Historia ludobójczego zatrzymywania frontu sowieckiego przed Bugiem i na Wiśle w cieniu mitów.Akcja Burza w Lublinie 23.07.1944

avatar użytkownika Andrzej Tym

 

 

Po kilkumiesięcznym postoju frontu przed Bugiem 21 lipca 1944r wojska sowieckie pod dowodztwem gen Bogdanowa w sile 410 tysięcy, żołnierzy w 42 dywizjach piechoty, kawalerii oraz 7 dywizji pancernych dysponując 1620 czołgami i ponad 1500 nowoczesnymi samolotami ukończyły swzybką likwidację niemieckiej obrony na rzece Bug. Tego dnia gen Bogdanow otrzymał rozkaz zdobycia Lublina, który uniemożliwiał wykorzystanie sformowanej „grupy szybkiej” do przekroczenia wówczas nie bronionej Wisły i likwidacji względnie znikomych sił niemieckich na głównym kierunku berlińskim decydującym o czasie trwania wojny. Działania wojsk sowieckich w operacji lubelskiej robiły wrażenie priorytetowości ukrywania własnej przewagi nawet przed Niemcami. Czołgi sowieckie dotarły do Lublina znad Bugu niemal jednego dnia ale bez piechoty. Po przerwaniu kolumn uciekających Niemców pod Jastkowem przez sowieckie czołgi masakrowana była część tych koluimn zawrócona do Lublina. Przez Wisłę z Kazimierza przeprawił się bez przeszkód tylko jeden batalion sowiecki i zajęty przyczułek broniony był niemal pół roku z ogromnymi stratami.

Gen Berling otrzymał rozkaz rozbudowy obrony prawego brzegu Wisły między Puławami a Dęblinem, który wcześniej na krótko obsadziły oddziały sowieckie. Stwierdziwszy brak zorganizowanej obrony niemieckiej na lewym brzegu sugerował podległym mu dowódcom dywizji (sowieckim) rozkaz forsowania Wisły pomimo braku środków. Bałagan i opóźnienie forsowania o kilka dni spowodowało straty porównywalne ze stratami w nie mającej wpływu na skrócenie czasu trwania wojny bitwie o Monte Cassino.

Względnie znikome siły niemieckie przseznaczone do "obrony" Lublina pod dow. Gen Hialmara Mozera tj okolo 4300żolnierzy i policjantów 47 samobieżnych armat i czolgow, 200 armat o moździerzy usilowały realizować równie demonstracyjnie zbrodniczy co nonsensowny plan"wysadzenia obiektów" , spalenia obozu Na Majdanku i walk na jego terenie.

W trakcie przygotowań do wkroczenia głównych sił sowieckich do Lublina generał Bogdanow dokonał niezwykle odważnego i jakby bezsensownego czynu o znaczeniu protestu przeciwko opóźnianiu działań ofensywnych mającemu efekty ludobójcze także dla żołnierzy sowieckich.

Gen Bogdanow stwierdził przesadność ocen sił i obrony niemieckiej w Lublinie jakie otrzymywał od wywiadu i nie czekając na efekty natarcia wojsk , które okrążyły śródmieście i zgrupowanie względnie znikomych sił niemieckich rozlokowanych głównie na terenie obozu Majdanek i za rzeka Bystrzycą wsiadł do wyllysa razem z dowódca korpusu , swym adjutantem lejtnantem Abrasowskim i oficerem wywiadu ze sztabu korpusu Gietałowem i pomimo „ostrzeżenia korpusu” nakazał jechać do miasta jakoby pełnego bunkrów i transzei na centralnym placu. Wyllys z generałami miał być eskortowany przez jeden czołg, który według relacji towarzyszy generała opisanych w „Gwardiejskaja tankowaja” i cytowanych przez Wojciecha Kępe w ksiażce „Na przedpolu Warszawy” (Wyd. Siemianowice Śląskie 2007) oddalił się od willysa z generałami i został, zniszczony a generał po dogonieniu i stwierdzeniu zniszczenia czołgu, został ranny i na piechotę wracał 3 kilometry do swojego punktu dowodzenia gdyż wskutek ostrzału uszkodzony został willis. Na pozór bezsensowne postępowanie i zlekceważenie „ostrzeżenia” może bardziej niebezpiecznego niż strzały niemieckich maruderów według towarzyszy generała zostało zinterpretowane jako protest przeciwko powolnemu postępowi natarcia, którym formalnie sam dowodził. Generał Bogdanow nie był pijany i zdawał sobie sprawę z ludobójczych efektów oczywistego opóźniania ofensywy na kierunku Berlina, który decydował o czasie trwania wojny i przed przytłaczająco przeważającymi pod każdym względem wojskami sowieckimi był wtedy broniony bardziej propagandą Hitlera i decyzjami Stalina niż działaniami wycofujących się Niemców

