Dlaczego nie lubię polskich portali i forów historycznych?
Takie pytanie zadano mi jakiś czas temu. Odpowiem w sposób, który powinien zadowolić nie tylko pytającego :) Różnica pomiędzy portalami, forami polskimi a zagranicznymi polega przede wszystkim na tym, że polskie fora lubią się autocenzurować, głównie pod płaszczykiem rzekomego "profesjonalizmu" i dbania o jakiś wyimaginowany poziom. Miernikiem portalu jest ilość doktorantów czy studentów historii piszących o niczym. Owi "zawodowi" czyli doktoranci nudzą tak okrutnie, że odruchowo sięgam po czekoladę żeby nie zasnąć. To po pierwsze.
Kilkakrotnie zdarzyło się, że musiałem wyciągać glejty i rekomendacje aby zasiąść do szacownego grona nudziarzy. Gdy udowodniłem, że jestem tak samo zawodowy jak i zacni doktoranci dyskusja poszła szybko ale niespecjalnie odpowiadał mi poziom dręczenia bibliografiami, gdzie średni żywot omawianych pozycji to jakieś 30-40 lat. Otrzymywałem łatkę zadymiarza, spiskologa, prawaka albo hermetycznego. No jeśli ja jestem hermetyczny zajmując się rozbrojeniami, to jak nazwać gościa piszącego o sukienkach w XIX wieku- u mnie na roku tego typu tematy były nazywane "babskimi" i "socjologizującymi." Nie zamierzam ich deprecjonować ale bez przesady z ich ważnością...
Autocenzura polega na moderowaniu dyskusjami tak aby nie przyjmować racjonalnego punktu widzenia i broń Boże, nie obrazić jakiejkolwiek mniejszości. Czytałem, komentowałem, dyskutowałem praktycznie wszędzie w polskim necie, na stronach, które mieniły się "pro" czy "hobbystyczne." I rzecz jasna, owe hobbystyczne pogardzane przez "zawodowych" prezentowały poziom wyższy o co najmniej 4 stopnie, np. fora stowarzyszeń rekonstrukcyjnych, eksplorerskich czy regionalistów.
Oczywiście, są wyjątki, np. forum DWS, chociaż nieraz się nie zgadzam z ich osądami. Niemniej poziom całkiem przyzwoity. Ktoś może mi zarzucić, że obchodzi mnie historia najnowsza. Owszem, ale staram się śledzić dyskusje dotyczące początków. Warsztaty z różnych epok mogą przydawać się przy najnowszej, tak jak i elementy innych dziedzin. Zabawne jest to, że tzw. lewicowi komentatorzy zarzucają portalom skrzywienie...prawackie. W ich rozumieniu skrzywienie prawackie jest wtedy, gdy następuje recenzja książki zahaczającej jedynie o wątki organizacji prawicowych czy żołnierzy wyklętych (tu: bandytów). Dotykamy ważnego problemu, mianowicie, komentatorów lewicowych, którzy w znakomitej większości są kretynami. Szanowny czytelnik niech się sam zastanowi nad prostym stwierdzeniem faktu, lewicowy zamiast się pienić niech się przygotuje do dyskusji. I niech sobie daruje antysemityzm, faszyzm i Hitlera. Stare, jałowe i na nikogo nie działa. Z doświadczenia komentującego wiem, że tzw. komentator lewicowy na portalach/ forach historycznych jest albo zbuntowanym młodzieńcem z Warszawy mającym słusznych rodziców/ dziadków z rodowodem "utrwalaczy władzy ludowej" albo...emerytem "utrwalaczem władzy ludowej"- różnice polegają na rozróżnieniu między cywilami a wojskiem.
I w ten prosty sposób doszliśmy do sedna sprawy. Kanalizowanie portali/ for jak w przypadku blogerów. Sęk w tym, że pomimo cenzury, aksamitnej czy finezyjnej- na odlew młotem i sztucznie podtrzymywanego lewicowego życia, prawica jest silniejsza bo wychodzi z życia nie mitów, niewydarzonych i śmiesznych. Zagraniczne portale i wcale nie wyspecjalizowane "spiskowe" są ciekawsze ponieważ pomimo różnego poziomu oczytania czy przygotowania uczestnicy dysponują entuzjazmem, żelazną logiką wynikającą z doświadczeń codziennych i...wyobraźnią, tak potrzebną do historii kontrfaktycznych czyli alternatywnych wizji dziejów. W dużej mierze, nasi zawiadujący portalami są przygotowywani do bezpiecznych tematów przez swoich wykładowców. Rezultat jaki jest każdy widzi.
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Pasozytnicze zniewolenie branży historycznej jest dosyć skomplik
Istnieja trzy biurokracje historyczne ("Ochrona pamieci walk i męczeństwa", IPN, i Urząd ds kombatantów) oraz biurokracja akademicka (naukowa i szkolna. Na portalach historycznych duzy wpzw maja dyskutanci jakbz zadaniowani szczegolnie gdy omawiane sa sprawy istotne dla polityki historycznej
2. No dobra, do DWS dokładam
No dobra, do DWS dokładam forum AW, naprowadzili mnie na dwie zacne pozycje ;)
http://austro-wegry.info/index.htm
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
3. Dlaczego nie lubię polskich portali i forów historycznych?
Pełna zgoda z spostrzeżeniami autora noty. Polacy, niestety, mają ten dziwny zwyczaj zachowywania się jak skrępowany otoczeniem furman zaproszony do pańskiego stołu. Nie chąc jakoby popełnić nietaktu furman nie dotyka niczego co jest na pańskim stole, choć głodny i spragniony, ale łapczywie wypija wodę różaną podaną przez lokaja do obmcia palcy po tłustym posiłku, no bo w jego mniemaniu z lokajem łączy go wspólnota krwi, a więc z ręki lokaja poczęstunek przyjąć już można.
Ten dziwny zwyczaj współczesnych Polaków ma genezę w Katyniu, gdzie pozostały polskie elity nadające ton społeczeństwu i w latach powojennych, gdzie bez zbędnych rozterek zstępni oborowych uwolnionych manifestem PKWN z łańcucha urojonych krzywd społecznych dorzynali resztki inteligencji polskiej i patriotów.
Trudno więc oczekiwać od zstępnych oborowych, zarówno w linii prostej jak i na płaszczyźnie spadku moralnego, aby potrafili zachowywać się godnie pozostając sobą, bo nie posiadają wzorca postawy. Oni na zawsze pozostaną dupkami, które pod woalką opacznie pojętego bon ton zawsze będą wklejać się w ramy jakoby poprawności, które kroi na miarę własnych potrzeb grupa zawłaszczająca kraj po 1944, bowiem sami nie są zdolni wnieść niczego, co uzupełniałoby, lub też wzbogacało otoczenie i środowisko. Oni są zaledwie konsumentami własnych wybroczyn i stadem tratującym tradycje, jakie pozwalały krajowi odradzać się. No, ale wszak Pan Bóg w jakimś celu stworzył też i muchy.
Niemiej jednak, są w kraju pasjonujące fora historyczne. Są nimi fora grup rekonstrukcyjnych, w składzie których rzadko kiedy są dupkowie, o jakich wspomina autor noty, natomiast praktycznie zawsze miłośnicy tradycji, a więc praktycy, którzy drogą własnych badań ustalają wiele faktów o które zazwyczaj trudno w oficjalnych publikacjach produkowanych przez mniej lub bardziej utytułowanych autorów.
Nie wiem, czy autor noty wie, co było przyczyną wielu samobójstw oficerów Wojska Polskiego w okresie II RP. Tak, tych oficerów, których słowo miało moc weksla in blanco. Choroby weneryczne Drogi Autorze. To byli ludzie HONORU, których zabrakło w latach powojennych, a więc mamy to, co mamy.
nic dodać i nic ująć