!!

    Puścił go nagle, chwycił szpicrutę i z rozmachem ciął nią zmartwiałego obserwatora na odlew przez twarz jak szablą.

    Tak zachowywał się ten krwawy „Łupaszka”, dowódca, za którego jego żołnierze gotowi byli umierać, gdyby tylko tego od nich zażądał.

    OD FAŁSZYWEJ HISTORII DO POLITICAL FICTION

    rudyTak
    scharakteryzowane postaci to punkt wyjścia do nakreślenia sylwetek
    bohaterów fikcyjnych, istniejących tylko w wyobraźni autorów książek z
    dziedziny, którą dziś określilibyśmy political fiction.
    Do tej
    kategorii książek niewątpliwie należy wydana w 1960 r. w nakładzie 20
    tys. książka zatytułowana „Rudy” zostawia ślad. Jej autor, bliżej
    nieznany Władysław Jarnicki, akcję umieścił w latach czterdziestych na
    terenie powiatu ostrołęckiego (województwo warszawskie) oraz w
    Warszawie. Opisał w niej działalność nieistniejącej w rzeczywistości
    Kwatery Głównej Obszaru Wschodniego NSZ. Jej dowódcą był tytułowy
    „Rudy”, który w końcu okazał się szanowanym w Warszawie lekarzem. Za
    pomocą przenoszonej w walizce radiostacji kontaktował się z działającym w
    powiecie ostrołęckim komendantem Obwodu Wschodniego mjr. „Kretem”,
    który także dysponował radiostacją. „Kretowi” z kolei podlegało kilka
    band tworzących razem VI Partyzancką Brygadę Wileńską NSZ. Mjr „Kret”
    jeszcze w 1947 r. przekazywał „Rudemu” przez radiostację raporty oraz
    otrzymywał z Zachodu drogą lotniczą zrzuty broni. To jedna z najbardziej bzdurnych informacji, na jakie można natknąć się w tego typu literaturze. Oto kim był mjr „Kret”:

    Już przed wojną [...] był zatrudniony na kierowniczym stanowisku w II
    Oddziale Sztabu Generalnego, w stopniu kapitana. Jednocześnie pracował,
    za słone pieniądze, dla wywiadu francuskiego. W ogóle sprawia on
    wrażenie człowieka bezideowego, zainteresowanego głównie zyskami
    materialnymi [...], ale to raczej tylko powłoka, pod którą krył się
    typowy faszysta. [...] Podczas okupacji został agentem gestapo [...]. W
    1944 roku [...] po zlikwidowaniu oddziału partyzanckiego Armii Ludowej, w
    porozumieniu z szefem gestapo [...] przeszedł na stronę radziecką [...]
    i zgłosił się [...] do pracy w milicji [...].

    Obraz ten byłby niepełny, gdyby autor nie wyposażył mjr.
    „Kreta” we wszelkie cechy tchórza, zgodnie bowiem z obowiązującym
    schematem ludzie ci byli pozbawieni jakichkolwiek pozytywnych cech.

    Aresztowani – poniżali się, błagali o litość, chociaż wcześniej litości
    tej nie mieli dla mordowanych przez siebie niewinnych istot. Taki
    właśnie był mjr „Kret”.

    Ten nieuchwytny, genialnie zręczny, wielbiony przez jednych,
    przeklinany przez drugich wódz świetnie zorganizowanej bandy, odważny aż
    do szaleństwa – nie zaciął się w dumnym milczeniu, nie usiłował odebrać
    sobie życia, nie próbował się nam w żaden sposób przeciwstawiać. Nie,
    wprost przeciwnie – sypał.

    Blady jak śmierć, z obwisłymi policzkami i drgającymi nerwowo dłońmi
    wydawał nazwiska i miejsca pobytu wszystkich znanych mu członków bandy
    [...].

    Drogą radiową skontaktowaliśmy się z sąsiednimi powiatami. Rozpoczęły
    się masowe aresztowania. Do północy na terenie samej Ostrołęki i jej
    okolic zatrzymaliśmy ponad trzysta osób [...] W Warszawie aresztowano
    pięć osób, w tym trzy piastujące dość poważne stanowiska w PSL

    - opowiadał bohater książki, dzielny funkcjonariusz WUBP w Warszawie,
    por. Hubert Gren Podobnie przedstawiano dowódcę mjr. „Kreta”,
    tytułowego „Rudego”, który przesłuchiwany przez oficerów UB ujawnił swe
    prawdziwe oblicze pozbawionego skrupułów reakcjonisty:

    Majewski milczał chwilę z twarzą zaciętą, złą. Potem zaczął mówić:
    [...] Nienawidzę was, nienawidzę… Nienawidzę tego polskiego
    skarłowaciałego ludku, głupiego, leniwego i niechlujnego, który chce
    robić Bóg wie co, choć sam nic nie umie. Nienawidzę waszych ideałów, w
    które sami nie wierzycie, nienawidzę….

    Obaj dowódcy musieli być przedstawieni w takim właśnie świetle, bo
    przecież skutki ich działalności były straszne. Władysław Jarnicki tak
    opisywał to, co zobaczyli funkcjonariusze UB na rozbitym przez bandę,
    zasłanym trupami posterunku milicji gdzieś w powiecie ostrołęckim:

    Weszliśmy pospiesznie do aresztu. Oczom naszym ukazał się
    przerażający widok. Na kratach wisiał, tyłem do nas odwrócony, nagi
    mężczyzna. Z rozciętego brzucha wypływały na ziemię wnętrzności. W
    wykrzywionych agonią rysach rozpoznaliśmy twarz starszego referenta
    Milczarka z powiatowego Urzędu. Zdjęliśmy go ze sznura. Ręce i nogi miał
    połamane. Na jednym ramieniu, aż po łokieć, widoczne było pasmo skóry
    zwęglone od przypalania [...]. Z podobnym widokiem, z podobną sytuacją
    stykaliśmy się ostatnio tak często, że zobojętniały nie tylko moje oczy,
    ale serce i nerwy.

    Lista zbrodni dokonanych przez bandytów od „Kreta” nie miała końca.
    Ścigająca ich grupa operacyjna udała się do domu sekretarza partii.

    W mieszkaniu zapłakana żona tuliła do siebie dwunastoletnią córkę. Z
    zeznań jej wynikało, że było tu osiemnastu ludzi w mundurach, z
    ryngrafami na piersiach [...]. Dwóch z nich wpadło do mieszkania i zanim
    mąż zdążył wystrzelić z pepeszy, powalili go na ziemię i związali
    [...]. Mnie i Kasię bardzo bili – zeznawała dalej kobieta głosem
    zduszonym od wewnętrznego szlochu – a potem nas obie… – tu uczyniła
    bezradny gest wskazujący na rozdartą odzież i zmierzwioną pościel. –
    Błagałam, żeby oszczędzili dziecko, ale wtedy jeden kopnął mnie w brzuch
    i… chyba zemdlałam [...].

    W tym czasie na poczcie zeznawała inna kobieta:

    [...] Kierownika dobił ten mały. Strzelił w tył głowy. Rzuciłam się
    na niego. Chciałam mu wyrwać pistolet. Uderzył mnie kolbą w głowę i
    przewróciłam się na podłogę. Kiedy oprzytomniałam… leżał na mnie i… –
    zasłoniła twarz dłońmi. Po chwili mówiła dalej.

    - Zaczęłam się szamotać. Czuć było od niego wódkę. Drapałam go po
    twarzy [...] Krzyknął. Był wściekły. Uderzył mnie w twarz bagnetem i
    zawołał: „A masz, ty kurwo ubowska, na pamiątkę po mnie!”.

    CZARNY CHARAKTER „TOK” I JEGO TWÓRCA

    Kolejnym „szwarccharakterem” powojennych opowieści był fikcyjny „Tok”, zastępca dowódcy bandy działającej w Suwalskiem.

    Nikt nie znał jego przeszłości i jego nazwiska. Był
    rosłym, dobrze zbudowanym mężczyzną około czterdziestki, o ryżych
    włosach i dziobatej twarzy [...], uchodził za mruka. Był to zarazem
    wyrafinowany i zimny morderca. On zawsze wykonywał wyroki na członkach
    partii, oficerach Wojska Polskiego, milicjantach. On okrutnie torturował
    ludzi sprzyjających nowej władzy. Był gotów każdego zabić, wszystko
    podpalić, ograbić. Baliśmy się go jak ognia, bo kilku naszych – to
    znaczy bandytów – jakoby podejrzanych o chęć dezercji lub przychylne
    wyrażanie się o poczynaniach nowej władzy, „Tok” także rozwalił. Czasami
    po pijanemu „Tok” zaczynał przeklinać nas po niemiecku lub śpiewać
    hitlerowskie piosenki, co nas także nie dziwiło, bo w bandzie niewiele
    rzeczy mogło człowieka zadziwić

    - zwierzał się autorowi opowiadania, wspominanemu już Aleksandrowi Omiljanowiczowi, nawrócony bandyta.

    Kim był „Tok”? Odpowiedzi na to pytanie udzielił powołany do życia
    przez autora znany działacz partyjny z powiatu, niejaki Ludwik
    Kowalewski. Przemawiał na wiejskim zebraniu. Podsłuchiwał go wspomniany,
    nawrócony później, członek „bandy”, który leżał na strychu domu, gdzie
    odbywało się zebranie. Właśnie przeżywał rozterki duchowe. Coś jednak
    się w nim zmieniało:

    Pierwszy raz słuchałem kogoś, kto reprezentował nową władzę, którą
    zwalczałem. Nie, to nie znaczy, że ja z nim się zgadzałem. On był
    działaczem PPR, a ja bandytą, który mógł go w każdej chwili zastrzelić.
    Ale było coś w jego słowach, w sposobie mówienia, czego nie umiem
    wytłumaczyć, a co przykuwało moją uwagę.

    Widziałem przez szparę, że i chłopi słuchali go coraz uważniej [...].

    Naraz wstrzymałem oddech. Padały słowa: bandy, podziemie, terror,
    morderstwa [...]. Kowalewski mówił o bezsensowności bratobójczej walki. I
    naraz padł pseudonim mojego dowódcy – „Toka”. Mówca spytał, czy chłopi
    wiedzą, kim jest z pochodzenia „Tok”, ten morderca, rabuś, tak zaciekle
    zwalczający władzę ludową [...]

    - „Tok” nazywa się Otto Wilkuschek, jest volksdeutschem ze wsi Zagórze,
    przed wojną był w piątej kolumnie hitlerowskiej. Podczas wojny był w
    jednym z powiatów Białostocczyzny najpierw w Selbstschutzu, a potem
    Jagdkommandzie, które tropiło partyzantów AK. Brał udział w
    pacyfikacjach wsi, a między innymi Wólki, gdzie spalono prawie całą wieś
    i wymordowano jej mieszkańców. Rozstrzeliwał ludzi…

    - Nie, to niemożliwe! – pomyślałem sobie. – To propaganda! A więc
    „Tok” miałby pacyfikować moją wieś…? Może rozstrzelał mojego ojca…?

    [...] „Tok” był aresztowany i za zbrodnie wojenne skazany na karę
    śmierci. Umknął z więzienia, gdzie czekał go stryczek. Trafił do bandy,
    został dowódcą [...]. Starałem się odepchnąć od siebie to, co
    usłyszałem, że „Tok” to hitlerowski zbir, że w czasie wojny
    rozstrzeliwał ludzi, palił wsie i moją wieś spalił, tropił partyzantów i
    być może kiedyś strzelaliśmy do siebie
    [...] Czerw zwątpienia zaczynał mnie drążyć coraz bardziej.

    Kowalewski mówił dalej o likwidacji band i podziemia, o tym,
    co będzie w gminie za rok, dwa, pięć [lat]. I mówił o tym tak prosto,
    swojsko jak gospodarz, który wie, co gdzie posiać, posadzić, wybudować.
    Nic chłopom nie obiecywał, a mówił o wspólnej pracy, o ciężkiej drodze, którą trzeba przebyć.

    Co działo się ze mną na tym strychu urzędu gminnego? On wierzył w to,
    co mówił, bo takich rzeczy nie mówi się bez wiary. Coś załamywało się
    we mnie, synu chłopskim, żołnierzu Września, partyzancie AK, a wtedy
    bandycie z szajki „Toka”.

    Albo taki Surowiecki „Szabla”, który przeprowadzał bandycki zwiad w
    terenie na rozkaz Zygmunta Wasilewskiego „Martina” – dowódcy bandy
    terrorystyczno-rabunkowej w Augustowskiem. Omiljanowicz uczynił z
    „Szabli” agenta Abwehry od 1940 r., którego w dowód uznania dla jego
    pracy skierowano w 1941 r. do szkoły wywiadu i dywersji Abwehry koło
    Królewca.
    Następnie „Szabla” wykonywał zadania dywersyjne aż
    pod Witebskiem na Białorusi, po czym wolą autora powrócił w
    Augustowskie, gdzie wstąpił w szeregi AK. Oczywiście w 1944 r. podjął
    walkę z „władzą ludową”. Nadal pracował w wywiadzie, tyle że teraz
    „celował w zdobywaniu informacji, u kogo można co cenniejszego zrabować,
    kto jest członkiem PPR, kto mówi pozytywnie o władzy ludowej lub
    nienawistnie o bandach”.

    Jedną z ofiar fikcyjnego „Szabli” był Jan Szostak, według
    Omiljanowicza żołnierz AK, który po lipcu 1944 r. chciał walczyć z
    Niemcami, wstąpił więc do ludowego wojska. Ranny, po kilku miesiącach
    wrócił ze szpitala do domu.

    Zza wzgórz zamajaczyły dachy zabudowań Czarnuchy. Pamiętał
    ostrzeżenie dowódcy jednostki, żeby uważał na siebie, gdyż bandy mordują
    wracających do domu żołnierzy. Był ojcem siedmiorga dzieci. W myślach
    widział teraz ich twarze. Zapukał do okna. Skrzypnęły drzwi. Wyjrzała
    żona.

    - Jasiu…

    - Ziutka…

    Załkali oboje i długo stali przytuleni do siebie na progu chaty. Potem
    brał kolejno w ramiona dzieci. W domu Jana Szostaka zapanowała wielka
    radość.

    Upłynęły cztery dni i nadeszła noc z 22 na 23 marca 1945 roku. Dzieci
    już spały, jedynie on z żoną krzątał się po izbie. Wtem usłyszał
    podejrzany szmer, jak gdyby ktoś skradał się pod ścianami domu [...].
    Otworzył. Wpadli z krzykiem: Ręce do góry! i przyparli go lufami
    pistoletów maszynowych do ściany. Szostak poznał Zygmunta Wasilewskiego
    „Martina”, Mieczysława Surowieckiego „Szablę” i innych [...].

    - Gdzie syn Czesław? – spytał „Martin”.

    - Śpi – odrzekł cicho Szostak.

    Ściągnęli chłopca z łóżka i postawili przy ojcu [...]. Żona i obudzone dzieci podniosły lament, płacz, prośby [...].

    - Zygmunt, Mietek, sąsiedzi, wspomnijcie, jak razem w oddziale… Ja
    akowiec, ja krew za Ojczyznę, za Warszawę, dla kawałka ziemi… – zajęczał
    Szostak.

    - Milcz! – doskoczył do niego „Martin” i uderzył go pięścią w twarz.

    - Darujcie! – krzyknęła [...] Szostakowa, ale uderzona kolbą rewolweru w twarz, zamilkła. [...]

    - Polacy, bracia, darujcie chociaż Cześkowi, on ma dopiero osiemnaście lat, nie na oczach rodziny! W imię ojca i syna…

    Nie dokończył. „Martin” strzelił mu trzy razy w twarz z pistoletu, a „Szabla” do Czesława.

    - Rabować, zabierać wszystko, wszystko – krzyknął herszt.

    Zgraja rzuciła się do szafy, do schowków. Chociaż w tej
    chacie nędza szczerzyła zęby z każdego kąta, bandyci zabierali dziecinne
    ubranka, naczynia kuchenne, pościel, nawet ostatnie podarte pantofle
    Szostakowej.
    Surowiecki chciał spalić dom, a w nim wdowę z
    dziećmi i zamordowanymi, gdyż w hitlerowskim wywiadzie był
    przyzwyczajony do takiej roboty, powstrzymał go jednak „Martin” i inni.
    Obawiali się, że łuna pożaru szybko sprowadzi pościg.

    U meliniarza w Osowym Grądzie dzielili uczciwie łup z rabunku. Samogonem zapijali udaną akcję, planując następną.

    Jan Szostak

    Jan Szostak

    Jan Szostak to postać jak najbardziej prawdziwa.
    Również data jego śmierci jest prawdziwa. Jednak przyczyny śmierci były
    zgoła inne. W aktach sprawy karnej komendanta okręgu Armii Krajowej
    Obywatelskiej Białystok, ppłk. Władysława Liniarskiego „Mścisława”,
    skazanego w 1946 r. na karę śmierci, znajduje się pismo tegoż
    „Mścisława” z 25 lutego 1945 r. – miesiąc przed opisywanym wydarzeniem –
    adresowane do inspektora suwalsko-augustowskiego AKO kpt. „Zemsty” z
    dopiskiem: sprawa pilna. Jest to lista konfidentów Powiatowego Urzędu
    Bezpieczeństwa Publicznego w Augustowie. Wśród 18 nazwisk pod pozycją nr
    8 znajduje się następujący zapis: „Szostak Jan – Augustów, zbiera
    kontyngent machorki – niebezpieczny”. Jest to jedyna osoba, przy której
    znajduje się na tej liście dopisek „niebezpieczny”. Czy rzeczywiście
    wcześniej był członkiem AK – niewykluczone, chociaż fakt ten mógł być –
    jak wiele innych – również zmyślony przez autora w celu wzmocnienia
    efektu. Jak można się domyślać, wywiad AK zdobył tę listę od swego
    agenta pracującego w WUBP. W ciągu najbliższych kilku miesięcy jeszcze
    kilka osób na niej umieszczonych zostało zlikwidowanych przez patrole
    samoobrony Obwodu WiN Augustów.

    UZBROJENI PO ZĘBY

    Reakcyjne bandy zawsze opisywano jako bardzo liczne i
    świetnie uzbrojone. To miało usprawiedliwiać zakres stosowanych przez UB
    represji i wyolbrzymiać jego dzieło rozbicia faszystowskiej
    partyzantki, gdy „tak nieliczni dokonali tak wiele”.

    Jeszcze w momencie zajmowania stanowiska
    obserwacyjnego na skraju szosy kapitan Waszkiewicz skłonny był wierzyć,
    że poddał się naiwnej psychozie [...]. Jednak to, co kapitan ujrzał,
    rozpraszało wszelkie wątpliwości. W niewielkiej odległości przed nim
    formowała się kolumna jeźdźców. Każdy ruch ludzi biegnących do koni czy
    zajmujących miejsca w szyku świadczył o rutynie wojskowej i gruntownym
    przeszkoleniu kawalerzystów.

    Waszkiewicz przyłożył lornetkę do oczu. Mieli nowiutkie
    umundurowanie. Wszyscy w [...] ostrogach, przy szablach [...]. Na
    piersiach – pistolety maszynowe sten lub empi. Bardzo dużo niemieckich
    ręcznych karabinów maszynowych.

    Francuski partyzant ze stenem

    Francuski partyzant ze stenem

    Dla wyjaśnienia: sten to angielski pistolet maszynowy, będący w 1944
    r. w uzbrojeniu oddziałów partyzanckich w południowej oraz
    południowo-wschodniej Polsce, a także w Warszawie, czyli tam, gdzie
    docierały dokonywane przez alianckie lotnictwo zrzuty broni. Posiadanie
    stenów miało sugerować, że oddział ten otrzymywał w 1945 r. i później
    zrzuty broni, co już samo w sobie było informacją absurdalną.
    W
    Białostockie nigdy w czasie okupacji niemieckiej nie dotarł żaden
    zrzut, było bowiem za daleko od baz alianckich we Włoszech i Anglii.

    Natomiast empi to niemieckie pistolety maszynowe. Ich
    posiadanie miało sugerować, że otrzymane zostały od hitlerowców do walki
    z komunistami, bo przecież AK „stała z bronią u nogi” i „współpracowała
    z hitlerowcami”. W rzeczywistości nie była to broń pożądana i
    poszukiwana przez partyzantów, gdyż po prostu brakowało do niej
    amunicji, chociaż cieszyła się uznaniem wojska Polski Podziemnej jako
    broń niezawodna.

    Nie tylko o tę broń chodziło. Według ówczesnych
    autorów oddziały partyzanckie mnożyły się jak grzyby po deszczu i były
    doskonale (czytaj: znacznie lepiej od „ludowego” WP) uzbrojone.
    Wielokrotnie wielu historyków komunistycznych wspomina o zdobytych
    moździerzach i działach artyleryjskich. Oddziały takie liczyły też czasami… 600, 800 albo i 1500 bandytów. Papier wszystko potrafił znieść, nawet największą bzdurę.

    ROMANTYCY Z KRWI I KOŚCI

    Z tym ponurym obrazem bandziorów bez czci i honoru, byłych
    agentów gestapo wydających w ręce hitlerowców najlepszych polskich
    patriotów, kontrastował wizerunek funkcjonariuszy resortu bezpieczeństwa
    publicznego, członków partii komunistycznej, żołnierzy Korpusu
    Bezpieczeństwa Wewnętrznego, milicjantów.

    Byli to patrioci – ludzie z krwi i kości, może mający wiele
    ludzkich wad, ale gotowi poświęcić życie w obronie „demokratycznego
    ustroju Państwa Polskiego”.
    Nie byli kryształowi, ale przecież walczyli o słuszną sprawę, musieli więc wzbudzać sympatię:

    To zadanie może wykonać jedynie Tadeusz Krawczuk [...] Nikt inny,
    tylko on. Gdybyście mu kazali mitycznego Belzebuba przyprowadzić za rogi
    – uczyniłby to. Jego operacyjne wyczyny graniczą często z szaleństwem.
    Zawsze ociera się o śmierć [...] – reklamował podwładnego szef Wydziału
    do spraw Zwalczania Bandytyzmu [WUBP w Białymstoku].

    Tadeusz Krawczuk miał młodzieńczą, urodziwą sylwetkę [...]. Smukła
    postawa, śniada twarz, czarne, kędzierzawe włosy, przenikliwy wzrok.
    Pierś jego zdobiły baretki odznaczeń i gwiazdki za odniesione rany
    [...].

    - Podobno lubicie wypić i porozrabiać? – zmienił temat szef [WUBP w Białymstoku, towarzysz mjr Szysz].

    - Bywa, towarzyszu majorze.

    - Jak to bywa…? – major Szysz uniósł brwi.

    - Front, przeżycia, młodo się przyzwyczaiłem do kieliszka [...] Teraz także o kulę nietrudno. Czasem więc człowiek się zapomni…

    - Już lepiej niech tego „czasami” i tego „zapomni się” nie będzie – odrzekł z naciskiem szef

    - jednym słowem, ludzki człek był ten mjr Szysz.

    Po przesłuchaniu groźnego bandyty oficer śledczy UB
    natychmiast staje się romantyczny. Okazuje się, że żywi głębokie uczucia
    miłości i oddania, i to nie do partii komunistycznej, a do
    najzwyklejszej kobiety, chociaż może nie była ona taka zwykła, skoro
    wybrał ją funkcjonariusz bezpieczeństwa:

    Gdy tego dnia wrześniowego wychodziłem z
    Wojewódzkiego Urzędu [Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie], myślałem
    tylko o Teresie. [...] Szedłem wolno Targową, przedłużając chwile po raz
    pierwszy radosnej tęsknoty. Po drodze minąłem kwiaciarnię. No tak, że
    też wcześniej o tym nie pomyślałem. Po chwili trochę wstydliwie niosłem w
    dłoni wiązankę róż [...]. Moje pierwsze kwiaty dla niej [...]

    Idąc za nią przez mały przedpokój, ogarnąłem spojrzeniem zgrabną,
    bardzo kobiecą sylwetkę. Więc jednak jest, istnieje? Krótka, urlopowa
    miłość nie była snem? Teresa jest – żywa, prawdziwa, to nie papierowa
    postać z przeczytanej powieści? [...]

    Funkcjonariusz umie też kochać:

    Światło nocnej lampki padało z boku na Teresę.
    Wpatrzyłem się w drogą mi twarz, w połyskliwe oczy, w wilgotne, nieco za
    pełne usta… [...]

    Dwoje ramion, miękko oplecionych wokół mojej szyi, pocałunki i bezładnie szeptane, kochane słowa….

    Jak widać, byli to ludzie z krwi i kości, jak każdy z nas.

    „OTUMANIONE” SPOŁECZEŃSTWO

    Oczywiście opis sytuacji byłby niepełny, gdybyśmy pominęli
    społeczeństwo. Zgodnie z obecnymi w każdej książce z tego okresu tezami
    propagandy komunistycznej, ludność początkowo była otumaniona przez
    reakcję, ale po jakimś czasie, po ujrzeniu rzeczywistych, jak
    najbardziej uczciwych intencji nowej władzy, przestawała popierać bandy,
    udzielając całkowitego poparcia PPR.

    Ale na początku ciemnych chłopów trzeba było uświadomić, co nie było łatwe. Przekonał się o tym dowódca
    batalionu KBW kpt. Waszkiewicz, którego oddział rozlokowany gdzieś w
    województwie białostockim, był samotną wyspą „w morzu band i siepaczy”.

    „Jedni chcą sprzedać Polskę na zachód, drudzy na wschód. I o to się rżną! I o to niewinna polska krew się leje”
    – wyjaśnił zniechęcony gospodarz, u którego zatrzymał się kpt.
    Waszkiewicz. Widząc wahanie się chłopa, ośmielony kapitan KBW poczuł
    chęć spełnienia misji nawrócenia niewiernego:

    Czy zastanawiał się pan nad niektórymi drobnostkami? Polski Komitet
    Wyzwolenia Narodowego każe rozdać ziemię obszarniczą chłopom. Jeżeli
    chłop otrzyma ziemię, to największe z tego korzyści będzie miał kto?
    Sowieci, nieprawdaż? Dalej: jeśli w Polsce zostaną przywrócone wszystkie
    swobody demokratyczne, jak zapowiada PKWN, jeśli panować będzie wolność
    organizacji politycznych, zawodowych, prasy, sumienia i tak dalej – to,
    rzecz jasna, również najwięcej z tego skorzystają Sowieci. Czyż nie
    tak? W tej chwili przeprowadza się reformę rolną. Chłop dostaje ziemię,
    staje się jej prawowitym gospodarzem [...] Są to fakty spotykane na co
    dzień. A robi się to dlatego przede wszystkim, żeby Polskę sprzedać
    Rosji. Nie? Nie wiem, czy zauważa pan te drobnostki. Czy jest pan
    zupełnie pewny, że to wszystko to forma sprzedaży Polski Sowietom? [...]

    - Puste słowa i nic więcej – odrzekł po namyśle Bachra.

    - [...] Wobec tego niech pan będzie łaskaw wskazać mi jakikolwiek
    dokument tego drugiego rządu, tego, co to chce Polskę sprzedać na
    zachód, który by zawierał taki bogaty program polityczno-społeczny czy
    gospodarczy! Dobra! Połowę tego programu!

    Waszkiewicz przyjrzał się uważnie swojemu rozmówcy [...] i nagle
    zrozumiał, że wszystko, co tu zostało powiedziane, trafiło w próżnię
    [...]
    .

    Jak widać, by uprawdopodobnić ten czarny obraz podziemia,
    autorzy przytoczonych słów gotowi byli przyznać, że „bandytów” popierała
    część społeczeństwa. Oczywiście ludzie ci mogli znaleźć się wśród
    popierających „bandę” tylko w wyniku otumanienia przez „reakcyjną
    propagandę”, jednak gdy tylko uzyskali możliwość poznania prawdy z ust
    przedstawicieli najlepszego ustroju, natychmiast przechodzili na stronę
    komunistów.

    „CZARNA LEGENDA” DZISIAJ

    Czy „czarna legenda” powojennego
    podziemia niepodległościowego jest jeszcze żywa? Jestem przekonany, że
    tak. Mimo upływu wielu lat od chwili odzyskania niepodległości,
    podręczniki szkolne nadal nie zawierają niemal żadnych informacji o
    bohaterach walk z sowieckim okupantem i ludźmi tworzącymi struktury
    komunistycznej władzy. Szkoły nie noszą imion bohaterskich żołnierzy WiN
    i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, a takich wówczas nie brakowało.
    Nowym ulicom w miastach nie nadaje się ich nazwisk, przeciwnie: próby
    przywracania żołnierzy powojennego podziemia społecznej pamięci
    spotykają się z gwałtownymi atakami, tak jak miało to miejsce
    wielokrotnie nawet w polskim parlamencie.

    Józef Kuraś

    Józef Kuraś

    I nie może to dziwić, skoro sam Jacek Kuroń, jeden z
    najbardziej znanych w PRL opozycjonistów, człowiek o niewątpliwych
    zasługach w rozmontowaniu systemu komunistycznego, mógł w wolnej Polsce
    napisać takie słowa o podhalańskim bohaterze „Ogniu”:

    najpierw należał do AK, potem założył własną bandę. [...] Niesłychanie
    długo terroryzował Podhale. Otóż „Ogniowi” co pewien czas podobała się
    jakaś dziewczyna, więc brał z nią ślub. Czy zawierał małżeństwa w
    kościele, pod bronią, czy zmuszając księży do udzielania mu kolejnych
    ślubów, czy obywał się bez kościoła, nieważne, fakt, że wesela robił
    najhuczniejsze na świecie. Przy tej okazji rozwalał czerwonych i Żydów.
    Właśnie w Rabce odbywał się taki ślub. „Ogień” naprzód wydał wódę, potem
    kazał wypuścić ją w rynsztoki, podpalił gorzelnię i w świetle pożaru
    pędził w olbrzymim kuligu z tą swoją nowo poślubioną żoną
    .

    Swą opinię o powojennym podziemiu niepodległościowym Kuroń podtrzymał w następnych publikacjach. W 1998 r. przedstawił następującą analizę sytuacji w konspiracji:

    W 1945 r. oddziały partyzanckie [...]
    bały się, że zostaną wykryte i rozbite przez Sowietów. Więc
    rabowano chłopów. Ruszył proces wyradzania się partyzantki w bandytyzm.
    Od chwili rozwiązania AK [czyli od stycznia 1945 r.] coraz trudniej było
    odróżnić bandę rabunkową od grupy niepodległościowej.

    I dziś w niektórych polskich środowiskach, także
    uniwersyteckich, historycy, którzy uczciwie zajmują się historią
    antykomunistycznego podziemia, są oskarżani o stronniczość przez
    strojących się w piórka „niezależnych naukowców” – funkcjonariuszy
    dawnego aparatu propagandy czy zgoła bezpieczeństwa. I nie jest jeszcze
    najgorzej, jeśli bohaterowie powojennego podziemia niepodległościowego
    mogą liczyć na uznanie ich racji za równoważne z racjami „drugiej
    strony”. Często jednak nawet takiej szansy nie mają.

    W tej sytuacji trudno się dziwić, że „czarna legenda” powojennego podziemia niepodległościowego trwa nadal.

    Jerzy Kułak, „Czarna legenda” powojennego podziemia niepodległościowego
    („Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 5(28), maj 2003, str. 61-72)

    http://niezlomni.com/?p=1510


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    109. Proces zbrodniarza komunistycznego autor Zenon Nowak

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    110. SLD chce zakazać agitacji

    SLD chce zakazać agitacji wyborczej w kościołach. Gorąco w Sejmie

    Emocje
    podczas dyskusji o zakazie agitacji wyborczej w kościołach. Andrzej
    Rozenek z Twojego Ruchu apelował do SLD, by... nie wtrącał się w sprawy
    Kościoła.

    Projekt SLD rozszerza katalog obiektów w których nie można by było prowadzić kampanii wyborczej o kościoły i związki wyznaniowe. Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński ma nadzieję, że to rozwiązanie poprze PO i PSL. - Mam nadzieję, że nie tylko PO, która często mówiła, że w ten nierówny sposób byli traktowani jej politycy w kościołach, ale również PSL, które jest po macoszemu traktowane i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że jest to problem, poprą nasz projekt - powiedział Joński.

    Podczas debaty PiS i Solidarna Polska zgłosiły niezależne wnioski o odrzucenie projektu SLD w pierwszym czytaniu. Ugrupowania te uważają, że jest on sprzeczny z konstytucją i godzi w zapisy konkordatu. Krystyna Pawłowicz z PiS powiedziała IAR, że Kościół ma prawo wypowiadać się w każdej sprawie, bo jest autonomiczny. Oceniła, że zakaz uderza w niezależność Kościoła.

    PO zaproponowała dalsze prace nad projektem w komisjach sejmowych. Zdaniem Roberta Kropiwnickiego, propozycja Sojuszu jest interesująca, ale trzeba jeszcze nad nią popracować. W przeciwnym razie powstanie martwe prawo, które nie będzie realizowane.

    Przedstawiciel Twojego Ruchu nie wziął udziału w debacie. Dopiero podczas zadawania pytań Andrzej Rozenek zaapelował do SLD, by nie wtrącał się w sprawy kościoła. Z kolei Eugeniusz Kłopotek poinformował, że PSL w tej sprawie da swoim posłom wolną rękę.

    Głosowanie wniosków o odrzucenie projektu w piątek.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    111. Rewizor w

    Rewizor w Wałbrzychu

    Próbowali wywiesić transparent podczas wizyty rosyjskiego ambasadora, dostali m.in. dozór policyjny i 30 godzin aresztu

    Dozór policyjny, 30 godzin aresztu i zarzut
    usiłowania obrazy rosyjskiego ambasadora dla trzech mieszkańców
    Wałbrzycha. Powód? W trakcie wizyty dyplomaty próbowali rozwinąć
    transparent z napisem: „Za Wilno, za Katyń, Grodno, za Lwów zapłaci
    czerwona hołota”.

    Ponaddobowym aresztem, dozorem policyjnym i zarzutami prokuratorskimi
    zakończyła się próba rozwinięcia transparentu „Za Wilno, za Katyń,
    Grodno, za Lwów zapłaci czerwona hołota” w obecności rosyjskiego
    ambasadora. Akcję zorganizowali kibice Górnika Wałbrzych. Żaden z nich
    nie miał wcześniej konfliktu z prawem.

    – Od samego rana grupy młodych ludzi były zatrzymywane przez patrole
    policyjne, legitymowane i zastraszane. Grupa młodzieży w wieku 15-18 lat
    przebywająca przed cmentarzem wojsk sowieckich była zmuszona do
    opuszczenia terenu przy cmentarzu po słowach funkcjonariuszy policji:
    „Wyp......, bo was zawiniemy i zrobimy sprawę” – relacjonuje wałbrzyski
    radny Cezary Kuriata.

    25 i 26 listopada w Wałbrzychu gościł ambasador Federacji Rosyjskiej
    Aleksander Aleksiejew. Przyjechał uroczyście otworzyć odnowiony cmentarz
    sowieckich żołnierzy, którzy nie zginęli w bitwie, ale od odniesionych
    ran lub umarli na tyfus. Tak czy inaczej są symbolem powojennej
    okupacji, terroru i gwałtów. Wielka pompa, jaka towarzyszyła wizycie
    Aleksiejewa, już sama w sobie jest szokująca.

    Do zabezpieczenia wizyty solidnie przygotowała się też wałbrzyska
    policja. Jak można przeczytać na stronie internetowej Komendy Miejskiej
    Policji w Wałbrzychu, „nad bezpieczeństwem oraz prawidłowym przebiegiem
    wizyty Pana Ambasadora oraz osób towarzyszących czuwali wałbrzyscy
    policjanci. Funkcjonariusze prewencji, ruchu drogowego oraz służby
    kryminalnej, prewencyjnie i operacyjnie zabezpieczali miejsca wizyt oraz
    przejazdu ambasadora Federacji Rosyjskiej. Zadaniem wałbrzyskiej
    policji było niedopuszczenie do wystąpienia aktów chuligaństwa oraz
    wszelkiego naruszenia ładu i porządku publicznego”.

    Nadgorliwa policja

    – Wie pan, to jest jak za komuny, która wraca – relacjonuje Rafał
    Lewandowski. Mężczyzna z dwoma kolegami postanowił powitać rosyjskiego
    ambasadora przed wałbrzyskim ratuszem i rozwinąć transparent z napisem, o
    którym już wyżej pisaliśmy, oraz emblematami sierpa i młota wpisanymi w
    znak zakazu.

    Kibice, by nie zostać posądzeni przez stróżów prawa o jego złamanie,
    wybrali się na „powitanie” ambasadora we trzech. Chodziło im o to, by
    nikt nie zarzucił im nielegalnego zgromadzenia. – Nie chcieliśmy dać
    policji podstawy do interwencji. Ale mieliśmy świadomość, że tajniacy
    nas śledzą, a potem szybko zareagowali po tym, jak chcieliśmy rozwinąć
    transparent. Właściwie to nawet nie został rozłożony – opowiada kibic.

    – Został tym mężczyznom postawiony zarzut, że wspólnie i w
    porozumieniu usiłowali nawoływać do nienawiści na tle różnic
    narodowościowych oraz próby publicznego znieważenia obywateli Federacji
    Rosyjskiej z uwagi na przynależność narodową w ten sposób, że przed
    urzędem miejskim próbowali rozwinąć ten transparent – potwierdza prok.
    Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Jak dodaje,
    cel nie został osiągnięty z uwagi na „interwencję policji”.

    Sprawa jest o tyle ciekawa, że treść transparentu jest
    antykomunistyczna i antysowiecka, nie antyrosyjska. Słynna opozycyjna
    pieśń z czasu stanu wojennego odwoływała się w tym fragmencie do „Marszu
    oddziału ’Zapory’”, w którym żołnierze mjr. Hieronima Dekutowskiego
    śpiewali: „Za Zamek, za Katyń, za Sybir, za krew/ Zapłaci ’Zapory’
    piechota”. To nawiązanie do szalejącego w Polsce po 1944 r. sowieckiego
    terroru.

    Jak w PRL

    Po wyjściu z aresztu mężczyźni postanowili szukać pomocy i zgłosili
    się do mec. Piotra Sosińskiego (PiS), radnego dolnośląskiego sejmiku
    wojewódzkiego. W ocenie adwokata, zarówno reakcja policji, jak i
    postawione zarzuty mają charakter represyjny i kojarzą się z czasami
    PRL. – Treść transparentu ma mocno antykomunistyczny i antysowiecki
    charakter, ale nie ma w nim jakiegokolwiek nawoływania do nienawiści
    narodowościowej. Tam nie było przecież przekreślonego np. godła Rosji.
    Jestem mocno zaskoczony faktem pozbawiania wolności na tak długi czas
    tych ludzi – komentuje prawnik.

    W jego ocenie, organy ścigania potraktowały mężczyzn jak pospolitych
    przestępców. Nie próbowano im stawiać zarzutu z kodeksu wykroczeń, ale
    sięgnięto po repertuar bardzo ostrych środków: areszt i kodeks karny.
    Mężczyźni zostali zatrzymani przez policję, przetrzymywano ich w
    areszcie ponad 30 godzin.

    – Nie tłumaczono nam właściwie, dlaczego siedzimy. Potem okazało się,
    że prokurator nie miał czasu do nas przyjechać, by przedstawić zarzuty –
    relacjonuje Rafał Lewandowski. Co więcej, prokurator wydał również
    postanowienie o oddaniu ich pod dozór policyjny. – Gdy nas zatrzymano,
    już na komendzie jeden z funkcjonariuszy mówił nam: „Po prostu macie za
    swoje”. Decyzję o tej akcji podjął jeden z dowódców, który gdy tylko
    zobaczył nas przed ratuszem, był bardzo zelektryzowany. Rozwinęliśmy
    może dwa metry transparentu i tylko usłyszeliśmy komendę: „Dobra,
    zawijamy ich”. Teraz mamy mieć sprawę sądową – mówi nasz rozmówca.

    Mężczyźni stali spokojnie, nie wznosili okrzyków, nie posiadali środków pirotechnicznych.

    Wizyta rosyjskiego ambasadora w Wałbrzychu miała kuriozalną oprawę.
    Aleksiejew wygłosił wykład na temat „Stosunków dyplomatycznych Federacji
    Rosyjskiej z Polską”. – Nikt nie przyszedłby ratować Polski za taką
    cenę, jaką my ponieśliśmy w czasie II wojny światowej – oświadczył
    ambasador, tłumacząc, dlaczego należy się cześć sowieckim żołnierzom.

    Ani słowa o pakcie Ribbentrop-Mołotow, 17 września i sowieckiej
    agresji, masowych deportacjach, zbrodniach czy masowych gwałtach
    czerwonoarmistów.

    Ambasador mówił też o problemach w kontaktach polsko-rosyjskich. W
    jego ocenie, zła wola sprawia, że te stosunki są, „delikatnie mówiąc,
    średnie”. – Najbardziej boli mnie, że kontakty młodzieży polskiej i
    rosyjskiej są takie rzadkie. Ubolewam nad tym, bo to kolejne pokolenia
    powinny dbać o dobre kontakty między naszymi państwami – wyjaśniał,
    podkreślając, że pomiędzy Polską a Rosją powinien być ruch bezwizowy. W
    jego ocenie, mała ilość odwiedzin młodych Polaków w Rosji jest
    „absolutną katastrofą”.

    Remont cmentarza czerwonoarmistów, sfinansowany ze środków
    rosyjskich, wspierał wałbrzyski oddział Stowarzyszenia Współpracy
    Polska-Wschód, które kontynuuje działalność dawnego Towarzystwa
    Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W ciągu najbliższych 2 lat ma powstać
    również monografia ukazująca historię nekropolii. Tyle że Sowieci nie
    ginęli podczas działań wojennych, ale od odniesionych ran lub w wyniku
    tyfusu i syfilisu. W książce Joanny Lamparskiej „Dolny Śląsk, jakiego
    nie znacie” jest mowa o 70 sołdatach, którzy zmarli po spożyciu
    spirytusu przemysłowego w Sokołowsku. Bardzo charakterystyczne jest, że
    losami cmentarza zajęto się dokładnie miesiąc po katastrofie smoleńskiej
    na fali propagowanej przez Bronisława Komorowskiego i „Gazetę Wyborczą”
    akcji zapalania zniczy na grobach czerwonoarmistów. Wynikiem tego była
    również renowacja grobu bolszewickich żołnierzy w Ossowie. W Wałbrzychu
    akcja ma swój finał w postaci wizyty rosyjskiego ambasadora i represji
    wobec polskich obywateli.

    Specopieka

    Zdaniem Krzysztofa Szczerskiego, byłego wiceministra spraw
    zagranicznych i posła z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, Rosja
    bezwzględnie realizuje swoją politykę historyczną. Również za pomocą
    szczególnej dbałości o pomniki i groby.

    – Dziś nie do pomyślenia jest, by akcja przeniesienia grobów
    czerwonoarmistów z krakowskich Plant mogła się udać. A może zostanie
    przywrócony tam pomnik marszałka Koniewa? – komentuje poseł PiS. W jego
    ocenie, historia z podpaleniem budki strażniczej przy rosyjskiej
    ambasadzie podczas Marszu Niepodległości, rosyjskie roszczenia i żądania
    przeprosin oraz fatalna postawa polskich władz w tym kontekście
    pokazują, że Rosjanie żądają specjalnego traktowania. – W efekcie tego
    wizyta ambasadora staje się wizytą specjalnego znaczenia, podczas której
    należy robić wszystko, by pan ambasador się nie obraził, a każde
    zagrożenie jest z góry usuwane – dodaje poseł Szczerski.

    Maciej Walaszczyk

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    112. Sąd odroczył badanie

    Sąd odroczył badanie umorzenia procesu generałów SB Władysława Ciastonia i Józefa Sasina, oskarżonych ws. powołania w stanie wojennym opozycjonistów na ćwiczenia wojskowe. Na sali doszło do incydentów. Złożono wniosek o wyłączenie składu sędziowskiego.

    Reprezentująca represjonowanych opozycjonistów z PRL mec. Anna Bogucka-Skowrońska wniosła o wyłączenie składu Sądu Okręgowego w Warszawie, który miał we wtorek badać zażalenie IPN i tych opozycjonistów na umorzenie sprawy z powodu przedawnienia. Wniosek poparł prok. IPN Mieczysław Góra. Sprawę odroczono bezterminowo.


    Kolejny
    skandal w sądzie. Grupa antykomunistycznych opozycjonistów wyrzucona z
    procesu gen. Ciastonia. Powodem treść transparentu...

    Mimo braku podstaw Sąd posługując się funkcjonariuszami policji
    wyrzucił z sali licznie zgromadzoną publiczność, w tym weteranów walki o
    niepodległość odznaczonych niejednokrotnie wysokimi odznaczeniami
    państwowymi za wkład w wyzwolenie Polski spod sowieckiego jarzma.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    113. zapłata HGW za poparcie SLD w obronie stołka?



    Pomnik Waryńskiego wrócił na Wolę

    Pomnik Waryńskiego wrócił na Wolę

    Walczyli o niego stołeczni radni z SLD, a decyzję w
    sprawie jego remontu Rada Warszawy podjęła już w 2008 roku. Wrócił
    dopiero...
    czytaj dalej »

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    114. Grzywna za happening przed

    Grzywna
    za happening przed biurem Tadeusza Iwińskiego. Przypomnienie
    PZPR-owskich korzeni posła okazało się "wykroczeniem przeciw porządkowi
    publicznemu"

    Happening był reakcją na zachowanie posła przy pracach nad uchwałą
    upamiętniającą Grzegorza Przemyka, która miała potępiać sprawców i
    inicjatorów tego politycznego mordu. Iwiński chciał usunięcia z projektu
    fragmentu o odpowiedzialności władz partyjnych i państwowych za
    fabrykowanie dowodów i ukrywanie winnych.We wtorek olsztyński sąd rejonowy skazał Adamasa na 300 zł grzywny i
    obciążył kosztami postępowania. Zdecydował też o przepadku na rzecz
    skarbu państwa tablicy, która była dowodem wsprawie.

    Jak uzasadniała sędzia Joanna Sienicka, jest bezsporne, że obwiniony
    nie uzyskał wymaganej przepisami zgody administratora budynku na
    umieszczenie napisu. Świadomie naruszył więc prawazarządcy
    nieruchomości. W ocenie sądu stanowiło to wykroczenie, niezależnie od
    motywów i artystycznego charakteru takiego działania.
    Sąd przyznał,
    że zawieszenie tablicy nie spowodowało żadnych szkód w elewacji, bo
    zamontowano ją w istniejących otworach. Tablica miała zostać zdjęta
    zaraz po zakończeniu happeningu. Wcześniej jednak zerwał ją ze ściany
    sekretarz rady wojewódzkiej SLD. Sędzia przypomniała też, że po tym
    zdarzeniu poseł Iwiński poinformował prokuraturę, że nie wystąpi o
    ściganie autorów happeningu.


    Sąd uniewinnił dwoje pozostałych uczestników happeningu. Uznał,
    że nie można przypisać im współsprawstwa, bo żona artysty jedynie
    dokumentowała wydarzenie, a Surma nie wiedział, na czym mapolegać
    happening, co jest napisane na tablicy i czy autor uzyskał zgodę
    zarządcy budynku.


    Po ogłoszeniu wyroku Adamas powiedział dziennikarzom, że złoży
    apelację. Jak przekonywał, nie mógł wystąpić o zgodę na zawieszenie
    tablicy, bo działał spontanicznie, a załatwienie formalności trwałoby
    zbyt długo.
    W sądzie tłumaczył, że działał emocjonalnie ze względu na
    osobiste przeżycia. W latach 80. w jego warszawskim mieszkaniu była
    nielegalna drukarnia. Jeden z drukarzy w 1985 r. zginął - podobnie
    jakPrzemyk - w niewyjaśnionych okolicznościach. Podejrzewano, że milicja
    wypchnęła go z klatki schodowej na 9. piętrze wieżowca.


    To nie pierwsza rozprawa sądowa Adamasa. Przed kilku laty sąd
    nakazał mu zapłatę grzywny za rozwieszenie bez zgody wójta fragmentów
    dzieła Przemysława Kwieka, co uznano za "plakaty owulgarnej treści".
    Ponieważ odmówił, grzywnę w wysokości 510 zł zamieniono mu na 10 dni
    aresztu. W dniu, w którym policja miała doprowadzić artystę do aresztu,
    pieniądze wpłaciła za niego warszawska Fundacja Galerii Foksal.


    Jacek Adamas ukończył wydział rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w
    Warszawie. Jest autorem wielu happeningów, a swoje instalacje umieszczał
    często przed siedzibami władz i instytucjami publicznymi.
    Od
    kilkunastu lat mieszka z rodziną w warmińskiej wsi Worławki, gdzie
    angażuje się w sprawy lokalnej społeczności, często poprzez artystyczny
    protest i obywatelskie nieposłuszeństwo. Założyłstowarzyszenie Kochajmy
    Warmię, działające m.in. na rzecz ochrony krajobrazu kulturowego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    115. Szef pionu śledczego IPN: W


    Szef
    pionu śledczego IPN: W sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki postawiliśmy
    już kilka osób w stan oskarżenia. I nie powiedzieliśmy jeszcze
    ostatniego słowa

    "Nasz wniosek o ekstradycję Michnika uzyskał akceptację sądu i
    skierowano europejski nakaz aresztowania. Szwecja odmówiła. Ale bardzo
    często brakuje nam jako IPN wsparcia społecznego".

    Rolą niezależnej prokuratury - szczególnie Prokuratury IPN -
    jest stawianie funkcjonariuszy komunistycznego państwa przed sądem.
    Procesowo wykonaliśmy, co tylko było w naszej mocy. Ma pan rację, że
    wyroki mogą budzić pewien niedosyt. Ale chciałbym podkreślić, że zapadły
    po orzeczeniu niezawisłego sądu po upływie 30 lat. Jako obywatel mogę
    powiedzieć, że bardzo mi brakowało rozliczenia z przeszłością w
    pierwszej dekadzie lat 90

    - tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Dariusz Gabrel,
    dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
    IPN, wyjaśniając dlaczego kara dla zomowców z kopani "Wujek" czy
    "Manifest Lipcowy" jest obrazą poczucia sprawiedliwości obywateli.

     

    Zapytany o to, czy uznanie prawa i struktur PRL za legalne, pomimo że
    w imię tego prawa byli represjonowani i mordowani polscy patrioci, nie
    jest absurdem, który uniemożliwia osądzenie komunistycznych sędziów i
    prokuratorów, odpowiada:

    Prawo jest obszarem skomplikowanym. Gdyby było to proste, to
    wyroki międzynarodowych trybunałów, np. w kwestii orzeczeń
    norymberskich, byłyby skuteczniejsze, niż są. Musielibyśmy sądzić system
    prawa i określić, czy system PRL był zbrodniczy.


    Zdaniem Gabrela, o tym czy PRL był czy nie był zbrodniczy, można by
    łatwo stwierdzić, gdybyśmy mieli odpowiedni zapis w konstytucji lub
    gdyby na początku lat 90. stwierdzono, że PRL był państwem bezprawnym,
    godzącym w prawa jednostki.

    Nie stwierdzono tego, uznając, że mamy ciągłość prawną.
    Sukcesem prokuratury IPN jest skierowanie kilkudziesięciu wniosków o
    uchylenie immunitetu tym, którzy łamali prawo. Czy nasze wnioski
    uzyskały akceptację sądów dyscyplinarnych - to inna kwestia

    - podkreśla.

    Gabrel odniósł się też do sprawy stalinowskiego sędziego, Stefana
    Michnika, mieszkającego obecnie w Szwecji, który w 2009 r. otrzymał od
    Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie potwierdzenie, że chroni go
    immunitet. Orzeczono tak, pomimo, że skazywał ludzi na śmierć.

    Nie chciałbym być w roli niezawisłego sądu, który to orzeka.
    Natomiast wiem, że nasz wniosek o ekstradycję Michnika uzyskał
    akceptację sądu i skierowano europejski nakaz aresztowania. Szwecja
    odmówiła. Ale bardzo często brakuje nam jako IPN wsparcia społecznego

    - stwierdza Gabrel. Przyznaje, że przekonanie prof. Adama
    Strzembosza, o tym, że wymiar sprawiedliwości oczyści się sam okazało
    się mrzonką. Mamy do czynienia z kontynuacją PRL, polegającą na tym, że
    wciąż orzekają sędziowie stanu wojennego, że istnieją powiązania
    rodzinne czy środowiskowe.

    Po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki społeczeństwo mogło się
    przebudzić i powiedzieć, że jest nas wielu i system nie może trwać.
    Stało się inaczej: mieliśmy ewolucję, grubą kreskę, ale przyjęliśmy
    pewne prawo. Czego mi zabrakło? W latach 1990-97 nie było mechanizmu,
    który skutecznie osądziłby zbrodnie PRL.
    Szczególnie stan wojenny, zabójstwa księży, jak ks. Popiełuszko, Suchowolec, Zych, Niedzielak, Kotlarz i inni

    - wylicza, wskazując że IPN nie zakończył jeszcze misji w tych sprawach.

    W przypadku zabójstwa ks. Popiełuszki, to w 2009 r.
    postawiliśmy już kilka osób w stan oskarżenia. I nie powiedzieliśmy
    jeszcze ostatniego słowa w sprawie tzw. związku przestępczego w ramach
    MSW

    - dodaje.

    Zapytany wprost o to czy hołubiony współcześnie major Zygmunt Bauman,
    który za ściganie żołnierzy wyklętych dostał krzyż walecznych, nie
    powinien stanąć przed sądem, odpowiada:

    Są kwestie, o których prokurator publicznie nie może mówić.
    Chętnie odpowiedziałbym jako osoba prywatna, ale wywiadu udzielam jako
    urzędnik państwa. Mogę jednak powiedzieć, że cała ta sprawa napawa mnie
    smutkiem. Młodzi powinni mieć dobre wzorce i autorytety.


    Gabrel odnosi się też jednoznacznie do tzw. "polskich obozów koncentracyjnych".

    Nie było takich obozów. Były to niemieckie obozy

    - podkreśla, tłumacząc że pojawiające się tego rodzaju określenia w
    mediach niemieckich czy amerykańskich są wyłapywane i ścigane.

    My to ścigamy, aktywne jest też w tej sprawie MSZ. Generalizowanie
    postaw Polaków z czasu II wojny światowej jest bolesne i trzeba się temu
    przeciwstawiać. Ścigać oczywiście możemy obywateli Polski, choć sprawa
    kradzieży napisu z obozu Auschwitz-Birkenau świadczy, że nie tylko. I
    ściganie tego jako kłamstwo oświęcimskie to świetny pomysł.

    Choć
    od ponad 20 lat Polska może sama decydować, kto zasłużył na honorowy
    pochówek na Powązkach wojskowych, to nadal grzebani są tam komuniści.
    PiS chce to zmienić

    "Na jakich podstawach Dowództwo Garnizonu Warszawa przychylnie
    odnosiło się do pochówków na Cmentarzu Wojskowym w Warszawie osób
    splamionych niechlubną postawą w okresie PRL?"

    Tarnów. Wandale pomalowali pomnik żołnierzy radzieckich [ZDJĘCIA]

    Tarnów. Wandale pomalowali pomnik żołnierzy radzieckich [ZDJĘCIA]



    -----------------------------------------------

    Apelacja od tablicy „towarzysza”

    Adam Białous

    „Sąd stawia w
    uprzywilejowanej roli nie interes obywatelski, a partykularne interesy
    jednej z partii politycznych” – pisze Jacek Adamas w apelacji od wyroku
    olsztyńskiego sądu w procesie za happening pod biurem posła SLD Tadeusza
    Iwińskiego.

    10 grudnia za „bezprawne powieszenie tablicy
    na budynku” olsztyński sąd rejonowy skazał Jacka Adamasa na 300 zł
    grzywny i pokrycie kosztów procesu. Artysta plastyk, znany z wielu
    happenigów, których tematem są głównie działania rządzących lub
    zachowania lewicowych polityków, odwołał się od wyroku. W apelacji
    Adamas podnosi m.in., że przypisanie jego artystycznemu działaniu
    podczas happeningu „premedytacji w łamaniu prawa” nie ma potwierdzenia w
    faktach; nigdy wcześniej za żadną ze swoich akcji nie stanął przed
    sądem.

    Zwraca też uwagę, że sąd uznał, iż Marcin Kulasek,
    sekretarz warmińsko-mazurskiej Rady Wojewódzkiej SLD w Olsztynie, który
    był w procesie jedynym świadkiem oskarżenia, miał prawo zerwać i
    zniszczyć happeningową tablicę KW PZPR bez wiedzy administratora i przed
    przyjazdem policji, a więc przed sporządzeniem protokołu z zajścia, tj.
    zabezpieczenia dowodu i miejsca.

    Do happeningu pod biurem
    Tadeusza Iwińskiego doszło w maju w trakcie prac sejmowej komisji
    kultury nad projektem uchwały dotyczącej 30. rocznicy śmierci maturzysty
    Grzegorza Przemyka, zakatowanego na komisariacie przez milicjantów.
    Przyjęcie projektu zablokował Iwiński.

    Ta postawa oburzyła Jacka
    Adamasa, byłego działacza opozycji antykomunistycznej. Razem z żoną i
    przyjacielem Alfredem Surmą, również byłym opozycjonistą, w proteście
    przeciwko zachowaniu posła 29 maja zorganizowali happening „Gruba
    krecha, czyli powrót sekretarzy”. Akcja polegała na tym, że przy wejściu
    do budynku w Olsztynie, w którym mieści się biuro poselskie Iwińskiego,
    tylko na krótko umieścili tablicę z napisem „Komitet Wojewódzki PZPR w
    Olsztynie Towarzysz Sekretarz Iwiński”. To nawiązanie do przeszłości
    posła, który od 1967 r. aż do 1990 r. był aktywnym członkiem PZPR.
    Zaledwie siedem minut po zawieszeniu tablica została zerwana i
    uszkodzona.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    116. Komunistyczni wysocy

    Komunistyczni wysocy funkcjonariusze SB, kaci Solidarności, żyją w wolnej Polsce, w luksusie, mając wysokie emerytury...
    http://interia360.pl/polska/artykul/niewiarygodne-emerytury-katow-solida...

    (..)
    4. Generał brygady, wysoki funkcjonariusz SB MSW po wprowadzeniu stanu wojennego kierował grupą operacyjną zwalczającą '”Solidarność” - Józef Sasin otrzymuje emeryturę w kwocie 8 tys. zł/mies.

    5. Pułkownik SB, zastępca dyrektora IV Departamentu MSW, Adam Pietruszka oskarżony o nakłanianie Grzegorza Piotrowskiego, Leszka Pękali do uprowadzenia i zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Po wyjściu na wolność co miesiąc otrzymuje emeryturę w kwocie 3, 9 tys. zł.

    6. Generał dywizji Służby Bezpieczeństwa, wiceminister Spraw Wewnętrznych PRL, podejrzany o sprawstwo kierownicze zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki - Władysław Ciastoń otrzymuje emeryturę w kwocie 8 tys. zł /mies.

    7. Kat nowohuckiej ''Solidarności'', jedna z najczarniejszych postaci krakowskiego SB osobiście katował, podsłuchiwał i werbował duchownych, odpowiedzialny za brutalne pobicie ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego, kpt. MO Kazimierz Aleksanderek dosłużył się w wolnej Polsce emerytury na kwotę 2 tys. zł.

    8. Morderca księdza Jerzego Popiełuszki, zastępca dyrektora Departamentu IV MSW Adam Pietruszka po odbyciu kary 25 lat pozbawienia wolności za morderstwo księdza, otrzymuje w wolnej Polsce emeryturę w wysokości 3, 9 tys. zł.
    ------------------------------

    Ujawniamy wstrząsającą historię (anty)komunistycznego kapusia
    Czy ja komunista, czy Polak, czy Żyd? - Tadeusz M. Płużański
    http://www.asme.pl/128804666033642.shtml

    Co łączy Józefa Mitzenmachera, Mietka Redyko, Józefa Bogusława Kamińskiego, Jana Alfreda Regułę, Jana Berdycha i Jana Roszkowskiego? Bardzo wiele. Wszyscy byli komunistycznymi bojówkarzami, wysokimi działaczami Kominternu, zwerbowanymi następnie przez polski wywiad, a w czasie wojny przez... Gestapo. Wiele podobnych przypadków - zdziwi się ktoś. Tak, bo tych sześciu panów to jedna osoba.

    Józef - Josek Mitzenmacher urodził się 18 kwietnia 1903 r. w Mławie w rodzinie ubogiego powroźnika Szlamy Mycenmachera i Małki. Po ukończeniu dwóch klas żydowskiej szkółki wyznaniowej zaczął uczyć się na tapicera. W 1919 r. wstąpił do komunistycznego Związku Zawodowego Przemysłu Drzewnego. W następnym roku był już członkiem Komunistycznej Partii Robotniczej Polski.
    W późniejszym rysopisie czytamy: "Średniego wzrostu, raczej niski. Krępy. Krótko ostrzyżony, brunet z łysiną. Odstające uszy, twarz okrągła, starannie wygolona. Silne brwi. Oczy o charakterystycznych, ostrych, nieprzyjemnych błyskach. (...) Typ zdecydowanie żydowski (mający skłonność do tycia żydowski finansista). Brzydki. Sposób mówienia (akcentowanie, zwroty stylistyczne) znamionuje również pochodzenie żydowskie".

    "Rewolucja, dyktatura, komunizm"

    Kiedy w czasie wojny polsko-sowieckiej 1920 r. do Mławy weszła Armia Czerwona, został sekretarzem Komitetu Miejskiego KPRP, służąc równocześnie w Czerwonej Milicji Robotniczej. Kiedy Sowieci uciekali po klęsce pod Radzyminem, on uciekał razem z nimi, ale został aresztowany w Ciechanowie. Tu zaliczył pierwszych sześć tygodni więzienia. Po wyjściu znów uciekał - tym razem skutecznie - do Prus Wschodnich, gdzie wstąpił do Związku Komunistycznej Młodzieży Niemieckiej. Za udział w rewolucji 1921 r. aresztowany i osadzony w więzieniu w Królewcu. Te cztery lata wali i cierpień jedynie słuszna partia zaliczyła mu do służby w Armii Czerwonej.
    Tym razem - po zwolnieniu - kompartia odesłała Mitzenmachera do ojczyzny proletariatu. W ZSRS zaliczył szkołę partyjną, wojskową, Komsomoł i kurs Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych Zachodu. We wrześniu 1924 r. był już w Polsce, przyjmując pseudonim "Mietek Redyko" (od pierwszych sylab: "rewolucja, dyktatura, komunizm"). Robił karierę w kierownictwie ruchu młodzieżowego, oczywiście tego czerwonego: Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Białorusi, i Zachodniej Ukrainy. Ponownie aresztowany w 1925 r. - w Czechosłowacji, gdy jechał na konferencję międzynarodowych bojówek komunistycznych w Morawskiej Ostrawie.

    Połączyła ich Bela

    Po wydaleniu z Czechosłowacji znów był w Polsce, działając w sekretariacie KC Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, a równocześnie w kierownictwie młodzieżówki kominternowskiej. W listopadzie 1926 r. ponownie trafił za kraty - najpierw śledztwo na Pawiaku, a po skazaniu go przez sąd na pięć lat, więzienia we Wronkach i Rawiczu. Tym razem był to pobyt przełomowy - prawdopodobnie już w 1928 r. został zwerbowany do współpracy z polską policją.
    Dzięki temu - w lutym 1931 r. - wyszedł przedterminowo na wolność "z powodu choroby serca". Tradycyjnie już ten zasłużony bojowiec i aktywista wrócił na łono partii. Ta - cały czas bezgranicznie ufna - oddelegowała go do kominternowskiej szkoły pod Moskwą. Za kompana miał Józefa Goldberga, późniejszego dyrektora Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, pułkownika Jacka Różańskiego. Obu dżentelmenów połączyła również kobieta. Kochanka Mitzenmachera-Redyki była późniejszą towarzyszką życia Goldberga-Różańskiego. Najpierw nazywała się Bela Frenkiel, potem Izabella Różańska.
    Po powrocie z Moskwy partia skierowała go na nowy odcinek - Zagłębie Dąbrowskie. Awansował też w centrali - podczas VI Zjazdu KPP w 1932 r. został wybrany zastępcą członka KC. Kiedy po donosach Mitzenmachera-Redyki władze aresztowały czołowych działaczy komunistycznych - przede wszystkim Alfreda Lampego, a sam donosiciel uniknął aresztowania, mocodawcy sfingowali jego zabójstwo. "Express Poranny" donosił, że w gliniance w Szczęśliwicach pod Warszawą znaleziono "pogrążone w wodzie zwłoki mężczyzny, lat około 40, dobrej tuszy, łysego, odzianego w ciemnobrązowy garnitur, przy czym tylna kieszeń była wyrwana, a w bocznej kieszeni marynarki znaleziono 5 gazet niemieckich i jedno pisemko w języku żydowskim. (...) Twarz denata była zupełnie zmasakrowana i nie do rozpoznania". Prasa sugerowała, że zginął wskutek komuszych walk frakcyjnych. Żona (Anna Redyko, wcześniej Chana Rachela Rozensztajn, ps. Florka, działaczka KPP, po wojnie funkcjonariuszka MBP), rozpoznała ciało męża. Te trzy informacje sprawiły, że kompartia uwierzyła w śmierć swojego funkcjonariusza - ba, uznawanego za jednego z najzdolniejszych i najinteligentniejszych - z rąk polskiej policji. Mitzenmacher został bohaterem, a jego pogrzeb stał się polityczną manifestacją komunistów, pepesowców, bundowców i innych lewaków.

    Mitzenmacher jak Fleischfarb

    Martwy komunista, ale żywy agent został tymczasem wybitnym ekspertem do spraw ruchu... komunistycznego w Polsce. Ukryty w Bydgoszczy, przyjął nowe nazwisko - "Józef Bogusław Kamiński" i wziął ślub. W 1934 r. wydał - pod kolejnym pseudonimem "Jana Alfreda Reguły" - "Historię Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów", która stała się bestsellerem. Ale trudno się dziwić, autor książki świetnie znał temat i bez problemu potrafił udowodnić całkowitą podległość KPP od Moskwy. W środowisku komunistów "Historia KPP" okazała się bombą podobną do późniejszych rewelacji Józefa Światło (Izaaka Fleischfarba) po jego ucieczce na Zachód w 1953 r. W wydanej dwa lata później książce "Za kulisami bezpieki i partii" Światło obszernie opisywał zresztą Mitzenmachera: "Książka Reguły stała się szybko źródłowym i klasycznym niemal materiałem do nauki o komunizmie w Polsce. Do dziś mówi się między towarzyszami, że jest to jedyna prawdziwa książka o Komunistycznej Partii Polski...".
    Komuniści wyczuli prowokację, ale do końca II RP nie wpadli na to, że Reguła to Mitzenmacher. Dzięki temu, w latach 1934 - 1939, mógł znacznie rozszerzyć zakres swojej eksperckiej działalności. Pracował Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, oczywiście na odcinku komunistycznym. Żyd-komunista stał się Polakiem-katolikiem (niektórzy twierdzą, że obrzezanym neofitą): współpracował z Katolickim Stowarzyszeniem Mężów, a przede wszystkim antykomunistycznymi pismami, m.in.: "Mały Dziennik", "Rycerz Niepokalanej" i "Bój z Bolszewizmem", gdzie demaskował obcą, czerwoną agenturę. Aby nie zostać rozpoznanym, zapuścił bródkę, ciemne wąsy i zaczął nosić okulary.

    Truciciel pomidorami

    Mitzenmacher współpracował też z Instytutem Naukowym Badania Komunizmu i niemieckim "Antikomintern'em". Współpraca z Niemcami nabrała nowych rumieńców po 1940 r., kiedy zbiory INKB zostały przez nich przejęte i oddane pod opiekę... Mitzenmachera.
    Ale nie tylko on kolaborował z okupantem, tropiąc swoich dawnych towarzyszy. Na polecenie Niemców 16 stycznia 1941 r. został przyjęty do pracy w Bibliotece Publicznej w Warszawie niejaki Jan Berdych. Pracownicy czuli pismo nosem i nie ufali mu, dlatego - aby pozyskać ich przychylność - ożenił się z bibliotekarką Danielą Stopczańską (nie był to zresztą jego pierwszy związek, Berdych był znanym kobieciarzem). Środowisko nie dało się zwieść i w niecały rok po ślubie, na jesieni 1943 r., Daniela Stopczańska najadła się pomidorów i zmarła. Kto mógł być trucicielem, jeśli nie jej mąż Jan Berdych, czyli... Józef Mitzenmacher (nazwisko Berdych przejął po jednej ze swoich żon). Wcześniej z Biblioteki zwolniono ponad połowę personelu... Ale to znowu nie mogło być winą Berdycha-Mitzenmachera. Bo przecież i po niego przyszło do Biblioteki Gestapo. Tym razem po prostu zniknął, bo w okupacyjnych warunkach fingowanie samobójstwa najwyraźniej nie było konieczne.
    Jako niemiecki agent Berdych-Mitzenmacher rozpracowywał nie tylko komunistów, ale też polskie podziemie. Prócz pracy w Bibliotece był również zatrudniony - pod pseudonimem "Doktor" - w sekcji antykomunistycznej Delegatury Rządu na Kraj. W dokumencie kontrwywiadu AK, który rozpracowywał go i w końcu rozpracował, czytamy: "Wybitna inteligencja, jak można wnosić wyjątkowy spryt. Najlżejsza aluzja chwytana momentalnie i rozumiana właściwie. Fenomenalna pamięć. Zasób wiadomości olbrzymi. (…) Ma się wrażenie, że nie ma na terenie Polski, Rosji, Niemiec, Anglii, czy Francji człowieka, odgrywającego jakąkolwiek rolę polityczną, o którym Berdych nie posiadałby wyczerpujących wiadomości. Literaturę dotyczącą wszelkich ruchów społecznych, szczególnie radykalnych, zna świetnie. Pozornie fanatyczny wróg komunizmu, którego jedyną namiętnością i celem życia jest walka z tą doktryną (jak twierdzą osoby mające z nim bliższy kontakt - boi się bolszewików). Wrażenie jednak, jakie wywiera, jest tego rodzaju, że większość jego kolegów przyjęłaby bez zdziwienia wiadomość, że B. jest bolszewickim komisarzem. Równie małe zdziwienie wywołałoby odkrycie w nim agenta Gestapo…".
    Niektóre relacje mówią o wyroku śmierci wydanym na Berdychu-Mitzenmacherze przez AK-owskie podziemie. Dlatego Niemcy "aresztowali" go i przenieśli do Białegostoku, a potem do Krakowa. Został Janem Roszkowskim (od nazwiska jego ówczesnej żony - Jadwigi), a przykrywką dla agenturalnej roboty stała się praca na kolei.

    W PPR i... Izraelu

    Tak Józef Mitzenmacher, polski Żyd z pochodzenia, a internacjonał z przekonania, przeżył Holokaust. Mimo że w Polsce nastał ukochany przez niego ustrój, musiał się ukrywać - jako agent Gestapo, a przede wszystkim od wielu lat komunista-trup. Jego koledzy z Kominternu utrwalali ludową władzę, a on biedaczyna uciekł do Wrocławia, gdzie zatrudnił się jako kierownik wydziału personalnego w Dyrekcji Kolei (widać zamiłowanie do kolejnictwa nie opuszczało go). Ale ciągnęło go do komuny, a może bardziej do wygodnego życia? Znowu chciał być z władzą, płynąć z prądem? Wstąpił do PPR, gdzie za aktywną działalność aktyw przyznał mu złoty krzyża zasługi.
    Józef Mitzenmacher zmarł w szpitalu w Łodzi 30 grudnia 1947 r. na raka (Światło-Fleischfarb twierdzi, że na gruźlicę). W nekrologu czytamy: "organizacja zawodowa [Związek Zawodowy Kolejarzy - TMP] i przedsiębiorstwo PKP straciły człowieka o nieprzeciętnych wartościach moralnych, a szeregi dolnośląskich kolejarzy straciły w zmarłym jednego z najbardziej oddanych bojowników idei demokracji".
    Miał 44 lata, ale życie jakże ciekawe - zdążył zaliczyć wszystkie możliwe tajne służby, może z wyjątkiem bezpieki. Sześć tygodni po jego śmierci Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zakończyło śledztwo, uznając, że Berdych - Kamiński - Reguła to... Mitzenmacher. Jego pierwsza żona (Chana Rachela Rozensztajn - Redyko - Rajska) początkowo nie chciała wierzyć w ponowną śmierć męża, ale w końcu rozpoznała jego zwłoki, po czym... wyrzucono ją z MBP. Szok musiał przeżyć również dawny kolega Józef Goldberg - Różański.
    Dwa lata po śmierci Mitzenmachera, Bolesław Bierut na III Plenum KC PZPR powiedział łamaną polszczyzną: "Mamy w dziejach KPP wstrząsające swą istnie zbrodniczą i machiawelską perfidią przykłady prowokatorów, którzy na przestrzeni kilkunastu lat wyrządzali niepowetowane szkody ruchowi rewolucyjnemu. Ostatnio zdołaliśmy odkryć nowe wątki tych prowokacyjnych nici". Nić Mitzenmachera - ze strachu przed kolejnymi prowokatorami - poznało tylko kilku zaufanych Bieruta, co wykorzystali zresztą do oskarżenia Gomułki i innych "krajowych" komunistów o "odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne", ale przed podbitym narodem sprawę ukryto. Józef - Josek Mitzenmacher przestał być tematem tabu właściwie dopiero po obaleniu w Polsce komunizmu. A jego samego - po ponownej śmierci - widziano w Izraelu.

    Tadeusz M. Płużański


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    117. Generałowie Ciastoń i Sasin

    Generałowie Ciastoń i Sasin odpowiedzą jednak przed sądem za wojskowy obóz internowania w Chełmnie

    IPN oskarżył Ciastonia i Sasina nie tylko o zbrodnię
    komunistyczną, ale też o zbrodnię przeciwko ludzkości uznając, że
    rzekome ćwiczenia były represją polityczną wobec opozycji i pretekstem
    do pozbawienia wolności ponad 300 działaczy, co łączyło się z ich
    szczególnym udręczeniem.


    DR-11-14

    „Do Rzeczy” – lista katów narodu Polskiego

    Stalinowscy sędziowie i prokuratorzy nigdy nie odpowiedzieli za
    swoje zbrodnie przeciw polskim patriotom. Na straży ich bezpieczeństwa
    stanęła III RP. Próba rozliczania tych przestępców była podważaniem ładu
    Polski Okrągłego Stołu, nie mogła więc zakończyć się sukcesem. W
    najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” – lista katów narodu polskiego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    118. (Brak tytułu)


    BARDZO WAŻNE OŚWIADCZENIE w sprawie PO-chówku bohatera takich środowisk, jak Antifa...



    Żołnierze
    Narodowych Sił Zbrojnych Okręgu Podbeskidzie w specjalnym piśmie
    wyrazili swoje oburzenie planem pochówku zmarłego niedawno
    komunistycznego generała, Tadeusza Pietrzaka z wojskowymi honorami na
    Powązkach.

    Żołnierze przypominają, że Pietrzak był
    uczestnikiem „zbrodniczej operacji Ministerstwa Bezpieczeństwa
    Publicznego, w trakcie której, we wrześniu 1946 roku uczestniczący w
    niej funkcjonariusze zamordowali (…) Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych
    ze Zgrupowania Part...Czytaj dalej


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    119. Towarzysz generał Policji

    Towarzysz generał Policji RP

    Dopiero co przeżywaliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych i udział w nim tysięcy Polaków, zwłaszcza ludzi młodych. Uczestniczyliśmy we wzruszającej konferencji prasowej, podczas której powiedziano nam, że zostały zidentyfikowane śmiertelne szczątki zamordowanych po okrutnym „śledztwie” komandorów Marynarki Wojennej – Stanisława Mieszkowskiego i Zbigniewa Przybyszewskiego – oraz dziesięciu innych oficerów i żołnierzy, wśród nich 21-letniego Karola Rakoczego z Narodowych Sił Zbrojnych, który przed sowieckim sądem krzywoprzysiężnym leżał z bezwładnymi nogami, przestrzelonymi podczas obławy NKWD-UB, a potem, cierpiąc straszliwie, czekał przez pół roku na „wykonanie wyroku śmierci”.

    Dziewięć dni później dowiedzieliśmy się o śmierci człowieka, którego żywot ma pewien związek zarówno z komandorami, jak i z młodym męczennikiem z NSZ. Generał Tadeusz Pietrzak – zdeklarowany zwolennik komunizmu i Polski sowieckiej, od wczesnej młodości służył złej sprawie. We wrześniu 1946 r. osobiście rzucał granaty, które rozrywały na strzępy młodych polskich patriotów – żołnierzy NSZ z oddziału antykomunistycznej partyzantki kpt. Henryka Flamego „Bartka”, także wkrótce zamordowanego – mimo „amnestii” – przez jego kompanów z UB-MO.

    Jako zaufany człowiek sowieckich okupantów Pietrzak służył w Informacji Wojskowej i jej następczyni WSW – bandyckiej, mafijnej organizacji, całkowicie opanowanej i kontrolowanej przez oficerów sowieckich, nazywanej „UB do kwadratu”. Bandyci z Informacji „oprawiali” po aresztowaniu w Gdyni naszych komandorów w ramach „śledztwa” przed „procesem”, „wyrokiem” i mordem w grudniu 1952 roku.
    „Zasłużony”

    Towarzysz generał Tadeusz Pietrzak jako „kawaler Krzyża Virtuti Militari” i generał Wojska Polskiego został pochowany na wojskowych Powązkach. Taki pogrzeb przysługuje mu z mocy prawa, jako „zasłużonemu”! Jego grób znajduje się obok kwatery „Ł”, skąd jeszcze nie zdołano odkopać wszystkich ofiar takich ludzi jak on i jego kompani. Tu ma stanąć Panteon Żołnierzy Wyklętych!

    W grudniu 1970 r. Pietrzak uczestniczył w naradzie u sowieckiego namiestnika na Polskę – Władysława Gomułki, podczas której podjęto decyzję o strzelaniu do uczestników Powstania Grudniowego. „Janek Wiśniewski” i inni chłopcy umierający na ulicach Gdyni, Gdańska czy Szczecina to ofiary nie tylko Gomułki i Jaruzelskiego, ale także Pietrzaka, bo to on – jako komendant główny MO i wiceminister spraw wewnętrznych – dowodził tysiącami żołnierzy, esbeków, milicjantów i konfidentów, których spuszczono ze smyczy, by bili i zabijali „rebeliantów” (określenie Pietrzaka). Zanim ci „rebelianci” wyszli na ulicę, Pietrzak został szefem sztabu specoperacji „Jesień 70”, bo czerwoni z góry założyli, że będą protesty i że będą strzelać.
    „Zaskórniaki” za śmierć Janka

    Wyjątkowo plugawa była konferencja z komendantami wojewódzkimi MO, przeprowadzona przez Pietrzaka przez łącznicę międzymiastową w przeddzień smutnej dla Polaków Wigilii Bożego Narodzenia 1970 roku. Rodziny Zbyszka Godlewskiego, Ludwika Piernickiego, Jurka Skonieczki, Staszka Sieradzana i innych zamordowanych „grudniowych chłopców” zalewały się łzami, a tymczasem rozradowany Pietrzak mówił towarzyszom komendantom o bandyckiej, resortowej solidarności: „Stwierdziliśmy ogromne ilości bohaterstwa, samozaparcia, stwierdziliśmy setki przychodzących emerytów, byłych funkcjonariuszy MO i bezpieczeństwa, zgłaszało się setki dyscyplinarnie zwolnionych [!?]. Cieszy nas to wszystko”.

    Co w zamian? Pietrzak puszcza oko do towarzyszy komendantów i rozluźniony informuje, że dyrektor departamentu finansowego MSW Samopolski przygotował dla nich niespodziankę: „Schowajcie te zaskórniaki, aby na czarną godzinę kawalerki czasem się przydały. Życzę wam zasłużonego odpoczynku przez okres świąt”… „Zaskórniaki” dla „kawalerki” Pietrzaka to była wymierna cena za śmierć Ludwika, Zbyszka, Jurka, Staszka.
    Honor generała RP

    „Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci gen. bryg. Tadeusza Pietrzak” – można było przeczytać w „Gazecie Wyborczej” z 12 marca. „Rodzinie składamy serdeczne kondolencje”. Kto? Niestety, to „członkowie Stowarzyszenia Generałów Policji Rzeczypospolitej Polskiej”! Strach się bać! Ale mnie ogarnął nie strach, lecz wściekłość. Widziałem „generałów policji RP” na uroczystościach poświęconych prawdziwym policjantom RP, zamordowanym w ramach zbrodni katyńskiej, i na pogrzebie najstarszej wdowy katyńskiej Zofii Romanowskiej. Byłem zbudowany ich obecnością. Dałem się nabrać. Po raz ostatni!

    Piotr Szubarczyk

    http://www.naszdziennik.pl/mysl/71366,towarzysz-general-policji-rp.html


    Pietrzak bez asysty

    Tuż przed pogrzebem Tadeusza Pietrzaka, odpowiedzialnego
    za zbrodnie na podziemiu niepodległościowym, Garnizon Warszawa wycofał
    się z asysty wojskowej


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

    120. Do Pani Maryli

    Szanowna Pani Marylo,

    Towarzysz Tadeusz Pietrzak to wyjątkowe bydle, które można porównać do Humera i Różańskiego. Był komendantem wojewódzkim MO w Poznaniu. Wspólnie z sekretarzem KW PZPR Wincentym Kraśko i generałem armii sowieckiej Stanisławem Popławskim krwawo tłumili protesty robotników Poznański Czerwiec 56. Prawdopodobnie to oni  poprosili o sowiecką pomoc w tłumieniu robotniczych protestów, gdzie mieszkańcy Poznania żądali chleba .
    Za brutalne tłumienie robotniczych protestów , gdzie zamordowano 57 mieszkańców w tym dzieci, trzynastoletni Romek Strzałkowski.
    Tadeusz Pietrzak w nagrodę zostanie wiceministrem, Wincenty Krasko, dziadek dziennikarza TVP Piotra Kraski I sekretarzem a później wicepremierem.

    Obecny minister obrony narodowej Siemoniak chciał wysłać na pogrzeb tego zbrodniarza kompanię honorową Wojska Polskiego

    Moim zdaniem ustawą sejmową powinno się zabrać wszystkie odznaczenia wojskowe, tym , którym przyznano po 8 maja 1945 roku. Później, "Ludowe" WP walczyło z polskimi patriotami by podporządkować Polskę sowietom, wyrznąć resztki polskiej inteligencji.

    Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych Okręgu Podbeskidzie zwrócił się do szefa MON o zdegradowanie Tadeusza Pietrzaka, generała brygady Ludowego Wojska Polskiego do stopnia szeregowca.

    Śledztwo w sprawie zamordowania partyzantów z oddziału kpt. Henryka Flame prowadził przez 9 lat pion śledczy IPN w Katowicach. W 2010 roku zostało umorzone.

    Śledztwo zostało umorzone, bo ustaleni przez nas sprawcy zbrodni nie żyją. Mimo zakrojonych na dużą skalę poszukiwań nie udało się nam odnaleźć grobu pomordowanych

    – twierdził wówczas prokurator Piotr Nalepa z IPN.

    Tadeusz Pietrzak za mordy polskich Bohaterów, inteligencji został odznaczony:

    m.in. Krzyżem Kawalerskim i Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Grunwaldu III klasy, Orderem Sztandaru Pracy I klasy (1964) dwukrotnie Krzyżem Walecznych, radzieckim Orderem Czerwonego Sztandaru, Medalem 10-lecia Polski Ludowej, Medalem 30-lecia Polski Ludowej, Medalem 40-lecia Polski Ludowej, Złotym Medalem Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny i Złotym Medalem Za zasługi dla obronności kraju.

    Ukłony moje najniższe

    Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

    avatar użytkownika Pelargonia

    121. Jaruzel

    Pozdrawiam serdecznie

    "Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

    avatar użytkownika Maryla

    122. Waryński znów stoi na Woli. Po siedmiu latach nieobecności

    Mimo porywistego wiatru i siekącego deszczu ze śniegiem na uroczystość
    odsłonięcia pomnika przybyła na Wolę czołówka działaczy SLD i innych
    ugrupować lewicowych. Zjawił się m.in. przewodniczący Sojuszu Leszek
    Miller, szef stołecznego SLD Sebastian Wierzbicki
    oraz europoseł Wojciech Olejniczak. Obecni byli też były minister
    zdrowia Marek Balicki i były lider PPS Piotr Ikonowicz.W uroczystości odsłonięcia pomnika wzięli także udział członkowie
    Komunistycznej Partii Polski, którzy poinformowali o swojej obecności
    wielkim czerwonym transparentem, oraz przedstawiciele Kampanii Historii
    Czerwonej i Czarno-Czerwonej, którzy propagują historię polskiej lewicy
    rewolucyjnej. Waryński miał grupę zdeklarowanych przeciwników w PiS. Partia Jarosława
    Kaczyńskiego przekonywała, że Waryńskiego nie należy upamiętniać, bo
    "był internacjonałem i nie walczył o polskość". Sprawa znalazła swój
    finał dopiero podczas kampanii przed referendum nad odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz. By pozyskać przychylność Sojuszu i jego wyborców, PO zdecydowała się Waryńskiego ustawić.


    Uroczystość odsłonięcia pomnika Waryńskiego na Woli


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    123. Generał Jaruzelski nie może

    Generał Jaruzelski nie może być sądzony

    O takich wnioskach opinii lekarskiej, która właśnie wpłynęła do Sądu
    Okręgowego w Warszawie, poinformowała rzeczniczka sądu Agnieszka
    Domańska.
    Stan zdrowia gen. Wojciecha
    Jaruzelskiego nie pozwala na sądzenie go za wprowadzenie w Polsce w 1981
    r. stanu wojennego oraz w sprawie masakry robotników Wybrzeża w grudniu
    1970 r.
    - uznali biegli po zbadaniu 90-letniego podsądnego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    124. Tysiące dla komunistycznych

    Tysiące dla komunistycznych zbrodniarzy. Ci, którzy budowali krwawy komunistyczny reżim, mogą liczyć na sowite emerytury

    „W III RP bardzo dobrze powodzi się tym, którzy w PRLu włączyli
    się w krwawy reżim, niszczący ludzi i Polskę. Takie osoby są wysoko
    cenione”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    125. W Piasecznie otwarto rondo

    W Piasecznie otwarto rondo imienia Tadeusza Mazowieckiego [ZDJĘCIA]
    Tadeusz Mazowiecki był człowiekiem bardzo skromnym, a jednocześnie
    wybitnym autorytetem - powiedział prezydent Bronisław Komorowski podczas
    czwartkowej uroczystości nadania imienia byłego premiera jednemu z rond
    w podwarszawskim Piasecznie.

    Syn byłego premiera Adam Mazowiecki
    podziękował władzom Piaseczna za uczczenie pamięci ojca nadaniem jego
    imienia nowemu rondu w mieście. Jak zaznaczył, obecność prezydenta na
    uroczystości to świadectwo wieloletniej przyjaźni Komorowskiego z
    Mazowieckim. - Mój ojciec był człowiekiem skromnym i zawsze każde
    wyróżnienie przyjmował z pokorą. Myślę, że tak samo byłoby i dzisiaj -
    powiedział Adam Mazowiecki.


    W Piasecznie otwarto rondo imienia Tadeusza Mazowieckiego [ZDJĘCIA]


    - Pamiętam, jak wiele lat temu mój ojciec przeżywał zamknięcie
    dużych zakładów pracy w Piasecznie. Miał świadomość, że wiąże się to z
    utratą miejsc pracy dla wielu ludzi, ale też wiedział, że jest to cena,
    jaką trzeba ponieść za zmiany, które jemu w Polsce przyszło wprowadzać.
    Tym bardziej był dumny, gdy widział rozwój tego regionu i wielu innych
    większych i mniejszych miast w Polsce - powiedział Adam Mazowiecki.

    Wizyta prezydenta w Piasecznie


    Jak dodał, jego ojciec był przekonany, że ten rozwój Polska
    zawdzięcza także wprowadzonej przez jego gabinet reformie samorządowej. -
    On był z tego bardzo dumny. Dzisiaj ja dumny jestem z honoru, jaki
    mieszkańcy i władze Piaseczna, ale także prezydent Rzeczypospolitej oddają mojemu ojcu i tak jak on honor ten przyjmuję z pokorą - podkreślił.

    Wizyta prezydenta w Piasecznie




    Po uroczystości prezydent odwiedził szkołę podstawową w Piasecznie,
    gdzie spotkał się z uczniami i przedstawicielami władz miejskich. W swym
    wystąpieniu nawiązał do tegorocznych obchodów 25-lecia polskiej
    wolności. Ocenił, że Piaseczno jest miejscem, w którym "dobrze widać i
    plusy, i minusy tego 25-lecia". Jak mówił, Piaseczno to obszar dotknięty
    wieloma negatywnymi skutkami transformacji ustrojowej i ekonomicznej. -
    Ale jednocześnie widać, że jest to miasto, w którym toczy się żywe,
    mocne życie ekonomiczne i społeczne - zaznaczył prezydent. Jak dodał,
    "Piaseczno potrafiło odnaleźć swoją wielką szansę w ramach procesów
    wynikających z samorządności, ze zmian ekonomicznych oraz zmian
    polegających na naszym uczestnictwie w wielkim projekcie europejskim".

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    126. W końcu rozpoczął się proces

    W końcu rozpoczął się proces Mariana K., czyli "Krwawego Mańka", bestialskiego oprawcy UB

    Po kilku miesiącach oczekiwania na rozpoczęcie procesu
    funkcjonariusza Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w
    Ciechanowie Mariana K. nareszcie możemy mówić o małym sukcesie,
    ponieważ udało się oskarżonego w końcu doprowadzić przed sąd. Co prawda
    przybył on przed wymiar sprawiedliwości karetką, w asyście ratowników
    medycznych, ale się udało.

    Oskarżony Marian K. dotychczas skutecznie uniemożliwiał rozpoczęcie
    procesu, stosując różnego rodzaju wymówki i wykręty. Ale w środę 26
    marca ruszyła machina mająca na celu skazanie bestialskiego oprawcy. Na
    rozprawie, oprócz stałych bywalców oraz miejscowych mediów pojawili się
    też świadkowie. Przed sędzią były rozłożone akta sprawy obejmujące
    kilkanaście tomów.

    Akt oskarżenia

    Na początku prokurator z Instytutu Pamięci Narodowej – Jolanta
    Chankowska - przeczytała akt oskarżenia. Wynikało z niego, iż
    funkcjonariusz UB Marian K. w szczególny sposób zmuszał zatrzymanych do
    składania zeznań i wyjaśnień.

    Zawiadomienie o tej strasznej zbrodni złożył m.in. Janusz Sosnowski
    syn ofiary - Konstantego Sosnowskiego. K. Sosnowski został zatrzymany za
    pomoc członkom grupy Roja - zapewnienie im schronienia oraz za
    posiadanie broni. Konstanty Sosnowski ur. w roku 1915, zmarł w
    1982, w ubeckich katowniach przeżył gehennę i odsiedział w ciężkich
    więzieniach 6 z 8 lat wyroku, wymierzonego mu przez Sąd Wojskowy w
    Warszawie, aby pod koniec ub. wieku zostać zrehabilitowanym i
    oczyszczonym pośmiertnie z zarzutów.

    Jak na zaniki pamięci, pamięta wiele

    Najpierw został przesłuchany oskarżony Marian K. Potwierdził, iż wie o
    co jest oskarżony, jednak do popełnionego czynu się nie przyznaje.
    Potem mówił:

    Mam zaniki pamięci, jednak odpowiem na pytania sądu i prokuratury.

    Podczas zeznań Mariana K. usłyszeliśmy

    Oskarżony najpierw pracował w Mławie, a potem w Ciechanowie. Wszyscy funkcjonariusze pełnili jednakową funkcję. Pracował w terenie ale i na miejscu. Zbierał materiały, wstępnie przesłuchiwał. Podczas przesłuchań w pokoju były dwie lub trzy osoby przesłuchujące. Jedna przesłuchiwała a druga była jakby świadkiem. Protokoły zeznań popisywał sam K.
    Jednak
    gdy otrzymał do wglądu jeden z takich protokołów, stanowczo zaprzeczył,
    iż jest to jego charakter pisma. Potwierdził tylko podpis. Sędzia
    jednak zasugerował że ten charakter pisma jest łudząco podobny do tego,
    który był na usprawiedliwieniach aby odwlec proces, pisanych przez
    samego oskarżonego

    Jak mówił oskarżony przesłuchiwane były osoby, które zostały
    zatrzymane za udzielenie pomocy nielegalnemu podziemiu czyli „bandom”. W
    swoich zeznaniach mówił szczegółowo o wielu wydarzeniach. I jak na
    zaniki pamięci wiele pamiętał. Czasem można było odnieść wrażenie, że
    trochę się gubi w tym swoim nie pamiętaniu, lub nie chceniu pamiętania.

    Za co tak naprawdę go wyrzucili?

    Ostatecznie z funkcji funkcjonariusza Powiatowego Urzędu
    Bezpieczeństwa Publicznego w Ciechanowie został wyrzucony. Jak mówił
    jedną z przyczyn było to iż zataił, iż ma krewnych za granicą w Stanach
    Zjednoczonych i Francji. Drugą, iż zgubił służbową broń. Jednak nie
    przypominał sobie sytuacji, o której wspomniał sędzia, że został skazany
    za pobicie kobiety w Przasnyszu podczas przesłuchania chcąc ją skłonić
    do złożenia wyjaśnień.

    Wymyślony zarzut

    Podczas zeznań „Krwawy Maniek” zarzucił, iż w akcie
    oskarżenia jest wiele nieścisłości i zaprzeczył temu, aby bił i
    zastraszał osoby przesłuchiwane.
    Przed mławskim wymiarem
    sprawiedliwości został skazany na karę więzienia, ale został z niej
    warunkowo zwolniony. Ten wyrok tłumaczył tym, iż postawiono mu wymyślony
    zarzut, że niby miał komuś wkładać nogi do pieca.

    Nic złego się nie działo?

    Oskarżony potwierdził, iż siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa
    Publicznego w Ciechanowie mieściła się przy obecnej ulicy 11. Pułku
    Ułanów Legionowych.

    Były tam świetlice i cele

    –- mówił.

    tytuł

    Jednak co ciekawe, nigdy nie spotkał się ze stosowaniem środków
    przymusu wobec zatrzymanych. Nie groził bronią, nie bił, nie znęcał
    się. Nie słyszał też, że takowe były stosowane. Nie widział też osób ze
    śladami pobicia. Z zeznań Mariana K. wynika, że tak naprawdę to w PUBP w
    Ciechanowie nic złego się nie działo.

    Do zatrzymanych zwracano się „Pan”, Pani”. Przesłuchiwania w 95 proc
    odbywały się w dzień. Chyba, że ktoś został zatrzymany wieczorem -
    wówczas w nocy. Trwały one od 10 do 20 minut, ale nigdy godzinami

    -- opowiadał.

    Urząd funkcjonował jak zwykły organ, a Marian K. był zwykłym
    funkcjonariuszem, który nie robił niczego złego. Ostatecznie oskarżony
    powiedział, iż takowa instytucja w ogóle nie była potrzebna.

    Oskarżony atakuje IPN

    To jest wszystko naciągnięte pod panujący system. W telewizji
    słyszałem jakich zaniedbań dopuścił się już IPN. IPN to Instytut
    Pomiatania Narodem

    -- skwitował oskarżenie Marian K.

    Świadkowie...

    Długo czekaliśmy na ten proces za długo. Dwóch świadków niestety nie
    doczekało się, aby opowiedzieć o działalności Mariana K. i jego
    okrutnych metodach. Zmarli zanim doprowadzono oprawcę przed sąd.

    Pierwszym powołanym świadkiem był pan Janusz Sosnkowski – syn
    Konstantego Sosnowskiego, na którym „Krwawy Maniek” stosował swoje
    środki przymusu.

    Opowiadają...

    Pan Janusz mówił:

    W młodym wieku (lata 1975 - 1980) bardzo mnie dziwiło że tatuś był w
    więzieniu. Był człowiekiem zacnym i szanowanym. Często go o to pytałem.
    Odpowiadał zdawkowo, a konkretnie „wiedział a nie powiedział”. Potem gdy
    wszedłem w życie dorosłe tata sam zaczął mi opowiadać. Najwięcej mówił w
    roku '80, kiedy to w Polsce zaczęły się przemiany. Ja w tym czasie
    zaangażowałem się w Solidarność. Tata chciał mnie przestrzec przed tym,
    co może mnie czekać. Mówił, że komuny i tak nie da się obalić. Potem
    opowiadał, że nie można było się nie przyznać, bo inaczej by
    zamordowali. Pytałem jak był przesłuchiwany. Opowiadał, że grożono mu
    bronią, sadzano na odwróconym taborecie, uderzano w głowę, a gdy się
    chciał bronić, to go osadzono w karcerze.

    Na przesłuchaniu było dwóch. Jeden był dobry a drugi zły. Ten dobry
    namawiał do tego, aby się przyznał, a ten drugi to kat. Wyzywał,
    poniżał, ubliżał. Tata powiedział że tym gorszym był K. Nazwiska
    oprawców poznałem podczas ponownego procesu kiedy tata został
    uniewinniony.

    Jednak ta sprawa nigdy nie dawała mi spokoju. Postanowiłem odnaleźć
    tego człowieka. Swoje poszukiwania zacząłem od książki telefonicznej.
    Znalazłem trzy nazwiska K. Jednak tylko przy jednym było imię Marian.
    Była tam też podana ulica i numer mieszkania. Pojechałem tam, to był
    1998 rok. Chciałem poznać go osobiście i spojrzeć mu w twarz. Wszedłem
    do bloku stanąłem przed drzwiami jego mieszkania, ale nie zapukałem.
    Ponownie wróciłem tam za jakiś czas.
    Zapukałem. Drzwi otworzyła mi kobieta.

    Zapytałem czy mieszka
    tu Marian K. Potwierdziła i poprosiła go. Wyszedł do mnie w szlafroku.
    Powiedziałem mu że w 1949 roku znęcał się nad moim tatą. On zaprzeczył.
    Powiedział, że to pomyłka. Wyglądał wiarygodnie. Jednak gdy spytałem czy
    był w UB, odpowiedział - i co z tego.

    A ja na to – komuny już nie ma, a pan ludziom zdrowie odebrał.
    Sumienia pan nie ma. Czy pan żałuje. Liczyłem na skruchę i pokorę.
    Jednak z ust Mariana K. usłyszałem – Żałuję, że takiego sku... nie
    zabiłem i że takie nasienie wydał.

    W tej chwili kobieta wtrąciła, że jeśli mamy coś do siebie to powinniśmy spotkać się w sądzie. Powiedziałem – Spotkamy się.

    Potem złożyłem wniosek do IPN i zawiadomienie o przestępstwie.

    Następnie byli przesłuchiwani inni świadkowie. Żona, córka i zięć Konstantego Sosnowskiego.

    Sposób przesłuchiwania był dość dziwny. Wiele osób odniosło wrażenie,
    że świadkowie byli ostrzej przesłuchiwani niż sam oskarżony UB-ek.
    Niezadowolenie z takiego przebiegu przesłuchań publicznie wyraził
    Waldemar Nicman, za co został praktycznie wyproszony z sali sądowej.

    Kiedy wyrok?

    Kolejny termin rozprawy już za miesiąc, 25 kwietnia. To wówczas ma
    zapaść wyrok na oprawcy z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w
    Ciechanowie Marianie K.

    UB-ek karetką z sanitariuszami, a opozycjonista radiowozem

    Podczas gdy na jednej z sądowych sal toczyła się rozprawa przeciwko
    UB-kowi przed budynek sądu jak każdego dnia przyszedł Stanisław Adamczyk
    od lat walczący z niesprawiedliwością, która go spotkała.

    Tym razem skandując m.in. przeciwko Marianowi K., który w medycznej
    asyście przybył na swój proces tak bardzo naraził się, iż została
    wezwana policja. Przez uchylone okno sali sądowej słychać było głos
    wystraszonego staruszka wołającego - „pomocy, ratunku”. Kobieta która
    wyjrzała przez okno – powiedziała – oni go ciągną po chodniku. Takie
    zachowanie bardzo nie spodobało się sędziemu i poprosił panią, ze jeśli
    jest zainteresowana tym co się tam dzieje aby wyszła.

    tytuł

    Jak udało nam się dowiedzieć, Stanisław Adamczyk został
    wypuszczony po około dwóch godzinach. Zapewne ten starszy pan jutro też
    pojawi się przed ciechanowskim sądem aby walczyć o sprawiedliwość.

    Mil/kim/Czas Ciechanowa

    http://wpolityce.pl/wydarzenia/77455-w-koncu-rozpoczal-sie-proces-marian...


    Kiszczak "otępiał" i może liczyć na bezkarność

    fot. wPolityce.pl/se.pl

    "Otępienie łagodne uniemożliwia przypominanie faktów z przeszłości".


    Jaruzelski internowany w sanatorium. Na normalne przyjęcie trzeba czekać w kolejce pięć lat…

    Fot. wPolityce.pl/"SE"

    „O takich warunkach, w jakich przyszło
    dochodzić do zdrowia generałowi, zwykli pacjenci mogą tylko pomarzyć.
    Nawet jeśli mają skierowanie w ręku.”




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    127. dopiero był PIETRZYK, TERAZ NASTEPNY PCHA SIE NA POWĄZKI

    Stop uroczystościom dla kolejnego komunistycznego generała na Powązkach Wojskowych w Warszawie!

    Sylwester 1981 r generał brygady Jerzy Ćwiek składa życzenia noworoczne grupie funkcjonariuszy MO trzymających wartę przy Rondzie Waszyngtona (fot. PAP/CAF/Mariusz Szyperko)

    Sylwester 1981 r generał brygady Jerzy Ćwiek składa
    życzenia noworoczne grupie funkcjonariuszy MO trzymających wartę przy
    Rondzie Waszyngtona (fot. PAP/CAF/Mariusz Szyperko)

    W poniedziałek, 14 kwietnia o godzinie 11.00, na
    Powązkach Wojskowych w Warszawie, mają się odbyć uroczystości pogrzebowe
    generała brygady Jerzego Ćwieka, komendanta stołecznego Milicji
    Obywatelskiej w stanie wojennym, a jednocześnie zastępcy komendanta
    głównego MO
    .

    Ćwiek (rocznik 1930) dowodził milicją w Warszawie przez siedem lat (10.12.1976 - 31.01.1983). Wcześniej był dyrektorem Biura do Walki z Przestępstwami Gospodarczymi Komendy Głównej MO
    (1.07.1972 - 1.07.1974), a karierę zaczynał w 1950 r. w zbrodniczym
    Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Szkolił się w Związku
    Sowieckim i na Kubie. W schyłkowym PRL-u (08.1985 - 31.01.1990) szef Głównego Urzędu Ceł. W związku z pełnieniem tej ostatniej funkcji, w
    1997 r. Jerzy Ćwiek został skazany przez Trybunał Stanu (razem z
    Dominikiem Jastrzębskim, byłym ministrem współpracy gospodarczej z
    zagranicą), na utratę biernych praw wyborczych oraz zakaz piastowania
    funkcji publicznych przez pięć lat. Wyrok dotyczył jego udziału w aferze alkoholowej – jednej z pierwszych afer w Polsce po 1989 roku.

    Jerzy Ćwiek docelowo ma być pochowany – jak czytamy w nekrologach -
    na cmentarzu parafialnym w Skolimowie (Konstancin-Jeziorna). Jednak
    uroczystości - zapewne z najwyższymi państwowymi honorami
    przysługującemu generałowi - przewidziano wcześniej w domu pogrzebowym
    Cmentarza Wojskowego na Powązkach. A ten komunistyczny dygnitarz,
    komendant milicji, na taki ceremoniał nie zasłużył.

    Miesiąc temu nie udało się niestety zapobiec pochowaniu na tej samej
    warszawskiej nekropolii generała Tadeusza Pietrzaka, wiceministra spraw
    wewnętrznych PRL, zastępcy dowódcy Informacji
    Wojskowej, komendanta głównego Milicji Obywatelskiej w czasie masakry
    robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. W 1946 r. Pietrzak
    uczestniczył w likwidacji 30 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych kpt.
    Henryka Flame, „Bartka”. W ostatniej chwili, w dniu pogrzebu,
    Ministerstwo Obrony Narodowej odebrało mu jednak asystę
    honorową Wojska Polskiego.

    Jak będzie teraz – w przypadku komendanta milicji Jerzego Ćwieka? Czy
    dojdzie do kolejnego skandalu niegodnego wolnej Polski i bohaterów
    pochowanych na Powązkach? Czy znów pozwolimy zszargać pamięć Żołnierzy
    Wyklętych/Niezłomnych zrzuconych przez komunistyczne bestie niedaleko od
    miejsca planowanego pochówku - do dołów śmierci na „Łączce”. Pogrzebowe
    uroczystości Ćwieka na Powązkach, z udziałem kompanii reprezentacyjnej WP, byłyby kompromitacją. Miejmy nadzieję, że wpływowe czynniki w porę temu zapobiegną.

    Kilka dni temu słyszeliśmy, że szef Ministerstwa Obrony Narodowej
    Tomasz Siemoniak powołał roboczy zespół, który ma rozwiązać problem
    pochówków i ceremoniału dla komunistycznych dygnitarzy na Powązkach
    Wojskowych w Warszawie. Podobno trwają w tej sprawie konsultacje MON z
    Instytutem Pamięci Narodowej i środowiskami kombatanckimi. Miejmy
    nadzieję, że zespół nie dopuści do oddania szczególnych honorów
    generałowi brygady Jerzemu Ćwiekowi na tej szczególnej dla
    Warszawiaków i Polaków nekropolii.

    W świetle obowiązujących w tej chwili przepisów, które opracował gestor miejsc na Powązkach Wojskowych – Garnizon Warszawa

    „miejsca grzebalne tradycyjne na cmentarzu Wojskowym na Powązkach
    przydzielane są zmarłym: posiadającym stopień generała, żołnierzom
    posiadającym tytuł profesora nadany przez prezydenta Rzeczypospolitej
    Polskiej, kawalerom i damom Krzyża Virtuti Militari, kawalerom i damom
    Orderu Krzyża Wojskowego, żołnierzom poległym w czasie wykonywania zadań
    bojowych, członkom najbliższej rodziny osoby spełniającej jedno z wyżej
    wymienionych kryteriów, z założeniem, że przydzielane miejsce będzie w
    przyszłości miejscem pochówku osoby uprawnionej”.

    Prawo to
    dotyczy niestety również komunistycznych generałów, którzy splamili
    mundur polskiego żołnierza i uczestniczyli w represjach na polskim
    narodzie. Im nie należy się pochówek, a także uroczystości na cmentarzu,
    który jest nekropolią chwały polskiego oręża. Oni powinni być żegnani i
    docelowo spoczywać na cmentarzu żołnierzy radzieckich.

    Tadeusz M. Płużański, pisarz, publicysta, szef
    działu Opinie „Super Expressu”, autor książek o nierozliczonych
    zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2”, „Oprawcy. Zbrodnie bez
    kary”, prezes Fundacji „Łączka”

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/191169-tylko-u-nas-stop-uroczystosciom...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    128. Praski sąd uniewinnił sześciu

    Praski sąd uniewinnił sześciu młodych działaczy PiS, którzy w rocznicę radzieckiej inwazji na Polskę owinęli folią pomnik w parku Skaryszewskim.
    Chodzi o pomnik poświęcony 26 żołnierzom Armii Czerwonej, którzy w październiku 1944 r. zginęli w walkach na rondzie Waszyngtona. Do tej pory postument był zwykle oblewany czerwoną farbą. W ub.r. młodzi działacze Prawa i Sprawiedliwości postanowili zaprotestować przeciwko obecności pomnika w znacznie mniej gwałtowny sposób.

    17 września spotkali się w parku Skaryszewskim i w obecności dziennikarzy szczelnie owinęli pomnik folią spożywczą. Obwinieni tłumaczyli, że chcieli jedynie zamanifestować swój sprzeciw wobec pomnika. Folię planowali zdjąć po zakończeniu protestu, ale nie pozwoliła im na to policja.

    I sąd się z nimi zgodził. Zarzuty policji ocenił jako całkowicie bezpodstawne i uniewinnił całą szóstkę, uznając, że nie popełnili żadnego wykroczenia. Formę protestu sąd ocenił jako "łagodną", zwracając przy okazji uwagę, że nie wszyscy akceptują w przestrzeni publicznej pomniki poświęcone żołnierzom radzieckim. Sąd stwierdził też, że gdyby nie polecenie policji, by nie zdejmować folii do czasu przyjazdu prokuratora (który jednak nie przyjechał), to folia zostałaby zdjęta po happeningu przez jego organizatorów.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    129. Rzecznik Kiszczaka pochowany z honorami.



    ​Rzecznik Kiszczaka pochowany z honorami. Na pogrzebie poseł od Palikota i byli ministrowie - niezalezna.pl

    foto: Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska

    Wojciech Garstka, pułkownik MO i SB, został z honorami pochowany
    na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Na pogrzebie rzecznika
    ministra Czesława Kiszczaka hołdy esbekowi przyszedł składać były szef Urzędu Ochrony Państwa Piotr Niemczyk i kilkudziesięciu innych pracowników tajnych służb PRL oraz III RP.




    Garstka zasłynął w latach 80. występami w telewizji, w czasie
    których twierdził, jakoby mordowani wówczas przez służby PRL księża byli
    samobójcami.




    W okresie 1979-1981 pełnił funkcję wykładowcy w Akademii Spraw Wewnętrznych. W
    latach 80. pracował w gabinecie ministra spraw wewnętrznych gen.
    Czesława Kiszczaka. W latach 1988-1990 był jego rzecznikiem prasowym.
    Według
    akt IPN Garstka od 1973 r. był zarejestrowanym tajnym współpracownikiem
    (przez Wydz. III KSMO) działającym pod ps. „Wojciech”. Miał dostarczać
    informacji o pracownikach Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego
    oraz Koła Naukowego Filozofów.



    W uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się dziś na warszawskich Powązkach, uczestniczył m.in. były sekretarz generalny Unii Wolności Piotr Niemczyk, szef Biura Analiz i Informacji UOP w latach 1990-1994, a następnie zastępca szefa Zarządu Wywiadu UOP. Pułkownik Garstka był wtedy jego podwładnym. Zapytaliśmy, co robi na pogrzebie prominenta SB.



    - On był porządnym człowiekiem i pracownikiem. Trzy
    lata współpracowaliśmy w UOP. Byłoby niezrozumiałe, gdyby mnie tu nie
    było. Oprócz mnie jest tu wielu funkcjonariuszy UOP. Rozpoznałem kilku
    oficerów
    - powiedział Niemczyk. 



    Identyczną ocenę Garstki przedstawił w specjalnym liście odczytywanym podczas uroczystości funeralnych gen. Kiszczak. - Płk Garstka był po prostu przyzwoitym człowiekiem - podsumował sylwetkę zmarłego gen. Kiszczak. W mowie nad urną chowanego powtarzano sformułowania o jego „honorze i godności”.
    Żałobnicy przed wyruszeniem w kondukcie na miejsce złożenia urny
    otrzymali od organizatorów uroczystości po białej róży, która - jak
    wiadomo - jest symbolem czystości i niewinności.



    Oprócz Piotra Niemczyka na uroczystościach pogrzebowych pojawiły się inne znane postaci. W pogrzebie uczestniczyli choćby byli ministrowie spraw wewnętrznych Krzysztof Janik i Zbigniew Siemiątkowski, a także poseł Twojego Ruchu Andrzej Rozenek. Nie zabrakło i warszawskiego radnego SLD - Andrzeja Golimonta, byłego współpracownika Kiszczaka.



    Pochówki prominentów i katów totalitarnego systemu na warszawskich Powązkach odbywają się wciąż mimo protestów
    środowisk patriotycznych. O zaniechanie pochówków oprawców z systemu
    komunistycznego obok grobów ich ofiar i innych bohaterów walki o
    niepodległość Polski apeluje do Ministerstwa Obrony Narodowej prezes Fundacji "Łączka" Tadeusz Płużański . Jak dotąd wszystkie te apele są ignorowane przez MON.
    http://niezalezna.pl/54506-rzecznik-kiszczaka-pochowany-z-honorami-na-po...

    Jerzy Jachowicz


    Kolejny komunistyczny despota uniewinniony przez polski wymiar sprawiedliwości


    Jeden z najważniejszych komunistycznych
    satrapów, Stanisław Kania, który miał podobny wkład we wprowadzenie
    stanu wojennego jak generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak
    został ostatecznie namaszczony przez polski sąd jako człowiek niewinny.
    Tym razem przez najwyższy stopień władzy sądowniczej w Polsce, Sąd
    Najwyższy.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    130. Na rozprawie brutalnego ubeka chcieli aresztować kombatanta z NS

    Dodano: 30.04.2014 [19:50]

    Na rozprawie brutalnego ubeka chcieli aresztować kombatanta z NSZ - niezalezna.pl

    foto: Czas Ciechanowa

    25 kwietnia odbyła się kolejna rozprawa "Krwawego Mańka",
    brutalnego ubeka z Ciechanowa. Na poprzedniej rozprawie policja
    aresztowała 96-letniego byłego żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych i
    internowanego w stanie wojennym - Stanisława Adamczyka, który
    protestował pod budynkiem sądu. Teraz policyjnej akcji przeszkodził
    poseł PiS Wojciech Jasiński. - Udało się odwieść policję od interwencji, bo już została przysłana im do pomocy karetka pogotowia - mówił poseł w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim.



    Był pan na procesie tzw. Krwawego Mańka, Mariana K. byłego
    funkcjonariusza UB z Ciechanowa. Według tygodnika „Czas Ciechanowa”
    dzięki pana interwencji policja nie aresztowała podczas tej rozprawy
    Stanisława Adamczyka, byłego żołnierza NSZ, który protestował pod
    budynkiem sądu.


    Proces się nie zakończył. Ubek nie przyszedł na salę sądową i na wyrok
    dalej trzeba czekać. W związku z tym, że jechałem na kanonizację papieża
    do Watykanu byłem na tym procesie krótko. Znowu próbowano wywieźć pana
    Adamczyka, jednak udało się skutecznie zainterweniować. Powiedziałem
    policjantom, żeby dali sobie spokój, bo ten człowiek jest słusznie
    wzburzony. Udało się odwieść policję od interwencji, bo już została
    przysłana im do pomocy karetka pogotowia.

     

    Czy otrzymał pan odpowiedź od ministra Sienkiewicza, na pismo w
    sprawie zatrzymania podczas poprzedniej rozprawy pana Stanisława
    Adamczyka przez policję?


    Nie, nie mam jeszcze odpowiedzi.

     

    Uważa pan, że gdyby nie pana interwencja i jednak to, że ma pan
    status posła to policja mogła znów zwinąć spod budynku sądu sędziwego
    żołnierza NSZ.


     Nie chcę tu jakoś specjalnie podkreślać swojej roli. Policjanci
    powiedzieli, że dyrektor sądu zadzwonił i chciał aby policja
    interweniowała. Powiedziałem im spokojnie, aby dali sobie spokój.
    Powiedziałem im, że ta sytuacja jest złożona, że ten starszy pan ma
    prawo do wzburzenia. To było w spokojnym tonie, bez agresji. Policjanci
    więc dali spokój.   





    Fot. Czas Ciechanowa
    http://niezalezna.pl/54687-na-rozprawie-brutalnego-ubeka-chcieli-areszto...





    • Jaruzelski i hieny przedcmentarne: jest coś z gruntu obrzydliwego w tej prawicowej histerii [CZUCHNOWSKI]



      Jaruzelski i hieny przedcmentarne: jest coś z gruntu obrzydliwego w tej prawicowej histerii [CZUCHNOWSKI]


      Od kilku dni w niektórych mediach trwa dyskusja o tym, czy gen. Wojciech Jaruzelski powinien spocząć w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach.
      Wypowiadają się w niej takie autorytety jak Bronisław Wildstein, który "w ogóle nie rozumie jak można się nad czymś takim zastanawiać", bo przecież Powązki to miejsce "dla polskich patriotów". A według Wildsteina Jaruzelski patriotą nie jest. Inny autorytet - Tadeusz Płużański, wicenaczelny "Super Expressu", (który właśnie zaczął publikację pobudzającego intelektualnie cyklu "Cycelniczki"), stwierdza: "Niech go wywiozą do Moskwy i pochowają w mauzoleum na placu Czerwonym. Obok jego czerwonych idoli". A dr Jerzy Bukowski rzecznik organizacji kombatanckich (a więc sam prawie kombatant) pisze: "Nie wyobrażamy sobie, aby zdrajcy Polski, którym należy się powszechna infamia, mieli odnieść niezasłużony triumf po zgonie. Dotyczy to także, a raczej w pierwszej kolejności generała Wojciecha Jaruzelskiego".

      To tylko kilka przykładów tej przepełnionej humanitarnymi uczuciami debaty, toczonej przecież nie nad grobem ale nad szpitalnym łóżkiem generała.

      Jest coś z gruntu obrzydliwego w tej prawicowej histerii nad tym co zrobić z trumną człowieka, który jeszcze żyje.

      Zero szacunku dla majestatu odchodzenia, zero szacunku dla wartości chrześcijańskich i dla tradycji, która w pewnych sytuacjach nakazuje milczeć.

      Do generała Jaruzelskiego można mieć różne zastrzeżenia. Jest jednak pierwszym prezydentem niepodległej Polski, oficerem i człowiekiem u kresu swojego trudnego życia.

      Na pewno nie zasłużył na takie chamstwo.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    131. diabli wzięli Jaruzelskiego na sąd

    adwokat diabła Friszke w TVN24 usprawiedliwia jego zbrodnie


    Wojciech Jaruzelski nie żyje

    Wojciech Jaruzelski nie żyje

    W Warszawie zmarł Wojciech Jaruzelski - potwierdził były
    prezydent Aleksander Kwaśniewski. Były pierwszy sekretarz PZPR,...
    czytaj dalej »

    Przed sądem

    31 marca 2006 r. pion śledczy IPN postawił Jaruzelskiemu zarzuty popełnienia zbrodni komunistycznej, polegającej na kierowaniu w 1981 roku "zorganizowanym związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy przygotowywał stan wojenny. Drugi zarzut to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień przez uchwalenie dekretów o stanie wojennym. Groziło mu za to 10 lat więzienia. Mówił wówczas, że jeśli dojdzie do procesu, będzie to "sąd moralny" nad "tymi w mundurach i bez mundurów" oraz "milionami, którzy poparli stan wojenny".

    W kwietniu 2007 roku pion śledczy IPN z Katowic skierował do sądu akt oskarżenia wobec dziewięciu osób - członków władz, WRON i Rady Państwa. Zarzuty dotyczyły m.in. właśnie kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym". Głównymi oskarżonymi byli: Jaruzelski (groziło mu do 10 lat więzienia), Kiszczak oraz Stanisław Kania, b. I sekretarz KC PZPR. Nie przyznali się do zarzutów.

    W marcu 2011 roku Trybunał Konstytucyjny uznał dekrety o stanie wojennym za niezgodne z konstytucją PRL i RP. TK podkreślił, że Rada Państwa złamała konstytucję PRL, bo nie miała prawa ich wydawać podczas sesji Sejmu. Zostały one zatem wydane przez "nieuprawniony podmiot", a "działanie prawotwórcze Rady było nielegalne".

    Latem 2011 roku sąd ws. stanu wojennego - po zabiegach onkologicznych b. szefa WRON - zarządził nowe badania lekarskie. Wynikało z nich, że Jaruzelski nie może uczestniczyć w rozprawach przez najbliższy rok. Sprawę Jaruzelskiego wyłączono z procesu i w sierpniu 2011 roku zawieszono. Proces potoczył się już bez niego.

    12 stycznia 2012 r. sąd uznał, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza pod wodzą gen. Jaruzelskiego - w celu likwidacji NSZZ "S", zachowania ustroju komunistycznego i osobistych pozycji we władzach. Sąd wymierzył karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu Kiszczakowi za udział w tej grupie przestępczej. Od takiego zarzutu uniewinniono Stanisława Kanię. Z powodu przedawnienia, ale przy uznaniu winy, umorzono sprawę trzeciej oskarżonej Eugenii Kempary, b. członkini Rady Państwa PRL, oskarżonej o przekroczenie uprawnień przez głosowanie za przyjęciem dekretów o stanie wojennym.W lipcu 2011 roku ten sam sąd zawiesił - z tego samego powodu - proces Jaruzelskiego za "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża w 1970 roku (za co groziło mu dożywocie).

    Zarzuty ws. masakry na Wybrzeżu Jaruzelskiemu postawiono w kwietniu 1993 roku. Akt oskarżenia trafił początkowo - w 1995 r. - do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku. W 1999 r. proces przeniesiono do Warszawy, gdzie jesienią 2001 roku ruszył na nowo.

    Jaruzelski zapewniał sąd, że jako szef MON poczuwa się do współodpowiedzialności politycznej i moralnej, ale nie karnej. Twierdził, że wiele działań wojska i milicji to "obrona konieczna lub stan wyższej konieczności", bo wystąpił wtedy "silny nurt niszczycielski, kryminalny". Dodawał, że proces zakończy się z "powodów biologicznych".

    Teraz Sąd Okręgowy w Warszawie umorzy procesy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    132. Organizatorem jest Kancelaria Prezydenta RP

    Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych zwrócił się do władz Warszawy o pochowanie generała na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Wniosek ten poparła rodzina zmarłego. Monika Jaruzelska podkreślała, że jej ojciec całe życie czuł się przede wszystkim żołnierzem i chciał spocząć wśród towarzyszy broni. We wtorek stołeczny ratusz przychylił się do wniosku.
    Jest pozytywna decyzja prezydent miasta - poinformował rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk. Jak wyjaśnił, wniosek spełnił wszystkie wymagania formalne - dotyczył osoby piastującej najwyższe stanowiska państwowe i uhonorowanej najwyższymi państwowymi odznaczeniami. Pytany, czy miasto bierze pod uwagę jakieś protesty związane z pogrzebem, czy miejscem pochówku, podkreślił, że do urzędu nie wpłynęły takie sygnały. - Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. To jest bardzo poważna uroczystość. Bez względu na to, jak ocenia się życiorys i dokonania pana generała, to jednak jest to taki moment, kiedy zwykle wszyscy są wyciszeni i już nie dochodzi do żadnych manifestów politycznych czy światopoglądowych - powiedział. Pogrzeb Jaruzelskiego rozpocznie się w piątek 30 maja 2014 r. o godz. 12. Organizatorem jest Kancelaria Prezydenta RP. - Ta decyzja, będąca w zgodzie z przekazanym przez Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych wnioskiem i wolą rodziny, wydaje się być zrozumiała - przyznała szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.

    Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/artykul/3451613,pogrzeb-jaruzelskiego-odbedzie...

    IPN sprzeciwia się pochowaniu gen. Jaruzelskiego na Wojskowych Powązkach

    In­sty­tut Pa­mię­ci Na­ro­do­wej pro­te­stu­je prze­ciw po­cho­wa­niu ge­ne­ra­ła Woj­cie­cha Ja­ru­zel­skie­go na Woj­sko­wych Po­wąz­kach. - To miej­sce dla na­ro­do­wych bo­ha­te­rów, a nie ko­mu­ni­stycz­nych dyk­ta­to­rów - po­wie­dział w roz­mo­wie z RMF FM pre­zes IPN Łu­kasz Ka­miń­ski. Sto­łecz­ny ra­tusz dziś pod­jął de­cy­zję w spra­wie po­grze­bu Ja­ru­zel­skie­go.
    - Chcemy zachować, czy tak naprawdę przywrócić, charakter tej wyjątkowej nekropolii w dziejach Polski. Nie powinniśmy chować tam kolejnego komunistycznego dyktatora - stwierdza Kamiński. Jego zdaniem, uroczystość powinna mieć charakter wyłącznie rodzinny. (PAP)

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ipn-sprzeciwia-sie-pochowaniu-gen-jaruzel...

    Oświadczenie prezesa Instytutu Pamięci Narodowej

    Rzeczpospolita Polska budowana jest na fundamencie takich wartości jak niepodległość, wolność, prawda i godność człowieka. W okresie powojennego zniewolenia w ich obronie stawały dziesiątki tysięcy Polaków, z których bardzo wielu zapłaciło wysoką cenę – utraty życia, zdrowia lub wolności. Wśród tych, którzy od samego początku dyktatury komunistycznej walczyli z tymi wartościami znajdował się Wojciech Jaruzelski. Czynił to począwszy od walki z niepodległościowym podziemiem, przez szybką karierę w stalinowskim wojsku, w tym współpracę ze zbrodniczą Informacją Wojskową, kierownicze funkcje w „ludowym" Wojsku Polskim – szefa Głównego Zarządu Politycznego, szefa Sztabu Generalnego, wreszcie Ministra Obrony Narodowej. Pełniąc tę ostatnią funkcję Wojciech Jaruzelski był współodpowiedzialny m.in. za antysemicką czystkę w wojsku, udział PRL w interwencji Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, która zdławiła Praską Wiosnę oraz za krwawe stłumienie protestów na Wybrzeżu w Grudniu 1970. W 1981 roku Wojciech Jaruzelski stanął na czele Rady Ministrów, a następnie objął funkcję I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, stając się w ten sposób ostatnim komunistycznym dyktatorem PRL. Zgromadzoną władzę wykorzystał do zdławienia, w interesie i na żądanie władz Związku Sowieckiego, pokojowego ruchu „Solidarności". Okres stanu wojennego i kolejne lata przyniosły nie tylko ofiary, lecz także zniszczenie ogromnych nadziei i entuzjazmu wywołanych wydarzeniami Sierpnia 1980 r.

    Powołując Instytut Pamięci Narodowej – Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Parlament Rzeczypospolitej miał na względzie m.in. „zachowanie pamięci o ogromie ofiar, strat i szkód poniesionych przez Naród Polski w latach II wojny światowej i po jej zakończeniu, patriotyczne tradycje zmagań Narodu Polskiego z okupantami, nazizmem i komunizmem, czyny obywateli dokonywane na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego i w obronie wolności oraz godności ludzkiej".

    Mając na uwadze powierzony mi mandat prezesa Instytutu Pamięci Narodowej wyrażam opinię, że nie można pogodzić pamięci o ofiarach systemu totalitarnego z honorowaniem pogrzebem państwowym na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach człowieka, który poświęcił większość swojego życia służbie reżimowi komunistycznemu.

    dr Łukasz Kamiński

    Prezes Instytutu Pamięci Narodowej –
    Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu

    http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/oswiadczenie-prezesa-instyt...

    Komunikat w związku ze spotkaniem dotyczącym prac w kwaterach „Ł” i „ŁII” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie

    W dniu 21 maja 2014 r. na zaproszenie Prezesa IPN w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej odbyło się spotkanie robocze, w którym wzięli udział Prezes IPN Łukasz Kamiński, doradca Prezydenta RP Tomasz Nałęcz, Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert, zastępca Prezesa IPN Agnieszka Rudzińska, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prok. Dariusz Gabrel, Wicewojewoda Mazowiecki Dariusz Piątek, radca Wojewody Mazowieckiego Halina Lipke, dyrektor Biura Administracji i Spraw Obywatelskich Miasta St. Warszawy Krzysztof Krakowiecki-Kulesza, zastępca dyrektora Biura Ministra Sprawiedliwości Jakub Jamka, naczelnik Wydziału Prawa Administracyjnego MS Łukasz Paszka, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie prok. Marcin Gołębiewicz, naczelnik Wydziału Nadzoru nad Śledztwami GKŚZpNP prok. Marek Sosnowski.

    Na spotkaniu przedstawiono stanowisko prawne Wojewody Mazowieckiego, dotyczące statusu miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego w kwaterach „Ł" i „ŁII" Cmentarza Wojskowego na Powązkach, oraz opinię prawną zamówioną przez władze m.st. Warszawy, odnoszącą się do wystąpień prokuratora IPN i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa do Prezydenta M.St. Warszawy w sprawie przeniesienia współczesnych grobów znajdujących się w kwaterze „ŁII", w związku z koniecznością przeprowadzenia prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych i budową Panteonu Narodowego. Ze względu na niekompletność istniejących regulacji prawnych w powyższych sprawach oraz różnice w ich interpretacji Ministerstwo Sprawiedliwości sporządzi dodatkową ekspertyzę prawną.

    Andrzej Arseniuk
    Rzecznik prasowy IPN

    http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/komunikat-w-zwiazku-ze-spot...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    133. Nałęcz: pogrzeb gen.

    Nałęcz: pogrzeb gen. Jaruzelskiego będzie miał charakter państwowy

    Pogrzeb gen. Wojciecha Jaruzelskiego będzie miał charakter państwowy
    - poinformował we wtorek dziennikarzy doradca prezydenta Bronisława
    Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz.
    "Znamy już wolę rodziny, jeśli chodzi o organizację pogrzebu gen.
    Jaruzelskiego. Zgodnie z decyzją prezydenta (Bronisława Komorowskiego) -
    zrozumiałą, bo będziemy żegnali b. prezydenta Polski z lat 1989-1990 -
    Kancelaria będzie służyła rodzinie swoją pomocą. Pogrzeb będzie miał
    charakter państwowy, bo trudno, żeby miał inny w przypadku pochówku b.
    prezydenta. Wszystkie elementy tej uroczystości będą wyłącznie zgodne z
    wolą rodziny. Jest wolą rodziny, by zaczęły się mszą świętą" -
    podkreślił prof. Nałęcz.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    134. śmieszny cygiel michnikowy sie powtarza, czkawka?

    Komentarz Wojciecha Czuchnowskiego


    Trwa wrzask, co zrobić z trumną generała. Prezes IPN w jednym rzędzie z brukowcami


    Zanim jeszcze gen. Wojciech Jaruzelski umarł, debatę o tym, gdzie go pochować i czy godny jest państwowego pogrzebu, toczono w tabloidach i prawicowych portalach.
    Jak na prawicę przystało, była ona przepełniona chrześcijańskimi uczuciami i humanitaryzmem.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16046490,Wzmozenie_nad_trumna_generala.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    135. Likwidacja muzeum IPN w Katowicach

    Historyczny, stuletni budynek dawnego aresztu Urzędu Bezpieczeństwa oraz Milicji Obywatelskiej, a później siedziby i miejsca ekspozycji wystaw Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, nie będzie już placówką muzealną.

    Obiekt, będący dotychczas własnością Wojskowej Agencji Mieszkaniowej w Krakowie, został właśnie przekazany w trwały zarząd Komendzie Miejskiej Policji w Katowicach. „Muzeum Areszt IPN zniknął z przestrzeni miejskiej Katowic. Zwiedzający już nigdy nie zobaczą tego unikatowego w skali kraju miejsca. (...) Pożegnaliśmy się z gmachem, w którym historia przemawiała ze ścian” – powiedziała asystent prasowy katowickiego IPN Monika Kobylańska.

    Usytuowany w ścisłym centrum Katowic budynek przy ul. Kilińskiego 9 przez dziesięć lat, od 2002 r. był siedzibą Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. Mimo wyprowadzki w 2012 r. do rozbudowanego gmachu w dzielnicy Józefowiec IPN w dalszym ciągu wykorzystywał podziemia dawnego aresztu w celach edukacyjno-wystawienniczych.

    Powstanie obiektu, jego przeznaczenie i zmiany architektoniczne są wpisane w historię Katowic. Znajdowały się w nim kolejno siedziby policji: pruskiej (1916-1920), plebiscytowej Abstimmungspolizei (1920-1922), Policji Województwa Śląskiego (1922-1939), niemieckiej Schutzpolizei-Schupo (1939-1945), a od 1945 r. Milicji Obywatelskiej. „Był jednym z ważniejszych punktów na mapie represji wobec narodu polskiego w Katowicach” – zaznaczyła Kobylańska.

    W maju 2007 r. postanowiono w tym miejscu stworzyć ekspozycję edukacyjną „Areszt”, upamiętniającą tragedię totalitaryzmu komunistycznego. 25 marca 2009 r. w pomieszczeniach „Aresztu” odbyło się uroczyste otwarcie wystawy „Oczy i uszy bezpieki. Metody inwigilacji społeczeństwa przez Służbę Bezpieczeństwa za pomocą środków technicznych: tajnej obserwacji, dokumentacji fotograficznej, perlustracji korespondencji i podsłuchów w latach 1956–1989”. Ekspozycja była pierwszą w Polsce próbą pokazania, jak Służba Bezpieczeństwa w latach 1956–1989 podsłuchiwała, podglądała i obserwowała społeczeństwo.

    Film IPN i areszcie w Katowicach: www.ipn-areszt.pl

    „Krwawy Maniek” z UB – za kraty!

    85-letni
    były ubek Marian K. może trafić na rok do więzienia. Pod warunkiem, że
    sąd wyższej instancji nie zmieni wyroku sędziego Macieja Osińskiego z
    sądu rejonowego w Ciechanowie.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    136. Stalinowiec wraca na

    Stalinowiec wraca na wokandę
    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/81880,stalinowiec-wraca-na-wokand...

    Komunistyczny sędzia i były szef NPW Henryk K. ma być sądzony – nakazał Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie.

    Proces Henryka K., byłego naczelnego prokuratora wojskowego oskarżonego o zbrodnie komunistyczne, został zawieszony ze względu na stan jego zdrowia. Jednak pion śledczy IPN odwołał się od tej decyzji. – Zaskarżyliśmy tę decyzję i postanowienie sądu jest dla nas korzystne – mówi nam prok. Marcin Gołębiewicz, naczelnik warszawskiego pionu śledczego.

    – Sąd Okręgowy uchylił to postanowienie i nakazał toczenie procesu sądowi garnizonowemu – potwierdza ppłk Tomasz Krajewski, rzecznik Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie. Teraz należy czekać na wyznaczenie terminu rozprawy.

    Proces Henryka K. został zawieszony w listopadzie ubiegłego roku po tym, jak biegli uznali, że nie może uczestniczyć w rozprawach. – W zakresie opinii onkologicznej biegły onkolog nie wykluczył udziału pana K. w procesie, natomiast biegły kardiolog kategorycznie się sprzeciwił prowadzeniu rozprawy z uwagi na fakt, że to może skutkować nawet zejściem śmiertelnym pana K. – mówił wówczas Krajewski.

    Proces byłego sędziego miał rozpocząć się we wrześniu, ale Henryk K. nie stawił się na rozprawie, a jego obrońca wniósł o badania medyczne. Według obrony, były stalinowski sędzia ma arytmię i chorobę nowotworową.

    Co ciekawe, Henryk K. miesiąc później przyszedł do tego samego sądu, by zeznawać na procesie kolegi, byłego komunistycznego prokuratora generała Mariana R. I bez problemów przez kilkadziesiąt minut odpowiadał na pytania sędziego.

    Również podczas śledztwa stawiał się w prokuraturze. – Henryk K. stawił się w prokuraturze, nie było też żadnych innych przeciwwskazań do skierowania sprawy do sądu, także w kwestii stanu zdrowia oskar- żonego – zaznaczał Gołębiewicz.

    Henryk K. jest oskarżony o to, że jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego Warszawie w latach 1952-1953 nie kontrolował przedłużania aresztów w śledztwie prowadzonym przez bezpiekę „przeciwko Leonowi Ch., Barbarze M. i Janowi O., co skutkowało bezprawnym pozbawieniem wolności pokrzywdzonych z powodu ich wcześniejszej działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w strukturach organizacji niepodległościowych”. Pokrzywdzeni byli członkami organizacji: Obrońcy Korony, Podziemna Organizacja „Wolność i Niepodległość”, PSL i AK. Byłemu sędziemu, który nie przyznaje się do zarzutów, grozi kara do 10 lat więzienia. Henryk K. pracował w stalinowskim wymiarze sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach 1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w okresie 1985-1989 sędzią Trybunału Stanu. Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). Dopiero dwa lata później został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu Łódzkiego. W tym czasie był już asesorem wojskowego sądu w Łodzi. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip komunistycznych, decydując o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości i pełniąc, jak K., najwyższe funkcje.

    Upust swoim zapatrywaniom dał K. u schyłku PRL w lipcu 1989 r., kiedy jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda Pileckiego za niewinnego. „Nie negując zasług Witolda Pileckiego w czasie wojny i aktywnej walki z okupantem hitlerowskim, niestety brak jest podstaw do pełnej rehabilitacji wyżej wymienionego w odniesieniu do jego działalności w latach powojennych” – stwierdził w swojej odpowiedzi. Historyk IPN Jacek Pawłowicz upublicznia ten, jego zdaniem, „haniebny dokument” w albumie o Rotmistrzu.

    Zenon Baranowski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    137. Trybunał pogonił

    Trybunał pogonił esbeków

    Unijny trybunał w Luksemburgu odrzucił wniosek polskiego sądu
    kwestionujący zgodność z prawem obniżenia emerytur byłym esbekom

    Zenon Baranowski

    Trybunał Sprawiedliwości Unii
    Europejskiej uznał, że jest oczywiście niewłaściwy do udzielenia
    odpowiedzi na pytania skierowane do niego przez Sąd Okręgowy w
    Częstochowie. Według sędziów, z akt sprawy nie wynika, że dotyczy ona
    „przepisów krajowych stosujących prawo Unii”. Chodzi o ustawę
    dezubekizacyjną z 2009 r., która obniżyła emerytury funkcjonariuszom
    komunistycznej bezpieki.

    „Ze względu na to, że sąd ten nie uzasadnił, poprzez wykazanie
    dostatecznego związku, iż ustawa z 2009 r. wchodzi w zakres stosowania
    prawa Unii lub stanowi jego zastosowanie, kompetencja Trybunału do
    interpretacji zasady proporcjonalności w niniejszej sprawie nie została
    wykazana” – podkreśla w postanowieniu Trybunał w Luksemburgu.

    Treść postanowienia dotarła kilka dni temu do Ministerstwa Spraw
    Zagranicznych. – Postanowienie to zostało doręczone do MSZ – potwierdza
    biuro rzecznika prasowego.

    W takich procesach resort spraw zagranicznych danego państwa
    sporządza stanowisko w odniesieniu do skargi. Jednak tym razem Trybunał o
    to nie wystąpił. W sprawie nie został wyznaczony termin na
    przedstawienie uwag przez państwa członkowskie – dodaje resort.

    Bez podstaw

    – Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał się za
    niewłaściwego do rozpoznania tej sprawy, nie znajdując w niej żadnego
    wątku prawa unijnego, które mogłoby być potencjalnie naruszone –
    tłumaczy prof. Karol Karski, specjalista prawa międzynarodowego i
    europejskiego z Uniwersytetu Warszawskiego.

    – To blamaż częstochowskiego sądu. Teza zawarta w pytaniu prawnym nie
    okazała się słuszna bądź niesłuszna, a wręcz stwierdzono, że po prostu
    nie było żadnych podstaw prawnych do wystąpienia z takim pytaniem do
    Trybunału w Luksemburgu – dodaje prawnik.

    Postanowienie Trybunału zapadło 12 czerwca. Wydało je trzech sędziów z
    siódmej izby Trybunału. Dotyczyło sprawy Ryszarda P., który w latach
    1980-1990 pracował w Wydziale SB Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach, a
    po weryfikacji – w policji. W 2009 r. decyzją Zakładu
    Emerytalno-Rentowego MSWiA obniżono mu emeryturę o ok. 450 złotych.

    Wniosek do Trybunału w Luksemburgu wystosował w grudniu ubiegłego
    roku sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie Marek Przysucha, który
    rozpatrywał odwołanie byłego esbeka w związku z obniżeniem mu emerytury.

    Sędzia miał wątpliwości co do zgodności ustawy dezubekizacyjnej z
    2009 r. z prawem unijnym. Przepisy prawa pozwalają w takiej sytuacji na
    wystąpienie z tzw. pytaniem prejudycjalnym do unijnego Trybunału.

    Przysucha przygotował pytanie aż na 50 stronach uzasadnienia, w
    którym zastanawiał się, czy ustawa dezubekizacyjna nie ustala
    „odpowiedzialności zbiorowej” funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa PRL,
    nie wiąże ich „winą zbiorową”, naznaczając ich „jako współuczestników
    bezprawia”, którzy muszą się „samooskarżać o łamanie prawa” w
    przeszłości.

    Język dokumentu był nasycony silnymi emocjami, co wskazywało na dużą
    skalę zaangażowania sędziego po stronie esbeków. – To nie jest klasyczne
    pytanie prawne, ponieważ sędzia nie ma żadnych wątpliwości. Pytanie
    prejudycjalne jest składane wówczas, kiedy sędzia ma wątpliwości w danej
    sprawie, a to jego uzasadnienie jest wręcz przesiąknięte pewnością oraz
    ocieka emocjami i ideologią – ocenia Karski.

    Koniec ścieżki

    Sędzia Przysucha podnosił szereg przepisów i zasad prawnych prawa
    unijnego, które w jego ocenie miały zostać naruszone wskutek obniżenia
    części emerytur esbekom. Trybunał uciął jednak jego wywody.

    „Jak wynika z akt sprawy przedłożonych Trybunałowi, sprawa w
    postępowaniu głównym dotyczy zgodności z prawem decyzji w sprawie
    ponownego przeliczenia świadczenia emerytalnego policjanta R. Pańczyka
    zgodnie z przepisami krajowymi, które miałyby naruszać określone
    postanowienia prawa Unii”.

    Trybunał, rozpatrując sprawę, wskazywał, że co prawda prawo unijne
    gwarantuje zasadę równości, prawo do rzetelnego procesu, prawo do
    skutecznego środka prawnego i prawo własności, ale „postanowienie
    odsyłające nie zawiera żadnej informacji pozwalającej stwierdzić, że
    przedmiot postępowania głównego dotyczy interpretacji lub stosowania
    zasady prawa Unii innej niż zawarte w karcie”. Dlatego też „nie
    stwierdza się kompetencji Trybunału” do interpretacji przywołanych przez
    polskiego sędziego przepisów prawa unijnego.

    Byli funkcjonariusze bezpieki wyczerpali możliwość odwoływania się do trybunałów międzynarodowych.

    W czerwcu ubiegłego roku skargę 1628 esbeków odrzucił również ETPC w
    Strasburgu. Trybunał stwierdził wówczas, że system obniżający emerytury
    nie oznaczał „nadmiernych obciążeń dla skarżących, którzy nie doznali
    utraty środków do życia albo całkowitego pozbawienia świadczeń, a system
    ten był i tak bardziej korzystny niż inne systemy emerytalne”.
    „Trybunał uznał też, że praca skarżących w służbie bezpieczeństwa,
    stworzonej po to, by naruszać podstawowe prawa człowieka chronione przez
    Europejską Konwencję, powinna być uważana za istotną okoliczność dla
    zdefiniowania i uzasadnienia kategorii osób, które mogą być objęte
    redukcją świadczeń emerytalnych” – wyjaśniono.

    Marks tu nie pomoże

    Częstochowski sędzia kwestionował również orzeczenie Trybunału
    Konstytucyjnego, który uznał za zgodną z Konstytucją ustawę
    dezubekizacyjną. – Nie można zostawić przywilejów dla tych, którzy
    funkcjonowali w aparacie represji – komentował wywody częstochowskiego
    sędziego Wiesław Johann, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie
    spoczynku. – Dla mnie ważna jest polska Konstytucja i jej art. 2, który
    mówi, że państwo polskie powinno realizować zasadę sprawiedliwości
    społecznej – zaznacza.

    Sędzia Przysucha wychodził od konkretnej sprawy byłego esbeka, ale
    chodziło mu o całościowe rozstrzygnięcie kwestii obniżenia emerytur. „W
    sądowym stosowaniu prawa nie budzi wątpliwości, iż wykładnia Trybunału
    Sprawiedliwości ma charakter wiążący dla krajowych sądów. Tym samym
    pytanie ma oczywisty wpływ na określenie zakresu ochrony praw obywateli”
    – uzasadniał sędzia.

    Przysucha dał się poznać jako wyraźnie zaangażowany po jednej stronie
    sporu. Brał udział w konferencji organizowanej przez SLD w ubiegłym
    roku, gdzie poruszano kwestię „rozliczania z przeszłością”. Jej
    zwieńczeniem było skierowanie apelu do Trybunału Strasburskiego
    dotyczącego m.in. ustawy dezubekizacyjnej. W swoim wniosku
    usprawiedliwiał wręcz byłych esbeków, „którzy zawierzyli określonej
    ideologii ograniczającej społeczne wykluczenie”. Sędzia wykazuje się
    znajomością „leninowskich technik”, diagnoz Karola Marksa oraz cytuje
    współczesnego klasyka nurtu komunistycznego Slavoja Žižka. Zwrócili na
    to uwagę prawnicy czytający wniosek do Trybunału w Luksemburgu. W ich
    ocenie ma on charakter „ideologiczny”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    138. Kociołek to kat Trójmiasta

    Stanisław Kociołek prawomocnie uniewinniony ws. Grudnia '70. Sąd oddalił apelację


    Stanisław Kociołek prawomocnie uniewinniony ws. Grudnia '70. Sąd oddalił apelację/© AP Photo/Czarek Sokolowski

    Stanisław
    Kociołek jest już prawomocnie uniewinniony ws. Grudnia '70, a dwaj byli
    żołnierze zawodowi - skazani na kary w zawieszeniu. Orzekł tak w
    poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie.

    Stanisław Kociołek jest już prawomocnie uniewinniony ws. Grudnia
    '70, a dwaj byli żołnierze zawodowi - skazani na kary w zawieszeniu.
    Orzekł tak w poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie.
    SA oddalił apelacje od wyroku wydanego w kwietniu 2013 r. przez sąd
    okręgowy. SO uznał za "bezprawną i przestępczą" decyzję władz PRL o
    użyciu broni przeciw protestującym robotnikom sprzeciwiającym się
    drastycznym podwyżkom cen.

    Sąd wtedy niejednogłośnie uniewinnił od zarzutu "sprawstwa
    kierowniczego" zabójstwa robotników byłego wicepremiera PRL, 80-letniego
    dziś Kociołka. Był oskarżony o to, że 16 grudnia 1970 r. nakłaniał w
    telewizji strajkujących w Gdyni do powrotu do pracy, choć - zdaniem
    prokuratury - wiedział, że następnego dnia rano stocznia będzie
    zablokowana przez wojsko. Na stacji kolejki miejskiej przy stoczni
    zginęły osoby, które miały usłuchać apelu Kociołka.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    139. Stanisław Kociołek

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    140. nic dziwnego, że straszy w Belwederze :)

    Zrobili "na szybko" i tak zostało. Prowizorka na Powązkach po pogrzebie Jaruzelskiego

    Zrobili "na szybko" i tak zostało. Prowizorka na Powązkach po pogrzebie Jaruzelskiego

    Kable owinięte wokół drzewa, skrzynka elektryczna zasłaniająca
    tablicę w kwaterze Powstańców Warszawy - kamera pilnująca grobu...
    czytaj dalej »


    fot. M. Czutko

    fot. M. Czutko

    Pochówek Wojciecha Jaruzelskiego kosztował prawie 15 tys. złotych. Jak informuje „Rzeczpospolita”, większość zapłaciła Kancelaria Prezydenta.

    Dowództwo Garnizonu Warszawa podjęło decyzję o wojskowej formule pogrzebu gen. Jaruzelskiego na wniosek Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Jak ustaliła „Rz”, państwowy pochówek kosztował niemal 15 tys. zł. Ta kwota została pokryta z zasiłku pogrzebowego, który wynosi 4 tys. zł, oraz ze środków Kancelarii Prezydenta.

    Koszty, które pokryła Kancelaria Prezydenta Komorowskiego, wyniosły 10 752 zł

    Wdowa po Jaruzelskim spocznie obok niego, na wojskowych Powązkach?

    (…) nie chcę rozwijać wątków pani Jaruzelskiej, bo one są
    bardzo niebezpieczne (…) Nie dysponujemy jeszcze na tyle dokumentami i
    dowodami, które gdyby okazały się prawdą, to myślę, że to byłby
    bestseller wydawniczy z życia pani Barbary Jaruzelskiej, w momencie,
    kiedy została żoną Wojciecha Jaruzelskiego.

    — mówił enigmatycznie dr Kowalski na spotkaniu promującym jego książkę „Jaruzelski Generał ze skazą”.

    Jednak w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” biograf Jaruzelskiego uchyla rąbka tajemnicy Jaruzelskiej:

    W moim posiadaniu jest relacja Adama (Arona) Heinsteina, z której
    wynika, że Barbara Jaruzelska jest córką podoficera Wehrmachtu. Żona
    Heinsteina utrzymywała, że w czasie okupacji Barbara Jaruzelska
    uczęszczała do zgermanizowanej wówczas szkoły Vetterów w mundurku Bund
    Deutscher Mädel, czyli żeńskiego odpowiednika Hitlerjugend. Heinstein do
    czasu antysemickich czystek był jednym z najbliższych przyjaciół
    Jaruzelskiego. Niestety, również dokumenty Jaruzelskiej zostały
    metodycznie wyczyszczone. Sprawa ta wymaga zatem jeszcze bardziej
    dogłębnej kwerendy. (…)

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    141. taka będzie Rzeczpospolita, jak jej młodzieży chowanie...

    Stowarzyszenie Rozwoju Gmin i Miast Powiatu Garwolińskiego „Wspólnota Powiatowa” zorganizowało wakacyjną wycieczkę dla najmłodszych. Kierunek - Warszawa, a konkretnie Stadion Narodowy, Muzeum Sportu i Turystyki, wreszcie Powązki Wojskowe. Nic nadzwyczajnego.

    Informacja w ogóle by nas nie poruszyła, gdyby nie drobny fakt z relacji, jaką można przeczytać w lokalnych mediach. Otóż na Powązkach Wojskowych 44 dzieci biorących udział w wycieczce było oprowadzanych po grobach największych Polaków.

    Uczestnicy wycieczki zapalili znicze przy grobach znanych Polaków m. in. Violetty Villas, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Jana Brzechwy i… generała Wojciecha Jaruzelskiego.

    — czytamy w serwisie kuriergarwolinski.pl.


    A więc życzenie Aleksandra Kwaśniewskiego ziszcza się na jego oczach. Baczność, młodzieży! Walka o dobre imię generała trwa! Tak się wychowuje młodzież… To pierwsza z dziewięciu wycieczek zaplanowanych na te wakacje. Ciekawe, co jeszcze usłyszą i zobaczą dzieci z Garwolina.

    http://www.kuriergarwolinski.pl/garwolin_8430_letnia_akcja_stowarzyszeni...

    39 lat temu decyzją Jaruzelskiego zestrzelono polskiego pilota
    16 lipca 1975
    roku były pilot Ludowego Wojska Polskiego, Dionizy Bielański został
    zestrzelony podczas próby ucieczki z Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

    Proces Ciastonia i Sasina w Warszawie, a nie w Gdańsku.

    Proces generałów SB Władysława
    Ciastonia i Józefa Sasina ma się toczyć przed Sądem Rejonowym dla
    Warszawy-Mokotowa – postanowił Sąd Okręgowy w Warszawie. Tym samym nie uwzględnił wniosku mokotowskiego sądu o przeniesienie sprawy do Gdańska.

    Proces obu generałów oskarżonych przez IPN ws. powołania w stanie
    wojennym opozycjonistów na ćwiczenia wojskowe miał ruszyć w pierwszej
    połowie czerwca. Wówczas jednak mokotowski sąd wskazał, że „zdecydowana
    większość świadków w tej sprawie zamieszkuje z dala od warszawskiego
    sądu”. Dlatego zawnioskował o przekazanie sprawy do
    Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ.

    Argumentacji tej nie podzielił rozpatrujący ten wniosek sąd okręgowy.

    Prawdą jest, że wielu świadków mieszka na Pomorzu, ale sama ta okoliczność nie jest wystarczająca do przeniesienia

    — mówił sędzia Arkadiusz Tomczak.

    Dodał, że „aprobaty nie może też budzić” wystosowanie
    wniosku o przeniesienie dopiero na rozprawie, na której miał
    się rozpocząć proces.

    Sędzia podkreślił, że niezwłocznie trzeba przystąpić do
    rozpoznawania tej sprawy na procesie, a ewentualne przeniesienie do
    Gdańska jeszcze bardziej wydłużyłoby oczekiwanie na początek procesu.

    Pion śledczy IPN prowadził postępowanie w sprawie od 2008 r.,
    wszczął je po zawiadomieniu Stowarzyszenia Osób Internowanych
    „Chełminiacy 1982”, zrzeszającego pokrzywdzonych. IPN wskazuje, że
    rzekome ćwiczenia były tylko pretekstem do pozbawienia wolności 304
    działaczy opozycji (49 z nich już nie żyje), co łączyło
    się z ich szczególnym udręczeniem.

    Na przełomie 1982-83 powołani na ćwiczenia spędzili trzy zimowe
    miesiące na poligonie w Chełmnie. Spali w namiotach; dostali
    stare buty i mundury; zlecano im też różne – najczęściej nieprzydatne –
    zadania, jak np. kopanie rowów. Według IPN warunki były tam surowsze od
    tych, w jakich trzymano internowanych. W śledztwie oskarżeni nie
    przyznali się do winy.

    Sąd rejonowy wskazywał przed miesiącem, że spośród ponad 270 osób
    zawnioskowanych przez prokuratora do przesłuchania na procesie tylko 13
    mieszka w Warszawie. Z kolei 38 w Trójmieście, 23 w Koszalinie,
    kolejni w: Tczewie, Słupsku, Elblągu i Lęborku.

    Przeniesieniu sprawy sprzeciwiał się IPN oraz oskarżyciele posiłkowi ze stowarzyszenia „Chełminiacy”.

    Świadkowie niekoniecznie mieszkają w okolicy Gdańska, a komunikacja z ich miejscowości do Warszawy jest często lepsza niż do Gdańska

    — mówiła w czwartek przed sądem prokurator IPN Barbara Brzeska-Zbieć.

    89-letni Ciastoń (b. szef SB) w latach 90. został oskarżony o
    „sprawstwo kierownicze” zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przez
    oficerów SB w 1984 r.
     Z braku wystarczających dowodów winy
    był dwa razy uniewinniany przez warszawski sąd – w 1994 i 2002 r.
    80-letni Sasin był m.in. szefem departamentu MSW, który zajmował
    się „ochroną gospodarki”.

    Akt oskarżenia w sprawie trafił w marcu 2012 r. pierwotnie do
    Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Oskarżony został też gen.
    Florian Siwicki (b. szef Sztabu Generalnego WP z lat 80.).

    W listopadzie 2012 r. WSO uznał, że Siwicki jest zbyt chory, aby mógł być sądzony w tej sprawie i wyłączył go z procesu. Siwicki
    zmarł w marcu 2013 r. Sprawa potem trafiła do Sądu Rejonowego dla
    Warszawy-Mokotowa, bo dwaj pozostali oskarżeni nie byli generałami
    wojska, lecz cywilnych służb specjalnych i jako tacy nie
    podlegają sądom wojskowym.

    W marcu zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie odmówił przekazania
    sprawy sądowi okręgowemu, o co wystąpił sąd rejonowy, powołując się „na
    szczególną wagę i zawiłość sprawy”.

    Proces miał ruszyć już latem zeszłego roku. W sierpniu 2013 r., na
    wniosek obrony, sąd rejonowy umorzył sprawę, gdyż uznał, że czyn
    Ciastonia i Sasina był według przepisów z 1969 r. przestępstwem przeciw działalności instytucji
    państwowych i społecznych i z tego powodu sprawa przedawniła się
    jeszcze w 1993 r. W lutym sąd okręgowy uchylił decyzję o umorzeniu.
    Wskazał, że możliwe jest zakwalifikowanie czynu zarzucanego oskarżonym
    jako zbrodni komunistycznej, a przedawnienie nastąpi 1 sierpnia 2020 r.

     wpolityce.pl

    Kierował łódzką bezpieką, a w 1968 r. walczył z Żydami. Po śmierci policja oddaje mu hołd

    Gen. bryg. w st. spocz. Bronisław Moczkowski to wieloletni
    komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Olsztynie, Łodzi i
    Piotrkowie Trybunalskim oraz szef Wojewódzkiego Urzędu Spraw
    Wewnętrznych w Łodzi. Po jego śmierci hołd oddał mu... obecny Komendant
    Wojewódzki Policji z Łodzi insp. Dariusz Banachowicz.




    Gen. Moczkowski, który zmarł w lipcu 2014 r., ma za sobą długą bezpieczniacką karierę.
    W bezpiece pracował już od 1945 r. W 1948 r. odbył roczny kurs dla
    ubeków w Legionowie. W 1949 r. został szefem Wydziału Specjalnego
    Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Olsztynie. Jednocześnie
    pracował też na ważnych stanowiskach w Komendzie Głównej MO w Warszawie.



    W latach 1957-1971 Moczkowski był komendantem Komendy Wojewódzkiej MO w Olsztynie, a w okresie 1971-1975 to samo stanowisko pełnił w Łodzi. Olsztyński magazyn "Debata" przypomniał jakiś czas temu, co Moczkowski robił w 1968 r.: 16
    marca w Olsztynie miało miejsce jeszcze jedno zebranie – odprawa
    komendantów powiatowych MO i zastępców ds. Służby Bezpieczeństwa na
    temat „stanu bezpieczeństwa w województwie” w związku z – jak to ujęli
    esbecy – „ekscesami studenckimi w kraju”. Na odprawie obecni byli:
    kierownictwo służbowe KW MO i SB, naczelnicy wydziałów i ich zastępcy,
    komendanci powiatowi MO i ich zastępcy. Całość prowadził płk
    Bronisław Moczkowski – komendant wojewódzki MO, który na początek
    nakreślił obraz sytuacji politycznej w kraju, wskazując „zadania stojące
    przed organami bezpieczeństwa”.
    Przez resztę narady ze szczegółami kreślił „formy przeciwdziałania przeciwko wrogim i syjonistycznym elementom”. 




    Między 1975 a 1981 Moczkowski pracował jako komendant Komendy Wojewódzkiej MO w Piotrkowie Trybunalskim, by na lata 1981-1983 powrócić na stołek komendanta KWMO Łódź. Od 1983 do 1989 r. Moczkowski był szefem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Łodzi, innymi słowy: kierował bezpieką na całym terenie województwa łódzkiego. Służbę zakończył w stopniu generała brygady.



    Moczkowski działał także w partii. W latach 1942-1948 był członkiem zdradzieckiej PPR, a od 1948 r. - PZPR. Pełnił nawet funkcję członka Egzekutywy Komendy Wojewódzkiej PZPR w Łodzi i Piotrkowie Trybunalskim.



    Niestety, Moczkowskiego doceniono także w III RP. Gdy zmarł, na stronie łódzkiej policji napisano: "Generał Moczkowski pełnił funkcje Komendanta Wojewódzkiego Policji [sic!] w Łodzi w latach 1971-1975 oraz 1981-1989". I dodano: "Hołd zmarłemu oddał obecny Komendant Wojewódzki Policji z Łodzi insp. Dariusz Banachowicz oraz generał Tadeusz Ławniczak".



    Co ciekawe - pięć dni po pogrzebie Moczkowskiego oddający mu
    hołd Dariusz Banachowicz został przez prezydenta Bronisława
    Komorowskiego mianowany na stopień generalski nadinspektora policji.








    Dariusz Banachowicz (fot. lodzka.policja.gov.pl)

    http://niezalezna.pl/59229-kierowal-lodzka-bezpieka-w-1968-r-walczyl-z-z...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    142. ofiara skazana, kat niewinny - sądy PRL-u????

    8 miesięcy za rzucenie tortem w sędzię

    Po incydencie sąd zaostrzył środki bezpieczeństwa, ustalając m.in.,
    że do gmachu wolno wnosić tylko rzeczy niezbędne w postępowaniu sądowym.
    8 miesięcy ograniczenia wolności
    - to wyrok stołecznego sądu wobec Zygmunta M., który w 2013 r. rzucił
    tortem w sędzię od sprawy Czesława Kiszczaka - poinformowała warszawska
    prokuratura.

    W czerwcu 2013 r. w Sądzie Okręgowym w Warszawie
    przesłuchiwano dwoje psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie 88-letniego
    b. szefa MSW z lat PRL nie pozwala na sądzenie go po raz piąty za
    przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni Wujek w 1981 r.

    Gdy sędzia Anna Wielgolewska ogłosiła, że
    przesłuchanie biegłych odbędzie się przy drzwiach zamkniętych, obecna w
    sali jako publiczność grupa osób z Adamem Słomką na czele
    zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie. Wtedy
    sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z
    mężczyzn rzucił w nią tortem z bitą śmietaną. Sędzia została trafiona w
    tył głowy.

    Potem posiedzenie dokończono niejawnie. W końcu sędzia zawiesiła proces Kiszczaka z powodu jego złego zdrowia.


    Kilka dni później Zygmunt M. usłyszał
    zarzuty naruszenia nietykalności oraz znieważenia funkcjonariusza
    publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych. Grozi za to
    grzywna, ograniczenie wolności lub do trzech lat więzienia. Mężczyzna
    sam zgłosił się na policję; zwolniono go po przesłuchaniu. Nie przyznał
    się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.

    Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola akt oskarżenia skierowała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli.

    Jak powiedział w piątek rzecznik Prokuratury
    Okręgowej w Warszawie prok. Przemysław Nowak, jeszcze w czerwcu (o czym
    wtedy nie informowano) sąd ten skazał M. na 8 miesięcy ograniczenia
    wolności, polegającego na obowiązku nieodpłatnych prac społecznych w
    wymiarze 20 godzin miesięcznie.

    Nowak podał, że wyrok zapadł w trybie nakazowym (bez wzywania oskarżonego na rozprawę). Tryb nakazowy stosuje się wtedy, gdy okoliczności czynu i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości w świetle zebranych dowodów,
    oskarżony pozostaje na wolności, sprawa toczy się z oskarżenia
    publicznego, a oskarżony ukończył 17 lat i nie zachodzi wątpliwość co do
    jego poczytalności.



    Wyrok taki - wydawany na posiedzeniu bez
    udziału stron - może nie zawierać uzasadnienia. Oskarżonemu i
    oskarżycielowi przysługuje prawo wniesienia do sądu sprzeciwu od takiego
    wyroku - co automatycznie oznacza utratę jego mocy, a sprawa toczy się
    wtedy w trybie normalnym. Prokuratura nie skarży tego wyroku - dodał Nowak.



    Warszawski sąd od czwartku nie odpowiedział na pisemne zapytanie o ten wyrok.

    Po incydencie sąd zaostrzył środki bezpieczeństwa, ustalając m.in., że do gmachu wolno wnosić tylko rzeczy niezbędne w postępowaniu sądowym.
    Obrońcy praw człowieka wyrażali obawy, czy to nie utrudni dostępu do
    sądu. Atak na sędzię stanowczo potępiła Krajowa Rada Sądownictwa.
    Kierownictwo sądu okręgowego wyraziło głębokie poruszenie incydentem.

    Za JaruzelskIego - do psychuszki!

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    143. Fot. wPolityce.pl /

    Fot. wPolityce.pl / TVP

    Fot. wPolityce.pl / TVP

    Ucichły protesty po
    pogrzebie gen. Jaruzelskiego na Powązkach Wojskowych, a komuna nadal
    trzyma się świetnie i dalej korzysta z przywileju pochówków na tym
    wyjątkowym dla Polaków cmentarzu.

    17 lipca 2014 r. pochowano tam, w nowej mogile w kolumbarium tuż obok
    Alei Zasłużonych i kilkanaście metrów od kwatery smoleńskiej jednego z
    najgorszych stalinowców, tow. Artura Starewicza. Zmarł on 12
    lipca w wielu 98 lat.

    W latach 1948-1954 był kierownikiem Wydziału Agitacji i Propagandy Masowej KC PZPR. A więc w najgorszym okresie stalinizmu, gdy tysiące Polaków tkwiło w więzieniach UB i Informacji, a setki z nich rozstrzeliwano lub wieszano, człowiek ten kierował całą propagandą stalinowską w Polsce.
    Odpowiadał za nie mającą precedensu akcję otumaniania i szczucia
    narodu, kłamstwa na temat żołnierzy Podziemia Niepodległościowego,
    nieprawdopodobnie nachalne niszczenie zbiorowej świadomości i
    kult Stalina w Polsce.

    W latach 1956-1963 był szefem Biura Prasy KC. Był „panem życia i śmierci” wszystkich dziennikarzy i gazet w Polsce, decydował
    dosłownie o wszystkim - co można opublikować. Odpowiadał m. in. za
    nachalną propagandę antykościelną podczas obchodów milenijnych,
    tuszowanie prawdy o wielu zbrodniach itp.

    Nawet Daniel Passent napisał w swoich wspomnieniach „Passa”, jaka
    była to kreatura - nikomu kto był od niego niżej nie podawał ręki.

    I taka kreatura stalinowska w „wolnej’ Polsce spoczęła sobie w nowym
    grobie na najbardziej prestiżowym cmentarzu w Polsce, kilka metrów od
    masowo odwiedzanej kwatery smoleńskiej i kwatery na Łączce, gdzie wciąż
    spoczywają bezimienne ofiary systemu, który Starewicz tak gloryfikował.

    Niesłychany brak sprawiedliwości…

    Leszek Korczak


    OD REDAKCJI:

    Dodajmy jeszcze, że Starewicz przed wojną był członkiem Związku
    Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie” i Komunistycznego Związku
    Młodzieży Polskiej. Na jesieni 1939 r. wstąpił do Wszechzwiązkowej
    Partii Komunistycznej (przemianowanej w 1952 r. na Komunistyczną
    Partię Związku Radzieckiego).

    W latach 1943-44 pracował w Uzbekistanie, skąd we wrześniu powrócił do Polski.

    W PZPR od jej początku do końca. Był odznaczany najwyższymi orderami PRL.

    W 1956 r. był wiceszefem „Trybuny Ludu”.

    Od 1963 do 1971 r. był sekretarzem KC PZPR. W latach 1957-1972 zasiadał w Sejmie.


    Fot. sejm.gov.pl
    Fot. sejm.gov.pl

    Był jednym z najbliższych współpracowników Gomułki. Po jego
    odsunięciu od władzy, poszedł w dyplomację. W latach 1971-1978
    był ambasadorem w Londynie.

    W grudniu 1970 r. osobiście instruował PRL-owskich dziennikarzy, co można i należy pisać o obradach komunistycznych dygnitarzy w czasie pierwszych godzin protestów na Wybrzeżu.

    W 2011 r., za panowania Juliusza Brauna, Telewizja
    Polska w cyklu „Notacje historyczne” pozwoliła Starewiczowi podzielić
    się wspomnieniami z czasu m.in. jego działalności w komunistycznych
    młodzieżówkach przedwojennych. Przedstawiono go jako „polityka PPR i PZPR” i przyozdobiono łagodną muzyczką.
    Tutaj można zobaczyć ten program.

    Chyba zasłużony komunistyczny staruszek miał zatem przy Woronicza jeszcze jakichś towarzyszy z dawnych lat.

    http://wpolityce.pl/historia/206755-kolejny-zasluzony-komunista-pochowan...

    chodzi o propozycję omówienia przez komisję, z udziałem kierownictwa MON, zasad ceremoniału wojskowego podczas uroczystości pogrzebowych.

    Po oburzeniu jaki wywołał w dużej części społeczeństwa pochówek z honorami Wojciecha Jaruzelskiego – sprawa jak najbardziej godna poruszenia. Zwłaszcza, że ceremonialna oprawa pogrzebu autora stanu wojennego nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o sposób odprowadzania na drugi świat komunistycznych dygnitarzy, a raczej regułą. Co na to Niesiołowski?

    Moje stanowisko jest takie, jestem przeciwny temu punktowi. To nie wiąże się z pracą Komisji. Nasza Komisja nie zajmuje się zmarłymi, tylko żywymi

    — ogłosił z góry.

    To minister obrony narodowej decyduje, chociażby przez to, że akceptuje te przepisy, kto i na jakich zasadach będzie chowany przy udziale ceremoniału wojskowego i będzie korzystał z pewnych związanych z tym korzyści czy też wyróżnień. Chociażby to dzięki decyzji ministra z Platformy Obywatelskiej, pan Florian Siwicki był pochowany na Powązkach Wojskowych

    — oponował autor wniosku, Bartosz Kownacki z PiS.

    Rozumiem, że panu przewodniczącemu to nie przeszkadza, ale budzi mój sprzeciw, młodego człowieka, który w latach 80. był jeszcze w przedszkolu, że byli chowani na Powązkach oficerowie Ludowego Wojska Polskiego, i to tak zasłużeni dla utrwalania reżimu komunistycznego. To są bowiem ludzie, którzy wydawali wyroki czy oskarżali jeszcze w okresie stalinizmu. (…) 25 lat po upadku komunizmu na ciałach żołnierzy wyklętych są chowani ich oprawcy, z pełnym udziałem i akceptacją Państwa Polskiego. (…) To budzi głęboki sprzeciw

    — dodał.

    Z podobnym apelem zwrócił się inny poseł PiS, Michał Jach.

    Jesteśmy Komisją Obrony Narodowej i zajmujemy się szeroko rozumianą obronnością kraju. Ale patriotyzm, wychowanie patriotyczne, uszanowanie patriotów, ludzi, którzy poświęcili swoje życie, to jest sprawa nie podlegająca najmniejszej dyskusji. Jak możemy rozmawiać o wojsku, jeżeli nie potrafimy szanować żołnierzy, którzy poświęcili swoje życie dla ojczyzny. Dyskusja na ten temat jest po prostu dla mnie uwłaczająca. Chodzi o ludzi, którzy dla nas poświęcili swoje życie. Ten projekt powinien być przyjęty bez żadnych dyskusji – przekonywał parlamentarzysta.

    Niesiołowski był jednak nieugięty, a niemal do furii doprowadziło go stwierdzenie Kownackiego, że to, o czym mówi, dzieje w Polsce, która jest „podobno” wolna.

    Ja mówię o niewprowadzeniu tego punktu do planu pracy Komisji na pół roku. To jest tyle co mam do powiedzenia. Proszę nie mówić, że przeszkadzamy jakiemukolwiek posłowi kontaktować się z ministrem w tej sprawie, bo to jest nie na temat. Jeszcze raz mówię, na ile to jest możliwe, prosiłbym o uwolnienie dyskusji od politycznych obecnych konotacji, komentarzy i aluzji czy Polska jest wolna. Pana zdaniem żyjemy pod okupacją i trzeba śpiewać „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”. Ale mógłby pan sobie to w tym miejscu darować, nie jesteśmy na wiecu

    — rzucił pod adresem Kownackiego.

    Rezultat? Łatwy do przewidzenia - posłowie PO z pomocą SLD odrzucili wniosek Kownackiego.

    W tej sytuacji jak krzyk Rejtana zabrzmiał głos Michała Wojtkiewicz z PiS:

    Gdzie wy jesteście, panowie. Szanowni państwo, to jest po prostu tragedia co dzisiaj się dzieje w Sejmie. To jest tragedia!

    http://wpolityce.pl/polityka/206958-nasza-komisja-nie-zajmuje-sie-zmarly...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    144. PRL trzyma się mocno! „Zamiar




    PRL trzyma się mocno! „Zamiar topienia księży jest zgodny z Konstytucją RP”

    Fot. Profil Grzegorza Gruchalskiego (pierwszy z prawej) na Facebooku

    Ważny działacz partii Leszka Millera może
    walczyć z Kościołem metodami żywcem przeniesionymi z okresu stanu
    wojennego. Wytyczne Departamentu IV PRL-owskiego MSW wciąż są
    realizowane!

    Jak poinformował nas Ryszard Nowak, przewodniczący „Ogólnopolskiego
    Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą” Sąd Rejonowy dla Warszawy
    Pragi Północ odrzucił zażalenie Komitetu na odmowę wszczęcia dochodzenia
    przez prokuraturę ws. nawoływania do topienia księży w Wiśle.

    Sąd stwierdził:

    Czyn ten nie zawiera znamiona czynu zabronionego a postępowanie
    oskarżonego w sprawie zamiaru topienia księży jest zgodne z Konstytucją RP.

    Decyzja ta jest ostateczna.

    Uważamy dzisiejszą bulwersującą decyzję sądu za zachętę do propagowania w Polsce nienawiści na tle różnic wyznaniowych

    — stwierdza Komitet, który w kwietniu złożył do warszawskiej
    Prokuratury Okręgowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez
    kandydata do europarlamentu Grzegorza Gruchalskiego z SLD.

    2 kwietnia na antenie Superstacji Gruchalski powiedział zapowiadał happening, w którym utopi w Wiśle „złego opasłego księdza”.

    Będziemy topili księdza jako symbol opasłości Kościoła. Tego, że Kościół ma dużo pieniędzy na swoje działania (…) Weźmiemy takiego dużego opasłego księdza i utopimy go w Wiśle.

    Prokuratura Rejonowa Warszawa – Praga Południe w Warszawie w dniu 15.05.2014 r. odmówiła wszczęcia dochodzenia, stwierdzając:

    Stwierdzić należy, że powołana wyżej treść winna być oceniona jako
    zamanifestowanie przez Grzegorza Gruchalskiego swego osobistego
    poglądu, do czego uprawnia go Konstytucja RP.

    Według przedstawicieli Komitetu Gruchalski popełnił przestępstwo z artykułu 256 § 1 Kodeksu Karnego, który mówi:

    Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój
    państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych,
    etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość,
    podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

    Przypomnijmy, Gruchalski to młody działacz partii Leszka
    Millera, którego opinie np. o Żołnierzach Wyklętych są żywą kontynuacją
    sowieckiej propagandy, kolportowanej przez funkcjonariuszy
    pokroju mjr. Zygmunta Baumana.

    Dzisiaj Dzień Żołnierzy Słusznie Wyklętych. Ludzi, którzy działali na szkodę państwa Polskiego i jego obywateli

    — pisał na Facebooku.

    CZYTAJ WIĘCEJ o spadkobiercy Jerzego Urbana i Grzegorza Piotrowskiego:

    „Utopić księdza w Wiśle”. Skandaliczny wybryk kandydata SLD. Są zawiadomienia do prokuratury

    Wytyczne Departamentu IV PRL-owskiego MSW wciąż są realizowane.

    Tyczy się to całego SLD, bo
    Gruchalski wciąż jest członkiem Zarządu Krajowego postkomunistów.
    Partia nie odcięła się od niego po żadnym z licznych skandali.


    Fot. Profil Grzegorza Gruchalskiego na Facebooku
    Fot. Profil Grzegorza Gruchalskiego na Facebooku

    znp



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    145. Dowód ubeckiej zbrodni

    Dowód ubeckiej zbrodni

    W jamie na terenie więzienia UB w Białymstoku, w kieszeni
    munduru leżącej przy jednym ze szkieletów odnaleziono monetę z 1949
    roku

    zdjecie

    W jamie nr 27, w piwnicy na terenie ogrodu
    więzienia UB w Białymstoku, w kieszeni munduru leżącej przy jednym ze
    szkieletów odnaleziono monetę z 1949 roku. To dowód, że mordowała
    bezpieka.

    Wczoraj trwała dalsza eksploracja jamy śmierci w piwnicy na terenie
    ogrodu dawnego więzienia Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy Kopernika w
    Białymstoku.

    Prowadzący prace znaleźli w niej do tej pory trzy ludzkie szkielety i
    wiele pojedynczych kości, świadczące o tym, że szczątków może tu być o
    wiele więcej. Na dwóch czaszkach stwierdzono wyraźne ślady przestrzału –
    kaliber pocisku 9 milimetrów. Wśród znalezionych przy szkieletach
    przedmiotów są między innymi metalowe szkaplerze, łańcuszek, pędzel do
    golenia, fragmenty polskich mundurów z okresu międzywojnia (w tych
    mundurach mogli chodzić tylko żołnierze podziemia niepodległościowego),
    wojskowe guziki z orzełkiem w koronie i najistotniejsze znalezisko:
    PRL-owska miedziano-niklowa moneta 10-groszowa z roku 1949. Znajdowała
    się ona w kieszeni munduru jednej z ofiar. – Ta moneta może być
    niezbitym dowodem, że odkryte w dole śmierci, w piwnicy, szczątki,
    ludzkie to ofiary zbrodni UB – mówi „Naszemu Dziennikowi” prokurator IPN
    Białystok Zbigniew Kulikowski, prowadzący śledztwo, w ramach którego
    dokonywane są ekshumacje.

    Szczegółowe badania odkrytych w piwnicy trzech szkieletów przyniosły
    bardzo zaskakujące rezultaty. Okazało się bowiem, że są one bardzo
    dobrze zachowane, a na kościach zachowały się fragmenty tkanki miękkiej.
    – Na szkieletach zachowały się fragmenty tkanki miękkiej z przemianą
    woskowo-tłuszczową. Szczątki są w bardzo dobrym stanie. Mogły być
    pochowane nawet na początku lat 50. – relacjonuje archeolog Adam Falis,
    prowadzący prace wykopaliskowe w dawnym ogrodzie więzienia UB. Jego
    zdaniem, to, że znalezione szczątki ludzkie są nadzwyczaj dobrze
    zachowane, sprawiły warunki, w jakich spoczywały. Murowana piwnica była
    bowiem pozbawiona roślinności, której bakterie przyspieszają rozkład
    zwłok.

    – Znalezione w piwnicy na terenie dawnego ogrodu szczątki trzech osób
    są równie dobrze zachowane jak te, które odnaleźliśmy podczas prac
    ziemnych przeprowadzonych w maju, w dolnych pomieszczeniach obecnego
    aresztu śledczego – tłumaczy Falis. Zaskakujące było odkrycie wówczas
    dwóch szkieletów młodych mężczyzn z zachowanymi szczątkami tkanki
    miękkiej i ubrań. Pierwszy z nich ma ślady postrzału w głowę. Przy tym
    szkielecie znaleziono portfel zawierający najprawdopodobniej resztki
    dokumentów. Ślady obrażeń na drugim szkielecie przypuszczalnie mogą być
    również śladami postrzałowymi. Odkrywki na terenie aresztu, podczas
    których znaleziono w maju te dwa szkielety, zostały przeprowadzone w
    ramach drugiego śledztwa dotyczącego byłego więzienia UB, wszczętego
    przez IPN już w 2006 roku. Prace będą tu podjęte na nowo w listopadzie.
    Prowadzący prace wysnuli hipotezę na temat sposobu, w jaki zginęły
    ofiary podjęte z piwnicy.

    Według jednej z teorii istnieje prawdopodobieństwo, że w piwnicy,
    której nie ma na żadnych mapach, mogły być wykonywane egzekucje, a
    ofiary wrzucane do wykopanego w niej dołu. Po raz pierwszy w Polsce
    podczas obecnego etapu prac na terenie dawnego ogrodu Więzienia
    Karno-Śledczego UB przy ul. Kopernika w Białymstoku do badań terenu
    wykopaliskowego wykorzystywany jest najnowszej generacji dron. – Zdjęcia
    lotnicze, jakie wykonuje dron, porównujemy na bieżąco z posiadanymi
    przez nas archiwalnymi zdjęciami lotniczymi terenu dawnego więzienia UB w
    Białymstoku, m.in. z roku 1949. To pozwala nam m.in. ustalić, co się od
    tamtych czasów do tej pory w dawnym ogrodzie UB zmieniło. Na zdjęciach
    archiwalnych są np. budynki i sad, których dziś już nie ma – przypomina
    prok. Zbigniew Kulikowski z białostockiego pionu śledczego IPN.

    Zdjęcia wykonywane przez drona stanowić będą również dokumentację
    obecnie prowadzonych prac. – Do tej pory korzystaliśmy ze zdjęć
    satelitarnych, teraz możemy wykorzystać zdjęcia zrobione przez drona,
    m.in. do dokumentacji stanowiska szkieletowego, tj. położenia jam
    grobowych. Te zdjęcia z drona są o wiele lepszej jakości, są bardzo
    dokładne – mówi dr Andrzej Ossowski, szef Polskiej Bazy Genetycznej
    Ofiar Totalitaryzmów, uczestniczący w pracach. – Wcześniej, aby uzyskać
    zdjęcie precyzyjne, musieliśmy się wspinać na jakieś wysokie obiekty.
    Teraz dron, robiąc zdjęcia lotnicze, nas w tym wyręcza – dodaje. Dron
    należy do Polskiej Bazy Genetycznej. Niedawno genetykom ofiarowała go
    Fundacja Niezłomni. Wczoraj na terenie dawnego przywięziennego ogrodu
    rozpoczęły się działania przygotowawcze do nowych odkrywek. Demontowano
    betonowe ogrodzenie w zachodnio-północnej części terenu wykopalisk.
    Przeprowadzone bowiem w ostatnich dniach majowego etapu prac wykopy
    sondażowe ujawniły tam jamę grobową. Usunięto też betonowe elementy
    silosu, na których stało ogrodzenie.

    Prace poszukiwawcze i ekshumacyjne na terenie dawnego ogrodu
    Więzienia Karno-Śledczego UB w Białymstoku przy ul. Kopernika 21
    prowadzone są w zakresie śledztwa IPN w sprawie zbrodni zabójstwa osób
    osądzonych w tym więzieniu przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego
    w okresie 1939-1956. Podczas dotychczas przeprowadzonych prac w 23
    dołach śmierci znaleziono szczątki ponad 200 osób. Są to ofiary
    powojennych zbrodni UB, okupantów niemieckich i sowieckich.

    Czyny, w wyniku których zginęły osoby znajdowane na terenie ogrodu
    więziennego, kwalifikuje się jako zbrodnie przeciwko ludzkości.
    Prowadzone przez IPN dochodzenie dotyczy zabójstw osób osadzonych w tym
    więzieniu, m.in. członków polskich organizacji niepodległościowych, w
    okresie od drugiej połowy września 1939 r. do 1956 r., czyli zarówno
    okupacji sowieckiej, niemieckiej, jak i działalności UB. Główny cel tych
    prac to odnalezienie szczątków ponad dwustu ofiar zbrodni
    komunistycznych, przede wszystkim zamordowanych na terenie dawnego
    białostockiego więzienia. Wyniki obecnie prowadzonych prac dowodzą, że
    szczątków tych może być jednak o wiele więcej.


    IPN prosi o próbki

    Naukowcy z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów przyjechali
    do Białegostoku, by na terenie Aresztu Śledczego przy ul. Kopernika
    zabezpieczać materiał DNA pobierany ze szczątków ludzkich odnalezionych w
    ramach śledztwa dotyczącego zbrodni popełnionych przez okupanta
    niemieckiego i funkcjonariuszy państwa komunistycznego w latach
    1939-1956. Na miejscu będziemy zabezpieczać materiał pochodzący z
    odnajdowanych szczątków ludzkich oraz od krewnych osób pomordowanych.

    Dlatego apelujemy do rodzin poszukujących swoich bliskich o
    zgłaszanie się do Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów.
    Wprzypadku tak trudnych badań jedynie analiza DNA może pomóc w
    identyfikacji ofiar. Proporcje ilości wydobytych już szczątków (przeszło
    200) w stosunku do ilości zgłaszających się rodzin (125 osób) są nadal
    niewspółmierne.

    Z poważaniem Milena Bykowska
    Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmów
    Katedra Medycyny Sądowej PUM
    Pomorski Uniwersytet Medyczny
    w Szczecinie
    al. Powstańców Wlkp. 72
    70-111 Szczecin
    tel. (91) 484 98 73

    Adam Białous, Białystok

    Znajdą „Inkę” i „Zagończyka”?

    Dziś w Gdańsku ruszą prace poszukiwawcze mające na celu ustalenie miejsca pochówku „Inki” i „Zagończyka”

    Dziś na terenie gdańskiego cmentarza
    Garnizonowego ruszą prace poszukiwawcze mające na celu ustalenie miejsca
    pochówku żołnierzy Armii Krajowej: Danuty Siedzikówny ps. „Inka” i
    Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyk”. Potrwają około dziesięciu dni.

    „Inka” i „Zagończyk” zostali zabici w 1946 r. i pogrzebani w nieustalonym dotąd miejscu.

    Przygotowania do prac w Gdańsku trwały od wielu miesięcy. Późną
    jesienią ubiegłego roku specjaliści zatrudnieni przez IPN dokonali już
    wstępnych badań pewnego obszaru gdańskiego cmentarza Garnizonowego,
    gdzie mogli zostać pogrzebani Siedzikówna, Selmanowicz i inne ofiary
    reżimu komunistycznego. Analiza danych zebranych w czasie badań z
    użyciem georadaru wskazała w wolnych przestrzeniach pomiędzy
    współczesnymi grobami miejsca, w których mogą znajdować się inne,
    nieoznakowane, pochówki. Właśnie te miejsca zamierzają zbadać
    specjaliści.

    Analizowane materiały pozwalają sądzić, że oboje spoczywają w obrębie
    tej nekropolii. Wskazuje na to m.in. znaleziony w gdańskim Archiwum
    Państwowym dokument sporządzony w Areszcie Śledczym w Gdańsku, w którym
    informowano członków rodziny „Zagończyka”, że został on pochowany na
    dawnym cmentarzu bezwyznaniowym, który dziś jest częścią cmentarza
    Garnizonowego. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami istniejące groby
    nie będą naruszane, a zbadane zostaną jedynie wolne przestrzenie, w
    których badanie georadarem wskazało na anomalie w strukturze ziemi. Do
    ustalenia tożsamości pochowanych posłuży materiał biologiczny pobrany od
    członków rodzin.

    Niewykluczone też, że jeszcze w tym roku poszukiwania żołnierzy
    podziemia antykomunistycznego przeniosą się na cmentarz Rakowicki do
    Krakowa, gdzie były grzebane osoby, na które krakowski wojskowy sąd
    rejonowy wydał wyroki śmierci. Według ustaleń historyków, w latach
    1946-1955 było 392 takich wyroków, 174 z nich wykonano. 155 ofiar
    pochowano właśnie na cmentarzu Rakowickim. W tej liczbie aż 71 osób było
    związanych z antykomunistycznym podziemiem. To m.in. żołnierze Armii
    Krajowej i członkowie Zrzeszenia WiN.

    Anna Ambroziak



    Szczątki komunistycznych ofiar z cmentarza na Wałbrzyskiej bez śladów obrażeń






    Szczątki prawdopodobnych ofiar terroru stalinowskiego w Polsce, znalezione w lipcu na cmentarzu...



    Szczątki prawdopodobnych ofiar terroru stalinowskiego w
    Polsce, znalezione w lipcu na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej w
    Warszawie nie noszą śladów obrażeń – ustalił, jak dowiedział się portal
    info, biegły powołany przez mokotowską prokuraturę rejonową. Śledczy
    porozumieli się już z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która ma
    przejąć szczątki i zająć się ich pochówkiem.

    – Badania szczątków ludzkich znalezionych przy ul. Wałbrzyskiej
    wykazały, że pochodzą one sprzed 50-60 lat. To trzy kompletne szkielety
    ludzkie oraz fragmenty kostne innych osób. Ustalono DNA części tych
    ofiar. Biegły nie znalazł na szczątkach śladów obrażeń takich jak np.
    rany postrzałowe – powiedział tvp.info prokurator Paweł Wierzchołowski,
    szef Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów.

    Wierzchołowski
    przyznał, że po ustaleniach biegłych, rola śledczych z Mokotowa się już
    zakończyła. Prokuratorzy zapowiedzieli, że są gotowi wydać szczątki
    Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, z którą wstępnie się już
    porozumieli. Nie wiadomo jednak, kiedy do tego dojdzie i gdzie spoczną
    szczątki, które odnaleziono na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej.

    Poszukiwania ofiar komunistycznego terroru

    Na
    początku lipca zespół IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka
    prowadził prace archeologiczno-sondażowe na stołecznym cmentarzu przy
    ul. Wałbrzyskiej. Działania te prowadzono w ramach projektu
    naukowo-badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar
    terroru komunistycznego z lat 1944-1956”. Współpracowały przy nich IPN,
    Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Ministerstwo Sprawiedliwości, a
    także uczelnie medyczne ze Szczecina i Wrocławia.

    W wyniku
    poszukiwań na cmentarzu, poza oficjalnie istniejącymi grobami
    odnaleziono szczątki 21 osób. Wydobyto cztery szkielety, które
    następnie, na wniosek pionu śledczego IPN, przejęła Prokuratura Rejonowa
    Warszawa-Mokotów i wysłała do badań w Zakładzie Medycyny Sądowej w
    Warszawie. Jednocześnie mokotowska prokuratura wszczęła śledztwo w
    sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci czterech nieustalonych osób.


    IPN odszukał szczątki ofiar komunistów. „Zmarłych grzebano bez trumien”

    Ukryto dowody zbrodni

    Cmentarz
    parafii św. Katarzyny przy ul. Wałbrzyskiej, to – poza „Łączką” na
    Cmentarzu Wojskowym na Powązkach oraz Cmentarzem Bródnowskim –
    największy obszar ukrywania ofiar komunizmu w Polsce. Według prof.
    Szwagrzyka, komuniści pochowali na nim kilkaset, a być może nawet ok.
    tysiąca osób. Na cmentarzu na Służewcu spoczywają m.in. byli więźniowie
    aresztu na Mokotowie. Część z nich została stracona na podstawie
    oficjalnych wyroków stalinowskich sądów, a część zmarła z tortur lub
    wycieńczenia po nieludzkim traktowaniu w śledztwie czy w czasie
    uwięzienia.

    Komunistyczne władze specjalnie chowały swoje ofiary
    na ternie istniejących cmentarzy, w bezimiennych jamach, aby zatrzeć
    ślady swoich zbrodni.


    Na Powązkach spocznie kolejny komunista


    Warszawski cmentarz Wojskowy na Powązkach
    przyjmie kolejnego komunistycznego dygnitarza, bowiem właśnie tam
    zostanie pochowany Kazimierz Olszewski, były peerelowski wicepremier,
    ambasador Polski w Moskwie – informuje „Nasz Dziennik”.

    Kolejny komunista na Powązkach

    Dziś na warszawskich Powązkach zostanie pochowany Kazimierz Olszewski, były peerelowski wicepremier

    zdjecie



    Biegli nie wydali opinii o stanie zdrowia Kiszczaka

    Biegli z Akademii Medycznej w Gdańsku odmówili wydania opinii
    o stanie zdrowia Czesława Kiszczaka – informuje jeden z dzienników.
    Lekarze mieli stwierdzić, czy generał oskarżony o zbrodnie komunistyczne
    może stanąć przed sądem.

    Biegłych zobowiązał do tego warszawski Sąd Apelacyjny, który prowadzi sprawę o nielegalne wprowadzenie stanu wojennego.

    Red. Krzysztof Wyszkowski, wielokrotnie internowany współzałożyciel
    wolnych związków zawodowych, nie wierzy w to, że Kiszczak zostanie
    osądzony. Wskazuje, że ludzie jego pokroju są w naszym kraju wyjęci spod
    prawa.

    - Jest on niedostępny wymiarowi sprawiedliwości, z uwagi na
    swoje polityczne możliwości. Przecież te osoby mają groźną wiedzę o
    bardzo wielu ludziach funkcjonujących współcześnie w polityce.
    Wielokrotnie sami grozili (Kiszczak też groził publicznie), że gdyby
    „partnerzy” sprawujący obecnie władzę zachowywali się nieodpowiedzialnie
    w stosunku do niego, czy do innych ludzi, to on jest gotów zrobić
    użytek ze swojej wiedzy –
    mówi red. Krzysztof Wyszkowski.

    Do tej pory były szef PRL-owskiego MSW unikał sprawiedliwości ze
    względu na rzekomy zły stan zdrowia. Termin, w jakim biegli z Akademii
    Medycznej w Gdańsku mieli wystawić opinię, minął wczoraj.

    Lekarze opinii nie przygotowali. Odesłali akta sprawy Kiszczaka z
    powrotem do warszawskiego sądu. Oznajmili, że nie mogli zrealizować
    zlecenia ze względu na urlopy specjalistów.

    Według prasy sąd zapowiedział dalsze działania, które mają zmusić biegłych do wydania ekspertyzy.



    Stalinowiec w sądowym kokonie

    zdjecie
    Sąd zabronił utrwalania obrazu i dźwięku na procesie byłego szefa stalinowskiej NPW generała Mariana R.

    Oskarżony o bezprawne pozbawienie wolności
    17 więźniów w latach 1951-1954 generał Marian R. ma być ponownie poddany
    badaniom lekarskim – postanowił wczoraj Wojskowy Sąd Okręgowy w
    Warszawie. Biegli, którzy orzekali już w tej sprawie trzy lata temu,
    znów mają ocenić, czy były szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej może być
    sądzony.

    Wczorajszej rozprawie przewodniczył ppłk Paweł Więcek. Sąd orzekał w
    składzie jednoosobowym. Posiedzenie było jawne. Sąd nie zezwolił jednak
    dziennikarzom „Naszego Dziennika” i Polskiej Agencji Prasowej na
    rejestrację dźwięku i obrazu z rozprawy. Wnioskował o to oskarżony.
    Marian R. uznał, że publikacje na jego temat są „kłamliwe, a mediom nie
    wierzy”, i dlatego wnosi o zakaz nagrywania.

    – Media osądzają mnie ostrzej niż prokurator – mówił. O zakaz
    rejestracji obrazu wnosił też obrońca oskarżonego mec. Andrzej
    Lemieszek, argumentując to złym stanem zdrowia swojego klienta. – Co do
    kwestii nagrywania dźwięku, pozostawiam decyzję sądowi – uznał prawnik.

    Żadnych zastrzeżeń co do obu sposobów rejestracji rozprawy nie miała
    natomiast prokurator IPN Małgorzata Kuźniar-Plota, która w nieoficjalnej
    rozmowie z „Naszym Dziennikiem” przypomniała, że takie decyzje nie
    zapadały na wcześniejszych rozprawach. Sąd przychylał się wcześniej co
    najwyżej do prośby oskarżonego, by jego twarz na zdjęciu prasowym była
    nierozpoznawalna.

    – Sprawa zbrodniarzy komunistycznych w togach jest szczególnie
    bolesna w III RP, która – być może na skutek uzgodnień Okrągłego Stołu, a
    być może z własnej woli – szczególnie ochrania tychże zbrodniarzy. W
    sprawie niniejszej mamy do czynienia z uznaniową rolą sądu. Oskarżonym w
    sprawach karnych przysługuje oczywiście prawo do anonimizacji nazwiska
    czy do ochrony wizerunku – to wynika z ogólnych regulacji procesowych.
    Natomiast ograniczanie jawności przebiegu rozprawy przez sąd poprzez
    zakaz nagrywania jej przebiegu może być traktowane jako element
    szczególnego traktowania zbrodniarzy komunistycznych w togach. Ci ludzie
    są dziś poza wszelką odpowiedzialnością, a ich procesy cieszą się
    szczególną atencją ze strony sędziów. Trudno aprobować tak daleko idącą
    ostrożność sądów przed piętnowaniem tego, co oficjalnie jest piętnowane,
    natomiast w szczegółach – jest rozgrzeszane – komentuje zakaz
    rejestracji mecenas Piotr Łukasz Andrzejewski.

    Badania co trzy lata

    Sąd przychylił się też do wniosku obrońcy Mariana R. co do
    powtórzenia badań lekarskich. O stanie zdrowia byłego naczelnego
    prokuratora wojskowego mają się wypowiedzieć biegli z Zakładu Medycyny
    Wojskowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego z zakresu chorób
    wewnętrznych, kardiologii i neurologii. Opinia ma zostać sporządzona w
    ciągu miesiąca od zakończenia badań lekarskich. Lekarze mają ocenić, czy
    R. może brać udział w rozprawach i samodzielnie odbywać podróże do
    sądu.

    Sąd dysponuje już jedną opinią na temat zdrowia Mariana R. z 30 marca
    2011 roku. Biegli orzekli wówczas, że stan zdrowia mężczyzny zezwala na
    jego uczestniczenie w rozprawach, z zastrzeżeniem, że ich czas nie może
    przekraczać trzech godzin dziennie, a co godzinę ma być ogłaszana
    krótka przerwa. Biegli stwierdzili przy tym, że należy liczyć się z
    nieprzewidywalnym pogorszeniem się stanu zdrowia oskarżonego. Sędzia
    ppłk Więcek uwzględnił tę argumentację. Biegli mają ocenić, czy były
    prokurator może być sądzony w ponownym procesie.

    Sąd bezterminowo odroczył proces – decyzja o terminie kolejnej
    rozprawy zapadnie po zapoznaniu się sądu z najnowszą opinią biegłych
    lekarzy. Przed wydaniem postanowienia sąd przesłuchał oskarżonego w
    kwestii jego kondycji zdrowotnej.

    Marian R. wielokrotnie powtarzał, że cierpi na wiele dysfunkcji:
    niedosłyszy (sąd wielokrotnie musiał powtarzać mu kolejne pytania),
    niedowidzi, ma niewładną prawą rękę, a po upadku, w wyniku którego
    stracił przytomność, lekarz zakazał mu samotnie opuszczać dom. Po
    opuszczeniu sali sądowej generał Marian R. nie sprawiał już jednak
    wrażenia zniedołężniałego starca; był uśmiechnięty, rozluźniony, jakby
    wrócił mu słuch, opowiadał dziennikarzom o swojej karierze w
    prokuraturze wojskowej. Tłumaczył, że pewne decyzje podejmował jakoby z
    obawy przed utratą życia.