W śródmieściu Lublina walkę z grupkami Niemców i resztkami garnizonu niemieckiego opieszałymi bądź usiłującymi realizować operacyjnie bezsensowne lecz jakby demonstracyjnie zbrodnicze „zarządzenie obronne Nr 1427” z roku 1943 przewidujące „wysadzenie” 22 „obiektów” (jak elektrownia, cukrownia, gazownia, dworzec, mostki w tym także „śródmieście” tj okolice Placu Litewskiego oraz szpital „Bobolanum” oraz spalenie baraków obozu Majdanek) podjęli w śródmieściu podchorążowie AK zorganizowani ochotniczo być może formalnie jako Państwowy Korpus Bezpieczeństwa (jakby policja przy Delegaturze Rządu) pod dowództwem kapitana Bolesława Kapicy i na terenie za Bystrzycą pod dowództwem dotychczas nieznanego porucznika AK. PKB był organizowany formalnie przez „ludowców” przewaznie z BCH, jacy zdominowali Delegaturę, którzy w samym Lublinie zdominowanym przez AK mieli znikome wpływy i nie jest pewne czy kpt. Kapica formalnie zastępował obecne w terenie dowództwo AK.

W śródmieściu organizowane były drużyny z przypadkowych ochotników gdyż dowództwo AK w celu realizacji akcji "Burza" udało się do lepiej uzbrojonych oddziałów terenowych , które jednak były zbyt słabe by pokonać kolumny rozbitych oddziałów niemieckich jakie broniły dróg do miasta w dniach 22 i 23 lipca. Mimo względnie bardzo słabych i w dużym stopniu przypadkowych sił AK/PKB walczących w Lublinie 23 lipca (byli w nich także starający się o rehabilitację folksdojcze i ludzie dalecy od zrozumienia obowiązków żołnierskich) zdołały one zrealizować właściwie wszystkie zadania „Akcji Burza” uniemożliwiając wysadzenie niemal wszystkich „obiektów” (pooza by.ś moze demonstracyjnym wysadzeniem kamieniczki za ruinami hotrlu Wiktoria przez niezbyt entuzjazmującuchj się swym zadaniem niemieckich saperow)  umożliwiając instalację Delegatury Rządu RP . Po stwierdzeniu podstępnych zabójstw czterech podchorążych AK przez sowieckich żołnierzy (prawdopodobnie NKWD lub wywiadu) kapitan Kapica rozwiązał drużyny AK walczące pod jego dowództwem w śródmieściu lecz do Lublina przybyły liczne oddziały terenowe i dowództwa AK zaczęły pełnić swe funkcje przewidziane w planach „Akcji Burza” a Państwowy Korpus Bezpieczeństwa przy Delegaturze Rządu RP mial dosyć ochotnikow do służby w następnych kilku dniach funkcjonowania Delegatury. Uczestnicy walk 23-24 lipca z rozwiązanych drużyn wiedzieli, że lepiej się nie chwalić.

Podchorąży AK Mirosław Piasecki dowodzący drużyną wykonując rozkaz kapitana Kapicy blokowania załogi niemieckiej budynku „Soldatenheim” przy ul Peowiakow z przeciwlotniczego okopu na placu przed kościołem Wizytkowskim w swoich wspomnieniach z roku 2004 opisał przyjazd willysa z dwoma sowieckimi generałami, z których jeden wysiadł i spytał go o nazwisko i jednostkę wojskową w celu nadania odznaczenia. Otrzymawszy odpowiedz, że członkom AK wolno podawać tylko pseudonim odpowiedział ,ze są przyjaciółmi i życie powróci do normalności. Najprawdopodobniej był to generał Bogdanow i mógł w to wierzyć szczególnie jeśli właśnie protestował przeciwko opóźnianiu natarcia przez wywiad i wyższe dowództwo bez porozumienia się z nim jako formalnym dowódcą operacji.

Po otrzymaniu rany generał Bogdanow został zastąpiony lecz nie był karany i jako wybitny sowiecki specjalista od dowodzenia wojskami pancernymi był w ZSRR dowódca Akademii Wojsk Pancernych.

Zabudowa placu stanowiącego obecnie trawnik i parking po walkach 23 lipca została zniszczona gdyż z budynku Magistratu przy PL. Łokietka zaatakowanego przez kilka sowieckich czołgów bez piechoty uciekło tutaj kilku Niemców, którzy ukryli się w podziemiach kina Corso i pałacu stanowiącego wówczas część tego kina i lecznicy weterynaryjnej. Jako sześcioletni chłopiec obserwowałem atak kompanii sowieckiej na płonące budynki obecnie Wydziału Farmacji oraz kino Corso i Lecznicę.. Niemcy skutecznie ukryci w podziemiach wyszli i zostali aresztowani dopiero dwa tygodnie później. Obserwowany atak kompanii sowieckiej uzbrojonej w karabiny ze sztykami biegnacej tłumem środkiem wąskiej uliczki Zielonej i kilkuosobowych "drugich rzutów" z pepeszami na płonace budynki gdzie jak się po dwu tygodniach okazało kilku Niemców schowało się w podziemiach trudno jest wytłumaczyć inaczej jak atakiem karnej kompanii bez troski o rozpoznanie lub straty. Widzialem na Placu Litewskim pryzmy niemieckich pociskow artyleryjskich i min przeciwczolgowych oczywiście potrzebniejszych Niemcom do obrony Wisły jak się pooóźniej dowiedzialem przygotowane do umieszczenia w podziemiach celem "wysadzenia śródmieścia". Sowiecka propaganda przedstawiała walki o Lublin jako niezwykle zacięte czego oczywistą miarą była ilość nadanych orderow.

Prawdy o istotnych dla Lublina wydarzeniach a szczególnie o ludobójczym przedłużaniu czasu trwania wojny blokowane są nadal mitami historycznymi także o militarnym i politycznym bezsensie a nawet zbrodniczości powstania warszawskiego (które uratowało ludność Warszawy przed zupełną zagładą w okresie pólrocznego postoju frontu w najlepszym wypadku podobnej do zagłady ludności Leningradu) propagowanymi nawet przez autorytety w rodzaju Bartoszewskiego, gen Andersa lub Karskiego.. Wiele z wydarzeń w czasie zajmowania Lublina jest niemal nieznanych gdyż historia w pewnym zakresie została „zagospodarowana” z pominięciem jej świadków, którzy szczególnie w Lublinie zostali w życiu kombatanckim zastąpieni napływowymi kombatantami z „leśnej braci”.

Pchor Mirosław Piasecki jako ostatni z żyjących uczestników walk o Lublin 23 lipca 1944r i opisujący te wydarzenia zmarł 29.11.2010r jako podporucznik AK i w pewnym stopniu czuł się dyskryminowany przez środowisko kobatanckie i historyków. W ciagu okolo 20 godzin walk przeżył dwukrotnie próby rozbrojenia i egzekucję dwoma seriami pepeszy, po ktorych w szpitalach przeżyl operacje i był chroniony przez medyczny personel prze kontrolami NKWD poszukujących rannych.

W 2010 r na swoj koszt zamówił 23 lipca mszę i zakupił kwiaty pod tablicę upamiętniającą urzędowanie Delegatury Rządu RP w Lublinie i jej przewodniczącego Władysława Cholewę. W następnym roku 2011 już nie było ani uroczystości ani kwiatów.

 

Gazety lokalne „naszych” jak Michnik wydawców raczej wspominaja masakrę więźniow rozpoczetą na terenie Zamku L:ubelskiego w dniu 22 lipca 1944r . Instrukcja do likwidacji wszystkich więźniów przysłana została 19 lipca przez dowództwo SS i Gestapo Dystryktu Lubelskiego z Radomia gdzie to dowództwo się przeniosło z Lublina już wiosną 1944r nie rozumiejąc przyczyn zatrzymania sowieckiego frontu przed Bugiem. Więźniowie wywożeni byli nielicznymi samochodami (w tym jeden prZystosowany, jako ruchoma komora gazowa) do już nieczynnego i wysadzanego krematorium na Majdanku zbudowanego po akcji Erntefest tj rozstrzelaniu w dniu 3.XI.1943r w labiryntowych rowach na samym Majdanku ponad 18 tysięcy Żydow przetrzymywanych juz po likwidacji obozów śmierci w Treblince, Bełżcu i Sobiborze lecz skutkiem sprawnego działania Gestapo i innych okupacyjnych policji mimo odgłosów frontowych ilość więźniow na Zamku w tych dniach nie malała lecz rosła. Niżsi rangą SSmani w więzieniu Na Zamku zaczęli likwidację więźniów od opuszczonych przez swych "schindlerow" kilkuset Żydów przetrzymywanych tam jako specjalisci niezbędni dla Reichu (krawcy,stolarze, dentyści itp z rodzinami tj starcami i dziećmi).Masakrę na terenie Zamku w dniu 22.07.1944r. rozpoczęli SSmani i przerwali ją uciekając a za nimi uciekli Ukraińcy.

O "moralnej" przewadze sowieckiej nad  SSmanami może też świadczyć los ekspedycji przeciw partyzantom w lasach parczewskich, ktora zbyt późno otrzymała rozkaz powrotu do Lublina. Wracające kolumny oddziałów niemieckich i ukraińskich z artylerią napotkaly przed mostem w Zawieprzycach jeden sowiecki czolg, ktory tam utknął z powodu defektu. Cała ekspedycja poddała się załodze tego czołgu. Przybyłe oddziały sowieckie po ustawieniu karabinów maszynowych kazały rozbrojonym jeńcom ukraińskim maszerować przez łąki informując ich, że zostali zwolnieni a następnie wszystkich wymordowali.. Niemcom kazali zebrać i pogrzebać zwłoki.

 

 

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Panie Andtrzeju

lubelska prasa dzisiaj wyszła trochę poza narrację narzuconą przez Wyborczą i okolice.

Oczywiście, wyszła tylko kroczek i jak za PRL-u, czytelnik nie znający prawdziwej historii może sie w tym pogubić, ale może ktoś przeczyta uwaznie i nie znajdując odpowiedzi na pytania, które powstają podczas lektury, sięgnie po źródła?

Dałam na forum linki i fragmenty tekstów.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Pan Andrzej Tym,

Szanowny Panie,

Z Lublinem to trochę nie tak było. Armia Krajowa od 1943 roku przygotowywała się do powszechnego powstania.
Tyle,że brakło sił i środków, bo inne oddziały jak Bataliony Chłopskie, Gwardia Ludowa już porozumiały się z sowietami.

Proponuje mego kolego, profesora Zygmunta Mańkowskiego. On o Lublinie wie wszystko.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

3. fragmenty , całośc po linkiem

4 lipca 1947 r. w Skopinie pod Moskwą zmarł Kazimierz Tumidajski, dowódca Okręgu Lubelskiego AK, aresztowany w sierpniu 1944 r. przez NKWD. Przyczyną śmierci znajdującego się w trakcie głodówki akowca był przeprowadzony siłą przez Sowietów zabieg odżywiania.

Kazimierz Tumidajski urodził się 28 lutego 1897 r. w Radłowie pod Tarnowem jako syn Karola i Magdaleny z Jawieniów.

W młodości uczęszczał do tarnowskiego gimnazjum; w 1914 r. wstąpił do Legionów. Po kryzysie przysięgowym w 1917 r. przebywał w Kijowie będąc członkiem Oddziału Lotnego Komendy Naczelnej Polskiej Organizacji Wojskowej nr 3 pod dowództwem Leopolda Lisa-Kuli, który zasłynął z dywersyjnych akcji przeprowadzanych przeciwko Niemcom.

Podczas wojny polsko-bolszewickiej służył m.in. w sztabie dowództwa Frontu Wołyńskiego. Od 1934 r. dowodził batalionem 2. Pułku Strzelców Podhalańskich.

Sukcesy odnoszone przez oddziały AK na Lubelszczyźnie w ramach Akcji "Burza" potwierdzają opinię Żenczykowskiego o Tumidajskim jako dowódcy (w rozmowach z Sowietami Tumidajski używał stopnia generała; formalnie stopień ten został mu nadany we wrześniu 1944 r.). Akowcy, samodzielnie, wyprzedzając Armię Czerwoną, zajęli m.in. Bełżec, Lubartów, Kock, Firlej, Krasnystaw, Urzędów czy Poniatową. Natomiast współdziałając z wojskami sowieckimi żołnierze AK zdobyli oprócz samego Lublina także Tomaszów Lubelski, Łuków, Puławy, Chełm, Radzyń, Międzyrzec, Zamość i Białą Podlaską. Po zakończeniu walk w ramach Akcji "Burza" struktury wojskowe i cywilne państwa polskiego na Lubelszczyźnie podzieliły los AK i Delegatury na Kresach Wschodnich.

Pod koniec lipca 1944 r. dowódca 69 Armii sowieckiej gen. Władimir Kołpakczi przedstawił Tumidajskiemu ultimatum. Albo podporządkowane mu oddziały AK przekazane zostaną pod dowództwo Wojska Polskiego, czyli włączone zostaną do armii dowodzonej przez gen. Zygmunta Berlinga, albo nastąpi ich natychmiastowe rozbrojenie.

Tumidajski odrzucił zdecydowanie pierwszą możliwość i zapowiedział rozbrojenie oddziałów oraz ich demobilizację. Do chwili rozpoczęcia składania broni przetrzymywany był przez Sowietów w roli zakładnika.

Tumidajski zdając sobie sprawę z tego, jaki może być rezultat negocjacji z Sowietami, w wydanym 27 lipca 1944 r. rozkazie do żołnierzy wyraźnie stwierdzał, że walka o suwerenność Polski musi być kontynuowana: "Niech wyniki naszej dotychczasowej pracy będą natchnieniem i otuchą dla następnego etapu naszych wysiłków. Ufam, że tak jak dotychczas wspólnie, ramię w ramię, przeszliśmy całą Golgotę gestapowskich rządów, tak w dalszym ciągu razem, zapatrzeni w wyśniony obraz naszej Ojczyzny, wejdziemy kiedyś przez gościnnie otwarte wrota Wolności do Wielkiej, Mocnej, Niezawisłej, Demokratycznej Polski..."

Po chwilowym odzyskaniu wolności Tumidajski w depeszy z 31 lipca do dowódcy AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego pisał: "Mimo stosunku Sowietów do AK uważam za konieczne ujawnianie się na dalszych terenach. Wykazuje to naszą postawę i zwartość, otwierając oczy Sowietom, że niepodzielnymi panami terenu jesteśmy my. Werbunek do armii Berlinga nie daje żadnych rezultatów. Postawa społeczeństwa wspaniała. Widać kompletne fiasko KRN".

31 lipca 1944 r. Tumidajski został ponownie zatrzymany przez NKWD i przewieziony do Chełma. Odmówił wówczas stanowczo jakiejkolwiek współpracy z PKWN i podporządkowania żołnierzy AK armii gen. Berlinga. W obawie o swoich podkomendnych nie zgodził się również na próbę odbicia go z rąk sowieckich przez Kedyw Okręgu.

Do formalnego aresztowania Tumidajskiego doszło 4 sierpnia 1944 r. Po przesłuchaniu w siedzibie NKWD w Lublinie przewieziono go samolotem do Moskwy i osadzono w Więzieniu Lefortowskim. Nie został postawiony przed sądem. Przebywał w wielu obozach, początkowo w Charkowie, a następnie w Diagilewie pod Riazaniem. Później do Diagilewa trafili także inni dowódcy AK, m.in.: komendant Okręgu Wilno-Nowogródek płk Aleksander Krzyżanowski "Wilk" i komendant Obszaru Lwów płk Władysław Filipkowski "Janka".

29 czerwca 1947 r. żołnierze AK rozgoryczeni przedłużającym się pobytem w sowieckiej niewoli i brakiem perspektyw na odzyskanie wolności rozpoczęli protestacyjną głodówkę.

W akcji wzięło udział blisko 3 tys. więźniów. Po bezskutecznych próbach opanowania sytuacji przez naczelnika obozu, NKWD wywiozło z niego kilkudziesięciu oficerów.

Najwyższych rangą, wśród nich również płk Tumidajskiego, przetransportowano do szpitala więziennego w Skopinie pod Moskwą.

http://dzieje.pl/aktualnosci/65-rocznica-smierci-kazimierza-tumidajskieg...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. "Burza" na Lubelszczyźnie i na Podlasiu.

Na terenach Lubelskiego i na Podlasiu Armia Krajowa zmobilizowała trzy dywizje:
3 Zamojską w składzie: 7, 8 i 9 pułki piechoty AK - na czele z płk Adamem Świtalskim "Dąbrową".
9 Podlaską w składzie: 34 i 35 pułki piechoty AK - dowódca gen. Ludwik Bittner "Halka".
27 Wołyńska DP - przybyła ze wschodniego brzegu Bugu i dowodzona przez płk Jana Kotowicza "Twardego".
Korpus ten, zwany Lubelskim, dowodzony był przez gen. Kazimierza Tumidajskiego "Edwarda" "Marcina" i skupiał w swoich szeregach około 10 500 żołnierzy. Ich zadaniem było nękanie wycofujących się Niemców, a w momencie zbliżania się Armii Sowieckiej - stopniowe opanowywanie ośrodków miejskich regionu. (...)

Odwrót Niemców znad Bugu przypadł na moment ogromnego zamieszania w wysokich sztabach Oberkomando der Wehrmacht spowodowanego zamachem na Hitlera, toteż pod naciskiem żywiołowej akcji polskiego podziemia zamienił się on w bezładną ucieczkę, często bez broni.

Tymczasem zbliżał się nieuchronny dramat oddziałów Armii Krajowej, gdyż wciąż nie było porozumienia między rządem londyńskim i rządem ZSRR, a obecnie i z władzami PKWN w Lublinie. W takim stanie rzeczy, po ustąpieniu Niemców z Lubelszczyzny powstał ostry kryzys, który doprowadził do zlikwidowania wszystkich trzech dywizji AK.

Pierwsza uległa likwidacji 27 Wołyńska DP AK, której ówczesny dowódca płk "Twardy" na odprawie w Lubartowie odmówił uznania PKWN. W czasie nakazanego 25 lipca 1944 r., przemarszu w rejon Kozłówki dywizja została 27 lipca rozbrojona przez wojska sowieckie i skierowana do nowego miejsca koncentracji w Piaskach Luterskich.
W ten sposób kończyła swoje istnienie dywizja AK, która w ciągu sześciu i pół miesiąca przemierzyła w 60 bojach 480 km lasami Wołynia i błotami Polesia, aby przejść do "Burzy" na Lubelszczyznę. W czasie tego czasu wytrąciła ona z walki ponad 2 000 Niemców zabitych, rannych i wziętych do niewoli, sama ponosząc niemałe straty: około 600 poległych, 1 400 rannych i 1 600 zaginionych.

Dowódca 9 pp. mjr "Adam" otrzymał rozkaz rozbrojeniowy 29 lipca, który został wykonany już następnego dnia rano. Dowódca 3 dywizji płk Świtalski "Dąbrowa", udał się 3 sierpnia na rozmowę z sowieckim generałem lotnictwa Kołpaczewem, który zgodził się na ponowną mobilizację dywizji, lecz do "armii Berlinga". Po odmowie "Dąbrowę" aresztowano.

Najdłużej pod bronią znajdowała się 9 DP AK generała Bittnera "Halki", który jeszcze 4 sierpnia zgłosił przez radio, po przeprowadzeniu mobilizacji, gotowość marszu na powstańczą Warszawę.

http://www.dws-xip.pl/PW/formacje/pw62.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Akcja Burza w Lublin - wpsomnienia

(....)
I tu pragnę zauważyć, że nieomal wszyscy moi koledzy którzy nie zginęli w walce z Niemcami byli aresztowani przez system bermanowski i wielu miało wyroki śmierci. To jest najlepszy dowód fałszerstwa Longina Pastusiaka, że w pierwszych latach po tzw. wyzwolenia w PRL była wojna domowa

Mój stosunek do Kapitana Bolesława od samego początku, gdy znalazłem się w zgrupowaniu, aż do samego końca był negatywny. Zachowywał się on zupełnie inaczej, niż wszyscy dowódcy i oficerowie, z którymi spotykałem się w konspiracji. Był wyjątkowym służbistą, prawie nie przyjmował uwag swoich podwładnych (myślę tu głównie o kapralach podchorążych okupacyjnych), których miał" przynajmniej kilkunastu. Był bardzo stanowczy i władczy. Uważam, że rozmawiał tylko normalnie ze swoim zastępcą, który był również człowiekiem starszym i ten wyjątkowo mi się nie podobał. Miał on około czterdziestu lat. Robił wrażenie jakiegoś szabrownika, a nie oficera. On również starał się przyjmować postawę władcy, jakkolwiek był tchórzem, nie znającym sztuki wojskowej, starał trzymać się kapitana "Bolesława" ..

Od momentu wyjścia ze szpitala do dnia dzisiejszego poszukuję(...)

http://forum.dobroni.pl/f,akcja-burza-w-lublin-wpsomnienia,6192,0.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

6. Sprostowania

Pragnalbym uzupelnic dane podane przez Autora. Prawie bohater tekstu, gen.plk.wojsk pancernych SiemionI.Bogdanow nie dysponowal w czasie operacji lwowsko-sandomierskiej 410 tys. zolnierzy oraz 7 dywizjami pancernymi (w Armii Czerwonej nie bylo takiej formacji). Natomiast dowodzil 2 Armia Pancerna Gwardii w okresie IX 1943 r.-VII 1944 r. i ponownie, od I 1945 r. do konca II wojny swiatowej.
Armia Pancerna (III-ej fali) skladala sie z 2 korpusow pancernych i 1 korpusu zmechanizowanego. Z kolei korpusy pancerne skladaly sie z 3 brygad pancernych i 1 brygady zmotoryzowanej. Korpusy pancerne w owym okresie etatowo miec powinny po 209 czolgow i 49 dzial samobieznych oraz 152 dziala polowe i mozdzierze. Etatowo wraz z jednostakmi wsparcia, korpus pancerny liczyl 10 450 zolnierzy.Mowimy wiec o kilkudziesieciu tysiacach zolnierzy i kilkuset czolgach.

avatar użytkownika Tymczasowy

7. Uzupelnienie

Podalem stany etatowe. Rzeczywistosc zwykle troche sie rozni od formalnych zasad i przepisow. I tak, na poczatku operacji lwowsko-sandomierskiej (15 VII - 20 VIII 1944 r.) 2 Armia Pancerna Gwardii dysponowala 810 czolgami, w tym 473 czolgami typu T-34. W jej sklad wchodzily: 3 Korpus Pancerny, 8 Korpus Pancerny i 16 Korpus Pancerny oraz 109 Brygada Pancerna. Co ciekawe, na wyposazeniu 5 Samodzielnego Batalionu Motocyklowego znajdowaly sie przybyle z Zachodu statkami czolgi Valentine Mk-9.
Straty w operacji wyniosly: 155 T-34, 33 dziala samobiezne (SU-85 i SU-76) oraz 3 Valentines.
Pozniej, po uzupelnieniach, w kolejnej ofensywie 2APanc. wzmocniono o: 1 Korpus Zmechanizowany Gwardii, 9 Korpus Pancerny Gwardii i 12 Korpus Pancerny Gwardii.
Samego Bogdanowa nie przesladowano. Zmarl w latach 70-ych

avatar użytkownika Andrzej Tym

8. Przytoczone fakty i informacje nie zaprzeczają podanym w tekscie

Gen Bogdanow dowodził II Armią Pancerną ale jednoczenie dowodził całością wojsk biorących udział w tej operacji, które skrótowo i orientacyjnie wyliczyłem zgodnie z danymi publikowanymi przez Ireneusza Cabana ucznia ze szkoły historyków prof Zygmunta Mańkowskiego. Oczywiście w Armii Czerwonej nie było formacji "7 dywizji pancernych" podobnie jak "410 tysięcy żołnierzy" lecz wyliczanie rodzajów , formacji liczebności i wyposażenia wojsk biorących udział w tej operacji może wymagać tomów tekstów.
Generał Bogdanow jest "prawie bohaterem tekstu" o tyle o ile jego rajd wyllisem do jakoby ufortyfikowanego sródmieścia można uważać za protest przeciwko ludobójczemu przedłużaniu wojny a przynajmniej za symptomatyczne wydarzenie.
Podobnie jest z gen Berlingiem, ktory niewątpliwie spowodował, co prawda nieudane ale celowe próby forsowania Wisły przez I Armie wbrew oczywistym rozkazom.
Jest oczywiste, że ilość i skład tych wojsk sowieckich byla zmienna, co było takze jedną z przyczyn zatrzymania frontu w celu posiadania porównywalnego z aliantami zachodnimi potencjału militarnego w chwili zakończenia wojny Np w czasie zatrzymania frontu na kierunku berlińskim sowieci dysponowali czterema tysiącami czołgów i podobna ilością samolotów (co zupełnie wystarczyło do zwycięstwa) a w czasie ofensywy i szturmu Berlina kilkunastoma tysiącami czołgów i kilkunastoma tysiącami samolotów

Przebieg i sukcesy "akcji Burza" na Lubelszczyźnie nie zaprzeczają podanym faktom o wydarzeniach w śródmieściu Lublina w dniach 22-24 lipca 1944r. ani ich interpretacji.
AL nie musiała porozumiewać się z sowietami gdyż w znacznym stopniu była ich częścią a BCH podobnie jak liczne oddziały i dowódcy AK z rożnymi skutkami dokonywali prób "porozumienia", które nie wszystkie były także celem "akcji Burza"
Właściwie lepszym tytułem może być "Historia ludobójczego zatrzymywania frontu sowieckiego przed Bugiem i na Wiśle w celu przedłużenia czasu trwania wojny w cieniu mitów i autorytetów. Akcja Burza w mieście Lublinie 23.07.1944r."
Podobnie analizy wad kapitana Kapicy i jego zastępcy oraz ich rozkazów wydają sie przekraczać możliwości ich publikacji i zainteresowań czytelników i nie wykluczaja ogromnej zalety, że byli i mimo wszystko to właśnie pod ich dowództwem drużyny ochotników pod dowództwem podchorążych AK zrealizowały w śródmieściu Lublina zadania akcji "Burza", do których przygotowywane było AK w Lublinie i na Lubelszczyźnie.

avatar użytkownika Maryla

9. Lublin. Ekshumacja szczątków



Lublin. Ekshumacja szczątków na cmentarzu przy ul. Unickiej

IPN
dokonał ekshumacji szczątków znajdujących się pod jednym ze
współczesnych nagrobków na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie.
Badacze przypuszczają, że mogą to być żołnierze AK-WiN Marian Pilarski i
Stanisław Bizior, straceni w 1952 r. na Zamku Lubelskim.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl