Pseudo-obrońcy interesów dzieci kontra uwięziony Bogdan Goczyński

avatar użytkownika Rebeliantka
W ubiegłym tygodniu informowałam, że znowu uwięziono wybitnego dziennikarza obywatelskiego i blogera Bogdana Goczyńskiego. W czwartek ambasada Australii powiadomiła jego rodzinę, że otrzymała od niego list o rozpoczęciu głodówki protestacyjnej.

  

 

 




Za co uwięziono Bogdana Goczyńskiego?


Jak informowałam poprzednio, Bogdan Goczyński został zabrany przez Policję ze swojego domu pod Warszawą w dniu 27 czerwca 2012 r. O fakcie zatrzymania Policja powiadomiła brata B. Goczyńskiego. Okazało się, że bloger został osadzony w areszcie na ul. Kocjana w Warszawie w związku z Postanowieniem wydanym przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Woli z dnia 30 maja 2012 r. do sprawy z 2007 roku o sygnaturze III K 1309/07.

Jak wyjaśniło Biuro Prasowe Sądu Okręgowego w Warszawie: „Przesłanką do zastosowania tymczasowego aresztowania było to, iż w ocenie sądu oskarżony ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Bogdan G. jest oskarżony o czyn z art. 209 § 1 kodeksu karnego, a więc uporczywe uchylanie się od obowiązku płacenia alimentów na rzecz osób najbliższych”.

O kwestii „niepłacenia alimentów” napiszę za chwilę. Najpierw parę informacji w sprawie „ukrywania się przed wymiarem sprawiedliwości”.

Zarzut ten jest bardzo dziwny, gdyż – jak wszyscy pamiętamy – po ubiegłorocznym warunkowym przedterminowym zwolnieniu z więzienia, Bogdan Goczyński jest w stałym kontakcie z kuratorem.

Już ubiegłoroczne ponad 3-miesięczne uwięzienie bazowało na wątpliwych podstawach (Goczyńskiemu odwieszono – za brak kontaktów z kuratorem - kontrowersyjny wyrok, wydany przez Sąd w Tarnowskich Górach, za przemoc, której miał się rzekomo dopuścić wobec teściowej, gdy chciał zobaczyć się ze swoimi kilkuletnimi córeczkami), a teraz znaków zapytania jest jeszcze więcej.

W marcu br. Goczyński sygnalizował publicznie obawę, że szykowana jest kolejna akcja mająca na celu pozbawienie go wolności. Pisał o tym m.in. tutaj: „Po kilku tygodniach (od opuszczenia więzienia – przyp. mój) zgłosił się do mnie kurator. Był to młody chłopak po studiach i jak powiedział, robił to gdyż nie było innej pracy. Ponieważ był niekłopotliwy, dla świętego spokoju zgodziłem się na comiesięczne wizyty. Do tej pory były ich cztery. Ostatnio jednak okazało się, że psychopatyczna sitwa ma wobec mnie dodatkowe zamiary. Chcą widzieć z kim się spotykam, na co wydaję pieniądze ile i skąd je mam. Kazano mi otworzyć rachunek bankowy do wglądu i meldować się kolejnemu dewiantowi. Moja odpowiedź będzie stanowcze nie i odmowa jakichkolwiek kolejnych rozmów. Trzeba w końcu stawić czoło narastającej fali psychopatycznego terroru”.

Zapytałam Rzecznika Prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie, na czym konkretnie miało polegać „ukrywanie się Goczyńskiego przed wymiarem sprawiedliwości”, jeżeli systematycznie spotyka się on z kuratorem, i dlaczego wydano nakaz aresztowania go,  skoro Policja mogła go ewentualnie doprowadzić na rozprawę, gdyby się nie zgłaszał.

Udzielona odpowiedź jest ogólna i asekuracyjna: „Sąd (Rejonowy dla Warszawy Woli – dopisek mój) poinformował, iż powody tymczasowego aresztowania wynikają z postanowienia  o zastosowaniu tymczasowego aresztowania z dnia 30 maja 2012 r. oraz dokumentacji związanej z wzywaniem oskarżonego na rozprawy. Oskarżony Bogdan G. był wzywany przez policję, podjęto też próby przymusowego doprowadzenia”.

To wyjaśnienie jest nieprzekonywujące. Skoro Policja potrafiła odnaleźć Goczyńskiego w domu w celu tymczasowego aresztowania, to zupełnie niewiarygodne jest, że nie miała możliwości przymusowo doprowadzić go do Sądu. Goczyński nie ukrywał się, był wielokrotnie obecny w wielu miejscach publicznych, odbywał publiczne prelekcje – ostatnio w Klubie Inteligencji Polskiej w dniu 25 czerwca.

Jeszcze jedna bulwersująca sprawa, to ta, że wbrew stanowisku ETPCz Goczyński jest już prawie 3 tygodnie w więzieniu, a jeszcze do tej pory nie stanął przed Sądem. Zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, każdy tymczasowo aresztowany z powodu niestawienia się na wezwania do sądu, powinien być niezwłocznie doprowadzony do sądu na mocy wymogu określonego w art. 5 ust. 3 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (por. wyrok czwartej Izby Trybunału z dnia 11 lipca  2006 r., skarga nr 2192/03 w sprawie Harkmann przeciwko Estonii), w celu wyjaśnienia przyczyn niestawiennictwa.

Niestety, Polska nie stosuje się do tego wymogu ETPCz. Goczyński stanie przed Sądem najprawdopodobniej dopiero na rozprawie 25 lipca.

Co ciekawe, Rzecznik Prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie nie odpowiedział na moje pytanie dotyczące niedoprowadzenia Goczyńskiego bezzwłocznie przed Sąd, czego wymaga Europejska Konwencja.

 



Dziwna sprawa o „uporczywe niepłacenie alimentów”

Jeszcze dziwniejsza jest kwestia postępowania „o uporczywe niepłacenie alimentów”, z powodu którego toczy się sprawa przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Woli pod sygn. III K 1309/07.

Jak wynika z sygnatury, akt oskarżenia został wniesiony w 2007 r. Zapytałam warszawskiego Rzecznika Prasowego co działo się w tej sprawie przez okres prawie 5 lat.

Odpowiedzi są zdumiewające. Okazuje się, że Sąd Rejonowy dla Warszawy Woli miał poważne wątpliwości, związane z oskarżeniem. Biuro Prasowe Sądu Okręgowego podało, że: „w dniu 10 czerwca 2010 r. wydano postanowienie o umorzeniu postępowania, które zostało następnie uchylone przez Sąd Okręgowy w Warszawie, potem było wydane postanowienie o zwrocie sprawy do prokuratora w dniu 13 grudnia 2010 r., także uchylone przez Sąd Okręgowy”.

Rodzi się zatem pytanie, komu tak bardzo zależy, aby Bogdan Goczyński odpowiadał karnie za niepłacenie alimentów, mimo wątpliwości związanych z tą sprawą? Kto naciska na Sąd Okręgowy w Warszawie?

Przypomnijmy, że Goczyńskiemu zasądzono obowiązek alimentacyjny w kwocie 7.000 złotych miesięcznie na 2 córki w wieku obecnie około 12 lat, mimo że Bogdan Goczyński po powrocie z zagranicy pozostaje bez pracy i jest poważnie chory, a kwota alimentów jest ustalona wbrew prawu, w tym wbrew logice, uzasadnionym potrzebom dzieci i realiom gospodarczym w Polsce.

Bogdan Goczyński, inżynier, który wrócił do Polski po około 20 latach pobytu w Australii,  od wielu lat informował o nadużyciach sądowych, które miały miejsce w stosunku do niego w związku z rozpadem jego małżeństwa i próbą całkowitego przejęcia jego majątku przez byłą żonę, mediatorkę sądową sądów na terenie Śląska.

Pisał o tym m.in. tutaj i tutaj. Wskazywał na fakt, iż: alimenty ustalono z uzasadnieniem wziętym z powietrza („chodzi o szybkie zadłużenie ofiary w celu przejęcia jej majątku”), zaocznie, bez wiedzy ofiary „rozboju” i jednocześnie z natychmiastową wykonalnością, a nadto z nieprawidłowościami, uniemożliwiającymi zaskarżenie postanowienia Sądu. Zwracał uwagę, iż: „tytuł wykonawczy do owego lewego postanowienia wydany został prawie rok przed samym postanowieniem, a w aktach sprawy nie ma śladu rozprawy na której rzekomo postanowienie zostało wydane. Nie ma też protokołu rozprawy”. 26 października 2010 roku informował: „Wskutek mojej presji i skarg do ministra (wówczas jeszcze Ziobry), zażalenie moje przyjęto dopiero w maju 2006. Aby to umożliwić, zmieniono wstecznie charakter „posiedzenia sądu” kiedy zrobiono przekręt  z „rozprawy” na „niejawne”. W październiku 2006 Sąd Apelacyjny uchylił owo postanowienie o alimentach i zwrócił do ponownego rozpatrzenia. Do chwili obecnej nie zostało wydane żadne prawomocne postanowienie w tym względzie”.

Nieprawidłowości występowały też w postępowaniu egzekucyjnym. Goczyński pisał o tym w ten sposób: „Komornik Bożenna Gralińska przy Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia takimi drobiazgami się nie przejmuje. Nie ważne, że postanowienie sądu, którym się podparła, było nieaktualne, że nawet tytuł wykonawczy do owego postanowienia wygląda podejrzanie, czy to, że ja sam owego tytułu wykonawczego nigdy nie otrzymałem, a powinienem. Ona to wszystko wie, gdyż wszystkie te informacje składałem do akt sprawy egzekucyjnej. Co więcej sprawa była nadzorowana przez sędziów Sądu Rejonowego (np. Dorota Walczyk) z zażaleniami do sądu Okręgowego. Wszystko bez skutku. Ani razu nie odniesiono się do moich zarzutów merytorycznych czy formalnych”.

Czy jakikolwiek Sąd wyjaśni w końcu wątpliwości istniejące w sprawie obowiązku alimentacyjnego? Czy też chodzi o to, aby Sąd Karny skazał Goczyńskiego za rzekomo niepłacone "alimenty" i aby można było już nie wyjaśniać nieprawidłowości powstałych w postępowaniu cywilnym.

Wszystko - na razie - wskazuje na to, iż wymiar sprawiedliwości zamierza realizować tą drugą strategię.

Uwięzienie Goczyńskiego pozwala też działać metodą faktów dokonanych. Proszę przeczytać poniższy tekst z marca br. ("Nowy Ekran wstrzymuje rabunek").

Goczyński pisał: „pod koniec lutego w sądzie Warszawa-Śródmieście miała się odbyć licytacja /mojego/ mieszkania, przedmiotu oszustwa. Jak się okazało „niezawisły”, „wysoki” sąd nie zadał sobie trudu żeby przeczytać akta sprawy i zrozumieć tło całej historii. A dowiedziałby się, że postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie będące podstawą licytacji, było wydane na rozprawie, której nigdy nie było, że w aktach sądowych istnieją dwie wersje tego postanowienia, w tym jedna bez żadnych zobowiązań finansowych, że klauzula natychmiastowej wykonalności, która sama w sobie jest przekrętem, była nadana jeszcze przed postanowieniem. Po prostu, jak w każdym oszustwie jest, prawie nie sposób nie popełnić błędów. Nie dość że w kwestiach „formalnych” oszustwo było niedoskonałe, to na wszelki wypadek jeszcze licytacja była ustawiona. ……. Przed licytacją rozdałem ulotki z informacją o stanie faktycznym, żeby uczestnicy imprezy nie mieli wymówki, że nie wiedzieli, że kupują od złodzieja. Efekt był taki, że sędzia prowadząca sprawę zarządziła 10 minut przerwy w celu uzasadnienia odmowy pozwolenia filmowania licytacji. Przerwa przeciągnęła się do półtorej godziny, po czym złodziejski proceder odroczono w celu wyjaśnienia „wątpliwości natury formalnej”. Komornik Moryc zaś, tak wcześniej pewny siebie, odszedł tym razem bez łupu”.

 


Czy państwo występuje w interesie dzieci czy im szkodzi?

W tym wszystkim ma chodzić o rzekome dobro dzieci, na rzecz których zasądzono alimenty.

Goczyński po przyjściu na świat córek wyjeżdżał do pracy na Bliski Wschód. Z uzyskanych wynagrodzeń zakupił obu córkom mieszkania.

Zasądzenie mu wysokich alimentów, których nie jest w stanie płacić z powodu braku pracy w Polsce, uwikłania we wszczynane przez eks-żonę procesy sądowe i  ciężkiej choroby, ma służyć do spieniężenia tych mieszkań. Korzyści odniesie wyłącznie była małżonka, dysponentka tych środków finansowych - nie pozostających w żadnej relacji do bieżących, uzasadnionych potrzeb dzieci - oraz liczni prawnicy (adwokaci, komornicy, rzeczoznawcy, etc), a także nabywcy mieszkań, kupujący je „korzystnie” na licytacji.

Co to ma wspólnego z dobrem dzieci? Przecież ten proces karny o rzekome uporczywe nie wywiązywanie się z obowiązku alimentacyjnego, to czysta paranoja.

 




Czy córki Goczyńskiego odzyskają kiedykolwiek prawo do bycia wychowywanymi przez ojca?

W niniejszej sprawie jest jeszcze jeden tragiczny aspekt. Była żona Bogdana Goczyńskiego od wielu lat uniemożliwia mu kontakt z córkami przy całkowitej bierności, a może nawet akceptacji wymiaru sprawiedliwości. Goczyński pisał o tym, z ogromnym żalem, wielokrotnie. Oto przykłady publikacji na ten temat:

Goczyński wciąż nie może zobaczyć swoich córek

Goczyński - ojciec bez szans w polskich sądach

Świadoma polityka rozbijania rodzin

Z artykułów tych wyłania się prawdziwa twarz polskiego sądownictwa. Po rozpadzie małżeństwa, nierzetelne eks-żony, mogą z pełnym poczuciem bezkarności uchylać się od podporządkowania orzeczeniom sądowym, ustalającym kontakty ojca z dzieckiem. Mogą bez żadnych konsekwencji krzywdzić i dzieci i ich ojca.

Często też, gdy ojciec z losowych powodów nie pracuje, a mógłby  świadczyć na rzecz rodziny poprzez osobiste starania o wychowanie dzieci (art. 27 kro), jest mu to uniemożliwiane.

Ma wyłącznie płacić, a jeśli nie jest w stanie, to „do więzienia”.

 




Najbliższe rozprawy

Najbliższa rozprawa Bogdana Goczyńskiego w Sądzie Rejonowym Warszawa Wola na ul. Kocjana w dniu 25 lipca o godz. 10 sala 169.

Bogdan Goczyński złożył też osobiście zażalenie na areszt. Będzie je rozpatrywał Sąd Okręgowy w Warszawie Wydział IX Karny-Odwoławczy na ul. Chopina 1. Sygnatura sprawy IX Kz 1477/12. Termin posiedzenia nie został jeszcze ustalony.

Zapraszamy! Bądźcie w Sądach koniecznie! Mam przy tym nadzieję, że Sąd Rejonowy Warszawa Wola uchyli areszt Goczyńskiego jak najrychlej z własnej inicjatywy. Goczyński jest poważnie chory, a głodówka protestacyjna jest groźna dla jego życia.




 

Blog Bogdana Goczyńskiego.

 

Appendix

Goczyński jest izolowany od rodziny. 

Krewni Goczyńskiego nie otrzymują zgody na widzenia pod pretekstem, że będą powołani jako świadkowie. Gdy zapytałam Biuro Prasowe Sądu Okręgowego, czy osoby te nie powinny być przesłuchane w postępowaniu przygotowawczym, a uniemożliwianie widzeń nie jest swoistą formą szykany wobec oskarżonego, skoro na ogół nie izoluje się oskarżonych przebywających na wolności od świadków, otrzymałam następującą odpowiedź: 

„Nieudzielenie widzeń nie jest szykaną, a dążeniem do prawidłowego rozpoznania sprawy, Sąd nie miał wpływu na to, jakie czynności dowodowe podjął prokurator w postępowaniu przygotowawczym i nie może udzielić odpowiedzi odnośnie konieczności przesłuchania danych świadków w postępowaniu przygotowawczym”. 

A zatem Goczyńskiego traktuje się nie jako ojca oskarżonego o niewywiązywanie się z alimentów, w sytuacji gdy ich wysokość jest absurdalna, co uniemożliwia ich opłacanie, a okoliczności ich zasądzenia wzbudzają poważne wątpliwości (także w ocenie Sądu Karnego w 2010 roku), ale co najmniej jak gangstera, który może mataczyć w sprawie o randze podobnej do jakiegoś rozboju czy napadu z bronią w ręku. 

Izolowanie Goczyńskiego wydaje się być kompletnie nieusprawiedliwione, skoro w tym postępowaniu najważniejsze są dokumenty sądowe. Chyba, że chodzi o to, aby Goczyński nie miał do nich dostępu i nie mógł się wyczerpująco bronić przed fałszywymi zarzutami.