    Polskie prawo karne nie przewiduje wprawdzie sztywnych reguł co do
    częstotliwości powtarzania badań lekarskich oskarżonych, jednak zdarza
    się, że w ten sposób przeciąga się procesy. Tak było choćby przy sprawie
    byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka sądzonego w procesie masakry
    górników z kopalni „Wujek”.

    Jak łamano więźniów

    Akt oskarżenia przeciwko Marianowi R. sformułował pion śledczy IPN w
    grudniu 2012 roku. Prokurator zarzucił mu, że przez trzy lata, tj. od
    września 1951 r. do września 1954 r., jako prokurator wojskowy dopuścił
    się zbrodni komunistycznej, będącej jednocześnie zbrodnią przeciw
    ludzkości. Chodziło o niedopełnienie obowiązku kontroli zasadności i
    terminowości aresztów. IPN podnosił, że oskarżony był szefem Wojskowej
    Prokuratury Rejonowej w Warszawie i szefem VII oddziału Naczelnej
    Prokuratury Wojskowej, a więc organu, który zajmował się przestępstwami
    szczególnie niebezpiecznymi dla ówczesnego państwa. R. miał też
    obowiązek sprawowania kontroli nad zasadnością i terminowością środków
    zapobiegawczych. Jako urzędnik państwowy dopuścił się czynów, które nie
    tylko były przestępstwem urzędniczym, ale pociągały za sobą bezprawne
    pozbawianie wolności. R. usankcjonował bezprawne pozbawienie wolności 17
    osób (jedna z nich spędziła w areszcie 44 dni bez formalnej decyzji o
    aresztowaniu). Wszyscy zatrzymani należeli do antykomunistycznych
    formacji niepodległościowych: Oddziałów Pomocniczych Armii Krajowej,
    Obrońców Korony, a następnie Podziemnej Organizacji Wolność i
    Niepodległość, Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Pod postanowieniami o
    czasowym aresztowaniu podpisywał się ówczesny major Marian R.

    Pion śledczy IPN żądał dla niego kary 3,5 roku więzienia. W ocenie
    prokurator Kuźniar-Ploty, jako wykształcony prawnik R. był świadom
    zarówno bezprawności swojego działania, jak i systemowego stosowania
    niepraworządnych środków w okresie stalinowskim. Jego czyny wypełniają
    znamiona i zbrodni komunistycznej, i zbrodni przeciw ludzkości. Były to
    represje w celu „złamania” więźniów, podejmowane z przyczyn
    politycznych.

    Jednak 15 listopada 2013 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie pod
    przewodnictwem ppłk. Roberta Gmyza umorzył proces byłego stalinowskiego
    naczelnego prokuratora wojskowego. Sąd argumentował m.in., że Marian R.,
    będąc tylko urzędnikiem, nie akceptował stosowanych przez aparat
    bezpieczeństwa brutalnych metod śledztw oraz fikcyjnych oskarżeń i
    wyroków skazujących, a tylko… podpisywał dokumenty. Ten wyrok zaskarżył
    IPN i wniósł o jego uchylenie, do czego ostatecznie przychylił się Sąd
    Najwyższy, nakazując ponowne zbadanie sprawy.

    Anna Ambroziak

    Chociaż tyle. Prokuratura: protestujący na pogrzebie Jaruzelskiego nie złamali prawa

    Podczas pogrzebu przeciwnicy pochówku gen.
    Jaruzelskiego na Powązkach oddzieleni kordonem policji skandowali:
    "Morderca, morderca".

    Jak powiedział w piątek PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak,
    umarzając śledztwo z powodu braku znamion czynu zabronionego, prokuratura oceniła, że „zgromadzone
    osoby de facto protestowały przeciwko osobie gen. Jaruzelskiego, a nie uroczystościom pogrzebowym
    jako aktowi religijnemu”.

    Wyrażały one w ten sposób swój światopogląd, swoje niezadowolenie ze
    względu na postać i działalność zmarłego

    — napisano w uzasadnieniu decyzji prokuratury.

    Zgodnie z Kodeksem karnym, „kto złośliwie przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom
    żałobnym” podlega karze do dwóch lat więzienia. Ściganie tego czynu odbywa się z urzędu.
    Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz na początku czerwca wszczęła w sprawie śledztwo,
    jednocześnie w odrębnym dochodzeniu policja postawiła zarzut złośliwego przeszkadzania pogrzebowi
    poprzez wykrzykiwanie haseł Dariuszowi Z.

    Przepis wymaga, aby przeszkadzanie miało charakter złośliwy

    — podkreślił prok. Nowak. Wyjaśnił,
    że oznacza to działanie „motywowane chęcią poniżenia, wyszydzenia danej religii czy też poniżanie z
    motywów światopoglądowych uczuć (osób) wykonujących akty kultu religijnego”.

    Jak dodał, przestępstwo to można popełnić jedynie umyślnie z zamiarem bezpośrednim, zatem
    karalności podlegają tylko te zachowania, których wyłącznym, lub co najmniej głównym, motywem było
    przeszkadzanie aktowi religijnemu.

    Z zebranego w sprawie materiału dowodowego wynika, że osoby, które pojawiły się na cmentarzu
    podczas publicznych uroczystości pogrzebowych gen. Jaruzelskiego co prawda podejmowały działania
    zakłócające uroczystości pogrzebowe, jednakże nie było to ich głównym motywem i celem

    — powiedział
    prok. Nowak, mówiąc o motywach umorzenia.

    Dodał, że z materiałów śledztwa „nie wynika natomiast, aby osoby te miały zamiar bezpośredni w
    złośliwym przeszkadzaniu wykonywania czynności pogrzebowych, które ostatecznie się odbyły; była to
    manifestacja swojego światopoglądu”.

    Śledztwo umorzono tydzień temu. Jeszcze w połowie lipca umorzona została natomiast oddzielna sprawa Dariusza Z.

    Uzasadnienie było podobne, czyli że wyrażał on w ten sposób swoje poglądy polityczne,
    a nie działał z zamiarem bezpośrednim złośliwego przeszkadzania w uroczystościach pogrzebowych


    powiedział prok. Nowak.

    Podczas pogrzebu przeciwnicy pochówku gen. Jaruzelskiego na Powązkach oddzieleni kordonem policji
    skandowali: „Morderca, morderca” oraz „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, „Zdrajca,
    zdrajca”. Trzymali zdjęcia ofiar z lat 80., m.in. Grzegorza Przemyka, oraz transparenty „Cześć i
    chwała ofiarom generała” i „Zdrajca won pod Kreml”. Dochodziło do starć słownych między grupami
    zwolenników i przeciwników generała.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Pogrzeb Jaruzelskiego na Powązkach. Setki policjantów, gwałtowne protesty. „Morderca, morderca!”. ZOBACZ ZDJĘCIA

    Także przemarsz konduktu na miejsce pochówku w kwaterze 1. Armii WP - w asyście orkiestry wojskowej
    i kompanii honorowej WP - odbywał się w policyjnym szpalerze, przy akompaniamencie gwizdów.

     

    Umorzyli śledztwo sprawie zakłócania porządku na pogrzebie Jaruzelskiego



    Umorzyli śledztwo sprawie zakłócania porządku na pogrzebie Jaruzelskiego

    Protestujący nie popełnili czynu zabronionego,
    manifestowali natomiast swój światopogląd - uznała warszawska
    prokuratura, umarzając śledztwo w sprawie... więcej »


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    146. Potraktowano 96-letniego kombatanta NSZ jak za Stalina



    Chciał ukarania bestii z UB, trafił do psychiatryka! Tak potraktowano 96-letniego kombatanta NSZ - niezalezna.pl

    foto: Stanisław Adamczyk, fot ."Czas Ciechanowa"

    Stanisław Adamczyk, 96-letni kombatant NSZ, który w stanie
    wojennym był internowany, został zatrzymany przez policję i umieszczony
    na oddziale psychiatrycznym. Naszą informację potwierdziła Komenda
    Powiatowa Policji w Ciechanowie. W szokujący sposób potraktowany
    mężczyzna od dawna domaga się sprawiedliwego wyroku dla kata z
    UB „Krwawego Mańka”. 




    O skandalicznym zdarzeniu opowiedziała nam Hanna Pogorzelska, członek Klubu Gazety Polskiej w Ciechanowie.



    Pan Stanisław od wielu lat protestuje przed sądem. Co jakiś czas
    zabiera go stamtąd policja. Kiedyś byłam naocznym świadkiem takiego
    zajścia. Dowiedziałam się, że znów mogło dojść do podobnego zatrzymania,
    jak również do pobicia przez ochronę sądu. Postanowiłam sprawdzić, czy
    to prawda. Okazało się, że faktycznie pana Stanisława nie było w domu.
    Jego żona powiedziała, że odwiedziła go raz w zakładzie psychiatrycznym,
    w którym go zamknięto. Żona kombatanta powiedziała, że widziała ślady
    pobicia na ciele męża. Nie wiadomo jednak, gdzie miało miejsce
    domniemane pobicie
    – mówi portalowi niezalezna.pl Hanna Pogorzelska. – Nie tak traktuje się prawie stuletniego zasłużonego człowieka – dodaje.

     

    Rzecznik policji w Ciechanowie potwierdziła nasze informacje.



    2 października 2014 r. podjęto interwencję wobec
    Stanisława Adamczyka, który w Ciechanowie przy ul. Mikołajczyka przed
    budynkiem Sądu Rejonowego zakłócał porządek publiczny, używając głośno
    słów wulgarnych oraz uszkodził drzwi wejściowe do  budynku sądu
    – informuje asp. szt. Ewa Olba z KPP w Ciechanowie. Jak tłumaczy, „podczas wykonywanych czynności, mężczyzna zachowywał się agresywnie”.

     

    Co więcej, według policji, 96-letni kombatant… „stwarzał  zagrożenie dla  życia i zdrowia innych osób.

     

    Po przedstawieniu zarzutów z art 51 par. 1 kw i art. 124 par. 1 kw
    oraz przesłuchaniu, mężczyzna, wychodząc z budynku Komendy Powiatowej
    Policji w Ciechanowie, kostką brukową umyślnie rzucił w drzwi wejściowe,
    w wyniku czego dokonał uszkodzenia szyby o wartości około 400 zł na
    szkodę Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Na miejsce została
    wezwana załoga pogotowia. Lekarz podjął decyzję umieszczenia
    Stanisława Adamczyka na oddziale psychiatrycznym w Grzędzicach z uwagi
    na fakt, iż mężczyzna zachowywał się agresywnie oraz
    stwarzał  zagrożenie dla  życia i zdrowia innych osób
    – dodaje Olba.



    W marcu tego roku w czasie procesu „Krwawego Mańka”, funkcjonariusza UB,
    który katował więźniów, m.in. wkładając im nogi do pieca, policja
    aresztowała protestującego przed sądem samotnego kombatanta NSZ.

     

    Tak o 96-letnim Stanisławie Adamczyku mówi jego syn: „Zawsze wpajał
    nam, że trzeba być uczciwym i kochać Polskę. Tak też jest. Tak nas
    wychował. Na starość nie może pogodzić się z niesprawiedliwością i
    często protestuje. Takiej osobie jak ojciec należy się wyrozumiałość, a
    nie patrzenie tylko przez literę prawa. Może i kogoś wyzywa, ale on
    siedział w stalinowskim więzieniu, w Iławie w latach 80. na spacerniak
    wyprowadzali go w worku na głowie. On zakładał na Mazowszu Solidarność
    RI. To wszystko jest w papierach ojca i policja, Sądy powinny to
    wiedzieć i mieć to na względzie. Niepojęte jest, aby taką osobę za to,
    że krzyczy, że kogoś może obrazi, skuwać kajdankami i traktować jak
    zbira. On ma 96 lat!
    ”.
    http://niezalezna.pl/60140-chcial-ukarania-bestii-z-ub-trafil-do-psychia...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    147. Mój brat – ostatni cichociemny

    zdjecie

    Z Ryszardem
    Sosnowskim, bratem Dionizego Sosnowskiego ps. „Zbyszek”, „Józef”,
    ostatniego cichociemnego, zamordowanego 15 maja 1953 r. w więzieniu
    mokotowskim, rozmawia Adam Białous

    Czy Pana rodzice, po aresztowaniu Dionizego przez UB w grudniu 1952 r., czynili starania o jego ułaskawienie?

    – Od chwili aresztowania Dionizego rodzice starali się go uratować.
    Przed pokazowym procesem, który mu w Warszawie urządzono, nie było
    możliwe, aby się dowiedzieć, gdzie on jest i co się z nim dzieje. On
    również nie mógł do nas pisać. O procesie powiadomił mamę adwokat,
    którego z urzędu Dionizemu wyznaczono. On się wobec nas zachował bardzo
    porządnie. Powiadomił mamę o procesie, chociaż groziła mu za to kara.
    Dzięki temu mama była na rozprawie. Rodzice pisali do Bieruta prośbę o
    ułaskawienie Dionizego, głównie ze względu na jego młody wiek. W chwili
    śmierci miał zaledwie 24 lata. Bez skutku. Potem się dowiedzieliśmy, że
    wyrok śmierci na Dionizego zapadł na długo przed procesem. Sąd wojskowy
    pod przewodnictwem sędziego Mieczysława Widaja, który o śmierć
    przyprawił wielu patriotów, skazał Dionizego na karę śmierci w lutym
    1953 roku. Nas tylko później zwodzono, że on nie zostanie zabity, że
    jego wyrok będzie złagodzony. To wszystko było kłamstwem. Dionizego
    komuniści rozstrzelali na Mokotowie 15 maja 1953 roku. Nie powiadomili
    nas nawet o wykonaniu tego wyroku i pomimo naszych próśb nie ujawnili,
    gdzie go pochowali. Mama po śmierci Dionizego pisała jeszcze do władz
    prośby o zwrot jego rzeczy osobistych. Ale odpowiedziano jej, że te
    wszystkie osobiste rzeczy zostały przekazane w depozyt państwa. Mnie po
    bracie zostały tylko trzy fotografie, jego szkolny zeszyt i list, jaki
    otrzymaliśmy od Danuty, dziewczyny, z którą Dionizy się spotykał. O
    ułaskawienie Dionizego prosiła też władze Danka, ale nic nie wskórała.
    Tak więc kiedy Dionizego zabili, to i my bardzo rozpaczaliśmy, i Danuta
    też bardzo płakała, bo straciła ukochanego mężczyznę, z którym chciała
    związać swoją przyszłość.

    Podobno mieszkańcy rodzinnej miejscowości Dionizego, Dołów koło Goniądza, też próbowali go ratować.

    – Ludzie ze wsi, kiedy się tylko dowiedzieli, że Dionizego komuniści
    skazali na śmierć, napisali list do władzy ludowej w jego obronie.
    Napisali w nim m.in., że Dionizy to bardzo dobry człowiek, że nigdy nie
    był karany, co potwierdzili na piśmie nawet miejscowi milicjanci. Wielu
    sąsiadów się pod tym wnioskiem o ułaskawienie podpisało, wiele przy tym
    ryzykując, gdyż UB mogło ich przez to uznać za osoby sprzyjające wrogowi
    władzy ludowej, a wiadomo, co w tym czasie za to groziło. Kiedy
    Dionizy, po wyroku, siedział jeszcze w więzieniu na Mokotowie, wszyscy
    robiliśmy, co w naszej mocy, żeby go ocalić. Nasza mama Emilia leżała
    krzyżem w kościele w Goniądzu. Mama od chwili aresztowania Dionizego
    przez UB bardzo rozpaczała. Płakała po nim aż do śmierci, 20 lat temu.

    Był Pan szykanowany przez władzę ludową za powinowactwo z bratem – wrogiem ludu ?

    – Przez cały okres władzy komunistów w Polsce miałem z tego tytułu
    trudności. Już podczas nauki w technikum, kiedy zamordowano mojego
    brata, wstrzymano mi wypłatę pieniędzy, jakie dostawałem od państwa na
    dojazdy do szkoły. Poszedłem wówczas do dyrektora i spytałem, dlaczego
    wstrzymano mi te środki na bilety, a on powiedział mi wprost: „Twój brat
    był przeciwko władzy ludowej”.

    Dionizy opowiadał Panu o swojej działalności w podziemiu antykomunistycznym?

    – W czasie kiedy on bardzo poważnie zaangażował się w tę działalność,
    odbywał studia medyczne w Warszawie. Do stolicy wyjechał w roku 1948.
    Ja zaś uczyłem się wówczas w technikum w Białymstoku. Nasze kontakty nie
    były częste. Później brata przerzucono do Niemiec Zachodnich, gdzie
    Amerykanie szkolili go m.in. w zakresie radiotelegrafii i skoków
    spadochronowych. On te nauki szybko przyswajał, bo był bardzo zdolnym i
    ciekawym świata człowiekiem. Już wówczas znał dwa języki – niemiecki i
    angielski. Jak Dionizy był w Niem- czech, to przysłał mi w prezencie
    piękne wieczne pióro. On często mi powtarzał, żebym się pilnie uczył, bo
    – jak zaznaczał – „przyszłość przed tobą”. To pióro miało mnie do tej
    pilnej nauki zachęcić. To był ostatni prezent, jaki od niego dostałem. W
    drugiej połowie 1952 r. Amerykanie zrzucili Dionizego na spadochronie
    na teren Pomorza. Niedługo potem aresztowało go UB. Nie mieliśmy z nim
    wówczas żadnego kontaktu. Więcej nie było mi dane brata ujrzeć.

    W jaki sposób przyjął Pan informację z IPN, że udało się zidentyfikować szczątki Pana brata?

    – Z ogromną radością. Czekałem na ten moment przez kilkadziesiąt lat.
    Szczerze mówiąc, miewałem w tym czasie momenty zwątpienia, czy doczekam
    tej chwili. Mocna nadzieja pojawiła się dopiero rok temu, kiedy
    pracownik IPN pobrał moje DNA. Wówczas pomyślałem sobie, że jest duża
    szansa, bo te nowoczesne badania DNA pomogły już ustalić tożsamość wielu
    zamordowanych ludzi. I tak też się stało, dzięki Bogu, w przypadku
    mojego starszego brata. Byłem na uroczystościach w Belwederze. Ogromne
    wzruszenie, uroczystość pięknie przygotowana i przeprowadzona.

    W jakim miejscu, Pana zdaniem, powinien spocząć brat?

    – Zgodziłem się, aby Dionizy spoczął na Powązkach w miejscu, w którym
    stanie piękny pomnik pomordowanych przez UB i tu skrycie pochowanych.
    Kiedy ten pomnik zostanie wybudowany, zawsze będą przychodzić tu ludzie,
    składać kwiaty, palić znicze. Pamięć o tych bohaterach i moim kochanym
    bracie nigdy nie zaginie.

    Dziękuję za rozmowę.

    Adam Białous

    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/102493,moj-brat-ostatni-cichociem...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    148. Sędziowie pod dyktando

    Sędziowie pod dyktando Moskwy

    "Wymiar sprawiedliwości" był jednym z narzędzi zniewalania Polaków - zauważa dr Jarosław Szarek

    zdjecie

    Niedawno w Koszalinie pochowano z
    honorami prokuratora wojskowego Wacława Krzyżanowskiego, oskarżyciela
    posiłkowego w procesie 17-letniej sanitariuszki Danuty Siedzikówny
    „Inki”, zamordowanej z wyroku komunistycznego sądu latem 1946 roku.
    Sprawa stała się głośna, minister obrony wyciągnął konsekwencje i
    zapewnił, że to ostatni taki pogrzeb peerelowskiego aparatczyka.
    Zbliżają się wybory, więc niejedną taką deklarację jeszcze usłyszymy od
    ludzi wywodzących się ze środowisk dawnej Unii Wolności czy Kongresu
    Liberalno-Demokratycznego, a obecnie Platformy Obywatelskiej. Środowisk,
    które nie tylko stworzyły III Rzeczpospolitą na peerelowskich
    fundamentach, ale uczyniły bardzo wiele, aby zrehabilitować PRL i tych,
    którzy przez blisko pół wieku wiernie służyli interesom Moskwy. Dotyczy
    to także „wymiaru sprawiedliwości”, który był jednym z narzędzi
    zniewalania Polaków. Jego ofiary z lat 1944-1956 wydobywane są dopiero
    teraz z dołów, w które je wrzucono po sądowych mordach, choćby na
    powązkowskiej Łączce.

    Do końca PRL partia dbała o odpowiedni dobór ludzi do „wymiaru
    sprawiedliwości”, a później za wierną służbę godziwie wynagradzała, co
    III RP – szermująca nieustannie określeniem „państwo prawa” –
    konsekwentnie uznaje, wypłacając stalinowskim oprawcom wysokie apanaże.
    Docierają informacje, jak żyją oprawcy komunistycznego „wymiaru
    sprawiedliwości”. Jeden z największych sądowych morderców Mieczysław
    Widaj otrzymywał ponad 9 tysięcy złotych emerytury. Pytany o stawiane
    przez siebie fałszywe zarzuty podsądnym, odpowiadał: „Nie pamiętam, co
    ja wtedy miałem na myśli”. Nim w komunistycznej służbie dopuścił się
    zbrodni, już został zdrajcą, co jest dostatecznym kryterium do
    poniesienia odpowiedzialności. Był bowiem absolwentem prawa Uniwersytetu
    im. Jana Kazimierza we Lwowie, walczył we wrześniu 1939 roku, a potem
    jako oficer służył w lwowskiej Armii Krajowej. Jej komendant główny gen.
    Leopold Okulicki w ostatnim rozkazie nakazał swym podwładnym: „Dalszą
    swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej
    niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą”. Widaj
    nie tylko nie wykonał go, ale całkowicie się mu sprzeniewierzył,
    skazując na śmierć ponad stu polskich patriotów. Wśród jego ofiar byli
    żołnierze i oficerowie z Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej na czele z
    legendarnym mjr. Zygmuntem Szendzielarzem „Łupaszką” (otrzymał łącznie
    18 kar śmierci) czy kpt. Kazimierzem Kamieńskim „Huzarem” – ostatnim
    dowódcą 6. Brygady Wileńskiej. Wydał wyrok śmierci na asa polskiego
    lotnictwa Stanisława Skalskiego. Skazał biskupa kieleckiego Czesława
    Kaczmarka.

    Widaj za zdradę i swe zbrodnie, podobnie jak inni sądowi mordercy,
    uniknął w III RP odpowiedzialności. Mógł liczyć na niemałe grono
    obrońców. Jedna z postkomunistycznych i lewackich aktywistek, profesor
    filozofii, tłumaczyła, że „Jeżeli w kraju obowiązuje określony system
    prawny, a sędzia działa zgodnie z tym systemem, nie może być po zmianie
    ustroju oskarżony o działanie bezprawne”.

    Do dzisiaj na powązkowskiej Łączce, i nie tylko, szukamy ofiar tego
    „określonego systemu prawnego”. Poddany jego metodom został również
    dotąd nieodnaleziony pułkownik Witold Pilecki, który po ubeckich
    przesłuchaniach zdążył jeszcze powiedzieć, że „Oświęcim to była
    igraszka”.

    A skąd wziął się „określony system prawny” i skąd służący mu prawnicy
    czerpali wzorce, świadczy rozmowa prezydenta komunistycznej Polski,
    agenta NKWD Bolesława Bieruta z sowieckim ambasadorem w Warszawie
    Arkadijem Sobolewem z 26 maja 1953 roku. Bierut informował, że uważa za
    uzasadnione przeprowadzenie publicznego procesu ks. bp. Kaczmarka, gdyż
    „zdemaskuje” on „antyludową działalność reakcyjnego kierownictwa
    katolickiego duchowieństwa”. Obawia się jednak międzynarodowej reakcji,
    która może zaszkodzić „wspólnej polityce obozu pokoju”. W takiej
    sytuacji „rząd polski chciałby otrzymać radę rządu ZSRR w sprawie
    celowości przeprowadzenia procesu”. Jeżeli „w Moskwie dojdą do wniosku o
    celowości procesu, to będzie można delegować do Moskwy wiceministra
    bezpieczeństwa publicznego [Romana] Romkowskiego, nadzorującego przebieg
    śledztwa w sprawie Kaczmarka. Romkowski mógłby udzielić niezbędnych
    wyjaśnień w celu bardziej wnikliwego zaznajomienia z materiałami
    przygotowywanego procesu…”.

    I decyzja zapadła w Moskwie. Skazano nie tylko biskupa Kaczmarka,
    który po wyjściu z więzienia w 1956 r. nie został rozpoznany nawet przez
    najbliższych, ale uwięziono również na trzy lata Prymasa Polski ks.
    kard. Stefana Wyszyńskiego.

    W III RP więzy korporacyjno-towarzysko-rodzinne, a niekiedy wręcz
    resortowe, okazały się silniejsze od przyzwoitości i politycznej woli
    wymierzenia sprawiedliwości. Ale koniec ziemskiej drogi jednego z
    oprawców urósł do rangi symbolu. Przeciwko prokuratorowi Czesławowi
    Łapińskiemu, sądzonemu m.in. za mord sądowy na pułkowniku Pileckim,
    przygotowano już akt oskarżenia. Łapiński nie stanął jednak przed sądem.
    Zmarł w warszawskim szpitalu, obok którego przebiega ulica Witolda
    Pileckiego, dawniej Pawła (Pinkusa) Findera…

    Dr Jarosław Szarek


    Nie masz zbrodni bez kary

    Oprawcy bezkarni, a ofiary zostały zapomniane - stwierdza Piotr Szubarczyk

    zdjecie

    Te słowa Adama Mickiewicza towarzyszą Polakom od
    prawie dwu wieków. Należą do najbardziej znanych cytatów z polskiej
    literatury. Pojawiły się w balladzie „Lilie”, wydanej w roku 1822.
    Wypowiada je pustelnik, do którego przybywa zbrodniarka, gnana wyrzutami
    sumienia. Jak Polska długa i szeroka były przez wiele pokoleń
    przytaczane naszej młodzieży jako wychowawczy morał i ostrzeżenie przed
    zbrodnią i niegodziwością. Jako pragnienie ładu moralnego, do którego
    tęskni każdy z nas – i w życiu własnym, i w życiu społecznym. Jako wyraz
    szlachetnego polskiego idealizmu i zawierzenia Bogu: jeśli ręka ludzka
    nie dosięgnie zbrodniarza, spotka go kara Boska.

    Ale Pan Bóg nie powiedział nam, że pozałatwia za nas wszystkie
    sprawy. Sędzia sprawiedliwy i doskonały żąda od człowieka, by dociekał
    sprawiedliwości, by naprawiał krzywdy i orzekał o winie.

    Zaniechanie takich działań i „oddzielenie grubą kreską” zbrodni
    popełnionych na polskich patriotach przez ludzi pozostających po wojnie w
    służbie sowieckiego okupanta, a jednocześnie tryumfalne ogłaszanie
    każdego 4 czerwca (!) kolejnej rocznicy „wolności”, jest działaniem
    deprawującym społeczeństwo, odbieraniem mu wiary w elementarną
    sprawiedliwość. Jest moralnym nieładem, który rujnuje więzi społeczne.
    Niedawno komunistycznemu zbrodniarzowi, niedouczonemu „prokuratorowi”,
    który żądał kary śmierci dla Danuty Siedzikówny „Inki” i innych,
    niewinnych młodych ludzi, Wojsko Polskie („natowskie”!) złożyło hołd nad
    grobem. Śpij, kolego, w ciemnym grobie, niech się Polska sowiecka
    przyśni tobie…

    Zbrodnie stalinowskie

    Niegodziwością jest udawanie, że zbrodnie okupanta i służących mu
    kolaborantów (uważających się nominalnie za Polaków) wiążą się jedynie z
    działalnością sowieckiego tyrana Josifa Wissarionowicza o partyjnym
    pseudonimie Stalin. Jeden ze znanych historyków, funkcyjny pracownik
    IPN, powiedział kiedyś, że jeśli ktoś zrównuje to, co było przed rokiem
    1956, z tym, co było po „polskim październiku”, to on się „wypisuje z
    historii”. Wypisz się pan i nie twórz pan nowych mitów o „wypaczeniach”,
    które naprawił towarzysz „Wiesław”. O KBW, który w październiku 1956
    ruszył z koszar, by walczyć z Sowietami ciągnącymi w kierunku Warszawy!
    Nie do wiary, jakie brednie można serwować Polakom jako „nieznane karty
    historii”!

    Profesor Adam Strzembosz powiedział kiedyś, że pojęcie „zbrodni
    stalinowskiej” nie wiąże się z czasem, ale wynika z systemu, który trwał
    w Polsce co najmniej do roku 1988. Męczeństwo Witolda Pileckiego,
    uznanego bohatera polskiej i europejskiej konspiracji
    niepodległościowej, oraz męczeństwo bł. ks. Jerzego to ta sama ofiara
    dla Polski. Zbrodniarze (do dziś w pełni niezidentyfikowani!) pochodzili
    z tej samej, „stalinowskiej” stajni.

    Niezgodne z prawem

    Znany adwokat Tadeusz de Virion powiedział w związku z
    „rehabilitacją” druha Witolda: „Nie twórzmy nowych przeinaczeń […]. Nie
    wystarczy nad zabitym odczytać formuły prawne, z których będzie
    wynikało, że nie dopuścił się zarzucanych mu przestępstw. Ma on prawo do
    tego, żeby głośno było powiedziane, że zginął śmiercią męczeńską, że
    zabito go w sposób przestępczy i zbrodniczy. U podstaw takiego
    postępowania był zbrodniczy zamiar zohydzenia ojczystej historii,
    fałszowania jej”.

    Szyderstwem i pozornym naprawieniem krzywd było „rehabilitowanie”
    polskich patriotów po roku 1956 z powodu „naruszenia prawa” przez
    sowieckich siepaczy. „Prawa” stanowionego przez dekrety Bieruta, od
    początku nieważne, ponieważ ten sowiecki uzurpator nie miał żadnej
    legitymacji do sprawowania władzy w Polsce, tym bardziej do stanowienia
    prawa! Był tzw. prezydentem KRN. Takiego tytułu nie przewidywała żadna
    polska Konstytucja! „Czy dekret o szczególnej ochronie państwa, wydany
    przez PKWN [bezprawny ”organ„ sowiecki, karykaturalna imitacja polskiego
    parlamentu – P.S.] w październiku 1944 i tzw. mały kodeks karny, które
    miały za cel zasadniczy fizyczne unicestwienie przeciwników politycznych
    nowej władzy, o obcym rodowodzie, był ważny?” – pyta retorycznie prof.
    Wiesław Wysocki.

    Te „rehabilitacje” z powodu „naruszenia prawa” upokarzały i
    ośmieszały męczenników narodowej sprawy. Takich podłych sztuczek
    próbowano jeszcze po roku 1990. W roku 1989 prokurator Naczelnej
    Prokuratury Wojskowej łaskawie przychylił się do wniosku o uchylenie
    wyroku na Witoldzie Pileckim, ponieważ skład „sądu” był „mieszany”
    (sędzia + ławnik), a powinien być „niemieszany” (dwóch sędziów albo
    dwóch ławników)! Jednocześnie prokurator stwierdził, że nie będzie
    rozstrzygał „merytorycznej słuszności wymierzonych kar”!

     

    „Wyroki” nieważne!

    Takiej próby dotarcia do sedna sprawy podjęli się posłowie o
    rodowodzie solidarnościowym. Z ich inicjatywy 23 lutego 1991 r. została
    przyjęta ustawa „o uznaniu za nieważne orze- czeń wydanych wobec osób
    represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa
    Polskiego” (DzU z 1991 nr 34, poz. 149). Ustawa niedoskonała,
    kilkakrotnie nowelizowana. Najważniejsza nowela, z lutego 1993 r.,
    pochodziła od posłów pierwszego, niekontraktowego już Sejmu: „Uznaje się
    za nieważne orzeczenia wydane przez polskie organy ścigania i wymiaru
    sprawiedliwości lub przez organy pozasądowe w okresie od rozpoczęcia ich
    działalności na ziemiach polskich, począwszy od 1 stycznia 1944 do 31
    grudnia 1989, jeżeli czyn zarzucony lub przypisany był związany z
    działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego albo
    orzeczenie wydano z powodu takiej działalności”.

     

    Zaniechanie

    Rozpoczęły się rozprawy przed sądami okręgowymi (wojewódzkimi).
    Posypały się wyroki unieważniające krwawe orzeczenia „sędziów” w
    sowieckiej służbie, wydane na bohaterów nierównej, powojennej walki o
    niepodległy byt Polski. Na żołnierzy „wyklętych” – jak ich już wtedy
    zaczęto nazywać.

    Kiedy się to wszystko zaczęło, spodziewaliśmy się rychłych procesów
    oprawców. Jeśli sąd okręgowy unieważnia wyrok śmierci i oświadcza, że
    mord sądowy na polskim patriocie dokonał się z powodu jego działalności
    na rzecz niepodległej Polski, to prokurator w tym samym okręgu ma
    obowiązek podjąć natychmiast, z mocy prawa, działania zmierzające do
    ukarania żyjących jeszcze sprawców mordu sądowego! Wyrok sądu z takim
    uzasadnieniem jest publicznym doniesieniem o przestępstwie przeciwko
    państwu, o zbrodni ustawowo nieprzedawnionej! Niestety, byliśmy
    świadkami masowego zaniechania przez prokuraturę takich czynności
    prawnych! Zamiast prokuratorów pojawili się społeczni wolontariusze,
    domagający się elementarnej sprawiedliwości.

    zbrodniarze w glorii

    Znany jest powszechnie Szymon Wiesenthal – polski Żyd rodem z
    Buczacza, który do śmierci ścigał po całym świecie winnych eksterminacji
    swego narodu. Działał skutecznie, choć nie zawsze zgodnie z prawem.
    Kiedy trzeba było, porwano zbrodniarza na drugim końcu świata i wleczono
    go do Izraela, by osądzić. Nie czekano na ekstradycję.

    Fajga Mindla Danielak vel Helena Wolińska vel Helena Brus dopuściła
    się wyjątkowo podłych zbrodni na polskich patriotach, była m.in.
    odpowiedzialna za aresztowanie i późniejszą kaźń gen. Augusta Emila
    Fieldorfa „Nila”. „Wolna” Polska wielokrotnie domagała się od Wielkiej
    Brytanii ekstradycji tej zbrodniarki. Brytyjczycy za każdym razem
    odmawiali, a ich prasa szyderczo to komentowała. „The Independent”
    drwił, że Wolińska ocalała z holokaustu, więc „byłaby to ekstradycja do
    kraju, gdzie znajdują się takie miejsca, jak Oświęcim i Brzezinka”. „The
    Sunday Times” posunął się jeszcze dalej: „Czy Żyd może liczyć na
    sprawiedliwość w kraju Auschwitz, Majdanka i Treblinki?”! Polska została
    upodlona, zbrodniarka umierała w glorii prześladowanej przez
    antysemitów żony profesora Oxfordu! A przecież wystarczyło uderzyć
    pięścią w stół, zagrozić Brytyjczykom wypowiedzeniem umowy o wzajemnej
    ekstradycji.

    Pisze o tym wszystkim Tadeusz Płużański, syn skazanego na śmierć w
    sprawie rtm. Pileckiego prof. Tadeusza Płużańskiego, wnuk zamęczonego
    przez Niemców na Pawiaku Wacława Płużańskiego. Tadeusz Płużański – jako
    autor „Bestii”, „Listy oprawców” i innych cennych książek ukazujących
    nieukarane zbrodnie komunistów sowieckich w Polsce – nazywany jest
    niekiedy „polskim Wiesenthalem”. Niestety, na pomoc władz państwa
    polskiego liczyć nie może. Przekonał się o tym także jako prezes
    Fundacji „Łączka”. Nie było problemu z wydaniem ze środków publicznych 2
    mln zł na „renowację” pomnika wrogiej armii sowieckiej w Warszawie,
    agresora z roku 1939 i okupanta. Był problem z „uruchomieniem” miliona
    złotych na kontynuację prac zespołu Krzysztofa Szwagrzyka.

    Haniebna lista „wolnej Polski”

    Każdego 4 czerwca, w fałszywe „święto” polskiej wolności, należy
    odczytywać („do końca świata i jeden dzień dłużej”) haniebną listę
    nieukaranych morderców polskich patriotów, męczenników narodowej Sprawy.
    Najpierw tych żyjących jeszcze, potem tych, co odeszli i którym wojsko
    strzelało nad grobem jako „kombatantom”… Zróbmy to razem! Pomoże nam
    wspaniała polska młodzież. Bo zrobimy to przecież dla tej naszej
    młodzieży, by żyła w prawdzie i w poszanowaniu prawdziwych bohaterów
    świętej polskiej Sprawy.

    Zygmunt Bauman, Stefan Michnik, Leon Ajzew vel Lajb Wolf Ajzen, syn
    Bencjona i Geni, od roku 1957 Leon Andrzejewski, syn Stefana i Jadwigi…
    Igor Andrejew, zabójca sądowy gen. „Nila”, wykładowca… prawa na polskiej
    uczelni. Józef Bik vel Bukar vel Gawerski, okrutny śledczy oprawca,
    faktyczny zabójca „Inki”… W książce Tadeusza Płużańskiego jest 119
    nazwisk. To lista „reprezentatywna”, tylko część nieukaranych
    zbrodniarzy.

    Piotr Szubarczyk

    Kiszczak sabotuje biegłych

    Szef komunistycznego MSW Czesław Kiszczak odmówił stawienia się na badania lekarskie. Czesław Kiszczak odmówił stawienia się na badania lekarskie,
    które miały przesądzić, czy może uczestniczyć w rozprawie apelacyjnej w
    sprawie stanu wojennego



    Świadoma obstrukcja dekomunizacji

    Opieszałe i powolne prace parlamentu nad sprawą dekomunizacji ulic są grą polityczną – OCENIA Leszek Żebrowski

    Sejm ponad rok przetrzymuje senacki
    projekt ustawy „o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju
    totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności
    publicznej”. To nic innego jak świadoma obstrukcja dekomunizacji przez
    rządzącą koalicję PO - PSL.

    Obawiam się, że poparcie senackiego projektu ustawy „o zakazie
    propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy
    budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej” także przez
    senatorów Platformy Obywatelskiej jest tylko tworzeniem złudzenia
    dekomunizacji. Jak możemy zauważyć rządząca koalicja tylko deklaruje
    chęć zmian po PRL, tworzą projekty ustaw, a później okazuje się, że są
    one „zamrażane”.

    Niestety taka sytuacja świadczy o tym, że nie tyle rządzącym nie
    zależy na zmianie obecnej sytuacji, ile świadomie chcą ją zachować.
    Jednakże rządząca Platforma nie może jawnie opowiedzieć się za
    niedekomunizowaniem, tak więc twierdzi, że chce dekomunizować, a z
    drugiej strony nic nie robi.

    Co więcej, ponad 1200 obiektów publicznych, których nazwy kwalifikują
    się do zmiany z powodu propagowania komunizmu świadczy o bardzo małej
    świadomości historycznej. Podobna sytuacja miała miejsce po I wojnie
    światowej kiedy na terenie Polski były znaki okupacyjne, pomniki,
    symbole panowania trzech zaborów i Polacy nie czekali na żadne
    zezwalania czy ustawy, ale sami wszystko zmienili, zniszczyli, by jak
    najszybciej znormalizować tę rzeczywistość.

    Tymczasem dziś, po 25 latach od tzw. odzyskania wolności, nie udaje
    się usunąć pozostałości po komunizmie i to nie z racji jakiś
    obiektywnych przyczyn, ale dlatego iż jest  brak żywotnego
    zainteresowania tą sprawą kolejnych ekip rządzących. Opieszałe i powolne
    prace parlamentu nad sprawą dekomunizacji ulic są grą polityczną
    Platformy Obywatelskiej, która prawdopodobnie w nowej kadencji będzie
    liczyła na poparcie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Może PO w zamian za
    poparcie SLD tej dekomunizacji przeprowadzić nie chce?

    Leszek Żebrowski



    Rachityczna dekomunizacja

    Dopiero w listopadzie ma się odbyć posiedzenie trzech komisji sejmowych w sprawie odkomunizowania nazw ulic

    Projekt senacki, popierany również przez
    senatorów PO, już ponad rok czeka w Sejmie na rozpatrzenie. Dokładny
    termin posiedzenia nie jest jeszcze znany, nie jest bowiem łatwo
    uzgodnić termin aż trzech komisji sejmowych. Odbędzie się ono albo w
    początkach listopada, albo dopiero pod koniec miesiąca, ponieważ wówczas
    są zaplanowane posiedzenia Sejmu. – Terminu dokładnego na razie nie ma,
    ale tam jest wszystko gotowe – zapewnia poseł Adam Rogacki (PiS),
    zastępca przewodniczącego Komisji Administracji i Cyfryzacji. – Zwykle
    dowiadujemy się bezpośrednio przed obradami – dodaje. Również obsługa
    komisji potwierdza, że nie ustalono jeszcze terminu.

    Najwcześniej może być znany w przyszłym tygodniu. – My jako Senat
    wystąpiliśmy z inicjatywą, która ułatwiałaby, nazwijmy to roboczo,
    dekomunizację nazw ulic miast poprzez ustawowe uregulowanie tego typu
    pozostałości po przeszłości. Ta inicjatywa wyszła z Senatu, ale niestety
    – tak wynika z informacji, jakie posiadam – utknęła w Sejmie z przyczyn
    mi nieznanych – zwracał uwagę ostatnio senator Jan Maria Jackowski
    (PiS).

    Projekt senacki dekomunizacji ulic czeka na rozpatrzenie już od
    czerwca ubiegłego roku. Decyzją ówczesnej marszałek Sejmu Ewy Kopacz po
    dwóch miesiącach został skierowany na tzw. pierwsze czytanie aż do
    trzech komisji: administracji, kultury i samorządu terytorialnego.

    – Skierowanie aż do trzech komisji jest bardzo rzadko spotykane, trzy
    komisje muszą się razem spotkać i przeprowadzić procedurę trzeciego
    czytania, nie ma oddzielnych trzech pierwszych czytań – mówi poseł
    Andrzej Dera (SP). Z czego wynika chociażby trudność uzgodnienia terminu
    i sali. – Ale to jest decyzja marszałka i tak musi być realizowana –
    dodaje. W ocenie Dery, może tu chodzić także o dodatkowe, niepotrzebne
    skomplikowanie procedury debatowania nad tym projektem. – Wystarczyłaby
    jedna komisja, to jest utrudnienie – uważa poseł.

    Czerwone życiorysy

    Senacki projekt ustawy „o zakazie propagowania komunizmu lub innego
    ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń
    użyteczności publicznej”, popierany również przez senatorów PO, jest
    syntetyczny i liczy zaledwie 7 artykułów. Na wstępie mowa jest o tym, że
    „nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym
    dróg, ulic, mostów i placów, nadawane przez jednostki samorządu
    terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat
    symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób
    takiego ustroju propagować”. A za „propagujące komunizm uważa się także
    nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat
    symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w
    Polsce w latach 1944-1989”.

    Decyzje unieważniające takie uchwały ma podejmować wojewoda. Będzie
    to wymagało opinii Instytutu Pamięci Narodowej. Od 2007 r. prowadzi on
    akcję zapoczątkowaną przez prezesa Janusza Kurtykę apelowania do
    samorządów o ich usuwanie. Koordynujący te działania dr Maciej Korkuć,
    obecny naczelnik biura edukacji oddziału krakowskiego IPN, podkreśla, że
    inicjując tę akcję, Kurtyka realizował politykę pamięci – wskazania,
    jak wielu działaczy komunistycznych, szpiegów, zdrajców itp. jest
    honorowanych jako patroni ulic. Jednak mimo setek listów, przedstawiania
    niegodziwych życiorysów patronów opór lokalnych władz był bardzo duży.

    – To nie jest akcja, która przynosiłaby bardzo wiele pozytywnych
    efektów, aczkolwiek są i takie – podsumował ostatnio dr Łukasz Kamiński,
    prezes IPN. – Reagujemy na bieżąco, jeżeli ktoś do nas się zwraca, ale
    na tę chwilę wielkich inicjatyw sami nie podejmujemy – zaznacza rzecznik
    IPN Andrzej Arseniuk. – Nie chodziło tylko o to, żeby każdego za rękę
    prowadzić, ale żeby przerwać milczenie na ten temat – podkreśla Korkuć.

    IPN czeka na uchwalenie senackiego projektu. – Z niecierpliwością oczekujemy na to, co zrobi polski parlament – mówi Arseniuk.

    Według szacunków IPN, „obecnie w Polsce jest co najmniej około
    1200-1400 obiektów publicznych, których nazwy kwalifikują się do zmiany z
    punktu widzenia celów zawartych w projekcie ustawy”.

    Zenon Baranowski



    Warszawa: Posiedzenie sądu ws. gen. Kiszczaka przerwane

    Przez incydent Warszawski Sąd Apelacyjny przerwał
    dzisiejsze posiedzenie w sprawie rozstrzygnięcia, czy stan zdrowia gen.
    Czesława Kiszczaka pozwala na jego sądzenie – informuje niezależna.pl.

    Powodem przerwania toczącego się dziś posiedzenia było skandowanie
    poza salą rozpraw przez grupę osób haseł: „Przecz z komuną!”, „Sąd pod
    sąd!” i „Dranie!”.  Ponadto, na salę rozpraw wejściem dla sędziów
    wtargnął jeden z opozycjonistów. Mężczyzna chciał w ten sposób
    zaprotestować przeciwko szczególnemu traktowaniu przez sąd oskarżonego
    byłego szefa MSW – donosi portal.

    Sąd przerwał posiedzenie. Decyzję tłumaczył dbaniem o swoje gwarancje wolności.

    - Sąd nie ma możliwości, z winy nieustalonych osób
    znajdujących się poza salą, prowadzić posiedzenie zgodnie z przepisami
    prawa karnego. Nie jest zapewniona możliwość swobody orzekania.
     Sąd musi być organem wolnym i niezależnym – oznajmił przewodniczący składu sędziowskiego Jerzy Leder.

    Odroczenie wydania decyzji dot. dopuszczenia opinii biegłych o stanie
    zdrowia gen. Czesława Kiszczaka jest bezterminowe. Proces Kiszczaka
    oskarżonego o zbrodnie komunistyczne jest zawieszony od 2012 r. Instytut
    Pamięci Narodowej ocenia, że postanowienie o zawieszeniu procesu nie
    powinno być wydane.

    Sąd zdecydował: Doprowadzić Kiszczaka siłą

    środa, 5 listopada 2014,

    Generał
    Czesław Kiszczak nie będzie już mógł zasłonić się złym stanem zdrowia.
    Sąd wydał nakaz doprowadzenia byłego szefa komunistycznej bezpieki siłą
    na badania, które pozwolą...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    149. Zarzuty za „Precz z

    Zarzuty za „Precz z komuną”

    Ruszył proces dwóch kobiet oskarżonych przez policję o zakłócanie uroczystości. Krzyczały: „Precz z komuną”

    Przed Sądem Rejonowym w Hajnówce ruszył
    proces dwóch kobiet oskarżonych przez policję o zakłócanie uroczystości
    święta 3 Maja poprzez wznoszenie „obelżywych” haseł. To kuriozum, bo
    chodzi o „Precz z komuną”.

    Oskarżycielem jest policja. Komendę Powiatową Policji w Hajnówce
    reprezentował podczas rozprawy Jarosław Ignatiuk. Powiedział on, że
    oskarżonym kobietom zarzuca się czyn z art. 51 par. 2, którego zdaniem
    policji miały się one dopuścić podczas uroczystości 3 Maja w Hajnówce.
    Chodzi o „zakłócanie czynem chuligańskim poprzez wykrzykiwanie haseł
    obraźliwych, obelżywych, nielicujących z powagą święta”.

    Jednym z przesłuchiwanych przed sądem świadków był Jarosław Grygoruk, sekretarz miejskiej gminy Hajnówka.

    – Byłem bardzo zniesmaczony zachowaniem tych, przeważnie młodych,
    ludzi. Uraziło mnie hasło „Narodowa Hajnówka”, bo jest nacjonalistyczne.
    Obraźliwe też moim zdaniem, choć nie dla mnie, a dla innych uczestników
    uroczystości, było hasło „Precz z komuną”. Ogólnie uważam, że
    skandowanie tych i innych haseł zakłóciło uroczystości 3 Maja – zeznał
    sekretarz gminy. Pytany, czy widział podczas uroczystości oskarżone
    kobiety, odpowiedział, że nie.

    Zeznawali również dwaj policjanci, którzy bezpośrednio po
    uroczystościach 3 Maja zatrzymali i spisali dane Elżbiety Poleszuk oraz
    Magdaleny Nesteruk. Obaj podali tę samą wersję przebiegu zdarzeń. Od
    zwierzchnika otrzymali polecenie zatrzymania, wylegitymowania i spisania
    danych osób skandujących hasła. Zeznali, że osoby, które spisywali,
    zachowywały się normalnie, szły chodnikiem, nie łamiąc żadnych
    przepisów, więc byli nawet zdziwieni, dlaczego polecono im spisać dane
    tych ludzi. O powodach dowiedzieli się dopiero na komendzie. Był to
    pierwszy patrol, który wówczas spisał dane kobiet. Później, nie wiadomo
    dlaczego, tych samych czynności dokonał kolejny patrol.

    Przed sądem jako oskarżone stanęły Elżbieta Poleszuk oraz młodziutka
    dziewczyna Magdalena Nesteruk. Występują bez obrońcy. Zapytane przez
    sędziego, czy przyznają się do zarzucanych im czynów, powiedziały, że
    nie i ich zdaniem skandowane przez młodzież hasła nie mogły naruszyć
    powagi święta ani obrazić żadnego uczestnika uroczystości. Poza tym
    Poleszuk dodała, że skandowała też hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”, które
    nie mogło przecież nikogo obrazić.

    Następna rozprawa 18 listopada. W charakterze świadków zeznawać będą
    dwaj kolejni policjanci. Dzień wcześniej ruszy w Hajnówce drugi proces w
    tej samej sprawie. Tym razem na ławie oskarżonych zasiądą kolejne trzy
    bardzo młode osoby oskarżone przez policję o zakłócanie uroczystości 3
    Maja: Barbara Poleszuk, jej brat Dawid oraz Darian W. Wszystkie
    oskarżone osoby z rodziny Poleszuków (matka Elżbieta, córka Barbara i
    syn Dawid) zgodziły się na ujawnienie danych.

    Do zdarzenia doszło podczas przemówienia Jerzego Siraka, burmistrza Hajnówki.

    – Nie mogliśmy spokojnie znieść takiego bolesnego zgrzytu, żeby
    członek SLD, partii dziedziczącej po PZPR, która za PRL zniosła święto 3
    Maja, teraz jako burmistrz miał główną przemowę podczas tego święta –
    relacjonuje Magdalena Nesteruk.

    – Te hasła nie były jednak agresywne czy niezgodne z prawem.
    Skandowaliśmy m.in.: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, „Precz z komuną”, nasze
    zachowanie było spokojne, nikt nie był agresywny. Nikt z zebranych tam
    osób nie miał do nas o to pretensji. Przeciwnie, ludzie bili nam brawo –
    wyjaśnia.

    Najpierw policja nie interweniowała. Stało się to dopiero, kiedy
    uczestnicy uroczystości zaczęli się rozchodzić. Wtedy funkcjonariusze
    zaczęli zatrzymywać osoby, które wykrzykiwały hasła. Wylegitymowano je i
    ukarano mandatami za zakłócanie porządku. Nie wszyscy mandaty te
    przyjęli. Ostatecznie Komenda Powiatowa Policji w Hajnówce wszczęła
    szereg dochodzeń. Pierwsze dotyczyło „publicznego propagowania ustroju
    faszystowskiego państwa poprzez eksponowanie publiczne podczas 3 Maja
    symbolu graficznego krzyża celtyckiego”, którego taka ekspozycja nie
    jest jednak w Polsce ścigana. Jak łatwo można się domyślić, prokuratura,
    nie mając podstaw prawnych do ścigania, sprawę tę umorzyła. 

    Wobec kolejnych trzech osób – nieletnich – hajnowska policja wszczęła
    śledztwo zakończone wnioskiem do sądu. W postanowieniu o wszczęciu
    wobec nich policyjnego postępowania z 21 maja 2014 roku czytamy, że „w
    trakcie obchodów uroczystości poświęconych 3 Maja zakłócali porządek
    publiczny poprzez wykrzykiwanie niestosownych haseł”. Policja skierowała
    sprawę do Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim – Wydział dla nieletnich.
    Sąd jednak umorzył postępowanie, stwierdzając, że nie ma dowodów ich
    winy.

    Dopiero trzecie postępowanie zakończyło się obecnie rozpoczynającymi
    się dwoma procesami. Dochodzenie to pierwotnie było prowadzone wobec 9
    osób w sprawie o wykroczenia w kierunku art. 1 par. 2, to jest
    „zakłócania czynem chuligańskim obchodów święta poprzez wykrzykiwanie
    haseł obraźliwych”, m.in. „Precz z komuną”. Żaden z zarzutów we
    wszystkich śledztwach wszczętych z urzędu nie dotyczy czynów
    agresywnych.

    – Śledztwa te dotyczą jedynie zakłócania przebiegu uroczystości 3
    Maja przez wznoszenie okrzyków, nie odnotowaliśmy żadnych agresywnych
    zachowań ani incydentów – mówi asp. Irena Kuptel z Komendy Powiatowej
    Policji w Hajnówce.

    Wszystkie osoby, które są oskarżone w procesach, czynnie uczestniczą w
    organizowanych w Hajnówce uroczystościach związanych z obchodami
    rocznic dotyczących polskiego podziemia niepodległościowego oraz świąt
    narodowych. Fakt, że procesy ruszyły na kilka dni przed Świętem
    Niepodległości 11 Listopada, patriotycznie nastawieni mieszkańcy
    Hajnówki odbierają jako próbę zastraszenia i odwiedzenia ich od udziału w
    tych ceremoniach.

    – Czy te procesy mają nas zniechęcić do udziału w uroczystościach
    patriotycznych? Poza tym byłem kilka dni temu na Komendzie Policji w
    Hajnówce, gdyż wzywano mnie tam, abym wyjaśnił, dlaczego wybieram się na
    Marsz Niepodległości do Warszawy. Wiem, że policjanci rozmawiali z
    naszym przewoźnikiem o wyjeździe. Po co to wszystko? – zastanawia się
    Bogusław Łabędzki, prezes Stowarzyszenia Historycznego im. Danuty
    Siedzikówny „Inki” w Hajnówce.

    Adam Białous

    Powalczą z sierpem i młotem

    Ruszają prace nad dwoma projektami o usunięciu symboliki komunistycznej z życia publicznego

    Posłowie połączonych sejmowych komisji administracji, kultury i
    samorządu terytorialnego nie zgodzili się z wnioskiem SLD o odrzucenie
    obu projektów w pierwszym czytaniu. Za poparciem tego wniosku głosowało
    tylko 3 posłów, natomiast 34 było przeciwko, opowiadając się tym samym
    za dalszymi pracami.

    – Gorąca prośba do podkomisji, aby taki projekt powstał, nie
    chciałbym, żeby ta podkomisja znów się nie spotykała długo – zaapelował
    poseł Zbigniew Girzyński (PiS), przypominając, że projekt poselski
    czekał aż trzy lata na pierwsze czytanie. – Byłoby rzeczą złą, żeby
    wkraczać w kolejną kadencję Sejmu bez załatwienia tej sprawy – dodał. Nie usuwamy symboli faszyzmu, bo na szczęście w Polsce takich nie
    ma, zostały usunięte, natychmiast zostały zlikwidowane. Natomiast jest,
    niestety, ogromne dziedzictwo komunizmu i przez ostatnie 25 lat nie
    udało się z nim uporać – ripostował Girzyński.

    – Ktoś mówi o kosztach, ja mogę przedstawić setki zdjęć z odnowionymi
    pomnikami – wskazywał poseł PiS. – To jest koszt marnotrawionych w
    wolnej Polsce pieniędzy na propagowanie i utrwalanie totalitarnych
    bohaterów –podkreślił parlamentarzysta.

    – W Polsce system komunistyczny był zaprowadzony na bagnetach. W
    Polsce komunizm nigdy by nie doszedł do skutku, gdyby nie został
    przyniesiony na bagnetach – mówił poseł, odpierając argumenty SLD, że na
    Zachodzie istnieją obok siebie różne symbole i nikt nie chce ich
    eliminować. W skład podkomisji weszło 11 posłów: 5 z PO, 2 z PiS, po 1 z
    PSL, SP, SLD i TR. Adam Rogacki (PiS) zaprotestował, domagając się
    zwiększenia udziału PiS, ale zostało to odrzucone. Platforma
    argumentowała, że koalicja musi mieć większość. – To są kpiny z
    demokracji, wszystko możecie przegłosować – oburzył się Dziedziczak. –
    Doceniamy hojność Platformy, mogłoby nas w ogóle nie być – zakpił poseł.

    ------------------------------------------------------------------------------

    CYNGIEL CZUCHNOWSKI DAŁ GŁOS

    Wojciech Czuchnowski


    Ofiary gestapo na czarnej liście PO-PiS. Chcą ich wymazać z ulic w szale dekomunizacji

    W środę na połączonych posiedzeniach dwóch komisji sejmowych posłowie
    PiS i Platformy wrócili do pomysłu "zdekomunizowania" polskich ulic.
    Projekt odpowiedniej ustawy został przekazany do dalszych prac, tak by
    można było ją ogłosić jeszcze w tej kadencji. Do weryfikacji
    "niesłusznego" nazewnictwa wyznaczono IPN. 

    Nie wiem, ilu posłów głosujących na ten pomysł zna szczegółowy wykaz,
    który Instytut przygotował już w 2007 roku, kierując do samorządów ponad
    140 miejscowości wezwania do usunięcia "symboli komunizmu". Wśród ok.
    40 patronów i nazw ulic, które miały "gloryfikować system
    komunistyczny", spora część to anachroniczne dziś upamiętnienia
    kolejnych rocznic powstania PRL.

    Ale IPN kwestionuje też
    nazwy nadane na pamiątkę wyzwolenia poszczególnych miejscowości spod
    okupacji hitlerowskiej. Powód? Wyzwolicielką była Armia Czerwona. Na tej
    samej zasadzie Instytut kwestionuje też ulice imienia Obrońców
    Stalingradu lub Bohaterów Stalingradu. Ofiarą politycznej czystki mają
    być też ulice Armii Ludowej (w tym jedna z głównych arterii w Warszawie),
    Gwardii Ludowej oraz Związku Walki Młodych. Wszystko dlatego, że były
    to organizacje lewicowe, więc mimo że brały udział w walce z Niemcami,
    mają zostać wykreślone.

    Taki sam los ma spotkać
    uczestników komunistycznej konspiracji, nawet jeżeli zginęli w czasie
    wojny z rąk okupanta. I tak nie jest godny swojej ulicy: Janek Krasicki,
    zamordowany w 1943 r., Juliusz Rydygier, zamęczony w Auschwitz, Hanka
    Sawicka - zastrzelona w 1943 r. przez gestapo, Henryk Świątkowski -
    więzień Pawiaka i obozów koncentracyjnych, Franciszek Zubrzycki - zabity
    po schwytaniu przez Niemców. Na ulicę nie zasługuje też Lucjan
    Szenwald, przedwojenny poeta, uczestnik bitwy pod Lenino, zabity pod
    koniec wojny.

    IPN chce także zmiany nazw ulic imienia
    kilku polityków powojennych, mimo że nie uczestniczyli oni w zbrodniach z
    lat 50. Należą do nich: Wincenty Rzymowski, Adam Rapacki, Henryk Raabe,
    a nawet Zygmunt Modzelewski, powojenny dyplomata, który wykazał się
    bohaterską postawą w czasie stalinowskich czystek. 


    Korespondencja IPN z samorządami pokazuje, że przytłaczająca większość
    mieszkańców nie chce tych zmian. W Chmielniku (woj. świętokrzyskie)
    tylko cztery osoby na 401 głosujących opowiedziały się za zmianą nazwy
    osiedla 22 Lipca na Armii Krajowej. A wójt Pińczowa napisał do IPN, że
    miejscowa rada "nie podziela poglądu w sprawie wyeliminowania nazwy
    ulicy Armii Ludowej". W liście do prezesa Instytutu stwierdził, że "od
    początku dziejów Ziemia Pińczowska była kolebką patriotycznych zrywów
    narodowo-wyzwoleńczych, przesiąkniętych krwią jej mieszkańców,
    niezależnie od tego, z której opcji pochodzili". 

    Po
    upadku PRL przez całe lata 90. trwał proces spontanicznej eliminacji
    symboli komunizmu w Polsce. Znikły pomniki i nazwy upamiętniające system
    i nadmiernie gloryfikujące jego bohaterów. Nieliczne, które zostały,
    przypominają, że lewica i komuniści również walczyli i ponosili ofiary. A
    dla wielu Polaków wypędzenie hitlerowców było prawdziwym wyzwoleniem.

    Dzisiaj próba usunięcia resztek lewicowej pamięci świadczy tylko o politycznym zaślepieniu. Sojusz PO-PiS w tej sprawie jest niesmaczny i bezmyślny.



    W moich oczach Wojciech Jaruzelski jest zagorzałym polskim patriotą, politykiem na europejską skalę, który uświadamiał sobie znaczenie dobrego sąsiedztwa z Rosją dla interesów narodowych całego kraju, dla pokoju i współpracy w Europie. Dlatego nie mogłem nie wyrazić zdumienia w związku z ogłoszoną przeciwko niemu kampanią, która zamieniła się dosłownie w prześladowanie inkwizycji.

    W kwietniu 2007 roku skierowałem list do marszałka sejmu RP i posłów na Sejm. „Dzisiaj - pisałem - po ponad 25 latach po znanych polskich wydarzeniach 1981 roku, traktowanie roli Wojciecha Jaruzelskiego w bardzo subiektywnym a nawet kryminalnym nurcie jest moim zdaniem niczym innym, jak tylko bardzo niesmacznymi porachunkami politycznymi”. Zwróciłem uwagę posłów na rolę, jaką odegrał generał, a następnie prezydent Jaruzelski, w ruchu do pojednania politycznego i zgody narodowej w Polsce, do pierwszego w Europie Wschodniej bezkrwawego przestawienia się na tory demokracji w Polsce, do odzyskania przez nią niepodległości i suwerenności.

    Nadal jestem przekonany, że aktualny i palący problem w stosunkach między naszymi narodami polega na umocnieniu zrozumienia wzajemnego, dobrego sąsiedztwa i wzajemnie korzystnej współpracy. „Za nas - obywateli Rosji i Polski - nikt tego nie zrobi” - pisałem w liście do polskiego parlamentu. Według całego mojego doświadczenia i głębokiego przekonania, jest to historyczny - bez przesady - dług prawdziwych patriotów Rosji i Polski, dług wobec przyszłych pokoleń Rosjan i Polaków, a w znacznej mierze również wobec całej Europy”.

    Oryginał publikacji - Rossijskaja Gazieta nr 253, 6.11.2014.
    Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/2014_11_10/Michail-Gorbaczow-Dla-mnie-Jaruzelski-j...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    150. 19:46Operacja "Sejm". IPN

    19:46

    Operacja

    Operacja "Sejm". IPN dostał ściśle tajne akta sowieckiej bezpieki

    IPN uzyskał dokumenty operacyjne sowieckiej bezpieki,
    dotyczące walki z polskim podziemiem w latach 1944-1945. To ponad 5,2...
    czytaj dalej »

    To wyjątkowe dokumenty, które rzucają nowe światło na dotychczasowe
    nasze ustalenia badawcze. Po raz pierwszy w historii udostępniono nam
    dokumentację operacyjną, która pokazuje kuchnię pracy sowieckiej
    bezpieki zwalczającej polskie podziemie niepodległościowe tuż pod koniec
    drugiej wojny światowej - powiedział we wtorek PAP dr Rafał Leśkiewicz,
    dyrektor Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN.

    Dokumentacja
    trafiła do archiwów IPN od strony ukraińskiej. Wymiana dokumentów
    (kopii elektronicznych materiałów archiwalnych) miała miejsce na
    początku grudnia w Kijowie zgodnie z zawartą w 2009 r. umową z
    kierownictwem Wydzielonego Archiwum Państwowego Służby Bezpieczeństwa
    Ukrainy (SBU). W jej ramach IPN przekazał Ukraińcom 5229 kart dokumentów
    wytworzonych przez OUN oraz UPA, a także organy bezpieczeństwa
    komunistycznej Polski dotyczące problematyki stosunków
    polsko-ukraińskich.

    Przekazane do IPN archiwalia
    to dokładnie 5256 kart dokumentów dotyczących spraw karno-śledczych oraz
    rozpracowań agenturalnych o kryptonimach "Młyn" oraz "Sejm". W ocenie
    Instytutu, mają one "niebagatelne znaczenie dla badań naukowych
    poświęconych analizie skali represji stosowanych przez sowiecki aparat
    terroru wobec polskiego podziemia antykomunistycznego".
    - Dokumentacja
    ta wciąż jest przez nas badana, więcej szczegółów na jej temat będziemy
    mogli podać w późniejszym czasie - powiedział Leśkiewicz.


    Kierownik
    Samodzielnej Sekcji Badań Archiwalnych i Edycji Źródeł IPN Marcin
    Majewski podkreślił w rozmowie z PAP, że materiały operacyjne Sowietów
    to m.in. "treści agenturalne, doniesienia, plany bezpieki, omówienia
    tego, jak dana operacja była realizowana". - Do tej pory dokumenty,
    które otrzymywaliśmy to były akta śledcze, sprawy sądowe danych osób,
    były też tam dołączone protokoły przesłuchań, ale nie było wiadomo np., w
    jaki sposób sowieckie organy bezpieczeństwa uzyskiwały informacje i
    dokonywały zatrzymań - tłumaczył Majewski.

    "Absolutne novum"

    - Te dokumenty są absolutnym novum. Po raz
    pierwszy strona ukraińska przekazała nam materiały dotyczące
    agenturalnego rozpracowywania polskiego podziemia, głównie z Wołynia
    (...) z okresu 1944-1945. W momencie, kiedy Sowieci weszli na tereny
    Równego i Łucka na początku 1944 roku, to przystąpili do rozpracowywania
    Polaków, m.in. do werbunku agentury wśród żołnierzy Armii Krajowej.
    Miało to doprowadzić do rozbicia polskiego podziemia - dodał archiwista
    IPN. Podkreślił też, że przekazane Polsce dokumenty do niedawna były
    opatrzone klauzulą "ściśle tajne".

    Nowe dokumenty dotyczące
    działań operacyjnych sowieckiej bezpieki zostaną udostępnione badaczom
    na początku przyszłego roku po zakończeniu procesu opracowania.
    Dokumentacja ta ma być również opublikowana w wydawanej przez IPN serii
    "Polska i Ukraina w latach trzydziestych – czterdziestych XX wieku".

    Operacja
    "Sejm" dotyczy likwidacji polskiego podziemia niepodległościowego w
    południowo-wschodnich województwach przedwojennej Polski przez sowieckie
    służby bezpieczeństwa do 1946 roku.

    W publikacji IPN pt.
    "Operacja 'Sejm' 1944-1946" z 2007 r. można znaleźć m.in. protokoły
    przesłuchania ze spraw prowadzonych przeciwko żołnierzom AK i
    organizacji "Nie" i przedstawicielom Delegatury Rządu na Kraj. IPN
    przedstawił tam również rozkaz zastępcy ludowego komisarza spraw
    wewnętrznych ZSRS Bogdana Kobułowa, nakazujący opracowanie i realizację
    planu pracy agenturalno-operacyjnej wobec polskiego podziemia oraz
    instrukcję ludowego komisarza bezpieczeństwa państwowego USRS Siergieja
    Sawczenki w sprawie wszczęcia operacji "Sejm".

    Operacja "Młyn" - jak dodał Majewski - dotyczyła zwalczania przez Sowietów podziemia ukraińskiego na terenach obwodu lwowskiego

    Dziurawy budżet na Łączkę

    Wciąż nie ma systemowego rozwiązania kwestii finansowania badań genetycznych

    Kolejnych identyfikacji ofiar z warszawskiej Łączki można się spodziewać na wiosnę.

    IPN i badacze zwracają jednak uwagę, że wciąż nie ma systemowego rozwiązania kwestii finansowania badań genetycznych.

    – Faktycznie takich uregulowań nie ma – przyznaje Andrzej Arseniuk,
    rzecznik prasowy IPN. Niedawno zwracał na to uwagę prezes Instytutu
    Pamięci Narodowej drŁukasz Kamiński. – Rozwiązanie, które zastosowaliśmy
    w roku ubiegłym, czyli utworzenie rezerwy celowej, okazało się nie do
    końca skuteczne – przyznał.

    Ministerstwo Finansów odmówiło wypłaty tych środków i dopiero po
    modyfikujących wnioskach IPN udało się wypracować formę ich
    uruchomienia. – Znalezienie jakiegoś stałego sposobu finansowania tych
    badań jest bardzo pożądane – podkreślił. – Badania cały czas się toczą,
    nie zostały nigdy przerwane, ale częściowo opierają się na darach
    ofiarodawców prywatnych, a to jest przecież obowiązek państwa polskiego –
    wskazał prezes.

    Jak podkreśla IPN, przygotowanie systemowego rozwiązania tej kwestii
    wymaga zaangażowania ustawodawcy. – Sytuacja wygląda tak, że to po
    stronie parlamentu stoi przygotowanie takich uregulowań, które by dawały
    uniwersytetowi taką możliwość – wskazuje Arseniuk.

    Baza genetyczna ofiar komunizmu działa przy Pomorskim Uniwersytecie
    Medycznym w Szczecinie. Z kolei IPN ma zabezpieczone fundusze w swoim
    budżecie na poszukiwania miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego i
    ich ekshumacje. Badania genetyczne może finansować jedynie w ramach
    prowadzonych śledztw.– My ze swojej strony w ramach śledztw prowadzonych
    przez IPN będziemy się starali dokonywać takich identyfikacji, ale na
    pewno nie jest to systemowe rozwiązanie – zaznacza rzecznik Instytutu.

    Jak zapewnia dr Andrzej Ossowski, genetyk z PUM, środki na identyfikacje w tym roku są.

    – Pieniądze na badania są. Mam sygnał, że problemów z finansowaniem
    badań na pewno nie ma, nie ma potrzeb, które by były jakieś palące, cały
    czas pracujemy – stwierdza. Dodaje jednak, że oczywiście pożądane są
    takie rozwiązania, które by zapewniały stały dopływ środków na badania,
    tak „żeby nie było takiej sytuacji, żebyśmy musieli przerywać badania i
    czekać”.

    Genetyk podkreśla, że liczba dotychczas przeprowadzonych identyfikacji jest bardzo duża.

    – Dawniej cieszylibyśmy się, jak mielibyśmy pięć osób
    zidentyfikowanych. Proszę prześledzić publikacje, ile się osób
    identyfikuje z okresu wojennego czy powojennego na świecie, to są
    pojedyncze przypadki – wskazuje Ossowski. –Nikt masowo nigdy nie
    identyfikował takiej ilości ofiar w tak szybkim tempie. Nie można
    powiedzieć, że ono jest bardzo wolne, bo tempo jest bardzo szybkie –
    podkreślił.

    – Pięć lat temu z 80 proc. tych szczątków nie udałoby się pozyskać
    DNA nadającego się do badań. To są badania tak naprawdę eksperymentalne,
    w tej materii nastąpił gigantyczny postęp – wyjaśnia Ossowski. – To, co
    my robimy, to jest pewna nowość. Na taką skalę nikt tego jeszcze nie
    robił. Wiem, że opinia publiczna czeka na te najgłośniejsze nazwiska,
    ale dla nas ważna jest każda osoba – mówi.

    – To, że do tej pory te nazwiska się nie pojawiły, to wcale nie
    oznacza, że tam ich nie ma. Być może są jeszcze niewydobyci, być może
    jeszcze nie mamy sprofilowanego materiału genetycznego. Na Łączce były
    takie przypadki, że ze szkieletu zostało 4-5 kości. Musimy się uzbroić w
    cierpliwość i czekać – podkreśla genetyk, zapowiadając, że podania
    kolejnych identyfikacji należy się spodziewać za kilka miesięcy. –Nie
    jest żadną tajemnicą, że mamy pewne osoby, co do których mamy jakieś
    typowania, ale po prostu niektóre szkielety są w bardzo złym stanie, że
    części profili osób jeszcze nie mamy – zaznacza.

    Problemem jest ciągle brak materiału porównawczego od rodzin.

    – Główny problem, z jakim się borykamy, to jest brak materiału
    porównawczego. Materiału od rodzin tych osób blisko spokrewnionych,
    które są dla nas najważniejsze, jest naprawdę bardzo niewiele – dodaje.

     

    Decyzja wojewody

    Za pieniądze z tegorocznej rezerwy PUM miał zakupić specjalne
    urządzenie pomocne w profilowaniu próbek pochodzących od dalszych
    krewnych ofiar, ale według informacji „Naszego Dziennika”, jeszcze to
    nie nastąpiło.

    Do Sejmu trafił prezydencki projekt zmian w przepisach, który ma
    umożliwić m.in. dokończenie ekshumacji ofiar terroru komunistycznego na
    Łączce.

    Kancelaria prezydencka podkreśla, że „obecnie obowiązujące przepisy
    nie przewidują możliwości ekshumacji zwłok i szczątków z tzw.
    późniejszych grobów, co jest w wielu przypadkach konieczne dla
    umożliwienia ekshumowania ofiar reżimu komunistycznego z grobów
    położonych niżej”.

    Jak czytamy w uzasadnieniu projektu nowelizacji kilku ustaw, m.in. o
    cmentarzach i chowaniu zmarłych, „dokumentacja badawcza nie pozostawia
    wątpliwości, że na znacznej części miejsc włączonych w proces
    poszukiwania ofiar reżimu totalitarnego, w latach późniejszych, za zgodą
    władz komunistycznych, dokonywano kolejnych pochówków”. Taka sytuacja
    ma miejsce na warszawskiej Łączce, gdzie blisko setka ofiar spoczywa pod
    grobami komunistycznych aparatczyków chowanych tam od lat 80.

    Proponowane zmiany mają umożliwić ekshumacje takich grobów, aby
    wydobyć szczątki ofiar represji, a nawet trwałe przeniesienie
    późniejszych grobów w inne miejsce. O ekshumacjach w takim szczególnym
    trybie ma decydować wojewoda na wniosek prezesa IPN. Kancelaria zwraca
    uwagę, że jest to „wrażliwa” problematyka, dlatego takie działania
    mające na celu przeniesienie grobów w inne miejsce, a takie są plany,
    jeśli chodzi o Łączkę, będą poprzedzone negocjacjami z rodzinami. Jednak
    w przypadku, gdy nie nastąpi porozumienie z rodzinami w ciągu 3
    miesięcy, wojewoda wydaje stosowną decyzję i ponosi koszty.

    Zenon Baranowski

    Kaci wciąż śmieją się w oczy ofiarom

    Rozmowa z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą, kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku KUL

    Przed nami kolejna rocznica wprowadzenia
    stanu wojennego, jakie odczucia towarzyszą Panu wraz z powrotem myślami
    do 13 grudnia 1981 r.?

    – 13 grudnia 1981 r. zostały brutalnie stłamszone wszelkie aspiracje
    Polski do wolności. Szczególnie bolesne są rany, jakie wówczas zostały
    zadane Narodowi i państwu polskiemu. Wydaje mi się, że te rany dźwigamy
    do dzisiaj nie tylko dlatego, że złamano wówczas wielki ruch
    „Solidarności”, ale również dlatego, że po latach ci, którzy to
    uczynili, którzy dopuścili się zbrodni, nie zostali osądzeni i skazani
    prawomocnym wyrokiem. Mamy zatem do czynienia z nieosądzoną zbrodnią, co
    już samo w sobie jest demoralizujące. Jest to bagaż cierpienia, które
    naród wciąż dźwiga. Brak rozliczenia tego, co wydarzyło się przed 33
    laty, skutkuje bardzo niebezpiecznymi procesami politycznymi również
    dziś.

    Jak wytłumaczyć to, że po 33 latach od wystąpienia Wojciecha
    Jaruzelskiego oznajmiającego wprowadzenie stanu wojennego i jego
    tłumaczenia, że „ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią”,
    zaskakująco wielu Polaków wciąż wierzy w oficjalną komunistyczną
    propagandę i usprawiedliwia ten zamach na niepodległość Polski?

    – Tak jak już zasygnalizowałem, zbrodnia nieosądzona demoralizuje
    podwójnie. Jest to stara, sprawdzona maksyma. Niestety nie rozliczono
    komunizmu, którego bodaj najwymowniejszym przejawem był stan wojenny.
    Nie nazwano rzeczy po imieniu, nie pokazano, kto miał rację, a kto nie,
    kto był zbrodniarzem, a kto ofiarą, kto bohaterem, a kto zdrajcą. To
    przekłada się również na grunt współczesnego życia społecznego i
    sprawia, że nowe pokolenia Polaków, które przychodzą, ale również te,
    które wówczas przeżywały dramat stanu wojennego, zostają wprowadzone w
    obszar relatywizmu, kiedy nie można dokonać oceny, kiedy przestają
    dziwić stwierdzenia typu, że stan wojenny był jakąś koniecznością.
    Pamiętajmy, że to ma bardzo daleko idące skutki. Takie podejście stawia
    współczesnych polityków w sytuacji, kiedy w imię rzekomego wyższego
    dobra mogą robić podobne złe rzeczy: mordować, oszukiwać, odbierać dobre
    imię, więzić. Tymczasem tego nie wolno robić nigdy.

    Okazuje się jednak, że pamięcią historyczną społeczeństwa łatwo jest manipulować…

    – Niestety tak. W jakimś sensie stanowią o tym elity polityczne,
    które komunikują społeczeństwo o tym, że stan wojenny był potrzebny po
    to, żeby nie doszło do rewolucji. Winę za to, że takie stwierdzenia
    wciąż krążą w przestrzeni publicznej, ponoszą także obecne elity
    polityczne, które rządzą Polską, ale również nasz wymiar
    sprawiedliwości, który daje pewne jasne i czytelne sygnały uczące
    polskie społeczeństwo rzeczy nieprawdziwych.

    Dlaczego jako społeczeństwo nie wyciągnęliśmy wniosków z tej bolesnej lekcji, jaką był stan wojenny?

    – Naród, a przynajmniej jego część została poddana demoralizacji.
    Żeby się z tego oczyścić, należało radykalnie przerwać więź z
    komunizmem. Natomiast do dzisiaj nasi rządzący są kontynuatorami, często
    sami definiują się jako spadkobiercy czy kontynuatorzy PRL. To niesie
    za sobą określone konsekwencje.

    Jak Pan ocenia, że po 33 latach od rozpoczęcia wojny
    „polsko-jaruzelskiej” dawni opozycjoniści kłócą się między sobą, a
    autorzy stanu wojennego, wciąż nieosądzeni, kpią sobie ze
    sprawiedliwości?

    – Błąd został popełniony w 1989 r. u początku tzw. III
    Rzeczypospolitej, można nawet powiedzieć, że był to grzech III
    Rzeczypospolitej. To są związki przyczynowe, gdzieś jest przyczyna, a
    gdzieś skutek tego stanu rzeczy. Jeśli uchroniliśmy od rozliczeń ludzi,
    którzy popełnili zbrodnię na Narodzie, którzy się obłowili na krzywdzie
    innych i ustawili wysoko na szczeblach drabiny społecznej, to po latach
    rzeczywiście mogą się śmiać z tych, którzy się poświęcali dla Polski,
    którzy tracili zdrowie, życie lub jako wrogowie systemu zostali zmuszeni
    do wyemigrowania z Ojczyzny. Takie są konsekwencje zaniechań.

    Okrągły Stół uniemożliwił osądzenie sprawców stanu wojennego?

    – Okrągły Stół był strategicznym porozumieniem między dwiema grupami:
    lewicowej opozycji i władzy komunistycznej, które zbyt długo i zbyt
    konsekwentnie starały się dotrzymywać tych ustaleń w imię tworzenia
    nowej Rzeczypospolitej, opartej też o nową ideologię, ideologię nowej
    lewicy. W ten kontekst doskonale wpisali się dawni komuniści i tzw.
    opozycja. Tam działo się nie tylko to, co my znamy jako oficjalne
    dogadanie się, ale musiało to być porozumienie o wiele głębsze.

    Ofiarami stanu wojennego stali się bł. ks. Jerzy
    Popiełuszko, górnicy z kopalni „Wujek” i wielu, wielu innych. Czy wobec
    tych zbrodni „światełka wolności” w postaci zapalenia świec w oknach, do
    czego wzywa prezydent Komorowski, wystarczą?

    – Ofiary stanu wojennego to nie tylko zabójstwo bł. ks. Jerzego
    Popiełuszki, ale konsekwencją tego zamachu były także morderstwa księży:
    Zycha, Niedzielaka czy Suchowolca, które zostały popełnione w 1989 r., a
    więc wówczas, kiedy władza przygotowywała się do obrad Okrągłego Stołu,
    a nawet po ich zakończeniu. Zatem komuniści przysposabiali się do
    nowych, rzekomo demokratycznych czasów poprzez likwidację niewygodnych
    ludzi, aby nie mieć problemów w tzw. nowej rzeczywistości
    społeczno-politycznej. Mając to wszystko na uwadze fakt, że ktoś zapali
    świecę, że być może zapalą ją także dawni komuniści, a może nawet
    esbecy, tak naprawdę niczemu nie służy. Nie można życia społecznego
    budować czy ustalać na zasadzie Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
    Trzeba jeszcze przekonać Polaków, że jest się ponad podziałami. Za
    symbolami muszą pójść rzeczywiste decyzje, a tych ze strony prezydenta
    Komorowskiego i całej ekipy rządzącej obecnie Polską nie było i nie ma.
    Natomiast to, co obserwujemy, wprowadza relatywizm w obszarze
    historycznym i powoduje zamęt w polityce historycznej, co jest bardzo
    szkodliwe, szczególnie dla młodego pokolenia Polaków.

    Ostatnio w jednym szpitalu w Gdańsku znaleźli się Lech
    Wałęsa i Czesław Kiszczak. Komentując to, Wałęsa stwierdził, że gdyby
    nie noga w gipsie, to odwiedziłby Kiszczaka, z którym nie wyjaśnił
    jeszcze wielu spraw…

    – Powstaje pytanie, czy Lech Wałęsa z równą ochotą poszedłby
    odwiedzić tych, którzy krytykowali wiele jego decyzji, zwłaszcza po 1989
    r. Czy odwiedziłby dawnych swoich towarzyszy opozycyjnych, którzy
    dzisiaj są odsądzani od czci i wiary. Myślę, że jako antykomuniści
    mieliby sobie równie dużo, a może nawet więcej do wyjaśnienia niż Wałęsa
    z Kiszczakiem.

    Dziękuję za rozmowę.

    Mariusz Kamieniecki

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    151. Stanisław MichalkiewiczCóż

    Stanisław Michalkiewicz

    Cóż to by było, gdyby tak przywrócono pamięć o Jakubie Bermanie

    "W maju nikt nie będzie pytał, wiele czasu to
    było robione, tylko – KTO TO ROBIŁ” – perswadował kadetom Szkoły
    Morskiej żaglomistrz na „Darze Pomorza” Jan Leszczyński, nazywany przez
    kadetów „Waju”. Chodziło mu o to, żeby wszystkie roboty na statku
    wykonywać sumiennie i starannie, bo morze nigdy nie stosuje taryfy
    ulgowej ani nie wybacza błędów. Bosman Leszczyński miał syna, oficera
    kawalerii, który zaprosił go kiedyś na jakąś pułkową uroczystość
    uświetnioną pokazem kawaleryjskiej szarży, więc kiedy Karol Olgierd
    Borchardt wypożyczył mu „Potop” Henryka Sienkiewicza, podczas któregoś
    porannego sprawdzania takielunku powiedział mu w zaufaniu: żeby my tak
    obadwaj, a mój syn, a Kmiecio (chodziło mu o Kmicica) – toż byśmy dali
    łupnia tym Szwedom!

    Właśnie dowiedzieliśmy się, że projektowane jeszcze niedawno Muzeum
    Żołnierzy Wyklętych, które miało być urządzone w dawnym areszcie Urzędu
    Bezpieczeństwa przy ulicy Strzeleckiej na warszawskiej Pradze, jednak
    nie powstanie. Złożyło się na to pewnie wiele zagadkowych przyczyn,
    wśród których chciałbym zwrócić uwagę na jedną: muzeum to miało być
    jednocześnie placówką edukacyjną, przede wszystkim dla młodzieży.
    Wiadomo jednak, że – po pierwsze – zgodnie z najnowszymi rozkazami –
    młodzież w pierwszej kolejności ma być edukowana seksualnie. Każdy kraj
    członkowski Unii Europejskiej musi się bowiem w czymś specjalizować, a
    nam, to znaczy – naszemu nieszczęśliwemu krajowi, wypadł właśnie taki
    los, więc pani Joannie Kluzik-Rostkowskiej, ongiś prawej ręce pana
    prezesa Jarosława Kaczyńskiego, surowo przykazano tego dopilnować. W tej
    sytuacji – po drugie – edukacja historyczna nie jest młodzieży do
    niczego potrzebna, tym bardziej że – po trzecie – nową wersję historii
    naszego Narodu właśnie przygotowuje Muzeum Historii Żydów Polskich. Z
    tego punktu widzenia wszelkie alternatywne wersje historii są wybitnie
    niepożądane.

    Tym bardziej niepożądane, że alternatywna wersja historii
    przedstawiona przez Muzeum Żołnierzy Wyklętych z pewnością zawierałaby
    odpowiedź na pytanie, KTO TO ROBIŁ, to znaczy – kto dopuścił się tak
    zwanych zbrodni komunistycznych, zwanych inaczej „stalinowskimi”. Jak
    sama nazwa wskazuje, musiał to zrobić komunista Józef Stalin – ale z
    drugiej strony wiadomo przecież, że Józef Stalin nigdy w areszcie Urzędu
    Bezpieczeństwa przy ulicy Strzeleckiej w Warszawie nie był, więc
    osobiście nikogo tam nie torturował ani nie zamordował. Musiały to robić
    jakieś inne osoby występujące w charakterze pomocników Józefa Stalina w
    tresowaniu naszego mniej wartościowego narodu tubylczego do komunizmu.
    Ujawnienie tych pomocników mogłoby nie tylko wywołać potężny dysonans
    poznawczy u osób faszerowanych właśnie politycznie poprawną wersją
    historii, a nawet wywołać poważne wątpliwości, czy ta zatwierdzona
    wersja jest aby na pewno prawdziwa, ale również wprowadzić zamęt w
    środowisku autorytetów moralnych i postaci legendarnych, burząc
    zatwierdzoną hierarchię. Cóż to by było, gdyby tak przywrócono pamięć o
    Jakubie Bermanie, co to wprawdzie piastował skromną funkcję
    wiceministra, ale w faktycznej hierarchii ówczesnej władzy znajdował się
    na czwartym miejscu – po generale NKWD Iwanie Sierowie, po szefie NKWD w
    sowieckiej ambasadzie i po ambasadorze Lebiediewie – a przed
    przewodniczącym KRN, późniejszym prezydentem Bolesławem Bierutem, czy
    premierem Osóbką-Morawskim? Naturalnie Muzeum Historii Żydów Polskich
    nie ma żadnego interesu w przypominaniu ani Jakuba Bermana, ani Romana
    Zambrowskiego, ani Hilarego Minca, ani tysięcy innych pomocników Józefa
    Stalina, więc w tej sytuacji Muzeum Żołnierzy Wyklętych jest potrzebne
    jak psu piąta noga. Jak go nie będzie, to wszyscy łatwiej uwierzą, że
    NIKT NIGDY NIC ZŁEGO NIE ROBIŁ, a wszystkiemu winien był „system”.



    W piwnicach Strzeleckiej 8 nie powstanie muzeum


    Wbrew wcześniejszym planom w piwnicach budynku dawnego NKWD
    na warszawskiej Pradze nie powstanie muzeum Żołnierzy Wyklętych.
    Fundacja Strzelecka 8 odpowiedzialna za projekt zwróciła unijne dotacje
    przeznaczone na muzeum - pisze "Gazeta Polska Codziennie".

    Przy ul. Strzeleckiej 8 w okresie reżimu stalinowskiego znajdowała się
    Kwatera Główna NKWD w Polsce. W latach 1945-1948 areszt Wojewódzkiego
    Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W piwnicach budynku więziono,
    brutalnie przesłuchiwano i mordowano żołnierzy podziemia
    antykomunistycznego. Na ścianach do dziś znajdują się wydrapane przez
    więźniów napisy.
    Choć w piwnicach budynku miało powstać muzeum, Andrzej Amanowicz z
    Fundacji Strzelecka 8 stwierdził, że kwota 300 tys. zł, którą dostał z
    funduszy unijnych, nie wystarczy. Zaznaczył, że na gruntowny remont
    całej kamienicy potrzeba 10 mln zł.


    Prezydencki projekt ustawy o cmentarzach w Sejmie

    Minister Krzysztof H. Łaszkiewicz przedstawił we wtorek w Sejmie
    projekt ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Celem prezydenckiej
    nowelizacji jest umożliwienie przeprowadzenia ekshumacji i godnego
    pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-56.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    152. Fot. M. Czutko W


    Fot. M. Czutko

    Fot. M. Czutko

    W kamienicy przy ul. Strzeleckiej 8, gdzie miało powstać Muzeum Żołnierzy Wyklętych, prywatna firma deweloperska wprowadza swoje porządki, co może oznaczać zacieranie śladów po żołnierzach podziemia niepodległościowego.

    POMOCY! W katowni NKWD i UB na
    ulicy Strzeleckiej 8 deweloper właśnie rozwala piwnice, w których
    przetrzymywano więźniów i grzebano zamęczonych w śledztwie! Demolka
    robiona jest w piwnicach, które IPN nie
    objął swoim patronatem! W tych piwnicach są dramatyczne napisy na
    ścianach wykonane przez więźniów - tam są ślady ubeckich zbrodni

    — informuje Fundacja „Łączka” na swoim profilu na Facebooku.

    Proceder dotyczy 9 piwnic, które nie zostały objęte nadzorem
    konserwatora zabytków. Do budynku nie mają dostępu również ludzie,
    którzy mają w pobliżu swoje garaże.

    Rano usłyszałam huki. Sądziłam, że to z powodu remontu, który jest
    tutaj przeprowadzany. Poszłam do piwnicy, skąd wydobywał się hałas i
    zobaczyłam, że są rozwalane drzwi. Było ciemno, nie mogłam niczego
    zobaczyć. Zrobiłam awanturę i zapytałam, dlaczego to robią. Pan, który
    podawał się za administratora powiedział, żebym się tym nie
    interesowała i nie denerwowała. Stwierdziłam, że zadzwonię na
    policję i do IPN-u, na co nieładnie odpowiedział, powiedzmy oględnie: „Proszę sobie dzwonić”

    — mówi portalowi wPolityce.pl Agnieszka Murati, mieszkanka kamienicy przy ul. Strzeleckiej 8.

    Kobieta podkreśla, że zdewastowane drzwi nie były zwykłym przedmiotem.

    To drzwi ze śladami zbrodni NKWD-owskich. Tu byli przetrzymywani więźniowie, są nazwiska, są wyryte daty, kalendarze. Drzwi jeszcze nie są objęte ochroną konserwatora zabytków

    — tłumaczy Murati.

    Nie wiadomo, co stało się z drzwiami, na którym żołnierze podziemia niepodległościowego zostawili po sobie ślady.

    Nie ma, wyparowały. Ościeżnice są porozwalane. W jednej z piwnic
    ościeżnica jest zabrana, a cegły, na których były napisy, po
    prostu leżą na ziemi

    — podkreśla mieszkanka kamienicy.

    Czy to oznacza, że drzwi zostały skradzione?

    Nie, nie zostały skradzione. Na pewno są zabezpieczone.

    — ucina temat wykonawca remontu przy ul. Strzeleckiej 8.

    Mężczyzna podkreśla, że nie wiedział o tym, że ościeżnice będą wyrywane.

    Ja nawet nie wiem, co to jest, co to za drzwi i czego dotyczy ten problem

    — tłumaczy mężczyzna.

    Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, o sprawie został poinformowany Instytut Pamięci Narodowej. Warszawski oddział IPN prowadzi rozmowy z właścicielem budynku.


    Kamienica przy ul. Strzeleckiej 8 w Warszawie - ocalmy ślady reżimu stalinowskiego. PODPISZ PETYCJĘ!

    Obiecane Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie nie powstanie. Kwota 300 tys. zł dotacji nie zostanie wykorzystana

    „Czasem
    słyszeliśmy odgłosy wycia… To były po prostu odgłosy ludzi bitych” -
    pamiętajmy o ludziach zakatowanych przy Strzeleckiej 8 w Warszawie

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    153. Zbezczeszczony za walkę o

    Zbezczeszczony za walkę o wolność

    Władze komunistyczne w bestialski sposób traktowały ciała Żołnierzy Niezłomnychzdjęcie

    Władze komunistyczne w bestialski sposób
    traktowały ciała Żołnierzy Wyklętych, którzy stawiali opór ich
    nikczemnej polityce. Świadectwem tego są zwłoki sierż. Józefa Franczaka
    „Lalka”, które służby SB zbeszcześciły przez odcięcie głowy.

    Instytut Pamięci Narodowej poinformował wczoraj, że udało się
    zidentyfikować głowę sierż. Józefa Franczaka „Lalka”, który był ostatnim
    Żołnierzem Niezłomnym. Zginął we wsi Stary Majdan na Lubelszczyźnie 18
    lat po zakończeniu II wojny światowej po tym, jak został zadenuncjowany
    przez „życzliwe” osoby.

    Ustaleń tych dokonano w ramach śledztwa Oddziałowej Komisji Ścigania
    Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie, prowadzonego w sprawie
    zbrodni komunistycznej dokonanej przez funkcjonariuszy państwa
    komunistycznego w okresie od 23 października 1963 r. do 2 stycznia 1967
    r., polegającej na przekroczeniu uprawnień poprzez niewydanie osobom
    uprawnionym zwłok Józefa Franczaka oraz przekazaniu do celów naukowych
    jego czaszki bez zgody krewnych.

    – Takie traktowanie zwłok Żołnierzy Niezłomnych jest symbolem
    bestialstwa władz komunistycznych wobec grupy osób, która ośmieliła się
    sprzeciwiać ich „jedynie słusznej” koncepcji państwa. Profanowanie ciała
    zamordowanych było wyraźną manifestacją gniewu i złości na tych,
    których później nazwano Wyklętymi – podkreśla w rozmowie z
    NaszymDziennikiem.pl prof. Mieczysław Ryba, kierownik Katedry Historii
    Systemów Politycznych XIX i XX wieku KUL.

    Jak dodaje historyk, takie postępowanie z jednej strony ilustruje
    barbarzyństwo komunistyczne, a z drugiej obrazuje wściekłość, z jaką
    podchodzono do osób walczących o polską niepodległość.

    Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/126027,zbezczeszczony-za-walke-o-wolnosc.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    154. Działania prezydenta

    Działania prezydenta opóźniają budowę Narodowego Panteonu

    Prezydencki projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach
    blokuje szybkie wybudowanie Panteonu Żołnierzy Niezłomnych. O sprawie
    napisał Nasz Dziennik.

    Eksperci z fundacji „Łączka” wskazują na szereg wad w nowelizacji. Problem dotyczy m.in. kwestii pokrycia kosztów ekshumacji.

    Zgodnie z propozycjami Bronisława Komorowskiego miałby to zrobić
    wojewoda mazowiecki, jednak w 2015 roku nie przeznaczono na ten cel
    żadnych pieniędzy.

    Przenoszenie grobów blokuje też zapis o zgodzie żyjących krewnych – powiedział Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”.

    - Każda rodzina musi wypowiedzieć się na temat swoje grobu,
    czy zgadza się na przeniesienie go w inne miejsce. Dotyczy to nie tylko
    najbliższej rodziny, ale także wszystkich kuzynów. Jest to pomysł
    karkołomny, powodujący np. przy założeniu, że rodziny będą przeciwne
    przenoszeniu grobów swoich bliskich, rozpoczęcie długotrwałych
    konsultacji. W obecnym stanie sprawy Panteon bohaterów narodowych na
    „Łączce” nie powstanie najpewniej wcześniej niż po 2020 rok
    – dodał Tadeusz Płużański.

    Tymczasem projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach był sztandarową propozycją PO, by przyspieszyć budowę Narodowego Panteonu.

    Prezydent Bronisław Komorowski deklarował, że jego działania
    umożliwią powrót  ekspertów na kwaterę Ł warszawskich powązek, a sama
    ustawa pomoże przenieść groby tak, aby umożliwić ekshumacje.


    Wiezieniemokotowskie-tablica

    Bohaterom podziemia niepodległościowego chwała!



    8 lutego 1951 r. zostali rozstrzelani w piwnicy więzienia na
    Mokotowie. Tracili życie w kilkunastominutowych odstępach.

    Ppłk Antoni
    Olechnowicz ps. Pohorecki, ostatni Komendant Okręgu Wileńskiego AK
    (ostatecznie rozbitego w 1949 r.), który doprowadził do ewakuacji
    żołnierzy Okręgu za linię Curzona i nawiązał bezpośredni kontakt z
    Naczelnym Wodzem gen. Stanisławem Kopańskim, mjr Zygmunt Szendzielarz
    ps. „Łupaszka”, dowódca 5 Wileńskiej Brygady AK na Wileńszczyźnie oraz
    zgrupowania 5 i 6 Brygady na terenie Polski Północnej, por. Lucjan
    Minkiewicz, ps. „Wiktor”, żołnierz 6 Brygady, walczył na
    Białostocczyźnie oraz por. Henryka Borowskiego ps. „Trzmiel”, oficer
    kontrwywiadu wileńskiej AK – 8 lutego 1951 r. zostali rozstrzelani w
    piwnicy więzienia na Mokotowie. Tracili życie w kilkunastominutowych odstępach.

    - Wbrew oczekiwaniom
    przy rozstrzygnięciu sprawy polskiej zwyciężyły nie zasady słuszności i
    zobowiązania międzynarodowe, lecz fakty dokonane i narzucone. Los
    Polaków nie będzie jednakowy. Jedni borykać się będą w kraju z okrutną
    rzeczywistością państwa policyjnego, inni zostaną w wolnym świecie, by
    stać się ustami niemych. Droga nasza jest trudna, lecz u jej kresu
    spełni się Polska naszych żarliwych pragnień, wolna i niepodległa -

    to fragment odezwy rządu RP w Londynie z 26.06.1945.

    - Wypowiedzieliśmy
    walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub
    stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków - pisał w 1946
    roku major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”.

    W lipcu 1950 r.
    zapadły wyroki śmierci na żołnierzy „bandyckiej” AK. Zarzucono im
    terroryzm, współpracę z Gestapo, mordowanie członków lewicowego
    podziemia.

    Do żołnierzy polskich! Rodacy!

    Nie jesteśmy żadna
    bandą, jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My
    jesteśmy z miast i wiosek polskich. Niejeden z waszych ojców, braci i
    kolegów jest z nami. My walczymy o świętą sprawę, za wolną niezależna i
    sprawiedliwą i prawdziwie demokratyczną Polskę – dowódca Brygady
    Partyzanckiej „Łupaszka”, major.

    Żołnierze Państwa
    Podziemnego walczyli z dwoma wrogami z Niemcami i Sowietami. Później z
    funkcjonariuszami UBP i KBW. Wielu zdołało, jak żołnierze 5 Brygady
    Wileńskiej AK, dostać się za linię Curzona i kontynuować działalność
    niepodległościową.

    Jesienią 1945 r.
    swoje kwatery przenosi z Podlasia zgrupowanie Zygmunta Szendzielarza,
    legendarnego „Łupaszki”. Żołnierze mieli za sobą gorzkie, tragiczne
    nieraz doświadczenia. Na Wybrzeże trafiają partyzanci, którym udało się
    uciec z obozów w Rosji, jak Feliks Selmanowicz „Zagończyk” i Jerzy
    Lejkowski. „Szpagat” (członek oddziału „Kmicica”, którego żołnierzy
    wymordowali podstępnie partyzanci sowieccy w 1943 r., później w 1 i w 4
    Szwadronie V Brygady na Pomorzu i na Warmii). Mieli być gotowi do walki w
    1946 r.

    Na Pomorze
    członkowie sztabu Okręgu Wileńskiego AK trafili we wrześniu 1945 r. wraz
    z rzeszami repatriantów ze wschodnich województw RP. W Gdańsku bowiem
    stykały się trasy powrotów z Zachodu i przesiedleń ze Wschodu. Łatwiej
    więc było się zgubić. Tutaj bowiem było wielu ludzi z Wileńszczyzny.
    Tutaj też znaleźli, jak na Podlasiu, oparcie wśród ludności miejscowej.
    Bez niego nie utrzymaliby się nawet miesiąca.

    W Gdyni
    zakonspirował się Antoni Olechnowicz ps. „Pohorecki”. Inni ukryli się w
    Gdańsku i Sopocie. Nawiązali m.in. kontakt z gen. Stanisławem Kopańskim,
    szefem sztabu Polskich Sił Zbrojnych w Londynie. Powstał w Trójmieście
    ośrodek mobilizacyjny wileńskiej AK.

    - Weszliśmy w stan przejściowy między wojnami. Długotrwałość tego okresu nie da się przewidzieć – pisał „Pohorecki”.

    Na Pomorzu
    partyzanci szykowali się do walki. Do lasu szli z bronią w ręku, tak jak
    wcześniej na Wileńszczyźnie i Białostocczyźnie. Kierowała nimi
    determinacja i przeświadczenie, że nowe porządki są nie dla nich, a
    bezpieka, czyli siły pomocnicze nowego okupanta, i tak im nie podaruje.

    Przed dowódcami
    stanęło zadanie zorganizowania punktów informacyjnych, lokali
    konspiracyjnych i punktów werbunkowych. Partyzantów trzeba było
    zaopatrzyć w broń, żywność, lekarstwa i środki transportu. Magazyny
    konspiracyjne były m.in. w okolicach Sztumu i Malborka, w Wejherowie,
    Gdańsku – Stogach, w powiecie tucholskim.

    - Nie byliśmy
    poszukiwaczami przygód. To nie było życiowe awanturnictwo. Nie bawiliśmy
    się w Indian. Szliśmy do lasu przekonani, ze będzie wojna światowa. Nie
    mieliśmy złudzeń czego możemy spodziewać się po komunistach i ich
    mocodawcach – wspominał przed 14 laty w rozmowie z nami Olgierd Christa
    ps. „Leszek”. Jego szwadron stacjonował w 1946 r. m.in. w Borach
    Tucholskich.

    - Ludzie patrzyli na
    nas ze zdziwieniem. Początkowo z rezerwą. Oto widzieli wojsko, chodzące
    w mundurach, w biały dzień, pod bronią – wspomina Christa.

    - Nie obchodzą nas
    partie lub te, czy owe programy. My chcemy Polski suwerennej, Polski
    chrześcijańskiej, Polski – polskiej. Tak jak walczyliśmy w lasach
    Wileńszczyzny, czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami,
    by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego
    legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy
    stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z
    lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię – pisał jeden
    z niezłomnych, dowódca 6. Wileńskiej Brygady AK kpt. Władysław Łukasiuk
    – „Młot”, partyzant antykomunistyczny, jeden z tych, którzy przekazali w
    1943 r. aliantom tajemnice niemieckich rakiet V1, a po 1945 r. przez 3
    lata dowodził Brygadą, potrafiąc utrzymać się w terenie, nawet w
    najtrudniejszych sytuacjach, miał świetny instynkt partyzancki.

    Zygmunt Szendzielarz
    pseudonim „Łupaszka” przyjął na cześć Jerzego Dąbrowskiego,
    legendarnego kresowego zagończyka z okresu wojny z bolszewikami,
    zamordowanego przez NKWD w 1940 roku.

    W kwietniu 1943 roku
    nawiązał kontakt z Komendą Wileńskiego Okręgu AK. W sierpniu został
    skierowany na stanowisko dowódcy oddziału partyzanckiego AK działającego
    na Pojezierzu Wileńskim pod dowództwem ppor. Antoniego Burzyńskiego
    „Kmicica”. Po dotarciu na miejsce dowiedział się, że oddział został
    rozbrojony przez sowieckich partyzantów a „Kmicic” razem z żołnierzami
    AK zamordowany.

    Szendzielarz z
    resztek oddziału utworzył nową jednostkę – 5 Brygadę Wileńską AK.
    Walczyła ona z wojskami niemieckimi i z litewskimi jednostkami, które z
    nimi kolaborowały, a także z wrogo nastawioną sowiecką partyzantką. W
    sierpniu 1944 roku żołnierze AK służyli pod dowództwem Szendzielarza w
    rejonie Bielska Podlaskiego.

    Po podporządkowaniu
    się Komendzie Białostockiego Okręgu AK Szendzielarz na czele
    niewielkiego oddziału przeszedł do Puszczy Różańskiej. Wiosnę 1945 roku
    odbudowana 5 Brygada Wileńska liczyła około 250 żołnierzy. Jej żołnierze
    przeprowadzili kilkadziesiąt akcji przeciwko NKWD, UB, MO i KBW.

    Zimą 1945 r. na
    Pomorzu po nawiązaniu kontaktu z konspiracyjnymi strukturami Łupaszka
    podporządkował się komendantowi eksterytorialnego Wileńskiego Okręgu AK
    ppłk Antoniemu Olechnowiczowi „Pohoreckiemu”. W 1946 roku wrócił do
    walki, rozpoczynając działalność dywersyjną. W kwietniu odtworzył w
    Borach Tucholskich 5 Brygadę Wileńską i stanął na jej czele.

    2 listopada 1950 roku Zygmunt Szendzielarz skazany został przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na karę śmierci.

    Wyrok wykonany
    został 8 lutego 1951 roku w warszawskim więzieniu na Mokotowie. W tym
    samym dniu strzałem w tył głowy zamordowano jeszcze trzech innych
    oficerów wileńskiej AK: ppłk. Antoniego Olechnowicza „Podhoreckiego”,
    por. Lucjana Minkiewicza „Wiktora” i por. Henryka Borowskiego
    „Trzmiela”.

    Wiedziałem, że nikt twoich ran ci nie odwdzięczy,

    Bo niczym krew, co płynie, przy złocie, co brzęczy.

    I nigdy nikt nie liczył leżących w mogile,

    Bo czym jest duch anielski przy szatańskiej sile?

    Jak żal mi, że ci oczy nareszcie otwarto!

    I powiedz sam mi teraz, czy to było warto?

    Jan Lechoń „Przypowieść”

    Artur Górski

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    155. Miejsca skropione polską

    Miejsca skropione polską krwią

    Pamięć to nie jedyna rzecz, jaką możemy zrobić dla Niezłomnych. Potrzebny jest też sąd - uważa Leszek Żebrowski

    Warszawa bogata jest w miejsca uświęcone
    krwią polskich patriotów. Obecnie trwa walka o wpisanie do rejestru
    zabytków miejsc, w których mieściły się niegdyś katownie aparatu
    bezpieczeństwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Te miejsca nie mogą
    zostać zniszczone.

    Nawet jeżeli z badań nad nimi nie będziemy mogli się dowiedzieć czegoś
    nowego, chociaż nigdy nic nie wiadomo, to i tak powinny być miejscami
    szczególnie chronionymi. To są miejsca męczeństwa! Tak jak honorujemy
    wszystkie miejsca w Warszawie, gdzie Niemcy mordowali ludzi, czyli np.
    miejsca na terenie getta, tak samo powinniśmy dbać o te miejsca, gdzie
    mordowani byli Polacy.

    Z tą sprawą jest jednak najgorzej, bo nie ma nie tylko zrozumienia, ale
    jest też opór władz samorządowych, państwowych czy instytucji. Łatwiej
    jest sprzedać, pozbyć się problemu, zatrzeć ślady, zamurować, położyć
    nowy tynk i twierdzić, że nic się nie stało. To jest bardzo przykre, bo
    to jest część naszej pamięci i naszej tożsamości.

    Wszystkie działania, które prowadzi państwo, a towarzyszą przywróceniu
    pamięci Żołnierzy Wyklętych, w żaden sposób nie mogę nazwać
    wystarczającymi. To są działania, które są wymuszone odruchami oddolnymi
    i naciskami społecznymi. Nie ma u nas czegoś takiego jak oficjalna
    polityka historyczna, która zmusiłaby instytucje państwowe o zabieganie o
    najlepsze poznanie śladów męczeństwa Polaków. Tam, gdzie nie ma
    nacisków, tam się nic nie dzieje. Miało być Muzeum Żołnierzy Wyklętych w
    Warszawie, miały być uroczyste pochówki zidentyfikowanych ofiar Łączki,
    a nie ma nic! Żadnych terminów, żadnych działań…

    Pamięć to nie jedyna rzecz, jaką możemy zrobić dla Niezłomnych.
    Potrzebny jest też sąd. Miejsca kaźni muszą być opisane i dokładnie
    zidentyfikowane. Zbadajmy, jaka była obsługa, czy sowiecka, czy
    komunistyczna Polski Ludowej. A przede wszystkim, co tam się działo.
    Jeszcze wiele możemy w tej sprawie zrobić. Jeszcze możemy osądzić, choć
    tylko moralnie, sprawców zbrodni. Musimy wiedzieć, kto był w nich katem.
    Możemy się domyślać, że jeszcze się okaże, iż są wśród nich osoby znane
    i cenione. Teraz nic nie wiem o tej części ich przeszłości, później ta
    przeszłość może nas przerazić…

    Wyłączenie takich miejsc, gdzie bestialsko mordowano Polaków w skali
    Warszawy czy całego państwa, uszczerbku na naszym majątku nie zrobi.
    Natomiast uszczerbek dla pamięci będzie bardzo duży, jeżeli to
    zniszczymy. Cieszę się, że okres zbrodni komunizmu został osądzony w
    naszej pamięci. Że młodzi ludzie domagają się tego, aby poznać powojenną
    historię Polski. Skoro młodzież cały czas o tym mówi, cały czas tego
    chce, to ta pamięć już nie zginie. Skoro władza jest przeciwko nam, to
    trzeba badać ten okres obok instytucji państwowych.

    Leszek Żebrowski


    Kto wyklina bohaterów?

    Budowanie wspólnoty narodowej jest niemożliwe bez ukształtowania
    tożsamości historycznej - mówi Arkadiusz Czartoryski
    zdjęcie

    Z Arkadiuszem Czartoryskim, posłem PiS oraz
    członkiem Parlamentarnego Zespołu Tradycji i Pamięci Żołnierzy
    Wyklętych, rozmawia Magdalena Pachorek
    Jakie określenie najbardziej pasuje do osób walczących w podziemiu
    antykomunistycznym o niepodległą Polskę?

    – Zdecydowanie Żołnierze Wyklęci. Określenie to jest jak najbardziej
    aktualne i właściwe, dlatego ja nie używam innego. Przypomnę, że tysiące
    z nich nadal czeka na unieważnienie wyroków śmierci. Do tej pory nie
    znamy miejsc ich pochówku, a państwo skąpi pieniędzy na ich
    poszukiwania. Owszem, są prowadzone prace ekshumacyjne, ale jest to
    kropla w morzu potrzeb. Co więcej, ich oprawcy nie zostali osądzeni, a
    wręcz są hołubieni przez rząd.

    Dlatego bezwzględnie trzymam się nazwy Żołnierze Wyklęci, bo ona
    idealnie odzwierciedla sytuację tych osób, które pomimo ich walki o
    niepodległość Ojczyzny nie mogą zostać należycie uhonorowani.
    Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odmówiło wsparcia
    finansowego na rzecz budowy Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce.
    Dlaczego rząd nie chce przekazać dotacji tej placówce?

    – W piśmie resortu kultury do miasta Ostrołęki urzędnicy napisali, że
    nie przyznają wsparcia ze względu na to, że Muzeum Żołnierzy Wyklętych
    jest niezgodne z polityką kulturalną Polski. U podstaw tego absurdalnego
    argumentu leży dualizm moralny władz państwa.

    Proszę zwrócić uwagę, że cały fundament historyczny III RP, który tworzą
    obecnie rządzący, opiera się na takim pomieszaniu dobra ze złem.
    Niestety, obecne elity nie chcą się od tego oderwać. Świadczą o tym
    chociażby huczne pogrzeby dawnych oficerów UB, jak to miało miejsce w
    przypadku byłego dyktatora stanu wojennego Wojciecha Jaruzelskiego. To
    pomieszanie moralne niewątpliwie mąci w głowach młodego pokolenia.

    Co jakiś czas docierają do nas informacje o wstrzymaniu poszukiwań
    miejsc pochówku Żołnierzy Wyklętych, bo nie można ruszyć grobów
    oprawców, pod którymi leżą nasi bohaterowie. Kaci bohaterów do dzisiaj
    nie chcą się przyznać, gdzie pochowali zamordowanych żołnierzy.
    Informacje te są skwapliwie ukrywane przez żyjących dotąd sprawców.
    Dlatego też nie dziwię się, że nasze muzeum w Ostrołęce nie ma wsparcia,
    ale – na szczęście – mimo to prace budowlane cały czas trwają.
    Budowa Muzeum Żołnierzy Wyklętych jest ważna nie tylko ze względu na
    uhonorowanie pamięci osób, które zginęły za wolną i niepodległą Polskę.
    Placówki takie jak ta odgrywają też ważną rolę w przekazywaniu
    prawdziwej wersji historii…

    – Budowanie wspólnoty narodowej jest niemożliwe bez ukształtowania
    tożsamości historycznej. A budowanie tej wspólnoty jest niezwykle ważne,
    bo służy uczciwemu podejściu do gospodarki, zainteresowaniu się
    starszymi osobami, dobrze funkcjonującej opiece zdrowotnej czy edukacji o
    wysokiej jakości. Celem naszych działań jest przywracanie pamięci tych,
    którzy oddali życie za Ojczyznę.

    Polecam przeczytanie listu, który Łukasz Ciepliński, szef Zrzeszenia
    Wolność i Niepodległość, wysłał przed śmiercią do żony i syna. Ile w nim
    jest miłości do najbliższych, do Ojczyzny i do Kościoła. Możemy także w
    nim znaleźć wzorzec małżeństwa i takiego wychowania dzieci, żeby
    chciały służyć Ojczyźnie, Narodowi i Kościołowi. To są piękne rzeczy.
    Budowę wspólnoty narodowej należy rozpocząć właśnie od przywrócenia
    pamięci o takich osobach jak ppłk Ciepliński.
    W ostatnim czasie zauważamy zainteresowanie historią Żołnierzy Wyklętych
    wśród młodych ludzi…

    – Rzeczywiście młode pokolenie coraz chętniej sięga po ich życiorysy. Są
    zafascynowani ich odważną postawą i chętnie włączają się w różne
    inicjatywy, które mają przypominać o Żołnierzach Wyklętych. Młodzi
    ludzie wykazują więcej zainteresowania pamięcią o naszych wielkich
    niezłomnych bohaterach niż średnie pokolenie. Jeden z nauczycieli,
    zapraszając mnie na lekcję, powiedział, że będziemy rozmawiać o
    Żołnierzach Wyklętych, co według niego było kontrowersyjnym tematem.
    Może dla mojego pokolenia to był kontrowersyjny temat, ale już dla
    młodszego taki nie jest.

    Oni chętnie noszą ich wizerunki na koszulkach czy sztandarach oraz
    wrzucają je na profile społecznościowe. Dlatego w Ostrołęce gromadzimy
    materiały o niezłomnych bohaterach, aby kolejnym pokoleniom przekazywać
    wzór postawy patrioty.
    Dziękuję za rozmowę.

    Magdalena Pachorek

    Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/128379,kto-wyklina-bohaterow.html

    Proces na nowo?

    Proces mężczyzn, którzy w geście
    patriotycznym oblali monumenty wdzięczności Armii Czerwonej w Warszawie,
    może się zacząć od początku

    Proces dwóch młodych mężczyzn, którzy w
    geście patriotycznym oblali monumenty wdzięczności Armii Czerwonej w
    Warszawie, może się zacząć od początku.

    Wyszło na jaw, że sędzia prowadzący proces już zajmował się tą sprawą.
    Dwa lata temu uznał, że na Danielu L. i Wojciechu B. ciążą poważniejsze
    zarzuty o „znieważenie pomników”, dlatego nie ma sensu ich ścigać za
    drobniejsze wykroczenie w postaci „umieszczania napisów” w miejscach
    publicznych bez zgody „zarządzającego tym miejscem”.

    – Treść i sposób wskazuje, że sam pisałem to postanowienie, a nie
    asystent – przyznał sędzia Dariusz Leszczyński, ale podkreślił, że nie
    pamięta tej sprawy, ponieważ w ciągu roku załatwia ich ponad 600.
    Konsekwencją tego może być zmiana sędziego w procesie, co oznaczałoby,
    że musiałby się on rozpocząć od początku. Do połowy kwietnia sędzia ma
    się zastanowić, czy są podstawy do jego wyłączenia ze sprawy.

    Sprawa toczy się już od 2011 r. i była już umarzona przez sąd. Uznał on,
    że monumentów wdzięczności Armii Czerwonej nie można uznać za pomniki w
    sensie prawnym, a co za tym idzie - nie można ich znieważyć. Ale
    prokuratura nie dawała za wygraną i w konsekwencji sprawa trafiła
    ponownie do sądu. – Ten proces to kolejna strata pieniędzy polskiego
    podatnika, prowadzenie tego typu spraw, które już na poziomie
    prokuratury powinny być dawno prawidłowo rozstrzygnięte – uważa mec.
    Krzysztof Wąsowski, obrońca jednego z oskarżonych.

    – Był to z naszej strony idealistyczny czyn, którym chcieliśmy pokazać,
    zaprotestować przeciwko publicznej gloryfikacji systemu totalitarnego, a
    jednocześnie zakłamywaniu prawdy historycznej – podkreślał Wojciech B.

    Zenon Baranowski

    Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/128421,proces-na-nowo.html



    Przepychanka w sprawie pomników.<br />
"Zachowanie PiS jest karygodne"

    Przepychanka w sprawie pomników.

    "Zachowanie PiS jest karygodne"

    Radni Prawa i Sprawiedliwości chcieli w czwartek przegłosować
    stanowisko rady miasta w sprawie „usunięcia pomników symbolizujących
    system komunistyczny w Polsce”. Rządząca PO zarzuciła PiS „zaciemnianie
    sytuacji” i odrzuciła projekt.

    Jeszcze w styczniu radni PiS-u złożyli do przewodniczącej rady
    uchwałę z propozycją przywrócenia pomnika „Czterech Śpiących”, jednak
    nie pl. Wileńskim, a w mauzoleum żołnierzy radzieckich na Mokotowie. Z
    przyczyn proceduralnych, uchwała nie weszła do porządku obrad
    czwartkowej sesji. – Zabrakło pisemnej opinii pani prezydent – twierdzi
    Krajewski.

    Stąd próba przegłosowania stanowiska.


    ------------------------------------------------------------

    SPUTNIK

    Administracja miejska Warszawy podjęła decyzję, że Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, przeniesiony na okres prac konserwacyjnych z centrum stolicy, nie wróci na miejsce.

    Decyzja w sprawie tymczasowego przeniesienia pomnika w 2011 roku została podjęta po uzgodnieniu ze stroną rosyjską, zgodnie z międzyrządowym porozumieniem 1994 roku w sprawie pochowków i miejsc pamięci ofiar wojen i represji. Strona rosyjska wyraziła niepokój w związku z obecną decyzją władz polskiej stolicy.

    „Ambasada Rosji wyraża niepokój w związku z pojawiającymi się w mediach doniesieniami, że rada miejska Warszawy zmieniła swoją decyzję z 2011 roku, zgodnie z którą Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, przeniesiony tymczasowo w Placu Wileńskiego w Warszawie w związku z remontem oraz budową drugiej linii metra, powinien był wrócić na swoje miejsce” — podkreśliła attache prasowa ambasady FR w Polsce Waleria Pierżynska.

    Ambasada FR nie otrzymała oficjalnego powiadomienia polskich władz o dalszych losach pomnika. „Nadal oczekujemy od polskich władz oficjalnego komentarza na temat ich stanowiska” — powiedziała Pierżynska.

    Przewodniczący polskiego zjednoczenia społecznego „Kursk” Jerzy Tyc poinformował, że wielokrotnie zwracał się do różnych urzędów, domagając się przywrócenia pomnika na pierwotne miejsce:

    „Obecnie chcemy przynajmniej ustalić, gdzie znajduje się pomnik, aby nie zniknął” — konkludował Jerzy Tyc.

    Czytaj więcej: http://pl.sputniknews.com//polska/20150302/70709.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    156. Jeszcze wyższe emerytury dla

    Jeszcze wyższe emerytury dla funkcjonariuszy SB

    Byli komunistyczni decydenci i generałowie SB dostali
    prawie dwa razy większą podwyżkę niż pozostali emeryci, w tym także
    ofiary terroru komunistycznego.

    Od marca obowiązuje kwotowo-procentowa waloryzacja rent i emerytur.
    Podniosła ona świadczenia większości emerytów tylko o 36 zł brutto.
    Jednak jak podał jeden z dzienników, świadczenia m.in. byłych
    komunistycznych funkcjonariuszy w wysokości ponad 5 tys. zł brut­to –
    wzrosną jeszcze o 50-60 zł.

    Gazeta podała, że ge­n. Wła­dy­sła­w Cia­sto­ń, były wi­ce­sze­f
    Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w PRL, który ma ok. 8 tys. zł emerytury
    do­sta­nie pod­wyż­kę w wysokości 55 zł. O tyle wzro­śnie też
    świad­cze­nie gen. Jó­ze­fa Sa­si­na, by­łe­go funk­cjo­na­riu­sza Służb
    Bezpieczeństwa. 60 zł podwyżki otrzyma natomiast Cze­sław Kisz­czak,
    były szef MSW. To blisko dwa razy więcej niż otrzymują ich ofiary.

    Poseł Józefa Hrynkiewicz mówi, że system ten w dalszym ciągu utrwala
    nierówność społeczną i nie może być usprawiedliwienia dla tej sytuacji.

    - Są takie środowiska, szczególnie byłych pracowników Służb
    Bezpieczeństwa, ale także sądów i prokuratury, które korzystają z bardzo
    hojnych emerytur i przez prawie 26 lat nie udało się tej sytuacji
    zmienić. Powodem jest podobno to, że jakoby nie było dokumentów.
    Wszystkie dokumenty w najlepszym porządku znajdują się w zakładach
    emerytalno-rentowych wojska, policji i ministerstwa sprawiedliwości. Nie
    ma usprawiedliwienia, że nie ma dokumentów. W tym systemie złe jest
    również to, że osoby, które mają niskie emerytury – ponieważ krótko
    pracowały – do końca będą miały niską emeryturę. Jest jednak ona na tyle
    wysoka, że osoby te nie mogą zgłosić się po zasiłek do pomocy
    społecznej
    – tłumaczy poseł Józefa Hrynkiewicz.

    Dziś ruszył proces generałów SB Władysława C. i Józefa S. IPN oskarża
    ich o bezprawne powołanie w stanie wojennym opozycjonistów na ćwiczenia
    wojskowe.

    Według Instytutu był to pretekst do pozbawienia wolności 304 osób.
    Warunki ćwiczeń były surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych.
    Cała sprawa może toczyć się przez wiele miesięcy. Sąd będzie musiał
    wysłuchać m.in. ponad 220 pokrzywdzonych.

    W śledztwie oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.

    W Warszawie ma ruszyć proces Ciastonia i Sasina

    W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa ma ruszyć dziś
    proces generałów Służby Bezpieczeństwa: Władysława Ciastonia, byłego
    szefa SB oraz dyrektora Departamentu V MSW Józefa Sasina, oskarżonych o
    bezprawne powołanie w stanie wojennym opozycjonistów na ćwiczenia
    wojskowe. 
    Według Instytutu Pamięci Narodowej, był to pretekst do pozbawienia wolności 304 osób.

    W śledztwie oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im do 10 lat
    więzienia. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wysłucha m.in. ponad 220
    pokrzywdzonych.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    157. Projekt Panteonu-Mauzoleum w

    Projekt Panteonu-Mauzoleum w kwaterze „Ł”

    Znamy projekt Panteonu-Mauzoleum Ofiar Zbrodni Komunistycznych, który ma powstać na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w kwaterze „Ł”.


    zdjecie
    Tak będzie wyglądał panteon-mauzoleum, którego budowa rozpocznie się na początku czerwca



    Pełna treść artykułu dostępna na stronie:
    http://wp.naszdziennik.pl/2015-03-10/0,peknieta-ziemia.html

    Wyniki konkursu organizowanego przez Radę Ochrony Pamięci Walk i
    Męczeństwa zostały ogłoszone wczoraj. Zwyciężył projekt młodych
    architektów Leszka Maksyma Czai, Izabeli Tomczak i Piotra Kuflewskiego z
    Warszawy. Decyzję jury uzasadnił Włodzimierz Mucha, wiceprezes
    Stowarzyszenia Architektów Polskich.

    - Nagroda została przyznana za oryginalne zastosowanie
    rozwiązań przestrzennych i plastyczno-wizualnych odnoszących się do
    symboliki odkrytej ziemi ujawniającej szczątki ofiar, jako skrywane
    dowody zbrodni. Uszanowanie pamięci o Łączce – miejscu domniemanych
    grobów, na której przez wiele lat kultywowano pamięć niezłomnych.
    Sugestywność i oryginalność zastosowanego języka artystycznego, a także
    wartość symboliczna tej pracy, stanowią niepodważalny jej walor,
    przesądzając o nagrodzeniu pierwszą nagrodą
    – mówił Włodzimierz Mucha.

    Zwycięski projekt zakłada umieszczenie mauzoleum częściowo pod
    ziemią. Cztery wejścia stanowiące rodzaj pęknięć będą prowadziły w dół
    do otwartego, niezadaszonego centrum. Zaprojektowano również miejsce na
    280 trumien, na czterech poziomach, gdzie spoczną ekshumowane szczątki
    ofiar zbrodni komunistycznych.

    Przyszły plac na Łączce “B” ma wznosić się łagodnie ku górze i będzie
    zakończony murem ze znakiem Polski Walczącej i nazwiskami
    pomordowanych.

    Prezes IPN-u dr Łukasz Kamiński podczas uroczystości ogłoszenia
    wyników konkursu wskazał na ogromną wagę upamiętnienia ofiar terroru
    komunistycznego. Przypomniał, że Łączka w ciągu ostatnich trzech lat
    stała się wielkim narodowym symbolem, miejscem, z którym łączą się
    uczucia milionów Polaków.

    - Upamiętnienie przeniesie nasze dzisiejsze emocje, uczucia,
    tę wielką wagę, którą przywiązujemy do tego miejsca dla przyszłych
    pokoleń. Nasze pokolenie przeminie, a to miejsce zostanie. Tak jak
    dzisiaj wielkim symbolem są dla nas upamiętnienia chociażby wspominanego
    nie tak dawno powstania styczniowego, jestem przekonany, że Łączka już
    na zawsze pozostanie wśród tych kilku miejsc, kilku cmentarzy, wielkich
    symboli naszej wspólnej historii
    – powiedział dr Łukasz Kamiński.

    Sekretarz ROPWiM Andrzej Kunert poinformował, że rozpoczęcie budowy
    mauzoleum jest planowane w czerwcu. 27 września będzie miał miejsce
    uroczysty pogrzeb ekshumowanych szczątków ofiar, odsłonięcie i
    poświęcenie tego miejsca.

    Wśród zidentyfikowanych do tej pory ofiar reżimu komunistycznego są
    wybitni dowódcy Armii Krajowej i Zrzeszenia “Wolność i Niezawisłość”.

    duńska firma oskarża polaków o plagiat

    Spór o panteon na Powązkach.
    Autorzy projektu wycofali pracę


    Spór o panteon na Powązkach. Autorzy projektu wycofali pracę

    Autorzy zwycięskiego projektu panteonu-mauzoleum
    na Powązkach wycofali się z konkursu. Powód? Ich projekt bardzo
    przypomina koncepcję krematorium autorstwa jednej...
    więcej »

    ------------------------------------

    Łączka cmentarzem wojennym!

    Miejsce, gdzie ma stanąć Panteon Narodowy na warszawskiej Łączce, zostanie niebawem w całości cmentarzem wojennym

    Zdecydowaną większość kwatery „Ł”, gdzie
    skrycie chowani byli Żołnierze Wyklęci, została wpisana do rejestru
    cmentarzy wojennych 22 października zeszłego roku. Został jednak jeden
    grób współczesny. Właśnie doszło do ekshumacji i jego przeniesienia.

    - Miała miejsce druga ekshumacja z kwatery „Ł”, przebiegła bez zakłóceń,
    wojewoda przystępuje do poszerzenia terenu kwatery wojennej – mówi
    portalowi NaszDziennik.pl Ivetta Biały, rzeczniczk prasowy wojewody
    mazowieckiego Jacka Kozłowskiego.

    Wpis do rejestru dotyczy jedynie niewielkiego terenu o wymiarach 18 na
    18 metrów określanego mianem kwatery Łączka I, gdzie stał pomnik
    upamiętniający ofiary represji komunistycznych. Na tyle, jak podkreślał
    Mazowiecki Urząd Wojewódzki, pozwalają przepisy. Teren ten stanowi
    zaledwie trzecią część kwatery, gdzie chowano mordowanych przez UB
    Żołnierzy Wyklętych.

    Obok pomnika znajdowały się cztery nagrobki wystawione staraniami rodzin
    ofiar komunizmu: Jerzego Jętkiewicza, Tadeusza Leśnikowskiego,
    Stanisława Stankiewicza i Stanisława Piwka. Miały one charakter
    symboliczny, ale w grobie Jętkiewicza pochowano w latach 90. jego
    rodziców, a w lutym ub.r. w grobie Leśnikowskiego wdowę po nim –
    Apolonię Leśnikowską.

    Urząd wojewódzki po rozmowach z rodzinami doprowadził do przeniesienia
    tych pochówków.

    Panteon Narodowy ma stanąć na Łączce, według planów Rady Ochrony Pamięci
    Walk i Męczeństwa, do września tego roku.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    158. hucpy ciąg dalszy

    Proces Kiszczaka będzie wznowiony

    Proces odwoławczy Czesława Kiszczaka, byłego szefa MSW, będzie wznowiony. Obrona już zapowiedziała zażalenie na tę decyzję.

    Sąd Apelacyjny w Warszawie zebrał się na zamkniętym posiedzeniu w
    sprawie dalszych losów Kiszczaka, w związku z najnowszą opinią lekarzy.

    Biegli uznali, że stan zdrowia psychicznego Kiszczaka “znacznie utrudnia” jego uczestnictwo w czynnościach procesowych.

    W 2012 r. Kiszczak został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2
    lata więzienia w zawieszeniu za udział w grupie przestępczej
    przygotowującej stan wojenny. W 2013 r. Sąd Apelacyjny zawiesił badanie
    apelacji z uwagi na złe zdrowie Kiszczaka.

    Mec. Piotr Andrzejewski mówi, że wznowienie procesu Kiszczaka to
    dobry krok. Obawia się jednak, że cała sprawa nie będzie miała
    szczęśliwego finału; umrze wraz z dygnitarzami komunistycznymi.

    - Każde wysiłki zmierzające do doprowadzenia tego procesu do
    końca są w tej chwili godne uznania. Problem jest tylko, czy idzie za
    tym wola osądzenia tych ludzi, czy jest to tylko gra formalna, by
    uczynić zadość opinii publicznej w tym zakresie. Nie jestem wielkim
    optymistą, aczkolwiek wydaje mi się, że stwierdzenie tego, że osoby te
    mogą odpowiadać przed sądem – skoro prowadzą tryb życia wskazujący na
    to, że bardziej sprawne, niż chcą się wydawać przed sądem – jest w tej
    chwili elementem naszego podstawowego obowiązku, do którego są powołani
    lekarze, sędziowie i prokurator –
    zaznaczył mec. Piotr Andrzejewski.   

    W 2014 r. Sąd Administracyjny, na wniosek pionu śledczego IPN, zlecił
    ponowne badania lekarskie byłego szefa MSW. W październiku ubiegłego
    roku Kiszczak odmówił stawienia się na badania w Gdańsku. Twierdził, że
    zdrowie nie pozwala mu tam pojechać.

    W grudniu zeszłego roku policja wykonała decyzję Sądu
    Administracyjnego o doprowadzeniu Kiszczaka na badania do
    Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.

    Immunitet sędziów obejmie także kłamstwo lustracyjneImmunitet sędziów obejmie także kłamstwo lustracyjne
    Trybunał
    Konstytucyjny wydał wyrok ws. obowiązywania immunitetu sędziowskiego
    w sytuacji kłamstwa lustracyjnego. Zatajenie współpracy
    z komunistycznymi służbami będzie chronione immunitetem. Wyrok jest
    sprzeczny z dotychczas obowiązującą wykładnią...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    159. Wybrano projekt panteonu

    Wybrano projekt panteonu Żołnierzy Wyklętych

    Rada
    Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa wybrała projekt panteon-mauzoleum
    ofiar zbrodni komunistycznych na Łączce na stołecznych Wojskowych
    Powązkach.


    laczkaste

    Projekt ma mieć formę 36 kamiennych
    jasnych bloków formujących zwarty czworokąt. Na jednym z nich ma zostać
    wyryty ciemny krzyż, na innych - polskie godło oraz inskrypcje.

    Jak poinformowała Rada, po
    przeanalizowaniu wybranych opracowań złożonych w konkursie na koncepcję
    architektoniczną panteonu-mauzoleum ofiar zbrodni komunistycznych
    zlokalizowanego na kwaterze "Ł" Cmentarza Wojskowego na Powązkach w
    Warszawie, przeprowadzono negocjacje z zespołami autorskimi.

    Sekretarz Rady Andrzej Kunert wyjaśnił, że wybrany zespół ma czas do 27 kwietnia na przygotowanie projektu wykonawczego.

    - Wtedy będzie można go zaprezentować w
    pełni, ale postaramy się wcześniej też ubogacić tę informację.
    Głosowanie na ten projekt było absolutnie jednogłośne, bo wszyscy
    uznaliśmy, że jest naprawdę dobry. Poprosiliśmy też zespół o dokonanie
    kilku modyfikacji, nad którymi architekci już pracują - powiedział
    sekretarz Rady.

    Tymczasem bardzo ostro o idei konkursu wypowiedział się prezes Fundacji "Łączka" Tadeusz Płużański.

    -Ten konkurs od początku do końca jest
    obarczony poważnym błędem. Nie można ograniczać terenu dawnej "Łączki"
    do fragmentu. To, co proponuje Andrzej Kunert to nie panteon tylko
    panteonik. Wielu naszych bohaterów pozostanie pod ziemią. Najlepiej
    byłoby nie podejmować teraz działań. Priorytetem powinna być ekshumacja i
    identyfikacja - powiedział o panteonie-mauzoleum Tadeusz Płużański.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    160. Przyjęto prezydencki projekt

    Przyjęto prezydencki projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych

    Posłowie z sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji
    przyjęli prezydencki projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu
    zmarłych.
     Z założenia ma on umożliwić ekshumację i
    godny pochówek ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956,
    odnalezionych w kwaterze „Ł” na Powązkach w Warszawie.

    Prezydenckim projektem zajęła się sejmowa Komisja Administracji i Cyfryzacji oraz specjalna podkomisja, która zgłosiła poprawki.

    Poseł Józefa Hrynkiewicz powiedziała, że są poważne wątpliwości, czy
    ustawa ułatwi, czy utrudni ekshumacje i pochówki narodowych bohaterów.

    - Ta ustawa pozwoli na to, żeby zaskarżyć do sądu sprawę
    wydobycia tych szczątków, ponieważ często na tych szczątkach są
    dokonywane późniejsze legalne pochówki. Chodziło w takich przypadkach o
    to, aby całkowicie zatrzeć miejsca pochówku tych bohaterów, którzy
    zostali zamordowani. Te wątpliwości pojawiają się w związku z tym, że
    teraz można będzie, na mocy tej ustawy, zobaczyć, czy rzeczywiście
    skierowanie sprawy do sądu ułatwi, czy też – na co zwraca uwagę wiele
    osób – utrudni wydobycie tych szczątków, dlatego sąd – jak to sądy w
    Polsce – może procedować w tej sprawie przez wiele miesięcy, a nawet
    przez wiele lat –
    zwraca uwagę poseł Józefa Hrynkiewicz.

    Prezydencki projekt obejmuje zmiany w trzech ustawach: o grobach i
    cmentarzach wojennych, o cmentarzach i chowaniu zmarłych oraz o
    Instytucie Pamięci Narodowej. Ma wprowadzić prawne podstawy ekshumacji i
    przeniesienia grobu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    161. Prawo do godnego pochówku

    Prawo do godnego pochówku jest oczywiste

    Już niebawem zespół prof. Szwagrzyka rozpocznie
    poszukiwania ofiar systemu komunistycznego z lat 40 na cmentarzu
    Bródnowskim w Warszawie

    zdjecie

    Z prof. dr. hab. Krzysztofem Szwagrzykiem,
    kierującym pracami poszukiwawczymi miejsc pochówku żołnierzy Narodowych
    Sił Zbrojnych, partyzantów z oddziału Henryka Flamego ps. „Bartek”,
    pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru
    komunistycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki
    Zespół pod Pana kierownictwem zakończył właśnie poszukiwania w Starym
    Grodkowie. Jaki jest efekt tych prac?

    – Nasze prace w pobliżu Starego Grodkowa na Opolszczyźnie, ale również
    wcześniej na tzw. Polanie śmierci i Polanie gajowego k. miejscowości
    Barut położonej na granicy województw opolskiego i śląskiego były
    związane z tym samym mordem na żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych,
    mordem na prawie 200 partyzantach z oddziału Henryka Flamego ps.
    „Bartek” podzielonych na trzy grupy, którzy zostali zamordowani w trzech
    różnych miejscach przez komunistyczną bezpiekę we wrześniu 1946 r. Bez
    względu na to, jakie ciekawe informacje uzyskaliśmy dzięki naszym pracom
    do analizy badawczej, to nie jest to jednak to, na co oczekiwaliśmy i z
    jakim zamiarem udawaliśmy się przed kilkunastoma dniami w miejsca
    poszukiwań. Nie mamy najważniejszego, nie mamy miejsca czy miejsc, gdzie
    szczątki tych narodowych bohaterów złożono po zamordowaniu czy mówiąc
    wprost zakopano, a przecież z taką myślą rozpoczynaliśmy nasze prace.
    Nie oznacza to jednak, że prace te były bezowocne…?

    – Absolutnie nie. Wykonaliśmy gigantyczną pracę. Tylko w tym roku
    przeprowadziliśmy około tysiąca odwiertów wykonanych w odległości metr,
    półtora metra od siebie. Jeżeli dołożymy to do odwiertów sprzed dwóch
    lat, kiedy wykonaliśmy około dwóch tysięcy odwiertów, to daje to ogromną
    przestrzeń, która została przebadana. Można śmiało powiedzieć, że po
    nas już nikt nie będzie musiał sprawdzać, czy są tam pochówki.
    Oczywiście przyjmując tę metodologię, możemy nie natrafić na grób
    pojedynczego człowieka, ale nie ma możliwości, żeby nie znaleźć grobu
    mającego kilka czy kilkanaście metrów kwadratowych. W wyniku naszych
    badań mamy spory materiał i temat do przemyśleń. Teraz przed nami czas
    na analizę. Musimy sobie też odpowiedzieć na pytanie: co dalej. Z
    pewnością działania w tych miejscach będą kontynuowane w przyszłości,
    jest to tylko kwestia czasu.
    Jaki jest efekt dotychczasowych poszukiwań?

    – Znaleźliśmy interesujące rzeczy, ale nie są to rzeczy, o których
    moglibyśmy powiedzieć, że należały do członków oddziału Narodowych Sił
    Zbrojnych „Bartka”. To, że odnajdujemy różnego rodzaju amunicję, bo tak
    rzeczywiście było, to, że odnajdujemy fragmenty oprzyrządowania
    wojskowego, co też jest faktem, czy to, że mamy fragment orzełka w
    koronie, to owszem jest to bardzo ważne i układa nam się w pewną całość,
    ale nie jest to to, na co czekaliśmy, co mieliśmy nadzieję odnaleźć.
    Działania, które prowadziliśmy, były realizowane w oparciu o szeroki
    front robót. Były to zarówno działania archeologiczne, działania z
    zakresu archeologii podwodnej, wykorzystywany był na miejscu
    magnetometr, sonda podwodna, a także georadar, jednak mimo naszych
    wysiłków wszystkie te działania niestety nie doprowadziły do efektów,
    które chcielibyśmy uzyskać. Bynajmniej nie oznacza to, że czas i wysiłki
    wielu ludzi, którym chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować, poszły
    na marne. Materiał, jaki uzyskaliśmy, i doświadczenie, jakie zdobyliśmy,
    to wszystko jest niezwykle cenne pod kątem przyszłych badań.
    Poszukiwania, które teraz przeprowadziliśmy, pozwolą nam uniknąć w
    przyszłości powtarzania tych samych działań w miejscach już zbadanych.
    Nasze działania prowadzimy metodą planową, rozszerzając je na zasadzie
    rozchodzenia się fal od miejsca popełnienia zbrodni. Prędzej czy
    później, być może za kilka czy kilkanaście lat, ale wierzę, że w końcu
    odnajdziemy partyzantów z oddziału „Bartka” w tych trzech miejscach.
    Sądzi Pan, że są jeszcze ludzie, którzy mają wiedzę na temat zbrodni na
    partyzantach z oddziału „Bartka”?

    – Uważam, że wciąż jeszcze są ludzie, którzy mają wiedzę na temat tej
    zbrodni, zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie. Z jednej strony
    mamy przecież funkcjonariuszy komunistycznego aparatu represji ludzi,
    którzy brali udział w tym mordzie. Przypomnę może, że tylko z
    Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach, z całego
    terenu województwa, latem 1946 r. na tę specjalną akcję podzieloną na
    trzy miejsca wydzielono ok. 70 funkcjonariuszy – tych najbardziej
    zaufanych. Nie wierzę w to, że wszyscy z nich już nie żyją, nie wierzę,
    że nie posiadają wiedzy, bo byli na miejscu zbrodni. Sądzę, że nie chcą o
    tym mówić, obawiając się na starość ewentualnych konsekwencji.
    Tymczasem przecież nie o szukanie sprawiedliwości chodzi w tych naszych
    poszukiwaniach, ale o odnalezienie szczątków ofiar komunizmu,
    odnalezienie szczątków naszych narodowych bohaterów. Jeżeli ktoś posiada
    interesujące nas dane, to może je przecież przekazać w sposób
    anonimowy. Jak dotychczas, niestety, taka sytuacja nie zaistniała.
    A druga strona…?

    – Z drugiej strony mamy ludzi, którzy w 1946 r. zamieszkiwali w Barucie,
    w Dąbrówce, czy ludzi, którzy mieszkali w okolicach Starego Grodkowa,
    Grodkowa Kopic czy w sąsiednich miejscowościach na Opolszczyźnie. Sądzę,
    że przez tyle lat ktoś, jeżeli nawet nie sam, mógł taką wiedzę posiąść,
    bo np. coś widział, to na pewno mógł coś usłyszeć. Niestety, dotychczas
    mimo iż mamy bardzo wielu rozmówców, to nie spotkaliśmy się z
    informacjami, które byłyby dla nas szczególnie cenne, które w istotny
    sposób przybliżałyby nas do celu naszych prac i odnalezienia
    poszukiwanego przez nas miejsca.
    Czy w tej sytuacji jest coś, co chciałby Pan powiedzieć zarówno jednym,
    jak i drugim?

    – Korzystając z okazji rozmowy z panem, z tego, że za pośrednictwem
    portalu NaszDziennik.pl mam okazję przekazania wiedzy na temat miejsc,
    gdzie pogrzebano żołnierzy z oddziału Henryka Flamego „Bartka”,
    chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy będą czytać ten wywiad,
    którzy być możliwe posiadają jakieś informacje, jakąś szczególną wiedzę,
    której dotychczas jeszcze nie ujawnili, aby zechcieli się nią podzielić
    z nami. Prawo do godnego pochówku jest w naszej kulturze czymś
    oczywistym, co nie podlega dyskusji. Takie prawo ma każdy człowiek i
    nikogo tego prawa nie można pozbawiać. Dotyczy to również żołnierzy,
    których szczątków szukamy.
    Naukowiec nie kieruje się emocjami, ale racjonalną wiedzą, czy jednak
    brak efektów nie zniechęca Pana do dalszych poszukiwań?

    – Zdecydowanie nie. Nie jest to sposób myślenia, którym mógłby się
    posługiwać naukowiec. Nie bylibyśmy naukowcami, gdybyśmy za każdym razem
    wyjeżdżając w teren, byli zbyt pewni siebie, i uważając, że w każdym
    miejscu, gdzie podejmujemy prace z pewnością znajdziemy szczątki. To
    zwyczajnie niemożliwe. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby posiąść
    wiedzę wynikającą z relacji, z różnych źródeł i w oparciu o tę wiedzę
    podejmujemy decyzje, gdzie rozpocząć prace poszukiwawcze. Mamy jednak
    świadomość, jaka jest skala problemu. Przecież ci, którzy mordowali,
    zacierali ślady pochówków i robili to, jak widać, w skuteczny sposób.
    Gdyby było inaczej, to już dawno wszystkie poszukiwane przez nas mogiły
    byłyby odnalezione. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Naszą pracę
    wykonujemy z pokorą, uznajemy, że jeżeli nie dziś, to może następnym
    razem, może za rok, a może dopiero za pięć lat, ale wierzymy, że uda się
    nam odnaleźć tych naszych bohaterów. Wiem też, że nasze działania
    będziemy prowadzili aż do skutku, dopóki tylko będzie to możliwe.
    Jakie są najbliższe plany zespołu badawczego, którym Pan kieruje?

    – W najbliższym czasie podejmiemy prace na cmentarzu Bródnowskim w
    Warszawie, gdzie również poszukiwane będą ofiary systemu komunistycznego
    z lat 40. ubiegłego stulecia. Myślę, że już niedługo będę mógł podać
    czytelnikom portalu NaszDziennik.pl konkretną datę. Jest to w Warszawie
    poza cmentarzem Powązkowskim, cmentarzem Służewieckim trzecie
    najważniejsze miejsce, gdzie grzebano ofiary systemu komunistycznego.
    Dziękuję za rozmowę.

    Mariusz Kamieniecki

    Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/135945,prawo-do-godnego-pochowku-jest-oczywiste.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    162. PO PROSTU HAŃBA....


    Niewielka tabliczka na dawnej katowni. "Żołnierzom niezłomnym mieszkańcy Pragi"

    Niewielka tabliczka na dawnej katowni. "Żołnierzom niezłomnym mieszkańcy Pragi"

    Na Pradze, na budynku dawnej katowni bezpieki przy ul.
    św. Cyryla i Metodego, odsłonięto tablicę upamiętniającą Żołnierzy...
    czytaj dalej  »


    Uroczystość odsłonięcia miejsca pamięci odbyła się w środę 13 maja, w
    urodziny rtm. Witolda Pileckiego.
    Wzięli w niej udział miejscy
    urzędnicy, mieszkańcy Pragi Północ, a także lokalni społecznicy.

    W trakcie spotkania dziękowano także, za usunięcie z placu Wileńskiego pomnika Czterech Śpiących.



    --------------------------------

    Przedłużą się prace IPN w dawnym areszcie gestapo, NKWD i UB w Płocku

    Przedłużą się prace IPN w poszukiwaniu śladów
    pozostawionych przez więźniów w byłym areszcie gestapo, NKWD i UB w
    Płocku. Dotąd odkryto tam kilkadziesiąt inskrypcji na ścianach cel,
    gdzie w latach 1945-49 więzieni byli żołnierze antykomunistycznego
    podziemia. 

    “Myślę, że w tym miejscu dobrze widać sens powołania takiej
    instytucji jak IPN i efekty jej działania” – powiedział prezes Instytutu
    dr Łukasz Kamiński, który w czwartek zwiedził podziemia dawnego
    płockiego aresztu śledczego gestapo, NKWD i UB.

    Jak przyznał prezes IPN, budynek dawnego płockiego aresztu gestapo,
    NKWD i UB jest miejscem szczególnym, gdyż – jak się okazało – przetrwało
    tam wiele śladów po przetrzymywanych więźniach. “Te piwnice mają
    naprawdę wyjątkowy charakter. Wyjątkowość ta polega na tym, że w bardzo
    niewielu z tych setek miejsc zbrodni z lat 40. i 50. XX w. zachowały się
    napisy i inskrypcje wykonane rękami więźniów. A trzeba pamiętać, że
    odchodzą już ostatni świadkowie, ludzie, którzy byli w tych miejscach
    przetrzymywani. Dlatego każdy z tych śladów, który pozostawili, musi być
    pieczołowicie chroniony” – zaznaczył Kamiński.

    Budynek, znajdujący się w centrum Płocka przy ul. 1 Maja, to
    kamienica wybudowana ok. 1905 r. W 1941 r. budynek zajęło gestapo, a po
    zakończeniu wojny – NKWD i UB. Potem była tam siedziba MO i SB. W
    ostatnich latach nieruchomość należała do policji, która opuściła ją w
    2014 r. po wybudowaniu nowej płockiej komendy. IPN zaczął tam prace w
    marcu, planując wówczas ich zakończenie w maju. Wiadomo już, że badania
    przedłużą się.

    “Przed nami jeszcze dużo pracy, także dokumentacyjnej. Do zbadania
    pozostała duża część budynku, w tym część pomieszczeń w piwnicach, które
    zostały zagruzowane w latach 60. i 70. XX w. oraz podwórze. Mamy
    informacje, że mogą się tam znajdować miejsca pochówku. Byłyby to
    badania z wykorzystaniem georadaru. Trudno obecnie ocenić, jak długo
    wszystkie te prace potrwają” – powiedział szef prac Jacek Pawłowicz,
    historyk IPN.

    Przyznał, że w trakcie dotychczasowych badań odkryto kilkadziesiąt
    rysunków i napisów pozostawionych w celach przez więźniów. Wśród
    inskrypcji znaleziono m.in. zapisane daty, w tym z 1941 r. oraz z lat
    1945-46, a także pełne nazwiska, jak np. “Zanecka” czy “Eugeniusz Nowak
    Kanigowo”. Pod tynkiem znaleziono też napisy wykonane prawdopodobnie
    ołówkiem kopiowym.

    “W piwnicach odkryliśmy również karcer, niskie, wąskie pomieszczenie,
    w której człowiek mógł przebywać jedynie kucając. Znaleźliśmy +celę
    kobiecą”, która nazwaliśmy tak, ponieważ zachowały się tam wyryte w
    tynku nazwiska kobiet. Odsłoniliśmy też miejsce po dawnej bramie
    prowadzącej na dziedziniec aresztu, a w jej wnętrzu zakratowane okno,
    prowadzące do jakiegoś pomieszczenia. Mamy relacje o innych
    pomieszczeniach, których na razie nie zlokalizowaliśmy. Nie wiemy, co
    tam jest. Będziemy to sprawdzać” – powiedział Pawłowicz.

    Powołując się na relacje byłych więźniów aresztu Pawłowicz dodał, że
    cele były tam nieoświetlone, bez prycz, pokryte błotem, gdyż nie było
    posadzki, a w każdej przetrzymywano do kilkunastu osób, tylko w
    bieliźnie. “Lata 1945-46 to najstraszniejszy czas dla tego miejsca.
    Wyobrażenie o tym, co tu się działo, daje relacja jednego z żołnierzy
    AK, który spędził w celi tego aresztu dziesięć dni. Potem został
    przewieziony do więzienia i wspominał, że różnica była taka, jakby
    +znalazł się w niebie+” – oświadczył historyk IPN.

    Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski zadeklarował, że po zakończeniu
    prac przez IPN budynek, w którym znajdował się areszt gestapo, NKWD i
    UB, zostanie odremontowany z zachowaniem cel. “Myślę, że we współpracy z
    IPN uda nam się zorganizować aranżację, ekspozycję edukacyjną
    poświęconą tej trudnej, powojennej historii Polski” – oświadczył.

    W ramach płockich obchodów 15-lecia IPN na piątek zaplanowano m.in.
    otwarcie wystawy “Zwyczajny resort. Ludzie i metody +bezpieki+
    1944-1956″ oraz sesję naukową, a na sobotę piknik historyczny z
    prezentacją grup rekonstrukcji historycznej “Od Władysława Hermana do
    Żołnierzy Wyklętych”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    163. Gość z wojskowej bezpieki

    Gość z wojskowej bezpieki

    Planista stanu wojennego dostał zaproszenie na „imprezę patriotyczną” do Ostródyzdjęcie

    Planista stanu wojennego gen. LWP
    Franciszek Puchała, który uzgadniał wejście wojsk sowieckich do Polski,
    dostał zaproszenie na „imprezę patriotyczną” do Ostródy –informuje „Nasz
    Dziennik”.

    Organizator, którym jest Instytut Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej z
    Ostródy, tłumaczy, że Puchała został zaproszony z racji funkcji. Jest
    bowiem prezesem Związku Żołnierzy Wojska Polskiego.

    Na imprezę dostali zaproszenia także przedstawiciele MON, ale resort
    poinformował, że żadni reprezentanci ministerstwa nie będą w niej
    uczestniczyć.

    Puchała swoją karierę zaczynał w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
    jednostkach zwalczających po wojnie podziemie niepodległościowe, studia
    skończył w Moskwie. Był bliskim współpracownikiem Wojciecha
    Jaruzelskiego. Po 1990 r. pracował nadal w sztabie generalnym. Planował
    nawet integrację z NATO. Mimo to nadal w swoich publikacjach prezentuje
    PRL-owską wizję, broni stanu wojennego czy oskarża płk. Ryszarda
    Kuklińskiego.

    Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/138623,gosc-z-wojskowej-bezpieki.html



    Białystok: Trwają prace archeologiczne na terenie aresztu śledczego. Znaleziono cztery ciała -->

    Szkielety okryliśmy w jamie, którą badaliśmy we wrześniu ubiegłego
    roku. Odkopaliśmy wtedy ich osiem - dodaje Adam Falis, archeolog
    nadzorujący badania przy areszcie.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    164. Służył UB i SB przez ponad 45 lat. W piątek zostanie pochowany n

    Służył UB i SB przez ponad 45 lat. W piątek zostanie pochowany na Powązkach
    http://niezalezna.pl/68331-sluzyl-ub-i-sb-przez-ponad-45-lat-w-piatek-zo...
    W najbliższy piątek na Powązkach ma spocząć gen. bryg. Ryszard Szuster. Wojskowy, który zmarł w wieku 88 lat, przez 47 służył lat w powołanym w 1944 r. Urzędzie Bezpieczeństwa (UB) oraz w założonej w 1956 r. Służbie Bezpieczeństwa (SB) Polskiej Republiki Ludowej. Jak dowiadujemy się z książki „Resortowe dzieci. Służby” oprócz Ryszarda Szustera w bezpiece służyli m.in. jego ojciec, teść, oraz kilku młodszych członków jego rodziny.

    "Gen. bryg. w st. spocz. Ryszard Szuster" - tak napisano w nekrologu. Zwykły czytelnik gotów pomyśleć, że jest to jakiś zasłużony żołnierz, generał Wojska Polskiego, jak nie przymierzając Stanisław Sosabowski czy Władysław Anders. Ale nic bardziej mylnego! Ryszard Szuster ani jednego dnia nie służył w WP. Służył natomiast, i to przez 45 lat w UB i SB (...) Czy jak przystało na III RP, MON i MSW już szykują orkiestrę i kompanię reprezentacyjną na uroczysty pochówek bohatera? - zastanawia się zaniepokojony czytelnik, który poinformował nas o wszystkim.

    Ryszard Szuster do bezpieki wstąpił już w lutym 1945, kiedy został funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu. Następnie przeszedł do WUBP w Bydgoszczy, gdzie kierował wydziałem VIII, który zajmował się wykrywaniem „szkodników, wrogów państwa i narodu polskiego, korzystających w swej zbrodniczej działalności z łączności pocztowej i radiowej“.

    W 1950 roku został przeniesiony do Wydziału II WUBP w Warszawie, gdzie kierował wydziałem ochrony gospodarki. W 1953 roku ukończył kurs dla aktywu kierowniczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Od 1953 roku przez kilka lat służł w wywiadzie MBP (Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego), gdzie „zajmował się“ USA i Kanadą. W 1956 wyjechał z instytucji przykrycia jako konsul do Ottawy, gdzie rozpracowywał tamtejszą Polonię. Po powrocie zajmował się wywiadem na terenie USA i Kanaday.

    W 1962 r. powrócił do SB, gdzie zajmował coraz wyższe stanowiska. Był zastępcą komendanta wojewódzkiego MO ds. SB w Olsztynie (1962-1965) i komendantem Centrum Wyszkolenia MSW im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie (1967-1973). Centrum to kształciło młodych SB-eków czyniąc z nich mistrzów łamania ludzkich charakterów.

    W latach 1973-1975 Szuster kierował SB w województwie rzeszowskim, w latach 1975-1983 w województwie siedleckim, a 1983-1988 w województwie katowickim. W 1984 w uznaniu zasług w niszczeniu opozycji otrzymał awans na generała brygady SB. W okresie 1988-1990 kierował Głównym Inspektoratem MSW, gdzie podlegał bezpośrednio Czesławowi Kiszczakowi. Na emeryturę odszedł w wieku 64 lat w połowie 1990, kiedy już od blisko roku rządził w Polsce rząd Tadeusza Mazowieckiego.

    Życie Szustera to 47 lat służby w zbrodniczych organach represji. Po upadku PRL, poprzez 25 lat funkcjonariusz ten przebywał na sowitej resortowej emeryturze. Ma spocząć na Powązkach w rodzinnym grobie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    165. ŁĄCZKA

    http://www.radaopwim.gov.pl/article_details/1353/budowa-panteonu-mauzole...

    Adres strony internetowej, na której Zamawiający udostępnia Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia:
    www.radaopwim.gov.pl
    ________________________________________
    Warszawa: BUDOWA PANTEONU-MAUZOLEUM OFIAR KOMUNIZMU NA ŁĄCZCE - WARSZAWA, POWĄZKI (I ETAP)
    Numer ogłoszenia: 129684 - 2015; data zamieszczenia: 29.05.2015
    OGŁOSZENIE O ZAMÓWIENIU - roboty budowlane
    Zamieszczanie ogłoszenia: obowiązkowe.
    Ogłoszenie dotyczy: zamówienia publicznego.
    SEKCJA I: ZAMAWIAJĄCY
    I. 1) NAZWA I ADRES: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa , ul. Wspólna 2, 00-926 Warszawa, woj. mazowieckie, tel. 022 6284504, faks 022 6280375.
    • Adres strony internetowej zamawiającego: www.radaopwim.gov.pl
    I. 2) RODZAJ ZAMAWIAJĄCEGO: Administracja rządowa centralna.
    SEKCJA II: PRZEDMIOT ZAMÓWIENIA
    II.1) OKREŚLENIE PRZEDMIOTU ZAMÓWIENIA
    II.1.1) Nazwa nadana zamówieniu przez zamawiającego: BUDOWA PANTEONU-MAUZOLEUM OFIAR KOMUNIZMU NA ŁĄCZCE - WARSZAWA, POWĄZKI (I ETAP).
    II.1.2) Rodzaj zamówienia: roboty budowlane.
    II.1.4) Określenie przedmiotu oraz wielkości lub zakresu zamówienia: Przedmiotem zamówienia jest: BUDOWA PANTEONU-MAUZOLEUM OFIAR ZBRODNI KOMUNISTYCZNYCH ZLOKALIZOWANEGO NA KWATERZE Ł CMENTARZA WOJSKOWEGO NA POWĄZKACH W WARSZAWIE (I ETAP). Szczegółowe określenie zakresu przedmiotu zamówienia zawarte jest w Dokumentacji Technicznej stanowiącej załącznik do SIWZ..
    II.1.5) przewiduje się udzielenie zamówień uzupełniających:
    • Określenie przedmiotu oraz wielkości lub zakresu zamówień uzupełniających
    • Zamawiający przewiduje udzielenie zamówień uzupełniających, zgodnie z art. 67 ust. 1 pkt 6 ustawy Pzp. Zamawiający udostępnia Wykonawcy projekty napisów memoratywnych do naniesienia na elewację Panteonu-Muzeum oraz na indywidualne tablice epitafijne. Treść inskrypcji, a szczególności dane upamiętnianych osób podlegają dalszej weryfikacji, w związku z czym dopuszcza się możliwość zwiększenia ilości tekstu - szacunkowo do 20%, co może zostać objęte zamówieniem uzupełniającym.
    II.1.6) Wspólny Słownik Zamówień (CPV): 45.00.00.00-7, 45.21.23.14-0, 45.22.32.00-8, 45.23.31.40-2, 45.21.54.00-1, 71.35.50.00-1.
    II.1.7) Czy dopuszcza się złożenie oferty częściowej: nie.
    II.1.8) Czy dopuszcza się złożenie oferty wariantowej: nie.

    II.2) CZAS TRWANIA ZAMÓWIENIA LUB TERMIN WYKONANIA: Zakończenie: 15.09.2015.
    SEKCJA III: INFORMACJE O CHARAKTERZE PRAWNYM, EKONOMICZNYM, FINANSOWYM I TECHNICZNYM
    III.1) WADIUM
    Informacja na temat wadium: Zamawiający nie wymaga wnoszenia wadium.
    III.2) ZALICZKI
    III.3) WARUNKI UDZIAŁU W POSTĘPOWANIU ORAZ OPIS SPOSOBU DOKONYWANIA OCENY SPEŁNIANIA TYCH WARUNKÓW
    • III. 3.1) Uprawnienia do wykonywania określonej działalności lub czynności, jeżeli przepisy prawa nakładają obowiązek ich posiadania
    Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
    o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące posiadania uprawnień do wykonywania określonej działalności lub czynności, jeżeli przepisy prawa nakładają obowiązek ich posiadania
    • III.3.2) Wiedza i doświadczenie
    Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
    o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące posiadania wiedzy i doświadczenia, tj. zrealizowali w okresie ostatnich pięciu lat przed upływem terminu składania ofert, a jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy - w tym okresie, co najmniej 2 roboty budowlane o wartości min. 1.000.000 zł brutto każda, obejmujące wykonanie konstrukcji żelbetowych, roboty drogowe i roboty kamieniarskie o wartości min. 80.000 zł, w tym co najmniej jedna polegająca na wykonaniu liternictwa w kamieniu w ilości nie mniej niż 10 tys. znaków oraz wykonaniu płaskorzeźb.
    • III.3.3) Potencjał techniczny
    Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
    o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące dysponowania odpowiednim potencjałem technicznym do wykonania zamówienia
    • III.3.4) Osoby zdolne do wykonania zamówienia
    Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
    o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące dysponowania odpowiednimi osobami zdolnymi do wykonania zamówienia
    • III.3.5) Sytuacja ekonomiczna i finansowa
    Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
    o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące sytuacji ekonomicznej i finansowej
    III.4) INFORMACJA O OŚWIADCZENIACH LUB DOKUMENTACH, JAKIE MAJĄ DOSTARCZYĆ WYKONAWCY W CELU POTWIERDZENIA SPEŁNIANIA WARUNKÓW UDZIAŁU W POSTĘPOWANIU ORAZ NIEPODLEGANIA WYKLUCZENIU NA PODSTAWIE ART. 24 UST. 1 USTAWY
    III.4.1) W zakresie wykazania spełniania przez wykonawcę warunków, o których mowa w art. 22 ust. 1 ustawy, oprócz oświadczenia o spełnianiu warunków udziału w postępowaniu należy przedłożyć:
    • wykaz robót budowlanych wykonanych w okresie ostatnich pięciu lat przed upływem terminu składania ofert albo wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu, a jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy - w tym okresie, wraz z podaniem ich rodzaju i wartości, daty i miejsca wykonania oraz z załączeniem dowodów dotyczących najważniejszych robót, określających, czy roboty te zostały wykonane w sposób należyty oraz wskazujących, czy zostały wykonane zgodnie z zasadami sztuki budowlanej i prawidłowo ukończone;
    III.4.2) W zakresie potwierdzenia niepodlegania wykluczeniu na podstawie art. 24 ust. 1 ustawy, należy przedłożyć:
    • oświadczenie o braku podstaw do wykluczenia;
    • aktualny odpis z właściwego rejestru lub z centralnej ewidencji i informacji o działalności gospodarczej, jeżeli odrębne przepisy wymagają wpisu do rejestru lub ewidencji, w celu wykazania braku podstaw do wykluczenia w oparciu o art. 24 ust. 1 pkt 2 ustawy, wystawiony nie wcześniej niż 6 miesięcy przed upływem terminu składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu o udzielenie zamówienia albo składania ofert;
    III.4.3) Dokumenty podmiotów zagranicznych
    Jeżeli wykonawca ma siedzibę lub miejsce zamieszkania poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, przedkłada:
    III.4.3.1) dokument wystawiony w kraju, w którym ma siedzibę lub miejsce zamieszkania potwierdzający, że:
    • nie otwarto jego likwidacji ani nie ogłoszono upadłości - wystawiony nie wcześniej niż 6 miesięcy przed upływem terminu składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu o udzielenie zamówienia albo składania ofert;
    III.4.4) Dokumenty dotyczące przynależności do tej samej grupy kapitałowej
    • lista podmiotów należących do tej samej grupy kapitałowej w rozumieniu ustawy z dnia 16 lutego 2007 r. o ochronie konkurencji i konsumentów albo informacji o tym, że nie należy do grupy kapitałowej;
    III.6) INNE DOKUMENTY
    Inne dokumenty niewymienione w pkt III.4) albo w pkt III.5)
    - Wykonawca może polegać na wiedzy i doświadczeniu, potencjale technicznym, osobach zdolnych do wykonania zamówienia, zdolnościach finansowych lub ekonomicznych innych podmiotów, niezależnie od charakteru prawnego łączących go z nimi stosunków. Wykonawca w takiej sytuacji zobowiązany jest udowodnić zamawiającemu, iż będzie dysponował tymi zasobami w trakcie realizacji zamówienia, w szczególności przedstawiając w tym celu pisemne zobowiązanie tych podmiotów do oddania mu do dyspozycji niezbędnych zasobów na potrzeby wykonaniu zamówienia. Podmiot, który zobowiązał się do udostępnienia zasobów zgodnie z art. 26 ust. 2b, odpowiada solidarnie z wykonawcą za szkodę zamawiającego powstałą wskutek nieudostępnienia tych zasobów, chyba że za nieudostępnienie tych zasobów nie ponosi winy. - Jeżeli w kraju miejsca zamieszkania osoby lub w kraju, w którym wykonawca ma siedzibę lub miejsce zamieszkania, nie wydaje się dokumentów, o których mowa w pkt 6.2. SIWZ, zastępuje się je dokumentem zawierającym oświadczenie, w którym określa się także osoby uprawnione do reprezentacji wykonawcy, złożone przed właściwym organem sądowym, administracyjnym albo organem samorządu zawodowego lub gospodarczego odpowiednio kraju miejsca zamieszkania osoby lub kraju, w którym wykonawca ma siedzibę lub miejsce zamieszkania, lub przed notariuszem nie wcześniej niż 6 miesięcy przed upływem terminu składania ofert. - Jeżeli wykonawca, wykazując spełnianie warunków, polega na zasobach innych podmiotów jest zobowiązany: 1) udowodnić zamawiającemu, iż będzie dysponował zasobami niezbędnymi do realizacji zamówienia, w szczególności przedstawiając w tym celu pisemne zobowiązanie tych podmiotów do oddania mu do dyspozycji niezbędnych zasobów na okres korzystania z nich przy wykonaniu zamówienia. 2) podać nazwy podmiotów, na których zasoby wykonawca powołuje się na zasadach określonych w art. 26 ust. 2b Pzp, 3) do przedstawienia wraz z ofertą dokumentów dotyczących w szczególności: a) zakresu dostępnych wykonawcy zasobów innego podmiotu, b) sposobu wykorzystania zasobów innego podmiotu, przez wykonawcę, przy wykonywaniu zamówienia, c) charakteru stosunku, jaki będzie łączył wykonawcę z innym podmiotem, d) zakresu i okresu udziału innego podmiotu przy wykonywaniu zamówienia. - Pełnomocnictwo do reprezentowania wszystkich wykonawców w przypadku wspólnego ubiegania się o zamówienie kilku wykonawców, zgodnie z art. 23 ustawy Pzp. - Uzasadnienie, w którym wykonawca wykazał, że zastrzeżone informacje stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa. W przypadku gdy wykonawca zastrzegł, że informacje zawarte w ofercie stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa.
    SEKCJA IV: PROCEDURA
    IV.1) TRYB UDZIELENIA ZAMÓWIENIA
    IV.1.1) Tryb udzielenia zamówienia: przetarg nieograniczony.
    IV.2) KRYTERIA OCENY OFERT
    IV.2.1) Kryteria oceny ofert: cena oraz inne kryteria związane z przedmiotem zamówienia:
    • 1 - Cena - 90
    • 2 - Okres gwarancji - 10
    IV.3) ZMIANA UMOWY
    przewiduje się istotne zmiany postanowień zawartej umowy w stosunku do treści oferty, na podstawie której dokonano wyboru wykonawcy:
    Dopuszczalne zmiany postanowień umowy oraz określenie warunków zmian
    1.Zamawiający przewiduje możliwość zmiany umowy, w przypadku: a)konieczności zrealizowania jakiejkolwiek części robót, objętych przedmiotem niniejszej Umowy, przy zastosowaniu odmiennych rozwiązań technicznych, technologicznych lub materiałowych niż wskazane w dokumentacji projektowej lub specyfikacji technicznej wykonania i odbioru robót, b)odbiegające w sposób istotny od przyjętych w dokumentacji projektowej lub specyfikacji technicznej wykonania i odbioru robót warunki terenowe, w szczególności brak zinwentaryzowania obiektów budowlanych lub zinwentaryzowanie obiektów budowlanych w sposób wadliwy, c)ograniczenia środków finansowych jakimi dysponuje Zamawiający, d)siła wyższa uniemożliwiająca wykonanie przedmiotu umowy zgodnie z SIWZ, e)niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, uniemożliwiającymi prowadzenie robót budowlanych, przeprowadzanie prób i sprawdzeń, dokonywanie odbiorów, f)zmiana obowiązującej stawki VAT, g)kolizja z planowanymi lub równolegle prowadzonymi przez inne podmioty inwestycjami, przy czym zmiany te ograniczają się do zmian koniecznych powodujących uniknięcie lub usunięcie kolizji, h)w przypadku odkrycia znaleziska, wymagającego wykonania prac archeologicznych, paleontologicznych lub pirotechnicznych. 2.W przypadku wystąpienia którejkolwiek z okoliczności wymienionych w pkt 1 możliwa jest zmiana umowy w zakresie: sposobu wykonania, materiałów, technologii robót, terminu lub ceny. 3.Jeżeli wystąpią ku temu uzasadnione przyczyny, Zamawiający może wystąpić do Wykonawcy z wnioskiem o zmianę, w trakcie realizacji Umowy, każdej z osób wykonujących zamówienie. Wniosek musi być uzasadniony przez Zamawiającego na piśmie. Wykonawca musi przedłożyć Zamawiającemu propozycję zmiany, o której mowa wyżej, w ciągu 7 dni, wykazując, że doświadczenie i uprawnienia osoby proponowanej, są co najmniej takie, jak osoby zastępowanej. Jeżeli Wykonawca nie zapewni kierowania robotami przez osoby posiadające odpowiednie doświadczenie i uprawnienia, to Zamawiający będzie uprawniony do wstrzymania Robót w całości lub w części.
    IV.4) INFORMACJE ADMINISTRACYJNE
    IV.4.1) Adres strony internetowej, na której jest dostępna specyfikacja istotnych warunków zamówienia: www.radaopwim.gov.pl
    Specyfikację istotnych warunków zamówienia można uzyskać pod adresem: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Warszawa, ul. Wspólna 2.
    IV.4.4) Termin składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu lub ofert: 15.06.2015 godzina 13:00, miejsce: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Warszawa, ul. Wspólna 2, w pok. nr 4050.
    IV.4.5) Termin związania ofertą: okres w dniach: 30 (od ostatecznego terminu składania ofert).
    IV.4.17) Czy przewiduje się unieważnienie postępowania o udzielenie zamówienia, w przypadku nieprzyznania środków pochodzących z budżetu Unii Europejskiej oraz niepodlegających zwrotowi środków z pomocy udzielonej przez państwa członkowskie Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA), które miały być przeznaczone na sfinansowanie całości lub części zamówienia: nie
    2015-05-29 21:48:02


    Ogłoszenie o zamówieniu

    SIWZ

    Dokumentacja techniczna cz. 1

    Dokumentacja techniczna cz. 2

    Dokumentacja techniczna cz. 3

    Dokumentacja techniczna cz. 4

    Teksty

    Zmiana SIWZ

    informacja o wyborze oferty najkorzystniejszej

    Płużański: Na Łączce rusza budowa panteoniku. 100 naszych bohaterów może pozostać w ziemi! To jakaś hucpa. NASZ WYWIAD
    http://wpolityce.pl/polityka/257627-pluzanski-na-laczce-rusza-budowa-pan...

    wPolityce.pl: Kilka dni temu prezydent Komorowski podpisał ustawę, którą prezentowano jako sukces. Miała bowiem umożliwiać przeprowadzenie III etapu prac ekshumacyjnych na „Łączce”. Dziś Fundacja Łączka informuje, że na Powązkach ruszają prace budowlane, ale niezwiązane z ekshumacją, tylko budową Narodowego Panteonu. O co tu chodzi?

    Tadeusz Płużański: Mamy do czynienia z pełną ignorancją władzy. Warto zauważyć, że ustawa, o której Pan mówi, była prezentowana jako sukces zupełnie bezpodstawnie. To są bardzo nieszczęśliwe przepisy. One nie ułatwiają ekshumacji, tylko wręcz odwrotnie – utrudniają je. Dziwie się, że urzędnicy państwowi, Prezydent RP, media mówiły w tej sprawie o jakimś sukcesie. Tu nie ma mowy o sukcesie. Ta ustawa jest bowiem powiązana z kodeksem postępowania administracyjnego i wymaga zgody rodzin tych osób, które są pochowane na górze. One muszą się zgodzić na wszelkie czynności dotyczące ekshumacji naszych bohaterów. To jest porażka, jednak właśnie takie przepisy zafundował nam prezydent Komorowski.

    Jak zatem rozumieć fakt, że na Powązkach rozpoczynają się prace budowlane?

    To zupełnie nowa sytuacja, wynikająca z decyzji ministra Andrzeja Kunerta. Ruszyły właśnie prace nad budową Panteonu, choć w mojej ocenie trzeba mówić o panteoniku, o skromnym upamiętnieniu. Teren został ogrodzony, tablica informuje, że rozpoczynają się prace. Mieliśmy nadzieję, jak w przypadku ustawy, o której mówiłem wcześniej, że obie te inicjatywy zostaną wstrzymane. Liczyłem, że ustawa nie zostanie podpisana, zaś budowa na Powązkach zostanie wstrzymana.

    Dlaczego Pan na to liczył? Powinno wszystkim chyba zależeć na upamiętnieniu?

    Ta budowa jest realizowana wbrew rodzinom ofiar stalinowskich katów i wbrew rozsądkowi. Bronisław Komorowski postanowił jednak na siłę forsować szkodliwy projekt ustawy, zaś minister Kunert robi to samo w sprawie Panteonu. Przestrogi, uwagi, krytyka, a nawet apel rodzin niczego w tej sprawie nie zmienia. Rodziny „łączkowe”, rodziny naszych bohaterów uważają, że mamy do czynienia wręcz ze szkodliwym procesem.

    Dlaczego tak krytycznie na to patrzą?

    Nie można zbudować wielkiego Narodowego Panteonu na terenie 18 metrów/18 metrów. To jest nie wykonalne. Po drugie, rodziny od lat – w PRL-u i w III RP – wskazują, że czekają na groby swoich rodzin. Tymczasem projekt ministra Kunerta nie przewiduje budowy żadnych grobów. Nasi bohaterowie będą chowani w kolumnach, ten pomnik będzie skierowany ku górze. W tych kolumnach mają być umieszczane trumienki. To wynika z prostej przyczyny – brakuje miejsca na inne rozwiązania. Mówiąc brutalnie, naszych bohaterów trzeba jakoś upchnąć. To podważa w mojej ocenie w ogóle sens budowy takiego panteoniku.

    zdjęcie

    Kiedy ekshumacje?

    Wojewoda mazowiecki stworzy specjalną komórkę do rokowań z rodzinami osób pochowanych nad ofiarami komunistów.

    Ruszyła budowa Panteonu Narodowego na
    warszawskich Powązkach, ale nadal nie wiadomo, kiedy będą kolejne
    ekshumacje Żołnierzy Wyklętych.

    Mazowiecki Urząd Wojewódzki od dłuższego czasu intensywnie pracuje nad
    zapewnieniem nowego terenu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    166. Protest na terenie Kwatery

    Protest na terenie Kwatery ,,Ł”

    Na Warszawskich Powązkach na terenie Kwatery ,,Ł” odbył się protest
    przeciwko budowie wbrew woli rodzin – Panteonu Mauzoleum ofiar zbrodni

    Projekt realizuje Rada
    Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, niestety bez uwzględnienia próśb
    rodzin bohaterów antykomunistycznego podziemia.

    Jak alarmuje Fundacja Łączka, rada chce
    zbudować mały Panteonik na kawałku Łączki; w obszarze 18 metrów
    kwadratowych. Tam mają być stłoczeni wszyscy bohaterowie. Fundacja
    apeluje do ROPWiM o wstrzymanie budowy i szerokie konstatacje z
    rodzinami.

    Jak podkreśla dr Witold Mieszkowski, syn
    komandora Stanisława Mieszkowskiego, zamordowanego w więzieniu
    mokotowskim, trzeba dokończyć ekshumacje bohaterów, a następnie godnie
    ich upamiętnić.

    - Jeżeli
    chodzi o ten kwartał, na którym coś się niby ma zacząć dziać, to tam
    powinien być odbudowany pomnik, który stawialiśmy zamordowanym te
    dwadzieścia parę lat temu. Natomiast, jeżeli chodzi o sprawy większe, to
    trzeba przede wszystkim najpierw załatwić trzeci etap ekshumacji. Jeśli
    chodzi o konkurs, swego czasu radziłem panu doktorowi Kunertowi, żeby
    taki konkurs odbył się, ale oczywiście na całą Kwaterę ,,Ł” i myślę, że i
    na jeszcze większy obszar. Dobrze wiemy, że tutaj mamy do czynienia z
    wyjątkowym, który czeka na co najmniej taki dokument historyczny, jakim
    jest Cmentarz Orląt Lwowskich –
    powiedział dr Witold Mieszkowski.

    Według założeń budowa ma być zakończona
    przed rocznicą powstania Polskiego Państwa Podziemnego, która wypada 27
    września. Wtedy też miałby się odbyć pogrzeb odnalezionych bohaterów
    narodowych.

    Problem jednak w tym, że jeszcze nie wszystkie prace poszukiwawcze i identyfikacyjne zostały zakończone.


    -----------------------------------------------


    "Czaszka przestrzelona metodą katyńską". Pierwsze znaleziska w kwaterze 45N

    "Czaszka przestrzelona metodą katyńską". Pierwsze znaleziska w kwaterze 45N

    Szczątki dwóch osób znaleziono w kwaterze 45N na Cmentarzu
    Bródnowskim w Warszawie - poinformował Instytut Pamięci Narodowej....
    czytaj dalej »


    Odkrycie szczątków 70 osób w 17 jamach grobowych - to efekt prac ekshumacyjnych prowadzonych od 15 czerwca przez Instytut Pamięci Narodowej przy białostockim Areszcie Śledczym. Prace będą kontynuowane we wrześniu - poinformował w czwartek IPN w Białymstoku.

    Na obecnym etapie prac ustalono, że 33 szkielety są męskie, 5 kobiecych oraz 31 dziecięcych, jeden pozostał niezidentyfikowany. 27 spośród 70 odkrytych łącznie szkieletów znajdowało się w pięciu jamach grobowych przy bloku mieszkalnym, który stoi w sąsiedztwie aresztu.

    Prace ekshumacyjne są związane ze śledztwami, które prowadzi pion śledczy IPN w Białymstoku w sprawie zbrodni funkcjonariuszy SB. Rozpoczęły się w 2013 r., wówczas w lipcu i październiku wykryto pierwsze szczątki. Prace kontynuowano w maju i wrześniu 2014 r. Naczelnik pionu śledczego białostockiego IPN prokurator Janusz Romańczuk poinformował w czwartek na konferencji prasowej podsumowującej obecny etap badań, że dotychczas łącznie znaleziono szczątki 359 osób.

    Główne miejsce poszukiwań to dawny ogród przywięzienny aresztu. Historycznie to teren także poza ogrodzeniem aresztu i dlatego także tam, w pobliżu bloku, prowadzono prace. Już wcześniej pojawiały się bowiem informacje, że w czasie budowy tego bloku, kilkanaście lat temu, natrafiano na kości.

    W pracach uczestniczą prokuratorzy i historycy IPN oraz biegli z zakresu medycyny sądowej, antropologii, genetyki i archeologii, w tym specjaliści z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów.

    Z dotychczasowych ustaleń wynika, że na terenie aresztu odkrywane są szczątki ofiar z lat 1941-1956, czyli zarówno okupacji niemieckiej, jak i okresu powojennego; dotąd nie znaleziono dowodów, by były to także ofiary tzw. pierwszej okupacji sowieckiej z lat 1939-41.

    Dr Andrzej Ossowski z Polskiej Bazy Genetycznej ofiar Totalitaryzmów i Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie powiedział, że prace badawcze trwają obecnie dwutorowo. Trwa analiza genetyczna zebranego materiału w laboratoriach, cały czas zbierany jest również materiał od osób, których członkowie rodzin zaginęli, a mogą być ofiarami, których szczątki odkryto koło aresztu. Podkreślił, że praca jest żmudna i trudna tym bardziej, że w Białymstoku chodzi o ofiary obu totalitaryzmów, nie jest znana lista ofiar, nie jest znany skład narodowościowy ofiar. Trwają starania, by w ciągu „kilku, kilkunastu miesięcy” można było dokonać prób pierwszych identyfikacji ofiar, bo to główny cel prowadzonych prac - przywrócić tożsamość ofiar.

    Historycy przyjmują również, że na terenie aresztu są także pochówki osób, wobec których wykonano na terenie więzienia wyroki śmierci, a także tych osób, które tam zmarły z powodu chorób, głodu czy od obrażeń (np. w czasie śledztw).

    Dr Marcin Zwolski z IPN w Białymstoku powiedział, że pojawiają się dowody, iż chowano tam również zwłoki osób, które zginęły poza więzieniem, ale zostały przywiezione w celu pochówku. Przytoczył fragment informacji departamentu więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, z którego jasno wynika, że naczelnik więzienia „miał obowiązek przyjęcia zwłok zabitego bandyty od organów bezpieczeństwa publicznego, milicji lub informacji wojskowej i na koszt więzienia pogrzebać”.

    W praktyce wyglądało to tak, że zwłoki, bez trumny, zakopywano na terenie przyległym do aresztu. IPN szukał dowodów na to, że takie pochówki były. Znaleziono np. szczątki mężczyzny ubranego w mundur, który miał w kieszeniach ok. 40 sztuk niewystrzelonej amunicji. Amunicja nie była ukryta i na tej podstawie przyjmuje się, że mężczyzna mógł trafić na teren aresztu zabity w jakiejś obławie, by go zakopać. Gdyby był osadzony, amunicję by mu odebrano.

    Dyrektor IPN w Białymstoku Barbara Bojaryn-Kazberuk powiedziała, że nie wiadomo kiedy prace przy areszcie się zakończą, bo już teraz ich zakres wszystkich zaskoczył. Będą kontynuowane we wrześniu, a w listopadzie odbędą się poszukiwania w budynku. W związku z tym - w jej ocenie - nie należy się spieszyć z planowaniem terminów uroczystych pochówków szczątków.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    167. M. Czutko Obok


    M. Czutko

    M. Czutko

    Obok polskich bohaterów
    – Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych Rada Ochrony Pamięci Walk i
    Męczeństwa pod kierownictwem Andrzeja Krzysztofa Kunerta zamierza
    upamiętnić w swoim Panteonie (a tak naprawdę panteoniku) na „Łączce”
    zbrodniarzy ukraińskich, niemiecko-nazistowskich i
    pospolitych przestępców.

    Jakie mamy tu postaci?

    Mirosław Onyszkiewicz, działacz OUN, pułkownik UPA, główny dowódca band ukraińskich nacjonalistów na terenie Polski - palił polskie wsie dokonując masowych mordów na polskiej ludności, w tym dzieciach.

    Piotr Soroka – członek UPA.

    9 osób z grupy osądzonej i straconej za likwidację gen. Karola Świerczewskiego:

    Jarosław Bilous, Włodzimierz Borowicz, Eustachy Brewka, Piotr Gecza,
    Stefan Hamerski, Piotr Oleksa, Stefan Sowa, Andrzej Tenik,
    Emil Wojciechowski

    Zbrodniarz hitlerowski Walter Mellentin.

    Konfident gestapo Irena Lis, która razem z mężem Alfredem Milke wydawała żołnierzy AK.

    Jerzy Paramonow – powojenny seryjny przestępca (kradzieże, rozboje) i morderca.

    Szmul Ehrenreich – więzień kryminalny.

    I jeszcze ciekawostki. W panteoniku ministra Kunerta mają znaleźć się też nazwiska tych, którzy nie zostali zrzuceni do dołów śmierci na „Łączce”. To Helena Trzcińska – żołnierz AK,
    pogrzebana na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej na Służewie. Podobnie
    Józef Feuer, pochowany na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej.

    Poniżej link do strony ROPWiM. Lista nazwisk do umieszczenia na elewacji Panteonu (a tak naprawdę panteoniku) znajduje się w zakładce teksty.

    1. plut.
      Stanisław Abramowski 25.02.1922 – 30.07.1948
    2. płk Adamecki Bernard  12.07.1897 - 07.08.1952
    3. Feliks Adamiak 21.11.1911 –
      30.06.1953
    4. kpt.
      Wacław  Alchimowicz 6.05.1914 – 11.02.1948

     

    1. kpr.
      pchor. Waldemar  Baczak 15.11.1922 – 24.02.1947
    2. sierż.
      Józef Bahyrycz   29.06.1925 - 5.03.1952
    3. Bańczyk
      Piotr  4.07.1906 – 21.10.1952
    4. ppłk.
      Zdzisław Barbasiewicz 21.11.1909 -
      10.01.1952
    5. kpt. Józef  Batory 20.02.1914
      – 1.03.1951
    6. Stanisław Bączek 3.07.1922 –
      14.05.1949
    7. Feliks Bąk 14.06.1926 –
      30.07.1948
    8. Tadeusz
      Bejt   20.05.1923 - 11.02.1949
    9. Zbigniew  Bernatowicz 14.02.1924 – 27.01.1949
    10. Jan  Bielski 27.04.1924 – 25.01.1952
    11. Witold  Bikulicz 9.01.1927 – 5.03.1952
    12. Jarosław
      Bilous 2.01.1925 – 28.08.1948
    13. kpt.
      Antoni  Błaszczyński 22.07.1903 – 31.08.1951
    14. kpt.
      Franciszek  Błażej 27.10.1907 – 1.03.1951
    15. Kazimierz
      Błażejowski 23.07.1920 – 14.08.1950
    16. Józef Boguszewski 2.12.1916 – 1.12.1951
    17. Włodzimierz
      Borowicz 8.04.1918 – 28.08.1948
    18. plut.
      pchor. Władysław Borowiec 29.03.1916 – 25.09.1948
    19. por.
      Henryk  Borowy - Borowski 13.09.1913 – 8.02.1951
    20. Eustachy
      Brewka 29.07.1923 – 28.08.1948
    21. Stefan  Bronarski 17.08.1916 – 18.01.1951
    22. płk
      Jerzy Broński 30.08.1906 – 14.12.1948
    23. Bolesław
      Budelewski 7.11.1910 – 15.07.1948
    24. por.
      Edmund  Bukowski 11.04.1918 – 13.04.1950

     

    1. kpt.
      Bronisław  Chajęcki 15.12.1902 – 5.01.1953
    2. por.
      Karol Chmiel 17.04.1911 – 1.03.1951
    3. Czesław
      Chrzanowski 14.02.1924 – 30.07.1948
    4. Eugeniusz  Chudowolski 20.03.1925 – 24.10.1951
    5. ppłk.
      Łukasz  Ciepliński 26.11.1913 – 1.03.1951
    6. Tadeusz  Cieśla 31.08.1919 – 9.07.1952
    7. Ryszard
      Cieślak 16.05.1926 –
      13.05.1953
    8. Jerzy
      Cupriak 25.02.1933 – 13.02.1951
    9. rtm.
      Andrzej Rudolf Czaykowski
      CC 7.02.1912 – 10.10.1953
    10. Bogdan
      Cyba 8.08.1926 – 30.03.1950
    11. Jan
      Cybulski 24.08.1897 – 1.02.1949
    12. mjr
      Jan Czeredys
      15.10.1912 – 28.12.1948
    13. kpt.
      Józef  Czerniawski 1896-1946
    14. ppor.
      Julian  Czerwiakowski 12.02.1911 – 5.01.1953
    15. plut.
      Bolesław  Częścik 1.06.1924 – 10.07.1951

     

     

    1. Stanisław
      Dacz 1.09.1927 – 10.04.1951
    2. Mikołaj
      Deja 14.08.1926 – 20.10.1950
    3. Władysław
      Deja 21.08.1921 – 20.10.1950
    4. mjr
      Hieronim Dekutowski 24.09.1918 –
      7.03.1949
    5. Stanisław  Derkus 1.05.1925 – 20.09.1951
    6. Artur
      Derz 14.05.1910 – 20.03.1948
    7. ppłk.
      Stefan  Długołęcki 27.07.1906 – 14.12.1948
    8. Edward
      Długosz   25.09.1918 – 24.03.1952
    9. Adam  Doboszyński 11.01.1904 – 29.08.1949
    10. mjr
      Grzegorz Doliwa Dobrowolski
      9.06.1898 – 12.01.1952
    11. Tadeusz
      Domżalski 10.02.1926 – 31.08.1948
    12. Marian
      Drapiński 11.07.1900 – 28.05.1947
    13. Władysław  Dubielak 20.07.1924 – 27.10.1955
    14. Czesław
      Duma 14.10.1925 – 11.02.1949
    15. Konrad  Dybowski 24.08.1919 – 31.07.1947
    16. Władysław
      Dybowski  17.05.1892 – 31.07.1947
    17. Józef
      Dyjak 8.08.1925 – 12.05.1948
    18. Edward  Dziewa 17.09.1925 – 24.10.1951
    19. Tadeusz  Dziońsko 27.10.1928 – 13.01.1953

     

     

    1. Szmul
      Ehrenreich 10.10.1896 – 20.11.1952
    2. Zdzisław
       Eichler 29.06.1908 –
      25.09.1948
    3. Zbigniew  Ejme 3.05.1912 – 5.01.1953

     

     

    1. Eugeniusz  Falkus 6.12.1931 – 24.03.1952
    2. Jan  Farbotnik 12.03.1919 –
      7.04.1953
    3. Józef Feuer 20.12.1914 –
      15.03.1950
    4. gen. bryg. August
      Emil
      Fieldorf 20.03.1895
      – 24.02.1953
    5. kpt.
      Gracjan  Fróg 8.12.1911 – 11.05.1951

     

     

    1. Adam
      Gajdek 7.04.1915 – 14.01.1949
    2. Tadeusz  Gałka 1920-1950
    3. Mieczysław  Gągorowski 1.01.1922 – 24.10.1952
    4. ppłk.
      Kazimierz  Gąsiorowski 5.05.1903 – 12.02.1952
    5. Piotr
      Gecza 7.03.1922 – 28.08.1948
    6. kpt.
      Stefan  Głogowski 24.12.1910 – 6.02.1948
    7. por.
      Stefan  Głowacki 31.03.1903 – 13.06.1949
    8. Bogusław
      Główka 16.09.1931 – 7.08.1952
    9. Tadeusz  Głuchowski 22.10.1923 – 24.03.1952
    10. Henryk  Gosik 23.11.1923 – 20.09.1951
    11. Józef
      Górski 13.12.1909 – 3.10.1950
    12. Stefan  Górski 27.04.1922 – 25.09.1948
    13. Telesfor
       Grewling 24.07.1932 -
      27.09.1952
    14. Paweł  Grieger 14.09.1918 -
      5.03.1952
    15. Ksawery Grocholski  14.02.1903 - 24.02.1947
    16. por.
      Roman Groński   28.02.1926 - 7.03.1948
    17. Wacław
      Grzegrzółka 16.07.1913 - 15.04.1950
    18. Henryk
      Grzejszczuk 15.11.1922 - 20.06.1949
    19. Marian
      Grzybowski  15.06.1895 - 11.12.1949
    20. mjr
      Józef Gumowski 15.03.1916 - 23.10.1952
    21. Gerard
      Gurzan 11.12.1925 - 2.11.1949
    22. Henryk
      Gut 17.10.1927 - 14.05.1949
    23. Julian
      Gwiazdowski 10.06.1915 - 19.11.1951

     

    1. Stefan
      Hamerski 1.11.1919 - 28.08.1948

     

    1. Napoleon  Idzikowski 11.08.1924 - 23.11.1955
    2. Piotr
      Isański 16.11.1911 - 17.02.1953

     

    1. Emil
      Jabłoński 21.07.1895 - 28.03.1949
    2. mjr
      Karol Jabłoński 1903-1953
    3. Mieczysław
      Jaroszewski 23.06.1909 - 8.10.1946
    4. Jerzy  Jętkiewicz 22.09.1925 - 30.03.1953
    5. płk
      Józef Maksymilian Jungrav 25.03.1897 -
      7.08.1952

     

    1. chor.
      Adolf Kaczmarczyk
      1905-1947
    2. Marian
      Kaczmarek   7.10.1904 - 7.04.1953
    3. ks.
      Zygmunt  Kaczyński 15.10.1894 - 13.05.1953
    4. Jan  Kaim 17.09.1912 - 18.07.1949
    5. Augustyn  Kania 22.08.1919 - 9.02.1954
    6. Czesław
      Kania 19.03.1909 - 12.08.1949
    7. kpt.
      lek. med. Witold  Karlicki 1910-1947
    8. ppor.
      Roman Karwowski
      Rawicz 1908-1946
    9. Szaul
      Kapłan 8.03.1897 - 12.07.1952
    10. ppłk
      Stanisław  Kasznica 25.07.1908 - 12.05.1948
    11. mjr
      Mieczysław  Kawalec 5.07.1916 - 1.03.1951
    12. Tadeusz
      Kempa 6.09.1903 - 15.03.1952
    13. płk
      Aleksander  Kita 12.12.1912 - 3.12.1952
    14. Zdzisław  Klimpel 1902-1949
    15. Tadeusz  Klukowski 15.05.1931 - 16.06.1953
    16. Jan
      Kmiołek 22.02.1919 - 7.08.1952
    17. Leon  Knyrewicz 20.051924 - 10.12.1947
    18. Jan
      Koj 15.05.1925 - 15.03.1952
    19. Wiktor  Komorowski 29.11.1926 - 5.08.1954
    20. Stanisław
      Komsta 19.03.1920 - 20.03.1948
    21. mjr
      Bolesław Kontrym 27.08.1898 - 2.01.1953
    22. Stanisław
      Kończyński 6.01.1914 - 29.03.1950
    23. Adam
      Kopczyński 23.08.1915 - 13.04.1950
    24. por.
      Stanisław Kopik   1914-1948
    25. Wacław  Korwel 1914-1952
    26. Mirosław
      Kosiński 20.01.1928 - 21.10.1948
    27. Tadeusz  Kościółek 4.05.1932 - 30.03.1953
    28. Tadeusz
      Kowalczuk 20.12.1929 - 13.05.1953
    29. Henryk
      Kowalczyk 24.07.1930 - 21.10.1955
    30. Stanisław
      Kowalczyk 6.05.1925 - 7.08.1952
    31. Walenty
      Kowalczyk 24.01.1904 - 24.06.1948
    32. por.
      Józef Kozłowski 19.03.1910 - 12.08.1949
    33. Franciszek  Krawczykowski 29.09.1906 - 1.07.1952
    34. Jan  Kruk 189..-1954
    35. Leon
      Kubuj 25.10.1928 - 15.02.1947
    36. Wiktor  Kuczyński 21.12.1903 - 14.02.1950
    37. Władysław
      Kuligowski 11.08.1894 - 4.07.1950
    38. Zygfryd
      Kuliński 3.01.1924 - 29.03.1950
    39. Jan
      Kurowski 22.01.1922 - 26.09.1947
    40. Stanisław
      Kutryb 7.05.1925 - 19.05.1949
    41. Jan  Kuzko 21.11.1929 - 23.04.1953
    42. Ryszard  Kuzubski 31.03.1929 - 24.03.1952
    43. Wojciech
      Kuźma 25.03.1901 - 3.10.1950
    44. Władysław
       Kwiatkowski 30.06.1921 -
      20.09.1951
    45. Zdzisław
      Kwiek 23.07.1927 - 2.09.1952

     

    1. Stanisław
      Latoszek 20.11.1926 - 5.01.1955
    2. mjr
      Adam Lazarowicz 14.10.1902 - 1.03.1951
    3. ppor.
      Jan  Lebedowicz 1897 - 1951
    4. ppor.
      Zygmunt  Lercel 2.05.1921 - 1.06.1950
    5. Tadeusz  Leśnikowski 16.12.1916 - 5.05.1950
    6. Jerzy
      Lewszecki 22.11.1913 - 2.08.1955
    7. mjr
      Bolesław Lipski 1890 - 27.06.1945
    8. Irena
      Lis 29.10.1913 - 1.06.1948
    9. Lisiecki
      Władysław  1919-1952
    10. Tadeusz
      Lorent 25.02.1924 - 3.11.1948

     

    1. Julian  Łabędzki 20.05.1921 - 27.06.1951
    2. Tadeusz  Łabędzki 24.12.1917 - 9.06.1946
    3. kpt.
      Stanisław  Łukasik 2.08.1918 - 7.03.1949
    4. sierż.
      Józef Łukaszewicz 19.03.1929 - 14.05.1949
    5. ppor.
      Kazimierz  Łuszczyński 23.09.1921 - 24.05.1946
    6. Mikołaj  Łutczak 15.11.1924 - 6.02.1951

     

    1. mjr
      Zefiryn Machalla 1.08.1915 - 10.01.1952
    2. Zygmunt  Maciejec 16.11.1911 - 15.09.1947
    3. Piotr
      Macuk 26.11.1909 - 12.08.1949
    4. Wacław
      Majcherkiewicz 28.09.1887 - 28.05.1947
    5. Stefan
      Majewski 27.01.1910 - 18.01.1951
    6. Kazimierz
      Makara 24.09.1904 - 25.04.1952
    7. Tomasz  Malczewski 1906 - 1945
    8. Marian
      Malinowski 26.08.1933 - 19.11.1952
    9. Marian
      Marchiewa 16.10.1913 - 24.06.1948
    10. Lucjan
      Marciniak 18.11.1917 - 5.04.1952
    11. Józef  Marcinkowski 14.02.1900 - 2.04.1952
    12. ks.
      Rudolf  Marszałek 29.08.1911 - 10.03.1948
    13. Włodzimierz  Marszewski 19.01.1891 - 10.03.1948
    14. Józef
      Marzęda 23.02.1912 - 30.12.1948
    15. Walter Mellentin 24.10.1914 -
      16.06.1953
    16. płk August  Menczak 31.03.1894
      - 7.08.1952
    17. por.
      Jerzy  Miatkowski 8.06.1923 - 7.03.1949
    18. Włodzimierz
       Miączyński 20.03.1923 -
      5.12.1951
    19. Franciszek
      Michalski 12.12.1908 - 8.12.1953
    20. Marian
      Michalski 11.03.1925 - 22.08.1953
    21. Wacław
      Michalski 5.11.1923 - 29.03.1950
    22. płk
      Feliks  Michałkowski 29.05.1907 - 26.05.1953
    23. ppłk
      Stanisław  Michowski 5.11.1900-7.08.1952
    24. Stanisław
       Mierzwiński 5.01.1922-18.02.1949
    25. kmdr
      Stanisław  Mieszkowski 17.06.1903-16.12.1952
    26. płk
      Władysław  Minakowski 13.05.1902-7.08.1952
    27. Lucjan  Minkiewicz 13.12.1918-8.02.1951
    28. kpt.
      Adam  Mirecki 4.01.1909-24.10.1952
    29. Stanisław
       Mittlender-Dąbrowa 3.03.1897-12.05.1953
    30. kpt.
      Jan Morawiec
      25.03.1915-15.01.1948
    31. Wincenty  Morawski 22.01.1931-16.04.1951
    32. szer.
      Tadeusz  Mroczkowski 1924-1946

     

    1. Lech  Neyman 7.02.1908-12.05.1948
    2. Stanisław
      Niewałkowski 8.03.1903-9.06.1948
    3. Mirosław  Nowicki 1904-1948

     

    1. płk.
      Mieczysław  Oborski 2.02.1900-6.02.1953
    2. Bogdan
      Ociesz 8.09.1928-3.06.1955
    3. Zygmunt  Ojrzyński 11.10.1903-2.01.1953
    4. Stanisław  Okniński 18.11.1923-7.06.1952
    5. ppłk
      Antoni  Olechnowicz 13.06.1905-8.02.1951
    6. Piotr
      Oleksa 28.06.1928-28.08.1948
    7. Tadeusz
      Olszewik 22.09.1915-24.09.1948
    8. Tadeusz
      Ołdak 22.06.1925-10.04.1951
    9. Mirosław
      Onyszkiewicz 26.01.1911-6.07.1950
    10. płk
      Marian  Orlik 9.05.1916-3.12.1953
    11. Henryk
      Orłowski 19.08.1925-3.02.1949
    12. Seweryn
      Oryl 10.02.1921-29.03.1950

     

    1. Paweł  Pałys 1896-1953
    2. Bolesław  Panek 13.05.1923-12.11.1946
    3. Jerzy
      Paramonow 5.04.1931-21.11.1955
    4. Edmund  Pawliszewski 1912-1949
    5. Kazimierz
      Pawluczak 4.02.1929-25.05.1948
    6. plut.
      pchor. Roman Henryk Pawłowski 9.08.1925-3.02.1949
    7. por.
      Tadeusz Pelak   1.10.1922-7.03.1949
    8. Roman
      Pestrak 10.10.1919-22.10.1947
    9. Bolesław
      Petrasz 13.06.1907-25.07.1951
    10. Feliks
      Piechocki 30.09.1907-4.11.1948
    11. Jan
      Piesiewicz   1902-1.02.1952
    12. Bogusław
      Pietrkiewicz   16.02.1930-13.05.1953
    13. kpr.
      Stefan  Pietusiński 2.09.1929-14.04.1953
    14. rtm.
      Witold  Pilecki 13.05.1901-25.05.1948
    15. Stanisław  Piwek 1900-1948
    16. Czesław
      Plech 20.08.1920-9.12.1947
    17. Michał
      Podolak 31.12.1901-25.04.1952
    18. Antoni
      Polarczyk 15.01.1923-4.06.1949
    19. Tadeusz  Polesiński 1918-1946
    20. Przybylski
      Tadeusz  10.05.1920-1.12.1951
    21. por.
      Jan  Przybyłowski 27.11.1917-18.01.1951
    22. kmdr
      por. Zbigniew  Przybyszewski 22.09.1907-16.12.1952
    23. ppor.
      Edward  Pytko 14.09.1929-29.08.1952

     

    1. Zdzisław
      Rafalski 9.03.1915-9.12.1947
    2. Lech  Rajchel 
      9.03.1929-4.03.1954
    3. Karol  Rakoczy 5.06.1928-29.03.1950
    4. Ignacy
      Ramotowski 20.06.1922-18.10.1949

     

    1. płk
      Aleksander  Rode 10.12.1909-26.05.1953
    2. ppor.
      Zbigniew  Romer 2.02.1917-11.07.1952
    3. por.
      Edmund  Rosochacki 27.09.1920-23.10.1952
    4. Lechosław  Roszkowski 17.03.1910-15.01.1948
    5. Zdzisław
      Rudowski 12.06.1925-24.01.1948
    6. Leopold  Rutkowski 1887-1949
    7. ppłk
      Roman  Rypson 16.02.1899-28.04.1953
    8. Stanisław
      Rząb 12.03.1927-14.05.1949
    9. Józef Rzepka 12.12.1913-1.03.1951

     

    1. mjr
      Karol Sęk
      21.10.1893-7.06.1952
    2. Zenon
      Siedlecki 1.01.1926-17.02.1950
    3. Marian
      Sikorski 9.07.1923-4.12.1945
    4. Antoni  Siwiec 28.05.1907-17.06.1952
    5. Stefan
      Skrzyszowski 27.12.1911-15.05.1953
    6. Eugeniusz  Smoliński 8.07.1905-9.04.1949
    7. Stanisław
      Smoliński 5.12.1921-19.11.1952
    8. Marian
      Socha 20.03.1920-15.09.1952
    9. płk.
      Zygmunt  Sokołowski 20.04.1908-29.08.1953
    10. Piotr
      Soroka 17.07.1915-25.05.1949
    11. kpr.
      pchor. Dionizy  Sosnowski 15.08.1929-15.05.1953
    12. Stefan
      Sowa 17.09.1923-28.08.1948
    13. Kazimierz
      Sowiński 3.09.1919-9.12.1947
    14. Leon
      Spławski 9.12.1891-29.10.1953
    15. Piotr  Stachowicz 1923-1951
    16. kmdr
      Jerzy  Staniewicz 6.08.1903-12.12.1952
    17. Stankiewicz
      Stanisław
      1903-1947
    18. Jerzy
      Stańczyk 25.01.1924-8.02.1948
    19. Władysław  Stępnowski 10.03.1904-13.01.1950
    20. Jerzy  Stolarski 1921-1950
    21. Feliks  Stroiński 20.11.1899-28.12.1948
    22. Wiktor  Stryjewski 1.09.1916-18.01.1951
    23. Fryderyk
      Szary 27.04.1913-6.02.1948
    24. Eugeniusz
      Szczyciński 31.10.1933-19.11.1952
    25. mjr
      Zygmunt  Szendzielarz 12.03.1910-8.02.1951
    26. por.
      Zygmunt  Szymanowski 15.08.1910-31.05.1950
    27. Marian  Szymczak 5.09.1920-2.08.1955
    28. Władysław
      Szymczak 7.11.1922-26.02.1948
    29. Bolesław
      Szyszko 17.11.1914-12.08.1949

     

    1. płk
      Szczepan  Ścibior 13.12.1903-7.08.1952
    2. Leszek Śliwiński 1.02.1931-13.05.1953
    3. Władysław  Śliwiński 3.04.1921-15.02.1951
    4. mjr
      Ludwik Jan Świder 2.08.1893-19.12.1952
    5. Jerzy
      Świstow 21.04.1928-15.11.1950

     

    1. mjr
      Stanisław Tabisz 22.09.1888-4.02.1948
    2. prof.
      Władysław  Tarnawski 3.11.1885-4.04.1951
    3. Andrzej
      Tenik 5.05.1922-28.08.1948
    4. por.
      Aleksander  Tomaszewski 12.12.1904-13.06.1949
    5. Stefan  Tomaszewski 2.09.1897-1.07.1952
    6. Karol
      Topolski-Zabrodzki 10.07.1905-22.11.1945
    7. Helena  Trzcińska 1909-1947
    8. por.
      Edmund  Tudruj 22.10.1923-7.03.1949
    9. Kazimierz  Tuszyński 1924-1950
    10. Zygmunt  Tutkaj 1922-1945
    11. Władysław  Ulanowski 1921-1948

     

    1. por.
      Wacław  Walicki 11.10.1903-22.12.1949
    2. Lech
      Wałachowski 16.06.1932-11.02.1953
    3. Robert
      Wałachowski 22.09.1934-19.11.1952
    4. por.
      Arkadiusz  Wasilewski 4.01.1925-7.03.1949
    5. Bolesław  Wasiutyński 29.04.1898-31.08.1951
    6. Aleksander
      Waszczuk 11.12.1916-4.04.1949
    7. płk
      Antoni Wereszczyński 17.12.1890-4.09.1953
    8. Roman
      Wernio 30.03.1924-26.01.1949
    9. Ryszard
      Węgrzynowicz 20.04.1921-31-05.1952
    10. por.
      Ryszard  Widelski 19.08.1913-28.01.1949
    11. Jerzy  Wierzbicki 8.11.1925-18.01.1951
    12. ppor.
      Zygmunt  Wilczyński 30.03.1910-26.10.1950
    13. Stefan
      Witak 3.09.1916-17.02.1949
    14. Andrzej  Wlekliński 17.12.1922-25.09.1948
    15. Emil
      Wojciechowski 17.05.1922-28.08.1948
    16. Jerzy
      Wojdalski 24.02.1927-17.05.1950
    17. Józef  Wołyniec 26.06.1917-1.07.1949
    18. Zygmunt  Woszczyński 6.09.1926-23.05.1953
    19. Aleksander  Wzorek 23.02.1929-19.11.1951

     

    1. Jerzy  Zakulski 28.08.1911-31.07.1947
    2. Eugeniusz
      Zalewski 4.11.1911-13.01.1950
    3. kpt.
      Tadeusz  Zawadziński 10.01.1918-15.01.1948
    4. mjr
      Benno Zerbst
      15.11.1923-21.08.1953
    5. Czesław
      Ziemba 14.09.1924-15.07.1948
    6. Michał
      Zjawiński 20.09.1917-12.06.1947

     

    1. Stanisław
      Żabicki 28.11.1925-31.08.1952
    2. Lucjan
      Żółtowski 9.02.1926-13.04.1950
    3. Helena  Żurowska 1905-1949

    http://wpolityce.pl/historia/258160-tylko-u-nas-skandal-na-laczce-w-pant...

    Michnikowszczyna na stalinowskiej warcie

    Mądrość ludowa wyjaśnia to tak, że czym skorupka za
    młodu nasiąknie, tym na starość trąci. W przypadku pana redaktora
    Michnika sprawdza się to na sto procent; smrodem swego totalniactwa
    zatruwa społeczna atmosferę naszego nieszczęśliwego kraju tym bardziej,
    że próbuje ten smród zneutralizować przy pomocy gęstych oparów obłudy,
    prezentując się na zewnątrz w charakterze szermierza wolności.

    Ofiary UB

    Rząd więziennych pochówków z 1946 r. odsłonili badacze IPN na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.

    Zakończyły się prace IPN na cmentarzu
    Bródnowskim w Warszawie. W tym czasie odnaleziono szczątki sześciu osób.

    Badacze z Samodzielnego Wydziału Poszukiwań są przekonani, że
    kilkudniowe prace w kwaterze N45 potwierdziły, że natrafiono na pochówki
    więźniów rozstrzelanych przez Urząd Bezpieczeństwa.

    – To rząd więziennych pochówków z 1946 r. – mówi nam prof. Krzysztof
    Szwagrzyk, kierujący badaniami.

    – Mogą znajdować się tutaj inne pochówki, ale żeby to ustalić, musimy
    dokonać rozebrania tego pomnika, inaczej to jest tylko gdybanie –
    dodaje.


    Prezes IPN: prace na Łączce mogą ruszyć na początku 2016 roku

    Prezes IPN: prace na Łączce mogą ruszyć na początku 2016 roku

    Prezes IPN Łukasz Kamiński podczas wtorkowego
    posiedzenia sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka wyraził
    nadzieję,...
    czytaj dalej »


    Niedawno Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ogłosiła pierwszy projekt listy nazwisk, które znajdą się w Panteonie Narodowym na "Łączce". Na liście znalazły się nazwiska wszystkich osób straconych w warszawskich więzieniach w latach 1944-56. Było ich w sumie 321, a bohaterowie mieszali się tam z pospolitymi przestępcami, hitlerowskimi zbrodniarzami, czy okupacyjnymi kolaborantami. Lista wzbudziła wiele kontrowersji.

    Kamiński podkreślił, że Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zwróciła się do IPN o zweryfikowani tej listy, tak, aby Panteon upamiętniał tylko tych, którzy na miano bohaterów zasługują.

    - Prace nad weryfikacją tej listy zostały zakończone - IPN bierze za nią odpowiedzialność, że te nazwiska, które przekażemy do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, będą to nazwiska osób, co do których nie ma wątpliwości, że zasługują na najwyższe polskie godności i wyjątkowe miejsce w polskiej pamięci - dodał.

    Prezes IPN powiedział też, że w zeszłym roku Pion Śledczy IPN przeprowadził 1192 postępowania i skierował do sądu 11 aktów oskarżenia dotyczące 28 osób o zbrodnie komunistyczne.

    Ważnym zadaniem IPN było też szukanie miejsc pochówku ofiar komunizmu - szczególnie owocne okazało się badanie Aresztu Śledczego w Białymstoku.

    W 2014 roku działania Biura Lustracyjnego IPN były zdominowane przez wybory do Parlamentu Europejskiego i przede wszystkim, wybory samorządowe. W następstwie wyborów samorządowych do biura wpłynęło 68 535 oświadczeń lustracyjnych. Od początku tego roku oświadczenia są wstępnie weryfikowane i wprowadzane do elektronicznej bazy oświadczeń.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    168. Panteon Bohaterów Narodowych

  • Panteon Bohaterów Narodowych na Powązkach. Nie wszystkim się podoba

    Co najmniej 32 bohaterów Państwa Podziemnego zamordowanych w latach 1945-56 będzie pochowanych 27 września w Panteonie.

  • Wojciech Czuchnowski

    19.08.2015

    Co najmniej 32 bohaterów Państwa
    Podziemnego zamordowanych w latach 1945-56 będzie pochowanych 27
    września w Panteonie na Powązkach. Kilka rodzin ofiar odmawia udziału w
    uroczystościach.
    Zidentyfikowanych ofiar mordów w
    więzieniu na warszawskim Mokotowie jest dzisiaj 41, ich szczątki w
    trumnach czekają na uroczysty pogrzeb, który ma się odbyć 27 września, w
    święto Polskiego Państwa Podziemnego. Ale w Panteonie Bohaterów
    Narodowych, który tego dnia zostanie odsłonięty, spocznie mniej trumien.


    - Na dzisiaj mamy potwierdzenia od 32 rodzin, być może dojdą
    jeszcze trzy, do których dopiero niedawno dotarły informacje, i
    prowadzimy z nimi rozmowy - mówi "Wyborczej" Andrzej Kunert, szef Rady
    Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która jest głównym inwestorem prac...



    zapowiedział sekretarz ROPWiM

    We wrześniu odsłonią
    panteon na Łączce



    We wrześniu odsłonią panteon na Łączce

    14 września zaplanowano odbiór prac przy
    panteonie-mauzoleum ofiar zbrodni komunistycznych na Łączce na
    Wojskowych Powązkach - poinformował sekretarz ROPWiM...
    więcej »

     

    Podkreślił, że obecnie nie jest w stanie określić, jak liczne grono osób weźmie udział w uroczystości i kto wejdzie w skład reprezentacji władz. - Zapewne nie będzie pana prezydenta, ponieważ w tym czasie ma zaplanowaną wizytę w USA - powiedział.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    169. Siedem krajów popiera

    Siedem krajów popiera inicjatywę ministra sprawiedliwości Estonii
    odnośnie powołania międzynarodowego trybunały badającego „zbrodnie
    komunizmu” – informuje w niedzielę gazeta „Postimees”.

    Estoński minister sprawiedliwości Urmas Reinsalu w sobotę
    zaproponował utworzenie trybunału, który miałby status organu
    międzypaństwowego w celu badania zbrodni reżimów komunistycznych,
    dodając, że powinny być one zbadane, jak badane były zbrodnie nazistów.

    W Estonii dziś obchodzony jest Europejski Dzień Pamięci Ofiar
    Stalinizmu i Nazizmu. W Tallinie odbywa się międzynarodowa konferencja
    The Criminal Legacy of Communism and Nazizm, w której uczestniczą
    członkowie rządów, politycy i działacze społeczni z krajów europejskich.

    Przedstawiciele Ministerstw Sprawiedliwości Estonii, Litwy, Łotwy,
    Polski, Czech, Słowacji, Węgier i Gruzji wydali wspólne oświadczenie w
    sprawie konieczności zbadania „zbrodni komunizmu” i powołania w tym celu
    międzynarodowego trybunału. Utworzona zostanie również grupa ekspertów.

    — W wyniku zbrodni komunizmu i nazizmu zginęły lub ucierpiały miliony
    ludzi. Estoński naród również poniósł znaczne straty. Jeśli by okupacja
    komunistyczna trwała jeszcze jedno pokolenie, to estoński naród
    poniósłby nieodwracalne straty – powiedział Reinsalu.

    — Ważne, aby umowa międzynarodowa pozwoliła na wyraźną ocenę zbrodni
    reżimów komunistycznych w tych krajach, które się do niej przyłączą.
    Państwa powinny zapewnić ofiarom reżimów totalitarnych ochronę prawną i
    możliwość otrzymania odszkodowań za cierpienia i pracę przymusową –
    dodał minister sprawiedliwości Estonii.

    1 lipca 2009 roku Zgromadzenie Parlamentarne Organizacji Bezpieczeństwa i
    Współpracy w Europie (OBWE) zatwierdziło rezolucję „Zjednoczenie
    podzielonej Europy: promocja praw człowieka i swobód obywatelskich w
    regionie OBWE w XXI wieku”, w której przypomniano „o inicjatywie
    Parlamentu Europejskiego ogłoszenia 23 sierpnia Dniem Pamięci Ofiar
    Stalinizmu i Nazizmu, ku czci ofiar wywózek oraz masowej zagłady.
    Rezolucję zainicjowali członek litewskiego parlamentu Vilija
    Aleknaitė-Abramikienė i członek słoweńskiej delegacji Robert Batello.

    Decyzja Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, który w rzeczywistości
    zrównał komunizm z nazizmem, wywołała ostrą reakcję Moskwy. Rzecznik MSZ
    Rosji Andriej Niesterenko oświadczył, że dokument wypacza historię w
    celach politycznych. Rezolucję OBWE skrytykowała również Francja i
    Grecja.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    170. to dlatego TAK się pluły dzisiaj

    rodzime komuchy...tyle lat się udawało,a TU raptem przyszedł Nowy i zaczęło się...

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    171. Estonia calls for international tribunal to investigate Communis

    http://www.unian.info/world/1114668-estonia-calls-for-international-trib...

    "We should assess the crimes of the Communist regime at the
    international level and join hands in making it liable. The crimes
    committed by any communist regimes do not fall under the jurisdiction of
    any international court now. Therefore, I suggest we conclude an
    interstate agreement to establish an international tribunal to
    investigate Communist crimes the same way as Nazi crimes," he said, Postimees wrote.

    This should be done in memory of victims of the Communist regime, he added.



    Europejski Dzień Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych – Tallin, 23 sierpnia 2015

    Zastępca Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr Paweł
    Ukielski reprezentował IPN w obchodach Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Reżimów
    Totalitarnych, który w tym roku zorganizowały Ministerstwo Sprawie...

    Po ceremonii na placu Wolności, w Muzeum Okupacji odbyła się konferencja „Zbrodnicza
    przeszłość komunizmu i nazizmu”. Ministerstwa sprawiedliwości Estonii, Łotwy,
    Litwy, Polski, Czech, Słowacji, Węgier i Gruzji przyjęły wspólne oświadczenie
    potępiające użycie symboli totalitarnych i podkreślające potrzebę publicznego
    dostępu do archiwów zawierających informacje na temat zbrodni totalitaryzmów.
    Ponadto podkreśliły potrzebę zbadania możliwości współpracy ponadnarodowej,
    mającej na celu utworzenie specjalnej instytucji, która będzie badać zbrodnie
    reżimów totalitarnych, z naciskiem na zbrodnie komunistyczne.

    IPN dalej szuka

    Na Zamku Lubomirskich w Rzeszowie rozpoczęły się poszukiwania ofiar terroru komunistycznego

    Były przesłanki, żeby działania na tym
    terenie podjąć. W latach 1944-1956, a nawet dłużej, istniało tutaj
    więzienie, ale do 1956 r. było to szczególnie ciężkie więzienie. Tutaj
    stracono w tamtym okresie stalinowskim 350 osób, kolejne ponad 60 zmarło
    w tym więzieniu. Mamy tutaj do czynienia z ogromną skalą terroru –
    podkreśla w rozmowie z nami prof. Krzysztof Szwagrzyk, szef
    Samodzielnego Wydziału Poszukiwań IPN.

    – Wiemy, że zwłoki ludzi, którzy byli tutaj uśmiercani, wywożono pod
    Rzeszów do okolicznych lasów, ale także wiemy o cmentarzu Pobitno, jak
    również że szczątki części osób grzebano w jednym z bastionów
    bezpośrednio przyległych do terenu więzienia, który zajmował pewien
    fragment Zamku Lubomirskich. I teraz na tym bastionie pracujemy –
    wyjaśnia badacz.

    – Mamy relacje ludzi i informacje, że tutaj, na tym terenie w latach 80.
    znaleziono szczątki dwóch osób. Na początku lat 90. odnaleziono kolejną
    osobę. W oparciu o to uznaliśmy, że ten teren powinien być przebadany
    przy pomocy georadaru. Badania, które zostały wykonane, pokazują bardzo
    obiecujące wyniki. I teraz podjęliśmy decyzję, żeby rozpocząć prace
    ziemne, i dziś od rana pracujemy na terenie Zamku Lubomirskich, licząc
    na to, że w ciągu tych najbliższych dni naszych prac uda nam się
    szczątki ofiar komunizmu tutaj pogrzebane odnaleźć – podkreśla prof.
    Szwagrzyk.

    IPN rozpoczął badania na terenie pełniącym funkcję parkingu na obszarze
    ok. 70 m na 30 m. Mają one potrwać około 10 dni. – Wyniki prac mogą
    zweryfikować ten termin. Jak będzie potrzeba, zostaniemy dłużej. Nigdy
    nie przerywamy prac, które muszą być dokończone – zaznacza Szwagrzyk.

    W pracach uczestniczą specjaliści z zakresu medycyny sądowej z Wrocławia
    oraz archeolodzy z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu.

    IPN apeluje do osób, których „krewni stracili życie z rąk
    funkcjonariuszy państw totalitarnych na terenie Rzeszowa i województwa
    podkarpackiego o zgłaszanie się do IPN Oddział w Rzeszowie w celu
    udostępnienia materiału genetycznego do badań identyfikacyjnych”.

    – Istnieje możliwość, że w tym samym miejscu mogą być pochowane zarówno
    ofiary komunistów, jak też Niemców, dlatego apel kierujemy do osób,
    które straciły bliskich w latach 1939-1956 – wskazuje Małgorzata
    Waksmundzka-Szarek, rzecznik prasowy rzeszowskiego oddziału IPN.

    Zenon Baranowski

    Ekshumacje na Łączce na wiosnę?

    Wojewoda mazowiecki wszczął postępowania w sprawie ekshumacji Żołnierzy Wyklętych na Łączce

    Bliscy osób pochowanych na Łączce, których
    groby zostaną przeniesione, mają dwa miesiące, aby przystąpić do
    postępowania administracyjnego prowadzonego przez wojewodę
    mazowieckiego.

    To kolejny krok na drodze do usunięcia współczesnych grobów z kwater
    „ŁI” i „ŁII”, co ma umożliwić ekshumacje Żołnierzy Wyklętych, których
    szczątki spoczywają niżej. Jednak aby tego dokonać, urząd wojewódzki
    musi najpierw ustalić wszystkich bliskich, a ich krąg przepisy
    zakreślają bardzo szeroko, a następnie negocjować z nimi. Jak niedawno
    informował wojewoda Jacek Kozłowski, udało się zidentyfikować bliskich w
    odniesieniu do 85 proc. grobów.

    – W 194 grobach jest pochowanych 339 osób, dla każdej osoby pochowanej
    musimy odnaleźć bliskich. To jest bardzo żmudna, trudna praca –
    podkreślił Kozłowski.

    Jak wyjaśnia w piśmie Katarzyna Prus-Stachyra, dyrektor spraw
    obywatelskich Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, „jeżeli na podstawie
    danych uzyskanych z rejestrów i ewidencji publicznych nie ma możliwości
    ustalenia osób uprawnionych do pochowania zwłok, wojewoda ogłasza w
    sposób zwyczajowo przyjęty oraz w Biuletynie Informacji Publicznej o
    wszczęciu postępowania w sprawie ekshumacji”. Ogłoszenia takie wywiesza
    się na dwa miesiące i będą one zamieszczone od 3 września do 3 listopada
    2015 r.

    – I dopiero po tych dwóch miesiącach będziemy mogli przystąpić do
    rokowań ze zidentyfikowanymi stronami. W listopadzie powinien ruszyć
    proces rokowań z rodzinami, po tym będą wydawane odrębne decyzje
    administracyjne wojewody dla każdego grobu – stwierdza Kozłowski. –
    Formalnie postępowanie w odniesieniu do tych 194 grobów zostało wszczęte
    w momencie wpłynięcia pisma od prezesa IPN, 3 sierpnia. Decyzje
    administracyjne będą na końcu postępowań o przeniesieniu grobów, ale
    będziemy je wydawali najwcześniej pod koniec grudnia, na początku
    przyszłego roku – dodaje.

    Kozłowski zapowiada, że na wiosnę przyszłego roku byłyby możliwe końcowe
    ekshumacje Żołnierzy Wyklętych na Łączce.

    Zenon Baranowski
    Fot. wPolityce.pl/bs.sejm.gov.pl

    Na
    Powązkach Wojskowych zostanie pochowany wiceszef stalinowskiej
    bezpieki. Ptasiński był wiceministrem, gdy zamordowano gen. „Nila”


    5 grudnia 1952 r. został jednym z czterech
    wiceministrów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którą to funkcję
    sprawował do 9 grudnia 1954 r.

    "Żołnierzom wyklętym, żołnierzom niezłomnym". Odsłonią panteon na Łączce

    "Żołnierzom wyklętym, żołnierzom niezłomnym". Odsłonią panteon na Łączce

    Symbol orła i inskrypcja z historią miejsca na ścianie
    zewnętrznej, a wewnątrz nisze, w których znajdą się szczątki ofiar...
    czytaj dalej  »


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    172. W Rzeszowie odkryto szczątki trzech ofiar komunizmu

    Szczątki trzech mężczyzn, ofiar komunizmu odnalazł zespół Instytutu Pamięci Narodowej kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka na cmentarzu komunalnym w dzielnicy Zwięczyca w Rzeszowie; poszukiwania trwają też na bastionie Zamku Lubomirskich.

    Ofiarami są najprawdopodobniej żołnierze Armii Krajowej i zrzeszenia Wolność i Niezawisłość: Władysław Koba, Leopold Rząsa oraz Michał Zygo. “Moment odnalezienia, to był najszczęśliwszy dzień mojego życia” – powiedział podczas konferencji prasowej syn jednego z zamordowanych Wojciech Koba.

    Prof. Szwagrzyk zaznaczył jednak, że ostateczna identyfikacja szczątków nastąpi dopiero poprzez badania genetyczne. “Na ich wynik należy poczekać kilka miesięcy” – dodał.

    - Od dawna chcieliśmy przyjechać do Rzeszowa. Wiemy, jaka jest historia regionu. Wiemy, jak silny był tutaj opór przeciwko komunizmowi w latach 40. i 50., i wiemy jak wiele ofiar oddało tutaj życie za prowadzoną wówczas walkę – mówił prof. Szwagrzyk.

    W rzeszowskim Zamku Lubomirskich mieściło się więzienie; wykonywano tam również egzekucje. W latach 1944-56 w jego piwnicach stracono ok. 350 osób, kolejnych kilkadziesiąt zmarło w więzieniu. “Spośród ponad 400 osób znane są jedynie miejsca pochówku kilkunastu” – zaznaczył historyk.

    Kobę, Rząsę i Zygo zamordowano 31 stycznia 1949 r. Rodzin nie powiadomiono o miejscu pochówku. Od grabarza dowiedziano się, że zostali pochowani na cmentarzu przy ul. Podkarpackiej. W nocy po egzekucji zakopano tam zwłoki ludzkie. Przez rodziny miejsce to było traktowane jako ich grób.

    - W poniedziałek już na głębokości 45 cm natrafiliśmy na szczątki. Nie było to miejsce pochówku; to było miejsce ukrycia zwłok. W ciągu dnia udało nam się odnaleźć szczątki trzech mężczyzn, pogrzebanych bardzo, bardzo płytko – zaznaczył prof. Szwagrzyk.

    Podkreślił, że “wszyscy byli uśmierceni metodą katyńską”.

    - Każda z tych osób została przed egzekucją skrępowana kablami elektrycznymi. Niektóre z nich nawet w kilku miejscach; na wysokości szyi, bioder, miały również spętane nogi. To, co widzimy na obrazach, jakie znamy z Katynia; dokładnie taka sama metoda – mówił prof. Szwagrzyk.

    - Ktoś, kto tych ludzi mordował, zadał sobie szczególnie dużo wysiłku, żeby ich wcześniej przed egzekucją skrępować właśnie w taki sposób – dodał.

    Obecny na wtorkowej konferencji naczelnik pionu śledczego oddziału IPN w Rzeszowie Grzegorz Malisiewicz przypomniał, że 27 lipca wszczęte zostało śledztwo w sprawie zbrodni komunistycznej, będącej jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości polegającej na bezprawnym skazaniu na karę śmierci Władysława Kobę, Leopolda Rząsę i Michała Zygo wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie z 21 października 1948 r. Wokół postępowania prowadzone jest śledztwo przeciwko osobom, które doprowadziły do procesu sądowego zakończonego skazaniem ich na karę śmierci.

    W 1992 r. sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego wydał postanowienie stwierdzające nieważność wyroku WSR w Rzeszowie dotyczące członków WiN Koby, Rząsy i Zygo.

    Oprócz cmentarza przy ul. Podkarpackiej od ubiegłego tygodnia prowadzone są poszukiwania na bastionie rzeszowskiego zamku. W ocenie Szwagrzyka, “wyniki są obiecujące”. Wśród przesłanek, które przemawiają o ich kontynuowaniu znalazły się m.in. relacje osób pamiętających potajemne pochówki na terenie zamku oraz znalezienie tam podczas prac budowlanych na początku lat 90. XX wieku szczątków trzech osób.

    http://www.radiomaryja.pl/informacje/w-rzeszowie-odkryto-szczatki-trzech...

    Odkryto szczątki kolejnych osób podczas prac ekshumacyjnych w Białymstoku

    Szczątki pięciu kolejnych osób odkryto w dwóch miejscach prac ekshumacyjnych na terenie aresztu śledczego w Białymstoku. Prace te związane są ze śledztwami IPN dotyczącymi m.in. zbrodni funkcjonariuszy UB. Potrwają do końca września.

    Ekshumacje mają miejsce tam, gdzie w przeszłości znajdował się przywięzienny ogród.

    W eksplorowanej jamie grobowej zlokalizowanej w narożniku tego dawnego ogrodu we wtorek natrafiono na szczątki czterech osób – poinformował Tomasz Danilecki, asystent prasowy oddziału IPN w Białymstoku. W poniedziałek odkryto tam szczątki dziecka; to pod nimi były szczątki tych kolejnych osób.

    W drugim miejscu poszukiwań, gdzie wcześniej rozebrano drewnianą wiatę, natrafiono na nową jamę grobową, w której znaleziono następny szkielet.

    – Rozpoczęto jego wydobywanie. Przy tym szkielecie znaleziono aluminiowy medalik i różaniec. Ze wstępnych oględzin wynika, że w chwili śmierci osoba ta miała skrępowane ręce – dodał Danilecki

    Archeolodzy sprawdzają też, czy natrafili na kolejną jamę grobową. Kości ludzkie znaleziono bowiem tuż przy płocie między ogrodem więziennym a posesją Straży Granicznej. Niewykluczone jednak, iż jest to miejsce, do którego szczątki ludzkie przemieszczono w czasie jakichś prac ziemnych na posesji.
    http://www.radiomaryja.pl/informacje/odkryto-szczatki-kolejnych-osob-pod...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    173. Boże wybacz mi,ale nie ma we mnie przebaczenia

    dla tych MORDERCÓW
    Wieczne odpoczywanie racz dać Panie Bohaterom, a ich mordercom wieczne potępienie...

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    174. „Musimy budować pozytywną

    „Musimy budować pozytywną pamięć o Żołnierzach Niezłomnych”.
    Prezydent za otwarciem 27 września Panteonu Żołnierzy Wyklętych


    Spotykamy się w celu zakończenia wielkiego kłamstwa, które było drugim
    obok kłamstwa katyńskiego, fundamentem komunistycznego terroru – ...
    więcej

    "Naszym obowiązkiem jest budowanie pamięci o Żołnierzach Niezłomnych"

    Spotkanie z rodzinami Żołnierzy Wyklętych

    Cieszy mnie ogromnie, że pamięta się o tych ludziach, że stali się
    oni w polskiej historii postaciami pomnikowymi – mówił prezydent na
    spotkaniu z przedstawicielami rodzin ofiar terroru komunistycznego oraz
    środowisk zaangażowanych w ich odnalezienie. Spotykamy się tutaj w sprawie niezwykle istotnej, która jest raną na
    naszym narodzie, raną w polskiej historii od ponad 60 lat. Spotykamy
    się w sprawie zakończenia wielkiego kłamstwa, które było drugim, obok
    kłamstwa katyńskiego, fundamentem komunistycznego terroru,
    komunistycznego reżimu, który panował w naszym kraju przez 50 lat –
    mówił prezydent Andrzej Duda.

     

    Przypomniał, że pamięć o Żołnierzach Wyklętych odrodziła się dzięki
    pracy historyków, niezłomności wielu ludzi, a także działalności
    prezydenta Lecha Kaczyńskiego. -  To on pierwszy upamiętniał ich w
    sensie państwowym poprzez wręczanie żyjącym bohaterom orderów, poprzez
    dawanie tych orderów rodzinom, także pośmiertnie. To były te pierwsze
    elementy oddania czci tym, którym ta cześć się należała za niezłomność,
    za bohaterstwo, za wielką odwagę, za wielkie oddanie Rzeczypospolitej.
    Oddanie do samego końca, oddanie bardzo często aż do śmierci. Śmierci
    okrutnej, często po torturach, zakończonej morderstwem, jak niektórzy
    mówią, na sposób katyński – poprzez strzał w tył głowy, poprzez
    rozstrzelanie – mówił prezydent.

     

    Celem spotkania była dyskusja wokół kwestii pochówku odnzlezionych
    bohaterów. Andrzej Duda zaznaczył, że wszelkie wątpliwości związane są z
    tym, jak to zrobić, w jakim terminie i w jaki sposób, mają więc wymiar
    pozytywny i wiążą się z troską, aby zostało to wykonane w sposób
    należyty.

     

    - Cieszy mnie ogromnie, że pamięta się o tych ludziach, że o nich się
    mówi, że stali się oni w polskiej historii postaciami pomnikowymi. To
    niezwykle ważne. Naszym obowiązkiem, moim jako Prezydenta RP, jest
    budowanie tej pamięci w sposób jak najbardziej pozytywny – podkreślał
    Andrzej Duda.

     

    W jego ocenie termin 27 września jako rocznica powstania Polskiego
    Państwa Podziemnego jest odpowiedni by przeprowadzić uroczystość
    pochówku 37 z 40 zidentyfikowanych bohaterów. - Zgodnie z wolą ich
    rodzin, zgodnie z tym, czego pragną ich najbliżsi. Po to, żeby następnie
    kontynuować tą działalność – wyjaśniał prezydent, dodając, że proces
    szukania pomordowanych bohaterów będzie trwał jeszcze długo, bo
    komuniści zrobili wszystko, żeby zadeptać nie tylko pamięć, ale przede
    wszystkim zadeptać Ich samych.

     

    Przypomniał też, że termin 27 września jest trudny dla niego
    osobiście, bo w tym czasie będzie reprezentował Polskę na 70. Sesji
    Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. - Nie może być
    takiej sytuacji, że polskiego prezydenta tam nie będzie, zwłaszcza, że
    będę miał tam ważne wystąpienie – stwierdził. - Ale chciałbym, żebyśmy
    nie przesuwali daty zaplanowanej wcześniej uroczystości. Chciałbym, żeby
    ona się odbyła, będę tam reprezentowany. Ta uroczystość nie jest dla
    Prezydenta Rzeczypospolitej – ona jest przede wszystkim dla Żołnierzy
    Niezłomnych, dla ich upamiętnienia. Ona jest także dla Państwa, którzy
    jesteście w tę sprawę zaangażowani osobiście jako ich krewni,
    przedstawiciele instytucji państwowych, którym ta kwestia tak ogromnie
    leży na sercu – dodał.

     

    Dziękując za zaangażowanie prezydent zaapelował do rodzin, by
    poddawały się badaniom w celu pozyskania materiału genetycznego. - To
    dzięki takim właśnie badaniom udało się ustalić, że odnaleziono szczątki
    wielkich polskich bohaterów – przypomniał. Jak zaznaczył, jest to ważne
    nie tylko dlatego, żebyśmy mogli pochować wielkich Polaków pod ich
    nazwiskami, ale także przez fakt, że w ten sposób budujemy pamięć
    historyczną. -  Jest to więc nie tylko sprawa rodzin, co czasem jest dla
    nich trudne, ale także polskiego państwa, przyszłych pokoleń. Proszę
    zatem o tę ofiarność, bo ona w tej sprawie jest niezbędna – apelował
    prezydent.

     

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    175. Nazwiska z aresztu

    Nazwiska z aresztu

    Genetycy zidentyfikowali pierwsze dwie ofiary pogrzebane w starym areszcie UB w Białymstoku.

    Jutro noty identyfikacyjne wręczy rodzinom
    prezes IPN i rektor Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie
    prof. Andrzej Ciechanowicz.

    – Jesteśmy przejęci tą uroczystością i tą chwilą. Cieszymy się, że
    będziemy mogli pierwszym rodzinom przekazać informację o
    zidentyfikowaniu ich bliskich. Informację, na którą często czekali od
    ponad 70 lat – mówi Barbara Bojaryn-Kazberuk z białostockiego IPN.


    Pole chwały

    Mimo zastrzeżeń do formy pochówku rodziny ofiar z Łączki apelują o udział w niedzielnych uroczystościach na Powązkach.

    – Obecnie wiemy, że chowamy szczątki 35
    osób, natomiast trzy rodziny mają zgodę na odebranie swoich bliskich i
    pochowanie ich w innym miejscu – informuje dr Andrzej Kunert, sekretarz
    Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

    Wiadomo, że na Łączce nie spocznie mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”.
    Poinformowało o tym Stowarzyszenie Rodziny legendarnego żołnierza.
    „Stowarzyszenie informuje, że podjęło decyzję o pochowaniu szczątków śp.
    Zygmunta Szendzielarza »Łupaszki« w jego dotychczasowym symbolicznym
    grobie na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie wraz ze szczątkami jego
    córki Barbary Szendzielarz.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    176. "Krwawy Kociołek" spocznie na

    fot. PAP/ Radek Pietruszka


    "Krwawy Kociołek" spocznie na Powązkach. Polska znów uhonoruje komunistycznego dygnitarza?


    "Powązki Wojskowe, wbrew nazwie, nie są w
    gestii MON tylko miasta stołecznego Warszawy" -zastrzegł na Twitterze
    szef MON Tomasz Siemoniak.

    Kociołek - wicepremier PRL
    odpowiedzialny m.in za masakrę na Wybrzeżu w 1970 r zmarł 1
    października. (W 2013 roku został nieprawomocnie uniewinniony z zarzutu
    kierowniczego sprawstwa zabójstwa.). Jednak w powszechnej opinii jest
    współodpowiedzialny za krwawą rozprawę z robotnikami. Nie na darmo
    zyskał sobie przydomek „krwawego Kociołka”, co zostało
    uwiecznione m.in. w słynnej piosence „Janek Wiśniewski - padł”.

    Uroczystości na Wojskowych Powązkach zaczną się w środę o godz. 13.

    Powązki Wojskowe, wbrew nazwie, nie są w gestii MON tylko miasta stołecznego Warszawy

    — zastrzegł na Twitterze szef MON Tomasz Siemoniak.

    Rzeczywiście, do pogrzebu na tym prestiżowym cmentarzu jest potrzebna
    zgoda prezydent Warszawy. Jednak rodzina Kociołka zdołała ominąć ten
    wymóg. Portal rp.pl informuje, że komunistyczny dygnitarz zostanie
    pochowany w grobie urnowym. A kolumbaria na Powązkach rządzą się innymi zasadami. Tam zgoda włodarza stolicy nie jest tam wymagana.

    To kolejny kontrowersyjny pogrzeb na tej warszawskiej nekropolii. Najwięcej protestów wzbudził pogrzeb generała Wojciecha
    Jaruzelskiego. Ale nie tylko. We wrześniu spoczął tam płk Jan
    Ptasiński, jeden z czterech wiceszefów Ministerstwa Bezpieczeństwa
    Publicznego, odpowiedzialnego za krwawe represje. Podczas pogrzebu Ptasińskiego odbył się protest środowisk niepodległościowych.

    Myślę, że w środę pojawią się osoby pragnące w ten sposób zaprotestować przeciw niewydolności polskiego wymiaru sprawiedliwości, brakowi rozliczeń, osądzenia konkretnych osób za zło systemu

    – przewiduje Tadeusz Płużański.

    "Krwawy Kociołek" spocznie na Powązkach. Bez zgody władz Warszawy

    To
    nie będzie spokojny pogrzeb. Stanisław Kociołek, zmarły 1 października
    wicepremier PRL nazywany krwawym Kociołkiem, zostanie pochowany na
    Powązkach Wojskowych, w Alei Zasłużonych. Jak się okazuje, władze
    Warszawy nie mają możliwości, by tego zabronić.Jak to możliwe? Stanisław Kociołek będzie pochowany w grobie prochowym, a pochówek w kolumbarium na Powązkach podlega innym regulacjom niż tradycyjny pogrzeb. Jak pisze "Rzeczpospolita", przede wszystkim nie wymaga zgody prezydent Warszawy.


    Szef IPN przeciw pochówkowi Kociołka na Powązkach Wojskowych

    Sprzeciw wobec pochowaniu komunistycznego dygnitarza, b.
    wicepremiera w PRL Stanisława Kociołka na warszawskich Powązkach
    Wojskowych wyraził szef Instytutu Pamięci Narodowej


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    177. Milczący protest na pogrzebie „kata wybrzeża”


    Milczący protest na pogrzebie „kata wybrzeża”: Plują nam w twarz chowając go tu - niezalezna.pl

    foto: Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska

    Kilkadziesiąt osób protestowało przeciwko honorom dla Stanisława
    Kociołka pochowanego dzisiaj w panteonie narodowym Polaków na
    warszawskich Powązkach Wojskowych. Uczestnicy manifestacji trzymali
    m.in. zdjęcia zamordowanych 17 grudnia 1970 r. stoczniowców.

    To nie jest sprawa mieszkańców Trójmiasta, my tu w Warszawie też
    przeżywaliśmy to, co się działo na Wybrzeżu. Nie mogliśmy nawet używać w
    oficjalnych rozmowach w pracy określenia „kat wybrzeża”, teraz znowu
    plują nam w twarz chowając go tu, gdzie powinni leżeć nasi bohaterowie -
    mówił jeden z protestujących, którzy przyniósł na Powązki zdjęcia
    zamordowanych 17 grudnia 1970 r. stoczniowców, zastrzelonych przez
    oprawców z LWP.

    Pogrzeb miał charakter świecki. Protestujący w milczeniu maszerowali za konduktem pogrzebowym.
    Paradoksalnie to uczestniczący w pogrzebie atakowali protestujących
    używając wobec nich różnych inwektyw i próbując im wyrwać tablice ze
    zdjęciami, tekstami literackimi i pieśniami mówiącymi o masakrze
    grudniowej.

    Przyszliśmy tutaj właśnie ze względu na tych, którzy razem z nim
    stali na czele zbrodniczego systemu, chcieliśmy im przypomnieć do czego
    się przyczyniali. Przyszliśmy także dlatego, że nie mieści nam się w
    głowie, że w momencie, kiedy jeszcze nie dokończono prac na Łączce,
    kiedy jeszcze nie wydobyliśmy z ziemi naszych bohaterów to tutaj, w ich
    pobliżu chowa się katów narodu polskiego - mówiła Beata Sławińska z
    fundacji Łączka, która zorganizowała protest.

    (fot. Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska)

    Przeciwko pochowaniu Kociołka na Powązkach zaprotestował także prezes Instytutu Pamięci Narodowej.

    Wolność, niepodległość, prawda i godność człowieka to fundamenty, na
    jakich budowana jest Rzeczpospolita Polska. Stanisław Kociołek przez
    lata był członkiem komunistycznego aparatu partyjnego, który
    zwalczał te wartości - napisał w oficjalnym oświadczeniu dr Łukasz
    Kamiński.

    Przypomnijmy, jak historycy oceniają dokonania Stanisława Kociołka.

    Kociołek, jako wicepremier rządu PRL, konsekwentnie nakręcał spiralę
    prowokacji... Najpierw 14 grudnia 1970 r. o 15.50 wspólnie z I
    sekretarzem KW PZPR w Gdańsku Alojzym Karkoszką i komendantem
    wojewódzkim MO płk Romanem Kolczyńskim podejmował decyzję o skierowaniu
    na ulice Gdańska wojska i kompanii ZOMO. Później 15 grudnia o godz.
    20.00 gdańska telewizja wyemitowała przemówienie wicepremiera Kociołka,
    który całą winą za zaistniałą sytuację na Wybrzeżu obarczył robotników i
    wezwał wszystkich do powrotu do pracy „od jutra, od zaraz”.16 grudnia
    Kociołek powtórzył swój apel. Znów za pośrednictwem telewizji i radia
    Kociołek oznajmił, że „niemożliwe jest odwrócenie podjętych decyzji” i
    wezwał wszystkich do podjęcia pracy. 17 grudnia 1970 r. idących do pracy
    ludzi powitały serie z karabinów bandytów z LWP.- przypomniał na swojej
    stronie facebookowej Sławomir Cenckiewicz, autor książki „Gdański
    Grudzień”

    http://niezalezna.pl/71658-milczacy-protest-na-pogrzebie-kata-wybrzeza-p...


    Pogrzeb Stanisława Kociołka. "Kat Trójmiasta" spoczął na warszawskich Powązkach [ZDJĘCIA]

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    178. Zmarł generał Czesław

    Zmarł generał Czesław Kiszczak. Miał 90 lat


    W wieku 90 lat zmarł generał Czesław Kiszczak, były minister spraw
    wewnętrznych w latach 1981-90, jeden z głównych architektów stanu
    wojennego.
    Wiceprezes IPN: Kiszczak był postacią jednoznacznie negatywną
    Paweł Ukielski przypomina, że w wolnej Polsce byłego szefa MSW udało się
    skazać tylko w jednej sprawie - za członkostwo w związku przestępczym o
    charakterze zbrojnym podczas stanu wojennego.

    Wiceprezes IPN zwraca uwagę, że Kiszczak był jednym z
    nielicznych komunistycznych dygnitarzy, prawomocnie skazanych za
    działalność w PRL. "Niestety, nie udało się doprowadzić do skazania za
    inne czyny, jak chociażby za masakrę w kopalni Wujek" - dodał Paweł
    Ukielski.

    Rozmówca podkreślił, że Czesław Kiszczak
    był jednym z najbardziej prominentnych działaczy, który całą swoją
    karierę realizował w czasach PRL. Od 1945 roku, kiedy pracował w
    Informacji Wojskowej, która sowietyzowała polską armię, przez udział w
    stłumieniu "praskiej wiosny" w 1968, aż po niechlubną rolę w organizacji
    stanu wojennego.
    Kiszczak zostanie pochowany bez asysty honorowej
    Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało IAR, że nie zamierza też
    przydzielić zmarłemu dziś generałowi, byłemu szefowi MSW w czasach PRL,
    miejsca na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

    Chodzi o tereny, które są pod jurysdykcją ministerstwa.

    Na pogrzeb nie wybiera się też ani minister obrony narodowej, ani przedstawiciele armii.

    Pogrzeb Kiszczaka. "Bóg Ci zapłaci za wszystkie krzywdy, które niewdzięczny, niegodny Polak Ci czynił"
    Jak
    poinformował Fakt24.pl, zakończył się pogrzeb generała Czesława
    Kiszczaka. PRL-owski aparatczyk został pochowany na warszawskim
    cmentarzu prawosławnym na Woli.
    Na krótkiej ceremonii pogrzebowej obecny był reporter TV Republika
    Bartłomiej Graczak, który na Twitterze zrelacjonował część wiersza jaki
    wdowa po generale Maria Teresa Kiszczak odczytała nad urną z prochami. 
    - Padają gdzieś tam słowa złe, nienawistne do Ciebie. Ludzi pełnych zła,
    zakłamanych - czytała słowa własnego autorstwa. - Bóg Ci zapłaci
    za wszystkie krzywdy, które niewdzięczny, niegodny Polak Ci czynił - tak
    według reportera TV Republika brzmiała kolejna część jej wiersza.

    Pochowano gen. Kiszczaka. Mocne wystąpienie wdowy na pogrzebie: Ty zakazałeś użycia broni...

    Zgodnie z zapowiedziami, odbył się bez asysty honorowej. Podczas ceremonii z ust żony generała padły szokujące słowa.Przemówienie Marii Kiszczak nagrała Telewizja Republika.

    Niewdzięczni Polacy


    - Bóg zna prawdę Bóg zapłaci za wszystkie krzywdy, które
    uczynili ci niewdzięczni Polacy - mówiła wdowa. - To ty zakazałeś użycia
    broni w kopalni Wujek. Nigdy nie wydałeś żadnego rozkazu użycia broni.
    Padają złe i nienawistne słowa. Słowa ludzi pełnych zła i zakłamanych w
    stronę człowieka, który pracował tylko dla Polaków - słyszymy z ust
    Marii Kiszczak na nagraniu TV Republika.

    Aby się upewnić


    Na pogrzebie pojawiła się także Danuta Regulska, siostra księdza
    Sylwestra Zycha, który został zamordowany przez komunistów w 1989 roku.
    Jak powiedziała Telewizji Republika, pojawiła się na pogrzebie, aby
    upewnić się, że "ten człowiek nie jest w stanie już nikomu nic zrobić".


    - Upewniam się, że odszedł już z tego świata, że przykryła go
    ziemia i że pozostały po nim tylko złe wspomnienia - powiedziała
    Regulska.

    Prawosławna ceremonia


    Pogrzeb Czesława Kiszczaka odbył się dwa dni po jego śmierci.
    Miejsce pochówku nie było znane do samego końca. Prawosławna ceremonia
    odbyła się na cmentarzu na Warszawskiej woli. Uczestniczyli w niej
    członkowie najbliższej rodziny.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    179. 27 września 2015 r. (

    27 września 2015 r. ( niedziela) odbędzie się pogrzeb 36 z 40 zidentyfikowanych, po wydobyciu z dołów śmierci na Łączce, Żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego.

    Zgodnie z wyrażoną na piśmie wolą najbliższych rodzin w Panteonie – Mauzoleum na „Łączce” złożone zostaną doczesne szczątki następujących osób (w kolejności identyfikacji):

    por. Edmund Bukowski „Edmund”
    kpt. Stanisław Łukasik „Ryś”
    Eugeniusz Smoliński „Kazimierz Staniszewski”
    Stanisław Abramowski „Bury”
    Bolesław Budelewski „Pług”
    ppłk Stanisław Kasznica „Maszkowski”
    por. Tadeusz Pelak „Junak”
    Władysław Borowiec „Żbik”
    por. Henryk Borowy-Borowski „Trzmiel”
    mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”
    Zygfryd Kuliński „Albin”
    Józef Łukaszewicz „Kruk”
    Henryk Roman Pawłowski „Henryk Orłowski”
    por. Wacław Walicki „Tesaro”
    Ryszard Widelski „Irydion”
    mjr Jan Czeredys
    Adam Gajdek „Agata”
    ppłk Aleksander Kita
    ppłk Antoni Olechnowicz „Pohorecki”
    płk Marian Orlik
    Karol Rakoczy „Bystry”
    por. Edmund Tudruj „Mundek”
    por. Arkadiusz Wasilewski „Biały”
    ppor. Julian Czerwiakowski „Jurek”
    Bolesław Częścik „Orlik”
    por. Stefan Głowacki „Smuga”
    mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin”
    kpr. pchor. Dionizy Sosnowski „Zbyszek”
    por. Zygmunt Szymanowski „Jezierza”
    mjr Ludwik Świder „Johann Puk”
    kpt. Aleksander Tomaszewski „Al”
    Marian Kaczmarek „Paweł”
    por. Józef Kozłowski „Las”
    Stanisław Kutryb „Ryś”
    ppor pil. Edward Pytko

    Z woli najbliższych w grobach rodzinnych poza Panteonem-Mauzoleum na „Łączce” zostaną pochowane doczesne szczątki trzech następujących WYKLĘTYCH NIEZŁOMNYCH:

    mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w grobie swojej córki Barbary (kwatera D 18 rząd L 01 grób 5)
    ppor. Jerzy Miatkowski „Zawada” na Cmentarzu Powązkowskim (Starym) w Warszawie (kwatera 208 rząd 3 miejsce 14)
    kmdr ppor. Zbigniew Przybyszewski na Cmentarzu Komunalnym w Helu (sektor B 3)

    W związku z brakiem ostatecznej decyzji najbliższej rodziny miejsce pochówku szczątków por. Romana Grońskiego i kmdr. Stanisława Mieszkowskiego nie zostało jeszcze ustalone.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    180. 90-latek skazany na 20


    90-latek skazany na 20 lat
    więzienia. Maltretował więźniów w komunistycznej Rumunii

    W wieku 90 lat Alexandru Visinescu, były strażnik rumuńskiego
    więzienia Rymnik, został skazany na 20 lat więzienia. Jest to ostateczna
    decyzja Sądu Najwyższego w Rumunii. I pierwszy tego typu wyrok w kraju.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    181. IPN i policja w domu

    IPN i policja w domu Kiszczaka. Zabezpieczono dokumenty dotyczące TW "Bolka" (http://www.tvn24.pl)

    Instytut w asyście policji zabezpieczył dokumenty dot. TW "Bolka" przechowywane w domu Czesława Kiszczaka - poinformował szef IPN Łukasz Kamiński. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dodał, że wdowa po gen. Kiszczaku zaoferowała IPN sprzedaż dokumentów dot. TW "Bolka". Jak przekazał w oświadczeniu IPN, przedstawiła ona zapisaną obustronnie odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. z odbytego spotkania w dniu 16 XI 74 r.” datowaną: Gdańsk, dn. 16.11.74, opatrzoną w lewym górnym rogu nagłówkiem „źrodł. T.W., przyj. rez., wpłyn. 16 XI 74 r., odeb. kpt. Z. Ratkiewicz”. Jednocześnie poinformowała, że posiada więcej dokumentów tego rodzaju. IPN dodaje, że o sprawie niezwłocznie poinformowany został Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. Z komunikatu wynika, że w godzinach popołudniowych prokurator IPN w asyście funkcjonariuszy policji podjął w miejscu zamieszkania wdowy po Czesławie Kiszczaku czynności mające na celu zabezpieczenie dokumentów podlegających przekazaniu do Instytutu Pamięci Narodowej zgodnie z art. 28 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Stanowi on, że „każdy, kto bez tytułu prawnego posiada dokumenty zawierające informacje z zakresu działania Instytutu Pamięci, jest obowiązany wydać je bezzwłocznie Prezesowi Instytutu Pamięci”. W ubiegłym roku pion śledczy IPN podjął działania zmierzające do weryfikacji, czy Czesław Kiszczak przechowuje dokumenty podlegające przekazaniu do Archiwum IPN. Czynności te przerwała śmierć Czesława Kiszczaka. Kiszczak zmarł w zeszłym roku Czesław Kiszczak zmarł w listopadzie zeszłego roku w wieku 90 lat. W latach 70. Kiszczak był najpierw szefem wywiadu wojskowego, później także kontrwywiadu. W 1981 r. jako generał wojska został szefem MSW - jako bliski współpracownik ówczesnego premiera gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Brał udział we wprowadzaniu stanu wojennego; był członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i Biura Politycznego KC PZPR w latach 1986-90. Został prawomocnie skazany za wprowadzenie stanu wojennego. (http://www.tvn24.pl)
    http://www.tvn24.pl/szef-ipn-zabezpieczone-dokumenty-dot-tw-bolka,619869...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Krzysztofjaw

    182. Wszyscy

    Mam swoją teorię dlaczego jest taka niechęć do osadzania zbrodniarzy komunistycznych. Komunizm jako idea był wykreowany przez Żydów i tez był przez ni h w większości krwawo wprowadzany, szczególnie w Polsce - zydokomuna. Ot i cala tajemnica...
    Pozdrawiam

    Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

    avatar użytkownika Maryla

    183. Wyszkowski o archiwum

    Wyszkowski o archiwum Kiszczaka: Wyobrażam sobie, co się dzieje teraz u Michnika i jemu podobnych...

    Krzysztof Wyszkowski uważa, że IPN źle się zachował ws. archiwum Czesława Kiszczaka.

    IPN chroni zbrodniarzy komunistycznych i cały układ Okrągłego Stołu. Widać było przerażenie Kamińskiego

    -– mówił na antenie TV Republika były opozycjonista.

    Jest wielkim skandalem, że dopiero teraz IPN zdecydował się na to, żeby wejść do domu Kiszczaka

    -– ocenił.

    Wyszkowski mówił, że Instytut miał od dawna informację o tym, że takie dokumenty znajdują się w domu generała.

    Kiszczak bezprawnie posiadał te dokumenty. Dziś IPN mówi, że prowadził śledztwo. To jakieś bzdury. Prezes IPN się kompromituje

    -– stwierdził były opozycjonista.

    Wyszkowski wskazał przy tym, jak ważne może być archiwum, jakie zostało po Kiszczaku.

    Z pewnością są tam dokumenty dotyczące porwania i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki, Okrągłego Stołu i agentury po stronie solidarnościowej, którą kierowali Kiszczak i Jaruzelski, właściciele teczek

    -– wskazywał.

    Zdaniem Wyszkowskiego, Kiszczak nie był jedyną osobą, która nielegalnie przechowywała w domu dokumenty. Jak mówił, miał je też mieć Wojciech Jaruzelski oraz Lech Wałęsa.

    Wyobrażam sobie, co się dzieje teraz u Michnika i mu podobnych, którzy pewnie trzęsą się teraz z przerażenia, że co ten „głupi Kiszczak tam przechował”

    -– mówił.

    Wyszkowski stwierdził, że dziennikarze powinni teraz oblegać IPN, aby żadne dokumenty nie zginęły.

    KL,TV Republika

    -------------------------------------------------------------------------

    [...] A gdyby wtedy faktycznie Kiszczak został prezydentem - jak pani sądzi, co by się wydarzyło?

    Mój mąż wiedział, dokąd prowadzi Okrągły Stół. Przecież to on go prowadził i wiedział, co będzie później. Zmiany by nastąpiły, ale sądzę, że to wszystko troszkę bardziej godnie by przebiegało.

    Godnie?

    Jaruzelskiego Solidarność nie lubiła, a Wałęsa obiecywał Kiszczakowi 80 proc. głosów Solidarności. Jego proszono, żeby zostało prezydentem. Wniosek z tego, że bardzo dobre wrażenie zrobił na tych ludziach podczas Okrągłego Stołu. Ale on uważał, że Jaruzelski będzie lepszym prezydentem. W tej chwili na pewno tego żałuje. To była głupia decyzja. Los Polski inaczej by się potoczył, gdyby mój mąż przejął to stanowisko. [...]

    http://www.fakt.pl/politycy/zona-generala-kiszczaka-moj-maz-to-bohater-,...

    "Jak poinformował Fakt24.pl, zakończył się pogrzeb generała Czesława Kiszczaka. PRL-owski aparatczyk został pochowany na warszawskim cmentarzu prawosławnym na Woli.
    Na krótkiej ceremonii pogrzebowej obecny był reporter TV Republika Bartłomiej Graczak, który na Twitterze zrelacjonował część wiersza jaki wdowa po generale Maria Teresa Kiszczak odczytała nad urną z prochami. - Padają gdzieś tam słowa złe, nienawistne do Ciebie. Ludzi pełnych zła, zakłamanych - czytała słowa własnego autorstwa. - Bóg Ci zapłaci za wszystkie krzywdy, które niewdzięczny, niegodny Polak Ci czynił - tak według reportera TV Republika brzmiała kolejna część jej wiersza."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    184. IPN: Wdowa po gen. Kiszczaku

    IPN: Wdowa po gen. Kiszczaku zażądała 90 tys. zł za dokumenty
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wdowa-po-gen-kiszczaku-przekazu...

    Wdowa po gen. Czesławie Kiszczaku zaoferowała IPN sprzedaż dokumentów, które powinny być w archiwum, prokurator IPN zabezpieczył je - poinformowało we wtorek IPN. Według żony Kiszczaka wśród dokumentów jest notatka dotycząca spotkania z TW "Bolkiem" w 1974 r. Sama Maria Teresa Kiszczak mówiła w rozmowie z RMF FM, że to pracownicy IPN zaproponowali jej zapłatę za dokumenty. Instytut zaprzeczył tym doniesieniom. Rzeczniczka IPN Agnieszka Sopińska-Jaremczak przekazała, że Maria Kiszczak zażądała za całość posiadanych dokumentów 90 tys. złotych.
    Rzeczniczka poinformowała, że pierwszy kontakt Marii Kiszczak z IPN nastąpił na przełomie stycznia i lutego br. - Chciała spotkać się z prezesem IPN. Asystent proponował, że to on się z nią spotka, ona (wdowa po gen. Kiszczaku - red.) powiedziała, że spotka się tylko z prezesem. To spotkanie zostało wyznaczone, odbyło się w gronie kilku osób, prezesowi towarzyszył dyrektor biura i doradca - poinformowała. - Maria Kiszczak rozpoczęła od stwierdzenia, że jej mąż powiedział przed śmiercią, że jak będzie miała jakiekolwiek problemy finansowe, ma zgłosić się do prezesa IPN z ofertą sprzedaży dokumentów. Na potwierdzenie swoich słów przedstawiła dwustronnie zapisaną kartkę - informację opracowaną ze spotkania z TW "Bolek" w dniu 16 XI 1974 roku - mówiła Agnieszka Sopińska-Jaremczak. - Pani Kiszczak powiedziała, że ma więcej tego typu dokumentów. Została poinformowana, że sprawa musi zostać załatwiona zgodnie z prawem. O sprawie natychmiast został powiadomiony naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu - mówiła. Dodała, że po spotkaniu została sporządzona notatka służbowa, na podstawie której zawiadomiono prokuratora. - Czymś takim się nie handluje, a na pewno nie w IPN - zaznaczyła rzeczniczka. Dodała, że nie może powiedzieć w tym momencie, co zawierały zabezpieczone dokumenty. TW "Bolek" Lech Wałęsa wielokrotnie oskarżany był o to, że jest TW "Bolkiem". Konsekwentnie temu zaprzeczał. W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb PRL. Sąd uznał wówczas, że SB fałszowała akta dotyczące Wałęsy i nie ma - oprócz wypisu z rejestru SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Wałęsy jako TW "Bolek". W 2010 r. pion lustracyjny IPN uznał, że nie wystąpi o wznowienie procesu lustracyjnego Wałęsy, bo ocenił, że wydana przez Instytut słynna książka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "nie przynosi nowych faktów". Książka stawiała tezę, że Wałęsa był agentem SB w początkach lat 70., a jego proces lustracyjny był nierzetelny.
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wdowa-po-gen-kiszczaku-przekazu...

    Danuta Wałęsa broni męża: Jan Paweł II też był szkalowany (http://www.tvn24.pl)
    - Nieporozumienie, absolutny bezsens - oceniła w rozmowie z RMF FM Danuta Wałęsa. To reakcja ws. dokumentów, które IPN odzyskał od wdowy po gen. Kiszczaku. Mają one zawierać informacje o TW "Bolku".
    "Ale walczą, nawet trupem Kiszczaka. Mali ludzie, zwycięzcy się nie sądzi, Nie jesteście w stanie kłamstwami, pomówieniami, podróbkami zmienić prawdziwych faktów. To ja budowałem i stałem od 1970 r. na czele głównego odcinka walki. (…) Wielu z was historia za te nikczemne czyny nazwie kołtunami" - napisał w odpowiedzi Lech Wałęsa. Były prezydent przebywa obecnie w Wenezueli. Do kraju wróci około 26-27 lutego. Żona Lecha Wałęsy, Danuta nie chce szerzej komentować sprawy. - To nieporozumienie, absolutny bezsens. Trzy dni bym musiała wykładać rok 1974, szkoda słów i nerwów na to wszystko - powiedziała. - Jesteśmy narodem okrutnym, Jan Paweł II też był szkalowany - podkreśliła żona byłego prezydenta.
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/danuta-walesa-jan-pawel-ii-tez-...

    Wdowa po gen. Kiszczaku: gdyby nie mój mąż, nie byłoby Nobla dla Wałęsy

    W rozmowie z RMF FM wdowa po gen. Kiszczaku przekonywała, że jej mąż kazał przekazać te dokumenty do IPN. - Mąż mi powiedział, że mam oddać te dokumenty szefowi IPN. Mój mąż był nastawiony na ochronę polskiego bohatera - powiedziała Maria Teresa Kiszczak. - Gdyby nie to co zrobił mój mąż, nie byłoby Nagrody Nobla dla Polaka, nie byłoby polskiego bohatera - stwierdziła. Gen. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wdowa-kiszczak-gdyby-nie-moj-ma...

    Oficjalne oświadczenie IPN w sprawie słów wdowy po Kiszczaku
    Instytut
    Pamięci Narodowej wydał oficjalne oświadczenie w sprawie słów wdowy
    po generale Czesławie Kiszczaku Marii Teresy Kiszczak, jakoby
    to przedstawiciele Instytutu chcieli zapłacić jej za posiadane dokumenty
    dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie..

    Jaki: Umowy z Magdalenki były dotrzymywane przez elity III RP

    To niesamowite, że tyle lat po 1989 roku w mieszkaniu jednego
    z komunistycznych dyktatorów jak gdyby nigdy nic leżały sobie ważne
    z punktu widzenia państwa dokumenty, a żadne instytucje w ogóle się tym
    nie interesowały – mówił na...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    185. Historia z wdową po Kiszczaku

    Historia z wdową po Kiszczaku odsłania sześć ważnych, patologicznych obciążeń III RP

    Po 1989 r. nie doszło do odcięcia się od PRL, co oznacza, że nie tylko dziadkowie z UB, ale też ich wnuki świetnie się mają i to oni w dużym stopniu organizują „ruch oporu” przeciw obecnym władzom.

    Szarża Marii Teresy Kiszczak na IPN z częścią sekretnego archiwum jej męża może mieć sporo pożytecznych skutków. I to niezależnie od tego, czy to wszystko jest jakąś mistyfikacją, grą, początkiem licytacji „lepszych” dokumentów, straszeniem kogoś, zemstą, działaniem na polecenie kogoś znacznie ważniejszego niż pani Kiszczakowa czy też objawem jej demencji albo słabego rozgarnięcia. Czasem coś rozwija się inaczej niż ktoś zaplanuje i dziwaczna historia z wdową po pierwszym esbeku drugiej odsłony PRL może tak się potoczyć. Nawet wtedy, gdy sprawa Kiszczakowej okaże się mniej poważna niż się obecnie wydaje. Ale pewne procesy ruszą i nie dadzą się odkręcić.

    Po pierwsze, incydent z Kiszczakową wskazuje na to, że różne osoby mają różne dokumenty dotyczące ciemnej historii budowniczych PRL i III RP, wykradzione z archiwów. Co oznacza, że te dokumenty nie zostały spalone czy przemielone. Teraz chodzi o to, żeby odpowiednie instytucje przygotowały listę ewentualnych posiadaczy „skarbów” i zaczęły na poważnie je odbierać, a przynajmniej ich szukać. Te „kwity” mogą istotnie wzbogacić najnowszą historię Polski i wyjaśnić sporo jej tajemnic, w tym różne mniej czy bardziej błyskotliwe kariery, a przynajmniej pokazać prawdziwe sprężyny tych karier.

    Po drugie, dziwna historia z Marią Teresą Kiszczak, a właściwie z archiwum jej męża dowodzi, że nikt w III RP nie chciał realnie przycisnąć ojców założycieli III RP. Co oznacza, że nie było woli pozbawienia ich statusu świętych krów, mimo że mieli wiele na sumieniu, a często i krew na rękach. Kiszczak nie musiał chyba nawet chować swego archiwum, bo wiedział, że nikt po nie nie przyjdzie. Po prostu się nie odważy. I to fatalnie świadczy o III RP. Za czymś takim musiała bowiem stać jakaś umowa i mimo zmian władzy ta umowa była respektowana. A to z kolei oznacza, że żyliśmy (i pewnie wciąż żyjemy) w chorej rzeczywistości równie chorych uwikłań, zobowiązań i zastraszeń.

    Po trzecie, wciąż są ludzie, którzy dzięki wykradzionym ubeckim papierom mają „trzymanie” na innych ludzi. I część tych osób jest przez tych mających haki sterowana. Dla dobra wszystkich i dla dobra państwa tych szantażowanych trzeba uwolnić, a tych szantażujących pociągnąć do odpowiedzialności. Uwolnić, to nie znaczy zrehabilitować, ale sprawić, że przynajmniej będziemy wiedzieć, czy ktoś robił różne rzeczy, bo musiał, czy sam z siebie. To ważne i dla bezpieczeństwa państwa, i dla publicznej moralności. Warto wiedzieć, czy ktoś robił różne świństwa zdalnie sterowany, czy po prostu miał taki charakter. To samo dotyczy podejmowania strategicznych albo tylko ważnych decyzji.

    Po czwarte, niektóre autorytety III RP są od początku do końca stworzone przez ubecję i wstawione w ważne miejsca życia publicznego czy gospodarki. A potem te wykreowane autorytety robiły różne dziwne i paskudne rzeczy, bo były do tego zobowiązane. Przez różne prywatne archiwa, takie jak to Kiszczakowe. Skądinąd jego ważna część może się nie znajdować w warszawskim domu, ale np. w daczy czy czymś podobnym. To oznacza, że niektóre hierarchie autorytetów i hierarchie prestiżu są czystą ubecką konstrukcją, ze wszystkimi tego destrukcyjnymi skutkami. Szczególnie wtedy, gdy dotyczy to ludzi nauki, luminarzy kultury czy osobistości społecznego zaufania. Jeśli się czasem zastanawialiśmy, co się z tymi ludźmi niedobrego dzieje, to odpowiedź może być całkiem prosta.Po piąte, różne wykradzione czy wyniesione archiwa były podstawą silnych, choć trudnych do przejrzenia zależności między ludźmi. Innymi słowy – tworzyły coś w rodzaju mafijnej struktury. A ponieważ chodziło raczej o ludzi wpływowych i ustawionych, takie mafijne struktury mogły mieć dużą siłę przebicia i decydować o wielu ważnych sprawach: od awansów przez kontrolę ważnych instytucji po decyzje przeliczalne na duże pieniądze i dalekosiężne skutki. Dotarcie do archiwów czy tylko ich części mogłoby te mafijne struktury rozwalić, a przynajmniej je zneutralizować. O dobroczynnych tego skutkach nie warto nawet wspominać.

    Po szóste, sprawa Kiszczakowej dowodzi, że dla państwa wciąż istotne jest zerwanie z pozostałościami PRL, odcięcie się od republiki okrągłego stołu. Nie da się już przeprowadzić klasycznej dekomunizacji i deubekizacji, ale warto to zrobić nawet w jakiejś okrojonej formie. Powinno się przeciąć te wszystkie nici wiążące stary system i jego patologie z obecną Polską. Inaczej to wszystko będzie gniło, brzydki zapach wciąż będzie się rozchodził, a obszar zakażenia nie malał. Odzyskanie archiwów może być ważnym krokiem w kierunku zatrzymania choroby i rozpoczęcia leczenia. W III RP nigdy nie doszło do odcięcia się od PRL, co oznacza, że nie tylko dziadkowie z UB, ale też ich wnuki świetnie się mają i to oni w dużym stopniu organizują „ruch oporu” przeciw obecnym władzom. To zresztą zrozumiałe: walczą o życie i utrzymanie przywilejów. Ale nie bez znaczenia jest też solidarność tych środowisk, mająca solidne „resortowe” podstawy.

    Historia z wdową po Kiszczaku może się okazać katalizatorem całej serii pozytywnych zmian. Może, ale nie musi. Bo to nieoczekiwane wydarzenie całe to „resortowe” towarzystwo może skonsolidować i zmobilizować. A nieresortowi mogą się z kolei okazać zbyt wyrozumiali czy też zlekceważą nadarzającą się okazję. Tak już wcześniej kilka razy było w ponad 26 latach dziejów III RP. Ale czy „resortowi” zawsze muszą być górą?

    http://wpolityce.pl/polityka/281945-historia-z-wdowa-po-kiszczaku-odslan...

    Zabezpieczenie materiałów u wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku nastąpiło w ramach wszczętego w ubiegłym roku śledztwa ws. ukrycia dokumentów podlegających przekazaniu Instytutowi Pamięci Narodowej - poinformował prezes IPN Łukasz Kamiński.
    Wśród przejętych materiałów są rękopisy, maszynopisy i fotografie. Zabezpieczona przez prokuratora IPN dokumentacja, w sumie sześć obszernych pakietów, została przewieziona do siedziby IPN - powiedział na konferencji prasowej prezes IPN Łukasz Kamiński. - Dziś grupa wyznaczonych prokuratorów rozpoczyna formalne oględziny zabezpieczonej dokumentacji z udziałem specjalistów – archiwistów z Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN - mówił. Prokurator IPN Tomasz Kamiński zaznaczył, że dopiero po oględzinach będzie można powiedzieć, czy zabezpieczone dokumenty zawierają oryginały dokumentów. Dodał, że dopiero po zakończeniu oględzin wydany zostanie komunikat na temat zawartości merytorycznej materiałów. Prezes IPN wyjaśnił, że próbowano zorganizować wcześniej spotkanie Marii Kiszczak z jego asystentem, ale ta chciała się spotkać wyłącznie z prezesem.
    http://www.tvn24.pl/dokumenty-kiszczaka-konferencja-ipn,620055,s.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    186. Policja historyczna w

    Policja historyczna w akcji
    Wojciech Czuchnowski, Agnieszka Kublik


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19698812,policja-historyczna-w-akcji.html

    IPN opracował listę 21 byłych dygnitarzy PRL, którzy mogą ukrywać tajne materiały. Rewizje zaczął od domu gen. Jaruzelskiego
    Wczoraj prokuratorzy IPN weszli do domu wdowy po gen. Wojciechu Jaruzelskim. - Jestem tu z panami, chcemy wszystko na spokojnie ustalić - powiedziała nam przez telefon córka generała Monika. Potem wyłączyła aparat. Przed północą IPN poinformował, że przeszukanie trwało dziesięć godzin (od 9 do...

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19698812,policja-historyczna-w-akcji.html



    IPN o „liście 21”: to wewnętrzne pismo Instytutu

    21
    byłych funkcjonariuszy służb specjalnych PRL, którzy mogą ukrywać ważne
    dokumenty z czasów PRL, znalazło się na specjalnej liście IPN –...
    więcej

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    187. RPO interweniuje ws.

    RPO interweniuje ws. ostatnich działań IPN

    Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar
    podjął kroki w sprawie ostatnich działań IPN dotyczących publikacji
    teczki "Bolka" i archiwów Kiszczaka. Widzi problem ewentualnego
    naruszenia prawa do prywatności.
    W ostatnich dniach do rzecznika praw
    obywatelskich wpłynęły skargi od obywateli dotyczące sytuacji byłego
    prezydenta Lecha Wałęsy...


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19714150,rpo-interweniuje-ws-ostatnich-dzialan-ipn.html



    Kasacja w sprawie Kiszczaka oddalona




    Sąd Najwyższy uznał za bezzasadną kasację obrońcy generała.

    Sąd Najwyższy oddalił w czwartek
    kasację obrony od wyroku skazującego Czesława Kiszczaka na dwa lata
    pozbawienia wolności w zawieszeniu za wprowadzenie stanu wojennego.SN uznał, że osądzenie Kiszczaka przez sąd powszechny, a nie wojskowy,
    było prawidłowe, a jego stanu zdrowia nie można było także uznać za
    powód do odstąpienia od ścigania.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    188. Sąd Najwyższy apeluje do

    "Decyduje samo ogłoszenie wyroku"


    - Wyroki TK obowiązują, nawet jeśli nie zostały urzędowo
    opublikowane, decyduje samo ogłoszenie wyroku - mówił prezes SN Tadeusz
    Ereciński. - Nawet formalnie nieuchylony - ze względu na brak
    opublikowania wyroku - przepis ustawy może nie być stosowany, jeżeli
    zgodnie z orzeczeniem TK został pozbawiony domniemania konstytucyjności -
    powiedział sędzia Ereciński, odczytując przesłanie I prezes SN
    Małgorzaty Gersdorf.

    Wystąpienie zakończył apelem do
    "wszystkich polskich sędziów, aby mieli odwagę", bo są dziś
    "depozytariuszami wartości polskiej demokracji".

    Czego nie podała PAP...


    Tyle o wystąpieniu dowiedzieliśmy się z depeszy Polskiej Agencji
    Prasowej. W stanowisku opublikowanym na stronie Trybunału
    Konstytucyjnego znajduje się jednak znacznie bardziej dosadne
    stwierdzenie.

    "Co więc będzie dalej z Trybunałem
    Konstytucyjnym i z Konstytucją?" - pyta prezes Gersdorf i przypomina
    kazus Austrii z 1933 roku, kiedy ówczesny rząd Dollfussa [kanclerz
    austrofaszystowski - red.] podważył "nieprawidłowy wybór" trzech sędziów
    austriackiego TK, a następnie doprowadził do ustąpienia dalszych
    czterech.

    To wywołało całkowity paraliż tego organu na okres aż do 1946 roku. Funkcje kontroli
    konstytucyjności formalnie przekazano na mocy konstytucji z 1934 r.
    Trybunałowi Związkowemu (czyli ówczesnemu austriackiemu SN), tworząc w
    nim osobny Senat Konstytucyjny - tyle że w praktyce był to i tak gest pozbawiony znaczenia" - czytamy.

    "Niech nie stosują złego prawa"


    Również apel do polskich sędziów jest znacznie obszerniejszy.
    "Dzisiaj nie są oni jedynie 'ustami ustawy' lecz - powiem to bez cienia
    patosu i przesady - depozytariuszami wartości polskiej demokracji, a
    przy tym piastunami władzy publicznej. Tylko od nich zależy, czy polscy
    obywatele docenią wagę podziały władz oraz obowiązywania i
    przestrzegania prawa" - pisze Gersdorf.

    "Niech zatem sądy
    występują z pytaniami prawnymi, kiedy widzą złe prawo i niech nie
    stosują tego prawa, jeśli otrzymają wyrok sądu konstytucyjnego,
    stwierdzający jego niezgodność z konstytucją, choćby wyrok ten nie
    został promulgowany w Dzienniku Ustaw!" - podkreśla.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    189. Poseł PiS doniósł na

    Poseł PiS doniósł na komunistów z Dąbrowy Górniczej. Wszyscy zostali skazani

    Marcin Pietraszewski

    29.04.2016

    13:04

    Wydawane przez KPP pismo

    Wydawane przez KPP pismo "Brzask" (MATERIAŁY PRASOWE)

    Grzywna i ograniczenie
    wolności w postaci prac społecznych
    - taka karę w trybie nakazowym
    wymierzył Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej czterem członkom
    Komunistycznej Partii Polski. Wyrok jest nieprawomocny
    Krzysztof Szwej (zgodził się na podanie
    nazwiska), przewodniczący Komunistycznej Partii Pracy i członek zespołu
    redakcyjnego partyjnego pisma "Brzask, Beata K. i Marian I., członkowie
    redakcji "Brzasku" oraz Marcin A., administrator portalu kompol.org,...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    190. Ubecka katownia zniknie? IPN

    Ubecka katownia zniknie? IPN nie ma pieniędzy. "Być może powstanie tu bank"

    Wszystko
    wskazuje na to, że stracimy unikatowy zabytek. Instytut Pamięci
    Narodowej nie ma pieniędzy na remont byłej katowni UB w kamienicy przy
    ulicy Strzeleckiej w Warszawie i utworzenie w tym miejscu izby pamięci -
    alarmuje tvnwarszawa.pl. Byłe więzienie zostanie zamknięte, a
    pomieszczenie, w którym miała być izba pamięci, wynajęte.
    Nie ma pieniędzy na remont [br]ubeckiej katowni. Powstanie bank?

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    191. Niesamowite. Odsłonili


    Niesamowite. Odsłonili tablicę ku czci "ubeka"

    Wielkie oburzenie w wielu środowiskach wywołała uroczystość w
    gminie Łopuszno w powiecie kieleckim, gdzie upamiętniono... czyny
    ważnego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa. Na tablicy znalazło się
    też wiele innych nieścisłości. Po naszej interwencji tablicę zdjęto.
    Uroczystość miała miejsce na polanie leśnej między Korczynem, a
    Fanisławicami w gminie Łopuszno, w powiecie kieleckim. Odsłonięto
    tablicą czczącą między innymi ważnego funkcjonariusza aparatu
    bezpieczeństwa wprowadzającego po II wojnie światowej sowiecki porządek.

    Wydarzenia którym poświęcony jest pomnik miały miejsce w sierpniu 1944
    roku. Odział partyzantów Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił
    Zbrojnych przeprowadził akcję przeciwko żołnierzom komunistycznej
    partyzantki zgrupowanych w Armii Ludowej.

    Komunistyczna propaganda przez wiele lat po II wojnie światowej starała
    się lansować pogląd o rzekomej zbrodni, którą dokonali, także na
    cywilach niezaangażowanych w konspirację, żołnierze Brygady
    Świętokrzyskiej pod Fanisławicami. Przez lata napis na tablicy sławił
    ludzi komunistycznej partyzanki poległych w walce z „bandytami”. Tydzień
    temu pojawiła się nowa tablica, ale pozostała ... narracja wywodząca
    się z poprzedniego systemu.

    Wsród osób wymienionych na tablicy upamiętniającej wydarzenia z sierpnia
    1944 roku był między innymi Tadeusz Łęcki „Orkan” - dowódca 2 Brygady
    Armii Ludowej „Świt”. Upamiętnienie komunisty, który w powojennej,
    niesuwerennej Polsce pełnił ważne funkcje w aparacie bezpieczeństwa
    stanowi niemałą wpadkę. Działania podjęte w Fanisławicach są sprzeczne z
    przyjętą przez polski parlament w kwietniu 2016 roku ustawą
    demokunizacyjną. Obliguje ona samorządy do usuwania, w przeciągu roku,
    wszelkich symboli upamiętniających osoby związane z systemem
    totalitarnym, którym był także komunizm.

    Kontrowersyjne uroczystości odbyły się 21 sierpnia. Rozpoczęły się
    mszą świętą, w której brał udział między innymi księża. Uroczystościom
    nadano podniosły charakter, także poprzez udział w nich pocztów
    sztandarowych organizacji kombatanckich, szkół i straży pożarnej. Tym
    przedsięwzięciom towarzyszyła „prelekcja historyczna” opowiadająca
    historię wydarzeń z sierpnia 1944 roku, którą wygłosił jeden z
    miejscowych radnych. Niestety nie mająca wiele wspólnego z prawdą.
    Słuchali tego wszyscy przybyli - dyrektorzy szkół i nauczyciele,
    młodzież. Wśród zaproszonych gości byli także krewni osób, które
    określono na tablicy terminem „poległych w walce”. Więcej - osoba
    wzbudzająca największe kontrowersje nigdzie na „poległa” - cieszyła się
    długim życiem, zmarła dopiero w 1988 roku.

    Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/historia/a/niesamowite-odslonili-tablice-ku-czci-funkcjonariusza-bezpieki,10567121/


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    192. Prof. K. Szwagrzyk: podczas

    Prof. K. Szwagrzyk: podczas stanu wojennego na Łączce niszczono szczątki bohaterów

    „Nie mamy żadnych wątpliwości, że w latach osiemdziesiątych,
    kiedy pod osłoną stanu wojennego przygotowywano na Łączce pochówki ludzi
    zasłużonych dla ówczesnej władzy, natrafiano tam na szczątki więźniów i
    je niszczono – mówił prof. Szwagrzyk. Mamy szereg
    dowodów na to, że tak się niestety działo” – mówił prof. Krzysztof
    Szwagrzyk w audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja.

    W rozmowie z o. Dariuszem
    Drążkiem CSsR, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej poinformował, że w
    dniu wczorajszym w kwaterze „Ł” na cmentarzu wojskowym na Powązkach
    rozpoczął się trzeci etap prac poszukiwawczych bohaterów podziemia
    niepodległościowego. Prace jak mówił profesor będą prowadzone na
    fragmencie cmentarza, który wcześniej był niedostępny ze względu na
    znajdujące się tam współczesne nagrobki pochodzące z lat 1982-84.

    Teraz
    zostały one przeniesione w inne miejsca, a my możemy wreszcie rozpocząć
    prace na obszarze, na który od dawna chcieliśmy wejść. […] Schodzimy do
    głębokości 2,5-3 metrów, ponieważ tam są szczątki naszych bohaterów, ale
    znajdują się one także pomiędzy tymi współczesnymi nagrobkami. Nie mamy
    żadnych wątpliwości, że w latach osiemdziesiątych, kiedy pod osłoną
    stanu wojennego przygotowywano tam pochówki ludzi zasłużonych dla
    ówczesnej władzy, wówczas natrafiano na szczątki więźniów i je
    niszczono. Mamy szereg dowodów na to, że tak się niestety działo
    – podkreślał naukowiec.

    Prof. Szwagrzyk tłumaczył, że z tego względu, jego ekipa musi zastosować nową metodę przy poszukiwani szczątków bohaterów.

    Cały ten
    teren musi zostać przesiany na sitach. To jest jedyna metoda, która
    gwarantuje, że żadna kosteczka z tych zniszczonych szczątków naszych
    bohaterów nie zostanie przeoczona, nie zostanie gdzieś w ziemi. Nie ma
    innej metody, a wierze, że ta będzie skuteczna
    – akcentował profesor.

    Wiceprezes IPN, podkreślił, że kiedy
    trzeci etap zostanie zakończony – planowo za jakoś trzy tygodnie – wtedy
    będzie można podjąć ostatni etap działań, którym ma być objęty teren
    wzdłuż muru kończącego cmentarz Powązkowski.

    To jest
    ostatni obszar, na który wejdziemy wiosną roku następnego. Tam dzisiaj
    są współczesne pomniki, jeszcze nie przeniesione w inne miejsce, dlatego
    póki, co nie możemy pracować w tamtym miejscu. Dopiero wówczas myślę,
    że w granicach czerwca następnego roku, pięć lat od chwili, gdy
    rozpoczęliśmy prace na Łączce będziemy mogli powiedzieć, że spełniliśmy
    swój obowiązek, że zakończyliśmy prace na Łączce – odnaleźliśmy naszych
    bohaterów
    – podkreślał prof. Szwagrzyk.

    Wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej
    mówił, że do tej pory dzięki pracom poszukiwawczym, jego zespołowi udało
    się odnaleźć na Łączce szczątki 202 osób.

    – Brakuje
    nam ciągle jeszcze około 100 osób. Przypomnę, że wśród tych nazwisk,
    które ogłaszaliśmy na różnych konferencjach identyfikacyjnych Instytutu
    Pamięci Narodowej, nie ogłaszaliśmy, że odnaleźliśmy szczątki rotmistrza
    Witolda Pileckiego, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, czy pułkownika
    Łukasza Cieplińskiego. Wierzymy, że ich szczątki są jeszcze w ziemi, a
    my w tej chwili rozpoczynamy pracę, które pozwolą je odnaleźć
    – zaznaczał naukowiec.

    Na zakończenie rozmowy prof. Krzysztof
    Szwagrzyk wyraził zadowolenie z tego, jakim zainteresowaniem cieszą się
    prace poszukiwawcze polskich bohaterów.


    Wolontariusze tak jak zawsze także i tym razem są z nami.  Jest ich
    dużo, dzisiaj pracuje z nami od samego rana, ponad 20 osób. Zgłoszenia
    od następnych chętnych napływają każdego dnia, czy to przez maile, sms,
    czy telefonicznie z kraju i zza zagranicy.[…] W zakresie spotkań z
    klasami szkolnymi, z różnymi grupami jest tak, że każdego dnia istnieje
    taka możliwość. Jesteśmy na Łączce i nigdy nie będzie tak, że nie
    znajdzie się z naszej strony wola spotkania z jakąkolwiek grupą, która
    by przyjechała na miejsce i chciała dowiedzieć się czegoś o tych
    pracach. Zawsze znajdziemy na to czas
    – deklarował wiceprezes IPN.

    Całą rozmowę z „Aktualności dnia” można odsłuchać [tutaj]

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    193. Bohaterka resorciaków z Czerskiej


    Zasłynęła czyszczeniem grobu Bieruta, teraz walczy w Donbasie. Po stronie rebeliantów

    Zasłynęła czyszczeniem grobu Bieruta, teraz walczy w Donbasie. Po stronie rebeliantów

    Ludmiła Dobrzyniecka otwarcie przyznaje
    się do poglądów komunistycznych i nie kryje podziwu dla Józefa Stalina.
    Ostatnio zasłynęła czyszczeniem grobu Bolesława Bieruta. Teraz przebywa
    na froncie w Donbasie, gdzie służy w armii tzw. Ługańskiej Republiki
    Ludowej.


    Ludmiła Dobrzyniecka to druga po Dariuszu Lemańskim
    osoba z obywatelstwem polskim, która publicznie przyznaje się do walki
    po stronie prorosyjskich rebeliantów w Donbasie. O jej służbie w
    szeregach armii tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej poinformował Dawid
    Hudziec, członek Obozu...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    194. Zakończył się kolejny etap

    Zakończył się kolejny etap ekshumacji na warszawskich Powązkach

    W kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach zakończył się kolejny etap poszukiwań szczątków bohaterów powojennego podziemia niepodległościowego.


    fot. TV Trwam News

    Wyniki dotychczasowych prac przedstawił wiceprezes
    Instytutu Pamięci Narodowej prof. Krzysztof Szwagrzyk. Poinformował on,
    że odnaleziono dużą ilość szczątków ludzkich, ale nie można jeszcze
    precyzyjnie określić dokładnej liczby odnalezionych osób.

    Badania są trudne, gdyż szczątki są
    rozdrobnione. Powodem jest niszczenie w latach 80’ miejsc pochówków
    ofiar represji. Odnalezione ślady wskazują, że w niektórych miejscach
    używano koparek.

    Prof. Krzysztof Szwagrzyk podkreślił, że do czerwca przyszłego roku prace w kwaterze „Ł” zostaną zakończone.

    Myślę, że
    potrzebujemy dwa miesiące pracy. Nie ma innej możliwości, jak całą tę
    ziemię przesiewać na sitach, a właśnie to robimy. Wymaga to czasu. Nie
    ma możliwości wprowadzenia żadnego sprzętu mechanicznego i coś zrobi za
    nas. Trzeba w tej chwili doprowadzić do rozbiórki tych pozostałych,
    jeszcze istniejących pomników na „Łączce”. Ten proces trwa. Kiedy
    wrócimy tam wiosną 2017 r., będziemy pracowali przy murze. Dopiero
    wtedy, po 5 latach od rozpoczęcia działań na „Łączce”, powiemy, że prace
    poszukiwawcze i ekshumacyjne na kwaterze „Ł” zostaną zakończone
    – wskazał prof. Szwagrzyk.

    Dotychczas w kwaterze „Ł” ujawniono i
    zabezpieczono ponad 200 szkieletów. IPN szacuje, że mogą się tam
    znajdować szczątki jeszcze ok. 100 osób, pomordowanych w latach 40’ i
    50’.

    Instytut najprawdopodobniej w tym roku
    ogłosi nazwiska kolejnych zidentyfikowanych ofiar komunizmu. Wśród
    poszukiwanych w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach są m.in. gen.
    August Emil Fieldorf „Nil” czy płk Witold Pilecki.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    196. 7 ZDJĘĆTablica

    Tablica upamiętniająca Dąbrowszczaków przy placu Defilad

    Tablica upamiętniająca Dąbrowszczaków przy placu Defilad (PRZEMEK WIERZCHOWSKI)



     
    http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22484932,dabrowszczacy-maja...

    Tablica upamiętniająca polskich brygadzistów została przymocowana
    do głazu przy pl. Defilad, w ramach 9. edycji festiwalu Warszawa w
    Budowie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    198. Dr Gontarczyk: "W brygadzie


    Dr Gontarczyk: "W brygadzie Jarosława Dąbrowskiego oprócz wielu ideowych komunistów było…

    "Dąbrowszczacy z całą pewnością nie są żadnym wzorcem dla następnych pokoleń".

    W piątek wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera (PiS) poinformował,
    że w związku z obowiązywaniem tzw. ustawy dekomunizacyjnej, wydał
    zarządzenie o przemianowaniu ulic m.in. al. Armii Ludowej na Lecha
    Kaczyńskiego oraz Dąbrowszczaków na Borysa Sawinkowa. Nowe prawo, które
    zakazuje „propagowania komunizmu lub innego systemu totalitarnego”, dało
    samorządom czas do 2 września 2017 r. na zmianę nazw 943 ulic, które -
    jako podlegające ustawie - wskazał Instytut Pamięci Narodowej. Podobne
    zarządzenia wydali też inni wojewodowie.

    Lider warszawskich radnych Platformy Obywatelskiej Jarosław Szostakowski zapowiedział w rozmowie z PAP, że „na najbliższej sesji rady miasta klub PO będzie
    składał projekty uchwał dotyczące odwołania się od zarządzenia wojewody
    do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego”. Jak dodał „rada rozpatrzy
    te projekty na sesji w czwartek”. Chodzi m.in. o zmiany nazw ulic: Armii
    Ludowej i Dąbrowszczaków.

    Dąbrowszczacy należeli do ochotniczych oddziałów wojskowych XIII
    Brygady Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego i walczyli przeciwko
    władzy gen. Francisco Franco w czasie wojny domowej w Hiszpanii
    w latach 30. XX w.

    Zdaniem historyka IPN
    dr Piotra Gontarczyka „komunistyczne Brygady Międzynarodowe walczące w
    Hiszpanii, w tym także brygada Jarosława Dąbrowskiego, jak najbardziej
    zasługują na dekomunizację”.

    Jak wyjaśniał, mimo że „często
    podnosi się, że oni walczyli w Hiszpanii z faszyzmem - nie jest dobrym
    punktem odniesienia przeciwko komu się walczy, tylko o co się walczy”.
    I dodał: „z faszyzmem walczył także Ławrientij Beria
    z organami bezpieczeństwa”.

    Gontarczyk podkreślił, że „komunistyczne Brygady Międzynarodowe były po prostu narzędziem komunizmu i narzędziem Stalina do prowadzenia działań w Hiszpanii”.

    W jego ocenie Dąbrowszczacy nie walczyli ani o wolność, ani o demokrację, „tylko o ustrój sowiecki wzorowany na wzorcach ZSRR”.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    199. Sąd ukarał Błaszczaka grzywną

    Sąd ukarał Błaszczaka grzywną za dezubekizację. Grzywna nie jest wysoka, ale sprawa dotyczy kilku tysięcy osób
    Wojciech Czuchnowski, Leszek Kostrzewski
    15 listopada 2017
    http://wyborcza.pl/7,75398,22650185,sad-ukaral-blaszczaka-grzywna-za-dez...

    "Za rażące naruszenie prawa" Warszawski
    Sąd Administracyjny ukarał szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka. Powód?
    Uporczywe odmawianie rozpatrzenia odwołań policjanta objętego ustawą
    dezubekizacyjną.


    Wyrok WSA zapadł 27 października.
    Z interwencją do sądu zwrócił się emerytowany funkcjonariusz, któremu
    MSWiA drastycznie obcięło emeryturę w ramach ustawy dezubekizacyjnej. W
    środowisku policji i służb specjalnych nazywana jest ona „ustawą
    represyjną”. Redukuje do poziomu 1,7 tys. zł na rękę emerytury lub renty
    tym, którzy w czasach PRL choćby jeden dzień przepracowali w...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    200. Ulica Kaczyńskiego już na

    Nie ma już al. Armii Ludowej,
    Dąbrowszczaków czy Lewartowskiego. W ich miejsce w oficjalnym serwisie
    miasta pojawili się Lech Kaczyński, Boris Sawinkow i Marek Edelman, choć
    ratusz zapewniał, że od decyzji wojewody odwoła się do sądu.


    Wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera decyzję o dekomunizacji 47 ulic ogłosił w zeszłym tygodniu, na dzień przed Świętem Niepodległości.
    Najgłośniejsza zmiana to przemianowanie fragmentu Trasy Łazienkowskiej –
    al. Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego. Ale rewolucja jest większa. Z
    tabliczek z nazwami i z dokumentów mieszkańców powinny zniknąć m...






    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    201. PO zaskarża decyzję wojewody

    PO zaskarża decyzję wojewody mazowieckiego o dekomunizacji ulic w stolicy

    Rada Warszawy głosami Platformy Obywatelskiej przegłosowała
    skargi na decyzję wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery dot.
    dekomunizacji 47 ulic w stolicy. Projekty uchwał w tej sprawie
    przygotowali radni PO. Teraz zażalenia trafią do sądu
    administracyjnego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    202. Sejm przyjął uchwałę ws.

    Sejm przyjął uchwałę ws. potępienia ideologii i skutków rewolucji bolszewickiej

    Potępienie ideologii, która doprowadziła do tragedii wielu
    milionów ludzi i oddanie hołdu wszystkim ofiarom bolszewickiej rewolucji
    wyraża tekst uchwały przyjętej w piątek przez Sejm RP.

    Potępienie ideologii, która
    doprowadziła do tragedii wielu milionów ludzi i oddanie hołdu wszystkim
    ofiarom bolszewickiej rewolucji wyraża tekst uchwały przyjętej w piątek
    przez Sejm RP.

    Za przyjęciem uchwały głosowało 283
    posłów, wstrzymało się czterech posłów. Nie było głosów sprzeciwu. Sejm
    odrzucił wcześniej poprawkę klubu Platformy Obywatelskiej. 25 posłów z
    Nowoczesnej i wszyscy posłowie PO wyjęli karty do głosowania [zobacz jak głosowali poszczególni posłowie].

    „Zbrodnicza
    rewolucja bolszewicka, która wybuchła w Rosji przed 100 laty, w
    listopadzie 1917 r., zmieniła oblicze tego państwa, a później znacznej
    części świata, zaś jej tragiczne skutki społeczne i ekonomiczne
    odczuwane są w wielu krajach samej Rosji do dzisiaj”
    – głosi tekst uchwały przyjętej w piątek przez Sejm RP.

    Jak podkreślają autorzy uchwały, każda rewolucja „dokonywana drogą krwawego zamachu stanu niesie za sobą zniszczenie i śmierć”.

    „Lewackie
    rewolty, chociaż często przykrywane pięknymi i górnolotnymi hasłami,
    zawsze prowadza do terroru i zbrodni oraz wyrządzają krzywdę
    poszczególnym ludziom i całym społeczeństwom. Ostrze agresji rewolucji
    bolszewickiej wymierzone było przeciwko podstawowym wartościom
    człowieczeństwa i tradycjom cywilizacji europejskiej. Zrodzona ze
    zbrodniczej ideologii komunizmu, podsycana antyhumanitarnymi i
    antychrześcijańskimi hasłami, odcisnęła swoje okrutne piętno na życiu
    wielu pokoleń”
    – napisano w uchwale.

    „Jedną z
    największych ofiar rewolucji bolszewickiej stała się Polska. W 1920 r.
    dzięki męstwu polskich żołnierzy udało się zatrzymać postęp rewolucji w
    Europie. Gdy jednak w roku 1939 komuniści sprzymierzyli się z narodowymi
    socjalistami, hekatomby nie udało się już powstrzymać, tym bardziej, że
    wiele państw cywilizowanego świata jeszcze przez kolejne lata obojętnie
    przyjmowało demagogię Niemców, a z aplauzem obłudną propagandę
    Sowietów”
    – głosi uchwała.

    W uchwale podkreślono, że od 1945 r, „w
    wyniku błędnej polityki mocarstw zachodnich przymierzonych w koalicji
    antyniemieckiej, możliwy stał się import rewolucji komunistycznej do
    wielu krajów w Europie oraz poza nią”.

    „Do milionów
    rosyjskich ofiar rewolucji bolszewickiej dołączyły setki milionów jej
    ofiar na całym świecie, a przerażające skutki komunistycznych
    eksperymentów ekonomicznych zrujnowały gospodarki kilkudziesięciu państw
    świata”
    – napisano w uchwale.

    Kłótnia o uchwałę ws. potępienia rewolucji bolszewickiej. Dlaczego PO i Nowoczesna nie głosowały?

    Potępienie
    ideologii, która doprowadziła do tragedii wielu milionów ludzi i
    oddanie hołdu wszystkim ofiarom bolszewickiej rewolucji wyraża tekst
    uchwały przyjętej w piątek przez Sejm RP. To właśnie on, a dokładni
    jedno zdanie wzbudziło oburzenie wśród posłów PO i Nowoczesnej. O tym,
    że nie zagłosują za ustawą z sejmowej mównicy powiedział poseł PO Rafał
    Grupiński.


    To właśnie fragment o "lewackich rewoltach" oburzył posłów PO i Nowoczesnej. - W
    tej uchwale są po prostu bzdury. Stwierdzenie, że "lewackie rewolty
    zawsze prowadzą do terroru i zbrodni" to jest po prostu kłamstwo. 1905
    rok - lewacka rewolucja zaczęła się od "krwawej niedzieli" w
    Petersburgu. Potem setki ofiar w Warszawie. Jaki był efekt? Przywrócenie
    języka polskiego w szkołach, gminach, możliwość wydawania gazet,
    tworzenia stowarzyszeń. Lewica nie ma tylko fatalnej karty historii
    Europy. Nie można takich bzdur pisać, trzeba mieć trochę szacunku do
    tradycji, z którą się nie zgadzamy, a nie w sposób bezmyślny za pomysłem
    Kukiza potępiać lewactwo. Widzieliście ten tekst? Bolszewików wszyscy
    potępiamy, życie poświęciliśmy żeby ich zwalczyć, ale takie głupstwa w
    ustawach? Nie będziemy głosować w tej sprawie
    – grzmiał z mównicy sejmowej Grupiński.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    203. Haniebny wyrok sądu!

    Sąd Rejonowy w Wałbrzychu
    wydał wyrok w sprawie byłego Komendanta Wojewódzkiego Milicji
    Obywatelskiej w Wałbrzychu. Leszek Lamparski został uniewinniony!
    Proces Leszka Lamparskiego rozpoczął się w czerwcu 2017 roku z
    oskarżenia Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
    Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Zarzuty dotyczyły
    wykorzystania funkcji Komendanta Wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej w
    Wałbrzychu do wydania decyzji internowania w okresie stanu wojennego 92
    osób - informuje serwis doba.pl.

    Z aktu oskarżenia wynika, że jest to komunistyczna zbrodnia przeciwko
    ludzkości. Za zarzucany czyn oskarżonemu groziła kara pozbawienia
    wolności do lat 10. 

    Podczas ogłoszenia wyroku ws. Lamparskiego działacze Solidarności zaczęli krzyczeć "hańba" i opuszczali salę rozpraw.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    204. Senatorowie Strona

    Senatorowie

    Strona główna
    SenatorowieSzczegóły głosowania

    Dnia 08-03-2018 godz. 14:51:47

    Ustawa o pozbawianiu stopni wojskowych osób i żołnierzy rezerwy,
    którzy w latach 1943–1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej
    racji stanu

    Wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek

    Za: 57
    Przeciw: 22
    Wstrzymało się: 1
    Nie głosowało: 20
    Klub/Koło Liczba czł. Głosowało Za Przeciw Wstrzymało się Nie głosowało
    Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość 64 56 56 0 0
    8
    Klub Parlamentarny - Grupa Senatorów Platforma Obywatelska
    31

    21

    0
    20 1
    10
    Senatorowie niezrzeszeni 5 3 1 2 0
    2


    https://www.senat.gov.pl/sklad/senatorowie/szczegoly-glosowania,306,27,9...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    205. Tajniacy na mikrofilmach Akta

    Tajniacy na mikrofilmach

    Akta tajnych agentów wojskowych służb PRL z lat 1943-1974 są już dostępne dla badaczy w archiwum IPN

    Akta te dotychczas badacze uznawali za
    zniszczone, a do ich odnalezienia w magazynach Instytutu Pamięci
    Narodowej doszło przypadkowo. Zastępca dyrektora Archiwum IPN


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    206. Armia ludzi

    Armia ludzi sterroryzowanych". Monika Jaruzelska ogłasza powołanie centrum monitorowania skutków ustawy degradacyjnej

    Powstanie centrum monitorowania skutków ustawy degradacyjnej. Ogłosiła to
    na wspólnej konferencji z SLD Monika Jaruzelska, córka generała
    Wojciecha Jaruzelskiego. Na mocy nowego prawa grozi mu degradacja.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    207. Zieliński z mównicy sejmowej: hańba i podłość

    http://www.tvp.info/36492646/zielinski-z-mownicy-sejmowej-hanba-i-podlosc

    Jesteście ramię w ramię z SB-kami. Bronicie ich. Razem z nimi protestujecie – mówił wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński z mównicy sejmowej po tym, jak Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy odwracającej skutki ustawy dezubekizacyjnej.Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński wyszedł na mównicę po tym, jak Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy odwracającej skutki ustawy.

    – Podłością i hańbą jest dzisiaj to, co mówicie, jeżeli chodzi o dwa wątki. Przypisując ustawie dezubiekizacyjnej przypadki śmierci. Skąd macie taką wiedzę? Kto wam to powiedział? – powiedział Zieliński podkreślając, że ma szacunek dla każdej śmierci. Przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Andrzej Rozenek mówił wcześniej, że „Sejm uchwalił bubel prawny, w wyniku którego, jak do tej pory, śmierć poniosło 37 osób”. – Te 37 zgonów to są informacje w pełni potwierdzone. To są informacje, które są zbierane w federacji służb mundurowych, każda z nich została potwierdzona przez rodzinę tych, którzy odeszli – powiedział Rozenek. Poprosił o uczczenie zmarłych minutą ciszy.

    – To jest hańba i podłość. Nie macie prawa mówić, cytuję pana Rozenka: politycy ustawą w Polsce zabijają ludzi. Tak mówić to jest hańba i podłość – powtórzył. Zieliński przywołała też słowa Michała Kamińskiego. – Dzisiaj oddawał w wielokrotnych eksklamacjach cześć i chwałę bohaterom, czyli funkcjonariuszom SB. Czyniąc z nich patriotów i bohaterów. To jest hańba i podłość – stwierdził.

    – Jesteście ramię w ramię z SB-kami. Bronicie ich. Razem z nimi protestujecie. I chcecie dzisiaj tą ustawą przywrócić status quo ante, ponieważ chcecie uchylić ustawę z 16 grudnia 2016 roku. Ale mało tego, chcecie uchylić ustawę z 2009 roku PO i wrócić do jeszcze większych przywilejów – dodał wicesze MSWiA.


    Sejm odrzucił projekt ustawy ws. emerytur i rent funkcjonariuszy służb PRL

    Sejm odrzucił w czwartek w
    pierwszym czytaniu obywatelski projekt ustawy łagodzący skutki tzw.
    ustawy dezubekizacyjnej. Przeciwne zmianom przepisów były PiS i
    Kukiz'15. Dalszych prac nad nowelą chciała Nowoczesna. Pod projektem
    zebrano 250 tys. podpisów.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    208. Wilhelm Szewczyk i „odwetowcy


    Wilhelm Szewczyk i „odwetowcy z Izraela”. To wyrok będący w swej istocie zaprzeczeniem ustawy dekomunizacyjnej

    „Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach uchylił w czwartek
    zarządzenie zastępcze wojewody śląskiego, który zmienił nazwę pl.
    Wilhelma Szewczyka w centrum Katowic na pl. Marii i Lecha Kaczyńskich.
    Trudno uznać Szewczyka za symbol komunizmu - wskazał WSA.

    Niezwykle ciekawy wyrok sądu, będący w swej istocie zaprzeczeniem ustawy dekomunizacyjnej,
    bo jeśli jak mogliśmy wysłuchać w wygłoszonym przez jednego z sędziów
    uzasadnieniu Wilhelm Szewczyk (działacz partii komunistycznej w okresu
    PRL, członek wojewódzkich władz PZPR w Katowicach, poseł na Sejm w PRL)
    nie jest symbolem komunizmu ponieważ był przez tenże system
    inwigilowany, to co w takim razie uczynić z Władysławem Gomułką,
    który przez swoich kolegów, komunistów był uwięziony na kilka lat
    na nawet brutalnie bity w śledztwie
    ?

    Pomijając jednak
    zawiłości, kogo możemy uznać za symbol komunizmu a kogo nie, choć idąc
    tym tropem moglibyśmy dojść do zastanawiających wyników, bo czyż
    komuniści uwięzieni przez innych komunistów, czy też zamordowani przestają być komunistami?
    To jednak w barwnym życiorysie Szewczyka, prócz faktu, bycia
    propagandystą reżimu, jest również przedwojenna karta antysemity,
    Szewczyk głosił otwarcie, wrogość wobec Żydów, pisywał w organie Obozu
    Narodowo Radykalnego „Kużnica”:

    „Względem żydów (
    pisownia oryginalna ) nasza polityka powinna być bezkompromisowa, prosta
    i jasna i żydzi muszą opuścić Polskę. Na to nie ma rady. Żydzi jako
    narodowość (jeżeli można o takiej mówić) z powodu odrębnej całkowicie
    psychiki nie nadają się do zgodnego, etycznego współżycia z nami. Tego
    zresztą nie trzeba udowadniać (…) Na żydach nam nie zależy” („Dwie
    polityki mniejszościowe”, „Kuźnica” nr 13/1937).

    Szewczyka
    cechowała również niechętna postawa wobec Niemców, co ciekawe, swój
    stosunek do Niemców i Żydów potrafił połączyć jako reżimowy
    propagandysta na łamach wydawanych przez komunistów periodyków:

    W swej publicystyce Szewczyk wskazywał także na rzekomą współpracę niemieckich „odwetowców” z ośrodkami w Izraelu:

    „Niemieccy
    Żydzi z Wrocławia, mimo kryzysu, jaki zaistniał w Haifie, od dawna już
    ofensywnie współdziałają z ruchem odwetowym NRF, wydając m.in.
    dwukrotnie w roku swój organ antypolski, raz na święto Paschy, drugi raz
    jesienią wokół świąt noworocznych. Izraelscy «Górnoślązacy» dopiero
    przygotowują wydawanie stałego organu. Hupka jest przekonany, że jego
    wizyta przyśpieszy te przygotowania. Nie ma między nami różnic – oto
    przekonanie Hupki. Powstały w NRF odwetowe pomniki, przypominające
    «wygnanie» i polski «imperializm». Powstanie taki pomnik również
    w Izraelu, «śląski pomnik ku czci utraconej ojczyzny i naszych rodziców»
    (…) Istotnie, nie ma wielkich różnic między odwetowcami z Izraela a ich
    zachodnioniemieckimi ziomkami” (W. Szewczyk, „Co robią Niemcy. Wybór
    felietonów z «Odry» i «Życia Literackiego»”, oprac. S. Wilczek,
    Kraków 1969).

    To wszystko jednak zdaniem Sądu zbyt mało by uznać Wilhelma Szewczyka za niegodnego bycia patronem placu w centrum Katowic.
    Zastanawiająca jest obrona takiej postaci jak Szewczyk, propagandysty
    reżimu komunistycznego i jednocześnie antysemity dla którego nie było
    różnic między „odwetowcami z NRF” i Izraela.

    Wyrok WSA z Gliwic pozostaje nieprawomocny do czasu jego rozstrzygnięcia przez Naczelny Sąd Administracyjny.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    209. PO przywraca komunistyczne

    PO przywraca komunistyczne nazwy ulic w Warszawie w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego

    W 37. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Platforma Obywatelska
    przywraca komunistyczne nazwy 44. stołecznym ulicom. Taką decyzję
    podjął prezydent Rafał Trzaskowski. Radni Prawa i Sprawiedliwości
    protestują. Chcą, by Rada Warszawy pozostawiła nazwy, które w ubiegłym
    roku zmienił wojewoda mazowiecki. Projekt uchwały radnych PiS odrzuciła
    Koalicja PO i Nowoczesnej.

    J. Kaczyński: brak rozliczeń prowadzi do zacierania różnic między dobrem a złem

    Nierozliczenie komunizmu i nieosądzenie komunistycznych zbrodni
    popełnionych w grudniu 1970 roku i w stanie wojennym (...) prowadzi do
    zacierania różnic między dobrem a złem – napisał prezes PiS Jarosław
    Kaczyński w liście odczytanym w czwartek w Gdańsku.





    „Są w Polsce siły, które próbują tę rocznicę wykorzystać do swoich celów”

    Wicemarszałek Senatu Adam Bielan w „Kwadrancie politycznym” o rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.  zobacz więcej


    W apelu podnieśliśmy, że zarówno w europejskiej, jak
    i polskiej tradycji nadawanie ulicom, placom, skwerom i innym obiektom
    nazw patronów, ma nie tylko cel porządkowy, ale przede wszystkim cel
    budujący tożsamość kulturową i historyczną miejsca. Ma również charakter
    edukacyjny - szczególnie dla młodych pokoleń i jest formą oddania
    należnego hołdu wybitnym postaciom z różnych obszarów życia społecznego,
    w tym bohaterom walk o suwerenność narodu i państwa polskiego

    — podkreślił sędzia Nizieński.


    36 minut temu

    Sędzia
    Bogusław Nizieński odczytuje Apel środowisk kombatanckich i
    niepodległościowych do władz Miasta Stołecznego Warszawy ws.
    nieprzywracania zdekomunizowany nazw ulic i placów w stolicy.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    210. Aleje Jerozolimskie były

    Aleje Jerozolimskie były zablokowane

    Antyrządowy marsz w rocznicę stanu wojennego. Kierowcy stali i trąbili



    Antyrządowy marsz w rocznicę stanu wojennego. Kierowcy stali i trąbili

    "Marsz sprzeciwu" przeszedł w czwartek wieczorem
    przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej. Z powodu
    zgromadzenia zablokowany był... więcej »

    Marsz rozpoczął się po godzinie 18. Manifestacja związana była z 37.
    rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i sprzeciwem wobec partii
    rządzącej.

    - Uczestnicy wyruszyli z okolicy ronda de Gaulle’a. Kierują się w
    stronę ulicy Marszałkowskiej. Jest tu około 300 osób. Mają transparenty,
    nagłośnienie i wykrzykują hasła krytyczne wobec obecnych władz. Ich
    przemarsz zabezpiecza policja - relacjonował Lech Marcinczak z
    tvnwarszawa.pl.

    Kierowcy utknęli

    Zgromadzenie oznaczało spore utrudnienia dla kierowców. W korku
    utknęli jadący od strony mostu Poniatowskiego. - Marsz wywołał spore
    zdenerwowanie pośród kierowców. Z aut, które utknęły w Alejach
    Jerozolimskich co chwilę dobiega dźwięk klaksonów - opisywał nasz
    reporter. I dodał, że przez pewien czas wstrzymany był też ruch
    tramwajów. Kiedy uczestnicy marszu ruszyli na trasę, został on
    przywrócony.

    Marsz przeszedł Alejami Jerozolimskimi do placu Zawiszy i dalej
    ulicami Raszyńską i Nowogrodzką w rejon skrzyżowania z Koszykową. O
    godzinie 20.30 Zarząd Transportu Miejskiego poinformował o jego
    zakończeniu.

    - Zgromadzenie przebiegało spokojnie. Nie było żadnych incydentów - podkreśliła Monika Brodowska z Komendy Stołecznej Policji.Aleje Jerozolimskie były zablokowane

    Antyrządowy marsz w rocznicę stanu wojennego. Kierowcy stali i trąbili



    Antyrządowy marsz w rocznicę stanu wojennego. Kierowcy stali i trąbili

    "Marsz sprzeciwu" przeszedł w czwartek wieczorem
    przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej. Z powodu
    zgromadzenia zablokowany był... więcej »

    Marsz rozpoczął się po godzinie 18. Manifestacja związana była z 37.
    rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i sprzeciwem wobec partii
    rządzącej.

    - Uczestnicy wyruszyli z okolicy ronda de Gaulle’a. Kierują się w
    stronę ulicy Marszałkowskiej. Jest tu około 300 osób. Mają transparenty,
    nagłośnienie i wykrzykują hasła krytyczne wobec obecnych władz. Ich
    przemarsz zabezpiecza policja - relacjonował Lech Marcinczak z
    tvnwarszawa.pl.

    Kierowcy utknęli

    Zgromadzenie oznaczało spore utrudnienia dla kierowców. W korku
    utknęli jadący od strony mostu Poniatowskiego. - Marsz wywołał spore
    zdenerwowanie pośród kierowców. Z aut, które utknęły w Alejach
    Jerozolimskich co chwilę dobiega dźwięk klaksonów - opisywał nasz
    reporter. I dodał, że przez pewien czas wstrzymany był też ruch
    tramwajów. Kiedy uczestnicy marszu ruszyli na trasę, został on
    przywrócony.

    Marsz przeszedł Alejami Jerozolimskimi do placu Zawiszy i dalej
    ulicami Raszyńską i Nowogrodzką w rejon skrzyżowania z Koszykową. O
    godzinie 20.30 Zarząd Transportu Miejskiego poinformował o jego
    zakończeniu.

    - Zgromadzenie przebiegało spokojnie. Nie było żadnych incydentów - podkreśliła Monika Brodowska z Komendy Stołecznej Policji.

    Jak czytamy na stronie wydarzenia, podobne zgromadzenie zorganizowano
    dwa lata temu. "Wielotysięczny tłum przemaszerował szlakiem
    historycznej myśli PiS - od KC PZPR do KC PiS na Nowogrodzką" -
    przypominają.

    "Od tamtego czasu dzieje się coraz gorzej. Reżim czerpiący wzorce z
    PRL-u rujnuje to, co z mozołem budowali obywatele Polski przez ostatnie
    30 lat. Wprowadza dyktaturę, łamie konstytucję, zniewala sądy
    powszechne, niszczy państwo prawa. Próbuje wyprowadzić Polskę z Unii
    Europejskiej. Rozmawia - jak równy z równym - z neofaszystami z ONR i
    MW" - twierdzą i dodają: "13-go grudnia pokażmy, że jest nas - obrońców
    demokracji i konstytucji - cała masa".

    Organizatorami akcji są takie stowarzyszenia jak: Grupa Akcja
    Mazowsze, Odnowa, Obywatelski Ruch Demokratyczny, Obywatele Solidarnie w
    Akcji, Ogólnopolski Strajk Kobiet, Rebelia Mazovia, Straż Obywatelska,
    Wolna Praga, Wolność Równość Demokracja.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    211. POKO postkomuna


    Co z ulicami bohaterów w Warszawie? Mocny list NSZZ "Solidarność" do Trzaskowskiego i radnych: "Zachowajcie się jak trzeba"


    O nieprzywracanie nazw ulic upamiętniających osoby, organizacje
    i wydarzenia propagujące komunizm zwrócił się do prezydenta Warszawy
    Rafała Trzaskowskiego, przewodniczącej rady Warszawy Ewy
    Malinowskiej-Grupińskiej i radnych stolicy Zarząd Regionu Mazowsze
    NSZZ „Solidarność”.

    Jak czytamy w komunikacie opublikowanym w środę na stronie Zarządu
    Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”, zarząd z „zaskoczeniem
    i oburzeniem” przyjął wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego
    podtrzymujący wyroki wojewódzkiego sądu administracyjnego o uchyleniu
    ponad 40 zarządzeń wojewody mazowieckiego, zmieniających nazwy ulic
    w Warszawie w związku z ustawą dekomunizacyjną.

    Ta niezrozumiała,
    sprzeczna z historycznymi faktami decyzja spowoduje przywrócenie
    w Warszawie nazw ulic i obiektów, które upamiętniają osoby, organizacje,
    miejsca i wydarzenia propagujące zbrodniczy i totalitarny system
    komunistyczny. Bulwersujące jest jej uzasadnienie rzekomym
    niedostatecznym w opinii sądu udokumentowaniem

    —ocenili autorzy komunikatu.

    Według
    nich w wyniku decyzji NSA oprócz uchylenia zmiany al. Armii Ludowej
    na ul. Lecha Kaczyńskiego prawomocne stały się m.in. uchylenia zmian
    nazw ze Stanisława Wrońskiego na Anny Walentynowicz, Małego Franka
    na Danuty Siedzikówny „Inki”, Zygmunta Modzelewskiego na Jacka
    Kaczmarskiego, 17 Stycznia na Komitetu Obrony Robotników, Teodora
    Duracza na Zbigniewa Romaszewskiego, Stanisława Kulczyńskiego na Rodziny
    Ulmów, Leona Kruczkowskiego na Zbigniewa Herberta, Antoniego Kacpury
    na Stefana Melaka, Hanki Sawickiej na Zofii Kossak-Szczuckiej
    i Wincentego Pstrowskiego na Bohaterów z Kopalni Wujek.

    Niestety
    w tej sprawie zawiodły również władze m.st. Warszawy z prezydentem
    Rafałem Trzaskowskim na czele, które nie posłuchały apelu środowisk
    kombatanckich o podjęcie stanowiska przez Radę m.st. Warszawy w sprawie
    przygotowania uchwał zmieniających nazwy ulic zgodnie z ustawą o zakazie
    propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy
    budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Taka reakcja władz
    Warszawy, podjęta w dniu 13 grudnia, była bolesnym policzkiem dla
    górników z kopalni Wujek, a szczególnie rodzin zamordowanych przez
    komunistycznych siepaczy

    —dodali.

    Przytoczyli
    słowa listu, w którym Społeczny Komitet Pamięci Górników KWK „Wujek”
    w Katowicach Poległych 16.12.1981 r. oraz Zarząd Krajowego Związku
    Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego napisał
    do prezydenta Warszawy:

    W przededniu 37. rocznicy
    strajku i pacyfikacji kopalni +Wujek+, z przykrością przyjęliśmy
    informację, że z mapy stolicy znika ulica Bohaterów z kopalni +Wujek+.
    Dziewięciu Bohaterów, naszych kolegów, z którymi razem pracowaliśmy
    i strajkowaliśmy: Józef Czekalski, Józef Krzysztof Giza, Joachim Gnida,
    Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński, Zbigniew
    Wilk, Zenon Zając – oddali życie, ponieważ odważyli się stanąć
    po stronie dobra, w obronie ludzkiej godności, wolności i solidarności

    —czytamy w liście.

    Na koniec
    Zarząd Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność” zwrócił się do prezydenta
    Warszawy Rafała Trzaskowskiego, przewodniczącej Rady m.st. Warszawy Ewy
    Doroty Malinowskiej-Grupińskiej i do radnych stolicy o „nieprzywracanie
    nazw ulic i obiektów, które upamiętniają osoby, organizacje, miejsca
    i wydarzenia propagujące zbrodniczy system, jakim był komunizm”.

    Panie Prezydencie, Pani Przewodnicząca, Panie i Panowie Radni m.st. Warszawy – zachowajcie się jak trzeba

    —zaapelowali.

    7 grudnia
    NSA podtrzymał wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o uchyleniu
    44 zarządzeń wojewody mazowieckiego, zmieniających nazwy ulic
    w Warszawie w związku z ustawą dekomunizacyjną. NSA w uzasadnieniu swych
    orzeczeń wskazał, że WSA prawidłowo uznał, iż zarządzenia wojewody
    o zmianach nazw ulic podjęto z naruszeniem przepisów, zaś sporządzenie
    opinii IPN – na której oparto te zarządzenia – było niewłaściwe.
    Wojewódzki Sąd Administracyjny 28 czerwca uchylił m.in. zarządzenie
    w sprawie zmiany nazwy ulicy z Wincentego Pstrowskiego na Bohaterów
    z kopalni „Wujek”.

    W czwartek stołeczni radni zdecydowali, że nie
    zajmą się stanowiskiem PiS w sprawie dekomunizacji nazw stołecznych
    ulic. Radni Prawa i Sprawiedliwości domagali się pozostawienia nazw,
    które w ubiegłym roku swymi zarządzeniami nadał 44 warszawskim ulicom
    wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    212. Pamięć o Wyklętych nie


    Pamięć o Wyklętych nie zginęła! Pora wskazać ich katów. Jacek Pawłowicz: Ich twarze zostaną wkrótce odkryte. "To byli zdrajcy"

    autor: Fratria
    Polacy 1 marca świętowali Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
    Imiona i nazwiska polskich bohaterów, o których mieliśmy zapomnieć,
    na powrót wróciły do społecznej świadomości. Pora, aby Polacy
    dowiedzieli się również, kim byli ich kaci. Zapowiedział to dyrektor
    Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.


    To byli zdrajcy, którzy służyli Rosji Sowieckiej, oni
    nie służyli polskiemu narodowi, oni nie służyli Polsce, oni służyli
    sowieckiemu imperium. (…) Pora skończyć z tą poprawnością polityczną
    i powiedzieć to wprost – to byli bandyci

    —powiedział
    Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów
    Politycznych PRL, zapowiadając, że twarze katów polskich bohaterów
    zostaną wkrótce odkryte.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    213. Ziobro: Wnioski o uchylenie

    Ziobro: Wnioski o uchylenie immunitetów siedmiu sędziom i prokuratorom z PRL

    Zostały
    przygotowane wnioski o uchylenie immunitetów siedmiu sędziów i
    prokuratorów z okresu PRL; chodzi o sprawę bezprawnych pozbawień
    wolności w okresie stanu wojennego - poinformował we wtorek minister
    sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    214. Prezydent A. Duda podpisał

    Prezydent A. Duda podpisał ustawę dot. nieprzedawniania się zbrodni komunistycznych

    Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o IPN, która
    wprowadza trwałe nieprzedawnianie się karalności zbrodni
    komunistycznych. Ustawa wejdzie w życie 31 lipca br., co zapobiegnie
    temu, że część tych zbrodni przedawni się 1 sierpnia br.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    215. Kolejny generał z PRL


    Kolejny generał z PRL zostanie pochowany na Powązkach. To podwładny Jaruzelskiego i planista stanu wojennego. Kto wydał zgodę?


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    216. 25 sędziów Trybunału

    25 sędziów Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku wydało oświadczenie. Apeluje do premiera Mateusza Morawieckiego o wycofanie z TK wniosku o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją niektórych przepisów unijnych traktatów, którymi TK ma się zająć 3 sierpnia.

    Od kilkunastu lat Trybunał Konstytucyjny, zarówno przed, jak i po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, wypowiadał się jednoznacznie i konsekwentnie o nadrzędnym miejscu Konstytucji RP w systemie obowiązujących w naszym państwie źródeł prawa. Stanowisko to łączyło się przy tym ze sformułowaniem zasady przychylności RP dla integracji europejskiej. Potwierdzona i skonkretyzowana została konstytucyjna norma, stosownie do której Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego – można przeczytać w oświadczeniu sędziów TK w stanie spoczynku.
    Pod dokumentem podpisali się m.in. Ewa Łętowska, Stanisław Biernat, Lech Garlicki, Mirosław Granat, Wojciech Hermeliński, Wojciech Łączkowski, Stanisław Rymar, Andrzej Rzepliński, Jerzy Stępień, Piotr Tuleya i Mirosław Wyrzykowski.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    217. „Polityka” zohydza


    „Polityka”
    zohydza Wyszyńskiego. Były ksiądz i komunistka pouczają Kościół. Czy to
    nie moment, by pokazać liczebną siłę katolików?

    autor: wPolityce.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl