Obchody 41. rocznicy wydarzeń grudniowych 1970 r.
Gdynia : Złożeniem kwiatów pod Pomnikiem Ofiar Grudnia’70 uczczono w sobotę rano w Gdyni 41. rocznicę masakry robotników. Gdyńskie obchody rocznicy tragicznych wydarzeń sprzed 41 laty rozpoczęły się o godz. 6 rano pod Pomnikiem Ofiar Grudnia '70, blisko przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia-Stocznia, gdzie padły pierwsze strzały do robotników.
W piątek i sobotę odbędą się obchody 41. rocznicy Grudnia '70. W Gdańsku i Gdyni zaplanowano m.in. msze św. w intencji ofiar wydarzeń 1970 roku oraz złożenie kwiatów pod pomnikami upamiętniającymi masakrę robotników na Wybrzeżu.
W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków. Na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły wg oficjalnych danych 44 osoby.
Związkowcy z elbląskiej Solidarności zwrócili się do władz miasta z prośbą o odnalezienie w archiwach magistratu informacji o dacie śmierci i miejscu pochówku Piotra Suskiego, prawdopodobnie zapomnianej ofiary Grudnia '70.
W grudniu 1970 r. zginęło co najmniej trzech mieszkańców Elbląga. Podczas manifestacji w tym mieście został zastrzelony 22-letni Marian Sawicz. Dwaj inni elblążanie zginęli na ulicach Trójmiasta - sanitariusz Waldemar Rebinin oraz 18-letni Zbyszek Godlewski, który stał się pierwowzorem bohatera "Ballady o Janku Wiśniewskim". - Prawdopodobnie była jednak czwarta ofiara śmiertelna. Chodzi o Piotra Suskiego, którego dotychczas nie wspominaliśmy przy oficjalnych obchodach rocznic Grudnia '70. Dlatego chcemy ustalić prawdę - powiedział Jan Fiodorowicz, przewodniczący elbląskiego Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność". Według związkowców, takie nazwisko pojawiło przed kilku laty w jednej z książek o wydarzeniach grudniowych. Mężczyzna miał zostać postrzelony przy ul. 1 Maja w Elblągu i zmarł w szpitalu. Związkowcy szukają oficjalnego potwierdzenia tej wersji. Ma to związek z przygotowanym wydawnictwem o elbląskim Grudniu '70. Dlatego przed tegoroczną rocznicą zwrócili się do władz miasta o odnalezienie w archiwach ewidencji ludności wszelkich danych, które pomogą ustalić datę i okoliczności śmierci oraz miejsce pochówku Piotra Suskiego. Prezydent Elbląga Grzegorz Nowaczyk obiecał już pomóc w tych poszukiwaniach. - Pamięć grudniowej tragedii z 1970 r. jest wciąż żywa wśród elblążan, będących świadkami tamtych wydarzeń. W dalszym ciągu do ustalenia są liczne fakty, które spowodowały tak brutalne decyzje ówczesnych władz, uzupełnień wymaga także lista ofiar i poszkodowanych, w tym z Elbląga - przyznał prezydent. Zdaniem Stanisława Flisa z gdańskiego oddziału IPN, było znacznie więcej osób, rannych w wyniku postrzałów i zmarłych potem w szpitalach, których nazwisk nie zamieszczano na oficjalnych listach ofiar. Krwawa pacyfikacja robotniczego protestu na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. spowodowała według oficjalnych danych śmierć 45 osób, 1165 osób odniosło rany. Jak ustaliła PAP, nazwisko Suskiego znajduje się w akcie oskarżenia, skierowanym do sądu w 1995 r. przez Prokuraturę Wojewódzką w Gdańsku przeciwko 12 osobom, obwinionym o sprawstwo kierownicze masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Zgodnie z tym dokumentem Suski zginął 18 grudnia w Elblągu, a do jego śmierci miało przyczynić się użycie broni palnej wobec demonstrantów przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.
Gdańsk, Gdynia: Obchody 41. rocznicy Grudnia '70 - sprawdź program
Szczecin: W miejscu, gdzie 17 grudnia 1970 r., 41. lat temu padły strzały do protestujących przedstawiciele władz miasta i województwa, delegacje zakładów pracy i związkowcy złożą kwiaty i zapalą znicze. Potem w marszu uczestnicy obchodów, przejdą "Szlakiem robotników" z Grudnia '70" przed bramę główną stoczni szczecińskiej.
2 komentarze
1. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Cześć Ich pamięci.
Wyrazy ubolewania
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. W Elblągu też był
W Elblągu też był Grudzień...
Tragiczne wydarzenia Grudnia 1970 w świadomości Polaków związane
są z Gdańskiem, Gdynią i Szczecinem. Nie były to jedyne polskie miasta,
w których robotnicy protestowali przeciwko drastycznej podwyżce cen,
którą wprowadzili komuniści. Dramatyczny przebieg miały też wydarzenia w
Elblągu, gdzie jedna osoba zginęła, kilkadziesiąt zostało rannych, a
kilkaset aresztowano. Do najpoważniejszych starć z milicją doszło w piątek 18 grudnia 1970 roku.
Komuniści nie zamierzali tłumaczyć się ze swoich decyzji, ani negocjować
z robotnikami. Przeciw protestującym wysłali uzbrojonych milicjantów i
żołnierzy. 22-letni Marian Sawicz był kierowcą w jednym z miejskich
zakładów komunalnych w Elblągu. Kilka tygodni wcześniej narzeczona
powiedziała mu, że jest w ciąży. W styczniu postanowili wziąć ślub.
Feralnego piątku mężczyzna znalazł się w centrum miasta, w samym oku
cyklonu, na ulicy 1 Maja, gdzie trwały robotnicze protesty i walki z
milicją. Właśnie na tej ulicy mieszkała jego przyszła żona. Wstąpił do
baru mlecznego na rogu, by coś zjeść. Gdy wyszedł, znalazł się w grupie
demonstrantów. Milicjanci zaczęli do nich strzelać. Kilka osób zostało
rannych. Sawicz nie przeżył. Numer służbowy mordercy w mundurze – obok
namalowanego farbą krzyża w miejscu tragedii – pojawił się na tym samym
murze już następnego dnia.
Na plecy i pod czołg
Za parę dni kolejna rocznica protestów Grudnia’70. Ani okrągła, ani
medialna. Zwyczajnie: mijają lata, ludzka pamięć staje się coraz
wyraźniej zawodna, a kredyty i kursy walut obchodzą ludzi o wiele
bardziej, niż pamięć o ofiarach komunistycznej władzy. Jan Jurek czeka
pod niewielką, skromną tablicą, umieszczoną z boku brzydkiego budynku.
Dziś, podobnie jak wówczas, mieści się tam bar. Już nie mleczny – takie
również odchodzą do lamusa, bo kebab, hot dog, pizza na kawałki...
Wczesne grudniowe popołudnie. Ciepło jak w środku jesieni. W
siedemdziesiątym popadywał mokry śnieg, słońce chowało się za ołowianymi
chmurami. O przypadkowej śmierci Mariana Sawicza lepiej rozmawia się na
niewielkim skwerze. Od niedawna nosi jego imię. Pan Jan, opowiadając,
pokazuje w stronę tablicy, którą zabitemu ufundowała miejscowa
„Solidarność”.
- Podjechał dwa gaziki z glinami. Przed barem stała grupka kilku młodych
ludzi. W pewnej chwili padła seria strzałów. Usłyszałem krzyki „chłopak
nie żyje!” – opowiada.
Razem z kilkoma innymi mężczyznami, doskoczył do ciała postrzelonego.
Zarzucił sobie bezwładne ciało na plecy. Chcieli zanieść młodego
mężczyznę w bezpieczne miejsce, ale spłoszyły ich nadjeżdżające z
wszystkich stron milicyjne samochody. Przestraszyli się. –
Zdecydowaliśmy się położyć ciało tuż obok czołgu i zaczęliśmy uciekać.
Widzieliśmy, że nadjeżdża coraz więcej milicji, ludzie się
rozpierzchali, bo w czasie godziny milicyjnej lepiej było nie wpaść w
ich ręce – relacjonuje Jurek. Na skwerze pojawiła się kobieta, która –
myśląc, że Sawicza zastrzelili żołnierze – zaczęła krzyczeć w ich
kierunku. – Wrzeszczała: mordercy! Ale powiedzieliśmy jej, że żołnierze
są niewinni, a jego zastrzelili milicjanci z gazika. Po latach wydaje mi
się, że to byli nawet funkcjonariusze z Elbląga. Biorąc tego
zastrzelonego chłopaka mieliśmy nadzieję mu jeszcze pomóc, ale od razu
było widać, że nie żyje. Dostał tutaj – pan Jan, naoczny świadek tamtych
dramatycznych chwil, pokazuje ręką gdzieś w okolicach tętnicy szyjnej.
(...)
fot. Rafał Kotomski
Tylko podciągali koszule
Karol Nawrocki, historyk z gdańskiego oddziału IPN: - To wydarzenia
gdańskie były bezpośrednim sygnałem do protestów w Elblągu. To samo
powtórzyło w Sierpniu’80, gdy już po kilku dniach po sygnałach o strajku
w Stoczni im. Lenina, na protest zdecydowały się elbląskie zakłady.
W przeciwieństwie jednak do trudnego, choć ostatecznie radosnego
Sierpnia, wcześniejszy o 11 lat Grudzień okazał się krwawy i
złowieszczy. Także w Elblągu. – Zatrzymano 468 osób, ostatnich
trzynaście jeszcze 22 grudnia. 390 spośród zatrzymanych spotkał areszt i
wtedy właśnie Służba Bezpieczeństwa rozpoczęła intensywne starania o
pozyskanie agentury. Tych, których udało się zwerbować, wykorzystywano
przede wszystkim do identyfikowania uczestników protestu, inicjatorów
strajków. Chociaż wielu osobom, mimo szantażu i nagabywań, udało się
uniknąć współpracy – przyznaje Nawrocki.
- Do Elbląga przyjechał generał Franciszek Szlachcic. Wydał krótkie
polecenie „tak lać, by krew bryzgała po komendzie”. I tak lali.. – mówi
Józef Gburzyński, były prezydent Elbląga i uczestnik protestów w 1970
roku. W zakładach pracy - głównie w największym „Zamechu” albo takich
jak zakłady drzewne „Wielki Październik”, których pracownicy pierwsi
wyszli na ulicę - sporządzano listy tych, którzy podpadli władzy.
Nawoływali do strajku i trzeba ich było ukarać. – Ludzie przechodzili
„ścieżki zdrowia” , ale takie, że większość kolegów, którzy mieli wtedy
po 18 – 20 lat, dziś już nie żyje. Umierali w dziwny sposób, nagle
wysiadły im nerki lub płuca. To są prawdziwe ofiary Grudnia. Ich
naprawdę katowano i to dla nich odsłoniliśmy pomnik w centrum Elbląga –
przekonuje Gburzyński.
Fot. z archiwum IPN oddział Gdańsk
Fot. Rafał Kotomski
Fragmenty reportażu „W Elblągu Czarny Piątek”, który w całości ukaże się w tygodniku „Gazeta Polska”
http://niezalezna.pl/20571-w-elblagu-tez-byl-grudzien
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl