Wojna o pamięć. dr Leszek Pietrzak

avatar użytkownika Redakcja BM24
Spór o to czy na warszawskiej Pradze ma być pomnik polsko-sowieckiego braterstwa broni (zwany popularnie 4 śpiącymi) pokazuje, że w Polsce nikt nie rozumie na czym polega prowadzenie polityki historycznej. Pomnik ten będący symbolem dominacji i okupacji Polski przez Sowietów powinien zniknąć, tak jak z placu saskiego zniknął po odzyskaniu niepodległości Sobór św. Aleksandra Newskiego.

Każde dobrze zarządzane państwo prowadzi politykę historyczną. Chodzi w niej o to, aby budować dumę wśród własnych obywateli i poprawiać wizerunek wśród innych nacji.  Dobrze to pokazują słowa Orwella: „kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość”. Taką politykę na pewno prowadzą nasi sąsiedzi – Rosja i Niemcy. Pierwsi chcą utrwalić mit, że Armia Czerwona wyzwoliła Europę, drudzy chcą aby niemieccy wypędzeni byli wymieniani wśród największych ofiar II wojny światowej. W wypadku Polski wszystko wskazuje, że porzuciliśmy własną politykę historyczną i coraz bardziej jesteśmy wykonawcami cudzej.
 I wcale nie jest to kwestia braku pieniędzy. Polska zaczęła prowadzić swoja politykę historyczną dopiero w XXI wieku z inicjatywy Śp. Lecha Kaczyńskiego. Jej zasadniczym źródłem było diagnoza, którą jeszcze w latach 90. postawił Jerzy Giedroyć konstatując, że „nieszczęściem Polski jest to, że jej historia jest zakłamana jak nigdzie na świecie”. Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy  podjął się osobiście wielkiego projektu budowy  Muzeum Powstania Warszawskiego. Miało ono pokazać bohaterską i samotna walkę mieszkańców stolicy z  niemieckim okupantem, która w czasach PRL nigdy nie mogła zostać w pełni pokazana. 
Muzeum zostało otwarte 31 lipca 2004 r. w przeddzień 60. rocznicy wybuchu powstania. Był to wyraz hołdu wobec warszawiaków, którzy walczyli i ginęli w tragicznej walce za wolną Polskę. Sfinalizowanie projektu muzeum  tak naprawdę zainicjowało nową politykę historyczną, jakiej polskie państwo wcześniej nigdy nie prowadziło. Jej zasadniczym celem było wypełnieniem obowiązku polskiego państwa wobec tysięcy polskich obywateli, których walka o wolna i demokratyczna  Polskę i złożona ofiara nigdy wcześniej nie mogły być pokazane. W ten sposób zakłamywane w czasach PRL Powstanie Warszawskie poprzez  muzeum mogło wreszcie znaleźć swoje należne miejsce  w polskiej historii. Dodatkowo muzeum, pokazując  nieznaną wcześniej światu historię tragicznej walki Warszawiaków, stało się doskonałą reklamą polskiej stolicy. Jest ono na pewno przykładem tego, jakie efekty może przynosić dobrze realizowana polityka historyczna.

Operacja „wdzięczność”

Polityka historyczna każdego państwa  ma swoje cele. W wypadku Rosji ma przede wszystkim utrwalić mit wyzwolenia krajów Europy Środkowo – Wschodniej spod hitlerowskiego jarzma i uświadomić im, że to właśnie Związek Sowiecki obdarował je wolnością. Dlatego mają  być one wdzięczne dzisiejszej Rosji - spadkobierczyni Związku Sowieckiego za sowieckie wyzwolenie w przeszłości. Taki przekaz ma zostać głęboko zakorzeniony nie tylko w świadomości obywateli samej Federacji Rosyjskiej, ale przede wszystkim poza jej granicami. Rosyjska polityka historyczna w praktyce nastawiona jest przede wszystkim na obronę wszystkich miejsc pamięci żołnierzy Armii Czerwonej, bo to one mają być symbolem przyniesionej przez sowiecka armię wolności.  
W przypadku Niemiec zainicjowana kilkanaście lat temu polityka historyczna, ma ona inny cel i jest realizowana nieco inaczej niż rosyjska. Niemiecka polityka historyczna ma przede wszystkim na celu wyzwolenie świadomości współczesnych Niemców z klatki wiecznego najeźdźcy i kata innych narodów. Dlatego w Niemczech istnieje akceptacja dla takiej polityki historycznej, która  pokazuje, że w czasie II wojny światowej Niemcy również byli jej ofiarami. Najważniejszym jej projektem jest berlińskie  „Centrum przeciwko Wypędzeniom”,  zaprojektowane jako instytucja w głównej mierze dokumentująca przymusowe przesiedlenia Niemców po II wojnie światowej z terenów państw Europy Środkowo-Wschodniej (Polska, Czechosłowacja, Węgry, Rumunia). 
Niemiecka polityka historyczna prowadzona  jest przede wszystkim przez organizacje pozarządowe i niemieckie fundacje (rząd niemiecki pozornie tylko wspiera projekty w ramach tej polityki). Ma ona na celu zmodyfikowanie historii II wojny światowej, poprzez wprowadzenie do niej Niemców w charakterze  jeszcze jednej z ofiar. Bo to Niemcy jako wypędzeni powinni stać się częścią „czystek etnicznych”, jakich dopuszczono się w czasie II wojny światowej. Niemieccy wypędzeni mają również zmarginalizować prawdę o tym, ze  III Rzesza była agresorem i stworzyła jeden z najbardziej zbrodniczych systemów politycznych w historii świata, który planowo z przyczyn rasistowskich wymordował miliony mieszkańców Europy.        
 Z kolei zainicjowana przez Lecha Kaczyńskiego polityka historyczna miała na celu pokazanie nieobecnej wcześniej w historii walki Polaków z hitlerowska III Rzeszą, ale także walki jaką Polacy prowadzili z komunistycznym systemem po wojnie. W pierwszym wypadku była to prezentacja historii Powstania Warszawskiego, zaś w drugim walki antykomunistycznego podziemia z komunistyczna władzą,  jaka miała miejsce w latach 1944-1956. Polityka ta miała uświadomić Polakom, że jesteśmy narodem, który zawsze był w stanie walczyć o swoja wolność, nawet gdy cena za nią jest ogromna. Na pewno taka polityka historyczna wyrażała głębokie pragnienie zjednoczenia Polaków wokół idei narodowej i zmotywowania ich do wysiłku państwowotwórczego w przyszłości.

Pieniądze to nie wszystko

Prowadzenie polityki historycznej kosztuje. Zwłaszcza jeśli w jej ramach  realizowane są duże projekty historyczne, nastawione na masowego odbiorcę. Sporych sum wymaga również polityka pamięci, która jest jedynie częścią polityki historycznej. Są to jednak kwoty relatywnie niewielkie, w porównaniu do korzyści. Rosjanie w obu przypadkach zawsze są w stanie wyasygnować potrzebne kwoty, a czerpiący ogromne zyski ze sprzedaży ropy i gazu rosyjski Gazprom zawsze może przyjść tutaj z pomocą. Kreml zawsze znajdzie pieniądze na rosyjską politykę historyczną, jeśli będzie ona służyła bieżącym interesom mocarstwowym Rosji. Poza tym w Rosji są jeszcze oligarchowie, którzy mogą łatwą ręką wyłożyć miliony dolarów na realizację każdego projektu historycznego, który będzie podkreślał wielkość i potęgę Rosji. 
Oligarchowie odgrywają również dużą rolę w finansowaniu  ukraińskiej polityki historycznej. Ukraiński projekt odbudowy Baturyna, prastarej kozackiej stolicy był jednym z najbardziej kosztownym projektów, łączącym zarazem funkcje historyczne z komercyjnymi. Odbudowa Baturyna pochłonęła co najmniej kilkaset milionów dolarów, a pieniądze na jej sfinalizowanie wyłożył jeden z najbogatszych ukraińskich oligarchów Rinat Achmetow. Ale ukraińskie władze w czasach prezydentury Wiktora Juszczenki potrafiły znaleźć w będącym nie najlepszym stanie budżecie niemałe środki na upamiętnianie ukraińskiego Hołodomoru (Wielkiego Głodu z lat trzydziestych) i przeprowadzenie na ten temat odrębnej kampanii historycznej na forum międzynarodowym.
 W przypadku Niemiec sposób finansowania polityki historycznej jest zupełnie inny. Tutaj czołową rolę odgrywają niemieckie organizacje pozarządowe i finansowane z budżetu federalnego niemieckie fundacje. Erica Seinbach, która stoi na czele fundacji "Zentrum gegen Vertreibungen" z siedzibą w Wiesbaden,  zbiera fundusze na budowę Centrum  przeciw Wypędzeniom. Kwoty nie mniejsze niż suma 300 tys.  euro, wpłacają niemieckie firmy lub prywatni donatorzy. Jedynie część kosztów projektu może być wprost  sfinansowana z budżetu federalnego. 
W najgorszej sytuacji jest Polska.  Nie ma też tak zasobnych oligarchów jak w Rosji i na Ukrainie, zainteresowanych w krzewieniu narodowych wartości. Nie ma też potężnych koncernów, jak w Niemczech. Dlatego rolę głównego sponsora polityki historycznej musi wziąć na siebie państwo. Jeżeli ono zawodzi pozostaje prywatna inicjatywa.

Historyczna kapitulacja

Każde państwo, które chce dbać o swoje interesy musi prowadzić własną politykę historyczną, a nie szukać wspólnej z sąsiadami historii, jak czynią to obecne polskie władze. Nie jesteśmy i nie będziemy w stanie zbudować wspólnej polsko – niemieckiej czy polsko – rosyjskiej historii. Wystarczy popatrzeć na politykę historyczną Francji, której wyrazem jest paryskie Musée de l'Armée. Ta zawsze eksponuje chwałę militarną Francji na przestrzeni wieków i eliminuje jej polityczne i militarne klęski. Przeciętny Francuz ma być dumny ze swojego kraju i z jego historii. 
Niestety w Polsce jest zupełnie inaczej. Ale w naszym kraju porzuciliśmy politykę historyczną zainicjowaną przez Lecha Kaczynskiego i coraz bardziej realizujemy cele rosyjskiej i niemieckiej polityki historycznej. Polskie władze coraz częściej godzą się na materialną obecność zakłamanej historii naszego sąsiada, jak miało to ostatnio miejsce w wypadku stanowiska władz Warszawy wobec sowieckiego pomnika czterech śpiących, który dalej ma być symbolem sowieckiego wyzwolenia stolicy w styczniu 1945 r.

dr Leszek Pietrzak





Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. polityka historyczna Rosji Putina

Putin: Była tragedia w Katyniu. I była tragedia jeńców rosyjskich w Polsce

Najgorzej jest z wychowaniem patriotycznym młodzieży - ubolewał Putin. - Nikt się tym systematycznie nie zajmuje. A nawet wstydzą się o tym mówić. Ale oczerniać ojczyznę, wylewać na nią kubły pomyj - na to chętnych nie brakuje, to cool, odwaga. Znaczy niczego się już nie boją. A czego się bać? To nie 37 rok, dziś nic za to nie grozi - wyjaśniał zebranym "przedstawicielom społeczeństwa".

Co robić? - Nie może to być w żadnym wypadku wychowanie tylko formalistyczne, tępa, prostacka propaganda powoduje, że ludzie przestają w nią wierzyć. Tak było w Związku Radzieckim, który zległ w grobie. W tym dziele ważna jest uczciwość, otwartość - mówił Putin.

- I prawda - tu przywołał zbrodnię katyńską. Nie wchodząc w szczegóły powiedział: - W Katyniu tragedia stała się okropna. Ale nikt nie chce pamiętać o tragedii naszych jeńców w latach '20. Trzeba o tym mówić. Takie było to życie, ten pokrzywiony świat - jedni wykańczali drugich. Zaczynasz to wszystko wyważać, kiedy widzisz pełny obraz, a nie tylko fragment. Inaczej to wszystko wygląda.

Temat jeńców sowieckich, którzy po wojnie 20. roku zmarli w obozach jenieckich w Polsce, pojawia się jak wańka-wstańka za każdym razem, gdy Rosjanie chcą uciec od oceny zbrodni katyńskiej. Tym bardziej w ustach prezydenta Rosji te słowa zabrzmiały jako obowiązująca wskazówka jak należy o zbrodni katyńskiej dziś opowiadać młodzieży.

Tymczasem historycy polscy i rosyjscy już dawno uzgodnili fakty i wydali w 2004 r. w Moskwie zbiór dokumentów z archiwów polskich i rosyjskich na temat losu bolszewickich jeńców. Jednoznacznie z nich wynika, że przyczyną śmierci jeńców nie były mordy, ale zaniedbanie, niedożywienie i choroby.

Zobaczmy jednak, co dalej działo się na spotkaniu w Krasnodarze.

Zebrani nie omieszkali poprzeć prezydenta. Episkop Bronnicki, przewodniczący wydziału ds. młodzieży synodu, wskazał, że wychowanie patriotyczne może się udać tylko przy współdziałaniu państwa, społeczeństwa i organizacji religijnych.

Ataman Kozackiego Wojska Nikołaj Dołuda zaproponował, by uczyć w szkołach o narodach Rosji, by dzieci wiedziały, kto obok nich żyje.

Aktor i reżyser filmowy Jewgienij Gierasimow apelował o przywrócenie państwowych zamówień w kinematografii. Przypomniał, że w czasach ZSRR po filmach typu "Pietrowka 38" ludzie wstępowali do milicji, a po filmie "Mój los" o losach agenta KGB na Zachodzie - zgłaszali się do pracy w służbach bezpieczeństwa. I polecił ten film uwadze Putina. - Chcecie mnie znów do KGB zagonić? Ja już tam pracowałem - zaśmiał się Putin.

Aktor Wasyl Łanowoj użalił się, że w szkołach sześciokrotnie zmniejszono liczbę godzin na studiowanie patriotycznej powieści "Wojna i Pokój" Lwa Tołstoja. A kadet kozackiego korpusu Nikołaj Łuzanow zaproponował, aby każdy dzień we wszystkich szkołach Rosji zaczynać od podniesienia flagi państwowej i odśpiewania hymnu.

Prezydent Putin podsumował: - Jaki więc mamy problem? Od 20 lat nikt się tym nie zajął. W czasach sowieckich zajmowały się tym wydziały ideologiczne partii komunistycznej. Było to skrajnie zideologizowane, ale myśmy wylali dziecko z kąpielą. Całkowicie porzuciliśmy patriotyzm, nikt tym się nie zajmuje.

Rosyjska polityka historyczna czyli rekonstrukcja zwycięstwa w Wojnie Narodowej 1812 roku pod Borodino

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. polityka historyczna Niemiec

Niemcy przypominają Polakom - historii będziecie się uczyć pod nasze dyktando. Już wkrótce.

Na corocznym Dniu Stron Ojczystych w Berlinie Erika Steinbach
opowiedziała się za odszkodowaniami dla Niemców, którzy byli
wykorzystywani do pracy przymusowej po wojnie oraz za ustanowieniem w
Niemczech dnia pamięci o wypędzeniach.

Odszkodowania dla Niemców

Po stwierdzeniu, że kwestia placówki upamiętniającej los wypędzonych
jest tylko kwestią czasu, przewodnicząca BDV domagała się dalszych
gestów w kierunku ofiar wysiedleń. – Nie powinno się zapominać o losie
dwóch milionów osób, w tym wielu kobiet i dzieci, którzy spędzili swoje
najlepsze lata jako pracownicy przymusowi w Europie wschodniej, gdzie
byli wyzyskiwani do granicy fizycznego wyniszczenia, o ile w ogóle to
przeżyli - mówiła.

- Niemcy byli wyzyskiwani w ramach pracy przymusowej nie tylko przez
Związek Radziecki, lecz także przez Polskę, Czechosłowację, Jugosławię i
inne kraje Europy wschodniej - ciągnęła dalej. – Cała Europa
południowo-środkowo-wschodnia była przez wiele lat po zakończeniu wojny
gigantycznym zagłębiem pracy niewolniczej i jej ofiary o wiele za długo
czekają na spełnienie obietnic o odszkodowaniach.

Steinbach przytoczyła w tym kontekście słowa premiera Bawarii Horsta
Seehofera, który podczas ostatnich obchodów Dnia Niemców Sudeckich miał
powiedzieć: "My, Niemcy płacimy w Europie za wszystko, a więc możemy
zapłacić za pracę przymusową niemieckich wypędzonych". - Tak, możemy,
ale czas nagli, uzupełniła Steinbach.

Wypędzeni – niedocenieni w Niemczech i Europie?

Słuchając przewodniczącej Związku Wypędzonych w Berlinie można było
także odnieść wrażenie, że to wypędzeni poprzez tzw. Kartę Wypędzonych z
1950 roku, byli budowniczymi wspólnej Europy. - Niemcy, którzy utracili
Ojczyznę budują teraz mosty pojednania i dobrego sąsiedztwa - mówiła do
kilkuset zgromadzonych gości.

Równocześnie Erika Steinbach podkreśliła rolę wypędzonych w odbudowie
Niemiec i opowiedziała się za ukazywaniem losu wypędzonych w lekcjach
historii. Jej zdaniem rola wypędzonych dla dobrobytu powojennych Niemiec
jest niedoceniana. - Poziom dobrobytu środowisk wypędzonych przez długo
pozostawał poniżej przeciętnej całego społeczeństwa - uważa Steinbach.

Premier Hesji za dniem pamięci

Gościem honorowym tegorocznych uroczystych obchodów Dnia Stron
Ojczystych był premier Hesji, Volker Boffier. Hesja jest krajem, który
od początku patronuje wszelkiej działalności organizacji wypędzonych.

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/deutsche-welle-w-onecie/erika-steinbac...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. "polityka historyczna" Tuska i Komorowskiego

Kolejny rok to samo. Święto Kawalerii Polskiej. Zniewaga pamięci, kompromitacja ludzi sprawujących najwyższe urzędy w państwie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Katownie na łasce dewelopera

Katownie na łasce dewelopera

Jedna z praskich katowni przy ul. Strzeleckiej 8, gdzie NKWD więziło
setki polskich żołnierzy, ma zostać przekształcona w apartamentowiec
-
ujawnia "Nasz Dziennik"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl